Merkantylizm polski

Transkrypt

Merkantylizm polski
Merkantylizm polski
Autor: Ferdynand Zweig
Opracowanie: Jacek Babiński
Artykuł pochodzi z Kuriera Gospodarczego i Finansowego, dodatku
ekonomicznego do Ilustrowanego Kuriera Codziennego z 21 I 1930 roku
Kto chce rozumieć naszą współczesną politykę gospodarczą, ten musi cofnąć się
wstecz do XVII i XVIII wieku, tj. do okresu merkantylizmu na zachodzie Europy.
Współczesna
polityka
gospodarcza
Polski
zrestytuowała
wszystkie
główne
zarządzenia dawnego merkantylizmu zachodnioeuropejskiego, złożonego do
grobu już z początkiem w. XIX. Jakby wedle wzoru zaczerpniętego z podręcznika
wróciły wszystkie zasadnicze cechy dawnego merkantylizmu: zakazy przywozu i
wywozu, premie eksportowe z jednej, cła prohibicyjne z drugiej strony, monopole
w handlu zagranicznym, zakazy wywozu pieniądza (utrzymane przez długi czas) i
utrudnienia paszportowe wydane w tym samym celu, nadmierny interwencjonizm
i etatyzm, zakładanie fabryk państwowych (colbertyzm), operowanie systemem
koncesyjnym
we
wszystkich
działach
przemysłu
i
handlu,
faworyzowanie
przemysłu kosztem rolnictwa, nadmierny fiskalizm, centralizacja w administracji
państwowej itd.
Przesądy merkantylistyczne.
Ten szkolny obraz dawnego merkantylizmu odżył we współczesnej polityce
gospodarczej Polski w całej pełni, a razem z tym odżyły dawne przesądy w
myśleniu gospodarczym, które przesłaniają nam prawdziwy obraz rzeczywistości.
Wierzymy, iż państwo winno regulować wszystkie dziedziny życia – co jest
główną tezą dawnego merkantylizmu, wedle którego rząd winien regulować nie
tylko handel zagraniczny, ale i wewnętrzny, nie tylko przemysł ale i sam proces
techniczno-produkcyjny (dawne regulaminy fabryczne).
Wierzymy, iż pieniądz jest dobrem specjalnie cennym, o wiele cenniejszym, niż
towary i narzędzia pracy, że należy więc wobec tego ściągać go z zagranicy
drogą aktywnego bilansu handlowego i nie pozwalać na jego odpływ przez wolne
rozjazdy zagraniczne obywateli.
Wierzymy, że handel zagraniczny jest tym terenem, na którym jedno państwo
może wzbogacić się kosztem drugiego, a tym środkiem szybkiego wzbogacenia
się kraju kosztem innych państw jest przede wszystkim zastosowanie monopolów
w handlu zagranicznym.
Do wolnej konkurencji odnosimy się na wszelkich polach podejrzliwie i nieufnie.
Rozumowanie tu jest proste: każda działalność gospodarcza jest albo korzystną
albo szkodliwą. W pierwszym wypadku należy ją popierać, w drugim należy ją
zwalczać. Na przykład eksport może być bądź korzystny, bądź szkodliwy dla
państwa. W pierwszym wypadku należy wspierać go premiami, w drugim należy
uniemożliwiać go zakazami wywozu lub osłabiać go cłami wywozowymi. Trzecia
ewentualność, najprostsza: wolność eksportu, w ogóle nie wchodzi w rachubę.
Jak długo wierzyliśmy, że wywóz zboża jest szkodliwy dla kraju, obłożyliśmy go
zakazami wywozu, względnie cłami wywozowymi. Gdy rząd nabrał innego
przekonania,
iż
wywóz
zboża
jest
korzystny,
z
miejsca
przeszliśmy
do
premiowania eksportu. Trzecia ewentualność w ogóle rozpatrywaną być nie
mogła.
Analogie w polityce gospodarczej
Zgodnie
z
tymi
przesądami
regulujemy
naszą
politykę
gospodarczą.
Reglamentacja merkantylistyczna: oto jej zasadnicze cechy. W głośnej i
długotrwałej dyskusji nad etatyzmem Polski nie padła uwaga zasadniczej treści,
może najgłębiej wnikająca w istotę etatyzmu Polski współczesnej. Etatyzm Polski
nie jest zjawiskiem oderwanym, jest tylko jednym z przejawów ogólnego
merkantylizmu polskiego. Jest to po prostu tylko merkantylizm, a nie etatyzm
socjalny o tych cechach, które widzimy w niektórych państwach współczesnych.
Polska ma 190 zakazów przywozu, z tego 120 w stosunku do Niemiec, a 70 także
w stosunku do wszystkich innych krajów. Takiej liczby zakazów przywozu (nawet
abstrahując od zakazów antyniemieckich) nie posiada żadne nowoczesne
państwo.
Posiadamy także sporą liczbę różnych zakazów wywozu ze zwolnieniami
indywidualnymi lub grupowymi (kontyngenty). Instytucja premii wywozowych
jest również stałym urządzeniem naszego życia gospodarczego.
Posiadamy szereg Towarzystw dla wyłącznego handlu danymi artykułami
wywozowymi, tzw. syndykaty eksportowe, wyposażone monopolami eksportu o
charakterze prawno-publicznym. Syndykaty te utworzone są na wzór dawnych
korporacji kupieckich i kompanii handlowych z XVII i XVIII wieku, które
wyposażone były w prawno-publiczne przywileje (wyłącznego handlu danymi
artykułami lub wyłącznego handlu z danymi krajami), a które po krótkim
istnieniu pomimo przywilejów bankrutowały i upadały jedne po drugich.
Zakładamy mnóstwo państwowych przedsiębiorstw przemysłowych, na wzór
dawnych „królewskich manufaktur” – „Manufactures Royales” Colberta.
Zamykamy naszego obywatela w kraju w obawie przed wywiezieniem cennego
pieniądza, hołdując przesądom bulionizmu, czyli najniższego skrajnego skrzydła
merkantylizmu, uważającego gromadzenie pieniądza w kraju za główny cel
działalności gospodarczej narodu.
Podobnie jak merkantylizm prowadzimy fiskalistyczną politykę podatkową,
wydobywając z kraju fundusze podatkowe nieraz bez względu na zdolności
płatniczo-podatkowe obywateli.
Centralizacja administracji gospodarczej, którą przeprowadzamy na wielką skalę
ma również to samo tło merkantylistyczne; merkantylizm jest bowiem doktryną
centralizmu królewskiego i wszechwładzy państwa.
Nasz szeroko zakrojony interwencjonizm ma również to samo źródło, które tkwi
korzeniami w naszej ogólnomerkantylistycznej polityce, nie mając nic wspólnego
z nowoczesnym interwencjonizmem państwowym, zorientowanym socjalnie. Nasz
interwencjonizm przypomina bardzo merkantylistyczne regulaminy fabryczne i
handlowe z XVII i XVIII wieku.
Faworyzujemy przemysł kosztem rolnictwa w ogólnej polityce gospodarczej i
handlowej, przy czym do niedawna rolnictwo polskie bite było zakazami wywozu
płodów rolnych (utrzymywanymi przez cały okres pierwszego dziesięciolecia).
Podobnie postępował merkantylizm, który chciał mieć tanie zboże i tanie surowce
dla rozwoju rodzimego przemysłu.
Obręcz, która dusi
Polska, która w XVII i XVIII wieku nie miała ani polityki merkantylistycznej, ani
na ogół też i literatury merkantylistycznej (z bardzo drobnymi wyjątkami),
dopiero dziś przeżywa swój okres merkantylizmu.
Jest to merkantylizm spóźniony o wieki, który w tej grubej formie nie odpowiada
i nie może odpowiadać potrzebom gospodarczym współczesnego państwa.
Podobnie jak merkantylizm Francji czy Anglii już w drugiej połowie XVIII wieku
okazał się żelazną obręczą, duszącą życie gospodarcze tych krajów i wywołał
silną reakcję w ówczesnej literaturze i opinii publicznej (co spowodowało
całkowitą likwidację merkantylizmu już w pierwszych latach XIX w.) tak i
współczesny merkantylizm Polski jest hamulcem dalszego rozwoju i postępu
gospodarczego, utrudnia Polsce dotrzymanie kroku z innymi narodami pod
względem organizacyjnym, technicznym i finansowym, uniemożliwia naturalne
współżycie gospodarcze i kulturalne z innymi państwami, hamuje kapitalizację
wewnętrzną i siłę inicjatywy prywatnej.
Być może, iż merkantylizm był potrzebą pierwszych lat naszej niepodległości, że
był
wówczas
powojennej,
podyktowany
które
w
dużej
koniecznościami
mierze
nader
przypominały
wyjątkowej
konieczności
sytuacji
dawnego
merkantylizmu w chwili powstawania wielkich organizmów państwowych w XVII
wieku. Ale dziś merkantylizm Polski jest już tylko przeżytkiem dziejowym
krępującym i nakładającym pęta na nasze życie gospodarcze. Dalsza ekspansja i
rozwój
polskiego
życia
gospodarczego
związane
będą
nie
z
pętami
merkantylizmu, ale z prężnością i mocą wolnej inicjatywy obywatelskiej. Im
prędzej to zrozumiemy, im szybciej zlikwidujemy przynajmniej najgrubsze
przejawy merkantylizmu, tym bardziej zbliżymy się do Zachodu, tym trwalsze
fundamenty położymy pod przyszły niehamowany rozwój gospodarczy.
Trzeba dać możność rozwoju siłom twórczym!
Likwidacja merkantylizmu okaże się koniecznością nie tylko w skali naszego
gospodarstwa społecznego, ale także i w skali międzynarodowej. Merkantylizm
znajduje potępienie w oczach całego cywilizowanego świata, czego wyrazem jest
żywa akcja Ligi Narodów, wdrożona ostatnio przeciwko merkantylistycznej
praktyce reglamentacyjnej, która – nie łudźmy się – prędzej czy później
uwieńczona będzie pełnym powodzeniem. Recydywy w skrajnie reakcyjną
politykę XVII i XVIII wieku, które widzimy zresztą nie tylko u nas, ale i w
niektórych innych krajach, jakkolwiek na mniejszą skalę i nie w tak jaskrawej
formie mogą utrzymać się jakiś czas, ale z natury rzeczy nie mogą być w życiu
europejskim instytucją stałą.
Polska odgrodzona jest od Zachodu grubym murem merkantylizmu. Dopiero
obalenie tego muru otworzy nam wrota do właściwej, nowocześnie zorientowanej
polityki gospodarczej, która oparta będzie nie na systemie koncesji, protekcji i
monopolów, zakazów wywozu i przywozu, ale na trwałych zasadach polityki
gospodarczej, dającej możność niekrępowanego rozwoju tym twórczym siłom,
które tkwią w łonie gospodarstwa społecznego Polski.