12.Dwa oblicza unii

Transkrypt

12.Dwa oblicza unii
Dwa oblicza unii
sobota, 29 maja 2010 11:02 |
Unia polsko-litewska, trwająca blisko sześć wieków w przeciwieństwie
do wcześniej tworzonych imperiów, które unicestwiały narody,
podbijając je – była aktem dwóch suwerennych państw. Dla pogańskiej
Litwy stanowiła konieczność dziejową ze względu na niszczycielskie
wojny z zakonem krzyżackim, prowadzone pod pretekstem niesienia
wiary. Polska wnosiła doświadczenie walki z bezwzględnym naporem
germańskim, który jej towarzyszył od samego początku tworzenia
państwowości. Polacy zmagali się z Niemcami – wrogiem
niebezpiecznym, zdecydowanym, górującym pod względem
cywilizacyjnym, wrogiem, który chciał nas schrystianizować „ogniem i mieczem”.
Uniknęliśmy losu Słowian połabskich dzięki przyjęciu chrztu z Czech.
Zagrożenie zewnętrzne scementowało do tego stopnia plemiona polskie, że Piastowie
pozostawili po sobie państwo zwarte wewnętrznie. Fundamentem była dynastia, która
uważała Polskę za swe dziedzictwo. Wspierali ją biskupi i możni, licząc się z wolą i
osobowością poszczególnych władców, co łagodziło konflikty wewnętrzne i jednoczyło
plemiona wokół osoby panującego. Władcy posiadali „wrodzony pogląd na naturalną całość
ziem”, dążąc do wytyczenia granic opartych o Bałtyk, Odrę, Karpaty i Bug, dlatego też
musieli nieustannie toczyć uporczywe walki o Pomorze i Śląsk z margrabiami niemieckimi.
Wynika z tego, że Piastowie posiadali plan politycznego działania i doskonale zdawali sobie
sprawę z położenia Polski, o której Napoleon powiedział, że jest „zwornikiem Europy”, i z
zagrożeń, jakie płynęły z zachodu. Świadczą o tym wojny Bolesława Chrobrego i Bolesława
Krzywoustego z cesarzami niemieckimi.
Dzisiaj można obiektywnie stwierdzić, że dynastia piastowska położyła tamę ekspansji
niemieckiej na wschód i wytyczyła kierunek polityki polskiej, do której odwoływały się
przez tysiąc lat pokolenia Polaków. Musimy do niej powrócić, jeżeli chcemy ocalić siebie i
własne państwo. Tak się stało, że polityka ta uniemożliwiła Niemcom opanowanie
kontynentu, do czego dążyli od zarania powstania Cesarstwa Rzymskiego Narodu
Niemieckiego. W XII w. zadania te przejęli książęta marchii wschodnich cesarstwa. Podboje
Słowian połabskich wiążą się z imionami dwóch feudałów wschodnioniemieckich: księcia
saskiego Henryka Lwa i margrabiego Albrechta Niedźwiedzia. W 1147 r. na ziemiach
Wieletów i Obodrzyców powstała Meklemburgia, Stodoran – Brandenburgia. Potomkowie
Albrechta Niedźwiedzia odbiorą Polsce ziemię lubuską i Pomorze Zachodnie, wbiją się
klinem w Wielkopolskę, a wreszcie okrążą, zakładając w Inflantach zakon kawalerów
mieczowych, który w 1237 r. połączy się z zakonem krzyżackim, a po podbiciu Prus w 1283
r. i opanowaniu podstępem Gdańska w 1308 r. powstanie państwo krzyżackie. Były to
dotkliwe straty terytorialne, jakich doznała Polska w okresie rozbicia dzielnicowego.
Władysławowi Łokietkowi i Kazimierzowi Wielkiemu udało się powstrzymać agresywny
pochód niemczyzny, dążącej do opanowania „najlepszej ziemi do zamieszkania”, o której
arcybiskup Adelgoz napisał w liście skierowanym do rycerstwa, iż „żadnej nie można z nią
porównać”. Taką cenę zapłacili Polacy za rozbicie wewnętrzne i brak silnego państwa.
Trzeba wszakże podkreślić, że czynnikiem gwarantującym zwartość ziem piastowskich była
etniczna jednolitość mieszkańców, nawet w trudnym okresie po tzw. kolonizacji na prawie
niemieckim. Uczonym niemieckim, twierdzącym, że kolonizacja ucywilizowała barbarzyńską
Polskę, należy odpowiedzieć, że kolonizacja nigdy nie była zagadnieniem politycznym, bo
oba narody czerpały wzorce z chrześcijaństwa, chociaż z odmiennych cywilizacji: Niemcy –
z bizantyjskiej, Polacy – z łacińskiej. Ocalenie i zjednoczenie państwa zawdzięczamy
czynnikowi etnicznemu, ponieważ świadomość obywatelską kształtowali wyłącznie Polacy,
stąd też najbardziej znamienną jej cechą była odpowiedzialność za ojczyznę. Oni
rozwiązywali wszystkie kwestie polityczne i płacili za wolność życiem. Synonimem
niezależności i suwerenności państwa była korona, uświęcona „bożą królewskością dynastii”,
co potwierdził poseł Kazimierza Wielkiego, który cesarzowi Karolowi IV powiedział, iż „król
Polski uznaje nad sobą zwierzchność Boga, poza tym nikogo na świecie”.
Dziedzictwo Piastów Kazimierz Wielki przekazał Andegawenom, których panowanie
przypadło na okres intensywnych przemian w Europie. Należy do nich zaliczyć korzystne
trendy demograficzne, ekonomiczne i kulturalne oraz skomplikowaną sytuację polityczną:
zagrożenie tureckie i schizmę zachodnią. Dziedzictwo to, Ludwik Węgierski nie mając
męskich potomków, pragnął przekazać jednej z córek. Po jego śmierci na tron Polski została
powołana jedenastoletnia Jadwiga, zaręczona z Wilhelmem Habsburgiem. Za namową
duchownych i panów małopolskich zrzekła się szczęścia osobistego i oddała swą rękę
Władysławowi Jagielle, księciu Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wchodząc w związek
małżeński z Jagiełłą, połączyła na długie stulecia dwa narody o różnych językach, tradycjach,
obyczajach i aspiracjach na zasadzie „równi z równymi, wolni z wolnymi”.
Jadwiga, w prostej linii prawnuczka Władysława Łokietka, wychowana na dworze
węgierskim, zrozumiała położenie Polski na tyle, że potrafiła bronić i realizować polską
rację stanu. Jako król i kobieta w tradycji historycznej została wyposażona w najpiękniejsze
rysy umysłu i serca. Uznano ją za „matkę duchownych, dobrodziejkę wdów, pocieszycielkę
sierot, tarczę ubogich, ucieczkę pokrzywdzonych”. Ceniono ją za głęboką pokorę, wielkie
dostojeństwo, niezwykłą urodę, szacunek, jakim darzyła duchowieństwo, i łaskawość, jaką
okazywała ubogim.
Stanisław ze Skarbimierza, spowiednik królowej i pierwszy rektor odrodzonej Akademii
Krakowskiej, napisał, że Jadwiga oddała największe zasługi Polsce, troszcząc się o jej
terytorium i przestrzeganie w niej praworządności. Tę opinię potwierdza wyprawa Jadwigi w
1387 r. na Ruś Czerwoną, odebranie jej Węgrom i podporządkowanie Koronie. W ten sposób
naprawiła krzywdę, jaką wyrządził Polsce jej ojciec, Ludwik Węgierski, który złamał układ
podpisany z Kazimierzem Wielkim w 1350 r. Układ przewidywał, że jeśli Andegawenowie
obejmą tron w Polsce, Ruś zostanie przy Koronie, jeśli nie – zostanie przekazana Węgrom.
Ludwik Węgierski, będąc królem Polski, złamał układ i Ruś przyłączył do Węgier.
Jadwiga prowadziła korespondencję z Krzyżakami chcąc na drodze dyplomatycznej odzyskać
ziemię dobrzyńską i Kujawy, bezprawnie zastawione Zakonowi przez Władysława
Opolczyka. Należy też podkreślić, że była ona monarchą całego narodu, o wysoko
rozwiniętym poczuciu odpowiedzialności za swe obowiązki, dbającym o los wszystkich
poddanych.
W całokształcie dziejów Korony i Litwy oraz Europy Środkowowschodniej Jadwiga i Jagiełło
odegrali rolę przełomową. Decydując się na małżeństwo, wydźwignęli oba państwa z
podwójnego kryzysu politycznego: zewnętrznego i wewnętrznego. Zasiadając na dwóch
wakujących tronach, utrącili wszelkie spekulacje polityczne, uratowali samo istnienie Litwy
i skazali na niebyt polityczny Zakon Krzyżacki. Dokonali tego przy ogromnym poparciu
małopolskich możnowładców, którzy posiadali skrystalizowaną wizję rozwoju tej części
Europy w ścisłym związku z Kościołem katolickim.
Układ podpisany w Krewie w 1385 r. według zgodnej opinii historyków stał się
wydarzeniem epokowym, w historii Europy. Jagiełło zobowiązał się w nim ochrzcić Litwę i
przyłączyć ją do Polski, odesłać jeńców, odzyskać utracone ziemie i wypłacić Wilhelmowi
200 tys. florenów za zerwanie przez Jadwigę traktatu o małżeństwo. Maciej Miechowita
napisał, że Jagiellonowie odsłonili przed Polakami „coraz to dalsze ziemie i ludy rozpostarte
ku biegunowi północy i ku wschodowi słońca”, którym trzeba było udzielić pomocy w
wyrównaniu poziomu cywilizacyjnego i włączyć w nurt przemian historycznych.
O unii możemy mówić dopiero od 1401r., kiedy to przedstawiciele stanów obu państw
zaciągnęli wobec siebie zobowiązania i gwarantowali swoim autorytetem ich wykonanie. W
unii horodelskiej z 1413 r. wskazano na trwały fundament współżycia narodów: „Nikt nie
dostąpi łaski zbawienia, kogo nie wesprze cud miłości [...] niech przeto połączy [Litwinów –
T. B.] i uczyni z nami równymi miłość, jak połączyła już religia, jedność praw i przywilejów”.
Dzięki Koronie zostało schrystianizowane ostatnie państwo pogańskie. Zmienił się radykalnie
układ sił politycznych w Europie Wschodniej i w basenie Morza Bałtyckiego. Wyrosło
mocarstwo, dysponujące ogromnym potencjałem gospodarczym i militarnym. Poczuli się
zagrożeni Krzyżacy i ich sprzymierzeńcy, Luksemburgowie, którzy wielokrotnie będą
podejmować starania, aby unicestwić unię poprzez podsycanie ambicji osobistych księcia
Witolda w dążeniu do uzyskania dla siebie korony i zerwania unii z Polską. Nie cofnął się on
nawet przed oddaniem Krzyżakom Żmudzi, odcinając tym samym obu państwom dostęp do
morza. Ostatecznie jego zamiary zostały unicestwione po klęsce z Tatarami pod Workslą i
powstaniu Żmudzinów przeciwko Krzyżakom w 1409 r. Niezależnie od szkody, jaką
wyrządził obu narodom, Witold swoim zachowaniem udowodnił niezbicie, że działając
osobno, zarówno Polacy, jak i Litwini byli skazani na zagładę.
Dlaczego Litwa, zdecydowała się przyjąć światło wiary od Polaków?
Wydaje się, że spośród wielu przyczyn politycznych, o których będzie mowa, wpłynął na to
wysoki poziom moralny naszego narodu. Polacy życie prywatne i zbiorowe opierali na
Dekalogu – prawie w jednakowym stopniu obowiązującym króla i poddanych. Jagiełło, o
którym Jan Długosz napisał, iż „był serca prostego, lecz wspaniałego” zrealizował wszystkie
swoje wielkie zamysły: wraz z chrystianizacją przeniósł na grunt litewski polskie wolności
stanowe i samorządowe oraz normy prawne. Skutecznie zabezpieczył granice obu państw
przed Krzyżakami, którzy wspólnie z rycerstwem zachodnim, szukającym sławy, bogactwa i
łupów, urządzali rejzy nad Niemnem i na Mazowszu, niszcząc przygraniczne ziemie i
mordując ich mieszkańców. W latach 1345-1382 Krzyżacy podjęli aż 96 morderczych
najazdów na Litwę. Uchronił Księstwo przed rutenizacją i zapewnił tron swoim synom,
zyskując przywilejami przychylność szlachty polskiej. Trzeba jednak obiektywnie stwierdzić,
że w czasach jagiellońskich dynastia stała się sama w sobie celem i jej dobro utożsamiano z
polityczną racją stanu. Za jego panowania Korona weszła w okres aktywności politycznej, a
Uniwersytet Jagielloński dzięki zapisowi królowej Jadwigi promieniował twórczością
polskich uczonych. Obcy podziwiali wówczas jednolitość kulturalną i polityczną narodu
polskiego, o czym tak pięknie napisał Kallimach: „Na ogromnym obszarze ziem jednolity to
lud i naród, nie różni się obyczajami ani językiem, ani urządzeniami, zespolony zgodnością
we wszystkich sprawach boskich i ludzkich oraz prawem [...] trzeba uznać, że to raczej jeden
dom i rodzina aniżeli naród”.
W XV w. Polska stała się podmiotem szerzenia wpływów cywilizacyjnych w Europie przez
wprowadzenie wiary chrześcijańskiej na Litwie i utwierdzenie katolicyzmu na Rusi HalickoWłodzimierskiej. Na bezkresnych obszarach ruskich i litewskich zaszczepiła cywilizację
zachodnią, oświatę i sztukę, ustrój społeczny i prawo. Był to wysiłek ogromny. Przez wieki
miliony Polaków, kapitał i praca były kierowane na wschód. Po wiekach wytężonych działań
okazało się, że polskie duchowieństwo i szlachta wykonały powierzoną im misję. Litwa
wniosła do skarbnicy kultury narodowej ogromny wkład, a niegasnącym światłem w
dziedzinie literatury promieniują nazwiska Mickiewicza, Orzeszkowej, Karłowicza,
Rodziewiczówny; muzyki – Moniuszki i Ogińskiego, na polu nauki – Naruszewicza i
Śniadeckich, wojskowości i polityki – Chodkiewicza, Kościuszki, Traugutta, Czartoryskiego,
gospodarki – Druckiego Lubeckiego, życia religijnego – św. Kazimierza, Andrzeja Boboli,
św. Józefata Kuncewicza. Nie sposób ich wszystkich w tym miejscu wymienić, ale warto
pamiętać, że to oni rzeźbili romantyczną, wrażliwą i prawą duszę narodu, zdolną do ofiarnej
miłości.
Zatem zarzuty wysuwane pod adresem Polaków, a zwłaszcza wobec Kościoła katolickiego,
że świadomie polonizowano mieszkańców Wielkiego Księstwa Litewskiego, są
bezpodstawne, ponieważ polonizacja była procesem naturalnym. Zapomina się jednak o tym,
że jako państwo zyskaliśmy wroga w odradzającym się państwie moskiewskim, które będzie
aspirować do zjednoczenia ziem ruskich, pozostających w granicach Wielkiego Księstwa
Litewskiego. Ponadto zbliżyliśmy się do granic Turcji, rosnącej w potęgę i dążącej do
rozszerzenia islamu. Punkt ciężkości polityki polskiej przesunął się na wschód ze szkodą dla
Śląska i Pomorza – ziem utraconych na rzecz Czech, Brandenburgii i Krzyżaków.
Unia Polski z Litwą doprowadziła do równowagi w Europie. Jagiellonowie przeciwstawili się
ambitnym planom Habsburgów, którzy innym narodom pozostawili prowadzenie wojen, a
sami poprzez związki małżeńskie dążyli do zmonopolizowania wpływów na kontynencie.
Wreszcie Korona i Litwa wiernie stanęły przy Kościele katolickim w okresie reformacji, która
podzieliła Europę na katolicką i protestancką, zadając dotkliwy cios cywilizacji łacińskiej.
Historyk niemiecki Ranke stwierdził, że naród niemiecki był zafascynowany światem
helleńskim i bliższa jego duszy jest cywilizacja bizantyjska, stąd nastąpił bunt przeciwko
Kościołowi katolickiemu, który stał na straży przestrzegania moralności w życiu
państwowym. Reformacja przetoczyła się przez Europę jak walec, wywołując trwające
dziesiątkami lat wojny religijne w Niemczech i we Francji. W Rzeczypospolitej luteranizm
przyjęli spolszczeni mieszczanie Gdańska, Torunia i Elbląga, podwładni Prus Książęcych, a
kalwinizm – indyferentna szlachta małopolska i litewska oraz możny ród Radziwiłłów.
Polska zgodnie z duchem tolerancji, której doktrynę naukową sformułował Paweł
Włodkowic na Soborze w Konstancji i szacunku dla wolności stała się schronieniem dla ludzi
prześladowanych za wiarę. Nie ulegli urokowi nowinek religijnych ani królowie, ani chłopi.
Ocaliliśmy więc Europę przed schizmatyckim potopem.
Spoiwem dla unii polsko-litewskich była miłość płynąca z kart Ewangelii, a Kościół był
autorytetem w sytuacjach krytycznych dla obu zwaśnionych stron. Prowadzono wówczas
dialog, uwzględniając argumenty etyczne, teologiczne i prawne, dzięki którym osiągano
porozumienie respektujące rozwój obu narodów. Król Władysław Jagiełło był „apostołem
wiary” i jej gorliwym obrońcą.
Myśl zjednoczenia Europy Zachodniej pojawiła się już na początku XX w. Richard
Coudenhove Kalergi, austriacki polityk, założyciel w 1923 r. Unii Paneuropejskiej, dwa lata
później, w 1925 r. stwierdził: „Europa dokonała uszlachetnienia Żydów i wychowała ich do
roli [...] narodu przywódcy. [...] Opatrzność obdarowała Europę poprzez emancypację
żydostwa nową rasą z łaski Ducha”. Udzielił więc precyzyjnej odpowiedzi, kto przede
wszystkim popiera integrację europejską. Po II wojnie światowej wobec przewagi
supermocarstw – Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego – sześć państw zachodnich
18 kwietnia 1951r. podpisało Traktat o Europejskiej Wspólnocie Węgla i Stali, a w 1957 r.
powstała Europejska Wspólnota Gospodarcza. Inspiratorem i architektem federacji
zachodnioeuropejskiej był Jan Monnet. Zarówno on jak i Kalergi należeli do masonerii.
Robert Schumann i Konrad Adenauer – chrześcijańscy demokraci mieli uwiarygodnić pomysł
iluminatów zjednoczenia świata na fundamencie ekonomicznym, bez udziału, a nawet za cenę
zniszczenia Kościoła katolickiego, który przez dwa tysiące lat popierał suwerenne państwa,
respektował tradycję i odrębności kulturowe. Wrogowie Kościoła są niezwykle konsekwentni
w swoich działaniach. Po latach kamuflażu 7 grudnia 2000 r. w Nicei przywódcy państw
Unii Europejskiej przyjęli Kartę Podstawowych Praw, która czyni Bogiem człowieka, nie
stawiając mu żadnych wymagań.
A jaki cel wytyczyli sobie twórcy zjednoczenia odpowiedział już w 1978 r. J. Monnet:.
„Sama Wspólnota Europejska jest tylko etapem na drodze do zorganizowania świata jutra”.
Nie można też zapominać o tym, kim posłużyli się architekci. Jeden z sygnatariuszy, Konrad
Adenauer, już wówczas przewidywał, że wprawdzie nie za jego życia, ale w przyszłości
powstanie w Europie Zachodniej i Środkowowschodniej obszar sfederowany, w którym
granice będą odgrywały jedynie rolę administracyjną. Jego zdaniem stanie się to wtedy,
kiedy Związek Radziecki nie utrzyma swej pozycji w Europie i będzie zmuszony porozumieć
się z Zachodem za cenę zjednoczenia Niemiec i rezygnacji ze swych wpływów w całej tej
części Europy. Z myślą o takim rozwiązaniu wysyłał orędzia do niemieckich przesiedleńców
podkreślając ich prawo do stron rodzinnych i obiecywał, że zostanie ono zrealizowane w
ramach zjednoczonej Europy. Warto dodać, że co piąty mieszkaniec Niemiec Zachodnich był
uciekinierem lub przesiedleńcem ze Wschodu.
Obecną Unię – kontynuatorkę EWG, tworzą następcy wymienionych ideologów i
budowniczych, wyłącznie na antychrześcijańskich zasadach, wykorzystując indyferentyzm
religijny mieszkańców Europy, w tym naiwność i brak wiedzy katolików. Jest ona pomostem
do zorganizowania „świata jutra”, odrzucającego prawa naturalne. Bóg został wyrzucony
poza nawias życia ludzkiego, stąd tak wielka tolerancja wobec dewiacji i pogarda dla
człowieka. Przyjęto a priori zagładę katolicyzmu. Stajemy jako katolicki naród przed
wyzwaniem „być albo nie być nas i państwa polskiego” i nie ma czasu na bierność,
obojętność i strach. W unii z Wielkim Księstwem Litewskim ocaliliśmy wiarę, ziemię i naszą
tożsamość. Przez tysiąc lat potrafiliśmy godnie i z honorem tworzyć nasze dzieje ojczyste.
Szanowaliśmy bohaterów narodowych, okazywaliśmy wdzięczność władcom, którzy
wspólnie z narodem budowali wielkość państwa. Obroniliśmy swoją tożsamość i państwo
pod Grunwaldem. Bernard Bulow napisał o Grunwaldzie, że była „to największa klęska,
jakiej naród niemiecki doznał w swoich dziejach”, a gen. Beck, szef sztabu generalnego armii
niemieckiej jesienią w 1938 r. w czasie manewrów wojskowych w Prusach Wschodnich
stwierdził: „Grunwald – to jest taka dziwna bitwa, która sama jedna zdołała na lat pięćset
zmienić bieg dziejów i przekształcić oblicze Europy”. Pod Wiedniem w 1683 r. broniąc
krzyża, położyliśmy kres ekspansji tureckiej w głąb Europy, dla której byliśmy bastionem od
1241 r., a pod Warszawą w 1920 r. zatrzymaliśmy pochód ateistycznej bolszewickiej
permanentnej rewolucji. Po II wojnie światowej, w której jako naród zostaliśmy skazani przez
możnych tego świata na eksterminację, otrzymaliśmy państwo w kształcie serca, o
naturalnych granicach, zbliżonych do granic piastowskich za cenę życia 5 mln 30 tys.
obywateli, w tym 640 tys. żołnierzy i zniszczenia majątku narodowego w 38%.
Po czterdziestu pięciu latach rządów komunistycznych i pełnej zależności od Związku
Radzieckiego, okazało się, że nie możemy funkcjonować jako państwo w pełni suwerenne.
Politycy solidarnościowi, którzy w 1989 r. przejęli władzę po wyborach czerwcowych, byli
pozbawieni horyzontów i zdolności politycznych. Nie potrafili zbudować własnej doktryny i
nakreślić strategii rozwoju państwa, i być może dlatego, ale nie wyłącznie, podjęli kroki
dyplomatyczne uzależniające nas od polityki Unii Europejskiej.
W tym miejscu należy podkreślić, że walka z cywilizacją łacińską trwała przez całe wieki.
Zmieniały się tylko metody. Huraganowy atak nastąpił w epoce oświecenia. Rewolucje
(francuska, hiszpańska i bolszewicka) oraz wojny (I i II wojna światowa) prowadzone przez
narody hołdujące cywilizacji bizantyjskiej w ciągu ostatnich dwóch wieków nie unicestwiły
państw narodowych. W związku z tym postanowiły one zmienić koncepcję opanowania
Europy poprzez integrację gospodarczą i wizję stworzenia powszechnego dobrobytu. Za
miskę soczewicy narody mają się wyrzec własnej tożsamości, wolności, a nade wszystko
wiary.
Do społeczeństwa polskiego nie przemawiają argumenty, że zagraża mu system totalitarny,
podobny do komunizmu, tyle tylko, że ładniej opakowany. Analfabetyzm historyczny w
Polsce jest tak wielki, że z obojętnością, lekceważeniem, a nawet wstydem mówimy o
filarach naszej tożsamości narodowej, obawiając się aby nie posądzono nas o wstecznictwo.
Aprobujemy bezkrytycznie „reformy”, które godzą w nasz byt biologiczny. Zamach na
polską ziemię stał się faktem. A o nią głównie chodzi zachodnim wandalom, którzy uwierzyli
w potęgę nauki i zafundowali raka własnej glebie. My, Polacy, bez ziemi staniemy się
najmitami. Ziemia potrzebuje właściciela. Zastąpią nas z pewnością przede wszystkim
Niemcy, którzy już od tysiąca lat marzą o wyrzuceniu Polaków z prastarych siedzib
słowiańskich, o czym już w X w. pisał Widukind z Korwei: „Zaiste, długo jeszcze
doświadczać będziemy zmiennych losów wojny, walcząc o sławę i rozprzestrzenienie państwa,
a oni o wolność i ochronę przed najgorszą niewolą”. W tym miejscu jeszcze raz przypomnę
wypowiedź znakomitego historyka, Józefa Feldmana, który napisał, że „od słynnej uczty
Gerona, w której wymordowano zaproszonych książąt słowiańskich [...], od wyrżnięcia
słowiańskiej ludności Gdańska w 1308 r., aż do obozów koncentracyjnych w II wojnie
światowej” istnieje element ciągłości we wschodniej polityce niemieckiej. Dnia 7 marca 2002
r. z TVN dowiedzieliśmy się, że nieważne, w czyim ręku znajduje się ziemia, ważne, aby ją
uprawiał człowiek. Układ o sprzedaży ziemi podpisany 1 marca 2002 r. świadczy o tym, że
władze III Rzeczypospolitej nie uznają Polaków za ludzi.
A może jest prawdą, że podpisano tajną klauzulę do Układu polsko-niemieckiego o dobrym
sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 r., w której Polacy jednostronnie
wyrazili zgodę na ułatwianie osiedlania się Niemców w Polsce. Wskazują na to aroganckie
wypowiedzi Verheugena i p. Steinbach.
Gołym okiem widać, że o naszej przyszłości decydują politycy, którzy zmieniają barwy i
programy wyborcze, wykorzystując naiwność wyborców. Od dwunastu lat są u władzy ci
sami ludzie, tyle tylko, że w zmienionych garniturach, coraz bardziej unijnych, i to oni
kontynuują nieprzerwanie demontaż polskiej gospodarki. Naród został ogołocony z
własności, dokonał się dotkliwy drenaż mózgów, upadła produkcja, wzrosło bezrobocie,
nastąpił ogromny deficyt w handlu zagranicznym, toniemy w imporcie obcych towarów.
Szczegółowe dane statystyczne o rozkładzie gospodarki, który już zagraża bytowi
biologicznemu narodu, zamieścił „Nasz Dziennik” 28 stycznia 2002r. Są to dane zatrważające
i nawet ślepcy powinni dostrzec „dobrodziejstwo” unijnych polityków i zdradę narodową tzw.
elit.
Media, pełniące role pasa transmisyjnego Unii, zaprogramowały Polakom styl życia
sprzeczny z tysiącletnią chrześcijańską tradycją. Forsuje się nihilizm i destrukcję, polegającą
na zerwaniu relacji rodzinnych, narodowych, państwowych, a nawet międzyludzkich. W Unii
Europejskiej zasady życia zbiorowego opierają się na setkach, a może dziesiątkach tysięcy,
przepisów prawa stanowionego. Jeżeli opowiemy się za integracją z Unią, staniemy się
talmudycznymi niewolnikami bezdusznego prawa. W dodatku będzie ono obowiązywało
wszystkich obywateli, zwłaszcza w zakresie demoralizacji, bo architektom Nowego Ładu
Światowego chodzi o radykalne zmniejszenie populacji przez stosowanie aborcji i eutanazji.
Z dotychczasowych doświadczeń wynika, że integracja dokonuje się kosztem odchodzenia od
etosu chrześcijańskiego na rzecz prymitywizmu moralnego, wyzysku i ruiny gospodarczej
państw, które 57 lat temu zostały oddane przez Zachód Związkowi Radzieckiemu jako
kolonie. Obecnie następuje neokolonizacja tego regionu, tyle tylko, że na rzecz Zachodu.
Wykonawcą polityki globalistycznej jest biurokracja, bezwstydnie bogacąca się i
skrupulatnie, z wielką determinacją przyspieszająca procesy integracyjne. W Polsce nastąpiło
zbiorowe załamanie świadomości narodowej. Można mówić o hańbie domowej. Ale nie
staniemy się nekropolią tchórzy, nad czym pracują manipulatorzy medialni. Na dnie naszej
polskiej duszy drzemie miłość do Boga i człowieka oraz tęsknota za wolnością, dzięki
którym przetrwaliśmy największe zakręty dziejowe, włącznie z rozbiorami i II wojną
światową, i głęboko wierzę, że obudzą się one przed podjęciem decyzji na miarę millenium,
jaką będzie referendum w sprawie integracji z Unią Europejską.
Jesteśmy zauroczeni bogactwem Stanów Zjednoczonych, a nie dostrzegamy, z jaką
determinacją Amerykanie bronią instytucji państwa i własnego interesu. Nasze oczy są
zasłonięte zaćmą nie tylko historyczną, ale i polityczną, bo nie dostrzegamy groźby
unicestwienia narodu, które przyjdzie wraz z likwidacją państwa po wepchnięciu nas do Unii
Europejskiej.
Na szczęście możemy się odwołać do wartości chrześcijańskich, w imię których walczyliśmy
za wolność „waszą i naszą”. Ocaliliśmy je w okresie rządów komunistycznych dzięki
Prymasowi Tysiąclecia, kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu i patriotycznemu
duchowieństwu. Jesteśmy jako naród nad przepaścią, ale liczymy na to, że Kościół katolicki
w Polsce, który przez tysiąc lat spełniał „rolę wiecznego światła”, również i dzisiaj wraz z
narodem podejmie trud ocalenia wiary i wolności.
Czy referendum w sprawie przystąpienia do Unii będzie drugim Grunwaldem?
Przez tysiąc lat wystarczyło nam siły na ocalenie ziemi, naszej matki i żywicielki, niech i
obecnie będzie ona w polskich rękach, a granica na Odrze i Nysie Łużyckiej niech pozostanie
widocznym znakiem kontynuacji przez naród polityki pierwszych Piastów.
Teresa Bloch, Nowy Przegląd Wszechpolski, 3-4, 2002
Źródło:http://www.intronizacja.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=125%3Adwaobliczaunii&catid=35&Ite
mid=88