Oddziały ochotnicze w obronie Wybrzeża w 1939

Transkrypt

Oddziały ochotnicze w obronie Wybrzeża w 1939
dr Mariusz Kardas
Akademia Marynarki Wojennej w Gdyni
Śmigły malował strzelby, bo zabrakło stali
Kosy nie szkicowane trza więc na sztorc wsadzić
Ich ostrymi żagwiami szkopską pychę palić
Aż z pęt Strachu nie wyjdą wnet „nadludzie bladzi”
Pomsty, posoki wrażej szuka gniewne ostrze
Gromiące, które dzierży gdyński człowiek szary:
Niemiec siekany – dobry. To artykuł wiary:
Kosa bierze karabin. I to jest najprostsze.
Wódz wie: „Kb” zdobyczny werbuje pepance:
Koląca ślina razi pełznące jaszczury.
Gąsienice chromają. Halt! Ręce do góry!
Jak ryś, kosynier, wojny najzręczniejszy tancerz
Da sus na czołg! Bat trwogi gną ćmę wilków burych,
Smoki w brzuchach już czują Świętych Jerzych lance.
Gdynia, wrzesień 1939 r.
Oddziały ochotnicze w obronie Wybrzeża w 1939 roku – kilka uwag nad
stanem badań
Warszawska Ochotnicza Brygada Robotnicza i oddziały ochotnicze Wybrzeża, w tym
Gdyńscy Kosynierzy, sformowane w chwili wybuchu II wojny światowej, przeszły do historii
jako symbol poświęcenia społeczeństwa polskiego, walczącego w obronie niepodległości
kraju. Pomimo tego, dzieje oddziałów ochotniczych w systemie obrony Wybrzeża w 1939 r.
są do dnia dzisiejszego jednym z najsłabiej zbadanych elementów historii Kampanii Polskiej
II wojny światowej. Jak mało który polski epizod z września 1939 r., budził (i nadal budzi)
wiele emocji, sporów i dyskusji. Pomimo znaczenia oddziałów dla regionu Pomorza, a w
szczególności miasta Gdyni, w którego obronie jednostki ochotnicze walczyły, nie powstała
jak do tej pory żadna praca poświęcona całościowemu ujęciu historii tych jednostek.
Chwalebnym wyjątkiem jest próba takiego ujęcia, której się podjął w 2009 r. Cezary
Miżejewski1. Dalej jednak pomimo szeregu wzmianek, omówień i opinii, występujących w
1
C. Miżejewski, Gdyńscy Czerwoni Kosynierzy we wrześniu 1939 roku, Gdynia 2009 (PDF).
wielu opracowaniach dotyczących obrony wybrzeża, historia oddziałów ochotniczych,
stających do obrony Gdyni (a także i Wejherowa) wcale nie jest taka jednoznaczna.
Na Wybrzeżu w szczególny sposób zaistniały dogodne warunki, umożliwiające
tworzenie oddziałów ochotniczych. Nie ulega wątpliwości, że o kwestii ich tworzenia na
Wybrzeżu dyskutowano na długo przed wojną, zwłaszcza w środowiskach gdyńskich.
Problematykę tę w gremiach decyzyjnych podnoszono – jak się wydaje - z dwóch powodów:
dostrzegając słabość regularnych oddziałów wojskowych, mających bronić wybrzeża oraz
patriotycznego entuzjazmu gdyńskiego i wybrzeżowego społeczeństwa2. Oddziały ochotnicze
zdecydowano się ostatecznie zorganizować za zgodą Dowódcy Floty kontradm.. Józefa
Unruga i po uzgodnieniu z Dowództwem OK. VIII w Toruniu. Rozkaz, wg. Wacława Tyma,
oficera operacyjnego Lądowej Obrony Wybrzeża (dalej LOWyb.), otrzymał 31 VIII 1939 r.
ppłk. Marian Hyla, który zorganizował dowództwo w siedzibie Morskiej Brygady ON. W
strukturze przewidziano trzy bataliony organizowane w Gdyni (I i II) oraz w Wejherowie
(III). Baonem I miał dowodzić ppłk. Stanisław Wężyk. Organizacja oddziałów przypadła na
okres działań wojennych. Do dnia 8 września zorganizowano 1 kompanię pod dowództwem
Józefa Kąkolewskiego, która, wobec braku uzbrojenia, zaopatrzona została w piki zakończone
bagnetami i kosami. W dniu 14 września gotowość osiągnęła 2 kompania ochotnicza, z
których jej 4 plutonów w broń sieczną uzbrojony został tylko jeden. Po za tym w walkach
uczestniczyły inne pomniejsze pododdziały ochotnicze, których już jednak nie można nazwać
kosynierskimi.
Od wielu lat kontrowersje budzi nazwa Czerwoni Kosynierzy, używana przez
propagandę PRL w odniesieniu do oddziałów ochotniczych Wybrzeża. Określenie to
uchodziło za synonim gdyńskich oddziałów ochotniczych sugerujący, że ochotnicy –
kosynierzy - to robotnicy o lewicowych (komunistycznych) poglądach. W powszechnym
odczuciu społecznym kwestionowano jednak poprawność tego miana, formułując
powszechnie dla oddziałów ochotniczych nazwę kosynierzy gdyńscy. Należy gwoli prawdy
historycznej jednak zauważyć, że nazwy tej pierwotnie użył dowódca ochotniczych Drużyn
Robotniczych przy PPS Kazimierz Rusinek, w odezwie adresowanej do społeczeństwa Gdyni
rozplakatowanej na jej murach 9 IX 1939 r. Co więcej, na nazwę „Czerwoni Kosynierzy”
powołują się tuzy przedwojennego PPS Adam i Lidia Ciołkoszowie3. Dzisiejsza wiedza na
2
C. Miżejewski, op. cit., s. 11, W. Tym, Fragmenty wspomnień oficera operacyjnego Lądowej Obrony
Wybrzeża, [w:] Gdynia 1939. Relacje uczestników walk lądowych, pod red. W. Tyma, A. Rzepniewskiego,
Gdańsk 1979, s. 118.
3
A. L. Ciołkoszowie, Niepodległość i Socjalizm 1835 – 1945, Audycje radiowe, Londyn 1982, s. 66. Czytamy
tam: „Warszawska Ochotnicza Brygada Robotnicza i gdyńskie bataliony Czerwonych Kosynierów przeszły do
2
temat gdyńskich oddziałów ochotniczych pozwala stwierdzić, że dopiero powojenna
specjalna Komisja Weryfikacyjna dla B.Gdyńskich Kosynierów, na posiedzeniach w dniach
25 września i 28 października 1946 r., zdecydowała się nadać im nazwę „Gdyńscy Czerwoni
Kosynierzy”4. Wydaje się jednak, że jeszcze nie nadszedł czas narzeczywistą weryfikację tej
nazwy, która do dnia dzisiejszego budzi szereg emocji, zwłaszcza u starszego pokolenia
gdynian.
O oddziałach ochotniczych pisano zarówno w kraju jak i w ośrodkach emigracyjnych.
Poza granicami kraju o tych sprawach mogliśmy przeczytać w przygotowanym przez
pracowników Instytutu Historycznego im. gen. Władysława Sikorskiego w Londynie
opracowaniu zbiorowym pt.: Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej, w części
poświęconej Marynarce Wojennej i obronie polskiego wybrzeża5, a także w wydanej w
Nowym Jorku przez uczestnika tamtych wydarzeń Adama Bałabana pracy: 1939. Kosynierzy
w świetle prawdy6. Wzmianka pojawiła się w cyt. już zapisach audycji radiowych
prowadzonych w eterze przez Adama i Lidię Ciołkoszów.
Więcej wydawnictw naukowych jak i popularno-naukowych i popularyzatorskich
powstało w kraju. O tej problematyce zaczęto w Polsce rozmawiać tuż po wojnie. Do 1989 r.
o oddziałach ochotniczych na Wybrzeżu możemy przeczytać w kilku publikacjach
naukowych. Przede wszystkim trzeba wskazać niewznawiane od chwili wydania w 1970 r.
całościowego opracowania studium Andrzeja Rzepniewskiego zatytułowane Obrona
Wybrzeża w 1939 r.7. Pomimo, że dla naświetlenia obrony Wybrzeża jest to dzieło o
fundamentalnym znaczeniu, w tym zakresie nie wyczerpało tematu. Należy jednak przyznać,
że zawarte w tekście sformułowania dotyczące oddziałów ochotniczych (w tym Czerwonych
Kosynierów) są wyważone i właściwe dla przedmiotu badań. Co więcej, wytrzymały próbę
czasu, skutecznie opierając się ideologicznej formie przekazu lat 70-tych okresu PRL.
Znakomitym uzupełnieniem tej niezwykle ważnej publikacji okazało się wydanie przez
wspomnianego już A. Rzepniewskiego oraz Wacława Tyma wspomnień i relacji obrońców
polskiego morza we wrześniu 1939 r. w dwóch tomach: Gdynia 1939. Relacje uczestników
walk lądowych8 i Kępa Oksywska 1939. Relacje uczestników walk lądowych9. Publikacje te,
historii, jako symbol organicznego związku, łączącego klasę robotniczą i wojsko wal czące w obronie
niepodległości kraju”.
4
W. Tym, Prawda i legenda o Gdyńskich Kosynierach, „Rocznik Gdyński” 1991, nr 10, s. 71.
5
Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej, t. I, Kampania Wrześniowa 1939, cz. 5, Marynarka Wojenna i
obrona polskiego wybrzeża, Londyn 1962.
6
A. Bałaban, 1939. Kosynierzy w świetle prawdy, Nowy Jork 1979.
7
A. Rzepniewski, Obrona Wybrzeża w 1939 r., Na tle Rozwoju Marynarki Wojennej Polski i Niemiec,
Warszawa 1970.
8
Gdynia 1939. Relacje uczestników walk lądowych, pod red. W. Tyma, A. Rzepniewskiego, Gdańsk 1979.
3
poprzez swoją zawartość pamiętnikarską, stanowią cenną skarbnicę informacji dla badaczy
zajmujących się obroną Wybrzeża i oddziałami ochotniczymi. Obie publikacje zyskują na
znaczeniu i stają się istotną bazą badawczą dla historyka opisującego dzieje wojny polskoniemieckiej w obronie Wybrzeża oraz jej oddziałów ochotniczych. Jest to możliwe dzięki
licznym i krytycznym komentarzom redaktorów, którzy zachowali krytyczny stosunek do
zamieszczanych źródeł pamiętnikarskich.
Szereg wzmianek znajdujemy w pracy: Polski czyn zbrojny w II wojnie światowej.
Wojna obronna Polski10. Działania obrony Wybrzeża znalazły swoje odniesienie również w
trzytomowych Komentarzach do historii polskich działań obronnych 1939 roku Mariana
Porwita 11, które ukazywały się kolejno w latach 1969, 1973 i 1978. Jednak znakomita
poniekąd analiza działań obronnych, pomimo dosyć dużego odniesienia się do działań
bojowych LOWyb., do jednostek ochotniczych odnosi się incydentalnie. Wskazywane są
przez autora tylko konkretne przypadki użycia w działaniach pododdziałów. W dniu 11
września: „Mjr Hochfeld osłonił się od Łężyc kolarzami i krakusami …”12, a dzień później
„Kosynierzy przezbroili się w broń zdobyczną oraz broń poległych i rannych kolegów”13. W
dniu 13 września: „Odcinek naprzeciw Gdyni [zajęło] improwizowane Zgrupowanie ppłka
Sołodkowskiego, złożone z saperów, spieszonych artylerzystów przeciwlotniczych,
czerwonych kosynierów, marynarzy i policji…”14, w dniu 15 września zauważa
wyróżniającego się w walkach dowódcę kompanii ochotniczej kpt. lek. dr Raucha15, a 18
września bohaterski czyn strzelca Kłoczki z wejherowskiej kompanii harcerzy16. W ostatnim
dniu obrony wyróżniony zostaje oddział Krakusów broniący Obłuża oraz rejonu osiedla
17
„Paged”
. Należy jednak stwierdzić, że chociaż w publikacji odczuwa się niedosyt
informacji w tym zakresie, to od chwili ukazania się tej publikacji kołacze się uporczywa
myśl, że może to właśnie Porwit – jako jeden z niewielu historyków wojskowości - pokazuje
udział jednostek ochotniczych we właściwych proporcjach.
9
Kępa Oksywska 1939. Relacje uczestników walk lądowych, pod red. W. Tyma, A. Rzepniewskiego, Gdańsk
1985.
10
Polski czyn zbrojny w II wojnie światowej. Wojna obronna Polski, Warszawa 1979.
11
M. Porwit, Komentarze do historii polskich działań obronnych 1939 roku, t. 1., Plany i bitwy graniczne, t. 2,
Odwrót i kontrofensywa, t. 3, Bitwy przebojowe i obrona bastionów, Warszawa 1983. Wydanie jednolite w 3
tomach.
12
M. Porwit, op. cit., t. 3, Bitwy przebojowe i obrona bastionów, Warszawa 1983, s. 416.
13
Ibidem, s. 417.
14
Ibidem, s. 420.
15
Ibidem, s. 424.
16
Ibidem, s. 426.
17
Ibidem, s. 427.
4
Wacław Tym, który – jak już wspomniano - w LOWyb. był oficerem operacyjnym
sztabu płk. Dąbka, po wojnie opublikował ważny dla problematyki tekst, który w czterech
częściach ukazał się w latach 1957-1958 na łamach Wojskowego Przeglądu Historycznego 18.
Jego skrupulatne, wieloletnie badania rozpoczęły po trudnych latach stalinowskich powolne
ukazywanie prawdy o obronie Wybrzeża, w tym także o działaniach oddziałów ochotniczych.
Są to ważne źródłowo rozważania, co do których rzetelności nie ma żadnych wątpliwości.
Czas publikacji nie sprzyjał jednak szerszemu potraktowaniu problematyki Czerwonych
Kosynierów.
Kwestie oddziałów ochotniczych poruszył w swoich książkach Obrona Gdyni 193919 i
Obrona Kępy Oksywskiej20 uznany w morskich badaniach historycznych Edmund Kosiarz.
Ukazując strukturę LOWyb. scharakteryzował sytuację, w jakiej w lecie 1939 r. zdecydowano
się na tworzenie batalionów rezerwowych WP oraz oddziałów ochotniczych. Wskazał zadania
oddziału kawalerii (szwadronu krakusów) jako kawalerii dywizyjnej etatowo przydzielonej do
Morskiej Brygady Obrony Narodowej21. Poruszając kwestię organizowania oddziałów
saperskich niezbędnych do wykonania umocnień polowych zauważył utworzenie specjalnego
roboczego batalionu junaków oraz kilkunastu robotniczych kompanii, które powyższe prace
w sierpniu 1939 r. wykonywały22. Zauważył również, że inicjatorem przekształcenia tych
pododdziałów w jednostki bojowe był działacz PPS ppor. rez. K. Rusinek. Kosiarz podnosi
(niczym nie umotywowaną i niezgodną z przekazem historycznym) niechęć władz
wojskowych i cywilnych Gdyni na czele z komisarzem rządu Franciszkiem Sokołem do
oddziałów ochotniczych, które „nie gwarantowały im uzbrojenia ani ekwipunku, a nawet
niechętnym okiem patrzyły na zdobywanie broni przez robotników”23. Historyk podnosi, że
„tworzone samorzutnie pododdziały próbowano ująć organizacyjnie w dwa bataliony
ochotnicze”. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że Kosiarznie mija się z prawdą pisząc
„na terenie Gdyni powstało dowództwo jednego z tych batalionów na czele z
podpułkownikiem
organizacyjnym,
Stanisławem
a
nie
Wężykiem,
organem
lecz
dowodzenia”.
stało
Jednak
się
ono
dalej
raczej
ośrodkiem
nieuprawnione
jest
sformułowanie, że oddziały „złożone w większości z miejscowych robotników, nie chciały
bezczynnie czekać na broń i wyruszały na linię frontu, oddając się pod rozkazy dowódców
18
W. Tym, Przygotowania do obrony i lądowa obrona polskiego wybrzeża morskiego 1-19 września 1939 r., cz.
1, „Wojskowy Przegląd Historyczny”, 1957, nr 2, cz. 2, „WPH”, 1957, nr 3, cz. 3, „WPH”, 1957, nr 4, cz. 4,
„WPH”, 1958, nr 1.
19
E. Kosiarz, Obrona Gdyni 1939, Warszawa 1976; Eadem, wyd. 2, popr. i uzup., Warszawa 1984.
20
E. Kosiarz, Obrona Kępy Oksywskiej, Warszawa 1973; Eadem, wyd. 2, Warszawa 1984.
21
E. Kosiarz, Obrona Gdyni …, s. 31, 45.
22
Ibidem, s. 32, 45.
5
odcinków”24. Autor publikacji jakby zapomniał, że wszystkie oddziały wojskowe, w tym i
uzbrojone (lub też nie) oddziały ochotnicze podlegały rozkazom dowódcy LOWyb. na co
wskazują materiały źródłowe i opracowania dotyczące walk na Wybrzeżu. Słusznie jednak
zauważa, „że trzonem pierwszych kompanii ochotniczych było Przysposobienie Wojskowe”,
a jednostki te „otrzymały część broni znajdującej się w komisariatach policji”25. Zaletą
publikacji jest zauważenie oddziału ochotniczego, utworzonego na terenie Wejherowa pod
dowództwem por. Ludwika Dujanowicza, walczącego u boku 1 Morskiego Pułku Strzelców
ppłk. Kazimierza Pruszkowskiego26. Na oddzielny akapit zasłużyli również harcerze z
ochotniczej drużyny gdyńskiej, przechodzący swój chrzest bojowy po Koleczkowem27. Tekst
w dalszej swojej narracji nie jest jednak wolny od ideologizacji zgodnej z duchem czasu,a
dzisiaj rażącej. Uśmiech wywołują sformułowania „największy patriotyzm i ofiarność
przejawiała gdyńska klasa robotnicza. Pod przewodnictwem Kazimierza Rusinka powstał
cywilny sztab bojowy (sic!) [podkreślenie moje], którego członkami zostali, zahartowani w
walkach klasowych, działacze ruchu robotniczego i związkowego (…)” 28. Kosiarz nie uległ
natomiast konfabulacji w opisie opuszczenia Gdyni przez baony 2 MPS oraz oddziały
ochotnicze, co jest znamienne dla wielu innych publikacji tego okresu. Rozważania dotyczące
struktury, ilości ochotników i zwierzchnictwa wojskowego oddziałów ochotniczych noszą
znamiona obiektywności, jednak rozmijają się z dzisiejszą wiedzą historyczną. Trzeba jednak
docenić fakt, iż już wtedy autor bronił się, stwierdzając „ustalenie dokładnej liczby oddziałów
ochotniczych jest trudne ze względu na brak dokumentów i sprzeczności występujące w
relacjach”29. Należy przy tym również podkreślić, że pomimo silnych znamion ideologizacji
w zakresie przedstawienia „czerwonej Gdyni”, publikacja nosząca znamiona popularnonaukowej jest jedną z bardziej wartościowych, jakie ukazały się drukiem w tej problematyce.
Druga z cyklu książek o obronie Gdyni Obrona Kępy Oksywskiej daje - podobnie jak
pierwsza - obiektywny przekaz walk, toczonych na obszarze wypiętrzenia oksywskiego we
wrześniu 1939 r. Skupiając się głównie na wydarzeniach tej batalii, w niewielkim stopniu
podjęto na jej kartach temat oddziałów ochotniczych. Pomimo w miarę dokładnych opisów
walk tych pododdziałów (gdyńskich i wejherowskich), autor nie wyczerpał tematu,
powielając ideologiczne sformułowania zawarte w części poświęconej pierwszemu okresowi
23
Ibidem, s. 78-79.
Ibidem, s. 79.
25
Ibidem.
26
Ibidem, s. 122-123.
27
Ibidem, s. 128.
28
Ibidem, s. 130.
29
Patrz przypis 1 w: Ibidem, s. 132.
24
6
obrony Wybrzeża30. Należy jednak przyznać, iż w porównaniu z wydawnictwem z lat 70-tych
(publikacja miała dwa wydania) uważniej dobierał słowa narracji. Obie publikacje
charakteryzuje brak szerszego aparatu naukowego, tak charakterystycznego np. w
opracowaniu A. Rzepniewskiego. Zwłaszcza w odniesieniu do walk, w których uczestniczyli
obrońcy z oddziałów ochotniczych, wobec ciekawie stawianych przez autora tez, brak jest
możliwości ich weryfikacji w dniu dzisiejszym.
Do kwestii oddziałów Kosynierów nawiązał prof.. Roman Wapiński w opublikowanej
pod zbiorczym tytułem Gdynia tekście Ruch robotniczy w Gdyni w latach 1920-193931.
Omawiane kwestie znalazły swoje odniesienie również w dwóch publikacjach rocznicowych.
Donald Steyer, pracownik naukowy Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja
Kopernika w Toruniu dotknął problematyki w książce przygotowanej w 50 rocznicę powrotu
Polski nad morze zatytułowanej: Półwiecze Polski na morzu32. Utrzymana w propagandowym
tonie narracja podtrzymała mit klasowych oddziałów ochotniczych i jej komendanta K.
Rusinka. Wypowiedź utrzymana jest w podobnym brzmieniu jak treść rozważań we
wcześniejszej publikacji tegoż autora (rok wydania 1959) pt. Problemy robotników Gdyni
1926–193933. Druga pozycja wydawnicza to - wydana w 50-lecie nadania Gdyni praw
miejskich - praca zbiorowa pod redakcją, wspomnianego już R. Wapińskiego pt: Dzieje
Gdyni34. Na kartach znakomitej w owym czasie publikacji, będącej – jak podkreślał profesor
Wapiński w słowie wstępnym - próbą ujęcia całości dziejów miasta, piórem znanego
gdańskiego historyka Czesława Ciesielskiego dobrze scharakteryzowano problematykę
obrony Gdyni w 1939 r. oraz w naturalny sposób podjęto kwestię oddziałów ochotniczych.
Omawiając tematykę zaangażowania społeczeństwa gdyńskiego w obronę miasta, Ciesielski
umiejętnie ominął wątek ideologizujący, jednak i on nie uniknął błędów, akcentując fakt, że
„po wycofaniu się [12-13 września – przypomnienie moje] regularnych oddziałów LOW
broniących dostępu do Gdyni kosynierzy byli tymi, którzy jako ostatni opuszczali miasto, bo
dopiero 14 września w godzinach rannych (…)”35. Dzisiaj teza ta nie wytrzymuje próby
czasu. W monografii – co dość istotne - scharakteryzowano również powojenną literaturę
podejmującą tematykę obrony Gdyni i Wybrzeża.
30
E. Kosiarz, Obrona Kępy …, s. 118-119.
R. Wapiński, Ruch robotniczy w Gdyni w latach 1920-1939, [w:] Gdynia, Gdańsk 1968, s. 91.
32
D. Steyer, Półwiecze Polski na morzu, Gdańsk 1970.
33
Idem, Problemy robotników Gdyni 1926–1939, Gdańsk 1959.
34
Dzieje Gdyni, pod red. R. Wapińskiego, Gdynia 1980.
35
C. Ciesielski, Obrona Gdyni w 1939 roku, [w:] Dzieje Gdyni…, s. 206-207.
31
7
Duży krokiem naprzód w badaniach nad rozważanymi kwestiami okazała się praca
Alicji Bernaś-Kostynowicz36, która zajęła się analizą zaangażowania społeczeństwa polskiego
w wojnie obronnej 1939 roku. Autorka rozróżniła ochotnicze formacje, użyte do budowania
fortyfikacji polowych w rejonie Wejherowa, Półwyspu Helskiego oraz Gdyni, od bojowych
oddziałów ochotniczych. Prace nad ziemnymi umocnieniami polowymi rozpoczęły się w
połowie sierpnia i były kontynuowane podczas działań wojennych, aż do 12 września.
Zwłaszcza przy budowie umocnień polowych w rejonie Kępy Oksywskiej w obszarze
rozlokowania Morskiej Brygady Obrony Narodowej pracowały ochotnicze drużyny, opłacane
z funduszu Komisarza Rządu w Gdyni37.
Pisząc o udziale ludności cywilnej w walkach zbrojnych na Wybrzeżu, autorka oparła
się na sprawdzonych źródłach archiwalnych, prasie oraz relacjach przechowywanych w
Centralnym Archiwum Wojskowym. Treść rozważań wolna jest od wtrętów ideologicznych.
Podnosi kwestię dowództwa organizowanych już przed wojną batalionów ochotniczych, które
miały powstać na bazie PW i WF w oparciu o szeroką pomoc, w tym finansową Komisariatu
Rządu w Gdyni. Słusznie zauważa, że „w rzeczywistości były one zorganizowane dopiero w
czasie wojny”38. Jak się wydaje w prawidłowy sposób prześledziła najważniejsze chwile w
organizacji jednostek ochotniczych, bazując na dotychczasowych (1988 r.) ustaleniach.
Autorka uniknęła konfabulacji, ale również przedstawianego materiału – jak się wydaje z
przyczyn obiektywnych – nie poddała dostatecznej analizie krytycznej. Wątpliwości budzą
nie tyle obsady najważniejszych stanowisk w powstałych w efekcie rekrutacji kompanii
ochotniczych (lub jej zalążków), lecz podawane stany ilościowe. Gdy czytamy: „19 września
zostały utworzone dwa plutony 4 kompanii pod dowództwem por. Lisowskiego, liczące około
700 ludzi”39, informacja ta musi budzić silne zastrzeżenia, biorąc pod uwagę chociażby
zakończenie tego dnia walk LOWyb. Cytując różnych autorów, Kostynowicz buduje wizję
silnych i licznych oddziałów ochotniczych, zaznaczających swoją bojową obecność,
zwłaszcza w obronie Kępy Oksywskiej po 13 września, tylko w jednym miejscu dając pod
słuszną rozwagę informację, że to, co brano dotychczas w literaturze za jednostki ochotnicze,
mogło być grupami żołnierzy rozproszonych w dotychczasowych walkach40. Na uwagę
natomiast zasługuje uwaga Bernaś-Kostynowicz, że: „wydaje się, że właśnie propagandzie
36
A. Bernaś-Kostynowicz, Społeczeństwo polskie w wojnie obronnej 1939, Współdziałanie ludności cywilnej z
wojskiem w okresie zagrożenia i działań wojennych, Warszawa 1988.
37
Ibidem, s. 90.
38
Ibidem, s. 107.
39
Ibidem, s. 109.
40
Ibidem, s. 110.
8
niemieckiej „zawdzięczamy” to, że wszystkie gdyńskie oddziały ochotnicze [pokreślenie
moje] zostały nazwane kosynierskimi”41.
Autorka akcentuje fakt istnienia kompanii ochotniczej u boku 1 Morskiego Pułku
Strzelców. Kompania ta złożona z członków PW i WF, harcerzy i rezerwistów oraz żołnierzy
zawodowych liczyła ok. 100 członków i do 9 września zapisała się w działaniach
pomocniczych
1
MPS42.
Ukazała
również
działalność
plutonu
ochotniczego
powstrzymującego hitlerowców w rejonie elektrowni w Rutkach k/Żukowa43 oraz grupy
ochotników poza frontowych w rejonie Borkowa k/Kartuz, a także z rejonu Redy 44.
Na podkreślenie zasługuje również pokazanie oddziałów ochotniczych, niezwykle
rzadko wskazywanych w opracowaniach dotyczących obrony Wybrzeża, tj. zorganizowanych
we wsi Oksywie przez ppłk. w st. spocz. Stanisława Nieczuja-Ignatowicza. Zgodne z
rzeczywistością wydaje się sformułowanie, że „zajmował się żywo organizacją oddziałów
ochotniczych”, ale i „po wycofaniu się obrony na Kępę z częścią ochotników usadowił się na
wsi Oksywie, utrzymując tam porządek i organizując zbieranych żołnierzy w nowe
oddziały”45. Zwłaszcza to ostatnie sformułowanie ważne jest podkreślenia przy szukaniu
prawdy obiektywnej o gdyńskich oddziałach ochotniczych. Przytoczenie postaci ppłk. S.
Nieczuja-Ignatowicza podniosło również ważny – jednak słabo udokumentowany - fakt46
wydawania ochotnikom w ostatnich dniach obrony legitymacji zaświadczających, że są
żołnierzami – nieumundurowanymi z powodu braku mundurów, co uchroniło wielu z nich
przed represjami (lub po prostu śmiercią) ze strony hitlerowców47.
Ciężar i barwy zmagań obrońców z oddziałów liniowych, ale także jednostek
ochotniczych, pojawiły się w dziełach literatury pięknej. W opartej na relacjach publikacji
Stanisława Strumph-Wojtkiewicza, Tadeusza Sokoła48 czy Ryszarda Ciemińskiego. W 1978r.
temat oddziałów ochotniczych w Gdyni podjął R. Ciemiński49, który w zbiorze esejów na
tematy gdyńskie, w tekście Czerwoni kosynierzy wykłada „prawdę” o gdyńskich kosynierach.
Autor nie wystrzega się gloryfikacji K. Rusinka, pokazując go jako bohaterskiego wizjonera
41
Ibidem, s. 109-110.
Ibidem, s. 110.
43
Ibidem.
44
Ibidem, s. 111. Ostatnia informacja została podniesiona przez niemieckiego płk. von Oesterreicha w jego
relacji Mit winer pommersch en Landwehrdivision Genge Gotenhafen und Hela. Patrz: CAW, II/3/5.
45
A. Bernaś-Kostynowicz, op. cit., s. 111. Za Wykaz nr 2 proponowanych do odznaczeń Krzyżem Virtuti Militari
V klasy za walki w obronie Wybrzeża 1939, CAW, II/3/6, s. 200.
46
O tej problematyce patrz chociażby: M. Kardas , Ratowanie działaczy politycznych i wojskowych na
Wybrzeżu we wrześniu 1939 r., „Przegląd Morski”, 2003, R. LXVIII, nr 6, s. 65-72.
47
A. Bernaś-Kostynowicz, op. cit., s. 111.
48
T. Sokół, Płonące Wybrzeże, Warszawa 1961.
49
R. Ciemiński, Miasto z morza, Warszawa 1978.
42
9
w sprawach wojskowych. Można odnieść wrażenie, że oddziały tworzone przez tego
działacza PPS-owskiego nie podlegają władzom wojskowym, posiadając tylko własną
komendę. W popularyzatorskim tekście nie można jednak dostrzec zbyt wielu przekłamań.
Nie ustrzegając się błędów należy przyznać, że w kolejnym eseju Gdynia, wrzesień… tak
było, rysując w sposób popularny obronę Gdyni, autor wystrzegł się ideologicznych
zafałszowań – tak znamiennych dla tego okresu historycznego – unikając przy opisie, bardzo
emocjonalnym w swym przekazie, chwili wycofywania się Wojska Polskiego ze stanowisk
bojowych w Kolibkach na Kępę Oksywską, konfabulacji o przekazaniu obrony Gdyni
oddziałom robotniczym pod komendą Komendanta Rusinka50.
Szczególna uwaga należy się publikacjom stworzonym przez samego Rusinka, które
oprócz waloru propagandowego tworzącego obraz lewicowych (wielokrotnie jedynych)
obrońców Gdyni, np. w propagandowej książce Ostatni kosynierzy51, miały za zadanie
zbudować mit bohaterskiego Komendanta. W tej atmosferze o gdyńskich oddziałach pisał, w
swej silnie nastawionej propagandowo książce Alarm dla Gdyni, Stanisław StrumphWojtkiewicz52. Do takich książek należy również zaliczyć książkę R. Bolduana i M.
Podgórecznego Bez mundurów 53 oraz Tadeusza Sokoła Płonące Wybrzeże54. Trzeba silnie
podkreślić, że walor literacki oraz propagandowy wziął górę nad prawdą historyczną. Z
pozycji o zabarwieniu popularnym na większą uwagę zasługuje - niewolna od błędów i
ideologii lewicowej – opublikowana pod koniec lat 80-tych książeczka Mariusza Golika
Gdynia nie odpowiada55. O oddziałach ochotniczych wspomina również Mirosława Walicka
na kartach swej książki Gdynia pejzaż sprzed wojny56. Wątki czynnego uczestnictwa
społeczeństwa gdyńskiego oraz oddziałów ochotniczych w obronie miasta, ukazywane były
do roku 1989 w kilku zbeletryzowanych wspomnieniach, a także w opowieściach, nowelach i
reportażach. O wartości tej literatury decyduje - również i dzisiaj - autentyzm jej relacji, ale
nie należy zapominać, że upływ czasu (wspomnienia były wydawane w wiele lat po wojnie)
spowodował zatarcie się szczegółów. Nie należy zapominać także o wpływie cenzury na
kreowanie obrazu robotniczej Gdyni oraz Komendanta oddziałów ochotniczych, zwanych w
literaturze przedmiotu okresu PRL Czerwonymi Kosynierami. Wspomnienia te pozwalają
uzupełnić
faktografię,
należy
jednak,
gwoli
rzetelności
50
R. Ciemiński, Miasto z morza, Warszawa 1978, s. 129-130.
Ostatni kosynierzy, pod red. Stanisława i Ireny Poznańskich, Gdańsk 1967.
52
S. Strumph -Wojtkiewicz, Alarm dla Gdyni, Warszawa 1982.
53
R. Bolduana i M. Podgórecznego Bez mundurów, Gdańsk 1970, s. 14-25.
54
T. Sokół, Płonące Wybrzeże, Warszawa 1961.
55
M. Golik, Gdynia nie odpowiada, Warszawa 1987.
56
M. Walicka, Gdynia pejzaż sprzed wojny, Gdańsk 1982.
51
10
warsztatowej,
zauważyć
subiektywność przekazu i rozbieżności w relacjach i to nawet w tych, które spisane były w
niedługim, w stosunku do opisanych zdarzeń, czasie.
O oddziałach ochotniczych w wym. kontekście obrony Wybrzeża mówiły
wspomnienia Bolesława Kuźmińskiego Swastyka nad Gdynią57, Izydora Zaczykiewicza
Spotkanie z wojną58, Michała Kisielewskiego Do ostatniej chwili oraz Wojna, Władysława
Milewskiego W obronie Gdyni i Wrzesień 1939 roku,. Wspomnienia te opublikowane zostały
kilku różnych zbiorach m.in. w tomie: Na morze po chleb i przygodę59. W tworzenie mitu K.
Rusinka jako niezłomnego komendanta batalionów ochotniczych dopisał się Edward Puacz w
swej opowieści Kosynierzy Gdyńscy60. Nie należy jednak zapominać, że w większości autorzy
tych relacji nie byli związani profesjonalnie z literatura piękną, a tym bardziej z nauką
historyczną i kreowaną przez nią rzetelnością przekazu.
Wzmianki o ochotniczym udziale społeczeństwa w obronie Gdyni o Oksywia pojawiły
się również na kartach wspomnień Mieczysława Filipowicza61. Ten zasłużony dla polskiego
morza i Polskiej Marynarki Wojennej inżynier i konstruktor okrętowy stoczni w Pińsku,
Modlinie i Gdyni w niewielu jednak słowach odnosi się do kwestii gdyńskich ochotników.
Wychwala męstwo kobiet i robotników, a zwłaszcza harcerzy gdyńskich, wspominając 13letniego skauta Alfreda Dyducha62. Przywołuje z pamięci widok ochotników „wielu
uzbrojonych w dubeltówki, kosy, a nawet kije z osadzonym bagnetem”, co wydaje się jednak
swoistą konfabulacją, gdyż w tym czasie na Oksywiu nie było już ochotników uzbrojonych w
ten sposób. O braku subiektywności świadczy również kolejne zdanie, którego podane fakty
rozmijają się z prawdą. Czytamy: „Pozostawieni bez przydziału, samorzutnie wyruszali na
linię frontu w rejonie Rumi i ginęli w ogniu karabinów maszynowych lub gąsienicami
czołgów” (sic!)63. Ta literacka licentia poetica, dobra dla literata, pisarza i reportażysty
Melchiora Wańkowicza, nie oddaje ówczesnej rzeczywistości.
Incydentalnie sprawa oddziałów ochotniczych pojawia się we wspomnieniach
budowniczego portu w Gdyni i we Władysławowie Stanisława Hueckela64 oraz Edwarda
Danielewicza65. O dziwo, krótka wzmianka tego ostatniego, przedwojennego działacza
socjalistycznego, wydaje się być rzetelna w swym krótkim przekazie: „W chwili wybuchu
57
B. Kuźmiński, Swastyka nad Gdynią, Gdańsk 1945.
I. Zaczykiewicz, Spotkanie z wojną, Warszawa 1966.
59
Na morze po chleb i przygodę, Warszawa 1972.
60
E. Puacz, Kosynierzy Gdyńscy, Opowieść z życia marynarzy, Warszawa 1947.
61
M. Filipowicz, Ludzie stocznie i okręty, Gdańsk 1985.
62
Ibidem, s. 187.
63
Ibidem, s. 192.
64
S. Hueckel, Inżynierskie wspomnienia, Gdańsk 1981, s. 94.
65
E. Danielewicz, Wśród robotników portowych, Gdańsk 1974.
58
11
wojny w 1939 roku towarzysz Kazimierz Rusinek był inicjatorem zorganizowania batalionów
robotniczych – Czerwonych Kosynierów. W pierwszych dniach zostałem wraz z
sześćdziesięcioma
ludźmi
skierowany
do
kopania
okopów”66.
Pokazuje
również
zróżnicowaną postawę działaczy robotniczych w sprawie działań ochotniczych. Czytamy: „Po
powrocie z kopania okopów zdałem sprawozdanie towarzyszowi Rusinkowi. Polecił mi,
abym wziął kosę i zameldował się do kompanii kosynierów. Odmówiłem (sic!),
powiedziałem, że pójdę, jak dostanę broń i mundur”67.
Szereg relacji – o różnej wartości historycznej - znajduje się w zbiorach archiwalnych
CAW i Wojskowego Instytutu Historycznego w Warszawie-Rembertowie, a także Archiwum
Państwowego w Gdańsku. W tej ostatniej jednostce archiwalnej przechowywane są relacje
złożone przed specjalną Komisją Weryfikacyjną (którego najważniejszym działaniem było
powołanie Biura Ewidencji Kosynierów) Czerwonych Kosynierów, w zbiorze akt
Czerwonych Kosynierów w zespole archiwalnym Związku Bojowników o Wolność i
Demokrację - Zarząd Wojewódzki w Gdańsku 68. Do tych przekazów należy jednak odnieść
się krytycznie, gdyż te niezwykle istotne zresztą dla kwestii oddziałów ochotniczych zeznania
i relacje złożone zostały po wojnie przed specjalnie powołaną przez środowisko byłych
ochotników – jak się wydaje z inspiracji Kazimierza Rusinka- dla celów weryfikacji, celem
uzyskania świadczeń kombatanckich69. Co za tym idzie, podobnie należy zweryfikować
informacje zamieszczone w piśmie Komitetu Miejskiego PPS w Gdyni do Głównej Komisji
Kwalifikacyjnej przy Radzie Państwa z 26 listopada 1947 r., w którym to znajdują się dosyć
interesujące i ważne informacje dotyczące genezy powstania, celu utworzenia, organizacji i
charakteru oddziałów kosynierskich70.
Ważnym materiałem badawczym jest oczywiście wojenna prasalokalna, umieszczane
tam apele i ogłoszenia. To tam, gdy zabrakło do prac saperskich narzędzi, a zbiórki
organizowane wśród ludności i konfiskaty w sklepach i magazynach nie przyniosły
spodziewanych efektów, zamieszczano apele o dostarczanie łopat, pił i siekier71.
66
Ibidem, s. 92.
Ibidem.
68
APG, sygn. 1634/107, Związek Bojowników o Wolność i Demokrację - Zarząd Wojewódzki w Gdańsku,
Czerwoni Kosynierzy. Zespól zawiera: relację K. Orzechowskiego z walk, odpis zaświadczenia Stanisława Zauchy dla Wojciecha Topy i materiały do prelekcji, artykuł Franciszka Walickiego „Bitwa pod Rogulewem” z amieszczonym w „Głosie Wybrzeża” 1964 nr 218 (Sob., Nd 12 i 13 września 1964 r.), akta weryfikacyjne Kosynierów Gdyńskich k. 1-18, pismo zarządu ZBOWiD w Gdyni o nadanie szkole podstawowej nr.7 w Gdyni
imienia „Gdyńskich Czerwonych Kosynierów”.
69
Potwierdza to W. Tym (Prawda i legenda …, s. 71) podkreślając, że z 19 osób, które złożyły relacje, tylko 3
zeznało, iż rzeczywiście byli kosynierami.
70
APG, sygn. 2616, Wojewódzki Komitet Polskiej Partii Socjalistycznej w Gdańsku.
71
Patrz chociażby: „Kurier Bałtycki”, 1939, nr 204, 208.
67
12
Problematykę
oddziałów
ochotniczych
podejmowano
również
na
łamach
powojennych czasopism lokalnych Wybrzeża. Gazetą, która najpełniej podejmowała kwestię
oddziałów ochotniczych (Czerwonych Kosynierów) był „Robotnik”, organ powojennej
Polskiej Partii Socjalistycznej. Również na szpaltach innych codziennych czasopism
pojawiały się liczne relacje i pierwsze próby dokumentowaniaochotniczego zrywu ludności
Gdyni. Przykładem są: Bój kosynierów72 i Raport 1 kompanii Czerwonych Kosynierów73, a
także fakt wydrukowania tekstu odezwy z 9 września 1939 r., wzywającej do wstępowania do
tworzonego batalionu Czerwonych Kosynierów74.
Historię gdyńskich kosynierów jako pierwszy – jak się wydaje - przypomniał po
wojnie M. Zborowski zamieszczonym najpierw w „Robotniku”, a później w „Głosie Ludu”
artykułem Czerwoni kosynierzy w Gdyni75. Kolejnym głosem w tej sprawie okazał się referat
Alfreda Przybój-Jareckiego Czerwoni kosynierzy wygłoszony 12 VI 1946 r. na Zjeździe PPS
w Warszawie, który w całości zamieścił „Robotnik Morski”76. Znany socjalista Herman
Lieberman, podjął ten temat na łamach „Robotnika Polskiego w Wielkiej Brytanii”w 1940 r.,
a tekst został następnie przedrukowany pośmiertnie (H. Liebermann zm. Londynie w 1941 r.)
w kraju na stronach „Robotnika” w 1946 r.77.
Działania oddziałów ochotniczych podjął się również opisać ich rzeczywisty dowódca
(zwierzchnik) ppłk. rez. Stanisław Wężyk. Gros informacji zamieścił w pozostającej w
rękopisie relacji: Krótki opis działań bojowych i prac mob.-organizacyjnych, dokonanych
przez D-two Gdyńskich Czerwonych Kosynierów w czasie od 1 do 19 września78 oraz na
łamach „Dziennika Bałtyckiego”: Z dziennika bojowego dowódcy gdyńskich oddziałów
kosynierskich79, z których treści wynika niezbicie, że dowództwo nad oddziałami pozostawało
w rękach wojska, a nie osób cywilnych.
Temat oddziałów ochotniczych podjął w 1946 r. na łamach „Robotnika”
przedwojenny Komisarz Rządu w Gdyni Stefan Franciszek Sokół artykułem: Gdynia na
straży wolności80. W 1947 Komisarz Rządu w Gdyni opublikował w tymże „Robotniku”
72
Bój kosynierów, „Robotnik”, z 16.06.1946, s. 4.
Raport 1 kompanii Czerwonych Kosynierów, „Kurier Morski” z 7.09.1947, s. 8.
74
Odezwa Komendanta Drużyn Robotniczych PPS, „Robotnik” nr 165 (365) z 16.06.1946, s. 4; „Robotnik”, nr
237 z 1.09.1947 (1026).
75
M. Zborowski, Czerwoni kosynierzy w Gdyni, „Głos Ludu”, nr 234 z 6.09.1945.
76
A. Przybój-Jarecki, Czerwoni kosynierzy, „Robotnik Morski” nr 19 z 30.06.1946.
77
H. Lieberman, Bój kosynierów, „Robotnik Polski w Wielkiej Brytanii”, nr 3 -4 z 29.09.1940; Idem, Bój
kosynierów, „Robotnik” 1946, Nr 165 (365) z 16.06.1946.
78
S. Wężyk, Krótki opis działań bojowych i prac mob.-organizacyjnych, dokonanych przez D-two Gdyńskich
Czerwonych Kosynierów w czasie od 1 do 19 września, rkpis z archiwum dawnego ZBoWiD w Gdyni.
79
S. Wężyk, Z dziennika bojowego dowódcy gdyńskich oddziałów kosynierskich, „Dziennik Bałtycki” 1947, X.
80
J. Szerwiński, Gdynia na straży wolności, „Robotnik” Nr 24 (783) z 26.01.1947.
73
13
kolejne teksty: Niechaj morze czerwieni się od niemieckiej krwi. Kartki z kalendarza81 oraz
Kosynierzy Gdyńscy82, a także Bohaterska Gdynia odznaczona Krzyżem Grunwaldu83. Z kolei
w artykule wspominającym płk. S. Dąbka zamieszczonym na łamach „Kuriera Morskiego” w
1947 Sokół dotknął kwestii szwadronu Krakusów84. Do tych wspomnień i relacji należy
podejść z ogromnym krytycyzmem, gdyż wielokrotnie strona literacka bierze górę nad
przekazem historycznym. Odnosi się to również do wspomnień Sokoła. Pewne przemyślenia
dotyczące oddziałów ochotniczych zawarł bowiem również w swoim, spisanym po wojnie,
pamiętniku Żyłem Gdynią85, który ukazał się drukiem dopiero w 1998 r. Te jednak powstałe
po wojnie (1946 r.) wspomnienia przejrzał (w maszynopisie) pod względem wojskowym mjr
Józef Szerwiński, szef sztabu LOWyb. i opatrzył je licznymi uwagami86. Szerwiński, będąc
sam autorem rozważań na łamach „Robotnika”87, naniósł na tyle istotne poprawki, że
zobiektywizowały one treść pamiętnika. O oddziałach ochotniczych na łamach organu PPS
opowiedział również Stanisław Wolicki (właśc. Stanisław Rusin) działacz socjalistyczny,
malarz, aktor i reżyser, żołnierz Legionów Polskich i Polskiej Organizacji Wojskowej,
uczestnik wojny w 1920 r., poseł PPS na Sejm I kadencji, a we wrześniu 1939 r. uczestnik
obrony wybrzeża w oddziałach Kosynierów Gdyńskich, gdzie dowodził, jako podporucznik
rezerwy, plutonem żandarmerii. Swoje reminiscencje przekazałw artykule: Dla Ciebie Polsko
i dla Twej chwały (o bohaterstwie Gdyni we wrześniu 1939 r.)88. Do tej grupy wspomnień
należy zaliczyć również relację Franciszka Walickiego pt. „Bitwa pod Rogulewem”
zamieszczonym w 1964 r. w „Głosie Wybrzeża”89.
Temat podjął również Henryk Jabłoński na łamach „Robotnika” artykułami Czerwona
Gdynia i Czerwoni Kosynierzy90, a także A jednak Czerwoni…91 i „Dumny jestem z was”92.
Autor konfabuluje włączając się w ten sposób w tworzenie mitu obrony Gdyni przez jednostki
ochotnicze pod dowództwem komendanta K. Rusinka. Kontynuował to w artykule: Z bojów o
81
F. Sokół, Niechaj morze czerwieni się od niemieckiej krwi. Kartki z kalendarza, „Robotnik” Nr 24 (783) z
26.01.1947.
82
F. Sokół, Kosynierzy gdyńscy, „Robotnik” nr 174 (963) z 29.06.1947, s. 3.
83
F. Sokół, Bohaterska Gdynia odznaczona Krzyżem Grunwaldu, „Robotnik”, 1947, nr 23, s. 8.
84
F. Sokół, Pułkownik Stanisław Dąbek, obrońca Kępy Oksywskiej – wspomnienie pośmiertne, „Kurier Morski”
z 2.09.1947, s. 7.
85
F. Sokół, Żyłem Gdynią, Gdynia 1998.
86
J. Szerwiński, „Uwagi strony wojskowej do pacy dyr. Sokoła”, oprac. M. Kardas, „Mars”, nr 18, LondynWarszawa 2005.
87
J. Szerwiński, Gdynia na straży wolności, „Robotnik” nr 24 (783) z 26.01.1947.
88
S. Wolicki, Dla Ciebie Polsko i dla Twej chwały (o bohaterstwie Gdyni we wrześniu 1939 r.), „Robotnik” nr
24 (783) z 26.01.1947.
89
F. Walicki, Bitwa pod Rogulewem, „Głos Wybrzeża” 1964 nr 218.
90
H. Jabłoński, Czerwona Gdynia i Czerwoni Kosynierzy, „Robotnik”, 1946, nr 165 (365) z 16.06.1946, s. 4.
91
H. Jabłoński, A jednak Czerwoni…. Za A. Rzepniewski, op. cit., s. 377. Brak jednak bliższej identyfikacji.
92
H. Jabłoński, „Dumny jestem z was”, „Robotnik”, nr 237 z 1.09.1947 (1026).
14
Gdynię we wrześniu 1939 roku (plan działań)93. Nie byli wolni od takiego stawiania sprawy
niestety
również
oficerowie
LOWyb.
Przykładem
jest
relacja
mjr.
Aleksandra
Jabłonowskiego, d-cy 3 baonu rez. zamieszczona w „Robotniku” w 1946 r. pt. Na czele
kosynierów i w oflagu – kilka wspomnień o walce i działalności tow. Rusinka94., który
przedstawił „moralne znaczenie inicjatywy kosynierów dla dowództwa LOW”95.
W tym miejscu należy przyjrzeć się osobie Kazimierza Rusinka. Znany przed wojną
działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, został w 1935 r. oddelegowany przez CK PPS do
Gdyni celem prowadzenia tam działalności związkowej wśród robotników. Wbrew
obiegowym opiniom, wzbudzającym emocje również i dzisiaj, trzeba przyznać, że jego
przybycie na Wybrzeże w dość krótkim czasie uspokoiło nastroje pracowników tamtejszych
przedsiębiorstw oraz licznej rzeszy bezrobotnych. Co więcej, jego postawa i działalność
odciągnęła robotników od wichrzycielskiej i antypaństwowej KPP, która od początku lat 30tych usiłowała poprzez swoich działaczy zdezorganizować struktury administracyjne miasta.
We wrześniu 1939 r. był niewątpliwie organizatorem i dowódcą ochotniczych Drużyn
Robotniczych przy PPS, pomagających przy budowie umocnień w Gdyni i okolicach. Dnia 7
września w uzgodnieniu z płk. Stanisławem Dąbkiem, dowódcą LOWyb., przystąpił do
formowania Ochotniczego Batalionu Kosynierów. Jako podporucznik rezerwy pełnił
prawdopodobnie – jak się wydaje bardziej polityczną niż wojskową- funkcję w sztabie ppłk.
S. Wężyka. Według D. Steyera był on jego II adiutantem96. Jako żołnierz brał udział w dniach
18–19 września w obronie Koszar Marynarki Wojennej na Oksywiu. Po wojnie przypisywał
sobie dowodzenie batalionem Gdyńskich Kosynierów i był głównym autorem tekstów i
wspomnień, w których gloryfikował własną postawę pomijając m.in. rolę wspominanego już
ppłk. Wężyka. Według W. Tyma, który powrócił do kwestii Kosynierów po 1989 r. oraz
wielu uczestników walk w oddziałach Kosynierów Gdyńskich, m.in. A Bałabana97, K.
Rusinek po wojnie stworzył z premedytacją mitologiczny obraz oddziałów ochotniczych i
jego w nich roli [podkreślenie moje]. Fałsz o tworzeniu, dowodzeniu i walce Kosynierów
zwanych w literaturze przedmiotu w PRL „czerwonymi”, utrzymywał się przez 45 lat
umiejętnie przez K. Rusinka podtrzymywany. Faktem bezspornym jest, iż za zgodą płk. S.
Dąbka i Komisarza Sokoła Rusinek przystąpił po wybuchu wojny do organizowania
cywilnych batalionów (oddziałów i raczej Drużyn) robotniczych, które miały budować
93
H. Jabłoński, Z bojów o Gdynię we wrześniu 1939 roku (plan działań), „Robotnik” 1948, nr 258.
A. Jabłonowski, Na czele kosynierów i w oflagu – kilka wspomnień o walce i działalności tow. Rusinka,
„Robotnik”, Nr 137(537) z 19.05.1946.
95
A. Rzepniewski, op. cit., s. 447.
96
D. Steyer, Problemy robotników Gdyni 1926–1939, Gdańsk 1959, s. 144.
94
15
umocnienia obronne na przedpolach Gdyni. Miał również swój poważny wkład w tworzenie1
kompani ochotniczej ppor. Kąkolewskiego i kolejnych pododdziałów ochotniczych,
chociażby poprzez uzgodnione z Dąbkiem i Sokołem wezwania do wstępowania w ich
szeregi, rozplakatowane na murach robotniczych dzielnic miasta. Należy jednak podkreślić,
że dowódca LOWyb. nie mógł jednak powierzyć dowództwa i nie powierzył osobie cywilnej,
a taki status - jak się wydaje - do momentu przejścia na Oksywie miał K. Rusinek. Według
W. Tyma Rusinek dopiero wycofując się z 12 na 13 września (a nie z 13 na 14 jak sam
podawał) z Gdyni na Oksywie, założył mundur wojskowy, a w walkach na Kępie aktywny
udział wziął dopiero 19 września w trakcie obrony koszar, biorąc do ręki karabin, który dał
mu por. Ludwik Wolski. Wydaje się jednak, iż wtedy był już powołany do służby czynnej,
gdyż inaczej nie mógłby po wzięciu do niewoli skorzystać z prawa jenieckiego.
Jak się dzisiaj wydaje, po analizach tylko samych wypowiedzi Rusinka, które ukazały
się drukiem po 1945 r.98, oskarżenia W. Tyma nie są bezpodstawne. Rusinek mistyfikuje w
każdym momencie. W 1946 w artykule Pierwszy Maj w Stutthofie99, podnosi kwestię
przywództwa oddziałów ochotniczych. W tekście powołuje się również na słowa Komisarza
Sokoła, który na Oksywiu miał w rozmowie z Rusinkiem powiedzieć: „Przegraliśmy wojnę,
zdradził nas rząd, opuścił naczelny wódz, ale my Gdyniacy, nie zdradziliśmy narodu i
państwa, nie opuściliśmy naszego Wybrzeża”100. Wydaje się, iż Komisarz nie mógł tych słów
wypowiedzieć, a zamieszczenie ich przez K. Rusinkaw cyt. artykule z dnia 1 V 1946 r. było
zwykłym populizmem, zgodnym z obowiązującą już powojenną ideologią. Powyższa
rozmowa mogła się odbyć w dniach 13 - 16 września, czyli przed odpłynięciem Sokoła na
Hel, a więc i przed agresją ZSRS na Polskę, która miała miejsce 17 września o świcie.
Ponadto wątpliwa wydaje się sama formuła wypowiedzi.
Uważna lektura wystąpień Rusinka pozwala wyłapać przekłamania, które bez
weryfikacji zaburzają czytelność przekazu, np. w artykule „Ja nie skapituluję przed
wrogiem…” Rusinek wyraźnie informuje czytelnika, że „pułkownika Dąbka poznałem na
naradzie wojennej w dniu 1 września 1939 r.”101, a w tekście Czerwoni kosynierzy opisuje
97
A. Bałaban, op. cit., passim.
Pamiętać bowiem należy, że jako długoletni powojenny wiceminister Kultury i Sztuki oraz zastępca członka
KC PZPR wpływać mógł na publikowane treści nie tylko poprzez instytucję cenzury ale również przydziałem
limitu papieru wydawnictwom, które podejmowały się druku prac związanych z problematyką obrony wybrzeża
w 1939 r. Rzecz dzisiaj niewyobrażalna ale możliwa w dobie limitowa nego przydziału papieru sprzed 1989 r.
Fakt ten podnoszony przez publikujących wspomnienia i historyków budzić musi przynajmniej zastanowienie.
99
K. Rusinek, Pierwszy Maj w Stutthofie, „Robotnik” z 1.05.1946, s. 3.
100
K. Rusinek, Pierwszy Maj w Stutthofie, „Robotnik” z 1.05.1946, s. 3. Patrz również: A. Bałaban, 1939.
Kosynierzy w świetle prawdy, Nowy Jork 1979, s. 314.
101
K. Rusinek, „Ja nie skapituluję przed wrogiem…” (Garść wspomnień o pułkowniku Stanisławie Dąbku,
Dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża w 1939 r.), „Żołnierz Wolności” 1956, nr 218 z 11. 09.1956, s. 3.
98
16
dwie narady w Komisariacie Rządu w Gdyni, poświęcone omówieniu przygotowań
wojennych, odbytych 7 i 12 sierpnia 1939 (w pierwszej brał udział gen W. Bortnowski), na
których nie mogło zabraknąć dowódcy LOWyb. W artykule „Ja nie skapituluję przed
wrogiem…”, który poświęcił pułkownikowi Stanisławowi Dąbkowi nagina prawdę
historyczną świadomy, że nikt tego nie zweryfikuje. Artykuł ten, w którym przedstawia siebie
jako – z woli płk. S. Dąbka – dowódcę ochotniczych batalionów robotniczych z całkowitą
swobodą działania, jak się wydaje stał się podstawą do zbudowania mitu Czerwonych
Kosynierów i jego roli Komendanta, a także (w czasie późniejszym) jedynego obrońcy Gdyni.
Tę konstrukcję myślową, która miała się przełożyć na pokazywaną społeczeństwu prawdę
historyczną, powtarzać będzie do końca swojego życia we wszystkich swoich publikacjach.
Swoje rozważania kontynuował w kolejnych latach: w 1956 r. w „Życiu Warszawy”
Czerwoni kosynierzy102 i w czasopiśmie „Świat” 19 dni wybrzeża103. W wywiadzie
udzielonym w 1962 r. Jadwidze Radomińskiej w „Kulisach”, utwierdza czytelników, że był
komendantem Batalionów Ochotniczych i Gdyńskich Kosynierów zwanych czerwonymi104.
W artykule Czerwoni Kosynierzy w „Głosie Wybrzeża” w 1964 przedstawia siebie jako
dowódcą Batalionu Czerwonych Kosynierów i ostatniego obrońcę Gdyni105. Mit ten
podtrzymał R. Ciemniewski na szpaltach „Perspektyw” artykułemKosy na sztorc106.
Legendę Czerwonych kosynierów rozwinął sam Melchior Wańkowicz, który na
łamach paryskiej „Kultury” w maju 1961 r. wydrukował artykuł pt. Kosynierzy107. Trzeba
zgodzić się z W. Tymem, że najbardziej złośliwą legendę zaprezentowano na łamach
„Zielonego Sztandaru” w 1969 r., gdzie wykazano, iż żołnierze LOWyb. uciekli przed
nadciągającymi hitlerowcami, a 21 okolicznych chłopów z kosami przez 3 dni i 4 noce
odpierało ataki wroga, wsparte ogniem artylerii i lotnictwem108.
Wspomniany już wyżej W. Tym, niestrudzony w gromadzeniu i publikowaniu
materiałów dotyczących obrony Wybrzeża, opublikował w latach 60-tych na łamach „Za i
Przeciw” szereg artykułów dotyczących LOWyb.109, w tym tekst dotyczący Kosynierów110, w
którym podkreślał zasługi ochotników. Nie był jednak i on wolny od nieproporcjonalnego
102
K. Rusinek, Czerwoni kosynierzy, „Życie Warszawy” 1956, nr 230 z 26.09.1956.
K. Rusinek K., 19 dni wybrzeża, „Świat” nr 37/268 z 9.09.1956.
104
J. Radomińska, Z myślą o książce…, „Kulisy Expres Wieczorny”, 1962, R. VI, nr 20 (274), s. 3.
105
B. Toński, Czerwoni Kosynierzy, „Głos Wybrzeża”, nr 208 z 1.09.1964.
106
R. Ciemniewski, Kosy na sztorc, „Perspektywy” nr 48 (778) z 26.02.1976.
107
M. Wańkowicz M., Kosynierzy, „Kultura” Paryż 5/1961.
108
„Zielony Sztandar” nr 72 z 7.09.1969.
109
W. Tym, Zapomniane bohaterki, „Za i przeciw” 1964, nr 36, s. 11; Idem, Lądowa obrona wybrzeża
morskiego, „Za i Przeciw”, nr 46 z 17 XI 1968.
110
W. Tym, Kosynierzy w II wojnie światowej, „Za i Przeciw”, nr 44 z 3 XI 1968.
103
17
podkreślenia „zasług” w tworzeniu tych oddziałów dla Kazimierza Rusinka, ówczesnego
wiceministra Kultury i Sztuki oraz zastępcy członka Komitetu Centralnego PZPR.
Szczątkowe informacje były również przekazywane w drukowanych na łamach
różnych gazet, zwłaszcza z Wybrzeża, rocznicowych wspomnieniach. Jan Żelewski,
współpracownik inż. Tadeusza Wendy, w swojej relacji drukowanej w „Tygodniku
Morskim”, w której o kosynierach pisał: „Sztab płka Dąbka i ostatnie rezerwy
skoncentrowały się w Babim Dole. Gdyńscy Kosynierzy wytrzymywali jeszcze ataki
nieprzyjaciela i jako jedna z ostatnich grup przedostali się na Oksywie, zajmując koszary
dowództwa Marynarki Wojennej”111. W podobnym ujęciu na łamach „Rocznika Gdyńskiego”
przedstawiła kwestię Czerwonych Kosynierów Barbara Mikołajczuk, której artykuł jest
swoistą wędrówką po gdyńskich miejscach upamiętniających walki i męczeństwo w latach
wojny112.
Mit wspaniałego dowódcy i komendanta budowała również poezja. Zacytowany na
wstępie artykułu wiersz autorstwa por. Józefa Stanisława Serednickiego pt. Kosynierzy
opublikowany został w PPS-owskim „Robotniku” z dedykacją: „Twórcy i Dowódcy
Kosynierów Gdyńskich, niezłomnemu Obrońcy Wybrzeża, krzewicielowi wiary za
Zwycięstwo Kol. Kazimierzowi Rusinkowi w siódmą rocznicę bohaterskich walk o Wybrzeże
na pamiątkę ofiaruje kolega [z] obozu w Prenzlau113”.
Jak więc widzimy, gros rozważań w tym zakresie przypada na literaturę, która
powstała w Polsce. Pamiętać jednak należy, iż z uwagi na specyfikę PRL publikacje te:
artykuły i opracowania naznaczone są specyficznym subiektywizmem, a w niektórych
sytuacjach niedopowiedzeniami lub po prostu przekłamaniami. Co więcej wynika to nie tylko
z braku źródeł, ale przede wszystkim z niechęci ówczesnych władz państwowych do
naświetlenia rzeczywistych zdarzeń, związanych z dziejami gdyńskich oddziałów
ochotniczych.
Kwestia oddziałów ochotniczych została poruszona również w szeregu, rozproszonych
w różnych archiwach i jednostkach muzealnych relacjach, z których duża część nie była
publikowana. W Muzeum MW w Gdyni, przechowywane są co najmniej dwie relacje:
Zenona Bagstena - na którego treść powo łał się E. Kosiarz w Obronie Gdyni 1939114 oraz
ciekawa i nigdzie niepublikowana korespondencja mjr. Antoniego Kowrygo z 15 września
111
J. Żelewski, Nadmorska Reduta, „Tygodnik morski” nr 36 (61), R. II, z 6.09.1959.
B. Mikołajczuk, Na szlakach walki i męczeństwa 1939 -1945, „Rocznik Gdyński” 1987/1988, nr 8, s. 100114.
113
J. S. Serednicki, Kosynierzy, „Robotnik”. Brak jednak bliższej identyfikacji.
112
18
1980 r.115. Tekst ten zasługuje na szczególną prezentację, gdyż usiłuje zachęcić historyków
wojskowości zajmujących się obroną Wybrzeża w 1939 r. do właściwego spojrzenia na rolę
Kosynierów i do odżegnania się od „przedstawienia tego udziału po wojnie niezgodnie ze
stanem faktycznym”116. Przede wszystkim Kowrygo rozróżnia oddziały ochotnicze od jej
części składowej - Kosynierów. Ukazuje, że „faktycznie była zorganizowana i uzbrojona w
kosy tylko jedna kompania pod dtwem ppor. J. Kąkolewskiego, w składzie: 1 oficer, 9
podoficerów i 128 szeregowców” oraz, że „w walkach na Kępie Oksywskiej przez krótki czas
walczył pluton Kosynierów (około 40 ochotników) w kompanii kpt. Raucha” 117. Podkreśla,
że: „Niezależnie od wymienionych Kosynierów, biorących udział w walkach w obronie
Wybrzeża, były organizowane z Obywateli m. Gdynii okolic, niejako z robotników, oddziały
do przygotowywania umocnień polowych, oraz pomniejsze zespoły do utrzymywania
porządku, przestrzegania biernej obrony przeciwlotniczej, ochrony magazynów portowych,
obsługi kuchni dla pracujących przy pracach ziemnych itp. Oddziały te i zespoły nie były w
ogóle uzbrojone i nie mogą być uważane za obrońców Gdyni, w ścisłym tego słowa
znaczeniu”118. Ten oficer LOWyb. i powojennej Marynarki Wojennej krytyce poddał
ideologizację i przekłamania, które były wygłaszane przy okazji okolicznościowych
konferencji naukowych, spotkań i prelekcji rocznicowych. Jednocześnie zauważa, że:
„Wydaje się mnie, że i bez tych gloryfikujących opisów i wypowiedzi– Kosynierzy przejdą
do historii jako symbol patriotyzmu i poświęcenia dla ojczyzny przez sam fakt zgłoszenia się
do walki, z odwiecznym wrogiem Narodu Polskiego, nawet kosami”119. Zaapelował
równocześnie o sprostowanie przekazywanej historii udziału kosynierów w obronie Wybrzeża
i przedstawienie „Społeczeństwu, a szczególnie Młodszemu Pokoleniu, w prawdziwym
świetle, by do historii zapisały się tylko słowa prawdy”120. Niestety głos zabrany w sprawie
został zignorowany, zwłaszcza przez media PRL, będące tubą ideologicznej propagandy tego
okresu, pozostając – jak się wydaje - głosem wołającego na pustyni, złożonym do archiwum
Muzeum.
Po przełomie roku 1989, wątek działów ochotniczych został podjęty w kilku
publikacjach. Kwestie te zostały poruszone w szeregu relacji zawartych w dwóch tomach
114
Z. Bagsten, Pamiętnik dowódcy I plutonu Gdyńskich Czerwonych Kosynierów, Relacja WHMW. Patrz: E.
Kosiarz, Obrona Gdyni…, s. 79.
115
AMMW, sygn. 752R, A. Kowrygo, List dotyczący udziału kosynierów w obronie Wybrzeża w 1939 r. z
19.09.1981 do Dowództwa Marynarki Wojennej PRL.
116
Ibidem, s. 1.
117
Ibidem, s. 2.
118
Ibidem, s. 3.
119
Ibidem, s. 4.
120
Ibidem, s. 5.
19
wspomnień pt. Polska Partia Socjalistyczna w latach wojny i okupacji 1939–1945. Księga
wspomnień121, wydanym w 1995 r. w tomie 2 tegoż wydawnictwa zawarto wspomnienia K.
Rusinka, które są swego rodzaju zemstą zza grobu, pełne przekłamań i gloryfikacji osoby
„Komendanta”122. Kwestii oddziałów ochotniczych formowanych na terenie Wejherowa
dotknął Tadeusz Bolduan w biograficznej książce o swoim ojcu Teodorze Bolduanie sprawującym przed wojną funkcję burmistrza Wejherowa - pt. Burmistrz123.
Nie odniósł się natomiast do kwestii gdyńskich oddziałów ochotniczych długoletni
kierownik Muzeum Marynarki Wojennej Rafał Witkowski, który na kartach „Rocznika
Gdyńskiego” 1989/90 podjął się w artykule Obrona Gdyni i Wybrzeża124, pierwszego
postpeerelowskiego ujęcia walk LOWyb. Wydaje się, że stało się to ze szkodą dla tematu ze
względu chociażby na fakt, iż to kmdr por. dr Witkowski był bezpośrednim odbiorcą
wspomnianego wyżej listu A. Kowrygo z roku 1980. Wgłębiając się w merytoryczny tekst
artykułu czuje się niedosyt w tej kwestii zwłaszcza, gdy pozyskuje się świadomość, iż w
udzielonej majorowi w 1981 r. odpowiedzi Witkowski napisał: „list Pana, rzeczowy i głęboki,
przeczytaliśmy z dużym zainteresowaniem, gdyż we właściwych proporcjach ukazuje czyny
wojenne oddziału kosynierów, w niczym przy tym nie umniejszając ich rzeczywistych
osiągnięć w walce. Taką obiektywną ocenę zasług oddziałów Wojska Polskiego w obronie
Wybrzeża staramy się zawsze reprezentować (…)”125.
Za to w kolejnym tomie tego stricte gdyńskiego periodyku, do tematu powrócił
wspominany już W. Tym. W krótkim artykule Prawda i legenda o Gdyńskich Kosynierach126
podjął się ważnego dla naświetlenia prawdy o oddziałach ochotniczych zamierzenia, a
mianowicie dokonał sprostowania i dopowiedzenia niektórych kwestii związanych z
organizacją oddziałów ochotniczych, ich strukturą oraz udziałem w walkach. Starał się
również podjąć walkę z mitem Komendanta Rusinka – jedynego i ostatniego dowódcy i
obrońcy Gdyni. Do tej sprawy powróciła w 1993 r. na łamach „Dziennika Bałtyckiego”
Barbara Szczepuła. W artykule Dygnitarz usiłowała podjąć temat legendy Rusinka, jednak
wydaje się, że podjęty wątek „utonął” w literackości opisów127.
Do zagadnienia oddziałów ochotniczych, udziału w walkach harcerzy i kwestii
dywersji pozafrontowej, nawiązywały poszczególne referaty sesji naukowej w Toruniu z dnia
121
Polska Partia Socjalistyczna w latach wojny i okupacji 1939–1945. Księga wspomnień, t. 1-2, Warszawa
1995.
122
K. Rusinek, Gdynia-Prenzlau-Mauthausen, [w:] Polska Partia Socjalistyczna …, t. 2, Warszawa 1995.
123
T. Bolduan, Burmistrz, Gdańsk 1995, s. 131-132.
124
R. Witkowski, Obrona Gdyni i Wybrzeża, „Rocznik Gdyński” 1989/1990, nr 9, s. 41.
125
AMMW, sygn. 752R, R. Witkowski, List do obywatela Antoniego Kowrygo z 21.09.1981.
126
W. Tym, Prawda i legenda o Gdyńskich Kosynierach, „Rocznik Gdyński” 1991, nr 10, s. 67.
20
18 XI 1995 r., której pokłosiem była publikacja Organizacje paramilitarne i pokrewne na
Pomorzu w przededniu II wojny światowej128. Dotknął tematu również piewca Gdyni
Kazimierz Małkowski w Bedekerze Gdyńskim129 i artykule Obrona cywilna Gdyni130.
Przy okazji biografii zasłużonego dla Gdyni Komisarza Rządu, a po 1 IX 1939 r.
również Komisarza Cywilnego dla Gdyni i Wybrzeża, Stefana Franciszka Sokoła131,
sprawami związanymi z oddziałami ochotniczymi zajął się również autor niniejszych
rozważań. Na tyle na ile pozwalała narracja biografii Sokoła ukazane zostały wątki związane
z procesem tworzenia się oddziałów ochotniczych, na który Komisarz Rządu miał
niewątpliwy wpływ. Publikacja nie rościła sobie- siłą rzeczy – prawa do pełnego spojrzenia
na kwestię oddziałów ochotniczych Wybrzeża.
Do tematyki „kosynierskiej” powrócono przy okazji obchodów 70 rocznicy wybuchu
II wojny światowej. Przykładem takiego odniesienia jest tekst Michała Tuszyńskiego wnuka
Alojzego Tuszyńskiego, który w szeregach oddziałów ochotniczych stoczył boje w obronie
Gdyni, zamieszczony na łamach „Gazety Wyborczej”132. Autor ubolewa nad stanem pamięci
społecznej o gdyńskich kosynierach, nawołując do upamiętnienia obrosłej legendą historii
gdyńskiego zrywu społecznego sugerując, iż tylko „w ten sposób jesteśmy w stanie oddać im
zasłużoną cześć i uwznioślić niesamowity czyn, którego byli autorami”.
Chociaż wydawałoby się, że wolna od cenzury po 1989 r. każda kolejna publikacja o
obronie Wybrzeża powinna we właściwy sposób dostrzec potrzebę przedstawienia
problematyki oddziałów ochotniczych, autorzy piszący o Kampanii Wrześniowej na terenie
Wybrzeża unikają niestety obecnie tego tematu w szerszym wymiarze. Po zagadnieniu
„prześliznęli się” niejako autorzy, wydanej w 2009 r. monografii Polski Wrzesień 1939 r. w
Gdyni. Na kartach tej publikacji niewiele jest odniesień do omawianej problematyki.
Dopiero ukazanie się w 2009 r. opublikowanej w Internecie133 (niestety!) książki C.
Miżejewskiego, Gdyńscy Czerwoni Kosynierzy we wrześniu 1939 roku134 pozwoliło na
pełniejsze spojrzenie na tę ważną dla świadomości historycznej mieszkańców Wybrzeża i
Gdyni tematykę. Elektroniczna publikacja jest dobrą analizą tej niełatwej i kontrowersyjnej
127
B. Szczepuła, Dygnitarz, „Dziennik Bałtycki” nr 41 z 19 II 1993.
Organizacje paramilitarne i pokrewne na Pomorzu w przededniu II wojny światowej, Materiały V sesji
naukowej w Toruniu 18 XI 1995 r., pod red. W. Rezmera i M. Wojciechowskiego, Toruń 1996.
129
K. Małkowski, Bedeker Gdyński, Gdynia 2001.
130
K. Małkowski, Obrona cywilna Gdyni, „Rocznik Gdyński”, 1989/1990, nr 9, s. 68.
131
M. Kardas, Stefan Franciszek Sokół. Komisarz Rządu w Gdynia, Pelplin 2002.
132
M. Tuszyński, Legenda gdyńskich kosynierów, o której zapomniano, „Gazeta Wyborcza”, dodatek „Moja
Gdynia” z 12.09.2009, s. 6.
133
Dokument elektroniczny uważa się za opublikowany .
134
C. Miżejewski, op. cit. (passim).
128
21
problematyki. Autor nie unika kwestii trudnych i dyskusyjnych. Trafnie podkreśla, że „W tym
przypadku, rzeczywistość miesza się (…) z legendą. Fakty z propagandą komunistyczną, a
niechęć do wszystkiego, co „czerwone” z odróżnieniem tego, co było niepodległościowym
socjalizmem”135. Trafnie charakteryzuje istotę problematyki, pisząc: „Problem w tym, że
Czerwoni kosynierzy nie stanowili li tylko wymysłu komunistycznej propagandy. To prawda,
że owa propaganda zrobiła wszystko, aby zohydzić i zniekształcić historię, Kosynierom, a
Rusinkowi w szczególności, przypisywano coraz bardziej bohaterskie czyny, omal nie
kierowanie obroną wybrzeża. Tymczasem były to oddziały niewielkie w stosunku do ogółu
obrońców, co wcale nie pomniejsza ich bohaterstwa” i dalej „nadmierne eksponowanie tego
oddziału powodowało – co zrozumiałe – niechęć innych uczestników obrony Gdyni i
Oksywia”136. Cieszy fakt sięgnięcia przez autora do szeregu publikacji, dzisiaj już
niejednokrotnie zapomnianych. I chociaż autor dostrzega, że „ustalenie faktów nie jest takie
proste” i widzi potrzebę poszerzenia bazy źródłowej, tu kryje się słabość pracy. Wydaje się
bowiem, że autor nie sięgnął do wszystkich publikacji, które ukazały się po 1945 r. Gwoli
poszukiwania prawdy historycznej w meandrach zawiłości ludzkich dziejów, pogłębienie
prowadzonych w temacie badań staje się dla autora głównym wyzwaniem badawczym. Nie
umniejsza to wartości publikacji, która warta jest szerszego rozpowszechniania, zwłaszcza
wśród społeczeństwa Gdyni. Powinna być również poddana pogłębionej naukowej krytyce
przez badaczy zajmujących się problematyką obrony Wybrzeża w 1939 r.
Autor niniejszego rozważania, świadomy jest, że mógł nie uchwycić wszystkich
publikacji dotyczących oddziałów ochotniczych walczących w obronie Wybrzeża w 1939 r.
Wydaje się, że nie wszystkie relacje zdeponowane w archiwach ujrzały światło dzienne.Nie
sposób jest dotrzeć do wszystkich wzmianek, relacji i in. publikacji, drukowanych w prasie
lokalnej i organizacyjnej (np. na łamach organu PPS „Robotnika”), gdyż nakłady tych
czasopism znajdują się w zasobach niewielu bibliotek i krajowych jednostek archiwalnych, a i
to zazwyczaj w niepełnych stanach wydawniczych. Osobnej kwerendy wymagają druki ulotne
i publikacje „drugiego obiegu”, wydawane w latach 1977-1989, a zwłaszcza z okresu, tzw.
„karnawału solidarności”. Wydaje się, że nowe światło na działania, strukturę i dowództwo
jednostek ochotniczych mogą rzucić odnalezione latem 2009 r. dokumenty sztabowe LOWyb.
Dokumenty, ukryte na Oksywiu przez będącego do końca przy płk. Dąbku, mjr. dypl. Józefa
Szerwińskiego, a po wojnie przez niego odkopane i przechowywane przez rodzinę przez cały
okres PRL-u, po ujawnieniu mogą stać się cennym materiałem źródłowy dla działań
135
136
Ibidem, s. 4.
Ibidem.
22
bojowych LOWyb. oraz historii Gdyni i jej obywateli, którzy nie szczędzili krwi dla
udokumentowania jej polskości.
23

Podobne dokumenty