Marcel £oziñski

Transkrypt

Marcel £oziñski
Marcel Łoziński, Jak to się robi, Polska 2006
Bohaterami najnowszego dokumentu Marcela Łozińskiego są przypadkowi ludzie,
wybrani podczas otwartego castingu, przez Piotra Tymochowicza. Ma on poprawić ich
wizerunek medialny i swoimi radami pomóc w zrobieniu upragnionej przez nich kariery
polityka w zamian za to, że wezmą udział w jego eksperymencie. Na początku uczą się mowy
niewerbalnej, oddziaływania na innych poprzez gesty, postawę, wykonywane ruchy;
przechodzą lekcję opanowania - ćwicząc tai-chi w środku miasta mają odnaleźć w sobie
wewnętrzny spokój. Potem przychodzi moment próby, wykorzystania zdobytych umiejętności
- moderują demonstrację, by w końcu zorganizować własną. Widzowie są świadkami ich
swoistego dojrzewania, ich przemiany, rosnącej świadomości tego, że mogą swoją postawą,
słowami, głoszonymi ideami wpływać na innych ludzi i zmieniać rzeczywistość. „Maksymy”
Tymochowicza takie jak „Jak krzyczymy, że idziemy na Kowno – to ludzie mają tam iść, nie
my.”, „Nieważne, co będą o mnie pisać dobrze czy źle – ważne, żeby nie przekręcali
nazwiska” czy „ Żeby być skutecznym nie można nie być cynicznym” mają wyznaczać im
kierunek. Uczestnicy przypominają trochę bohaterów romantycznych na opak. Bo ówczesna
walka o wolność to w obecnym wydaniu próba sił.
Kamera towarzyszy bohaterom nie tylko w ćwiczeniach, rozmowach i działaniach
zaplanowanych przez Tymochowicza, także w indywidualnych rozmowach z dziennikarzem,
Jackiem Hugo-Baderem, który z obserwatora całego wydarzenia staje się jego krytykiem i
pełni rolę spowiednika dla tych, którzy w trakcie ćwiczeń rezygnują. Nie wytrzymują
napięcia? Odkrywają, że nie chcą być politykami? To, do czego mieliby się posunąć wydaje
im się niemoralne, niezgodne z ich przekonaniami? Nie muszą przecież nikogo okradać, nie
muszą zabijać. Czy z czegoś muszą zrezygnować? Jeśli tak – warto zobaczyć na własne oczy.
Tymochowicz podkreśla, że jego działania graniczą z eksperymentowaniem, bo chce
zobaczyć „w jaki sposób w praktyce działają narzędzia socjotechniczne”. Eksperymentem
można by nazwać jednak nie tylko prowadzone przez niego warsztaty, ale i cały film.
Łoziński nie jest jego reżyserem, a tylko autorem pomysłu i realizatorem, a sami twórcy w
końcowej scenie filmu zaznaczają, że nie mieli wpływu na to, w jaki sposób potoczyły się
wypadki i to, co zobaczyli widzowie to dokumentalny zapis wydarzeń. Czy reżyserem był
Tymochowicz? Czy reżyserami byli bohaterowie, którzy postanowili nabrać innych
uczestników i widzów?
Film wciąga, zaskakuje i przeraża. I choć mówi się o nim „polityczny” to skłania nie tylko do
politycznych refleksji nad istotą powodzenia wybranych partii, ale i nad człowiekiem i jego
instynktem do zdobycia władzy w ogóle. Zdecydowanie polecam. Nie tylko specjalistom ds.
kształtowania wizerunku czy zainteresowanym marketingiem politycznym.

Podobne dokumenty