Alfabet pamiętnika - Cukrzyca a Zdrowie

Transkrypt

Alfabet pamiętnika - Cukrzyca a Zdrowie
ŻYCIE Z CUKRZYCĄ
Alfabet pamiętnika
Papierowy przyjacielu! Zostawiłam Cię pomiędzy pokładami ciszy i hałasu, harmonii i destrukcji.
Umieściłam Cię między strefami światła i mroku, radości i smutku. Pomiędzy sacrum parków i ogrodów a
profanum ulic. Pomiędzy łzą nieskończoności a nicnieznaczenia. Między wspomnieniem a pustką przyszłości. Wreszcie...między moją i czyjąś codziennością. Teraz sięgam po ciebie, bo wszystkie barwy zgasły. Nie
ma powrotu w identyczność świata i osób a nawet samego siebie. Gdybyż istniała... Pułapka czasu i choroby jest bardzo szczelna. Determinuje me życie, czy musi tak być, czy też nie?
Znam odpowiedź. Świadomość, poczucie krzywdy i żalu dualizuje mą osobę, tzn. jest tak jakbym składała się z dwóch bytów – wewnętrznego i zewnętrznego, z których każdy funkcjonuje w innej rzeczywistości, innym świecie, stanie i podlega odmiennym prawidłowościom. Wiedzą o sobie, znają się lecz
nie mogą współistnieć. Pomiędzy nimi zieje bowiem przepaść absolutyzmu. Nawet podczas iluzorycznej ewentualności zbliżenia, część wewnętrzna jakby matowieje, podczas gdy druga się wybłyszcza.
Pamiętniku, twe karty tak jak życie, mają każda swą barwę, bo uznałam, że tak być powinno. Nie
zmieniam tego, ponieważ obok rozbieżności istnieć musi także adekwatność, konsekwencja dosłownie wszystkiego. Ta strona nie będzie ciemnoszara jak ograniczenie poglądów i przywiązań. Będzie miała barwę i odcień mego letniego smutku, a jej nazwą będzie L. - od mego imienia i od lata. Jesteś bowiem mój, jesteś okruchem mego bytu. Mimo tego nawet, że choroba, na którą cierpię jest powszechna, dookreślona,
to prawdziwie we mnie się staje. Tak jak to, że będąc pośród ludzi a nawet garścią tłumu, jestem samotnością. Ta samotność, mimo że znana tak bardzo, tak wielu – jest zupełnie, absolutnie czym innym. Wiem, że
którąś z kart nazwałam już L, lecz się nie powtarzam, bowiem życie i człowiek są ciągłym dopełnieniem. To lato niszczy, grozi i niweczy, oddala to, czego się oczekiwało. Choroba bywa żywiołem i jak on
jest destrukcją i osłabieniem. Życie nie daje wyboru. Wszakże nie wszystko stracone – jak mnie przekonujesz
przyjacielu;
Jestem cząstką lata, zaistniałam tu serenadą letniej nocy – wdzięczności Bogu. Jestem latem we wspólnocie imienia kwiatu – szumi w jego płatkach marzenie i tęsknota w woli ich słyszenia. Chcę słyszeć...
Choroba nie odebrała mi dotąd sprawności, możliwości, choć jest przewlekła. Nie jest czymś, co stale się narzucając, pozbawia mnie świadomej, dobrowolnej tożsamości i stanowienia. Zatem mogę spojrzeć, wyjść
poza schematy, środowisko, przyjąć inny akcent – indywidualny, przeciwważny. W obłokach, które zawisły nad miastem znów, skryję swój smutek, żal, rozpacz i cały ból. Poza swą skórą, granicą, murami miasta,
poszukam nadziei, dostrzegę rys mego dnia.
Okruchy zegarowych tarcz zamknę w klepsydrze. Snem, wspomnieniem zapłoną złotem, purpurą
jak ogień. Może żyjąc tu uda mi się w starym murze odszyfrować kod smutku tych, którzy przekonali się już
o istnieniu innego świata, życia. Mój własny z tamtym się stopi i na swym dymnym dnie odsłoni swój sens.
Rozwiewając się, choć na mgnienie, zwróci mi mą wolność. W jakimś zaułku malowanym światłocieniem
nowego spojrzenia, w pasażu ulotnego aromatu udam swą obecność. Poza centrum, gdy tłoczne arterie znikną z mego pola widzenia, dwa wymiary staną się jedno.
Lilię na stawie poproszę, by zdradziła mi wieczną istotę czystości tchnień. I lilię zobaczę w ogrodzie,
która może...uśmiechnie się do mnie dla innych niewidocznie, kwieciście. I poczuję , że w szczelinie zmysłów, żyję tam gdzie ona i tym samym.
Schowam tę stronę pomiędzy inne niczym płatek. I będzie jak na czerni wytłoczenie złote. Jak na doczesności dyskretny wzór...
Autor : Okrena
48
Cukrzyca a Zdrowie

Podobne dokumenty