ZYGZAK wyd. 69

Transkrypt

ZYGZAK wyd. 69
- bo zygzakami płynie nasze Ŝycie Wydanie 12/2003 (69)
Rok VII
Samodzielny Wojewódzki Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych
im. Ks. Bp J. Nathana
Zakład Opiekuńczo - Leczniczy w Branicach
Grudzień 2003 r.
ZYGZAK str. 2
Z końcem bieŜącego roku szykują się
wręcz rewolucyjne zmiany w branickim Zakładzie Opiekuńczo – Leczniczym, które zostały wymuszone decyzjami Narodowego Funduszu Zdrowia i
Urzędu Marszałkowskiego. JuŜ od początku roku mówiło się o okrojeniu
Zakładu do 100 łóŜek i utworzeniu w
szpitalu Domu Pomocy Społecznej.
Sukcesywnie teŜ zmniejszano liczbę
miejsc w ZOL-u; w chwili obecnej jest
ich 168, a docelowo ma pozostać tylko
90. Wielu pensjonariuszy Zakładu czuje się zaniepokojonych tym stanem
rzeczy, dlatego teŜ postanowiliśmy
zasięgnąć informacji na ten temat, by
wyjaśnić, co ich czeka w najbliŜszej
przyszłości. O rozmowę na ten temat
poprosiliśmy p. doktora A. Junosza –
Szaniawskiego kierownika branickiego
ZOL-u;
Redakcja: - ZbliŜa się Panie Doktorze
koniec roku i mają nastąpić pewne
rozstrzygnięcia odnośnie dalszego
funkcjonowania Zakładu. Jakie to
będą zmiany?
Doktor A. Junosza – Szaniawski: Największa zmiana nastąpi do końca
tego roku, gdyŜ jesteśmy zmuszeni
zmniejszyć ilość miejsc w ZOL-u ze
170 do 90. Przypuszczalnie pozostaną
jedynie 3 oddziały ZOL-owskie, ale
ostateczne rozstrzygnięcia w tej sprawie jeszcze nie zapadły.
- Czyja to jest decyzja?
- Jest to decyzja dyrekcji szpitala, ale
wynika ona z postanowień Narodowego Funduszu Zdrowia i Urzędu Marszałkowskiego. JuŜ od dłuŜszego czasu
NFZ wzbraniał się przed finansowaniem obecnej liczby łóŜek w ZOL-u, w
czym wtóruje mu Urząd Marszałkowski organ załoŜycielski naszego szpitala. Obecnie pojawiła się moŜliwość,
aby 78 pensjonariuszy przebywających
w ZOL-u od 1 stycznia przyszłego roku
było finansowanych z budŜetu Ministerstwa Pracy, Płacy i Polityki Socjalnej. Finansowanie to miałoby formę
dotacji celowanej. To jest dotacja dla
Starostwa Głubczyckiego na objęcie
opieką tych pacjentów. Z chwilą, gdy
w budŜecie państwa znalazły się pieniądze na ten cel, stało się sprawą nieodwołalną, Ŝe nasz ZOL ulegnie
zmniejszeniu i od 1 stycznia przyszłego
roku NFZ będzie finansować juŜ tylko
90 łóŜek.
- Wiadomo, Ŝe na terenie szpitala ma
powstać Dom Opieki Społecznej, w
którym ma zamieszkać część pensjonariuszy ZOL-u. Dlaczego jego organem
załoŜycielskim będzie DPS Klisino, a
nie, jak jeszcze do niedawna się
mówiło, branicki szpital?
- Były, w tym względzie, dwie
równoległe koncepcje. Jedna
była za tym, by organem
załoŜycielskim takiego
DPS był nasz szpital, a
druga by był to właśnie DPS Klisino.
Utworzenie DPS-u,
którego
organem
załoŜycielskim jest
szpital nie jest do
końca oczywiste
p od
wz g l ę d e m
prawnym. Na drodze do utworzenia
takiego DPS stoi
kilka bardzo powaŜnych
barier. Jedną z nich jest
bariera standardu, tzn. Ŝe
aby utworzyć DPS trzeba
zapewnić wyŜszy standard.
Szpital musiałby posiadać
środki na odpowiednie przystosowanie pomieszczeń dla
takiego DPS, a takich pieniędzy nie ma. Natomiast w
dziale Opieki Społecznej takie
fundusze są. Drugą sprawą
jest, Ŝe nasz szpital, ubiegając
się o utworzenie DPS, musiałby stanąć
do konkursu z innymi podmiotami i nie
mogąc zapewnić odpowiednich standardów musiałby go przegrać. Natomiast, jeśli ten nowy DPS powstanie
jako filia istniejącego juŜ DPS-u moŜliwe jest przeskoczenie tych barier. Nie
jest wtedy konieczny konkurs, a istniejący standard moŜe być chwilowo do
zaakceptowania. Ten DPS ma powstać
na bazie pomieszczeń dawnego Oddziału Paliatywnego powiększonych o
pomieszczenia biblioteki i będzie przeznaczony dla 60 męŜczyzn. Natomiast
18 kobiet znajdzie dla siebie miejsce w
okolicznych Domach Opieki Społecznej.
- Czy zmniejszenie ZOL-u moŜe oznaczać, Ŝe na utrzymanie pozostałych 90
łóŜek NFZ przeznaczy większe środki?
- Narodowy Fundusz przedstawił juŜ
wcześniej maksymalne stawki, które
będzie oferował za poszczególne usługi
medyczne. Ta maksymalna stawka za
osobodzień w ZOL-u jest znacznie
wyŜsza niŜ dotychczas.
- Co innego propozycje, a co innego
rzeczywiste negocjacje...
- No właśnie. Niestety z doświadczeń
innych wiem, Ŝe np. zaproponowana
stawka za usługę w POZ była 85 zł, a
wynegocjowana 61 zł. Maksymalna stawka zaproponowana
przez NFZ wynosi dla ZOL-u
62 zł, a jaka będzie realna, to
juŜ niedługo się dowiemy.
- Czy te 90 łóŜek, które pozostaną w strukturze ZOL
jest w stanie zaspokoić zapotrzebowanie na tego typu
usługę?
- Moim zdaniem nie. Nie
zaspakaja na pewno zapotrzebowania na tę usługę w
naszym województwie. W tej
chwili sytuacja wygląda tak, Ŝe
nie ma jakiejś większej kolejki
oczekujących do naszego ZOL-u.
Spowodowane jest to po części
tym, Ŝe w ostatnich czasach informowaliśmy wszystkich zainteresowanych, a więc: oddziały psychiatryczne i inne ośrodki, Ŝe w
naszym ZOL-u nie ma miejsc. W
trakcie mojej bytności w Opolu,
na pewnym spotkaniu w kręgu
psychiatrów stwierdzano, Ŝe brak
miejsc w ZOL-u, to jest bardzo
powaŜny problem. Najwyraźniej jest
takie oczekiwanie zarówno lekarzy jak
i pacjentów, by zwiększyła się ilość
miejsc w Zakładzie Opiekuńczo –
Leczniczym.
- Obecnie decyzje o skierowaniu do
ZOL-u są wydawane jedynie na 3-6
miesięcy...
- Decyzja o skierowaniu do ZOL-u
moŜe być stała bądź czasowa. W tej
chwili wydawane są, jak pan powiedział, decyzje na 3 lub 6 miesięcy.
Część pacjentów z pierwszego naboru
ma jeszcze stałe decyzje.
- Czy decyzję stałą moŜna zmienić
urzędowo na czasową?
- To jest niesłychanie skomplikowana
procedura prawna. Próbowaliśmy
zmieniać te decyzje w róŜnych sytuacjach i na róŜne sposoby, ale okazuje
się, Ŝe nie ma praktycznie Ŝadnej drogi
prawnej, by tego dokonać. Ani mini-
ZYGZAK str. 3
ster, ani sąd, ani organ załoŜycielski nie
moŜe tej decyzji zmienić. Dopóki istnieją wskazania do pobytu pacjenta w
ZOL-u, to nie ma moŜliwości zmiany
tej decyzji.
- Jak, Panie Doktorze, będzie wyglądał
nabór do nowego DPS-u?
- Przejdą do niego pacjenci, którzy się
na to zgadzają i nie mają przeciwwskazań do pobytu w DPS-ie. To będzie
DPS dla osób ze schorzeniami psychicznymi, więc choroba psychiczna
czy nawet pewne dysfunkcje fizyczne
nie będzie w tym wypadku przeciwwskazaniem do pobytu w DPS-ie.
- Co będzie Panie Doktorze z osobami
z bardzo ostrą, nie podającą się leczeniu, psychozą, które nie nadają się ani
do DPS ani do ZOL-u?
- To jest problem. Dotychczas w naszym województwie rozwiązywano go
w ten sposób, Ŝe kierowano takich chorych do ZOL-u. PoniewaŜ obecnie połowę stanu osobowego ZOL-u musimy
przenieść do DPS-u, więc nie ma wyboru, będą się musiały pośród nich
znaleźć równieŜ osoby w gorszych
stanach chorobowych. Nie ma takiej
moŜliwości, by w ZOL-u pozostali
sami pacjenci o zaostrzonych stanach
chorobowych. Choć juŜ tak praktycznie
jest, bo po kolejnych redukcjach miejsc
w ZOL-u i przejściach pacjentów do
DPS-ów, pozostały w nim, w większości, osoby powaŜnie chore psychicznie.
Myślę, Ŝe wyjściem z tej sytuacji byłyby długoterminowe oddziały szpitalne
przeznaczone dla osób z cięŜkimi zaburzeniami psychicznymi. W naszym
województwie jest widoczna potrzeba
utworzenia takiego oddziału, tym bardziej, Ŝe redukuje się ZOL, który do tej
pory takimi osobami się opiekował.
WyobraŜam sobie, Ŝe byłby to jeden
duŜy powierzchniowo oddział z małymi, co najwyŜej dwuosobowymi salami, z duŜą ilością personelu i moŜliwością zabezpieczenia tych pacjentów.
Tak to widzę. Jest to moim zdaniem
rozwiązanie, które pozwoliłoby innym
chorym, z mniejszym nasileniem choroby, nie odczuwać tych wszystkich
niedogodności, jakie niesie ze sobą
codzienny kontakt z ludźmi cięŜko
chorymi, wykazującymi nierzadko zachowania agresywne. Obecnie takie
osoby w zaostrzonych stanach chorobowych przenoszone są na oddziały
przyjęciowe. Następuje to jednak dopiero, gdy juŜ stwarzają realne zagroŜenie w oddziale. Obawa i lęk przed takim chorym nie sprzyja leczeniu innych pacjentów i ten problem domaga
się rozwiązania.
- Jak widzi Pan Doktor funkcjonowanie ZOL-u w przyszłym roku i czy ta
forma opieki w ogóle ma jakąś przyszłość przed sobą?
- Moim zdaniem Zakład Opiekuńczo –
Leczniczy powoli zacznie się zmieniać
i stanie się miejscem pobytu czasowego. Patrząc realnie to okres pobytu pacjenta w zakładzie nie powinien przekraczać 2 lat. Warunkiem koniecznym
byłoby rozbudowanie w nim rehabilitacji psychiatrycznej i socjalnej. Zaś pobyt w ZOL-u byłby pewnego rodzaju
drzwiami do powrotu do społeczeń-
Na progu Nowego Roku 2004 personel i pacjenci zatrudnieni w Pracowni Rehabilitacyjnej Zakładu Opiekuńczo –
Leczniczego w Branicach pragną serdecznie podziękować
wszystkim osobom i instytucjom, które w mijającym roku
śpieszyły nam z bezinteresowną pomocą:
- Zakładom Przemysłu Cukierniczego MIESZKO w
Raciborzu,
- Spółdzielni Pracy RAMETA w Raciborzu,
- Spółdzielni Pracy JEDNOŚĆ w Pietrowicach Wielkich,
- Ks. Wilhelmowi Schiwoniowi i CARITAS w Raciborzu,
- Panu Adrianowi Malcharczykowi Cukiernia KONDIREI w Raciborzu,
- Zarządowi Zakładów HENKEL w Raciborzu,
- Szanownym Parafianom z Parafii pw. Św. Wacława w
Krzanowicach,
- Pani Barcz z Mikołowa,
stwa, bądź, w skrajnych przypadkach
chorobowych, przejścia do DPS-u o
profilu psychiatrycznym. Pensjonariuszami ZOL-u byłyby osoby wymagające długotrwałego leczenia i rehabilitacji, które nie mieszczą się juŜ w ostrym
leczeniu szpitalnym trwającym do 6
miesięcy. DłuŜsze leczenie szpitalne
obecnie jest moŜliwe, tylko w niewielkiej liczbie przypadków. W trakcie
tych 2 lat pacjent zostałby poddany:
leczeniu, rehabilitacji i zabiegom przystosowującym go do powrotu do społeczeństwa. Sądzę, Ŝe taka forma ZOL-u
jest nie tylko realna, ale równieŜ konieczna i ma przed sobą przyszłość.
- Co chciałby Pan Doktor powiedzieć
pensjonariuszom Zakładu i jego personelowi na koniec tego roku?
- Pragnę oczywiście złoŜyć wszystkim
najserdeczniejsze Ŝyczenia z okazji
nadchodzących świąt. Są to święta
piękne, wzruszające i rodzinne... Nasza
rodzina ZOL-owska, która pomimo
tego, Ŝe się zmniejsza, to nadal jest taką
duŜą rodziną; w kaŜdym razie ja czuję
więź z tymi wszystkimi, którzy tworzą
nasz ZOL. Mam nadzieję, Ŝe Nowy
Rok przyniesie nam wszystkim jakieś
nowe perspektywy, jakąś lepszą rzeczywistość. Tego Ŝyczyłbym sobie,
moim współpracownikom i wszystkim
naszym podopiecznym.
Rozmowę prowadził
Hieronim Śliwiński
- Państwu Chosnowskim z Raciborza,
- Panu Ernestynowi Janecie z Lubomi,
- Zarządowi Okręgowemu Polskiego Czerwonego KrzyŜa w Opolu.
Pragniemy równieŜ podziękować opiekunom i podopiecznym Świetlicy Samopomocowej NADZIEJA w Raciborzu
za przyjaźń i owocną współpracę.
Serdecznie dziękujemy i Ŝyczymy Państwu wspaniałych,
zdrowych i pogodnych Świąt BoŜego Narodzenia oraz
wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku 2004.
PERSONEL I PACJENCI
PRACOWNI REHABILITACYJNYCH ZOL
ZYGZAK str. 4
Święty Mikołaj chyba kaŜdemu kojarzy się
z zaŜywnym, starszym panem, który w dniu
6 grudnia, czyli w swoje imieniny, jak równieŜ na Gwiazdkę przynosi prezenty. Było
on jednakŜe postacią autentyczną; legendar-
uroczyste „Mikołajki”. Spotkanie to, które przez pragnących zachować anonimowość
odbywało się juŜ po raz 8 w historii pra- darczyńców. Na tym jednak nie koniec, bo
cowni zaszczycili równieŜ swoją obecno- p. mgr Skupień równieŜ, jak powiedziała,
ścią goście w osobach: dyrektora szpitala p. spotkała po drodze Św. Mikołaja i otrzymamgr inŜ. W Machelskiego, kierownika ła od niego wspaniałe czekolady, którymi
ZOL-u p. doktora A. Ju- nie omieszkała obdarować pacjentów. Ponosza – Szaniawskiego, dejrzewamy jednak, Ŝe sama była tym Św.
głównej księgowej p. mgr Mikołajem, za co dziękujemy. Nie skończyE. Potwora, naczelnej ło się jednak na prezentach, bo instruktorzy
pielęgniarki p. mgr E. pracowni przygotowali równieŜ dla wszystSkupień i kapelana szpita- kich smaczny poczęstunek. Sponsorem w
la ks. A. Nowaka. Specjal- tym przypadku był p. E. Janeta właściciel
nie teŜ przybył na tę oka- zakładów rzeźniczych z Lubomi, który juŜ
zję p. J. Rapacz, do nie- wielokrotnie, z dobrego serca, wspierał
dawna jeszcze pracownik pracownie swoimi bardzo smacznymi wypracowni, który grając na robami i pracownie. Po spoŜyciu posiłku
akordeonie akompaniował zaśpiewano, przy akompaniamencie p. Raśpiewanym piosenkom. pacza, kilka znanych piosenek. Od kiedy
Na spotkanie przybyła przeszedł on na emeryturę w pracowniach
równieŜ zdecydowana nie ma zbyt wiele okazji do śpiewania, więc
większość pacjentów, tę wykorzystano w pełni i śpiewano z całej
którzy na co dzień podej- duszy.
mują w nich zajęcia reha- To spotkanie było miłym i oczekiwanym
Pani M. Wyszyńska wita orszak Św. Mikołaja
bilitacyjne. Gdy wszyscy wydarzeniem w Ŝyciu pracowni i sądząc po
nym biskupem Miry Ŝyjącym w IV w. Prze- zasiedli za odświętnie przybranymi stołami uśmiechniętych twarzach pacjentów, było
cierpiał wiele prześladowań za swoją wiarę, wszedł na salę Św. Mikołaj w asyście anioł- zdecydowanie udane.
ale nigdy nie utracił dobroci, która zawsze ków i diabełków. Zostali
go cechowała. Obecnie znana postać broda- oni przywitani oklaskami i
tego, starszego pana ubranego w czerwony piosenką. Czuwająca nad
kubrak i czapkę oraz poruszającego się przebiegiem spotkania p.
saniami zaprzęŜonymi w renifery wywodzi M. Wyszyńska kierowsię z amerykańskich komiksów z lat 20. niczka pracowni serdecznie powitała przybyłych
ubiegłego wieku.
Jak powszechnie wiadomo, Św. Mikołaj gości i Św. Mikołaja oraz
zamieszkuje obecnie w Finlandii, tuŜ za zaproponowała, by ten
kołem podbiegunowym i stamtąd wyrusza rozdał pacjentom prezenswoi saniami, by rozwozić prezenty dzie- ty. By otrzymać prezent
ciom na całym świecie. Ta piękna tradycja trzeba było jednak wykajak na razie nie zamiera, jak wiele innych. I zać się zdolnościami piodzieci, a równieŜ dorośli, w dniu 6 grudnia senkarskimi bądź deklamatorskimi, gdyŜ kaŜdy z
oczekują, Ŝe spotka ich coś miłego.
Tak teŜ było w Pracowniach Rehabilitacyj- obdarowywanych, których
nych Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego, wzywał Św. Mikołaj,
Wspólna biesiada, śpiewy i prezenty...
gdzie w dniu 5 grudnia br. instruktorzy musiał zaśpiewać piosenprzygotowali dla swoich podopiecznych kę bądź powiedzieć
wiersz. W śpiewaniu po- Pragniemy serdecznie podziękować w imiemagał oczywiście p. Ra- niu pacjentów personelowi pracowni: p. M.
pacz i wychodziło to cał- Wyszyńskiej, p. B. Wojtuś, i p. P. Przybykiem składnie. Później szowi za zorganizowanie dla nas tego wspawszyscy pozostali pacjen- niałego spotkania. Dziękujemy równieŜ
ci równieŜ otrzymali pre- szanownym gościom, którzy raczyli zazenty, którymi obdarowy- szczycić nas swoimi odwiedzinami. Serwały ich Aniołki ze świty deczne podziękowania naleŜą się równieŜ
św. Mikołaja. Diabełki zaś od nas słuchaczom Medycznego Studium
jak to Diabełki obdarowa- Zawodowego w Branicach, którzy wspaniały niektórych rózga- le odegrali swoje role św. Mikołaja i jego
mi - cóŜ taka ich natura. świty, czym dodali uroku temu spotkaniu. Z
Zostało to jednak przyjęte całego serca dziękujemy równieŜ szczoz uśmiechem. Zresztą drym sponsorom, którzy obdarzyli nas tak
Diabełki były diablo sym- hojnie. Serdecznie dziękujemy!
patyczne i od takich, to
nawet rózga nie boli. Pre(red.)
zenty
zostały
ufundowane
Piosenka albo wierszyk...
ZYGZAK str. 5
„KsiąŜka to przyjaciel, który nigdy nie
zdradzi” – tak juŜ w XVII wieku twierdził
Jacques Vallee des Barreaux. Ci z nas, którzy swoją przygodę z ksiąŜką rozpoczęli
bardzo wcześnie, bo juŜ w dzieciństwie,
wiedzą, jakich wspaniałych przeŜyć moŜe
ona dostarczyć. Do tego konieczne jednak
było połknięcie tzw. bakcyla ksiąŜkowego.
Kto go nie połknął
ten traktował czytanie ksiąŜek jako
dopust BoŜy i sięgał
po nie jedynie wtedy, gdy zachodziła
taka konieczność.
KsiąŜki dla dziecka
to zawsze była i jest
droga nie tylko do
nauki, ale równieŜ do poznawania świat,
obcowania z myślą i rozwijanie wyobraźni.
Kiedyś była to równieŜ przygoda, bo z braku dostępności do mediów i kin, to właśnie
ksiąŜka dostarczała niezrównanych przeŜyć.
Roztaczała barwny obraz świata i pobudzała jego ciekawość. Dziś w dobie wszechobecnej telewizji, wideo, gier komputerowych i wszelkich innych mediów, ta rola
ksiąŜki jakby odrobinę straciła na znaczeniu. Nic jednak nie zastąpi ksiąŜki, jeśli
lub ksiąŜka telefoniczna. JuŜ dziś bardzo
wielu naszych rodaków czyta co najwyŜej
jedną ksiąŜkę do roku. Zaś 20-30% od czasu ukończenia szkoły z własnej woli nie
przeczytało Ŝadnej ksiąŜki. Nie dziwi więc
fakt, Ŝe mamy w kraju tylu wtórnych analfabetów. Niestety spadek czytelności literatury poza zawodowej spowodowany jest
równieŜ tym, Ŝe ksiąŜka wymaga czasu i
spokoju, a tego mamy coraz mniej. W tym
„wyścigu szczurów”, jaki sami sobie narzuciliśmy w Ŝyciu, juŜ nie mamy czasu na nic
innego niŜ na czytanie literatury fachowej,
niezbędnej nam w pracy i nauce.. Kto dziś
chce coś znaczyć w swoim fachu, ten musi
cały czas się dokształcać i to niejednokrotnie w kilku dziedzinach na raz. Więc gdzie
tu znaleźć czas na chwilę relaksu z dobrą
ksiąŜką.
Bardzo waŜną rolę odgrywa równieŜ ksiąŜka w
terapii niektórych schorzeń, w tym schorzeń
natury nerwowej i psychicznej. Na zajęcia z
biblioterapii kiedyś kładziono duŜy nacisk. JednakŜe od jakiegoś czasu
prowadzone są one jedynie w stanie szczątkowym
i tak jest teŜ w branickim
szpitalu. Jeszcze kilkanaście lat temu stanowiły
one stały punkt terapii
chorego psychicznie człowieka, a dziś są one juŜ w
Pani J. Puchała bibliotekarka w czytelni bibliotecznej tuŜ zaniku i jest to z wielką
dla chorych szkodą. Obecprzed przeprowadzką
nie korzysta z nich i to na
chodzi o rozwijanie wyobraźni. Dlatego w zasadzie przyzwyczajenia, jedynie kilka
dzisiejszym świecie wszechobecnych osób, które regularnie, co dnia, zasiadają w
uproszczeń w docieraniu do informacji i szpitalnej bibliotece i poszukują dla siebie
serwowaniu nam wręcz dziecięcej papki wytchnienia i relaksu w ksiąŜce. Niestety i
informacyjnej nie ma w tym wszystkim to moŜe się skończyć, bo wraz z powstamiejsca na własną wyobraźnię. Zostało to niem Domu Pomocy Społecznej w PawilojuŜ dostrzeŜone, Ŝe współczesne dzieci nie C pomieszczenia biblioteki zostaną
wychowujące się na tej papce mają coraz przez niego zawłaszczone.
bardziej ograniczoną wyobraźnię. Dlatego W dniu 19 grudnia zbiory biblioteczne zaod jakiegoś czasu np. prowadzona jest akcja częto przemieszczać do pomieszczenia
„Poczytaj dziecku”, która ma na powrót byłej stołówki pracowniczej w Pawilonie J.
przywrócić dzieciom zaczarowany świat W przenoszeniu ksiąŜek uczestniczyło kilksiąŜki. CóŜ jednak z tego, gdy co roku z kudziesięciu pacjentów i terapeutów zajęmapy kulturalnej naszego kraju znikają ciowych z wszystkich oddziałów szpitala i
kolejne biblioteki, a te, które jeszcze się ZOL-u. Regały były demontowane i przeostały borykają się z ciągłymi kłopotami noszone przez pracowników słuŜb techniczfinansowymi i nie są w stanie na bieŜąco nych szpitala. Przenoszenie zborów biblioodświeŜać swojego księgozbioru. KsiąŜki tecznych odbywało się dość sprawnie, choć
teŜ są bardzo drogie i przez to dla wielu mile widziany byłby jakiś środek transporniedostępne. Jeśli tak dalej będzie, to moŜe tu, który ułatwiłby całą przeprowadzkę.
się okazać, Ŝe jedyną ksiąŜką, jaką będzie Dopiero pod koniec zaplanowanych na ten
się kiedyś czytało będzie ksiąŜka kucharska dzień prac z pomocą przybyli panowie z
grupy transportowej kuchni wraz z wózkiem akumulatorowym, co zdecydowanie
ułatwiło i przyspieszyło przeprowadzkę.
Wiadomo, Ŝe DPS ma zacząć funkcjonować
od 1 stycznia 2004 roku i na przeniesienie
księgozbioru liczącego prawie 14000 woluminów pozostało juŜ bardzo niewiele czasu.
Mamy nadzieję, Ŝe uda się to zrobić jeszcze
przed Świętami BoŜego
Narodzenia.
Nie udało nam się dowiedzieć, czy obecna lokalizacja biblioteki jest juŜ ostateczna czy tylko czasowa.
Jedno jest pewne, Ŝe uruchomienie biblioteki w
nowym miejscu będzie
wymagało duŜo czasu i
pracy. Na pewno nieprędko będzie moŜna
skorzystać z jej usług. Biblioteka szpitalna
słuŜy swoim księgozbiorem personelowi i
pacjentom szpitala, dla wielu z nich na
dłuŜszy czas urwie się moŜliwość dotarcia
do jej zbiorów. Posiada ona dość bogaty
księgozbiór i pomimo tego, Ŝe ostatnie
nowości wydawnicze zostały do nie zakupione juŜ kilka ładnych lat temu, to nadal
kaŜdy czytelnik moŜe w niej znaleźć coś
ciekawego dla siebie. Dla tych pacjentów,
którzy na co dzień korzystają z bibliotecznych zbiorów i w jej pomieszczeniach mają
moŜliwość spędzenia czasu przy ciekawej
lekturze, ewentualna dłuŜsza przerwa w jej
funkcjonowaniu będzie dość przykra. Szpital w Branicach nie ma do zaoferowania
pacjentom zbyt wielu propozycji kulturalnych. MoŜliwość korzystania z księgozbioru biblioteki jest waŜnym, przynajmniej dla
niektórych pacjentów, elementem ich Ŝycia
szpitalnego. Mamy nadzieję, Ŝe zostaną
stworzone warunki po temu, by biblioteka
jak najprędzej umoŜliwiła czytelnikom
korzystanie z księgozbioru.
Hieronim Śliwiński
D
oszły – dotarły,
Przez co opanowuje
Mnie smutek marny,
Mnie słuchy,
śe biblioteki nie ma być.
A ja mówię i mówmy,
śe bez biblioteki
Trudniej byłoby nam Ŝyć.
Ma ona właściwości terapeutyczne,
Są w niej ksiąŜki mądre i śliczne.
Nasprowadzają one
Na właściwą drogę myślenia
I biblioteka duŜo w leczeniu
Do powiedzenia.
A więc proszę i zaklinam WAS –
RACZEJ ROZBUDUJCIE BIBLIOTEKI,
PÓKI CZAS.
Jerzy Kamiński
ZYGZAK str. 6
Nie byłoby sukcesów, nie byłoby o
czym wspominać, gdyby nie ludzie budujący codzienną rzeczywistość, ale teŜ i historię szpitala. Ci ludzie to pracownicy i pacjenci szpitala tworzący wspólnotę, która
od blisko stu lat stanowi o niepowtarzalności tego miejsca, któremu na imię „Szpital
w Branicach”. O jego osobliwościach wiele
pisano, powstało teŜ szereg dokumentów
filmowych.
W tym miejscu nadszedł czas na wymienienie z imienia i nazwiska niektórych
tylko przedstawicieli tej wspólnoty.
O pomysłodawcy, fundatorze i wieloletnim dyrektorze szpitala księdzu biskupie
Józefie Marcinie Nathanie napisano juŜ
bardzo wiele, takŜe w tym opracowaniu.
Wszyscy w szczególny sposób jesteśmy
spadkobiercami, ale i kontynuatorami jego
dzieła i jego przesłania: „Caritas Christi
urget nos”.
W okresie powojennym szpital najwięcej zawdzięczał dwom dyrektorom: Zdzisławowi Jackowiakowi i Andrzejowi RóŜyckiemu.
Doktorowi Jackowiakowi szpital głów-
ODCINEK VII OSTATNI
- Doktor Jerzy WyŜnikiewicz (6.08.52r. do
30.09.58r.) i doktor Mirosław Przedmojski
(5.09.55r. do 30.11.65r.) to późniejsi dyrektorzy w opolskim szpitalu neuropsychiatrycznym, a doktor Zbigniew Osiński
są zasady społeczności terapeutycznej. Jest
to okres entuzjazmu i intelektualnego fermentu w ścieraniu się
„nowego” ze „starym”
podejściem w psychiatrii.
W tym czasie znacząco
powiększa się kadra lekarska i psychologiczna i
rozwijają się wszelkie
formy psychoterapii. Podział oddziałów psychiat r yc zn ych
n a
„ pr z yj ę ci owe ”
i
„chroniczne” powoli znika; wprowadzana jest
zasada subrejonizacji.
Wielu tzw. „chroników”
opuszcza szpital i wraca
do swego środowiska.
Bardzo bujnie rozwijają
Zajęcia świetlicowe w Oddziale C 1 - lata 60.
się kontakty naukowe z
r ó Ŝn ym i o ś r o d k a m i
(Klinika Psychiatryczna w Warszawie, (1.05.53r. do 30.11.56r.) był wieloletnim
szpital w Opavie), kwitnie kierownikiem wojewódzkiej przychodni.
teŜ Ŝycie towarzyskie. - Doktor Zbigniew Kosiorowski (10.12.55r.
Piękne, niezapomniane do 28.02.61r.) po opuszczeniu Branic przez
czasy.
wiele lat był dyrektorem szpitala psychiaSzpital to przede wszyst- trycznego w Toszku, a dr Waldemar Mrokim ludzie, którzy w nim wiec (1.10.67r. do 31.12.80r.) w Lublińcu.
pracują i leczą się; wspo- Obecnie dr Mrowiec powrócił do Branic i
mnijmy więc serdecznie o jest wicedyrektorem ds. lecznictwa.
niektórych pracownikach i - Doktor Krzysztof Czuma (8.03.76r. do
pacjentach, którzy znaczą- 31.06.80r.) był niestrudzonym organizatoco wpisali się w historię rem zjazdów i sympozjów naukowych,
branickiej lecznicy i prze- stworzył i prowadził w Branicach Oddział
prośmy tych, którzy wnie- Późnej Rehabilitacji, a po wyjeździe przez
śli ogromny wkład w roz- wiele lat był wojewódzkim konsultantem
wój szpitala, a których z ds. psychiatrii w Katowicach i dyrektorem
uwagi na szczupłość tej szpitala psychiatrycznego.
publikacji nie moŜemy - Mgr Ludwika Gałońska (1.05.57r. do
Oddział Rehabilitacyjny w Pawilonie J - rok 1968
wymienić:
30.09.80r.) z wykształcenia filolog. Organi- Doktor Stanisław Kacz- zowała czas wolny pacjentom, prowadziła
nie zawdzięcza powojenną odbudowę i marczyk (pracował od 4.12.56r. do w klubie pacjenta róŜnorodne formy terapii
swój obecny kształt. On utworzył Warsztaty 31.07.79r.) – wieloletni
Terapii Zajęciowej, pierwszą w Polsce po- wicedyrektor do spraw
maturalną szkołę - Medyczne Studium Za- lecznictwa, wychowawca
wodowe kształcącą kadry instruktorów dla co najmniej dwóch pokoszpitala i innych instytucji, zadbał o kształ- leń psychiatrów w Branicenie pielęgniarek tworząc moŜliwość zdo- cach. Miał dar łączenia
bycia zawodu podczas pracy w szpitalu w rzetelnej wiedzy (nikt nie
specjalnie utworzonej szkole. Był znany ze był oczytany tak jak on w
swego „gospodarskiego” podejścia, a takŜe literaturze fachowej) z
sympatii do młodzieŜy - prowadził m.in. nowinkami w psychiatrii.
druŜynę harcerską.
Wraz z psychologiem mgr
W czasie, gdy dyrektorem był Doktor Stanisławem Ostafinem
A. RóŜycki dla szpitala nastał okres (pracował od 20.03.53r.
„rewolucji psychiatrycznej”, której był on do 30.09.66r.) jako pierwgorącym orędownikiem. W szpitalu znikają si w Polsce opisali
kraty, fizyczne ograniczenia dla chorych, „Zespół błędnej adaptacji”
zmieniają się radykalnie relacje pomiędzy odpowiadający pojęciu
personelem leczącym a chorymi, budowane „choroby szpitalnej”.
Zwierzęta w parku szpitalnym wraz z opiekunami - 1963r.
ZYGZAK str. 7
(psychodramę, teatr), ale takŜe zajęcia z
kultury zachowań (dziś nazwane byłyby to
treningiem umiejętności społecznych).
- Mgr Marianna Murkowa (1.01.71r. do
30.09.76r.) muzykolog – stworzyła pracownię muzykoterapii i stworzyła system
tej formy terapeutycznej w całym szpitalu.
- Paweł Mrozek (1.09.47r. do 30.06.70r.)
pielęgniarz, wieloletni przełoŜony pielęgniarzy znany z fachowości, niezwykłego
oddania zawodowi, senior całego rodu późniejszych pracowników szpitala.
- Emilia Obruśnik (1.07.50r. do 31.12.77r.)
pielęgniarka, autochtonka, jedna z tych,
które całe swoje Ŝycie poświęciły szpitalowi i chorym, potrafiła sama obsłuŜyć jednocześnie kilkunastu pacjentów leczonych
śpiączkami insulinowymi.
- Agnieszka Guhz (1.01.50r. do 9.12.90r.)
siostra zakonna, niezapomniana Siostra
Cyryla – pielęgniarka, m.in. obsługująca
salę chirurgiczną. Chodząca dobroć, zawsze
uśmiechnięta, oddana „do końca” słuŜbie
Bogu i ludziom.
- Stanisław Wodyński (1.07.68r. –
30.06.82r.) – instruktor terapii zajęciowej.
Twórca i wieloletni kierownik pracowni
ekspresji sztuki, organizator licznych wystaw prac artystycznych pacjentów często
inspirowanych przez niego, współautor
dwóch katalogów poświęconych artoterapii
„Inny świat” (1975), „Siódmy dzień całego
Ŝycia” (1980).
- Maria Wyszyńska (16.10.61r. - nadal) –
instruktorka terapii zajęciowej, całe Ŝycie
poświęciła chorym. Pracowała m.in. jako
oddziałowa Eksperymentalnego Oddziału
Rehabilitacyjnego, kierowniczka Warsztatów Terapii Zajęciowej, a ostatnio kierowniczka Pracowni Rehabilitacji ZOL. Kochana przez pacjentów, ceniona przez przełoŜonych, do perfekcji opanowała technikę
tworzenia „z niczego coś” tak przydatną w
obecnych czasach.
- Bronisław Kłoskowski (1.04.53r. –
31.08.68r.) – pamiętany do dziś szef szpitalnych słuŜb technicznych. To m.in. dzięki
jego wraŜliwości i sprytowi zawdzięczamy
ocalenie płaskorzeźby Chrystusa Błogosławiącego nad wejściem do Pawilonu J. Gdy
kazały ją zniszczyć komunistyczne władze,
z pietyzmem i miłością tak ją zabezpieczył i
schował, Ŝe przetrwała do lepszych czasów.
Nie moŜna pominąć w tym wspomnieniu pacjentów szpitala, pozostawić ich anonimowymi jak to działo się dotychczas,
czego najsmutniejszym przejawem były
numerki zamiast tabliczek z nazwiskami na
krzyŜach szpitalnego cmentarza. Tu wymieniam pospołu zmarłych, ale teŜ Ŝyjących do
dnia dzisiejszego:
- Śp. Ksiądz Kazimierz Stopa - gorliwy
kapłan, człowiek niezwykłej biografii,
spełniający do końca Ŝycia swą posługę
mimo zaawansowanej choroby, wspominany szczególnie przez wiernych jako wyczulony spowiednik.
- Śp. Marian Henel – utalentowany artysta,
twórca wielu gigantycznych gobelinów,
olśniewających bogactwem formy i psycho-
patologicznych treści, którymi rozsławił
branicki szpital na cały kraj i poza jego
granice.
- Śp. Julia Starzyk - wieloletnia pacjentka
Oddziału Opieki Domowej, opiekunka i
niania rozlicznych dzieci, co najmniej
dwóch pokoleń braniczan.
- Wojciech Promiński – natchniony poeta,
kompozytor i muzyk, autor licznych utworów poetyckich, wierszy, pieśni do dnia
dzisiejszego koncertujący i występujący z
recitalami przy róŜnych uroczystościach,
ale i bez okazji.
- Hieronim Śliwiński – zaczynał od wyplatania koszy, dziś jest twórcą, redaktorem
naczelnym i dziennikarzem miesięcznika
„ZYGZAK” - gazety wydawanej w szpitalu, która zyskała sobie wielu sympatyków.
Od początku grudnia trwają w naszym Domu Pomocy Społecznej w Branicach intensywne przygotowania do świąt BoŜego
Narodzenia. Panie instruktorki wraz z
mieszkańcami przygotowują piękne stroiki,
odlewy aniołków oraz gwiazd betlejemskich i inne ozdoby, które mają upiększyć
nasz Dom na te najpiękniejsze ze świat.
Wszystkie te ozdoby zostały pięknie pomalowane. Zostały nimi udekorowane sale,
świetlice, korytarze... Nie zabrakło równieŜ
choinki, bez której trudno sobie wyobrazić
Święta BoŜego Narodzenia. Wszędzie wyczuwa się juŜ atmosferę zbliŜających się
świąt. Nie zapomniano równieŜ o świątecznych wypiekach, bez których święta nie
byłyby tak wspaniałe. W przededniu świąt,
bo w dniu 18 grudnia w DPS Branice zorganizowaliśmy degustację ciast i innych
wypieków; nie zabrakło teŜ pierogów, placków ziemniaczanych czy barszczyki i rosołku. Na tę degustację zostały zaproszone
panie z DPS w Radyni, z którymi juŜ od
wielu lat utrzymujemy przyjacielskie kontakty. Wzajemnie odwiedzamy się co jakiś
czas i zarówno dla nas, jaki dla mieszkanek
DPS w Radyni, te spotkania są zawsze duŜą
przyjemnością. Są to spotkania zawsze
bardzo serdeczne i miłe. Jest teŜ okazja, by
wymienić się nowinkami, wspomnieniami,
porozmawiać o sprawach rodzinnych; kto
został dziadkiem, czy babcią... W Ŝyciu
mieszkańców DPS, którzy z róŜnych powodów oderwani są od swoich rodzin i w sumie wiodą dość monotonne Ŝycie, okazja do
takich rozmów jest duŜą przyjemnością. Na
tym spotkaniu panował świąteczny nastrój.
Po powitaniu naszych gości śpiewaliśmy
kolędy. Następnie podano na stół uprzednio
przygotowane smakołyki. SpoŜyte zostały
one w ciszy i z apetytem. PrzecieŜ smak jest
jednym z najwaŜniejszych zmysłów człowieka, a na tej biesiadzie było duŜo smakowitości. Po posiłku popłynęły opowieści o
zwyczajach panujących w naszych domach
w trakcie Wigilii. Opowieści tych było
wiele, bo przecieŜ nie tylko kaŜdy region
ma inne obyczaje, ale teŜ w kaŜdej rodzinie
są one równieŜ odrobinę róŜne od innych.
Panie z Radyni zaprosiły nas na zabawę
karnawałową, która odbędzie się w ich
domu w styczniu przyszłego roku. Propozycja ta spotkała się z naszą aprobatą.
Korzystając z okazji pragnę podziękować naszym sponsorom, czyli naszym
opiekunom, którzy nieodpłatnie dostarczyli nam niektóre produkty do przygotowania potraw i wypieków na tę okazję. Dziękuję naszemu Panu Kierownikowi za wspaniały pomysł zorganizo-
wania tego przedświątecznego, bardzo miłego spotkania. Pragnę równieŜ złoŜyć serdeczne podziękowania Paniom Instruktorkom za ogromny wkład pracy w przystrojenie naszego Domu.
Ludzie tworzą fakty, a fakty tworzą historię. Zdajemy sobie sprawę, Ŝe zarys historii
Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach, przez nas przygotowany,
tylko w znikomym stopniu przedstawia
bogactwo wydarzeń, które miały w nim
miejsce w okresie minionych 100 lat. Mamy jednakŜe nadzieję, Ŝe jego historia doczeka się kiedyś bardziej szczegółowego
opracowania.
Opracowanie:
A. Junosza - Szaniawski
W. Pączko
H. Śliwiński
Wszystkim naszym Opiekunom oraz
Mieszkańcom naszego Domu pragnę
złoŜyć najserdeczniejsze Ŝyczenia wesołych, pogodnych i zdrowych Świąt
BoŜego Narodzenia, nieustającego
błogosławieństwa Dzieciątka Jezus
oraz pomyślności w Nowym Roku
2004.
Przewodniczący Rady Mieszkańców
DPS w Branicach
Ryszard Soppa
ZYGZAK str. 8
CZĘŚĆ VII
Pragnę w tym
odcinku historii
naszego Studium kontynuować wątek
dodatkowych rodzajów kształcenia przy
Medycznym Studium Zawodowym w Branicach. Przedstawię Policealne Studium
Zawodowe Pielęgniarstwa dla Pracujących w Branicach, które jak poprzednio
przedstawione, powstało, by kształcić
fachową kadrę średniego personelu medycznego dla Wojewódzkiego Szpitala dla
Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach.
Policealne Studium Zawodowe Pielęgniarstwa dla Pracujących w Branicach rozpoczęło swoją działalność w dniu 13 lutego
1984 roku. Na I rok nauki przyjęto 33
osoby, które pracowały w Szpitalu w Branicach, w Kietrzu i w Głubczycach, a nie
miały dyplomów pielęgniarskich.
Po dwu i pół letniej nauce, w dniu 23
stycznia 1986 roku 17 osób uzyskało
Dyplomy Pielęgniarskie.
Były to niŜej wymienione osoby: Bartoszewska Teresa, Boczar Wiesława, Dębowska Helena, Drab-Szkawron GraŜyna,
Kawecka Halina, Kirkało Marian, Korczyński Zbigniew, Kucy Stanisława, Kulik Danuta, Pączko Józefa, Śliwa Elza, Majder
Maria, Osikowska Helena, Winikajtis Mariusz, Zygmunt ElŜbieta, śłobicka Zofia,
śołyńska Danuta.
Szkoła powołana w celu kształcenia terapeutów zajęciowych, organizowała dodatkowe cykle kształcenia, umoŜliwiając
ludziom pracującym w szpitalu na uzupełnienie wykształcenia, a co za tym idzie
podniesienie poziomu świadczonych usług
na rzecz chorych przebywających, leczących się w szpitalu psychiatrycznym w
Branicach.
Medyczne Studium Zawodowe w Branicach, systematycznie i bez przerw
(rekrutacja odbywała się co roku) od 5
marca 1962 roku kształci terapeutów
zajęciowych, równolegle do tego, w okresie od 1962 r. do 1986 roku szkoła wykształciła:
- 150 Asystentek Pielęgniarstwa Psychiatrycznego
- 43 Pielęgniarki Dyplomowane
(systemem dla pracujących)
- 41 Dyplomowanych Pielęgniarek Psychiatrycznych (szkoła policealna - stacjonarna – dzienna)
- 17 Pielęgniarek Dyplomowanych (szkoła
policealna).
Teraz wracamy do Wydziału Terapii Zajęciowej, który zawsze (jak do tej pory)
przyciągał ludzi zaangaŜowanych w pracę
z chorym oraz aktywnych społecznie. W
tym miejscu pragnę opisać działalność,
która łączyła młodzieŜ uczącą się w szkole
z pracownikami szpitala. W 1965 roku w
Klubie Pacjentów, zorganizowanym przy
Ośrodku Terapii Zajęciowej, mgr Ludwika
Gałońska prowadząca ten Klub, przygotowała montaŜ poezji rosyjskiej o tematyce
miłosnej p.t. „Miłość pieśni jest obrazem”.
Zebrała się grupa chętnych ludzi do takiej
pracy, byli to pracownicy szpitala, młodzieŜ szkolna oraz nauczyciele. Zbierali
się w Ośrodku Terapii Zajęciowej, w swoim czasie wolnym i pod okiem p. mgr
Gałońskiej, która z wykształcenia była
polonistką, recytowali poezję miłosną.
Prób było duŜo, jednak wysiłek opłacił się.
W kwietniu 1965 roku, Zespół Recytatorski
Ośrodka Terapii Zajęciowej przy Szpitalu
w Branicach pod kierunkiem mgr Ludwiki
Gałońskiej wziął udział w Ogólnopolskim
Przeglądzie Teatrów Poezji SłuŜby Zdrowia w Poznaniu. Otrzymali na tym przeglądzie wyróŜnienie. MontaŜ składał się z
fragmentów „Eugeniusza Oniegina” Puszkina, wierszy Balmonta, Feta, Boratyńskiego, Albiewa, Błoka, a podkład muzyczny
stanowiły kompozycje Czajkowskiego. W
skład zespołu recytatorskiego wchodzili:
Stanisław Puzyna, Przyłucka Wiesława,
Janina Greczyn, Ewelina Słomczyńska Szopińska, Eliza Lipińska, Franciszek
Szopiński. Na zakończenie montaŜu był
wiersz Szczipaczowa:
Miłość nauczcie się doceniać,
W dwójnasób ceniąc ją z latami,
Nie na ławeczce to westchnienia
I nie przechadzki pod gwiazdami.
Wszystko w niej będzie: śnieg, zamiecie,
Bo Ŝycie trzeba przeŜyć razem.
Dobrą pieśń trudno złoŜyć przecie,
A miłość pieśni jest obrazem.
mgr E. Szopińska
INFORMACJE Z OSTATNIEJ CHWILI
LUB JAK KTO WOLI AKTUALNOŚCI
17 grudnia 2003 r. słuchacze Studium
zorganizowali Wieczerzę Wigilijną w świetlicy Domu Słuchacza. Zaproszeni zostali
wszyscy członkowie Rady Pedagogicznej.
Stoły były suto zastawione potrawami
przygotowanymi przez słuchaczy, a świetlica pięknie udekorowana. Na rozpoczęcie wieczoru młodzieŜ przedstawiła przygotowane prze siebie Jasełka, a potem
wszyscy wszystkim złoŜyli Ŝyczenia i
podzielili się opłatkiem. Wspólne śpiewanie kolęd zakończyło to dobre i serdeczne
spotkanie.
Wszystkim Pacjentom i Pracownikom
Samodzielnego Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych
w Branicach, Czytelnikom oraz Redakcji „ZYGZAK-a” serdeczne Ŝyczenia
zdrowych, pogodnych Świąt BoŜego
Narodzenia, jak równieŜ wszelkiej pomyślności w Nowym Roku 2004
składają
Dyrektor, Rada Pedagogiczna, Pracownicy
oraz Słuchacze Medycznego Studium
Zawodowego w Branicach
ZYGZAK str. 9
jestem intuicjonistą
aniołki
przemienione
tak lekkie jak
strzały Amora
tradycja
rzecz święta
kto się boi
Temidy
ten juŜ się
przestraszył
Ja się boję Boga
który jest najwyŜszym
SĘDZIĄ
Nie ma obojętności
jest karma obfita
dla ducha i ciała
leczmy dobrem
bo dobro
daje Bóg
w wielkiej obfitości
pamiętajcie
ze szczytu drabiny
moŜna spaść
i złamać sobie Ŝycie
oby to była
miękka
soczysta trawa
szanujmy naturę
i istotę stworzenia
pokazywali mi człowieka
z mózgiem spalonym przez wódkę
siedział na wózku inwalidzkim
Ŝywy trup
z zgaszonymi oczyma
Świt obronił się przed lękiem
i przebaczył mi Pan Jezus bunt
ja jestem aniołem smutku
jestem pokornym sługą
dla chorych
jako mały chłopiec
bili mnie
ja rozdawałem cukierki
nie byłem arlekinem
ani clownem
O! Maryjo, królowo nieba i ziemi
Lelija z twoich dłoni nie wypadnie.
Wzorowo Matko Jezusa - Boga.
Chrystus był Emanuelem
I nikt mu tego imienia nie zabierze.
Za chwilą jest dzień,
Jeszcze ciepły, choć grudniowy
Dzień narodzin Jezusa Chrystusa.
On sam ukazał się nam,
Pod postacią chleba i wina.
Przed szczerozłotą monstrancją
klękną narody
I przemieni Jezus oblicze ziemi
Daj, Maryjo zwycięŜyć.
Jestem katolikiem
I poetą
akompaniuję do swoich wierszy
I przyjdzie zima,
Otuli pola śnieŜną
Kołderką,
Zaśnij miłości,
Obudzisz się wiosną.
Niech ci się przyśni
Wskrzeszony Ja
Świt unosi miłość
Ponad prawdy
I realny Świat.
Ocalmy od zapomnienia,
Ostatnią, jesienną mgłę
I pierwszy pocałunek.
HejŜe hejŜe śnieŜna zawierucha
Bieli, bieli Świat niewinny.
Odpływają w niepisane szczęścia
Nie odkryte radości
Zasnąłem w śnie zapisanym
Przez Pana Boga.
Rano wypiłem kawę
I zaistniałem.
Czasem jestem, czasem znikam.
Uciekam w przyszłość,
Zostawiając za sobą
Wieki chwalebne
I wieko od trumny.
ZYGZAK str. 10
Stoję, patrzę, łykam firany, jeszcze rozpoznaję. JuŜ
wróciłam ze wsi. Do szkoły pora.
Pierwszy dzień z dala od powrotu to pierwszego tygodnia koniec. Za sobą mam wnętrze pokoju. Ze smutkiem witam Opole. Na stryszku pomidory, jabłka śliwki i co nie co. Miejsca dość duŜo. Z podróŜy cięŜkiej.
Obfitości pełne dwie walizki. Ubiory w granatowej,
pojemnej sakwie w wielkiej współczesnej torbie z
zamkiem błyskawicznym. Niewiele ubrań by pomieścić wiele dobroci. Wyładowane rzeczy. Pomniejsze.
Z pierwszym powrotem do domu juŜ kwitną - sprawdziłam. Zostawiłam, nie bałam się, Ŝe nie będą rosnąć kaktusy. Ela miała na raz klucz. To moja kuzynka, która nie podróŜuje latem. Mama mi kaŜe milczeć.
A milczeć lubię i wystawać by patrzeć z tęsknotą o zmierzchu
kiedy jeszcze cokolwiek widać. Wtedy kocham w kaŜdym znaczeniu miłości kontekście czyli marzenie o spotkaniu z miastem.
O chodzeniu ulicami. O siedzeniu na sąsiednim podwórku, bo
tam po sąsiedzku zadbali o ławkę na dworze. Myślę, Ŝe jak Dziadziuś przyjedzie na stałe do nas to będzie wychodził na pole. To
pierwszy rok od śmierci Babci. Myślę tak sobie o zasobach pracy, o sukcesie. Kocham swoją pracę. Do pracy perfumuję się
perfumami „Być MoŜe”. Mam krawatkę z wełny, wełnianą bluzkę
z pięknym muślinowym kołnierzem i brązową spódnicę ze szczypankami. Cała „U Eli”. Wiara w dobroć poszukuje toŜsamość.
Patrzę w dal tylko u okulisty. Jest i daszek z rąk. Siostra nosi
kaszmir. Wypustki paginał batystu. Niebo murzynek. Wpuścili
nas do PEWEX-u. Ela osądziła. Była rozczarowana. Przez całe
Ŝycie tak wiotkie. Tak trudne. Torlen lata. A surowizna fruwa.
Mądre kości ząbków. Tu chropawo. Figuro. Kamyczku kulawy.
Tancerzu spłakany. Paznokciu ociosany. Perło róŜowawa!!!
Sztruksy jelenie bardzo ekskluzywne i nic po zwykłej wizycie w
staniku Bardott. Bawełna chomikowana potem. Ten sam ścieralny splot. Nie było róŜnicy. Klejnoty dziecięce, złoto, srebro, platyna, łamane perły o rozpaczy. Pierścień plastikowy. Były i diamenty i korale. Najbardziej szanuję myśl o rozmaitości. Mam
wszystkie guziki to materiał szlachetny. Byłam na Węgrzech na
koloniach przed przed rokiem. Tam jest neon. W kolorach. I
bardzo nie lubię powrotu do tego tematu. Miałam nie szyć związane bursztyny. Podwiązane korale. Paciorki we włosach. Z
modeliny serce z kwiatuszkiem zapinka.
Inne wsuwki.
Do dnia naleŜy posiłków góra o ile się ma dom.
Jest śniadanie i drugie śniadanie,
przegryzanie po obiedzie, szukanie
i herbata i kolacja.
WciąŜ coś łuskam i chrupię orzeszki.
Czas dłuŜąc przegryzam. Desery to część ulubiona, które robię sama po nauce.
Z uniwersyteckiej stołówki dzierŜę menaŜki.
Masz trzymaj. Mijając się z męŜem. Po południu
tuz po 14.00 w przerwie między lekcyjnej robię
galaretkę z bitą śmietaną, rodzynkami i róŜyczkami mandarynek osadzonych na dnie. Ale te cymesy spoŜywamy po obiedzie, który jest codziennie dla niejadków zapracowanych.
Umiejętnie przekładam pokarm z Ŝeliwnego naczynia menaŜek na talerze. Dzisiaj mamy gołąbki
w sosie pomidorowym i zupę barszcz. specyfika
trywialnej codzienności nie istnieje z wystawnym
niedzielnym przekładem. Sztućce dodatek serwety.
Ułomki wystawności.
W niedzielę jest okoliczny rosół i kotlet schabowy. Ewentualnie mąŜ tylko skinie głową a ja juŜ
rozumiem. Na efektownej porcelanie codzienne
talerze są mniej wystawne.
Jesteśmy zamoŜni. AŜ za bardzo.
Jestem piękna. AŜ za bardzo.
Jestem szczęśliwa. Zbyt bardzo.
Jak to opisać śniadanie i kolację.
To chleb z wędliną, pomidorem i jajkiem na co dzień. Kanapki z
dodatkiem sałaty smakują nam bardzo.
Plotkujemy, prowadzimy dyskurs. Mama robi zręcznie na drutach.
Znaleźliśmy czas na posłuch.
Półki gną się od zastawy, z której się pije co dnia.
I to do południa zanim się udamy na uczelnię.
Mama na tacy przynosi nam na rękach stertę talerzy. Tak to jest
wywrotne. Uczy mnie pilotaŜu. Antek ma to opanowane do imentu. A tato udaje się do sądu. Jest sędzią pokoju. Rodzice wykupili nam mieszkanie dzień po dniu w bamboszach biorę mleko
zza drzwi. A to rano jest wcześnie rano.
Z posiłków wybrałabym brak posiłków, prócz rytualnej zastawnej
niedzielnej pikanterii i podniety. Sreberko zerwane w garnku
mleko kipi. Kawa i jaje dość pieczywa. AŜ
oniemiałam. To haft na banalnej serwecie.
ZYGZAK str. 11
Największym problemem, z jakim boryka się branicki szpital jest jego zadłuŜenie, które na początku br. prawie
doprowadziło do jego upadłości. Największą część tego zadłuŜenia stanowią
kwoty, jakie szpital jest winien własnym pracownikom z tytułu nie wypłacanej przez 3 lata naleŜnej im podwyŜki wynagrodzenia - słynna Ustawa
„203”. Przedstawialiśmy juŜ wielokrotnie na naszych łamach stanowisko dyrekcji szpitala i opinię radcy prawnego
w tej sprawie. Obecnie trwają rozmowy
prowadzone przez dyrektora szpitala z
pielęgniarkami, jako najliczniejszą grupą zawodową w szpitalu, a tematem ich
jest próba znalezienia rozwiązania tego
nabrzmiałego problemu. Postanowiliśmy zapytać jedną z Pań Pielęgniarek,
o to jak widzą one ze swej strony moŜliwość rozwiązania tej kwestii. Po długich namowach, jedna z Pielęgniarek
zgodziła się na rozmowę, ale tylko pod
warunkiem, Ŝe jej nazwisko nie będzie
opublikowane, a oto co usłyszeliśmy
od niej;
„Od jakiegoś czasu, a dokładnie od 9
grudnia Pan Dyrektor rozmawia z nami
pielęgniarkami, które stanowimy obecnie najliczniejszą grupę zawodową w
naszym szpitalu, w sprawie niewypłaconych nam przez szpital naleŜnych
kwot z tytułu „Ustawy 203”. Jak w
większości szpitali w Polsce, tak i my
tych pieniędzy nie otrzymałyśmy. Wypłacono nam jedynie za pierwsze 4
miesiące 2001 roku. Tak, Ŝe czekamy
na nasze pieniądze juŜ od blisko trzech
lat. KaŜdej z nas szpital zalega z płatnościami na sumę 9000 złotych, a to
powiększone o naleŜne odsetki za zwłokę stanowi moją roczną pensję. W tej
chwili jest problem tego typu, Ŝe najprawdopodobniej pierwszy rok tych
naleŜności moŜe ulec, zgodnie z prawem, przedawnieniu. Przyznam szczerze, Ŝe nie jestem pewna czy nastąpi to
z końcem grudnia br., czy jak twierdzi
Pan Dyrektor, z końcem maja przyszłego roku. Z tym, Ŝe my musimy być zapobiegliwe i zadbać o swój interes. Pan
Dyrektor chce abyśmy wypracowali
ugodę do podpisania. My uwaŜamy, Ŝe
aby taka ugoda miała sens, to musi być
ona korzystna i dla pracownika i dla
zakładu pracy. Na jaką ugodę pójdziemy, tego nikt jeszcze nie wie. Projekt
takiej ugody został nam zaproponowany przez Pana Dyrektora, ale była ona
niekorzystna dla nas, więc praktycznie
prawie nikt jej nie podpisał. Jak będzie
wyglądała nowa ugoda, to tego jeszcze
nie wiemy. Jedno jest pewne, jeśli nie
będzie ona godziła interesów naszych i
szpitala, to trudno się spodziewać byśmy ją zaakceptowały. Potrzebne i pilne jest znalezienie „złotego środka”. W
dniu 15 grudnia nasz Związek Zawodowy Pielęgniarek i PołoŜnych zaplanował spotkanie na godzinę 10.30 i miało
się ono odbyć w sali konferencyjnej.
Miałyśmy się spotkać w celu wypracowania konkretnej ugody. Niestety Pan
Dyrektor nie udostępnił nam sali,
twierdząc, Ŝe jest to indywidualna sprawa kaŜdego pracownika i kaŜdy ma
samodzielnie podjąć decyzję i zrobić to,
co uwaŜa za stosowne. Trochę to dziwne stanowisko Pana Dyrektora, bo my
uwaŜamy troszeczkę inaczej. Pan Dyrektor na spotkaniu, na którym ja byłam, mówił o trudnościach finansowych
szpitala, ale nie są to trudności przecieŜ tylko naszego szpitala, lecz ogromnej większości szpitali w Polsce. Pomimo to, jest część jednostek SłuŜby Zdrowia, które chociaŜ w pewnej części, te
pieniądze wypłaciły i wypłacają nadal.
Potrafiły to zrobić. Myślę, Ŝe nasz szpital, teŜ mógł tak postąpić. PrzecieŜ, np.
w 2001 roku kontrakty były jeszcze
dość wysokie i była szansa wypłacenia
tych pieniędzy. Później moŜna było
wypłacać na raty – wszystko było do
zrobienia. Nikt jednak z nami wtedy nie
rozmawiał. Są oczywiście szpitale, które tak jak nasz, tych pieniędzy nie wypłaciły i pozywane są przez własnych
pracowników z tego powodu do sądu.
Tak samo jest i u nas i podejrzewam, Ŝe
tylu ilu jest pracowników w szpitalu,
tyle wpłynie pozwów do sądu, bo to
gwarantuje nam na 10 lat, Ŝe te pieniądze nam nie przepadną. Pytanie; czy do
tego musiało dojść? Nam nie chodzi
wcale, by „rozłoŜyć” swój zakład pracy, jak twierdzi dyrekcja szpitala. Nas
szpital jest naszym miejscem pracy, w
którym pracuje wielu ludzi, na dzień
dzisiejszy to ponad 400 osób. Najczęściej są to ludzie, którzy związani są z
tym szpitalem zawodowo, rodzinnie i
po prostu sercem. Tu mieszkają, tu
ich dzieci chodzą do szkoły. Z tym
szpitalem wiąŜą ich silne więzy. Nie
mogą teŜ sobie pozwolić, by to miejsce pracy utracić, gdyŜ wiemy, jaka
jest obecnie sytuacja na rynku pracy
– tej pracy po prostu nie ma, a przynajmniej nie ma jej w najbliŜszej okolicy. Większości ludzi zaleŜy na tej pracy
i jeśli nawet składa pozew do sądy
przeciwko swojemu zakładowi pracy, to
nie dlatego, by go zniszczyć, lecz by
mieć gwarancję, Ŝe pieniądze, które mu
się słusznie naleŜą, nie przepadną. Na
pewno nikt nie będzie się domagał natychmiastowej wypłacalności tych
kwot, gdyŜ wiadomo, Ŝe jest to, w obecnym stanie rzeczy, nierealne. Wiadomo,
Ŝe tych pieniędzy jeszcze przez jakiś
czas nie będzie. My chcemy mieć gwarancję, Ŝe te pieniądze nam nie przepadną i Ŝe zostaną nam wypłacone,
choćby to miało trwać nawet kilka lat.
Niestety to nie my konstruowałyśmy tę
nieszczęsną ustawę, tylko nasz rząd i
ona miał znaleźć na nią środki. Niestety
nie uczyniono tego i teraz cierpimy na
tym zarówno my, jak i nasz szpital.
Obecnie nie wiadomo, kto ma płacić?
Szpital, Narodowy Fundusz Zdrowia,
Ministerstwo...nikt nie wie i nikt teŜ nie
chce płacić. O ironio, z takim trudem
wywalczona podwyŜka płac obróciła
się przeciwko nam i tylko sądy mają z
niej jakiś poŜytek. Nasz Dyrektor, jak
wynikało z jego wypowiedzi, pozwał
NFZ do sądu, ale to chyba nic nie da,
bo z Funduszu trudno coś wyciągnąć.
Szykuje się teŜ nowa ustawa, która chyba będzie takim samym gniotem legislacyjnym jak ta o „203”. Okazuje się,
Ŝe jak mówił Pan Dyrektor, nasz szpital
ma przekształcić się w spółkę uŜyteczności publicznej. WiąŜe się to z tym, Ŝe
te nasze pieniądze, które winien jest
nam szpital, mają stać się naszymi
udziałami w tej przyszłej spółce. Jednym słowem udziały będziemy mieli,
ale pieniędzy juŜ nigdy nie zobaczymy,
bo przecieŜ będziemy współwłaścicielami szpitala. Fajne, nie. To tyle chciałam powiedzieć.
Wysłuchał i zapisał
Hieronim Śliwiński
ZYGZAK str. 12
Święta BoŜego Narodzenia, które będziemy przeŜywali juŜ za kilka dni, to
najpiękniejsze święta w roku. Tak w
kaŜdym razie wypowiada się większość
naszych rodaków. JuŜ od początku
grudnia zaczyna się okres przedświąteczny i to zarówno w kościele jak i w
naszych domach. Nie jest to jednak
sama radość z oczekiwania na nie, ale
równieŜ pewien kłopot, który dotyczy
większości polskich rodzin – skąd
wziąć na nie pieniądze. PrzecieŜ to nie
tylko trzeba zaopatrzyć dom w odpowiednią ilość przysmaków, by sobie
poświętować przy stole, ale równieŜ zadbać o odpowiedni wystrój
i oczywiście prezenty dla bliskich.
Chcemy przez te trzy dni świąteczne, od Wigilii poczynając, nie
zaznać niedostatku i spędzić je
najlepiej jak tylko potrafimy.
Chcemy uczcić narodziny Dzieciątka Jezus, nie tylko przeŜywając te święta duchowo, ale równieŜ dać sobie pofolgować przy
obficie zastawionych stołach. Nie
wszyscy jednak będą w te święta
szczęśliwi. Wiele osób samotnych, biednych i chorych nie będzie miało wesołych świąt. Dlatego większość organizacji charytatywnych w okresie świątecznym
organizuje dla nich wieczerze
wigilijne, by choć na krótko mogli
oni zapomnieć o swojej sytuacji i
wspólnie z innymi cieszyć się z
narodzin Pana. Wiele osób chorych lub przebywających w ośrodkach opiekuńczych spędzi te święta
poza swoimi domami rodzinnymi. Personel szpitali czy takich ośrodków równieŜ przygotuje dla nich wieczerzę wigilijną i lepsze niŜ zwykle wyŜywienie
w świąteczne dni. Nie zastąpi to jednak
domu rodzinnego. Choroba, konieczność spędzenia tych świąt poza swoimi
rodzinami jest dla wielu z nich cięŜkim
przeŜyciem. Święta BoŜego Narodzenia są świętami rodzinnymi i przeŜywane poza domem rodzinnym często wywołują smutek i łzy. Mamy jednak
zawsze na podorędziu swoje wspomnienia, do których odwołujemy się,
gdy ogarnia nas smutek i nostalgia.
Szczęśliwy jest człowiek, który ma te
wspomnienia piękne, bo one pomagają
mu przetrwać obecną, niełatwą sytuację. MoŜe w ich cieple ogrzać się i
chociaŜ na chwilę oderwać swoje myśli
od smutnej rzeczywistości. Wielu osobom, którym w te świąteczne dni jest
cięŜko, odwołanie się do ciepłych
wspomnień daje pociechę. Podwójnie
biednym jest ten, komu przez całe Ŝycie nie dane było zaznać w te święta
ciepła i serdeczności. NiezaleŜnie od
tego, kim jesteśmy i gdzie jesteśmy
kaŜdy pragnąłby w te święta odczuć
odrobinę dobroci, ciepła, serdeczności
ludzkiej, by tym dogłębniej przeŜyć
narodziny Dzieciątka Jezus. W Samodzielnym Wojewódzkim Szpitalu dla
Nerwowo i Psychicznie Chorych i Zakładzie Opiekuńczo – Leczniczym te
święta spędzi wielu pacjentów. Personel poszczególnych oddziałów zadba
na pewno o to, by spędzili oni te święta
jak najlepiej będzie to moŜliwe. Oddziały zostaną pięknie przystrojone, w
przededniu świąt chorych odwiedzi
kapelan szpitala, by wysłuchać spowiedzi pacjentów i udzielić im Komunii
Świętej, odbędzie się wspólna wieczerza wigilijna, moŜe śpiewanie kolęd,
niektórzy pacjenci będą mogli uczestniczyć w Pasterce do bazyliki Św. Rodziny. Tak, Ŝe ze strony personelu opiekuńczego szpitala zostanie zrobione
wszystko, co moŜliwe, by pacjenci jak
najmniej boleśnie przeŜyli rozłąkę z
bliskimi. Zapytaliśmy kilka pań z Oddziału B- Ŝeński o ich święta:
Pani Krystyna: - Ja moje święta w
domu spędzam dość smutno, bo mąŜ
lubi sobie wypić i nie jest to najprzyjemniejsze. Jednak święta nie pije i
wtedy moŜemy z sobą porozmawiać.
Niestety mam duŜy Ŝal do męŜa i to
psuje mi atmosferę tych pięknych, najpiękniejszych świąt. Najprzyjemniejsze
wspomnienia ze Świąt BoŜego Narodzenia mam z dzieciństwa. Pamiętam,
Ŝe wtedy razem z tatusiem ubieraliśmy
choinkę. Prezentów raczej nie otrzymywaliśmy, bo nasza rodzina była bardzo
liczna i było nam cięŜko. W Wigilię
jednak zawsze tatuś śpiewał piękne kolędy i grał na organkach. W
Wigilię i święta tatuś nie pił wódki i zawsze szedł z nami na Pasterkę. Po Pasterce było zawsze
ciasto i gorąca herbata – to mnie
bardzo cieszyło. AŜ do zamąŜpójścia wszystkie święta były takie
bardzo rodzinne i ciepłe. Nie było
u nas w domu wielkiego dostatku,
ale święta były zawsze wspaniałe.
Dopiero, gdy wyszłam za mąŜ, te
święta zawsze, jak pamiętam, były
zrujnowane. Teraz jest mi teŜ
przykro, Ŝe nie mogę być z moją
rodziną na święta, bo mieszkam w
Krapkowicach, a moja rodzina aŜ
w województwie zielonogórskim.
Chciałabym z nimi być w te święta, ale nie mogę, bo jestem w szpitalu i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Na przyszły rok jednak obiecuję sobie, Ŝe jak zdrowie
pozwoli, to do nich pojadę na
święta. Jestem bardzo przywiązana do
swojej rodziny i oni do mnie teŜ. Stale
mnie zapraszają do siebie, a poniewaŜ
jest nas duŜo, to ja nie mogę się rozerwać, by u wszystkich być. Gdy przyjeŜdŜam na święta do mojej najmłodszej siostry, pierwsza rzecz, którą muszę zrobić, to są uszka do barszczu wigilijnego i pierogi z kapustą. Teraz juŜ
jednak trudno mi do nich jechać, bo
jestem coraz słabsza, a to szmat drogi.
Pani Lucyna: - Jestem od czterech lat
wdową. Dopóki mąŜ Ŝył, to święta BoŜego Narodzenia zawsze były niedobre,
bo mąŜ bardzo pił. Czasem dochodziło
do tego, Ŝe po pijanemu bił dzieci i
mnie. Nie mam miłych wspomnień z
tego okresu. Teraz, po śmierci męŜa
jestem trochę spokojniejsza a i święta
mam dobre, bo spędzam je u syna. Ko-
ZYGZAK str. 13
cham swoje dzieci i wnuków, których
mam aŜ pięcioro. PrzeŜywam te święta
bardzo dobrze. Niestety ten rok jest dla
mnie trochę nieszczęśliwy, bo zachorowałam i nie wiem, czy tych świąt nie
będę zmuszona spędzić w szpitalu. Jest
juŜ jednak odrobinę lepiej ze mną –
zaczynam znowu Ŝyć. Dzieci mnie odwiedzają i myślę, Ŝe będzie dobrze.
Chciałabym te święta spędzić z rodziną, ale nie wiem jak to będzie. Syn
chce mnie zabrać, ale to będzie zaleŜało, jak powiedziała Pani Doktor, od
tego, jaki będzie stan mojego zdrowia.
Mieszkam obecnie z córką, zięciem i
wnuczką. Jest mi u nich bardzo dobrze
i moim pragnieniem byłoby, by z nimi
spędzić te święta. Mam nadzieję, Ŝe
jeŜeli uda mi się spędzić te święta w
domu, to będą one tak wspaniałe jak
ubiegłoroczne, które po prostu były
super. PoniewaŜ moja choroba zaczyna
się wyciszać, to mam nadzieję, Ŝe spełni się moje Ŝyczenie i będę te święta
spędzać z bliskimi.
Pani Anna: - Te święta chciałabym na
pewno spędzić z rodziną, ale będzie to
chyba niemoŜliwe, bo dopiero niedawno rozpoczęłam leczenie. Nie czuję się
jeszcze najlepiej. Najmilej wspominam
święta, które spędzałam kiedyś u mojej
cioci, było one naprawdę wspaniałe i
dlatego tak głęboko we mnie zapadły.
Pani Anna Ś.: - Poprzednie święta
niestety przyszło mi spędzać w szpitalu. W tym roku teŜ znowu jestem w
szpitalu i być moŜe, Ŝe te święta równieŜ w nim spędzę. Święta, które pamiętam z domu, były zawsze wspaniałe. Atmosfera była bardzo dobra i było
bardzo wesoło. Najprzyjemniejsze
święta, jakie przychodzą mi na myśl, to
gdy mój brat przyjechał do nas na święta z Niemiec. Były to wspaniałe, wesołe i wzruszające święta. Niestety ja nie
jestem w stanie przygotowywać kolacji
wigilijnej, czy potraw świątecznych i
dlatego robi to moja mama. Robi to
wspaniale. Co jest na stole wigilijnym?
Zawsze jest smaŜony karp, grochówka,
kompot ze suszonych śliwek, ziemniaki, kapusta i inne potrawy jak nakazuje
Jak to juŜ stało się tradycją, w okresie poprzedzającym Święta BoŜego Narodzenia wszystkie oddziały branickiego szpitala odwiedzane są przez Proboszcza Parafii pw. Św. Rodziny, a jednocześnie kapelana szpitala ks. A. Nowaka. W tym
roku wizyta duszpasterska odbyła się 17 grudnia. W jej trakcie odmawiano modlitwy, śpiewano pieśni adwentowe, a
Ksiądz Proboszcz spowiadał pacjentów, którzy wyrazili taką
chęć i udzielał Komunii Świętej. Dla wielu pacjentów, którzy z powodu złego stanu zdrowia nie będą mogli uczestniczyć w uroczystościach kościelnych związanych ze zbliŜającymi się świętami, była to okazja, by oczyścić się z grzechów i móc później w pełni cieszyć się narodzinami Dzieciątka Jezus. Na zakończenie tej wizyty Ksiądz Kapelan
udzielał wszystkim pacjentom i personelowi błogosławieństwa
tradycja. U nas w domu nie ma tradycji
dzielenia się opłatkiem. Po kolacji wigilijnej zawsze śpiewa się kolędy i
oczywiście są prezenty. Później idziemy wszyscy na Pasterkę. Tak wyglądają święta, gdy jadę do domu, bo obecnie przebywam w Domu Pomocy Społecznej. Ostatnie święta, jakie tam spędziłam, były bardzo nieprzyjemne, bo
w trakcie kolacji wigilijnej jedna pani
się awanturowała. Czasem tak jest.
Mam tam bardzo dobrą przyjaciółkę, z
którą po kolacji wigilijnej oglądałyśmy
telewizję i Pasterkę z Watykanu, bo nie
mogłyśmy pójść do kościoła.
Nie wszyscy przeŜywamy
święta BoŜego Narodzenia tak, jakbyśmy chcieli. Wszyscy jednak mamy
nadzieję, Ŝe obecne święta będą lepsze
i szczęśliwsze, czego Ŝyczymy Naszym
Rozmówczyniom i wszystkim Pacjentom, Dyrekcji i Personelowi naszego
szpitala.
Hieronim Śliwiński
„Po tym, jak Bóg stał się człowiekiem,
człowiek nie musi uczynić juŜ nic innego,
jak stać się człowiekiem, aby odnaleźć Boga.”
(L. Boros)
Z okazji zbliŜających się Świąt BoŜego Narodzenia oraz nadchodzącego Nowego
Roku 2004
pragnę złoŜyć wszystkim Pracownikom
i Pacjentom naszego Szpitala najlepsze Ŝyczenia: zdrowia, pomyślności, zadowolenia zrozumienia u ludzi oraz wielu łask
BoŜych Nowonarodzonego Dzieciątka.
Kapelan Szpitala
Ks. A. Nowak
ZYGZAK str. 14
ETYKA
Moralność na pierwszym miejscu,
Napisz o etyce wieszczu.
Norma obowiązująca w zbiorowości
Musi być w przyszłości decyzją moralności.
Gdy kierujesz się etyką,
To nie zajmuj się polityką.
Z rutyną się udoskonala,
To jest duŜa oceny skala.
Etyka filozoficzna,
Etyka socjalistyczna,
Moralność społeczeństwa,
Moralność pierwsza.
Traktaty spisano o etyce,
Ładne okolice pomagają etyce.
Nie czytam nic z etyki,
NajwaŜniejsze myślenie z etyki.
Szanujcie natury Ŝycie,
Pilnujcie się, polubcie bycie.
Szaleństwo grozi; powiadam Bozi.
Myśl o morderstwach mózg mrozi.
Etyka, to sposób na Ŝycie.
śyć w etyce – o tym śnicie.
O uczciwości myślicie,
To zasady etyki polubicie.
F2-F4
Zawsze obrona aktywna atakująca
Pozycja gam bitowa silna.
Romantyczne rozgrywanie wariantu,
Tłumaczyłem warianty bratu.
Bardzo długo studiowałem debiuty F2-F4?!
Zmierza na skróty Tworzenie w szachach to twórczość.
Zawodnicy mają do szachów miłość
Debiut nazwano debiutem Brda…
Zgłębić Jego warianty to rada
Przestrzeń jest w centrum
Po przegranej zawsze szum
Powstają romantyczne pozycje
Remisu przeciwnik nie przyjmie
Na czarnym polu staje pion
To pól czarnych broń
Do tego jest królewski koń
To moja repertuaru broń
F2-F4 ?! wprowadza gambit
Wariantów ataku grad
Najbardziej to posunięcie lubił brat
Niewiele wariantów pozycyjnych strat
Wiele wygrały teŜ partie
Teoretycy warianty te okradli.
BRANICE
Miasto to ma jedno centrum
W którym jest zawsze duŜy szum.
Piękne miasteczko to jest
KaŜdy w nim ma wielki gest.
Na uboczu koło granicy Czech jest
A szpital psychiczny to miasta kwiat.
Wielkie rolnicze w koło okolice ,
Miasto prostych, ładnych ludzi ma.
Branicach w Raciborzu się gada.
Zima tu bywa bardzo łagodna,
Główna ulica jest zawsze modna,
Powietrze czyste , zieleń wszędzie
Nie odwiedzam Branic bo jestem w biedzie,
W pamięci mojej zawsze zostaną
A polską młodzieŜ mądrą mają.
śyczę rozwoju i nowego osiedla ,
A społeczności miasta by była dzielna.
Branice to piękny Kościół
W nim zawsze jest tłum.
Ale najpiękniej w szpitalu.
Brakuje miastuPomnika Obiektów Sportowych Letnich,
Więc przyszłość miasta to praca(...)
SNY
Ja trochę i często śnie
Obrazy widzę przez mgłę.
Nabieram relaksu ,myśli
A moŜe się jakiś sen ziści,
Sny określają przyszłość,
Realizacja snu to mądrość.
Widziałem swoich rodziców,
W mieszkaniu było duŜo widzów.
Sny relaksują, odnawiają siły
Bywa równieŜ sen bardzo miły .
Są jednak noce często bezsenne ,
Piosenki w radiu bardzo piękne !
Wówczas nad ranem śnię ,
Po przebudzeniu wiersz tworzę.
Sny to naturalny wypoczynek ,
Dzisiaj po północy przyśnił mi się rynek
Był kolorowy i pełny gołębi
Chodzili po nim piesi
PrzeŜyłem równieŜ widzenia (...)
ZYGZAK str. 15
MOJA MĘKA
Wolałbym Golgotę przejść dwa razy,
NiŜ przez to, co przeŜyłem z Ŝoną moich marzeń.
Wolałbym Golgotę, bo to dzień cierpienia,
A u Niegodziwej Judy od lat nic się nie zmienia.
Wolałbym Golgotę – moŜe zgorszy to kogoś,
Lecz lepsze to niŜ Ŝycie w hańbie ze splugawioną.
Wolałbym Golgotę, bo stamtąd odszedłbym
do Boga,
To lata niewoli w ciemnym dole ma dusza
hańbiona.
Wolałbym Golgotę i nie dziwię się Jezusowi.
Mnie wydali na haniebną śmierć,
On teŜ wiele nie mógł zrobić.
MORAŁ
Zza dwóch rzędów krat świat jest bezpieczny,
Lecz kto usłyszy mnie, gdy wołam, jak go uleczyć.
Terroru krwawa rzeź nie chce się zakończyć,
A dzieci wielu wiar nie wiedzą jak wygląda
człowiek BoŜy.
Budują nowy ład w ustroju,
Który historia teŜ oceni za zbrodniarzy,
Bo rację ma tu bogacz,
Co głośno o pieniądzach krzyczy.
Wśród biedoty samobójstw Ŝniwo,
Bez wiary kwiat wiosny mróz ścina.
Pyszałków słychać głos, a nie prawa do Świętości,
Którego Ŝycie to prawdy chwila.
CAŁA TY
Gdzieś nienawiść w sercu się chowa,
Gdzieś nienawiść jest wokół mnie.
To nie jest historia nowa,
Ukradłaś Ŝycie me.
Lata goryczy w cierpieniu przez Twoją głupotę.
Zaczęłaś małŜeńską jatkę
Nie myśląc co będzie potem.
W wieczności nasza miłość została uświęcona,
W pamięci Boga na zawsze.
Początek był piękny,
Ale Ty zaczęłaś tę małŜeńską jatkę.
I w swojej tchórzliwości nie wiesz,
Jak to skończyć.
Ja przeŜywam niewolę,
A Ty z obcymi wciąŜ chodzisz.
Splugawiłaś święte miejsce w mojej Duszy,
A owocem tego małŜeństwa, to lata katuszy.
KONSTYTUCJA OGRODU PAŃSKIEGO
KaŜdy ma Prawo Kochać Boga Ojca
I Kochać jest prawem.
Całą Duszą,
Całą Mocą,
KaŜdą Myślą,
KaŜdym Słowem,
Wszyscy razem
Przez Chrystusa,
W Chrystusie
I z Chrystusem,
Z Świętą Powszechną Szkołą dla Dzieci
W miejscu zamieszkania.
Gdzie Pan Wszechmogący stopnie wystawia,
Gdzie Armia, jeśli Świętych stanowi Prawo,
A Księgę śycia Wiecznego swoją Miłością Wypełnia
w Jedności Ducha Świętego,
Aby radość nasza była Pełna.
DLACZEGO NIE TAK?
Czy widziałaś dziewczyno trud Matki,
Gdy pomocy jej brakło?
Czy widziałaś samotność,
Gdy On zajęty był pracą?
Widziałaś podejrzenia,
śe za inną wciąŜ lata?
A znuŜenie w jego oczach,
Bo dominować zechciała po latach?
Widziałaś dom pusty,
Gdy siedzieli naprzeciw?
Rozwodzące się pary
I tragedię ich dzieci?
Czy widziałaś Ojców
Umierających zbyt szybko
I tysiące wdów,
Które klechów karmią tylko,
Bo na koniec padołu
Nadzieję mają złudną,
A nikt im nie powiedział,
śe wyparować mogli równo?
I wyobraź sobie dziewczyno kochana,
śe jest was trzy
I dbacie o swego MęŜa i Pana.
Bo nową rzecz Bóg na ziemi uczynił;
To kobieta zabiega o męŜa.
Więc polujcie na Księcia
Trójkami dziewczyny.
Nie rozpusta, lecz Świętość;
W tym jest mądrość Boga
I nikt nie miał prawa
Jej tutaj odwołać.
ZYGZAK str. 16
SEN
Gdy czując zmęczenie,
CięŜkie niczym kamienie powieki
Świat mi przesłaniają,
On ogarnia mnie delikatną dłonią
Słodkiego zapomnienia.
I jak matka tuląca troskliwie swe dziecię,
Tak on pieści mnie w swych ramionach.
A ma dusza zmęczona biegiem mego Ŝycia
W nim odnajduje miejsce do ukrycia.
Sen – ojciec zmarłych
I przyjaciel dniem zmęczonych,
Ten co tuli wszystkich
Nie patrząc na korzyści
I potrafiący w swojej dobroci
KaŜdą fantazję człowiekowi ziścić.
APEL DO LUDZKOŚCI
Ludzie – Ŝyjący bez cierpienia i trosk
Spójrzcie czasem dookoła siebie;
Popatrzcie jak innych skrzywdził los.
Otwórzcie swe serca i pokaŜcie swą dobroć,
A wynagrodzą wam to po stokroć;
Ludzie cierpiący, zmęczeni Ŝyciem,
Dla których Ŝycie jest wiecznym dramatem.
I choć skłóceni są z całym światem,
Trwają w swych cierpieniach,
Choć tak nie musi być.
Jednak zmuszeni są tak Ŝyć.
Czasem mówicie; „To ich jest wina,
Nie my tego powodem”,
Nie patrząc na nic.
CzyŜ serca nie macie?
Zobaczcie ile cierpienia dookoła,
A wy im Ŝadnej szansy nie dacie.
śAŁOSNY ŚWIAT
śałosny jest świat,
W którym cierpienie ludzkie nie zna granic,
A ludzka znieczulica nie zwraca uwagi na nic.
Świat, w którym światłość
miesza się z ciemnością,
Gdzie nikt juŜ nie potrafi kochać prawdziwą
miłością.
A ja umieszczony w świata tego mroku,
Czekając na dzień,
W którym się to zmieni,
Muszę być silny
I przetrwać to muszę,
Nawet gdy serca innych będą z kamieni.
Lecz ja się nie złamię,
Walki się podejmę,
GdyŜ serce moje miłości jest pełne.
Krocząc przez Ŝycie godnie –
Uzbrojony w czułość i sprawiedliwość,
Napełniony nadzieją,
śe wszystko przezwycięŜy ma miłość.
Gdy Cię ujrzałem, zamarłem z zachwytu;
Utonąłem w Twych oczach.
Twojej osoby w mej głowie,
Jak na niebie błękitu.
Teraz spać nie mogę po nocach.
Krótka chwila Ci wystarczyła
I otworzyłaś drzwi do serca mego.
Ja odszedłem, a chwila się skończyła...
Zostałem niewolnikiem spojrzenia Twojego.
Powiedz mi jak wspominać Cię mam?
Jestem sam i tak Ciebie mi brak.
Uśmiecham się, lecz to uśmiech przez łzy,
Gdy tylko wspomnę tamte chwile i dni
Spędzone z Tobą.
Samotne i obce dziś spacery te są,
Gdy zamknę oczy zaraz widzę Twą twarz.
Uśmiecham się, lecz to uśmiech przez łzy,
Gdy tylko wspomnę tamte chwile i dni.
We śnie wciąŜ przychodzisz,
A ja budzę się i chciałbym,
śeby to jawa była nie sen.
Wróć, proszę cię, miła wróć...
Za jeden szczęśliwy dzień
Oddam Ci Ŝycie swe,
Bo nikt nie wie tego,
Jak bardzo Kocham Cię.
Wróć, bo ja z Tobą chcę być na zawsze.
Na dzisiaj w samotność mnie przyodziała,
Myśli me w jednym kierunku zwróciła,
Do granic obłędu szaleńców zabrała,
Przy których bezlitośnie mnie zostawiła.
Jak palec trwam pośród głuszy
W amoku chorych myśli.
W nucie bezdźwięku obaw atakuje uszy,
O to co w urojonym zamyśle się ziści.
I tylko ja jedyny z postacią nieznaną
Słowa swe rzucam w pustkę i pytaniem o rano.
ZYGZAK str. 17
Od dawna wiadomo, Ŝe światłem moŜna leczyć. Słonce zapobiega przecieŜ
krzywicy. Hindusi i Egipcjanie przyglądają mu się przez kolorowe szkiełka. Wierzą, Ŝe dzięki temu poprawi się
ich stan zdrowia, i mają rację. Współczesna światłoterapia teŜ wykorzystuje
barwne filtry.
JeŜeli fala promieni systematycznie dociera poprzez oczy do
kory mózgowej, uruchamia mechanizmy obronne organizmu, np.
pobudza wydzielanie hormonów
czy enzymów. Tak moŜna przyspieszyć przepływ krwi w naczyniach wieńcowych, uregulować
sen, układ nerwowy, poziom cukru
czy zachęcić organizm do zrzucenia nadwagi. Zajmuje się tym
światłoterapia.
Leczenie kolorowym światłem to
działanie na podwzgórze, ten niezwykle skomplikowany ludzki
komputer pokładowy. W klasycznej koloroterapii ciało człowieka
lub jego fragment naświetla się
stałym światłem jednej barwy.
Często teŜ wykorzystuje się w
leczeniu światło pulsujące. Metoda
ta oparta jest na odkryciach uczonych z rosyjskich laboratoriów
kosmicznych, którzy udowodnili,
Ŝe światło o określonej długości
fali, a więc w określonym kolorze,
moŜe np. obniŜyć ciśnienie. Urządzenie
do terapii światłem przypomina pudełko wielkości kasety wideo. Przewody
łączą je z okularami wyglądającymi jak
spawalnicze. Zabudowane boki gwarantują całkowitą ciemność i skupienie.
Zabieg naświetlania światłem o kreślonej barwie np. w przypadku nadciśnienia tętniczego, powtarzany kilkakrotnie, moŜe na dłuŜszy czas obniŜyć ciśnienie, bądź doprowadzić nawet do
jego ustabilizowania. Światłem moŜna
leczyć nawet duŜe nadciśnienie. Osobę
chorą poddaje się działaniu impulsów
świetlnych o jasnozielonej barwie
przez 10 dni 2 razy dziennie po 8 minut. Po tym czasie ciśnienie na tyle
spada, Ŝe moŜna zmniejszyć dawkę
leków lub w ogóle z nich zrezygnować.
Barwą czerwoną podnosi się ciśnienie
krwi.
Metoda ta jest szczególnie przydatna w
leczeniu osób cierpiących na liczne
schorzenia, które przyjmują wiele le-
ków. Leczenie światłem moŜe uchronić
ich przewód pokarmowy przed kolejną
dawką proszków.
Badania nad właściwościami fal świetlnych, prowadzone przez naukowców z
Centrum Badań Kosmicznych w Rosji,
dowodzą, Ŝe określona długość fali
świetlnej moŜe wywierać wpływ na
pracę organów wewnętrznych. Zarówno światło naturalne, jak i sztuczne
dostaje się do naszego organizmu.
Przenika przez skórę, wiadomo jednak,
Ŝe najskuteczniejsze są fale świetlne
dostarczane przez oczy. Nie wszystkie
widzimy. W zaleŜności od długości
dzielą się na widzialne i niewidzialne
dla ludzkiego oka. Mają róŜne działanie biologiczne i w róŜnym stopniu
bywają wykorzystywane w medycynie.
Dla dobrego samopoczucia człowiek
potrzebuje energii w postaci tzw. promieniowania widzialnego o długości
fali od 380 do 770nm (nanometrów). W
pochmurny dzień docierają do nas fale
najkrótsze. Czujemy się ospali, ocięŜali
i znuŜeni. Im fale są dłuŜsze, tym więcej światła wchłania nasz organizm.
Jesteśmy wtedy weselsi, silniejsi, chętni do pracy, bardziej odporni na choroby, a więc czujemy się lepiej, zdrowiej.
Bardzo dobre wyniki osiąga światłoterapia w leczeniu chorób oczu, zwłasz-
cza zeza oraz krótkowzroczności. W
ponad 70 proc. przypadków poprawia
akomodację oka, a zastosowana po
operacjach zaćmy zmniejsza krótkowzroczność o blisko 60 procent.
Po zapoznaniu się z przebiegiem leczenia chorego dobiera się barwę światła,
kolejność oraz częstotliwość impulsów.
Trzeba wiedzieć, jakiej barwy
uŜyć przy danym schorzeniu,
poniewaŜ kaŜda tkanka inaczej
reaguje na kolor. Depresję leczy
się falami o długości dającej
odcienie światła Ŝółtego. Przy
cukrzycy korzysta się z trzech
barw: Ŝółtej, niebieskiej i zielonej, czerwone światło dobrze
leczy niskie ciśnienie. NatęŜenie
i kolor światła oraz częstotliwość
impulsów są dobrane do schorzenia. Działa się jednym kolorem
na oboje oczu lub róŜnymi na
kaŜde z nich.
Dzięki światłoterapii organizm
odzyskuje równowagę na dłuŜszy czas, niekiedy na stałe. Pozwala to zmniejszyć dawki leków lub z nich zrezygnować.
Jeśli ktoś poczuje się gorzej,
wraca na kolejne naświetlania.
Najczęściej wystarczy wziąć
dziesięć kolejnych naświetlań.
Na własnej skórze odczuwamy
wpływ światła na nasze samopoczucie. Zimą większość z nas ogarnia
chandra, zniechęcenie i senność. Lekarze mówią, Ŝe to tzw. depresja sezonowa, nierozerwalnie związana z
szerokością geograficzną i krótkim
dniem. To naturalna reakcja ludzkiego
organizmu na brak światła. Czy moŜna
je zastąpić sztucznym? MoŜna, ale musi być odpowiednio dobrane. Do leczenia tzw. depresji sezonowych wykorzystuje się lampy fluoroscencyjne,
które emitują światło zbliŜone do
dziennego. Podczas 2-3-godzinnej terapii w promieniach takiej lampy moŜna
robić wszystko, co nie wymaga zmiany
miejsca. W tradycyjnym lecznictwie, w
gabinetach odnowy biologicznej i kosmetycznych dość powszechnie wykorzystuje się światło specjalnych lamp
emitujących tzw. światło spolaryzowane (fale poruszają się w jednej płaszczyźnie). Działa ono stymulujące i regenerujące na komórki, wzmacnia
układ odpornościowy i zapobiega pro-
ZYGZAK str. 18
cesom zapalnym. Przyspiesza gojenie
ran, odleŜyn, łagodzi objaw trądziku
zwyczajnego, uspokaja i niekiedy
uśmierza ból. Lampy solux, tzw. ciepłe
Ŝarówki, najczęściej stosuje się przy
bólach mięśniowych, pourazowych,
gośćcowych i zwyrodnieniach kręgosłupa. Przed naświetlaniem skórę trzeba starannie oczyścić, a spoconą wytrzeć do sucha, poniewaŜ krople potu
załamują promienie i przez to powierzchnia skóry nie będzie jednakowo
nagrzewana. MoŜe takŜe dojść do niewielkich, miejscowych poparzeń. Lampa powinna być tak ustawiona, by promienie padały prostopadle na ciało.
Odległość ciała od źródła światła nie
moŜe być mniejsza niŜ 30 centymetrów, a czas naświetlań 10-30 minut.
Zabieg daje najwięcej korzyści, jeśli
odczuwamy przyjemne ciepło, a nie
gorąco. W soluksie moŜna załoŜyć kolorowe filtry. Czerwony sprawia, Ŝe
fale świetlne przenika w głąb organizmu, przyspieszając ruch krwi i limfy,
dzięki czemu w tkankach szybciej prze-
biegają procesy utleniania. To likwiduje wysięki, stany zapalne i rozluźnienie
zrostów pourazowych. Naświetlanie
czerwonym światłem wspomaga osłabioną lub nieprawidłową pracę naszych
gruczołów płciowych. Światło Ŝółte
działa kojąco na osoby nadpobudliwe.
Leczy teŜ zapalenia spojówek. Niebieskie i fioletowe likwiduje nerwobóle i
dolegliwości przeciąŜonych mięśni, a
takŜe łagodzi świąd. W dermatologii
stosuje się niebieskie lampy do leczenia
trądziku i łuszczycy.
Domowe terapie światłem
Barwne filtry (kolorowe folie, klosze)
nałoŜone na zwykłe lampy moŜna wykorzystywać do łagodzenia wielu dolegliwości:
- czerwony dodaje energii i wzmacnia
organizm, korzystnie wpływa na aktywność umysłową. Naświetlania łagodzą infekcje dróg oddechowych i objawy przeziębienia, są pomocne przy
bólach reumatycznych i anemii.
- pomarańczowy łagodniej niŜ czerwony pobudza energię Ŝyciową, oŜywia i
regeneruje organizm. Naświetlania
likwidują skurcze mięśni, wspomagają
trawienie i leczenie reumatyzmu.
- Ŝółty oŜywia umysł, pobudza, ale nie
draŜni. Korzystnie wpływa na system
nerwowy, poprawia nastrój. Naświetlania pomagają w leczeniu alergii, niektórych chorób skóry, cukrzycy, dolegliwości Ŝołądka, wątroby, niedomagań
okresu menopauzy.
- zielony przywraca równowagę psychiczną, odpręŜa, uspokaja. Naświetlania ułatwiają leczenie dolegliwości
sercowych, grypy, bólów głowy. Mogą
likwidować napięcie psychiczne.
- niebieski uspokaja, ułatwia koncentrację. Naświetlania zmniejszają stany
zapalne, łagodzą objawy choroby pęcherza i podraŜnienia słoneczne
(niebieski to kolor zimny).
- fioletowy koi nerwy, odpręŜa i uśmierza ból. Naświetlania wspomagają terapie odwykowe i leczenie nerwic.
/-/
W dniu 17 grudnia br. w godzinach przedpołudniowych w
SWSdNiPCh w Branicach odbyły się ćwiczenia w zakresie
ochrony przeciwpoŜarowej. O cel tych ćwiczeń i ich prze-
i uruchomiona zewnętrzna sieć wodociągowa i
wszystkie hydranty. Przetestowano sprzęt ratowniczy. Ćwiczenia trwały ponad 2 godziny. Wszystko
przebiegało szybko i sprawnie. Celem tych ćwiczeń
było sprawdzenie sprawności jednostek i sprzętu na wypadek
ewentualnego zagroŜenia.
(red.)
bieg zapytaliśmy p. Ryszarda Nowińskiego inspektora ds.
ochrony p.poŜ szpitala;
- W tych ćwiczeniach brało udział 7 jednostek StraŜy PoŜarnej, które są zaliczone do Krajowego Systemu Obrony PrzeciwpoŜarowej. To były jednostki ratownicze. Udział w nich
brały równieŜ 2 jednostki z Głubczyc. Celem ich było równieŜ wypróbowanie sprzętu, np. dźwigu, który ma wysięgnik
długości 21m. Ćwiczenia zostały przeprowadzone w Pawilonie J naszego szpitala. W ich ramach zostały sprawdzone
wszystkie wyjścia ewakuacyjne. Sprawdzano jak moŜna się
wydostać w razie zagroŜenia z poszczególnych kondygnacji
budynku, jak słuŜby ratownicze mogą się do niego dostać, by
skutecznie prowadzić akcję ratowniczą. Została sprawdzona
Od ponad miesiąca, w opiniach zasłyszanym od pacjentów branickiego szpitala słyszy się głosy, Ŝe poprawiło się w nim wyŜywienie. Po okresie, gdy obiadowy
posiłek składał się z jednego i to czasami dość skromnego dania, obecnie znowu jest on złoŜony z dwóch
dań. Zmianie nie uległo za to menu serwowanych dań i
w zasadzie z tygodniowym wyprzedzeniem moŜna, z
mniejszym lub większym prawdopodobieństwem, przewidzieć, co będzie się jadło tego a tego dnia w następnym tygodniu. Śniadania i kolacje równieŜ uległy niewielkim zmianom i zdaniem pacjentów w niektórych
dniach są niewystarczające. Co prawda kuchnia potrafi
niekiedy zaskoczyć czymś ekstra, ale to jest rzadkość.
Codzienność za to jest monotonna i dość szara. DuŜo
było równieŜ opinii, Ŝe posiłki są bardzo spóźnione.
Śniadania np. niekiedy spoŜywane są na niektórych
oddziałach około godziny 9.00, a to jest bardzo późno.
Jednym zdaniem w ocenie pacjentów wyŜywienie jest
odrobinę lepsze i mamy nadzieję, Ŝe ulegnie juŜ pogorszeniu.
(red.)
ZYGZAK str. 19
Z okazji zbliŜających się Świąt BoŜego Narodzenia i Nowego Roku 2004 redakcja naszego
miesięcznika pragnie serdecznie podziękować:
wszystkim naszym Czytelnikom, Ŝe byliście z
nami w mijającym roku, wszystkim naszym przyjaciołom, którzy spieszyli nam bezinteresownie
z pomocą, gdy borykaliśmy się z kłopotami, które niejednokrotnie zagraŜały tym, Ŝe nasz miesięcznik mógł się w ogóle nie ukazać, Dyrekcji
naszego szpitala i kierownictwu Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego, którzy sprzyjają naszej
działalności i z duŜą dozą wyrozumiałości traktują naszą pracę dziennikarską, kierownictwu i
instruktorom Pracowni Rehabilitacyjnych ZOL
za codzienną pomoc, Ŝyczliwość i wspaniałą
atmosferę, jaką potrafili stworzyć, a która sprzyja naszej pracy, redakcji „Nowej Gazety Branickiej” za pomoc, którą niejednokrotnie nam
udzieliła oraz wszystkim tym osobom, które w
mijającym roku nie szczędziły nam serdecznych
słów i sympatii, co sprawiało, Ŝe widzieliśmy
sens naszej pracy.
Pragniemy równieŜ najserdeczniej podziękować
DZIURA DOBRZE SIĘ MA
Wykopano ją gdzieś jeszcze gdzieś na początku jesieni. Coś tam
wymieniono, narzucano do środka róŜnych rupieci, powieszono
mało widoczne wieczorem taśmy zabezpieczające i tak pozostawiono. Stan ten trawa juŜ od około 3 miesięcy i zdaje się, Ŝe nikomu to
nie przeszkadza. Mówimy o wykopalisku obok wejścia do Pawilonu B naszego szpitala. Taka pułapka w ciemne, jesienno - zimowe
wieczory moŜe stać się niebezpieczna dla ludzi i przejeŜdŜających
tamtędy samochodów, ale najwyraźniej nikogo to nie wzrusza. Całe
szczęście, Ŝe oświetla ją lampa znad wejścia do pawilonu, bo w
przeciwnym wypadku byłoby to prawdziwe zagroŜenie. Zastanawiamy się; co moŜe powodować taki stan rzeczy? Jeśli naprawiono,
co miano naprawić, to dlaczego nie zakopano? JeŜeli zaś nic nie
naprawiono, to po co wykopano? Zawsze uwaŜaliśmy, Ŝe sytuacja,
która moŜe stwarzać potencjalne zagroŜenie, powinna trwać jak
najkrócej, ale moŜe się mylimy.
wszystkim naszym współpracownikom, którzy
na przestrzeni mijającego roku wspomagali nas
swoją twórczości, czym sprawili, Ŝe mogliśmy
wszechstronniej zaprezentować Ŝycie naszego
szpitala i pokazać, Ŝe chociaŜ jesteśmy chorzy,
to potrafimy twórczo pracować i tworzyć piękne
rzeczy.
Wszystkim powyŜej wymienionym nasza redakcja pragnie złoŜyć najserdeczniejsze Ŝyczenia zdrowych i pogodnych Świąt BoŜego
Narodzenia i nieprzemijającej pomyślności w
nadchodzącym 2004 roku.
Redakcja miesięcznika
ZYGZAK
MOśE NARESZCIE KONIEC
Z WŁAMANIAMI
KaŜdego poniedziałku w godzinach porannych, gdy personel Pracowni Rehabilitacyjnych zmierza do pracy, to pierwszą sprawą nad
jaką się zastanawia jest; czy było włamanie, czy teŜ nie. Od czasu
gdy Pawilon K został opuszczony przez oddziały szpitala, juŜ kilkakrotnie miały miejsce włamania do tych pracowni. Włamywacz za
kaŜdym razem kradł trochę drobiazgów, coś zdewastował i sobie
poszedł. Chyba czuł się tam jak u siebie w domu. Ostatnie włamanie miało miejsce w trakcie weekendu 6-7 grudnia br. Tym razem
jednak Policja zdołała ująć włamywacza, a w zidentyfikowaniu go
pomogły ponoć przedmioty skradzione przez niego w Pracowniach
w trakcie kolejnych włamań. Trudno nam oszacować szkody jakie
poniosły pracownie, ale na pewno, wliczając w to koszty naprawy
dewastacji jakich dopuścił się włamywacz, jest to znaczna suma.
Miejmy nadzieję, Ŝe po ujęciu włamywacza pracownie nie będą juŜ
niepokojone.
Przez to okno wszedł włamywacz
ZYGZAK str. 20
Dzień XIII (ciąg dalszy)
Do porodu, jak juŜ ci mówiłam, przygotowywałam się solennie. MoŜesz mi wierzyć, Ŝe starałam się nie zaniedbywać niczego. Prowadziła
niesamowicie zdrowy tryb Ŝycia. Naczytałam się
przeróŜnej lektury i w zasadzie mogłabym udzielać teoretycznych pora przyszłym matkom. Ćwiczyłam, odŜywiałam się odpowiednio, duŜo spacerowałam, starałam
się uwaŜać, by się nie przeziębić
itd. Chyba nawet trochę przesadzałam, ale w dobrym kierunku.
Musiała jednak teŜ sporo pracować, by mieć pieniądze na okres,
tuŜ po urodzeniu dziecka, kiedy nie
będę mogła jeszcze podjąć pracy.
Krysia wciągnęła się juŜ doskonale do pracy, ale
miałyśmy tyle zamówień, Ŝe nie mogłam sobie
pozwolić na labę. Umówiłyśmy się z Agatą, Ŝe
pierwsze dwa tygodnie po porodzie zamieszkam
u niej. To znaczy propozycja wyszła od niej, bo
ja sama nie chciałam jej się narzucać. No, ale
skoro miała być drugą matką dla mojego dziecka, to wypadało, by teŜ poznała zapach pieluch.
Z resztą ona bardzo się zaangaŜowała. Nakupiła
jeszcze nienarodzonemu dzieciątku tyle róŜnych
rzeczy, Ŝe cały Ŝłobek by było w co wyposaŜyć.
Sekundował jej w tym Piotrek, a i Ewa przysłała
sporo rzeczy dla dziecka. Ala dzwoniła do mnie
kilka razy i pytała czy mi czegoś nie brakuje dla
dziecka, bo po jej bliźniakach zostało jej masę
rzeczy i z chęcią by mi je podrzuciła. Ta dbałość
i troska ich wszystkich wzruszała mnie, ale czasem śmieszyła, a niekiedy nawet złościła. W
końcu musiałam przystopować te zapędy, bo
groziło mi, Ŝe będę musiała otworzyć sklep z
akcesoriami dla niemowlaków.
- Czułam się dobrze. Nie miałam jak niektóre
kobiety w ciąŜy, Ŝadnych perturbacji zdrowotnych. O ile pamiętam, to nic mnie nie bolało, nie
wymiotowałam i w ogóle doskonale się czułam.
Jedynie psychicznie przeŜywałam wtedy jakąś
przebudowę, którą chyba przeŜywa kaŜda kobieta, która ma zostać matką. JuŜ nie myślałam w
kategoriach samej siebie i o sobie, bo najwaŜniejsze stawało się dziecko i jego dobro. Nie
myślałam na przykład, czy zaszkodzi mi filiŜanka
kawy, ale myślałam, czy nie zaszkodzi ona
dziecku. Dziecko się jeszcze nie narodziło, a
było dla mnie droŜsze ponad wszystko na świecie. Kochałam je, gdy jeszcze było w moim łonie
i kochałam, gdy się urodziło. Niektórzy twierdzą,
Ŝe matka zaczyna kochać swoje dziecko dopiero
w kilka godzin po porodzie, czy przy pierwszym
karmieniu. Jak kochała je na długo przed porodem.
- Nie, nie bałam się porodu. Nie bałam się bólu.
Nie czułam Ŝadnej tremy czy obawy. Ciekawość,
emocja, oczekiwanie na coś wielkiego, to były
uczucia, które jak pamiętam, mi towarzyszyły.
- Nie bałam się, mówię serio. Myślałam sobie
tak; prawie wszystkie kobiety rodzą dzieci i jakoś
to przeŜywają, więc ja przeŜyję. Nie jestem jakąś
wychuchaną mimozą, ale Ŝycie dało mi w kość i
to nieźle, tak, Ŝe w jakimś stopniu, pomimo mojej
choroby, byłam odporna. Po prostu twarda ze
mnie baba i byle co, przynajmniej fizycznie mnie
nie jest w stanie przestraszyć.
- Psychicznie, byłam w niezłej formie i nie odczuwałam prawie Ŝadnego dyskomfortu. Znałam
juŜ wtedy siebie całkiem nieźle i dostrzegłabym
w zarodku symptomy zbliŜającej się choroby. Z
resztą wraz z moją Panią Ordynator, na podstawie moich i jej spostrzeŜeń, opracowałyśmy dla
mnie pewien wskaźnik-schemat mojego stanu
psychicznego. Zebrała ona swoje i moje spostrzeŜenia na temat mojej psychiki do kupy,
przemieliła przez swoje długoletnie doświadcze-
CZĘŚĆ XIX
ni e
i
wyszło je, jak mam postępować i czego unikać, by
utrzymać się w zdrowiu. Od tego czasu minęło
parę ładnych lat i tylko raz pomyliłam się w ocenie i nie rozpoznałam na czas nadciągającej
burzy. Skończyło się to z resztą dla mnie bardzo
paskudnie. Dlatego teraz bardzo, ale to bardzo
uwaŜam. Nie jestem przeczulona, ale staram się
być ostroŜna i reagować z pewnym wyprzedzeniem Wtedy zawinił lekarz, który na moją prośbę
nie skierował mnie do szpitala, ale chciał mnie
leczyć ambulatoryjnie. Doprowadził tym do tego,
Ŝe miałam bardzo groźną reemisję, która kosztowała mnie kilka miesięcy pobytu w
szpitalu. No, mniejsza z ty. Nie
wszyscy lekarze przecieŜ
muszą być orłami.
- Urodziłam moje
dziecko 16 grudnia i odbyło się,
to najnormalniej na świecie, czyli bez
Ŝadnych
sensacji. Bóle
dopadły mnie
z
samego
rana, po pół
godzinie była
karetka, a po
trzech następnych
było po wszystkim.
Wzbudziłam nawet
nielichą sensację, bo spodziewano się, Ŝe będę miała dość
cięŜki poród, a tu poszło wszystko jak po maśle.
Dziecko przyszło na świat na kilka minut przed
południem. Dziwiono się, Ŝe pierwszy poród i
trwał tak krótko, bo u niektórych kobiet trwa to
niekiedy i kilkanaście godzin. Cały czas była
przy mnie Agata i to zdecydowanie mi pomagało. Ona zawsze dobrze na mnie działa. Po porodzie nie miałam Ŝadnych komplikacji i dziecko
było teŜ zdrowe. W skali jakości noworodków
dostało 10/10 punktów. Po kilku godzinach, gdy
dostałam je pierwszy raz do karmienia, to była
chyba najszczęśliwsza chwila w moim Ŝyciu.
Chyba kaŜda matka to przeŜywa. Mnie wydawało się to prawdziwym cudem. Dałam Ŝycie, czy
jest coś wspanialszego. Byłam absolutnie szczęśliwa, a to stan bardzo rzadki w moim Ŝyciu.
Agata, Piotrek i Ewa, która przyjechała do nas
na święta, odwiedzali mnie często i zaopatrywali
we wszystko co było niezbędne, a nawet
przynosili o wiele więcej, tak Ŝe mogłam
podzielić się z jedną dziewczyną, która leŜała
obok mnie i była równieŜ po porodzie. Była
bardzo nieszczęśliwa, tak Ŝe ja ze swoim
szczęściem czułam się przy niej jakoś
niezręcznie. Miała 18 lat i urodziła dziewczynkę
o jeden dzień wcześniej ode mnie. W sumie byłą
sama bez Ŝadnego oparcia w
Ŝyciu. Chłopak, gdy dowiedział
się o jej ciąŜy, to puścił ją
kantem, rodzina nie dawała jej
Ŝyć, zawaliła szkołę i w ogóle
zdawało się, Ŝe nie ma dla niej
i j ej dz i ec k a Ŝ a dnej
przyszłości. Nie wiedziała po
prostu, gdzie się podzieje po
opuszczeniu szpitala. Za
Ŝadne jednak skarby nie chciała rozstawać się z
dzieckiem. Proponowano jej zaadoptowanie
dziecka a nawet jego sprzedaŜ. Odrzuciła
wszystkie te propozycje i tym mnie ujęła.
Przegadałyśmy wiele godzin. Starałam się
natchnąć ją jakąś nadzieją, było mi jej po prostu
serdecznie Ŝal. Z Agatą, Piotrkiem i Ewą teŜ o
niej mówiłam i po dwóch dniach nasz Wspaniały
Piotruś coś wymyślił. Miał on z racji swojego
zawodu i pozazawodowych ciągotek do
pomagania innym, bardzo duŜo znajomości w
kręgach róŜnych organizacji charytatywnych.
Zadzwonił do kilku osób i wreszcie znalazł dla tej
dziewczyny dobry ośrodek opiekujący się
samotnymi matkami. W Elę, bo tak
miała na imię, gdy się o tym
dowiedziała, jakby nowy duch
wstąpił, płakała po prostu
ze szczęścia, bo nie
musiała rozstawać się
z dzieckiem. Jak się
p ó ź n i e j
dowiedz iałam,
znalazła do siebie i
dziecka miejsce w
Ŝyciu. To dobrze.
- Ja wraz z dzieckiem wróciłam do
domu na dzień przed
Wigilią BoŜego Narodzenia i jaka powiedziałam, tymczasowo zamieszkałam u Agaty. Mieli
duŜe mieszkanie i jeden pokoik
przysposobili dla mnie i dla dziecka.
W ich mieszkaniu niepodzielne rządy sprawowała Ewa, która jeszcze przed moim porodem
przyjechała do nas. PoniewaŜ ani Piotrek ani
Agata w okresie przedświątecznym nie mieli
czasu, ze względu na nawał obowiązków, do
zajęcia się przygotowaniami do świąt, to właśnie
Ewa o wszystko zadbała. Nawet nie podejrzewałam jej o to, Ŝe ma takie talenty. Z resztą miała
jakby dodatkowy napęd, bo poczuła się jakby
była babcią mojego synka. Od jakiegoś czasu
wykazywała jakby większe ciągotki do wzmacniania więzów rodzinnych, a poniewaŜ ja i Agata
byłyśmy jedynymi latoroślami naszego rodu,
więc to na nas przelała całą tę budzącą się w
niej rodzinność. Zmieniła się teŜ bardzo. Jak
pamiętasz na początku wydawała się nam taką
straszną, nieprzystępną babą, potem zaczęła
wykazywać trochę cech ludzkich, aŜ w końcu
stałyśmy się serdecznymi przyjaciółkami. Zawsze wydawało mi się, Ŝe poniewaŜ nie miała
ZYGZAK str. 21
własnych dzieci, to właśnie na nas przelała cały
swój niewyŜyty instynkt macierzyński. Teraz zaś
jakby do reszty coś się w niej przełamało i stała
się po prostu cudownym człowiekiem. Dla mojego Jarka stała się najwspanialszą babcią.
- Nie przypominam sobie bym kiedyś miała tak
wspaniałe święta. No moŜe, kiedy jeszcze nasi
rodzice Ŝyli, i kiedy mama była zdrowa. Później
przez wiele, wiele lat święta BoŜego Narodzenia
spędzałyśmy przez łzy, jeśli wiesz o czym mówię. Dopiero, gdy się usamodzielniłyśmy, to było
juŜ inaczej, ale jeszcze nie tak jak być powinno.
MoŜe dlatego, Ŝe byłyśmy same, bez rodziny.
Teraz zaś mieliśmy pełną, kochającą się rodzinę, więc i święta przeŜywaliśmy wspaniale. Byłą
teŜ w tych świętach jakaś przenośnia, były dla
nas jakby symboliczne. PrzecieŜ rodziło się
Dzieciątko w Betlejem i w naszym domu było
nowonarodzone dzieciątko. Nie wiem jak to ująć,
ale chyba dla nas wszystkich był to jakby symbol
odrodzenia, miłości, nadziei...to było wspaniałe.
Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek wcze-
śniej czy później tak duchowo przeŜyła te święta. Wigilia była dla nas wszystkich bardzo wzruszająca i taka ciepła. Mówię ci nie ma nic wspanialszego niŜ święta w kochającej się rodzinie.
Daj BoŜe kaŜdemu. Myślę, Ŝe tamte święta wiele
w nas wszystkich wtedy naprawiły i zbudowały
takie więzy, których Ŝadna burza nie jest w stanie poszarpać. (cdn.)
BRANICE, DNIA 27 STYCZNIA 2001
ROKU.
SOBOTA (SZABAT) ŚWIĘ-
szczoteczką i pastą „Fluorodent”.
Kupiłem Pani Małgorzacie M. kawę
„Mocca” za 1,50 złotych polskich
(10 groszy zwróciłem jako resztę z
1,60 złotych polskich). Mam wstrzymaną przepustkę. Golą pacjentów
metodą kosa - konie. Po takim goleniu Pan K. wyglądał jakby wrócił z
wojny z kaktusami. Około 130 000
ludzi zginęło podczas trzęsienia
ziemi w Indiach (Hindusów i Hindusek jest 1mld lub około tylu). Ludzie
Bogów i Bogiń i Buddów. Społeczność miasteczka Prudnik wyrządziło krzywdę do nie naprawienia Naszej Rodzinie Hoffmanów z czystej
zazdrości i zemsty mordując Mojego Ojca Kazimierza radem z pobliskich kamieniołomów. Matuchnę
Moją uleczyłem Pokrzywą, bo by do
teraz obróciła się w proch ziemi.
Takie Miasteczko Śląskie mściwe i
zazdrosne zwane Prudnikiem czyli
z niemiecka Neustadem. Do 12.04
zawiała trąba Piekielna o Cesarzu Ziemi, którym w Samej rzeczy nie jestem. Jestem tylko
Więźniem Zakładu Psychiatrycznego i Nikim więcej. Jestem tylko Małym chorym Człowiekiem i nikim więcej najwyŜej
Buddą Maitreją. Podczas gdy to
przepisuję złoŜyłem dary Matce
Ziemi. CięŜkim workiem plastikowym wyniosłem śmieci do
stalowego kontenera. Spowiadają Mnie Janusza Hoffmana
dzień i noc. Nic nie robią dla
Nas Hoffmanów oprócz tych
swoich ordungów czyli po polsku porządków bez litości i bez
litości nad Ubogim Mną Sierotą
i Moją Matką Jadwigą biedną Wdową. Do 16.11 parzę herbatę
„Indyjską”. Zmarł dziennikarz w wieku 70 lat Do 16.34 piję herbatę
„Indyjską”. Odsikałem się. OpróŜniłem kieszenie płaszcza „jodełka”,
który dałem Jerzemu K. z Kosmosu z Brzegu i Bieszczad 100 % wełnianego. On tzn. Jerzy K. chowa
się, ukrywa przed Wojskiem Polskim - stary Dekownik. Do 16.59
Robiłem Schronienie czyli po tybetańsku „Nyndro” praktyki wstępne
Diamentowej Drogi czyli WadŜrajany. Wozu gromu czyli pioruna. Nie-
TO śYDOWSKIE
Wstałem o 7.30 jak świnia (brudny).
Zjadłem śniadanie szpitalne. Marian
S. dał Mi Januszowi kiełbasę
„Wieprzową”. Zjadłem na Śniadanie
coś na ząb. Wziąłem leki rozpuszczone i 4 tabletki 0,3g „Węgla
drzewnego”. Wczoraj wieczorem
dostałem zastrzyk „Relanium”. Dzisiaj zrobiłem korytarz wraz z Bogusławem M. Na mokro Ja Janusz, a Bogusław M. na sucho.
Wyniosłem śmieci i przyniosłem słoik twist - off(zakręć odkręć). Wyniosłem dwa wory
z brudną bielizną i baniak 20
KG pod drzwi Oddz. E-2 Męskiego (obecnie C-II męskiego). Spacerowałem po stodole,
jak czarny koń(schwarz pferd black horse). Zjadłem jeden
ząbek czosnku, oraz jedną
tabletkę polopiryny „S”. Zjadłem gałązkę „śywotnika zachodniego” (thuja sudeticae).
W ykąpałem
si ę
jak
„Koń” pod ciepłym prysznicem
(jak deszczem ciepłej obfitości Wodoru H, oraz Tlenu O czyli razem
H2O, które to atomy oczyściły Moją
Aurę oraz Moc Jidama - formy
Ludzkiej). Po kąpieli w łazience
zgoliłem zarost szyi i twarzy maszynką „Gillette” dwuostrzową i doskonałą. Zarost zgoliłem 3 razy aby wyglądać do Ludzi, a nie do
małp i wariatów. Ubrałem czyste
skarpety, a brudne (przepocone)
przepłukałem ciepłą i zimną wodą
H2O. Na Obiad zjedliśmy zupę
„Kapuśniak” i makaron „muszelki”.
Po obiedzie wziąłem 1 tabl. Polopiryny „S” i popiłem herbatą indyjską
„Madras”. Wyszczotkowałem zęby
giną podczas róŜnorakich kataklizmów. Borowinę pozyskuje się z
torfowiska niskiego (mokrego i mokradeł). Wiedza poparta doświadczeniem otwiera drogę do śycia
Wiecznego. Otwiera wrota czasu.
Tak twierdzi Pan Lem. Ja Janusz to
rozumiem. Jeśli nie ma co się lubi,
to się lubi co się ma. Do 15.15
zmieniłem spodnie brudne na czyste prane ręcznie przeze Mnie.
Ręcznie celem uniknięcia zniszczenia suwaka. Zdjąłem buty zimowe i
ubrałem laczki (pantofle domowe).
StęŜenie uryny w organizmie człowieka to lek przeciwko 84000 rodzajom chorób rodzaju ludzkiego i
Hieronim Śliwiński
(Ciąg dalszy na stronie 22)
ZYGZAK str. 22
ŚWIĄTECZNE PIERNICZKI
Składniki:
- mąka
- 45dag
- cukier
- 25dag
- miód
- 25dag
- mielone migdały
- 10dag
- masło
- 15dag
- jajka
- 1szt.
- przyprawa do pierników
- 3 łyŜeczki
- kakao
- 2 łyŜeczki
- soda oczyszczona
- 1 łyŜeczka
- rum
- 2 łyŜki,
a ponadto: cukier puder, cytryna, barwniki spoŜywcze, cukrowa
posypka.
Wykonanie:
Do rondelka wkładamy miód, cukier i masło. Podgrzewamy na wolnym ogniu i mieszamy, aŜ wszystkie składniki się rozpuszczą. Rondelek odstawiamy na bok by masa ostygła. Do miski wkładamy
ostudzoną masę z miodu, mąkę, sodę, jajko, rum, kakao oraz przyprawę do pierników i miksujemy. Ciasto rozwałkowujemy na grubość ok. 0,5cm. Foremkami wykrawamy pierniczki. Układamy je na
wyłoŜonej pergaminem blaszce i pieczemy przez 20min. w temp.
1800C. Cukier puder i sok z cytryny ucieramy z ¼ szklanki wody i
zabarwiamy w osobnych naczyńkach na róŜne kolory. Pierniczki
ozdabiamy lukrem, kolorową posypką i jeśli mamy, to cukrowymi
kwiatuszkami. Smacznego!
Redakcja pragnie serdecznie podziękować tym osobom, które dostarczały nam
przepisów i pomagały nam
w redagowaniu tej rubryki,
a naszym Czytelnikom Ŝyczymy wielu pyszności na
świątecznym stole.
(Ciąg dalszy ze strony 21)
zniszczalnej Świadomości. Wysłannicy Organizacji
Narodów Zjednoczonych czyli w skrócie ONZ przybyli
rokować do Iraku. Wiem, Ŝe przez Irak odbyła się
(przetoczyła się ) wyprawa KrzyŜowa śmiercionośna z
USA i Wielkiej Brytanii. Biedni Irakijczycy poginęli podczas zmasowanych nalotów z USA i Wielkiej Brytanii.
Poginęły Dzieci i Starcy i Kobiety podczas tej wyprawy
krzyŜowej z USA przeciwko Arabom z DŜihadu
(Świętej Wojny Islamu) i zostali krwawo stłumieni i pomordowani całymi Wioskami i Miastami. Mówią Ŝe w
Iraku (radio) Amerykanie demokrację wprowadzili
ogniem i mieczem. W MSW Krzysztof Janik jest szefem MSW tzn. Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i
Administracji i jest Szefem Policji Państwowej. Strzelali
do Rolników a „Solidarność” teraz duŜo pracuje, a z
rzadka strajkuje, bo i po co??? Nie ma na ziemiach
polskich juŜ Komunizmu, tylko system zwany Kapitalizmem co pochodzi od Kapitału, czyli wartości dodatkowej (zysku) na Robotnikach i Chłopach, którzy są po to
stworzeni, aby pracować, a nie wiecować. Po nocach
z Dziewczętami - Robotnicami hecować celem przekazania genów i siły Roboczej na tych co Umieją zarządzać i odpowiednio kierować masami pracowniczymi
ku poŜytkowi ogólnemu dla dobra Ludzkości. Robotnicy z Robotnicami odnawiają Siłę Roboczą dla przyszłych Pokoleń Panującej Klasy czyli Kapitalistów.
Wszak rządzą Wszystkimi Ludźmi prawa skodyfikowane w Dekalogu Hammurabiego, które choć niewidzialne, ale cały czas działają i kierują Ludźmi wg postępowania Ich, czyli wszystkich Nas Ludzi. Kobiety
(wyrodne matki) mordują swoje dzieci celem uniknięcia kłopotów przy nowonarodzonych dzieciach, ale
poniewaŜ wcześniej uŜywały porubstwa i grzechu, a
więc muszą ponieść konsekwencje wynikające z narodzenia Swego Noworodka Ludzkiego i nie mają wyjścia innego jak wychowywać noworodki i karmić je i
ubierać i opiekować się nimi jak to i czynią zwierzęta
wszystkie. Do 17.56 na Kolację była pasta jajeczna
(kurzo - kogucia).
Janusz HOFFMAN
Pewien prezes siedzi w restauracji przy stoliku i topi smutki w kieliszku.
W końcu zwraca się do barmana;
- Jutro opuszczam swój gabinet i wszyscy pracownicy urządzają z tej okazji
huczną zabawę.
- Muszą pana bardzo lubić – komentuje barman.
Na to prezes;
- To dlaczego mnie nie zaprosili?!
Przychodzi Niemiec do polskiego sklepu i pyta;
- Czy są pomidory?
- Są – odpowiada sprzedawca.
- Takie małe?! U nas mamy taaakie wielkie pomidory!
- A to co? – pyta Niemiec.
- Gruszki – odpowiada sprzedawca.
- My mamy większe gruszki.
Zdenerwowany sprzedawca wychodzi na zaplecze, przynosi arbuza i mówi;
Skład redakcji: Hieronim Śliwiński, Wojciech Promiński,
Janusz Hoffman
Współpraca: „EWA”, Krzysztof Kruszelnicki, Andrzej Kozdryk, Ryszard Soppa, Dominik Goczyński,
Jerzy Kamiński i inni
Adres redakcji: Redakcja miesięcznika ZYGZAK
Pracownie Rehabilitacji ZOL
ul. Szpitalna 18
48-140 BRANICE
tel. wew. 420

Podobne dokumenty