Paul Eijkemans
Transkrypt
Paul Eijkemans
Seks Paul Eijkemans Pewnego razu brałem udział w głęboko oczyszczającym szuarskim rytuale Natemamu, opartym na leczniczej roślinie zwanej Natem (Ayahuasca), organizowanym przez innego szamana. W małej grupce podróżowaliśmy autobusem z Quito w Ekwadorze do miejsca ceremonii w Asau, położonego głęboko na terytorium Szuarów. Nie zdążyliśmy jeszcze nawet wyjechać z Quito gdy tymczasem szaman już badał językiem wnętrze jamy ustnej uczestniczki ceremonii, na którą zmierzaliśmy. Najwyraźniej myślał, że wyszedłem za „potrzebą numer dwa”, podczas gdy była to „jedyneczka”, więc wróciłem szybciej niż się tego spodziewał. Zupełnie niechcący szaman ten nauczył mnie czegoś o niezwykle głębokim wymiarze wglądu w siebie, za co do dziś pozostaję mu wdzięczny: mistrz jest wówczas prawdziwym mistrzem, gdy po mistrzowsku panuje nad wszystkimi swymi energiami, łącznie z tą najtrudniejszą. Przez długie lata zdobywania wiedzy i pracy z medycyną roślinną nasłuchałem się i byłem naocznym świadkiem podobnych historii, wśród których wiele było nawet gorszych niż opisana powyżej. Ich bohaterami są zazwyczaj niewłaściwie zachowujący się, poszukujący rozrywki, podróżujący po Europie z medycyną, latynoscy „macho”, których zwiódł liberalizm europejski, jakoby rzekomo nie było tu żadnych granic w sferze seksu. Naturalnie przyczynia się do tego również fakt, że mnóstwo osób stawia ich na ogromnych piedestałach, nie pamiętając o tym, że szamanizm to zawód jak każdy inny. Połączenie tych dwóch zjawisk sprawia, że niektórzy szamani myślą, że są pępkiem wszechświata, a więc mogą bez ograniczeń sięgać i nasycać się czym tylko zechcą, zupełnie jak dzieci w sklepie z cukierkami. W rzeczywistości każdy punkt, a tym samym, każdy z nas, jest centrum w nieskończonym wszechświecie. W Europie też obowiązują pewne granice. Pisząc tę książkę, czułem, że powinienem napisać rozdział na ten temat, by w ten sposób przyczynić się do zapobieżenia wpadnięcia w pułapkę ludzi pracujących z medycyną – tych, którzy dopiero zaczęli jak również bardziej doświadczonych, przyjeżdżających z zagranicy. W tym rozdziale znajdziesz też wyjaśnienie dlaczego niewskazane jest przekroczenie granicy uzdrowiciel-pacjent, po którym następuje jego znacznie weselsza część. Zdarzają się uzdrowiciele wyraźnie niepotrafiący kontrolować swoich popędów seksualnych, i nie mam tu na myśli wyłącznie pracujących z roślinami leczniczymi. Pewien znany mi bioenergoterapeuta z Londynu, bardzo nieudolnie kontroluje swój popęd płciowy. Jedną ze sztuczek, jakie stosuje, by zaciągnąć swoje pacjentki do łóżka jest taka, że mówi im, iż w poprzednim wcieleniu byli ze sobą w związku, którego kontynuowanie w tym życiu byłoby ze wszech miar wskazane. Opowiada też ludziom, że w poprzedniej inkarnacji był właścicielem haremu. Wydaje mi się, że łącząc ze sobą te historie nadal żyje przeszłością, a zatem pozostaje więźniem tych energii. Co więcej, gdyby zamiast potencji wykorzystał swój potencjał, mógłby odczytać znacznie więcej z przeszłych doświadczeń i opanować o wiele więcej technik uzdrawiania. Powtarzam – gdyby tylko zdołał prawdziwie uwolnić się od swoich szaleństw. Opowieści o niewłaściwie zachowujących się uzdrowicielach pojawiają się regularnie, a ludzie „łykają” je jak cukierki. Zdarzają się więc uzdrowiciele leczący dotykiem, którzy zbyt dosłownie stosują swoją metodę, zwłaszcza gdy ich dłonie znajdują się w okolicach intymnych pacjenta czy pacjentki. Są też „magnetyzerzy”, których dłonie nagle stają się magnesami i zdają się być przyciągane do piersi ich pacjentek. Z takiego przyciągania i ku niezadowoleniu tych uzdrowicieli, wynika, że ich pacjentki mają metalowe, a nie silikonowe implanty. Zachowując się w taki a nie inny sposób, uzdrowiciele ci niewątpliwie psują opinię pozostałym zawodom polegającym na pracy z energią, do których, według mnie, należy także szamanizm. Właśnie z tego powodu w Szkole Uzdrawiania Barbary Brennan, jak i wielu innych podobnych instytucjach, Barbara i jej personel tak wiele uwagi poświęcają, by nauczyć swoich studentów, że etyka jest rzeczą najwyższej wagi. Pomimo tych wysiłków, mój kolega z tej szkoły, najwyraźniej był wyjątkiem od reguły wśród pozostałych „Bogu ducha winnych” studentów, ponieważ twierdził, że uwielbia leczenie dotykiem, bo jest to doskonały sposób na „zaciągnięcie” kobiet do łóżka. Nie wierząc własnym uszom w swojej naiwności, poprosiłem go o powtórzenie swoich słów. Oczywistym stało się dla mnie wówczas, że uzdrawianie rzeczywiście „poręcznie” posłużyło mu, by się „pieprzyć na lewo i prawo”. Gdyby Gollum miał brata bliźniaka, niewątpliwie byłby nim ten mężczyzna – nie ze względu na aparycję, lecz niesłychane podobieństwo charakterów. Choć mówiąc szczerze, moje postrzeganie jego osoby mogło zostać nieco pozbawione obiektywizmu, jako że pół godziny przed naszą rozmową, daremnie próbował przekonać mnie, bym dał napiwek kelnerowi, który, pomimo dwukrotnego przypomnienia, całkowicie zapomniał przynieść mi zamówione danie, przez co musiałem jeść sam ryż, podczas gdy reszta naszej grupy smakowała pyszności. Nigdy nie daję napiwku, jeśli tego nie czuję, a już na pewno nie robię tego za namową. Naturalnie, jeśli do tej pory się zmienił, a mam nadzieję, że tak, z radością go przeproszę, odwołam wszystkie niepochlebne słowa na jego temat i wyrażę swój najgłębszy szacunek za jego przemianę. Wielu uzdrowicieli nie widzi niczego złego w seksualnym wykorzystywaniu pacjentów. Kiedy rozmawiałem ze znajomym na temat nieodpowiedniego zachowania szamana, którego popierał, odpowiedział mi, że nie widzi w tym problemu, ponieważ jemu, który też bywa uczestnikiem ceremonii, czasem zdarzy się przespać z kimś z kręgu. Mówiąc to najwyraźniej zapomniał, że uczestniczenie w kręgu jest czymś zupełnie innym niż prowadzenie go. Zaskakujące jest, że poza moim znajomym, również inni podzielają jego poglądy. A ponieważ nie uważają oni szamanizmu ani, ogólnie mówiąc pracy z energią, za prawdziwy zawód, myślą, że nie obowiązują w nim podstawowe zasady relacji lekarz-pacjent. Mylą się, ponieważ istota relacji uzdrowiciel-pacjent nie różni się niczym od tej lekarz-pacjent, kiedy to ten ostatni przychodzi po profesjonalną pomoc. A zatem i w relacji uzdrowiciel-pacjent obowiązują te same zasady. Jeśli jednak nie jesteś co do tego przekonany, jestem pewien, że sędzia w twoim kraju będzie, o czym świadczy wiele spraw sądowych przeciwko uzdrowicielom za nadużycia seksualne na pacjentach. Myślę, że jeśli chcesz profesjonalnie podejść do zawodu uzdrowiciela pracującego z medycyną roślinną, potraktuj wspomniane wyżej granice bardzo poważnie – to niewielki wysiłek o ogromnym znaczeniu. Już w IV wieku p.n.e. Hipokrates, rozpoznając wagę tych granic, ujął je w swej słynnej przysiędze, której fragment tu przytoczę: „Do jakiekolwiek domostwa wejdę, uczynię to, by przynieść korzyść choremu, pozostanę poza wszelką, umyślną niesprawiedliwością, wszelkimi nieprawymi uczynkami, a zwłaszcza poza stosunkami seksualnymi czy to z kobietami czy mężczyznami, niezależnie czy są oni niewolnikami czy wolnymi ludźmi”. Zdecydowana większość studentów medycyny na całym świecie składa tę przysięgę w oryginalnej wersji lub w jej adaptacji. I chociaż nic mi nie wiadomo na temat żadnego uzdrowiciela pracującego z medycyną roślinną, który złożyłby Przysięgę Hipokratesa, nie wspominając już o tych rdzennych, jej treść tak samo stosuje się do osób leczących ludzi za pomocą roślin. Mająca swój odpowiednik w prawie każdym kraju, Rada Etyki i Spraw Sądowych Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego zajmuje jasne stanowisko na temat kontaktów seksualnych pomiędzy lekarzem, a pacjentem: jest to wykroczenie seksualne. Instytucja ta równie stanowczo wymienia powody takiego podejścia do tej kwestii. Interakcje seksualne lub uczuciowe pomiędzy lekarzami, a ich pacjentami odciągają od celu relacji lekarz-pacjent, mogą wykorzystać wrażliwość pacjenta, przesłonić obiektywną ocenę lekarską stanu zdrowia pacjenta, a nawet mogą szkodzić dobru pacjenta. Mówiąc prościej: nie jest to dobre, ponieważ nie służy pacjentowi, nawet, jeśli zostało przez niego wywołane. A jeśli niekorzystnie wpływa na pacjenta, nie służy także lekarzowi lub uzdrowicielowi. O ile wiem, nie do tej pory nie przeprowadzono jeszcze badań naukowych dotyczących wykroczeń seksualnych popełnionych przez uzdrowicieli pracujących z energią człowieka, ale można wysunąć wnioski w oparciu o dane na temat innych terapeutów. W przeprowadzonym w 1990 roku przez Gartrella badaniu naukowym, zaskoczył fakt, że dziewięć procent terapeutów dobrowolnie przyznało się do kontaktów seksualnych z jednym lub więcej pacjentów. A mówimy tu tylko o tych, którzy sami się do tego przyznali – w rzeczywistości odsetek ten może być większy. Biorąc pod uwagę zmniejszoną rygorystyczność przepisów prawa, dlaczego liczba ta miałaby być mniejsza w przypadku uzdrowicieli? W latach osiemdziesiątych, większość badań dotyczących terapeutów przekraczających granice z pacjentami, którzy już doświadczyli wykorzystania seksualnego, przeprowadzili naukowcy Pope1 (gra słów niezamierzona) oraz Bouhoutsos. Wyniki ich badań wykazały, że tego rodzaju zachowanie przyczyniało się do trudności pacjenta w zaufaniu lekarzowi, powstawania stłumionego gniewu pacjenta, wzmożonego ryzyka samobójstwa oraz zwiększonej niestabilności emocjonalnej. Niby dlaczego zakłada się, że zagrożenia te nie dotyczą przychodzących do kręgów medycyny roślinnej kobiet i mężczyzn? Szamani nie znają niektórych osób w kręgach, czasem są one ofiarami wykorzystywania seksualnego, a jednocześnie stają się celem osobistej ich satysfakcji. W rzeczywistości całkiem sporo kobiet i rzadziej mężczyzn, będących ofiarami wykorzystywania seksualnego, przychodzi na prowadzone przeze mnie ceremonie, by sobie z tym poradzić. Ich problemy są różne: od irytacji ciągłego poruszania się po omacku, by znaleźć rozwiązanie aż po trwające przez lata związki kazirodcze. Moim zdaniem, najlepiej można im pomóc stwarzając energetycznie czystą przestrzeń ceremonialną, w której w całkowitym spokoju i wewnętrznym pokoju mogą zwymiotować i uwolnić się od energii powstałych w wyniku wykorzystania. Pomaga im w tym medycyna. Najpierw, oddzielając energię wykorzystania poprzez podniesienie częstotliwości systemu energetycznego, a następnie podnosząc zdolność świadomości pacjenta o istnieniu tej energii, dzięki podwyższonemu stanowi świadomości, powodując obfite wymioty, a czasami też wybuch emocji. Takie wymioty przynoszą korzyść, ponieważ wraz z usuwaniem czegoś z ciała na poziomie fizycznym, pacjent pozbywa się czegoś szkodliwego z systemu energetycznego , a w to miejsce wchodzą wewnętrzny pokój i spokój. W takiej grupie pacjentów ścisłe przestrzeganie zasad etyki jest niezwykle konieczne. Wiele ofiar wykorzystywania seksualnego nieświadomie uruchamia wzorce bycia postrzeganymi jako obiekty do przynoszenia satysfakcji, co w rezultacie wyzwala w szamanach, zajmujących się dziecięcymi ego takich pacjentów odgrywanie ról tych ego, nie uświadamiając sobie, że nie chodzi tu o nich (szamanów), lecz że dali się złapać w pułapkę energii pacjentów. Niektórzy szamani wydają się nie rozumieć, że najlepiej pomogą wykorzystywanej seksualnie kobiecie, która się im oddaje, nie śpiąc z nią. Sytuacja może też być odwrotna: uzdrowiciel może przestrzegać granic lekarz-pacjent, jednak ten ostatni może tak tego nie odbierać. Mój przyjaciel, którego ojciec jest psychiatrą i pracuje z tzw. „trudnymi przypadkami”, powiedział mi, że jego ojciec trzy- lub czterokrotnie w ciągu roku staje przed sądem, ponieważ jedna z jego pacjentek robi projekcje, fałszywie oskarżając go o nadużycie seksualne. Takie coś mogłoby też przydarzyć się uzdrowicielowi pracującemu w oparciu o medycynę, zważywszy na fakt, że jego praca wymaga zażycia roślin, które wywołują odmienne stany świadomości, mogące wzmocnić projekcje, które, jeśli niewłaściwie prowadzone mogą, w sporadycznych przypadkach, doprowadzić do mylnych wniosków na temat tego co działo się podczas ceremonii. Głównie dlatego kiedy organizuję prywatną ceremonię z udziałem jednej lub dwóch kobiet, zawsze podczas ceremonii pomaga mi asystentka. Jej obecność uspokaja też uczestniczki ceremonii. Wspominam o tym, ponieważ być może zechcesz prowadzić ceremonie w podobny sposób. Badania naukowe dowodzą, że około czterdziestu procent ludzi umawiało się z kimś kogo znają lub znali z pracy. Nie ma nic dziwnego w tym, że w miejscach, gdzie ludzie podzielają swe zainteresowania i spędzają dużo czasu razem, powstaje idealna szansa znalezienia miłości. Miejscem pracy uzdrowiciela pracującego w oparciu o medycynę roślinną jest przestrzeń ceremonialna (miejsce ceremonii), a więc szanse na poznanie kogoś są równie wysokie. Kupidyn może w każdej chwili wystrzelić swój tsentsak. Ale podobnie jak każde miejsce pracy ma kodeks postępowania, określający 1 Pope z angielskiego oznacza: „papież”. również zasięg strzały Kupidyna w przestrzeni biurowej, moim zdaniem, także uzdrowiciele powinni mieć takie kodeksy. Według mnie, ważne jest, by kiedy w takich warunkach poznamy kogoś wyjątkowego, zachować spokój. Pamiętaj, że także rankiem po imprezie mocno zakrapianej alkoholem postrzeganie osoby leżącej obok ciebie może całkowicie różnić się od tego w barze minionego wieczoru. To samo może się zdarzyć w przypadku kogoś poznanego podczas ceremonii kiedy medycyna przestanie działać. Warto też nie uganiać się za tą osobą jak zwierzyna za ofiarą, lecz pozwolić na stopniowy rozwój sytuacji. Jeśli coś ma się wydarzyć, nadarzy się ku temu okazja bez konieczności przekraczania granic. Kwestią najwyższej wagi jest wówczas natychmiastowe zakończenie relacji uzdrowiciel-pacjent, by w ten sposób zachować uczciwość kiedy między wami coś zaczyna rosnąć – i nie mam tu na myśli członka we wzwodzie. Zakończenie relacji uzdrowiciel-pacjent zapobiegnie naruszeniu granic. Nie oznacza to jednak, że nie możesz przyprowadzić swojej dziewczyny lub chłopaka na ceremonię, prawdopodobnie jednak zrobisz to będąc ugruntowanej fazie związku. Pewnego razu rozmawiałem na temat niewłaściwego zachowania szamanów ze swoim przyjacielem – seksuologiem. Szczególnie interesowało mnie dlaczego, według niego, zachowanie niektórych szamanów wzbudza we mnie tyle negatywnych uczuć. „No cóż” – odpowiedział, „jest to twoja potrzeba ochrony niewinności, co samo w sobie nie jest niczym złym, lecz czy kiedykolwiek przeszło ci chociaż przez myśl, że zdecydowana większość tych kobiet, jeśli nie wszystkie, które sypiają z szamanami mogą nie być tak niewinne jak ty o nich myślisz?”. Po czym kontynuował naszą rozmowę. W tym miejscu muszę dodać, że jest on człowiekiem mocno postrzegającym rzeczy prawdziwie, bez uwarunkowań. Jego słowa przyczyniły się do głębokiego wglądu w siebie: „Czy kiedykolwiek prawdziwie przyjrzałeś się temu kto tu kogo wykorzystuje?”. Te słowa sprawiły, że otworzyły mi się oczy, ponieważ do tej pory, poprzez uwarunkowania, postrzegałem wszelkie niewłaściwe zachowania szamanów jako sprawców, a wszystkie kobiety jak ich ofiary. Absolutnie nie umniejszając przypadków niewątpliwego wykorzystania seksualnego kobiet, w których szaman jest „drapieżnikiem”, w wielu sytuacjach rzeczywiście jest dokładnie odwrotnie: pozwalając wykorzystywać się, by zaspokoić potrzeby lub ego tych kobiet oraz dając się zdominować swym niewłaściwie zarządzanymi energiami seksualnymi to szamani stają się ofiarami. Uwarunkowanie, które przesłaniało mi prawdę, sprawiało, że widziałem w tych kobietach ofiary zamiast zaradne, samostanowiące o sobie osoby, w pełni zdolne do podejmowania własnych decyzji. A więc drodzy szamani i uzdrowiciele, o których wspominałem wcześniej dla przykładu: mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że dzięki temu wglądowi wiem kto tu naprawdę jest przegranym. Podkreślam, że tymi słowami nie umniejszam przykrych doświadczeń niemałej grupy kobiet i być może też pewnych mężczyzn, jakich doznali od szamanów przekraczających granice. Najdrastyczniejszym przypadkiem, jaki słyszałem i na szczęście pojedynczym, była historia kobiety, która powiedziała mi, że została zgwałcona przez syna szamana, który także praktykował by zostać szamanem. Opowiedziała mi, że podróżowali razem po Europie i stało się to w czasie pobytu w jej domu. Z wibracji jej pola energetycznego wyczułem, że nie powiedziała mi wszystkiego, co się wtedy wydarzyło, ale był to, moim zdaniem, niebudzący żadnych wątpliwości przypadek oczywistego przekroczenia granic. Zrobiłem wtedy to co wydawało mi się najlepsze w jej sytuacji, a mianowicie poradziłem jej, by wniosła akt oskarżenia przeciwko synowi szamana, lecz w końcu zdecydowała się tego nie robić. Inna kobieta, która nocowała w tym samym domu co przyjezdny szaman, opowiadała jak w środku nocy przyszedł on do jej pokoju i położył się przy niej, nieustannie powtarzając: „Amor, Amor”2 . A ponieważ bardzo wierzyła w jego uczciwość, nie wiedząc jak zachować się w tej sytuacji, pozwoliła mu zostać w swoim łóżku i nic więcej się nie wydarzyło. Rankiem uświadomiła sobie jak wielce naruszone zostały jej granice, co wpłynęło też na jej zaufanie do medycyny, którą przywiózł ze sobą ten szaman. Kiedy kilka miesięcy później skonfrontowałem w rozmowie z nim jego zachowanie, szczerze przeprosił za to, że dał się ponieść tego rodzaju energii. 2 z hiszpańskiego: „Miłość”. Mogę tu mnożyć przykłady dla podkreślenia roli etyki w tym obszarze, lecz moje przeczucia mówią mi, że i tak większość szamanów o wątpliwej uczciwości i tak tego nie posłucha, ponieważ dla nich gratyfikacja jest znacznie ważniejsza od etyki, a ponadto zwykle mają zbyt wybujałe ego, by podwyższone standardy ich pracy przynosiły im satysfakcję. „Bo do tanga trzeba dwojga” lub też mówiąc językiem dżungli: „by odtańczyć taniec szalonej małpy potrzeba dwojga”. Skupmy się zatem na partnerach do tańca i w ten sposób pomóżmy potrzebującym kobietom zaspokoić swoje potrzeby, posługując się jednym z największych symboli seksu naszych czasów – Leonardo DiCaprio. Największym pragnieniem w życiu wielu kobiet jest przespać się z Leonardo. Biorąc pod uwagę pokaźną liczbę supermodelek, które lądują w jego łóżku, wygląda na to, że wielu kobietom udaje się to. Gdyby zebrać wszystkie kobiety, z którymi spał Leonardo, mógłby stworzyć własną Lingerie Football League3, która, mówiąc tak przy okazji, jest już oficjalną ligą sportową – składającą się z kilku drużyn. Większość tych kobiet nie jest głupiutkimi marionetkami, za jakie uważają je niektórzy. Spanie z Leonardo DiCaprio może bowiem skutecznie przyspieszyć rozwój kariery modelki czy aktorki, o czym on doskonale wie. Nie jest to jednak główny powód, dla którego z nimi sypia – robi to przede wszystkim z własnej żądzy, a nie z żądzy tych modelek. Gwoli wyjaśnienia mojego zdania na temat potrzeb Leonardo: gdybym to ja był jedną z tych uroczych kobiet nie chciałbym spać z Leonardo. I nie zrobiłbym tego. Chciałbym pójść do łóżka z kimś, dla kogo to ja jestem wyjątkowy, a nie z kimś kto śpi ze mną tylko dlatego, że uważa się za kogoś wyjątkowego. To samo dotyczy sypiania z szamanami. Dlaczego na Boga, poszedłbyś czy poszłabyś do łóżka z kimś kto robi to wyłącznie dlatego, że uważa się za boski dar dla ludzkości zamiast kochać się z tobą, ponieważ uważa, że to ty jesteś tym darem? Jest jeszcze jeden powód, dla którego rozsądne kobiety nie powinny uprawiać przypadkowego seksu z szamanem, oczywiście poza tym, że przez całą noc wymiotował ze wszystkich sił dla dobra innych. Spanie z szamanem przed ceremonią spowoduje powstanie głębokiego połączenia z nim, tak, że podczas ceremonii osobę tą dosięgnie ciężar energii, które szaman potrafi przyciągać i przetransformowywać. Z kolei kochanie się z szamanem po ceremonii wywoła przekazanie jego kochance lub kochankowi niskich energii zgromadzonych w czasie ceremonii, co może stać się przyczyną poważnej choroby, jako że prawdopodobnie system energetyczny takiej osoby nie jest przystosowany do radzenia sobie z tymi energiami. Oto dlaczego tak wielu uzdrowicieli leczących medycyną roślinną, włącznie ze mną, zachowuje wstrzemięźliwość seksualną przed i po ceremonii. Rozważni uzdrowiciele nie chcą wywoływać chorób u innych, poprzez brudy, którymi zostają opryskani w pracy. Dla porównania: po skończonej pracy hydraulik też bierze prysznic zanim pójdzie do łóżka z ukochaną. Mówiąc o cienistej stronie seksu, czy raczej o nieumiejętności zapanowania nad energią seksualną, można prawie zapomnieć, że seksualność poza ceremoniami uzdrawiającymi może być źródłem wielkiej radości. Również podczas ceremonii energia seksualna może przysporzyć wiele powodów do śmiechu, lecz zazwyczaj już po fakcie. Raz na przykład, w czasie ceremonii odbywającej się w tipi, prowadzonej przez rdzennego szamana, mężczyzna pilnujący ognia, opanowany przez wypełniające przestrzeń energie, rozebrał się i stanął nagi przy ogniu, z radości prawie tańcząc „Kaczuchy”. Przy całej szczerości tego tańca, szaman nie był tak bardzo zaskoczony jego zachowaniem. Podszedł do niego i żywo dał mu sygnał swoją szamańską miotełką, by się ubrał, lecz mężczyzna odebrał gesty szamana jako błogosławieństwo i wciąż będąc nago, szczodrze mu dziękował. Szczerze się też uśmiałem kiedy z wiarygodnego źródła, bo od organizatora ceremonii, usłyszałem, że jeden z uczestników ceremonii otwarcie się masturbował, co oczywiście jest wielce niewłaściwym zachowaniem. Było ono tym bardziej niewłaściwe, że wytrysnął wprost na zaproszoną szamankę, która próbowała powstrzymać go przed tym. Dla całkowitej jasności – podczas ceremonii nie ma żadnej nagości ani masturbacji! 3 Lingerie Football League – z angielskiego: liga kobieca oparta na zasadach futbolu amerykańskiego, w której zawodniczki grają ubrane tylko w seksowną bieliznę. Pomimo wszystkiego co tu powiedziałem o seksie w zawodzie uzdrowiciela, znam pewnego uzdrowiciela pracującego z energią, który włącza metody seksualne w proces leczenia pacjentów. Jest to człowiek wielkiej uczciwości, a stosowane przez niego techniki są narzędziem łączenia ludzi z nimi samymi. Wielu mężczyzn, a nawet kobiety, przychodzi do niego po pomoc, zwłaszcza, jeśli mają blokady energetyczne związane z problemami wywodzącymi się z dzieciństwa. Wszyscy jego pacjenci dokładnie wiedzą w jaki sposób leczy. Chociaż jest heteroseksualny pracuje głównie z mężczyznami. Kobiety, a czasem i mężczyzn kieruje do swoich przeszkolonych młodszych asystentów, by zapobiec nieporozumieniom. Jego metody przynoszą doskonałe rezultaty. Z całą pewnością dla większości przychodzących do niego facetów jest to niezły poskramiacz ego. Może czas, by wspomniany przeze mnie wcześniej uzdrowiciel z Londynu wykazał się większą uczciwością i podążył za jego przykładem? W piosence Marvina Graye’a o tym, że seks ma wielką moc uzdrawiającą kryje się niezaprzeczalna prawda. Energia seksualna może stanowić źródło ogromnej radości i przyjemności. To, że nie wiesz jak wziąć psa na smycz nie oznacza, że nie możesz mu pozwolić bawić się z innym psem czy psami kiedy wszyscy mają na to ochotę. Pewien słynny holenderski pisarz napisał kiedyś, że kiedy doświadczył ogromnej nudy chciał być dwoma psami jednocześnie, by móc się ze sobą bawić. No cóż, lepiej znajdź sobie współtowarzysza zabawy i to niekoniecznie akurat takiego, który względem ciebie jako uzdrowiciela jest twoim „P...” i bawcie się do woli. Posiadanie partnera bądź partnerki, którzy lubią dobrą zabawę to wielka radość. Miałem ogromne szczęście spotykać się z takimi właśnie kobietami. I na tym zakończę ten wątek, jako że nie chciałbym, by ta książka wylądowała na półkach księgarni w sekcji: „Tylko dla dorosłych”. Z drugiej strony, rozwinięcie tego tematu mogłoby rzeczywiście ogromnie zwiększyć jej sprzedaż. Seks świetnie się sprzedaje! To, że „Pięćdziesiąt twarzy Grey’a” oraz jej dalsze części stały się natychmiastowymi bestsellerami na rynku czytelniczym, świadczy o tym, iż większość z nas naprawdę interesuje się czymś więcej poza nudnymi „standardami”, o których czytamy lub które zwykle oglądamy czy też robimy. Chociaż ze wstydem muszę przyznać, że pomimo ewidentnej popularności takiej aktywności wśród mas, zatykanie wszystkich otworów mojego ciała nie jest dla mnie najlepszym pomysłem na zabawę. W energii seksualnej chodzi o „puszczenie”, o odprężenie się. Właśnie dlatego pracownicy służby zdrowia opowiadają, że umierając wiele osób ma orgazm. Dochodzi do nich kiedy przechodzą do tak zwanego stanu „ przyjdź taki jak wyszedłeś”. Orgazm w momencie umierania jest czymś zupełnie naturalnym, ponieważ kiedy system energetyczny odłącza się od ciała, przechodzi w wyższe częstotliwości, a orgazm powstaje w wyniku ekstazy, dzięki wciąż jeszcze aktywnym łącznikom energetycznym. Głównym powodem, dla którego w kręgu medycyny roślinnej energia seksualna jest hamowana jest właśnie aspekt „puszczenia”. Energia przychodząca wraz z roślinami leczniczymi takimi jak Natem, jest energią kontrolowania – nawet wówczas kiedy czujesz, że wszystko wokół ciebie wiruje i nie panujesz nad niczym, ponieważ medycyna przenosi cię w miejsca dotąd nieodkryte przez ciebie. Jest to rodzaj energii powstrzymującej, pomagającej ci zachować ześrodkowanie – zupełnie przeciwnie do energii seksualnej, w której się zatracasz. Kiedy w miejscu uzdrawiania gromadzi się zbyt wiele energii „bycia poza kontrolą”, wówczas zaburza ona tą starannie tworzoną za pomocą medycyny. Kiedy więc tylko zbyt dużo energii seksualnej wejdzie w przestrzeń ceremonialną, natychmiast ją wymiotuję lub usuwam innymi technikami. Zabiegi te zazwyczaj skutecznie, choć nie zawsze powstrzymują uczestników ceremonii przed tańczeniem na golasa czy masturbowaniem się, a także innymi niepożądanymi sytuacjami, nie tylko w sferze seksu. Poza oczyszczeniem z energii seksualnej przestrzeni ceremonialnej dobrze jest też w czasie ceremonii pozbyć się jej z własnego systemu energetycznego. Niejednokrotnie na prowadzone przez ciebie ceremonie przyjdą piękni ludzie ociekający energią seksualną. Łącząc się z nimi na tym poziomie, głównie z powodu niezaspokojonych własnych potrzeb, automatycznie otwierasz drzwi , przez które brudy energetyczne, jakie przecież wszyscy w sobie nosimy (i oni także), wejdą do twojego systemu energetycznego. Nie warto więc utrudniać sobie pracy, która już i tak jest niełatwa więc fantazjuj sobie poza miejscem ceremonii. Z tej przyczyny dobrze jest też mieć kogoś do pomocy w tej pracy, ponieważ wówczas w twoim systemie energetycznym nie budzi się tak wiele energii seksualnej. Uprawianie seksu odżywia system energetyczny tak samo jak inne korzystne energie, niezależnie od zdrowej formy, w jakiej zachodzi pomiędzy tobą, a osobą, z którą się nim dzielisz. Moje odczucia na temat skandali związanych z wykorzystaniem seksualnym w Kościele Katolickim są takie, że uważam, iż w znacznej mierze wynikają one z rażącego ignorowania energii seksualnej i ludzkiej potrzeby odczuwania jej. To pewnego rodzaju ironia, że instytucja, która przez dwa wieki propagowała istnienie diabła , w znacznej mierze przerzuciła się teraz na nowego, który wyłonił się kiedy stary diabeł zniknął. Tym nowym diabłem jest oczywiście pedofilia, a jeśli mi nie wierzysz, przeczytaj komentarze pod dowolnymi wiadomościami na temat aresztowania pedofila. Komentarze te wypełnione są zazwyczaj życzeniami najstraszliwszych chorób śmiertelnych, jeśli jeszcze do tej pory nie powieszono, zastrzelono, poćwiartowano lub nie ustawiono mu spotkania z „Wielkim Bubbą”4 w tych komentarzach w dowolny sposób. Sięgnąłem więc po stojący na półce kodeks prawa i sprawdziłem: morderstwo jest na wyższym miejscu na skali przestępstw niż jakiekolwiek inne. Ogólna emocjonalna reakcja społeczeństwa na pedofilów jest często tak ostra, że tłumi rozsądną dyskusję i pozbawia wielu możliwości prawdziwej pomocy tym ludziom i zapobieżenia zwiększeniu liczby ich ofiar, nie mówiąc już o tym, że powstrzymuje wielu mężczyzn przed powiedzeniem zwyczajnego: „cześć” mijanemu na ulicy dziecku, by uniknąć podejrzliwego spojrzenia innych dorosłych. Dla lepszego zobrazowania tego o czym mówię, posłużę się przykładem stowarzyszenia, jakie mamy w Holandii propagującemu prawną i społeczną akceptację dobrowolnych kontaktów seksualnych dorosłych z dziećmi. Stowarzyszenie to powstało na początku lat osiemdziesiątych i opiera się na bardzo podobnych założeniach politycznych, jakie miało wiele głównych partii politycznych w latach siedemdziesiątych, kiedy to starano się obniżyć granicę wieku dopuszczającą legalne kontakty seksualne. Jednakże stowarzyszenie to ostatnio stało się celem nieustających ataków obrońców moralności, pragnących, by zniknęło z powierzchni Ziemi. Pożywką takiego działania jest fakt, że kilku członków tego stowarzyszenia rzeczywiście zostało skazanych wyrokiem sądowym za pedofilię. Ci obrońcy moralności nie widzą jednak tego, że rozpowszechnianie pewnych idei nie jest tym samym, co ich wykonywanie, a także, iż rozbijanie stowarzyszenia nie jest mądrym krokiem, ponieważ jako stowarzyszenie większość z tych ludzi była zjednoczona i jawna, a po zniknięciu stowarzyszenia rozproszą się i przejdą do „podziemia”. Pedofile to tak naprawdę chorzy, potrzebujący pomocy ludzie, którym trzeba pomóc, by nie krzywdzili innych. pomoc nie przychodzi w nienawiści i poprzez palenie na stosie. Inną poważną kwestią w tym temacie jest to, że większość pedofilów była wykorzystywana seksualnie we wczesnym dzieciństwie. Mój znajomy terapeuta miał pacjentkę bardzo drastycznie wykorzystywaną w dzieciństwie, której obejrzana w telewizji wiadomość o pedofilu aktywowała przykre wspomnienia. Zadzwoniła do tego terapeuty i zostawiła na jego sekretarce automatycznej tyradę, która w skrócie mówiła o tym, że wszystkich pedofilów należy eksterminować. Jej punkt widzenia był całkiem zrozumiały, biorąc pod uwagę jej doświadczenia, lecz on oddzwonił i zostawił jej wiadomość, która idealnie wyjaśnia naturę szerzenia się energii wykorzystywania. Powiedział jej, że według jej rozumowania istnieje bardziej humanitarne rozwiązanie tego problemu. Jako że większość pedofilów była wykorzystywana seksualnie w dzieciństwie, teraz odreagowują tą samą energię więc , by uchronić ich przyszłe ofiary można było propagować ich eksterminację, tuż po tym jak sami zostali wykorzystani seksualnie w dzieciństwie. Wciąż wielką zagadką jest dla mnie powód, dla którego ludzie chcą uprawiać seks z dziećmi. Osobiście wolę kochać się z kobietą, która wie co robi, ma piersi, a nie zasmarkany nos. Dziwi mnie 4 „Wielki Bubba” (ang. ‘Big Bubba’) to pseudonim słynnego amerykańskiego zapaśnika zawodowego. też dlaczego tylu mężczyzn z różnych kultur pragnie spać z (młodymi) dziewicami, dlaczego jest to tak wielce pożądane, poszukiwane, a czasem uznawane za normę. Nawet Islam obiecuje siedemdziesiąt dwie dziewice w niebie. Koran opisuje je jako wiecznie młode, o pokaźnych, krągłych biustach, nigdy nie mające menstruacji, potrzeb fizjologicznych, wiecznie zadowolone z poczynań mężczyzn i nieustannie śpiewające na ich chwałę. Opis ten bardziej przypomina siedemdziesiąt dwie dmuchane lale z wbudowanymi nagranymi fragmentami mowy, uruchamianymi przez naciśnięcie odpowiedniego guzika niż prawdziwe kobiety, lecz takie myślenie wynika zapewne z ego. Naprawdę rozumiem, że ewolucyjna mądrość potrzeby pogoni za młodszą partnerką jest częścią fizjologii człowieka, przy czym w naszym społeczeństwie organy rozrodcze zazwyczaj zaczynają w pełni funkcjonować długo przed tym zanim zostaną użyte do reprodukcji. Mam także poczucie, że przeszliśmy długą drogę, by przezwyciężyć pewne archaiczne zachowania zakorzenione w naturze zwierząt oraz, że zasady funkcjonowania społeczeństwa uległy znacznej zmianie, by stać się systemem opartym na tym co pożądane przez społeczeństwo zamiast na fizycznej potrzebie związanej z przetrwaniem gatunku. Jest to jeden z powodów, dla którego w naszym zachodnim społeczeństwie mamy ograniczenie od osiemnastego roku życia, to fikcyjna, lecz wciąż aktywna granica. Temat pedofilii to wstęp do interesującego faktu istniejącego na tym świecie, a mianowicie, że różne kultury odmiennie podchodzą do seksualności, zwłaszcza w aspekcie wieku. Różnicę taką, na przykład, widać wyraźnie w rytuałach inicjacji mężczyzn z plemienia Sambia w Papui-Nowej Gwinei , gdzie zaledwie siedmioletni chłopcy regularnie poddawani są ustnej penetracji przez dorastających młodzieńców. Jest to pierwszy krok w sześciostopniowym procesie inicjacji, by stać się mężczyzną. W ich kulturze także połykanie nasienia innego mężczyzny widziane jest jako konieczność do przejścia z okresu dzieciństwa do męskości. Coś, co oni całkowicie akceptują, a nawet uważają za bardzo pożądane w swojej kulturze, w naszej jest absolutnie nie do przyjęcia. Łagodniejszy przykład różnic kulturowych na tle seksualnym to taki, że w wielu rdzennych kulturach całkiem normalne było, a niekiedy nadal jest, by kobieta lub dziewczyna wyszła za mąż w wieku dwunastu lat albo nawet wcześniej, za obopólną zgodą i co więcej, ku radości wszystkich. Dawne pokolenia rdzennych Szuarów zachowywały się nie inaczej, chociaż w ciągu ostatnich kilkudziesięcioleci zwyczaje te nieco się zmieniły. Zwyczajowy wzorzec był taki, że starszy mężczyzna brał za żonę młodszą kobietę. Również adopcja osieroconej dziewczynki, która kilka lat później stawała się drugą lub trzecią żoną było powszechne wśród tradycyjnej społeczności Szuarów. Kazirodztwo? No cóż, to zależy jak je zdefiniujemy. Wiem tylko, że jeszcze nie dalej niż kilka dekad wstecz zwyczaj ten był przez to środowisko całkowicie akceptowane. Zawsze śmieszy mnie kiedy pewien szaman, opowiadając o tradycjach szuarskich, mówi o swoim małżeństwie i o tym, że panna młoda miała zaledwie dwanaście lat. Przerażenie, jakie wówczas odmalowuje się na twarzach uczestników kręgu ceremonii , nie potrafiących spojrzeć na to z szerszej perspektywy, jest czymś niezapomnianym. Raz uprawiałem seks z Szuarką, choć niefizycznie. Działo się to podczas trwającej już ceremonii z udziałem sporej liczby Szuarów – zarówno kobiet jak i mężczyzn. Nagle jej energia weszła w moją przestrzeń, usłyszałem energetyczny odpowiednik słów: „A teraz pokażę coś ci pokażę” i rozpoczęło się pewnego rodzaju łączenie. Zwiększyła się częstotliwość naszych pól energetycznych i wybuchła, w trwającym kilka sekund, energetycznym orgazmie. To wszystko wydarzyło się w zaledwie pół minuty (zazwyczaj trwa to dłużej), ale było ekscytującym przeżyciem, którego wcześniej doznałem tylko w snach na jawie. Muszę też przyznać, że w pewien sposób było to lepsze przeżycie niż akt fizyczne. Proces takiego łączenia może zachodzić nie tylko z drugą „ziemską” osobą, lecz także z niecielesnymi bytami energetycznymi. Jeśli wystarczająco często pijesz medycynę jesteś „skazany” na takie doświadczenia, ponieważ w różnorodnych rzeczywistościach zawsze znajdzie się ktoś, kto „odbije piłeczkę”. Ale zapewne, podobnie jak i w ziemskim życiu, chciałbyś łączyć swoją energię tylko z istotą o takiej samej lub wyższej świadomości, by uniknąć spotkania z wampirami energetycznymi dobijającymi się do twojego pola energetycznego. Dobrze ci radzę, byś z rozwagą robił takie rzeczy i wyłącznie wówczas, kiedy jesteś uczestnikiem kręgu, a nie kiedy prowadzisz ceremonię, by nie dopuścić do namnażania się energii seksualnych w przestrzeni ceremonialnej. Zdobywanie doświadczenia seksualnego to inne ciekawe zagadnienie w kulturze szuarskiej. Kiedy chłopak był gotowy na przeżycie tak bardzo przejaskrawionej, „tej” chwili, wówczas starsza kobieta z sąsiedztwa zwykle wabiła go do swego domu, by nauczyć go pewnych technik kiedy jej mąż był na polowaniu. Z kolei ci młodzi chłopcy, będąc już żonatymi mężczyznami, uczyli żony tych mężów, a te oczywiście znów „przyuczały” tych nie swoich mężów. To nie tak, że mężowie nie wiedzieli co się dzieje, ale jako że przechodzili inicjację w ten sam sposób, nie bardzo mogli się temu sprzeciwić, ponieważ wyszliby na hipokrytów. Szuarski zwyczaj gwizdania przed wejściem na teren należący do kogoś innego, by uniknąć nieporozumień co do intencji był więc powszechnie stosowany przez szuarskich mężczyzn przed wejściem na teren własnego gospodarstwa. Kolejnym ciekawym aspektem dotyczącym seksualności w kulturze szuarskiej jest ich ulubione miejsce do uprawiania seksu. Jak można się łatwo tego domyślić – jest to dżungla. Nie oszukujmy się: dokąd indziej poszedłbyś mieszkając w stosunkowo otwartej chatce, po której kręcą się członkowie licznej rodziny? Możesz spędzić sporo czasu w lesie na szukaniu miłosnego gniazdka. Pewnego razu przypadkowo natknąłem się na nagiego Shuara wracającego z żoną z dżungli, a ja w tym samym czasie wyszedłem ze swojego pokoju na nocny spacer. Oczywiście udałem, że nic nie widzę, pomimo że oboje stali tuż przede mną. Zdarzenie to było powitalnym dowodem na to, że dżungla rzeczywiście jest fetyszem Szuarów. Są różne rodzaje fetyszów. Będąc nastolatkiem wszedłem pewnego razu do sypialni rodziców, gdzie zobaczyłem jak hydraulik, który miał naprawić zlew trzymał w ręku majtki. Najwyraźniej wyłowił je właśnie z kosza na pranie, a sądząc po ich rozmiarze, majtki należały do mojej mamy, a nie do żadnej z moich sióstr. Naturalnie, udałem wtedy głupka – po części dlatego, że był miłym facetem, ale również dlatego, że czułem, że cudze fetysze to nie moja sprawa. Kurcze, poza oferującą nielimitowany dostęp do brudnych majtek, pracą w pralni, ten facet nie mógł wybrać sobie lepszej pracy, by spełniać swój fetysz, niż zawód hydraulika. Przez większość swojej pracy ludzie ci pracują w bezpośredniej bliskości ze skrzynią skarbów, prowadzących do spełnienia i ekstazy. Ciekawe czy Mario i Luigi podzielają ten fetysz. Zbieranie brudnych majtek, by zdobyć dodatkowe energie do jeszcze zacieklejszej walki z demonami. Być może szamani powinni wyrobić sobie ten fetysz, by być skuteczniejszymi uzdrowicielami? Najwidoczniej całkiem sporo mężczyzn i kilka kobiet wydaje się podzielać fetysz brudnych majtek, ponieważ podróżując po Japonii widziałem nawet dystrybutor majtek noszonych przez uczennice – para kosztowała tylko pięćset jenów. W Japonii musi być wielu przyszłych hydraulików. Wydaje mi się, że jakikolwiek przedmiot na tym świecie może być jakiegoś rodzaju fetyszem –portalem niekończącej się przyjemności. Mój przyjaciel rozmawiał ze swoją przyjaciółką o fetyszu seksu „nasikaj i narób na mnie”. Dla tej mniejszości, która wciąż jeszcze pozostaje nie doinformowana w tej kwestii, ten pierwszy rodzaj bywa eufemistycznie nazywany „złotym deszczem”, choć zupełnie nie ma nic wspólnego ze złotym deszczem energii, który czasem zstępuje na kogoś po zażyciu medycyny w czasie ceremonii. Powiedział jej, że nie potrafi zrozumieć dlaczego ludzie angażują się w tak brudne zachowania seksualne. „Taa” – odpowiedziała z wiele mówiącym, sprośnym, uśmieszkiem – „i właśnie to jest w tym wszystkim najlepsze”. Wygląda na to, że tak istotnie jest, również dla tych, których zupełnie nie interesuje tego rodzaju aktywność seksualna. Dostępny na YouTube filmik pt: „Two Girls One Cup” obejrzało prawie dziewięć milionów osób. To blisko czterdziestokrotnie więcej niż tych, które obejrzały, również dostępne na YouTube, przemówienie inauguracyjne Nelsona Mandeli, pomimo, że podobno wszyscy czuli obrzydzenie z powodu wspomnianego filmiku. Istnieją jeszcze inne rodzaje fetyszów. Jeden z najsłynniejszych holenderskich biologów i intelektualistów Midas Dekkers, napisał pełną humoru książkę na temat zoofilii zatytułowaną: „Dearest Pet”. To on jest także autorem słynnych słów o tym, że prawdziwy poziom cywilizacji ludzkiej mierzy się ilością lasów, które wykarczował do produkcji chusteczek higienicznych. Inny Holender – reżyser filmowy Theo van Gogh, nie mógł powstrzymać się przed nieustannym nazywaniem nieżyjącego już Ayatollaha Khomeiniego „Wielkim Miłośnikiem Kóz”, od kiedy usłyszał, że Khomeini otwarcie nawoływał swych zwolenników, by korzystali z usług kóz, jeśli żony nie chcą „ich odsłużyć. Za te i inne wypowiedzi, pewien fanatyk religijny wbił Theo nóż w klatkę piersiową. Przekonania religijne to temat-rzeka, który jednak nie obejmuje poczucia humoru. Oczywiście, zgodnie z wyznawaną przez Khomeiniego religią, wierzył on, że w niebie czeka na niego siedemdziesiąt dwie dziewice. Musiał mieć wielce rozczarowany wyraz twarzy kiedy zorientował się, że w swym poczuciu humoru, specjalnie dla niego, Allach przygotował siedemdziesiąt dwie dziewicze kozy. Wyobrażasz sobie o ile bardziej rozczarowane musiały być te kozy? Mocnym dowodem na istnienie całej gamy fetyszów na świecie był program emitowany przez holenderską telewizję publiczną w latach dziewięćdziesiątych. Zanim rozwinę ten wątek, chciałbym powiedzieć, że nadawane w Holandii rozrywkowe programy telewizyjne są trudnodostępne w innych krajach, może z wyjątkiem krajów skandynawskich. Tak więc w atmosferze liberalizmu w klimacie: „ o wszystkim trzeba rozmawiać”, jaki panuje w naszym kraju, mamy również programy telewizyjne, które u mieszkańców innych krajów wywołałyby rumieniec wstydu, tak czerwony jak nasze sztucznie wyhodowane pomidory. Nawiasem mówiąc, podobnie jak pomidory, również programy telewizyjne są czasem bez smaku, ale zawsze są śmieszne. Liberalizm holenderski to dla niektórych rozwiązłość. Tymczasem w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie, a rozmowy na te tematy pozwalają ludziom przyjąć własną postawę na określone tematy bez potrzeby doświadczania ich z czystej ciekawości. Opisaną tu zasadę wytłumaczy ci każdy, kto nie jest Holendrem, a kto palił trawę w tak zwanej „holenderskiej kawiarni”, otoczony wyłącznie współturystami, czy też każdy, kto próbował pójść do łóżka z Holenderką po ożywionej rozmowie z nią o seksie. We wspomnianym programie telewizyjnym, facet o wyglądzie podejrzanego typa, właściciel jednej z największych w Holandii firm oferujących seks przez telefon, umożliwił ludziom podzielenie się z widzami swoimi fetyszami. W iście dziennikarskim stylu przeprowadzał wywiady z uczestnikami programu, którzy następnie byli filmowani podczas oddawania się swoim fetyszom. O dziwo, co tydzień znajdował się inny imbecyl gotowy zrezygnować z własnego życia w zamian za swoje pięć minut sławy. I co łatwo można było przewidzieć, z każdym odcinkiem stawał się lepszy, ponieważ wieści o nim szybko rozchodziły się wśród fetyszystów. Bohaterka jednego z odcinków chciała ubrać się jak „squaw” i kochać się w tipi przy akompaniamencie muzyki Indian Nawaho. W innym odcinku mężczyzna miał fantazję, by uprawiać seks w wannie wypełnionej fasolą. Pokazano całe przygotowania do tego, w tym otwieranie tuzinów puszek fasoli i mielenie jej do miększej konsystencji, by nie było twardych kawałków. Program zamykał odcinek, w którym mężczyzna masturbował się siedząc nago na skuterze, którego odgłosy sam imitował. Oczywiście wszyscy czuli obrzydzenie z powodu tego programu i twierdzili, że go nie oglądali. Ale kiedy następnego dnia po emisji ostatniego odcinka, w popularnej audycji radiowej co chwila puszczano nagranie tego mężczyzny imitującego ryk skutera Vespa, wszyscy wiedzieli o co chodzi. Moja dygresja, by dotrzeć do sedna tego, co naprawdę chciałem powiedzieć, była dość obszerna, w każdym razie, świat zna wiele fetyszów, a „fetysz szamana” jest jednym z nich. Zwykle cieszy on niepewne siebie, kobiety w wieku średnim, które czują, że poprzez seks, szaman doda im poczucia własnej wartości, choć czasem dotyczy to mniej dojrzałych kobiet. Moja rada dla wszystkich przyszłych uzdrowicieli pracujących z medycyną roślinną: nie daj się złapać w tę pułapkę, a jeśli tak się stanie – nie tkwij w niej. Nie chodzi tu o ciebie, lecz o osobę, którą cieszy fetysz; stajesz się wtedy narzędziem do spełnienia żądzy, jak marionetka. Sam zdecyduj czy chcesz być panem samego siebie czy chcesz, by ktoś inny nim był. Zapewne, skoro wszyscy mają jakiś fetysz, chciałbyś poznać mój. Cóż, nie zdradzę ci go, ponieważ szczerze uważam, że skoro twój fetysz mnie nie interesuje, mój również nie powinien obchodzić ciebie. Powiem tylko, że być może jest to coś, co opisałem wcześniej. O tym, że połączenie świętej medycyny roślinnej z energią seksualną nie jest dobrym pomysłem, przekonałem się na własnej skórze. Spotykałem się wówczas z organizatorką ceremonii z Niemiec. Na co dzień była terapeutką ciała, specjalizującą się w zagadnieniach seksualnych, co pośród wielu innych korzyści, gwarantowało wspaniały prezent na urodziny. Innymi słowy, z góry wiedziałem, że na urodziny nie dostanę muszki. Jednym z obszarów jej umiejętności było uczenie kobiet molestowanych seksualnie odkrywania własnej seksualności poprzez masturbację. Z racji swego zawodu, żywo interesowała się tym, co dzieje się w Dzielnicy Czerwonych Latarni w Amsterdamie, a ponieważ mieszkam praktycznie tuż obok, postanowiliśmy pójść tam, by to zbadać. Naturalnie, dla łatwiejszego postrzegania poza tym co oczywiste oraz lepszego zrozumienia tego, co tak naprawdę się tam dzieje, zażyliśmy po porcji świętej medycyny roślinnej. Jednak z racji swych oczyszczających właściwości, wywołujących wymioty, tym razem nie wybraliśmy Natem, lecz San Pedro – a więc wypiliśmy medycynę i poszliśmy. Przechodziliśmy razem pod rozżarzonymi czerwonym światłem oknami, w których widzieliśmy półnagie kobiety. Widzieliśmy wyraźnie, że za każdym oknem toczyła się inna historia. Pośród nich były te naprawdę smutne, z których widzieliśmy jak energia wykorzystywania seksualnego namnaża się poprzez sprzedawanie własnego ciała za dolara. Ale były też takie, w których większość kobiet była w tym miejscu po to, by zarobić niezłe pieniądze i to one były paniami toczących się tam sytuacji, ponieważ traktowały swoje zajęcie jak zawód hydraulika czy szamana – zupełnie inaczej niż jak często przedstawia się tę profesję w mediach, gdzie z ogromną przesadą od razu łączy się ją z handlem kobietami dla seksu i uzależnieniem od narkotyków. Nie żeby nie zażywano tam w ogóle narkotyków – widzieliśmy jak niektóre kobiety doenergetyzowywały się kokainą, by przetrwać noc. Zobaczyliśmy nudę kobiet oczekujących na następnego klienta i wiele sprytnych kobiet, które podciągnęły naprawdę sporo gotówki z kieszeni kilku głupków. W końcu wylądowaliśmy w klubie ze striptizem, co było, szczerze mówiąc jej pomysłem, nie moim. Taniec na kolanach, za który zapłaciłem w ramach prezentu za ukończenie nauki w Dzielnicy Czerwonych Latarni w Amsterdamie, sprawił jej prawdziwą przyjemność. Kiedy w końcu „walnęliśmy w kimono”, by zasłużenie odpocząć po naszych licznych przygodach, wciąż jeszcze działająca medycyna dotarła głębiej, otwierając nową przestrzeń. I tak, na moich oczach, wygląd mojej ukochanej zmienił się. Dla wyjaśnienia: fizycznie wyglądała tak samo jak przedtem jednak cały jej obraz energetyczny, który zwykle dostrzegam silniej niż fizyczność, całkowicie zmienił się. Wtem z jej ust usłyszałem słowa: „Jestem Kali” i na moich oczach energetycznie zmieniła się w Kali. Nie jestem pewien czy znasz całą plejad ę hinduskich bogów i bogiń, ale w śród nich zwłaszcza jednej nie chciałbyś spotkać w ciemnym zaułku, nie wspominając już o własnym łóżku, i to właśnie Kali. Bogini ta zazwyczaj z czterema rękami, w których trzyma różnego rodzaju broń, rozdwojonym językiem oraz długim naszyjnikiem z odciętych męskich głów. Czy muszę coś jeszcze dodawać? Najwyraźniej, z powodu naszych otwartych pól energetycznych, razem „nałapaliśmy” w Dzielnicy Czerwonych Latarni tak wiele niskich energii o zabarwieniu molestowania seksualnego, że były one wystarczająco silne, by umożliwić przyjście energiom Kali. Nie łatwo mnie przestraszyć, ale leżenie obok polującej na mężczyzn, ziejącej gniewem, energetycznej postaci bogini, było absolutnie przerażającym doświadczeniem. Była to dla mnie mocna lekcja, by nigdy nie łączyć świętej medycyny roślinnej z energiami seksualnymi, niezależnie od ich postaci. Przeżycie to pozwoliło mi także dobrze zrozumieć stłumioną kobiecą moc, moc kobiecej seksualności oraz w jaki sposób może ona doprowadzić do ogólnego znienawidzenia męskiej energii. Mam nadzieję, że wraz z tym rozdziałem dostarczyłem ci kilku przydatnych opinii na różne tematy w zakresie świętej medycyny roślinnej i energii seksualnych. Mam również nadzieję, że kwestia granicy uzdrowiciel-pacjent została należycie wyjaśniona, tak, że pozwoli ci utrzymać właściwy kurs w czasie burz. A jeśli w przyszłości, dopadną cię wątpliwości na temat własnego profesjonalizmu na świętej medycyny roślinnej, przypomnij sobie słowa porzekadła, które mówi, że prawdziwym dżentelmenem jest ten, kto potrafi grać na instrumencie, lecz na nim nie gra. Artykuł ten jest fragmentem książki pt. „Uwishin”, która ukaże się jeszcze w tym roku, o doświadczeniach autora z rdzennymi szamanami Górnej Amazonii. Z autorem można skontaktować się drogą e-mailową: [email protected] lub przez stronę internetową: www.tsunki.com; autor pozostaje otwarty na pytania i konstruktywne dyskusje na temat stosowania medycyny roślinnej. Serdecznie zaprasza też do dzielenia się linkiem do tego artykułu z innymi.