mlodzianki 251 - Kościół Akademicki św. Anny

Transkrypt

mlodzianki 251 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów nr 8 (251)
23.11.2008
KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ
EWANGELII
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej
chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie, pełnym
chwały. I zgromadzą się przed Nim
wszystkie narody, a On oddzieli jednych
od drugich, jak pasterz oddziela owce od
kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie.
Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: »Pójdźcie, błogosławieni
Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia
świata.
Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść «.
Wówczas zapytają sprawiedliwi:
»Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i
nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i
daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię
przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?«.
Król im odpowie: »Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście
jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili«.
Wtedy odezwie się i do tych po lewej
stronie: »Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom.
Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
(...) «.
Wówczas zapytają i ci: »Panie, kiedy
widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?«.
Wtedy odpowie im: »Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili«.
I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego”.
(Mt 25,31-46 )
Gdy Jezus wróci w Swej Chwale, będziemy
ocenieni i sprawiedliwi dostąpią królestwa
niebieskiego. Czego Jezus oczekuje od sprawiedliwych? Wcale nie oczekuje świętości, nie
oczekuje czystości serca, nie oczekuje strzelistych aktów modlitewnych czy umartwienia,
nie oczekuje dyplomów wyższych uczelni ani
pokaźnego konta bankowego.
Jezus oczekuje jedynie aktów miłości, aktów,
na które nas stać w danej chwili naszego rozwoju duchowego. I mają to być akty Miłości,
bez nagrody, aby nie były pokarmem dla próżności własnej.
Św. Faustyna wspomina, jak któregoś wieczoru, gdy pełniła swoją służbę „na furcie”, tuż
przed zamknięciem zjawił się schorowany włóczęga i poprosił o chleb. S. Faustyna siłą woli
opanowała swoją niechęć ku nieznajomemu i
obdarowała resztkami z kolacji. W tym momencie twarz włóczęgi przemieniła się w promienną twarz Jezusa.
Zaprośmy zatem na imieniny/urodziny/wigilię
tych, którzy nam się niczym nie będą mogli
zrewanżować i bądźmy pewni, że Jezus będzie
z nami przy stole.
Podzielmy się nieużywanymi ubraniami, które
trzymamy latami na „wszelki wypadek”, a Jezus na pewno zadba, abyśmy z powodu takiej
jałmużny nie cierpieli chłodu.
Te i inne uczynki miłości różnią się od czynów
charytatywnych „bez Jezusa” tym, że nie budują naszego „ego”, a są dowodem na to, że kochamy Jezusa i jesteśmy posłuszni Jego Nauce.
Te i inne uczynki miłosierdzia świadczą o tym,
że rozumiemy, że dobra materialne zostały
nam dane pod „zarząd” i w żadnym wypadku
nie są nasze. Bo to, co jest „nasze” i z czego
będziemy rozliczani, to nasze czyny Miłości.
Rafał Bober
2
Pantokrator
Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata została ustanowiona stosunkowo niedawno, bo w 1925 roku, przez papieża Piusa
XI. Stało się to jednak w 1600. rocznicę
pierwszego soboru powszechnego w Nicei,
kiedy to Kościół przyjął uroczyste wyznanie
wiary, podkreślające bóstwo i człowieczeństwo Chrystusa.
O ile Narodzenie Pańskie i Wielki Piątek
zwracają moją uwagę szczególnie na człowieczeństwo Chrystusa, o tyle Zmartwychwstanie i Uroczystość Chrystusa Króla skłaniają
do zastanowienia się na Jego bóstwem. Nie
jestem pewien, czy takie rozumienie jest w
pełni poprawne teologicznie, ale tak to przeżywam.
Dzisiejsza uroczystość bardzo dobitnie określa Chrystusa Królem Wszechświata, czyli
całej rzeczywistości empirycznej. Wszechświata – a więc miliardów galaktyk, gwiazd i
układów, a w tym bezkresnym, wydawałoby
się, kosmosie – człowieka, będącego
„jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg
chciał dla niego samego”, jak uczy Sobór Watykański II. To jedna z kluczowych treści naszej wiary. Wierzymy nie w jakiegoś Boga
(czy raczej bożka) partykularnego, nie w Boga
tylko dla chrześcijan, ale w jedynego Boga,
Stwórcę i Pana całej rzeczywistości i wszystkich ludzi wszystkich czasów. Tego, który jest
ponad wszystkim, co możemy zaobserwować,
doświadczyć i zrozumieć, a zarazem jest pełnym miłości Ojcem każdego człowieka. Każdego człowieka, czyli – miliardów ludzi, których losy, przekonania, sposób życia i myślenia są niebywale zróżnicowane. W takiego
nieprawdopodobnie potężnego Boga wierzymy. Gdy staram sobie to uświadomić, nieraz
ciarki przechodzą mi po plecach. Myślę, że ta
uroczystość ma mnie (nas) obudzić z rutyny
czy drzemki. Żyjemy ze świadomością wiary
3
w Boga, do której przyzwyczailiśmy się, jakoś
nam dobrze z tym, czujemy się bezpieczniej z
tą wiarą, ale wśród codziennego zabiegania i
zwyczajnych spraw wielkość i tajemnica Boga
nam czasem umyka. Dostosowujemy Go do
swojej miary, do swojego świata. Siłę naszej
wiary i jej uniwersalizm podkopuje nieraz
wielość przekonań i opinii na temat istnienia
bądź nieistnienia Boga. Z wygodnictwa lub
towarzyskiego wyrachowania przyjmujemy
postawę, że ja sobie tutaj wierzę w prywatnego Boga, a inni niech myślą i robią, co chcą.
Rezygnujemy tym samym z tego dramatycznego przesłania chrześcijaństwa – że jest
jeden Bóg, Stwórca i Zbawiciel wszystkich
ludzi, który objawił się w swojej pełni w osobie, nauczaniu, śmierci i zmartwychwstaniu
Chrystusa – Syna Bożego i człowieka, a my
mamy dzielić się z innymi tą wiarą. Oczywiście, z poszanowaniem ich godności i wolności.
Druga myśl. Gdy w odniesieniu do Chrystusa
używamy określenia „król”, musimy pamiętać
o Jego słowach – „Królestwo moje nie jest z
tego świata” (J 18,36), aby uniknąć pokusy
„przykrojenia” królewskiego tytułu do naszych doświadczeń i wyobrażeń. Bo w istocie
Chrystus był i jest bardzo niekonwencjonalnym królem. Nie wywołał wojny, nie zorganizował zbrojnego przewrotu, nie uknuł żadnej
intrygi, nie prześladował swoich oponentów,
nie wykorzystywał ani nie upokarzał poddanych. Owszem, bywali w historii dobrzy i
święci monarchowie, ale iluż ziemskich królów i władców zapisało się w dziejach właśnie
w taki niechlubny sposób.
Jeśli już zaryzykujemy stwierdzenie, że Chrystus był rewolucjonistą, to musimy zaraz
podkreślić, iż wywołał tylko – czy raczej aż –
rewolucję ducha. Rewolucję, która nie pożera
własnych dzieci i nie pociąga za sobą ofiar.
Wręcz przeciwnie, każe nie tylko oszczędzić,
ale nawet miłować nieprzyjaciół, pożyczać
tym, którzy nie oddają, nadstawiać drugi
policzek czy dzielić się z ubogimi. Kazanie na
Górze, jak również i inne przemowy Jezusa,
są naprawdę szokujące. Czytaliśmy je wiele
razy i trochę nam się „osłuchały”. Takich rzeczy nie mógłby wymyślić i z taką mocą głosić
jakiś zwykły pretendent do tronu czy polityk
zabiegający o głosy wyborców. (Na marginesie – ciekawe, w jaki sposób dzisiejsze media
przedstawiłyby Kazanie na Górze). Chrystus
żył i nauczał dawno, ale chrześcijaństwo nie
jest historią, lecz pozostaje wciąż zadaniem
do wypełnienia. Gdy patrzymy na stan świata
(i naszego życia), widzimy, że zadaniem – co
tu dużo kryć – trudnym. Modlitwa „przyjdź
królestwo Twoje” nie straciła więc na aktualności.
Sztuka od wieków starała się pomóc chrześcijanom w przeżywaniu wiary w Chrystusa –
Króla Wszechświata. Bardzo wymowna i pomocna jest tradycja, wywodząca się ze
Wschodu, ale przyjęta również na Zachodzie,
przedstawiania Chrystusa jako Pantokratora,
czyli – z greckiego – Wszechwładcy, Pana
wszystkiego. Chrystus stojący lub siedzący na
tronie, z otwartą księgą Ewangelii w lewej
ręce i prawą dłonią uniesioną w geście błogosławieństwa. Księga otwarta najczęściej na
słowach z Ewangelii według św. Jana – „Ja
jestem światłością świata, kto idzie za mną
nie będzie błądził w ciemności" (J 8,12).
Najstarsza znana ikona Pantokratora prze4
chowywana jest w prawosławnym klasztorze
na górze Synaj. W kościołach i cerkwiach
fresk Chrystusa Pantokratora jest zwykle
umieszczany na sklepieniu centralnej kopuły,
a mozaika – w środkowej części apsydy.
Szczególnie przemawia do mnie XII-wieczna
mozaika z katedry w Monreale na Sycylii. Nie
tylko przez swoje piękno, ale również przez
to, że postać Chrystusa jest ogromna, dominująca, a to trafny symbol potęgi Króla
Wszechświata. Nie miałem okazji jej widzieć
na własne oczy, ale wielu ludzi (w tym moja
żona) zaświadcza, że to nie tylko wspaniałe
dzieło sztuki, ale również wymowne świadectwo naszej wiary.
Bohdan Białorucki
BoŜe
Królestwo
Pamiętam, gdy pierwszy raz w życiu usłyszałam przejmujący hymn „Chrystus Wodzem, Chrystus Królem”. Było to na Mszy
Świętej dla Młodzieży w 1979 r. podczas
pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do
Polski. Zastanawiałam się wówczas, jaka
jest geneza i znaczenie tych słów dla kraju
takiego jak nasz - spowitego szarzyzną komunizmu, gdzie pamięć o jakichkolwiek
namiestnikach Bożych miała zaginąć na
zawsze. Po blisko 30 – tu latach odnajduję
sens i rodowód tych słów w Biblii. Ktoś kiedyś powiedział, że w Biblii jest wszystko.
Trudno się z tą opinią nie zgodzić. I choć
czasy i wydarzenia opisywane przez proroków nie opowiadają dziejów naszego narodu, to jednak brak analogii jest tylko pozorny. Bóg stworzył człowieka nie tylko na
swój obraz i podobieństwo, ale stworzył
każdego z nas należącego do konkretnej
społeczności z prawem do życia w wolności.
Bóg wyzwolił, cierpiący niewolę, Izrael, błogosławił mu, dając wielu proroków, lecz ów
naród lekceważył prawa Boskie. Nawet synowie ówczesnych proroków grzeszyli przeciwko Bogu: wypaczaniem prawa, łapownictwem, nadużywaniem władzy kapłańskiej i
rozpustą. Ukochany przez Boga naród Izrael
doszedł ostatecznie do wniosku, że nie chce
już sprawowania władzy Boga nad sobą. Zażądał, więc od Boga ustanowienia władzy
króle wsk iej, n iez ale żnej o d Bo ga.
Czyż to nie brzmi zabawnie, albo raczej niebezpiecznie znajomo? Czyż nie przypomina
nam to domagania się przez naszych rodaków, rozdziału Kościoła od władzy państwowej, po żmudnym procesie odzyskiwania
niepodległości, po latach zaborów, wojen i
niewoli sowieckiej? Ale wróćmy do wydarzeń,
które miały miejsce blisko 3 000 lat temu.
Bóg Stwórca ugiął się pod żądaniem Izraela i
ustanowił pierwszą władzę królewską w Izraelu. W miejsce rządów sprawowanych przez
proroków, będących pośrednikami pomiędzy
Bogiem i narodem, a pełniących rolę sędziów,
namaścił przez ówczesnego proroka Samuela,
pierwszego króla Izraela i Judei, któremu
było na imię Saul. Saul został powołany przez
Boga, obdarzony nowym sercem i mocą przywódcy. Mimo, iż Bóg nadal chciał być jedynym Królem narodu, przystał na żądanie
Izraela i wybierając Saula, błogosławił mu:
obdarzył go potomstwem, sukcesami w panowaniu nad narodem i niezliczonymi zwycięstwami w wojnach z wrogami. Jednak do
czasu. Bóg pragnął łączności z nowym królem
i kierowanym przez niego narodem. Pragnął,
aby niedoświadczony władca wywyższony
przez Niego, był Mu posłuszny. Jednak król
Saul zerwał więzy z Bogiem i przestał być Mu
wierny. Okazał brak pokory i posłuszeństwa.
Ludzkie rozeznanie władcy, okazało się błędne, kompletnie nie zgodne z oczekiwaniem
Boga. Pycha, bałwochwalstwo i chęć przypodobania się poddanym, a nie Bogu, doprowa5
dziły do gniewu Stwórcy. Bóg, bowiem nie
oczekiwał od Saula ludzkiego myślenia, lecz
podporządkowania się i wypełnienia woli
Bożej. Bóg nie chciał i nie chce wystudiowanych ofiar całopalnych, ale chce abyśmy będąc w łączności z Nim poddali się Jego woli.
Na tym polega moc w wolności władcy i każdego z nas, którą Bóg nas pragnie obdarować.
Widzimy, że Księga Samuela nie straciła na
swojej aktualności. Jak wiele znanych nam
karier, czy wręcz bohaterskich życiorysów
upada pod brzemieniem pychy i zatracenia
się w wierze fałszywym bożkom? Władza królewska nie zachowała się w wielu współcześnie nam żyjących narodach, a dążenia społeczeństw, nawet tych z chrześcijańskim rodowodem, zmierzają do rozdziału władzy świeckiej i Kościoła. I choć może większości nam technokratom i pragmatykom, mocno stąpającym po ziemi, trudno jest przyznać, że możemy i powinnyśmy, biorąc za przykład wydarzenia z Księgi Samuela, oczekiwać od naszych władców łączności z Bogiem i podporządkowania się Jego woli.
My naród, chcemy osiągać sukcesy, chcemy
roztropnych, ale nie bojaźliwych rządów,
chcemy przywódców wolnych i odważnych,
chcemy, aby nie bali się wyrażania poglądów,
zgodnych z wolą Bożą. Chcemy, aby nawet, a
zwłaszcza, te najbardziej strategiczne decyzje
podejmowali w wolności Bożej, a nie kierowali się populizmem. Oczekujmy takiego
przywódcy, który będzie wiedział, że to nadal
Bóg Ojciec jest prawdziwym władcą ludzi, a
on - król, prezydent, premier, prezes banku,
czy korporacji, lub każdy z nas, może być
tylko, lub aż, narzędziem w Jego ręku. Budujmy królestwo, którego poddani, po odniesionym sukcesie, gdzieś na świecie lub na Mazowszu, zakomunikują: „przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył”.
Magdalena Bober
Dwadzieścia lat minęło...
W odległych czasach, gdy wielu z Was nie
było jeszcze na świecie, ks. Zygmunt Malacki,
ówczesny rektor kościoła akademickiego św.
Anny wraz z grupą działającej przy duszpasterstwie młodzieży postanowił powołać do
istnienia stowarzyszenie, jakiego św. Anna
jeszcze nie znała. Nie miała to być typowa
wspólnota, ale grupa studencka, która formację duchową łączyłaby z działalnością intelektualną, wolontariacką, turystyczną i ... czysto
towarzyską. Tak oto 28 grudnia 1988 r. powstało Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży
Akademickiej. SKMA, bo tak skrótowo nazy- szenie przestało działać w czasie II wojny
wana jest ta zacna kompania, było kontynu- światowej, jednak już w 1944 r. podjęto
atorem tradycji jeszcze przedwojennych – pierwsze próby jego reaktywacji (w pracach
tych uczestniczył m.in. ks. Stefan Wyszyński).
Ostatecznie jednak SKMA odrodziło się dopiero w roku 1988 przy DA św. Anny. Dziś
działa m.in. w Krakowie, Łodzi, Bydgoszczy.
Od roku 1998 Stowarzyszenia w różnych miastach współdziałają w ramach Konfederacji
Stowarzyszeń Katolickiej Młodzieży Akademickiej, dzięki której możliwa jest wymiana
pomysłów na prowadzenie organizacji.
Świętoannowe SKMA ma za sobą długą i ciekawą historię. Przez lata działalności m.in.
pierwsza organizacja tego typu ( SKMA prowadziło sekcję międzynarodową, która
„Odrodzenie”) powstała już w roku 1919, a jej zajmowała się organizacją wyjazdów i wyczłonkowie wywodzili się ze środowisk pol- mian z takimi organizacjami jak: Lingua
skiej młodzieży działającej przed I wojną Franca (Anglia), Heinrich Pesch Haus
światową. Pierwsze koło Stowarzyszenia powstało właśnie w Warszawie, kolejne w Lublinie, Poznaniu, Wilnie, we Lwowie i Krakowie.
Archiwa podają, że ówczesne SKMA zajmowało się życiem religijnym i pracą intelektualną, m.in. problemami filozoficznoreligijnymi, społeczno-gospodarczymi oraz
narodowymi. Wydawało także liczne czasopisma, takie jak: Prąd, Świat Akademicki, Vox
Universitatis, Nurty, Dyszel w Głowie, Odrodzenie. Nazwa SKMA została przyjęta na
kongresie członków w roku 1929. Stowarzy6
(Niemcy), European Catholic University Students Assosation (Hiszpania) czy Catholic
Students Union (Szkocja). Członkowie Stowarzyszenia brali udział w pracach Parlamentu Studenckiego czy Forum Kobiet Polskich, włączali się w działania DA św. Anny
(m.in. byli założycielami grupy biało – zielonej do dziś chodzącej w Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymce Metropolitalnej), niejednokrotnie zabierali głos w ważnych dla Kościoła i młodych ludzi sprawach. Życie religijne od zawsze strali się łączyć z formacją intelektualną (organizacja wykładów, konferencji, kursów, spotkań z ludźmi nauki i sztuki),
wolontariatem (współpraca z domami dziecka, domami spokojnej starości, szpitalami,
świetlicami dziecięcymi, różnorodne akcje
charytatywne) i działalnością turystyczno –
towarzyską (obozy górskie, narciarski, wycieczki rowerowe, spływy kajakowe, kurs
tańca, bale, wyjścia kulturalne). Jednym słowem od zawsze żyli w myśl zasady przejętej
od św. Pawła „Wszystko mogę w tym, który
mnie umacnia” (Flp 4,13).
Tak oto minęło dwadzieścia lat. Czy coś się w
tym czasie zmieniło? Z pewnością nowe uwarunkowania polityczne czy społeczne otwiera7
ją przed nami inne niż przed naszymi poprzednikami możliwości, ale też stawiają
dodatkowe wyzwania. Myślę jednak, że niezmienne pozostaje fakt, iż SKMA łączy ludzi
(nie tylko w pary małżeńskie...) i jest okazją
do poznania przyjaciół, z którymi równie
owocnie (a przy tym miło) spędzimy czas
zarówno na wyjazdowych rekolekcjach, górskiej wycieczce, jak i sylwestrowym balu.
Warto spróbować. Wiem z autopsji.
Sylwia Fabisiak
Stowarzyszenie Katolickiej
MłodzieŜy Akademickiej
serdecznie zaprasza na adwentowe
rekolekcje wyjazdowe. termin: 5 - 7
grudnia 2008 r.miejsce: Ośrodek Oo.
Pallotynów, Konstancin - Jeziorna temat: Niech moc Ducha Świętego będzie z Tobą, czyli jak się przygotować
do walki duchowej prowadzenie,: ks.
Arkadiusz Szczepanik koszt: 50 zł.
(40 zł. - członkowie SKMA) zapisy:
Sylwia (tel. 782640029) i Magda (tel.
663945242)
więcej na www.skma.pl
...niedowierzanie Mojej Dobroci
najwięcej mnie rani...
Jestem na wykładzie, którego tematem jest
nauka o naturalnym kontrolowaniu poczęć.
Wykład jest bardzo dobrze przygotowany
i jasny. Wiem już wszystko o cyklu miesiączkowym, wykresach, używaniu termometru
i laptopa, aby porównywać wykresy mojej
przyszłej żony. Uzbrojony w najnowsze osiągnięcia nauki i techniki „szkiełkiem i okiem”
będę z żoną kontrolować Boga - cóż za wspaniałe uczucie. Nie potrafię uchronić się od
kataru, ale będę chronił naszą rodzinę przed
niepożądaną ciążą, niepożądanym dzieckiem,
niepożądanym Darem Bożym. Zacząłem się
zastanawiać, kiedy „niepożądane” stanie się
„pożądane”. I myślę, że nigdy, bo człowiek
ma inne plany niż Bóg. Chce mieć coraz lepsze mieszkanie, samochód, egzotyczne wakacje, a pierwsze lub kolejne dziecko wszystko
to oddala w bliżej nieokreśloną przyszłość.
A gdy wreszcie, po latach, człowiek uzna,
że chce przyjąć Dar Boży, może się zdarzyć,
że Pan Bóg w swojej dydaktyce milczy i nie
obdarza Darem Życia.
Wiele usłyszałem o zabezpieczaniu się przed
niechcianą ciążą, o rozwoju duchowym małżeństwa mierzącego temperatury o tej samej
porze, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu,
rok po roku. Ileż człowiek wkłada w to trudu,
aby tylko odrzucić Dar Życia. Gdyby z taką
konsekwencją, dzień po dniu o tej samej porze para małżeńska odmawiała różaniec lub
rozważała dzienne czytanie Pisma Świętego z
pewnością szatan nie robiłby takiego spustoszenia. Chrześcijańskie pary małżeńskie chcą
planować ilość dzieci w swoich rodzinach.
Dlaczego? Dla własnej wygody, a może dlatego, że ulegli manipulacji otoczenia i uwierzyli, że rodziny wielodzietne są gorsze, pogardzane, lekceważone? Z podejściem tym, często idzie przekonanie, jak wielkim obciążeniem dla funduszy socjalnych są rodziny wielodzietne. A prawda jest taka, że to dzieci z
rodzin wielodzietnych będą składały się na
składki emerytalne osób, które dzieci mieć
nie chciały.
Z której strony by nie patrzeć, dzieci są Darem od Boga Ojca, a owoce tego Daru w każdej dziedzinie: emocjonalnej, duchowej i nawet finansowej są nie do przecenienia.
Bezwarunkowa otwartość na Dary Pana Boga
jest wyrazem naszego zaufania w Boże Miłosierdzie, bo właśnie owo niedowierzanie tak
rani Serce Jezusa.
Św. Faustyna w swoim dzienniczku (zeszyt
drugi, 580), cytując słowa Jezusa, napisała:
....Miłość ich jest letnia, serce moje znieść
tego nie może, te dusze zmuszają mnie, abym
je od siebie odrzucił. Inne nie dowierzają
dobroci mojej i nigdy nie chcą zaznać słodkiej
poufałości w własnym sercu, ale szukają mnie
gdzie indziej i nie znajdują. To niedowierzanie mojej dobroci najwięcej mnie rani. Jeżeli
nie przekonała was o miłości mojej śmierć
moja to cóż was przekona....
Jakież to szczęście, że 2000 lat temu pewna
bardzo młoda, niewykształcona Żydówka o
imieniu Maryja nie zastosowała chrześcijańskiej metody planowania narodzin i powiedziała: Oto ja, służebnica pańska, niech mi
się stanie według słowa Twego.
Rafał Bober
Zapraszamy do współredagowania naszego
pisma. Teksty i uwagi można przesyłać na
adres: [email protected]
Redakcja spotyka się w poniedziałki o 17.30
Kościół Akademicki
św. Anny w Warszawie
ul. Krakowskie Przedmieście 68,
www.swanna.waw.pl, tel. 826-89-91
Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00;
19.00; 21.00. Msze św. w dni powszednie: 7.00;
7.30; 15.00; 18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia
miesiąca: 21.00)
Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt.
7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 1516, 18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych.
Chrzty dzieci w niedzielę o godz 12.00
8