Wernisaż wystawy rzeźby Tomasza Wawryczuka

Transkrypt

Wernisaż wystawy rzeźby Tomasza Wawryczuka
Wernisaż wystawy rzeźby Tomasza Wawryczuka
Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie zaprasza serdecznie na wernisaż wystawy rzeźby autorstwa
Tomasza Wawryczuka.
Na otwarcie wystawy zapraszamy 27 listopada o 17.00 do Galerii Rynek MOK przy ul. Stare Miasto
24/25.
Wstęp wolny
Tomasz Wawryczuk
Człowiek, który znienacka odkrył w sobie potrzebę twórczego spełnienia i w wieku czterdziestu lat
zaczął rozwijać malarską i rzeźbiarską pasję. Jak mówi o sobie, jest absolwentem Wieczorowego
Intuicyjnego Uniwersytetu Artystycznego – samoukiem „nawigowanym” przez internetową
przestrzeń wiedzy.
Całkowicie niezależny i samowystarczalny, tworzy dla przyjemności i rozwoju wewnętrznego.
Poszukuje harmonii i równowagi. Nie ściga się ze światem, a przyjaźni się z nim. Jego zamiłowanie
do rzeźbiarstwa trwa sześć lat. Stylistycznie cały czas jest to okres poszukiwań i pracy nad
warsztatem. Niemniej widoczne są już pewne symptomy indywidualizmu, własnego stylu,
przejawiające się w tematyce (przedmiotem zainteresowania autora jest głównie postać kobiety i jej
różne wymiary), jak i sposobie postrzegania postaci i nadawania jej dynamiki.
Współczesna abstrakcyjna rzeźba jest tą formą, która obecnie zdominowała sposób wyrazu
artystycznego autora, choć nie można nie zauważyć elementów technik klasycznej rzeźby.
Tomasz Wawryczuk mieszka i tworzy w malowniczej wsi warmińskiej Ługwałd nieopodal Olsztyna.
Mówią i widzą
Pochylone, splecione, bez rąk, ale skierowane ku sobie z opiekuńczymi ramionami – takie kobiety
Tomasz Wawryczuk uwalnia z brązu. Są zmęczone i pełne refleksji, pochylone, lecz ich niewidzialne
oczy nie zawsze patrzą pokornie w ziemię. Każda rzeźba to oddzielna historia – ta, którą znają tylko
jej twórca oraz ta, którą każdy sam ujrzy w postaci wyłaniającej się spod patyny. Historią jest także
sam rzeźbiarz, który sztukę nie zawsze nosił w sobie, ale pewnego dnia po prostu po nią sięgnął i tak
już zostało. Albo to sztuka sięgnęła po niego. Przez dłonie Tomasza Wawryczuka brąz zaczął
opowiadać o sobie. Rzeźbą „Rodzina” wyszeptał historię o opiekuńczych ramionach męża otulających
żonę, o kochającym spojrzeniu rodziców wpatrzonych w dziecko. „Bliźniacy” zrobili ku sobie
odważny, zdecydowany krok i zastygli tuż przed wniknięciem w siebie. „Masażystki z Taorminy”
cicho zdradziły swoje zmęczenie ukryte w pochylonych ramionach i silnych dłoniach.
Jak te historie powstają? Właściwie rodzą się same. Zdradzają to słowa Ursa Fischera, które
towarzyszą twórczości Tomasza Wawryczuka: „Każda praca zaczyna się od szybkiego szkicu, ale gdy
tylko przygotowuję materiały, coś idzie źle – na przykład obiekt nie chce stać. Moja irytacja sprawia,
że wychodzi coś zupełnie innego. Gotowe dzieło nigdy nie wygląda tak, jak planowałem”.
Rzeźby Tomasza Wawryczuka zdają się same przejmować swój los, mówią i widzą, choć brak im oczu
i ust. Raz zaczynają snuć opowieść swojego istnienia, a po chwili milkną…
Wiktoria Korzeniewska
1)Galeria Rynek MOK,
(2015-11-27 17:00-2015-11-27 18:00)
www.visit.olsztyn.eu