Karolina Kamińska "Wyrok z odroczeniem"

Transkrypt

Karolina Kamińska "Wyrok z odroczeniem"
Reportaż literacki
Karolina Kamińska
I Liceum Ogólnokształcące im. Jana Zamoyskiego
ul. Akademicka 8
22 – 400 Zamość
Prof. Małgorzata Twardziszewska
Wyrok z odroczeniem
Jest początek marca. Wątpliwej urody nieczynne już lodowisko nadal
„zdobi” zamojski rynek. Ludzi raczej mało – nic dziwnego, to dopiero
trzynasta. „-Dzień dobry, czy według pani życie ma jakikolwiek sens?”
Mam depresję, lepiej nie pytać – młoda kobieta z dzieckiem szybko
kończy rozmowę. O podcieniami spaceruje chwiejnym krokiem kilku
chłopaków w dresach, z czerwonymi twarzami i czymś podejrzanie chlupiącym
w reklamówkach, co, jak wiadomo, sugeruje rozmowność. Nie pomyliłam się –
zostałam zbombardowana całą listą skarg i zażaleń. Że życie za długie, zbyt
szare, za ciężkie. Że nie ma pracy. Że ludzi mało, że wszyscy powyjeżdżali.
Że imprez nie ma. Mam wrażenie, że akurat z tym ostatnim poradzą sobie sami,
za pomocą tajemniczej zawartości reklamówek. „Dzień dobry, mam pytanie…”
– pan w krawacie nie słuchał dalej. Nie miał czasu, widocznie panowie
w krawatach już tacy są. Nie chcą rozmawiać o sensie życia.
„- Czy warto? Pewnie tak, tylko że nikt nas wcześniej o to nie pytał.
A może więcej to niech koleżanka powie. Ankaaaaaaaa! – co? – weź powiedz,
czy tobie się dobrze żyje. – no, niby tak. Jestem szczęśliwa, pomijając pracę.
Oho, awaria!” „Bo wie pani… w dzisiejszych czasach to się trzeba zastanowić
nad odpowiedzią. Życie jest wartością nieporównywalną. Bo zawsze powtarzam
– zdrowie przede wszystkim!”- mówią panie z zamojskich sklepików. A może
ktoś młodszy? Mateusz. Zwykły, siedemnastoletni chłopak. Ma niebieskie oczy.
Ma nieduży nos. Ma mukowiscydozę.
Trudno, siła wyższa
O chorobie dowiedział się w wieku siedmiu lat. Myślał, że minie,
żartował, nie do końca rozumiał, o czym ci dziwni lekarze gadają. Ale z każdym
dniem, tygodniem, rozumiał coraz lepiej, że nie ma ratunku – zawisł nad nim
wyrok śmierci. Z odroczeniem na 15 lat. Zaczął inaczej patrzeć na świat.
„Na początku cieszyłem się, wiesz, nie musiałem chodzić do szkoły. Potem
zacząłem tęsknić, za kolegami, za tym wszystkim. Te dni były bardzo ciężkie.
A teraz? Mam trochę żalu, dlaczego ja i tak dalej, ale przecież choroba mnie nie
skreśla. Mogę jeszcze tyle rzeczy zrobić. O, na przykład ze spadochronem
skoczyć. Tylko że ja jestem chory, nie, i mam takie ograniczenia. Nie mogę
rodziny założyć, bo jestem bezpłodny, czasem tchu nie mogę złapać…Tego
akurat nie mogę, trudno, siła wyższa. Nienawidzę szpitala. Tutaj jakaś impreza,
a ja muszę leżeć. Albo dwa tygodnie przed zakończeniem roku leżałem
w Warszawie. Szkoda, bo nie mogłem się ze swoją klasą pożegnać.
Ale w sumie, dłużej miałem wolne, prawda?
Aż się oczy pocą
A w tych szpitalach czuję się jak królik doświadczalny. USG,
prześwietlenie,krew pobierają, spirometria… To takie coś, że dmuchasz z całej
siły w rurkę. A poza tym to się nudzę, mogę wychodzić tylko z osobami
pełnoletnimi. Na sali jest nas przeważnie czwórka, można grać w karty, butelkę,
coś tam z piłką się wymyśli, zamawiamy pizzę… No, znajomych mam dużo.
Jak tam się leżało, to… Ale mam duże wsparcie wśród przyjaciół tutaj, w domu.
Czasami to sobie tak gadamy szczerze, że aż się oczy pocą… Ale tak trzeba.
Gdybym słuchał lekarzy, to bym nic już nie mógł, tylko leżałbym przykuty
do łóżka i tyle. A tak to sobie jakoś daję radę.
Życie? Olać to!
Mam podejście do życia takie wiesz, wesołe trochę. Mam siedemnaście
lat, nie i chciałoby się tam, póki jeszcze można, popróbować różnych rzeczy.
Dajmy na to, Alaska. O, pojechać na Alaskę, to by było coś. Kiedyś myślałem
sobie: życie – a, przejdzie, olać to. A teraz to tak inaczej patrzę na świat.
No wiem, że to ze względu na tę chorobę, może wydoroślałem, teraz trochę
poważniej do wszystkiego podchodzę. Życie? Ja myślę, że warto żyć. Dużo
chwil można spędzić fajnych, takich ciekawych. No chociażby na tę imprezę.
Pójść, poszaleć trochę. O, taki łepek mały, bawi się, tego, potem starszy –
imprezy, alkohol, takie tam pierdoły. A potem masz jeszcze inne podejście.
Że kończysz szkołę, szukasz pracy. No i trochę byś chciał świata pozwiedzać.
Największe marzenie? Hm, mam takich kilka, nie zastanawiałem się…
Na Karaiby, do Nowego Jorku, pojechać… O, albo chciałbym pracować kiedyś
w Straży Granicznej, albo zostać pilotem. W ogóle, to mnie chyba ciągnie
do mundurów. Mam nadzieję, że mi się kiedyś uda.
Śmiech to zdrowie
Mam dystans do siebie, pewnie. Niech się śmieją ze mnie, to i ja się może
pośmieję. To jest potrzebne w życiu, zawsze jakoś weselej. Przecież jest nawet
takie przysłowie, że śmiech to zdrowie. Mi by się przydało.”
Jest koniec marca, na starówce nie ma śladu lodowiska, za to zaczynają
kwitnąć bratki. Ciekawe, czy według tej pani ciężko dyszącej nad moim
siedzeniem w autobusie (chociaż obok jest wolne) warto żyć?