opowiadanie o letniej łące opowiadanie o wiosennych rozlewiskach

Transkrypt

opowiadanie o letniej łące opowiadanie o wiosennych rozlewiskach
:: OPOWIADANIE::
OPOWIADANIEOOWIOSENNYCH
LETNIEJ ŁĄCE
OPOWIADANIE
ROZLEWISKACH
4
pory roku
r
przed
przedszkolaka
Rzeka rozpoczynała swój bieg gdzieś za horyzontem. Kasia nigdy nie była tak daleko. Kiedy stała
na mostku łączącym jej dwa brzegi i patrzyła w nurt zdawała się cały czas z nią rozmawiać. Woda
szemrała, bulgotała, z pluskiem opływała kamienie i czarne olchowe gałęzie. Uspokajała się na
moment na niewielkim rozlewisku, kiedy jej drogę przegradzało zwalone drzewo. Ale zaraz potem
z szumem spadała w dół i podążała dalej. Dokąd? Tego Kasia nie była pewna. Może do miasteczka,
a może jak powiedział tata, do morza.
- O czym ta rzeczka gada? - pomyślała dziewczynka - Może chce mi opowiedzieć jakąś historię?
Dziewczynka lubiła wyprawy nad rzekę. Zawsze działo się tam coś ciekawego.
- Miejsce śmieci jest w koszu - stwierdziła, patrząc na nie - Tutaj tylko przeszkadzają.
Dzisiaj rzeczka była wyjątkowo rozgadana. Woda pieniąc się szturmowała kolejne przeszkody
i przelewała się w pośpiechu. Byle szybciej, byle dalej.
WIOSNA
Można było znaleźć dziwnie powykręcane patyki, śliskie, okrągłe kamienie, a czasem nawet stary
but albo puszkę. Te ostatnie rzeczy bynajmniej ładnie tu nie wyglądały.
Zimy właściwie już nie było. Wiosny chyba także jeszcze nie. Przynajmniej do tej pory Kasia nie
zauważyła żadnych jej oznak. Co prawda śnieg stopniał w promieniach coraz mocniej grzejącego słońca. Co prawda w sadzie nieśmiało i cicho podśpiewywał kos. Wreszcie, to także prawda,
w szaliku było już ciut za gorąco. Jednak do prawdziwej, radosnej i zielonej wiosny musiało jeszcze upłynąć trochę czasu. Tylko tak trudno było się doczekać.
Po przejściu mostka Kasia ruszyła ścieżką wzdłuż rzeki. Za zakrętem spłoszyła kilka kaczek.
Z głośnym kwakaniem zerwały się w powietrze i zatoczyły koło. Ze świstem skrzydeł przemknęły
nad jej głową. Dziewczynka na moment przelękła się. Kiedy jednak popatrzyła w niebo, dostrzegła
wysoko znajomą sylwetkę.
- Tak!! Nareszcie wiem, że zima już nie wróci. - wyszeptała.
Na tle błękitu szybował bocian. Równym lotem przemierzał bezchmurne niebo w kierunku wsi.
Już miała pobiec na podwórko, aby wszystkim oznajmić wesołą wiadomość, kiedy przypomniała
sobie po co wybrała się na spacer.
- Bobry! Przez tego bociana prawie o nich zapomniałam - westchneła.
Rano, podczas śniadania, tato opowiedział Kasi o swoim odkryciu. Nad ich niewielką rzeką pojawiły się bobry.
Na brzegu rzeczywiście bieliły się liczne wióry i ogryzione gałązki. Gruba, powalona wierzba
tamowała nieco nurt i tworzyła rozlewisko. Na jego krańcu widać było zaczątki tamy. Piętrzyły
się tam gałęzie i krótko przycięte konary. Wszystko szczelnie oblepione mułem wymieszanym
z zeszłorocznymi liśćmi. Tylko bobrów nie było nigdzie widać.
4 PORY ROKU PRZEDSZKOLAKA
1
4
:: OPOWIADANIE ::
pory roku
przedszkolaka
OPOWIADANIE O WIOSENNYCH
ROZLEWISKACH
WIOSNA
Dziewczynka obejrzała wszystko dokładnie i usiadła na starym pniaku. Słońce przygrzewało
coraz mocniej. Gdzieś znad łąk odezwały się czajki. Dostrzegła jedną, kiedy w zwinnych piruetach
kręciła się tuż nad powierzchnią ziemi, by następnie wzlecieć wyżej, wywinąć młynek i spaść nad
mieniącą się taflami płytkiej wody trawę. Obserwując czajki kątem oka zauważyła ruch na przeciwległym brzegu. Obniżenie terenu porastała tam trzcina i pałka wodna. Brązowe cygara pałki nie
były już tak piękne jak jesienią. Teraz większość popękała i wzlatywały z nich puchowe nasiona.
Na jednej na moment przysiadł niewielki, brązowy ptaszek. Wyrwał dziobem kłębek białawego
puchu i poleciał w stronę wysokiej wierzby. W jej koronie można było już dostrzec zaczątki gniazda. Na zwisających gałęziach, wysoko, lekko bujała się na wietrze puchowa kołyska. Remiz, bo tak
nazywał się ten ptak, podleciał do niej i przez chwilę mocował przyniesiony materiał.
- To będzie bardzo śmieszne gniazdo - Kasia przypomniała sobie opowieść babci Weronki wyglądem przypominające but. Podobno dawniej w takich papciach chodziły niemowlaki. Były
ciepłe
i strasznie miękkie.
Zbliżało się południe. Pora obiadu. Kasia wstała i wówczas rozległ się bardzo głośny plusk. Bóbr
który płynął właśnie z gałęzią ku tamie zanurkował spłoszony zdążywszy wcześniej uderzyć płaskim ogonem o powierzchnie wody. Toń rzeki zafalowała i pokryła się kołami.
- Więc jednak bobry są - pomyślała - Przyjdę tutaj za tydzień i zobaczę efekty ich pracy.
Droga powrotna do domu prowadziła skrajem łąk i lasu. Latem piaszczysta i sucha, teraz zamieniła się w błotniste bagno. Nadmiar wody wypełniał przydrożne rowy. Dochodziły stamtąd liczne
odgłosy żabiego chóru. Wokół można było zauważyć skaczące, a także mozolnie i z uporem przedzierające się przez zeschłe trawy żaby i ropuchy. Kasia zatrzymała się, żeby lepiej im się przyjrzeć. W zielonkawej wodzie, pomiędzy opadłymi liśćmi i łączami kosaćca pływały ich dziesiątki.
Wśród żab jedna wyróżniała się wielkością i wyglądem. Była szara i miała na ciele liczne brodawki. Kasia nie wiedziała, że jest to ropucha szara. Płaz zatrzymał się i rozległ się jego cichy głos.
Był prawie niesłyszalny pośród głośnego żabiego towarzystwa.
Dalszy powrót do domu upłyną w miłej atmosferze wiosennego dnia. Z lasu dolatywał śpiew
ptaków. Werblował dzięcioł, dzwoniły sikorki, nieco jęcząco popiskiwał kowalik. Wysoko krążące
myszołowy także nawoływały. Rudzik bez lęku przysiadł nieopodal drogi i zaszczebiotał prezentując swój rudy brzuszek. Z brzozy odpowiedział mu piecuszek. Rozpoczynał się wiosenny ruch
i rwetes.
Oczy wabiły pierwsze motyle. Żółte cytrynki jeszcze nieśmiało, jakby niepewnie. latały nad
drogą. Można było zauważyć także rusałkę pawie oczko. Ale oprócz nich wiele mniejszych
owadów skrzyło się skrzydełkami w słońcu.
Kiedy Kasia miała już opuścić las i wejść na pola poczuła oszałamiający zapach.
2
4 PORY ROKU PRZEDSZKOLAKA
:: OPOWIADANIE::
OPOWIADANIEOOWIOSENNYCH
LETNIEJ ŁĄCE
OPOWIADANIE
ROZLEWISKACH
4
pory roku
r
przed
przedszkolaka
- Co tak pachnie? - zastanawiała się - To musi być jakiś wiosenny kwiat.
Zeszła z drogi w kierunku, z którego wiatr przynosił słodką woń. Już z daleka dostrzegła
plamę różowego koloru. Niewielki krzew obsypany był maleńkimi kwiatami. Wokół nich brzęczały pszczoły. Wawrzynek wilczełyko. Zakwitł tej wiosny jako jedna z pierwszych roślin. Jeszcze pozbawiony liści urzekał swoim wyglądem. Na ziemi wokół niego, niczym straż przyboczna, bieliły
się przebiśniegi. Ich białe kwiaty wyzierały spod liści.
- Kolejny znak od wiosny - powiedziała Kasia - Nareszcie nadeszła.
4 PORY ROKU PRZEDSZKOLAKA
WIOSNA
Powróciwszy na drogę Kasia pobiegła w stronę domu. Rozchlapując kałuże mijała zieleniące się
pola i łąki, szpaler wierzb głowiastych i ogrodzenie pastwiska. Nad nią nieustannie śpiewały swą
pieśń skowronki wzlatując wyżej i wyżej.
3