Wakacyjne powroty?
Transkrypt
Wakacyjne powroty?
Wakacyjne powroty? Anna już dawno zapomniała o prawdziwych wakacjach. Gdzieś głęboko w pamięci pozostały tylko nieliczne obrazy z lat dziecinnych – wyjazdy do domu rodzinnego swojego ojca. Zapamiętała zapach rozgrzanego słońcem sadu, w którym gałęzie uginały się pod ciężarem dojrzewających jabłoni, grusz, wczesnych odmian śliw. Cudownie było rozkoszować się ich smakiem. Sad był naturalnym otoczeniem solidnego domu z bali drewnianych zbudowanego przez pradziadka. Ten dom krył swoje tajemnice, radości i smutki, historie z ostatniej wojny. Ale dzięki niemu liczna rodzina bliższa i dalsza przetrwała. Służył wiernie kolejnym pokoleniom w rodzinie… aż do czasu. Obecnie mieszka w nim tylko osiemdziesięcioletnia żona nieżyjącego od kilkunastu lat wuja. Sześcioro dzieci, które razem wychowali opuściły ten dom wyjeżdżając z niego za pracą do miasta, a także za granicę. Anna często w snach wraca do tego domu, bo ten dom był zawsze dla niej symbolem. Obecnie mieszka daleko stąd ale w sercu pozostała tęsknota za wszystkim co wiązało się z tym miejscem. W tym domu urodził się i wychował ojciec Anny. Tu razem z nim często przyjeżdżała do babci. Zapamiętała każdy kąt tego domu i radość z tych spotkań. Kiedy to było? – już ponad 50 lat temu. Smutno jest wracać do miejsc, w których już nikogo bliskiego nie ma. Uświadomiła sobie jednak, że bardzo pragnie wrócić, choć na chwilę do tego domu. Wiedziała, że dom jeszcze stoi i służy za schronienie kuzynowi i jego mamie. Podświadomie pragnęła bardzo tego spotkania po latach. I wreszcie nadarzyła się okazja. Jeden sms z Wrocławia od syna wspomnianej cioci – jadę do mamy, może się spotkamy? Oczywiście wiedziała, że lepiej nie mogło się ułożyć. Nie mogła się doczekać tego dnia. Gdy w niedzielne upalne popołudnie z trudem odnalazła wytęskniony dom nie mogła opanować wzruszenia. Dom dzielnie stawił czoła upływającemu czasowi. Stał jak zawsze obok ściany lasu, gdzie kiedyś rzędem stały słomiane ule pachnące miodem i woskiem pszczelim. Cały dom był przepełniony tym zapchem. Niestety dziś dom opleciony starym winem ginął wśród zieleni różnych dziko rosnących krzewin, a ze starego sadu pozostały już tylko pojedyncze jabłonie i grusze. Dzisiaj przed domem witała ją schorowana, ale radosna staruszka i trójka jej dzieci, które też się tu pojawiły z nadzieją na to spotkanie. Trudno opisać wzruszenia, jakie towarzyszyły tym chwilom. Wszyscy cieszyli się jak dzieci przyglądając się sobie nawzajem. Historia rodzinna została poszerzona o dość istotny przedział czasowy. Po kilku godzinach opowiadań i wspomnień powoli z żalem, ale i wdzięcznością opuszczali to miejsce. Obiecali sobie, że będą się spotykać, bo takich spotkań nie sposób niczym zastąpić. Pewnie wielu z nas kryje w zakamarkach swojej świadomości takie pragnienia. To, co nas dzisiaj otacza izoluje nas od bliskich, od człowieka. Przeżywamy głód spotkania z najbliższymi nawet we własnych domach. Ciągle gdzieś pędzimy. Nie mamy czasu, aby ze sobą porozmawiać nie zdając sobie sprawy z tego, że czas nie stoi w miejscu, a za chwilę okazji do rozmowy może już zabraknąć. Nie szczędźmy czasu na codzienne rozmowy z najbliższymi. Po latach wspominać będziemy właśnie takie chwile, jak coś co się nam najlepszego mogło przydarzyć. Życzę wszystkim by czas wakacji, czas urlopów i wypoczynku był okazją do przeżyć, które nas ubogacą i sprawią że choć na krótko zapomnimy o kryzysie, niedostatku, chorobach i wszystkich innych trudnych i bolesnych sprawach. Zaufajmy Panu i oczekujmy na ubogacające spotkania w drodze pielgrzymując w tym czasie tak jak nasi pielgrzymkowi goście z diecezji Przemyskiej do Częstochowy, albo jak nasi przyjaciele do Santiago de Compostela i wielu innych miejsc szczególnie nam bliskich. Maria