materia³y źród³ow e
Transkrypt
materia³y źród³ow e
Kosów Poleski i Mereczowszczyzna za w³adzy sowieckiej jak je pamiêtam (1939-1941) Wybuch II wojny wiatowej w 1939 r. nie by³ zaskoczeniem dla mieszkañców Kosowa1. Nawet my, dzieci, wyczuwalimy, ¿e dzieje siê co niezwyk³ego. Na d³ugo przed wybuchem wojny zaczê³y pojawiaæ siê buñczuczne plakaty mówi¹ce, ¿e jestemy silni, zwarci i zbrojni, ¿e nie oddamy nawet guzika. Równoczenie w Kosowie zaczê³y pojawiaæ siê anty¿ydowskie ulotki. Jedn¹ z nich dobrze pamiêtam. By³a na niej postaæ chudego ch³opa, który dwiga³ na swoich plecach grubego ¯yda z workiem pe³nym pieniêdzy, oraz jaki napis. Ponadto by³o wiele ulotek nawo³uj¹cych, aby niczego nie kupowaæ u ¯ydów. Szeroko by³a znana anty¿ydowska piosenka o dziwnej treci: Hej, ¯ydki wraz Przed wami Palestyna. Arabski stoi nó¿. I przyjdzie Hitler, G³owy wam pocina, I skoñczy siê wam ¯ydowska Palestyna. Kto to uporczywie propagowa³, gdy¿ wszyscy moi rówienicy j¹ znali i do dzi pamiêtaj¹. Uwa¿am, ¿e piosenka ta bierze swój rodowód nie od ludnoci miejscowej, lecz przyjezdnej. Wydaje siê, ¿e rozpowszechniali j¹ tzw. narodowcy lub szpiedzy niemieccy, jak siê potem okaza³o, rezyduj¹cy na tym terenie. Wszystkie organizacje m³odzie¿owe ogarn¹³ patriotyczny zryw. Zaczêto uczyæ pos³ugiwania siê mask¹ przeciwgazow¹, nawo³ywano, aby ka¿dy zaopatrzy³ siê w takow¹. Niektórzy otrzymali maski w pracy. Ponadto uczono obs³ugi sanitarnej. Za cmentarzem prawos³awnym i w innych czêciach miasta kopano okopy. Zaczê³y siê te¿ aresztowania niektórych mieszkañców miasta. Aresztowano znanego wtedy w Kosowie fotografa Józefa Szymañczyka 1 Zob. F. S[obieszczañski], Kosów, [w:] S³ownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów s³owiañskich, t. 4, Warszawa 1883, s. 473; Ì. Â. Áàíàñåâ³÷, Â. ß. Ìàðîç, Ó. Â. Ìàðîç, Êîñàâà (Êîñà¢), [ó:] Ïàìÿöü. ²âàöýâ³öê³ ðà¸í, ̳íñê 1997, ñ. 481-485; Êîñàâà, [ó:] Ãàðàäû ³ â¸ñê³ Áåëàðóñ³. Ýíöûêëàïåäûÿ, ò. 3, êí. 1, ̳íñê 2004, ñ. 484-487; E. Iwaniec, Napad sowieckiej partyzantki na Kosów Poleski 3 sierpnia 1942 r., Bia³oruskie Zeszyty Historyczne, Bia³ystok 2006, nr 25, s. 259-297. 203 materia³y ród³owe Eugeniusz Iwaniec (£ód) (1909-2003)2. Jedni twierdzili, ¿e aresztowano go za fotografowanie okopów, inni ¿e to konkurent go pomówi³. On sam twierdzi³ w rozmowie ze mn¹, ¿e aresztowano go i osadzono w Berezie Kartuskiej3 za fotografie obrazuj¹ce nêdzê wsi poleskich. S¹dzê, ¿e do aresztowania J. Szymañczyka przyczyni³a siê równie¿ jego korespondencja z przyrodnim bratem Fiodorem Szurko (1900-1965) zamieszka³ym na sta³e w ZSRR oraz jak niektórzy twierdzili jego prosowieckie wtedy sympatie4. Od pierwszych dni wrzenia 1939 r. w Kosowie Poleskim z niepokojem s³uchano informacji radiowych o posuwaniu siê wojsk niemieckich na wschód. Jednak¿e oddzia³y niemieckie do Kosowa nie dosz³y. Nie przechodzi³y te¿ przez Kosów liczniejsze oddzia³y polskie. Pamiêtam tylko, jak mówiono, ¿e w pobliskim Niechaczewie (stacja kolejowa Kosów Poleski) niemiecki samolot zrzuci³ trzy bomby. Nikogo nie zrani³, tylko zabi³ jednego cz³owieka, uciekiniera z Gdyni. Komentowano to mówi¹c, ¿e cz³owiek nigdzie nie ucieknie od swego przeznaczenia. Wyrany niepokój mo¿na by³o zauwa¿yæ wród urzêdników administracji pañstwowej. Wielu z nich pochodzi³o z centralnej Polski i w Kosowie znalaz³o siê tylko ze wzglêdu na oferowan¹ im tu pracê na korzystnych dla nich warunkach. W urzêdach przegl¹dano dokumenty, niektóre niszczono, a czêæ, widocznie z rozkazu w³adz zwierzchnich, przygotowano do wywiezienia do odleg³ego od Kosowa o ponad sto kilometrów Piñska. Na wieæ o niespodziewanym przekroczeniu granicy pañstwowej przez wojska sowieckie 17 wrzenia 1939 r. administracja polska w Kosowie prak2 3 4 204 J. Szymañczyk, By³em fotografem w Kosowie Poleskim (opracowanie tekstu Anna Engelking), Twórczoæ Ludowa, 1991, R. 6, nr 3-4, s. 44-45; ten¿e, Jestem fotografem (opracowanie Anna Engelking), Kontrasty, 1992, R. 46, nr 3-4, s. 183-193; 1993, R. 47, nr 1, s. 58-57. Zob. tak¿e: Å. Ñåëåíÿ, Ôîòîãðàôèè ðàñêàçûâàþò, Ìàÿê êîììóíèçìà, Áåð¸çà, 1.VIII.1989, ñ. 3; 26.VIII.1989, ¹ 102; òîò æå, Áûëî âåäü îíî áûëî..., Ìàÿê êîììóíèçìà, 25.²Õ.1990, ¹ 115, ñ. 2. Áåð¸çà. Êîíöåíòðàöèîííûé ëàãåðü, [â:] Ïàìÿòü. Èñòîðèêî-äîêóìåíòàëüíàÿ õðîíèêà Áåð¸çîâñêîãî ðàéîíà, Ìèíñê 1987, ñ. 83-87; W. leszyñski, Aspekty prawne utworzenia obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej i reakcje rodowisk politycznych, Bia³oruskie Zeszyty Historyczne, Bia³ystok 2003, nr 20, s. 262-276; A. Garlicki, Bereza, polski obóz koncentracyjny, Gazeta Wyborcza, 19-20.IV.2008, s. 2930; M. Paw³owski, Bereza polskie Dachau, Fakty i Mity, 2008, nr 50, s. 11. J. Bakijewicz, mieszkanka Kosowa (pasierbica Osipa £ukaszewicza ojca chrzestnego Józefa Szymañczyka) w rozmowie z autorem 15.VIII.2006 r. O niej: Jelena Bakijewicz (ur. 3.VI.1918 r.), teraz najstarsza mieszkanka Kosowa, posiada fenomenaln¹ pamiêæ. Jest chodz¹c¹ histori¹ tego miasta. Nikt tak dok³adnie jak ona nie pamiêta historii poszczególnych rodzin, nazewnictwa zwi¹zanego z miastem, ró¿nych wydarzeñ. Jest kobiet¹ inteligentn¹, pogodn¹, gocinn¹ i serdeczn¹. Szkoda tylko, ¿e nikt tej wiedzy systematycznie nie utrwala³, pomimo moich usilnych zabiegów. Jelenê Bakijewicz mo¿na mia³o nazwaæ ¿yw¹, jedyn¹ w swoim rodzaju, encyklopedi¹ miasta Kosowa i Mereczowszczyzny. tycznie przesta³a istnieæ. W miecie zapanowa³o bezprawie, rozpoczê³a siê grabie¿ opuszczonego mienia pañstwowego. Wtedy w³anie rozszabrowano te¿ pa³ac Pus³owskich5, siedzibê w³adz powiatowych i in. Uczynili to g³ównie mieszkañcy pobliskiej wsi Skuraty. Obok tzw. Riewkomu (Komitetu Rewolucyjnego) w miecie pojawi³o siê wiele samozwañczych grup rewolucyjnych, przewa¿nie rekrutuj¹cych siê z pobliskich wsi. Grupy te, z czerwonymi opaskami na rêkawach i niekiedy z pistoletami w rêkach, zaczê³y nêkaæ Bogu ducha winnych obywateli. Jedna z takich grup na czele z panem Mo¿ejk¹ ze wsi Skuraty pónym wieczorem z³o¿y³a nam nieproszon¹ wizytê. Mo¿ejko z towarzyszami domaga³ siê od mojego ojca 10 kg cukru i Bóg wie co jeszcze. Wówczas moja matka Luba Iwaniec (19061995) zapyta³a Mo¿ejkê, czy on aby nie zdureú (tj. nie zwariowa³), sk¹d bowiem mój ojciec mia³ wzi¹æ tyle cukru. Przed wojn¹ rzadko kupowano cukier w iloci wiêkszej ni¿ jeden kilogram. Nastêpnie matka przypomnia³a Mo¿ejce, jak jad³ on z moim ojcem kartofle z jednej miski, gdy na naszym placu budowano Powiatow¹ Spó³dzielniê Rolniczo-Handlow¹. Wtedy ten¿e Mo¿ejko pomaga³ murarzowi przy budowie, za co otrzymywa³ pieni¹dze i posi³ki. Dobrze pamiêtam, jak zdenerwowany ojciec wymachuj¹cemu pistoletem Mo¿ejce powiedzia³ po bia³orusku: Ty haraú i haraæ budziesz, a ja pisaú i pisaæ budu (Ora³e i bêdziesz ora³, a ja pisa³em i bêdê pisa³), co niebawem mia³o siê sprawdziæ. Samozwañcze grupy nie poprzestawa³y na rabunku i grabie¿y. Rozpoczê³y siê represje i szykany przede wszystkim wobec wysokich urzêdników pañstwowych i oficerów, osadników oraz tych tutejszych, którzy rzekomo byli s³ugusami polskich panów6. Aresztowano wówczas m.in. wicestarostê Mariana Zabie³³ê, sekretarza sejmiku Ludwika Banclebena, sêdziego Nielubowicza, adwokata Majkowskiego i gajowych Konstantego £uszczyka i Niko³aja Kowalewicza oraz rolnika Kazimierza Borowskiego, Adama Ptasznika z synami i oko³o dwudziestu osadników, którzy otrzymali pokane nadzia³y ziemi za udzia³ w wojnie polsko-bolszewickiej, zamieszkuj¹c obok ludzi ledwie wegetuj¹cych, okropnie biednych. Ponadto aresztowano kilkudziesiêciu uciekinierów z zachodniej i rodkowej Polski, którzy szukali tu schronienia przed wkraczaj¹cymi na ich tereny Niemcami. Zatrzymanych umieszczano w budynku magistratu, gdy¿ w niewielkim areszcie, popularnie zwanym koz¹, nie mo¿na by³o ich wszystkich pomieciæ. 5 6 R. Aftanazy, Dzieje rezydencji na dawnych Kresach Rzeczypospolitej, t. 2, Warszawa 1992, s. [255]-257; Ï. Êîíÿåâ, Øëÿõåòñêèå ðîäû è Êîññîâñêàÿ çåìëÿ. Wydruk komputerowy opracowania, nades³any do redakcji Ãàçåòû äëÿ âñåõ w Iwacewiczach, s. 25-32, w posiadaniu autora; P. Piotrowski, Przodkowie Dudkiewiczów z Kosowa, Wieluñ 2008, s. 10-12, wydruk komputerowy w posiadaniu autora. Por.: M. Wierzbicki, Stosunki polsko-bia³oruskie pod okupacj¹ sowieck¹ (1939-1941), Bia³oruskie Zeszyty Historyczne, Bia³ystok 2003, nr 20, s. 179-182. 205 Zatrzymanych bito i torturowano fizycznie i moralnie. Wed³ug W³adys³awa Sawickiego pana L. Banclebena zastrzelono, gdy stan¹³ w obronie ¿ony, nazywaj¹c bandytami znêcaj¹cych siê nad ni¹ oprawców. Cia³o zabitego wrzucono do zwyk³ej jamy i jak psa pochowano obok okopu przeciwlotniczego7. Podobne represje ze strony samozwañczych grup rewolucyjnych mia³y miejsce w ró¿nych miejscowociach powiatu kosowskiego. W mojej pamiêci szczególnie mocno utkwi³o zabójstwo Witolda Czeka³y z Grudzi¹dza przyby³ego do Kosowa do pracy w miejscowym Urzêdzie Skarbowym. Przez pewien czas mieszka³ on u nas, zaprzyjani³ siê z moimi rodzicami, przez których z czasem by³ traktowany niemal jak cz³onek rodziny. Zwierza³ siê mojej mamie, ¿e by³ synem ubogiej wdowy, która bardzo ciê¿ko pracowa³a jako praczka, by jej syn móg³ ukoñczyæ gimnazjum. Mówi³, ¿e czêsto po lekcjach, gdy ¿ryæ siê chcia³o, bieg³ na dworzec kolejowy, aby zarobiæ parê groszy, proponuj¹c podró¿nym us³ugi baga¿owego. Wyprowadzi³ siê on od nas po urodzeniu siê mojego brata Walentego (1938-1981). Nie móg³ cierpieæ nocnego p³aczu dziecka i z bólem serca jak mówi³ musia³ nas opuciæ. Jednak czêsto nas odwiedza³, mama nadal pra³a mu koszule i czêstowa³a wyrobami mlecznymi. Ojciec proponowa³ mu przeczekaæ okres zawieruchy wojennej w naszym domu, a potem obieca³ pomóc mu przekroczyæ Bug za porednictwem swojej rodziny, zamieszka³ej w pobli¿u tej rzeki. W. Czeka³a nie skorzysta³ z jego propozycji. Wyjecha³ razem z urzêdnikami Urzêdu Skarbowego. Prawdopodobnie, jako wzorowy urzêdnik, wykonywa³ on polecenie wojewody poleskiego, dotycz¹ce ewakuacji dokumentów i pieniêdzy do Piñska. Wed³ug jednej wersji zosta³ on wspólnie z kolegami, po wykonaniu zadania, w drodze powrotnej zastrzelony w Iwacewiczach przez samozwañcz¹ bojówkê rewolucyjn¹. Wed³ug innej wersji bojówkarze potopili ich w bagnach w pobli¿u rzeki Hrywdy. W koñcu 1945 r. mój ojciec Daniel Iwaniec (1897-1961) w zak³adzie fotograficznym Józefa Okowitego (1907-1989) w Szczecinie spotka³ przypadkowo brata Witolda Czeka³y i opowiedzia³ mu o tragicznym losie tego wspania³ego m³odego cz³owieka. Wojska sowieckie wkroczy³y do Kosowa 19 wrzenia 1939 r. Witane by³y przez Miejski Komitet Rewolucyjny. Na ulice wyleg³a przewa¿nie m³odzie¿ ¿ydowska i bia³oruska oraz wielu gapiów ró¿nych narodowoci. Wród m³odych Bia³orusinek gruchnê³a wieæ, ¿e swoi id¹. Pobieg³y wiêc do 7 206 W. Sawicki, Kosów Poleski moje miasto rodzinne, Nowy Targ 1991, s. 219-221. Praca nie jest opublikowana w formie ksi¹¿kowej, kr¹¿y jednak w maszynopisie w licznych egzemplarzach w Polsce i na Bia³orusi. Praca nosi znamiona monografii miasta Kosowa Poleskiego. Zawiera wiele wartociowego materia³u do dziejów miasta, Mereczowszczyzny i osoby Tadeusza Kociuszki w oparciu niekiedy o zasoby archiwalne. Jednak¿e niektóre relacje zawieraj¹ te¿ informacje nieprawdziwe lub przedstawione jednostronnie czy tendencyjnie. o. Wasilija Siemaszki (1870-1940), duchownego prawos³awnego8, aby im sprzeda³ kilka wi¹zek kwiatów, których du¿o ros³o u niego w ogrodzie. Duchowny da³ im kwiaty, choæ bez entuzjazmu, nie wzi¹³ te¿ od nich ¿adnych pieniêdzy. Dziewczêta kwiaty rzuca³y przewa¿nie czo³gistom, którzy jednak nie wywarli na nich spodziewanego wra¿enia, poniewa¿ byli umorusani i brudni. A maszeruj¹cy ¿o³nierze znacznie ró¿nili siê wygl¹dem od znanych dziewczêtom ¿o³nierzy Wojska Polskiego, niekiedy ich braci9. Na ulicy Tadeusza Kociuszki (wczeniej S³onimskiej, potem Sowieckiej, teraz 3-go Fiewrala) wzniesiono bramê powitaln¹ w odleg³oci jakich stu metrów od zakrêtu w ul. Niepodleg³oci (dawniej Ró¿añsk¹, teraz T. Kociuszki). Wojsko witano chlebem i sol¹. Przynosi³a chleb i sól ¯ydówka Biernacka (akuszerka), która potem po wkroczeniu Niemców b³aga³a J. Szymañczyka, aby odnalaz³ film z tej uroczystoci i zniszczy³ go. Ponoæ bochen chleba z du¿¹ kie³bas¹ wrêczy³ rzenik Iwan Karnijewski, Bia³orusin. Wed³ug W. Sawickiego wród cz³onków komitetu powitalnego odnotowano Iosifa Turkiniewicza, Alinê Kalinowsk¹, Adama Filipowicza (1898-1950), Antona Pliskiewicza (1898-1967), Niko³aja Trindê (1904-1944) i in.10 Wkraczaj¹c¹ Armiê Czerwon¹ wita³a te¿ zdekompletowana orkiestra miejskiej stra¿y po¿arnej pod kierownictwem m³odej ¯ydówki. Polacy i czêciowo Bia³orusini, cz³onkowie orkiestry, zbojkotowali powitanie11. Pamiêtam, ¿e na czele ka¿dego oddzia³u kroczy³ dumnie komandir (dowódca), a za nim pod¹¿a³ politruk (oficer wychowania politycznego). W ci¹gu paru dni przez Kosów przesz³a du¿a iloæ wojska. Niektóre jednostki biwakowa³y w pobli¿u naszego domu. Przy ogniskach siedzieli krasnoarmiejcy (czerwonoarmici). Próbowali oni zabawiæ gromadz¹cych siê wokó³ dzieciaków. Pokazywali nam sowieckie monety. Wielu z nich kupowa³o u nas scyzoryki z drewnian¹ r¹czk¹, które masowo by³y sprzedawane na bazarze. Pamiêtam, ¿e p³acono nam za nie po 20 kopiejek. ¯o³nierze ci byli nie tylko inaczej umundurowani ni¿ ¿o³nierze Wojska Polskiego, ale te¿ biednie wygl¹dali. Niektórzy nosili karabiny na sznurkach. Palili mierdz¹c¹ machorê, skrêcan¹ w gazetowy papier. A co najgorsze, dawali nam, dzieciom, paliæ te skrêty. Wtedy to nam imponowa³o, choæ mnie one nie smakowa³y i po paru próbach zrezygnowa³em z tego dobrodziejstwa. 8 9 10 11 O nim: Od 21.X.1900 r. by³ klucznikiem Soboru Katedralnego w Grodnie, od 25.III.1902 r. proboszczem soboru w S³onimiu, od 23.III.1924 r. czêciowo zarz¹dza parafi¹ w Kosowie, od 12.IV.1926 r. by³ proboszczem parafii w Kosowie, od 9.VIII.1937 r. p.o. dziekana 1 okr. Kosów o. Grzegorz Sosna, m. Antonina TrocSosna, Katalog hierarchii i kleru parafialno-zakonnego Kocio³a prawos³awnego w granicach II i III Rzeczypospolitej Polskiej (1839-2010), Rybo³y 2010 (w druku). J. Bakijewicz, mieszkanka Kosowa, w rozmowie z autorem dn. 20.VIII.2008 r. W. Sawicki, Kosów Poleski moje miasto..., s. 219. Por.: przypis 9. 207 W Mereczowszczynie12 utworzono zamkniête miasteczko wojskowe. A to oznacza³o koniec wspania³ego drzewostanu, ci¹ganego z ca³ego wiata. Drzewa i ró¿norodne roliny wymaga³y sta³ej opieki, czego wojsko nie by³o w stanie zapewniæ. Pocz¹tkowo sta³a tam jednostka czêciowo zmechanizowana. Czêæ kadry oficerskiej szuka³a mieszkañ w prywatnych budynkach. Po wyjedzie do centralnej Polski zamieszka³ego u nas Bronis³awa Rutki (kierownika kancelarii Urzêdu Skarbowego) z rodzin¹, mieszkanie sta³o wolne, tote¿ moi rodzice, podobnie jak inni mieszkañcy Kosowa, postanowili je wynaj¹æ jednemu z komandirów. By³ nim niejaki Kisielow; wydaje mi siê, ¿e na imiê mia³ Niko³aj. Kisielow okaza³ siê mi³ym i sympatycznym oficerem, z którym ca³a nasza rodzina szybko siê zaprzyjani³a. Pewnego razu, w piêkny jesienny dzieñ, Kisielow kupi³ i przyniós³ do domu 5 kg kie³basy, p³ac¹c po 3 ruble za kilogram. Wywo³a³o to zrozumia³e zdziwienie mojej mamy; u nas w domu nikt nie kupowa³ takiej iloci kie³basy. Czêsto posy³a³a mnie do sklepu pana I. Karnijewskiego po æwieræ kilograma rozmaitoci. Ale ¿eby kupowaæ kie³basê w takiej iloci i to po 3 ruble za kg, gdy nie kosztowa³a wiêcej jak 2 z³ote za kilogram! Wtedy nie by³o przecie¿ lodówek czy zamra¿arek, no i kogo by³o staæ na taki wydatek. Kisielow zacz¹³ uspokajaæ mamê. Niczego, niczego choziajka, u nas dienieg mnogo (Nic, nic gospodyni. Mamy du¿o pieniêdzy), a nastêpnie zacz¹³ wyjmowaæ kie³basê z pakunku i wszystkich obecnych obdarzaæ pokanymi kawa³kami. A na koniec wyj¹³ du¿y kawa³ek kie³basy i da³ stoj¹cemu obok Bobikowi, memu ulubionemu psu, przy tym mówi¹c: Na, Bobik, spieszy ¿yt! (We, Bobik, piesz siê ¿yæ!). S³owa te nie wywar³y na nas ¿adnego wra¿enia i nikt wtedy nie zrozumia³ ich sensu. Jeszcze nie zd¹¿ylimy zjeæ tej kie³basy, jak Kisielow dokona³ ponownego zakupu. Tym razem a¿ 10 kg, ale ju¿ po 5 rubli. I tym razem wprowadzi³ w os³upienie moj¹ mamê, uspokajaj¹c j¹, aby siê nie martwi³a, poniewa¿ on ma du¿o pieniêdzy. Nastêpnie rozpakowa³ pakunek i ka¿demu z obecnych wrêczy³ po kó³ku kie³basy. Nie zapomnia³ te¿ o Bobiku, krêc¹cym ogonem i wpatruj¹cym siê przymilnym wzrokiem w Kisielowa. A ten, podaj¹c psu du¿y kawa³ek kie³basy, jeszcze mocniej ni¿ poprzednio zaakcentowa³: Na, Bobik, spieszy ¿yt. Dziwiæ siê nale¿y, ¿e i teraz nikt nie zrozumia³ sensu tych s³ów. Dopiero po paru tygodniach okaza³o siê, ¿e ju¿ nie mo¿na kupiæ ¿adnej kie³basy, nawet i po 25 rubli za kilogram. Rodzice zrozumieli co znaczy³ zwrot skierowany do Bobika. 12 208 J. Krz., Mereczowszczyzna, [w:] S³ownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów, t. 6, Warszawa 1885, s. 259; Ì. Áàíàñåâ³÷, Â. ². Ìàðîç, Ìåðà÷î¢ø÷ûíà, [ó:] Ïàìÿöü. ²âàöýâ³öê³ ðà¸í, ñ. 486. Uwa¿a siê, ¿e to tutaj Andrzej Tadeusz Bonawentura Kociuszko 12.²².1746 r. zosta³ ochrzczony w obrz¹dku rzymskokatolickim w miejscowej kaplicy, nale¿¹cej do parafii w Kosowie, gdzie nastêpnie zosta³ zarejestrowany w ksiêdze metrykalnej. Z biegiem czasu, gdy Kisielow nabra³ do nas zaufania, zacz¹³ opowiadaæ o swoich stronach rodzinnych, o rodzicach i kolektywizacji wsi bia³oruskiej. Mówi³, ¿e on osobicie rozku³aczy³ swego ojca, zostawiaj¹c mu tylko jedn¹ krowê i tym samym uratowa³ go przed zes³aniem na Sybir. Kisielow by³ bardzo niezadowolony, gdy moja mama przyjê³a na mieszkanie jeszcze jednego lokatora, komsomolca, chyba o imieniu Wasia. Kisielow przestrzega³ przed takimi, którzy, jego zdaniem, przyjechali ba³amuciæ m³odzie¿. Wasia rzeczywicie czu³ siê w swoim ¿ywiole, jedzi³ konno, organizowa³ spotkania m³odzie¿owe, namawia³ do Komsomo³u i szydzi³ z religii. D³ugo u nas nie pomieszka³, bo wkrótce siê wyprowadzi³ do lepszego mieszkania. Kisielow równie¿ nas opuci³, gdy¿ jego jednostkê przeniesiono do Berezy Kartuskiej, odleg³ej od naszego miasta o jakie 25-30 km, gdzie ich zakwaterowano w przedwojennym obozie koncentracyjnym. Bereza Kartuska by³a wiêkszym miastem ni¿ Kosów i le¿a³a bezporednio na szlaku szosowo-kolejowym Brzeæ Baranowicze Miñsk. Widocznie uznano, ¿e tam jest w³aciwsze miejsce dla tej jednostki wojskowej. Kisielow jednak nie zapomnia³ o nas i, gdy tylko móg³, odwiedza³ nas. Zbli¿a³y siê wiêta Bo¿ego Narodzenia. Tradycja nakazywa³a ubieraæ choinkê. Cukierki w papierkowym opakowaniu stanowi³y niemal nieroz³¹czn¹ czêæ wystroju choinki. A w sklepach by³y pustki; o cukierkach mo¿na by³o tylko pomarzyæ. Pojawia³y siê niekiedy, ale trzeba by³o d³ugo staæ w kolejce, aby je zdobyæ. Z pomoc¹ przyszed³ Kisielow. Obieca³ przywieæ cukierki, kiedy bêdzie wraca³ od rodziny mieszkaj¹cej gdzie pod Miñskiem. Poda³ nawet w przybli¿eniu termin przyjazdu i to w towarzystwie innych oficerów. Niecierpliwie oczekiwa³em na ich przyjazd i zastanawia³em siê jak tych sowieckich komandirów powitaæ. A w gazecie akurat w tym dniu opublikowano portret Józefa Stalina (1879-1953). Postanowi³em na ich powitanie wyci¹æ z gazety podobiznê J. Stalina i powiesiæ na cianie, zupe³nie nie zdaj¹c sobie sprawy jakie to poci¹gnie konsekwencje. Mama niechêtnie spogl¹da³a na moje przygotowania. I oto nareszcie pojawi³ siê w naszym domu Kisielow z kilkoma oficerami i przywióz³ upragnione cukierki. Ca³¹ walizkê! Przywióz³ te¿ kilka butelek wódki produkcji sowieckiej. Mama przygotowa³a kolacjê i rozpoczê³o siê powitanie goci. W czasie biesiady po paru kieliszkach Kisielow spojrza³ na wisz¹cy na cianie wyciêty z gazety portret J. Stalina i zawo³a³: Czort pobieri, kuda nie prijediesz, wiezdie wisit eta sowietskaja ikona (Niech to szlag trafi, gdzie nie przyjedziesz, wszêdzie wisi ta sowiecka ikona). Zrobi³o siê krótkie zamieszanie, a siedz¹cy obok Kisielowa politruk zwróci³ siê do niego z poleceniem: Dawaj, wyjdiem (Chod, wyjdziemy). Pocz¹tkowo Kisielow nie chcia³, ale w koñcu wyszed³ z politrukiem. A ja za nimi. Obaj oficerowie odeszli parê metrów i zatrzymali siê przy studni. Politruk wyj¹³ z kabury pistolet i podaj¹c go Kisielowowi powiedzia³: Na, zastrie- 209 li! Ty znajesz, czto ty skaza³? (We, zastrzel siê! Czy wiesz co powiedzia³e?). Kisielow odepchn¹³ rêkê z pistoletem politruka i powiedzia³ mu kilka mocno niecenzuralnych s³ów. W tym momencie z domu wyszed³ mój ojciec i jako za³agodzi³ sprawê. Oficerowie wrócili do domu i ponownie zasiedli za sto³em. Teraz ojciec postawi³ swoj¹, jeszcze polsk¹, wódkê i towarzystwo jako siê uspokoi³o. Kolacja trwa³a przez jaki czas, a nastêpnie Kisielow serdecznie siê z nami po¿egna³ i wszyscy oficerowie wspólnie odjechali w kierunku Berezy Kartuskiej. Po tym incydencie Kisielow wiêcej nas nie odwiedzi³, nie dawa³ te¿ znaku ¿ycia. Bardzo martwilimy siê, a ja prze¿y³em to szczególnie. Ma siê rozumieæ, zerwa³em ze ciany wizerunek J. Stalina i spali³em go w piecu. Potem ju¿ nigdy wiêcej w ¿yciu ¿adnych podobnych wizerunków na cianach nie wiesza³em i nie wieszam. A¿ oto pewnego razu przyszed³ d³ugo oczekiwany list od Kisielowa w formie trójk¹cika charakterystycznego dla sowieckiej poczty polowej. Z listu wynika³o, ¿e walczy on z bie³ofinami na froncie sowiecko-fiñskim. Chocia¿ zmartwieni, ale z pewn¹ ulg¹ odetchnêlimy. Jednak wiêcej ¿adnej wiadomoci od Kisielowa nie by³o. Nie wiadomo czy poleg³ on w walce, czy dosta³ siê do niewoli, czy potem, po wymianie jeñców, odsiedzia³ dziesiêcioletni wyrok w ³agrach za poddanie siê do niewoli, czy nie pos³a³ ostatniej kuli w swoj¹ g³owê, czego wymaga³ od sowieckich ¿o³nierzy ówczesny regulamin wojskowy. Jeszcze dzi, gdy us³yszê nazwisko Kisielow, wypytujê ka¿dego, czy aby nie ma czego wspólnego ze znanym mi z dzieciñstwa Kisielowem13. Do Kosowa przyby³a te¿ jednostka NKWD. £atwo by³o enkawudzistów rozpoznaæ, gdy¿ nosili okr¹g³e czapki w rzucaj¹cym siê w oczy niebieskim kolorze. Rozpoczê³a siê inwigilacja spo³eczeñstwa kosowskiego. Pomiêdzy Domem Ludowym a Magistratem rozpoczêto budowaæ siedzibê NKWD z wiêzieniem, kuchni¹ i innymi budynkami. Wiêkszoæ terenu ogrodzono kilkukilometrowym p³otem z desek. Latem 1940 r. kompleks ten by³ ju¿ gotowy. Enkawudzistów bano siê jak ognia. Pewnego razu widzia³em, jak pêdzili grupê wiêniów do miejskiej ³ani, przerobionej z ¿ydowskiej mykwy. Widok by³ niesamowity. Enkawudzici po bokach, z przodu i z tylu konwojowali grupê z wyci¹gniêtymi z kabur pistoletami w pozycji gotowej do strza³u. Nieco póniej widzia³em przera¿aj¹ce wydarzenie. Jeden z osadzonych w wiêzieniu Polaków podj¹³ brawurow¹ ucieczkê z placu wiêziennego. Przeskoczy³ przez bardzo wysoki p³ot i zacz¹³ uciekaæ w stronê cmentarza prawos³awnego. Nie zd¹¿y³ jednak dobiec do niego, gdy¿ trafi³a go kula enkawu13 210 Latem 2010 r. w archiwum Twierdzy Brzeskiej odnalezione zosta³y dane o stacjonuj¹cej w 1939 r. w Berezie Kartuskiej jednostce wojskowej, w której s³u¿y³o a¿ dwóch oficerów o nazwisku Kisielow. Wed³ug tych danych jednostkê tê w 1940 r. w ca³oci wys³ano na front fiñski. Jednym z oficerów na pewno by³ znany nam Kisielow, który jak widaæ, na szczêcie, nie by³ wys³any karnie. dzisty. Le¿a³ w upalny dzieñ, jêcza³ i b³aga³ o wodê. Nie udzielono mu ¿adnej pomocy, a wszystkim, którzy próbowali siê do niego zbli¿yæ, gro¿ono u¿yciem broni. Zabrano go dopiero po paru godzinach. Widzia³em, ¿e kto z rodziny wiênia chodzi³ w pobli¿u. W tamtych czasach by³em bardzo odwa¿nym ch³opcem. By³ taki moment, ¿e chcia³em mu zanieæ kubek wody, ale jak tylko siê zbli¿y³em, ukazywa³ siê enkawudzista. Wieæ o tym wydarzeniu b³yskawicznie rozesz³a siê po ca³ym miecie i wywar³a na mieszkañcach ponure wra¿enie. A ja to barbarzyñstwo zapamiêta³em na ca³e ¿ycie. Po enkawudzistach do miasteczka zaczêli przybywaæ inni przedstawiciele aparatu ucisku, dzia³acze partyjni i nas³ani urzêdnicy pañstwowi. A w lad za nimi ich ¿ony, dzieci i ca³e rodziny. Przyby³ych z ZSRR mê¿czyzn nazywano Sowietami, a kobiety Sowietkami lub wostocznikami (wschodniakami). To pojêcie przetrwa³o nawet do czasów obecnych. Byli oni bardzo skromnie ubrani i wyczuwa³o siê, ¿e ¿ycie w Kosowie wywiera³o na nich du¿e wra¿enie. Szczególnie wyró¿nia³y siê Sowietki. Pamiêtam, jak g³ono by³o w miasteczku, gdy ¿ony czy córki enkawudzistów i innych dygnitarzy zaczê³y chodziæ na zabawy i nawet po ulicy w nocnych koszulach z falbankami, ofiarowanymi im widocznie przez mê¿ów z zarekwirowanego mienia polskich panów. Nie zdaj¹c sobie sprawy, ¿e s¹ to nocne koszule, m³ode kobiety sta³y siê pomiewiskiem miejscowej ludnoci. Tylko moja mama nie mia³a siê, gdy¿ jak mówi³a ¿al jej by³o tych m³odych kobiet, czêsto panienek, poniewa¿ przyjecha³y one z rozku³aczonego kraju, niekiedy w jednej tylko sukience i nie wiedzia³y, ¿e gdzie tam na wiecie mo¿na tak ubieraæ siê do snu, a nie na zabawê. Oprócz ¿on sowieckich dygnitarzy w miasteczku i w okolicznych wiejskich szko³ach pojawi³y siê tzw. pionierowa¿ate (instruktorki pionierów), których g³ównym zadaniem by³o utworzenie pionierskiej organizacji m³odzie¿owej. A ta poprzez atrakcyjne zajêcia pozaszkolne mia³a za zadanie odci¹gn¹æ od cerkwi czy kocio³a jak najwiêcej m³odzie¿y. Temu celowi s³u¿y³ te¿ pocz¹tkowo piêciodniowy tydzieñ pracy. Dzieci Sowietów by³y skromnie ubrane i oczywicie nie zna³y miejscowego jêzyka. Szczególnie mocno w mojej pamiêci utkwi³o zachowanie dzieci sowieckich dygnitarzy pochodzenia ¿ydowskiego. Nie chodzi³y one do czynnej wtedy siedmioklasowej szko³y ¿ydowskiej, lecz do naszej. Wyranie negatywnie ró¿ni³y siê one od miejscowych dzieci ¿ydowskich. By³y (zw³aszcza ch³opcy) zarozumia³e, ha³aliwe i aroganckie. Wszyscy byli pionierami, nosili na co dzieñ czerwone krawaty i ka¿dy z nich wymiewa³ religiê chrzecijañsk¹. Rzucali stek obel¿ywych s³ów pod adresem chrzecijañskich duchownych, wi¹tyñ i przedmiotów kultu, co dla nas by³o upokarzaj¹ce. Czêsto nie pozostawalimy im d³u¿ni, niekiedy dochodzi³o do awantury czy nawet draki. Przewa¿nie nosili imiona Wowa lub Dima. Mam o nich jak najgorsze wspomnienia. I mo¿e dlatego nie lubiê, gdy wiête dla prawos³a- 211 wia imiona W³odzimierz czy Dymitr s¹ przekszta³cane na ró¿nego rodzaju Dimy czy Wowy. Przybyli z ZSRR ¯ydzi stanowili w Kosowie tylko ma³¹ cz¹stkê tej spo³ecznoci, która w latach 1939-1941 by³a najliczniejsz¹ grup¹ w miecie, a to za przyczyn¹ pojawienia siê w Kosowie du¿ej iloci uciekinierów z terenów Polski zajmowanych przez Niemców. Wielu z nich pochodzi³o z zamo¿nych, rodzin inteligenckich. Niekiedy byli to synowie fabrykantów, niektórzy po studiach lub szko³ach fachowych. Wyró¿niali siê wiêksz¹ og³ad¹ i kultur¹ osobist¹. Rodzice wyposa¿ali ich w podrêczny ekwipunek, pieni¹dze, kosztownoci, ró¿ne dokumenty i adresy do nawi¹zania kontaktów i odprawiali na Wschód. W ten sposób chcieli ich ocaliæ przed hitlerowsk¹ zag³ad¹, której echa dociera³y do Polski. W Kosowie znajdowali oni oparcie w miejscowych ¯ydach, którzy jak mogli starali siê pomagaæ swoim wspó³braciom. Dziêki tej pomocy niektórzy z uciekinierów ¿ydowskich w 1940 r. zdo³ali przedostaæ siê z Kosowa na Litwê, a stamt¹d do Szwecji i dalej do Ameryki14. Solidarnoæ ¯ydów ju¿ wtedy mnie zachwyca³a i wprawia³a w zdumienie. By³a godna naladowania. Nic wiêc dziwnego, ¿e przy takiej przewadze ludnoci ¿ydowskiej wiêkszoæ eksponowanych stanowisk w miecie by³a obsadzona przez nich. ¯ydzi nie byli te¿ poddawani represjom przez samozwañcze grupy rewolucyjne pomimo tego, ¿e wielu z nich mo¿na by³o zaliczyæ do wrogiej grupy kapitalistów. Poza konfiskat¹ tartaków czy drobnych przedsiêbiorstw ¯ydzi w Kosowie nie ponieli ¿adnych strat. W³adza sowiecka przynios³a te¿ niespotykan¹ w jêzyku polskim ani bia³oruskim rosyjsk¹ nazwê ¯ydów: Jewriej. Czêæ ¯ydów kosowskich podchwyci³a tê nazwê, zw³aszcza m³odzie¿ znajduj¹ca siê pod wp³ywem ¯ydów sowieckich. Starzy do dzi trzymaj¹ siê swojej dawnej nazwy. Przybyli z Polski ¯ydzi przewa¿nie nie znali jêzyka tutejszego czyli bia³oruskiego czy rosyjskiego. Wyró¿niali siê oni wiêksz¹ skromnoci¹, robili wra¿enie przygnêbionych, zachowywali siê ciszej i nie wyzywaj¹co. Nie oponowali, gdy ich nazywano ¯ydami, a nie Jewriejami. To s³owo by³o im przedtem ma³o znane. Natomiast czêæ tutejszych ¯ydów, a szczególnie ci, którzy przybyli z wojskiem sowieckim, bardzo byli uczuleni na s³owo ¯yd. Za pos³ugiwanie siê nim grozi³a kara do 2 lat pozbawienia wolnoci. Pamiêtam, ¿e taki wyrok (chyba w zawieszeniu) zapad³ w kosowskim s¹dzie. Denerwowa³o to nie tylko miejscow¹ ludnoæ, ale równie¿ niektórych Sowietów. To od nich wysz³o popularne powiedzenie: Nie gowori ¯yd budiet do³go ¿yt. Gowori Jewriej podochniet skorej (Nie mów ¯yd bêdzie d³ugo ¿yæ, mów Jewriej zdechnie szybciej). 14 212 N. Bart (geb. Jurewitsch), Erinnerungen an mein Leben in der ersten und zweiten Heimat, Saulgau 1999, s. 9. Popularnoæ tego powiedzenia potêgowa³y jeszcze z³oliwe wypowiedzi (i to doæ czêste) niektórych ¯ydów pod adresem Polaków czy nawet tutejszych. Szczególnie czêsto mo¿na by³o us³yszeæ od nich: Nu, skoñczy³a siê ju¿ wasza pañska Polsza. Pomimo tych s³ownych utarczek powa¿niejszych spiêæ miêdzy ¯ydami, Bia³orusinami i Polakami trudno by³oby siê dopatrzyæ. Dopiero tu¿ przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej w 1941 r. czêsto dochodzi³o do ostrych spiêæ s³ownych miêdzy m³odymi ¯ydówkami a Bia³orusinkami i Polkami, których razem wo¿ono do prac przymusowych. Do spiêæ dochodzi³o przewa¿nie podczas budowy zaplanowanego przez w³adze sowieckie lotniska w Baranach, tu¿ za Iwacewiczami w kierunku Niechaczewa. M³ode dziewczyny ¿ydowskie, nie przyzwyczajone do ciê¿kiej pracy fizycznej, wiêcej odpoczywa³y oparte o ³opatê ni¿ pracowa³y. Wówczas stawa³y siê przedmiotem ró¿nych szyderstw ze strony Bia³orusinek i Polek. Dochodzi³o do wzajemnych obelg i grób. ¯ydówki straszy³y, ¿e poskar¿¹ siê na swoje przeciwniczki do przewodnicz¹cego Rady Narodowej Aleksandra wirguna (1903-1971)15, o¿enionego z ¯ydówk¹ z Ró¿any16. Wówczas otrzymywa³y jeszcze wiêksz¹ porcjê niewybrednych obelg, w rezultacie jednak bez jakichkolwiek nastêpstw17. Miejscowa starszyzna ¿ydowska, z¿yta ze rodowiskiem, w którym od dawna mieszka³a, zachowywa³a siê w stosunku do swoich wspó³wyznawców ze Wschodu z pewnym wyczuwalnym dystansem. Chêtnie nas³uchiwa³a, co oni im mówi¹, a zw³aszcza przypatrywa³a siê co oni robi¹, nie zawsze aprobuj¹c ich zachowanie ani sposób bycia. Prawdopodobnie dziêki radom sowieckich ¯ydów bardzo szybko znik³y niemal wszystkie towary ze sklepów ¿ydowskich. Tylko niektóre z nich sprzedawano nieswoim, czêciowo na kredyt. W miecie w³adze sowieckie podjê³y dzia³ania w celu zorganizowania nowej administracji. Miastu nadal pozostawiono charakter siedziby powiatu, od po³owy stycznia 1940 r. zorganizowanego na wzór sowieckiego rejonu. G³ówne stanowiska objêli funkcjonariusze ze Wschodu i miejscowi ¯ydzi, którzy wykazywali siê du¿¹ lojalnoci¹ wobec nowej w³adzy. We w³adzach znaleli siê te¿ byli wiêniowie przedwojennej Polski, szczególnie ci, co byli wiêniami obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej. Wprowadzono te¿ sowieckie nazewnictwo instytucji pañstwowych i samorz¹dowych. G³ówn¹ jednak rolê w miecie odgrywa³ Rajkom Partii (Rejonowy Komitet Partii). Poniewa¿ pa³ac w Mereczowszczynie zajêty zosta³ przez jednostkê 15 16 17 O nim: Ì. Áàíàñåâ³÷, [ó:] Ïàìÿöü. ²âàöýâ³öê³ ðà¸í, ñ. 117. W. Karpyza, Ró¿ana, [w:] Ziemia Wo³kowyska, [Lêbork S³upsk ok. 2005], s. 111122. J. Bakijewicz, mieszkanka Kosowa, w rozmowie z autorem 13.VII.2004 r. 213 wojskow¹, wszystkie urzêdy znalaz³y siê w obrêbie miasta. Miasto sta³o siê przeludnione. Pod koniec 1939 r. dokonano bardzo niekorzystnej wymiany polskich pieniêdzy na sowieckie pozbawiaj¹c wielu ludzi oszczêdnoci, zw³aszcza srebrnych monet, które posiada³y jak¹ wartoæ. A w pierwszym kwartale 1940 r. rejonowe NKWD zaczê³o paszportyzacjê ludnoci. Nowy dowód to¿samoci zawiera³ dane o narodowoci, pochodzeniu spo³ecznym i stosunku do s³u¿by wojskowej. Adnotacje takie w dowodach osobistych niekiedy bardzo utrudnia³y ¿ycie ich w³acicielom, albowiem z góry skazywa³y ich jako nieb³agonadio¿nych (niegodnych zaufania) na niepowodzenie lub wzbudza³y podejrzliwoæ wobec nich. W rozumieniu ustawodawstwa sowieckiego ludnoæ zamieszka³a na terenie Kosowa sta³a siê obywatelami Republiki Bia³oruskiej. Poniewa¿ wiêkszoæ mieszkañców Kosowa nie posiada³a dowodów osobistych, wszystkich urodzonych na tym terenie starano siê zaliczyæ do Bia³orusinów. Ró¿nice wyznaniowe, nie tak jak przed wojn¹, nie mia³y ¿adnego znaczenia i nie by³y brane pod uwagê. Jedynie ¯ydów to nie dotyczy³o, gdy¿ wszyscy oni podawali siê za Jewriejów i w³adza tê oddzieln¹ narodowoæ akceptowa³a. Przedwojenne dowody zabrano, a nowe wydawano na podstawie metryki wystawianej przez Gorsowiet (Radê Narodow¹). Wiele przedwojennych dowodów wróci³o do w³acicieli po panicznej ucieczce NKWD w 1941 r., poniewa¿ zosta³y one w opuszczonych budynkach, które ja równie¿ z ch³opakami pl¹drowa³em. W³adze sowieckie zaczê³y likwidowaæ drobne prywatne zak³ady pracy tworz¹c tzw. artiele (spó³dzielnie pracy). Zlikwidowano równie¿ zak³ad fotograficzny J. Szymañczyka, który znajdowa³ siê w jego domu. Pocz¹tkowo by³ on kierownikiem artieli, ale wkrótce przys³ano z Brzecia ¯yda Kaleckiego, bardzo wyrobionego, inteligentnego cz³owieka, syna fotografa. Klientami przewa¿nie byli ¿o³nierze sowieccy, którzy z Mereczowszczyzny oddzia³ami przychodzili w niedzielê na przepustkê fotografowaæ siê. Ponoæ dla nich fotografia by³a symbolem, ¿e oni byli na wojnie18. Ponadto nowe w³adze skonfiskowa³y w miecie wszystkie budynki handlowe, których powierzchnia przekracza³a 110 m2. Proces nacjonalizacji by³ ogromnym wstrz¹sem dla w³acicieli i trudny do zaakceptowania przez znaczn¹ czêæ spo³eczeñstwa Kosowa. Skonfiskowano i nasz budynek, w którym znajdowa³a siê Spó³dzielnia Rolniczo-Handlowa. Sta³ on na naszym placu. Dokonano tego bezprawnie, poniewa¿ nie spe³nia³ on wymaganych kryteriów konfiskaty, gdy¿ jego powierzchnia by³a znacznie mniejsza. Budynek przejê³o wojsko. Pocz¹tkowo sk³adowano w nim owies dla koni wojskowych, a potem worki z m¹k¹. 18 214 J. Szymañczyk, Jestem fotografem..., s. 59-61. Pewnego razu w czasie roz³adunku owsa zebra³o siê sporo gapiów. Przygl¹da³em siê temu i ja z ojcem. Obok nas sta³a kobieta ze wsi Bie³awicze. Dobrze j¹ znalimy, poniewa¿ czêsto, przechodz¹c obok naszego domu, korzysta³a z wody, któr¹ udostêpnialimy przechodniom przez wystawianie przy studni wiadra z kubkiem. W pewnym momencie kobieta podesz³a do kieruj¹cego roz³adunkiem oficera sowieckiego i ku zdumieniu ojca zaczê³a mu perswadowaæ, jak dobrze zrobi³a w³adza sowiecka zabieraj¹c nam ten budynek, poniewa¿ mój ojciec to bur¿uj, który workami nosi³ pieni¹dze. Pamiêtam jak oficer podszed³ do ojca i zacz¹³ go wypytywaæ ostrym tonem. Ojciec umiechn¹³ siê i wyt³umaczy³ oficerowi, ¿e pieni¹dze nie by³y jego w³asnoci¹, tylko Powiatowej Spó³dzielni Rolniczo-Handlowej, dzia³aj¹cej oficjalnie od 1 padziernika 1938 r. Pieni¹dze rzeczywicie trzyma³ w woreczkach, gdy¿ w nich je otrzymywa³ z banku, poniewa¿ pos³ugiwa³ siê g³ównie srebrnymi 2- i 5-z³otowymi monetami oraz mnóstwem drobniejszych monet. Oficer co powiedzia³ kobiecie, a ta zabra³a siê i chyba ze wstydem posz³a. Wiêcej nie zachodzi³a do nas napiæ siê wody. Utworzenie magazynu ze zbo¿em czy m¹k¹ w budynku Spó³dzielni Rolniczo-Handlowej sta³o siê dla nas swego rodzaju gehenn¹, gdy¿ zaraz po za³adowaniu go postawiono wartownika, a ten pod grob¹ u¿ycia broni zabrania³ nam przechodziæ obok. Mielimy go omijaæ przechodz¹c na drug¹ stronê niebrukowanej ulicy, czêsto w b³ocie po kolana, aby dostaæ siê do domu, który sta³ jakie 40 m w linii prostej od budynku Spó³dzielni. Szczególnie niebezpiecznie by³o pón¹ jesieni¹ wieczorem, zw³aszcza wtedy, gdy wartownikiem by³ ¿o³nierz pochodz¹cy z której republiki azjatyckiej. Ci ¿o³nierze s³abo znali jêzyk rosyjski i czêsto umieli tylko ostrzegaæ: Moja twoja nie ponimaja, moja twoja strielaja, stoj. Takich wartowników ludzie bali siê jak ognia, zw³aszcza po incydencie, jaki zdarzy³ siê w Mereczowszczynie, gdy taki wartownik zastrzeli³ swojego kolegê Rosjanina, który poszed³ po drzewo do pieca i ponoæ nie potrafi³ podaæ has³a. By³em na pogrzebie tego biedaka. Pochowano go na skraju cmentarza prawos³awnego, tu¿ przy drodze do wsi Skuraty. Widzia³em zap³akanych rodziców i dobrze zapamiêta³em pierwszy raz w ¿yciu s³yszan¹ salwê ¿o³niersk¹. Ponadto by³ to pierwszy pogrzeb, jaki widzia³em bez udzia³u duchownych. Wyda³o mi siê to bardzo dziwne. Rodzice wyjanili mi, ¿e udzia³ jakiegokolwiek duchownego by³ wtedy nie do pomylenia, gdy¿ religiê Sowieci uwa¿ali za opium dla narodu, a ludzi wierz¹cych za ciemnych, których traktowano jak jakich przestêpców. Jako przyk³ad niech pos³u¿y nastêpuj¹ce wydarzenie. Pewnego razu w niedzielê do kosowskiej cerkwi przysz³o trzech ¿o³nierzy czerwonoarmistów. Ponoæ robili wra¿enie, jakby pierwszy raz w ¿yciu byli w wi¹tyni i bardzo uwa¿nie, z zaciekawieniem s³uchali przebiegu liturgii cerkiewnej. D³ugo jednak nie postali, gdy¿ wkrótce, w czasie nabo¿eñstwa, do cerkwi z ha³asem wszed³ oficer sowiecki z dwoma ¿o³nierzami. 215 Nie zdejmuj¹c nakrycia g³owy doæ, brutalnie wyprowadzi³ tych biednych ¿o³nierzy. S¹dzê, ¿e drogo musieli zap³aciæ za pójcie do cerkwi. O. Wasilij Siemaszko w otoczeniu cz³onków chóru cerkiewnego z Kosowa. Obok siedzi psalmista Wasilij Antonik. Fot. Józef Szymañczyk Nie mieli ³atwego ¿ycia ani proboszcz cerkwi prawos³awnej o. Wasilij, ani ksi¹dz rzymskokatolicki Albin Rojsza (1900-1942). Ci¹g³e wizyty nieproszonych goci, aroganckie zachowanie wobec nich, rewizje, groby nie sprzyja³y pracy duszpasterskiej tych kap³anów. Ojciec Wasilij po spowiedzi prowokatora nades³anego przez NKWD, aresztowany i przes³uchiwany przez ca³¹ noc, wyczerpany fizycznie i moralnie po powrocie wkrótce zmar³ pozostawiaj¹c w rozpaczy wiernych. Mia³o to miejsce tu¿ przed Wielkanoc¹ 1940 r. Jednak¿e g³ówny atak na religiê nast¹pi³ ze strony szko³y, któr¹ zasadniczo zmieniono. Przede wszystkim szko³a przesta³a byæ siedmioklasow¹ szko³¹ powszechn¹. Utworzono sowieck¹ szko³ê dziesiêcioletni¹ z wyk³adowym jêzykiem rosyjskim i bia³oruskim. M³odsze klasy polskiej szko³y cofniêto o jeden rok, t³umacz¹c to s³abym poziomem tej szko³y w porównaniu z sowieck¹. Pozostawiono tylko pierwsze cztery klasy z wyk³adowym jêzykiem polskim dla chêtnych lub nieznaj¹cych innego jêzyka ni¿ polski. Dla nauczycieli m³odszych klas z miejscowej ludnoci zorganizowano specjalny kurs. By³y to g³ównie te osoby, które pozna³y jêzyk rosyjski przebywaj¹c w Rosji w latach 1915-1923 jako tzw. bie¿eñcy (uciekinierzy). Na taki kurs zapisa³a siê te¿ moja mama i wujek Stefan £asko (1907-1980). Trzeba by³o z czego ¿yæ, a ponadto trzeba by³o pracowaæ, aby nie zostaæ 216 zaliczonym do paso¿ytów spo³ecznych. Po ukoñczeniu kursu mamê zatrudniono w charakterze nauczycielki nauczania pocz¹tkowego w drugiej klasie, a wujka w trzeciej. Uczniów starszych cofniêto o dwie-trzy klasy. Tutaj nauczali ju¿ nauczyciele sowieccy. Byli to Rosjanie, Bia³orusini, ¯ydzi, i nawet, jak siê póniej okaza³o, jeden szpieg niemiecki. Ró¿nice miêdzy przyjezdnymi nauczycielami sowieckimi i miejscowymi by³y ogromne. Przede wszystkim nauczyciele miejscowi, zarówno prawos³awni, jak i katolicy, wywodzili siê z rodzin kultywuj¹cych tradycje religijne. Mimo oficjalnej propagandy ateistycznej nauczyciele ci nie zaniechali praktyk religijnych i choæ nieco ograniczyli swój udzia³ w ¿yciu religijnym, to jednak nie zaniechali uczestnictwa w nabo¿eñstwach w kociele lub cerkwi. Popadali wtedy w konflikt z kierownictwem szko³y. Za czynny udzia³ w nabo¿eñstwie wielkanocnym moja mama musia³a stawiæ siê przed obliczem zaucza (zastêpcy dyrektora do spraw pedagogicznych) o nazwisku Jomdin. Miêdzy nimi dosz³o do powa¿nej wymiany zdañ. Jomdin mówi³: Przecie¿ pani jest sowieck¹ nauczycielk¹, wychowawczyni¹ m³odzie¿y, pani powinna byæ przyk³adem dla tej m³odzie¿y i wychowywaæ j¹ w duchu wolnym od religijnych zabobonów. W odpowiedzi mama wyjani³a Jomdinowi, ¿e tak zosta³a wychowana, ¿e jest wierz¹c¹ i tak¹ ju¿ pozostanie. Na zakoñczenie rozmowy mama spyta³a swego rozmówcê, czy on aby w nic nie wierzy. Wed³ug matki Jomdin, jak na sowieckiego ¯yda by³ wyj¹tkowo uprzejmy i taktowny, na pewien moment zamilk³, spojrza³ w okno, po chwili odwróci³ siê i powiedzia³: Da, ja to¿e wieriu (Tak, ja te¿ wierzê). Przez chwilê zapanowa³a cisza, po czym Jomdin zastanowi³ siê i doda³: Wieriu w pobiedu kommunizma (Wierzê w zwyciêstwo komunizmu). Wiêcej mamy nie wzywano, ale nie wiadomo jakby dla wierz¹cych nauczycieli to siê skoñczy³o, gdyby nie wybuch³a wojna niemiecko-sowiecka19. M³odzie¿ nie ucz¹c¹ siê w dziesiêciolatce wywo¿ono przymusowo do przyzak³adowych szkó³ FZO (fabryczno-zak³adowej nauki), czêsto doæ odleg³ych od sta³ego miejsca zamieszkania. Przygotowywano ich tutaj na przysz³ych robotników wykwalifikowanych. W szko³ach tych z regu³y by³y liche warunki mieszkaniowe i ¿ywieniowe oraz ca³kowita ateizacja, tote¿ wielu, zw³aszcza Polaków, stara³o siê za wszelka cenê unikn¹æ wcielenia do takiej szko³y. M³odzie¿ odci¹gano od wi¹tyñ w ró¿ny sposób. Wypo¿yczano narty na 19 K³amliwym oszczerstwem jest wiêc, nie poparta ¿adnym dowodem, informacja W. Sawickiego (Kosów Poleski moje miasto..., s. 225), ¿e w kosowskiej szkole zespó³ nauczycielski by³ starannie dobrany, bowiem ka¿dy z nich by³ agentem, a rzadko kto tylko by³ informatorem na s³u¿bie NKWD. Takie oskar¿enie nie tylko znies³awia moj¹ p. Matkê, lecz równie¿ jej kole¿anki Mariê Borowsk¹, Katarzynê Mukosiej i innych. 217 niedzielne poranne wycieczki lub ³y¿wy na lizgawki. W dni wi¹teczne organizowano atrakcyjne imprezy. Rozdawano gazetki i czasopisma o tematyce wykpiwaj¹cej duchowieñstwo i ludzi wierz¹cych. W Kosowie i okolicznych wsiach rozwieszono du¿¹ iloæ plakatów zachêcaj¹cych m³odych ludzi do pracy w Donbasie. Wielu da³o siê nabraæ, licz¹c na wietne zarobki w kopalniach. Jednak ich zapa³ szybko ostyg³. M³odzi ludzie, wychowani wród kwitn¹cych pól i ³¹k, nie nadawali siê do uci¹¿liwej pracy pod ziemi¹ i to jeszcze w doæ prymitywnych warunkach. I chocia¿ niele zarabiali, to nic nie mogli kupiæ, gdy¿ w sklepach by³y pustki. W sto³ówkach wy¿ywienie równie¿ by³o s³abe, tote¿ wielu z nich ucieka³o do domu. Jednym z takich uciekinierów by³ wspomniany wczeniej Mo¿ejko. Pewnego razu wieczorow¹ por¹ rozpozna³ go ojciec, przemykaj¹cego chy³kiem przy p³ocie cmentarnym po drodze do wsi Skuraty. Wychudzony i obdarty, ju¿ bez dawnej zadziornoci i pewnoci siebie, opowiada³ o tym co go spotka³o w Donbasie. Maj¹c doæ trudnej pracy i warunków ¿ycia uciek³ z Donbasu i przez trzy miesi¹ce przedziera³ siê do domu pieszo i okazj¹ w ci¹g³ym strachu przed aresztowaniem. I wówczas ojciec przypomnia³ Mo¿ejce, co kiedy wyrokowa³, gdy on lata³ po miecie wymachuj¹c pistoletem. Ojciec zosta³ buchalterem w inspektoracie szkolnym, a Mo¿ejko wróci³ do domu, by nadal klepaæ biedê na skrawku ziemi i szukaæ dorywczej pracy. Nie tylko Mo¿ejce w³adza sowiecka przesta³a siê podobaæ. Ludzie zaczêli narzekaæ na liczne podatki, nawet od drzew owocowych, tote¿ niektórzy sypali sól, by drzewo usch³o. N. Bakijewicz twierdzi³, ¿e jak nasta³a w³adza sowiecka, to niemal ka¿dy miesi¹c, co parê dni, przychodzili, aby dano cetnar ¿yta lub dwa czy nawet piêæ, to na Czerwony Krzy¿, to na Armiê Czerwon¹, to na pomniki i koñca nie by³o, id¹ i id¹. Mleka daj, we³ny daj i cholera wie co jeszcze daj20. Ponadto zale¿nie od posiadanych hektarów ziemi wprowadzono po bardzo niskich cenach tzw. obowi¹zkowe dostawy zbo¿a i miêsa (lub lnu i ziemniaków). Podatek ten by³ bardzo uci¹¿liwy, gdy¿ po wywi¹zaniu siê z niego ziarna nie starcza³o ju¿ na wy¿ywienie rodziny i na wiosenny zasiew. Najgorzej mieli posiadacze wiêkszej iloci ziemi, których zaliczono do tzw. ku³aków krwiopijców i wyzyskiwaczy ludu. Jednak¿e wbrew temu, co o nich mówiono, w wiêkszoci byli to bardzo pracowici ludzie, którzy w pocie czo³a powiêkszali swoje gospodarki. W³adza sowiecka obarcza³a ich ponad si³y ró¿nymi podatkami, z których w ¿aden sposób nie mogli siê wywi¹zaæ. Wtedy stawiano ich przed s¹dem, a potem deportowano w g³¹b Rosji21. Ucierpieli te¿ ch³opi z pobliskiej wsi Sta20 21 218 N. Bakijewicz, mieszkaniec Kosowa, w rozmowie z autorem dn. 3.VIII.2006 r. Â. ²ïàòàâà, Çâ³í³öü ó äóøû áåëàðóñêàå ñëîâà, Íàøà ñëîâà, 23.VI.2004, ¹ 24 (659), ñ. 10-11. ro¿owszczyzna, którzy bezprawnie zagarnêli przykocieln¹ ziemiê. Maj¹c jej wiêcej nie mogli wywi¹zaæ siê z narzuconych im podatków, tote¿ wielu stara³o siê porzuciæ gospodarstwa i szukaæ innych zajêæ. Wówczas przypomniano sobie, ¿e Polacy nie dusili takimi podatkami. Podatek zap³aci³e, to do ciebie nawet pies kulawy nie zajrzy. Ludzie w miecie mieli pieni¹dze na podatek. Przewa¿nie karmili winie, trzymali rebaki. Na mleko nie by³o du¿ego zbytu, ale niemal wszyscy trzymali krowy. Ko³chozów w Kosowie jeszcze nie by³o, a w ca³ym powiecie istnia³y mo¿e dwa. Ponadto na posiadaczy zaprzêgów konnych nak³adano obowi¹zek wywózki drewna z lasu, który eksploatowano chaotycznie i niegospodarnie. Zaopatrzenie w produkty ¿ywnociowe by³o bardzo z³e. Nie by³o nafty, ani cukru, a jak jaki ciuch wyrzuc¹ na pó³ki, to od razu ustawiaj¹ siê du¿e kolejki22. W listopadzie 1939 r. otwarto now¹, sowieck¹ bibliotekê pañstwow¹. Do jej kierowania powo³ano Eugeniê Bauer (1915-1988)23, dotychczasow¹ kierowniczkê biblioteki Zwi¹zku Nauczycielstwa Polskiego. Przys³ano mnóstwo ksi¹¿ek i czasopism ze Zwi¹zku Sowieckiego. Ksi¹¿ki by³y w jêzyku rosyjskim, bia³oruskim i polskim. Tych ostatnich z biblioteki ZNP nie wyrzucono i nadal je wypo¿yczano. Lokal biblioteki powiêkszono i zatrudniono jeszcze dwóch pracowników; utworzono równie¿ czytelniê czasopism. Wypo¿yczanie ksi¹¿ek by³o dla wszystkich bezp³atne, tote¿ znacznie wzros³a liczba czytelników. Propaganda sowiecka sprytnie wykorzysta³a fakt, ¿e za Polski w bibliotece kosowskiej nie by³o ani jednej ksi¹¿ki w jêzyku bia³oruskim czy rosyjskim. Usilnie podkrela³a, ¿e biblioteka polska s³u¿y³a polonizacji i wynaradawianiu, a sowiecka teraz temu nie s³u¿y, a wrêcz przeciwnie: s³u¿y ludziom, by poznali lepiej swój kraj ojczysty, sprawiedliwoæ spo³eczn¹ i wiedzê ogóln¹24. W domu ¯uka na g³ównej ulicy miasta urz¹dzono drukarniê, w której zaczêto drukowaæ Zorkê (Jutrzenkê), gazetê kosowsk¹25. Zamieszczano w niej przewa¿nie materia³ propagandowy, g³ównie przed wyborami do najwy¿szych i miejscowych w³adz. Nie wiem kto mojej mamie nie spodoba³ siê, czy to kto z kandydatów do Rady Najwy¿szej, czy miejscowej, 22 23 24 25 Por.: przypis 20. O niej: Bauer Eugenia (z domu Dackiewicz), ¿ona nauczyciela jêzyka niemieckiego w przedwojennym Gimnazjum Handlowym w Kosowie Poleskim. Po wojnie pracowa³a w £odzi w bibliotece Towarzystwa Przyjani Polsko-Radzieckiej. Zmar³a w 1988 r. w £odzi i pochowana zosta³ w tym¿e miecie na prawos³awnym cmentarzu przy ul. Telefonicznej 4. W pracy korzystam ze wspomnieñ pisemnych Eugenii Bauer. W czasie okupacji niemieckiej ocala³¹ czêæ czcionek z tej drukarni przewieziono do S³onimia, aby móc uruchomiæ tam drukarniê (w³asna spali³a siê), a nastêpnie rozpocz¹æ wydawanie gazety Ñëîí³ìñê³ Ãîëàñ i Êàëàñîê pismo dla dzieci. Þ. Ãðûáî¢ñê³, Ïîëüñêà-áåëàðóñê³ êàíôë³êò ó Ãåíåðàëüíàé àêðóçå Áåëàðóñü (1941-1944), Bia³oruskie Zeszyty Historyczne, Bia³ystok 2006, nr 25, s. 156. 219 gdy¿ ca³ymi dniami g³owi³a siê jak go skreliæ, aby nikt tego nie widzia³. W koñcu zdecydowa³a, ¿e w³o¿y malutki o³óweczek miêdzy palce i tym o³óweczkiem skreli kandydata. Jak postanowi³a, tak i uczyni³a, ciesz¹c siê, ¿e jej siê to uda³o. wietne polskie przedszkole zosta³o zlikwidowane, a na jego miejsce zorganizowano nowe, umieszczaj¹c je w centrum miasta, w budynku naprzeciw cerkwi. Przez krótki czas wozi³em na sankach do przedszkola moj¹ m³odsz¹ siostrê Alê (ur. 1936) i brata Walentego. Wiêkszoæ dzieci w przedszkolu nale¿a³a do rodzin miejscowych dygnitarzy sowieckich. Ale nie to by³o g³ówn¹ przyczyn¹, ¿e moi rodzice postanowili nie posy³aæ tam dzieci. W porównaniu z przedwojennym przedszkolem, do którego ja uczêszcza³em, tutaj panowa³ okropny ba³agan i z³e warunki sanitarne. Moje rodzeñstwo czêsto chorowa³o. Ale kto musia³ siê nimi w domu opiekowaæ. Oboje rodzice pracowali mama w szkole, ojciec w inspektoracie szkolnym, a ja uczêszcza³em do drugiej klasy, tote¿ przez pewien czas opiekowa³a siê nami 77letnia staruszka, pani Ulitkowa. Babcia ta czêsto zasypia³a, a dzieciaki w styczniu same wychodzi³y rozebrane na dwór i hula³y, po czym chorowa³y. Z koniecznoci zostawiono mnie w domu z dzieæmi. By³ to najsmutniejszy okres w ca³ym moim ¿yciu, gdy¿ po powrocie z pracy mama siada³a ze mn¹ do lekcji. A co najgorsze, mama by³a w szkole wychowawczyni¹ mojej klasy, a to znaczy³o, ¿e musia³em wieciæ przyk³adem. Po odrobieniu lekcji na dworze by³o ju¿ ciemno i zbyt póno, by pojedziæ z ch³opakami na nartach czy ³y¿wach. Wiêcej czasu mia³em, gdy mróz przekracza³ 15oC; wtedy nie chodzi³o siê do szko³y i mama by³a w domu, za to hasa³o siê po dworze. Taki mróz wtedy nas nie przera¿a³. Jeden taki mrony dzieñ szczególnie mi utkwi³ w pamiêci, bowiem w tym dniu od starszych ch³opaków dosta³em nauczkê, któr¹ do dzi dobrze pamiêtam. Twierdzili oni, ¿e pomimo, i¿ jestem taki chojrak, to jêzykiem nie dotknê mosiê¿nej klamki w drzwiach. Ja nie dotknê!? A có¿ to takiego? I dotkn¹³em, pozostawiaj¹c czêæ skóry z jêzyka na klamce. By³o to chyba jedno z nielicznych w moim ¿yciu oszustw, na które naiwnie da³em siê nabraæ. D³ugo nie mog³em przeboleæ swojej g³upoty. Zima 1939/1940 r. ch³odna by³a nie tylko na dworze. Mrozem wia³o z poczynañ w³adz sowieckich. Sta³a siê rzecz straszna z soboty na niedzielê z 10 na 11 lutego 1940 r., kiedy to przy ponad 30-stopniowym mrozie NKWD przeprowadzi³o w Kosowie, zaplanowan¹ odgórnie, pierwsz¹ wywózkê obywateli polskich na Sybir. Do wywózki w³adze sowieckie przygotowywa³y siê przez 6 tygodni bardzo starannie i w ca³kowitej tajemnicy. Do jej realizacji zaanga¿owano prawie 10 tysiêcy osób enkawudzistów, czerwonoarmistów, milicjantów i innych funkcjonariuszy. 7 stycznia 1940 r. podczas narady u sekretarza KC KP(b)B Pantelejmona Ponomarienki postanowiono w pierwszej kolejnoci przeznaczyæ do wywózki osadników wojskowych, 220 bior¹cych kiedy udzia³ w wojnie bolszewicko-polskiej. Ponadto postanowiono wysiedlenie osadników po³¹czyæ z wysiedleniem pracowników s³u¿by lenej leników, gajowych, dozorców, inspektorów i innych. Uwa¿ali, ¿e ludzie ci mieli przeszkolenie wojskowe, a tym samym zagra¿ali bezpieczeñstwu Zwi¹zku Sowieckiego26. Wiêkszoæ tych ludzi stanowili Polacy. Bia³orusinami byli tylko przewa¿nie pracownicy s³u¿b lenych. Powstaje pytanie kto uk³ada³ listy do wywózki? Doæ powszechnie przypisuje to siê Rosjanom i co gorsza wbija to siê do g³ów m³odszemu pokoleniu. Ale to nie jest dok³adna informacja. Czêsto Rosjaninem by³ tylko wostocznik wysoki partyjny aparatczyk, który z urzêdu realizowa³ wytyczne w³adz odgórnych. W Kosowie mówi¹, ¿e by³ nim S. £atyszew. Natomiast listy uk³ada³ miejscowy aktyw niejednolity narodowociowo. Na czele zawsze sta³, jeli by³ w tej miejscowoci, by³y wiêzieñ przedwojennego obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej lub innego ciê¿kiego wiêzienia polskiego. W sk³ad tego aktywu wchodzili miejscowi Bia³orusini i ¯ydzi z udzia³em nielicznych wprawdzie, ale tak¿e Polaków. Wed³ug W. Sawickiego w Kosowie w czasie wywózki aktywny udzia³ bra³ równie¿ Polak Stanis³aw Radkiewicz (1903-1987)27, póniejszy cz³onek Biura Politycznego PPR i minister bezpieczeñstwa publicznego PRL28. W Kosowie dzia³a³ sztab wywózki, który obradowa³ w Mereczowszczynie w domu przedwojennego wicestarosty Stanis³awa Rudnickiego29. Dom ten ocala³ jako jedyny z ca³ej Mereczowszczyzny i stoi do dzi (jego w³aciciel zmar³ w £odzi, bêd¹c do emerytury urzêdnikiem w³adz województwa ³ódzkiego). W tym domu zapada³y najwa¿niejsze decyzje, tak brzemienne w skutkach dla niewinnych ludzi. St¹d czêciowo wyrusza³y podwody wyznaczone do wywózki. 26 27 28 29 E. Mironowicz, Zmiany struktury narodowociowej w zachodnich obwodach Bia³orusi w latach 1939-1941, Bia³oruskie Zeszyty Historyczne, Bia³ystok 2003, nr 20, s. 198-200. O nim: Stanis³aw Radkiewicz urodzi³ siê 19.I.1903 r. we wsi Razmierki, wówczas gmina i powiat Kosów. By³ synem Franciszka i Pauliny z domu Lenczewska. Ochrzczony zosta³ w rzymskokatolickim kociele w Kosowie, póniej zwanym Poleskim. Przed wojn¹ by³ sekretarzem Komunistycznego Zwi¹zku M³odzie¿y. Siedzia³ w ró¿nych wiêzieniach. Ostatnie by³o w Bia³ymstoku, z którego wyszed³ w 1939 r. Powróci³ do Kosowa, gdzie zosta³ inspektorem szkolnym i wyk³adowc¹ na kursach nauczycielskich. Jego ¿ona Ruta z domu Teutsch (ur. 1912) by³a ³ódzk¹ ¯ydówk¹, urodzon¹ przy ul. Zielonej 6 w domu stoj¹cym przed zburzon¹ przez Niemców synagog¹. W PRL przez d³u¿szy czas zajmowa³a wysokie stanowisko naczelnego dyrektora Filmu Polskiego. W. Sawicki, Kosów Poleski moje miasto..., s. 200. O nim: Stanis³aw Rudnicki zamieszka³ w £odzi przy ul. Próchnika 30 m. 16. By³ zatrudniony na stanowisku prawnika dzia³u Organizacji Zatrudnienia i P³acy Wojewódzkiego Zarz¹du Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w £odzi. 221 Kurs dla nauczycieli w Kosowie, jesieñ 1939 r. W pierwszym rzêdzie trzeci od lewej siedzi Stanis³aw Radkiewicz (wyk³adowca). Fot. Józef Szymañczyk Dzia³ania organizacyjne do wywózki by³y prowadzone w niespotykanej tajemnicy. Nie by³o ¿adnych przecieków ze strony przygotowuj¹cych akcjê, co ca³kowicie uniemo¿liwia³o jak¹kolwiek wczeniejsz¹ ucieczkê. W Kosowie przy wywózce zatrudniano te¿ miejscowych zwyk³ych obywateli, bez wzglêdu na narodowoæ czy wyznanie, nieraz ludzi w podesz³ym wieku, byle tylko umieli pisaæ. O okrelonej godzinie wezwanym kazano stawiæ siê w domach Rudnickiego i Chitrina w Mereczowszczynie. Przyby³ym wrêczano zeszyty i o³ówki, a gdy przyby³o naczalstwo (w³adza), kazano im wsiadaæ na podstawione sanie czy furmanki, na których ju¿ siedzieli uzbrojeni enkawudzici. Przewa¿nie mia³o to miejsce miêdzy godzin¹ 24.00 a 1.00 w nocy. Zadaniem wezwanych by³o w opuszczonym domu wywiezionej ofiary dokonaæ dok³adnego spisu pozostawionych rzeczy. W miecie na ulicach ustawiono wojskowe posterunki, przewa¿nie rekrutuj¹ce siê z Uzbeków, którzy s³abo znali jêzyk rosyjski i nikogo nie przepuszczali przez ulicê30. W Kosowie przy pierwszej wywózce, gdzie oko³o godziny pierwszej w nocy, ju¿ 11 lutego 1940 r. do wielu domów zapukano w okno. Zbudzony gospodarz na podwórku zobaczy³ dwóch uzbrojonych enkawudzistów w towarzystwie miejscowego aktywisty. Polecili oni natychmiast ubraæ siê, zaprz¹c konia w sanie i pojechaæ z nimi. Miejscem, do którego kazano jechaæ, 30 222 J. Bakijewicz, mieszkanka Kosowa, w rozmowie z autorem, dn. 3.VIII.2006 r. okaza³a siê siedziba gminy. Po jakim czasie ko³o gminy zebra³o siê 37 zaprzêgów. Wkrótce pojawi³ siê i dysponent, który wyczyta³ z przywiezionej ze sob¹ listy nazwiska osób kto i do kogo ma jechaæ. Po do³¹czeniu do tych zaprzêgów osób przeznaczonych do inwentaryzacji, wszyscy rozjechali siê pod wskazane wczeniej adresy31. Jednego z takich inwentaryzatorów Jasia Helmera przywieziono do osadnika o nazwisku Kamio³ko. Mieszka³ on za lasem Je³awasty w kierunku wsi Hoszczewo. Jak wszed³ on do chaty, to s³abo mu siê zrobi³o, nie móg³ zrobiæ kolejnego kroku. Mówi³: Polak przyszed³ Polaka wywoziæ. Okaza³o siê, ¿e w domu znikli mê¿czyni. Kobiety zaczê³y ich szukaæ. A tu nawo³ywano szybciej i szybciej. A potem, gdy J. Helmer wróci³ do domu, nie móg³ nic jeæ, pad³ na kanapê i powiedzia³ Nie durcie mojej g³owy. A jak oprzytomnia³ z tego szoku powiedzia³: Jak wszed³em do domu Kamio³ki, a tam golizna, dzieci maleñkie, wtedy jak cisnê³o mnie za serce32. Nic te¿ dziwnego, ¿e potem Ja Helmer na pocz¹tku okupacji niemieckiej zapisa³ siê do polskiej policji. Do znanego w miecie i bardzo cenionego lenika, gajowego Sylwestra Osowieckiego (1876-1961) w charakterze inwentaryzatora skierowano Osipa £ukaszewicza (1879-1954). By³ on dobrym znajomym gajowego, z którym by³ serdecznie zaprzyjaniony. Dom Osowieckich znajdowa³ siê tu¿ przy samym lesie zwanym Hulinem. Pamiêtam, ¿e opodal w lesie by³a strzelnica miejska. W tym czasie w domu gajowego znajdowa³o siê 10 osób. S. Osowiecki, jego ¿ona Stefania Osowiecka (1885-1969), syn Jerzy Osowiecki (1916-1988), drugi syn Zbigniew Osowiecki (1822-1986), córka Aleksandra Osowiecka (ur. 1926), druga córka Krystyna Matuszko z domu Osowiecka (1909-1984) i jej syn Krzysztof (ur. 1936). Mê¿a Krystyny Matuszko, Stanis³awa, sekretarza kosowskiego S¹du Grodzkiego w padzierniku 1939 r. aresztowano i zes³ano do ³agru gdzie w 1941 r. zmar³. Ponadto przebywa³a tu jeszcze jedna córka Konstancja Pepiñska z domu Osowiecka (1906-1987) z pasierbic¹ Wand¹ Pepiñsk¹ (ur. 1923) i synem Zygmuntem Pepiñskim (ur. 1933). W listopadzie 1939 r. przywióz³ ich do Kosowa dziadek Sylwester Osowiecki ze Zdziêcio³a (teraz Dziat³awa/Diat³owo), po³o¿onego niedaleko Nowogródka. Nast¹pi³o to wtedy, gdy m¹¿ Konstancji, Kazimierz Pepiñski, zagro¿ony aresztowaniem przez NKWD, musia³ uciekaæ do Warszawy. Z ca³ej rodziny nie by³o tu tylko syna Stefana Osowieckiego, który, zmobilizowany do wojska, trafi³ we wrzeniu 1939 r. do niewoli sowieckiej. Siedzia³ w ³agrze jenieckim w Komi ASRR a¿ do zwolnienia i wcielenia do Armii Andersa. S³u¿y³ w si³ach lotniczych w Anglii33. 31 32 33 W. Sawicki, Kosów Poleski moje miasto..., s. 227-228. J. Bakijewicz, mieszkanka Kosowa w rozmowie z autorem, dn. 3.VIII.2006 r. Z. Pepiñski, Krótkie opisanie pobytu w ZSRR w latach 1940-46, [Bia³ystok] 2010, listopad, rkps. w posiadaniu autora, s. 1-2. 223 Domowników obudzono po godzinie drugiej w nocy, a nastêpnie zawiadomiono ich, ¿e przejd¹ oni reedukacjê w oddalonych terenach Zwi¹zku Sowieckiego: ¯yñ budiet pieriewospitana s kapitalisticzeskoj na socyalisticzeskuju (Reedukowane z kapitalistycznego na socjalistyczne bêdzie ich ¿ycie). Ponadto powiadomiono ich, ¿e na ubranie siê i zabranie niezbêdnych rodków do ¿ycia maj¹ tylko dwie godziny. O. £ukaszewicz stara³ siê jak móg³ podpowiadaæ co braæ zdenerwowanym i wystraszonym Osowieckim. A jeden z aferzystów, jak nazwa³ aktywistê potem, zacz¹³ na niego krzyczeæ dlaczego podpowiada. Jak nie podpowiadaæ, jak tu gromada wystraszonych dzieciaków34. Rodzinê Osowieckich za³adowano na troje sañ. Oddzielnie kobiety i oddzielnie mê¿czyni. Nastêpnie w asycie trzech enkawudzistów wyruszyli w kierunku Niechaczewa (stacji kolejowej Kosów Poleski). W domu pozosta³ jeden aktywista i rozpoczê³a siê inwentaryzacja pozostawionego mienia. Na stacji zes³añców za³adowano do zwyk³ego wagonu towarowego w poci¹gu o d³ugim sk³adzie. Zwalniaj¹c wozaków kieruj¹cy akcj¹ aktywista grozi³ powa¿nymi konsekwencjami za ujawnienie tego co widzieli. Podró¿ z Kosowa do nowego miejsca osiedlenia trwa³a oko³o czterech tygodni. Najpierw poci¹giem, nastêpnie gdy przyjechali w okolice Archangielska saniami i pieszo. Przez zamarzniêt¹ na dwa metry Dwinê Pó³nocn¹ dojechali do osiedla Kargowino w rejonie winogradowskim jako pierwsza grupa wygnañców. W ci¹gu paru najbli¿szych dni przyby³y kolejne transporty ³¹cznie 102 rodziny, 516 osób. Wszyscy zes³añcy od 15 roku ¿ycia byli zobowi¹zani do prac przy wyrêbie lasu i przygotowywaniu zr¹banych drzew do sp³awu pod kierunkiem sowieckich brygadzistów. M³odsi w pierwszym roku zsy³ki nie chodzili do szko³y. Pod kierunkiem dziadka Osowieckiego, wszak lenika z zawodu, zbierali w lesie ¿urawiny, ³ochynie i grzyby, a na ³¹kach nadbrze¿nych szczaw, cebulê dymkê, m³ode pokrzywy. Zbieractwo pomog³o rodzinie przetrwaæ, gdy¿ wy¿ywienie w karnym osiedlu by³o równie liche jak kwatery, a z wybuchem wojny niemiecko-rosyjskiej jeszcze siê pogorszy³o. Wtedy jednak (pod koniec 1941 r.) NKWD wyda³o deportowanym zawiadczenia amnestyjne (!), nawi¹zali z nimi kontakt przedstawiciele polskiej ambasady, otrzymali paczki z ¿ywnoci¹ i ubraniem, mogli poruszaæ siê po terenie Zwi¹zku Sowieckiego, z czasem zamieszkali na cieplejszej Ukrainie. Rodzina Osowieckich w marcu 1946 r. przekroczy³a now¹ granicê w Medyce i dojecha³a na Opolszczyznê. Autor wspomnieñ o deportacji kosowian zaznacza, ¿e wiêkszoæ by³ych specosiedleñców dokona³a (wyboru) nowych miejsc osiedlenia w stanie przymusu, gdy¿ do powrotu na ziemie sprzed lutego 1940 r. ludzie ci ¿adnych realnie szans nie mieli. Ich miejsce czêciowo zajêli ludzie, którzy 34 224 J. Bakijewicz, w rozmowie z autorem dn. 4.VIII.2006 r. nap³ynêli do Kosowa z okolicznych wiosek, czêciowo jednak ubytek ludnoci przez wszystkie nastêpne lata nie zosta³ wyrównany35. Oprócz rodziny Osowieckich w tym specposio³ku umieszczono jeszcze kilka innych rodzin z Kosowa i okolic. Byli to Edward Kulesza z ¿on¹ Mari¹ i dzieæmi, Antoni Kulesza z ¿on¹ i dzieæmi, Antonina Kulesza z rodzin¹ i Ptasznik z rodzin¹. Pozosta³ych wywiezionych z Kosowa umieszczono w innym specposio³ku, oddalonym kilkadziesi¹t kilometrów od nich. Wszelkie kontakty miêdzy posio³kami by³y zabronione36. Pierwsza wywózka wywar³a wród ludnoci miasta niesamowit¹ trwogê. Formy represji, bez jakiegokolwiek s¹du, okrelano jako bezprawne, nieludzkie, barbarzyñskie i uw³aczaj¹ce godnoci ludzkiej. Odt¹d nikt nie by³ pewny swego jutra, tote¿ postêpowanie nowej w³adzy sowieckiej potêpi³a wiêkszoæ mieszkañców Kosowa. Inaczej jednak na deportacjê zapatrywa³a siê ludnoæ uboga, zw³aszcza z okolicznych wsi. Wprawdzie niektórzy wspó³czuli s¹siadom osadnikom, g³ównie tym, z którymi zd¹¿yli siê zaprzyjaniæ, ale jako zauwa¿alnie nie potêpiali samej wywózki. Uwa¿ali oni bowiem osadników Pi³sudskiego, jak ich nazywano, za intruzów na ich ojczystej ziemi, których obdarowano nadzia³ami od 9-10 do 30 ha, czêsto najbardziej urodzajnej ziemi. Natomiast oni musieli zadawalaæ siê ma³ymi skrawkami kar³owatych gospodarstw (0,5-2,8 ha) wegetuj¹c i czêsto przymieraj¹c g³odem na przednówku37. Ponadto razi³ ich te¿ budowany na osadnikach miejscowy patriotyzm, gdy¿ by³ on tylko polski, a o bia³oruskim w ogóle nie by³o nawet mowy. Nie darzyli te¿ sympati¹ tych, co za nadzia³ ziemi przechodzili z prawos³awia na rzymski katolicyzm38. Nie wspó³czuli te¿ wywo¿onym przedstawicielom aparatu ucisku, do których zaliczali policjê, s³u¿by lene czy urzêdników skarbowych i in. Strach przed deportacj¹ ogarn¹³ ca³e miasteczko. Niektórzy przygotowywali siê zawczasu. Byli tacy, co nie sypiali nocami. A kiedy przyszli po nich w nastêpnej wywózce, to ze zdenerwowania brali czasem nie te rzeczy, jakie przygotowali (np. worek ³upin zamiast s³oniny). Drug¹ wywózkê przeprowadzono z 13 na 14 kwietnia 1940 r. Obejmowa³a 35 36 37 38 Z. Pepiñski, Krótkie opisanie pobytu w ZSRR..., s. 4-14. W. Sawicki, Kosów Poleski moje miasto..., s. 233; Zob. tak¿e: A. Gurjanow, Alfabetyczny wykaz 6672 obywateli polskich wywiezionych w 1940 roku z obwodu brzeskiego, [w:] Deportowani w obwodzie archangielskim, t. 14, czêæ 4, Warszawa 2006. Por.: Ãàðàäû ³ ðà¸íû Áåðàñöåéø÷ûíû: ã³ñòîðûÿ ³ ñó÷àñíàñöü. ²âàöýâ³öê³ ðà¸í, Áðýñò 2009, ñ. 139-140. Praca ta bardzo traci na wartroci, poniewa¿ nie uwzglêdnia skutków napadu partyzantów sowieckich 3.VIII.1942 r. na Kosów Poleski. Bez dok³adnej analizy tego wydarzenia dalsze losy miasta i Mereczowszczyzny s¹ niekompletne, niejasne, czêsto ba³amutne i nieprawdziwe. A. Trinda, mieszkaniec Tweru dn. 14.VIII.2006 r. w rozmowie z autorem. Zobacz tak¿e: E. Mironowicz, Bia³orusini, komunizm i w³adze sanacyjne w latach 1937-1939, Bia³oruskie Zeszyty Historyczne, Bia³ystok 2006, nr 25, s. 102-115. 225 ona g³ównie rodziny osób przebywaj¹cych w obozach jenieckich NKWD. Wtedy wywieziono z Kosowa m.in. wielce szanowanego pana Remigiusza G³ogowskiego z ¿on¹ Ann¹ i córk¹ Halin¹. Miejscem deportacji tym razem by³ Kazachstan, gdzie mieszkali i pracowali równie¿ w okropnych warunkach39. Trzecia wywózka, przeprowadzona przez w³adze sowieckie 29 czerwca 1940 r., ominê³a Kosów. Dotyczy³a ona g³ównie ¯ydów uciekinierów, którzy czêsto pozbawieni dachu nad g³ow¹, pracy i rodków do ¿ycia oraz nêkani przez brud i wszawicê postanowili powróciæ do kontrolowanych przez Niemców dawnych miejsc zamieszkania w Generalnej Guberni. Oburzone w³adze sowieckie potraktowa³y ich teraz jako szpiegów i niewdziêcznych zdrajców pañstwa sowieckiego, które udzieli³o im schronienia40. W Kosowie wszyscy ¿ydowscy uciekinierzy, którzy chcieli wyjechaæ i sami sobie nie zdo³ali zorganizowaæ powrotu do Generalnej Guberni lub na Litwê b¹d dalej, urz¹dzili siê na dogodnych kierowniczych stanowiskach: dyrektorów, buchalterów i in. Nikt nie pamiêta, aby jakiego ¯yda w³adza sowiecka z Kosowa zes³a³a na Sybir, poza jedynym wyj¹tkiem. By³ nim ubogi szewc Pines, który ukrad³ 6 kawa³ków myd³a i je sprzeda³. Za czyn ten otrzyma³ 10 lat ³agrów na Syberii. Pines po wojnie wróci³ jako jeden z nielicznych ocala³ych kosowskich ¯ydów. Mówi³, ¿e wygra³, bo nie zgin¹³ w getcie. A na Syberii by³o mu nawet niele. By³ on tam jak mówi³ stakanowcem (szklankowcem), co mo¿na t³umaczyæ, ¿e by³ pijaczyn¹. W rzeczywistoci chcia³ on powiedzieæ, ¿e by³ tam stachanowcem, tj. przodownikiem pracy. W Gu³agu dawano mu zapa³czane pude³ko chleba. A gdy wróci³ po wojnie do Kosowa i po pewnym czasie znalaz³ siê w szpitalu, gdzie otrzyma³ przewidzian¹ dla chorego porcjê chleba, czêæ odk³ada³ do szafki, poniewa¿ jak wyjdzie ze szpitala, bêdzie mia³ chleb. Pielêgniarka, gdy to zobaczy³a, opró¿nia³a mu szafkê. Wówczas wywo³ywa³ wielk¹ awanturê, bo w Rosji dawali mu pude³ko od zapa³ek chleba, a tu nie chc¹, aby on w domu jad³ chleb. Tam by³ przodownikiem pracy, za co otrzymywa³ nawet ba³maszku tj. buma¿ku (dyplom), ¿e dobrze pracowa³. Niestety biedak nie cieszy³ siê d³ugo wolnoci¹. W drodze do Palestyny zgin¹³ w Polsce, zabity na korytarzu poci¹gu wraz z innymi dwudziestoma wspó³braæmi. Kto by³ sprawc¹ tego zabójstwa w Kosowie nie wiedz¹41. Tragiczna historia tego biednego, prostego, prowincjonalnego ¯yda le wiadczy o jego kosowskich wspó³braciach, którzy dzier¿¹c wiêkszoæ wszelkiej w³adzy w miecie nie zechcieli go wybroniæ przed tak nieludzko surowym wyrokiem. Prawdopodobnie miejscowi ¯ydzi chcieli i zrobili z niego koz³a ofiarnego, aby pokazaæ innym, ¿e ¯yda równie¿ mo¿e spotkaæ kara za nieprzestrzeganie prawa w³adzy sowieckiej. 39 40 41 226 W. Sawicki, Kosów Poleski moje miasto..., s. 239. E. Mironowicz, Zmiany struktury narodowociowej..., s. 197, 200-201. J. Bakijewicz, mieszkanka Kosowa, w rozmowie z autorem, dn. 23.VII.2004 r. Czwart¹ wywózkê (w Kosowie trzecia) przeprowadzono tu¿ przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej w dniach 19-20 czerwca 1941 r. Objê³a ona urzêdników pañstwowych, bogatych ch³opów i wszystkich, których mo¿na by³o uwa¿aæ za element kontrrewolucyjny42. W Kosowie deportacji dokonano z czwartku na pi¹tek dnia 19 czerwca 1941 r. Wywieziono wtedy Olgê Buczyñsk¹ (ur. 1900) z córkami Ann¹ i Janin¹ oraz synem Miko³ajem, których ojciec by³ urzêdnikiem, i Gajewskich, poniewa¿ ich ojciec by³ wonym w s¹dzie nie bacz¹c, ¿e rodzina ta by³a bardzo uboga. Purzyñskich wywieziono tylko dlatego, ¿e ich syn Stanis³aw by³ w niewoli u Niemców. By³a to bardzo liczna rodzina, z u³omn¹ córk¹. ¯ukowskich wywieziono ze wzglêdu na pobyt w stalagu ich syna Alfreda. Podobnie, jak podczas poprzednich wywózek, obudzono ich w nocy i nakazano w ci¹gu dwóch godzin zebraæ najpotrzebniejsze rzeczy oraz koniecznie pi³y i siekiery43. Szczególnie drastyczny przebieg mia³a wywózka Lidii Pe³czyñskiej z domu Honczaruk. By³a ona ¿on¹ przodownika policji. Z mi³oci do niego wychodz¹c za m¹¿ zmuszona by³a zmieniæ wyznanie z prawos³awnego na rzymskokatolickie, poniewa¿ tego wymaga³y ówczesne w³adze od ¿on urzêdników pañstwowych. Dla jednych by³a ona pieriechrystk¹ (przechrzt¹), która wieru po³ama³a (wiarê z³ama³a), obdarzan¹ milcz¹c¹ pogard¹ wspó³wiernych, a dla innych kobiet¹, która chcia³a tylko polepszyæ swój byt. Przyjechali po ni¹ i dwoje dzieci, a ona nie chcia³a iæ. Wówczas enkawudzici usi³owali j¹ si³¹ posadziæ z dzieæmi na wóz. Wtedy matka i siostry wczepi³y siê w ni¹ i nie chcia³y puciæ. Sami enkawudzici nie dawali rady, a wonica o nazwisku Hrib, cz³owiek kosowski, odszed³ na bok. Potem mówi³: Co, swoich ludzi bêdê wywoziæ. Enkawudzici odeszli, a on odjecha³ do domu. Nie minê³o jakie 20-30 minut, gdy u Pe³czyñskiej pojawi³ siê samochodem sam naczelnik NKWD o nazwisku Cybin z innymi enkawudzistami. Si³¹ wci¹gniêto L. Pe³czyñsk¹ z dzieæmi i marnymi baga¿ami do samochodu. Dzia³o siê to na oczach ca³ej rodziny oraz kobiet postronnych, które ju¿ sz³y doiæ krowy. Wówczas ta zrozpaczona kobieta otworzy³a okno w aucie i zaczê³a g³ono krzyczeæ: Ludzi, kto w Boha wieriæ, spasajcie (Ludzie, kto w Boga wierzy, ratujcie). Niektóre kobiety tak siê przejê³y tym okropnym widowiskiem, ¿e nie by³y w stanie wydoiæ krów. Inne przez 2-3 dni nie mog³y ani jeæ, ani spaæ. Rodzina próbowa³a dogoniæ poci¹g. Nie zdo³ano tego uczyniæ ani na stacji Kosów Poleski, ani w Baranowiczach, gdzie oprócz ¿ywnoci chcieli jej podaæ rêczn¹ maszynê do szycia, by mog³a sobie jako radziæ na wywózce, gdy¿ by³a z zawodu krawcow¹44. 42 43 44 E. Mironowicz, Zmiany struktury narodowociowej..., s. 201-202. W. Sawicki, Kosów Poleski moje miasto..., s. 239-240. Por.: przypis 41. 227 Wywózka dotknê³a te¿ ku³aków tj. bogatych ch³opów, którzy dorobili siê ponoæ na wyzysku mas. Wywo¿ono te¿ niekiedy z wydumanym bogactwem. Mój ojciec zna³ taki wypadek, ¿e wywieziono zwyk³ego ch³opa bia³oruskiego tylko dlatego, i¿ jako jedyny we wsi mia³ dach pokryty dachówk¹. Nikt nie zapyta³ sk¹d u niego dachówka. Otó¿ biedaczyna pracowa³ ca³e lato w wytwórni dachówki, a po zakoñczeniu pracy w³aciciel czêæ zap³aty da³ mu w naturze. Wszyscy ch³opi w tej wsi mieli strzechy pokryte s³om¹, a ten gdyby nie by³ bogaty, nie pokry³by dachówk¹. I w ten sposób najbardziej pracowity cz³owiek we wsi sta³ siê ofiar¹ stalinowskiego re¿imu. Wywo¿eni w ostatnim rzucie nie mieli szczêcia, gdy¿ w Miñsku dowiedzieli siê o wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. S³yszeli wybuchy bomb. Ogarn¹³ ich wtedy podnios³y nastrój, zaczêli piewaæ polskie pieni patriotyczne. £udzili siê, ¿e to ju¿ kres ich dalszej deportacji. Myleli, ¿e z Miñska powróc¹ do domów. Niestety, mylili siê, los by³ nieub³agany. Poci¹g powoli ruszy³ dalej i mkn¹³ w g³¹b Rosji. Przez Ural dotarli do rzeki Ob, a stamt¹d statkiem do tajgi... Pierwsze wiadomoci od deportowanych rodziny otrzyma³y dopiero po paru miesi¹cach. Listy przychodzi³y ocenzurowane i lakoniczne. Czêsto zawiera³y one opisy piêknej przyrody oraz informacjê, ¿e ¿yje siê w nowym miejscu niele, z dyskretnym wskazaniem imienia najgorszego biedaka i nêdzarza w rodzinie lub wspólnego znajomego. Niektóre z tych listów nie by³y adresowane do rodziny, lecz do kole¿anek szkolnych lub znajomych. Wszystkie zawiera³y probê o przys³anie paczki ¿ywnociowej ze szczególnym uwzglêdnieniem potrzeb dzieci. W Kosowie zorganizowa³a siê nawet pewna grupa ludzi, która zajmowa³a siê zbiórk¹ i wysy³k¹ ¿ywnoci dla zes³añców. Wolno by³o wysy³aæ paczki do 8 kg. Przewa¿nie wysy³ano s³oninê, mas³o topione, suchary, ró¿ne kasze, czosnek i cebulê. Nadawcy nie zawsze podawali swoje nazwiska w obawie przed ewentualnymi represjami. Natomiast o warunkach pracy deportowanych i ich zakwaterowaniu krewni dowiadywali siê dopiero po wojnie. A by³y one okropne. Przera¿eni zes³añcy mieszkali w barakach w pomieszczeniach o powierzchni 15-25 m2 na rodzinê. Spali na pryczach z desek z dowoln¹ iloci¹ insektów: pluskiew, karaluchów, wszy, a latem rojów komarów. Brakowa³o nale¿ytej opieki zdrowotnej. Czêsto by³ tylko jeden felczer dla wszystkich z apteczk¹ chininy, gorzkiej soli i sody oczyszczonej na wszystkie choroby. G³ównym zajêciem by³y roboty lene i przygotowanie do sp³awu drewna. Praca by³a na akord od szeciennego metra przerobionego drewna, nisko op³acana. Brygadzici, miejscowi Rosjanie, ró¿nie odnosili siê do Polaków. Jednak¿e najwa¿niejszymi zwierzchnikami specposio³ków byli enkawudzici45. Niektórzy z nich wyró¿niali siê pogard¹ w stosunku do deportowanych, stosuj¹c rygory wrêcz niewolniczej pracy. Za niewype³nienie norm produkcyjnych ograniczali wy¿ywienie lub stosowali inne kary. 45 228 Z. Pepiñski, Krótkie opisanie pobytu w ZSRR..., s. 5-35. Nikt jednak z deportowanych nie narzeka³ na prostych ludzi rosyjskich. Chocia¿ sami byli w biedzie i nieszczêciu, czêsto wspó³czuli i jak mogli pomagali deportowanym obywatelom polskim. Okres poprzedzaj¹cy wybuch wojny niemiecko-sowieckiej w Kosowie niczym specjalnym siê nie wyró¿nia³. Pewnym niepokojem ogarniête by³o miasto, ale to tylko ze znanych nam poczynañ w³adz sowieckich. By³y wakacje, pe³no by³o dzieci i m³odzie¿y na stadionie i basenie. Nie by³o wprawdzie popularnych jak kiedy majówek w Mereczowszynie, poniewa¿ teren by³ zamkniêty przez stacjonuj¹ce tam wojsko. W Domu Ludowym czêsto wywietlano filmy, przewa¿nie z odcieniem propagandowym. Tylko wród przyjezdnych ¯ydów mo¿na by³o zaobserwowaæ pewien niepokój. Oni zdawali sobie sprawê czym jest hitleryzm, poniewa¿ zetknêli siê ju¿ z nim osobicie w Niemczech czy Polsce. Nie zawsze dawali im pos³uch, zw³aszcza ¯ydzi sowieccy, tote¿ dla wszystkich wielkim zaskoczeniem by³a wieæ o wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. Pamiêtam, by³a to niedziela 22 czerwca 1941 r., ³adny pogodny dzieñ. Beztrosko bawi³em siê z ch³opakami... w wojnê! Dopiero ryk doæ nisko przelatuj¹cych samolotów uwiadomi³ mi, ¿e dzieje siê co niesamowitego. Ludzie zaczêli mówiæ, ¿e to samoloty sowieckie lec¹ na Niemców. Radio bez przerwy podawa³o komunikaty. Potem ludzie uwiadomili sobie, ¿e to samoloty nie sowieckie, lecz niemieckie, które wraca³y po wykonaniu zadania. Czêæ administracji sowieckiej niemal natychmiast opuci³a miasto. Tu¿ po obiedzie ze strony wsi Bie³awicze zaczê³y pojawiaæ siê pierwsze wojskowe ciê¿arówki zamaskowane zielonymi brzózkami. By³o na nich pe³no ludzi, przewa¿nie rodzin wojskowych. Potem przez kilka dni nic ciekawego siê nie dzia³o. Dopiero kiedy puszczono pog³oskê, ¿e Niemcy wysadzili desant w Mereczowszczynie, natychmiast ca³a sowiecka w³adza opuci³a Kosów. Po bezmylnej strzelaninie wycofa³o siê te¿ wojsko. W ten sposób zakoñczy³a siê w³adza sowiecka w miecie, a rozpoczê³a okupacja niemiecka. Blisko dwuletnie sprawowanie w³adzy sowieckiej w Kosowie przynios³o nastêpuj¹ce skutki: zmniejszy³ siê dystans spo³eczny miêdzy ludmi; zosta³o rozbudzone wiêksze poczucie narodowe wród Bia³orusinów; polski element nap³ywowy zosta³ ca³kowicie usuniêty, a na to miejsce pojawi³ siê rosyjski; zahamowana zosta³a szybko postêpuj¹ca polonizacja i czêsto wymuszona katolicyzacja; znacznie wzrós³ poziom owiaty i zmniejszy³ siê analfabetyzm; wzros³o czytelnictwo; rozpowszechni³o siê szkolnictwo w jêzyku bia³oruskim i rosyjskim, którego przedtem nie by³o; wiêcej zdobyczy medycznych dotar³o do miasta i okolicznych wsi, szczególnie w po³o¿nictwie. 229 Pomimo tych znacz¹cych zdobyczy okres sowiecki zapisa³ siê wieloma negatywnymi cechami. A mianowicie: nadszarpniête zosta³y doæ przyjazne stosunki miêdzy trzema narodowociami: Bia³orusinami, Polakami i ¯ydami od wieków zamieszka³ymi w Kosowie; pojawi³ siê niepokój, zw³aszcza wród Polaków, o swój los; zachwiana zosta³a tradycyjna religijnoæ tych narodowoci; wielkie szkody poczyni³a powszechna, urzêdowa ateizacja; zwiêkszy³ siê alkoholizm i zw³aszcza nikotynizm doros³ych, m³odzie¿y i nawet dzieci; ludzie w stosunku do siebie stawali siê bardziej agresywni, zaczê³o pojawiaæ siê wiêcej wrogoci ni¿ mi³oci; zmala³o przywi¹zanie do ziemi i zmala³ te¿ rzetelny stosunek do pracy; wielu zdolnych i pracowitych ludzi nigdy ju¿ nie powróci³o do Kosowa. Wywózka ludzi bez s¹dów w odleg³e miejscowoci ZSRR, pogarda dla uczuæ religijnych g³êboko zakorzenionych wród ludu, niepokój o jutrzejszy dzieñ, nadmierne i uci¹¿liwe podatki, s³abe zaopatrzenie w ¿ywnoæ i artyku³y pierwszej potrzeby zrazi³y i rozczarowa³y wielu ludzi, nawet tych, co wczeniej byli przychylni w³adzy sowieckiej. Dlatego te¿ wydaje mi siê, ¿e wielu Bia³orusinów oczekiwa³o od nowej w³adzy nie takiego zjednoczenia obu czêci Bia³orusi. A dla wiêkszoci Polaków by³ to ponury okres uwa¿any za okupacjê sowieck¹. Eugeniusz Iwaniec dr hab., historyk i rusycysta, prof. nadzw. Wy¿szej Szko³y Studiów Miêdzynarodowych w £odzi. Emerytowany, d³ugoletni pracownik naukowo-dydaktyczny Uniwersytetu £ódzkiego. Badacz dziejów i kultury duchowej i materialnej Rosjan staroobrzêdowców. Autor kilku ksi¹¿ek i oko³o czterdziestu artyku³ów. Obecnie utrwala wspomnienia zwi¹zane z Kosowem Poleskim miejscem swego urodzenia. 230