Książka Manu- ela Puiga i jej l- mowa adaptacja1
Transkrypt
Książka Manu- ela Puiga i jej l- mowa adaptacja1
22 kultura popularna 2013 nr 2 (36) !"#$%&' (%)*+$,."''/0%,123"+$*45' +'' !"#$%&'%( ('!)*+,-(.#/0'# !"#$%&'()%"*$ Książka Manuela Puiga i jej fil1 mowa adaptacja DOI: 10.5604/16448340.1081205 1 Artykuł powstał w oparciu o wybrane wątki pracy magisterskiej pod tytułem Dualizm człowieka przedstawiony w Pocałunku kobiety pająka autorstwa Manuela Puiga i Hectora Babenco napisanej na Wydziale Kulturoznawstwa i Filologii SWPS, Warszawa 2013. M o n i k a R ó ż a n e k D u a l i z m c z ł o w i e k a p r z e d s taw i o n y w P o c a ł u n k u k o b i e t y p a j ą k a Literatura stanowi jedną z najstarszych metod utrwalania i przekazywania informacji. To również jedna z najważniejszych form ekspresji, zarówno artystycznej, jak i poglądów. Jej „niebezpieczne” związki z kinem stały się nieuniknione i zarazem nierozerwalne już od chwili narodzin X muzy. Nie tylko dzieła prozaików, ale również liryka i dramat od zarania filmowych dziejów służą scenarzystom, reżyserom i aktorom z całego świata za źródło inspiracji. Dostarczają tematów, pomysłów, wątków i bohaterów do „obróbki” w procesie twórczym, którego rezultat ma przedstawiać ich wizję problemu, podejmować określone tematy, opowiadać pewną historię. Chociaż odbiorcy utworów powstałych dzięki skrzyżowaniu tych dwóch sztuk to grupa niejednolita (różni ich m.in. pochodzenie klasowe, wykształcenie, krąg społeczno-polityczny, czy też religijno-kulturowy, etc.), bez wątpienia dzieła te dostarczają im wiele uciech lub rozczarowań, krytykom i uczonym zaś – materiału badawczego. Zarówno przez wzgląd na samą osobliwą sztukę adaptowania, jak i tematy bezpośrednio poruszane w poszczególnych obrazach. Pocałunek kobiety pająka – powieść, która autorowi, Manuelowi Puigowi, zapewniła światową sławę, została po raz pierwszy opublikowana w Hiszpanii w 1976 roku, podczas gdy w jego rodzinnej Argentynie u władzy pozostawała, ostatnia w jej dotychczasowej historii, dyktatura militarna. Argentyński pisarz, jak na reprezentanta boomu i post-boomu latynoamerykańskiego przystało, stworzył dzieło innowacyjne, odważne, nowoczesne. Niespełna dziesięć lat później tekst Puiga został przeniesiony na kinowy ekran. Dzieło brazylijskiego reżysera – Hectora Babenco – okazało się pierwszym niezależnym obrazem, który otrzymał nominację do Nagród Akademii Filmowej w czterech z najważniejszych kategorii. Ekranizacja rzeczonego tekstu jest jednym z wielu przykładów na to, że 23 6*4$."'789"4,.'+&%,.!/0*"1$%&#,*23.13$#&4"#0*2.31*15&6%2.7%0.$#*8!&!2%7&$5/152!7"%0.10%& 9.:*;<&=/>!7"%0.10!?& @6A@<&BC&$#/$5&/%1&;73""#*&0.:#*2%&C7#%D%/"!EF& G5"C%;H#&I*2!.#&>%HJ;J& "%&;*/5&0.:#*2%"#*&C7#*;#& #&>D!C7#*)3&0%/;7J;3;K& 7&;K!2!,J&"!0!10!2!0J& "%&!CC7#%/*&!"$!/!8##& L".131515& %1$#&#&M7#*;$%& 0&6%2.7%0#*<&L"1*2*.5H*& .#N&.715$JO&HN73$%>#& !,;3>#O&$#"*>O&$5/152%>#& :2*$!/5>,#H.$#>#<&P#,#;5H*&:!/.$#*H&.#%1$(0;*< 1'2#&*3#"/#(23+"3!4 &+5!(,+'6,%(/+6,( /+7&-8(3(9*+:%(.23-4 '$#7;9(&#(,!<(=+(>:8( &*+(/+6,(/+7-&*+(6+2*0( ,?.%/0"-"@(.!( 6!)*+(!)2#3;9A(B,#&!9*(8+4 7*%8(7!(.!7+/8!9#&*#(7*#:!5%( 3(!,#"3#/0"0(23+"3-9*6,!C"*0<( 3#7#9#&*#(.-,#D<(%73*+:#&*#( !7.!9*+73*<(9-2#=#&*#(2+4 E+'6/*(7!,-"30"-"@(!'2+C:!4 &-"@(3#5#7&*+D(!2#3(+'6.2+6/*( #2,-6,-"3&+/ film nie jest jedynie serią następujących po sobie obrazów. Stanowi medium do podejmowania dialogu z otaczającą rzeczywistością, zadawania pytań, udzielania odpowiedzi, wyrażania refleksji dotyczących określonych zagadnień oraz ekspresji artystycznej, choć odmienne, to równie zdolne co literatura. 24 kultura popularna 2013 nr 2 (36) Celem poniższego tekstu jest przybliżenie czytelnikowi treści zawartych w literackim Pocałunku kobiety pająka i jego filmowej wersji – z naciskiem położonym na kwestię społeczno-kulturowej tożsamości płciowej – wraz ze środkami stylistycznymi zastosowanymi przez twórców dla ich wyrażenia. Reżim militarny, w obliczu którego stała Argentyna w latach 70. ubiegłego wieku, wedle którego jednostki takie, jak Valentin, czy Molina, to osoby popełniające zbrodnie przeciw społeczeństwu; mieszanie kultury popularnej z tzw. wysoką, rzeczywistości z fantazją; wielka miłość wobec kina – to tylko niektóre z tematów zawartych przez Manuela Puiga w Pocałunku… Kluczowym jednak zagadnieniem podejmowanym przez pisarza jest niejednoznaczna natura człowieka. Na tle burej, więziennej celi, kontrastująco zestawionej z hollywoodzkimi obrazami filmowymi, pisarz przedstawia swoje rozważania na temat tego, czym jest kobiecość, czym męskość, czym seksualność. Jakie są atrybuty przypisywane obydwu płciom? Czy, jak i przez kogo są w rzeczywistości realizowane? Te i inne pytania oraz refleksje pisarza zawarte w jego utworze, w zestawieniu z tymi (nie)obecnymi w jego filmowej wersji, stanowią podstawę mojej analizy. :*%4";&5'<*="3,08+ Autorka biografii argentyńskiego pisarza zatytułowanej Manuel Puig and the Spider Woman: His Life and Fictions, Suzanne Jill Levine, zauważa: „Film miał początkowo rozpocząć się opowiedzeniem przez Molinę ostatnich scen Ludzi kotów, co wynikało z założenia, że uda się pozyskać prawa [ autorskie do filmu – przyp. M.R ], jako że brat Lena Schradera [ scenarzysty Pocałunku… – przyp. M.R ], Paul, wyreżyserował remake. Po niemal rocznych negocjacjach z Universalem – na tydzień przed rozpoczęciem zdjęć – okazało się, że wytwórnia odmówiła użyczenia praw autorskich jakiegokolwiek materiału filmowego Ludzi kotów, jak również zgody na odtworzenie jakichkolwiek scen z oryginału. Dlatego rozpoczęto od nazistowskiego filmu propagandowego, pierwotnie zaplanowanego 25 stron scenariuszowych dalej. To oznaczało usunięcie w ostatniej chwili 24 pierwszych stron oraz wprowadzenie filmu nazistowskiego na stronie pierwszej” (Levine, 2000: 342). 2 Filmową ekranizację Pocałunku… rozpoczyna, tak jak w przypadku powieści, monolog Luisa Moliny. Tak jak i w literackim pierwowzorze jest to opowiadanie fabuły filmu widzianego niegdyś przez bohatera. Możliwości czasowe jednakże, jak i formalno-prawne, jak wiadomo z przytoczonego powyżej cytatu, nie pozwoliły autorom filmu na zawarcie w adaptacji utworu Puiga wszystkich pięciu opowiadanych przez Molinę filmów. W związku z tym, obrazem otwierającym filmową opowieść jest ten, który w powieści jest drugim w kolejności – nazistowski film propagandowy, którego akcja rozgrywa się w okupowanym w czasie wojny Paryżu. Snucie swojej opowieści filmowy bohater rozpoczyna następującymi słowami: „Ona jest… mmm… Otóż jest…jest cokolwiek dziwna. To, co zauważasz od razu, to że nie jest kobietą taką jak wszystkie. Zdaje się być zamknięta w sobie. Zagubiona… w świecie, który nosi wewnątrz siebie… ale otoczona luksusem. Wystawny buduar. Łóżko w całości okryte pikowaną satyną. Szyfonowe draperie. Z jej okien widać Wieżę Eiffla. Nagle, jej służąca przynosi zapakowane na prezent pudełko. Podarunek od wielbiciela. Jest gwiazdą kabaretu 2 Wszystkie cytaty – o ile nie zaznaczono inaczej – przytoczone są w tłumaczeniu własnym. M o n i k a R ó ż a n e k D u a l i z m c z ł o w i e k a p r z e d s taw i o n y w P o c a ł u n k u k o b i e t y p a j ą k a najwyższej rangi. Otwiera pudełko. To diamentowa bransoleta. Odsyła ją jednak z powrotem. Mężczyźni leżą u jej stóp. Poznała kilku. Ale nie tego, na którego czeka całe życie. Prawdziwego mężczyznę. Służąca przygotowała kąpiel z pianą. Gwiazda bierze ręcznik i okręca go sobie wokół głowy niczym turban. Paznokcie w kolorze różowej brzoskwini. Rozpina taftowy szlafrok i pozwala by ten płynnie opadał po jej udach na podłogę wyłożoną terakotą. Jej skora lśni. Jej drobniutka kostka wślizguje się do perfumowanej wody. Następnie jej zmysłowe nogi, aż w końcu całe jej ciało pieści piana”. Początkowa scena rzecz jasna pokazuje nie tylko trudy realizacji ekranizacji tekstu literackiego. W sposób bardzo przemyślany przedstawia bohaterów obrazu. Do czwartej minuty filmu nie wiemy, jak wygląda narrator. A słyszymy głos bohatera, snującego póki co nic nie znaczącą dla widza opowieść, prowadzoną w sposób nieco przeciągły, z lekka rozmarzonym głosem. Kamera porusza się niespiesznie po ponurym wnętrzu więziennej celi. Podczas gdy tajemniczy głos nakazuje naszej wyobraźni dostrzec luksusowe wnętrza, pełne przepychu, drogich mebli, tkanin, akcesoriów, z widokiem na Wieżę Eiffla, filmowy obraz zupełnie z tym nie współgra. Przed naszymi oczami najpierw ukazują się ponure cienie na burej, obdrapanej i pomazanej ścianie, w tym miejscu pozbawionej okien, za którymi mógłby rozpościerać się jakikolwiek widok. Kamera powoli przesuwa się po więziennej kracie, 25 F!("39#2,+/(8*&%4 ,-(>:8%(&*+(9*+8-<( /#'(9-5:07#(#4 ,!2A(G(6$-63-8-(5$!6( )!@#,+2#<(6&%/0"+4 5!(.;'*("!(&*"(&*+( 3&#"30"0(7:#(9*73#(!.!9*+CH<( .2!9#73!&0(9(6.!6;)(&*+"!( .23+"*05$-<(3(:+''#(2!38#23!4 &-8(5$!6+8A nie zwiastując specjalnej odmiany krajobrazu, gdy nagle przed naszymi oczami prezentowane są przedmioty będące własnością – co się okaże dopiero po chwili i będzie stanowić zaskoczenie – trzydziestokilkuletniego mężczyzny: zawieszone na sznurku wzorzyste koszule, podkoszulki, szaliki. Następnie zjeżdżający ciut niżej obiektyw kamery pokazuje nam zdjęcia światowej sławy aktorek, w tym Marleny Dietrich czy Rity Hayworth (które były jednymi z ulubionych gwiazd argentyńskiego pisarza). Poniżej, na zniszczonej szafce odnajdujemy akcesoria kojarzone raczej z kobietami – obok grzebienia okrągła szczotka, wałki do włosów, rozliczne flakoniki, cienie do oczu, etc. Na łóżku widoczna pluszowa laleczka, w różowej paczce baletnicy. Przez łóżkowy pręt przewieszone są kolorowe ręczniki. Po jeden z nich, krwiście czerwony, sięga czyjaś ręka, dokładnie w chwili, w której padają słowa: „Służąca przygotowała kąpiel z pianą”. Gdy w tle słyszymy głos opisujący Leni sięgającą po ręcznik, przed oczami widza ukazuje się mężczyzna, który dopiero co okręcił głowę czerwonym turbanem. Ten sam mężczyzna, o delikatnym, acz dostrzegalnym makijażu (co najpewniej wynika z faktu, że również dziś, w 2013 roku, w czasach wypudrowanych 26 kultura popularna 2013 nr 2 (36) prezenterów telewizyjnych, wymalowanych gwiazd estrady, kiedy to męski makijaż nie powinien już zaskakiwać, jest nadal na tyle nietypowy, że z łatwością się go zauważa), ubrany jest w lekki, seledynowy szlafrok o kwiatowym wzorze, równie zdobną apaszkę zawiązaną ma na szyi. Mówiąc o paznokciach, spogląda na swoje, tak jakby to ich brzoskwiniowy kolor podziwiał. Następnie przesuwa ręce po swoim ciele, jakby podkreślając zmysłowość idealnego ciała Leni. Potem wstaje i podchodzi do łóżka, na którym leży drugi mężczyzna. Kroki stawia delikatnie. Gdyby była to kobieta, pewnie powiedzielibyśmy, że z niewątpliwą gracją, co raczej nie przychodzi na myśl, kiedy mowa jest o przedstawicielu tzw. płci brzydkiej. Opowiada z niemałym przejęciem, a jego gesty zdają się być cokolwiek teatralne. Tak prezentuje nam się w pierwszych minutach filmu jeden z jego głównych bohaterów – Luís Molina. Towarzysz jego niedoli, leżący na łóżku, odwrócony początkowo plecami Valentín Arreguí, rysuje się od samego początku w sposób zgoła odmienny. Choć leży zwrócony do ściany, nie oświetlony, widać od razu, że jego wygląd można by określić mianem przeciwieństwa tego, co prezentuje Molina. Jeansy i koszulę ma zniszczone, naddarte, mokre od potu i zabrudzone mieszanką kurzu i krwi. Nie widzimy tego od razu, ale szybko okazuje się, że włosy ma w nieładzie, twarz zarośniętą (w odróżnieniu od niezmiennie gładko, idealnie ogolonego Moliny), oczy podkrążone, spojrzenie surowe i nieprzeniknione. Ciało poorane bliznami, a także świeżymi ranami zadanymi – jak się okaże – podczas policyjnych tortur. Oglądając film, można dojść do wniosku, że to relatywnie przystojny mężczyzna, jednakże nie jest to myśl nasuwająca się jednoznacznie i bezsprzecznie w pierwszych scenach. Osobowość bohatera też ukazana jest początkowo w sposób niezbyt zachęcający. Bez ogródek, tonem nieco władczym, może nawet gburowatym, przerywa Molinie, gdy mu się żywnie podoba. Nie on widział film, jak zauważa zresztą Molina, ale to on decyduje o tym, że Leni z opowieści współwięźnia ma mieć czarne, a nie zielone oczy. Jak już wspomniałam, wyśmiewa opowieść, między innymi sugerując wątpliwą jakość higieny Francuzki, ale gdy Molina odgraża się, że przestanie opowiadać, od razu przerywa swoje uszczypliwości. Gdy współwięzień pyta go, z czego się śmieje – a robi to tak wyraźnie, że powód musi być nie byle jaki – Valentín odpowiada prosto z mostu: „z ciebie”. Z jednej strony wydawać by się mogło, że wiele traci na tym, że nie patrzy na swojego towarzysza, gdy ten opowiada, z drugiej zaś, można przyjąć założenie, iż – zwłaszcza w tej początkowej fazie – więcej mogłoby to przynieść szkody niż pożytku. Gdy Molina wspomina o maszerującej armii, sposób, w jaki salutuje oraz jego chód bardziej przypominają pokaz rewiowy, niż wojskową dyscyplinę, co najpewniej mogłoby stanowić nie lada pożywkę dla cynicznego kolegi. Pierwszy zarys fabuły propagandowej opowieści rodem z III Rzeszy szybko naprowadza widza na kolejny, istotny, a zarazem bardzo kontrastowy rozdźwięk między bohaterami. Molina dosyć beztrosko opisuje paryską ulicę, wraz z krzątającymi się po niej ludźmi, szybko zaaresztowanymi przez Niemców. Określa ich słowami: „Ci dziwnie wyglądający Francuzi. Nie tacy typowi w beretach”. Gdy Valentin dopytuje, co ten ma na myśli, mówiąc „dziwnie wyglądający Francuzi”, w odpowiedzi słyszy: „Nie wyglądali francusko. Wyglądali… mmm… turecko. Nie jestem pewien, ale mieli te czapki, jakby, te czapki na ich głowach, jakby takie, jak te… mmm… tureckie. Fezy”. Valentin, zorientowawszy się, że to nie fezy, tylko jarmułki, a co za tym idzie, to nie Turcy, lecz Żydzi, pyta towarzysza bezpośrednio i dosadnie: „Nie rozumiesz, że to cholerny antysemicki film?” M o n i k a R ó ż a n e k D u a l i z m c z ł o w i e k a p r z e d s taw i o n y w P o c a ł u n k u k o b i e t y p a j ą k a Molina widzi, ale się tym nie przejmuje. Bo tym, co dla niego w opowiadanej historii jest najważniejsze, jest wątek romantyczny. Na moment przed dyskusją o socjo-politycznej wymowie obrazu, kiedy pyta Valentina, jak do tej pory mu się podoba opowieść, sam przyznaje, że jego zdaniem jest wspaniała, jest nią oczarowany, zachwycony, bowiem to piękny romans. Początkowe, dosyć radykalne różnicowanie poglądów i optyki, a także wzajemne, sceptyczne podejście do osobowości i natury obu mężczyzn podsumowuje następujący dialog, zaczerpnięty z filmu: „Valentin: Nie mogę zrozumieć, czemu przerwali moje przesłuchanie. To już niemal tydzień. Molina: Czemu nie mogli mi dać do towarzystwa zamiast ciebie tego przystojnego blondyna odgrywającego główną rolę. Valentin: O czym ty mówisz do cholery? Molina: Boisz się mówić o seksie? Valentin: Naprawdę chcesz wiedzieć Molina? Nudzisz mnie. Molina: Złotko, nic o mnie nie wiesz. Wiesz, że jestem pedałem? No brawo, gratuluję. Wiesz, że zdeprawowałem nieletniego? Cóż, o tym nawet mówią w telewizji, nagraj sobie o 11. Valentin: Tobie naprawdę się podobają ci nazistowscy blondyni, co? Molina: Widzisz, gardzę polityką, ale oszalałem na punkcie tego blondyna. Jest taki romantyczny. Czy powinni mnie za to zastrzelić? Valentin: Twoi naziści są tak romantyczni, jak pieprzony naczelnik i jego pokój tortur. Molina: Mogę sobie wyobrazić. Valentin: Nie… nie możesz.” Molina faktycznie nie ma najmniejszego pojęcia o trudach i okrucieństwach związanych z torturami zadawanymi Valentinowi przez więzienny reżim, ten z kolei, ma bardzo płytkie i mylne wyobrażenie o wrażliwości, uczuciowości i złożoności kolegi. Molina może i jest niepoprawnym romantykiem, ale na tej cesze jego osobowość się nie kończy. Tak samo, jak nie kończy się na filmowym azylu. Valentin – ateista, ironicznie wzywa Boga na pomoc, wyśmiewając po raz wtóry. „Wy, ateiści, wciąż mówicie o Bogu” – upomina go Molina, na co w odpowiedzi słyszy: „A wy, geje, nie stawiacie czoła faktom. Fantazje nie są żadną ucieczką”. Może i nie są, ale żaden z nich nie ma kluczy do zakratowanych drzwi, a zatem Molina po prostu ucieka z więziennej celi tak, jak potrafi. Chociaż wedle opinii Valentina jest to trywialne podejście, z czasem zmieni zdanie, samemu pozwalając sobie na ucieczkę w świat fantazji, który przestanie być przez niego jednoznacznie kojarzony z naiwnością i homoseksualizmem. Valentin wraz z upływem czasu oswaja się z Moliną, poniekąd nie ma wyboru. >*<$,(*?@A'&B2.*?@C „Molina: Powiedział mi coś jeszcze. Że moja matka nie czuje się za dobrze. Ma wysokie ciśnienie a jej serce jest raczej słabe. Valentin: Ludzie mogą tak żyć wiecznie. Molina: Jasne, ale nie wtedy kiedy się ich stresuje. Wyobrażasz sobie jaki to wstyd mieć syna w więzieniu? I to z takiego powodu! Valentin: Idź spać. Poczujesz się lepiej. Molina: Nie, tylko jedna rzecz może pomóc.. Valentin: Jasne, chłopie. Dajesz. 27 28 kultura popularna 2013 nr 2 (36) Molina: Chłopie! Jest tu jakiś mężczyzna? Nie pozwól mu odejść! Czy już uciekł? Valentin: Dobra, przestań chrzanić tylko opowiadaj ten swój film. Molina: A teraz… na tyłach kabaretu, w świetle księżyca czeka Werner w swojej limuzynie…” Powyżej przytoczony, krótki fragment scenariusza pokazuje złożone relacje i naturę bohaterów. W tym oszczędnym dialogu można zauważyć kilka istotnych elementów. Po pierwsze, Molina martwi się o swoją matkę, o jej zdrowie. Jednocześnie w sobie widzi przyczynę jej pogarszającego się stanu. To jeden z przejawów świadomości tego, że jego natura w dużej mierze utrudnia mu życie. Po drugie, niezmiennie podkreślane jest zamiłowanie do kina, które jest pasją, ale i odskocznią, azylem. Tym eskapizmem, którym Valentin początkowo jawnie gardzi, a z czasem jednak się doń przyzwyczaja. Nie protestuje, jeszcze później sam wychodzi z inicjatywą i prosi Molinę, aby coś opowiedział. Może się niekiedy wydawać, że robi to dla kolegi, z litości, empatii, altruistycznych pobudek. Z czasem jednak sam zaczyna to lubić, co w powieści widać wyraźniej. Niby nadal kpi z niego, jednakże pomału akceptuje towarzysza takim, jakim jest. A ten, nawet w tak trudnych chwilach, w więziennej celi, niepewny siebie, swojego losu, losu najbliższej mu w tamtej chwili osoby – matki, stara się nie tracić rezonu ani humoru. Po tej „ostrej” filmowej wymianie zdań na temat form ucieczki, ze strony Moliny pada pytanie: „Przyznaj się, Valentin. Z kim się identyfikujesz, ze szpotawym patriotą, czy z przystojnym Wernerem?” W powieści to Valentin pierwszy pyta, z kim utożsamia się Molina, z Ireną, czy z asystentką jej męża, architektką. Odpowiedź brzmi: „Z Ireną, jasne. Ona jest główną bohaterką, ty mądralo. Ja zawsze z bohaterką” (Puig, 1999: 31). Pytający zaś przyznaje, że identyfikuje się z psychoanalitykiem, który nie jest tak bezpłciowy w wyrazie, jak mąż Ireny. W filmie nie dowiadujemy się wcale, z którym z męskich bohaterów nazistowskiej propagandy utożsamia się argentyński marksista, gdyż ten ucieka od odpowiedzi, zadając to samo pytanie towarzyszowi. Widz dowiaduje się, iż Molina utożsamia się ze śpiewaczką, która jest prawdziwą gwiazdą. Jak podkreśla, on zawsze jest heroiną. To jeden z wielu momentów, które pokazują, jak Molina postrzega samego siebie. Chce być kobietą i kobietą się czuje. Spośród cech standardowo i odgórnie przypisywanym przez społeczeństwo obu płciom, więcej pokrewieństwa odnajduje pomiędzy sobą a wizerunkiem kobiety, aniżeli mężczyzny. Warto tu przytoczyć słowa powieściowego Moliny, który pyta kolegę, co takiego złego jest w odnajdowaniu kobiecego pierwiastka przez mężczyzn w sobie samych. Czemu bycie łagodnym i delikatnym musi być niemęskie, i dla mężczyzny niewłaściwie. Jak twierdzi: „gdyby wszyscy mężczyźni byli tacy jak kobiety, to nie byłoby tych, co torturują”. Valentin uważa to za nierealny, ale przynajmniej „jakiś punkt widzenia” (Puig, 1999: 34). Filmowe wersje bohaterów są pod tym względem zgodne z ich literackimi pierwowzorami. Molina upatruje w kobiecej naturze metody na załagodzenie męskiej porywczości, gwałtowności, okrucieństwa, agresji, przemocy, etc. Valentin zaś uważa to nadal za „jakiś punkt widzenia”. Nim jednak gotów jest to przyznać, oskarża towarzysza o „bycie babą” znacznie surowiej niż ma to miejsce w książce. Zgodnie ze scenariuszem, który znakomicie odegrali William Hurt i Raul Julia, scena ta rysuje się następująco: „Molina [ obiera awokado ]: Weź trochę. Jest pyszne. Valentin: Nie, dzięki. Molina: Co jest? Nie lubisz? M o n i k a R ó ż a n e k D u a l i z m c z ł o w i e k a p r z e d s taw i o n y w P o c a ł u n k u k o b i e t y p a j ą k a Valentin: Lubię, ale nie dzięki. Molina: No to śmiało, weź trochę. Do obiadu jeszcze dużo czasu. Valentin: Nie mogę sobie pozwolić na rozpuszczenie. Molina: Czy naprawdę uważasz, że zjedzenie tego awokado uczyni cię słabym i rozpuszczonym? Ciesz się tym, co oferuje ci życie. Valentin: Tym, co oferuje mi życie, jest walka. Kiedy się temu oddasz, przyjemność staje się sprawą drugorzędną. Molina: Twoja dziewczyna myśli to samo? Valentin [ podejrzliwie ]: Skąd wiesz, że mam dziewczynę? Molina: To normalne. Czy ona też unika przyjemności? Valentin: Wie, co jest naprawdę ważne. Że najważniejszą rzeczą jest służyć sprawie, która jest szlachetna. Molina: A cóż to sprawa? Taka, która nie pozwala ci zjeść awokado? Valentin: Molina, nigdy nie zrozumiesz. Molina: Cóż, rozumiem jedną rzecz. Oferuję ci połowę mojego cennego awokado, a ty rzucasz mi nim w twarz. Valentin: Nie zachowuj się tak. Brzmisz zupełnie jak… Molina: Jak co? Powiedz to. Powiesz. Jak baba, to miałeś na myśli. [ Valentin przytakuje ] Co jest takiego złego w byciu jak kobieta? Dlaczego tylko one mogą być wrażliwe? Dlaczego nie mężczyzna, pies, pedał? Gdyby więcej mężczyzn zachowywało się jak kobiety, nie było by tyle przemocy. Jak to…” Przytoczony fragment zwraca uwagę na kolejne dwa szczegóły. Są to oczywiście: niewątpliwe zaangażowanie Valentina i jego pełne poświęcenie „sprawie”, którą jest walka o równość społeczną i wykorzenienie totalitarnego reżimu junty wojskowej oraz wcześniej nie wspominana postać, pozostającej na wolności, dziewczyny bohatera. Rewolucjonista z kart powieści tłumaczy swoje powołanie następująco: „(…) wszystko mogę znieść… bo istnieje pewna hierarchia. Są sprawy ważne, jak rewolucja społeczna, i drugorzędne, jak przyjemności zmysłowe. Póki toczy się walka, a będzie się ona toczyła przez całe moje życie, nie mam ochoty na dogadzanie zmysłom, wiesz? Bo naprawdę jest to rzecz dla mnie drugorzędna. (…) Moje ideały… marksizm, jeśli mam to określić jednym słowem. I tę radość mogę odczuwać, gdziekolwiek się znajdę, nawet tu, w tej celi, i nawet przy torturach. I to jest moja siła” (Puig, 1999: 33). Dziewczyna, o której mowa w dalszej części wypowiedzi bohatera, też musi być sprawą drugorzędną. Podejście to zresztą sama podziela, bo i ona „ma świadomość tego, co najważniejsze” (Puig, 1999: 33). Na tym etapie czytelnik i/lub widz wiedzą, że Valentin nie zdradza swoich sekretów. Jest marksistą, rewolucjonistą, owszem, w swoich wypowiedziach podkreśla swoje zaangażowanie w działalność wywrotową, na tym jednak koniec. Jest oddany sprawie, a zatem nie zdradza tajemnic dotyczących organizacji do której przynależy, jej aktywności. Również mówiąc o życiu osobistym, nie jest zbyt wylewny. Kiedy powieściowy Molina kończy opowiadanie Ludzi kotów, Valentin przyznaje, iż żałuje, że opowieść już dobiegła końca, bo przywiązał się do bohaterów „a teraz wszystko się skończyło i to jest tak, jakby wszyscy poumierali”: „- Więc w końcu, Valentin, ty masz serce. – Z człowieka zawsze musi wyjść jakaś… słabość. – Nie, bracie, to nie słabość” (Puig, 1999: 47). Rewolucjonista okazuje się być wrażliwym człowiekiem. Człowiekiem, który nie jest tylko agresywnym bojownikiem o równość społeczną. To mężczyzna, którego stać na uczucia, troskę. Stać go na to, aby martwić się o dziewczynę pozostająca na wolności. Tak, jak Molina żyje w ciągłej obawie 29 30 kultura popularna 2013 nr 2 (36) o stan zdrowia matki, od której oddzielają go więzienne mury, tak samo Valentin, boi się o to, co może się stać jego towarzyszce, która też się naraża. Z kolejnych scen i dialogów, dowiadujemy się o życiu uczuciowym Valentina coraz więcej. Jego Jane Randolph (tak, aby nie zdradzać prawdziwych imion, jest nazywana w tekście Puiga, w nawiązaniu do architektki, którą upodobał sobie marksista, wysłuchując filmowej opowieści dekoratora wystaw), wedle słów powieści, jest 24-letnią rewolucjonistką. Valentin stosunkowo szczegółowo opowiada jej historię, co jest dość zaskakujące w porównaniu z jego dotychczasowym zachowaniem. Ten element w filmie został pominięty. Gdy Valentin słucha opowieści o ginącej w wypadku Michelle, najbliższej przyjaciółce Leni Lamaison, przechodzi go dreszcz. Ten wypadek uświadamia mu, że – tak jak jego literacki pierwowzór – pozostaje bezradny, znajdując się za więziennymi murami. Nie jest wstanie jej ochronić przed złem, które na nią czyha. Tu jednocześnie powraca problem zaangażowania w walkę. Obydwoje się narażają, a słowem pocieszenia dla Valentina jest jego wiara w to, że „któregoś dnia wygramy tę walkę”. D'/";B(%,;'2$,($'3*92"&*?($ W filmowej wersji jednej z kulminacyjnych scen opowieści – defekacji Valentina wywołanej spożyciem zatrutego przez więziennie władze pożywienia – dowiadujemy się, że życie uczuciowe Valentina, nie jest tym, na co wyglądało. Rewolucjonista otrzymuje list od dziewczyny, za lekturę którego zabiera się Molina. „Molina: Mmm, to wypadło ci koszuli. Valentin: No dalej, czytaj. Wiem, że byłeś ciekaw. Molina: Nie, ja tylko czytam listy miłosne. Nie chcę niczego wiedzieć na temat tej twoje polityki. Valentin: To od mojej dziewczyny, ma na imię Lidia. Molina: A co z Martą? Valentin: Skąd wiesz o Marcie? Molina: Mamrotałeś jej imię we śnie. Valentin: Co jeszcze mamrotałem? Molina: Nic. Valentin: List jest od Lidii. To moja dziewczyna z organizacji. Molina: Ma charakter pisma, jak u dziecka. Valentin: Nie miała zbyt wiele możliwości, żeby się kształcić. Valentin: Powiem ci prawdę. Podczas tortur, kiedy czułem bliskość śmierci to Marta była tą, o której myślałem… i ona mnie ocaliła. Moje całe ciało tęskniło do niej… Molina: Jaka ona jest? Valentin: Klasa wyższa. Czysta burżuazja. Ma wszystko. Pieniądze, wygląd, edukację, wolność… Jestem takim hipokrytą. Zupełnie jak te wszystkie świadome swej klasy świnie. Muszę przyznać, że to było wygodne. Bezpieczne miejsce do ukrycia, gdy musiałem uciekać… Do czasu, gdy pewnego dnia musiałem jej powiedzieć o moim drugim życiu.” Mogłoby się wydawać, że wspomniana w dialogu Lidia jest opisywaną w powieści 24-latką. Jednakże, czytając dalszy ciąg książki Puiga dowiadujemy się, że tą akurat rewolucjonistką jest Marta. Książkowy Valentin również otrzymuje list od „dziewczyny z organizacji” nie jest to jednak ta sama osoba, o której mówi, gdy Molina pozwala sobie na wcześniejszy komentarz: M o n i k a R ó ż a n e k D u a l i z m c z ł o w i e k a p r z e d s taw i o n y w P o c a ł u n k u k o b i e t y p a j ą k a „Więc w końcu, Valentin, ty masz serce”. Valentin swoją relację z autorką listu (w którym szyfrem informuje go, że spotyka się już z innym członkiem ruchu) podsumowuje następująco: „My nie możemy myśleć o tym, że ktoś nas kocha, bo jak się kocha, to żywego, więc zaraz zaczynasz się bać śmierci, no, w każdym razie gryziesz się tym, że ktoś będzie cierpiał z powodu twojej śmierci” (Puig, 1999: 145). Następnie uściśla, kim jest która kobieta: „(…) tamta dziewczyna, co ci o niej opowiedziałem, ta z mieszczańskiej rodziny, to nie jest ta moja towarzyszka, co mi napisała ten list. (…) Tamta, o której ci wtedy mówiłem, wstąpiła razem ze mną do naszego ruchu, ale po jakimś czasie rzuciła to i próbowała wszelkimi sposobami nakłonić do tego także i mnie. (…) Ona za bardzo kochała życie, była szczęśliwa ze mną i wystarczało jej, że jesteśmy razem. I wtedy się zaczęło między nami psuć, bo ona cierpiała, kiedy ja znikałem na parę dni, a kiedy wracałem, to płakała, ale to jeszcze nic, bo potem zaczęła ukrywać przede mną telefony od moich towarzyszy, aż doszło do tego, że przejmowała moje listy, no i wtedy zerwaliśmy” (Puig, 1999: 148 – 149). W filmie Marta nie ma żadnego powiązania z ruchem rewolucyjnym, poza osobą Valentina. Dowiaduje się o jego działalności, gdy ten się do niej przyznaje. „Słuchała w ciszy, tak jak gdyby już wiedziała. Następnie poprosiła mnie, żebym porzucił organizację. Ale jak mogłem nie robić nic, podczas gdy moi przyjaciele znikali każdego dnia. Czułem, że ma rację, ale nie miałem wyboru. I tak, ponownie nie wiedziałem, co powiedzieć” – słyszymy głos z offu, przywołujący wspomnienie zajścia. Niezależnie od tego, czy Marta była członkinią zorganizowanej grupy walczącej z reżimem, czy też zapewniała ukochanego, że jeśli znów wyjdzie, nie będzie miał po co wracać, w obu swoich wersjach jest niezwykle istotną postacią. Koniec końców, to ona okazuje się być najważniejszą osobą w życiu Valentina, to ona jest jego ucieczką i azylem, nawet jeśli może się to wydarzyć tylko w morfinicznym śnie. Żeby zrozumieć bohaterów powieści Manuela Puiga, należy uzmysłowić sobie, że obaj, zarówno heteroseksualny Valentin, jak i homoseksualny Molina, są odbiciem poszczególnych aspektów osobowości autora. Przytaczana wcześniej Suzanne J. Levine zaznacza: „Jak sugeruje jego nazwisko, Molina jest Manuelem, odbiciem jego orientacji seksualnej, podczas gdy Valentin jest karykaturą marksistowskiego partyzanta, który nie tylko odzwierciedla pragnienia Moliny dotyczące heteroseksualnego kochanka, ale również uosabia powątpiewającą świadomość Manuela. Usta Valentina niejednokrotnie powtarzają zdanie Manuela, mówiące, że seks jest jedną z najniewinniejszych rzeczy na świecie, która została zepsuta przez systemy społeczne. Molina i Valentin reprezentują dwa oblicza Manuela (Levine, 2000: 259). Jak wiadomo, sam Puig, jak i wykreowany przez niego dekorator wystaw sklepowych, był homoseksualistą. W oczach Moliny jednak przedstawicielki płci pięknej to prawdziwe bóstwa, chociaż jego poglądy dotyczące położenia i roli kobiet w społeczeństwie, a także związków można określić jako dosyć tradycyjne. Kiedy Valentin w rozmowie dotyczącej swojej dziewczyny-rewolucjonistki kwestionuje monogamię, Molina wyraża zgoła odmienne zdanie. Mówi: „Ale jakie to piękne, kiedy dwoję ludzi kocha się przez całe życie. (…) Marzę o tym” (Puig, 1999: 50). Poglądy Moliny dotyczące związków są takie, a nie inne, być może z tego powodu, że on sam siebie widzi i odczuwa, jakby był kobietą, a co za tym idzie, jego postrzeganie relacji damsko-męskich pokrywa się z tradycyjną kobiecą wizją tychże. Nie oznacza to w żadnym wypadku, że Molina traci kontakt z rzeczywistością. Chociaż ma poczucie, że niejako bliżej mu do kobiety, cały czas wie, że biologicznie jest mężczyzną; mężczyzną, 31 32 kultura popularna 2013 nr 2 (36) którego pociągają inni mężczyźni, tak fizycznie, jak i emocjonalnie. Nie zaprzecza temu, a jednocześnie przyznaje, że jego orientacja seksualna oraz tożsamość mocno utrudniają mu życie. Są geje, którzy umawiają się na randki z innymi gejami, bo lubią, ale Molina się do nich nie zalicza. „- Ale ty… miałeś przecież przyjaciół, którzy wiele dla ciebie znaczyli, no nie? – Tak, ale wiesz, moi przyjaciele to zawsze byli… takie pedały jak i ja, a my między sobą, jakby to powiedzieć, my sobie nawzajem za bardzo nie ufamy, bo wiemy, że jesteśmy… tchórze i słabeusze. I zawsze czekamy na… przyjaźń, czy jak tam to nazwać… ze strony kogoś poważnego, mężczyzny, to jasne. A to nigdy nie może się spełnić, bo mężczyzna… mężczyzna może pokochać tylko kobietę. – I wszyscy pederaści są tacy? – Nie, bywa, że któryś z nas zakocha się w drugim. Ja i moje przyjaciółki jesteśmy kobietkami. Te różne sztuczki nas nie bawią, to dobre dla homoseksualistów. A my jesteśmy normalne kobietki, co to idą do łóżka tylko z mężczyznami” (Puig, 1999: 216). To może sugerować, że homoseksualiści w oczach Moliny, to nie mężczyźni. Prawdziwi mężczyźni jego zdaniem, co już było wcześniej wspomniane, to ci, których obiektem zainteresowań są kobiety. Molina, jako „duchowa kobieta”, tylko takimi sam jest zainteresowany. Bohater do tego stopnia czuje się kobietą, że niejednokrotnie mówi o sobie i sobie podobnym przyjaciołach (żeby nie powiedzieć „przyjaciółkach”) w formie żeńskiej. Widoczne jest to zwłaszcza w powieści. Potwierdzają to takie wypowiedzi, jak chociażby: „Chcesz, żebym oszalał i był prawdziwym wariatem? Bo wariatka to już i tak jestem” (Puig, 1999: 85). W innym momencie, Molina relacjonując pierwsze spotkanie z kelnerem Gabrielem, zaczyna od słów: „Byłem ze znajomymi, takie dwie młode wariatki, nieznośne. Ale urocze i z temperamentem”. Valentin od razu zakłada, że mowa o dziewczynach, na co kolega odpowiada: „Nie. Jak mówię o kimś «wariatka», to mam na myśli faceta, taką męską kurewkę” (Puig, 1999: 67). Gdy Molina niedomaga po nie do końca naumyślnym spożyciu zatrutego jedzenia, w pewnym momencie mówi, że całkiem załatwili „tę małą”. Na pytanie towarzysza, o jaką małą chodzi, odpowiada krótko, acz dosadnie: „Mnie, idioto” (Puig, 1999: 96). Zwyczaj nazywania mężczyzn imionami, czy też zwracania się do nich w formie żeńskiej, przenosi również na kolegę, który jednak wyraźnie buntuje się wobec pomysłu nazywania go Walentynką. Wszak, jego zdaniem w żadnym razie, nie jest kobietą. A Molina? Przytoczone przykłady, a także wiele innych, wskazują na to, że Molina patrzy na siebie, jak na kobietę, tak siebie postrzega i doświadcza, o czym wspomina zresztą, opowiadając o Gabrielu. Przyznaje: „(…) kiedy mówię o nim, nie mogę mówić jak mężczyzna, bo nie czuję się mężczyzną” (Puig, 1999: 68). Molina czuje się kobietą, dlatego pociągają go jedynie „prawdziwi mężczyźni”, ale że kobietą de facto nie jest, wie, iż ci prawdziwi mężczyźni nie wykazują zainteresowania jego osobą, gdyż ich pociągają jedynie „prawdziwe kobiety”. E,.2!"#4*?@'4$,2.#"25F.*+"4" Dla samego Puiga ta kwestia wyglądała nieco inaczej. Suzanne J. Levine w swojej książce przytacza następujące słowa pisarza: „Dla mnie homoseksualizm nie istnieje. Heteroseksualizm również. Seks nie jest transcendentalny – jest niezbędny tak, jak jedzenie i spanie, czynność aktywnego życia. M o n i k a R ó ż a n e k D u a l i z m c z ł o w i e k a p r z e d s taw i o n y w P o c a ł u n k u k o b i e t y p a j ą k a Tym, co transcendentalne dla mnie jest uczucie, przywiązanie. Seks niczego nie definiuje. Nasze schorowane, stare społeczeństwo kiedyś zadecydowało, że seks ma znaczenie i wagę, z poczuciem winy i kto wie, czym jeszcze. Seks jest zabawką daną człowiekowi, żeby się nim bawił, żeby pomógł zapomnieć o chorobach, śmierci i brzydkiej pogodzie. Seks nie ma żadnego znaczenia, poza przyjemnością, jaką stanowi. Wydaje mi się, że między kobietami a mężczyznami nie ma różnicy, poza tym, co mają między nogami. Podział na kobiecość i męskość, całe to odgrywanie ról, jest naturalne Kiedy ludzie pytają mnie: «Jesteś gejem?», odpowiadam: «Jestem osobą.» To, co jem na śniadanie, a co jest tak samo ważne, jak to, jaki seks i z kim uprawiam, w żaden sposób mnie nie definiuje. Seks jest niewinnością, zabawą i nie powinniśmy tego niszczyć poprzez kojarzenie z ciężkim znaczeniem” (Levine, 33 I!:*&#(=-/+(9(C9*+4 "*+<(9(',;2-8(/+5!( 6+'6%#:&#(*(5+&7+2!4 9#(,!=6#8!CH(7+>4 &*%/0(5!(/#'!(!6!)?A( B#8(6*+)*+(!'2+C:#( /#'!('!)*+,?<(/#'!( @!8!6+'6%#:*6,?( J%=-9#/0"(9(,-8("+:%<("!("*+4 '#9+<(6$;9('!/#23!&-"@(/#'!( .+/!2#,-9&+K<(/#'!(73*9#"3&0<( +'6"+&,2-"3&0<(.!'23-'%/0"0( '2;:!90A 2000: 261). Obaj, zarówno pisarz, jak i jego literackie, częściowe, alter-ego, rozmywają granice seksualności. Molina żyje w świecie, w którym jego seksualna i genderowa tożsamość definiują go jako osobę. Sam siebie określa jako kobietę, jako homoseksualistę (używając w tym celu, co ciekawe, słów kojarzonych jako pejoratywne), jako dziwaczną, ekscentryczną, pokrzykującą królową. Puig żyje w świecie odmiennym od tego, w którym znajduje się jego bohater. Pisarz żyje w rzeczywistości, w której określa samego siebie tylko i po prostu, jako osobę. I chociaż pod koniec utworu sposób postrzegania bohatera przez samego siebie ulega zmianie, Puig nie nacechowuje Moliny od początku swoją wizją świata. Pozwala mu siebie odkrywać, poznawać, kształtować. Tym, co zdaje się być niezwykle istotne, jest fakt, że za sprawą powieściowego bohatera możemy poznać poglądy autora, jego opinię na temat poznawania samego siebie, odkrywania swojej seksualności i szeroko rozumianej tożsamości. Molina przebywa w tym celu długą podróż. Początkowo, jak wspomniałam, prezentuje relatywnie tradycyjne wartości i poglądy na temat miłości, seksualności człowieka, etc., charakterystyczne dla systemu patriarchalnego, oczywiście w obrębie złożoności i swoistej atypowości swojej osoby. Następnie dojrzewa, wychodzi poza ramy dotychczasowych poglądów, na rzecz wizji transcendentalnego, uczciwego, nieskrępowanego żadnymi więzami uczucia, bliższego postawie argentyńskiego pisarza. Molina nigdy nie mówi wprost Valentinowi, że go kocha, a jedynie, że jest mu bliski, że żywi do niego pewne ciepłe uczucia. Nie mówi też nigdy wprost, że chce 34 kultura popularna 2013 nr 2 (36) z Valentinem uprawiać seks. On prosi o jego czułość, atencję. Kiedy w końcu oferuje swoje ciało, mówi: „Valentin… jak chcesz, to możesz zrobić to, na co masz ochotę, bo ja chcę… (…) Jeśli cię nie odrzuca ode mnie” (Puig, 1999: 230). Jego oferta jest prosta, i nie dotyczy seksu per se. Molina oddaje siebie w geście czułości, ciepłego uczucia. Tu następuje największy rozwój bohatera. Po samym akcie przyznaje, że nie jest ani mężczyzną, ani kobietą, a podczas stosunku nie był ani tu, ani nigdzie indziej. Wszelkie dotychczasowe, wyraźne, ostre niekiedy granice uległy całkowitemu zatarciu. Te stwierdzenia znacznie bliższe są postawie pisarza aniżeli literackiego bohatera z początku powieści. Ukazują ogromną przemianę. Rozwój i dojrzewanie, do których dostęp ma czytelnik. To właśnie ewolucja obu bohaterów sprawia, że ich historia jest warta opowiedzenia. To, czego Molina szuka w życiu, co jest najbardziej wytęsknione i mu potrzebne, to miłość. Niezależnie od tego, czy wedle jego początkowego postrzegania, jest to miłość sentymentalna, górnolotna, o posmaku kiczu rodem z filmów, które tak kocha, czy też – miłość taka, jak ją pojmował Manuel Puig, tego właśnie szuka, żeby być dawcą i biorcą. Poszukiwania, a także okazywanie uczuć mają miejsce podczas rozwoju akcji powieści, kiedy dba o Valentina podczas jego choroby, karmi, opowiada mu kolejne filmy, aż w końcu poświęca życie dla ukochanego. Ta pogoń widoczna jest we wszystkich jego poczynaniach. Miłość i przywiązanie do matki skłaniają go do współpracy z naczelnikiem, po to, aby ten w zamian za kolaborację przyspieszył jego powrót do kochanej rodzicielki. Miłość do Valentina pozwala mu zdobyć się na odwagę, sprzeciwić się planom i oczekiwaniom naczelnika, po to, aby nie tylko nie zdradzić ukochanego, ale nawet pomóc mu w jego walce. Molina i Valentin niejedno mają oblicze, o czym należy pamiętać przy analizie ich sylwetek. Co oczywiste od samego początku, obaj są więźniami odizolowanymi grubym murem od reszty społeczeństwa. Molina, jako więzień obyczajowy, w odróżnieniu od Valentina, więźnia politycznego, poddany jest mniejszej brutalności. Co nie oznacza, że się jej nie lęka. Szczęśliwie dla niego, nie spotyka go żadna przemoc ani ze strony współwięźniów, ani – więziennych oficjeli. Niemniej jednak, sam pobyt w zakładzie karnym nasuwa różne myśli, podejrzenia, lęki. Zwłaszcza, gdy efekty brutalności, z którą można się spotkać, widoczne są gołym okiem na ciele współtowarzysza z celi. Niepewność związana z postawą i postępowaniem naczelnika oraz jego podwładnych, a także to, co mógł zaobserwować i zasłyszeć, budzi w nim obawy. W powieści, wyłączywszy przestrzenie z opowiadanych przez bohatera filmów i wspomnień, akcja tak na dobrą sprawę rozgrywa się tylko w dwóch miejscach. W więziennej celi oraz w gabinecie naczelnika, w większości jednak w tej pierwszej. W tych okolicznościach czytelnik może poznawać Molinę i Valentina – więźniów. Molina to oblicze ma sposobność ukazać najlepiej podczas swoich rozmów z więziennymi oficjelami. Filmowa narracja nie zapewnia takich możliwości różnicowania, jakie daje wybrana przez Puiga forma zapisu. O ile dialog pomiędzy głównymi bohaterami ciągnie się niemal nieprzerwanie w sposób nieoznakowany, a rozróżnienie rozmówców oparte jest wyłącznie na rozpoznawalności sposobu mówienia i poruszanych tematów, tak w przypadku wymiany zdań pomiędzy Moliną a naczelnikiem mamy wyraźnie zaznaczony podział na dyrektora, podoficera i więźnia, biorących udział w kolejnych konwersacjach. Zarówno w utworze literackim, jak i filmowym, Molina oszukuje naczelnika, manipuluje nim. Obiecuje wyciągnąć upragnione informacje z Valentina, wmawiając, że zdobędzie jego zaufanie, M o n i k a R ó ż a n e k D u a l i z m c z ł o w i e k a p r z e d s taw i o n y w P o c a ł u n k u k o b i e t y p a j ą k a częstując go pysznym jedzeniem, rzekomo dostarczonym przez odwiedzającą go matkę, czy też idąc na zwolnienie warunkowe, celu tego jednak nie ma zamiaru realizować. Jego zachowanie i żądania są coraz śmielsze, jednakże to naczelnik cały czas dzierży władzę nad więźniem. I sam zauważa, że ten się boi, zapewniając jednocześnie, że nie ma czego. Sam naczelnik traktuje Molinę przyzwoicie, na tyle, na ile dyrektor zakładu karnego w czasach brutalnego reżimu traktować może więźnia-geja. Dobre, łagodne obchodzenie się z Moliną, gotowość spełniania jego zachcianek w celu realizacji swoich dążeń, są lepiej widoczne w powieści. Jednocześnie, chociaż filmowy naczelnik wydaje się być ostrzejszy, surowszy od tego literackiego, możemy domniemywać, że traktuje więźnia relatywnie nieźle. Pozwala na to osoba jednego z jego podwładnych, stanowiąca kontrastowy punkt odniesienia Molina wspomina w jednej ze scen, że dyrektor traktuje go „jak pedała”, ale to tajniak o homofonicznym usposobieniu nieraz daje wyraźny wyraz swojego wstrętu wobec więźnia, najwyraźniej w końcowej scenie filmu, kiedy to porzuca ciało zmarłego bohatera po raz wtóry obrzucając go wyzwiskami. Valentina nie spotykają takie „przyjemności”, więzienie jednak wynagradza mu to rozlicznymi torturami. W ten, czy inny sposób obydwaj są traktowani jako gorszy podgatunek ludzi. Taki, który można szykanować, molestować psychicznie, zadawać fizyczny ból uzasadniając to zajmowaniem wyższego stanowiska w hierarchii społecznej. W więziennej celi Molina czuje się wyraźnie lepiej. Na swój sposób przestaje być więźniem, chociaż niezmiennie otaczają go mury dzielące od reszty społeczeństwa; tej lepszej reszty, bo nie niosącej ani ciężaru kary, ani odmienności. W celi może uciec, wprawdzie nie fizycznie, ale przynajmniej psychologicznie. To i tak więcej, niż to, co go spotyka w dyrektorskim gabinecie. W celi możemy przyjrzeć się kolejnym obliczom Moliny-kobiety: zakochanej i troskliwej, dbającej o swojego mężczyznę. Delikatna, lękliwa, kobieca natura Argentyńczyka objawia się między innymi niechęcią do pozyskania jakichkolwiek informacji od Valentina, które zdobyć powinien zgodnie z układem z władzami więzienia. Sam mówi: „Nie Valentin. Ja się do tego nie nadaję, wariat z ciebie. (…) Nie ma innej rzeczy, której bym bardziej chciał [ tj. pomóc Valentinowi – przyp. M.R. ]. Ale posłuchaj mnie, to dla twojego dobra cię proszę… nie podawaj mi żadnych danych, nie mów mi nic o swoich towarzyszach. Bo ja nie mam do tego sprytu, i jeśli mnie zwiną, to im wszystko wyśpiewać” (Puig, 1999: 267). Innymi słowy, sam siebie nie uważa za osobę nadającą się do powierzenia tajemnic, które skrywa rewolucjonista. Jest zbyt slaby, żeby je zachować dla siebie, a wizja zdradzenia sekretów działalności marksisty napawa go lękiem. Boi się systemu, boi się o siebie i o Valentina. O to, żeby go nie zdradzić i o to, co ich obu czeka. Tego, że sam może być brutalnie przesłuchiwany, tego, że jeden nieprzemyślany ruch może zakończyć się dla ukochanego śmiercią. Oblicze Moliny-więźnia miesza się z jego kobiecą naturą. Molina jako kobieta wypełnia rolę zdominowanej, uległej ofiary, którą można przypisać kobietom ze świata, w którym wychowany został Puig. Jest też kobietą-manipulatorką. Cechy te widać doskonale w spotkaniach z naczelnikiem. Przyjmuje posłusznie jego rozkazy, jednocześnie kierując nim wedle własnego uznania i potrzeb. Od początku utworu autor stara nam się z pomocą Moliny i Valentina zaprezentować w postaci bohaterów cechy kobiety i mężczyzny. Manuel Puig do protagonistów swojego Pocałunku… odniósł się następująco: „W tej celi znajdują się tylko dwaj mężczyźni, ale to zaledwie powierzchnia. Tak naprawdę są to dwie kobiety i dwaj mężczyźni. Zgadzam się z Theodorem Roszakiem, kiedy ten 35 36 kultura popularna 2013 nr 2 (36) mówi, że «kobieta, która najbardziej i rozpaczliwie potrzebuje wyzwolenia, to ta ‘kobieta’, którą każdy mężczyzna więzi w lochach własnej psychiki»” (za: Levine, 2000: 260–261). 3 Chociaż na pierwszy rzut oka zdaje się, że zgodnie z zamiarem autora, Molina symbolizuje kobietę, a Valentin – mężczyznę, prawdziwy cel autora w takim zestawieniu i przedstawieniu bohaterów jest odmienny. Puig nie widzi ich jako oderwane od siebie urzeczywistnienie stereotypowo skrajnie różnych, przeciwnych sobie wręcz elementów, tylko uosobienie pierwiastka kobiecego i męskiego w dwóch osobach. Puig mówi swoim czytelnikom, że tzw. kobiecą naturę można odnaleźć w każdym z mężczyzn (i odwrotnie), w różnym tylko stopniu. Człowiek może być postrzegany jako człowiek, interpretowany i oceniany po tym, jakim jest, a nie z kim sypia, w co się ubiera, co je. Również uczucia nie muszą być wyraźnie tłumaczone, nie ma potrzeby przypisywać im etykiet. Miłość Moliny do Valentina nigdy nie zostaje jednoznacznie nazwana. Molina swoich uczuć nie wyznaje, nie próbuje ubrać ich w słowa, jedynie na koniec ich znajomości, pieczętując ją, prosi o pocałunek, o, jak sam mówi „coś, czego nigdy nie było, chociaż robiliśmy dużo gorsze rzeczy” (Puig, 1999: 176). Molina nigdy nie mówi „kocham cię” nie dlatego, że tak nie jest, tylko dlatego, że nie jest to konieczne. Filmowy Molina mówi jedynie i aż zarazem: „Jeśli jestem dla ciebie miły to dlatego, że pragnę twojej przyjaźni i… dlaczego by nie przyznać? Twojego uczucia”. Obaj są więźniami. Valentin pozostaje mężczyzną heteroseksualnym, kochającym Martę, mającym inną dziewczynę na wolności. Molina zdaje się to wszystko rozumieć i zrozumiałe bez słów jest jego oddanie wobec towarzysza. Jak wiele mniejszości, seksualnych czy etnicznych, homoseksualiści są bardzo często stereotypowo marginalizowani dla uzyskania komicznego efektu. Manuelowi Puigowi udało się wykreować postać bohatera, który, chociaż ociera się o przyjęty z góry schemat, okazuje się być uosobieniem złożoności, ale i prostoty jednocześnie. Poza wszelkimi stereotypami i uprzedzeniami można pokusić się o stwierdzenie, że tym, czego szuka niemal każdy człowiek w życiu, to miłość. Tego właśnie potrzebował i poszukiwał Molina, a ostatecznie, niejako tylko to miał. I#&%+:!9*( %*5!9*( %7#$!(6*?(9-'2+!9#H( .!6,#H()!@#,+2#<(',;4 2-<("@!"*#=(!"*+2#( 6*?(!(.23-/?,-(3(5;2-( 6"@+8#,<(!'#3%/+(6*?( )-H(%!6!)*+&*+8(3$!4 =!&!C"*<(#:+(*(.2!6,!4 ,-(/+7&!"3+C&*+A :*4"1'0894$("&$ Jak już wspomniałam, celem argentyńskiego powieściopisarza nie było przedstawienie, z pomocą dwóch osób tej samej płci (w rozumieniu biologicznym), dwóch „podstawowych”, skrajnie różnych, a niekiedy wręcz kreowanych jako opozycyjnych, płci kulturowo-społecznych. Zdaniem Puiga cytowanego we wcześniejszym fragmencie tekstu, w celi znajduje się dwóch mężczyzn i dwie 3 Tłumaczenie parafrazowanych przez Puiga słów Roszaka podaję za przypisem zamieszczonym na s. 207 wydania Pocałunku… cytowanego w tekście. M o n i k a R ó ż a n e k D u a l i z m c z ł o w i e k a p r z e d s taw i o n y w P o c a ł u n k u k o b i e t y p a j ą k a kobiety, a każde z nich inaczej manifestuje swoją obecność. Molina reprezentuje na pierwszy rzut oka sylwetkę kobiecą, delikatną, na swój sposób efemeryczną, sentymentalną. Jest gotów na poświęcenie w imię miłości, a nie wielkich idei, jednakże w chwili największego poświęcenia, choć kierują nim głównie żywe uczucia, to jednak wyzwaniu i śmierci stawia czoła, można by rzec, „po męsku”. Valentin, który od samego początku kreuje siebie jako gotowego wyrzec się życia prywatnego bojownika o wolność i równość społeczną, w ostateczności pokazuje, że w każdym drzemie szeroki wachlarz uczuć i że to uczuciowość daje siłę do walki z problemami zewnętrznymi i samym sobą, do pokonywania dalszych barier, pozwala przetrwać. Bohaterowie, z początku tak różni, z biegiem czasu upodabniają się do siebie coraz bardziej. Nie należy jednak zakładać, że wynika to jedynie z faktu, iż – jak mówi stare porzekadło – kto z kim przestaje, takim się staje. Molina i Valentin bez wątpienia oddziałują silnie na siebie, wręcz „zarażają” się wzajemnie swoimi osobowościami, nie byłoby to jednak możliwe, gdyby pewien zbieżny pierwiastek, nie drzemał w nich od początku. Odpowiednio stymulowany rozwija się i uwidacznia, prowadząc w końcu do ostatecznego zatarcia granic tożsamościowych. Widać to nie tylko w powieści, ale również w filmie Hectora Babenco. Luis Molina i Valentin Arregui już od pierwszej sceny są pokazywani silnie kontrastowo. Ten pierwszy, odziany w szlafrok upstrzony kwiecistym wzorem, dumnie, dystyngowanie kroczy po maleńkiej celi, opowiadając towarzyszowi ckliwy melodramat, który dla tego drugiego jest jedynie przejawem nazistowskiej propagandy. Podczas gdy Molina skupia się na rozbudowanym wątku miłosnym, Valentin odczuwa odrazę i irytację wobec barbarzyństwa III Rzeszy. Ten mariaż polityki i sztuki obecny jest zarówno w literackim pierwowzorze, jak i w jego filmowej adaptacji. Jest zaskakujący i jednocześnie subtelny, tak samo, jak złożona, stopniowo rozwijająca się znajomość dwóch więźniów, którzy pierwotnie nie są zdolni do szerszego spojrzenia, obejmującego świat wykraczający poza ich stereotypy, przekonania, doświadczenie, role społeczne, a także maski, które w wyniku tego wszystkiego noszą. Skrajnie różni od początku są nie tylko bohaterowie. To również filmowa sceneria. Czasoprzestrzeń, w której rozgrywa się fabuła okupacyjnej opowieści jest zgoła odmienna od tej, w której znajdują się bohaterowie tekstu Puiga. Więzienna cela jest surowa, bura, szara, ascetyczna, brudna, pozbawiona światła, etc. Świat filmu opowiadanego przez Molinę jest pełen, wręcz przesadnie, bogactw, jasności, przepychu. Film w filmie, jaki oferuje nam Babenco to wspaniała parodia i hołd zarazem wobec kiczowatego kina klasy B, a jednocześnie znakomita równowaga dla ponurej celi więziennej, w której przez nikłych rozmiarów szczelinę w drzwiach, na blaszanym talerzyku podawana jest paskudna polenta. „- (…) Nad Paryżem świeci księżyc w pełni, ogród wygląda jak posrebrzany, czarne drzewa rysują się na szarym niebie, szarym, nie granatowym, bo film jest czarno-biały. Naokoło białej fontanny rosną krzewy jaśminu, o kwiatach srebrnobiałych, i teraz kamera pokazuje na pierwszym planie twarz głównej bohaterki, w cudownych szarościach, idealnie wycieniowaną, z łzą toczącą się po policzku. Łza, spływająca z oka, nie błyszczy specjalnie mocno, ale kiedy już się znajduje na policzku, lśni jak diament w naszyjniku. I kamera znowu pokazuje ten srebrzysty ogród, a ty, siedząc w kinie, masz wrażenie, ze jesteś ptakiem który wzlatuje coraz wyżej, bo z góry ogród wydaje się coraz ciemniejszy a fontanna jest jak… jak ciastko z kremem, i okna też jak z cukru, ten biały pałac cały jak z cukru, jak w bajkach, w których można zjadać domy, i tylko szkoda, że nie widać tych dwojga, bo już byliby zbyt mali, jak miniaturki. No co, ładny film? 37 38 kultura popularna 2013 nr 2 (36) – Bo ja wiem. A tobie aż tak się podoba? Bo tak się entuzjazmujesz. – Gdybym miał powiedzieć, który film chcę zobaczy po raz drugi, to wybrałbym ten. – A dlaczego? Przecież to zwykłe hitlerowskie paskudztwo, nie widzisz tego?” (Puig, 1999: 62). Przytoczony powyżej fragment powieści Puiga to tylko jeden z wielu przykładów ilustrujących początkowe nakreślenie sylwetek głównych bohaterów utworu. Te kontrasty widoczne są również w filmie, choć rzecz jasna ukazane innymi środkami artystycznymi. Tam, gdzie w filmie oglądamy dobrze naświetlone, ociekające bogactwem meble, draperie, kostiumy, biżuterię, bibeloty, etc., w powieści mamy szczegółowy obraz literacki, niemal poetycki, tychże. Molina jest oszołomiony, zachwycony, oniemiały z wrażenia, na co Valentin reaguje surowo, szorstko, wręcz agresywnie. Widzimy to oczyma wyobraźni, obserwując nasz autorski poniekąd obraz 26-letniego bohatera, niemal na równi z wersją wykreowaną przez, znacznie dojrzalszego od pierwowzoru, Raula Julię. Zdaniem wielu krytyków, William Hurt za swoją interpretację postaci nakreślonej przez Manuela Puiga całkowicie zasłużenie zgarnął niejedną nagrodę filmową, ze statuetką Amerykańskiej Akademii Filmowej łącznie. Wedle niektórych jego rola mieści się bezpiecznie w ramach dopuszczalnego, bezpośredniego i skandalicznego kampu, co jest sztuką niełatwą (zob. np. Blowen, 2001). Raul Julia z kolei znakomicie ukazuje narodziny i postępujący rozwój wątpliwości człowieka wobec samego siebie. Mężczyzny, którego wybory społeczno-polityczne spowodowały długotrwałe cierpienie, którego iście „męski wizerunek” ulega stopniowemu rozmyciu, zagubieniu. Bohaterowie Pocałunku… w chwili, gdy ich poznajemy, jawią się nam jako skrajne przeciwieństwa, nie mające ze sobą nic wspólnego. To tylko pozory, bowiem wspólnego mają ze sobą wiele, począwszy od swojego położenia. Dzielą więzienną celę, więzienny żywot. Dzielą identyczne doświadczenia dnia codziennego, co jest pierwszym impulsem do wytworzenia więzi. Z czasem ginie wzajemne obrzydzenie, rodzi się przywiązanie. Molina nie brzydzi się myć ubrudzonego własnymi odchodami Valentina, ten drugi zaś, choć początkowo odczuwa wstręt wobec orientacji, tożsamości i poglądów, w kluczowych scenach opowieści pozwala sobie na seksualną intymność. Bycie biologicznie mężczyzną, bycie postrzeganym jako mężczyzna przez otoczenie i siebie samego, odczuwanie pociągu seksualnego wobec kobiet, innymi słowy, wypełnianie wszelkich „warunków”, aby móc być „zakwalifikowanym” jako mężczyzna heteroseksualny, nie ogranicza Valentinowi możliwości obdarzenia Moliny specyficznym afektem, ani też odbycia z nim stosunku płciowego. Wszystko to, dlatego że – jak stara się nam przekazać Manuel Puig, a w jego następstwie, Hector Babenco – w każdym mężczyźnie jest pierwiastek kobiecy, a w każdej kobiecie, pierwiastek męski. Choć kultura stara się temu zaprzeczyć, nie zneutralizuje tego aspektu natury człowieka. Natury, która jest wielce złożona i niejednoznaczna, co ucieleśniają bohaterowie utworu. Natury, która pozwala się ludziom jednoczyć, stać się jedną, spójną całością. L!@#,+2!9*+(:*(")!4.!C(9("@9*:*<(57-( *"@(.!3&#/+8-<(/#9*0( 6*?((/#'!(6'2#/&+( .23+"*9*+D6,9#<(&*+( 8#/0"+(3+(6!)0(&*"( 96.;:&+5!A(( M!(,-:'!(.!3!2- M o n i k a R ó ż a n e k D u a l i z m c z ł o w i e k a p r z e d s taw i o n y w P o c a ł u n k u k o b i e t y p a j ą k a E/,(5F(%4,'%"<$,G$'H*0&"#4,I' .2$J9."'"'F#& W jednej z kluczowych scen powieści jej protagoniści mówią: „- Teraz bezwiednie dotknąłem się dłonią tutaj nad brwią, tam gdzie jest to znamię. – Jakie znamię? To ja mam znamię, nie ty. – Tak, wiem. Ale chciałem dotknąć znamienia… którego nie mam” (Puig, 1999: 231). W tym momencie wszelkie granice pomiędzy nimi zostały zatarte, uległy całkowitej dekompozycji, przestały istnieć i mieć jakiekolwiek znaczenie. Dialog, w którym Molina przyznaje, że szuka w sobie elementów Valentina, to nie jedyny przejaw owego zatarcia granic. W przypadku Pocałunku… bardzo istotną rolę w tym zakresie odgrywa forma narracji. Powieść stanowi jeden wielki, nieoznakowany dialog. Bohaterowie nie są podpisani, a ich kolejne wypowiedzi zaczynają pojedyncze myślniki od nowego wersu. Jedyne odstępstwa od tej reguły to rozbudowane fragmenty, w których Molina opowiada filmy, nieliczne oznakowane dialogi tegoż z dyrektorem więzieniu oraz – nazwijmy to – strumień świadomości Valentina. Z początku, gdy czytelnik się zorientuje, który to Valentin, a który to Molina, obserwując temat, charakter i formę kolejnych wypowiedzi, jest w stanie rozpoznać, który z bohaterów wypowiada dane słowa. Tak się jednak dzieje w tylko pierwszej części powieści. W części drugiej podział ten przestaje być taki oczywisty. Wszystko dlatego, że różnice pomiędzy bohaterami przestają być tak wyraźnie, aż dochodzimy do momentu, w którym chcąc wiedzieć, kto w danym momencie mówi, musimy się cofnąć o „n” myślników. Do takiego, który będzie można przypisać jednemu, bądź drugiemu więźniowi, a następnie śledzić ciąg dalszy tekstu, naprzemiennie wskazując sobie samemu, kto jest kim. Inaczej czytelnik zaczyna się gubić, co bez wątpienia było zamiarem autora. Z oczywistych przyczyn takiego zabiegu nie mogli powtórzyć twórcy filmowego Pocałunku…, jednakże i oni znaleźli skuteczną metodę na wskazanie widzowi, jak płynne są granice pomiędzy rzeczywistością a fikcją. To nie tylko pomysł, to również wykonanie. Zapomniana dziś przez wielu, zupełnie jak Raul Julia, brazylijska aktorka Sonia Braga, odgrywając w filmie trzy różne role, pokonuje kolejne bariery. Kreuje dwie postaci fikcyjne (tj. fikcyjne wobec czasoprzestrzeni fabularnej) i jedną rzeczywistą. Jest filmową kobietą-pająkiem, której obraz z pamięci przywołuje Molina. Znakomicie odgrywa rolę złej aktorki, która wciela się w postać Leni Lamaison ze słabego, nazistowskiego filmu. Kobiety egzaltowanej i ostentacyjnie teatralnej. Ostatnią, równie ważną sylwetką kobiecą przez nią wykreowaną, jest wielka miłość Valentina – Marta, czyli ta, która go ocali. Sonia Braga uosabia pragnienia obu więźniów. Valentin tęskni do Marty, chce być z nią. Molina niejako chce być nią, Martą, bo to ją kocha i jej pragnie jego ukochany mężczyzna, ale po części chce być też, jak Leni, bo to w nią Molina jest zapatrzony, bowiem ona stanowi dla niego ideał kobiecości. Postaci interpretowane przez Sonię Bragę to dla bohaterów zarówno możliwość uzewnętrznienia się, ukazania jakiegoś skrawka swojej osobowości (kobiecość Leni Lamaison, z którą po części identyfikuje się Molina), a także, forma ucieczki (filmowy eskapizm Moliny, finałowy sen Valentina). Sonia Braga przynależy do dwóch, a nawet trzech światów (jeśli chcielibyśmy rozdzielać filmy Moliny). W jakimś stopniu i z jej pomocą widz, ale i bez aktorki czytelnik, po jakimś czasie musi sobie 39 40 kultura popularna 2013 nr 2 (36) uświadomić to, co uzmysławia sobie Valentin Arregui – lubimy słuchać, lubimy, gdy coś się nam opowiada. Lubimy uciekać w świat, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, w której sami żyjemy. Lubimy znaleźć ukojenie we śnie. Cały świat przedstawiony przez Manuela Puiga w jego sztandarowym utworze – Pocałunku kobiety pająka – stanowi dowód na to, że odkrył uroki cinema paradiso na długo przed Tornatore. To dowód na to, że natura człowieka nie tylko w latach 80. ubiegłego wieku, ale dziś nadal, pozostaje dla nas samych wielką niewiadomą, zagadką, której być może nigdy nie uda nam się całkiem odgadnąć. Manuel Puig pokazał też, jak ważna dla człowieka jest możliwość ucieczki, dosłowna, fizyczna, ale i psychologiczna. Ucieczka w świat fantazji. Jak bliski jest nam ten świat, choć na co dzień najpewniej nie zdajemy sobie z tego sprawy. Wszystko to, innymi środkami, co oczywiste, starał się pokazać Hector Babenco wraz ze współpracującą z nim ekipą aktorsko-producencką. Historia przez niego opowiedziana jest nieco inna. Jednak na tyle zbieżna, że pomimo różnic, widz znający uprzednio literacki pierwowzór, nie ma problemu z rozpoznaniem opowieści. Nie powinien mieć też problemu z interpretacją i oceną, co jest prawdziwym tematem historii: czy to tylko perypetie współwięźniów skazanych w czasach nienazwanej, latynoamerykańskiej dyktatury, czy też może opowieść o jakże złożonej, nieodgadnionej naturze każdego z nas, skrytej za plecami, na pozór nie mających ze sobą nic a nic wspólnego, geja i rewolucjonisty. Przeniesiona na ekran kinowy, najsłynniejsza z powieści Manuela Puiga Pocałunek kobiety pająka to jedna z tych historii, które sprawiają, że porzekadła pokroju „pozory mylą” przestają wydawać się błahe i pozbawione sensu. A tematy, których przedstawienia się podjął w swoim utworze – takie jak np. niejednoznaczność ludzkiej natury, złożoność pojęcia społeczno-kulturowej tożsamości płci, godność i prawa człowieka oraz tolerancja odmienności w społeczeństwie, które ich obywatelom odmawia – i z którymi zmagali się również autorzy filmowej wersji opowieści, istotne i aktualne były nie tylko w latach powstania obydwu dzieł. Splecione pozornie przypadkowo losy dwóch więźniów, którzy na pierwszy rzut oka zdają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, choć fikcyjne, reprezentują problemy uniwersalne. A te nigdy się nie starzeją. Cela, w której się znajdują, jest z jednej strony pułapką, z drugiej zaś bezpiecznym miejscem odosobnienia. Takim, w którym obydwaj mogą zdjąć maski, zarówno te, które sami przywdziali, jak i te narzucane przez społeczeństwo i kulturę. Paradoksalnie, będąc uwięzionymi, mogą bez wahania być wolni. Wolni od uprzedzeń, osądów. Mogą w pełni czerpać z tego, co daje możliwość interakcji z drugim człowiekiem. Mogą odkrywać, że żaden z nich nie jest jednoznacznie czarny lub biały. Że człowieka charakteryzują rozliczne barwy i odcienie, a w każdym mężczyźnie kiełkuje pierwiastek kobiecy, tak samo, jak w każdej kobiecie – męski. Na tym polega niezwykły dualizm. Te prawdy, dotyczące świata przedstawionego B.:+"*!&+(.!3!2&*+( .23-.#7'!9!(:!6-( 79;"@(9*?N&*;9<( ',;23-(&#(.*+2963-( 23%,(!'#(37#/0(6*?( &*+(8*+H(3+(6!)0(&*"( 96.;:&+5!<("@!H( >'"-/&+<(2+.2+4 3+&,%/0(.2!):+8-( %&*9+26#:&+ M o n i k a R ó ż a n e k D u a l i z m c z ł o w i e k a p r z e d s taw i o n y w P o c a ł u n k u k o b i e t y p a j ą k a w utworze, a także tego nas otaczającego, znajdziemy zarówno w Pocałunku kobiety pająka autorstwa Manuela Puiga jak i Hectora Babenco. Z dzieł obydwu twórców można wyczytać również, że fantazji nie należy się bać, ani jej deprecjonować. Gdy prawdziwego spełnienia próżno szukać na horyzoncie, bohaterom, w tych nieprzyjaznych warunkach, udaje się zapaść w kojący sen, chociaż krótki, to jednak szczęśliwy. Bibliografia Blowen M. (2001). Revisiting the timeless Spider Woman, “The Boston Globe”, 09.11. 2001. Levine S.J. (2000). Manuel Puig and the Spider Woman: His Life and Fictions. Nowy Jork. Puig M. (1999). Pocałunek kobiety pająka, Warszawa. Filmografia Pocałunek kobiety pająka (Kiss of the Spider Woman, reż. Hector Babenco, 1985). Ludzie koty (Cat People, reż. Jacques Tourneur, 1942). 41