Jak cię widzą, tak cię piszą, czyli o monitorowaniu

Transkrypt

Jak cię widzą, tak cię piszą, czyli o monitorowaniu
Jak cię widzą, tak cię piszą, czyli
o monitorowaniu własnego wizerunku w sieci
Edyta Możejko | 30.09.2011
„Nie ma w Google - nie ma w ogóle!” - zwykło się dziś
wskazywać na rolę i ważność Internetu w niemal
każdej dziedzinie życia. I choć przytoczona rymowanka
ma charakter wyraźnie żartobliwy - trudno
polemizować z przekazywaną przez nią treścią.
Większość z nas regularnie karmi wyszukiwarki
internetowe informacjami o sobie. Czasem robimy to
nieświadomie, innym razem - z pełną premedytacją.
Ważne jednak, by nie zapędzić się w kozi róg światowej pajęczej sieci i nie stracić twarzy.
Pomocne mogą okazać się tu narzędzia do monitorowania wizerunku w Internecie.
Samoświadomość - ważna rzecz. Dobrze więc czasem sprawdzić, jak wygląda nasza wirtualna twarz bez względu na to, czy jesteśmy osobami prywatnymi czy reprezentującymi firmy i przedsiębiorstwa.
W końcu nie od dziś wiadomo, że ostrożności nigdy dość.
Najtrudniejszy pierwszy krok?
Jak zobaczyć nas samych oczami innych internautów? Wystarczy uwierzyć potocznemu stwierdzeniu,
że najlepsze rozwiązania to te najprostsze i skorzystać z internetowej wyszukiwarki. Przy założeniu,
że pozostajemy w bądź co bądź alternatywnej, ale wciąż polskiej rzeczywistości - najpełniejszy
i chyba najbardziej obiektywny obraz powinien dać nam oczywiście serwis Google. Wpisanie
zapytania w postaci choćby własnego imienia i nazwiska (opcjonalnie może się tu pojawić także
nazwa firmy) opatrzonego cudzysłowem, to pierwszy krok do zobaczenia swojego odbicia
w internetowym lustrze.
Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal
Zdarza się, że - jak w normalnym życiu, tak i tutaj - zderzenie z rzeczywistością bywa bolesne.
Wbrew temu, co mówi stare porzekadło nie jest jednak prawdą, że „czasem lepiej nie wiedzieć”.
Z prostej przyczyny - do udostępnianych w Internecie informacji na nasz temat dziś ma dostęp
niemal każdy. Może więc okazać się, że „wygooglać” może nas nie tylko potencjalny przyszły
pracodawca (czy pracownik działu HR), ale także potencjalny współpracownik czy klient naszej firmy.
Takie przypuszczenia potwierdzają badania, które wyraźnie wskazują na fakt, że Internet pełni
niebagatelną rolę w kreowaniu wizerunku marki. Aż 98% menedżerów sprawdza reputację swojej
firmy w Internecie, 72% polskich internautów ufa informacjom w nim zawartym, 60%
przedsiębiorców nie waha się przed szukaniem w Internecie informacji na temat kontrahentów,
Pobrano z:
http://www.treco.pl/wiedza/artykuly-szczegoly/id/777/k/wiedza/page/12/jak-cie-widza-tak-cie-pisza-czyli-o-monitorowaniu-wlasnego-wizerunku-w
-sieci/
a 40% całej społeczności internetowej wyszukuje firmy i produkty właśnie w Internecie (źródło: BIG
InfoMonitor, Risky Business, Reputations Online, przeprowadzone przez Weber Shandwick,
European Trusted Brands 2010). Naprawdę warto więc zwrócić oczy w kierunku konsumentów
i możliwie najbardziej regularnie śledzić, czy, co i w jaki sposób o nas „mówią”.
Google prawdę ci powie
Tu po raz kolejny z pomocą przychodzi nieoceniony „wujek Google”, który oddaje do naszej
dyspozycji intuicyjne narzędzie do monitorowania wizerunku w sieci - Google Alerts. Skorzystanie
z usługi nie wymaga rejestracji, konfiguracja alertu zajmuje kilkanaście sekund i ogranicza się do
odpowiedzi na trzy podstawowe pytania: „Co chcemy monitorować?” (Wszystko / Wiadomości / Blogi
/ Filmy wideo / Dyskusje), „Jak często?” (Na bieżąco / Raz dziennie / Raz w tygodniu) oraz „Jaka ilość
wyników nas interesuje?” (tu możliwe jest ograniczenie się do jedynie najlepszych wyników bądź też
śledzenie wszystkich, jakie narzędzie Google napotka na swej drodze). Po ich zdefiniowaniu
pojawienie się każdej nowej wypowiedzi na nasz temat sygnalizowane będzie odpowiednim e-mailem.
Szybko, kompleksowo, profesjonalnie
Google Alerts to dobry sposób na śledzenie wizerunku zarówno osób prywatnych (bądź też
poszczególnych pracowników), jak i firm. Gdyby jednak któreś z większych przedsiębiorstw uznało to
narzędzie za niewystarczające - sieć aż huczy od ofert firm, które zarzekają się, że zadbają o nasz
e-wizerunek kompleksowo - nie tylko w czasie rzeczywistym będą monitorować zgromadzone na nasz
temat informacje czy zapewnią nam stałą możliwość wglądu do archiwalnych analiz treści, ale też w razie potrzeby - staną w obronie wirtualnej twarzy firmy.
Odpowiednio przygotowane do monitorowania internetowych treści serwisy mogą wyjść do nas także
z propozycją stoczenia boju o honor firmy, którą reprezentujemy. Oznacza to, że w przypadku, gdy
na pierwszych miejscach w wyszukiwarkach wyświetlają się na nasz temat informacje nieprzychylne
bądź nieaktualne - można to za odpowiednią opłatą zmienić. Firmy zajmujące się monitoringiem
w Internecie zapewniają, że są w stanie doprowadzić do stanu, gdy zamiast tego naszym oczom
ukażą się informacje, jeśli nie pozytywne, to przynajmniej o charakterze neutralnym, nawet jeśli
takie nie istnieją. Bo chociaż mówi się, że „z pustego i Salomon nie naleje”, to trzeba też pamiętać,
że człowiek potrafi zrobić naprawdę wiele z niczego. Słowem: rzeczone firmy oferują także samo
tworzenie odpowiednich opinii.
Monitoring 2.0
Kiedy już nas nieco znudzi monitorowanie oczekiwań i opinii klientów, zawsze dla odmiany możemy
poprzyglądać się swoim pracownikom. Śledzenie (pod kątem chociażby opinii dotyczących
współpracowników czy niepożądanego upubliczniania tajemnic firmy itp.) treści zamieszczanych na
prywatnych profilach społecznościowych czy wypowiedzi na forach różnego rodzaju - to także
niektóre z usług oferowanych przez specjalistów zajmujących się internetowym monitoringiem.
Regulacje prawne
W skrajnych przypadkach amerykańskie sądy już wydają orzeczenia o zniesławieniu w komentarzach,
Pobrano z:
http://www.treco.pl/wiedza/artykuly-szczegoly/id/777/k/wiedza/page/12/jak-cie-widza-tak-cie-pisza-czyli-o-monitorowaniu-wlasnego-wizerunku-w
-sieci/
zarządzając jednocześnie ich niezwłoczne usunięcie. Polski rząd od takich decyzji jest jeszcze daleki,
jednak - jak podaje Gazeta Prawna z dn. 29.06.2011 r. - właśnie przygotowuje zmiany w prawie,
mające ułatwić firmom, które stają się ofiarami internetowych szykanów czy nieuzasadnionej zawiści,
obronę. Ideą projektu jest możliwość zgłoszenia nadużycia (wraz ze wskazaniem podstawy prawnej)
administratorowi serwisu, czego skutkiem miałoby być usunięcie wpisu w przeciągu trzech dni lub
uzasadnienie w takim terminie decyzji odmownej, gdyby się pojawiła.
Popatrz nie tylko na swoją twarz
Wnioski? Milczenie, jeśli nie jest, to przynajmniej bywa złotem. Oby żaden nieświadomy bycia
„inwigilowanym” przez chlebodawców pracownik nie musiał tego odczuć na własnej skórze. A samo
monitorowanie wizerunku w Internecie stwarza niemal nieograniczone możliwości. Trzeba jednak
potrafić umiejętnie z nich skorzystać - zanim zdecydujemy się na oddanie losu naszego e-wizerunku
zewnętrznej firmie, warto naprawdę dokładnie przemyśleć, co konkretnie, w jakim zakresie i za jakie
pieniądze chcemy monitorować (koszt usług tego rodzaju waha się w przedziale 200-5000 zł i jest
zależny od wielkości klienta oraz liczby wpisów na jego temat - podaje Weber Shandwick).
Wspomnienie w tym miejscu starożytnego postulatu zachowywania umiaru i powołanie się na zdrowy
rozsądek wydaje się całkiem wskazane.
Edyta Możejko
Ocena:
4/6
Pobrano z:
http://www.treco.pl/wiedza/artykuly-szczegoly/id/777/k/wiedza/page/12/jak-cie-widza-tak-cie-pisza-czyli-o-monitorowaniu-wlasnego-wizerunku-w
-sieci/

Podobne dokumenty