Antonio Gramsci Intelektualiści i organizowanie kultury

Transkrypt

Antonio Gramsci Intelektualiści i organizowanie kultury
Antonio Gramsci
Intelektualiści i
organizowanie kultury
Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)
WARSZAWA 2005
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
„Intelektualiści i organizowanie kultury” („Gli
intellettuati e l'organizzazione della cultura”) to
jeden z 33 zeszytów więziennych Antonio
Gramsciego, napisany prawdopodobnie w 1930
roku, a opublikowany po raz pierwszy w 3 tomie
„Opere di Antonio Gramsci” („Dzieła Antonio
Gramsciego”), Einaudi, Turyn 1949.
Źródłem dla niniejszego wydania są „Pisma
wybrane” Antonio Gramsciego, tom I, wyd.
Książka i Wiedza, Warszawa 1961 r.
Tekst z języka włoskiego przetłumaczyła Barbara
Sieroszewska.
-2© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
TWORZENIE SIĘ INTELIGENCJI
Czy inteligencja stanowi autonomiczną i niezależną grupą społeczną, czy też każda grupa społeczna
ma swoją własną i odrębną kategorię intelektualistów? Jest to zagadnienie bardzo złożone z uwagi na
różnorodność form, które przybierał dotychczas realny proces historyczny powstawania poszczególnych
kategorii intelektualistów.
Z tych form najważniejsze są dwie:
1. Każda grupa społeczna, rodząc się na naturalnym podłożu jakiejś zasadniczej funkcji w świecie
produkcji ekonomicznej, daje zarazem, niejako organicznie, początek co najmniej jednej warstwie
intelektualnej, nadającej tej grupie jednolitość oraz świadomość własnej roli nie tylko w dziedzinie
ekonomicznej, ale także społecznej i politycznej. Przedsiębiorca kapitalistyczny powołuje jednocześnie do
życia technika przemysłu, teoretyka ekonomii politycznej, organizatora nowej kultury, nowego prawa itd.
Należy podkreślić, że przedsiębiorca pełni wyższą funkcję w świecie produkcji, wymagającą pewnych
uzdolnień kierowniczych i technicznych (a więc i intelektualnych): musi on posiadać pewne uzdolnienia
techniczne nie tylko w ograniczonym zakresie swej własnej działalności i własnej inicjatywy, ale i w innych
dziedzinach, w każdym razie w tych, które są najbardziej zbliżone do jego działalności ekonomicznej (musi
być organizatorem mas ludzkich, organizatorem „zaufania” tych, którzy lokują oszczędności w jego
przedsiębiorstwie, tych, którzy kupują wytwarzane przez niego towary itd.).
Jeżeli nie ogół przedsiębiorców, to przynajmniej ich „elita” musi być obdarzona umiejętnością
organizowania całego w ogóle społeczeństwa, z całą jego złożoną organizacją usług aż do organizmu
państwowego włącznie, a to w związku z koniecznością stwarzania warunków jak najbardziej sprzyjających
ekspansji własnej klasy. A już co najmniej musi posiadać umiejętność doboru „zleceniobiorców”
(wyspecjalizowanych urzędników), którym powierza zadanie organizowania stosunków ogólnych
wykraczających poza ramy przedsiębiorstwa. Można stwierdzić, że intelektualiści „organiczni”, których
każda nowo powstająca klasa powołuje do życia i w miarę swego własnego rozwoju urabia, są w
większości ściśle wyspecjalizowani dzięki cząstkowym aspektom pierwotnej działalności nowego typu
społecznego, jaki ta nowa klasa wydała na świat1.
Panowie feudalni także dysponowali pewną szczególną umiejętnością techniczną, a mianowicie
znajomością sztuki wojskowej. Rzec nawet można, że z chwilą kiedy arystokracja utraciła monopol na
wiedzę techniczno-wojskową, rozpoczął się kryzys feudalizmu. Ale formowanie się warstwy
intelektualistów w świecie feudalnym, jak również w poprzedzającym go świecie antycznym, stanowi
zagadnienie zupełnie odrębne: drogi i sposoby tego formowania się i dalszego rozwoju wymagają
konkretnych studiów. Zauważyć też trzeba, że masy chłopskie, mimo swej zasadniczej roli w świecie
produkcji, nie wytwarzają swej własnej „organicznej” warstwy intelektualnej ani nie „asymilują” żadnej
grupy intelektualistów „tradycyjnych”, jakkolwiek inne grupy społeczne czerpią z mas chłopskich znaczną
część swoich intelektualistów i wielu intelektualistów „tradycyjnych” jest pochodzenia chłopskiego.
2. Każda jednak „zasadnicza” grupa społeczna2, wyłaniająca się z poprzedniej struktury
ekonomicznej i będąca wyrazem jej rozwoju, zastawała, przynajmniej dotychczas, istniejące już przedtem
kategorie intelektualistów, reprezentujące ciągłość historyczną, której nie zdołały przerwać nawet
najbardziej złożone i radykalne przemiany form społecznych i politycznych.
1
Trzeba się tu odwołać do książki Gaetana Mosca: Elementi di scienza politica (nowe, rozszerzone wydanie z roku 1923). Tak
zwana przez profesora Mosca „klasa polityczna” nie jest niczym innym, jak tylko kategorią intelektualistów panującej grupy
społecznej: pojęcie „klasy politycznej” Moski da się przyrównać do pojęcia „elity” Vilfreda Pareto, które to pojęcie jest jeszcze
jedną próbą interpretacji historycznego zjawiska intelektualistów oraz ich roli w życiu państwowym i społecznym. Książka
profesora Mosca jest niezwykłą mieszaniną o charakterze socjologicznym i pozytywistycznym; cechuje ją jednak
tendencyjność wynikająca z bezpośredniego zainteresowania autora wydarzeniami politycznymi, co czyni ją mniej niestrawną i
pod względem literackim nadaje jej nieco więcej życia.
2
„Zasadnicze” grupy społeczne – te grupy społeczne, które były lub są w stanie, z historycznego punktu widzenia, sprawować
władzę i kierować pozostałymi klasami; takimi grupami są na przykład burżuazja i proletariat. – Red.
-3© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
Najbardziej typową z tych kategorii intelektualistów jest kler, monopolizujący przez długi czas
(przez całą fazę historyczną, której cechą charakterystyczną jest w pewnym stopniu właśnie ten monopol)
rozległą i ważną dziedzinę: ideologię religijną, czyli filozofię i naukę epoki wraz ze szkołą, nauczaniem,
moralnością, wymiarem sprawiedliwości, dobroczynnością, opieką społeczną itd. Duchowieństwo uważać
można za kategorię intelektualną organicznie związaną z arystokracją ziemiańską: pod względem prawnym
zrównana ona była z arystokracją, dzieląc z nią władanie dobrami feudalnymi oraz przywileje państwowe
związane z posiadaniem ziemi3. Ale monopolizowanie „nadbudów” przez kler4 nie odbywało się bez walk i
podlegało ograniczeniom, stąd też rodziły się w rozmaitych formach (zasługujących na konkretne badania)
dalsze kategorie intelektualistów, popierane i rozrastające się wraz ze wzrostem centralistycznej władzy
monarszej aż do absolutyzmu włącznie. W ten sposób wytworzyła się arystokracja sądownicza ze swymi
odrębnymi przywilejami, warstwa administratorów, uczonych, teoretyków, filozofów świeckich itd.
Te rozmaite kategorie tradycyjnych intelektualistów odczuwają nieprzerwaną ciągłość swego
istnienia na przestrzeni dziejów oraz własną odrębność i uważają się za grupy autonomiczne, niezależne od
panującej grupy społecznej. To „samookreślenie” nie pozostaje bez wpływu na dziedzinę ideologiczną i
polityczną, i to nawet wpływu poważnego: cała filozofia idealistyczna wiąże się ściśle z owym
stanowiskiem zajętym przez intelektualistów jako grupę społeczną. Co więcej – filozofię idealistyczną
można zdefiniować jako wyraz tej utopii społecznej, na zasadzie której intelektualiści uznają się za grupę
niezależną, autonomiczną, obdarzoną odrębnymi cechami charakterystycznymi itd.
Trzeba jednak stwierdzić, że o ile papież i wyżsi dostojnicy Kościoła sądzą, że są ściślej związani z
Chrystusem i apostołami niż z senatorami Agnellim i Bennim, to inaczej rzecz się ma na przykład z
Gentilem i Crocem. Zwłaszcza Croce, choć czuje się silnie związany z Arystotelesem i Platonem, nie
ukrywa jednak, że jest również związany z senatorami Agnellim i Bennim5 i to właśnie stanowi
najcharakterystyczniejszy rys filozofii Crocego.
Jaki jest najszerszy zakres pojęcia „intelektualista”? Czy możliwe jest znalezienie jednolitego
kryterium, które by cechowało w jednakowym stopniu różnorodne i rozbieżne dziedziny działalności
intelektualnej i zarazem je odróżniało od dziedzin działalności innych grup społecznych? Najbardziej
rozpowszechnionym błędem metodycznym wydaje mi się poszukiwanie tego kryterium rozróżnienia w
samej istocie działalności intelektualnej zamiast w całości systemu stosunków, w których wyniku
działalność ta (a co za tym idzie, i grupy, które ją uosabiają) zostaje umiejscowiona w całokształcie
stosunków społecznych. Tak więc na przykład robotnika czy proletariusza nie charakteryzuje sama praca
przez niego wykonywana, ale praca w określonych warunkach i określonych stosunkach społecznych (nie
mówiąc już o tym, że praca wyłącznie fizyczna nie istnieje, a określenie Taylora o „wytresowanym gorylu”
jest przenośnią, zakreślającą granice w pewnym określonym kierunku: w każdej pracy fizycznej, nawet
najbardziej mechanicznej i najprymitywniejszej, kryje się pewne minimum umiejętności technicznych, czyli
pewne minimum twórczej działalności intelektualnej). Jak już wyżej wspomniano, przedsiębiorca z racji
swojej funkcji musi posiadać pewne kwalifikacje o charakterze intelektualnym, mimo że jego sylwetkę
społeczną określają nie one, lecz całość stosunków społecznych wyróżniających stanowisko przedsiębiorcy
w przemyśle.
3
Co się tyczy kategorii intelektualistów najważniejszej może po duchowieństwie z racji swego autorytetu oraz funkcji
społecznej sprawowanej w społeczeństwach pierwotnych, a mianowicie kategorii „lekarzy” w najszerszym znaczeniu tego
słowa, czyli kategorii obejmującej tych wszystkich, którzy walczą z chorobami i śmiercią – sięgnąć trzeba do Historii
medycyny Artura Castiglioniego. Przypomnieć, jakie istniały i istnieją gdzieniegdzie po dziś dzień związki między religią i
medycyną: szpitale w rękach zakonów, nie mówiąc już o tym, że wszędzie tam, gdzie pojawia się lekarz, pojawia się także
ksiądz (egzorcyzmy, różne formy opieki itp.). Wiele wybitnych postaci na polu religii uznawano równocześnie za wielkich
lekarzy: idea cudów, aż do wskrzeszenia zmarłych włącznie. Również i w odniesieniu do królów długo istniały wierzenia, że
uzdrawiają ludzi przez położenie rąk itd.
4
Od niego właśnie pochodzi, przyjęty w wielu językach pochodzenia neołacińskiego lub rozwiniętych pod silnym wpływem
łaciny kościelnej, zwyczaj określania „intelektualisty” czy „specjalisty” słowem „klerk” – z odpowiednikiem „laik” dla
oznaczenia profana, niespecjalisty.
5
Agnelli i Benni – senatorowie i wybitni przedstawiciele wielkiego kapitału włoskiego: Agnelli był jednym z głównych
akcjonariuszy „Fiata”, Benni – firmy „Montecatini”. – Red.
-4© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
Można by więc powiedzieć, że wszyscy ludzie są po trosze intelektualistami, ale nie wszyscy pełnią
w społeczeństwie funkcje intelektualne6.
Dzieląc ludzi na inteligentów i nieinteligentów, w rzeczywistości myśli się o ich bezpośredniej
funkcji społecznej, bierze się pod uwagę to, czy główny ciężar ich czynności zawodowych spoczywa na
wysiłku mózgowym, czy mięśniowo-nerwowym. Znaczy to, że o ile możemy mówić o inteligentach, to o
nieinteligentach mówić nie można, gdyż tacy w ogóle nie istnieją. Ale stosunek ilościowy między
wysiłkiem mózgowo-intelektualnym a mięśniowo-nerwowym nie jest zawsze jednakowy, a zatem mamy
różne stopnie działalności specyficznie umysłowej. Nie ma takiego działania ludzkiego, w którym umysł
nie brałby żadnego udziału, nie można więc oddzielić definitywnie homo faber od homo sapiens.
Ostatecznie każdy człowiek, niezależnie od swojej pracy zawodowej, rozwija jakąś działalność
intelektualną, jest więc po trosze filozofem, ma jakiś światopogląd, jakąś świadomą linię postępowania
moralnego, przyczynia się do utrwalenia albo do przekształcenia jakiegoś światopoglądu, czyli do
tworzenia się nowych sposobów myślenia.
Problem wytworzenia nowej warstwy inteligenckiej polega na krytycznym opracowaniu
działalności intelektualnej, istniejącej w mniejszym lub większym stopniu w każdym człowieku, poprzez
stopniowe modyfikacje jej stosunku do działalności mięśniowo-nerwowej, zmierzające do wytworzenia
między nimi równowagi oraz tego, by owa działalność mięśniowo-nerwowa, jako składnik ogólnej
działalności praktycznej, nieustannie odnawiającej i ożywiającej fizyczne i społeczne życie świata, sama w
sobie stała się fundamentem nowego i integralnego światopoglądu. Tradycyjnym i rozpowszechnionym
typem intelektualisty jest literat, filozof i artysta. Dlatego też dziennikarze, uważający się za literatów,
filozofów i artystów, uważają się tym samym za „prawdziwych” intelektualistów. W świecie współczesnym
natomiast wykształcenie techniczne, ściśle związane z pracą przemysłową, najprymitywniejszą i najniższą
nawet, musi stać się bazą nowego typu intelektualisty.
W oparciu o tę właśnie bazę tygodnik «L'Ordine Nuovo» pracował nad rozwijaniem pewnych form
nowego intelektualizmu i nad ustalaniem nowych pojęć, co w niemałym stopniu przyczyniło się do
powodzenia tego pisma, ponieważ taka postawa odpowiadała ukrytym aspiracjom i zgodna była z
rozwojem realnych form życia. Działalność intelektualisty nowego typu nie może polegać wyłącznie na
elokwencji, tym zewnętrznym i chwilowym motorze uczuć i namiętności, ale na aktywnym włączaniu się w
życie praktyczne w charakterze budowniczego, „nieustannie przekonywającego” organizatora – a nie tylko
mówcy – a przy tym musi przewyższać abstrakcyjnego ducha matematycznego. Od techniki-pracy
dochodzi ona do techniki-wiedzy i do historycznej koncepcji człowieka, bez której pozostaje się
„specjalistą” i nie można stać się „przywódcą” (specjalista + polityk).
Tak więc z biegiem historii powstają kategorie wyspecjalizowane w pełnieniu funkcji
intelektualnych, tworzą się w powiązaniu ze wszystkimi grupami społecznymi, ale zwłaszcza w powiązaniu
z grupami najważniejszymi. Najszerszym i najbardziej złożonym przemianom podlegają w powiązaniu z
panującą grupą społeczną. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech każdej rozrastającej się i dążącej
do hegemonii grupy społecznej jest jej walka o asymilację i podbój „ideologiczny” tradycyjnych
intelektualistów; asymilacja i podbój są tym szybsze i bardziej skuteczne, im szybciej dana grupa kształtuje
równolegle własne organiczne elementy intelektualne.
Olbrzymi rozwój działalności i organizacji szkolnej (w najszerszym znaczeniu tego słowa) w
społeczeństwach, które wyszły ze świata średniowiecznego, świadczy o tym, jak wielkie znaczenie w
świecie nowożytnym mają kategorie i funkcje intelektualne. Podobnie jak starano się pogłębić i rozszerzyć
„intelekt” poszczególnych jednostek, dążono też do mnożenia i udoskonalania specjalizacji. Bierze stąd
początek rozmaitość i wielostopniowość instytucji szkolnych aż po instytucje powołane do rozwijania tak
zwanej „wyższej kultury” w każdej dziedzinie nauki i techniki.
Szkoła jest narzędziem kształcenia inteligencji różnych stopni. Złożoność funkcji intelektualnych w
różnych państwach mierzyć można obiektywnie ilością szkół specjalnych i ich zhierarchizowaniem. Im
6
Tak samo nie powiemy – choć każdemu zdarza się czasem usmażyć dwa jajka albo zeszyć rozdartą kurtkę – że wszyscy
ludzie są kucharzami czy krawcami.
-5© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
rozleglejszy jest „areał” szkolnictwa i im liczniejsze są „pionowe stopnie” szkoły, tym bardziej
zróżnicowane jest życie kulturalne, tym wyższa jest cywilizacja danego państwa. Nasuwa się tu porównanie
z dziedziny techniki przemysłowej: uprzemysłowienie kraju mierzy się ilością i doskonałością urządzeń
służących do budowy maszyn przeznaczonych do konstruowania innych maszyn oraz produkcją coraz
precyzyjniejszych narzędzi do budowy coraz bardziej precyzyjnych maszyn i narzędzi służących do
budowy maszyn i tak dalej. Można powiedzieć, że kraj najlepiej wyposażony w urządzenia do wytwarzania
instrumentów dla pracowni doświadczalnych oraz instrumentów przeznaczonych do sprawdzania jakości
poprzednich instrumentów jest krajem o najbardziej złożonym życiu techniczno-przemysłowym i o
najwyższej cywilizacji. Tak samo rzecz się ma z przygotowywaniem inteligencji i ze szkołami do tego celu
przeznaczonymi. Również i w tej dziedzinie nie można oddzielać ilości od jakości. Z najbardziej
wysubtelnioną specjalizacją techniczno-kulturalną iść musi w parze możliwie najrozleglejsza sieć szkół
podstawowych i usilna troska o umożliwienie jak największej liczbie młodzieży dostępu do szkół średnich
stopni.
Oczywiście ta konieczność stworzenia jak najszerszej bazy w celu selekcji i wyrabiania wyższych
kwalifikacji intelektualnych – czyli bazy niezbędnej dla nadania struktury demokratycznej wyższej kulturze
i technice – mieści też w sobie pewne niebezpieczeństwo: pociąga mianowicie za sobą możliwość
głębokich kryzysów bezrobocia w średnich warstwach inteligencji, kryzysów, które występują rzeczywiście
we wszystkich nowożytnych społeczeństwach.
Należy tu podkreślić, że kształtowanie warstw inteligenckich w rzeczywistości nie dokonuje się na
gruncie abstrakcyjnie demokratycznym, lecz przebiega według tradycyjnych i bardzo konkretnych
procesów dziejowych. Ukształtowały się takie warstwy, które tradycyjnie „produkują” inteligentów,
warstwy, które tradycyjnie wyspecjalizowały się w „oszczędzaniu”, to jest drobna burżuazja ziemiańska i
niektóre warstwy drobnej i średniej burżuazji miejskiej. Niejednolite rozmieszczenie na „płaszczyźnie
ekonomicznej” rozmaitych typów szkół (ogólnokształcących i zawodowych) i niejednolite aspiracje
poszczególnych kategorii i grup społecznych kształtują produkcję rozmaitych typów specjalności
inteligenckich. Tak więc we Włoszech burżuazja ziemiańska produkuje zwłaszcza urzędników
państwowych i ludzi wolnych zawodów, podczas gdy burżuazja miejska – techników dla przemysłu; a więc
Włochy północne produkują przede wszystkim techników, a Włochy południowe – urzędników i wolne
zawody.
Związek między inteligencją a światem produkcji nie jest bezpośredni, jak to się dzieje z
podstawowymi grupami społecznymi; pośredniczy tu w różnym stopniu cała sieć społeczna, zespół
„nadbudów”, których intelektualiści są właśnie „funkcjonariuszami”. Można by mierzyć „organiczność”
poszczególnych warstw inteligenckich, ich mniej lub bardziej ścisły związek z podstawową grupą
społeczną, stopniując funkcje i nadbudowy od dołu ku górze (od bazy strukturalnej wzwyż). Można na razie
ustalić dwa główne „poziomy” nadbudowy: ten, który można by nazwać poziomem „społeczeństwa
obywatelskiego”, to jest ogółu organizmów zwanych potocznie „prywatnymi”, oraz poziom „społeczeństwa
politycznego, czyli państwa”; poziomy te odpowiadają funkcji „hegemonicznej”, jaką grupa panująca
sprawuje nad całością społeczeństwa, oraz „władzy bezpośredniej”, czyli rozkazodawczej, wyrażającej się
w państwie i organizacji prawnej. Obie te funkcje są ściśle ze sobą związane. Inteligenci są „urzędnikami”
grupy panującej, pełniącymi podrzędne funkcje w organach hegemonii społecznej i władzy politycznej, a
mianowicie: 1) urabianie „spontanicznej” aprobaty ze strony szerokich mas ludności dla kierunku nadanego
życiu społecznemu przez podstawową grupę rządzącą, aprobaty, której źródłem jest autorytet grupy
rządzącej, zaufanie, jakim się ją darzy, stanowisko i funkcja spełniana przez nią w świecie produkcji; 2)
służba w aparacie przymusu państwowego, mającego zapewnić „w legalny sposób” posłuszeństwo ze
strony grup czynnie lub biernie opozycyjnych, a narzucanego całemu społeczeństwu na wypadek
chwilowych kryzysów władzy, w którym spontaniczna aprobata mogłaby ulec nadwerężeniu.
Takie sformułowanie zagadnienia daje w efekcie znaczne rozszerzenie zakresu pojęcia
intelektualisty; tylko jednak w ten sposób da się osiągnąć jakie takie przybliżenie do rzeczywistości. Ten
sposób stawiania sprawy koliduje z uprzedzeniami kastowymi. Prawdą jest, że w funkcjach wykonawczych
-6© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
hegemonii społecznej i władzy państwowej musi istnieć pewien podział pracy, a co za tym idzie – gradacja
funkcji, przy czym wiele z nich nie posiada żadnych atrybutów organizacyjnych i kierowniczych. W
aparacie władzy społecznej i państwowej istnieje cały szereg zajęć o charakterze pracy ręcznej i
mechanicznej (funkcji porządkowych, a nie koncepcyjnych, wykonawczych, a nie urzędniczych). Ale nie
ulega wątpliwości, że trzeba uczynić to rozróżnienie, tak jak w dalszym ciągu trzeba będzie uczynić jeszcze
inne. Działalność intelektualna musi być dzielona na stopnie także z punktu widzenia cech leżących u jej
podstawy. Na przeciwległych krańcach hierarchii szczeble te przedstawiają istotne zróżnicowanie
jakościowe: na najwyższym szczeblu znajdą się twórcy różnych nauk, filozofii i sztuki, na najniższym
skromni „szafarze” i propagatorzy istniejących już, tradycyjnych, nagromadzonych bogactw
intelektualnych7.
Warstwa intelektualna w tym znaczeniu rozrosła się w świecie współczesnym w sposób
niesłychany. Demokratyczno-biurokratyczny ustrój społeczny wytworzył ogromne masy inteligencji,
których istnienie nie zawsze usprawiedliwione jest społecznymi potrzebami produkcji, chociaż często
uzasadnione bywa potrzebami politycznymi zasadniczej grupy rządzącej. Stąd wzięło początek loriowskie
pojęcie „pracownika” nieproduktywnego8 (ale nieproduktywnego w odniesieniu do kogo i do jakiego
rodzaju produkcji?), pojęcie, które dałoby się częściowo usprawiedliwić, jeśli weźmiemy pod uwagę, że
masy te wykorzystują swoje stanowisko dla zagarniania pokaźnej części dochodu społecznego. Masowe
kształcenie intelektualistów pociąga za sobą standaryzację jednostek zarówno pod względem kwalifikacji
osobistych, jak i pod względem psychologicznym, i wywołuje te same zjawiska, które cechują wszystkie
inne ustandaryzowane masy: konkurencję, która stwarza konieczność tworzenia obronnej organizacji
zawodowej, bezrobocie, nadprodukcję kończących szkoły, emigrację itd.
Odmienne położenie inteligencji
typu miejskiego i typu wiejskiego
Inteligencja typu miejskiego wzrastała wraz z rozwojem przemysłu i pozostaje nadal związana z
jego losami. Rolę jej można porównać z rolą niższych oficerów w wojsku; nie ma ona żadnej
autonomicznej inicjatywy w opracowywaniu planów konstrukcyjnych. Jest łącznikiem między masami
wykonawczymi9 i przedsiębiorcą, kieruje bezpośrednim wykonaniem planów produkcji, ustalanych przez
generalny sztab przemysłowy, i czuwa nad poszczególnymi fazami produkcji10. Inteligencja miejska jest,
przeciętnie biorąc, w wysokim stopniu „standaryzowana”; jednostki wyróżniające się ulegają stopniowo
coraz większemu przemieszaniu ze „sztabem generalnym” przemysłu. Inteligencja typu wiejskiego jest w
większości swej „tradycyjna”, czyli związana z wiejskim i drobnomieszczańskim elementem społecznym
(zwłaszcza w mniejszych ośrodkach), niezbyt jeszcze wyrobionym i podporządkowanym ustrojowi
kapitalistycznemu. Ten typ inteligenta stanowi łącznik pomiędzy masami chłopskimi i administracją
7
Również w tym wypadku organizację armii uznać można za wzór tej skomplikowanej gradacji: niżsi oficerowie, wyżsi
oficerowie, sztab generalny, przy czym nie należy zapominać o podoficerach, których realne znaczenie jest większe, niż się to
zazwyczaj wydaje. Ciekawe jest, że wszystkie te szczeble czują się względem siebie solidarne, chociaż warstwy niższe silniej
kultywują ducha korporacyjnego i czerpią zeń dumę, która niejednokrotnie naraża je na drwiny.
8
Pojęcie „pracownika nieproduktywnego” występuje przede wszystkim w Kursie ekonomii politycznej Lorii, opublikowanym
w 1909 r. i potem wielokrotnie wznawianym. Według Lorii „pracownikami nieproduktywnymi” są: „poeci, filozofowie,
wszelkiego rodzaju pisarze, lekarze, adwokaci, profesorowie itd. ...”. Znajdują się oni jakoby w opozycji do „posiadaczy”
(kapitalistów), gdyż ci chcieliby powiększać ich liczbę, żeby móc taniej płacić za ich usługi, podczas gdy w interesie owych
„pracowników nieproduktywnych” leży sytuacja wręcz odwrotna. Jest to jedna z wielu dziwacznych koncepcji Lorii. – Red.
9
Masy wykonawcze (w oryg. wł.: massa strumentale) – robotnicy. – Red.
10
Spostrzeżenie to – w zasadzie bardzo słuszne, szczególnie w odniesieniu do tego okresu, w którym Gramsci pisał – dzisiaj
należałoby uzupełnić. Obecnie, za przykładem Stanów Zjednoczonych, powierza się inżynierom w fabrykach kapitalistycznych
nowe funkcje, które nie ograniczają się już wyłącznie do spraw technicznych, ale polegają na organizowaniu porozumienia
między robotnikami a kierownictwem przedsiębiorstwa (w celu zwiększenia wydajności, co w ustroju kapitalistycznym
oznacza zwiększenie dochodów kapitalistów). Można więc dzisiaj mówić o bezpośrednim wpływie politycznym personelu
technicznego na robotników. – Red.
-7© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
państwową (funkcję tę pełnią zwłaszcza adwokaci, notariusze itp.). Pełni on ważną rolę politycznospołeczną, gdyż pośrednictwo prawne jest niemal nieodłączne od pośrednictwa politycznego. Ponadto na
wsi stopa życiowa inteligenta (księdza, adwokata, nauczyciela, notariusza, lekarza itd.) jest na ogół
znacznie wyższa, a tryb życia odmienny w porównaniu ze stopą życiową i trybem życia przeciętnego
chłopa, dlatego też inteligent tego typu stanowi przykład zasługujący na naśladowanie i cel dążeń dla tych,
którzy chcieliby wyjść poza swoją klasę społeczną i polepszyć swój byt. Chłop myśli zazwyczaj, że
przynajmniej jego syn mógłby wejść do inteligencji (w szczególności zostać księdzem), a więc stać się
„panem”, podnieść rodzinę na wyższy szczebel społeczny i ułatwić jej życie przez stosunki, jakie
niewątpliwie nawiąże z innymi „panami”. Postawa chłopa wobec inteligenta jest dwojaka i zdaje się
przeczyć samej sobie: odnosi się on z podziwem do pozycji społecznej inteligenta i każdego urzędnika
państwowego – udaje jednak, że nią gardzi. Podziw jego zaprawiony jest instynktowną zawiścią i niechęcią.
Niepodobna zrozumieć życia zbiorowego chłopów, zalążków rozwoju i fermentów, jakie się w nim kryją,
jeśli nie weźmie się pod uwagę i gruntownie nie przestudiuje realnie istniejącego podporządkowania mas
chłopskich elementowi inteligenckiemu: każdy przejaw organicznego ich rozwoju jest w pewnym stopniu
związany z ruchami inteligenckimi i od nich zależny.
Inaczej rzecz się ma z inteligentami miejskimi. Technicy fabryczni nie wywierają żadnego wpływu
politycznego na masy robotnicze, lub też co najmniej fazę tę można uważać za przezwyciężoną. Niekiedy
natomiast sytuacja bywa odwrotna: masy robotnicze przy pomocy swoich „organicznych” inteligentów
wywierają pewien wpływ polityczny na techników.
Punkt ciężkości zagadnienia polega na rozróżnieniu pomiędzy inteligentami jako częścią organiczną
każdej podstawowej grupy społecznej a inteligentami jako kategorią tradycyjną: z rozróżnienia tego
wypływa cały szereg problemów i tematów badań historycznych.
Zagadnieniem najbardziej interesującym jest problem z tego punktu widzenia rozważanej,
nowoczesnej partii politycznej, jej rzeczywistego pochodzenia, jej rozwoju, jej form. Czym staje się partia
polityczna w związku z problemem inteligencji? Należy tu poczynić pewne rozróżnienia: 1. Dla niektórych
grup społecznych partia polityczna nie jest niczym innym, jak tylko środkiem kształtowania własnego typu
intelektualistów organicznych (którzy wyrabiają się w ten sposób i nie mogą się nie wyrabiać wobec
specyficznych warunków życia i form rozwojowych danej grupy społecznej) bezpośrednio w płaszczyźnie
politycznej i filozoficznej, a nie w płaszczyźnie techniki produkcyjnej11. 2. Partia polityczna jest dla
wszystkich grup mechanizmem pełniącym w społeczeństwie obywatelskim tę samą funkcję, jaką w świecie
politycznym – w szerszej mierze i w sposób bardziej syntetyczny – pełni państwo, a mianowicie partia
spaja ze sobą organicznych inteligentów danej grupy – grupy panującej – i inteligentów tradycyjnych. Ta
rola partii uzależniona jest od jej roli podstawowej – kształtowania własnych członków, urabiania
elementów grupy społecznej powstałej i rozwiniętej jako grupa „ekonomiczna” i podnoszenia ich do
poziomu intelektualistów wyrobionych politycznie, przywódców, organizatorów wszelkich dziedzin
działalności partii, dążących do stworzenia integralnego społeczeństwa obywatelskiego i politycznego.
Można nawet powiedzieć, że partia polityczna we właściwym sobie zakresie spełnia tę rolę znacznie
skuteczniej i w sposób bardziej organiczny, aniżeli spełnia ją państwo w zakresie bardziej rozległym:
inteligent wstępujący do partii politycznej pewnej określonej grupy społecznej zostaje tam zmieszany z
inteligentami organicznymi tej grupy i zespala się z nimi, podczas gdy udział w życiu państwowym nie daje
tego wcale lub tylko w nieznacznym stopniu. Wielu inteligentów sądzi, że państwo to oni; przekonanie to, z
uwagi na ogromną liczebność tej kategorii ludzi, pociąga za sobą niejednokrotnie poważne skutki i
powoduje komplikacje niepożądane dla podstawowej grupy ekonomicznej, która w istocie stanowi
państwo12.
11
W płaszczyźnie techniki produkcyjnej tworzą się warstwy, które, rzec by można, odpowiadają podoficerom w wojsku; w
mieście są to robotnicy wykwalifikowani; na wsi, w pewnej mierze, dzierżawcy i osadnicy; dzierżawca i osadnik jest raczej
odpowiednikiem rzemieślnika, który w gospodarce średniowiecznej odgrywał rolę robotnika wykwalifikowanego.
12
Gramsci ma na myśli sprzeczności, jakie mogą powstać między niektórymi oficjalnie kierującymi państwem politykami a
siłami ekonomicznymi, których „agentami”, czy też – jak to często określa Gramsci – „funkcjonariuszami”, są oni w
-8© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
Twierdzenie, że wszystkich członków partii politycznej należy uważać za inteligentów, wydaje się
na pozór żartem albo karykaturą, ale gdy się nad nim głębiej zastanowić, okazuje się zupełnie słuszne.
Zawsze będzie w tym względzie istniała rozmaitość stopni: skład osobowy danej partii może być składem
wyższego lub niższego stopnia – ale nie o to chodzi. Idzie o charakter partii – kierowniczy, organizacyjny,
wychowawczy – a więc intelektualny. Kupiec nie po to wstępuje do partii politycznej, by handlować,
przemysłowiec nie po to, by produkować więcej i mniejszym kosztem, a rolnik nie po to, by nauczyć się
nowych metod uprawy roli – nawet jeżeli te dążenia kupca, przemysłowca czy rolnika mogą w pewnej
mierze zostać dzięki partii zaspokojone13. Dla tych celów istnieją organizacje zawodowe, w których
działalność ekonomiczno-organizacyjna kupca, przemysłowca czy rolnika znajduje najwłaściwsze ramy. W
partii politycznej elementy określonej grupy społeczno-ekonomicznej przezwyciężają ten moment swego
rozwoju historycznego i stają się podmiotami działalności o charakterze bardziej ogólnym, o charakterze
narodowym lub międzynarodowym. Tę rolę partii politycznej można by ukazać znacznie jaśniej w świetle
konkretnej analizy historycznej rozwoju organicznych kategorii inteligentów oraz kategorii tradycyjnych,
bądź to w historii poszczególnych narodów, bądź też na tle rozwoju różnych ważniejszych grup
społecznych w łonie poszczególnych narodów. A zwłaszcza na tle rozwoju typ grup, których działalność
gospodarcza przejawiała się przede wszystkim w doskonaleniu narzędzi.
Kształtowanie się inteligencji tradycyjnej jest bardzo interesującym problemem historycznym.
Wiąże się on z pewnością z istnieniem niewolnictwa w świecie starożytnym i ze stanowiskiem
wyzwoleńców pochodzenia greckiego i wschodniego w organizacji społecznej imperium rzymskiego.
N o t a . Zmiana warunków w dziedzinie stanowiska społecznego inteligencji w Rzymie od czasów
republiki do czasów cesarstwa (od ustroju arystokratyczno-korporacyjnego do demokratycznobiurokratycznego) związana jest z postacią Cezara, który nadał obywatelstwo rzymskie lekarzom oraz
nauczycielom sztuk wyzwolonych, aby skłonić ich do zamieszkania na stałe w stolicy i do tego, aby
przyciągali innych do Rzymu. Omnesque medicinam Romae professos et liberalium artium doctores, quo
libentius et ipsi urbem incolerent et coeteri appeterent civitate donavit (Swetoniusz: Żywoty cezarów,
XLII)14. Cezar postanowił więc: 1) ustabilizować w Rzymie intelektualistów już tam zamieszkałych,
stwarzając z nich trwałą warstwę, gdyż bez trwałości nie mogła wytworzyć się żadna organizacja
kulturalna; uprzednio panowała w tej dziedzinie płynność, której trzeba było położyć kres; 2) przyciągnąć
do Rzymu najwybitniejsze umysły z całego imperium rzymskiego i przekształcić Rzym w ośrodek
intelektualny o dużym znaczeniu. Takie były początki warstwy intelektualistów „cesarskich” w Rzymie,
której ciąg dalszy stanowić miał kler katolicki i która pozostawić miała wiele śladów w całej historii
intelektualistów włoskich, a przede wszystkim cechujący ją aż po wiek XVIII „kosmopolityzm”.
Te różnice – nie tylko społeczne, ale również i narodowościowe oraz rasowe – pomiędzy masami
inteligencji a klasą panującą imperium rzymskiego powtarzają się później w odniesieniu do
zromanizowanych wojowników germańskich, kontynuatorów tradycji klasy wyzwoleńców. Ze zjawiskami
tymi łączy się powstanie i rozwój katolicyzmu i organizacji kościelnej, która przez szereg wieków skupiała
w swym ręku znaczną część działalności umysłowej i dzierżyła monopol przewodnictwa w dziedzinie
kultury, stosując sankcje karne wobec każdego, kto by usiłował się jej przeciwstawić czy naruszyć ten
monopol. We Włoszech występuje z mniejszym lub większym nasileniem w różnych epokach zjawisko
kosmopolitycznej funkcji intelektualistów całego półwyspu. Wymienię tu tylko najbardziej rzucające się w
rzeczywistości. – Red.
13
Potoczny rozsądek przeczy temu, głosząc, że kupiec, przemysłowiec czy chłop „politykujący” traci, a nie zyskuje, i że
stanowi on najgorszy element swojej kategorii. Jest to oczywiście pogląd do dyskusji.
14
„Wszystkich lekarzy w Rzymie oraz nauczycieli sztuk wyzwolonych obdarzył obywatelstwem, aby tym chętniej sami
mieszkali w stolicy i aby inni jeszcze napływali”. (Swetoniusz, Żywoty cezarów, Boski Juliusz 42, przekł. J. NiemirskiejPliszczyńskiej, Wrocław, Ossolineum, 1960, str. 29). – Red.
-9© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
oczy różnice w rozwoju inteligencji w rozmaitych krajach, różnice najpoważniejsze, z tym zastrzeżeniem,
że uwagi te wymagają skontrolowania i pogłębienia.
We Włoszech faktem najważniejszym jest właśnie międzynarodowa, czy też kosmopolityczna,
funkcja włoskiej inteligencji – przyczyna, a zarazem skutek stanu rozbicia, w jakim półwysep pozostawał
od upadku imperium rzymskiego aż po rok 1870.
Francja przedstawia skończony wzór harmonijnego rozwoju wszystkich energii narodowych, a w
szczególności kategorii intelektualnych. Kiedy w roku 1789 nowe ugrupowanie społeczne występuje na
arenę polityczną, jest całkowicie wyposażone do pełnienia wszelkich funkcji społecznych i dlatego właśnie
walczy o pełnię władzy nad narodem, odrzuca kompromis ze starymi klasami i podporządkowuje te klasy
swym własnym celom. Pierwsze komórki intelektualne nowego typu rodzą się wraz z pierwszymi
komórkami ekonomicznymi: nawet organizacja kościelna odczuwa ich wpływ (gallikanizm, bardzo
wczesne walki między Kościołem a państwem). Ta zwarta konstrukcja intelektualna tłumaczy rolę, jaką
odegrała kultura francuska w XVIII i XIX wieku, rolę międzynarodowego promieniowania, ekspansji o
charakterze imperialistycznym i organicznie hegemonicznym, a zatem noszącej zupełnie inny charakter niż
ekspansja umysłowa Włoch, która ma cechy rozproszonej imigracji jednostek i nie oddziałuje na bazę
narodową w kierunku jej wzmacniania, lecz przeciwnie, przyczynia się do uniemożliwienia powstania
skonsolidowanej bazy narodowej.
W Anglii rozwój ten poszedł zupełnie innym torem niż we Francji. Nowe ugrupowanie społeczne,
powstałe na bazie nowoczesnego industrializmu, rozwija się zadziwiająco szybko pod względem
ekonomiczno-korporacyjnym, natomiast na polu intelektualno-politycznym kroczy po omacku. Bardzo
szeroka jest kategoria inteligentów organicznych, czyli grupy powstałej na gruncie industrializacji razem z
odpowiednią grupą ekonomiczną, ale w górnych warstwach społecznych zachowała monopolistyczną
niemal pozycję dawna klasa ziemiańska, która wprawdzie utraciła supremację ekonomiczną, ale na długo
zachowała supremację polityczno-intelektualną i została zasymilowana jako kategoria „inteligentów
tradycyjnych”, jako kierownicza warstwa nowej grupy stojącej u władzy. Stara arystokracja ziemiańska
łączy się ze sferą przemysłową tego rodzaju spójnią, jaka w innych krajach łączy tradycyjnych inteligentów
z nowymi klasami panującymi.
Zjawisko angielskie, skomplikowane odmiennymi elementami historycznymi i tradycyjnymi,
powtórzyło się na terenie Niemiec. Niemcy, podobnie jak Włochy, były siedzibą instytucji i ideologii
uniwersalistycznej, ponadnarodowej (Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego) i dostarczyły
pewnej ilości personelu średniowiecznej cosmopolis, zubożając własne siły wewnętrzne i wzniecając walki,
które wynikały z problemów organizacji narodu i podtrzymywały terytorialne rozbicie średniowiecza.
Rozwój przemysłowy następował tam pod półfeudalną skorupą. Ten stan rzeczy utrzymał się aż do
listopada 1918 roku, a junkrzy utrzymali swą supremację polityczno-intelektualną w znacznie większym
stopniu niż ziemiaństwo angielskie. Stali się oni tradycyjną kategorią inteligencką przemysłowców
niemieckich, dysponującą jednak specjalnymi przywilejami; mają jasną świadomość, że stanowią
niezależną grupę społeczną, opartą na władzy ekonomicznej związanej z posiadaniem ziemi (bardziej
urodzajnej niż w Anglii). Junkrzy pruscy przypominają kastę kapłańsko-wojskową, która posiada zupełny
niemal monopol na funkcje kierowniczo-organizacyjne w społeczeństwie politycznym i równocześnie
dysponuje własną bazą ekonomiczną, a więc uniezależniona jest od szczodrości panującej grupy
ekonomicznej. Poza tym, w odróżnieniu od angielskiej szlachty wiejskiej, junkrzy tworzyli zawodowy
korpus oficerski, co dawało im tęgie ramy organizacyjne, sprzyjające utrzymywaniu ducha korporacyjnego
i monopolu politycznego15.
15
W książce Maxa Webera Parlament i rząd w nowym ustroju Niemiec znaleźć można niemało danych na dowód, że monopol
polityczny szlachty utrudniał wytworzenie dostatecznie licznego i doświadczonego burżuazyjnego personelu politycznego i że
monopol ten leżał u podstawy nieustannych kryzysów parlamentarnych i rozprzężenia w stronnictwach liberalnych i
demokratycznych. Stąd znaczenie centrum katolickiego i socjaldemokracji, które w okresie cesarstwa zdołały wytworzyć
prawdziwą, dość liczną warstwę parlamentarną i kierowniczą.
- 10 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
W Rosji działały rozmaite bodźce: organizację polityczną i ekonomiczno-handlową stworzyli
Normanowie (Waregowie), religijną – bizantyjscy Grecy; w późniejszych czasach Niemcy i Francuzi
przynieśli do Rosji doświadczenia europejskie i nadali pierwszy trwały szkielet rosyjskiej galarecie
historycznej. Siły narodowe są tam nieruchawe i bierne, ale może właśnie dlatego Rosja asymiluje
całkowicie obce wpływy i rusyfikuje samych cudzoziemców. W nowszych czasach zachodziło zjawisko
odwrotne: elita, złożona z najbardziej energicznych, aktywnych, przedsiębiorczych i zdyscyplinowanych
jednostek, emigruje z kraju, przyjmuje kulturę i doświadczenie historyczne bardziej zaawansowanych
krajów Zachodu, nie traci jednak przy tym zasadniczych cech swego narodowego charakteru i nie zrywa
więzi uczuciowej i historycznej ze swoim narodem. Po odbyciu takiego „terminu intelektualnego” ludzie ci
wracają do kraju i zmuszają własny naród do przebudzenia, do forsownego marszu naprzód, do
przeskakiwania etapów. Różnica między tą elitą a importowaną elitą niemiecką (na przykład tą, którą
sprowadził do kraju Piotr Wielki) polega na ściśle narodowym i ludowym charakterze tej pierwszej. Nie
może ona być wciągnięta w bierny bezwład ludu rosyjskiego, gdyż stanowi właśnie silną reakcję rosyjską
przeciwko bezwładowi historycznemu swego narodu.
Na odmiennym gruncie i w całkowicie odmiennych warunkach czasu i miejsca to zjawisko
rosyjskie zestawić można z powstaniem narodu amerykańskiego (Stanów Zjednoczonych). Imigranci
anglosascy stanowią również i tutaj elitę intelektualną, przede wszystkim jednak elitę moralną. Mowa tu
oczywiście o pierwszych imigrantach, o pionierach, uczestnikach walk religijnych i politycznych w Anglii,
którzy zostali pokonani, ale nie upokorzeni i nie załamani w ich starej ojczyźnie. Importują oni do Ameryki,
oprócz siły moralnej i wytrwałości, także pewien stopień cywilizacji, pewną fazę europejskiej ewolucji
historycznej, która – przeniesiona przez tego rodzaju ludzi na dziewiczy grunt amerykański – nadal rozwija
właściwe jej naturze siły, ale w tempie nieporównanie szybszym aniżeli w starej Europie, gdzie istnieje cały
szereg hamulców (moralnych, intelektualnych, politycznych, ekonomicznych, wcielonych w określone
grupy ludności jako pozostałość dawnych ustrojów, które nie chcą zaniknąć) – hamulców, które stoją na
przeszkodzie szybszemu rozwojowi i równoważą wszelką inicjatywę, rozproszkowując ją w czasie i
przestrzeni.
W Stanach Zjednoczonych daje się w pewnej mierze zauważyć brak inteligentów tradycyjnych i
stąd wynika odmienna równowaga w warstwie intelektualnej w ogólności. Wszystkie nowoczesne
nadbudowy ukształtowały się tam bezpośrednio na bazie przemysłowej. Dążność do równowagi nie
wypływa z potrzeby zmieszania inteligentów organicznych z tradycyjnymi, którzy nie istnieją tam jako
wykrystalizowana, wroga wszelkiej nowości klasa, ale z potrzeby stopienia – w tyglu jednolitej kultury
narodowej – rozmaitych kultur, które wnoszą z sobą imigranci różnorakich narodowości. Brak warstwy
osadowej, jaką pozostawiają pokolenia tradycyjnych inteligentów w krajach o starej cywilizacji, stanowi
częściowe wyjaśnienie zarówno faktu istnienia dwóch tylko wielkich partii politycznych, które w gruncie
rzeczy mogłyby się z łatwością sprowadzić do jednej partii (por. Francję, nie tylko z okresu powojennego,
gdy rozmnażanie się partii stało się zjawiskiem powszechnym), jak również wytłumaczenie zjawiska
ogromnej mnogości sekt religijnych16.
Ciekawym również zjawiskiem jest wytworzenie się w Stanach Zjednoczonych zdumiewająco
licznej grupy inteligentów murzyńskich, którzy zostali zasymilowani przez kulturę i technikę amerykańską.
Murzyni-inteligenci wywierają zapewne pewien pośredni wpływ na zacofane masy ludów afrykańskich; o
ich bezpośrednim wpływie na zacofane masy afrykańskie można by mówić dopiero wówczas, gdyby
sprawdziła się jedna z dwóch następujących hipotez: 1) że ekspansjonizm amerykański posłuży się
Murzynami amerykańskimi jako swoimi agentami w celu zdobycia rynków afrykańskich i
rozpowszechnienia tam własnego typu cywilizacji (coś takiego już nastąpiło, nie wiem tylko, w jakim
stopniu); 2) że walka o unifikację ludności amerykańskiej przybierze tak ostre formy, iż spowoduje odpływ
ludności murzyńskiej i powrót do Afryki elementów umysłowo najbardziej niezależnych i energicznych, a
więc najmniej skłonnych do podporządkowania się ewentualnemu prawodawstwu, jeszcze bardziej
16
Jak mi się zdaje, zarejestrowano ich ponad dwieście: znamienne jest to w zestawieniu z Francją i zaciętymi walkami o
utrzymanie jedności religijnej i moralnej narodu francuskiego.
- 11 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
upokarzającemu od obecnie propagowanych obyczajów. Nasuwałyby się tu dwa podstawowe zagadnienia:
a) sprawa języka: czy angielski mógłby się stać językiem warstw wykształconych Afryki, elementem
łączącym nieprzeliczone mnóstwo obecnie istniejących dialektów? b) czy ta warstwa intelektualna może
posiadać dostateczne zdolności asymilacyjne i organizacyjne, aby istniejące dziś pierwotne uczucia rasy
pogardzanej przekształcić w świadomość „narodową” i podnieść ląd afrykański do roli mitu i do roli
wspólnej ojczyzny wszystkich Murzynów? Wydaje mi się, że obecnie poczucie wspólnoty rasowej i
narodowej jest u Murzynów amerykańskich raczej negatywne niż pozytywne, gdyż pobudza je walka, jaką
toczą biali w celu odizolowania i pognębienia Murzynów: ale czyż nie tak samo rzecz się miała z Żydami
aż do końca wieku XVIII? Zamerykanizowana już Liberia, z angielskim językiem urzędowym, mogłaby
stać się Syjonem Murzynów amerykańskich i odegrać rolę afrykańskiego Piemontu.
Przy analizowaniu zagadnienia inteligencji w Ameryce Południowej i Środkowej należy brać pod
uwagę następujące podstawowe warunki: w Ameryce Południowej i Środkowej inteligencja tradycyjna
również nie istnieje, ale sprawa ta musi być traktowana pod innym kątem widzenia niż w Stanach
Zjednoczonych. U podstaw rozwoju tych krajów znajdujemy cywilizację hiszpańską i portugalską XVI i
XVII wieku, nacechowaną duchem kontrreformacji i pasożytniczego militaryzmu. Silnymi i
niezachwianymi formacjami w tych krajach są po dziś dzień kler i kasta wojskowa, dwie kategorie
tradycyjnej warstwy intelektualnej, skamieniałe w formach przeniesionych z Europy. Baza przemysłowa
jest tam nader szczupła, nie wytworzyła też ona żadnych skomplikowanych nadbudów: większość
inteligencji zalicza się do typu wiejskiego, a ponieważ ziemie uprawne to przeważnie latyfundia i rozległe
dobra kościelne, inteligencja jest więc związana z klerem i obszarnikami. Skład ludności – również i białej
– jest pod względem narodowościowym bardzo nierówny, a dodatkową komplikację powodują znaczne
ilości Indian, którzy w poszczególnych krajach stanowią większość ludności. Można na ogół powiedzieć, że
w tych regionach Ameryki istnieje jeszcze sytuacja z czasów „Kulturkampfu” i sprawy Dreyfusa, czyli
sytuacja, w której element świecki i mieszczański nie osiągnął jeszcze fazy podporządkowania interesów
kleru i armii interesom laickiej polityki nowoczesnego państwa. Wskutek tego – w wyniku opozycji
przeciwko jezuityzmowi – wciąż jeszcze trwają tam silne wpływy masonerii i organizacji kulturalnych typu
„Kościoła pozytywistycznego”. Wydarzenia ostatnich czasów (listopad 1930) – od „Kulturkampfu”
Callesa17 w Meksyku do powstań wojskowo-ludowych w Argentynie, Brazylii, Peru, Chile i Boliwii –
dowodzą słuszności tych spostrzeżeń.
Inne jeszcze typy zjawiska kształtowania się kategorii inteligenckich i inne typy ich stosunków z
siłami narodowymi zaobserwować można w Indiach, Chinach i Japonii. W Japonii kształtowanie się
inteligencji zbliżone jest do typu angielskiego i niemieckiego – rozwój cywilizacji przemysłowej następuje
pod feudalno-biurokratyczną skorupą o specyficznie japońskich cechach.
W Chinach występuje zjawisko pisma jako wyrazu absolutnego rozdziału między inteligencją a
ludem. W Indiach i w Chinach olbrzymi dystans między inteligencją a ludem przejawia się też w sferze
religii. Problem różnych wierzeń i różnego sposobu pojmowania jednej i tej samej religii oraz wykonywania
związanych z nią praktyk w różnych warstwach społecznych, a w szczególności jeśli chodzi o
duchowieństwo i inteligencję z jednej strony, a masy ludowe z drugiej – zasługiwałby na specjalne
przestudiowanie, gdyż występuje on w większej czy mniejszej mierze wszędzie, jakkolwiek w krajach Azji
wschodniej przejawy jego są najbardziej krańcowe. W krajach protestanckich różnica ta jest stosunkowo
nieznaczna (mnożenie się sekt wiąże się tam z koniecznością ścisłej spójni intelektualistów z ludem). W
krajach katolickich różnica ta jest bardzo znaczna, ale nie wszędzie jednakowa: mniejsza w katolickich
Niemczech i Francji, większa we Włoszech, zwłaszcza południowych i na wyspach, jeszcze większa na
Półwyspie Iberyjskim oraz w krajach Ameryki Łacińskiej. Zjawisko to nabiera większej wagi w krajach
prawosławnych, gdzie można wyróżnić trzy stopnie w ramach tej samej religii: u góry wyższe
duchowieństwo i zgromadzenia zakonne, niżej kler świecki, jeszcze niżej lud. Natomiast do absurdu różnica
17
„Kulturkampf Callesa” – walka, jaką prowadził z Kościołem rząd meksykański i partia narodowo-rewolucyjna kierowana
przez Callesa. Polegała ona na usunięciu w 1923 r. legata papieskiego, ścisłym stosowaniu ustaw przeciwko Kościołowi, na
stworzeniu Apostolskiego Kościoła meksykańskiego i walce między zwolennikami tego Kościoła a katolikami. – Red.
- 12 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
ta dochodzi w Azji wschodniej, gdzie religia ludu często nie ma nic wspólnego z religią ksiąg, jakkolwiek
obie noszą tę samą nazwę.
ORGANIZACJA SZKOLNICTWA I KULTURY
Ogólnie biorąc, stwierdzić można, że w nowoczesnej cywilizacji wszelkie dziedziny działalności
praktycznej stały się tak skomplikowane, a dyscypliny naukowe tak się splątały z życiem, iż każda
dziedzina działalności praktycznej dąży do stworzenia dla swoich kierowników i specjalistów własnej
szkoły, a zatem również do wytworzenia grupy intelektualistów-specjalistów wyższego stopnia, którzy by
w tych szkołach nauczali. Tak więc obok typu szkoły, którą można by nazwać „humanistyczną” – która
posiada najstarsze tradycje i nastawiona jest na rozwijanie w każdej jednostce ludzkiej kultury ogólnej,
jeszcze nie zróżnicowanej, na rozwijanie podstawowej umiejętności myślenia i kierowania swoim życiem –
zaczął się tworzyć cały system szkół specjalistycznych rozmaitych stopni, dla całych gałęzi zawodowych
oraz dla poszczególnych zawodów ściśle wyspecjalizowanych i jasno wyodrębnionych. Można nawet
powiedzieć, że wzmagający się obecnie kryzys szkolnictwa wiąże się z faktem, iż ten proces zróżnicowania
i specjalizacji przebiega chaotycznie, nie jest podporządkowany jasno wytkniętym zasadom i szczegółowo
opracowanemu i świadomemu planowi: kryzys programu i organizacji szkolnictwa, czyli ogólnego
kierunku, w jakim mają się kształcić nowoczesne kadry inteligencji, stanowi w dużej mierze jedną tylko
stronę znacznie szerszego i bardziej powszechnego kryzysu organicznego.
Podstawowy podział szkół na klasyczne i zawodowe oparty był na wyrozumowanym schemacie:
szkoła zawodowa dla klas wykonawczych, klasyczna – dla klas panujących i dla inteligencji. Rozwój bazy
przemysłowej, zarówno w mieście, jak na wsi, pociągał za sobą wzrastające zapotrzebowanie na
inteligencję miejską nowego typu: obok szkoły klasycznej rozwinęła się szkoła techniczna (zawodowa, ale
nie związana z pracą ręczną), a to z kolei kazało poddać dyskusji samą zasadę konkretnego kierunku
kultury ogólnej, kierunku humanistycznego, opartego na tradycjach grecko-rzymskich. Kierunek ten, z
chwilą kiedy go zakwestionowano, został tym samym poniekąd unicestwiony, gdyż jego zdolność
kształtująca polegała w głównej mierze właśnie na nie kwestionowanym tradycyjnie autorytecie pewnej
określonej formy cywilizacji.
Dzisiaj obserwuje się tendencję do likwidowania wszelkiego rodzaju szkół „bezinteresownych”,
nastawionych na „wykształcenie ogólne”, tendencję do zachowania jedynie minimalnej ilości tego typu
szkół i do przeznaczenia ich na użytek szczupłej „elity” panów i pań, którzy nie potrzebują się troszczyć o
przygotowanie zawodowe, przy równoczesnym maksymalnym rozszerzaniu sieci szkół zawodowych
specjalnych, z góry określających dziedzinę przyszłej działalności uczniów. Kryzys ten powinien znaleźć
racjonalne rozwiązanie po linii następującej: jednolita szkoła początkowa rozwijająca kulturę ogólną,
humanistyczną, dająca wykształcenie ogólne, łącząca w racjonalnym stosunku rozwijanie uzdolnień do
pracy ręcznej (technicznej, przemysłowej) i do pracy umysłowej. Z tego typu szkoły po szeregu prób nad
kierunkami indywidualnych uzdolnień zawodowych przechodziłoby się do którejś ze szkół specjalnych lub
do pracy produkcyjnej.
Daje się zauważyć narastanie tendencji do tworzenia dla każdej poszczególnej dziedziny
działalności praktycznej odrębnych szkół specjalnych, podobnie jak każda dziedzina działalności
intelektualnej dąży do wytworzenia własnych kół oświatowych, które pełnią funkcję instytucji
uzupełniających wykształcenie szkolne, wyspecjalizowanych w organizowaniu warunków umożliwiających
każdemu śledzenie postępów w interesującej go dziedzinie nauki.
Można też zauważyć, że organa uchwalające coraz wyraźniej dążą do podziału swojej działalności
na dwa odrębne aspekty „organiczne” – na właściwą działalność uchwałodawczą i na działalność
techniczno-kulturalną; w jej ramach zagadnienia, co do których należy podjąć decyzję, są najpierw
rozważane przez rzeczoznawców i naukowo analizowane. Działalność ta wytworzyła już cały organizm
biurokratyczny o zupełnie nowej strukturze, gdyż obok wyspecjalizowanych kompetentnych organów,
przygotowujących materiał techniczny dla organów uchwalających, tworzy się inny korpus
- 13 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
funkcjonariuszy, mniej lub więcej „ochotniczy”, mniej lub więcej „bezinteresowny”, dobierany
każdorazowo ze sfer przemysłu, banków, finansów. Jest to jeden z tych mechanizmów, dzięki którym
biurokracja zawodowa osiągnęła kontrolę nad ustrojami demokratycznymi i parlamentarnymi. Obecnie
mechanizm ten rozrasta się organicznie i wchłania w siebie wybitnych specjalistów z terenu prywatnej
działalności praktycznej, która w ten sposób kontroluje ustroje i biurokrację. Zważywszy, że chodzi tu o
konieczny rozwój organiczny dążący do scalenia personelu wyspecjalizowanego w technice polityki z
personelem wyspecjalizowanym w konkretnych zagadnieniach administrowania zasadniczymi dziedzinami
działalności praktycznej wielkich i skomplikowanych współczesnych społeczeństw narodowych, wszelkie
próby zahamowania tych tendencji od zewnątrz ograniczać się muszą do moralizatorskiego kaznodziejstwa
i retorycznych westchnień.
Nasuwa się zagadnienie zmodyfikowania wykształcenia personelu techniczno-politycznego,
uzupełnienia jego kultury zgodnie z nowymi potrzebami, wykształcenia nowego typu wyspecjalizowanych
funkcjonariuszy, którzy prowadziliby kolegialnie działalność teoretyczną. Tradycyjny typ „przywódcy”
politycznego, przygotowanego wyłącznie do działalności formalnoprawnej, staje się przeżytkiem i
przedstawia dla życia państwowego poważne niebezpieczeństwo: przywódca musi posiadać pewne
minimum ogólnego wykształcenia technicznego, które by mu pozwoliło, jeśli już nie na samodzielne
tworzenie właściwych rozwiązań, to przynajmniej na ocenę rozwiązań proponowanych przez
rzeczoznawców i wybór tych, które są słuszne z „syntetycznego” punktu widzenia techniki politycznej.
Typ kolegium uchwalającego, które dąży do tego, aby uosabiać kompetencje techniczne niezbędne
dla realistycznego działania, został scharakteryzowany na innym miejscu (w rozważaniach o systemie
przyjętym w niektórych redakcjach czasopism, które funkcjonują jednocześnie jako redakcje i jako kluby
oświatowe). Zespół przeprowadza krytykę kolegialnie i przyczynia się w ten sposób do powstawania prac
poszczególnych redaktorów, których działalność jest zorganizowana zgodnie z planem i racjonalnie
przeprowadzonym podziałem pracy. Dzięki dyskusji i krytyce kolegialnej (na którą składają się sugestie,
rady, wskazówki metodyczne; jest to krytyka konstruktywna, nastawiona na kształcenie wzajemne),
krytyce, którą każdy przeprowadza jako specjalista w swojej dziedzinie, uzupełniając tym samym
kompetencje kolektywu, rzeczywiście osiąga się podniesienie średniego poziomu poszczególnych
redaktorów do poziomu tego spośród nich, który ma najlepsze przygotowanie. System ten nie tylko
zapewnia pismu coraz lepszą i bardziej organiczną współpracę członków redakcji, ale stwarza również
warunki sprzyjające powstaniu jednolitej grupy intelektualistów przygotowanych do prowadzenia
regularnej i metodycznej działalności wydawniczej (obejmującej oprócz okolicznościowych publikacji i
krótkich rozpraw także dzieła monograficzne).
Nie ulega wątpliwości, że przy tego rodzaju kolektywnym działaniu każda praca rodzi perspektywy
powstawania nowych prac, stwarza bowiem coraz bardziej organiczne warunki pracy: kartoteki, wyciągi
bibliograficzne, zestawienia podstawowych dzieł z danej specjalności itp. Wymaga to prowadzenia
nieugiętej walki z nawykami dyletanckimi, ze skłonnością do improwizacji, do oratorskich,
deklamatorskich rozwiązań. Każda praca musi być wykonywana pisemnie, na piśmie należy też utrwalać
oceny krytyczne i przedstawiać je w formie zwięzłych i treściwych uwag. Aby to osiągnąć, trzeba zawczasu
rozdzielić materiał itd.; formułowanie uwag i ocen krytycznych na piśmie jest zasadą dydaktyczną, której
stosowanie jest niezbędną podstawą zwalczania rozwlekłości stylu, deklamatorstwa i paralogizmów,
będących skutkami nawyków oratorskich. Ten rodzaj pracy umysłowej konieczny jest samoukom do
nabycia dyscypliny uczenia się, jaką daje regularna nauka szkolna, jest koniecznym środkiem tayloryzacji
pracy umysłowej. Użyteczna jest również zasada „starszych uczniów ze szkoły świętej Zyty”, o której
mówi De Sanctis w swoich wspomnieniach z neapolitańskiej szkoły Basilio Puotiego: potrzeba tu pewnego
„nawarstwienia” uzdolnień i postaw, jak również tworzenia zespołów pracy pod przewodnictwem
najbardziej doświadczonych i zaawansowanych, którzy przyśpieszają rozwój zapóźnionych, podciągają
słabszych do swego poziomu.
Ważnym punktem w praktycznym organizowaniu szkoły jednolitej jest kwestia kolejnych stopni
nauki szkolnej, w zależności od wieku i rozwoju umysłowego i moralnego uczniów oraz od celów, do
- 14 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
których osiągnięcia szkoła dąży. Szkoła jednolita, humanistyczna (termin „humanistyczna” użyty jest tu w
sensie szerszym aniżeli sens tradycyjny), dająca podstawy kultury ogólnej, powinna stawiać sobie za cel
wprowadzenie młodzieży – po osiągnięciu przez nią pewnego stopnia dojrzałości, umiejętności
samodzielnego myślenia oraz inicjatywy – w krąg działalności społecznej. Ustalenie obowiązujących granic
wieku szkolnego zależne jest od ogólnych warunków ekonomicznych, gdyż mogą powstać takie warunki,
które wymagają od młodzieży bezpośredniego, natychmiastowego wzięcia udziału w produkcji.
Koniecznym warunkiem wprowadzenia szkoły jednolitej jest to, aby państwo mogło wziąć na siebie koszt
utrzymania uczniów, obciążający obecnie ich rodziny. Jest to sprawa gruntownej przebudowy i rozszerzenia
budżetu ministerstwa oświaty. Cała funkcja wychowania i kształcenia nowych pokoleń musi stać się z
prywatnej funkcją publiczną, tylko w ten sposób bowiem może objąć całe pokolenia bez dzielenia ich na
grupy i kasty. Ale takie przekształcenie funkcji wychowania wymaga niesłychanej rozbudowy szkolnictwa,
a więc praktycznie – budynków, pomocy naukowych, kadr nauczycielskich itd. Zwłaszcza liczba
nauczycieli musiałaby być bardzo powiększona, gdyż oddziaływanie szkoły jest tym większe, im mniejszą
liczbą wyraża się stosunek liczby nauczycieli i uczniów, z czego znów wynikają dalsze problemy, niełatwe
do rozwiązania, a zwłaszcza do szybkiego rozwiązania. Również i zagadnienie budynków nie jest proste,
gdyż nowy typ szkoły powinien być zbliżony do typu szkoły-kolegium, to jest ze wspólnymi sypialniami,
jadalniami, bibliotekami specjalnymi, salami do pracy zespołowej itd. Dlatego też początkowo szkoły
nowego typu będą mogły objąć jedynie szczupłe grona młodzieży wybranej przy pomocy egzaminów
konkursowych albo wysuniętej przez kompetentne instytucje na ich własną odpowiedzialność.
Szkoła jednolita powinna obejmować uczniów w granicach wieku odpowiadających granicom
wieku uczniów obecnej szkoły podstawowej i średniej, przy czym reorganizacji powinny ulec nie tylko
programy i metody nauczania, ale i podział wewnętrzny programu nauczania na kolejne stopnie. Pierwszy
stopień – elementarny – powinien obejmować nie więcej niż trzy–cztery lata i obok podstawowych
elementów wykształcenia, jak czytanie, pisanie, rachunki, początki geografii i historii, powinien objąć tę
dziedzinę nauczania, która dziś jest bardzo zaniedbana – dziedzinę „praw i obowiązków”, czyli pierwszych
wiadomości o państwie i społeczeństwie, jako podstawowych elementów kształtowania nowego
światopoglądu, który walczy z różnorodnymi poglądami, jakimi dzieci nasiąkły w rozmaitych tradycyjnych
środowiskach społecznych, z tymi światopoglądami, które można by nazwać światopoglądami
folklorystycznymi. Problemem dydaktycznym będzie tu problem miarkowania i wykorzystania kierunku
dogmatycznego, właściwego dla pierwszych lat nauki. Dalsza nauka szkolna nie powinna trwać dłużej niż
sześć lat, tak aby do piętnastego lub szesnastego roku życia można było przejść wszystkie szczeble szkoły
jednolitej.
Można by tu wysunąć zarzut, że taki kurs byłby zbyt męczący z racji przyspieszonego tempa
nauczania, które byłoby nieodzowne, gdyby chciało się rzeczywiście osiągnąć takie rezultaty, jakie stawia
sobie za cel obecna szkoła klasyczna (nie osiągając ich zresztą). Na to można jednak odpowiedzieć, że
nowa organizacja szkolnictwa będzie musiała objąć szereg tych elementów, które sprawiają, że dzisiaj dla
dużej części uczniów kurs nauczania jest zbyt powolny. Jakież to elementy? W wielu rodzinach, zwłaszcza
w środowiskach inteligencji, życie domowe przygotowuje dzieci do życia szkolnego, stanowi jego
uzupełnienie i dalszy ciąg. Dzieci te zdobywają, jak się to mówi, „z powietrza” mnóstwo wiadomości i
pojęć, które ułatwiają im naukę szkolną; znają język literacki i wciąż rozwijają w sobie tę znajomość; ich
środki wyrażania się i formułowania wiadomości są technicznie wyższe od poziomu tych środków, jaki
reprezentuje większość dzieci szkolnych w wieku od sześciu do dwunastu lat. Uczniowie z miasta, przez
sam fakt, że mieszkają w mieście, przyswajają sobie jeszcze przed ukończeniem sześciu lat wiele
wiadomości i pojęć, które ułatwiają potem i przyspieszają naukę szkolną i pozwalają wyciągnąć z niej
więcej pożytku. W wewnętrznej organizacji szkoły jednolitej stworzyć trzeba przynajmniej najbardziej
podstawowe z wyżej omówionych warunków, niezależnie od faktu, że równolegle ze szkołą jednolitą
rozwijać się będzie przypuszczalnie sieć przedszkoli i innych pokrewnych instytucji, w których jeszcze
przed osiągnięciem wieku szkolnego dzieci wdrażane będą do pewnej dyscypliny i w których zdobywać
będą wiadomości i nawyki przedszkolne. Szkoła jednolita powinna być zorganizowana w formie kolegium,
- 15 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
winna kultywować życie zbiorowe w dzień i w nocy. Powinna uwolnić się od obecnych form obłudnej i
mechanicznej dyscypliny. Nauka winna być prowadzona zbiorowo, przy pomocy nauczycieli i
przodujących uczniów, również i w godzinach przeznaczonych na tak zwane „indywidualne odrabianie
lekcji”.
Najważniejszym zagadnieniem jest sprawa tej fazy nauki szkolnej, którą obecnie reprezentuje
liceum, a która dzisiaj, pod względem metody nauczania, nie różni się w niczym od klas niższych – prócz
abstrakcyjnego założenia większej dojrzałości umysłowej i moralnej ucznia, odpowiadającej jego wiekowi i
uprzednio zdobytemu doświadczeniu.
Faktem jest, że między liceum a uniwersytetem, a więc między właściwą szkołą a życiem, istnieje
obecnie duży przeskok, brak ciągłości – w miejsce racjonalnego przejścia ilości (wieku) w jakość
(dojrzałość umysłową i moralną). Od nauczania prawie wyłącznie dogmatycznego, w którym dużą rolę
odgrywa pamięć, przechodzi się do fazy twórczej, do pracy samodzielnej i niezależnej; ze szkoły opartej na
dyscyplinie narzuconej z zewnątrz i kontrolowanej w sposób autorytatywny – przechodzi się do nauki
zawodu, w której autodyscyplina intelektualna i autonomia moralna jest teoretycznie nieograniczona.
Przejście to następuje bezpośrednio po okresie dojrzewania, kiedy walka pomiędzy instynktownymi,
żywiołowymi namiętnościami a tymi hamulcami, jakie nakłada charakter i świadomość wkraczające w fazę
kształtowania się – nie została jeszcze zakończona. We Włoszech, gdzie na uniwersytetach nie jest
rozpowszechniony „seminaryjny” system pracy, przejście to jest jeszcze raptowniejsze i bardziej
mechaniczne.
Otóż w szkole jednolitej ostatnią fazę nauczania należy ujmować i zorganizować jako fazę
decydującą, w której dąży się do wytworzenia podstawowych wartości „humanizmu” – intelektualnej
autodyscypliny i niezależności moralnej, koniecznych do dalszej specjalizacji bądź w kierunku naukowym
(studia uniwersyteckie), bądź też w kierunku praktyczno-produkcyjnym (przemysł, biurokracja, organizacja
wymiany itp.). Studiowanie i przyswajanie sobie metod twórczych w nauce i w życiu musi się rozpoczynać
już w tej ostatniej fazie nauczania szkolnego, nie może natomiast być monopolem uniwersytetu, czy też być
pozostawione przypadkowym kolejom życia praktycznego. Ta ostatnia faza nauki szkolnej musi się też
przyczyniać do rozwoju czynnika odpowiedzialności i samodzielności w jednostce, musi być szkołą
twórczą. Należy odróżniać „szkołę twórczą” od „szkoły czynnej” również i w postaci, jaką szkoła taka
przybrała zgodnie z metodą Daltona. Każda szkoła jednolita jest szkołą czynną, jakkolwiek trzeba tu
zakreślić pewne granice ideologiom „liberalistycznym” i energicznie obstawać przy obowiązku
„konformowania” nowych pokoleń, ciążącym na pokoleniach dojrzałych, czyli na państwie. Znajdujemy się
jeszcze w romantycznej fazie „szkoły czynnej”, w której elementy walki przeciwko „szkole mechanicznej” i
„jezuickiej” rozrastają się chorobliwie na zasadzie kontrastu i polemiki. Trzeba teraz przejść do fazy
„klasycznej”, racjonalnej, odnaleźć w celach, do jakich się dąży, naturalne źródła wypracowywania metod i
form.
Szkoła twórcza jest ukoronowaniem szkoły czynnej: w pierwszej fazie dąży się do
zdyscyplinowania, a więc do niwelowania, do osiągnięcia pewnego rodzaju „konformizmu”, który można
by nazwać konformizmem „dynamicznym”; w fazie twórczej, na bazie osiągniętej „kolektywizacji”
społecznej, dąży się do rozwijania osobowości, która staje się już samodzielną i odpowiedzialną, z tym
wszakże, że cechuje ją silna i jednolita świadomość moralna i społeczna. Szkoła twórcza nie oznacza więc
szkoły „wynalazców i odkrywców”; oznacza ona pewną fazę i pewną metodę badawczą i poznawczą, a nie
z góry ustalony „program”, zakładający osiągnięcie oryginalności i nowatorstwa za wszelką cenę. Metoda
ta zakłada, że zdobywanie wiedzy musi się odbywać drogą spontanicznej i samodzielnej pracy ucznia, w
której nauczyciel odgrywa jedynie rolę życzliwego przewodnika, jak to ma miejsce, a przynajmniej winno
mieć miejsce, na uniwersytetach. Samodzielne odkrycie jakiejś prawdy bez wskazówek i pomocy z
zewnątrz jest pracą twórczą – nawet o ile prawda ta jest stara – i świadczy o opanowaniu metody; wskazuje
w każdym razie, że weszło się już w fazę dojrzałości intelektualnej, w której możliwe jest odkrywanie
nowych prawd. Dlatego też w tej fazie podstawowa działalność szkolna rozwijać się będzie głównie na
seminariach, w bibliotekach i laboratoriach doświadczalnych.
- 16 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
Wprowadzenie szkoły jednolitej oznacza początek nowych stosunków między pracą umysłową i
pracą przemysłową, nie tylko na terenie szkoły, ale w całym życiu społecznym. Zasada jednolitości
znajdzie bowiem swe odbicie we wszystkich organizmach życia kulturalnego, przekształcając je i wlewając
w nie nową treść.
Kwestia nowej funkcji uniwersytetów i akademii
Dzisiaj te dwie instytucje są niezależne jedna od drugiej; akademie stały się – częstokroć nie bez
powodu – wyśmiewanym symbolem rozdźwięku między wyższą kulturą a życiem, między intelektualistami
a ludem (tym tłumaczy się pewien sukces, jaki osiągnęli futuryści w swym antyakademickim i
antytradycyjnym pierwszym okresie Sturm und Drang).
W nowym układzie stosunków między życiem i kulturą, między pracą intelektualną i pracą
przemysłową, akademie powinny stać się organizacją kulturalną (systematyzacji, ekspansji i twórczości
intelektualnej) tych elementów, które po ukończeniu szkoły jednolitej przejdą do pracy zawodowej.
Akademie powinny stać się punktem styczności między tymi elementami a środowiskiem uniwersyteckim.
Elementy społeczne trudniące się pracą zawodową nie powinny popadać w zastój intelektualny. Powinny
mieć do swojej dyspozycji (w celu rozwijania inicjatywy zbiorowej, a nie jednostkowej, jako organiczną
funkcję społeczną uznaną za funkcję potrzeby i użyteczności publicznej) instytuty wyspecjalizowane we
wszystkich dziedzinach badań i pracy naukowej, z którymi mogłyby współpracować i w których znalazłyby
niezbędną pomoc dla wszelkich postaci podejmowanej przez nie działalności kulturalnej.
Organizacja akademicka musi być poddana całkowitej reorganizacji. Nastąpi terytorialna
centralizacja kompetencji i specjalizacji w ośrodkach ogólnokrajowych, które skupią istniejące już wielkie
instytuty, sekcje regionalne i prowincjonalne oraz lokalne koła miejskie i wiejskie. Podział na sekcje
przeprowadzony będzie według kompetencji naukowo-kulturalnych. W ośrodkach nadrzędnych
reprezentowane będą wszystkie kompetencje, w kołach lokalnych tylko niektóre z nich. Trzeba ujednolicić
rozmaite typy istniejących organizacji kulturalnych: akademie, instytuty kulturalne, koła filologiczne itd.,
zespalając tradycyjną pracę akademicką – która zasadzała się głównie na systematyzacji dawnej wiedzy i na
usiłowaniu ustalenia przeciętnej dla myśli narodowej, jako podstawy działalności intelektualnej – z
działalnością związaną z życiem zbiorowym, ze światem produkcji i pracy.
Rozciągnie się kontrolę nad naradami przemysłowo-produkcyjnymi, nad działalnością naukowej
organizacji pracy, nad gabinetami doświadczalnymi w fabrykach itd. Stworzy się specjalny mechanizm
selekcji i umożliwiania dalszego rozwoju najbardziej uzdolnionym jednostkom rekrutującym się z mas
ludowych, jednostkom, które dzisiaj marnują się i wyczerpują w walce z ogromnymi trudnościami. Każde
koło lokalne musi koniecznie posiadać sekcję nauk moralnych i politycznych i stopniowo organizować inne
sekcje specjalne dla dyskutowania problemów technicznych przemysłu, rolnictwa, organizacji i
racjonalizacji pracy, organizacji fabryk, administracji itp. Okresowe kongresy na rozmaitych szczeblach
pozwolą poznać najbardziej uzdolnione jednostki.
Warto by mieć kompletną listę istniejących obecnie akademii i innych organizacji kulturalnych oraz
tematów najczęściej poruszanych w ich rozprawach i sprawozdaniach. W większości wypadków traktuje się
w nich o „cmentarzach kultury”, ale odgrywają one pewną rolę w psychologii klasy kierowniczej.
Współpraca tych organizmów z uniwersytetami powinna być jak najściślejsza, tak samo zresztą jak
ze wszystkimi specjalnymi szkołami wyższymi (wojskowymi, morskimi itp.). Chodzi bowiem o osiągnięcie
takiej centralizacji i takie pobudzenie kultury narodowej, które przewyższyłoby analogiczną sferę
oddziaływania Kościoła katolickiego18.
18
Ten schemat organizacji pracy kulturalnej według ogólnych zasad szkoły jednolitej powinien być opracowany dokładnie pod
każdym względem i służyć jako przewodnik przy zakładaniu najbardziej nawet elementarnych i prymitywnych ośrodków
kulturalnych, które stanowiłyby zalążki i pierwsze komórki całej potężnej struktury. Nawet przejściowe i eksperymentalne
przedsięwzięcia winny być podejmowane z myślą o późniejszym podporządkowaniu ich temu ogólnemu schematowi, a
jednocześnie winny być żywotnymi elementami dążącymi do stworzenia pełnego schematu. Należy uważnie przestudiować
- 17 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
NOWE ZASADY WYCHOWAWCZE
Reforma Gentilego spowodowała rozłam pomiędzy szkołą podstawową i średnią z jednej strony, a
szkołą wyższą z drugiej. Przed reformą podobny rozłam, zresztą dość powierzchowny, istniał tylko między
szkolnictwem zawodowym z jednej strony, a średnim i wyższym z drugiej. Szkoła podstawowa, z racji
swego szczególnego charakteru, była jakby zawieszona w próżni.
W szkołach podstawowych na wychowanie i nauczanie dzieci składały się dwa czynniki:
podstawowe wiadomości z dziedziny nauk przyrodniczych oraz elementarne pojęcia dotyczące praw i
obowiązków obywatela. Wiadomości przyrodnicze miały służyć do wprowadzenia dziecka w societas
rerum, natomiast wiadomości o prawach i obowiązkach obywatelskich – do wprowadzenia go w życie
państwowe i społeczne. Wiadomości przyrodnicze przeciwstawiały się magicznym pojęciom o świecie i
przyrodzie, jakie dziecko wynosi z otoczenia przepojonego folklorem, podobnie jak pojęcia praw i
obowiązków przeciwstawiały się tendencjom do indywidualistycznego i lokalistycznego barbarzyństwa,
które są również pewną właściwością folkloru. Szkoła, ze swoim systemem nauczania, walczy z folklorem i
wszelkimi tradycyjnymi nawarstwieniami światopoglądowymi i szerzy światopogląd bardziej nowoczesny,
którego najprostsze i podstawowe elementy polegają na stwierdzeniu, że – po pierwsze, prawa przyrody
istnieją jako coś obiektywnego i opornego wobec woli ludzkiej, do czego trzeba się przystosować po to, by
potem nad nimi zapanować; po drugie – że prawa prywatne i państwowe są produktem ludzkiej
działalności, że zostały ustanowione przez człowieka i przez człowieka mogą być zmienione dla dobra jego
zbiorowego rozwoju; prawo prywatne i państwowe stwarza taki porządek w stosunkach między ludźmi,
który jest historycznie najbardziej korzystny dla opanowania praw przyrody, zatem dla ułatwienia ludziom
ich pracy, za pomocą której człowiek bierze czynny udział w życiu przyrody, przekształca ją i coraz głębiej
i szerzej ją uspołecznia. Można więc powiedzieć, że zasadą wychowawczą, na której opierały się szkoły
podstawowe, było pojecie pracy, która nie może osiągnąć pełni swoich możliwości ekspansji i
produktywności bez dokładnej i realistycznej znajomości przez człowieka praw przyrody i bez porządku
prawnego, regulującego organicznie współżycie ludzi między sobą. Porządek ten musi być respektowany na
zasadzie dobrowolnej umowy, a nie może być narzucony z zewnątrz; musi być respektowany z
konieczności uznanej i przyjętej przez ludzi jako wolność, a nie pod wpływem przymusu. Pojęcie i fakt
pracy (działalności teoretyczno-praktycznej) stanowi immanentną zasadę wychowawczą w szkole
początkowej, gdyż porządek społeczny i państwowy (prawa i obowiązki) jest rezultatem pracy i dzięki niej
jest uznawany za składnik porządku naturalnego. Pojęcie równowagi między porządkiem społecznym i
porządkiem naturalnym, równowagi opartej na pracy, na teoretyczno-praktycznej działalności człowieka,
stwarza pierwsze elementy zrozumienia świata, zrozumienia uwolnionego od wszelkiej magii i czarów,
stanowi punkt wyjścia do dalszego rozwoju światopoglądu historycznego, dialektycznego, do zrozumienia
istoty ruchu i stawania się, do właściwej oceny sumy wysiłków i ofiar, dzięki czemu przeszłość stała się
teraźniejszością, a teraźniejszość stanie się przyszłością, do zrozumienia chwili obecnej jako syntezy
przeszłości, syntezy wszystkich minionych pokoleń, rzuconej na ekran przyszłości. To właśnie stanowi
podstawową zasadę szkoły początkowej. Czy zasada ta wydała wszystkie owoce, które mogła zrodzić, czy
nauczyciele zdają sobie sprawę z własnych zadań i z filozoficznej treści tych zadań – to inna sprawa,
wiążąca się z krytyką stopnia świadomości społecznej całego narodu. Ciało nauczycielskie jest jak dotąd
jedynie wyrazem, i to zniekształconym, tej świadomości, a nie jej strażą przednią.
Twierdzenie, że nauczanie nie jest równoznaczne z wychowywaniem, nie całkiem jest słuszne:
położenie zbyt silnego nacisku na to rozróżnienie było poważnym błędem pedagogiki idealistycznej. Skutki
tego błędu widać w szkolnictwie zreorganizowanym w oparciu o tę właśnie pedagogikę. Nauczanie nie
byłoby jednocześnie wychowywaniem, gdyby nauczyciel był wcieleniem bierności, „mechanicznym
zbiornikiem” abstrakcyjnych wiadomości, co jest oczywiście absurdem i co „abstrakcyjnie” odrzucili sami
zwolennicy „czystego wychowywania”, oponujący przeciwko nauczaniu mechanistycznemu. To, co
„pewne”, staje się w umyśle dziecka „prawdziwe”. Ale świadomość dziecka nie jest bynajmniej czymś
organizacje i rozwój klubu Rotary.
- 18 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
„indywidualnym” (a tym mniej czymś zindywidualizowanym). Jest ona odbiciem tej cząstki społeczeństwa,
w której życiu dziecko uczestniczy, jest odbiciem stosunków społecznych, które załamują się w życiu jego
rodziny, sąsiedztwa, wsi itp. Indywidualna świadomość ogromnej większości dzieci jest odbiciem
stosunków społecznych i kulturalnych wybitnie odmiennych, a nawet sprzecznych ze stosunkami
reprezentowanymi przez programy szkolne. To, co jest „pewne” w kulturze postępowej, staje się
„prawdziwe” w ramach kultury skamieniałej i anachronicznej. Nie ma jedności między szkołą a życiem, a
zatem nie ma jedności między nauczaniem i wychowywaniem. Stwierdzić więc można, że związek między
„nauczaniem” a „wychowywaniem” może znaleźć oddźwięk w żywej pracy szkolnej nauczyciela tylko
wtedy, gdy nauczyciel świadom jest różnic między tym typem społeczeństwa i kultury, który on sam
reprezentuje, a typem reprezentowanym przez jego uczniów, i kiedy świadom jest swych zadań,
polegających na przyspieszeniu i zdyscyplinowaniu procesu kształtowania uczniów zgodnie z typem
wyższym, który jest w walce z typem niższym. Jeżeli kadry nauczycielskie nie są na odpowiednim
poziomie, związek między nauczaniem i wychowaniem ulega zerwaniu, a problem nauczania rozwiązuje
się zgodnie z papierowymi schematami, w których fałszywie wyolbrzymia się możliwości wychowawcze
szkoły. Praca szkoły stanie się wówczas działalnością retoryczną, gdyż temu, co „pewne”, zabraknie
materialnej namacalności, a „prawdziwe” będzie „prawdziwym” jedynie w słowach, będzie prawdą
retoryczną.
Wynaturzenie to zaznacza się jeszcze bardziej na terenie szkoły średniej, w związku z nauczaniem
literatury i filozofii. Dawniej uczniowie tych szkół zdobywali przynajmniej pewien „bagaż”, czy też
„zapas” (co kto woli) konkretnych wiadomości. Obecnie, kiedy nauczycielem jest przede wszystkim filozof
i estetyk, uczeń lekceważy wiadomości konkretne i nabija sobie głowę formułami i słowami, które
najczęściej nie mają dla niego zgoła żadnego sensu i które natychmiast zapomina. Walka ze starym
systemem szkolnym była słuszna, ale reforma nie była rzeczą tak prostą, jak się wydawało. Chodziło tu nie
o schematy programowe, ale o ludzi, i to nie tylko o tych, którzy są bezpośrednimi nauczycielami, ale o
cały kompleks społeczny, którego poszczególni ludzie są wyrazem. Przeciętny nauczyciel może osiągnąć
to, żeby jego uczniowie stali się bardziej „wykształceni”, ale nie potrafi im zaszczepić prawdziwej kultury.
Będzie on skrupulatnie, z biurokratyczną sumiennością przerabiał mechanicznie program szkolny, uczeń
zaś, jeśli jest obdarzony aktywną umysłowością, wprowadzi w nagromadzony „bagaż” swój własny ład,
przy pomocy swego środowiska społecznego. Przy nowych programach i ogólnym obniżeniu poziomu kadr
nauczycielskich nie będzie żadnego „bagażu”, w którym należałoby zaprowadzić ład. Nowe programy
powinny były znieść zupełnie egzaminy; obecnie egzamin musi być w znacznie większej mierze „grą
hazardową” niż dawniej. Data będzie zawsze datą, bez względu na to, jaki profesor egzaminuje, a definicja
jest zawsze definicją. Natomiast poglądy, analizy estetyczne lub filozoficzne nie zawsze są tym samym.
Skuteczność wychowawcza dawnej włoskiej szkoły średniej, zorganizowanej w oparciu o stary
dekret Casatiego, nie polegała na wyrażonej tam intencji spełniania (lub niespełniania) roli wychowawczej
przez szkołę, lecz na fakcie, że jej organizacja i jej programy były wyrazem tradycyjnego sposobu życia
umysłowego i moralnego, wyrazem tego klimatu kulturowego, który na zasadzie bardzo starej tradycji
panował w społeczeństwie włoskim. Ów klimat i ów sposób życia są obecnie w stanie agonii, szkoła
oderwała się od życia i stąd zrodził się jej kryzys. Krytykowanie szkolnych programów i dyscypliny nie ma
najmniejszego sensu, jeżeli nie bierze się pod uwagę tych warunków. W ten sposób powracamy do sprawy
rzeczywiście czynnego udziału ucznia w pracy szkolnej, który może istnieć tylko wówczas, kiedy szkoła
związana jest z życiem. I chociaż nowe programy coraz silniej podkreślają postulat aktywności ucznia i
jego czynnej współpracy z nauczycielem, to przecież układane są w taki sposób, jakby uczeń był
wcieleniem bierności.
W dawnej szkole nauczanie gramatyki łacińskiej i greckiej w połączeniu ze studiowaniem
odnośnych literatur i historii politycznych było skuteczną zasadą wychowawczą, gdyż ideał humanistyczny
Aten i Rzymu zakorzeniony był w całym społeczeństwie, stanowił podstawowy element życia i kultury
narodowej. Nawet mechaniczną naukę gramatyki ożywiały perspektywy kulturalne. Zdobywanie tych
wiadomości nie służyło bezpośrednim celom praktyczno-zawodowym; było bezinteresowne, gdyż chodziło
- 19 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
tu o rozwój wewnętrzny osobowości, o kształtowanie charakteru za pomocą wchłonięcia i przyswojenia
całej kulturalnej przeszłości nowożytnej cywilizacji europejskiej. Nie po to uczono się łaciny i greki, aby
mówić tymi językami, aby pełnić funkcje kelnerów, tłumaczy czy korespondentów handlowych. Uczono się
ich w celu bezpośredniego poznawania kultury tych dwóch narodów jako koniecznego elementu kultury
współczesnej, a więc uczono się po to, by być sobą samym i poznać siebie samego. Łaciny i greki uczono
się metodą gramatyczną, mechanicznie; ale oskarżanie tego systemu nauczania o mechaniczność i jałowość
nie jest ani zupełnie ścisłe, ani sprawiedliwe. Ma się tu do czynienia z dziećmi, którym trzeba wpoić pewne
nawyki pilności i systematyczności, umiejętność skupiania się (nawet w sensie fizycznym) oraz
koncentracji psychicznej na danym przedmiocie – a tych cech nie można nabyć bez mechanicznego
powtarzania zdyscyplinowanych i metodycznych czynności. Czyż czterdziestoletni badacz byłby w stanie
tkwić przy biurku przez szesnaście godzin z rzędu, gdyby jako dziecko nie nabył, drogą mechanicznego
przymusu, odpowiednich nawyków psychofizycznych? Chcąc wyselekcjonować materiał ludzki na wielkich
uczonych, trzeba zacząć tę pracę już od tego właśnie punktu, trzeba stworzyć taki klimat w szkole, aby
umożliwić wypłynięcie na powierzchnię tym tysiącom, setkom czy choćby nawet tylko dziesiątkom
badaczy o wielkim zapale dla wiedzy, których społeczeństwo potrzebuje (choć, co prawda, można by
znacznie poprawić sytuację w tym względzie bez nawracania do szkolnych metod stosowanych przez
jezuitów – a mianowicie za pomocą stworzenia odpowiednich subsydiów i stypendiów naukowych).
Uczy się łaciny (a raczej studiuje się łacinę), analizuje się ją w jej najbardziej subtelnych odcieniach
językowych, analizuje się ją jako przedmiot martwy, to prawda, ale wszelka analiza dokonywana przez
dziecko może dotyczyć jedynie rzeczy martwych; zresztą nie należy zapominać, że przedmiot równolegle
studiowany – życie Rzymian – jest mitem, który do pewnego stopnia obudził już w dziecku zainteresowanie
i interesuje je nadal, tak że w tym, co martwe, tkwi coś odeń większego, coś, co żyje. Język umarł, bada się
go jak martwy przedmiot, jak trupa na stole anatomicznym; a równocześnie ożywa on nieustannie w
przykładach i w opowieściach. Czy można by w ten sam sposób studiować język włoski? Nie, żadnego
żywego języka nie można studiować tak jak łacinę: byłoby to absurdem i w y g l ą d a ł o b y absurdalnie.
Żadne dziecko, gdy rozpoczyna naukę łaciny taką właśnie metodą, nie zna tego języka. Jakikolwiek język
żywy mógłby być znany i wystarczyłoby, żeby znał go jeden jedyny uczeń w klasie, aby czar prysnął:
wszyscy poszliby natychmiast do szkoły Berlitza. Łacina i greka pojawiają się przed wyobraźnią jako mit,
także i przed wyobraźnią nauczyciela. Łacinę studiuje się po to, by się nauczyć łaciny. Na zasadzie tradycji
kulturalno-szkolnej, której rozwój należałoby zbadać, studiuje się łacinę jako element idealnego programu
szkolnego, element, który skupia w sobie i spełnia cały szereg postulatów pedagogicznych i
psychologicznych. Studiuje się ją, aby wdrożyć uczniów do pewnego określonego sposobu studiowania, do
analizowania faktu historycznego, który można traktować jak trupa nieustannie powracającego do życia.
Łaciny uczy się po to, aby przyzwyczaić uczniów do rozumowania, do operowania abstrakcyjnymi
schematami, przy zachowaniu zdolności do niezrywania kontaktu z realnym życiem, do dostrzegania w
każdym fakcie tego, co w nim jest ogólne, i tego, co szczególne, do dostrzegania pojęcia i jednostkowego
zjawiska. A jakież znaczenie wychowawcze ma nieustanne porównywanie łaciny z językiem, którego się
stale używa? Rozróżnianie i utożsamianie wyrazów i pojęć, cała logika formalna z zestawieniem
przeciwieństw, analizą rozróżnień, z rozwojem historycznym języka, który zmienia się w czasie, który nie
tylko j e s t , ale również s t a j e s i ę . W ciągu ośmiu lat nauki w gimnazjum–liceum uczeń poznaje
język w jego historycznym rozwoju, poznawszy go najpierw w formie gramatyki, niby na fotografii,
zrobionej w pewnym abstrakcyjnym momencie, uczeń studiuje ten język, poczynając od Enniusa (a nawet
od fragmentów Dwunastu Tablic) aż do Fedrusa i pisarzy łacińsko-chrześcijańskich: proces historyczny
zostaje przeanalizowany od samych zaczątków aż do jego śmierci; śmierci pozornej, bo wiadomo przecież,
że język włoski, z którym wciąż się łacinę zestawia, jest właśnie nowożytną łaciną. Studiuje się gramatykę
pewnej określonej epoki, pewną abstrakcję; studiuje się słownictwo pewnego okresu; ale także studiuje się
(porównawczo) gramatykę i słownictwo każdego określonego autora, znaczenie każdego terminu w
każdym stylistycznym „okresie”; odkrywa się w ten sposób, że gramatyka i słownictwo Fedrusa nie są
takie same, jak gramatyka i słownictwo Cycerona czy Plauta, czy Laktancjusza i Tertuliana, że ten sam
- 20 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
zestaw dźwięków ma odmienne znaczenie w różnych czasach i u różnych autorów. Porównuje się
nieustannie łacinę i włoski; ale każde słowo jest pojęciem, obrazem, przybierającym różne odcienie,
zależnie od czasu, od osoby, inne w każdym z porównywanych języków. Studiuje się dzieje literatury z
książek napisanych w danym języku, dzieje polityczne, czyny ludzi, którzy tym językiem mówili. Cały ten
zespół organiczny określa wychowanie chłopca przez sam fakt, że przynajmniej w sensie materialnym
przebył on całą tę drogę, wszystkie jej etapy. Zanurzył się w historii, wypracował sobie własną intuicję
historyczną w stosunku do świata i życia – intuicję, która stała się jego drugą naturą – naturą prawie
spontaniczną, bo nie narzuconą w sposób pedantyczny przez obcą „wolę” wychowawcy. Te studia
wychowywały, mimo że intencja wychowywania nie była w nich wyraźnie zdeklarowana, wychowywały
przy minimalnym udziale nauczyciela, wychowywały, bo kształciły. Doświadczenia logiczne, artystyczne,
psychologiczne zdobywało się bez nieustannego „reflektowania siebie”, spoglądania w zwierciadło; a
przede wszystkim zdobywało się poważne doświadczenie „syntetyczne”, filozoficzne doświadczenie
realnego rozwoju historycznego. To nie znaczy (i nie należy tak myśleć), żeby łacina i greka miały, jako
takie, własności cudotwórcze w dziedzinie wychowania. Do zdeterminowania takich skutków potrzebne
jest oddziaływanie określonej tradycji kulturalnej również – a nawet zwłaszcza – poza szkołą, potrzebne jest
sprzyjające środowisko. Widać zresztą skądinąd, że z chwilą kiedy uległo zmianie tradycyjne pojmowanie
kultury, szkoła – jak również nauka łaciny i greki – weszła w stadium kryzysu.
Będzie trzeba zastąpić czymś łacinę i grekę jako główną podporę szkoły – i zostaną one
niewątpliwie czymś zastąpione; ale nie będzie bynajmniej rzeczą łatwą tak rozłożyć nowy przedmiot
nauczania albo szereg nowych przedmiotów nauczania, aby osiągnąć równowartościowe wyniki w
wychowaniu i ukształtowaniu ogólnym osobowości ucznia od wieku dziecięcego do momentu wyboru
zawodu. W tym okresie nauka, a przynajmniej większa jej część, powinna być (lub wydawać się uczniom)
bezinteresowna, nie mieć przed sobą bezpośrednich – zbyt bezpośrednich – celów praktycznych, musi być
„wychowawcza”, a nie tylko „kształcąca”, czyli obfitująca w wiadomości konkretne. W szkole obecnej, z
racji głębokiego kryzysu tradycji kulturalnych oraz koncepcji życia i człowieka, następuje proces
stopniowego wynaturzenia: szkoły typu zawodowego, czyli nastawione na bezpośrednie cele praktyczne,
biorą górę nad szkołą kształtującą i – z bezpośredniego życiowego punktu widzenia – bezinteresowną.
Najbardziej paradoksalne jest to, że ten nowy typ szkoły propaguje się jako szkołę demokratyczną, podczas
gdy w rzeczywistości zadaniem jej jest nie tylko podtrzymywanie różnic społecznych, ale wręcz
wykrystalizowanie ich w zawiłe i dziwaczne formy.
Szkoła tradycyjna była szkołą oligarchiczną, gdyż przeznaczona była dla młodego pokolenia grup
kierowniczych, które z kolei miało stanąć u steru władzy; ale nie była szkołą oligarchiczną, jeśli chodzi o
system nauczania. Nie zdobywanie uzdolnień kierowniczych, nie tendencja do urabiania „wyższego”
gatunku ludzi jest tym, co wyciska piętno społeczne na danym typie szkoły. Piętno to wyciska fakt, że
każda grupa społeczna ma własny typ szkoły, nastawiony na zachowanie w łonie tych warstw pewnych
określonych funkcji tradycyjnych – bądź kierowniczych, bądź wykonawczych. Jeżeli chce się zlikwidować
takie postępowanie, to zamiast mnożyć bez końca typy i stopnie szkół zawodowych, należy stworzyć
jednolity typ szkoły przygotowawczej (podstawowej i średniej), która doprowadzałaby młodzież do
momentu wyboru zawodu, wychowując ją w tym czasie na istoty zdolne do myślenia, studiowania,
kierowania lub kontrolowania tych, którzy kierują.
Mnożenie się typów szkół zawodowych jest więc wyrazem tendencji do utrwalenia tradycyjnych
różnic społecznych. Ponieważ jednak wpływa równocześnie na powstawanie zróżnicowań wewnętrznych w
ramach warstw zasadniczych (na przykład robotnik niewykwalifikowany i wykwalifikowany, chłop i
geometra czy agronom niższego stopnia itp.), stwarza pozory tendencji demokratycznej. Ale tendencja
demokratyczna nie może oznaczać jedynie tego, że robotnik niewykwalifikowany może stać się
robotnikiem wykwalifikowanym, lecz to, że każdy „obywatel” może stać się „jednostką rządzącą” i że
społeczeństwo stwarza, choćby tylko „abstrakcyjnie”, takie warunki, które sprawiają, że metamorfoza ta
jest możliwa: demokracja polityczna dąży do połączenia rządzących z rządzonymi (w znaczeniu rządzenia
za zgodą rządzonych), zapewniając każdemu z rządzonych możliwość bezpłatnego zdobycia niezbędnych
- 21 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
umiejętności i wykształcenia technicznego. Ale typ szkoły, która rozwija się jako szkoła dla ludu, nie stara
się już nawet podtrzymywać tych złudzeń, gdyż zacieśnia coraz bardziej bazę warstwy rządzącej i
technicznie do rządzenia przygotowanej. W rzeczywistości tedy powraca się do podziału i porządku
„prawnie” ustalonego i skrystalizowanego: mnożenie się szkół zawodowych coraz ściślej
wyspecjalizowanych – i to od samego początku nauki szkolnej – jest jednym z najjaskrawszych przejawów
tej tendencji.
Co się tyczy dogmatyzmu oraz krytycyzmu i historyzmu w szkole podstawowej i średniej,
zauważyć trzeba, że nowa pedagogika usiłowała zaatakować dogmatyzm właśnie na polu nauczania,
zdobywania konkretnych wiadomości, czyli na tym polu, na którym pewien dogmatyzm jest w praktyce
nieunikniony i skąd może być całkowicie wyeliminowany dopiero na przestrzeni pełnego cyklu nauki
szkolnej (nie można uczyć gramatyki historycznej w szkołach początkowych ani w gimnazjum).
Tymczasem dogmatyzm panoszył się na polu myśli religijnej i całą historię filozofii przedstawiał jako
łańcuch szaleństw i majaków. W nauczaniu filozofii nowy kurs pedagogiczny (przynajmniej jeśli chodzi o
tych uczniów – a jest ich przytłaczająca większość – którzy poza szkołą, w rodzinie, nie otrzymują
pożądanej pomocy w nauce i muszą kształtować swój umysł sami, wyłącznie przy pomocy wskazówek
otrzymanych w klasie) zubożył nauczanie, obniżył w praktyce jego poziom, mimo że na oko wydaje się on
utopijnie piękny. Tradycyjna filozofia opisowa, wsparta kursem historii filozofii i lekturą pewnej ilości
tekstów filozoficznych, w praktyce wydaje się najlepsza. Filozofia opisowa i definiująca będzie abstrakcją
dogmatyczną, podobnie jak matematyka, jest jednak zarazem koniecznością pedagogiczną i dydaktyczną. 1
= 1 jest abstrakcją, nikt jednak nie jest skłonny myśleć, że jedna mucha równa się jednemu słoniowi.
Podobnego rodzaju abstrakcją są także formuły logiki formalnej – są one jak gdyby gramatyką normalnego
myślenia, a jednak trzeba się ich uczyć, nie są bowiem wrodzone, ale muszą być zdobywane przez pracę i
myślenie. Nowy kurs zakłada, że logika formalna jest czymś, co się posiada już wówczas, kiedy zaczyna się
myśleć, ale nie wyjaśnia, w jaki sposób można to coś zdobyć, a zatem, praktycznie biorąc, uznaje ją za
umiejętność wrodzoną. Logika formalna jest jak gramatyka: przyswajać ją trzeba „na żywo”, nawet jeżeli
została „wykuta” w sposób schematyczny i abstrakcyjny, gdyż uczeń nie jest płytą gramofonową, nie jest
mechanicznym, biernym odbiornikiem, nawet jeżeli liturgiczna konwencjonalność egzaminów każe mu za
takiego uchodzić. Wpływ tych schematów wychowawczych na młodociane umysły jest zawsze aktywny i
twórczy, podobnie jak aktywny i twórczy jest stosunek robotnika do narzędzi jego pracy. Kaliber jest
zespołem abstrakcji, a jednak nie produkuje się realnych przedmiotów bez kalibratury – realnych
przedmiotów, które są stosunkami społecznymi i zawierają w sobie implicite określone idee.
Uczeń kujący wzory sylogizmów męczy się i oczywiście trzeba dążyć do tego, aby trudził się tylko
w tym stopniu, w jakim to jest konieczne. Ale nie ulega też wątpliwości, że mimo wszystko musi nauczyć
się zmuszania siebie samego do wyrzeczeń i do ograniczenia ruchu fizycznego, czyli że musi przejść
odpowiednią zaprawę psychofizyczną. Jest wiele ludzi, których trzeba dopiero przekonywać, że nauka jest
także rzemiosłem, i to rzemiosłem męczącym, wymagającym specjalnego przygotowania, nie tylko
umysłowego, ale i mięśniowo-nerwowego: jest procesem przystosowania się, przyzwyczajeniem zdobytym
za cenę ogromnego wysiłku, nudy i nawet cierpień. Dostęp szerszych mas do szkoły średniej pociąga za
sobą tendencję do rozluźnienia dyscypliny nauki, do stosowania „ułatwień”. Wielu ludzi sądzi, że trudności
nauki szkolnej są sztucznie wyolbrzymione, gdyż za ciężką pracę przywykli uważać wyłącznie pracę
fizyczną. Zagadnienie to nie jest proste. Zapewne, dziecko z rodziny z tradycją pracy umysłowej łatwiej
przebywa proces psychofizycznego przystosowania; już wówczas, gdy wchodzi po raz pierwszy do klasy,
ma wiele punktów przewagi nad kolegami, posiada zdolność orientacji wyniesioną z domu rodzinnego i
jego zwyczajów: mniejszą trudność sprawia mu skupienie uwagi, gdyż przyzwyczajona jest do
opanowanego sposobu bycia itd. Podobnie syn miejskiego robotnika mniej cierpi, gdy rozpoczyna pracę w
fabryce, niż młody chłop przyzwyczajony do pracy na roli. Duże znaczenie ma też system odżywiania itp.
Oto dlaczego wiele osób wywodzących się z ludu żywi przekonanie, że w trudnościach nauki kryje się
jakieś „oszustwo” uknute na ich szkodę (o ile nie myślą, że są z natury tępi): widzą, że „pan” (a na wsi
pojęcie „pana” jest dla wielu równoznaczne z pojęciem inteligenta) wykonuje szybko i z widoczną
- 22 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Gramsci – Intelektualiści i organizowanie kultury (1930 rok)
łatwością pracę, która ich synów kosztuje wiele łez i znoju – i myślą, że kryje się w tym jakieś
„oszukaństwo”. W nowszej sytuacji te sprawy mogą zaostrzyć się tak dalece, że trzeba będzie
przeciwstawić się czynnie tendencji czynienia łatwym tego, co z natury rzeczy łatwe być nie może. Jeśli
chce się stworzyć nową inteligencję obejmującą najbardziej zróżnicowane specjalizacje, stworzyć ją z grupy
społecznej, która tradycyjnie nie rozwija odpowiednich nawyków, będzie trzeba pokonać ogromne
trudności.
- 23 © Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl

Podobne dokumenty