ZYGZAK wyd. 69
Transkrypt
ZYGZAK wyd. 69
- bo zygzakami płynie nasze Ŝycie Wydanie 12/2003 (69) Rok VII Samodzielny Wojewódzki Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych im. Ks. Bp J. Nathana Zakład Opiekuńczo - Leczniczy w Branicach Grudzień 2003 r. ZYGZAK str. 2 Z końcem bieŜącego roku szykują się wręcz rewolucyjne zmiany w branickim Zakładzie Opiekuńczo – Leczniczym, które zostały wymuszone decyzjami Narodowego Funduszu Zdrowia i Urzędu Marszałkowskiego. JuŜ od początku roku mówiło się o okrojeniu Zakładu do 100 łóŜek i utworzeniu w szpitalu Domu Pomocy Społecznej. Sukcesywnie teŜ zmniejszano liczbę miejsc w ZOL-u; w chwili obecnej jest ich 168, a docelowo ma pozostać tylko 90. Wielu pensjonariuszy Zakładu czuje się zaniepokojonych tym stanem rzeczy, dlatego teŜ postanowiliśmy zasięgnąć informacji na ten temat, by wyjaśnić, co ich czeka w najbliŜszej przyszłości. O rozmowę na ten temat poprosiliśmy p. doktora A. Junosza – Szaniawskiego kierownika branickiego ZOL-u; Redakcja: - ZbliŜa się Panie Doktorze koniec roku i mają nastąpić pewne rozstrzygnięcia odnośnie dalszego funkcjonowania Zakładu. Jakie to będą zmiany? Doktor A. Junosza – Szaniawski: Największa zmiana nastąpi do końca tego roku, gdyŜ jesteśmy zmuszeni zmniejszyć ilość miejsc w ZOL-u ze 170 do 90. Przypuszczalnie pozostaną jedynie 3 oddziały ZOL-owskie, ale ostateczne rozstrzygnięcia w tej sprawie jeszcze nie zapadły. - Czyja to jest decyzja? - Jest to decyzja dyrekcji szpitala, ale wynika ona z postanowień Narodowego Funduszu Zdrowia i Urzędu Marszałkowskiego. JuŜ od dłuŜszego czasu NFZ wzbraniał się przed finansowaniem obecnej liczby łóŜek w ZOL-u, w czym wtóruje mu Urząd Marszałkowski organ załoŜycielski naszego szpitala. Obecnie pojawiła się moŜliwość, aby 78 pensjonariuszy przebywających w ZOL-u od 1 stycznia przyszłego roku było finansowanych z budŜetu Ministerstwa Pracy, Płacy i Polityki Socjalnej. Finansowanie to miałoby formę dotacji celowanej. To jest dotacja dla Starostwa Głubczyckiego na objęcie opieką tych pacjentów. Z chwilą, gdy w budŜecie państwa znalazły się pieniądze na ten cel, stało się sprawą nieodwołalną, Ŝe nasz ZOL ulegnie zmniejszeniu i od 1 stycznia przyszłego roku NFZ będzie finansować juŜ tylko 90 łóŜek. - Wiadomo, Ŝe na terenie szpitala ma powstać Dom Opieki Społecznej, w którym ma zamieszkać część pensjonariuszy ZOL-u. Dlaczego jego organem załoŜycielskim będzie DPS Klisino, a nie, jak jeszcze do niedawna się mówiło, branicki szpital? - Były, w tym względzie, dwie równoległe koncepcje. Jedna była za tym, by organem załoŜycielskim takiego DPS był nasz szpital, a druga by był to właśnie DPS Klisino. Utworzenie DPS-u, którego organem załoŜycielskim jest szpital nie jest do końca oczywiste p od wz g l ę d e m prawnym. Na drodze do utworzenia takiego DPS stoi kilka bardzo powaŜnych barier. Jedną z nich jest bariera standardu, tzn. Ŝe aby utworzyć DPS trzeba zapewnić wyŜszy standard. Szpital musiałby posiadać środki na odpowiednie przystosowanie pomieszczeń dla takiego DPS, a takich pieniędzy nie ma. Natomiast w dziale Opieki Społecznej takie fundusze są. Drugą sprawą jest, Ŝe nasz szpital, ubiegając się o utworzenie DPS, musiałby stanąć do konkursu z innymi podmiotami i nie mogąc zapewnić odpowiednich standardów musiałby go przegrać. Natomiast, jeśli ten nowy DPS powstanie jako filia istniejącego juŜ DPS-u moŜliwe jest przeskoczenie tych barier. Nie jest wtedy konieczny konkurs, a istniejący standard moŜe być chwilowo do zaakceptowania. Ten DPS ma powstać na bazie pomieszczeń dawnego Oddziału Paliatywnego powiększonych o pomieszczenia biblioteki i będzie przeznaczony dla 60 męŜczyzn. Natomiast 18 kobiet znajdzie dla siebie miejsce w okolicznych Domach Opieki Społecznej. - Czy zmniejszenie ZOL-u moŜe oznaczać, Ŝe na utrzymanie pozostałych 90 łóŜek NFZ przeznaczy większe środki? - Narodowy Fundusz przedstawił juŜ wcześniej maksymalne stawki, które będzie oferował za poszczególne usługi medyczne. Ta maksymalna stawka za osobodzień w ZOL-u jest znacznie wyŜsza niŜ dotychczas. - Co innego propozycje, a co innego rzeczywiste negocjacje... - No właśnie. Niestety z doświadczeń innych wiem, Ŝe np. zaproponowana stawka za usługę w POZ była 85 zł, a wynegocjowana 61 zł. Maksymalna stawka zaproponowana przez NFZ wynosi dla ZOL-u 62 zł, a jaka będzie realna, to juŜ niedługo się dowiemy. - Czy te 90 łóŜek, które pozostaną w strukturze ZOL jest w stanie zaspokoić zapotrzebowanie na tego typu usługę? - Moim zdaniem nie. Nie zaspakaja na pewno zapotrzebowania na tę usługę w naszym województwie. W tej chwili sytuacja wygląda tak, Ŝe nie ma jakiejś większej kolejki oczekujących do naszego ZOL-u. Spowodowane jest to po części tym, Ŝe w ostatnich czasach informowaliśmy wszystkich zainteresowanych, a więc: oddziały psychiatryczne i inne ośrodki, Ŝe w naszym ZOL-u nie ma miejsc. W trakcie mojej bytności w Opolu, na pewnym spotkaniu w kręgu psychiatrów stwierdzano, Ŝe brak miejsc w ZOL-u, to jest bardzo powaŜny problem. Najwyraźniej jest takie oczekiwanie zarówno lekarzy jak i pacjentów, by zwiększyła się ilość miejsc w Zakładzie Opiekuńczo – Leczniczym. - Obecnie decyzje o skierowaniu do ZOL-u są wydawane jedynie na 3-6 miesięcy... - Decyzja o skierowaniu do ZOL-u moŜe być stała bądź czasowa. W tej chwili wydawane są, jak pan powiedział, decyzje na 3 lub 6 miesięcy. Część pacjentów z pierwszego naboru ma jeszcze stałe decyzje. - Czy decyzję stałą moŜna zmienić urzędowo na czasową? - To jest niesłychanie skomplikowana procedura prawna. Próbowaliśmy zmieniać te decyzje w róŜnych sytuacjach i na róŜne sposoby, ale okazuje się, Ŝe nie ma praktycznie Ŝadnej drogi prawnej, by tego dokonać. Ani mini- ZYGZAK str. 3 ster, ani sąd, ani organ załoŜycielski nie moŜe tej decyzji zmienić. Dopóki istnieją wskazania do pobytu pacjenta w ZOL-u, to nie ma moŜliwości zmiany tej decyzji. - Jak, Panie Doktorze, będzie wyglądał nabór do nowego DPS-u? - Przejdą do niego pacjenci, którzy się na to zgadzają i nie mają przeciwwskazań do pobytu w DPS-ie. To będzie DPS dla osób ze schorzeniami psychicznymi, więc choroba psychiczna czy nawet pewne dysfunkcje fizyczne nie będzie w tym wypadku przeciwwskazaniem do pobytu w DPS-ie. - Co będzie Panie Doktorze z osobami z bardzo ostrą, nie podającą się leczeniu, psychozą, które nie nadają się ani do DPS ani do ZOL-u? - To jest problem. Dotychczas w naszym województwie rozwiązywano go w ten sposób, Ŝe kierowano takich chorych do ZOL-u. PoniewaŜ obecnie połowę stanu osobowego ZOL-u musimy przenieść do DPS-u, więc nie ma wyboru, będą się musiały pośród nich znaleźć równieŜ osoby w gorszych stanach chorobowych. Nie ma takiej moŜliwości, by w ZOL-u pozostali sami pacjenci o zaostrzonych stanach chorobowych. Choć juŜ tak praktycznie jest, bo po kolejnych redukcjach miejsc w ZOL-u i przejściach pacjentów do DPS-ów, pozostały w nim, w większości, osoby powaŜnie chore psychicznie. Myślę, Ŝe wyjściem z tej sytuacji byłyby długoterminowe oddziały szpitalne przeznaczone dla osób z cięŜkimi zaburzeniami psychicznymi. W naszym województwie jest widoczna potrzeba utworzenia takiego oddziału, tym bardziej, Ŝe redukuje się ZOL, który do tej pory takimi osobami się opiekował. WyobraŜam sobie, Ŝe byłby to jeden duŜy powierzchniowo oddział z małymi, co najwyŜej dwuosobowymi salami, z duŜą ilością personelu i moŜliwością zabezpieczenia tych pacjentów. Tak to widzę. Jest to moim zdaniem rozwiązanie, które pozwoliłoby innym chorym, z mniejszym nasileniem choroby, nie odczuwać tych wszystkich niedogodności, jakie niesie ze sobą codzienny kontakt z ludźmi cięŜko chorymi, wykazującymi nierzadko zachowania agresywne. Obecnie takie osoby w zaostrzonych stanach chorobowych przenoszone są na oddziały przyjęciowe. Następuje to jednak dopiero, gdy juŜ stwarzają realne zagroŜenie w oddziale. Obawa i lęk przed takim chorym nie sprzyja leczeniu innych pacjentów i ten problem domaga się rozwiązania. - Jak widzi Pan Doktor funkcjonowanie ZOL-u w przyszłym roku i czy ta forma opieki w ogóle ma jakąś przyszłość przed sobą? - Moim zdaniem Zakład Opiekuńczo – Leczniczy powoli zacznie się zmieniać i stanie się miejscem pobytu czasowego. Patrząc realnie to okres pobytu pacjenta w zakładzie nie powinien przekraczać 2 lat. Warunkiem koniecznym byłoby rozbudowanie w nim rehabilitacji psychiatrycznej i socjalnej. Zaś pobyt w ZOL-u byłby pewnego rodzaju drzwiami do powrotu do społeczeń- Na progu Nowego Roku 2004 personel i pacjenci zatrudnieni w Pracowni Rehabilitacyjnej Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego w Branicach pragną serdecznie podziękować wszystkim osobom i instytucjom, które w mijającym roku śpieszyły nam z bezinteresowną pomocą: - Zakładom Przemysłu Cukierniczego MIESZKO w Raciborzu, - Spółdzielni Pracy RAMETA w Raciborzu, - Spółdzielni Pracy JEDNOŚĆ w Pietrowicach Wielkich, - Ks. Wilhelmowi Schiwoniowi i CARITAS w Raciborzu, - Panu Adrianowi Malcharczykowi Cukiernia KONDIREI w Raciborzu, - Zarządowi Zakładów HENKEL w Raciborzu, - Szanownym Parafianom z Parafii pw. Św. Wacława w Krzanowicach, - Pani Barcz z Mikołowa, stwa, bądź, w skrajnych przypadkach chorobowych, przejścia do DPS-u o profilu psychiatrycznym. Pensjonariuszami ZOL-u byłyby osoby wymagające długotrwałego leczenia i rehabilitacji, które nie mieszczą się juŜ w ostrym leczeniu szpitalnym trwającym do 6 miesięcy. DłuŜsze leczenie szpitalne obecnie jest moŜliwe, tylko w niewielkiej liczbie przypadków. W trakcie tych 2 lat pacjent zostałby poddany: leczeniu, rehabilitacji i zabiegom przystosowującym go do powrotu do społeczeństwa. Sądzę, Ŝe taka forma ZOL-u jest nie tylko realna, ale równieŜ konieczna i ma przed sobą przyszłość. - Co chciałby Pan Doktor powiedzieć pensjonariuszom Zakładu i jego personelowi na koniec tego roku? - Pragnę oczywiście złoŜyć wszystkim najserdeczniejsze Ŝyczenia z okazji nadchodzących świąt. Są to święta piękne, wzruszające i rodzinne... Nasza rodzina ZOL-owska, która pomimo tego, Ŝe się zmniejsza, to nadal jest taką duŜą rodziną; w kaŜdym razie ja czuję więź z tymi wszystkimi, którzy tworzą nasz ZOL. Mam nadzieję, Ŝe Nowy Rok przyniesie nam wszystkim jakieś nowe perspektywy, jakąś lepszą rzeczywistość. Tego Ŝyczyłbym sobie, moim współpracownikom i wszystkim naszym podopiecznym. Rozmowę prowadził Hieronim Śliwiński - Państwu Chosnowskim z Raciborza, - Panu Ernestynowi Janecie z Lubomi, - Zarządowi Okręgowemu Polskiego Czerwonego KrzyŜa w Opolu. Pragniemy równieŜ podziękować opiekunom i podopiecznym Świetlicy Samopomocowej NADZIEJA w Raciborzu za przyjaźń i owocną współpracę. Serdecznie dziękujemy i Ŝyczymy Państwu wspaniałych, zdrowych i pogodnych Świąt BoŜego Narodzenia oraz wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku 2004. PERSONEL I PACJENCI PRACOWNI REHABILITACYJNYCH ZOL ZYGZAK str. 4 Święty Mikołaj chyba kaŜdemu kojarzy się z zaŜywnym, starszym panem, który w dniu 6 grudnia, czyli w swoje imieniny, jak równieŜ na Gwiazdkę przynosi prezenty. Było on jednakŜe postacią autentyczną; legendar- uroczyste „Mikołajki”. Spotkanie to, które przez pragnących zachować anonimowość odbywało się juŜ po raz 8 w historii pra- darczyńców. Na tym jednak nie koniec, bo cowni zaszczycili równieŜ swoją obecno- p. mgr Skupień równieŜ, jak powiedziała, ścią goście w osobach: dyrektora szpitala p. spotkała po drodze Św. Mikołaja i otrzymamgr inŜ. W Machelskiego, kierownika ła od niego wspaniałe czekolady, którymi ZOL-u p. doktora A. Ju- nie omieszkała obdarować pacjentów. Ponosza – Szaniawskiego, dejrzewamy jednak, Ŝe sama była tym Św. głównej księgowej p. mgr Mikołajem, za co dziękujemy. Nie skończyE. Potwora, naczelnej ło się jednak na prezentach, bo instruktorzy pielęgniarki p. mgr E. pracowni przygotowali równieŜ dla wszystSkupień i kapelana szpita- kich smaczny poczęstunek. Sponsorem w la ks. A. Nowaka. Specjal- tym przypadku był p. E. Janeta właściciel nie teŜ przybył na tę oka- zakładów rzeźniczych z Lubomi, który juŜ zję p. J. Rapacz, do nie- wielokrotnie, z dobrego serca, wspierał dawna jeszcze pracownik pracownie swoimi bardzo smacznymi wypracowni, który grając na robami i pracownie. Po spoŜyciu posiłku akordeonie akompaniował zaśpiewano, przy akompaniamencie p. Raśpiewanym piosenkom. pacza, kilka znanych piosenek. Od kiedy Na spotkanie przybyła przeszedł on na emeryturę w pracowniach równieŜ zdecydowana nie ma zbyt wiele okazji do śpiewania, więc większość pacjentów, tę wykorzystano w pełni i śpiewano z całej którzy na co dzień podej- duszy. mują w nich zajęcia reha- To spotkanie było miłym i oczekiwanym Pani M. Wyszyńska wita orszak Św. Mikołaja bilitacyjne. Gdy wszyscy wydarzeniem w Ŝyciu pracowni i sądząc po nym biskupem Miry Ŝyjącym w IV w. Prze- zasiedli za odświętnie przybranymi stołami uśmiechniętych twarzach pacjentów, było cierpiał wiele prześladowań za swoją wiarę, wszedł na salę Św. Mikołaj w asyście anioł- zdecydowanie udane. ale nigdy nie utracił dobroci, która zawsze ków i diabełków. Zostali go cechowała. Obecnie znana postać broda- oni przywitani oklaskami i tego, starszego pana ubranego w czerwony piosenką. Czuwająca nad kubrak i czapkę oraz poruszającego się przebiegiem spotkania p. saniami zaprzęŜonymi w renifery wywodzi M. Wyszyńska kierowsię z amerykańskich komiksów z lat 20. niczka pracowni serdecznie powitała przybyłych ubiegłego wieku. Jak powszechnie wiadomo, Św. Mikołaj gości i Św. Mikołaja oraz zamieszkuje obecnie w Finlandii, tuŜ za zaproponowała, by ten kołem podbiegunowym i stamtąd wyrusza rozdał pacjentom prezenswoi saniami, by rozwozić prezenty dzie- ty. By otrzymać prezent ciom na całym świecie. Ta piękna tradycja trzeba było jednak wykajak na razie nie zamiera, jak wiele innych. I zać się zdolnościami piodzieci, a równieŜ dorośli, w dniu 6 grudnia senkarskimi bądź deklamatorskimi, gdyŜ kaŜdy z oczekują, Ŝe spotka ich coś miłego. Tak teŜ było w Pracowniach Rehabilitacyj- obdarowywanych, których nych Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego, wzywał Św. Mikołaj, Wspólna biesiada, śpiewy i prezenty... gdzie w dniu 5 grudnia br. instruktorzy musiał zaśpiewać piosenprzygotowali dla swoich podopiecznych kę bądź powiedzieć wiersz. W śpiewaniu po- Pragniemy serdecznie podziękować w imiemagał oczywiście p. Ra- niu pacjentów personelowi pracowni: p. M. pacz i wychodziło to cał- Wyszyńskiej, p. B. Wojtuś, i p. P. Przybykiem składnie. Później szowi za zorganizowanie dla nas tego wspawszyscy pozostali pacjen- niałego spotkania. Dziękujemy równieŜ ci równieŜ otrzymali pre- szanownym gościom, którzy raczyli zazenty, którymi obdarowy- szczycić nas swoimi odwiedzinami. Serwały ich Aniołki ze świty deczne podziękowania naleŜą się równieŜ św. Mikołaja. Diabełki zaś od nas słuchaczom Medycznego Studium jak to Diabełki obdarowa- Zawodowego w Branicach, którzy wspaniały niektórych rózga- le odegrali swoje role św. Mikołaja i jego mi - cóŜ taka ich natura. świty, czym dodali uroku temu spotkaniu. Z Zostało to jednak przyjęte całego serca dziękujemy równieŜ szczoz uśmiechem. Zresztą drym sponsorom, którzy obdarzyli nas tak Diabełki były diablo sym- hojnie. Serdecznie dziękujemy! patyczne i od takich, to nawet rózga nie boli. Pre(red.) zenty zostały ufundowane Piosenka albo wierszyk... ZYGZAK str. 5 „KsiąŜka to przyjaciel, który nigdy nie zdradzi” – tak juŜ w XVII wieku twierdził Jacques Vallee des Barreaux. Ci z nas, którzy swoją przygodę z ksiąŜką rozpoczęli bardzo wcześnie, bo juŜ w dzieciństwie, wiedzą, jakich wspaniałych przeŜyć moŜe ona dostarczyć. Do tego konieczne jednak było połknięcie tzw. bakcyla ksiąŜkowego. Kto go nie połknął ten traktował czytanie ksiąŜek jako dopust BoŜy i sięgał po nie jedynie wtedy, gdy zachodziła taka konieczność. KsiąŜki dla dziecka to zawsze była i jest droga nie tylko do nauki, ale równieŜ do poznawania świat, obcowania z myślą i rozwijanie wyobraźni. Kiedyś była to równieŜ przygoda, bo z braku dostępności do mediów i kin, to właśnie ksiąŜka dostarczała niezrównanych przeŜyć. Roztaczała barwny obraz świata i pobudzała jego ciekawość. Dziś w dobie wszechobecnej telewizji, wideo, gier komputerowych i wszelkich innych mediów, ta rola ksiąŜki jakby odrobinę straciła na znaczeniu. Nic jednak nie zastąpi ksiąŜki, jeśli lub ksiąŜka telefoniczna. JuŜ dziś bardzo wielu naszych rodaków czyta co najwyŜej jedną ksiąŜkę do roku. Zaś 20-30% od czasu ukończenia szkoły z własnej woli nie przeczytało Ŝadnej ksiąŜki. Nie dziwi więc fakt, Ŝe mamy w kraju tylu wtórnych analfabetów. Niestety spadek czytelności literatury poza zawodowej spowodowany jest równieŜ tym, Ŝe ksiąŜka wymaga czasu i spokoju, a tego mamy coraz mniej. W tym „wyścigu szczurów”, jaki sami sobie narzuciliśmy w Ŝyciu, juŜ nie mamy czasu na nic innego niŜ na czytanie literatury fachowej, niezbędnej nam w pracy i nauce.. Kto dziś chce coś znaczyć w swoim fachu, ten musi cały czas się dokształcać i to niejednokrotnie w kilku dziedzinach na raz. Więc gdzie tu znaleźć czas na chwilę relaksu z dobrą ksiąŜką. Bardzo waŜną rolę odgrywa równieŜ ksiąŜka w terapii niektórych schorzeń, w tym schorzeń natury nerwowej i psychicznej. Na zajęcia z biblioterapii kiedyś kładziono duŜy nacisk. JednakŜe od jakiegoś czasu prowadzone są one jedynie w stanie szczątkowym i tak jest teŜ w branickim szpitalu. Jeszcze kilkanaście lat temu stanowiły one stały punkt terapii chorego psychicznie człowieka, a dziś są one juŜ w Pani J. Puchała bibliotekarka w czytelni bibliotecznej tuŜ zaniku i jest to z wielką dla chorych szkodą. Obecprzed przeprowadzką nie korzysta z nich i to na chodzi o rozwijanie wyobraźni. Dlatego w zasadzie przyzwyczajenia, jedynie kilka dzisiejszym świecie wszechobecnych osób, które regularnie, co dnia, zasiadają w uproszczeń w docieraniu do informacji i szpitalnej bibliotece i poszukują dla siebie serwowaniu nam wręcz dziecięcej papki wytchnienia i relaksu w ksiąŜce. Niestety i informacyjnej nie ma w tym wszystkim to moŜe się skończyć, bo wraz z powstamiejsca na własną wyobraźnię. Zostało to niem Domu Pomocy Społecznej w PawilojuŜ dostrzeŜone, Ŝe współczesne dzieci nie C pomieszczenia biblioteki zostaną wychowujące się na tej papce mają coraz przez niego zawłaszczone. bardziej ograniczoną wyobraźnię. Dlatego W dniu 19 grudnia zbiory biblioteczne zaod jakiegoś czasu np. prowadzona jest akcja częto przemieszczać do pomieszczenia „Poczytaj dziecku”, która ma na powrót byłej stołówki pracowniczej w Pawilonie J. przywrócić dzieciom zaczarowany świat W przenoszeniu ksiąŜek uczestniczyło kilksiąŜki. CóŜ jednak z tego, gdy co roku z kudziesięciu pacjentów i terapeutów zajęmapy kulturalnej naszego kraju znikają ciowych z wszystkich oddziałów szpitala i kolejne biblioteki, a te, które jeszcze się ZOL-u. Regały były demontowane i przeostały borykają się z ciągłymi kłopotami noszone przez pracowników słuŜb techniczfinansowymi i nie są w stanie na bieŜąco nych szpitala. Przenoszenie zborów biblioodświeŜać swojego księgozbioru. KsiąŜki tecznych odbywało się dość sprawnie, choć teŜ są bardzo drogie i przez to dla wielu mile widziany byłby jakiś środek transporniedostępne. Jeśli tak dalej będzie, to moŜe tu, który ułatwiłby całą przeprowadzkę. się okazać, Ŝe jedyną ksiąŜką, jaką będzie Dopiero pod koniec zaplanowanych na ten się kiedyś czytało będzie ksiąŜka kucharska dzień prac z pomocą przybyli panowie z grupy transportowej kuchni wraz z wózkiem akumulatorowym, co zdecydowanie ułatwiło i przyspieszyło przeprowadzkę. Wiadomo, Ŝe DPS ma zacząć funkcjonować od 1 stycznia 2004 roku i na przeniesienie księgozbioru liczącego prawie 14000 woluminów pozostało juŜ bardzo niewiele czasu. Mamy nadzieję, Ŝe uda się to zrobić jeszcze przed Świętami BoŜego Narodzenia. Nie udało nam się dowiedzieć, czy obecna lokalizacja biblioteki jest juŜ ostateczna czy tylko czasowa. Jedno jest pewne, Ŝe uruchomienie biblioteki w nowym miejscu będzie wymagało duŜo czasu i pracy. Na pewno nieprędko będzie moŜna skorzystać z jej usług. Biblioteka szpitalna słuŜy swoim księgozbiorem personelowi i pacjentom szpitala, dla wielu z nich na dłuŜszy czas urwie się moŜliwość dotarcia do jej zbiorów. Posiada ona dość bogaty księgozbiór i pomimo tego, Ŝe ostatnie nowości wydawnicze zostały do nie zakupione juŜ kilka ładnych lat temu, to nadal kaŜdy czytelnik moŜe w niej znaleźć coś ciekawego dla siebie. Dla tych pacjentów, którzy na co dzień korzystają z bibliotecznych zbiorów i w jej pomieszczeniach mają moŜliwość spędzenia czasu przy ciekawej lekturze, ewentualna dłuŜsza przerwa w jej funkcjonowaniu będzie dość przykra. Szpital w Branicach nie ma do zaoferowania pacjentom zbyt wielu propozycji kulturalnych. MoŜliwość korzystania z księgozbioru biblioteki jest waŜnym, przynajmniej dla niektórych pacjentów, elementem ich Ŝycia szpitalnego. Mamy nadzieję, Ŝe zostaną stworzone warunki po temu, by biblioteka jak najprędzej umoŜliwiła czytelnikom korzystanie z księgozbioru. Hieronim Śliwiński D oszły – dotarły, Przez co opanowuje Mnie smutek marny, Mnie słuchy, śe biblioteki nie ma być. A ja mówię i mówmy, śe bez biblioteki Trudniej byłoby nam Ŝyć. Ma ona właściwości terapeutyczne, Są w niej ksiąŜki mądre i śliczne. Nasprowadzają one Na właściwą drogę myślenia I biblioteka duŜo w leczeniu Do powiedzenia. A więc proszę i zaklinam WAS – RACZEJ ROZBUDUJCIE BIBLIOTEKI, PÓKI CZAS. Jerzy Kamiński ZYGZAK str. 6 Nie byłoby sukcesów, nie byłoby o czym wspominać, gdyby nie ludzie budujący codzienną rzeczywistość, ale teŜ i historię szpitala. Ci ludzie to pracownicy i pacjenci szpitala tworzący wspólnotę, która od blisko stu lat stanowi o niepowtarzalności tego miejsca, któremu na imię „Szpital w Branicach”. O jego osobliwościach wiele pisano, powstało teŜ szereg dokumentów filmowych. W tym miejscu nadszedł czas na wymienienie z imienia i nazwiska niektórych tylko przedstawicieli tej wspólnoty. O pomysłodawcy, fundatorze i wieloletnim dyrektorze szpitala księdzu biskupie Józefie Marcinie Nathanie napisano juŜ bardzo wiele, takŜe w tym opracowaniu. Wszyscy w szczególny sposób jesteśmy spadkobiercami, ale i kontynuatorami jego dzieła i jego przesłania: „Caritas Christi urget nos”. W okresie powojennym szpital najwięcej zawdzięczał dwom dyrektorom: Zdzisławowi Jackowiakowi i Andrzejowi RóŜyckiemu. Doktorowi Jackowiakowi szpital głów- ODCINEK VII OSTATNI - Doktor Jerzy WyŜnikiewicz (6.08.52r. do 30.09.58r.) i doktor Mirosław Przedmojski (5.09.55r. do 30.11.65r.) to późniejsi dyrektorzy w opolskim szpitalu neuropsychiatrycznym, a doktor Zbigniew Osiński są zasady społeczności terapeutycznej. Jest to okres entuzjazmu i intelektualnego fermentu w ścieraniu się „nowego” ze „starym” podejściem w psychiatrii. W tym czasie znacząco powiększa się kadra lekarska i psychologiczna i rozwijają się wszelkie formy psychoterapii. Podział oddziałów psychiat r yc zn ych n a „ pr z yj ę ci owe ” i „chroniczne” powoli znika; wprowadzana jest zasada subrejonizacji. Wielu tzw. „chroników” opuszcza szpital i wraca do swego środowiska. Bardzo bujnie rozwijają Zajęcia świetlicowe w Oddziale C 1 - lata 60. się kontakty naukowe z r ó Ŝn ym i o ś r o d k a m i (Klinika Psychiatryczna w Warszawie, (1.05.53r. do 30.11.56r.) był wieloletnim szpital w Opavie), kwitnie kierownikiem wojewódzkiej przychodni. teŜ Ŝycie towarzyskie. - Doktor Zbigniew Kosiorowski (10.12.55r. Piękne, niezapomniane do 28.02.61r.) po opuszczeniu Branic przez czasy. wiele lat był dyrektorem szpitala psychiaSzpital to przede wszyst- trycznego w Toszku, a dr Waldemar Mrokim ludzie, którzy w nim wiec (1.10.67r. do 31.12.80r.) w Lublińcu. pracują i leczą się; wspo- Obecnie dr Mrowiec powrócił do Branic i mnijmy więc serdecznie o jest wicedyrektorem ds. lecznictwa. niektórych pracownikach i - Doktor Krzysztof Czuma (8.03.76r. do pacjentach, którzy znaczą- 31.06.80r.) był niestrudzonym organizatoco wpisali się w historię rem zjazdów i sympozjów naukowych, branickiej lecznicy i prze- stworzył i prowadził w Branicach Oddział prośmy tych, którzy wnie- Późnej Rehabilitacji, a po wyjeździe przez śli ogromny wkład w roz- wiele lat był wojewódzkim konsultantem wój szpitala, a których z ds. psychiatrii w Katowicach i dyrektorem uwagi na szczupłość tej szpitala psychiatrycznego. publikacji nie moŜemy - Mgr Ludwika Gałońska (1.05.57r. do Oddział Rehabilitacyjny w Pawilonie J - rok 1968 wymienić: 30.09.80r.) z wykształcenia filolog. Organi- Doktor Stanisław Kacz- zowała czas wolny pacjentom, prowadziła nie zawdzięcza powojenną odbudowę i marczyk (pracował od 4.12.56r. do w klubie pacjenta róŜnorodne formy terapii swój obecny kształt. On utworzył Warsztaty 31.07.79r.) – wieloletni Terapii Zajęciowej, pierwszą w Polsce po- wicedyrektor do spraw maturalną szkołę - Medyczne Studium Za- lecznictwa, wychowawca wodowe kształcącą kadry instruktorów dla co najmniej dwóch pokoszpitala i innych instytucji, zadbał o kształ- leń psychiatrów w Branicenie pielęgniarek tworząc moŜliwość zdo- cach. Miał dar łączenia bycia zawodu podczas pracy w szpitalu w rzetelnej wiedzy (nikt nie specjalnie utworzonej szkole. Był znany ze był oczytany tak jak on w swego „gospodarskiego” podejścia, a takŜe literaturze fachowej) z sympatii do młodzieŜy - prowadził m.in. nowinkami w psychiatrii. druŜynę harcerską. Wraz z psychologiem mgr W czasie, gdy dyrektorem był Doktor Stanisławem Ostafinem A. RóŜycki dla szpitala nastał okres (pracował od 20.03.53r. „rewolucji psychiatrycznej”, której był on do 30.09.66r.) jako pierwgorącym orędownikiem. W szpitalu znikają si w Polsce opisali kraty, fizyczne ograniczenia dla chorych, „Zespół błędnej adaptacji” zmieniają się radykalnie relacje pomiędzy odpowiadający pojęciu personelem leczącym a chorymi, budowane „choroby szpitalnej”. Zwierzęta w parku szpitalnym wraz z opiekunami - 1963r. ZYGZAK str. 7 (psychodramę, teatr), ale takŜe zajęcia z kultury zachowań (dziś nazwane byłyby to treningiem umiejętności społecznych). - Mgr Marianna Murkowa (1.01.71r. do 30.09.76r.) muzykolog – stworzyła pracownię muzykoterapii i stworzyła system tej formy terapeutycznej w całym szpitalu. - Paweł Mrozek (1.09.47r. do 30.06.70r.) pielęgniarz, wieloletni przełoŜony pielęgniarzy znany z fachowości, niezwykłego oddania zawodowi, senior całego rodu późniejszych pracowników szpitala. - Emilia Obruśnik (1.07.50r. do 31.12.77r.) pielęgniarka, autochtonka, jedna z tych, które całe swoje Ŝycie poświęciły szpitalowi i chorym, potrafiła sama obsłuŜyć jednocześnie kilkunastu pacjentów leczonych śpiączkami insulinowymi. - Agnieszka Guhz (1.01.50r. do 9.12.90r.) siostra zakonna, niezapomniana Siostra Cyryla – pielęgniarka, m.in. obsługująca salę chirurgiczną. Chodząca dobroć, zawsze uśmiechnięta, oddana „do końca” słuŜbie Bogu i ludziom. - Stanisław Wodyński (1.07.68r. – 30.06.82r.) – instruktor terapii zajęciowej. Twórca i wieloletni kierownik pracowni ekspresji sztuki, organizator licznych wystaw prac artystycznych pacjentów często inspirowanych przez niego, współautor dwóch katalogów poświęconych artoterapii „Inny świat” (1975), „Siódmy dzień całego Ŝycia” (1980). - Maria Wyszyńska (16.10.61r. - nadal) – instruktorka terapii zajęciowej, całe Ŝycie poświęciła chorym. Pracowała m.in. jako oddziałowa Eksperymentalnego Oddziału Rehabilitacyjnego, kierowniczka Warsztatów Terapii Zajęciowej, a ostatnio kierowniczka Pracowni Rehabilitacji ZOL. Kochana przez pacjentów, ceniona przez przełoŜonych, do perfekcji opanowała technikę tworzenia „z niczego coś” tak przydatną w obecnych czasach. - Bronisław Kłoskowski (1.04.53r. – 31.08.68r.) – pamiętany do dziś szef szpitalnych słuŜb technicznych. To m.in. dzięki jego wraŜliwości i sprytowi zawdzięczamy ocalenie płaskorzeźby Chrystusa Błogosławiącego nad wejściem do Pawilonu J. Gdy kazały ją zniszczyć komunistyczne władze, z pietyzmem i miłością tak ją zabezpieczył i schował, Ŝe przetrwała do lepszych czasów. Nie moŜna pominąć w tym wspomnieniu pacjentów szpitala, pozostawić ich anonimowymi jak to działo się dotychczas, czego najsmutniejszym przejawem były numerki zamiast tabliczek z nazwiskami na krzyŜach szpitalnego cmentarza. Tu wymieniam pospołu zmarłych, ale teŜ Ŝyjących do dnia dzisiejszego: - Śp. Ksiądz Kazimierz Stopa - gorliwy kapłan, człowiek niezwykłej biografii, spełniający do końca Ŝycia swą posługę mimo zaawansowanej choroby, wspominany szczególnie przez wiernych jako wyczulony spowiednik. - Śp. Marian Henel – utalentowany artysta, twórca wielu gigantycznych gobelinów, olśniewających bogactwem formy i psycho- patologicznych treści, którymi rozsławił branicki szpital na cały kraj i poza jego granice. - Śp. Julia Starzyk - wieloletnia pacjentka Oddziału Opieki Domowej, opiekunka i niania rozlicznych dzieci, co najmniej dwóch pokoleń braniczan. - Wojciech Promiński – natchniony poeta, kompozytor i muzyk, autor licznych utworów poetyckich, wierszy, pieśni do dnia dzisiejszego koncertujący i występujący z recitalami przy róŜnych uroczystościach, ale i bez okazji. - Hieronim Śliwiński – zaczynał od wyplatania koszy, dziś jest twórcą, redaktorem naczelnym i dziennikarzem miesięcznika „ZYGZAK” - gazety wydawanej w szpitalu, która zyskała sobie wielu sympatyków. Od początku grudnia trwają w naszym Domu Pomocy Społecznej w Branicach intensywne przygotowania do świąt BoŜego Narodzenia. Panie instruktorki wraz z mieszkańcami przygotowują piękne stroiki, odlewy aniołków oraz gwiazd betlejemskich i inne ozdoby, które mają upiększyć nasz Dom na te najpiękniejsze ze świat. Wszystkie te ozdoby zostały pięknie pomalowane. Zostały nimi udekorowane sale, świetlice, korytarze... Nie zabrakło równieŜ choinki, bez której trudno sobie wyobrazić Święta BoŜego Narodzenia. Wszędzie wyczuwa się juŜ atmosferę zbliŜających się świąt. Nie zapomniano równieŜ o świątecznych wypiekach, bez których święta nie byłyby tak wspaniałe. W przededniu świąt, bo w dniu 18 grudnia w DPS Branice zorganizowaliśmy degustację ciast i innych wypieków; nie zabrakło teŜ pierogów, placków ziemniaczanych czy barszczyki i rosołku. Na tę degustację zostały zaproszone panie z DPS w Radyni, z którymi juŜ od wielu lat utrzymujemy przyjacielskie kontakty. Wzajemnie odwiedzamy się co jakiś czas i zarówno dla nas, jaki dla mieszkanek DPS w Radyni, te spotkania są zawsze duŜą przyjemnością. Są to spotkania zawsze bardzo serdeczne i miłe. Jest teŜ okazja, by wymienić się nowinkami, wspomnieniami, porozmawiać o sprawach rodzinnych; kto został dziadkiem, czy babcią... W Ŝyciu mieszkańców DPS, którzy z róŜnych powodów oderwani są od swoich rodzin i w sumie wiodą dość monotonne Ŝycie, okazja do takich rozmów jest duŜą przyjemnością. Na tym spotkaniu panował świąteczny nastrój. Po powitaniu naszych gości śpiewaliśmy kolędy. Następnie podano na stół uprzednio przygotowane smakołyki. SpoŜyte zostały one w ciszy i z apetytem. PrzecieŜ smak jest jednym z najwaŜniejszych zmysłów człowieka, a na tej biesiadzie było duŜo smakowitości. Po posiłku popłynęły opowieści o zwyczajach panujących w naszych domach w trakcie Wigilii. Opowieści tych było wiele, bo przecieŜ nie tylko kaŜdy region ma inne obyczaje, ale teŜ w kaŜdej rodzinie są one równieŜ odrobinę róŜne od innych. Panie z Radyni zaprosiły nas na zabawę karnawałową, która odbędzie się w ich domu w styczniu przyszłego roku. Propozycja ta spotkała się z naszą aprobatą. Korzystając z okazji pragnę podziękować naszym sponsorom, czyli naszym opiekunom, którzy nieodpłatnie dostarczyli nam niektóre produkty do przygotowania potraw i wypieków na tę okazję. Dziękuję naszemu Panu Kierownikowi za wspaniały pomysł zorganizo- wania tego przedświątecznego, bardzo miłego spotkania. Pragnę równieŜ złoŜyć serdeczne podziękowania Paniom Instruktorkom za ogromny wkład pracy w przystrojenie naszego Domu. Ludzie tworzą fakty, a fakty tworzą historię. Zdajemy sobie sprawę, Ŝe zarys historii Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach, przez nas przygotowany, tylko w znikomym stopniu przedstawia bogactwo wydarzeń, które miały w nim miejsce w okresie minionych 100 lat. Mamy jednakŜe nadzieję, Ŝe jego historia doczeka się kiedyś bardziej szczegółowego opracowania. Opracowanie: A. Junosza - Szaniawski W. Pączko H. Śliwiński Wszystkim naszym Opiekunom oraz Mieszkańcom naszego Domu pragnę złoŜyć najserdeczniejsze Ŝyczenia wesołych, pogodnych i zdrowych Świąt BoŜego Narodzenia, nieustającego błogosławieństwa Dzieciątka Jezus oraz pomyślności w Nowym Roku 2004. Przewodniczący Rady Mieszkańców DPS w Branicach Ryszard Soppa ZYGZAK str. 8 CZĘŚĆ VII Pragnę w tym odcinku historii naszego Studium kontynuować wątek dodatkowych rodzajów kształcenia przy Medycznym Studium Zawodowym w Branicach. Przedstawię Policealne Studium Zawodowe Pielęgniarstwa dla Pracujących w Branicach, które jak poprzednio przedstawione, powstało, by kształcić fachową kadrę średniego personelu medycznego dla Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach. Policealne Studium Zawodowe Pielęgniarstwa dla Pracujących w Branicach rozpoczęło swoją działalność w dniu 13 lutego 1984 roku. Na I rok nauki przyjęto 33 osoby, które pracowały w Szpitalu w Branicach, w Kietrzu i w Głubczycach, a nie miały dyplomów pielęgniarskich. Po dwu i pół letniej nauce, w dniu 23 stycznia 1986 roku 17 osób uzyskało Dyplomy Pielęgniarskie. Były to niŜej wymienione osoby: Bartoszewska Teresa, Boczar Wiesława, Dębowska Helena, Drab-Szkawron GraŜyna, Kawecka Halina, Kirkało Marian, Korczyński Zbigniew, Kucy Stanisława, Kulik Danuta, Pączko Józefa, Śliwa Elza, Majder Maria, Osikowska Helena, Winikajtis Mariusz, Zygmunt ElŜbieta, śłobicka Zofia, śołyńska Danuta. Szkoła powołana w celu kształcenia terapeutów zajęciowych, organizowała dodatkowe cykle kształcenia, umoŜliwiając ludziom pracującym w szpitalu na uzupełnienie wykształcenia, a co za tym idzie podniesienie poziomu świadczonych usług na rzecz chorych przebywających, leczących się w szpitalu psychiatrycznym w Branicach. Medyczne Studium Zawodowe w Branicach, systematycznie i bez przerw (rekrutacja odbywała się co roku) od 5 marca 1962 roku kształci terapeutów zajęciowych, równolegle do tego, w okresie od 1962 r. do 1986 roku szkoła wykształciła: - 150 Asystentek Pielęgniarstwa Psychiatrycznego - 43 Pielęgniarki Dyplomowane (systemem dla pracujących) - 41 Dyplomowanych Pielęgniarek Psychiatrycznych (szkoła policealna - stacjonarna – dzienna) - 17 Pielęgniarek Dyplomowanych (szkoła policealna). Teraz wracamy do Wydziału Terapii Zajęciowej, który zawsze (jak do tej pory) przyciągał ludzi zaangaŜowanych w pracę z chorym oraz aktywnych społecznie. W tym miejscu pragnę opisać działalność, która łączyła młodzieŜ uczącą się w szkole z pracownikami szpitala. W 1965 roku w Klubie Pacjentów, zorganizowanym przy Ośrodku Terapii Zajęciowej, mgr Ludwika Gałońska prowadząca ten Klub, przygotowała montaŜ poezji rosyjskiej o tematyce miłosnej p.t. „Miłość pieśni jest obrazem”. Zebrała się grupa chętnych ludzi do takiej pracy, byli to pracownicy szpitala, młodzieŜ szkolna oraz nauczyciele. Zbierali się w Ośrodku Terapii Zajęciowej, w swoim czasie wolnym i pod okiem p. mgr Gałońskiej, która z wykształcenia była polonistką, recytowali poezję miłosną. Prób było duŜo, jednak wysiłek opłacił się. W kwietniu 1965 roku, Zespół Recytatorski Ośrodka Terapii Zajęciowej przy Szpitalu w Branicach pod kierunkiem mgr Ludwiki Gałońskiej wziął udział w Ogólnopolskim Przeglądzie Teatrów Poezji SłuŜby Zdrowia w Poznaniu. Otrzymali na tym przeglądzie wyróŜnienie. MontaŜ składał się z fragmentów „Eugeniusza Oniegina” Puszkina, wierszy Balmonta, Feta, Boratyńskiego, Albiewa, Błoka, a podkład muzyczny stanowiły kompozycje Czajkowskiego. W skład zespołu recytatorskiego wchodzili: Stanisław Puzyna, Przyłucka Wiesława, Janina Greczyn, Ewelina Słomczyńska Szopińska, Eliza Lipińska, Franciszek Szopiński. Na zakończenie montaŜu był wiersz Szczipaczowa: Miłość nauczcie się doceniać, W dwójnasób ceniąc ją z latami, Nie na ławeczce to westchnienia I nie przechadzki pod gwiazdami. Wszystko w niej będzie: śnieg, zamiecie, Bo Ŝycie trzeba przeŜyć razem. Dobrą pieśń trudno złoŜyć przecie, A miłość pieśni jest obrazem. mgr E. Szopińska INFORMACJE Z OSTATNIEJ CHWILI LUB JAK KTO WOLI AKTUALNOŚCI 17 grudnia 2003 r. słuchacze Studium zorganizowali Wieczerzę Wigilijną w świetlicy Domu Słuchacza. Zaproszeni zostali wszyscy członkowie Rady Pedagogicznej. Stoły były suto zastawione potrawami przygotowanymi przez słuchaczy, a świetlica pięknie udekorowana. Na rozpoczęcie wieczoru młodzieŜ przedstawiła przygotowane prze siebie Jasełka, a potem wszyscy wszystkim złoŜyli Ŝyczenia i podzielili się opłatkiem. Wspólne śpiewanie kolęd zakończyło to dobre i serdeczne spotkanie. Wszystkim Pacjentom i Pracownikom Samodzielnego Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach, Czytelnikom oraz Redakcji „ZYGZAK-a” serdeczne Ŝyczenia zdrowych, pogodnych Świąt BoŜego Narodzenia, jak równieŜ wszelkiej pomyślności w Nowym Roku 2004 składają Dyrektor, Rada Pedagogiczna, Pracownicy oraz Słuchacze Medycznego Studium Zawodowego w Branicach ZYGZAK str. 9 jestem intuicjonistą aniołki przemienione tak lekkie jak strzały Amora tradycja rzecz święta kto się boi Temidy ten juŜ się przestraszył Ja się boję Boga który jest najwyŜszym SĘDZIĄ Nie ma obojętności jest karma obfita dla ducha i ciała leczmy dobrem bo dobro daje Bóg w wielkiej obfitości pamiętajcie ze szczytu drabiny moŜna spaść i złamać sobie Ŝycie oby to była miękka soczysta trawa szanujmy naturę i istotę stworzenia pokazywali mi człowieka z mózgiem spalonym przez wódkę siedział na wózku inwalidzkim Ŝywy trup z zgaszonymi oczyma Świt obronił się przed lękiem i przebaczył mi Pan Jezus bunt ja jestem aniołem smutku jestem pokornym sługą dla chorych jako mały chłopiec bili mnie ja rozdawałem cukierki nie byłem arlekinem ani clownem O! Maryjo, królowo nieba i ziemi Lelija z twoich dłoni nie wypadnie. Wzorowo Matko Jezusa - Boga. Chrystus był Emanuelem I nikt mu tego imienia nie zabierze. Za chwilą jest dzień, Jeszcze ciepły, choć grudniowy Dzień narodzin Jezusa Chrystusa. On sam ukazał się nam, Pod postacią chleba i wina. Przed szczerozłotą monstrancją klękną narody I przemieni Jezus oblicze ziemi Daj, Maryjo zwycięŜyć. Jestem katolikiem I poetą akompaniuję do swoich wierszy I przyjdzie zima, Otuli pola śnieŜną Kołderką, Zaśnij miłości, Obudzisz się wiosną. Niech ci się przyśni Wskrzeszony Ja Świt unosi miłość Ponad prawdy I realny Świat. Ocalmy od zapomnienia, Ostatnią, jesienną mgłę I pierwszy pocałunek. HejŜe hejŜe śnieŜna zawierucha Bieli, bieli Świat niewinny. Odpływają w niepisane szczęścia Nie odkryte radości Zasnąłem w śnie zapisanym Przez Pana Boga. Rano wypiłem kawę I zaistniałem. Czasem jestem, czasem znikam. Uciekam w przyszłość, Zostawiając za sobą Wieki chwalebne I wieko od trumny. ZYGZAK str. 10 Stoję, patrzę, łykam firany, jeszcze rozpoznaję. JuŜ wróciłam ze wsi. Do szkoły pora. Pierwszy dzień z dala od powrotu to pierwszego tygodnia koniec. Za sobą mam wnętrze pokoju. Ze smutkiem witam Opole. Na stryszku pomidory, jabłka śliwki i co nie co. Miejsca dość duŜo. Z podróŜy cięŜkiej. Obfitości pełne dwie walizki. Ubiory w granatowej, pojemnej sakwie w wielkiej współczesnej torbie z zamkiem błyskawicznym. Niewiele ubrań by pomieścić wiele dobroci. Wyładowane rzeczy. Pomniejsze. Z pierwszym powrotem do domu juŜ kwitną - sprawdziłam. Zostawiłam, nie bałam się, Ŝe nie będą rosnąć kaktusy. Ela miała na raz klucz. To moja kuzynka, która nie podróŜuje latem. Mama mi kaŜe milczeć. A milczeć lubię i wystawać by patrzeć z tęsknotą o zmierzchu kiedy jeszcze cokolwiek widać. Wtedy kocham w kaŜdym znaczeniu miłości kontekście czyli marzenie o spotkaniu z miastem. O chodzeniu ulicami. O siedzeniu na sąsiednim podwórku, bo tam po sąsiedzku zadbali o ławkę na dworze. Myślę, Ŝe jak Dziadziuś przyjedzie na stałe do nas to będzie wychodził na pole. To pierwszy rok od śmierci Babci. Myślę tak sobie o zasobach pracy, o sukcesie. Kocham swoją pracę. Do pracy perfumuję się perfumami „Być MoŜe”. Mam krawatkę z wełny, wełnianą bluzkę z pięknym muślinowym kołnierzem i brązową spódnicę ze szczypankami. Cała „U Eli”. Wiara w dobroć poszukuje toŜsamość. Patrzę w dal tylko u okulisty. Jest i daszek z rąk. Siostra nosi kaszmir. Wypustki paginał batystu. Niebo murzynek. Wpuścili nas do PEWEX-u. Ela osądziła. Była rozczarowana. Przez całe Ŝycie tak wiotkie. Tak trudne. Torlen lata. A surowizna fruwa. Mądre kości ząbków. Tu chropawo. Figuro. Kamyczku kulawy. Tancerzu spłakany. Paznokciu ociosany. Perło róŜowawa!!! Sztruksy jelenie bardzo ekskluzywne i nic po zwykłej wizycie w staniku Bardott. Bawełna chomikowana potem. Ten sam ścieralny splot. Nie było róŜnicy. Klejnoty dziecięce, złoto, srebro, platyna, łamane perły o rozpaczy. Pierścień plastikowy. Były i diamenty i korale. Najbardziej szanuję myśl o rozmaitości. Mam wszystkie guziki to materiał szlachetny. Byłam na Węgrzech na koloniach przed przed rokiem. Tam jest neon. W kolorach. I bardzo nie lubię powrotu do tego tematu. Miałam nie szyć związane bursztyny. Podwiązane korale. Paciorki we włosach. Z modeliny serce z kwiatuszkiem zapinka. Inne wsuwki. Do dnia naleŜy posiłków góra o ile się ma dom. Jest śniadanie i drugie śniadanie, przegryzanie po obiedzie, szukanie i herbata i kolacja. WciąŜ coś łuskam i chrupię orzeszki. Czas dłuŜąc przegryzam. Desery to część ulubiona, które robię sama po nauce. Z uniwersyteckiej stołówki dzierŜę menaŜki. Masz trzymaj. Mijając się z męŜem. Po południu tuz po 14.00 w przerwie między lekcyjnej robię galaretkę z bitą śmietaną, rodzynkami i róŜyczkami mandarynek osadzonych na dnie. Ale te cymesy spoŜywamy po obiedzie, który jest codziennie dla niejadków zapracowanych. Umiejętnie przekładam pokarm z Ŝeliwnego naczynia menaŜek na talerze. Dzisiaj mamy gołąbki w sosie pomidorowym i zupę barszcz. specyfika trywialnej codzienności nie istnieje z wystawnym niedzielnym przekładem. Sztućce dodatek serwety. Ułomki wystawności. W niedzielę jest okoliczny rosół i kotlet schabowy. Ewentualnie mąŜ tylko skinie głową a ja juŜ rozumiem. Na efektownej porcelanie codzienne talerze są mniej wystawne. Jesteśmy zamoŜni. AŜ za bardzo. Jestem piękna. AŜ za bardzo. Jestem szczęśliwa. Zbyt bardzo. Jak to opisać śniadanie i kolację. To chleb z wędliną, pomidorem i jajkiem na co dzień. Kanapki z dodatkiem sałaty smakują nam bardzo. Plotkujemy, prowadzimy dyskurs. Mama robi zręcznie na drutach. Znaleźliśmy czas na posłuch. Półki gną się od zastawy, z której się pije co dnia. I to do południa zanim się udamy na uczelnię. Mama na tacy przynosi nam na rękach stertę talerzy. Tak to jest wywrotne. Uczy mnie pilotaŜu. Antek ma to opanowane do imentu. A tato udaje się do sądu. Jest sędzią pokoju. Rodzice wykupili nam mieszkanie dzień po dniu w bamboszach biorę mleko zza drzwi. A to rano jest wcześnie rano. Z posiłków wybrałabym brak posiłków, prócz rytualnej zastawnej niedzielnej pikanterii i podniety. Sreberko zerwane w garnku mleko kipi. Kawa i jaje dość pieczywa. AŜ oniemiałam. To haft na banalnej serwecie. ZYGZAK str. 11 Największym problemem, z jakim boryka się branicki szpital jest jego zadłuŜenie, które na początku br. prawie doprowadziło do jego upadłości. Największą część tego zadłuŜenia stanowią kwoty, jakie szpital jest winien własnym pracownikom z tytułu nie wypłacanej przez 3 lata naleŜnej im podwyŜki wynagrodzenia - słynna Ustawa „203”. Przedstawialiśmy juŜ wielokrotnie na naszych łamach stanowisko dyrekcji szpitala i opinię radcy prawnego w tej sprawie. Obecnie trwają rozmowy prowadzone przez dyrektora szpitala z pielęgniarkami, jako najliczniejszą grupą zawodową w szpitalu, a tematem ich jest próba znalezienia rozwiązania tego nabrzmiałego problemu. Postanowiliśmy zapytać jedną z Pań Pielęgniarek, o to jak widzą one ze swej strony moŜliwość rozwiązania tej kwestii. Po długich namowach, jedna z Pielęgniarek zgodziła się na rozmowę, ale tylko pod warunkiem, Ŝe jej nazwisko nie będzie opublikowane, a oto co usłyszeliśmy od niej; „Od jakiegoś czasu, a dokładnie od 9 grudnia Pan Dyrektor rozmawia z nami pielęgniarkami, które stanowimy obecnie najliczniejszą grupę zawodową w naszym szpitalu, w sprawie niewypłaconych nam przez szpital naleŜnych kwot z tytułu „Ustawy 203”. Jak w większości szpitali w Polsce, tak i my tych pieniędzy nie otrzymałyśmy. Wypłacono nam jedynie za pierwsze 4 miesiące 2001 roku. Tak, Ŝe czekamy na nasze pieniądze juŜ od blisko trzech lat. KaŜdej z nas szpital zalega z płatnościami na sumę 9000 złotych, a to powiększone o naleŜne odsetki za zwłokę stanowi moją roczną pensję. W tej chwili jest problem tego typu, Ŝe najprawdopodobniej pierwszy rok tych naleŜności moŜe ulec, zgodnie z prawem, przedawnieniu. Przyznam szczerze, Ŝe nie jestem pewna czy nastąpi to z końcem grudnia br., czy jak twierdzi Pan Dyrektor, z końcem maja przyszłego roku. Z tym, Ŝe my musimy być zapobiegliwe i zadbać o swój interes. Pan Dyrektor chce abyśmy wypracowali ugodę do podpisania. My uwaŜamy, Ŝe aby taka ugoda miała sens, to musi być ona korzystna i dla pracownika i dla zakładu pracy. Na jaką ugodę pójdziemy, tego nikt jeszcze nie wie. Projekt takiej ugody został nam zaproponowany przez Pana Dyrektora, ale była ona niekorzystna dla nas, więc praktycznie prawie nikt jej nie podpisał. Jak będzie wyglądała nowa ugoda, to tego jeszcze nie wiemy. Jedno jest pewne, jeśli nie będzie ona godziła interesów naszych i szpitala, to trudno się spodziewać byśmy ją zaakceptowały. Potrzebne i pilne jest znalezienie „złotego środka”. W dniu 15 grudnia nasz Związek Zawodowy Pielęgniarek i PołoŜnych zaplanował spotkanie na godzinę 10.30 i miało się ono odbyć w sali konferencyjnej. Miałyśmy się spotkać w celu wypracowania konkretnej ugody. Niestety Pan Dyrektor nie udostępnił nam sali, twierdząc, Ŝe jest to indywidualna sprawa kaŜdego pracownika i kaŜdy ma samodzielnie podjąć decyzję i zrobić to, co uwaŜa za stosowne. Trochę to dziwne stanowisko Pana Dyrektora, bo my uwaŜamy troszeczkę inaczej. Pan Dyrektor na spotkaniu, na którym ja byłam, mówił o trudnościach finansowych szpitala, ale nie są to trudności przecieŜ tylko naszego szpitala, lecz ogromnej większości szpitali w Polsce. Pomimo to, jest część jednostek SłuŜby Zdrowia, które chociaŜ w pewnej części, te pieniądze wypłaciły i wypłacają nadal. Potrafiły to zrobić. Myślę, Ŝe nasz szpital, teŜ mógł tak postąpić. PrzecieŜ, np. w 2001 roku kontrakty były jeszcze dość wysokie i była szansa wypłacenia tych pieniędzy. Później moŜna było wypłacać na raty – wszystko było do zrobienia. Nikt jednak z nami wtedy nie rozmawiał. Są oczywiście szpitale, które tak jak nasz, tych pieniędzy nie wypłaciły i pozywane są przez własnych pracowników z tego powodu do sądu. Tak samo jest i u nas i podejrzewam, Ŝe tylu ilu jest pracowników w szpitalu, tyle wpłynie pozwów do sądu, bo to gwarantuje nam na 10 lat, Ŝe te pieniądze nam nie przepadną. Pytanie; czy do tego musiało dojść? Nam nie chodzi wcale, by „rozłoŜyć” swój zakład pracy, jak twierdzi dyrekcja szpitala. Nas szpital jest naszym miejscem pracy, w którym pracuje wielu ludzi, na dzień dzisiejszy to ponad 400 osób. Najczęściej są to ludzie, którzy związani są z tym szpitalem zawodowo, rodzinnie i po prostu sercem. Tu mieszkają, tu ich dzieci chodzą do szkoły. Z tym szpitalem wiąŜą ich silne więzy. Nie mogą teŜ sobie pozwolić, by to miejsce pracy utracić, gdyŜ wiemy, jaka jest obecnie sytuacja na rynku pracy – tej pracy po prostu nie ma, a przynajmniej nie ma jej w najbliŜszej okolicy. Większości ludzi zaleŜy na tej pracy i jeśli nawet składa pozew do sądy przeciwko swojemu zakładowi pracy, to nie dlatego, by go zniszczyć, lecz by mieć gwarancję, Ŝe pieniądze, które mu się słusznie naleŜą, nie przepadną. Na pewno nikt nie będzie się domagał natychmiastowej wypłacalności tych kwot, gdyŜ wiadomo, Ŝe jest to, w obecnym stanie rzeczy, nierealne. Wiadomo, Ŝe tych pieniędzy jeszcze przez jakiś czas nie będzie. My chcemy mieć gwarancję, Ŝe te pieniądze nam nie przepadną i Ŝe zostaną nam wypłacone, choćby to miało trwać nawet kilka lat. Niestety to nie my konstruowałyśmy tę nieszczęsną ustawę, tylko nasz rząd i ona miał znaleźć na nią środki. Niestety nie uczyniono tego i teraz cierpimy na tym zarówno my, jak i nasz szpital. Obecnie nie wiadomo, kto ma płacić? Szpital, Narodowy Fundusz Zdrowia, Ministerstwo...nikt nie wie i nikt teŜ nie chce płacić. O ironio, z takim trudem wywalczona podwyŜka płac obróciła się przeciwko nam i tylko sądy mają z niej jakiś poŜytek. Nasz Dyrektor, jak wynikało z jego wypowiedzi, pozwał NFZ do sądu, ale to chyba nic nie da, bo z Funduszu trudno coś wyciągnąć. Szykuje się teŜ nowa ustawa, która chyba będzie takim samym gniotem legislacyjnym jak ta o „203”. Okazuje się, Ŝe jak mówił Pan Dyrektor, nasz szpital ma przekształcić się w spółkę uŜyteczności publicznej. WiąŜe się to z tym, Ŝe te nasze pieniądze, które winien jest nam szpital, mają stać się naszymi udziałami w tej przyszłej spółce. Jednym słowem udziały będziemy mieli, ale pieniędzy juŜ nigdy nie zobaczymy, bo przecieŜ będziemy współwłaścicielami szpitala. Fajne, nie. To tyle chciałam powiedzieć. Wysłuchał i zapisał Hieronim Śliwiński ZYGZAK str. 12 Święta BoŜego Narodzenia, które będziemy przeŜywali juŜ za kilka dni, to najpiękniejsze święta w roku. Tak w kaŜdym razie wypowiada się większość naszych rodaków. JuŜ od początku grudnia zaczyna się okres przedświąteczny i to zarówno w kościele jak i w naszych domach. Nie jest to jednak sama radość z oczekiwania na nie, ale równieŜ pewien kłopot, który dotyczy większości polskich rodzin – skąd wziąć na nie pieniądze. PrzecieŜ to nie tylko trzeba zaopatrzyć dom w odpowiednią ilość przysmaków, by sobie poświętować przy stole, ale równieŜ zadbać o odpowiedni wystrój i oczywiście prezenty dla bliskich. Chcemy przez te trzy dni świąteczne, od Wigilii poczynając, nie zaznać niedostatku i spędzić je najlepiej jak tylko potrafimy. Chcemy uczcić narodziny Dzieciątka Jezus, nie tylko przeŜywając te święta duchowo, ale równieŜ dać sobie pofolgować przy obficie zastawionych stołach. Nie wszyscy jednak będą w te święta szczęśliwi. Wiele osób samotnych, biednych i chorych nie będzie miało wesołych świąt. Dlatego większość organizacji charytatywnych w okresie świątecznym organizuje dla nich wieczerze wigilijne, by choć na krótko mogli oni zapomnieć o swojej sytuacji i wspólnie z innymi cieszyć się z narodzin Pana. Wiele osób chorych lub przebywających w ośrodkach opiekuńczych spędzi te święta poza swoimi domami rodzinnymi. Personel szpitali czy takich ośrodków równieŜ przygotuje dla nich wieczerzę wigilijną i lepsze niŜ zwykle wyŜywienie w świąteczne dni. Nie zastąpi to jednak domu rodzinnego. Choroba, konieczność spędzenia tych świąt poza swoimi rodzinami jest dla wielu z nich cięŜkim przeŜyciem. Święta BoŜego Narodzenia są świętami rodzinnymi i przeŜywane poza domem rodzinnym często wywołują smutek i łzy. Mamy jednak zawsze na podorędziu swoje wspomnienia, do których odwołujemy się, gdy ogarnia nas smutek i nostalgia. Szczęśliwy jest człowiek, który ma te wspomnienia piękne, bo one pomagają mu przetrwać obecną, niełatwą sytuację. MoŜe w ich cieple ogrzać się i chociaŜ na chwilę oderwać swoje myśli od smutnej rzeczywistości. Wielu osobom, którym w te świąteczne dni jest cięŜko, odwołanie się do ciepłych wspomnień daje pociechę. Podwójnie biednym jest ten, komu przez całe Ŝycie nie dane było zaznać w te święta ciepła i serdeczności. NiezaleŜnie od tego, kim jesteśmy i gdzie jesteśmy kaŜdy pragnąłby w te święta odczuć odrobinę dobroci, ciepła, serdeczności ludzkiej, by tym dogłębniej przeŜyć narodziny Dzieciątka Jezus. W Samodzielnym Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych i Zakładzie Opiekuńczo – Leczniczym te święta spędzi wielu pacjentów. Personel poszczególnych oddziałów zadba na pewno o to, by spędzili oni te święta jak najlepiej będzie to moŜliwe. Oddziały zostaną pięknie przystrojone, w przededniu świąt chorych odwiedzi kapelan szpitala, by wysłuchać spowiedzi pacjentów i udzielić im Komunii Świętej, odbędzie się wspólna wieczerza wigilijna, moŜe śpiewanie kolęd, niektórzy pacjenci będą mogli uczestniczyć w Pasterce do bazyliki Św. Rodziny. Tak, Ŝe ze strony personelu opiekuńczego szpitala zostanie zrobione wszystko, co moŜliwe, by pacjenci jak najmniej boleśnie przeŜyli rozłąkę z bliskimi. Zapytaliśmy kilka pań z Oddziału B- Ŝeński o ich święta: Pani Krystyna: - Ja moje święta w domu spędzam dość smutno, bo mąŜ lubi sobie wypić i nie jest to najprzyjemniejsze. Jednak święta nie pije i wtedy moŜemy z sobą porozmawiać. Niestety mam duŜy Ŝal do męŜa i to psuje mi atmosferę tych pięknych, najpiękniejszych świąt. Najprzyjemniejsze wspomnienia ze Świąt BoŜego Narodzenia mam z dzieciństwa. Pamiętam, Ŝe wtedy razem z tatusiem ubieraliśmy choinkę. Prezentów raczej nie otrzymywaliśmy, bo nasza rodzina była bardzo liczna i było nam cięŜko. W Wigilię jednak zawsze tatuś śpiewał piękne kolędy i grał na organkach. W Wigilię i święta tatuś nie pił wódki i zawsze szedł z nami na Pasterkę. Po Pasterce było zawsze ciasto i gorąca herbata – to mnie bardzo cieszyło. AŜ do zamąŜpójścia wszystkie święta były takie bardzo rodzinne i ciepłe. Nie było u nas w domu wielkiego dostatku, ale święta były zawsze wspaniałe. Dopiero, gdy wyszłam za mąŜ, te święta zawsze, jak pamiętam, były zrujnowane. Teraz jest mi teŜ przykro, Ŝe nie mogę być z moją rodziną na święta, bo mieszkam w Krapkowicach, a moja rodzina aŜ w województwie zielonogórskim. Chciałabym z nimi być w te święta, ale nie mogę, bo jestem w szpitalu i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Na przyszły rok jednak obiecuję sobie, Ŝe jak zdrowie pozwoli, to do nich pojadę na święta. Jestem bardzo przywiązana do swojej rodziny i oni do mnie teŜ. Stale mnie zapraszają do siebie, a poniewaŜ jest nas duŜo, to ja nie mogę się rozerwać, by u wszystkich być. Gdy przyjeŜdŜam na święta do mojej najmłodszej siostry, pierwsza rzecz, którą muszę zrobić, to są uszka do barszczu wigilijnego i pierogi z kapustą. Teraz juŜ jednak trudno mi do nich jechać, bo jestem coraz słabsza, a to szmat drogi. Pani Lucyna: - Jestem od czterech lat wdową. Dopóki mąŜ Ŝył, to święta BoŜego Narodzenia zawsze były niedobre, bo mąŜ bardzo pił. Czasem dochodziło do tego, Ŝe po pijanemu bił dzieci i mnie. Nie mam miłych wspomnień z tego okresu. Teraz, po śmierci męŜa jestem trochę spokojniejsza a i święta mam dobre, bo spędzam je u syna. Ko- ZYGZAK str. 13 cham swoje dzieci i wnuków, których mam aŜ pięcioro. PrzeŜywam te święta bardzo dobrze. Niestety ten rok jest dla mnie trochę nieszczęśliwy, bo zachorowałam i nie wiem, czy tych świąt nie będę zmuszona spędzić w szpitalu. Jest juŜ jednak odrobinę lepiej ze mną – zaczynam znowu Ŝyć. Dzieci mnie odwiedzają i myślę, Ŝe będzie dobrze. Chciałabym te święta spędzić z rodziną, ale nie wiem jak to będzie. Syn chce mnie zabrać, ale to będzie zaleŜało, jak powiedziała Pani Doktor, od tego, jaki będzie stan mojego zdrowia. Mieszkam obecnie z córką, zięciem i wnuczką. Jest mi u nich bardzo dobrze i moim pragnieniem byłoby, by z nimi spędzić te święta. Mam nadzieję, Ŝe jeŜeli uda mi się spędzić te święta w domu, to będą one tak wspaniałe jak ubiegłoroczne, które po prostu były super. PoniewaŜ moja choroba zaczyna się wyciszać, to mam nadzieję, Ŝe spełni się moje Ŝyczenie i będę te święta spędzać z bliskimi. Pani Anna: - Te święta chciałabym na pewno spędzić z rodziną, ale będzie to chyba niemoŜliwe, bo dopiero niedawno rozpoczęłam leczenie. Nie czuję się jeszcze najlepiej. Najmilej wspominam święta, które spędzałam kiedyś u mojej cioci, było one naprawdę wspaniałe i dlatego tak głęboko we mnie zapadły. Pani Anna Ś.: - Poprzednie święta niestety przyszło mi spędzać w szpitalu. W tym roku teŜ znowu jestem w szpitalu i być moŜe, Ŝe te święta równieŜ w nim spędzę. Święta, które pamiętam z domu, były zawsze wspaniałe. Atmosfera była bardzo dobra i było bardzo wesoło. Najprzyjemniejsze święta, jakie przychodzą mi na myśl, to gdy mój brat przyjechał do nas na święta z Niemiec. Były to wspaniałe, wesołe i wzruszające święta. Niestety ja nie jestem w stanie przygotowywać kolacji wigilijnej, czy potraw świątecznych i dlatego robi to moja mama. Robi to wspaniale. Co jest na stole wigilijnym? Zawsze jest smaŜony karp, grochówka, kompot ze suszonych śliwek, ziemniaki, kapusta i inne potrawy jak nakazuje Jak to juŜ stało się tradycją, w okresie poprzedzającym Święta BoŜego Narodzenia wszystkie oddziały branickiego szpitala odwiedzane są przez Proboszcza Parafii pw. Św. Rodziny, a jednocześnie kapelana szpitala ks. A. Nowaka. W tym roku wizyta duszpasterska odbyła się 17 grudnia. W jej trakcie odmawiano modlitwy, śpiewano pieśni adwentowe, a Ksiądz Proboszcz spowiadał pacjentów, którzy wyrazili taką chęć i udzielał Komunii Świętej. Dla wielu pacjentów, którzy z powodu złego stanu zdrowia nie będą mogli uczestniczyć w uroczystościach kościelnych związanych ze zbliŜającymi się świętami, była to okazja, by oczyścić się z grzechów i móc później w pełni cieszyć się narodzinami Dzieciątka Jezus. Na zakończenie tej wizyty Ksiądz Kapelan udzielał wszystkim pacjentom i personelowi błogosławieństwa tradycja. U nas w domu nie ma tradycji dzielenia się opłatkiem. Po kolacji wigilijnej zawsze śpiewa się kolędy i oczywiście są prezenty. Później idziemy wszyscy na Pasterkę. Tak wyglądają święta, gdy jadę do domu, bo obecnie przebywam w Domu Pomocy Społecznej. Ostatnie święta, jakie tam spędziłam, były bardzo nieprzyjemne, bo w trakcie kolacji wigilijnej jedna pani się awanturowała. Czasem tak jest. Mam tam bardzo dobrą przyjaciółkę, z którą po kolacji wigilijnej oglądałyśmy telewizję i Pasterkę z Watykanu, bo nie mogłyśmy pójść do kościoła. Nie wszyscy przeŜywamy święta BoŜego Narodzenia tak, jakbyśmy chcieli. Wszyscy jednak mamy nadzieję, Ŝe obecne święta będą lepsze i szczęśliwsze, czego Ŝyczymy Naszym Rozmówczyniom i wszystkim Pacjentom, Dyrekcji i Personelowi naszego szpitala. Hieronim Śliwiński „Po tym, jak Bóg stał się człowiekiem, człowiek nie musi uczynić juŜ nic innego, jak stać się człowiekiem, aby odnaleźć Boga.” (L. Boros) Z okazji zbliŜających się Świąt BoŜego Narodzenia oraz nadchodzącego Nowego Roku 2004 pragnę złoŜyć wszystkim Pracownikom i Pacjentom naszego Szpitala najlepsze Ŝyczenia: zdrowia, pomyślności, zadowolenia zrozumienia u ludzi oraz wielu łask BoŜych Nowonarodzonego Dzieciątka. Kapelan Szpitala Ks. A. Nowak ZYGZAK str. 14 ETYKA Moralność na pierwszym miejscu, Napisz o etyce wieszczu. Norma obowiązująca w zbiorowości Musi być w przyszłości decyzją moralności. Gdy kierujesz się etyką, To nie zajmuj się polityką. Z rutyną się udoskonala, To jest duŜa oceny skala. Etyka filozoficzna, Etyka socjalistyczna, Moralność społeczeństwa, Moralność pierwsza. Traktaty spisano o etyce, Ładne okolice pomagają etyce. Nie czytam nic z etyki, NajwaŜniejsze myślenie z etyki. Szanujcie natury Ŝycie, Pilnujcie się, polubcie bycie. Szaleństwo grozi; powiadam Bozi. Myśl o morderstwach mózg mrozi. Etyka, to sposób na Ŝycie. śyć w etyce – o tym śnicie. O uczciwości myślicie, To zasady etyki polubicie. F2-F4 Zawsze obrona aktywna atakująca Pozycja gam bitowa silna. Romantyczne rozgrywanie wariantu, Tłumaczyłem warianty bratu. Bardzo długo studiowałem debiuty F2-F4?! Zmierza na skróty Tworzenie w szachach to twórczość. Zawodnicy mają do szachów miłość Debiut nazwano debiutem Brda… Zgłębić Jego warianty to rada Przestrzeń jest w centrum Po przegranej zawsze szum Powstają romantyczne pozycje Remisu przeciwnik nie przyjmie Na czarnym polu staje pion To pól czarnych broń Do tego jest królewski koń To moja repertuaru broń F2-F4 ?! wprowadza gambit Wariantów ataku grad Najbardziej to posunięcie lubił brat Niewiele wariantów pozycyjnych strat Wiele wygrały teŜ partie Teoretycy warianty te okradli. BRANICE Miasto to ma jedno centrum W którym jest zawsze duŜy szum. Piękne miasteczko to jest KaŜdy w nim ma wielki gest. Na uboczu koło granicy Czech jest A szpital psychiczny to miasta kwiat. Wielkie rolnicze w koło okolice , Miasto prostych, ładnych ludzi ma. Branicach w Raciborzu się gada. Zima tu bywa bardzo łagodna, Główna ulica jest zawsze modna, Powietrze czyste , zieleń wszędzie Nie odwiedzam Branic bo jestem w biedzie, W pamięci mojej zawsze zostaną A polską młodzieŜ mądrą mają. śyczę rozwoju i nowego osiedla , A społeczności miasta by była dzielna. Branice to piękny Kościół W nim zawsze jest tłum. Ale najpiękniej w szpitalu. Brakuje miastuPomnika Obiektów Sportowych Letnich, Więc przyszłość miasta to praca(...) SNY Ja trochę i często śnie Obrazy widzę przez mgłę. Nabieram relaksu ,myśli A moŜe się jakiś sen ziści, Sny określają przyszłość, Realizacja snu to mądrość. Widziałem swoich rodziców, W mieszkaniu było duŜo widzów. Sny relaksują, odnawiają siły Bywa równieŜ sen bardzo miły . Są jednak noce często bezsenne , Piosenki w radiu bardzo piękne ! Wówczas nad ranem śnię , Po przebudzeniu wiersz tworzę. Sny to naturalny wypoczynek , Dzisiaj po północy przyśnił mi się rynek Był kolorowy i pełny gołębi Chodzili po nim piesi PrzeŜyłem równieŜ widzenia (...) ZYGZAK str. 15 MOJA MĘKA Wolałbym Golgotę przejść dwa razy, NiŜ przez to, co przeŜyłem z Ŝoną moich marzeń. Wolałbym Golgotę, bo to dzień cierpienia, A u Niegodziwej Judy od lat nic się nie zmienia. Wolałbym Golgotę – moŜe zgorszy to kogoś, Lecz lepsze to niŜ Ŝycie w hańbie ze splugawioną. Wolałbym Golgotę, bo stamtąd odszedłbym do Boga, To lata niewoli w ciemnym dole ma dusza hańbiona. Wolałbym Golgotę i nie dziwię się Jezusowi. Mnie wydali na haniebną śmierć, On teŜ wiele nie mógł zrobić. MORAŁ Zza dwóch rzędów krat świat jest bezpieczny, Lecz kto usłyszy mnie, gdy wołam, jak go uleczyć. Terroru krwawa rzeź nie chce się zakończyć, A dzieci wielu wiar nie wiedzą jak wygląda człowiek BoŜy. Budują nowy ład w ustroju, Który historia teŜ oceni za zbrodniarzy, Bo rację ma tu bogacz, Co głośno o pieniądzach krzyczy. Wśród biedoty samobójstw Ŝniwo, Bez wiary kwiat wiosny mróz ścina. Pyszałków słychać głos, a nie prawa do Świętości, Którego Ŝycie to prawdy chwila. CAŁA TY Gdzieś nienawiść w sercu się chowa, Gdzieś nienawiść jest wokół mnie. To nie jest historia nowa, Ukradłaś Ŝycie me. Lata goryczy w cierpieniu przez Twoją głupotę. Zaczęłaś małŜeńską jatkę Nie myśląc co będzie potem. W wieczności nasza miłość została uświęcona, W pamięci Boga na zawsze. Początek był piękny, Ale Ty zaczęłaś tę małŜeńską jatkę. I w swojej tchórzliwości nie wiesz, Jak to skończyć. Ja przeŜywam niewolę, A Ty z obcymi wciąŜ chodzisz. Splugawiłaś święte miejsce w mojej Duszy, A owocem tego małŜeństwa, to lata katuszy. KONSTYTUCJA OGRODU PAŃSKIEGO KaŜdy ma Prawo Kochać Boga Ojca I Kochać jest prawem. Całą Duszą, Całą Mocą, KaŜdą Myślą, KaŜdym Słowem, Wszyscy razem Przez Chrystusa, W Chrystusie I z Chrystusem, Z Świętą Powszechną Szkołą dla Dzieci W miejscu zamieszkania. Gdzie Pan Wszechmogący stopnie wystawia, Gdzie Armia, jeśli Świętych stanowi Prawo, A Księgę śycia Wiecznego swoją Miłością Wypełnia w Jedności Ducha Świętego, Aby radość nasza była Pełna. DLACZEGO NIE TAK? Czy widziałaś dziewczyno trud Matki, Gdy pomocy jej brakło? Czy widziałaś samotność, Gdy On zajęty był pracą? Widziałaś podejrzenia, śe za inną wciąŜ lata? A znuŜenie w jego oczach, Bo dominować zechciała po latach? Widziałaś dom pusty, Gdy siedzieli naprzeciw? Rozwodzące się pary I tragedię ich dzieci? Czy widziałaś Ojców Umierających zbyt szybko I tysiące wdów, Które klechów karmią tylko, Bo na koniec padołu Nadzieję mają złudną, A nikt im nie powiedział, śe wyparować mogli równo? I wyobraź sobie dziewczyno kochana, śe jest was trzy I dbacie o swego MęŜa i Pana. Bo nową rzecz Bóg na ziemi uczynił; To kobieta zabiega o męŜa. Więc polujcie na Księcia Trójkami dziewczyny. Nie rozpusta, lecz Świętość; W tym jest mądrość Boga I nikt nie miał prawa Jej tutaj odwołać. ZYGZAK str. 16 SEN Gdy czując zmęczenie, CięŜkie niczym kamienie powieki Świat mi przesłaniają, On ogarnia mnie delikatną dłonią Słodkiego zapomnienia. I jak matka tuląca troskliwie swe dziecię, Tak on pieści mnie w swych ramionach. A ma dusza zmęczona biegiem mego Ŝycia W nim odnajduje miejsce do ukrycia. Sen – ojciec zmarłych I przyjaciel dniem zmęczonych, Ten co tuli wszystkich Nie patrząc na korzyści I potrafiący w swojej dobroci KaŜdą fantazję człowiekowi ziścić. APEL DO LUDZKOŚCI Ludzie – Ŝyjący bez cierpienia i trosk Spójrzcie czasem dookoła siebie; Popatrzcie jak innych skrzywdził los. Otwórzcie swe serca i pokaŜcie swą dobroć, A wynagrodzą wam to po stokroć; Ludzie cierpiący, zmęczeni Ŝyciem, Dla których Ŝycie jest wiecznym dramatem. I choć skłóceni są z całym światem, Trwają w swych cierpieniach, Choć tak nie musi być. Jednak zmuszeni są tak Ŝyć. Czasem mówicie; „To ich jest wina, Nie my tego powodem”, Nie patrząc na nic. CzyŜ serca nie macie? Zobaczcie ile cierpienia dookoła, A wy im Ŝadnej szansy nie dacie. śAŁOSNY ŚWIAT śałosny jest świat, W którym cierpienie ludzkie nie zna granic, A ludzka znieczulica nie zwraca uwagi na nic. Świat, w którym światłość miesza się z ciemnością, Gdzie nikt juŜ nie potrafi kochać prawdziwą miłością. A ja umieszczony w świata tego mroku, Czekając na dzień, W którym się to zmieni, Muszę być silny I przetrwać to muszę, Nawet gdy serca innych będą z kamieni. Lecz ja się nie złamię, Walki się podejmę, GdyŜ serce moje miłości jest pełne. Krocząc przez Ŝycie godnie – Uzbrojony w czułość i sprawiedliwość, Napełniony nadzieją, śe wszystko przezwycięŜy ma miłość. Gdy Cię ujrzałem, zamarłem z zachwytu; Utonąłem w Twych oczach. Twojej osoby w mej głowie, Jak na niebie błękitu. Teraz spać nie mogę po nocach. Krótka chwila Ci wystarczyła I otworzyłaś drzwi do serca mego. Ja odszedłem, a chwila się skończyła... Zostałem niewolnikiem spojrzenia Twojego. Powiedz mi jak wspominać Cię mam? Jestem sam i tak Ciebie mi brak. Uśmiecham się, lecz to uśmiech przez łzy, Gdy tylko wspomnę tamte chwile i dni Spędzone z Tobą. Samotne i obce dziś spacery te są, Gdy zamknę oczy zaraz widzę Twą twarz. Uśmiecham się, lecz to uśmiech przez łzy, Gdy tylko wspomnę tamte chwile i dni. We śnie wciąŜ przychodzisz, A ja budzę się i chciałbym, śeby to jawa była nie sen. Wróć, proszę cię, miła wróć... Za jeden szczęśliwy dzień Oddam Ci Ŝycie swe, Bo nikt nie wie tego, Jak bardzo Kocham Cię. Wróć, bo ja z Tobą chcę być na zawsze. Na dzisiaj w samotność mnie przyodziała, Myśli me w jednym kierunku zwróciła, Do granic obłędu szaleńców zabrała, Przy których bezlitośnie mnie zostawiła. Jak palec trwam pośród głuszy W amoku chorych myśli. W nucie bezdźwięku obaw atakuje uszy, O to co w urojonym zamyśle się ziści. I tylko ja jedyny z postacią nieznaną Słowa swe rzucam w pustkę i pytaniem o rano. ZYGZAK str. 17 Od dawna wiadomo, Ŝe światłem moŜna leczyć. Słonce zapobiega przecieŜ krzywicy. Hindusi i Egipcjanie przyglądają mu się przez kolorowe szkiełka. Wierzą, Ŝe dzięki temu poprawi się ich stan zdrowia, i mają rację. Współczesna światłoterapia teŜ wykorzystuje barwne filtry. JeŜeli fala promieni systematycznie dociera poprzez oczy do kory mózgowej, uruchamia mechanizmy obronne organizmu, np. pobudza wydzielanie hormonów czy enzymów. Tak moŜna przyspieszyć przepływ krwi w naczyniach wieńcowych, uregulować sen, układ nerwowy, poziom cukru czy zachęcić organizm do zrzucenia nadwagi. Zajmuje się tym światłoterapia. Leczenie kolorowym światłem to działanie na podwzgórze, ten niezwykle skomplikowany ludzki komputer pokładowy. W klasycznej koloroterapii ciało człowieka lub jego fragment naświetla się stałym światłem jednej barwy. Często teŜ wykorzystuje się w leczeniu światło pulsujące. Metoda ta oparta jest na odkryciach uczonych z rosyjskich laboratoriów kosmicznych, którzy udowodnili, Ŝe światło o określonej długości fali, a więc w określonym kolorze, moŜe np. obniŜyć ciśnienie. Urządzenie do terapii światłem przypomina pudełko wielkości kasety wideo. Przewody łączą je z okularami wyglądającymi jak spawalnicze. Zabudowane boki gwarantują całkowitą ciemność i skupienie. Zabieg naświetlania światłem o kreślonej barwie np. w przypadku nadciśnienia tętniczego, powtarzany kilkakrotnie, moŜe na dłuŜszy czas obniŜyć ciśnienie, bądź doprowadzić nawet do jego ustabilizowania. Światłem moŜna leczyć nawet duŜe nadciśnienie. Osobę chorą poddaje się działaniu impulsów świetlnych o jasnozielonej barwie przez 10 dni 2 razy dziennie po 8 minut. Po tym czasie ciśnienie na tyle spada, Ŝe moŜna zmniejszyć dawkę leków lub w ogóle z nich zrezygnować. Barwą czerwoną podnosi się ciśnienie krwi. Metoda ta jest szczególnie przydatna w leczeniu osób cierpiących na liczne schorzenia, które przyjmują wiele le- ków. Leczenie światłem moŜe uchronić ich przewód pokarmowy przed kolejną dawką proszków. Badania nad właściwościami fal świetlnych, prowadzone przez naukowców z Centrum Badań Kosmicznych w Rosji, dowodzą, Ŝe określona długość fali świetlnej moŜe wywierać wpływ na pracę organów wewnętrznych. Zarówno światło naturalne, jak i sztuczne dostaje się do naszego organizmu. Przenika przez skórę, wiadomo jednak, Ŝe najskuteczniejsze są fale świetlne dostarczane przez oczy. Nie wszystkie widzimy. W zaleŜności od długości dzielą się na widzialne i niewidzialne dla ludzkiego oka. Mają róŜne działanie biologiczne i w róŜnym stopniu bywają wykorzystywane w medycynie. Dla dobrego samopoczucia człowiek potrzebuje energii w postaci tzw. promieniowania widzialnego o długości fali od 380 do 770nm (nanometrów). W pochmurny dzień docierają do nas fale najkrótsze. Czujemy się ospali, ocięŜali i znuŜeni. Im fale są dłuŜsze, tym więcej światła wchłania nasz organizm. Jesteśmy wtedy weselsi, silniejsi, chętni do pracy, bardziej odporni na choroby, a więc czujemy się lepiej, zdrowiej. Bardzo dobre wyniki osiąga światłoterapia w leczeniu chorób oczu, zwłasz- cza zeza oraz krótkowzroczności. W ponad 70 proc. przypadków poprawia akomodację oka, a zastosowana po operacjach zaćmy zmniejsza krótkowzroczność o blisko 60 procent. Po zapoznaniu się z przebiegiem leczenia chorego dobiera się barwę światła, kolejność oraz częstotliwość impulsów. Trzeba wiedzieć, jakiej barwy uŜyć przy danym schorzeniu, poniewaŜ kaŜda tkanka inaczej reaguje na kolor. Depresję leczy się falami o długości dającej odcienie światła Ŝółtego. Przy cukrzycy korzysta się z trzech barw: Ŝółtej, niebieskiej i zielonej, czerwone światło dobrze leczy niskie ciśnienie. NatęŜenie i kolor światła oraz częstotliwość impulsów są dobrane do schorzenia. Działa się jednym kolorem na oboje oczu lub róŜnymi na kaŜde z nich. Dzięki światłoterapii organizm odzyskuje równowagę na dłuŜszy czas, niekiedy na stałe. Pozwala to zmniejszyć dawki leków lub z nich zrezygnować. Jeśli ktoś poczuje się gorzej, wraca na kolejne naświetlania. Najczęściej wystarczy wziąć dziesięć kolejnych naświetlań. Na własnej skórze odczuwamy wpływ światła na nasze samopoczucie. Zimą większość z nas ogarnia chandra, zniechęcenie i senność. Lekarze mówią, Ŝe to tzw. depresja sezonowa, nierozerwalnie związana z szerokością geograficzną i krótkim dniem. To naturalna reakcja ludzkiego organizmu na brak światła. Czy moŜna je zastąpić sztucznym? MoŜna, ale musi być odpowiednio dobrane. Do leczenia tzw. depresji sezonowych wykorzystuje się lampy fluoroscencyjne, które emitują światło zbliŜone do dziennego. Podczas 2-3-godzinnej terapii w promieniach takiej lampy moŜna robić wszystko, co nie wymaga zmiany miejsca. W tradycyjnym lecznictwie, w gabinetach odnowy biologicznej i kosmetycznych dość powszechnie wykorzystuje się światło specjalnych lamp emitujących tzw. światło spolaryzowane (fale poruszają się w jednej płaszczyźnie). Działa ono stymulujące i regenerujące na komórki, wzmacnia układ odpornościowy i zapobiega pro- ZYGZAK str. 18 cesom zapalnym. Przyspiesza gojenie ran, odleŜyn, łagodzi objaw trądziku zwyczajnego, uspokaja i niekiedy uśmierza ból. Lampy solux, tzw. ciepłe Ŝarówki, najczęściej stosuje się przy bólach mięśniowych, pourazowych, gośćcowych i zwyrodnieniach kręgosłupa. Przed naświetlaniem skórę trzeba starannie oczyścić, a spoconą wytrzeć do sucha, poniewaŜ krople potu załamują promienie i przez to powierzchnia skóry nie będzie jednakowo nagrzewana. MoŜe takŜe dojść do niewielkich, miejscowych poparzeń. Lampa powinna być tak ustawiona, by promienie padały prostopadle na ciało. Odległość ciała od źródła światła nie moŜe być mniejsza niŜ 30 centymetrów, a czas naświetlań 10-30 minut. Zabieg daje najwięcej korzyści, jeśli odczuwamy przyjemne ciepło, a nie gorąco. W soluksie moŜna załoŜyć kolorowe filtry. Czerwony sprawia, Ŝe fale świetlne przenika w głąb organizmu, przyspieszając ruch krwi i limfy, dzięki czemu w tkankach szybciej prze- biegają procesy utleniania. To likwiduje wysięki, stany zapalne i rozluźnienie zrostów pourazowych. Naświetlanie czerwonym światłem wspomaga osłabioną lub nieprawidłową pracę naszych gruczołów płciowych. Światło Ŝółte działa kojąco na osoby nadpobudliwe. Leczy teŜ zapalenia spojówek. Niebieskie i fioletowe likwiduje nerwobóle i dolegliwości przeciąŜonych mięśni, a takŜe łagodzi świąd. W dermatologii stosuje się niebieskie lampy do leczenia trądziku i łuszczycy. Domowe terapie światłem Barwne filtry (kolorowe folie, klosze) nałoŜone na zwykłe lampy moŜna wykorzystywać do łagodzenia wielu dolegliwości: - czerwony dodaje energii i wzmacnia organizm, korzystnie wpływa na aktywność umysłową. Naświetlania łagodzą infekcje dróg oddechowych i objawy przeziębienia, są pomocne przy bólach reumatycznych i anemii. - pomarańczowy łagodniej niŜ czerwony pobudza energię Ŝyciową, oŜywia i regeneruje organizm. Naświetlania likwidują skurcze mięśni, wspomagają trawienie i leczenie reumatyzmu. - Ŝółty oŜywia umysł, pobudza, ale nie draŜni. Korzystnie wpływa na system nerwowy, poprawia nastrój. Naświetlania pomagają w leczeniu alergii, niektórych chorób skóry, cukrzycy, dolegliwości Ŝołądka, wątroby, niedomagań okresu menopauzy. - zielony przywraca równowagę psychiczną, odpręŜa, uspokaja. Naświetlania ułatwiają leczenie dolegliwości sercowych, grypy, bólów głowy. Mogą likwidować napięcie psychiczne. - niebieski uspokaja, ułatwia koncentrację. Naświetlania zmniejszają stany zapalne, łagodzą objawy choroby pęcherza i podraŜnienia słoneczne (niebieski to kolor zimny). - fioletowy koi nerwy, odpręŜa i uśmierza ból. Naświetlania wspomagają terapie odwykowe i leczenie nerwic. /-/ W dniu 17 grudnia br. w godzinach przedpołudniowych w SWSdNiPCh w Branicach odbyły się ćwiczenia w zakresie ochrony przeciwpoŜarowej. O cel tych ćwiczeń i ich prze- i uruchomiona zewnętrzna sieć wodociągowa i wszystkie hydranty. Przetestowano sprzęt ratowniczy. Ćwiczenia trwały ponad 2 godziny. Wszystko przebiegało szybko i sprawnie. Celem tych ćwiczeń było sprawdzenie sprawności jednostek i sprzętu na wypadek ewentualnego zagroŜenia. (red.) bieg zapytaliśmy p. Ryszarda Nowińskiego inspektora ds. ochrony p.poŜ szpitala; - W tych ćwiczeniach brało udział 7 jednostek StraŜy PoŜarnej, które są zaliczone do Krajowego Systemu Obrony PrzeciwpoŜarowej. To były jednostki ratownicze. Udział w nich brały równieŜ 2 jednostki z Głubczyc. Celem ich było równieŜ wypróbowanie sprzętu, np. dźwigu, który ma wysięgnik długości 21m. Ćwiczenia zostały przeprowadzone w Pawilonie J naszego szpitala. W ich ramach zostały sprawdzone wszystkie wyjścia ewakuacyjne. Sprawdzano jak moŜna się wydostać w razie zagroŜenia z poszczególnych kondygnacji budynku, jak słuŜby ratownicze mogą się do niego dostać, by skutecznie prowadzić akcję ratowniczą. Została sprawdzona Od ponad miesiąca, w opiniach zasłyszanym od pacjentów branickiego szpitala słyszy się głosy, Ŝe poprawiło się w nim wyŜywienie. Po okresie, gdy obiadowy posiłek składał się z jednego i to czasami dość skromnego dania, obecnie znowu jest on złoŜony z dwóch dań. Zmianie nie uległo za to menu serwowanych dań i w zasadzie z tygodniowym wyprzedzeniem moŜna, z mniejszym lub większym prawdopodobieństwem, przewidzieć, co będzie się jadło tego a tego dnia w następnym tygodniu. Śniadania i kolacje równieŜ uległy niewielkim zmianom i zdaniem pacjentów w niektórych dniach są niewystarczające. Co prawda kuchnia potrafi niekiedy zaskoczyć czymś ekstra, ale to jest rzadkość. Codzienność za to jest monotonna i dość szara. DuŜo było równieŜ opinii, Ŝe posiłki są bardzo spóźnione. Śniadania np. niekiedy spoŜywane są na niektórych oddziałach około godziny 9.00, a to jest bardzo późno. Jednym zdaniem w ocenie pacjentów wyŜywienie jest odrobinę lepsze i mamy nadzieję, Ŝe ulegnie juŜ pogorszeniu. (red.) ZYGZAK str. 19 Z okazji zbliŜających się Świąt BoŜego Narodzenia i Nowego Roku 2004 redakcja naszego miesięcznika pragnie serdecznie podziękować: wszystkim naszym Czytelnikom, Ŝe byliście z nami w mijającym roku, wszystkim naszym przyjaciołom, którzy spieszyli nam bezinteresownie z pomocą, gdy borykaliśmy się z kłopotami, które niejednokrotnie zagraŜały tym, Ŝe nasz miesięcznik mógł się w ogóle nie ukazać, Dyrekcji naszego szpitala i kierownictwu Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego, którzy sprzyjają naszej działalności i z duŜą dozą wyrozumiałości traktują naszą pracę dziennikarską, kierownictwu i instruktorom Pracowni Rehabilitacyjnych ZOL za codzienną pomoc, Ŝyczliwość i wspaniałą atmosferę, jaką potrafili stworzyć, a która sprzyja naszej pracy, redakcji „Nowej Gazety Branickiej” za pomoc, którą niejednokrotnie nam udzieliła oraz wszystkim tym osobom, które w mijającym roku nie szczędziły nam serdecznych słów i sympatii, co sprawiało, Ŝe widzieliśmy sens naszej pracy. Pragniemy równieŜ najserdeczniej podziękować DZIURA DOBRZE SIĘ MA Wykopano ją gdzieś jeszcze gdzieś na początku jesieni. Coś tam wymieniono, narzucano do środka róŜnych rupieci, powieszono mało widoczne wieczorem taśmy zabezpieczające i tak pozostawiono. Stan ten trawa juŜ od około 3 miesięcy i zdaje się, Ŝe nikomu to nie przeszkadza. Mówimy o wykopalisku obok wejścia do Pawilonu B naszego szpitala. Taka pułapka w ciemne, jesienno - zimowe wieczory moŜe stać się niebezpieczna dla ludzi i przejeŜdŜających tamtędy samochodów, ale najwyraźniej nikogo to nie wzrusza. Całe szczęście, Ŝe oświetla ją lampa znad wejścia do pawilonu, bo w przeciwnym wypadku byłoby to prawdziwe zagroŜenie. Zastanawiamy się; co moŜe powodować taki stan rzeczy? Jeśli naprawiono, co miano naprawić, to dlaczego nie zakopano? JeŜeli zaś nic nie naprawiono, to po co wykopano? Zawsze uwaŜaliśmy, Ŝe sytuacja, która moŜe stwarzać potencjalne zagroŜenie, powinna trwać jak najkrócej, ale moŜe się mylimy. wszystkim naszym współpracownikom, którzy na przestrzeni mijającego roku wspomagali nas swoją twórczości, czym sprawili, Ŝe mogliśmy wszechstronniej zaprezentować Ŝycie naszego szpitala i pokazać, Ŝe chociaŜ jesteśmy chorzy, to potrafimy twórczo pracować i tworzyć piękne rzeczy. Wszystkim powyŜej wymienionym nasza redakcja pragnie złoŜyć najserdeczniejsze Ŝyczenia zdrowych i pogodnych Świąt BoŜego Narodzenia i nieprzemijającej pomyślności w nadchodzącym 2004 roku. Redakcja miesięcznika ZYGZAK MOśE NARESZCIE KONIEC Z WŁAMANIAMI KaŜdego poniedziałku w godzinach porannych, gdy personel Pracowni Rehabilitacyjnych zmierza do pracy, to pierwszą sprawą nad jaką się zastanawia jest; czy było włamanie, czy teŜ nie. Od czasu gdy Pawilon K został opuszczony przez oddziały szpitala, juŜ kilkakrotnie miały miejsce włamania do tych pracowni. Włamywacz za kaŜdym razem kradł trochę drobiazgów, coś zdewastował i sobie poszedł. Chyba czuł się tam jak u siebie w domu. Ostatnie włamanie miało miejsce w trakcie weekendu 6-7 grudnia br. Tym razem jednak Policja zdołała ująć włamywacza, a w zidentyfikowaniu go pomogły ponoć przedmioty skradzione przez niego w Pracowniach w trakcie kolejnych włamań. Trudno nam oszacować szkody jakie poniosły pracownie, ale na pewno, wliczając w to koszty naprawy dewastacji jakich dopuścił się włamywacz, jest to znaczna suma. Miejmy nadzieję, Ŝe po ujęciu włamywacza pracownie nie będą juŜ niepokojone. Przez to okno wszedł włamywacz ZYGZAK str. 20 Dzień XIII (ciąg dalszy) Do porodu, jak juŜ ci mówiłam, przygotowywałam się solennie. MoŜesz mi wierzyć, Ŝe starałam się nie zaniedbywać niczego. Prowadziła niesamowicie zdrowy tryb Ŝycia. Naczytałam się przeróŜnej lektury i w zasadzie mogłabym udzielać teoretycznych pora przyszłym matkom. Ćwiczyłam, odŜywiałam się odpowiednio, duŜo spacerowałam, starałam się uwaŜać, by się nie przeziębić itd. Chyba nawet trochę przesadzałam, ale w dobrym kierunku. Musiała jednak teŜ sporo pracować, by mieć pieniądze na okres, tuŜ po urodzeniu dziecka, kiedy nie będę mogła jeszcze podjąć pracy. Krysia wciągnęła się juŜ doskonale do pracy, ale miałyśmy tyle zamówień, Ŝe nie mogłam sobie pozwolić na labę. Umówiłyśmy się z Agatą, Ŝe pierwsze dwa tygodnie po porodzie zamieszkam u niej. To znaczy propozycja wyszła od niej, bo ja sama nie chciałam jej się narzucać. No, ale skoro miała być drugą matką dla mojego dziecka, to wypadało, by teŜ poznała zapach pieluch. Z resztą ona bardzo się zaangaŜowała. Nakupiła jeszcze nienarodzonemu dzieciątku tyle róŜnych rzeczy, Ŝe cały Ŝłobek by było w co wyposaŜyć. Sekundował jej w tym Piotrek, a i Ewa przysłała sporo rzeczy dla dziecka. Ala dzwoniła do mnie kilka razy i pytała czy mi czegoś nie brakuje dla dziecka, bo po jej bliźniakach zostało jej masę rzeczy i z chęcią by mi je podrzuciła. Ta dbałość i troska ich wszystkich wzruszała mnie, ale czasem śmieszyła, a niekiedy nawet złościła. W końcu musiałam przystopować te zapędy, bo groziło mi, Ŝe będę musiała otworzyć sklep z akcesoriami dla niemowlaków. - Czułam się dobrze. Nie miałam jak niektóre kobiety w ciąŜy, Ŝadnych perturbacji zdrowotnych. O ile pamiętam, to nic mnie nie bolało, nie wymiotowałam i w ogóle doskonale się czułam. Jedynie psychicznie przeŜywałam wtedy jakąś przebudowę, którą chyba przeŜywa kaŜda kobieta, która ma zostać matką. JuŜ nie myślałam w kategoriach samej siebie i o sobie, bo najwaŜniejsze stawało się dziecko i jego dobro. Nie myślałam na przykład, czy zaszkodzi mi filiŜanka kawy, ale myślałam, czy nie zaszkodzi ona dziecku. Dziecko się jeszcze nie narodziło, a było dla mnie droŜsze ponad wszystko na świecie. Kochałam je, gdy jeszcze było w moim łonie i kochałam, gdy się urodziło. Niektórzy twierdzą, Ŝe matka zaczyna kochać swoje dziecko dopiero w kilka godzin po porodzie, czy przy pierwszym karmieniu. Jak kochała je na długo przed porodem. - Nie, nie bałam się porodu. Nie bałam się bólu. Nie czułam Ŝadnej tremy czy obawy. Ciekawość, emocja, oczekiwanie na coś wielkiego, to były uczucia, które jak pamiętam, mi towarzyszyły. - Nie bałam się, mówię serio. Myślałam sobie tak; prawie wszystkie kobiety rodzą dzieci i jakoś to przeŜywają, więc ja przeŜyję. Nie jestem jakąś wychuchaną mimozą, ale Ŝycie dało mi w kość i to nieźle, tak, Ŝe w jakimś stopniu, pomimo mojej choroby, byłam odporna. Po prostu twarda ze mnie baba i byle co, przynajmniej fizycznie mnie nie jest w stanie przestraszyć. - Psychicznie, byłam w niezłej formie i nie odczuwałam prawie Ŝadnego dyskomfortu. Znałam juŜ wtedy siebie całkiem nieźle i dostrzegłabym w zarodku symptomy zbliŜającej się choroby. Z resztą wraz z moją Panią Ordynator, na podstawie moich i jej spostrzeŜeń, opracowałyśmy dla mnie pewien wskaźnik-schemat mojego stanu psychicznego. Zebrała ona swoje i moje spostrzeŜenia na temat mojej psychiki do kupy, przemieliła przez swoje długoletnie doświadcze- CZĘŚĆ XIX ni e i wyszło je, jak mam postępować i czego unikać, by utrzymać się w zdrowiu. Od tego czasu minęło parę ładnych lat i tylko raz pomyliłam się w ocenie i nie rozpoznałam na czas nadciągającej burzy. Skończyło się to z resztą dla mnie bardzo paskudnie. Dlatego teraz bardzo, ale to bardzo uwaŜam. Nie jestem przeczulona, ale staram się być ostroŜna i reagować z pewnym wyprzedzeniem Wtedy zawinił lekarz, który na moją prośbę nie skierował mnie do szpitala, ale chciał mnie leczyć ambulatoryjnie. Doprowadził tym do tego, Ŝe miałam bardzo groźną reemisję, która kosztowała mnie kilka miesięcy pobytu w szpitalu. No, mniejsza z ty. Nie wszyscy lekarze przecieŜ muszą być orłami. - Urodziłam moje dziecko 16 grudnia i odbyło się, to najnormalniej na świecie, czyli bez Ŝadnych sensacji. Bóle dopadły mnie z samego rana, po pół godzinie była karetka, a po trzech następnych było po wszystkim. Wzbudziłam nawet nielichą sensację, bo spodziewano się, Ŝe będę miała dość cięŜki poród, a tu poszło wszystko jak po maśle. Dziecko przyszło na świat na kilka minut przed południem. Dziwiono się, Ŝe pierwszy poród i trwał tak krótko, bo u niektórych kobiet trwa to niekiedy i kilkanaście godzin. Cały czas była przy mnie Agata i to zdecydowanie mi pomagało. Ona zawsze dobrze na mnie działa. Po porodzie nie miałam Ŝadnych komplikacji i dziecko było teŜ zdrowe. W skali jakości noworodków dostało 10/10 punktów. Po kilku godzinach, gdy dostałam je pierwszy raz do karmienia, to była chyba najszczęśliwsza chwila w moim Ŝyciu. Chyba kaŜda matka to przeŜywa. Mnie wydawało się to prawdziwym cudem. Dałam Ŝycie, czy jest coś wspanialszego. Byłam absolutnie szczęśliwa, a to stan bardzo rzadki w moim Ŝyciu. Agata, Piotrek i Ewa, która przyjechała do nas na święta, odwiedzali mnie często i zaopatrywali we wszystko co było niezbędne, a nawet przynosili o wiele więcej, tak Ŝe mogłam podzielić się z jedną dziewczyną, która leŜała obok mnie i była równieŜ po porodzie. Była bardzo nieszczęśliwa, tak Ŝe ja ze swoim szczęściem czułam się przy niej jakoś niezręcznie. Miała 18 lat i urodziła dziewczynkę o jeden dzień wcześniej ode mnie. W sumie byłą sama bez Ŝadnego oparcia w Ŝyciu. Chłopak, gdy dowiedział się o jej ciąŜy, to puścił ją kantem, rodzina nie dawała jej Ŝyć, zawaliła szkołę i w ogóle zdawało się, Ŝe nie ma dla niej i j ej dz i ec k a Ŝ a dnej przyszłości. Nie wiedziała po prostu, gdzie się podzieje po opuszczeniu szpitala. Za Ŝadne jednak skarby nie chciała rozstawać się z dzieckiem. Proponowano jej zaadoptowanie dziecka a nawet jego sprzedaŜ. Odrzuciła wszystkie te propozycje i tym mnie ujęła. Przegadałyśmy wiele godzin. Starałam się natchnąć ją jakąś nadzieją, było mi jej po prostu serdecznie Ŝal. Z Agatą, Piotrkiem i Ewą teŜ o niej mówiłam i po dwóch dniach nasz Wspaniały Piotruś coś wymyślił. Miał on z racji swojego zawodu i pozazawodowych ciągotek do pomagania innym, bardzo duŜo znajomości w kręgach róŜnych organizacji charytatywnych. Zadzwonił do kilku osób i wreszcie znalazł dla tej dziewczyny dobry ośrodek opiekujący się samotnymi matkami. W Elę, bo tak miała na imię, gdy się o tym dowiedziała, jakby nowy duch wstąpił, płakała po prostu ze szczęścia, bo nie musiała rozstawać się z dzieckiem. Jak się p ó ź n i e j dowiedz iałam, znalazła do siebie i dziecka miejsce w Ŝyciu. To dobrze. - Ja wraz z dzieckiem wróciłam do domu na dzień przed Wigilią BoŜego Narodzenia i jaka powiedziałam, tymczasowo zamieszkałam u Agaty. Mieli duŜe mieszkanie i jeden pokoik przysposobili dla mnie i dla dziecka. W ich mieszkaniu niepodzielne rządy sprawowała Ewa, która jeszcze przed moim porodem przyjechała do nas. PoniewaŜ ani Piotrek ani Agata w okresie przedświątecznym nie mieli czasu, ze względu na nawał obowiązków, do zajęcia się przygotowaniami do świąt, to właśnie Ewa o wszystko zadbała. Nawet nie podejrzewałam jej o to, Ŝe ma takie talenty. Z resztą miała jakby dodatkowy napęd, bo poczuła się jakby była babcią mojego synka. Od jakiegoś czasu wykazywała jakby większe ciągotki do wzmacniania więzów rodzinnych, a poniewaŜ ja i Agata byłyśmy jedynymi latoroślami naszego rodu, więc to na nas przelała całą tę budzącą się w niej rodzinność. Zmieniła się teŜ bardzo. Jak pamiętasz na początku wydawała się nam taką straszną, nieprzystępną babą, potem zaczęła wykazywać trochę cech ludzkich, aŜ w końcu stałyśmy się serdecznymi przyjaciółkami. Zawsze wydawało mi się, Ŝe poniewaŜ nie miała ZYGZAK str. 21 własnych dzieci, to właśnie na nas przelała cały swój niewyŜyty instynkt macierzyński. Teraz zaś jakby do reszty coś się w niej przełamało i stała się po prostu cudownym człowiekiem. Dla mojego Jarka stała się najwspanialszą babcią. - Nie przypominam sobie bym kiedyś miała tak wspaniałe święta. No moŜe, kiedy jeszcze nasi rodzice Ŝyli, i kiedy mama była zdrowa. Później przez wiele, wiele lat święta BoŜego Narodzenia spędzałyśmy przez łzy, jeśli wiesz o czym mówię. Dopiero, gdy się usamodzielniłyśmy, to było juŜ inaczej, ale jeszcze nie tak jak być powinno. MoŜe dlatego, Ŝe byłyśmy same, bez rodziny. Teraz zaś mieliśmy pełną, kochającą się rodzinę, więc i święta przeŜywaliśmy wspaniale. Byłą teŜ w tych świętach jakaś przenośnia, były dla nas jakby symboliczne. PrzecieŜ rodziło się Dzieciątko w Betlejem i w naszym domu było nowonarodzone dzieciątko. Nie wiem jak to ująć, ale chyba dla nas wszystkich był to jakby symbol odrodzenia, miłości, nadziei...to było wspaniałe. Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek wcze- śniej czy później tak duchowo przeŜyła te święta. Wigilia była dla nas wszystkich bardzo wzruszająca i taka ciepła. Mówię ci nie ma nic wspanialszego niŜ święta w kochającej się rodzinie. Daj BoŜe kaŜdemu. Myślę, Ŝe tamte święta wiele w nas wszystkich wtedy naprawiły i zbudowały takie więzy, których Ŝadna burza nie jest w stanie poszarpać. (cdn.) BRANICE, DNIA 27 STYCZNIA 2001 ROKU. SOBOTA (SZABAT) ŚWIĘ- szczoteczką i pastą „Fluorodent”. Kupiłem Pani Małgorzacie M. kawę „Mocca” za 1,50 złotych polskich (10 groszy zwróciłem jako resztę z 1,60 złotych polskich). Mam wstrzymaną przepustkę. Golą pacjentów metodą kosa - konie. Po takim goleniu Pan K. wyglądał jakby wrócił z wojny z kaktusami. Około 130 000 ludzi zginęło podczas trzęsienia ziemi w Indiach (Hindusów i Hindusek jest 1mld lub około tylu). Ludzie Bogów i Bogiń i Buddów. Społeczność miasteczka Prudnik wyrządziło krzywdę do nie naprawienia Naszej Rodzinie Hoffmanów z czystej zazdrości i zemsty mordując Mojego Ojca Kazimierza radem z pobliskich kamieniołomów. Matuchnę Moją uleczyłem Pokrzywą, bo by do teraz obróciła się w proch ziemi. Takie Miasteczko Śląskie mściwe i zazdrosne zwane Prudnikiem czyli z niemiecka Neustadem. Do 12.04 zawiała trąba Piekielna o Cesarzu Ziemi, którym w Samej rzeczy nie jestem. Jestem tylko Więźniem Zakładu Psychiatrycznego i Nikim więcej. Jestem tylko Małym chorym Człowiekiem i nikim więcej najwyŜej Buddą Maitreją. Podczas gdy to przepisuję złoŜyłem dary Matce Ziemi. CięŜkim workiem plastikowym wyniosłem śmieci do stalowego kontenera. Spowiadają Mnie Janusza Hoffmana dzień i noc. Nic nie robią dla Nas Hoffmanów oprócz tych swoich ordungów czyli po polsku porządków bez litości i bez litości nad Ubogim Mną Sierotą i Moją Matką Jadwigą biedną Wdową. Do 16.11 parzę herbatę „Indyjską”. Zmarł dziennikarz w wieku 70 lat Do 16.34 piję herbatę „Indyjską”. Odsikałem się. OpróŜniłem kieszenie płaszcza „jodełka”, który dałem Jerzemu K. z Kosmosu z Brzegu i Bieszczad 100 % wełnianego. On tzn. Jerzy K. chowa się, ukrywa przed Wojskiem Polskim - stary Dekownik. Do 16.59 Robiłem Schronienie czyli po tybetańsku „Nyndro” praktyki wstępne Diamentowej Drogi czyli WadŜrajany. Wozu gromu czyli pioruna. Nie- TO śYDOWSKIE Wstałem o 7.30 jak świnia (brudny). Zjadłem śniadanie szpitalne. Marian S. dał Mi Januszowi kiełbasę „Wieprzową”. Zjadłem na Śniadanie coś na ząb. Wziąłem leki rozpuszczone i 4 tabletki 0,3g „Węgla drzewnego”. Wczoraj wieczorem dostałem zastrzyk „Relanium”. Dzisiaj zrobiłem korytarz wraz z Bogusławem M. Na mokro Ja Janusz, a Bogusław M. na sucho. Wyniosłem śmieci i przyniosłem słoik twist - off(zakręć odkręć). Wyniosłem dwa wory z brudną bielizną i baniak 20 KG pod drzwi Oddz. E-2 Męskiego (obecnie C-II męskiego). Spacerowałem po stodole, jak czarny koń(schwarz pferd black horse). Zjadłem jeden ząbek czosnku, oraz jedną tabletkę polopiryny „S”. Zjadłem gałązkę „śywotnika zachodniego” (thuja sudeticae). W ykąpałem si ę jak „Koń” pod ciepłym prysznicem (jak deszczem ciepłej obfitości Wodoru H, oraz Tlenu O czyli razem H2O, które to atomy oczyściły Moją Aurę oraz Moc Jidama - formy Ludzkiej). Po kąpieli w łazience zgoliłem zarost szyi i twarzy maszynką „Gillette” dwuostrzową i doskonałą. Zarost zgoliłem 3 razy aby wyglądać do Ludzi, a nie do małp i wariatów. Ubrałem czyste skarpety, a brudne (przepocone) przepłukałem ciepłą i zimną wodą H2O. Na Obiad zjedliśmy zupę „Kapuśniak” i makaron „muszelki”. Po obiedzie wziąłem 1 tabl. Polopiryny „S” i popiłem herbatą indyjską „Madras”. Wyszczotkowałem zęby giną podczas róŜnorakich kataklizmów. Borowinę pozyskuje się z torfowiska niskiego (mokrego i mokradeł). Wiedza poparta doświadczeniem otwiera drogę do śycia Wiecznego. Otwiera wrota czasu. Tak twierdzi Pan Lem. Ja Janusz to rozumiem. Jeśli nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Do 15.15 zmieniłem spodnie brudne na czyste prane ręcznie przeze Mnie. Ręcznie celem uniknięcia zniszczenia suwaka. Zdjąłem buty zimowe i ubrałem laczki (pantofle domowe). StęŜenie uryny w organizmie człowieka to lek przeciwko 84000 rodzajom chorób rodzaju ludzkiego i Hieronim Śliwiński (Ciąg dalszy na stronie 22) ZYGZAK str. 22 ŚWIĄTECZNE PIERNICZKI Składniki: - mąka - 45dag - cukier - 25dag - miód - 25dag - mielone migdały - 10dag - masło - 15dag - jajka - 1szt. - przyprawa do pierników - 3 łyŜeczki - kakao - 2 łyŜeczki - soda oczyszczona - 1 łyŜeczka - rum - 2 łyŜki, a ponadto: cukier puder, cytryna, barwniki spoŜywcze, cukrowa posypka. Wykonanie: Do rondelka wkładamy miód, cukier i masło. Podgrzewamy na wolnym ogniu i mieszamy, aŜ wszystkie składniki się rozpuszczą. Rondelek odstawiamy na bok by masa ostygła. Do miski wkładamy ostudzoną masę z miodu, mąkę, sodę, jajko, rum, kakao oraz przyprawę do pierników i miksujemy. Ciasto rozwałkowujemy na grubość ok. 0,5cm. Foremkami wykrawamy pierniczki. Układamy je na wyłoŜonej pergaminem blaszce i pieczemy przez 20min. w temp. 1800C. Cukier puder i sok z cytryny ucieramy z ¼ szklanki wody i zabarwiamy w osobnych naczyńkach na róŜne kolory. Pierniczki ozdabiamy lukrem, kolorową posypką i jeśli mamy, to cukrowymi kwiatuszkami. Smacznego! Redakcja pragnie serdecznie podziękować tym osobom, które dostarczały nam przepisów i pomagały nam w redagowaniu tej rubryki, a naszym Czytelnikom Ŝyczymy wielu pyszności na świątecznym stole. (Ciąg dalszy ze strony 21) zniszczalnej Świadomości. Wysłannicy Organizacji Narodów Zjednoczonych czyli w skrócie ONZ przybyli rokować do Iraku. Wiem, Ŝe przez Irak odbyła się (przetoczyła się ) wyprawa KrzyŜowa śmiercionośna z USA i Wielkiej Brytanii. Biedni Irakijczycy poginęli podczas zmasowanych nalotów z USA i Wielkiej Brytanii. Poginęły Dzieci i Starcy i Kobiety podczas tej wyprawy krzyŜowej z USA przeciwko Arabom z DŜihadu (Świętej Wojny Islamu) i zostali krwawo stłumieni i pomordowani całymi Wioskami i Miastami. Mówią Ŝe w Iraku (radio) Amerykanie demokrację wprowadzili ogniem i mieczem. W MSW Krzysztof Janik jest szefem MSW tzn. Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji i jest Szefem Policji Państwowej. Strzelali do Rolników a „Solidarność” teraz duŜo pracuje, a z rzadka strajkuje, bo i po co??? Nie ma na ziemiach polskich juŜ Komunizmu, tylko system zwany Kapitalizmem co pochodzi od Kapitału, czyli wartości dodatkowej (zysku) na Robotnikach i Chłopach, którzy są po to stworzeni, aby pracować, a nie wiecować. Po nocach z Dziewczętami - Robotnicami hecować celem przekazania genów i siły Roboczej na tych co Umieją zarządzać i odpowiednio kierować masami pracowniczymi ku poŜytkowi ogólnemu dla dobra Ludzkości. Robotnicy z Robotnicami odnawiają Siłę Roboczą dla przyszłych Pokoleń Panującej Klasy czyli Kapitalistów. Wszak rządzą Wszystkimi Ludźmi prawa skodyfikowane w Dekalogu Hammurabiego, które choć niewidzialne, ale cały czas działają i kierują Ludźmi wg postępowania Ich, czyli wszystkich Nas Ludzi. Kobiety (wyrodne matki) mordują swoje dzieci celem uniknięcia kłopotów przy nowonarodzonych dzieciach, ale poniewaŜ wcześniej uŜywały porubstwa i grzechu, a więc muszą ponieść konsekwencje wynikające z narodzenia Swego Noworodka Ludzkiego i nie mają wyjścia innego jak wychowywać noworodki i karmić je i ubierać i opiekować się nimi jak to i czynią zwierzęta wszystkie. Do 17.56 na Kolację była pasta jajeczna (kurzo - kogucia). Janusz HOFFMAN Pewien prezes siedzi w restauracji przy stoliku i topi smutki w kieliszku. W końcu zwraca się do barmana; - Jutro opuszczam swój gabinet i wszyscy pracownicy urządzają z tej okazji huczną zabawę. - Muszą pana bardzo lubić – komentuje barman. Na to prezes; - To dlaczego mnie nie zaprosili?! Przychodzi Niemiec do polskiego sklepu i pyta; - Czy są pomidory? - Są – odpowiada sprzedawca. - Takie małe?! U nas mamy taaakie wielkie pomidory! - A to co? – pyta Niemiec. - Gruszki – odpowiada sprzedawca. - My mamy większe gruszki. Zdenerwowany sprzedawca wychodzi na zaplecze, przynosi arbuza i mówi; Skład redakcji: Hieronim Śliwiński, Wojciech Promiński, Janusz Hoffman Współpraca: „EWA”, Krzysztof Kruszelnicki, Andrzej Kozdryk, Ryszard Soppa, Dominik Goczyński, Jerzy Kamiński i inni Adres redakcji: Redakcja miesięcznika ZYGZAK Pracownie Rehabilitacji ZOL ul. Szpitalna 18 48-140 BRANICE tel. wew. 420