Urok okresów przejściowych

Transkrypt

Urok okresów przejściowych
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Urok okresów przejściowych
Na pewno ani dziś w oświacie nie jest tak źle, ani po reformie nie będzie tak cudownie, by trzeba było upośledzać
w wykształceniu 700 tysięcy młodych Polaków, urodzonych w roku 2002 i 2003, którzy padną ofiarą okresu
przejściowego reformy
Artykuł Macieja Białeckiego, który ukazał się w "Nowej Gazecie Praskiej"
Nie mamy w poważaniu okresów przejściowych. Wiele ustaw wyprodukowanych przez Sejm okazało się bublami,
gdyż cała para poszła w objęcie paragrafami wspaniałej wizji docelowej, a nie przyłożono się do ostatniego rozdziału
ustawy, zatytułowanego skromnie "Przepisy przejściowe", ustalającego, jak bez szkody dla ludzi przejść z obecnego
stanu rzeczy do stanu wizji. Bez tego jednak żadna reforma nie ma szans powodzenia.
Teraz grozi nam, że lekcję, i to niejedną, na czym w Polsce polega okres przejściowy, otrzyma całe pokolenie.
Według reformy edukacji przygotowywanej przez ministerstwo, obowiązek szkolny ma objąć sześcioletnie dzieci.
Reforma ma mieć okres przejściowy dotyczący dwóch roczników. We wrześniu 2009 roku do szkoły do tej samej klasy
pierwszej pójdą jednocześnie sześciolatki oraz siedmiolatki.
Minister edukacji tłumaczy, że to najlepszy rok do przeprowadzenia reformy, gdyż rocznik 2003 jest najmniej liczny,
jest samym "dołkiem" demograficznego niżu. Ale co to oznacza w praktyce?
Gdyby nie było niżu (ani wyżu), liczebność klas pierwszych w roku szkolnym 2009/2010 wzrosłaby dwukrotnie. Dla
sześcioklasowych szkół podstawowych oznaczałoby to wzrost zagęszczenia uczniów w budynku szkoły o jeden
rocznik, czyli o 16,7 procent. W trzyklasowych gimnazjach, gdy ta "fala" dotrze do nich w roku szkolnym 2015/2016,
byłoby jeszcze gorzej: liczba uczniów wzrosłaby o 33,3 procent. Tego nie wytrzyma żaden budynek ani żadne grono
pedagogiczne.
Ale przecież będzie to, tak zachwalany przez minister Hall, niż. Otóż, dzięki niżowi wzrost zagęszczenia będzie
mniejszy i wyniesie tylko... 29,9 procent. Niż nie oznacza bowiem jakiegoś skokowego spadku liczebności. Gimnazja
tego nie wytrzymają.
Nie miejsce tutaj na ocenę, czy docelowa wizja oświaty według Katarzyny Hall jest dobra, czy zła. Na pewno ani dziś
w oświacie nie jest tak źle, ani po reformie nie będzie tak cudownie, by trzeba było upośledzać w wykształceniu 700
tysięcy młodych Polaków, urodzonych w roku 2002 i 2003, którzy padną ofiarą okresu przejściowego reformy.
Nie widziałem w pakiecie projektów ministerstwa edukacji propozycji wykształcenia dodatkowych nauczycieli,
wybudowania dodatkowych szkół. Nie ma ich tam - gdyż katastrofa nastąpi tylko w okresie przejściowym, obejmując
dwa roczniki. Potem już będzie świetnie.
Oczywiście, o ile w międzyczasie ktoś nie wpadnie na pomysł kolejnej reformy. A "podwójny" rocznik opuści mury
przetłoczonych liceów dopiero w roku 2021 - za trzy kadencje Sejmu.
Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"
[email protected]
www.bialecki.net.pl
strona 1 / 1

Podobne dokumenty