Gniazdo
Transkrypt
Gniazdo
Maria Sondej Gniazdo Rodzice: Sława Lisiecka – wybitna tłumaczka z języka niemieckiego oraz Zdzisław Jaskuła – poeta, reżyser, „król łódzkiej cyganerii”, dyrektor Teatru Nowego. Obydwoje zaangażowani w działalność społeczną i nękani za to w czasach PRL. Dzieci: Milena Lisiecka – aktorka i Jagna Jaskuła-Rasiak – tłumaczka z angielskiego. Czy taka rodzina może funkcjonować „normalnie”? Jaskułowie od 1974 r. mieszkają przy ulicy Wschodniej, która w Łodzi ma złą sławę. Ale dziewczynki zawsze czuły się tu bezpiecznie. Dziś w starym mieszkaniu są tylko we dwoje, córki założyły własne rodziny. I gości mniej bywa. „Salon” Jaskułów stracił rację bytu, teraz można się jawnie spotykać w pubach czy restauracjach. Ale kiedyś przez to ponadstumetrowe mieszkanie przewijało się mnóstwo ludzi. Milena wspomina dzień, gdy ojciec przyprowadził Grzegorza Ciechowskiego. Ona miała 13 lat, Ciechowski był jej idolem. I nagle on tutaj, w jej domu! – Tak bardzo się wstydziłam, że zamknęłam się w łazience i nie wyszłam, choć się do mnie dobijali. Zdzisław ma bogaty życiorys. Związany ze środowiskiem KOR, niezależny artysta, współpracownik podziemnych pism, człowiek przekorny i niepokorny. W czasie studiów organizował na przykład „jaskulana”. – To były takie zastępcze juwenalia, bo na prawdziwe władza nie pozwalała. Jest też poetą. – Bywam. Wiersze ciągle popełniam, ale rzadko je upubliczniam. Za to poezję tłumaczy „rzemieślniczo”. Od czasu do czasu robi to razem z żoną. Tworzą wspaniały duet: ona świetnie zna język, on jest „od poezji”. Wieczory spędzane na wspólnych tłumaczeniach uważają za najpiękniejsze. – Zwłaszcza przy pracy nad „To rzekł Zaratustra” Nietzschego. Bardzo przydatny jest dobry słuch Zdzisława na rytm i melodię wiersza. – Często kwestionuje jakiś fragment, bo mu nie pasuje do poetyckiej logiki tekstu. I na ogół ma rację. Bo w takich przypadkach od znajomości języka ważniejsza jest znajomość poezji – uważa Lisiecka. Sława Lisiecka debiutowała w prasie w 1975 roku. Przełożyła przeszło 80 książek, m.in. wiersze, utwory dramatyczne i powieści takich autorów, jak: Ingeborg Bachmann, Gottfried Benn, Günter Grass, Uwe Johnson, Hermann Hesse, Elfriede Jelinek, a także prace Maxa Webera czy Martina Heideggera. Największe uznanie przyniosły jej rewelacyjne tłumaczenia prozy Thomasa Bernharda. Otrzymała m.in. prestiżową Austriacką Nagrodę Państwową oraz Nagrodę „Literatury na Świecie”, a w tym roku – Nagrodę Miasta Łodzi. Tłumaczy wyłącznie z niemieckiego, gdyż – jak twierdzi – tylko ten język porządnie zna. Ale zna też parę tysięcy słówek angielskich, trochę mówi po rosyjsku, „liznęła” francuskiego i włoskiego, radzi sobie z holenderskim. – W dzieciństwie miałam też ogromne ciągoty do teatru, ale ojciec mi nie pozwolił. Za to zaraził mnie pasją do literatury. W jej ślady poszła młodsza córka, Jagna. Skończyła filologię angielską i – zgodnie z marzeniem z dzieciństwa – została nauczycielką w wiejskiej szkole, w górach. Po trzech latach wróciła do Łodzi. Z mężem. – Mojemu góralowi tu dobrze. Jest, jak sam o sobie mówi, budowlańcem-artystą, układa przepiękne mozaiki z płytek. Jagna urodziła dziecko, nie pracowała. I wtedy pojawiła się propozycja tłumaczenia książki. Do dziś przełożyła pięć, cztery z nich ukazały się drukiem. Sława: – Młodzi tłumacze muszą brać to, co proponują wydawcy. Trzeba czasu, by móc grymasić. Mnie zajęło to 20-25 lat. Teraz mogę wybierać. Najczęściej pracuje nad tym, co sobie sama wymyśliła. – Na swoje nieszczęście! – śmieje się mąż. Bo są to na ogół pozycje najtrudniejsze. Milena zawsze chciała być aktorką. – Takie zwielokrotnione życie jest pasjonujące – uważa. Nie od razu dostała się do szkoły teatralnej, zdecydowała się więc na Studium Wokalno-Aktorskie przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Bardzo jej pomogło, nauczyło innego myślenia o zawodzie. Została przyjęta do Akademii Teatralnej w Warszawie, którą ukończyła w 1996 r., a za rolę w dyplomowym przedstawieniu otrzymała wyróżnienie na festiwalu szkół teatralnych w Łodzi. Po studiach pracowała w gdańskim Teatrze Wybrzeże, w Teatrze Nowym w Łodzi, teraz w Teatrze im. Jaracza. Uważa, że w tym zawodzie przenosiny przeważnie wychodzą aktorowi na dobre. – Ale tak naprawdę spektakularne kariery robi garstka. O sobie mówi, że nie do końca jej się udało, choć z pracy w „Jaraczu” jest zadowolona i ma na koncie wiele ciekawych ról. W 2009 r. dostała Złotą Maskę za rolę Agafii w przedstawieniu „Według Agafii” (w reżyserii A. Dudy-Gracz), kolejna Złota Maska trafiła do niej w tym roku, za rolę w „Przed odejściem w stan spoczynku” w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego. Syn Mileny, Wojtek, ma 13 lat. Interesuje się teatrem, co mamę bardzo niepokoi. – Nie przyprowadzałam go na próby, rzadko bywał za kulisami. Ale teraz sam sobie wizyty w teatrze organizuje. Kupuje bilety, do mnie ma pretensje, że go nie zapraszam. Ale przecież „Jaracz” gra głównie dla dorosłych! Wojtek występuje w szkolnych przedstawieniach, ostatnio brał udział w przeglądzie angielskojęzycznych teatrów amatorskich w Teatrze Powszechnym. Mama uważa, że, niestety, idzie mu całkiem dobrze. „Niestety”, bo nie chciałaby, żeby został aktorem. Także pięcioletnia Amelka objawia zainteresowanie sceną. – Zaczyna jak moja siostra. Przebiera się, staje przed lustrem z „mikrofonem” w ręku i wygłasza teksty – opowiada Jagna. Czy córki przeniosły coś do swoich domów z domu rodziców? Milena: – Wspólny obiad. Także święta, które spędzamy razem. A co jest inaczej? – Na pewno mamy inne rytmy życiowe. Oni funkcjonują głównie w nocy, my w dzień. Zdzisław: – To prawda. Ale teraz, gdy pracuję w teatrze, znowu musiałem nauczyć się wstawać rano. Dyrektorem Teatru Nowego został po raz drugi, poprzednio pełnił tę funkcję w latach 1997-1999. W teatrze był także kierownikiem literackim, reżyserował, a nawet grał na scenie! Zawodowej. – Paweł Nowicki, wówczas dyrektor Teatru Studyjnego, zaproponował mi rolę Stiepana Trofimowicza Wierchowieńskiego w „Biesach”. Nie mogłem odmówić. Zwłaszcza ze względu na argumentację Nowickiego: Stiepan to ktoś taki, jak ty – prowincjonalny poeta uciskany niesłusznie przez lokalne UB. Sława Lisiecka i Zdzisław Jaskuła cztery lata temu otrzymali z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyże Oficerskie Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej, za działalność na rzecz przemian demokratycznych, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i działalności społecznej”. Sam Jaskuła dwa lata później otrzymał Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Ma także dwie Złote Maski za reżyserowane przez siebie spektakle, a jedno z tych przedstawień dostało także Srebrną Łódkę. Otrzymał poza tym nagrodę teatralną marszałka województwa pomorskiego za reżyserię w Teatrze Miniatura w Gdańsku. – Moja żona niedawno mnie zapytała: „Zdzisiu, zbliżasz się do sześćdziesiątki, czy mógłbyś się zdecydować, kim chciałbyś zostać?” A ja ciągle nie wiem.