MUN 2009 CZYLI MŁODZI ROZWIĄZUJĄ PROBLEMY ŚWIATA Już

Transkrypt

MUN 2009 CZYLI MŁODZI ROZWIĄZUJĄ PROBLEMY ŚWIATA Już
MUN 2009 CZYLI MŁODZI ROZWIĄZUJĄ PROBLEMY ŚWIATA
Już po raz drugi wzięliśmy udział w Symulacjach Obrad ONZ WrocMUN 2009.
Do odważnej trójki należą: Dorota Krupa, Paulina Ślusarczyk i Mateusz Pasternak.
Tegorocznym tematem przewodnim była kwestia Kurdów w Turcji, która, chociaż
daleka Polsce, wzbudziła wśród nas niemałe emocje. W obradach uczestniczyło ponad
100 reprezentantów 24 państw, jednak pomimo takiej różnorodności opinii i pomysłów
udało nam się znaleźć rozwiązania najbardziej palących problemów.
Nasza wyprawa rozpoczęła się już w niedzielny wieczór. Spotkaliśmy się na dworcu
PKP i wymieniliśmy odrobinę przerażone spojrzenia. W końcu mieliśmy przed sobą
perspektywę 3-dniowego uczestnictwa w najbardziej znanych Symulacjach Obrad ONZ!
Nasze wewnętrzne rozterki przerwał ostatecznie (punktualny!) przyjazd pociągu.
Umieściliśmy się razem z naszymi walizkami w pociągu i wyruszyliśmy w drogę. Wyrażenie
„umieściliśmy się” było jak najbardziej na miejscu, ponieważ pociąg był wypełniony aż po
same drzwi. Po długich poszukiwaniach w końcu odnaleźliśmy wolną przestrzeń między
przedziałami. Była ona prawdziwym zbawieniem, w pewnym momencie zdecydowani
byliśmy bowiem na podróż na dachu wagonu na wzór mieszkańców Indii. Dwugodzinna
jazda minęła bardzo szybko, i tak znaleźliśmy się sami w dość dużym mieście. Z pomocą
przewodnika dostaliśmy się do naszego hostelu i po późnej kolacji oddaliśmy się rozmowom
niekontrolowanym. Miało być o polityce USA (w końcu je reprezentowaliśmy), ale w wyniku
dziwnego zbiegu okoliczności zaczęliśmy dyskusję na temat filmów. Nasza rozmowa
przeciągnęła się do dość nieprzyzwoitej pory, toteż pobudka następnego dnia była dość
bolesnym doświadczeniem.
W poniedziałek zaspani dostaliśmy się do wrocławskiego Ratusza, gdzie czekała już na
nas większość uczestników MUN. Po oficjalnym otwarciu nastąpiła przerwa obiadowa, po
niej zaś danie dnia: rozpoczęcie obrad we wcześniej wybranych komitetach. Ja znalazłem się
w Komitecie Rozbrojenia, Paulina w Komitecie Praw Człowieka, a Dorota w Komitecie
Socjalnym. Debaty trwały zaledwie dwie godziny, jednak niektórych reprezentantów trzeba
było prawie siłą zmuszać do wyjścia. Nasza drużyna miała sporo rzeczy do omówienia,
ponieważ wejście w skóry delegatów USA nie było tak prostą rzeczą, jakby się to mogło
wydawać. Dziewczyny nie mogły się nadziwić, jak ciężka może być niepozorna praca
w komisji. I ja, pomimo faktu, że był to mój drugi MUN, czułem się nieco onieśmielony.
Wcześniej byłem delegatem Indii i miałem nieszczególnie trudne zadanie – tym razem było
ono dużo bardziej wymagające.
Drugiego dnia od rana do popołudnia pracowaliśmy w komitetach nad projektami
rezolucji. W moim komitecie panowała atmosfera wytężonej pracy, jednak nie był to
bynajmniej klimat więzienia i prac w kamieniołomie – współpracowałem przecież
ze świetnymi ludźmi! Czas upłynął błyskawicznie, a po południu czekały na nas dodatkowe
atrakcje, takie jak spacer po Wrocławiu. Głównym punktem wyjścia miał być Ostrów Tumski
– dzielnica w środku miasta leżąca częściowo na Odrze, której liczne zabytki zostały
uratowane dzięki zdecydowanej postawie mieszkańców miasta w trakcie powodzi w 1992
roku. Po spacerze wzdłuż wysp poszliśmy do Starbucks’a, aby zbadać tajemniczą kwestię
płynów tam sprzedawanych. Po organoleptycznym teście kaw i herbat stwierdzamy – nie jest
źle, ale zbyt częste dawkowanie może zmęczyć.
W środę obudził mnie znienawidzony sygnał budzika. Pomimo wiszącego nade mną
widma pakowania się nie byłem do końca przekonany, czy warto wstawać. Dopiero
energiczne stukanie obcasów w znajdującym się piętro wyżej pokoju dziewczyn przekonało
mnie, że nie ma żartów. Faktycznie, godzinę później znaleźliśmy się w Ratuszu na ceremonii
zamknięcia obrad, na której dokonywane były ostateczne głosowania za przyjęciem bądź
odrzuceniem rezolucji. Na szczęście obyło się bez większych komplikacji, efekty naszych
wytężonych działań zostały docenione. Po przyznaniu nagród dla najlepszych delegatów
nastąpiło zamknięcie obrad, musieliśmy więc rozstać się z naszymi nowymi znajomymi oraz
z Wrocławiem. Podróż do Gliwic odbyliśmy w królewskich warunkach, siedząc
i rozmawiając o tym, co już minęło. Przed dworcem rozeszliśmy się i wróciliśmy do naszych
domów.
Nie ukrywam, że stając przed drzwiami mieszkania poczułem lekkie uczucie żalu,
że WrocMUN już się skończył. To genialne doświadczenie, które pozwoliło mi ocenić swoje
możliwości językowe i negocjacyjne. Jeśli jesteś pewny siebie i chciałbyś się sprawdzić w
naprawdę ciekawej, choć ciężkiej pracy, MUN czeka na Ciebie! Najbliższe tego typu
spotkanie odbędzie się w Lublinie, być może Filomata wystawi drużynę i to właśnie Ty
będziesz jej członkiem?
Mateusz Pasternak, II LO