Zbałamucona i rozhasana muzyka

Transkrypt

Zbałamucona i rozhasana muzyka
C11
4.11.2011
Filharmonia dowcipu
Muzycy bawią się z publicznością, pokazując jej historię, żartują z muzycznych świętości, ale za każdym razem dają widzom wiele radości i przede wszystkim piękną muzykę, przetworzoną,
zbałamuconą, rozhasaną, ale ciągle piękną FOT. EVENTPHOTOGRAPHERS.PL
Zbałamucona i rozhasana muzyka
dziękuję, dziękuję :) Dawno się tak dobrze
nie bawiłam. Uśmiałam się do łez. Inteligentna rozrywka, to wyjątkowa odmiana
po betonowej papce, którą zwykle oferują
nam media. Bardzo smakowite to było.
uzyka jest naj- Wyśmienite. Mniam (…)”.
ważniejsza. Od
niej wszystko
się zaczęło. Ich dwóch
Gdyby nie było Pierwszy był Waldemar Malicki, pianista,
wielkich emo- urodzony komik zwany Busterem Keacji zaklętych tonem muzyki, który koncertował w kraju
w utworach i za granicą, przedstawiając nie tylko
skomponowanych przez Bacha, Mozarta, własne show fortepianowe, ale także proBeethovena, Mahlera, Wagnera, Debus- gramy klasyczne. Ten absolwent gdańskiej
sy’ego, Strawińskiego, Prokofiewa, nie Akademii Muzycznej znany był od lat
byłoby Filharmonii. Gdyby nie było Fil- w środowisku muzycznym Warszawy
harmonii, miejsca, gdzie na całym świecie jako artysta niezwykle wszechstronny,
brzmią najwspanialsze dzieła i gdzie pub- koncertujący na całym świecie od Waliczność doznaje ogromnych wzruszeń, szyngtonu do Duszanbe i nagrywający
nigdy nie powstałaby Filharmonia Dow- liczne płyty z muzyką solową
i kameralną, m.in. dla wytwórni w Polsce,
cipu.
Ta zabawna, groteskowa, pełna żar- Niemczech, Belgii, Francji i Japonii. Słynął
tów młodsza siostra poważnej Filharmonii także z wielkiej umiejętności improwizacji,
zrodziła się z miłości do niej, a przede która dla większości muzyków jest wiedzą
wszystkim z fascynacji muzyką. – Naszym tajemną.
Pewnego dnia do teatru Buffo przyżywiołem nie jest telewizja, lecz scena.
Z niej pochodzimy i ona jest nam potrzebna szedł Jacek Kęcik, reżyser telewizyjny
jak powietrze. My jesteśmy jedynie bandą mający na swoim koncie wiele wideoklizabawnych rozrabiaków, którzy kochają pów, reklam, a także realizacji dla potrzeb
Filharmonię. Śmiejemy się z Filharmonii, telewizji licznych koncertów, w tym m.in.
żartujemy z muzyki i z muzyków, ale festiwalu w Opolu i cyklicznych prograw ten sposób pokazujemy, jaką jest potęgą mów kabaretowych. Mimo licznych doi jaką ma siłę – mówi Waldemar Malicki, świadczeń w show–biznesie był już znudzony komercją i czuł niesmak do rozpianista, showman.
Świat Filharmonii Dowcipu, to świat rywki. Ale kiedy zobaczył w „Buffo” Mamuzyki filharmonicznej i operowej. Mu- lickiego w akcji, był zachwycony, bo tak
zycy bawią się z publicznością, pokazując błyskotliwego programu rozrywkowego
jej historię, żartują zmuzycznych świętości, jeszcze nie widział.
Na estradzie przy fortepianie siedział
ale za każdym razem dają widzom wiele
radości i przede wszystkim piękną mu- mężczyzna we fraku i mówił do publiczzykę, przetworzoną, zbałamuconą, roz- ności. Nie uśmiechał się, nie wdzięczył,
hasaną, ale ciągle piękną. U nich nie ma tylko z poważną miną opowiadał, jak wyrzeczy niemożliwych. Łączą ze sobą ga- glądałaby rozmowa Beethovena z Detunki pozornie oddalone, pozwalają na bussym. Jego słowa przerywały salwy
romans wszystkiego ze wszystkim i nie śmiechu publiczności. Po chwili artysta
wprowadzają żadnych zahamowań. z kamienną twarzą kładł palce na kla– U nas nie ma ograniczeń. Nas stać na wiaturze i to, co powiedział słowami,
opowiadał muzyką. W jego improwizacji
wszystko – mówi Waldemar Malicki.
Publiczność to docenia. Na forum można było usłyszeć cechy charakteryinternetowym Filharmonii Dowcipu aż styczne dla stylu kompozytorskiego obydroi się od zachwytów. Piotr67 pisze: „No wu twórców. Publiczność się śmiała i braproszę, można spędzić wieczór przed te- wami dawała znać, że rozpoznaje, kiedy
lewizorem inie żałować... Humor, zagadka, mówi Beethoven, a kiedy Debussy.
Po chwili muzyka cichła i znów piaklasyka i doskonała aranżacja w profesjonalnym wykonaniu... W imieniu Gdań- nista poważnie mówił. A to o Liszcie, iż
ska zapraszam na teren np. Stoczni, to „tym różnił się od romantyków, że był
byłby koncert przyćmiewający J.M. Jarre’a zdrowy”; o Bachu, że „miał dwadzieścioro
czy Roda Stewarta... OGROMNE po- dzieci, więc świetnie znał się na polifonii”.
Wyśmiewał się także z awangardzistów,
dziękowania za mile spędzony czas...”.
Albo Mwitak, który zauważa: „Gdy- demonstrując ich doskonałe dzieła, pobym wiedziała wcześniej, że istnieje coś legające na stukaniu palcem w fortepian
tak wyśmienitego jak Filharmonia Dow- czy szarpaniu rękami strun.
Wtedy Jacek Kęcik wpadł na pomysł,
cipu, to zrobiłabym wszystko, żeby być
wtedy z Wami na Mazurach, a tak sie- aby Waldemara Malickiego zaprezentodziałam przed telewizorem. Mimo to, wać telewidzom. Najpierw była Gala Wik-
Agnieszka Malatyńska–
–Stankiewicz
M
torów, podczas której pianista pokazał
muzyczne show, a później w telewizyjnej
jedynce pojawił się ich wspólny program
„Co tu jest grane?”. – I tak z Jackiem Kęcikiem zaczęliśmy wymyślać świat złożony
z muzyki, a także z wiedzy o życiu, którą
ta muzyka opisywała – mówi Waldemar
Malicki.
Ten trzeci
Po pewnym czasie dołączył do nich Bernard Chmielarz, dla przyjaciół Benek,
dyrygent, kompozytor i aranżer, ale przede
wszystkim kontrabasista z wieloletnim
stażem w Filharmonii Narodowej. – Dla
Filharmonii Dowcipu porzuciłem pracę
w Filharmonii Narodowej. Nie żałuję. Ale
też nie żałuję 21 lat pracy w Filharmonii
Narodowej. Bardzo mi się to przydało.
Teraz nie muszę się zastanawiać, jak rozpisać utwór na orkiestrę. Tyle lat przesiedziałem wewnątrz zespołu, że instrumentację i jej zasady mam wbitą w głowę decybelami – mówi Bernard Chmielarz.
Parodiują styl
kompozytorski,
akcentując
jego cechy
charakterystyczne.
Grają znane
z klasyki tematy, ale
przerobione na
inną modłę.
Nie studiował aranżacji idyrygentury,
choć te dziedziny interesowały go od zawsze. W warszawskiej Akademii Muzycznej ukończył studia w klasie kontrabasu. Nie pozwolono mu o dyrygenturę
rozszerzyć studiów na Wydziale Instrumentalnym. Jednak słynny Henryk Czyż
przyjął go jako wolnego słuchacza, śmiejąc
się, że będzie uczył go dyrygentury nieoficjalnie, spod lady.
Początkowo pozostawał w cieniu
scenicznych świateł Filharmonii Dowcipu. Był jedynie aranżerem i kompozytorem, czyli przetwarzał żarty na muzyczny język dla zespołu. Czasami grywał na kontrabasie, pełnił też funkcję
zapasowego dyrygenta. Jednak wówczas
orkiestrę prowadził przede wszystkim
Marcin Nałęcz–Niesiołowski, zaś muzycy zazwyczaj pochodzili z Filharmonii
z Białegostoku.
Trzej panowie zauważyli, jak wiele
ich łączy: nie tylko podobne wyczucie
żartu oraz zmęczenie marną rozrywką,
ale również ten sam rok urodzenia, siwe
włosy na skroniach, a także wielka chęć,
by zrobić jeszcze w życiu coś niezwykłego.
Zdecydowali się, aby mieć własnych muzyków, czyli stały zespół. I tak zrodziła
się Filharmonia Dowcipu, jedyna orkiestra
na świecie z tak wielkim poczuciem humoru, a na jej czele stanął dyrygent Bernard Chmielarz.
Początkowo nie było mu łatwo występować na scenie. Czuł się niepewnie,
trochę się wstydził. Jednak kilka uwag
reżysera Jacka Kęcika pomogło mu zapanować nad własnym ciałem. Dziś
z uśmiechem wspomina swoją dawną
nieporadność.
Wielkim atutem muzycznych żartów
stają się aranżacje Bernarda Chmielarza.
Nie jest to proste, by muzyka, którą mamy
w uszach w wykonaniu wielkiej orkiestry
symfonicznej, została przełożona na raptem 19–osobową orkiestrę, czworo solistów wokalistów i jednego pianistę. – Bernard jest doskonały. Ze zdziwieniem usłyszałem, jak dobrze brzmi na nasz zespół
„Carmina burana” Orffa – podkreśla
Waldemar Malicki. – Jest też faktem, że
Bernard nigdy nie pisze mi partii fortepianu. Jestem zdany sam na siebie.
Bernard Chmielarz pozwala muzykom improwizować. Daje im szansę dołożenia własnego poczucia humoru do
zapisanej partii instrumentu. Wyznacza
im ramy, w których mogą się swobodnie
poruszać.
Burza mózgów
Płyta
– Od początku boimy się, że zabraknie
nam pomysłów, ale tak się nie dzieje – mówi
Bernard Chmielarz.
– Jestem pesymistą z urodzenia, więc
ciągle mówię, że już więcej nic nie wymyślimy. Jednak moje słowa na szczęście się
nie sprawdzają – podkreśla Waldemar
Malicki.
Na wymyślanie dowcipów spotykają
się we trzech. Siadają wtedy razem na 4,
5 godzin i zaczyna się burza mózgów. Z takiego posiedzenia mają do 12 pomysłów.
Żarty zapisane na karteczkach wkładane
są do odpowiednich pudełek z napisami:
do opracowania czy do realizacji.
– Żarty powstają z konieczności, albo
z czystego przypadku – tłumaczy Waldemar Malicki. – Źle sypiam w nocy, więc
po paru godzinach niespania i myślenia
rodzą się muzyczne skecze. Najbardziej
podobają mi się dowcipy idealnie zbudowane, skrócone, bez zbędnych słów. Podobnie jak najlepsza muzyka, w której
nie ma za dużo nut, a każdy dźwięk jest
niezbędny. Jak u Mozarta.
Starają się regularnie wprowadzać
nowości do programu. Przez co niemal
każdy ich występ jest inny. Publiczność
wciągają w zabawę, każą jej myśleć, kojarzyć, a w nagrodę obdarzają piękną
muzyką w pigułce. Bo u nich trzyaktowa
opera trwa zaledwie 10 minut, ale to wystarczy, by usłyszeć to, co najwspanialsze.
–Unas widz jest partnerem. Musi pomyśleć,
by mieć satysfakcję z dowcipów – mówi
Waldemar Malicki.
Zdarza się, że żart nie wywołał oczekiwanej reakcji publiczności. Może było
za mało prób, albo skecz nie został do
końca przemyślany. Wtedy dowcip jest
ściągany z repertuaru i ponownie wraca
do opracowania. Gdy nie ma na niego
pomysłu ląduje w pudełku z napisem:
„zaniechane”.
Parodiują styl kompozytorski, akcentując
jego cechy charakterystyczne. Grają
znane z klasyki tematy, ale przerobione
na inną modłę, np. Beethovena w stylu
country albo klasyczną operę w formie
rocka. – Odwracamy kota ogonem, ale
przede wszystkim edukujemy, podajemy
nazwiska kompozytorów, prezentujemy
poszczególne instrumenty tak, aby widzowie
odróżnili w przyszłości klarnet od oboju,
albo altówkę od wiolonczeli – mówi Bernard Chmielarz.
Po romansie z Zenonem Laskowikiem, który trwa i ku radości obu
stron rozwija się bardzo dobrze, Filharmonia Dowcipu powraca do swych
muzycznych korzeni. Lada dzień ukaże
się ich pierwsza płyta CD. – Zebranie
materiału wcale nie było łatwe. Nasze
skecze to nie tylko przestrzeń muzyczna,
ale także słowo, ruch, światło. Dowcipy
wyjęte z kontekstu scenicznego, tylko
w formie dźwiękowej wiele traciły – tłumaczy Waldemar Malicki.
Płyta wyszła wielowątkowa, będąca
reklamówką Filharmonii Dowcipu, próbką jej możliwości. Tu „Etiuda rewolucyjna” Chopina w wersji metalowej będzie
sąsiadowała z tematami słynnej opery
„Carmen” Bizeta. Obok „Libertanga”
Pazzolli, na płycie znalazły się m.in. utwory
bałkańskie czy uwielbiane przez publiczność „Bolero” Ravela.
Promocja płyty odbędzie się 20
listopada w Filharmonii Krakowskiej.
Na dwóch koncertach Filharmonia
Dowcipu zaprezentuje nie tylko muzykę
z płyty, ale także wiele nowości, utworów związanych z folklorem, m.in. rosyjskim czy żydowskim. Będzie śmiesznie, inteligentnie i przede wszystkim
pięknie muzycznie.
Bo muzyka jest przecież najważniejsza. Od niej wszystko się zaczęło.