202 — W Niemczech żył naonczas pewien młody książę, który pod

Transkrypt

202 — W Niemczech żył naonczas pewien młody książę, który pod
—
202
—
W Niemczech żył naonczas pewien młody książę, który
pod wielu względami był żyjącem wyobrażeniem Leona X.,
a mianowicie był to Albrecht, młodszy brat księcia Joachima
elektora Brandenburgu. Licząc niespełna lat dwadzieścia i cztery
został Albrecht już arcybiskupem i księciem elektorem Moguncyi
i Magdeburgu; we dwa lata później otrzymał kapelusz kardynała.
Albrecht nie posiadał ani cnót ani występków, któremi się
zkądinąd wielcy dygnitarze kościoła odznaczają. Był to czło­
wiek młody, lekkomyślny, światowy, lecz dla uczuć szlache­
tniejszych przystępny; poznał on niektóre nadużycia istniejące
wśród kościoła i nie troszczył się wiele o fanatyzm mnichów, znaj­
dujących się w jego otoczeniu. Poczytywał to za rzecz sprawie­
dliwą, zrobić przyjaciołom Ewangelii niektóre ustępstwa. W sercu
swem nie był on nieprzyjaźnie usposobiony dla Lutra. Jeden
z grona najznakomitszych reformatorów, Capito, był przez długi
czas jego kanclerzem, doradcą i powiernikiem. Albrecht bywał
zwyczajnie na jego kazaniach. „On nie gardził Ewangelią,"
powiada Capito, „owszem przeciwnie wysoko cenił on takową,
i przez długi czas nie dopuścił, aby zakonnicy wpadli na
Lutra." Ale jemu byłoby się podobało, żeby Luter osoby jego
nie tknął. Błędne nauki i występki niższego duchowieństwa, te
niechaj sobie karci, lecz niech nie wyjawia grzechów biskupów
i książąt. Przedewszystkiem chodziło mu o to, aby jego imię
w sprawę tę nie było wplątane. „Popatrz się," rzekł później do
Lutra dobroduszny Capito, który, jak to zwykle bywa, samego
siebie łudził, „popatrz na przykład Jezusa Chrystusa i apo­
stołów jego; oni ganili faryzeuszów, tudzież i onego cudzo­
łożnika w Koryncie, lecz nigdy nie wymieniali złoczyńców
po imieniu. Ty nie wiesz, jakie jest serce biskupów, oni może
nawet lepsi są, aniżli sam to przypuszczasz." Lecz serce Al­
brechta stało się dla reformacyi obce, więcej z powodu jego
lekkomyślnego i światowego usposobienia, aniżeli przez jego
dotkliwość i obawę dla swej próżności. Młody arcybiskup - ele­
ktor był w Niemczech, jako Leon X. w Rzymie, człowiekiem
uprzejmym, pełnym sprytu; postać jego odznaczała się pię­
knością, on kochał się w przepychu, był rozrzutnym, tudzież
przyjacielem stołowych rozkoszy, pięknych pojazdów, wspania­
łych gmachów, zwolennikiem rozkosznego życia i obcowania
z uczonymi. Dwór jego należał do najwspanialszych wśród
państwa. Wszelki promień światła, jeźli w ogóle który serce jego
oświecił, był Albrecht bez namysłu gotów poświęcić za ziemskie
rozkosze i władzę świecką. Mimo to nie ugasł w sercu jego
aż do śmierci pewien opór lepszego przekonania; więcej niżli
—
203
—
jeden raz dał on dowody umiarkowania swego i poczucia
słuszności.
Albrecht potrzebował, równie jako Leon, pieniędzy! Dom
Fuggera, owego bogatego kupca w Augsburgu wypożyczył mu
takowych; lecz teraz chodziło o spłacanie długów. Miał
w prawdzie Albrecht dwa arcybiskupstwa i jedno biskupstwo,
ale mimo to nie miał pieniędzy na zapłacenie swego bisku­
piego płaszcza, zwanego pallium. Szatę tę z białej zrobioną
wełny, i czarnymi przetykaną krzyżami, przesyłali papieże,
pobłogosławiwszy ją poprzednio, wszystkim arcybiskupom jako
oznakę ich godności. Ale przypadało odbiorcy'zapłacić za ta­
kową papieżowi 26.000, lub jako inni poświadczają 30.000
reńskich. Tym sposobem wpadł Albrecht na myśl postąpić sobie
celem uzyskania pieniędzy tak, jako postąpił papież, i udał
się do niego z prośbą o odstąpienie mu jeneralnego najmu od­
pustów na kraje niemieckie, lub jak wyrażano się w Rzymie,
„niemieckich grzechów!"
Niekiedy wyzyskiwali papieże sami tę sprzedaż, prowadząc
ją w własnym zarządzie; niekiedy znowu wynajmowali ją tak,
jako dziś rządy pojedynczych państw wynajmują zakłady gry.
Albrecht ofiarował Leonowi, żeby się zebranymi podzielili zy­
skami. Leon zgodził się na to, ale żądał niezwłocznego za­
płacenia należności za pallium. Albrecht, spodziewając się pra­
wie w drodze sprzedaży odpustów potrzebne zebrać pieniądze,
udał się o pomoc do Fuggerów, którzy uważając interes zysko­
wnym, wypłacili Albrechtowi pod pewnymi warunkami zażądaną
sumę i stali się tym sposobem kasyerami przedsiębiorstwa.
Byli oni niby ówczesnymi nadwornymi bankierami; później wy­
niesiono dom ich, w uznaniu wyświadczonych przez nich usług,
do godności hrabiów.
A zatem podzielili się między sobą papież i arcybiskup
łupami zebranymi z poczciwych niemieckich dusz; rozchodziło
się jedynie o ludzi sposobnych do wykonania przedsiębiorstwa.
Najprzód ofiarowano takowe księżom Franciszkanom, z którego
to powodu został jeden gwardyan zakonu arcybiskupowi przy­
dzielony. Lecz ci zakonnicy nie wiele okazywali do tego chęci,
gdyż sprawa uchodziła między poczciwymi ludźmi za brudną.
Augustyanie, w których łonie więcej jeszcze, niż wśród innych
zakonów, znajdowało się ludzi uczonych, byliby tern mniej się
zdecydowali. Przytem znowu lękali się Franciszkanie ściągnąć
na siebie niełaskę papieża, który jenerała ich, imieniem Forli,
wyszczególnił udzieleniem kardynalskiego kapelusza, za który
jednak ubogi zakon ten zapłacić musiał 30.000 reńskich. Dla