Siema Lima!

Transkrypt

Siema Lima!
www.chodziez.pl
Wygenerowano: 2016-10-13/09:44:47
Siema Lima!
Maciej Strzeliński, 4.11.2013
Rzut oka na panoramę Limy
Pierwszy oficer U.S. Customs kieruje mnie, wzdłuż czerwonych strzałek do stanowiska, przy którym
czeka 5 czy 6 kolejnych. Tam dokładnie egzaminują moją deklarację celną, paszport. Proszą też o
położenie plecaka na taśmie skanera. Rozmiar urządzenia jest taki, że zmieściłbym się do niego cały, a
maszynerię obsługiwało 2 kolejnych poważnych panów ze złotymi odznakami. Po przeskanowaniu, mój
plecak wylądował na stole, a facet w gumowych rękawiczkach zaczął go otwierać.
– Czy w pana bagażu znajduje się pożywienie? – Yyy… Tak, mam trochę chleba i chyba gruszkę. –
Dobrze. Teraz wyjmę pożywienie z pana bagażu. Jak powiedział, tak zrobił. Na chleb tylko rzuca okiem
i zostawia, owocowi zaś przygląda się uważniej i kładzie na stole ze stali nierdzewnej. - Chleb może
pan wziąć, ale gruszka nie podróżuje dalej. Tak oto straciłem przekąskę na rzecz rządu USA. A nasz lot
między kontynentami obfitował jeszcze w wiele nowych doświadczeń.
Dziesięć godzin w samolocie między Niemcami a Puerto Rico mija nam szybciej, niż byśmy się
spodziewali. Tam na kolejne połączenie oczekujemy trzy godziny i całe szczęście, bo jak na terytorium
USA przystało, kontrola na lotnisku zajmuje trochę czasu. Starcza go nam jednak jeszcze na to, żeby
wyjść na zewnątrz i poczuć gorąc Karaibów. Kolejny lot obsługiwany przez COPA Airlines zabiera nas
do Panamy. Lądujemy już po zmroku, co pozwala podziwiać niesamowity widok. Gęsty i wąski pas
świateł Panamy, oddzielający dwa oceany koloru ciemnego atramentu, ze stadem świetlików na
powierzchni jednego z nich – to statki czekające na wpłynięcie do kanału.
Ta przesiadka jest w biegu – 40 minut starcza nam dokładnie na to, żeby przemierzyć całe lotnisko.
Wykonanie: CONCEPT Intermedia www.concept.net.pl
Strona 1/3
www.chodziez.pl
Wygenerowano: 2016-10-13/09:44:47
Bez większego problemu znaleźliśmy couchsurfera na kolejną noc i spotykamy się w jego mieszkaniu
Najpierw na bezskuteczne poszukiwania butli gazowej na dalszą podróż, później na targ. Chociaż
spodziewaliśmy się tego, ilość kształtów, kolorów i zapachów owoców jest cudowna. Samych bananów
jest co najmniej 5 rodzajów. Zajadamy 2 czy 3 owoce, których wcześniej w nie widzieliśmy nawet na
zdjęciach (Aguaymanto, Lucuma) i jedziemy na spacer na wybrzeże. Na górze klifu znajduje się park,
który
mieszkańców
Limy, zdaje się być typowym miejscem spędzania niedzieli. Bawią się z
Przylotwśród
i odlot
są dokł
psami, pary spacerują po Parque del Amor, a amatorzy sportu surfują na plaży u stóp urwiska. Poza
innym wyglądem spotkanych ludzi, wszystko zdaje się wydawać podobne do każdego dużego miasta w
Europie. No, może jeszcze widoki – takich również na naszym kontynencie nie uświadczysz
adniedużo
naprzeciwnych
skromniej, ale
końcach
za to wterminalu.
centrum. Bez
Ten problemu
lot to ostatnia
dogaduje
prosta,
się więc
z namimija
po
całkiem szybko.
angielsku,
ale gdyCzeka
mówimy,
na nas
żejuż
chcemy
nasz pierwszy
uczyć się couchsurfer
hiszpańskiego,
Bruno.
przechodzi
Przyjechał
na ten
po język
nas samochodem
i okazuje sięi
proponuje
Kali,
całkiem
to który
niezłym
przejażdżkę
owoc
nauczycielem.
wybierasz?
po mieście.
CzęstujePodekscytowanie
nas swoim obiadem
nowym
i razemmiejscem
z jego kumplem
pozwalaAlexem
zapomnieć
idziemy
o
po
południu.
Elviszgadzamy
mieszka
zmęczeniu,
zwiedzać
miasto.
więc
Do
historycznego
się i jedziemy
centrumnad
jedziemy
wybrzeże.
Metropolitano
Na klifie w– dzielnicy
to autobusMiraflores
jadący poznajduje
specjalnym
się
centrum
pasie,
stanowiący
handlowekomunikacyjny
i klub z widokiem
kręgosłup
na ocean.
metropolii.
CałkiemCentrum
niezłe miejsce
jest zatłoczone
na imprezę.
– to Jest
kolejne
już 2popularne
w nocy,
kręci się na
miejsce
tu sporo
spędzenie
ludzi,niedzieli.
ale my nie
Duże
mamy
place
jużzsiły.
historycznymi
Droga do domu
budynkami,
naszego kilka
hosta kościołów
zajmuje jeszcze
i handlowe
dobre
pół godziny,
deptaki
są ładne,
a sam chociaż
dom okazuje
nie robią
się sporą
wielkiego
willą. wrażenia. Tym, co według naszych peruwiańskich
gospodarzy na być spektakularne, szczególnie po zmroku, jest park fontann - Parque de la Reserva
Niestety u Bruno możemy zostać tylko jedną noc, więc w niedzielę rano pakujemy się i po śniadaniu –
Za
wejście
4 sole i od
początku
nie żałujemy,
bo podświetlane
są bardzo
kawa,
ciastopłacimy
i pomarańczowe
banany
– ruszamy
do centrum.
Na szczęściefontanny
nasz gospodarz
maładne.
czas,
Szybko
okazuje
się
jednak,
że
to,
co
uznaliśmy
za
cały
park,
to
tylko
mała
część.
Całość
jest
ogromna
i
wiec znowu jedziemy jego samochodem.
zawiera kilkanaście atrakcji, od wielkie głównej fontanny, przez wodny tunel, fontannę – grę, w której
trzeba uciekać przed wodą, po wielki spektakl wody i światła z laserami i projekcjami peruwiańskich
tańców, oczywiście z muzyką. Choć spodziewaliśmy, że tutejsi mieszkańcy mogą przesadzać z opisem
swojego parku, to na prawdę robi wielkie, wielkie wrażenie.
Chociaż trzymamy się nieźle, to zmiana czasu daje się we znaki. Gdy tu jest wczesny wieczór, w Polsce
to już środek nocy. Dlatego wsuwamy szybko kurczaka z peruwiańskiej sieciówki i wracamy do
mieszkania. W pokoju mającym 2,5 na 2,5 metra musimy zmieścić we 4, więc z Kalim kimamy na
górze piętrowego łóżka. Wygodnie czy nie, trzeba się wyspać, bo jutro kolejny długi dzień.
Stay tuned!
Wykonanie: CONCEPT Intermedia www.concept.net.pl
Strona 2/3
www.chodziez.pl
Wygenerowano: 2016-10-13/09:44:47
Tekst: Strzała
Rzucić nasze logo do środka i już – wzywają Plecakowiczów!
Wykonanie: CONCEPT Intermedia www.concept.net.pl
Strona 3/3