Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
112 racji. Są nimi grupy interesu lokujące się w bezpośrednim otoczeniu szkoły. To one realizują reformę i przechwytują większość kierowanych na nią środków publicznych. Wśród wielu takich podmiotów można wymienić pozakładane w l. 90. fundacje i inne organizacje pozarządowe, stale realizujące jakieś niepotrzebne programy edukacyjne watyzowanych wydawnictw zajmujących się drukiem podręczników. Rozbudowana wokół szkoły sieć struktur pasożytniczych korzysta z usług utytułowanych ekspertów, którzy za odpowiednią opłatą uzasadniają jej istnienie wobec politycznych decydentów, którzy – paradoksalnie – w całej tej sprawie mają najmniej do powiedzenia. dla szkół, szkolenia dla nauczycieli i dyrektorów, opracowujące (za pieniądze podatnika) najróżniejsze projekty reformy, badania, monitoringi i pilotaże. Z tymi podmiotami pozarządowymi, zwykle należącymi do jakichś międzynarodowych sieci, współpracują w dziele permanentnej rewolucji powołane w ramach reformy publiczne instytucje oświatowe oraz przytłaczająca większość państwowych i samorządowych ogniw administracji. Tam są bardzo potrzebne stanowiska i pieniądze, tam są szkolenia, kontrola i sprawozdawczość. Inne eldorado tworzy kartel największych, prywatnych lub spry- Obok nawiedzonych ideologów reformy i twardych graczy działających na pograniczu administracji i biznesu w dziele destrukcji polskiej oświaty uczestniczą też rzesze szeregowych wykonawców. Czynią to zazwyczaj nieświadomie, z naiwnej wiary, z wrodzonej gorliwości, z ambicji. Widząc, że reforma nie przynosi oczekiwanych przez nich efektów, narzekają i załamują ręce. Ale wówczas słyszą od swoich autorytetów, że lekarstwem na błędy reformy jest więcej reformy. Tylko nie należy tego już nazywać reformą, bo to słowo ludziom źle się kojarzy. I tak błędne koło kręci się dalej. Andrzej Waśko (ur. 1961): historyk literatury, kulturoznawca, pracownik Uniwersytetu Jagiellońskiego i WSFP „Ignatianum” w Krakowie, Publicysta związany z dwumiesięcznikiem „Arcana” i „Gazetą Polską”. Kierując pracami stowarzyszenia Inicjatywa Małopolska, prowadził od 2004 r. kampanię przeciwko handlowi pracami magisterskimi w Internecie. W 2007 r., krótko pełnił funkcję wiceministra oświaty. Obecnie jest wiceprezesem Towarzystwa Nauczycieli Szkół Polskich. Ostatnio opublikował książkę Demokracja bez korzeni (2009). CO NIE WYSZŁO PRZY REFORMIE OŚWIATY? Michał Dulak R eforma systemu oświaty była jedną wadzonych innowacji. Nie miejsce tu jed- z pakietu czterech wielkich reform realizowanych w 1999 r. przez rząd Jerzego Buzka, które dotykając najważniejszych dziedzin życia, głęboko zmieniły polską rzeczywistość. Oprócz tej reformy od 1 stycznia 1999 r. weszły w życie także reformy systemu ochrony zdrowia, systemu ubezpieczeń społecznych oraz reforma samorządowa. W niniejszym artykule chciałbym przyjrzeć się jednak tylko zmianom w oświacie głównie z tego powodu, że rocznik 1986 – mój rocznik – był „królikiem doświadczalnym” dla tego eksperymentu, a obecnie zbliżając się do końca ścieżki edukacyjnej, zamyka pewien etap tej reformy. Podświadomie wiemy, że najtrudniej mają ci, którzy idą jako pierwsi, bo to oni przecierają szlak pozostałym. W omawianym przypadku zaryzykowałbym stwierdzenie, że to my – „króliki doświadczalne” – mieliśmy łatwiej niż roczniki przychodzące po nas. Zmiany w systemie oświaty w ciągu minionej dekady doczekały się niejednego opracowania w postaci raportu, książki i konferencji poświęconej ocenie celów oraz rzeczywistych następstw wpro- nak na szczegółową analizę omawianego problemu. Chciałbym natomiast podzielić się bardzo subiektywnymi odczuciami co do sensowności owej reformy oraz zarysować obszary, których dysfunkcjonalność według mnie prowadzi do problemów na dalszej drodze edukacji. Pamiętam, że kończąc szóstą klasę szkoły podstawowej, jako pierwszy rocznik nowego gimnazjum ja i moi rówieśnicy byliśmy podekscytowani nowościami, które czekają Zajęcia miały być prowadzone w taki sposób, że zrezygnuje się z bezmyślnego „wkuwania na pamięć”, a postawi na rozwój kreatywnego myślenia. nas po wakacjach. Mnie osobiście fascynowało w gimnazjum to, że tak jak było napisane w informatorze gimnazjalnym dostarczonym nam przez MEN, nowa szkoła będzie kłaść szczególny nacisk na zmienioną formę nauczania. Zajęcia miały być prowadzone w taki sposób, że zrezygnuje się z bezmyślnego „wkuwania na pamięć”, a postawi na Opressje: edukacja 113 rozwój kreatywnego myślenia. Tak to zapa- 114 miętałem i takie też były moje odczucia. Rzeczywiście założenia umieszczone w opracowaniu wydanym przez MEN w styczniu 1998 r. pt. Reforma systemu edukacji. Koncepcja wstępna wprowadzały zmiany dostosowujące stary system oświaty do wyzwań szybko zmieniającego się świata, w którym bardziej niż ilość przyswojonych informacji liczą się umiejętności, a szkoła musi przyjąć na siebie dużą część roli wychowawczej. Za poprawą jakości kształcenia szły konkretne propozycje wprowadzające sześcioletnią szkołą podstawową, trzyletnie gimnazjum oraz liceum ogólnokształcące, ale też profilowane, kierunkujące młodzież w stronę wykonywania określonego zawodu. Sprawiedliwość i równość szans w dostępie do kolejnych etapów nauki gwarantować miały egzaminy zewnętrzne, ujednolicone w skali całego kraju, sprawdzające tak samo wiedzę u ucznia z Małopolski i z Podlasia. Kreatywność i indywidualne umiejętności miał być rozwijane już w szkole podstawowej w ramach tzw. bloków przedmiotów oraz w gimnazjum dzięki międzyprzedmiotowej ścieżce edukacyjnej, podczas której miano organizować m.in. zajęcia z filozofii. Po trzech latach gimnazjum, z mojego punktu widzenia, teoria przegrała z praktyką i prawdziwą różnicę wprowadzoną przez reformę można było zauważyć dopiero w ferworze przygotowywania się do egzaminu gimnazjalnego i później maturalnego. Zobiektywizowana ocena po dwóch latach funkcjonowania reformy edukacji, przedstawiona w postaci badań, przeprowa- dzonych przez Instytut Spraw Publicznych w 2001 r., nie była i nie jest bardzo rozbieżna z moją opinią. W projekcie „Drugi rok monitorowania reformy oświaty” badania pokazały, że pod względem reformy strukturalnej udało się zmniejszyć różnice warunków kształcenia między szkołami na wsi i w mia- myślenie, a po drugie sprawia, że jeden dodatkowy rok, najczęściej w tej samej szkole i w tym samym środowisku rówieśniczym (3 klasa gimnazjum to dawniej pierwsza klasa czteroletniego liceum), daje uczniom po- się uwagę na jedyny efekt matury, jakim jest umiejętność „pisania pod klucz”, co sprawia trudność nawet wybitnym polonistom czy historykom. Niech o jakości nowej matury świadczy poniższy wykres: Za najpoważniejszą porażkę reformy w mojej opinii należy uznać pominięcie w całej sprawie kwestii rozwoju indywidualnego ucznia, przede wszystkim pod względem wychowawczym. stach oraz wprowadzić pewne oszczędności w funkcjonowaniu szkół gimnazjalnych. Po tym kątem, rok później na konferencji „Zmiany w systemie oświaty” podsumowującej projekt, reforma została oceniona na +3, co uznano za dobry wynik, gdyż jak gorzko stwierdzono: „mogło być gorzej”. Jednak za najpoważniejszą porażkę reformy w mojej opinii należy uznać pominięcie w całej sprawie kwestii rozwoju indywidualnego ucznia, przede wszystkim pod względem wychowawczym. Przyczyna tego problemu leży w samej koncepcji gimnazjum. Trzy lata szkoły teoretycznie ponadpodstawowej, ale jeszcze dalekiej od poziomu liceum czy szkoły zawodowej, coś na kształt poczekalni, stanu zawieszenia, gdzie energia i kreatywność uczniów wchodzących w ważny okres dojrzewania skupiona jest na czysto technicznej realizacji programu nauczania podporządkowanego finalnym testom gimnazjalnym. To po pierwsze zabija kreatywność i krytyczne Źródło: opracowanie własne na podstawie danych Centralnej Komisji Egzaminacyjnej czucie luzu i oddala perspektywę radykalnej zmiany w życiu młodej osoby, jaką jest pójście do liceum lub szkoły zawodowej. Z mojego doświadczenia pamiętam, że mieliśmy po prostu za dużo wolnego czasu, co niektórym dobrze zapowiadającym się kolegom i koleżankom nie wyszło na dobre. Tym sposobem uruchamia się system naczyń połączonych i nowe szkoły, najczęściej licea ogólnokształcące i profilowane, przez trzy lata próbują nadrobić niejednokrotnie duże luki programowe uczniów po gimnazjach oraz przygotować ich do pierwszego poważnego egzaminu w życiu, jakim jest egzamin maturalny. Sama nowa matura pod względem technicznym od początku pozostawiała i dalej pozostawia dużo do życzenia. Coraz częściej zwraca Widzimy zatem, że oprócz 2005 r., kiedy to pierwszy raz zdawano maturę i 2007 r., kiedy zmieniono zasady pisania matury, które ułatwiały jej zdanie (maturzysta wybierał tylko jeden z poziomów egzaminów i, żeby go zaliczyć, musiał otrzymać co najmniej 30% punktów), liczba osób zdających utrzymuje się na stałym poziomie, który obiektywnie rzecz biorąc, jest niski. Młodzież nowego systemu oświaty masowo wkracza po maturze na ścieżkę nauki w szkołach wyższych i uniwersytetach, które pomimo zmian narzuconych realizacją Procesu Bolońskiego w dalszym ciągu funkcjonują na „starych zasadach”, niekompatybilnych z logiką zreformowanej oświaty. Stąd od jakiegoś czasu, przeważnie wraz z rozpoczęciem roku akademickiego, Opressje: edukacja 115 słyszymy o dramatycznych apelach o reformę szkolnictwa wyższego (ostatnio np. w „Tygodniku Powszechnym” nr 40 [3143] i we „Wprost” nr 40). Pozostawiając z boku techniczne dyskusje nad sposobami reformy, należy zwrócić uwagę na postawę studentów „nowej matury”, która według mnie jest wypadkową systemu wychowaw- 116 czego w gimnazjum, a właściwie jego braku. Przykład takiej postawy, być może niereprezentatywny, ale jednak dający do myślenia, mogliśmy zaobserwować na wiosnę br. w dyskusji studentów i wykładowców krakowskich na łamach „Gazety Wyborczej”. Polemika pod hasłem „Ksero studia, ksero studenci” pokazała jedną istotną rzecz, a mianowicie roszczeniowe podejście pokolenia „nowej matury”, które przy minimalnym wkładzie własnego wysiłku oczekuje od szkół wyższych przygotowania ich do wyzwań rynku pracy. Ciężko tutaj nie dostrzec spustoszenia, jakie wywołała reforma, zapominając o procesie wychowawczym kształtującym młode pokolenie. Konieczne jest zatem zastanowienie się nad konstruktywnymi propozycjami zmian danego stanu rzeczy. Widzimy przede wszystkim, że mamy do czynienia z systemem ściśle powiązanych ze sobą elementów. Na pewno jednym z nich, który wymaga bezdyskusyjnej reformy, jest szkolnictwo wyższe. Jednak problem według mnie leży, jak już wcześniej wspomniałem, w samej instytucji gimnazjum. Nie postuluję bynajmniej jej zniesienia i powrotu do starego systemu. W dyskusji nad działaniem tego typu szkoły warto być może zastanowić się nad kontrowersyjną dla niektórych propozycją wprowadzenia (jedynie na poziomie gimnazjum) wewnętrznych pisemnych egzaminów gimnazjalnych. Uprzedzając zarzuty o rezygnacji tym samym z zapewnienia uczniom równości szans w dostaniu się do dobrych liceów, zaznaczę, że konieczni byliby zewnętrzni egzaminatorzy, np. w ramach danego województwa, sprawdzający pracę pisemną w danej szkole. Zmiana ta z jednej strony ma zaletę elastyczności przy realizacji Polemika pod hasłem „Ksero studia, ksero studenci” pokazała jedną istotną rzecz, a mianowicie roszczeniowe podejście pokolenia „nowej matury”, które przy minimalnym wkładzie własnego wysiłku oczekuje od szkół wyższych przygotowania ich do wyzwań rynku pracy. Powyższe zmiany są być może drobne i zbyt ogólnie zarysowane, jednakże, według zaprezentowanej przeze mnie wyżej argumentacji, kluczowe dla dalszych etapów nauki. Pozwolą mianowicie wprowadzić element dyscyplinujący uczniów zarówno pod względem edukacyjnym (maksymalne zrealizowanie programu), jak i wychowawczym (wraz z realizacją programu wzrośnie autorytet nauczyciela i zainteresowanie uczniem). Zmiany te są istotne dla dobra naszego społeczeństwa i kraju, które w najbliższych latach, jak powietrza, będą potrzebować świadomych, zaangażowanych i przede wszystkim dobrze wychowanych obywateli. Michał Dulak (ur. 1986): student piątego roku politologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Członek Klubu Jagiellońskiego. Główny obszar zainteresowań to polityka lokalna i regionalna oraz Unia Europejska, a szczególnie jej wspólna polityka zagraniczna. 117 konkretnego programu nauczania, ale też z drugiej nakłada dyscyplinę na nauczyciela i szkołę, aby ten program zrealizować w jak największym zakresie. Oczywiście przy przyjmowaniu do liceum konieczny byłby jeszcze jeden etap rekrutacji, np. rozmowa kwalifikacyjna. Wspomniana już elastyczność może jednocześnie dawać podstawę do pracy z uczniami nad kreatywnym myśleniem oraz krytycznym podejściem do różnych problemów. Co najważniejsze, może także pozwolić na szerszą współpracę szkoły z opiekunami młodzieży skutkującą budowaniem wśród gimnazjalistów przede wszystkim szacunku do rodziców i nauczycieli. Opressje: edukacja