1 Maria Poprzęcka* Nauczanie początkowe W Alementarzu Łodzi

Transkrypt

1 Maria Poprzęcka* Nauczanie początkowe W Alementarzu Łodzi
Maria Poprzęcka*
Nauczanie początkowe
W Alementarzu Łodzi Kaliskiej nie ma zmiłuj. Jego bohaterowie Ali i Al (w polskim
odpowiednio Ala i Ali) nie są miłymi polskimi dziećmi. W ogóle nie są dziećmi. Nie
wiadomo, kim właściwie są. Podobno to „nowi Polacy”. On – Arab z polskim paszportem,
niemłody, o wyglądzie, który powinien wzbudzić czujność lotniskowych ochroniarzy. Ona –
Chinka, młoda, taka jak inne młode Chinki, wiadomo, Ŝe wszystkie młode Chinki na bazarze
są takie same. All the same. Nie rozróŜnisz. TeŜ polska obywatelka. Ali i Al nie chodzą do
pierwszej klasy. W ogóle nie chodzą do szkoły. Chyba nie uczą się polskiego. Angielskiego
teŜ się nie uczą. W ogóle się nie uczą. I na pewno nie mają Asa.
Elementarz – elementarius
– podręcznik do początkowej nauki czytania i pisania. Czy moŜe być coś bardziej
oczywistego, elementarnego właśnie? Polskie elementarze – od opartego na nowoczesnym
systemie analityczno-syntetycznym Elementarza dla Szkół Parafialnych Narodowych,
wydanego w 1785 roku przez Towarzystwo Szkół Elementarnych, przez równie światłą
Naukę pisania, czytania i rachunków dla Szkół Elementarnych z 1819, zatwierdzoną przez
ówczesnego ministra Wyznań i Oświecenia Publicznego, Stanisława Kostkę Potockiego, dalej
przez prawdziwie nowatorską Obrazową naukę czytania i pisania, do uŜytku szkolnego,
domowego i dla samouków, którą obmyślił, wypróbował i ułoŜył Kazimierz Promyk (Konrad
Prószyński, 1 wyd. 1879), po Elementarz Mariana Falskiego, wiecznotrwały dosłownie, bo z
modyfikacjami będący w uŜytku od 1910 roku do dziś
– wszystkie są przedmiotem dumy i chwały polskiej tradycji oświatowej. Wszystkie powstały
z najszlachetniejszych pobudek, były demokratyczne, nowoczesne metodycznie, takŜe w skali
europejskiej. Za ich sprawą dokonał się postęp cywilizacyjny, uwaŜany za jeden z
najwaŜniejszych
w naszych czasach. Czego się tu czepiać?
Polskiego elementarza czepiały się juŜ feministki, demaskując perfidię pozornie
niewinnych zdań i obrazków wciskających w siedmioletnie głowy paternalistyczny porządek
społeczny. śyciowe role bohaterów elementarza są bowiem przydzielone i wyraźnie
zhierarchizowane: mama Ali ceruje, mama Agatki doi krowę Siwulę, mama Stacha gotuje
grochówkę. Natomiast tato Ali kieruje budową. Tato Oli trudni się obróbką skrawaniem. Tato
Olka jest zawiadowcą na kolei. Feministyczna rewizja elementarza jest jednak niczym wobec
totalnej destrukcji, jakiej dokonuje tu Łódź Kaliska.
Rozprawiono się na razie z literą A i artyści nie dają nadziei, Ŝe dojdą do
Z. Nie planują chyba nawet B. Hasła nie są ułoŜone alfabetycznie. „Poza tym w oryginale są
przewrotnie po angielsku, bowiem to Alementarz współczesny, dla analfabetów dorosłych” –
jak zapowiada Andrzej Kwietniewski. Metodycznie rzecz biorąc, Alementarz bliski jest
syntetycznej metody „organiczno-obrazowej”, wymyślonej przez Kazimierza Promyka.
Zgodnie z nią uczeń nie błądzi wśród abstrakcji, ale poznaje głoski i zarazem odpowiadające
im znaki - obrazki.
U Promyka a jest jak anioł. Widzimy obrazek – stosowna postać
w długiej szacie, ze skrzydłami. Nauka idzie zaś następująco:
„Niech uczeń powie, co widzi na tym obrazku.
Niech początek tego wyrazu wymawia wolno i głośno.
1
Potem niech otworzy usta tak szeroko, jak pokazano na tym drugim obrazku i niech odezwie
się głośno [tu narysowana twarz, mało dziecinna, z szeroko otwartymi ustami].
Tym sposobem wymówi a”.
Po Łodzi Kaliskiej nie oczekujmy aniołów. Jest co prawda hasło angel – lalka Barbi z
dorobionymi skrzydłami anielskimi, ale podpis odziera nas ze złudzeń: „Ala dostała dwójkę z
prac ręcznych – a tak się starała”. Ale poza tym, to A jest jak Arab, jak Adultery, jak
Apartheid, jak Absence, jak America, jak Advertising. A obrazki? „KaŜda ze stron składa się
z ilustracji i jej słownego opisu, czyli uŜycia pojęcia w kontekście”. Tym razem obrazki są
wyjątkowo trwałe i solidne. Ali i Al są plastikowymi manekinami wstawianymi w róŜne
konteksty; fotografowane, rysowane i wystawiane w instalacjach. Ale uwaga! „W opisowych
zastosowaniach danego pojęcia przewrotnie nie cytujemy (nigdy!) wyrazu-hasła” –
zastrzegają autorzy Alementarza. A zatem to Ŝadna nauka pisania, czytania, wszystko jedno
polskiego czy angielskiego. To nauka o tym, czym są elementarze. To „ujawnienie oszustwa,
w które wciąga się nas juŜ od dziecka i to gestem pełnym uśmiechu”. DuŜe „pisane” litery
odwołują się do dzieciństwa, ale „potem wystawa zaczyna być coraz bardziej drastyczna,
mówiąc o rzeczywistości w sposób drastyczny i wieloznaczny”.
Czy w tej brutalnej rzeczywistości, w której Ali i Al „są naraz śydami
i Arabami, Chińczykami i Polakami, Murzynami, gejami i hermafrodytami, patriotami i
wrogami, wierzącymi i ateistami, kurwami i złodziejkami, ale bardzo rzadko damami i
gentelmanami” przetrwało cokolwiek z dawnych pojęć, porządków
i zasad, które wraz z nauką głosek i literek wsączały elementarze? Czy nie ma juŜ Boga i
Ojczyzny, ojca i matki, pracy
i chleba? AleŜ są, tylko dość gruntownie odmienione. Porównajmy.
Elementarz dla Szkół Parafialnych Narodowych otwiera właśnie słowo „ojciec”:
„Poczyna się dziecinna Nauka Czytania i Pisania w ten sposób:
Pisze się wciąŜ na tablicy wiadome i miłe dzieciom słowo, oyciec”.
Powinnościom dzieci ku Rodzicom poświęcony jest pierwszy rozdział dołączonej do
elementarza Nauki obyczajowej (księdza Grzegorza Piramowicza, sekretarza Komisji
Edukacji Narodowej
i Towarzystwa Ksiąg Elementarnych), wzmocnionej stosownymi biblijnymi wypisami, jak:
„Słuchaj Oyca twego, który cię zrodził; a nie gardziy, gdy się zestarzeie Matka twoja”.
„Ociec – ma staranie o dzieciach, pracuje na nie” – zapewnia z kolei Nauka pisania,
czytania i rachunków dla Szkół Elementarnych.
Nasz nowy Alementarz teŜ poświęca wiele uwagi temu miłemu dzieciom słowu:
Trzymając przed sobą tors Schwarzeneggera, „Ali marzy, Ŝeby jej prawdziwym ojcem
okazał się ktoś na poziomie i z odpowiednimi genami, a nie ten wszawy skurwysyn, którego
mama po pijanemu wpycha jej do łóŜka, a potem całą kasę bierze dla siebie”. Zaś hasłu A is
for Adultery towarzyszy tekst: „Mama podejrzewa, Ŝe prawdziwym ojcem Alego jest jeden z
następujących sąsiadów: albo Jakub z parteru, albo Józef z czwartego piętra, albo Adam z
naprzeciwka”. Zdanie: „to tata Alego” straciło swą oczywistość.
Po słowie „ojciec” musi nastąpić „ojczyzna”.
„Z takiego samego źródła miłości ku Rodzicom, przywiązania do rodzeństwa i
krewnych, wypływa jeszcze powinność kochania Oyczyzny swojej” – pisze ksiądz
Piramowicz w swej Nauce, pozostającej długo najpopularniejszym na ziemiach polskich
wykładem moralności. „Polska jest nasza Oyczyzna, bo w niej Ŝyjemy”; „synowie jednej
Matki i jednego Oyca są sobie bracia – Polacy, synowie iedney Matki, Oyczyzny, są takŜe
bracia” – to z kolei Nauka… dla Szkól Elementarnych z 1819 roku. W dozwolonym rosyjską
2
cenzurą elementarzu Promyka nie ma oczywiście podobnych deklaracji, lecz przykazanie
„Kochaj rodzinną ziemię!” przemycono juŜ w pierwszej czytance.
Elementarz Falskiego oczywiście do wychowania patriotycznego powraca. Nawiasem
mówiąc, śledząc kolejne przeróbki tego najtrwalszego podręcznika polskiej szkoły, moŜna by
napisać historię Polski XX wieku. Tu ograniczmy się tylko do dwóch przykładów. Wydanie z
1949 roku dobitnie świadczy o dokonanej właśnie zmianie ustrojowej i towarzyszącej jej
osobliwej, bierutowskiej zbitce nacjonalistyczno-internacjonalistycznej. Jest „Dzień
uroczysty” – 1-majowy pochód (nad trybuną MELS czyli Marks, Engels, Lenin, Stalin),
akademia w szkole, sztandar, stolica Warszawa, która „niedługo będzie jeszcze większa i
piękniejsza niŜ była”, zaś całoroczną naukę zamyka „Pałac Belweder w Warszawie – siedziba
prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej” (wtedy jeszcze nie Ludowej). Ale jest teŜ spotkanie
polskich harcerzy z radzieckimi pionierami i pierwsze zapoznanie z językiem rosyjskim:
„Nasz Janek – ich Wania. Nasz Kostek – ich Kostia. Nasza Kasia – ich Katia. I podobnie do
nas mówią (…), ale jak my napiszemy: mama, mak
– to oni przeczytają: tata, tak”.
Natomiast wydanie z 1971 roku (piętnaste i bynajmniej nie ostatnie) moŜe słuŜyć
obecnym władzom oświatowym za dowód PRL-owskiego marginalizowania wychowania
patriotycznego. Ojczyzna, stolica, a nawet hymn narodowy pojawiają się – wstyd powiedzieć
– przy okazji lekcji na sz i cz: „Polska jest naszą ojczyzną. Warszawa jest naszą stolicą. A
nasz hymn narodowy – „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Trzeba oddać Łodzi Kaliskiej, Ŝe z prawdziwą troską pochyla się nad kwestią
przywiązania do ojczyzny i poczucia toŜsamości narodowej. Oto Ali i Al (przypomnijmy –
Arab i Chinka) stoją na
tle ściany z godłem narodowym – orłem,
a z ust ich ulatują komiksowe dymki:
„– Kto ty jesteś?
– Polak mały… etc”.
Istotny problem stawia instalacja A is for Arab: On i Ona w białych bluzkach z orłem
(podzielonym zapięciem). Z głośnika leci „Bella Donna” po niemiecku. Obok certyfikat
„Polaka”. I pytanie: „Czy w takich okolicznościach Ala moŜe juŜ dawać Alemu dupy za
darmo?”. Jest teŜ, niestety, A is for America: oboje przystrojeni po amerykańsku
(bejsbolówka, biustonosz we flagę) recytują: „Kto ty jesteś?... I komentarz: „Ali i Ala nie
dostali wizy do USA. Mimo to Ali i Ala chcą tam pojechać, bowiem mają swoje plany, które
koniecznie muszą zrealizować”.
A ksiądz Piramowicz tak zaklinał juŜ 220 lat temu: „Wy, którym Pan Bóg dał
sposobność odbierania nauk, do dalszego szczęścia potrzebnych, nie rozumieycie, iŜ was
nauka ma do tego prowadzić, abyście przećwiczywszy się porzucili stan wasz lub siedliska
wasze; lecz zostając, ile okoliczności pozwolą, w tey wsi, w tem miasteczku, trzymając się
domów, które wam Dziadowie i Rodzice wasi podali…”.
Konfrontując stare elementarze z najnowszym, jakim jest dzieło Łodzi Kaliskiej,
ograniczmy się jeszcze do dwóch pojęć, nader waŜnych: Bóg i praca.
Integralną częścią Elementarza Komisji Edukacji Narodowej był katechizm. Podobnie
zawierały go (jak teŜ łaciński tekst dla ministrantów, teksty pieśni kościelnych itp.)
późniejsze, dziewiętnastowieczne elementarze, które były nie tylko podręcznikiem czytania,
pisania i rachunków, ale ksiąŜką zawierającą summę potrzebnej ludowi wiedzy o świecie i o
Bogu. Dopiero w Obrazowej nauce czytania i pisania Promyka religia traci swe autonomiczne
miejsce. Prowadzi to do takich tekstów, jak ta pierwsza, rozbita na sylaby czytanka, przy
której bledną dadaistyczne zabawy słowne:
3
„Ja ką mia rą mie rzysz, ta ką to bie od mie rzą. Ko chaj ro dzin ną zie mię! Miej na
dzie ję, Ŝe bę dzie le piej. Za mieć śmie cie; mię dzy ziół ka mi jest mię ta. Pa mięć, ra mię,
mięk ki, mie dza. Jak się zo wie to mia sto. Pie nią dze cho wa ją do kie sze ni, do kie sy al bo
do sa kiew ki. Jedz kieł ba sę! Rzod kiew je dzą na su ro wo,
a bru kiew wa rzą. KaŜ dą rzecz za czy naj z Bo giem. O gier to koń. O gień wy ma ga os troŜ
ne go ob cho dze nia. Wód ka by wa w ku fie…” – i tak dalej sylabizujemy, mieszając Boga z
wódką, ogierem i rzodkwią.
Falski jest bezpiecznie laicki. Natomiast Alementarz, który stawia sobie zadanie
„ukazania skomplikowanych zjawisk społecznych i mentalnych świata dorosłych”, nie ucieka
od pytań prawdziwie elementarnych, dotykających trudnej kwestii kreacjonizmu. W instalacji
A is for Animal widzimy plastikowe, stworzone przez człowieka zwierzęta i roślinki,
wszystko z wyeksponowanymi metkami: made in China. I tekst: „Ala zastanawia się czasem,
kto naprawdę stworzył piekło, niebo i całą resztę?”.
I wreszcie pojęcie „praca”. Czy trzeba cytować księdza Piramowicza? „Gdyby ludzie
nie pracowali, nie mogliby dostarczyć potrzebom swoim, zostaliby bez Ŝywności, bez
odzienia, bez mieszkania…”. Cała II Nauka obyczajowa mówi
o powinności, jaką mają Dzieci bydź pilnemi w Naukach, i wprawiać się
w pracą: „BoŜe, day mi wieczny wstręt do próŜniactwa tak szkodliwego...” itp., itd.
Oczywiście, wiele miejsca pracy poświęcają teŜ PRL-owskie edycje elementarza Falskiego.
Tu się uczy nie kazaniami, lecz przykładem. Pracują robotnicy w fabryce (ta fabryka to
oczywiście Nowa Huta). Pracują rolnik, młynarz i piekarz. Szewc pracuje. Pracują nawet pies
Morusek
i pilnująca gęsi Agatka.
„Tak dla wspólnej korzyści
I dla dobra wspólnego
Wszyscy muszą pracować,
Mój maleńki kolego”.
– kwituje Tuwim, w wierszyku, który niektórym z nas jeszcze kołacze się po głowie.
A co na to Alementarz? Film: On, nieruchoma twarz rzeźby, bekający Ŝeńskim głosem
zawody na A: admiral, advocate, alpinist, ambasador, anthropologist, artist, astronaut, actor,
architekt. Tekst: „Przyjmę kaŜdą pracę”.
Taką zabawę moŜna by jeszcze ciągnąć długo, choćby sięgając po kwestię czystości,
która uporczywie podnoszona w elementarzach (musiało być bardzo brudno), znajduje swój
finał w instalacji
A is for Alumnus, gdzie On i Ona spółkują przed plastikową umywalką, a wszystko pod
hasłem: „Czysta rodzina, zdrowy naród”. Cała zabawa prowadzi jednak do mało zabawnego
pytania: co się stało? Czy tylko „abecadło z pieca spadło, o ziemię się hukło”? „I – zgubiło
kropeczkę,
H – złamało kładeczkę”? Na ile zmieniły się elementarze, a na ile zmieniliśmy się my sami?
Czy trzeba było czytać Michela Foucault, by odczuć opresyjny charakter szkolnego
nauczania? Dostrzec tkaną tam sieć mechanizmów dyscyplinujących, wykluczających,
dzielących, kontrolujących, normalizujących. Czy wystarczyło wyzwolić mdlące
wspomnienie dusznych klas i zatłoczonych, rozwrzeszczanych korytarzy? Lekcyjnej nudy i
przymusu. Wszechobecnej hipokryzji.
„Dramat zniewolenia jednostki przez społeczeństwo zaczyna się od początku, a ma
sympatyczną (uśmiechniętą) i dobrą twarz” – pisze Marek Janiak w projekcie Alementarza.
Lecz nawet ten uśmiech nie zawsze jest dobrotliwy. Przeczytajmy u Falskiego bezlitosną
4
bajeczkę o pełnym wychowawczego zapału kotku i nieposłusznym kogutku, porwanym przez
lisa. Albo upokarzającą historię Antka, który miał dziurę w bucie
i w skarpetce. W czasie kontroli czystości chusteczką do nosa wytarł brudną nogę. Ale pani
kazała pokazać teŜ chusteczki. „Wyjmuje Antek chusteczkę. A chusteczka wygląda jak
ścierka. AŜ wstyd”.
„Szkoło, gdy cię wspominam,
oczy mam pełne łez…”
– pisał poeta, którego spiŜową figurę posadzono na ławce, na Piotrkowskiej. MoŜe Łódź
Fabryczna ma inną pamięć niŜ Kaliska?
*prof. dr hab. Maria Poprzęcka jest Dyrektorem Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu
Warszawskiego oraz Prezesem Stowarzyszenia Historyków Sztuki.
5

Podobne dokumenty