Lenino – jedna z zapomnianych bitew

Transkrypt

Lenino – jedna z zapomnianych bitew
Lenino – jedna z zapomnianych bitew
2014-10-12
Bitwa pod Lenino była w latach PRL mitologizowana na różne
sposoby. Jednocześnie był legitymacją dla ówczesnej grupy trzymającej władzę. Jednak do dziś
wiele jej aspektów nie zostało wyjaśnionych. Do 1990 roku wysiłki „mitotwórców” skutecznie
blokowały wydanie wspomnień zarówno dowódcy dywizji, jak i szeregowych żołnierzy – pisze ppłk
Andrzej Łydka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, znawca i miłośnik historii
wojskowości, publicysta portalu polska-zbrojna.pl.
O świcie 12 października 1943 roku rozpoznaniem walką (tzw. razwiedką bojem) batalionu mjr.
Bronisława Lachowicza rozpoczęła się bitwa pod Lenino, stoczona przez 1 Dywizję Piechoty im.
T. Kościuszki. Przeciwnikiem kościuszkowców był 688 pułk grenadierów 337 Dywizji Piechoty
Wehrmachtu. Podczas ciężkich walk dywizja wykonała postawione jej zadanie przełamania
obrony nieprzyjaciela, tracąc ok. 20 proc. stanów wyjściowych.
Bitwa pod Lenino powoli staje się jedną z wielu zapomnianych bitew II wojny światowej (podobnie
kto dzisiaj pamięta o bitwie pod Lagarde lub pod Montbard). Przez kilkadziesiąt lat po wojnie była
mitologizowana i wykorzystywana jako legitymacja do objęcia i trzymania władzy przez obóz
polityczny, oględnie mówiąc dość ściśle wiążący losy państwa ze Związkiem Sowieckim. Niestety,
wraz z tworzeniem mitu odnoszącego się do tej bitwy nie ukazywały się, przynajmniej w
publicznym obiegu, monografie i opracowania dotyczące przebiegu organizacji, działań i walk 1
Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Mit miał wystarczyć za wiedzę.
Najbardziej zmitologizowana, najmniej znana?
„Zarówno sam przebieg lokalnej operacji zaczepnej 33 Armii, a taki właśnie miała ona charakter,
jak i przebiegające na tym tle działania 1 DP pod Lenino do dziś nie zostały do końca wyjaśnione.
Na przeszkodzie stoi ciągle niedostępność części archiwaliów poradzieckich” – uważa prof.
Stanisław Jaczyński, jeden z badaczy tej bitwy. Cóż, wiedza w dalszym ciągu może być
niebezpieczna.
Ocenia się, że w bitwie pod Lenino „kościuszkowcy” związali znaczną część sił niemieckich przed
Autor: ppłk Andrzej Łydka
Strona: 1
swoim frontem i zadali im duże straty. Przełamali pierwszą pozycję obrony nieprzyjaciela i
stworzyli warunki do wprowadzenia do walki radzieckiego 5 Korpusu Zmechanizowanego. Jednak
wysiłek bojowy 1 Dywizji Piechoty nie został wykorzystany. 5 Korpus nie został wprowadzony i w
efekcie nie przerodził się w sukces operacyjny. Bitwa 1 Dywizji pod Lenino miała znaczenie tylko
w skali taktycznej. Jednak polityczny efekt bitwy był znacznie większy. Dał Stalinowi mocny
argument w jego polityce w sprawie polskiej. Mógł on podczas konferencji w Teheranie wykazać
zachodnim aliantom, że znalazł Polaków gotowych na współpracę z nim na jego warunkach.
Niezależnie od politycznych ocen efektów bitwy, pozostanie ona istotnym i trwałym elementem
polskiego czynu zbrojnego w II wojnie światowej i trwałym, krwawym śladem, jaki w drodze do
kraju pozostawił na obcej ziemi polski żołnierz.
Pierwsze relacje żołnierzy dopiero 30 lat po bitwie
Dopiero w latach 70. XX wieku ukazał się pewnego rodzaju reportaż autorstwa Alojzego Srogi
„Początek drogi. Lenino” zbudowany na podstawie relacji żołnierzy dywizji, którzy przeżyli bitwę, w
tym relacji uzyskanych od gen. Berlinga. Była to nowatorska praca, ponieważ czasami wprost,
czasami między wierszami, przekazywała czytelnikowi informacje o bitwie oraz jej uczestnikach
dotychczas nieznane opinii publicznej. Ówczesny czytelnik, dzięki działalności panów
zatrudnionych w pewnym urzędzie przy ul. Mysiej w Warszawie, potrafił czytać między wierszami.
Wypada nadmienić, że przez cały czas trwania PRL zablokowana była publikacja wspomnień gen.
Berlinga, który 1 DP im. T. Kościuszki przygotował do walki i dowodził nią w bitwie.
Zwykle przeżycia wspólnej walki podczas bitwy wiążą jej uczestników. Wśród weteranów
wojennych można zauważyć lojalność wobec towarzyszy broni z tych samych walk. W tym
konkretnym przypadku była to dosyć kuriozalna sytuacja (i dosyć ograniczona lojalność), w której
byli podwładni skutecznie „kneblowali” swojego byłego dowódcę. Piszę „byli podwładni”, ponieważ
w składzie 1 DP była duża grupa osób, które po wojnie osiągnęły wysokie stanowiska w
strukturach partii, państwa, wojska i bezpieki, i pomimo różnych walk frakcyjnych „trzymały ster
władzy” prawie do końca PRL. Z reguły byli to zastępcy ds. polityczno-wychowawczych oddziałów
i pododdziałów, czyli tzw. politrucy. Grupa ta była odpowiedzialna za tzw. stan moralno-polityczny
oficerów, podoficerów i szeregowców dywizji. W olbrzymiej większości ci oficerowie polityczni
wywodzili się z członków bądź sympatyków rozwiązanej KPP. Ze zrozumiałych względów nie
odbyli służby wojskowej w armii II RP i nie posiadali żadnych kwalifikacji wojskowych, więc nie
można było im nadać stopnia oficerskiego. Dlatego też nadano im niespotykany wcześniej status
„oficer bez stopnia”.
Generałowi Berlingowi, po latach przemilczeń i „wycinania z fotografii”, postawiono w 1985 roku
pomnik w Warszawie, ale jego wspomnienia, dotyczące m.in. bitwy pod Lenino, mogły się ukazać
Autor: ppłk Andrzej Łydka
Strona: 2
dopiero po przemianach ustrojowych, w 1990 roku. Widocznie przez cały okres PRL były dla niej
groźne i niebezpieczne. „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”. I niekoniecznie musi
cokolwiek publikować. Zresztą, nie tylko gen. Berling spisał swoje wspomnienia.
„Nie zdążyli do Andersa (Berlingowcy)” – wydawniczy rarytas
Mam przed sobą zbiór relacji zatytułowany „Nie zdążyli do Andersa (berlingowcy)”, zebrany w
całość przez por. Bolesława Dańko, uczestnika bitwy pod Lenino, a wydany w 1992 roku w
Polskim Studiu Wydawniczym UNICORN w Londynie. W książce przedstawił wspomnienia
dwudziestu „berlingowców” zamieszkałych po wojnie w okolicach Szczecina, reprezentujących
siedem grup, z których wywodzili się żołnierze 1 DP im. T. Kościuszki (wrześniowcy, łagiernicy,
krasnoarmiejcy, spec-pieresieleńcy, fezeowcy, ruscy Polacy i dobrowolcy). Są to relacje szczere,
tak jak tylko mogą być szczere wspomnienia weteranów pod koniec ich drogi życiowej. Książka ta
miała ukazać się w księgarniach latem 1982 roku zgodnie z umową zawartą rok wcześniej z
wydawnictwem MON. Jednak po wprowadzeniu stanu wojennego wydawnictwo natychmiast
zerwało umowę. Nie pomogły protesty i starania ani obiecane interwencje W. Górnickiego i gen.
W. Jaruzelskiego. Widocznie ówczesny przewodniczący WRON nie był albo nie chciał być
„wszechmocny”. Ta niepozorna książka jest, ze względu na poruszany temat, rarytasem na
polskim rynku wydawniczym. Niestety, wielu z bohaterów książki, tych, którzy „nie zdążyli do
Andersa” nie doczekało jej publikacji. Ale to – podobnie jak wtedy – nie ich wina.
Autor: ppłk Andrzej Łydka
Strona: 3