Patologie systemu zamówień publicznych
Transkrypt
Patologie systemu zamówień publicznych
Patologie systemu zamówień publicznych Mariusz Zielke Przetargi publiczne wywołują coraz więcej kontrowersji. Najnowsze dotyczą referencji. Coraz mniejsza konkurencyjność; kopiowanie specyfikacji z dokumentów dostawców lub wręcz pisanie wymogów „po cichu” przez samych wykonawców; fikcyjne studia doradców powiązanych z wykonawcami; koncentracja na określonych technologiach zamiast na rzeczywistych potrzebach; ograniczanie konkurencji; zbyt duża zwłoka w ogłaszaniu koniecznych zamówień (szczególnie na pomoc techniczną, utrzymanie i serwis wdrożonych systemów); marnotrawstwo pieniędzy; stosowanie niewłaściwych trybów postępowań; ograniczanie konkurencji; problemy z obsługą prawną i opisem zamówienia tak, by rzeczywiście wybrać rozwiązanie najlepsze jakościowo; robienie projektów bez oceny ich przydatności (skutkujące późniejszym brakiem ich zastosowania); złe planowanie zamówień (np. przedwczesny zakup sprzętu pod dopiero co planowany system); nieprzewidywalność wyroków Krajowej Izby Odwoławczej; coraz więcej „cwaniaków”, którzy przychodzą po procent (bo inaczej wywrócą przetarg); niezgodne z prawem porozumienia wykonawców. To najczęstsze i najgroźniejsze grzechy polskich zamówień publicznych. W branży IT ostatnio wiele dyskusji wywołują przetargi ograniczone oraz problem z referencjami. W kilku dużych postępowaniach zdarzyło się, że jeden z dostawców technologii miał zdecydowanie największe doświadczenie i tę samą referencję dawał np. pięciu partnerom, powodując, że tylko jego partnerzy wchodzili do dalszego etapu przetargu, a firmy reprezentujące konkurencyjnych dostawców, odpadły przed złożeniem właściwych ofert. - To sprawia, że przetarg można bardzo łatwo ustawić. Kiedyś daną referencję mogła wykorzystać tylko jedna firma, dziś – przez błąd w przepisach – może ją składać kilku partnerów – narzeka jeden z wykonawców w przetargach. Przetargi ograniczone są coraz rzadziej stosowane, mocno krytykuje je wielu specjalistów z branży. - Ten tryb nic nie daje zamawiającemu, tylko ogranicza jego możliwości i prowokuje firmy do niezgodnych z prawem porozumień. Możliwość sprawdzenia referencji i doświadczeń, pewnej preselekcji, dziś istnieje także w przetargu nieograniczonym, a w nim jednak firmy muszą przygotować ofertę ostateczną nie znając konkurentów, nie wiedząc ilu ich ostatecznie będzie i jakie ceny zaproponują. Dlatego te przetargi są uczciwsze. W przetargu ograniczonym wykonawcy wiedzą, kto złoży ofertę, co prowokuje do porozumień – mówi dyrektor handlowy jednej z firm. Urząd Zamówień Publicznych stoi jednak na stanowisku, że taki tryb w przepisach musi być dopuszczalny. „Tryb przetargu ograniczonego jest przewidziany w dyrektywach UE dotyczących zamówień publicznych, zatem rezygnacja z niego w polskiej regulacji nie jest możliwa (Polskie przepisy muszą być dostosowane do unijnych). Zastosowanie tego trybu powinno mieć miejsce, gdy rzeczywiście jest konkurencja między wykonawcami. Jeśli zamawiający ma obawy, że może dojść do działań nieprawidłowych powinien rozważyć czy p. ograniczony będzie w danej sytuacji właściwy – napisała do nas Anita Wichniak-Olczak, rzecznik UZP (opinia z czerwca 2010). Zamówienia publiczne to sektor obecnie niezwykle istotny dla dostawców nowych technologii. Warto go więc naprawiać i eliminować patologie. 12 grudnia 2010 18:44