Kształtowanie sumienia

Transkrypt

Kształtowanie sumienia
Kształtowanie sumienia
Każdy z nas odkrywa w sobie głos, który przemawia do nas w naszym wnętrzu a
zwany jest sumieniem. Już dziecko odkrywa, że coś mówi mu, że uczyniło coś źle lub
dobrze. Jest to najtajniejszy ośrodek, sanktuarium, w którym człowiek przebywa sam z
Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa. Sumienie „jest sądem rozumu,
przez który osoba ludzka rozpoznaje jakość moralną konkretnego czynu”6. Sumienie
zatem, związane jest z naszym rozumem. Dzięki rozumowi, dzięki pewnemu światłu
poznajemy, co jest dobre, a co złe. Jest to ten głos w naszym wnętrzu, który pochodzi
od Chrystusa. Katechizm Kościoła Katolickiego nazywa sumienie „pierwszym ze
wszystkich namiestników Chrystusa”7. Tych namiestników może być wielu. W Kościele w wymiarze zewnętrznym Ojciec Święty, biskupi, kapłani sprawują władzę rządzenia. W sprawach wyboru tego co dobre i tego co złe, pierwszym namiestnikiem jest
właśnie nasze własne sumienie. Nawet spowiednik, lub kierownik duchowy nie jest
ważniejszy od sumienia. On jest tylko pomocą do jego kształtowania.
Sumienie jest pierwszym ze wszystkich namiestników Chrystusa, ale może być
błędne. Ulegamy różnym złym wpływom. Przede wszystkim ulegamy złemu formowaniu sumienia. I nie mówię o wpływie otoczenia, bo oczywiste jest, że obyczaje społeczności, w której żyjemy także kształtują sumienie, a złe obyczaje mogą sumienie wypaczać. Nasz własny grzech kształtuje sumienie i powoduje jego zobojętnienie. Szczególnie jest to widoczne w grzechach przeciwko czystości. Ktoś popełniając grzech ciężki, a
przynajmniej dopuszczając się materii ciężkiej8, może subiektywnie przeżywać szczęście i niejednokrotnie sumienie ulega wykrzywieniu w wyniku grzechu. A zatem sumienie może być prawe albo błędne. Może nie wyrzucać nam jakichś grzechów, albo
widzieć zło tam, gdzie go nie ma.
Sumienie może być szerokie lub wąskie. Szerokie to jest takie, które widzi niewiele grzechów. Dość powszechne jest tego rodzaju spojrzenie poprzez pryzmat szerokiego sumienia: nikogo nie zabiłem, nikogo nie skrzywdziłem, nie okradłem – nie mam
poważnych grzechów. To jest przykład sumienia szerokiego. Można zawsze sumienie
poszerzać i obojętnieć na różne formy grzechu. Może być też wąskie sumienie, które
wszędzie widzi grzech, nawet tam, gdzie go nie ma.
Ważne jest również rozróżnienie na sumienie pewne i niepewne. Mamy obowiązek posłuszeństwa pewnemu sądowi sumienia i powinniśmy działać zgodnie z tym
pewnym osądem sumienia. Jeśli tego nie robimy to grzeszymy.
Te rozróżnienia pokazują nam, że sumienie trzeba formować, chociaż jest ono
najwyższą instancją w naszym życiu, w naszym działaniu wyższą od różnych autorytetów, nawet kapłana i spowiednika, bo odpowiadamy bezpośrednio przed Bogiem
względem naszego sumienia, ale głos z zewnątrz także jest bardzo ważny i nie można
go zlekceważyć. Sumienie jest więc instancją najwyższą, ale każdy z nas potrzebuje
formowania sumienia. Mało tego, całą drogę do Boga można widzieć jako drogę kształtowania sumienia, bo z sumieniem wiąże się czyn moralny i niemoralny, ale także to, że
w sumieniu rozpoznajemy prawdziwy lub fałszywy obraz Boga. Jest on mniej lub bardziej prawdziwy, mniej lub bardziej fałszywy i właściwie drogę do Boga można ująć
właśnie w ten sposób, określić, że jest to droga kształtowania się prawdziwego obrazu
Boga w sumieniu człowieka.
6
Katechizm Kościoła Katolickiego, 1778.
Tamże.
8
Grzech ciężki, czyli śmiertelny ma miejsce tylko wtedy, gdy równocześnie są spełnione trzy warunki:
materia czynu jest ciężka, występuje pełna świadomość tego co się robi i jest pełna zgoda woli.
7
35
Dlatego winniśmy się wsłuchiwać przede wszystkim w Słowo Boże, bo to jest
główny środek formowania sumienia. W Ewangelii o Kazaniu na Górze Jezus formuje
sumienia słuchaczy. Daje pogłębione rozumienie prawa – Przykazań Bożych i sprzeciwia się powierzchownym ujęciom Starego Testamentu, w których przykazania były
traktowane jak normy prawne. Mojżesz zawarł pewne porozumienie, przymierze z Bogiem. To przymierze było rodzajem paktu, w którym Pan Bóg gwarantował troskę o
naród wybrany, a naród wybrany musiał przestrzegać dziesięciu przykazań. Musiał się z
tego wywiązać, aby dotrzymać warunków porozumienia. Chyba tak było pojmowane
prawo i dziesięć przykazań. Jezus to wszystko zmienia, pogłębia, nie przekreśla, nie
usuwa, ale mówi o głębszym spojrzeniu. Pokazuje, że grzech to nie tylko pogwałcenie
litery prawa, grzech to jest coś, co się dokonuje w sercu człowieka. I te przykazania są
ukierunkowane na to, by wnętrze człowieka kształtować, by kształtować jego sumienie.
Wsłuchując się w Słowo Boże, chociażby Ewangelię o Kazaniu na Górze, możemy odnajdywać mnóstwo wskazówek, jak naprawiać nasze spojrzenie sumienia, sąd
sumienia w taki sposób, aby były w zgodzie z Panem Bogiem. To jest główny środek,
ale nie jedyny. Gdy, np. jesteśmy zagubieni w wyniku jakiegoś grzechu, to potrzebujemy pomocy z zewnątrz. Musi nam ktoś powiedzieć – to jest grzech, to jest złe. Zobacz,
tutaj sprzeciwiasz się Bogu, Jego miłości. Potrzebny jest ktoś z zewnątrz. Może to być
ktoś, kto będzie narzędziem Bożym – jakiś przyjaciel, ktoś bliski, ale może to być po
prostu spowiednik. Podobno Jan Paweł II, kiedyś w prywatnej rozmowie z kimś, gdy
mówiono mu jak wiele ma talentów – wiemy, że znał w sposób pełny siedem języków,
a w trzydziestu mógł coś powiedzieć, coś przeczytać przygotowanego, był wybitną osobowością obdarzoną wieloma talentami – odpowiedział: „jest jedna dziedzina, w której
jestem kompletnym laikiem, to jest dziedzina mojego sumienia”. Ojciec Święty spowiadał się regularnie. Miał swojego spowiednika, nie wiem czy jest znane kto nim był
czy też nie, ale regularnie się spowiadał i widział taką konieczność. Tym bardziej, że
sprawował niezwykle ważną misję – głowy Kościoła. Tym bardziej był odpowiedzialny
za formowanie swojego sumienia. I widać tutaj, że w praktyce konieczne jest, że aby
głębiej uformować nasze sumienie, konieczna jest pomoc spowiednika. Przynajmniej
przez pewien czas, powinien to być stały spowiednik, który mógłby rozpoznać braki
naszego sumienia i nam o tym powiedzieć, uświadomić je nam, byśmy mogli zmieniać
nasz sąd rozumu kierowany łaską. Każda spowiedź zmierza ku formowaniu sumienia,
ale jeżeli w konfesjonale jest spowiednik, który już nas zna, to jemu łatwiej jest powiedzieć coś o naszych słabościach, grzechach, ich przyczynach, o – jak to się kiedyś nazywało – wadzie głównej, która leży u podstaw większości grzechów. To jest potrzebne.
Mówiłem, że w naszym postępowaniu zawsze powinniśmy się kierować sumieniem pewnym. Powinniśmy poszukiwać tej pewności, chociażby poprzez regularną
spowiedź, przez rozważanie Słowa Bożego, przez odpowiednią lekturę. Ten wysiłek
nigdy nie powinien ustawać, dopóki tylko jest możliwy. Jest on konieczny. Problem
polega na tym, że człowiek może nieświadomie działać z błędnym sumieniem, które nie
wyrzuca mu jakiegoś grzechu będącego obiektywnym złem. I może być tak, że ta nieświadomość jest niezawiniona. Katechizm mówi, że ignorancja jest niepokonalna, gdy
człowiek nie miał możliwości swojego sumienia skorygować i w takim wypadku nie
ponosi winy za swoje postępowanie. Jeśli jednak, ta ignorancja była pokonalna, a człowiek nie zadbał o to, aby swoje sumienie zweryfikować, wtedy, chociaż nie jest świadom, że popełnia zło, to jednak jest za to zło odpowiedzialny. Jest tak dlatego, że z własnej winy nie zapoznał się z nauczaniem Kościoła, nie przyjrzał się Słowu Bożemu, nie
skonfrontował swojego błędnego sądu sumienia z żadnym autorytetem. Nie jest zatem
tak, że gdy sumienie nam czegoś nie wyrzuca, to nie jesteśmy winni. Jeśli zaniedbali-
36
śmy formowanie sumienia, to jesteśmy winni ignorancji, naszej nieznajomości zła, które popełniamy. Odpowiadamy przed Bogiem za podjęcie formacji sumienia. Nota bene
rodzice też w jakimś stopniu kształtują sumienie dzieci, przynajmniej do pewnego wieku, pomagają im odróżniać dobro i zło. To też jest formacja dziecięcego sumienia. Ono
też już działa i trzeba dziecko traktować poważnie.
Szczególnej pomocy wymagają takie komplikacje sumienia jak sumienie skrupulanckie. Pewna część ludzi cierpi na skrupuły. W ostatnich dziesięcioleciach mówi
się, że jest to związane z nerwicą lękową, jest to też problem psychologiczny. Człowiek
boi się popełnienia jakiegoś zła. Sumienie skrupulanckie, to nie jest sumienie wąskie,
które wszędzie widzi grzech. Sumienie skrupulanckie w jednej dziedzinie jest bardzo
wąskie, a w innych dziedzinach jest bardzo szerokie. Skrupulant będzie się ciągle chciał
spowiadać i będzie ciągle przeżywał, że jest nie w porządku. Będzie ciągle spowiadał
się z jednego grzechu, którego najczęściej nie ma. Natomiast na wszystkie inne grzechy,
które faktycznie wprowadzają obiektywne zło w jego życie, będzie obojętny, nie będzie
nic odczuwał, żadnych wyrzutów sumienia. Sumienie skrupulanckie jest nastawione na
bycie w porządku. Ja, po to żeby mieć poczucie bezpieczeństwa, muszę być w porządku, czyli muszę wypełnić pewne zasady. Skrupulatowi Pan Bóg jest zupełnie obojętny.
Nieważny jest Pan Bóg, ważne jest, żeby on był w porządku. To jest rzeczywiście choroba, kiedy własne ja, lęk przesłania wszystko. Tutaj najczęściej potrzebna jest pomoc,
czasem wręcz związana z podawaniem pewnych leków. Najczęściej jednak wystarczy,
jeśli ta nerwica lękowa nie jest zbyt silna, pomoc spowiednika.
Sumienie nasze ma się rozwijać. Na przykład, bez odpowiedniej formacji sumienia, sumienie nikomu nie wyrzuca pychy. Musi coś być z formacji sumienia, aby
człowiek pyszny swoją pychę dostrzegł. Pan Bóg musi go o tym przekonać. Człowiek
pyszny, gdy powiemy mu: jesteś pyszałkiem, odpowie – „nie”. „Nie jestem pyszałkiem,
to jest prawda, ja siebie znam. Jestem lepszy od innych”. Ten ktoś, nie odróżnia obiektywnej prawdy od swej postawy pychy. Ktoś musi mu o jego pysze powiedzieć, albo
Pan Bóg musi udzielić pewnego światła, bez którego nie rozpozna swoich wad.
Jak powiedziałem, drogę do Boga można ująć jako proces kształtowania się
prawdziwego obrazu Boga w sumieniu człowieka. Pierwszy obraz Boga jest związany z
obrazem rodziców jakie ma dziecko. Świat dziecka to jest mama i tata. Bóg dla dziecka
jest taki jacy są jego rodzice. Jeśli rodzice są despotyczni, czy wymagający, to takie
cechy przypisywane są Bogu. Jeśli rodziców nie ma lub dziecko nie przeżywa z nimi
więzi psychicznej, to Bóg jawi się jako postać fantastyczna, jak bohater opowieści.
Trudno takiemu Bogu zaufać i na niego się zdać. Jeśli rodzice wywołują lęk to Bóg
wywołuje lęk. Jeśli rodzice są słabi i można z nimi pozwolić sobie na wszystko, to Bóg
jest słaby. Wszystkie cechy rodziców mają swoje odbicie w obrazie Boga u dziecka. W
okresie dojrzewania, gdy dzieci zaczynają być krytyczne w stosunku do rodziców, również dziecięcy obraz Boga ulega zakwestionowaniu. Jest to szansą dla rozpoczęcia przez
dziecko własnego poszukiwania prawdy i ukształtowania się nowego, dojrzalszego obrazu Boga. Potem jeszcze wiele razy Bóg będzie musiał nas zdumieć tym jaki jest, aby
w końcu zdobyć nas całkowicie dla Swojego Królestwa.
37

Podobne dokumenty