W JEDNEJ RĘCE DŁUTO, W DRUGIEJ SKALPEL

Transkrypt

W JEDNEJ RĘCE DŁUTO, W DRUGIEJ SKALPEL
W JEDNEJ RĘCE DŁUTO,
W DRUGIEJ SKALPEL
sko 40 lat pływam na jachtach. Należę
do Akademickiego Klubu Włóczegów Kajman, działającego przy Śląskim Uniwersytecie Medycznym, z którym co roku wypływamy na wakacyjny rejs. Inspiracją dla kolekcji
rzeźb pływających była wyprawa na Baleary,
gdzie zatrzymaliśmy się m.in. na wyspie
Cabrera. Ta wyspa to rezerwat przyrody, kto
zawija tam jachtem, nie może rzucić kotwicy,
są tylko rozliczne boje, do których można
przycumować. Owe boje były bardzo brzydkie, poobijane, wypisane na nich numery
nieczytelne. Pomyślałem: o ile byłoby przyjemniej, gdyby te boje, przypominały coś:
jakieś ryby, ślimaki, jaszczurki itd. I że fajnie
byłoby taką kolekcję ruchomych rzeźb stworzyć dla siebie...
Byłam niedawno na wernisażu pana prac
w katowickim Szybie Wilson, gdzie podziwiałam m.in. ogromnego Ikara z aluminium.
Jak się robi takie cuda?
Na początku zawsze jest szkic. Pomysły
rodzą się w różnych sytuacjach, czego najlepszym dowodem jest mój notes w klinice.
Pacjenci, których zapisuję na zabiegi, a znają
mnie tylko jako lekarza, mogą być czasem
zdumieni, bo wypełniony jest przeróżnymi
obrazkami po brzegi. Kolejny krok to wykonanie szkieletu rzeźby, do czego wykorzystuję najczęściej pręty stalowe nierdzewne
albo ocynkowane. Dopiero na nich modeluję
kształty, korzystając albo z aluminiowych
rur wentylacyjnych, albo grubej blachy aluminiowej. Łączę to wszystko na nitach aluminiowych, ewentualnie spinam w duże
powierzchnie, jak np. wspomniany ikar,
który rzeczywiście robi wrażenie na oglądających, bo ma 3,5 metra wysokości i jeszcze
większą rozpiętość skrzydeł.
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE
Z dr JERZYM WILGUSEM, właścicielem Kliniki Chirurgii Plastycznej
EUROKLINIKA w Katowicach rozmawiamy o jego największej pasji,
którą jest rzeźba
,,WAŻNE, ABY ODNA LEŹĆ W SWOIM ŻYCIU TO CO
NAPRAWDĘ SPRAWIA NAM RADOŚĆ I TO ROZWIJAĆ” - MÓWI JERZY WILGUS, PRYWATNIE: KOCHAJĄCY MĄŻ, OJCIEC TRZECH WSPANIAŁYCH CÓREK
I WŁAŚCICIEL DWÓCH SZALONYCH PSÓW I KOTA.
Medycyna czy rzeźba? Która z pańskich
pasji była pierwsza?
Absolutnie rzeźbiarstwo. Bakcyla złapałem
od dziadka, który robił m.in. figury do szachów, wkładał w to całe serce. Dziadek również sprezentował mi pierwsze narzędzia zestaw dłutek do drewna. A potem był Stasiu Hochuł, mój ukochany wykładowca
i po dziś dzień największy autorytet w dziedzinie rzeźby. Jego przepiękne koziołki
można podziwiać w Parku Śląskim w Chorzowie, niedaleko restauracji Łania.
Pływających? Skąd taki pomysł?
No coż..., oprócz medycyny i rzeźby, w moim
życiu jest jeszcze jedna wielka pasja: od bli-
28
mln USD poprzez crowdfonding zdobyła firma Elio na budowę auta
Wykładowca? Oprócz medycyny, studiował
pan również na ASP?
Bardzo krótko. Starczyło jednak, żeby nauczyć się technologii. Zmieniając ASP na AM,
od razu wiedziałem, że chcę robić specjalizację z chirurgii plastycznej.
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE
materiał sponsorowany
Aluminium to Pana ulubiony materiał?
W tej chwili tak. Ale zaczynałem od drewna.
Mam też w swoim dorobku wiele projektów
z granitu, który jest wyjątkowo przyjemnym
materiałem rzeźbiarskim, bo jest niewrażliwy na warunki atmosferyczne.
A swoją ulubioną rzeźbę Pan ma?
Jest ich nawet parę. Bardzo lubię na przykład moją ,,Dumę i Pokorę”. Czyli dwa pingwiny: jeden dumnie wypinający się, a drugi
skromny, ze spuszczoną głową. Uważam, że
w życiu trzeba mieć ogromnie dużo pokory;
ta rzeźba obrazuje więc po trosze moje
życiowe credo. Wśród moich ulubionych jest
również pewna drewniana joginka - bardzo
mocno wypolerowana w jednym miejscu,
bo... panowie lubią ją głaskać. No i kolekcja
rzeźb pływających: smoki, syrenki, koniki
morskie, itd .
Pana największe marzenie to?
Jedno mam nadzieję wkrótce się spełni.
Dostałem zaproszenie na wystawę rzeźb pływających na Tybrze w Rzymie. Chodzi mi też
po głowie zrealizowanie wystawy rzeźb latających, umieszczonych na... latawcach.
W tym celu zakupiłem już nawet specjalne
balony meteorologiczne wypełnione helem.
One mają tę zaletę, że potrafią się unosić
w powietrzu nawet do czterech tygodni.
Marzy mi się wiec podwiesić projekty
na tych balonach, by unosiły się nad ziemią
na wysokości 10-15 metrów. Jako materiał
rzeźbiarski wykorzystam fartuchy operacyjne z wiskozy, które spryskam - dla uzyskania
połysku podczas ruchu - srebrną farbą akrylową. Parę prototypów tego typu rzeźb już
powstało, ale jeszcze nie pokazywałem ich
szerokiej publiczności.
Nad czym pan obecnie pracuje?
Czas jest szczególny, bo mnóstwo moich
przyjaciół - ze studiów czy liceum obchodzi
teraz 60. urodziny. Stało się już niepisaną
tradycją, że robię wtedy dla nich jakieś rzeźby- niespodzianki, na szczęście. Właśnie kończę projekt dla pewnego lekarza - ortopedy.
Rozmawiała Agata Markowicz
STREFA BIZNESU PAŹDZIERNIK 2015