ţM icrosoft W ord - M i ˇ dzyspotkaniemaspe B nieniem

Transkrypt

ţM icrosoft W ord - M i ˇ dzyspotkaniemaspe B nieniem
Miedzy spotkaniem
a spełnieniem
TERESIN
2005
1
Historię mojego rodu znam dokładnie, począwszy od dziejów rodzin moich
obojga rodziców. Nikt dotychczas nie spisał rodzinnej kroniki. O wielu wydarzeniach,
o których napiszę, słyszałam z
rodzinnych opowieści. Kiedy zastanawiam się
na słowami Jana Pawła II: „ Ludzie zamieszkują ziemię, która ma dwa bieguny. Nie
mają tu miejsca stałego. Wszyscy są w drodze. Droga ich prowadzi od bieguna
samotności do bieguna miłości”, dochodzę do wniosku, że doskonale odzwierciedlają
losy
moich
przodków.
Byli
mieszkańcami
wschodnich
terenów
dawnej
Rzeczypospolitej, musieli je z różnych powodów opuścić i w końcu odnaleźli siebie
i swoje miejsce. Poświęcili się rodzinie i ziemi, docierając w ten sposób do swojego
„biegun miłości”.
Grodno
Zakrzówek
Rudno
Teresin
ZSRR
Moja „ojcowizna”
Teresin – widok od strony Rudna
Żyzne pola Teresina.
2
Dziadkowie mojej mamy po kądzieli pochodzą z terenów Zakrzówka.
Na początku XX wieku osiedlili się w miejscowości Rudno. Prapradziad
Andrzej pracował w Stanach Zjednoczonych i stać go było na zakup około 20
Babcia Treszlowa w wieku 18 lat
Luty 1929 – ślub Marianny i Jana Treszlów
hektarów ziemi z majątku Żmudź. Był to okres zmian społeczno–
gospodarczych w Polsce. Duże majątki ziemskie były parcelowane. Właściciele
ziemscy na mocy postanowień reformy rolnej z 1925r. dzielili i sprzedawali
swoje ziemie. Dokładnie nie znamy roku podziału
ale to wydarzenie okazało się
majątku Żmudź,
istotnym dla mojej rodziny. Związało ją
z Rudnem i okolicą na trwałe.
Podobno prapradziadkowie mieli piękne gospodarstwo. Na stałe
i sezonowo zatrudniali w nim ludzi do pracy. Przez wiele lat zajmowała
się
nim praprababcia Józefa, ponieważ prapradziad Andrzej przebywał za granicą.
3
Obecnie ziemia ta przeszła na własność mojego wujka Mirosława. Do dziś
są widoczne fundamenty po pierwszym mieszkaniu, zachowała się też stara,
murowana piwnica, do której prowadzą kamienne schody.
Barbara, która właśnie tam się wychowała, wspomina,
Moja babcia
że do codziennych jej
obowiązków należało wyciąganie wody ze studni głębokiej na około 600 m.
Obecnie studnia jest nieużywana, a gdy spogląda się w dół, nie widać już lustra
wody, tylko czarną otchłań. Babcia nie pozwala zbliżać się do niej, bo stanowi
zagrożenie.
Pradziadek Jan Treszel posadził w swoim majątku dwa sady. Jeden z nich
liczy około 70 lat, a drugi około 50. Do tej pory zbieramy tam jabłka i gruszki
z odmian, których już dzisiaj się nie uprawia. Nasze kosztele smakują każdemu,
kto skuszony ich aromatem spróbuje tego owocu.
Wszystko przerwała II wojna światowa, która zebrała żniwo śmierci
i zniszczenia w mojej rodzinie.
Czasy powojenne moich dziadków to czas odbudowy, kształcenia dzieci.
W 1968 roku moja babcia Barbara wyszła za mąż za dziadka Stanisława.
Rodzina dziadka mamy przyjechała na tereny Polski około roku 1918,
z terenów byłego Związku Radzieckiego. Po wybuchu rewolucji rosyjskiej moi
pradziadowie postanowili opuścić nieprzyjazne strony. Zatrzymali się
w leżącym nieopodal Rudna Teresinie, a z czasem wykupili część gruntów
z parcelacji tego majątku, który został w 1926 roku podzielony przez
właścicielkę folwarku, Teresę Kicińską.
Pradziadek Władysław Kusy brał udział w wojnie polsko- rosyjskiej
w 1920 roku, był ranny i już do końca życia chorował na płuca.
W czasie II wojny światowej pradziadkowie byli zmuszeni opuścić swoje
gospodarstwo. Na terenach Chełmszczyzny Niemcy prowadzili wówczas akcję
wysiedleńczo –nasiedleńczą. Była to działalność zmierzająca do przekształcenia
struktury narodowościowej polskich ziem. Polegała na usuwaniu przemocą
Polaków z zamieszkałych przez nich terenów i osiedlaniu na tych ziemiach
4
obcych osadników. Wieś Teresin została wysiedlona przez niemieckiego
okupanta 23 stycznia 1942 roku. Pozostało w niej tylko kilka rodzin
pochodzenia ukraińskiego i z listy folksdojczów. Gospodarstwo moich
pradziadków zajęła rodzina ukraińska, a jego prawowici właściciele musieli
szukać schronienia z dala od rodzinnego gniazda. Byli znów „w drodze”.
Prababcia
Zofia razem z najmłodszym rodzeństwem mojego dziadka
Stanisława zamieszkała u swoich rodziców w Zakrzówku. Tymczasem mój
dziadek, razem ze swoim ojcem Władysławem, przebywał w Chełmie,
u wujostwa. Mieli oni swój młyn i kaszarnię. Pradziad Władysław pracował
tam
na
utrzymanie
rodziny.
Zadaniem
mojego
dziadka
w okresie letnim było pasanie krowy w chełmskim lesie Borek.
21 lipca 1944 roku Teresin został wyzwolony i dopiero wtedy moja
rodzina mogła wrócić do swojego domu i na swoją ziemię. Gospodarstwo
przejął dziadek, a po ślubie z babcią założył własne.
Lato 1970 r. – Rudno, rodzina Treszlów
Uroczystość rodzinna z okazji chrztu mojej mamy – w tle sad
pradziadka Treszla
5
Eustachy Grybienko – 1931r.
Eustachy Grybienko, gdy pracował
w wojsku w Lublinie, a rodzina
przebywała w Grodnie
Dziejów rodziny mojego
tata nie znam tak dokładnie.
Babcia Krystyna, wraz ze swoją
najbliższą rodziną, przyjechała
do Polski w 1957 roku z okolic
Grodna, z obecnej Białorusi.
Było to wynikiem przesiedlenia
polskich obywateli z tamtych
terenów w związku z ich
Świsłocz 1955 - Krystyna Łysiak, z domu
Grybienko – zdjęcie zrobione przed
przyjazdem do Polski
przyłączeniem
do
Związku
Radzieckiego.
6
Pradziadek Eustachy brał udział w II wojnie światowej, ale po jej
zakończeniu nie wrócił pod Grodno. Czekał na swoją rodzinę w Polsce.
Najpierw pracował w jednostce wojskowej w Lublinie, następnie podjął pracę
w Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Raciborowicach, która przejęła majątek
właścicieli ziemskich Kastorych. Po raz kolejny Ziemia Chełmska okazała się
dla moich przodków ostatnim etapem życiowej
dawnego dworu
w Raciborowicach
podróży. W budynkach
mojemu pradziadkowi przydzielono
w
rym
1957
roku
mieszkanie. Był to
jeden
pokój,
do
którego
przyjechała
babcia
z
moja
rodziną.
Zaczynali wszystko
od
nowa.
Babcia
wspomina,
że przyjechali tylko
z trzema walizkami.
kich
Jej
o pierwszych latach
opowieści
w Polsce są smutne i pełne rozgoryczenia. Tutaj
babcia wraz z dziadkiem Wincentym założyła swoją rodzinę.
Do
dziś zachowała się w Raciborowicach część XIX- wiecznych
obiektów, wśród których spędzili swoje pierwsze lata w Polsce moi dziadkowie:
dwór, „dom czerwony”, spichlerz, dwa mieszkalne budynki dworskie, budynek
gospodarczy. Wokół nich dalej szumią drzewa podworskiego parku, do którego
wiodą dwie malownicze aleje drzew. Może to po niej spacerowała moja babcia,
chcąc uciec od trosk i trudów powojennego życia? Może wśród wysokich
garbów rozmyślała nad sensem życia, odnajdując go w takich wartościach,
jak rodzina i miłość do pracy na roli?
7
Trudno z perspektywy lat ocenić decyzje, którymi kierowali się moi
przodkowie przyjeżdżając z odległych zakątków dawnej Polski w poszukiwaniu
swojego „bieguna miłości” i odnajdując go w Rudnie, Teresinie. Osiedlając się
tu przeżyli wiele trudnych chwil. Potrafili jednak oprzeć się przeciwnościom
losu, pokochać ziemię trudną miłością, wspierać się i umacniać rodzinne więzi.
Nadal panuje wśród nich miłość i szacunek.
Dziś każdy, kto należy do mojej rodziny, mówiąc o miejscu, „biegunie”,
na którym przyszło mu żyć, myśli zapewne podobnie, jak Jan Paweł II,
gdy
podczas papieskiej pielgrzymki do ojczyzny w 1999r.,
12 czerwca
w Zamościu, wypowiadał słowa: „Tu z wyjątkową mocą zdaje się przemawiać
błękit nieba, zieleń lasów i pól(...). Tu śpiew ptaków brzmi szczególnie
znajomo...”.
Najważniejsze dla każdego z tych, z którymi mieszkam
pod wspólnym dachem są rodzina i ziemia rodzinna. To one okazały się
drogowskazami w życiowej wędrówce „od bieguna samotności do bieguna
miłości”.
Każdy człowiek w życiowej
wędrówce znajduje w końcu swoje miejsce
na ziemi. Osiedla się tam, zaczyna się do niego coraz bardziej przywiązywać, miłować
je, zakłada rodzinę, żyje ze swoimi bliskimi i tworzy swoją przyszłość. Uzmysławia
sobie także, jakie wartości są dla niego najcenniejsze. Tak było z moimi przodkami.
Ja też chciałabym odnaleźć swój „biegun miłości”. Myślę, że słowa Jana Pawła II
zacytowane na wstępie pomogą mi wytrwale do niego wędrować.
Agnieszka Łysiak
8
9

Podobne dokumenty