GŁÓD BOGA - Protestanci
Transkrypt
GŁÓD BOGA - Protestanci
1 Więcej tekstów Ch. H. Spurgeona na stronie www.spurgeon.one.pl - kazania, artykuły, cytaty, książki GAWĘDY JANA ORACZA TŁOMACZEN1E Z ANGIELSKIEGO NAKŁADEM TOW. WYD. „K 0 M P A S” SPÓŁK. AKC. ŁÓDŹ 2 SPIS TREŚCI Leniuchowi O zrzędach O wyglądzie kaznodziei O dobroci i o stanowczości O cierpliwości O plotkarkach O korzystaniu ze sposobności O przezorności Myśli o myślach O błędach O przedsięwzięciach niewartych próby O długach O ognisku domowym O ludziach, którym się nie powiodło w życiu O nadziei O rozrzutności Kilka dobrych słów dla żon O ludziach dwulicowych O powodzeniu O samochwałach Czego bym nie chciał Próbuj O pomnikach O ignorantach 3 LENIUCHOWI Dawać rady leniuchowi jest to samo, co wodę czerpać sitem, a usiłować go poprawić, to tak, jakby ktoś wiatr chciał zamknąć w worku. Biblia każe nam jednak „rzucać chleb na wodę". Jakoż rzucimy kilka twardych skórek chleba na wody stojące? Wprawdzie leniuchów nie poprawimy, ale chociaż tę będziemy mieli pociechę, że - rozsiewając dobre rady, nic przy tym z ich zapasu nie utracimy. Napominając leniuchów mam wrażenie, że orzę bardzo twardą glebę. Plon z niej będzie marny; gdyby jednak oracze chcieliby tylko dobrą uprawiać glebę, prędko zabrakłoby im pracy. Leniuchów, jest dosyć na świecie; nie trzeba ich ani siać, ani sadzić, wyrastają i mnożą się równie bujnie jak chwasty, zanieczyszczające płodną glebę. Salomon mówi: „Leniwy ma się za mądrzejszego niż siedmiu odpowiadających rozsądnie”. Jeśli silnych używam wyrażeń, mówiąc do leniuchów, czynię to, ponieważ jestem mocno przekonany, że mają oni bardzo grubą skórę. Gdybym ich miał na klepisku mej starej stodoły, straciłbym wiele dni na wymłócenie ich; sądzę, że i parowa młocarnia nie wydobyłaby z nich ziarna. U niektórych łudzi lenistwo siedzi w szpiku ich kości, i musiałbyś ich chyba zabić, by je z nich wydobyć! Zdaje mi się, że niejednego leniucha naprawiłbym przez umieszczenie w jego mieszkaniu lustra w taki sposób, by się w nim stale mógł widzieć; gdyby bowiem oczy jego choć trochę podobne były do moich, nie mógłby patrzeć na siebie ani często, ani długo. Przyjrzyjmy się tylko uważnie niektórym próżniakom. Gdyby z nieba padała owsianka, na pewno nie zdobyliby się nawet na podstawienie miski. Znalazłby się wśród nich może jeden taki, który potrzymałby garnuszek i nabrał tyle, ile wystarczyłoby dla niego samego. Niektórzy ożywiliby się może trochę, gdyby ten deszcz zamienił się w piwo, ale za to później wypoczywaliby tym więcej. To właśnie jest ów leniwiec z Przypowieści Salomona, który „Leniwy wyciąga rękę do misy, lecz ciężko mu podnieść ją dalej do ust." Tego rodzaju ludzie zasługują tylko na los trutni, których pszczoły wypędzają ze swych uli, gdzie robota wre o każdym czasie. Ubóstwo winno w nas budzić uczucie litości i miłosierdzia; na leniuchów miejmy tylko długi bicz. Niektórzy z nich są jak owce zanadto leniwe, by nosić swą własną wełnę, lub jak ów pies, który szczekając, opierał pysk o ścianę. Nie zadaliby oni sobie nawet tyle trudu, by otworzyć oczy i spojrzeć w moje lustro. 4 Każda rzecz na świecie ma swój cel i pożytek, ale nawet doktor teologii, filozof, lub choćby najmędrsza sowa na wieży kościelnej nie umiałaby powiedzieć, czy jest choć odrobina dobrego w lenistwie. Dla mnie jest to jakby jakiś złowieszczy wiatr, nie przynoszący nikomu nic prócz szkody, lub jak cuchnący moczar, w którym nawet żaba nie mogłaby żyć. Przesyp leniucha po trochu, a nic w nim nie znajdziesz prócz sieczki. Mawiają nieraz ludzie: ,,lepiej nic nie robić, jak czynić źle". Powiedzenie to przypomina mi pozłotkę, która się świeci, ale nie jest złotem. Nawet tej maleńkiej pochwały nie chcę przyznawać lenistwu. Uważam, że lenistwo jest tylko złem, bezwzględnym złem. Człowieka źle czyniącego moglibyśmy przyrównać do wróbla kradnącego pszenicę; leniucha zaś do wróbla siedzącego na jajkach, z których wkrótce wykluje się cała masa szkodników. Najbujniejsze chwasty nie rosną w umysłach ludzi czyniących zło, lecz w wyobraźni gnuśnego, gnijącego umysłu leniuchów. Szatan wślizguje się w te ciemne zakamarki i ukrywa się w nich bezpiecznie. Nie lubię chłopców psotnych, ale wolę by psocili, niż aby się wałęsali z kąta w kąt, nic nie robiąc. Zło bezczynności może wydawać się niewielkim pierwszego dnia; na pewno jednak powiększy się nazajutrz, bo diabeł nie zasypia gruszek w popiele. Niechże mi ktoś powie choć jeden argument na obronę leniuchów! Co do mnie, wolałbym na nich patrzeć przez teleskop, który odsunąłby ich na największą odległość ode mnie. Tępimy myszy, szczury, łasice i krety, chociaż można by może o nich powiedzieć coś dobrego, lecz leniuchy rozmnażają się bezkarnie, chociaż pożytek z nich chyba będzie dopiero w ich grobie, gdy użyźnią ziemię cmentarza tłuszczem zgromadzonym w próżniaczym życiu. Człowiek, marnujący czas i siły swe w bezczynności, najlepszym jest celem dla pocisków szatana. Szatan jest towarzyszem tych, którzy się bawią zamiast pracować. Najwięcej jednak pola do działania dają mu ci, co ani się nie bawią, ani nie pracują. Schwyciwszy leniucha w swe pazury, nie wypuści go szatan prędzej, dopóki mu nie wynajdzie narzędzi i pracy dla siebie. Czyż źródłem wszelkiego zła nie jest właśnie lenistwo? Słowo Boże mówi, że ,,ospałość ubierze człowieka w łachmany". Stara słomiana strzecha porasta mchem, ponieważ gromadząca się w niej wilgoć sprzyja rozwojowi pasożytów. Bezczynność zaś najlepszym jest podłożem dla lekkich obyczajów i pijaństwa. Miły jest odpoczynek po pracy. Nie zaznają go jednak leniuchy. Zaniedbawszy pracę w odpowiedniej porze, muszą następnie się śpieszyć i słusznie mogą wówczas powiedzieć o sobie, że wiecznie są zapracowani. Pan Jezus mówi, że gdy ludzie spali, nieprzyjaciel na ich roli zasiał kąkol, który jest chwastem, nie dającym się wyplewić dla swych długich i mocnych korzeni. Istotnie, najszerzej otwarte dla zła są drzwi lenistwa. Nasz kaznodzieja mawiał: „Leniuch — to najlepszy materiał dla szatana; może on z niego zrobić co zechce, począwszy od złodzieja, a skończywszy na mordercy". Pewnego razu, gdy miałem wypowiedzieć przed nim swoje zdanie o jednym z parafian, i zacząłem: „Jest niestety strasznie leniwy", przerwał mi staruszek: „To wystarczy; wszystkie jego grzechy tłumaczą się tym jednym; jest to znak, po którym poznaję grzesznika zdatnego do wszystkiego". Chłopców moich zawsze napominałem, by się z dala trzymali od leniuchów. Gdyby się od nich nauczyli lenistwa, byłoby mi trudno stłumić w nich wszelkie zło w zarodku. Złe skłonności w duszach dzieci odziedziczone po rodzicach, mogą w naszych oczach wyrastać jak chwasty w ogrodzie. Należy zatem wyrywać je, póki są małe, a korzenie ich słabe. Dużej trzeba cierpliwości i umiejętności, by z zachwaszczonej roli zrobić rolę czystą. O ile w serca chłopców naszych zawczasu nie wpoimy wstrętu do lenistwa, będziemy z nich mieli nicponiów. Pieniędzy nie dawajmy im wcześniej, dopóki nie nauczyliśmy ich zapracować na nie. Dużo się dziś mówi o złych pracodawcach i pracodawczyniach, złych panach i paniach. Istotnie, zawsze bywało ich dużo, i po dziś dzień jest ich niemało. Jest to jednak sprawa, o której, da Bóg, pomówię innym razem. Uważam, że dużo byłoby do zarzucenia także i pracownikom wszelkiego rodzaju, zwłaszcza pod względem lenistwa. Do orki musimy używać takiego zaprzęgu, 5 jaki posiadamy; wolałbym jednak orać w parę ślimaków, aniżeli pracować z niektórymi ludźmi. Istotnie, prędzej byś „wiatru ukruszył, lub śniegu ususzył", zanim byś niektórych robotników przekonał, że pracować trzeba uczciwie. Domagają się oni tylko swych praw. a są ślepi na swe powinności. Nie wszyscy, co noszą czerwone fraki, są myśliwymi; nie wszyscy, co się nazywają robotnikami, są nimi w istocie. Dziwię się nawet, że niektórzy gospodarze tak dużo trzymają kotów wcale nie łowiących myszy. Wolałbym grosz wrzucić do studni, aniżeli płacić tym, co tylko udają, że pracują. Musimy żyć i dawać drugim możność życia; wykluczam jednak leniuchów z tej zasady; ci, co nie chcą pracować, nie powinni jeść. Nie będzie chyba od rzeczy wspomnieć tutaj, że tzw. wyższe klasy społeczeństwa zły przykład dają pod względem pracowitości. Nasi kierowniczy ludzie są często bardzo leniwi. Niejeden ksiądz kupuje lub pożycza kazanie, by sobie oszczędzić trudu myślenia. Czyż to nie jest karygodnym lenistwem? Jedyną troską niejednego bogacza jest zrobienie prostego przedziałka we włosach. Jedynym celem w życiu niektórych magnatów jest zabijanie czasu. Mówią, że im wyżej małpa się wspina, tym lepiej widać jej ogon. Im wyżej człowiek postawiony jest na drabinie społecznej, tym bardziej bije w oczy jego lenistwo. Nie twierdzę bynajmniej, że wszyscy ludzie winni orać; przeciwnie twierdzę, że orkę winni pozostawić oraczom, ale każdy człowiek w swym zakresie znajdzie dużo pracy, gdy zechce. Nie bądźcie liszkami, które tylko zjadają dobre rzeczy, ani motylami, które tylko połyskują barwami skrzydeł, a nie robią miodu. W każdym rozumnym człowieku mogą wzbudzać litość coraz to nowe mody, krępujące elegantów i elegantki, oraz próżność, jaka wypełnia ich dni! Wolałbym upaść przy pracy jak koń wysłużony, aniżeli jeść chleb z masłem i serem, na który nie zapracowałem. Lepsza śmierć chwalebna, aniżeli życie bez wartości. Lepiej zaiste leżeć w trumnie, jak żyć w martwej bezczynności. Lenistwo jest przede wszystkim bezrozumne i bezmyślne. Oto Janek Woźniak był za leniwy, by włożyć nową dachówkę na miejsce zepsutej, a potem musiał naprawiać cały dach. Kto nie lubi ciężko pracować, winien przynajmniej tyle mieć rozumu, by od razu zabrać się do dzieła, a potem mieć prawo do odpoczynku. Pragnąłbym, by wszyscy duchowni wzięli sobie do serca tę zasadę i nie dawali pola do słusznej obmowy. Oracz Boży winien być najdzielniejszym człowiekiem na polu pracy i nie dać się nikomu wyprzedzić. Przy pracy swej bądź obecny całą duszą; nie zatrzymuj pługa dla rozmowy, choćby to nawet miała być rozmowa o rzeczach religijnych. Zatrzymując się w pracy, kradniemy pracodawcy czas, a jeśli chodzi o orkę, to kradniemy także czas jego koniom. „Nigdy nie zatrzymuj pługa, by złowić mysz", mawiają starzy ludzie. Tym bardziej więc nie powinniśmy zatrzymywać pługa dla pustej pogawędki. Robotnik, który wypoczywa w nieobecności pracodawcy, jest sługą dla oka i zupełnym przeciwieństwem tego, czym winien być dobry chrześcijanin. Gdyby niektórzy członkowie naszego kościoła byli nieco prędsi w nogach i w rękach, aniżeli w języku, daleko więcej przyczynialiby się do rozszerzenia chwały Bożej! Świat mówi, że największym wśród łotrów jest łotr pobożny, a ja z przykrością stwierdzić muszę, że najgorszym z leniuchów jest człowiek wierzący z rodzaju „gadulskich". Ogród jego tak jest zarośnięty chwastami, że nieraz już miałem ochotę wypleć go za niego, by wiosce naszej oszczędzić wstydu. Jest on prawdziwym cierniem w oku naszego księdza, który głęboko jest nim zmartwiony i raz nawet miał zamiar opuścić nas dlatego, że nie może patrzeć na takie lenistwo. Zdołałem mu jednak wytłumaczyć, że człowiek wszędzie na swej drodze znajdzie krzak ciernia. Celem naszej religii jest zrobić z nas równie wielkich pracowników, jakim był Chrystus, żadnego więc chrześcijanina nie może zrażać ciężka praca. Za długo już służyliśmy Panu zimnymi sercami i drzemiącymi duszami; przy takiej służbie religia musi karłowacieć i zanikać. Gdy chodzi o Boży zysk, ludzie jadą na ślimakach. Kaznodzieje próżnują, lub nudne miewają kazania, a wierni ziewają, zakładają ręce i biadają, że Bóg im nie 6 błogosławi. Wierzę w to, że gdzie Paweł sieje, a Apollos podlewa, tam Pan Bóg daje urodzaj, a tracę cierpliwość dla tych, którzy - próżnując - winią Boga, a nie samych siebie. Tu kończy się moja mądrość. Lękam się, że martwy pal podlewałem, ale zrobiłem, na co mnie stać było, i nawet król nie zrobi więcej. Mrówka nigdy nie zrobi miodu, chociażby życie w tym celu oddała, a ja mych myśli nigdy w tak piękną nie ubiorę formę, jak to niektórzy pisarze potrafią. Prawda atoli pozostanie prawdą, chociażby tylko ubrana była w samodział 7 O ZRZĘDACH Zdarzają się ludzie o niezwykle pustych głowach, którzy pozują na wielkich znawców, zwłaszcza na polu religii. Największymi mędrcami są ci, co nic nie umieją. Ignorancja jest matką bezczelności i mamką uporu u tego rodzaju ludzi; wiedzą niewiele, ale decydują o wszystkich kwestiach, jakby zjedli wszystkie mądrości świata. Mówią zawsze „ex cathedra", i są nieomylni. Posłuchaj ich tylko po zebraniu i po kazaniu, a mógłbyś się od nich nauczyć, co trzeba mówić, by suchej nitki nie zostawić na bliźnim. Widzą oni błędy tam, gdzie ich nie ma, a jeśli rzeczywiście byłoby coś do zarzucenia, to z muchy zrobią słonia. Cały rozum ich pomieściłbyś w łupince od laskowego orzecha, ale zdziwisz się, gdy usłyszysz, jak z miną Salomonów umieją roztrząsać wysłuchane właśnie kazanie. Jeśli im przypadło do gustu, będą swe pochwały odważali na wadze aptekarskiej, jeśli zaś nie, będą gderać, ujadać i napadać na nie jak pies na jeża. Czasem spotyka się także ludzi mądrych; jeśli oni zejdą się na dyskusję, warto ich posłuchać. Ale mędrkujący głupcy o kapuścianych głowach nadymają się w swej pysze jak owa żaba, która wielkością chciała dorównać wołowi, a gadanina ich tak samo jest pozbawiona sensu, jak gęganie gęsi na pastwisku. Z worka nie wysypiesz nic więcej nad to, co w nim było, a że ich worek jest pusty, wytrząsają z niego tylko wiatr. Bardzo jest możliwe, że ani ksiądz nie jest doskonały ani jego kazanie wzorowe; w najlepszym bowiem ogrodzie znajdzie się trochę chwastów, w najlepszym nawet ziarnie trochę plew, ale przyganiacz gani wszystko dlatego jedynie, by wykazać swą własną mądrość i uczoność. Nie pozwoli on swemu językowi spocząć, choćby nie miał do powiedzenia nic nad to, że sklepienie pogodnego nieba byłoby ładniejsze, gdyby było wybielone. Nie ma człowieka bardziej pewnego siebie od zupełnego ignoranta. Jego twierdzenia są równie stanowcze jak uderzenia młota kowalskiego, i równie pewne jak śmierć. Jego bezgraniczna głupota pochodzi stąd, że — nie wiedząc nic — jest pewien, iż wie wszystko. Najlżejsze odchylenie od linii jego sądu będzie uważał za zepsucie do samego gruntu. Zdaje mu się, że całe morze mądrości zakorkował w butelce i nosi je w kieszeni. Łaskę Nieba wymierzył dokładnie; wie nawet to wszystko, co anieli daremnie pragną wiedzieć. Skromność swoją sprzedał, a mniema, że jest mędrszy od Biblii. Jeśli nieszczęście zdarzy się człowiekowi dobremu, można znosić cierpliwie jego dziwactwa, tak jak ja znoszę starego Siwka, który nieraz kładzie uszy po sobie i płoszy się. Ale 8 istnieje cała zgraja samochwałów, dopinających i dokuczających wszystkim, którzy nie podzielają i nie mogą podzielać ich zdania. Gdyby przy całej ich głupocie i zarozumiałości życie ich było beznaganne, byliby znośniejsi. Są to jednak ludzie, którzy siebie uważają za stróżów Nieba, broniących Domu Pańskiego od owych złodziei i rabusiów, którzy głoszą złe nauki. Wprawdzie tym stróżującym psom zdarza się, że zdradliwie ukradną kilka królików, lub niepokoją owce, lecz któż śmiałby ich za to ganić? Toż oni sami nazywają siebie przecież „ludźmi miłymi Panu"! — Oto krety, które należałoby wytępić, bo psują one nasze piękne, równe łąki! Szerokie pole do wynajdywania błędów i wtykania swego nosa do cudzych spraw, daje sposób mówienia naszych kaznodziejów. Każde ziarnko bobu ma swój czarny szew: każdy człowiek ma swe drobne słabostki. Nie znałem w mym życiu dobrego konia, który nie miałby jakiegoś narowu. Nigdy nie spotykałem kaznodziei godnego swego urzędu, który nie miałby jakiegoś drobnego kaprysu, jakiegoś niewinnego zresztą, przyzwyczajenia. Takie to drobnostki właśnie są wodą na młyn owych mędrkujących, kapuścianogłowych przyganiaczy. Ten brat jest im za powolny, ów za prędki, ten mówi zanadto kwieciście, ów zanadto sucho. Gdybyśmy w ten sposób chcieli wynajdywać właściwości wszystkiego, co Bóg stworzył, na to tylko, aby je krytykować, musielibyśmy gołębiom ukręcać łebki dlatego, że są zbyt łagodne, strzelać do zięb dlatego, że zjadają pająki i zabijać krowy za to, że machają ogonami. „Kto chce psa uderzyć, ten kij znajdzie", mówi stare przysłowie. Kaznodzieja mówiący prosto i zrozumiale dla każdego, nie powinien się lękać żadnych krytyk, a cóż go może obchodzić zdanie ignorantów i kapuścianogłowych samochwałów? Zresztą, kazania nieraz byłyby lepsze, gdyby lepsi byli słuchacze. Nikt tak bardzo nie jest głuchy jak ten, kto nie chce słyszeć. Gdy któryś z młodych kaznodziejów zniechęca się ostrymi, nieżyczliwymi uwagami niektórych wiernych, opowiadam mu zwykle ową bajkę o młynarzu, jego synu i ośle. Gdzie chęć wynajdywania błędów, lub kaprysy i fantazje sprawują sąd, tam opinia jest warta tyle co wiatr, świszczący przez dziurkę od klucza. Słyszałem ludzi potępiających kazanie za to, czego w nim nie było. Chociażby kazanie traktowało temat wyczerpująco, zawsze znalazło się coś, o czym nic nie powiedziano i dlatego całe kazanie było złe. Równie słusznie mógłby ktoś ganić żyzną glebę dlatego, że nie rosną na niej ananasy. Czyż każde kazanie, lub każda mowa musi zawierać wszystko? Przypuśćmy, że kazanie nie przyniosło pożytku któremuś ze słuchaczy. Jeśli jednak napomniało tego lub owego grzesznika, to już spełniło swoje zadanie i nie mamy prawa nim pogardzać. Co za pożytek z tego, jeśli wszędzie tylko będziemy widzieli braki? Nie bądźmy jak owe psy zgłodniałe, które wszędzie węszą, czy nie znajdą czegoś do pożarcia! Bądźmy raczej dobrymi, rozumnymi ogrodnikami, którzy z rozwagą używają swego noża ogrodniczego: nie stępiają go przez wycinanie nieoględne i bezmyślne, lecz oszczędzają, by był dość ostry na wycięcie tego, co koniecznie musi być wycięte. Niechby owi panowie przyganiacze sami weszli na kazalnicę i wygłosili kazanie godne słuchania. Sądzę, że niejeden oduczyłby się w ten sposób mędrkować i przyganiać. Prawda, że psy zawsze będą szczekać; ale mądrzy ludzie winni im nałożyć kaganiec, by przynajmniej nie gryzły. Niejedna chrześcijańska rodzina rozproszona została przez złe języki owych panów przyganiaczy — i to dla jakiejś błahostki. Cienki jest koniec klina, ale gdy szatan weźmie pałkę, by go wbić, kościół wkrótce rozleci się w drzazgi, a ludzie będą się dziwić, dlaczego się to stało. Najlichsze koło u wozu najwięcej skrzypi; największy ignorant udzieli drugim swej głupoty; niejedno zgromadzenie poróżni się z swym przełożonym samo nie wiedząc jak, i pozbędzie się najlepszego swego przyjaciela. Ci, co spowodowali takie zło, zwykle kłócą się o nie swoje ziarno, na podobieństwo wróbli, lub jak gawrony rozrywają to, czego nie pomogli budować. Niech nas Bóg zachowa od wściekłych psów i kapuścianogłowych przyganiaczy! Jeden pies pobudzi całą psiarnię do wycia; tak samo i jeden zrzęda skłoni drugich do krytykowania; lepiej zatem być z dala od takich ludzi. „Owocem Ducha jest miłość", ale miłość daleka jest sercu 9 przyganiaczy i zrzędów. Żegnam was, synowie Mruka Zrzędy! Wolę w spokoju obgryzać chudą kość, aniżeli w stałej zwadzie walczyć o pieczonego wołu! 10 O WYGLĄDZIE KAZNODZIEI Jeśli masz dobrego konia, obojętną ci będzie maść jego. Słuchając dobrego kaznodzieję, nie zwrócisz uwagi na zewnętrzny jego wygląd. A jednak jest faktem niezaprzeczonym, że dobry wygląd jest jakby listem polecającym - nawet dla prostego oracza. Ludzie mądrzy ani nie zakochują się na pierwszy rzut oka, ani nie zniechęcają się do kogoś w pierwszej chwili znajomości. Mimo to pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, a w niektórych wypadkach, zwłaszcza gdy chodzi o słabszych braci, dobry wygląd korzystnie rozstrzyga o przyszłości wzajemnych stosunków. Co to znaczy: dobry wygląd? Oczywiście, nie chodzi tu o postawę wyniosłą dostojeństwa, ani też o imponowanie, które z góry zraża i odstręcza ludzi, lecz przeciwnie, o postawę znamionującą dobroć i wyrozumiałość. Kaznodzieja dumny jak paw, opierający wszystko na wrażeniu zewnętrznym, sam potrzebuje nawrócenia, zanim kazaniami zacznie budzić innych. Zdarza się nieraz, że młodzi duchowni przygotowują postawę, ruchu i wyraz twarzy przed lustrem. Może wywrą wrażenie na kilku naiwnych panienkach, lecz ani Boga, ani ludzi poważnych nie zadowolą. Człowiek, mogący podobać się krawcowi, nie może podobać się na kazalnicy. Nie po ubraniu poznajemy człowieka szlachetnego; wartość wewnętrzna duchownego nic nie ma wspólnego z jego sukniami. Szczególniej do młodych duchownych chciałbym się zwrócić z serdeczną radą, by nie miewali kazań w rękawiczkach, bo kot w miteńkach nie złowi myszy. Nie pomadujcie i nie fryzujcie włosów jak eleganci; nie myślcie bezustannie o swym wyglądzie. Precz ze złotem i pierścieniami i łańcuchami, precz z biżuterią czyż kazalnica ma być wystawą jubilera? Bardzo się mylą ci duchowni, którzy chcą wzbudzić cześć i poszanowanie dla swego stanu przez noszenie ubiorów dekoracyjnych. Dysydenci nie wierzą, by duchowny posiadał jakąś moc osobliwą to też nasi duchowni nie potrzebują ubiorów, odmiennych od ubiorów innych obywateli. Niechaj błazen nosi czapkę z dzwonkami i strój błazeński, ludzie poważni winni się ubierać poważnie. Tylko bardzo naiwna owca chciałaby ubrać się w skórę wilka. Kaznodzieja winien przede wszystkim ubierać się przyzwoicie, stosownie do swych środków materialnych. Ubranie jego winno być bez plam, albowiem ci, którzy mówią o rzeczach Boskich, winni być czyści. Niech Bóg zachowa Kościół od duchownego brudnego, palącego tytoń, zażywającego tabakę, lub pijącego piwo. Spotykałem duchownych, którzy może mieli dobre 11 wychowanie, ale zostawiali je w domu, jak ów kapitan holenderski, który zapomniał zabrać kotwicę. Jeśli w parafii winni być ludzie dobrze wychowani, to przede wszystkim winien nim być duchowny. Znoszone ubranie nie hańbi człowieka, ale najbiedniejsze nawet szaty mogą być czyste. Wprawdzie wartości konia nie oceniamy według uprzęży, ale wygląd skromny, ujmujący, ubranie nie rzucające się w oczy, oto szaty najodpowiedniejsze dla duchownego. Powyższe uwagi napisałem przede wszystkim dla was, młodzi duchowni, którzy rozpoczynacie zawód kaznodziejski. Jeśli który z was będzie się czuł dotknięty, niechże pamięta o tym, że pokaleczone konie nie znoszą zgrzebła. Może powiecie, że Jan Oracz winien pilnować swego nosa i nie wtrącać się do spraw księży. Odpowiem wam na to, że każdy ma prawo wypowiedzieć swe zdanie. Kotowi nikt nie zabroni patrzeć na króla, a błazen niejednokrotnie już dał dobrą radę mędrcowi. Jeślim zanadto otwarty, zważcie na to, że stary pies nie nauczy się szczekać inaczej niż szczekał, a oracz który od młodości przywykł orać proste skiby, przywykł i mówić prosto. 12 O DOBROCI I STANOWCZOŚCI Nie bądźcie samym cukrem, bo was świat wyssie, nie bądźcie samym octem, bo was świat wypluje. We wszystkim można się trzymać środka, bo tylko głowy kapuściane są krańcowe. Nie potrzebujemy być cali z kamienia, lub cali z piasku, cali z żelaza, lub cali z wosku. Nie należy ani witać każdego z radosnym skowytem jak pieszczony piesek, ani napadać na każdego jak posępny brytan. Świat składa się z świateł i cieni, z plam białych i czarnych. Wśród ludzi spotykamy najróżniejsze temperamenty. Jedni mają miękkość starych pantofli i rzadko kiedy bywają warci więcej od nich; drudzy zapalają się tak łatwo jak słoma, ale ogień ich nie jest niebezpieczny. Robotnik, który chodzi wokoło gospodarstwa zasępiony i mrukliwy jak zraniony niedźwiedź, kwaśny jak ocet, cięty jak brzytwa i najeżony jak pies rzeźnicki, jest niemiły i trudny w obcowaniu, a jednak charakter jego może mieć dużą wartość. Tymczasem ów biedny, łagodny, głupkowaty Maciuś, uległy jak baranek, nikomu na nic się nie przyda; co najwyżej zasłuży sobie na ogólną pogardę. Człowiek musi mieć stos pacierzowy, by mógł prosto trzymać głowę. Ale stos pacierzowy musi mieć zdolność zginania się, inaczej bowiem uderzysz czołem o belkę. Będąc zanadto usłużnymi, stajemy się wkrótce podobni do osłów, na których wszyscy jeżdżą, lub do ropuchy pod broną, która nigdy nie zazna spokoju. Za naszą usłużność dla wszystkich nikt nam nawet nie podziękuje, bo robimy nią akurat tyle złego, ile dobrego. Kto się staje barankiem, prędko się dowie, że są wilki na świecie. Kto się plackiem kładzie na ziemi przed wszystkimi, musi pozwolić, iż ludzie będą po nim deptać. Młode gąski, zwykle zanadto potulne, stają się ofiarami starych lisów, stale połykających ślinkę na taki smaczny kąsek. Bądź potulnym wołem roboczym swych przyjaciół, a zbierzesz dużo pochwał, żeś poczciwy i dobry; jeśli jednak zaniedbasz przy tym swe własne sprawy i wpadniesz w kłopoty, to będziesz musiał wydobyć się z nich własnymi siłami. Nikt ci ręki nie poda; co najwyżej otrzymasz dobre życzenia i piękne słówka, które jeszcze nikogo nie nakarmiły. Będąc w szczęściu przyjacielem wszystkich, w nieszczęściu jesteś przyjacielem niczyim. W swej wspaniałomyślności dla przyjaciół, krzywdziłeś własną rodzinę. Kto za wszystkich ręczy, sam jest niepewnym człowiekiem. Jako chrześcijanie winniśmy urazy znosić bez złości: nie potrzebujemy jednak udawać, że ich nie czujemy, bo wówczas nieprzyjaciół naszych zachęcimy tylko do nowych obelg. Kto dwa razy da się oszukać przez tego samego człowieka, sam jest na wpół oszustem. O ile nie powołujemy 13 się na słusznie należne nam prawa, sami sobie winni jesteśmy, gdy inni ich nie uszanują. Apostoł Paweł był gotów dać życie za swego Mistrza, ale nie zapomniał powiedzieć władzom, że ma prawa obywatela rzymskiego. Chrześcijanin winien być najłagodniejszym z ludzi, ale mimo to nie zapominać, że jest człowiekiem. Spotykałem w ciągu swego życia ludzi do tego stopnia upartych, że żadnym rozumowaniem nie można ich było przekonać. W naszej wsi mieszka dziwak mający buldoga. Sam mi opowiadał, że gdy jego pies schwyci coś w zęby, to nigdy tego nie wypuści; trzeba by mu chyba odrąbać łeb, aby wydrzeć coś z pyska. Otóż ten człowiek napsuł mi już dużo krwi. Prędzej byś bowiem księżyc namówił, by zszedł na ziemię, aniżeli jemu przemówił do rozumu. Wyszorować Murzyna na biało, lub wywabić plamy ze skóry lamparta byłoby nieporównanie łatwiejszym zadaniem, aniżeli chcieć przekonać upartego. Jeśli człowiek ma rację, to takie obstawanie przy swoim zdaniu jest czymś wielkim i pięknym; tacy ludzie tworzą materiał na męczenników. Ale jeśli głupiec z kapuścianą głową obstaje przy swym mniemaniu, męczennikami stają się ci, którzy muszą z nim żyć. Znałem człowieka, który się zaklął, że pięścią wbije duży gwóźdź w dębową deskę; dokonał swego zamiaru, ale okaleczył rękę na całe życie. Jeden z sąsiadów nie mogąc sprzedać zboża po cenie, jaką postanowił za nie wziąć, pozwolił zjeść je myszom. Przejeżdżając przez pola takiego rolnika, od razu zauważysz, że masz do czynienia z człowiekiem upartym. Przysiągł on sobie, że nigdy nie wprowadzi u siebie żadnych nowomodnych wymysłów; toteż ma najlichsze urodzaje w całej parafii. Najgorzej jednak zawziął się, gdy córka jego przeszła do metodystów. Wpadłszy w furię wypędził ją z domu i przysiągł, że dopóki żyć będzie, nigdy nie przemówi do niej ani słowa. Może teraz gorzko żałuje niebacznych słów, ale nie przyzna się do tego, a biedna dziewczyna umiera z powodu jego surowości. Nieprzemyślane śluby daleko lepiej zerwać, aniżeli dotrzymać. Kto nigdy się nie zmienia, nigdy nie mógłby się poprawić; kto nigdy nie ustępuje, nigdy nie zwycięży. Należy odróżnić upór od stanowczości. Konsekwentna stanowczość jest nieodzowną zaletą chrześcijanina; upór zaś jest wadą i przeszkodą na drodze ku prawdzie. Od czasu gdy Jan Oracz zaczął pisać, miał bardzo często sposobność ćwiczyć się w łagodnej stanowczości. Otrzymywał bowiem całe stosy nieproszonych rad, których jednak nie może słuchać, bo nie chce być błaznem. Jedni twierdzą, że ostatnia moja książka to marna praca pod przybranym nazwiskiem, bowiem jej styl za mało jest szorstki jak na oracza. Drudzy zaś uważają, że temat jest świetny, ale forma tak szorstka, że nie pojmują, jak ktoś mógł wydać tak nieociosaną pracę. 14 O CIERPLIWOŚCI Łut cierpliwości tyle jest wart co funt rozumu, mawiają starzy ludzie. Wszyscy jednogłośnie chwalą cierpliwość, ale jakże mało jest cierpliwych! Cierpliwość to lekarstwo doskonałe na wszelkie dolegliwości; nie w każdym jednak ogrodzie rosną zioła potrzebne do przygotowania go. Jeśli ból ci dokucza, narzekania same cisną się na usta; jest to objaw również naturalny, jak ten, że koń odpędza muchy, gdy mu dokuczają, lub koło skrzypi, gdy oś nie jest nasmarowana. Dla chrześcijanina jednak nie wystarcza to jako wymówka. Jeśli żołnierz nie lepiej walczy, aniżeli chłopiec od pługa, na cóż się przydały jego lata służby i jego mundur? Z jabłonki spodziewamy się innych owoców, niż z krzaka cierni. Uczniowie cierpliwego Zbawiciela winni być cierpliwymi. "Zaciskaj zęby, a cierp", mówi stare powiedzenie i jeszcze lepiej jednakże cierpieć i śpiewać przy tym. Zważywszy, jak wielkie są nasze grzechy, musimy przyznać, że bardzo mało za nie cierpimy i zwykle cierpimy krótko. Nie lękajmy się bólu, zdobywamy w nim bowiem drogocenne doświadczenie! Smutki to goście przychodzący bez zaproszenia. Ludzie skłonni do stałych narzekań, mimo woli pomnażają swe smutki i troski. Rodzą się oni płacząc, żyją narzekając, a umierają rozczarowani. Zawsze im się wydaje, że los bliźnich lżejszy jest od ich własnego losu. Podczas zamieci śnieżnej będą narzekali, że przed ich drzwi najwięcej nawiało śniegu. Każdą najdrobniejszą przykrość wyobraźnia ich wyolbrzymia niepomiernie. Niechby tylko do każdej troski dodali maleńką ilość ziela zwanego cierpliwością, a przestaliby być tak nieszczęśliwymi. Jan Oracz uprawia to ziele w swym ogrodzie, ale ostatnia ciężka zima nadwątliła je mocno, tak, że ani gałązki nie może odstąpić swym przyjaciołom. Radzi im jednakże przeczytać 9 werset XXV-go rozdziału Ewangelii według Mateusza, gdzie napisano: "By snadź nam i wam niedostało, idźcie raczej do sprzedających, a kupcie sobie." Odpowiednią glebą na uprawę tego ziela - to łaska Boska. Bieda nie zawsze jest miła, ale nie jest ona najgorszym złem. Małe trzewiki będą cię uciskały, ale jeśli masz małe nogi, zmieszczą się w małych trzewikach. Jeśli masz mało środków, to i pragnień winieneś mieć mało. Ubóstwo nie hańbi, o ile nie wyrzekamy na nie. Pod wielu względami biedni ludzie bogatsi są od bogaczów: jeśli bowiem ubogi człowiek szuka mięsa dla żołądka, to prawdopodobnie znajdzie je prędzej, aniżeli ów bogacz, co to szukał żołądka dla mięsa. 15 Niewymyślnym jest stół biedaka, ale znaną jest prawda, że głód jest najlepszym kucharzem, a ciężka praca, spokój i zadowolenie najlepszymi są lekarzami. Szczęście nasze nie zależy od tego, co posiadamy, lecz od tego, w jakim stopniu jesteśmy zadowoleni z tego, co posiadamy. Lepsza mierność z błogosławieństwem Bożym, aniżeli bogactwo z troską. Gdy troski nawiedzą cię, na cóż zdałby się bunt i sarkanie przeciw Opatrzności Bożej? Czy rozumnym byłoby wierzgać przeciw ościeniowi i kaleczyć przy tym stopy? Drzewa uginają się na wietrze, gdyż inaczej wiatr połamałby je. Czyż nie możemy postępować tak samo? Becząca owca traci kęs trawy za każdym beknięciem; za każdym narzekaniem człowiek traci część błogosławieństwa Bożego. Sarkanie jest czynnością brzydką i nie daje żadnego pożytku; cierpliwość zaś ma dłonie pełne złota. Nasze biedy szybko mijają j po deszczu nastaje pogoda, po zimie przychodzi wiosna, a po czarnej nocy świetlisty poranek. Bądźmy cierpliwi, przyjaciele! Nie dawajmy sarkaniem naszym złego przykładu! Najlepszym lekarstwem na smutek i troski to poddanie się woli Bożej. Czego nie można uleczyć, to trzeba znieść. Jeśli nam źle, dziękujmy Bogu, że nie jest gorzej. Konieczność to twardy orzech do zgryzienia, ale jądro jego jest słodkie. Dla tych, co Boga miłują, wszystko musi się obrócić ku dobremu. Cokolwiek bądź pada z nieba, to prędzej czy później obróci się w pożytek dla ziemi. Z natury rzeczy wypływa, że troski lubić nie możemy, tak samo jak myszy nie mogą kochać kota. Gdy jednak będziemy w zgodzie z Bogiem, każde jarzmo stanie się dla nas lekkim. Do chwały musimy iść przez Golgotę; nigdzie nie mamy obietnicy, że pojedziemy do nieba na sprężynowym materacu, to też nie bądźmy rozczarowani, że droga jest ciężka. Wszystko jest dobre, co dobrze się kończy; to też zabierajmy się do orki najtwardszej gleby w nadziei żniwa, i uczmy się śpiewać przy ciężkiej pracy, podczas gdy drudzy sarkają. 16 O PLOTKARKACH W jednym ze starych kościołów widziałem rodzaj wędzidła czy kagańca, jakie w dawnych czasach zakładano kobietom, które językiem swym zanadto dokuczały mężom. Dziwne były zwyczaje w tych dawnych, dobrych czasach! Czy owo wędzidło należy uważać za dowód mądrości naszych przodków, czy też tylko za objaw zbytniego okrucieństwa? Istnieje jakieś bardzo stare a zarazem bezbożne i złośliwe powiedzenie: " To nic, - tylko kobietę topią". Musiało ono jednak, podobnie jak owo wędzidło mieć źródło w ogólnym mniemaniu, kobiety dużo czynią zła swymi językami. Czy tak jest w istocie? Jan Oracz pozostawi odpowiedź na to pytanie komu innemu, bowiem musi przyznać, że i sam lubi gawędzić podobnie jak większość ludzi. Tylko, że Jan nie lubi psuć opinii bliźnim i nienawidzi obmowy, tak miłej innym ludziom. Mędrszym od siebie ludziom stawia Jan pytanie: "Czy kobiety o wiele gorsze są od mężczyzn pod tym względem ?" Mówią, że milczenie pięknym jest klejnotem dla kobiety, ale klejnot ten mało jest używany. Czy tak jest w istocie? Czy prawdą jest, że kobieta zachowa w tajemnicy tylko to, czego nie wie? Mówią też ludzie, że cały lis jest w ogonie, a cała kobieta w języku. Czy to prawda? Czy usprawiedliwioną była staroświecka modlitwa: "Od armat nieprzyjacielskich i języków babskich zachowaj, nas Panie!"? Jan Oracz posiada dobrą, cichą żonę, której, głos tak jest miły, że nie może go się dość nasłuchać, dlatego może nie byłby sprawiedliwym sędzią w tej sprawie. Ogólnie jednak mawiają ludzie, że kobiety wolałyby miewać kazania, aniżeli modlić się. Ja sądzę, że niektórzy mężczyźni pod względem gadulstwa i plotkarstwa w niczym nie ustępują kobietom. Szkoda, że nie mamy podatku na słowa; znaczny byłby z niego dochód dla państwa! Gdyby kłamcy płacili podwójne podatki, mógłby rząd w krótkim czasie spłacić długi państwowe. Ale kto byłby taksatorem? Słyszałem, "podobno”, „mówią” itd. - oto - w jaki sposób zwykle rozpoczynają plotkarze swe opowiadanie, w którym co najmniej połowa jest wierutnym kłamstwem. Opowiadanie nigdy nie traci na wartości przez powtarzanie; przeciwnie, wartość jego wzrasta równie szybko, jak szybko powiększa się kula śniegu, spadająca z góry na dół. Gdyby ludzie mówili tylko prawdę, jakiż spokój panowałby na ziemi! Milczenie rzadko kiedy stwarza. zło, gadulstwo zaś prawdziwą jest plagą ludzkości. Najpłytsze strumyki z najgłośniejszym płyną szumem. Jakże płytcy zatem 17 muszą być głupcy! Cichość wody dużą znamionuje głębię, milczenie jest właściwością ludzi mądrych. Dlatego też tak mało mądrych mężczyzn i kobiet jest na świecie, że nie umieją milczeć. Sztuka mówienia przychodzi sama z siebie; sztuki milczenia musimy się uczyć. Wzgląd na prawdę winien kierować słowami każdego chrześcijanina i nakładać wędzidło na usta każdej chrześcijanki. Jeżeli już zupełnie nie możecie się powstrzymać od mówienia, to przynajmniej nie plotkujcie i nie mówcie złośliwości bliźnim. Zabierając bliźniemu dobre imię, wyrządzacie mu tern największą krzywdę, jaką człowiek człowiekowi wyrządzić może. Nie wszyscy, na których psy szczekają, są złodziejami, ale w każdym razie nie uważa się ich za ludzi dobrych, gdyż według powszechnego mniemania psy czują, kto dobry, a kto zły. Świat wierzy również i w to, że "gdzie jest dym, tam musi być ogień", że zatem musi być cokolwiek prawdy w tym, co wszyscy mówią. Łatwo zrobić plamę, ale niektórych plam nie wywabisz nigdy, choćbyś użył najostrzejszego środka do wywabiania plam. Człowiekowi, o którym już raz nagadano złego, bardzo jest trudno naprawić swą opinię, bo wszyscy spoglądają na niego z nieufnością i podejrzliwością. Najlepiej więc trzymajmy się zasady, by mówić jak najmniej, zwłaszcza o bliźnich. Gdybyśmy wszystkie grzechy jednego człowieka podzielili na dwie części, na pewno połowę stanowiłyby grzechy języka. Człowiek, który umie panować nad sobą, będzie umiał opanować i swój język. Plotkarze obojga płci są jakby miechem szatańskim podsycającym ogień zwady! Nie przypuszczam, by na moją prośbę zechcieli oni obciąć sobie końce języków; może jednak słowa moje posłużą na to, by im przedstawić niecne ich postępowanie w całej jego ohydzie. Myślcie więcej o chwale Bożej, przyjaciele moi, a jak najmniej czasu zużywajcie na puste gadulstwo i proście Boga o to, by wam dał stróża dla ust waszych! 18 O KORZYSTANIU ZE SPOSOBNOŚCI Są tacy ludzie, którzy na stację kolei przybywają zawsze zziajani i to w chwili, gdy pociąg już jest w biegu. Bywają rolnicy, którzy łąkę zaczynają kosić, gdy słońce już zachodzi, lub rozpoczynają żniwa wraz z nastaniem dni słotnych. Zawsze pozostają z dala za innymi, zawsze tylko doganiają czas stracony. Tacy ludzie tak samo są bezpożyteczni jak zeszłoroczny kalendarz. Kalendarz jednak możesz wyrzucić, ale z takimi ludźmi co zrobisz? Życie ich jest bez wartości, trzymają się go wszakże tak kurczowo jak owa zgryźliwa stara dama, która mając dożywocie na folwarku, chciała z niego korzystać jak najdłużej. Nieszczęściem byłoby, gdyby tacy ludzie nie mieli umrzeć przed ukończeniem swej pracy, gdyż pracy tej wcale jeszcze nie rozpoczęli. Opieszali ludzie zwykle w ten sposób się tłumacza: "troszkę się spóźniłem." Ale to "troszkę" zwykle już jest czasem straconym. Sąsiad mój, Ambroży Waligóra, zabrał się do nakrycia studni, gdy utopiło się w niej jego dziecko, a gdy powstał pożar na sąsiednim folwarku, zaczął skrzętnie znosić pełne wiadra wody, gdy już nie było co zalewać. Ze zrobieniem testamentu na pewno poczeka do chwili, gdy już nie zdoła utrzymać pióra, a za grzechy zacznie żałować, gdy straci przytomność. Ludzie opieszali zawsze myślą, że jutro lepsze jest od dnia dzisiejszego, i odwracając sens starego przysłowia, trzymają się zasady: "Nigdy nie rób dzisiaj tego, co możesz odłożyć do jutra." Zawsze wyczekują jakiejś niespodziewanej pomocy, a tymczasem pola ich zarastają chwastami i trawą, krowy i świnie uciekają przez dziury w płotach. Wszystko na świecie posuwa się naprzód z właściwą sobie szybkością, tylko opieszali ludzie zawsze pozostają daleko za innymi. Głodne swe rodziny pocieszają "lepszą przyszłością" i tym wszystkim, co ona przyniesie. "Nigdy nie wracają: słowo wyrzeczone, dziedzictwo stracone, czas, który minie i woda, co płynie", mówi stare przysłowie. Nie znają go jednak owi ludzie opieszali, którzy poruszają się jak muchy w smole, jak gdyby czas wynajęli dla siebie na całe życie. Błąd swój spostrzegą dopiero wówczas, gdy niedostatek zajrzał już do domu. "Kto latem szuka chłodu, nacierpi się w zimie głodu", bo czas nie stoi w miejscu, lecz ucieka jak wiatr; a kto chce z wiatru skorzystać, by zemleć swe zboże, musi szybko nastawiać śmigi wiatraka. Widywałem ludzi, którzy nic nie robiąc, wołali bezustannie: "Boże, dopomóż nam!" Bóg dopomaga, ale tylko tym, co sami pracują według sił swoich. Nigdy nie wierzyłem w t. zw. "szczęście." Wierzę w to, że szczęście przeniesie przez rów człowieka, który dobrze skacze i da mu kęs chleba, jeśli dobrze uprawia swe pole i ma pełną stodołę. Na ogół 19 szczęście przychodzi do tych, którzy go szukają. Jestem przekonany, że puka ono choć raz w życiu do każdych drzwi, ale jeśli mieszkańcy nie przyjmą go pracowitością i oszczędnością, odchodzi sobie na zawsze. Ci, co nigdy nie korzystali z chwili sposobnej i wszystko stracili, zwykle narzekają na Opatrzność, która jakby na złość, każe wszystkiemu w ich życiu iść na opak. Gdybym był kapelusznikiem", biada taki człowiek, "na pewno ludzie rodziliby się bez głów." "Gdybym poszedł po wodę do morza", mawia inny, "na pewno znalazłbym je wyschnięte". Co do mnie, przypomniałbym im dwa następujące przysłowia: "Jednemu szydła golą, drugiemu brzytwy nie chcą", i "Złej tanecznicy zawadzi rąbek u spódnicy". 20 O PRZEZORNOŚCI Jeśli się nie chce zginąć w świecie, trzeba mieć oczy szeroko otwarte, a nawet w nocy jednym tylko spać okiem: liczne bowiem są przynęty i zasadzki na ludzi. Bywają ludzie tak bardzo łatwowierni, że każdy napotkany oszuka ich i wyzyska, ale bywają też ludzie tak bardzo przebiegli, że życie całe spędzają w ciągłej obawie i podejrzeniach. Okazując wszystkim bez wyjątku za wiele zaufania, narazimy na pokusy tych, którzy tego zaufania wcale albo nie zupełnie są godni; okazując nieufność wszystkim ludziom, zrazimy sobie na zawsze tych którzy na naszą nieufność bynajmniej nie zasługują. W jednym i w drugim wypadku samym sobie musimy przypisać winę, o ile się na ludziach zawiedziemy, lub o ile przez nich zostaniemy pokrzywdzeni. Wprawdzie każdy dla siebie winien zdobywać doświadczenie, ale chciałbym tu wymienić kilka domorosłych przestróg, które mnie samemu bardzo w życiu dopomogły, oszczędzając mi niepotrzebnych rozczarowań i przykrych doświadczeń. Nikt nie jest bardziej podobny do człowieka uczciwego, jak skończony łotr. Nieraz spotkasz człowieka, zachowującego na zewnątrz wszelkie pozory życia religijnego; przyjrzawszy się jednak uważnie jego życiu, zauważysz, że człowiek ten w gruncie nie posiada żadnej religii. To też nigdy nie wybierajmy przyjaciela dla jego zalet zewnętrznych. Unikajmy upodobania w pochlebstwach. Nie wierzmy ludziom mówiącym dużo. Nie pozwól nigdy drugiemu człowiekowi mieć pod jakimkolwiek względem władzę nad tobą. Nie pij nic, nie przekonawszy się wpierw, co pijesz, nie podpisuj żadnego papieru, póki nie przekonasz się co on zawiera. W każdej sprawie pamiętaj, byś nie wchodził do wody, zanim nie przekonasz się o jej głębokości. Nie ufaj napisom na towarach i przeliczaj zawsze otrzymane pieniądze, choćby ci je dawał najlepszy przyjaciel, lub najbliższy krewny. Nie kupuj "kota w worku"; kto handluje po ciemku, sam chce, by go oszukano. Trzymaj się z dala od człowieka, który nie szanuje samego siebie. Wystrzegaj się człowieka klnącego, kto bowiem bluźni Stwórcy swemu, nie będzie miał żadnych w ogóle skrupułów, okłamie cię i okradnie. Najwięcej jednak musimy się wystrzegać samych siebie, albowiem we wnętrzu naszym często najgorszego nosimy nieprzyjaciela. Jeśli się spotkasz z nową nauką, bacz pilnie, byś się do niej nie zapalił pierwej, zanim się przekonasz, czy podają ci w niej kamień, czy też chleb. Nigdy nie 21 mów "hop!" dopóki rowu nie przeskoczysz, i nigdy nie sprzedawaj skóry, dopóki niedźwiedź w lesie. Na chwalenie się zawsze dość czasu pozostanie. Wariatom i wściekłym psom zawsze ustępuj drogi. Nie walcz nigdy ani z kominiarzem, ani z człowiekiem podłym; jeden i drugi oczernią cię. Nie wsiadaj nigdy na konia o niepewnych nogach, i nigdy nie zawieraj interesów z bankrutem. Bądź uważnym mając do czynienia z ludźmi zbyt uprzejmymi. Nie zrażaj się do ludzi szorstkich, ale szczerych. Zastawiaj pułapkę, jeśli przypuszczasz, że do twego domu dostały się szczury, ale bacz, by ci nie przycięła własnych palców. Nie ufaj człowiekowi przechwalającemu się. Tajemnic swych nie powierzaj nikomu. Całą swą ufność pokładaj tylko w Bogu! Nawet w stosunkach swych z przyjacielem najlepszym nie zapominaj, że ludzie są tylko ludźmi, a wszyscy ludzie na ogół są słabi. Z drugiej strony jednak wystrzegaj się zbytniej podejrzliwości, bo podejrzliwość w najlepszym razie jest tchórzostwem. Mądrym jest to, co" się mądrym okaże w skutkach ostatecznych i co się dobrze kończy. Uczcie się mądrości od najmędrszego nauczyciela, Jezusa Chrystusa! Idąc za Jego Słowem, nigdy nie doznacie zawodu. Za Chrystusem możecie pójść z zamkniętymi oczyma. 22 MYŚLI O MYŚLACH W niniejszym rozdziale nie wszystko jest dziełem głowy i pióra Jana Oracza. Nasz duchowny kierował końmi i pługiem a Jan tylko od czasu do czasu trzaskał z bicza, by budzić drzemiących. "Dwie głowy są mędrsze od jednej", rzekła pewna rozumna gospodyni, i posadziła obok siebie psa, gdy jechała na targ. Nasz duchowny - bez obrazy - jest ową gospodynią i jedyną rozumną głową w niniejszym rozdziale. Na jego prośbę dodałem tylko kilka domorosłych przysłów, które zdaniem powszechnym są "solą dla przyprawy" zastrzegam się, że nie jest to moje zdanie. Co do mnie, mam tylko nadzieję, że w niczym nie zepsułem pracy niniejszej. Niezliczona jest ilość myśli człowieka. Przylatują one do nas całymi gromadami, jak szpaki, a roją się jak pszczoły. Jedna pociąga drugą za sobą jak ogniwa jednego łańcucha. Myśli nasze to podnoszą się wzwyż, to opadają w dół, jak owe drobne muszki, które całymi chmarami pojawiają się w letnie wieczory. Umysł człowieka możemy przyrównać do zegara z całym jego mechanizmem kółkowym i z wahadłem w pełnym ruchu; myśli człowieka równie prędko przychodzą i równie szybko mijają, jak czas. Ziarnko piasku samo w sobie jest bardzo lekkie, ale cała kupa piasku jest bardzo ciężka: tak samo i wiele lekkich myśli naszych może się złożyć na dużą całość i stać ciężkim grzechem. Matka dwanaściorga dzieci bardzo musi być czujna i przezorna, by swą gromadkę ustrzec przed złem. Tak samo winniśmy czuwać nad naszymi myślami, by nie wymknęły się z pod naszej kontroli i nie stały się naszymi nieprzyjaciółmi, którzy wezmą przewagę nad nami i pociągną nas do zguby. Myśli niebiańskie napełnią dusze nasze harmonią, myśli złe kąsać nas będą jak żmije. Ogólnym jest przekonanie, że myśli są wolne. Czytałem jednak, że wprawdzie myśli wolne są od cła, ale nie są wolne od piekła. Powiedzenie to zgadza się najzupełniej ze słowami Pisma świętego. Nikt nie może nas pociągnąć do odpowiedzialności za myślenie przed sąd ziemski; bądźcie jednak pewni, że odpowiemy za nie na Sądzie Ostatecznym. Złe myśli są rdzeniem grzechu, są materiałem z którego grzech się tworzy; hubką, na którą padają iskry diabelskich pokus; są naczyniem, w którym warzy się napój zła, są gniazdem, w które wszystkie szkodliwe ptaki składają swe jajka. Ogień spala nie tylko duże kawały drzewa, ale i drobny chrust; tak samo Pan Bóg ukarze nie tylko nasze uczynki grzeszne, ale i wszystkie myśli złe. 23 Nikt z nas chyba nie przypuszcza, by jakakolwiek myśl nasza mogła się ukryć przed Panem którego oko ciągle na nas spoczywa. Co się dzieje w ukrytej komórce serca twego, równie jest jawnym dla Boga jak to, co się dzieje na ulicy wobec wszystkich ludzi. Ludzie twierdzą, że złe myśli przychodzą same, bez ich przyczynienia się. Gdyby nawet tak było, to zło nie polega na tym, że zła myśl przyjdzie nam do głowy, lecz na naszym zachowaniu się względem tej myśli. Nie możemy powstrzymać złodzieja od zaglądania w nasze okna; ale gdybyśmy otworzyli mu drzwi i przyjęli go radośnie, bylibyśmy równie mało warci jak on. Nie możemy powstrzymać ptaków od latania nad naszymi głowami, ale moglibyśmy im przeszkodzić, gdyby chcieli zakładać gniazda w naszych włosach. Próżne myśli bardzo często pukają do naszych drzwi; lecz nie powinniśmy im ani otwierać drzwi, ani ich przyjmować w naszym domu. Zwróć myśli swe na grzeszne tory, a czyny twoje pójdą wkrótce ich śladem. Złe myśli, podobnie jak ślimaki, pozostawiają zawsze lepki ślad za sobą. Każda fala grzesznych myśli pozostawia za sobą szlam i błoto, gnijące potem na powierzchni życia. Jeśli choć raz damy upust brzydkiej wyobraźni, zdobędzie ona sobie wolny wstęp do serca naszego i każdej chwili wchodzić będzie nie tylko sama, lecz przyprowadzi z sobą siedem innych duchów, gorszych od siebie. Niańcząc grzech na łonie wyobraźni, wychowasz olbrzyma. Jeśli umoczysz pakuły w nafcie i zbliżysz do ognia, obejmie on je płomieniem w mgnieniu oka; tak samo i człowiek nurzający się w złych myślach, wybucha płomieniem przy każdej nadarzającej się sposobności. Jakże winniśmy zatem czuwać nad myślą naszą i wyobraźnią! Dobre myśli to goście przynoszący z sobą błogosławieństwo; winniśmy je witać radośnie, karmić i jak najtroskliwszą otaczać pieczołowitością. Podobne one są do wonnych płatków róż, które zachowają przemiły zapach, o ile ułożymy je troskliwie w naczyniu pamięci. Podobnie jak kokosz tuli pod skrzydłami swe kurczątka, tak i my winniśmy w duszy swej chronić myśli święte. Święte myśli rodzą święte słowa i czyny. Piękne słowa i czyny są niewątpliwymi dowodami serca odrodzonego w Chrystusie. Stodoły nie napełniamy sieczką, lecz pszenicą. Chcąc uchronić umysł nasz od myśli zaśmiecających go, napełniajmy go przezornie myślami zbożnymi. Obyśmy wszyscy mogli powiedzieć razem z Dawidem: "W pełni myśli moich we mnie, Twoja pociecha rozkoszą jest mej duszy. *) *) Angielskie tłumaczenie tekstu. Psalm 94. 19, Przyp. tłum 24 O BŁĘDACH Kto się chwali, że jest doskonałym, ten jest chyba doskonałym w swej głupocie. Włóczyłem się trochę po świecie, ale nigdzie nie spotkałem ani doskonałego konia, ani doskonałego człowieka i chyba takich okazów nigdy nie spotkam. Białej mąki nie znajdziesz w worku od węgli i tak samo nie znajdziesz doskonałości w naturze ludzkiej. Niema róży bez kolców, niema serca ludzkiego bez plamki. Nawet najmędrsi i najszlachetniejsi ludzie mają swe słabostki. Światłu słonecznemu towarzyszy cień: dobre strony w charakterze ludzkim pomieszane są ze złymi; nawet stróże prawa nie są bez za rzutu, albowiem nawet najlepsze wino tworzy pewien osad. Na szczęście nie nosimy naszych błędów wypisanych na czole i gdyby tak było, to musielibyśmy nosić kapelusze o bardzo szerokich skrzydłach. Każde serce starannie ukrywa swe wady mniejsze, lub większe. Nigdy też nie wiemy, czy która z tych wad nie stanie się widoczną. Nieraz szarak wyskakuje z rowu w chwili, gdy go się najmniej spodziewasz, i zupełnie nie jesteś przygotowany do złowienia go. Koń o nogach zerwanych może się nie potknąć nawet na przestrzeni kilku wiorst drogi; potknięcie jednak jest u niego możliwe każdej chwili; to też jeździec mocno winien go trzymać w cuglach. Krzemień na pozór wydaje się zimny, lecz uderz w niego siłą, a przekonasz się, że ogień w nim spoczywa ukryty. "Ostrożnie z ogniem", mawiają starzy ludzie, a mimo tego nie tylko młodzi, ale i oni często się poparzą. Błogosławiony, kto nie spodziewa się doskonałości w biednym ludzkim ciele, albowiem nie dozna rozczarowania. Niektórzy ludzie zupełnie nie umieją liczyć się z ułomnościami ludzkimi i bardzo są nieszczęśliwi, jeśli w przyjaciołach swych odkryją jakie wady. Nawet najlepsi ludzie zawsze są tylko ludźmi, a nie aniołami. Najlepszy wosk stopi się, najprostsze nawet drzewo ma sęki, najlepsze pole pszenicy niezupełnie jest wolne od chwastów. Najbardziej doświadczonemu woźnicy zdarza się wywrócić wóz, najzręczniejsza kucharka nieraz przeleje trochę zupy, nawet bardzo wytrawny oracz złamie czasem pług, lub pociągnie krzywą bruzdę. Byłoby niedorzecznością porzucić przyjaciela dla kilku drobnych uchybień. Pozbywszy się jednookiej szkapy, nabędziesz nieraz ślepą na oba oczy. Nikt z nas nie jest bez wady; to też winniśmy być wyrozumiali jedni dla drugich. Wszyscy żyjemy jakoby w szklanych domach i niedorzecznością byłoby obrzucać się wzajemnie kamieniami. Niedoskonałości w bliźnich naszych 25 wskazują tylko na to, że i w nas samych są niedoskonałości; jedna owca niewiele różni się od drugich w stadzie. Dobrze byłoby, gdybyśmy sąsiadów naszych i przyjaciół używali jako zwierciadła, w których moglibyśmy ujrzeć swe własne wady. Nawet gdy naprawimy w sobie to, czego im nie dostaje, jeszcze nie mamy prawa upatrywać wady w bliźnich, jeśli chcemy być dobrymi chrześcijanami. Zupełnie wyprowadzają mnie z cierpliwości ci ludzie, którzy tylko węszą błędy bliźnich i nakładają powiększające szkła, by patrzeć na usterki sąsiadów! Niechby choć raz tylko przepatrzyli własny dom, a na pewno znaleźliby diabła tam, gdzie go się najmniej spodziewali. Jeśli tylko z góry poweźmiemy zamiar upatrzenia czegoś złego u sąsiada, to dojrzymy błędy nawet tam, gdzie ich wcale niema. Gdy się uprzesz, to dla ciebie biała krowa będzie zupełnie czarną. Wąchając za długo wodę różaną, możemy wreszcie doznać wrażenia, że woń jej jest niemiła. W każdym razie byłoby lepiej, gdyby myśliwi, polujący na cudze wady, pamiętali o tej starej prawdzie: "przymawia kocioł garnkowi, a sam smoli." Daleko więcej zyskaliby moralnego zadowolenia, gdyby wyławiali zalety swych bliźnich, a nie wady. Mądrzy chrześcijanie rozpoczynają upatrywanie błędów w sobie samych. Znajdują ich dużo, ale dzięki Bogu wiedzą dobrze, dokąd je zanieść i jak je pokonać. Bóg kocha nas pomimo wszystkich naszych wad i ułomności, jeśli tylko znajduje w nas miłość dla Chrystusa. Nie upadajmy pod brzemieniem swoich win, nie zniechęcajmy się częstymi nawrotami do złego! Wiara w Chrystusa dopomoże do wielkiego dzieła ku chwale Bożej nim nadejdzie koniec życia. Wóz, który skrzypi, mimo to dowiezie swój ciężar do stodoły, a stary koń z zerwanymi nogami wykona jeszcze niejedną pracę. Czyż chciałbyś leżeć i nic nie robić dlatego, że nie możesz dokonać wszystkiego? Z błędami, czy bez błędów, orka musi być uskuteczniona nie tylko przez doskonałych oraczów, ale i przez niedoskonałych, inaczej bowiem nie będzie plonu niezbędnego dla wyżywienia ludzkości. Jan na pewno nie jest doskonałym oraczem, wie jednak, że aniołowie za niego orać nie będą; to też nic mu nie pozostaje, jak orać samemu. 26 O PRZEDSIEWZIECIACH NIEWARTYCH PRÓBY Rozumni starsi ludzie mawiają: "Nie wydaj nigdy wszystkiego, co masz, nie wierz wszystkiemu, co słyszysz, nie powiadaj wszystkiego, co wiesz, i nie rób wszystkiego, co możesz zrobić." Roboty ważnej czeka nas bardzo dużo w życiu; to też szkoda marnować choćby najdrobniejszą cząstkę naszych sił. Jeśli gra niewarta świeczki, rzuć ją od razu. Byłoby czasem straconym chcieć znaleźć rozumu u głupca, lub szukać wiatru w polu. Jeśli pójdziesz do chciwca po pożyczkę, to tylko na próżno czas stracisz, bo prędzej krzemień gotowałbyś na miękko, niż byś zmiękczył serce skąpca. Nie podawaj skargi do sądu na dłużnika, który nie ma grosza przy duszy; wyrzucisz bowiem niepotrzebnie dużo pieniędzy. Nie trzymaj lustra przed ślepym; jeśli ktoś nie chce widzieć swych błędów, to nie zobaczy ich również, gdy ty mu je ukażesz. I Człowiekowi, nie widzącemu przed sobą niczego, prócz brudnej mamony, na próżno mówiłbyś o życiu wiecznym, o skarbie niewyczerpanym w niebiesiech, gdzie się złodziej nie zakradnie, ani mól nie niszczy; jego serce jest przy mamonie. Wygłaszać kazanie pijakom, byłoby tak samo bezużytecznym zajęciem, jak rzucać perły przed świnie. "Właściwy człowiek na właściwym miejscu", oto zasada prawdziwie rozumnych kierowników. Ludzie mali zawsze pozostaną małymi, choćby się znaleźli na bardzo wysokich stanowiskach. "I w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu", mówi stare przysłowie. Stałaby się wielka szkoda, gdybyśmy ze służącej, doskonałej w swym zawodzie chcieli zrobić panią, lub z małpy kaznodzieję. Wielu kaznodziejów byłoby znakomitymi krawcami łub szewcami, ale na stanowisku kaznodziei są oni zupełnie nieodpowiedni, i nie tylko żadnego nie przynoszą pożytku, ale przeciwnie, wyrządzają dużo szkody. Jeśli Bóg chce, by jakieś stworzenie fruwało, daje mu skrzydła: jeśli przeznacza człowieka na kaznodzieję, daje mu dar wymowy i odpowiednie zdolności. Człowiek nie umiejący walczyć, będzie w bitwie tylko przeszkadzał. Kaleka pnący się na wysoką górę skręci kark. "Nie będą z psiej skóry jałowicze buty", a z piasku nie ukręcisz bicza Nierozumny to człowiek, który dąży do osiągnięcia rzeczy niemożliwych. Kto chciałby strzelić do księżyca, straciłby tylko nabój. Chcieć 27 zrobić majątek, dając oszczędności swe na niepewne przedsiębiorstwo, byłoby to samo, co chcieć w garści zamknąć świat cały, lub cząstki słonecznych promieni zamknąć w kieszeni. Puszczanie baniek z mydła - to miła zabawka dla dzieci, lecz niepewne przedsiębiorstwa to zabawki najmniej właściwe dla dorosłych. Jeśli masz za dużo pieniędzy, nie jest to jeszcze powód, byś je tracił bezmyślnie, dając je sobie wyłudzić oszustom. Wieleż to czynności bezużytecznych podejmują ludzie na świecie! Są tacy, co zapalają świeczkę, by sąsiadom pokazać słońce; inni dowodzą faktów, o których nikt nie powątpiewa. Bywają szaleńcy, którzy gnojówkę chcą zalać pachnidłami, i tacy, co łudzą się, ze pod płaszczykiem zewnętrznych form religijnych uda im się ukryć zepsucie wewnętrzne. Ileż to ludzi niegodnych stanowiska, jakie zajmują, próbuje stroić się w cudze piórka i korzystać z cudzej pracy, zapominając o tym, że prawda jak oliwa zawsze na wierzch wyjdzie. Naród rozumny oczyszcza urzędy z ludzi niewłaściwych, wyjadających tylko skarb narodowy, a nie dających najmniejszego z siebie pożytku. Doświadczenie ukazało mi już dawno bezcelowość dysput o gustach i upodobaniach. Sprzeczki o sprawy, nie mające żadnego głębszego znaczenia, równie są bezużyteczne jak czerpanie wody sitem. Mieszanie się do cudzych sporów nikomu nie przyniesie nic dobrego nie wsadzisz przecież nosa do gniazda szerszeni, ani nie będziesz ognia zalewał oliwą. Szaleństwem byłoby mieszać się zwłaszcza do sprzeczki między mężem a żoną! Oboje bowiem przestaliby się wadzić, aby całą wściekłość wywrzeć na niefortunnym natręcie. Kładąc palec między cudze drzwi, zawsze narażasz go na przyskrzypnięcie. Również nie próbuj nigdy przekonywać kobiety upartej, bo nie darmo głosi stare przysłowie: "Szafranu nie przetrzesz, kobiety nie przeprzesz." Na zakończenie przepiszę tu treść wycinka z gazety amerykańskiej, która niedawno wpadła mi w rękę: "Osusz Missisipi, czerpiąc z niego wodę łyżeczką od herbaty, wciśnij piętę w naparstek, ściągnij gwiazdę z nieba za pomocą balonu, zaopatrzonego w wędkę na ryby, wsiądź na nitkę babiego lata jak na konia i goń kometę, jednym słowem, dowiedź, że wszystko, co dotąd było niemożliwym, jest możliwym, ale nigdy nie próbuj namówić kobietę, by zrobiła coś, czego zrobić nie chce." 28 O DŁUGACH Gdy byłem małym chłopczykiem i w fartuszku chodziłem do szkółki razem z dziewczynkami, zdarzyło się raz, że potrzebowałem rysika, a na kupienie go nie miałem pieniędzy. Byłem niedbałym jako malec i często gubiłem rysiki, nie śmiałem więc prosić o pieniądze w domu, by nie zostać wystrofowanym. Cóż było robić? Niedaleko szkółki był sklepik w którym pewna stara kobieta sprzedawała orzechy, pierniki, jabłka, bąki, piłki i t. p. rzeczy; widywałem nieraz, że dzieci brały na kredyt u staruszki. Pomyślałem sobie, że na zbliżającą się Gwiazdkę chyba otrzymam jaki srebrny pieniądz w podarunku, a wówczas zapłacę staruszce za rysik. Wprawdzie nie bardzo byłem pewien siebie, ale przezwyciężyłem nieśmiałość i wszedłem do sklepiku. Rysik kosztował grosz; nie brałem jeszcze nigdzie nic na kredyt; to też zacna niewiasta zaufała mi i dała żądany rysik. Tak zrobiłem pierwszy dług w mym życiu. Bardzo niemiłe miałem potem uczucie; zdawało mi się, że uczyniłem coś bardzo złego; nie przypuszczałem wcale, że bardzo prędko będę musiał odpokutować swoją winę. W jaki sposób doszła do ojca wieść o długu przeze mnie zaciągniętym, nie dowiedziałem się nigdy. Dość jednak, że wkrótce ojciec wystąpił wobec mnie z całą swoją powagą rodzicielską. Był on rozumnym człowiekiem i dzieci swych nie rozpieszczał; nie chciał nas też wychowywać na spekulantów; od razu więc w najdobitniejszy i najskuteczniejszy sposób wybił mi z głowy wszelką chęć zaciągania długów w przyszłości. Wyłożył mi, że robienie długów równa się kradzieży, że długi prowadzą do ruiny, i że chłopiec zaciągający dług groszowy, nie zawaha się później pożyczać sumy znaczniejsze a nie mogąc ich potem spłacić, chwyci się środków nieuczciwych, dostanie się do więzienia i sprowadzi hańbę na całą rodzinę. Jeszcze teraz mam w pamięci surowy głos ojca i na samo wspomnienie uszy palą mnie ze wstydu jak ogień. Potem zaprowadził mnie ojciec do sklepiku starej kobiety; przez całą drogę płakałem w poczuciu palącego wstydu i zdawało mi się, że wróble na dachu już świergocą o moim przestępstwie. Grosik został spłacony wśród wielu uroczystych napomnień i biedny dłużnik został wypuszczony na wolność jak ptak z klatki, w której go więziono. Jakże uroczyście ślubowałem sobie wówczas, że nigdy już w mym życiu nie zaciągnę długu! Była to piękna nauka, której już nigdy nie miałem zapomnieć! Gdyby wszystkim chłopcom równie wcześnie został wszczepiony wstręt do zaciągania długów, o 29 ileż mniej byłoby zrujnowanych, złamanych ludzi! Oby Bóg zesłał całe pokolenia takich ojców jak mój, którzy uchroniliby ojczyznę od zepsucia, powodowanego pieniężnymi machinacjami. Od czasu owego zajścia w mych latach chłopięcych, głęboko znienawidziłem długi i ani jednego nie miałem i nie mam na sumieniu prócz owego groszowego, za który tak surowo pokutowałem. Najgorętszym mym pragnieniem było i jest uchronić dom mój od długu, brudu i czarta, a chociaż chytry wąż wśliznął się może kiedy przez jaką szczelinę, to pierwsze dwa zła nie przeszły progu mej chaty, dzięki dobrej żonie, ciężkiej pracy, uczciwości i ochędóstwu. Dług to rzecz bardzo upokarzająca, a nawet upadlająca; gdybyś był winien chociażby grosz komukolwiek, idź i oddaj go natychmiast, choćbyś musiał iść dwadzieścia wiorst w tym celu; uczucie ulgi, jakiego doznasz, gdy się, pozbędziesz długu, wynagrodzi ci trud pod jęty. Co do mnie, gdybym miał niezapłacone rachunki u kupca, piekarza lub krawca, byłoby mi równie niemiło, jak gdybym miał groch w butach, jeża w łóżku, lub węża na plecach. Ciężkie jest ubóstwo, ale daleko cięższe są długi; dla mnie równają się one dwóm największym biedom w życiu człowieka: chacie dymiącej i żonie gderzącej. O zadłużonym człowieku sąsiedzi dużo mówią takich rzeczy, które mu honoru nie przynoszą a i on sam siebie nie może chyba szanować. Uważam, że lepiej być lisem, którego charty już, już mają złowić; jeżem, natkniętym na widły, lub myszą w szponach sowy, aniżeli człowiekiem zadłużonym po uszy. Uczciwy człowiek woli mieć kieszeń pustą, aniżeli napełnioną cudzymi pieniędzmi. Poczucie uczciwości nie powinno nam pozwolić chodzić w cudzych butach, nosić cudze koszule, lub patrzeć na to, że żona nosi cudze suknie i kapelusze; czego nie zapłaciłem, tego przecież nie mogę uważać za swoje. Wronie z bajki, która się ubrała w pawie pióra, ptaki wkrótce powyrywały zapożyczone ozdoby. Ludzie, którzy się zapożyczyli, szybko wpadną w biedę, i to w biedę najpodlejszego gatunku, z przymieszką hańby. Wielu znajomych moich doszło do ruiny przez życie nad stan. Obawiam się, że życie nad stan to jedna z bolączek naszych czasów; niestety, nawet wielu wierzących chrześcijan podlega tej chorobie. Widzę naokoło siebie dziewczęta pogardzające sukniami bawełnianymi i wełnianymi i kupujące jedwabie i atłasy; nie troszczą się przy tym wcale o wydłużający się rachunek u krawcowej. Blichtr i zachcianki próżności pochłaniają mienie niejednego człowieka, zubożają całe rodziny. Gdy świeczka nie starczy do wieczora, narzekają, ludzie na nieszczęście. "Ręka Pańska nas dotknęła” - mówimy zawsze, kiedy sami zawinimy. Oszczędność - to wygrana jak w walce życiowej. Tysiące ludzi nie zaznałoby niedostatku, gdyby nie znało rozrzutności. Młodzież nieraz kręci nosem na to, co jadali starzy rodzice; dogadzając podniebieniu i żyjąc nad stan, niejeden człowiek zamożny znajdzie się w przytułku, a potem mniema, że należy mu się współczucie całej ludzkości; Głupcem i szaleńcem jest ten, kto mając pewnego dochodu dziesięć złotych dziennie, wydaje po tysiącu, nie należących do niego. Człowiek zaciągający długi, a żadnych nie mający widoków na spłacenia ich, takim samym jest łotrem, jak złodziej kieszonkowy, a nawet gorszym, bo zachowuje przy tym wszelkie, pozory człowieka uczciwego i przyzwoitego. Zadłużanie się nie tylko pociąga za sobą kłamstwa, ale i kradzieże, a nawet zbrodnie. Dla mnie długi są wielkim wstrętnym trzęsawiskiem. Szczęśliwy, kto popadłszy w nie fatalnym zbiegiem okoliczności, wydostanie się z nich; ale najszczęśliwszym ten, kto z Bożą pomocą trzyma się od nich z daleka. Zaprosiwszy raz czarta na obiad, trudno ci będzie pozbyć się go z domu; lepiej w ogóle nie mieć z nim nigdy do czynienia. Tak samo jest z długami; przywykłszy zapożyczać się na drobne sumy, nie unikniesz długów wielkich; lepiej więc z zasady nikomu nic nie bądź dłużny. Nieraz widzę. że ogół grzecznie przymyka oczy na to, co ja po prostu nazywam oszustwem. Spójrzcie tylko na państwa Pękalskich: pani Pękalska chodzi wystrojona jak paw, córki wszystkie kształcą się na pierwszorzędnej pensji, synowie paradują jako dandysy, a pan Pękalski powozi wyścigową klaczą i zajmuje pierwsze krzesło na zebraniach publicznych. Znam jednak niektórych jego wierzycieli i wiem, że oczekując spłat od niego; ledwie mogą związać koniec z końcem i wyżywić swoje rodziny. Co do mnie, zdarłbym eleganckie ubrania z państwa Pękalskich, a 30 nałożyłbym im ubiór więzienny na sześć miesięcy; może by wówczas mieli czas zastanowić się nad haniebnym swym postępowaniem. Słowo człowieka uczciwego winno być tak samo obowiązującym, jak przysięga; ci, co dają fałszywe obietnice, są według mnie oszustami. Dla tych, którzy przywykli wydawać cudze pieniądze, rady moje będą grochem rzucanym o ścianę. Zwracam się też przede wszystkim do młodych ludzi, wchodzących w życie, by zawsze mniej wydawali, aniżeli mają dochodów, i żeby się długów wystrzegali jak ognia, jeśli nie chcą popaść w kłopoty a wreszcie w ubóstwo! 31 O OGNISKU DOMOWYM Słowo "dom rodzinny" zawsze ma dla mnie dużo poezji. Ma ono dźwięk weselnego dzwonu, daleko jednak milszy i słodszy, a oddźwięk jego głębszy jest w mym sercu. Wszystko jedno, czy znaczy ono chatę ze strzechą słomianą, czy pałac, dom rodzinny milszym jest od jakiegokolwiek miejsca na całym świecie, choć strzecha jego jest omszona i pochylona. Wróble i jaskółki nigdzie tak miło nie świergocą jak naokoło tego wybranego miejsca, które jest radością moją i spoczynkiem moim. Każdy ptak kocha swoje gniazdo, sowa uważa stare ruiny za najpiękniejsze miejsce pod księżycem, lis uważa swą jamę pod parkiem za najwygodniejsze i najpewniejsze mieszkanie. Gdy szkapa mego pana czuje, że idzie do domu, nie potrzebuję jej popędzać biczem. Dla mnie droga do domu jest najmilszym kawałkiem drogi w całym kraju. Wolę widzieć dym z własnego komina, niż ogień na kominku sąsiada; zdaje mi się, że kreśli on najpiękniejsze krążki między drzewami. Zimne kartofle na własnym stole lepiej mi smakują aniżeli pieczeń na stole bogacza; żaden krzew tak słodkiego nie wydziela zapachu, jak ten, co okala drzwi mego domu. Przyjaciele nieraz przyjmują mnie bardzo gościnnie, a jednak dom ich nie jest domem moim. "Bądź jak w domu" - powiedzenie to najlepiej wskazuje, czym jest dom dla każdego człowieka. W domu nikt ci nie skąpi, choćbyś miał wilczy apetyt; nigdy też nie położą cię spać w niewygodne łóżko. W domu swym czujesz się równie pewnym jak król w swym pałacu, czujesz się kimś, i nikt nie powie, że niesłusznie jesteś dumny. Każdy kogut jest panem na swych śmieciach, a pies czuje się lwem w swej budzie. Zamiatacz ulic jest panem za swymi własnymi drzwiami. Nie potrzebujesz zważać na każde słówko, bo nikt cię nie szpieguje; nie potrzebujesz powstrzymywać się od okazywania serca. Piękne mamy widoki w naszym kraju, godne podziwu każdego człowieka, lecz mógłbym wam pokazać coś co według mnie przewyższa je prawdziwym pięknem: to chata Jana Oracza, z kociołkiem gotującej się wody na haku, podczas gdy Mruczek śpi przed ogniem, żona ceruje pończochy siedząc w swym krześle, a dzieci swawolą naokoło izby, pełne życia, jak młode jagnięta. Jest to dziwnym faktem i może niektórzy z was podadzą go w wątpliwość, że nasze maleństwa są prawdziwymi pięknościami, tłuściutkimi, różowymi, wcale nie hałaśliwymi. Tak samo jest z wszystkim innym: nasza łąka najpiękniejsza jest na dwadzieścia mil dokoła, bo nasz 32 dom stoi na niej, a ogród mój prawdziwym jest rajem, dla tego prostego powodu, że otacza on mój stary, własny dom. Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak wielu robotników spędza swe wieczory w zakładach publicznych, podczas gdy własne ich ognisko jest daleko lepsze i tańsze. Siedzą tam, godzina po godzinie, pijąc i gadając głupstwa, zapominając o dobrych, kochających żonach, wyczekujących ich w głodzie i chłodzie. Pieniądz ich idzie do mieszka karczmarza zamiast przyczynić się do dobrobytu żon i dzieci. W piwie topią swój rozum. Uważam, że tacy ludzie godni są chłosty, a ci, co ich zachęcają do pijaństwa, zasługują na jeszcze większą karę. Piwiarnie są przekleństwem naszego kraju; nic z nich dobrego wyjść nie może; chciałbym, by ten, kto dał prawo otwarcia ich, musiał utrzymywać wszystkie rodziny, które one zrujnowały. Mężowie winni dom swój uszczęśliwiać i uświęcać. Zły to ptak, co własne gniazdo plugawi, zły człowiek, co dom swój unieszczęśliwia. Dom nasz winien być małą świątynią, a nie więzieniem, w którym jest rygor i porządek, ale mało miłości i przyjemności. Małżeństwo nie samym jest miodem, lecz dobroć serca oddala od niego wszystkie kwasy. Zbożność i miłość upodabniają człowieka do ptaka w zaroślach, który śpiewa wśród cierni i kolców, i skłania drugich do śpiewu. Największą przyjemnością męża winna być chęć podobania się swej żonie, najwyższym zadaniem żony - troska o męża. Obawiam się, że niektórzy mężowie żyją tylko dla siebie, a wówczas szczęście domowe jest tylko pustym frazesem. Nie każde małżeńskie stadło jest parą dobraną. W prawdziwym domu jedyną walką winno być ubieganie się o to, kto uszczęśliwi rodzinę. Dom winien być podobny do Betel, a nie do Babelu. Mąż ma być łącznikiem, zespalającym wszystkich, lecz nie ma przygniatać wszystkich jak kamień młyński. Mężowie niemili, despotyczni, nie mogą mieć pretensji do nazwy chrześcijan; postępują oni bowiem wręcz przeciw przykazaniom Chrystusowym. Dom jednak musi być dobrze zorganizowany, inaczej stanie się Bedlamem*) i będzie zgorszeniem dla ogółu. Jeśli ojciec rodziny wypuści cugle z rąk, wóz rodzinny wkrótce znajdzie się w rowie. Najlepiej kierować się stanowczością, umiejętnie miarkowaną przez miłość; ani sama szorstkość, ani sama łagodność nie utrzymają ogniska domowego w szczęśliwym ładzie. Przebywanie w domu, w którym dzieci nie wiedzą co to posłuszeństwo, nie jest przyjemnością, lecz raczej przykrością. Błogosławiony ten, kto szczęśliwy jest z swymi dziećmi, i błogosławione te dzieci, które szczęśliwie są z swym ojcem. Nie wszyscy ojcowie są rozumni. Niektórzy rozpieszczają swe dzieci jak Eli, w niczym nie sprzeciwiając się ich woli. Ci, którzy nigdy nie użyli rózgi na swe dzieci, nie mogą się dziwić, że dzieci stają się biczem dla nich. Salomon mówi: "Karć twego syna, a on da ci wypoczynek, i będzie rozkoszą twej duszy." Nie wiem, czy w naszych czasach żyje ktoś mędrszy od Salomona; zdaje się jednak, że są tacy, co się uważają za mędrszych od niego. Młode źrebaki trzeba ujarzmić, inaczej będą z nich dzikie konie. Niektórzy ojcowie są bardzo popędliwi, najmniejsze przekroczenie wzbudza ich gniew i gorsze to jeszcze aniżeli za wielka łagodność, bo dom staje się wówczas piekłem zamiast być niebem. Gdy niema wiatru, młyn jest nieczynny, ale za wielki wiatr przewraca wiatrak. Ludzie bijący w złości zwykle uderzają źle. Z Bożą pomocą możemy cugle trzymać silnie, nie kalecząc pyska koniowi, a wówczas wszystko się dzieje dobrze. Dom kierowany według Słowa Bożego mógłby być przybytkiem dla aniołów. Miejsce żony jest w domu; tam jest jej królestwo, którego szczęście w głównej mierze zależy od niej. Zła żona wypędza męża z domu swym ostrym językiem. W tych dniach słyszałem, jak pewien mąż rzekł do żony: "zwiń swój bicz", co miało znaczyć: trzymaj język za zębami; istotnie strasznym jest życie, gdy taki bicz ciągle się smaga. Mówią, że gdy Bóg dał ludziom dziesięć miar mowy, kobiety zabrały dziewięć; zdaje się że w niektórych wypadkach tak jest w istocie. Brudna, niedbała, plotkująca żona może męża doprowadzić do szału; jeśli wówczas on chodzić będzie do karczmy, cała wina spada na nią. Smutnym jest życie człowieka, którego żona, zamiast szanować męża, zawsze go łaje i kłóci się z nim; musi on błogosławić chwilę, gdy żona ochrypnie. Niech nas Bóg zachowa od żon, które są aniołami na ulicy, świętymi w kościele, a 33 czartami w domu. Nigdy wprawdzie nie posmakowałem tych gorzkich ziółek, ale współczuję z głębi serca tym, którzy taką niedolę mają przez całe życie. Wskażcie mi kochającego męża, dobrą żonę i dobre dzieci, a założę najszybszą parę koni, by pojechać nacieszyć się takim widokiem. Dom rodzinny to najwznioślejsza ze wszystkich instytucji. Nad wszelkie zajęcia przenoszę prace w swym małym ogródku i nauczanie mych dzieci pieśni religijnych. Najlepszym dla mnie jest ustawodawstwo takie, które daje spokojny dom rodzinny każdemu obywatelowi! Gdybym nie miał swego domu, świat wydawałby mi się wielkim więzieniem. Wielu przyjaciół moich wywędrowało do Ameryki, by uprawiać dziewiczą ziemię. Choć kamień ich się potoczył, ufam, że porośnie on mchem w ich nowej ojczyźnie. Co do mnie, to jestem tak przywiązany do swego domu, że z wolą Bożą chcę żyć i umrzeć wśród swej rodziny i wśród swych ziomków. --*) Słynne więzienie angielskie dla dłużników. Przyp. Wyd. 34 O LUDZIACH, KTÓRYM SIĘ NIE POWIODŁO W ŻYCIU Nikt z nas nie wie, co go czeka w tym życiu, bowiem "fortuna kołem się toczy, do jednego tyłem, do drugiego w oczy." Kto dziś jeździ karetą, może niezadługo będzie ją musiał sam czyścić. Stare przysłowie mówi: "Nie pluj w wodę, bo przyjdzie się jej napić." . Nic tak mnie nie oburza, jak sposób, w jaki ludzie traktują bliźnich, którym się noga powinęła i którzy spadli z drabiny powodzenia. "Dobijcie go", krzyczą wówczas, "zawsze był wart niewiele." Pies nie zje psa, ale ludzie pożerają się wzajemnie i jeszcze się tym chełpią. Jak sępy spadają na ofiarę i rozszarpują ją. Zamiast dopomóc bliźniemu, wydają nań okrutny wyrok: "dobrze mu tak." "Komu się noga powinie, lada kto się go nabije", "Jak drzewo się powali, każdy je rąbie i pali", oto przysłowia, streszczające mądre doświadczenia naszych praojców. Gdy ktoś potknie się i upadnie na drodze do szczęścia, znajomi przejadą po nim wozami, a niejeden samolub zawyrokuje: "niech leży, będzie więcej miejsca dla drugich”. Ci, co się przyczynili do jego upadku, kopać go będą za to, że nie wstaje, i urągać mu, że było co najmniej pięćdziesiąt sposobów wyjścia z trudnego położenia, tylko on nie dość miał rozumu, by je znaleźć! "Powinien był lepiej uważać na siebie", będzie brzmiał nielitościwy wyrok na tego, kto popadł w niedolę. "Dlaczego posunął się tak daleko!" powiedzą wszyscy, gdy pod kimś lód się załamie. To prawda, że pobiegł za daleko, ale to stwierdzenie nie uratuje go. Ludzie, spadający w dół z wyżyn życia, prawie zawsze spotykają w swym upadku Judaszów. Ci, którym niegdyś pomagali, zapominają o tym, lub odpłacają się czarną niewdzięcznością. Młody odrostek zabiera soki staremu drzewu. Źrebak wyssie matkę, a potem ją kopie. Niejeden pies łasi się, dopóki nie dostanie kości, a potem gryzie człowieka, który go nakarmił. Ludzie szybko zapominają o chlebie zjedzonym przy cudzym stole i pogardzają ręką, która im go podała. Świeca daje światło drugim, ale sama przy tym się spala. Niczego ludzie tak łatwo nie zapominają jak dobrej przysługi. "Każdy sobie" - oto złota zasada tego świata. Podobnie jak lisy, tak i ludzie zawsze myślą tylko o własnej skórze. Spotykamy czasem dusze szlachetne, które stają po stronie słabszego, ale są one tak rzadkie jak orły. Gawrony, jastrzębie i sępy napotykamy całymi stadami, orłów możemy w ciągu całego życia wcale nie spotkać. Czy słyszeliście kiedy wrony kraczące nad padliną? Kraczą one tak, jakby 35 odprawiały modły pośmiertne, zanim zaczną rozrywać i wydzierać sobie mięso martwej owcy. To samo dzieje się wśród ludzi. "Jakaż szkoda! - Jakże się to stało? Jakże mi żal!" Po takich wykrzyknikach rzucają się wszyscy i starają się zdobyć jak największą część łupu dla siebie. Najczęściej ludzie lubią pomagać tym, którzy pomocy nie potrzebują. Gdy opływasz we wszystko, masz przyjaciół bez liku; gdy bieda zajrzy do twego domu, nikt nie przyjdzie ci z pomocą. Wszyscy przyznają się do kuzynostwa z bogatym; biedak nie ma nawet brata. Sąsiedzi chętnie pożyczą ci jęczmienia gdy masz pełną stodołę pszenicy; ale któż biednemu Skrobkowi pożyczy ziarna na siew? Nie w każdej wsi znajdzie się jakaś poczciwa dusza, żyjąca według słowa Chrystusowego: "A jeśli pożyczacie tym., od których się spodziewacie odebrać, co za podziękę macie? albowiem i grzesznicy grzesznikom pożyczają, aby tyleż odebrali." Zdarza się nieraz, że ktoś udaje przyjaźń dla człowieka, znajdującego się w przededniu ruiny dlatego tylko, iż ma nadzieję, że z resztek majątku okroi się jeszcze cośkolwiek dla niego. Adwokat i lichwiarz będą się opiekowali biedakiem, a gdy ruina jego będzie nieunikniona, będą pierwsi obgryzać to, co jeszcze na nim pozostanie. Chociaż jednak znajdziesz się na dnie życia, opuszczony przez wszystkich, nie poddawaj się rozpaczy, bo Bóg jest przyjacielem tych, którzy przyjaciół nie mają. Chociażby nikt do ciebie nie wyciągnął ręki, by cię podnieść, ręka Pana zawsze gotowa jest ci dopomóc! Dobry człowiek nie powinien rozpaczać, choćby go nawet wrzucono do ognia; z Bożą pomocą cało wyjdzie z płomieni. Dobry człowiek przejdzie tam, gdzie inni upadną i życie stracą. Jeśliś obsunął się ze szczytu pomyślności, powstań z upadku i staraj się wydostać z głębi niedoli. Człowiek, którego los prześladuje, zawsze może się udać do Boga. Kto ma prawdziwą wiarę w sercu, ten wytrzyma wszelkie burze i nawałnice i wyjdzie z nich tym silniejszy na duchu, im cięższym było doświadczenie. 36 O NADZIEI Nadzieje ludzkie są różnorakie, ale w wielu wypadkach bywają one jedynie złudzeniem. Mój syn Tomek nazbierał najróżnorodniejszych jajek ptasich, wydmuchał je i nawlókł na sznurek. W niniejszym artykule mam zamiar to samo zrobić z nadziejami i podać je wam poniżej: dobre, złe, lub obojętne. Nadzieja człowieka krewkiego wyskakuje raptownie, jak małpka na sprężynce, gdy uchylisz przykrywkę zabawki: porusza ją zatem sprężyna, a nie rozsądek. Taki człowiek zawsze różowo patrzy w przyszłość i widzi w niej tylko lepsze czasy. Najczęściej żyje on złudzeniami, ale czyż nie weselej przewidywać wszystko co dobre, aniżeli krakać jak ptak złowróżbny? Z takim przyjacielem dobrze znajdować się w drodze, gdy noc ciemna, choć oko wykol, a deszcz leje jak z cebra; on zawsze będzie miał w oczach światło, a w sercu ogień. Jeśli będziesz się wystrzegał, byście nie zaszli na manowce, zawsze ci będzie wesoło w jego towarzystwie. Wadą takich ludzi jest to, że zawsze sprzedają kurczęta, zanim się wylęgły, i śledzie, zanim je złowiono. Gdy spostrzegą jedną jaskółkę, to zaraz głoszą, że nastało lato. Spotkałem niedawno człowieka o takim usposobieniu. Opowiadał mi że wkrótce zrobi majątek na handlu dopiero co rozpoczętym, bo zaledwie po raz pierwszy otworzył drzwi sklepu, gdy weszło dwóch sąsiadów: jeden chciał bochenek chleba na kredyt, a drugi chciał rozmienić pieniądze na drobne. Nie wierzy on w żadne możliwe nieszczęście; wszystkie dobre przypuszczenia są dla niego pewnikiem. Poczciwy to człowieczyna i ma swoje dobre strony. Podoba mi się zwłaszcza pewne jego powiedzenie: "nigdy nie mów: umieram, dopóki nie jesteś martwy." Sąsiad mój, Beztroski, czeka na śmierć swej bogatej ciotki. Tymczasem owa stara dama ma równie twarde życie jak kot, a jeśli wreszcie zdecyduje się umrzeć, na pewno zapisze swój majątek na szpital dla chorych kotów, lub opuszczonych psów. Biedny Kuba w niewesołym jest położeniu i całą winę przypisuje silnemu organizmowi swej ciotki. Mimo, że stan jego majątku pogarsza się z dniem każdym, nie traci on nadziei. Kto czeka na czyjąś śmierć, ten do dalekiej biegnie mety i obuwie musi mieć chyba z żelaza, gdyż inaczej będzie musiał biec boso. Człowiek żyjący nadzieją, na bardzo chudej jest diecie. Gdyby Kuba nie miał bogatej ciotki, może byłby zakasał rękawów i wziął się do pracy; ale powiedziano mu, że urodził się w czepku i to go zrobiło człowiekiem nieużytecznym. Nadzieje, rosnące na grobach, bardzo smutne wydają owoce. Niektórzy ludzie bez wszelkiej podstawy ciągle spodziewają się jakiegoś szczęśliwego wypadku. Mogą jednak długo stać z otwartymi ustami, jeśli sądzą, że pieczone gołąbki same im wlecą do gąbki. Takie bezpodstawne nadzieje podobne są do beczki bez dna, konia bez łba, buta bez podeszwy, lub noża bez ostrza. Nadzieja nie jest nadzieją, lecz szaleństwem, jeśli ktoś wygląda plonów, nie obsiawszy pola, lub czeka na błogosławieństwo Boże nie zrobiwszy nic dobrego w życiu. Takie nadzieje to tylko błędne ogniki, które sprowadzają ludzi na bezdroża. Niedawno widziałem w przytułku biednego Macieja, który twierdzi, że należy mu się duży folwark, zabrany nieprawnie przez jakiegoś krewnego noszącego jego nazwisko. Tymczasem biedny Maciek narzeka na marną zupkę w przytułku i wciąż buduje zamki na lodzie. Nadzieje nasze winny się zawsze obracać w granicach zdrowego rozsądku i prawdopodobieństwa. Nie będziesz się przecież spodziewał znaleźć figi na cierniu, lub morele na dzikiej jabłonce. Kto się żeni z dziewczyną lubiącą stroje a nieporządną, i ufa, że wychowa sobie z niej dobrą żonę i dobrą gospodynię, postępuje tak samo jak ów wieśniak, który kupił gęś i myślał, że będzie z niej miał dojną krowę. Ojciec, który synów swych zabiera z sobą do piwiarni i mimo to spodziewa się, że wyrosną oni na ludzi trzeźwych ma chyba wodę na mózgu. Rodzice, dający zły przykład dzieciom, nie mogą mieć nadziei, że wychowają je na uczciwych ludzi. 37 Idąc szeroką drogą ku piekłu, ludzie ufają, że dostaną się do nieba; tak wszedłszy do stawu, nie zamoczą się. Nadzieja na niebo jest rzeczą świętą i opierać się musi na Słowie Bożym. Jest tylko jedna opoka, na której możemy oprzeć nadzieję naszą, a tą opoką są zasługi Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Jeśli uwierzymy w Chrystusa, będziemy zbawieni, albowiem czytamy w Ewangelii: "Kto uwierzy, ma żywot wieczny." 38 O ROZRZUTNOŚCI Daleko łatwiej zarobić pieniądze, niż zużytkować je rozumnie. Każdy może wykopać kartofle z pola, ale nie każdy umie je dobrze ugotować. Ludzie wzbogacają się nie tym, co zarabiają, ale. tym, co zaoszczędzają. Wielu ludzi bogatych, równie ubogich jest w dowcip, jak dzik w wełnę; nieraz mają już czterdziestkę na karku, a nie można ich uważać za pełnoletnich. Jeśli rozrzutnik odziedziczy posiadłość, rozpłynie się ona w jego rękach jak kawał masła w pysku kota. Na świecie bardzo dużo jest osłów prócz tych co mają cztery nogi i długie uszy. Przykro mi powiedzieć, że bywają osły nie tylko wśród klasy posiadającej, ale i wśród robotników. Pierwsi przepuszczają wsie i domy, drudzy niosą zarobek swój tłustemu karczmarzowi. Dużo już pisałem o tym różnymi czasy i dlatego ograniczę się tutaj do kilku uwag o rozumnej oszczędności i umiejętnym wydawaniu pieniędzy. Nigdy nie kupujcie tego, co najtańsze, bo przy dłuższym używaniu tandeta okaże się najdroższą. Niektórzy ludzie mają zwyczaj kupować rzeczy niepotrzebne tylko dlatego, że otrzymują je „za bezcen”; zapominają o tern, że to, czego nie potrzebujemy, zawsze jest za drogie, chociażby kosztowało tylko grosze. Przykro mi widzieć córki robotników, lub służące wystrojone w jedwabie, jakby miały pretensje, że ludzie wezmą je za wielkie panie. Każdy wszak odróżni złoto od szychu, ropuchę od ryby, lub mak od róży, a pieniądze, bezmyślnie wydane, nie wrócą się nigdy. Wprawdzie pieniądze wymyślono na to, by w ciągłym były ruchu, a nie na to, by leżały nagromadzone w kufrze. Ale jak we wszystkim, tak i tu należy trzymać się złotego środka i nie być ani zanadto rozrzutnym, ani przesadnie oszczędnym. Najrozumniej wydaje pieniądze ten, kto ma rozumną i dobrą żonę, "Co mąż zwiezie wielkimi wroty, zła żona wyniesie przez płoty", "Żona wyniesie worem, jeśli idzie swoim dworem." "U dobrej gospodyni zawsze pełno w skrzyni." Wszystkie te stare przysłowia najlepiej określają obowiązki i zalety dobrych żon. Salomon mówi, że żona albo jest budowniczym, albo prawdziwym burzycielem. "Rozumna kobieta buduje swój dom, głupia zrywa go własnymi rękoma." „Dobra żona - męża korona.” 39 KILKA DOBRYCH SŁÓW DLA ŻON Chcę dziś umaczać pióro w najlepszym atramencie, nie zawierającym ani kropli żółci i powiedzieć kilka dobrych słów dobrym żonom. Zadziwiającym jest, jak wiele starych przysłów ostro występuje przeciwko żonom. Małżonkowie ówcześni nie dobierali słów, mówiąc o swych połowicach. Niektóre z takich powiedzeń zanadto - chyba są złośliwe, jak na przykład: "Każdy mąż przeżywa dwa dobre dni ze swą żoną: Dzień ślubu i dzień jej pogrzebu", lub następne: "Kto straci żonę i grosz, dla tego większą będzie strata grosza." Nie brak i humorystycznych opowiadań, lub wierszy, jak np. "Złoczyńcę, skazanego na śmierć na szubienicy, zawieziono taczką na miejsce stracenia. Jako ostatnią łaskę zaproponowano mu, by się ożenił, ale skazaniec wolał stryczek niż żonę." Było więc ogólnym zwyczajem mówić źle o stanie małżeńskim. Dla mnie nie jest to jednak powodem, że kobiety były złe, ale raczej, że mężowie ich nic nie byli warci, w przeciwnym bowiem razie nie byliby tak brzydko obmawiali swych towarzyszek życia. W każdym razie z ust mężczyzn wyszły najliczniejsze przysłowia, zawierające skargi i obelgi. Niema jednak wątpliwości, że i wówczas istniały żony złe. Jedna z nich mocno musiała dokuczyć mężowi, który powiedział, że "gdyby kobieta była równie małą jak jest dobrą, łuska od grochu wystarczyłaby na zrobienie jej płaszcza z kapiszonem." - Ileż jednak musiało być kobiet dobrych, towarzyszek życia prawych i wiernych! W Biblii jest mowa o jednej żonie Joba, o jednej Jezabel; ile jednak jest Sar i Rebek! Podzielam zdanie Salomona, że ten, kto znajdzie żonę, znajdzie rzecz dobrą. Jeśli komuś w sklepie wydadzą fałszywy pieniądz, wieść o tym zaraz się rozejdzie szeroko; nikt jednak nie mówi o wszystkich dobrych pieniądzach, jakie otrzymuje. Dobra kobieta jest cicha, i nikt jej chwały nie rozgłasza; lecz o złośnicy wie cała parafia. Bardzo mało starych przysłów występuje przeciwko mężom; ta okoliczność w każdym razie świadczy na korzyść kobiet, trudno bowiem przypuszczać, ażeby ówcześni mężowie byli doskonalszymi od dzisiejszych. Gdyby zaś dawniejsi mężowie byli nieszczęśliwymi ofiarami swych żon, nie byliby tak nierozumni, by się do tego przyznawać. Z poezji wszystkich narodów najlepiej wiemy, czym może być wierna, kochająca żona dla męża. Zresztą - dobry mąż będzie miał dobrą żonę. Niektórzy mężczyźni są równie źli bez żony, jak 40 z żoną. Dopóki byli sami, unieszczęśliwiali samych siebie, a gdy pojęli małżonki, unieszczęśliwili całą rodzinę. Dobrana para radosne i szczęśliwe wiedzie życie. Ciężar trosk ich wzajemnych zmniejsza się przez to, że dźwigają go razem. Jeśli się coś zepsuje w ogólnej harmonii, na pewno wina jest po obu stronach. Brak chleba powoduje brak miłości, albowiem chude psy gryzą się między sobą. Ubóstwo zwykle wjeżdża do domu na barkach męża, bo nie zawsze żona może mu pomagać w pracy zarobkowej. Żona nie przepija i nie puszcza z dymem zarobku; nie chodzi do "Burego Niedźwiedzia", lub do "Wesołego Towarzysza." Rzadko spotykamy kobietę pijaną; w dziewięćdziesięciu dziewięciu wypadkach na sto tylko mąż wraca pijany do domu. Nieraz zarzucamy kobietom, że za często patrzą w lustro; fatalniejsze jednak skutki pociąga za sobą szkło, w którym mężowie topią swój rozum. Nikt chyba nie pozazdrości losu żonie robotnika - pijaka, obarczonej sześciorgiem dzieci. Wiem z doświadczenia, że w wielu wypadkach nie byłoby łającej żony, gdyby nie było męża upijającego się przy każdej sposobności. Mawiają ludzie, że mężczyzna ze słomy wart jest żony ze złota. Co do mnie jednak, uważam, że mężczyzna słomiany tak samo nic nie jest wart jak słomiana kobieta. Gdzie wkrótce po ślubie zaczynają się sprzeczki i twarze noszą ślady pazurków, tam widocznie żona dostała nieodpowiedniego męża, a mąż wybrał nieodpowiednią żonę. Nie słusznym byłoby zwalać całą winę wyłącznie na kobiety. Wpadła mi w rękę bardzo stara książka pt. "Pierścionek ślubny". Chciałbym tu streścić niektóre bardzo trafne myśli, zawarte w tej książce. Czy masz dobrą i miłą żonę? Wiedz, że dał ci ją Bóg. Każdy dar dobry i każdy dar doskonały pochodzi z góry. Żona jest darem dobrym, pochodzącym ze Słońca Miłosierdzia. Jakże szczęśliwymi są te małżeństwa przy których ślubie obecnym był Chrystus! Mężowie winni okrywać płaszczem miłości niedoskonałości swych żon. Nie gaś świecy dla tego że kopci, lecz usuń kopeć! Mężowie i żony wzajemnie powinni się pobudzać do miłości; winni się kochać mimo różnicy zapatrywań. Drzewo miłości winno wzrastać wśród rodziny, tak jak drzewo życia rosło wśród raju. Dobra służba to prawdziwe błogosławieństwo; większym jednak błogosławieństwem są dobre dzieci; ale największym z błogosławieństw to dobra żona. Oby tego błogosławieństwa szukał każdy, kto go potrzebuje i oby za nim tęsknił ten, kto je utracił; oby się nim cieszył ten, kto je posiada. Wreszcie od siebie dodam jeszcze to, o czym wiem z osobistego doświadczenia. Moja własna żona natchnęła mnie przekonaniem, że małżeństwo pochodzi z Raju i prowadzi do niego. Nigdy ani w części nie byłem przed ożenkiem taki szczęśliwy, jak później, kiedy się ożeniłem. To też uważam, że małżeństwo samo przez się jest dobre, lecz bywają ludzie, którzy błogosławieństwo umieją przemienić w przekleństwo. Człowiek, który z Bogiem szukał swej żony i ożenił się z nią nie tylko dla jej urody, lub dla majątku, lecz przede wszystkim dla jej charakteru, może być pewien, że Bóg pobłogosławi jego wybór. Jaką miarą mierzycie, taką będzie wam odmierzone; miarą dobrą i natłoczoną. Kto szanuje i kocha swoją żonę, tego i żona szanować będzie i ukocha nad wszystko. Kto radzi się swej żony, ten miewa dobrego i życzliwego doradcę. Ksiądz nasz mawia: "Przenikliwość kobiety nieraz daleko więcej jest warta, niż rozum mężczyzny." Cokolwiek sądziłbyś o radach swej żony, jestem przekonany, że pożałujesz, jeśli ich nie posłuchasz. Kto kocha swą matkę i droga mu jest cześć siostry, ten nigdy nie będzie mówił źle o kobietach. Kto żonę swą dręczy, na mocne zasługuje cięgi; ja sam dopomógłbym go bić i nie miałbym dla niego litości. 41 O LUDZIACH DWULICOWYCH Nawet ludzie źli chwalą stałość! Niema człowieka, który nie miałby choć jednej zalety; ale kto wyje z wilkami, a potem beczy z owcami, o tym chyba tylko szatan może powiedzieć coś dobrego. Jakże często pod jedną czapką znajdujemy dwa oblicza! Ileż razy zdarza się mieć do czynienia z ludźmi, przyjaźniącymi się z kurami i siadającymi z niemi na ich grzędach, a potem bezwstydnie kumającymi się z lisem, wrogiem kur! Stałość jest w świecie równie rzadka jak biały kruk w lesie. Niektórym ludziom możesz ufać tylko tak długo, dopóki ich widzisz; bowiem w innym towarzystwie stają się oni innymi ludźmi. Podobnie jak woda wre lub ścina się w lód pod wpływem temperatury otaczającego ją powietrza, tak samo i ludzie niektórzy są zimni, lub pełni zapału, stosownie do chwilowego nastroju towarzystwa, w jakiem narazie się znajdują. U większości ludzi zmiany takie są następstwem braku wszelkich zasad. Mają oni w sobie coś z chorągiewki na dachu, bo obracają się z wiatrem, podobnie jak ona. Na próżno będziesz się kusił o zbadanie, czym oni właściwie są. Wierzą chyba tylko w to, co najlepiej popłaca i lubią zajeżdżać pod "Złote Runo". Podobnie jak żaby, ludzie tacy mogą żyć w wodzie, lub na ziemi i tak samo jak koty, zawsze upadają na nogi i chodzą za tymi, którzy dadzą im mleka. Swych przyjaciół kochają serdecznie, lecz miłość ich lubi pełną śpiżarnię; z pustej uciekną jak myszy. Z domu niedoli zmykają zawczasu jak szczury z tonącego okrętu. Kupisz ich za dobrą leguminę i utrzymasz przy sobie tak długo, dopóki ktoś inny nie nakarmi ich czymś lepszym. Kto zapewni im większe zyski, tego chwałę głoszą. Wszystko im jedno, czy do domu wrócą prostą drogą, czy też będą musieli skradać się chyłkiem-milczkiem, byle tylko udało się coś do domu przynieść. Obojętnym jest dla nich, czy woda czysta, czy brudna, aby tylko obracała ich koło. Spaliliby trumnę matki, gdyby im zabrakło paliwa, lub sprzedaliby kości ojca za drobne pieniądze. Inni chwieją się w zasadach swoich tylko dlatego, że lubią towarzystwo i bez niego obejść się nie mogą. Tacy podzielają zdania każdego napotkanego człowieka. Gdyby pojechali do Rzymu, to poszliby ucałować pantofel papieża chociaż w domu chrypną od krzyczenia: "precz z papieżem!" Nasmaruj ich masłem, a możesz ich zjeść jak chleb. Tacy nie chcą zepsuć sobie stosunków z żadną partią; to też każda partja winna ich odrzucać jak piłkę nożną. 42 Niektórzy ludzie są obłudnikami już z natury: gładcy jak węże i srokaci jak niektóre konie. Podobnie jak pijani, obłudnicy owi nie umieliby chodzić prosto mimo najlepszych chęci. Są oni podobni do krętych ścieżek w górach, a z natury są urodzonymi Judaszami. Miód mają na języku, a żółć w sercu. Stąpają cicho jak koty, bo pazury pochowali głęboko. "Grobami bielonymi" nazywa ich Chrystus. Strzeż się takich ludzi jak żmij jadowitej; będą ci oni pochlebiać i łasić się, upatrując jednocześnie najsposobniejszej chwili dla zadania ci ciosu śmiertelnego. Najwstrętniejszym jednak robactwem są obłudnicy religijni. Czarne swe wnętrze przykrywają białymi piórami. W poniedziałek innego są zdania, niż byli w niedzielę. Religia ich polega na naśladowaniu ludzi religijnych, lecz nigdy nie docierają oni do rdzenia prawdy. Powtarzają modlitwy jak papugi, ale uczynki ich nigdy nie zgodzą się z ich słowami. Podobni są do sów, które wydają się bardzo duże dla obfitości swego upierzenia i podobnie jak te nocne ptaki, ujawniają dużo zręczności w półmroku, w pełnym świetle dnia są jednak tylko niezdarnymi półgłówkami. Nie wszyscy, co chodzą do kościoła, modlą się szczerze, nie wszyscy, co najgłośniej śpiewają, chwalą Boga, nie wszyscy też co twarz swą stroją w powagę, są istotnie ludźmi poważnymi. Jakże małym i nędznym stworzeniem jest obłudnik! Szatan raduje się na widok jego gry podstępnej, lecz nie kusi go tak jak prawego chrześcijanina, bo jest zupełnie pewien, że nie ujdzie on jego sideł. Uczciwość i prawość jest najlepszą polityką, tak jak prosta droga jest najlepszą i najkrótszą drogą. Bądźmy szczerymi jak złoto, moi przyjaciele, i niechaj twarze nasze zawsze odzwierciadlają nasze wnętrze! 43 O POWODZENIU Ciężka praca - oto tajemnica powodzenia. Lenistwo nie zrodzi nic prócz łachmanów i ubóstwa. Sam musisz być budowniczym swego szczęścia. Nie sądź jednak, że będąc pracowitym, od razu będziesz bogatym. Ku bogactwu trzeba iść krok za krokiem z największym mozołem. "Co nagle, to po diable", "Ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka", mawiają starzy ludzie. Domy buduje się z pojedynczych cegieł. Im więcej śpieszymy się w pogoni za bogactwem, tym mniej zyskujemy na szybkości, bo kto szybko wspina się pod górę, nagle spadnie w przepaść! Młody kruk, który próbował fruwać, gdy jeszcze nie miał skrzydeł, skręcił kark. Tak samo dzieje się ludziom, którzy nie mając kapitału, rozpoczynać mają interesy handlowe. Chcieliby oni budować dom bez cegieł, rozniecić ogień bez drzewa, palić świecę bez knota. Mały sklepik z codziennym, pewnym zyskiem lepszy jest, aniżeli fabryki ze stratami; wielu miliarderów amerykańskich zawdzięcza swe bogactwa, bardzo skromnym zajęciom. Próbując włożyć do worka za dużo, możesz go rozerwać, chwytając się kilku interesów naraz, możesz się zrujnować. "Kamień, który się ciągle toczy, mchem nie porośnie", mówi jedno z mądrych starych przysłów. Drzewa za często przesadzane, coraz mniej dają owoców. Trudności możesz znaleźć na każdym miejscu. Opuszczając dolinę dla nadmiaru wilgoci, możesz mieć nadmiar zimna na pagórku. Dokąd że pójdzie osioł, któremu nie chce się pracować, lub krowa, nie dająca się doić? Tylko w bajkach bywały rzeki mlekiem lub miodem płynące, ale w rzeczywistości bez trudu nie zdobędziemy nic. "Zmiana nie zawsze jest poprawą losu", rzekł gołąb z bajki, gdy kucharka wyjęła go z sideł, aby zrobić z niego pasztet. Dla przeprowadzenia zmiany należy upatrzyć odpowiednią chwilę i ruszać się chyżo. „Musi się zamaczać, kto chce ryb nałapać"- uczy nas przysłowie. Marnym byłby kowal, który bałby się iskier wznieconych własną ręką. Każdy zawód ma swe ciemne strony. Gdyby jednak marynarze rzucili swój zawód dla niebezpieczeństwa na morzu, piekarze nie chcieli piec chleba dla zbyt wielkiego gorąca, cóż stałoby się z naszą kulturą? 44 Lękając się żądła pszczół, nigdy nie zdobyłbyś miodu; obawiając się zabłocić buty, nie mógłbyś obsiać pola. Życie to praca w pocie czoła i w warunkach takich, jakie nam Bóg zsyła. Nie rozporządzając prądami powietrza, musimy pracować przy takim wietrze, jaki nam Bóg daje. Od nas jedynie zależy, czy będziemy dość wytrwale pracowali by rozpoczęte dzieło doprowadzić do końca. Kot, który umie dość długo czatować, zawsze w końcu mysz złowi. Jako oracz z powołania najlepiej wiem, ile razy nawracać trzeba, by zorać cały mórg ziemi. "Pracuj o słońcu, a śpij o miesiącu" - napomina przysłowie jedno, a drugie grozi: "Kto długo lega, tego chleb odbiega." Bóg pamięta o każdym ptaszku, ale nie rzuca mu pożywienia wprost do gniazdka. On nam daje chleb powszedni, ale my musimy dać pracę naszą. "Male parta - do czarta", co znaczy, że pieniądze źle nabyte nie przyniosą ci błogosławieństwa. Sprzedając towar dobry, pełnej wagi, za cenę uczciwą wkrótce zyskasz stałych uczciwych nabywców. Oszustom nigdy się dobrze nie powodzi, chyba na krótko w bardzo wielkim mieście, gdzie ich nie znają i gdzie zawsze jest nadmiar kupujących. Palce oszustów podobne są do prętów nasmarowanych lepem: przylgną do nich nie tylko pieniądze, ale i wiele innych rzeczy mniej pożądanych. Im więcej lis kradnie, tym prędzej zostanie schwytany. Jeśli oszust chce zrobić dobry interes, niechaj czym prędzej stanie się uczciwym, bo uczciwość najlepiej popłaca. Niejeden człowiek, który napracował się ciężko i dużo zarobił pieniędzy, mimo to na starość znalazł się w przytułku, bo zarobionych pieniędzy nie umiał użyć rozumnie. Na jednym ze starych cmentarzy znalazłem taki napis na grobie: "Wydałem, co miałem, straciłem, co zaoszczędziłem, lecz mam to, co rozdałem." Nigdy nie oszczędzajmy na rzeczach, należących się Bogu! Pożyczka dana Bogu najpewniejszą jest lokatą pieniędzy! 45 O SAMOCHWAŁACH Bywają ludzie, którzy ceniąc wszystko niezwykłe, lubią wzbudzać sensacje. Bujna wyobraźnia wcale nie jest rzadkością wśród ludzi dzisiejszych. Kto ciągle wypatruje cudów, widzi je wreszcie tam, gdzie ich wcale niema. Ujrzawszy sześć psów od razu, opowie taki człowiek, że widział zgraję chartów. Przesada w opowiadaniu byłaby zresztą dość nieszkodliwa, gdyby owi ludzie o bujnej wyobraźni nie mieli zanadto bujnego wyobrażenia o sobie samych. Są oni przekonani, że nikt nie jest godzien czyścić ich obuwia, bo mają siebie za wykwit ludzkości. Podobnie jak zwierzęta menażerii, która niegdyś bawiła w naszej wiosce, są oni niezrównanymi osobliwościami w swoim rodzaju. Posłuchajcie tylko, jak niezwykłym jest wszystko, co oni posiadają! - "Czy widzieliście kiedy takiego wierzchowca jak mój? "Idzie jak wiatr, a niesie jak ptak !" - "Oto krowa, zauważcie tylko jak chwacko macha ogonem; drugiej takiej niema w całym powiecie!!"- "Tak, panie, synek mój nad wiek jest. rozwinięty, nie od parady ma głowę! Powiada pan, że podobny do ojca? Istotnie, muszę panu przyznać rację!" - "Niechże się pan tylko przyjrzy memu gospodarstwu i czy widział pan kiedykolwiek takie buraki? - Bardzo to rzadki gatunek, nie widziałem go u nikogo." Sądzi pan, że mam za wiele kretowisk na łąkach? O, to nie- zwykła historia! Nie niszczę tych kretów, bo to osobliwy gatunek, którego nigdzie już niema. Te krety wyrzucają daleko więcej ziemi, niż wszystkie inne." - "A co? Czyż nie wspaniały mój oset? To również bardzo rzadki okaz, dowodzący wielkiej urodzajności gleby; to też przeszłoroczne zbiory pszenicy tak były obfite, że wozy załamywały się pod ciężarem snopków; połowa powiatu zjechała się, by oglądać młockę. Całe szczęście, że mam najlepszą parową młocarnię! Wszystko zresztą mam najlepsze i najdoskonalsze! To moja stała zasada nie mieć nigdy nic przeciętnego, pospolitego !" Zapuściwszy się raz w tym kierunku, samochwalca nieprędko się zatrzyma. W swym zapale nie widzi. on, że wszyscy śmieją się, z niego i pokpiwają z tej ozdoby gminy. Jest również inny typ samochwałów, którzy wszystko zrobiliby daleko lepiej, niż najlepsi w swym zakresie zawodowcy. Gdyby byli w sejmie, znieśliby podatki, przytułki zamieniliby w pałace. Wykonanie ich wzniosłych planów zależy zawsze od maleńkiego słówka "gdyby". Gdyby Kuba Samochwał wziął w rękę cugle państwa, wjechałby na słońce. Niestety, ludzie są 46 niewdzięczni. Nie tylko, że tych genialnych osobników nie otaczają opieką, ale odwracają się od nich. Samochwał tak wszystko wyolbrzymia, że gdy przypadkiem mówi prawdę, nikt mu i tak nie wierzy. Są to wielcy kłamcy, ale po większej części są nieświadomi swego kłamstwa, bo z przyzwyczajenia patrzą już stale na wszystko przez szkła powiększające. Wystrzegajcie się samochwalstwa, przyjaciele, zawsze trzymajcie się tylko prawdy i kochajcie prawdę! Zeszedłszy raz z prostej drogi, nie możesz wiedzieć, dokąd cię kręta ścieżka zaprowadzi. Kto kłamie w drobnych rzeczach, a choćby tylko dla zabawienia towarzystwa, ma zwyczaj upiększania swych opowiadań, nie zawaha się i przed dużym kłamstwem. Nie darmo mówią stare przysłowia: "Od kamyczka do rzemyczka..."; "Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.". "Samochwała u drzwi stała, nic nie robiła, tylko się chwaliła", mówi stare przysłowie. Pochwała z ust ludzi drugich ma zapach miły, z ust własnych cuchnie. "Kto wiele szumi, niewiele umie." Najmniejsze prosiątko najgłośniej kwiczy, pusta beczka najwięcej robi hałasu. Puste statki płytko płyną; im więcej są obciążone, tym głębiej zanurzają się w wodzie. Dobry towar nie potrzebuje ani pięknych nalepek, ani reklamy. Po głośnym ryku poznajemy osła, po wielkim śmiechu poznajemy głupca. Kto posiada istotną wartość, ten nie lubi i nie potrzebuje rozgłosu. Jeśliś jest osłem, na nic ci się nie przyda nałożyć na siebie skórę lwa; po ryku każdy pozna, żeś osioł! 47 CZEGO BYM NIE CHCIAŁ Nie chciałbym, by książeczkę moją krytykowali ludzie, którzy nie dość są uczciwi, by przeczytać ją od deski do deski, lecz z góry powezmą o niej mniemanie nieuzasadnione. Z drugiej strony jednak nie jestem przesadnie wrażliwy, więc, o ile kogoś zabawi wynajdywanie usterek i stron słabych mej pracy, niechże się nie krępuje i używa ile zechce. Słyszałem, że niektórzy krytycy mają zwyczaj rozciąć tylko pierwsze stronice książki, a potem obwąchawszy nóż, chwalą dzieło pod niebiosa, lub bezlitośnie je ganią, stosownie do tego jaka myśl strzeli im do głowy, lub jak smakował im obiad. Co do mnie, ufam tylko, że wysyłając niniejszą książeczkę do druku nie rzucam pereł przed świnie. Gdybym miał wolny wybór pod tym względem, to nie chciałbym, aby kartki mej książeczki miały służyć do zawijania śledzi w sklepiku. Jeśli jednak spotka je ten los, będę się musiał z nim pogodzić. Nie chciałbym orać parą starych szkap dychawicznych. Nie chciałbym być krową bez ogona, gdy w lecie jest dużo much, ani duchownym, który ma pół tuzina tyrańskich zwierzchników nad sobą, ani służącym, który ma dwóch panów nad sobą. Nie chciałbym być robakiem natkniętym na haczyk wędki, ani węgorzem, z którego żywcem zdzierają skórę, ani mężem złośnicy. Nie życzyłbym sobie 48 wpaść w paszczę krokodyla albo w ręce nieuczciwego adwokata. Nie chciałbym również by mnie na śmierć zagadały rozwydrzone praczki. Zanim odważyłbym się żyć w chacie niektórych nieporządnych ludzi, musiałbym chyba zejść na psy i nie mieć gdzie głowy położyć. Nie chciałbym mieć ani pół marnej chałupy, w jakiej nieraz muszą żyć robotnicy wraz z całą rodziną. Nie chciałbym i być służącym sknery, pracować dla osy, być narzędziem w ręku małpy lub pochlebcą bogatego głupca. Nie chciałbym być zmuszonym pójść do przytułku i nigdy nie żebrałbym o pomoc gminy; nawet wówczas nie gdybym miał otrzymać wszystko. co kiedykolwiek stopniało na lodowatej ręce miłosierdzia i nigdy, przenigdy nie pożyczałbym pieniędzy. Nie chciałbym powozić świnią, prowadzić lękliwego konia, ani też przekonywać człowieka o zakutej głowie. Tak samo nie chciałbym być nauczycielem rozpuszczonych chłopców lub wołem szczutym psami, ani kokoszą, która wysiedziała kaczęta. Jeszcze mniej chciałbym być kaznodzieją mówiącym do drzemiących słuchaczy. Nie chciałbym nigdy kupować konia od handlarza końmi, najuczciwszy bowiem handlarz tylko wówczas cię nie oszuka. jeśli się nie dasz oszukać, a znać się na koniach jest prawie taką samą sztuką jak znać się na sercach ludzkich. Nie chciałbym być wycieraczką do nóg pudla ani człowiekiem zjadającym brudy. by się przypodobać wielkim panom. Niechaj łże, kto chce przypodobać się drugim, wolę ja swoją prawdę, choćby była biedna i bosa Niezależność i czyste sumienie, choćby się na stole miewało tylko suche ziemniaki, daleko więcej warte, niż niewola i zależność przy bogatym stole. Nie chciałbym być skubanym jak gęś, lub żywcem gotowanym jak rak, ani też dostać się w ręce kazuisty rzymskiego. Nie chciałbym pójść tam, gdzie lękałbym się śmierci, nie chciałbym żyć, gdybym nie miał nadziei na przyszłe życie. Nie chciałbym siedzieć na beczce prochu z zapaloną fajką jak owi ludzie, którzy nie myślą o duszy, choć życie jest takie niepewne. Przedewszystkim jednak nie chciałbym wybierać sobie losu na ziemi, lecz wolałbym wybór pozostawić Bogu, bo On wie najlepiej, czego mi najbardziej potrzeba. 49 PRÓBUJ… Ze wszystkich piosenek jakie dzieci moje śpiewają najlepiej podoba mi się Jedna, której refren brzmi: "Gdy się coś nie uda wczas, Jeszcze raz, jeszcze raz, trza próbować jeszcze raz!” Polecam ją tym wszystkim zniechęconym, którzy sądzą, że lepiej wszystko rzucić od razu, niż podejmować sprawę od nowa. Każda nowa praca jest trudna, ale nie stanie się ona łatwiejszą przez to, że nie spróbujesz nawet rozpocząć jej. Gdy powiesz: "nie mogę", wóz pozostanie w błocie; gdy powiesz: "spróbuję", wyciągniesz wóz z trzęsawiska. Lis był już prawie w zębach chartów, ale powiedział sobie "spróbuje" i udało mu się skoczyć w bok i oszukać psy. Pszczoły rzekły: "spróbujemy" i zrobiły miód z kwiatów. Po ciężkiej próbie wydostania się z pod śniegu zakwitł przebiśnieg w całej swej krasie. Nie od razu zwycięża wiosna srogą zimę, nie od razu młody skowronek wzbija się pod same niebiosa. Żaden pagórek nie jest za stromy, żadna gleba za twarda dla oracza, który nie opuszcza rąk w zniechęceniu. Kropla stale spadająca w jedno miejsce wydrąży skałę. Idź do kopalni węgla, lub soli, a będziesz miał poczucie tego, co ręka ludzka zdziałać może. Żaden wysiłek, chociaż zdawałby ci się najdrobniejszym i niepożytecznym, nie jest nigdy straconym. Choćbyś ty sam przed śmiercią nie ujrzał dostrzegalnych wyników swej pracy, ujrzą je dzieci twoje, lub wnuki. Silna wola zawsze znajdzie sposób na wszystko. Słońce dla wszystkich świeci; zajrzy ono i przed twoją biedną chatę i ozłoci ją. Wierz w Boga, pracuj wytrwale, a reszta w rękach Boga który pomaga tym, co sobie sami pomagają. Nie oglądaj się na niczyją pomoc, licz tylko na dwoje rąk własnych. Lis musi sam znosić pokarm dla swych lisiąt. Znaną jest bajka o biednym zającu, który liczył na pomoc cudzą i którego wśród serdecznych przyjaciół psy zjadły. Gdy droga pełna wybojów, każdy musi sam podeprzeć koło swego wozu, nie czekając aż sąsiad nadjedzie. Wszelki początek jest trudny. Jeśli pracę rozpocząłeś w nędzy, tym milszy będzie ci dobrobyt własną pracą zdobyty. Kto poznał smak jabłka 50 kwaśnego, ten więcej będzie się rozkoszował słodkim. Nie narzekaj na miejsce, w jakim cię los postawił. Przyszłość zależy od ciecie. Tylko głowy zakute pozostaną zawsze biednymi; kto umie rozejrzeć się po świecie i korzystać z ulepszeń, nigdy nie będzie narzekał na zły los. Ileż to dobrodziejstw w gospodarstwie rolnym przyniosły wszystkie nowe maszyny temu, kto spróbował używać ich! Istnieje dużo sposobów służenia Bogu na świecie. Nie zrażajcie się tym, że nie od razu umiecie wygłaszać dobre kazania. Małe gołąbki mogą roznosić ważne poselstwa. Nawet maleńki czujny piesek może szczekaniem swoim rozbudzić pana i uratować dom przed złodziejami. Pożar zaczyna się od małej iskry. Jedno słowo prawdziwe sprowadzić może dużo błogosławieństw na ludzi. Niestety, dobre rady stracone są dla wielu, jak ziarno siewne rzucone na skałę. Zdawałoby się, w chwili narodzin niektórych ludzi, że Mądrość przechodziła koło ich chat, ale nie chciała nawet zajrzeć do izby. Tacy ludzie śpią, gdy czas jest orać, a płaczą, gdy żniwa nadchodzą. Gdyby wszyscy ludzie rozpoczynali zawczasu, i nie opuszczali rąk w bezczynnym zniechęceniu, przytułki byłyby niepotrzebne na ziemi. 51 O POMNIKACH Każdy człowiek winien po sobie pozostawić pomnik w pamięci rodziny, sąsiadów i przyjaciół. Niedobrym musiał być człowiek, którego braku nikt nie odczuwa, o którym nikt nie wspomni. Ci, którym dobrze czyniłeś, i którzy cię kochali, będą pamiętać o tobie, nawet wówczas, gdy niezapominajki zwiędną na twym grobie. Imię swoje winniśmy wypisać w sercach, a nie na marmurze. Niesmaczne i śmieszne są pochlebstwa i pochwały na niektórych dawnych nagrobkach. Odczytując napisy na bardzo starych cmentarzach, mamy wrażenie, że same anioły chodziły po świecie. Niesmaczne i smutne są również przytłaczające marmury na grobach bogaczów. Czyż nie lepiej spoczywać pod rozłożystym drzewem, na którym, zięby wyśpiewują swe pieśni, pod kopczykiem ziemi bożej, z której wykwitają stokrotki i pierwiosnki, w miejscu zacisznym, gdzie krople rosy błyszczą w słońcu jak diamenty! Pozwólcie, by świeży i wonny wiatr przelatywał nad mym grobem, a jeśli już koniecznie musicie umieścić jakiś napis, niechże on brzmi: „Tu spoczywa ciało Jana Oracza, oczekujące na swego Pana, Jezusa Chrystusa.” Na niektórych starych pomnikach znajdowałem nawet żarty i dowcipy, które chyba nigdy nie powinny mieć miejsca na cmentarzach, bo nawet ciało najnędzniejszego żebraka zbyt jest świętym, by nad nim dowcipkować. Z oburzeniem odwracam się od wszelkich śmiesznych napisów na grobach, udaję się do dalszej pracy, aby odwracać skibę za skibą na nowiźnie. 52 O IGNORANTACH Jeden z członków komisji wyborczej opowiadał mi, że kandydat jego okręgu był nie tylko analfabetą, ale nawet nie umiał odróżnić łba krowy od jej ogona. Bywają i tacy, co niby to należą do inteligentów, ale nie wiedzą o tym, że buraki nie rosną na drzewach. Analfabetyzm jest wielkim złem, ale gorszą jeszcze jest ignorancja ludzi piśmiennych. Mądrość nie zawsze umie po łacinie i nie zawsze jeździ karetą, a mądrość biednego człowieka podobna jest do brylantu oprawnego w ołów; tylko prawdziwi znawcy poznają się na jego wartości. Mądrość chodzi częstokroć w połatanym ubraniu, ale przysłowie mówi: "nie patrz, że płaszcz ubogi, może tam być rozum drogi." Nie suknia zdobi człowieka, ale człowiek suknię. Uważam, że nigdy za dużo nie umiemy, ale prawdziwe wykształcenie bynajmniej nie polega na posiadaniu pewnej sumy umiejętności. Umiejętności - to narzędzia do pracy, jeśli ich nie będziesz używał i pozostaniesz takim samym głupcem, jakim byłeś, gdy nic nie umiałeś. Każdy winien przede wszystkim umieć to, do czego jest zdolny i co go uczyni pożytecznym człowiekiem. Jeśli koty umieją łowić myszy, a kury znosić jaja, to właśnie umieją to, do czego zostały stworzone. Umiejętność fruwania nie przydałaby się na nic koniowi, ani krowie. Rolnik winien umieć to wszystko, co należy do gospodarstwa wiejskiego, zaś mleczarka musi umiejętnie robić masło i sery. Mężczyźni i kobiety, nie umiejący wypełniać obowiązków, do których są powołani, są zupełnymi ignorantami, chociażby nawet wiedzieli, jak krokodyl nazywa się po grecku. Jeśli ktoś wpadnie w wodę, najlepiej przyda mu się wówczas umiejętność pływania, a nie znajomość poetów łacińskich. Prawdzie tej nikt nie zaprzeczy, a tymczasem tak mało zwraca się uwagę na fizyczne wychowanie chłopców i dziewcząt. Za mało też na ogół zwracamy uwagi na praktyczne wychowanie naszych dzieci. Jeśli chcesz mieć psa do polowania, to tresujesz go specjalnie w tym celu; dlaczegoż tak samo nie postępujemy z dziećmi? Niechże chłopcy uczą się łaciny i greckiego, ale niechaj nie zapomina się nauczyć ich jak mają czyścić sobie buty i ubranie. Niech dziewczynki śpiewają i grają, jeśli to lubią, ale niech również umieją zacerować pończochy i uszyć koszulę. Na nic jednak nie przydadzą się takie rady, jeśli nie będziemy mieli mądrych nauczycieli i rozumnych rodziców. Mamy oto przykład na rodzinie Pękalskich. Sześć córek wychowali tak pięknie, że żadna z nich nic nie umie: panna Zofia Eleonora nie może niszczyć rąk, więc nie umie obrać kartofli, ani 53 prać; panna Marja Anna, nie chcąc zepsuć cery, nie może wypleć ogródka, ale za to umieją one pięknie rozmawiać o literaturze, sztuce, o modzie i etykiecie. Biedaczki na próżno starają się złowić mężów, podczas gdy córki sąsiada, które same zarabiały na utrzymanie swe i jeszcze umiały oszczędzić coś na wyprawę i posag, wyszły za mąż wszystkie i rozumnie wychowują swe córki. Kto zaś weźmie za żonę jedną z tych wykrygowanych panienek, będzie miał lalkę z wosku, ale nie żonę i gospodynię. Młodzieniec, który wdzieje eleganckie ubranie, wciśnie monokl na oko, ujmie laskę w rękę i sądzi, że olśni przechodniów, ma głowę pustą i jest zupełnym ignorantem. Bywają i tacy ignoranci, którzy uważają siebie za uzdolnionych poetów i bliźnich swoich zanudzają na śmierć czytaniem im swych wierszy. Całe zastępy ludzi chcących zrobić majątek na lichwie spekulacji, to tylko wielcy, bardzo wielcy ignoranci. Lis z bajki podziwiał ser, a nie kruka. Przynęta niema na celu nakarmienie ryb, ale tym skuteczniejszy połów ich. Karczmy nikt nie zakłada dla dobra robotnika, lecz dla zysku, jaki z tego robotnika ciągnie. Kto o tym nie wie i dziwi się, że twarz ma obrzękłą, a kieszeń pustą, jest tylko wielkim, bardzo wielkim ignorantem. Ci, co wyśmiewają się z ludzi religijnych i uważają, że sami zanadto są uświadomieni i oświeceni, by wierzyć w Słowo Boże, mają umysły bardzo płytkie. Jeśli jednak sądzą, że zdołają zachwiać wiarę ludzi prawdziwie wierzących, którzy na sobie wypróbowali moc łaski Bożej, to są tylko wielkimi, bardzo wielkimi ignorantami. Kto widzi wschód i zachód słońca i nie spostrzega w tym dowodów, istnienia Boga, ten jest ślepy jak kret i winien żyć wyłącznie pod ziemią, jak żyją krety. Do kogo Bóg nie przemawia z każdego kwiatka wiosennego, z każdej kropli rosy, ten musi chyba być wielkim ignorantem. Ludzie, którzy uważają siebie za bardzo wykształconych, nigdzie nie widzą Boga. Jan Oracz widzi go wszędzie, i poczucie obecności Bożej jest dla niego największą pociechą i największą radością. Ludzie tacy nazywają się filozofami, lecz właściwą dla nich nazwą byłaby nazwa "głupcy", bo "głupiec powiedział w sercu swoim: niema Boga." Owce czują nadchodzący deszcz, jaskółki przeczuwają wczesną zimę, a podobno nawet świnie wyczuwają nadchodzący wiatr. O ileż niższym od zwierzęcia musi być taki człowiek, który żyje w świecie, pełnym dowodów istnienia Boga, a nie widzi Go. Nawet bardzo uczony człowiek może czasem nie być niczym więcej jak tylko ignorantem, bardzo wielkim ignorantem!