Dar Rosji, ruch Turcji

Transkrypt

Dar Rosji, ruch Turcji
Dar Rosji, ruch Turcji
Rosyjski prezydent Władimir Putin zdecydował wysyłać gaz do Unii Europejskiej przez
Turcję. A turecka głowa państwa Recep Tayyip Erdoğan zaakceptował to rozwiązanie. Nie
rozumieją tego zachodni eksperci, którzy uznali, że islamistyczna demokracja została
zredukowana jedynie do strefy tranzytowej. Rosyjskie motywy są przejrzyste.
Wyczerpany przepychanką bezpośrednio z UE, Putin skasował projekt South Stream, gazociągu,
który miał obejść Ukrainę i wjechać do Europy pod Morzem Czarnym przez Bułgarię i Węgry.
Zamiast tego Kreml zdecydował puścić gaz przez system Blue Stream: od stacji przekaźnikowej
Bieregowaja do terminalu Durusu pod Morzem Czarnym. A może Putin blefuje? Może to operacja
otumaniania, by Bruksela błagała Moskwę w środku zimy o energię dostarczaną w jak najszybszy
sposób? W każdym razie Rosja może odgrzać ten poprzedni projekt w lepszych czasach. A
tymczasem, zaplątując Turcję w sieć swej intrygi, Putin znowu ograł prezydenta Baracka Obamę.
W czasie zimnej wojny twardy aliant Waszyngtonu, Ankara, pomaga Moskwie nie bezpośrednio, aby
Kreml uniknął amerykańskich nacisków za agresję na Ukrainie. I Erdoğan pomaga Putinowi wbrew
własnym deklaracjom wsparcia dla Kijowa, a szczególnie dla Tatarów krymskich. A co z tego ma
Turcja? Po pierwsze Erdoğan pokazał, że jest niezależny od amerykańskiej dyplomacji. Z tego wynika
prestiż w trzecim świecie, szczególnie wśród muzułmanów. Jest jasne, że Turcja to nie Zachód. Jeśli
USA i ich sojusznicy chcieliby kooperować z Turkami, muszą się wysilić, wiedząc przy tym, że ani
zmuszanie, ani groźby, ani łapówka mogą nie zadziałać. Przecież Trucja nie przepuściła wojsk
amerykańskich przez swe terytorium w 2003 r., prawda?
Turcy są panami w swoim kraju. Czynią to, co najlepiej służy ich interesom. I coraz mniej szanują
swoje związki z Zachodem. Po drugie turecki prezydent zademonstrował Saudyjczykom, Irańczykom
i Azerom, że jego naród może teraz czerpać z alternatywnego źródła energi od wielkiej Rosji. Czyli
Turcy nie są na łasce i niełasce bliskowschodnich potentatów energetycznych. Jednocześnie
neoosmański przywódca sygnalizuje, że teraz ma zgodę Putina albo przynajmniej jego zrozumienie
dla tureckiej polityki zmiany reżimu w Syrii. Rosja naturalnie jest przeciwna tej polityce, ale
widocznie w obecnym momencie nie ma to wpływu na sprawę tranzytu energii.
Ponadto może taka umowa wcale nie istnieć, bo Moskwa wspiera Damaszek i chce zachować swą
bazę morską w Turtus. Mimo że Kreml strategicznie przeniósł swe operacje morskie do
kontrolowanego przez Greków cypryjskiego portu Limassol, percepcja jest taka, że Putin będzie
znosić Erdoğan mimo antyasadowskich ruchów tego ostatniego. Przy okazji Turcja udowodniła swym
regionalnym rywalom, a szczególnie Egiptowi, że nie ma granic rosyjskiego pragmatyzmu jeśli
chodzi o stosunki z jakimkolwiek państwem bez względu na jego system. Przynajmniej w taki sposób
będzie przedstawiać rzeczywistość neoosmańska propaganda. A Putin po prostu będzie dalej
podkreślać, że mimo preferencji dla laickich, wojskowych reżimów narodowo-socjalistycznych,
Federacja Rosyjska jest gotowa grać z kimkolwiek, jeśli to służy jej interesom, a szczególnie gdy przy
tym podminowuje to Amerykę.
Robiąc uprzejmość Moskwie, Ankara może wywierać więcej nacisku na Ateny. Pomoże to rozwiązać
szereg konfliktów związanych z handlem czy kulturą. Teraz Erdoğan zakłada, że Putin wpłynie
łagodząco na greckie pretensje w stosunku do Turcji. Przytulając się do Rosjan Turcja wzmacnia
swoją pozycję na Cyprze. Ma to wpływ na chroniczny konflit między Grekami a Turkami cypryjskimi,
a rezultatem będzie lokalna detente. Dotyczy to również źródeł energetycznych odkrytych niedawno
na półce kontynentalnej wychodzącej z wybrzeży Izraela, Libanu i Syrii.
Według prawa międzynarodowego zamieszkana głównie przez Greków Republika Cypru, która
należy do UE, utrzymuje silne związki z Grecją oraz chełpi się potężną postsowiecką diasporą,
zawiaduje wszelkimi terytoriami i wodami terytorialnymi suwerennej wyspy. Jednak samozwańcza
Turecka Republika Północnego Cypru, którą uznaje jedynie Turcja, domaga się o dostępu do złóż
energii z pełnym poparciem Ankary. Erdoğan spodziewa się, że Putin uspokoi Cypryjczyków greckich
oraz Ateny. Przecież nie powinno być różnicy dla rosyjskich interesów energetycznych czy
współpracują z Grekami czy z Turkami. Teraz – mając poparcie Moskwy – Ankara postara się
osiągnąć układ energetyczny w ramach Cypru i będzie mogła postawić tamę pretensjom Tel Awiwu
do energetycznego znaleziska. Ponieważ Izrael jest amerykańskim sojusznikiem i zagraża rosyjskim
interesom energetycznym na Cyprze, Turcja wymyśliła sobie, że Moskwa ją wspomoże w tej
rozgrywce.
Aby realizować swój program neoosmański, Erdoğan stara się grać na dwóch fortepianach. Jako
członek NATO i sojusznik USA zaprotestuje przeciwko jakimkolwiek amerykańskim posunięciom, na
przykład w imieniu Izraela, aby zastopować turecki ekspansjonizm. Z drugiej strony, jako tranzytowy
partner Rosji turecki prezydent będzie wykorzystywać delikatną pozycję Moskwy, aby uzyskać
wsparcie dla rozmaitych swych planów. W tej subtelnej grze pokazał ponownie, że Turcja nie jest po
prostu pionkiem superpotęg.
Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, 29 grudnia 2014, www.iwp.edu

Podobne dokumenty