Żeromski w Berlinie - XL LO im. Stefana Żeromskiego

Transkrypt

Żeromski w Berlinie - XL LO im. Stefana Żeromskiego
Żeromski w Berlinie
6-8.01.2012r.
Michał Kubiak i Marcin Borys
BERLIN? ZDOBYTY!
DZIEO 1
Grupa uczniów z naszego XL Liceum z Oddziałami Dwujęzycznymi imienia
Stefana Żeromskiego pod opieką pani Dyrektor Anny Szczepaoskiej-Filipp
i pani Katarzyny Manowieckiej, nauczycielki języka niemieckiego w dniach
6-8.01.12r. odwiedziła stolicę Niemiec. Głównym punktem naszej
wyprawy była wystawa „Obok. Polska-Niemcy. 1000 lat historii w sztuce”.
Należy wspomnied, iż wycieczka nie mogłaby odbyd się, gdyby nie
finansowe wsparcie Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.
Naszą wyprawę rozpoczęliśmy w piątek z samego rana. Zaraz po wejściu
do pociągu spotkała nas miła niespodzianka. We wszystkich przedziałach
wisiały
plakaty
promujące
polsko-niemiecką
wystawę. Podróż pociągiem minęła nam niezwykle
szybko i pełni entuzjazmu zobaczyliśmy przez okna
naszego pociągu napis: Berlin Hauptbahnhof.
Tu zaczęła się nasza berlioska przygoda bogata w
różne dodatki okolicznościowe i lokalne.
Podczas całego wyjazdu uczniowie otrzymywali
zadania językowe i czas na ich wykonanie. Pierwsze zadanie
polegało na doprowadzeniu grupy z dworca głównego do
naszego hostelu „Happy Bed”. Uczeo musiał skorzystad z map i
wskazówek w języku niemieckim, a także poprosid o pomoc
miejscowych ludzi. Spisał się znakomicie. Mieliśmy jeszcze miłe
spotkanie z… Trzema Królami i księdzem, którzy udzielili nam wszelkich
błogosławieostw na cały pobyt i życzyli powodzenia w zamierzeniach. Mieszkaliśmy
bowiem w najstarszej dzielnicy Berlina i nie dziwi więc przywiązanie do tradycji
religijnych.
Po rozpakowaniu się i szybkim serwisie osobistym wyruszyliśmy
ponownie w miasto, aby jak najbardziej efektywnie wykorzystad
dany nam czas i jak najszybciej poczud niezwykłą atmosferę tego
multikulturowego
miejsca.
Wspólnie
udaliśmy
się
na Alexander Platz - centrum dawnego Berlina Wschodniego,
a dzisiejszy punkt spotkao młodych berlioczyków. Tam natknęliśmy
się na kolejną osobliwośd niemieckiej stolicy. Na środku placu stał
wielki pawilon, w którym berlioczycy wspólnie świętowali Wieczór
Trzech Króli pijąc Gluhwein i jedząc narodowe przysmaki. Osoby
o sportowych zainteresowaniach mogły spróbowad jazdy
na łyżwach, a po ewentualnym upadku ogrzad się przy
rozstawionych dookoła lodowiska koksownikach. Właśnie tego
wieczoru mieliśmy okazję spróbowad prawdziwych berlioskich
Currywurst. Dowiedzieliśmy się, że tak naprawdę nie są one
typowo niemieckim daniem. Podobno Niemcy nauczyli się jeśd
kiełbaski z ketchupem i z curry od Amerykanów stacjonujących w
Berlinie Zachodnim. Później udaliśmy się w stronę Potsdamer Platz,
położonego w najnowocześniejszej części miasta. Spacerowiczów
ze wszystkich stron otaczają tam wysokie, przeszklone budynki.
To właśnie na Potsdamer Platz odkryliśmy kawiarnię sieci
Dunkin’ Donuts, w której sprzedawano wspaniałe pączki w
różnych smakach, które towarzyszyły nam już
do kooca naszego wyjazdu. Wróciliśmy do hostelu
zmęczeni, ale bogatsi o nowe wrażenia, doświadczenia
oraz odkrycie nowego oblicza znanego z podręczników
i historii miasta. Wieczorem znaleźliśmy czas na wspólne
sprawdzenie zadao językowych i wyłonienie zwycięzców.
Zwycięzcom gratulujemy! Były tez zaskakujące nagrody w
postaci … kompletu pieczątek zezwalających na
przekroczenie Muru czy kartki-wizy, jaka niegdyś
obowiązywała i oczywiście zdjęcia Bramy Brandenburskiej
z Murem na pierwszym planie…
DZIEO 2
Drugiego dnia pobytu w Berlinie
z samego rana udaliśmy się na
wystawę „Obok. Polska-Niemcy. 1000
lat historii w sztuce”, która
prezentowana była w centrum
wystawienniczym Martin-Gropius-Bau.
Warto wspomnied, że ekspozycja ta
jest niezwykle popularna zarówno
wśród Niemców, jak i odwiedzających
ją Polaków. To cieszy! W całym
mieście,
na
przystankach
autobusowych i budynkach wisiały
plakaty i banery reklamujące wystawę.
Było to dla nas wielkie, ale budujące
zaskoczenie.
„Obok. Polska-Niemcy. 1000 lat historii w sztuce” to próba - naszym zdaniem udana pokazania wspólnej historii Polski i Niemiec. Eksponaty przedstawiają przełomowe
wydarzenia sąsiedzkich stosunków. W jednym miejscu zostały zgromadzone dzieła
malarskie, rzeźbiarskie i instalacje artystyczne. Kuratorzy wystawy sięgnęli nie tylko
po arcydzieła dawnych twórców, ale także korzystali
z dorobku i pomocy współczesnych artystów, którzy
przedstawiają stosunki dwóch krajów w dzisiejszych
czasach.
Wystawa składa się z 19 sal, w których pokazywane są różne
momenty z polsko-niemieckiej historii. Do Berlina
przyjechały dzieła wielu sławnych artystów. Wiele obrazów
pokazywanych na wystawie widzieliśmy już wcześniej na
kartach naszych podręczników do języka polskiego, czy
historii. W jednym miejscu mogliśmy obejrzed prace m.in.:
Brunona Schulza, Witkacego, Wita Stwosza, Aleksandra
Gierymskiego, czy Artura Grottgera, nie zapominając o
Matejce. Autorzy wystawy podzieli tematycznie zebrane
materiały na 22 zagadnienia z zakresu polsko-niemieckich
relacji.
W sali otwierającej wystawę cofnęliśmy się o 1000 lat w
czasie. Mogliśmy tu zobaczyd dzieła związane z takimi
postaciami jak św. Wojciech, czy Rycheza – żona Mieszka II,
królowa Polski. W kolejnych salach przekonaliśmy się jak
ściśle związane były ze sobą dynastie polskie i niemieckie, a
także jak rodził się i funkcjonował zakon krzyżackich w
bliskim sąsiedztwie Polski. Jednym z najważniejszych dzieł,
które zostały sprowadzone na wystawę, jest wypożyczony z
Muzeum Narodowego w Krakowie „Hołd pruski” autorstwa Jana
Matejki. Obraz ten został zestawiony z szokującą pracą Edwarda
Dwurnika „Bitwa pod Grunwaldem”. Przy tej okazji wspomnied należy
o jeszcze jednej pracy, zaskakującej rozmiarami, bo bliźniaczej wobec
Matejkowskiej Bitwy pod Grunwaldem. Jednakże prezentowana na
Wystawie Bitwa była ogromnym gobelinem wyhaftowanym
krzyżykami. Nakład pracy i niesamowity kunszt wykonania wzbudziły
nasz wielki podziw i szacunek wobec twórców.
Autorzy wystawy nie bali się poruszad trudnych tematów. Pokazują oni
dzieła poświęcone Mikołajowi Kopernikowi, którego Niemcy uznają za
Niemca, a Polacy za Polaka. Kuratorzy ekspozycji przedstawiają fakty
zgodnie z prawdą historyczną – bez zbędnego wartościowania, czy
oceniania. Dowiedzieliśmy się, że twórca teorii heliocentrycznej urodził
się Toruniu (który wtedy już po II pokoju toruoskim należał do Polski),
jego rodzice jednak byli Niemcami. Sam Kopernik zaś mówił zarówno
w języku niemieckim, jak i polskim (odbył studia na Akademii
Krakowskiej).
Niezwykle poruszająca jest częśd ekspozycji, która przedstawia dzieła związane
z II wojną światową. Podłogę tej sali, zastąpiono instalacją artystyczną w postaci
metalowej kraty, jakby wyjętej z rzeźni. Ogromne wrażenie wywarły na nas obrazy
Andrzeja Wróblewskiego z cyklu „Rozstrzelania” z 1949 roku, których tematyką jest
egzekucja.
Wystawę zamykają dwie instalacje współczesnych artystów. Pierwsza z nich nosi
tytuł „Między” autorstwa Stanisława Dróżdża. Jest to pokój, którego ściany
zapełnione są literami układającymi się w słowo MIĘDZY. Druga instalacja autorstwa
G.Schneidera nosi tytuł „Chłodziarka”. Jest to ogromna lodówka, w której panuje
bardzo niska temperatura. Symbolizuje ona chłodną przyjaźo polsko-niemiecką
po wojnie.
Wystawa „Obok. Polska-Niemcy. 1000 lat historii w sztuce” była dla nas niezwykłą
lekcją historii, tolerancji i pomogła nam zrozumied trudne relacje polskoniemieckie. Uświadomiła nam, że narody Polski i Niemiecki więcej łączy, niż dzieli!
Warto przy tej okazji wspomnied, że naszą opiekunką i przewodniczką po
przestrzeniach Wystawy była starsza pani, Niemka mówiąca po polsku, która
otwarcie powiedziała, że była w Polsce jako bardzo małe dziecko i stąd znajomośd
naszego języka.
Po obejrzeniu wystawy dalej odkrywaliśmy nieznane nam jeszcze osobliwości
Berlina. Widzieliśmy fragmenty muru berlioskiego, a także zwiedziliśmy
poruszające Centrum Dokumentacji Topographie des Terrors. Tego dnia udało się
nam także zobaczyd legendarną Bramę Brandenburską, prawdziwie przejmujący
Pomnik Ofiar Holocaustu, a także udaliśmy się do słynnego Checkpoint Charlie.
Znamienne jest, że w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca, które niegdyś dzieliło
Berlin na dwa jakże odmienne światy, dziś po wschodniej części muru znajduje się
symbol amerykaoskiej kultury – restauracja McDonald’s. W tej części miasta
trafiliśmy także do sklepu, w którym sprzedawano pyszne czekoladki i praliny, a
witryny zdobiły modele najsłynniejszych budowli Berlina wykonane z czekolady
(wielkości człowieka, albo i większe!)- niestety widniał przy nich napis, żeby nie
dotykad i nie… lizad. Dokonaliśmy drobnych zakupów i dalej szukaliśmy zaginionej
duszy miasta. Do hostelu wróciliśmy późno wieczorem, zmęczeni, ale z głowami
pełnymi nowych miejsc, które świeżo jeszcze mieliśmy w pamięci. Znowu
podsumowanie zadao językowych, wrażeo i z poczuciem bardzo dobrze
wykorzystanego czasu udaliśmy się na spoczynek.
DZIEO 3
To już ostatni dzieo naszego pobytu w Berlinie. Zaczęliśmy od zwiedzania dzielnicy
(Steglitz), w której znajdował się nasz hostel. Znaleźliśmy czas na drobne zakupy,
małą kawę i oczywiście pączki w Dunkin’ Donuts. Później, po przejściu szczegółowej
kontroli osobistej, zwiedzaliśmy Reichstag – siedzibę niemieckiego parlamentu.
Najbardziej podobała nam się kopuła wieocząca ten budynek, z której roztaczała się
panorama na całe miasto. Dzięki audio-przewodnikom nasza wiedza o zabytkach
Berlina stała się jeszcze pełniejsza. Wielkie wrażenie zrobiły na nas informacje
o ekologicznych działaniach berlioczyków: oświetlanie Sali Obrad światłem
słonecznym odbitym w lustrach, chłodzenie urządzeo skroploną parą czy zebranymi
opadami atmosferycznymi w specjalnym cylindrze u szczytu kopuły czy wreszcie
hydraulika i automatyka obiektu wspomagana… olejem rzepakowym,
nie wspomnimy o kolektorach słonecznych zainstalowanych na dachu Reichstagu.
Następnie spacerem udaliśmy się pod Pomnik Pomordowanych Żydów Europy. Jest
to monument upamiętniający Holocaust podczas II wojny światowej. Przejmująca,
surowa forma pomnika stała się przyczynkiem do przemyśleo o dramatycznych
wydarzeniach lat 1939-45. To był ostatni punkt naszego programu na ten „długi”,
ale jednak za krótki weekend. Kiedy z dworca Gesundbrunnen odjeżdżał nasz pociąg
do Warszawy, Berlin pogrążony był w strugach deszczu – „Don’t cry for me Berolina”
– śpiewaliśmy. Przecież jeszcze kiedyś wrócimy…
Trzy dni to za krótko, żeby dobrze poznad miasto. Mieliśmy jednak szansę trochę
zmniejszyd dystans między Warszawą a Berlinem, sprawid, że było obce już tylko
trochę. Jeździliśmy berlioskim metrem i autobusami, jedliśmy w miejscach, gdzie
jedzą berlioczycy, rozmawialiśmy z prawdziwymi mieszkaocami tego miasta i tymi,
którzy są tu tylko na chwilę. Wiemy już, że da się tam żyd i jesteśmy przekonani,
że jeszcze tam wrócimy.

Podobne dokumenty