Natenczas Błaszczyk (XVI)

Transkrypt

Natenczas Błaszczyk (XVI)
Natenczas Błaszczyk (XVI)
Andrzej Bieżan - zapomniany i jeden z najbardziej niedocenianych
polskich kompozytorów
W podziemiach krakowskiej Florianki Andrzej Bieżan prezentował swój niezwykły utwór: na podstawie nagrania „śpiewu”
wielorybów, pochodzącego z płyty dołączonej do egzemplarza pisma „National Geographic”, stworzył „słowa”, które
recytowali aktorzy. Sam autor grał na zrekonstruowanej przez siebie tubamarynie - jednostrunowym, dwumetrowym
instrumencie renesansowym, obsługując jednocześnie urządzenie pogłosowe, skonstruowane ze sprzężonych ze sobą
magnetofonów.
Innym razem Bieżan zaangażował dzieci bawiące się na ulicy przed warszawską Akademią Muzyczną. Kupił im m.in.
drewnianą lokomotywę, samochód półmechaniczny, przyniósł z domu swoje stare zabawki z lat dziecięcych, które
wspólnie z Szabolcsem Esztenyim rozdali dzieciom. Potem zaproszone do sali koncertowej maluchy swobodnie bawiły się
zabawkami, a dwaj przyjaciele dyskretnie kierowali ich poczynaniami dźwiękowymi, dodając do nich własne dźwięki
fortepianu i talerzy perkusyjnych, marimby, ksylofonu, kotłów. Tak powstała „intuicyjna kompozycja na żywo” Lullaby.
Divertissement „muzyka konkretna na kilku aktorów cyrkowych, fajansowe talerze, kieliszki i flet” została zarejestrowana
przez Telewizję Polską. Widzimy, jak Bieżan w towarzystwie kilkorga wykonawców gra na podwieszonej na linkach
porcelanie, tworząc wraz z flecistką przepiękną substancję dźwiękową. W finale wykonawcy wspólnie tłuką swe
instrumenty w drobny mak (oszczędzając flet) i chodzą po porcelanowych szczątkach, a taneczny korowód „zadeptuje”
biednego autora. Jednak wszystkie działania wykonawców poddane są rytmowi i logice muzycznej. Na pewno nie tylko
intuicja, lecz świetny, precyzyjny zamysł twórcy decydują o pięknie tego audiowizualnego utworu. Przyjaciel Bieżana, Krzysztof Knittel, wspomina z kolei, w jaki sposób powstał ich wspólny elektroniczny utwór Poligamia:
„W 1978 roku podczas któregoś wieczoru po koncercie „Warszawskiej Jesieni” zaprosiłem do mojego M4 na Wawrzyszewie
grono przyjaciół - rozwiesiliśmy w pokoju i korytarzu sznurki z dużą ilością puszek metalowych różnej wielkości i razem z
Andrzejem Bieżanem zagraliśmy na tym niecodziennym instrumencie. To wszystko nagrałem potem w studio, z Andrzejem
przekształcaliśmy elektronicznie nasze granie na puszkach i tworzyliśmy z tego materiału różne sekwencje, układając je w
formę kompozycji.
Zajęciem naturalnym dla większości kompozytorów jest pisanie w pojedynkę (może to odległe skojarzenie, ale ten układ
autor - jego kompozycja przyrównaliśmy wówczas do monogamii), więc komponowanie dwuosobowe uznaliśmy za formę
poligamii. A przy okazji - każdy z nas spotykał się wtedy z dwiema pięknymi dziewczynami (wszystkie cztery były wspaniałe
i trudno nam było zrezygnować z którejś z nich i zdecydować na związek monogamiczny), no i stąd również ten tajemniczy
tytuł...”
Andrzej Bieżan pisał muzykę do filmów i spektakli. W pracowniach teatralnych budował nowe, wymyślone przez siebie
instrumenty lub też rekonstruował instrumenty tradycyjne różnych kultur dla potrzeb konkretnych przedstawień. W 1982 r.
został dyrektorem poznańskiego Teatru Lalki i Aktora „Marcinek”, gdzie po raz pierwszy zajął się również reżyserią i
opracowaniem choreograficznym.
W grudniowy wieczór 1983 r. miał dotrzeć do warszawskiej galerii „Dziekanka” przy Krakowskim Przedmieściu (dziś już
nieistniejącej) na zimowy, wielogodzinny, być może całonocny koncert telefoniczny, podczas którego z artystami w
Warszawie łączyli się artyści z Berlina, Wiednia i Vancouver, co wówczas było bardzo odważnym i nowatorskim pomysłem,
aktem wolności, artystycznym otwarciem na świat. Jednak dzień wcześniej chciał zdążyć w Poznaniu na umówione
nagranie. Po samochodowym wypadku ulicznym odzyskał przytomność, lecz wkrótce zmarł w szpitalu. Miał zaledwie 38
lat. Tak bardzo intrygują niektóre tytuły utworów Bieżana: Muzyka pomarańczowa, Cztery dialogi z sumieniem, Zderzenie na
tubę i fortepian, Byłem i byłem na wiolonczelę i tubę, Miecz Archanioła na taśmę i wreszcie Isn’t it?
Czyste piękno – czyż nie? Bolesław Błaszczyk
Na zdjęciu: monochord; tubmaryna (instrument zaprojektowany przez Andrzeja Bieżana) jest rodzajem monochordu, fot.
Musik & Teatermuseet, MIMO, CC BY-NC-SA 3.0