Tom 23 - Czasy nowożytne

Transkrypt

Tom 23 - Czasy nowożytne
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Igor Kąkolewski
Warszawa
HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI”
W KULTURZE STAROPOLSKIEJ
Na przełomie XX i XXI w. w języku polskim termin „polityka historyczna”
wszedł na stałe do słownika języka naukowego i prasowego1. Zwraca uwagę
liczba konferencji zorganizowanych ostatnio w Polsce na temat polityki i zbiorowej pamięci historycznej. Zarazem w ciągu ostatnich kilkunastu lat nader modna
w historiografii, zwłaszcza francuskiej i niemieckiej, jest stworzona przez Pierre’a Norę koncepcja lieux de memoire – „miejsc pamięci”2. Polsko-niemieckim
„miejscom pamięci” (Erinnerungsorte) poświęcony został m.in. cykl międzynarodowych sympozjów zorganizowanych w latach 2008 –2009 przez Centrum Badań
Historycznych PAN w Berlinie, których owocem ma być wielotomowa edycja artykułów i esejów pod redakcją Roberta Traby i Hansa Henniga Hahna. Obydwaj
ci historycy w tym ogromnym przedsięwzięciu postawili sobie za cel zebranie
autorów gotowych do uprawiania historii tzw. drugiego stopnia, której istotą jest
nie Rankowskie dążenie do odkrycia, „jak to w rzeczywistości było”, lecz raczej
próba odpowiedzi na pytanie: dlaczego, jak i po co zapamiętujemy to, co było?
Najkrócej rzecz ujmując, „miejscem pamięci” może być zarówno miejsce geograficzne związane z ważnym wydarzeniem historycznym (np. pole bitwy pod
Grunwaldem z 1410 r.), jak i samo ważne wydarzenie dziejowe (np. inkorporacja
Prus do Korony Polskiej w 1454 r. albo hołd pruski z 1525 r.), ale również instytucja (np. zakon krzyżacki) lub też postać historyczna (np. książę Albrecht Hohenzollern i Mikołaj Kopernik). „Miejscem pamięci” zatem może być miejsce,
1
2
Rozszerzona wersja referatu wygłoszonego w trakcie panelu „Węzłowe problemy z dziejów
dawnej Rzeczypospolitej w pamięci historycznej” podczas XVIII Powszechnego Zjazdu
PTH w Olsztynie (19 września 2009).
Les lieux de memoire, wyd. P. Nora, t. 1–7, Paris 1984–1992. Zob. też: Deutsche Erinnerungsorte, red. E. Francois, H. Schulze, t. 1–3, München 2001.
12
IGOR KĄKOLEWSKI
wydarzenie, instytucja, człowiek lub grupa ludzi, którzy zaistnieli na trwałe
w zbiorowej świadomości historycznej i kulturze pamięci, funkcjonując w tym
obszarze na zasadzie „ikony” przywołującej rozmaite treści historyczne i aktualne
polityczne w rozmaitej oprawie emocjonalnej (np. patriotyczno-sentymentalnej
albo agresywno-nacjonalistycznej). Sceptykom, którzy wzruszą ramionami i skomentują koncepcję „miejsc pamięci” jako kolejny tzw. faktoid naukowy, odpowiem
krótko, że to, co w rozbudowanej koncepcji powstałej na bazie refleksji Nory jest
ciekawe i inspirujące, to postawienie problemu: w jaki sposób i za pomocą jakich
przekazów lub technik utrwalamy społeczną pamięć o faktach historycznych oraz
w jaki sposób stereotypizujemy albo mitologizujemy wydarzenia i postacie historyczne na potrzeby np. dydaktyczne lub propagandowo-polityczne. Co istotne,
„miejsce pamięci” w zbiorowej świadomości historycznej może zaistnieć na trzech
poziomach. Po pierwsze, na poziomie stereotypu, na którym dochodzi do powierzchownej, choć emocjonalnej asocjacji wydarzenia lub postaci historycznej z aktualną problematyką np. polityczną; w tym przypadku doskonałym medium pamięci
historycznej może być karykatura, ale również zabarwiony emocjonalnie epitet,
jak choćby „Krzyżak” = „hitlerowiec” = „Niemiec”. Po drugie, na poziomie mitu
historycznego, czyli bardziej rozbudowanej narracji, która z reguły służy pogłębieniu tożsamości zbiorowej społeczeństwa; na tym poziomie „miejsca pamięci”
są przekazywane z reguły przez podręczniki szkolne, publicystykę i powieść historyczną, rzeźbę i malarstwo historyczne, ale też uczone dzieła historyków. Po
trzecie wreszcie, na służącym podobnemu celowi „poziomie ceremoniału”, tj. np.:
[...] obchodów kolejnych rocznic danego wydarzenia dziejowego, czyli sytuacji
propagandowego teatrum, w którym mit historyczny zostaje „odegrany” w godnej
oprawie przed zgromadzoną publiką, obejmującą z jednej strony uliczną gawiedź,
z drugiej zaś uczonych inscenizatorów, czyli nobliwych przedstawicieli świata
nauki i sztuki wysługujących się czcigodnym funkcjonariuszom władzy pozbawionym głębszej wiedzy historycznej3.
Celem niniejszego artykułu jest zarysowanie miejsca, jakie w staropolskiej kulturze pamięci zajmowało wydarzenie, które na zasadzie „ikony”, głównie dzięki
monumentalnemu obrazowi Jana Matejki ukończonemu w 1882 r., głęboko tkwi
również we współczesnej świadomości historycznej Polaków: hołd pierwszego
świeckiego księcia „w Prusach” Albrechta Hohenzollerna złożony królowi Zygmuntowi Staremu na Rynku Głównym w Krakowie 10 kwietnia 1525 r.4 Przy
okazji pragnę zaznaczyć, że miejsce pamięci „Hołd pruski 1525 r.” traktuję –
3
4
I. Kąkolewski, Krzyżacy w pamięci Polaków i Niemców, w: Polsko-niemieckie miejsca pamięci. Polnisch-deutsche Erinnerungsorte (w druku).
Omówienie stanu badań polskiej historiografii na ten temat zob. ostatnio: I. Kąkolewski,
Relacje polityczne między Rzeczpospolitą a Prusami Książęcymi od 1525 do 1701 r., „Komunikaty Mazursko-Warmińskie” (dalej: KMW) 2009, nr 2, s. 267–286.
HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI”
13
Jan Matejko, „Hołd pruski” (1882)
Za: Wikipedia, wolna encyklopedia; http://pl.wikipedia.org/
oprócz bitwy pod Grunwaldem w 1410 r. oraz inkorporacji Prus w 1454 r. – jako
„węższe” miejsce pamięci, które należy rozpatrywać w kontekście „szerszego”
miejsca pamięci, jakie konstytuują w świadomości historycznej Polaków (z reguły
mało lubiani zarówno w epoce staropolskiej, jak i nowoczesnej) Krzyżacy5.
Tak zwany hołd pruski z 1525 r. jako wydarzenie o przełomowej politycznej
i historycznej wadze, z której zdawali sobie sprawę już współcześni, otrzymał
niejako in statu nascendi godną oprawę ceremonialną i propagandową, która
w przyszłości miała mu pozwolić na awans do jednego z czołowych wydarzeń
w panteonie polskiej kultury pamięci. Już sam ceremoniał hołdu lennego, oparty
na normach zawartych w Zwierciadle saskim i wzorcach hołdów lennych książąt
Rzeszy przed cesarzem6, czynił z tego wydarzenia widowisko niezwykłe, z którego ceremonialno-symbolicznych treści i niuansów nie wszyscy naoczni świadkowie zdawali sobie do końca sprawę. Wskazują na to słowa obecnego w tym dniu
na rynku krakowskim biskupa przemyskiego Andrzeja Krzyckiego. Przytoczmy
kluczowy tutaj fragment z jego obszernej relacji:
Dlatego trzeba było wyznaczyć odbycie uroczystości, jaka zwykle towarzyszy
takim hołdom, na poniedziałek Wielkiego Tygodnia. […] Podczas gdy król przywdziewa strój koronacyjny, a mianowicie sandały, tunikę, albę, dalmatykę, płaszcz,
czyli kapę i koronę, dwaj książęta [tj. Jerzy Hohenzollern z Ansbachu i Fryderyk
5
6
To zagadnienie omawiam obszerniej w cyt. już eseju Krzyżacy w pamięci Polaków i Niemców oraz w sposób bardziej popularnonaukowy w artykule Jak zapamiętaliśmy Krzyżaków,
„Wiadomości Historyczne” 2010, nr 1, s. 51– 60.
S. Grodziski, O hołdzie i hołdowaniu, w: H. Blak, S. Grodziski, Hołd pruski. Obraz Jana
Matejki, Kraków 1990, s. 59.
14
IGOR KĄKOLEWSKI
legnicki – I. K.] udają się do gospody mistrza. Byli tacy, co stosownie do obyczajów
tego czasu, mieli za złe, że władca odział się w taki strój, jak gdyby niedorzecznie
wymyślony przez kapłanów. Nie zważyli oni, że król wszystkich królów, Jezus
Chrystus, na pośmiewisko tak właśnie był ubrany, i strój ten następnie przeszedł
na tę pamiątkę na królów chrześcijańskich. Nie rozumieli też, że potęga królewska
zależy od pomocy religii […] Stąd jeszcze do tej pory królowie, podobnie jak kapłani, bywają pomazani według dawnego obyczaju i nazywają się Sacra Maiestates
[…]. Woleliby ci sami krytycy, by znakomity władca pokazał się uzbrojony niby
jaki Thraso na teatralnej widowni. Tymczasem niezliczeni najznamienitsi chrześcijańscy królowie i cesarze przy takich i podobnych okolicznościach zawsze używali
tego najświęciej ustanowionego stroju, przecież pozostawili po sobie potomności
przesławne czyny swego oręża. Obecnie zaś ci, którzy więcej pobrzękują orężem
i okazują się w broni, gdy tego nie trzeba, mniej zwykli robić bronią w potrzebie7.
To ostatnie zdanie mogło zresztą stanowić przytyk do zakutego w zbroję Albrechta. Dodajmy na marginesie, że lektura tego właśnie fragmentu odegrała kluczową rolę w Matejkowskiej interpretacji „Hołdu”8.
Oprócz czytelnego w przytoczonym tu fragmencie wymiaru ceremonialno-religijnego aktu hołdowniczego, mającego zwielokrotnić jego znaczenie polityczne
i oddziaływanie socjotechniczne, hołd pruski z 1525 r. otrzymał też godną oprawę
propagandową. Miała ona zatoczyć szerokie kręgi zarówno w kraju, jak i w całej
chrześcijańskiej Europie w celu zdobycia poparcia dla kontrowersyjnego kroku
wzięcia przez prawowiernego króla za wasala „heretyka” z jednej strony, z drugiej zaś usprawiedliwienia polityki Zygmunta Starego, któremu wielu wytrawnych
polityków w kraju (m.in. Jan Łaski, Jan Dantyszek, Maurycy Ferber), a także zagranicą zarzucało brak konsekwencji i zaniechania inkorporacji resztek Prus Zakonnych do Korony Polskiej9. Apologii dyplomacji zygmuntowskiej miały służyć
m.in. łacińskie wiersze dwóch autorów: Macieja Pyrseriusa, nowołacińskiego
poety rodem ze Śląska, związanego z Akademią Krakowską i dworem kanclerza
Krzysztofa Szydłowieckiego, oraz młodego Stanisława Hozjusza, wówczas od7
8
9
Cyt. w polskim tłumaczeniu za: Władztwo Polski w Prusiech Zakonnych i Książęcych
(1454–1657). Wybór źródeł, oprac. A. Vetulani, Wrocław 1953, s. 99.
Zob. znakomitą interpretację tego obrazu, ukazującą niejednoznaczność i wielowątkowość
ocen Matejki, w: H. Słoczyński, Hołd pruski Jana Matejki, w: M. Bogucka, K. Zernack,
Sekularyzacja zakonu krzyżackiego w Prusach. Hołd pruski 1525 roku, red. I. Kąkolewski,
Warszawa 1998, s. 109.
Zob.: M. Biskup, G. Labuda, Dzieje zakonu krzyżackiego w Prusach, Gdańsk 1986, s. 490.
Por. też podsumowujące omówienie krytycznych ocen hołdu pruskiego u J. Wijaczki, Albrecht von Brandenburg-Ansbach (1490–1568). Ostatni mistrz zakonu krzyżackiego i pierwszy książę „w Prusiech”, Olsztyn 2010, rozdz. „Hołd pruski w 1525 roku”. Por. też na temat
kontekstu politycznego, w którym powstała relacja biskupa warmińskiego Ferbera z wydarzeń krakowskich z kwietnia 1525 r., w: A. Wojtkowski, Hołd pruski według relacji Maurycego Ferbera, biskupa warmińskiego, „Zapiski TNT” R. 13, 1947, s. 95–99, oraz dyskusja
na tezami tegoż, w: ibidem, s. 108–110.
HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI”
15
danego erazmianisty, związanego z kręgiem podkanclerzego Piotra Tomickiego.
Hozjusz w swym panegiryku rozpoczynającym się od słów Quis magis est et clemens – wbrew opinii niektórych późniejszych historyków, niepotrafiących dobrze
odczytać zastosowanych przez autora renesansowych figur poetycko-retorycznych,
a także idących śladem błędnego odczytu w Acta Tomiciana10, wedle którego słowo
„clemens” uparcie przekręcano na „demens” – z entuzjazmem sławił decyzję Zygmunta Starego, rozpoczynając pochwałę od czysto retorycznego pytania, które po
zaprzeczeniu miało podkreślać mądrość i „łaskawość” królewskiej decyzji11.
Obydwa łacińskie wiersze wydano drukiem w Krakowie w 1525 r. w oficynie
Hieronima Wietora wraz ze wspomnianym już łacińskim listem biskupa płockiego
Andrzeja Krzyckiego do legata papieskiego na Węgrzech Pulleona jako Andreas
Cricii – ad Ioannem Antonium Pulleonem – de negotio Prutenico epistola12. Tekst
ten uchodzi zresztą, według obecnego stanu badań, za najstarszy znany tekst gazetowy opublikowany w Polsce13, o funkcjach wyraźnie propagandowych, który
okazał się w przyszłości kluczowym źródłem historycznym do rekonstrukcji ceremoniału hołdowniczego z 10 kwietnia 1525 r. To, co łączy wszystkie wymienione tu teksty, to ich wyraźny tenor renesansowo-humanistycznego, konkretniej
zaś erazmiańsko-morusowego pacyfizmu oraz apologetyczny ton wobec władcy
polskiego – rzecz zrozumiała, wziąwszy pod uwagę bliskie więzy łączące autorów
z architektami układu krakowskiego: Krzysztofem Szydłowieckim i Piotrem Tomickim14. Zresztą głos wielkiego Erazma z Rotterdamu w liście do Zygmunta I,
wychwalający postępek króla polskiego, który wolał pójść na ustępstwo w postaci zhołdowania dawnego wroga niż dalsze prowadzenie wojny, dołączył się
dwa lata później do tych ocen15. List ten, wydany drukiem w 1527 r., stanowi jeden
10
11
12
13
14
15
Zob.: W. Urban, Hozjusz, w: Polski Słownik Biograficzny, t. 10, Wrocław 1962–1964, s. 42.
Na temat retorycznej figury zastosowanej w epigramie Quis magis est et clemens invicto
Rege Polono // Dic, sodes [...]? zob.: J. Starnawski, Kult wielkich mężów w młodzieńczych
poezjach Stanisława Hozjusza, w: Kardynał Stanisław Hozjusz (1504–1579). Osoba, myśl,
dzieło, czasy, znaczenie, Olsztyn 2005, s. 239.
Utwór Hozjusza na stronie tytułowej, Pyrseriusa zaś na koniec listu Krzyckiego, którego
łacińskie wydanie Wietora od niedawna osiągalne jest jako skan pod adresem http://www.
cbdu.id.uw.edu.pl/view/year/1525.html w Cyfrowej Bibliotece Druków Polskich i Polski
Dotyczących z XVI, XVII i XVIII Wieku.
J. Pirożyński, Z dziejów obiegu informacji w Europie XVI w. Nowiny z Polski w kolekcji Jana
Jakuba Wicka w Zurychu z lat 1567–1587, Kraków 1995, s. 69.
Na temat przynależności młodego Stanisława Hozjusza do krakowskiego kręgu erazmianistów i jego związków z Tomickim i Krzyckim, także w kontekście panegiryku Quis magis
est et clemens, zob. m.in.: J. A. Kalinowska, Stanisław Hozjusz jako humanista 1504–1579.
Studium z dziejów kultury renesansowej, Olsztyn 2004, s. 25 nn. i 91 nn.
Erazm do Zygmunta I, [15 maja 1527], w: Erazm z Rotterdamu, Wybór pism, wyd. M. Cytowska, Wrocław–Warszawa–Kraków 1992, s. 429.
16
IGOR KĄKOLEWSKI
z pierwszych refleksów funkcjonowania niedawnych jeszcze wydarzeń krakowskich w sferze pamięci uczonych kręgów europejskich humanistów.
Zarazem istotna była świadomość historyczności tego wydarzenia w odbiorze
współczesnych, o czym świadczyć może jeszcze kilka innych faktów. Tak więc
proporzec lenny z czarnym orłem w białym polu oraz inicjałem łacińskiego imienia
polskiego króla „S” (Sigismundus) przechowywano przez wiele lat na zamku wawelskim16. Nie nadano mu jednak tej samej rangi, jaką zyskały dwa miecze grunwaldzkie17, które po opatrzeniu ich godłami Korony i Litwy stały się insygniami
koronacyjnymi władców państwa polsko-litewskiego. Jego status w panteonie pamięci zbiorowej był bliższy 51 chorągwiom krzyżackim spod Grunwaldu, umieszczonym w katedrze wawelskiej. Niemniej to właśnie ikonograficzne przedstawienie
proporca hołdowniczego z czarnym orłem i srebrną literą „S” na jego piersi stało się
znakiem graficznym i zarazem symbolicznym, w skrótowej formie powielającym
w świadomości historycznej kolejnych generacji pamięć o wydarzeniu z 1525 r.
Tak więc na mapie Prus Heinricha Zella z 1542 r. rysownik umieścił chorążego
Prus Książęcych z chorągwią i tarczą herbową Albrechta18. Znacznie efektywniejszym i trafiającym do nieporównanie szerszego kręgu odbiorców przekaźnikiem
pamięci były wybijane w mennicy królewieckiej monety groszowe z lat 1532,
1539, 1543, 1597 – zawsze na awersie z popiersiem aktualnie panującego księcia
„w Prusiech” (w przypadku 1597 r. umieszczono tu administrującego księstwem
Jerzego Fryderyka z Ansbachu, a nie chorego psychicznie Albrechta Fryderyka),
na rewersie zaś z pruskim orłem z literą „S”19. Innym ważnym dla funkcjonowania
pamięci o hołdzie pruskim artefaktem był biały płaszcz z czarnym krzyżem ostatniego wielkiego mistrza Zakonu Niemieckiego Albrechta Hohenzollerna. Miał on
zwłaszcza znaczenie dla jednego z możnowładczych rodów Prus Królewskich. Podarowany przez Albrechta podkomorzemu pomorskiemu Achacemu Cemie, czynnemu w misjach dyplomatycznych z poruczenia Szydłowieckiego i Tomickiego
w celu sekularyzacji Zakonu w Prusach, przechowywany był na pamiątkę hołdu
z 1525 r. w rodzinnym lamusie Cemów przez następne dziesięciolecia, o czym
16
17
18
19
J. Chrościcki, Hołdy lenne a ceremoniał obrad sejmu, w: Teatrum ceremoniale na dworze
książąt i królów polskich, red. M. Markiewicz, R. Skowron, Kraków 1999, s. 171.
Na temat gestu wręczenia dwóch mieczy przed bitwą zob. ostatnio m.in.: J. Wenta, O dwóch
mieczach z bitwy grunwaldzkiej, w: Balticum. Studia z dziejów polityki, gospodarki i kultury
ofiarowane Marianowi Biskupowi w 70. rocznicę urodzin, red. Z. H. Nowak, Toruń 1992.
Zob. podobiznę tego fragmentu mapy Zella w: J. Chrościcki, Paryskie studia nad Janem
Kochanowskim. Podróż do Francji. Pamiątka. Proporzec, w: Artes atque humaniora, Warszawa 1998, s. 102.
Zob. podobizny monet z Prus Książęcych w: Ch. Hartknoch, Alt- und neues Preussen, Frankfurt–Leipzig 1684, na wklejce między s. 512 a 513.
HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI”
17
przypominał Stanisław Sarnicki w Descriptio veteris et nova Polonia (Kraków
1585)20.
Istotne znaczenie w przekazie pamięci o hołdzie pruskim miały bez wątpienia
obszerne fragmenty poświęcone temu wydarzeniu w Mowie na pogrzeb Zygmunta I z 1548 r. autorstwa Marcina Kromera – jednej z wielu mów pogrzebowych powstałych ku pamięci tego monarchy, które drukiem ukazywały się jeszcze
w drugiej połowie XVI i w pierwszej XVII w. W opublikowanej (faktycznie jednak
nie wygłoszonej w czasie uroczystości pogrzebowych) w Krakowie w oficynie
wdowy po Hieronimie Wietorze, później zaś wielokrotnie wznawianej drukiem
w kraju i zagranicą łacińskiej oracji, Kromer – dodajmy, że w tym czasie sekretarz królewski odpowiedzialny za pruski kierunek polityki dworu – w podobnym
duchu jak jego poprzednicy wychwalał pokojową postawę zmarłego króla:
Na koniec nadał jemu [tj. Albrechtowi – I. K.] i braciom jego, Kazimierzowi i Jerzemu, księstwo dziedziczne w linii męskiej. Czyż są większe dowody łaskawości,
aniżeli przyjąć do wspólnoty i dopuścić do przyjaźni na warunkach lepszych niż poprzednio wroga, któremu nie wypadało być wrogiem, i to wroga zaciętego, dopiero
co zwyciężonego, odartego z bogactwa21.
Z połowy XVI stulecia zachowało się również jedno z najstarszych ikonograficznych wyobrażeń hołdu krakowskiego w wielokrotnie zresztą w następnym
stuleciu przepisywanej – głównie na potrzeby gdańskiego patrycjatu i kręgu dworskiego w Królewcu – Cronica der Preussen. W dziele tym, pierwotnie spisanym
za przyzwoleniem rady miejskiej miasta Gdańska w latach 1553–1556 przez Heinricha Redena22, tamtejszego zamożnego kupca, mającego też zapewne koneksje
na dworze Zygmunta Augusta, ponad obszernym opisem ceremonii hołdowniczej
nieznany iluminator przedstawił metodą rysunku piórkiem i akwareli, w sposób
uproszczony i schematyczny, a tym samym oderwany od sąsiadującej z nim szczegółowej narracji, scenę składania przysięgi lenniczej przez Albrechta polskiemu
monarsze23.
20
21
22
23
Zob.: A. Wojtkowski, Tezy i argumenty polskie w sporach terytorialnych z Krzyżakami, Olsztyn 1968, wydanie w formie książkowej przez Stację Naukową PTH (Instytut Mazurski)
w Olsztynie (jako odbitka z KMW 1966, nr 1; 1967, nr 1–2; 1968, nr 1, zwłaszcza s. 178–
184).
M. Kromer, Mowa na pogrzebie Zygmunta I oraz O pochodzeniu i o dziejach Polaków księgi
XXIX i XXX, wyd. J. Starnawski, Olsztyn 1982, s. 144 n. Por. też: ibidem, s. XIX nn.
Korzystałem z dwóch przechowywanych w Bibliotece UMK kopii tego dzieła sporządzonych w Gdańsku i datowanych na drugą połowę XVI – początek XVII w. (sygn. II/60) oraz
dokładnie na 1626 r. (sygn. II/61). Oprócz tego w Bibliotece Czartoryskich znajduje się
jeszcze późniejsza kopia tej tzw. Kroniki Redena, spisana w Królewcu w 1640 r.
Na temat autorstwa tekstu i ilustracji tzw. Kroniki Redena por. przede wszystkim rozmijające
się ze sobą w kilku istotnych punktach opinie U. Arnold, Studien zur preussischen Historiographie des 16. Jahrhundert., Bonn 1967, s. 66–85, oraz D. Buschinger, Die preußische
(bzw. Danziger) Identität im königlichen Preußen, wie sich in der Preussichen Chronik des
18
IGOR KĄKOLEWSKI
Rysunek piórkiem z przedstawieniem hołdu pruskiego z 1525 roku, w: Cronica der
Preussen (tzw. Kronika Redena), przełom XVI/XVII wieku
Za: D. Buschinger, Die preußische (bzw. Danziger) Identität
Hołd pruski i poprzedzający go traktat krakowski z 8 kwietnia 1525 r., kończący ostatnią wojnę polsko-krzyżacką z lat 1519–1521 i stanowiący o przekształceniu państwa zakonnego w Prusach w świeckie lenno Korony Polskiej, nie zostały
łatwo zapomniane w ciągu następnych stu kilkunastu lat, aż do uzyskania przez
elektorską linię Hohenzollernów praw suwerennych w Prusach Książęcych w połowie XVII w. Następne hołdy lenne książąt „w Prusach”, składane najpierw przez
frankońskich, później zaś brandenburskich Hohenzollernów osobiście kolejnym
władcom Rzeczypospolitej – mimo różnych miejsc, w których je organizowano
(19 maja 1569 przed Bramą Krakowską w Lublinie, 20 lutego 1578 i 17 listopada
1611 przed kościołem oo. Bernardynów pod wezwaniem św. Anny na KrakowHeinrich von Reden abzeichnet (mps w Gabinecie Rękopisów i Starych Druków BUMK).
W tym miejscu chciałbym wyrazić serdeczne podziękowania dr. Markowi Janickiemu za
wskazanie mi tego ważnego dla omawianego tutaj tematu źródła, a prof. Jackowi Wijaczce
za pomoc w dotarciu do Kroniki Redena i zamówieniu skanu.
HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI”
19
skim Przedmieściu w Warszawie, a także ostatni, szósty z rzędu hołd 17 października 1641 na dziedzińcu wewnętrznym Zamku Królewskiego) – pod względem
ceremonialnym, z pewnymi modyfikacjami roty przysięgi, były w pewnym sensie
repliką hołdu krakowskiego z 1525 r.24
Bez wątpienia repliką najbardziej świeżą i świadomie wzorowaną na hołdzie
krakowskim z 1525 r. oraz świadectwem, że wydarzenie to zajmowało miejsce
poczesne w kulturze pamięci – przynajmniej dobrze wyedukowanej elity – przez
następne półwiecze, jest znany poemat Jana Kochanowskiego Proporzec albo
Hołd pruski. Wydany drukiem po raz pierwszy zapewne dopiero w 1587 r., już po
śmierci czarnoleskiego poety, został napisany z okazji hołdu lubelskiego w 1569 r.
Albrechta Fryderyka, syna zmarłego rok wcześniej Albrechta Starszego. Hołd
został złożony przed Zygmuntem Augustem. Warto przy okazji przypomnieć
„teatralny” wymiar tej ceremonii, z wszystkimi należnymi jej elementami scenografii: tzw. theatrum, czyli podwyższeniem przeznaczonym na królewski tron,
gdzie zaplanowano centralną część inscenizacji hołdu, oraz połączoną z theatrum
garderobą25. Nie wchodząc w trudną do rozstrzygnięcia kwestię, czy Kochanowski
jako sekretarz królewski był, czy też nie był naocznym świadkiem hołdu lubelskiego, a także w artystyczną ocenę tego utworu, oprzyjmy się tutaj częściowo
na interpretacji Juliusza Chrościckiego. Po pierwsze, Kochanowski w poemacie
miał dokonać realistycznego opisu chorągwi z 1525 r., którą mógł na własne oczy
obejrzeć wśród pamiątek przechowywanych na Wawelu, nie zaś nowego, malowanego i tkanego proporca, sporządzonego specjalnie na uroczystość hołdowniczą
w 1569 r. Po drugie, autor – puszczając wodze licencia poetica, głównie opartej
na homerowym opisie w Iliadzie tarczy Achillesa oraz owidiuszowej tkaniny
Arachne z Metamorfoz – stworzył wizję fantastycznego proporca: tkaniny „długiej
i wijącej się na wietrze, z cyklem przedstawień, zupełnie jak na filmowych ujęciach”26, w których określił najważniejsze etapy ciągnących się prawie przez trzy
stulecia stosunków polsko-krzyżackich. Ostatnia z tych scen najprawdopodobniej
przedstawia hołd pruski z 1525 r.27
24
25
26
27
K. Piwarski, Hołdy pruskie, „Roczniki Historyczne” R. 21, 1956, s. 152–173, tu s. 158 nn.
M. Korolko, Głosy źródłowe do „Proporca albo Hołdu pruskiego” Jana Kochanowskiego,
„Odrodzenie i Reformacja w Polsce” R. 25, 1980, s. 165 n.
J. Chrościcki, Hołdy lenne, s. 174.
Por.: J. Chrościcki, Paryskie studia, s. 115. Zob. też: M. Korolko, Głosy źródłowe, s. 163–
168, który omówił poemat Kochanowskiego w kontekście podstawowych opisów hołdu lubelskiego; A. Gwagnina, Sarmatiae Europae descriptio, Kraków 1578; współczesnego opisu
J. Ponętowskiego, Krótki rzeczy polskich sejmowych pamięci godnych komentarz roku 1569
uczyniony, wyd. K. J. Turowski, Kraków 1858; rękopiśmiennej relacji naocznego świadka
hołdu z pruskiego orszaku Albrechta Fryderyka, w: K. Liske, Dwa hołdy pruskie według
opisów współczesnych przechowywanych w archiwum królewieckim, „Dziennik Poznański”
R. 10, 1868, nr 58, s. 1–2, a także rachunków dworskich z Archiwum Skarbu Koronnego,
przechowywanych w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie. Por. też przytocze-
20
IGOR KĄKOLEWSKI
Pamięć o pierwszym hołdzie pruskim z 1525 r. i towarzyszących mu wydarzeniach nie funkcjonowała tylko pośrednio na zasadzie repliki w kolejnych ceremoniach hołdowniczych książąt pruskich składanych władcom Rzeczypospolitej
aż do połowy XVII w.28 Pamięć o wydarzeniach krakowskich z kwietnia 1525 r.
odświeżała także polska publicystyka na przełomie XVI i XVII w., roztrząsająca
pretensje Hohenzollernów brandenburskich do przejęcia sukcesji w lennie pruskim i odwołująca się przy tym nieuchronnie do postanowień traktatu krakowskiego z 8 kwietnia 1525 r. Podobnie zresztą czynili przedstawiciele stanów Prus
Książęcych niechętni sukcesji brandenburskiej29.
Z kolei po zerwaniu zależności lennej księstwa pruskiego z Koroną w 1657 r.
do odświeżenia pamięci o wydarzeniach z 1525 r., jednak znów głównie przez pryzmat postanowień traktatu krakowskiego, nie zaś będącego jego ceremonialnym
zwieńczeniem hołdu na rynku krakowskim, przyczyniła się debata stanów pruskich, które na początku lat sześćdziesiątych XVII w. protestowały przeciw
traktatowi welawsko-bydgoskiemu z 1657 r.30 Po stronie polskiej pamięć tę zaktualizował m.in. napisany w 1676 r. – zapewne z inspiracji samego Jana III Sobieskiego – Exilis tractatus autorstwa Jana Kazimierza Rogali-Zawadzkiego, starosty
puckiego, który surowo osądzał jako błąd polityki królewskiej zarówno wydarzenia wokół hołdu pruskiego z 1525 r., jak i później przekazanie brandenburskiej
linii Hohenzollernów sukcesji w lennie pruskim w 1611 r., wreszcie zaś zerwanie
zależności lennej w 1657 r. Jak łatwo można odgadnąć, za tymi ocenami kryły
się ambicje i plany wczesnego etapu polityki Jana III Sobieskiego wobec Prus
Książęcych. Traktat ten, skrytykowany przez Samuela Pufendorfa jako „dzieło
28
29
30
nie obszernych fragmentów tychże źródeł w: idem, Jana Kochanowskiego żywot i sprawy.
Materiały, komentarze, przypuszczenia, Warszawa 1985, s. 140–147, a także uzupełniająco, idem, Kalendarz życia i twórczości Jana Kochanowskiego, w: Kochanowski. Z dziejów
badań i recepcji twórczości, oprac. M. Korolko, Warszawa 1980, s. 31 n. Z najważniejszej
literatury przedmiotu dotyczącej wspomnianego poematu Kochanowskiego zwróćmy jeszcze uwagę na krytyczną ocenę wartości literackiej Proporca w: J. Nowak-Dłużewski, Okolicznościowa poezja polityczna w Polsce. Czasy zygmuntowskie, Warszawa 1966, s. 275 nn.,
który – inaczej niż Korolko – wyraził wątpliwość co do obecności poety podczas hołdu
lubelskiego w 1569 r.
Zob. wspomnienie o traktacie krakowskim z 8 kwietnia 1525 r. jako „starej umowie” w: Opis
jakim porządkiem nadane zostało lenno Jaśnie Wielmożnemu Panu Janowi Zygmuntowi
Margrabiemu i elektorowi brandenburskiemu dnia 16 listopada 1611 r., w: Władztwo Polski
w Prusiech Zakonnych i Książęcych, s. 233.
Zob.: Dyskurs z strony postępku z brandenburskim elektorem o lenno ziemi pruskiej,
w: Władztwo Polski w Prusiech Zakonnych i Książęcych, zwłaszcza s. 205 nn., oraz tamże,
s. 225, Przemówienie wysłannika szlachty pruskiej przed królem Zygmuntem III Wazą i senatem w Warszawie dnia 11 lutego 1609 r.
Protest stanów Prus Książęcych przeciw oderwaniu Księstwa od Korony, w: Władztwo Polski w Prusiech Zakonnych i Książęcych, s. 251.
HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI”
21
bezwstydne”, wykupywali agenci elektorscy, płacąc po 12 florenów za dwa egzemplarze tej broszury31.
Jak z tego wynika, zmieniający się kontekst polityczny, stosunki Rzeczypospolitej z Księstwem Pruskim zarówno w XVI, jak i w XVII stuleciu odświeżał
i aktualizował „miejsce pamięci”, jakim był pierwszy hołd pruski z 1525 r. Jednak
w miarę upływu czasu punktem odniesienia z reguły nie bywał sam symboliczny
akt hołdu lennego, lecz postanowienia traktatu krakowskiego z 1525 r., istotne
zwłaszcza dla debat politycznych i prawnych nad stopniem wasalnej zależności
Prus Książęcych od Korony, a także kwestii sukcesji w lennie pruskim.
Wydaje się, że samo określenie „hołd pruski” do końca XVII w. w odniesieniu
do wydarzenia krakowskiego z 10 kwietnia 1525 r. nie urosło jeszcze do rangi
„ikony” w staropolskiej kulturze pamięci. W popularnej Kronice wszystkiego
świata Marcina Bielskiego, opublikowanej ćwierć wieku po pierwszym hołdzie
pruskim (wyd. 1551, 1554, 1564), oprócz zanotowanego na marginesie odnośnika:
„Ołd pruski”, czytamy:
Woyciech Pruski mistrz ołd czynił krolowi Polskiemu srod rynku krakowskiego,
gdzie było uczyniono [...] majestat krolewski, na ktorym siedział krol Zygmunt
w koronie krolewskiej, przedeń Pruski mnistrz przystąpił przysiege czynił, potim
zrzuciwszy kapice albo płaszcz z krzyżykiem na ksiestwo od krola przełożon.
Wydarzenie to jednak zostało błędnie datowane na 10 marca 1525 r.32 Zdanie
to, zawierające przedstawienie rytuału hołdowniczego w sposób plastyczny i skrótowy – i tym samym nadający mu cech „ikony” w systemie alegorii i znaków
tworzących zapis w zbiorowej pamięci historycznej – w prawie w identycznym
brzmieniu (i z tym samym błędem!) powtarzało inne nader poczytne i wielokrotnie
wznawiane dzieło, a mianowicie wydana po raz pierwszy w 1582 r. Kronika polska,
litewska, żmudzka i wszystkiej Rusi Macieja Stryjkowskiego33. Z kolei w inspirowanej dziejopisarstwem Stryjkowskiego Kronice mistrzów pruskich Marcina Muriniusa, ukończonej na początku lat osiemdziesiątych XVI w., zdanie znowu zostało
powtórzone; tym razem jednak dobrze zorientowany w historii Prus autor zrezygnował w ogóle z podania daty dziennej34. Z kolei w wydanej w 1597 r. przez syna
Marcina Bielskiego, Joachima Kronice polskiej „ikonograficzny” opis wypadków
prowadzących do sekularyzacji zakonu krzyżackiego w Prusach znacznie rozbudowano: oprócz opisu zrzucenia „białej szaty krzyżackiej z czarnym krzyżem”
31
32
33
34
A. Kamieński, Polska a Brandenburgia-Prusy w drugiej połowie XVII wieku. Dzieje polityczne, Poznań 2002, s. 133; por. też: M. Bogucka, Hołd pruski, Warszawa 1985, s. 133 n.
M. Bielski, Kronika wszystkiego świata, s. 287 – korzystałem z kopii dostępnej elektronicznie: http://pbi.edu.pl/publikacje/0000/033/262/0000033262-000655.jpg (17.09.2009).
Kronika polska, litewska, żmudzka i wszystkiej Rusi Macieja Stryjkowskiego, Warszawa
1846, s. 363.
M. Murinius, Kronika mistrzów pruskich, wyd. Z. Nowak, Olsztyn 1989, s. 238.
22
IGOR KĄKOLEWSKI
i przyjęcia „sekty luterskiej” pod koniec 1524 r., pod poprawioną już na kwiecień
1525 r. datą w opisie hołdu krakowskiego został położony nacisk na scenę wręczenia hołdującemu księciu proporca z orłem z literą „S” na piersiach35. Wydaje
się jednak, że wraz z kolejnymi hołdami „książąt w Prusiech” określenie „hołd
pruski” w staropolskiej kulturze można było dowolnie stosować do kolejnych tego
typu wydarzeń, aż po ostatni z 1641 r.36
Nawet na poziomie historiografii sąsiadujących z byłym lennem pruskim
Prus Królewskich nie asocjowano go jeszcze wyłącznie z wydarzeniami krakowskimi z 1525 r. Na przykład obszerny opis hołdu krakowskiego w Historia rerum
Prussicarum Caspra Schütza z 1592 r. autor opatrzył odnośnikiem na marginesie:
„Belehnung des Herzogthum bei Preussen”. Przy okazji warto zwrócić uwagę na
popełniony przez tego dziejopisa wymowny błąd, wskazujący na pamięć historyczną innego wydarzenia z zamierzchłej przeszłości. Otóż Schütz – powtarzając
za wcześniejszymi pruskimi relacjami kronikarskimi – twierdził, że król Zygmunt, przyjmując hołd Albrechta, na głowie nosił „nicht eine schlechte Crone,
sondern ein Keyserlich Diadema, welchs dem ersten Könige Boleslaw in seiner
krönung von Keyser Otten ist geschenkt worden”37. Zamknięta nowożytna korona władców polskich – wyraz ich pełnej suwerenności wobec władzy cesarskiej
– została w tym przypadku przez kronikarza pruskiego stylizowana na diadem
otrzymany od Ottona III przez Bolesława I podczas jego rzekomej koronacji
w Gnieźnie w 1000 r.
Z kolei w ważnym, prawie o stulecie późniejszym dziele Krzysztofa Hartknocha Alt- und neues Preussen, opublikowanym w 1684 r., krótki acz treściwy opis hołdu z 1525 r. został opatrzony na marginesie odnośnikiem: „Eyd
deß Hertzogen in Preussen”. W narracji Hartknocha oprócz zacytowania pełnego brzmienia przysięgi hołdowniczej i opisu nadanego przez Zygmunta Jagiellończyka herbu księstwa pruskiego znów centralną i zarazem symboliczną
rolę odgrywa gest złożenia przez ostatniego wielkiego mistrza białego płaszcza
z czarnym krzyżem, który oznacza początek nowej epoki w dziejach Prus: „und
damit des Ordens Kleid, Creutz und Wapen ganz abgelegt und also die Regierung
dieses weltlichen Fürstenthums angetreten”38. Z kolei więcej miejsca dziejopis poświęcił opisowi drugiego hołdu pruskiego z 1569 r., zwracając przy tym uwagę
35
36
37
38
M. Bielski, Kronika polska, Kraków 1597, s. 553 n – korzystałem z kopii dostępnej elektronicznie: http://pbi.edu.pl/publikacje/0000/033/261/0000033261-000571.jpg (17.09.2009).
Opis ostatniego hołdu pruskiego złożonego przez elektora Fryderyka Wilhelma po objęciu
przezeń sukcesji w Prusach Książęcych w październiku 1641 r. w Warszawie przed królem
Władysławem IV pozostawił A. S. Radziwiłł, Pamiętnik o dziejach w Polsce, t. 2: (1637–
1646), oprac. A. Przyboś i R. Żelewski, Warszawa 1980, s. 269–274.
C. Schütz, Historia rerum Prussicarum, Zerbts 1592 (reprint 2006 Olms Verlag), k. 540 r.
Podobnie we wzmiankowanej już (zob. przypis 23) tzw. Kronice Redena, k. 226 v.
Ch. Hartknoch, Alt- und neues Preussen, s. 326.
HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI”
23
głównie na hołd ewentualny Jerzego Fryderyka z Ansbachu oraz posłów elektora
brandenburskiego, a także nadanie przy tej okazji przez króla Zygmunta Augusta
księstwu Privilegium Religionis secundum Confessionem exercende39. Natomiast
uwagę czytelnika przykuwa zamieszczona w dziele rycina, przedstawiająca hołd
stanów pruskich złożony w obecności polskich posłów w Królewcu 18 października 1663 r. od niedawna suwerennemu księciu „w Prusach” elektorowi Fryderykowi Wilhelmowi, którą opatrzono zwięzłym podpisem Preussiche Huldigung40.
Zamieszczony obok w tekście krótki komentarz wspomina, że w dniu tym przez
polskie poselstwo: „das absolutum dominium, oder wie mans nennet Souverenität
solleniter zu Königsberg übergeben [wurde – I. K.]”41.
Dokładniejszy opis hołdu królewieckiego z 1663 r. znajdujemy z kolei w łacińskim dziele Hartknocha Respublica Polonica duobus libris illustrata. Znowu
– oprócz podkreślenia obecności polskich legatów przy tej uroczystości – autor
wspomniał o wybiciu z okazji hołdu królewieckiego okolicznościowej monety
Rycina Preussische Huldigung zamieszczona w dziele Krzysztofa Hartknocha Alt- und
neues Preussen (1684)
39
40
41
Ibidem, s. 332 n. Por. także opis hołdu warszawskiego elektora Jana Zygmunta w 1611 r.
z obszernym wywodem na temat przejęcia sukcesji w lennie pruskim przez brandenburskich
Hohenzollernów oraz odwołaniem się do „An. 1525 Belehnung über das Herzogtum Preussen”, ibidem, s. 345.
Ibidem, wklejka między s. 362 a 363.
Ibidem, s. 362.
24
IGOR KĄKOLEWSKI
z podobizną Fryderyka Wilhelma na awersie oraz ze znamiennym napisem na rewersie: Supremo Prussiae Domino Friderico Wilhelmo Principi Elect. Brandeb.
homagium praest”42. Przypuszczalnie jednak to nie ten okolicznościowy pieniądz,
lecz mniejszej wartości monety – zgodnie z ceremoniałem hołdu lennego – były
rozrzucane między zgromadzony na uroczystości hołdowniczej tłum, tak jak to zostało przedstawione w dolnym lewym rogu ilustracji zamieszczonej w poprzednim
dziele Hartknocha.
Co ważniejsze jednak, z perspektywy tego autora to nie hołd z 1525, lecz
z 1663 r. został opatrzony mianem „hołdu pruskiego” i potraktowany jako wydarzenie o znaczeniu przełomowym w dziejach Prus. Wypada tu przypomnieć,
że zgodnie z postanowieniami z 1657 r. i formułą zwaną hommagium eventualle
polscy komisarze uczestniczyli również w hołdzie złożonym Hohenzollernom
przez stany Prus Książęcych w Królewcu w 1693 r. Natomiast po proklamowaniu
królestwa „w Prusach” w 1701 r. (choć zabrakło ich podczas kolejnych hołdów
w 1714 i 1740 r.), w rocie przysięgi hołdowniczej uznawano prawa Korony Polskiej do przejęcia Prus Książęcych w przypadku wygaśnięcia rodu Hohenzollernów43. W propagandzie i kultywowanej przynajmniej aż po początek XIX w.
przez brandenbursko-pruskich Hohenzollernów oficjalnej „Pamięci” państwa pruskiego uzyskanie przez nich suwerenności na mocy układów welawsko-bydgoskich z 1657 r. stanowiło legitymizację do sięgnięcia po koronę „w Prusach” przez
Fryderyka (III) I w 1701 r.44
Z kolei po stronie polskiej w XVIII stuleciu, zwłaszcza zaś w epoce oświecenia,
pamięć o hołdzie pruskim z 1525 r. zaczęto aktualizować pod wpływem zmienionej konstelacji międzynarodowej, spowodowanej wzrostem potęgi Królestwa
Prus oraz jego agresywnej polityki wobec słabnącej Rzeczypospolitej. Podobnie
jak we wcześniej wspomnianym traktacie Zawadzkiego ujęciem kanonicznym stała
się przyczynowo-skutkowa interpretacja hołdu 1525 r. z perspektywy późniejszych
wydarzeń: układu o przejęciu sukcesji w lennie pruskim przez Brandeburczyków
w 1611 r., traktatu welawsko-bydgoskiego z 1657 r., a także dotkliwych dla państwa polsko-litewskiego konsekwencji utworzenia Królestwa w Prusach w 1701 r.
Jeszcze przed I rozbiorem Polski w poczytnej, wydanej w 1767 r. i wielokrotnie
wznawianej aż do połowy XIX stulecia Historii książąt i królów polskich, ksiądz
Teodor Waga konstatował, że wydarzenia krakowskie z 1525 r. oceniano jako „błąd
w polityce w dalsze czasy”. Stwierdzał przy tym jednak usprawiedliwiającym
tonem, że Zygmunt Stary nie mógł przecież przewidzieć późniejszego rozwoju wypadków. Podobne opinie, apologetyczne wobec przedostatniego z Jagiellonów oraz
42
43
44
Ch. Hartknoch, Respublica Polonica duobus libris illustrata, Francfort et Lipsiae 1687,
s. 185. Por. też: ibidem, krótkie przypomnienie hołdów z 1525 i 1611 r.
K. Piwarski, Hołdy pruskie, s. 164 n. i 171.
I. Kąkolewski, Krzyżacy w pamięci Polaków i Niemców.
HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI”
25
traktujące traktat krakowski i hołd Albrechta Hohenzollerna z 1525 r. jako zwycięskie przypieczętowanie wielowiekowych zmagań z Krzyżakami, natomiast krytyczne wobec kolejnych władców Rzeczypospolitej za dopuszczenie do utworzenia
państwa brandenbursko-pruskiego, głosili w epoce oświecenia i na początku romantyzmu inni autorzy podręczników oraz tekstów popularyzujących dzieje Polski,
jak to wynika z analizy ich treści dokonanej przez Wita Górczyńskiego i Andrzeja
Stępnika45. Ta oświeceniowa apoteoza wydarzeń krakowskich z 1525 r., podobnie
zresztą jak ówczesne idealizowanie zwycięstwa pod Grunwaldem46, była przeniknięta już wyraźnie traumą kolejnych rozbiorów i ówczesnym postrzeganiem Prus
jako ich głównej siły sprawczej. Traktować ją możemy jako swoisty egzorcyzm
w sferze polityki historycznej gasnącej Rzeczypospolitej lub życzeniowe antidotum na niedwracalność
wydarzeń dziejowych w epoce rozbiorowej: poprzez przypomnienie
i gloryfikację takich wydarzeń jak
Grunwald, wojna trzynastoletnia,
hołd pruski z 1525 r. można było
leczyć rany porozbiorowe i mobilizować do dalszej walki z zaborcami,
przypominając ich niegdysiejsze
klęski militarne i dyplomatyczne poniesione z polskich rąk.
W tym właśnie kontekście należy
odczytywać pierwsze monumentalne
przedstawienie w polskim malarstwie historycznym aktu hołdu krakowskiego z 1525 r. pędzla Marcello
Bacciarellego, zatytułowane „Hołd
pruski”, powstałe w połowie lat Marcello Bacciarelli, „Hołd pruski” (ok. 1785)
osiemdziesiątych XVIII w.47 Autorem Za: Galeria malarstwa polskiego; http//artyzm.com/
45
46
47
W. Górczyński, A. Stępnik, Obraz stosunków polsko-krzyżackich i polsko-niemieckich
w podręcznikach historii Polski doby oświecenia, w: Tradycja grunwaldzka, Warszawa
1989, s. 37–76.
Na te tematy w kontekście gloryfikacji czasów jagiellońskich, zwłaszcza zaś czasów zygmuntowskich w polskiej kulturze pamięci epoki oświecenia, zob.: K. Bartkiewicz, Obraz
dziejów ojczystych w świadomości historycznej w Polsce doby oświecenia, Poznań 1979,
s. 119–125.
Zob.: Marceli Bacciarelli, Życie–twórczość–dzieła, oprac. A. Chyczewska, t. 2, Poznań
1970, s. 79, nr 129. Trzeba tu przypomnieć, za Aliną Chyczewską, że obraz powstał około 1785/86 r. W 1807 r. jednak na rozkaz Napoleona został on odesłany do Paryża – co
26
IGOR KĄKOLEWSKI
oryginalnego francuskiego tytułu tego płótna (L’investiture de Prusse), podobnie
jak tytułów pozostałych sześciu obrazów namalowanych po I rozbiorze, a umieszczonych w Sali Rycerskiej Zamku Królewskiego w Warszawie i przedstawiających
chwalebne wydarzenia z dziejów Polski („Oswobodzenie Wiednia”, „Pokój chocimski”, „Nadanie przywilejów Akademii Krakowskiej”, „Kazimierz Wielki słucha
próśb chłopów” oraz „Unia lubelska”), był sam Stanisław August Poniatowski. Król
był też autorem całościowej koncepcji plastycznej Sali Rycerskiej, w której miały
się znaleźć portrety dziesięciu sławnych Polaków (wśród nich Mikołaja Kopernika).
Umieszczenie w tym panteonie dziejów narodowych sceny hołdu z 1525 r. odpowiadało zatem „polityce historycznej” – żeby użyć modnego dziś terminu – ostatniego władcy dawnej Rzeczypospolitej. Chętniej niż zwycięstwo grunwaldzkie albo
któryś z epizodów wojny trzynastoletniej z Krzyżakami król wolał przywołać w tym
miejscu głównej rezydencji królewskiej apoteozę wydarzenia, które można było interpretować bardziej jako sukces dyplomatycznego kompromisu niż militarnej konfrontacji. Zamysł Poniatowskiego został zresztą w taki właśnie sposób odczytany
przez młodego Jana Pawła Woronicza, który w poemacie Na pokoje nowe w Zamku
Królewskim obrazami sławniejszych czynów polskich portretami i bustami znakomitych Polaków ozdobione (1786) pisał:
Już dobiega południa, Lachu, twoja sława,
[...] Już pod twoje sztandary, obronę i prawa
Okrócona Krzyżaków kapica sierdzista
Chyli kark, ucząc inne przykładem narody,
Że Lachom łatwiej hołdem niźli kordem sprostać,
Ciebie, świętego dziada wnuku siwobrody,
Na to zda się przeznaczać sama boża postać [...].
Kilka wersów dalej, po dokładniejszym opisie sceny hołdu pędzla Bacciarellego, poeta zarzucił jednak przyszłym Hohenzollernom złamanie przysięgi.
Nie mogąc się powstrzymać od gorzkiej refleksji, przedstawił też zasmuconego
Piotra Tomickiego, który – niczym Stańczyk na „Hołdzie pruskim” Jana Matejki –
wieszczy niepomyślny rozwój wypadków w przyszłości:
Ty, Tomicki, przy tronie stojąc, starcze święty,
Zamyśliwszy się wrzkomo, coś w przyszłości czytasz –
Czy tylko nie przeczuwasz, duchem bożym tchnięty,
Że w czasie o Prusach Polskich nie dopytasz?
może potwierdzać wagę propagandową (nie tylko artystyczną) tego dzieła, zwłaszcza istotną
w roku podpisania upokarzającego Prusy pokoju w Tylży. W miejsce wywiezionego oryginału Bacciarelli wykonał do dziś zachowaną replikę. Na temat tej i innych replik oraz ich
losów zob.: ibidem, s. 79–83.
27
HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI”
Smętno się z tobą bawić, żałosne widziadło!
Wróciem tu, jak zmażemy ten napis: przepadło48.
Obraz Bacciarellego był najważniejszą wizualizacją hołdu 1525 r., poprzedzającą o stulecie monumentalną wizję Matejki z 1882 r., która pod koniec XIX
i w trakcie XX w. urosła do rangi ikony, na trwałe zakorzenionej w świadomości
historycznej Polaków. O sile oddziaływania płótna Bacciarellego pośrednio
świadczy wymowny fragment Pamiętników Jana Duklana Ochockiego, który być
może mając w pamięci właśnie ten obraz, odwiedzając Rynek Główny w Krakowie, oczami wyobraźni zobaczył „chorągwie homagialne lenników, między którymi z goryczą ujrzałem późniejszych nieprzyjaciół”49. Podobne wizje snute po
1882 r. inspirowane były już Matejkowskim „Hołdem pruskim”, który – podobnie
jak inne wielkie płótna tego malarza – zmonopolizował historyczną wyobraźnię
następnych pokoleń Polaków.
Igor Kąkolewski
THE ‘PRUSSIAN HOMAGE’ OF 1525 AS A LIEU DE MÉMOIRE
IN OLD POLISH CULTURE
SUMMARY
The ‘Prussian homage’ of 1525 mostly due to a famous painting by Jan Matejko from
1882 became one of the most popular icons in the Polish collective memory. The Matejko’s
interpretation of that event was shaped to some extent by critical opinions expressed by
Michał Bobrzyński, a representative of the so-called Cracow history school, about a nearsighted policy of Polish King Sigismund the Old who instead of incorporating the Teutonic
Order State in Prussia into Poland agreed to transform it into a semi-independent fiefdom
of the Polish Crown. This critical evaluation of the Sigismund’s policy was conditioned by
negative experiences of the Polish people during the period of partitions and their conviction that there was a continuation between the ‘ominous’ decision of Sigismund the Old
from 1525 and the birth of Kingdom of Prussia in 1701 which was to lead in the nearest future to the partitions of Poland. The author of this article tries to present changing opinions
about the ‘Prussian homage’ of 1525 in Polish politics of memory till the collapse of the
48
49
J. P. Woronicz, Na pokoje nowe w Zamku Królewskim obrazami sławniejszych czynów polskich portretami i bustami znakomitych Polaków ozdobione, w: idem, Pisma wybrane, oprac.
M. Nesteruk, Z. Rejman, Warszawa 1993, s. 89 n. Natomiast ton pesymistyczno-tragicznej
interpretacji hołdu pruskiego z 1525 r. wyraźnie przebija z poświęconych temu wydarzeniu
fragmentów II Pieśni w Świątyni Sybilli, utworu ukończonego w 1801 r., a zatem już po
ostatecznym upadku Rzeczypospolitej; zob.: ibidem, s. 160: „Lecz stój królu! Czy słyszysz
to ziemi zadrżenie [...] // Czy ten lennik twym wnukom gorzko nie odsłuży! [...] // A ojczyzna twej łaski gardłem nie przypłaci!”.
K. Bartkiewicz, Obraz dziejów ojczystych, s. 124.
28
IGOR KĄKOLEWSKI
Polish-Lithuanian Commonwealth at the end of the 18th century using different sources:
from the propaganda writings and historical chronicles to iconographical sources such as
the painting titled ‘Prussian homage’ by Marcello Bacciarelli who had painted it a century
before Jan Matejko finished his famous work.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Jacek Wijaczka
Toruń
POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ
POLAKÓW
Chcąc odpowiedzieć na pytanie, jaki obecnie obraz potopu szwedzkiego funkcjonuje w świadomości historycznej Polaków, trzeba by przeprowadzić zakrojone
na szeroką skalę badania, i to w różnych grupach wiekowych i w różnych regionach kraju1. Ponieważ z przyczyn obiektywnych w tym przypadku nie było to
możliwe, niniejszy artykuł został oparty na próbie sondażowej przeprowadzonej
wśród 82 studentek i studentów II roku historii Instytutu Historii i Archiwistyki
Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz na literaturze przedmiotu.
Wspomniana próba sondażowa pokazała jednoznacznie, że studentom historii
czasy potopu szwedzkiego kojarzą się przede wszystkim z „cudowną obroną” Jasnej Góry (wskazało na to wydarzenie 81 z 82 osób, tylko jedna osoba w ogóle
o nim nie wspomniała)2. Drugie miejsce, jako inne skojarzenia z potopem, zajęły
powieści Henryka Sienkiewicza, choć jedna z osób po wymienieniu w punktach,
z czym lub z kim kojarzą się jej czasy potopu szwedzkiego, napisała, że „trochę
mniej poważnie” kojarzą się jej one właśnie z „grubą książką Henryka Sienkiewicza, której nikt nie chciał w szkole czytać”.
Jak doszło do oblężenia paulińskiego klasztoru na Jasnej Górze i jak ono wyglądało? Otóż król szwedzki Karol X Gustaw przed wyruszeniem z głównymi siłami
do Prus Królewskich postanowił zabezpieczyć sobie zaplecze. W tym celu wysłał
do Wielkopolski Burcharda Müllera von der Lühne, który w październiku 1655 r.
otrzymał awans na generała-porucznika i stanowisko komendanta wojskowego
w Wielkopolsce. W instrukcji królewskiej wystawionej 1 listopada otrzymał m.in.
polecenie zajęcia miast i punktów obronnych na pograniczu polsko-śląskim: Bo1
2
Rozszerzona wersja referatu wygłoszonego podczas panelu „Węzłowe problemy z dziejów
dawnej Rzeczypospolitej w pamięci historycznej” w trakcie XVIII Powszechnego Zjazdu
PTH w Olsztynie (19 września 2009).
Ankieta w posiadaniu autora artykułu.
30
JACEK WIJACZKA
lesławca, Częstochowy, Krzepic i Wielunia3. Głównym celem wyprawy generała
Müllera miało być zgniecenie powstania w Sieradzkiem, a zajęcie Częstochowy
miało się przyczynić do osiągnięcia tego celu. Natomiast inicjatywa opanowania
klasztoru jasnogórskiego wypłynęła, jak przypuszczał Tadeusz Nowak, od marszałka Arvida Wittenberga, który chciał zagarnąć skarby zgromadzone w klasztorze, aby zapłacić nimi zaległy żołd należny wojsku kwarcianemu służącemu
królowi szwedzkiemu pod dowództwem hetmana wielkiego koronnego Mikołaja
Potockiego4.
Wbrew pokutującemu do dzisiaj stereotypowi, klasztor na Jasnej Górze
nie był bezbronny, gdyż jego budynek, jak pisał paulin Ludwik Frąś: „w ciągu
wieków rozrasta się, otacza się najprzód ostrokołem, a potem szerokim wałem
wzmocnionym czterema bastionami. Stosunkowo mała rozmiarami i słaba, ale na
mniejsze oddziały wystarczająco mocna forteca”5. Umocnienia te zawdzięczała
Jasna Góra położeniu w pasie granicznym ze Śląskiem. Istniał tam pas warowni:
Ojców, Pieskowa Skała, Rabsztyn, Olsztyn, Smoleń, Krzepice, Danków i Pilica,
które wzmocniono w trakcie wojny trzydziestoletniej (1618–1648). Od 1620 r.,
z rozkazu króla Zygmunta III, rozpoczęto budowę fortyfikacji wokół klasztoru jasnogórskiego6. Prace te kontynuowano za panowania króla Władysława IV, który
postanowił uczynić z klasztoru twierdzę, w której nie tylko obraz Matki Boskiej
i zgromadzone skarby mogłyby być bezpieczne, lecz zarazem byłby on nadgraniczną fortecą. Przed 1631 r. gotowe już były bastiony wschodnie, zbudowane
w systemie holenderskim. Mimo że klasztor jasnogórski biedny nie był, to Władysław IV przywilejem wystawionym 1 kwietnia 1633 r. uwolnił go „od wszelkich ciężarów, przechodów i egzekucji”, a także polecił corocznie wypłacać paulinom 4000 florenów z dochodów starostwa sandomierskiego, aby przeznaczali
je na dalszą rozbudowę twierdzy. Od 1638 r. suma ta wprawdzie została zmniejszona do 2000 florenów, ale za to miała być wypłacana przez następnych 10 lat7.
Oprócz subwencji królewskiej paulini otrzymywali prywatne zapisy przeznaczane
wyłącznie na fortecę, która wyposażana została również w działa. Dokładna ich
liczba nie jest znana, ale musiało ich być co najmniej 10. W 1651 r. przeor Kordecki wydał 5000 florenów na zaopatrzenie klasztoru w działa8.
3
4
5
6
7
8
Ks. L. Frąś, Gen. Burchard Müller v. der Lühne, dowódca wojsk szwedzkich pod Jasną Górą
w 1655 r., Włocławek 1936, s. 20.
T. Nowak, Obrona klasztoru jasnogórskiego w roku 1655, w: Polska w okresie drugiej wojny
północnej 1655–1660, t. 2: Rozprawy, Warszawa 1957, s. 194–195.
Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry w r. 1655, Częstochowa 1935, s. 191.
A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą 1655, Warszawa 1975, s. 16.
Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 23.
Ibidem, s. 25; A. Mickiewicz, Literatura słowiańska wykładana w kolegium francuskiem,
Poznań 1865, cz. 2, s. 32: „Zresztą nie brakowało na zasobach: w Polsce sami tylko księża
POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW
31
W wyniku tych działań klasztor jasnogórski został zamieniony w fortecę klasztorną, na którą składały się:
[...] bardzo wysokie mury, które dla unieszkodliwienia kul szeroko zostały ziemią
osypane, kościół, klasztor, cztery wystające do wspólnej obrony przygotowane
bastiony i bardzo szeroki rów okólny. Jedyna brama znajduje się po południowej
stronie. Sąsiednie pagórki nie grożą niebezpieczeństwem, gdyż święta góra przenosi je wysokością, więcej, raczej przedstawiają dla niej dobre pole do ostrzeliwania działowego9.
Jedna z uchwał podjęta w trakcie sejmu warszawskiego w 1652 r. głosiła, że:
[...] na pomnożenie chwały Bożej i większą ozdobę i obronę miejsca klasztoru częstochowskiego sześćdziesiąt włók w Częstochowie i jej przyległościach od stanowisk i wszelakich stacyj żołnierskich, aby z tych włók piechota klasztorna pro praesidio miejsca tamtego świętego sustentację swoją miała, którą ten klasztor zawsze
chować powinien10.
Postanowienie zawarte w uchwale zostało zrealizowane, tak że w listopadzie
1655 r. piechota klasztorna składała się już z około 200 – w części z zawodowych
– żołnierzy, a w części ze zwerbowanych okolicznych chłopów, dla których zakupiono 60 muszkietów11. Oprócz żołnierzy w klasztorze jasnogórskim przebywali
zakonnicy i szlachta z czeladzią. Znamy kilka nazwisk owej szlachty, choć nie
wiemy, czy wszystkie. Bez wątpienia w listopadzie 1655 r. w klasztorze jasnogórskim przebywali wraz z rodzinami i czeladzią następujący szlachcice: miecznik
sieradzki Stefan Zamoyski, Jan Jackowski, Aleksander Zamoyski, Sebastian
Bogdański, Stefan Siemieński, Mikołaj Krzysztoporski i Zygmunt Moszczyński
(Mosiński)12. W sumie dawało do 200–250 osób13, które były zdolne walczyć ze
Szwedami. Obrońcy dysponowali również silną artylerią. Kasztelan krakowski
Stanisław Warszycki dodatkowo dostarczył paulinom jasnogórskim 12 większych
dział (ćwierć- lub półkartauny), przysyłając je, wraz z obsługą, z Dankowa14. Nie
wiadomo dokładnie, ile ostatecznie w klasztorze było dział, pewne jest natomiast,
że ponad 20 i że w pierwszej fazie oblężenia (do 10 grudnia 1655) w tej materii
przewaga była po stronie oblężonych15. Oczyszczono też pole ostrzału dla dział,
9
10
11
12
13
14
15
umieli coś utrzymać porządnie i jedyna twierdza dobrze opatrzona znajdowała się właśnie
w ręku paulinów”.
Cyt. za: A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 17–18.
Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 25.
A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 150.
Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 196, dodatek nr 3.
T. Nowak, Obrona klasztoru jasnogórskiego w roku 1655, s. 203; A. Kersten, Szwedzi pod
Jasną Górą, s. 150.
L. Kubala, Wojna szwecka w roku 1655 i 1656, Lwów–Warszawa–Poznań 1913, s. 153;
T. Nowak, Obrona klasztoru jasnogórskiego w roku 1655, s. 201.
L. Kubala, Wojna szwecka, s. 151, przypis 25.
32
JACEK WIJACZKA
paląc wszystkie kramy otaczające mury warowni, a także zabudowania u stóp
wzgórza, na którym wznosi się klasztor16.
Co do liczebności oddziałów polskich i szwedzkich oblegających Jasną Górę
w listopadzie i grudniu 1655 r., to dane są sprzeczne, począwszy od około 2000
do 9000. Adam Kersten, zajmujący się przez ponad ćwierć wieku badaniami nad
oblężeniem klasztoru jasnogórskiego, przeprowadził teoretycznie dokładne wyliczenia, ale nie pokusił się o podanie konkretnej liczby; uściślił jedynie liczbę żołnierzy polskich znajdujących się pod klasztorem: „jako liczbę maksymalną należy
przyjąć 750”17. Tadeusz Nowak obliczył, że całość sił dowodzonych przez generała
Müllera wynosiła około 2000 ludzi, z których tylko 350 nadawało się do zdobywania murów fortecznych18. Do tego szwedzki dowódca dysponował na początku
oblężenia jedynie ośmioma polowymi działami. Na dodatek kwarciani polscy nie
chcieli brać udziału w zdobywaniu klasztoru i tylko asystowali Szwedom. Wynika
więc z tego, że w oblężeniu klasztoru brało udział niewiele ponad 1000 żołnierzy.
Potwierdzenie tego znajdujemy we wstępie wznowionego w 1991 r. przez paulinów
jasnogórskich Pamiętnika oblężenia Częstochowy (w tłumaczeniu z łaciny Józefa
Łepkowskiego z 1858 r.), gdzie czytamy: „To prawda, że generał Müller, dowodzący z górą tysiącem doskonale wyekwipowanych, zaprawionych w najeźdźczych
wyprawach Szwedów…”, oblegał klasztor na Jasnej Górze19.
Siedemnastowieczni teoretycy wojskowości uważali, że jeden żołnierz za murami twierdzy, na dodatek uzbrojonej w działa, wart jest tyle co dziesięciu pod murami, w związku z czym załoga oblężonej twierdzy mogła się bronić przed dziesięciokrotnie silniejszym przeciwnikiem20. Nic więc dziwnego, że Adam Kersten
stwierdził: „Wojskom Müllera klasztor mógł stawić czoło długo i skutecznie”21.
16
17
18
19
20
21
A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 133.
Ibidem, s. 347.
T. Nowak, Obrona klasztoru jasnogórskiego w roku 1655, s. 202.
O. A. Kordecki, Pamiętnik oblężenia Częstochowy 1655 r., Częstochowa 1991, s. 5.
Pozostający najpierw w służbie króla polskiego Władysława IV, a następnie działający w Niderlandach inżynier, budowniczy twierdz Adam Freitag, tak pisał w mającej kilka wydań
pracy Architectura militaria nova et aucta, oder Newe vermehrte Fortification…, Leyda
1642, s. 88–89: „so ist auf einmahl gewiß, daß auch das vortheil darbey sey, daß der Feind,
wenn er die Vestung anfreiffen wil, desto mehr volcks vor dieselbe muß bringen,und so das
gültig ist, daß ein mann In der Vestung so gut sey als zehn ausserhalb derselben, so muß der
Feind gegen dieser proportion, eine sehr grosse menge volcks mit sich führen, wenn er die
Vestung belagern und erobern wil”.
A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 151. Tym bardziej, że obrońcy byli też zaopatrzeni
w bogate zapasy żywności zob.: O. A. Kordecki, Pamiętnik oblężenia Częstochowy, s. 29–
30: „gdy zatem widzieli [paulini – J. W.], że ich śpichlerz (lepiej tego roku niż kiedy indziej
w zboże zaopatrzony) dogodnym stać się może nieprzyjacielowi, dostarczając mu żywności
i schronienia, zapalili takowy w nocy rzucaniem kul ognistych”, a także s. 88: „Gdyby bowiem oblężonym żywności nie dostawało, nie wygrywaliby radością przejęci; bo w obawie
i braku potrzeb życia niepodobna się weselić”.
POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW
33
Na dodatek oddziały szwedzko-polskie, które przystąpiły do zdobywania klasztoru jasnogórskiego, nie były do tego przygotowane. Wynika to wyraźnie z listu
generała Jana Wejcharda Wrzesowicza do Karola Gustawa z 22 listopada 1655 r.,
w którym wyraźnie stwierdził, że niemożliwe będzie zdobycie klasztoru, gdyż oblegającym brakuje piechoty, dużych dział, prochu i tego wszystkiego, co do zdobywania twierdz jest potrzebne22. Prochu i kul zaczęło brakować oblegającym już po
pierwszym dniu ostrzału klasztoru przez działa (dwa ciężkie półkartauny i cztery
mniejsze działa) przywiezione 10 grudnia z Krakowa przez pułkownika artylerii
Fryderyka Getkanta. Ostrzeliwanie po 11 grudnia wyraźnie osłabło, a wkrótce zupełnie ustało23.
Tego samego dnia, kiedy rozpoczęto ostrzał klasztoru z ciężkich dział, tzn.
11 grudnia 1655 r., Karol Gustaw wydał rozkaz zwinięcia oblężenia. Uznał bowiem, że próba zdobycia silnie obwarowanego klasztoru jasnogórskiego w warunkach wyjątkowo ostrej zimy jest mało realna. Na dodatek król szwedzki uważał,
że oblężenie miejsca, w którym przechowywany jest czczony przez Polaków z tak
ogromną atencją obraz św. Marii, może wywołać wśród nich niechętny stosunek
do Szwedów24. Karol Gustaw zapewne nie wiedział, że owego cudownego obrazu
Matki Boskiej w klasztorze wówczas nie było. Został on bowiem wywieziony
w nocy z 7 na 8 listopada 1655 r. przez prowincjała Teofila Bronowskiego do Lublińca. Stamtąd ściągnął go król Jan Kazimierz do Głogowa i umieścił w pobliskim
klasztorze Paulinów. Obraz pozostawał tam do początku kwietnia 1656 r.25
Dodać trzeba, że na początku grudnia 1655 r. w południowej Małopolsce wybuchło antyszwedzkie powstanie. Wzięli w nim udział chłopi i mieszczanie miasteczek Podgórza, a jego inspiratorami i dowódcami byli oficerowie i duchowni
przysłani przez Jana Kazimierza, który uniwersałami wydanymi w listopadzie
i grudniu wzywał społeczeństwo do chwycenia za broń. Oprócz powstańców
działały również oddziały regularne, jak choćby pod dowództwem pułkownika
Gabriela Wojniłłowicza, który 7 grudnia opanował Krosno i rozbił pozostający
w służbie szwedzkiej pułk Aleksandra Prackiego. Dnia 13 grudnia chłopskie oddziały zdobyły Nowy Sącz26. Te i inne, podobne wydarzenia spowodowały, że
Szwedzi zaczęli się wycofywać z miasteczek, a także spod klasztoru jasnogórskiego27.
22
23
24
25
26
27
Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 225: „[…] von dessen Uebergab wegen allerley Mancamenten, als nothwendiges Fussvolck, grosses Geschütz, Pulver und was man zur dergleichen
expedition von nöthen, ich meines Theils zweifeln thue”.
A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 194.
Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 197.
Ibidem, s. 36.
J. Wimmer, Przegląd operacji w wojnie polsko-szwedzkiej 1655–1660, w: Wojna polsko-szwedzka 1655–1660, red. J. Wimmer, Warszawa 1974, s. 156.
P. Skworoda, Wojny Rzeczypospolitej Obojga Narodów ze Szwecją, Warszawa 2007, s. 113.
34
JACEK WIJACZKA
Jak to się więc stało, że tak nieprawdziwy obraz obrony Jasnej Góry w 1655 r.
tak silnie tkwi w historycznej świadomości Polaków? Jak się wydaje, przede
wszystkim dzięki umiejętnej autokreacji przeora Augustyna Kordeckiego, propagandy Kościoła rzymskokatolickiego oraz powieści Henryka Sienkiewicza zatytułowanej Potop, w której tak sugestywnie, acz nieprawdziwie, odmalował on
oblężenie Jasnej Góry.
Przeor Kordecki uchodzi do dzisiejszego dnia za bohatera narodowego, obrońcę
klasztoru jasnogórskiego przed Szwedami i tego, który dał sygnał do ogólnonarodowego powstania. Tymczasem był to człowiek, który – jak wielu innych – udał
się w październiku 1655 r. do obozu szwedzkiego pod Krakowem i tam, w swoim
i paulinów imieniu, złożył hołd wiernopoddańczy Karolowi X Gustawowi, uznając
go tym samym za władcę Rzeczypospolitej. W zamian za to uzyskał potwierdzenie
posiadanego przez paulinów przywileju, mówiącego, że klasztor na Jasnej Górze
jest wolny od jakichkolwiek obciążeń podatkowych oraz że w jego murach nie
mogą stacjonować żadne oddziały wojskowe, ani polskie, ani szwedzkie28. Paulini
jasnogórscy i ich przeor Kordecki poszli więc śladem znacznej części szlachty
polskiej i opuścili dotychczasowego władcę Jana Kazimierza.
Po raz kolejny opat Kordecki uznał protekcję króla szwedzkiego listem datowanym 21 listopada 1655 r., w którym pisał m.in.: „Widzieliśmy rozporządzenie
Najjaśniejszego Królewskiego Majestatu, które wywołało w nas wiele wątpliwości, ponieważ nasz klasztor wraz z kościołem od dawna używa odmiennej
nazwy i nazywa się Jasną Górą, zaś miasto Częstochowa wcale nie należy do
naszego klasztoru”29. Przeorowi zależało więc tylko na katolikach w klasztorze,
a mieszkańcy z Częstochowy już go nie bardzo obchodzili. Potwierdzają to następne zdania jego pisma:
Dlatego usilnie błagamy Jego Dostojność, aby tak długo, dopóki nowe rozporządzenie Świętego Królewskiego Majestatu Szwecji nie usunie wątpliwości – zechciał pozostawić w spokoju nasz klasztor, kościół poświęcony Bogu i Najświętszej Matce, w którym by majestat boski błagano o bezpieczeństwo Najjaśniejszego
Króla Szwecji i Protektora Naszego Królestwa, a także i nas samych, których powołaniem nie jest opierać się potędze królów30.
W swej relacji oblężenia klasztoru przez Szwedów przeor Kordecki od początku
kreował siebie i paulinów jako obrońców wiary, dlatego też obrona klasztoru była
celem, dla którego nie wydał rozkazu przerwania ostrzału, gdy Szwedzi pędzili
przed sobą jako żywe tarcze okolicznych mieszkańców. Nie zrobiło też na nim żadnego wrażenia zamordowanie przez obrońców klasztoru (w trakcie wypadu z 20
grudnia) olkuskich górników, którzy ściągnięci przez Szwedów, robili podkop pod
28
29
30
K. Marcinkowski, Dwa listy przeora A. Kordeckiego. Rok 1655, Scranton 1956, s. 5.
Ibidem, s. 11.
Ibidem.
POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW
35
Jasną Górę31. Już sam pełny tytuł relacji Kordeckiego z oblężenia jasnogórskiego
klasztoru wskazuje na cel napisania, a przede wszystkim jej opublikowania: Nowa
Gigantomachia przez Szwedów i innych kacerzy podjęta przeciwko obrazowi Bogurodzicy przez św. Łukasza malowanemu, a na Jasnej Górze Częstochowskiej
u zakonników reguły św. Pawła pierwszego pustelnika w najsławniejszym na całą
Polskę klasztorze złożonemu. Teraz dla potomności wiernie opisana przez Wielebnego Ojca Augustyna Kordeckiego, Jasnej Góry Przeora Roku Pańskiego 1655.
Po raz pierwszy to dzieło (napisane po łacinie) ukazało się drukiem po 20 października 1657 r. 32 i stosunkowo szybko uczyniło z jego autora postać panteonu
narodowego. Tym bardziej, że z relacji oblężenia Jasnej Góry autorstwa Kordeckiego korzystali inni autorzy piszący na ten temat, tacy jak wojewoda pomorski
Stanisław Kobierzycki (około 1600–1665), Obsidio Clari Montis Częstochoviensis… (1659), który w swej pracy uwydatnił rolę przeora paulinów w obronie
klasztoru. Wizję niezłomnego obrońcy utrwalił Ambroży Nieszporkowic (1643–
1703) w książce o historii obrazu jasnogórskiego, która ukazała się najpierw po
łacinie w 1681 r., a następnie w tłumaczeniu polskim pod tytułem Odrobiny stołu
królewskiego… (1686, 1733 i 1757)33.
Dbając o swój wizerunek niezłomnego obrońcy klasztoru jasnogórskiego
i wiary katolickiej, przeor Kordecki nie miał oporów, aby znacznie zmienić w swej
drukowanej relacji treść pisma, które wysłał do szwedzkiego generała Burcharda
Müllera. Zmienił choćby nagłówek, który w oryginale brzmiał następująco: „Jasna
Góra ze swoimi mieszkańcami modlą się do Boga o pomyślność dla Dostojności
Generała-Majora Wojska Najjaśniejszego i Najpotężniejszego Króla Szwecji, Protektora Polski, oraz zasyłają uniżone usługi”, a który w Nowej Gigantomachii został skrócony do jednego wyrazu: „Ekscelencjo”34.
To właśnie na kartach relacji Kordeckiego pojawiła się teza, która zrobiła
ogromną karierę wśród szlachty polskiej w drugiej połowie XVII w., a mianowicie, że naród polski jest narodem wybranym i szczególnie ukochanym przez
Boga: „Panujesz [królu] nad takim narodem, którego sam Bóg potężną prawicą
przeciwko wszelkim zamachom nieprzyjaciół cudownie broni i zasłania”35. Przy31
32
33
34
35
O. A. Kordecki, Pamiętnik oblężenia Częstochowy, s. 73: „Najprzód tedy pozabijali napotkanych przy fossie kamieniarzy, dwóch tylko przy życiu zostawiwszy”. Por.: R. Ocieczek,
Nowa Gigantomachia – książka początków legendy literackiej potopu, w: Czasy potopu
szwedzkiego w literaturze polskiej, red. R. Ocieczek, przy współudziale B. Mazurkowej,
Katowice 2000, s. 18.
A. Kersten, Pierwszy opis obrony Jasnej Góry w 1655 r. Studia nad Nową Gigantomachią
ks. Augustyna Kordeckiego, Warszawa 1959, s. 51, przypuszczał, że praca ukazała się na
początku 1658 r.
Ibidem, s. 14.
K. Marcinkowski, Dwa listy przeora A. Kordeckiego, s. 13.
Ibidem, s. 19.
36
JACEK WIJACZKA
szło to tym łatwiej, że po 1660 r. umocniło się wśród społeczeństwa polskiego
głębokie przekonanie, iż najazd szwedzki był karą bożą za grzechy. Przekonanie
o tym można znaleźć choćby u Wacława Potockiego w zbiorze pieśni Insze pieśni
różnym czasom służące36. Dominuje w nich postawa bierności, zdanie się na łaskę
Boga37. Nie było to zresztą niczym wyjątkowym, gdyż taką postawę zalecali
wszyscy autorzy pieśni religijnych i patriotycznych po potopie38. Najazd na Rzeczpospolitą „złych sąsiadów” ukazany został przez Potockiego jako pogwałcenie
przez nich praw boskich, podlegał więc sprawiedliwej karze niebios. Dowodem
ingerencji Opatrzności była śmierć Karola X Gustawa (zm. 13 lutego 1660, mając
zaledwie 38 lat) – zamorskiego tyrana, i hańbiąca ucieczka z ziem polskich księcia
siedmiogrodzkiego Jerzego Rakoczego39.
Jak stwierdziła Renata Ocieszek:
Nowa Gigantomachia w chwili złożenia jej do druku obarczona była zadaniami
propagandowymi; miała przeciwdziałać oszczerczym publikacjom szwedzkim
oraz zjednać przychylność dla działań militarnych podejmowanych przez Jana Kazimierza i jego otoczenie. Manifestem uczuć religijnych i patriotycznych tak naprawdę Nowa Gigantomachia stała się dopiero w XIX wieku40.
Wówczas to, dzięki wydaniu tej pracy, przetłumaczonej na język polski przez
Józefa Łepkowskiego (Warszawa 1858), legenda Kordeckiego jako niezłomnego
obrońcy Jasnej Góry i religii katolickiej stała się powszechna.
O podtrzymanie mitu Kordeckiego w społeczeństwie polskim troskliwie dbali
też sami paulini. Za napisanie powieści Kordecki. Powieść historyczna (wyd. 1:
Wilno 1852) Józef Ignacy Kraszewski otrzymał od zakonu paulinów w 1855 r.
przywilej przyłączający całą jego rodzinę do przyjaciół zakonu, „korzystających
z jego duchowych łask i skarbów”41. Również i dzisiaj paulini dbają o to, aby powszechna była wiara w to, że:
Na wieść, że Matka Najświętsza Częstochowę uratowała, obudził się naród z rozpaczy i odrętwienia. Ta pewność, że „Panienka Jasnogórska z nami!”, wskrzesiła
dawne męstwo. I wkrótce wróg, sromotnie wypędzony z granic Rzeczypospolitej,
ustąpić musiał42.
36
37
38
39
40
41
42
A. Pizun, Echa wojny polsko-szwedzkiej 1655–1660 roku w twórczości Wacława Potockiego,
w: Czasy potopu szwedzkiego w literaturze polskiej, s. 74–90.
Ibidem, s. 83.
P. Buchwald-Pelcowa, Pieśni patriotyczne i pieśni religijne po „potopie”, w: Literatura
i kultura polska po „potopie”, red. B. Otwinowska, J. Pelc, przy współudziale B. Falęckiej,
Wrocław 1992, s. 75–90.
A. Pizun, Echa wojny polsko-szwedzkiej, s. 84.
R. Ocieczek, Nowa Gigantomachia, s. 19.
Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 187–188.
Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Jasnogórskiej Matki Bożej dawniej i dziś, oprac.
o. K. Kunz, Częstochowa 1994, s. 44.
POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW
37
Niewątpliwie niemały wpływ na wytworzenie się mitu Kordeckiego mieli też
historycy polscy, którzy przez ponad 300 lat opisywali oblężenie Jasnej Góry wyłącznie na podstawie relacji przeora, nie zadając sobie trudu naukowej krytyki tego
źródła43. Na początku XX w. Ludwik Kubala pisał z pewną egzaltacją:
W r. 1655, kiedy król szwedzki w dwóch miesiącach, niemal bez dobycia broni,
zajął naszą Ojczyznę, kiedy Jan Kazimierz uszedł za granicę, a województwa,
wojsko, hetmani uznali panem swoim cudzoziemca, ubogi zakonnik [Kordecki –
J. W.] podniósł sztandar niepodległości i stanął do walki z najeźdźcą „za wiarę, ojczyznę i króla”, a naród nasz, staczając się w przepaść, chwycił się ręki zakonnika:
bo w czasach upadku, kiedy wszystko niepewne, niebezpieczne i ludzkim rachubom
niedostępne, gdy serce ciąży, a skrzydła rozumu za krótkie, wtedy jedynie szczęście
– opatrzność ratować zdolne, dając człowieka z niezłomną wiarą, który przy lada
sprzyjającej chwili jednoczy naród i prowadzi go na właściwą drogę. Rzadko się
zjawia taki. Czas czeka na niego i śpi, ale pamięć o nim czuwa przez długie wieki44.
Na początku XX w. (1905) szwedzki historyk Theodor Westrin opublikował
oryginał listu Augustyna Kordeckiego z października 1655 r., w którym przeor oddawał się wraz z paulinami na Jasnej Górze pod protekcję króla szwedzkiego Karola Gustawa45. Polskie środowisko naukowe niechętnie odniosło się do publikacji
szwedzkiego historyka, zarzucając mu najpierw fałszowanie dokumentów, a gdy
okazały się prawdziwe, że je błędnie interpretuje46. Publikacja Westrina, dyskutowana w kręgu historyków i publicystów, dla ogółu polskiego społeczeństwa pozostała praktycznie nieznana. Nie zaszkodziła więc przeorowi Kordeckiemu, który
w powszechnej opinii pozostał wzorem męstwa i wierności Rzeczypospolitej.
Skoro zawodowi historycy mijają się z faktami w sprawie przeora Augustyna
Kordeckiego, nie dziwi fakt, że pojawiają się takie teorie, jak księdza Henryka Nowika, który w 2005 r. stwierdził: „Geniusz o. Augustyna Kordeckiego rozpoczyna
nowe czasy w kraju i w Europie. Nowe dzieje dla Polski katolickiej i ostrzeżenie
dla Europy protestanckiej”47. Dalej autor ten skonstatował, że w drugiej połowie
XVII w. Rzeczpospolita doznała wielu nieszczęść, m.in. dlatego, że „od północy
gorliwi protestanci angielscy, niemieccy i szwedzcy zapragnęli mieczem nawrócić
polski naród katolicki. Wszyscy od wód morskich na kształt groźnego »potopu«”48.
43
44
45
46
47
48
A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 331.
L. Kubala, Wojna szwecka, s. 152.
Th. Westrin, Om Częstochowa klosters belägring af Karl X Gustafs trupper 1655, „Historisk
Tidskrift” 1904, t. 24, s. 301–320, i idem, Częstochowa klosters belägring af Karl X Gustafs
trupper 1655, Stockholm 1905.
A. Kersten, Sienkiewicz – „Potop” – historia, wyd. 2, Warszawa 1974, s. 94.
Ks. H. Nowik, Próba odczytania alegorycznego sensu cudownej obrony Jasnej Góry,
w: W rocznicę jasnogórskiego tryumfu 1655. Recepcja twórczości Sienkiewicza, cz. 1, red.
L. Ludorowski, H. Ludorowska, Z. Mokranowska, Lublin 2005, s. 111, 127.
Ibidem, s. 112.
38
JACEK WIJACZKA
Ciekawe jest również stwierdzenie Nowika, że za pomocą nauk historycznych nie
można wyjaśnić odstąpienia Szwedów od oblężenia klasztoru Paulinów, gdyż:
[...] historyzm faktograficzny i teoretyczny postuluje zachowanie odrębności metod
idiograficznych (opis faktów indywidualnych i ich interpretacja teoretyczna) w stosunku do nauk przyrodniczych, czyli nomotetycznych (budowa uogólnień w postaci: hipotez, praw i teorii). Nieadekwatność nauk historycznych do opisu ocalenia
Jasnej Góry polega na tym, że w to zwycięstwo uwikłane jest posłannictwo dla
Polski i Europy. a było ono jednoznaczne: na wzór zwycięstwa o. Kordeckiego
w obrębie wałów Jasnej Góry ma zwyciężyć Naród w granicach swego kraju. Fenomenu tego posłannictwa nie są w stanie odkryć metody nauk historycznych49.
Stereotyp o przełomowym znaczeniu obrony Jasnej Góry w dziejach potopu
utrwalał się w historiografii polskiej przez lata. Między innymi Jan Wimmer tak
pisał w 1974 r. :
Niepowodzenie Szwedów pod Częstochową, choć z czysto militarnego punktu
widzenia zdawało się nie mieć większego znaczenia, w istocie wywarło poważny
wpływ na rozwój wydarzeń w Rzeczypospolitej. Atak na powszechnie czczone
sanktuarium wzbudził ogromne wzburzenie we wszystkich kręgach społecznych
kraju, jego fiasko tłumaczone było przez duchowieństwo czynnikami nadprzyrodzonymi, propaganda królewska umiejętnie wykorzystała ten fakt dla konsolidacji
narodu przeciw najeźdźcom, heretykom. Wojnie wyzwoleńczej starano się teraz
nadać charakter w pełni religijny, a przy okazji dokonać porachunku z różnowiercami polskimi. Wpływ obrony klasztoru jasnogórskiego zaznaczył się nie tylko
w masach ludowych, lecz również wśród szlachty i wojska50.
Z kolei Mariusz Markiewicz w swej syntezie historii Polski (wyd. 2: Kraków
2002) stwierdził, że wprawdzie oblężenie Jasnej Góry nie miało wielkiego znaczenia militarnego, „ale wpłynęło w sposób zasadniczy na dalsze losy wojny.
Rozpalał się konflikt o charakterze religijnym, a sama religia stała się najważniejszym elementem propagandy wojennej, która mobilizowała do walki ze Szwedami
przedstawicieli wszystkich warstw społecznych”51.
Stereotyp ten utrwala się nadal, mimo że Aleksander Brückner już w 1899 r.
zwrócił uwagę, iż współcześni o oblężeniu Jasnej Góry mało co wiedzieli, gdyż
w znalezionej przez niego wierszowanej kronice wojny szwedzkiej autorstwa
Gabriela Krasińskiego Taniec Rzeczypospolitej Polskiej nie ma ani słowa o tym
oblężeniu52. Potwierdził to w 1975 r. Adam Kersten, który po długoletnich badaniach poświęconych oblężeniu klasztoru jasnogórskiego podsumował ich wyniki.
49
50
51
52
Ibidem, s. 111.
J. Wimmer, Przegląd operacji, s. 156–157; A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 293–294.
M. Markiewicz, Historia Polski 1492–1795, wyd. 2, Kraków 2002.
T. Nowak, Obrona klasztoru jasnogórskiego w roku 1655, s. 183; G. Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej Polskiej. Wydanie z barokowego rękopisu, oprac., wstęp, przypisy M. Korolko,
Warszawa 1996.
POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW
39
Zawarł je w kilku punktach: 1) nie da się udokumentować źródłowo, że próba
zdobycia Jasnej Góry przez oddziały polsko-szwedzkie spowodowała przełom
w zachowaniu społeczeństwa polskiego wobec Szwedów; 2) nie można twierdzić,
że istniało szerokie emocjonalne zaangażowanie oblężeniem; 3) jedyną grupą społeczną, która eksponowała zaatakowanie klasztoru, była szlachta zawodowo służąca w wojsku53. Kersten skonstatował również, że propaganda królewska Jana
Kazimierza wykorzystała fakt oblężenia Jasnej Góry przez Szwedów, czyli „heretyków”, do konsolidacji narodu (katolików), ale dopiero od 1658 r.54
Wyniki badań Adama Kerstena albo są słabo znane, albo ignorowane, w wydanej bowiem w 1991 r. historii Polski pióra angielskiego historyka Normana
Daviesa czytamy, że opór społeczeństwa polskiego w pierwszych miesiącach potopu „ograniczał się do nieskoordynowanych działań chłopskich band i cudownej
obrony otoczonego fortyfikacjami klasztoru Paulinów na Jasnej Górze”55. Dalej
Davies obszernie zacytował, nie komentując, fragmenty pracy Wawrzyńca Jana
Rudawskiego (Historya polska…, Petersburg i Mohylew 1855) na temat obrony
klasztoru jasnogórskiego, a na koniec stwierdził, że po odstąpieniu Szwedów spod
klasztoru „Rzeczpospolita powróciła do życia”56.
Wyraźnie trzeba jednak stwierdzić, że taki a nie inny obraz potopu w świadomości historycznej kilku pokoleń Polaków ukształtował się nie pod wpływem prac
historycznych, lecz dzięki powieści Henryka Sienkiewicza Potop, książki stanowiącej jedną z trzech powieści wchodzących w skład popularnej Trylogii.
W ostatnich dziesięcioleciach XIX w. „zjawiskiem przełomowym w świecie
intelektualnym był zwrot w twórczości Sienkiewicza”, który należąc do pewnego momentu do grona pozytywistów, „wystąpił nagle z porywającą powieścią
o dwóch ogromnych ciągach dalszych – z czasów wojen kozackich, krwawego
potopu, wojen tureckich. Zawładnął potężnie wyobraźnią i uczuciami narodu na
dziesięciolecia. A pisał – jak stwierdzał sam wyraźnie – »ku pokrzepieniu serc«”57.
Według Mariana Kukiela główna myśl przewodnia Trylogii brzmi następująco:
„błędy i grzechy, które doprowadziły wtedy naród nad krawędź upadku, okupiło
narastające w tych samych ludziach poświęcenie, ofiarność, powracająca wierność dla ginącej Rzeczypospolitej, zacięta wola jej ocalenia”58. Na dodatek Trylogia utrwalała przekonanie, że dzięki opiece Boskiej można wyjść cało z każdej
opresji: „Geniusz pisarza opowieścią o poświęceniu nieznanych żołnierzy z mi-
53
54
55
56
57
58
A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 319.
Ibidem, s. 329.
N. Davies, Boże igrzysko. Historia Polski, tłum. E. Tabakowska, Kraków 1991, s. 592.
Ibidem, s. 596.
M. Kukiel, Dzieje Polski porozbiorowe (1795–1921), wyd. 4, Londyn 1993, s. 468.
Ibidem, s. 469.
40
JACEK WIJACZKA
nionych wieków cementował naród, »dodawał skrzydeł spętanej tęsknocie«”,
a krew ofiarną znów wynosił na ołtarze”59.
Przez dziesięciolecia Trylogię traktowano jako „epopeję narodową, najwybitniejszą powieść w całej polskiej literaturze. Tymczasem była ona w rzeczywistości
powieścią najlepszą, ale w innej klasie utworów. Trylogia to arcydzieło literatury
popularnej, wspaniała powieść przygodowa, wielkie czytadło”60.
Zdecydowanie pozytywną rolę Trylogii dla podtrzymania świadomości i dumy
narodowej podkreślił Stefan Kieniewicz, pisząc, że jako dzieło pisane „ku pokrzepieniu serc” Trylogia tę funkcję spełniła, „zdobywając miliony czytelników,
budując w nich poczucie dumy narodowej oraz umacniając w nich to przekonanie nieśmiertelnego Zagłoby, »że nie masz takowych terminów, z których by
się viribus unitis przy boskich auxiliach podnieść nie można«. Przekonanie irracjonalne, ale niemałego znaczenia w sytuacji narodu w niewoli”61. Z kolei Józef
Buszko stwierdził, że:
[...] była to powieść, mająca przede wszystkim umacniać uczucia patriotyczne, rozwijać dumę narodową, służyć, jak to wówczas określano, „ku pokrzepieniu serc”
[…]. Powieści Sienkiewicza wpłynęły znacznie na świadomość historyczną społeczeństwa polskiego, były ważnym czynnikiem w podtrzymywaniu aspiracji niepodległościowych, choć w istocie rzeczy niektóre z nich (Ogniem i mieczem) błędnie
oceniały realia historyczne62.
Według Franciszka Mincera Trylogia spadła po 1945 r. do roli powieści
awanturniczo-przygodowej dla młodzieży, a ostatnie pokolenie, które czytało ją
w sposób emocjonalny, urodziło się około 1955 r. 63 Krótkotrwały wzrost zainteresowania społecznego dziełem Sienkiewicza przyniosły ekranizacje Pana Wołodyjowskiego (1968 – obejrzało w kinach 10 934 145 widzów), Potopu (1974
– widownia kinowa 27 615 921 osób) i Ogniem i mieczem (1999 – obejrzało już
tylko około 7 150 000 widzów). Adam Kersten na początku lat siedemdziesiątych
XX w. wyraził nadzieję, że co prawda zmiany w społecznym odbiorze Potopu na
pewno nie zmniejszą liczby wydań powieści Sienkiewicza, ale że Polacy zbliżają
się do momentu, w którym powieści historyczne Sienkiewicza będą dla przeciętnego Polaka tym samym, czym dla przeciętnego Francuza są Trzej muszkieterowie
Dumasa64.
59
60
61
62
63
64
Ibidem.
G. Borkowska, Pozytywiści i inni, Warszawa 1996, s. 140.
S. Kieniewicz, Historia Polski 1795–1918, wyd. 6, Warszawa 1983, s. 355–356.
J. Buszko, Historia Polski 1864–1948, wyd. 11, Warszawa 1987, s. 176.
F. Mincer, Potępienie, uwielbienie, ostrożna akceptacja. Historycy o autentyczności obrazu zmagań polsko-ukraińskich w twórczości Henryka Sienkiewicza, w: Henryk Sienkiewicz.
Biografia. Twórczość. Recepcja, red. L. Ludorowski, H. Ludorowska, Lublin 1998, s. 276.
A. Kersten, Sienkiewicz, s. 255.
POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW
41
Czy tak się rzeczywiście stało, trudno jednoznacznie odpowiedzieć. W każdym
razie Potop nadal cieszy się zainteresowaniem czytelników, skoro w 2006 r. powieść wydało Wydawnictwo Sowa (niestety, nie wiadomo, w jakim nakładzie),
w 2007 r. ukazała się na CD, a w 2008 r. cała Trylogia na nośniku MP3.
Powieść Sienkiewicza bez wątpienia inspirowała innych autorów piszących na
temat wydarzeń z okresu najazdu szwedzkiego. Z badań Ewy Czubaj wynika, że
w latach 1945–1994 ukazały się 34 powieści historyczne, w różnych jej odmianach
(powieść poznawczo-przygodowa, sensacyjno-historyczna, literatura dla dzieci
i młodzieży, powieść dokumentalna, filozofia historii, opowiadanie i powieść
współczesna), w których wątek potopu się pojawił65. W większości powieści poznawczo-przygodowych ich autorzy zaaprobowali rozwiązania fabularne Henryka
Sienkiewicza zawarte w Potopie. Na dodatek wojna ze Szwecją traktowana jest
przez większość autorów jako wojna z ludźmi innego wyznania. Jak stwierdziła
Ewa Czubaj, widać to przede wszystkim w powieściach Bohdana Królikowskiego
(autora największej liczby powieści na ten temat), w których słowo „Szwed”
znaczy „luter(anin)”, i często pojawiają się takie określenia jak „szwargot luterski”
albo „lutry plugawe”66.
W beletrystyce historycznej powstałej po II wojnie światowej obraz potopu
dostarczony masowemu czytelnikowi jest stereotypowy, niepogłębiony, schematyczny i zbanalizowany67. Schemat wydarzeń wojennych przebiega natomiast
w następującej sekwencji: Ujście – Jasna Góra – partyzanci – zwycięstwo.
Równie istotne jak to, co Polacy mają w pamięci historycznej na temat potopu, jest to, czego w niej nie mają, bo zostało z niej „wyparte”. Nie ma nic na
temat wypędzenia braci polskich (unitarian) z Rzeczypospolitej w 1658 r. Na nich
bowiem skupiło się odium zdrady, której dokonała przecież większość katolickiej szlachty polskiej. Zasadniczy trzon zwolenników króla szwedzkiego Karola
Gustawa stanowiła początkowo szlachta katolicka, a także duchowni68. W pierwszej fazie najazdu Karol Gustaw nie chciał wydać w sprawie dysydentów żadnych
wiążących i zasadniczych postanowień. Przyczyna takiego postępowania tkwiła,
według Janusza Tazbira, w niechęci narażania się szlachcie katolickiej przez popieranie ogólnie znienawidzonych protestantów, a tym samym w fakcie, że większość zwolenników króla szwedzkiego w Polsce stanowili katolicy69. Mimo to
duchowieństwo katolickie od samego początku wojny starało się ją określić jako
65
66
67
68
69
E. Czudaj, Czasy potopu szwedzkiego w beletrystyce powojennej (1945–1994), w: Czasy
potopu szwedzkiego w literaturze polskiej, s. 129–130.
Ibidem, s. 140.
Ibidem, s. 141.
J. Tazbir, Nietolerancja wyznaniowa i wygnanie arian, w: Polska w okresie drugiej wojny
północnej, t. 1, Warszawa 1957, s. 256–257.
J. Tazbir, Stando lubentius moriar. Biografia Stanisława Lubienieckiego, Warszawa 2003,
s. 73.
42
JACEK WIJACZKA
obronę wiary katolickiej przed najazdem heretyków. W katolickiej propagandzie
linia podziału nie przechodziła między Szwedami a ich zwolennikami, ale między
wiernymi katolikami a szwedzkimi i polskimi heretykami. Kościół katolicki stworzył mit zdrady wszystkich protestantów, a wierności wszystkich katolików. Sam
najazd był przedstawiany jako „kara boża” za nieszanowanie Kościoła katolickiego i tolerowanie w Rzeczypospolitej innowierców70.
To jednak przeciw braciom polskim skierowana była głównie propaganda Kościoła rzymskokatolickiego. Udowadniano na różne sposoby, że każdy „arianin
Boży nieprzyjaciel, a tym samym tchórz, zbieg i zdrajca”71. Nienawiść szlachty
do tej elity umysłowej polskiego baroku była o wiele większa niż do kalwinów
i luteran. Już na początku obrad sejmowych (rozpoczęły się 10 lipca 1658) kaznodzieja Jana Kazimierza, jezuita Seweryn Karwat wygłosił kazanie, w którym zaatakował wszystkich dysydentów, odmawiając im choćby prawa do piastowania
jakichkolwiek urzędów. Nawiązując do ślubów lwowskich złożonych przez króla,
wezwał zgromadzoną szlachtę do rozprawienia się nie tylko z wrogami Rzeczypospolitej, lecz także Kościoła katolickiego. Atak jezuity skupił się ostatecznie
na najmniej licznej, a tym samym i najsłabszej grupie protestantów – na braciach
polskich. Tak naprawdę ich los był już przesądzony, decyzję bowiem o wygnaniu
podjęto na przedsejmowej radzie senatu, tej samej, która postanowiła udzielić
amnestii wszystkim zdrajcom ojczyzny, niezależnie od ich wyznania. Ustawa
uchwalona przez sejm 20 lipca 1658 r. została przyjęta przez aklamację, bez głosowania. Nakazywała tym braciom polskim, którzy chcieli pozostać przy swoim
wyznaniu, aby w ciągu trzech lat (do 1661) sprzedali swoje majątki i wyjechali
z Rzeczypospolitej. W przeciwnym razie groziła im kara śmierci. Od momentu
ogłoszenia ustawy pozbawiono unitarian wszelkich praw obywatelskich i swobody wykonywania praktyk religijnych. W uzasadnieniu uchwały stwierdzono, że
skazuje się na wygnanie wyznawców niebezpiecznej herezji, a nie przestępców
politycznych oskarżonych o zdradę, tym bardziej, że szlachta miała świadomość
swej zdrady72.
Niektórzy siedemnastowieczni historycy chcieli rozgrzeszyć szlachtę, twierdząc, tak samo zresztą jak i ona, że zwolennicy rządów Karola Gustawa widzieli
w objęciu przez niego panowania jedyną szansę reformy ustroju Rzeczypospolitej
70
71
72
Ibidem.
Cyt. za: ibidem, s. 94.
Z. Kuchowicz, Zdrada kraju w okresie „potopu” w opinii kronikarzy i pamiętnikarzy polskich XVII w., „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego. Nauki humanistyczno-społeczne. Seria I, z. 12, Historia” 1959, s. 83–96.
POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW
43
i powstrzymania grożącej anarchizacji życia społecznego i państwowego73. Tezy
tej jednak, jak stwierdził Janusz Tazbir, nie da się udowodnić źródłowo74.
Wątek Kordeckiego, że protestanci to heretycy i zdrajcy ojczyzny, podjął
i ugruntował Sienkiewicz w Potopie:
Gdzie Szwed nie trafi, tam heretycy go doprowadzą, a na kościoły i duchownych
głównie oni ich excitant. Tak się mszczą na ojczyźnie matce za to, iż gdy w innych
chrześcijańskich krajach słusznie za swoje praktyki i bezeceństwa byli prześladowani, ona im przytułek zapewniła i wolność ich bluźnierczej wiary.
Takie stwierdzenie wypowiedział Sienkiewicz ustami szlachcica, którego napotkał Kmicic w drodze do Częstochowy. Dodać trzeba, że Sienkiewicz pozytywnie oceniał rolę Kościoła katolickiego w dziejach Polski75.
O protestantach polskich jako zdrajcach pisał również Adam Kersten w 1974 r.,
choć zaznaczył, że:
[...] dziś – po wielu latach badań – nieco inaczej będziemy oceniać ową zdradę
innowierców, a w każdym razie potrafimy dostrzec, że jej przyczyny były głębsze,
nie tak prymitywne, jak by można było sądzić na podstawie Potopu. Bez wątpienia
innowiercy chętniej niż pozostała część szlachty przyjęli możliwość osadzenia na
tronie Karola Gustawa76.
Dzięki powieściom Sienkiewicza wojewoda wileński Janusz II Radziwiłł do
dzisiaj pozostaje „zdrajcą”, a na dodatek „heretykiem”77. Historycy formowali
różne wnioski odnoszące się do postępowania wojewody78, który już po zawarciu
układu w Kiejdanach zdawał sobie sprawę z tego, jak fakt ten został odebrany
wśród mu współczesnych. W liście bowiem napisanym 26 sierpnia 1655 r. do
swego brata Bogusława Radziwiłła stwierdził:
U Boga i u świata wymówieni jesteśmy, żeśmy tę przyjęli protekcyją, kiedy nas
Litwę wydano, a kiedy Moskal stanął w Wilnie, czego Wielkopolska nie miała;
a my z biedy do czego rzucićcieśmy mieli? Wszakże jeszcze nie koniec, ratować
nas mogą i nam odstąpić wolno. Acz mówią, że się to przez mię dawno zamyślało,
niech diabeł wyklnie mi duszę, jeślim się kiedy o to znosił dawniej. Od tego czasu,
73
74
75
76
77
78
M. Korolko, Topos zdrady ojczyzny w literaturze polskiej po „potopie”, w: Literatura i kultura polska po „potopie”, s. 53.
J. Tazbir, Stando lubentius moriar. Biografia Stanisława Lubienieckiego, s. 61.
A. Kersten, Sienkiewicz, s. 51.
Ibidem, s. 131.
M. Jarczykowa, „Czarna legenda” Janusza II Radziwiłła, w: Czasy potopu szwedzkiego
w literaturze polskiej, s. 21–34.
T. Wasilewski, Zdrada Janusza Radziwiłła w 1655 r. i jej wyznaniowe motywy, „Odrodzenie
i Reformacja w Polsce” 1973, t. 18, s. 125–147; H. Wisner, Rok 1655 w Litwie: pertraktacje ze Szwecją i kwestia wyznaniowa, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce” 1981, t. 26,
s. 83–103.
44
JACEK WIJACZKA
jakośmy z Wilna list pisali, zaczęło się to dzieło, kiedy inaczej ratować się sposobu
nie było. Wszak czas wszystko odkryje79.
Pomylił się jednak srodze, gdyż do dzisiaj zostaje, wraz z Bogusławem, zdrajcą
Rzeczypospolitej. Tadeusz Wasilewski w biogramie Janusza Radziwiłła zamieszczonym w Polskim Słowniku Biograficznym nie omieszkał stwierdzić: „Wielka
ambicja przy braku odpowiednich środków popychała go na drogę zdrady”80.
Dlaczego to powieści historyczne, a od kilkudziesięciu lat i filmy, a nie prace
historyczne kształtują świadomość historyczną Polaków? Już na początku XX w.
historyk Stanisław Zakrzewski stwierdził, że właściwymi nauczycielami historii
w społeczeństwie polskim byli najpierw poeci romantyczni, a po nich Józef Ignacy
Kraszewski i Henryk Sienkiewicz, a nie „fachowe koła historyczne”81. Na to samo
zjawisko wskazał krytyk pisarstwa Sienkiewicza Olgierd Górka, który zauważył:
Całe obecne pokolenie Polaków patrzy na swą przeszłość nie przez rezultaty badań
naukowych, nie przez naukowe rozprawy o zaletach i wadach naszej wojskowości
i polityki, ale przez genialną sugestię niezrównanego powieściopisarza [Sienkiewicza – J. W.], który sam jeden na obecne polskie odczuwanie swej przeszłości
wywarł silniejszy wpływ niż setki tomów rozpraw naukowych82.
Oprócz historyków zauważył to również pisarz Teodor Parnicki, pisząc, że
„pamięć o wszelkich postaciach historycznych żyje w umysłach i sercach taka,
jaką nie narzucili historycy, ale artyści!”83. Z kolei Antoni Słonimski skonstatował,
że: „Historia Polski pisana była piórami ludzi, którzy chcieli podnosić na duchu,
podniecać i wzruszać”, ale teraz, tzn. w latach trzydziestych XX w., „możemy pozwolić sobie od czasu do czasu na małe rewizje w dziedzinie załganej nieco przeszłości”84. Konsultant naukowy przy kręconych przez Jerzego Hoffmana filmach
na podstawie powieści Sienkiewicza, Adam Kersten, stwierdził, że „bez względu
na wartość tych filmów trzeba być świadomym, że one to, a nie książki pisane
przez historyków, ukształtują obraz XVII w. w oczach współczesnych Polaków”85.
79
80
81
82
83
84
85
Cyt. za: E. Kotłubaj, Życie Janusza Radziwiłła, Wilno–Witebsk 1859, s. 388. Por.: M. Jarczykowa, „Czarna legenda” Janusza II Radziwiłła, s. 25.
T. Wasilewski, Janusz Radziwiłł (1612–1655), w: Polski Słownik Biograficzny, t. 30, Wrocław 1987, s. 212.
S. Zakrzewski, Kultura historyczna, w: Historycy o historii. Od Adama Naruszewicza do
Stanisława Kętrzyńskiego, 1775–1918, zebrał, wstępem i komentarzem opatrzył M. H. Serejski, Warszawa 1963, s. 517.
Cyt. za: A. Kersten, Sienkiewicz, s. 18.
T. Parnicki, Wielkie postacie historyczne w rzeczywistości a w sztuce, w: idem, Szkice literackie, Warszawa 1978, s. 100.
A. Słonimski, Kronika Tygodniowa, „Wiadomości Literackie” 1934, nr 19.
A. Kersten, Sienkiewicz, s. 17.
45
POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW
I rzeczywiście, ukształtowały, i to obraz bardzo podobny do tego, o którym
przed wielu laty pisał Michał Bobrzyński, który tak scharakteryzował polskiego
szlachcica z XVII w.:
Był to Polak oczywiście z podgoloną czupryną, w kontuszu i przy karabeli, dosiadający dzielnie rumaka, śpieszący na każde zawołanie na pomoc ojczyzny, rozbijający
długim proporcem ściśnięte zastępy wrogów, katolik zapisany do szkaplerza i odmawiający gorliwie koronkę, cnotliwy i przykładny w życiu domowym, choć rączy do
pałasza za przycinek, to topiący w pucharze węgrzyna sąsiedzkie niesnaski, dumny
ze swego szlacheckiego klejnotu i szlacheckiej równości, wychowany w konwikcie
zakonnym, ogładzony na dworze pańskim, otarty w palestrze, mówiący płynnie po
łacinie, wymowny przy każdej uroczystości, w sądzie i na sejmiku, garnący się gorliwie do publicznego życia, zgodny na sejmie, Kato w trybunale, szanujący majestat
królewski, walczący w obronie wolności i wiary i na koniec, rzecz dziwna, nic przy
tym nie mówiono, czy też ten ideał Polaka płaci regularnie podatki86.
I tak pozostało do dnia dzisiejszego.
Jacek Wijaczka
THE ‘SWEDISH DELUGE’ IN POLISH HISTORICAL CONSCIOUSNESS
SUMMARY
The article discusses the problem of the presence of the so-called ‘Swedish deluge’,
i.e. the Swedish occupation of the Polish-Lithuanian territories 1655-1657, in the historical
consciousness of contemporary Polish people. The results of the sample opinion poll show
that an average Pole associates the period of the Swedish deluge mostly with a ‘miraculous’
defense of Jasna Góra monastery and with the novel The Deluge by Henryk Sienkiewicz.
Mainly from Sienkiewicz’s novel published in 1886 consecutive generations of the Polish
people derive their knowledge about the course of the Polish-Swedish war 1655–1660.
What they are not aware of is that the vision of defense of Jasna Góra monastery created
by Sienkiewicz has very little to do with reality. Also the picture of the Swedish deluge
featured in history belles letters published after 1945 and aimed at a mass reader was very
superficial and stereotypical. The sequence of the historical events presented in the Polish
novels is mostly based on the following pattern: the capitulation of the Polish levy-en-mass
at Ujście – the defense of Jasna Góra monastery – the revolt against the Swedish occupants
– the victory of the Polish-Lithuanian forces over the Swedish armies. In contrast to the
belles letters the studies written by professional historians and more critically analyzing the
historical events of the Swedish deluge can reach only a narrow group of readers.
86
M. Bobrzyński, Uwagi pierwsze, w: Historycy o historii, s. 308.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Kazimierz Maliszewski
Toruń
KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ
(1683) W POLSKIEJ KULTURZE I TRADYCJI
Z perspektywy 327 lat, które mijają od wielkiego błysku oręża polskiego pod
Wiedniem, warto zastanowić się nad tym, jakie miejsce w polskiej kulturze i tradycji zajmuje postać Jana III Sobieskiego oraz spróbować odpowiedzieć na pytanie: kim on był w oczach współczesnych i za co czciły go następne pokolenia
Polaków1. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na tło i społeczne uwarunkowania,
w jakich narodził się, a później rozwinął kult pogromcy potęgi tureckiej. Jakie
więc były zasadnicze przyczyny, które spowodowały, że Jan III Sobieski stał się
jednym z najbardziej legendarnych władców Polski, tą historyczną postacią, która
ze szczególną siłą oddziaływała na wyobraźnię rodaków żyjących w różnych czasach? Znakomity historyk dziejów nowożytnych Polski Władysław Konopczyński
pisał w 1921 r. :
Do kogo z nas Polaków w wieku młodocianym nie przemówi ten z epopei hetman-król, Polonus pancerny, wąsaty, kontuszowy i tak cudownie kolorowy, kogo nie
oczaruje chrzęstem zbroi, skinieniem buławy, wiewem rozpostartych sztandarów,
furkotem tysięcznych piór husarskich? Kogo z nas dojrzalszych nie wzruszy choć
na chwilę liryzm jednej z najtkliwszych miłości, jakie tylko zna historia serc polskich? Kto z najdojrzalszych badaczów nie przejmie się tragizmem odpadnięcia
orlich jego skrzydeł po górnym locie?2.
Niewątpliwie postać króla Jana III Sobieskiego można uznać za klasyczny
niemal typ rycerza – sarmaty, będącego uosobieniem i wyrazem najlepszych walorów narodowych XVII stulecia – owej burzliwej epoki, która go wydała, choć
równocześnie także odzwierciedlającego niejedną z jej wad i niedociągnięć. Ten
1
2
Rozszerzona wersja referatu wygłoszonego w trakcie panelu „Węzłowe problemy z dziejów
dawnej Rzeczypospolitej w pamięci historycznej” podczas XVIII Powszechnego Zjazdu
PTH w Olsztynie (19 września 2009).
W. Konopczyński, Od Sobieskiego do Kościuszki..., Kraków [1921], s. 57.
48
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
człowiek, wywodzący się z senatorskiego rodu, o wysokiej kulturze osobistej, znający wielki świat dzięki podróży odbytej do krajów Europy Zachodniej i Turcji,
mówiący świetnie po łacinie i francusku, a lepiej lub gorzej po włosku, niemiecku
i angielsku, a także po tatarsku i turecku, czuł się jednak przede wszystkim polskim
szlachcicem. Okazał się „najdoskonalszym typem szlachcica-Polaka, z wszystkimi jego wadami i cnotami”3. Wyniesiony na tron w 1674 r., stał się uosobieniem
ideałów i nadziei społeczeństwa polskiego, nękanego licznymi, niszczącymi wojnami w XVII w. Jako zwycięski hetman spod Chocimia w 1673 r., a następnie
król-pogromca potęgi tureckiej pod Wiedniem w 1683 r. Sobieski został uznany
za bohatera narodowego i wodza walczącego w obronie wiary chrześcijańskiej
i ojczyzny. Powoli wokół jego osoby narastała legenda.
Trzeba wszakże zauważyć, że do owej legendy w pewnym stopniu przyczynił
się sam król. Nie przypadkiem przecież, niemal natychmiast po skończonej bitwie
pod Wiedniem, Jan III postarał się o to, aby odniesionemu zwycięstwu nadać jak
najszerszy rozgłos. W tym też celu wysłał do papieża Innocentego XI i wielu monarchów europejskich listy i szczegółowe relacje o przebiegu batalii. Całą cywilizowaną Europę obiegły pierwsze słowa jego posłania do Ojca Świętego: „Venimus,
vidimus et Deus vicit” (Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył), stanowiące
parafrazę słów wypowiedzianych niegdyś przez Juliusza Cezara. Podobnie też
swój list do królowej Marysieńki, pisany „w namiotach wezyrskich” nazajutrz po
bitwie, rozpoczynający się od zdania: „Bóg i Pan nasz, na wieki błogosławiony,
dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały”, kazał jej rozpowszechnić „na cały świat” jako „najlepszą gazetę”, żeby jak
najwięcej ludzi mogło się dowiedzieć o wiktorii wiedeńskiej4. O tym, że królowa
spełniła życzenie męża, świadczy fakt, iż pojawiło się wiele rękopiśmiennych
kopii tego listu. Niektóre z nich zachowały się do dzisiaj, m.in. w Archiwum Państwowym w Toruniu. Znany pamiętnikarz Jan Chryzostom Pasek, przebywający
w 1683 r. w swej Olszówce i zbierający skrzętnie wiadomości o wyprawie wiedeńskiej, dokonując zapisów w pamiętniku, niektóre obrazy bitwy prawie dosłownie
wziął ze wspomnianej relacji królewskiej5. Wiadomo też, że ów słynny list Jana
III został już w 1683 r. przełożony na wiele języków i wydany drukiem, obiegając
w ten sposób niemal wszystkie dwory europejskie.
Największą radość ze zwycięstwa wiedeńskiego przeżywano jednak w Polsce.
Wiadomość o nim dotarła do Krakowa, gdzie przebywała królowa, cztery dni po
bitwie. Władze miasta natychmiast zorganizowały z tej okazji wspaniałe uroczystości i nabożeństwa dziękczynne, połączone z odśpiewaniem Te Deum laudamus.
3
4
5
J. Szujski, Dzieje Polski podług ostatnich badań spisane, w: idem, Dzieła, t. 4, Kraków 1894,
s. 148; T. Mańkowski, Genealogia sarmatyzmu, Warszawa 1946, s. 104–107.
J. Sobieski, Listy do Marysieńki, oprac. L. Kukulski, Warszawa 1973, t. 2, s. 214–215.
Por.: J. Ch. Pasek, Pamiętniki, wstęp i objaśnienia W. Czapliński, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1979, zwłaszcza s. 536–537.
KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ
49
W niedzielę 19 września w katedrze wawelskiej została odprawiona uroczysta
msza pontyfikalna, którą celebrował biskup Jan Małachowski, z udziałem licznych
przedstawicieli bractw i cechów. Dwa dni później mszę dziękczynną w kościele
Mariackim odprawił równie uroczyście nuncjusz papieski w Polsce Opizio Pallavicini. Z niecierpliwością oczekiwano przyjazdu niezwyciężonego monarchy.
Uroczysty wjazd Jana III do Krakowa nastąpił dopiero 23 grudnia, po zakończeniu
przez niego całej kampanii wojennej. Gdy król wkraczał do katedry wawelskiej,
odśpiewano dziękczynne Te Deum, po czym monarcha zawiesił u grobu św. Stanisława wielką chorągiew wezyra zdobytą pod Wiedniem6. Podobne uroczystości
odbyły się na terenie całej Rzeczypospolitej. Na przykład ze szczególną barokową
pompą zwycięstwo Sobieskiego świętował Gdańsk na wielkim festynie 11 stycznia
1684 r. Sławny astronom gdański Jan Heweliusz, chcąc oddać cześć królowi, nazwał odkryty przez siebie nowy gwiazdozbiór „Tarczą Sobieskiego” (Scutum Sobiescii)7. W szkołach jezuickich, a także w gimnazjach protestanckich wystawiano
liczne inscenizacje teatralne poświęcone wiktorii polskiego monarchy.
Nadzwyczaj szeroko zwycięstwo wiedeńskie odzwierciedliło się w ówczesnej
literaturze polskiej. W szczególny sposób do stworzenia legendy wokół osoby
Jana III Sobieskiego przyczyniła się cała plejada pisarzy i często nie najwyższego
lotu panegirystów, którzy – w mniej lub bardziej udany sposób – wierszem i prozą,
po łacinie i po polsku opiewali pogromcę islamu8. Poprzez swoje utwory tworzyli
oni wokół postaci króla aurę heroiczności. Uznany więc za największego bohatera
swych czasów, Jan III Sobieski jeszcze za życia dostał się na Olimp. Porównywano go z różnymi postaciami bohaterów antycznych i biblijnych, np. z rzymskim
bogiem wojny Marsem oraz z Mojżeszem, stwierdzając, że król polski jak ów
żydowski patriarcha wybawił lud swój od wojska faraona, tzn. od Turków. Niejednokrotnie stawiano też Jana III obok tak wybitnych wodzów jak Aleksander
Wielki, Pompejusz i Juliusz Cezar. Wespazjan Kochowski, który jako historiograf
królewski brał udział w wyprawie wiedeńskiej i opisał ją w poemacie Dzieło Boskie albo pieśni Wiednia wybawionego i inszych transakcji wojny tureckiej w roku
1683 szczęśliwie rozpoczętej, uznał w osobie Sobieskiego wielkość nadludzką,
nowego Mesjasza, któremu Opatrzność powierzyła misję obrońcy chrześcijaństwa. Często też we współczesnych relacjach i utworach okolicznościowych porównywano odsiecz wiedeńską z wojnami krzyżowymi, widząc w niej niejako
naturalny ciąg dalszy wielkiej tradycji wojny Krzyża z Półksiężycem. W związku
6
7
8
Zob.: M. Rożek, Tradycja wiedeńska w Krakowie, Kraków 1983, s. 20, oraz idem, Katedra
wawelska w XVII wieku, Kraków 1980, s. 36–37.
K. Targosz, Jan Heweliusz uczony – artysta, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1979,
s. 78–79.
Por.: K. M. Górski, Król Jan III w poezji polskiej XVII wieku, w: idem, Pisma literackie.
Z badań nad literaturą polską XVII i XVIII wieku, Warszawa–Lublin–Łódź–Kraków 1913;
J. Śliziński, Jan III Sobieski w literaturze narodów Europy, Warszawa 1979.
50
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
z tym pogromcę Turków obdarzano mianem polskiego nowego „Goffreda”, czyli
porównywano go do popularnej w siedemnastowiecznej Polsce postaci Godfryda
z Bouillon, wodza pierwszej krucjaty i władcy Królestwa Jerozolimskiego9.
Kiedy więc 17 czerwca 1696 r. król Jan III Sobieski zmarł, wydarzenie to zostało przyjęte przez społeczeństwo jako klęska narodowa i zapowiedź kataklizmów, przed którymi, jak wierzono, broniło naród samo imię monarchy. Tego dnia
„po całej Polsce rozbrzmiały dzwony z wieżyc kościelnych nad świeżą królewską
mogiłą; grały podzwonne, nie tylko nad śmiertelnymi szczątkami bohaterskiego
króla wojownika – żałobnie głosiły, że wraz z nim schodzi do grobu wielkość
i świetność jagiellońskiej Rzeczypospolitej”10.
Wydaje się więc, że jedną z zasadniczych przyczyn żywotności kultu Jana
III Sobieskiego w polskiej kulturze i tradycji był fakt, że okazał się on ostatnim
królem, który po klęskach szwedzkiego potopu w połowie XVII w. i przed okresem
upokorzeń dziejów naszych w XVIII stuleciu oraz w ciemnych czasach porozbiorowych dał narodowi odczuć tchnienie wielkości. Nic więc dziwnego, że wraz
z latami upływającymi od śmierci sławnego monarchy coraz bardziej heroizowano
jego postać, zapominając powoli o cieniach jego panowania, pamiętając natomiast
o blaskach ostatnich triumfów oręża polskiego.
Jednym z czołowych propagatorów legendy i kultu Jana III Sobieskiego
w czasach saskich okazał się poczmistrz królewski, rajca i burgrabia toruński
Jakub Kazimierz Rubinkowski, który równocześnie odgrywał istotną rolę w życiu
polsko-katolickiego społeczeństwa toruńskiego w pierwszej połowie XVIII w.
Całościowe ujęcie biografii tej dość osobliwej i barwnej postaci sarmackiego
mieszczanina toruńskiego zostało przedstawione w osobnej monografii11. Warto
tutaj jednak podać przynajmniej kilka podstawowych faktów z jego życia. Jakub
Kazimierz Rubinkowski urodził się w burzliwych dla Rzeczypospolitej czasach
wojen, 1 maja 1668 r. w Szaflarach koło Nowego Targu jako syn Wojciecha Rubinkowskiego i Katarzyny z domu Niegoszowskiej. Mimo że sam mienił się
szlachcicem i w swej działalności politycznej, a zwłaszcza w twórczości pisar9
10
11
O słowiańskiej ideologii świata „twierdz pogranicznych”, która odżyła w XVI i XVII w.
w zmaganiach z Turkami, stanowiąc swoiste przedłużenie heroicznej tradycji walk chrześcijaństwa z pogaństwem z okresu wypraw krzyżowych, szeroko zob.: E. Angyal, Świat
słowiańskiego baroku, przeł. J. Prokopiuk, Warszawa 1972, zwłaszcza rozdział V, s. 315–
362, i passim. O adaptacji tej ideologii na gruncie polskim por. uwagi J. Pelca, Bohaterowie
literaccy a wzorce osobowe w czasach polskiego Renesansu i Baroku, w: Problemy literatury staropolskiej, Seria trzecia, red. J. Pelc, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1978,
s. 43–44.
J. Woliński, Z dziejów wojny i polityki w dobie Jana Sobieskiego, Warszawa 1960, s. 15.
K. Maliszewski, Jakub Kazimierz Rubinkowski, szlachcic, mieszczanin toruński, erudyta
barokowy, Warszawa–Poznań–Toruń 1982. Por. też najnowsze ujęcie z punktu widzenia
historyka literatury: K. Obremski, Jakub Kazimierz Rubinkowski. Dziejopisarz i człowiek
saskiego półwiecza, Warszawa 2008.
KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ
51
skiej reprezentował mentalność typowo sarmacką, sprawa jego szlachectwa jest
bardzo dyskusyjna. Prawdopodobnie jego ojciec był rządcą folwarku w Szaflarach. Rubinkowski pierwsze nauki pobierał przypuszczalnie w szkole parafialnej
w Nowym Targu, której bezpośrednim zwierzchnikiem w latach 1675–1693 był
jego przyrodni brat Jan Kazimierz, proboszcz nowotarski. Istotne znaczenie dla
dziejów życia i kariery młodego Jakuba Kazimierza miał fakt dostania się na dwór
królewski, gdzie przypuszczalnie pełnił jakąś niską funkcję, zapewne zwykłego
sekretarza w administracji dworskiej. Dla przybysza z dalekiego Podhala dwór
królewski stał się właściwą szkołą życia. Tu zdobył nie tylko podstawy formacji
intelektualnej, lecz także nawiązał szerokie znajomości i stosunki w środowisku
dworsko-magnackim. Największy jednak wpływ na młodego dworzanina wywarła osobowość samego króla Jana III. W ten sposób od wczesnych lat młodości
Rubinkowski pozostawał w kręgu oddziaływania ideologii wojny ze światem islamu, która w tym okresie, jak już o tym wspomniano, stanowiła swoisty konglomerat zjawisk kulturowych w skali ogólnoeuropejskiej. Syn rządcy z Szaflar
miał także czysto osobiste powody do wielkiej sympatii dla króla Jana II, który
dał mu dowód swego zaufania, powierzając odpowiedzialne urzędy – najpierw
pisarza podlaskiej komory celnej, a następnie w 1684 r. stanowisko superintendenta ceł wodnych i lądowych prowincji pruskiej i mazowieckiej. Równocześnie w tym okresie Rubinkowski uzyskał tytuł sekretarza królewskiego i opierając się na wyroku sądu marszałkowskiego w sfingowanym procesie o naganę
szlachectwa, starał się uwolnić od zarzutów, że nie jest szlachcicem. Następnie
w 1696 r. wpisał się na listę obywateli Torunia i w ten sposób od działalności
dworsko-celnej przechodził etapami na pozycje patrycjusza toruńskiego. Tu się
ożenił, nabył nieruchomości miejskie, założył folwark i wieś Rubinkowo oraz
doszedł do wysokich stanowisk publicznych: poczmistrza (1715), rajcy (1724)
i burgrabiego królewskiego (1731).
Przez cały półwiekowy z górą toruński okres życia tego aktywnego mieszczanina, aż do jego śmierci w 1749 r., przewija się jakby czerwoną nicią jego duchowy
związek i kult dla króla Jana III Sobieskiego. Przybycie dwudziestoośmioletniego
Rubinkowskiego do Torunia zbiegło się niemal w czasie ze śmiercią zwycięzcy
spod Wiednia. Należy w tym momencie zauważyć, że wydarzenia ostatnich lat
panowania Sobieskiego: jego zwycięstwa i uroczystości familijne (takie jak ślub
córki Teresy Kunegundy z elektorem bawarskim), a zwłaszcza zgon pogromcy
Turków, odbiły się szczególnie głośnym echem w grodzie Kopernika. Na przykład
7 lipca 1695 r. uczniowie toruńskiego Gimnazjum Akademickiego przedstawili inscenizację dramatyczną, opracowaną przez profesora Pawła Patera, zatytułowaną
„Triumfująca starość”. Treść utworu, wzięta z bajecznych dziejów greckich, nawiązywała bezpośrednio do wątków homerowych, natomiast w sposób pośredni
głosiła chwałę zwycięzcy spod Wiednia. W zaproszeniu Pater nazwał to przedstawienie „Ein Heldenspiel”, akcentując w ten sposób portret Jana III jako króla –
52
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
wojownika – bohatera chrześcijańskiej Europy12. Wydaje się jednak, że na gruncie
toruńskim kult pamięci wielkiego monarchy znalazł najbardziej wyraźne odbicie
w działalności Rubinkowskiego, przede wszystkim w jego twórczości literackiej,
ale także w części fundowanych przez niego dzieł sztuk plastycznych.
Prawdopodobnie już we wczesnej młodości, być może jeszcze w okresie pobytu na dworze królewskim, sekretarz królewski miał zamysł stworzenia dzieła
literackiego o fascynującej go postaci Jana III Sobieskiego. W tym celu zbierał
dokumenty, materiały i miscellanea dotyczące różnorodnych zagadnień z historii
politycznej Rzeczypospolitej XVI i XVII w., a zwłaszcza problematyki wojen
polsko-tureckich. Praca została przygotowana do druku w 1731, dopiero jednak
w 1739 r. ukazała się po raz pierwszy w oficynie wydawniczej kolegium jezuickiego w Poznaniu. Trudno jest jednoznacznie określić formę literacką utworu,
noszącego wielce skomplikowany tytuł, nawiązujący do herbu Sobieskich: Janina
zwycięskich tryumfów dziełami...13, gdyż praca ta stanowi jednocześnie apologetyczne i moralizatorskie dzieło historyczne, rodzaj poematu epicko-rycerskiego
i wreszcie pisany prozą panegiryk.
Zasadniczą treść Janiny wypełnia ujęty w konwencji hagiograficznej opis
dziejów żywota Jana Sobieskiego. Mamy tutaj do czynienia z rodzajem idealizującej biografii, w której autor przedstawił najpierw „bezgrzeszną młodość” króla,
jego świętość i skłonność do wielkich dzieł, która miała determinować jego przyszłe czyny i była prognostykiem „doskonałego” panowania. Najwięcej miejsca
poświęcił Rubinkowski opisowi wydarzeń z lat 1682–1687, skupiając się głównie
na przedstawieniu genezy i przebiegu wyprawy wiedeńskiej. W części tej znalazło
się wiele cennych dokumentów, cytowanych przez autora w części lub in extenso.
Oprócz dość rzeczowej, na ogół zgodnej z prawdą historyczną relacji o faktach
i wydarzeniach politycznych, dziejopis toruński zamieścił sporo informacji o złowróżbnych znakach na niebie i na ziemi, którymi Bóg miał jakoby przestrzegać
świat przed nową wojną. Warto podkreślić fakt, że autor Janiny w sposób niezwykle barwny potrafił przedstawić sceny batalistyczne. Jego plastyczne, pełne
dynamiki opisy bitew stanowią jakby obrazowo-słowne warianty współczesnego
mu malarstwa. Ponadto dla ilustracji narracji historycznej Rubinkowski zamieścił
w pracy wiele rycin, a wśród nich profile Jana III i Marysieńki, wizerunek i opis
chorągwi Mahometa oraz rysunek komety, która w 1682 r. ukazała się pod Wiedniem.
12
13
Por.: S. Salmonowicz, Toruńskie Gimnazjum Akademickie (1681–1817). Studium z dziejów
nauki i oświaty, Poznań 1973, s. 181–183. Kult Jana III na Pomorzu zasługiwałby na odrębne opracowanie; por. zbiór panegiryków zachowanych w Książnicy Miejskiej w Toruniu,
Klocki A. fol. 60, adl. 4; A. fol. 1, adl. 6, E-143/1; A. fol. 55, adl. 3-4 itd.
Pełny tytuł dzieła Rubinkowskiego brzmiał: Janina zwycięskich tryumfów dziełami i heroicznym męstwem Jana III Króla polskiego na Marsowym Polu najjaśniejszy po przełamanej
otomańskiej i tatarskiej potencyi nieśmiertelnym wiekom do druku podany, Poznań 1739.
KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ
53
Okazało się, że tak skonstruowana książka od razu zyskała wielką poczytność, gdyż nakład jej pierwszego wydania w wysokości 3000 egzemplarzy został w krótkim czasie wyczerpany. Popularność dziełka wzrosła do tego stopnia,
że w ciągu 20 lat (1739–1759) uzyskało ono aż pięć wydań14. Co złożyło się na
ten niewątpliwie duży sukces wydawniczy? Do spopularyzowania pracy przyczynił się na pewno sam autor, który przesłał 30–40 „odautorskich” egzemplarzy
do wielu znanych osobistości w Rzeczypospolitej, m.in. do prymasa Krzysztofa
Szembeka, biskupa Józefa Andrzeja Załuskiego, księcia Pawła Karola Sanguszki
i kardynała Jana Aleksandra Lipskiego, starając się przy okazji załatwić liczne
interesy osobiste15. Sukces wydawniczy Janiny był jednak zjawiskiem bardziej
złożonym. Wydaje się, że dziełko poczmistrza toruńskiego, które – jak sam autor
podkreślił – było pisane w tym celu, aby „w potomnych czasach do podobnych
dzieł i heroicznych spraw wzajemnie się młódź polska i wspaniałego animuszu rycerstwo pobudziło”, faktycznie wychodziło naprzeciw rzeczywistemu zapotrzebowaniu społecznemu na wspaniałą heroiczną tradycję sarmacką, które występowało
w połowie XVIII w., u schyłku epoki saskiej. Jak stwierdził jeden z czytelników:
„WMPan tanquam [...] z Phenixem odradzającym pozwoliłeś nomini et famae walecznego Monarchy in publicom renasci, za co semper honos nomenque Tuum
laudesque manebunt”16. W ten sposób Janina stała się w połowie XVIII w. jedną
z form ożywienia gasnących w Rzeczypospolitej tradycji rycerskich. Ten wytwór
historiografii czasów saskich trafił również do księgozbiorów oświeceniowych,
np. do biblioteki koryfeusza polskiego Oświecenia biskupa Ignacego Krasickiego.
U schyłku XVIII w. Janina dotarła do szlachty zaściankowej mieszkającej na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej. Dziełko to przeczytał m.in. młody Adam Mickiewicz i widocznie dostarczyło ono poecie silnych podniet patriotycznych, skoro
po wielu latach uwiecznił je na kartach Pana Tadeusza17. Jeszcze jeden przedruk
pracy, dzięki której Rubinkowski zyskał miano historyka XVIII w., pojawił się
w Poznaniu w 1842 r.18 Niektórzy czytelnicy sporządzali nawet jej rękopiśmienne
odpisy. W tak żywej społecznej recepcji Janiny mamy ciekawy przykład, jakimi
drogami przekazywana była heroiczna tradycja sarmacka pokoleniom dziewiętnastowiecznym i w jaki sposób poczmistrz toruński przyczynił się do rozszerzenia
legendy i kultu Jana III Sobieskiego.
Kult pamięci zwycięzcy spod Wiednia znalazł także odbicie w niektórych fundowanych przez Rubinkowskiego dziełach sztuki plastycznej. Należy tu przede
14
15
16
17
18
Kolejne wydania Janiny: Poznań 1744, Supraśl 1754, Lwów 1757, Poznań 1759.
K. Maliszewski, Jakub Kazimierz Rubinkowski, s. 120.
Biblioteka Zielińskich w Płocku, R. 10: Domus Rubinkowsciana ... (archiwum rodzinne
Rubinkowskiego), k. 202–203: list nieczytelnego nadawcy do Rubinkowskiego, Głażewo,
22 III 1740.
Por.: „Pan Tadeusz”, ks. VIII, w. 186–190.
J. K. Radecki, Pamiątki z dziejów dawnej Polski, t. 2, Poznań 1842.
54
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
wszystkim wspomnieć o dwóch tablicach pamiątkowych ofiarowanych przez burgrabiego królewskiego dla kościołów św. św. Janów i Najświętszej Panny Marii
w Toruniu, mających na celu uczczenie pamięci króla Jana III. Fundacja tych
obiektów pozostawała w ścisłym związku z toruńską działalnością publiczną Rubinkowskiego jako nowo kreowanego rajcy katolickiego, a ich treść świadomie
nawiązywała do szeroko pojętej tradycji sarmackiej. Obie tablice miały symbolizować z jednej strony duchowy i ideologiczny związek fundatora z owym potężnym nurtem sarmatyzmu, którego szczytowym punktem był okres panowania
króla Jana III, z drugiej zaś – w sposób ostentacyjny podkreślały łączność Torunia
z centralnym królewskim ośrodkiem władzy w Rzeczypospolitej, co miało szczególne znaczenie przy wzrastających, po wydarzeniach tzw. tumultu toruńskiego
w 1724 r., tendencjach separastycznych protestanckiej Rady Torunia. Jeszcze
jednym dowodem niekłamanego uczucia i osobistego kultu, jaki żywił poczmistrz
toruński dla wielkiego króla, była fundacja tzw. Ołtarzyka Sobieskiego dla kościoła Najświętszej Panny Marii. Główną część tego obiektu stanowił obraz Chrystusa Bolesnego, który prawdopodobnie Jan III Sobieski podarował Rubinkowskiemu, gdy ten przebywał u boku władcy jako dworzanin. Po śmierci monarchy
rajca toruński pieczołowicie przechowywał tę cenną pamiątkę, a u schyłku życia
w 1740 r. przekazał ów dar królewski bernardynom i zatroszczył się o retabulum
ołtarzowe, które stanowiłoby godną ramę dla obrazu oraz podkreślałoby fakt, że
dzieło to pochodzi z dworu króla19.
Możemy więc ogólnie stwierdzić, że poczmistrz i rajca toruński Jakub Kazimierz Rubinkowski pozostawał wyraźnie w kręgu oddziaływania tradycji oraz
ideologii sarmackiej i przyczynił się w dużym stopniu do propagowania legendy
i kultu Jana III Sobieskiego w czasach saskich nie tylko na gruncie toruńskim, lecz
także, jako autor Janiny, w skali ogólnopolskiej20.
Postać króla Jana III i jego wiktorię wiedeńską przypominały także licznie wydawane w ciągu XVIII i XIX w. kalendarze, literatura bardzo popularna w szerokich kręgach społeczeństwa i odgrywająca ważną rolę w kształtowaniu poglądów
jej czytelników21. W zawartych w kalendarzach opisach zwycięstwa wiedeńskiego
podkreślano zalety osobiste Sobieskiego: jego waleczność i zdolności dowódcze.
Zwracano przy tym uwagę na ogólnoeuropejskie znaczenie tego wielkiego wydarzenia. To m.in. także i za pośrednictwem kalendarzy postać króla Sarmaty zaczęła
zajmować trwałe miejsce w pamięci zbiorowej polskiego społeczeństwa.
19
20
21
Por.: Z. Kruszelnicki, Historyzm w sztuce Torunia XVIII w., „Teka Komisji Historii Sztuki”
Warszawa 1972, t. 5, s. 51–75.
Zob.: J. K. Rubinkowski, Relacja o wiktorii wiedeńskiej 1683 roku (fragment „Janiny”),
wyd. wstęp i komentarze K. Maliszewski, Warszawa 1983.
Zob.: Kalendarz półstuletni: 1750–1800, wybór tekstów, wstęp i oprac. B. Baczko, H. Hinz,
Warszawa 1975, s. 10; B. Rok, Postać Jana Sobieskiego w kalendarzach czasów saskich,
„Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka” R. 35, 1980, nr 2, s. 421–425.
KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ
55
Należy w tym miejscu zauważyć, że kult Jana III propagowany przez ówczesnych przedstawicieli kultury oficjalnej: pisarzy, panegirystów i autorów kalendarzy, trafiał na podatną społeczną glebę. Jak bowiem zwrócił uwagę Julian Krzyżanowski: „o królu Janie opowiadano sobie tam, gdzie nie docierały pisma sławie
królewskiej poświęcone, po dworkach szlacheckich, po chatach dworskich, po
małomiasteczkowych klasztorach, a nawet po karczmach i krzywych domkach żydowskich”22. W tradycji szlacheckiej i ludowej w szczególny sposób podkreślano
fakt, że Sobieski był królem rodakiem, najbardziej polskim spośród wszystkich
monarchów zajmujących tron Piastów i Jagiellonów. Często też dawano przykłady
jego swojskiego zachowania, umiejętności obcowania ze zwykłymi szlachcicami,
a nawet prostymi ludźmi.
Rodziły się na ten temat różne anegdoty i podania. Na przykład w latach, gdy
jeszcze Sobieski żył, powstało opowiadanie o szlachcicu z Podlasia, niejakim Zaleskim, który miał być jakoby autorem znanego przysłowia: „Słowo się rzekło,
kobyła u płota”. Otóż szlachcic ten wybrał się kiedyś w podróż do Warszawy, aby
jako były żołnierz króla, obecnie zaś podupadły i zubożały na majątku ziemianin,
przedłożyć monarsze swe żale. Gdy niedaleko stolicy spotkał jakiegoś dworzanina, wyłuszczył mu całą sprawę, odgrażając się, że o ile władca go wysłuchać
nie zechce, to niech pocałuje jego kobyłę w wiadome miejsce. Kiedy nieznajomy
ułatwił Zaleskiemu audiencję, ku zdziwieniu szlachcica okazało się, że owym
dworzaninem był sam król Sobieski. Wysłuchawszy łaskawie jego sprawy, przyrzekł jej załatwienie, po czym przypomniał mu jego nieparlamentarną pogróżkę,
pytając, co teraz będzie. Wtedy to rezolutny szlachcic wyrzekł jakoby zdanie:
„Słowo się rzekło”, które stało się przysłowiem. Z kolei w połowie XVIII w. zanotowano, również na Podlasiu, facecję o szlachcicu Gomule. Zdarzyło się kiedyś, że
ten szlachcic, bogato wystrojony, stał przed odzianym skromnie królem Janem III,
gdy do sali wszedł jakiś obcy poseł, a biorąc szlachcica za monarchę, zwrócił
się do niego z tytułem: „Sire”. Niespeszony szlachcic odparł na to, wskazując na
króla: „To jest syr, a ja jeno jestem Gomuła”23.
Podania, legendy i powiastki o Janie III, w których czasami tkwiły jakieś elementy prawdy, tworzyła i rozpowszechniała nie tylko szlachta, lecz także lud
wiejski, zwłaszcza na tych terenach, gdzie król za życia przebywał24. W tradycji
ustnej z pokolenia na pokolenie wskazywano źródła i studnie, przy których Sobieski poił konia, a także zwracano uwagę na kamienie i drzewa, przy których wypoczywał. Szeroko znane były też jego przygody łowieckie. Pamiętano również
22
23
24
J. Krzyżanowski, Jan Sobieski w tradycji anegdotycznej, w: idem, Paralele, Studia porównawcze z pogranicza literatury i folkloru, Warszawa 1977, s. 382.
Ibidem, s. 382–384; oraz (ab) [Andrzej Biernacki], Jan III Sobieski, w: Słownik folkloru
polskiego, Warszawa 1965, s. 145–147.
Por. m.in.: L. Siemieński, Podania i legendy polskie, ruskie, litewskie, Poznań 1845; K. Bąkowski, Podania i legendy krakowskie, Kraków 1899, s. 87.
56
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
o tym, że król brał udział w weselu chłopskim w Jaworowie, na którym śpiewał
ze swym bandurzystą ulubione dumy wołoskie i kozackie, a także tańczył z wiejskimi kobietami. Wspominano też fakt, że bawiąc kiedyś we Lwowie, Jan III wraz
z całym orszakiem zjawił się nagle w cerkwi na ślubie malarza, Rusina z pochodzenia, aby okazać mu w ten sposób swe względy, a dworzanom zrobić przyjemność przez pokazanie im wschodniego obrzędu religijnego25. Można by wymienić
wiele innych podań i anegdot powstałych w różnych regionach Polski, które
świadczą wyraźnie o tym, jak głęboko postać Sobieskiego wryła się w zbiorową
pamięć narodu26. Podobnie też odsiecz wiedeńska odbiła się potężnym echem
w twórczości ludowej. O swym wodzu śpiewali wracający szczęśliwie z wojny
żołnierze, jego chwałę głosili dziady na odpustach. Często poprzekręcano w tych
pieśniach fakty i poprzemieniano znane na ogół wydarzenia, dodając wiele atrakcyjnych i malowniczych szczegółów, a nawet cudownych motywów. Nie mogą,
oczywiście owe pieśni stanowić wiarygodnych źródeł historycznych, są natomiast
przekonującymi dokumentami żywotności kultu Jana III Sobieskiego w tradycji
ludowej27.
Można więc zauważyć, że już w XVIII stuleciu zakorzeniły się w świadomości
polskiego społeczeństwa dwie zasadnicze legendy otaczające postać króla, zwycięzcy spod Wiednia: jedna, akcentująca jego heroizm, druga zaś wydobywająca
swojskie – sarmackie rysy jego osobowości.
Niejednokrotnie też kult Sobieskiego był wykorzystywany do bieżących
celów politycznych. Pamięć o pogromcy Turków starał się np. ożywić w latach
osiemdziesiątych XVIII w. król Stanisław August Poniatowski, aby wywołać
w ten sposób nastroje antytureckie w społeczeństwie w związku ze swymi planami udziału Rzeczypospolitej w wojnie przeciw Turcji u boku Austrii i Rosji.
Mimo fiaska tych planów, w 1783 r. obchodzono 100. rocznicę wiktorii wiedeńskiej. Komisja Edukacji Narodowej wydała polecenie, aby w podległych
jej szkołach odbyły się z tej okazji okolicznościowe uroczystości. W licznych
przemówieniach i kazaniach oraz utworach literackich Jan III był kreowany jako
ideał najwyższych cnót, wzorzec rycerza i wodza, godny do naśladowania dla
25
26
27
Zob.: M. Gębarowicz, Szkice z historii sztuki XVII w., Toruń 1966, s. 184, 255 n.
O tym, że postać Sobieskiego żyje do dziś w folklorze polskim, por. m.in.: A. Jazowski,
Opowieści ludu spiskiego, Warszawa 1967, s. 322–327; J. P. Dekowski, Legendy i podania
z okolic miasta Tomaszowa Mazowieckiego, Tomaszów 1935, s. 8. Kult Jana III jest np.
szczególnie żywy w tradycji ustnej u Kaszubów; zob.: W. Odyniec, Legenda Sobieskiego na
Pomorzu, „Litery” R. 11, 1972, nr 3/123, s. 29.
J. S. Bystroń, Historia w pieśni ludu polskiego, Warszawa 1925, s. 36–58; C. Hernas, Z epiki
dziadowskiej. Polskie i czeskie pieśni o obronie Wiednia, „Pamiętnik Literacki” 1958, t. 49,
z. 4, s. 475–495.
KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ
57
młodzieży28. Nie przypadkiem też w 1787 r. król Stanisław August Poniatowski
odwiedził groby królewskie na Wawelu i polecił zbudować marmurowy sarkofag
dla zwycięzcy spod Wiednia, na którym kazał wyryć ułożony przez siebie napis,
głoszący sławę Sobieskiego. Równocześnie też ostatni król polski był inicjatorem
posągu konnego Jana III, wykonanego przez Franciszka Pincka. Ostatecznie pomnik ten, przedstawiający króla Sobieskiego jako rycerza – triumfatora siedzącego na spiętym koniu, u stóp którego leży pokonany Turek, został postawiony na
moście w Łazienkach i uroczyście odsłonięty 14 września 1788 r. Cała impreza
nabrała charakteru patriotyczno-kulturalnego. W specjalnie przygotowanym olbrzymim amfiteatrze dla 6000 osób wystawiono balet heroiczny. Dla dekoracji
przedstawienia posłużył las ze wznoszącym się ołtarzem, poza którym w oddali
był widoczny pomnik Sobieskiego. Przebieg tej uroczystości, opisany szczegółowo przez Adama Naruszewicza, ukazał się w formie odrębnego druku i był rozpowszechniany jako bezpłatny dodatek do „Gazety Warszawskiej” z 20 września
tegoż roku29 .
Równocześnie wkrótce po owych kosztownych uroczystościach został rozplakatowany na wielu murach warszawskich domów cięty dwuwiersz, który obiegł
później w różnych wariantach cały kraj: „Sto tysięcy karuzel – ja bym trzykroć
łożył, żeby Stanisław umarł – a Jan Trzeci ożył”30. Inny z kolei poeta nawoływał
w tym czasie: „Otoczmy króla wkoło jak ojca dzieci // Mówiąc: Tyś Stanisławie
taki, jak Jan Trzeci”31.
Jak z tego wynika, zarówno stronnicy, jak i przeciwnicy Stanisława Augusta
często wykorzystywali nazwisko Sobieskiego do wyrażania swych sympatii lub
antypatii politycznych. Jednak jak słusznie zauważył jeden z badaczy:
Do Jana III jako bohatera nawiązywali właściwie wszyscy – środowisko związane
z Zamkiem, konkurujący z nim ośrodek Czartoryskich w Puławach, jak również
kręgi tradycjonalistów szlacheckich, dla których zwycięzca spod Wiednia był uosobieniem staropolskich cnót”32.
Legenda heroiczna Jana III Sobieskiego znalazła najbardziej podatny grunt
społeczny w okresie, gdy państwo polskie zniknęło z mapy Europy, a jego terytorium zostało rozdarte pomiędzy trzech zaborców. Dla podzielonego i narażonego
na dezintegrację społeczeństwa polskiego kult Sobieskiego zaczął pełnić niejako
funkcję kompensacyjną, stając się jednym z istotnych elementów współtworzą28
29
30
31
32
Por.: A. F. Grabski, Myśl historyczna polskiego Oświecenia, Warszawa 1976, s. 82, gdzie
literatura dotycząca owych uroczystości.
R. Kaleta, Karuzel, „Pamiętnik Literacki” 1951, t. 42, s. 917–968.
R. Kaleta, Turniej paszkwilancki z okazji odsłonięcia pomnika Jana III Sobieskiego w Łazienkach, „Przegląd Humanistyczny” 1962, s. 121–143.
J. Śliziński, Jan III Sobieski, s. 100.
A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 182.
58
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
cych chlubną tradycję patriotyczną. Wyraźnie widać to np. na kartach Pana Tadeusza, którego bohaterowie, wspominając z nostalgią czasy panowania zwycięzcy
spod Chocimia i Wiednia jako epokę potęgi Rzeczypospolitej, z utęsknieniem
oczekują nowego Jana Trzeciego, który zbawi ojczyznę. Warto w tym miejscu
przytoczyć fragment Księgi VIII epopei, gdzie jest o tym mowa:
[...] kiedy na koń król Jan Trzeci siadał,
Gdy nuncjusz papieski żegnał go na drogę,
A poseł austriacki całował mu nogę,
Podając strzemię (poseł zwał się Wilczek hrabia)
Król krzyknął: „Patrzcie, co się na niebie wyrabia!”
Spojrzą – alić nad głowy suwał się kometa,
Drogą jaką ciągnęły wojska Mahometa,
Ze wschodu na zachód. Potem i ksiądz Bartochowski,
Siadając panegiryk na tryumf krakowski
Pod godłem Orientis Fulmen, prawił wiele
O tym komecie. Także czytamy o nim w dziele
Pod tym tytułem Janina, gdzie jest opisana
Cała wyprawa króla nieboszczyka Jana,
I wyryta chorągiew wielka Mahometa,
I ów, taki, jak dziś go widzimy, kometa.
Amen – rzekł na to sędzia. – Ja wróżbę waszeci
Przyjmuję: oby z gwiazdą zjawił się Jan Trzeci.
Kiedy po klęskach powstania listopadowego i styczniowego zdawało się, że
nie ma już żadnej nadziei na uzyskanie przez Polskę niepodległości, społeczeństwu polskiemu pozostało jedynie odwoływanie się do świetlanej przeszłości.
Okazją do tego stały się m.in. uroczyste obchody 200. rocznicy wiktorii wiedeńskiej w 1883 r.33 Nie miały one charakteru elitarnego, lecz objęły szerokie kręgi
społeczeństwa we wszystkich trzech zaborach, a także na emigracji. Sobieski jako
„ostatni w Europie rycerz, ostatni wielki w Polsce hetman i ostatni jej prawdziwy
król” stał się wówczas symbolem jedności narodowej i wolności. Komponowano na jego cześć liczne utwory literackie, pieśni, hymny i marsze34. Tworzono
wspaniałe dzieła malarskie, bito medale pamiątkowe i wznoszono pomniki. Dla
uświetnienia wielkiej rocznicy Jan Matejko namalował ogromnych rozmiarów
obraz „Sobieski pod Wiedniem”, który przedstawia zwycięskiego króla na polu
bitwy w momencie, gdy wysyła zdobytą chorągiew zieloną Mahometa papieżowi
Innocentemu XI wraz z listem donoszącym mu o odniesionej wiktorii nad Pół33
34
Zob.: S. Tarnowski, Obchód wiedeńskiej rocznicy, „Przegląd Polski” 1883, s. 3–35; W. Wisłocki, Sobiesciana, Bibliografia jubileuszowa obchodu dwóchsetnej Potrzeby Wiedeńskiej
z 1683 r., Lwów 1884, odnotował 1472 pozycje.
O odgłosach dwusetnej rocznicy odsieczy wiedeńskiej w piśmiennictwie polskim por.:
J. Śliziński, Jan III Sobieski, s. 129–144.
KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ
59
księżycem, zawierającym wspomniane już słynne słowa króla: „Veni, vidi, Deus
vicit”. Obraz ten podarował Matejko narodowi polskiemu, z tym zastrzeżeniem,
aby złożono go w darze papieżowi, a więc malarz uczynił to, co po bitwie zrobił
sam Sobieski. Był to więc ze strony wybitnego twórcy gest wielce symboliczny
i patriotyczny. Wkrótce też udała się do Rzymu i została przyjęta na audiencji
przez papieża Leona XIII deputacja polska w strojach narodowych, która ofiarowała Ojcu Świętemu obraz największego ze swych malarzy, uwieczniający jedną
z najważniejszych chwil w naszych dziejach. Po dziś dzień to monumentalne
płótno znajduje się w zbiorach Muzeum Watykańskiego obok innych wielkich
dzieł sztuki światowej35.
Uroczystości 200-lecia odsieczy wiedeńskiej odbyły się także w wielu środowiskach polskiej emigracji. Szczególnie uroczyście świętowano z tej okazji w Paryżu. Obchody zorganizowano także we Wrocławiu, w Berlinie oraz w innych
miastach niemieckich, w których dopiero powstawały nieliczne na razie środowiska polskie. Niezwykle imponująco obchodziło rocznicę polskie wychodźstwo
w Stanach Zjednoczonych. Polskim emigrantom zarobkowym uroczystości urządzane z tej okazji w Milwaukee, Detroit i Chicago dodawały otuchy, stwarzały
poczucie więzi z krajem rodzinnym i jego dziejami36.
Ze znaczenia rocznic narodowych, w tym także z roli obchodzonej rocznicy
Wiednia, zdawano sobie wówczas w pełni sprawę. Obchodzimy je, jak pisał jeden
z ówczesnych publicystów:
[...] nie z samochwalstwa lub dla dumy narodowej i nie dla ulżenia sercu rozgoryczonemu urazą doznanej niewdzięczności, lecz dla poznania samych siebie, czym
byliśmy dawniej, czym jesteśmy dzisiaj i jak wstąpić powinniśmy w dziejowe jutro,
ażeby bez zbrojnej ręki, którą nam odjęto, hartem naszej woli i siłą naszego umysłu
strzec dalej świętości naszej mowy, naszej wiary, naszych obyczajów37.
W ten sposób w okresie załamania się i pewnej apatii społeczeństwa polskiego
po klęsce powstania styczniowego, w obliczu rosnącego niebezpieczeństwa dezintegracji narodu, rocznica wiedeńska stała się jednym z historycznych obchodów,
które skutecznie temu przeciwdziałały.
Można więc stwierdzić, że w czasach rozbiorów Jana III Sobieskiego uważano na ogół za postać heroiczną, niemal spiżową, będącą symbolem bohaterstwa. W niemałym stopniu do takiego widzenia osoby zwycięzcy spod Wiednia
przyczynili się wielcy pisarze, z Henrykiem Sienkiewiczem na czele38. W trzeciej
35
36
37
38
S. M. R., Odsiecz wiedeńska w sztuce, „Przegląd Powszechny” 1933, t. 199, nr 597, s. 305–306.
A. Galos, Obchody rocznicy wiedeńskiej w XIX wieku, „Sobótka” R. 35, 1980, nr 2, s. 437.
J. L. J. Wawel-Louis, Pierwszy obchód zwycięstwa pod Wiedniem, Kraków 1883.
Ważniejsze utwory pisarzy polskich XIX i XX w., poświęcone postaci Jana III Sobieskiego
i wyprawie wiedeńskiej krótko omówił J. Śliziński, Jan III Sobieski, s. 86–169.
60
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
części jego Trylogii, w Panu Wołodyjowskim, Sobieski występuje jako niezwyciężony hetman, bohater bez skazy i „Salvator” ojczyzny.
Trzeba wszakże zauważyć, że w ciągu XIX w. pojawiły się też w literaturze
pierwsze próby „odbrązowienia” postaci Jana III. Z dużym poczuciem humoru
scharakteryzował króla np. poeta Jan Felicjan Faleński (1825–1910) w dowcipnym
wierszu satyrycznym Jako król Sobek przegrawszy doma wygrał pod Wiedniem.
W utworze tym, rozpoczynającym się od słów: „Pan hetman silny w duchu, w dłoni
i słowa // Przecież mniej silny niżli białogłowa”, Sobieski został przedstawiony
jako pantoflarz, który zwyciężał Tatarów i Turków tylko po to, aby mieć święty
spokój w domu39. Mamy tu po raz pierwszy do czynienie z pewnym stereotypem,
który wiele lat później rozbudował Tadeusz Boy-Żeleński (1874–1941) w błyskotliwie napisanym eseju historycznym Marysieńka Sobieska. Chodzi mianowicie
o rolę, jaką w życiu Sobieskiego odgrywała jego żona. Czy była rzeczywiście aż
taką heterą, jak ją oceniają niektórzy pisarze i historycy, a namiętnie kochający
mąż ulegał jej złym wpływom także i w zakresie spraw politycznych? Zagadnienie
to wymaga jednak odrębnych badań. Michał Komaszyński wykazał, że prawda
o ostatnich latach panowania Jana III jest nieco jaśniejsza niż zakorzeniona w tradycji Legenda wilanowska, malująca wyłącznie w czarnych barwach owe ostatnie
lata życia monarchy, zatruwane jakoby całkowicie przez nieznośną małżonkę40.
Podsumowując całość przedstawionych tu rozważań, ujętych w skromnym jedynie zarysie i z tej racji nie pozbawionych wielu luk i uproszczeń (z czego autor
zdaje sobie sprawę), można stwierdzić, że wiele różnorodnych czynników miało
wpływ na powstanie i utrwalenie się w polskiej kulturze i tradycji kultu Jana III
Sobieskiego. Niewątpliwie na tego rodzaju kult istniało określone zapotrzebowanie społeczne, dlatego też odmiennie nieraz, w zależności od epoki i środowiska, oceniano postać zwycięzcy spod Wiednia. Zawsze natomiast podkreślano
jego rycerskość i heroiczność, widząc w nim ostatniego zwycięskiego króla przed
okresem rozbiorów. Wydaje się jednak, że kult Sobieskiego wynikał nie tylko
z jego wiekopomnych czynów, lecz przede wszystkim rozwinął się dzięki temu,
iż okazał się on wybitną osobowością, typem bohatera spiżowego i swojskiego
zarazem, z którym mogły utożsamiać się całe rzesze szlachty, a także następne
pokolenia jego rodaków. Dzięki odsieczy wiedeńskiej z 1683 r. Jan III Sobieski
wpisał się – obok Mikołaja Kopernika, Marii Skłodowskiej-Curie, a ostatnio i Jana
Pawła II – na jakże szczupłą listę Polaków, których nazwiska coś mówią Europie,
a nawet całemu światu. Chcąc zrozumieć źródła społecznej fascynacji postacią
króla Jana III, należy wciąż pogłębiać znajomość epoki i kultury sarmackiej,
39
40
Ibidem, s 123.
M. Komaszyński, Legenda i prawda o ostatnich latach Jana III, „Sobótka” R. 35, 1980, nr 2,
s. 211–220. Zob. też idem, Maria Kazimiera D’Arquien Sobieska królowa Polski 1641–1716,
Kraków 1983.
61
KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ
z której się wywodził, aby na jej tle móc lepiej poznać złożoną osobowość tego jej
wybitnego reprezentanta41. Zagadnienie badań tak ogromnego interdyscyplinarnego problemu, jakim jest kult jego postaci w polskiej kulturze i tradycji, trwający
już od ponad trzech stuleci, stoi wciąż otwarte42. Wreszcie jako wciąż żywe w tej
perspektywie czasowej staje dziś przed nami pytanie: kim jest Jan III Sobieski
w oczach dzisiejszego pokolenia Polaków, jakie miejsce postać zwycięzcy spod
Wiednia zajmuje we współczesnej świadomości społecznej? Odpowiedź na te pytania wykracza już poza zawodowe kompetencje historyka, być może jednak tych
kilka zawartych w niniejszym szkicu uwag o charakterze historycznym zachęci
czytelnika do głębszych refleksji także i nad tym zagadnieniem.
Kazimierz Maliszewski
JOHN III SOBIESKI AND HIS VICTORY AT VIENNA IN 1683
IN POLISH CULTURE AND TRADITION
SUMMARY
John III Sobieski was elected King of Poland in 1674. He became the embodiment of
the ideals and hopes of the Polish society that suffered from many exhausting wars in the
17th century. As the king and conqueror of the Turkish power in the battle of Vienna in
1683 Sobieski was perceived as a national hero and military commander fighting in defence of Christian faith and fatherland. Slowly around his person a legend was born. The
king himself contributed to it as he gave a propagandistic meaning to his victory at Vienna
across Europe. Obviously the biggest joy about the won battle was seen in Poland in the
form of celebrations and thanksgiving church services in many towns. In Jesuit schools
and protestant gymnasiums different kinds of staging featuring the victory of the Polish
monarch were performed that showed the victory of the Polish monarch. The victory in the
battle of Vienna had also a huge impact on Polish literature. In contemporary reports and
anniversary publications the so-called rescue of Vienna was compared with crusades and
perceived as a natural continuation of the wars between the Christian and Moslem world.
The main propagator of Jan Sobieski’s cult in the 1st half of the 18th century was Crown
41
42
Ciekawą próbę przedstawienia osobowości Jana III Sobieskiego na tle kultury sarmatyzmu
podjął M. Gębarowicz, Szkice z historii sztuki, s. 183–216. Por. też: Z. Wójcik, Jan III Sobieski, 1629–1696, Warszawa 1983 (wyd. 2: 1994), oraz J. Wimmer, Odsiecz wiedeńska 1683,
Warszawa 1983.
Przy podjęciu tego typu badań należałoby nawiązać przede wszystkim do współczesnych
socjologicznych koncepcji ujmowania postaci określonej mianem wybitnej jednostki jako
osobowego symbolu wartości kulturowych. Por. w tym zakresie fundamentalne studium
S. Czarnowskiego, Kult bohaterów j jego społeczne podłoże. Święty Patryk, bohater narodowy Irlandii, w: idem, Dzieła, Warszawa 1956, t. 4. Wiele cennych uwag i refleksji zawiera
opracowanie J. Tazbira, Legenda odsieczy Wiednia, w: idem, Świat panów Pasków, Łódź
1986, s. 73–104.
62
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
Postmaster and the member of the Town Council in Thorn Jacob Kazimierz Rubinkowski
(1688–1749). He was an author of the book titled Janina in which he described a biography of the king and the entire battle. During the next 20 years (1739–1759) his book had
five editions and in the next century it was mentioned by Adam Mickiewicz on the pages
of his famous romantic poem Pan Tadeusz. Jan Sobieski and his famous victory were also
reminded in numerous calendars printed in the 18th and 19th centuries and aimed at a mass
reader. Jan Sobieski’s cult was, however, propagated on different levels of the contemporary culture – both among well educated social strata as well as common folk. Often the
myth of Vienna rescue was also used for current political purposes. For instance in the
1780’s the last King of Poland Stanislaw August Poniatowski tried to revive the memory
of his predecessor who had defeated the Turkish army a century ago. When after 1795 the
Polish state was wiped off the map of Europe the cult of Jan Sobieski became more and
more a kind of compensation for lost independence and one of the most important factors
creating the glorious national traditions. Jan Sobieski became a popular national hero featured by many Polish writers. His legend also endured after Poland regained its sovereignty
in 1918. Thank to his victory at Vienna Sobieski’s name has been written into world history beside the names of Nicolaus Copernicus, Marie Sklodowska-Curie and recently John
Paul II.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Jerzy Dygdała
Toruń
U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH
Przez bardzo długi czas w polskiej historiografii, a także wśród szerszej opinii
publicznej dominował zdecydowanie negatywny obraz czasów saskich, tj. okresu
panowania władców z dynastii Wettinów, Augusta II Mocnego i Augusta III (lata
1697–1763). Właściwie dopiero nowe badania źródłowe, podjęte w drugiej połowie XX w. przez Józefa Andrzeja Gierowskiego, Emanuela Rostworowskiego
i Jacka Staszewskiego oraz ich uczniów doprowadziły do, częściowej przynajmniej, rehabilitacji tej epoki1. Warto zainteresować się źródłami tych negatywnych
opinii, które z czasem stały się samopowielającym się stereotypem, którego prawdziwości długo nikt nie ośmielił się kwestionować.
Trzeba pamiętać, że już burzliwe wydarzenia elekcji młodego i ambitnego
księcia saskiego Fryderyka Augusta na tron polski w 1697 r. wywołały wiele
głosów krytycznych ze strony opozycji opowiadającej się za kandydatem francuskim2. Późniejsze wciągnięcie Rzeczypospolitej do wojny północnej doprowadziło do rozłamu w państwie polsko-litewskim i coraz głośniejszych żądań, skutecznie zresztą wspartych przez Szwedów, abdykacji Augusta II. Także po klęsce
Karola XII i powrocie do Rzeczypospolitej Augusta II sytuacja się nie uspokoiła.
Konfederacja tarnogrodzka z lat 1715 –1716 była przejawem szerokiego ruchu
1
2
Por.: H. Olszewski, Epoka saska w ocenie historiografii polskiej, w: Między wielką polityką
a szlacheckim partykularzem. Studia z dziejów nowożytnej Polski i Europy ku czci Profesora
Jacka Staszewskiego, red. K. Wajda, Toruń 1993, s. 13–29; J. Staszewski, Badania Józefa
Andrzeja Gierowskiego nad epoką saską, w: Profesor Józef Andrzej Gierowski jako uczony
i nauczyciel, red. M. Markiewicz, Wrocław 2008, s. 46–50. Ogólnie o dominujących negatywnych opiniach o obu władcach i całej epoce pisał J. Staszewski w dwóch biograficznych
monografiach: August II Mocny, Wrocław 1998, i August III Sas, Wrocław 1989, w których
zwrócił uwagę na rolę historiografii pruskiej w szerzeniu tych opinii. Zob. też: K. M. Dmitruk, Między „czarną” i „złotą” legendą. Wokół wystawy „Pod jedną koroną”, „Biuletyn
Informacyjny Biblioteki Narodowej” 1997, nr 4, s. 28.
Zob.: P. Buchwald-Pelcowa, Satyra czasów saskich, Wrocław 1969, s. 209 n.
64
JERZY DYGDAŁA
szlacheckiego, w swej istocie wyraźnie antysaskiego. Dopiero na sejmie niemym
w 1717 r. doszło do kompromisu, choć jeszcze przez długi czas toczyły się spory
o komendę nad wojskiem cudzoziemskiego autoramentu, co nie wzmacniało autorytetu króla. Analizując ówczesną publicystykę, można stwierdzić, że dominowały
w niej nastroje nieufności (jeżeli nie wrogości) wobec Wettina, którego cały czas
podejrzewano o chęć zaprowadzenia w Polsce monarchii absolutnej, a przy tym
dziedzicznej3. Druga połowa panowania Augusta II, podczas której udało się zachować pokój i częściowo przynajmniej odbudować szlachecką gospodarkę, sprawiła jednak, że opinia publiczna coraz bardziej pozytywnie zaczęła się odnosić do
rządów i osoby Augusta II Wettina, i to mimo że antydworska opozycja atakowała
króla i jego doradców (głównie Jakuba Flemminga i Stanisława Poniatowskiego)
za ograniczanie złotej wolności i stającej w jej obronie władzy hetmańskiej.
Także w spisywanych wówczas pamiętnikach (publikowanych zresztą dopiero
w XIX w.) ocena Augusta II jest zróżnicowana. Dominują w charakterystyce jego
postaci cechy negatywne, choć spotykamy i słowa podziwu4.
W tej sytuacji opublikowanie w 1733 r. przez ponownie kandydującego do
tronu polskiego Stanisława Leszczyńskiego pisma publicystycznego ostro atakującego zmarłego Augusta II wywołało niechętną reakcję, nawet wśród stronników
króla Stanisława5. Podczas podwójnej elekcji w 1733 r. i następującej po niej konfederacji dzikowskiej dominowały wprawdzie w publicystyce ataki na Augusta III
i jego adherentów (m.in. wynikało to z obaw przed wprowadzeniem dziedziczności tronu i z naruszenia niezawisłości państwa), ale w pewnym stopniu było
to równoważone głosami przychylnymi dynastii saskiej, a nawet panegirycznymi
w stosunku do Augusta II6.
3
4
5
6
J. A. Gierowski, Między saskim absolutyzmem a złotą wolnością. Z dziejów wewnętrznych
Rzeczypospolitej w latach 1712–1715, Wrocław 1953, s. 32, 185–187, 210–215, 219–221,
309–315. O obsesyjnej obawie szlachty przed stałym rzekomo zagrożeniem ze strony dworu
królewskiego dążącego do wprowadzenia w Rzeczypospolitej absolutyzmu zob.: A. Grześkowiak-Krwawicz, Regina libertas. Wolność w polskiej myśli politycznej XVIII wieku,
Gdańsk 2006, s. 189–214; zob. też: P. Buchwald-Pelcowa, Satyra, s. 226 n.
Zob. szerzej: J. Kurek, Szlachta polska wobec śmierci Augusta II, w: Z dziejów XVII i XVIII
wieku. Księga jubileuszowa ofiarowana Profesorowi Michałowi Komaszyńskiemu, red.
J. Kwak, Katowice 1997, s. 125–137; P. Buchwald-Pelcowa, Satyra, s. 241–243; F. Wolański, Wettyni na tronie Rzeczypospolitej w opinii pamiętnikarzy polskich XVIII stulecia,
w: Staropolski ogląd świata. Rzeczpospolita między okcydentalizmem a orientalizacją, red.
F. R. Wolański, R. Kołodziej, t. 1, Toruń 2009, s. 279–283, 288. Por. też: C. Wróbel, Postać
króla Augusta II Wettyna w opiniach i relacjach, „Studia Historyczne” 2006, t. 49, z. 3–4,
s. 255–273.
R. Niedziela, Pisma polityczne w okresie bezkrólewia i wojny o tron polski po śmierci Augusta II Mocnego (1733–1736), Kraków 2005, s. 22–28.
Ibidem, s. 38–47, 60–67, 164–169, 190–193, 214–215, 230–232; P. Buchwald-Pelcowa, Satyra, s. 251–261; J. Dygdała, Antystanisławowska i prosaska publicystyka doby bezkróle-
U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH
65
Podczas długiego panowania Augusta III nie doszło, jak się wydaje, do pojawienia się ostrzejszych polemik dotyczących oceny rządów saskich w Rzeczypospolitej7. Występujące wśród poszczególnych ugrupowań magnackich różnice
zdań na ten temat nie bardzo chyba mogły się przebić do szerszej opinii publicznej.
Wynikało to z faktu zasadniczej zmiany poglądów politycznych tych fakcji. Najpierw „familia” Czartoryskich i Poniatowskich wspierała dwór Augusta III, podczas gdy Potoccy gotowi byli tworzyć antysaskie konfederacje, potem to republikanci (wraz z Potockimi) stanęli po stronie Wettina, a Czartoryscy zaczęli potępiać
rządy saskich faworytów, a zwłaszcza pierwszego ministra Henryka Brühla, któremu zresztą kilka lat wcześniej załatwili przyznanie indygenatu8. Krytyka systemu ustrojowego Rzeczypospolitej, a przede wszystkim zrywania sejmów, podjęta u schyłku czasów saskich przez Stanisława Konarskiego w wydanym wówczas
drukiem czterotomowym dziele O skutecznym rad sposobie, wskazywała, że ta
w gruncie rzeczy nie mająca podstaw prawnych praktyka pojawiła się w XVII w.,
a i wcześniej były trudności z doprowadzeniem sejmów do skutku. Konarski nie
obciążał przy tym winą za to nadużywanie wolności dworu (zwłaszcza saskiego),
lecz szlacheckie (czy może bardziej magnackie) społeczeństwo i jego sarmackie
zadufanie w swoją doskonałość9.
W popularnych wówczas gazetach pisanych, podobnie zresztą jak i w drukowanym „Kuryerze Polskim”, obraz polsko-saskiego dworu obu Wettinów przedstawiany jest natomiast z wyraźną fascynacją jego przepychem, splendorem uroczystości, mnogością utytułowanych gości, wystawnością oper i przedstawień
teatralnych. Główne role podczas tych różnorodnych imprez przypadały oczywiście monarchom, ich najbliższej rodzinie i faworytom. Szczególnie podziwiano
7
8
9
wia 1733 roku (dzieła, autorzy, rozpowszechnianie), „Kwartalnik Historyczny” 2002, t. 109,
nr 2, s. 41–59.
Przez dłuższy czas dominowały utwory satyryczne i pamflety wymierzone przeciw przywódcom ówczesnych ugrupowań magnackich, tj. Czartoryskim wraz z Poniatowskimi oraz
Potockim, wzajemnie były one przez te fakcje inspirowane; zob.: P. Buchwald-Pelcowa,
Satyra, s. 262–265.
Kwestia polemik publicystycznych między poszczególnymi obozami politycznymi w czasach Augusta III została jedynie zasygnalizowana w pracy W. Konopczyńskiego, Polscy
pisarze polityczni XVIII wieku, Warszawa 1966, s. 130–170. Poruszyła ją także Z. Zielińska,
Walka „Familii” o reformę Rzeczypospolitej 1743–1752, Warszawa 1983, s. 90–105, 282–
286, 292–296, 314–317. Szerzej problematyka ta jest omówiona w książce M. Wyszomirskiej, Między obroną wolności a naprawą państwa. Rzeczpospolita jako przedmiot polemik
politycznych w dobie panowania Augusta III (1734–1763), Warszawa 2010. O stosunkowo
licznych publicystycznych atakach na Brühla por.: P. Buchwald-Pelcowa, Satyra, s. 267.
Por.: W. Konopczyński, Stanisław Konarski, Warszawa 1926, s. 202–210, 214–216, 220–
221; J. Michalski, Sarmatyzm a europeizacja Polski w XVIII wieku, w: idem, Studia historyczne z XVII i XIX wieku, t. 2, Warszawa 2007, s. 19–20.
66
JERZY DYGDAŁA
Augusta III, co uwidoczniło się też w ówczesnych pamiętnikach10. Także satyra
z połowy XVIII w. wyraźnie zwracała się ku tematyce obyczajowej, a dominujące
w niej uprzednio wątki polityczne (zwłaszcza dla pierwszej połowy panowania
Augusta II i bezkrólewia po jego zgonie) wyraźnie straciły na znaczeniu11.
W tej sytuacji nie powinno dziwić, że konserwatywna, republikancka publicystyka, mająca duży wpływ na szlachecką opinię publiczną, idealizowała rządy
saskie, uważając, że są to najlepsze czasy dla Rzeczypospolitej. Wystarczy tu
wskazać na publikację jezuity Szymona Majchrowicza Trwałość szczęśliwa królestw albo ich smutny upadek wolnym narodom przed oczy stawiona z 1764 r.,
w której dowodzono, że „Polska porządkiem w szczęśliwości i wolności stoi a porządkiem sprawiedliwym, mądrością prawdziwą”12. W pełni współbrzmiało z tą
myślą nieco późniejsze stwierdzenie księdza Jędrzeja Kitowicza z jego pamiętników: „Polska nie miała szczęśliwszych czasów i podobno więcej takich mieć
nie będzie, jak były pod słodkim panowaniem Augusta III, któremu niewdzięczność Polaków sprawiedliwie ukarały Niebiosa następnym panowaniem”. Dalej
powtórzył tę opinię, pisząc: „Nie miała Polska i nie będzie miała tak dobrego,
tak wspaniałego i tak hojnego króla, jak miała Augusta III”13. Tak samo zresztą
jego najbardziej popularne dzieło Opis obyczajów za panowania Augusta III, które
ukazało się drukiem w latach 1840–1841, dawało w praktyce wyidealizowany,
choć nie bezkrytyczny obraz epoki saskiej14. Podobne wzmianki o Auguście III
jako o „dobrym królu”, „bogobojnym”, „rzetelnym”, „najlepszym z monarchów”
napotykamy w rękopiśmiennych pamiętnikach Michała Starzeńskiego i innych
z początków czasów stanisławowskich, ale także z okresu Sejmu Czteroletniego15.
W czasie bezkrólewia w 1763/64 r. w publicystyce i poezji politycznej znajdujemy zarówno pochwały rządów zmarłego monarchy i obawy przed zamachem
na złotą wolność (ze strony „familii” Czartoryskich), jak i krytyczne podejście do
niedawnej przeszłości i próby przekonania opinii publicznej o pomyślnym losie
Polski pod panowaniem przyszłego króla Stanisława Poniatowskiego16.
10
11
12
13
14
15
16
K. Maliszewski, W kręgu staropolskich wyobrażeń o świecie, Lublin 2006, s. 118–124;
F. Wolański, Wettyni, s. 280, 284.
P. Buchwald-Pelcowa, Satyra, s. 271.
Cyt. za A. F. Grabski, Myśl historyczna polskiego Oświecenia, Warszawa 1976, s. 202.
J. Kitowicz, Pamiętniki czyli Historia polska, oprac. P. Matuszewska, Z. Lewinówna, Warszawa 2005, s. 39–40, 119. Kitowicz prowadził notatki od 1743 r., pamiętniki ostatecznie
zredagował około 1788 r., potem uzupełniając je o wydarzenia aż po 1798 r. Pierwsze dwa
wydania tego dzieła ukazały się prawie jednocześnie w Poznaniu w 1840 r.
J. Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, oprac. Z. Goliński, wstęp M. Dernałowicz, Warszawa 1985.
D. Rolnik, Portret szlachty czasów stanisławowskich, epoki kryzysu i upadku Rzeczypospolitej
w pamiętnikach polskich, Katowice 2009, s. 30, 53, 389; F. Wolański, Wettyni, s. 280, 289 –291.
Por.: W. Kaliszewski, Kto królem będzie, czy Polak i który? Wiersze elekcyjne ostatniego
bezkrólewia 1763–1764, Warszawa 2003, passim.
U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH
67
Zdecydowanie pozytywną ocenę epoki saskiej i rządów obu Wettinów znajdujemy natomiast w publicystyce i utworach literackich z okresu konfederacji
radomskiej i barskiej, co nie powinno jednak dziwić. Chodziło tu o przeciwstawienie staroszlacheckiej mentalności i dawnego systemu społeczno-politycznego
reformatorskim zabiegom Stanisława Augusta Poniatowskiego, na co dodatkowo
nałożyła się coraz bardziej widoczna zależność nowych władz od Rosji17. Już w pochodzącym z wiosny 1767 r. utworze Siedm psalmów, w których wolność polska
czyni lamentacyją nad upadkiem swoim znajdujemy na końcu modlitwę, w której
wyrażono charakterystyczną prośbę: „Spraw Panie, aby starodawna Rzeczpospolita taka właśnie, jaką odumarł August [III], była z rozwalin swoich wystawiona,
wiara katolicka ocalona, wolność przywrócona”18. Zapewne na początku 1768 r.
powstał wiersz Czarci przeklęci, w którym potępiono Czartoryskich i Stanisława
Augusta oraz wyrażono życzenie, aby tron polski objął „elektor kochany [Fryderyk August I Wettin] tu od narodu wszego pożądany”19.
Z kolei w późniejszym nieco utworze z jesieni 1770 r., zatytułowanym Rozmowa
na polach elizejskich królów polskich Augusta III i Stanisława Leszczyńskiego,
Wettin mówi: „Ojciec mój [August II] prawdziwie kochał to królestwo”, później
zaś tak broni swego postępowania: „tak pokątnie gadano, że ja niemy bałwan, iż
w spokojności panowałem i myśli nawet nie miałem nigdy szkodzić wolności religii katolickiej”. W odpowiedzi na rzekome rady swych stronników z początków
panowania, aby znieść amnestię, wypędzić z Polski wszystkich dawnych zwolenników Leszczyńskiego, przejąć starostwa, objąć komendę nad wojskiem i pełnię
władzy, wyjaśnia: „Ach! mógłżem taką niewdzięcznością narodowi odpłacić za
jego miłość i potulność?”20. Powstałą na początku 1771 r. Rozmowę gabinetową
w Dukli [....] anno 1771 bohaterka, Maria Amelia z Brühlów Mniszchowa, rozpoczyna charakterystycznym stwierdzeniem: „Co za fatalność okrutnych wyroków
sroży się na nas od samej śmierci nieodżałowanej Augusta Trzeciego!”21.
Trzeba oczywiście pamiętać, że przeważająca większość tych utworów nie była
drukowana. Rozpowszechniano je w formie rękopiśmiennej i ustnej. Mimo to oddziaływały one na szeroką opinię publiczną, chociażby ze względu na atrakcyjną
17
18
19
20
21
Por.: J. Michalski, Mentalność polityczna konfederatów barskich. Próba charakterystyki,
w: Przemiany tradycji barskiej. Studia, red. Z. Stefanowska, Kraków 1972, s. 7–27, oraz
J. Maciejewski, Literatura barska (1767–1772), w: ibidem, s. 59–90; J. Maciejewski, Geneza i charakter ideologii republikantów 1767–1775, „Archiwum Historii Filozofii i Myśli
Społecznej” 1971, t. 17, s. 55–56, 61–63.
Literatura barska (antologia), oprac. J. Maciejewski, Wrocław 1976, s. 16.
Literatura konfederacji barskiej, t. 3: Wiersze, red. J. Maciejewski, Warszawa 2008, s. 87.
Literatura konfederacji barskiej, t. 2: Dialogi, red. J. Maciejewski, Warszawa 2005, s. 178,
180.
Ibidem, s. 150.
68
JERZY DYGDAŁA
formę literacką i aktualność, a także na zbieżność z poglądami znacznej części
stanu szlacheckiego22.
Jest rzeczą oczywistą, że te pozytywne opinie o epoce saskiej nie mogły być
akceptowane w gronie polityków „familii” Czartoryskich i ich stronników (przynajmniej do momentu ich rozejścia się z królem w latach siedemdziesiątych
XVIII w.), a także w środowiskach oświeceniowych, skupiających się głównie
wokół Stanisława Augusta Poniatowskiego. Otwarcie i bardzo ostro podsumował
rządy saskie już w październiku 1765 r. autor artykułu w czasopiśmie „Monitor”
kryjący się pod pseudonimem Chińczyk Yunip (przypuszczalnie sam Adam Kazimierz Czartoryski). Rzekomy Chińczyk podczas swoich podróży zauważył, że
„Polska jest w tak nędznym stanie jak żadne państwo w Europie; nie ma bowiem
ani wojska podług obszerności kraju, ani skarbu na utrzymanie onegoż, ani pieniędzy własnych”. Przyczyną tego całego zła jest „samaż rozwięzła i wyuzdana
wolność”, i to: „Z tej tak przewrotnie tłumaczonej wolności pochodzi nędzny stan,
w którym kraj ten zostaje”23. W tym samym czasie posługiwano się w „Monitorze”
także aluzjami. Z końcem 1765 r. ukazał się tam artykuł o obrzędach pogrzebowych w starożytnym Egipcie, gdzie była mowa o zmarłym władcy, który „sam był
dobroci pełen, wszelkich jednak nieszczęśliwości kraj nabawił”, a jego minister
„zdzierstwami swymi i łupiestwy kraj niszczył [...], serce pańskie psował, poddanych uciemiężał”. Johann Heyne, warszawski korespondent księcia saskiego
Ksawerego, z miejsca odgadł, że wzmianki te dotyczą Augusta III i jego faworyta
Henryka Brühla24. Natomiast w sierpniu 1773 r. redaktor „Monitora” Wawrzyniec
Mitzler de Kolof (zresztą przybysz z Saksonii) w kolejnym artykule, zatytułowanym O uszczęśliwieniu Polski, poświęconym rozwojowi oświaty i nauk, pisał,
że: „Królowie z Domu Saskiego Elektorskiego nie mieli, podobnie, sposobności
wydoskonalenia i rozkrzewienia nauk dla ustawnego zamieszania. I lubo pod Augustem Trzecim Polska używała długiego pokoju, z tym wszystkim nierząd pomału się wmieszał, ponieważ żaden sejm nie doszedł”25.
Niezależnie od tych nielicznych publicznych ocen dotyczących głównie politycznych aspektów rządów saskich coraz wyraźniej wyłaniał się nurt zasadniczej
krytyki sarmatyzmu jako formacji ideowej i stylu życia. Przejawiał się on w utworach poetyckich, satyrach, pamfletach, wreszcie sztukach teatralnych i pierwszych
powieściach. Wystarczy tu wskazać na takie nazwiska jak Franciszek Bohomolec,
Ignacy Krasicki, Józef E. Minasowicz i wreszcie Franciszek Zabłocki. Trzeba
jednak pamiętać, że twórczość ta, inspirowana zresztą w dużym stopniu przez króla
22
23
24
25
Por.: J. Maciejewski, Literatura barska, passim; J. Michalski, „Warszawa” czyli o antystołecznych nastrojach w czasach Stanisława Augusta, w: idem, Studia, t. 2, s. 38–47; J. Partyka, Rękopisy dworu szlacheckiego doby staropolskiej, Warszawa 1995, s. 9.
„Monitor” 1765–1785. Wybór, oprac. E. Aleksandrowska, Wrocław 1976, s. 60–61.
E. Aleksandrowska, Wstęp, w: „Monitor” 1765–1785, s. XXXI.
„Monitor” 1765–1785, s. 381–382.
U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH
69
Stanisława Augusta, a znajdująca też oparcie w niektórych dworach magnackich,
nie dotyczyła pod względem chronologicznym wyłącznie epoki saskiej. Sięgano
i do przykładów z XVII w., a także krytykowano zjawiska całkiem współczesne.
Przy tym zasadnicze przesłanie tych utworów docierało do stosunkowo wąskiej
elity intelektualnej, nie zawsze znajdując aprobatę u szerszej publiczności26.
Kształtujące wówczas w dużym stopniu opinię publiczną bardzo popularne kalendarze w zasadzie nie wypowiadały się otwarcie na te tematy, zachowując charakterystyczną powściągliwość i unikając politycznych komentarzy27. Co więcej, nawet
i w redagowanej przez biskupa warmińskiego Ignacego Krasickiego, zresztą bliskiego współpracownika Stanisława Augusta, quasi-encyklopedii, wydanej faktycznie w 1783 r., a zatytułowanej Zbiór potrzebniejszych wiadomości porządkiem
alfabetu ułożonych, ocena obu Wettinów i ich panowania nie jest bynajmniej krytyczna. Inna rzecz, że dzieło to nie spełniło oczekiwań polskich oświeceniowców
i nie stało się polską wersją francuskiej wielkiej encyklopedii. Z ogłoszonej subskrypcji zamówiono jedynie 222 egzemplarze, a wydawca (Michał Gröll) liczył,
że dopiero przy 300 osiągnie zysk28.
Nieco później zdecydowanie negatywnie oceniali epokę saską czołowi publicyści i działacze polskiego Oświecenia z okresu Sejmu Czteroletniego. Wprawdzie
Hugo Kołłątaj w wydanych drukiem w 1788 r. Listach Anonima bynajmniej nie zarzucał Augustowi II wywołania wojny ze Szwecją, ale za to obciążył winą stany
Rzeczypospolitej, że dezawuując politykę króla, doprowadziły do zamieszania i zaszkodziły państwu. Znacznie ostrzej skrytykował natomiast postępowanie polskich
elit politycznych (magnatów) za panowania Augusta III, pisząc: „któż nie widzi, że
stan dzisiejszego upadku jest owocem wygórowanej anarchii za panowania rzeczonego króla [...]. Prywatni wydawali sobie wojny, familije robiły między sobą, że
tak powiem, alianse sporne i odporne”29. Dalej ukazał upadek jurysdykcji trybunalskiej i niezdolność rad senatu (wobec zrywania sejmów) rozwiązywania bieżących
problemów (przemarsze wojsk rosyjskich i pruskich, fałszowanie monety, sprawa
kurlandzka). Ogólna ocena historii Polski w XVIII w. była jednak mocno krytyczna,
a składała się na nią, według Kołłątaja, wojna Augusta II z Karolem XII, wyniesienie
Stanisława Leszczyńskiego, konfederacja tarnogrodzka, elekcja Augusta III, niewykorzystanie szans podczas wojen śląskich i wojny siedmioletniej, rozszarpanie ordynacji ostrogskiej, konflikty o trybunał, wreszcie nieszczęścia, jakie spotkały Rzeczpospolitą już za czasów Stanisława Augusta30.
26
27
28
29
30
Zob. szerzej: J. Michalski, Sarmatyzm a europeizacja Polski, s. 21–23.
M. Gorczyńska, Popularyzacja wiedzy w polskich kalendarzach okresu Oświecenia (1737–
1821), Lublin 1999, s. 131–132.
I. Stasiewicz-Jasiukowa, Encyklopedia uniwersalna księcia biskupa warmińskiego i jej rola
w edukacji obywatelskiej czasów stanisławowskich, Warszawa 1994, s. 96.
H. Kołłątaj, Listy Anonima, oprac. B. Leśnodorski, H. Wereszycka, Warszawa 1954, t. 2, s. 35.
Ibidem, s. 27. Por.: A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 254.
70
JERZY DYGDAŁA
Niemniej krytyczny stosunek do szlacheckiego (a właściwie magnackiego)
państwa z czasów Augusta III przejawiał bliski współpracownik księdza Hugona
Kołłątaja, Franciszek Salezy Jezierski. W wydanym drukiem w 1791 r. publicystycznym (ale nie tylko) utworze Niektóre wyrazy porządkiem abecadła zebrane31
potępiał wolne elekcje, traktując je jako nieszczęście i coś sprzecznego z rozumem, dodając, że w epoce wolnych elekcji: „Anarchia wzięła górę, został się
czczy majestat dla królów, a naród bez rady i obrony”32. Wskazywał też wyraźnie
na negatywną rolę magnatów. Z ironią pisał:
[...] chciałbym się rodzić panem pod panowaniem Augusta III, ponieważ to naówczas roboty pańskie w najwyższym były stopniu powagi. Panowie utrzymywali
nierząd kraju, zrywając zaradzenia sejmów, panowie zastąpili i przytłumili sprawiedliwość w trybunałach [...], możnowładztwo panów za przeszłego panowania,
wśrzód najpiękniejszego pokoju w Polszcze, było na kształt jego bóstwa33.
Prawdziwie czarny obraz stanu oświaty i stosunków wyznaniowych okresu saskiego wyłania się jednak dopiero z dwóch późniejszych prac Hugona Kołłątaja.
Były to dzieła Stan oświecenia w Polszcze w ostatnich latach panowania Augusta
III (1750–1764), opublikowany dopiero w 1841 r., oraz Pamiętnik o stanie Kościoła katolickiego i wszystkich innych wyznań w Polszcze, wydany w 1840 r. Obie
te prace, a zwłaszcza Stan oświecenia, traktowane jako ważne źródła historyczne,
w zasadniczy sposób wpłynęły na poglądy późniejszej historiografii polskiej
z XIX w.34 Warto może dodać, że także Antoni Trębicki, początkowo bliski współpracownik Kołłątaja, później zdecydowany przeciwnik powstania kościuszkowskiego, w pamiętniku O rewolucji 1794 roku (napisanym między 1825 a 1830 r.),
przytaczając swą rozmowę ze szwedzkim dyplomatą Johannem Tollem, włożył
w jego usta opinię: „Gdyby bowiem trzeci Sas jeszcze u was panował, cały naród
szlachecki zapomniałby czytania i pisania, i utonąłby w pijaństwie”35.
Według Kazimierza Bartkiewicza już w epoce Oświecenia dominował zdecydowanie negatywny obraz stanu Rzeczypospolitej w czasach saskich36. Twierdzenie
31
32
33
34
35
36
Por. charakterystykę tego utworu w pracy T. Kostkiewiczowej, Oświecenie próg naszej
współczesności, Warszawa 1994, s. 228–234.
F. S. Jezierski, Wybór pism, oprac. Z. Skwarczyński, Warszawa 1952, s. 159.
Ibidem, s. 200; A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 254–255.
Nowe, krytyczne wydanie obu tych prac, w jednym woluminie, przygotowane zostało przez
J. Hulewicza w serii Biblioteka Narodowa; H. Kołłątaj, Stan oświecenia w Polsce w ostatnich latach panowania Augusta III (1750–1764), Wrocław 1953, wyd. 2, Wrocław–Warszawa 2003. Por. też: H. Olszewski, Epoka saska, s. 14 –15.
A. Trębicki, Opisanie sejmu ekstraordynaryjnego podziałowego roku roku 1793 w Grodnie.
O rewolucji roku 1794, wyd. J. Kowecki, Warszawa 1967, s. 258; D. Rolnik, Portret szlachty, s. 411.
K. Bartkiewicz, Obraz dziejów ojczystych w świadomości historycznej w Polsce doby Oświecenia, Poznań 1979, s. 191–193.
U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH
71
to oparte jest jednak na odpowiednio dobranych przykładach wziętych z kilku pamiętników i utworów publicystycznych (w tym i z początku XIX w.), przy czym
nie uwzględniono opinii sprzecznych z tym poglądem ani nie zwrócono wystarczającej uwagi na tendencyjność niektórych z tych utworów. Dlatego też trzeba
przyznać rację Jackowi Kurkowi, który zauważył, że działacze oświeceniowi niekiedy świadomie i bez skrupułów przejaskrawiali „ekscesy czasów saskich”, by
„podkreślić własne zasługi w dziele ratowania Rzeczypospolitej” i obciążyć winą
za jej upadek swych poprzedników37.
Wydaje się, że w drugiej połowie XVIII w. w publicystyce przez dłuższy czas
ścierały się dwa poglądy na epokę saską. Z jednej strony widziano ją przez pryzmat
długotrwałego pokoju, pełnego korzystania ze szlacheckich wolności, względnego
dobrobytu i pomyślności, a także stabilności stosunków społecznych i wyznaniowych (brak zagrożeń dla katolicyzmu). Z drugiej zaś strony narastała krytyka bezwładu państwa, anarchii, upadku kultury, słabnięcia pozycji Rzeczypospolitej na
arenie międzynarodowej. Te właśnie zjawiska miały doprowadzić do późniejszego
kryzysu i rozbiorów. Trudno byłoby bez głębszych badań powiedzieć, który z tych
poglądów ostatecznie dominował w świadomości szerszych warstw społecznych
(i to nie tylko szlachty)38. Warto natomiast zwrócić uwagę na fakt, że w okresie
Sejmu Czteroletniego, a potem Księstwa Warszawskiego krytyka rządów saskich
w Polsce (a zwłaszcza samych Wettinów) musiała z przyczyn politycznych zostać złagodzona. Najpierw Czartoryscy dla celów propagandowych odwoływali
się do tradycji sarmackiej, a nieco później obóz patriotyczny Sejmu Wielkiego
wystąpił z koncepcją oddania dziedzicznego tronu polskiego dynastii wettyńskiej.
Ostatecznie w 1807 r. władcą stworzonego przez cesarza Napoleona Księstwa
Warszawskiego został król saski Fryderyk August I (wymarzony już jako władca
przez konfederatów barskich i wyznaczony na następcę Stanisława Augusta przez
Konstytucję 3 maja 1791 r.)39.
Ówczesna drukowana publicystyka miała, jak się wydaje, stosunkowo niewielki zasięg oddziaływania, docierając głównie do elit szlacheckich i mieszczańskich (w tym do kształtującej się dopiero inteligencji). Ważniejszą rolę tworzenia
pewnych stereotypów przypisywałbym szkole, i to mając świadomość, że oświatą
szkolną objęta była wyraźna mniejszość ludności. W każdym razie dzieci szla37
38
39
J. Kurek, U schyłku panowania Augusta II. Z dziejów wewnętrznych Rzeczypospolitej (1729–
1733), Katowice 2003, s. 47–48.
W pewnym zakresie analizę tej problematyki podjął D. Rolnik, Portret szlachty, zwłaszcza
w rozdziałach „W trosce o Ojczyznę – między wolnością osobistą a obowiązkiem wobec
państwa” oraz „Marzenia obywatela o państwie i Ojczyźnie – między imaginacją a rzeczywistością”, s. 268–329 i 387– 431.
J. Staszewski, Wettynowie, Olsztyn 2005, s. 247–260. O zwrocie Czartoryskich i szerszej
opinii publicznej ku tradycji sarmackiej w okresie Sejmu Wielkiego por.: J. Michalski, Sarmatyzm a europeizacja Polski, s. 25–29.
72
JERZY DYGDAŁA
checkie, w dużym stopniu mieszczańskie i w bardzo niewielkim chłopskie wynosiły z tej edukacji umiejętność czytania i (nie zawsze) pisania oraz jakieś podstawy
ogólnej wiedzy. Jedynie część młodzieży mogła kontynuować naukę w szkołach
średnich i wyższych. Tam też szczegółowo zapoznawała się ona z przeszłością
swego kraju.
W okresie stanisławowskim najbardziej popularne były dwa podręczniki historii Polski. W 1766 r. ukazała się książka Friedricha Augusta Schmidta Dzieje
Królestwa Polskiego krótko lat porządkiem opisane. Był to polski przekład pracy
Abrege chronologique de l’histoire de Pologne, którą autor opublikował w Warszawie i Dreźnie w 1763 r. Tłumaczem i zapewne autorem ostatniego krótkiego
rozdziału obejmującego panowanie Augusta III był młody wówczas jezuita Jan
Albertrandi, późniejszy historyk, zbieracz źródeł i pierwszy prezes Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk40. Sam Schmidt pochodził z Drezna, zaliczał
się do ulubieńców i domowników ministra Henryka Brühla, w latach 1765–1770
był sekretarzem saskiej ambasady w Londynie, a później archiwistą w archiwum
drezdeńskim. Zmarł w 1807 r.41 Jego Dzieje stanowią bardzo dobry podręcznik
pod względem dydaktycznym42. Treść, omawiająca najważniejsze fakty z dziejów
Polski, rozbita jest na niewielkie akapity; osobno przedstawiono najważniejsze
osoby czynne w danym okresie. Epoce saskiej poświęcono aż 94 strony, tak więc
faktografia jest tu bardzo bogata. Autor (i tłumacz) unikali natomiast komentarzy.
Mimo to znajdujemy tu sporo pochwał pod adresem Augusta II. Wskazuje się,
że „godnym był tronu tak dla przymiotów serca, jako i umysłu”. Chwali się go,
gdyż: „On na zawsze przytłumił one pożary po całej Polszcze szerzące się z częstych wojskowych związków wynikające, on usilnie zawsze zalecał na sejmach
przyśpieszenie sprawiedliwości, zaludnienie kraju, pomnożenie handlów, wprowadzenie manufaktur, ugruntowanie porządku wewnętrznego”. Nie oznacza to, że
wszystko królowi się udawało:
Chwały tej ujmować nieco zdaje się wojna szwedzka bez przyłożenia się Rzeczypospolitej podjęta, utrzymywanie uporczywe wojska saskiego w Polszcze, wprowadzenie do Polskiej onego zbytków rodzaju, który samym cudzoziemcom pożytek
przynosząc, wielki uszczerbek czyni krajowi, ani manufaktur, ani handlu znacznego
nie mającemu.
Konkluzja jest jednak zdecydowanie pozytywna: „póki Kamieniec z Podolem do
Polskiej należeć będzie, póty króla tego Naród Polski wychwalać nie przestanie”43.
40
41
42
43
M. Królikowska, Szkoła naruszewiczowska i jej miejsce w historiografii polskiej XIX wieku,
Warszawa 1989, s. 55–58.
Zob. życiorys Schmidta pióra F. M. Sobieszczańskiego, w: Encyklopedia powszechna Orgelbranda, t. 23, Warszawa 1866, s. 113.
A. Sobczak, Nauczanie historii w szkołach Komisji Edukacji Narodowej, „Rozprawy z Dziejów Oświaty” 1973, t. 16, s. 152.
F. A. Schmidt, Dzieje Królestwa Polskiego, Warszawa 1766, s. 322–323.
U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH
73
Bezkrólewie z 1733 r. i panowanie Augusta III przedstawiono w sposób rzeczowy, unikając jakichkolwiek komentarzy. Nie podsumowano też rządów tego
monarchy, stwierdzając, że będzie to możliwe dopiero po upływie pewnego czasu
i tak „dzieło to późniejszej zostawiamy wiadomości”44. Uczniowie otrzymali
w tym podręczniku obszerny zbiór wiadomości, głównie z historii politycznej,
podanych na ogół w sposób obiektywny, choć widoczna była lekka tendencja gloryfikacyjna wobec obu Augustów i pewne usprawiedliwianie ich postępowania, co
ostatecznie było rzeczą zrozumiałą u saskiego historyka i urzędnika.
Cztery lata później, bo w 1770 r. ukazał się drugi podręcznik historii Polski,
Historya xiążąt i królów polskich krótko zebrana, napisany przez pijara Teodora
Wagę, nauczyciela w warszawskim Collegium Nobilium. Książka ta, mająca później jeszcze kilkanaście wydań, przez długi czas była najpopularniejszym kompendium polskiej historii45. Czasom saskim poświęcono w tej pracy 56 stron46.
Pod pewnymi względami układ treści i zawartość przypomina wcześniejszy podręcznik Schmidta. W jakimś stopniu jednak może to wynikać z faktu, że obaj autorzy wzorowali się na wydanej po raz pierwszy w Lipsku w 1740 r. pracy znakomitego gdańskiego prawnika i historyka Gottfrieda Lengnicha Historia Polona
a Lecho ad Augusti II mortem47.
Teodor Waga, przedstawiając losy Polski w czasach saskich, wtrącał od czasu
do czasu swoje komentarze. Wskazywał więc, że wojnę ze Szwecją rozpoczął August II bez porozumienia się ze stanami Rzeczypospolitej (s. 331). Nie akceptował jednak działań kardynała Stefana Radziejowskiego, który dążył wyłącznie
do złożenia Augusta z tronu (s. 335). Z pozytywną oceną spotkał się sejm niemy
z 1717 r., kończący zaburzenia wewnętrzne (s. 347), ale – jak podkreślił potem
autor – po 1726 r. „żaden sejm nie stanął, a to przez intrygi, najwięcej tych, co się
o buławy dobijali” (s. 352/353). Ogólna ocena Augusta II była jednak pozytywna:
„Sasi go jak Ojca kochali, Polacy jak Króla czcili, tamci w nim dobrotliwego Pana,
ci zaś i Pana łaskawego i mądrego Rządcy wolnego Narodu doznając” (s. 355).
Przechodząc do omówienia dziejów bezkrólewia w 1733 r., Waga akcentował fakt,
że August III zdecydował się kandydować do korony na skutek namów żony Marii
Józefy i cesarza Karola VI, a także poparcia udzielonego mu przez carową Annę.
Autor bardzo powściągliwie wypowiadał się też o Stanisławie Leszczyńskim.
Nie ukrywał jednak swych poglądów, pisząc, że August III został wybrany przez
15 senatorów i około 600 szlachty, „wspartych 20 000 Moskwy, [którzy] przemogli nad całym Narodem na stronie Stanisława będącym” (s. 359). Następnie
44
45
46
47
Ibidem, s. 368.
A. Sobczak, Nauczanie historii, s. 150–152; A. Żbikowska-Migoń, Książka naukowa w kulturze polskiego Oświecenia, Wrocław 1977, s. 138–139.
T. Waga, Historya xiążąt i królów polskich krótko zebrana, Warszawa 1770, s. 324–380.
J. Bieniarzówna, Wstęp, w: J. Lelewel, Dzieła, t. 7, oprac. J. Bieniarzówna, Warszawa 1961,
s. 5–7.
74
JERZY DYGDAŁA
sporo miejsca poświęcił sporom o księstwo kurlandzkie, informował o „nigdy nie
praktykowanym przykładzie zerwania Trybunału [w 1749 r. – J. D.]” (s. 371),
o interwencji królewskiej w Gdańsku w latach 1750–1752, o konfliktach wokół
podziału ordynacji ostrogskiej, wkroczeniu Rosjan do Polski w czasie wojny siedmioletniej, wreszcie i o redukcji monety w 1761 r. Charakterystyczne jest stwierdzenie: „Rok 1751 fatalny był dla Polski przez śmierć Józefa Potockiego, hetmana
[...], żarliwego stróża i obrońcy praw i wolności Narodowej” (s. 372), oddające
chyba w pewien sposób utajone republikanckie sympatie autora. Stosunkowo dużo
uwagi poświęcił Teodor Waga sytuacji w Rosji i wpływie, jaki zmiany na tronie
rosyjskim wywierały na sprawy polskie, jak gdyby sugerując, że to już w czasach
Augusta III doszło do jakiejś formy podporządkowania Rzeczypospolitej polityce
jej wschodniego sąsiada. Podobnie jak i w podręczniku Schmidta, w książce Wagi
brak jest jakiegokolwiek komentarza podsumowującego panowanie Augusta III.
Warto w tym miejscu wskazać na trzeci popularny wówczas podręcznik, też
pijara Kajetana Skrzetuskiego, zatytułowany Historya polityczna dla szlachetnej
młodzi, a wydany w dwóch tomach w Warszawie w 1773 i 1775 r. Obejmował on
przede wszystkim historię powszechną, przy czym historii Polski poświęcono niespełna 20 stron48. Czasy saskie omówiono bardzo skrótowo na czterech stronach.
Podkreślono przy tym, że wojnę północną rozpoczęło wkroczenie wojsk saskich
do Inflant, konfederacja tarnogrodzka została zawiązana „przeciw Sasom kraj uciemiężającym”, a na sejmie niemym z 1717 r. „liczba wojsk krajowych umiejszona”
została. W bezkrólewiu w 1733 r. zawiązały się dwie konfederacje: jedna za Augustem III, druga za Stanisławem Leszczyńskim, a konflikt zakończył sejm pacyfikacyjny, który – jak to zaznaczył Skrzetuski – „doszedł jeden tylko w przeciągu
panowania Augusta III”. Podobnie jak w podręczniku Teodora Wagi, położono
potem nacisk na uspokojenie sporów w Gdańsku, podział ordynacji ostrogskiej,
wreszcie na inwestyturę kurlandzką królewicza Karola, co skończyło się jednak
tym, że „w Moskwie nowa nastąpiła rewolucja, która utratę Kurlandyi za sobą
pociągnęła”49. Można stwierdzić, że spośród tych trzech podręczników właśnie
u Skrzetuskiego znajdziemy najwięcej uwag krytycznych na temat rządów saskich.
Znacznie bardziej krytyczny obraz czasów saskich pojawił się w podręczniku
z początku XIX w., napisanym przez znakomitego bibliografa, historyka i językoznawcę Jerzego Samuela Bandtkiego50. W obszernym dziele Krótkie wyobrażenie dziejów Królestwa Polskiego, opublikowanym we Wrocławiu w 1810 r., poświęcił on epoce saskiej stosunkowo dużo miejsca (45 stron)51. Przedstawiono tam
w sposób rzeczowy szczegółową faktografię, przy czym wygląda na to, że autor
48
49
50
51
A. Sobczak, Nauczanie historii, s. 154.
K. Skrzetuski, Historya polityczna dla szlachetnej młodzi, cz. 1, Warszawa 1773, s. 96–99.
M. Królikowska, Szkoła naruszewiczowska, s. 77–79.
Zob.: A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 295–299.
U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH
75
początkowo chciał unikać komentarzy. Już jednak przy omawianiu wstąpienia na
tron Augusta II wyrwała się Bandtkiemu uwaga, że można się było wprawdzie spodziewać, „iż czasy nastąpią pomyślniejsze, gdyby los jakiś Polszcze przeciwny nie
był ją wplątał powtórnie w niepotrzebną z Szwecją wojnę”, w wyniku której „postradać miała niemal całą niepodległość i byt polityczny”52. Do tego przymierze
Augusta II z carem Piotrem „cały ciężar wojny szwedzkiej na nieszczęśliwą Polskę
zwaliło” (s. 582). Nie był bynajmniej Bandtkie zwolennikiem Stanisława Leszczyńskiego. Stwierdził bowiem, że został on wyniesiony na tron polski przez Karola XII, choć „większa daleko część Polski obstawała przy Auguście II” (s. 584).
Po klęsce Szwedów pod Połtawą nastąpił wprawdzie powrót Augusta II do Polski,
ale nie doprowadziło to do uspokojenia sytuacji: „Lubo bowiem Król jak najlepiej
życzył tak Polakom, jak Sasom, trudno było połączyć umysły rozjątrzone różnością wiary i uprzedzeniami narodu” (s. 588). Pisząc o sejmie niemym z 1717 r.,
zauważył zmniejszenie liczby wojska, ale większy nacisk położył na ograniczenie
praw i wolności dysydentów, i to wtedy, kiedy w Europie szerzyła się już tolerancja. Charakterystyczna jest też ocena wydarzeń związanych z tzw. tumultem toruńskim z 1724 r., kiedy to po zamieszkach wyznaniowych stracono „niewinnego”
burmistrza Roesnera i dziewięciu mieszczan. Na taką postawę Bandtkiego miała
oczywiście wpływ jego przynależność do Kościoła ewangelicko-augsburskiego.
Schyłek rządów Augusta II nie był zdaniem Bandtkiego pomyślny, zrywano sejmy,
król doznawał niepowodzeń w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Nadzieje na
„ukończenie nieładu w Polszcze”, jakie można było żywić w związku z sejmem
ze stycznia 1733 r., nie ziściły się, gdyż król umarł „nim się sejm zaczął”. Ogólna
ocena rządów Augusta II była surowa. Historyk przyznał, że był to „Pan wielkich
i rzadkich przymiotów, któremu na żadnej nie zbywało cnocie, oprócz na tej jednej
[...], to jest gospodarnej oszczędności”, która cechowała na odmianę prawnuka Augusta II, obecnego króla Saksonii i księcia warszawskiego Fryderyka Augusta I,
który odbudował swe państwo po zniszczeniach wojny siedmioletniej. Dlatego też
Bandtkie zarzucił Augustowi Mocnemu rozrzutność, przeznaczanie pieniędzy na
„zabawy huczne” i „na płeć białą”, „którą nazbyt kochał” (s. 595).
Ciekawe jest ujęcie przez Bandtkiego dziejów bezkrólewia z 1733 r., gdyż obie
elekcje, Stanisława Leszczyńskiego i Augusta III potraktował on w zasadzie jako
równoprawne (s. 602–613). Dalszy tekst jest już znacznie bardziej ambiwalentny.
Bandtkie zaczął od sejmu pacyfikacyjnego z 1736 r., zaznaczając, że „jeden to
tylko sejm był szczęśliwie dokończony za panowania Augusta III, a i ten uszczuplił
prawa dysydentów do dalszych niezgód [ewidentna aluzja do wydarzeń z czasów
Stanisława Augusta – J. D.], zostawując nasienia”. Zwrócił następnie uwagę na
„wojny między wielkimi domami polskimi” toczone tak jakby to było głębokie
średniowiecze (s. 614). Nie pożałował też czarnych barw: „Nieład i nierząd był po52
J. S. Bandtkie, Dzieje Królestwa Polskiego, t. 2, Wrocław 1810, s. 582.
76
JERZY DYGDAŁA
wszechny. Nie miała Polska z nikim wojny jawnej, ale stała każdemu wojsku [...]
otworem. Porównano ją zatym do karczmy zajezdnej”. W tym wszystkim „August III zaś Pan spokojny, kunszta i zabawy oper i muzyki kochający, nie życzył
sobie nic więcej jak panować w pokoju” (s. 615). Dalej wymienił Bandtkie udział
króla w wojnach śląskich i „okropną wojnę siedmioletnią”, które przyniosły tylko
ruinę Saksonii. Zresztą także i Polska, mimo że nie uczestniczyła w tych konfliktach, „przypłaciła [...] ciężar tej wojny niemal całym swym [...] majątkiem”
na skutek fałszerstw monetarnych Fryderyka II oraz przemarszów wojsk rosyjskich i pruskich (s. 618). Podsumowując te wywody, stwierdził: „Tak więc nawet
spokojne rządy dobrotliwego Augusta III nie mogły dać tej spokojności Polszcze,
której potrzebowała. Atoli jednak, gdy czasy te były nieco spokojniejsze jak za
Augusta II [...], zaczęło znowu przebijać się światło nauk przez grubą nieoświaty
chmurę i długą pomrokę” (s. 619) Tu wymienił Franciszka Bohomolca, Józefa
E. Minasowicza, braci Załuskich i ich bibliotekę, wreszcie reformę szkolną pijara Stanisława Konarskiego, który „wytykał wady narodu i edukacji”, oraz jego
współpracownika Antoniego Wiśniewskiego.
Symptomatyczna dla poglądów Bandtkiego wydaje się końcowa charakterystyka Augusta III, wyjęta jakby z pamiętników księdza Kitowicza: „Był to Pan
łaskawy, pobożny, dobrotliwy i szczodry. Polowanie było jego najmilszą zabawą
[...], odziedziczywszy od ojca smak w kunsztach, szacował je i wspierał z wspaniałą hojnością. Co świadczy do dziś dnia w Dreźnie Galeria malowań i szkoła
malarska” (s. 621). Dodał przy tym, jakby chcąc usprawiedliwić postępowanie
króla, że sprawując rządy, polegał on na współpracownikach, najpierw na hr. Sułkowskim, a od 5 lutego 1738 r. na Henryku hr. Brühlu.
Ten w sumie krytyczny obraz panowania saskiego przedstawiony przez Bandtkiego w 1810 r. znacząco pogłębiły popularne utwory o charakterze dydaktycznym
przeznaczone dla możliwie szerokiego kręgu odbiorców, a powstałe po 1815 r.
Pierwszym z nich były Śpiewy historyczne znanego poety, pisarza i działacza politycznego Juliana Ursyna Niemcewicza, opublikowane po raz pierwszy w Warszawie w 1816 r., mające potem wiele wydań i cieszące się przez cały XIX w.
niezwykłą popularnością53. Wprawdzie wśród pieśni (z nutami i rycinami) brak
jest utworów poświęconych okresowi panowania Wettinów i Stanisława Augusta,
gdyż po wierszu Jan trzeci następuje Pogrzeb Xięcia Józefa Poniatowskiego, ale
w napisanych prozą Przydatkach, stanowiących w istocie zarys dziejów Polski,
53
I. Rusinowa, Pana Juliana przypadki życia. Julian Ursyn Niemcewicz 1797–1841, Warszawa 1999, s. 241–247; M. Królikowska, Szkoła naruszewiczowska, s. 58–62; A. Wierzbicki,
Historiografia polska doby romantyzmu, Wrocław 1999, s. 55. J. Maternicki, Miejsce książki
naukowej w kulturze historycznej społeczeństwa polskiego w XIX w., „Przegląd Humanistyczny” 1979, t. 23, nr 3, s. 95, podał, że pierwszy nakład Śpiewów historycznych z 1816 r.
w wysokości 1500 egzemplarzy rozszedł się w czasie siedmiu miesięcy; drugie wydanie
z 1818 r. liczyło 1000 egzemplarzy.
U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH
77
znajduje się dziesięciostronnicowy rozdział „Krótki rzut oka na czasy od Jana III
aż do dzisiejszych”54.
Niemcewicz rozpoczął swe uwagi od stwierdzenia, że po zgonie króla Jana III
„Polska, acz nierządna, nakazywała jednak ogromem swoim poszanowanie [...],
lecz od tej chwili zmieniły się rzeczy”. Po koronę sięgnął August II, który miał
wprawdzie zalety, ale „przemagała w młodym królu żądza, w oczach bitnego narodu, wsławienia się chwałą wojenną” (s. 420). Fatalne skutki pociągnęło za sobą
spotkanie Augusta II z carem Piotrem I w Rawie, gdyż stało się ono „zawiązkiem
tych niefortunnych zdarzeń, które później nasz upadek sprawiły, moskiewską wyniosły potęgę”, przy czym Wettin, w przeciwieństwie do cara, „nie znalazł wsparcia
w zepsutym rządzie i znarowionej szlachcie” (s. 421). Mimo niebezpieczeństwa
grożącego ze strony Rosji, doszło następnie do „krwawych walk” między Polakami a Sasami (podczas konfederacji tarnogrodzkiej). W przeciwieństwie do wielu
wcześniejszych opinii Niemcewicz jednoznacznie negatywnie ocenił sejm niemy
z 1717 r. Z wyraźną przesadą stwierdził, że z 90 000 wojska za Jana III utrzymano tylko 17 000 i dodał: „Dotąd naród był tylko nierządnym, dziś już stał się
nierządnym i słabym”. Dalszy ciąg panowania Augusta II przyniósł dalsze nieszczęścia, gdyż król „powrotem swoim mimo chęci najlepszych nie wsparł chylącego się do upadku królestwa, już obcy przewodzić nad nim zaczęli”. Negatywny
jest też bilans rządów tego monarchy: „wyniszczenie Saksonii, osłabienie Polski
w wojnie, w pokoju najlepsze usiłowania zniszczone, te są ofiary, któremi August
opłacił tytuł króla bez władzy” (s. 422–423).
Nie mniej fatalnie wygląda w ujęciu Niemcewicza panowanie Augusta III. Już
podczas bezkrólewia „zuchwałe obcych dworów przewodzenie na wyborze nowego króla, jawnie uczuć się dały”, a Austria i Rosja, pozyskane przez Wettina,
wsparły przeciwników Stanisława Leszczyńskiego z partii księcia Michała Wiśniowieckiego (s. 423). Potem:
Nieszczęsna wojna w Saksonii [siedmioletnia – J. D.], w Polszcze łupieskie przechody wojsk moskiewskich i pruskich, zalanie kraju przez ostatnich [tj. Prusaków
– J. D.] fałszywą monetą, fatalny na dobro publiczne letarg, przerwany tylko wewnętrzną niezgodą lub ciągłym sejmów zrywaniem, wypędzenie z Kurlandyi przez
Moskwę obranego książęciem syna królewskiego [Karola – J. D.], te były panowania tego cechy żałosne.
Mimo to „wśród głuchej nocy, okropnie rozpostartej nad Polską, błyszczały
gdzieniegdzie światła mężów pałających miłością ojczyzny i powszechnego
dobra”. Wymienił tu autor Stanisława Konarskiego, „który pierwszy hydrę liberum veto walczyć zaczął”, braci Załuskich i ich bibliotekę, w której pracowali
Jan Daniel Janocki i Wawrzyniec Mitzler de Kolof, mecenasa uczonych księcia
54
J. U. Niemcewicz, Śpiewy historyczne, Warszawa 1816, s. 420–430; Z. Libera, Wstęp,
w: J. U. Niemcewicz, Śpiewy historyczne, Warszawa 1948, s. V–XIII.
78
JERZY DYGDAŁA
Józefa Aleksandra Jabłonowskiego i wreszcie księdza Piotra Baudouina, zasłużonego twórcę warszawskiego szpitala (i zakładu wychowawczego) Dzieciątka
Jezus (s. 424). Można powiedzieć, że to właśnie w Śpiewach historycznych Niemcewicza po raz pierwszy pojawił się tak wyraźny negatywny stereotyp czasów
saskich jako okresu upadku państwa i demoralizacji szlacheckiego społeczeństwa,
a przy tym pierwszych oznak odrodzenia umysłowego.
Rok później (1817) księżna Izabela Czartoryska wydała drukiem (anonimowo)
swego Pielgrzyma w Dobromilu czyli nauki wiejskie. Celem tego moralizującego
dziełka w formie popularnych gawęd było zaznajomienie szerszych warstw ludności, zwłaszcza wiejskiej (w założeniu utwory te miały być czytane włościanom),
nie tylko z zasadami prowadzenia gospodarstw, lecz także z podstawowymi wiadomościami o przeszłości ziemi ojczystej55. W nauce 20 tytułowy pielgrzym
(w istocie żołnierz weteran) mówi, że po zgonie króla Jana III: „Po długich zaburzeniach obrano Sasa [...]. August Drugi był waleczny, ale więcej Sasów kochał niż
Polaków, a do tego wprowadził w nasz kraj zwyczaje i przywary cudzoziemskie,
które się powiększyły jeszcze za panowania syna jego”. Zarzucał też Augustowi,
że sprzymierzył się z carem Piotrem Wielkim „i wplątał Polskę w wojnę ze Szwedami, która ją spustoszyła”. Zresztą także konkurent Sasa Stanisław Leszczyński
nie cieszył się zbytnią sympatią autorki, gdyż „dawał się powodować Karolowi
[XII – J. D.]”56. W nauce 21 jest mowa o tym, jak to w bezkrólewiu po zgonie
Augusta II „zwykłe rozruchy w Polszcze się wszczęły” (s. 171). Leszczyńskiemu
nie udało się powrócić na tron polski, lecz później pomyślnie panował w części
Francji. Szczęśliwszy był August III, który zyskał koronę, lecz jego rządy były
pasmem nieszczęść, gdyż:
[...] panował w Polszcze, siedząc najwięcej w swojej Saksonii. Bez przywiązania do
kraju, bez chęci uszczęśliwienia go, spuszczał się na drugich i nie wglądał w rządy
Polski, gdzie coraz bardziej obyczaje, język, skłonności, słowem narodowość, niszczały.
Panował długo, a tem samem jak ojciec jego stał się przyczyną zguby kraju (s. 171).
Księżna Czartoryska, podobnie jak i Niemcewicz, jednoznacznie negatywnie
oceniła rządy saskie. Oba utwory, z racji olbrzymiej popularności i wielu wydań,
musiały w dużym stopniu oddziaływać na szerszą opinię publiczną i ją kształtować.
Odmienny w dużym zakresie punkt widzenia reprezentowało inne dzieło cieszące się wówczas dużą popularnością, gdyż niejako zapowiadało odrodzenie Ojczyzny i wpisywało losy Polski, jako narodu wybranego, w zamierzenia Boskiej
Opatrzności. W 1818 r. ukazał się drukiem poemat Świątynia Sybilli, jak się później okazało, autorstwa prymasa Jana Pawła Woronicza, znanego poety, kaznodziei i historiozofa. Utwór ten powstał już w 1801 r. i od tego czasu znany był
w odpisach. Autor skupił uwagę przede wszystkim na ukazaniu chwały dawnych
55
56
A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 280; J. Bieniarzówna, Wstęp, s. 11.
I. Czartoryska, Pielgrzym w Dobromilu czyli nauki wiejskie, wyd. 2, Warszawa 1819, s. 164.
U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH
79
dziejów państwa, nie ukrywał jednak i win własnych społeczeństwa („wewnętrznych chorób”), zwłaszcza w epoce saskiej, która zresztą została potraktowana dość
skrótowo. Augustowi II wprost zarzucał, że nie potrafił wzmocnić swej władzy
i „wyplenić nierządu”. Augustowi III wypominał, że wśród „naszych niezliczonych nierządów zamieci” był tylko „bezwładnym sternikiem skołatanej nawy”.
Przyznawał jednak, że był monarchą „czułym, cierpliwym i hojnym”57.
Bardziej wyraźne tendencje krytyczne wobec epoki saskiej podtrzymywały
natomiast wydawane w latach dwudziestych XIX w. niewielkie objętościowo
podręczniki historii Polski Józefa Miklaszewskiego i Łukasza Gołębiowskiego.
Pierwszy z nich opublikował w 1821 r. Rys historyi polskiey od wzniesienia się
monarchii aż do ostatniego upadku i rozbioru kraju (kolejne wydania z lat 1822,
1823 i 1829). Praca ta zawiera podstawową faktografię, przy czym autor starał się
zachować obiektywizm. O Stanisławie Leszczyńskim napisał, że „pod zasłoną jedynie szwedzkiego oręża lat cztery panował”58. Konfederację tarnogrodzką wywołało „uciążliwe wojska tego [saskiego – J. D.] obchodzenie się”, a na kończącym
ją sejmie niemym „wojsko zaś polskie na 24 000 zredukowano”, ale jak słusznie
dodał autor, „aby stosownie do dochodów kraju żołd regularnie brać mogło”.
Wprawdzie „ucichły zatem za pośrzednictwem Rosji wewnętrzne w Polsce rozruchy, a Polska ujrzała się bez siły, bez czucia, bez energii, bez dostatecznego
wojska, uległa nadal obcych mocarstw wpływowi” (s. 136). Ogólna ocena rządów
Augusta II była fatalna, mimo wątpliwych pochwał: „Był [to] mężny wojownik,
mądry rządca, wspaniały i dobroczynny król. [...] lecz pod nim wolność przez
zbytek zmieniona w swawolą, pomnożyła wewnętrzne rozterki i fakcje, które
w rządzie nieład sprawowały”. Decydujące było całkowite wyniszczenie kraju,
zmniejszenie się liczby ludności, poniżenie stanu mieszczańskiego i chłopskiego
„przez szerzące się coraz mocniej dumne możnowładztwo” (s. 138).
Miklaszewski w dalszej części pracy, poświęconej Augustowi III, wskazywał,
że został on wyniesiony na tron na skutek poparcia Rosji i dopiero po wyjeździe
Stanisława Leszczyńskiego do Francji „od całego potem narodu za króla uznany
został”. Większą część historii tego panowania autor poświęcił przedstawieniu
sporów o księstwo kurlandzkie. Konkluzje są jasne:
Przykry ten wypadek [usunięcie przez Rosję księcia Karola z Kurlandii – J. D.] połączony z innem zmartwieniem, jakie król doświadczał z powodu ciągle zrywanych
sejmów, samowolnych przez kraje polskie wojsk obcych przechodów, zniszczenia
Saksonii w czasie wojny siedmioletniej, głośnych skarg na uciski i gwałty od sąsiadów doświadczane, przyśpieszył śmierć Augustowi III.
57
58
A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 430–448; J. P. Woronicz, Świątynia Sybilli, w: idem, Pisma wybrane, wyd. M. Nesteruk, Z. Rejman, Wrocław 2002, s. 95–96.
J. Miklaszewski, Rys historyi polskiey od wzniesienia się monarchii aż do ostatniego upadku
i rozbioru kraju, Warszawa 1823, s. 134.
80
JERZY DYGDAŁA
Niewielką pociechą mogło być otwarcie publicznej biblioteki Załuskich oraz
reforma edukacji Stanisława Konarskiego i jego walka z „przesądami narodu”
(s. 142). Podsumowanie rządów saskich było jednoznaczne: „Polska bezsilna,
gnuśną bezczynnością i pokojem uśpiona, pieniactwem i rozpustą zajęta, pod
obcym wpływem jęcząca, wewnętrznemi niezgodami szarpana, ledwie w rzędzie
mocarstw Europy uważana, do upadku swego zbliżała się” (s. 143).
Także historyk obyczajów, bibliotekarz, a w pewnym stopniu również etnograf
Łukasz Gołębiowski w niewielkim podręczniku Wiadomości z historyi polskiej
dla pensyi i szkół płci żeńskiey zastosowane, wydanym w Warszawie w 1827 i ponownie w 1830 r., dał zdecydowanie negatywny obraz czasów saskich, nawiązując
w pewnym zakresie do wcześniejszych stwierdzeń obszerniejszej książki Miklaszewskiego59. Podczas rządów Augusta II zapomniano o dobru kraju, „w hańbiącej
gnuśności dziczejąc i nieczynne trawiąc życie”60. August III osiągnął tron „wsparty
obcych dworów przemocą”. Za jego czasów: „Ta sama obojętność na wszystko
trwała w kraju, wzmagały się te same wady. Polska była przechodem wojsk obcych”. Jednak „ku końcowi tego panowania otwierały się oczy, jak gdyby w letargu
uśpionych; poprawiał edukację Konarski, gromadzili bibliotekę Załuscy” (s. 139).
Dużo większy oddźwięk, a przy tym znaczący wpływ na przyszłą historiografię
miało opublikowane po raz pierwszy w 1829 r. dzieło znakomitego historyka Joachima Lelewela Dzieje Polski potocznym sposobem opowiedziane, mimo że –
formalnie biorąc – była to książka popularna, przeznaczona przede wszystkim dla
dzieci i młodzieży61. Autor oparł się na własnych badaniach źródłowych, zerwał
z naruszewiczowską szkołą, gloryfikującą instytucję monarchii w historii Polski,
i położył nacisk na wątki republikańsko-demokratyczne („gminowładztwo”)62.
Epoce saskiej poświęcił Lelewel jedynie dziewięć niewielkich punktów (około
siedmiu stron)63. Relacja o wydarzeniach jest wartka i obejmuje najważniejsze
fakty. Autor zaznaczył, że klęska Augusta II w wojnie ze Szwecją wynikała
z faktu, iż król „sam tylko z Sasami, bez dołożenia się szlachty, wojnę rozpoczął”
(s. 181), a potem „od Sejmu Niemego przez ciąg panowania Sasów Polska nieczynną była” (s. 182). Lelewel, chyba po raz pierwszy wśród polskich historyków
(katolików), negatywnie ocenił surowy wyrok wydany po zamieszkach religijnych
w Toruniu w 1724 r., a także odsunięcie dysydentów od sprawowania urzędów
przez sejm konwokacyjny w 1733 r. (s. 183). Wydarzenia bezkrólewia z 1733 r.
opisał w sposób wyraźnie wskazujący na sympatię, jaką żywił wobec Stanisława
59
60
61
62
63
M. Królikowska, Szkoła naruszewiczowska, s. 75–77, 173.
Ł. Gołębiowski, Wiadomości z historyi polskiej dla pensyi i szkół płci żeńskiey zastosowane,
Warszawa 1830, s. 138.
J. Maternicki, Miejsce książki naukowej, s. 94, tylko w latach 1829–1830 łączny nakład tej
książki osiągnął 5000 egzemplarzy.
J. Bieniarzówna, Wstęp, s. 21–25; A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 307–336.
J. Lelewel, Dzieje Polski potocznym sposobem opowiedziane, w: idem, Dzieła, t. 7, s. 180–187.
U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH
81
Leszczyńskiego (s. 183–184). Następnie w punkcie „August III” przeprowadził
miażdżącą krytykę panowania saskiego. Z ironią napisał:
Wreszcie pokój był w Polszcze. Dowiadywała się tylko Polska o wojnach postronnych przez przemarsze wojsk cudzoziemskich [...], furażowanie, werbunki i fałszywą monetę [...]. Wszak Polska nazywała się za Sasów szczęśliwą. Powtarzano,
że za Sasa popuszczaj pasa [...], że Polska jest jak karczma zajezdna [...], że nierządem stoi, że z tym jej dobrze i bezpieczno (s. 184).
Wskazał przy tym na zrywanie sejmów i na upadek obyczajów: pijatyki i burdy.
Doszło do tego, że „i wieśniacy, i mieszczanie, i sama szlachta już nie czuli swego
poniżenia, obelg i dolegliwości swoich” (s. 185).
Z tym okresem upadku wiązał jednak Lelewel początki przemian na lepsze.
Zaliczył do tych nowych tendencji szerzenie się, pod wpływem francuskim, poglądów monarchicznych. Dalej wymienił działalność Józefa Andrzeja Załuskiego,
założyciela publicznej biblioteki w Warszawie, i reformę szkolnictwa pijarskiego
przeprowadzoną przez Stanisława Konarskiego. Zaakcentował jego zasługi
w zwalczaniu nierządu w Rzeczypospolitej, potępieniu weta i zrywania sejmów.
Pozytywnie ocenił też wysiłki Czartoryskich zmierzające do przemiany Rzeczypospolitej „w rządną monarchię”, choć chcąc realizować swe plany, a mając przeciw
sobie Radziwiłłów i Potockich oraz „wielką masę narodu” szlacheckiego, „szukali
pomocy Rosji”, co skończyło się wejściem wojsk rosyjskich do samej Warszawy
podczas bezkrólewia w 1764 r. (s. 186–187).
Obraz czasów saskich w popularnych pracach Juliana Ursyna Niemcewicza,
Izabeli Czartoryskiej, Józefa Miklaszewskiego, Łukasza Gołębiowskiego i Joachima Lelewela, wydawanych w licznych nakładach w okresie Królestwa Kongresowego (i później) jest zdecydowanie krytyczny. Znacznie bardziej wpływało
to na kształtowanie opinii publicznej64 (i historiografii – tu decydujący był wpływ
Lelewela) niż wcześniejsza publicystyka oświeceniowa z czasów Stanisława Augusta, która w jakimś stopniu była równoważona republikancką propagandą, atakującą reformy i gloryfikującą sarmatyzm oraz rządy Sasów na polskim tronie.
Wyszły też z użycia dawne podręczniki do nauki historii, w których starano się
w sposób ostrożny i wyważony przedstawiać pozytywne i negatywne strony panowania Wettinów w Polsce. O zachodzących zmianach w spostrzeganiu i ocenie
epoki saskiej może świadczyć pogłębiony krytycyzm dotyczący tego okresu, pojawiający się na taką skalę dopiero u pamiętnikarzy urodzonych po 1780 r., a więc
piszących swe wspomnienia na ogół już po 1815 r.65
64
65
J. Maternicki, Miejsce książki naukowej, s. 91–96, zwrócił jednak uwagę na wciąż stosunkowo niewielki zasięg oddziaływania prac historycznych, głównie o charakterze podręcznikowym i popularnym, w pierwszej połowie XIX w.
Por.: D. Rolnik, Portret szlachty, s. 14–15, 414–415; F. Wolański, Wettyni, s. 294–295.
82
JERZY DYGDAŁA
Tej krytycznej opinii o czasach saskich nie mogły już zmienić opublikowane
na początku lat czterdziestych XIX w. prace pamiętnikarskie Jędrzeja Kitowicza,
pełne zachwytu dla Augusta III i jego panowania66, zwłaszcza że w tym samym
czasie ukazały się drukiem dzieła publicystyczno-historyczne Hugona Kołłątaja,
odmalowujące zdecydowanie ciemny obraz doby saskiej67. Wśród szerokiej opinii
publicznej utrwalił wówczas ten negatywny stereotyp poeta, publicysta i poniekąd
historyk Lucjan Siemieński w cieszącej się ogromną popularnością książce Wieczory pod lipą czyli historyja narodu polskiego opowiadana przez Grzegorza z pod
Racławic68. Zło zaczęło się według niego od spotkania Augusta II z carem Piotrem
w Rawie i wciągnięciu Polski do wojny północnej. Wyraźnie też obciążył winą
Rosję za kolejne nieszczęścia zakończone sejmem niemym: „Odtąd to zaczyna się
Moskwa mieszać do wszystkich spraw naszych, niby opiekując się nami”. Inna
rzecz, że szlachta ucieszyła się ze zmniejszenia liczby wojska na tym sejmie, gdyż
sądziła, „że nie będzie potrzebowała płacić wielkich podatków i że Król, mając tak
małą siłę, nie będzie mógł myśleć o ukróceniu jej wolności; ale niedługo przypłaciła
tego zaślepienia własną zgubą” (s. 335). Co prawda August II „chciał przynajmniej,
aby się Polska zagospodarowała, ale nie mógł nic poradzić i skarb polski zawsze
był pusty, a szlachta wołała tylko: za Króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. Król
„nie mógł dać rady rozhukanej szlachcie”. Zrywano sejmy i „kraj został bez opatrzenia, bez pieniędzy, wystawiony na łup, jak otworem stojąca karczma” (s. 336).
Siemieński, omawiając losy bezkrólewia z 1733 r., potępił tych, którzy prosili
carową Annę o przysłanie do Polski wojsk rosyjskich. „Widzicie, co za szaleństwo
lub piekielna zawziętość, gdy ziomkowie przeciw własnym braciom wzywają do
kraju odwiecznego nieprzyjaciela” (s. 338) – z tego cytatu wyraźnie wynika, że
pisał to powstaniec listopadowy i uczestnik patriotycznych konspiracji. August III
wjechał wprawdzie wspaniale do Warszawy, gdzie odbył się sejm, ale „jeden tylko
udał się za jego panowania, albowiem wszystkie inne sejmy były zrywane, a tak,
wpadłszy w błoto, siedzieliśmy w niem po uszy, woląc gnić, niż uradzić, którędy
i jak wyleść z niego. Odtąd to nikt nie naprawiał Rzeczypospolitej” (i rzeczywiście, nie ma w tej książce nawet wzmianki o Załuskich ani o działalności Konarskiego). Winny był oczywiście król sprzyjający Rosji, ale nie mniejszą winę
ponosiła, zdaniem Siemieńskiego, szlachta, „która podzieliła się na partie, które
się na to uwzięły, aby żaden sejm nie doszedł”, powtarzając najniedorzeczniejsze
przysłowie „Polska nierządem stoi”, a „utopiwszy w trunku resztę rozumu, jak
gdyby dla odurzenia się piła, hulała po sejmikach i trybunałach” (s. 341).
66
67
68
Zob. przypisy 13 i 14.
Zob. przypis 34.
Poznań 1845; pozycja ta miała w XIX w. kilkanaście wznowień. Na jej znaczenie dla kształtowania świadomości historycznej szerszych warstw społeczeństwa w drugiej połowie
XIX w. zwrócił uwagę E. Rostworowski, który pierwszy podrozdział monografii Ostatni
król Rzeczypospolitej (Warszawa 1966) zatytułował „Wieczory pod lipą”.
U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH
83
Ostatecznie – i jak się wydawało, nieodwołalnie – skazali na „wieczne potępienie” epokę saską zawodowi już historycy Henryk Schmitt i Józef Szujski.
Pierwszy z nich, republikański kontynuator szkoły Lelewela, zdecydowanie potępiał szlachecką samowolę i magnacką oligarchię, która dominując nad szlachtą,
nadmiernie ograniczyła wówczas władzę królewską69. Przyczynę postępującego
upadku Rzeczypospolitej widział w narastającej nieufności między oboma królami z dynastii wettyńskiej a szlacheckim społeczeństwem, co skutkowało niedochodzeniem do sejmów. Sytuację tę dopełniła „przedajność”, upadek miast
i rolnictwa, a także kryzys oświaty i fanatyzm religijny70. W tej sytuacji „ciemna
szlachta rwała sejmy w przekonaniu, że tem jedynie ubezpieczy swą wolność
złotą. Co zaś bardziej jeszcze zdumiewa, szukano opiekunów dla tej wolności po
całej Europie, a nawet na dworze moskiewskim [...], który doskonale umiał na korzyść własną wyzyskiwać nieufność narodu ku królowi”71. Nie usprawiedliwiając
bynajmniej Augusta Mocnego i Augusta III, Schmitt zwracał uwagę, że to przede
wszystkim na narodzie (szlacheckim) spoczywała odpowiedzialność za państwo:
„Można wiele zwalać na niedołężność króla [Augusta III – J. D.], lecz największa
część winy spadnie na naród, który [...] wkraczał, samochcąc prawie, w przepaść
ziejącą tuż pod jego nogami” (s. VI).
Nie miał nawet takich skrupułów w ocenie obu Wettinów Józef Szujski, polityk i wielki historyk, jeden z twórców konserwatywnej krakowskiej szkoły historycznej, podnoszącej – w opozycji do Lelewela – znaczenie wątku monarchistycznego i silnej władzy72. W opublikowanej w 1866 r. czterotomowej syntezie Dzieje
Polski podług ostatnich badań spisane dobitnie wyraził swą opinię o Auguście
Mocnym. Pierwsze zdanie, otwierające charakterystykę tego monarchy, brzmiało:
„Nie mieliśmy szkodliwszego króla od Augusta II”73. Jeszcze gorzej przedstawił
sylwetkę Augusta III: „Król, którego Moskwa i Austria Polsce narzuciły, należy do
najbłahszych i najmizerniejszych figur, jakie kiedykolwiek zasiadały na tronie. Jeżeli August II był szarlatanem bez sumienia, to August III był lalką ubraną w purpurę, był idiotą bez życia i myśli”74. Podobnie jak u Henryka Schmitta ten kategoryczny pogląd nie oznacza jednak, że wina leży wyłącznie po stronie obu władców,
gdyż: „Obok zupełnej bierności dworu, jako drugi charakterystyczny rys [tej epoki
– J. D.], podać należy moralną ociężałość i znużenie narodu”75. Szujski zwracał
69
70
71
72
73
74
75
A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 346–352.
H. Schmitt, Dzieje Polski XVIII i XIX wieku, t. 1, Kraków 1866, s. 10–14.
Ibidem, s. 14–15.
A. F. Grabski, Zarys historii historiografii polskiej, Poznań 2000, s. 126–132.
J. Szujski, Dzieje Polski podług ostatnich badań spisane, Lwów 1876 (wyd. 2), s. 288.
Ibidem, s. 315.
Ibidem, s. 316.
84
JERZY DYGDAŁA
tu uwagę przede wszystkim na prywatę rodzin magnackich, dbających wyłącznie
o interes swojego „domu”, a także na powszechny egoizm „pijanej szlachty”76.
Nic też dziwnego, że po takiej miażdżącej ocenie ze strony dwóch odmiennych szkół historycznych, popartej potem autorytetem najwybitniejszego znawcy
XVIII w. Władysława Konopczyńskiego77, przez prawie wiek żaden chyba z polskich historyków nie śmiał doszukiwać się jakichkolwiek pozytywnych stron unii
polsko-saskiej. Natomiast u przeciętnego czytelnika z drugiej połowy XIX i XX w.
negatywny stereotyp czasów saskich ukształtował się przede wszystkim w wyniku lektury cieszących się olbrzymią poczytnością powieści historycznych Józefa
Ignacego Kraszewskiego, a zwłaszcza z jego cyklu utworów „saskich”: Hrabina
Cosel, Brühl, Saskie ostatki i Starosta warszawski78. Źródeł tej „czarnej legendy”
szukalibyśmy jednak przede wszystkim w popularnych pracach historycznych
i w podręcznikach szkolnych epoki Królestwa Kongresowego z lat 1815 –1831.
Jerzy Dygdała
ON THE BEGINNINGS OF THE ‘BLACK LEGEND’ OF THE SAXON PERIOD
SUMMARY
A completely negative picture of the so-called Saxon Period (1697–1763), i.e. the rule
of two kings: August II the Strong and August III from Wettin dynasty, has prevailed in
Polish historiography for a very long time. Only new researches based on primary sources
and made by Józef Andrzej Gierowski, Emanuel Rostworowski and Jacek Staszewski in
the 2nd half of the 20th c. resulted in a new positive evaluation of this period of Polish history. Apart from the negative judgments about both Wettins already in 18th century press
publications or school books we can also come across some positive assessments of their
rule. The real breakthrough came up only at the beginning of the 19th c. when the kings
from Wettin dynasty started to be blamed for the collapse of the Polish-Lithuanian Commonwealth. Didactic works by Julian Ursyn Niemcewicz and Duchess Izabella Czartoryska as well as popular History of Poland (1829) penned by Joachim Lelewel contributed
to a big popularity of this stereotype. Eventually and apparently irrevocably the Saxon
epoch was sentenced for ‘eternal condemnation’ by professional historians Henryk Schmitt
and Józef Szujski in the 2nd half of the 19th c. However a major role for coming into existence of the ‘black legend’ of the Saxon Period in the mind of an average reader was played
by popular history novels (mostly Countess Cosel) authored by Józef Ignacy Kraszewski.
76
77
78
H. S. Michalak, Józef Szujski 1835–1885. Światopogląd i działanie, Łódź 1987, s. 98–99;
H. Olszewski, Epoka saska, s. 15.
J. A. Gierowski, Władysław Konopczyński jako badacz czasów saskich, „Studia Historyczne” 1979, t. 22, nr 1, s. 71–74; H. Olszewski, Epoka saska, s. 16.
Zwrócił na to uwagę J. Kurek, U schyłku panowania, s. 48.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Mariusz Balcerek
Toruń
„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE”
KARIERA WOLMARA FARENSBACHA W INFLANTACH
Rozbiór terenów państwa zakonnego na obszarze Inflant w wyniku walk o nie
w drugiej połowie XVI w. rozrysował zupełnie nowy obraz tej części Europy.
W miejsce dawnych Inflant, tworzących pewną całość, powstało parę odrębnych
od siebie obszarów, z których tylko jeden, księstwo Kurlandii i Semigalii, kontynuował tradycję wcześniejszej odrębności inflanckiej. Inne regiony, takie jak duńska
Ozylia (est. Saaremaa), szwedzka Estonia i polskie Inflanty zadźwińskie, weszły
w skład obcych organizmów państwowych i odgrywały w nich rolę peryferiów.
Podział Inflant postawił Inflantczyków, traktujących całe dawne Inflanty za
swoją ojczyznę, wobec wielkiego problemu. Było nim dokonanie wyboru drugiej ojczyzny, a następnie odnalezienie się w nowych warunkach, pod nowym,
obcym panowaniem. Na terenie polskich Inflant sytuację komplikował dodatkowo
fakt częściowego wyłączenia na początku tutejszej szlachty od sprawowania ważniejszych urzędów1. Pomijanie Inflantczyków przy obsadzaniu ważniejszych stanowisk było jednak regułą, od której były pewne wyjątki2. Przykładem takiego
wyjątku może być, zapoczątkowana jeszcze w XVI w., kariera sławnego wówczas
1
2
E. Kunze, Organizacja Inflant w czasach polskich, w: Polska a Inflanty, „Pamiętnik Instytutu Bałtyckiego. Seria: Balticum” 1939, z. 14, s. 22; E. Tarvel, Stosunek prawnopaństwowy Inflant do Rzeczypospolitej oraz ich ustrój administracyjny w l. 1561–1621, „Zapiski
Historyczne” (dalej: ZH) 1969, t. 34, z. 1, s. 64, 72–73; J. Heyde, Zwischen Kooperation
und Konfrontation: Die Adelspolitik Polen-Lithauens und Schwedens in der Provinz Livland
1561–1650, „Zeitschrift für Ostmitteleuropa-Forschung” 1998, t. 47, z. 4, s. 544.
Innymi przykładami mogą być tutaj kariery rodów Denhoffów: H. J. Bömelburg, Między Inflantami, Prusami i Rzeczpospolitą. Kariera rodu Denhoffów (1580–1650), w: Prusy i Inflanty między średniowieczem a nowożytnością. Państwo–społeczeństwo–kultura, red. B. Dybaś,
D. Makiłła, Toruń 2003, s. 125–138, i Maydellów: B. Dybaś, Nowa dynastia? O rzekomych
aspiracjach dynastycznych starostów piltyńskich w XVII wieku, w: Litwa w epoce Wazów,
red. W. Kriegseisen, A. Rachuba, Warszawa 2006, s. 51–60.
86
MARIUSZ BALCEREK
rodu Farensbachów, który wydał w tym trudnym dla starych Inflant czasie dwóch
nieprzeciętnych przedstawicieli, Jerzego (Jürgena) i jego syna Wolmara (Włodzimierza, Waldemara, Waltera).
Wolmar Farensbach, bo jego osoby przede wszystkim będzie dotyczyć ten artykuł,
już za życia był niezwykle barwną i kontrowersyjną postacią. Jednym z pierwszych
jego biografów był żyjący w XIX w. August Seraphim, świetny znawca historii dawnych Inflant, autor najobszerniejszej i najpełniejszej do tej pory pracy poświęconej
Inflantczykowi3. Pisząc swe dzieło, Seraphim oparł się przede wszystkim na niemieckojęzycznej literaturze i materiałach znajdujących się w ówczesnym Rigasches
Stadtarchiv (obecnie oddział Łotewskiego Państwowego Archiwum Historycznego
w Rydze – Latvijas Valsts Vēstrures Archīvs)4, dotyczących tylko inflanckiej, a właściwie ryskiej problematyki. Z tego względu mniej miejsca poświęcił on kwestiom
związanym z innymi aspektami działalności Wolmara Farensbacha, chociażby jego
konfliktowi z hetmanem polnym litewskim Krzysztofem II Radziwiłłem5.
Problem ten zauważył już prawie 80 lat temu znany polski historyk Kazimierz
Tyszkowski, wskazując wtedy na potrzebę spojrzenia na osobę Wolmara Farensbacha z polskiej perspektywy6. Niestety, jak dotąd postulat ten pozostawał niezrealizowany. Trudno bowiem brać w tym wypadku pod uwagę krótki, bo liczący
zaledwie jedną stronę biogram pióra Stanisława Herbsta w Polskim Słowniku
Biograficznym7. Objętościowo zbliżone informacje o Inflantczyku zamieszczono
w Deutsche biographische Enzyklopädie8, Neue deutsche Biographie9 i Latviešu
Konversācijas Vārdnīca10. Znacznie obszerniej omówiona jest interesująca nas
postać w Svenskt Biografiskt Lexikon, gdzie odnajdujemy kilkustronicowy artykuł
Bertila Broomé’a11. Wspomnieć trzeba w tym momencie również o pracy wybit3
4
5
6
7
8
9
10
11
A. Seraphim, Der Kurländer Wolmar Farensbach. Ein Parteigänger und Verräter des 17.
Jahrhunderts, w: Aus der Kurländischen Vergangenheit. Bilder und Gestalten des siebzehnten Jahrhunderts, red. E. Seraphim, A. Seraphim, Stuttgart 1893, s. 7–152.
Latvijas Valsts Vēstrures Archīvs (dalej: LVVA), F. 673, La. 1: Rīgas Rātes Ārējais Arhīvs,
nr 348: Farensbach (dalej: nr 348).
Częściowe omówienie tego zagadnienia znajdujemy w pracy U. Augustyniak, W służbie hetmana i Rzeczpospolitej. Klientela wojskowa Krzysztofa Radziwiłła (1585–1640), Warszawa
2004, s. 113–122.
K. Tyszkowski, Gustaw Adolf wobec Polski i Moskwy (1611–1616), Lwów 1930, s. 36.
S. Herbst, Farensbach Włodzimierz Wolmar (1586–1633), w: Polski Słownik Biograficzny
(dalej: PSB), t. 6, s. 371.
Wolmar Farensbach, w: Deutsche biographische Enzyklopädie, t. 3, red. W. Killy, München–
New Providence–London–Paris 1996, s. 231.
Farensbach Wolmar (Woldemar), w: Neue deutsche Biographie, t. 5, red. der historischen
Kommission bei der bayerischen Akademie der Wissenschaften, Berlin 1961, s. 24–25.
Wolmars Farensbach, w: Latviešu Konversācijas Vārdnīca, red. A. Švābe, A. Būmanis,
K. Dišlērs, T. V: Fabriku Evankuācija-Gonadas, Rīgā 1930–1931, s. 8302.
B. Broomé, Wolmar Farensbach, 1586–1633, w: Svenskt Biografiskt Lexikon (dalej: SBL),
t. 15, red. B. Hildebrand, Stockholm 1956, s. 363–369.
„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE”
87
nego szwedzkiego badacza Nilsa Ahnlunda, w której autor skoncentrował się na
losach Wolmara Farensbacha podczas wojny trzydziestoletniej, nie wspominając
zbyt wiele o inflanckim okresie w jego życiu12.
Wszędobylską osobę Farensbacha spotyka się oczywiście w pracach dotyczących szeroko pojmowanych kwestii inflanckich. Na wymienienie zasługują przede
wszystkim opracowania znanego nam już Augusta Seraphima i jego brata Ernesta13,
Constantina Mettiga14, szwedzkiego sztabu generalnego15, Stanisława Herbsta16,
Bertila Broomé’a17, Michaela Robertsa18, Henryka Wisnera19, Axela Norberga20,
Zbigniewa Anusika21, Erika Jekabsonsa22, Urszuli Augustyniak23, a ostatnio Anny
Ziemlewskiej24.
Oprócz licznej literatury dysponujemy dość bogatymi źródłami, pozwalającymi na wnikliwe zapoznanie się z historią życia intrygującego Inflantczyka.
Wspominałem już o zbiorach wykorzystanych przez Augusta Seraphima w ryskim archiwum, do których dodać można jeszcze dokumenty z Łotewskiego Państwowego Archiwum Historycznego w Rydze (Latvijas Valsts Vēstures Arhīvs)25.
Odnośnie do interesujących nas tutaj stosunków Farensbacha z Rzecząpospolitą
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
N. Ahnlund, Krigare, diplomat och ststsfårge, „Personalhistorisk tidsskrift” (dalej: PT) 1917,
t. 19, s. 77–113.
A. Seraphim, Die Geschichte das Herzogtums Kurland 1561–1795, Reval 1904; A. Seraphim, E. Seraphim, Aus den Tagen der Herzogin Elisabeth Magdalene von Kurland, w: Aus
Kurlands herzoglicher Zeit. Gestalten und Bilderzwei füstengestaltendes XVII. Jahrhunderts, Mitau 1892, s. 5–152; E. Seraphim, Baltische Geschichte im Grundriss, Reval 1908.
C. Mettig, Geschichte der Stadt Riga, Riga 1897.
Sveriges krig. 1611–1632, t. 2: Polska kriget, Generalstaben, Stockholm 1936.
S. Herbst, Farensbach Jan († ok. 1627), w: PSB, t. 6, s. 369.
B. Broomé, Ett bidrog till kännedomen om Volmar Farensbachs papper, PT, 1949, t. 47,
s. 126–128; idem, Nils Stiernsköld, Stockholm 1950.
M. Roberts, Gustav II Adolf. A History of Sweden 1611–1632, t. 1–2, London 1953–1958.
H. Wisner, Kampania inflancka Krzysztofa Radziwiłła w latach 1617–1618, „Zapiski Historyczne” (dalej: ZH) 1970, t. 35, z. 1, s. 9–35; idem, Król i książę. Konflikt między Zygmuntem III Wazą i Krzysztofem Radziwiłłem, „Rocznik Białostocki” 1972, t. 11, s. 53–100; idem,
Zygmunt III Waza, Wrocław–Warszawa–Kraków 1991; idem, Krzysztof Radziwiłł h. Trąby
(1585–1640), w: PSB, t. 30, s. 276–283.
A. Norberg, Polen i svensk politik 1617–1626, Stockholm 1974.
Z. Anusik, Gustaw II Adolf, Wrocław–Warszawa–Kraków 1996.
E. Jekabsons, Miasto Ryga i twierdza Dźwinoujście w czasie wojny polsko-szwedzkiej 1600–
1621, „Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska” 1998, t. 12, s. 19–36.
U. Augustyniak, Informacja i propaganda w Polsce za Zygmunta III, Warszawa 1981; idem,
Potworne konspiracje, czyli problem zdrady w Rzeczpospolitej w czasach Wazów, „Barok”
1994, t. 1, s. 89–103; idem, Dwór i klientela Krzysztofa Radziwiłła (1585–1640). Mechanizmy patronatu, Warszawa 2001; idem, W służbie hetmana.
A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczpospolitej polsko-litewskiej w latach 1581–1621, Toruń 2008.
LVVA, F. 1100, La. 13: 1422, g.-1942.g., Fārensbahu Dzimta, Lietas nr 521: Dokumenti (līgums, obligācija, liecības, rēķini) Volmāra Fārensbacha lietās par Auces un Zvārdes
88
MARIUSZ BALCEREK
obszerne materiały archiwalne znajdują się w Archiwum Głównym Akt Dawnych
w Warszawie (głównie w Dziale II, IV, V i przede wszystkim XI Archiwum Radziwiłłów). Wiele informacji odnaleźć możemy także wśród zbiorów Biblioteki
Raczyńskich w Poznaniu26 i przede wszystkim Biblioteki Polskiej Akademii Nauk
w Kórniku27. Nieco mniej materiałów znajduje się w szwedzkim archiwum Riksarkivet w Sztokholmie28. Rekompensuje nam to częściowo monumentalne wydawnictwo Rikskansleren Axel Oxenstiernas skrifter och brefvexling29, które obecnie
jest dodatkowo uzupełniane30. Dysponujmy również wydanymi jeszcze w XIX w.
źródłami o inflanckiej proweniencji. Chodzi tu głównie o akta dotyczące braci
Nolde (szlachciców kurlandzkich zamordowanych w 1615 r.)31 oraz Ehst-, Lyf-,
und Lettländischer Geschichte pióra Tomasza Hiärna32 i Bodeckers Chronik. Livländischer und Rigascher Ereignisse. 1593–163833.
Celem niniejszego artykułu nie jest jednak przedstawianie życiorysu Wolmara
Farensbacha. Będzie to raczej próba ukazania, na przykładzie jednej wyjątkowej
postaci, przebiegu kariery wojskowej oraz osiągnięć na polu dyplomacji w Inflantach, pod pewnymi względami charakterystycznych dla tego regionu. Mam tutaj
na myśli wspomniany już wcześniej dylemat związany z wyborem nowej „ojczyzny” i późniejszą karierę szlachty z tych terenów, robioną dzięki wykazanym
tam umiejętnościom w sztuce wojennej i dyplomacji. Do ukazania tych zagadnień
wybrałem inflancki okres życia Wolmara Farensbacha, nie tylko ze względu na
barwny charakter, lecz przede wszystkim na jego tragiczny wynik. Wynik dotyczący, co należy podkreślić, nie tylko samej osoby Wolmara, lecz także rodu Farensbachów, któremu początkowo wróżono świetlaną przyszłość.
Wolmar Farensbach urodził się 9/19 lutego 1586 r. w Neuenburgu (łot. Jaunpils)
na terenie Kurlandii. Jego ojcem był bardzo zasłużony dla Rzeczypospolitej Jerzy
26
27
28
29
30
31
32
33
muižu nodošanu hercoga rīcība, apsūdzību politiskā intrigā un hercoga muižām nodarītu
zaudājumu atlīdzību.
Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu (dalej: BR), rkps 16.
Biblioteka PAN w Kórniku (dalej: BPANK), rkps 289, 294, 329, 362.
Riksarkivet i Stockholm (dalej: RA), Skoklosterarkivet (dalej: S), Polska brev och handlingar (dalej: PBH), E 8604 (341 vol.): Epistolae ad Volmarum Farensbach scriptae, cum minutis epistularum eiusdem.
Rikskansleren Axel Oxenstiernas skrifter och brefvexling (dalej: RAOSB), dz. 1: t. 2, 4; dz. 2:
t. 1, 5, 9, 10, red. H. Brulin, C. G. Styffe, P. Sondén, Stockholm 1888–1909.
Oxenstiernaprojekt: www.ra.se/RA/Oxenstierna/oxenstierna4.html (4 kwietnia 2009).
Aktenstücke zur Geschichte der Noldeschen Händel in Kurland zu Anfang des siebzehnten
Jahrhunderts, oprac. C. E. Napiersky, w: Monumenta Livoniae Antiquae (dalej: MLA), t. 2,
red. J. F. Recke, Leipzig 1839, s. 1–238.
T. Hiärn, Ehst-, Lyf-, und Lettländischer Geschichte, w: MLA, t. 1, red. C. E. Napiesky, Riga–
Dorpat–Lepzig 1835.
Bodeckers Chronik. Livländischer und Rigascher Ereignisse. 1593–1638, oprac. J. G. L. Napiersky, Riga 1890.
„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE”
89
Farensbach, starosta rujeński i tarwestyński, pochodzący z terenów dzisiejszej
zachodniej Estonii. Ród Farensbachów wywodził się z Nadrenii, skąd w XIII w.
przywędrował na wyspę Ozylię, a stamtąd w następnym stuleciu przeniósł się do
Merjama (est. Märjamaa) w zachodniej Estonii, miejsca narodzin Jürgena34. Matką
Wolmara była Zofia von der Recke, z domu von der Fircks35; obydwie te rodziny
należały do najprzedniejszych w Kurlandii36. W związku z tym Wolmar mógł się
identyfikować z każdym regionem podzielonych wówczas Inflant.
Regionami, z którymi rodzina Farensbachów była najbardziej związana, były
Inflanty polskie oraz księstwo Kurlandii i Semigalii. Na terenie Kurlandii posiadali oni przede wszystkim dwór Autz (łot. Auce), leżący niedaleko granicy ze
Żmudzią37. W Inflantach natomiast Farensbachowie dzierżyli starostwa rujeńskie
i tarwestyńskie, jakie Jerzy otrzymał za wstawiennictwem kanclerza i hetmana
koronnego Jana Zamoyskiego od króla polskiego Stefana Batorego jako nagrodę
za postawę wykazaną podczas wojny Rzeczypospolitej z Moskwą, a później
z Danią38. Nim jednak do tego doszło, Inflantczyk przeszedł długą i krętą drogę
wyboru swojego władcy.
Naukę rzemiosła wojskowego Jerzy Farensbach rozpoczynał bardzo wcześnie,
mając niewiele ponad 10 lat39. Uczył się go w Szwecji, we Francji, w Holandii,
w Niemczech i na Węgrzech. Zdobyte tam umiejętności pokazał na służbie moskiewskiej, gdzie – dowodząc niemieckimi oddziałami zaciężnymi – przyczynił
się walnie do odniesienia zwycięstwa nad Tatarami. Nie próbując zagrzać tam
miejsca, mimo pewnych możliwości awansu, podczas moskiewskiego ataku na ojczyste Inflanty uciekł na duński dwór. Tam szybko pnąc się do góry po szczeblach
drabiny urzędniczej, Farensbach został marszałkiem dworu, a następnie namiestnikiem wyspy Ozylii. Z ramienia króla duńskiego walczył w Gdańsku podczas
34
35
36
37
38
39
K. Niesiecki, Herbarz Polski, t. 4, Lipsk 1839, s. 16; T. Schiemann, Jürgen Farensbach. Ein
Bild baltischen Kriegerleben, w: idem, Charkterköpfe und Sittenbilder aus der baltischen
Geschichte des sechzehnten Jahrhunderts, Mitau 1877, s. 52–53; E. Seraphim, Der Kurländer, s. 16–17, 19–20; S. Herbst, Farensbach Włodzimierz, s. 371; Wolmar, s. 231; Wolmars,
s. 8302; B. Broomé, Wolmar, s. 363; B. Broomé, Farensbach (von F.), w: SBL, s. 361.
Genealogisches Handbuch der kurländischen Ritterschaft, bearb. von O. Stavenhagen und
W. von der Osten-Sacken, Gölitz 1930, s. 62, 159.
Mathias von der Recke, brat pierwszego męża Zofii, został wpisany do Ritterbanku w 1620 r.
na pierwszym miejscu, natomiast Christofer Fircks na trzecim; E. Fircks, Die Ritterbanken
in Kurland nach dem Original-Protokolle von 1618–1648, „Jahrbuch für Genealogie, Heraldik und Sphragistik” (dalej: JGHS) 1895, s. 6, 42.
E. Seraphim, Der Kurländer, s. 19.
Archiwum Jana Zamojskiego. Kanclerza i hetmana wielkiego i koronnego, t. 4: 1585–1588,
wyd. K. Lepszy, Kraków 1948, s. 25; Urzędnicy inflanccy XVI–XVIII wieku. Spisy, oprac.
K. Mikulski, A. Rachuba, Kórnik 1994, s. 184.
10 lat, Jirjens Farensbach (1552 (?)–1602), w: Latviešu, s. 8302; 11 lat, S. Herbst, Farensbach Jerzy (1551–1602), w: PSB, t. 6, s. 239; 12 lat, T. Schiemann, Jürgen Farensbach,
s. 54.
90
MARIUSZ BALCEREK
konfliktu miasta z królem polskim Stefanem Batorym, po stronie Duńczyków40. Po
zakończeniu walk zaciągnął się, pozostając jeszcze duńskim poddanym, na służbę
polskiego króla. Biorąc udział w jego wyprawach przeciw Moskwie, Jerzy oswobodził Inflanty, po raz kolejny odznaczając się nieprzeciętnymi zdolnościami41.
Wtedy to prawdopodobnie podjął decyzję porzucenia Danii i całkowitego już poddania się pod władzę króla polskiego.
Do przejścia Jerzego na stronę polską doszło podczas konfliktu polsko-duńskiego o Piltyń. Wówczas to Farensbach, wspierając stronę polską, odmówił – jako
namiestnik Ozylii – posiłków duńskiej załodze Piltynia, za co król duński pozbawił
go później namiestnictwa wyspy. Stefan Batory natomiast mianował Inflantczyka
w ramach rekompensaty prezydentem (później wojewodą) wendeńskim42. Tak oto
Jerzy ponownie zmienił ojczyznę. Jak miało się okazać w przyszłości, był to już
jego ostateczny wybór, w którym wytrwał do końca.
Dzięki wybitnym umiejętnościom dowódczym i znajomości zachodnich
metod walki Jerzy Farensbach został dowódcą szwedzkiej wyprawy Zygmunta III
w 1598 r.43 Jego udział w wojnie, toczonej później w Inflantach, był stosunkowo
krótki, lecz bardzo intensywny44. Broniąc swojej małej ojczyzny, Farensbach ponownie zabłysnął talentem wojskowym, przechodząc doskonale próbę wierności
w trudnym dla Rzeczypospolitej, początkowym okresie wojny w Inflantach. Jak
przystało na żołnierza, umarł podczas oblężenia Felina (est. Viljandi) w 1602 r.45,
będąc już wtedy hetmanem inflanckim i zasłużonym obywatelem Rzeczypospo-
40
41
42
43
44
45
K. Niesiecki, Herbarz Polski, t. 4, s. 16–17; T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 54–61;
S. Herbst, Farensbach Jerzy, s. 239; B. Broomé, Farensbach, s. 361–362.
T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 61–64; S. Herbst, Farensbach Jerzy, s. 369; K. Olejnik,
Stefan Batory. 1533–1586, Warszawa 1988, s. 260; J. Besala, Stefan Batory, Warszawa 1992,
s. 299.
Jerzy Radziwiłł do Stefana Batorego, 13 VIII 1583 r., z Rygi, w: Acktenstücke zur Geschichte
der letzten Lebensjahre des Herzogs Magnus von Holstein, so wie der nächsten Zeit nach
seinem Tode, oprac. K. H. von Busse, „Mittheilungen aus dem Gebiete der Geschichte Liv-,
Est- und Kurlands” (dalej: MGGLEK) 1844, t. 3, z. 2, s. 347–351; K. Niesiecki, Herbarz
Polski, t. 4, s. 17; T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 64–67; S. Herbst, Farensbach Jerzy,
s. 369.
T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 70; K. Tyszkowski, Z dziejów wyprawy Zygmunta III
do Szwecji w roku 1598 (relacje i diarjusze), Lwów 1927, s. 23, 26–27; D. Normann, Sigismund Vasa och hans regering i Polen (1587–1632), Stockholm 1978, s. 141, 253; H. Wisner,
Zygmunt, s. 73; planował później wyprawę do Finlandii, D. Toijer, Sverige och Sigismund
1598–1600. Födraget i Linköping-Riksdagen i Linköping, Stockholm 1930, s. 77–78, 129–130,
137, 141, 155; S. Herbst, Farensbach Jerzy, s. 370.
T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 71; S. Herbst, Wojna inflancka 1600–1602, Warszawa
1938, passim; idem, Farensbach Jerzy, s. 369.
Bodeckers, s. 14; T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 72; S. Herbst, Wojna, s. 160; idem,
Farensbach Jerzy, s. 370.
„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE”
91
litej. Sam Jan Zamoyski, kanclerz i hetman wielki koronny, ułożył na jego część
epitafium, wychwalając czyny i zalety Inflantczyka w służbie króla polskiego46.
Śmierć ojca, która nastąpiła, gdy Wolmar miał 16 lat, nie przeszkodziła mu
w karierze. Można by powiedzieć, że ją nawet dodatkowo przyspieszyła. Wolmar
bowiem zaraz po śmierci ojca przejął rolę głowy rodu, wykazując się przy tym
dużą dojrzałością. Mimo młodego wieku był on już od dwóch lat kapitanem!47 Bazując na dużym dorobku, uzyskanym dzięki osiągnięciom ojca, młody Farensbach
zwiększył wkrótce znaczenie swojego rodu w Inflantach i w całej Rzeczypospolitej. Uczynił to w 1610 r. dzięki ślubowi z Krystyną, siostrą hetmana wielkiego
litewskiego Jana Karola Chodkiewicza48. Związanie się z jednym z najpotężniejszych rodów litewskich otworzyło wówczas przed Inflantczykiem wielkie możliwości.
Możliwości te realizował Wolmar przede wszystkim w wojskowości. Idąc
w ślady ojca, wybrał – jak wielu jego inflanckich rówieśników – właśnie służbę
wojskową. W 1607 r., w wieku 21 lat został komendantem twierdzy Wolmar, którą
skutecznie obronił przed szwedzkimi oddziałami Kaspara Mattsona Crusego49. Za
ten wyczyn w następnym roku miał otrzymać dowództwo zamku ryskiego50. Ryga,
miasto liczące wówczas prawie 30 000 mieszkańców, stanowiło liczącą się w regionie potęgę. Rzeczpospolita dzięki jej posiadaniu mogła kontrolować polskie
Inflanty. Z tego chociażby względu awans Farensbacha miał duże znaczenie.
Wolmar długo nie zagrzał miejsca w Rydze, czego dowodem jest fakt, że wraz
ze swoim bratem Janem wziął udział w oblężeniu zajętej przez Szwedów Par-
46
47
48
49
50
BPANK, rkps 245, k. 350v: „Georgy Farensbeky Pallatini Vendensis epitaphium”; K. Niesiecki, Herbarz polski, t. 4, s. 16–17; A. Boniecki, Herbarz polski, t. 5, Warszawa 1902,
s. 257; Latviešu, s. 8302; S. Herbst, Farensbach Jerzy, s. 369–370.
E. Seraphim, Der Kurländer, s. 20–21; Farensbach Wolmar, s. 24.
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 599, Mikołaj Ostroróg do Wolmara Farensbacha, 9 X
1610 r., z Kriłowa; L. Podhorodecki, Jan Karol Chodkiewicz 1560 –1621, Warszawa 1982,
s. 264–265. W kościelnej księdze w Rydze obok Wolmara Farensbacha występuje Krystyna
(Christina) Chodkiewiczówna; H. Biezais, Das Kirchenbuch der St. Jakobskirche in Riga
1582–1621, Uppsala 1957, s. 106. Według Arnima von Feolkersahm-Warwen, autora recenzji biografii Wolmara Farenbsbacha pióra Ernesta Seraphima, żoną Wolmara była Eleonora Chodkiewiczówna, siostra Jana Karola; A. von Feolkersahm-Warwen, Bericht über die
20. Sitzung vom 11. April 1895, JGHS 1895, s. 189. Natomiast według Stanisława Herbsta
Wolmar Farensbach ożenił się z córką kasztelana wileńskiego Hieronima Chodkiewicza;
S. Herbst, Farensbach Włodzimierz, s. 371. Pewne jest, że żoną Farensbacha była siostra
Chodkiewicza, gdyż Jan Karol tytułuje Wolmara szwagrem; LVVA, F. 673, La. 1, nr 348,
s. 604, Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 20 VIII 1611 r., z Danbrówna.
LVVA, F. 1100, La. 14, nr 227, k. 9v, Informacje genealogiczne o rodzinie Farensbachów.
E. Seraphim, Der Kurländer, s. 22; Wolmars, s. 8302. Bodecker tego wydarzenia nie odnotował; Bodeckers, s. 32–39.
92
MARIUSZ BALCEREK
nawy (est. Pärnu), przyczyniając się walnie do ostatecznego zajęcia twierdzy51.
Zdobycie Parnawy i późniejsze działania pod Rygą w kampanii 1609 r. zakończyły pierwszy etap wojny polsko-szwedzkiej w Inflantach. Nastąpił wówczas
długi okres względnego spokoju, przynoszący naszemu bohaterowi kolejny awans
wojskowy. W zastępstwie Chodkiewicza, zajętego wojną w Rosji, został on 1/11
września 1611 r. gubernatorem Inflant, na wypadek zewnętrznego zagrożenia, co
stanowi szczytowy punkt jego kariery w Rzeczypospolitej. Pełniąc to wysokie stanowisko, brał on w tym samym roku udział w polsko-szwedzkich rozmowach pokojowych52. Pośredniczył także w sporze księcia kurlandzkiego Wilhelma z braćmi
Nolde, przywódcami opozycji szlacheckiej w Kurlandii53.
Władza, jaka była związana ze stanowiskiem gubernatora, szybko uderzyła do
głowy mającemu wówczas 25 lat Wolmarowi Farensbachowi. Doprowadziło to
do sporu z Chodkiewiczem54 i potężną Rygą55, która ponosiła szkody spowodowane przez oddziały podlegające gubernatorowi56. W dodatku rozeszły się wieści
o podejrzanych rozmowach Inflantczyka z Danią57. Ciemne chmury zbierające
się wówczas nad głową Wolmara rozproszyła na jakiś czas jego decyzja przejścia z luteranizmu na katolicyzm. Jerzy, pomimo oddania życia za swoją nową
ojczyznę, pozostał do końca luteraninem. Wolmar, zmieniając wraz z bratem wiarę
ojca (Magdalena, ich siostra pozostała luteranką), oprócz uporania się z chwilo51
52
53
54
55
56
57
S. Herbst, Farensbach Jan, s. 371; S. Herbst, Farensbach Włodzimierz, s. 371; G. v. Rauch,
Aus der baltischen Geschichte. Vorträge, Untersuchungen, Skizzen aus sechs Jahrzehnten,
„Beiträge zur Baltischen Geschichte” Hannover–Döhren 1980, t. 9, s. 159.
Historia dyplomacji polskiej, t. 2: 1572–1795, red. Z. Wójcik, Warszawa 1982, s. 41.
Herder-Instituts in Marburg, 540, Kurländische-Herzogliches Archiv, nr 76, Streitigkeiten
der Ritter und Landschaft mit Herzog Wilhelm, s. 21, Komisarze w sprawie Magnusa Nolde
do księcia Wilhelma, 2 VII 1611 r., z Rygi.
Hetman w 1611 r. pisał: „co się tycze Farensbacha, bardzo ten knecht spuścił skrzydła, bo
ukazałem mu zęby”; Korrespondencye Jana Karola Chodkiewicza, Muzeum Konstantego
Świdzińskiego, t. 1, wyd. W. Chomętowski, Warszawa 1875, s. 78, Jan Karol Chodkiewicz
do Zofii z Mielnika Chodkiewiczowej, 17 IV 1611 r., z obozu pod Pieczarami.
Zatarg chwilowo zakończony został porozumieniem z 1614 r.; BPANK, rkps 294, s. 307,
Conditiones Compositionis quam Mag[nus] Dominus Farensbachius tenere debet cuius fideius quem se praebet Ill[ustrisi]mus Dominis Generalis Livoniae eandem Noblilitas huius
Provinciae et Sp[ecta]blis Senatus Civitatis Regia Rigensis promittit, 1614 r.; a także BR,
rkps 16, k. 127v–128.
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 620, Zygmunt III do Wolmara Farensbacha, 11 II 1612 r.,
z Warszawy; ibidem, s. 623, Zygmunt III do Wolmara Farensbacha, 22 III 1612 r., z Warszawy; ibidem, s. 627, Zygmunt III do Wolmara Farensbacha, 18 IV 1612 r., z Warszawy; ibidem, s. 631, Zygmunt III do Wolmara Farensbacha, 22 VIII 1612 r., z Wilna; ibidem, s. 634,
Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 14 X 1612 r., ze Smoleńska; ibidem,
s. 639–640, Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 27 II 1613 r., z Bychowa;
ibidem, s. 643, Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 12 IV 1613 r., z Bychowa.
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 635, Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 14 X
1612 r., ze Smoleńska.
„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE”
93
wymi trudnościami zwiększył w ten sposób dodatkowo szanse awansu w kraju
rządzonym przez katolickiego króla58. Powstałe wówczas problemy ciągnęły się
jednak przez cały inflancki okres w życiu Wolmara Farensbacha, kładąc się cieniem na jego osiągnięciach.
Utrata stanowiska gubernatora oraz inne niepowodzenia w Inflantach, głównie
związane ze sporem z Rygą, skierowały Wolmara do Kurlandii, gdzie został przyjęty w stopniu pułkownika na służbę współrządzącego księstwem księcia Wilhelma
(Wilhelm zarządzał zachodnią częścią – Kurlandią, jego starszy brat wschodnią
– Semigalią)59. Pełniąc tam służbę, Farensbach pokłócił się z komisją powołaną
przez króla polskiego do zbadania sprawy zabójstwa braci Nolde60. Nie wiadomo,
czy z rozkazu księcia, czy z własnej inicjatywy dopuścił się on wówczas wobec
wspomnianej komisji wielu przestępstw, z napadem na przedstawicieli komisarzy
włącznie61. Podejrzewanemu o zabicie braci Nolde księciu Wilhelmowi takie działania na pewno nie mogły pomóc. Na sejmie w 1616 r. książę został za zabójstwo
i właśnie za postawę wobec komisji pozbawiony władzy i skazany na banicję62.
Wykorzystując powstałą przez wygnanie księcia Wilhelma sytuację, Wolmar
Farensbach postanowił rozpocząć rozmowy ze Szwedami, ofiarując Gustawowi II
Adolfowi swoje usługi. Początkowo nic konkretnego jeszcze Gustawowi nie proponował63. Wkrótce jednak, nie wiadomo dokładnie kiedy, w jego ofercie pojawiło się wydanie Szwedom Dyamentu (Dźwinoujście, niem. Dünamünde, łot.
Daugagriva) i Rygi64. Już samo planowanie takiego czynu uchodziło za zdradę.
Jeśli jednak popatrzymy na to z perspektywy Inflantczyka, to okaże się, że chodzić
tu mogło tylko o zmianę zwierzchnika, podobną do tych, jakich dokonywał Jerzy.
58
59
60
61
62
63
64
E. Seraphim, Der Kurländer, s. 26.
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 1024, Jost Clodt do Gustawa II Adolfa, 13 III 1616 r., z Rygi;
A. Lieven, Der Lehn- und Roßdienst im Herzogthum Curland und in Districte Pilten, und die
herzoglichen Schloßcommandanten in Kriegzeiten, JGHS 1898, s. 25, 31.
Aktenstücke, s. 140, Uniwersał Zygmunta III do powiatu piltyńskiego, 18 II 1616 r., z Warszawy; V. Keller, Lehnspflicht und äußere Bedrohung: Der Streit um den Roßdienst im Herzogtum Kurland 1561 bis 1617, w: Das Herzogtum Kurland 1561–1759. Verfassung, Wirtschaft, Gesellschaft, t. 1, red. E. Oberländer, I. Misāns, Lüneburg 1993, s. 91; S. Ochmann,
Sejmy z lat 1615–1616, Wrocław 1970, s. 159.
Aktenstücke, s. 105–107, Sprawozdanie Zygmunta Matzuka z misji do księcia Wilhelma,
[b.d.m.].
L. A. Gebhardi, Geschichte des Herzogtums Kurland und Semgallen, oder der Liefländischen Geschichte Zweyter Abschnitt, Halle 1789, s. 45; A. Seraphim, Die Geschichte, s. 74;
S. Ochmann, Sejmy, s. 196; H. Wisner, Zygmunt III, s. 180.
RA, Militära ämnessamlingar (dalej: MÄ), III Innehållsförteckning (dalej: III), Krigshistoriska samlingen (dalej: KS), Polska kriget 1612–1629 i Livland (dalej: PK 1612–1629),
M. 1289 Gustaf Adolf:s polska krig i Livland 1611–1618 (dalej: 1611–1618), [b.p.], Wolmar
Farensbach do Gustawa II Adolfa, 1616 r.
A. Norberg, Polen, s. 36.
94
MARIUSZ BALCEREK
Stawiając na Szwecję, Wolmar starał się tym samym zweryfikować wybór ojca
dokonany podczas walk polsko-duńskich o Piltyń.
Co skierowało Wolmara Farensbacha na drogę zdrady króla i Rzeczypospolitej? Powodów znaleźć można co najmniej kilka. Pierwszym z nich, dającym
sprawie przejęcia przez Farensbacha władzy króla szwedzkiego świetny pretekst,
był oczywiście problem zagrożonego wówczas planami Zygmunta III bytu księstwa Kurlandii i Semigalii65. Oczywiście, można by od razu zacząć się doszukiwać
w intencjach Wolmara, urodzonego w Kurlandii, prób ratowania ojczyzny. Wskazywać na to mogłaby jego postawa wobec komisji, kiedy osobiście, broniąc praw
księcia Wilhelma, narażał się na poważne zarzuty ze strony komisarzy. Mógł to
być jednak także wynik porywczego charakteru Wolmara. Bardziej bowiem prawdopodobne wydaje się, że były to tylko chłodne kalkulacje wyrachowanego i ambitnego człowieka, pozbawionego władzy i chcącego z pomocą zbrojną Szwecji
rozwiązać własne problemy. W grę wchodziło tutaj przede wszystkim odzyskanie
utraconego stanowiska gubernatora Inflant. W dalszej kolejności wymienić można
nowy zatarg z komisją kurlandzką66. Przysłowiowej oliwy do ognia dolała decyzja
pominięcia zasłużonej osoby Inflantczyka przy obsadzeniu w drugiej połowie
1615 r. strategicznego starostwa dyamenckiego67. Ambitny i konfliktowy Farensbach poczuł się tą decyzją, według niego krzywdzącą, wielce dotknięty. Historia
zna wiele przykładów, kiedy to dotknięci i obrażeni, a na dodatek zagrożeni ludzie
decydują się podjąć ostateczne kroki, a kierująca nimi w tym czasie nienawiść
i żądza zemsty uskrzydla ich myśli.
Tak też było w przypadku Wolmara, który w perfekcyjny sposób wykorzystał
upadek księcia Wilhelma jako doskonały pretekst do realizacji własnych celów.
Sam król szwedzki Gustaw II Adolf już na początku 1616 r. ofiarował pomoc
65
66
67
Już z chwilą oskarżenia książąt Fryderyka i Wilhelma o zabójstwo braci Nolde mówiło się
o planie Zygmunta III przyłączenia księstwa do Rzeczypospolitej; B. Thyresson, Sverige och
det protestantiska Europa från knäredfreden till Rigas erövring, Uppsala 1928, s. 94.
BPANK rkps 362, s. 41, Komisarze kurlandzcy do Zygmunta III, 31 I 1616 r., z Mitawy;
ibidem, s. 52, Relacja i Protestacja Generałowa; ibidem, s. 61, Komisarze kurlandzcy do
Zygmunta III, 15 II 1616 r., z Rygi; ibidem, s. 72, Komisarze kurlandzcy do Zygmunta III,
24 II 1616 r., z Mitawy; ibidem, s. 78, Komisarze kurlandzcy do Zygmunta III, 4 III 1616 r.,
z Gręz; Aktenstücke, s. 106–107, Sprawozdanie Zygmunta Matzuka z misji do księcia Wilhelma, [b.d.m.].
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 660, Krzysztof Monwid do Wolmara Farensbacha, 23 VI
1614 r., z Szerepowej; ibidem, s. 667, Krzysztof Monwid do Wolmara Farensbacha, 23 XII
1614 r., z Dorohostaj; ibidem, s. 675, Krzysztof Monwid do Wolmara Farensbacha, 7 IV
1615 r., z Szeuszewa; ibidem, s. 678, Eustachy Wołłowicz do Wolmara Farensbacha, 3 IX
1615 r., z Lutochni. Już w 1614 r. Inflantczyk czynił problemy w przejęciu przez Gabriela
Białłozora zamku Nowego Młyna (niem. Neuemühle, łot. Adažu), położonego na północny
wschód od Rygi; ibidem, s. 654, Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 14 IV
1614 r., z Lackowicz; ibidem, s. 660, Krzysztof Monwid do Wolmara Farensbacha, 23 VI
1614 r., z Szerepowej.
„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE”
95
obydwu zagrożonym książętom, szczególnie Wilhelmowi68. W połowie roku pojawił się na arenie Farensbach, proponując wydanie Szwecji twierdzy Dyament
i Rygę. Mimo niewątpliwie kuszącej oferty, Gustaw początkowo nie był zainteresowany propozycją Inflantczyka. Szalę przechylił dopiero kanclerz szwedzki
Axel Oxenstierna, nakłaniając króla do wykorzystania szansy, mogącej się według
niego już nigdy nie powtórzyć69.
„Oficjalne” rozmowy ze Szwedami rozpoczął Farensbach w drugiej połowie
czerwca 1616 r.70 Inflantczyk postawił warunki, na jakich obiecywał złożyć przysięgę nowemu władcy i zacząć wcielać w życie własne obietnice. Wśród owych
warunków znalazło się prawo wolnego praktykowania religii katolickiej we własnym domu, potwierdzenie własności rodzinnych posiadłości oraz stanowisko generalnego starosty Inflant (die General haubtmannschaft in Lifland). Dodatkowo
Wolmar zażyczył sobie odszkodowania za Dyament, środków na jego utrzymanie
oraz rekompensaty dla osób wciągniętych do przedsięwzięcia, którzy również mieliby ponieść w tym wszystkim szkody. Strona szwedzka, mimo pewnych obiekcji,
ostatecznie zgodziła się na wszystko. Około połowy grudnia 1616 r. doszło do
spisania umowy regulującej większość spornych kwestii po myśli Inflantczyka, co
należy uznać za jego niewątpliwy sukces71.
Wtedy dopiero do sprawy przekazania Dyamentu i Rygi dołączyła sprawa
księcia Wilhelma. Wygnany książę miał posłużyć Wolmarowi Farensbachowi
i stronie szwedzkiej do stworzenia pretekstu72, a w wypadku niepowodzenia był
idealnym materiałem na kozła ofiarnego, z czego skorzystał później Farensbach,
zganiając całą winę na księcia73. Zgoda byłego księcia stanowiła w tym momencie
tylko zasłonę dla planów Axela Oxenstierny i Wolmara Farensbacha. Przekona68
69
70
71
72
73
A. Norberg, Polen, s. 36.
RAOSB, dz. 1, t. 2, red. C. G. Styffe, Stockholm 1896, s. 276–280, Axel Oxenstierna do Gustawa Adolfa, 25.V.1616, Åbo; B. Thyresson, Sverige, s. 99; „Den occasionem en gång låter
sig gå utur hand, famlar sedan fåfängt därefter och når icke dess frukt”, N. Ahnlund, Axel
Oxenstierna intill Gustav Adolfs död, Stockholm 1940, s. 204; A. Norberg, Polen, s. 36–37;
Z. Anusik, Gustaw II, s. 56.
RAOSB, dz. 2: t. 1: K. Gustaf II Adolf bref och instruktioner, red. P. Sondén, Stockholm
1888, s. 93–95, Gustaw Adolf do Axela Oxenstierny, 10 VI 1616 r., ze Sztokholmu; RA, S,
PBH, E 8604, oraz RPVA, F. 673, La. 1, nr 348, gdzie korespondencja pomiędzy Wolmarem
Farensbachem a stroną szwedzką w latach 1616–1617, a streszczenia wielu spośród znajdujących się tam dokumentów, w: BPANK, rkps 329, k. 1–12v.
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 1058–1061, Adam Schraffer do Gustawa II Adolfa, [3 XII
1616 r., z Białego Kamienia]; ibidem, s. 1072, Adam Schraffer do Gustawa Adolfa, 23 XII
1616 r. [z Białego Kamienia].
B. Thyresson, Sverige, s. 107.
Pamiętniki do panowania Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza, t. 1, wyd.
K. W. Wóycicki, Warszawa 1846, s. 66; Akta sejmikowe województwa poznańskiego i kaliskiego, t. 1: 1572–1632, cz. 2: 1616–1632, Poznań 1962, s. 19, 43; Z. Ossoliński, Pamiętnik, wyd.
J. Długosz, Warszawa 1983, s. 92–93; J. Seredyka, Sejm z 1618 roku, Opole 1988, s. 29, 56.
96
MARIUSZ BALCEREK
niem księcia do całej sprawy zajął się oprócz Wolmara sam król szwedzki Gustaw
Adolf74. Książę w końcu prawdopodobnie się zgodził75, zresztą nie miał dużo do
stracenia. Inaczej było z Wolmarem, mającym, pomimo wielu problemów, możliwość dalszego robienia kariery w Rzeczypospolitej.
Na początku wiosny 1617 r. Wolmar Farensbach, stając się w Inflantach
szwedzkim sojusznikiem i poddanym, a w Kurlandii oficjalnie przedstawicielem
i namiestnikiem skazanego na banicję księcia Wilhelma, zaczął realizować własne
plany i cele76. W czerwcu tegoż roku Farensbach wpłynął na komendanta Dyamentu Konrada Neustetta, aby poddał twierdzę przybyłym siłom szwedzkim, a następnie obsadził nimi powierzoną jego opiece Kurlandię77. W dalszej kolejności,
troszcząc się o swe dobra położone w północnej części polskich Inflant, postanowił zająć dla siebie Parnawę78.
Słabo rzekomo obsadzony zamek w Parnawie, brawurowo zdobyty w 1609 r.
przez braci Farensbachów, próbował Wolmar opanować przez zaskoczenie79.
Niestety, brak natychmiastowego sukcesu wpłynął dość szybko, chyba nawet za
szybko, na podjęcie decyzji o odwrocie80. Tak zakończyła się pierwsza całkowicie
samodzielna operacja militarna Wolmara Farensbacha. Twierdza ta została ostatecznie zdobyta dopiero w sierpniu, przez przybyłego później z głównymi siłami
szwedzkimi pułkownika Nilsa Stiernskölda81. Wcześniej jeszcze Szwed spróbował
opanować samą Rygę, co mu się nie powiodło i doprowadziło do konfliktu z Inflant-
74
75
76
77
78
79
80
81
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 122–123, Gustaw II Adolf do księcia Wilhelma, 6 I 1617 r.,
z Jönecöping; streszczenie w: BPANK, rkps 329, k. 1; RPVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 120–
121, Instrukcja dana Adamowi Schrafferowi na rozmowy z księciem Wilhelmem, 6 I 1617 r.,
z Jönecöping; streszczenie w: BPANK, rkps 329, k. 1v.
Farensbach za nakłonienie księcia wynegocjował dodatkowe nagrody; LVVA, F. 673, La. 1,
nr 348, s. 133, Instrukcja dana Adamowi Schrafferowi na rozmowy z Wolmarem Farensbachem i księciem Wilhelmem, [b.d.m.]; streszczenie w: PBANK, rkps 329, k. 3. Jedną z nagród miała być posiadłość ziemska w Finlandii; F. Rühs, Geschichte Schwedens, t. 4, Halle
1810, s. 202.
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 145–148, Instrukcja księcia Wilhelma dla Wolmara Farensbacha, 1 IV 1617 r., z Goldyngi; streszczenie w: BPANK, rkps 329, k. 3v–4v.
Löjtnant Conquist, Kriget mot Polen 1617–1618, [b.d.m.], Krigsarkivet i Stockholm, Gustav
Adolfsverket, Manuksript, vol. 73, B 8, s. 23–24; Sveriges, s. 30.
Löjtnant Conquist, Kriget, s. 24–25; Sveriges, s. 30.
Parnawa posiadała wówczas bardzo małą załogę (przesadnie mówi się tylko o siedmiu hajdukach); Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej: AGAD), Archiwum Radziwiłłów (dalej:
AR) V, nr 3683, s. 8, Jan Farensbach do Krzysztofa Radziwiłła, 1 VII 1617 r., z Rygi; ibidem,
s. 12, Jan Farensbach do Krzysztofa Radziwiłła, 7 VII 1617 r., z Lemla.
Ibidem, AR IV, t. 23, k. 303, s. 23, Krzysztof Radziwiłł do Stanisława Pukszty, 11 VIII
1617 r., z Birż.
Löjtnant Conquist, Kriget, s. 34–36; Sveriges, s. 34; B. Broomé, Nils, s. 102.
„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE”
97
czykiem82. W tym momencie ponownie dał o sobie znać charakter Wolmara, człowieka ambitnego, konfliktowego, porywczego i przede wszystkim zmiennego83.
Pod koniec jesieni okazało się, że większość wyniesionych ze wspólnej operacji korzyści przypadło Szwecji84, której wymagający wspólnik powoli zaczął
przeszkadzać w realizacji własnych celów85. Tymczasem bezbronna i zszokowana
początkowo Rzeczpospolita przeszła do kontrataku, kierując ostrze swojego oręża
przede wszystkim w Farensbacha. Do tego wkrótce doszły niepokoje księcia Wilhelma o Kurlandię86. Wszystko to, sumując się ze sobą, nie mogło napawać Wolmara optymizmem. Zaczął on nawet wątpić w potęgę Szwecji, nie angażującej do
tej pory w całe przedsięwzięcie wystarczających sił. Wątpliwości te przekształciły
się niedługo w konkretne działania Inflantczyka, zmierzającego do porzucenia
słabej Szwecji i przejścia z powrotem na polską stronę.
Szczęśliwie dla Wolmara już samej Rzeczypospolitej, zaangażowanej poważnie
w tym czasie na południu i wschodzie, zależało na przeciągnięciu go na swoją
stronę. Sprytny Inflantczyk oczywiście skwapliwie z tego skorzystał, pozwalając
stronie polskiej przejąć inicjatywę, co pozwoliło później na wynegocjowanie dużo
lepszych warunków87. Inicjatywa wyszła od zakonu jezuitów88, których w tym
ciężkim dziele nawrócenia „syna marnotrawnego” wsparli hetman polny litewski
Krzysztof II Radziwiłł89, podkanclerzy litewski Jarosz Wołłowicz90 oraz najbliższa
82
83
84
85
86
87
88
89
90
Löjtnant Conquist, Kriget, s. 30–33; Sveriges, s. 32. Stiernsköld był całkowitym przeciwieństwem Farensbacha, który zdolny był rzucić na szalę wszystko dla urzeczywistnienia swojego planu. Szwed, ostrożny i powolny, nie był odpowiednim człowiekiem do prowadzenia
działań w kampanii 1617 r.; J. U. Niemcewicz, Dzieje panowania Zygmunta III, t. 3, Wrocław 1836, s. 282; B. Broomé, Nils, s. 108–109; M. Roberts, Gustaw II, s. 164.
Przykładem może być tutaj zachowanie Farensbacha na służbie weneckiej, odnotowane
przez pamiętnikarza; Podróż królewicza Władysława Wazy do krajów Europy Zachodniej
w latach 1624–1625 w świetle ówczesnych relacji, oprac. A. Przyboś, Kraków 1977, s. 391.
R. Liljedahl, Svensk förvaltning i Livland 1617–1634, Uppsala 1933, s. 30.
Sveriges, s. 38.
RA, S, PBH, E 8604, k. 461–461v, Książę Wilhelm do Wolmara Farensbacha, 17 VI 1617 r.,
z Lubeki. Zob. także: LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 238; streszczenie w: BPANK, rkps 329,
k. 10v.
Wolmar przedstawił nawet plan, zgodnie z którym zdrada była wyłącznie podstępem, mającym posłużyć do pochwycenia Gustawa Adolfa; Pamiętniki, s. 57, 66; A. Szelągowski,
Walka o Bałtyk (1544–1621), Lwów 1904, s. 268.
Chodzi tutaj przede wszystkim o ojca Grzegorza, którego można chyba identyfikować
z Grzegorzem Czyślakiem z ryskiego oddziału; H. Wisner, Król i książę, s. 64.
AGAD, AR II, nr 17966/III, s. 111, Jarosz Wołłowicz do Krzysztofa Radziwiłła, IX 1617 r.,
[b.m.].
Ibidem, AR V, nr 17966/III, s. 43, Jarosz Wołłowicz do Krzysztofa Radziwiłła, 14 VII 1617 r.,
z Płongian; ibidem, s. 69, Jarosz Wołłowicz do Krzysztofa Radziwiłła, 4 VIII 1617 r., z Płongian; ibidem, s. 98, Jarosz Wołłowicz do Krzysztofa Radziwiłła, 9 IX 1617 r., z Szawel.
98
MARIUSZ BALCEREK
rodzina Farensbacha91. Ich wysiłki trafiły na podatny grunt, czego dowodem był
krótki czas namysłu Wolmara nad podjęciem rozmów z hetmanem polnym, zakończonych później ostateczną decyzją zdrady dotychczasowego sojusznika i oddania
posiadanych przez siebie twierdz92.
Wolmar ostatecznie zdecydował się na początku października 1617 r. porzucić
Szwecję93. O tym, że Farensbach nie palił za sobą mostów i pozostawiał sobie
otwartą furtkę do prawdopodobnych rozmów ze stroną szwedzką, świadczy jego
list do króla Szwecji Gustawa Adolfa. Farensbach stwierdzał w nim, że przez złączenie się ze Szwecją jego ojczyzna, za jaką uważał całe Inflanty razem z Kurlandią, a także przyjaciele i krewni ponieśli tyle niedogodności, że honor oraz naturalne prawo nakazuje mu posłuszeństwo wobec króla polskiego94. Konsekwencją
tego kroku było wydanie przez Wolmara stronie litewskiej zarządzanych przez
siebie twierdz, co nie obyło się bez konfliktów95. Podpisany w październiku pod
Goldyngą (niem. Goldingen, łot. Kuldīga) układ, na którego podstawie Farensbach miał tego dokonać, był dla niego wyjątkowo korzystny, dobitnie świadcząc
o talencie dyplomatycznym Inflantczyka. Porozumienie zakładało ułaskawienie
królewskie dla Farensbacha i jego podwładnych, wraz z nienaruszalnością dóbr
ziemskich oraz zapewnieniem przeprowadzenia rehabilitacji!96 Jakby tego było
91
92
93
94
95
96
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 397, Magdalena Farensbach do Wolmara Farensbacha, 16 VII
1617 r., z Warszawy.
Hetman wyznaczył miejsce spotkania Farensbachowi w połowie drogi między Rygą a Dyamentem. Tam doszło do rozmów i uzgodnienia wstępnych warunków; BPANK, rkps 294,
s. 432, Stan spraw Ks. Radziwiłła z Wolmarem Farensbachem przed komisarzami królewskimi, 1619 r.; zob. także: BR, rkps 16, k. 131v–134.
Dla Szwedów przejście Farensbacha z powrotem na polską stronę było niespodzianką;
B. Broomé, Farensbach, s. 365. Szwedzi dowiedzieli się o tym, że książę Wilhelm nie ma
już zaufania do Farensbacha, ale dopiero po 10/20 października; RAOSB, dz. 2: t. 10, red.
P. Sondén, Stockholm 1900, s. 198, Johan Skytte do Axela Oxenstierny, 10 X 1617 r., z Lubeki.
AGAD, AR V, nr 3713, s. 12–13, Wolmar Farensbach do Gustawa Adolfa, 3 X 1617 r., z Goldyngi. Zob. także: ibidem, nr 3684, s. 6.
Za przykład może tutaj posłużyć przejęcie Goldyngi, podczas którego o mało nie doszło do
bitwy: „postępował książę [Krzysztof Radziwiłł – M. B.] w szyku pod Goldyngę obóz na
zadzie zostawiwszy, rozumiejąc, że Farensbach jako nieprzyjaciel stawi pole”; BPANK, rkps
294, s. 433, Stan Spraw.
AGAD, AR II, nr 686, s. 1, Umowa Krzysztofa II Radziwiłła z Wolmarem Farensbachem,
1 X 1617 r., z Goldyngi. Uniewinnienie Farensbacha nastąpiło już 6 października 1617 r.;
BPANK, rkps 289, s. 501, Uniwersał Zygmunta III uniewinniający Wolmara Farensbacha,
6 X 1617 r., z Warszawy. Zygmunt III zaczął już przed sejmem 1618 r. „wybielać” Wolmara,
obarczając winą wygnanego księcia Wilhelma, w czym pomagali mu niektórzy senatorowie
(Akta, s. 19, 43). Wywołało to jednak tylko sprzeciwy wśród szlachty, uważającej wybaczenie takiego czynu za zły przykład na przyszłość; AGAD, AR II, nr 702, s. 6–7, Summariusz
Artykułów na Sejmikach Powiatowych w Koronie namówionych i PP. Posłom na Sejm walny obronie zleconych, 1618 r.; Akta, s. 48; J. Seredyka, Sejm, s. 75–76. Podobnie było przed
„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE”
99
mało, udało się Inflantczykowi zapewnić pozostawienie pod jego dowództwem
zwerbowanych jeszcze na służbę u księcia Wilhelma oddziałów wojska (1000 piechoty i jedna rota jazdy), na co otrzymał od nienawidzącego go hetmana polnego
16 000 złotych97.
Mimo sukcesu spod Goldyngi, w nowy 1618 r. Wolmar Farensbach wchodził z piętnem podwójnego zdrajcy, marnując w ten sposób dorobek sławnego
ojca i utrudniając sobie dalszą karierę. Nie był to jedyny problem, z jakim musiał
się uporać. Toczący się od dawna konflikt z potężną Rygą wkrótce przekształcił
się, mimo prób Zygmunta III i Jana Karola Chodkiewicza zapobieżenia temu98
(wraz z dołączeniem do Rygi hetmana polnego99 oraz księcia kurlandzkiego Fryderyka100), w regularną wojnę, z bitwami i oblężeniami. Duża przewaga sprzymierzonych powodowała, że Farensbach nie był w stanie nawiązać równorzędnej
walki i odnieść jakiegoś znaczącego sukcesu. Pierwsze starcie z przeważającymi
oddziałami ryskimi, do którego doszło jeszcze w 1617 r., przyniosło dotkliwą
klęskę101. Jej skutkiem było oblężenie głównej siedziby Wolmara Farensbacha
w Kurlandii w Autz. Udało mu się wówczas wytrzymać oblężenie połączonych sił
sejmem 1619 r. i na nim, kiedy szlachta domagała się ukarania Farensbacha; J. Rzońca, Sejmiki przed sejmem zwyczajnym 1619 roku, „Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicznej im. Powstańców Śląskich w Opolu, Seria A, Historia” 1977, nr 14, s. 37; idem, Ostatni
sejm przed Cecorą (1619 r.), „Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej” 1983, nr 20, s. 80–81.
97
BPANK, rkps 294, Miasto Ryga do Zygmunta III, 20 X 1617 r., z Rygi, s. 327.
98
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 470, Uniwersał Zygmunt III do księcia Fryderyka, szlachty
księstwa i Inflant, 15 II 1619 r., z Warszawy; ibidem, s. 472–474, Uniwersał Zygmunta III
do mieszkańców Kurlandii i Semigalii, 20 II 1619 r., z Warszawy; ibidem, s. 490, Uniwersał
Zygmunta III, 24 VI 1619 r., z Warszawy; BR, rkps 16, k. 129v, Zygmunt III do miasta Ryga,
5 IV 1619 r., z Warszawy; ibidem, k. 129v, Jan Karol Chodkiewicz do miasta Ryga, 14 IV
1619 r., z Kretyngi; AGAD, AR V, nr 16762, s. 47, Zygmunt III do miasta Ryga, 4 VI 1619 r.,
z Warszawy.
99
Spór między Krzysztofem Radziwiłłem a Wolmarem Farensbachem datuje się od sprawy
przekazania twierdz trzymanych przez Farensbacha hetmanowi polnemu; BPANK, rkps 294,
s. 431–446, Stan spraw.
100
A. Seraphim, Die Geschichte, s. 84.
101
Bodeckers, s. 64; J. Kordzikowski, Aus den Studien im Rigaschen Stadtarchiv, „Sitzungsberichte der Gesellschaft für Geschichte und Altertumskunde der Ostseeprovinzen Rußlands”
1913, s. 134–141. Dokumenty te znalazły się później w rękach Radziwiłła; A. Kraushar,
Dzieje Krzysztofa z Arciszewskiego Admirała i wodza Holendrów w Brazylii, starszego nad
armatą koronną za Władysława IV i Jana Kazimierza. 1592–1656, t. 1–2, Petersburg 1892,
s. 55. Pewne dokumenty mówiące o kontaktach Farensbacha z Szwedami udało się zdobyć
później także Krzysztofowi Arciszewskiemu; M. Paradowska, Przyjmij laur zwycięski, Wrocław 1987, s. 35. Wolmar Farensbach zażądał później zwrotu dokumentów, o czym napisał
do Zygmunta; LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 442, Wolmar Farensbach do Zygmunta III,
[b.d.m.]; ibidem, s. 453, Zygmunt III do miasta Ryga, 10 I 1618, z Warszawy.
100
MARIUSZ BALCEREK
ryskich i części oddziałów hetmańskich, co potwierdza jego wysokie umiejętności
w tej dziedzinie sztuki wojennej102.
Odziedziczony po ojcu talent wojskowy Wolmar wykorzystał w wojnie podjazdowej, prowadzonej wraz z bratem Janem wobec sprzymierzonych. Sprowadzała się ona głównie do mających charakter rabunkowy rajdów na pograniczu
Inflant, księstwa Kurlandii i Semigalii oraz Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Łupem braci Farensbachów padały dwory szlacheckie, wioski, kupcy na drogach,
a nawet osoby wysoko postawione, w tym kanclerz kurlandzki i marszałek wiłkomierski103. Doszło nawet do ataku na dobra radziwiłłowskie wokół silnie umocnionych Birż, podczas którego oddział Wolmara, dowodzony przez Wilhelma de la
Barre, poniósł ciężką klęskę z rąk oddziałów Radziwiłła104. Porażka ta, z października 1619 r., zakończyła poważniejsze działania militarne Wolmara Farensbacha,
który od tej pory biernie oczekiwał ataku na Autz.
Pozornie beznadziejną sytuację militarną braci Farensbachów równoważyły
umiejętności dyplomatyczne starszego Wolmara, potrafiącego kapitalnie wykorzystać słabe punkty przeciwników105. Należała do nich przede wszystkim zbytnia uf102
Nicolaus Putkamer zu Bütow do księcia Wilhelma, 3 VI 1618, Kleinen Gleusser, w: J. von
Bohlen zu Bohlendorf, Fragmente zur Geschichte des Herzogs Wilhelm von Kurland,
MGGLEK 1855, t. 8, z. 1, s. 232; Bodeckers, s. 64. Ernst Seraphim był zdania, że obroną
Autz dowodził bezpośrednio Wilhelm de la Barre; E. Seraphim, Der Kurländer, s. 95–101.
103
AGAD, AR V, nr 15061, s. 45, Adam Steckiewicz do Krzysztofa Radziwiłła, 3 II 1619 r.,
z Kokenhauzen; BR, rkps 16, k. 129v, Ekstrakt sejmowy kontumacyjnego dekretu w sprawie
Ryżan z Wol[marem] Farensbachem, 5 III 1619 r., z Warszawy; AGAD, AR II, nr 324, s. 1,
Krzysztof Radziwiłł do Jarosza Wołłowicza, 12 III 1619 r., z Popiela; ibidem, s. 2, Krzysztof
Radziwiłł do sekretarza Marcinkiewicza, 12 III 1619 r., z Popiela; ibidem, AR XI, nr 35,
s. 127, Obywatele żmudzcy do Krzysztofa Radziwiłła, 2 IV 1619 r., z Rosieczyn; ibidem,
s. 129, Obywatele wiłkomirscy do Krzysztofa Radziwiłła, 3 IV 1619 r., z Wiłkomierza; ibidem, s. 120, Szlachta upitska do Krzysztofa Radziwiłła, IV 1619 r., z Poniewieża; ibidem,
s. 131–146, Protestatio P. Sverynowey na Ferisberka o najazd domów, 14 V 1619 r.; LVVA,
F. 673, La. 1, nr 348, s. 502–504, Protest miasta Rygi, 22 X 1619 r., [z Rygi]; AGAD, AR
XI, nr 35, s. 124, Protestacje albo Postanowienia Powiatu Upitskiego na sejmiku dla różnych
zbrodni i swawoleństwa Farensbachowego które się tam specyficznie uczynione, [1619];
ibidem, s. 251, Wyznanie złapanych ludzi Farensbacha, [1619], [b.m.]; ibidem, s. 58–59,
Przyznawanie, [b.m.]; ibidem, s. 425–426, Skargi na postępowanie Wolmara Farensbacha,
17 II 1620 r., [b.m.]; LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 531, Miasto Ryga do Lwa Sapiehy, [19/9
II 1620 r.], z Rygi; BR, rkps 75, k. 157v, Protestacja Krzysztofa Radziwiłła na Wolmara Farensbacha, 5 IX 1620 r., z Wilna.
104
AGAD, AR XI, nr 35, s. 248, Protestacja Krzysztofa Radziwiłła na Wolmara Farensbacha,
1619 r., [b.m.]; ibidem, s. 235–236, Vidimus z Protestacji Ewerta Wechmana Na P. Wolmara
Farensbacha o nastanie gwałtowne na dom, 12 X 1619 r., [b.m.]; ibidem, s. 241, Krzysztof
Radziwiłł do Lwa Sapiehy, 14 X 1619 r., z Birż; BPANK, rkps 294, s. 445, Stan spraw;
AGAD, AR XI, nr 35, s. 57, Przyznanie sług i Rajtarów, [b.d.m.].
105
Radziwiłł wspominał o próbach rozbicia jego sojuszu z Rygą i księciem Fryderykiem; BR,
rkps 16, k. 135v, Krzysztof Radziwiłł do Jan Ulricha i Tomasza Rama, 18 V 1620, [b.m.];
„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE”
101
ność we własne możliwości i niedocenianie słabego na pozór Inflantczyka106. Ten
bowiem dysponował rozległymi wpływami w Rzeczypospolitej i umiał je należycie
wyzyskać107. Najszybciej przekonała się o tym Ryga, mająca z nim najdłuższej do
czynienia108. Również książę Fryderyk, który z natury był ostrożny, dość wcześnie
nauczył się postępowania z Wolmarem109. Wniosków z tych lekcji nie wyciągnął
niestety w porę dumny Radziwiłł, nie przykładający początkowo większej wagi
do opinii Warszawy i nie próbujący tym samym zniwelować na tym polu przewagi przeciwnika110. Tymczasem Farensbach, zdając sobie doskonale sprawę z roli
hetmana w sojuszu sprzymierzonych, nie omijał żadnej sposobności do ataku na
niego111. Pewne znaczenie miało tutaj także wyznanie protestanckie wrogów braci
Farensbachów, któremu oni sami mogli przeciwstawić przejęty nie tak dawno obrządek rzymskokatolicki, nadając całemu konfliktowi wyraz religijny112.
Przy przewadze sprzymierzonych w polu, a braci Farensbachów na dworze
królewskim, konflikt stanął w martwym punkcie. Próby jego rozwiązania poprzez
układy, wobec głębokich urazów i atmosfery niepewności, nie były w stanie przynieść pozytywnego skutku113. Dopiero interwencja samego Zygmunta III, zmęAGAD, AR V, nr 2968, s. 35–36, Magnus Ernest Denhoff do Krzysztofa Radziwiłła, 25 III
1620 r., [b.m.].
106
U. Augustyniak, W służbie hetmana, s. 121.
107
Siostra Wolmara i Jana, Magdalena Farensbach, będąc podopieczną królewny Anny Wazówny, wspierała braci jak mogła; AGAD, AR V, nr 12789/I, s. 85, Jerzy Radzimiński do
Krzysztofa Radziwiłła, 6 I 1620 r., z Warszawy. Oprócz tego wspierali Wolmara jezuici;
ibidem, s. 55, Jerzy Radzimiński do Krzysztofa Radziwiłła, 2 IV 1619 r., z Warszawy; Pamiętniki, s. 66, oraz szwagier Jan Karol Chodkiewicz; AGAD, AR II, nr 326, s. 1, Jan Karol
Chodkiewicz do Zygmunta III, 13 X 1619 r., z Kretyngi.
108
E. Seraphim, Der Kurländer, s. 88.
109
W 1620 r. Wolmar Farensbach odsprzedał Autz księciu Fryderykowi za 40 000 polskich
florenów; LVVA, F. 1100, La. 13, nr 521, k. 4, Akt sprzedaży dóbr Autz i Schwenden księciu
Fryderykowi, 15 V 1620, Hoff zum Berge; AGAD, AR V, nr 12789/I, s. 180, Jerzy Radzimiński do Krzysztofa Radziwiłła, VI 1620 r., z Warszawy; Kurländische Güter-Chroniken,
nach urkundlichen Quellen, t. 1, red. F. von Klopmann, Mitau 1856, s. 56, 76.
110
AGAD, AR V, nr 13855/XIX, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 11 I 1621 r., Warszawa, s. 1. Zadanie śledzenia intryg Farensbacha na dworze w Warszawie otrzymał później
Krzysztof Arciszewski; A. Kraushar, Dzieje, s. 51.
111
AGAD, AR II, nr 727, s. 1, Trybunał litewski do Krzysztofa Radziwiłła, 23 V 162 r., z Wilna.
112
Ibidem, nr 315, s. 1, Instrukcja Krzysztofa Radziwiłła – podjęcie sprawy zdrady Wolmara
Farensbacha, [1618], [b.m.]; U. Augustyniak, Dwór i klientela, s. 203. Nie zmienia to faktu,
że Wolmar Farensbach potrafił nawet wygnać własnego księdza w Autz, kiedy ten zaczął się
skarżyć na jego postępowanie; AGAD, AR XI, nr 35, s. 426, Skargi na postępowanie Wolmara Farensbacha, 17 II 1620 r., [b.m.].
113
Nie powiodły się próby pogodzenia w 1619 r. (BR, rkps 16, k. 129v, Zygmunt III do miasta
Rygi, 5 IV 1619 r., z Warszawy; ibidem, k. 130, Jan Karol Chodkiewicz do miasta Rygi,
15 V 1619, [b.m.]; ibidem, k. 131, Jan Karol Chodkiewicz do miasta Rygi, 21 IX 1619 r.,
[b.m.]; ibidem, k. 131v, Zygmunt III do miasta Rygi, 24 X 1619 r., [z Warszawy]), a także
102
MARIUSZ BALCEREK
czonego już przeciągającym się sporem, doprowadziła w sierpniu 1620 r. do jego
ostatecznego zakończenia114. Zawarta w Warszawie ugoda dotyczyła zasadniczo
tylko Radziwiłła, gdyż jeszcze wcześniej księciu Fryderykowi udało się podpisać
osobną umowę z Wolmarem. Jej postanowienia nie okazały się korzystne dla Inflantczyka, zmuszonego odsprzedać księciu swe kurlandzkie posiadłości115. Natomiast najdłuższej trwający zatarg z Rygą pozostał nieuregulowany i odłożony
przez króla na bliżej nieokreśloną przyszłość116.
na początku 1620 r. (AGAD, AR XI, nr 35, s. 3, Zygmunt III do Krzysztofa Radziwiłła, 22
XI 1619 r., z Warszawy; ibidem, s. 12, Zygmunt III do Krzysztofa Radziwiłła, 24 XI 1619 r.,
z Warszawy; ibidem, s. 19, Krzysztof Radziwiłł do Macieja Breczańskiego, 16 XII 1619 r.,
z Birż; ibidem, s. 7, Jan Karol Chodkiewicza do Jarosza Wołłowicza, 22 I 1620 r., z Ciemkowic; ibidem, AR V, nr 13855/XIX, s. 6, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, I 1620 r.,
z Warszawy), i później w maju (ibidem, AR II, nr 335, s. 1, Jan Karol Chodkiewicz, Jan
Zawisza i Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 13 V 1620 r., z Lachowicz; BR, rkps 16,
k. 135, Lew Sapieha do miasta Rygi, 13 V 1620 r., [z Lachowicz]; AGAD, AR V, nr 13855/
/XIX, s. 20, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 15 V 1621 r., z Rozaney; ibidem, s. 22,
Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 17 V 1621 r., z Rozaney; ibidem, s. 27, Lew Sapieha
do Krzysztofa Radziwiłła, 26 V 1621 r., z Rozaney; ibidem, s. 25, Jan Karol Chodkiewicz do
[Lwa Sapiehy], 27 V 1620 r., z Lachowicz).
114
AGAD, AR IV, t. 23, k. 306, s. 17–18, Krzysztof Radziwiłł do Stanisława Pukszty, 18 VIII
1620 r., z Zabłudowa; ibidem, s. 20, Krzysztof Radziwiłł do Samuela Lemki, 14 IX 1620 r.,
z Zabłudowa.
115
Zob. przypis 111. Podobny zabieg wykonał później Wolmar ze swoimi starostwami Rujen
i Tarwest. W 1623 r. Farensbach otrzymał konsens z okienkiem na sesję obydwu starostw;
Urzędnicy, s. 202, 207; K. Chłapowski, Elita senatorsko-dygnitarska korony za czasów Zygmunta III i Władysława IV, Warszawa 1996, s. 111.
116
Próby porozumienia miasta z Farensbachem podejmowane były już od dłuższego czasu;
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 492, Protest miasta Ryga, 3/13 VIII 1619 r., z Wenden; ibidem,
s. 495–496, Protest miasta Ryga, 3 IX 1619 r., z Wenden; ibidem, s. 497, Jan Karol Chodkiewicz do miasta Ryga, 21 IX 1619 r., [b.m.]. Zob. także: BR, rkps 16, k. 131; ibidem, s. 528,
Hieronim Wołłowicz do miasta Ryga, 7 II 1620 r., z Kowna; ibidem, s. 568, Zygmunt III do
Rygi, 15 II 1620 r., z Wilna; ibidem, s. 570, Lew Sapieha do miasta Ryga, 16 II 1620 r., z Wilna;
LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 534–535, Protest miasta Ryga, 1 IV 1620 r., z Wenden; BR,
rkps 16, k. 135, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 13 V 1620 r., [b.m.]; AGAD, AR V,
nr 13855/XIX, s. 22, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 17 V 1620 r., z Rozaney; LVVA,
F. 673, La. 1, nr 348, s. 571, Krzysztof Radziwiłł do miasta Ryga, 25 VI 1620 r., z Zabłudowa;
ibidem, s. 542, Poświadczenie Wolmara Farensbacha, 19 VII 1620 r., z Warszawy; ibidem,
k. 44–47v, Relacja z rozmów pomiędzy Wolmarem Farensbachem a Rygą, 22 VII 1620 r.,
[b.m.]; ibidem, s. 578, Wicekanclerz Lipski do miasta Ryga, 28 VIII 1620 r., z Warszawy;
ibidem, s. 580, Zygmunt III do miasta Ryga, 29 VIII 1620 r., z Warszawy; ibidem, s. 586, Jan
Wastowiusz do miasta Ryga, 3 IX 1620 r., z Jazdowa; ibidem, s. 588, Jakub Zadzik do miasta
Ryga, 4 IX 1620 r., z Warszawy; ibidem, s. 498, Warunki Wolmara Farensbacha ugody z Rygą,
[b.d.m.]; ibidem, s. 520, Conditie od P[ana] Farensbach do PP Ryżanom podane, [b.d.m.]; ibidem, s. 525, Raport w sprawie rozmów z Wolmarem Farensbachem, [b.d.m.]; ibidem, s. 540;
Warunki Wolmara Farensbacha; ibidem, s. 543–546, Zastrzeżenia miasta Ryga [sierpień 1620];
C. Mettig, Geschichte, s. 315; A. Ziemlewska, Ryga, s. 146.
„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE”
103
Zakończenie sporu ze sprzymierzonymi osiągnięte zostało jednak za cenę pożegnania się Wolmara Farensbacha z ojczystymi Inflantami, do których nigdy nie
dane mu było wrócić. Został on wówczas skierowany przez króla na południe
kraju, gdzie niewielu wiedziało o jego przeszłości. Tam wziął udział w przygotowaniach do wyprawy hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego,
zakończonej, jak wiadomo, bitwą pod Cecorą. Wśród stepów dzisiejszej Mołdawii
znany z konfliktowości i arogancji Inflantczyk, pomimo obaw wobec jego osoby,
dzielnie walczył do samego końca117.
Starcie pod Cecorą i odwrót wojsk koronnych ku granicom Rzeczypospolitej,
w wyniku braku dyscypliny, doprowadziło ostatecznie do straszliwej klęski. Wolmarowi Farensbachowi, choć rannemu w nogę118, udało się ją przeżyć, ale trafił do
niewoli119. Po wyjściu z niej w 1623 r. próbował zaciągnąć się na służbę króla polskiego120. Brak sukcesu w tych działaniach zmusił Farensbacha do zaciągnięcia się
na służbę kolejno w Siedmiogrodzie, w Wenecji i we Francji, gdzie nie był w stanie
zagrzać dłużej miejsca. Później ponownie spróbował swoich sił, jako dyplomata,
w służbie króla szwedzkiego121. Ostatecznie znalazł się w armii cesarskiej walczącej w południowej Rzeszy122. Tam znowu wdał się w konflikty z przełożonymi,
co skłoniło go do porzucenia dotychczasowych chlebodawców123. Ponownie skierował uwagę na Szwedów, którym planował w 1633 r. wydać Inglostad, gdzie był
komendantem w służbie cesarza. Ostatecznie skończyło się to niepowodzeniem, co
tym razem miało dla Wolmara Farensbacha tragiczny skutek. W przeciwieństwie
do Rzeczypospolitej, tutaj spotkała go natychmiastowa kara w postaci szubienicy.
Zginął w drodze na nią, zakłuty i porąbany, zabijając jeszcze czterech strażników124.
Wolmar Farensbach zmarł w wieku 47 lat, a więc przeżył kilka lat mniej niż jego
ojciec (51 lat). Obydwaj, zarówno ojciec, jak i syn, byli Inflantczykami, żołnierzami
służącymi wielu władcom europejskim. Mimo to Jerzy, umierając na inflanckiej
ziemi, jak przystało na żołnierza, odszedł z tego świata w aureoli bohatera i wiernego obywatela Rzeczypospolitej. Wolmar natomiast, przyłapany na zdradzie, na
117
Ryszard Majewski wymienił go wśród „kandydatów” na najbardziej kłopotliwych podkomendnych hetmana Żółkiewskiego; R. Majewski, Cecora. Rok 1620, Warszawa 1970,
s. 147.
118
BR, rkps 97, k. 39, Rejestr więźniów z ekspedycji wołoskiej.
119
J. Sobieski, Pamiętnik wojny chocimskiej, xsiąg troje, Petersburg 1854, s. 68.
120
AGAD, AR II, nr 866, Suplika Wolmara Farensbach do Zygmunta III, 1623, [b.m.]. Zob.
także: ibidem, nr 876; Biblioteka Jagiellońska, rkps 102, s. 1031–1033; Biblioteka Ordynacji
Zamoyskiej (dalej: BOZ), rkps 1173, k. 33v–35; Biblioteka Czartoryskich, Teki Naruszewicza, t. 98, s. 677–687.
121
S. Herbst, Farensbach Włodzimierz, s. 371. Zob. także: N. Ahnlund, Krigare, s. 80–111.
122
E. Seraphim, Der Kurländer, s. 140–148.
123
M. Grünbaum, Ueber die Publicistik des dreissigjaehrigen Krieges von 1626–1629, Halle
1880, s. 89–90.
124
J. U. Niemcewicz, Dzieje, s. 276.
104
MARIUSZ BALCEREK
obcej ziemi, zakończył żywot haniebnie. Zniweczył tym samym częściowo dorobek
ojca, ciężko pracującego na zdobycie uznania i pozycji w Rzeczypospolitej.
Odziedziciwszy po ojcu zdolności wojskowe, Wolmar Farensbach był dobrym,
choć nie wybijającym się dowódcą. Przykład Wolmaru w 1607 r., a częściowo
Autz i Cecory, wykazały, że umiał się on skutecznie bronić za umocnieniami. Gorzej sytuacja wyglądała, gdy stawał się samodzielnym dowódcą, kierującym działaniami w polu, czego przykładem mogą być niepowodzenia w kampanii polsko-szwedzkiej, a potem w walce ze sprzymierzonymi. Biorąc go jednak w obronę,
trzeba zauważyć, że dowodząc nieopłaconym i niezdyscyplinowanym wojskiem,
nie był w stanie odnieść błyskotliwych zwycięstw nad przeważającymi siłami
przeciwników. Służąc pod sprawnym i mającym silny autorytet dowódcą, potrafił
być wytrwałym i odważnym żołnierzem (np. szturm Parnawy w 1609 r.), zapowiadając się na dobrego wojskowego. Udowodnił to nawet podczas nieudanej wyprawy cecorskiej, w wyjątkowo niekorzystnych warunkach, kiedy inni nie dawali
sobie rady z zaistniałą sytuacją.
Znacznie lepiej od sztuki wojennej powodziło się Wolmarowi Farensbachowi
w meandrach dyplomacji. Najlepiej może o tym świadczyć bezproblemowe poruszanie się w trudnych i zawiłych ścieżkach tej dziedziny. Inflantczyk udowodnił
to przede wszystkim w latach 1616–1620, kiedy precyzyjnie wykorzystywał nadarzające się sytuacje i płynnie zmieniał strony. Niestety, dobrze zapowiadające się
na początku działania marnowane były często przez brak konsekwencji, typowy
dla niego, a objawiający się również przy operacjach wojskowych. Wynikające
z tego powodu kolejne, nagłe zwroty w kierunku Warszawy i Sztokholmu istotnie
uwalniały go z chwilowych opresji, co można by uznać za duże osiągnięcie. Nie
zmienia to jednak faktu, że te skrajne manewry pozbawiły go owoców całej pracy,
nastręczając mu nowych problemów. Przykładem może być tutaj błyskotliwa na
pierwszy rzut oka dwukrotna zmiana stron w 1617 r., która nie przyniosła Wolmarowi żadnych nabytków, wzbogacając tylko jego listę wrogów.
Nasuwa się tutaj porównanie zbliżonych do siebie działań ojca i syna. Pierwszy
z nich, Jerzy Farensbach, w trakcie polsko-duńskiego konfliktu o Piltyń wybrał
ostatecznie Rzeczpospolitą, tracąc cały swój duński dorobek. Trzymając się później już konsekwentnie dokonanego wyboru, zyskał tu za to z czasem duże uznanie
i majątek. Wolmar natomiast, potrafiący zmieniać parokrotnie strony, nie ponosząc przy tym na początku większych konsekwencji, nie był w stanie na dłuższą
metę zdobyć dla siebie żadnego wymiernego sukcesu. To, wraz z osobistą tragedią
w postaci niepozostawienia potomków, wpłynęło ostatecznie na upadek znaczenia
rodu Farensbachów. Co prawda młodszy brat Wolmara, Jan, odznaczając się pod
Chocimiem w 1621 r., odbudował częściowo pozycję rodu125, ale o powrocie na
125
S. Herbst, Farensbach Jan, s. 369. Jan Farensbach pod Chocimiem dowodził chorągwią
husarską (200 koni); BR, rkps 2, s. 831, Spisek woyska Koronnego przeciwko Turkowi in
105
„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE”
wyżyny, na jakie wzniósł się wcześniej brat i ojciec, nie mogło być już jednak
mowy126.
Od czasów Jana Farensbacha reprezentanci rodu Farensbachów w Inflantach
nie odgrywali już większej roli127. Świetnie zapowiadający się Farensbachowie
z czasem zostali drobną szlachtą. Aż kusi, aby zaryzykować stwierdzenie, że gdyby
nie zbyt szybki awans na gubernatora w 1611 r. i wynikłe z tego konsekwencje,
przede wszystkim zdrada zapoczątkowana w 1616 r., to bylibyśmy świadkami
dużej, powolnej, ale konsekwentnej kariery jednostki, która stworzyłaby solidne
podstawy do dalszego rozwoju rodu na terenie całej Rzeczypospolitej.
Mariusz Balcerek
‘FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICIL’.
THE CAREER OF WOLMAR FARENSBACH IN LIVONIA
SUMMARY
The partition of the Teutonic Order State in Livonia in the 2nd half of the 16th century
made the inhabitants of this country to adjust to new conditions under a new alien rule.
A good example of this problem presents a career of the noble family von Farensbach and
especially of its two eminent members living at that difficult time: Jürgen and Wolmar
von Farensbach. Jürgen Farensbach, the father, was one of the most talented military commanders of that period acting in the war theatre within the Baltic Sea Basin. In service of
many rulers he reached each time a high position in the state hierarchy. However, trying to
find his second homeland he often changed his lords as a result of which he frequently lost
benefits he had achieved for his services rendered before. Eventually he decided to remain
loyal to the Polish-Lithuanian Commonwealth and in this choice he endured until the end
of his life. Jürgen’s son, Wolmar acted to some extent similarly as his father. He started his
career in the Polish-Lithuanian Commonwealth. For the young nobleman from Livonia,
with his difficult personality, a fast promotion was not enough. His dissatisfaction got him
into many conflicts in Livonia as well as out of this province. Consequently it led him
to betrayal of the Commonwealth. In 1617 he changed sides and rendered his service on
behalf of Sweden, which was sealed by surrendering the Dyament fortress to the Swedish
Anno 1621. Według Leszka Podhorodeckiego pod Chocimiem były dwie chorągwie Farensbacha, husarska (200 koni) i kozacka (100 koni); L. Podhorodecki, Kampania chocimska
1621 roku, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości” 1964, t. 10, cz. 2, s. 131.
126
Sama Anna Wazówna prosiła żonę Lwa Sapiehy o opiekę nad rodem Farensbachów; BOZ,
rkps 1220, k. 62, Anna Wazówna do Anny Sapieha, 15 X 1621 r., z Warszawy.
127
Co ciekawe, Jan również opuścił Inflanty, aby służyć na południu, w Koronie; AGAD, AR
V, nr 12789/I, s. 91, Jerzy Radzimiński do Krzysztofa Radziwiłła, 2 II 1620 r., z Warszawy;
ibidem, AR II, nr 890, Jan Farensbach do podkomorzego bełskiego, 6 VI 1624 r., z Pacanowa; Akta sejmikowe województwa krakowskiego, t. 1: 1572–1620, wyd. S. Kutrzeba, Kraków
1932, s. 411, 413, 416.
106
MARIUSZ BALCEREK
troops. He soon changed his mind and already in the autumn of the same year again took up
the service for Poland-Lithuania. His previous conflicts as well as his treachery made him
many enemies among those there were the mighty city of Riga, Duke of Courland Frederick, Lithuanian Marshall Krzysztof Radziwill and many noblemen from the Livonia’s,
Courland’s and Lithuania’s borderlands. The civil war that lasted almost three years led
to the collapse of the Farensbachs in Livonia. Wolmar was made to sell the entire family
land property and moved to the Crown of Poland. However during the 30-year War in the
German Reich he intended to act on behalf of Sweden again and this time he betrayed the
Emperor. For this treachery he was sentenced to death. In contrast to Jürgen, who had been
recognized in the Commonwealth as a hero and loyal citizen of the Polish-Lithuanian state,
Wolmar fell into disrepute. His treacherous activities destroyed in part the legacy of his
father whose hard work had made him a respected citizen of Poland-Lithuania.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Agnieszka Pufelska
Poczdam
FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS ODER DER
OPTIMISMUS DER POLNISCHEN AUFKLÄRUNG
Zwischen Den Fortschrittlichen Reformatoren
Und Traditionalisten
Der polnische Wirtschaftshistoriker Witold Kula ging in seinem Buch „Ökonomische Theorie der feudalen Ordnung“ von 1962 davon aus, dass in Polen erst mit
der Wende vom 18. zum 19. Jahrhundert eine Durchkapitalisierung der Agrikultur
ansetzt. Mit dieser Transformation des Feudalismus in den Kapitalismus verändert
sich für Kula jedoch nicht allein die Reproduktionsdynamik, sondern zugleich der
Verlauf der „historischen Zeit“. Seiner Meinung nach sind die vorkapitalistischen
Gesellschaften starken kurzfristigen Fluktuationen unterworfen, aber sie unterliegen nur einem sehr langsamen Wandel in Richtung auf einen generellen Trend.
Industrielle Gesellschaften dagegen reduzieren die Amplituden in der Erfahrung
des täglichen Lebens, dafür geht aber die ganze Gesellschaft in eine beschleunigte Bewegung über1. Kurzum: Erst zu Beginn des 19. Jahrhunderts verändert
sich das polnische Bewusststein, einer historischen Bewegung unterworfen zu
sein, die eine allgemeine Veränderung der Gesellschaft auf einen kontinuierlichen
Fortschritt hoffen lässt.
Soll man also daraus schließen, dass in Polen des 18. Jahrhunderts keine Fortschrittshoffnung existierte? War die durch die Teilungen gekennzeichnete polnische Aufklärung eine rein fatalistische Bewegung, die nicht an das „Fortschreiten
zum Guten“ der Polen glaubte? Sicherlich nicht. Auf den ersten Blick wird deutlich, dass nach der These von Kula die Bewegung vorindustrieller Gesellschaften
eher mit dem Kreislauf- oder dem Undulationsmodell korrespondiert. Es geht ab
und auf, es gibt gute Jahre und schlechte Jahre, aber die Geschichte schlägt keine
1
W. Kula, Teoria ekonomiczna ustroju feudalnego, Warszawa 1983, s. 200.
108
AGNIESZKA PUFELSKA
unbedingt sich der Erfahrung aufdrängende Gesamtbewegung ein. Die vorhergehenden Erfahrungen bestimmen die Erwartungen. Zwar gibt es gleichzeitig auch
eine „lineare“ Zeitwahrnehmung – die der eschatologischen Zeit, aber die ist nicht
auf diese Welt bezogen. So gesehen haben wir es in der Zeit bis zum Untergang des
polnischen Staates 1795 mit einem nicht-linearen Fortschrittsdenken oder – ausgehend von den Arbeiten von Reinhart Koselleck – mit vielen „Fortschritten“ zu tun,
die ein insgesamt eher als bedrohlich empfundenes Chaos stabilisieren sollen2. In
der so genannten Spätaufklärung zu Beginn des 19. Jahrhunderts schwächt dieses
Denken dann ab und die „Fortschritte“ gehen allmählich in einen Kollektivsingular
„Fortschritt“ über, der alle vorherigen Kreislauf- und Undulationsmodelle ablöst3.
Diese Entwicklung zu zeigen, ist Anliegen der vorliegenden Ausführungen.
Nach der fast 70jährigen Herrschaft der Sachsenkönige in Polen und dem Tod
August III. bestimmten praktisch Preußen und Russland den nächsten polnischen
König; gewählt wurde Graf Stanisław August Poniatowski, ein Günstling der russischen Zarin Katharina. Der neue und letzte Wahlkönig von Polen wollte jedoch
mehr sein als nur eine willfährige Marionette des Petersburger Hofes. 1764 bestieg
er den Thron mit einem durchdachten, ständig weiter entwickelten Reformprogramm, dessen Ziel es war, ein neues, modernes Polen, das Gegenteil der sächsischen Anarchie, zu schaffen. Der polnische Adel – mächtig durch seine parlamentarischen Vorrechte in Form von liberum veto und voll Zorn über den durch die
russische Herrscherin aufgezwungenen König – widersetzte sich in großer Mehrheit von Beginn Stanisław Augusts Reformmaßnahmen4. Eine breite Unterstützung fand das königliche Modernisierungsprogramm dagegen bei den polnischen
aufgeklärten Intellektuellen. In der Person des der französischen und englischen
Kultur und den französischen Aufklärungsideen zugetanen Königs sahen sie den
einzigen Garanten und Förderer der erhofften Reformen.
Die Hauptkritik der aufgeklärten Reformatoren und des Königs richtete sich
gegen den adligen Republikanismus, der auf die Parole baute: „Die Anarchie hält
Polen zusammen“. Der größte Teil des polnischen Adels, der insgesamt sechssieben Prozent der Gesamtbevölkerung ausmachte und sich als Träger der Nation
betrachtete, glaubte nämlich, Polens Rettung läge darin, auf Reformen zu verzichten, um die viel stärkeren Nachbarn nicht zu reizen. Diese rückschrittliche
2
3
4
Vgl.: R. Koselleck, Vergangene Zukunft. Zur Semantik geschichtlicher Zeit, Frankfurt am
Main, s. 369f.
Vgl. zur Übergangszeit: J. Schlobach, Zyklentheorie und Epochenmetaphorik, München
1980.
Zur Charakteristik dieser Gruppierung siehe E. Rostworowski, Polens Stellung in Europa
im Zeitalter der Aufklärung, in: Polen und Deutschland im Zeitalter der Aufklärung. Reformen im Bereich des politischen Lebens, der Verfassung und der Bildung. XIII. deutsch-polnische Schulbuchkonferenz der Historiker vom 27. Mai bis 1. Juni 1980 in Münster/W.,
hg. von R. Riemenschneider, Braunschweig 1981, s. 11–21.
FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS
109
Anschauung begleitete eine selbstzufriedene sarmatische Ideologie, wonach der
polnische Adel seine Abstammung und die Tradition seiner politischen Rechte
auf das Volk der Sarmaten zurückführte, das von antiken Schriftstellern erwähnt
wird5.
Der kurze Rückblick auf die innerpolnischen Konflikte der zweiten Hälfte
des 18. Jahrhunderts war an dieser Stelle notwendig, um einerseits zu zeigen, auf
welchen starken Widerstand die aufgeklärten Modernisierungsprojekte stießen,
und andererseits, um einige charakteristische Merkmale der polnischen Aufklärung hervorzuheben. Im Gegensatz zu Westeuropa, konstatieren Karol Bal und
Mirosław Żarowski, betraf die Krise in Polen, aus der die Aufklärung hervorging,
nicht die absolute Monarchie, sondern den adligen Republikanismus. Die Idee von
der Teilung der Macht war in Polen anachronistisch. In beinahe ganz Europa erweist sich die Einschränkung der zentralen Macht als Haupttendenz des aufgeklärten Denkens, in Polen dagegen – deren Festigung. Auch eine Kritik der Monarchie im Namen einer Demokratisierung der Macht war in Polen nicht nötig, da hier
bereits seit Jahrhunderten ein parlamentarisches System funktionierte, das aber
auf einer Souveränität des Adels gründete. Der Kampf der Aufklärer gegen die
konservativen Kräfte beruhte in Polen auch nicht auf dem Ringen um Einführung
von Freiheit, sondern auf deren neuer Auslegung. Nicht eine Legalisierung von
Freiheiten war angestrebt, sondern die Unterbindung deren Anwendung lediglich
auf den Adelsstand6.
Vor diesem Hintergrund weisen auch die polnischen Fortschrittsbegriffe eine
eigenartige Gestalt auf. Zumindest in der ersten Phase der Aufklärungszeit – bis
zur ersten Teilung Polens von 1772 – war die Fortschrittsidee im Reformlager
durch das Bewusstsein der Rückständigkeit Polens bestimmt und als Synonym für
die Modernisierung des Landes verwendet7. Den Aufruf des Königs zur „Schöpfung einer neuen polnischen Welt“ erklärten die aufgeklärten Reformatoren zur
eigenen Handlungsmaxime8. Als Vorbild galt ihnen dabei Westeuropa. Im Sinne
5
6
7
8
Vgl.: M. G. Müller, Polen als Adelsrepublik. Aspekte der neueren verfassungsschichtlichen
Diskussion, in: Stände und Landesherrschaft in Ostmitteleuropa in der Frühneuzeit, hg. von
H. Weczerka, Marburg 1995, s. 95–110.
Vgl.: K. Bal, M. Żarowski, Selbstbestimmung der Epoche. Aufklärungsbegriff in Polen, in:
Aufklärung in Polen und Deutschland, hg. von K. Bal, S. Wollgast, Warszawa–Wrocław
1989, s. 26.
J. Michalski, Sarmatyzm a europeizacja Polski w XVIII wieku, in: Swojskość i cudzoziemszczyzna w dziejach kultury polskiej, hg. von Z. Stefanowska, Warszawa 1973, s. 141.
„In unserem Jahrhundert“, appellierte ein Artikel von 1766, „wenn Frankreich über die eigene Verstärkung und den Anstieg der Bevölkerungszahl nachdenkt, wenn sich England um
neue Ansiedelungen und um die Steigerung seiner Seemacht bemüht, wenn Holland versucht, seinen Handel immer mehr auszubreiten, wenn alle Völker einen Aufbruch anstreben, scheint mir das Reden darüber, dass es gut ist, wie es ist, ein Unfug. Ordnung, Stärke,
Handel, Bevölkerung, Friedensverträge bilden eine Einheit der glücklichen Regierung […].
110
AGNIESZKA PUFELSKA
einer aufgeklärten Gnosis, einer Heilserwartung operierte die polnische Aufklärungsbewegung. Als „Demiurg“ (der schlechte Schöpfergott) galt ihr der vorherrschende sarmatische Traditionalismus, von dessen Bekämpfung sie sich Polens
Anschluss an die westeuropäischen Länder erhoffte. Allein durch die Überwindung
der schlechten Gegenwart versprachen sie sich eine glorreiche Zukunft. Das Kommende verunsicherte sie dabei nicht, es war überschaubar und zwar insofern, als
sich der angestrebte zivilisatorische Umbruch aus ihrer Perspektive in Westeuropa
gerade bewährte. „Die europäische Theorie und Praxis“, schreibt Jerzy Michalski,
„wurde zu einer Autorität in jedem Bereich und das unabhängig davon, ob es sich
um die Landwirtschaft, das Militär, die Bildung oder die Kirche handelte“9. Diese
aus europäischer Erfahrung ableitbare Zukunft Polens nahm den Aufklärern die
Angst vor ihr. Allein aus dem Grund ist Mieczysław Klimowicz zuzustimmem,
wenn er die Zeit bis zur ersten Teilung Polens als die „optimistischste Phase“ der
polnischen Aufklärung bezeichnet10.
Diese Abgrenzung gegenüber der Gegenwart Polens und der Übernahme der
fremden Vorbilder zur Bestimmung der eigenen Zukunft hatte jedoch zufolge,
dass die europäischen Aufklärungslösungen fast immer aus einer polnischen Perspektive wahrgenommen wurden. Die westeuropäischen Schriftsteller und Denker
wurden zwar rezipiert, aber andauernd verarbeitet und den sozialen, politischen
und kulturellen Bedingungen Polens angepasst. Diese Nationalisierung des universalen Denkens, die mit den historischen Ereignissen weiter zunimmt, wäre aber
auch der Grund dafür, warum die polnischen Aufklärer selbst kaum einen international anerkannten Beitrag zur europäischen Aufklärungsdebatte geleistet haben.
Obwohl sie sich intensiv mit der westeuropäischen Ökonomie, Theologie, Philosophie oder Geschichte auseinandergesetzt haben, beherrschte ihre Überlegungen
durchgängig die polnische Problematik11.
Die Modernisierungsmaßnahmen des Königs und seine prorussische Politik
stießen bei dem Großteil des Adels auf einen breiten Widerstand. 1768 fanden sich
die Reformgegner in der Konföderation von Bar zusammen, die nun „für Glauben
und Freiheit“, d.h. für die Bewahrung der Souveränität des katholischen Polen
gegen die Protektoratsmächte, in einen Krieg gegen den König und gegen Russland
eintrat12. Dem königlichen Reformweg setzten die Konföderierten ein eigenes Pro-
9
10
11
12
Der polnischen Nation fehlt doch nicht an Möglichkeiten, diejenigen, die wir jetzt beneiden,
einzuholen oder sie sogar zu überholen“. Zit. nach ebd, s. 143f.
Michalski, ebd, s. 145.
M. Klimowicz, Cudzoziemszczyzna i rodzimość. Elementy kultury polskiej czasów oświecenia, in: Swojskość i cudzoziemszczyzna, s. 172.
Vgl.: A. Grześkowiak-Krwawicz, Regina libertas. Wolność w polskiej myśli politycznej
XVIII wieku, Gdańsk 2006.
Vgl.: J. Maciejewski, Literatura barska, in: Przemiany tradycji barskiej. Studia, hg. von
Z. Stefankowska, Kraków 1972, s. 59–89.
FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS
111
jekt zur Verbesserung der Lage Polens entgegen. In einer ihrer Programmschriften
unter dem Titel „Über die Wiedereinführung der alten Regierung nach den ursprünglichen Gesetzen der Republik“ („O przywróceniu dawnego rządu według
pierwiastkowych Rzeczypospolitej ustaw”) riefen sie zur Rückkehr in die polnische Vergangenheit auf. Denn nur „unsere Vorfahren können uns einziges Vorbild
in den vaterländischen Angelegenheiten sein“ und nicht etwa „fremde Sitten“ oder
„der Glaube an zweifelhafte Erfindungen“13. Dabei begriffen sich die Konföderierten keinesfalls als rückständig. Ihr Fortschrittsbegriff war „nur“ anders besetzt
und basierte auf dem sarmatischen Traditionalismus, d.h. auf der idealisierten
selektiven Wahrnehmung der Vergangenheit. Zugespitzt könnte man sagen, dass
sie hundert Jahre vor Nietzsche die kraftbringende Funktion der historischen Mythen erkannten. In ihnen suchten sie die Lösungen für Polens Zukunft. Zu diesem
Zweck haben sie auch einen von Mythen umstellten Horizont, um in Nietzsches
Wortlaut zu bleiben, geschaffen. Mehr noch: Ähnlich den künftigen Zivilisationskritikern war für die Theoretiker der Konföderation die moderne aufgeklärte
Kultur mit dem Verlust des Mythos gleichbedeutend. Aber im Gegensatz zu ihnen
empfanden sie keine endzeitliche Angst vor der Zukunft, denn diese war für die
Konföderierten durch die Vorsehung bestimmt.
Angesichts des Kampfes gegen den kosmopolitischen König und das orthodoxe
Russland wurde der seit dem 16. Jahrhundert populäre Mythos, Polen sei eine Vormauer des Christentums (antimurale christianitatis), in den Konföderiertenkreisen
zu einem Dogma14. Auf diesem Glaubenssatz gründete sich dann auch die Vorstellung von den Polen als der gottgefälligsten Nation. Beigetragen zu dieser Einbildung hat der geistige Führer der Konföderierten, der so genannte Pater Marek mit
seiner politischen Prophezeiung15. Demnach soll die Konföderation eine Feuerprobe für den polnischen Katholizismus sein. Besteht sie Polen, dann beschert es
Gott mit einer nationalen Erlösung:
Der Höchste wird Mitleid mit deinem Leiden haben
und deine Feinde unter Trümmer vergraben.
13
14
15
Zit. nach: Michalski, Sarmatyzm a europeizacja, s. 147.
Die Konföderierten betrachteten ihren Kampf als die Fortsetzung der Antireformationsbewegung und sich selbst als Nachfolger des polnischen Königs Jan Sobieski, der 1683 bei
Wien das christliche Europa gegen die türkischen Muslime verteidigt hatte. In einem ihren
Kampflieder hieß es auch: „Auf das Kommando Gottes stelle ich mich auf den Platz,/ Für
Himmelsvakanz gebe ich jeden Rang auf,/ Für Freiheit sterbe ich und mein Glauben soll
mich dabei begleiten./ Das ist mein Schicksal“. Zit. nach: Maciejewski, Literatura barska,
s. 77.
Vgl.: E. Rostworowski, Ksiądz Marek i proroctwa polityczne, in: Przemiany tradycji barskiej, s. 50.
112
AGNIESZKA PUFELSKA
Wie ein Phönix aus der Asche wirst du aufsteigen
und in Europa den ersten Rang bekleiden16.
Stanisław Pigoń hält die Prophezeiung von Pater Marek für die Quelle des polnischen Messianismus, d.h. für die Geburtsstunde des nationalen Selbstverständnisses, das der polnischen (Adels-)Nation eine außergewöhnliche Rolle und Funktion im göttlichen Plan zuschreibt17. Das Besondere einer solchen messianischen
Ideologie lag darin, dass sie nicht nur jede Unterwerfung der Konföderierten als
moralischen Sieg auslegte, sondern auch die Angst vor der Zukunft vertrieb. Die
Niederschlagung des Aufstandes der Konföderierten und die daraus folgende erste
Teilung Polens von 1772 verunsicherten sie daher nicht mehr, sie wurden als Bestätigung der kommenden Erlösung empfunden und genutzt.
Historia Magistra Vitae
Sehr wenige Aufklärer haben empört auf die Annexion der polnischen Gebiete
durch Preußen, Russland und Österreich reagiert. Dennoch war die erste Teilung
Polens eine Zensur im aufgeklärten Denken. Im Mittelpunkt stand jetzt die Frage,
wie die Modernisierung des Landes angesichts der Gefahr des Unabhängigkeitsverlustes durchgeführt werden konnte. Die real existierende Bedrohung von außen
steigerte den Wert der nationalen Kultur. In der Zeit nach der ersten Teilung entfaltete sich daher stärker die Fortschrittsidee neben Integrationsbestrebungen der
einheimischen Kultur, soziale Losungen koexistierten neben nationalen. Aufgrund dieser Verbindung wurde auch die Aufrichtung eines aufgeklärten nichtsarmatischen Nationalbewusstseins zur wichtigsten Aufgabe der polnischen Reformatoren. An die Stelle ihres früheren Kosmopolitismus trat nun der moderne
Patriotismus. Nicht mehr ein Westeuropäer sollte als Vorbild gelten, sondern ein
weltaufgeschlossener und gebildeter Pole, der die alten Tugenden mit dem modernen Wissen zu vereinen versteht18.
Diese Wende zu einheimischen Werten brachte auch eine Wende zur einheimischen Geschichte. Das Reformlager setzte sich zum Ziel, die Errungenschaften
der Überlieferung weiterzuführen, zugleich aber weitgehende Umwertungen der
eigenen Geschichtsvision in Auseinandersetzung mit der Mythologie des Sarmatentums zu erreichen. In Anbetracht der ersten Teilung wurde der von Voltaire
geforderte historische Kritizismus zur Notwendigkeit der Stunde in Polen erklärt.
Während jedoch im Westen eine universalistische Strömung in der Geschichtsschreibung zunimmt, konzentriert man sich in Polen vor allem auf eine histori16
17
18
Zit. nach ebd. Übersetzung von A. P., s. 55.
s. Pigoń, Na wyżynach romantyzmu, Kraków 1936, s. 36.
Vgl.: A. F. Grabski, Myśl historyczna polskiego oświecenia, Warszawa 1976, s. 213–237.
FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS
113
sche Relativierung der polnischen Historiographie. Entgegen den westeuropäischen Tendenzen entwickelte sich auch in Polen dynamisch eine monarchistische
Denkrichtung, was mit der aufgeklärten Absicht, die zentrale Macht zu festigen,
zusammenhing. Für Bedürfnisse der Aufklärung bemühte man sich, Könige und
Fürsten des alten Polen zu revidieren. Genau solche Auswertungen von polnischen
Machthabern findet man beispielsweise in Adam Naruszewiczs „Geschichte der
polnischen Nation“. In diesem größten Geschichtswerk der polnischen Aufklärung, das Naruszewicz auf Bestellung des Königs verfasst und bis zum 15. Jahrhundert fortgeführt hatte, unterzog er die alten Geschichtsanschauungen einer Revision. In einer kritischen Reflexion bemühte er sich die Legende von der Wahrheit
zu unterscheiden, vor allem aber die These zu begründen, dass die Adelsanarchie
und die Schwäche der Königsgewalt für den Niedergang des polnischen Staates
verantwortlich zu machen waren19.
Der utilitaristische Charakter der polnischen Geschichtsschreibung des 18. Jahrhunderts verschaffte ihr zwar einen kritischen Ansatz, reduzierte sie aber gleichzeitig allein auf die nationale Fragestellung. Auch wenn die Geschichte anderer
Nationen und Staaten reflektiert wurde, war sie immer durch die Wertesetzung
der polnischen Politik bestimmt. Die Auseinandersetzungen mit der preußischen,
russischen oder österreichischen Geschichte stellten zumeist ein Drohszenario dar
und erfüllten eine rein didaktische Aufgabe20. Mit anderen Worten: Die polnischen
Geschichtsreflexionen beruhten auf nichts anderem als auf der Geltungskraft des
alten Topos, dass die Historie die Lehrmeisterin des Lebens sei. Die „Geschichten“
erzählende Historie verfügte über einen akkumulierten Bestand von exemplarischen historischen Konstellationen, aus denen die Gegenwart von der Vergangenheit unmittelbar lernen konnte. Die politische Geschichte Polens oder anderer
Länder galt den Aufklärern als eine Schule, um ohne Schaden klug zu werden.
Dabei setzte die Verwendbarkeit ehemals gemachten Erfahrungen eine Sicht von
der zirkulären Verlaufsform der historischen Zeit voraus. Sie wird nicht als ein
Prozess andauernder und zunehmender Vervollkommnung begriffen, sondern als
19
20
Naruszewiczs patriotisches Gedicht „Die Stimme der Toten“ von 1778 illustriert ganz deutlich, was er mit seinem Geschichtswerk beabsichtigte:
Die Schätze der Piasten und Jagiellonen,
Geopfert der törischen Eitelkeit,
Zieren die Höfe einfält’ger Lakaien,
Verschwunden in deren Tafelgeschirr;
Zerstreut ist das Raubgut vom Reichtum des Königs,
Verfallen ist seine befestigte Burg.
Vgl.: A. Naruszewicz, Die Stimme der Toten, in: Polnische Aufklärung. Ein literarisches
Lesebuch, hg. von S. Libera, Frankfurt am Main 1989, s. 54.
J. Maternicki, Dydaktyka historii w Polsce, 1773–1918, Warszawa 1974, s. 28.
114
AGNIESZKA PUFELSKA
„jenes Ungeheuer, das sich selbst verschlingt, um sich wieder zu gebären, wie es
schon war“21.
Diese Überzeugung von der ewigen Wiederkehr des Gleichen wird aber infolge
der ersten Teilung stark mit Bildern eines „oszillierenden“ sinnlosen Auf- und Abschwankens verbunden. Die Suche nach den Ursachen für den Aufstieg und Untergang der Staaten hatte für die polnischen Aufklärer, die nach den Wegen zur
Überwindung der politischen Krise gesucht haben, eine höchstaktuelle politische
Bedeutung. Aus diesem Grund kommt es auch zu einer intensiven Beschäftigung
mit Volney, Mably und vor allem Montesquieu. In den 70er und 80er Jahren des
18. Jahrhunderts sind fast alle ihre Werke auf Polnisch erschienen22. Nach ihrem
theoretischen Vorbild wurden die historischen Umstände, strukturellen Gegebenheiten und politischen Entscheidungen untersucht, die zur Schwächung des
Landes beigetragen hatten. Die polnischen Aufklärungsdenker versuchten diese
Entscheidungen zwar kausal zu erschließen, aber sie waren weit davon entfernt,
sie in eine sinnvolle Abfolge zu stellen. Von einer zirkulär-oszillierenden Verlaufsform der Geschichte ausgehend, blieb sie ihnen ein ziel- und ruheloses Auf und
Ab, ein buntes und durch die Heteronomie der Zwecke bestimmtes Panoptikum.
Scheinbar unterschieden sich an diesem Punkt die polnischen geschichtstheoretischen Reflexionen kaum von den westeuropäischen. Doch im Gegensatz z.B.
zur französischen war die polnische Geschichtsauffassung nicht programmatisch
antiprovidentiell: so sieht man bei Naruszewicz und anderen Aufklärern „neben
dem Streben zu einer Desäkularisierung der Geschichte die Inbetrachtnahme der
Möglichkeit einer Beeinflussung der Geschichte durch Gott“23.
Eine religiös-nationale Perspektive machte sich auch in der Auseinandersetzung der polnischen Aufklärungsbewegung mit der europaweit diskutierten Antinomie Kultur-Natur bemerkbar. Rousseaus Annahme, die Zeiten der Kulturblüte
seien gleichzeitig eine Phase des Sittenverfalls gewesen, stieß in Polen überwiegend auf breite Ablehnung. Neben aus Westeuropa bekannten Gesichtspunkten,
die Rousseaus Antiszientismus als sozial schädlich bezeichneten, entstand mit der
Zeit eine ja spezifisch polnische Konzeption für die Lösung des Antagonismus.
Viele der polnischen Aufklärer (Adolf Kamieński, Franciszek Bieliński, Antoni
Popławski, Jan Śniadecki, Hugo Kołłątaj, Stanisław Staszic) vertraten die These,
dass die Wissenschaft erst dann eine ausreichende Grundlage zur Seligsprechung
der Menschheit bilde, wenn sie dem Wohl des Volkes diene24. Die Zivilisation
soll, nach Meinung dieser großen Fortschrittsenthusiasten, den Bedürfnissen der
21
22
23
24
J. G. Fichte, Die Bestimmung des Menschen, Werke, Bd. II, Berlin, 1845, s. 311.
Vgl.: W. Smoleński, Monteskjusz w Polsce wieku XVIII, Warszawa 1927, s. 57; Grabski,
Myśl historyczna polskiego oświecenia, s. 90.
Bal, Żarowski, Selbstbestimmung der Epoche, s. 29; vgl. dazu auch: Grabski, Myśl historyczna polskiego oświecenia, s. 91.
Vgl.: Bal, Żarowski, Selbstbestimmung der Epoche, s. 32.
FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS
115
Gesellschaft unterstellt werden. Die Gesellschaft müsse aber patriotisch erzogen
werden, damit sie eine Kenntnis des aufrechten Gebrauchs von Errungenschaften
der Wissenschaft und Kultur gewinnen kann. Die polnischen Reformanhänger
gingen im Allgemeinen davon aus, dass die Aufklärung auf einem festen Fundament
wie Religion, Sittenlehre, Gesetzgebung, Patriotismus bauen muss, damit sie nicht
für schlechte Ziele missbraucht werde. Wir haben es also einerseits mit einer Kritik
der Deklamation vom ursprünglichen Glück der Menschheit sowie mit einer alternierenden Bewertung der Rolle der Zivilisation zu tun, andererseits wiederum mit
einer Gewissheit, dass eine moralische Sanktionierung der Wissenschaft außerhalb derer zu suchen sei25. Diese utilitaristische und nicht gerade zuversichtliche
Zivilisationsauffassung der polnischen Aufklärungsbewegung war möglich, weil
sie unter „Aufklärung“, „Fortschritt“ oder „Zivilisation“ – in Polen wurden diese
Begriffe nicht getrennt aufgefasst – ein erwünschtes aber noch weit weg von Verwirklichung entferntes nationales Ziel verstand26.
Um diesem näher zu kommen, wurde während der Reichstagsversammlung,
die in die Geschichte als Großer oder Vierjähriger Reichstag (1788–1792) eingegangen ist, entschieden, eine neue Verfassung zu erarbeiten. Der Ausbruch des russisch-türkischen Krieges (Herbst 1787) schien der polnischen Politik eine erhebliche Bewegungsfreiheit zu geben. Von den ersten Tagen des Reichstags an war die
patriotische Opposition bemüht, das Bekenntnis zu Reformen und der Verfassung
als Pflicht jedes Patrioten zu propagieren und Antimodernisierungsmaßnahmen als
Verrat an Russland darzustellen. Der seit der ersten Teilung popularisierte aufgeklärte Patriotismus mündete während des Reichstages im Ausbruch der nationalen
Hochstimmung. Die Selbstkritik verstummte dabei völlig und für den Verfall des
Landes machte man nun alleine die Teilungsmächte verantwortlich27. Die sarmatische Überzeugung von der Einzigartigkeit der polnischen Nation fand in den
aufgeklärten Kreisen eine breite Zustimmung28.
Die polnische Republik – deklamierte ein Abgeordneter – hat schon solchen Bedeutungsgrad erreicht, dass sie den Grenzmächten kräftemäßig zwar unterliegt, sie
aber in der Herrlichkeit der Nation und ihrer Vaterlandsliebe im weiten übertrifft29.
25
26
27
28
29
Vgl. ebd.
Vgl. ebd, s. 36, sowie B. Jedynak, „Aby potomkowie byli Polakami”. Z historii refleksji nad
obyczajem w Oświeceniu, Lublin 2001.
Eine Rückkehr zu altpolnischen Traditionen wurde gefordert und europäische Gepflogenheit
verworfen. Die Abgeordneten sollten sich nach traditioneller Art kleiden (rasierte Köpfe,
Schnurrbärte, altpolnische Oberröcke) und keine Auslandsreisen unternehmen. Die ausländischen Offiziere wurden aus der Armee entlassen und die Konföderierten von Bar zu
Nationalhelden und Märtyrern im Kampf gegen Russland erklärt. Siehe dazu: Michalski,
Sarmatyzm a europeizacja, s. 153.
K. Chodynicki, Poglądy na zadania historyi w epoce Stanisława Augusta, Warszawa 1915,
s. 11.
Zit. nach: Michalski, Sarmatyzm a europeizacja, s. 153.
116
AGNIESZKA PUFELSKA
In der Atmosphäre der nationalen Euphorie gelang es den „Patrioten“ unter
Mitwirkung des Königs, den Verfassungsbeschluss am 3. Mai 1791 verabschieden
zu lassen. Diese erste geschriebene Verfassung Europas ist jedoch nie ins Leben
getreten. Sie wurde von Russland und Preußen als eine Bedrohung für deren absolutistische Herrschaftsform, als „französische Pest“ gesehen und abgelehnt30.
Infolge des Verrats eines Teils der Adligen sowie der mit Russland verbündeten
Konföderation von Targowica, marschierten 1792 russische Truppen in Polen
ein. Trotz des Widerstands erlag Polen der großen Übermacht: 1793 kam es zur
zweiten Teilung. Das endgültige Ende der polnischen Souveränität erfolgte nach
der Niederschlagung des antirussischen Aufstandes unter der Führung von Tadeusz
Kościuszko. 1795 teilten Russland, Österreich und Preußen Polen untereinander
auf und erzwangen die Abdankung von König Stanisław August.
Finis Polonie! Es Lebe Die Polnische Nation!
Mit einem großen Schweigen reagierten die meisten Aufklärer auf den Untergang des polnischen Staates. Für Marek Nalepa hing das mit dem gänzlichen
Zusammenbruch ihres Koordinatensystems zusammen31. Die Tatsache, dass die
staatliche Souveränität gerade in der Zeit ausgelöscht wurde, als ihre zwei Jahrzehnte dauernden reformatorischen Anstrengungen bedeutende Resultate gebracht
hatten, stürzte sie in eine tiefe Resignation. Mehr noch: Es war nicht zu übersehen,
dass der Reformweg als unmittelbarer Grund benutzt wurde, um Polen von der
Landkarte verschwinden zu lassen. Abgesehen von einigen „Patrioten“, die politischen Repressionen der Teilungsmächte ausgesetzt wurden, zog sich die Mehrheit
der früheren Reformträger entmutigt und desillusioniert in die innere Emigration
zurück. Nach 1795 lässt sich ein enormer Schwund der polnischen intellektuellen
Elite beobachten, was jedoch nicht heißt, dass dieses Jahr das Ende des aufklärerischen Modells in der polnischen Kultur und Literatur bezeichnet. Die Propagandisten der Aufklärung wie Hugo Kołłątaj und Stanisław Staszic verfassten ihre
wichtigsten Werke genau in dieser Phase32.
Doch der Untergang des Staates untergrub definitiv das Ziel des aufklärerischen
Optimismus. Die Arbeit am zivilisatorischen Aufstieg des Landes konnte nicht
fortgesetzt werden. Während die Aufklärer der ersten Stunde angesichts dieser Situation verstummten, versuchten einige Vertreter der jüngeren und im Geiste des
30
31
32
Vgl.: G. Rhode, Kleine Geschichte Polens, Darmstadt 1965, s. 321.
Vgl.: M. Nalepa, „Takie życie dziś nasze, gdy Polska ustaje...”. Pisarze stanisławowscy
a upadek Rzeczypospolitej, Wrocław 2002, s. 416.
Ausführlich dazu bei B. Leśnodorski, K. Opałek, Nauka polskiego oświecenia w walce o postęp, Warszawa 1951.
FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS
117
aufgeklärten Patriotismus erzogenen Generation eine Antwort darauf zu finden.
Ihre Ausgangsfrage lautete, warum Polen im Moment des zivilisatorischen Aufschwungs untergehen musste? Dabei ging es ihnen nicht um einen politischen
Aufschluss; niemand hat zu dieser Zeit daran gezweifelt, dass die einheimischen
Verräter und Teilungsmächte die Verantwortung dafür trugen. Im Zentrum ihres
Interesses stand viel mehr das Problem der Sanktionierung der Teilungen durch
Gott. Eben weil die Geschichtsauffassung der polnischen Aufklärung so gut wie
nie antiprovidentielle Tendenzen aufwies, richteten sie ihre Frage nicht an die Geschichte, sondern direkt an Gott. Warum hatte Gott eine solch tragische Geschichte
zugelassen, die auf drastische Art die physikalisch-moralische Ordnung der Welt
beschädigte?33
Außer vereinzelten Gotteslästerungen überwogen zwei Antworten auf diese
Frage. Die eine besagte, dass das fehlerhafte Wesen Mensch nicht imstande sei,
die göttlichen Entscheidungen zu ergründen34. Die andere endete in einer seit der
Konföderation von Bar gängigen nationalen Auslegung des Theodizeeproblems.
Gott habe in seinem Heilshandeln absichtlich zum Untergang des polnischen
Staates geführt, um damit seine „Lieblingsnation“ für ihre Sünden (Anarchie, liberum veto, Verfall der nationalen Traditionen, Jakobinertum, Dissidentenrechte)
zu bestrafen. Da er aber ein christlicher gnädiger Gott sei, werde er den nationalen Verlust mit ungeheurem Gewinn wieder gutmachen. Vorausgesetzt die Polen
pflegen die Religion ihrer Vorfahren, streben eine moralische Wiedergeburt an und
festigen ihre nationale Einheit. Dieser heilsgeschichtliche Jubel über felix culpa
war nichts anderes als eine religiöse Variante des polnischen Historismus. Seine
größten Vertreter waren – wie könnte es anders sein – die Geistlichen, darunter eine
der wichtigsten Persönlichkeiten dieser Zeit: Jan Paweł Woronicz. Dieser Jesuitenpater wurde Bischof von Krakau, dann Erzbischof von Warschau und Primas von
Königreich Polen. In seinem bekannten Gedicht Hymnus an Gott (Hymn do Boga)
mit dem Untertitel „Von den Wohltaten der Vorsehung, nach dem Fall Polens der
polnischen Nation erwiesen“ von 1809 stellt er fest: „Herr der Heerscharen, Dein
Heiliger Schutz zeigt sich uns heute in seiner Vollkommenheit; er macht Polen
sichtbar“35.
Diese nationale Theodizee, konstatiert der polnische Ideenhistoriker Andrzej
Feliks Grabski, determinierte das damalige religiöse und politische Bewusststein,
weil sie geschickt die allherrschende – besonders in der Provinz – Religiosität
mit den historischen und den allen Polen nahe liegenden Inhalten verband36. So
33
34
35
36
Vgl.: Piotr Żbikowski, Inspiracje religijne w poezji porozbiorowej (1793–1805), in: Motywy
religijne w twórczości pisarzy polskiego oświecenia, hg. von T. Kostkiewiczowa, Lublin
1995, s. 242.
Vgl. ebd, s. 243f.
Zit. nach: Nalepa, Takie życie dziś nasze, s. 112.
Grabski, Myśl historyczna polskiego oświecenia, s. 433.
118
AGNIESZKA PUFELSKA
wurde jedes nationale Übel zur Ursache eines noch größeren künftigen Guten.
Diese „bonum durch malum“ – Vorstellung barg bereits die Keime der für die
polnische Romantik charakteristischen Überzeugung von Polen als „Christus der
Nationen“37.
Jan Paweł Woronicz stand auch an der Spitze der 1800 in Warschau gegründeten Gesellschaft der Freunde der Wissenschaften. Es war eine Art Bruderschaft,
die aus Gelehrten von Format und begeisterten Laien bestand. Sie setzte sich
zum Ziel, die geistigen Errungenschaften der vorangegangenen Jahrzehnte, vor
allem auf dem Gebiet der Pflege des Polnischen sowie in den historischen Wissenschaften zu verankern und zu bereichern. Das populärste Werk, das im Auftrag
dieser Gesellschaft entstanden ist, waren Julian Ursyn Niemcewicz’ Historische
Gesänge (Śpiewy historyczne). Sie erschienen 1816 und waren eine Sammlung
historischer Lieder, die durch die Darstellung führender Persönlichkeiten von legendären Piasten bis zum Fürsten Poniatowski die ganze polnische Geschichte zur
Anschauung brachten. Ein besonderes Anliegen der Gesellschaft der Freunde der
Wissenschaften war jedoch die Erforschung des Altertums. Sie kreierte eine richtiggehende Mode, prähistorische Funde, besonders Relikte des Urslawentums, zu
sammeln und zu kommentieren38.
All die Projekte über die Erforschung der polnischen bzw. slawischen Geschichte fanden eine breite – finanzielle – Unterstützung bei der Magnatenfamilie
Czartoryski. Ihr Hof in Puławy, auch als „Polnisches Athen“ bekannt, stieg nach
dem Verlust der Eigenstaatlichkeit zum wichtigsten Zentrum des politischen, gesellschaftlichen und vor allem kulturellen Lebens auf. Besonders die Schlossherrin
Izabela Czartoryska war bemüht, die polnischen Traditionen zu bewahren und die
glorreiche Vergangenheit nicht aus dem Bewusststein schwinden zu lassen. 1798
initiierte sie den Bau des ersten polnischen Nationalmuseums. Innerhalb von fünf
Jahren wurde in ihrem englischen Garten ein Gebäude in antikem Stil errichtet, das
sie die „Tempel der Sybille“ nannte. In dieser Nachbildung von Vestas’ Tempel in
Tivoli bei Rom fanden nationale Andenken an große Polen ihren Platz. Darunter
befanden sich Wappen, Schwerter, Ringe, Ketten, Fahnen und Miniaturen von
Denkmälern und Sarkophagen gefallener und verstorbener Nationalhelden sowie
Knochen polnischer Könige. Ebenso wurden dort die Asche von Kopernikus, der
Schädel vom polnischen Renaissancedichter Kochanowski und andere Kuriositäten ausgestellt39. Dieses eklektische Museum sollte die Rolle von Verbindungsgliedern zwischen der Geschichte und der Gegenwart betonen und auf die bewah37
38
39
Zu diesem Mythos siehe E. Kobylińska, „Polnische Figuren des Sterbens für das Vaterland“, in: Das Opfer des Lebens, Bildliche Erinnerung an Märtyrer, hg. von D. Hoffmann,
Rheburg–Loccum 1996, s. 117–141.
Siehe dazu „Roczniki Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk“ (t. 1–21), 1802–1830.
Vgl.: A. Aleksandrowicz, Z problematyki nowego wieku (Wokół Świątyni Sybilli), in: „Wiek
Oświecenia“ 16 (2000), s. 9–32.
FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS
119
rende Funktion des Gedächtnisses aufmerksam machen. Die über dem Eingang
des Sybilletempels angebrachte Aufschrift „Die Vergangenheit der Zukunft“ war
sein optimistischer Kern, die räumliche Anordnung dagegen bewirkte, dass die
Besichtigung der nationalen Reliquien von gewiss sehr zweifelhafter Echtheit zu
einer nostalgisch-patriotischen Pilgerfahrt wurde.
Für die Zeit nach 1795 lassen sich also drei dominante Grundzüge der polnischen Geisteshaltung festhalten: einmal der Historismus, der jedoch nicht vor der
Gegenwart in die Vergangenheit flüchtete, sondern im Gegenteil, eine Bekräftigung des Lebens in verinnerlichter Vaterlandsliebe suchte. Mit diesem verbindet
sich die volkstümliche Einstellung, die sich sowohl in der Literatur als auch in dem
wissenschaftlichen Interesse am Volke ausdrückte. Die beiden Tendenzen ergänzte
dann der unbeirrte Glauben an einen besonderen Schutz der Vorsehung für die
polnische Nation. Dieses aus dem Wunsch nach nationaler Selbsterhaltung resultierende Denkmuster wurde nun zum Vorbild erhoben und als ideales Normsystem
apologisiert. Damit gewann die auf das Nebengleis der Weltgeschichte gerutschte
polnische Geschichte ihre sonst fehlende Bedeutsamkeit. Die von Hegel kritisierte
Reduktion des Weltgeistes auf den Volksgeist ist in Polen tatsächlich angetreten.
Das Besondere einer solchen teleologisch ausgelegten Geschichte lag darin, dass
sie die Angst vor der Zukunft vertrieb. Das Geschehene verunsicherte nicht mehr,
es wurde als Bestätigung der kommenden nationalen Erlösung empfunden und
genutzt.
Neu war an dieser nationalen Teleologie, dass sie ohne lineare Zeitachse nicht
mehr auskam. Es wird nicht mehr erwogen, warum es zum Untergang des polnischen Staates gekommen ist, sondern die polnische Unabhängigkeit wird als teleologischer Prozess in die Zeit projiziert. Polen gibt es nicht. Aber ungeachtet
dessen kann es im Zusammenspiel von Gott und der polnischen Nation wieder entstehen. Im Vertrauen auf die Vorsehung boten sich Polen Gott als taugliche Mitarbeiter an. Diese Sakralisierung der polnischen Nation konstruierte eine Teleologie,
unter deren Blickwinkel es nun wiederum zulässig erschien, auch das den Polen
Zweckwidrige hineinzunehmen. Insofern könnte man sagen, ist das geschichtsphilosophische Denken in Polen aus einer Nationalisierung des Theodizeeproblems
hervorgegangen. Der „polnische Vorschlag einer ‚aufgeklärten Geschichtsphilosophie’“ war nur „eine neue Auffassung der Nationalgeschichte“, meint Andrzej
F. Grabski40. Vor diesem Hintergrund wäre auch die zu Beginn angeführte These
von Witold Kula zu ergänzen, wonach das lineare Zeitverständnis durch die fortschreitende Industrialisierung bedingt sei. Entscheidend für das polnische Fortschrittsdenken war nicht so sehr die Durchkapitalisierung der Agrikultur, sondern
die politische Lage der polnischen Nation.
40
Grabski, Myśl historyczna polskiego oświecenia, s. 79.
120
AGNIESZKA PUFELSKA
Die auf der Ebene einer philosophischen Universalgeschichte der Menschheit
gültige Ausgangsfrage, ob nämlich das menschliche Geschlecht „im beständigen
Fortschreiten zum Besseren“ sei, wurde in Polen andauernd auf die nationale
Frage zurückgedrängt und angesichts der seit Mitte des 18. Jahrhunderts immer
stärkeren Bedrohung von außen allzeit mit „Ja“ beantwortet. Eine nationale Fortschrittsskepsis habe es kaum gegeben. Schon gar nicht nach dem Untergang des
Staates, denn wie heißt es in der ersten Strophe des patriotischen Liedes von 1797,
das später polnische Nationalhymne wurde:
Noch ist Polen nicht gestorben
Sind doch wir am Leben;
Was sich fremde Macht erworben,
Wird nicht aufgegeben!41
Agnieszka Pufelska
POSTĘP W OBLICZU UPADKU ALBO OPTYMIZM POLSKIEGO OŚWIECENIA
STRESZCZENIE
W niniejszym artykule przedstawiono analizę optymistycznego nastawienia w epoce
stanisławowskiej do przyszłości Polski. Mimo katastrofy rozbiorów w polskiej myśli
oświeceniowej w drugiej połowie XVIII w. dominowała optymistyczna wizja dziejów.
W okresie do I rozbioru główną siłą napędową postępowego poglądu na przyszłość było
utylitarne spojrzenie na historiografię i wiara w uzdrowienie państwa za pomocą zagranicznych wzorców. Po I rozbiorze i rozczarowaniu Europą wzrosła apologia niepodległościowego czynu konfederacji barskiej, a wraz z nią przekonanie o szczególnej roli narodu
polskiego w historii. Tego rodzaju ujęcie sprzyjało idealizacji obrazu przeszłości i osłabieniu refleksji nad dziejami państwa. Kult bohaterów narodowych stał się wyznacznikiem
na przyszłość. Krytycyzm oświeceniowy łączono z przeszłościową utopią i uzupełniano
je optymistyczną oceną rezultatów ruchu naprawy Rzeczypospolitej. Wiara, że Opatrzność boska czuwa nad dziejami, towarzysząca historiografii oświeceniowej, podbudowała
dodatkowo tendencje narodowe i optymistyczne. Po utracie niepodległości nastąpił całkowity zwrot ku przeszłości narodowej. Jej kultywowanie stało się głównym zadaniem,
mającym przynieść świetlaną przyszłość.
41
J. Wybicki, Lied der polnischen Legionen in Italien (Ursprüngliche Fassung), zit. nach Polnische Aufklärung, s. 137.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Adam Kucharski
Toruń
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA
W XVIII WIEKU
W tytule niniejszego opracowania nieprzypadkowo użyłem terminu „turystyka” w odniesieniu do staropolskich podróży „do wód” w XVIII w. Satyryczna
bowiem wypowiedź Ignacego Krasickiego wskazuje, że moda na zagraniczne wyjazdy kuracyjne, panująca wśród polskiej szlachty i magnaterii w XVIII w., miała
nie tylko zdrowotne podłoże:
Pewnieś chory dla wody; a że Karlsbad blisko,
Zaciągnąłeś takowej słabości nazwisko,
Co do Spa zaprowadza. Kazały doktory:
Raźny, hoży, rumiany, a z tym wszystkim chory,
Ażeby zdatną czerstwość sprowadził z zagranic,
Spieszy pędem niezwykłym do wód kasztelanic.
Już trzykroć się kurował i trzy wioski stracił.
Cóż po wioskach bez zdrowia? Choć drogo zapłacił,
Więcej zyskał. – Cóż przecie? – Nie do wód on spieszył.
Trzy tylko szklanki wypił, ale się ucieszył, [...]
Co to jest polski rezon. Spazmów i waporów,
Nie uleczyły wody.
Trzeba do doktorów1.
Uwagi niezwykle bystrego obserwatora staropolskiej rzeczywistości XVIII w.,
jakim był Krasicki, dowodzą, że wojaże do europejskich uzdrowisk stały się
w drugiej połowie stulecia niezwykle modne i zaczęto je traktować jako wysublimowaną formę rozrywki, stanowiącą połączenie aspektu rekreacyjnego z charakterem kuracyjnym i towarzyskim przedsiębranej podróży. Szczególnie w przypadku arystokracji dużą wagę przykładano do bywania w świecie, pokazywania
się w towarzystwie równych sobie stanem oraz zawierania korzystnych znajo1
I. Krasicki, Satyry i listy, oprac. J. Sokolski, Wrocław 1990, s. 95.
122
ADAM KUCHARSKI
mości i koneksji. Analiza pamiętników i korespondencji polskich kuracjuszy pozwala odpowiedzieć na pytanie, jak zmienił się charakter staropolskich wyjazdów
leczniczych w XVIII w., które w poprzednich dwóch stuleciach stawiały sobie za
cel przede wszystkim odzyskanie zdrowia.
W Rzeczypospolitej XVIII w. wiele osób cierpiało na przewlekłe i nieuleczalne
choroby, wobec których polska medycyna okazywała się bezradna. Wśród przedstawicieli polskiej szlachty i magnaterii bardzo modnym sposobem kuracji różnorodnych schorzeń stały się wówczas, mające już długą tradycję, wyjazdy do
ciepłych źródeł wód mineralnych położonych za granicą, które uważano za skuteczniejsze od krajowych. Od połowy XVIII w. zagraniczne wojaże lecznicze na
stałe wpisały się w kalendarz zajęć przedstawicieli najbogatszych polskich rodów
magnackich. W dobrym tonie był sam fakt pokazywania się w kurortach europejskich uważanych bardziej za centra życia towarzyskiego kulturalno-artystycznych
elit kontynentu niż miejsca regularnej kuracji.
W dotychczasowej literaturze naukowej przedmiotu brak opracowania dotyczącego zjawiska staropolskich wyjazdów do zagranicznych wód mineralnych
w XVIII w. Do tej pory opracowano kwestię początków staropolskich wyjazdów
do uzdrowisk odbywanych w XVI–XVII w.2 Badacze zajęli się również zagadnieniem polskiej turystyki uzdrowiskowej w śląskich kurortach zdrojowych
w XIX w. Było to bowiem stulecie masowych wyjazdów kuracyjnych, co wiązało
się z większą dostępnością zdrojów zagranicznych dzięki rozwojowi sieci kolejowej oraz komercjalizacji kąpielisk, wskutek czego tradycyjne podziały stanowe
straciły na znaczeniu wobec możliwości finansowych poszczególnych kuracjuszy3.
Pisano także na temat dziewiętnastowiecznych wypraw polskiej arystokracji do
uzdrowisk zachodnioeuropejskich4. W tym kontekście badawczym brak pracy
analizującej staropolskie wyjazdy do wód w XVIII w. wydaje się dość istotnym
deficytem, domagającym się naukowego opracowania. Celem pracy jest analiza
korespondencji, pamiętników i relacji z podróży zawierających opisy peregrynacji
leczniczych i pobytu w zagranicznych uzdrowiskach pod kątem ich liczby, częstotliwości oraz sposobu opisu uzdrowiska, jak też przebiegu samej kuracji.
Tradycje balneologii europejskiej sięgają odległych czasów antyku, kiedy to
w kwestiach wodolecznictwa wypowiadali się najznamienitsi lekarze starożytnej
Grecji i Rzymu. W okresie średniowiecza, na przełomie XII i XIII w., powstały
najstarsze europejskie uzdrowiska, zawierające pierwsze elementy infrastruktury
2
3
4
H. Kowalenko, Wyjazdy do uzdrowisk w XVI i XVII wieku, „Balneologia Polska” 1970, t. 15,
s. 129–160.
M. Mazzini, Dziewiętnastowieczne podróże Polaków do dolnośląskich wód, w: Dziedzictwo
Odyseusza. Podróż, obcość i tożsamość, identyfikacja, przestrzeń, red. M. Cieśla-Korytowska, O. Płaszczewska, Kraków 2007, s. 330–331.
K. Karolczak, Arystokracji galicyjskiej „podróże do wód”, w: Podróże po historii. Studia
z dziejów kultury i polityki europejskiej, red. F. Leśniak, Kraków 2000, s. 239–254.
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
123
medycznej skupionej wokół źródeł leczniczych5. Już pod koniec XVII w. pojawiły
się pierwsze naukowe analizy chemiczne wody w źródłach mineralnych, znanych
i wykorzystywanych od stuleci6. Jednak największy rozwój balneologii, przejawiający się w masowym powstawaniu wielu nowych uzdrowisk i wprowadzeniu
nowatorskich metod kuracji wodoleczniczej, datuje się na XVIII i XIX w.7
W XVIII w. dokonał się wielki przełom w wodolecznictwie, które w pierwszej połowie następnego stulecia stało się jedną z wiodących dziedzin naturalnych metod terapii, głównie za sprawą działalności czeskiego chłopa Vincenza
Priesnitza8. Szczególnie pod koniec XVIII w. nastąpił dynamiczny proces kształtowania przestrzeni i architektury nowoczesnego uzdrowiska, które to rozwiązania
w wielu ośrodkach zdrojowych przetrwały w mniej lub bardziej zmienionej formie
do czasów współczesnych9.
W ostatniej ćwierci XVIII w. balneologia przeżywała prawdziwy rozkwit,
wyrażający się w rozbudowie europejskich uzdrowisk i zwiększeniu liczby ich
pacjentów. W Rzeczypospolitej kąpiele mineralne polecano w tym czasie jako
remedium na niemalże wszystkie choroby, a zwłaszcza schorzenia reumatyczne
i podagrę. Różnice majątkowe spowodowały wyraźny podział społeczności pacjentów na dwie części. Średnia i uboga szlachta korzystała ze zdrojów krajowych
(Inowłodz, Wieluń, Ozorków, Tuszyn, Szkło), podczas gdy osiemnastowieczna
magnateria polska z reguły wybierała zagraniczne kurorty zdrojowe10.
Przed początkiem XIX w. kąpiele w ciepłych źródłach i picie wody mineralnej
były właściwie jedyną praktykowaną dziedziną polskiej balneologii, ponieważ
w Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, oprócz nielicznych wyjątków, nie zalecano
nadmorskich wyjazdów kuracyjnych11. Wyjazdy do cieplic traktowano nagminnie
jako panaceum na wszelkie, nawet bardzo ciężkie schorzenia. Wskutek tego przekonania lekarze częstokroć przychylali się do oczekiwań pacjentów. Jednak już
od XVI w. nie brakowało medyków odradzających wyjazdy do wód nawet swym
magnackim podopiecznym. Natomiast sposób argumentacji stosowany w takich
przypadkach wzbudziłby dziś uśmiech na twarzy specjalistów: „WXMć wątrobę
masz gorącą, która jeszcze by bardziej się zapaliła w Cieplicach”12.
5
6
7
8
9
10
11
12
M. i R. Łazarkowie, Uzdrowiska w Europie: teraźniejszość i rys historyczny, Lublin 2007.
B. Mączyński, Lecznictwo klimatyczne, Warszawa 1978, s. 6–12.
J. W. Kochański, Balneologia i hydroterapia, Wrocław 2002, s. 9–14.
W. Piątkowski, Naturalne sposoby leczenia, Wrocław 1984, s. 34–35.
G. Balińska, Kreacja przestrzeni uzdrowiska dawniej i dziś, w: Zdroje Ziemi Kłodzkiej. Historia, przyroda, kultura, przyszłość, red. W. Ciężkowski, J. Dębicki, R. Gładkiewicz, Wrocław–Kłodzko 2000, s. 51.
W. Piotrowski, Polska medycyna oświeceniowa, Jawor 1997, s. 44.
H. Kowalenko, Próby stosowania talassoterapii w dawnej medycynie, „Balneologia Polska”
1968, t. 13, z. 2–4, s. 165–166.
Archiwum domu Radziwiłłów, Kraków 1885, s. 213, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła
11 III 1593, Sandomierz.
124
ADAM KUCHARSKI
Na popularność podróży „do wód” w XVIII w. istotny wpływ miał poziom polskiej medycyny. Pozostawiał on, niestety, wiele do życzenia. Powodem tego stanu
rzeczy była m.in. zbyt mała liczba lekarzy posiadających wykształcenie uniwersyteckie oraz często ich niewystarczająca wiedza medyczna. Prowadzone w Rzeczypospolitej studia medyczne, na akademiach krakowskiej i wileńskiej, stały na dość
niskim poziomie w wyniku stosowania skostniałych programów nauczania i konserwatywnych metod leczenia. Nie wdrażano na nich nowych odkryć, co powodowało stagnację i brak postępu w leczeniu chorób, a w konsekwencji prowadziło
do upadku wiedzy lekarskiej, szczególnie na tle rozwijających się dynamicznie
uczelni europejskich13.
Jedynym wybijającym się ośrodkiem medycznym w Rzeczypospolitej było
Gimnazjum Gdańskie, w którym nauczanie anatomii stało na wyższym poziomie
niż na wydziale medycznym Uniwersytetu w Królewcu. Jednak brak nowoczesnych studiów medycznych w Polsce na poziomie uniwersyteckim powodował, że
w celu uzyskania dyplomu lekarskiego i jednocześnie zdobycia najwyższych kwalifikacji jedynym wyjściem było udać się na studia na uczelni zagranicznej. Ze
statystyk wynika, że w całym XVIII w. dyplomy wydziałów lekarskich uzyskało
ponad 220 studentów polskich. Byli to absolwenci przede wszystkim uczelni niemieckich, a w mniejszym zakresie również włoskich i francuskich14.
Była to zbyt mała liczba wykwalifikowanych lekarzy, aby zaspokoić krajowe
potrzeby. Dlatego, szczególnie wśród magnaterii, wybierano raczej wyjazd do zagranicznych, cieszących się lepszą renomą niż polskie uzdrowisk, co wynikało nie
tyle z braku źródeł leczniczych w Polsce, lecz z przekonania o wyższym poziomie
usług i wiedzy medycznej oferowanych zagranicą. Świadczy o tym fakt, że już od
XVI w. powstawały przecież w Rzeczypospolitej dzieła takich autorytetów medycznych jak Wojciech Oczko, Erazm Sykst i Jan Innocenty Petrycy, poświęcone
wodolecznictwu, które szeroko opisują polskie zdroje15.
Wyjazdy „do wód” były praktykowane przez Polaków już od czasów średniowiecza. Jednak w skali masowej zjawisko podróżnictwa uzdrowiskowego pojawiło się dopiero w XVIII w., określanym przez badaczy mianem „pierwszego
wieku wielkiej turystyki”. Z terytorium Rzeczypospolitej najczęściej udawano się
na kurację do podsudeckich źródeł śląskich, położonych stosunkowo niedaleko od
13
14
15
K. Opałek, Oświecenie, w: Historia nauki polskiej, red. B. Suchodolski, t. 2, Wrocław–Warszawa–Kraków 1970, s. 387–388.
T. Brzeziński, Polskie peregrynacje po dyplomy lekarskie (od średniowiecza po odzyskanie
niepodległości w 1918 r.), Warszawa 1999, s. 49–50.
Zob.: H. Kowalenko, Wojciech Oczko – ojciec polskiej balneologii, „Wiadomości Uzdrowiskowe” 1960, t. 5, z. 3, s. 229–232; idem, Jan Innocenty Petrycy – jeden z pierwszych
polskich lekarzy uzdrowiskowych, „Balneologia Polska” 1971, t. 16, z. 3–4, s. 257–266.
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
125
granic polskich16. W XVIII w., podobnie zresztą jak wcześniej, wybierający się
w podróż, również ci udający się na zagraniczną kurację, doskonale zdawali sobie
sprawę z czyhających na nich zagrożeń i niebezpieczeństw17. Jednak nierzadko
nie mieli oni wyboru, decydując się na leczniczą podróż „do wód”, traktowaną
jako ostateczny wysiłek podjęty w celu odzyskania zdrowia. Dodatkowo wyjazd
taki miał również bardzo istotny wymiar poznawczy, gdyż umożliwiał zwiedzanie
nowych miejsc18.
Główną przyczyną wyjazdów do kurortów zdrojowych była dna moczowa, nieuleczalna ówcześnie choroba, znana lepiej w społeczeństwie staropolskim jako
podagra, gonagra lub chiragra. Dotykała ona w zasadzie wyłącznie przedstawicieli
uprzywilejowanych warstw społecznych, a zatem arystokracji, bogatej szlachty
i wyższego duchowieństwa. Powszechne przejadanie się, nadużywanie alkoholu
oraz brak ruchu nasilały objawy tego schorzenia w postaci zapalenia stawów.
Często chorobie tej towarzyszyła mocznica i niewydolność nerek. Podagra prowadziła do częściowego lub całkowitego unieruchomienia chorego, a w końcowym
stadium – do udarów mózgu i zawałów serca19.
Zapalenie stawów niejednokrotnie kończyło się czasowym lub trwałym unieruchomieniem kończyn górnych. Dlatego w korespondencji szlacheckiej i magnackiej często narzekano na niemożność pisania listów. Nierzadko było to powodem
wyjazdu do uzdrowiska zagranicznego, jak choćby w przypadku wojewody malborskiego Jakuba Działyńskiego, trapionego uciążliwymi bólami ręki, których uleczenia szukał w wyjeździe do czeskiego Karlsbadu (Karlovych Varów) w 1756 r.20
Choroba ta występowała dość powszechnie w Rzeczypospolitej już od XVI w.
Cierpieli na nią również monarchowie: Zygmunt August, Zygmunt III Waza,
Władysław IV Waza i jego brat Jan Kazimierz, a w XVIII w. Stanisław August
Poniatowski. Podagra nie omijała także największych staropolskich autorytetów
naukowych oświecenia, wpływając niekorzystnie na twórczość i działalność m.in.
Hugona Kołłątaja i Adama Naruszewicza21.
Wyjazdy do zdrojów wód leczniczych traktowano jako antidotum na wszelkie
schorzenia. Dlatego nie tylko choroby somatyczne, w tym zakaźne i weneryczne,
16
17
18
19
20
21
T. Brzeziński, Uzdrowiska Ziemi Kłodzkiej na tle historii światowej balneologii, w: Zdroje
Ziemi Kłodzkiej, s. 33–50.
M. Pluta, Zagrożenia dla zdrowia podczas podróży w świetle relacji osiemnastowiecznych
peregrynantów, w: Życie codzienne w XVIII–XX wieku i jego wpływ na stan zdrowia ludności, red. B. Płonka-Syroka, A. Syroka, Wrocław 2003, s. 429–445.
A. Mączak, Odkrywanie Europy. Podróże w czasach renesansu i baroku, Gdańsk 1998,
s. 183–188.
Z. Kuchowicz, Z badań nad stanem biologicznym społeczeństwa polskiego od schyłku XVI
do końca XVIII wieku, Łódź 1972, s. 39–40.
Biblioteka Polskiej Akademii Nauk w Kórniku, rkps 7245, s. 107, 110–111.
Z. Kuchowicz, Z dziejów zapadalności na dnę moczanową (podagrę) w Polsce, „Zdrowie
Publiczne” 1970, t. 81, nr 8, s. 762–763.
126
ADAM KUCHARSKI
starano się leczyć w ten sposób. Przynajmniej od początku XVII w. ten rodzaj
terapii wykorzystywano również w leczeniu zaburzeń nerwowych i chorób psychicznych. Dla przykładu, Jan Stanisław Sapieha, pod opieką syna Aleksandra
Dadźboga, dwukrotnie bawił „u wód” w Eger (1628–1629) dla poratowania
zdrowia i leczenia się z „melancholii”22. Z zachowanych zaświadczeń i skierowań
lekarskich wiemy, że w XVIII w. polscy lekarze akceptowali takie praktyki. Joachim Gintowt-Dziewiałtowski, sekretarz Komisji Edukacji Narodowej, wyjechał
na leczenie do Karlsbadu na podstawie skierowania wystawionego przez Jana
Boecklera 7 sierpnia 1790 r., w którym medyk stwierdzał, że pacjent cierpi na
hipochondrię, melancholię oraz wyczerpanie nerwowe23.
W XVIII stuleciu doszło do wyraźnej zmiany charakteru staropolskich wyjazdów leczniczych za granicę. W dwóch poprzednich wiekach były to głównie
podróże „do wód” podyktowane prawie wyłącznie chęcią podjęcia tam leczenia.
W XVIII w. oprócz pobudek czysto zdrowotnych można również odnotować
wcale częstą motywację turystyczną, dla której charakterystyczne było traktowanie uzdrowisk przede wszystkim jako miejsc rekreacji i rozrywki elit społecznych. Osoby z towarzystwa udawały się tam niejednokrotnie dla odpoczynku po
dłuższym okresie wyczerpującego życia dworskiego24.
Pod względem statystycznym daje się zauważyć zdecydowanie zwiększoną
liczbę wyjazdów do uzdrowisk zagranicznych w drugiej połowie XVIII stulecia.
Na ten wzrost wpłynęły również zmiany w tradycyjnym pojmowaniu i praktykowaniu medycyny. Otóż od połowy stulecia powoli zaczęto odchodzić od powszechnie stosowanego upuszczania krwi (traktowanego jako najlepszy sposób na
oczyszczenie organizmu ze szkodliwych substancji) na rzecz bardziej skutecznych
metod. Zmieniało się również stopniowo społeczne mniemanie, że choroba jest
wyłącznie dopustem lub karą bożą, na rzecz przekonania o konieczności poszukiwania faktycznych jej przyczyn w czynnikach somatycznych i środowiskowych25.
Sporą część populacji kuracjuszy, szczególnie w uzdrowiskach śląskich i czeskich, stanowili goście z Polski, mimo że długo brakowało literatury reklamowej
dla tej dość licznej grupy potencjalnych klientów. Stale rosnącą liczbę Polaków
w przygranicznych zdrojach w ostatnim ćwierćwieczu XVIII w. można wiązać
z pierwszymi przewodnikami w języku polskim, które zaczęto drukować dopiero
na początku drugiej połowy XVIII w. (najstarszy wydano w 1752 r.).
22
23
24
25
Sapiehowie: materjały historyczno-genealogiczne i majątkowe, t. 2, Petersburg 1891,
s. 8–10.
Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej: AGAD), Archiwum Publiczne Potockich, rkps
279/V, s. 673.
A. Mączak, Peregrynacje, wojaże, turystyka, Warszawa 2001, s. 162.
F. Lebrun, Jak dawniej leczono. Lekarze, święci i czarodzieje w XVII i XVIII w., Warszawa
1997, s. 14–15, 20–23, 65.
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
127
W XVIII w. zaznaczyła się wyraźna tendencja podziału społecznego kuracjuszy.
W odleglejszych uzdrowiskach Europy Zachodniej przebywali przede wszystkim
przedstawiciele polskiej magnaterii. Nie brakowało tam również szlachty, choć
stanowiła ona mniej liczną grupę. W większości przypadków szlachta wchodziła
w skład orszaków magnackich i była traktowana jako towarzysze podróży „do
wód”. Tak np. było w 1740 r., kiedy to do Akwizgranu biskupowi wileńskiemu
Józefowi Stanisławowi Sapieże towarzyszyli bracia Łopacińscy26.
Samodzielne wyjazdy szlachty do uzdrowisk odbywały się przede wszystkim
do bliskich polskich granic zdrojów śląskich i czeskich. Powodów takiego stanu
rzeczy było wiele, głównie fakt, że długa podróż na zachód Europy była bardzo
kosztowna. Dochodziła do tego również rosnąca ksenofobia szlachecka i niechęć
do cudzoziemszczyzny, wpływająca niekorzystnie na podejmowanie dłuższych
podróży po Europie.
W drugiej połowie XVIII w. uzdrowiska zachodnioeuropejskie stały się miejscami szczególnymi, wyłączonymi pod pewnymi względami z przestrzeni politycznej. Uzdrowiska bowiem zaczęto uważać za miejsca wyjątkowo cenne dla
całego społeczeństwa oraz dobro wspólne i z tego względu godne szczególnej
ochrony. Dlatego też niejednokrotnie dochodziło do zawierania umów, między
walczącymi państwami, gwarantujących poszanowanie dóbr oraz bezpieczeństwo kuracjuszom i samym uzdrowiskom. Przykład podobnej polityki spotykamy
również na nieodległych od granic Rzeczypospolitej terenach Śląska i Czech.
W 1759 r. między Prusami a Austrią zawarto tego typu układ chroniący Cieplice,
Lądek, Karlove Vary i Teplice27. Pojawienie się gwarancji tego typu wpłynęło stymulująco na rozwój turystyki uzdrowiskowej.
Tradycja wyjazdów do śląskich Cieplic (Bad Warmbrunn) była bardzo żywa
przez cały okres staropolski. Najbardziej znanym polskim kuracjuszem na początku XVIII w. był królewicz Jakub Ludwik Sobieski, kontynuujący swoim pobytem w 1702 r. rodzinny zwyczaj wyjazdów do tego uzdrowiska, który zapoczątkowała jeszcze jego matka, królowa Maria Kazimiera w 1687 r.28 Ów cieplicki
epizod Marysieńki Sobieskiej przyciągnął tam zresztą wtedy i innych Polaków,
jak choćby siostrzeńców jej męża, młodych książąt Karola Stanisława i Jerzego
Józefa Radziwiłłów, którzy pojawili się tam w drodze powrotnej ze swej europej-
26
27
28
W. Szczygielski, Łopaciński Jan Dominik, w: Polski Słownik Biograficzny (dalej: PSB),
t. 18, s. 398; E. Rabowicz, Łopaciński Ignacy Błażej, w: ibidem, s. 396.
G. Balińska, Uzdrowiska dolnośląskie. Problemy rozwoju i ochrony wartości kulturowych do
II wojny światowej, Wrocław 1991, s. 195–196.
R. Kincel, Sobiescy a Cieplice Śląskie, „Karkonosze” 1987, nr 8 (120), s. 14–16.
128
ADAM KUCHARSKI
skiej peregrynacji29. Pierwszy pobyt Jakuba Ludwika Sobieskiego w Cieplicach
przypadł na 1692 r.30
Latem 1736 r. do Cieplic przybył wojewoda ruski Aleksander August Czartoryski, gorący zwolennik kandydatury Stanisława Leszczyńskiego do korony
polskiej. Powodem jego udania się „do wód” było pogorszenie się stanu zdrowia
wskutek politycznej porażki jego faworyta, z której to przyczyny, jak pisał biograf Czartoryskiego, „ciężko przebolał i przechorował katastrofę sprawy narodowej”31. Kasztelan brzeski Marcin Matuszewicz, autor jednego z bardziej znanych
pamiętników osiemnastowiecznych, wzmiankował krótko wyprawę swojego brata
Adolfa do Cieplic w 1754 r. Z relacji wynika, że dla szlachty nawet zagraniczny
wyjazd na kurację nie oznaczał całkowitego oderwania się od spraw domowych
i majątkowych. Matuszewicz bowiem opisał zatarg poddanych Adolfa z sąsiadami
o pastwisko wywołany z polecenia nieobecnego w kraju brata32.
Z kolei z osobą Rafała Gurowskiego, kasztelana poznańskiego i szambelana
króla Augusta III Sasa, związane jest jedyne cieplickie polonikum w postaci cokołu figury św. Jana Nepomucena z inskrypcją. Informuje ona, że fundatorem postumentu rzeźby był Gurowski, przebywający tutaj w 1758 r. na kuracji. Ufundował on również epitafium (dziś zaginione) ku pamięci polskiego szlachcica
Kazimierza Aleksandra Jaraczewskiego, zmarłego w tym samym czasie podczas
cieplickiej kuracji33.
Jednym z bardziej znanych kuracjuszy cieplickich w końcu XVIII w. był Hugo
Kołłątaj. Szczęśliwie zachowała się jego korespondencja, która zawiera wiele ciekawych danych na temat jego pobytu w tym uzdrowisku. W liście datowanym
na 1 sierpnia 1792 r. informował o zamiarze wyjazdu do Bad Warmbrunn (Cieplic) Adama Naruszewicza34. W kolejnym liście, pisanym już po przyjeździe na
miejsce, a skierowanym do publicysty warszawskiego Michała Ossowskiego, Kołłątaj informował o licznej grupie rodaków tam przebywających i powiększeniu się
polskiej kolonii po przyjeździe do Cieplic kompozytora, kasztelana wileńskiego
Macieja Radziwiłła oraz kasztelana trockiego Andrzeja Ogińskiego. Jako gorący
patriota Kołłątaj wyrażał zaniepokojenie losami ojczyzny, a szczególnie jej zagrożonej niepodległości. Zachwalał wody cieplickie, leczące objawy podagry, na
29
30
31
32
33
34
AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dz. XI, sygn. 119, k. 197–198.
R. Kincel, U szląskich wód (Z dziejów śląskich uzdrowisk i ich tradycji polskich), [Racibórz–
Katowice 1994], s. 47.
W. Konopczyński, Czartoryski Aleksander August, w: PSB, t. 4, s. 272–273.
M. Matuszewicz, Diariusz życia mego, t. 1: (1714–1757), oprac. B. Królikowski, Z. Zielińska, Warszawa 1986, s. 411.
I. Łaborewicz, Cieplickie kuracje i fundacje Rafała Gurowskiego, „Rocznik Jeleniogórski”
1994, t. 28, s. 7–21.
Korespondencja Adama Naruszewicza 1762–1796, wyd. J. Platt, red. T. Mikulski, Wrocław
1959, s. 426: Hugo Kołłątaj do Adama Naruszewicza, Libertów, 1 VIII 1792.
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
129
którą cierpiał, a także wzmacniające żołądek. Opisał również dokładnie właściwości fizyczno-chemiczne wód mineralnych: „Ciepło ich jest umiarkowane, składają się z soli karlsbadzkiej, ale w bardzo małej części z wątroby siarczystej i z żelaza. Prócz tego mają w sobie kwas powietrzny, jak zazwyczaj mineralne wody”35.
Na przełomie XVIII i XIX w. również nie zabrakło tu znanych polskich osobistości. W 1801 r. do Cieplic przybył dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie
Wojciech Bogusławski, jak pisał, „dla krótkiego przynajmniej po tylu poniesionych zgryzotach wypoczynku i osłabionych sił moich wzmocnienia”. W zmienionych warunkach politycznych, braku własnego państwa, prawie miesięczny
pobyt w cieplickim sanatorium stał się dla Bogusławskiego okazją do ucieczki od
sankcji, nałożonych na niego przez zaborcę, za wprowadzanie do sztuk teatralnych
aluzji do losów ojczyzny. W Cieplicach Bogusławski odzyskał nie tylko równowagę fizyczną i psychiczną, lecz także doczekał się politycznej rehabilitacji36.
Podczas wyjazdu zagranicznego w 1792 r. Kołłątaj korzystał również z innego
dolnośląskiego uzdrowiska w Starym Zdroju (Altwasser), położonego koło Wałbrzycha, do którego także przybywało wielu Polaków. Towarzyszył mu wówczas
Kazimierz Nestor Sapieha, marszałek Sejmu Wielkiego oraz współtwórca Konstytucji 3 maja, a także Feliks Łubieński. Ówcześnie w Starym Zdroju przebywał
też słynny kompozytor Michał Kleofas Ogiński37. Kołłątaj nie był jednak w pełni
zadowolony z tego pobytu, zaznaczając, że w Starym Zdroju panują niekorzystne
warunki ekologiczne – „złe powietrze”. Kurort w Altwasser miał w opinii polskiego gościa również inne braki. W końcu bowiem lata odwiedzało go niewielu
kuracjuszy, a dodatkowo przybyłym nie zapewniano odpowiedniej bazy turystyczno-wypoczynkowej. Skutkiem tego Kołłątaj pisał w ostatnim liście z uzdrowiska:
„Stary Zdrój jest miejsce smutne i niemiłe, ale cieplice bardzo przyjemne; pogody
bardzo piękne, czego właśnie trzeba było dla moich kąpieli”38. Podobne zastrzeżenia co do kiepskiego poziomu infrastruktury mieszkalnej i leczniczej zgłaszał
przejeżdżający tędy kilka lat wcześniej książę Stanisław Poniatowski (15 lipca
1784): „wieś dosyć mizerna, w której domy dla obcych przyjeżdżających do picia
wód cale niewygodne”39.
35
36
37
38
39
Polskie podróże po Śląsku w XVIII i XIX wieku (do 1863), oprac. A. Zieliński, Wrocław–
Warszawa–Kraków–Gdańsk 1974, s. 63–64.
Listy ze śląskich wód. Z czasopism i pamiętników XIX-wiecznych, wybrał i oprac. A. Zieliński, Wrocław 1983, s. 34.
A. Szyperski, Hugo Kołłątaj i inni Polacy w Starym Zdroju, „Kronika Wałbrzyska” 1989,
t. 6, s. 181–184.
Listy Hugona Kołłątaja pisane z emigracyi w r. 1792, 1793 i 1794, oprac. L. Siemieński,
Poznań 1872, s. 16–17: List z 19 sierpnia 1792 r.
Stanisława księcia Poniatowskiego Diariusz podróży w roku 1784 w kraje niemieckie przedsięwziętej, wyd. J. Wijaczka, Kielce 2002, s. 162.
130
ADAM KUCHARSKI
Wyjazdy do czeskich kurortów zdrojowych były jedną z istotniejszych przyczyn polskich podróży do tego kraju w drugiej połowie XVIII w.40 Już w końcu
XVII w. do Karlsbadu, najsłynniejszego czeskiego uzdrowiska, przyjeżdżali
polscy dygnitarze. W 1683 r. na kuracji pojawił się Krzysztof Zygmunt Pac, kanclerz wielki litewski. Niestety, wyjazd ten nie przywrócił zdrowia starzejącemu się
magnatowi, gdyż zmarł on krótko po powrocie do kraju, na początku 1684 r.41
W XVIII w. wyjazdy do wód karlsbadzkich lub „karbadyńskich”, jak je również
potocznie określano, stały się częstą praktyką wśród polskiej szlachty i magnaterii.
Informacje o wyjazdach znajomych przesyłano sobie niejednokrotnie w listach42.
Najbardziej znaną polską osobistością goszczącą w Karlovych Varach na przełomie XVII i XVIII w. był z pewnością król August II Wettin. Po raz pierwszy
pojawił się on tam już w 1696 r. jako kurfirst saski, a pobyt ten, upływający na
wystawnych balach i przyjęciach w towarzystwie pięknej kochanki, komentowano
jeszcze długo po jego wyjeździe. Jako polski monarcha August II zjawiał się tam
aż trzykrotnie (1705, 1712, 1717), mimo toczącej się ówcześnie wielkiej wojny
północnej, wyniszczającej Rzeczpospolitą. W 1705 r. olśnił mieszkańców wspaniałym orszakiem, liczącym ponad 600 osób. W 1712 r. August II Mocny spotkał
się w Karlsbadzie z carem rosyjskim Piotrem I Wielkim43. Wyjazdy tego monarchy
„do wód” były podyktowane nie tylko względami politycznymi i towarzyskimi,
lecz przede wszystkim miały podłoże zdrowotne. Jego imponująca tusza, w połączeniu z bujnym trybem życia i pijaństwem, była przyczyną postępującej cukrzycy. Rozwijająca się choroba, której ówcześnie nie umiano rozpoznać, skutkująca pogarszającym się samopoczuciem króla, skłaniała go do coraz częstszych
wizyt w pobliskich uzdrowiskach śląskich i czeskich44.
Przynajmniej ośmiokrotnie, i to z dużą częstotliwością, bawiła też w Karlsbadzie żona Augusta II Krystyna Eberhardyna. Sama wprawdzie niezwiązana
z Polską, przywoziła tu jednak polskie damy dworu, jak choćby księżnę Lubomirską w 1710 r. Z rodziną Wettinów związany jest inny polski epizod u wód karlsbadzkich z owego czasu. Zawitał tutaj mianowicie wojewoda inflancki Józef Kos,
preceptor młodego następcy tronu polskiego, Fryderyka, późniejszego króla Augusta III Sasa, odbywającego podróż po Europie. Kos brał kąpiele 11–12 czerwca
40
41
42
43
44
P. Kaczyński, Czeskie przygody polskich oświeconych. Podróże Polaków do Czech w XVIII
wieku, „Napis. Tom poświęcony literaturze okolicznościowej i użytkowej” 2005, Seria 11,
s. 146–147.
J. Wolff, Pacowie. Materiały historyczno-genealogiczne, Petersburg 1885, s. 169.
Korespondencja Józefa Andrzeja Załuskiego 1724–1736, oprac. B. S. Kupść, K. Muszyńska,
Wrocław–Warszawa–Kraków 1967, s. 610: Antoni Ignacy Gibes do Józefa Andrzeja Załuskiego, Warszawa, 22 VIII 1736.
M. Szyjkowski, Polskie peregrynacje do Pragi i Karlowych Warów od Augusta Mocnego do
Adama Mickiewicza, Bydgoszcz 1936, s. 4.
J. Staszewski, August II Mocny, Wrocław 1998, s. 203.
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
131
1711 r., chwaląc lecznicze właściwości tamtejszych ciepłych źródeł. Podziwiał
infrastrukturę uzdrowiskową, nadmieniając jednocześnie o przybyciu wielu znamienitych gości, szczególnie z dworu saskiego w Dreźnie45.
Z XVIII w. zachowały się bardzo nieliczne księgi karlsbadzkich kuracjuszy.
Listy gości z pięciu zaledwie przedrozbiorowych lat, choć często ze zdawkowymi
wzmiankami notującymi tylko nazwisko, tytuł szlachecki i herb oraz narodowość,
dają nam wyobrażenie o skali masowości polskich wojaży do tego uzdrowiska.
W 1756 r. przebywało tutaj czterech Polaków (w tym Józef Rudowski), z kolei
w 1761 r. m.in. dwaj książęta Sułkowscy. Zachowane listy gości z lat sześćdziesiątych (1763, 1768, 1769) notują wiele polskich nazwisk, których właściciele hojnie
dopisywali sobie tytuły, nie zawsze rzeczywiste, grafów, książąt i hrabiów. Wśród
„chevalierów, comtów i prinzów” nie zabrakło przedstawicieli najmożniejszych
rodów Rzeczypospolitej: Radziwiłłów, Jabłonowskich, Sanguszków, Potockich,
Czartoryskich i Lubomirskich46. Notki te nie informują nas wprawdzie o przebiegu
kuracji ani o wrażeniach polskich gości, ale dają wyobrażenie o znaczeniu turystyki uzdrowiskowej w tym czasie.
W czerwcu 1785 r. w drodze na zachód Europy Karlsbad odwiedziła Izabela
Lubomirska z Czartoryskich, przeznaczając czas na prawie półtoramiesięczny
odpoczynek i kurację47. Lubomirskiej towarzyszył jej zięć Stanisław Kostka Potocki. Podczas trwającej cztery tygodnie kuracji oddawano się również niezwykle
ożywionemu życiu kulturalno-towarzyskiemu, korzystając z obecności intelektualnych elit Europy, w osobach m.in. Goethego i Herdera. Równocześnie w uzdrowisku przebywał książę Adam Kazimierz Czartoryski oraz Grzegorz Piramowicz.
Z inicjatywy Lubomirskiej w połowie lipca większość towarzystwa udała się do
Włoch48. W 1792 r. Stanisław Kostka Potocki, zmęczony aferami towarzyskimi
i politycznymi, przyjechał tutaj ponownie dla odbycia kuracji49. W latach 1792–
1795, jeszcze na krótko przed śmiercią, kilkakrotne wyjazdy kuracyjne do Karlsbadu i Cieplic podejmował nadworny architekt Stanisława Augusta Poniatowskiego Jan Chrystian Kamsetzer50.
45
46
47
48
49
50
Podróże królewicza polskiego późniejszego króla Augusta III (Niemcy–Francja–Włochy)
1711–1717, wyd. A. Kraushar, cz. 1, Lwów 1906, s. 10.
M. Szyjkowski, Polskie peregrynacje do Pragi i Karlowych Warów, s. 3–4, 8–10.
J. Michalski, Lubomirska z Czartoryskich Izabela, w: PSB, t. 17, s. 627.
B. Majewska-Maszkowska, T. Jaroszewski, Podróż Stanisława Kostki Potockiego do Włoch
w latach 1785–1786 w świetle jego korespondencji z żoną, w: Sarmaria artistica. Księga
pamiątkowa ku czci Profesora Władysława Tomkiewicza, red. J. Białostocki i in., Warszawa
1968, s. 212–213.
B. Grochulska, Potocki Stanisław Kostka, w: PSB, t. 27, s. 159–160.
M. Królikowska-Dziubecka, Podróże artystyczne Jana Chrystiana Kamsetzera (1776–1777;
1780–1782), Warszawa 2003, s. 44.
132
ADAM KUCHARSKI
Na uwagę zasługuje okolicznościowa wizyta w Karlsbadzie Franciszka Ksawerego Bohusza, polskiego jezuity udającego się w podróż naukową po Europie
Zachodniej. Zaledwie jednodniowy pobyt (13 września 1777) stał się kanwą do
bardzo szczegółowych notatek. Bohusz, który zatrzymał się tam „dla nasycenia
ciekawości”, opisał dokładnie sposób warzenia soli z gorących wód solankowych oraz podał najistotniejsze fakty z historii uzdrowiska. O źródłach „Szprudel
i Mulkbat” pisał: „bardzo są gorące i ostry swąd mineralny wydają”. Jednak najbardziej urzekła go stała i fachowa opieka lekarska roztaczana nad kuracjuszami oraz
funkcjonalność i architektura urządzeń zdrojowych: „Są tam umyślnie dla wygody
chorych na kurację przyjeżdżających łazienki, dwie między niemi dla dystyngowanych, znaczniejsze tabliczkami porcelanowemi, zewnątrz wysadzane, w których pacjent wygodnie kąpieli używać może”51.
Nie mniej drobiazgowo swój dwukrotny pobyt w Karlsbadzie utrwalił starosta białocki Maciej Dulski. Po raz pierwszy przybył do uzdrowiska wraz z żoną
3 czerwca 1790 r.52 Autor diariusza skrupulatnie wyliczał rodzaje i godziny kuracji. Wiemy stąd, że lecząc swoje dolegliwości urologiczne, pił wody mineralne
już o godzinie 5 rano, a następnie korzystał z kąpieli. Z jego zapisek wiemy także,
że jego leczenie nadzorował etatowy lekarz nacji polskiej „doktor de Gruber, który
zawsze był doktorem Polaków”53. Małżeństwo Dulskich podczas pobytu w kurorcie prowadziło niezwykle aktywny tryb życia. Czas wypełniały im spacery,
wizyty i rewizyty licznych gości. Wielkim atutem tego opisu podróży są liczne
wzmianki natury muzycznej, obrazujące kulturowy aspekt wypoczynku i terapii.
Autor wspominał o balach, koncertach, asamblach i operach organizowanych
w uzdrowiskach dla kuracjuszy z towarzystwa, wśród których nigdy nie brakowało przybyszy z Rzeczypospolitej54.
Niewątpliwie jednym z najsławniejszych staropolskich pacjentów w Karlsbadzie był „książę poetów”, biskup Ignacy Krasicki. Po raz pierwszy zjawił się
tam około 1783 r. Jednak zapamiętano przede wszystkim jego drugi pobyt, w tragicznym dla Rzeczypospolitej 1795 r., trwający osiem tygodni (28 maja – 22 lipca).
Krasicki przybył dwoma powozami ze skromną świtą, w skład której wchodził
osobisty lekarz, kapelan, kamerdyner, dwóch kucharzy i tyluż lokajów. Witany
hejnałem z wieży ratuszowej, zajął kwaterę w okazałej kamienicy położonej przy
rynku głównym55.
Krasicki był świadkiem zmiany rodzaju terapii wodoleczniczej, która w trakcie
jego pierwszego pobytu miała raczej charakter bierny i polegała głównie na piciu
51
52
53
54
55
F. K. Bohusz, Diariusz wojażu 1777–1778, „Kronika Rodzinna” 1885, t. 12, nr 4, s. 100.
Biblioteka Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, rkps 1165, k. 43.
Ibidem.
Zob.: Z. Chaniecki, Macieja Dulskiego muzyczne relacje i opinie z europejskich wojaży w latach 1788–1792, „Forum Muzykologiczne” 2004, nr 1, s. 37–47.
M. Szyjkowski, Polskie peregrynacje do Pragi i Karlowych Warów, s. 13–19.
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
133
dużych ilości wody mineralnej (nawet kilkudziesięciu porcji dziennie), które
przyjmowano, leżąc wygodnie na łóżkach. Potem następował tydzień kąpieli
w ciepłym źródle. Zmiana była niewygodna dla kuracjuszy, ponieważ po leczniczy napój należało się udać na własnych nogach do źródła bardzo wcześnie rano
(około godziny 5)56.
Ostatnie lata niepodległego bytu Rzeczypospolitej obfitowały w przyjazdy do
Karlsbadu polskich polityków, szukających tam spokoju, a czasem azylu w tym
trudnym okresie. Na długą, wielomiesięczną kurację przyjechał latem 1793 r.
minister Julian Chreptowicz, załamany śmiercią syna Ignacego, z którym wiązał
duże nadzieje. Przebywał tutaj aż do początku 1794 r., „dla konserwacji zdrowia
na usługach Rzplitej starganego”57. Z kolei 27 kwietnia 1794 r. przybył tu rozgoryczony prezydent Krakowa Filip Lichocki, usunięty z urzędu przez władze insurekcji kościuszkowskiej. Fakt ten musiał przeżyć Lichocki bardzo mocno, gdyż
nie wrócił do Krakowa nawet po rychłym upadku powstania i austriackiej propozycji powrotu na zajmowany urząd, co tłumaczył słabym zdrowiem58.
Pamiętny w Karlsbadzie był 1795 r., nie tylko z okazji powtórnego przyjazdu
na kurację Johanna Wolfganga Goethego, lecz także z powodu dużej frekwencji
Polaków u źródeł karlsbadzkich. W atmosferze agonii państwa przybywały tam
grupy szlachty i magnaterii polskiej z różnych stron kraju. Oprócz Krasickiego
pojawili się wówczas również inni notable, przede wszystkim biskup poznański
Ignacy Raczyński (przyjechał ponownie w 1798), następnie Ksawery Krasicki,
młodszy brat arcybiskupa gnieźnieńskiego oraz bibliotekarz i profesor Akademii
Krakowskiej, Jacek Przybylski. Z pewnością jednak największym wydarzeniem
było przybycie w końcu czerwca tegoż roku Adama Kazimierza Czartoryskiego,
generała ziem podolskich, który zjawił się ponownie w roku następnym.
W ostatnim dziesięcioleciu XVIII w. w cieplicach karlsbadzkich także nie zabrakło Polaków. Drukowane corocznie (od 1795) listy gości pozwalają dokładnie
określić częstotliwość polskich wojaży. I o ile w 1799 r. zanotowano tylko jednego Polaka, osławionego hazardzistę Michała Walickiego z Warszawy, wprawdzie ze świtą pół tuzina służby, to w granicznym 1800 r. Karlsbad znów zapełnił
się grafami i książętami z polskiego towarzystwa. Przybyli przedstawiciele wielu
możnych rodów: Potockich, Zamoyskich, Wielopolskich i Lubomirskich59. Liczne
kolonie polskie, które prawie co roku pielgrzymowały do karlsbadzkich cieplic,
stanowiły dla obywateli nieistniejącego od niedawna kraju namiastkę ojczyzny.
Podczas spotkań towarzyskich komentowano aktualne wydarzenia i roztrząsano
sytuację polityczną Polski. W 1796 r. w Karlsbadzie bawiła dość liczna grupa, na
56
57
58
59
Ibidem, s. 21–26.
K. Tracki, Ostatni kanclerz litewski Joachim Litawor Chreptowicz, Wilno 2007, s. 72, 235.
C. Bąk-Koszarska, Lichocki Filip Nereusz, w: PSB, t. 17, s. 295.
M. Szyjkowski, Polskie peregrynacje do Pragi i Karlowych Warów, s. 42–43, 51–52.
134
ADAM KUCHARSKI
czele której stali: Ignacy Krasicki, kanclerz wielki litewski Joachim Chreptowicz,
wojewodzina wileńska Helena z Przeździeckich Radziwiłłowa oraz bywalec kasyn
Michał Walicki. Głównym tematem rozważań tego towarzystwa była tragiczna
śmierć młodziutkiej księżnej Rozalii z Chodkiewiczów Lubomirskiej, straconej
dwa lata wcześniej w Paryżu przez francuskie władze rewolucyjne. Dyskusjom
sprzyjała obecność jej męża księcia Aleksandra Lubomirskiego, który wraz z małoletnią córką przybył szukać ukojenia u wód60.
Mimo ogromnej popularności tego kurortu w kręgach polskiej szlachty i magnaterii i jego stosunkowo niewielkiej odległości od polskich granic, podnoszono
również kwestię niebezpieczeństw wiążących się z wyjazdem zagranicznym. Dotyczyło to zwłaszcza pań planujących wyjazd w trakcie działań wojennych. Biskup kamieniecki Adam Stanisław Krasiński wyrażał obawy związane z podróżą
do Karlsbadu, z powodu „słabości w nogach”, starościny wolbromskiej Urszuli
Dembińskiej: „dlatego w ustawicznej zostaję bojaźni, ażeby różne przykrości
przywiązane do zuchwałości każdego wojska nie zepsuły tego wszystkiego, co
Kaldzbad naprawi”61.
Nieco mniejszą popularnością cieszyło się wśród Polaków inne czeskie uzdrowisko, położone w Teplicach, chociaż ono również przyciągało wielu kuracjuszy
z Rzeczypospolitej. Jednymi z bardziej znanych polskich pacjentów byli Pacowie,
biskup wileński Mikołaj oraz hetman litewski i wojewoda wileński Michał, którzy
w grudniu 1678 r. uzyskali pozwolenie polskiego sejmu, aby „dla poratowania
zdrowia, na ustawicznych Rzplitey usługach utraconego, wyjechać extra Regnum
do Cieplic”. Wyjazd doszedł do skutku na wiosnę następnego roku62. W 1717 r.
przebywał tam król August II Mocny, po wcześniejszym pobycie w Karlsbadzie.
Wówczas do Teplic przybył także Ignacy Zawisza, miecznik litewski, w towarzystwie Kazimierza Ogińskiego, późniejszego wojewody trockiego. Młodzi szlachcice przyjechali tam bynajmniej nie z powodu choroby, lecz aby zaoferować swoje
usługi królowi, którego nie zastali w Dreźnie. Pomimo dwutygodniowego pobytu
w urokliwych Teplicach, „mieście pięknym między skałami w Czechach”, jak
pisał Zawisza, nie podał on żadnych szczegółów kuracji króla. Bardziej zainteresowały go miejscowe przepisy porządkowe, zabraniające noszenia broni: „To
miasto ma osobliwsze swoje przywileje, iż żaden z szpadą chodzić po ulicach nie
jest w swojej mocy, i tak tylo z trzciną chodzić każdemu wolno”63.
60
61
62
63
A. Kraushar, Ofiara terroryzmu: legenda i prawda o tragicznym zgonie Rozalii z Chodkiewiczów ks. Lubomirskiej ściętej w Paryżu, w roku 1794, Kraków 1897, s. 11.
A. S. Krasiński, Listy do Urszuli z Morsztynów Dembińskiej (1789–1790), oprac. A. Falniowska-Gradowska, Kraków 2004, s. 65–66: Adam Stanisław Krasiński do Urszuli Dembińskiej, 28 IV 1790 Kraków.
J. Wolff, Pacowie, s. 135, 182–183.
[I. Zawisza], Notacya Ignacego Zawiszymiecznika wielkiego księstwa litewskiego (1712–
1715), w: K. Zawisza, Pamiętniki, wyd. J. Bartoszewicz, Warszawa 1862, s. 371–372.
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
135
W 1700 r. zmarł w Teplicach jezuita Adam Kochański, sławny fizyk i matematyk, który w ostatnich latach życia leczył się tam z częściowego paraliżu prawej
strony ciała. W 1695 r., po uzyskaniu zgody królewskiej, udał się tam na dłuższą
kurację (przybył 2 grudnia). Z listów wysyłanych do Gottfrieda Wilhelma Leibnitza wiemy, że nie zaprzestał badań naukowych, gdyż zabrał ze sobą asystenta,
którego zadaniem miało być sporządzanie przyrządów koniecznych do przeprowadzania eksperymentów naukowych. Sławny naukowiec miał zapewnione wszelkie
wygody. Zamieszkał w pałacu czeskiego magnata Jana Marka de Clari-Aldringen,
swego mecenasa i przyjaciela. Kochański nie poprzestawał wyłącznie na tradycyjnej wodoleczniczej terapii. Parał się nie tylko uznanymi dziedzinami wiedzy,
lecz także alchemią, bezskutecznie szukając w Czechach pierwiastka o uniwersalnych właściwościach leczniczych, który pozwoliłby mu przedłużyć zbliżające
się do kresu życie64. Znamienny jest fakt, że uzdrowiskowy pobyt Kochańskiego
zdominowała działalność naukowa, owocująca m.in. próbami skonstruowania
perpetuum mobile. Spośród 13 listów pisanych z cieplic przez Kochańskiego do
Leibniza tylko dwa wspominają zdawkowo o jego kondycji zdrowotnej: gdy pisał
o oczekiwaniu na rozpoczęcie kuracji z nadejściem wiosny oraz donosił o braniu
intensywnych kąpieli, tłumacząc tym dłuższe milczenie65.
Cytowane na samym początku tego artykułu ironiczne uwagi na temat podróży
uzdrowiskowej autorstwa Ignacego Krasickiego skierowane były do księcia Stanisława Poniatowskiego. Jednak nie zniechęciło to bratanka ostatniego króla polskiego do zwiedzania i korzystania z zagranicznych ośrodków zdrojowych. Podczas podróży do krajów niemieckich (1784) opisał obszernie urządzenie kurortu
w Bad Pyrmont, chwaląc wygodne umieszczenie 16 łazienek na wprost pokojów
pacjentów, a w Karlsbadzie zauważył wyraźną przewagę stosowania kuracji pitnej
nad kąpielową. W czeskich Teplicach zażył kuracji wodnej „dla spróbowania”,
lecz był wyraźnie zdegustowany faktem wspólnych kąpieli wielu osób w jednym
basenie: „przez co może, wszedłszy zdrowym, zostać chorym, przeto więc należy
kazać dobrze wychędożyć i wodę wypuścić”66.
W 1786 r. leczył się w Teplicach ostatni kasztelan poznański Rafał Gurowski,
który z tej okazji napisał wiersz Choroba JW-o hrabi będącego w Cieplicach 12
sierpnia dla poratowania zdrowia roku 1786. Te na pochwałę zrzodła napisał
wierszem łacińskim i polskim językiem i te zostawił do przybicia przy zrzodle.
64
65
66
E. Elster, Adam Kochański T. J. najwybitniejszy przedstawiciel Polski na europejskim terenie
naukowym u schyłku XVII wieku, Rzym 1954, s. 27–28, 33–34.
Korespondencja Adama Adamandego Kochańskiego SJ, oprac. B. Lisiak przy współpracy
L. Grzebienia, Kraków 2005, s. 366, 385: Listy do Gottfrieda Wilhelma Leibniza z 8 II 1696
oraz 18 VII 1696.
Stanisława księcia Poniatowskiego Diariusz podróży, s. 66–67, 192–193.
136
ADAM KUCHARSKI
Użycie nazwy Cieplice było mylące dla niektórych badaczy, którzy identyfikowali
je z Cieplicami na Śląsku zamiast z czeskimi Teplicami67.
Wielu Polaków udawało się na kurację również do cieplic w Cheb (Eger), położonych nieopodal Karlovych Varów. Leczył się tutaj m.in. Ignacy Krasicki (1797).
Była to kontynuacja kąpieli branych wcześniej w Karlsbadzie. Z korespondencji
wynika, że kilkudniowa kuracja w Eger ograniczyła się do picia tamtejszych wód
mineralnych. Z powodu pośpiechu związanego z koniecznością zdążenia do Berlina na urodziny Fryderyka Wilhelma II, jak donosił sekretarz Krasickiego, miano
zabrać w dalszą drogę zapas wód leczniczych i kontynuować kurację w trakcie podróży68. Pierwszy pobyt Krasickiego był planowany już pięć lat wcześniej (1792).
Sławny biskup poeta wybierał się wówczas do Eger na kurację zaordynowaną
przez jego lekarzy. W tym celu prosił o zgodę na wyjazd zagraniczny króla pruskiego. Ostatecznie cel wyjazdu wówczas się zmienił i Krasicki pojechał latem
1792 r. do Baden69. Uzdrowisko w Eger cieszyło się sławą niezwykle skutecznego,
gdyż polscy lekarze zalecali wyjazd do niego nawet w przypadkach częściowego
paraliżu. Świadczy o tym relacja Stanisława Wodzickiego, który w 1787 r. przywiózł do „wód egerskich” swego ojca, który spadł z konia w trakcie polowania70.
Od początku drugiej połowy XVIII w. coraz większą popularność zyskiwało
także uzdrowisko w słowackim Bardiowie. W nieodległym od granic Rzeczypospolitej kurorcie chętnie prowadzono zakulisowe narady. W czerwcu 1764 r. wojewoda i kasztelan krakowski Antoni Lubomirski, gorliwy stronnik saski, namawiał tam hetmana Jana Klemensa Branickiego do zorganizowania konfederacji na
południowo-wschodnich terenach kraju71. Dnia 18 sierpnia 1798 r. doszło tam do
incydentu, zakończonego aresztowaniem Ignacego Potockiego przez władze austriackie pod zarzutem działań spiskowych. Incydent ten świadczy o prowadzeniu
działalności niepodległościowej przez polskich działaczy tuż po III rozbiorze. Kurorty były doskonałym miejscem do tajnej działalności ze względu na możliwość
nawiązywania kontaktów pod pozorem kuracji. Tendencję tę potwierdza również
spotkanie w Karlsbadzie (lato 1797), w którym wzięli udział: Stanisław Małachowski, Ignacy Potocki, Michał Kochanowski i Stanisław Woyczyński, debatujący nad sposobami odzyskania niepodległości72.
67
68
69
70
71
72
R. Kincel, U szląskich wód, s. 47.
Korespondencja Ignacego Krasickiego, t. 2: (1781–1801), s. 684: Ignacy Krasicki do Antoniego Krasickiego, 31 VIII 1797, Karlsbad.
Ibidem, t. 2, s. 567–569: Ignacy Krasicki do Fryderyka Wilhelma II, 4 VI 1792 Lidzbark
Warmiński.
S. Wodzicki, Wspomnienia z przeszłości od roku 1768 do roku 1840, Kraków 1873, s. 206–
207.
J. Michalski, Lubomirski Antoni, w: PSB, t. 18, s. 7.
Z. Zielińska, Potocki Ignacy, w: PSB, t. 28, s. 13.
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
137
Kolejnym ważnym celem polskich wyjazdów wodoleczniczych w XVIII w.
było Baden, położone pod Wiedniem. Miejscowość ta cieszyła się sławą i uznaniem w Rzeczypospolitej jeszcze w XVII w., głównie za sprawą kuracji króla
Władysława IV Wazy w 1638 r., którą szczegółowo opisał wojewoda ruski Jakub
Sobieski73, członek jego orszaku, oraz osobisty lekarz Maciej Vorbek-Lettow74.
W XVIII w. także nie zabrakło tam znamienitych gości z Polski. W latach 1768–
1771 w Dreźnie przebywał wraz z matką i rodzeństwem kasztelan wileński Maciej
Radziwiłł. W tym czasie przyjeżdżał na okresowe kuracje do Baden75. U schyłku
stulecia bawił tutaj dwukrotnie, w latach 1792–1793, pomiędzy kuracjami karlsbadzkimi, biskup poeta Ignacy Krasicki. Niestety, jego pamiętnik, pisany od
1784 r., zaginął, pozbawiając czytelnika wielu interesujących wiadomości na
temat życia kuracjuszy w osiemnastowiecznym uzdrowisku76.
Dzięki zachowanej korespondencji z tych kuracji wiemy, że leczenie podjęte
w 1792 r. przyniosło Krasickiemu wyraźną poprawę zdrowia. Biskupowi wyraźnie
pomogły tamtejsze wody, gdyż tak zdrowy nie czuł się już od kilku lat. W związku
z tym snuł optymistyczne rokowania na przyszłość: „Z łaski Bożej dobrze mi
wody posłużyły i czerstwy jestem, a ostatek złego pomału się wykorzeni, jak
mówi doktor”77. Efekty kuracji wspominał jeszcze w następnym roku, w liście do
przyjaciela, gdzie z detalami, chociaż nie bez ironii, opisał zarówno właściwości
fizyczne samej wody, jak i zastosowaną na jego osobie terapię. W przypisach do
własnego listu Krasicki pozwolił sobie na sarkastyczne uwagi: „Wody jego [Baden
– A. K.] są ciepłe. Są takie bez stosowania żadnej sztuki, czerpiąc ciepło z ogni
podziemnych, jak wiadomo wszystkim, osobliwie panom z fakultetu lekarskiego,
którzy zapewniają każdego nowo przybyłego o ich zbawiennym działaniu”78.
Z treści listu wynika, że Krasickiego poddano męczącej turze 29 zabiegów kąpielowych przeprowadzanych w 29 różnych porach dnia. W związku z tą dość
niecodzienną diagnozą pacjent skomentował te pseudonaukowe rachuby, snute
w wieku racjonalizmu, z właściwym sobie dowcipem: „Dwadzieścia dziewięć.
[...] Bogowie lubią liczby nieparzyste, Pitagoras przypisywał liczbom nadprzyrodzone właściwości, a słuszność jego poglądu potwierdza się szczególnie w naszym
stuleciu, które wielkim poważaniem otacza ludzi oddających się rachunkom”79.
73
74
75
76
77
78
79
J. Sobieski, Peregrynacja po Europie (1607–1613). Droga do Baden (1638), oprac. J. Długosz, Wrocław 1991, s. 223–270.
M. Vorbek-Lettow, Skarbnica pamięci. Pamiętnik lekarza króla Władysława IV, oprac.
E. Galos, F. Mincer, red. W. Czapliński, Wrocław 2006, s. 110–122.
Z. Anusik, A. Stroynowski, Radziwiłł Maciej, w: PSB, t. 30, s. 285.
Z. Goliński, Krasicki Ignacy, w: PSB, t. 15, s. 148.
Korespondencja Ignacego Krasickiego, t. 2, s. 570–571: List z 26 sierpnia 1792.
Ibidem, s. 586–587.
Ibidem, s. 587.
138
ADAM KUCHARSKI
Ton listu zdradza też nikły autorytet, jakim cieszyli się u Krasickiego leczący
go medycy. Kąpiele w „bynajmniej nie woniejących” wodach, jak zapisał autor,
poprzedziły długie narady medyczne:
Przed ich [kąpieli – A. K.] wypróbowaniem trzeba było przejść przez zwyczajny
w takich okolicznościach ceremoniał, odbyło się konsylium, przyszedłem żółty jak
szafran, zapłaciłem, rozprawiano nade mną, po czym dowiedziałem się, że przebyłem żółtaczkę. [...] Dumni z odkrycia, starsi przepisali kurację, a młodsi przyklasnęli orzeczeniu [...], wskutek czego – przechodząc kolejno z barwy szafranowej
w pomarańczową, z pomarańczowej w nagietkową, z nagietkowej w rumianą jak
zorza zaranna, skończyłem na maści bułanej i w tym kolorze miałem zaszczyt asystować przy wjeździe Ich Cesarskich Mości80.
Burzliwe lata dziewięćdziesiąte XVIII w. były okresem, gdy Baden stało się
modnym kurortem, w którym polska arystokracja szukała wytchnienia i bezpieczeństwa. Nierzadko przyjeżdżały tam wyłącznie żony i córki polskich magnatów,
zostawiając w kraju zajętych polityką mężów i ojców. Uciekając przed powstaniem kościuszkowskim, w maju 1794 r. przybyła do Baden młodziutka, słynąca
z urody Zofia Czartoryska, córka Adama Kazimierza, z matką Izabelą i siostrą
Marią81.
Na stałe z wodami badeńskimi związał się w końcu XVIII w. sławny literat
Józef Maksymilian Ossoliński, który po ostatecznej emigracji z kraju w 1795 r.
często przebywał w Baden, gdzie też znajdowała się jego ulubiona rezydencja.
W kurorcie tym napisał zbiór opowiadań Wieczory badeńskie82. Na początku
XIX w. na kurację przyjeżdżał tu trzykrotnie (1802, 1803, 1808) biskup inflancki
Jan Nepomucen Kossakowski, który zmarł i został pochowany w Baden w 1808 r.83
Uzdrowiska zachodnioeuropejskie, które w XVII w. wśród peregrynujących
Polaków cieszyły się nikłą popularnością, w następnym stuleciu zaczęły być częściej odwiedzane. Szczególnie dwa centra zdrojowe przyciągały w XVIII w. liczną
klientelę z Rzeczypospolitej: niemiecki Akwizgran i belgijskie Spa. W 1740 r. do
Akwizgranu wybrał się biskup Józef Sapieha, któremu towarzyszyli Ignacy i Jan
Łopacińscy84. Najbardziej znanym polskim kuracjuszem w Akwizgranie w pierwszej połowie stulecia był Stanisław Poniatowski, późniejszy monarcha, ostatni na
polskim tronie. Przybył on tutaj w sierpniu 1748 r. zaledwie jako szesnastoletni
młodzieniec. Spełniał tym samym wolę rodziców, traktujących ten wyjazd profilaktycznie jako sposób na polepszenie słabego zdrowia syna. Poniatowski kon-
80
81
82
83
84
Ibidem, s. 584: Ignacy Krasicki do Ahaswera Henryka Lehndorffa, 10 III 1793, Dubiecko.
Z pamiętnika Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej, „Kronika Rodzinna” 1887, t. 14 (22), s. 712.
T. Zielińska, Poczet polskich rodów arystokratycznych, Warszawa 1997, s. 209.
L. Żytkowicz, Kossakowski Jan Nepomucen, w: PSB, t. 14, s. 267.
B. Łopuszański, Sapieha Józef Stanisław, w: PSB, t. 35, s. 25.
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
139
tynuował tradycje rodzinne, gdyż po przybyciu opiekę nad nim roztoczył słynny
lekarz Cappel, u którego wcześniej leczył się jego ojciec85.
Dnia 20 czerwca 1781 r. na dłuższą kurację do Akwizgranu zawitała Izabela
Lubomirska. Przebywała tutaj ponad miesiąc, spędzając czas na braniu kąpieli,
które rozpoczęły się już następnego dnia po przyjeździe, ale prowadziła także intensywne życie towarzyskie. Bywała na balach, spektaklach teatralnych, a podczas
licznych wycieczek zwiedzała okolice, np. Maastricht. W zachowanej księdze wydatków tego wojażu notowano szczegółowo wszelkie opłaty uiszczane za kąpiele,
porady lekarskie, sztuki teatralne i podróże. Dlatego wiemy, że np. 25 czerwca
wydała 17 luidorów86.
Położone jeszcze dalej na zachód Spa także było często odwiedzane przez Polaków. Kilkakrotnie przebywała tam na kuracji Izabela Lubomirska z Czartoryskich. Zawitała do tego uzdrowiska już w trakcie swojej pierwszej podróży zagranicznej w 1759 r. wraz z mężem, marszałkiem wielkim koronnym Stanisławem
Lubomirskim. Przyjazd młodej damy, liczącej sobie wówczas zaledwie 23 lata,
nie był podyktowany względami zdrowotnymi, lecz chęcią zawarcia znajomości
wśród europejskiej socjety. Wiosną 1766 r. Lubomirscy ponownie udali się na
krótki odpoczynek i kurację do Spa87. Jednak już wiosną następnego roku Izabela
Lubomirska przebywała w tym słynnym uzdrowisku bez małżonka88. Kolejna jej
wizyta w Spa nastąpiła po upływie 15 lat. Zjawiła się tam w sierpniu 1781 r., po
prawie dwumiesięcznym pobycie w kurorcie akwizgrańskim. W księdze rachunkowej dokładnie notowano kwoty wydawane m.in. na zabiegi lecznicze, a pod datą
16 sierpnia zapisano wynajęcie środków transportu i siedmiu koni z Akwizgranu
do Spa89. Księżna Lubomirska, przebywająca w tych nieodległych od siebie kurortach także rok wcześniej, była ważną postacią na firmamencie gwiazd towarzystwa europejskiej arystokracji. Jak zauważył bawiący tam również wtedy pamiętnikarz inflancki Karl Heinrich von Heyking, wokół Lubomirskiej ogniskowało się
życie towarzyskie, mimo że nie zabrakło w tymże sezonie takich znakomitości jak
cesarz Józef II, książę pruski Henryk i słynny niemiecki pisarz baron Friedrich
Melchior von Grimm. Zresztą sam Heyking także chwalił się znajomością z marszałkową, a wspomnienia tego wspaniałego lata psuły mu jedynie długi karciane,
które zaciągnął w Spa i Akwizgranie90.
85
86
87
88
89
90
S. Poniatowski, Pamiętniki, tłum. i oprac. W. Konopczyński, S. Ptaszycki, t. 1, cz. 1, Warszawa 1915, s. 15–16.
AGAD, Archiwum Potockich z Łańcuta, sygn. 141, s. 9–12.
B. Majewska-Maszkowska, Mecenat artystyczny Izabelli z Czartoryskich Lubomirskiej
1736–1816, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1976, s. 22, 32.
J. Michalski, Lubomirska z Czartoryskich Izabela, w: PSB, t. 17, s. 626–627.
AGAD, Archiwum Potockich z Łańcuta, sygn. 141, s. 13.
K. H., Heyking, Wspomnienia z ostatnich lat Polski i Kurlandii 1752–1796, w: Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców, oprac. W. Zawadzki, Warszawa 1963, t. 1, s. 137–138.
140
ADAM KUCHARSKI
Tak częste wizyty Lubomirskiej w Spa pozwalają wnioskować, że był to jej
ulubiony kurort. Na jego wzór, choć na mniejszą skalę, miała rozbudowywać polskie uzdrowisko w Krzeszowicach, gdzie jej ojciec książę August Czartoryski, tuż
po odkryciu leczniczych właściwości tamtejszych wód (1789), wzniósł w roku
następnym pierwsze łazienki. Potwierdzeniem tego założenia są słowa doktora
Leopolda de Lafonteina, autora pierwszej monografii krzeszowickiego uzdrowiska (1789), który twierdził, że Izabela Lubomirska w ciągu kilku lat przeistoczy
Krzeszowice w „małe Spa”91. Kurort nie mógł narzekać na brak reklamy. Już na
początku istnienia tu uzdrowiska zawitał do Krzeszowic król Stanisław August
(1787), a w następnych latach przyjeżdżali tam także znany historyk Adam Naruszewicz oraz rysownik Zygmunt Vogel. W 1790 r. w uzdrowisku gościł Johann
Wolfgang Goethe.
Zachwycony tymi planami był Ignacy Krasicki, stały bywalec uzdrowisk.
Z entuzjazmem pisał w korespondencji, że Krzeszowice „staną się polskim Spa”.
Poznawszy ambitne projekty tej inwestycji, lokowanej w urokliwej okolicy, nie
posiadał się z podziwu nad planowaną z rozmachem infrastrukturą kurortu, która
miała przyćmić pierwowzór:
Wody tamtejsze mają być wspaniałe [...], będą tam urocze promenady, marmurowe
łazienki, dom przedziwnie piękny, pawilonów bez miary dla kąpiących się płci
obojga, mężczyzn i niewiast, dla poddających się zabiegom, dla karciarzy i karciarek, tancerzy i tancerek; słowem, Spa to dziura92.
W 1765 r. do Spa zawitał biskup poznański i warszawski Teodor Kazimierz
Czartoryski. Schorowany dostojnik kościelny, „czując nadwątlone siły, za pozwoleniem stanów jeździł do Spaa w czerwcu 1765 r.”. Hierarcha kościelny istotnie
musiał być bardzo chory, gdyż w uzdrowisku spędził około pół roku i do kraju powrócił dopiero na początku 1766 r. Kuracja przedłużyła mu życie zaledwie o dwa
lata, gdyż niebawem zmarł na zapalenie opłucnej93.
W drugiej połowie stulecia uzdrowiska były dla polskiej magnaterii już nie
tylko miejscem, w którym poddawano się zabiegom medycznym, lecz przede
wszystkim intensywnemu życiu towarzyskiemu arystokracji. Zmianę rozumienia
roli kurortu i charakteru pobytu w nim dobrze obrazuje wyjazd Izabeli Czartoryskiej do Spa latem 1773 r. w towarzystwie męża i dwóch adoratorów. W istocie nie
była to podróż lecznicza, lecz wyjazd o czysto rekreacyjnym charakterze. Pobyt
w słynnym niderlandzkim uzdrowisku księżna traktowała jako czas przeznaczony
91
92
93
J. Zalitacz, Uzdrowisko Krzeszowice i okolice, Chrzanów 2006, s. 23–24; B. Majewska-Maszkowska, Krzeszowice – Uzdrowisko księżny marszałkowej, „Kwartalnik Architektury
i Urbanistyki” 1970, t. 15, z. 2, s. 115–147.
Korespondencja Ignacego Krasickiego, t. 2, s. 144: Ignacy Krasicki do Ahaswera Henryka
Lehndorffa, 12 XII 1782, Lidzbark Warmiński.
W. Konopczyński, Czartoryski Teodor, w: PSB, t. 4, s. 299.
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
141
na wypoczynek, zabawy towarzyskie oraz prowadzenie skomplikowanych gier
sercowych w postaci równoczesnego romansu z byłym rosyjskim ambasadorem
w Warszawie Mikołajem Repninem oraz francuskim księciem diukiem de Lauzun.
Sprawy tak delikatnej materii skomplikował dodatkowo, krótkotrwały wprawdzie, przyjazd do Spa hetmana Klemensa Branickiego, od dawna zakochanego
w Izabeli Czartoryskiej. Ostatecznie księżna, znudzona eleganckim towarzystwem
i wiecznie zatłoczonym deptakiem kurortu, przez Brukselę powróciła do Paryża94.
Symptomatyczny jest fakt, że wspomniany francuski książę opisał w pamiętniku wyłącznie towarzyskie aspekty swego pobytu w uzdrowisku, nie wspominając ani słowem o jakiejkolwiek kuracji. Informował o relacjach pomiędzy rywalizującymi o względy Czartoryskiej mężczyznami. Zaznaczył też, że ulubionym
zajęciem księżnej było powożenie angielskim zaprzęgiem konnym, a Spa opuszczono dopiero w momencie, gdy kurort całkowicie opustoszał i zupełnie zamarło
bujne życie towarzyskie95. Niezwykle ożywione życie erotyczne Izabeli Czartoryskiej, prowadzone m.in. w zagranicznych uzdrowiskach, nie było niechlubnym
wyjątkiem w tej warstwie społecznej, jednak pod wieloma względami jest ona
postacią wyjątkową, skoro historycy obyczajowości z dużą dozą prawdopodobieństwa twierdzą, że żadne z jej dzieci nie było potomkiem jej męża, generała ziem
podolskich Adama Kazimierza Czartoryskiego96.
Kurort w Spa, tętniący życiem kosmopolitycznej europejskiej arystokracji, był
zatem przede wszystkim areną spotkań towarzyskich. Specyfikę tego uzdrowiska
dobrze uchwycił hrabia Stanisław Jerzy Mniszech, opisujący zalety tutejszych
źródeł, ale przede wszystkim ich malownicze położenie wśród lasów i parków. Zauważył on, że Spa jest niewielką miejscowością o charakterze rolniczym, w której
naliczył mniej niż 70 domów. Latem kurort zapełniał się ogromną liczbą turystów,
natomiast zimą prawie kompletnie pustoszał. Pobyt kuracyjny we wrześniu 1789 r.
Mniszech wypełnił przede wszystkim spacerami po publicznych promenadach,
oglądaniem sztuk teatralnych oraz udziałem w balach i asamblach97.
Ze względu na częstą obecność koronowanych głów, ministrów i wojskowych,
Spa było także idealnym miejscem dla polityków i agentów rządowych, szukających tam sojuszy i kontaktów politycznych. Książę Józef Poniatowski wykorzystał swój pobyt w tym belgijskim uzdrowisku (sierpień – październik 1793) do
wnikliwych obserwacji walk koalicji z republikańską Francją oraz informowania
94
95
96
97
G. Pauszer-Klonowska, Pani na Puławach. Opowieść o Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej, Warszawa 1988, s. 37–38.
Duc de Lauzun, Pamiętniki, przekład, wstęp i przypisy S. Meller, Warszawa 1976, s. 87–89.
Z. Kuchowicz, Z badań nad stanem biologicznym społeczeństwa polskiego, s. 108.
Biblioteka Zakładu Narodowego Ossolińskich we Wrocławiu, rkps 13798/I, Journal de route dans une partie de la Gallicie de l’Allemagne et des Pays-bas, s. 61–63.
142
ADAM KUCHARSKI
swego stryja Stanisława Augusta Poniatowskiego o bieżącej sytuacji politycznej
na kontynencie98.
W XVIII w. w przestrzeni i charakterze antycznego kurortu w Spa zaszedł
istotny proces przemiany w europejską stolicę hazardu, co potwierdzają krytyczne
uwagi znanego pedagoga i działacza oświeceniowego Grzegorza Piramowicza,
bawiącego tam w 1773 r. Autor opisał wrażenia z kuracji w formie wierszowanego
poematu. Zachwyciły go ciepłe i zimne źródła mineralne, leczące duszę i ciało,
„Gdzie nie jednym wymiarem sól, siarkę i żelazem / Tajemnym zgodnie związkiem natura pospajała razem”. Oczarowała go gwarność salonów i różnorodność
obyczajów wszystkich niemal nacji kontynentu, wśród których zdarzył się również „i zimnej Moskwy mieszkaniec”99. Piramowicz spotkał wielu rodaków, których otaczała powszechna sympatia – „Polak od wszystkich dzisiaj słusznie żałowany”100. Jako zwolennik oświeceniowej filozofii racjonalistycznej, a zwłaszcza
duchowny, w poetyckiej formie szczególnie dobitnie potępił plagę hazardu wśród
kuracjuszy, tracących czas, zdrowie i majątek w miejscowym kasynie, scharakteryzowanym jako przybytek niegodziwej rozrywki: „Wszedłem w te sale, gdzie
się gry straszydło lęże / Siedem głów wkoło kręte otoczyły węże [...] Rzucam
mniemanych uciech zdradliwe mieszkania, / Czując, że jak rozum, tak serce nagania”101.
W tym miejscu mniej rozważni tracili nieraz całe fortuny, a wśród nich nie
brakło i przybyszy z Rzeczypospolitej, o czym świadczą narzekania hrabiego Antoniego Dzieduszyckiego, pisarza wielkiego litewskiego, bawiącego w belgijskim
kurorcie kilkanaście lat później niż Piramowicz (sierpień – wrzesień 1786). Dzieduszycki w trakcie europejskiego grand tour zatrzymał się również w Spa. Poznał
tam znanego polskiego szulera i awanturnika, wzmiankowanego już Michała Walickiego, trudniącego się głównie grą w karty i bilard. Znajomość z człowiekiem
tego pokroju, który według jego własnych słów kupił sobie zarówno nazwisko,
jak i tytuł szlachecki, skończyła się dla Dzieduszyckiego w dość przykry sposób:
stratą znacznych sum pieniędzy. Na pocieszenie pozostała mu jedynie dożywotnia
awersja do karcianego hazardu, do którego, jak sam pokornie przyznawał, miał
pociąg102.
Rozrywkowo-towarzyski charakter wyjazdów polskiej arystokracji do innych
uzdrowisk potwierdzają także pamiętniki syna Izabeli Czartoryskiej, Adama Je98
Stanisław August Poniatowski i książę Józef Poniatowski w świetle własnej korespondencji,
wyd. B. Dembiński, Lwów 1904, s. 177–181: Józef Poniatowski do Stanisława Augusta,
listy ze Spa z 14 VIII, 7 IX i 2 X 1793.
99
G. Piramowicz, Do Imci Pana Ignacego Potockiego ze Spa roku 1773, „Zabawy Przyjemne
i Pożyteczne” 1773, t. 8, cz. 1, s. 82–84.
100
Ibidem, s. 83.
101
Ibidem, s. 86–87.
102
M. Dzieduszycki, Kronika domowa Dzieduszyckich, Lwów 1865, s. 385–386.
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
143
rzego. W pierwszą podróż zagraniczną udał się on, wysłany z bratem przez ojca, do
Karlsbadu latem 1786 r. Cel wyjazdu był zdeterminowany koniecznością kuracji
Stanisława Ciesielskiego, guwernera młodych Czartoryskich. Wówczas zaledwie
szesnastoletni Adam Jerzy chłonął całym sobą atmosferę kulturalno-towarzyską
panującą w kurorcie. Kuracji nie poświęcił nawet jednego zdania. Za to szeroko
rozwodził się o codziennych tańcach w miejscowym kasynie, a szczególnie o urodzie panien z fraucymeru hetmanowej Aleksandry Ogińskiej. Wspomniał również
obszernie o poznaniu bawiącego tam wielkiego dramaturga niemieckiego Johanna
Wolfganga Goethego, który odczytał zgromadzonym jeden ze swoich młodzieńczych utworów. W młodzieńczej admiracji Czartoryski uznał wschodzącą sławę
europejskiego teatru za symbol klasycznej doskonałości, porównując jego sylwetkę i niezłomność charakteru do rzeźb Fidiasza103.
W drugiej połowie XVIII w. wyjazdy do wód stały się zjawiskiem na tyle masowym i popularnym, że na stałe wpisały się w kalendarz zajęć wielu przedstawicieli możnych rodów. Przedsiębranie podróży do zachodnioeuropejskich uzdrowisk nikogo już nie dziwiło. Dzięki temu mogło być wygodnym i bezpiecznym
sposobem zamaskowania prawdziwego celu wojażu. Dobrym przykładem takiego
procederu jest postać wojewody wileńskiego Karola Stanisława Radziwiłła „Panie
Kochanku”, który 1 czerwca 1772 r., pod pretekstem podróży do Spa, wyruszył
z Cieszyna do Paryża w celu wybadania możliwości mediacji dworu francuskiego
wobec planów rozbiorowych. Dotarł jednak tylko do Frankfurtu nad Menem, gdzie
zastała go wiadomość o I rozbiorze Rzeczypospolitej. Radziwiłł ciężko zaniemógł
z powodu tej hiobowej wieści, a dziejowa ironia sprawiła, że został zmuszony do
urzeczywistnienia pierwotnego, rzekomego zamysłu. Zły bowiem stan zdrowia
zmusił go, w końcu lipca tegoż roku, do udania się do uzdrowiska, wprawdzie nie
do Spa, ale do niemieckiego Schlangenbad, gdzie przebywał około półtora miesiąca, lecząc nadszarpnięte nerwy104.
Mniejszą popularnością cieszyły się wyjazdy do zdrojów francuskich, choć
w ostatniej ćwierci XVII w. wielką zwolenniczką wodolecznictwa była królowa
Maria Kazimiera d’Arquien, która nie tylko wyjeżdżała do uzdrowisk francuskich
i polskich, lecz przede wszystkim propagowała ten typ leczenia, sprowadzając do
Polski wielkie ilości butelkowanej wody mineralnej ze znanego francuskiego kurortu w Vichy105. Z produkcji i sprzedaży mineralnej wody pitnej słynął w XVIII w.
francuski region Lotaryngii. Fakt ten potwierdził podstoli podlaski Felicjan Piaskowski herbu Junosza, który w trakcie europejskiej peregrynacji zawitał tam
103
A. J. Czartoryski, Pamiętniki i memoriały polityczne (1776–1809), oprac. J. Skowronek,
Warszawa 1986, s. 95–96.
104
E. Kotłubaj, Galeria nieświeska portretów radziwiłłowskich, Wilno 1857, s. 495.
105
M. Komaszyński, Maria Kazimiera d’Arquien Sobieska królowa Polski 1641–1716, Kraków–Wrocław 1984, s. 104–105.
144
ADAM KUCHARSKI
w 1721 r.106 W 1784 r. August Fryderyk Moszyński, dyrektor budowli królewskich,
przybył do prowansalskiego Aix. Zainteresowany przede wszystkim architekturą,
malarstwem i rzeźbą, opisał jednak tutejsze uzdrowisko. Grzejąc ręce w ciepłym
źródle, ubolewał nad kompletną ruiną antycznych łaźni rzymskich Aquae Sextiae.
Zanotował też kilka uwag o leczniczych właściwościach zdroju: „woda wypływa
z czterech boków skały, jest ciepła, pachnie słabo siarką i nie ma prawie smaku;
mówią, że dobra na skórne choroby, a nade wszystko weneryczne”107.
Na uzdrowiskowej mapie Europy znajdowały się również szwajcarskie miejscowości. Najbardziej znaną było Baden położone koło Zurychu. W 1773 r. leczył się tam marszałek generalny konfederacji barskiej, starosta opinogórski Michał Krasiński108. W tym samym roku zawitała tam Teofila Konstancja Morawska
z Radziwiłłów, córka hetmana litewskiego i wojewody wileńskiego Michała Kazimierza. Podczas podróży europejskiej wojażerka zwiedzała szwajcarskie uzdrowisko, które – jak pisała – „ma wody mineralne na różne choroby, osobliwie białogłowskie, w kąpielach bardzo pomocne, i łazienki dosyć porządne”. Mimo tak
dobrej opinii o tym uzdrowisku, nie skorzystała z jego usług, a przewlekłe reumatyczne bóle ręki leczyła w sanktuarium w Loreto modlitwą i przykładaniem do ręki
obrazka z wizerunkiem Matki Boskiej109.
Zdecydowanie rzadziej niż do uzdrowisk czeskich, śląskich i niemieckich udawano się do włoskich. Sporadyczne wyjazdy na kurację zdarzały się już w XVI w.,
kiedy to cieplice włoskie były bardzo popularne wśród polskiej szlachty. Potwierdza to wiersz Łukasza Górnickiego: „Wszak gdy kto z was choruje jaką
ciężką chorobę, wnet jedzie do cieplic, jedzie do Włoch dla uleczenia”. Ze znanych osobistości w Abano Terme i Bagna di Lucca kurowali się Kochanowscy,
słynny Jan i jego bratanek Piotr, oraz Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka”110.
W 1611 r. na leczenie do położonej pod Neapolem Pozzuoli wybrał się Mikołaj
Wickowski, po utracie słuchu podczas jednej z bitew111. W XVII w. sporadycznie
przyjeżdżała do Italii na kuracje polska arystokracja. W 1634 r. z wód w okolicach
Padwy korzystał syn słynnego kanclerza Tomasz Zamoyski112. Na południu sły106
Pamiętnik Felicjana Junoszy Piaskowskiego podstolego podlaskiego, majora J. K. Mości,
począwszy od roku 1690, Lwów 1865, s. 90.
107
A. Moszyński, Dziennik podróży do Francji i Włoch (1784–1786), oprac. i tłum. B. Zboińska-Daszyńska, Kraków 1970, s. 87–89.
108
W. Szczygielski, Krasiński Michał, w: PSB, t. 15, s. 190.
109
T. K. z Radziwiłłów Morawska, Diariusz podróży 1773–1774, oprac. B. Rok, Wrocław
2002, s. 55–57, 199–200.
110
A. Sajkowski, Opowieści misjonarzy konkwistadorów pielgrzymów i innych świata ciekawych, Poznań 1991, s. 126–127.
111
Archiwum nacji polskiej w uniwersytecie padewskim, wyd. H. Barycz, t. 1, Wrocław 1971,
s. 414.
112
Peregrynacja Jana Heidensteina przez Belgię, Francję i Włochy w roku 1631 zaczęta
a w roku 1634 zakończona, wstęp i oprac. Z. Pietrzyk, tłum. A. Golik-Prus, Kraków 2005,
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
145
nęły, choć tylko jako atrakcja turystyczna, starożytne łaźnie arystokracji rzymskiej
w okolicach Neapolu. Wspominało o nich wielu staropolskich peregrynantów przy
okazji zwiedzania Pozzuoli. W 1609 r. Zygmunt Opacki zanotował: „Antiquitates,
miejsca kędy Baie miasto było, łaźnie Antrum Sibilla”113.
Niewiele zachowało się przekazów dotyczących leczenia polskich kuracjuszy
we włoskich uzdrowiskach w XVIII w. Wiemy z całą pewnością, że Izabela Lubomirska w sierpniu 1786 r. przez cztery tygodnie brała kąpiele w termach Lukki114.
W większości jednak były to wizyty okazjonalnie odbywane w czasie italskich
wojaży. W dzienniku naukowej podróży Stanisława Staszica znajdujemy ciekawą
wzmiankę o jego krótkim pobycie u ciepłego źródła położonego w Toskanii (24 listopada 1790), zakończonym niestety sensacjami żołądkowymi: „Po drodze oglądaliśmy kąpiele S. Juliano o 2 mile włoskie od Pizy. Są to wody ciepłe. Wypiłem
szklankę i laksowałem”115. Niejednokrotnie oglądanie gorących źródeł wód leczniczych traktowano jako swoistą osobliwość w trakcie podróży. W tego typu godnej
zobaczenia lokalnej atrakcji turystycznej mierzono temperaturę wody albo próbowano ją pić. Kanonik warszawski i krakowski Wacław Sierakowski, zwiedzający
w 1763 r. cieplice w Abano Terme pod Padwą, zanotował: „gdzie ciepłe źrzódło
wybucha, dokoła zbyt gorąca woda, we srzodku zaś letnia, że rękę strzymać
można”116. Wyjazd do wód pizańskich, ewentualnie do Nicei, zalecał chorującemu
prymasowi Michałowi Poniatowskiemu biskup Ignacy Krasicki117.
Jeszcze rzadsze są informacje na temat staropolskich kuracji uzdrowiskowych
w Anglii, które ograniczały się do pobytu w Bath. Wyjątkiem jest tutaj kilka wiadomości o pobycie polskich gości w tym kurorcie w drugiej połowie XVIII stulecia, kiedy to uzdrowisko zostało przebudowane i unowocześnione, stając się
najmodniejszym kurortem angielskim. Jednak z reguły przedstawiciele polskiej
magnaterii przyjeżdżali tutaj czysto turystycznie, kurację najczęściej odbywając
w Spa lub innych ośrodkach kontynentalnych. Jako jeden z pierwszych przybył do
Bath późniejszy monarcha Stanisław Poniatowski (1754). Był świadkiem rozbudowy uzdrowiska. Przyciągnęły go tam jednak nie lecznicze właściwości źródeł
mineralnych, lecz sława mieszkającego tam krytyka literackiego i teologa Wils. 102–103.
Z Piaseczna w świat. Diariusz Zygmunta Opackiego z lat 1606–1651, wstęp i oprac. Z. Pietrzyk, Kraków 2001, s. 39.
114
B. Majewska-Maszkowska, Mecenat artystyczny Izabelli z Czartoryskich Lubomirskiej,
s. 59.
115
Dziennik podróży Stanisława Staszica 1789–1805, z rękopisów wydał C. Leśniewski, Kraków 1931, s. 98.
116
W. Sierakowski, Wojaż do Rzymu 1763, oprac. B. Rok, w: Z badań nad Rzeczypospolitą
w czasach nowożytnych, red. K. Matwijowski, Wrocław 2001, s. 135.
117
Korespondencja Ignacego Krasickiego, t. 2, s. 438: Ignacy Krasicki do Kajetana Ghigiottiego, 17 IX 1789, Lidzbark Warmiński.
113
146
ADAM KUCHARSKI
liama Warburtona. W pamiętniku spisywanym po latach zanotował o stanie infrastruktury kurortu, że jego „piękność dzisiejsza była ledwo dopiero w zarodku”118.
Dwanaście dni spędził w Bath młody Michał Jerzy Wandalin Mniszech wraz
z bratem w czasie europejskiego grand tour (wrzesień 1766). Opisał on termy,
szpitale, kościoły, sklepy i bogato wyposażone butiki, roztaczając wizję zgoła nie
uzdrowiska, lecz centrum życia towarzyskiego i stolicy świata mody119. Latem
1785 r. Bath zwiedzał Julian Ursyn Niemcewicz w towarzystwie targowiczanina
Seweryna Potockiego. Uwagi Polaków nie zaprzątał stan infrastruktury zdrojowej
ani lecznicze właściwości wody, lecz wizyta u słynnego admirała angielskiej marynarki wojennej Georga Rodneya oraz „bal u wód”, na którym Niemcewicz przetańczył z „małą miss” cały wieczór120.
Stanisław Kostka Potocki przybył do Bath w końcu czerwca 1787 r. Towarzyszył on wówczas swojej teściowej Izabeli Lubomirskiej, która pozostała w Anglii
dłużej, po jego wyjeździe do Paryża w lipcu tegoż roku. Sam Potocki nie leczył
się w słynnym angielskim kurorcie, ale potraktował tę wyprawę w kategoriach
turystyczno-towarzyskich. Zwiedzając bibliotekę i uniwersytet w Oxfordzie, pałac
w Blenheim oraz ogrody w Stowe, uznał jednak, że najpiękniejszym miastem
Anglii było właśnie Bath, z czystymi ulicami, pięknymi domami, wygodnymi kąpielami i uroczymi okolicami121. Ledwie trzy lata później do Bath zawitali Czartoryscy, księżna Izabela wraz z synem Adamem Jerzym. Zaledwie dwudniowy pobyt
w najbardziej znanym angielskim kurorcie (19–20 czerwca 1790) był tylko jednym
z elementów forsownej podróży po Anglii i Szkocji, i miał charakter wyłącznie turystyczny. Uderzył ich przede wszystkim kontrast między splendorem gwarnego
i bogatego kurortu w Bath a opuszczoną okolicą, zamieszkiwaną z rzadka przez
biednych wieśniaków122.
Wyprawy do modnych kurortów europejskich były również podejmowane
przez elitę polskiego patrycjatu miejskiego. Miały one na celu zaistnienie w towarzystwie dobrze urodzonych oraz ostentacyjną prezentację ogromnego majątku. Te
podróże, mające bynajmniej nie medyczny charakter, odbywane na pokaz i z przesadną rozrzutnością, odbijały się szerokim echem wśród współczesnych, rodziły
plotki opinii publicznej, a nawet komentarze cudzoziemców. Do tej kategorii na118
S. Poniatowski, Pamiętniki, s. 125.
M. Bratuń, „Ten wykwintny, wykształcony Europejczyk”: zagraniczne studia i podróże edukacyjne Michała Jerzego Wandalina Mniszcha w latach 1762–1768, Opole 2002, s. 171.
120
J. U. Niemcewicz, Pamiętniki czasów moich, oprac. J. Dihm, Warszawa 1957, t. 1, s. 232.
121
B. Maszkowska, T. S. Jaroszewski, Podróż Stanisława Kostki Potockiego do Anglii w 1787 r.
w świetle jego korespondencji z żoną, „Biuletyn Historii Sztuki” R. 34, 1972, nr 2, s. 212–
213.
122
Z. Gołębiowska, Podróż Izabeli i Adama Jerzego Czartoryskich do Wielkiej Brytanii (1789–
1791), „Annales Universitatis Marie Curie-Skłodowska” 1983/1984, t. 38–39, Sectio F Historia, s. 137–138.
119
STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU
147
leży wojaż uzdrowiskowy żony Piotra Fergussona Teppera, najbogatszego bankiera warszawskiego końca XVIII w., o której przybysz z dalekich Inflant pisał
w 1793 r.: „jeździła co roku dwoma czterokonnymi powozami, z tytułem hrabinej,
do Karlsbadu, Spa, Pizy, Nizzy, Bath i jaśniała diamentami”. Sprawa musiała być
głośna w stolicy i budzić wiele plotek, skoro Inflantczyk opisał ją w charakterze
skandalu obyczajowego: „Tymczasem małżonek, w domu zostawszy, pocieszał się
z dwoma lub trzema aktorkami i im podobnymi istotami, którym prezenta wspaniałe robił i uczty wyprawiał, spijał się na nich, grał, przegrywał i rozrzutnością
z małżonką współzawodniczył”123.
Kwerenda przeprowadzona w zbiorach pamiętników i relacji z podróży wykazała liczne wzmianki dotyczące podejmowania wyjazdów do zagranicznych
uzdrowisk przez Polaków w XVIII w. Obfitość tych relacji ujawniła wysoką dynamikę podejmowania podróży do wód leczniczych położonych poza granicami
Rzeczypospolitej. Takie czynniki jak niski stan medycyny krajowej, mała liczba
lekarzy i powszechnie występujące w warstwach uprzywilejowanych schorzenia
(głównie podagra) determinowały zagraniczne wyjazdy lecznicze bogatszych
członków staropolskiej społeczności. Istotnym czynnikiem była również moda.
Nie brakowało jednak głosów przedkładających kurację i wypoczynek w kraju. Biskup kamieniecki Adam Stanisław Krasiński doradzał Sewerynowi Rzewuskiemu
raczej wyjazd do Szczekocin niż zagranicznych kurortów: „zdrowszy powróci jak
od wód Spaskich albo Karlsbackich”124.
Analiza relacji z wyjazdów do ciepłych źródeł wykazuje często powielany
schemat występujący w opisach wojaży tego rodzaju. Przede wszystkim zwraca
uwagę niechęć staropolskich pacjentów do opisywania przebiegu kuracji. Często
poprzestawano na samym zasygnalizowaniu faktu wyjazdu.
Częstotliwość i długość wyjazdów leczniczych (trwających nawet pół roku)
wskazuje na duże zaufanie, jakim darzono ten rodzaj leczenia. Jednak fakt, że
wielu kuracjuszy wracających z uzdrowisk w krótkim czasie umierało, świadczy
o średniej skuteczności tego typu zabiegów medycznych. Największym powodzeniem wśród osób chorych cieszyły się uzdrowiska dolnośląskie, położone stosunkowo najbliżej granic Rzeczypospolitej. Wiele osób udawało się również do
kurortów czeskich. Od drugiej połowy XVIII w. w polskich kołach arystokratycznych niezmiernie popularne stały się uzdrowiska w Akwizgranie i Spa, uważane za
centrum życia towarzyskiego elit kontynentu. Najmniej kuracjuszy udawało się do
Anglii, Francji i Włoch. Nastąpiła również bardzo wyraźna zmiana w postrzeganiu
samego wyjazdu leczniczego, jego celu i ewentualnych korzyści z niego płyną123
F. Schulz, Podróże Inflantczyka z Rygi do Warszawy i po Polsce w latach 1791–1793, w: Polska stanisławowska, t. 2, s. 598.
124
A. S. Krasiński, Listy, s. 134: Adam Stanisław Krasiński do Urszuli Dembińskiej, 8 VIII
1790, Warszawa.
148
ADAM KUCHARSKI
cych. O ile w stuleciach XVI–XVII do zagranicznych uzdrowisk szlachta i magnateria udawały się prawie wyłącznie po odzyskanie zdrowia, o tyle już w XVIII w.
do europejskich kurortów nierzadko wyjeżdżały osoby młode i zdrowe, traktując
tego typu wojaż jako inwestycję profilaktyczną oraz podróż rekreacyjno-wypoczynkową. Ogromna większość staropolskich kuracjuszy umiejętnie łączyła cel
medyczny z czysto turystycznym i towarzyskim.
Adam Kucharski
THE OLD POLISH SPA TOURISM IN THE 18TH CENTURY
SUMMARY
The main aim of this article is a presentation results of research on character and frequency departures of Poles to the hot thermal springs in the 18th century. Already in the 16th
and 17th centuries among Polish nobility and aristocracy were frequent trips to the spa located outside the country. Most visited spas were situated in Silesia (Cieplice, Altwasser),
Bohemia (Karlove Vary well-known also as Karlsbad, Teplice, Eger), Austria (Baden),
France (Vichy), Italy (Abano Terme, Pisa, Bagna di Lucca). The main reason of this journeys were almost exclusively desire to cure the disease. Although in the 18th century the
phenomenon of the spa travel changed its character from health to tourist. Especially since
the beginning of the second half of the 18th century many Poles went to the foreign resorts
just to participate in the life of the European high society. New spa resorts became at that
time in vogue: Spa (Netherlands), Aachen (Germany) and even distant Bath (England).
Course in the 18th century many Poles still run to undergo water treatment but quite a lot of
these travels had a purpose not only medical but also recreational and social. Particularly
among representatives of Polish magnates there was a fashion to travel the resorts where
they led a busy social life.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Stanisław Salmonowicz
Toruń
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE (XVI–XVIII WIEK)
UWAGI O SYTUACJI BADAWCZEJ
In Deutschland schien die „gute Policey” – eine
Anwandlung des buon governo ins Innerstaat-liche,
Verwaltungsmässige- einen besonders fruchtbaren
Boden zu finden.
Hans Maier (2003)
Zacznijmy od banalnego stwierdzenia, że rzadko które pojęcie znane historykom ustroju i prawa tak często zmieniało zakres i znaczenie jak słowo „policja”. Dziś wiemy w zasadzie wiele na ten temat, jakkolwiek badania szczegółowe ewolucji terminu w poszczególnych krajach, jego szerokiego albo wąskiego
rozumienia w różnych epokach europejskiej historii, nadal nie zostały w pełni
zakończone – brak nam solidnych studiów leksykalnych. Mniej więcej 30 lat
temu podjęto w Republice Federalnej Niemiec realizację szerokiego planu wydawniczego, obejmującego program badań naukowych i edycji źródłowych, jak
też rejestrów bibliograficznych, dotyczących zarówno dziejów prawa publicznego,
szeroko rozumianych dziejów tzw. kameralistyki, jak i nauki administracji, czyli
przez kilka wieków głównie tzw. nauk policyjnych, jak i wreszcie, a może nade
wszystko, podjęto badania nad dziejami ordynacji policyjnych w Rzeszy Niemieckiej w okresie co najmniej od około połowy XV do co najmniej końca XVIII w.
Badania te obejmują więc studia zarówno nad ustawodawstwem i strukturami aparatu administracyjnego oraz sądowego, jak i nad narodzinami i rozwojem nauk
kameralnych, następnie nauki prawa publicznego sensu stricto, jak też głównie
nad rozwojem tzw. nauk policyjnych (Polizeiwissenschaften), które stały się
u progu XVIII w., w aspekcie dydaktycznym (kształcenia kadr), głównym niemal
152
STANISŁAW SALMONOWICZ
elementem polityki kadrowej epoki absolutyzmu, a zwłaszcza oświeconego absolutyzmu1.
W tym szkicu, mającym na celu ukazanie bogactwa najnowszych niemieckich
kierunków badań i edycji z nimi związanych, kładę nacisk przede wszystkim na
przydatność tych badań, opartych na tekstach ordynacji policyjnych, dla szeroko
rozumianych potrzeb historii gospodarki, społeczeństwa, kultury i mentalności
danej epoki.
Przypomnieć trzeba na wstępie, że sam termin historyczny francuski la Police albo niemiecki die Policey wywodzi się filologicznie i merytorycznie z greckiego politea, a wędrował po całej niemal Europie już w średniowieczu jako politia w tekstach łacińskich. Punktem wyjścia do pojęcia greckiego było określenie
greckiego miasta-państwa jako polis, w związku z czym w istocie przez pojęcie
politeia rozumiano albo sam ustrój państwa, albo całość jego spraw wewnętrznych, albo wreszcie zaczęto tak określać naukę o państwie, jego sprawach lub
strukturach. Platon swoje dzieło o państwie nazwał więc Politeia. W rezultacie
nie ulega wątpliwości, że w różnych wariantach – w każdym razie od istnienia
silnych monarchii stanowych i dążenia do wzmocnienia roli państwa – traktowano
termin policja jako szerokie określenie, obejmujące z reguły całość działań państwa w zakresie spraw wewnętrznych2. Termin la police w nowszym rozumieniu
tego słowa, tj. głównie dla zagadnień porządku publicznego, upowszechniał się we
Francji od XV w. Wiązało się to m.in. z rolą aktywnej działalności królewskiego
wymiaru sprawiedliwości w polityce wzmacniania władzy państwowej. Na tym
polu Francja czas jakiś prawdopodobnie wyprzedzała uzusy językowe niemieckie.
O sytuacji porównawczej, omawiając niedawno niektóre publikacje niemieckie,
pisałem następująco:
Depuis le Moyen-Age, les diverses façons utiliser la notion de la police s’imposaient à tour de rôle, ou en même temps: l’équivalent du régime, du pouvoir public,
1
2
Nauki policyjne w ówczesnym rozumieniu tego słowa długo nie były przedmiotem dydaktyki uniwersyteckiej; por.: M. Stolleis, Geschichte des öffentlichen Rechts in Deutschland.
Erster Band. 1600–1800. Reichspublizistik und Policeywissenschaft, München 1988, s. 334:
„die juristische Universitätsliteratur des 16. bis 18. Jahrhunderts erst allmählich jenen Bereich erfasst, den man die GUTE POLICEY nannte, also den Bereich praktischer Verwaltungstätigkeit”. Przypominam, że pierwsze katedry kameralistyki (w ramach której nauczano
też nauk policyjnych) powołał król pruski Fryderyk Wilhelm I w 1727 r. na uniwersytetach
pruskich w Halle i Frankfurcie nad Odrą, w Rinteln (1730) powołał takąż katedrę landgraf
heski. O wiele później powstały katedry kameralistyki i policji w Wiedniu i Pradze, które
stały się w drugiej połowie XVIII w. najważniejszymi centrami nauk policyjnych. Oprócz
prac niemieckich należy tu zanotować jeszcze wcześniejszą monografię J. Klaboǔcha, Osvicenské Právni Nauký w Ceskich žemich, Praha 1958.
J. Sondel, Słownik łacińsko-polski dla prawników i historyków, Kraków 1997, s. 759,
dla średniowiecznego terminu łacińskiego politia w średniowieczu podał trzy desygnaty:
1. Ustrój polityczny; 2. Wspólnota społeczna, społeczeństwo; 3. Zarządzanie, rząd.
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
153
„le gouvernement” sensu largissimo. Les Italiens du XVI–XVII e siècle parlaient de
la police en pensant au „buon governo”. Très souvent on englobait dans cette notion
„toute la science du gouvernement”3.
To dlatego określenie zakresu i rozumienia pojęcia policja w danym momencie
historycznym i dla danego terytorium wymaga, w każdym razie do połowy
XVIII w., szczegółowych analiz. We Francji zaczęto się posługiwać powszechnie
terminem pozytywnie ocenianym (propagowanym przez władze państwowe) jako
la bonne police, co w XVII w. oznaczało, że przykładowo działalność takiego
czy innego intendenta królewskiego w jego terytorium jako reprezentanta państwa energicznego i dynamicznego zasługiwała w zakresie jego kompetencji na
uznanie4. Poprzednio to władcy francuscy w XIV–XV w. rozszerzali swe kompetencje w prowincjach, głównie powołując się na swoją funkcję szafarza i strażnika sprawiedliwości; łączyli przecież kompetencje swoich urzędników sądowych
z działaniami administracji. Rozwój administracji królewskiej od XVI w. prowadził do przejmowania przez jej reprezentantów także funkcji quasi-sądowych
(przeważnie wprawdzie w zakresie spraw mniejszej wagi, a więc wchodzących
w zakres tego, co w Niemczech rozumiano właśnie przez zakres ordynacji policyjnych)5.
Jeżeli, jak wiemy, Francja w XVII–XVIII w. bardzo wiele zdziałała na rzecz
rozwoju koncepcji policji sensu largissimo pod rządami absolutnymi i stworzyła
własną, cenioną gałąź tzw. nauk policyjnych, to przecież rozkwit zarówno ogromnego działu ustawodawstwa jako tzw. ustawodawstwa policyjnego, jego ogromna
rola społeczna, jak i rozkwit kameralistyki, a później nauk policyjnych nastąpił
nade wszystko tylko w Rzeszy Niemieckiej, i to głównie od końca XVI po koniec
XVIII w., choć początki dynamicznej polityki ordynacji policyjnych miast, terytoriów, a później i Rzeszy Niemieckiej sięgają, co najmniej, XV w.6
3
4
5
6
Por. moje stanowisko: „Revue Historique de droit français et étranger” (dalej: RHD), R. 74,
1996, s. 603.
Por. artykuł o intendentach francuskich w: M. Marion, Dictionnaire des Institutions de
la France aux XVII è et XVIII è siècles, Paris 1969, s. 292–299. Na s. 293–294 czytamy:
„Leur titre officiel fut intendants de justice, police et finances [...], il n´est rien dont ils ne
s´occupent”. Z kolei M. Stolleis, Geschichte, t. 1, s. 369, dla stosunków niemieckich napisał
podobnie o roli administracji: „Mit der Verlagerung des Schwergewichts auf die »Verwaltung« bildet sich auch entsprechende sprachliche Kristallisationspunkt: DIE POLICEY”
[wyróżnienie – M. Stolleis].
Por.: M. Stolleis, Geschichte, t. 1, s. 369.
Wydawnictwa wielkiej serii Instytutu Maxa Plancka Europejskiej Historii Prawa we
Frankfurcie nad Menem, rejestrujące niemieckie ordynacje policyjne, przyjęły zasadę, że
uwzględnia się w tym zakresie akty prawa stanowionego, bez względu na ich nazwę, jeżeli
dotyczą kwestii, które należą do problematyki ordynacji policyjnych sensu stricto. Dlatego
w registrach aktów prawnych znalazły się dla niektórych miast cesarskich w Niemczech
także miejskie przepisy z końca XIII i z XIV w.
154
STANISŁAW SALMONOWICZ
Przez wiele wieków w większości krajów europejskich najważniejszym problemem w odniesieniu do źródeł prawa była kwestia stosunku między prawem stanowionym a prawem zwyczajowym. Rzecz jasna, że nawet w prawach państewek
Germanów, oprócz przemożnej roli prawa zwyczajowego, pewną rolę odgrywały
przepisy prawa stanowionego. Rola prawa stanowionego stale rosła w okresie monarchii stanowej; istniały różne źródła tego prawa. Jeżeli zazwyczaj prawo cywilne
pozostawało przez długi czas bez godnych uwagi interwencji władzy państwowej,
a przynajmniej do schyłku średniowiecza podobna sytuacja była charakterystyczna
dla prawa karnego materialnego, to na odmianę w wielu dziedzinach prawa, takich
jak w szeroko dziś rozumianym prawie administracyjnym, w przepisach dotyczących wymiaru sprawiedliwości i procedury sądowej, jak też co do niektórych
kwestii prawa karnego ingerencja ustawodawcza, władcy lub innych czynników
władzę tę sprawujących, była wyraźna. Sprawy handlu i rzemiosła, rozwój miast
nade wszystko, otwierały drogę do szerokiej działalności ustawodawczej na różnych szczeblach tej władzy, zależnie od konkretnej sytuacji danego państwa. Na
pierwszy plan najwcześniej wysunęło się ustawodawstwo miast, szczególnie
istotne w miastach lokowanych na prawie niemieckim, a jeszcze wcześniej szczególną rolę odegrało tzw. ustawodawstwo statutowe miast włoskich7.
Jeżeli więc chcemy rozważać szczególną rolę obfitego ustawodawstwa niemieckiego, znanego pod nazwą ordynacji policyjnych, należy oczywiście pamiętać, że przed erą klasyczną ustawodawstwa policyjnego Rzeszy Niemieckiej
(XVI–XVIII w.) istniała już wcześniejsza faza ustawodawstw miejskich, w wielu
krajach związana z miastami lokowanymi na prawie niemieckim, w których dość
często rozwijała się ożywiona działalność ustawodawcza w postaci różnych aktów
prawnych, najczęściej tzw. wilkierzy, które nieraz łączyły swego rodzaju skodyfikowanie prawa dotychczas obowiązującego (łącznie ze skodyfikowaniem prawa
zwyczajowego) z przepisami nowymi, dotyczącymi różnych dziedzin życia. Należy jednak podkreślić, że ordynacje policyjne sensu stricto w miastach służyły
nade wszystko reglamentacji życia społecznego i gospodarczego, zgodnie z uznawanymi wówczas, w XVI–XVIII w., celami „policji” w ówczesnym rozumieniu
tego słowa. Dlatego, moim zdaniem, mimo nieuniknionych zbieżności z dawniejszymi różnymi aktami prawnymi z XIV lub XV w., można jednak mówić o pewnej
szczególnej koncepcji ordynacji policyjnych nie tylko dlatego, że od pewnego momentu władze Rzeszy Niemieckiej, różne regionalne czynniki sprawujące władzę
ustawodawczą w tym zakresie, jak też praktycznie te miasta cesarskie, które korzystały z szerokich kompetencji w zakresie spraw wewnętrznych danego miasta,
stosowały termin „ordynacja policyjna” dla tego typu norm prawa stanowionego.
7
Por.: M. Patkaniowski, Charakterystyka ustawodawstwa statutowego na tle rozwoju komuny
włoskiej, „Czasopismo Prawnicze” R. 31, 1938, s. 119–175.
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
155
Ostatnie zwłaszcza 30 lat przyniosły w nauce niemieckiej niezwykle obfity
plon w zakresie nie tylko rejestracji działalności ustawodawczej w tym zakresie,
lecz także rozwinęły szeroko zakrojone badania nad treścią merytoryczną ordynacji policyjnych.
W moim przekonaniu niezwykły ilościowy rozwój tej formy prawa stanowionego, niemal we wszystkich krajach niemieckich, jak też powstanie związanej
z tym zjawiskiem bogatej literatury naukowej, wiązało się – w XVI–XVIII w. –
nade wszystko z dwoma czynnikami:
1. Z narodzinami reformacji, a potem i kontrreformacji, i w związku z tym z załamaniem się w krajach niemieckich jedności życia religijnego, zastąpionej ostrą
rywalizacją społeczno-polityczną różnych religii8.
2. Z zauważalnym na tle zjawisk życia społecznego i gospodarczego od schyłku
średniowiecza dążeniem „władzy” – jeżeli nie na szczeblu Rzeszy Niemieckiej, która padła ofiarą walk religijnych i ambicji władców terytorialnych, to
na szczeblu takiego lub innego władztwa terytorialnego – do wzmocnienia tej
władzy, co ostatecznie doprowadziło w większości krajów Rzeszy, jeżeli nie na
przełomie XVI/XVII w., to w każdym razie etapami w XVII w., do narodzin
władzy absolutnej9.
Właśnie ordynacje policyjne, wydawane od pewnego momentu zazwyczaj przez
władcę terytorialnego, bez konsultacji z reprezentacjami stanowymi, stanowiły najlepszą formę ustawodawczą reformy obowiązującego prawa. Na pierwszy plan
w wypowiedziach wczesnych teoretyków polityki silnego państwa szczególnie
w Niemczech wysunęła się recepcja dzieła i teorii Nicolo Machiavellego, a także
rozbudowanej tzw. doktryny racji stanu (ratio status). Tak czy inaczej, także na
terytoriach, które formalnie nie były objęte rządami absolutystycznymi monarchy,
wspomniane tu sytuacje otworzyły, na szczeblu miast albo terytoriów, silne dążenie
do odbudowy dyscypliny społecznej, podupadłej na przełomie XV/XVI w. Konflikty religijne były tu zasadniczym motywem rozbudowy dyscypliny społecznej
co do zjawisk życia religijnego i obyczajowego, realizowanych tym razem nade
wszystko na skutek decyzji władz świeckich, a nie kościelnych. Tego typu sytuacja,
8
9
M. Stolleis, Geschichte, t. 1, s. 120 n., 488 n., rolę kwestii religijnych pozostawił nieco na
marginesie rozważań, co wyraża płaszczyznę doktrynalną i naukową publikacji tej epoki
co do prawa publicznego, jednak pomija to szerszy kontekst polityczno-społeczny epoki,
w którym ordynacje policyjne, powstające często na przełomie XVI/XVII w., służą także (w różnych kontekstach merytorycznych) celowi głównemu: przywrócenia dyscypliny
społecznej załamanej w ciągu XVI w. właśnie w związku z kryzysem oficjalnego Kościoła
i rozpadem jedności religijnej chrześcijaństwa zachodniego. Reformacja i kontrreformacja –
dla stabilizacji sytuacji społecznej i religijnej – stosowały politykę „nowej surowości”, która
służyła nie tylko państwu, lecz także polityce wyznaniowej danego terytorium.
Por. zwłaszcza: M. Raeff, The Well Ordered Police State. Social and Institutional Change
through Law in Germany and Russia, 1600–1800, New Haven–London 1983.
156
STANISŁAW SALMONOWICZ
jaka była już wyraźnie widoczna w wielu krajach niemieckich około drugiej połowy XV w., określiła nowe zadania i potrzeby polityki prawnej, w dużym stopniu
dysponującej represyjnymi instrumentami, która spowodowała swego rodzaju eksplozję aktów, reglamentujących przede wszystkim życie codzienne mieszkańców10.
Publikowane rejestry ordynacji policyjnych dla wielkich miast cesarskich, jak
też dla niektórych terytoriów, wskazują na niewątpliwy fakt pewnej „inflacji” tych
tekstów, parokrotnie powtarzanych – nieraz w zasadniczej formie niezmiennej –
w odstępach kilkunastu lub kilkudziesięciu lat. Swego czasu rozważałem ten problem na podobnych w treści reglamentacyjnych aktach prawnych wydawanych
przez władze miasta Torunia w XVII–XVIII w.11 Otóż mamy tu, po pierwsze,
problem konieczności „powtarzania”, publikowania nieraz tych samych co do
istoty przepisów prawa, które – jak z tego wynika – dość szybko szły w zapomnienie, wychodziły z użycia. Jest to jeden z kluczowych problemów, do którego
jeszcze wrócę: czy pewne grupy typowych takich przepisów z reguły niemal natychmiast nie pozostawały jedynie na papierze, nie były przepisami wydawanymi
wbrew zasadniczym realiom życia społecznego, które na próżno takie przepisy
miały (zazwyczaj z pobudek gorliwości religijnej) naprawiać albo postponować.
Po drugie, gdy ówcześnie obowiązujące przepisy przekazywano głównie ustnie,
takie przypominanie ich obowiązywania było zjawiskiem normalnym.
Masowe wydawanie takich przepisów wiąże się, rzecz jasna, ze zjawiskiem
recepcji pewnych wzorów, z nieznacznymi nieraz wariantami lokalnymi, powielanymi w pewnych okresach. Jedyna istotna tu różnica, którą można by zarysować,
chociaż nie została do tej pory w historiografii porównawczo szczegółowo rozważona, to różnice dotyczące zarówno spraw obyczajowych, spraw ściśle religijnych,
jak i czasami pewnych tendencji gospodarczych, co do których możemy zauważyć
charakterystyczne różnice między ustawodawstwem policyjnym w terytoriach katolickich a protestanckich.
Generalnie stwierdzić należy, że teoria i nauka (Polizeiwissenschaften) szła
za realną polityką, najpierw miast i małych terytoriów od schyłku monarchii stanowej, która od XV w. – wobec kryzysu (pierwszego) epoki feudalnej – dążyła
do wzmocnienia roli państwa, posługującego się różnymi formami represji, co
otwierało drogę do polityki „dyscyplinowania”. Ogromną rolę odegrały tu reformacja i kontrreformacja, które po wstrząsie rozpadu jedności religijnej w Europie Zachodniej przystąpiły także do polityki dyscyplinowania wszędzie tam,
gdzie zasada cuius regio eius religio szczególnie na to pozwalała. Jest oczywiście
10
11
Por.: F. L. Knemeyer, Polizeibegriffe in Gesetzen des 15. bis 18. Jahrhunderts, „Archiv des
öffentlichen Rechts” R. 92, 1967, s. 153–180.
Por.: S. Salmonowicz, De la reglementation des coutumes et des moeurs bourgeoises à Toruń aux XVIe–XVIII e siècles (Aperçu de la problématique), „Studia Maritima” R. 3, 1981,
s. 115–128; idem, Osiemnastowieczne nieznane ordynacje toruńskie dla wsi miasta Torunia,
„Lud” R. 61, 1977, s. 227–238.
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
157
rzeczą pewną, że apogeum tej polityki, zwanej realizowaniem polityki „der Guter
Policei”, nastąpiło w procesie budowy absolutyzmu12, przy czym w fazie końcowej absolutyzm oświecony zmienił nie tyle metody, ile ich ideologię, czerpiąc
uzasadnienie swej polityki szczegółowego reglamentowania i dyscyplinowania,
a w sumie dążenia do apogeum roli państwa (w granicach oczywiście ówczesnych
możliwości społecznych), z teorii prawa natury i haseł oświeceniowej polityki dla
dobra poddanych. Działo się tak w myśl zasady, że administracja sensu largissimo, która była swego rodzaju hegemonem w oświeconym absolutyzmie, dążyła
dla „dobra poddanych”, ale nie prosząc o rady ani aktywność (wszystko dla państwa, przez państwo), w ostatecznym rezultacie dla omnipotencji państwa, czy to
uprzednio widzianego przez schemat teorii merkantylizmu, czy później włączając,
zazwyczaj, wątki fizjokratyczne do tradycji merkantylizmu13.
Należy jeszcze podkreślić rzecz bardzo istotną. Otóż, chociaż „die Policej”,
ogólnie rzecz biorąc, dotyczyła działań administracyjnych, szeroko pojmowanych jako – przykładowo i niewyczerpująco – polityka ekonomiczna, finansowa,
handlowa, budowlana, sanitarna itd., to przecież wielokrotnie Polizeiordnungen
równocześnie nie tylko formułowały sankcje karne za naruszenia takich czy innych przepisów administracyjnych, lecz także formułowały – nieraz bardzo szeroko – politykę sensu stricto karną, zarówno (jak byśmy dziś to nazwali) politykę
karno-administracyjną, jak i wkraczającą daleko w ściganie przestępstw, nieraz
ówcześnie uważanych za przestępstwa o dużym znaczeniu14. Brak przecież wyraź12
13
14
Termin die Policey używany był już w XV w. i był stosowany wielokrotnie także jako synonim takich terminów jak: guter Ordnung; guten Regiment; Die Sicherheit; Die Politik des
gemeinen Nutzen itd. Od 1530 r. ordynacje policyjne Rzeszy lub krajów niemieckich używały tego określenia jako synonimu terminu die gute öffentliche Ordnung. Czym jest die gute
Policey, jakie są jej granice? Można powiedzieć, za Ottonem Mayerem (1895), że obejmuje
to całą działalność państwa, która nie jest ustawodawstwem ani wymiarem sprawiedliwości,
z tym oczywiście, iż ustawodawstwo określane jako ordynacje policyjne jest instrumentem
takiej polityki policyjnej, która także częściowo jest realizowana – w ramach represji karnej
sensu stricto – przez wymiar sprawiedliwości, co obrazuje niezwykle szeroki zakres działań
ówczesnego państwa jako władzy policyjnej w ówczesnym rozumieniu.
Por.: A. Zahorski, Centralne instytucje policyjne w Polsce w dobie rozbiorów, Warszawa
1959, s. 19 n. Pojęcie dobra publicznego jako celu działania państwa rozwinęło się w doktrynie oświeconego absolutyzmu. Notabene zgodnie z takim właśnie rozumieniem problemu pozostaje zwięzła definicja w Encyklopedii Powszechnej Orgelbranda (t. 2, Warszawa
1883), s. 169, która brzmi: „Policyja tak się w zeszłym stuleciu zwała cała troska państwa
o dobro publiczne”. Generalnie odsyłam dla kształtowania się pojęć nauki kameralistyki
i nauk policyjnych do monumentalnej (rzadko wykorzystywanej poza Włochami!) rozprawy
P. Schiera, Dall ’Arte di Governo alle Scienze dello Stato. IL CAMERALISMO e l´Assolutismo Tedesco, Milano 1968, ss. 470 (liczne wskazówki bibliograficzne do dawniejszej literatury przedmiotu).
Dla kwestii efektywności działania policji na przykładzie Paryża z początku XVIII w. (Paryż
posiadał wówczas policję sensu stricto najlepiej zapewne zorganizowaną w Europie) por.:
158
STANISŁAW SALMONOWICZ
nego rozgraniczenia między wymiarem sprawiedliwości a zadaniami rozumianej
szeroko administracji w pełni to uzasadniał.
Badania nad dziejami kameralistyki, nauk policyjnych i dziejami ordynacji policyjnych mają już w Niemczech długą tradycję15. Generalnie więcej badań do
niedawna poświęcano właśnie dziejom piśmiennictwa lub nauki z tego zakresu,
co siłą rzeczy było technicznie ułatwione z uwagi na fakt, że dzieła kameralistów
i przedstawicieli nauk policyjnych były publikowane drukiem, nieraz miały liczne
wydania i, technicznie rzecz biorąc, studia nad tymi tekstami były łatwiejsze niż
problem badań ściśle archiwalnych zarówno nad tekstami ordynacji policyjnych,
jak i praktyką struktur administracji albo wymiaru sprawiedliwości, stosujących
te przepisy. Warto też pamiętać, że do niedawna gros aktów prawnych, zwłaszcza
miast cesarskich, wydawanych drukiem zazwyczaj jako ulotne tylko druki epoki,
było do niedawna nawet w sposób ilościowy bliżej niezinwentaryzowanych, a najczęściej były tylko przedmiotem badań przyczynkarskich miejscowych erudytów.
Przechodząc do kilku uwag o rozwoju badań nad dziejami piśmiennictwa
i nauki w interesującym nas zakresie, podkreślam, że generalnie kwestia tych
badań pozostaje poza ramami tego studium, a w istocie rzeczy nawet tylko bibliografia piśmiennictwa tzw. kameralistyki zajmować by mogła dziś kilka tomów16;
to samo dotyczyłoby piśmiennictwa związanego z dziejami nauk policyjnych
w krajach niemieckich do początku XVIII w.17 Zupełnie odrębnie wygląda bogate
piśmiennictwo dotyczące rozkwitu nauk policyjnych w monarchii Habsburgów
od połowy XVIII w.18 Odsyłając w tych kwestiach do także już sporej polskiej
15
16
17
18
G. Sälter, Polizai und soziale Ordnung in Paris. Zum Entstehung und Durchsetzung von
Normen im städtischen Alltag des Ancien Régime (1697–1715), Frankfurt am Main 2004,
oraz moje uwagi w: RHD, R. 82, 2004, s. 452–453.
Por. zestawienie dawniejszej literatury przedmiotu: H. Maier, Die ältere deutsche Staatsund Verwaltungslehre (Polizeiwissenschaft). Ein Beitrag zur Geschichte der politischen Wissenschaft in Deutschland, Neuwied–Berlin 1966, oraz P. Schiera, Dall ’Arte.
Por. obszerną bibliografię w: M. Humpert, Bibliographie der Kameralwissenschaften, Köln
1937.
Por. fundamentalne dla narodzin nauki prawa publicznego w Niemczech dzieło M. Stolleisa, Geschichte, t. 1; jego uwagi o dawniejszym stanie badań nad koncepcją „Policey”: t. 1,
s. 369–370.
W tej kwestii nade wszystko zob. monografię: G. Osterloh, Joseph von Sonnenfels und die
österreichische Reformbewegung im Zeitalter des aufgeklärten Absolutismus. Eine Studie
zum Zusammenhang von Kameralwissenschaft und Verwaltungspraxis, Lübeck–Hamburg
1970, także jego informację bibliograficzną. Por. moje uwagi o tej pracy w: „Czasopismo
Prawno-Historyczne (dalej: CPH), R. 24, 1972, nr 1, s. 290–291. Por. szczególnie, także
o naukach policyjnych, następujące monografie: J. Brückner, Staatswissenschaften, Kameralismus und Naturrecht. Ein Beitrag zur Geschichte der Politischen Wissenschaft in
Deutschland des späten 17. und frühen 18. Jahrhunderts, München 1977; P. Preu, Polizeibegriff und Staatszwecklehre. Die Entwicklung des Staatsbegriff durch die Rechts- und
Staatswissenschaften des 18. Jahrhunderts, Göttingen 1983; H. Wessel, Zweckmässigkeit als
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
159
literatury przedmiotu, informującej zwłaszcza o rozwoju nauk policyjnych (kameralistyka bowiem sensu stricto do dziś mało była rozważana w badaniach polskich
autorów), warto dodać na marginesie, że w Rzeczypospolitej polsko-litewskiej
państwo, przed drugą połową XVIII w., w istocie nie rozwijało żadnej aktywnej
polityki administracyjnej, którą można by było porównywać z tendencjami zachodnioeuropejskimi. Jedynie niektóre wielkie miasta (Toruń, Gdańsk i Poznań)
prowadziły czasami, zwłaszcza w XVII w., własną szerszą politykę ustawodawczą
(wilkierze, ordynacje) i działania aparatu administracyjnego oraz różnych instancji
sądowych, które można by porównywać do niektórych sytuacji z krajów niemieckich. Natomiast to dopiero od schyłku czasów saskich i w epoce stanisławowskiej
zaczęto realnie budować państwowe struktury administracji i rozszerzać ich działania (zwłaszcza w Warszawie), nieraz niewątpliwie wzorowane na rozwiązaniach
saskich lub austriackich19.
Jak już wspomniałem, ostatnie 30 lat to rozkwit w Niemczech historiografii
związanej zarówno z problematyką ordynacji policyjnych, jak i z dziejami „nauk
policyjnych” i kameralistyki. Nie znaczy to oczywiście, że już na przełomie XIX/
/XX w. nie powstała stosunkowo bogata w tym zakresie literatura przedmiotu. Siłą
rzeczy jednak bogate źródła ani nie były dostatecznie zinwentaryzowane, ani tym
bardziej nie były przedmiotem merytorycznych szczegółowych analiz. Do najważniejszych publikacji sprzed I wojny światowej zaliczyć należy monografię Josepha
Segala o ordynacjach policyjnych Rzeszy Niemieckiej20 oraz Kurta Wolzendorffa
fundamentalne w owych czasach dzieło Der Polizeigedanke des modernen Staats.
Ein Versuch zur allgemeinen Verwaltungslehre unter besondere Berücksichtigung
der Entwicklung in Preussen21. W okresie po II wojnie światowej drogę do rozkwitu tych badań otworzyły nade wszystko – w moim przekonaniu – wspomniane
już dwie publikacje: Hansa Maiera i Pierangelo Schiery. Podobnie zaś jak Karl-Heinz Osterloh otworzył drogę do nowoczesnych szczegółowych badań nad dzie-
19
20
21
Handlungsprinzip in der deutsche Regierungs- und Verwaltungslehre der Frühen Neuzeit,
Berlin 1978; R. Schulze, Policey und Gesetzgebungslehre im 18. Jahrhundert, Berlin 1982.
Bogactwo ustaleń tej historiografii trzeba podkreślić; por. moje uwagi w: RHD, R. 61, 1983,
s. 94 –95, oraz ibidem, R. 63, 1985, s. 202–206.
Wśród historyków prawa w Polsce por. liczne prace Jerzego Malca oraz wcześniejszą, pionierską monografię A. Zahorskiego, Centralne instytucje, o której moje uwagi w: „Kwartalnik Historyczny” R. 67, 1960, nr 2, s. 498–501. Z prac J. Malca por.: Polska myśl administracyjna XVIII wieku, Kraków 2008, jak i wydanie pierwszego w języku polskim anonimowego
podręcznika Początkowe prawidła Policyji ogólnej w Kraju. Tłumaczone z Francuzkiego
języka na Polski, t. 1, z przedmową J. Malca, Kraków 2008, w której omówiono głównie stan
nauk policyjnych w Europie w XVIII w. Przypomnieć warto, że na krakowskim uniwersytecie od 1801 r. istniała Katedra Umiejętności Politycznych, której profesorowie wykładali
nauki policyjne.
Por.: J. Segal, Geschichte und Strafrecht der Reichspolizeiordnungen, Breslau 1914.
Breslau 1918, reprint: Aalen 1964.
160
STANISŁAW SALMONOWICZ
jami nauk policyjnych w monarchii Habsburgów w XVIII w., tak jeszcze przed
znakomitymi pracami Micheala Stolleisa drogę do szczegółowych nowoczesnych
studiów źródłowych nad dziejami ordynacji policyjnych w krajach niemieckich
otworzył w swym wydawnictwie źródłowym Gustaw Klemens Schmelzeisen22.
Przed przejściem do omawiania badań i wydawnictw ostatniego trzydziestolecia
kilka słów chciałbym poświęcić wspomnianym już monografiom Maiera, Schiery
i Osterloha.
Znakomita monografia Hansa Maiera ukazała się w nowym rozszerzonym wydaniu w 1980 r.23 Długoletni profesor prawa na uniwersytecie w Monachium wykorzystał w tym wydaniu nowszą literaturę przedmiotu (z cytowanymi już pracami
Schiery, Knemeyera, Stolleisa i Brücknera na czele) i nadal – w zakresie zwłaszcza
dziejów kameralistyki i nauk policyjnych – jego monografia należy do najważniejszych. Istotne są tu nie tylko uwagi metodologiczne i źródłoznawcze autora
(s. 1–32), lecz także bardzo precyzyjny podział zasadniczej treści monografii na
trzy części: I. Ständegesellschaft und „gute Polizei” im älteren deutschen Staatswesen; II. Polizeiliteratur und Polizeiwissenschaft bis zum Ende des 18. Jahrhunderts; III. Die Polizeiwissenschaft im 19. Jahrhundert. Ta ostatnia część, też bardzo
obszerna (s. 191–258), nie ma odpowiednika w ogólnej literaturze o dawnych naukach policyjnych, w których rozważania z reguły kończą się u progu XIX w.
Nie jest moim celem streszczanie prezentowanych prac, lecz jedynie wskazanie
na ich rolę w dotychczasowej historiografii. Hans Maier, który tak precyzyjnie
zdefiniował, czym były nauki policyjne w XVII–XVIII w.24, szczególny nacisk
położył na wyłonienie się z ogólnej kameralistyki sensu largo właściwych nauk
policyjnych. Według jego ustaleń kameralistyka w XVII w. obejmowała na ogół
kameralistykę sensu stricto, tj. naukę o ekonomii publicznej i finansach państwa
oraz tzw. ówcześnie w Niemczech „Ökonomik”, czyli opis kraju i jego gospodarki (wraz ze statystyką i sprawami technologii oraz infrastruktury). W sumie,
kiedy kameralistyka stała się przedmiotem wykładanym na niektórych uniwersytetach niemieckich, była rozumiana jako swego rodzaju nauka polityki sensu
largo, a przeznaczona była dla kadr biurokracji państwa absolutnego. Nauki zaś
policyjne obejmowały w początkowej fazie rozwoju naukę o sprawach społeczeństwa i jego gospodarki (Volkswirtschaftspolitik) oraz to, co nazwalibyśmy
nauką administracji sensu stricto. Można by to ująć, także idąc za pracą Pierangelo
22
23
24
Por.: G. Schmelzeisen, Polizei und Landesordnungen. Erster Halbband: Reich und Territorien, Weimar 1968. Wydawcy wprawdzie chodziło głównie o rolę ordynacji policyjnych
dla dziejów niemieckiego prawa prywatnego, jednak wstęp Schmelzeisena i teksty przezeń
zgromadzone stanowiły ówcześnie istotny krok naprzód; por. moje uwagi w: CPH, R. 22,
1970, nr 2, s. 277–278.
H. Maier, Die ältere deutsche Staats- und Verwaltungslehre, München 1980, s. 353.
Na s. 13: „Die Polizeiwissenschaft ist die wissenschaftliche Lehre von der inneren Politik
des älteren deutschen Territorialstaats”.
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
161
Schiery25, głównie analizującego kameralistykę, że kameralistyka sensu stricto to
nade wszystko nauka o finansach i gospodarce, ale z punktu widzenia wyłącznie
interesu skarbu państwa (a więc prekursor późniejszej „nauki o skarbowości”, tak
rozbudowanej np. w monarchii Habsburgów na uniwersytetach aż po 1914 r.). Natomiast nauki policyjne to różne warianty nauki o administrowaniu państwem.
W końcu XVIII w., kiedy kwitła nauka policyjna na uniwersytecie wiedeńskim,
znany podręcznik Josepha von Sonnenfels nosił tytuł: Grundsätze der Polizei,
Handlung und Finanz, co oznaczało, że dawniejsza kameralistyka ulegała tu podziałowi na szerzej pojmowane nauki policyjne, podczas gdy pozostałe jej działy
coraz częściej włączane były do nauki ekonomii politycznej. Podkreśliłem już
znaczenie pracy Karla-Heinza Osterloha, który formalnie umieszczając w centrum
swych zainteresowań postać i rolę Josepha von Sonnenfels, rzucił jego poglądy
i działania na szerokie tło dziejów austriackiego oświeconego absolutyzmu, jak też
generalnie nauk policyjnych i kameralistyki w połowie XVIII w.26 Dla tego autora
Sonnenfels był czołowym teoretykiem oświeconego absolutyzmu austriackiego,
a jego długie życie wywarło zasadniczy wpływ na rozwój nauk policyjnych w monarchii Habsburgów: w 1763 r. Sonnenfels objął na uniwersytecie wiedeńskim
stworzoną dlań katedrę „für Polizei und Kameralwissenschaft”.
Przejdźmy do badań z ostatnich 30 lat. Dorobek nauki niemieckiej w tym
względzie to z jednej strony wielka seria wydawnicza pod nazwą „Repertorium
der Policeyordnugen der Frühen Neuzeit”, wydawana pod generalną redakcją Michaela Stolleisa i Karla Härtera, z udziałem licznych współpracowników, a oprócz
niej studia monograficzne, próby syntetyczne, przyczynki źródłowe, jak też pokłosie konferencji międzynarodowych i dyskusji związanych z tymi badaniami.
W sumie prace te obejmują obecnie, tylko w formie wydawnictw książkowych,
ponad 30 woluminów. Nie jest celem niniejszych uwag stworzenie pełnej biblio25
26
W cytowanej pracy (Dall ’Arte) P. Schiera obszernie traktował kameralistykę niemiecką jako
„Fenomeno storico originale” (s. 53), a po zarysowaniu rozwoju doktrynalnego wczesnej
kameralistyki ukazał w drugiej części pracy (s. 193–330) rolę kameralistyki i nauk policyjnych w budowie doktryny ustrojowej niemieckiego absolutyzmu. Część trzecia, bardzo
istotna, ukazuje natomiast wkroczenie kameralistyki do uniwersytetów niemieckich: autor
zakończył rozważania na połowie XVIII w., ukazując rolę zwłaszcza pruskiego kameralisty
Georga-Heinricha Zinckego (1692–1768) oraz wiedeńskiego specjalisty Johanna H. G. von
Justi (1720–1771), który był prekursorem polityki Sonnenfelsa w dziele Der Grundriss einer
guten Regierung (1759).
O wielkiej roli, jaką odegrał Sonnenfels, także w dziedzinie austriackich prac kodyfikacyjnych, por. moje uwagi, w: Prawo karne oświeconego absolutyzmu. Z dziejów kodyfikacji
karnych przełomu XVIII/XIX w., Toruń 1966, s. 100. Por. także jego dzieła: Politische Abhandlugen (1777); Handbuch der inneren Staats-verwaltung mit Rücksicht auf die Umstände und Begriffe der Zeit (1798), jak i dzieło wydobyte z rękopisu po jego śmierci, zatytułowane Über öffentliche Sicherheit, oder von der Sorgfalt, die Privatkräfte gegen die Kraft des
Staates in einem untergeordneten Verhältniss zu erhalten (1817).
162
STANISŁAW SALMONOWICZ
grafii tematycznej, która jest dostępna w zbiorach biblioteki Instytutu Europejskiej
Historii Prawa we Frankfurcie nad Menem. Chciałbym jedynie ogólnie scharakteryzować obecny stan badań i wydawnictw w tym zakresie.
Michael Stolleis27, rozważając ogrom materiałów źródłowych zawartych
w drukach i archiwach niemieckich w odniesieniu do szerokiego rozumienia
aktów prawnych znanych ogólnie jako ordynacje policyjne, stworzył koncepcję
opracowania zarówno dla poszczególnych terytoriów niemieckich, jak i wielkich
miast, uprawiających samodzielną działalność stanowienia prawa dla własnego
terytorium, wielkiego repertorium wszystkich znanych (drukowanych lub pozostających z reguły tylko w archiwach) aktów prawnych tej kategorii, które od pewnego momentu zaczęto nazywać ordynacjami policyjnymi. Dlatego w niektórych
wykazach (w każdym razie co do miast cesarskich) uwzględnia się wszelkie akty
prawne tego typu, sięgające nawet do epoki końca XIII albo do XIV w., choć
epoką sensu stricto ordynacji policyjnych są XVI–XVIII w. Wydawcy, ogłaszając
kolejne tomy „Repertorium”, zaopatrywali je w mniej lub bardziej rozbudowane
wstępy, które nie tylko wyjaśniają problemy źródłoznawcze, lecz także określają
zakres terytorialny i struktury władzy danego terytorium, jak też wprowadzają
ogólnie w jego dzieje ustrojowe oraz zaopatrują owe wykazy repertoryjne wskazówkami bibliograficznymi, a także pieczołowicie przygotowywanymi, bardzo
ważnymi dla każdego badacza indeksami: systemowym i rzeczowym.
Tom 1 wydawnictwa, poświęcony policyjnej polityce Rzeszy niemieckiej oraz
trzem terytoriom elektorów duchownych (Moguncja, Kolonia, Trier), został ogłoszony w 1996 r.28 Tom opracował Karl Härter, a wstęp – istotny dla zadań całej
serii wydawniczej – napisali wspólnie Karl Härter i Michael Stolleis29.
Omawiana seria „Repertoriów” objęła zarówno różne terytoria Rzeszy, wielkie
miasta, jak i obszary pozostające ówcześnie faktycznie lub (do pewnego tylko
momentu) formalnie w składzie Rzeszy Niemieckiej (takie jak Szwajcaria albo
specyficzne dzieje Szlezwik-Holsztynu). Jeżeli układ repertoryjny dla wszystkich
tomów oparto w zasadzie na jednolitym kwestionariuszu, informującym o podstawowych dla danego aktu prawnego ustaleniach (data i nazwa aktu prawnego, informacja źródłowa, informacja o ewentualnych drukach, ogólna informacja, czego
dany akt dotyczy), przy czym jednak najważniejsze może informacje dla badaczy
kwestii merytorycznych zawierają rozbudowane indeksy rzeczowe, które pozwa27
28
29
Założenia badań i wydawnictw źródłowych por. w: Policey im Europa der Frühen Neuzeit,
wyd. M. Stolleis, przy współpracy K. Härtera, L. Schillinga, Frankfurt am Main 1996, ss. 603.
Por.: Repertorium der Policeyordnungen der Frühen Neuzeit, wyd. K. Härter, M. Stolleis,
t. 1: Deutsches Reich und geistliche Kurfürstentümmer (Kurmainz, Kurköln, Kurtier), red.
K. Härter, Frankfurt am Main 1996. Cała seria wydawana jest w ramach „Ius Commune.
Sonderhefte”, której wydawcą jest V. Klostermann we Frankfurcie nad Menem.
Por. w tym tomie: Einleitung, s. 1–36; omówienie tych zasad por. moje uwagi w: RHD,
R. 74, 1996, s. 603–605.
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
163
lają na dotarcie do wszystkich aktów prawnych związanych z daną tematyką30,
to przecież ujęcie wstępów do poszczególnych tomów nieraz się różni zakresem
niezbędnych informacji o danym terytorium, jego granicach, przemianach ustrojowych i prawnych, strukturach władzy. Niekiedy otrzymujemy bardzo obszerne
omówienie dziejów ustroju władz, administracji i sądów oraz bogatą informację
bibliograficzną, co w sumie stanowi dla danego terytorium podstawowy instrument do wszelkich badań historycznoprawnych31.
Dwa tomy dotyczące Brandenburgii i innych terytoriów pruskich można uznać
za szczególnie cenne; ukazały też dalsze istotne repertoria dotyczące terytorium
Badenii i Wirtembergii32, a także Palatynatu i Bawarii33. Wśród miast Rzeszy
opracowano m.in. najważniejsze, jak Frankfurt nad Menem34, Kolonię oraz Ulm35.
Na specyficzny charakter terytoriów pogranicznych Rzeszy Niemieckiej, o własnych skomplikowanych losach ustrojowych, zwracają uwagę tomy poświęcone
30
31
32
33
34
35
Przykładowo, w danym repertorium można studiować odsyłacze merytoryczne, od Feiertage i Kirchenorganisation, przez Sekten, Selbstmörder, Tabakrauchen, Tierseuchen i Trauerkleidung, po wiele innych terminów, takich jak: Unzucht, Vieh, Vogelschiessen itd.
Do najcenniejszych, dwutomowych repertoriów należało opracowanie Th. Simona, Brandenburg-Preussen mit Nebenterritorien (Kleve-Mark, Magdeburg und Halberstadt), które
stanowi t. 2, w dwóch częściach (1, 2), serii repertoriów, wydanych we Frankfurcie nad Menem 1998. Oba tomy to 1120 stron łącznie, dla których wstęp Th. Simona zawiera 56 stron
informacji plus Quellen- und Literturverzeichnis, s. 57–70. Dziś trudno byłoby początkującemu badaczowi historii ustrojowo-prawnej Brandenburgii-Prus podejmować jakieś szczegółowe badania bez zapoznania się z tym cennym wstępem. Por. także moje uwagi w: RHD,
R. 77, 1999, s. 365–366.
Por. t. 4: Baden und Würtemberg, wyd. A. Landwehr, T. Simon, Frankfurt am Main 2001,
liczący ponad 1000 s.; por. moje uwagi: RHD, R. 79, 2001, s. 239 –240.
Zob. t. 3 cz. 1–2: Wittelsbachische Territorien (Kurpfalz, Bayern, Pfalz-Neuburg, Pfalz-Sulzbach, Jülich-Berg, Pfalz-Zweibrücken), wyd. L. Schilling, G. Schmuck, Frankfurt am Main
1999, s. XII + 1991. Zbiór ten łączy różne terytoria Wittelsbachów. Wydawcy ukazywali,
w jakim stopniu tradycja dynastyczna prowadziła do pewnej jednolitości polityki w zakresie
ordynacji policyjnych. Bawaria to najważniejszy katolicki kraj Rzeszy w XVII–XVIII w.
Por. moje uwagi: RHD, R. 77, 1999, s. 366 –367.
Por.: Repertorium der Policeyordnungen, t. 5: Reichsstädte I: Frankfurt a.M., wyd. H. Halbleib, I. Worgitzki, Frankfurt am Main 2004. W sumie seria ma objąć aż 22 wybrane miasta
cesarskie. Frankfurt am Main, swego rodzaju nieoficjalna stolica Rzeszy Niemieckiej, posiada szczególnie bogate materiały w zakresie ordynacji policyjnych; por. moje uwagi: RHD,
R. 82, 2004, s. 112.
Por. t. 6: Reichsstädte 2: Köln, wyd. K. Militzer, Frankfurt am Main 2005, vol. 1–2, ss. 1472
+ XVII; por. moje uwagi: RHD, R. 83, 2005, s. 475– 476; t. 8: Reichsstädte 3: Ulm, wyd.
S. Kremer, H. E. Specker, Frankfurt am Main 2007, ss. 927. Miasto Ulm z okolicą to seria
aż 5244 aktów prawnych (!) od 1316 do 1802 r. Miasto od pewnego momentu było rządzone
wyłącznie przez protestantów; por. moje uwagi: RHD, R. 85, 2007, s. 477– 478.
164
STANISŁAW SALMONOWICZ
zarówno sprawom szwajcarskim36, jak i Szlezwikowi-Holsztynowi37. Dla badań
polskich szczególne znaczenie ma monografia, zastępująca równocześnie tom repertoriów, a poświęcona „Prusom”, tj. Prusom Książęcym i Królewskim38.
Oprócz dwóch pierwszych tomów wielkiego „Repertorium”, a nawet jeszcze
wcześniej ukazywały się różne opracowania monograficzne, zarówno dotyczące
problematyki dziejów nauki w kręgu kameralistyka – nauki policyjne, jak i problematyki ordynacji policyjnych. Było to także pokłosie konferencji naukowych,
niemieckich i międzynarodowych. Należy podkreślić, że wiele tekstów dotyczących treści ordynacji policyjnych stanowią bardzo wąskie przyczynki, w takim
lub innym kontekście terytorialnym, chronologicznym albo merytorycznym,
i siłą rzeczy nie mogą być przedmiotem moich uwag. Szczegółowe natomiast
omówienie niemal wszystkich tomów z zakresu tej problematyki zawarte zostało w ramach mojej działalności recenzyjnej na łamach „Revue Historique de
Droit français et étranger”, zapoczątkowanych w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych i kontynuowanych aż po dzień dzisiejszy. Dlatego w tym tekście
chciałbym jedynie krótko zobrazować dotychczasowy bilans tych prac i wskazać
ważniejsze ustalenia oraz spory. Ten w sumie ogromny dorobek ostatnich lat trzydziestu (a prace nadal trwają) otwiera drogę do wielu dalszych studiów monograficznych, co pozwoli na definitywne podsumowanie badań zarówno nad dziejami
tzw. nauk policyjnych w Niemczech, jak i dziejami ogólnymi ordynacji policyjnych. Natomiast na długo będzie otwarta możliwość wykorzystywania zebranych
materiałów ustawodawstwa i praktyki dla takich albo innych studiów merytorycznych z dziejów społeczeństwa, jego mentalności, gospodarki. Tego typu studia
pozwolą dopiero ocenić praktyczne znaczenie ordynacji policyjnych w zakresie
polityki dyscyplinowania społeczeństwa niemieckiego od epoki narastających
kryzysów XV–XVI w. po koniec XVIII stulecia.
Uwagi szczegółowe rozpoczynam od próby charakterystyki cennej monografii
autorstwa Reinera Schulze z 1982 r., która stanowiła ważną próbę rozważenia roli
doktryny nauk policyjnych dla nauki o ustawodawstwie (o źródłach praw, jaka
36
37
38
Por. t. 7, cz. 1–2: Orte der Schweizer Eidgenossenschaft: Bern und Zürich, wyd. C. Schott-Volm, Frankfurt am Main 2006, s. IX + 1164; por. moje uwagi: RHD, R. 84, 2006, s. 479– 480.
Por. t. 9, cz. 1–2: Danmark og Slesvig-Holstein. Danemark und Schlezwig-Holstein, wyd.
D. Tamm, Frankfurt am Main 2008, s. XV + 1271. Por. moje uwagi: RHD, R 86, 2009,
s. 305–306.
Por.: T. Berg, Landesordnungen in Preussen um 16. bis zum 18. Jahrhundert, Lüneburg
1998, oraz moje uwagi w: „Zapiski Historyczne” R. 65, 2000, nr. 1, s. 184–186. Tom ten
jest szczególnie istotny dla polskich badań, obejmuje bowiem szczegółowe omówienie
ogólnopruskiej Ordynacji (Landesordnung) z 1529 r., rozwój ordynacji typu policyjnego
w Księstwie Pruskim (Prusach Książęcych) po 1529 r., a także specyficzną sytuację Warmii
oraz spraw Prus Królewskich. Trzeba podkreślić, że autor wykorzystał polskie opracowania
w tym zakresie. Poza jego studium pozostały jednak w zasadzie bogate, w pełni nieprzebadane materiały niektórych miast, z Królewcem na czele.
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
165
kształtowała się od końca XVII w.39 W swej monografii Schulze wyszedł przede
wszystkim od głośnego dzieła Veita Ludwiga von Seckendorffa (1626–1692), zatytułowanego Teutscher Fürstenstaat (wydanie 1 w 1656 r., reprint wydania 3 krytycznego z 1737 r.: Aalen 1972), a następnie poświęcił wiele uwagi poglądom
tzw. policystów z XVIII w.: Georga H. Zincke (1692–1768), Joachima G. Darjesa (1714–1781), po wspomnianego już poprzednika Sonnenfelsa von Justiego,
którego dzieło określiło w dużym stopniu politykę oświeconego absolutyzmu
austriackiego epoki Marii Teresy. Schulze mocno podkreślił, że tradycja nauk
policyjnych w monarchii Habsburgów z końca XVIII w. utrzymała się jeszcze,
zwłaszcza na uniwersytetach, aż po 1848 r. Można skonkludować za wywodami
tegoż autora, że teoretycy nauk policyjnych w czasach absolutyzmów początkowo
traktowali naukę o legislacji wręcz jako „Polizei der Gesetzgebung” (termin Johanna H. Junga). W okresie oświeconego absolutyzmu te ambicje zostały zawężone w związku z rozwojem idei kodyfikowania prawa i nauki policyjne ograniczyły się do studium „ustawodawstwa policyjnego”, czyli administracyjnego.
W tym zakresie – rzecz charakterystyczna – nauki policyjne, z uwagi na szczególną zmienność celów i metod administracyjnego działania, przyjmowały z reguły, że nie istnieje (w przeciwieństwie do wielkich kodyfikacji prawa sądowego)
możliwość kodyfikowania ustawodawstwa policyjnego. Według więc Reinera
Schulze idea kodyfikacji, tak droga myślicielom oświecenia, spowodowała zawężanie koncepcji ustawodawstwa policyjnego do „bieżącej” działalności państwa,
a więc podlegającej częstym fluktuacjom.
Przede wszystkim, jak już była mowa, drogę nowym badaniom frankfurckim
torował swym wielkim dziełem ogólnym Michael Stolleis. Chociaż jego dzieło
głównie poświęcone jest nauce prawa publicznego, a nie dziejom ordynacji policyjnych, także i dla tej kwestii zawarło wiele cennych na przyszłość wskazań.
Podkreślając, że generalnie praktyka ordynacji policyjnych początkowo wyprzedzała rozwój literatury policyjnej, Stolleis podkreślił treści, jakie niosły ze sobą
ordynacje policyjne: „Die vom 16. Jahrhundert an erlassenen Polizeiordnungen
erfassten ohne Differenzierung zwischen privat- und öffenrechtlichen Materien die
Lebensbereiche aller Stände [wyróżnienie – S. S.]”40. Co do celów, jakim służyły ordynacje policyjne, Stolleis wskazał, że istnieją na ten temat różne poglądy.
Nadmierny nacisk tylko na tendencję „dyscyplinującą” byłby niesłuszny. Ordynacje konkretnie służyły różnym celom społecznym i gospodarczym oraz ideologicznym, choć oczywiście gros reglamentacji władców terytorialnych w okresie
absolutyzmu miało służyć „uporządkowaniu” i „reglamentacji” danej dziedziny
życia społecznego. Jeżeli monografia Pierangelo Schiery głównie analizowała li39
40
Por.: R. Schulze, Policey und Gesetzgebungslehre im 18. Jahrhundert, Berlin 1982, oraz
moje uwagi w: RHD, R. 61, 1983, s. 94–95.
M. Stolleis, Geschichte, t. 1, s. 370.
166
STANISŁAW SALMONOWICZ
teraturę kameralistyczną, to Michael Stolleis (idąc za Hansem Maierem) rozważał
budowę nauk policyjnych w ramach ogólnej nauki o państwie na uniwersytetach
niemieckich, która początkowo ciągle wychodziła z Arystotelesowskiej koncepcji
teorii państwa.
U progu dalszych prac nad dziejami „policji” i ordynacji policyjnych, nie tylko
w Niemczech, lecz także w różnych krajach Europy, odbyła się wielka międzynarodowa konferencja naukowa, której wyniki ogłoszone zostały w 1996 r.41 Dla
kwestii porównawczych co do spraw niemieckich konferencja ta przyniosła bogaty materiał (zwłaszcza co do spraw francuskich i włoskich)42.
Ze wstępu, który zarazem jest w pewnym sensie podsumowaniem wyników
konferencji (pióra Michaela Stolleisa), można zaakcentować trzy istotne stwierdzenia:
1. Państwo, nie tylko w Niemczech, jeszcze jako monarchia umiarkowana (stanowa), z reguły od końca XV w. prowadziło działalność ustawodawczą, która miała
zapewnić efektywną administrację krajem w myśl zasady „dobrej policji”.
2. To jednakże dopiero w związku z wielkimi wojnami w XVII w., po pokoju
westfalskim, który umocnił władców terytorialnych, nastąpił wielki okres legislacji spod znaku policji. Porządek publiczny, ale i interes finansowy państwa,
w mniejszym zaś stopniu inne sprawy, określały praktykę władców absolutnych.
3. Epoka rewolucji francuskiej i Napoleona zmieniła tu bieg spraw, ponieważ
konflikty polityczne i społeczne wysunęły na pierwszy plan bezpieczeństwo
publiczne, prowadząc do rządów policyjnych, w dziewiętnastowiecznym rozumieniu tego słowa.
Autorzy omawianego zbioru dążyli do ukazania w warunkach danego terytorium narodziny koncepcji policyjnej i jej rolę w ustawodawstwie danego kraju.
Zasadniczy problem to też pytanie, w jakim stopniu monarchia absolutna, przy
ówczesnych trudnościach komunikacyjnych, braku rozbudowanych struktur lo41
42
Por.: Policey in Europa der Frühen Neuzeit, red. M. Stolleis, Frankfurt am Main 1996, oraz
moje uwagi w: RHD, R. 74, 1996, s. 603–605.
Tu artykuły B. Durand, La Notion de Police en France du XVI è au XVIII è siècle,
i A. Rigaudière, Les ordonnances de police en France à la fin du Moyen-Age, którzy przedstawili badania francuskie w tym zakresie. Stwierdzając, że praktyka końca średniowiecza a późniejsza wizja doktrynalna epoki absolutyzmu wyraźnie się różniły, A. Rigaudière
(s. 160–161) napisał: „Maîtriser le pouvoir de faire ordonnance de police, en controler le
contenu et l´application s´imposait à l´Etat en quête de monopole, même si la pratique quotidienne devait le contraindre à déléguer constamment ce pouvoir reconquis pour faire de la
police un attribut sans cesse partagé entre le centre et la péripherie”. We Włoszech szerokie
badania nad interesującą nas problematyką rozwinęła „Fondazione
ondazione Italiana per la Storia Administrativa”. Oprócz cytowanego już Schiery wymienić należy szczególnie prace: E. Bussi,
Il principi di governo nello Stato di Polizia, Cagliari 1955; idem, Stato e ammistrazione nel
pensiero di Carl Gottlieb Svarez, Milano 1966. Por. w omawianym już zbiorze tekst E. Fasano Guarini, Gli „ordini di polizia” nell´ Italia del ´500: il caso toscano.
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
167
kalnych, mogła realizować swoje zadanie kontroli socjalnej i ochrony porządku
publicznego. Generalnie o policji w rozumieniu siedemnastowiecznym możemy
mówić trojako:
1. Polityka odpowiednich przepisów, a więc takie lub inne formy ordynacji policyjnych.
2. Taka albo inna (niekoniecznie karna) forma represji wobec osób nieprzestrzegających tych przepisów.
3. Formy kontroli przestrzegania przepisów i ochrony porządku publicznego.
W serii monografii „Studien zu Policey und Policeywissenschaft” ukazała
się istotna monografia typu merytorycznego, pióra Benno Königa, zatytułowana
Luxusverbote im Fürstbistum Münster43, której warto poświęcić kilka szczegółowych uwag. Od dawna istniał w średniowieczu problem ustaw przeciw luksusowi,
w której to kwestii przodowały z reguły wielkie, bogate miasta. W nauce ciągle toczą
się spory, zależnie od epoki, której dotyczą, czy owe przepisy wyrażały głównie
motywy ekonomiczno-klasowe, czy obyczajowo-religijne. W średniowieczu
i w epoce walk religijnych przeważały często raczej te ostatnie motywy. Monarchia
absolutna kierowała się głównie względami z doktryny merkantylizmu. Nie ulega
wątpliwości, że wielcy reformatorzy religijni (zwłaszcza Kalwin) łączyli pobudki
natury ideologicznej z pewnymi tendencjami wczesnokapitalistycznymi, widocznymi w polityce wielkich miast. W XVI–XVII w. takie ustawy głównie normowały sprawy luksusowej konsumpcji, tj. ograniczały wydatki na odzież, rozrywki,
sprawy reprezentacyjne danego środowiska (święta, wesela, pogrzeby, karnawał
itd.). Według studium Königa pierwsza ustawa tego typu w biskupstwie Münster
datuje się na 1571 r. Pokrywa się to z poglądem, że oprócz niektórych miast, środowiska katolickie wróciły do średniowiecznych tradycji dopiero wraz z pierwszą falą
kontrreformacji. Taka polityka reglamentacji w biskupstwie, z różnym nasileniem
i z różnymi skutkami, trwała po drugą połowę XVIII w. Jej apogeum przypadło na
okres od połowy XVII w. po pierwsze dziesiątki lat następnego stulecia. Restrykcje
jednak dotyczyły niemal wyłącznie chłopów i mieszczan; szlachta w zasadzie, a patrycjat miejski częściowo, pozostawały poza surową reglamentacją życia i bycia,
co ukazuje, że oprócz motywów religijnych lub ekonomicznych główną rolę odgrywały tu względy stanowe: zakreślanie granic prestiżu społecznego poprzez
odgradzanie bezkarnej konsumpcji luksusowej szlachty oraz patrycjatu od sytuacji innych, pozostających na niższych szczeblach drabiny społecznej środowisk.
Motywy ściśle klasowe były w tekstach przepisów raczej ukrywane: „On peut se
demander cependant si les motifs officiels et réels étaient les mêmes. Même si l’on
considère les motifs religieux comme secondaires, le côté socio-politique reste
43
Por.: B. König, Luxusverbote im Fürstenbistum Münster, Frankfurt am Main 1999, oraz
moje uwagi w: RHD, R. 77, 1999, s. 367–368.
168
STANISŁAW SALMONOWICZ
important”44. Pogarda wobec nieuprzywilejowanych, która często była motywem
zasadniczym wielu takich przepisów w okresie baroku, niekoniecznie oficjalnie była
proklamowana w tekście ustawy... Powstaje natomiast ciągle problem podstawowy
w sprawach ustaw o zbytku: w jakim stopniu owe rozwijane i nieraz parokrotnie
powtarzane przepisy były przestrzegane? Autor ukazał, że z reguły tylko na krótki
czas po wydaniu danego przepisu wystarczało energii administratorów, a ludność
niechętnie rezygnowała ze swych zwyczajów lub obyczajów, zwłaszcza gdy chodziło o obchodzenie świąt i innych wydarzeń okolicznościowych. Jest to zgodne
z moimi ustaleniami dotyczącymi Torunia w XVII/XVIII w. Można powiedzieć,
że przepisy o imprezach jednorazowych, rodzinnych lub środowiskowych, często
były naruszane. Natomiast dość skutecznie narzucano poszczególnym grupom ludności przepisy o sposobach ubierania się, zwłaszcza osób bezpośrednio zależnych
od możnych (chłop, służba domowa, plebs miejski)45.
W 1998 r. Instytut Maxa Plancka we Frankfurcie nad Menem zorganizował
wielką konferencję naukową na temat ordynacji policyjnych, której pokłosiem
była publikacja 22 tekstów (w tym 20 dotyczyło spraw niemieckich, a dwa francuskich)46. Autorzy poszczególnych tekstów ukazywali głównie relacje między
życiem społecznym danego regionu (lub miasta) a „polityką policyjną”. Tego
typu studia szczegółowo ukazały, że w Rzeszy Niemieckiej, mimo braku większej
liczby ustaw o znaczeniu ogólnokrajowym, większość problemów życia codziennego, drobnej przestępczości, jak też rosnącej reglamentacji życia gospodarczego,
rozwiązywana była przez takie albo inne czynniki władzy w formie ingerencji
ustawodawczej, nieraz o bardzo ograniczonym zakresie lokalnych aktów prawnych, które także często były ograniczone pod względem merytorycznym, ale
w sumie stanowiły w wielu regionach całą siatkę przepisów, regulujących,
zwłaszcza od XVII w., spory zakres spraw istotnych dla społeczeństw lokalnych47. Jak wiadomo, od pewnego czasu w historiografii europejskiej ogromną
rolę odgrywa, albo do niedawna odgrywała, teoria polityki „Sozialdisciplinierung”
(termin wprowadzony dość dawno w Niemczech przez Gerharda Oestreicha)48.
Teksty zawarte w omawianym tomie rozpraw umożliwiają prześledzenie, jak ten
44
45
46
47
48
Zob. moją uwagę w: RHD, R. 77, 1999, s. 367.
Por. moje uwagi w: De la Réglémentation des Coutumes, s. 115–128.
Por.: Policey und frühneuzeitliche Gesellschaft, red. K. Härter, Frankfurt am Main 2000,
oraz moje uwagi w: RHD, R. 78, 2000, s. 507–509.
Oto przykładowe tytuły przyczynków: P. Kissling, „Gute Policey” und Konfessionalisierung im Berchtesgadener Land; B. Günther, Sittlichkeitsdelikte in den Policeyordnungen der
Reichsstädte Frankfurt a.M. und Nürnberg (15.–17. Jahrhundert); M. Dinges, Medicinische
Policey zwischen Heilkundigen und „Patienten” (1750–1830).
Co do spraw francuskich należy tu powołać liczne publikacje R. Muchembleda i M. Foucault, którzy może kładli nadmierny nacisk na ową politykę „świadomą” narzucania surowej
dyscypliny społecznej, wiążąc to z procesami modernizacji społeczeństwa przez państwo
niemal w drodze do kapitalizmu.
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
169
problem wyglądał w realiach epoki, regionu lub środowiska49. Chciałbym za autorem ogólniejszego tekstu, mającego też znaczenie metodologiczne, pióra Andrè
Holensteina (Die Umstände der Normen – die Normen der Umstände. Policeyordnungen im kommunikativen Handeln von Verwaltung und lokaler Gesellschaft im
Ancien Régime, s. 1–46), podkreślić, że praktyka XVII–XVIII w. dowodzi, iż należy unikać nadmiernych generalizacji: skuteczność przepisów ordynacji policyjnych zależała zarówno od ich treści, jak i od warunków realizacji tych przepisów
w konkretnych sytuacjach50.
Najważniejszym i chyba najnowszym monograficznym opracowaniem o charakterze syntetycznym jest rozprawa habilitacyjna Thomasa Simona, najlepszego
dziś oprócz Michaela Stolleisa znawcy tej problematyki, który opracował dzieje
zarówno literatury prawniczej (sensu largo wraz z naukami policyjnymi), jak
i kameralistyki, wychodząc od spraw średniowiecza po połowę XVIII w.51 Autorowi, oczywiście, drogę torowały wspomniane już prace Maiera, Schiery i Stolleisa, jednak swe rozważania syntetyczne o piśmiennictwie autor podporządkował
analizie kwestii, jak w piśmiennictwie ewoluowała doktryna o roli państwa i jaką
w tym rolę odegrały nauki kameralistyczne oraz nauki policyjne. Dodajmy, że
autor, wbrew swoim poprzednikom, szeroko rozważył sytuacje średniowieczne
w tym względzie w części pierwszej rozprawy (s. 9–90). To tę epokę (XIV–XV w.)
uznał za istotną dla wytworzenia się stopniowo w Niemczech koncepcji „der Guter
Policey”, która zadecydowała w okresie późnej monarchii stanowej o roli prawa
stanowionego przez państwo. W tej samej części pracy Simon rozwinął także
rozważania terminologiczne52. Część druga pracy omawia przemiany wywołane
głównie kryzysem porządku średniowiecznego oraz rolę polityki opartej na zasa49
50
51
52
Oto kilka przykładów studiów: L. Lucassen, Zigeuner im frünneuzeitlichen Deutschland:
neue Forschungsergebnisse-Probleme und Vorschläge; J. Nowosadtko, Die policierte Fauna
in Theorie und Praxis. Früneuzeitliche Tierhaltung, Seuchen- und Schädlingsbekämpfung im
Spiegel der Policeyvorschriften.
Zob. moją uwagę w: RHD, R. 78, 2000, s. 508: „La législation de police était en même temps
efficace pour certaines situations sociales, pour certaines groupes sociaux ou professions, et
inefficace aussi dans un large contexte social ou »technique« – c´est à dire dans le cadre de
possibilités réelles d´action du pouvoir”.
Por.: Th. Simon, „Gute Policey”. Ordnungsbilder und Zielvorstellungen politischen Handelns in der Frühen Neuzeit, Frankfurt am Main 2004, ss. 604.
Autor podkreślił, że od słowa „Politia”, dobrze używanego w szerokim greckim rozumieniu
tego słowa, szła w Niemczech ewolucja terminologiczna. W XVI w. »Dem allgemeinen
Sprachgebrauch dieser Zeit entsprechend gehören dabei«, »Regierung und Policey« zusammen; »Policey und Regierung«; »Regiment und Pollicay«, sind in alle denjenigen Fällen
Synonyma und werden wie eine pleonastische Paarformel gebraucht, wo das Wort Policey
eine bestimmte Herrschaftsfunktion zum Ausdruck bringen will” (s. 111). W rezultacie
w większości państw niemieckich w Rzeszy w ciągu XVII w. praktykę działania państwa
dzieliło się na Justizsachen i Polizeisachen.
170
STANISŁAW SALMONOWICZ
dach wyznaniowych53. Zasadnicza jednak część pracy, podobnie jak u Schiery, poświęcona jest procesowi rozbudowy roli państwa i jego szerokiej ingerencji w życie,
także społeczne i ekonomiczne, w XVII i na początku XVIII w. (s. 193–381). Problemy te autor kontynuuje w części czwartej pracy, poświęconej głównie rozkwitowi kameralistyki i jej przemianom wraz z naukami policyjnymi w pierwszej połowie XVIII w. Można więc stwierdzić, że książka Simona jest nową wielką próbą
opracowania dziejów doktryny w interesującym nas temacie.
Przechodząc do kilku uwag o ustaleniach Simona, zaakcentujmy, że rozbudowa roli władcy w średniowieczu wynikała przede wszystkim z zasady, iż władca
chronił pax et justitia, dzięki recepcji wielu zasad prawa rzymskiego oraz polityki
w duchu arystotelesowym, a także dzięki oparciu na doświadczeniach prawa stanowionego przez miasta włoskie. Autor podkreślił jednak bogactwo późnośredniowiecznego piśmiennictwa niemieckiego54. Dla analizy celów polityki ustawodawczej władców niemieckich epoki końca średniowiecza i XVI–XVII w.
wywody Simona są bardzo istotne. Podkreślił on mocno, że w XVI w. dążenia
władców do poprawy porządku publicznego zostały zdominowane przez konsekwencje kryzysu chrześcijaństwa i problem jego przezwyciężenia przez wprowadzanie nowych metod dyscyplinowania człowieka: „Die moralische Disziplienierung der Untertanen war kein Selbstzweck. Sie war vielmehr- das lassen gerade
die Politikanweisungen dieser Zeit überaus deutlich erkennen- getragen von der
Angst vor dem zornigen Gott...” (s. 137). Wbrew więc poglądom wielu autorów
francuskich w XV w., zdaniem Simona dominowały cele religijne, a nie wyłącznie
interes władzy; w tym m.in. tkwią różnice w poglądach Simona i Stolleisa. Osobiście podzielam pogląd Simona, choć może w dalszych wywodach nie zawsze
dostrzegał on interes rodzącej się władzy absolutnej w nacisku na całe spektrum
spraw społecznego dyscyplinowania, przy czym, oczywiście, dość trudno nieraz
rozróżnić, czy motywy religijne są celem, czy służą głównie do kreowania osoby
posłusznego poddanego. Niewątpliwie i reformacja, i kontrreformacja pod koniec
XVI w. zawierały raczej pesymistyczną wizję człowieka55. To, co wcześniej było
nieraz misją tylko Kościoła, przejęła władza świecka, która go zastąpiła, umocniła
53
54
55
Tytuł tej części: „Die konfessionalisierte Politik des 16. Jahrhunderts: Konstituierung einer
moralischen Ordnung”, s. 91–192.
Na s. 91 Th. Simon stwierdził: „Im Laufe des Spätmittelalteres entstand auch in Deutschland
eine eigene, teilweise volkssprachliche Fürstenspiegelliteratur”.
W moich uwagach o książce t. Simona, RHD, R. 82, 2004, s. 295, przyjmując rolę surowego
pesymizmu protestanckich reformatorów, stwierdziłem: „De ce fait, le rôle de la politique
de l´Etat qui doit maitenant garantir certaines cibles typiquement confessionnelles (c.a.d.
»cura religionis«), ainsi que le contrôle de la moralité, le censure des opinions: l´homme
doit être dirigé et bien tenu dans les mains”. Przecież Johannes Oldendorp, teoretyk prawa
publicznego, w 1530 r. pisał: „alle Policey und Ordnung der Oberhoheit [...] ist eine Ordnung
des allmächtigen Gottes und wer dagegen handelt, der handelt wider Gott und felt in sein
Gericht” (cyt. wg: Th. Simon, „Gute Policey”, s. 150).
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
171
swoim przymusem państwowym. Tak jak głosił Melanchton, w Niemczech kompetencja władzy świeckiej władcy protestanckiego obejmowała również to, co on
nazwał custodia utriusque tabulae. Wcześniej Luter kładł nacisk na rolę władzy
świeckiej dla realizacji celów wyznaniowych56.
Przejdźmy do spraw XVII w. Simon na plan pierwszy swoich rozważań wysunął literaturę kameralną i jej ewolucję. Jego zdaniem generalnie piśmiennictwo
polityczno-prawnicze XVII w. różni się od publikacji szesnastowiecznych podejściem bardziej empirycznym i praktycznymi koncepcjami. Dla pierwszej połowy
XVII w. Simon dostrzegł dwa główne kierunki piśmiennictwa. Pierwszy, kontynuujący zmodernizowaną wersję tradycyjną, tj. swego rodzaju neoarystotelizm chrześcijański, reprezentuje bardzo ważna postać, Veit von Seckendorff (1626 –1692),
oraz Dietrich Reinking, autor dzieła poczytnego Biblische Policey (1653 – wyd.
1). Z czasem produkcja piśmiennicza w zakresie nauk policyjnych sensu stricto
rosła. Kierunek drugi piśmiennictwa, traktowany przez autora jako tzw. Machttheoretiker, reprezentowali nade wszystko zwolennicy budowy monarchii absolutnej
i oni zazwyczaj w ogólnych poglądach nawiązywali do koncepcji Machiavellego,
choć zazwyczaj byli mniej radykalni w sformułowaniach. Powoływali się dość
ostrożnie na ratio status, doktrynę racji stanu. Należy bowiem pamiętać, że zarówno ówczesne nauki kameralne, głównie dbające o interes skarbu państwa, jak
i nauki policyjne miały służyć państwu i interesom władcy, a nie społeczeństwu,
jak to później formułowała doktryna oświecenia. Celem więc głównym było stworzenie koncepcji sprawnego zarządzania państwem, pomnażania jego dochodów
oraz polityka zapewnienia bezpieczeństwa publicznego. Państwo wprawdzie
miało działać w interesie ogólnym, ale nie z ludem i nie poprzez lud. Jeszcze przed
rozkwitem niemieckiej kameralistyki sensu stricto w sprawach interesów skarbu
państwa podstawy pod fundamenty polityki ekonomicznej państwa kładli reprezentanci merkantylizmu (m.in. Johann J. Becker, 1673 i Wilhelm von Schröder,
1686). Thomas Simon szczegółowo przedstawił konsekwencje wynikające z teorii
merkantylizmu dla nowej polityki policyjnej reglamentacji życia społecznego,
która miała służyć interesom fiskalnym państwa i rodzić dynamizm rozwoju ekonomicznego. W istocie, moim zdaniem, rozróżnianie między klasycznymi merkantylistami a wczesną literaturą kameralistyczną jest dość trudne, zwłaszcza
z punktu widzenia chronologii. Według autora to dopiero kameraliści z pierwszej
połowy XVIII w. kładli nacisk na powiększanie bogactwa kraju, ale też zwiększanie władzy państwa jako środka niezbędnego57. Kameraliści jednak, wbrew
wielu merkantylistom, kładli nacisk nie tyle na rozwój handlu i bilans eksportu,
56
57
Por. też moje uwagi w: RHD, R. 82, 2004, s. 296–297.
Th. Simon, „Gute Policey”, s. 565: „Da das Geld im Laufe des 17. Jahrhunderts zum entscheidenden Faktor des politischen Handelns wird, beginnt die Politiklehre dieser Zeit mehr
und mehr um die finanzielle Vorfrage zu kreisen. Die Höhe der fürstlichen Einkünfte wird
zur entscheideden politischen Vorfrage, die zunehmend an Eigengewicht erhält”.
172
STANISŁAW SALMONOWICZ
ile na znaczenie produkcji, zarówno przemysłowej, jak i rolniczej. Thomas Simon
dopatrzył się więc klasycznej kameralistyki (częściowo wbrew opiniom Schiery)
nade wszystko w pierwszej połowie XVIII w. Niekiedy przecież w nauce rozróżnia
się trzy fazy kameralistyki: pierwsza, głównie właśnie oparta na merkantylizmie,
to już połowa XVII w. Celem głównym była wówczas budowa finansów państwa.
Druga faza, na początku XVIII w., wywodzi się z doktryny oświeconego prawa
natury. Kładła ona nacisk na państwo „pomyślności powszechnej”, na dobro poddanych. Faza trzecia to odrywanie się od zanikającej w dydaktyce kameralistyki:
zastąpiła ją nauka samodzielna ekonomii i nauka skarbowości, a na pierwszy plan
wysuwały się, od końca XVIII w., nauki policyjne sensu largissimo, które przeżyły
rozkwit w fazie oświeconego absolutyzmu, i to aż po początek XVIII w. (m.in.
Wiedeń i Praga czeska). Natomiast Thomas Simon ujął te kwestie nieco inaczej.
Dla pierwszej połowy XVIII w. rozróżnił w kameralistyce trzy zasadnicze części:
ekonomia sensu stricto, nauki policyjne oraz kameralistyka sensu stricto, tj. nauka
o finansach publicznych. Dla kameralistyki szczególnie rolę odegrał według niego
Ch. H. Amthor (Anastasus Sincerus), autor traktatu z 1717 r., zatytułowanego
Projekt der Oeconomie in Form einer Wissenschaft, który ekonomikę kameralistyczną (Kameralwissenschaften im weiteren Sinne) dzielił na ekonomię sensu
stricto, nauki policyjne i kameralistykę w węższym znaczeniu (tj. oeconomia
regia vel principis)58. Musimy pamiętać, że kameraliści i policyści pospołu położyli ogromne zasługi pod różne formy nowoczesnej nauki, takie jak ekonomię
polityczną, finanse, statystyka, demografia. Dla drugiej połowy XVIII w. próba
syntezy Simona jest niewystarczająca, w pewnym sensie pomija zdobycze końca
wieku, nie omawia szerzej spraw austriackich, a zwłaszcza zasadniczej roli długoletniej działalności Josefa von Sonnenfelsa (1733–1817)59. Thomas Simon docenił
jednak ogólnoniemiecką rolę austriackiego policysty Johanna G. Justiego, wielkiego systematyka nauk policyjnych.
W sumie dzieło Thomasa Simona ma duże znaczenie dla dziejów kameralistyki
i wczesnych nauk policyjnych. Należy zaakcentować, że autor co do głównych
elementów działania tych nauk określił jakby trzy płaszczyzny, kolejno biorące
górę: pierwszą, co czasami w badaniach jakby ulega zatarciu, tj. zasadnicza początkowo rola ordynacji policyjnych, a nie nauki; płaszczyzna druga, głównie
w nauce, to jako instrument działania i cel securitas publica, natomiast w nauce
to nacisk na sprawy kameralistyki jako nauki o finansach państwa; faza trzecia,
głównie w XVIII w., to nacisk na środki polityki ekonomicznej, realizowanej przecież głównie metodami policyjnymi sensu largo.
58
59
Por.: ibidem, s. 442, tabela nauk według Chrystiana H. Amthora.
Autor nie wykorzystał tu fundamentalnego dzieła K. Osterloha, Joseph von Sonnenfels; por.
też tom studiów: Joseph von Sonnenfels, red. H. Reinalter, Wien 1988.
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
173
Zorganizowany przez prof. Michaela Stolleisa zespół badawczy „Policey/Polizei im vormodernen Europa” w kolejnych swych pracach ogłosił m.in. wyniki
kolokwium roboczego z 2000 r., odbytego w Stuttgarcie. W materiałach tych
oprócz ogólnego wprowadzenia redaktorów tomu60 znalazło się 16 szczegółowych rozpraw. które ujmują różne aspekty ewolucji działań organów „Policey”
z XV–XVIII w. aż po narodziny nowoczesnych form działania policji sensu stricto
w pierwszej połowie XIX w. Generalnie przeważają tematy bardzo szczegółowe,
studia źródeł lokalnych61. Autorzy dążyli nade wszystko do uchwycenia praktyki
policyjnej sensu largissimo, ukazując struktury, metody i personel wykonujący
politykę der guter Policey oraz wskazując, że skomplikowane problemy stosunków władz i interesów lokalnych oraz preferowanie rozwiązań prowizorycznych nieraz prowadziło do małej skuteczności tych działań, a nawet do sytuacji
budzących zdziwienie. W dużym stopniu o wszystkim decydował trudny problem
finansowania działań porządkowych i represyjnych. Drugi ważny zbiór tekstów
źródłowych i rozpraw zawiera obszerny tom pod redakcją Petera Blicklego, Petera
Kisslinga i Heinricha R. Schmidta, zatytułowany Gute Policey als Politik im 16.
Jahrhundert. Die Entstehung des öffentlichen Raumes im 16. Jahrhundert62. Prace
te, skoncentrowane na XVI w. w Niemczech ukazują proces narodzin pojęcia „dobrej policji” i wprowadzanie jej zasad w życie licznymi ordynacjami policyjnymi.
Chciałbym szczególnie wyróżnić tekst nestora tych badań, Hansa Maiera, który
we wspomnianym tomie ogłosił studium komparatystyczne Polizei als politische
Theorie zu Beginn der Frühneuzeit (s. 569–580)63. Zbiór tych studiów wyraziście
60
61
62
63
Por.: Policey in lokalen Räumen. Ordnungskräfte und Sicherheitspersonal in Gemeinden und
Territorien vom Spätmittelalter bis zum frühen 19. Jahrhundert, red. A. Hohenstein, F. Konersmann, J. Pauser, G. Sälter, Frankfurt am Main 2000. Por. także moje uwagi o tej pracy
w: RHD, R. 81, 2003, s. 268–269.
Por. kilka przykładów: U. Henselmeyer, Dienst-Ehre-Gewalt. Uberlegungen zur Interpretation der Gewaltdelinquenz von Stadtknechten und Bütteln in der spätmittelalterlichen Stadt;
R. Pröve, Genossenschaftliche Schutzkonzeptionen und die Krise der gesellschaftlichen
Ordnung: Stadtbürger als Hilfspolizisten an Ende Alteuropas (1750–1848); J. Goldmann,
„...Hat die Obrigkeit Für die Rettung der Scheintodten ohne Zeitverlust zo sorgen?” – Praxis und Konflikte der Erstversorgung von medizinischen Notfällen durch Polizeiorgane im
späten 18. und im 19. Jahrhundert.
Frankfurt am Main 2003. Zbiór ten liczy ponad 600 stron. Por. moje uwagi w: RHD, R. 81,
2003, s. 379–380.
W moich uwagach o tym zbiorze studiów (ibidem, s. 380) napisałem o tekście H. Maiera:
„En quelques remarques pertinentes, englobant aussi bien la lecture de Nicolas Delamare,
Traité de la Police, que toute la science italienne de „buon governo”, l`a. expose avec clarté l´expérience allemande, aussi bien celle de Policeyordnungen, que celle de la littérature
pratique et théorique, fort abondante, qui engendra cette prestigieuse »Polizeiwissenschaft«,
destinée à jouer un grand rôle à l´epoque de l´absolutisme éclairé et jusqu ´au commencement du XIX ê siècle”.
174
STANISŁAW SALMONOWICZ
zobrazował na konkretnych przykładach realne granice polityki policyjnej, której
wskazania często pozostawały na papierze.
Współpracownik Michaela Stolleisa, wydawca wielu omawianych rejestrów
ordynacji policyjnych Karl Härter jest obecnie bodaj najlepszym niemieckim
znawcą treści owych ordynacji i praktyki wcielania ich w życie. Jego czołowym
osiągnięciem jest opracowanie pierwszej całościowej obszernej próby syntezy tej
problematyki na przykładzie jednego istotnego terytorium Rzeszy: władztwa arcybiskupa Moguncji64. Licząca ponad 1250 stron monografia Härtera, dogłębna
źródłowo, owoc wielu lat pracy, stanowi analizę problematyki, chociaż zawężoną
tylko do stosunkowo niewielkiego terytorium rządzonego przez władców – książąt
Kościoła katolickiego65.
Książka Härtera przedstawia nie tylko dzieje źródeł prawa „policyjnego” i „policyjno-karnego”, lecz także problem stosowania tego prawa, jego efektywności.
Autor rozważył również, jakie były cele tej polityki. Chodzi więc i o metody,
i o granice tej polityki, która służyć miała nadzorowi dyscyplinującemu społeczności lokalne w zakresie spraw socjalnych, ekonomicznych, wyznaniowych
i obyczajowych, jak też metod służących utrzymywaniu porządku publicznego66.
Książka Härtera stanowi także istotny wkład do badań nad historią przestępczości
i polityki penalnej w XVI–XVIII w. Autor tak napisał: „Die vorliegende Untersuchung verbindet die Ansätze der stärker auf Normen und Verwaltung ausgerichteten frühneuzeitlichen Policey-forschung mit der Devianz und Justizpraxis
in den Mittelpunkt stellenden historischen Kriminalitätsgeschichte” (I, s. 1). Tak
więc, nie zapominając o zawsze obecnym ówcześnie szerokim pojęciu policji,
trzeba też widzieć tu zalążek polityki skierowanej głównie na ściganie przestępczości i pilnowanie porządku publicznego. Realizacja tych zasad była w tej epoce
w miarę skuteczna w miastach oraz na małych terytoriach, trudniejsza w dużych
państwach. Zazwyczaj brak rozbudowanych struktur policyjnych albo kontrolnych, jak też koszty takiej polityki ograniczały jej rezultaty. Według Härtera efektywność działań policyjnych na terytoriach elektoratu mogunckiego zwiększyła
się znacznie w ostatnim ćwierćwieczu XVII w., kiedy liczne ordynacje policyjne
64
65
66
Por.: K. Härter, Policey und Strafjustiz in Kurmainz. Gesetzgebung, Normdurchsetzung und
Sozialkontrolle im frühneuzeitlichen Territorialstaat, Frankfurt am Main 2005, I–II; por.
moje uwagi w: RHD, R. 83, 2005, s. 476–478.
Notabene byłoby interesujące porównanie, w jakim stopniu można mówić o podobieństwach
i pewnych istotnych różnicach między praktykami „policyjnymi” we władztwach protestanckich a katolickich, a także co do wielkich miast cesarskich.
Tu dla porównania można odesłać także do innego zbioru studiów pod reakcją znakomitego
znawcy epoki Heinza Schillinga: Institutionen, Instrumente und Akteure sozialler Kontrolle
und Disziplienierung im frühneuzeitlichen Europa, Frankfurt am Main 1999. H. Schilling od
lat przywiązuje wielką wagę do znaczenia polityki wyznaniowej poszczególnych terytoriów
Rzeszy w procesie dyscyplinowania poddanych.
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
175
„fixierten zahlreiche strafbare Policeydelikte, modifierten das Gemeine Recht und
etablierten eine Vielzahl von Kontrolltechniken, Massnahmen und Sanktionen, die
auf Normdurchsetzung mittels der Strafjustiz, soziale Kontrolle und Disziplienierung zielten” (II, s. 1127). Omawiana praca przynosi niezwykle bogaty materiał
obrazujący ingerencje władz w takie sprawy jak zewnętrzne (publiczne) przejawy
życia prywatnego, kontrola życia rodziny, kontrola postaw seksualnych, a przede
wszystkim stale ponawiane (bo nie w pełni skuteczne) metody walki z żebrakami,
ludźmi luźnymi, specjalna polityka wobec biednych, uchylających się od stałej
pracy, włóczęgów wszelkiej maści. W wielu tych sprawach decyzje arcybiskupów
mogunckich dość wyraźnie zrywały z poglądami Kościoła średniowiecznego, nie
różniły się od polityki władców protestanckich67. Także w polityce religijnej arcybiskupstwo mogunckie było nieraz łagodniejsze niż wiele terytoriów protestanckich. Część II pracy (II, s. 533–1122) przedstawia politykę policyjną w jej aspekcie
represyjnym, penalnym. Chodziło tu nie tylko o ściganie przestępstw sensu stricto,
lecz także o całą zróżnicowaną ingerencję władz policyjnych w sprawy drobnych
naruszeń porządku publicznego, kwestie życia codziennego (zwłaszcza niebezpieczne zawsze obyczajowo lub religijnie, sprawy świąt, rozrywek, zwyczajów
ludowych itd.).
Na koniec tych uwag postawmy sobie pytanie zasadnicze: jakie główne korzyści dla badań historycznych dostarczają bogate materiały źródłowe, jakimi są
teksty ordynacji policyjnych niemieckich, jak też źródła opisujące praktyczne ich
wcielanie w życie? Wbrew może pozorom, moim zdaniem, główne korzyści badawcze niekoniecznie należeć będą do badań historycznoprawnych sensu stricto.
Studium merytorycznych treści przepisów i próby zbadania, w jakim stopniu
te przepisy rzeczywiście reglamentowały życie społeczne danego środowiska,
otwierają ogromne, dotąd może niedoceniane możliwości badania takich podstawowych kwestii dla nowoczesnej historiografii jak obraz życia codziennego,
przemiany mentalności zarówno elit, jak i różnych grup zawodowych i społecznych, problemy niemal wszystkich aspektów ówczesnego życia społecznego
i gospodarczego. Wiele tych kwestii, nieraz dawniej traktowanych jedynie jako
swego rodzaju „ciekawostki obyczajowe”, pozwala przecież w sposób wszechstronny zobrazować daną epokę i jej kulturę, w jakimś zakresie zgodnie ze słynnymi wskazaniami metodologicznymi paryskiej Szkoły „Annales”: nie historia
„wydarzeniowa”, polityczno-militarna, lecz historia „w długim trwaniu” wielkich
procesów społecznych, psychologii społecznej i ich ewolucji. Trudno byłoby wymienić tylko główne kierunki badań, dla których znajdujemy bogate materiały
w dziejach ówczesnej „polityki policyjnej”: handel i sprawy sanitarne żywności,
opieka społeczna i szpitale, walka z różnymi zjawiskami marginesu społecznego,
reglamentowanie zjawisk życia codziennego (praca, rozrywki, święta, sprawy
67
Por.: K. Härter, Policey, t. 2, s. 930–1122.
176
STANISŁAW SALMONOWICZ
obyczajowe). Do tego dochodzą także zainteresowania państwa oświatą, sprawami wyznaniowymi, a oprócz tego na pierwszy plan wysuwają się problemy
związane z porządkiem publicznym (walka z przemocą, z ludźmi luźnymi, bandytyzmem na drogach, zapobieganie „zamieszkom ulicznym”, wszelkim zjawiskom
obyczajowym naruszającym ład publiczny). Nie ma właściwie kwestii z zakresu
współczesnego prawa administracyjnego, dla której nie znaleźlibyśmy tam nieraz
bogatych i interesujących materiałów: tzw. policja sanitarna i medyczna, policja
budowlana, przeciwpożarowa, nadzór nad wydawnictwami, teatrem, przepisy
nierzadko drobiazgowe o polowaniach, rybołówstwie, handlu mięsem, rybami,
sprawy wag i miar, gospodarka lasami, wodami. W żadnym kraju europejskim
działalność policyjna nie odgrywała tak wielkiej roli jak w większości terytoriów
niemieckich od XVI w. Tylko dzięki ordynacjom policyjnym władcy poszczególnych terytoriów lub władze miast cesarskich, mogli organizować tak drobiazgową
ingerencję w życie społeczne. Ordynacje policyjne stanowiły główny niemal instrument ustawodawczy i administracyjny polityki państwa absolutnego w jego dążeniu do ogarnięcia kontrolą możliwie całego życia społecznego, pomijając oczywiście problemy przywilejów feudalnych, których ograniczanie było przed epoką
oświeconego absolutyzmu niezwykle rzadkie. Warto także podkreślić, że badania
niemieckie i francuskie wskazują, iż polityka dyscyplinowania i sankcjonowania,
zwłaszcza wszelkich „społecznych odchyleń”, była polityką nie tylko popieraną,
lecz także nieraz wymuszaną przez „doły społeczne”, jeżeli przez to rozumieć
osiadłą ludność danego miasta lub wsi, która denuncjowała wszelkie „odchylenia
od środowiskowej normy społecznej”, walczyła chętnie z czarownicami, ludźmi
luźnymi, marginesem społecznym68. Jeżeli ustawodawstwo miast zawsze siłą
rzeczy reglamentowało od dawna sprawy ekonomiczne, handel, rzemiosło, to jeśli
chodzi o ustawodawstwo terytoriów Rzeszy w XVI–XVII w., początkowo główny
nacisk kładziono na sprawy porządku publicznego, kwestie bezpieczeństwa, związane z palącymi problemami sporów religijnych. Natomiast w miarę zwycięstwa
doktryny merkantylistycznej i coraz większego zainteresowania władców polityką
fiskalną oraz mnożenia dochodów państwa rozwijała się aktywna polityka gospodarcza. Tak narodziła się polityka demograficzna, kolonizacja wewnętrzna, doszło
do budowania infrastruktury gospodarczej i cywilizacyjnej. W Niemczech przecież
wojna trzydziestoletnia, oraz budowa absolutyzmów, zaostrzyły raz jeszcze problemy porządku publicznego, spowodowały na długie lata nacisk na represję karną
wobec wszelkich „ludzi luźnych”, walkę z żebrakami, Cyganami, prostytucją itd.
68
Zob. dla porównania ustalenia G. Sältera, Polizei und soziale Ordnung in Paris. Zum Entstehung und Durchsetzung von Normen im städtischen Alltag des Ancien Régime (1697–1715),
Frankfurt am Main 2004, który opracował okres w dziejach Paryża budowania nowoczesnej
policji. Likwidowała ona, używając represji, wiele zjawisk właściwych dla wielkiego miasta
(silny margines społeczny) od końca średniowiecza; por. moje uwagi w: RHD, R. 82, 2004,
s. 452–453.
NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE
177
Rzecz jasna, że te stwierdzenia nie zawsze dotyczą w jednakowym stopniu i według identycznej chronologii wszystkich terytoriów Rzeszy. Generalnie przecież od
końca XVII w. władcy terytorialni z reguły kontrolowali efektywnie życie i gospodarkę miast, ograniczali lub likwidowali rolę zgromadzeń stanowych, przejmując
w pełni – właśnie w ramach ordynacji policyjnych – ustawodawstwo w swoje ręce.
Nawet władztwo patrymonialne szlachty niekiedy było podporządkowywane interesom militarnym i fiskalnym państwa. Wiele tych zjawisk zyskało nowy dynamizm w epoce oświeconego absolutyzmu, który z reguły kładł nacisk na pewne
kwestie wynikające z ideologii oświecenia, wiele uwagi poświęcał reglamentacji
spraw wyznaniowych, dyskryminacji Żydów, jak też generalnie reformie prawa.
W sprawach prawa i społeczeństwa ingerencje oświeconego absolutyzmu, czasami już nie w formie ordynacji policyjnych, lecz kodyfikacji prawa, prowadziły
do istotnych reform społecznych i prawnych69.
Celem moich uwag było przybliżenie sytuacji badawczej w zakresie ważnego
problemu z dziejów historii prawa, ustawodawstwa, administracji. Oddziaływanie ordynacji policyjnych niemieckich było niewątpliwie znaczące od końca
XVI w. po koniec XVIII stulecia. Problematyka ta należy do europejskiej historii
prawa, jednak nie należy zapominać, że może być także istotna dla polskich badań
nad Prusami Książęcymi, polityką miejską w Prusach Królewskich, częściowo
w Wielkopolsce, a może szczególnie nad problematyką Śląska, zwłaszcza od połowy XVII w. po 1740 r.
Rozważane w moim artykule badania niemieckie stwarzają także szeroką
podstawę do studiów porównawczych. Jeżeli bowiem spojrzymy na Europę absolutyzmów XVII–XVIII w., to stwierdzimy, że nieraz linia generalne polityki
policyjno-karnej w wielu krajach (zwłaszcza Włochy, Francja) była zbliżona do
rozwiązań niemieckich. Istnieje oczywiście stale podstawowy problem, że owe
liczne znane akty prawne niekoniecznie efektywnie wpływały na realia epoki.
Chodzi więc o potrzebne nadal dodatkowe badania szczegółowe, które pozwalałyby na ustalanie efektywności polityki, uzależnionej nie tylko od treści prawa
stanowionego, oblicza ustroju, struktur represji albo kontroli, lecz także od spraw
finansowych. Należałoby też zająć się zasadniczym problemem, czy ta polityka
natrafiała na zasadniczej wagi opór społeczny, czy też cieszyła się poparciem danych środowisk społecznych, co ułatwiało jej stosowanie.
69
Por. bogate materiały o przemianach polityki karnej w czasach oświeconego absolutyzmu:
S. Salmonowicz, Prawo karne oświeconego absolutyzmu.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Grzegorz Kucharczyk
Poznań
SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW.
ASPEKTY KULTURY POLITYCZNEJ
NIEMIEC WILHELMIŃSKICH (DO 1914 ROKU)
ZARYS PROPOZYCJI BADAWCZEJ
Otto von Bismarck mówił, że „my Niemcy, oprócz Boga nie boimy się nikogo”. Jednak spojrzenie na kulturę polityczną Niemiec po 1871 r. udowadnia,
że okres ten był nad Renem i Sprewą nie tylko „wiekiem nerwowości”, lecz także
epoką strachu1, a właściwie „strachów”, które co i rusz dominowały na niemieckiej scenie politycznej. Antysemityzm, „żółte niebezpieczeństwo”, antyslawizm
albo też antykatolicyzm (zwany również antyultramontanizmem) – kategorie,
które coraz bardziej absorbowały niemiecki dyskurs polityczny na przełomie XIX
i XX w., podszyte były obawą. Należy ponadto zauważyć, że zazwyczaj obawy te
sumowały się, łączyły między sobą.
Wyraźnie widać to chociażby na przykładzie pierwszej wielkiej kampanii
strachu, która była udziałem II Rzeszy – tzn. Kulturkampfu. Sumowały się tutaj
obawy przed „ultramontańskim spiskiem” (zwłaszcza jezuickim) oraz przed ekspansją „elementu słowiańskiego” w Niemczech. Takie uzasadnienie swojej decyzji o rozpętaniu „wojny o kulturę” podawał sam Bismarck. Jesienią 1871 r. na
posiedzeniu pruskiego gabinetu stwierdzał, że:
[...] od rosyjskiej granicy po Morze Adriatyckie jesteśmy postawieni w obliczu połączonej propagandy Słowian, ultramontanów i reakcjonistów i w tej sytuacji koniecznością jest, byśmy otwarcie bronili naszych narodowych interesów i naszego
języka przeciw tego typu wrogim działaniom2.
1
2
O „wieku nerwowości” w dziejach Niemiec zob.: J. Radkau, Das Zeitalter der Nervosität.
Deutschland zwischen Bismarck und Hitler, München 1998.
Cyt. za: C. Clark, Iron Kingdom. The Rise and Downfall of Prussia 1600–1947, Cambridge
(Mass.) 2006, s. 579.
180
GRZEGORZ KUCHARCZYK
W tej zarysowanej przez Bismarcka koalicji strachów obawa przed „spiskiem
ultramontańskim” była jednym z jej najbardziej istotnych elementów. Przede
wszystkim dlatego, że była spoiwem łączącym dwie najważniejsze siły polityczne
stojące za niemiecką „wojną o kulturę” – tj. Bismarcka i jego liberalnych sojuszników w niemieckim Reichstagu oraz pruskim Landtagu. W obrębie zaś szeroko
rozumianego liberalnego obozu łączyła środowiska demokratyczno-liberalne z liberalnymi środowiskami protestanckimi. Strach to był więc absolutnie kluczowy.
Prawdziwą bete noire w oczach zarówno przedstawicieli liberalnego „protestantyzmu kulturowego”, jak i niemieckiego liberalizmu politycznego było Towarzystwo Jezusowe. Jezuici, oprócz redemptorystów i franciszkanów najważniejsi
autorzy misji ludowych, w połowie XIX w. ogniskowali na sobie całą wielowątkową krytykę dochodzącą ze strony środowisk liberalno-protestanckich, demokratycznych i sfer rządowych. W tym sensie zmasowany atak propagandowy na Towarzystwo Jezusowe, przeprowadzony w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych
XIX w., był zapowiedzią sojuszu dwóch sił (liberalny „Kulturprotestantizm” oraz
rząd pruski), który stał się motorem „walki o kulturę” po zjednoczeniu Niemiec
przez Bismarcka.
W 1869 r. w całych Prusach istniało 14 domów Towarzystwa Jezusowego, a na
terenie monarchii pracowało 123 jezuitów3. Sytuacja była jednak poważna. Już
w 1851 r. demokraci z Dusseldorfu ostrzegali mieszkańców miasta w ulotce:
Obywatele! Jak wiecie, jezuici głoszą tutaj kazania. Idźcie i posłuchajcie ich. Przekonacie się wtedy sami, jak ci wredni oszuści wykorzystują czysto demokratyczne
nauczanie Jezusa, by ogłupiać ludzi i zjednywać ich dla monarchii z Bożej łaski4.
Dla radykalnych demokratów jezuici byli „najwierniejszymi sprzymierzeńcami reakcji” w „redukowaniu ludzi do stanu zidiocenia”. Każda spiskowa teoria
dziejów (a teoria o spisku jezuitów była pierwsza w dziejach nowoczesnej Europy,
jeszcze przed masonami i Żydami) obsługiwała różne, często sprzeczne z sobą
wizje wroga. Dlatego też według części pastorów jezuici byli na początku lat pięćdziesiątych XIX w. „rewolucyjnymi sprzymierzeńcami demokratów” w działaniach mających na celu obalenie protestanckiej monarchii Hohenzollernów5.
Liberalno-protestanckie ataki na jezuitów przebiegały według wzorca dobrze
znanego i stosowanego wcześniej i później przez wszystkich postępowych demaskatorów konspiracji Societas Iesu. Jednocześnie inkryminowano zatem „jezuicką
ciemnotę” oraz „jezuicką przebiegłość”. Przestrzegano – wzorem m.in. francuskich liberałów – przed „jezuicką pajęczyną” zarzucaną na kobiety, przez które To-
3
4
5
M. B. Gross, The War Against Catholicism. Liberalism and the Anti-Catholic Imagination in
Nineteenth-Century Germany, Ann Arbor 2003, s. 132.
J. Sperber, Popular Catholicism in 19th century Germany, Princeton 1984, s. 62.
M. B. Gross, The War, s. 92.
SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW
181
warzystwo chce wywierać coraz silniejszy wpływ na politykę i powiększać swój
majątek (poprzez wyłudzania darowizn i spadków).
W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX w. niemiecki rynek księgarski
zalała fala tytułów z serii „ujawnień jezuickich sekretów”. Jednym z nich była
„jezuicka gospodarka”. Na jej trop wpadł w 1861 r. Adolf L. Stachelstock, autor
opublikowanej wówczas książki Licht und Finsterniss oder die freien Gemeinden
und die Jesuiten” (Światło i ciemność albo wolne gminy i jezuici)6. „Jezuicka ekonomia” opierała się, według jej odkrywcy, na prowadzonym przez „loyolatów”
(jak nazywał jezuitów, od nazwiska założyciela Towarzystwa) handlu detalicznym
(głównie dewocjonaliami). Tutaj nie do zastąpienia były „stare kobiety”, wcześniej „ogłupione przez loyolatów”, które zapewniały funkcjonowanie bezpośredniego handlu detalicznego.
Handel był lukratywny nie tylko dlatego, że „stare, głupie kobiety” (aż chce
się zapytać, w jakich beretach?) nic nie dostawały za swoją działalność, lecz także
dlatego, że jezuici stosowali na masową skalę ceny dumpingowe. Umożliwiał to
utrzymywany w domach Towarzystwa „system pracy klasztornej” – nisko opłacanej pracy chałupniczej, wykonywanej również przez kobiety (także młode).
„W ten sposób – jak pisał Stachelstock – praca klasztorna dostarcza na rynek produkty w cenach niemożliwych do osiągnięcia przez burżuazyjnych [tzn. liberalnych – G. K.] właścicieli fabryk, którzy muszą płacić swoim robotnikom właściwą
dniówkę”.
Wzrost „jezuickiej gospodarki” napędzało również wino. Przenikliwy autor
Światła i ciemności np. odkrył, że ekonomiczną potęgę we Francji po 1815 r. jezuici zbudowali na zyskownym handlu tym trunkiem, który był cennym uzupełnieniem dla sieci bezpośredniego handlu detalicznego.
Dodajmy, że w latach sześćdziesiątych XIX w. pojęcie „jezuickiej gospodarki”
w liberalnej propagandzie miało już inny wydźwięk. Już nie było synonimiczne
z jezuicką „przebiegłością gospodarczą”, lecz z gospodarczym zacofaniem.
„Pracy klasztornej” liberalne i wysokonakładowe pisma niemieckie przeciwstawiały (także za pomocą odpowiednio konstruowanej ikonografii) nowoczesną, industrialną gospodarkę. Dzieło „protestanckiej kultury ruchu”, zwyciężającej nad
„katolicką inercją”7.
Jezuici byli więc nie tylko intrygantami, ignorantami, zwodzicielami kobiet,
lecz także nieuczciwą konkurencją gospodarczą. Pojawił się jeszcze jeden wątek
w tej liberalno-protestanckiej walce z „jezuityzmem”: zagrożenie epidemiologiczne. Ten wątek został spopularyzowany przez pastora Heinricha A. Bergmanna,
autora opublikowanej w 1856 r. książki Die Jesuitenpest (Zaraza jezuicka). Jezuici
jako „szkodnicy” byli przez Bergmanna traktowani raczej jako figura retoryczna.
6
7
Ibidem, s. 109–112.
Ibidem, s. 146.
182
GRZEGORZ KUCHARCZYK
Towarzystwo Jezusowe bowiem szkodziło „współczesnemu wykształceniu [Bildung] i humanizmowi, oświeceniu i dobrobytowi ludzi”8.
Inni brali zagrożenie epidemiologiczne stwarzane przez jezuitów w sposób dosłowny. Według anonimowego autora broszury Die Jesuitenansiedlung in Westfalen und das Westfalische Junkertum (Jezuickie osadnictwo w Westfalii i westfalskie junkierstwo) dwie trzecie mieszkańców Monastyru zachorowało w 1850 r. na
ciężką grypę, którą zarazili się podczas prowadzonych przez jezuitów misji w tym
mieście. Autor szedł jeszcze dalej i dostrzegał bezpośredni wpływ jezuitów na
rozprzestrzenianie się w Europie nowej, ciężkiej do wyleczenia odmiany cholery,
podobnej do cholery azjatyckiej9. Brakowało już tylko oskarżenia o zatruwanie
przez jezuitów studni.
Jak już wspomniano, do demaskatorów teorii jezuickiego spisku dołączyli w latach pięćdziesiątych XIX w. przedstawiciele pruskiego rządu i pruskiej administracji,
już wcześniej (por. dekrety Raumera przeciw katolickim misjom) wychodzący naprzeciw postulatom środowisk liberalno-protestanckich. W tym wypadku można
mówić o stopniowej eskalacji nastrojów: od życzliwej neutralności, poprzez podejrzliwość, po otwartą niechęć.
Na początku lat pięćdziesiątych przedstawiciele pruskiej administracji w Nadrenii raportowali do Berlina, że „co do kwestii politycznych, jezuici [podczas misji
– G. K.] nie wywierają żadnego wpływu, poza tym, że napominają lud, by był
posłuszny królowi i władzom”10. W 1853 r. szef pruskiej administracji w okręgu
Minden donosił:
[...] aż do teraz nic politycznie szkodliwego nie zdarzyło się, a co by było związane
z jezuitami. Przeciwnie, wydaje się, że ich kazania przynoszą korzystny skutek.
Ostatnio wywołali oni u mieszkańców Paderborn zdecydowany wyraz lojalnej postawy [wobec władz – G. K.]”11.
Ton raportów zmienił się w latach sześćdziesiątych XIX w., wraz z nasileniem
się liberalno-protestanckiej jezuitofobii. Przedstawiciele pruskiej administracji
w Nadrenii wiązali wzbudzany przez jezuitów „ultramontanizm” z ekspozyturą
wpływów austriackich w tej pruskiej prowincji12. Stopień identyfikacji pruskich
urzędników ze sposobem myślenia charakterystycznym dla liberalnego „Kulturprotestantismus” ilustruje raport urzędników z Akwizgranu, którzy komentując
wzrost liczby zakonów i domów zakonnych na ich terenie, stwierdzali: „śluby
ubóstwa, czystości i nieograniczonego posłuszeństwa, rezygnującego z całej osobistej wolności, niezależności, niemożliwe do realizacji w zwykłym stowarzy8
9
10
11
12
Ibidem, s. 93.
Ibidem, s. 47–48.
Ibidem, s. 67.
J. Sperber, Popular Catholicism, s. 61.
M. B. Gross, The War, s. 68–69.
SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW
183
szeniu, są możliwe do realizacji jedynie w skrajnym rodzaju osobowości”13. Katolickie zakony były więc według nich niebezpieczną aberracją. Tym groźniejszą, że
zyskującą systematycznie na popularności.
Dynamiczny wzrost liczby powołań zakonnych (i liczby zakonów działających
na terenie państw niemieckich) był jednym z najbardziej spektakularnych przejawów odradzania się niemieckiego katolicyzmu po Wiośnie Ludów. W 1855 r. na
terenie całego państwa pruskiego pracowało 713 zakonników i zakonnic. W 1867 r.
było ich niemal 6000 (5877), a w 1872 r. prawie 9000 (8795). Szczególnie zauważalny był dynamiczny rozwój żeńskich zgromadzeń zakonnych. W 1855 r. było
w Prusach 379 zakonnic, w 1867 r. 4803, a w 1872 r. ponad 7000. Zatem w ciągu
17 lat wzrost był niemal dwudziestokrotny14.
Strach liberałów przed ekspansją „ultramontanizmu”, a tym samym przed inwazją obcej (czyt. szkodliwej) kultury, przeciwstawnej niemieckiemu „Bildung”
(oświeconemu, postępowemu, otwartemu na prądy modernizacyjne), zyskał kulminację w wydarzeniach 1869 r. W sierpniu tegoż roku doszło do tzw. szturmu na
klasztor w Moabicie (Moabiter Klostersturm), gdy 16 sierpnia 1869 r. po wiecu
liberalnego Berliner Arbeiterverein doszło do zdemolowania przez parę tysięcy
demonstrantów dominikańskiego klasztoru i sierocińca, który rozpoczął funkcjonowanie w tej przemysłowej dzielnicy Berlina w tym samym roku15.
Zanim doszło do zamieszek, w liberalnej prasie od kilku miesięcy ukazywały się
serie artykułów poświęconych zagrożeniom, jakie dla niemieckiej, nowoczesnej
„Kultur” przedstawia zacofana i wsteczna katolicka kultura (egzemplifikowana
w tym przypadku przez dominikanów, którym wypomniano m.in., że w XVI w.
to oni – jeszcze przed jezuitami – byli głównym adwersarzami Marcina Lutra).
Moabit, „nowa Jerozolima” – miejsce rozwoju nowoczesnej, przemysłowej cywilizacji, na pewno nie było dobrym miejscem do osiedlania się „nowego Rzymu”16.
Pod koniec 1869 r. rozpoczęła się zorganizowana przez środowiska liberalne
(zarówno świeckie, jak i zbliżone do Kościołów protestanckich) akcja wysyłania
antyzakonnych petycji do pruskiego Landtagu i rządu pruskiego. Autorzy szczególnie akcentowali niebezpieczeństwa płynące ze strony Towarzystwa Jezusowego, o których była już mowa wcześniej.
13
14
15
16
Ibidem, s. 72.
Dane za: R. J. Ross, The Failure of Bismarck’s Kulturkampf. Catholicism and State Power
in Imperial Germany 1871–1887, Washington 1998, s. 76–77. W 1853 r. było w Prusach
125 żeńskich domów zakonnych, w 1869 – 736, a w 1875 r. – 851; ibidem, s. 77. Zob. też:
M. B. Gross, The War, s. 130–133.
Zob.: M. Borutta, Enemies at the Gate: The Moabit Klostersturm and the Kulturkampf,
w: Culture Wars. Secular-Catholic Conflict in Nineteenth-Century Europe, red. C. Clark,
W. Kaiser, Cambridge 2003, s. 227–254.
Ibidem, s. 233.
184
GRZEGORZ KUCHARCZYK
Uchwalenie w 1872 r. przez Reichstag tzw. prawa o jezuitach (Jesuitengesetz)
było jednym z pierwszych i najtrwalszych aktów Bismarckowsko-liberalnej „walki
o kulturę” Prawo to, zakazujące przebywania na terenie Rzeszy członkom Towarzystwa Jezusowego, zostało uchylone dopiero w 1917 r., u samego schyłku wilhelmińskich Niemiec. Atmosfera, która towarzyszyła jego uchwalaniu przez ogólnoniemiecki parlament, zdominowana była przede wszystkim przez odgrzewaną
w liberalnej prasie teorię jezuickiego spisku. U podstaw każdej teorii spisku jest
przede wszystkim strach przed zagrożeniem, które jest przeczuwane, ale trudno
definiowalne, czające się właściwie wszędzie.
Warto w tym kontekście przytoczyć słowa zagranicznego obserwatora, brytyjskiego ambasadora w Berlinie lorda Odo Russella, który komentując nastrój
niemieckiej opinii publicznej w owym czasie, pisał:
[...] opinia publiczna widzi jezuicki spisek w każdej pojawiającej się śmierci
i w każdej katastrofie. Jakiś czas temu zmarł w berlińskim ogrodzie zoologicznym
lew, który był ulubieńcem berlińczyków. W gazetach wyznaczono nagrodę w wysokości tysiąca talarów dla każdego, kto mógłby pomóc rozwikłać zagadkę tej nagłej
śmierci. Opinia publiczna zaraz wpadła na myśl, że lew został otruty przez jezuitów17.
Paranoidalny styl dyskusji o „jezuickich zagrożeniach” kontynuowany był
w Niemczech wilhelmińskich długo po wygaśnięciu Kulturkampfu z lat siedemdziesiątych XIX w.18 Zwalczanie jezuickiej konspiracji na przełomie XIX i XX w.
było ciągle ważnym głosem w toczącej się dyskusji na temat, czym jest „niemiecka
kultura”, „niemiecka szkoła” i „niemiecka tożsamość”19.
Walka środowisk liberalnych i tzw. politycznego protestantyzmu (z „Evangelischer Bund” na czele) o utrzymanie w całej rozciągłości „Jesuitengesetz” przeciw
kolejnym inicjatywom jego anulowania, podejmowanym w Reichstagu przez
katolickie „Centrum”, przyciągała wielkie zainteresowanie niemieckiej opinii
publicznej i budziła wielkie emocje. Powracano przy tej okazji do atmosfery lat
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX w., czasów antyjezuickich petycji i mobilizowania liberalno-protestanckiej części opinii publicznej przeciw wnioskom
„Centrum”.
W 1890 r. zorganizowana przez „Evangelischer Bund” antyjezuicka petycja
liczyła ponad milion podpisów. Dla porównania, zbierana w latach 1880–1881
przez środowiska antysemickie petycja o zakaz imigracji Żydów do Niemiec
i pozbawienie ich prawa pełnienia urzędów publicznych zgromadziła zaledwie
17
18
19
Cyt. za: K. Urbach, Bismarck’s Favourite Englishman. Lord Odo Russell’s Mission to Berlin,
London–New York 1999, s. 160.
Określenie antyjezuickiej kampanii w Niemczech jako przykładu „paranoidalnego stylu” za:
R. Healy, The Jesuit Specter in Imperial Germany, Boston 2003, s. 2.
Ibidem, s. 4.
SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW
185
267 000 podpisów20. Rzecz jasna, antyjezuickie petycje spotykały się z równie
masowymi kontrpetycjami, zbieranymi przez środowiska katolickie21.
Co charakterystyczne, kampaniom petycyjnym towarzyszyło sumowanie kolejnych strachów nękających niemiecką opinię publiczną. Jak zauważyła badaczka
dziejów antyjezuickiej obsesji w wilhelmińskich Niemczech, „nasilała się tendencja do wykazywania związków politycznych, teologicznych a nawet więzów
krwi, między jezuitami a Żydami”22. W antyjezuickiej propagandzie już od lat
siedemdziesiątych XIX w. (od czasu publikacji w 1875 r. książki Ottomara Beta
Darwin, Deutschland und die Juden oder der Juda – Jesuitismus) funkcjonowało
pojęcie „Juda – Jesuitismus”23.
W późniejszych latach oskarżano jezuitów o „zażydzenie” („Verjudung”)
chrześcijaństwa, a Ćwiczenia duchowe św. Ignacego Loyoli traktowano jako „produkt semickiego umysłu” (Houston Stewart Chamberlain)24. Postać założyciela
Towarzystwa Jezusowego była szczególnie złowroga, co niektórzy autorzy antyjezuickich pamfletów dedukowali już z jego fizjonomii utrwalonej na portretach.
W 1913 r. Georg Lomer, patrząc na jeden z nich, doszedł do wniosku, że „zdecydowanie nieniemiecką jest górna powieka [św. Ignacego – G. K.], która przesłania
niemal połowę źrenicy, tak, jak to niejednokrotnie dzieje się u Arabów i Żydów.
Wskazuje to na domieszkę semickiej krwi”25. Inni, jak na przykład gazeta „Der
Tag” (9 stycznia 1913), wskazywali z kolei na duchowe podobieństwo jezuitów do
... Cyganów: „Jezuityzm oznacza zniszczenie indywidualności, cygańskie [zigeunerhaft] wyrzeczenie się Ojczyzny, wyzwolenie się ze świętych więzów miłości
dla rodziców i bliskich, dla narodu”26.
Wśród protagonistów walki z „ultramontańskim zagrożeniem” również na początku XX w. żywe było przekonanie, wyrażane niegdyś przez Bismarcka (o czym
już była mowa), o współdziałaniu „polskiego niebezpieczeństwa” z ulokowanymi
w samych Niemczech „katolickimi wrogami Rzeszy”. Taki pogląd wyrażał Paul
von Hoensbroech, eksjezuita, wywodzący się z rodziny od lat związanej z tzw.
20
21
22
23
24
25
26
Ibidem, s. 8.
Na przykład w latach 1890–1891 petycję o uchylenie prawa z 1872 r. o jezuitach podpisało
1 172 000 obywateli, petycję domagającą się utrzymania tego prawa – 1 136 000. W latach
1892–1893 proporcje te nie były już tak wyrównane. Zwolenników utrzymania „Jesuitengesetz” było około 800 000, obywateli domagających się jego uchylenia tylko 128 000; ibidem,
s. 88, 94.
Ibidem, s. 126.
Ibidem.
Ibidem, s. 127. W 1888 r. pastor Eugen Eisele w książce Jesuitsimus und Katholizismus:
eine Studie (Halle 1888) oskarżył Towarzystwo Jezusowe o „zażydzanie“ chrześcijaństwa;
ibidem.
Por.: G. Lomer, Ignatius von Loyola, vom Erotiker zum Heiligen: eine pathographische Geschichtsstudie, Leipzig 1913 (cyt. za: R. Healy, The Jesuit, s. 127).
Ibidem, s. 129.
186
GRZEGORZ KUCHARCZYK
politycznym katolicyzmem, a na przełomie XIX i XX w. jeden z głównych propagatorów i organizatorów „antyultramontańskiego frontu”27.
Hoensbroech identyfikował katolicką partię „Centrum” jako „ciało obce w narodowo-politycznym i kulturowym życiu Niemiec”28. Partia, założona niegdyś
przez Ludwiga Windhorsta (a także ojca Paula von Hoensbroech), była groźna nie
tylko z powodu „ucieleśniania w sobie ultramontanizmu”, lecz także z powodu
ciągłych inklinacji do szukania sojuszników wśród „wrogów Rzeszy”, np. w Polakach. W tzw. zagadnieniu polskim „ujawniało się grożące naszej przyszłości zagrożenie słowiańskie”, które może być rozwiązane – pisał Hoensboroech w 1914 r.
(tuż przed wybuchem I wojny światowej) – „jedynie za pomocą miecza”29.
Zagadnienie narodzin i rozwoju antysemityzmu w wilhelmińskich Niemczech przekracza, rzecz jasna, ramy tego artykułu. Należy wszakże zaznaczyć, że
i w tym przypadku – oprócz splotu rozmaitych przyczyn (społecznych, gospodarczych, kulturowych i politycznych) – mieliśmy do czynienia ze strachem. Jeszcze
na początku XX w., na fali popularności powieści kryminalnych oraz rozwoju tzw.
prasy groszowej (Groschenhefte), pojawiły się w masowych nakładach historie
odwołujące się do dawnych oskarżeń Żydów o popełnianie na chrześcijańskich
dzieciach rytualnych morderstw30. W ten sposób strach sprzedawano w setkach
tysięcy egzemplarzy. Jeszcze w 1901 r. niemiecką społeczność Chojnic (Konitz)
ekscytowała sprawa zamordowania gimnazjalisty Ernsta Wintera, o co oskarżono
lokalną społeczność żydowską („mord rytualny”)31.
Sumowanie różnych strachów dostrzeżemy również na przykładzie robiącego
karierę w Niemczech Wilhelma II „żółtego zagrożenia” (gelbe Gefahr). Jednym
z głównych promotorów tego strachu był sam cesarz niemiecki. W 1895 r. Wilhelm II osobiście naszkicował obraz, przeniesiony następnie na płótno przez prof.
Hermana Knackfussa z Akademii Sztuk Pięknych w Kassel. Według oryginalnego
pomysłu Hohenzollerna przedstawiał on archanioła Michała (patrona Niemiec)
broniącego grupę kobiet – symboli narodów europejskich, przed smokiem wyłaniającym się z dymów palących się w oddali miast. W tle widoczna była figura
27
28
29
30
31
Po wystąpieniu z Towarzystwa Jezusowego Hoensbroech związał się z agresywnie antykatolickim „Evangelischer Bund”. Jednak już w 1904 r. doszedł do wniosku, że związek ten
nie odnosi spodziewanych sukcesów w walce z „ultramontanizmem”. W tej sytuacji Hoensbroech zaangażował się w utworzenie w 1906 r. „Stowarzyszenia Antyultramontańskiego”
(Antiultramontaner Reichsverband). Por.: A. Grießmer, Massenverbände und Massenparteien im wilhelminischen Reich. Zum Wandel der Wahlkultur 1903–1912, Düsseldorf 2000,
s. 267–270.
P. Hoensbroech, Das Zentrum – ein Fremdkörper im national-politischen und kulturellen
Leben, Leipzig 1914.
Ibidem, s. 160.
C. Nonn, Eine Stadt sucht einen Mörder. Gerücht, Gewalt und Antisemitismus im Kaiserreich, Göttingen 2002, s. 188–189.
Sprawę tę szczegółowo przeanalizował Christoph Nonn w wymienionej już monografii.
SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW
187
Buddy. Obraz, zgodnie z intencją Wilhelma II, został zatytułowany „Narody Europy, brońcie swoich najświętszych rzeczy!”. Wilhelm II wysłał go wszystkim najważniejszym monarchom europejskim oraz mężom stanu (także tym, którzy – jak
Bismarck – przebywali już na emeryturze)32.
Roztaczany przez Wilhelma II obraz apokalipsy, czekającej Europę ze strony
niepohamowanej w porę ekspansji „panmongolizmu” i „panbuddyzmu”, adresowany był przede wszystkim do Rosji i jej nowego władcy cara Mikołaja II.
Chodziło przede wszystkim o skierowanie uwagi rosyjskiego kolosa na Daleki
Wschód. Intencje te Wilhelm II wyjawiał bez ogródek w prywatnej korespondencji z Mikołajem II. W 1895 r. pisał: „w przyszłości – co oczywiste – wielkim
zadaniem Rosji jest zwrócenie swojej uwagi na azjatycki kontynent i obrona Europy przeciw atakom rasy żółtej. W tym dziele mnie znajdziesz zawsze po Twojej
stronie”33.
Jak wiadomo, wschodnioazjatycka przygoda Rosji zakończyła się w 1905 r.,
fatalnie dla imperium Romanowych, pod Mukdenem i Cuszimą. Co ciekawe,
w prasie i literaturze niemieckiej do tej pory dominował raczej pozytywny obraz
Japonii. W 1895 r., w tym samym czasie, gdy Wilhelm II kończył malować alegorię losów Europy, dobiegała końca wojna chińsko-japońska, otwierająca przed
Tokio drzwi ekspansji w „Państwie Środka”. W prasie niemieckiej dominowały
komentarze życzliwe dla Japonii jako „nosicielki kultury [zachodniej] na Wschodzie”, którą przeciwstawiano „Chińczykom w warkoczykach”34.
Co było pewnym paradoksem, jako źródło „żółtego zagrożenia” wskazywano
przede wszystkim Chiny, u progu XX w. całkowicie przecież ubezwłasnowolnione
(politycznie i gospodarczo) przez mocarstwa europejskie i Kraj Kwitnącej Wiśni.
Mocno akcentowany był wątek zagrożenia ekonomicznego przez tanią pracę chińskich kulisów. Ich masowa emigracja do Europy byłaby prawdziwą katastrofą.
Taką tezę głosił w 1901 r. Alexander Tille w artykule Die gelbe Gefahr, opublikowanym w „Leipziger Neuesten Nachrichten” – jednym z wielu tego typu publikacji, zdradzających te same obawy35.
Przy tej okazji sumowano różnorodne strachy. Oto bowiem zdaniem wielu komentatorów „żółte zagrożenie” było analogiczne do zagrożenia, jakie dla Niemiec
stanowili Żydzi. Już w latach osiemdziesiątych XIX w. w antysemickiej prasie
w Niemczech pojawiły się określenia starozakonnych jako „Chińczyków Europy”.
32
33
34
35
H. Gollwitzer, Die gelbe Gefahr, Göttingen 1962, s. 206–207.
Ibidem, s. 212. Mikołaja II władca Niemiec nawet uhonorował w 1898 r. kolejną, własnoręcznie naszkicowaną alegorią „żółtego zagrożenia”. „Zechciej przyjąć – pisał Wilhelm II do
cara w styczniu 1898 r. – szkic, który dla Ciebie opracowałem. Przedstawia on symboliczne
figury Niemiec i Rosji jako strażników nad Morzem Żółtym, by głosić Wschodowi Ewangelię Prawdy i Światła”; ibidem.
Ibidem, s. 165.
Ibidem, s. 167–174.
188
GRZEGORZ KUCHARCZYK
Antysemici wskazywali jako przykład do naśladowania amerykański „Chinese-Bill” z 1882 r., prawo ograniczające imigrację Chińczyków do USA. Jak pisała
w lipcu 1882 r. antysemicka „Neue Deutsche Volkszeitung”:
[...] godne uwagi paralele można wyciągnąć między północnoamerykańskim zakazem przyjazdu Chińczyków i pożądanym przez nas zakazem przyjazdu Żydów
[do Niemiec – G. K.]. Najbardziej swobodne państwo udowodniło, że można ograniczać prawa i swobody, jeśli wymaga tego interes wspólny36.
Wytrawni znawcy kategoryzowali strachy, wybierali, które są najważniejsze,
a nawet które z nich można użyć przeciw sobie. Tak np. czynili Wichard von Wilamowitz-Moellendorff oraz Albrecht Wirth, którzy w swoich publikacjach (odpowiednio z 1907 i 1905 r.) negowali aktualność „żółtego zagrożenia”, stwierdzając
o wiele większe niebezpieczeństwo dla Niemiec płynące ze strony „zagrożenia
słowiańskiego”37. Pierwszy z wymienionych autorów stwierdzał wprost: „Żółta
rasa jest naturalnym sojusznikiem niemczyzny przeciw Słowianom”38. Ten „sojuszniczy obowiązek” Chińczycy wypełniliby poprzez kolonizowanie azjatyckich
posiadłości Rosji.
Mówił o tym już w 1874 r. Ferdinand von Richthofen na posiedzeniu berlińskiego „Gesellschaft für Erdkunde”. Przewidywany bowiem przez niego „zalew
chińskich emigrantów” w azjatyckiej części Rosji mógłby oznaczać dla państwa
carów nie tylko:
[...] błogosławieństwo, ale i zagrożenie... Pracowitość, zmysł praktyczny, sumienność, szybkie rozmnażanie się, trwanie przy tradycji, sprawiają, że Chińczycy są
najważniejszym elementem w rozpowszechnianiu się wysokiej kultury rolnej, ale
jednocześnie najważniejszym elementem straszliwej potęgi, rodzącej się w długim
procesie wypierania i tłamszenia [konkurentów – G. K.]39.
Strach przed Słowianami to przede wszystkim (zwłaszcza im bliżej XX w.)
obawa przed Rosją40. To strach przed obcą (tzn. wrogą) cywilizacją i obawa przed
36
37
38
39
40
Ibidem, s. 174.
W 1905 r. Wirth opublikował książkę Die gelbe und die slawische Gefahr, Wilamowitz-Moellendorff natomiast opublikował broszurę Besteht eine gelbe Gefahr?; ibidem, s. 183,
193.
Ibidem, s. 193.
Ibidem, s. 200–201.
Na ten temat zob.: Russen und Russland aus deutscher Sicht. 19./20. Jahrhundert: Von der
Bismarckzeit bis zum Ersten Weltkrieg, red. M. Keller, München 2000, a zwłaszcza zamieszczone tam artykuły: M. Lammich, Vom „Barbarenland” zum „Weltstaat” – Russland im
Spiegel liberaler und konservativen Zeitschriften (s. 146–198); H. Hirsch, Vom Zarenhaß
zur Revolutionshoffnung. Das Russlandbild deutscher Sozialisten (s. 244–274); C. Pawlik,
„Ein Volk von Kindern” – Russland und Russen in den Geographielehrbüchern der Kaiserzeit (s. 349–380); G. Mahal, Eher Pinsel als Stift – Russland und die Russen in Karikaturen
deutscher Zeichner 1870–1917 (s. 381–424).
SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW
189
podjęciem przez państwo carów ekspansji w kierunku zachodnim. Jak wiadomo,
tę obawę niemiecka dyplomacja w połączeniu z malarską wizją Wilhelma II próbowała zniwelować, wskazując Rosji zaszczytną misję walki z „żółtym zagrożeniem” u samego źródła, na Dalekim Wschodzie. Tam Rosja miała do wykonania
ważną, cywilizacyjną misję.
Równie silne, a z biegiem czasu coraz głośniejsze były głosy twierdzące coś
dokładnie odwrotnego; udowadniające, że Rosja jest bardzo poważnym zagrożeniem cywilizacyjnym dla Niemiec i całej Europy. W 1889 r. Constantin Frantz
w tekście Die Gefahr aus Osten wskazywał, że Rosja jest niczym innym jak „pojawiającym się w europejskich szatach azjatyzmem“. Piotr I pokrył Rosję zaledwie
„pokostem zachodnioeuropejskiej kultury”, który nie zniwelował osobliwości rosyjskiej duszy, na którą składa się „słowiańska pasywność”, „zuchwały duch normańskich Waregów”, „bizantyjska chytrość” oraz „dzika, mongolska bezwzględność”41. W tej sytuacji całkiem realną perspektywą jawił się nowy Kulturkampf,
tym razem między „Azją a Europą”42.
Ekspansja Rosji na Zachód była tylko kwestią czasu. Podjął ją zarówno biały,
jak i czerwony carat. W 1882 r., niedługo po zamordowaniu przez Narodną Wolę
cara Aleksandra II, Constantin Frantz w Die Weltpolitik przedstawił następującą
antycypację biegu wydarzeń:
Już najmniej możemy się czuć spokojni co do przyszłości z tego powodu, że Rosja
przechodzi obecnie wiele wewnętrznych kłopotów, które zakłócą rozwój jej potęgi.
Trudności te zostaną pokonane. Takie mocarstwo jak Rosja może zresztą o wiele
więcej wytrzymać niż państwa zachodnioeuropejskie [...]. Ale rozważmy nawet
najbardziej skrajny przypadek, przypuszczając, że nihilistom udało się obalić tron
i proklamować republikę. Mimo to jednak ciągle będzie trwać militarna w swojej
istocie organizacja Rosji. A zresztą, jak długo uda się tej republice przetrwać?
Aby zapanować nad wewnętrznymi trudnościami, według wszelkiego prawdopodobieństwa sama będzie musiała występować militarnie i poprowadzić lud drogą
podbojów. Założywszy, że odniesie to powodzenie, wkrótce zwycięski wódz zostanie imperatorem. Gdy jednak republika prowadzić będzie pokojową politykę,
wewnętrznie się rozpadnie, a z powszechnej anarchii i tak wyłoni się jakiś imperator. Ten dopiero sfanatyzuje lud w celu prowadzenia wojny, albowiem tylko przez
prowadzenie ludu do wojny będzie mógł nad nim panować43.
41
42
43
G. Kucharczyk, Prusy, Rosja i kwestia polska w myśli politycznej Constantina Frantza
1817–1891, Warszawa 1999, s. 216–217. Tekst Die Gefahr aus Osten ukazał się już po
śmierci Frantza w zbiorze wydanym przez Ottomara Schuhardta, Die deutsche Politik der
Zukunft, t. 1, Celle 1899, s. 74–167.
C. Frantz, Der Kulturkampf zwischen Asien und Europa, „Bayreuther Blätter” 1888, R. 11,
nr 10.
C. Frantz, Die Weltpolitik unter besonderer Bezugnahme auf Deutschland, t. 1, Chemnitz
1882, s. 100–101.
190
GRZEGORZ KUCHARCZYK
Należy wszakże pamięć, że obraz Rosji w wilhelmińskich Niemczech (lub jak
nazwał to Gerd Koenen, „rosyjski kompleks Niemców”) to nie tylko strach, lecz
raczej „następujące po sobie okresy strachu i podziwu, obrony uzasadnianej fobiami i emfatyczną akceptacją”44. Z jednej strony obawiano się „półbarbarzyńskiego” mocarstwa, z drugiej zaś podziwiano (na początku XX w.) wielką rosyjską
literaturę, rosyjski balet i muzykę. Rosja jawiła się jako młody, wschodzący (podobnie jak Niemcy) „Kulturnation” („naród kulturowy”). Na początku XX w. Rainer Maria Rilke po podróży do Rosji pisał o niej jako o kraju, „który graniczy
z Bogiem”, a Thomas Mann w 1905 r. pisał o „świętej rosyjskiej literaturze”45.
Jak z tego wynika, niemiecka kultura polityczna czasów wilhelmińskich podszyta była strachem. Obawy były różne i niekiedy sumowały się. Jezuici byli podobni do Żydów z racji kosmopolityzmu i dążenia do zapanowania nad światem,
a Chińczycy i Rosjanie na równi przesiąknięci „azjatyzmem” i grożący zalaniem
Europy. Wielkiej syntezy strachów dokonał już po upadku cesarskich Niemiec narodowy socjalizm Adolfa Hitlera. Tyle tylko, że do strachu dołączyła pogarda. Hitlerowski antysemityzm, antyslawizm i antykatolicyzm to wynik dodawania cząstkowych sum dawnych strachów, pomnożonych przez jeden dominujący czynnik
– pogardę. Odjęto element podziwu (por. obraz Rosji), który niejednokrotnie tkwił
w tle sumy wszystkich strachów wilhelmińskich Niemczech.
44
45
G. Koenen, Der Russland-Komplex. Die Deutschen und der Osten 1900–1945, München
2005, s. 9.
Ibidem, s. 44–45.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Danuta Bogdan
Olsztyn
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
Frombork, mały port nad Zalewem Wiślanym, oddalony około 10 km od hanzeatyckiego Starego Miasta Braniewa, pozostawał od chwili założenia w cieniu
tego znaczącego ośrodka handlowego. Życie mieszkańców Fromborka związane
było od średniowiecza z rybołówstwem, rolnictwem i rzemiosłem. Jednak to nie
handel i względy gospodarcze zdecydowały o prestiżu miasta, lecz górująca nad
nim gotycka katedra pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny
i św. Andrzeja. Tu bowiem po spaleniu katedry w Braniewie, w czasie drugiego
powstania Prusów (1260 –1273), znalazła siedzibę kapituła warmińska. Pod
świeckim zwierzchnictwem korporacji kanonickiej znajdowały się trzy z 12 komornictw Warmii (fromborskie, melzackie i olsztyńskie), nad pozostałymi rozciągała się władza biskupa.
Dokument lokacyjny na prawie lubeckim wystawił Fromborkowi 8 lipca 1310 r.
biskup Eberhard z Nysy1. Prawem lubeckim, które dawało miastom większą autonomię niż prawo chełmińskie, cieszyły się na Warmii tylko dwa z 12 lokowanych
tu miast, a mianowicie Braniewo oraz Frombork. W 1320 r. kapituła katedralna
odkupiła sołectwo od drugiego sołtysa fromborskiego Eberharda von Sankau
i odtąd zarówno miasto, jak i całe komornictwo przeszło w jej posiadanie. Specyfiką Fromborka było istnienie obok siebie dwóch ośrodków władzy: określonego
prawem lubeckim samorządu miejskiego oraz kapituły jako zwierzchniego pana
krajowego (Landesherr). Taka sytuacja prowadziła nieuchronnie do dominacji kapituły nad lokalną administracją miejską. Najwyższym urzędnikiem w mieście do
1772 r. był jeden z kanoników, pełniący funkcję administratora fromborskiego,
1
Codex Diplomaticus Warmiensis oder Regesten und Urkunden zur Geschichte Ermlands,
t. 1, wyd. C. P. Woelky, J. M. Saage, Mainz 1860, nr 56.
194
DANUTA BOGDAN
który w źródłach określany jest także jako sędzia miasta Fromborka (iudex civitatis Frauenburgensis, Stadtrichter)2.
Frombork mocno ucierpiał w czasie wojen szwedzkich w pierwszej połowie
XVII w. Właśnie w okresie, gdy miasto próbowało przezwyciężyć fatalne skutki
najazdu szwedzkiego z lat 1626 –1629, doszło do odnowienia istniejącego tu już
wcześniej wilkierza miejskiego. Prawo uchwalania własnego wilkierza, mającego
zapewnić praworządność i porządek w mieście, było jednym z przywilejów zagwarantowanych w akcie lokacyjnym. Artykuły wilkierzy wyodrębniały się zwykle
stopniowo z lokalnych norm prawa zwyczajowego, a nabierały mocy prawnej dopiero po ich zatwierdzeniu przez władzę zwierzchnią3.
Do tej pory znane są wilkierze następujących miast warmińskich: Lidzbarka
(1534), Olsztyna (1568), Reszla (1607), Ornety (1607, 1677), Biskupca (1609), Jezioran (1610), Pieniężna (1653), Bisztynka (1715) oraz Nowego Miasta Braniewa
(1742)4. Do tej grupy dołączył odnaleziony w Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie wilkierz fromborski (1631–1636, około 1708). Pozostaje mieć
nadzieję, że w przyszłości poznamy kolejne, nieznane dotąd warmińskie wilkierze
miejskie, a mianowicie Barczewa, Dobrego Miasta oraz Starego Miasta Braniewa5.
Wstępny projekt opracowanego przez gminę miejską wilkierza fromborskiego zatwierdził 29 lipca 1631 r. administrator fromborski Maciej Montanus (1567–1650)6,
ostatecznej zaś redakcji tej ustawy dokonano 24 lutego 1636 r. przy współudziale
administratora fromborskiego Eucharda von Zornhausen (1590 –1642)7. Tego też
dnia nowo opracowane artykuły wilkierza miasta Fromborka zostały podane mieszkańcom do publicznej wiadomości. W niniejszej publikacji zestawiono ze sobą
2
3
4
5
6
7
W. Thimm, Die Ordnungen Kapitelsbürgen Allenstein und Mehlsack aus dem Jahre 1563.
Ein Beitrag zur Geschichte des Herrschaftsgefüges Hochstifts Ermland, „Zeitschrift für die
Geschichte und Altertumskunde Ermlands” (dalej: ZGAE) 1969, t. 33, nr 94, s. 153.
W państwie krzyżackim w przywileju lokacyjnym dla Iławki Pruskiej z 1297 r. wielki mistrz
pierwszy raz wyraził zgodę na ustanowienie wilkierza miejskiego, zastrzegając sobie prawo
jego zatwierdzenia; P. Simson, Geschichte der Danziger Willkür, Danzig 1904, s. 3.
Całość problematyki wilkierzy warmińskich, z uwzględnieniem wilkierzy rzemieślniczych
i wiejskich, omówił w obszernym artykule A. Szorc, Wilkierze warmińskie, „Studia Warmińskie” 1984, t. 21, s. 5 –76. Z kolei aktualny przegląd sygnatur archiwalnych i literatury
dotyczącej znanych wilkierzy miast warmińskich w: J. Kiełbik, Miasta warmińskie w latach
1466 –1772. Samorząd, społeczeństwo, gospodarka, Olsztyn 2007, s. 106 i n.
A. Szorc przypuszczał, że wilkierz miejski Starego Miasta Braniewa mógł być zatwierdzony
nie przez biskupa, lecz przez Lubekę, od której miasto otrzymało prawa miejskie. Z tego
powodu być może egzemplarz wilkierza mógł się znaleźć w Archiwum w Lubece, a nie
ma go w dawnym Archiwum Biskupim. Jednak w takim wypadku miasto z całą pewnością
sporządziłoby odpis, którego nie ma ani w aktach miejskich Starego Miasta Braniewa, ani
też w aktach kurii biskupiej.
A. Kopiczko, Montanus Maciej, w: Słownik Biograficzny Kapituły Warmińskiej (dalej:
SBKW), Olsztyn 1996, s. 169 –170.
A. Kopiczko, Zornhausen von Sonnenberg Euchard, w: SBKW, s. 294 –295.
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
195
dwie redakcje wilkierza fromborskiego z lat 1631–1636 oraz z około 1652–1708 r.
Do nich dołączony został dziewięciopunktowy dodatek do tej ustawy z 17 marca
1675 r., który na wniosek rady i całej gminy miejskiej Fromborka zatwierdził wiceadministrator fromborski kanonik Jan Kazimierz Wołowski (1635 –1697)8. Po zwyczajowym odczytaniu obowiązującego dotychczas wilkierza miejskiego, uroczyście
ogłoszono mieszkańcom nowy suplement do tej ustawy.
Zakres tematyczny warmińskich wilkierzy miejskich był podobny we wszystkich miastach warmińskich. Zdaniem Alojzego Szorca większość miast Warmii
wzorowała się przy opracowaniu własnych wilkierzy na wilkierzu lidzbarskim9.
Jednak w przypadku Fromborka wydaje się, że ustawa powstawała stopniowo. Po
analizie tematycznej i językowej artykułów wilkierza fromborskiego wydaje się,
że był on wzorowany na szesnastowiecznym wilkierzu budnickim miasta Olsztyna10.
Pierwsze trzy artykuły wilkierza fromborskiego dotyczą, jak w większości
ordynacji miast warmińskich, kwestii posłuszeństwa i szacunku mieszkańców
wobec osób sprawujących funkcje urzędowe. Dla zapewnienia bezpieczeństwa
rządzącym zakazywano gminie miejskiej Fromborka odbywania narad i tworzenia
związków skierowanych przeciw ordynacjom władzy krajowej albo rady miejskiej
bez uprzedniej zgody kapituły. Wszelkie samoistne zwoływanie zebrań uznawano
za „niebezpieczne i podejrzane” i groziła za to kara wilkierza11, aż do kary gardłowej w przypadku szczególnie ciężkich wykroczeń przeciw władzy (art. 67)12.
Warunkiem przyjęcia do gminy miejskiej było przedłożenie radzie świadectwa
godnego urodzenia i uwolnienia z poddaństwa (art. 51). Osoby, które ubiegały się
o przyjęcie do grupy obywateli, powinny wpłacić 10 grzywien lub sumę stosowną
do swego statusu zawodowego i majątkowego, a także złożyć przysięgę wobec
rady miejskiej (art. 38). Wilkierz ostrzegał jednak mieszkańców miasta przed
krzywoprzysięstwem i nakazywał rozwagę przed złożeniem przysięgi (art. 36).
Prawo warzenia piwa i przygotowywania słodu, a także budowy browaru i słodowni, mieli obywatele miasta, którzy wnieśli z tego tytułu do kasy miejskiej
opłatę w wysokości 30 florenów (art. 4, 38). Zapis tego artykułu z czasem był
w pewnym stopniu modyfikowany, a mianowicie usunięto sumę 10 grzywien jako
należność za otrzymanie obywatelstwa miejskiego oraz podwyższono do 36 florenów opłatę za prawo wykonywania zawodu słodownika lub browarnika.
8
9
10
11
12
A. Kopiczko, Wołowski (Wolowski) Jan Kazimierz, w: SBKW, s. 283 –284.
A. Szorc, Wilkierze warmińskie, s. 58.
A. Steffen, Wilkierz budnicki miasta Olsztyna, „Komunikaty Mazursko-Warmińskie” 1962,
nr 2, s. 417– 426.
A. Szorc, Wilkierze warmińskie, s. 59. „Kara wilkierza” w wilkierzu lidzbarskim równała się
w 1534 r. wysokości 36 szylingów.
Późniejszy art. 58 nie wspomina jednak o karze śmierci.
196
DANUTA BOGDAN
Z kolei według art. 5 prawo korzystania z browaru miejskiego na własny użytek
mieli wszyscy obywatele, zarówno biedni, jak i bogaci. Nad przestrzeganiem porządku przy produkcji i sprzedaży piwa w mieście czuwał cech słodowników i piwowarów, przeciwdziałając nieprzepisowym praktykom i karząc łamiących prawo
(art. 4). Dbano np. o to, aby piwowarzy nie sprzedawali piwa w swoich domach
w niedziele i święta podczas mszy świętej i kazania (art. 42). W artykule 6 podkreślono, że nikt nie może wprowadzać do obrotu obcego piwa, a jedynie to, które
wyprodukowali obywatele Fromborka. Sprzedawane piwo jednak nie powinno
być zbyt drogie (art. 8).
Każdy nowy obywatel miasta podczas składania przysięgi zobowiązywał się
do wypełniania nałożonych na niego powinności (pełnienie straży, odpracowywanie szarwarku sprzężajnego lub ręcznego, uiszczanie w terminie szosu łanowego). Ten, kto nie wywiązywał się z tych obowiązków nie był uważany za pełnoprawnego obywatela, a jego konie i bydło nie mogły być wypasane przez pasterza
na wolniźnie miejskiej (art. 63, 27).
Osoby, które posiadały w obrębie obszaru miejskiego własne grunty, powinny
dostarczyć władzy zwierzchniej świadectwo ich pomiaru, aby rada miejska wiedziała, jaki jest ich stan majątkowy. Zobowiązani też byli do płacenia proboszczowi należnej dziesięciny, a miastu szosu łanowego i stróżnego (art. 66; w późniejszej wersji skasowany). Każdy obywatel miasta wezwany do pełnienia nocnej
straży powinien podjąć czynności wartownicze i czuwać nad porządkiem w mieście. Jeśli przez zaniedbanie straży powstałyby w mieście szkody, strażnikom należało wymierzyć ciężką karę (art. 65).
Dużą część wilkierza zajmują sprawy hodowli bydła, trzody chlewnej i koni.
Wypas należących do obywateli miasta krów, koni i świń na wolniźnie miejskiej
odbywał się pod nadzorem pasterza miejskiego (art. 10, 11). W dodatku do wilkierza z 1675 r. zakazywano hodowli bydła wszystkim robotnikom dniówkowym,
którzy nie mają obywatelstwa, bez względu na to, czy mieszkają w mieście na
stałe, czy nie. Jeśli przyłapano kogoś na przyprowadzaniu zwierząt do wypasu lub
na wykradaniu paszy ze stodoły, karano go konfiskatą inwentarza (art. 2). W okolicach dnia św. Filipa i Jakuba (1 maja), gdy rozpoczynano wiosenny wypas bydła,
należało bydłu rogatemu przyciąć czubki rogów (art. 17, 18). Nie wolno też było
wypasać chorych zwierząt (art. 19). Deklaracji co do stanu ilościowego zwierząt
hodowlanych i przekazania należnej opłaty pasterskiej dokonywali mieszkańcy
Fromborka w obecności delegatów rady miejskiej, w niedzielę przed dniem św.
Filipa Jakuba (1 maja), przed dniem św. Jakuba (25 lipca) oraz dniem św. Michała
(29 września) (art. 12; punkt ten został później skasowany). Osoby utrzymujące
się z rolnictwa powinny przyprowadzać do wypasu nie więcej niż osiem koni pociągowych i osiem mlecznych krów, a ci, których miasto nie uznawało za pełnoprawnych rolników, mogli wypasać na łące najwyżej po cztery konie i krowy
(art. 34). Obywatele Fromborka mogli trzymać w swych gospodarstwach i wy-
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
197
pasać na wolniznach nie więcej niż 12 owiec (art. 49). Nie wolno było też hodować
w mieście gęsi pod karą ich konfiskaty (art. 48). Z wilkierza wykreślono z czasem
zapis o tym, że wołów i innego bydła rogatego nie można wypasać z krowami,
a także określający liczbę wypasanych krów i koni. Z wielką niechęcią władze
obserwowały, że na łąkach miejskich, m.in. Eichwald13, przez cały rok pasą się
świnie, czyniąc wszędzie wiele szkód. W związku z tym, że dotychczasowe kary
nie skutkowały, w dodatku do wilkierza miejskiego z 1675 r. postanowiono, aby
każdy przekazywał swoje świnie do wypasu opłacanemu przez radę miejską świniopasowi. Za nieprzestrzeganie tego nakazu grożono karą wilkierza (art. 4, będący uzupełnieniem art. 11 wilkierza).
Wiele problemów w mieście stwarzały wałęsające się konie, których właściciele
musieli uważać, aby nie biegały one po ulicach, gdyż mogłoby to doprowadzić do
nieszczęścia i przysporzyć sąsiadom strat materialnych (art. 33). Wszelkie szkody
w uprawach rolnych spowodowane lekkomyślnością posiadaczy koni lub krów
powinny być wynagradzane według szacunku przedstawicieli trzeciego ordynku,
a winny zaniedbania musiał zapłacić dodatkową karę (art. 35). Nie wolno było
także wypuszczać koni bez nadzoru na nabrzeże portowe, gdyż tratowały one łąki
i trzciny. Za każdego biegającego bez nadzoru konia właściciel musiał zapłacić 10
groszy kary (art. 14). W artykule 5 dodatku do wilkierza ponownie wymieniono
wysokie kary za swobodne wypuszczanie koni, które tratowały trawy na nabrzeżu
Zalewu Wiślanego. Straszny los spotykał wałęsające się po mieście kozy, którym
obcinano nogi w razie spowodowania przez nie w mieście strat (art. 65 późniejszej
wersji). W punkcie 6 dodatku z 1675 r zakazywano osobom zajmującym się handlem drewna jego składowania w miejscach porośniętych trawą, gdyż zmniejszała
się przez to powierzchnia pastwisk dla owiec, cielaków i świń. Zezwalano za to,
aby drewno leżało na piachu nad Zalewem. Za składowanie drewna na łące przez
ponad osiem dni winny musiał zapłacić podwójną karę. Ochronie pastwisk służył
też zapis zakazujący obywatelom i mieszkańcom Fromborka ścinania trawy na
polach w okresie letnim, gdyż często zdarzało się, że razem z trawą wycinano
zboże. Łamiących prawo oprowadzano po ulicach miasta w hańbiącym stroju, tzw.
hiszpańskim płaszczu (czarnym płaszczu i kapeluszu), z symbolicznymi znakami
dokonanego przewinienia, czyli w tym wypadku berdą14 trawy (art. 3).
Dla utrzymania granic sąsiedzkich i miejskich nakazywano utrzymywanie
w mieście w dobrym stanie ogrodzeń, rowów i płotów (art. 16). W dodatku
z 1675 r. stwierdzano, że punkt dotyczący utrzymywania w należytym stanie ogrodzeń między parcelami a gruntami nie jest w mieście przestrzegany, gdyż każdy
13
14
G. Matern, Festschrift zum 600. Jubiläum der Stadt Frauenburg, Braunsberg 1910, s. 5.
Eichwald to 3 łany i 243 pręty łąki w okolicy Fromborka, na której wypasano konie i woły.
Berdą nazywają Warmiacy to, co nosi się na plecach w płachcie (trawa, siano, liście); A. Steffen, Wilkierz budnicki, s. 424, przypis 70.
198
DANUTA BOGDAN
je wyłamuje i wywozi. Dlatego grożono za to wykroczenie karą „hiszpańskiego
płaszcza”, a przy cięższych przestępstwach chłostą w wymiarze 20 uderzeń batem
przy pręgierzu miejskim oraz wysoką grzywną (art. 7).
Nie wolno było zabierać z ogrodów sąsiadów warzyw i owoców; powinny się
też od tego powstrzymać zarówno dzieci, jak i służba. Sprawca w razie złapania
miał być traktowany jak złodziej i w zależności od wielkości czynu podlegał karze
pręgierza, żelaznej kuny (w późniejszej wersji art. 56 nie wymienia tych kar) albo
wygnania z miasta (art. 64). Zakazywano także udzielania pożyczek pieniężnych
lub zastawiania gruntów bez wiedzy i zgody rady miejskiej oraz prezydującego
burmistrza. W razie wykrycia takiego faktu władzy zwierzchniej przypadała zarówno pożyczona suma, jak i zastawione nieruchomości, a pożyczkobiorca musiał
zapłacić stosowną karę (art. 54, 59).
Dużo miejsca w wilkierzu zajmują artykuły związane z utrzymaniem czystości
i higieny w mieście. W każdym kwartale miasta powinno się wybudować studnię,
tak aby ludzie i zwierzęta mogli mieć zawsze dostęp do wody (art. 21). Wyznaczeni Brauherren stale powinni się troszczyć o to, aby w mieście przed browarem
zawsze panował porządek i aby nie urządzano tam przy okazji chlewni, z których wyrzucano na ulice zużytą słomę (art. 62, w późniejszej wersji skasowany).
Zabraniano urządzania w mieście przez mieszkańców nie będących obywatelami
chlewów dla świń oraz innych cuchnących pomieszczeń (art. 30). Szczególnie
pilnowano, żeby nie składowano gnoju przy budynkach publicznych, ratuszu
i browarze (art. 25). Gruz i ziemię zgromadzone podczas prac budowlanych należało wywieźć poza granice miasta i nie składować ich ani przed domami, ani na
ulicach, zwłaszcza prowadzących do rynku. Podobnie nie wolno było gromadzić
drewna i innych materiałów na ulicy, rynku i cmentarzu (art. 20). Gospodynie podczas prania nie powinny rozsypywać popiołu, zwłaszcza gdy w mieście panował
ruch na ulicach (art. 26). Wszyscy mieszkańcy mieli dbać o przydomowe rynsztoki i o zapewnienie odpływu na swoich gruntach (art. 24).
Ważną dziedziną funkcjonowania miasta był handel. Dla stworzenia uprzywilejowanych warunków własnym obywatelom zakazywano mieszkańcom nabywania towarów poza lokalnym rynkiem miejskim. Szczególnie transakcje lnem
powinny odbywać się na miejscu i surowiec ten miał być ważony na miejscowej
wadze. Za nieprzestrzeganie tego nakazu groziła kara konfiskaty surowca zgodnie
z ordynacją krajową (art. 46). Zakazywano też przyjmowania w mieście, oprócz
jarmarków, obwoźnych handlarzy (Paudelkremer), zwłaszcza w sytuacji, gdy
miejscowi kupcy oferowali do sprzedaży te same towary. Za niegodne konkurowanie w handlu groziła konfiskata towarów (art. 47).
Szczególnym prestiżem w mieście cieszyli się urzędnicy miejscy zwani kamlarzami, których obowiązkom wilkierz poświęca szczególnie dużo miejsca. W artykule 42 ustawy z lat 1631/36 stwierdzano, że w mieście nie ma sądu wetowego,
dlatego to kamlarze muszą czuwać nad prawidłowością funkcjonowania handlu
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
199
i rzemiosła w mieście. To oni pobierali opłaty targowe i sprawdzali, czy nie sprzedawano towarów złej jakości, o zbyt małej wadze lub mierze (art. 39). Winny
wykroczenia przeciw temu artykułowi podlegał karze orzeczonej przez burmistrza
i całą radę (art. 43), choć w późniejszej wersji wilkierza nie wymienia się przy tej
okazji instancji sądu miejskiego (art. 40). Kamlarze powinni też co 14 dni (w wersji
późniejszej – gdy to konieczne!) kontrolować jakość i wagę chleba wypiekanego
w mieście. Należało dbać o to, aby jakość i waga chleba zarówno żytniego, jak
i pszennego były zgodne z wydaną przez władzę zwierzchnią ordynacją chlebową
(art. 44). Dla ukrócenia konkurencji zakazywano też sprzedaży obcego chleba,
napojów i innych towarów tutejszym obywatelom, z pominięciem jarmarku, pod
karą utraty towaru (art. 40). Kamlarze kontrolowali również rzeźników. Miasto
musiało być dostatecznie zaopatrzone w mięso, które miało być sprzedawane po
niezawyżonych cenach (art. 45). W uchwalonym w 1675 r. dodatku pkt 1 dotyczył posługiwania się przez rzemieślników i kupców w mieście miarami zatwierdzonymi przez reprezentujących radę miejską kamlarzy. Powinni oni ocechować
wzorce miar kupieckich (sztof 15, korzec16) nowym znakiem miejskim.
Specyfiką miast lokowanych na prawie lubeckim było ich bliskie powiązanie
z gospodarką morską i rybołówstwem. Dlatego w wilkierzu fromborskim znalazły się artykuły poświęcone tej właśnie tematyce. Ten, kto nie był obywatelem
miasta Fromborka, nie miał prawa – bez uiszczenia należnej zapłaty – składować
drewna i budować statków na wolniźnie miejskiej, przy nabrzeżu Zalewu Wiślanego (art. 41). Wśród obywateli miasta uprawnionych do handlu byli także
rybacy (art. 9, 50). W późniejszym wilkierzu artykuły dotyczące sprzedaży ryb
(art. 22, 23) zostały podkreślone, co świadczy o wadze tego zagadnienia dla mieszkańców Fromborka. Wilkierz zalecał, aby szczególnie w dni postne rybacy dobrze
zaopatrywali targ rybny. Prawo pierwokupu ryb mieli przed południem (we wcześniejszej wersji artykułu podana jest godzina 9 rano) słudzy, którzy dokonywali
zakupów dla kapituły. Dopiero potem następowała wolna sprzedaż (art. 22). Nie
wolno było sprzedawać ryb pokątnie w okolicy, z pominięciem rynku miejskiego,
a karą za to była ich konfiskata na rzecz szpitala, a także inne kary przewidziane
wilkierzem (art. 23). W dodatku z 1675 r. stwierdzano, że rybacy nie powinni
rozwieszać do suszenia żaków na pastwiskach dla cieląt, na polach i bagnie, gdyż
niszczy się przy tym trawa. Zezwalano na ich rozwieszanie na plaży lub w innych
miejscach, jak to jest w zwyczaju w innych miastach. Za przekroczenie tego przepisu groziła kara wilkierza (art. 9).
Przygotowanie domostw na wypadek pożaru należało do obowiązków specjalnie wyznaczonych członków rady miejskiej, tzw. Brandherren (art. 31).
Jednak w poźniejszej wersji to kamlarze wraz z wyznaczonymi Brandherren mieli
15
16
Stof = 1,170 litra.
Scheffel (korzec) = 56,176 litra.
200
DANUTA BOGDAN
obowiązek kontrolowania co kwartał czystości ulic oraz kominów, palenisk i skórzanych wiader w domach (art. 60). W trosce o bezpieczeństwo miasta zabraniano składowania w domach łatwopalnej paszy i słomy, choć we wcześniejszej
wersji zezwalano na ich przechowywanie przez jedną noc (art. 28). Nie wolno było
także pokrywać dachów domów słomą i innymi łatwopalnymi materiałami, choć
w wersji wilkierza z lat 1631–1636 zaznaczono, aby artykułu tego nie odczytywać,
a w wersji późniejszej został on całkowicie skasowany (art. 29). Zakazywano
przywiązywania koni i bydła do drabiny stojącej w domu, w stajni lub w innym
budynku, gdyż w razie zagrożenia pożarowego powinien być do niej łatwy dostęp.
Karą za nieprzestrzeganie tego artykułu była m.in. utrata zwierząt hodowlanych
(art. 61; w poźniejszej wersji skasowany). Wilkierz wprowadzał zakaz wchodzenia do stajni i stodół z zapaloną świecą bez latarni (art. 53). Nie wolno też
było urządzać ogrzewanych pomieszczeń mieszkalnych w stajniach i stodołach,
w których przechowywano zboże, słomę i siano. Za to wykroczenie groziła kara
pieniężna, a pomieszczenie podlegało rozbiórce (art. 57). Z wcześniejszej wersji
ustawy usunięto z czasem art. 58, mówiący o tym, że jeśli spłonie dom, a w nim
niewypłacone pieniądze spadkowe (Erbgelder), to właściciel powinien odzyskać
ich trzecią część, potrącając przez trzy lata należną mu sumę ze swych zobowiązań
czynszowych wobec miasta. Punkt ten został odnowiony na sejmiku lidzbarskim
3 grudnia 1631 r.17(art. 58).
W wilkierzu zabraniano przyjmowania na służbę przez piwowarów i innych
mieszkańców rozpustnych osób, które nie garną się do uczciwej pracy (art. 32).
W okresie letnim służba nie powinna przebywać w gospodzie dłużej niż do godziny 10 wieczorem, zimą zaś do 9 (art. 7). W późniejszej wersji tej ustawy dodano wysokość kar dla piwowarów i słodowników, którzy zbyt łagodnie traktowali
służbę (za pierwszym razem płacili 10 grzywien, za drugim 20, za trzecim była to
jeszcze wyższa kara, wreszcie za czwartym tracili prawo warzenia piwa). Późniejsza wersja wilkierza zawierała też nowe przepisy zabraniające czeladnikom
świętowania poniedziałków, grożąc za to wysoką karą 6 grzywien, a gospodarzowi
karą 6 groszy (art. 61). Zakazywano goszczenia w mieście, bez wiedzy burmistrza,
ludzi luźnych dłużej niż przez jedną noc (art. 64 zatwierdzony został w 1708 r.).
W okresie pilnych robót żaden mieszkaniec miasta lub jego okolic, który podejmował pracę we Fromborku jako robotnik dniówkowy, nie powinien szukać
pracy poza nim, lecz musiał pozostać na miejscu i pracować za słuszne wynagrodzenie pod karą utraty prawa zamieszkania lub inną karą wilkierza (art. 68).
W późniejszej wersji zakazywano opuszczania miasta przez robotników dniówkowych i traczy bez wiedzy burmistrza (art. 59), a pracujący przy żniwach nie mogli
dostawać więcej niż cztery posiłki dziennie (art. 67).
17
Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie, Archiwum Biskupie, C 24, Reces sejmiku warmińskiego z 3 grudnia 1631 roku, s. 400v – 402.
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
201
Wilkierz zawierał też przepis dyscyplinujący mieszkańców miasta przy organizowaniu uczt, biesiad weselnych i przyjęć z okazji chrztów. Szczególnie polecano
osobom wybranym do rady miejskiej, aby poczęstunek z tej okazji obejmował
tylko beczkę piwa18 i kilka dań, stosownie do stanu majątkowego wydającego
przyjęcie (art. 37). Nie wolno było przychodzić w miejsca publiczne z nożem dłuższym niż pół łokcia (około 33,3 cm)19, gdyż mogło to spowodować zranienie lub
śmierć obecnych tam osób (art. 60, później skasowany).
Zakazywano wstępowania w powtórny związek małżeński, dopóki nie zostaną
wyznaczeni i zatwierdzeni opiekunowie osieroconych, niepełnoletnich dzieci oraz
zanim nie dokona się podziału masy spadkowej, z uwzględnieniem praw potomstwa (art. 55). Opiekunowie małoletnich powinni dbać o dobra swych podopiecznych z należytą troską, prowadzić rejestr przychodów i wydatków z tych dóbr
oraz przedstawiać je na każde wezwanie władzy zwierzchniej. Gdyby przez zaniedbania opiekunów dzieci poniosły szkody, to będą oni musieli powetować im
wszystko z własnych dóbr (art. 52). Do późniejszej wersji dołączono też artykuł
wyznaczający dziesięciodniowy termin na wnoszenie apelacji do administratora
w sprawach spornych (art. 66).
ZA SADY W YDAWNICZE
Odnaleziony wilkierz miasta Fromborka zachował się w dwóch wersjach.
Pierwsza, z lat 1631–1636, została zamieszczona w księdze Frombork Magistrat 13. Zawiera ona stosunkowo niewiele zmian w postaci skreśleń i dopisków,
a i numeracja kolejnych artykułów jest ciągła, mimo późniejszych wstawek i uzupełnień. Ta wersja wilkierza zawiera 68 artykułów, z których ostatni jest wpisany
do końca strony, ale w poszycie w tym właśnie miejscu brakuje kolejnych dwóch
kart. Nie wiadomo więc, czy artykuł 68 rzeczywiście zamyka wilkierz, czy też
brakujące strony zawierały jeszcze kolejne artykuły.
Druga wersja wilkierza (67 artykułów i 8 skasowanych, w tym 1 przywrócony)
znajduje się w księdze Frombork Magistrat 3 i jest tekstem spisywanym oraz
uzupełnianym do początku XVIII w., zamkniętym datą 1708 r. W porównaniu
z wcześniejszym dokumentem jest to jak gdyby kopia robocza, gdyż pojawiają
się w niej liczne skasowania poszczególnych artykułów, a także ich uzupełnienia
w celu dostosowania do warunków, jakie istniały w drugiej połowie XVIII w. Dlatego w tej wersji znajdują się skreślenia, dopiski, podkreślenia oraz zmiany w numeracji i przestawienia kolejności artykułów.
18
19
Beczka (Tonne) = 112,4 litrów.
Miara łokcia (Elle) = 66, 69387 cm.
202
DANUTA BOGDAN
Zasygnalizowane tu kwestie skłoniły do opublikowania obok siebie obu wersji
wilkierza fromborskiego. Nie daje to wprawdzie możliwości dokładnej korelacji
poszczególnych artykułów z obu dokumentów, ale pomaga uchwycić zmiany
w tym statucie wprowadzane przez radę miejską Fromborka. W pierwszej wersji
skasowanie artykułu nie powodowało przenumerowania innych, natomiast w drugiej – kasując poszczególne punkty, przenumerowywano następne, starając się
na bieżąco uaktualniać kolejność artykułów ustawy, co nie zawsze się udawało.
Dlatego też w edycji skasowane artykuły podano w druku bez numeru i kursywą.
W obu wersjach wilkierza odnotowano w przypisach tekstowych wszelkie
zmiany w postaci skreśleń lub też zamiany poszczególnych liter, słów i całych
grup wyrazów. Słowa podkreślone przez pisarza w edycji również podkreślono.
W księdze Frombork Magistrat 2 odnaleziono ponadto pochodzący z 1675 r.
dodatek do wilkierza, który zamieszczono na końcu publikacji.
Tekst źródła spisano w języku niemieckim. Dla zachowania indywidualnych
cech dokumentu starano się podać publikowany tekst z zachowaniem oryginalnego
brzmienia, jednak w formie zbliżonej do współczesnego języka niemieckiego:
a) ujednolicono pisownię małych i wielkich liter oraz łączną i rozdzielną pisownię
wyrazów, a także oddano zgodnie z brzemieniem fonetycznym występującą
w źródle literę „w” jako „u”, „ÿ” zaś jako „i”;
b) zlikwidowano zdwojenia spółgłosek na końcu i w środku wyrazów oraz nieme
„h”, a niekiedy dla ujednolicenia pisowni także podwójne samogłoski;
c) wprowadzono Umlauty;
d) w staraniu o wyelimowanie chaosu graficznego źródła i jego lepsze zrozumienie dodano w kwadratowych nawiasach brakujące litery;
e) występujące w wilkierzu skróty rozwiązywano bez zaznaczania tego w tekście;
f) dla jednostek monetarnych i obrachunkowych przyjęto skróty: 1 floren (Fl) =
30 groszy (Gr.), 1 marka (Mk = 20 groszy), 1 grosz = 3 szelągi (Sch.) lub 18 fenigów.
W edycji zastosowano następujące oznaczenia:
├ ┤ skreślenie występujące w źródle,
/= =/ skasowanie artykułu wilkierza,
á ñ wstawka nadpisana nad wierszem tekstu,
// koniec strony w rękopisie,
[ ] uzupełnienie tekstu przez wydawcę,
[?] wątpliwość wydawcy,
[sic] potwierdzenie błędu w podstawie wydania.
203
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
ANEKS ŹRÓDŁOWY
Wilkierz miasta Fromborka 1631–1636 –170818
Rok 1631–1636
Około 1652–1708
Kopia archiwalna: Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie, Acta Magistratus et civitatis Frauenburgensis 13
(1630 –1645), k. 30v –35v. Dokument o wymiarach 33x20cm zamieszczony na 11 stronach, dawniej wszyty w oprawny poszyt,
obecnie karty włożone luzem. Pismo neogotyckie, atrament wyblakły. Papier pożółkły,
stronice mocno postrzępione na brzegach.
Zły stan zachowania.
Kopia archiwalna: Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie, Acta Magistratus et civitatis Frauenburgensis 3
(1696 –1699 –1743), s. 437– 448. Dokument
o wymiarach stronnic 33,5x20cm, zapisany
na 13 stronach, wszyty w oprawny poszyt.
Papier pożółkły, pismo czytelne, neogotyckie, z licznymi wstawkami i skreśleniami,
atrament koloru czarnego. Stan zachowania
dobry.
[AAWO, Frombork Magistrat 13, k. 30v]
Willküre der Stadt Frauenburg mit Einwilligung und Vorwissen des Edlen, Achtbar[e]n,
Ehrwürdigen und Hochgelährten Herrn
Matthiae Montani Tumherrn des hohen
Stiefts Ermland und die Zeit Stattrichters zue
Frauenburg, sowo[h]l auch mit Beliebung
der ganzen Gemein[e] daselbsten wiederum
ufgerichtet, innoviret und verbessert wie folget den 29. Julii Anno 1631. Hernacher auch
durch den Edlen, Achtbar[e]n, Ehr[würdigen]
und Hochgelährten Herrn Euchardum von
Zornhausen auch Tumherrn und verordneten Stattrichter[n] daselbsten, nach fleissiger
Überlesung und1a’ aller Puncten Betrachtung
dem gemeinen Nutz ersfrieslig zue sein erachtet und approbi[e]ret worden Anno 1636
den 24. Februarii, an welchem Tage auch
selbige zum ersten Mal der Bürgerschaft vorgelesen und bei einverleibter Strafe zu halten
ernstlich uferleget worden19.
[AAWO, Frombork Magistrat 3, s. 437] Willkür der Stadt Frauenburg mit Einwilli[gung]
und Vorwüssen des Edlen, Achtbaren, Ehrwürdigen und Hochgelä[h]rten Herrn Matthiae Montani Tumherrn des hohen Stiefts
Ermland und die Zeit Stadtrichters zue Frauenburg. Sowohl auch mit Beliebung der ganzen Gemein[e] daselbsten wiederum aufgerichtet, innoviert und verbessert, wie folget
den 29. Julii Anno 1631. Hernacher auch
durch den Edlen, Achtba[h]r[en], Ehrwürdigen und Hochgelährten Herrn Euchardum
von Zornhausen auch Tumherrn und verordneten Stadtrichtern daselbsten. Nach fleissiger Überlessung und aller Puncten Betrachtung, dem gemeinen Nuzen ersfrieslich zue
sein erachtet und approbi[e]r[e]t worden
Anno 1636 den 24. Februarii, an welchem
Tag auch selbige zum ersten Mal der Bürgerschaft vorgelesen und bei einverleibter
Strafe zu halten ernstlich auferleget worden.
1a’
20
21
Powtórzone áundñ.
W edycji stosowano zasady zawarte w instrukcji wydawniczej: J. Schultze, Richtlinien für
die äussere Textgestaltung bei Herausgabe von Quellen zur neueren deutschen Geschichte,
„Blätter für deutsche Landesgeschichte”, R. 98, 1962, s. 1–11; druk też w: Richtlinien für die
Edition landesgeschichlicher Quellen, wyd. W. Heinemeyer, Marburg – Köln 1978, s. 25 –36.
Wstęp wilkierza z księgi Frombork Magistrat 3, s. 437, różni się nieznacznie ortografią niektórych wyrazów, zachowując brzmienie wstępu z księgi Frombork Magistrat 13, k. 30v.
204
DANUTA BOGDAN
1. Es soll sich niemand unterstehen von den
Achtbar[en], Wirdigen Herren Prelaten unseren Erbherren, dan[n] auch von ander[e]n
Ehrbaren Biedermannen, Biederfrauen und
Jungfrauen anders zue reden, als was der
Ehren gemess sei, wer dawieder handelen
wird, der soll seine Strafe nicht wissen áhiebei wird sich jederman wissen zu hüt[t]en
Vorfluchen und Gottläster[n] bei hö[h]er
wil[l]kerlicher Straf[e]ñ.
1. Es soll sich niemant unterstehen von
dena-a áGnädigenñ Herrn Praelaten unseren
Erbherrnb-b ádan[n] auch von ander[e]n Ehrbaren Männer und Frauenñ anders zu reden
als was der Ehren gemes[s] sei, wer darwieder handlen wiert, der soll seine Strafe nicht
wüssen, hiebei wiert sich auch jederman
wüssen zu hütten Vorfluchen und Gotteslästern bei höher willkürlicher Straf[e].
2. Item es soll niemand wieder Ratsverwandten und andere Amtstragende Personen
etwas ungebü[h]rliches weder mit Wörte[r]n
noch mit Werken vornehmen oder misshandlen, tut er das und wird dessen mit
zweien genugsamen Zeügen überwiesen, so
soll er seine rechtliche Strafe nach Grösse
der Übertretung unnachlesslich zugewarten
haben.
2. Es soll niemant wieder Ratsverwandten
und andere Amtstragende Personen etwas
ungebührliches weder mit Wörte[r]n, noch
mit Werken vornehmen oder mis[s]handlen,
tuet er das und wiert dessenc-c überwiesen, so
soll er seine rechtliche Strafe nach Grösse
der Übertretung unnachlässlich zugewarten
haben.//
3. Item ein jeder wen[n] er einheimisch ist,
und sonsten mit Krankheit unvorhindert,
soll uf Vorbescheiden des Herrn Worthabenden Bürgermeisters und anderer Amtstragenden, gewalthabenden Personen, sich
vor ihnen //[k. 31] gehorsamlich einstellen
und Bescheids gewarten bei Strafe und Busse, die er willkürlichen zuegewarten.
[k. 438] 3. Ein ieder, wan[n] er einheimisch
ist und sonsten mit Krankheiten unverhindert, soll auf Bescheiden des Herrn Worthabenden Bürgermeisters und anderen [sic]
Amtstragenden Gewalthabenden Personen
áunsaumlich dessenñ sich ins Amt stellen bei
höh[er] erkan[n]dliche[r] Straf[e].
4. Item es soll sich niemand zu melzen
und brauen unterstahen, er habe dan[n]
sein vol[l]kommenes Bürgerrecht und
die angeordneten Gelder zue Melz und
Brauheuser erleget. Er habe dan[n] auch
genugsame Behausung oder genugsame
Raume, Stelle und Ort, solche zu bauen,
sei es auch bereit und geslüssen ins ehiste aufzurichten und alles gehorsamlich//
4. Es soll sich niemant zu melzen und brauen unterfangen, er habe dan[n] sein vollkommendes Bürgerrecht und die ander[en]
angeordnet[en] Gelder zu Melz und Breiheuser erlegetd bei Verlust des Biers und
andere[n] hohen Strafen.e-e
a-a
b-b
c-c
d
e-e
Tu: ├ Achtbar Wirdigen ┤.
Tu: ├ dan[n] auch von ander[e]n Ehrbaren Biedermannen, Biederfrauen und Jungfrauen ┤.
Tu: ├ mit zweien g[e]nugsamen Zeigen ┤.
Tu: ├ wer ┤.
Tu: ├ der hohen Obrigkeit und dem gemeinen Nutzen zum Besten ┤.
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
205
[k. 31] ins Werk zue richten, was gute Pollicei u[nd] Ordnung der Melzenbreuer Bruderschaft erfordert, welcher dieser Puncten einiges ungeachtet, des Melzen und
Brauen sich unterwinden wird, der soll des
Biers entweder verlustig gemacht oder mit
ander[e]n gleichschetzigen Strafen der Hohen Obrigkeit und dem gemeinen Nutz zum
Besten beleget werden
5. Item es soll das Brauwerk unter den Melzenbreuereien einem jedern dem Armen sowoll als dem Reichen, ohn[e] Ansehung der
Person, altem Brauch nach, seiner gebü[h]
renden Zeit, wo er kann und vermag1a-a, verstattet und kein Vorfang darinnen verübet
werden, wer dawieder handelt, der soll seine Strafe nicht wissen.
5. Es soll das Brauwerk unter den Melzenbrauern einem ieden dem Armen sowohl
als dem Reichen,f-f in seine[r] gebührenden
Zeitg-g verstattet und kein Vorfang darin verübet werden.h-h
6. Item niemand soll einiges fremdes Bier
nur allein von Bürgern auszuschenken annehmen, es were dan[n] sonsten Bier in der
Stadt nicht zu bekommen, bei willkürlicher
höher Strafe.
6. Niemant soll ein fremdes Bier einnehmen,
es wäre dan[n] keines in der Stadt zu bekommen bei wüllkürlicher Straf[e].
7. Item niemand soll der Achtbarwirdigen
Herren Gesinde bei Sommerzeiten über
zehn und bei Winterzeiten über nein Uhr
des Abends, bei sich in der Zeche ufhalten
oder sitzen lassen bei zehen Mk Straf[e].
7. Niemant soll deri-i áGetreuenñ Herrn Gesünde bei Sommerzeiten über zehen, bei Wünterzeiten über neun Uhr des Abents bei sich in
der Zech[e] aufhalten oder leiden. Wan[n] es
auch des Herrn Freundschaft wäre bei áder
Straf[e] 10 Rthl.ñ Verlust zum ersten Mal 10
Mk, das andere 20 Mk, das dritte bei höher
Straf[e], und entlich bei Verlust des Brauens.
8. Item niemand soll sich unterstehen die
Bierschenker mit übermessigen und ungewöhnlichen Balwen, es sei Geld oder Geldeswert, ihme Bier abzuschenken, an sich
zueziehen und gleich wie zu erkaufen, bei
höher willkürlicher Strafe.
8. Es soll sich auch niemant unterstehen Bier
an einenandern selbiges auszuschenken, zu
verkaufen, er sei dan[n] ein Melzenbrauer
bei Verlust des Biers und anderen Strafe[n].
f-f
Tu: ├ ohn[e] Ansehung der Versehen altem Gebrauch nach ┤.
Tu: ├ wo er kan[n] und vermag ┤.
h-h
Tu: ├ der dawieder handlet soll seine Strafe nicht wüssen ┤.
i-i
Tu: ├ Achtbar[en], Ehrwürdigen ┤.
1a-a
Tu: ├ zue brauen ┤.
g-g
206
DANUTA BOGDAN
9. Item es soll sich auch niemand unterstehen bei der Stadtfischerei zu treiben, er sei
dan[n] ein Bürger, handelt er dawieder, er
soll seine Strafe nicht wissen.
9. Es soll auch niemant bei der Stadtfischereien [sic] zu treiben sich unterstehen, er sei
dan[n] ein Bürger bei höher Straf[e].//
10. Item würde jemand seine Pferde oder
Kühe uf der Stadtfreiheit und Weide bringen, der nicht ein Bürger, der soll über gewöhnliches Hirtlohn und Weidegeld von
jederm Pferde 2 Mk und von jederer Kuhe
1 Mk zur Strafe ablegen.
[s. 439] 10. Es soll niemant sein Pferde oder
andere Viehe auf die Stadtweide bringen so
nicht ein Bürger ist, bei Strafe von iedem
Pferde 2 Mk und ieder Kuhe 1 Mk.
11. Item jeder soll sein Viehe und bevoraus die Schweine für den Hirten treiben
und niemand es sei zu Haus[e] oder uf dem
Felde umherlaufen lassen, wieder einiges
Schwein frei laufend befunden und dieser
Satzung zuwieder gelebet, das soll gepfendet und entweder dem Hospital gegeben,
oder aber da es uf merklichen zugefügten
Schaden// [k. 31v] beschlagen, erschossen
oder sonsten erschlagen werden, derjenige
aber dem es zustendig, darf darum nicht
klagen, sondern muss seinen Schaden ausser aller Gerichtserken[n]tnis tragen.
11. Jeder Bürgerj-j soll die Schweine vor den
Hierten treiben und nicht zu Hause oder auf
dem Felde herumlaufen lassen, bei Verlust
des Schweins und ander[e]n Strafen.
12. Item wan[n] die Lohnherren dem Sonntag vor Philippi und Jacobi [1 V], vor Jacobi [25 VII] und Michaelis Fest [29 IX]
das Viehe anschreiben und das gebü[h]
rende Hirtlohn forderen und einmahnen,
so soll jeder sein Viehe, es sei Rindtviehe, klein und gross, jung und alt, Schafe
oder Schweine, die er vor den Hirten zue
bringen vermeinet, ufzeichnen lassen und
solches stracks verlohnen, bei Verlust desselben oder ander[e]n willkürlichen verdienten Strafen.
12. /= Wan[n] die Lohnherrn dem Sonntag
vor Philippi und Jacobi ázu der gewöhnlichen Zeitñ, vor Jacobi und Michaeli[s] Fest
das Viehe áund Schweineñ anschreiben und
das gebü[h]rende Hiertenlohn fordern und
einnehmen, so soll ieder sein Viehe es seie
gross oder klein, jung oder altk-k, áinsonderheit aber die Schweineñ aufzeichnen lassen
und alsobald verlohnen bei Verlust desselbigen oder ander[e]n wüllkürlichen Strafen=/.
j-j
k-k
Tu: ├ soll sein Viehe bevoraus ábesonderlichñ ┤.
Tu: ├ so er vor den Hierten anzubringen vermeinet ┤.
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
207
13. Item es soll sich niemand unterwinden
der Stadtfreiheit, es sei dieselbe Wasserlein sie wolle, an Äckern, Wiesen, Gärten,
wüsten Plätzern und ander[e]n dergleichen
Gründen, bei Verlust derselben, und aller
anderer angewandter Unkosten, auch willkürlichen mehr Strafen.
13. Es soll sich niemant unterwünden der
Stadtfreiheiten, Gärten, Äcker[n], Wüsen,
wüsten Plätzern und ander[e]n dergleichen
Gründen bei Verlust derselben und ander[e]n
höhen Strafe[n].
14. Item es soll niemand seine Pferde zu
merklichen Schaden des gemeinen Nutzes
am Ufer des Hafes hin und wieder gehen
und das Land samt den Rohrhelmern verschlemmen oder zertreten, noch die Wiesen
abfretzen lassen bei der Strafe von jederm
Pferde 10 Gr. so oft und viel solches geschehen, den Dieneren ihr Pfandgeld unschedlich mit Erstattung des zuegefügten
Schadens.
14. Es soll niemant seine Pferde zu merklichem Schaden des gemeinens Nutzens am
Ufer des Hafes hin und wieder gehen und das
Land samt den Rohrhelmern verschlem[m]
en oder zertreten, noch die Wüsen abfretzen
lassen bei der Straf[e] von iedem Pferd allemal 10 Gr. den Dienern ihr Pfandgelt, dem
zugefügten Schaden ohnschädlich.
15. Item es sollen keine Hengste oder rennische Pferde uf de[r] Stadtweide unter andere Pferde gebracht werden bei der Strafe
von jederm Pferde 20 Gr.
15. Es soll kein Hengst auf der Stadweide
unter andere Pferdel gebracht werden bei höher Strafe.
16. Item ein jeder soll die ihme
zugeordnete[n] Ricken, Zeüne, Graben uf
den Wiesen, Weiden, Äckern, Vorwerken
zwischen den Gärten oder sonsten da es
ihme vorfallen oder betreffen würde, stets
fertig halten, damit im wiedrigen Fall seinen
Nachbaren dahero kein Schaden zugefüget
werde, bei willkürlicher Strafe.
16. Ein ieder soll die Zäune, Ricken, Graben
auf den Wüsen, Weiden, Äckern, Vorwerken
zwischen den Gärten oder sonsten da es nötig, stets fertig halten, damit seinen Nachbarn kein Schaden zugefüeget werde, bei
Strafe von Pfahl 6 Gr. u[nd] Rüke 3 Gr.
17. Item wan[n] die Bürgerwiesen zu hauen
angesaget wor[den], soll jeder sich gehorsamlich zum Ausmessen gestellen, verseumet er solches und würde hernacher nicht
die rechte[n], ihme zugehörige Wiesen hauen lassen, derselbe soll das Haugeld verloren haben und darüber mit billiger Strafe
beleget werden.
17. Jeder soll seinem Viehe auf Philippi und
Jacobi, wan[n] das[s]elbe zu Felde gehen
anfanget, die Spitzen der Hörner verkürzen,
auf das eines dem andern nicht schädlich
seie bei Busse von iedem Horn 2 Sch.//
l
Tu: ├ bringen ┤.
208
DANUTA BOGDAN
18. Item jeder soll seinem Rindviehe uf
Philippi et Jacobi, wen[n]// [k. 32] dasselbe
zue Felde gehen, soll die Spitzen der Hörner verkürz[et] auf das eines dem ander[e]n
nicht schedlich sei, bei der Bus[se] von
jederm Horn, wen[n] es anders befunden
allema[l] 2 Sch.
[s. 440] 18. /= Wan[n] der Bürgerwiesen zu
hauen angestellet werden, soll ieder sich gehorsamlich zum Ausmessen gestellen, versaumet
er solches und würde hernach nit die rechte[n]
ihme zugehörige Wiesen hauen lassen, dáerñselbe soll das Haugeld verloren haben und darüber mit billiger Strafe beleget werden=/.
19. Item niemand soll krank Viehe
dan[n]enhero, das an[dere] möchte verraten
werden, vor den Hirten uf die W[eide] bringen, bei höher Strafe und áErsetzungñ des
daraus erfolgete[n] Schadens.
19. Niemand soll kranck Viehem, ádamitñ
das and[e]re möchten verraten werden, vor
den Hirten auf die Weide bringen, bei höher
Strafe und Ersetzung des daraus erfolgten
Schadens.
20. Item niemand soll Gruss, Erde und andere derglei[chen] unnütze Dinge vor seiner
Hausstete zue Verhindernis[s] oder Verstellung der Gassen und bevoraus des Marktes
liegen lassen, sondern es aus der Statt herausschaffen, bei höher Strafe, desgleichen
sollen auch von keinem die Gassen, Markte,
Kirch[h]of mit Wagen, Holz oder ander[e]n
dergleichen Sachen verleget und verstellet
werden, bei gleicher Straf[e].
20. Niemand soll Gruhs, Erde und andere
dergleichen unnutze Dinge vor seiner Hausstelle zur Verhindernüss oder Verstellung
der Gassen, und bevoraus des Marktes liegen lassen, sondren es aus der Stadt herausschaffen bei höher Strafe, desgleichen sollen
auch die Gassen, Markt, Kirchhof mit Wagen, Holz oder and[e]ren dergleichen Sachen
ánitñ verleget werden, bei gleicher Strafe.
21. Item von jederm Stadtquartier sollen die
gewöhnliche[n] Borne also gebauet, gehalten und ufgeführet werden, dan[n] vor solchen sowoll die Menschen als Viehe stets
sicher und unverletzt verbleiben mögen, bei
höher willkürlicher Strafe.
21. Von jedem Stattquartier sollen die
gewöhnliche[n] Born[e] also gebauet, gehalten und aufgeführet werden, damit vor
solchen sowoll die Menschen als Viehe stets
sicher und unverletzt verbleiben mögen, bei
höher willkürlicher Strafe.
22. Item die Fischer sollen Fleiss anwenden,
damit der Fischmarkt stets sonderlich an der
Fischtagen mit den besten Fischen versorget
werde und dass uf angeordneter neunden
Stunde Vormittage, der Achtbaren, Würdigen
Herren Gesinde ins[amt] ihrem Teil für der
Herrentisch zugewarten und kaufe[n] haben,
dass auch keinem Fremden1b náichtsñ verkaufet werde, es weren dan[n] die Herren und
Statt genugsam vorsehen, bei höher Strafe.
22. Die Füscher sollen Fleis[s] anwenden, damit der Fischmarkt stets sonderlich an Fischtagen mit den bösten Fischen versorget werde
und das[s] auf angeordnetero Stunde Vormittage, der A[chtbaren], W[ürdigen] Herr[e]n Gesünde zusamt ihrem Teil vor der [sic] Herrentisch zugewarten und zu kaufen haben, dass
auch keinem Fremden nit verkaufet werde, es
weren dan[n] die Herrn und Statt genugsam
versorget und versehen bei höher Strafe.
m
n
o
1b
Tu: ├ dannenhero ┤.
Nad tym ├ und ┤.
Tu: ├ neunte ┤.
Tu: ├ ichts ┤.
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
209
23. Item würden auch die Fischer, die Fische sonderlich wen[n] Mangel vorhanden,
hin und wieder in helnern und verborgenen Örtern ihren Vorteil dami[t] zue haben
verbergen und nichts zu Markte aus Land
bringen, die sollen, da es offenbar worden,
nicht allein der Fische verlustig gemacht
und dieselbe ins Hospital gegeben, sondern
sie auch mit ander[en] willkürlichen Bussen
gestrafet werden.
23. Werden auch die Fischer, die Fische
sonderlich wan[n] Mangel verhanden, hin
und wieder in hellern und verborgenen Örtern ihren Vorteil damit zu haben verborgen
und nichts zu Markt oder Land bringen, die
sollen, da es offenbar worden, nit allein der
Fischen [sic] verlustig gemacht und dieselbe ins Hospital gegeben, sondren sie auch
mit and[e]ren wilkürlichen Bussen gestrafet
werden.
24. Item es soll ein jeder seinem Nachbar
allenthalben sowoll in der Stadt als im Felde
und bei dem Garten, mit Ausreümung der
Rinnensteine und Grabenvorflut stets halten, damit kein Schade[n] daraus entstehe
bei der Buss[e] 5 Gr. so oft darum geklaget
worden.//
[s. 441] 24. Es soll ein ieder seinem Nachbar
allenthalben sowoll in der Stadt als im Felde und bei den Gärten mit Ausreinigung der
Rin[n]steinen [sic] und Grabenvorfluss stets
halten, damit kein Schaden daraus entstehe
bei gehöriger ásol[l] jedeñ Buss[e]p so oft
darum geklaget worden.
[k. 32v] 25. Item es soll niemand an Rat=
und Brauheusern Misthaufen zue machen,
sich unterstehen oder lange liegen zu lassen
bei 3 Gr. Busse.
25. Es soll niemand an Rat= und
Brauhäuser[n] Misthaufen zu machen, sich
unterstehen oder lang liegen zu lassen bei
willkürlicherr Straf[e].
26. Item niemand soll den Ascher, wen[n] er
hat waschen lassen, in der Stadte an offenbare Örter, da Volk wandelt, ergerlich schütten, sondern an andere absonderliche Örter
bringen lassen bei 5 Gr. Busse.
26. Niemand soll den Ascher, wan[n] er hat
waschen lassen, in der Stadt an offenbare
Örter, da Volk wandlet, ergerlich schitten,
sondren an and[e]re absonderliche Örter
bringen lassen, beis Straf[e].t
27. Item wen[n] jemand zum Scharwerk
verbotet wird, es sei mit Pferden oder Handarbeit, so soll menniglich gehorsamen und
dem angemelten Befehl nachkommen,1c,
áimñ widrigen Fall soll der Ungehorsam allemal mit 5 Gr. beleget werden.
27. Wan[n] jemand zum Scharwerk verbotet wird, es sei mit Pferden oder Handarbeit,
so soll männiglich gehorsamen und dem
angemeld[e]ten Befehl nachkommen, im
wiedrigen Fall werdeu der Ungehorsame allemalv gebührende Straf[e] zu erclarten haben.
p
r
s
t
u
v
1c
Tu: ├ 5 Gr. ┤.
Słowo to napisano na pierwotnym tekście: 5 Gr. Busse.
Tu: ├ 5 Gr. ┤.
Słowo to napisano na pierwotnym: Buss.
Napisano na piewotnym: soll.
Tu: ├ mit 5 Gr. beleget werden ┤.
Tu: ├ im ┤.
210
DANUTA BOGDAN
28. Item niemand soll mehr Heue und Viehefutter in der Stadt bei und in den Heusern
halten, als uf eine Nacht bei höher willkürlicher Strafe.
28. Niemand sollw Hei oder Viehefutter in
der Stadtx áausñ und in dem Hause halteny-y,
bei höher wilkürliche[r] Strafe.
29. Item es soll niemand in der Stadt seine
Behausung so für eine Bürgers bestendige
Wohnung zu achten, mit ungeschindeltem
rohen Dach, dahero Feuersgefahr zu besorgen, bedecken lassen, bei höher willkürlicher Strafe und Erstattung des daraus entstandenen Schadens.1d
/=Es soll niemand in der Stadt seine Behausung, so vier* eines Bürgers beständige
Wohnung zu achten, mit ungeschindeltem
áStroh=ñdachz, dahero Feuerschgefahr zu
besorgen, bedecken lassen, bei höher wilkürlicher Strafe und Erstattung des daraus
erfolgten Schadens=/.
29. Es soll niemand, da Volk stets wandlet
und wohnet, Schweinställe oder and[e]re unsaubere, stinckende Gemaches [sic] aufrichten, bei wilkür[licher] Strafe.
30. Item es soll niemand, da Volk stets wandelt1d und wohnet, Schweinstelle oder andere unsaubere, stünkende Gemächer ufrichten, bei willkürlicher Strafe.
30. Ein jeder soll sein Haus mitaa ledren
Eimer[n] und and[e]ren notwendigen Dingen, auch Reinigung der Schorsteinen [sic]
versorgen, damit alles richtig, wan es durch
die Brantherren besichtiget wird, befunden
werde, bei verdienter willkürlicher Strafe.
31. Item ein jeder soll sein Haus mit L[e]itern,
ledern Eimern und ander[e]n notwendigen
Dingen auch steter Reinigung der Schorsteine
versorgen, damit alles richtig wen[n] es durch
die Brandherren besichtiget wird, befunden
werde, bei verdienter willkürlicher Strafe.
31. Es sollen von den Bierschänkeren und
and[e]ren Stadtinwohneren seine unzüchtige
Weiber oder Mägde, sowoll auch Knechte
sobb-bb nicht dienen wollen, aufgehalten oder
gehauset werden bei höher Strafe.
32. Item es sollen von den Bierschenkern
und ander[e]n Städteninwohnern keine unzüchtige Weiber oder Mägde, sowoll auch
Knechte, so uf sich selbst liegen und nicht
dienen wollen ufgehalten oder gehauset
werden, bei höher Strafe.
[s. 442] 32. Ein ieder soll seine Pferde woll
in Acht nehmen, das[s] sie auf den Gassen nit herumlaufen, daámitñ dem Volk
áwenigesñ [sic] Schaden dadurch zugefüget
werden oder and[e]re Ungelegenheiten enstehen möchten, bei höher Strafe.
*
Tu i przed art. 33 w znaczeniu: für.
├ Tu: mehr ┤.
x
Tu: ├ bei ┤.
y-y
Tu: ├ als auf eine Nacht ┤.
1d
Na marginesie zaznaczono: non legentum.
z
Pierwsza część tego wyrazu nadpisana nad słowem: rohen.
aa
Tu: ├ L[e]itern ┤.
bb-bb
Tu: ├ auf sich selbst liegen und ┤.
1d
Trzecia litera wyrazu przeprawiona z mylnie napisanego „h”.
w
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
211
33. Item ein jeder soll seine Pferde woll in
Acht nehmen, dass sie uf den Gassen nicht
herumlaufen, da dem Volk dadurch Schaden zugefüget werden oder andere Ungelegenheiten entstehen möchten, bei höher
Straf[e].
/=Ochsen und dergleichen stehendes [sic]
Viehe sollen unter die Kühe auf die Weide
nit gebracht werden, wie dan[n] niemand,
so vier [sic] ein Ackersmann bestehet, über
8 ziehende Pferde und 8 melckende Kühe,
der aber so nicht ein vollständiger Ackersmann ist, nicht über vier Stücke, sowoll Pferde als Kühe, iedes auf die Weide zu bringen
sich unterstehen soll, bei höher Strafe=/.
33. Wurde jemand durch seine Pferde oder
Kühe denen Nachbahrencc auf dem Felde
am Getreudig oder Wiesen Schaden zufügen
lassen, derselbe soll den Schaden auf guter
Leuten [sic] Erkan[n]dtnus unnachlässlich
ersetzen und darüber mit billiger Buss[e] beleget werden.
34. Item Ochsen oder ander dergleichen
stossendes Viehe sollen unter die Kühe uf
die Weide nicht gebracht werden, wie dan[n]
niemand, so für ein Ackersman[n] bestehet,
über 8 ziehende Pferde und 8 melckende
Kühe, der aber so nicht ein vollstendiger
Ackersman[n] ist, nicht über//[k. 33] vier
Stücke, sowoll Pferde als Kühe jedes, uf die
Weide zu bringen sich unterstehen soll, bei
höher Strafe.
34. Es soll ein jeder geschwor[e]ner Bürger
sein geleustes [sic] Eid woll bedenken, dass
er darwieder im g[e]ringsten nit handle und
nit des Meineidesdd beschuldiget, sondernee
zu and[e]ren hohen Strafen muste gezogen
werden.
/=Die übrigen und unnötigen Kosten und
Zehrungen auf Hochzeiten und Kindelbieren
sollen nicht gelitten und sonderlich von den
neuen Ratspersonen nit höher als mit einer
halben Tonn Bier und etlichen Gerichten an
Essen nach iedes Vermögen aus// [s.443] gerichtet werden bei höher Straf[e] =/.
35. Item würde jemand durch seine Pferde
oder Kühe den Ackersleuten ufm Felde an
Getreidig [sic] oder Wiesen Schaden zufügen lassen, derselbe soll den Schaden uf guter Leute Erken[n]tnis unnachlesslich ersetzen und darüber mit billiger Buss[e] beleget
werden.
35. Jeder so Bürgerrecht zu geniessen begehret, soll ásein Gebührñff Ein Ehrbarer Rat [sic]
ablegen und seinen bürgerlichen Eid leisten,
wolle er aber mälzen und brauen, so soll er
darüber zu Erhaltung und Erbauung Mälz=
und Brauhäuser samt der Braupfannen 36 Fl.
unnachlässlichen áund derñ Eine Ehrbare Rat
[sic] áihr Gebührñ ablegen und áohn[e]ñ Vergeltung dessen zum Brauwerk keinesweges
gelassen werden.
cc
dd
ee
ff
Słowo to napisano na pierwotnym: Ackersleuten.
Tu: ├ musse ┤.
Słowo to napisano na pierwotnym: ásollñ, a obok ├ auch ┤.
Tu: ├ 10 Mk ┤.
212
DANUTA BOGDAN
36. Item es soll ein jeder geschwor[e]ner
Bürger sein geleistes Eid [sic] woll bedenken, dass er dawieder in geringsten nicht
handle und nicht allein des Meineides nicht
beschuldiget, sondern auch zu ander[e]n hohen Strafen nicht gezogen werde.
36. Auf den gewöhnlichen Jahrmarkten soll
von den Fremden das gewöhnliche Standgeld durch die Herren Kämer eingemahnet,
auch derselben Gewicht und Ehlen besichtiget und die Unrichtigkeiten gestraft werden.
37. Item die übrigen und unnötigen Kosten
und Zehrungen uf Hochzeiten und Kindelbieren sollen nicht gelitte[n] und sonderlich von den neuen Ratspersonen sollen die
Ratskosten nicht höher als mit einer halben
Tonne Bier und etlichen Gerichten an Essen, nach jedes Vermögen ausgericht[et]
werden bei höher Straf[e].1e
37. Es soll kein fremd[es] Brod, Getränk
oder and[e]re Waren, al[l]hier den Bürgeren
und Einwohneren zum Vorfang ausserhalb
dem Jahrmarkt verkaufet und feilgehalten
werden, bei Verlust der Waren und and[e]rer
Strafe.
38. Item jeder so Bürgerrecht zu geni[e]ssen
bege[h]ret, soll zehen Mark oder nach seines Standes und Condition Gelegenheit1f-f
und seinen bürgerlichen Eid leisten, wol[l]te
er aber melzen und brauen, so soll er darüber zu Erbauung und Erhaltung Melz=
und Brauheuser samt der Braupfannen
dreissig áFl.ñ1g unnachleslichen Ein[em]
E[h]rbar[en] Rat ablegen und Vorgeldung
dessen zum Brauwerk keinesweges zugelassen wer[den].
38. Niemand soll von Fremden auf der Stattfreuheit bei und an dem Wasser ohne gebührende Entgeltung weder Holz aufsetzen,
noch aus Schiffen etwas bauen lassen, bei
gebührender Strafe.
39. Item uf den gewöhnlichen Jahrmarkten soll von den Fremden das gewöhnliche
Standgeld durch die Kehmer eingemahnet,
auch derselben Gewicht und El[l]en besichtiget und die Unrichtigkeiten gestrafet werden.
39. Niemand soll an Sonn= und Fest[t]agen
Bier oder Brantwein unter der Predig[t] und
Messen [sic] in seinem Hause zu schänken
und den Gästen vorzusetzen gestatten, noch
selbst tun, bei höher Straf[e].
40. Item es soll kein fremd[es] Brod, Getrenk oder andere Waren a[l]lhier den
Bürgern und Einwohnern zum Vorfang
ausserhalb dem Jahrmarkte verkauft und
feilgehalten werden, bei Verlust der Waren
und anderen Strafen.
40. Es áwerdenñgg die Herren Kämer der
Stadt (weil sonsten kein Wettgerichte verhanden) ihrer Pflicht dem [sic] Rechten und
alter Gewohnheit nach, auf alle und jede
Hoekere, Bierschänker, Krämer und áand[e]
reñ Handelsleute der Statt, wie die Namen.
gg
Słowo to napisano na skreślonym: sollen.
Na marginesie dopisek NB – notabene.
1f-f
Tu: ├ auch woll mehr? ablegen ┤ Na marginesie nieczytelna wstawka wskutek wyblaknięcia
papieru.
1g
Nadpisane nad ├ Marck ┤.
1e
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
213
haben mögen, gute Achtung geben, damit
keine Betrug oder Falschheit weder an Waren noch an Mass und Gewicht, es seie was
es wollehh-hh, irgens im Schwange gehe. Die
Übertreterii-ii zu billiger Straf[e] zu Erhaltung
guter Policei und and[e]ren zum Abschei//
[s. 444] wie Recht zie[he]n und alles tuen,
auch verschaffen getan ázuñ werden, was das
verordnete Wettamt, zu verhiten schuldig.
41. Item niemand soll von Fremden uf der
Stadfreiheit bei und an dem Wasser ohne
gebü[h]rende Entgeltung weder Holz ufsetzen, noch an Schiffen etwas bauen// [k. 33v]
lassen, bei gebü[h]render Strafe.
41. Dieselbejj-jj ámögen auch jeder Zeit wen[n]
sie solches der Notin befundenñ das Brod den
Bäckren [sic] besichtigen und nachwegen
verstraffellig befunden, denselben unnachlässlich strafen entweder mit Nehmung alles
unwichtigen Brodts oder and[e]ren willkürlichen áGeldñstrafen und nit gestatten, dass
das Brod sowoll Weizen als Roggen geringer und kleiner, dan[n] die von der Hohen
Obrigkeit angeordnete und nachgegeb[e]ne
Brotsordnung ausweiset, gebacken, feilágeñhalten, sondren, das[s] männiglichen vor
sein[en] Groschen genugsame Brotslieferung
alleweg[e] geschehen möge.
42. Item niemand soll an Sonn= und
Fest[t]agen Bier oder Brandtwein unter
der Predigt und Messe in seinem Hause
zue schenken und den Gästen vorzutragen
verstat[t]en, noch selbst tun bei höher Strafe.
42. Nichtsweniger sollen auch dieselbige
Herrn Kämer auf die Fleischhauer ein wachendes Aug[e] haben, damit die Oberherschaft und Stadt mit genugsamem Fleisch
versehen und solches übermässig teu[e]r
verkauft werde: handlen sie darwieder, so
sollen sie derkk Straf nit gefreuet sein.
43. Item es sollen die Herren Kemer der
Stadt (weil sonsten keine Wettegerichte
vorhanden) ihrer Pflicht, den Rechten und
alter Gewo[h]nheit nach, uf alle und jede
Hökere, Bierschenkere, Krämer und andere Handelsleute der Stadt, wie die Namen
haben mögen, gute Achtung geben, damit kein Betrug oder Falschheit weder an
43. Es soll niemand von den Stadtinwohnern
unterstehen ufm Land den negsten Marksteten
zum Vorfang und Schaden die Waren aufzukaufen und die abwendig zu machen und sonderlich was Flachs belanget, sondren sollen alles zum Markte und zur Stadtwaage kommen
lassen, bei Verlust selbiger Waren und and[e]
ren Strafen, laut der Land[e]sordnunge.
hh-hh
Tu: ├ nasser oder treuger Waren ┤.
Tu: ├ mit Beistand des Bürgermeisterlichen Amts oder des gantzen Ehrsamen Rats ┤.
jj-jj
Tu: ├ sollen alle vierzehen Tage ┤.
kk
Tu: ├ billiger ┤.
ii-ii
214
DANUTA BOGDAN
Waren noch an Mass und Gewicht, es sei
zue nasser oder treuger Waren, irgends im
Schwange gehe, die Übertreter mit Beistand
des Bürgermeisterlichen Ambts oder des
ganzen Rats zu billiger Strafe zue Erhaltung
guter Policei und ander[e]n zum Abscheue,
wie Recht ziehen und alles tun, auch verschaffen getan werden, was das verordnete
Wettamt zu verhüten schuldig.
44. Item dieselbe sollen alle vierzehen Tage
das Brod der Becker besichtigen und nachwegen, wer straffellig befunden, denselben
unnachlesslich strafen, entweder mit Nehmung alles unwichtigen Brods oder ander[e]n
willkürlichen Geldtstrafen und nicht gestatten, dass sie das Brod sowoll Weizen als
Roggen geringer und kleiner, dan die von der
Hohen Obrigkeit angeordnete und nachgegebene Brodsordnung ausweiset gebackken,
feilhalten, sondern das menniglichen für
seinen Groschen g[e]nugsame Brodslieferung allewege geschehen möge.
44. Kein Paudelkrämer soll in der Stadt zu
hauási[e]renñ und ausserhalb dem Jahrmarkt
etwas zu verkaufen gestattet werden, wo solche áWarenñ bei der Stadt im gleichen Kauf
auch gefunden wurden, bei Verlust der Waren.
45. Item nichtsweniger sollen auch dieselben [sic] Kemer uf die Fleischauer ein wachendes Auge haben, damit die Oberherrschaft und Stadt mit g[e]nugsamen Fleisch
stets vorsehen und solches nicht übermessig teuer verkauft werde; handlen sie dawieder, so sollen sie der billigen Strafe nicht
gefreiet sein.
45. Es sollen keine Gänse von den Bürgern
bei der Stadt gehalten und auf die Freuheit
gebracht werden, bei Verlust derselben.//
46. Item es soll sich niemand von den
Stadteinwohnern unterstehen ufm Lande
den nechsten Marksteten zum Vorfang und
Schaden die Waren ufzuekaufen und die
Waren abwendig zu machen und sonderlich
was Flachs belangend, sondern sollen alles
zu Markte1h und zur Stadtwa[a]ge kommen
lassen, bei Verlust// [k. 34] selbiger Waren
und ander[e]n Strafen laut der Land[e]sordnung.
[s. 445] 46. Es soll ein Bürger über 12 Schafe
bei der Stadt zu halten und auf die Freüheit
zu bringen nit berechtiget sein.ll-ll
ll-ll
1h
Tu: ├ bei der Straffe ┤.
Tu: ├ und ┤.
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
215
47. Item keinem Paudelcremer1i soll in
der Stadt zu hausieren und ausser dem
Jahrmarkte etwas zu verkaufen gestat[t]et
werden, wo solche Waren bei der Stadt in
gleichem Kauf auch gefunden würden, bei
Verlust der Waren.
47. Es soll niemand bei der Stadt, der nit
Bürger ist, weder zu Land noch zu Wasser
einigen Handel zu treiben Macht haben, bei
höher Strafe.
48. Item es sollen keine Gänse von den Bürgern bei der Stadt gehalten und uf die Freiheit gebracht werden bei Verlust derselben.
48. Es soll niemand ázum Bürgerñmm-mm
hiesige[r] Stadt angenommen werden, er
habe dan[n] Schein und Beweis seines ehrlichen Herkommens und Verhaltens und habe
sich auch mit genugsamer Kundschaft der
Freilassung von seiner Herrschaft versehen
áund Herren Räte dargestelletñ.
49. Item es soll ein Bürger über 12 Schafe
bei der Stadt zu halten und uf die Freiheit zu
bringen nicht berechtiget sein bei der Strafe.
49. Alle und jede Vermünder sollen ihrer
Unmündigen Güter und sie selbsten woll
in Acht nehmen, Inventarium und Register
der Einnahme und Ausgabe stets richtig
halten, damit sie auf jede Anforderung von
der Herrschaft woll bestehen und nicht innn
Strafe genommen werden mögen, geschicht
auch den Unmündigen Schaden durch der
Vormünder Nachlässigkeit, so soll solcher
ausser aller Entschuldigung aus ihren Gütren
gefordret [sic] und erstattet werden.
50. Item es soll niemand bei der Stadt der
nicht Bürger ist weder zu Land noch zu
Wasser einigen Handel zu treiben Macht
haben, bei höher Strafe.
50. Es soll niemand ásowoll bei Tag alsñ
bei nachtiger Zeit mit Feuer, ábranden Tobakpfeifenñ und mit blossem Lichte áauf
Strassersñ [sic], in Ställen, Scheinen und
Schoppen wandlen und umgehen, noch denseinigen damit umzugehen gestattenoo-oo ábei
höher Leibesstraf[e]ñ.
51. Item es soll niemand in die Gemeine
der Stadt angenommen werden, er habe
dan[n] Schein und Beweis seines ehrlichen
Herkommens und Verhaltens und habe sich
áauch mitñ genugsamer Kundschaft der Freilassung von seiner Herrschaft vorstehen.
51. Es soll niemand auf liegende Gründe
oder stehende Erben ohne Vorwissen und
Zulass Eines Ehrbaren Rats oder des presidierenden áHerr[n]ñ Bürgermeisters einem
and[e]ren Geld oder Geldswert vorstrecken
und darleien, tet iemand darwieder, so soll
mm-mm
Tu: ├ in die Gemeine áder Bürgerñ ┤.
Tu: ├ billige ┤.
oo-oo
Tu: ├ bei höher Strafe ┤.
1i
Pierwsza litera przeprawiana.
nn
216
DANUTA BOGDAN
der das Geld dem and[e]ren solcher Gestalt
geliehen, desselben Geldespp-pp verfallen
sein und der Entlohner mit billiger Strafe
beleget werden.
52. Item alle und jede Vormünder sollen
ihrer Unmündig[en] Güter und sie selbsten woll in Acht haben, Inventar[ium] und
Register der Einnahme und Ausgaben stets
richtig halten, damit sie uf jede Anforderung
vor der Herrschaft woll bestehen und nicht
in billige Strafe genommen werden mögen.
Geschicht auch dem Unmündigen Schaden
durch der Vormünder Nachlessigkeit, so soll
solcher ausser aller Entschuldigung aus ihren Gütern gefordert und erstat[t]et werden.
52. Es soll niemand von der Stadtinwohneren
und Bürgeren zur and[e]ren Ehe schreiten,
er habe dan[n] seinen in erster Ehe gezeigten Kindern Vormünder verordnen und //
[s. 446] bestätigen lassen und denselbigen
richtige Schicht und Teilung gehalten bei 20
Mk Strafe unnachlässlich zu erlegen.
52a.** Es soll sich niemand unterstehen unter
den Scheinen, Ställen, da Getreidich, Stroh,
Heüe oder andere dergleichen Sachen eingeleget werden, Wohnhäuser und Feuerherte
an den Örteren, da vorhin keine Gestanden
ufzurichten, bei Verlust aller eingewandten
Unkosten und Straf[e] der Herrschaft, auch
soll er wo hierwieder gehandlet worden entweder solch Gebäude stracks wi[e]d[e]rum
abbrechen oder kein Feu[e]r darin zu halten
schuldig sein.
53. Item es soll niemand bei nachtlicher Zeit
mit Feuer und blossem Lichte in Ställen,
Scheinen und Schopfen wandelen und umgehen noch denseinigen damit umzugehen
gestat[t]en bei höher Strafe.
53. Niemand soll sichrr unterstehen fremder Leut[e] Zäune an Garten oder sonsten
an and[e]ren Örtren [sic] abzubrechen und
wegzutragen; wer dawieder tut, der soll den
Schaden erstatten gedoppelt und darüber
mit höher der Herrschaft Straf[e] gezuchtiget werden.
54. Item es soll niemand uf liegende Gründe oder stehen[de] Erbe ohne Vorwissen
und Zulass Eines Ehrbaren Rats, oder des
praesidi[e]renden Bürgermeisters eine[m]
ander[e]n Geld oder Geldeswert vorstrecken
und darleihen. Tuet jemand darwieder, so
soll der das Geld dem ander[e]n solcher
54. Es soll niemand seine Erbe und Güter
einigerweise beschweren mit Schulden und
aufgenommenen Geldren, er habe es dan[n]
vorhero ganz und gar bezahlet, bei Verlust
20 Mk der Herrschaft, welcher aber Geld
darauf gegeben, der soll desselben verlustig
sein.
**
Pisarz omyłkowo nadał ten sam numer „52” dwom artykułom na sąsiednich stronach.
Tu: ├ der Herschafft, darunter die Gründe und Erben darauf das Geld getan gelegen ┤.
Tu: ├ mit ┤.
pp-pp
rr
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
217
Gestalt geliehen, desselben Geldes der
Herrschaft, darunter die Gründe und Erbe
darauf// [k. 34v] das Geld getan gelegen
verfallen sein, und der Entlehner mit billiger
Strafe beleget werden.1j
[s. 446] /= Weilen vor diesem von vielen alten Jahren hero bis an den verschiedenen
Krieg bei willkürlicher Strafe, stätt und fast
[sic] gehalten und jährlichen abgelesen worden, dass niemand ein Messerss über eine
halbe Ehle die Länge, damit jemand gefährlich kön[n]te verwundet oder gar entleibet
werden, bei sich tragen solle, als wird solches auch hiemit und Kraft dieses beliebet
geordnet, besterket und ernstlich bei hö[h]er
Strafe wiederholet und zuhalten geboten, auf
das desto mehr Unheil und Ungelegenheit
verhütet werde.=/
[s. 447] /=Niemand soll auch sein Pferd
oder áanderñ Viehe an irkeines Haus, Scheinen oder anderer Gebäuden L[e]iter, so in
Fewersnot oder and[e]rer Gefahr stets bereit und ohngehindert sein sollen, anbinden
und stehen lassen, bei Verlust selbiges Pferdes und Viehes oder and[e]ren verdienten
hohen Strafen=/.
/=Es soll der verordnete Brauherr fleissig
attendi[e]ren und Vorsorg[e] haben, damit
vor dem Brauhause stets reingehalten und
kein Schweinlager mit dahin übermässig
aufgeworfenem Strohtt gemacht oder gestattet werden, bei Vermeidung gebührender
Strafe=/.
55. Item es soll niemand von der Stadtinwohnern und Bürgern zur ander[e]n Ehe
schreiten, er habe dan[n] seinen in erster
Ehe gezeugten Kindern Vormünder verordnen und bestetigen lassen und denselbigen
richtige Schicht und Teilung gehalten bei 20
Mk Strafe unnachlesslich zu erlegen.
55. Wan jemand so vermessen were, dass er
seines bürgerlichen Eides ungeachtet, nicht
and[e]ren Bürgren [sic] gleich do ers schuldig wäre, der Stadtuu Unpflicht mitvv Scharwerkenww, Schossen und dergleichen ázuñ
tragen ásich weigert, soll Ihm selbiges bei
höher willkerlicher Straf[e] zuerkan[n]t zugesprochen werdenñ.
ss
Tu: ├ einer ┤.
Tu: ├ hinfihro ┤.
uu
Tu: ├ zu ┤.
vv
Tu: ├ Wachen ┤.
ww
Tu: ├ und ┤.
1j
Na marginesie dopisek NB.
tt
218
DANUTA BOGDAN
56. Item es soll sich niemand unterstehen
unter den Scheünen oder Ställen, da Getreidich, Stro[h], Heue und andere dergleichen
Sachen angeleget werden, Wohnheuser und
Feuerherte an den Örtern da vorhin keine
solche Gestanden ufzurichten, bei Verlust
aller angewandten Unkoste[n] und Strafe,
der Herrschaft auch soll er wol hiewieder
gehandelt werden, entweder solch Gebeude
stracks wiederum abbrechen oder kein Feuer
darin zu halten schuldig sein.
56. Es soll niemand fremder Leit[e] Gärten
besteigen, darin sie nichts zu schaffen haben,
würde jemand darüber beschlagen áderselbige sollñxx-xx einem Dieb gleich nach Grösse
des Verbrechens anderem zum Abschei gestrafet werden.
57. Item niemand soll sich mehr unterstahen fremder Leute Zeune an Gärten oder
sonsten an anderen Örtern abzubrechen und
wegzutragen. Wer dawieder tut, der soll den
Schaden erstat[t]en ged[o]ppelt und darüber
mit höher der Herrschaft Strafe gezüchtiget
werden.
/= Ein jeder soll nach Ordnung zuer Nachtwacht [sic], einstellen und des Nachtes fleissig herumgehen, singen und das Horn erschallen lassen und fleissig Achtung áhabenñ
damit durch ihre Nachtlässigkeit [sic] kein
Schaden geschehe bei höher Straf und Ersetzung des daraus erfolgeten Schadens=/.
57. Dadurch vorsorgere Ehrbaren Ratsyy verordnete Nachtwächter eingesetzenden um
damit die Nachtwache richtige Weise verrichtet werde, alle? und ein jederlichenzz-zz
bericht[et]?ñ Namen, sein gehöriges Nachtwachtsgeld contenti[e]ren, dessgleichen
auch die Taglöhner vermöge Verordnung,
des ihrige entrichten sollen.
[58.] /=Item wo sichs ie in künftigen Zeiten begebe, dass Erbgüte[r] oder Heüser
da ungezahlte Erbgelder aufzufinden abebrandten, wie dan[n] leider al[l]hier den
verlaufenen Krieg geschehen, so soll es
also damit gehalten werden, dass der dritte
Teil unbezahlter Erbgelder dem Besitzer
zu Gut gefellet, drei Jahr frei gegeben von
beschehene Feuersbrust und erlittenen
Schaden anzurechnen und der jährlichen
Gälde der Erbgelder der dritte Teil auch
abgekürzet werde, da aber etzliche Erbgelde vorm Brand versessen weren, damit soll
gleich wie anderer Schuld gehalten werden.
58. Es soll die Gemein[e] kein[e] geheime
Zusammenkunft halten, darinnen wieder die
Hohe Gnädige Obrigkeit oder Ein Ehrbarer
Rat gehandelt worden, bei höher Straf[e].
xx-xx
Tu: ├ an Ersehung der Person ┤.
Tu: ├ die ┤.
zz-zz
Tu: ├ Bürger und Einsassen dergleichen? ┤.
yy
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
219
Verneuert und confirmi[e]ret uf Heilsbergischer Tagefa[h]rt vermöge publicirten
Recesses Anno 1631 den 3. Decembris,
erstlich aber gleichfals statuiret und verordnet Anno 1526 auch nach bescheh[e]ner
Kriegsverwüstung=/
59. Es soll niemand sein[e] Erbe und Güter
einigerleiweise beschweren mit Schulden
und aufgenommenen Gelden, er habe es
dan[n] vorhero ganz und gar bezahlet bei
Verlust 20 Mk der Herrschaft, welcher aber
Geld d[a]rauf geliehen, der soll desselben
verlustig sein.
59 Es soll kein Taglöhner oder Bredtschneider ohn[e] Bewust des Worthabenden Bürgermeisters// [s. 448] sich von der Stadt in
andere Arbeit begeben, bei Verlust der Stadtwohnung.
60. Item weil vor diesem von vielen alten
Jahren hero bis an den vorschienen Krieg
bei willkürlicher Strafe// [k. 35] stet und fest
gehalten und jehrlichen abgelesen werden,
dass niemand ein Messer über eine halbe
E[l]le die Lenge, damit jemand gefehrlich
kun[n]te verwundet oder gar entleibet werden, bei sich tragen so[l]lte, als wird solches
auch1k hiemit und kraft dieses beliebet, geordnet, besterket und ernstlich bei höher
Strafe wiederholet und zuhalten geboten,
auf das desto mehr Unheil und Ungelegenheiten verhütet werden.
60. Es soll alle Vierteljahraaa-aaa, (wie bishero
im Gebrauch gewesen) durch die Herrn Cämer
nebst den verordneten Brandherr[e]nbbb-bbb
die Rauchfang oder Schorstein besichtigen und andere Notwendigkeiten der Stadt,
ánemlichñccc Reinligkeit der Strass[en]ddd
áundñ lederne Eimer.eee-eee So ein Mangel
gefunden wird, so soll der Hauswiert mit
ágebührenderñfff Strafe beleget werden.
61. Item niemand soll auch sein Pferd oder
ander Viehe an irkeines Haus, Scheinen oder
anderer Gebeude L[e]iter, so in Feuersnot
oder anderer Gefahr stets bereit und ungehindert sein sollen, binden und stehen lassen, bei Verlust selbigen Pferdes oder Viehes
oder ander[e]n verdienten hohen Strafen.
61. Es wirt auch verboten den Knechten
Montag zu halten, bei Verlust von iedem Mal
6 Mk und der Wiert so nicht angeben wird
9 Gr.ggg
aaa-aaa
Tu: ├ der von allen höhe[n] Festtage[n] nemlich Weinachten, Östern, Pfingsten und Michaelis ┤.
bbb-bbb
Na marginesie dopisek: welche durch den bestalten Schorsteinfeger gefeget, jeden selbigen sein gehörigen Lohn gehalten soll.
ccc
Tu: ├ dass ┤.
ddd
Tu: ├ Leiter ┤.
eee-eee
Tu: ├ und andere Sachen bei jederm Hause gefunden werden ┤.
fff
Tu: ├ willkürlicher ┤.
ggg
Tu: ├ 20 Gr. ┤.
1k
Tu: ├ auch ┤.
220
DANUTA BOGDAN
62. Item es soll der verordnete Brauherr fleissig attendi[e]ren und Versorge tragen, damit
vorm Brauhause stets reingehalten und kein
Schweinlager mit dahin übermessig ausgeworfenen Stro[h] hinfuro gemacht oder verstat[t]et
werde bei Vermeidung gebührender Strafen.
62. Es wird verboten auf fruchtbar[e]n Örtern Würm zu graben, bei 20 Gr. Straf[e], ie
und allemal.
63. Item were jemand so vermessen, dass er
seines bürgerlichen Eides ungeachtet, nicht
ander[e]n Bürgern gleich da ers schuldig
were, der Stadt Unpflicht mit Wa[chen],
Scharwerken, Schossen etc. und dergleichen tragen, verrichten und ausstehen
wol[l]te, der soll für keinen Bürger gehalten
werden und keiner bürgerlicher Freiheit genissen, auch seine Pferde und Viehe, do er
einiges hette, nicht uf die Stadtwei[de] oder
für den Hirten bringen, bei Verlust dessen
oder ander[e]n hohen willkürlichen Bussen.
63 Es soll kein[e] bürgerliche Na[h]rung zu
treiben vergunnet sein, so nich[t] vorhero
Bürg[er] seie oder desfal[l]s Ein Ehrbarer
R[at] Abtrag jährlich tue.
64. Item es soll niemand weder Man[n]
noch Weib, fremder Leute Garten, darinnen sie nichts zu schaffen haben, berü[h]ren
oder etwas daraus, es sei Obst oder Geköche nehmen oder holen, auch ihre Kin[der]
und Gesinde jeder davon ernstlich abhalten, würde jemand ufn wiedrigen [sic] Fall
darübe[r] beschlagen oder überzeuget, so
soll der oder die Unansehung der Personen
einem Diebe gleich nach Grösse des Verbrechens mit Prangern, Halseisen, Verweisung
der Stadt und anderer// [k. 35v] verdienter Weise, ander[e]n zum Abscheue, [wie]
Recht unnachlesslich gestrafet werden.
64. Item sollen keine lose Leit[e] áund Umbgängerñ über 1 Nacht nicht gelitten werden,
ohne Bewust des Herren Bürgermeisters.
Confirmatur Anno 1708.
65. Item ein jeder so zur Nachtwache seiner Ordnung und Pflicht nach verbottet und
bescheiden worden, soll sich unseumig einstellen, des Wachherrn befehlichs Ermahnung woll in Acht nehmen und dem Zufolge
seine Wache des Nachtes mit herumbgehen
und fleissiger Ufsicht, auch Erschallung des
Horns also vorsehen, das uf jederm Fall
desfal[l]s Antwort mag gegeben werden
Geschehe aber irgends Schaden durch der.
65. [k. 449] Die Zügen sollen nicht auf der
Gasse gelitten werden. Würde eine Schaden
zufügen und ertappet werden, so sollen ihr
nicht allein die Füsse abgehauenhhh, sondern
auch der Wiert gestrafet werden, nebst Ersetzung der daraus entstandenen Schadens
[sic].
hhh
Tu: ├ werden ┤.
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
221
Wache Nachlessigkeit, so soll es an derselben gesucht und der befindene Unfleiss mit
harter Strafe beleget werden.
66. Item es soll von men[n]iglichen, so im
Stattfelde eigen Land besitzen Verschafung,
bei höher Strafe ins ehiste getan werden, damit durch richtigen Überschlag und unvordechtige Übermessung seines habenden Akkers, Ein E[h]rbarer Rat eigentlich wissen
möge, wieviel ein jeder besitze und inhabe,
auf das also sowoll dem H[errn] Pfarre[r]n
[sic] sein gebü[h]render decem, als auch andere Unpflichten an Hubenzins und Wartsgeld dahero zu seiner Zeit gefallen mögen.
[s. 448] 66. Die Appellation áin Rechtshändelñ soll nach Ordnung der áRechtñ Rechtensiii-iii gehalten werdenjjhändelj-jjj unnerhalb
10 Tagen// [k. 449] bei wülkürlicher Strafe.
ásub Administratione Reverendissimi Domini Domini Praepositi Ujejskiñ22.
[k. 449] /= Es soll alle ihre Schwein[e] vor den
Hierten treiben, bei Verlust der Schwein[e]
und Ersetzung des geschehen[en] Schadens=/.ávalet hoc punctumñ
67.1l Item es soll die Gemeine der Bürgerschaft
keinesweges sich unterstehen ohne ausdrücklichen Consens und Zulas[s] der gebietenden Obrigkeit heufige Zusam[m]enkünften
zuehalten, viel weiniger Verbündnis[s] oder
Ratschläge es sei wieder der Hohen Obrigkeit oder Eines E[h]rbaren Rats Ordination,
heilsame Satzung oder dergleichen befehlich
zu machen, sintemal solches sehr gefehrlich
und verdechtig, bei höher willkürlicher, auch
Halsstrafen nach Grösse der Verbrechung.
[67.]*** [k. 449] Es solle im aus nicht mehr
dan[n] 4 Malkkk Essen gegeben werden, bei
wil[kürlicher] Strafe.
68. Item es soll sich kein In= oder Beiwohner al[l]hier er sei wen[n] er wolle oder wie
er Namen haben mag, so uf Taglohn zu arbeiten pfleget und der sich für einen Taglöhner gebrauchen lest, er sei Bürger oder nicht,
bei Austzeiten oder sonsten wen[n] notwendige Arbeit vorhanden, anderwerts zu arbeiten, von der Stadt machen, sondern bei der
Stadt stets verbleiben und um billiges [sic]
Lohn arbeiten, bei Verlust der Stadtwohnung
und ander[e]n willkürlichen Strafen.
***
Artykuł ten pisarz opatrzył numerem 74; tu zachowano ciągłość numeracji, pomijając numerację artykułów, które pisarz skasował.
iii-iii
Tu: ├ alten Gewohnheit und ┤.
jjj-jjj
Tu: ├ nach zwee ┤.
kkk
Tu: ├ zeiten ┤.
1l
Na marginesie: NB.
22
A. Kopiczko, Ujejski Tomasz (1613–1689), w: SBKW, s. 262–263. Prepozyt od 1652 r.
222
DANUTA BOGDAN
DODATEK DO WILKIERZA FROMBORSKIEGO Z 17 MARCA 1675 ROKU
Kopia archiwalna: Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie, Acta der Stadt Frauenburg
2 (1645 –1705), s. 405 – 407. Dokument o wymiarach 33x20 cm zamieszczony na trzech stronach,
wszyty w oprawny poszyt. Papier pożółkły, pismo czytelne, neogotyckie, atrament koloru czarnego.
Stan zachowania dobry.
[s. 405] Anno 1675 den 17. Martii ist gewesen der So[n]ntag Oculi, an welchem nach
verlesener Stadt Willkür folgende Puncta auf Bewilligung und Befehl Ihr Erleuchten,
Hochwürdigen Gnaden Herrn Herrn Joannis Wolowski Canonici Varmiensis, Viceadministratoris Frauenburgensis auf Ehrbare Rat bittliches Anhalten der ganzen Bürgerschaft
publicieret und vorgelesen worden.
Anhang der Willküre
1. Ein ieglicher Bürger soll seine Mass[e], es sei halben Stof, Scheffel etc., welche er
zu seiner Hantierung gebraucht, von Herrn Kämmerreten und mit dem neuen Stadtzeichen
zeichnen lassen bei Straf[e] 3 Mk, welcher anders wird befunden werden.
2. Soll allen Taglöhnern, so nicht Bürger sein, sie mögen besessen oder unbesessen
sein, Vieh zuhalten verboten sein, weil sie nicht seen, noch me[h]en, und oft befunden
wird, dass das Futter aus denen Scheuren entwendet wird, bei Confiscation solches Viehes,
so solches vor den Hirten gebracht würde werden.
3. Wird allen Bürgern und Einwohneren der Stadt zu Sommerzeit Grass mit Bürden
oder Säcken ausm Feld zu holen verboten, weil oft befunden wird, dass nebenst dem Grass
von denen Scheitelfahren auch das Getreidich d[a]ran zugleich abgeschnitten worden; welcher nun hierwieder handlen wird, soll vor jeder Bürd Grass 5 Mk, in Mangel Geldes aber,
den spanischen Mantel samt der Bürde Grass in der Stadt herumtragen.
4. Weil auch mit höchstem Unwillen ersehen wird, wie die Hacken der Eichwald
etc. durch das gantze Jahr von den Schweinen// [s. 406] umgewielet und zunichten gemacht wird und bishero getane Ermahnungen nichts verschlagen, als wird ein jeder seine
Schwein[e] vor den Hirten zu treiben angemacht, im wiedrigen Fall soll ihm unnachlesslich laut der Willküre geschehen (art. 11).
5. Wird abermal wiederholet, das[s] Punct der Willküre v[on] öftere Decret[e] der vorigen Herr[e]n Stadtrichtern wegen der W[i]esen= und Rohrhölmer am Ha[a]be, dass ein
ieder seine Pferde davon abhalten solle, bei Straf[e] ávon jeglichem Pferdeñ zum ersten Mal
ein Reichdaler [90 Gr.], zum and[e]ren zwei, zum dritten bei Confiscation, Wegnehmung
und Verfallung desselben Pferdes, weil dardurch das Land zertretten2a, verwüstet wird.
6. Welche mit Holz handlen denn wird verboten ihr Holz aufsetzen zulassen, wo Gras[s]
wechst, dadurch den Schafen, Kelbren und Schweinen die Weide verkurzet und zunicht
gemacht wird, sondern allein gestattet auf den Strand, welcher hierwieder leben wird, der
soll vom Viertel Holz 10 Gr. und vom Fadem Holz 5 Gr. Straf[e] verfallen haben und doch
solches auf gräs[s]ige Örter gesetztes Holz über acht Tag[e] doppelter Straf[e] stehen zulassen, nicht berechtiget sein.
2a
Tu: ├ wird ┤.
WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)
223
7. Weil auch der Punct von Rücken und Zaünen seinen Effect nicht gewinnen kan[n],
sondern ein ieder nach seinem Belieben dieselben (so mit schwerer Mühe verschaffet und
erhalten müssen werden) abzubrechen und wegzuführen nicht scheüet; als soll derselbe,
welcher hierauf betroffen oder nur Verkundtschaft wird werden, den spanischen Mantel
samt einen [s. 407] Zeichen von Rücken oder Zäunen in der Stad[t] herumtragen und nachmals 20 Schläg mit dem Robant ufm Marktstein oder ander[e]n schweren Geltstrafen, wer
ein Bürger ist beleget wer[den] und solches ist eben zu verstehen von den Zäunen an der
Hohen Obrigkeit Gärten.
8. Die Fischer sollen sich nicht unterstehen am Strand das Mell, welches ein Ansehen
hat wie Spohnerd, wegzuführen, weil das Land dardurch gestärket wird, bei höher willkürlicher Strafe.
9. Denenselben Fischern wird auch verboten ihre Säck[e] aufzuhengen auf der Kelberweid, Hacken2b oder Bruch, auch daselbst wegen ihrer Handtürung richtsteig, weil sie ihre
ordentliche Wege dazu haben, zu machen, wodurch die Wiesen zertretten und das Grass
zunichten gemacht wird, sondren ihre Fischersäcke auf den Strand oder andere gelegene
Örter, wie bei and[e]ren Städten gebräuchlich, aufhenken, bei Straf[e] die sie willkürlichen
zugewarten haben.
Zue Urkund sind diese Puncta von Ihr Erleüchten Hochwürdigen Gnedigen Herrn Vicestadtrichter eigenhändig unterschrieben und den 17. Martii [1675] der ganzen Bürgerschaft
zum ersten Mal ufm Rathaus vorgelesen worden.
Joannes Wołowski Canonicus Varmiensis,
Administrator Frauenburgensis subscripserat
mp
2b
Tu: ├ Haack ┤.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Maciej Ptaszyński
Warszawa
REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE
UWAGI NA MARGINESIE PRACY JOHANNESA BURKHARDTA1
Dnia 4 października 1614 r., w Wolgast, do drzwi diakona i kościelnego Georga
Kiliana zapukał Jürgen Schwiese2. Niezwykła była zarówno pora (minęła dziesiąta
wieczór3), jak i sposób zaanonsowania wizyty. Wedle słów Kiliana Schwiese
„przemocą wyłamał drzwi [do sieni] i potem z wielką siłą natarł na następne drzwi,
walił [w nie] i stukał”4. Szczęśliwie kościelny Kilian nie był sam: oprócz jego żony
w mieszkaniu znajdowali się wówczas także służąca oraz introligator z Barth, Daniel Eirer. Służąca, śpiąca zapewne najbliżej wejścia, wstała jako pierwsza, podeszła do drzwi i spytała o tożsamość nocnego gościa. Nie uległa jednak wezwaniu
do otwarcia drzwi, a spostrzegłszy, że drzwi do sieni zostały wysadzone z zawiasów, pośpieszyła obudzić kościelnego.
Kościelny wedle własnych słów udał się na spoczynek już dwie godziny wcześniej, ale na wezwanie służącej wstał i poszedł rozmówić się z natrętem. W sporządzonej potem skardze zaznaczył, że rozmawiał z nim bardzo uprzejmie („mit aller
1
2
3
4
J. Burkhardt, Stulecie reformacji w Niemczech. Między rewolucją medialną a przełomem
instytucjonalnym (1517–1617), Wiedza Powszechna, Warszawa 2009 (seria NIH = Klio
w Niemczech).
Landesarchiv Greifswald, Rep. 35, nr 725, s. 103–105, 107–109: skarga zatytułowana: „Was
für eine große unmenschliche und fast Teuffelische gewaldtsame tadt an mir Georgio Kilianj,
der H. Kornschreiber Jurgen Schwiese von dienstage (den 4 Octobris huius) nacht vast halb
uhr 11 an biß umb halb uhr 1 auf den Morg, in meiner behausung und auf meiner Ehebette
geübet und bewiesen hatt”. Stąd pochodzą wszystkie cytaty.
Wszystko wskazuje na to, że Kilian posługiwał się zegarem dwunastogodzinnym. Na temat
pomiaru czasu ostatnio: J. Łosowski, Zegarowy pomiar czasu w miastach polskich w XVI–
XVIII wieku. Problem zasięgu, w: Człowiek wobec miar i czasu w przeszłości, red. P. Guzowski, M. Liedke, Kraków 2007, s. 50–75, tu: s. 55 (tam także dalsza literatura przedmiotu).
[...] „brach er mit großer macht und gewaldt die vorthur auf, und dan mit aller gewaldt an die
andere thur stoß, bungete und klopffete”.
228
MACIEJ PTASZYŃSKI
bescheidenheit”) i, wzywając do opamiętania, namawiał nieproszonego gościa,
aby udał się do domu5. Nierozważnie wpuścił jednak młodego człowieka do izby,
cały czas próbując go skłonić, aby wrócił do swojej matki i położył się spać6. Nie
ulegało bowiem wątpliwości, że Jürgen Schwiese był po prostu pijany.
Gdy jednak namowy nie przynosiły żadnych rezultatów, kościelny Kilian postanowił wrócić do łoża małżeńskiego. Wówczas jednak Jürgen Schwiese rzucił
się za nim na łóżko, bijąc i rozrywając koszulę7. Na pomoc kościelnemu przyszedł
goszczący w jego domu introligator. Podskoczył do łóżka i usiłował przemówić
młodemu człowiekowi do rozsądku, wskazując na niestosowność jego zachowania
i absolutną niewinność kościelnego8. Kilian skorzystał z tej pomocy. Poszedł do
drugiego pomieszczenia i ubrał się („zoch
och ich /salvo honore/ meine kleidern”),
”), porzuciwszy nadzieję na rychły sen. Jürgen Schwiese pośpieszył jednak za Kilianem,
chwycił go za gardło i, bijąc, obrzucał wyzwiskami: „Suche pfaffe, du lose Schelm,
nun soll dich lide schehen”. Następnie chwycił mosiężny lichtarz i zamierzył się
w głowę kościelnego. Jak pisał kościelny, gdyby nie interwencja boska i ręka introligatora, który wyrwał pijanemu młodzieńcowi świecznik, z pewnością rozłupałby
głowę duchownego. Wówczas dopiero nieproszony gość się rozszalał, nie przypominając już – według Kiliana – człowieka, lecz raczej szatana9. Tym razem introligator próbował łagodnie („mit alle sanftmoth und bescheidenheit”) przemówić
młodzieńcowi do rozsądku, czym wywołał nową falę agresji. Schwiese chwycił
oburącz kościelnego, uderzył nim kilkakroć o łóżko i pchnął na stół. Jednocześnie
obrzucał duchownego wyzwiskami („du pape, du ehelose Schelm, dieb und hurren
Sohn”), rozrzucał sprzęty domowe, a w końcu wskoczył do kadzi, w której leżało
zasolone mięso, i wykrzyczał słowa, z których można było się dowiedzieć o przyczynie całego zajścia: „zły klecho, czego ci brakuje i dlaczego pytasz, czy leżę na
dziewce, czy pod nią, lub czy u niej mieszkam albo sypiam”10.
5
6
7
8
9
10
„Jurgen gehet nach hauß, hie habt ihr nichts zuthuen, gedencket ihr nicht was ich für eine
persohn bin, Item, in waß fur eine wohnung ich sei”.
„[...] er muchte doch nach […] seiner Mutter hause gehen und schlaffen”.
„[...] fihl mit in meinem ehebette, da ich bei meiner frawen lag, mit aller gewalt auf das leib,
und da ich ihm sagte er solte mir vom leibe ligg und seiner wege gehen, greff er mich /salvo
honore/ ins hembde an die brust reß mir daselbe entzwei und schlug mit aller gewaldt zu mir
ein”.
„Mein freundt, wie kommtt ihr mit solcher ungestumicheit hie so her, wo thut ihr diesem
ehelig Manne solsche große gewaldt in seinem eigenen hause und auf seinem Ehebette, der
Man sagt euch ia nichts böses, hatt ia nichts mit euch zuthun, gehet ewre wege da ihr zuthuen
habt, gehet lieg und schlaffet”.
„[...] er wutete und dobete noch vielheftiger, nicht wie ein Mensch, sondern wie der leidiger
Teufel, ia wenn alle Teufele in einen Klumpfen zusamen geschwoltezt weren”.
„[...] du bose pape, was mangelt dir oder was fragestu darnach, ob ich oben oder vnten einer
Hure liege, oder ob ich darbei wohnen oder schlaffen will”.
REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE
229
Sprawa ta może się wydać dość banalnym opisem pijackiej awantury. Należy
jednak do typowych poreformacyjnych konfliktów, w które uwikłani byli pracownicy nowego Kościoła. Reformacja pozbawiała ich sakry otaczającej pracowników
Kościoła katolickiego, a zarazem nie zdołała uwolnić od niechęci, jaka ciążyła na
duchownych u schyłku średniowiecza. Zostali oni tym samym wystawieni na atak
i krytykę, przybierającą niekiedy bardzo ostry charakter. W epoce konfesjonalizacji, następującej po reformacji, a poprzedzającej okres oświecenia, usiłowano
podnieść prestiż grupy duchownych protestanckich. Od świeckich zostali oni odgrodzeni murem wykształcenia i etosem grupy zbudowanym na fundamencie kultury akademickiej. Nowo powstała instytucja państwa i przekształcająca się instytucja Kościoła, stopniowo monopolizujące kształcenie, zapewniały duchownym
ochronę i utrzymanie. Zarazem jednak zostali oni wykorzystani do wprowadzania
nowych norm wśród wiernych, do poddawania ich kontroli i dyscyplinie. Źródeł
nowych idei państwa i Kościoła oraz przyczyn budowania etosu grupy opartego
właśnie na edukacji uniwersyteckiej oraz kulturze humanizmu i druku trzeba
szukać już w epoce reformacji.
Epoka ta należy do klasycznych tematów niemieckiej historiografii: początki
zainteresowania dziejami reformacji sięgają jeszcze XVI w.11 W XX w. właściwie
nie ustawały debaty na temat jej przyczyn, przebiegu i znaczenia12. Spierano się,
na ile otwiera ona nową epokę historyczną, czy zasługuje na miano „burżuazyjnej
rewolucji”, czy jest zjawiskiem miejskim, na ile stanowi kontynuację humanizmu
lub średniowiecznych herezji. No i – oczywiście – czy została uwieńczona sukcesem.
Na tle bogatej historiografii niemieckiej reformacji książka Johannesa Burkhardta, wydana w języku niemieckim w 2002 r., a ukazująca się obecnie (2009)
w polskim tłumaczeniu, jest pracą wyjątkową. Autor jako historyk reformacji
spróbował połączyć bardzo wiele teoretycznych ujęć: od teorii komunikacji, przez
teorię sfery publicznej, po teorię konfesjonalizacji. Pracę swą podzielił na trzy
części. W pierwszej zajął się związkiem wynalazku druku i reformacji, w drugiej – procesem formowania się wyznań, w trzeciej zaś – procesami państwowotwórczymi i instytucjonalizacją Rzeszy. Ramy czasowe książki wyznaczają dwie
kanoniczne daty: lata 1517 i 1617 – ogłoszenie przez Marcina Lutra tez o odpustach oraz obchody stulecia reformacji. Pierwsza cezura jest aż nazbyt oczywista,
druga natomiast – bardzo polemiczna. W przeciwieństwie do tradycyjnych ujęć
wykracza poza ogólnie przyjęte cezury mające wyznaczać koniec reformacji, takie
11
12
Por.: M. Pohlig, Zwischen Gelehrsamkeit und konfessioneller Identitätsstiftung: lutherische
Kirchen- und Universalgeschichtsschreibung 1546–1617, Tübingen 2007.
Por.: S. Ehrenpreis, U. Lotz-Heumann, Reformation und konfessionelles Zeitalter, Darmstadt
2002; O. Mörke, Die Reformation. Voraussetzungen und Durchsetzung, München 2005.
230
MACIEJ PTASZYŃSKI
jak śmierć Lutra (1546) i ogłoszenie pokoju augsburskiego (1555)13. Przezwyciężenie utartego podziału XVI stulecia jest dorobkiem badań nad konfesjonalizacją
i przejawem szerszego prądu w historiografii niemieckiej, określanego mianem
„deluteryzacji”14. Ukazanie reformacji jako procesu trwającego całe stulecie jest
niewątpliwie ciekawe i prowokujące do refleksji: 1617 r. bowiem to nie tylko
wielkie święto ewangelików augsburskich, obchodzących stulecie reformacji, lecz
także – jak przekonuje Burkhardt – data ważna dla ewangelików reformowanych
i katolików. To także rok, w którym wybuch wojny, mającej spustoszyć Europę,
był już nieunikniony. Dla Burkhardta lata 1517 i 1617 są jednak istotne ze względu
na ich medialne znaczenie15. Centralną bowiem tezą książki jest związek między
reformacją a drukiem: reformacja jest dla autora omawianej pracy „mitem historycznym rodem z prasy drukarskiej” (s. 14). Burkhardt podkreślił, że związek ten
miał charakter obustronnej zależności: nie tylko reformacja zawdzięczała sukces
nowemu medium16, lecz także druk, znajdując w Lutrze „swego bohatera” (s. 40),
zwyciężył w walce o miano głównego środka przekazywania informacji i kształtowania opinii publicznej. „Czarna sztuka” zarówno służyła dokumentowaniu
aktualnie rozgrywającej się historii reformacji, jak i sama stała się przedmiotem
sporu oraz uczestnikiem i aktorem aktualnych wydarzeń. Wielkimi zwycięzcami
w debacie o odpusty, leżącej u zarania reformacji, byli drukarze, publikujący początkowo listy odpustowe, a następnie skierowane przeciw nim pisma ulotne.
Trzeba zastrzec, że nurt badań nad komunikacją jest jedną z bardziej dynamicznie rozwijających się gałęzi niemieckiej historiografii, czego świadectwem
13
14
15
16
Zob. klasyczne już opracowanie: P. Blickle, Die Reformation im Reich, Stuttgart 20003; por.
uwagi O. Mörke, Die Reformation, s. 17.
H. Schilling, Die Konfessionalisierung von Kirchen, Staat und Gesellschaft – Profil, Leistung, Defizite und Perspektiven eines geschichtswissenschaftlichen Paradigmas, w: Die
katholische Konfessionalisierung: wissenschaftliches Symposium der Gesellschaft zur
Herausgabe des Corpus Catholicorum und des Vereins für Reformationsgeschichte, red.
W. Reinhard, H. Schilling, Gütersloh 1995, s. 7–12; idem, Confessional Europe, w: Handbook of European History 1400–1600. Late Middle Ages, Renaissance and Reformation,
red. T. A. Brady, H. A. Oberman, J. D. Tracy, t. 2, Leiden–New York–Köln 1995, s. 643;
H. Schilling, Aufbruch und Krise. Deutschland 1517–1648, Berlin 1988; A. Bues, Historia
Niemiec XVI–XVIII wieku, Warszawa 1998, s. 11; O. Mörke, Die Reformation, s. 67.
Por.: R. Kastner, Geistlicher Rauffhandel. Form und Funktion der illustrierten Flugblätter
zum Reformationsjubiläum 1617 in ihrem historischen und publizistischen Kontext, Frankfurt am Main 1982.
Por.: Flugschriften als Massenmedium der Reformation. Beiträge zur Tübinger Symposion,
red. H.-J. Köhler, Stuttgart 1981; A. E. Berger, Die Sturmtruppen der Reformation. Ausgewählte Flugschriften der Jahre 1520–1525, Leipzig 1931 (reprint: Darmstadt 1961); G. Blochwitz, Die antirömischen deutschen Zeitschriften der frühen Reformation (bis 1522), in
ihrer religiös-sittlichen Eigenart, „Archiv für Reformationsgeschichte” R. 27, 1930, s. 145–
254; Flugschriften aus den ersten Jahren der Reformation, red. O. Clemen, t. 4, Halle 1907–
1911 (reprint: Niewkoop 1967).
REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE
231
są liczne opublikowane ostatnio syntezy17. Wśród nich na uwagę zasługują prace
Wernera Faulsticha, które oferują niezwykle rozległą wizję rozwoju form komunikacji na szerokim społecznym tle18. Jako szczególnie znaczące zostały ocenione
również studia Michaela Gieseckego19. Ważnym obszarem historii komunikacji są
badania nad rozwojem druku, wśród których wciąż istotne miejsce zajmuje praca
Elisabeth L. Eisenstein20. Nieprzerwanie powstają nowe monografie poświęcone
Johannowi Gutenbergowi, nowe studia nad dziejami drukarstwa, prasy oraz poczty.
Jednocześnie ujęcia historii książki są krytykowane za ukazywanie jej „jedynie
jako wynalazku Gutenberga” i postulowane jest umieszczanie książki drukowanej
w szerszym kontekście nauk o komunikacji. Niemiecka historia książki bywa oceniana jako patchwork, któremu brak jednolitości tematycznej i metodologicznej21.
Na tym tle praca Johannesa Burkhardta, zawdzięczająca wiele studiom Michaela Gieseckego i Wernera Faulsticha, zajmuje niewątpliwie ważne miejsce.
Rewolucja medialna jest dla Burkhardta czymś więcej niż jedynie „przejściem od
pisania do drukowania”: oznacza zwycięstwo kultury pisma nad kulturą oralną.
Główną zasługę na tym polu mieli oczywiście humaniści, propagujący nowy ideał
wykształcenia („ideał literackości”) oraz stwarzający „życzliwą atmosferę” wokół
nowego wynalazku (s. 36). Początek nowej ery kultury pisma unaoczniły debaty
augsburska (1518) i lipska (1519): o przyznaniu palmy zwycięstwa w pierwszej
z nich przesądziło opublikowanie przez Lutra relacji z dyskusji (Acta Augustana).
W Lipsku zaś – jak stwierdził Burkhardt – zachowanie obu debatujących stron
odzwierciedlało odmienny stosunek do kultury pisma: Eck zyskał sobie wówczas uznanie siłą głosu i mocą pamięci, którymi zdecydowanie przewyższał Lutra
i Karlstadta, posługujących się notatkami i sięgających do podręcznej biblioteki.
17
18
19
20
21
Por.: Von Almanach bis Zeitung. Ein Handbuch der Medien in Deutschland 1700–1800, red.
E. Fischer; W. Haefs, München 1999; Medienwissenschaft. Ein Handbuch zur Entwicklung
der Medien und Kommunikationsformen, red. J.-F. Leonhard, H. W. Ludwig, D. Schwarze,
E. Strasser, t. 1, Berlin–New York 1999; M. North, Kommunikationsrevolution. Die neuen
Medien des 16. und 19. Jahrhunderts, Köln 1995; J. Wilke, Grundzüge der Medien- und
Kommunikationsgeschichte, Köln 2000.
W. Faulstich, Die Geschichte der Medien, t. 6, Göttingen 1997–2004; idem, Mediengeschichte von den Anfängen bis 1700, Göttingen 2006, idem, Mediengeschichte von 1700 bis
ins 3. Jahrtausend, Göttingen 2006.
M. Giesecke, Der Buchdruck in der frühen Neuzeit. Eine historische Fallstudie über die
Durchsetzung neuer Informations- und Kommunikationstechnologien, Frankfurt am Main
1991. Taka ocena: North M., Einleitung, w: idem, Kommunikationsrevolution, s. X. Ostatnio
zob.: M. Giesecke, Die Entdeckung der kommunikativen Welt. Studien zur kulturvergleichenden Mediengeschichte, Frankfurt am Main 2007.
E. L. Eisenstein, The Printing Press as an Agent of Change. Communications and Cultural
Transformation in Early Modern Europe, t. 2, Cambridge 1980.
Por.: M. North, Kommunikationsrevolution, s. 7.
232
MACIEJ PTASZYŃSKI
Warto w tym kontekście przywołać pytanie, postawione w latach siedemdziesiątych przez Roberta Scribnera: jak idee reformacyjne docierały do analfabetów,
stanowiących wówczas zdecydowaną większość społeczeństwa22? Ukazanie prasy
drukarskiej jako głównego narzędzia szerzenia reformacji implikuje wiele kolejnych postulatów, które Scribner uznał za problematyczne. Wykorzystywany także
przez Burkhardta dwustopniowy model komunikacji (s. 96) zakładał następujący
schemat rozchodzenia się idei reformacyjnych: najpierw miały one trafiać do
piśmiennej elity (za pośrednictwem milionów pism ulotnych), następnie zaś do
analfabetów. Reformacja byłaby więc – jak pisał Scribner – po pierwsze, od początku dziełem elit, po drugie zaś wiązałaby się z miastem, w którym znajdowały
się przeważnie prasy drukarskie i przebywała większość czytających odbiorców.
Model ten przedkłada „kulturę wyższą” nad „niższą” oraz miejskiej nad wiejską,
proces zaś komunikacji przedstawia jako „drogę jednokierunkową”23. Scribner postulował ukazanie pism i druków ulotnych jako części procesu, którego nieodłącznymi elementami są słuchanie, patrzenie, dyskutowanie24.
Burkhardt nie zanegował oczywiście znaczenia komunikacji werbalnej ani wizualnej, lecz uważał, że „inne formy medialne, a także przekaz ustny, stale odsyłają
do tekstu drukowanego jako punktu odniesienia” (s. 96) i że „nawet jeśli ważną
rolę w reformacyjnej sferze publicznej odgrywał przekaz ustny, to komunikacyjną
jedność uzyskiwała ona dopiero dzięki temu, że była sferą publiczną opartą na
druku”. Sformułowanie „sfera publiczna” stanowi nawiązanie do ważnej pracy
Jürgena Habermasa Strukturalne przeobrażenia sfery publicznej, a wykorzystanie
tego studium w analizie dziejów reformacji nie jest bynajmniej oczywiste25.
Nie jest łatwo oddać w języku polskim znaczenie tytułowego terminu „Öffentlichkeit”. Tłumacze najczęściej posługują się wyrażeniem „sfera” lub „przestrzeń
publiczna”, związanym z łacińskim publicus, które konotuje zarówno powszechną
dostępność, jak i państwowość. Według Luciana Hölschera niemieckie słowo silniej niż łacińskie naznaczone jest dwuznacznością – jeden jego aspekt można nazwać polityczno-społecznym, drugi zaś wizualno-intelektualnym26. Dlatego np.
22
23
24
25
26
R. Scribner, Flugblatt und Analphabetentum. Wie kam der gemeine Mann zu reformatorischen Ideen?, w: Flugschriften als Massenmedium, s. 65–76. Por. także: idem, For the Sake
of a Simple Folk. Popular Propoganda for the German Reformation, Cambridge 1981.
R. Scribner, Flugblatt und Analphabetentum, s. 66.
Por.: M. U. Chrisman, Conflicting Visions of Reform. German Lay Propaganda Pamphlets,
1519–1530, New Jersey 1996.
J. Habermas, Strukturwandel der Öffentlichkeit. Untersuchungen zu einer Kategorie der
bürgerlichen Gesellschaft, Frankfurt am Main 1962, pol. przekład: Strukturalne przeobrażenia sfery publicznej, Warszawa 2007.
L. Hölscher, Öffentlichkeit, w: Geschichtliche Grundbegriffe. Historisches Lexikon zur politisch-sozialen Sprache in Deutschland, red. O. Brunner, W. Conze, R. Koselleck, t. 4, Stuttgart 1993, s. 413.
REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE
233
polscy tłumacze musieli w wyjątkowych przypadkach „Öffentlichkeit” przekładać
jako „jawność” lub „publiczny dostęp”27.
Samo słowo „Öffentlichkeit” pojawiło się po raz pierwszy w XVIII stuleciu28
i było związane z powstaniem społeczeństwa mieszczańskiego. Habermas uważał,
że „jeżeli dopiero w tym okresie sfera publiczna dopomina się dla siebie o imię, to
wolno przypuszczać, że dopiero wówczas, w każdym razie w Niemczech, utworzyła się i zaczęła pełnić swoje funkcje”29. W jego ujęciu „Öffentlichkeit” łączyła
się z niezależnością wobec władcy, odnosiła się do „publiczności” i stanowiła
o tym, co było legalne i dozwolone. „Mieszczańska” lub „obywatelska” przestrzeń
publiczna („bürgerliche Öffentlichkeit”) z jednej strony została przeciwstawiona
sferze prywatnej, z drugiej zaś – obszarowi należącemu do państwa30: „Obywatelska sfera publiczna rozpościera się w polu napięcia między państwem a społeczeństwem, ale w taki sposób, że sama pozostaje częścią obszaru prywatności”31.
Instytucjami, wokół których kształtowała się przestrzeń publiczna w XVIII w.,
były zebrania towarzystw, salony i kawiarnie. W dymie papierosowym, przy filiżance kawy i aktualnej gazecie prowadzono krytyczne dyskusje na temat polityki. Ów krytyczny namysł wolnych i równych ludzi nad kwestiami dotyczącymi
wszystkich odbywał się poza autorytetem państwa i Kościoła. Równolegle do tych
przemian instytucjonalnych i społecznych pojawiały się i ewoluowały idee składające się na projekt sfery publicznej. Do rozwoju koncepcji obywatelsko-mieszczańskiej sfery publicznej („bürgerliche Öffentlichkeit”) wkład wnieśli najwięksi
filozofowie polityki: Hobbes, Locke, Rousseau, Kant, Hegel i Marks. Stworzyli
oni podstawy nowoczesnego myślenia o państwie, społeczeństwie i podmiotowości jednostki.
Przed końcem XVII w. można, według Habermasa, mówić jedynie o przestrzeni
reprezentacji („repräsentative Öffentlichkeit”), zdominowanej przez władcę32.
Nie miała ona własnych instytucji, a związana z insygniami, gestami, habitusem
27
28
29
30
31
32
M. Czyżewski, Wprowadzenie do wydania polskiego, w: J. Habermas, Strukturalne przeobrażenia, s. XIV.
J. Habermas, Strukturalne przeobrażenia, s. 57.
Ibidem.
Ibidem, s. 90–91, 99–100; J. Habermas, Strukturwandel der Öffentlichkeit. Untersuchungen zu einer Kategorie der bürgerlichen Gesellschaft, Frankfurt am Main 19996, s. 82–83,
88–89.
J. Habermas, Strukturalne przeobrażenia, s. 279; idem, Strukturwandel der Öffentlichkeit,
s. 225. W tym konkretnym przypadku „bürgerliche Öffentlichkeit” należałoby przełożyć
jako „mieszczańska sfera publiczna”.
J. Habermas, Strukturwandel der Öffentlichkeit, s. 58–67; w polskim wydaniu tłumacze zaproponowali przekład „repräsentative Öffentlichkeit” jako „reprezentacyjna sfera publiczna”; idem, Strukturalne przeobrażenia, s. 60–72.
234
MACIEJ PTASZYŃSKI
i retoryką, była swoistym „wyznacznikiem statusu”33. Sfera ta nie miała swojego
„miejsca” („Ort”, „Lokal”), lecz pozostawała abstrakcyjną właściwością sprawowania władzy na dworze, w parlamencie i w Kościele. W centrum tej abstrakcyjnej
sfery reprezentacji, pozbawionej własnej przestrzeni, znajduje się tajemnica, arcanum.
Ten aspekt Habermasowskiej koncepcji spotkał się z żywą reakcją historyków,
polegającą początkowo na wytykaniu teorii „braków empirycznych”34. Ostatnio
polemiki stały się jednak dużo bardziej konkretne i pełniejsze, a katalog zarzutów
– obszerniejszy35. Burkhardt, mimo znajomości głosów krytycznych, opowiedział
się za adaptacją teorii Habermasa do specyfiki XVI w. i koncepcją „reformacyjnej
sfery publicznej” (s. 92). Głównym medium, a właściwie instytucją, wokół której
owa sfera się konstytuowała, był oczywiście druk. Rolę oświeceniowego ratio
odgrywało – według Burkhardta – Słowo Boże. Biblia stała się – niemal – powszechnym kryterium oceny działań rządzących i argumentem w politycznych
sporach. Można dodać do wywodów Burkhardta, że specyficznym „miejscem”,
w którym krystalizowała się reformacyjna sfera publiczna, była gmina lub zbór36.
Odrzucając świeckość sfery publicznej i jej wyzwolenie od autorytetów, stanowiące najważniejsze wyznaczniki tej przestrzeni37, Burkhardt podważył w istocie
fundamenty Habermasowskiej teorii, mającej dużo większe ambicje niż jedynie
tworzenie „deskryptywnej, zorientowanej na Maxa Webera historii społeczeństwa”38. Koncepcja bowiem sfery publicznej miała dać podwaliny pod teorię
porządku demokratycznego, pod „demokrację deliberatywną”39. W ujęciu Burkhardta przydatność konceptu nie polega jednak na możliwości tworzenia „genealogii współczesności”, lecz na zdolności wyjaśnienia zjawisk poreformacyjnych:
wojen chłopskich i sporów o autorytet w sferze kościelnej. Odpowiedzią na ów
33
34
35
36
37
38
39
J. Habermas, Strukturwandel der Öffentlichkeit, s. 60; tłumacze oddali „Statusmerkmal”
jako „atrybut statusu”; idem, Strukturalne przeobrażenia, s. 63.
Por.: J. Habermas, Strukturalne przeobrażenia, s. 4.
Obszerny wykaz literatury w: S. Rau, G. Schwerhoff, Öffentliche Räume in der Frühen
Neuzeit, w: Zwischen Gotteshaus und Taverne. Öffentliche Räume in Spätmittelalter und
Früher Neuzeit, red. S. Rau, G. Schwerhoff, Köln 2004, s. 11–52. Por.: E.-B. Körber,
Öffentlichkeiten der frühen Neuzeit. Teilnehmer, Formen, Institutionen und Entscheidungen
öffentlicher Kommunikation im Herzogtum Preußen von 1525 bis 1618, Berlin–New York
1998; rozczarowuje w tym punkcie O. Mörke, Die Reformation, s. 69.
Tak np.: H.-Ch. Rublack, „Der wohlgeplagte Priester”. Vom Selbstverständnis lutherischer
Geistlichkeit im Zeitalter der Ortodoxie, „Zeitschrift für Historische Forschung” R. 16,
1989, s. 1–30, tu: s. 8, przypis 17.
Zob. np.: Ch. Taylor, Polityka liberalna a sfera publiczna, w: Społeczeństwo liberalne, wyd.
K. Michalski, Warszawa 1996, s. 19–58.
J. Habermas, Strukturalne przeobrażenia, s. 29.
J. Habermas, Teoria działania komunikacyjnego, t. 2, Warszawa 1999, 2002.
REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE
235
kryzys była „podwójna instytucjonalizacja”: formowanie się wyznań protestanckich oraz nowożytnych państw.
W analizie procesów tworzenia się Kościołów protestanckich i przybierania
przez nie instytucjonalnych ram, Burkhardt podjął próbę zastosowania teorii konfesjonalizacji do zjawisk XVI w. Próba ta jest o tyle istotna, że ukazuje ciągłość
epoki reformacji i następującej po niej epoki budowania konfesji.
Przede wszystkim należy zaznaczyć, że epoka konfesjonalizacji, w odróżnieniu od czasu reformacji, musiała czekać na swoich historyków aż do lat siedemdziesiątych XX w. Według Wolfganga Reinharda, jednego z twórców „teorii
konfesjonalizacji”, w historiografii XIX w. obowiązywał „quasi-dialektyczny”
trójpodział: za postępową reformacją (teza), podążała reakcyjna kontrreformacja
(antyteza), ich starcie prowadziło do krwawych wojen religijnych, na gruncie których powstało świeckie państwo absolutystyczne (synteza)40. Początkową cezurą
trzeciego okresu miała być wojna trzydziestoletnia. W momencie wybuchu wojny
i kształtowania się obozów w jej pierwszym stadium podziały konfesyjne odgrywały decydującą rolę, z czasem jednak coraz silniejsze stawały się procesy sekularyzacji i na znaczeniu zyskiwała racja stanu. Odejście od owej dialektyki, charakteryzującej XIX w., jako pierwszy zaproponował Hubert Jedin, wybitny badacz
dziejów soboru trydenckiego i doradca w czasie obrad Soboru Watykańskiego II.
Przedstawił on próbę nowego ujęcia zmian zachodzących w katolicyzmie, rozróżniając kontrreformację i katolicką reformę41. Katolickie przemiany z jednej strony
straciły odium czystej reakcji na ruch odnowy zainicjowany przez protestantów,
z drugiej zaś – stały się jedną z reform kościelnych, do których doszło w XVI w.
Bezpośrednim prekursorem teorii konfesjonalizacji był Ernst Walter Zeeden,
który w 1956 r. odrzucił wizję trzech następujących po sobie faz, opowiadając się
za synchronicznym ujęciem procesów zachodzących wśród kalwinistów, luteran
i katolików. Na oznaczenie procesu „umocnienia duchowego i organizacyjnego”,
prowadzącego do powstania stabilnych Kościołów, opartych na konstytucji, zespole dogmatów i określonych formach religijności, użył on terminu „budowanie
konfesji” („Konfessionsbildung”)42. W ujęciu Zeedena za prekursorskie należy
uznać – z jednej strony – wysunięcie na pierwszy plan, przed zagadnieniami po40
41
42
W. Reinhard, Konfessionalisierung, w: Frühe Neuzeit, red. A. Völker-Rasor, München 2000,
s. 299; W. Reinhard, „Konfessionalisierung” auf Prüfstand, w: Konfessionalisierung in Ostmitteleuropa: Wirkung des religiösen Wandels im 16. und 17. Jahrhundert in Staat, Gesellschaft und Kultur, red. J. Bahlcke, A. Strohmeyer, Stuttgart 1999, s. 81.
H. Jedin, Katholische Reformation oder Gegenreformation? Ein Versuch zur Klärung der
Begriffe, Luzern 1946.
E. W. Zeeden, Grundlagen und Wege der Konfessionsbildung in Deutschland im Zeitalter
der Glaubenskämpfe (1956), w: idem, Konfessionsbildung, Stuttgart 1985, s. 67–112. Przegląd prac Zeedena w: B. Rüth, Reformation und Konfessionsbildung, „Zeitschrift der Savigny-Stiftung für Rechtsgeschichte” R. 108, 1991, KA 77, s. 197–282.
236
MACIEJ PTASZYŃSKI
litycznymi, kwestii związanych z historią Kościoła, rozumianego tu jako wspólnota i jako instytucja43, z drugiej zaś – włączenie w pole zainteresowań historii
społecznej pytań zarezerwowanych dotąd dla historii kościelnej, blisko spokrewnionej z teologią i często uprawianej z konfesyjnych stanowisk.
Teoretyczny postulat paralelizmu przemian zachodzących w obrębie konfesji
w studiach Zeedena zyskał także praktyczny wyraz. W tym kontekście ważną rolę
odegrały jego analityczne prace, poświęcone wizytacjom kościelnym i porządkom
kościelnym, między innymi kwestii obecności przedreformacyjnych katolickich
elementów w luterańskich konstytucjach kościelnych XVI w.44 Studia te, sięgające
do źródeł masowych i seryjnych, można także uznać za jeden z pierwszych przykładów wpływu francuskiej szkoły Annales na niemieckojęzyczną historiografię.
Fascynacja tą szkołą i metodą historie sérielle zaowocowała wieloma pracami analizującymi źródła proweniencji kościelnej, takie jak testamenty, księgi parafialne,
rachunki kościelne, wykazy chrztów, ślubów i zgonów, często jednak bliższymi
demografii historycznej niż badaniom nad religijnością45. Sam Zeeden zapoczątkował serię monografii na temat życia parafii w świetle konstytucji kościelnych
i wizytacji46, wypracowana zaś przez niego koncepcja „budowania konfesji” dała
impuls do stworzenia teorii konfesjonalizacji. Ważnym wnioskiem płynącym
z tych prac jest ukazanie procesualnego charakteru wprowadzania i umacniania
się reformacji, długiego trwania katolickich form pobożności i religijności oraz ich
bliskości z formami luterańskimi.
Impuls idący z badań Zeedena podjęło wielu niemieckich historyków. Następnym ważnym „przyczynkiem” do powstania „teorii konfesjonalizacji” było
opublikowanie przez Wolfganga Reinharda artykułu zatytułowanego Gegenreformation als Modernisierung47. Reinhard wskazał tam na historyczne (także poza43
44
45
46
47
W. Reinhard, Konfessionalisierung, s. 299; L. Schorn-Schütte, Konfessionalisierung als wissenschaftliches Paradigma?, w: Konfessionalisierung in Ostmitteleuropa, s. 64.
E. W. Zeeden, Katholische Überlieferungen in den lutherischen Kirchenordnungen des 16.
Jahrhunderts, Münster 1959. Por.: B. Rüth, Reformation und Konfessionsbildung, s. 204–205,
przypis 16.
Por. klasyczną pozycję: H. Becker, Leben, Lieben, Sterben. Die Analyse von Kirchenbüchern,
Göttingen 1989.
Jedną z ważniejszych prac stanowi: A. Zieger, Das religiöse und kirchliche Leben in Preußen
und Kurland im Spiegel der evangelischen Kirchenordnungen des 16. Jahrhunderts, Köln–
Graz 1967. Por.: Kirche und Visitation. Beiträge zur Erforschung der Konfessionsbildung im
Zeitalter der Glaubenskämpfe, red. P. T. Lang, E. W. Zeeden, Stuttgart 1984; Repertorium
der Kirchenvisitationsakten des 16. und 17. Jahrhunderts in Archiven der Bundesrepublik,
red. P. T. Lang, E. W. Zeeden, Stuttgart 1982–1984; S. Kreiker, Armut, Schule und Obrigkeit.
Armenversorgung und Schulwesen in den evangelischen Kirchenordnungen des 16. Jahrhunderts, Bielefeld 1997.
W. Reinhard, Gegenreformation als Modernisierung. Prolegomena zu einer Theorie des
konfessionellen Zeitalters, „Archiv für Reformationsgeschichte” R. 68, 1977, s. 226–251,
przedruk w: idem, Ausgewählte Abhandlungen, Berlin 1997, s. 77–101.
REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE
237
naukowe) korzenie terminu „kontrreformacja” i jego nieadekwatność w stosunku
do obecnego stanu nauki na temat epoki nowożytnej. Zwrócił również uwagę na
modernizacyjne aspekty zarówno „kontrreformacji”, jak i „reformacji”. Do istotnych elementów owej nowożytnej modernizacji należało: dyscyplinowanie mas
(pojawienie się konfesji, akcje ewangelizujące, administracyjna reforma Kościoła), zaangażowanie rządów w opiekę nad ubogimi, rola zakonu jezuitów i jego
aktywności misyjnej, pojawienie się nowych systemów filozoficznych, nacechowanych empiryzmem i sceptycyzmem, rozwój myśli politycznej i ekonomicznej,
wypracowanie nowych teorii pedagogicznych, a także przemiany mentalności jednostek48. Artykuł Reinharda, ukazujący modernizujący aspekt zmian w Kościele
potrydenckim oraz rozciągający wnioski na luteranizm, stanowił także podsumowanie pewnego etapu dyskusji nad tezami Maxa Webera49.
Silne związanie procesu wyłaniania się nowożytnego świata z kwestiami dyscyplinowania społecznego („Sozialdisziplinierung”) należy łączyć nie tyle z koncepcjami Michaela Foucaulta albo z wpływem słynnego dzieła Norberta Eliasa,
które od lat siedemdziesiątych zyskało także w Niemczech szerszą recepcję50,
lecz przede wszystkim z pracami Gerharda Oestreicha51. Zapoczątkowany przez
Oestreicha nurt badań znajdował inspirację przede wszystkim w neostoickiej filozofii późnego humanizmu. Sam Oestreich przedstawiał „Sozialdisziplinierung”
jako proces prowadzący do zmniejszenia znaczenia teologii i wyznania w sferze
polityki („Enttheologisierung”, „Entkonfessionalisierung”)52.
Teoria „konfesjonalizacji”, silnie zakorzeniona w debacie wokół weberowskiej
wizji procesów modernizacji i wokół oestreichowskiego procesu dyscyplinowania
społecznego, została ostatecznie wprowadzona do obiegu naukowego w 1981 r.
dzięki pracom Heinza Schillinga i Wolfganga Reinhard53. Termin „konfesjona48
49
50
51
52
53
W. Reinhard, Gegenreformation als Modernisierung, passim.
H. Schilling, Die Konfessionalisierung von Kirchen, s. 3; L. Schorn-Schütte, Ernst Troeltsch
„Soziallehren” und die gegenwärtige Frühneuzeitforschung. Zur Diskussion um die Bedeutung von Luthertum und Calvinismus für die Entstehung der modernen Welt, w: Ernst
Troeltschs Soziallehre. Studien zu ihrer Interpretation, red. F. W. Graf, T. Rendtorff, Gütersloh 1993, s. 133–152.
Por.: Norbert Elias und die Menschenwissenschaft. Studien zur Entstehung und Wirkungsgeschichte seines Werkes, red. K. S. Rehberg, Frankfurt am Main 1995.
H. Schilling, Die Konfessionalisierung von Kirche, s. 6.
G. Oestreich, Strukturprobleme des europäischen Absolutismus, w: idem, Geist und Gestalt
des frühmodernen Staates. Ausgewählte Aufsätze, Berlin 1969, s. 189.
W. Reinhard, Konfession und Konfessionalisierung in Europa (1981), w: idem, Ausgewählte Abhandlungen, s. 127–147; H. Schilling, Konfessionskonflikt und Staatsbildung. Eine
Fallstudie über das Verhältnis von religiösem und sozialem Wandel in der Frühneuzeit am
Beispiel der Grafschaft Lippe, Gütersloh 1981. Por.: idem, Das konfessionelle Europa. Die
Konfessionalisierung der europäischen Länder seit Mitte des 16. Jahrhunderts und ihre Folgen für Kirche, Staat, Gesellschaft und Kultur, w: Konfessionalisierung in Ostmitteleuropa,
s. 13–63.
238
MACIEJ PTASZYŃSKI
lizacja” w ujęciu jej twórców miał służyć opisowi zjawisk zachodzących w ramach organizacji kościelnych, struktur państwowych i systemów społecznych. Po
pierwsze, konfesjonalizacja miałaby polegać na utworzeniu spójnych wewnętrznie
grup wyznaniowych, zorganizowanych w Kościoły, których funkcjonowanie
uregulowano prawnie, ich dogmatykę ujednolicono, a formy religijności – uporządkowano. Po drugie, konfesjonalizacja oznaczałaby powstanie nowożytnego,
jednolitego konfesyjnie, terytorialnego państwa. Mimo że dla Reinharda rozwój
nowożytnego państwa przebiegał w kierunku wykształcenia się absolutystycznego
systemu rządów, mógł on również prowadzić do wzmocnienia władzy reprezentacji stanowej54. Bez wchodzenia w jałową dyskusję na temat etatyzmu twórców
teorii konfesjonalizacji55, trzeba zwrócić uwagę na skutek tych przemian: zagęszczenie się struktur nowożytnego państwa. Państwo i Kościół za pośrednictwem
kształcenia i instytucji szkoły oraz poprzez dyscyplinowanie wyznawców zmieniały – po trzecie – kształt relacji społecznych, formując zdyscyplinowane społeczeństwo poddanych56.
Wśród badaczy operujących pojęciem konfesjonalizacji nie ma w pełni zgody
co do zasięgu terytorialnego tego procesu ani w kwestii jego periodyzacji. Początkowo dość często posługiwano się nieostrymi cezurami, wskazując na XVI w.
jako na początek procesu i na schyłek XVIII w. – jako na jego koniec. Schilling
zawęził ten okres do lat 1550–165057, za pierwotną periodyzacją wciąż opowiadał
się jednak Reinhard (1530–1730)58. Wydaje się, że nie jest to kwestia, o którą należy kruszyć kopie: jest oczywiste, że proces formowania się wyznań, Kościołów
i nowożytnych państw miał w Europie różną dynamikę. Wśród badaczy operujących tą kategorią nie dość precyzyjnie – jak się zdaje – rozróżniono jej aspekt
deskryptywny i normatywny. Innymi słowy, konfesjonalizacja stała się zarówno
epoką historyczną, następującą po reformacji, jak i teorią, mającą ukazać relacje
fenomenów formowania się nowożytnych państwa i Kościoła. Zależnie od rozłożenia akcentów, różne są w stosunku do niej zarówno oczekiwania historyków
oraz przyjmowane cezury, jak i metody weryfikacji lub falsyfikacji59.
54
55
56
57
58
59
Por.: O. Mörke, Die politische Bedeutung des Konfessionellen im Deutschen Reich und in
der Republik der Vereinigten Niederlande. Oder: War die Konfessionalisierung ein „Fundamentalvorgang”?, w: Der Absolutismus – ein Mythos. Strukturwandel monarchischer Herrschaft in West- und Mitteleuropa (ca. 1550–1700), red. R. G. Asch, H. Durchhardt, Köln
1996, s. 125–164, tu: s. 126.
H. R. Schmidt, Sozialdisziplinierung? Ein Plädoyer für das Ende des Etatismus in der Konfessionalisierungsforschung, „Historische Zeitschrift” R. 265, 1997, s. 639–682.
H. Schilling, Die Konfessionalisierung von Kirche, s. 4.
H. Schilling, Das konfessionelle Europa, s. 13.
W. Reinhard, „Konfessionalisierung” auf dem Prüfstand, s. 82.
Por. ostatni większy tom studiów poświęcony temu zagadnieniu: Interkonfessionalität – Transkonfessionalität – binnenkonfessionelle Pluralität: neue Forschungen zur Konfessionalisie-
REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE
239
Burkhardt, decydując się na wykorzystanie „paradygmatu” konfesjonalizacji,
zachował jednak w kwestii jej zastosowania zdrowy sceptycyzm i opowiedział się
za redukcją do opisanego przez Zeedena „procesu budowania konfesji”. W ujęciu
autora omawianej książki polegało ono przede wszystkim na formowaniu się konfesji jako doktryny, organizacji wspólnoty oraz zespołu praktyk.
W luteranizmie kształtowanie doktryny stanowiło punkt wyjścia budowania
konfesji, a kolejne stadia tego procesu znaczyły ukazujące się drukiem dzieła:
Wielkiego i Małego Katechizmu Lutra, Konfesji Augsburskiej i Artykułów
Szmalkaldzkich, Księgi Zgody. Reguły funkcjonowania wspólnoty dyktowały
porządki kościelne, a przestrzegania zasad doglądano podczas wizytacji kościelnych. W wiele z tych procesów czynnie zaangażowane było państwo, lecz jak
podkreślił Burkhardt, nie należy tej instytucjonalizacji postrzegać jedynie jako
„przedsięwzięcia państwowego”. Władcy otrzymali wprawdzie pozycję summus
episcopus oraz ius reformandi, lecz ich ingerencje w sferę Kościoła często niewiele wykraczały poza tradycyjne zasady sprawowania regimentu kościelnego.
Podobne funkcjonowanie Kościołów na poziomie krajowym nie oznacza, że reformacja prowadziła „prostą drogą” ku ukształtowaniu się niemieckich państw
terytorialnych. Burkhardt zwrócił uwagę na zjawisko „ponadlokalnej jedności”
(s. 165): przyczyniła się do niej zarówno silna pozycja Wittenbergi oraz innych
ośrodków kształcenia, jak i ponadregionalna współpraca księstw przy tworzeniu
porządków oraz konstytucji kościelnych. Innymi słowy, reformacja ani następująca po niej konfesjonalizacja nie oznaczały regionalizacji, „prowincjonalizacji”
ani zamknięcia w ciasnych granicach niemieckich państewek. Na marginesie
można zauważyć, że owa opiniotwórcza i krytyczna działalność uniwersytetów
luterańskich, których w Rzeszy było dużo więcej niż uczelni reformowanych, prowokuje do pytania, czy owa „ponadlokalna jedność” także nie zasługuje na miano
„reformacyjnej”, a nawet specyficznie „luterańskiej sfery publicznej”. Jej medium
tylko do pewnego stopnia stanowił druk, wiele bowiem opinii i ocen formułowano
w rękopiśmiennej korespondencji60.
60
rungsthese, red. K. von Greyerz, M. Jakubowski-Tiessen, T. Kaufmann, H. Lehmann, Heidelberg 2003, oraz moją recenzję w „Kwartalniku Historycznym” 2005, t. 62, s. 130–133.
Por.: L. Schorn-Schütte, Politikberatung im 16. Jahrhundert: zur Bedeutung von theologischer und juristischer Bildung für die Prozesse politischer Entscheidungsfindung im Protestantismus, w: Zwischen Wissenschaft und Politik: Studien zur deutschen Universitätsgeschichte; Ferstschrift für Eike Wolgast zum 65. Geburtstag, red. A. Kohnle, F. Engenhausen,
Stuttgart 2001, s. 49–66; A. Kohnle, Wittenberger Autorität. Die Gemeinschaftsgutachten der
Wittenberger Theologen als Typus, w: Die Theologische Fakultät Wittenberg 1502 bis 1602.
Beiträge zur 500. Wiederkehr des Gründungsjahres der Leucorea, red. I. Dingel, G. Wartenberg, Leipzig 2002, s. 189–200; M. Brecht, Die Consilien der Theologischen Fakultät der
Universität Wittenberg, w: Die Theologische Fakultät Wittenberg 1502 bis 1602. Beiträge
zur 500. Wiederkehr des Gründungsjahres der Leucorea, red. I. Dingel, G. Wartenberg,
Leipzig 2002, s. 201–220.
240
MACIEJ PTASZYŃSKI
Zupełnie inny przebieg obrał proces konfesjonalizacji wyznania i Kościoła
katolickiego. Nie wiódł on od doktryny ku strukturom organizacyjnym, lecz odwrotnie – punkt wyjścia stanowiła tutaj istniejąca organizacja kościelna. Burkhardt, podejmując postulaty teorii konfesjonalizacji, podkreślił, że w przypadku
Kościoła katolickiego również mowa jest o reformie (a nie jedynie kontrreformacji) oraz że rozpoczęła się ona w istocie przed soborem trydenckim (s. 176)61.
Dzieło Trydentu polegało przede wszystkim na zdyscyplinowaniu kleru, rozpropagowaniu nowego ideału biskupa oraz zaordynowaniu ofensywy edukacyjnej. Centralnym miejscem wyznania pozostał kult, w którym ważną rolę zachowała pobożność maryjna i święci. Święci potrydenccy stanowili, co prawda, społeczność
bardziej zdyscyplinowaną i nowocześniejszą, świat katolików nie został jednak
odarty z magicznej aury (s. 193).
Trzecie wyznanie, któremu Burkhardt poświęcił więcej uwagi, ewangelicko-reformowane, często miało w Rzeszy charakter „drugiej reformacji”. Wkraczało
na terytoria, na których już wcześniej gościła reformacja luterańska, a wyznawcy
konfesji reformowanej postulowali dokończenie reformacji, oznaczające także
przemianę życia, reformatio vitae. Autor przedstawił zwięźle i trafnie organizacyjne podstawy Kościoła kalwinistycznego w Genewie oraz teologiczne zasady
wyznań reformowanych. Jak jednak słusznie zauważył, owa struktura kościelna,
oparta na zasadzie synodalno-prezbiterialnej, przybierała w niemieckich księstwach bardzo różne kształty (s. 224). Podobnie proces dyscyplinowania społecznego, silniej wiązany z wyznaniem reformowanym, charakteryzował również luteran i w dużym stopniu katolików (s. 227). Był bez wątpienia sterowany przez
zwierzchność kościelną oraz świecką, jak też odpowiadał potrzebom i wymaganiom wiernych. Równolegle bowiem z przemianami społeczeństwa, Kościoła
i państwa ewoluowała także podmiotowość, tożsamość jednostek, czemu jednak
Burkhardt nie poświęcił uwagi62.
Konkludując, autor omawianej pracy zauważył, że wszystkie trzy wyznania
w XVI w. przebyły podobną drogę, wychodząc z innych punktów. Dla ewangelików augsburskich owym punktem wyjścia była doktryna, dla katolików organi61
62
Por.: R. von Mallinckrodt, Reichweite und Grenzen des Konfessionalisierungs-Paradigmas
am Beispiel Kölner Laienbruderschaften des 17. Jahrhunderts, w: Interkonfessionalität –
Transkonfessionalität – binnenkonfessionelle Pluralität, s. 16–47, tu: s. 30.
Por.: Ch. Taylor, Źródła podmiotowości. Narodziny tożsamości nowoczesnej, Warszawa
2001, s. 332–344; G. Baldwin, Individual and Self in the Late Renaissance, „The Historical Journal” R. 44, 2001, s. 341–364; Entdeckung des Ich. Die Geschichte der Individualisierung vom Mittelalter bis zur Gegenwart, red. R. van Dülmen, Köln 2001; F. Brändle,
K. Greyerz, L. Heiligensetzer, S. Leutert, G. Piller, Texte zwischen Erfahrung und Diskurs.
Probleme der Selbstforschung, w: Von der dargestellten Person zum erinnerten Ich. Europäische Selbstzeugnisse als historische Quelle (1500–1800), red. K. Greyerz, H. Medick,
P. Veit, Köln 2001.
REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE
241
zacja, a dla ewangelików reformowanych – dyscyplina (którą nazwał „praktyką
życiową”).
W ostatniej części pracy Burkhardt zajął się dziejami powstania największej
nowożytnej instytucji, państwa. Konsekwentnie zanalizował przemiany, jakie zaszły w XVI w. w Rzeszy, począwszy od narodzin „uniwersalnej” monarchii Karola V. Punktem bowiem wyjścia nowożytnej koncepcji państwa była idea monarchii uniwersalnej. Walka Karola V o hegemonię obejmowała nie tylko zwieńczone
zwycięstwem wojny toczone z Franciszkiem I i jego sprzymierzeńcami, lecz także
dążenie do przywrócenia jedności religijnej w Rzeszy. Sam władca mentalnie był
człowiekiem średniowiecza, jego „polityka finansowa” – zabezpieczana i prowadzona przez Fuggerów – miała cechy typowego w XVI w. „państwa finansowego”,
a posługiwanie się drukiem w celach propagandowych – charakter bardzo nowoczesny.
Na przeciwległym biegunie uniwersum rodzącej się państwowości umieścił
Burkhardt niemieckie księstwa terytorialne, w których władza również miała dwoistą strukturę. W jej ramach władcy terytorialni musieli współdziałać ze stanami,
posiadającymi własną reprezentację. Przejście od państwa opartego na zależnościach osobistych do terytorialnego odbywało się w atmosferze tej specyficznej rywalizacji, a do czynników decydujących o postaci nowożytnego państwa należały
dwór książęcy, kształtująca się administracja, potrzeby finansowe władcy i rodzący się system podatkowy oraz administracja miejska. Przykładem szczególnie
skutecznego władcy jest dla Burkhardta „Judasz z Miśni”, książę saski Maurycy.
Dzięki zręcznej polityce, polegającej na poparciu cesarza w czasie wojny szmalkaldzkiej, a następnie opowiedzeniu się po stronie protestantów, zdołał on uzyskać
dla albertyńskiej części Saksonii godność elektorską (s. 314–316). Należy jednak
zwrócić uwagę, że w świetle nowszych badań to słabszy rywal Maurycego, Jan
Fryderyk, władca ernestyńskiej części Saksonii, który w wyniku klęski militarnej
i wyroku Karola V utracił tytuł elektora, sprawniej posługiwał się medium druku
i oddziaływał na nowożytną sferę publiczną63.
Rzesza, wraz z jej instytucjami (Sądem Kamery Rzeszy, Radą Dworską,
Sejmem, Okręgami), stanowiła – według Burkhardta – tworzące się w XV w.
„państwo federalne”, działające sprawnie i wydajnie na podstawie zasady „pluralistycznej partycypacji” (s. 364). Wojna trzydziestoletnia jest w tym kontekście
wynikiem konstelacji międzynarodowej, w jakiej znalazły się państwa niemieckie
na początku XVII w.
Wywody Burkhardta urzekają zwięzłością i precyzją. Praca poświęcona
dziejom reformacji w Rzeszy jest studium z pogranicza teorii komunikacji, historii
63
Johann Friedrich I. – der lutherische Kurfürst, red. V. Leppin, G. Schmidt, S. Wefers,
Gütersloh 2006. Por. moją recenzję w: „Odrodzenie i Reformacja w Polsce” R. 52, 2008,
s. 120–124.
242
MACIEJ PTASZYŃSKI
religii i historii sztuki, w którym niezwykle umiejętnie połączono metody i ustalenia różnych nauk, a wyniki przedstawiono językiem żywym i plastycznym. Na
słowa pochwały zasługują również tłumacz, redaktorzy i wydawcy tomu, opatrzonego indeksem nazwisk oraz przypisami – oprócz autorskich – odredakcyjnymi.
Słowa pochwały nie oznaczają oczywiście, że z tezami postawionymi w pracy
nie można podjąć polemiki. Wizja przedstawiona przez Burkhardta ma charakter
bardzo autorski i często wręcz prowokujący. Do wtrąconych już drobnych uwag
chciałbym dodać obiekcję generalną, ale w tym celu trzeba wrócić do anegdoty,
którą przytoczono na początku tego tekstu.
Po wybuchu agresji i obrzuceniu kościelnego oraz introligatora obelgami („fur
einen Schelm und dieb”)
”) intruz zasnął i spał aż do szóstej rano. Tymczasem kościelny wezwał introligatora i służącą na świadków wydarzenia, a następnie skoro
świt udał się do pastora i prepozyta Samuela Marcusa. Prepozyt odmówił jednak
zajęcia się sprawą, gdyż był właśnie zaabsorbowany przygotowywaniem kazania.
Gdy Kilian wrócił do domu, przywitał go skruszony intruz, proszący o wybaczenie i zrzucający winę na pijaństwo64. Kościelny nie dał się jednak tak łatwo
przebłagać i żywo zaprotestował: „nie jestem szelmą, złodziejem ani skurwysynem, nie prowadzę burdelu, żeby ktoś mógł nocą przychodzić pod moje drzwi
i włamywać się przemocą, w moim łożu małżeńskim zadawać komuś gwałt i mnie
bez powodu niemal zamordować i zabić. Zamierzam wnieść skargę do zwierzchności, niech ona to rozsądzi”65.
Sprawa, jako dotycząca pracownika Kościoła, winna teoretycznie trafić przed
sąd konsystorski, i tam się też w końcu znalazła, gdyż dziś akta procesowe spoczywają w części Landesarchiv w Greifswaldzie, która powstała z archiwum konsystorskiego. W pierwszej kolejności jednak strony zwróciły się do wójta miejskiego
(Stadtvoigt) i sądu w Wolgast. Następnie sprawa została odesłana, wraz z komentarzem, do księcia Filipa Juliusza do Barth i dopiero władca, jak można się domyślać, przesłał ją do konsystorza, mającego siedzibę w pobliskim Greifswaldzie.
W generalnych zarysach pijacka awantura doskonale ilustruje procesy zachodzące w protestanckiej Rzeszy na przełomie XVI i XVII w., tak trafnie oddane
przez Burkhardta. Gniew młodego człowieka zwrócony jest przeciw kościelnemu
jako członkowi aparatu kontroli dyscyplinującego społeczeństwo. Słowa „oben
oder vnten einer Hure liege[n]” są manifestem wolności seksualnej, wykrzyczanym w pijackim widzie. Sam młodzieniec, którego wieku nie znamy, jest kimś
64
65
„[...] ich bitte euch vergebet es mir doch, ich habe es auß trunkenheit gethan, wir wollen uns
wiederumb vertragen”.
„[...] ich bin kein Schelm, kein dieb oder kein Hurensohn, halte auch alhie kein Hurenhauß,
das een [?] solte das nachtes fur meine thur mit aller ungestumicheit und gewaldt kommen,
dieselbe daufbrechen, einen [in] meinem Ehebette gewaldt thun, und mich fast in meinem
Hause [ohne] iennige ursache ermorden und umbbringen, ich wils dar Obrigkeit klag, die
mags schlichten”.
REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE
243
niedojrzałym i impulsywnym. Lepiej niż data urodzenia świadczy o tym uwaga, że
mieszka on wciąż u matki. Naprzeciw niego występuje kościelny, który jest osobą
ze wszech miar zasługującą na szacunek: mieszka z żoną, sprawuje dostojny urząd,
a ponadto potrafi w chwilach opresji powściągnąć emocje i opanować uczucia.
Postać introligatora, goszczącego u kościelnego, można uznać wręcz za symboliczną: książka i druk towarzyszyły większości sporów przynajmniej od czasu Listów Ciemnych Mężów. W przypadku wydarzeń w Wolgast relacja o wypadkach
sporządzona została odręcznie przez ofiarę. Sam opis wydarzeń, charakter sprawozdania, wreszcie język, jakim posługuje się kościelny, zdradzają silne piętno
kultury uniwersyteckiej. Kościelny Kilian z dokładnością i precyzją opisuje, jak
Schwiese przekracza kolejne granice: włamując się do sieni, a następnie domu
i wreszcie rzucając się na łoże małżeńskie („Ehebett”),
Ehebett”),
”), będące sferą bardzo intymną (jak pisał Lyndal Roper, wręcz kobiecą) w epoce, która nie odkryła jeszcze
salvo hointymności66. W opisie aktów przemocy uderzają szczególnie słowa „salvo
nore”, używane przez Kiliana, ilekroć przyszło mu mówić o koszuli, bieliźnie czy
ubraniu. Sformułowanie to było niezwykle znaczące i niosło ze sobą więcej informacji o Kilianie niż opis jego kariery67 i drogi edukacyjnej68. Ów łaciński wtręt
w sporządzonej po niemiecku relacji zdradza nie tylko intelektualne aspiracje piszącego, lecz także jego obraz adresatów skargi – urzędników, na których pulpity
albo biurka miała ona trafić. Jak przekonywał David Warren Sabean, owo sięganie
w korespondencji po zwroty „sit venia verbo”, „salva reverentia” i właśnie „salvo
honore” nie należało do rzadkości w „urzędniczej prozie” epoki nowożytnej69.
Używając łacińskich fraz, autorzy nie tylko demonstrowali swe wykształcenie,
lecz także usiłowali zadzierzgnąć z adresatami nić porozumienia. Odwoływali się
do swego kapitału kulturowego, wspólnego smaku, który nakazywał przy zwrotach uznawanych za rażące dobry gust: przekleństwach, wzmiankach o bieliźnie
lub fekaliach, przeprosić odbiorcę.
66
67
68
69
Por.: L. Roper, The Holy House. Women and Morals in Reformation Augsburg, Oxford 1989.
Biogram w: H. Heyden, Die Evangelischen Geistlichen des ehemaligen Regierungsbezirkes
Stralsund – Kirchenkreise Barth, Franzburg, Grimmen, Greifswald 1958, s. 60. Por.: Landesarchiv Greifswald, Rep. 40 VII 90, oraz Rep. 40 III 165; Rep. 40 III 163/xxv. H. Lehmann,
Geschichte des Gymnasiums zu Greifswald, Greifswald 1861, s. 54.
Kilian immatrykulował się w Greifswaldzie w 1600 r.: Ältere Universitäts-Matrikeln (1456–
1645), red. E. Friedländer, Leipzig 1893, s. 368. W 1602 r. przybywał prawdopodobnie
w gimnazjum szczecińskim; por. rkps metryki w Książnicy Pomorskiej: Album Studiosorum
Gymnasi Regi Stetinensis, [Szczecin 1699], k. 34v. W latach 1605–1607 powrócił do Greifswaldu. Wzmianki o nim w rachunkach uniwersyteckich: Universitätsarchiv Greifswald, St
895, k. 10v (1605 r. – Kilian zapłacił za pokoik przy uniwersytecie); St 894, k. 21r, 35r, 47r
(1607 r. jako famulus mieszkał w klasztorze; wpis dotyczy kosztów dorobienia klucza); St
896.
D. W. Sabean, Soziale Distanzierung. Ritualisierte Gestik in deutscher bürokratischer Prose
der Frühen Neuzeit, „Historische Anthropologie” R. 4, 1996, s. 216–234.
244
MACIEJ PTASZYŃSKI
Przykład ten, z jednej strony, ukazuje dobitnie związek między kulturą humanizmu i reformacji, mający taki silny wpływ na ukształtowanie nowożytnego
państwa, Kościoła i społeczeństwa70. Z drugiej strony demonstruje jednak także,
że oprócz druku istniały inne formy komunikacji, zachowujące swoje znaczenie
i własną poetykę. Dlatego trudno się zgodzić z tezą Burkhardta, że „inne formy
medialne, a także przekaz ustny, stale odsyłają do tekstu drukowanego jako punktu
odniesienia” (s. 96). Między formami istniała z pewnością interakcja, ale przebiegająca w obu kierunkach, o czym świadczy cytowane przez Burkhardta sformułowanie Marcina Lutra, że tłumacząc Biblię, należy ludowi „zaglądać do gęby”
(s. 87). Także „sytuacje komunikacyjne” i „zachowania informacyjne” (s. 374)
prowadzące do formowania nowożytnych instytucji – z państwem na czele – nie
zawsze przybierały ostatecznie formę druku. Urzędnicza proza pozostawała przez
stulecia rękopiśmienna.
70
Dylematy humanistów w obliczu rosnących roszczeń państwa i rodzącej się racji stanu, najlepiej znane z uwag Montaigne’a, stanowią zupełnie odrębną kwestię; por.: R. J. Collins,
Montaigne’s Rejection of Reason of State in ‚De l’Utile et de l’honneste, „The Sixteenth
Century Journal” R. 23, 1992, s. 71–94.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Edmund Kizik
Gdańsk
REFLEKSJA PO LATACH
WOKÓŁ KSIĄŻKI TERESY GRZYBKOWSKIEJ, ZŁOTY WIEK MALARSTWA
GDAŃSKIEGO NA TLE KULTURY ARTYSTYCZNEJ MIASTA 1520–1620,
PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE, WARSZAWA 1990, SS. 201
Recenzowanie książek naukowych, które ukazały się przed laty, może wzbudzać
uzasadnione zdziwienie i uchodzić za zabieg całkowicie jałowy, a przynajmniej
mało pożyteczny. Szczególnie, gdy przedmiotem recenzji staje się praca, która na
dobre weszła już do obiegu naukowego, tak jak np. książka Teresy Grzybkowskiej z 1990 r. Złoty wiek malarstwa gdańskiego na tle kultury artystycznej miasta
1520–1620. Wydana w PWN publikacja stanowi wersję rozprawy habilitacyjnej
ogłoszonej rok wcześniej w formie powielaczowej przez Wydział Historyczny Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Książka, licząca 172 strony tekstu zasadniczego (bez streszczeń obcojęzycznych oraz indeksów), miała – w zamyśle autorki – „osiągającej wyższy punkt obserwacyjny” (s. 7), stać się syntezą malarstwa
gdańskiego powstałego w XVI i pierwszej połowie XVII w. Dziwić może, że nie
licząc jednego nieoceniającego omówienia na łamach „Biuletynu Historii Sztuki”1,
praca o tak ambitnie zarysowanych celach w zasadzie nie doczekała się wnikliwszej
recenzji. Jednak to nie spóźniona chęć nadrobienia tego oczywistego zaniedbania
legła u podstaw bliższego zajęcia się książką Teresy Grzybkowskiej. Do uważnego
przeczytania tej pracy skłoniły mnie pojawiające się w wypowiedziach oraz pracach
studenckich poświęconych kulturze dawnego Gdańska informacje zadziwiające
i nieoczekiwane, a których źródłem była niniejsza książka, której czytanie zalecają
sylabusy Instytutów Historii Sztuki niektórych poważanych Uniwersytetów2. Praca
jest cytowana i traktowana jako źródło rzetelnej wiedzy.
1
2
T. Bernatowicz, Teresa Grzybkowska, Złoty wiek malarstwa gdańskiego na tle kultury artystycznej miasta 1520–1620. Warszawa 1990, „Biuletyn Historii Sztuki” R. 54, 1992, t. 4, s. 91–94.
Na przykład w Instytutach Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego: http://www.ihs.
uj.edu.pl/wykaz/historia_sztuki_nowozytnej.html; Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego:
246
EDMUND KIZIK
Wyniki mojej lektury zestawiam w tym tekście, ograniczając komentarz do
niezbędnego tylko minimum. Nie jestem historykiem sztuki, dlatego też nie było
moim celem ani uzupełnianie, ani polemizowanie z tezami i ocenami zawartymi
w książce Teresy Grzybkowskiej3 – autorka ma pełne prawo do stawiania tez
nawet najbardziej niezwykłych i nieudokumentowanych, lecz próba stwierdzenia,
czy praca ta powstała zgodnie z zasadami i wymaganiami stawianymi pracom naukowym (w tym przypadku – rozprawie habilitacyjnej). To znaczy, czy oprócz
odpowiedniej staranności i odpowiedzialności za słowo została ona napisana
w sposób samodzielny, czy jest oryginalnym dziełem autorki oraz czy wnioski
zostały oparte na materiale źródłowym, do którego autorka samodzielnie dotarła.
W pisaniu niniejszej recenzji bardzo przydało się wieloletnie doświadczenie zebrane w trakcie prowadzonych ze studentami zajęć warsztatowych nad sposobami postępowania badawczego ze źródłami pisanymi oraz zasadami uprawiania
współczesnej krytyki naukowej4.
Po przeczytaniu książki oraz zestawieniu jej różnych części z pracami innych
historyków nie mam wątpliwości, że znaczne fragmenty pracy Grzybkowskiej
nie noszą charakteru oryginalnego. W wielu miejscach książki odnajdujemy fragmenty (całe akapity lub pojedyncze zdania ze wstawkami, łącznikami autorstwa
Grzybkowskiej) pochodzące z prac innych badaczy – część została podana bez
jakichkolwiek zmian, inne noszą ślady ukrywania ich pierwotnego źródła.
Zwykle autorka tworzy własny tekst, wybierając z obcych prac odpowiadające jej akapity lub ich fragmenty, przestawiając szyk zdań, zmieniając spolonizowane imiona na ich niemieckie odpowiedniki, wprowadzając synonimy pewnych
określeń lub terminów, ewentualnie własne błędy. Dla zobrazowania tej procedury
porównajmy następujące fragmenty: u Grzybkowskiej (s. 10–11) czytamy: „Po
śmierci Kazimierza Jagiellończyka w 1492 r. dla wszystkich stanów pruskich kandydatem do korony był Jan Olbracht. [...] 12 sierpnia 1492 po raz pierwszy Gdańsk
reprezentowany przez Johanna Ferbera i Tiedemanna Gisze brał udział w wyborze
nowego władcy. […] Mimo to stany pruskie złożyły przysięgę nowemu królowi
3
4
http://www.kul.lublin.pl/files/43/INFORMATOR_2005_2006.pdf; Uniwersytetu Kardynała
Stefana Wyszyńskiego: http://www.ihs.uksw.edu.pl/index.php?option=com_content&task=view
&id=74; Uniwersytetu Wrocławskiego: http://historiasztuki.uni.wroc.pl/studia_lektury.html
(1 lipca 2009).
Korygowanie błędnych ustaleń autorki wymaga każdorazowo osobnych artykułów; zob.:
E. Kizik, Trzy słońca nad Gdańskiem – przedstawienie zjawiska halo na rysunku Antona
Möllera z około 1604 r., w: Marmur dziejowy. Studia z historii sztuki. Księga pamiątkowa dla prof. Z. Kębłowskiej-Ostrowskiej, red. E. Chojecka, T. Jakimowicz, W. Juszczak,
W. Okoń, Poznań 2002, s. 123–134; z punktu widzenia historyka sztuki dokonał tego Marcin
Kaleciński w przygotowanej do druku pracy Mity Gdańska. Antyk w sztuce protestanckiej
republiki.
Za istotne uwagi oraz przejrzenie niniejszego tekstu serdeczne podziękowania należą się
dr. Jackowi Friedrichowi z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego.
REFLEKSJA PO LATACH
247
dopiero w listopadzie 1494, kiedy to Jan Olbracht w Toruniu potwierdził przywileje i prawa ziemi pruskiej. [...] Niemniej te trzy elekcje z lat 1492–1506 utrwaliły
współudział miasta i stanów pruskich w wyborze króla polskiego. Wybór vivente
rege Zygmunta Augusta przez senat w 1529 r. potwierdził tylko prawa stanów do
udziału w tych wyborach”. Natomiast w Historii Gdańska5, czytamy: „Po śmierci
króla Kazimierza dla wszystkich stanów pruskich kandydatem do korony był Jan
Olbracht. [...] Wielkie miasta uzgodniły swoje stanowisko i 27 sierpnia 1492 r.
po raz pierwszy Gdańsk, reprezentowany przez Jana Ferbera i Tiedemana Giese,
wziął udział w wyborze nowego władcy. [...] Mimo to stany pruskie solidarnie powstrzymały się od złożenia przysięgi nowemu elektorowi aż do listopada 1494 r.,
kiedy to w Toruniu Jan Olbracht potwierdził prawa i przywileje ziem pruskich
[...] trzy elekcje z lata 1492–1506 utrwaliły współudział stanów pruskich, w tym
Gdańska, w elekcjach władców. Wybór vivente rege Zygmunta Augusta przez
senat w 1529 r. spowodował potwierdzenie prawa stanów do udziału w wyborze
króla polskiego”.
Pomijając części książki Grzybkowskiej (wstęp do s. 10, rozdz. IV – s. 81–88),
dla których autorka podała źródło swoich kompilacji, niedopuszczalne sposoby
korzystania z cudzych prac oraz „zapożyczenia” noszą charakter zróżnicowany
i polegają na:
1. Przepisywaniu fragmentów tekstów prac obcych bez podania ich autorstwa,
bez cudzysłowu lub innego odniesienia, świadczącego, że mamy do czynienia
z twórczością innej osoby.
2. Korzystaniu z cudzego dorobku badawczego, polegającym na przywoływaniu
ustaleń badawczych innych historyków, z pominięciem ich autorstwa.
3. Powoływaniu się na różne książki i artykuły, z pominięciem pośrednictwa prac,
z których informacje te zostały zaczerpnięte, co stwarza pozory własnej erudycji oraz sugeruje odbycie odpowiednich, czasochłonnych badań.
Z powodów technicznych nie sposób tu dalej cytować odpowiednich fragmentów. Dlatego ograniczę się do przedstawienia odpowiednich zestawień.
Większe (sięgające nawet 30 wersów) skompilowane lub wprost przepisane fragmenty, które znajdują się w książce Teresy Grzybkowskiej, a pochodzą z wcześniej opublikowanych prac innych autorów, znajdujemy m.in. na następujących
stronach jej pracy:
– s. 10–11 – za Henrykiem Samsonowiczem, Historia Gdańska, t. 2, s. 275–2766;
– s. 11 – za tą samą pracą, s. 277–278;
– s. 12 – za tą samą pracą, s. 282, 291–292;
– s. 13 – za tą samą pracą, s. 293, 306;
5
6
H. Samsonowicz, Rola Gdańska w życiu stanowym Prus Królewskich i w życiu politycznym
Rzeczpospolitej, w: Historia Gdańska, t. 2, red. E. Cieślak, Gdańsk 1978, s. s. 275–277.
Ibidem, s. 260–299.
248
EDMUND KIZIK
– s. 18 – za tą samą pracą, s. 160;
– s. 129 – za podręcznikiem Adama Miłobędzkiego Zarys dziejów architektury7,
s. 141;
– s. 125–126 – za artykułem Sergiusza Michalskiego Gdańsk als auserwählte
Christengemeinschaft8, s. 514–516;
– s. 128 – za Stanisławem Mossakowskim, Treść dekoracji renesansowego pałacu na Wawelu9, s. 373;
– s. 130–131 – za Adamem Miłobędzkim, Zarys dziejów architektury, s. 140;
– s. 131 – za tą samą pracą, s. 142;
– s. 152 – za artykułem Teresy Labudy Tablica jałmużnicza10, s. 149;
– s. 153 – za tą samą pracą, s. 151.
Pomniejsze zapożyczenia pochodzą z prac Tadeusza Chrzanowskiego11 (na
s. 158–159 pracy Grzybkowskiej), Adama S. Labudy12 (zob. s. 48, 50, przypis
117); Edwarda Potkowskiego13 (s. 50–51) oraz Jana Białostockiego14 (s. 34, 40).
Podstawowym elementem sygnalizującym ogrom pracy adekwatnej do celów
prowadzonych badań są przypisy – odwołania do dzieł zgromadzonych w muzeach, w bibliotekach i archiwach, prac dokumentujących erudycję i umiejętności
warsztatowe (znajomość języków obcych, odczytywanie oraz interpretowanie
źródeł powstałych 400 czy 500 lat temu). Pozwala to nie tylko docenić czas oraz
wysiłek, jaki poświęcony został na dotarcie do obiektów będących podstawą analizy, lecz także umożliwia czytelnikom i innym badaczom weryfikację toku badania oraz poprawności dowodzenia, czyli generalnie przeprowadzenie krytyki
naukowej. Dlatego też praca Teresy Grzybkowskiej została w taki aparat naukowy
zaopatrzona. Autorka, korzystając z prac innych autorów i podając ich ustalenia
badawcze (choć często nie zaznaczyła tego wyraźnie w tekście), równocześnie
7
8
9
10
11
12
13
14
A. Miłobędzki, Zarys dziejów architektury w Polsce, wyd. 2, Warszawa 1968 (fragmenty
dotyczące budownictwa gdańskiego).
S. Michalski, Gdańsk als auserwählte Christengemeinschaft, w: Ars auro prior. Studia Ioanni Białostocki sexagenario dicata, Warszawa 1981, s. 509–516.
S. Mossakowski, Treść dekoracji renesansowego pałacu na Wawelu, w: Renesans. Sztuka
i ideologia. Materiały Sympozjum Naukowego Komitetu Nauk o Sztuce PAN, Kraków, czerwiec 1972 oraz Sesji Naukowej Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Kielce, listopad 1973,
red. T. S. Jaroszewski, Warszawa 1976, s. 349–380.
T. Labuda, „Tablica jałmużnicza” Antoniego Möllera z kościoła Mariackiego w Gdańsku.
Problemy ikonograficzne, „Gdańskie Studia Muzealne” R. 3, 1981, s. 141–155.
T. Chrzanowski, Neogotyk około roku 1600. Próba interpretacji, w: Sztuka około roku 1600.
Materiały z sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Warszawa 1974, s. 80, 82, 94, 96.
A. S. Labuda, Malarstwo tablicowe w Gdańsku w 2 poł. XV w., Warszawa 1979, s. 123–124,
126–127.
E. Potkowski, Książka rękopiśmienna w kulturze Polski średniowiecznej, Warszawa 1984,
s. 159, 160–161.
J. Białostocki, Sąd Ostateczny Hansa Memlinga. Spostrzeżenia i analizy w oparciu o badania technologiczne, „Rocznik Historii Sztuki” R. 8, 1970, s. 7–46.
REFLEKSJA PO LATACH
249
wprowadziła do swojego aparatu naukowego pozycje, z których owi badacze
korzystali i odpowiednio wykazali w swoich pracach – jednakże owego pośrednictwa Grzybkowska zwykle nie odnotowała. Szczegółowy zapis bibliograficzny
w książce Złoty wiek często pochodzi z ostatniej pozycji wymienionej w danym
przypisie pracy T. Grzybkowskiej: np. s. 27, przypisy 17, 22, 29; s. 28, przypisy
32, 33; s. 52, przypisy 6, 7, 8, 9, 17, 18, 19, 20, 25. Charakterystyczne są zapisy bibliograficzne prac opublikowanych w języku włoskim i we Włoszech, lecz
z niemieckimi nazwami miejscowości, w których wydano dane pozycje: zamiast
Milano jest Mailand (zob. s. 58, przypis 121; s. 107, przypis 54), zamiast Torino –
Turin (s. 167, przypis 8). Fakt ten wskazuje na to, że autorka odpowiednie adresy
bibliograficzne wprowadziła do swojej książki za pośrednictwem publikacji niemieckich, w których często dochodzi do zniemczania nazw miejsc wydania. Przy
tym Teresa Grzybkowska nie tylko podała te same strony, lecz także powtórzyła
charakterystyczne błędy poprzedników, szczególnie przy nietypowych lub skomplikowanych zapisach. Na przykład skorzystała w swojej pracy z artykułu Krystyny
Mellin15 i podobnie jak poprzedniczka odwołała się (w wypadku Grzybkowskiej
należałoby napisać: odwołała się rzekomo) do klasycznej pracy Theodora Hirscha. U Grzybkowskiej pojawił się ten sam błąd, charakterystyczna literówka,
którą wcześniej popełniła w swoim artykule Mellin, przesuwając wstecz o sto
lat wydanie pracy Hirscha. Również w zapisie bibliograficznym Grzybkowskiej
(s. 117, przypis 3) znajduje się ten sam błąd gramatyczny w zapisie niemieckim,
jaki wcześniej popełniła Mellin16. Ponadto, dzieło Jana Vredemana de Vries Differents pourtraicts de menuiserie pochodzi z 1588 r.17 (Grzybkowska zniekształciła
tytuł, zapisując go jako: „Differenta pourtraits de menuiserie”), a nie – jak podała Grzybkowska (s. 108) za Mellin (s. 51) – w 1583 r. Notabene, liczba błędów
w zapisach bibliograficznych prac obcych stanowi smutną normę tę pracy. Liczne
są tu omyłki (np.: podręcznikowe dzieło Geschichte der Stadt Danzig Paula Simsona, rzecz podstawowa dla badaczy dawnego Gdańska, jest pracą w trzech tomach – a nie w ośmiu, jak podała Grzybkowska, s. 27, przypis 17) oraz nagminne
niepodawanie konkretnych stron cytowanych prac (ewentualnie podawanie stron
błędnych, na których danych przez nią cytowanych nie ma), ale także błędy ortograficzne, literówki (zdarza się, że po kilka w jednym zapisie), przedziwne kontaminacje tytułów, ich przekręcanie, mylenie czasopism z książkami (np.: s. 52,
przypis 17; s. 53, przypis 33; s. 54, przypisy 47, 50; s. 56, przypis 90; s. 57, przypis
117; s. 58, przypis 119; s. 69, przypisy 20, 22; s. 70, przypisy 30, 34, 37; s. 78,
15
16
17
K. Mellin, Gdański cech stolarzy i snycerzy od połowy XVI do połowy XVII wieku, „Gdańskie Studia Muzealne” R. 2, 1978, s. 50, przypis 5. Fragmenty na s. 108–109 w książce
T. Grzybkowskiej stanowią kompilację tegoż artykułu; ibidem, s. 50–51.
Ibidem, s. 49, przypis 2.
I. Koska, Vries, Hans Vredeman de, w: Allgemeines Lexikon der bildenden Künstler, Leipzig
1939, s. 576.
250
EDMUND KIZIK
przypis 2; s. 79, przypisy 10, 20; s. 80, przypisy 27, 28; s. 105, przypisy 2, 15;
s. 106, przypisy 21, 24, 25; s. 107, przypis 54; s. 118, przypis 26; s. 135, przypisy
15, 21; s. 136, przypisy 38, 43, 43; s. 137, przypisy 46, 54; s. 156, przypisy 24,
34). Na tym tle wzrusza rzekome odwołanie się autorki do opublikowanego po
hiszpańsku w wenezuelskim czasopiśmie naukowym tekstu George’a Kublera, Indianismo y mestizaje como tradiciones americanas medievales y clásicas (s. 70,
przypis 33). Dość odległe to od sztuki gdańskiej.
Często jednak pojawiające się w książce Złoty wiek odwołania do literatury
przedmiotu zachowują dość wiernie układ i strony oryginału, z którego zostały
zaczerpnięte, np. w pracy Grzybkowskiej:
– s. 26, przypis 3 – brzmi jak w pracy jak H. Samsonowicza, Historia Gdańska,
t. 2, s. 261, przypis 3 (fragment z tekstu głównego również pochodzi od Samsonowicza);
– s. 26, przypis 4 – ponownie tak jak u H. Samsonowicza, Historia Gdańska, t. 2,
s. 261, przypis 4 (wraz z odpowiednim fragmentem tekstu głównego);
– s. 26, przypis 5 – dwie pierwsze pozycje jak u H. Samsonowicza, Historia
Gdańska, t. 2, s. 261, przypis 5.
Gdy Teresa Grzybkowska (s. 19) opisywała wyprawę Johanna Speimanna,
uczyniła to za artykułem Haliny Sikorskiej18, przejmując za wymienioną autorką
tytuły prac, na podstawie których zbudowany został określony fragment tekstu19.
W rozdziale II pracy Grzybkowskiej, którego konstrukcja została oparta na studiach Jana Białostockiego, z jednego tylko artykułu tego badacza20 (wzmiankowanego na s. 68, przypisy 6 i 7) przeniesiono aż kilkanaście zapisów bibliograficznych. Występują one w następujących przypisach:
– T. Grzybkowska, s. 68, przypis 2 (J. Białostocki, przypis 1);
– T. Grzybkowska, s. 68, przypis 3 (J. Białostocki, przypis 13);
– T. Grzybkowska, s. 68, przypis 4 (J. Białostocki, przypis 3);
– T. Grzybkowska, s. 68, przypis 5 (J. Białostocki, przypis 44);
– T. Grzybkowska, s. 68, przypis 8 (J. Białostocki, przypis 10);
– T. Grzybkowska, s. 68–69, przypis 9 (J. Białostocki, przypis 12);
– T. Grzybkowska, s. 69, przypis 10 (J. Białostocki, przypis 11);
– T. Grzybkowska, s. 69, przypis 12 (J. Białostocki, przypis 28 – ten przypis jest
złożeniem fragmentu tekstu z J. Białostockiego, s. 121, oraz odpowiedniego
przypisu);
– T. Grzybkowska, s. 70, przypis 22 (J. Białostocki, przypis 22 (– praca W. Friedländera);
18
19
20
H. Sikorska, Jan Speymann, szkic z dziejów mecenatu gdańskiej sztuki XVI i XVIII wieku,
„Rocznik Gdański” R. 27, 1968, s. 249–285.
Ibidem, s. 258, przypis 27.
J. Białostocki, Manieryzm: Triumf i zmierzch pojęcia, w: idem, Sztuka i myśl humanistyczna.
Studia..., Warszawa 1966, s. 119–134, przypisy na s. 190–194.
REFLEKSJA PO LATACH
251
– T. Grzybkowska, s. 70, przypis 37 (J. Białostocki, przypis 44).
Odwołania Teresy Grzybkowskiej (s. 68, przypis 5) do pierwotnych wydań studiów Maxa Dvořaka na temat El Greco (Kunstgeschichte als Geistesgeschichte,
1924) zdumiewa, albowiem o ile Jan Białostocki musiał przed półwieczem korzystać z oryginalnych wydań, o tyle autorka zajmująca się sztuką nowożytną powinna
mieć świadomość tego, że w 1974 r. Lech Kalinowski opublikował w polskim tłumaczeniu wybór prac austriackiego klasyka, w którym przywołane studium także
się znalazło21.
Liczba przypisów odsyłających do stron błędnych, do takich, których w danych
pracach nie ma, lub do prac, które określonych informacji w ogóle nie zamieszczają lub dotyczą innej problematyki, wyklucza domniemanie błędów korekty. Na
przykład autorka twierdziła (s. 25 oraz przypis 31, ponownie s. 130), że „Schachmann, skarbnik miejski Proit i hrabia Egmont mieli w Arsenale, w jego dolnej sali,
swe konne posągi okryte autentycznymi zbrojami, z portretowymi głowami wykonanymi z drewna” i odesłała do relacji z początku XVII w. autorstwa Martona
Csombora. W źródle czytamy jedynie: „na dole jest czterech jezdnych, z których
jednego obdarował zbroją Maurycy, książę holenderski, dwóch dalszych Bertalan
Schachmann, a czwartego ubrał w swe żelaza jakiś porucznik holenderski”22. I dla
jasności: Maurycy Orański (1567–1625), książę Nassau, reformator sztuki wojennej, oraz hrabia Lamoraal Egmont (1522–1568), to przecież różne postacie.
Dalej: Charles Ogier nie porównywał Nowych Ogrodów z przedmieściami Paryża
(Grzybkowska, s. 149); do skojarzeń z ojczystymi stronami skłoniło go spotkanie
z grupą Francuzów grających w kręgle w jednym z tamtejszych ogrodów. Teresa
Grzybkowska (s. 34 nn.) przedstawiła dość karkołomną tezę, że sławne dzieło
Hansa Memlinga Sąd Ostateczny miało zostać wykonane na zamówienie gdańszczan („to przecież lubeczanie, idąc za przykładem gdańszczan, zamówili u Hansa
Memlinga tryptyk”, s. 173) i odwołując się wcześniej (s. 34, 53, przypis 32) do
mimochodem rzuconego w 1822 r. stwierdzenia G. F. Waagena23. Nie odnosząc się
do niepoważnej argumentacji (autorka powtórzyła ją również w artykule adresowanym do czytelników anglojęzycznych), pragnę zaznaczyć, że w pracy Waagena
na wskazanej przez autorkę stronie niczego takiego nie znalazłem, przeczytanie
stron sąsiednich też nic nie dało.
Paul Simson (wbrew twierdzeniu Grzybkowskiej) na s. 191 swej pracy24 nie
przypisał autorstwa lady szynkowej oraz chóru śpiewaczego z Dworu Artusa Vredemanowi de Vries (tę błędną informację podał jako pierwszy Eugeniusz Iwa21
22
23
24
Max Dvořak i jego teoria dziejów sztuki, wyb. L. Kalinowski Warszawa 1974, odpowiednio
s. 545–563 (El Greco i manieryzm, tłum. A. Porębska).
Martona Csombora podróż po Polsce, tłum. J. Ślaski, Warszawa 1961, s. 68–69.
G. F. Waagen, Über Hubert und Johann van Eyck, Breslau 1822.
P. Simson, Der Artushof in Danzig und seine Brüderschaften, die Banken, Danzig 1900.
252
EDMUND KIZIK
noyko25, a Grzybkowska ją tylko powtórzyła, pomijając jednak Iwanoykę i sugerując w odpowiednim przypisie, że korzystała bezpośrednio z pracy Simsona).
Zdarza się, że autorka, podając informacje zawarte w przypisach do prac innych autorów, uczyniła to tak niechlujnie, że zniekształciła podstawowe dane (jaskrawym przykładem: przypis 130, s. 58, gdzie Grzybkowska, przepisując podane
przez Adama S. Labudę informacje na temat pracy Kępińskiego i Chmarzyńskiego,
zmieniła datę jej wydania i podała s. „237”, która istotnie w przypisie Labudy się
znajduje, jednak w odniesieniu do zupełnie innej pracy, autorstwa Krzyżanowskiego).
Wiele przypisów w tekście Grzybkowskiej nie ma w ogóle związku z tekstem,
służąc za wypełnienia „erudycyjne”, np.: dotyczące „wiary w magiczną moc obrazów, która kulminowała w Oskara Wilde’a Portrecie Doriana Graya (1891)”
(s. 54, przypis 40). Na s. 25: „wszystkie gdańskie mechanizmy przetrwały długo,
bo aż do początku XIX wieku, kiedy najprawdopodobniej w czasie wojen napoleońskich zostały zagrabione i zniszczone”, co ma rzekomo dokumentować przypis
o treści następującej: „W XVI stuleciu uczonych i artystów szczególnie fascynowały automaty, różnego rodzaju manekiny. Zob. G. von Schwarzenfeld, Rudolf
II. Saturnische Kaiser, München 1961...” (zachowałem błąd w zapisie bibliograficznym – E. K.). Inne przykłady ewidentnego braku związku pomiędzy tekstem
głównym a odpowiednim przypisem odnalazłem na s. 21, przypisy 22, 23; s. 23,
przypis 27; s. 24, przypis 29, i innych.
Autorka przy „zapożyczaniu” fragmentów cudzych prac popełniła liczne błędy
rzeczowe, co świadczy zarówno o trudności w zrozumieniu źródeł, z których zostały one zaczerpnięte, jak i o nieznajomości tematyki historycznej lub kontekstów,
do której się one odnoszą. Przy tworzeniu własnego tekstu poprzez kompilację
fragmentów z różnych stron książek autorów obcych, następuje nie tylko zmiana
pierwotnej intencji ich autorów, lecz także kontaminacja faktów, które w rzeczywistości działy się w różnym czasie lub pozostają bez wzajemnych związków.
Prowadzi to do absurdów, może nawet zabawnych, gdyby tylko nie dotyczyło to
pracy o charakterze naukowym, z której mają korzystać studenci.
Tak jest np. z parafrazą stwierdzenia Henryka Samsonowicza, który wskazując
na odkrycia geograficzne przełomu XV i XVI w., podsumował odpowiedni akapit
swoich rozważań następująco: „w ciągu 88 lat – a więc w niespełna trzech pokoleń Europejczycy sześciokrotnie poszerzyli swoje wiadomości o otaczającym
ich świecie”26. U Grzybkowskiej (s. 17) wyszło z tego następujące sformułowanie:
„za niespełna dwa pokolenia zmieniła się świadomość Europejczyków, świat po25
26
E. Iwanoyko, Gdański okres Hansa Vredemana de Vries (studium na temat cyklu malarskiego z ratusza w Gdańsku, Poznań 1963, s. 20–21.
H. Samsonowicz, Miejsce Gdańska w gospodarce europejskiej w XV w., w: Historia Gdańska, t. 2, s. 79.
REFLEKSJA PO LATACH
253
większył się sześciokrotnie”. Z kolei po skompilowaniu tekstu Edwarda Potkowskiego27 autorka napisała (s. 51), że w gdańskich kościołach „czytano też traktat
jednego z największych wrogów mennonitów Richarda Fitzralpha, arcybiskupa
Armagh, zmarłego w 1360 r.”. Potkowskiemu natomiast chodziło o „traktat jednego z największych przeciwników mendykantów, Ryszarda FitzRalpha, arcybiskupa Armagh (zm. 1360)”28. Zatem zamiast mnichów z zakonu kaznodziejskożebraczego u Grzybkowskiej pojawili się mennonici, członkowie niderlandzkiej
sekty protestanckiej powstałej w połowie XVI w.! Tam, gdzie Grzybkowska (s. 51)
napisała o „dziejach Ezopa”, u Potkowskiego29 jest mowa o zbiorze jego bajek,
tam gdzie chodziło o teksty „apokaliptyczno-reformatorskie”, autorka recenzowanej pracy zmieniła to beztrosko na teksty „apokryficzno-reformatorskie”, dość
skutecznie wypaczając sens pierwotnej wypowiedzi. Autorka, opisując rzeźbę
z Dworu Artusa (s. 76), stwierdziła: „Rzeźba niechybnie przedstawia króla Kazimierza Jagiellończyka [...]. Król Kazimierz – z inspiracji Jagiellonów otoczony
kultem, także w Krakowie, przejawiającym się między innymi w baldachimie nad
tumbą Władysława Jagiełły, fundacji jego wnuka (1521–1522) i w dekoracjach
kaplicy Zygmuntowskiej – był jednocześnie uosobieniem cnót arturiańskich”. Nie
bardzo wiadomo, o co chodzi w tej wypowiedzi – autorka zaopatrzyła ją w przypis
odwołujący się do artykułu Jerzego Kowalczyka30, w którym jednak (przynajmniej
w partii dotyczącej baldachimu nad grobem Władysława Jagiełły) nie odnajdujemy ani stwierdzenia, że Kazimierz Jagiellończyk był uosobieniem cnót arturiańskich, ani żadnych uwag, które wskazywałyby na sugerowany przez Grzybkowską
związek pomiędzy rzekomym kultem króla Kazimierza a baldachimem nad
grobem Jagiełły. Zasadnicze wątpliwości budzi także ów domniemany kult króla
Kazimierza Jagiellończyka, na który wskazała Grzybkowska. Zapewne nastąpiło
tu pomieszanie dwóch różnych osób, a więc króla Kazimierza i jego przedwcześnie (w 1484 r.) zmarłego syna, noszącego to samo imię. Królewicz Kazimierz
wskutek zabiegów m.in. swojego brata Zygmunta Starego został kanonizowany
w 1521 r. Trzeba też tutaj dodać, że wbrew temu, co stwierdziła Grzybkowska
(s. 76), fundator baldachimu nad grobem Władysława Jagiełły, a więc Zygmunt
I Stary, nie był wnukiem, lecz synem Kazimierza Jagiellończyka.
Poczynione tu uwagi wskazują na to, jak wiele przekręceń zawierać może jedno
tylko zdanie z omawianej książki. Przy takich nadużyciach zupełnie niewinne wydaje się przepisanie jednego zdania z artykułu Tadeusza Domagały31, nie tylko
27
28
29
30
31
E. Potkowski, Książka rękopiśmienna, s. 159, 160–161.
Ibidem, s. 162.
Ibidem, s. 165.
J. Kowalczyk, Triumf i sława wojenna „all’antica“ w Polsce w XVI w., w: Renesans. Sztuka
i ideologia, s. 293–335.
T. Domagała, Wnętrza reprezentacyjnego piętra ratusza Głównego Miasta na podstawie inwentarza z końca XVII wieku, „Gdańskie Studia Muzealne” R. 2, 1978, s. 25–45.
254
EDMUND KIZIK
bez cudzysłowu, lecz także bez przywołania źródła owego kryptocytatu choćby
w przypisie. Do tego zresztą Grzybkowska, próbując zmienić nieco zdanie Domagały, zgubiła w absurdalny sposób sens oryginału (Domagała, s. 38: „Wnętrza pól
zdobiły głowy aniołów – heraldycznych postaci godła Korony oraz głowy lwów,
heraldycznych zwierząt Gdańska”; Grzybkowska, s. 112: „Wnętrza pól zdobiły
głowy aniołów, godła Korony, głowy lwów – heraldycznych zwierząt Gdańska”).
Wykorzystywanie cudzych sformułowań i ustaleń, przy równoczesnym przemilczaniu prawdziwego ich autorstwa, jest w książce Grzybkowskiej zjawiskiem
często spotykanym. Autorka (s. 133) napisała np. następująco: „Jednym z najciekawszych obrazów, tradycyjnie wiązanych z Isaakiem van den Blocke, a którego
autorstwo tu podważamy, jest Uczta Baltazara z kościoła św. Jana”. Jest to przypisanie sobie ustaleń Eugeniusza Iwanoyki, który w opublikowanym w 1985 r.
i znanym Grzybkowskiej tekście32 napisał: „Wiązanie go [obrazu] z »dalszym kręgiem warsztatu Izaaka van dem Blocka«, zaproponowane przez W. Drosta, jest
chyba nieporozumieniem” – dalej następuje argumentacja oraz próba odpowiedniego atrybuowania obiektu.
Oprócz podniesienia zarzutów dotyczących tego, w jaki sposób książka została
napisana, należy także wskazać na ogromną liczbę fatalnych błędów rzeczowych.
Część z nich została przywołana już wcześniej, ale wymieńmy jeszcze kilka: na
s. 154 autorka napisała o albumie Antona Möllera (1601 r.), zawierającego gdańskie stroje kobiece: „Już samo zebranie współczesnych strojów wydaje się pomysłem świeżym, ujmującym naturalnością i spontanicznością reakcji na bogactwo
i fantazyjność ubiorów gdańszczanek. Wcześniej nieco stroje polskie szkicował
Tomasz Treter. Zbiór akwarel Möllera, bodaj jedyny w swoim rodzaju – może dał
początek żurnalom mody, pojawiającym się na szeroka skalę w początkach XIX
wieku”.
Wyjaśnijmy, że zbiory graficzne z przedstawieniami strojów kobiet i mężczyzn
były szeroko kolportowane przez cały XVI w. (autorstwa np. Josta Ammana).
Przed Möllerem postacie gdańszczan trafiły już do „Trachtenbuchu” Hansa Weigla
z 1577 r., reprodukowanego m.in. w Historii Gdańska33, z której korzystała Teresa
Grzybkowska. Autorka w jednym akapicie napisała: „rysunki Möllera”, i zaraz
obok „akwarele Möllera”. Wyjaśnijmy, że album z 1601 r. jest zbiorem drzeworytów wykonanych na podstawie rysunków. Nie sposób pracy Möllera traktować
jako prekursora dziewiętnastowiecznych „żurnalów mody” kobiecej, ilustrowana
prasa o modzie wiąże się z rozpowszechnieniem stalorytu, litografii oraz drzeworytu sztorcowego we Francji, w Anglii i USA (wystarczy zajrzeć do prac na temat
historii prasy). W przypisie dokumentującym swoje „ustalenie” Teresa Grzyb32
33
E. Iwanoyko, Uczta Baltazara – uwagi na temat obrazu w galerii Muzeum Narodowego
w Gdańsku, „Gdańskie Studia Muzealne” R. 4, 1985, s. 39.
Historia Gdańska, t. 2 (ilustracje przed s. 225).
REFLEKSJA PO LATACH
255
kowska (s. 157, przypis 53) stwierdziła, że „drzeworyty wedle Möllera wykonał
Aegidius Dickmann”. Jest to oczywisty nonsens, albowiem Dickmann urodził się
około 1594 lub 1595 r. i musiałby mieć pięć albo sześć lat w momencie prac na tym
rysunkiem. Na potwierdzenie informacji o Treterze Grzybkowska powołała się na
odpowiednie strony książki Chrzanowskiego34. Jednak autor ten na wskazanych
stronach pisał o całkiem innych zagadnieniach. Teresa Grzybkowska (s. 154), opisując wrogość gdańszczan wobec duchownych katolickich, napisała, że „rysunki
Möllera (Gdańsk, Gabinet Rycin Muzeum Narodowego, il. 137) szczególnie celnie
biją w opilstwo i rozpustę opasłych duchownych. Oto bogata ubrana dama obok
wulgarnie wykrzywionego mnicha z sową na ramieniu – tym razem symbolem nie
mądrości, lecz rozpusty. Inny rysunek ukazuje pijącego ponad miarę mnicha (il.
138), jeszcze inny – karnawałowe maski”.
Sprostujmy: na rysunku nie został przedstawiony mnich, lecz błazen wraz ze
swoimi atrybutami: błazeńską czapką oraz błazeńskim berłem; sowa nie stanowi
symbolu rozpusty, lecz – jako ptak ciemności – jest średniowiecznym i wczesnonowożytnym atrybutem głupoty (tutaj błazeńskiej i kobiecej); rysunek nie znajduje
się w zbiorach gdańskich, lecz w berlińskich; konia z rzędem temu, kto na rysunku
(il. 138) rozpozna „mnicha” – widać jedynie fragment postaci pijącej wino; przeszkadzająca mu maska karnawałowa została nasunięta na czoło. Teresa Grzybkowska w podpisie pod ilustracją 140 podała, że rysunek Möllera Wesoły wieczór w Ostrowitem powstał około 1600 r. i znajduje się w Muzeum Narodowym
w Gdańsku. Przecież rysunek zaopatrzony został w datę dzienną 8 czerwca 1597 r.
(w górnym prawym kącie!) i nie znajduje się w Muzeum Narodowym w Gdańsku.
Datacja znana jest powszechnie w literaturze polskiej, przynajmniej od czasu
opublikowania artykułu Władysława Tomkiewicza35. Postacie na obrazie Hansa
Kriega z około 1640 r. nie są przedstawione w strojach gdańskich, lecz dworskich,
wzorowanych na francuskich. Dywagacje na temat wzorów, jakie miał Hermann
Han, malując poczet dobrodziejów klasztoru oliwskiego („nie wiemy, jakie formalne wzorce miał przed oczyma Han, wykonując ten poczet dla oliwskiego prezbiterium” – s. 164), skwitujmy stwierdzeniem, że praca Hana z 1613 r. powtarza
układ malowideł naściennych z lat 1583–1587 pierwotnie zdobiących ściany prezbiterium (notabene: zachowanych do czasów obecnych). Nonsensem jest pisanie
o rzekomym pojawieniu się na Bałtyku w XIII i XIV w. galeonów weneckich
i genueńskich (s. 18). U Henryka Samsonowicza odpowiednie zdanie brzmi następująco: „Już od przełomu XIII/XIV wieku na morzach północnych żeglowały
galery [wyróżnienie – E. K.] weneckie i genueńskie...”36. Galeony to okręty z XVI
34
35
36
T. Chrzanowski, Działalność artystyczna Tomasza Tretera, Warszawa 1984, s. 151–191.
W. Tomkiewicz, Realizm w malarstwie gdańskim przełomu XVI i XVII wieku, w: Studia pomorskie, t. 2, red. M. Walicki, s. 129–131, il. 9.
H. Samsonowicz, Dynamiczny ośrodek handlowy, w: Historia Gdańska, t. 2, s. 157.
256
EDMUND KIZIK
i XVII w., statków zaś włoskich na Bałtyku w średniowieczu nie było, a i w czasach nowożytnych stanowiły całkowitą rzadkość, czego dowodzą publikowane
statystyki37. Samsonowicz miał na myśli Morze Północne.
Przekręcaniu nazwisk, terminów, dat i faktów w recenzowanej książce nie ma
końca. Tu tylko ich garść: nie Jakob Kode (s. 14), lecz Jakob Knade; nie Hermann
Thorn (s. 23), lecz Hermann Ilhorn; nie Johann Schmidt (s. 90), lecz Jakob Schmidt;
nie Hans Müller (s. 133), lecz Jan Muller (Müller za Iwanoyką, Hans to inwencja
Grzybkowskiej); panorama Gdańska Adolfa Boya pochodzi nie z 1630, lecz
z 1680 r. (podpis pod ilustracją 129); autorka (s. 134) myli genialnego Georgesa de
La Tour (1593–1652) z działającym ponad sto lat później portrecistą Maurice’em
Quentin de La Tour (1704–1782); nie kamlarnia, lecz kamlaria (kasa miejska) –
s. 113; markiz d’Oria podarował Gdańskowi nie 11 000 (s. 24), lecz 1300 woluminów; wbrew temu, co twierdzi Grzybkowska na s. 67, Hans Vredeman de Vries
namalował dla Gdańska znacznie więcej niż dwa obrazy; w podpisie do ilustracji
100 podano datę „1598”, mimo obecnej na reprodukowanym drzeworycie wyraźnej daty: MDXLVIIII; nie jest prawdą, że „Gdańsk w XV i XVI wieku liczył od
20 do 70 tysięcy mieszkańców” (s. 18), gdyż miasto to w całym okresie przedrozbiorowym nie przekroczyło 60 000 mieszkańców (najwięcej w połowie XVII w.);
sprawa królewskich kaprów w Gdańsku miała miejsce w 1568, a nie w 1570 r.
(s. 21); 27 czeskich panów za bunt przeciwko cesarzowi ścięto nie w 1631, lecz
w czerwcu 1621 r., po klęsce pod Białą Górą (tamże). Z całą pewnością nie było
również żadnego związku między długością okresu wystawienia głów na widok
publiczny w Gdańsku i Pradze (tamże). Trudno jest skomentować całkiem już niedorzeczną opinię wyrażoną związku z zatkniętymi na wałach głowami: „Można
sądzić, iż był to relikt magicznych obrządków, o których pisał już Herodot. Ścięte
głowy wrogów zawieszane wysoko strzegły domu, osady, miasta. Wiadomo, że
w Gdańsku zajmowano się magią i astronomią [...]” (tamże). W rzeczywistości
było tak, że za rozbój na drodze publicznej karano ówcześnie poprzez ścięcie.
Niepogrzebanie zwłok oraz zatknięcie głowy na palu stanowiły powszechnie stosowaną wówczas dodatkową karę na ciele zmarłego, równocześnie pozbawiając
zarówno straconego, jak i jego rodzinę czci (kara dehonestacyjna). Ponadto głowy
11 kaprów zatknięto na miejscu popełnionej zbrodni, na terenach dawnego Młodego Miasta, a nie na wałach albo bramach miasta.
Trudno także dociec, skąd zaczerpnęła autorka pomysł, aby łączyć bosonogich
hoplitów38 (u Grzybkowskiej: „choplici”) z portretami angielskich arystokratów
37
38
„Dopiero w 1580 r. do portu gdańskiego zawitał po raz pierwszy włoski statek z Wenecji”;
ibidem, s. 159; S. Gierszewski, Statystyka żeglugi Gdańska w latach 1670–1815, Warszawa
1963, passim.
Hoplici wbrew temu, co przekazuje współczesna ikonografia, zwykle nie walczyli boso, lecz
w sandałach. Twierdzenie Grzybkowskiej o tym, że „w ten sposób wojownik nie tracił kontaktu z ziemią – dawczynią siły”, jest chyba jakimś pokrętnym refleksem mitów greckich.
REFLEKSJA PO LATACH
257
z XVI w. (s. 76), a to wszystko w związku z rozważaniami o rzeźbiarskim przedstawieniu króla Kazimierza Jagiellończyka. Nie wiadomo zresztą, o jakie portrety
autorce chodziło, gdyż swych rozważań nie zaopatrzyła w odpowiednie przypisy.
Można jedynie przypuszczać, że miała na myśli sławny (ale przecież dość wyjątkowy) portret kapitana Thomasa Lee (1594) ze zbiorów londyńskiej Tate Gallery39,
nawiązujący do ubiorów irlandzkich powstańców z czasów rewolty Fitzmaurice
Fitzgeralda i wojny dziewięcioletniej (1593–1602). Tego rodzaju pomyłek, przekłamań, nonsensów jest w omawianej książce bez porównania więcej, nie sposób
ich jednak wyliczyć nawet w bardzo obszernej recenzji.
Przecież nieuzasadnione są uogólnienia w rodzaju: „wspaniałe złocone, rzeźbione i malowane kamienice [gdańskie – E. K.] nie miały sobie równych w całej
Europie Północnej. Nawet Augsburg nie stanowił dla Gdańska konkurencji, jedynie Antwerpia miała podobny rozmach” (s. 173). I tu nie chodzi o umiejscowienie geograficzne Augsburga. Wynurzenia autorki na temat polityki burmistrza
Schachmanna, wykorzystywania w tym celu magii, dowodzą braku świadomości,
jakie mechanizmy wpływały na kształtowanie się władzy w Gdańsku na przełomie
XVI i XVII w. (s. 97–100, 131). Z kolei o wartości takich stwierdzeń, jak to, że
twórczość Antona Möllera „zrodziła się z zafascynowania malarstwem włoskiego,
zwłaszcza florenckiego Trecenta” (s. 67), albo że „cztery maniery-postawy ujmują
specyficzny sposób życia, tworzenia, odbioru sztuki obowiązującej w Gdańsku.
Więc były to postawy: dworsko-wirtuozowska, haarlemska, florencko-flamandzka, spirytualistyczno-retrospekcyjna” (s. 171), powinni się wypowiedzieć
samodzielnie historycy sztuki.
Recenzowana tu książka dała Teresie Grzybkowskiej przepustkę do samodzielnej kariery naukowej, prawo do kształcenia młodszej kadry naukowej i od lat
widnieje w zestawach lektur zalecanych studentom historii sztuki. I to jest chyba
najbardziej niepokojące, ponieważ studenci najczęściej nie dysponują odpowiednimi instrumentami, które umożliwiłyby weryfikację treści owej książki. Zresztą,
dlaczego mieliby wątpić w jej zawartość, jeśli kompetentni badacze również bezrefleksyjnie przyjęli za dobrą monetę jej zawartość? Nieliczne krytyczne wypowiedzi40, w których wyrażano zaniepokojenie kontrowersyjnym poziomem innych
publikacji badaczki, na niewiele się zdały. Nie jest moim zadaniem roztrząsanie,
39
40
Por.: Dynasties. Painting in Tudor and Jacobean England 1530–1630, wyd. K. Hearn, [London] 1995, s. 176.
J. Gadomski, A. Różycka-Bryzek, Uwagi na marginesie artykułu Teresy Grzybkowskiej
„Ikona matki Boskiej Częstochowskiej. Od Andegawenów do Jagiellonów”, „Folia Historiae Artium” R. 26, 1990, s. 133–136; E. Śnieżyńska-Stolot, Na marginesie artykułu Teresy Grzybkowskiej, Ikona Matki Boskiej Częstochowskiej, w: Podług nieba z zwyczaju polskiego. Studia z historii architektury, sztuki i kultury ofiarowane Adamowi Miłobędzkiemu.
Warszawa 1988, s. 203–212, „Biuletyn Historii Sztuki” R. 52, 1990, t. 1–2, s. 185–190; A.
Ryś, Problemy z antykiem w Sali Czerwonej Ratusza Głównego Miasta, „Rocznik Gdański”
258
EDMUND KIZIK
dlaczego po raz kolejny nie zadziałał prewencyjny charakter krytyki naukowej.
Najchętniej odrzuciłbym domniemanie środowiskowego cynizmu i oportunizmu.
Dlatego może, oprócz generalnie niskiego poziomu dyskusji naukowej w Polsce,
należy to przypisać przede wszystkim grzechowi zaniechania lub przemilczenia,
a także naiwnej wierze, że nie ma sensu opisywać prac słabych, bo rzekomo „koń
jaki jest każdy widzi”. Niestety, nie wszyscy znają się „na koniach”, a myślenie,
że czas zweryfikuje dany dorobek naukowy, jest fatalne w skutkach, powielane bowiem błędy stają się samodzielnym, trudnym do wyrugowania bytem naukowym.
R. 76, 2006, s. 35–61 (W związku z pracą: T. Grzybkowska, Między sztuką a polityką. Sala
Czerwona Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku, Warszawa 2003).
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
Kazimierz Maliszewski
Toruń
UWAGI I REFLEKSJE NA MARGINESIE LEKTURY
NAJNOWSZEJ SYNTEZY DZIEJÓW KULTURY POLSKIEJ
Niech mi wolno będzie rozpocząć niniejsze rozważania słowami nieżyjącego
już wielkiego Polaka, papieża Jana Pawła II, które wypowiedział w 1980 r. w siedzibie UNESCO w Paryżu:
Jestem synem Narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, którego wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć, a on pozostał przy życiu i pozostał
sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną
suwerenność jako naród – nie biorąc za podstawę przetrwania jakichkolwiek innych
środków fizycznej potęgi jak tylko własna kultura, która się okazała potęgą większą
od tamtych potęg1.
Ukazanie się w 2008 r. książki prof. dr hab. Marii Boguckiej (związanej przez
ponad 50 lat z Instytutem Historii Polskiej Akademii Nauk, wykładającej obecnie
na Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku) stało się
ważnym wydarzeniem w dziedzinie współczesnej polskiej humanistyki2. Wybitna
badaczka, autorka ponad 1200 publikacji naukowych wydanych w Polsce i zagranicą (w tym 40 książek), podjęła się niezwykle trudnego zadania – mianowicie
syntetycznego przedstawienia narodzin i naszkicowania elementów ewolucji
kultury polskiej aż do 1989 r. Podstawą tego dzieła jest wcześniejsza synteza tej
autorki, Dzieje kultury polskiej do 1918 roku (Wrocław 1987, wyd. 2 1991). Najnowsze wydanie książki Kultura. Naród. Trwanie zostało znacznie rozszerzone
i uzupełnione współczesnymi ustaleniami historiograficznymi. W ten sposób powstała prawdziwa panorama dziejów polskiej kultury, ujęta w szerokiej perspektywie i z dużym rozmachem.
1
2
Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość. Rozmowy na przełomie tysiącleci, Kraków 2005, s. 89–90.
M. Bogucka, Kultura. Naród. Trwanie. Dzieje kultury polskiej od zarania do 1989 roku,
wyd. 2 rozszerzone i uzupełnione, Wydawnictwo TRIO, Warszawa 2008, ss. 750.
260
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
Należy przy tym zauważyć, że Maria Bogucka pojmuje kulturę bardzo szeroko, stanowi ona dla niej trzon integralnej historii społeczeństwa (a właściwie
narodu) polskiego, jego dziejów, ale także trwania w bardzo wielu dziedzinach
historii kultury, życia codziennego, materialnego i świadomości społecznej (mentalności jednostkowej i zbiorowej), tak mocno akcentowanych we współczesnej
nauce historycznej głównie przez francuskich badaczy z kręgu szkoły „Annales”
(z Fernandem Braudelem na czele), co znalazło odzwierciedlenie w omawianej
książce3. Zwrócić też trzeba uwagę na niezwykłą erudycję i oczytanie Marii Boguckiej w literaturze polskiej i obcojęzycznej. Napisana przez nią synteza wyrasta
z bogatego doświadczenia badawczego autorki, z różnorodnych studiów analitycznych i opracowań źródłowych, opartych z reguły na obfitej literaturze, co stanowi
doskonały background do przedstawienia różnych wątków z zakresu dziejów polskiej kultury na tle europejskim4. Dzieło Marii Boguckiej dowodzi, że także nowocześnie pojęta historia kultury ma, tak jak i inne nauki humanistyczne, charakter
wiedzy progresywnej, narastającej wraz z latami pracy badacza.
Konstrukcja pracy jest przejrzysta. Całe kompendium (liczące 750 stron)
składa się – oprócz wstępu, zakończenia, przypisów i selektywnej bibliografii
– z 27 (nienumerowanych) rozdziałów. Warto w tym miejscu wymienić kolejno
ich tytuły: „Czasy najdawniejsze”, „Początki państwa Piastów”, „Między Zachodem a Wschodem – narodziny tożsamości kulturowej”, „Monarchia stanów”,
„Nowa dynastia – nowe struktury społeczne i polityczne”, „Jesień średniowiecza”,
„Szlachta i jej państwo”, „Odrodzenie nad Wisłą”, „Renesansowi twórcy i mecenasi”, „W kręgu sarmackich mitów”, „Barok – epoka przeciwieństw”, „Od
Polski Sasów od nowej epoki”, „Początki nowoczesnego narodu”, „Porozbiorowe dylematy”, „Nowoczesność a sprawa polska”, „Społeczeństwo XIX wieku”,
„Naród po styczniowej klęsce”, „Epoka Siłaczek i Judymów”, „»Powstała z naszej krwi«”, „Dwadzieścia lat wolności”, „W obliczu zagłady”, „W cieniu Stalina (1944–1953)”, „Lata odwilży i październikowego przełomu (1953–1958)”,
„W stałym konflikcie (1959–1989)”, „Kościół a kultura w PRL”, „Ucieczka ku
wolności. Twórczość lat 1959–1989”, „PRL na co dzień”.
Przy tak szerokim zakresie chronologicznym i tematycznym pracy, w ramach
której autorka próbowała ująć wiele długotrwałych zjawisk i procesów, dziesiątki
faktów i wydarzeń oraz sylwetek ludzi w ich działaniu i twórczości, nie można
było uniknąć pewnej powierzchowności i skrótowości w przedstawieniu niektórych spraw i zagadnień. Taki jest zresztą los każdej syntezy.
3
4
Por.: F. Braudel, Historia i trwanie, tłum. B. Geremek, Warszawa 1971; B. Geremek, Historyk długiego trwania, „Więź” R. 29, 1986, nr 11–12, s. 73–82.
Zob.: M. Bogucka, Człowiek i świat. Studia z dziejów kultury i mentalności X–XVIII w.,
Warszawa 2008.
UWAGI I REFLEKSJE
261
Niełatwo też w obrębie dziejów kultury, składających się z długofalowych procesów i łańcuchów wydarzeń, które zazębiając się wzajemnie, tworzą zjawiska wędrujące nieraz przez dziesiątki lat i stulecia, ustalić precyzyjne cezury dla poszczególnych epok. W związku z tym przyjęto w książce jako zasadnicze dla trwania
narodu bardzo ważne daty z zakresu historii politycznej Polski: lata 1795, 1918,
1939, 1945 i 1989. Generalnie, w rozwoju kultury polskiej w ciągu ponad 1000 lat
autorka zarysowała kilka etapów:
1. Od czasów najdawniejszych do „Jesieni średniowiecza” (do XV w. włącznie) –
udział wszystkich warstw społecznych w tworzeniu kultury.
2. Okres XVI–XVIII w., epoka zdominowana przez kulturę sarmacką.
3. XIX w. (do 1918) – okres rozbiorów, niezwykle ważna rola kultury ogólnonarodowej w kraju i na emigracji.
4. XX w.: od 1939 r. – wielka i tragiczna próba II wojny światowej, a od 1945 r.
zniewolenie duchowe Polaków przez reżim komunistyczny; obrona tożsamości
narodowej poprzez kulturę.
W pełni można zgodzić się z autorką, że szczególną rolę w dziejach polskiej
kultury odegrały dwie grupy społeczne: szlachta i inteligencja. To właśnie szlachta
w XVI–XVIII w. stworzyła bogatą, oryginalną i barwną kulturę sarmacką, która
dominowała w całym społeczeństwie przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Do niektórych zagadnień dotyczących tej kultury nawiążemy w dalszym toku naszych
rozważań. Tutaj jednak trzeba zauważyć, że to głównie ze szlachty wywodziła się
inteligencja w XIX i XX w., która przejęła od niej kulturotwórczą rolę oraz misję
przewodzenia narodowi i społeczeństwu w okresie niewoli5.
Całe bogactwo i różnorodność polskiej kultury w ciągu ponad 1000 lat jej
dziejów Maria Bogucka starała się przedstawić w sposób możliwie bezstronny
i obiektywny, unikając ostrych i apodyktycznych sądów, próbując raczej zrozumieć zjawiska i wydarzenia, a także motywy ludzkich działań, niż ferować łatwe
wyroki. Wykazała się przy tym umiejętnością ukazania tła socjoekonomicznego
i politycznego w powiązaniu z działalnością kulturalną różnych grup społecznych
i twórczością określonych, żywych ludzi.
Po tych ogólnych uwagach wstępnych chciałbym teraz poruszyć kilka wątków
i zagadnień wybranych z całej tak przecież szerokiej i bogatej w treści syntezy,
które wydają mi się dyskusyjne.
Niewątpliwie wciąż otwartym problemem do dyskusji wśród badaczy różnych
dziedzin polskiej humanistyki pozostaje sarmatyzm. Ocena jego roli w historii
5
Już po wydaniu omawianego tu dzieła M. Boguckiej ukazała się niezwykle ważna publikacja, Dzieje inteligencji polskiej do roku 1918, red. J. Jedlicki, t. 1: M. Janowski, Narodziny
inteligencji 1750–1831; t. 2: J. Jedlicki, Błędne koło 1832–1864; t. 3: M. Micińska, Inteligencja na rozdrożach 1864–1918, Warszawa 2008. Ta swoista „trylogia” wywołała ożywioną debatę o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości polskiej inteligencji; por. min. teksty
zamieszczone w „Przeglądzie Politycznym” 2009, nr 96, s. 62–94.
262
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
kultury polskiej nie należy do łatwych problemów. Trzeba jej dokonać w sposób
historyczny, uwzględniając kontekst ogólnoeuropejski i wewnętrzne przemiany,
aby uniknąć przesadnych apologii lub potępień. We współczesnych badaniach odbiegliśmy już od negatywnego traktowania kultury polskiej okresu sarmackiego
Baroku, od apriorycznego uznawania go za stojący dużo niżej od poprzedniego,
nazywanego Odrodzeniem, czy też późniejszego Oświecenia. Ten utrwalony przez
wiele pokoleń, a także w edukacji szkolnej stereotypowy obraz ma swe źródła już
w polemice oświeceniowej ze schyłkiem sarmackiego baroku, przeciwstawiając ją
zbyt ostro i jednostronnie czasom poprzedzającym.
Zdawałoby się, że problem sarmatyzmu jest tak mocno oklepany i zbanalizowany, że już nic nowego nie da się o nim powiedzieć. Wydaje mi się wprost przeciwnie, że to właśnie dziś, u progu XXI stulecia, w wolnej Polsce, należy dokonać
reinterpretacji tego zjawiska kulturowego, ze współczesnego punktu widzenia6.
Zagadnienie to wymaga badań interdyscyplinarnych, które zresztą już w pewnych
zakresach są prowadzone, nie tylko przez historyków kultury, lecz także przez
badaczy historii literatury i sztuki, socjologów i antropologów kultury7. Wydaje
się, że Maria Bogucka w dość jednolity i nieco uogólniony sposób zarysowała
obraz kultury sarmackiej. W istocie rzeczy, nawet na podstawie zarówno starszej,
jak i najnowszej literatury przedmiotu, możemy mówić o różnorodnych obliczach
i kształtach, a nawet paradoksach polskiego sarmatyzmu i baroku. Kultura sarmacka była wtopiona w szeroko pojętą kulturę europejskiego baroku. Siedemnastowieczni Sarmaci doceniali wartość własnej kultury, byli z niej dumni, ale
przecież nie odcinali się od poczucia wspólnoty europejskiej, co więcej – mieli
świadomość jej współtworzenia8. W niezwykle bujnie rozwijającej się sztuce barokowej mamy do czynienia nie tylko z ogromnym dorobkiem ilościowym, odciskającym silne piętno, do dziś widoczne w krajobrazie miast i wsi na całym terytorium Rzeczypospolitej, lecz także z osiągnięciami na wielką, europejską skalę.
Takim osiągnięciem jest np. zabudowa Warszawy w czasach Jana III Sobieskiego,
gdzie bliska współpraca grupy tzw. oświeconych Sarmatów, z królem, magnatem
nieprzeciętnego umysłu i kultury Stanisławem Herakliuszem Lubomirskim oraz
wybitnymi artystami ściąganymi z kraju i zagranicy na czele – przyniosła rezultaty szczególnie znaczące. Po doświadczenia i osiągnięcia warszawskie, blisko
związane ze sztuką Rzymu i Paryża, sięgały później Berlin, Petersburg, Wiedeń
6
7
8
Zob.. m.in. zbiór esejów i wykładów na temat: „Sarmatyzm i nowoczesność”, „Przegląd
Polityczny” 2008, nr 87, s. 53–121.
O sarmatyzmie z punktu widzenia antropologa kultury pisał P. Kowalski, „Theatrum świata
wszystkiego i poćciwy gospodarz”. O wizji świata pewnego siedemnastowiecznego pisarza
ziemiańskiego, Kraków 2000.
Zob.: K. Maliszewski, Komunikacja społeczna w kulturze staropolskiej. Studia z dziejów
kształtowania się form i treści społecznego przekazu w Rzeczypospolitej szlacheckiej, Toruń
2001; idem, W kręgu staropolskich wyobrażeń o świecie, Lublin 2006.
UWAGI I REFLEKSJE
263
i Drezno. Analizowane w dawniejszych badaniach przeciwstawne postawy występujące w polskiej kulturze i mentalności zbiorowej, takie jak swojskość i cudzoziemszczyzna, swoistość i uniwersalizm, zaściankowość i europejskość, wreszcie
zaś – ksenofobia i ksenofilia, wymagają dziś ściślejszych ustaleń badawczych
i nowych interpretacji. Tak czy inaczej trzeba wciąż podejmować nowe badania
nad sarmatyzmem, traktowanym jako staropolska formacja kulturowa o specyficznych, oryginalnych cechach na tle kultury europejskiej w XVI–XVIII w. i mieć
głęboką świadomość faktu, że odcisnęła ona trwałe piętno na kulturze i mentalności Polaków w XIX, XX i na początku XXI w.
Opisując dzieje kultury polskiej jako zjawiska narodowego lub stanowego (kultura szlachecka, mieszczańska i chłopska), autorka nieco mniej uwagi poświęciła
bardzo ważnemu, moim zdaniem, religijnemu (głównie katolickiemu) aspektowi
tej kultury. Jak dowiodły badania Karola Górskiego i historyków chrześcijaństwa
w Polsce i w Europie, działających na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, z Jerzym Kłoczowskim na czele, katolicyzm nierozłącznie związał się z polskością od
966 r.9 Stał się on niezwykle ważnym składnikiem kultury polskiej, nierozerwalnie
związanym z jej dziejami i tożsamością narodową (także jako istotny element polskiego charakteru narodowego).
Szczególnie kultura sarmacka była przeniknięta perspektywą religijną. W istocie
też wiara katolicka odgrywała rolę światopoglądu, próbując udzielić ówczesnemu
człowiekowi podstawowych odpowiedzi na nurtujące go pytania o charakterze egzystencjalnym i eschatologicznym, dotyczące celu i sensu ludzkiego życia, jego
miejsca w otaczającym go środowisku społecznym i przyrodniczym oraz – szerzej
rozpatrując – w świecie i we wszechświecie. Można też ogólnie stwierdzić, że
ideologię i umysłowość sarmacką zabarwiał wyraźnie religijny sposób widzenia
świata i tego wszystkiego, co się na nim działo. W czasach Rzeczypospolitej szlacheckiej nie myślało się publicznie i nie mówiło, jak też nie pojmowało życia bez
Boga i Jego w nim uczestnictwa. Doktryna religijna stanowiła podstawę sposobu
artykulacji świata. Katolicyzm niezwykle głęboko wniknął w życie i mentalność
społeczeństwa staropolskiego, przybierając oryginalne „sarmackie” cechy w zakresie obrzędowości i praktyk religijnych, tworząc w sumie swoisty fenomen polskiej religijności, określający sposób widzenia rzeczy doczesnych i wiecznych.
W ciągu XVII–XVIII w. dokonała się ścisła konsolidacja sarmacko-katolickiego
obyczaju oraz opinii i postaw zbiorowych. W tym okresie nastąpiła daleko po9
K. Górski, Od religijności do mistyki. Zarys życia wewnętrznego w Polsce. Część pierwsza,
966–1795, Lublin 1962; idem, Studia i materiały z dziejów duchowości, Warszawa 1980;
idem, Zarys dziejów duchowości w Polsce, Kraków 1986; idem, Zarys dziejów katolicyzmu
w Polsce, Toruń 2008; J. Kłoczowski, L. Müllerowa, J. Skarbek, Zarys dziejów Kościoła
katolickiego w Polsce, Kraków 1986; Chrześcijaństwo w Polsce. Zarys przemian 966–1979,
red. J. Kłoczowski, Lublin 1992; J. Kłoczowski, Dzieje chrześcijaństwa polskiego, Warszawa 2000.
264
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
sunięta „polonizacja” potrydenckiego katolicyzmu. Rzeczpospolita szlachecka
opierała się na wartościach chrześcijańskich, była nimi głęboko przesiąknięta we
wszystkich dziedzinach życia. Kościół i państwo były ściśle związane ze sobą,
wiara określała horyzont myślowy i podporządkowywano jej wszystkie ludzkie
poczynania.
Niejednokrotnie, w czasach PRL, podkreślano zacofanie ideologiczne Kościoła
katolickiego w Polsce w okresie tzw. kontrreformacji, głównie w XVII i w pierwszej połowie XVIII w., oraz jego jakoby negatywny wpływ na zachowania i postawy szlachty (m.in. jej ksenofobię). W rzeczywistości przecież było inaczej – to
właśnie Kościół ten nie tylko przez samą wiarę, lecz także poprzez silne struktury organizacyjne w sytuacji, gdy władza monarsza (centralna) stopniowo słabła,
stawał się istotnym czynnikiem modernizacyjnym w państwie. Szczególną rolę
w tym zakresie odegrały kolegia jezuickie, które odcisnęły tak silne piętno na
mentalności edukowanej młodzieży szlacheckiej. Wydaje mi się, że ten modernizacyjny aspekt działalności jezuitów oraz ich wpływ na rozwój oświaty i kultury
polskiej nie został ukazany w sposób bardziej wyrazisty w omawianej syntezie.
Z kolei, charakteryzując polski katolicyzm ludowy u schyłku XIX w., Maria
Bogucka stwierdziła, że zachował on „charakter wiary naiwnej, bardziej emocjonalnej niż refleksyjnej. Była to religijność sensualistyczna, przesiąknięta magicznym podłożem” (s. 370). Myślę, że nie można zbyt powierzchownie i stereotypowo oceniać religijności tzw. prostych ludzi żyjących w dawnych czasach.
Zgadzam się z opinią Jana Andrzeja Kłoczowskiego, który zauważył:
Jestem głęboko przekonany, że istnieje trudna do przekroczenia granica pomiędzy
autentyczną głębią doświadczeń religijnych Polaków a zdecydowanie nieadekwatnym w stosunku do tej głębi sposobem jej wyrażania: głębiej przeżywamy
niż potrafimy to wyrazić. Ale myśl czy doświadczenie niewyrażone jest kruche
i zwiewne, nie ostoi się próbie czasu. Pisał Miłosz:
Wiedzieć i nie mówić:
Tak się zapomina.
Co jest wymówione, wzmacnia się,
Co nie jest wymówione, zmierza do nieistnienia10.
W sposób bardzo wyraźny polska kultura katolicka w Rzeczypospolitej szlacheckiej odcisnęła piętno na artystycznych dziełach z zakresu literatury, nauki
i sztuki. Myśl sarmacka, filozoficzna i teologiczna, najpełniej wyraziła się w literaturze staropolskiej okresu renesansu i baroku, która w dużym stopniu przeniknięta była głęboką religijnością, wyrażającą radość istnienia, ciepło, życzliwość
i otwartość wobec świata.
10
Por.: J. A. Kłoczowski, Paul Tillich – teolog „troski ostatecznej”, przedmowa do: P. Tillich,
Dynamika wiary, przeł. A. Szostkiewicz, Poznań 1987, s. 7.
UWAGI I REFLEKSJE
265
W omawianym dziele nie został poruszony problem tzw. Oświecenia katolickiego w Polsce w XVIII w. W świetle najnowszych badań nad tym zagadnieniem
trzeba zrewidować sądy na temat postaw i poglądów polskich „oświeconych”
w kwestii religii i Kościoła. Charakterystyczne zjawisko stanowi tu znaczna popularność masonerii w Polsce (o której Maria Bogucka w ogóle nie wspomniała)
w czasach panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego (sam król także wstąpił
do tej organizacji), mimo że znane już były wymierzone w nią papieskie potępienia. Jak pisał Jerzy Kłoczowski:
Główną rolę w lożach, nęcących swą tajemniczą obrzędowością i symboliką, odgrywali magnaci i stale przebywający w Polsce cudzoziemcy, nigdy nie brakowało
księży, od lat osiemdziesiątych pojawiało się coraz więcej polityków szlacheckich.
Duża część najwybitniejszych polityków obozu reform Sejmu Czteroletniego należała do masonerii. Ogólnie biorąc, nie było wolnomularstwo ustosunkowane agresywnie do Kościoła w Polsce i nie było też silnie atakowane, mimo pojawiających
się pamfletów i raczej pojedynczych ataków11.
Wydaje się, że nie zawsze dość jednoznaczne – jak to wynika z omawianej
książki – były zachowania i mentalność polskich elit politycznych i intelektualnych w okresie rozbiorów. Oprócz inteligencji laickiej występowały liczne grupy
inteligencji katolickiej, związanej silnie z Kościołem. Szczególnie w okresie
pozytywizmu, oprócz wielkiego zaangażowania elit w rozwój kultury i oświaty
w jak najszerszych kręgach społecznych, zgodne z hasłami „pracy organicznej”
i „pracy u podstaw”, zdarzało się, że odwracały się one od Kościoła katolickiego.
W epoce tej bowiem ukształtowało się myślenie scjentystyczne i pozytywistyczne,
które widziało nadzieję dla ludzkości (w tym także i dla społeczeństwa polskiego)
w rozwoju nauki. Zrodziło się przekonanie, że w nauce można znaleźć rozwiązanie wszelkich ludzkich problemów. Jednak mimo to jeszcze przed wybuchem
I wojny światowej w 1914 r. życie religijne wielu przedstawicieli inteligencji
polskiej pogłębiło się i wzbogaciło. I tak np. Stefan Żeromski uległ sugestii potężnej osobowości brata Alberta (Adama Chmielowskiego). Władysław Reymont
i Henryk Sienkiewicz byli z przekonania katolikami. Głośne stało się nawrócenie
11
J. Kłoczowski, Dzieje chrześcijaństwa, s. 206. Por.: L. Hass, Sekta farmazonii warszawskiej.
Pierwsze stulecie wolnomularstwa w Warszawie (1721–1821), Warszawa 1980; L. Chajn,
Wolnomularstwo w II Rzeczypospolitej, Warszawa 1975 – uwzględnia też w syntetycznym
zarysie okres wcześniejszy. Szerokie badania nad masonerią w kontekście europejskim prowadził toruński historyk Jerzy Wojtowicz (1924–1996). Spośród wielu jego publikacji na
ten temat, ogłaszanych w Polsce i zagranicą, warto wymienić artykuł: O badaniu ideologii
wolnomularskiej. Postulaty – Uwagi – Próby, „Przegląd Humanistyczny” R. 26, 1982, nr 10
(205), s. 1–16; oraz syntetyczny zarys: Masoneria – wielka niewiadoma? Studium z dziejów
tzw. tajnych towarzystw w Europie nowożytnej (XVIII–XX w.), Toruń 1992. Zob. też: T. Cegielski, „Ordo ex chao”. Wolnomularstwo i światopoglądowe kryzysy XVII i XVIII wieku,
Warszawa 1994.
266
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
Stanisława Brzozowskiego, krytyka i działacza socjalistycznego. W poezji nurt religijny reprezentował Jan Kasprowicz, wadzący się z Bogiem. W malarstwie Jacek
Malczewski ewoluował ku malarstwu religijnemu.
Nie znalazłem w dziele Marii Boguckiej szerszej informacji o ważnych formach
organizacyjnych inteligencji katolickiej, powstałych w czasach Drugiej Rzeczypospolitej, takich jak organizacja akademicka „Odrodzenie”, związana z utworzonym
przez Idziego Radziszewskiego w 1918 r. Katolickim Uniwersytetem Lubelskim
na wzór belgijskiego Louvain. Wybitnymi założycielami tego ruchu byli m.in.
dominikanin ojciec Jacek Woroniecki i ksiądz Władysław Korniłowicz. Z osobą
tego ostatnio wymienionego i matki Elżbiety Czackiej ze zgromadzenia zakonnego
sióstr franciszkanek Służebnic Krzyża (powstałego w 1917) wiąże się ich wspólne
i trwałe dzieło. Mianowicie utworzyli oni w Laskach pod Warszawą nowocześnie
pojęty zakład dla ludzi ociemniałych, otwarty zarazem szeroko dla wszystkich
szukających Boga, bez cienia najmniejszej dyskryminacji jakiegokolwiek rodzaju.
Wokół Korniłowicza i Lasek skupiła się grupa osób wybitnie inteligentnych, ciekawych, bardzo otwartych na świat i ludzi innych przekonań. Związek z „Odrodzeniem” wpłynął na ukształtowanie się religijności i osobowości takich m.in. wybitnych postaci jak przyszły ksiądz prymas Stefan Wyszyński oraz prof. prof. Stefan
Świeżawski i Karol Górski12. Z „Odrodzenia” wywodzi się środowisko elit katolickich skupionych w okresie PRL wokół „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego”.
Lektura książki Marii Boguckiej pozwala nam współcześnie uzmysłowić sobie,
jak bogate było dziedzictwo kulturowe dawnej Rzeczypospolitej. Nie przypadkiem też wrogie państwa ościenne w szczególny sposób starały się niszczyć polską
substancję kulturową: kościoły, pałace, dzieła sztuki, księgozbiory itd. Tych barbarzyńskich grabieży dokonywali kolejno Szwedzi (w XVII i na początku XVIII w.),
Rosjanie (XVII–XVIII w.) i wreszcie Niemcy (XIX–XX w.). Na przykład Rosjanie
niszczyli, szczególnie na kresach Rzeczypospolitej, wszystko to, co było polskie,
szlacheckie („pańskie”): dworki, barokowe kościoły, archiwalia, książki13. Do dziś
w wielu muzeach, bibliotekach i archiwach szwedzkich, niemieckich i rosyjskich
wciąż znajdują się liczne „polonika”.
Podobnie też zaborcy po wymazaniu Polski z mapy Europy w 1795 r. starali się
niszczyć szkolnictwo polskie, w szczególności nieliczne uczelnie wyższe, które
kształciły inteligencję polską. W okresie II wojny światowej zarówno Niemcy, jak
i Rosjanie starali się doprowadzić do całkowitej eksterminacji elit kierowniczych
i intelektualnych społeczeństwa polskiego. Na ogół problematyka ta została obszernie przedstawiona w omawianej książce. O tym, jak głęboko zakorzeniony był
12
13
Por.: S. Świeżawski, Wielki przełom 1907–1945, Lublin 1989, s. 273–276 i passim; Z. H. Nowak, Karol Górski – koleje życia, w: Karol Górski – człowiek i uczony, red. Z. H. Nowak,
Toruń 1999, s. 9–10, oraz ibidem, J. Kłoczowski, Karol Górski – historyk polskiego chrześcijaństwa, s. 64–66.
Por. wspomnienia autorki: M. Bogucka, Ludzie z Kresów, Warszawa 2009.
UWAGI I REFLEKSJE
267
etos polskiego uczonego humanisty, profesora uniwersytetu i jak łatwo mógł on
być unicestwiony albo upokorzony przez wroga, świadczy wspomnienie Władysława Tatarkiewicza, związane z jego losami i opracowywanej przez niego książki
O szczęściu:
Podczas Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 r. zdołałem zabrać rękopis
z podpalonego domu. W drodze do pruszkowskiego obozu odebrał mi go oficer niemiecki, zrewidowawszy walizkę, „Praca naukowa? To już niepotrzebne – krzyczał
– nie ma już polskiej kultury”. Es gibt keine polnische Kultur mehr. I rzucił rękopis
do rynsztoka. Zaryzykowałem i podniosłem – w ten sposób praca się uratowała.
Natomiast zbierane do niej przez dziesiątki lat materiały spłonęły wraz z domem
warszawskim14.
Szczególną wartość badawczą stanowi pięć zupełnie nowych rozdziałów
w dziele Marii Boguckiej, dodanych do poprzedniego wydania, a obejmujących
lata 1918–1989. W sposób całościowy i integralny została przedstawiona historia
kultury polskiej w okresie PRL. Autorka ukazała „blaski i cienie” tej złożonej
i trudnej epoki, starając się zachować obiektywizm, unikając uproszczeń i ideologicznego zacięcia, jakie spotykamy często w pracach wielu współczesnych historyków, którzy m.in. z racji daty urodzenia nie znali ówczesnej rzeczywistości, jej
złożonych elementów, a także sprzecznych, często zupełnie niezrozumiałych dziś
postaw i działalności ludzi żyjących w tamtych czasach. Wiadomości o dziejach
kultury polskiej w okresie PRL Maria Bogucka czerpała nie tylko z wielu najnowszych opracowań (tu znowu można dostrzec jej znakomitą orientację w tej
literaturze), lecz także – wolno przypuszczać – z własnych wspomnień, obserwacji
i doświadczeń osoby mieszkającej przecież w stolicy kraju i głęboko wrośniętej
w krąg warszawskiej elity intelektualnej, w środowisko historyczne PAN i Uniwersytetu Warszawskiego.
W bardzo interesujący sposób został ukazany w pracy obraz życia i działalności inteligencji twórczej: pisarzy, uczonych, profesorów i artystów, którzy w różnoraki sposób, mimo różnorodnych przeszkód politycznych i szykan ze strony
komunistycznej władzy, starali się rozwijać polską naukę i kulturę. W ramach
szczegółowej charakterystyki poszczególnych środowisk twórczych – naukowych
i artystycznych – na kartach dzieła Marii Boguckiej występuje wielu konkretnych
ludzi, wymienionych z imienia i nazwiska, i to zarówno już zmarłych, jak i wciąż
jeszcze żyjących.
Warto też podkreślić, że autorka obszernie scharakteryzowała i dowartościowała osiągnięcia badawcze uczonych z różnych dziedzin wiedzy, w tym także
przedstawicieli nauk humanistycznych. Wysoko oceniła również dokonania badawcze polskich historyków działających w okresie PRL, współcześnie nie za14
W. Tatarkiewicz, O szczęściu, wyd. 5, Warszawa 1962, Przedmowa do pierwszego i drugiego wydania, s. 10–11.
268
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
wsze doceniane, a czasami nawet dezawuowane przez niektórych przedstawicieli
młodego pokolenia historyków, którym często wydaje się, że prawdziwe, obiektywne badania rozpoczęły się dopiero po przełomowym dla kraju 1989 r., albo
nawet później, po nastaniu okresu komputera i Internetu. Przy tej charakterystyce
środowiska historyków polskich w czasach PRL dominuje nieco – moim zdaniem – warszawski punkt widzenia Marii Boguckiej, która nie w pełni docenia
osiągnięcia badaczy tworzących na tzw. prowincji (cóż to dzisiaj znaczy?) w Krakowie, we Wrocławiu, w Poznaniu, w Toruniu itd. Rzecz jasna, że nie chodzi mi
tutaj o jakąś licytację nazwisk uczonych, bo i tak przecież wszystkich, nawet tych
wybitnych, w syntetycznym zarysie wymienić się nie da.
Dość wyczerpująco i obiektywnie została przedstawiona rola Kościoła katolickiego w PRL, zarówno w dziedzinie podtrzymywania oraz krzewienia wiary
w szerokich kręgach społeczeństwa, jak i w rozwoju kultury polskiej, a także
kształtowania się różnych środowisk inteligencji katolickiej. Wyraźnie widać, że
dwa nurty polskiego katolicyzmu: ten tradycyjny (ludowy), i ten bardziej intelektualny i refleksyjny, wzajemnie na siebie oddziaływały i w sposób komplementarny przyczyniły się do zachowania oraz przetrwania polskiego katolicyzmu
w ciemnych latach panowania reżimu komunistycznego i propagowania „jedynie
słusznej” ateistycznej ideologii marksistowsko-leninowskiej. Nie przypadkiem na
gruncie polskim pozostawał wciąż żywy i trwały element polskiej religijności,
jakim jest fenomen kultu maryjnego, który tak głęboko manifestowali tacy dwaj
wybitni Polacy jak prymas Stefan Wyszyński i papież Jan Paweł II.
W ciekawy sposób zostało też ukazane życie codzienne w PRL (nie takie przecież zawsze wesołe jak się je przedstawia w niektórych filmach z tamtej epoki).
A jednak i w tamtych czasach ludzie potrafili, mimo wszystko, zachować wiarę
w przyszłość oraz optymizm i cieszyć się nawet trudnym na co dzień życiem.
Byli bardziej życzliwi wobec siebie, nie zamykali się w domach przy telewizorze
i komputerze.
Pamiętać też trzeba, że w kolejnych pokoleniach w okresie PRL rodziły się
i rozwijały aspiracje do uczestnictwa w tzw. kulturze wysokiej oraz do zdobywania najpierw średniego, a później także wyższego wykształcenia. Wielu młodych ludzi, nawet tych pochodzących z nizin społecznych, mogło nawet wówczas
zdobyć dyplomy wyższych uczelni, w tym również uniwersytetów. A kadra profesorska, jak już o tym wspomniano, stała wówczas na wysokim poziomie naukowym i moralnym, oprócz – rzecz jasna – nielicznych wyjątków. Wielu tych
naukowców kończyło studia uniwersyteckie i rozpoczynało kariery naukowe
w okresie przed II wojną światową, albo też w czasie wojny, przenosząc do czasów
PRL tradycyjny etos polskiego uczonego, oddziaływując swoim autorytetem na
szerokie rzesze studentów. Zgadzam się jednak z autorką, że:
Pochwały osiągnięć i roli kultury nie należy jednak rozumieć jako pochwały PRL.
Kultura rozkwitała wbrew restrykcjom, wbrew nakazom i zakazom władz, była
UWAGI I REFLEKSJE
269
formą oporu społecznego przeciw komunizmowi i totalitaryzmowi, a także formą
eskapizmu, dla wielu osób ułatwiająca przetrwanie. Tak jak w czasie rozbiorów
idee walki o niepodległość stymulowały twórczość romantyków i pozytywistów,
tak samo w drugiej połowie XX w. kultura stała się dla twórców, a także dla innych
grup społecznych, dla inteligencji zwłaszcza, schronieniem przed koszmarem rzeczywistość politycznej i gospodarczej (s. 676).
W zakończeniu książki Maria Bogucka bardzo słusznie podkreśliła paradoks,
a jednocześnie fenomen kultury polskiej, która w czasach PRL:
[...] rozkwitła wspaniale w różnych dziedzinach, mimo tak bardzo niesprzyjających warunków, ale jednocześnie podbiła świat swymi walorami, i to wcale nie na
zasadzie egzotycznych ciekawostek, jak to dawniej często bywało. Hermetyczna
w ciągu całych stuleci, nagle przemówiła głosem nowoczesnym, interesującym,
zrozumiałym i atrakcyjnym także dla innych. [...] Zrodzona na polskim gruncie lub
za granicą, ale zawsze w jakiś sposób związana z polskością, kultura polska drugiej
połowy XX wieku, nie tracąc nic ze swej oryginalności, stała się jednocześnie kulturą w pełni europejską (s. 714).
Dzieło Boguckiej ukazało się w naszych czasach – pełnych chaosu kulturowego, ideowego i intelektualnego, w czasach zdecydowanego prymatu nauk technicznych, przyrodniczych i prawno-ekonomicznych, nastawionych na działalność
pragmatyczną. Mówi się ciągle o powiązaniu tychże nauk z przemysłem, nowymi
technologiami, biznesem itd. Mamy natomiast do czynienia z kryzysem uniwersytetu tradycyjnie rozumianego jako ośrodka nauk humanistycznych, które są
marginalizowane pod względem finansowania badań. Z kolei masowość studiów
i wieloetatowość kadry naukowej powodują wyraźne obniżenie poziomu wiedzy
studentów. Wręcz następuje dewaluacja samej nazwy „uniwersytet”, którym to
mianem określa się wiele różnorodnych szkół wyższych, organizowanych często
ad hoc w małych nawet miejscowościach. Czy możemy zatem mówić o „bankructwie humanistyki”?15.
Niewątpliwie w polskiej kulturze masowej dominują obecnie elektroniczne
środki przekazu (Internet), lakoniczność i często nadmierne upraszczanie języka
porozumiewania się ludzi między sobą, głównie w kręgu młodzieży poprzez telefony komórkowe. Występuje też zbyt szerokie oddziaływanie mediów, przede
wszystkim telewizji, na wyobraźnię Polaków. Dają one uproszczony, stereotypowy obraz rzeczywistości, zbyt mocno przesycony bieżącymi wiadomościami
politycznymi (cały ten „błyszczący pył faktów i wydarzeń”, by użyć sformułowania Fernanda Braudela, które następnego dnia stają się nieaktualne), nie stwarzają płaszczyzny do głębszej refleksji. W tym wszystkim ginie tzw. kultura wysoka. Dlatego tak bardzo potrzebne są mądre książki tego typu jak dzieło Marii
Boguckiej, przedstawiające jakże bogatą, różnorodną i wielobarwną panoramę
15
Por.: „Znak” 2009, nr 653, hasło w tytule „Bankructwo humanistyki?”.
270
KAZIMIERZ MALISZEWSKI
dziejów kultury polskiej od zarania aż do 1989 r. W obecnych czasach globalizacji
i uniformizujących form kultury masowej, także m.in. poprzez wspomniane mass
media, bardzo ważne staje się zachowanie tożsamości polskiej kultury i tradycji,
odwoływanie do własnych, społecznych, kulturowych i umysłowych korzeni:
dziedzictwa narodowego, religijnego i kulturowego. Omawiana synteza wyraźnie
ukazuje, że kultura polska wyrosła w toku dziejów na jedną z najciekawszych
kultur narodowych w ramach kultury europejskiej, do której wnieśliśmy własne,
rodzime i oryginalne kulturowe dziedzictwo.
Z tego właśnie dziedzictwa wywodzi się wielka postać polskiej i zarazem europejskiej kultury naszych czasów, jakim był niewątpliwie Jan Paweł II, który przekazał światu to, co w naszej kulturze jest najcenniejsze i najpiękniejsze, a zarazem
uniwersalne. W dziesięciolecie swego pontyfikatu w 1988 r. papież wypowiedział
do Polaków następujące słowa:
Wśród różnych doświadczeń mojego pokolenia stale jestem świadomy tego, ile zawdzięczam tutaj temu dziedzictwu wiary, kultury i historii, jakie wyniosłem z mojej
ojczystej ziemi. Zawdzięczam dlatego, że to dziedzictwo stale pozwala mi otwierać
się na wielorakie bogactwo ludów i narodów we wspólnocie powszechnego Kościoła. Moje własne rodzime dziedzictwo nie ogranicza mnie w sobie, ale pomaga odkrywać i rozumieć innych [wyróżnienie – K. M.]. Pozwala uczestniczyć
w sytuacji wielkiej rodziny ludzkości16.
Przechodząc do uwag końcowych, chciałbym zwrócić uwagę, że przez karty
dzieła Marii Boguckiej przewija się cała galeria bardzo licznych i różnorodnych
postaci, wymienionych z imienia i nazwiska, które w większym lub mniejszym
stopniu przyczyniły się do rozwoju polskiej kultury. Szkoda, że w tak szerokiej
syntezie zabrakło indeksu osób, który ułatwiłby czytelnikowi szybkie znalezienie
danej postaci w tekście głównym. Książka zawiera też bardzo liczne fotografie
różnorodnych osób, zabytków kultury, sztuki itd. Niestety, wszystkie one są czarno-białe. Także i przypisy bibliograficzne powinny być umieszczone u dołu określonej strony, a nie na końcu pracy. Do opracowania autorka omawianej pracy dołączyła spis najważniejszych wybranych przez siebie pozycji bibliograficznych.
W związku z tym niektóre, ważne czasami publikacje zostały przez nią pominięte,
ale w takim syntetycznym zarysie miała do tego pełne prawo. Myślę natomiast,
że wydawnictwo powinno zadbać o wyższy nakład książki (wydrukowano tylko
2000 egzemplarzy) w kolejnym wydaniu.
Omawiana synteza została opracowana z wielkim kunsztem i maestrią, z prawdziwym talentem literackim, o czym świadczy ładny język, bogactwo i subtelność
słownictwa. Książka ta, napisana w tak przystępnym stylu, będąca prawdziwym
kompendium wiedzy o dziejach polskiej kultury, na pewno zainteresuje licznych
czytelników nie tylko ze środowisk naukowych i uniwersyteckich, lecz także osób
16
Wyd. polskie „L` Osservatore Romano” R. 9, 1988, nr 10–11 (107–108), s. 15.
UWAGI I REFLEKSJE
271
pracujących w różnych instytucjach kulturalnych i oświatowych oraz kręgów
ludzi związanych z masowymi środkami przekazu (radia, telewizji i prasy). Moim
zdaniem, to swoiste opus vitae Marii Boguckiej, które wieńczy dotychczasowy jej
dorobek badawczy, pozwala nazwać ją „Pierwszą Damą” współczesnej polskiej
historiografii.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
ANNA ZIEMLEWSKA, RYGA W RZECZPOSPOLITEJ POLSKO-LITEWSKIEJ
W LATACH 1581–1621, „ROCZNIKI TOWARZYSTWA NAUKOWEGO
W TORUNIU” R. 92, 2008, Z. 3, SS. 283
Okres rządów polsko-litewskich w Inflantach, odpowiadających w przybliżeniu terenom dzisiejszych republik nadbałtyckich: Łotwy i Estonii, należy do
mało poznanych, a dzięki temu niezwykle ciekawych zagadnień w polskiej historiografii. Panowanie to, choć stosunkowo krótkie, odcisnęło wyraźne piętno na rozwoju Rzeczypospolitej w czasach nowożytnych. Chcąc zatem poznać i zrozumieć
mechanizmy działające w państwie polsko-litewskim, nie można pominąć grupy
zagadnień dotyczących Inflant. Jedną z takich właśnie kwestii jest problem funkcjonowania miasta Rygi w ramach Rzeczpospolitej Obojga Narodów w okresie od
1581 do 1621 r. Problem ten postanowiła opracować Anna Ziemlewska w opublikowanej niedawno pracy zatytułowanej Ryga w Rzeczpospolitej polsko-litewskiej
w latach 1581–1621.
Dziejami Rygi w ciągu jej całego istnienia zajmowali się dotychczas głównie
badacze niemieckojęzyczni i w nieco mniejszym stopniu łotewscy. Obydwie
grupy nie zainteresowały się jednak poważniej całokształtem zagadnień dotyczących obecności miasta w obrębie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Tych pierwszych bowiem interesowały przede wszystkim czasy średniowiecza i początków
nowożytności. Historycy łotewscy natomiast, uciekając w pewien sposób od
zagadnień politycznych, poświęcili się badaniom nad gospodarką miasta. W ten
sposób w historiografii dotyczącej dziejów Rygi powstała luka, którą należało wypełnić. Zadania tego podjęła się autorka omawianej książki, wyznaczając sobie
za cel całościowe opracowanie zagadnień związanych z funkcjonowaniem miasta
w ramach państwa polsko-litewskiego. Pośrednio Anna Ziemlewska pragnęła odpowiedzieć na pytanie o przyczynę tak słabego stopnia opracowania tego okresu
w historii Rygi w polskiej historiografii. Sama bowiem autorka napisała, że: „Należy zadać sobie pytanie: czy jej znaczenie było rzeczywiście marginalne bądź
obecność w granicach państwa polsko-litewskiego zbyt krótka, aby dostosować
się do struktur Rzeczypospolitej, czy też słaba znajomość spraw ryskich nie pozwala uświadomić sobie jej roli politycznej, gospodarczej i militarnej” (s. 10).
Podstawą źródłową do napisania pracy Anny Ziemlewskiej były przede
wszystkim bogate źródła archiwalne i drukowane. Większość tych pierwszych przechowywanych jest w Łotewskim Państwowym Archiwum Historycznym w Rydze
276
RECENZJE I OMÓWIENIA
(Latvijas Valsts Vēstures Arhīvs), gdzie autorka przeprowadziła gruntowną kwerendę. Przebadała Archiwum Zewnętrzne Rady (Rīgas Magistrāta Arejais Arhīvs),
zawierające materiały dotyczące administracji, handlu i polityki miasta, a także,
co jest z tym ściśle związane, korespondencję Rygi z wieloma ważnymi osobami
w Rzeczypospolitej. W Archiwum Wewnętrznym Rady (Rīgas Magistrāta Ieksejais
Arhīvs) autorka przejrzała głównie przywileje i mandaty miasta, a w dziale Dokumenty kancelarii radzieckiej (Rīgas Magistrāta Galvenā Kancelaja), jak sama
nazwa wskazuje, protokoły rady miejskiej. Oprócz ryskiego archiwum autorka
przebadała również materiały z polskich instytucji, wśród których znalazły się:
Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie (przede wszystkim Archiwum Radziwiłłów), Archiwum Państwowe w Krakowie (głównie Archiwum Młynowskie
Chodkiewiczów), Archiwum PAN w Poznaniu (materiały Herty von Ramm-Helmsing) oraz Biblioteka PAN w Kórniku. Oprócz tego Anna Ziemlewska w ramach
specjalnego stypendium przeprowadziła badania w Herder-Institut w Marburgu,
gdzie przejrzała mikrofilmy z przedwojennego archiwum w Rydze, a także bogatą
literaturę tematu przechowywaną w tamtejszej bibliotece.
Reasumując, autorka przeprowadziła bogatą kwerendę źródłową w archiwach
i bibliotekach w Polsce i zagranicą. Wydaje mi się jednak, że należałoby jeszcze
odwiedzić Riksarkivet w Sztokholmie, gdzie w dziale Livonica znajdują się materiały zakonu oo. jezuitów w Rydze wywiezione z tego miasta w 1621 r., kiedy
miasto dostało się pod szwedzkie panowanie1. Zaznajomienie się z tymi źródłami
pozwoliłoby na lepsze spojrzenie na spór miasta z jezuitami, którzy w Rydze uosabiali podległość miasta polsko-litewskiemu panowaniu.
Annie Ziemlewskiej udało się przejrzeć większość źródeł wydanych drukiem, których liczba jest imponująca. Podobnie wygląda sprawa w przypadku literatury tematu, zebranej i wykorzystanej przez autorkę. Znaleźć tutaj możemy
prace zarówno polskie, jak i niemieckie. Brak w bibliografii tylko prac łotewskich
i szwedzkich. Obecność tych pierwszych wydaje się oczywista, tym bardziej, że
dotyczy to przede wszystkim syntetycznych opracowań historii Rygi, takich jak
Rīgas vēsture Jānisa Straubergsa2 i Feodala Riga pod redakcją Zeidsa3. Brak jest
również monografii dotyczących np. drukarstwa ryskiego, które autorka omówiła
w czwartym rozdziale4. W przypadku literatury szwedzkiej zabrakło głównie prac
poświęconych szeroko pojętej wojnie polsko-szwedzkiej w Inflantach (przede
wszystkim prace szwedzkiego sztabu generalnego5, Georga Ericsona6, Ragnara
1
2
3
4
5
6
Riksarkivet i Stockholm, Livonica.
J. Straubergs, Rīgas vēsture, Rīgā [b.r.w.].
Feodālā Riga, red. T. Zeids, Riga 1978.
O. Zanders, Topografs Mollīns un viņa laiks. Primas Rīgā iespiestās grāmatas 1588–1625,
Rīga 1988.
Sveriges krig. 1611–1632, t. 2: Polska kriget, Generalstaben, Stockholm 1936.
G. Ericsson, Gustav II Adolf och Sigismund 1621–1623, Uppsala 1928.
RECENZJE I OMÓWIENIA
277
Liljendthala7, Axela Norberga8), w której aktywnie uczestniczyła Ryga, a co zostało przez autorkę opisane w ostatnim rozdziale książki.
Całość pracy podzielona została na pięć rozdziałów, wstęp, zakończenie, bibliografię, streszczenie w języku obcym (niemiecki) oraz indeks osobowy. Chcąc
najlepiej ukazać skomplikowane zagadnienie obecności miasta w ramach Rzeczpospolitej Obojga Narodów, autorka zastosowała w pracy układ chronologiczno-problemowy. W każdym rozdziale oprócz opisu wydarzeń w samej Rydze Anna
Ziemlewska zdecydowała się przedstawiać również objaśnienie sytuacji w całych
Inflantach. Albowiem jak sama napisała: „Nie sposób rozpatrywać spraw ryskich
w oderwaniu od sytuacji w Inflantach, dlatego też we wszystkich rozdziałach losy
tego terytorium stanowią wprowadzenie, a zarazem tło dla wydarzeń i procesów
zachodzących w Rydze” (s. 15). Zważywszy na fakt ścisłego powiązania sytuacji
rozgrywającej się w Inflantach z tą dziejącą się w samej Rydze, wydaje się, że
autorka podjęła w tej kwestii dobrą decyzję.
Pierwszy rozdział, zatytułowany „Ryga wobec rozpadu średniowiecznych
władztw terytorialnych w Inflantach”, wprowadza czytelnika w zagadnienie funkcjonowania Rygi w Inflantach w okresie średniowiecza i u progu nowożytności.
W podrozdziale „Polityczna i gospodarcza pozycja Rygi w średniowiecznych Inflantach” autorka omówiła proces założenia miasta i jego rozwoju, a także liczne
konflikty między Rygą z jednej strony a zakonem krzyżackim i arcybiskupstwem
ryskim z drugiej. W następnym podrozdziale („Rozpad wspólnoty inflanckiej i rywalizacja o Inflanty po ataku wojsk Iwana Groźnego”) poruszona została kwestia
stosunku miasta do załamania się struktur inflanckich po ataku wojsk moskiewskich Iwana Groźnego, co było koniecznym wstępem do przedstawienia prób
podporządkowania Rygi władzy króla polskiego i wielkiego księcia litewskiego
Zygmunta Augusta („Próby podporządkowania Rygi przez Zygmunta Augusta”)
oraz wywołanego tym sporu wewnątrz miasta („Konflikt wewnątrz miasta a kwestia podporządkowania się Zygmuntowi Augustowi”). Na koniec pierwszego rozdziału, w podrozdziale „Między Litwą, Polską a Rzeszą – walka Rygi o niezależność (1562–1576)”, Anna Ziemlewska ukazała czytelnikowi niezwykle ciekawy
okres w historii miasta, kiedy to Ryga, umiejętnie lawirując między Polską, Litwą,
Szwecją, Danią, Cesarstwem, Moskwą a księciem Magnusem, stała się faktycznie
niezależną republiką miejską.
Koniec okresu niezależności i proces podporządkowywania miasta władzy polskiej za czasów króla Stefana Batorego wraz z organizacją całych Inflant przez
Stefana Batorego („Organizacja Inflant za czasów Stefana Batorego”) przedstawione zostały w rozdziale drugim, zatytułowanym „Podporządkowanie Rygi Rzeczypospolitej polsko-litewskiej (1577–1582)”. Omówiono tutaj długie, żmudne
7
8
R. Liljedhal, Svensk förvaltning i Livland 1617–1634, Uppsala 1933.
A. Norberg, Polen i svensk politik 1617–1626, Stockholm 1974.
278
RECENZJE I OMÓWIENIA
i trudne dla obydwu stron pertraktacje polsko-ryskie („Rokowania w sprawie podporządkowania Rygi Rzeczypospolitej”), zakończone wydanym w styczniu 1581 r.
w Drohiczynie przez Stefana Batorego tzw. Privilegium Stephaneum (Corpus
privilegiorum Stephaneum), któremu Anna Ziemlewska poświęciła osobny podrozdział („»Privilegium Stephaneum« oraz inne mandaty i przywileje regulujące
funkcjonowanie Rygi w Rzeczypospolitej”). Opisała w nim i poddała analizie
wynikające z dokumentu przywileje, prawa i posiadłości miasta. Przy okazji dokonała porównania przypadku ryskiego do miast pruskich, przede wszystkim do
Gdańska, za co należy niewątpliwie autorkę pochwalić.
Skutki podporządkowania się miasta Rzeczpospolitej Obojga Narodów w Drohiczynie, jakimi były bez wątpienia trwające parę lat tzw. rozruchy kalendarzowe,
omówione zostały przez Annę Ziemlewską w osobnym rozdziale, zatytułowanym
„Ryga a Rzeczpospolita w okresie rozruchów kalendarzowych (1584–1589)”. Autorka przedstawiła w ujęciu chronologicznym całokształt wydarzeń w mieście podczas rozruchów, zaczynając od ich przyczyn, wybuchu samej rewolty (do której
doszło podczas obchodów świąt Bożego Narodzenia 1584 r.), otwartego konfliktu
wewnątrz miasta pomiędzy opozycją mieszczańską (kierowaną przez notariusza
Martina Giesego) a elitami władzy miejskiej, sporu miasta z polsko-litewskimi
władzami zwierzchnimi, jego radykalizacją i wreszcie całkowitą pacyfikacją sytuacji w mieście pod koniec lat osiemdziesiątych. Dotychczasowe opracowania
skupiały się głównie na aspektach religijnych, społecznych i etnicznych, odsuwając na dalszy plan sprawę stosunków na linii miasto – Rzeczpospolita, co Anna
Zielmewska trafnie zauważyła i w pewnym sensie naprawiła.
Na trzecim rozdziale kończy się opis okresu przejściowego, oddzielającego
Rygę czasów średniowiecza od miasta podległego władzy Rzeczypospolitej.
W kolejnym, czwartym rozdziale, zatytułowanym „Ryga w Rzeczypospolitej
polsko-litewskiej w czasach Zygmunta III (1589–1621)”, autorka przedstawiła
całokształt zagadnień obecności Rygi w państwie polsko-litewskim pod rządami
Zygmunta III. Swój opis Anna Zielmewska zaczęła od ukazania zmian zachodzących w całych Inflantach („Inflanty w czasach panowania Zygmunta III Wazy”),
co było doskonałą podstawą do omówienia reform w systemie władzy w mieście
i przemian społecznych, które musiały nastąpić po uspokojeniu sytuacji w Rydze,
rozchwianej rozruchami kalendarzowymi. Podrozdział poświęcony tym zagadnieniom nosi tytuł „Reformy wewnętrzne i przemiany społeczne w Rydze (1589–
1621)”. Ciekawy i niezwykle cenny jest podrozdział dotyczący miejsca miasta
w życiu politycznym Rzeczypospolitej i Inflant oraz wynikających z tego nie zawsze łatwych relacji Rygi z instytucjami państwa i prowincji („Ryga w życiu politycznym Rzeczypospolitej i Inflant; relacje z instytucjami państwa i prowincji”).
Znaleźć tutaj możemy opis stosunków miasta z królem, sejmem, komisjami królewskimi, poszczególnymi senatorami i urzędnikami Rzeczypospolitej. Dokładniej autorka przedstawiła spory Rygi z komendantami zamku ryskiego i Dyamentu
RECENZJE I OMÓWIENIA
279
(Dźwinoujścia, niem. Dünamünde, łot. Daugagriva) oraz konflikt z Wolmarem Farensbachem, stronnikiem wypędzonego księcia kurlandzkiego Wilhelma Kettlera.
Konflikt ten przeistoczył się później w wojnę domową na terenie Inflant, Kurlandii
i północnej Litwy. Ściśle powiązane z zagadnieniem udziału miasta w życiu politycznym Rzeczypospolitej są przedstawione w pozostałych podrozdziałach kwestie religijne w Rydze, objawiające się głównie poprzez ciągłe spory miasta z zakonem oo. jezuitów („Stosunki religijne w Rydze; spory z jezuitami”) oraz pozycja
gospodarcza miasta w państwie („Kontakty handlowe i pozycja gospodarcza Rygi
w Rzeczypospolitej”).
Opisywane przez Annę Ziemlewską w czwartym rozdziale problemy stanowią
sedno jej książki, którym jest ocena stopnia obecności miasta w życiu państwa.
Autorka, podsumowując cały rozdział, trafnie stwierdziła, że:
Ryga z racji strategicznego położenia i znaczenia dla gospodarki Inflant i północno-zachodniej Litwy, była istotnym czynnikiem politycznym w państwie polsko-litewskim. Jej przedstawiciele (najczęściej jako obserwatorzy) uczestniczyli w walnych
sejmach, zgromadzeniach stanów inflanckich (później sejmikach inflanckich) oraz
na litewskich sejmikach generalnych i konwokacjach. Choć miasto znajdowało się
daleko od centrów politycznych Rzeczypospolitej, utrzymywało jednak ożywione
kontakty z Zygmuntem III i elitą polityczną państwa: kanclerzami, podskarbimi
i hetmanami [...], którzy często stawali się beneficjentami Rygi (s. 171).
Z rozdziału o obecności Rygi w państwie polsko-litewskim pod rządami Zygmunta III wyłączone zostały aspekty związane z udziałem miasta w wojnie polsko-szwedzkiej w Inflantach, którym z racji znaczenia i objętości poświęcony został
osobny rozdział. W rozdziale tym, zatytułowanym „Udział Rygi w wojnie polsko-szwedzkiej w Inflantach (1600–1621)”, autorka przedstawiła w ujęciu chronologicznym, z podziałem na poszczególne kampanie, wkład miasta w toczącą
się wojnę. Oprócz opisu samych działań wojennych, w których bezpośrednio
uczestniczyła Ryga, Anna Ziemlewska ukazała różnorodne aspekty udziału miasta
w wojnie. Wśród nich wymienić można przede wszystkim obronę Rygi przed zakusami przeciwnika, dostarczanie przedstawicielom wojskowym Rzeczypospolitej zbrojnych kontyngentów, pomocy materiałowej, a także finansowej, w postaci
często udzielanych pożyczek. Rozdział, podobnie jak cała praca, kończy się na
1621 r., kiedy to po trwającym ponad miesiąc oblężeniu wojskom króla szwedzkiego Gustawa II Adolfa udało się zdobyć Rygę, co w rezultacie oznaczało koniec
polsko-litewskich rządów nad miastem.
Pewnym mankamentem opisu udziału Rygi w wojnie jest stosunkowo niewielkie (zaledwie dwie strony) moim zdaniem przedstawienie zakończenia przynależności miasta do Rzeczpospolitej Obojga Narodów. W porównaniu z procesem
podporządkowywania miasta państwu polsko-litewskiemu, opisanym właściwie
aż w trzech rozdziałach, moment przejęcia miasta przez Szwecję został potraktowany skrótowo. Wydaje się, że można by tak ważne dla dziejów Rygi wyda-
280
RECENZJE I OMÓWIENIA
rzenie znacznie szerzej opisać i przeanalizować, porównując je do sytuacji objęcia
władzy w mieście przez stronę polsko-litewską.
W książce znalazło się również kilka małych pomyłek, czego przykładem jest
chociażby podanie w bibliografii litewskiego tytułu (Žinomi ir nežinomi Kircholmo mūšio istoriniai šaltiniai) polskojęzycznego artykułu Dariusa Antanavičiusa9. Drobne potknięcia oraz inne mankamenty pracy Anny Ziemlewskiej nie
zmieniają jednak oceny książki jako całości, którą należy uznać za udaną formę
ukazania Rygi w obrębie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Praca ta wypełnia
poważną lukę w badaniach nad mało znanym okresem rządów polsko-litewskich
w Inflantach.
MARIUSZ BALCEREK
Toruń
9
D. Antanavičius, Znane i nieznane źródła do kampanii kircholmskiej w 1605 roku, w: Wojny
północne w XVI–XVII wieku. W czterechsetlecie bitwy pod Kircholmem, red. B. Dybaś, Toruń 2007, s. 23–41.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
DIE PRIVATBIBLIOTHEKEN IN TALLINN UND PÄRNU IM 18. JAHRHUNDERT,
OPRAC. RAIMO PULLAT, ESTOPOL, TALLINN 2009, SS. 160
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat na całym świecie rozwinęły się intensywnie badania inwentarzy pośmiertnych. Rosnąca liczba historyków uznała je
za niezwykle interesujące źródło do dziejów kultury materialnej, rozwarstwienia
społecznego i majątkowego, sposobów życia, a także mentalności i psychologii
społecznej. Dwie kolejne międzynarodowe konferencje – w Wageningen w Holandii (1980) oraz w Bern w Szwajcarii (1986) – obradowały na temat potrzeby,
zakresu metod i spodziewanych wyników badań inwentarzy. Dziesiątki historyków w USA, w Niemczech, w Anglii, we Francji, w Austrii, a także w Polsce
opublikowało odtąd bogate i różnorodne rezultaty kwerend archiwalnych, opisów
i analiz treści odnalezionych inwentarzy.
Omawiany tom stanowi kontynuację serii publikacji osiemnastowiecznych inwentarzy pośmiertnych mieszkańców Tallina (dawny Rewal) i Parnawy, które od
ponad 10 lat przygotowuje do druku znany badacz estoński profesor Raimo Pullat1.
O tym, jak ważne jest to wydawnictwo także dla polskich badaczy, świadczy fakt
sumiennego ich omówienia na łamach „Kwartalnika Historii Kultury Materialnej”
(1997, nr 1, s. 103–104; 2001, nr 4, s. 413; 2006, nr 2, s. 247–248). Tallin (Rewal)
i Parnawa to miasta, które w XVIII w. odgrywały znaczącą rolę w handlu bałtyckim. Rewal był największym miastem i głównym portem Estonii (w końcu
XVII w. liczył już około 10 000 mieszkańców). Parnawa, położona nad Zatoką
Ryską, to ośrodek dużo mniejszy, ale również prężny ekonomicznie i odgrywający
pewną rolę w ówczesnych rozgrywkach politycznych.
W książce znalazły się zestawy książek stanowiących własność mieszkańców
Rewla i Parnawy, wybrane przez Pullata z badanych przez niego inwentarzy
obejmujących całość mienia. Są to biblioteki liczące od kilkudziesięciu woluminów, zgromadzone przez 94 mieszkańców Rewla i 27 mieszkańców Parnawy.
Najliczniej reprezentowani wśród nich byli kupcy (w Tallinie 44, w Parnawie 9)
1
Die Nachlassverzeichnisse der deutschen Kaufleute in Tallinn, oprac. R. Pullat, t. 1: 1702–
1750, Tallinn 1979; t. 2: 1752–1775, Tallinn 2002; t. 3: 1777–1800, Tallinn 2004; Die
Nachlassverzeichnisse der Handwerker in Tallinn, oprac. R. Pullat, Tallinn 2006; Die Nachlassverzeichnisse der Literaten in Tallinn, oprac. R. Pullat, Tallinn 2007; Die Nachlassverzeichnisse der Einwohner der Stadt Pernau 1702–1800, oprac. R. Pullat, Tallinn 2005.
282
RECENZJE I OMÓWIENIA
i rzemieślnicy (Tallin 33, Parnawa 9), co odpowiada ogólnej strukturze demograficznej obu miast. Najbogatsze biblioteki zgromadzili członkowie tzw. preinteligencji, przez Pullata określani jako Literaten, a więc profesorowie i nauczyciele,
prawnicy, lekarze, duchowni, aptekarze, buchalterzy, urzędnicy różnego szczebla,
wojskowi (w Tallinie 17 osób, w Parnawie 9). Dominowali wśród posiadaczy księgozbiorów oczywiście mężczyźni, ale książki, a nawet całe ich kolekcje były także
własnością kobiet (18 w Tallinie, 2 w Parnawie). Głównie były to jednak wdowy,
które księgozbiory odziedziczyły po swych zmarłych małżonkach.
Jak zwykle w tego typu katalogach opis poszczególnych książek jest bardzo
ubogi, polega zazwyczaj na zaznaczeniu formatu i – skrótowo – tematyki. Autor,
tytuł dzieła, nie mówiąc już o miejscu i dacie wydania, nie były podawane. Niemniej odtworzenie brakujących danych i identyfikacja utworu jest możliwa.
W dodatku katalog, nawet schematyczny i lakoniczny, pozwala odtworzyć zainteresowania właściciela biblioteczki oraz jakość jego potrzeb zaspokajanych przy
pomocy książek. Najwięcej pozycji, jak zawsze w tego rodzaju zbiorach z XVI–
XVIII w., dotyczy sfery życia religijnego – znajdują się w księgozbiorach Stary
i Nowy Testament, modlitewniki, postylle, zbiory psalmów i pieśni nabożnych,
rozważania duchowe. Druga grupa to książki związane z uprawianiem różnych
zawodów: podręczniki kupiectwa i żeglugi, rozmówki ułatwiające prowadzenie
wymiany międzynarodowej, zasady prowadzenia księgowości, sztuki pisania listów, rozprawy medyczne, pedagogiczne, zielniki, informatory aptekarskie itp.
Trzecia grupa to opracowania historyczne, geograficzne, traktaty filozoficzne, językoznawcze, słowniki, dzieła pisarzy antycznych, świadczące o szerokości i różnorodności zainteresowań mieszkańców miast nadbałtyckich.
Zgromadzone przez Pullata materiały oferują bogate podstawy do refleksji.
Historycy zajmujący się handlem bałtyckim dzięki temu wydawnictwu zyskali
możliwość wglądu w umysłowość, zainteresowania, poziom wiedzy ludzi, którzy
tym handlem profesjonalnie w XVIII stuleciu się zajmowali. Jest to jeszcze jeden
dowód na to, jak ważnym źródłem są pośmiertne inwentarze i jak bardzo opłacalne
jest ich badanie.
MARIA BOGUCKA
Warszawa
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
DANUTA KOWALEWSKA, MAGIA I ASTROLOGIA W LITERATURZE POLSKIEGO
OŚWIECENIA, WYDAWNICTWO NAUKOWE UNIWERSYTETU MIKOŁAJA
KOPERNIKA, TORUŃ 2009, SS. 393
Jednym z wielkich osiągnięć XVIII stulecia, wieku oświecenia, miało być
położenie kresu polowaniom na czarownice, choć ostatnie badania wskazują na
to, że tych procesów odbyło się wówczas o wiele więcej niż przyjmowano dotąd
w literaturze przedmiotu. Wiara w czary była jeszcze wówczas bardzo rozpowszechniona w wielu kręgach społecznych, podobnie jak zainteresowanie magią
i astrologią. Dodać trzeba, że w końcu ubiegłego wieku i na początku bieżącego
zainteresowanie magią i astrologią jest również duże, także jako przedmiot badań
naukowych. Praca Danuty Kowalewskiej włącza się w ten nurt.
Recenzowana praca składa się z siedmiu rozdziałów, wstępu, zakończenia oraz
wykazu literatury i indeksu osobowego. W rozdziale pierwszym autorka zajęła się
terminologią związaną z tematyką swojej pracy oraz przedstawiła teorie związane
z magią. „Magia i czary przed oświeceniem. Tradycje antyczne i staropolskie” to
tytuł rozdziału drugiego, w którym ukazane zostały dzieje magii od starożytności
do początków baroku. Rozdział trzeci to analiza prac pisarza, teologa i jezuity
Jana Chryzostoma Bohomolca. Na podstawie jego dzieł autorka chciała ukazać
„mentalność zbiorową Rzeczypospolitej w drugiej połowie XVIII wieku” (s. 10).
W rozdziale czwartym „O upiorach i wilkołakach” ukazana została ewolucja pojęć
związanych z wampirami i likantropią, a także funkcja pełniona przez upiory i wilkołaki w polskiej literaturze oświeceniowej. „Magia i duchy. O strachach i problemach »nadprzyrodzonej komunikacji«” to tytuł rozdziału piątego, w którym autorka zajęła się problematyką spirytystyczną. Sporo miejsca poświęcono w nim
nekromancji. Rozdział szósty nosi tytuł „»Czarnoksiężniczej sztuki dziwowisko«.
Poeci oświecenia w świecie czarów, cudów i zabobonów” i w zamierzeniu autorki
miał przede wszystkim ukazać, jak sfera nadprzyrodzona funkcjonowała w oświeceniowych tekstach w zależności od konwencji gatunkowych i związanych z nimi
oczekiwań czytelniczych. Ostatni, siódmy rozdział, zatytułowany „Astrologia
i prognostyki w oświeceniu”, poświęcony został ukazaniu dziejów astrologii
w Polsce oraz związków łączących magię i astrologię. Autorka podjęła też analizę zawartości oraz popularności cieszących się w Rzeczypospolitej w XVIII w.
dużym zainteresowaniem czytelników kalendarzy. Dodać trzeba, że kanon biblioteczny szlachty epoki Wettinów stanowiła literatura dewocyjna, antyczna, traktaty
284
RECENZJE I OMÓWIENIA
polityczne i historyczne oraz kalendarze1. Ponieważ kalendarze w XVIII w. były
najbardziej masową książką w Polsce, ich oddziaływanie na czytelnika było największe, tym bardziej, że ich redaktorzy – z jednej strony – nie tylko próbowali
kształtować nastawienie czytelników do otaczającej rzeczywistości, lecz także
propagowali konkretne postawy życiowe i modele obyczajowe2. Z drugiej jednak
strony kalendarze umacniały stereotypy i szerzyły zabobony. W kalendarzu wydanym w Sandomierzu w 1750 r., napisanym przez „pewnego biegłego w matematyce opata”, czytamy m.in. takie porady: „Piwonia. Toż to ziele utrzeć na proszek,
daj go wypić z winem, w którym była warzona piwonia z bylicą, jest lekarstwem
doświadczonym, na to zażywać tego rano i na noc, ma się ta gotować w winie
piwonia i bylica, i tego trunku zażywać. Czary i wszystkie gusła czarownic odegnie to ziele”. Dalej opat pouczał, aby nosić przy sobie korzeń dzięgiela, wówczas
czary będą nieszkodliwe; jeśli zaś będzie się nosić orlikowe ziele na gołym ciele
w woreczku, „taki człowiek oczarowany być nie może”3.
W innym kalendarzu, na 1759 r., współcześni mogli przeczytać: „W żadnej
nacji tak wiele czarów, czarowników i czarownic nie masz, jak u nas w Polszcze,
osobliwie w górach i na Rusi, także w Litwie, Ukrainie i około Wołoszczyzny”.
Dalej autor kalendarza informował czytelnika, że „wiele takich znajdowało się
czarownic i dotąd znajduje się, które w chlewie ubiwszy kołek do słupa, mleko
cebrami doiły i doją, jako się nieraz pokazało, nie tylko w górach, na Podolu,
Ukrainie, Rusi, Wołoszczyźnie, ale i w różnych prowincjach polskich. Bowiem
czart krowom mleko odbiera u sąsiadów, a do nich przynosi”4.
Pracę Danuty Kowalewskiej czyta się z zainteresowaniem, jednak w trakcie
lektury nasuwa się kilka wątpliwości. Dotyczą one przede wszystkim zakresu
chronologicznego, wyboru omówionych prac literackich oraz kontekstu historycznego pracy.
We wstępie autorka ramy chronologiczne polskiego oświecenia, a tym samym
i swojej pracy, zakreśliła na lata trzydzieste XVIII do lat trzydziestych XIX w.
(s. 9). W świetle dyskusji, jaka toczy się w historiografii polskiej od kilkunastu
lat, budzi to zastrzeżenia. Początek bowiem oświecenia w Polsce datuje się różnie;
1
2
3
4
H. Bogdanow, Piśmiennictwo religijne w księgozbiorach szlachty krakowskiej XVIII wieku
jako wyraz jej zainteresowań czytelniczych, w: Problemy kultury literackiej polskiego oświecenia. Studia, red. T. Kostkiewiczowa, Wrocław 1978, s. 83–117. Najbogatsze ilościowo
było piśmiennictwo religijne; ibidem, s. 87.
Zob.: B. Rok, Kalendarze jako nośnik informacji i wiedzy, w: Rozprawy z dziejów XVIII
wieku. Z dziejów komunikacji socjalnej epoki nowożytnej, red. J. Wojtowicz, Toruń 1993,
s. 109.
Kalendarz uniwersalny na wszystkie lata służący według rewolucji biegów i planet od pewnego biegłego w matematyce opata pracowicie wyrachowany, Sandomierz 1750, s. 49.
S. Duńczewski, Kalendarz polski i ruski na rok Pański 1759, cyt. za: Kalendarz półstuletni
1750–1800. Wybór tekstów, wstęp i oprac. M. Baczko, H. Hinz, Warszawa 1975, s. 54.
RECENZJE I OMÓWIENIA
285
chociażby Stanisław Salmonowicz uważał, że wczesne oświecenie w Rzeczypospolitej przypada na lata od około 1750 do około 1772–1775, natomiast w Prusach
Królewskich – od około 1730 do około 17505. Wśród historyków jednak przeważa
opinia, że polskie oświecenie zapoczątkowało w 1740 r. powstanie Collegium Nobilium, natomiast epoka ta nie kończyła się wraz z ostatnim rozbiorem (1795), ale
trwała jeszcze na początku XIX w.6 O ile idee oświecenia pojawiły się na terenach Rzeczypospolitej stosunkowo wcześnie, to miały zasięg bardzo ograniczony,
a w praktyce funkcjonowały w protestanckim środowisku wielkich miast pruskich
(Gdańska i Torunia) i wśród magnatów. Poeta Kajetan Tomasz Węgierski (1756–
1787) zarzucał w drugiej połowie XVIII w. sobie współczesnym: „Nie sądźcie, że
jesteście bliscy oświecenia,/ Ledwie się z barbarzyństwa dobywacie cienia”7. Idee
oświecenia na polską prowincję rzeczywiście docierały bardzo wolno. Jeszcze
w 1783 r. Piotr Świtkowski pisał na łamach „Pamiętnika Politycznego i Historycznego”: „W całej Polsce i Litwie jednej gazety ledwie 500 egzemplarzy wychodzi”8.
We wstępie Danuta Kowalewska zaznaczyła wprawdzie, że rezygnuje z kompletności materiału literackiego na rzecz jego reprezentatywności (s. 9), nie podała jednak kryteriów, na podstawie których to uczyniła. Nie dowiadujemy się
więc, dlaczego chociażby prace Anny Mostowskiej (około 1762 – przed 1833)
uznane zostały za takowe, skoro akurat opinia na temat jej twórczości nie jest zbyt
pochlebna: „wydaje się jednak, że nie odegrała żadnej roli w rozwoju tendencji
preromantycznych z racji nieudolności artystycznej i powierzchownego naśladownictwa obcych wzorów, zwłaszcza romansów grozy, bez cech oryginalności
(mimo prób stworzenia w Astoldzie tła historycznego z pradziejów Litwy) i rzeczywistego nowatorstwa”9.
Największe moje wątpliwości jako historyka budzi jednak sposób przedstawienia przez autorkę kontekstu historycznego. Cytuje ona wprawdzie literaturę
historyczną, ale jej dobór wydaje się dosyć przypadkowy. To spowodowało, że
w pracy pojawiło się wiele błędów. Wymienię dla przykładu tylko kilka. Autorka
stwierdziła (s. 46), że „w połowie XIV wieku do walki z czarostwem wciągnięto
urząd papieski (pochodzący z południowej Francji Jan XXII)”. Autorka nie podała jednak, kto miał wciągnąć papiestwo do tej walki. Akurat papieża Jana XXII
(1316–1334) nikt nie musiał „wciągać”, gdyż on sam bezgranicznie wierzył
w czary. To właśnie jego pontyfikat zapoczątkował nowe stadium rozwoju wiary
5
6
7
8
9
S. Salmonowicz, Wczesne oświecenie w Prusach Królewskich, w: idem, Prusy Królewskie
w XVII–XVIII wieku. Studia z dziejów kultury, Toruń 2002, s. 84.
M. Markiewicz, Historia Polski 1492–1795, wyd. 2 popr., Kraków 2004, s. 301.
Cyt. za: T. Kostkiewiczowa, Polski wiek świateł. Obszary swoistości, Wrocław 2002, s. 400.
„Pamiętnik Polityczny i Historyczny”, t. 1, 1783, s. 598; por.: W. Smoleński, Przewrót umysłowy w Polsce wieku XVIII. Studia historyczne, wyd. 3, Warszawa 1949, s. 267.
Red., Mostowska Anna, z Radziwiłłów, w: Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny,
t. 1: A–M, Warszawa 1984, s. 693.
286
RECENZJE I OMÓWIENIA
w czarownictwo, on to w 1317 r. kazał spalić jako heretyka Hugeusa Gérauda,
biskupa Cahors, ponieważ czuł, że ten rzucił na niego czary10. W jego imieniu
w 1320 r. kardynał Wilhelm Godin polecił inkwizytorom Tuluzy i Carcassonne
przeprowadzenie procesu, stosowanego przeciw heretykom, również przeciw czarownicom i czarownikom. W 1326 r. wydał jeszcze edykt Super illius specula,
w którym polecał, aby na całym już obszarze Kościoła karano za czary tak jak za
herezję11. Nie można też zgodzić się z autorką, że „renesans to także reformacja,
która zaostrzyła prześladowania czarownic” (s. 59). Z kontekstu wynika, że Kowalewska miała na myśli Polskę. Na kolejnej zaś stronie (s. 60) czytamy, że zwyczaj palenia czarownic na stosie na ziemiach polskich osiągnął punkt szczytowy
w pierwszym ćwierćwieczu XVIII w. Wiele można powiedzieć o Rzeczypospolitej w tym czasie, ale na pewno nie to, że reformacja, a więc protestanci, odgrywali w niej wówczas na tyle dużą rolę, aby wpływać na zaostrzenie kar za czary.
Od początku lat siedemdziesiątych XX w. wiadomo już jest, że autorem Młota
na czarownice był tylko Heinrich Kramer, który dopisał bardziej znanego od niego
„współautora” Jakuba Sprengera, aby dodać dziełu powagi. Udowodnił to ostatecznie w latach osiemdziesiątych XX w. Peter Segl12. Autorka napisała też o procesie o czary, który miał zostać przeprowadzony w Doruchowie i pod którego
wpływem uchwalono zakaz rozpatrywania przez sądy spraw o czary oraz stosowania w ich trakcie tortur (s. 78). Rzeczywiście, przez długie lata w literaturze
przedmiotu przyjmowano, że ostatni proces o czary w Rzeczypospolitej przeprowadzono w 1775 r. w Doruchowie. Miano wówczas spalić 14 kobiet oskarżonych
o czary, a proces ten miał odegrać decydującą rolę w zniesieniu tortur i zakazie
prowadzenia procesów o czary. Mimo że Janusz Tazbir już przed ponad 40 laty
udowodnił13, że takiego procesu nie było, a relacja rzekomego świadka tych wydarzeń jest falsyfikatem, który wyszedł prawdopodobnie spod pióra Konstantego
Majeranowskiego14, to do dzisiaj proces w Doruchowie pojawia się w pracach historycznych15.
Powoływanie się w pracy naukowej na Margaret Murray (s. 101), której fantastyczną teorię o rzeczywistym funkcjonowaniu spisku czarownic poważni badacze
10
11
12
13
14
15
R. Decker, Die Päpste und die Hexen. Aus den geheimen Akten der Inquisition, Darmstadt
2003, s. 32–34.
Ibidem, s. 36; T. A. Gałuszka, Magia jako factum haereticale. Wokół bulli Jana XXII „Super
illius specula”, „Przegląd Historyczny” 2006, t. 97, z. 2, s. 221–240.
P. Segl, Heinrich Institoris. Persönlichkeit und literarisches Werk, w: Der Hexenhammer.
Entstehung und Umfeld des Malleus maleficarum von 1487, wyd. P. Segl, Köln–Wien 1988,
s. 103–126.
J. Tazbir, Z dziejów fałszerstw historycznych w Polsce w pierwszej połowie XIX wieku,
„Przegląd Historyczny” 1966, t. 57, s. 590.
J. Tazbir, Cudzym piórem… Falsyfikaty historyczno-literackie, Poznań 2002, s. 103.
M.in.: S. Grodziski, Z dziejów staropolskiej kultury prawnej, Kraków 2004, s. 196; Z. M.
Osiński, Lęk w kulturze społeczeństwa polskiego w XVI–XVII wieku, Warszawa 2009, s. 111.
RECENZJE I OMÓWIENIA
287
zajmujący się procesami o czary odrzucili już dawno, uznając ją za niepoważną
i pozbawioną jakichkolwiek merytorycznych podstaw, nie powinno już się przytrafić na początku XXI w.
Autorka wiele miejsca w swej pracy poświęciła kwestiom terminologii, ale
trudno się zgodzić z jej stwierdzeniem, że Agryppa z Nettesheim „opublikował
fundamentalną teorię kabały w 1531 roku (On the Occult Philosophy, trzy tomy”
(s. 48). Po pierwsze, kabała to jednak nie jest synonim magii, a przede wszystkim
tej dotyczyła wspomniana praca, która w 1531 r. oczywiście nie została opublikowana w języku angielskim, lecz po łacinie (De occulta philosophia). W 1531 r.
drukiem ukazał się jej pierwszy tom, w 1532 – tom drugi, a po roku ukazało się
pełne trzytomowe wydanie. To monumentalne dzieło było podsumowaniem badań
Agryppy nad magią i hermetyzmem.
Lektura pracy Danuty Kowalewskiej prowadzi do konstatacji, że to jednak historycy o wiele częściej czytają prace historyków literatury i polonistów niż odwrotnie.
JACEK WIJACZKA
Toruń
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
AUF DIE MEHRERE AUSBREITUNG DER TEUTSCHEN SPRACHE
SOLL FÜRGEDACHT WERDEN... DEUTSCH ALS FREMD- UND ZWEITSPRACHE
IM UNTERRICHTSSYSTEM DER DONAUMONARCHIE ZUR REGIERUNGSZEIT
MARIA THERESIAS UND JOSEPHS II. (REIHE: THEORIE UND PRAXIS
ÖSTERREICHISCHE BEITRÄGE ZU DEUTSCH ALS FREMDSPRACHE, BD. 9,
ULRIKE EDER,
SERIE B, HG. VON HANS-JÜRGEN KRUMM, PAUL R. PORTMANN-TSELIKAS),
STUDIEN VERLAG, INNSBRUCK–WIEN–BOZEN 2006, SS. 282
„Zadaniem pierwszej i drugiej klasy była głównie nauka języka niemieckiego” –
wspominał Julian Horoszkiewicz swoją naukę w galicyjskiej szkole około 1825 r.:
Do tego służył jako nauka pamięciowa Komeniusz1, książeczka w dwóch kolumnach drukowana po niemiecku i po polsku, traktująca w krótkich działach różne
przedmioty z życia ludzkiego […], a pytania szły najprzód z niemieckiego do odpowiadania po polsku, a potem przeciwnie […]. Nie umiejących lekcji [profesor]
wywoływał: auf die Mitte (na środek klasy), jeżeli do dowolnego stania, to już źle,
to już byli delikwenci do egzekucji […] nie było ratunku: – Hosen herunter![...]2.
Rozpad Rzeczypospolitej, podzielonej w latach 1772–1795 pomiędzy Austrię,
Prusy i Rosję, oraz po znaczących przesunięciach granic na mocy postanowień
kongresu wiedeńskiego (1814–1815), postawił przed państwami zaborczymi potrzebę zunifikowania nabytków terytorialnych oraz ich społeczeństw z pozostałymi strukturami monarchii zaborczych. Problem dotyczył zarówno regulacji politycznych, jak i prawno-administracyjnych, fiskalnych, militarnych oraz innych.
Jednak podstawowe chyba trudności dla państw zaborczych wynikały przede
wszystkim z faktu, że zabiegom integracyjnym poddano obszary i społeczeństwo
byłej Rzeczpospolitej, tworu o osobliwej, wielowiekowej tradycji państwowej,
1
2
Chodzi zapewne o wielokrotnie od poł. XVII w. wznawiane podręczniki Jana Amosa Komenskiego, Janua linguarum reserata lub Januae Latinitatis Vestibulum, z dodanymi częściami niemiecką i polską, wydane m.in. w Gdańsku 1735, Lesznie 1776, 1798. Jednak nie
można wykluczyć, że określano w ten sposób drukowane we Lwowie na przełomie XVIII
i XIX w. podręczniki Kasimira Wohlfeila. Przegląd niedawno opublikowanej bibliografii
podręczników do nauczania języka niemieckiego nie daje zadowalającej odpowiedzi na
pytanie; zob.: H. Glück, K. Schröder, Deutschlernen in den polnischen Ländern vom 15.
Jahrhundert bis 1918. Eine teilkommentierte Bibliographie, oprac. Y. Pörzgen, M. Tkocz,
Wiesbaden 2007.
J. Horoszkiewicz, Notatki z życia, oprac. i wstęp H. Wereszycki, Wrocław–Kraków 1957,
s. 13; zob. s. 15.
290
RECENZJE I OMÓWIENIA
związanego z oryginalną ideologią pochodzenia historycznego (mit sarmacki),
o odmiennym systemie prawnoustrojowym, o elitach przeświadczonych o swojej
(rzekomej) wyjątkowości. Na terenach byłej Rzeczpospolitej, zamieszkałej przez
ludność polską, ruską i inne społeczności etniczne, elity były związane z bogatą
i oryginalną literacko kulturą języka polskiego. Wraz ze zmianami politycznymi
znaczenie języka polskiego znacząco osłabło na rzecz państwowych języków
urzędowych: niemieckiego, z czasem również i rosyjskiego. I właśnie kwestie nauczania oraz forsowanie kultury tworzonej w języku niemieckim (Austria, Prusy)
i rosyjskim stały się bardzo istotnym elementem polityki władz rozbiorowych na
terytoriach etnicznie polskich. Z uwagi na istnienie w części zaboru rosyjskiego
autonomicznego Królestwa Polskiego język rosyjski z dużym opóźnieniem stał się
instrumentem integrującym Polaków w ramach Cesarstwa Rosyjskiego. Z uwagi
na oświecony charakter monarchii pruskiej oraz austriackiej postępowanie władz
tych państw wobec nowych polskich poddanych miało wiele cech wspólnych.
Książka Ulrike Eder, stanowiąca opublikowaną wersję pracy doktorskiej
przedstawionej na Uniwersytecie Wiedeńskim w 2004 r., została poświęcona austriackiej polityce językowej okresu terezjańskiego oraz józefińskiego (począwszy
od 1765) i zarówno z uwagi na wieloetniczny charakter monarchii habsburskiej,
jak i zarysowaną cezurę badawczą, dotyczy zagadnień, które mogą być bardzo
interesujące dla polskiego czytelnika. Początkowa cezura związana jest z zadekretowanym w 1765 r. wprowadzaniem odgórnego programu popierającego język
niemiecki początkowo na terenie Czech, a następnie i na innych obszarach monarchii – czyli tytułowe Auf die mehrere Ausbreitung der teutschen Sprache soll fürgedacht werden. Końcowa cezura wychodzi znacznie w XIX w., poza datę śmierci
Józefa II (1790).
Ulrika Eder skoncentrowała uwagę badawczą przede wszystkim na obszarach
tradycyjnego osadnictwa niemieckiego, czyli terytoriach Czech i Moraw, zestawiając je z nowymi osiemnastowiecznymi nabytkami terytorialnymi Austrii:
Galicją oraz Bukowiną. Prowincje te różniły się nie tylko czasem pozostawania
w związku z samą Austrią, lecz także etnicznie oraz wyznaniowo. Były również
obszarami ubogimi, o bardzo wysokim odsetku analfabetów. Praca została oparta
na dwóch zasadniczych rodzajach źródeł niemieckojęzycznych. Przede wszystkim
autorka sięgnęła do materiałów prawnych, pochodzących głównie z Österreichische Staatsarchiv (powszechne oraz partykularne zbiory prawa, zalecenia dotyczące organizacji i działania szkół, programy nauczania). Uzupełniła je o drukowane zbiory praw dla poszczególnych prowincji monarchii. Przeanalizowała
również reformatorskie inicjatywy śląskiego augustianina Johanna Ignaza Felbingera (Allgemeine Schulordnung... – 1774; Methodenbuch für Lehrer der deutschen
Schulen... – 1775). Autorka sięgnęła też do materiałów bezpośrednio wykorzystywanych w dydaktyce szkolnej, a więc do podręczników służących do nauczania
języka niemieckiego jako języka obcego. Było to uzasadnione m.in. wytycznymi
RECENZJE I OMÓWIENIA
291
władz, które w odróżnieniu od wcześniejszego okresu zaczęły prowadzić świadomą politykę podręcznikową, tworząc również odpowiednie zaplecze, np. do
drukowania odpowiednich podręczników dwujęzycznych, w tym niemiecko-polskich. Baza materiałowa jest stosunkowo bogata, lecz dość jednostronna. Zabrakło
tu źródeł narracyjnych, tworzonych przez osoby nadzorujące skutki tworzonego
prawa, np. urzędniczych raportów oceniających skuteczność posunięć władz lub
prywatnych opinii bezpośrednich wykonawców owej polityki (nauczycieli, inspektorów szkolnych). Szkoda, że autorka nie pokusiła się do sięgnięcia po materiały
relacjonujące wrażenia tych wszystkich, którzy zostali poddani działaniom politycznym ustawodawcy, stosującego odpowiednie narzędzia przymusu (obowiązek
szkolny, wskazanie podręczników, wymogi dotyczące zatrudnienia nauczycieli
itd.). Mamy tu na myśli nie tylko materiały pochodzące z pamiętników (do czego
nawiązuje zacytowany na wstępie recenzji fragment z pamiętnika Juliana Horoszkiewicza), lecz także korespondencję prywatną, która zdradzałaby stosunek
uczniów czeskich, polskich, ruskich, żydowskich do języka niemieckiego oraz do
nauczycieli i stosowanych przez nich metod nauczania („Hosen herunter!”). Naturalnie rozszerzyłoby to kwerendę źródłową również na materiały rękopiśmienne,
i to nie tylko w języku niemieckim, lecz także w językach narodowości zamieszkujących monarchię habsburską, co z pewnością przekroczyłoby przewidziany zakres pracy doktorskiej i nie stanowi zarzutu wobec autorki, lecz raczej dezyderat
badawczy.
Praca oprócz wstępu metodologicznego składa się z dwóch obszernych rozdziałów oraz zakończenia. W układzie chronologicznym, w podzielonym na trzy
części rozdziale pierwszym („Die Verbreitung der deutschen Sprache als Verständigungsmedium innerhalb der sprachlich heterogenen östrreichischen Monarchie
unter Maria Theresia”, s. 34–143) autorka omówiła rolę języka niemieckiego
w Austrii właściwej, w Czechach i na Morawach oraz w Galicji za panowania
cesarzowej Marii Teresy. Rozdział drugi poświęcony został konsekwencjom ustanowienia niemieckiego językiem urzędowym w okresie rządów cesarza Józefa II
(„Die allgemeine Einführung der deutschen Amtsprache unter Joseph II”, s. 144–
230). Układ rozdziału drugiego powiela ten znany z pierwszego: Austria – Czechy
– Galicja.
W okresie panowania Józefa II język niemiecki stał się jednym z istotnych
elementów unifikacji monarchii. Z woli władz od poziomu gimnazjalnego stawał
się on podstawowym językiem nauczania – wszyscy nauczyciele, oprócz łaciny,
obligatoryjnie musieli znać język niemiecki. Od 1780 r. (dla Galicji – od 1786)
znajomości niemieckiego wymagano od wszystkich dzieci idących do gimnazjów.
Od 1784 r. język niemiecki stawał się powszechnym językiem uniwersyteckim;
o jego znaczeniu świadczy ustanowienie już wcześniej (1750) na Uniwersytecie
Wiedeńskim profesury „für Deutsche Beredsamkeit”, w 1753 r. powstała katedra
języka i wymowy niemieckiej („Lehrstuhl für Deutsche Sprache und Beredsam-
292
RECENZJE I OMÓWIENIA
keit”). Rzecz jasna, że z powodów politycznych i etnicznych sytuacja językowa
i znajomość niemieckiego w Galicji istotnie odbiegała od sytuacji w Czechach i na
Morawach, gdzie dwujęzyczność była już szeroko rozpowszechniona. Dlatego też
na dawnych obszarach polskich niewielka liczba osób znających niemiecki wymuszała kompromisy (konieczność używania języka polskiego w sądownictwie
i administracji), ale prowadziła również do licznych napięć pomiędzy Polakami
a Czechami, którzy nie bez poczucia wyższości wobec Polaków (o czym wiele
w pamiętnikach z epoki) często byli wysyłani do pracy w Galicji.
Rozpoczęta jeszcze w drugiej połowie XVIII w. polityka władz austriackich
(oraz pruskich) przyczyniła się do rozpopularyzowania języka niemieckiego na
dużych połaciach Europy Południowej i Środkowej, który – nolens volens – dla
Czechów, Polaków, Ukraińców, Słowaków i Węgrów stał się lingua franca i podstawą wielojęzyczności elit różnoetnicznej monarchii. Dzięki znaczeniu kultury
niemieckiej, wykształceniu elit urzędniczych i naukowych zatrudnionych w strukturach nowo powstałych po I wojnie światowej państwach Europy Środkowej
znajomość oraz rola nauczania języka niemieckiego miały jeszcze charakter dość
powszechny. Dodatkowo spory odsetek ludności w tych państwach stanowiła ludność niemiecka. Dopiero wskutek dramatu II wojny światowej oraz przeniesienia
centrum światowej nauki i finansów do USA język niemiecki stracił znacznie na
rzecz języka angielskiego. Niemniej w dalszym ciągu zachował na tych obszarach
znaczenie drugiego języka obcego.
Chociaż recenzowane studium dotyczy przede wszystkim dziejów wielojęzyczności oraz historii nauczania języka niemieckiego jako języka obcego (tzw.
DaF – Deutsch als Fremdsprache), to jego znaczenie znacząco wykracza poza
dzieje oświaty, albowiem polityka dotycząca szkolnictwa stała się rudymentem
wszelkich procesów modernizacyjnych społeczeństw w XIX w. Praca Ulrike
Eder stwarza dla badaczy zajmujących się kwestiami świadomości narodowej
oraz oświaty na terenach byłej Rzeczpospolitej możliwość badania podobieństw
oraz różnic w polityce oświatowej władz austriackich oraz pruskich na zabranych
terytoriach polskich. Szczególnie porównanie pierwszych dekad zaborów (do
1807), kiedy do Prus należały nie tylko Warszawa, lecz także Białystok (Prusy
Południowe, Prusy Nowowschodnie), jak też w okresie późniejszym zestawianie
pod tym względem Wielkopolski i Prus Zachodnich z Galicją mogłoby przynieść
ciekawe wnioski badawcze.
CAMILLA BADSTÜBNER-KIZIK, EDMUND KIZIK
Poznań–Gdańsk
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
CEZARY KUKLO, DEMOGRAFIA RZECZYPOSPOLITEJ PRZEDROZBIOROWEJ,
INSTYTUT HISTORII PAN, WYDAWNICTWO DIG, WARSZAWA 2009, SS. 532,
21 WYKRESÓW, 26 ILUSTR., 5 MAP
Terminu „demografia” po raz pierwszy użył francuski uczony Achille Guillard w 1855 r., a przedmiotem badań demograficznych jest ludność zamieszkująca
w konkretnych warunkach społecznych i gospodarczych określoną jednostkę terytorialną, bez zwracania uwagi na jej obszar. W ostatnim pięćdziesięcioleciu nastąpił ogromny i szybki rozwój demografii historycznej w historiografii światowej.
W Polsce ten rozwój jest o wiele wolniejszy, choć wprowadzenie na studiach historycznych zajęć z elementów statystyki i demografii historycznej spowodowało
konieczność opracowania skryptów1. Dorobek polskiej demografii historycznej
podsumowała po raz pierwszy Irena Gieysztorowa w połowie lat siedemdziesiątych XX w. i jej praca ciągle jest aktualna2.
Teraz otrzymaliśmy wreszcie nowoczesny podręcznik demografii historycznej.
Praca Cezarego Kuklo stanowi pierwszy tom serii nowej Nauk Pomocniczych Historii pod redakcją Andrzeja Rachuby i Sławomira Górzyńskiego. Książka składa
się z ośmiu rozdziałów, uzupełnionych przedmową, wykazem skrótów, słownikiem łacińsko-polskim, indeksem osób, indeksem nazw geograficznych i administracyjnych, tabelami, wykresami, ilustracjami i mapami. Imponujący jest wykaz
literatury wykorzystanej przez autora, który obejmuje prawie 50 stron druku.
W rozdziale pierwszym przedstawiony został przedmiot i charakter demografii
historycznej, prekursorzy badań historyczno-demograficznych, a także rozwój
tych badań w historiografii polskiej. Obszernie przedstawiony został dorobek polskiej historiografii w latach 1945–2006.
Źródłem do badań szacunków stanu zaludnienia i ruchu naturalnego ludności
do końca XVIII w. poświęcony został rozdział drugi. Szczegółowo omówiono
w nim spisy ludności, państwowe (przede wszystkim z drugiej połowy XVIII w.)
oraz kościelne. Dokładnie przedstawił też autor znaczenie dla badań źródeł skarbowych i rejestracji metrykalnej. Zauważyć można, że inna podstawa źródłowa
1
2
Z. Guldon, K. Wajda, Źródła statystyczne do dziejów Pomorza Wschodniego i Kujaw do
początków XX w., Toruń 1970; J. Michalewicz, Elementy demografii historycznej. Materiały
do wykładów, ćwiczeń i metodyki prac badawczych, Warszawa 1979.
I. Gieysztorowa, Wstęp do demografii staropolskiej, Warszawa 1976.
294
RECENZJE I OMÓWIENIA
i metody szacunków mają istotny wpływ na wyniki badań, i to nie tylko nad zaludnieniem Rzeczypospolitej. Tak np. zaludnienie Rosji w połowie XVI w. szacuje
się na 2 mln – 11,5 mln osób, w końcu XVI w. na 2,9 mln – 15 mln, a na początku
XVIII w. na 5,5 mln – 15,6 mln3.
W rozdziale trzecim omówione zostały metody badań stanu i ruchu naturalnego
ludności, a w rozdziale czwartym stosunki ludnościowe. Omawiając w tym rozdziale procesy urbanizacji w Małopolsce, autor wykorzystał dwie prace Feliksa Kiryka, dotyczące południowej części województwa krakowskiego4 i województwa
sandomierskiego5. Można by tu jeszcze dodać artykuł o urbanizacji województwa
lubelskiego6. Ciągle aktualna jest też praca Ryszarda Szczygła o lokacjach miast
w Polsce XVI w.7 – można ją jedynie uzupełnić o nieudaną próbę lokacji miasta
w Russocicach przez Mikołaja Russockiego, który w 1529 r. uzyskał na to zgodę
króla8.
Pewne uwagi nasuwa podrozdział o strukturze społecznej, etnicznej i wyznaniowej (s. 220–224). Mało precyzyjne jest pojęcie mniejszości etnicznych.
W pracy poświęconej dziejom społeczeństwa polskiego uwzględniono jedynie
grupy mające „szczególną pozycję prawną” (Żydzi, Ormianie i Szkoci) oraz olędrów9. Gershona Hunderta interesowały jedynie non Polish autochtons groups in
Poland10. Zabrakło tu spisu Szkotów z 1651 r.11 i artykułów Waldemara Kowal3
4
5
6
7
8
9
10
11
Z. Guldon, Ludność i gospodarka Rosji i Polski w XVI–XVIII wieku. Wybrane problemy
badawcze, w: Z dziejów Europy wczesnonowożytnej, red. J. Wijaczka, Kielce 1997, s. 132,
tabela 1.
F. Kiryk, Rozwój urbanizacji Małopolski XIII–XVI w. Województwo krakowskie (powiaty
południowe), Kraków 1985.
F. Kiryk, Urbanizacja Małopolski. Województwo sandomierskie XIII–XVI w., Kielce 1994.
F. Kiryk, Z badań nad urbanizacją Lubelszczyzny w dobie jagiellońskiej, w: Prace Historyczne, t. 6, red. F. Kiryk, Z. Ruta, Kraków 1972, s. 93–167.
R. Szczygieł, Lokacje miast w Polsce XVI wieku, Lublin 1989.
T. Sławiński, Zabójstwa Tomasza Lubrańskiego, kasztelana brzeskiego i kujawskiego, i Mikołaja Russockiego, kasztelana miechowskiego, w pierwszej połowie XVI wieku, „Zapiski
Kujawsko-Dobrzyńskie” 2007, t. 22, s. 100.
I. Ihnatowicz, A. Mączak, B. Zientara, Społeczeństwo polskie od X do XX wieku, Warszawa
1979, s. 342–353.
G. Hundert, An Advantage to Peculiarity? The Case of the Polish Commonwealth, „AJS
Review” 1981, t. 8, s. 21. Zob. też: J. Goldberg, Zur Erforschung der Geschichte der Minoritäten in Polen-Litauen (16. bis 18. Jahrhunder), w: Deutsche – Polen – Juden. Ihre Beziehungen von den Anfängen bis ins 20. Jahrhundert. Beiträge zu einer Tagung, wyd. S. Jersch-Wenzel, Berlin 1987, s. 159; H. Litwin, Narody Rzeczypospolitej, w: Tradycje polityczne
dawnej Polski, red. A. Sucheni-Grabowska, A. Dybkowska, Warszawa 1993, s. 168–218;
B. Rok, Mniejszości narodowe i religijne w Rzeczypospolitej w czasach saskich. Stan badań
i postulaty badawcze, w: Między Barokiem a Oświeceniem. Nowe spojrzenie na czasy saskie,
red. K. Stasiewicz, S. Achremczyk, Olsztyn 1996, s. 71–84.
A. B. Pernal, R. P. Gasse, The 1651 Polish Subsidy in the Exiled Charles II, „Slavonic Papers. New Series” 1999, t. 32, s. 1–50.
RECENZJE I OMÓWIENIA
295
skiego12. Cezary Kuklo natomiast nie mógł już wykorzystać artykułu o skupiskach
i gminach żydowskich w Koronie do końca XVI w.13 Pisząc o mniejszości ormiańskiej, autor oparł się na pracy Mirosławy Zakrzewskiej-Dubasowej14. Jednak
można było uwzględnić jeszcze inne publikacje15.
Wspomnieć można, że jeszcze w okresie powojennym spory wywoływała
sprawa liczebności Niemców na ziemiach polskich16.
Małżeństwom, zarówno chrześcijańskim, jak i żydowskim, poświęcony został
rozdział piąty. Z kolei w rozdziale szóstym omówiono urodzenia i związane z nimi
takie elementy, jak umieralność okołoporodowa kobiet i chrzest. Kolejny rozdział,
siódmy, jest jednym z najobszerniejszych w pracy (i słusznie), dotyczy bowiem
całego kompleksu spraw związanych z rodziną. Omówiona została płodność małżeńska, struktury rodzinne, stosunki w obrębie rodziny oraz kwestia dzieci nieślubnych.
W ostatnim, ósmym rozdziale autor mówił sprawy związane ze śmiercią, przyczyny zgonów, ich sezonowość, a także strach przed śmiercią.
12
13
14
15
16
W. Kowalski, The Placement of Urbanised Scots In the Polish Crown Turing the Sixteenth
and Seventeenth Centuries, w: Scottisch Communieties Abroad in the Early Modern Period,
red. A. Grosjean, S. Murdoch, Leiden–Boston 2005, s. 53–103; idem, Kraków Citizenship
and the Local Scots 1509–1655, w: Britain and Poland–Lithuania. Contact and Comparison
from the Middle Ages to 1795, red. R. Unger, J. Basista, Leiden–Boston 2008, s. 263–285.
Z. Guldon, J. Wijaczka, Skupiska i gminy żydowskie w Polsce do końca XVI wieku, „Czasy
Nowożytne” 2008, t. 21, s. 149–191.
M. Zakrzewska-Dubasowa, Ormianie w dawnej Polsce, Lublin 1982.
Zob. m.in.: J. R. Dashkevich, Rotsellennia Virmeniv na Ukraini v XI–XVIII st., „Ukrainskyj Istoriko-Geograficznyj Zbirnyk” 1971, t. 1, s. 150–181; V. R. Grigoryan, Istorija armianskich kolonii Ukrainy i Polszi. Armianie v Podolii, Erevan 1980; J. Bardach, Ormianie
na ziemiach dawnej Polski. Przegląd badań, „Kwartalnik Historyczny” 1983, t. 90, nr 1,
s. 109–118.
G. Dabinus, Die ländliche Bevölkerung Pommerelens im Jahre 1772 mit Einschluss des
Danziger Landgebietes im Jahre 1793, Marburg am Lahn 1953; E. D. Kossmann, Die Deutschen in Polen seit der Reformation. Historisch-geographische Skizzen, Marburg am Lahn
1978; W. Maas, Siedlungen am Obra, Prosna und Oberer Warthe im Leslauer und Zschenstochauer Lande, sowie in den Kreisen Bromberg und Wirsitz, t. 1–2, Marburg am Lahn
1978, i inne prace. Zob.: G. Labuda, Z nowszych badań zachodnioniemieckich nad składem
etnicznym ludności Pomorza Gdańskiego w r. 1772, „Kwartalnik Historyczny” 1956, z. 2,
s. 108–119. Zob. też: W. Rusiński, Osadnictwo niemieckie na ziemiach polskich w XVI–
XIX w. Mity i rzeczywistość, „Przegląd Historyczny” 1979, z. 4, s. 723–745; Z. Guldon, Ludność niemiecka w Polsce w drugiej połowie XVIII wieku, w: Niemieccy osadnicy w Królestwie Polskim 1815–1915, red. W. Caban, Kielce 1999, s. 265–270. Ważniejszą literaturę na
temat mniejszości etnicznych zestawił Z. Guldon, Stefan Czarniecki a mniejszości etniczne
i wyznaniowe w Polsce, w: Stefan Czarniecki. Żołnierz – obywatel – polityk, red. W. Kowalski, Kielce 1999, s. 87–97.
296
RECENZJE I OMÓWIENIA
Podsumowując, stwierdzić trzeba, że do rąk czytelnika trafił wreszcie nowoczesny podręcznik dotyczący demografii historycznej Polski przedrozbiorowej,
niezwykle erudycyjny, ukazujący znakomitą orientację jego autora w tej tematyce.
Dla osób zajmujących się demografią historyczną podręcznik ten stanowił będzie
bez wątpienia niezbędną pomoc.
ZENON GULDON
Kielce
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
RALPH SCHATTKOWSKY, SERGIJ OSATSCHUK,
BERNADETTA WÓJTOWICZ-HUBER, KIRCHE UND NATION. WESTPREUSSEN,
GALIZIEN UND DIE BUKOWINA ZWISCHEN VÖLKERFRÜHLING UND DEN
ERSTEN WELTKRIEG, VERLAG DR. KOVAC, HAMBURG 2009, SS. 407
Tematyka książki dotyczy relacji Kościół – Naród w procesie modernizacyjnym
społeczeństwa trzech prowincji: Prus Zachodnich, Galicji i Bukowiny, i z jednej
strony stanowi próbę odpowiedzi na pytanie o wspólne elementy identyfikujące
Kościół oraz religię z ruchem narodowym, z drugiej zaś – o elementy konfliktogenne.
W XIX stuleciu Kościoły i religie stanęły wobec problemu postępujących zmian
ekonomicznych, kulturowych, społecznych i politycznych. Zasadniczą kwestią
stał się stosunek do laicyzującej się rzeczywistości i narodowego pragmatyzmu.
Miejsce i funkcje religii w codziennej rzeczywistości w sposób fundamentalny
się zmieniały. Formą identyfikacji społeczeństwa stawała się narodowość. Ważna
stała się konkurencja o wpływy wśród mas ludowych, które stanowiły element
składowy nowoczesności, a definiowały się już nie tylko przez konfesję, lecz także
przez kulturową, językową i etniczną identyfikację. Przez to Kościół jako instytucja i religia traciły część swojej uniwersalności, znajdując konkurenta w innych
czynnikach określających dane społeczeństwo. Chcąc pozostać z wiernymi, zachować z nimi łączność duchową, przedstawiciele Kościołów zostali zmuszeni do
wzięcia udziału w ich świeckim ruchu narodowym, jego różnorodnych formach,
i często bronić ich przed laicyzującym, liberalnym, ale obcym państwem.
Jeśli w Prusach Zachodnich motywem przewodnim stała się jedność religii
z narodowością ze względu na pokrywanie się z reguły wyznania katolickiego
z polskością, a protestantyzmu z niemieckością, to w Galicji problem był bardziej skomplikowany ze względu na różnorodność wyznań, obrządku łacińskiego
i orientalnego, a tym bardziej na Bukowinie, zamieszkałej m.in. przez Rumunów,
Rusinów, Węgrów, Polaków, Niemców, Żydów – łącznie przez 10 grup etnicznych,
wyznających osiem konfesji – i istnienia podziałów w obrębie jednego Kościoła
i wyznania, jak również różnic konfesyjnych w obrębie tej samej etniczności.
Sporą część omawianej pozycji autorzy poświęcili analizie dotychczasowych
badań nad relacjami Kościół i religia a kształtowanie się narodowości (około
100 stron na 317 stron tekstu ogółem). Sporo miejsca zajmuje omówienie literatury historycznej dotyczącej nie tylko regionu Europy Środkowo-Wschodniej,
298
RECENZJE I OMÓWIENIA
lecz także zajmującej się metodologicznymi rozważaniami nad pojęciami religia,
naród, państwo i ich wzajemnymi relacjami, niekiedy na pograniczu historiozofii.
Dokonano tego w różnych aspektach: historia Kościoła a historia społeczna, Kościół i nowoczesne społeczeństwo, Kościół i naród, i mniej więcej według tych
samych kryteriów omówiono literaturę dotyczącą wyłącznie Europy Środkowo-Wschodniej: narodowości i Kościoła na pruskim wschodzie oraz w austriackiej
Galicji i Bukowinie, kończąc te rozważania analizą celów i problemów badawczych.
Pozornie wydaje się, że przeznaczenie jednej trzeciej tekstu na omówienie literatury jest zachwianiem tradycyjnych proporcji, jednak po lekturze całości dzieła
uznać należy wartość tej analizy dotychczasowych badań, zwłaszcza odnośnie do
Europy Środkowo-Wschodniej.
Zastanawiające jest jednak, że niektóre polskie prace dotyczące problematyki
narodowej w Prusach Zachodnich i Wschodnich określono jako mniej analityczne
(s. 66), informacyjne. Można spytać, czy zakres uczestnictwa w systemie organizacyjnym polskiego ruchu narodowego nie jest odzwierciedleniem stosunku do
narodowości? W polskich opracowaniach nakreślono także motywy postępowania
duchowieństwa i innych warstw wobec rodzącej się identyfikacji narodowej, określono dylematy między niemiecką zwierzchnością biskupa i powszechną (ponadnarodową) rolą Kościoła katolickiego a uczestnictwem w życiu polskich wiernych.
Czy rzeczywiście tylko Christian Pletzing przedstawił „eine grundsolide sehr materialreiche Untersuchung über die polnische und deutsche nationale Bewegung in
Ost und Westpreussen” (s. 67). Wydaje się, a nawet jest to pewne, że formujący
taką opinię nie wgłębił się w lekturę polskich publikacji i ma niepełne rozeznanie
w ich zawartości. Niektóre publikacje polskich badaczy zostały określone tylko
jednym zdaniem. Na przykład doskonałą pracę Grzegorza Jasińskiego1 o protestantyzmie na Mazurach oceniono jako tradycyjną metodologicznie. Interesujący
się tą problematyką i znający doskonale literaturę w tej materii wiedzą, że jest to
powtórzenie uproszczonego, nieobiektywnego stwierdzenia adwersarza Jasińskiego,
które nie znajduje potwierdzenia po rzetelnej lekturze tej książki. Zarzut tradycyjności metod można z powodzeniem zastosować do recenzowanego tekstu dotyczącego Prus Zachodnich, opartego na sprawozdaniach prezesów rejencji, nadprezydentów prowincji i policji pruskiej, i będącego w zasadzie analizą ich treści, chociaż
uwzględniono także dotychczasową literaturę. Ponadto przedstawione w omawianej
publikacji wywody dotyczące Prus Zachodnich są w dużym stopniu powtórzeniem
publikacji własnych badań Ralpha Schattkowsky’ego z 2002 r.2
1
2
G. Jasiński, Kościół ewangelicki na Mazurach w XIX wieku (1817–1914), Olsztyn 2003.
R. Schattkowsky, Nationalismus und Konfliktgestaltung. Westpreußen zwischen Reichsgründung und Ersten Weltkrieg, w: Die Nationalisierung von Grenzen. Zur Konstruktion nationaler Identität in sprachlich gemischten Grenzregionen, red. M. G. Müller, R. Petro, Marburg
2002, s. 35–79.
RECENZJE I OMÓWIENIA
299
Trzeba jednak podkreślić, że dla tych trzech regionów w szerokim zakresie
dokonano omówienia dotychczasowych badań historyków niemieckich, polskich,
rumuńskich, ukraińskich i rosyjskich.
Jako zasadnicze cele badawcze autorzy omawianej pozycji przyjęli: 1. Stosunek
Kościoła i mas do nowoczesności. 2. Problemy kościelnej komunikacji – praktyczne zaangażowanie w życie nacjonalizującego się społeczeństwa, rola Kościoła
w tym zakresie. 3. Wzajemne relacje kościelnych i świeckich elit. Do tematyki
wprowadzono niezmiernie krótko, charakteryzując stosunki religijne i kościelne
kolejno w Prusach Zachodnich, Galicji i Bukowinie. Wynika z niej, że przy dość
czytelnym ich obrazie w Prusach Zachodnich były one bardziej zróżnicowane
w Galicji, gdzie istniały trzy metropolie: łacińska, greckokatolicka i armeńska, nie
licząc prawosławia, natomiast Bukowina to ostry konglomerat etniczno-religijny.
W rozdziale zatytułowanym „Kościół i nowoczesność” przedstawiono stosunek
Kościoła katolickiego i ewangelickiego w Prusach Zachodnich wobec kwestii niemieckiej (zjednoczenia), omówiono działalność kleru wśród wiernych, jego wejście, jak to określono, „w świeckie rejony” i rywalizację ze świeckimi aktywistami
o wpływ wśród mas ludowych. W Galicji laickie ideologie obejmowały najpierw
tylko wąskie, najczęściej miejskie warstwy inteligenckie, natomiast Kościół swoją
pozycję monopolisty zachował wśród szerokich mas aż do końca XIX stulecia.
Podkreślono wyraźniejszą rolę kierowniczą księży greckokatolickiego niż łacińskiego obrządku, co wynikało z początkowego braku u Rusinów świeckich elit
i wypełnianiu tej luki właśnie przez duchowieństwo. Zwrócono uwagę na zróżnicowanie poziomu zaangażowania między niższym, narodowo zaangażowanym
klerem a lojalnym wobec państwa wyższym duchowieństwem. Według historiografii wyższa hierarchia Kościoła greckokatolickiego tworzyła stereotyp wiernej
Habsburgom ukraińskiej ludności jako „Tyrolczyków Wschodu”, przeciwna modernizacji mas ukraińskich. Natomiast Kościół katolicki w Galicji, w drugiej połowie XIX stulecia związany z państwem i polską autonomiczną administracją,
miał wielki wpływ na świeckie dziedziny życia, chociaż i w nim istniały różnice
aktywności między niższym a wyższym duchowieństwem. Zmiana tej sytuacji nastąpiła w latach dziewięćdziesiątych XIX w., na co miała wpływ m.in. encyklika
papieska z 1891 r. i istnienie już świeckich organizacji narodowych na Ukrainie,
stanowiących pole działań księży jako pośredników między tradycją a nowoczesnością. Z kolei działalność księży różnych obrządków komplikowała kształtowanie się świeckiego ruchu narodowego. Kościoły na przełomie XIX i XX w.
uznały, że wobec postępującej modernizacji i sekularyzacji muszą użyć nowych
środków oddziaływania na wiernych i zastosować nowe formy religijności oraz
włączyć rytuały w elementy odradzającej się etniczności.
Społeczeństwo Bukowiny do połowy XIX w. było bardzo zróżnicowane socjalnie i tylko częściowo określone narodowo. Po 1848 r. nastąpił tam szybki
wzrost liczby ludności, ale równocześnie zróżnicowania kulturowego i etnicz-
300
RECENZJE I OMÓWIENIA
nego. Podstawą rozróżniania stała się odtąd religia. Kościół ortodoksyjny, obejmujący zarówno Rusinów (Ukraińców), jak i Wołochów, zwany był wołoskim, ale
w sensie religijnym, nie etnograficznym, chociaż tak uznawały władze austriackie.
Natomiast za Rusinów na Bukowinie uważano greckokatolicką część Ukraińców,
chociaż oprócz nich wyznawcami tego Kościoła byli transylwańscy Rumuni.
W pierwszej połowie XIX w. na Bukowinie brakowało ukraińskich elit, w szkołach średnich uczono języka niemieckiego i rumuńskiego, a także polskiego,
i przez łączność z tymi kulturami oraz zmiany konfesji otwierała się droga do
asymilacji. Natomiast Rumuni za swoje elity uznawali bojarów mołdawskich i intelektualistów, mieli swych posłów do Rady Państwa i sejmu, chcieli też wpływać
na tamtejszych Ukraińców, aby stali się Rumunami, tym bardziej, że powstało
ich samodzielne państwo. W tym zakresie ciekawie zobrazowano działalność poszczególnych metropolitów na Bukowinie, rywalizację Kościołów o wiernych,
politykę państwową wobec poszczególnych nacji. Nie bez znaczenia dla procesu
modernizacji były częste konwersje z jednej wiary na drugą i poczucia etnicznego.
I w zasadzie mamy już zasadniczy obraz problematyki.
Jednak autorzy postanowili przeanalizować jeszcze kilka aspektów tego samego zagadnienia. Kolejny rozdział dotyczy krzyżowania się narodowej i religijnej identyfikacji. Stwierdzono, że w Prusach Zachodnich Kościół katolicki od
lat sześćdziesiątych XIX w. umacniał swą pozycję poprzez narodowe angażowanie
się, zachowując jednak znaczenie uniwersalne. Dyskusyjne jest twierdzenie, że do
lat dziewięćdziesiątych XIX w. polski ruch narodowy pozostawał elitarny (s. 182).
Owszem, nadal grupami kierowniczymi byli przedstawiciele szlachty, duchowieństwa i powoli świeckiej inteligencji. Jednak już w latach siedemdziesiątych
i osiemdziesiątych chłopi, rzemieślnicy i kupcy sprawowali funkcje w zarządach
i byli prezesami polskich organizacji3. Jest to kolejny dowód na to, że analiza sytuacji w Prusach Zachodnich została oparta wyłącznie na urzędowych sprawozdaniach pruskich. Zresztą w innym miejscu znajdujemy zaprzeczenie tej elitarności,
czytając (s. 184), że w 1888 r. na wiecu w Lubawie obecnych było ponad 1000
przedstawicieli niższych warstw. Dziwi też stwierdzenie, że bankowość polska
rozwinęła się dopiero w latach dziewięćdziesiątych XIX w., skoro polskie spółki
pożyczkowe i banki ludowe istniały już w latach sześćdziesiątych, a w 1871 r. zorganizowano ich centralę pod nazwą Związek Spółek Zarobkowych i Gospodarczych na Rzeszę Niemiecką.
W Galicji w połowie XIX w. problemem było równouprawnienie Kościoła unickiego wobec innych konfesji. Polacy widzieli w Ukraińcach część swojej nacji,
a język rusiński jako dialekt polskiej mowy. Obrządek łaciński kojarzył się z polskością, a greckokatolicki z etnicznością ukraińską. Rusini balansowali między
3
Zob. chociażby: S. Wierzchosławski, Elity polskiego ruchu narodowego w Poznańskiem
i w Prusach Zachodnich w latach 1850–1914, Toruń 1992, s. 58, tabela 4.
RECENZJE I OMÓWIENIA
301
narodami, mając niezbyt klarowny obraz swego pochodzenia. Dopiero próba
spolszczenia szkolnictwa ukazała Ukraińcom ich inność. Zróżnicowaniu służyło
także rusofilskie nastawienie hierarchii tamtejszego Kościoła ortodoksyjnego.
Społeczny podział niższego i wyższego kleru zarówno w unickim, jak i łacińskim
obrządku doprowadził w drugiej połowie XIX w. do zróżnicowanego podejścia
do problemu narodowego. Pochodzący z ludu niżsi duchowni Kościoła unickiego
lepiej rozumieli wiernych i deklarowali aktywne uczestnictwo w ich świeckim
życiu, i z nich wytworzyła się ruska elita. Powoli tworzyły się synonimy: unita –
Rusin, łacinnik – Polak. Utrudniało to jednak istniejące w Galicji oddziaływanie
wielu kultur: polskiej, niemieckiej, rosyjskiej, ukraińskiej. Prawosławie łączono
z „Carosławiem”, a to sprzyjało pojawieniu się oficjalnie w 1908 r. ruchu prorosyjskiego. Jednak zaangażowanie duchowieństwa gwarantowało sukces procesów
narodowych, a religia stawała się nosicielką narodowych wartości.
Na Bukowinie sprzeczności etniczne tworzyły się wewnątrz poszczególnych
Kościołów i konfesji – chociażby Ukraińców i Rumunów wewnątrz prawosławia,
Niemców i Polaków, Polaków i Ukraińców należących do Kościoła katolickiego.
Specyfiką Kościoła orientalnego było posiadanie w każdej nacji innej administracji, podczas gdy katolicki zachowywał w tym względzie jednolitość. Skomplikowana sytuacja na Bukowinie pod względem społecznym i religijnym wpływała na częste zmiany wyznania i identyfikacji narodowej. Nacjonalizacji służyło
zbliżenie Kościoła greckokatolickiego do prawosławnego w formie preferowania
wschodniego obrządku, słowiańskiego języka mszy i juliańskiego kalendarza,
w celu odróżnienia od Kościoła łacińskiego. W tej części recenzowanej książki
ukazano stanowiska i rolę hierarchii poszczególnych Kościołów i niższego kleru
wobec problemu etniczności tamtejszych mieszkańców, działalność ruchu moskalofilów oraz solidarystów („Bukowina dla Bukowińców”).
W rozdziale zatytułowanym „Konflikt zewnętrzny” słusznie m.in. stwierdzono,
że dla Polaków w Prusach Zachodnich nieprzyjaźnie ukształtowane warunki i polityka obcego rządu stanowiły element mobilizacji narodowej, konfesjonalne zaś
i kulturowe odmienności z Niemcami, które przez stulecia nie stanowiły wrogich
czynników, od XIX w. stawały się podstawą rozróżnienia i identyfikacji narodowej. Modernizacja prowadzona przez liczne organizacje prowadziła do unarodowienia. Dyskusyjne jest stwierdzenie, że w latach dziewięćdziesiątych polska
szlachta straciła na tym terenie kierowniczą rolę, bo przecież nadal stanowiła
80% posłów do parlamentu niemieckiego i sejmu pruskiego4. Omawiając wzrost
znaczenia redaktorów polskich gazet, dość umiarkowanie korzystano z polskich
opracowań5. Trafnie oceniono stylizację propolskiej agitacji – nieco szumnej i li4
5
Zob.: ibidem, s. 90, tabela 15.
Pominięto książkę A. Romanowa, „Pielgrzym” pelpliński w latach 1869–1920, Gdańsk–
Pelplin 2007, a biografię redaktora największego wydawnictwa prasowego w ówczesnych
302
RECENZJE I OMÓWIENIA
teracko agresywnej, przy okazji stwierdzając, że sprawozdania władz (podstawa
wywodów autora!) i prasa niemiecka wyolbrzymiały zagrożenie, nawołując do
antypolskich ustaw (s. 237).
Konflikt religijny w Galicji został przedstawiony zarówno jako przyczyna, jak
i następstwo nacjonalizacji. Konflikt na Bukowinie rozpoczął się od konstytucji
austriackiej z 1867 r., deklarującej równouprawnienie wszystkich narodów i grup
etnicznych, a ponieważ mieszkało tam 10 narodów i wyznawców ośmiu konfesji,
trudno było zachować pokój religijny i narodowy, zwłaszcza że Rumuni chcieli
tam odegrać wiodącą rolę, tak jak Polacy w Galicji. Na przełomie XIX i XX w.
rywalizacja rumuńskich i ukraińskich partii przekroczyła ramy kościelnego życia
– istniały ostre przedziały etniczne w ramach jednego wyznania.
W rozdziale VII, zatytułowanym „Konflikt wewnętrzny”, omówiono kształtowanie się kościelnych ośrodków oddziaływania duchowieństwa na społeczeństwo
oraz udział w świeckich formach ruchu narodowego. Omówiono znany już w literaturze problem rywalizacji o kierowniczą rolę między duchownymi a świeckimi
aktywistami oraz różnice stanowisk wobec ruchu narodowego między niższym
a wyższym klerem. Niestety, nie wykorzystano wspomnianych już, najnowszych
polskich publikacji: książki Andrzeja Romanowa o ośrodku pelplińskim i wydawanym tam „Pielgrzymie”, pracy Tomasza Krzemińskiego o redaktorze „Gazety
Grudziądzkiej”, a przy omawianiu roli Towarzystwa Naukowego w Toruniu –
podstawowego w tym zakresie opracowania Kazimierza Wajdy6. Interesujące są
spostrzeżenia odnoszące się do stanowiska Kościoła ewangelickiego i niemieckich katolików wobec problematyki narodowej.
Proces nacjonalizacji w Galicji wpływał nie tylko na zachowanie Kościołów
jako instytucji, lecz także oddziaływał bezpośrednio na postawę i aktywność
duchowieństwa. Sakralne elementy były unaradawiane. Na Bukowinie u progu
XX w. wiodącą rolę przejęło młode pokolenie inteligencji: uczeni i prawnicy, rugujący z ruchu narodowego księży. Element religijny nadal jednak odgrywał sporą
rolę, chociaż powstały propozycje podziału jednej konfesji na diecezje rumuńskie
i ukraińskie. Omówiono krzyżowanie się zarówno sprzeczności, jak i punktów
stycznych w zakresie religijnym, językowym, kulturowym, narodowym, personalnym, wskazując na brak jednoznacznych podziałów.
Na końcu książki zamieszczono wypisy z dokumentów archiwalnych dotyczących omawianej problematyki. Zdaje się brakować podsumowania, ale w rzeczywistości zawiera je wprowadzenie.
6
Prusach Zachodnich autorstwa T. Krzemińskiego, Polityk dwóch epok. Wiktor Kulerski
(1865–1935), Toruń 2008, jedynie zasygnalizowano.
K. Wajda, W dobie zaboru pruskiego 1875–1918, w: Dzieje Towarzystwa Naukowego w Toruniu 1875–1975, red. M. Biskup, Toruń 1975, s. 11–110.
RECENZJE I OMÓWIENIA
303
Publikacja jest wynikiem projektu badawczego realizowanego przez Instytut
Historii Kultury Niemieckiej w Europie Północno-Wschodniej w Lüneburgu przy
wsparciu Fundacji Volkswagena. Relacje Kościół – Naród w XIX i na początku
XX stulecia są niezmiernie interesujące i towarzyszą wszystkim badaniom dotyczącym dziejów społeczno-politycznych tamtego okresu, a zwłaszcza obszarów
bez własnego państwa. Problematyka ta zawiera wiele wątków i mimo licznych
publikacji jest jeszcze wiele aspektów do przebadania. O próbie nowego spojrzenia na zagadnienie przez autorów omawianej publikacji świadczą atrakcyjne
tytuły rozdziałów: „Kościół i nowoczesność”, „Krzyżowanie się narodowej i religijnej identyfikacji”, „Konflikt zewnętrzny”, „Konflikt wewnętrzny”. Dokładna
jej lektura pozwala jednak stwierdzić, że treść sporej części wykładu przedstawia
poziom dotychczasowych badań nad formami i metodami aktywizacji narodowej
społeczeństw bez swojego państwa i roli w tym procesie instytucji Kościoła oraz
religii. Niewątpliwie jest to bardzo cenne, zwłaszcza w odniesieniu do skomplikowanej sytuacji na Bukowinie i w Galicji. Inny zestaw pytań i postawionych sobie
zadań, jeśli nawet rozwiązywanych znanymi treściami, uwypukla pewne cechy
specyficzne procesu narodowościowego w poszczególnych regionach. Podkreślić
też należy po raz drugi wartość stustronicowego omówienia dotychczasowych
publikacji dotyczących omawianej tematyki.
Dyskusyjne wydaje się zastosowanie metody komparatystycznej, problemowej
i w jej zakresie kolejne omawianie w poszczególnych rozdziałach Prus Zachodnich, Galicji i Bukowiny. Powoduje to wiele powtórzeń – omawianie innymi słowami tych samych problemów. Nie służy też przejrzystości wykładu. Czy nie lepiej byłoby omówić wszystkie aspekty w obrębie danej prowincji? Zestawienie
Prus Zachodnich z Galicją, a zwłaszcza Bukowiną, chociażby ze względu na
bardzo różne warunki gospodarcze, społeczne, religijne i polityczne, wydaje się
także dość przypadkowe.
Z obowiązku recenzenta zwracam uwagę na błędy literowe – w przypisach pisanie małą literą nazw: Kaszuby, Pomorze, Prusy Zachodnie itd., zamiast XIX w.
jest XI (s. 76) albo IX (s. 77), dość częste gubienie lub przestawianie liter. Inicjator
powołania Towarzystwa Naukowego w Toruniu, Zygmunt Działowski, pochodził
z Mgowa, a nie Mojowa, i nigdy nie był posłem do parlamentu ani sejmu (s. 270).
Omawiana pozycja stanowi ważne ogniwo w szeregu publikacji przedstawiających aspekty procesu modernizacyjnego w Europie Środkowo-Wschodniej w XIX
i na początku XX w., zawierające elementy opracowania historiograficznego, syntetyzującego i analitycznego, dzięki czemu inspiruje do dalszych badań.
SZCZEPAN WIERZCHOSŁAWSKI
Toruń
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
SPRAWOZDANIE Z KONFERENCJI „INTERKULTURELLER DIALOG
IN DEN STÄDTEN DES KÖNIGLICHEN PREUSSEN”,
TORUŃ, 8–10 PAŹDZIERNIKA 2009
W dniach 8–10 października 2009 r. w Sali Kolumnowej Towarzystwa Naukowego w Toruniu odbyła się Międzynarodowa Konferencja Naukowa na temat
„Interkultureller Dialog in den Städten des Königlichen Preußen”. Organizatorzy:
Katedra Filologii Germańskiej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Historisches
Institut Uniwersytetu w Poczdamie oraz Towarzystwo Naukowe w Toruniu, postawili sobie za cel zbadanie złożonej problematyki kontaktów międzykulturowych w miastach Prus Królewskich. Patronat honorowy nad konferencją objął
Marszałek Województwa Kujawsko-Pomorskiego Piotr Całbecki, pomocy organizacyjnej udzieliła Fundacja Amicus Universitatis Nicolai Copernici, a wparcia
finansowego – Fundacja Fritza Thyssena.
Problematyka stosunków międzykulturowych w wieloetnicznych regionach
cieszy się ostatnio coraz większym zainteresowaniem naukowców i organizacji
zajmujących się szeroko pojętą komunikacją międzyludzką. Opracowania dotyczące etnicznie i wyznaniowo heterogenicznych obszarów uwidaczniają przede
wszystkim konieczność ścisłej współpracy badaczy różnych dziedzin: historyków,
kulturoznawców, literaturoznawców, językoznawców, socjologów, ponieważ to
badania interdyscyplinarne mogą w sposób adekwatny do badanego tematu oddać
jego złożoność i wielopłaszczyznowość. Zamierzeniem organizatorów omawianej
konferencji było umożliwienie spotkania i dyskusji między badaczami działającymi w różnych dziedzinach, zainteresowanymi tematyką kontaktów międzyludzkich w Prusach Królewskich.
Tematyka konferencji spotkała się z zainteresowaniem środowisk akademickich w Polsce i zagranicą. Wzięli w niej udział zarówno polscy historycy, językoznawcy, literaturoznawcy i muzykolodzy z Gdańska, Torunia i Warszawy, jak
i naukowcy z niemieckich i francuskich ośrodków badawczych. Podczas zaplanowanej na dwa dni konferencji do wygłoszenia przygotowano 14 referatów w ramach czterech grup tematycznych: „Świat nauki i sztuki”, „Tożsamość pruska”,
„Prusy w ówczesnym piśmiennictwie”, „Międzykulturowe spotkania”, co pozwoliło na zaakcentowanie wieloaspektowości badań prowadzonych przez zaproszonych naukowców, a równocześnie umożliwiło dostrzeżenie i podkreślenie obszarów wspólnych wszystkim prezentowanych referatom.
308
KRONIKA NAUKOWA
W sposób kompleksowy kwestie komunikacji społecznej oraz samookreślenia
mieszkańców miast przedstawił w wykładzie inauguracyjnym „Der soziale Raum
des Bürgers. Stadt, Publikum und Welt im Zeitalter der Aufklärung” prof. Günther Lottes z Uniwersytetu w Poczdamie. Referent podkreślił podobieństwa i różnice w kształtowaniu się masowego odbiorcy komunikatu w miastach na wschód
i zachód od Wisły. Postawił przed uczestnikami konferencji pytanie o możliwość
zastosowania kategorii badawczych wypracowanych w badaniach nad kulturą
miast w Europie Zachodniej w epoce oświecenia przez badaczy zajmujących się
mieszczaństwem miast Europy Środkowo-Wschodniej. W reakcji na wystąpienie
prof. Günthera Lottesa prof. Hans-Jürgen Bömelburg (Gießener Zentrum Östliches Europa) zwrócił uwagę na problem odmienności obszaru bałtycko-pruskiego
od Europy Zachodniej, zaproponował zwrócenie uwagi na grupy społeczne, które
w omawianym regionie były nośnikami oświeceniowych idei oraz podkreślił ważność kwestii wyznaniowych, które mogą wnieść nowe akcenty do badań nad omawianym okresem. Problematyka dotycząca metod interdyscyplinarnych badań nad
Prusami Królewskimi była następnie szeroko dyskutowana w powiązaniu z konkretnymi referatami przedstawionymi w poszczególnych grupach tematycznych.
Większość referentów zgodziła się z postulatem prof. Bömelburga, aby zrezygnować z bezrefleksyjnego stosowania do historii Prus kategorii badawczych wypracowanych dla Europy Zachodniej.
W ramach bloku tematycznego „Świat nauki i sztuki” jako pierwsza zabrała
głos dr Agnieszka Pufelska z Uniwersytetu w Poczdamie. W referacie „Danziger
Naturforschende Gesellschaft als Vorbild für die Berliner Naturfreunde” podkreśliła, że Gdańskie Towarzystwo Naukowe powołano w wyniku emancypacji
mieszczaństwa oraz podkreśliła jego rolę jako nowego medium komunikacji.
Omawiając podobieństwa i różnice w strukturach i organizacji pracy naukowych
towarzystw Berlina i Gdańska, skupiła się na podkreśleniu republikańskich zasad,
jakimi kierowali się naukowcy skupieni w Gdańsku, oraz przedstawiła związki
obu towarzystw z lożami masońskimi. Jak zauważyła referentka, oportunistyczna
postawa Gdańskiego Towarzystwa Naukowego w czasie rozbiorów Polski nie
uchroniła go przed zmianami, jakie w świecie nauki przyniosła Wielka Rewolucja
Francuska. Unaukowienie badań przyrodniczych oraz nowe spojrzenie na historię
wyznaczyły kres działaniom zarówno berlińskiego, jak i gdańskiego towarzystwa,
które ustąpiły miejsca specjalizacji i profesjonalizacji badań w takich instytucjach
jak uniwersytety i muzea.
W kolejnym wystąpieniu, „Rhetorische Argumentation in den Konstitutionen
und gedruckten Programmen der akademischen Gymnasien in Danzig und Thorn
von 1568 bis 1700”, dr Bartosz Awianowicz (Uniwersytet Mikołaja Kopernika)
podkreślił znaczenie gimnazjów w Toruniu, Gdańsku i Elblągu jako centrów
kultury regionu oraz rolę burmistrzów tych miast, jaką odegrali w szerzeniu idei
humanizmu. Trwałość opisanych w programach, opartych na ideach Johannesa
KRONIKA NAUKOWA
309
Sturma modeli nauczania zapewnić mieli wykształceni w duchu humanizmu rektorzy i wykładowcy oraz finansowe zabezpieczenie w postaci funduszy z kasy
miejskiej. Referent zwrócił szczególną uwagę na przewagę funkcji movere i delectare w pisanych w XVI w. programach. Liczne cytaty z łaciny i greki, podkreślanie
roli języków starożytnych w docieraniu do wiedzy i Boga oraz powoływanie się
na autorytet starożytnych i współczesnych protestanckich myślicieli miały, według referenta, służyć przede wszystkim podkreśleniu autorytetu rektorów oraz
przekonaniu czytelnika do idei, jakie reprezentowały nowo powstałe instytucje.
W miarę rozwoju gimnazjów funkcje movere i delectare miały ustąpić funkcji docere – programy nauczania stały się z czasem tekstami prawie czysto informacyjnymi, w których cytaty i powołania na autorytety zajmowały coraz mniej miejsca.
W kręgu kultury miast pruskich pozostał także dr Piotr Kociumbas (Uniwersytet Warszawski). Referat „Danziger Gelegenheitskantaten des 18. Jahrhunderts
als Quelle zur Erforschung der bürgerlichen Kultur” dowiódł, że wgląd w świat
kultury pruskiego mieszczaństwa umożliwia analiza tekstów różnego rodzaju,
także, jak w tym przypadku, kantat okolicznościowych. Referent zaprezentował
gdańskich mieszczan jako ludzi przetwarzających za pomocą sztuki wydarzenia
ważne dla miasta. Zaakcentowane zostało przede wszystkim zainteresowanie
gdańszczan wydarzeniami ze świata. W okolicznościowych kantatach reagowali
oni nie tylko na sprawy bezpośrednio dotykające miejską społeczność, lecz także
na zmieniający się świat.
Po ożywionej dyskusji i przerwie dr Katarzyna Szczerbowska-Prusevicius
(Uniwersytet Mikołaja Kopernika) zanalizowała serię artykułów „Tagebuch
des Ostindienfahrers”, które ukazały się w wydawanych w Toruniu od 1760 r.
Thornische Wöchentliche Nachrichten und Anzeigen. Opierając się na metodach
badawczych opracowanych przez Elisabeth Fay i Deborah Tannen, referentka starała się przedstawić topikę badanych tekstów jako ukrytą broń przeciw kobietom.
Tekst, pozornie opisujący wrażenia z dalekiej krainy, okazał się, jak stwierdziła
referentka, próbą utrwalenia męskiej supremacji i wyłączenia kobiet dokonującym
się w osiemnastowiecznym Toruniu. Thornische Wöchentliche Nachrichten, głosząc idee oświecenia, utrwalały też modele myślenia, które czyniły z mężczyzny
reprezentanta cywilizacji, a z kobiety element natury i zagrożenie dla oświeceniowego porządku.
W kolejnym wystąpieniu, „Thorner kleine Gelehrtenwelt – Animositäten
und Konflikte”, mgr Anna Mikołajewska (Uniwersytet Mikołaja Kopernika) ukazała środowisko toruńskich uczonych z XVII w. przez pryzmat ich stosunku do Innego. Analiza czwartej księgi Preussische Kirchenhistoria Christopha Hartknocha
miała umożliwić spojrzenie na Toruń oczyma jego uczonych obywateli. Opis historii reformacji w Toruniu pióra Hartknocha ujawnił, według referentki, głębokie
podziały w społeczności miasta oraz silny lęk przez odmiennością reprezentowaną
w tekście przez nieluteran: katolików, kalwinistów, braci czeskich i szwenkfeldian.
310
KRONIKA NAUKOWA
Dokonany przez toruńskiego uczonego opis konfliktów i animozji wśród torunian
miał pozwolić na rozpoznanie ukrytego wroga, a przez to spełnić wyznaczoną mu
przez autora funkcję oczyszczającą.
Po dyskusji i przerwie otwarta została druga część konferencji, poświęcona
tożsamości pruskiej. Jako pierwsza z referatem „Preußische (bzw. Danziger) Identität, wie sie sich in der Chronik von Rheden abzeichnet” wystąpiła prof. Danielle
Buschinger (Université Picardie Jules Verne, Amiens). Referentka przedstawiła
historię powstania kroniki oraz postawiła tezę, według której tekst stanowił próbę
stworzenia odrębnej, pruskiej, a nawet mieszczańskiej gdańskiej tożsamości,
opartej na opisie mitycznych początków (pruteńskie pochodzenie mieszkańców
Prus) oraz historii oporu wobec Zakonu Niemieckiego. Poszukiwanie własnej tożsamości przez mieszkańców Prus miało być reakcją na podejmowane przez elity
Królestwa Polskiego plany zwalczania pruskiego partykularyzmu.
Kwestię pruskiej tożsamości podjął także w swoim referacie „Borussen, Goten
und Sarmaten. Preußische Identitäten im Spiegel von Ursprungsmythen” prof. Jörg
Hackmann (Uniwersytet Szczeciński), który postawił postulat szeroko zakrojonej
analizy mitów początku oraz wskazał na ich trwałość i odporność na naukowe
wyjaśnianie. Opierając się na licznych przykładach tekstów historiograficznych,
referent przedstawił zderzenie wyobrażeń o Germanii i Sarmacji, próby ukontekstowienia mitów o Gotach i włączenia ich do multietnicznej całości, jaką była
Rzeczpospolita szlachecka. Wzmożona produkcja mitów pruskich miała zbiec się
w czasie z rosnącym zainteresowaniem mitami sarmackimi. Profesor Hackmann
podkreślił rolę mitów w tworzeniu tożsamości wielojęzycznej i wielokulturowej
Rzeczpospolitej oraz zwrócił uwagę na ich miejsce w historiografii naukowej.
Problematyce przynależności i tożsamości poświęcony był również referat
prof. Hansa-Jürgena Bömelburga „Von den konfessionellen Konfrontationen zu
einem Frühnationalismus? Zuschreibungen von ‘deutsch’ und ‘polnisch’ unter den
Thorner Stadtbürgern im 18. Jahrhundert”, w którym podjęte zostały pytania o niemiecką mniejszość w Europie Wschodniej i wykształcenie się u niej wczesnonarodowej tożsamości, u postaw której legły różnice etniczne i wyznaniowe. Profesor
Bömelburg postawił tezę o niemożności udowodnienia istnienia niemieckiej tożsamości torunian w XVI i XVII w., dostrzegł natomiast jej przejawy we wczesnym
XVIII w. Miała ona rozwinąć się u mieszkańców Torunia na skutek umocnienia katolicko-protestanckiego antagonizmu i rosnącego poczucia zagrożenia w mieście,
którego mieszkańcy postrzegali siebie jako twierdzę w morzu wrogiego, katolickiego elementu. Z czasem zaczęto go utożsamiać z polskością, co, jak podkreślił
referent, jest szczególnie widoczne w pismach Samuela Lutra Gereta.
Sobotnie obrady poświęcone były „Prusom w XVII- i XVIII-wiecznym piśmiennictwie” oraz „Międzykulturowym spotkaniom”. Doktor Anna Just (Uniwersytet Warszawski) rozpoczęła obrady referatem „Königlich-Preußen in deutschund polnischsprachigen Flugblättern und -schriften der frühen Neuzeit”, w którym
KRONIKA NAUKOWA
311
przedstawiła medium komunikacji „druk ulotny”, historię jego powstania oraz tematykę wybranych niemiecko- i polskojęzycznych druków z XVI i XVII w.
Następnie mgr Piotr Paluchowski (Muzeum Historyczne Miasta Gdańska)
w referacie „Regiony, języki i kultury pojawiające się na łamach czasopisma
»Danziger Erfahrungen«” 1739–1758” ukazał Gdańsk wychodzący z kryzysu
po niepomyślnych dla niego wydarzeniach, przeżywający przesilenie w rozwoju
ekonomicznym i społecznym. Osiemnastowieczna prasa gdańska została tutaj potraktowana jako źródło wiedzy o zainteresowaniach mieszczan, produktach i usługach, jakie cieszyły się wtedy zainteresowaniem, oraz o szerokich kontaktach naukowych gdańszczan.
Tematykę prasy kontynuował w swoim wystąpieniu prof. Włodzimierz Zientara (Uniwersytet Mikołaja Kopernika), ukazując Prusy Królewskie przez pryzmat
zbiorów Zentrale Wissenschaftliche Einrichtung „Deutsche Presseforschung”
w Bremie (referat: „Königliches Preußen in der Bremer Pressesammlung”). Profesor Zientara przedstawił wrażenia ze swojego pobytu badawczego w Bremie,
efekty pracy centrum „Deutsche Presseforschung” oraz stan badań nad prasą XVII
i początku XVIII w. Jako temat szczególnie interesujący, ale także nastręczający
trudności w pracy badawczej, została przedstawiona kwestia obiegu informacji
i wzrastającego zainteresowania czytelnictwem (Lesewut), jakie przypadło na koniec XVII i początek XVIII w. Referent postulował przeprowadzenie interdyscyplinarnych badań nad prasą omawianego okresu, ze szczególnym uwzględnieniem
obecnych na jej kartach i przez swoją wielokulturowość niezwykle ciekawych badawczo Prus Królewskich, przede wszystkim ich największych miast.
Dostępność wiedzy o Prusach w XVII i XVIII w. zainteresowała także dr Lilianę Górską (Uniwersytet Mikołaja Kopernika), która w referacie „Preußen in
den Kosmographien des 17. und 18. Jahrhunderts” przedstawiła kosmografię jako
gatunek popularny, zmieniający się, odpowiadający na zapotrzebowanie czytelników na wiedzę o krajach i krainach, ich geografii, ustroju, kulturze. Referentka
na przykładach niemieckojęzycznych kosmografii ukazała stan wiedzy na temat
Prus, które autorom cytowanych tekstów miały się jawić jako kraj żyzny, dbający
o rozwój nauki, prawdziwa ziemia obiecana, ale także, co podkreśliła dr Górska,
jako obszar postrzegany przez pryzmat swoich powiązań z niemiecką kulturą.
Tematyka międzykulturowych spotkań poruszona została przez mgr Katarzynę
Piper i prof. Iwana D’Aprile’a. Magister Piper omówiła utrwaloną w listach i pamiętnikach przyjaźń Ignacego Krasickiego i Ernsta von Lehndorffa, którą potraktowała jako manifestację kultury szlacheckiej na tle prusko-polskiego sąsiedztwa
w okresie wymagającym od jednostek dokonywania trudnych wyborów i jednoznacznego opowiedzenia po jednej ze stron.
Profesor Iwan D’Aprile (Universität Potsdam) w referacie „Julius von Voss
zwischen Preußen und Polen” podkreślił znaczenie źródeł literackich dla studiów
nad historią kultury oraz postulował przeprowadzenie komparatystycznych badań
312
KRONIKA NAUKOWA
nad literaturą popularną, jako tą częścią produkcji literackiej, która nie weszła
do kanonu literatury narodowej, a była przyswajana przez czytelników międzynarodowych. Widoczna w twórczości Vossa krytyczna ocena sytuacji politycznej
i przewartościowanie cech uważanych za typowo pruskie pozwalają zakwalifikować jego teksty do nurtu literatury popularnej, której zbadanie pozwoliłoby
na zrekonstruowanie rynku czytelniczego i recepcji tych utworów, które były dostępne dla szerokich mas społeczeństwa.
Konferencję zamknęła dyskusja, w której uczestnicy podjęli próbę podsumowania wyników swojej pracy i sformułowania wspólnych wniosków. Silnie akcentowany w referatach i dyskusji końcowej brak platformy porozumienia między
badaczami zajmującymi się przeszłością Prus Królewskich, dotkliwy brak informacji o prowadzonych obecnie badaniach i powstających pracach oraz zanikające
zainteresowanie młodych badaczy tym obszarem badań skłoniło uczestników do
refleksji nad tym stanem rzeczy, zakończonej podjęciem prób mających na celu
nawiązanie ściślejszej współpracy oraz umożliwienie – szczególnie młodym naukowcom – dyskusji na badane przez nich tematy. Międzynarodowa konferencja
„Interkultureller Dialog in den Städten des Königlichen Preußen” zaowocowała
sformułowaniem przez uczestników strategii działań na najbliższe lata, które pozwolą na prowadzenie adekwatnych, wieloaspektowych badań nad Prusami Królewskimi i złożoną problematyką dialogu międzykulturowego tego obszaru oraz
umożliwią usprawnienie komunikacji między badaczami.
ANNA MIKOŁAJEWSKA
Toruń
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
SPRAWOZDANIE Z MIĘDZYNARODOWEJ KONFERENCJI NAUKOWEJ
DZIEJE WYZNANIOWE OBU CZĘŚCI PRUS W EPOCE NOWOŻYTNEJ. REGION
EUROPY WSCHODNIEJ JAKO OBSZAR KOMUNIKACJI MIĘDZYWYZNANIOWEJ,
ELBLĄG, 20–22 WRZEŚNIA 2009
Wspólnym wysiłkiem kilku instytucji polskich i niemieckich, przede wszystkim
Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu, Elbląskiej Fundacji Akademickiej, Archiwum Diecezji Elbląskiej, tamtejszego Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego (PTH), Wydziału Historycznego na Uniwersytecie Gdańskim
(UG), Historischer Verein für Ermland E.v., Justus-Liebig-Universität Giessen
oraz Giessener Zentrum Östliches Europa, z inicjatywy reprezentującego Historischer Verein für Ermland E.v. doktora Hansa-Jürgena Karpa, w dniach 20–22
września 2009 r. odbyła się w Elblągu międzynarodowa konferencja poświęcona
stosunkom wyznaniowym na obszarze Prus Królewskich i Książęcych w okresie
nowożytnym. Konferencja zyskała finansowe wsparcie Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, a także honorowy patronat Prezydenta Miasta Elbląga, Henryka
Słoniny.
Zamiarem organizatorów konferencji było przedstawienie regionu Prus Królewskich oraz Książęcych jako specyficznego obszaru: z jednej strony pogranicza
wyznaniowej konfrontacji, z drugiej zaś – realnej i obecnej w życiu tych dwóch
krajów/prowincji międzywyznaniowej komunikacji. Zwłaszcza w Prusach Królewskich zachowały się silne struktury Kościoła katolickiego, wzmocnione pojawieniem się – tu najpierw – pierwszych w skali Rzeczypospolitej Obojga Narodów
jezuickich ośrodków. Prusy Książęce natomiast stały się pierwszym w Europie
luterańskim państwem, a później ważnym elementem luterańskiej konfesjonalizacji w obszarze całego basenu Bałtyckiego – „protestanckiego” – Morza. Były
tu jednak obecne także inne, mniejsze protestanckie grupy wyznaniowe, zaznaczyło się zjawisko „drugiej” kalwińskiej reformacji, kalwińsko-luterański konflikt ideowy i próba szerokiego konfesyjnego dialogu w czasach toruńskiego
Colloquium Charitativum. Mieszkali tu anabaptyści i kwakrzy, działali arianie
i socynianie. Ortodoksyjny luteranizm znalazł sobie przeciwnika w synkretyzmie,
a później pietyzmie, a rywalizacja poszczególnych wyznań – oprócz nieuchronnej
konieczności współistnienia – przetrwała na tym obszarze aż do XX w. W XVIII
stuleciu z kulturalno-naukowych ośrodków obu części Prus wyszło i rozwinęło
314
KRONIKA NAUKOWA
się w Europie Wschodniej wczesne oświecenie, i nie pozostało bez wpływu na
religijną mentalność na tych terytoriach.
Biorąc pod uwagę te właśnie wyjściowe przesłanki, organizatorzy starali się
zgromadzić w jednym miejscu i czasie grupę historyków polskich, niemieckich
i litewskich, reprezentujących młodsze pokolenie zajmujących się dziejami obu
części Prus badaczy, jednak nie bez wykorzystania doświadczenia historyków starszej generacji. Chodziło o przedstawienie nowych wyników badań i opinii, przedyskutowanie metod i teorii, przydatnych zwłaszcza do rozpoznania dziedzictwa
kulturowego tego obszaru, tak ważnego w dziejach tylu państw i narodów. Językiem konferencji był polski i niemiecki, a organizatorzy, aby ułatwić przepływ
informacji i dyskusję, zapewnili tłumaczenie symultaniczne. Wystąpiło łącznie
18 referentów, w tym dziewięciu z Polski, ośmiu z Niemiec i jeden z Litwy. Aby
każdy z referatów został w należyty sposób oceniony i przyswojony, przyjęto zasadę odrębnego dyskutowania po każdym z wystąpień.
Pierwszy dzień obrad (20 września) miał charakter otwarty, dla szerokiej publiczności. Moderatorem spotkania był prof. dr hab. Edmund Kizik z Instytutu
Historii UG oraz Pracowni Gdańskiej Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk
(IH PAN), członek Rady Programowej konferencji. Wygłoszono w tym dniu,
w sali konferencyjnej Muzeum Archeologiczno-Historycznego, dwa referaty.
Pierwszy z nich przedstawił prof. dr Hans-Jürgen Bömelburg z Giessener Zentrum Östliches Europa (przy Justus-Liebig-Universität w Giessen), jeden z organizatorów i twórców warstwy ideowej konferencji. Referat wprowadzający,
Das Preussenland als frühneuzeitliche Konfessionslandschaft von europäischer
Bedeutung: Konfessionsbildung, lebensweltliche Kontakte, Konflikte und Ausstrahlung (1523–1730), wygłoszono w polskiej wersji językowej, pod tytułem
Panorama wyznaniowa Prus i jej europejskie znaczenie w okresie wczesnonowożytnym: struktura wyznań, kontakty świeckie, konflikty i wpływy (1523–1730).
Referent omówił najważniejsze wątki historii wyznaniowej, wyróżniające region
pruski spośród innych nadbałtyckich obszarów (pierwsze państwo luterańskie,
pierwsze kolegium jezuickie, jedyne w pełni katolickie miasta nad Bałtykiem, konieczność współistnienia w mieszanych wyznaniowo ośrodkach). Cenne uwagi na
temat wielokulturowości tego regionu wnieśli w dyskusji po referacie prof. Kizik
oraz gość konferencji, prof. Józef Arno Włodarski z UG. Z kolei piszący te słowa,
również jeden z organizatorów konferencji, wygłosił tekst zatytułowany Warmia
w Gdańsku. Powiązania Kościoła katolickiego w Gdańsku z warmińskim zapleczem wyznaniowym w XVI–XVIII wieku, poświęcony swoistej komunikacji, jaka
wytworzyła się pomiędzy arcykatolickim regionem biskupiej Warmii a żyjącymi
w rozproszeniu i mniejszości katolikami z Gdańska, miasta, które było niekwestionowanym bastionem protestantyzmu w tej części Europy. W dyskusji wzięli udział
uczestnicy konferencji, przedstawiciele ośrodków naukowych z terenu Niemiec,
dr Henning P. Jürgens z Institut für Europäische Geschichte w Moguncji (Mainz)
KRONIKA NAUKOWA
315
oraz Kolja Lichy, drugi z przedstawicieli ośrodka badawczego w Giessen, dyskutowano zaś problem relacji pomiędzy Radą a proboszczami gdańskimi i szczególnego stosunku rajców do jezuity pierwszego „gdańskiego” pokolenia – Fryderyka
Bartscha.
W kolejnych dniach obrady przeniesiono do Sali Staromiejskiej, gdzie nabrały
one bardziej roboczego i zamkniętego charakteru. Dnia 21 września, w porannej
części przeprowadzonych pod prezydencją dr. Hansa-Jürgena Karpa obrad, wiele
uwagi poświęcono przede wszystkim konfrontacji katolicko-protestanckiej i relacjom katolików z innymi wyznaniami. Profesor UG dr hab. Kazimierz Puchowski
w referacie zatytułowanym Edukacja elit w Prusach Królewskich przedstawił
problem konkurencji katolicko-protestanckiej w zakresie prowadzenia szkół średnich. W jednej z konkluzji stwierdzał, że dopiero zaprowadzenie w szkolnictwie
katolickim tzw. Collegium Nobilium zmniejszyło nieco dystans, jaki dzielił placówki, m.in. jezuickie, od protestanckich (luterańskich) odpowiedników. Taka też
była generalna opinia biorących udział w dyskusji po referacie prof. prof. Hansa-Jürgena Bömelburga i Jacka Wijaczki z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika
w Toruniu (UMK), podnoszących przy okazji problem posyłania do szkół katolickich protestantów i do protestanckich – katolików. Profesor Wijaczka zwracał
uwagę, że w obu przypadkach chodziło jednak o poziom tych szkół, a posyłającymi do nich rodzicami nie kierował bynajmniej koniunkturalizm. W drugim z referatów tej części konferencji, zatytułowanym Das Danziger Brigittenkloster in
der Frühneuzeit als Drehscheibe zwischen Schweden, Polen und dem preussischen
Raum, prof. dr Stefan Samerski z Ludwig-Maximilians Universität w Monachium
podjął próbę określenia roli, jaką w międzywyznaniowych (a raczej międzynarodowych) relacjach tego czasu odegrał wygnany ze Szwecji w okresie reformacji
i osadzony w Gdańsku przy tamtejszym klasztorze zakonu Zbawiciela konwent
brygidek z Vadsteny. Dyskusja, w której wzięli udział prof. Janusz Małłek z UMK
i dr Sławomir Kościelak (UG), wskazywała raczej na autonomiczność i pewną
neutralność tego konwentu w sporach religijnych, które wówczas rozgrywały się
w Gdańsku. W kolejnym referacie młody historyk z Uniwersytetu w Stuttgarcie,
Samuel Feinauer, przedstawił referat zatytułowany Mehr als zwei Lesarten? Der
Jesuitenorden in den Historiographien zum „Thorner Blutgericht” von 1724.
Referat przedstawiał dzieje sporu, jaki w historiografii polskiej, niemieckiej, ale
także szerzej: europejskiej, wywołała tzw. Sprawa („Krwawa łaźnia”) Toruńska
w 1724 r., ze szczególnym uwzględnieniem w niej roli jezuitów. Była to więc relacja o sporze w ocenie tego wydarzenia, z jednej strony katolicko-protestanckim,
z drugiej zaś – w pewnym sensie – narodowościowym: polsko-niemieckim. Feinauer ukazał też wątki europejskie tej szczególnej historycznej i historiograficznej
polemiki. Cenne uzupełnienia jego wypowiedzi przyniosła dyskusja, w której
wzięli udział m.in. wspomniani już dr Henning P. Jürgens, Kolja Lichy oraz dr
Elżbieta Paprocka z elbląskiego oddziału PTH, jedna z głównych organizatorek
316
KRONIKA NAUKOWA
konferencji. Jej referat, następny w kolejności, zatytułowany Dyskryminacja społeczna czy wyznaniowa? Katolicy elbląscy w XVIII wieku, był bardzo dobrym
podsumowaniem części „katolicko-protestanckiej” sympozjum. Sytuacja bowiem
wyznaniowa w nowożytnym Elblągu była znakomitą ilustracją problemów epoki,
kwestii dominacji jednego wyznania nad drugim, rywalizacji z jednej strony, z drugiej zaś – nieuchronnej koegzystencji zantagonizowanych grup wyznaniowych.
Konkluzje te rozwijały pytania dyskutantów, dr. Kościelaka o obecność quasi-elit
katolickich w Elblągu, a także postulat prof. Wijaczki o ustalenie w osiemnastowiecznym Elblągu liczby małżeństw mieszanych.
Po przerwie kolejna sekwencja konferencji, moderowana przez prof. Wijaczkę,
przeniosła uczestników w problematykę sporów w obrębie obozu protestanckiego
(kalwińsko-luterańskiego). Doktor Henning P. Jürgens wygłosił referat Die Auswirkungen der nachinterimistischen Streitigkeiten im Preussenland, nieco zresztą
zmodyfikowany w treści w stosunku do założeń zawartych w programie konferencji i sprowadzony do uczestnictwa teologów z obu części Prus w sporach teologicznych po wspomnianym w tytule interim z 1552 r. Według referenta dysputy
te były niezbędne do wytworzenia się szeroko pojętej tożsamości luterańskiej
i wielką rolę w jej kształtowaniu odegrały ośrodki z Prus, zwłaszcza w Królewcu,
Gdańsku i Toruniu. W tym też duchu uzupełniały wystąpienie mogunckiego historyka wypowiedzi prof. prof. Małłka i Kizika. W problem instalacji kalwinizmu
w luterańskich Prusach Książęcych wprowadził uczestników konferencji referat
dr. Ulricha Schoenborna z Philipps-Universität w Marburgu, zatytułowany Das
Calvinismus im Hztm. Preussen – Anmerkungen zu Interdependenz und Transformation in religionsgeschichtliche Perspektive. Jednolite pod względem wyznaniowym, luterańskie Prusy Książęce zostały ogarnięte oddziaływaniem kalwinizmu
wraz z objęciem kurateli, a następnie tronu w tym księstwie przez brandenburską,
od 1613 r. kalwińską co do wyznania dynastię Hohenzollernów. Zaowocowało
to nie tylko ustanowieniem kalwińskiego ośrodka w stołecznym Królewcu, lecz
także wzmożonymi sporami pomiędzy wyznaniem w tym mieście dominującym,
luterańskim, a wspieraną przez władców konfesją kalwińską. W dyskusji, która
wywiązała się po referacie (prof. Małłek, prof. Bömelburg, dr Kościelak) cenne
były zwłaszcza uwagi prof. Bömelburga, odnoszące się do roli w propagowaniu
kalwinizmu w Prusach Książęcych niektórych rodów junkierskich z tego obszaru,
w tym zwłaszcza hrabiów von Dohna.
Późne popołudnie drugiego dnia obrad przeznaczono na omówienie stanowisk
poszczególnych historiografii, polskiej, niemieckiej i litewskiej, wobec problematyki stosunków wyznaniowych w Prusach Królewskich i Książęcych, osiągnięć
dotychczasowej historiografii, potrzeb i postulatów badawczych na przyszłość. Tej
części konferencji przewodniczył prof. Bömelburg, a poszczególne stanowiska zaprezentowali: prof. Janusz Małłek, dr Hans-Jürgen Karp oraz dr Liudas Jovaiša
z Uniwersytetu w Wilnie. Wypowiedź profesora Małłka (Stosunki wyznaniowe
KRONIKA NAUKOWA
317
w Prusach – potrzeby badawcze – stanowisko historiografii polskiej) poświęcona
była przede wszystkim klasyfikacji problematyki wyznaniowej (według wyznania,
a w jego obrębie wyróżniono następujące kategorie: organizacja Kościoła, prezbiteriologia, dyscyplina kościelna, polemika teologiczna, reformacja, konfesjonalizacja, ekumenizm). Według tego też schematu zostały omówione osiągnięcia
historiografii (nie tylko zresztą polskiej) w tym zakresie i wiążące się z tym ewentualne postulaty na przyszłość. Drugi w kolejności dr Jovaiša przedstawił referat
w języku polskim (Historia wyznań w Prusach z punktu widzenia historiografii
litewskiej). W sposób bardzo szczegółowy omówił mało znane rezultaty badań
historyków litewskich, stosując podział na opracowania i wydawnictwa źródłowe
(zainteresowanie wzbudziły m.in. ostatnie prace Ingė Lukšaitė) w odniesieniu
do Prus, zwłaszcza tzw. Litwy Pruskiej (Małej Litwy) w obrębie dawnych Prus
Książęcych. Reformacja na tym obszarze, luterańska konfesjonalizacja w wydatnym stopniu przyczyniła się do powstania pierwszych książek w języku litewskim. Trzeci z mówców, dr Karp (Konfessionelle Beziehungen in Preussen
– Forschungsbedürfnisse – Stellungname aus der Perspektive der deutschen Historiographie), przedstawił ustalenia historiografii niemieckiej w rozbiciu na badania
tradycyjne oraz nowej generacji, „modernistyczne”: wyznaniowe i etnograficzne
(cenne zwłaszcza w tym zakresie prace Moniki Neugebauer-Wölk z Universität
Halle-Wittenberg), wskazując, że wyniki badań ostatnio w dużym stopniu zależą
od dialogu ekumenicznego pomiędzy wyznaniami. W postulatach badawczych na
przyszłość umieścił zwłaszcza konieczność podjęcia nowych badań nad takimi
elementami, jak przesądy, magia, ateizm, postulował również uniezależnienie historii Kościoła od patrzenia na nią przez pryzmat teologii, podjęcie badań wielonarodowych i wieloaspektowych, wreszcie poświęcenie większej uwagi problemom
XVII–XVIII oraz XIX–XX w.: religii ludowej, konwersjom, sekularyzacji społeczeństw.
Przeniesiony z trzeciego dnia obrad na zakończenie tej sekwencji konferencji
referat dr. hab. Rainera Bendela z Universität Tübingen (zatytułowany Religionsgeschichte und Kirchengeschichte im Dialog) był swoistym podsumowaniem rozważań ogólnohistorycznych i historiograficznych, i w pewnym sensie nawiązywał
do wystąpienia dr. Karpa. Doktor hab. Rainer Bendel przedstawił w nim spojrzenie
na historię religii z punktu widzenia historii i socjologii oraz postulował zmianę
w podejściu do pewnych tradycyjnych norm i metod opisywania rzeczywistości
historycznej epoki wczesnonowożytnej. I on akcentował bardziej ekumeniczne
podejście do wyznaniowej problematyki, jak również postulował wprowadzenie
swoistego dialogu pomiędzy historią Kościoła a sferą szeroko pojętego profanum.
Te cztery referaty wywołały żywą dyskusję – polemiczną i uzupełniającą,
w której wzięło udział aż 12 rozmówców, zatem nie sposób jej tu nawet w skróconej wersji omówić według jej chronologicznego porządku. Ogólne konkluzje
dyskutantów sprowadzały się do pozytywnego odbioru wystąpienia dr. Jovaišy,
318
KRONIKA NAUKOWA
które umożliwiło zapoznanie się z mało dotąd znaną historiografią litewską w odniesieniu do obu części Prus. Zauważona też została pewna nierównowaga w ujęciu
problematyki wyznaniowej tego terenu w historiografii polskiej i niemieckiej.
O ile ta pierwsza skupiła się jak dotąd głównie na aspekcie społeczno-politycznym
problemu, o tyle druga więcej uwagi poświęciła teologicznym i ideologicznym
sporom. Wciąż jednak za mało wiemy o życiu codziennym, o gospodarczych
podstawach funkcjonowania poszczególnych związków wyznaniowych. Uściślona została kwestia rozdziału teologii od kwestii życia religijnego i w rezultacie
uznano, że również sama teologia, zwłaszcza polemiczna tego czasu, wymaga
dalszych badań. Postulowano zwołanie nowej konferencji naukowej, poświęconej
problematyce protestancko-katolickich kontaktów, jak również – w przyszłości –
opracowanie syntezy dziejów wyznaniowych Prus Królewskich i Książęcych.
W trzecim, ostatnim dniu obrad, początkowo pod przewodnictwem prof. Kazimierza Puchowskiego, przedstawiono różnorodność i złożoność problemów
wyznaniowych obu części Prus, bez szczególnego już podziału na poszczególne
wyznaniowe sekwencje. Otworzył ten dzień referat historyka z centrum badawczego w Giessen, Kolji Lichego, wygłoszony pod nieco zmienionym w stosunku
do zapowiedzi w programie konferencji tytułem Konfession und Verrat. Elbing
und der Streit um die Lobwasser-Psalmen. Referent przedstawił znany już z historiografii spór o opublikowane w Elblągu w połowie XVII w. przez Ambrosiusa
Lobwassera psalmy, przekład na język niemiecki francuskojęzycznej, kalwińskiej
książki. Badacz z Giessen zarysował tło historyczne tego wydarzenia, następnie
skupił się na replikach płynących ze środowisk luterańskich, zwłaszcza z Gdańska
i Elbląga. Spór ten miał oczywiście wyznaniowy wymiar, ale kontekst polityczny,
bo toczył się w warunkach wojny polsko-szwedzkiej (i szwedzkiej okupacji Elbląga) w latach 1655–1660. W dyskusji wzięli udział: dr Paprocka, prof. Małłek,
a z zaproszonych gości – elbląski badacz dziejów Kościoła ks. dr Mieczysław
Józefczyk. Wystąpienia te pomogły w doprecyzowaniu skomplikowanego tła wydarzeń tego czasu w Elblągu. Kolejny referat, dr Ireny Makarczyk z Uniwersytetu
Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, poświęcony został problematyce obrony
przywilejów kościoła warmińskiego w Rzeczypospolitej (i w tym więc wypadku
była to modyfikacja tematu deklarowanego w programie: Prusko-polskie stosunki
między wyższym duchowieństwem w XVII wieku) i był w sumie podaniem najważniejszych danych na temat kształtu i zasad funkcjonowania diecezji warmińskiej w ramach Kościoła polskiego, obrony prawa tożsamości krajowej, ochrony
stanowisk kościelnych, składu, praw i obowiązków warmińskiej kapituły. W dyskusji głos zabrali: prof. Małłek – w kwestii indygenatu, kwestionując istnienie
odrębnego indygenatu warmińskiego (był tylko indygenat pruski!), oraz dr Karp,
prosząc o chronologiczne uściślenie danych statystycznych w odniesieniu do kapituły. W referacie prof. Edmunda Kizika Budżety kościołów wiejskich z terytorium
Gdańska XVI–XVIII wieku poruszona została kwestia podstaw gospodarczych
KRONIKA NAUKOWA
319
funkcjonowania parafii luterańskich (m.in. na przykładzie parafii w żuławskiej
wsi Drewnica oraz dochodów kościoła parafialnego w Pruszczu). Podstawą badań
stały się m.in. zapisy w księgach głównych gdańskiej Kamlarii, w której to zresztą
instytucji parafie te lokowały najczęściej swoje kapitały. Ocena uposażenia poszczególnych parafii pozwala lepiej zrozumieć drogi kariery duchownych luterańskich podległych gdańskiemu Ministerium (przechodzenie z gorzej do lepiej
uposażonych jednostek). Referat ten wywołał duże zainteresowanie uczestników
konferencji i sprowokował m.in. do pytań o udział tzw. podzwonnego w dochodach parafii (dr Paprocka), o zasady kontroli nad rachunkowością kościelną
(dr Jürgens), o istnienie reliktów dawnej katolickiej dziesięciny, kwestię odprowadzania części dochodów na rzecz Ministerium (prof. Małłek). W odpowiedzi prof.
Kizik wskazywał, że tylko gdański kościół Najświętszej Marii Panny prowadził
osobną księgowość podzwonnego; z innych kościołów takie dane się nie zachowały. Kontrolę nad rachunkowością kościelną sprawowali witrycy, członkowie
elity wiejskiej Żuław, a luterańskie parafie nie znały już pojęcia dziesięciny. Nie
było też kościelnego centralizmu i ścigania pieniędzy z poszczególnych parafii
przez gdańskie Ministerium.
Referat dr. Piotra Bireckiego z UMK przedstawiał Związki sztuki i religii jako
wyraz niezależności władz i miast pruskich. Autor referatu ograniczył swoje badania do obszaru ziemi chełmińskiej, do świątyń protestanckich, które z konieczności musiały zostać przeniesione – ustanowione w miejskich ratuszach. Problem
ten dotyczył leżących w województwie chełmińskim miast, takich jak Nowe
Miasto Lubawskie, Brodnica, Grudziądz i Toruń – Nowe Miasto. Władze miast
chroniły w ten sposób funkcjonowanie struktur swojego Kościoła. W nawiązaniu
do referatu dr. Bireckiego prof. Bömelburg wskazywał na problem świątyń tzw.
symultanicznych, tj. wykorzystywanych jednocześnie przez dwa wyznania. Interesowała go również kwestia przejmowania świątyń podczas szwedzkiego „potopu”.
Ostatnią, popołudniową sekwencję konferencji poprowadził dr Henning P. Jürgens, a znalazły się w niej dwa ostatnie referaty. Doktor Jerzy M. Łapo z Muzeum
Kultury Ludowej w Węgorzewie wygłosił referat zatytułowany W mrokach zabobonu. O przeżytkach pogańskich w obyczajowości i obrzędowości Prus epoki
nowożytnej. Podstawą i punktem wyjścia stały się dla niego dziewiętnastowieczne
badania Maxa Toeppena oraz analogie pomiędzy obszarami Mazur a Pomorzem,
Wielkopolską i Śląskiem. W wierzeniach, przesądach, demonologii ludowej, w funeralnych obyczajach ludu doszukiwał się reliktów pogaństwa i odnosił je także
do realiów epoki nowożytnej. Krytyczne uwagi prof. Bömelburga odnosiły się do
zbytniego zawierzenia przez autora dziewiętnastowiecznej historiografii niemieckiej, postrzegającej Mazury jako zacofaną przestrzeń, bez kultury. Profesor Puchowski z kolei atakował stygmatyzację problemu poprzez użycie sformułowania
rodem z Józefa Putka: „w mrokach zabobonu”. Obecny na konferencji prof. Chri-
320
KRONIKA NAUKOWA
stofer Hermann (m.in. wykładowca w Instytucie Historii Sztuki UG) wskazał natomiast, że bazowanie na dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych badaniach kultury
ludowej może prowadzić na manowce, gdyż są to raczej mity i materiały wtórne,
bardziej wymyślone (także jako recepcja kultur regionów sąsiednich) aniżeli stanowiące realny przekaz (nowożytnej) przeszłości tych obszarów. Ostatni referat
wygłosił prof. Jacek Wijaczka z UMK i nosił tytuł Ludność żydowska w Prusach
Książęcych i Brandenburskich. Ograniczenia państwa krzyżackiego w odniesieniu
do Żydów pozostały także w systemie prawnym zsekularyzowanych Prus Książęcych, co nie przeszkadzało jednak infiltracji tego terenu przez kupców żydowskich, zwłaszcza z obszaru Wielkiego Księstwa Litewskiego. W drugiej połowie
XVII w., w związku z ułatwieniami i koncesjami dla ludności żydowskiej poczynionymi przez Wielkiego Elektora, ludność żydowska poczuła się w granicach Prus
– teraz już Brandenburskich – bezpieczniej. Profesor Wijaczka określił jednak ten
szczególny rodzaj prusko-brandenburskiej tolerancji jako tolerancję podatkową.
I ten referat wywołał żywą dyskusję oraz sprowokował pytania i uzupełnienia,
np. dotyczące skuteczności usuwania Żydów z obszaru Prus (prof. Bömelburg)
oraz kwestii osiedlenia się Żydów austriackich na obszarze Brandenburgii-Prus
(dr Schoenborn).
Podsumowania konferencji dokonał prof. Bömelburg, wyrażając radość z tak
owocnej prezentacji najnowszych badań, a także wymiany myśli i poglądów dotyczących metod oraz postulatów badawczych, płynącej z tak wielu stron i historiograficznych stanowisk. Konkluzją zasadniczą była chęć kontynuowania
wspólnych prac nad historią stosunków wyznaniowych obu części Prus, nie tylko
publikacja materiałów pokonferencyjnych, lecz także – zorganizowanie kolejnych
konferencji poświęconych tej problematyce. Uzupełnieniem trzydniowych obrad
były wizyty w wiodących ośrodkach naukowych i kulturalnych Elbląga: Muzeum
Archeologiczno-Historycznym, Bibliotece Elbląskiej, Centrum Sztuki Galerii
El, a także zwiedzenie katedry elbląskiej, czyli w szczególny sposób zapisanego
w dziejach Elbląga (i Prus) kościoła św. Mikołaja.
SŁAWOMIR KOŚCIELAK
Gdańsk
SŁAWOMIR KALEMBKA
(1936–2009)
W dniu 12 października 2009 r. zmarł w Toruniu Profesor Sławomir Kalembka,
historyk, były Rektor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Jego pogrzeb odbył się
21 października na cmentarzu św. Jerzego, na którym znajdują się groby wielu
związanych z UMK uczonych.
Sławomir Kalembka urodził się 7 czerwca 1936 r. w Wilnie; jego ojciec, Zygmunt (1912–1970), wywodzący się z pogranicza zachodniej Małopolski oraz Górnego Śląska (Zagłębie Dąbrowskie), związał się z tym miastem w okresie studiów
w Wyższej Szkole Handlowej, tam się ożenił z Heleną Rumyńską (1912–2001)
i pracował w Urzędzie Wojewódzkim Wileńskim. Przetrwawszy w Wilnie bez
większych strat okres wojny, 29 kwietnia 1945 r. rodzina wyjechała z miasta
jednym z pierwszych transportów i po długiej podróży koleją, wiodącej zresztą
przez Toruń, dotarła do Łodzi, gdzie pozostała przez prawie trzy miesiące. Na
początku sierpnia 1945 r. przeniosła się jednak, już na stałe, do Gdańska, gdzie
do końca życia mieszkali rodzice Profesora. On sam, po nauce w szkole podstawowej w Gdańsku Wrzeszczu, kontynuował ją od 1950 r. w I Gimnazjum i Liceum w Gdańsku przy ul. Wałowej, w bezpośredniej bliskości gmachów dawnej
Biblioteki Miejskiej (obecnie Biblioteka PAN) oraz Archiwum Państwowego
w Gdańsku. Po maturze uzyskanej w 1954 r. Sławomir Kalembka przyjechał do
Torunia, gdzie podjął studia historyczne, uwieńczone w czerwcu 1958 r. złożeniem
egzaminu magisterskiego. Wybór uniwersytetu toruńskiego przesądził o całym
dalszym Jego życiu, z tym bowiem miastem, i jego Uczelnią, po niespełna półtorarocznym okresie, bezpośrednio po studiach, pracy nauczycielskiej w szkole podstawowej w Gdańsku Nowym Porcie, związał się już na stałe od początku 1960 r.
Wilno, Gdańsk i Toruń wyznaczyły nierówne co do czasu trwania fazy w życiu
Profesora: dzieciństwa (lata 1936–1945), wczesnej młodości (lata 1945–1954)
oraz pełni życia (lata 1960–2009). Te trzy miasta wywarły zasadniczy wpływ na
kształtowanie się zarówno osobowości, jak i przyszłych zainteresowań Sławomira
Kalembki. Wilno, mityczna kraina dzieciństwa, wpłynęło, wraz z tradycjami rodzinnymi, na ukształtowanie się kresowej, subiektywnej świadomości mniejszej
ojczyzny, której nie zmieniły dziesięciolecia życia na innych, zachodnich kresach
324
NEKROLOG
polskich, na Pomorzu Gdańskim. Można zadać pytanie, dlaczego, pomimo stanowiącej wspólny element historii tych trzech miast przynależności do pograniczy
różnych narodowych dziedzictw kulturowych, tematyka ta, i szerzej pojęta historia regionalna, aczkolwiek obecna w dorobku Profesora, nie stała się głównym
przedmiotem jego zainteresowania badawczego. Można przypuszczać, że stało się
tak za sprawą wpisania się Profesora w tradycję szkoły historycznej reprezentowanej przez prof. Witolda Łukaszewicza, ucznia Marcelego Handelsmana. W ten
krąg wprowadziło Profesora już seminarium magisterskie u prof. Łukaszewicza,
pod którego opieką przygotował również rozprawę doktorską. Wybór seminarium
nie tylko przesądził o ukształtowaniu się Profesora jako historyka XIX w., lecz
także zadecydował o podjęciu badań nad kluczowymi zagadnieniami polskiej historii tego okresu. Była to przede wszystkim historia Wielkiej Emigracji po powstaniu listopadowym, której, począwszy od pracy magisterskiej, poświęcone zostały następnie zarówno dysertacja doktorska o Towarzystwie Demokratycznym
Polskim (Towarzystwo Demokratyczne Polskie w latach 1832–1846, Toruń 1966),
jak i rozprawa habilitacyjna o prasie (Prasa demokratyczna Wielkiej Emigracji:
dzieje i główne koncepcje polityczne (1832–1863), Toruń 1977). Stały się one
następnie punktem wyjścia do syntezy dziejów Wielkiej Emigracji, do dziś stanowiącej podstawowe opracowanie poświęcone tej tematyce (Wielka Emigracja:
polskie wychodźstwo polityczne w latach 1831–1862, Warszawa 1971). Przedmiotem szczególnego zainteresowania badawczego Profesora był pod względem
chronologicznym okres zamknięty datami dwóch powstań narodowych: listopadowego i styczniowego. W tak wyznaczonym przedziale poruszał się swobodnie,
podejmując badania nad tematyką historii prasy polskiej, powstania styczniowego oraz dziejów polskiej dyplomacji, uwieńczone publikacjami obszernych
rozpraw w zbiorowych syntezach poświęconych tym zagadnieniom (Powstanie
Styczniowe: 1863–1864: wrzenie, bój, Europa, wizje, Warszawa 1990; Historia
dyplomacji polskiej, t. 3: 1795–1918, Warszawa 1982), a także przygotowując
monografię o europejskiej Wiośnie Ludów (Wiosna Ludów w Europie, Warszawa
1991). W tym nurcie zainteresowań mieściła się również polska myśl polityczna
epoki romantyzmu i międzypowstaniowej, której poświęcona została seria wydanych w latach dziewięćdziesiątych XX w. pod redakcją prof. Sławomira Kalembki
zbiorów rozpraw. W liczącym około 400 pozycji dorobku drukowanym, oprócz
prac poświęconych bardziej szczegółowym aspektom głównych, wspomnianych
tu wątków tematycznych, reprezentowane są także tematy związane z historią
powszechną, np. zawsze bardzo interesującymi Profesora dziejami obszaru Bałkanów, a zwłaszcza Bułgarii, liczne studia biograficzne, artykuły poświęcone historii regionalnej Pomorza i Kujaw, a także lokalnej samego Torunia. Również
uczelnia toruńska, której Profesor był absolwentem, wykładowcą, a następnie pełnił
w niej wysokie godności: Dyrektora Instytutu Historii i Archiwistyki od stycznia
do sierpnia 1981 r., Prorektora od września 1981 r. do sierpnia 1982 r. oraz Rek-
NEKROLOG
325
tora w latach 1990–1993, była przedmiotem jego zainteresowania badawczego.
Podobną uwagę poświęcał także historii uczelni wileńskiej, widząc w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika swoistą kontynuację Uniwersytetu Stefana Batorego.
Również decyzje Profesora, dotyczące formalnego związania się od maja 1999 r.
z nowym miejscem pracy, Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Olsztynie, a następnie
z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim, gdzie objął stanowisko dyrektora Instytutu Historii, podobnie jak organizacyjne przeniesienie się do nowo tworzonego
na Wydziale Nauk Historycznych UMK Zakładu, później Katedry i ostatecznie
Instytutu Stosunków Międzynarodowych, zaowocowały poszerzeniem terytorialnych i problemowych obszarów badawczych. Funkcjom administracyjnym w ramach uczelni towarzyszyła też aktywność Profesora w życiu publicznym, zarówno
w różnych organach naukowych, w Polskim Towarzystwie Historycznym (w którego ostatnim olsztyńskim zjeździe we wrześniu 2009 r., choć bardzo już chory,
uczestniczył), jak i w innych stowarzyszeniach. Szczególnie ważna była dlań działalność w zawiązanym w 1988 r. w Toruniu, m.in. z jego inicjatywy, Towarzystwie
Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej oraz współudział w organizacji w 1990 r.
Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, w którym następnie został członkiem Rady
Krajowej.
Historia i jej mechanizmy, których wytrawnym znawcą był Profesor Kalembka,
była dlań źródłem inspiracji do krytycznego zaangażowania obywatelskiego, a nie
wyłącznie przedmiotem badania. Nie będąc nigdy powściągliwym w wyrażaniu
opinii, Profesor formułował otwarcie przed 1989 r. sądy odległe od oficjalnej
linii politycznej. Konsekwencją takiej postawy była zarówno pewna odczuwalna
niechęć ze strony władz, objawiająca się w spowolnieniu awansów naukowych
i dymisji ze stanowiska Prorektora UMK w sierpniu 1982 r., jak i uznanie oraz
popularność w środowiskach toruńskiej opozycji i studenckich, co zaowocowało
wyborem na stanowisko Rektora UMK w 1990 r. Był koneserem wszelkiego
piękna i człowiekiem nadzwyczaj towarzyskim, znał świat, wiele podróżował,
potrafił barwnie opowiadać o swoich fascynacjach, zarówno naukowych, jak i innych, np. o historii kolei i o wyprawach górskich, o czym zaświadczyć mogą
wszyscy, którzy Go znali, choćby tylko jako wykładowcę. Wypromował bardzo
liczne grono magistrów i dziesiątkę doktorów, do którego to kręgu ma też zaszczyt zaliczać się pisząca te słowa. Profesor Sławomir Kalembka był wybitną, ale
i barwną postacią, która wpisała się nadzwyczaj wyraziście w pejzaż Uniwersytetu Mikołaja Kopernika i Torunia, a jego prace naukowe zaliczyć można w wielu
dziedzinach do podstawowych opracowań współczesnej polskiej historiografii
XIX w.
MAGDALENA NIEDZIELSKA
Toruń
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
NOT Y O AUTORACH
BOGUCKA MARIA – prof. dr hab., jest członkiem czynnym PAU, honorowym członkiem PTH i Międzynarodowej Komisji Dziejów Miast, doktorem honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego, laureatką wielu nagród i wyróżnień (m.in. nagrody Fundacji Alfreda
Jurzykowskiego w Nowym Jorku w 1996 r. i Premiera RP w 1999 r.). Przez ponad 50 lat
była związana z IH PAN, obecnie wykłada na Akademii Humanistycznej im. Aleksandra
Gieysztora w Pułtusku. Brała udział w licznych międzynarodowych kongresach i konferencjach, wykładała gościnnie na uniwersytetach w Uppsali i Sztokholmie, Kopenhadze, Brukseli, Genewie, Lejdzie, Antwerpii, Gandawie, Bielefeldt. Autorka ponad 1200 publikacji
naukowych wydanych w Polsce i zagranicą (w tym 40 książek). Specjalizuje się w historii
społecznej i szeroko pojętej historii kultury (życie codzienne, obyczaje, mentalność, problemy gender studies). Zajmuje się także zagadnieniami teoretyczno-metodologicznymi.
DYGDAŁA JERZY (ur. 1945) – prof. Instytutu Historii PAN. Prowadzi badania nad
historią społeczną i polityczną Polski XVIII w. oraz historią kultury materialnej tej epoki.
Adres: Zakład Historii Pomorza i Krajów Bałtyckich IH PAN, ul. Szeroka 36, 87–100
Toruń.
KUCHARCZYK GRZEGORZ (ur. 1969) – doc. dr hab., kierownik Pracowni Historii
Niemiec i Stosunków Polsko-Niemieckich IH PAN w Poznaniu, członek Rady Naukowej
IH PAN. Współautor Dziejów Brandenburgii i Prus powstających w kierowanej przez niego
placówce. Ostatnio opublikował Dzieje polskiej myśli politycznej po 1939 roku (Dębogóra
2009).
KUCHARSKI ADAM (ur. 1974) – dr nauk humanistycznych, historyk i historyk sztuki,
absolwent UMK w Toruniu (2001, 2002). Prowadzi badania z zakresu dziejów nowożytnych, dotyczące historii podróży, historii kultury i kontaktów polsko-hiszpańskich. Jest
autorem książki Hiszpania i Hiszpanie w relacjach Polaków (2007).
MALISZEWSKI KAZIMIERZ (ur. 1950) – prof. dr hab., kierownik Zakładu Metodologii Historii i Wiedzy o Kulturze w Instytucie Historii i Archiwistyki UMK w Toruniu.
Podejmuje badania w dziedzinie kultury baroku i wczesnego oświecenia, komunikacji społecznej i mentalności w czasach nowożytnych, staropolskiej religijności i dziejów Kościoła
katolickiego w XVI–XVIII w. Autor ponad 100 publikacji naukowych, w tym książek:
Jakub Kazimierz Rubinkowski – szlachcic, mieszczanin toruński, erudyta barokowy, Toruń
1982; Obraz świata i Rzeczypospolitej w polskich gazetach rękopiśmiennych z okresu póź-
328
NOTY O AUTORACH
nego baroku, Toruń 1990; Komunikacja społeczna w kulturze staropolskiej, Toruń 2001;
W kręgu staropolskich wyobrażeń o świecie, Lublin 2006; Z dziejów staropolskiej kultury
i cywilizacji, Toruń 2010.
SALMONOWICZ STANISŁAW – em. prof. IH PAN i UMK w Toruniu, członek czynny
PAU. Historyk prawa i kultury, specjalność: historia Pomorza, historia Prus, najnowsza
historia Polski. Główne publikacje: Prawo karne oświeconego absolutyzmu, 1966; Toruńskie Gimnazjum Akademickie w l. 1681–1817, 1973; Fryderyk Wielki, 1 wyd. 1981; Prusy.
Dzieje państwa i społeczeństwa, 1 wyd. 1987; Polskie Państwo Podziemne. Z dziejów walki
cywilnej 1939–1945, 1994.
Adres: 87–100 Toruń, ul. Konopnickiej 29/4.
WIJACZKA JACEK (ur. 1960) – dr hab., prof. zw. w Instytucie Historii i Archiwistyki UMK w Toruniu. Badacz dziejów Prus Książęcych i Królewskich w XVI–XVIII w.,
stosunków polsko-niemieckich w czasach wczesnonowożytnych, procesów o czary, a także
dziejów Żydów w Rzeczypospolitej w czasach nowożytnych. Opublikował m.in.: Stosunki dyplomatyczne Polski z Rzeszą Niemiecką w czasach panowania cesarza Karola V
(1519–1556), Kielce 1998, i Procesy o czary w Prusach Książęcych (Brandenburskich)
w XVI–XVIII wieku, Toruń 2007.
CZASY NOWOŻYTNE
TOM 23
ROK 2010
NOTA EDY TORSKA
Autorzy chcący opublikować artykuł lub artykuł recenzyjny powinni na adres redakcji
przesłać lub dostarczyć osobiście jeden egzemplarz wydruku komputerowego oraz zapisu
na płycie CD w programie Word dla Windows. Nie należy tekstów formatować.
Ponadto należy spełnić następujące wymagania edytorskie:
– Objętość artykułu maksymalnie 40 stron, czcionka (Times New Roman) tekstu głównego 12 punktów, interlinia 1,5 wiersza.
– Przypisy zamieszczone na dole strony, ze skrótami w języku łacińskim (ibidem, item),
czcionka (Times New Roman) tekstu przypisu 12 punktów, interlinia 1,5 wiersza.
– Przypisy odwołujące się do niepublikowanych źródeł archiwalnych winny zawierać
nazwę archiwum, nazwę zespołu archiwalnego, sygnaturę, stronę, kartę, tytuł dokumentu (wszystko pisane bez kursywy), np.:
1. Archiwum Państwowe w Bydgoszczy, Urząd Wojewódzki Pomorski w Bydgoszczy,
sygn. 928, k. 33, Konsystorz Polskiego Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego do
Wojewody Pomorskiego w Bydgoszczy.
2. Archiwum Akt Nowych, Ministerstwo Administracji Publicznej, Departament Wyznaniowy, sygn. 1057, s. 19–20, ks. J. Szeruda, ks. Z. Michelis do MAP.
– Przypisy odwołujące się do książek pojedynczych autorów, jak też o nierozdzielnym
autorstwie, winny zawierać: autora (autorów), tytuł książki (kursywą), miejsce i rok
wydania, stronę, np.:
3. S. Salmonowicz, Od Prus Książęcych do Królestwa Pruskiego. Studia z dziejów
prusko-pomorskich, Olsztyn 1992, s. 21–22.
4. Z. Guldon, J. Wijaczka, Procesy o mordy rytualne w Polsce w XVI–XVIII wieku,
Kielce 1995, s. 16.
– Przypisy odwołujące się do prac zbiorowych winny zawierać: autora wewnętrznego
opracowania, tytuł wewnętrznego opracowania (kursywą), tytuł książki, w której zostało ono umieszczone, redaktora lub tego, kto ją opracował, miejsce i rok wydania,
stronę, np.:
5. J. Maciuszko, Protestanckie wzorce osobowości – uwagi o środowisku pastorskim,
w: Doskonałość, zbawienie, rodzina. Z badań nad protestantyzmem, red. Z. Pasek,
Kraków 2005, s. 69–78.
– Przypisy odwołujące się do czasopism naukowych winny zawierać: autora, tytuł artykułu (kursywą), tytuł czasopisma (w cudzysłowie) ew. rocznik, rok publikacji, kolejny
tom (ew. numer, zeszyt) oraz stronę, np.:
6. S. Salmonowicz, Z problematyki procesów o czary. Uwagi na marginesie najnowszej
literatury, „Czasopismo Prawno-Historyczne” 1961, t. 13, z. 2, s. 209–221.
7. A. Wyrobisz, Mieszczanie w opinii staropolskich literatów, „Przegląd Historyczny”
R. 2, 1991, z. 1, s. 51–57.
330
NOTA EDYTORSKA
– Przypisy źródłowe z odwołaniem się do wytworów prasowych winny zawierać: autora,
tytuł artykułu (kursywą), tytuł gazety (w cudzysłowie), datę publikacji (dla dzienników
i tygodników rok, numer, dzień i miesiąc (pisany słownie); dla miesięczników i kwartalników rok i miesiąc, kolejny numer, opcjonalnie stronę, np.:
8. R. Daniłowicz, Ziemia Marszałka, „Rzeczpospolita” 2007, nr 263 (7860) z 10–11
listopada.
9. T. M. Płużański, Gen. August Emil Fieldorf. Miejsce pogrzebania nieznane, mordercy nieosądzeni, „Gazeta Polska” 2007, nr 46 (747) z 14 listopada, s. 26–27.
10. J. Zabielski, Żołnierze tragicznej sprawy. Narodowe Siły Zbrojne, „Myśl.pl. Pismo
narodowo-konserwatywne” 2007, nr 6, s. 32–42.
– W przypisach odwołujących się do już podanego źródła należy się posłużyć łacińskimi
skrótami (ibidem, idem, eadem).
– W przypadku odwoływania się np. do wielu prac jednego autora należy stosować następujący schemat: imię i nazwisko autora, skrót tytułu (bez wielokropka) pisany kursywą,
strona, np. odwołanie do pozycji z przykładu 3:
11. S. Salmonowicz, Od Prus Książęcych do Królestwa Pruskiego, s. 21–22.
12. Ibidem, s. 156.
– Przy artykule recenzyjnym należy podać nazwisko i imię autora recenzowanej książki
oraz pełny tytuł danej publikacji, miejsce i rok wydania oraz liczbę stron.
– Fragmenty cytatów wykorzystywanych w tekście należy pisać w cudzysłowie, bez kursywy.
– Do artykułu powinno być dołączone streszczenie w języku angielskim lub francuskim
albo niemieckim, ewentualnie – jeśli jest to uzasadnione tematyką tekstu – w języku
rosyjskim (również tytułu artykułu), o objętości nie przekraczającej 1/2 strony, czcionka
tekstu 12 punktów, interlinia 1,5 wiersza.
– Ewentualne (niezbędne) materiały graficzne winny być przygotowane w taki sposób,
aby nadawały się bezpośrednio do reprodukcji.
– Oprócz artykułu prosimy o dostarczenie krótkiego biogramu (według wzoru w Notach
o Autorach).

Podobne dokumenty