Kazimierz Nagórski Kot opowiadanie fantastyczne Leżę rozciągnięty

Transkrypt

Kazimierz Nagórski Kot opowiadanie fantastyczne Leżę rozciągnięty
Kazimierz Nagórski
Kot
opowiadanie fantastyczne
Leżę rozciągnięty między dwoma galaktykami. Wchłaniam światło gwiazd. Mam niejasne
wrażenie, że jestem tu za karę. Wiem, co to czas i przestrzeń, ale sam jestem na krawędzi. Po
drugiej stronie nie ma już ani czasu, ani przestrzeni. Jestem materialny i niematerialny jednocześnie. Jestem czystą strukturą, gotową do zapisania. Ale przecież dużo wiem. Światło
gwiazd pozwala mi żyć. Sprawia, że nieznacznie faluję. Trwam.
*
Znam głos kosmosu. To - co dobiegło mnie teraz z jego głębi - nie jest jego głosem. Wysyłam zwiad. To statek kosmiczny – wynik pracy. Zasiedlają go dwupłciowe istoty, które same
siebie nazywają ludźmi. Statek jest pełen uczuć i emocji. Nie wiem, czym są, bo nie potrafię
ich oddzielić. Chcę je poznać. Ale poznam je tylko wtedy, gdy sam stanę się materialny. Przekształcam część struktury w atomy. Ludzie muszą mnie zobaczyć. Kim będę? Ach tak. Na
statku jest ktoś jeszcze. To niezależna istota. Futerkowe maleństwo. Kot. Ale takiego maleństwa ludzie mogą nie zauważyć. Znam już ludzką miarę. Będę wielkim kotem. Dwa i pół metra wysokości, trzy i pół długości. Nieco inna głowa. Grubsze łapy. Fosforyzujący, pomarańczowy kolor sierści. Bursztynowe oczy. Cała reszta – jak w pierwowzorze. Jestem kocim
samcem. Kocurem. Rozciągam łapy i kładę się na drodze statku. Dla ludzi jestem martwy.
Ożyję, kiedy dostanę to, co i im jest do życia potrzebne. Powietrze.
*
Zostałem zauważony. Ciekawość. Wiem, co to jest ciekawość. Zrobili samojezdną klatkę.
Wyślą ją po mnie. Wiem, co to jest zdziwienie.
*
Luk został zamknięty. Powietrze wpuszczone. Ożywam. Weszli. Zaledwie kilkanaście osób.
Kobiety i mężczyźni. Natychmiast uderza mnie fala uczuć i emocji. Za dużo. Uczę się selekcji. Są zaskoczeni. Zdziwieni. Nie powinienem być żywy. Więc wiem, czym jest zaskoczenie
i co to zdziwienie. Filtr selektywny zakończony. Tam w rogu – kobieta i mężczyzna – wiem,
co to miłość. Po przeciwnej stronie wysoki osobnik. Wiem, co to ambicja. Jestem głodny. Nie
wiem, co to głód. Ale i tak jestem głodny. Wysoki szpakowaty mężczyzna. To dowódca.
Wiem, co to szacunek. Wiem, co to dzień i noc. Wiem, co to zmęczenie. Analizy rozpoczną
się jutro. Jestem głodny. Wszyscy wychodzą. Zostaje tylko jeden mężczyzna. To żołnierz –
strażnik. Ma broń. Dobrze wiem jak ją zneutralizować. Jestem głodny. Pilnuje mnie 12 kamer. Jedenaście podłączonych jest do centrum nadzoru. Tam czterech ludzi obserwuje mnie
na monitorach. Jeść. Jedna – ta w rogu - ma wbudowany własny zapis. Moja klatka - to stalowe pręty wzmocnione tytanem. Głodny. Nie jestem kotem. Te jedenaście kamer nie musi
widzieć tego, co widzi. Idę spać. Śpię. To mają widzieć kamery. Jeść. Wolno podchodzę do
krat. Zmieniam ich twardość. Jeść. Rozchylam kraty. Mój strażnik jest przerażony. Wiem, co
2
to przerażenie i strach. Jego broń od dawna nie działa. Zabijam go jednym uderzeniem łapy.
Pełno krwi. Nareszcie jem. Już nie jestem głodny. Wiem co to śmierć. Idę spać.
*
Nienawiść. Budzi mnie nienawiść. Patrzą na nienaruszone kraty. Oglądają zapisy w centrum
nadzoru. Potem ktoś wpada na pomysł, żeby obejrzeć zapis z dwunastej kamery. Skąd mogłem wiedzieć, że będę głodny. Rozpacz. Wiem co to rozpacz. Dowiaduję się też, że jestem
mordercą. Na razie nie będzie studiów nad wielkim kotem. Narada w wielkiej sali. Ale korytarzem idą uzbrojeni ludzie. Żołnierze. Idą mnie zabić. Wiem co to zemsta. To okropna broń.
Nic mi nie mogą zrobić. Ale jeśli jej użyją – uszkodzą statek. Nie było pozwolenia. To samowola. Więc broń nie będzie działała. Wchodzą. Poważnie patrzę na każdego z nich. Potem
liżę łapę. W dużej sali smutek i żal. Ale wiem już, co to radość i poczucie humoru, wiem, co
to szczęście. Tego ich właśnie pozbawiłem. Wiem też, co to nadzieja.
*
Przemówienie dowódcy.
„Stanęliśmy w obliczu wielkiego fenomenu. Wciągnęliśmy na statek istotę, która nie chce się
z nami komunikować. Wiem, że bez mojego pozwolenia wojskowi podjęli decyzję o zniszczeniu Wielkiego Kota. Myślę, że nasza broń nie będzie działała. Nie wiem, po co istota ta
przybyła na nasz statek, ale wiem na pewno, że bez jej zgody nie usuniemy jej ze statku. Możemy uczynić próbę. Otworzyć luk i wyekspediować ją z powrotem w kosmos. Jeśli nie odejdzie, nasza podróż zakończy się właśnie tu. A jeśli odejdzie, nigdy nie dowiemy się, dlaczego
zabiła jednego z członków załogi.”
*
Na salę, ze spuszczoną głową, wchodzi zwierzchnik żołnierzy.
- Broń nie działała generale? – mówi dowódca.
Chwila ciszy. A potem:
- Wszyscy zostają na miejscach, idę otworzyć luk i uruchomić samojezdną klatkę – mówi.
Wychodzi. Idzie do mnie.
*
Przez pancerną szybkę patrzą na mnie mądre, szare oczy dowódcy. Pytają „Czemu?”. A ja
odpowiadam: „Byłem głodny”.
Kiedy uświadamia sobie, że odpowiedziałem, ze zdziwieniem stwierdza: „To aż takie proste?”, a potem twardo: „Jesteś mordercą – zostawił żonę i dwoje dzieci”.
Rozciągam łapy na podłodze, do pozycji, w jakiej mnie znaleźli. Wie, co to znaczy. Otwiera
luk i uruchamia samojezdną klatkę.
Widzę, jak statek odpływa w kosmos.
*
Z powrotem zamieniam atomy w strukturę. Wiem, co to emocje i uczucia. Dziwi mnie nieco
przykrość, jaką mi sprawia słowo „morderca”. Ale mogę przecież cofnąć czas. Co znaczy
„zostawił żonę i dwoje dzieci”. DZIECI?
3
*
W jednej chwili jestem z powrotem na statku. Tam w centralnej części, na drugim poziomie
jest szpital. To tu. Bo ta kobieta... Wchodzę w nią najdelikatniej jak potrafię i od razu wiem,
że i tak nic by nie poczuła. Ból. Wrzeszczę i płaczę. Cierpienie. Przyj!! - krzyczy lekarz. Męka, ból, pot i strach. Co za potworny wysiłek, chyba zemdleję. Nie ustawaj – drze się lekarz –
to już, już. Cisza.
Jest - cichym, dobrym głosem mówi lekarz. I słyszę dziecko. Jego pierwszy krzyk. A w chwilę później mam je już w ramionach i ogarnia mnie fala czułości, miłości i oddania. I wiem, że
muszę się nim opiekować, karmić je i chronić. Bo to maleństwo jest delikatne, nieporadne i
kruche.
*
Rozciągam się między dwoma galaktykami. Wchłaniam światło gwiazd. Ono pozwala mi
żyć i sprawia, że nieznacznie faluję. Lubię to. Teraz jestem kobietą. Matką. Urodziłam dziecko. Cofnęłam czas. Nie chcę być mordercą. Ale dzieci mam więcej. Podróżują przez kosmos
w blaszanej łupince. Wkrótce wejdą w rejon, gdzie na ich drodze leżał wielki pomarańczowy
KOT. Nie znajdą go. Ja MATKA – muszę się nimi opiekować. Do chwili gdy dorosną. Bo z
taką ilością uczuć i emocji – mogą nieźle nabroić. Jak to dzieci.
Koniec

Podobne dokumenty