GZEM BYŚMY BEZ JEZUSA CHRYSTUSA BYLI?

Transkrypt

GZEM BYŚMY BEZ JEZUSA CHRYSTUSA BYLI?
Z w iastun w ychodzi dw a razy n a m iesiąc.—P rz e d p ła ta ro czn a w ynosi w W arszaw ie oraz w k sięg a rn iach na p ro w in cy '
i za granicą Zip. 10, półrocznie Zip. 5; na u rzędach i stacyach P o czto w y ch w K rólestw ie rocznie Zip. 13 g r. 10
p ó łro c zn ie Z ip . S gi. 20; w C esarstw ie z d o p ła tą za k o p e rty ro czn ie Z ip . 20.
S
p i s
r z e c z y
.
Czóm byśmy bez Je z u sa C h ry stu sa b yli? (Dokończenie). — D okąd dążym y. (D alszy ciąg). — Sy­
nod E w angelicko-R eform ow any w K rólestw ie Dolskiem r. 1864 . — J a n K alwin, T eolog i R e fo r­
m ator. (Dalszy ciąg). — R ocznik ew angelicki, poświęcony rzeczom K ościoła i szkoły; w ydął
J a n Śliwka. R ok drugi i trzeci. Cieszyn 1 8 6 4 r. — P o rz ą d ek nabożeństw . — Od R edakcyi.
GZEM BYŚMY BEZ JEZUSA CHRYSTUSA BYLI?
(Dokończenie).
Missyonarz Williams opowiada o trzech kobietach, które razem za­
mordowały 21 dzieci. Są to okropne szczegóły, które przytaczam właśnie
żeby dobitniśj przedstawić dobrodziejstwo Ewangelii, żeby podnieść chwa­
łę Jezusa Chrystusa, którego imię z uwielbieniem i czcią wymawia dziś
Otahaitczyk; ten sam kapłan z Oro dziś chwali Boga w duchu i prawdzie,
poświęca swoją fortunę i osobę dla rozszerzania Ewangelii, i opowiada
Ewangeliją tam, gdzie przedtem z zakrwawionemi rękami ofiarował bogom
ludzi żywych. Dziś kobieta ze czcią i uwielbieniem wymawia imię Jezusa
Chrystusa, je st czystą, kochającą męża, wzorem cnót domowych i wspo­
mina sobie czas, kiedy będąc członkiem towarzystwa Arreoys, była obo­
wiązana regułą skalać duszę i ciało swoje okropnemi zbrodniami. Dziś ze
czcią i uwielbieniem wymawia imię Jezusa Chrystusa matka kochająca dzie­
ci swoje, które wychowuje dla Jezusa Chrystusa i przypomina czas, kiedy
własną ręką mordowała dwoje, troje lub dziesięcioro dzieci swoich.
Zatem bez Jezusa Chrystusa człowjek jest bez miłości, ludzkość jest
bez braterstwa, państwo bez związku, rodzina bez ogniska domowego: sło­
wem, bez Jezusa Chrystusa ludzkość jest bez ludzkości.
Jakkolwiek są liczne, prawdziwe, błogie dobrodziejstwa Jezusa Chry­
stusa dla społeczeństwa, dla doczesnego szczęścia ludzkości, są jednak niczem obok dobrodziejstw uczynionych przez Niego dla duszy, dla wie­
czności ! ,
To co Aniołowie zaśpiewali w dzień przyjścia'na świat Jezusa Chry- '
stusa, czego oczekiwali patryarchowie, co zwiastowali prorocy, nie jest to
ustanie wojny na ziemi, ani oswobodzenie niewolników, ani podniesienie
godności kobiety, ani ulżenie ucisków, ani postępy cywilizacyi, ani złago­
dzenie obyczajów, ani udoskonalenie handlu i przemysłu, ani wzrost swo­
body, ani rozszerzenie oświaty, nic z tych wszystkich czasowych rzeczy;
lecz jest to zbawienie, jest to odpuszczenie grzechów: jest to życie wieczne!
Żeby poznać, co jesteśmy winni Jezusowi Chrystusowi, nie potrze­
bujemy pytać się o to, ani ludzkości, ani państwa, ani rodziny; do­
syć nam zapytać się duszy naszej; tę duszę nieśmiertelną Jezus Chrystus
odkupił, odnowił i złączył ze sobą na zawsze. Rodziny przem iną, spo
łeczeństwa, plemiona ludzkie przeminą, będą złożone w grobie i w poto­
mności nie będą nawet o nich wspominać, ani o ich smutkach, ani o ich
radościach. Lecz my będziemy żyli zawsze. Żylibyśmy w nędzy bez
Chrystusa; przez Niego jedynie tylko żyć będziemy szczęśliwie na w ieki!
Bez Chrystusa czera byśmy byli? Bez Chrystusa w chwili pokuszenia,
ktoby nas wzmocnił? Bez Chrystusa w ciężkiej próbie, ktoby nas pocie­
szył? Bez Chrystusa na łożu śmierci ktoby nas zbawił? Bez Chrystusa
w prochach grobowych ktoby zebrał kości nasze i wzbudził ciało nasze?
Lecz teraz wiemy, że „Odkupiciel nasz żyje, i że zostanie z nami aż do
skończenia świata, i kiedy nasza skóra zniszczeje, ujrzymy Boga na w ła­
sne oczy, oczy nasze zobaczą Go, a nikogo innego.”
Zatśm wszyscy co się zowiecie Chrześcijanami, powinniście oddać
cześć i chwałę Jezusowi Chrystusowi, powinniście dać cześć i chwałę do­
broczyńcy ludzkości cierpiącej; lecz przedewszystkiem cześć i chwałę Zba­
wicielowi ludzkości grzesznśj, zginionśj, potępionej! Powinniście oddać
cześć i chwałę Chrystusowi za wszystkie dobrodziejstwa Jego, jakie każdy
dzień wam przynosi; lecz przede wszystkiem cześć i chwałę za ten dar niex wypowiedziany, który nam dozwala żyć w. łasce Jego, umrzeć w pokoju
i zmartwychwstać w chw ale!
DOK4 D
DRŻYMY?
(D a ls z y
c ią g ) .
Tern niesłuszniśj byłoby zaś nie dołożyć wszelkich starań, do zniesie­
nia nieszczęsnego tego rozdziału, by wspólnemi siłami módz pracować nad
podźwignieniem Kościoła naszego krajowego, gdy warunki bytu naszego
kościelnego pod niejednym względem są nierównie korzystniejszymi niż
protestantów polskich XV i XVT wieku. Dość wspomnieć o jednym. Li­
czne są przyczyny wewnętrzne, które spowodowały upadek reformacyi
w Polsce, i tak zaraz w pierwszym rzędzie takowych, spotykamy jedną,
która choć stosunkowo mniej wspominana, wielkiśj jednak jest doniosło­
ści: jest nią brak trzeciego stanu, będącego główną podporą reformacyi
na całym Zachodzie; gdyż jak z jednej strony miasta ze swśmi no we mi
przywilejami i sojuszami przedstawiały nie małą obronę w obec siły ksią­
żąt i rycerzy, tak z drugiej, dla nauk i sztuk kwitnących wśród nich, były
w stanie dostarczyć reformacyi całego zastępu ukształconych i światłych
mężów, którzy czy to jako duchowni i nauczyciele, czy jako radni miejscy
lub mężowie stanu, duchową swą wyższością, sprawie reformacyi stanowczą
przewagę z góry zapewnili nad ciemnotą duchowieństwa i fizyczną tylko si­
łą rycerzy. Czemś temu równemu poszczycić się wprawdzie nie możemy,
nie jest też zresztą potrzebne, gdyż nie wypada nam założyć nowego po­
rządku rzeczy, lecz tylko budować na starym; ale coś podobnego przynaj­
mniej posiadamy, czego .dawnemu -protestantyzmowi polskiemu niedosta- \
wało: posiadamy i to stosunkowo liczny stan średni i w nim przedstawicieli
jednego i drugiego żywiołu stanowiących go, t. j. zarówno ludzi ręką
jak i piórem pracujących. Pierwszy żywioł, jak to widzieliśmy jest prze­
ważnie niemiecki, drugi przeważnie polski; połączenie przeto dotąd rozłą­
czonych a często i sprzecznych usiłowań dwóch tych żywiołów, dla gorli­
wego i nieustannego popierania wszystkich spraw kościelnych, winno być
celem pracy naszej i stanie się nim, skoro prawdziwe, czynne zamiłowanie
świętej tej sprawy serca nasze ogarnie.
Z trudnością przyszło nam wypowiedzieć rzecz tę tak otwarcie i bez
ogródek, a milczenie byłoby bez wątpienia łatwiejszem i wdzięczniejszem;
najdrażliwsza to bowiem kwestya społecznego i kościelnego życia nasze­
go, a takich niestety jest niewielu, którychby się zarzuty wypowiedziane
nie dotyczyły. Ale właśnie dla tego że to gorączka tak niebezpieczna,
trawiąca wszystkie części organizmu kościelnego, nie można więc zwlekać
z podaniem środków zaradczych. I któż jeśli nie sługa Boży obowiązany
nauczać, oświecać, ostrzegać, napominać parafian, członków ciała Chrystu, sowego, by stanowczo wszystkiego się wyrzekli co plami i hańbi wielkie
i święte ich powołanie chrześcijańskie ? Dla tego idąc za głosem obowiąz­
ku i miłości bratniśj, dotknęliśmy przynajmniej tej kwestyi w ogólnych
zarysach, by wywołać o ile to w mocy człowieka, zastanowienie i poprawę.
Dałby Bóg byśmy nauczyli się z historyi protestantyzmu kraju naszego,
unikać nanowo grożącego nam niebezpieczeństwa, zagłady z własnej wi­
ny; czas już wielki byśmy w miejscu ciągłegp różnienia się wzajemnego,
nauczyli się przebaczać jeden drugiemu niewielkie przewinienia, wywoła­
ne nadto nieraz własnemi grzechami, pamiętni ogromu długu który wzglę­
dem Boga codziennie zaciągamy (Ew. Mat. 18, 23 —35.). Lecz powtarza­
my, cośmy na początku wyrzekli: o własnych siłach człowiek tego dokazać
nie może; tylko miłość Boża w sercach naszych odrodzonych rozlana przez
Ducha Śgo, może nauczyć nas miłować wszystkich bliźnich, a tembardziej
współwyznawców, jako braci, bez względu na różne ich ułomności i słabo­
ści, bez względu na stan lub narodowość. Takiejto miłości żąda od nas
Apostoł mówiąc (1 do Korynt. 13, 4— 7.): „Miłość jest długo cierpliwa
i dobrotliwa; miłość nie zazdrości, miłość nic jest rozpustna, nie nadyma
się; nie czyni nic nieprzystojnego, nie szuka swoich rzeczy, nie jest poryw­
cza do gniewu, nie myśli nic złego; nie raduje się z niesprawiedliwości,
ale się raduje z prawdy: wszystko okrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkie­
go się spodziewa, wszystko cierpi; a spytasz dla czego?— gdyż li miłość
tylko jest wyrozumiałą ! ”
(D alszy ciąg nastąpi.)
SYNOD EWANGELICKO-REFORMOWANY
W
KRÓLESTWIE POLSK1EM
roku 4864.
Po rozdzieleniu Konsystorza Generalnego Wyznań Ewangelickich
w Królestwie Boiskiem, w r. 1 8 4 9 , ustanowiony został dla zarządu spraw
Kościoła Ewangelicko-Reformowanego Synod, a to zgodnie z zasadami te­
goż wyznania.
Synod ten złożony z osób duchownych i świeckich, zwołany pierwszy ‘
raz w r. 1849 w Warszawie, miał odtąd co rok miejsce z wyjątkiem w ro­
ku zeszłym, w roku zaś bieżącym zwołapym został za pozwoleniem Kommissyi Rządowśj Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na dzień
27 Czerwca i trw ał dni 3.
,
Synod rozpoczął się w oznaczonym dniu o godzinie 9-ej z rana sto- ' •
sownem nabożeństwem w kościele Ewangelicko-Reformowanym przy ulicy
Leszno przez Prze: JKsiędza Spleszyńskiego, Superintendenta Kościoła
Ewangelicko-Reformowanego Królestwa Polskiego, poczem Członkowie
prawo zasiadania na Synodzie mający przeszli, celem obrad do osobnśj sali
w gmachu szkolnym na Działyńskiem.
W liczbie obradujących, których pierwszego dnia było 64, znajdowa­
ło się 4 duchownych, dwóch ze Zboru Warszawskiego, JKsiądz Rumpel ze
Zboru Serejskiego i JKsiądz Szefer ze Zboru Bieleckiego. XX. Pastorowie
ze Zborów Żychlińskiego i Zelowskiego dla słabości zdrowia przybyć nie
mogli; z delegowanych do Zborów tego roku nikt nie przybył.
W pierwszym dniu, Synod zajmował się głównie wyborami, w drugim,
sprawozdaniami rachunkowemi, w trzecim zapadały inno uchwały wyma­
gające aby były przez Synod przyjęte. Wszystkich uchwał zapadło 29;
będą one, po zatwierdzeniu obrad Synodalnych przez Kommissyą Rządo­
wą Wyznań Religijnych i Oświecenia Publi.cznego do druku podane
i Członkom rozesłane.
Po zagajeniu posiedzenia dnia pierwszego przez Prze: JX. Spleszyńskiego, odczytaniu przepisów o zarządzie Spraw Kościoła Ewangeli­
cko-Reformowanego i zaproszeniu na tymczasowego Sekretarza Synodu
Wgo Jana Trepkę, Sekretarza Kon sy stor za i Pisarza Sądów Konsystor­
skich obojga wyznań, a na tymczasowego Notaryusza Synodu JX. Szefera,
jakoteż zaproszeniu dwóch Assystcntów do obliczania głosów, przystąpiono
do wyborów: Prezesa Synodu, Stałego Sekretarza Synodu i Stałego No­
taryusza Synodu. Większością głosów wybranymi zostali z liczby 3 kan­
dydatów na każde miejsce: Prezesem Synodu Wny Andrzej Bobrownicki,
dziedzic dóbr Karwowo, w gubernii Radomskiej, sędziwy starzec, który
niósł swe usługi dla Kościoła jeszcze w byłej Jednocie Małopolskiej; Se­
kretarzem Synodu Wny Trepka Jan; Notaryuszcm Wny JX. Szefer Adolf,
Pasterz Sielecki. Poczem Prezes Synodu wezwał obradujących do wybo­
rów na następne lat 3, Prezesa, Członka drugiego świeckiego, i Sekretarza
Konsystorza. Wybranymi zostali na Prezesa i Sekretarza Konsystorza:
dotychczasowy Prezes Konsystorza, Generał-Leitnant i Senator Karol de
White i Sekretarz Konsystorza Trepka Jan, na Członka zaś świeckiego
Konsystorza, wybrany został Wny Rudiger Edward, Kommissarz Ekono­
miczny w Kommissyi Rządowej Przychodów i Skarbu w miejsce Wgo To­
masza Brandta, który oświadczył, iż przenosząc się na stałe mieszkanie do
majątku swego w gubernii Grodzieńskiej, obowiązków swoich dłużśj pełnić
nie może.
Posiedzenie drugie, następnego dnia odbyło się o godzinie 5 po połu­
dniu. Zajmowano się odczytaniem sprawozdania z czynności Konsystorza
za lata 1862 i 1863, sprawozdania komitetu obrachunkowego wybrane­
go przez Synod dla przejrzenia rachunków Konsystorza za lata 1862 i 1863,
i wyborem takiegoż Komitetu na rok bieżący, odczytaniem sprawozda­
nia Konsystorza z odbytej superrewizyi przychodu i rozchodu Kass Ko­
ścielnych Zborów: Warszawskiego za lata 1860— 1862, Żychlińskiego
za r. 18(52, Zelowskiego za lata 1860— 1862 i szkoły religijnśj Zęlowskićj za lata 1862 i 1863,— wreszcie odczytaniem sprawozdania rachun­
kowego Konsystorza za lata 1862 i 3 z funduszu do dyspozycyi Synodu
pozostawionego., Synod tym sposobem przekonał się o stanie majątko­
wym całego Kościoła, jako też, że wydatki i dochody w należytym znajdu­
ją się porządku. Nadto uchwalono pdzielić zasiłki: dla 3 panien Geizler
w Zborze Bieleckim zamieszkałych, dla stypendysty Henryka Kocher i dla
stypendysty Mikołaja Bcroud, na utrzymanie Filiałów w Nowej Wsi
i w Lublinie, dla nauczyciela w Kiszewskich Holendrach i wyznaczono wy­
nagrodzenie XX. Pasterzom na tegoroczny Synod przybyłym.
Trzecie posiedzenie Synodu miało miejsce dnia 29 Czerwca o godzi­
nie 10 z rana. Między przedmiotami na które uchwały zapadły, wspo­
mnimy tylko o nowym Śpiewniku polskim, rozprzestrzenieniu Cmentarza
grzebalnego, tłumaczeniu Nowego Testamentu i organizacyi kościelnej.
Komitet wybrany przez Synod, aby przejrzał śpiewnik polski nowo
ułożony przez JĘsiędza Spleszyńskiego, zdał sprawę, że obowiązek nań
włożony spełnił, że po przejrzeniu uwag nadesłanych przez XX. Pasterzy,
niektóre Zbory i pojedynczych Członków, po poprawieniu w większej czę­
ści pieśni, przyjęciu 'niektórych nowych, wyszukaniu i dorobieniu stoso­
wnych melodyj, zawiera 126 pieśni, jako mogących stanowić nowy śpiewnik
polski, w skutku czego Synod uchwalił, aby w myśl Uchwał swych z lat
poprzednich, pieśni zostały wydrukowane wraz z modlitwami, aby do dnia
Igo Września r. b. Komitet zajmował się jeszcze przejrzeniem pieśni, gdy­
by do tego czasu jakie nadesłane zostały, jakoteż aby przejrzał modlitwy
które wraz z pieśniami mają być do druku podane.
Co do rozprzestrzenienia cmentarza grzebalnego Warszawskiego Zbo­
ru, które okazało śię potrzebnem, Synod przekonawszy się, że fundusz na
ten cel wynosi około 20,000 złp., i że zachodzi trudność w zakupieniu
gruntu z powodu iż najodpowiedniejszy plac na zakupienie nie ma uregu­
lowanej hypoteki, —upoważnił Konsystorz aby w razie jeżeliby kupno dro­
gą prywatną do skutku dojść nie mogło, tenże wyjednał u Rządu wywła­
szczenie przymusowe gruntu potrzebnego na Cmentarz grzebalny.
Komitet który miał sobie poruczonćm tłumaczenie Nowego Testamen­
tu z języka greckiego na język polski, odstępując jednak jak najmniej od
dotychczasowego tłumaczenia, przedstawił, że w pracy swej, która nastrę­
cza wiele trudności, wolno postępuje. Ewangelia według Śgo Jana jest na
ukończeniu, dwie pierwsze zaś Ewangelie są przygotowane do ostateczne­
go przejrzenia. Synod poruczył Komitetowi zajmowąnie się nadal tłuma­
czeniem i zdanie sprawy z pracy swej, następnemu Synodowi.
Również Komitet wybrany przez Synod do wygotowania projektu or­
ganizacyi Kościelnćj dla kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Króle­
stwie Polskiśm, przedstawił Synodowi pracę swą, potrzebującą jeszcze
ostatecznego przejrzenia Członków Komitetn. Projekt jednak do organi­
zacji o tyle jest przygotowanym, że Synod uchwalił aby po ukończeniu,
projekt ten byl przesłany XX. Pasterzom, Kolegiom Kościelnym i niektó­
rym Członkom, celem poczynienia swych uwag, następnie nadzień 15 Kwie­
tnia 1865 roku przestany wraz z uwagami Konsystorzowi i przedstawiony
przyszłorocznemu Synodowi do ostatecznej decyzyi.
Ze sprawozdania Konsystorza okazało się, że co do budowy nowego
kościoła Ewangelicko-Reformowanego w W arszawie, fundusz złożony
w Banku Polskim ze składek niektórych Członków Zboru, z daru N a j j a ­
ś n i e j s z e g o P a n a , wraz z procentem wynosi 11,113 rubli sr., i że żądane
ostatnio przez Kommissyę Rządową Wyznań Religijnych i Oświecenia Pu­
blicznego niektóre plany częściowe, zostały przez Kolegium Kościelne spo­
rządzone i przez Kongystorz odesłane do zatwierdzenia.
Synod zakończył się nabożeństwem stosownem tegoż dnia o godzinie
1 '/«, po południu. Obradujący rozeszli się otrzymawszy błogosławieństwo
Boskie z życzeniem, które wyrazili w słowach śpiewanych na zakończenie:
W braterskićj zgod zie, w b ratn iśj czci
R ozłączam y się. N iechże tkw i
W ciąż w sercach jed n ość św ięta !
N iech każdy B oga w m yśli m a ,
N iech się rozszerza w iara t a !
N ie dość że k to p a m ię ta ,
W ytrw ać sta le w swśm w y z n a n iu ,
•L ecz w d ziałan iu
D ow ieść tr z e b a ,
Że pojął naukę z N ieba.
JAN KALWIN
,
TEOLOG I BEFOEMATOB.
( D a l s z y
c i ą g ) .
W samśj rzeczy dzieło to zjednało wiekopomną sławę Kalwinowi;
żadna książka naukowa nie została tak rozpowszechnioną ile ta. Już za
życia autora ukazało się wiele wydań w łacińskim i francuzkim języku,
on sam jeszcze 4 lata przed śmiercią, jedno wydanie ogłosił drukiem, a cho­
ciaż objętość książki się zwiększyła, w zapatrywaniach Kalwina, jego spo­
sobie myślenia, w jego przekonaniach widzimy późniśj toż samo, co wy­
rzekł był mając 26 lat życia. Napróżno szukano w pismach jego niesta­
łości, nigdy Kalwin nie potrzebował odwoływać co raz wypowiedział; i to
je st dowodem, że jego Teologia z samego początku, na prawdach zbawie­
nia Bożego się gruntowała.
Jakkolwiek w Kościele Rzymskim starano się zbić to dzieło Kalwina,
najlepszą Apologią, okazało się jednak zniszczenie tej książki przez spale­
nie, i zabronienie rozpowszechniania i czytania, bo każdy, nawet stronny
krytyk musiał podziwiać jasność wyrażeń i głębokość myśli. Przebywa­
jąc w Bazylei, Kalwin zajął się i tłumaczeniem Biblii na język francuzki.
Podobnie jak Lutrowi i jemu leżało na sercu, aby z tego skarbu czerpiąc,
każdy mógł stać się bogatym. Widzieliśmy jak Lefevre w r. 1512 wydał
tłumaczenie Nowego Testamentu. Następnie uczony Robert Olivetanus,
wuj Kalwina pracował nad tern; gdy jednak nie posiadał środków do wy­
dawnictwa swego tłumaczenia, bracia Waldcńczycy dowiedziawszy się
0 tern, przeznaczyli na koszta druku 500 ówczesnych- czerwonych złotych.
Ceniąc ten grosz wdowi, Olivetanus posłał swój rękopism do przejrzenia
Kalwinowi, i tak w 1534 r. ukazał się Nowy Testament w języku francuzkim. W następnym roku ukazała się cała Biblia, w której Kalwin zamieścił
przedmowę do wszystkich cesarzów, królów, książąt i ludów, a w której
powiada: „Podajemy wam książkę, która nie potrzebuje przywilejów i po­
zwolenia waszego, jak to zwykle ma miejsce. Gdyż nie od ludzi ona po­
chodzi i nie przyjmuje też świadectwa ludzkiego. Jest to słowo objawie­
nia i wieczna prawda najwyższego książęcia, Pana na Niebiosach, Króla
królów, które żąda, aby Mu była dana chwała od wszystkich narodów i po­
koleń i stanów, od ogółu i pojedyńczcgo człowieka.” Do Nowego Testa­
mentu znajduje się osobna przedmowa, wykazująca związek między Starym
Testamentem a Nowym. Odtąd sprawa tłumaczenia Biblii na język fran­
cuzki należy już do Kalwina. Wydanie z r. 1540 nosi jego imię. W ro­
ku 1551 nastąpiła ogólna rewizya tekstu, przy której pomagał mu Teodor
Beza, będący Melanchtonem Kalwina. Tłumaczeniu temu brak tej jedno­
litości, która cechuje tłumaczenie Lutra, i tego języka, któryby był wzo­
rem języka narodu, a i późniejsze zabiegi Diodatego, Martina, Osterwalda
1 innych nie mogły tłumaczenie francuzkie uczynić rywalem nie­
mieckiego.
W r. 1535 udał się Kalwin, znowu w towarzystwie du Tilleta, do
Włoch. Powodem do tego może był zamiar poznania księżnćj Ferrary,
Renaty, córki Ludwika XII, króla Francuzkiego, na którą zwrócone były
oczy Ewangelików, bo sprzyjając Reformie kościoła, dawała przytułek wy­
gnańcom francuzkim. Małżonek jej z początku nie zwracał na to uwagi,
przeciwnie, cieszył się że na dworze jego przebywało tylu uczonych mę­
żów i Kalwin pod przybranem nazwiskiem również mile był przyjętym.
Po niedługim przeciągu czasu, gość ten stał się powiernikiem i nauczycie­
lem swój dostojnśj opiekunki, jakoteż kaznodzieją w tym małym Zborze
Ewangelików n i dworze księżnśj przebywających. A kiedy i księżnę Re­
natę spotkał los wygnanki za wiarę Chrystusa, kiedy ją Bóg następnie tak
ciężko doświadczył, Kalwin znosząc się z nią prawie do śmierci swojej
listownie, dodawał jej ducha, wzmacniał jej wiarę, udzielał rad zbawien­
nych, i zachował jćj duszę od zwątpienia i przeniewierzenia się prawdzie
Chrystusa.
Zmuszony po półrocznym pobycie opuścić Ferrarę, Kalwin znowu ja ­
ko wygnaniec ujrzał się w mieście swojem rodzinnem. Tu zastał brata
swego Antoniego i siostrę Maryę, którzy dzieląc jego pojęcia religijne, uda­
li się z nim w dalszą podróż. Celem jej miał być Strasburg albo Bazylea,
ale „drogi moje nie są drogami waszemi,” te słowa sprawdziły się i na
Kalwinie. Wojna Franciszka 1 z Karolem V nie dozwoliła naszym podró­
żnym przebyć Lotaryngię, i skłoniła ich udać' się do Genewy.
A
Miasto to republikańskie, które w r. 1526 wyswobodziło się z pod
panowania księcia Sabaudzkiego, nie pozostało długo obcein Reformacyi.
Nadużycia duchowieństwa Rzymskiego spowodowały, że mieszkańcy, cho­
ciaż sami zarażeni zostali niereligijnością, niemoralnością i życiem rozwięzłśm, jednak przyjęli opowiadaczy "słowa Bożego na zasadzie Pisma Wil­
helma Farela i Piotra Vireta, i w r. 1535 d. 26 Sierpnia, Najwyższa rada
miejska dowiedziawszy się o zdradnych knowaniach duchowieństwa Rzym­
skiego, ogłosiła religią papiezką z£L usuniętą, a wyznanie Reformowane ja ­
ko uzasadnione na Ewangelii Chrystusa. Ale łatwo było wydać podobne
postanowienie, trudno jednak wszczepić prawdę religii w serca. Brak był
kaznodziei, brak szkół; lud nie znał Pisma, a nadto zaczęły się sprawdzać
słowa Bonnivarda, przeora opactwa Śgo W iktora: „wy Genewczycy, teraz
znienawidziliście kapłanów, którzy do was tak podobnymi byli; wkrótce bę­
dziecie nienawidzić i waszych kaznodziei, gdyż tak do was są niepodobny­
mi.” W samej rzeczy dały się słyszeć głosy, że nie potrzebują żadnej re­
ligii, że wyznania wiary złożonego przez Farela tak dobrze trzymać się
nie będą jak mszy. Farel zwątpił już czy podoła, chociaż niezmordowa­
nie działał, kiedy d. 5 Sierpnia 1536 r. przybył do Genewy Kalwin i stan
rzeczy się zmienił.
Kalwin zamierzał tylko przenocować w Genewie i drugiego dnia pu­
ścić się w dalszą podróż, kiedy Farel powiadomiony przez du Tilleta, że
Kalwin znajduje się w mieście, poznał że to jest odpowiedzią Boga na jego
wołania, aby się zmiłował nad sprawą Kościoła Chrystusowego w Genewie,
i że Kalwin jest tym mężem, którego Bóg posyła, aby dalej budował roz­
poczęte dzieło. Już było późno w nocy, kiedy Farel stanął przed Kalwi­
nem i objawił mu powód swego przybycia. Kalwin tak niespodzianie za­
gadnięty, mając inne plany, wymawiał się młodością, niedoświadczeniem;
utrzymywał że nie w stanie jest działać w pewnym obranym Zborze, bo mu
brak i teoretycznego i praktycznego wykształcenia, potrzebuje on przeci­
wnie spokoju, aby mógł się swobodnie oddać naukom. Farel jednak ani
myślał zgodzić się na to, przedstawiał on młodemu swemu bratu w Chry­
stusie, że w tej chwili raczej powinien odpowiedzieć na głos Boga: Oto je ­
stem, Panie, poślij mię; a kiedy widział że Kalwin obstawał przy swśm
zdaniu, zawołał silnym głosem: „Oznajmiam ci w Imieniu Boga żywego, że
jeżeli w tak ciężkiej potrzebie odmawiasz nam swej pomocy, i więcej bę­
dziesz szukał własnych rzeczy jak Chrystusa, wtedy Bóg przeklnie i twą
naukę i twój spokój.” Na słowa te zamilkł Kalwin, bojaźń go zdjęła w obec
tego męża Bożego, a późnić) wspominając o tern spotkaniu powiada, że zda­
wało mu się, jakoby widział rękę Bożą, którą z Nieba Pan go tu był za­
trzymał. Odwiózłszy brata swego do Bazylei, Kalwin w pierwszych dniach
Listopada przybył do miasta, którego historya z historyą życia jego, tak
nierozdziclny związek stanowić miała. Jego młodość, miał bowiem wtedy
lat 27, a nadto jego powierzchowność, wątła budowa ciała, nie wiele bu­
dziły nadziei, że będzie mógł być mężem czynu, i działać wśród ludu Ge­
newy; mianowano go też tylko nauczycielem dla tych, którzy zechcą nau­
kowo poznać Pismo Śte; później nieco pozwolono kazać, a tak z początku
znaczenie Kalwina było prawic żadne, —więcej pomagał on Farelowi
w czynnościach jego duchownych, napisał katechizm, będący wyciągiem
z jego dzieła Nauka Chrześcijańska, i skłonił Farela aby lud zaprzysiągł
wyznanie wiary i pewne przepisy dotyczące organizacyi kościelnej.
Oczy jednak wszystkich zwróciły się na niego przez dysputę w Lo­
zannie. Chcąc zaprowadzić reformę Kościoła w tern miejcie, miasto Bern
zarządziło dysputę i ze strony Reformowanych wysłało Farela, Vireta, Karolego i Kalwina. Dysputowano nad 10 tezami postawionemi przez F are­
la i przez pierwsze 5 dni Kalwin był niemym tylko słuchaczem; ale gdy
się wszczął spór o obecności ciała i krwi Pańskiej w Kommunii Śtej i po­
woływano się na zdania ŚŚtych Ojców Kościoła, któż lepiój jak on odzna­
czający się tak wielką pamięcią i nauką mógł stanąć w obronie pokrzyw­
dzonych? Prawdziwie, zawołał wtedy, my ich więcćj czytamy i więcej się
od nich uczymy, ale ich wyrokom bęzwarunkowo się poddać nic możemy,
bo nam słowo Boże tego zabrania. Z pism Tertuliaua, Chryzostoma i Au­
gustyna, przytaczał on najtrafniejsze dowody, i zakończył porównaniem te­
go z nauką Pisma Śgo. Przeciwnicy zamilkli, jeden tylko z nich powstał
i wyznał że musi stanąć po stronie prawdy, którą jest Ewangelija, inaczśj
popełniłby grzech przeciw Duchowi Świętemu. Skutkiem dysputacyi było
przyjęcie Reformacyi w Lozannie, jako też w kantonie Waad i okazało się
jakim pracownikiem w winnicy Pańskiej był Kalwin. Po powrocie do Ge­
newy poruczono mu napisanie katechizmu dla nauki młodzieży. Katechizm
ten znany pod nazwiskiem Genewskiego, w pytaniach i odpowiedziach uło­
żony, stał się później Pismem Symbolicznem, a przerobiony w 1541 r. był
w następstwie czasu tłumaczony na języki: łaciński, włoski, hiszpański,
angielski, szkocki, polski, węgierski, niemiecki, a nawet na biskajski, gre­
cki i hebrajski. Lecz Kalwin dążył aby Chrystus nie usty, ale sercem był
wyznawany, co okazało się tern więcej naglącą potrzebą wśród mieszkań­
ców tak zepsutych obyczajów. W tym celu żądał aby Kommunia Śta każ­
dej niedzieli była nierozłącznie od nabożeństwa udzielaną, i pilnie w niej
każdy udział przyjmował. Z drugiej strony jednak czuwać miano, aby nie­
godni tego Sakramentu byli wyłączani, a prawo to wyłączania służyło nie
jak dotąd biskupom, ale całemu Zborowi. Dalej żądał aby przy nabożeń­
stwie zostały zaprowadzone śpiewy całego Zboru. Psalmy, Marota tłuma­
czenia, miały być w użycie wprowadzone. Tym sposobem nabożeństwo od­
powiadałoby temu co pisze Paweł Śty (do Efezów 5, 19. do Koloss. 3 16.).
Gdy tylko duchowny w imięniu zgromadzonych modlitwy odmawia, wyglą­
da to bardzo martwo; ale gdy w pieśniach Zbór serca swe, wznosi do Boga,
okazuje się jasno jak niewypowiedzianą pociechę odjął Papież Kościołowi,
kiedy zamienił śpiew Zboru w niezrożumiałe modlitwy kleru. Zwrócono
także uwagę i na naukę młodzieży, na sprawy małżeńskie i w ogólności
na życie moralne. Żądania te swoje objawił Kalwin Radzie miasta. Jak ­
kolwiek nie na wszystko się zgodzono, jednak to na co się zgodzono, było
ściśle przestrzeganem, a przytem zwracano uwagę baczną na święcenie nie­
dzieli, zamknięto publiczne domy gry i tańców, wzbroniono śpiewać publi­
cznych pieśni niemoralnych. Nieposłuszni zostali karani. Wprawdzie gdy­
byśmy wszystkie te przekroczenia i kary nałożone wyszczególniać poczęli,
wydawałyby nam się żądania i prawa za ostre, kary za surowe; lecz i sam
Kalwin zwrócił był uwagę na to gdy powiada: „Rozweselenia, taniec i gry
w karty nie uważam za zbrodnię, ale jakże łatwo mogą one zupełnie opa­
nować serce tych, którzy tak łatwo im się oddają? Tern więcej gdy to stało się zwyczajem, trzeba wszystkiego unikać co wiedzie do niebezpie­
czeństwa;” nadto nie zapomnijmy, że dążeniem Kalwina było, żeby owieczki
Chrystusowe były w samej rzeczy odrodzone do życia nowego, że nie czy­
niono żadnej różnicy i nie miano względu na osoby i że to wszystko działo
się w duchu miłości Chrześcijańskiej. Dla tego tćż obywatele chętniej przy­
jęli te ostre przepisy, niżby się spodziewano.
Pół roku upłynęło od czasu zaprowadzenia Reform, a wielką zmianę
można było zauważać między dawnem miastem a Genewą r. 1537, w któ­
rej pracowali wspólnemi siłam i: F a re l, Viret, sędziwy Caurault i Kalwin.
Ale tegoż jeszcze roku stan rzcozy miał się zmienić. Karoli, o którym
wspominaliśmy iż uczestniczył w dyspucie w Lozannie, pracował wespół
z Viretem w tern mieście. Zachowawszy chęć panowania z czasów kiedy
należał jeszcze do kościoła Rzymskiego, wkrótce rzucił jabłko niezgody,
a korzystając z nieobecności Vireta, zaczął z kazalnicy występować prze­
ciw nauce Reformowanej. Z początku, nie zwrócono uwagi na Karolego,
chociaż przeszłe jego życie mogło budzić obawę. Kalwin upomniawszy go
listownie, mniemał, że sprawa jest zakończoną, kiedy Karoli oskarżył wszy­
stkich Genewskich teologów i Vireta że nie uczą wedle Pisma o Trójcy Śtej,
ale są w gruncie rzeczy Arianami. Kalwin który właśnie z Viretem wzglę­
dem sprawy Karolego znajdowali się w Lozannie, do żywego tśm dotknięci
zostali, szczególniej Kalwin, dla którego Pismo Śte było tą jedyną podstawą
wiary, który tyle je badał, aby nauka jego zgodną była z Pismem Śtem, nie
mógł się powstrzymać, aby nie wypowiedzieć słów gorzkiej prawdy, temu,
który w swem życiu tylu występków się dopuścił; bolało go przytem i nie
mogło być obojętnem, że przeciwnicy znajdą powód do oszczerstw, a słabi
w wierze łatwo mogą posądzić Kalwina o naukę niezgodną z Pismem Śtem.
Karoli powoływał się na to, że Kalwin mówiąc o Trójcy, nie używał tego
dogmatycznego wyrażenia, jakoteż i wyrazów: „Osoba Bóstwa,” jako nie
używanych w Biblii, ale czyż tern samem musiał nieprzyznawać dogmatu
Trójcy Śtej ? Dla roztrzygnięcia kwestyi miasto Bern zwołało Synod do
Lozanny. Karoli żądał aby Genewscy teologowie podpisali trzy symbola po­
wszechne, tego jednak wzbraniali się uczynić, nie żeby je odrzucali, ale że
Karoli przez to czynił ich wiarę podejrzaną, i że nie mogli dopuścić aby
Kościół do tyła miał być krępowanym, iżby ten miał za kacerza uchodzić,
ktoby się wzbraniał według słów albo upodobania drugiego człowieka
mówić. „Właśnie dla tego, rzekł Kalwin, że mniemany Atanaziusz powiada:
kto chce zbawionym być, musi tak o tej rzeczy mniemać jak on powiedział,
jest właśnie powodem że symbolu tego nie podpiszę,” zaprawdę szlachetne
to słowa tego, którego sumienie umie rozróżnić prawdę zbawienia od ludz­
kich formułek.
(Dalszy ciąg nastąpi.)
ROCZNIK EWANGELICKI,
poświęcony rzeczom Kościoła i szkoły, wydał Jan Śliwka. Rok dru­
gi i trzeci. Cieszyn, 1863—4 r. Własnym nakładem wydawcy.
Gdy u nas ruch księgarski zupełnie prawie je st uśpiony, tak, że z no­
wą książką nie spotyka się niemal wcale; na Szlązku tymczasem, budzi się
co raz większe umysłowe życie, świadczące że język narodowy nie zamarł
w tśj krainie, ale owszem, skupił się i wzmocnił. Język narodo­
wy Szlązaków wyraża się przedewszystkiem w Kościele; zanosząc modły
do Boga, czują, że mowa, to największy dar Boży, jaki po ojcach swoich
w spuściźnie odziedziczyli; bo mową tą do Boga wznieść się mogą, nią Bo­
gu swe prośby i żądania przedłożyć, nią hymn dziękczynienia zanucić. To
też dar ten pielęgnują, chronią jako skarb swój najdroższy. Bóg Chrześcijan
nie jest narodowym Bogiem, jest Bogiem wszystkich ludów—to prawda
najświętsza; lecz równie prawdą jest: Chrześcijaństwo nie jest kosmopoli­
tyzmem. Dwie te prawdy nie wyłączają siebie, owszem, w zgodzie zupeł­
nej spotykamy je wszędzie.
Lud Szląski tak długo uciskany i gnębiony, chował ciągłe z tśm większą
pieczą i troskliwością drogocenny skarb swój podwójny: religiją i język. Jedno
drugie wspierało wśród gorzkich nieraz łez, prześladowaniem wyciskanych:
„Pozbawieni, (mówi J. Śliwka w swym'Roczniku na rok 1862 [lszy), Szlązacy ewangelicy przez długie lata kościołów i publicznego nabożeństwa,
a ścigani zewsząd od prześladowców, w lasach i jaskiniach gór schadzali
się potajemnie i odprawiali ewangelickie nabożeństwo, aż się Bóg znowu
zmiłował i swobodniejsze nadesłał czasy.” A pięknie teraz zaczyna bły­
szczeć ich religijne życie, w piękną wyrasta krzewinę. Weźmy dziełko J a ­
na Śliwki, jakież tam życie, jakie zdrowie, w każdej przebija się myśli!
Z rozkoszą wczytujemy się w te kartki taką tchnące świeżością, taką
nie wymuszoną błyszczące pięknością.
Dziełko Śliwki, którego tu krótki rozbiór podać umyśliliśmy, składa
się z kilkunastu mniejszych i większych różnej treści rozprawek i wiado­
mości, poprzedzonych wstępnem słowem autora. Pierwszą z nich jest
rozprawka p. t. Jan Hus; zawiera ona w sobie streszczenie historyi tego
czcigodnego człowieka i znakomitego reformatora. Idzie w teru autor,
jak sam mówi, za znanem dziełem Glisczyńskiego: „Hus i Husyci” i trzeba
przyznać, że z zadania swego dobrze się wywiązał. Obrazek jest treściwy
i piękny, odpowiedni celowi dziełka. Dalej idzie kazanie Grzegorza z Żar­
nowca na ewangeliją św. Jana o dobrym pasterzu. W Roczniku pierwszym
(o którym mowa była w Z w. Ew. z r. 1863, N. 1) podał Śliwka krótką
wiadomość historyczną o tym kaznodziei z XVI w. i kilka kazań jego;
teraz dał przedruk innego kazania pod względem treści pięknego bez
wątpienia, co do języka ustępuje ono innym swego wieku utworom. Pod
liczbą 3cią zamieszczoną jest modlitwa Pańska udatnie wierszowana.
Potem następuje artykuł p. t. „Stan teraźniejszy kościoła ewangelickiego
w Austryi”, narzekający na biurokratyczne urządzenie spraw kościelnych
w Austryi, na zbytni formalizm, wreszcie na to, iż wiele dobrych rzeczy
ze świeżo nadanej ustawy, zostało dotąd na papierze tylko. W numerze
V mowa jest o Jubileuszu majowym w Tuluzie, jaki biskup tamtejszy
obchodzić nakazał r. 1862 na 3001etnią pamiątkę mordów na Hugonotach
w tern mieście dokonanych. Podaną jest następnie wiadomość historyczna
o zborze Ew. Augs. w Warszawie, dalej zaś natrafiamy pod liczbą VII i VIII
zatytułowane: Kościół orłowski i Pierwsze słowa mówione przez ks. pastora
Droscla przy poświęceniu tegoż kościoła dnia 15 października 1862 r.
Pierwsze zawiera krótką historyją‘chwalebnych usiłowań członków Zboru
orłowskiego około zbudowania kościoła; co do drugiego, co do przemowy
pastora Drosda, tę czytaliśmy z prawdziwą rozkoszą. Takie zdrowie, taki
zapał, taka chęć pracy i duchowego życia się w niej przebija; takie przy­
wiązanie do zasad swojej wiary, a przytem miłość „do braci katolików”,
że czytając te słowa, które uważamy za wyraz usposobienia Szlązaków,
trudno nie przyjść do wniosku, trudno nie wzbudzić w swem sercu nadziei,
że owe drobne zbory, to zawiązek przyszłego życia religijnego, które
się po całym kościele polskiej gwary rozejdzie, a życia tego nam trzeba;
spodziewać się zaś go po tutejszych schorzałych zborach niepodobna.
Ziemia słowiańska jest wdzięczną, wdzięczniejszą może niźli wszelka inna,
ale dla ręki, która na niej siać umie. Chrześcijaństwo jest powszechne,
dla wszystkich ludów wspólne, ale aby się w narodzie jakim prawdziwie,
szlachetnie, pięknie, po bożemu rozwinęło, musi się rozwijać samodzielnie;
rękojmię takiego samodzielnego rozwoju daje nam życie zborów ewan­
gelickich w Szlązku austryjackim. Szczęść wam Boże bracia, szczęść wam
Boże w waszej pracy; wytrwale prowadźcie ją dalej: niech jej błogie
skutki na cały nasz spłyną kościół. Ale wracamy do rozbioru dziełka
Śliwki. W numerze IX w niewielkim, ale udatnym historycznym obrazku,
przedstawione są dzieła soboru trydenckiego. W X i XI przedstawiony
ruch religijny ludu ewangelickiego w Szlązku austryjackim i obraz działań
konwentu senijoralnego szlązkiego (zgromadzenie okręgowe). Stwierdzają
się tu wnioski nasze wyżej przytoczone. Ubogie zbory szlązkie, tu budują
szkoły, tam uposażają nauczycieli, ówdzie wznoszą świątynie Pańskie,
lub na takowe materyały gromadzą; wszędzie znak życia i zdrowia.
W N. XII dowiadujemy się coś o kąncyonale szlązkim, o którym była
wzmianka w roczniku 1, że ma się układać; dziś on już ukończony, wnet,
pewnie, zatwierdzonym i wydrukowanym będzie. Tylko z próbek pieśni, są­
dząc, jakie daje Śliwka w roczniku, niektóre wadliwą mają budowę wiersza;
są one prawdą do nuty już istniejącej dorabiane, zawsze przecież zdaje
nam się, iż np. w strofie: „Cokolwiek mam dobrego, wszystko jest z daru
Twego, o mój Ojcze w niebie! „Twa niezmierna dabrota, wwiodła mię
do żywota, a nic nie mogę bez Ciebie”; trzeci wiersz tak możnaby obrócić:
O! ty mój Ojcze w niebie”! albo „o drogi Ojcze w niebie”, a w szóstym
„a” opuścić.
Pod liczbą XIII daje nam wydawca „Zdania i uwagi, jakie z powodu
Rocznika ewangelickiego w niektórych pismach polskich objawiono i wy­
rażono”. Widocznie Szlązacy przypominać się chcą braci swojej i cieszą
się, gdy widzą, że o nich jeszcze nie zapomniano; wszędzie gdzie słówko
przyjazne usłyszą z chciwością je chwytają i radują się niem. To natu­
ralne, każdy co pracuje, rad, gdy inni pracę jego uznają.
Dalej pod liczbą XIV podanym jest przegląd „Zakonu Bożego”
pastora Otto i niniejszego pisma „Zwiastuna Ewangelicznego.” Oba zalecone
zborom szlązkim zostały. Tu słów kilka powiemy o niedbałości naszego
księgarskiego handlu, który książki do Cieszyna posyła przez Lipsk,
mówimy wyraźnie, przez Lipsk. A skarżą się na brak odbytu nasi księ­
garze; czy myślą, że mieszkańcy Kochinchiny lub Japonii książki po
polsku wydane czytać będą, kiedy łatwiej zdaje się tam możnaby książkę
lub pismo w Warszawie wychodzące odebrać, niż o 50 jakie mil, gdzie
.
kolśj żelazna na miejsce samo prawie idzie? W roku bieżącym odebrano
w Cieszynie 2, wyraźnie dwa numera „Zwiastuna”.
Wracamy do przedmiotu. Pod liczbą XV i XVI podaje nam Śliwka
statystyczne wiadomości o zborach szlązkich ewangelickich. Wdzięczni
mu za to bardzo jesteśmy, radzibyśmy byli, gdyby i Zwiastun Ewange­
liczny podobne mógł o tutejszych gminach zebrać wiadomości. Dane
statystyczne więcej nie raz nauczyć mogą, niż szerokie rozprawy. Z cyfr
podanych przez Rocznik ewangeliczny, dowiadujemy się co następuje:
W całym Szlązku austryjackim w 14 zborach ewangelickich jest ludności
66,985, z tych 9,734 niemieckiej, 57,251 zaś czysto polskiśj. Jeden
jest tylko zbór niemiecki w Hillersdorfie liczący 7,234 dusz, zresztą
wszystkie inne polskie; w Bielsku tylko nowćm i starem na 9,520 ludności,
1500 jest niemieckiej, prócz tego zbór jaworski 900, zbór cieszyński 100
tylko ma Niemców. Zaślubiło się 655 par, z tych 42 z katolikami; uro­
dziło się 2,579 dzieci płci obojej, t. j. płci męzkiej 1288, płci żeńskiej
1291; umarło, mężczyzn 650, kobiet 637, razem 1287; przewyżka podług
tego liczby urodzonych nad liczbą zmarłych wynosićby powinna 1292
osób; nie pojmujemy zkąd na drugiej stronie znaj duj em cyfrę tylko 998;
z niedokładności tej nie umiemy zdać sobie sprawy. Co do nowonaro­
dzonych zwrócił naszą uwagę wysoki stosunek dzieci hjeślubnych do
ślubnych (1 :1 0 ). Zastanawiając się nad tern i porównywając stosunek
ten w szczegółowych zborach ze stosunkiem komunikantów, widzimy,
że tamten wzrasta w miarę zmniejszania się tego. I tak w Orłowej, gdzie
stosunek dzieci nieślubnych jest najgorszy, bo wypada jak 1 : 2, liczba lu­
dności do kommunikantów jest w stosunkę 2 :1 , w Nawsi, gdzie stosunek
pierwszy jest najmniejszy 4 : 100, liczba kommunikantów jest dwa razy od
liczby ludności większą. W Błędowicach stosunek dzieci nieślubnych do
ślubnych jest 1 : 2 2 (4,5 : 100) liczba kommunikantów jest również jak
2 : 1 . W Hillersdorfie (gmina niemiecka), gdzie po Orłowie jest najgorszy
stosunek nieprawych dzieci (na 100 ślubnych 21,6 nieślubnych), stosunek
kommunikantów do liczby ludności jest jak 1 : 2 i tak dalej.
Na 14 danych trzy razy tylko prawidło chybia, zresztą wraz z podno­
szeniem się liczby kommunikantów, maleje stosunek nieślubnych dzieci i na
odwrót. I statystyka stwierdza zasadę, że ze wzrostem religijnego poczu­
cia, wzrasta i moralność ludności, z upadkiem tamtego i ta upada. Co do
oświaty: w Sąlązku Austryjackim w 58 tygodniowych i niedzielnych szko­
łach uczy się 8,506 dzieci, z tych 6,233 płci męzkiej, 2,273 żeńskiej. Gimnazyjum Cieszyńskie 200 liczy uczni (w r. 186 %). Jak widzimy tedy,
oświata pięknie tam stoi. Na -każde tysiąc mieszkańców jedna szkoła wy­
pada; ’/„ całej ludności w szkole się znajduje, każdy więc pewnie mieszka­
niec musi umieć czytać i pisać. U nas inaczej się dzieje.
Dalej w „Rozmaitościach” zawarte są różne ze wszystkich stron świa­
ta wiadomości tyczące się jużto oświaty, już religii.
W ogóle dziełko całe, powtarzamy, pięknem jest i czytając je rozkosz
znachodzimy. Chcielibyśmy tak chętnie, żeby się tu u nas rozeszło, tak
pomiędzy ewangelicką jak i katolicką ludnością.
Co do zewnętrznej strony: język jest bardzo poprawny, powiedzieli­
byśmy lepszy niż nieraz w Warszawskich znachodzimy pismach. Druk wy­
raźny, częścią czcionkami gotyckiemi, gdyż tamtejsza ludność w znacznój
liczbie tylko gotyk umie czytać. Mniej już jednak gotyku niż w roczniku
pierwszym, powoli znikać on będzie i bardzo słusznie, gdyż wszędzie in­
dziej w Polsce drukowane są książki łacińskiemi głoskami. Papićr jest do­
bry, ale omyłek drukarskich dużo, zwracamy na jedną tylko uwagę, która
się powtarza kilka razy w nazwisku Ks. Bogucickiego, który Bogmickim
jest wydrukowany (w życiu Husa).
PORZĄDEK NABOŻEŃSTW
w Kościele Ewangelicko-Augsburskim przy ulicy Królewskiej.
Dnia 5 Sierpnia: Kommunia Ś , w jęz. niemieckim, o g. 9 rano, Pastor Ks. Otto.
Dnia 7 Sierpnia: Nabożeństwo w jęz. niem ieckim wraz z Kommunią Ś. o g.
9 rano, NJKs. Gener. Super. Ludwig; w jęz. polskim wraz z Kommunią S. o go­
dzinie 11, Pastor Ks. Otto; w języku niemieckim o godzinie 4 po południu, Ks.
Pastenacy.
Dnia 12 Sierpnia: Kommunia Ś. w jęz. niem ieckim , o godzinie 9 rano, NJKs.
Gener. Super. Ludwig.
Dnia 14 Sierpnia: N abożeństwo i Kommunia S. w języku niem ieckim , o go­
dzinie 9 rano, Pastor Ks. Otto; w języku polskim, W ikaryusz Ks. Zimmer; w jęz.
niemieckim o g. 4 po południu, Pastor Ks. Otto.
Dnia 15 Sierpnia: Nabożeństwo w języku niemieckim, o godzinie 10, Pastor
Ks. Otto.
Dnia 19 Sierpnia: Kommunia Ś. w języku niem ieckim,o god. 9 rano, Pastor
Ks. Otto.
W Kościele Ewangelicko-Reformowanym przy ulicy Leszno.
Dnia 7 Sierpnia: Nabożeństwo w języku niem ieckim P. JKs. Superintendent
Spleszyński, o godzinie 10 rano; w jęz. polskim o g. 12, Pastor Ks. Diehl.
Dnia 14 Sierpnia: O godzinie 10, nabożeństwo w jęz. polskim, P. JKs. Super­
intendent Spleszyński; o g. 12 w jęz. niemieckim, Pastor JKs. Diehl.
\
OB KEDAKCYI.
Następny Numer Zwiastuna wyjdzie dnia 16 Sierpnia r. b.
Nakład G E B E T H N E R A i W O L F F A yr Warszawie.
Z a pozwoleniem C enzury Rządowej. — W arszaw a, dnia 14 (26) L ipca 1864 r.
W D R U K . G A ZETY F O L B K 1 Ź J.