Untitled - iformat.pl

Transkrypt

Untitled - iformat.pl
Zagubiona
w
śniegu
Holly Webb
Ilustracje: Sophy Williams
Przekład: Jacek Drewnowski
ISBN: 978-83-265-0178-4
Dla Sammy’ego i Marble,
a także dla prawdziwej Rosie
Tytuł oryginału: Lost in the 3now
Przekład: Jacek Drewnowski
Adiustacja: Katarzyna Kierejsza
Redaktor prowadzący: Natalia Wojciechowska
Korekta: Ewa Wiąckowska
Skład i łamanie: Stefan Łaskawiec
Copyright © for the Polish edition by
Wydawnictwo Zielona Sowa Wszystkie prawa zastrzeżone
Text copyright © Holly Webb, 2006
Illustrations copyright © Sophy Williams, 2006
ISBN: Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.
ul. Cegielniana 4A, 30-404 Kraków
tel./fax 12266-62-94, tel. 12266-62-92
www.zielonasowa.pl
[email protected]
Rozdział pierwszy
Farma Rosebridge była jesienią piękna. Liście wielkiego dębu w rogu
podwórza nabrały złotej barwy, a co
jakiś czas kilka z nich opadało na ziemię i płoszyło kury. Farma była stara
i urokliwa, a rodzina Moffat doiła tam
krowy już od stu lat. Były tam stajnie,
wielka stodoła i piękny, stary wiejski
dom, który wyglądał zachęcająco
5
i przytulnie w promieniach jesiennego słońca.
Dziś jednak nikt na farmie nie dostrzegał piękna wokół. Pani Moffat
i jej syn Ben z troską przeglądali rachunki w gabinecie. Był to ciężki rok
i brakowało pieniędzy. Na podwórzu
Sara, trzynastoletnia córka pani Moffat, próbowała samodzielnie odnowić
kurnik.
– Au! – krzyknęła, trzeci raz uderzywszy się młotkiem. – Przepraszam, kurki – powiedziała do kur,
które grzebały w ziemi przy jej nogach. – Musicie poczekać, aż przyjdzie Ben i mi pomoże.
Odłożyła młotek i ruszyła z powrotem do domu, ale gdy mijała stajnie,
z jakiejś przyczyny przystanęła.
6
Co to za śmieszny piskliwy dźwięk?
Sara popatrzyła nad sięgającymi jej powyżej pasa drzwiczkami na Gusa, starego kuca. Odpowiedział spojrzeniem
i parsknął, trzęsąc się na całym ciele.
Potem obwąchał kupkę siana, która leżała tuż pod nim. Jego pysk zdawał się
mówić: „Nie chcę narzekać, ale słowo
daję, jest tyle innych miejsc...”.
– Rosie! Urodziłaś kocięta! – wykrzyknęła z podnieceniem dziewczynka. Wychyliła się nad drzwiczkami tak daleko, że omal nie wpadła do
stajni. Kotka Rosie zgromiła ją wzrokiem. – Przepraszam, przepraszam!
Obiecuję, że nie będę przeszkadzać.
Chcę tylko rzucić okiem.
Kocięta kotłowały się obok Rosie
na posłaniu z siana Gusa. Potykały
7
się o siebie nawzajem, delikatnie
trącając noskami matkę, wciąż ślepe
i bezradne.
– O, są cudowne, Rosie! Ile ich
jest? Dwa czarne, jeden rudy... a nie,
dwa rude. Nie ruszajcie się, kotki,
próbuję liczyć. I pręgowany... och.
Ojej. – Głos Sary sposępniał. Pręgowany kociak był taki maleńki,
o wiele, wiele mniejszy od rodzeństwa, i niemal się nie ruszał. – Ojej,
mam nadzieję, że nic ci nie będzie! –
szepnęła dziewczynka z niepokojem,
gdy jedno z pozostałych kociąt na
niego nadepnęło. Miała jednak
straszne przeczucie, że to maleństwo
jest zbyt słabe, by przeżyć...
Chociaż Sara od urodzenia mieszkała w gospodarstwie i wiedziała,
8
że takie rzeczy się czasem zdarzają,
do oczu napłynęły jej łzy.
Najmniejsze kocię było takie urocze – miało naprawdę długą sierść
i wyglądało jak mały kłębek puchu.
Na jej oczach znów wstało na nogi
i otworzyło pyszczek
w niemal bezgłośnym miauknięciu.
Sara ze smutkiem
otarła oczy rękawem.
Ostatni raz zerknęła na
kocięta – przynajmniej pozostała
czwórka wydawała się silna i zdrowa
– po czym pognała do domu, by
o wszystkim powiedzieć mamie
i Benowi.
– Rosie urodziła kocięta! – zawołała, otwarłszy drzwi kuchni.
10
Pani Moffat wychyliła się zza drzwi
gabinetu.
– Jak cudnie! Ile ich jest?
– Pięcioro, ale...
– Jeszcze pięć pysków do wykarmienia – westchnął ponury głos.
Ben studiował zarządzanie gospodarstwem na uczelni rolniczej.
Uwielbiał farmę Rosebridge, podobnie jak wszyscy z rodziny Moffatów,
ale złościł się, kiedy nie wszystko
szło jak należy. Farma z trudem zarabiała na siebie i Ben liczył każdy
grosz.
– O, to tylko maleńkie pyszczki!
Jakoś wykarmimy pięcioro kociąt! –
odparła ze śmiechem matka.
– Myślę, że niedługo mogą zostać
tylko cztery kotki – powiedziała Sara.
11
– Ten mały w paski... jest taki maleńki. Nie jestem pewna, czy przeżyje.
– Masz ci los – jęknęła pani Moffat,
po czym zerwała się na nogi. – Przyjrzyjmy im się, Saro. Gdzie są?
Dziewczynka poprowadziła mamę
i Bena do nowej kociej rodzinki. Pragnęła, by mama powiedziała, że to
wiele hałasu o nic. Ale kobieta popatrzyła na najmniejsze z kociąt z wyraźnym smutkiem.
– Chyba masz rację. Jest za małe.
Wielka szkoda.
– Nie mów o niej „ono”, mamo, jestem pewna, że to koteczka.
– Dobrze cię rozumiem, jest taka
śliczna i delikatna z tymi cudnymi
brązowymi i czarnymi plamkami –
westchnęła pani Moffat.
12
– Nic nie możemy zrobić? – spytała Sara, znowu czując w oczach łzy.
– Chyba możemy spróbować karmić ją specjalnym mlekiem dla kociąt
z zakraplacza do oczu – powiedziała
mama z powątpiewaniem. – O ile Rosie nam pozwoli. Ale posłuchaj, Saro,
nie możesz się do niej za bardzo przywiązać. Bardzo mi przykro, ale ma
niewielkie szanse.
Przez kilka następnych tygodni
Sara zastanawiała się, czy Rosie słyszała, jak mówią, że pręgowane kociątko może nie przeżyć. Rosie była
upartą, starą kotką i najwyraźniej starała się wszystkim udowodnić, że nie
13

Podobne dokumenty