III LO Alicja Furman Literatura
Transkrypt
III LO Alicja Furman Literatura
Literatura III Liceum Ogólnokształcące im. Cypriana Kamila Norwida w Zamościu Alicja Furman „Mała Nadzieja…” Mała wieś na wschodzie Polski, ubogi dom, bezrobocie, niewielkie gospodarstwo, dużo rodzeństwa, a wśród nich – ona. Mówię o Agacie. Zwyczajna dziewczyna, chodzi do „mechanika”, dobrze gra w „nogę”, ładna i inteligentna. W życiu nie ma łatwo… Często się widujemy. Chodzimy na spacery. Szara rzeczywistość Słoneczny kwietniowy dzień, idziemy polną drogą. Jest ciepło , nawet bardzo ciepło jak na tą porę roku. Agata ma na sobie cienką kurteczkę, stare schodzone adidasy i jeansy. Trzęsie się z zimna. Mówi mi ,że ma ciężko w domu. Ojciec nie pracuje ,a na dodatek matka w ciąży – znowu. Płacze… Łzy spływają po jej bladych policzkach, rozmazując tani czarny tusz do rzęs kupiony na bazarze. „Boje się… Nie wiem jak my sobie teraz poradzimy z tym wszystkim ”– odpowiada Agata. Ma takie czerwone , smutne , przestraszone oczy. Wszyscy na wsi wiedzą jak jest u niej w domu. Czasami nie ma co do garnka włożyć. Pewnego razu, gdy Agata miała 5 lat byli z ojcem z sklepie. Dziecko tak błagało: „Tato, kup mi te delicje, proszę….” Po 10 minutach , zdenerwowany mężczyzna zapytał, ile kosztują te ciastka. Sprzedawca odpowiedział ,że 4 zł. „Ooooo! Co? 4 złote , za to by wyszło 2 piwa, a ja mam ciastka kupować?! Chyba nie zgłupiałem.” – krzykną z dezaprobatą. Marność wszędzie… Przychodziłam do Agaty bardzo często. Ot tak na plotki albo bez powodu, żeby razem pomilczeć siedząc w jej zimnym pokoju. Wspominam jak wpadałam do niej do domu. Duże podwórko porośnięte nieskoszoną trawą. Nie było podjazdu. Wjeżdżało się drogą wysypana kamieniami i pokruszonym gruzem. Najgorzej było zimą, gdy żwir wbijał się w mokrą ziemię, przypominającą bagno. Praktycznie nie dało się tamtędy chodzić. Agata jakoś sobie radziła… Gdy weszłam dalej , widziałam chyląca się stodołę, zbudowaną 40 lat temu. Deski całkiem spróchniały i pokryły się zielonym nalotem, który je „pożerał”. Obok stała obora. Stare i brzydkie pomieszczenie już od wielu lat nie było mieszkaniem zwierząt. W rogu stała duża, zniszczona buda psa. Aza, suczka Agaty , witała gości przeraźliwym szczekaniem i skomleniem. Patrzyła na mnie tymi swoimi czarnymi oczkami, błagającymi choćby o skórkę od chleba. Była taka chuda. Miała zapadnięte boki, można było zauważyć jej wystające żebra, rysujące się pod skórą. Zwierze było uwiązane na łańcuchu , który wbijał się w szyje i wyrywał sierść. Najgorzej było zimą i jesienią, ponieważ suczka musiała mieszkać w nieocieplonej , starej budzie ze szczurami, a i one się wyprowadziły, gdyż wszędzie było mnóstwo dziur , którymi wpadał śnieg czy deszcz. Sierść Azy była pozlepiana brudem . Nigdy nie czesana pozbijała się w kołtuny , w których przebywały pchły gryzące to biedne zwierze. Czasami ukradkiem dawałam psu resztki przynoszone z mojego domu. Wówczas sunia merdała ogonem i jadła tak szybko , iż bałam się, że jej zaszkodzi lub się udławi. Rodzinę Agaty czasami odwiedzała Opieka Społeczna. Brali zapomogę na dzieci i dary z Caritasu. Zimą dostawali węgiel. Gdyby nie to, dzieciaki marzłyby i chodziłyby głodne . Rodzice Agaty są bezrobotni, z małej ilości pola nie da się utrzymać siedmioosobowej rodziny. Zauważyłam ,że nie robili nawet codziennie zakupów. Jedynie ojciec chodził do sklepu na piwo. Nawet na kilka piw… Dzieci chodziły głodne i takie blade. Chłopcy wdali się w niewłaściwe towarzystwo i zaczęli palić i pić od najmłodszych lat. Oprócz nich w domu mieszkała babka. Kobieta dostawała 800zł renty , z której płaciła rachunki, robiła zakupy , kupowała leki i inne podstawowe produkty. Czasami tylko u niej dzieci mogły znaleźć ciepły obiad… Pracowała ciężko w polu i na podwórku. Była bardzo religijną i miłosierną kobietą. Gdy mama Agaty była za granicą, babcia zajmowała się malutkimi dziećmi , kiedy ojciec był na piwie. Agata ma jeszcze siostrę Paulinę- zaszła w ciążę w wieku 19 lat. Teraz mieszka u swojego chłopaka. Dzięki jej wyprowadzce sytuacja w domu się trochę poprawiła, zawsze mniej osób siadających do obiadu lub potrzebujących nowych butów. W domu mojej przyjaciółki jest trzy pokoje . Duża szara kuchnia . Stoją tam meble , które mają chyba ze 40 lat. W rogu znajduje się niemodny długi stół pomalowany na brązowo. Na podłodze leży zakurzony bordowy dywan. Widać żółty kaflowy piec , na którym babcia gotuje obiady. Gdy jest zimno kobieta w nim pali i wtedy pomieszczenie zalewa przyjemne ciepło i zapach palącego się drewna. Słychać charakterystyczne trzaski żarzących się polan. Czasami siedzimy sobie z Agatą koło tego pieca i pijemy herbatę , marząc o lepszym świecie. Niekiedy chodzimy do pokoju. Niestety dziewczyna nie ma swojego kąta. Musi spać razem z siostrą i bratem. Nie ma swojego biurka ani fotela , w którym mogłaby poczytać książkę. W pokoju stoi kanapa pamiętająca czasy Gomułki, przykryta plecioną kapą w charakterystyczne wzory. Podobna wisi na ścianie. Przy oknie znajduje się mały telewizor „UNIMOR”. W domu Agaty roznosi się charakterystyczny zapach gotującej się zupy lub pieczonego ciasta, Bardzo lubię ten zapach. Stwarza przyjemną, domową atmosferę. To zasługa babci przygotowującej posiłki i palącej w piecu kaflowym… Agata nie przykładała się do nauki. Nawet nie miałaby warunków. Wszędzie krzyczące dzieciaki i brak miejsca na odrobienie lekcji. Dziewczyna chodziła do zawodówki. Miała problemy w nauce , często przychodziła do mnie, żebym jej napisała jakieś wypracowanie albo wytłumaczyła angielski. Raz nawet nie zdała z matematyki. Pomimo to, Agata jest bardzo dobrym sportowcem . Została Wicemistrzynią Polski w biegach na 1000 metrów. Ma naprawdę talent. Wszyscy o tym wiedzą… Promienie nadziei Lipiec , żar się leje z nieba. Żniwa w pełni. Kłosy zbóż dojrzewają w blasku słońca. Wszędzie widać radość, śmiech ludzi i miłość- dużo miłości. Widzę Agatę spacerującą z nowym chłopakiem. Podchodzą do mnie . Przyjaciółka wprost promienieje. Jej oczy przypominają małe żarzące się ogniki. Wyglądają jak złociste bursztyny, wyłaniające się z fal. Ciągle się śmieje i spogląda na ukochanego. Patrzy na niego tak ciepło , zwraca uwagę na każdy jego gest. Ich ciała są w przedziwnej symbiozie. Gdy Agata się odsuwa , ten chłopak również przekręca swój tułów aby móc widzieć dziewczynę i być stale blisko niej. Nikt nigdy jej tak nie kochał. Przeniosła się w lepszy świat , pozbawiony problemów z rodzicami, pieniędzmi czy szkołą. Są tylko dla siebie. Karmią się swoją miłością i otulają „poczuciem bezpieczeństwa”. Dzień, który odmienił całe życie. Listopad, leje jak z cebra. Wyjątkowo brzydki dzień. W powietrzu czuć coś dziwnego. Wszystko mi mówi, że ten dzień będzie wyjątkowy – inny. Coś się na pewno wydarzy… Nagle dzwoni telefon. W słuchawce słyszę głos Agaty. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się stało. Serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Słyszę swoje tętno, krew krąży w moich żyłach z niewyobrażalną prędkością. Mów, bo za raz umrę!krzyczę. „Ja, ja jeeestem… No , jak ci to powiedzieć? Ymmm w ciąży jestem! Co ja mam teraz robić?”pyta dziewczyna . Usiadłam z wrażenia. Jak to w ciąży? Ona?! Jezu Chryste, co teraz będzie? Który tydzień?- pytam. Czwarty, ty m i lepiej powiedz , czy mam usunąć? – pyta. Nie możesz zabić dziecka. Jakoś dasz rade , coś wymyślimy , zobaczysz. Wszystko będzie dobrze… Sama nie wierzyłam w to co mówię. To nie może się dziać naprawdę. Ona ma dopiero 18 lat… Cud… Minęło już pół roku. Agata jest już całkiem inna osobą. Jednak nie zdecydowała się na nielegalną aborcję. Mówi mi : „Wiesz , nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Nosze pod sercem swoje dziecko. Olbrzymi cud i dar od Boga. Czuje , że będę dobra matką . Nie mogę się doczekać chwili, gdy wezmę go na ręce. ” Agata promieniała, mały brzuszek zarysowujący się pod koszulą dodawał jej uroku. Była taka dziewczęca i stale uśmiechnięta. Czuła ,że ma dla kogo żyć… Ból istnienia 15 czerwca godzina 23:08. Krzyk… Boże , ratujcie moje dziecko! Ratujcie go!!! Szpital , porodówka. Na korytarzu chaos. Lekarze i pielęgniarki biegają z sali do sali. Przynoszą jakieś leki , strzykawki , igły. Pielęgniarki wiozą aparaturę podtrzymującą życie . Wszyscy kierują się do jednego pokoju. Słychać wołanie : „ Jeszcze pół litra krwi , szybko!”, „ Siostro, zamów sale operacyjną!” , „Ono się dusi”. Co tam się dzieje? Serce znowu zaczyna bić jak szalone. Widzę rodziców Agaty. Ojciec siedzi skulony pod ścianą i mówi do siebie . On płacze… Łzy płyną mu po policzkach. Spadają na szpitalna podłogę. Rozpryskują się na białych płytkach. Kręci z dezaprobatą głową, nerwowo spogląda w stronę lekarzy i powtarza słowa modlitwy„Ojcze Nasz , któryś jest w Niebie…” Nagle z sali wyłania się lekarz, krzyczy: „ Przygotować karetkę do Lublina, ono się dusi!” Sens życia ma malutkie rączki… Tomek był wcześniakiem, Agata przez całą ciążę nie chodziła na badania kontrolne. Tłumaczyła się brakiem pieniędzy. Jej rodzice nie przejmowali się małoletnią córką w ciąży. Powtarzali: „Jakoś to będzie…”. Dziecko przeżyło podróż do Lublina. Tam lekarze czynili cuda aby nie umarło. Udało się… Agata nie opuściła swojego maleństwa ,nawet na jeden dzień. Zdaje sobie sprawę ,że przez całe życie będzie musiała rehabilitować dziecko. Mówi, że to jej nie przerasta. Ważne ,iż synek żyje. Siedzi pochylona nad łóżeczkiem Tomka. Wszędzie wiją się długie kabelki i rurki pomagające oddychać dziecku. Dziewczyna ma podkrążone, zapuchnięte oczy . Nie spała całą noc, ręką podpiera głowę. „Wiesz, nie żałuje, że urodziłam. To maleństwo jest najwspanialszym prezentem jaki dostałam. Moje życie ma sens. Nareszcie ktoś mnie kocha”. – odpowiada ochrypłym głosem ze łzami w oczach . Uśmiechem się do niej i wychodzę z sali. Odwracam głowę i widzę Agatę, która zasypia przytulona do swojego chłopaka. Zamykam drzwi i zostawiam ich samych…