Nr 27-28 - Gmina Michałowice
Transkrypt
Nr 27-28 - Gmina Michałowice
EGZEMPLARZ BEZPŁATNY ISSN 1733-5507 KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (27–28) 2010 • Nad Dłubnią • Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Michałowickiej W NUMERZE: • Jak nas widzą, tak nas piszą... i rysują – dwory w Michałowicach i Sieborowicach wśród najpiękniejszych zabytków powiatu krakowskiego. • „Kadrówka” 2010 – Koncert Chopinowski w 200-lecie urodzin kompozytora – Włodzimierz Wolny – uczestnik Marszu. • Janusz Zakrzeński – Józef Piłsudski. • Maria Majdrowicz-Zakrzeńska z sieborowickiego dworu – talenty aktorskie w rodzinie. • Zapiski więcławickiej Kroniki parafialnej – początki bankowości w gm. Michałowice. • Jubileusz 100-lecia Banku w Michałowicach. • Dzieje szkoły w Michałowicach. • Ludwik Libura – nauczyciel w Michałowicach (1896–1903). • Historia rozbudowy budynku Urzędu Gminy w Michałowicach. • Michałowicki wieniec na Dożynkach w Częstochowie – 2010. • 600-lecie Bitwy pod Grunwaldem. www.michalowice.malopolska.pl/spzm/ 1 „Nad Dłubnią” Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Michałowickiej 32-091 Michałowice, ul. Jana Pawła II 1 tel./fax 12 388 50 16 www.michalowice.malopolska.pl/spzm/ Konto: 80 8589 00060180 0010 0162 0001 Niedźwiedź Poniżej zamieszczamy przedruk z bardzo – naszym zdaniem – nietypowego lecz ciekawie pomyślanego i pięknie wydanego, przewodnika po wybranych zabytkach Powiatu Krakowskiego. Jego autorami są Wojtek Kowalczyk i Bożena Piłat, zaś wydawcą Starostwo Powiatowe w Krakowie (2010). JAK NAS WIDZĄ TAK NAS PISZĄ ...I RYSUJĄ... Pieskowa Skała Balice Luborzyca Świątniki Górne Grodzisko Z bogactwa zabytków Powiatu Krakowskiego, na które składają się średniowieczne zamczyska, drewniane kościółki, magnackie rezydencje, dworki szlacheckie, i wiele innych, wybraliśmy najzupełniej subiektywnie, te które przemówiły do nas swoją urodą, magią miejsca, swoją malowniczością. Duża ilość materiałów, które zgromadziliśmy przy przygotowywaniu tej publikacji, zachęca nas do kontynuowania w przyszłości naszej słowno-rysunkowej wędrówki po zabytkach Powiatu Krakowskiego. Autorzy – Wojtek Kowalczyk i Bożena Piłat Czernichów Jerzmanowice Wola Radziszowska Giebułtów Iwanowice Boleń Kryspinów Mogilany Ojców Krzeszowice Wawrzeńczyce Pokazując w „Naddłubniańskich Pejzażach” piękne rysunki, przedstawiające zabytkowe budowle z minionych wieków, które podobnie jak za dawnych lat, tak i obecnie zdobią krajobraz krakowskiej ziemi – chcielibyśmy zachęcić Państwa do odwiedzenia miejscowości, gdzie zadbano o to, by „ślady przeszłości” mogły cieszyć także w XXI w., łącząc klamrą chwalebną przeszłość z dniem dzisiejszym. Czynimy to z tym większą przyjemnością, że na stronach niniejszej publikacji znalazł się także dziewiętnastowieczny dwór w Michałowicach, który wraz ze średniowiecznym kościołem pw. św. Małgorzaty w Raciborowicach, z osiemnastowiecznym drewnianym kościołem pw. św. Jakuba Apostoła Starszego w Więcławicach, z dworami w Sieborowicach i Książniczkach, ze Starą Apteką, z ruinami pałacu w Młodziejowicach, ze starymi młynami, z siedemnasto- i osiemnastowiecznymi kapliczkami oraz z obeliskiem legionowym w miejscu byłej komory celnej na granicy między zaborami – stanowią bogactwo dziejowe naszej Michałowickiej Ziemi. Redakcja W 1897 roku w podkrakowskich Michałowicach ukończono budowę murowanego dworku w neogotyckim i neorenesansowym stylu. Główną jego bryłę urozmaicają dobudówki: wieża, loggia i ryzality, a czterospadowe dachy i nieotynkowana elewacja z cegły i kamienia komponują się w o tyle niepowtarzalną co urozmaiconą całość, tak charakterystyczną dla twórcy projektu, architekta Teodora Talowskiego. Do nowej siedziby przeprowadziła się rodzina Tadeusza i Marii Dąbrowskich, ówczesnych właścicieli majątku, przenosząc się z drewnianego dworku należącego 1 ongiś do Hugo Kołłataja. Ten stary dom rozebrano i dziś nie ma po nim śladu. Wkrótce historia włączyła dwór michałowicki w bieg ważnych dla Polski wydarzeń. 6 sierpnia 1914 roku znalazł się on na trasie przemarszu I Brygady Kadrowej Józefa Piłsudskiego pod dowództwem por. Tadeusza Kasprzyckiego „Zbigniewa”. Stefan Pomarański, kronikarz „kadrówki” i uczestnik marszu wspominał: „na biwak kompania zatrzymała się we dworze w Michałowicach, gdzie gościnny gospodarz przygotował nam obiad”. Dla upamiętnienia przemarszu kompanii w latach 1924–1939 organizowano Marsz Szlakiem Kadrówki. Tradycja ta odrodziła się w 1981 roku i od tej pory Marsz odbywa się co roku. W czasie I wojny światowej w budynku mieścił się lazaret. W powojennej historii dworku był też czas, kiedy ważyły się jego dalsze losy. Znacjonalizowany, użytkowany na mieszkania socjalne, biura, sklep i magazyny, ulegał dewastacji, którą dopełnił pożar w 1979 roku. Przez kilka następnych lat dwór pozostawał w ruinie. W 1985 roku zrujnowaną budowlę zakupili prywatni właściciele, którzy wyremontowali budynek dokładając starań, by przywrócić mu oryginalny wygląd. Malowniczości dworowi dodaje otaczający go 4 hektarowy park, w projekcie którego uwzględniono naturalną rzeźbę terenu: skarpy, jary, tarasy. Rośnie tu jeden z najstarszych w Polsce dereni, wpisany na listę pomników przyrody. Kamienica z głową osła i sentencja: „Każdy jest kowalem swego losu” (w jej brzmieniu łacińskim – Faber est suae quisque fortunae), czy inna nosząca inskrypcję: „Festina Lente” i „Ars longa, Vita brevis”, to tylko niektóre z krakowskich dzieł Teodora Talowskiego. Na elewacji dworku w Michałowicach nie znajdziemy sentencji, a jedynie datę ukończenia budowy: 1897. Natomiast w elewacji wieży „utkwiła” kula z... czasów potopu szwedzkiego. To oczywiście tylko żart artysty, który podobnie jak w rzeźbie grającej na gitarze żaby (na domu przy ul. Retoryka l w Krakowie), czy podobiźnie pająka (na kamienicy na rogu ul. Batorego i Karmelickiej) pokazuje, że architektura ma też swą mniej poważną, ale tym bardziej ciekawą, a nawet tajemniczą stronę. 2 Uczestnik „Marszu Kadrówki” w 1936 r. Harcerz. Obrońca Lwowa. Partyzant. „Pod lilij znakiem przekuwaj spiż, Moc ducha, cnotę i męstwo. I z nizin szarych ulatuj wzwyż, Jak orzeł leć po zwycięstwo.” Ceremoniał uroczystości patriotycznych przy Pomniku Legionów Polskich w Michałowicach dnia 6 sierpnia 2010 r. odbywał się, jak każdego roku, przy pięknej, słonecznej pogodzie i w znakomitym nastroju. Wszystko historycznie – według ustalonego rytuału – na pamiątkę przemarszu w 1914 r. z Krakowskich Oleandrów, Pierwszej Kompanii Kadrowej, udającej się do Kielc by walczyć o niepodległość... (...). W końcowej fazie pięknej, tradycyjnej uroczystości, przed pomnikiem Legionów stanęło kilku starszych panów w skupieniu i powadze. W granatowych marynarkach z licznymi odznaczeniami, w czarnych beretach z orzełkami i dystynkcjami. Z wiązanką biało-czerwonych kwiatów czynili honorowy salut kombatanci II wojny światowej, zawsze skromni, godnie prezentujący się i wzbudzający szacunek otoczenia. Ze scenicznego podium popłynęły dźwięki muzyki Fryderyka Chopina. W roku 200-lecia urodzin kompozytora, odbył się tu bowiem recital fortepianowy młodej, utalentowanej pianistki – Magdaleny Butrym, uczennicy Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II Stopnia im. Mieczysława Karłowicza w Krakowie. Na bogaty repertuar występu złożyły się preludia, walce, polonezy, etiudy i nokturny – które po raz pierwszy zabrzmiały w Michałowicach „na żywo”- otwierając drogę do kontynuowania w przyszłości – w pięknej parkowej scenerii – zapoczątkowanej tu właśnie tradycji plenerowych koncertów. O nich to poeta napisał: Niewiele w nas zostało pamięci i Boga Honoru i Ojczyzny – tylko wiatr w sztandarach Tylko echo się tłucze w kamiennych tablicach…* Oficjalna część dorocznej i miłej uroczystości patriotycznej skończyła się odśpiewaniem w takt orkiestry – „My Pierwsza Brygada”. Następnie – tradycyjnie już – wszyscy zaproszeni zostali (...) do dworskiego parku krajobrazowego przy michałowickim dworze, na staropolską gościnę, a także na występy artystyczne w sympatycznej i swojskiej atmosferze. (...) W katedrze na Wawelu, w Krypcie Wieszczów, odsłonięto 27 lutego 2010 r. marmurowy medalion z popiersiem Fryderyka Chopina. Spoczywają tam już: Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, jest też ziemia z grobu Cypriana K. Norwida. Choć Krypta Wieszczów była dotychczas zarezerwowana dla wybitnych poetów, uznano, że to najlepsze miejsce, by w 200-lecie urodzin kompozytora – „poety fortepianu” – umieścić tam kopię medalionu z jego grobu na paryskim cmentarzu Pere-Lachaise. Fr. Chopin J. Słowacki A. Mickiewicz C. K. Norwid W 1890 r. w Krypcie Wieszczów złożone zostały szczątki Adama Mickiewicza. W 1927 r. po osobistych zabiegach marszałka Józefa Piłsudskiego, spoczął w niej Juliusz Słowacki, w sarkofagu proj. A. Szyszko-Bohusza (a także urna z ziemią z grobu jego matki – Salomei Becu). W 2001 r. odbył się na Wawelu symboliczny pochówek Cypriana K. Norwida, który zmarł w 1883 r. w Paryżu, prawie zupełnie zapomniany – w krypcie umieszczono urnę ze zbiorowej mogiły z cmentarza Montmorency, w której został pochowany. PAP – Internet Medalion Fr. Chopina Sarkofag J. Słowackiego Sarkofag A. Mickiewicza Urna C. K. Norwida * Kazimierz Józef Węgrzyn, Pacierz za Ojczyznę, (w Zbiorze Poezji Autora) 3 Po zakończeniu recitalu, miejsce na scenie zajęli goście specjalni – kwartet wprost z Downpatrick z Północnej Irlandii. Pierwsze zaskoczenie, spowodowane pojawieniem się tak nieoczekiwanego zespołu, szybko zastąpione zostało kolejnym – wywołanym przez niesamowity nastrój, który ogarnął wszystkich w momencie, gdy ze sceny popłynęła muzyka... Mandolina, dudy, skrzypce oraz gitara – grały na przemian skoczne, tradycyjne motywy irlandzkie, przywodzące na myśl radosne potańcówki i zabawę do białego rana, to znów tęskne melodie, które po zamknięciu oczu pozwalały poszybować wyobraźnią na rozległe i nieco mgliste pastwiska Zielonej Wyspy. wojskowych, partyzanckich i popularnych, wpisując się w radosny nastrój tego dnia. Po 2–3 godzinnym postoju w Michałowicach, Kompanię Marszową, podążającą w zwartych szykach – plutonami, szlakiem do Kielc – żegnano gromkimi oklaskami... Wśród wiekowych drzew dworskiego parku, pamiętających jeszcze czasy Hugo Kołłątaja – ongiś właściciela Michałowic – czas upływał w biesiadnym nastroju. Jarosław Sadowski Działająca na terenie gm. Michałowice (założona w 1994 r. przy parafii w Raciborowicach – obecnie zaś podlegająca pod opieką Centrum Kultury i Promocji w Michałowicach) młodzieżowa Orkiestra Dęta „Wieniawa” z Racibororowic, nie po raz pierwszy już w tych okolicznościach, cieszyła uszy słuchaczy melodiami piosenek Tutaj właśnie (...), miałem zaszczyt poznać arcyciekawą osobowość – pana Włodzimierza Wolnego, kombatanta, krakusa od wielu pokoleń. Urodzony 3 sierpnia 1921 r. w wielodzietnej rodzinie kolejarskiej, wśród pięciu dorodnych braci był najmłodszy. Całe rodzeństwo interesowało się działalnością Związku Harcerstwa Polskiego oraz Związku Strzeleckiego, a później także Przysposobieniem Wojskowym. Wszystkie te organizacje mieściły się i działały na terenie Woli Duchackiej, w owym czasie – jednej z podkrakowskich gmin. Tam też zamieszkiwała rodzina p. Wolnych. W czerwcu 1936 r. organizowano nabór chętnych do Marszu Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej z krakowskich Oleandrów do Kielc, w celu upamiętnienia tego wydarzenia. Wytypowano 18 członków Związku Strzeleckiego z Woli Duchackiej, m.in. naszego bohatera oraz dwóch jego starszych braci, czyli rodzinną trójkę: Zygmunta, Mieczysława i Włodzimierza, który mając zaledwie 15 lat, był wówczas najmłodszym uczestnikiem Kompanii Marszowej. Dziś natomiast, jest jedynym żyjącym reprezentantem tego – z 1936 r. – Marszu. Przechodząc przez Michałowice – gdzie pomnika legionowego wtedy jeszcze nie było – Komendant Kompanii pokazał niszczejący, mały drewniany słupek mówiąc, że w tym miejscu w 1914 r. obalono austriackie i rosyjskie słupy zaborczych granic… Niebawem po tym wydarzeniu, Włodzimierz zdobył kolejny stopień harcerski – „Harcerz Orli”. Mój rozmówca wyróżnia się świetną pamięcią, świeżością umysłu, narracji oraz humorem. Często wspomina rodzinę, a głównie matkę Julię z domu Zabłocką. Pochodziła z krakowskiej dzielnicy Zwierzyniec. Wyraża się o niej z najwyższym szacunkiem. Ojciec – kolejarz, konduktor pociągów dalekobieżnych – wciąż zapracowany, by zapewnić dobrobyt rodzinie. Ciężar więc obowiązków związanych z wychowaniem dzieci, spoczywał głównie na matce, która była jednocześnie działaczką społeczną. Pełniła bowiem podwójną funkcję prezesa – w Towarzystwie Przyjaciół Związku Strzeleckiego oraz w Komitecie Opieki nad Biedną Młodzieżą przy Gminie w Woli Duchackiej, gdzie znajdowało się osiedle kolejarskie, zwane „Gołaśką” (...). Wyszło z niego w świat wielu znakomitych ludzi. Tu kształtowały się ich młode charaktery – a na pierwszym planie było umiłowanie ojczyzny, jako patriotyczny obowiązek każdego Polaka. O takie postawy dbała tu p. Julia, posiadająca w środowisku ogromny autorytet. Ta pocztówka jest pamiątką przechowywaną w rodzinie p. Tomasza Kućmierza w Michałowicach 4 W 1936 i 1937 r. Włodzimierz wraz z rodziną i przyjaciółmi, brał udział w budowie kopca Marszałka J. Piłsudskiego na wzgórzu Sowiniec w Krakowie. O tym, że na Woli Duchackiej żywy był kult Marszałka i jego idee, świadczą stare fotografie, przedstawiające ludzi w różnym wieku, z łopatami w rękach, na tle budowanego kopca. Kiedy brutalna napaść Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 r. rozpoczęła II wojnę światową, a ojczyzna została poważnie zagrożona, najstarszy z rodzeństwa, jako pilot wojskowy walczył pod polskim niebem, później w Anglii, a następnie w II Korpusie Polskim we Włoszech. Pozostali bracia także poszli na wojnę. Mieczysław 18-letni wówczas harcerz, mając za sobą cykl szkoleń i ćwiczeń militarnych w Przysposobieniu Wojskowym – żegnając rodziców (...) zapewniał solennie, że wróci z wojny z „wawrzynem sławy”… Przydzielony do 20 Pułku Piechoty, został ranny w walkach pod Lwowem. Po wkroczeniu tam Armii Czerwonej, dostał się do niewoli niemieckiej, skąd udało mu się uciec. Z początkiem listopada szczęśliwie powrócił do domu. Czuł się ogromnie winny – nie obronił przecież ojczyzny. Było mu wstyd. Nosił w sobie gorycz klęski... Niebawem wstąpił do organizującego się w Krakowie Związku Walki Zbrojnej, przekształconego później w Armię Krajową. Jednocześnie kontynuował naukę, kończąc w 1943 r. Liceum Elektryczne. W tym samym roku na skutek „wsypy”, odkomenderowany został z Krakowa do oddziału partyzanckiego Armii Krajowej, działającego w trójkącie: Myślenice – Luboń – Kamiennik. Pod koniec 1944 r. aresztowany przez gestapo, osadzony zostaje najpierw w kazamatach przy ul. Pomorskiej, a później w obozie koncentracyjnym w Płaszowie. Okres okupacji niemieckiej i walka Włodzimierza Wolnego w oddziałach Armii Krajowej z wrogiem – to odrębna opowieść. W 1956 r. zostaje uwięziony i maltretowany na wiele sposobów przez tzw. władzę ludową. Przez całe niemal życie Włodzimierz Wolny związany był z Harcerstwem. Już w marcu 1945 r. organizował na terenie Woli Duchackiej żeńskie i męskie drużyny ZHP. Można powiedzieć, że rodzina i nurt harcerski kształtowały jego charakter. W 1945 r. otrzymuje stopień „Harcerza Rzeczypospolitej”, a w 1958 r. – najwyższy stopień „Harcmistrza”. Rok 2006 przynosi kolejny awans wojskowy na stopień kapitana. Wśród wielu odznaczeń państwowych, które otrzymał ceni sobie głównie: • Medal Wojny Obronnej 1939 r. • Krzyż Armii Krajowej • Krzyż Partyzancki • Srebrny Krzyż Zasługi dla ZHP • Krzyż Oświęcimski Grzegorz Gill (Ten obszerny artykuł zamieszczono w formie nieco skróconej – przyp. red.) Fotografie ilustrujące obchody „Kadrówki 2010” w Michałowicach wykonali: Monika Lorenz, Krzysztof Wilk oraz CKiP w Michałowicach. Przy obelisku legionowym w Michałowicach, w czasie tegorocznych uroczystości dotyczących kolejnej rocznicy Marszu „Kadrówki” odsłonięto tablicę pamiątkową, z zapisem nazwisk osób od lat związanych z tą tradycją, które zginęły w katastrofie samolotu 10. kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem, w drodze na uroczystości katyńskie. Tę smutną listę zamyka nazwisko Janusza Zakrzeńskiego – aktora. Obiecał być tu, w Michałowicach, razem z nami – 6 sierpnia 2010 r.... Chciałoby się powiedzieć, że w tej katastrofie na wieczną wartę odszedł ponownie Marszałek Piłsudski... Janusz Zakrzeński w roli marszałka Józefa Piłsudskiego O talentach aktorskich i artystycznych i o patriotyzmie w rodzinie Zakrzeńskich h. Poraj Albina i Jan Zakrzeńscy wokół dworu… Rodzice – Albina i Jan Zakrzeńscy h. Poraj i szczególnie bliska więź z matką, „artystyczną duszą”, ciepłą, dobrą osobą. Janusz Zakrzeński, a także młodsza siostra Teresa przyszli na świat w Przededworzu koło Chmielnika, na kieleckiej ziemi. Dwór w Przededworzu Zapach lip, unoszące się nad nimi mgiełką roje pszczół, wszędzie mnóstwo rozśpiewanych ptaków – wróble, czyżyki, słonki – uosobienie wolności i niezależności, olbrzymi ogród 5 Dziadek, Stanisław Zakrzeński sprawował wówczas funkcję sędziego pokoju. Zajmował się też hodowlą psów – polował z chartami, jeździł konno. Domem opiekowała się babcia – Zofia z Gadomskich. W pobliskim Busku mieszkali rodzice matki, Szyszko-Bohuszowie. Dziadek Wacław hodował róże, pisał wiersze, malował, a raczej kopiował obrazy (np. „Szał” Podkowińskiego), zaś babcia Józia z domu Jamrozówna – cudowna kobieta o bardzo dobrym sercu, dbała o ciepło rodzinnego ogniska. „Artystyczne geny” Szyszko-Bohuszów, umiłowanie sztuki, poezji i muzyki, piękny głos, a także dobroć i miłosierdzie – to przekaz matki dla syna. była solistką teatrów operowych we Wrocławiu, Poznaniu i Warszawie, wykonawczynią najpiękniejszych i najtrudniejszych arii operowych w czasie koncertów na całym niemal świecie. Zmarła w 1986 r., jako jedna z najznakomitszych polskich Krystyna Jamroz śpiewaczek doby powojennej. Od szesnastu lat corocznie, w Busku-Zdroju, ma miejsce Międzynarodowy Festiwal Muzyczny im. Krystyny Jamroz Adolf Szyszko-Bohusz (1883–1948) – jeden z najbardziej znanych i zasłużonych architektów okresu międzywojennego. Profesor Politechniki Lwowskiej, profesor i rektor krakowskiej ASP, profesor Politechniki Warszawskiej, kierownik odnowienia Zamku Królewskiego na Wawelu (1916–1939 i 1945–1946). Był odkrywcą i rekonstruktorem rotundy św. Feliksa i Adaukta (X/XI w.), odnowicielem większości zamkowych Adolf Szyszko-Bohusz wnętrz, nadającym Wawelowi kształt znany nam dzisiaj, a także autorem wielu prestiżowych realizacji architektonicznych. Stoją: dziadek – Wacław Szyszko-Bohusz i ojciec – Jan Zakrzeński; siedzą: babcia – Józefa z Jamrozów Szyszko-Bohuszowa, gen. Jakub Maurycy Szyszko-Bohusz z małym Januszem Zakrzeńskim na kolanach oraz matka – Albina z Szyszko-Bohuszów Zakrzeńska. Szczęśliwe dzieciństwo przerywa front. Wojna i pośpieszny wyjazd całej rodziny nocą do Złotowa na Ziemie Odzyskane. Gdzieś w dali pozostają dwór wśród lip i stacyjka kolejki wąskotorowej na obrzeżach Chmielnika – miejsce indywidualnej edukacji czasu wojny… W Złotowie, wśród wspaniałych ludzi, przybyszów z Kresów Wschodnich ze Lwowa i Wilna, kształtują się dzieciństwo i chłopięce lata Janusza Zakrzeńskiego. Nagłe aresztowanie ojca – Urząd Bezpieczeństwa deptał wówczas po piętach, wyławiając wszystkich, którzy narazili się nowemu systemowi, posiadając niewłaściwe pochodzenie lub inne poglądy – wpłynęło na decyzję o przeniesieniu się do Wrocławia. Tutaj, p. Albina, posiadająca piękny głos, zatrudniona zostaje w Operze Wrocławskiej, gdzie śpiewa także jej kuzynka – Krystyna Jamroz. Baszta – zamek w Przegorzałach Wieczernik na Jasnej Górze Gen. dywizji WP. Zygmunt Piotr Bohusz-Szyszko, uczestnik walk z bolszewikami i dowódca dywizji w wojnie obronnej 1939 r., bohater spod Narwiku, Monte Cassino i Bolonii, urodził się w 1893 r. w Chełmie, w rodzinie polskiej (zm. 1982 w Londynie). Jego ojciec – (późniejszy generał brygady WP). Jakub Szyszko – był wówczas oficerem w miejscowym garnizonie rosyjskim. Do aktu wpisu chrztu Zygmunta dołączono dużo później (19 IX 1936 r.) aneks następującej treści: Na podstawie tytułu wy- gen. Jakub Bohusz-Szyszko konawczego Sądu Okręgowego w Warszawie nr. XI. 3. 537/30 prostuję nazwisko „Jakub Szyszko” na „Jakub Krzysztof BohuszSzyszko”. Bowiem, ojciec Zygmunta, służąc w armii rosyjskiej, nie ujawnił faktu swego pochodzenia z kresowej patriotycznej rodziny Bohuszów-Szyszko herbu Odyniec oraz swego drugiego imienia, nie używanego w Rosji, zaś jesienią 1917 r., po upadku caratu, jak wielu Polaków służących w armii rosyjskiej, zamanifestował otwarcie swą polskość, wstępując do Korpusu Polskiego gen. Dowbór-Muśnickiego. Z czasem – będąc już w Wojsku Polskim – awansowany został gen. Zygmunt Bohusz-Szyszko do stopnia generała brygady. Słów kilka o rodzinie... Wacław Szyszko-Bohusz pochodził z tej z tej rodziny SzyszkoBohuszów, co znany architekt Adolf (Alfred?) i generałowie – Jakub i Zygmunt. Służył w armii carskiej w stopniu „podpraporszczika”, następnie zaś objął urząd oficera Policji Państwowej w Busku-Zdroju. Był utalentowany artystycznie – malował obrazy i zajmował się fotografiką. Ożenił się z Józefą Jamroz, i miał z nią trzy córki, z których Kazimiera została aktorką, zaś Albina – śpiewaczką operową, Józefa Szyszko-Bo- Wacław Szyszkoa zarazem matką Janusza Zakrzeń- husz z d. Jamroz Bohusz skiego – aktora. Kazimiera Szyszko-Bohusz – aktorka, przed wojną grała w Teatrze Ziemi Pomorskiej w Toruniu (1937– 38) i Teatrze Polskim w Poznaniu (1938–39). Po wojnie związana ze scenami Krakowa: w latach 1945–46 i 1955–74 występowała w Teatrze im. J. Słowackiego, w latach 1946–55 w Teatrach Dramatycznych. Gmach PKO na Wielopolu w Krakowie St. Zakrzeński Kazimiera Szyszko-Bohusz Bratanica Józefy z Jamrozów Szyszko-Bohuszowej – Krystyna Jamroz (ur. 1923 w Busku-Zdroju) aktorka – śpiewaczka, która „miała wielki, rzadkiej piękności sopran dramatyczny, autentyczną muzykalność, wspaniałą technikę wokalną i świetne warunki zewnętrzne”, Leutnant Feliks Langenfeld 6 Stanisław Zakrzeński – mieszkał w Przededworzu; przed wojną był sędzią pokoju; polował z chartami, hodował psy, jeździł konno. Był ojcem Jana, a zarazem dziadkiem Janusza Zakrzeńskiego. Polowanie z chartami – Juliusz Kossak Siostra Stanisława – Wanda Zakrzeńska, wyszła za mąż za komendanta (leutnanta) uzupełnień wojskowych z Żywca (zabór austriacki) – Feliksa Langenfelda, który w wolnej Polsce dosłużył się stopnia Majora Wojska Polskiego. Tak więc brygadier Józef Piłsudski, jak widać, nie przestraszył się ani „podpraporszczika” ani „leutnanta” – mianował ich oficerami Wojska Polskiego, zaufał im, a oni jego i Polski nigdy nie zawiedli. Bo mimo 123 lat zaborów czuli się i byli Polakami! Tak więc – jak już wspomniano – atmosfera opery i teatru dramatycznego stanowiła dominującą nutę lat licealnych Janusza Zakrzeńskiego. Mimo to, po maturze rozpoczął studia medyczne – praca w pogotowiu, wyjazdy karetką i wielkie emocje, którym towarzyszyło poczucie niezwykłej misji, wyzwalające najlepsze cechy – poświęcenie i współczucie – pozbawione jakiegokolwiek wyrachowania... Jednak, półtora roku później, dodatkowe egzaminy do krakowskiej Szkoły Teatralnej ukoronowane zostały przyjęciem Janusza Zakrzeńskiego w poczet studentów. Biały fartuch nie był widocznie jego powołaniem… W Szkole Teatralnej pojawił się kolejny dylemat: studia aktorskie czy wokalne? Równoległa nauka w obu Szkołach wydawała się nie do ogarnięcia. Ostatecznie wybór padł na Wydział Aktorski, pozostawiając po latach żal i wątpliwość, co do jego trafności. Muzyka – wymagająca ogromnej pracy, dyscypliny, wytrwałości i dyspozycji głosowej oraz towarzysząca występom wokalnym wielka nie odstępująca trema, która przy mówieniu tekstu znikała zupełnie… Wówczas decyzja wydawała się prosta lecz czy słuszna? Jakby na przekór owemu postanowieniu, szkolony – za namową matki – głos, podparty umiejętnością gry na fortepianie, niejednokrotnie prezentowany był później w pracy artystycznej, m.in. w roli Tewjego Mleczarza w „Skrzypku na dachu” czy w śpiewogrze o Janosiku „Na szkle malowane” Studia teatralne (1956–1960), to był czas budowania osobowości, kontakt z wieloma autorytetami: muzycznymi – profesorowie: B. Romaniszyn, J. Gaczyński, T. Serafin, B. Rutkowski, M. Modrakowska i związane z nimi lekcje śpiewu oraz teatralnymi – E. Fulde, W. Szczuka, M. Malicka, Wł. Krzemiński, M. Kotlarczyk, Wł. Woźnik czy H. Gallowa, ucząca dykcji, która mówiła, że aktor nie może mówić językiem ulicy. Bo nie może mówić. Ta profesja zobowiązuje do czystości języka. Legendarna uczelnia, mieszkanie w akademiku – dyskusje z kolegami o sztuce, wymiana doświadczeń i opinii, dyscyplina wspólnego mieszkania – szkoła życia. Rozrywka – raczej kameralna, głębsza, o coś wzbogacająca – Piwnica pod Baranami, Jaszczury… To był dobry rocznik, studiowali wówczas J. Bińczycki, M. Walczewski, A. Polony. Niebawem przyszła pierwsza rola – Hektor w „Troilusie i Kresydzie” W. Szekspira w Teatrze Słowackiego, tej „teatralnej świątyni”. Miała ona kapitalne znaczenie dla dalszego rozwoju kariery aktorskiej. I choć teatr często składał Januszowi Zakrzeńskiemu wiele miłych i zaskakujących propozycji, które mobilizowały do twórczego myślenia i pracy nad rolą, nigdy jednak nie zagrał wymarzonej przez siebie XIX-wiecznej roli Cyrano de Bergerac… Była też praca w Szkole Teatralnej w Krakowie – najpierw na stanowisku asystenta, potem starszego asystenta, wreszcie samodzielnego wykładowcy. Posypały się propozycje filmowe – A on... brygadier Piłsudski po latach powiedział: Czy wiecie, co to dla was znaczy, że możecie tak od niechcenia powiedzieć: «w Polsce». Nie, nie w Priwisliniu, nie w Galizien, nie w Posen, ale w Polsce. Wszystko tutaj jest nasze, własne, polskie. (...) Najgorsze jest to, że między ludźmi politycznymi Polski wytworzyła się jakaś ściana i mur złożony z dawnych uprzedzeń i porachunków. O, Polacy są między sobą Brygadier Piłsudski wrogami nieubłaganymi! Jakże inaczej było w naszej Brygadzie, w Legionach... Marzenia o Polsce dodawały nam siły, wierzyliśmy w świat polskiej wolności. Wówczas nie myśleliśmy, że wolność może być wykorzystana dla czyjejś doktryny, prywaty czy złośliwości. Bo wolność nie oznacza, że mnie wszystko wolno, a tobie – nic. Wolność od nakazów sumienia, od obowiązków obywatelskich wobec Państwa musi być poskramiana. Na podst: Wikipedia, Moje spotkania z Marszałkiem Janusza Zakrzeńskiego oraz strony internetowej Buska-Zdroju opracowała E. Kwaśniewska We Wrocławiu ukończył Janusz Zakrzeński III Liceum Ogólnokształcące (1953). Po latach wspomina z uznaniem prezentowane w owym czasie w szkołach, za pośrednictwem Artos-u, audycje literackie i śpiewacze, przygotowywane przez znakomitych artystów. Liceum było miejscem również własnych prób scenicznych, w czasie licznych uroczystości szkolnych. Niezapomniane, wspaniałe doznania artystyczne wiązały się jednak przede wszystkim z wyjazdami do Krakowa, gdzie u ciotki, Kazimiery Szyszko-Bohusz, aktorki Teatru Słowackiego, nie można było nie „przesiąknąć” – rozwijającą potrzeby ducha – wszechobecną aurą sztuki. W tej rodzinnej galerii osób związanych z jej uprawianiem, nie sposób nie pamiętać o Marii Majdrowicz, córce aktorskiej pary z Krakowa (Eugeniusza Majdrowicza i Sylwestry Adlerówny), która niedługo przed wybuchem II wojny światowej została żoną Władysława Zakrzeńskiego h. PoWładysław Zakrzeński z Sieborowic raj, właściciela majątku Sieborowice, w gm. Michałowice pod Krakowem. Warto wspomnieć, że prapradziadowie obu panów, Janusza i Władysława Zakrzeńskich, byli rodzonymi braćmi, zaś ojca Janusza – Jana, łączyła z „sieborowickim” Władysławem (seniorem) służba wojskowa w 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich. Szwoleżerowie Rokitniańscy Jan Zakrzeński stoi po prawej stronie „Witkacy” – autoportret 7 Janusz Zakrzeński w roli „Witkacego” w Tumorze Benedykt Korczyński w „Nad Niemnem”, Napoleon, Piłsudski czy Witkacy w „Tumorze”… budowanie wyobrażenia o postaci, ścieranie się w dyskusjach z wizją reżysera… i wreszcie sygnały od widzów z całej Polski, że zostało to zauważone. Od tych postaci zaczęła się galeria bohaterów silnych, znaczących tzw. „mocnych ludzi”. „Tumor Witkacego” przyniósł najwięcej nagród, m.in. nagrodę Ministra Kultury i Sztuki I stopnia i nagrodę Prezesa Kinematografii. Jednak dla aktora, zawsze najważniejsza była ocena osób prywatnych, nie związanych ze środowiskiem, zaś recenzentów teatralnych dzielił na tych, którzy kochając aktorów, pisali o ich problemach życzliwie, ukierunkowując zarazem ich działania oraz tych, którzy dla udowodnienia swej erudycji stosują zasadę „żeby komuś przyłożyć”, bo to dużo bardziej efektowne, niż o kimś dobrze napisać… Takim najwspanialszym wyróżnieniem, największym dyplomem – jeszcze z „krakowskich czasów” – okazała się opinia usłyszana z ust Jerzego Kreczmara, związana z pracą nad rolą Bukarego w „Samuelu Zborowskim” J. Słowackiego: Zakrzeński nawet najtrudniejszy tekst zagra i może powiedzieć go zrozumiale. Niedługo potem został Janusz Zakrzeński aktorem Teatru Polskiego w Warszawie, gdzie dyrekcję objął Jerzy Kreczmar. Zdając się na los – prawo przeznaczenia – bardzo dużo grając w Warszawie, Aktor podkreślał zawsze swe krakowskie korzenie. Osiadł w stolicy – w Krakowie pozostali żona Barbara i maleńki syn Marcin… Dopiero mieszkanie „Za Żelazną Bramą” scaliło rodzinę na warszawskim gruncie. Będąc człowiekiem „trochę dzisiejszym”, a „trochę niedzisiejszym”, Janusz Zakrzeński nie odczuwał kompleksów z powodu swoich poglądów, nie zawsze przystających do tempa zmian w dzisiejszej stechnokratyzowanej epoce komputerów i telefonów komórkowych, których nie używał… Za to chętnie nasłuchiwał dźwięku „zwykłego” telefonu, wieszczącego zazwyczaj jakąś niespodziankę. Nie zabiegał o role, nie pojawiał się na castingach, pozostawiając rzecz całą losowi. Fascynował go element nieprzewidywalności, wiary w szczęśliwy przypadek, który rządzi jego pracą zawodową. Wśród wielu ról filmowych, telewizyjnych, teatralnych, radiowych, a nawet operowych, na szczególną uwagę zasługują: rola Józefa Piłsudskiego w „Polonia Restituta” oraz w „Pasjan- sach Pana Marszałka”, Napoleona w „Popiołach”, Komandora w „Don Juanie”, gubernatora Franka w „Epilogu norymberskim”, Horodniczego w „Rewizorze” Gogola, Stanisława Ignacego Witkiewicza w „Tumorze Witkacego”, Benedykta Korczyńskiego w „Nad Niemnem”, Antonia w „Kupcu weneckim” Szekspira, Bukarego w „Samuelu Zborowskim” Słowackiego czy Janosika w śpiewogrze „Na szkle malowane” E. Brylla i K. Gertner. W Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie, jako profesor nadzwyczajny – wykładał p. Janusz Zakrzeński kulturę słowa w Zakładzie Kultury Słowa i Bycia, którego był szefem. Uważał, że w komunikacji międzyludzkiej, żeby być słyszanym, wiarygodnym i sugestywnym, potrzeba umiejętności operowania całym instrumentem, jakim jest człowiek i jego narząd mowy. To wyczulenie na słowo, na piękne mówienie po polsku, zaowocowało wydaniem książki o znamiennym tytule – „Gawędy o potędze słowa” – poradnik oratorski. Będąc mistrzem mowy polskiej, autor umiejętność tę opanował znakomicie. Wszak słowo jest formą wyrażania myśli umysłu i świadomości człowieka. Słowo, to nie komunikacja werbalna, ale również zobowiązanie prawne. Poradnik przyda się wszystkim, którzy chcą mówić po polsku pięknie i poprawnie. W starożytności sztuki retoryki uczyli się politycy, wodzowie i senatorowie, budując swój autorytet wśród rządzących elit. Opanowując techniki pięknej mowy, łatwiej przeciwstawić się ogólnie panującej modzie na wulgaryzmy i wszechobecny slangowy język ulicy. Akademia Dobrego Obyczaju, która z inicjatywy Janusza Zakrzeńskiego powstała w kwietniu 2008 r. przy Narodowym Centrum Kultury w Warszawie, proponuje wszystkim – którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej o dobrych manierach i obyczajach, aby lepiej prezentować się w kontaktach międzyludzkich zawodowo i prywatnie – możliwość kształcenia umiejętności posługiwania się słowem, któremu przywrócić należy właściwą rangę. Bowiem, słowo i myśl, która nas łączy, potrafią nawet góry przenosić… Wykładane są tu także: ukrywanie i okazywanie emocji, interpretacja tekstu, dyplomatyka i etykieta, emisja głosu, kultura bycia i wizerunek osobowy… …I jeszcze słowo od internauty, napisane po którejś z audycji telewizyjnych z udziałem aktora: Urocze są te wywiady z Januszem Zakrzeńskim, bo On sam nosi w sobie piękną tradycję szlachetnych, dobrych, staropolskich obyczajów, których dzisiaj tak bardzo brakuje społeczeństwu… Janusz Zakrzeński jako Napoleon w „Popiołach” A. Wajdy Portret Napoleona Bonaparte Janusz Zakrzeński jako Józef Piłsudski w „Polonia Restituta” Janusz Zakrzeński jako namiestnik Erick von Hollstein w serialu „Czarne Chmury” Fotografia Józefa Piłsudskiego Film „Polonia Restituta” – mozolne, wielokrotne przeglądanie archiwalnych materiałów filmowych, studiowanie gestów i zachowań Marszałka, rozmowy, relacje ludzi rysujących jego postać, odwiedzanie miejsc, gdzie bywał, powolne stawanie się Nim… w myśl dewizy „być”, a nie „grać”. I wreszcie przestroga z ust „generała sprzed wojny” – Mieczysława Boruty-Spiechowicza, udzielona Aktorowi, który urodził się rok po śmierci Piłsudskiego: „Szanowny panie, jeśli jest szansa przypomnienia Polakom Marszałka, niech pan gra! Tylko niech pan pamięta, że to wielka odpowiedzialność…” Niech gadają, co chcą, niech pi- Rola Benedykta Korczyńskiego w „Nad Niemnem” 8 Janusz Zakrzeński jako Józef Piłsudski na ulicach Warszawy Za swoją twórczość artystyczną oraz działalność kulturalną i patriotyczną uhonorowany został wieloma nagrodami i wyróżnieniami: – Nagroda Festiwalu Sztuk Współczesnych we Wrocławiu (1962), – Nagroda Przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji (1985), – Nagroda Ministra Kultury i Sztuki I stopnia (1985), – Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (2004). – Nagroda „Ambasador Sybiraków” za rolę w spektaklu „Bezgłośny Krzyk”(2008), – Prezydenckie odznaczenie „za wybitne zasługi w upowszechnianiu wiedzy o najnowszej historii Polski, a w szczególności za pielęgnowanie pamięci o Marszałku Józefie Piłsudskim (2009), – Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski – nadany osobom zasłużonym w kultywowaniu pamięci o Marszałku Józefie Piłsudskim (2009), – Nagroda im. ks. prof. Janusza Pasierba – za promowanie polskiej mowy i kultury, krzewienie patriotyzmu i wartości chrześcijańskich, a także za życie bliskie Bogu i ludziom (2009). Marszałek Józef Piłsudski na ulicach Warszawy szą, co chcą, już jest film i co ma być, to będzie, – napisał później Janusz Zakrzeński w swojej książce pt. „Moje spotkania z Marszałkiem” – a ja wiem, i mam czyste sumienie, wiem, że zrobiłem, co mogłem, żeby nie zrobić mu krzywdy… W książce M. Graff-Oszczepalińskiej pt. „Siła codzienności – wyjątkowe rozmowy na codzienne tematy”, w rozdziale dedykowanym Januszowi Zakrzeńskiemu czytamy: (…) Gdy gram Marszałka Piłsudskiego, to ja muszę wiedzieć kim on był i co chciał osiągnąć, co nim kierowało. Ja po prostu muszę być wtedy Piłsudskim. Na tym polega pokora wobec mojego zawodu. Jeśli mam coś robić byle jak, to nie powinienem tego robić wcale, przez szacunek do drugiego człowieka. (…) Trzeba słuchać tych, którzy nas otaczają i tych, którzy odeszli, ale zostawili nam swój wspaniały dorobek. Prawie ćwierć wieku później, w grudniu 2005 r., w spektaklu teatralnym pt. „Pasjanse Pana Marszałka”, Janusz Zakrzeński znów „był” Józefem Piłsudskim… zapraszanym i celebrującym tę Postać w czasie licznych uroczystości i rocznic związanych z osobą Naczelnika. Od lat działał w Radzie Programowej Związku Piłsudczyków. Mimo to, przeciwny był hucznym obchodom Święta Niepodległości – 11 listopada, przeżywając je refleksyjnie, w zadumie… Od roku 1998 Janusz Zakrzeński był członkiem Rady Programowej TVP, zaś rok 2009 zaowocował rozpoczęciem działalności w Komitecie Obrony Dobrego Imienia Polski i Polaków. Janusz Zakrzeński, pochowany na warszawskich Powązkach – pośmiertnie odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski – za wybitne zasługi w służbie Państwu i społeczeństwu oraz Złotym Medalem „Zasłużony dla Kultury Gloria Artis”. Na cmentarzu w Chmielniku, w sąsiedztwie grobu dziadków – Zofii i Stanisława Zakrzeńskich – odsłonięto obelisk poświęcony pamięci Aktora. * * * Przygotowując niniejszy tekst (odczytany w czasie uroczystości wręczenia Nagrody im. ks. J. Pasierba), na prośbę Pana Janusza Zakrzeńskiego i kierując się wskazaniami przez Niego udzielonymi, korzystałam z treści oraz cytatów zawartych w książkach Jego autorstwa – „Moje spotkania z Marszałkiem”, „Gawędy o potędze słowa”, z publikacji Marzanny Graff-Oszczepalińskiej – „Siła codzienności” oraz z „Co mi zostało z tych lat” Lidii Stanisławskiej. Nie stroniłam także od informacji internetowych i artykułów prasowych –„Bluszcz”, „Wydarzenia” itp. Elżbieta Kwaśniewska Michałowice, dn. 2 października 2009 r. Jednak talentów aktorskich w rodzinie było więcej Zajrzyjmy do sieborowickiego dworu, którego wyobrażenie znajdzie się wśród „Pereł Powiatu” – w wydaniu za rok 2012. DWOREK W SIEBOROWICACH, Gmina Michałowice Miejscowość Sieborowice – znana też jako Czuborowvicz, Czubrouitz, Szwyeborowicze, czy Swieborowicze – pojawia się w źródłach pisanych w roku 1337. Na początku należała do rodów rycerskich. Wiadomo, że w XVI wieku dzierżawcami wsi byli Więcławscy herbu Leliwa. Pod koniec tego stulecia jej właścicielem był szlachcic Jan Staszkowski, potem zaś Albert Młodziejowski. W 1633 r. zarządzała tu Elżbieta Szembekowa. Później Sieborowice przechodziły w ręce różnych rodzin szlacheckich. Należały też w swojej historii do Akademii Krakowskiej. Ostatnim właścicielem Sieborowic był Władysław Zakrzeński, świetny jeździec i automobilista, bohater wojny 1939 r. To właśnie jego dziadek, Bolesław, w 1882 roku wybudował dwór, zwany też w czasach późniejszych pałacem, który dziś jest wizytówką miejscowości. W 1945 roku w wyniku nacjonalizacji majątków rodzina Zakrzeńskich była zmuszona opuścić swą siedzibę. Pozostawione w dworku i przynależnych zabudowaniach mienie zostało rozgrabione, sam zaś dworek przekazano nowo utworzonej szkole ludowej pod patronatem Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych. Dwa lata później, w 1947 roku wprowadził się tu przeniesiony z Krakowa Dom Dziecka, który po dziś dzień jest gospodarzem obiektu. Dwór jest dużym obiektem, częściowo dwu a częściowo jednokondygnacyjnym. Korpus główny i skrzydło zachodnie są dwukondygnacyjne, a skrzydło wschodnie jednokondygnacyjne. Urozmaiceniem architektonicznym jest wieloboczny ryzalit z tarasem od zachodu, zaś od południa dwór zdobi arkadowy portyk. Stiukowe fryzy i fasety, piece kaflowe i kominek stanowiły dekorację wnętrza. Założenie ogrodu zlecono znanej krakowskiej firmie ogrodniczej „Frege”. Do ewidencji zabytków wpisano także zabudowania gospodarcze: spichlerze, dom zarządcy, kuźnię i chlewnię. Wspomnienia Władysława Zakrzeńskiego juniora opublikowane w kwartalniku społeczno-kulturalnym nr 3–4 z 2008 roku, Naddłubniańskie Pejzaże przybliżają losy sieborowickiego dworu w okresie II wojny światowej. Autor wymienia znane z życia politycznego osobistości, które gościły często w ich domu na zaproszenie ojca, także Władysława. Byli wśród nich: generał Stanisław Haller (1872–1940), wuj ojca, stryjeczny brat gen. Józefa Hallera, Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, który za sprzeciwienie się zamachowi majowemu Józefa Piłsudskiego w 1926 roku został przeniesiony w stan spoczynku. Osiadł wtedy w swoim majątku Polanka Hallera koło Skawiny. Walczył w II wojnie światowej. Uwięziony i osadzony w obozie jenieckim w Starobielsku, zginął w Katyniu. Innym gościem był major Henryk Dobrzański „Hubal”, który w Sieborowicach poznał siostrę ojca, a swoją przyszłą żonę, Zofię. Dowódca Wydzielonego Oddziału Wojska Polskiego na Kielecczyźnie przewodził atakom na niemieckie oddziały, za co Niemcy nadali mu przydomek „Szalony Major”. Zginął pod Anielinem w 1940 roku. Podpułkownik Łukasz Grzywacz-Świtalski („Ryszard”, „Jodła”) miał w dworku w Sieborowicach punkt kontaktowy dla gońców z różnych placówek ZWZ (później AK). Kiedy dwóch łączników wpadło w ręce Gestapo, Niemcy dowiedzieli się o roli Sieborowic. W maju 1940 roku otoczyli dwór. Nie znaleźli już w nim podpułkownika Grzywacza-Świtalskiego, lecz aresztowali Władysława Zakrzeńskiego seniora. W dworze w Sieborowicach przez trzy tygodnie w 1943 roku ukrywał się generał Tadeusz Bór-Komorowski. 9 Maria Majdrowicz-Zakrzeńska z sieborowickiego dworu Klasztor na Jasnej Górze Maria Majdrowicz Wł. Zakrzeński Dwór Zakrzeńskich w Sieborowicach Herb Poraj W Bazylice Jasnogórskiej – 19 lipca 1934 roku – przed cudownym obrazem Matki Bożej Częstochowskiej, Władysław Zakrzeński h. Poraj – właściciel majątku ziemskiego Sieborowice (gm. Michałowice), poślubił znaną aktorkę warszawską – Marię Majdrowiczównę. Maria urodziła się 13 grudnia 1900 roku w Częstochowie w artystycznej rodzinie Majdrowiczów. Ojciec – Eugeniusz Majdrowicz (1856–1926) był śpiewakiem operowym, aktorem, reżyserem i dyrektorem wielu teatrów. Działał przede wszystkim w Poznaniu w Zaborze Pruskim, gdzie miał duże zasługi w propagowaEugeniusz Majdrowicz niu polskości, co niejednokrotnie sprowadzało na niego i jego teatr kłopoty. Ponadto występował w Petersburgu, Wilnie, Lwowie, Kielcach, Sosnowcu, Warszawie, Częstochowie, Krakowie i w wielu miastach Pomorza Zachodniego. Był też twórcą działającego od 1896 roku Teatru Objazdowego – Eugeniusz Majdrowicz początkowo na terenie Wielkiego w kostiumie teatralnym Księstwa Poznańskiego i Prus Zachodnich, a później także w Królestwie Polskim. Matka – Sylwestra z Adlerów (1863–1915), córka znanego tancerza – Ludwika, a zarazem siostra aktorki Gabrieli oraz tancerek Ludwiki i Teodozji Adler – była również aktorką występującą m.in. w Warszawie, Łodzi, Sosnowcu, Częstochowie i Kielcach. Jaka kobieta obdarzona dużą urodą i wdziękiem grywała najczęściej role amantek. Także ciotki Marii ze strony ojca były związane ze światem artystycznym. Amelia (pianistka i kompozy- Sylwestra z Adlerów Majtorka) i Maria Emilia (śpiewaczka drowiczowa estradowa) Majdrowiczówny, przez długie lata występowały w Paryżu. W ich podmiejskiej willi, otoczonej pięknym ogrodem, bywała bohema emigracji polskiej, m.in. znana malarka Olga Boznańska, która na swoich obrazach uwieczniła wiele kwiatów z ogrodu sióstr Maj- Sylwestra Adlerówna 1901 r. Sylwestra Adlerówna – prawdopodobnie Sylwestra z Adlerów Majdrowiczowa z siostrą (także aktorką) lub przyjaciółką Sylwestra z Adlerów Majdrowiczowa 10 drowicz. Bywał tam również pianista – Artur Rubinstein, z którym Amelię przez pewien czas łączyło uczucie. Maria Majdrowiczówna, w towarzystwie ojca Eugeniusza – często odwiedzała swoje ciotki. Podczas jednej z takich wizyt, pozowała Boznańskiej, jako modelka. Olga Boznańska (1865–1940) – urodziła się w rodzinie obywateli miasta Krakowa. Ojciec jej – A. Nowina-Boznański był inżynierem, zaś matka – E. Mondant, Francuzką. Nigdy nie studiowała na ASP – gdzie nie przyjmowano wówczas kobiet – poOlga Boznańska – bierając lekcje malarstwa i rysunku w pryautoportret watnych szkołach w Niemczech i Austrii, ale także na kursach A. Baranieckiego w Krakowie. Szybko przerosła jednak swoich mistrzów, poszukując własnej drogi w sztuce. Po wielu sukcesach i wyróżnieniach międzynarodowych, dostrzeżono jej talent także w Polsce... Nie przyjęła propozycji objęcia profesury na ASP w Krakowie, odrzucając później podobną ofertę z Warszawy. Od 1898 r. mieszkała i tworzyła w Paryżu, zbierając entuzjastyczne recenzje, zyskując coraz większą sławę i popularność. Jej obrazy zakupił rząd francuski, król Włoch, polski MSZ, a w roku 1912 otrzymała Legię Honorową. Uhonorowano ją także Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski. Ta znakomita portrecistka była prezesem Stowarzyszenia Artystów Polskich Sztuka. Olga Boznańska – Kwiaty na tarasie Samotna, niezbyt zaradna życiowo, chętnie pomagała innym. Nie wróciła na stałe do Polski, odmawiając jednocześnie przyjęcia obywatelstwa francuskiego. Zmarła w Paryżu. goda z aktorstwem rozpoczęła się od przypadku. Do teatru w Sosnowcu prowadzonego przez jej ojca, kilka lat przed I wojną światową, zajechała na gościnne występy znakomita artystka krakowska Władysława Ordon-Sosnowska, aby wystąpić w sztuce Gabrieli Zapolskiej „Ich czworo”. Władysława Ordon-Sosnowska (1879–1933) – znana polska aktorka teatralna, żona Józefa Sosnowskiego – także aktora, śpiewaka i reżysera, uważanego za jednego z wybitniejszych tragików swego pokolenia, w latach 1917–30 – reżysera w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie. W „Bolesławie Śmiałym” St. Wyspiańskiego zagrali obydwoje. Wikipedia Władysława Ordon-Sosnowska Artur Rubinstein (1887–1982) – polski pianista pochodzenia żydowskiego. W swojej ponad 80-letniej karierze występował 6000 razy. Znany jako wirtuoz, odtwórca muzyki Chopina, Brahmsa, Schuberta, Schumanna i SzyArtur Rubinstein manowskiego. Był przyjacielem wielu ówczesnych znakomitości, m.in. Karola Szymanowskiego, Pabla Picassa, Grzegorza Fitelberga. Poślubił córkę polskiego dyrygenta Edwarda Młynarskiego – Anielę. W 1939 r. Rubinsteinowie opuścili Europę i zamieszkali w Stanach Zjednoczonych, gdzie Artur koncertował m.in. na rzecz uchodźców z okupowanej Polski i innych krajów Europy. W 1946 r. otrzymał obywatelstwo USA. Podczas uroczystości podpisania Deklaracji Narodów Zjednoczonych, wobec braku polskiej flagi, wyraził oburzenie i ostentacyjnie zagrał Mazurka Dąbrowskiego. W 1960 r. był prezesem honorowym na VI Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fr. Chopina w Warszawie. Wikipedia Opisując życie Marii Majdrowicz-Zakrzeńskiej, nie sposób nie dostrzec faktu, który sprawił, że ze względu na zawód rodziców, praktycznie wychowywała się w teatrze i jak to często w życiu artystycznym bywa, jej przy- Portret Władysławy Ordon-Sosnow- Józef Sosnowski skiej w roli Krasawicy w dramacie „Bolesław Śmiały”, mal. Stanisław Wyspiański Zdarzyło się jednak, że na uroczystą premierę przedstawienia spóźniła się młodziutka aktorka grająca córkę głównej bohaterki. Po burzliwej naradzie, dyrektor teatru Eugeniusz Majdrowicz podjął decyzję, aby – ograniczając do minimum partie słowne scenicznego dziecka – rolę tę powierzyć swojej kilkuletniej córeczce Marysi, mimo że decyzji tej sprzeciwiała się matka, która sama będąc aktorką, aż do tej chwili świadomie i konsekwentnie odsuwała córkę od sceny, pragnąc dla niej bardziej „poważnego” zawodu. Ku zdziwieniu wszystkich, a przede wszystkim rodziców, mała Marysia wyuczywszy się zaledwie w ciągu kilku godzin całej roli, zagrała wieczorem wyśmienicie, ratując przedstawienie. Jej sceniczna mama była tak zachwycona grą Józef, Ludwik i Marysia Majdrowiczodziewczynki, że już do koń- wie – dzieci Sylwestry i Eugeniusza ca wystawiania sztuki, Marysia występowała u jej boku. Wtedy to właśnie Majdrowiczówna połknęła tzw. „scenicznego bakcyla” i określiła swój aktorski los. Coraz częściej wpraszała się do niewielkich rólek, a matka widząc zamiłowanie i zdolności córki, sama zaczęła udzielać jej lekcji recytacji. Pierwszym sukcesem na tym polu była deklamacja na koncercie występującego gościnnie w Sosnowcu skrzypka Barcewicza. Program z tego koncertu z wydrukowanym po raz pierwszy swoim nazwiskiem zachowała artystka aż do śmierci. 11 Stanisław Barcewicz (1858–1929) – polski skrzypek, pedagog i dyrygent – jeden z największych polskich wirtuozów. Studia muzyczne ukończył ze złotym medalem w Moskwie, gdzie studiował także kompozycję u Piotra Czajkowskiego. Koncertował w całej Europie, porównywany przez krytyków do Pabla Sarasatego. Był dyrektorem Instytutu Muzycznego w Warszawie oraz koncertmistrzem i dyrygentem Opery Warszawskiej. Wikipedia W 1915 roku niespodziewanie umiera matka – czternastoletniej wówczas – aktorki, a owdowiały ojciec przenosi się z dziećmi do Krakowa, gdzie prowadzi archiwum i bibliotekę Teatru im. J. Słowackiego, którego dyrektorem był w owym czasie Lucjan Rydel. To właśnie na deskach tego teatru oficjalnie debiutuje szesnastoletnia Majdrowiczówna, jako Wojewodzianka w „Zaczarowanym Kole” L. Rydla. Rola ta, jakby stworzona dla niej, z miejsca przynosi sukces młodziutkiej debiutantce. Następne role u boku znakomitych aktoMaria Majdrowiczówna – 1914 rów – m.in. Stelka w „Fantazym” J. Słowackiego z Józefem Węgrzynem i Ireną Solską, Mela w „Moralności Pani Dulskiej” G. Zapolskiej z Jerzym Leszczyńskim, Panna Agnieszka w „Złotej Czaszce” J. Słowackiego, Sonia w „Carewiczu” G. Zapolskiej – przyniosły kolejne sukcesy. Toteż już po dwóch laTeatr im. J. Słowackiego tach młodą artystkę porywa Warszawa. Przez kilka lat występuje w Teatrze Polskim, gdzie rolą Rozyny w „Cyruliku Sewilskim” G. Rossiniego, od razu podbija serca warszawskiej publiczności. Przez rok występuje w Teatrze Rozmaitości. Następnie wiąże się na wiele lat z Teatrem Narodowym. Maria Majdrowiczówna jako Ofelia w „Hamlecie W. Szekspira, z W. Brydzińskim (Hamletem) – 1922 r. Jako Kleopatra w „Antoniuszu i Kleopatrze” Szekspira z Kazimierzem Junoszą-Stępowskim oraz dziesiątki ról komediowych, farsowych czy charakterystycznych. W późniejszym okresie występuje w zespole „Reduty” Juliusza Osterwy. Do historii polskiego teatru przeszła jej rola w „Ptaku” J. Szaniawskiego, gdzie występuje u boku Osterwy, Frenkiela i Jaracza. Tadeusz Boy-Żeleński pisał, że stworzona przez Marię Majdrowiczównę kreacja Burmistrzanki była „prawdziwą bajką”. Maria wystąpiła także w dwóch klasykach polskiego kina niemego – w „Orlę” w reżyserii Wiktora Biegańskiego z 1927 roku i w „Mocnym człowieku” w reżyserii Henryka Szaro z 1929 roku. Wspominając lata spędzone w przedwojennej Warszawie, Majdrowiczówna określiła je jako „życie usłane Maria Majdrowiczówna w „Mocnym człowieku” różami”. Praktycznie nie schodzi wówczas ze sceny, publiczność ją uwielbia, bywa na warszawskich przyjęciach i balach. Urodę Marii na obrazach uwieczniają Olga Boznańska i Alfons Karpiński, a Kazimiera Dąbrowska wykonuje kilka miniatur z jej podobizną. Irena Solska i Ludwik Solski – to znakomite aktorskie małżeństwo po wielokroć pojawiało się na deskach Teatru im. J. Słowackiego na przestrzeni lat 1883–1944 Maria Majdrowiczówna i Józef Węgrzyn w „Don Juanie”... w Teatrze Narodowym w Warszawie. Fot. J. Malarski Wśród scenicznych kreacji Majdrowiczówny z tego okresu wymienić należy wielkie klasyczne postacie – Suez w „Don Juanie” Moliera z J. Węgrzynem, Gina w „Dzikiej Kaczce” H. Ibsena, Ofelia w „Hamlecie” Szekspira z W. Brydzińskim 12 Alfons Karpiński (1875–1961) – polski artysta malarz okresu modernizmu. Specjalizował się w malowaniu kobiet, działał w środowisku krakowskim. Malował także martwe natury i pejzaże o stłumionej, pastelowej kolorystyce i miękkim, rozproszonym światłocieniu, stwarzającym kameralny nastrój. Studiował w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych m.in. pod kierunkiem L. Wyczółkowskiego, a także w Monachium, w wiedeńskiej Akademii Sztuk Portret Marii Majdrowiczówny, mal. A. Karpiński Pięknych oraz w Academie Willi w Paryżu. Swoje obrazy wystawiał w kraju i za granicą – m.in. w Rzymie, Wiedniu, Monachium, Nowym Jorku, Brukseli. Był człowiekiem bardzo skromnym, nigdy nie długo, Maria pozostała w przyjaźni z Karszo-Siedleckim, aż do jego śmierci w Powstaniu Warszawskim. W 1933 roku Majdrowiczówna poznaje w Warszawie ziemianina – Władysława Zakrzeńskiego i po roku znajomości, będąc u szczytu aktorskiej kariery wychodzi za niego za mąż na Jasnej Górze w Częstochowie. Zakrzeński wprowadza piękną żonę do swojego dworu w podkrakowskich Sieborowicach, gdzie w 1935 roku przychodzi na świat ich pierwsze dziecko – córka Ewa, a w 1939 roku syn Władysław. zabiegał o stanowiska i związane z nimi zaszczyty. Nigdy też nie miał stałej posady, która pozwoliłaby mu na dostatnie życie. Malował dla sztuki i malował, by żyć. Należał do Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka” i do wiedeńskiej „Secesji”. Był wiceprezesem Towarzystwa Sztuk Pięknych. Fragm. tekstu oraz zdjęcie Alfonsa Karpińskiego – Stalówka. NET- Encyklopedia miasta Stalowa Wola hp://www.stalówka.net/encyklopedia.php?dx=112 Kazimiera Dąbrowska (1890–1972) – czołowa miniaturzystka polska pierwszej połowy XX w. Studiowała w Warszawie (1904–1905) w Żeńskiej Szkole Artystycznej pod kierunkiem L. Łempickiej, a następnie (1907–1908) w Szkole Malarstwa i Rysunku M. Kotarbińskiego. Kilkakrotnie prezentowała swój dorobek w Salonie Sztuki Francuskiej Autoportret w miniaturze w Paryżu, otrzymując w 1929 r. wyróżnienie. W 1936 r. wyjeżdża do Rzymu, gdzie pozostaje do końca życia – malując głównie dla Watykanu. Tam, w 1950 r. na wystawie Cento Giorni prezentuje 100 miniatur i 75 rysunków. Ekspozycja owa stała się dla niej najważniejszym wydarzeniem życia. W Polsce, w okresie wojny, zaginęło ok. 400 jej prac. Obecnie miniatury K. Dąbrowskiej oglądać można w Muzeach Watykańskich, a w Polsce możemy je odnaleźć w MN w Warszawie i Krakowie oraz w Muzeum Wnętrz Zabytkowych w Pszczynie. Wikipedia Maria Majdrowiczówna w roli Kleopatry – Maria Majdrowiczówna – miniatura K. Dąbrowminiatura K. Dąbrowskiej, 1924 r. skiej, 1924 r. Projekt znaczków pocztowych wykonanych przez K. Dąbrowską dla Poczty Watykańskiej W wolnych chwilach Majdrowiczówna oddaje się jeździe konnej na nadwiślańskich bulwarach, od czasu do czasu odwiedza też swoje ciotki we Francji. W Warszawie poznaje swojego pierwszego męża, przedsiębiorcę Tadeusza Karszo-Siedleckiego. Ich ślub, z uwagi na wyznanie pana młodego, odbywa się w obrządku ewangelickim. Choć małżeństwo to nie przetrwało zbyt W Sieborowicach Maria mieszka do 1945 roku, poświęcając się roli matki i żony. Tu spędza też ciężki czas II wojny światowej i hitlerowskiej okupacji, dzielnie wspierając zaangażowanego w działalność AK męża. Po opuszczeniu ukochanego domu Zakrzeńscy przenoszą się do Krakowa, gdzie Maria po 12 latach przerwy powraca do aktorstwa. Występuje w Teatrze im. J. Słowackiego, w nowohuckim Nurcie i Teatrze Powszechnym oraz w Tarnowskim Teatrze im. L. Solskiego, gdzie w 1969 roku uroczyście obchodzi 40-lecie pracy artystycznej, grając główną rolę w „Panu Jowialskim” h. Aleksandra Fredry. Po przejściu na emeryturę, Maria Majdrowicz-Zakrzeńska mieszka z rodziną w Krakowie, w ostatnich latach życia pracując charytatywnie jako Opiekun SpoMaria Majdrowiczówna na krakowskich łeczny. Umiera 4 października 1984 roku, o cztery lata przeżywając swojego męża – Władysława Zakrzeńskiego. Oboje pochowani zostali na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. 13 Recenzje prasowe... (...) Nie należy zapominać o tym, że „Ptak” (Szaniawskiego) w chwili swych narodzin miał najwspanialszą, jaką sobie można wystawić obsadę: grany w „Reducie” w reżyserii Juliusza Osterwy, który sam grał Studenta, mógł się poszczycić Jaraczem w roli Sekretarza, Mieczysławem Frenklem – Burmistrzem, nie mówiąc już o królewskiej urodzie Majdrowiczówny, grającej Burmistrzankę. (...) interesuje mnie rzeźba, malarstwo i muzyka. Gram zresztą sama (...). Nęciłaby mnie nauka śpiewu, ale tu brak czasu stoi na przeszkodzie. (...) pociąga mnie konna jazda, toteż oddaję się jej z upodobaniem. Ciągnie mnie automobilizm, ale niestety prowadzić maszyny dotąd nie umiem. (...) doprawdy, tak trudno mówić o sobie ... tak nie lubię wywiadów, tak ich unikam – tłumaczy się z rozbrajającym uśmiechem. (...) ŚWIAT KOBIECY Nr 22 Wśród gwiazd Warszawy – Wywiad z p. Marią Majdrowicz Ir. K. Expres Wieczorny: „Z teatru” – Karolina Beylin (...) Przez długi czas role męskie interesowały mnie bardziej. Potem jednak zacząłem się kochać. Pierwszą moją miłością, na scenie była Maria Majdrowiczówna, niezapomniana Inez z „Don Juana”. Po kilka razy chodziłem na sztuki, jeśli tylko ona w nich grała. Jeszcze przed rokiem popędziłem do teatru w Zakopanem na sztukę Musseta, wystawianą przez jakiś teatr prowincjonalny, gdyż odnalazłem na afiszu, wśród nieznanych mi nazwisk, nazwisko Marii Majdrowicz. Ona czy nie ona? Nie omyliłem się: to był ten sam uśmiech i to samo stulenie dużych czarnych oczu. (...) ŻYCIE WARSZAWY 6–7 VII 1969 Jan Dobraczyński – „Teatr czasów mojej młodości” Teatr Narodowy. Godzina 12 w południe. Generalna próba starodawnej komedii „Damy i husary” dobiega końca i za kilka dni inauguracja sezonu. Na schodach i korytarzach ruch i gwar... jak to zwykle w teatrze (...). Pani Majdrowiczówna prosi mnie do poczekalni. Gra w tej sztuce, jest szalenie zajęta. (...) nawet na tle tej szarej, beznadziejnie pustej i banalnej poczekalni teatralnej, królewska uroda gwiazdy stołecznych teatrów jaśnieje w całej pełni. Jest śliczna, jak zawsze, nawet śliczniejsza niż przy świetle rampy – bo prawdziwa i tak bajecznie niesztuczna. Młodziutka jej twarzyczka tchnie zdrowiem i świeżością, ani śladu szminki lub pudru. Oczy patrzą jasno, prosto. Ani cienia pozy. (...) Ubrana jak zawsze prześlicznie i gustownie: granatowa wełniana spódniczka, – takaż ciemna, pod szyją, crepe de chine’owa bluzeczka, na wierzch płaszczyk jasny sukienny, bogato przybrany amerykańskiemi oposami, malutki szafirowy kapelusik z aksamitu, jedynie ozdobną szpilką przybrany, głęboko nasunięty, cieliste pantofle i takież pończoszki... Włosów nie widać, bo p. Majdrowiczówna, czesze się zawsze szalenie gładko, spinając bogate swe włosy w węzeł nad karkiem. Spod kapelusza natomiast migocą się prześlicznie długie, subtelnej roboty staroświeckie kolczyki z granatów. Całość jest śliczna. – Jestem już osiem lat na scenie – oświadcza p. Majdrowiczówna. (...) od dziecka marzyłam o scenie. Niewiele zapewne osób pamięta, jak wyglądała między rokiem 1924 a 1944. Zmieniła się niewiele. Przede wszystkim nie stosowała się do mody, nigdy nie obcięła długich, kruczoczarnych włosów, zawsze czesała się gładziutko, z przedziałkiem pośrodku, podobnie jak czesały się George Sand i królowa Wiktoria. Spotkałem ją zaraz po przyjeździe do Krakowa po powstaniu (warszawskim), jadaliśmy wtedy obiady w foyer Teatru Starego na placu Jagiellońskim. Była to przystań starych aktorów. (...) Zgromadzili się koło mnie, licząc, że zorganizuję jakąś pracę. (...) Miałem taki zespół, że mogłem wystawić znakomitą sztukę. (...) Wtedy właśnie zjawiła się Marysia Majdrowicz, taka sama, jak pamiętałem, kiedy ją poznałem w 1924 roku, kiedy byłem aktorem Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Warszawie. Przyszła na obiad w kożuchu i krakowskiej chustce na głowie (...), była wtedy bardzo szczupła i wyglądała ogromnie młodo. Powiedziała, że jej mężem jest bodaj ziemianin, pan Zakrzeński, że powodzi się jej, jak na te czasy dobrze i zaoferowała nam mieszkanie, jeśli ktoś go nie ma, ale koledzy zadomowili się w gmachu YMCA. Słowem podziękowaliśmy pięknie, tak samo jak za wyrażoną chęć pomocy w postaci ubrania czy żywności, z resztą „mój zespół” zarabiał już na skromne obiady (...) i byliśmy cholernie ambitni, nie pozwoliliśmy sobie na to, aby robiono z nas żebraków. Bardzo to jednak ładnie świadczyło o koleżance, że chciała nam pomóc. (...) Wreszcie przyszedł moment premiery sztuki Jerzego Szaniawskiego w Teatrze Starym, grano „Adwokata i róże”, Marysia grała żonę, wyglądała prześlicznie, radość nas wszystkich była nieopisana, bo wobec straszliwych strat i ubytków w substancji teatralnej każdy z nas się liczył. (...) Wyglądała młodo i była jak zawsze znakomitą aktorką. Juliusz Osterwa często wspominał swoją świetną partnerkę, była przecież aktorką Teatru Polskiego i Teatru Narodowego. Kiedy wszystkie panie upodabniały się do chłopczycy, kiedy strzygły włosy, epilowały brewki i malowały sobie krwawo usteczka w serduszko, Marysia była zupełnie inna, niepowtarzalna i miała idealne warunki na romantyczne bohaterki, repertuar, który uwielbiał Osterwa. Dla nas wtedy była niekończącą się kopalnią wiedzy o kolegach, grała prawie z każdym z wielkich, znała ich, lubiła, wspominała z zachwytem 14 tamte czasy. Umiłowanie zawodu, poświęcanie życia prywatnego dla teatru, uczenie się ról na zapas... To właśnie utkwiło mi w pamięci (...). Potem pamiętam jeszcze koleżankę w Teatrze Słowackiego i w Teatrze Powszechnym im. Stanisławy Wysockiej w Krakowie, grała już role inne niż romantyczne bohaterki w czasach młodości, była zawsze szczupła, skromnie uczesana, nie ubierała się modnie, raczej tak jakoś po bronowicku, zresztą wiele krakowianek nosiło kożuchy i kolorowe chustki. (...) To bardzo dużo mieć własny styl, to bardzo dużo nie naśladować mody paryskiej czy włoskiej. (...) Wspominając Marię Majdrowicz chciałbym utrwalić atmosferę tamtych dni, kiedy po zniszczeniu Warszawy Juliusz Osterwa marzył o reinkarnacji Reduty, (...) Jerzy Zawieyski pisał jedną sztukę po drugiej (...), Kruczkowski wystawił po raz pierwszy „Niemców” (...), T. i St. Dygat wystawili w Teatrze im. J. Słowackiego sztukę o okupacji „Zamach”, (...) wznowiono „Skiz” Zapolskiej z Mieczysławą Ćwiklińską i „Fantazego” J. Słowackiego z ostatnią rolą J. Osterwy i debiutującą Aleksandrą Śląską, słowem cały Kraków to była właśnie jedna Reduta, polskie sztuki, stosunek do aktora czuły.(...) Prawie wszyscy mieszkali po garderobach, po strychach, Iwo Gall, J. Bujański i Kotlarczyk zakładali studia, szkoły dramatyczne. A jacy uczniowie z nich wychodzili: dyr. Kowalczyk, aktor B. Pawlik, papież Karol Wojtyła... Nie możemy narzekać na tamte czasy, nie odgruzowaliśmy Warszawy, ale budowaliśmy od podstaw wielki, wspaniały teatr. STOLICA – „O Marii Majdrowiczównie” – Juliusz Lubicz-Lisowski TARNOWSKIE ŚWIĘTO PANI JOWIALSKIEJ – (...) spektakl „Pana Jowialskiego” przygotowany z myślą o Jubilatce. (...) W przedstawieniu Państwowego Teatru Ziemi Krakowskiej im. J. Solskiego w Tarnowie – jubileusz... Bo oto aktorka, której ongiś partnerował obecny patron sceny tarnowskiej – Maria Majdrowicz-Zakrzeńska, obchodzi 40-lecie pracy scenicznej. A tu zaraz paradoks: przed 45 laty młoda – ale przecież nie debiutująca wtedy Majdrowiczówna, grała w „Panu Jowialskim” – Helenę, Wnuczkę Pani Jowialskiej. W otoczeniu takich nazwisk, jak: Zelwerowicz (Szambelan), Samborski (Janusz), S. Stanisławski (Pan Jowialski) Jerzy Leszczyński (Ludmir)... Był rok 1923, a działo się to scenie Teatru Polskiego w Warszawie. Dodajmy jeszcze, że siedem lat wcześniej nadzwyczaj piękna i młodziutka dziewczyna wystąpiła w teatrze po raz pierwszy, jako Wojewodzianka z „Zaczarowanego koła” L. Rydla. Miejscem debiutu była zasłużona placówka im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, a dyrektorem – który wprowadzał debiutantkę na deski sceniczne – sam autor sztuki, Lucjan Rydel. TEATR – Jerzy Bober Jubileusz 40-lecia pracy scenicznej Marii Majdrowicz-Zakrzeńskiej w Państwowym Teatrze Ziemi Krakowskiej w Tarnowie Państwu Justynie i Władysławowi Zakrzeńskim dziękuję serdecznie za udzielenie informacji do niniejszego artykułu oraz za użyczenie fotografii rodzinnych. Elżbieta Kwaśniewska O rodzinie Zakrzeńskich z Sieborowic więcej przeczytać można w „Naddłubniańskich Pejzażach” – Nr 2–3 (19–20) 2008 oraz Nr 1 (21) 2009. 15 Z KRONIKI WIĘCŁAWICKIEJ PARAFII zapiski ks. Michała Wrońskiego Rok 1924 dn. 8. IX. (...) Pięć lat po zgonie śp. Księdza Piotra Gosławskiego zaczynam pisać coś dalej na kształt kroniki parafijalnej. (...) Siedzę tu już w tych Więcławicach 25 lat przeszło, bo rocznicę 25-o letnią obchodziłem w cichości ducha dnia 12 Kwietnia roku bieżącego 1924. Dziś mamy już dzień 27 października. (...) Wspomniałem na wstępie, że w tym roku minęło 25 lat mojego tu pobytu i pasterzowania w tej parafii. W r. 1899 jedynastego Kwietnia zaraz po Niedzieli przewodniej przyszły po mnie furmanki z parafii Więcławskiej i z Sobkowa przybyłem tu dnia 12 Kw.(ietnia) po południu podziwiając potężne błoto od Michałowic do samego Kościoła. Karol Maksymilian Knaus (1846–1904) – architekt, budowniczy i artysta przełomu XIX i XX w. kojarzony głównie z krakowskim Kazimierzem, wybudował tam wiele kamienic, kierował pracami konserwatorskimi kazimierskich zabytków. Był samoukiem obdarzonym wielką intuicją i talentem. Pozostawił po sobie wiele dzieł w Krakowie i w innych miastach zachodniej Galicji. Projektował, kierował budowami, zajmował się restauracją obiektów zabytkowych, był autorem wielu pomników. Osiągnął wiele więcej, niż niejeden dyplomowany architekt. Według oficjalnej wersji – syn Marii Schone i Karola Knausa, według rodzinnych przekazów – naturalny syn Szymona Bendy, najstarszego przyrodniego brata Heleny Modrzejewskiej. Sobków – wieś w woj. świętokrzyskim, w pow. jędrzejowskim; parafia pw. św. Stanisława; kościół wzniesiony w poł. XVI w. jako zbór kalwiński, przekazany ok. 1570 r. przez Stanisława Sobka – syna fundatora – Kościołowi Katolickiemu. Kościół św. Stanisława Na podst. Biblioteka Genealogii Polskiej – Forum oraz – Krakowski-Kazimierz.pl Wikipedia Fot. Jakub Hałun – Wikimedia Commons Na Zerwanej powitała nas banderja Krakusów, niestety parady tej nie umiałem wówczas zupełnie docenić, gdyż się na tym nie znałem. Zostałem na miejsce Księdza Wincentego Piętkiewicza, jako Wikarego nadzwyczajnego przy parafii. (...) W drugim roku mego pobytu zaczęliśmy myśleć o nowej plebanji. Stara plebanja drzewiana z podmurówką ceglaną była już bardzo spróchniała – podłogi zajęte grzybem drzewnym – co chwila trzeba było coś restaurować, więc parafija zdecydowała się wybudować nową plebaniję murowaną. Ponieważ co do sposobu zbierania składek na plebanję – nie mogły się doJerzy Potrzebowski – Banderia kragadać Dwory z Małorolnymi, kusów więc uchwalono składkę dobrowolną z morgi i sołtysi zbierali pewnemi ratami, aż się bez mała wszystko zebrało, co było potrzeba. Plebaniję zaczęliśmy stawiać. Prezesem Dozoru kośc. był naówczas pan Cezary Jaczewski właściciel dworu w Więcławicach – dosyć pilnie zajmował się przeprowadzeniem uchwały parafijalnej i agitacją między dworami na rzecz nowej plebanji. Ostatecznie całą budowę i zbieranie składek powierzono mnie jako proboszczowi, do pomocy zaś wybrano pana T(adeusza) Dąbrowskiego, starszego z Michałowic. Dom plebański w przeciągu 2 lat nie całych wykończono według planu przygodnego p. Knausa, gdyż urzędowy plan był zupełnie nieodpowiedni. Plebanję nową przyjąłem na mieszkanie w Sierpniu 1903-go roku. (...) Plebania w Więcławicach – pocz. XX w. (...) Założyliśmy tu w parii z śp. Bol(esławem) Zakrzeńskim Kółko rolnicze, Kasę współdzielczą i kilka Kółek młodzieży – wszystkie te jednak instytucje prawie upadły z powodu zaciekłości partyi „Wyzwolenia”, która tu w naszej pari niestety bardzo wielu członków jeszcze dotąd posiada. Ludzie tutejsi jużby się prawdopodobnie uspokoili, lecz agitatorzy przewrotni czuwaBolesław Zakrzeński ją – co jakiś czas zjawiają się jak płanetniki i na wsiach znów szkodliwego fermentu narobią. Wspominając o Kasie współdzielczej trzeba zaznaczyć, że ta instytucja prowadzi się w parafii tu na plebanji blizko 15 lat czasu z różnem powodzeniem. Dla wielu ludzi stała się ona nieks. Michał Wroński 16 raz bardzo pożyteczną, lecz dla lokujących w niej swoje oszczędności, była ostatecznie przyczyną (...) poważnych trudności. Rozumie się, zrobiła to dewaluacja marki polskiej, czyli horrendalny spadek czasowej waluty polskiej. Najwięcej może straciłem ja na tej dewaluacji, ponieważ największy wkład miałem w tej kasie (około 12 tysięcy rubli rosyjskich przedwojennych). Były także i wkłady oszczędności ze składek kościelnych i z brackich (koło 3 tysiące rubli). Dziś trudno przewidzieć, czy będzie nam wszystkim w jakikolwiek sposób strata nasza wynadgrodzona. Na domiar złego jeszcze w roku 1918 okradziono w Kościele naszym skrzynię bracką z pieniędzy, gdzie były również czasowo zachowane i moje oszczędności w ilości koło 300 rubli w monetach złotych i srebrnych rosyjskich – stała się ta kradzież w niewiadomym czasie, gdyż złodziej przymknął napowrót oberwane wieko skrzynki, jak gdyby nie ruszane i ztąd trudno było sprawdzić, kiedy pieniądze ukradziono. Pomimo różnych podejrzeń policja prawdziwego złodzieja nie wykryła. borowice i Pielgrzymowice – Bolesław Zakrzeński herbu Poraj wraz z ówczesnym proboszczem parafii Więcławice ks. Radcą Michałem Wrońskim założyli Kasę – według kroniki parafialnej zwanej Spółdzielczą. Działalność Kasy była oparta na zasadach kas Raiffeisena, czyli ograniczała się do małego terenu działania, jeden udział zapewniał jeden głos, dywidendę przeznaczano na fundusz zasobowy, który pozostawał niepodzielny, a spółdzielcy pełnili swe obowiązki bezpłatnie. Misją Kasy było krzewienie ducha oszczędności, udzielanie „zdrowego” czyli produkcyjnego, a nie konsumpcyjnego kredytu, wspieranie innych spółdzielni rolniczych, krzewienie cnót społecznych i dobrych obyczajów. Założyciele Kasy w ślad za Franciszkiem Stefczykiem – polskim twórcą kas spółdzielczych – wierzyli, że „kredyt jest taką samą siłą i potęgą jak ogień. Staje się siłą twórczą, jak ogień wydaje ciepło, ruch i życie pracy ludzkiej, pod warunkiem, że dostaje się w dobre ręce, jest użyty na dobry cel, jest tani i dogodny.” Prawda ta nie straciła nic ze swej aktualności. Franciszek Stefczyk (1861–1924) – jako nauczyciel (historyk) w szkole rolniczej w Czernichowie koło Krakowa, założył w 1889 r. pierwszą na ziemiach polskich wiejską spółdzielnię oszczędnościowo – pożyczkową wg wzoru Raiffeisena. W latach 1899–1918 był kierownikiem Biura Patronatu dla Spółek Oszczędności i Pożyczek przy Wydziale Krajowym we Lwowie. Przyczynił się do upowszechnienia wiejskich kas spółdzielczych i osłabienia lichwy na wsi. W 1907 r. był organizatorem i pierwszym dyrektorem Krajowej Centralnej Kasy dla Spółek Rolniczych we Lwowie oraz posłem do Sejmu Krajowego we Lwowie z ramienia Stronnictwa Ludowego, którego był członkiem. W czasie obrony Lwowa w 1918 r. był jednym z przywódców polskiego Komitetu bezpieczeństwa i ochrony dobra publicznego odpowiedzialnym za resort skarbu. Od 1919 r. kierował w Warszawie Centralną Kasą Spółek Rolniczych, a w 1924 r. zainicjował powołanie Zjednoczenia Związków Spółdzielni Rolniczych i został jego prezesem. JUBILEUSZ STULECIA BANKU W MICHAŁOWICACH Plebania więcławicka obecnie Spotkanie, które odbyło się 18 września b.r. w więcławickich „ogrodach plebańskich”, przypomniało niezwykły jubileusz, właśnie przypadający. Bowiem równo 100 lat temu – jak wyczytano z Kroniki tutejszej parafii – w roku 1910, właściciel majątków ziemskich Sie- Wikipedia Friedrich Wilhelm Raiffeisen (1818–1888) – niemiecki reformator społeczny, jeden z założycieli pierwszej spółdzielni pożyczek bankowych. Podczas głodowej zimy 1846/47 stworzył „Związek dla chleba”, co zapoczątkowało jego działalność spółdzielczą. Będąc burmistrzem w Flammersfeld założył stowarzyszenie wspierające rolników, a jako burmistrz w Heddersdorf, stworzył stowarzyszenie dobroczynne. W 1866 ukazało się jego dzieło pt. Związki kas pożyczkowych, jako środek zaradczy przeciwko biedzie ludności wiejskiej, a także miejskich rzemieślników i robotników. Friedrich Wilhelm Raiffeisen zapoczątkował ideę banków spółdzielczych jako antidotum na niechęć banków mieszczańskich do finansowania rolnictwa i rolników. Wikipedia Wróćmy do naszej Kasy. Zapisy kroniki parafialnej z 1924 roku mówią, że „Kasa prowadzi się od 15 lat z różnem powodzeniem. Dla wielu ludzi stała się pożyteczną”. W okresie międzywojennym działalność Kas Spółdzielczych, Kółek Rolniczych czy młodzieżowych była bardzo utrudniona. Wpływała na to zarówno atmosfera 17 polityczna jak i kryzys gospodarczy, który targał losami świata. Na przekór przeciwnościom Kasa w Więcławicach trwała. Annały parafialne wspominają, że w 1937 r. ks. Andrzej Bayer zasilił kasę, a w 1942 roku ks. Michał Wroński. W 1961 roku (15 VI 1961 r.) dzięki staraniom Stanisława Sieńko – ówczesnego przewodniczącego Gromadzkiej Rady Narodowej – zwołano zgromadzenie założycielskie Kasy Spółdzielczej, a działające na ościennych terenach kasy mogły zjednoczyć swoje siły. Konstytuująca się Kasa Spółdzielcza objęła tereny: Więcławic, Michałowic, Naramy, Kozierowa i Woli Więcławskiej. Wybrano pierwszą Radę Nadzorczą. Nowa Kasa przejęła udziały z Kas Spółdzielczych w Słomnikach i Krakowie. Podstawowym celem działania tej spółdzielni było podnoszenie dobrobytu członków, prowadzenie wspólnego przedsiębiorstwa bankowego, ułatwiającego oszczędzanie, obrót bezgotówkowy i udzielanie pożyczek, dostępnego i przyjaznego dla wszystkich zainteresowanych gospodarzy. Pierwszą siedzibą Kasy stał się dwór Dąbrowskich w Michałowicach. 16 VI 1972 roku Kasa przekształciła się w Bank Spółdzielczy. Centralą finansową dla Banku był BGŻ. Było to trudne i niewolne od problemów 40-lecie. W 1979 roku spłonął budynek, w którym mieściła się siedziba Banku. Tylko dzięki ofiarności pracowników uratowano mienie instytucji. Bank kontynuował prace w lokalu wynajętym od pana Mariana Dyląga w Michałowicach. Ostatnie 30-lecie było najbardziej znaczącym okresem w rozwoju naszej placówki. Do lamusa odchodziły liczydła Abak, maszyny księgujące Mesco i Ascota skutecznie wypierane przez komputery, skanery i kopiarki. Dzięki profesjonalnemu zarządzaniu placówka z sukcesem przetrwała okres transformacji rynkowej z początku lat ’90. W tym czasie zmieniał się również kształt całej polskiej bankowości spółdzielczej. W 1997 roku nasz Bank przystąpił do zrzeszenia Małopolskiego Banku Regionalnego, by w ramach większej struktury prowadzić prężniejszą i bezpieczniejszą działalność. Zmieniające się prawo nałożyło na banki spółdzielcze konieczność posiadania odpowiedniej ilości kapitałów własnych, by prowadzić samodzielną działalność. Ponieważ nasza placówka warunków tych nie spełniała od 1 I 1999 r. połączyła się z Bankiem Spółdzielczym Rzemiosła w Krakowie, stając się jego Oddziałem. Koniecznością stało się również pozyskanie własnej siedziby. Już w 1995 roku Bank zakupił od Gminy Michałowice działkę budowlaną i rozpoczął przygotowania do budowy własnego lokalu. Ostatecznie otwarcie nowej siedziby, w kształcie, który Państwo znacie obecnie – nastąpiło w 2001 roku. Przygotowała Anna Dukat Dyr. BSR w Krakowie – Oddz. w Michałowicach Dawne siedziby Banku: dwór michałowicki po pożarze, oraz (budynek wynajęty od M. Dyląga). Poniżej zdjęcia archiwalne kas, lata 80. 18 Budynek banku i jego wnętrze obecnie (Kroniki parafialnej ciąg dalszy... ze str. 17) (...) W r. 1924 dn. 15 Stycznia zmarł w Sieborowicach śp. p. Bolesław Zakrzeński dziedzic Sieborowic i Pielgrzymowic. Dozór Kościelny zrobił kwestyję o budowę grobu murowanego na cmentarzu dla niego – skończyło się to na odstąpieniu za sumę 1500 złotych 2 morgów ziemi na cmentarz przez spadkobierców nieboszczyka Dziedzica Sieborowic. Włączono do pola plebańskiego, a za nie z plebańskiego kawałka gruntu dotychczasowego odmierzono dwie morgi z północnej strony i zachodniej tej od cmentarza i od pola Michała Podsiadło i przekazano je na powiększenie cmentarza. Te dwie morgi cmentarz wydzierżawiłem na swoją potrzebę za 4 metry żyta na rzecz kościoła miejscowego. probostwo do Więcławic w 1899 r., jako kapłan z szesnastoletnim stażem, zaś w 1944 r. przypadł jubileusz 45-lecia pracy w Więcławicach oraz kres jego życia. – przyp. red.) 1943 – 25 V (...) od rodziny życzenia jubileuszowe. (Wzmianka ta dotyczy jubileuszu 50-lecia kapłaństwa, który pamiętają niektórzy mieszkańcy tych okolic. Oznaczałoby to, że ks. Michał Wroński przybył z Sobkowa na W tekście zachowano oryginalną pisownię i składnię. Opracowała: Elżbieta Kwaśniewska Jubilat – ks. Michał Wroński siedzi w środku, w tle budynek plebanii 19 Wieś Michałowice w Gub. Kieleckiej, powiecie Miechowskim położona przy szosie Krakowsko-Warszawskiej – w pasie granicznym – oddalona ośm kilometrów od Krakowa, liczy 1359 mieszkańców. Przepływa przez nią rzeka Dłubnia, która wpada do Wisły niedaleko Mogiły, leżącej pod Krakowem. Położenie wsi jest pagórkowate i lesiste; wprawdzie w ostatnich latach dosyć lasów wycięto. Wieś duża – za czasów rosyjskich istniały tu „komora celna, posterunek służby pogranicznej, poczta, telegraf, jakoteż i szkoła”. Odkąd istnieje szkoła w Michałowicach, nie wiadomo, gdyż wszystkie papiery gminne i akta szkolne, wojska zniszczyły. Wprawdzie w roku 1830, rząd rosyjski założył wiele szkół w Królestwie Polskim, ale nie wiadomo, czy i Michałowska do nich należy. O ile mogłam zebrać wiadomości, to szkoła ta istniała już od roku 1870 – budynek tenże zajmują obecnie gmina i żandarmerja (prawdopodobnie chodzi o „żandarmerię gminną”, i tzw. potocznie „Kozę”, gdzie więziono potencjalnych zatrzymanych – przyp. red.). W roku 1907 zaczęto budować nową szkołę, a w 1908 r. nastąpiło jej otwarcie; nowa szkoła postawiona z cegły, obejmuje jedną salę szkolną, trzy pokoje dla nauczyciela, korytarze i kuchnię. Obok jest i ogródek. Dawniej należały do szkoły trzy morgi pola, – z biegiem czasu gmina odebrała 1 i ½ morgi. – Została zatem przy szkole zaledwie połowa dawnej posiadłości. Do szkoły Michałowskiej należy dotąd sześć wsi sąsiednich: Młodziejowice, Masłomiąca, Zerwana, Wilczkowice, Kozierów i Wola. Nauczycielami byli p. p. Krzyżanowski, Żurowski, Kozłowski, Wieczorek, Nakielski, (Ludwik) Libura (1886– 1903), Sobolewski, Zawadzki, Zakrzewski, panna (Wanda) Asendi. Szkoła była mieszana – rosyjska, podzielona na 4 oddziały, dzieci uczęszczało 60–80, lekcje trwały 6 godzin. Tyle o szkole Michałowskiej z (...) lat okupacji rosyjskiej. (W tekście zachowano oryginalną pisownię i składnię) Budynek szkoły z lat 1807–1880, rys. Barbara Nowak Trzech – spośród wymienionych przez Helenę Zdanowską, „dawnych” nauczycieli michałowickiej szkoły, znajdujemy w „Pamiatnoj kniżkie kieleckoj gubern za rok 1910” – z wykazem nauczycieli szkół podstawowych w powiatach kieleckim, miechowskim. Są to: Ludwik Libura w Kalinie Małej, August Zakrzewski w Michałowicach oraz w Miłocicach Piotr Nakielski. Wyszukał: I. Cieślik 20 LUDWIK LIBURA – NAUCZYCIEL W MICHAŁOWICACH (1886–1903) we wspomnieniach rodzinnych Kronika Szkoły Podstawowej (wcześniej Ludowej) w Michałowicach zaczyna się od roku 1917, ale wspomina się w niej także o „starej szkole”, pamiętającej rok 1870. Michałowice – choć nigdy ich, jak do tej pory, nie odwiedziłem, mijałem tylko, jadąc z Krakowa gdzieś w kieleckie strony czy do Warszawy – budzą we mnie uśpione już trochę Ludwik Libura (18541936), nauczyciel wspomnienia mojej babki w Michałowicach w latach 1886–1903. Marii z Liburów MusiałoPortret olejny namalowany w 1930 r. wej – nauczycielki, która przez J. Hensoldta – na życzenie portretowanego – w zamian za anu- poszła w ślady swego ojca lowanie zaciągniętej przez malarza Ludwika Libury, wynosząc pożyczki z domu wiejskiego nauczyciela w Michałowicach – bo tu się urodziła 15 sierpnia 1899 roku – zapał i misję Siłaczki. Tu także, trzy lata później – w 1901 r. urodził się jej brat Innocenty – harcerz i nauczyciel, doktor filozofii – w zakresie filologii polskiej – znany w Olkuszu, szczególnie zasłużony dla Rybnika na Śląsku. W 1903 przyszedł na świat, także w Michałowicach, drugi brat mojej babki Marii – Walerian – w latach 1922– 1935 student, w końcu absolwent niemieckiej wówczas Gdańskiej Politechniki, inżynier elektryk, po II wojnie światowej kochany przez uczniów nauczyciel technicznych szkół w Trójmieście. Trzeci brat mojej babki – Józef Libura – leśnik, oficer rezerwy, który znalazł się na liście katyńskiej i zgładzony został w Charkowie – urodził się w 1906 już w Kalinie Małej. Bowiem zaborcze władze szkolne kilkakrotnie przenosiły mojego pradziadka. Czy była to szykana za patriotyczne – w duchu pozytywistycznym – działania wiejskiego nauczyciela, trudno dociec. Anna z Rojewskich i Feliks Liburowie – rodzice Ludwika Ludwik Libura urodził się w 1854 r. w Łękawie opodal Kościelca (w ziemi proszowskiej). Był synem włościan: Feliksa i Anny z Rojewskich. Feliks pracował w majątku Nagorzany u pana Cywińskiego – ponoć Szymon Cywiński h. Pierzchała (1811– 1872) – uczestnik powstania listopadowego 1830 r., przeniósł się w 1857 r., wraz z żoną – Honoratą z Werychów-Darowskich (1813–1862), do majątku Nagorzany, par. Kościelec – zakupując folwark Czarnowiec, wydzielony z dóbr Nagorzany. W powstaniu styczniowym 1863 r. – biorą udział trzej jego synowie – Ludomir, Mieczysław i Bronisław. Oddział „Żuawów Śmierci” Ludomira Cywińskiego, stoi drugi z prawej Ludomir (1839–1915) – porucznik sztabowy w wojsku Langiewicza, a potem chorąży „Żuawów Śmierci” Rochebruna, był najbardziej znanym powstańcem w rodzinie Cywińskich. Bronisław – służył w „Żuawach” – w kompanii brata – w stopniu podoficera. Doskonale obeznany z fechtunkiem, był instruktorem walki na pałasze. Odziedziczył po rodzicach folwark w Nagorzanach. Mieczysław – także uczestnik walk powstańczych. O jego losach brak konkretnych informacji. Maria Liburzanka, córka Ludwika jako roczna dziewczynka Tekst i fotografie – hp//www.powstanie1863.muzeumhistoriikielc.pl Opracowanie – Jerzy Kowalczyk Józef Libura – najmłodszy syn Ludwika, ur. w Kalinie Małej 21 jako ekonom. Chadzał od święta w krakowskiej sukmanie z czarnymi, nie czerwonymi, szamerunkami, na znak żałoby narodowej, okazywanej przez wielu po upadku powstania styczniowego. Zapewne, patriotyczne oddziaływanie dworu w Nagorzanach na okolicznych włościan, może tłumaczyć ich przychylne nastawienie do powstania, a zatem i czarne, żałobne szamerunki na sukmanach. Innocenty Libura w „Dziejach Rodziny Liburów z Łękawy”, wydanych na domowy użytek, tak opisuje dzieciństwo i młodość swojego ojca – wspominając między innymi: Ponoć dziewięcioletni w 1863 roku Ludwik – zapewne nieco wystraszony – schował się, wszak pod półkoszek, patrzał na przemarsz powstańców przez wieś, a dziwował się, że kosy mają na sztorce wbite. I widział też, jak w dworskiej kuźni przekuwano je pod okiem ojca. Najstarszy z siedmiorga rodzeństwa, upadający na nogę, zdawałoby się nie miał szans na zdobycie zawodu, do pracy fizycznej nie bardzo się nadawał. „I co ty biedoku bedziesz robił … chyba cie do szewca oddać, abo co?” – martwiła się matka. Zobaczył ojciec we dworze tablicę, jaką miały pańskie dzieci do nauki pisania i rachunków, więc zrobił podobną, tylko mniejszą synkowi. Chłopiec był chętny do książki i majsterkowania: kozikiem różne kapliczki, sprzęty i zabawki wycinał. Kiedy powstańcze ruchy ucichły a Ludwik podrastał, trzeba było pomyśleć o nauce. Dziedziczka dała elementarze i inne książki i tak się chłopak poduczył, że pewnej jesieni, kiedy pan Cywiński wyjeżdżał do Solca n/Wisłą w jakiejś sprawie, zabrał chłopca ze sobą, bo właśnie tam otwarli seminarium nauczycielskie. Ludwik zdał egzamin i został przyjęty. Po roku przeniósł się bliżej, do Jędrzejowa, bo tam też powstało seminarium, po skasowaniu przez rząd carski – w odwet za powstanie – starodawnego klasztoru cystersów. W jego murach, pamiętających czasy Wincentego Kadłubka, pierwszego dziejopisa polskiego – pobierał nauki i dojrzewał drobny i chromy chłopak spod wiejskiej strzechy, by stać się póź- Siedzi sobie godnie Matusia między dwoma synami: młodszym Jankiem w białej sukmanie, obszytej czarną tasiemką z pętliczkami, młodym jeszcze człowiekiem z bujną czupryną i staropolskim wąsem – a najstarszym z pięciu synów, Ludwikiem, ubranym już „po miastowemu” w ciemny surdut, mankiety i kołnierzyk z krawatką, długie spodnie (Janek ma buty z cholewami) na wysuniętej nieco lewej nodze: brak drugiej – zakrywa matusina kiecka w kraty i barwna zapaska. Głowę ma Ludwik wyprostowaną i bystre spojrzenie. Siedzi między synkami Matusia z powagą i spokojem pełnym godności, mimo wieśniaczego stroju: na głowie rodzaj czepka czy zawoju z barwnej chustki, na szyi korale z medalikiem: kaanik aksamitną wstążką obszyty... spracowane ręce złożyła na fartuchu w kwiatki. Oczy ma chyba piwne, jak Ludwik, nos lekko wypukły, orli niej chlubą rodziny i wyciągać z wiejskich opłotków coraz nowe pokolenia młodzieży dla zdobywania wiedzy i nauki. Po chlubnie ukończonym seminarium rozpoczyna w roku 1872 pracę nauczycielską od Bobina w rodzinnych stronach. Uczy tu jednak tylko rok, a potem dłużej, bo 13 lata w starej wsi Luborzyca, tuż przy rosyjsko-austriackiej granicy. Tu poznaje rodzinę swej przyszłej żony Marii z Rucińskich – którzy w roku 1884 wrócili po 20-letnim zesłaniu z Syberii – i wespół z okolicznym obywatelstwem spieszy im z pomocą, ucząc między innymi podrastających synów stęsknionego Maria Rucińska Jeden z braci Marii Klasztor Cystersów w Jędrzejowie 22 Julia z Wajsłowskich Rucińska Kazimierz Ruciński Karol Ruciński Zesłańcy Karol Libura (1858–1915) – brat Ludwika; zdaje się służył wojskowo, a potem – być może za radą starszego brata – zatrudnił się w straży pogranicznej, zrazu w Luborzycy, gdzie Ludwik był nauczycielem, a później za nim przeniósł się do Michałowic, gdzie dalej pracował w komorze celnej. Nabywszy – podobnie jak brat – ziemię z parcelacji folwarku Zachariaszowska Wola, zaczął gospodarzyć na roli. Z powodu bliskości granicy nie mógł postawić domu na swoim polu, więc po przeniesieniu Ludwika i on opuścił Michałowice Urząd celny w Luborzycy Urząd celny w Michałowicach za krajem sybiraka, którzy w kilkanaście lat później zostaną jego szwagrami. Pamięta również i o własnej rodzinie, przygotowując do gimnazjum i oddając do szkół w Krakowie swego najmłodszego brata Mikołaja, drugiemu zaś, Karolowi, ułatwia wstąpienie do służby granicznej na pobliskiej komorze celnej (w Michałowicach). Obok pracy nauczycielskiej uprawia z zamiłowaniem przydzielone dla szkoły pole, ku zadziwieniu gospodarzy miejscowych, że tak się na tym zna. Ks. Mikołaj Libura (1864–1932) – brat W roku 1886 obejmuje szkołę Ludwika. Bardzo wymowne jest jego zdjęcie z ojcem Feliksem, wykonane u Racha- w Michałowicach, również nad lewskiego w Kielcach: Siwy kmieć w siermiędze i butach z cholewami, siedzi przy granicą austriacką przy staozdobnym stoliku, a syn w długiej do ziemi rym trakcie głównym Kraków– sutannie i proboszczowskiej już pelerynce Warszawa. Jest to najdłuższy na ramionach, choć bardzo jeszcze młody, stoi obok z szacunkiem położywszy lekko i szczytowy niejako okres jego dłoń na sukmanie ojca pracy nauczycielskiej. Jeszcze w 60 lat później wspominać będą miejscowi ludzie, jak np. Marcin Bubka i jego siostra, tego oddanego młodzieży i całej społeczności wiejskiej nauczyciela, którą starał się dźwignąć kulturalnie, douczając dorosłych, żeby się umieli podpisać, sadząc drzewa, udzielając rad gospodarczych, podnosząc higienę osobistą mieszkańców, wprowadzając do nauki szkolnej prace ręczne (chłopcy np. Marcin Bubka wykonywali różne pługi, brony itp. sprzęt gospodarczy); podejmował także z młodzieżą prace społecznie użyteczne, jak np. naprawa drogi obok szkoły, plantowanie terenu, sadzenie drzew owocowych. Niezwykle pracowity, wróg marnotrawienia czasu, pomaga znając dobrze język rosyjski w urzędzie gminnym tuż obok szkoły położonym, udziela synom oficerów i urzędników granicznych prywatnych lekcji. Wreszcie uciuławszy trochę grosza zakupuje do spółki z bratem Karolem kilkadziesiąt mórg ziemi przy parcelacji folwarku Wola Zachariaszowska. Zapewniwszy sobie podstawy materialne postanawia założyć rodzinę. Latem 1898 r. zawiera związek małżeński z Marią Rucińską poznaną przed kilkunastu laty w Luborzycy, a spotkaną ponownie przypadkowo w Warszawie, dokąd jeździł dla sprawienia sobie protezy, po złamaniu i usunięciu dotkniętej niedowładem nogi. Wesele odbyło się w Szczekocinach u rodziców panny młodej, a ślubu udzielił brat nowożeńca ks. Mikołaj. Zachowane z tych czasów zdjęcia przedstawiają młodą parę na tle skał w dolinie Ojcowa, który w tych latach był modnym uzdrowiskiem. Wyobrażam sobie, że małżeństwo moich pradziadków było swego rodzaju mezaliansem, podobnym do tego z „Nocy i dni”. Kiedy zobaczyłem film Antczaka, dość wierną adaptację powieści Marii Dąbrowskiej, zakrzyknąłem z podziwem: – Przecież ta Niechcicowa to moja babunia – czyli owa Maria, urodzona w Michałowicach, córka Ludwika Libury. Na co moja matka odpowiedziała: – Nie, to moja babka – a zatem żona nauczyciela z Michałowic. Piszę o tym, by uzmysłowić nastrój epoki, w której żyli moi pradziadkowie, a tak wspaniale zapisała go w powieści Maria Dąbrowska. Urodzona na Syberii żona Ludwika tkwiła ciągle w aurze powstania styczniowego. Na swój sposób tęskniła za miejscem urodzenia. Złoszcząc się, używała rosyjskich zwrotów. Spadło coś ze stołu, ktoś chciał umknąć niepostrzeżenie: – Kuda, Iwan Duraczok! – krzyczała. Nuciła też: „Może w moim pokoleniu znajdzie się zabójca cara...” – z najszczerszą intencją przekazywaną w rodzinie od zawsze w jej pamięci. Maria z Rucińskich Liburowa żona Ludwika oraz Ludwik Libura – zdjęcie z tych najpiękniejszych lat jego życia przedstawia go, jako bardzo urodziwego mężczyznę, o regularnych, niemal pańskich rysach twarzy, inteligentnym i śmiałym spojrzeniu. Z jego twarzy bije szlachetność i energia, a bujny sarmacki wąs dodaje męskości i powagi 23 Później z nostalgią wspominała wielkomiejskie przyjemności, jak teatr, przedstawienia cyrkowe, rewie, operetki, czy nawet opery, spacery w Łazienkach lub Parku Saskim. W pierwszej scenie III części „Dziadów” A. Mickiewicza – słowa te brzmią nieco inaczej: (...) Może w moim pokoleniu zrodzi się Palen dla cara. Wyjaśnijmy – Piotr Piotrowicz Pahlen (1778–1864) generał rosyjski, organizator spisku, który w roku 1801 doprowadził do Piotr Piotrowicz Pahlen zamachu na cara Pawła I Romanowa. W latach 1806–1807 wyróżnił się w kampanii w Polsce. Uczestnik kampanii w 1831 r. w czasie powstania listopadowego. Paweł I Romanow (1754–1801) prawdopodobnie był synem Katarzyny II, z jej związku z hrabią Sołtykowem. Sam uważał się za syna króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego. Jedną z jego pierwszych decyzji po koronacji, było zwolnienie z twierdzy w Petersburgu gen. Tadeusza Kościuszki, który wolność tę opłacił przysięgą wiernopoddańczą. Jednak obaj zaprzyjaźnili się ze sobą, a car zamiast oferowanych polskiemu generałowi 1000 „dusz”, wypłacił mu, na jego prośbę, 60 tys. rubli – ogromny majątek, dzięki któremu Kościuszko ponownie wyjechać mógł do Ameryki. Piotr I – nielubiany przez szlachtę i arystokrację rosyjską za próby umniejszenia ich przywilejów, zginął – uduszony szarfą dekorującą jego mundur – protestując przeciw wymuszanej na nim abdykacji na rzecz syna – Aleksandra I Pawłowicza, co i tak nastąpiło Car Paweł I Romanow po jego śmierci. Na podst. Wikipedia Opowiadała dzieciom o swoim życiu tam na obczyźnie, o swoich rodzicach. O ojcu, który padł ofiarą intrygi, choć tylko sprzyjał powstaniu nie biorąc w nim udziału, i za to spotkała go zsyłka. O matce – krok w krok podążającej najpierw za aresztowanym w Olkuszu, później więzionym w warszawskiej cytadeli mężem, czekającym wywózki, by – około Wielkanocy 1864 roku – po upokarzających staraniach o zwolnienie u samego oberpolicmajstra Trepowa – wyjechać dobrowolnie ze współmałżonkiem, zesłanym na kilka lat katorgi, a później osiedlenie w Tielmie. Tam, też urodziła się Maria – przyszła żona Ludwika Libury. Fiodor Fiodorowicz Trepow (1812–1889) – rosyjski gen. kawalerii, oberpolicmajster Sankt Petersburga, oberpolicmajster warszawski (1860–61), gen. – policmajster Królestwa Polskiego (1863–66). Brał udział w tłumieniu powstania listopadowego i styczniowego. Źle czuła się na wsi – w kuchni, oborze czy stajni – choć była do krówek i świnek służąca, a Franek do koni. Z pretensjami do szlacheckiego pochodzenia (acz zaściankowego) rodu Rucińskich herbu Ogończyk powiadała, że mąż – nauczyciel – zesłał ją na Sachalin, wszak gazety warszawskie do Michałowic czy Kaliny szły z dwutygodniowym opóźnieniem. Syn Ludwika – Innocenty Libura, we wspomnianych „Dziejach Rodziny”, które Herb Ogończyk tu obficie cytuję, pisze dalej o Ojcu: Przeniesienie w 1903 r. – z Michałowic do Kaliny Małej – dla Ojca, kochającego ziemię i pracę na roli, musiało być bardzo bolesne i krzywdzące. Nie sądzę bowiem, znając jego charakter, by posiadanie gospodarstwa rolnego odbijać się mogło niekorzystnie na jego pracy w szkole. A takie być może motywy kierowały gubernialnym inspektorem z Kielc. Może też nie podobało mu się, że uczniowie śpiewali hymn państwowy „Boże cara chrani...” – o zgrozo po polsku... Z opowieści mojej babki, Marii – córki Ludwika – pamiętam, że uczył większą liczbę dzieci, niż było to uzgodnione z władzami. Uczył niekoniecznie tego, co było dopuszczalne w zatwierdzonym programie, dlatego w sadzie okalającym szkołę często czatowały warty, by uprzedzić o niespodziewanym inspektorze czy gubernialnym aparatczyku. Po siedmiu latach znowu (z Kaliny) przenoszą Ojca, niby awansem, na rok do Miechowa, jeszcze rok w Słaboszowie – ostatni 40 rok służby nauczycielskiej – i w 1912 r. przechodzi na emeryturę. Około 1914 r. przenosi się z rodziną do Olkusza dla kształcenia synów. Najstarsza córka kontynuuje naukę – Do ojczyzny przyjechała Maria, mając około 17 lat – zasmakowawszy ledwo życia w Warszawie, gdzie pracowała jako szwaczka w znanej firmie Braci Jabłkowskich. Dom Towarowy Braci Jabłkowskich – początkowo jako mały sklepik – założony został w 1884 r. w Warszawie, a 7 listopada 1914 r. rozpoczął działalność w 6-kondygnacyjnym gmachu przy ul. Brackiej 25 – jako największy dom handlowy w Polsce. Lata największej świetności przeżywał w dwudziestoleciu międzywojennym; czynny także w czasie okupacji. Firma wspierała walczących w Powstaniu Warszawskim – zaopatrując ich w odzież, obuwie i żywność. Produkowano tu także amunicję. Budynek szczęśliwie przetrwał bombardowanie miasta, a w 1945 r. rozdzielano w nim towary UNRRA. Na podst. Wikipedia Maria Liburowa w późniejszym wieku 24 Ludwik Libura w późniejszyn wieku najpierw prywatnie w Miechowie u pani Czaplickiej, a następnie w III – ostatniej klasie progimnazjum Niny Rublenczan w Kielcach. Woził ich w młodości niezmordowany Ojczulek do Pińczowa, do Kielc, wreszcie do Miechowa i Olkusza, by ich w szkołach umieścić, dać wykształcenie i zawód. Wojna pozbawiła Ludwika Liburę wypracowanej i uskładanej emerytury. Angażuje się w życie społeczne miasta. Dzieci za przykładem ojca również biorą z przejęciem udział w wydarzeniach obejmujących cały kraj ponad zaborami a mających także swe odbicie w Olkuszu. Córka Maria przystaje do POW, na której czele w mieście stoi późniejszy minister aprowizacji inż. Antoni Minkiewicz. To ona z Kielc przywozi ideę skautingu. Staje na czele pierwszego plutonu skautek olkuskich. Jej braci – jak pisze Innocenty – porywały obrazy niemal z napoleońskich czasów: przemarsze różnobarwnych wojsk, huk armat, witanie wymarzonych oddziałów wojska polskiego, strzelców i legionistów, a potem od wiosny 1915 r. ćwiczenia i wycieczki Dzieci Ludwika i Marii Liburów w drużynie skautowej. Otwarte w 1916 roku szkoły polskie: rzemieślnicza i gimnazjum, dają ojcu możność pracy i skromny zarobek, a dzieciom dostęp do dalszej nauki. Prócz lekcji w Szkole Rzemieślniczej prowadzi księgarnię i bibliotekę Polskiej Macierzy Szkolnej, wizytując z jej ramienia i organizując szkółki po wsiach powiatu olkuskiego. W 1936 r., 25 sierpnia w dniu swoich imienin umiera w leśniczówce Trzcianka k/Kumiałki u swojego najmłodszego syna Józefa, inżyniera leśnika. Po roku jego zwłoki, zgodnie z wolą zmarłego, ekshumowane są na cmentarz w KośRodzinne groby na cmentarzu w Kościelcu; po prawej – Anny i Feliksa Liburów, po lewej – Ludwika Libury z wyrytym napisem: LUDWIK LIBURA NAUCZYCIEL I WYCHOWAWCA KILKU POKOLEŃ 1854– 1936 DROGIEMU OJCU DZIECI I WNUKI cielcu. Ludwik Libura spoczywa obok swoich rodziców: Anny z Rojewskich i Feliksa. Opowieść rodzinna wije się, wplatając w narodowe dzieje, a Michałowice odgrywają w niej znaczącą rolę. W mojej pamięci urastają do wymownego symbolu na osobisty użytek. Czy jednak można nie podzielić się wspomnieniami? – wierzę, że znajdą cierpliwego odbiorLudwik Libura siedzi w środku, stoi – Walerian, poniżej syn Józef z żoną Julią i wnukiem Andrzejem – w Trzciance k/Kumiałki (grodnieńskie), ostatnim miejscu pobytu cę, wszak historia zaczyna się od rodzinnego domu, a nie Liburów od szkolnych lekcji historii. Dziś często spotykam się – i przeżywam boleśnie – z oświadczeniem: „Mnie historia nie interesuje”. Albo jeszcze gorzej: „Mnie historia nie obchodzi”. A tu rzecz idzie nie o to, aby każdy był historykiem, lecz by miał osobiste, serdeczne podejście do przeszłości, by tę przeszłość odczytywał, znajdował, poszukiwał jej w swoim najbliższym otoczeniu, a zatem także i w Michałowicach. To dla współczesnych mieszkańców tej, szczególnie zapamiętanej przez potomnych Ludwika Libury, miejscowości – wpisanej znacząco w dzieje Narodu i Państwa – przekazałem tę opowieść. Wspominał Michał Buczak, obficie cytując przekazy rodzinne. Kursywą wyodrębniono fragmenty, zaczerpnięte z maszynopisu Innocentego Libury: „Dzieje Rodziny Liburów z Łękawy”, które na nowo zredagowano dla potrzeb niniejszej publikacji. Odnotowana w „Pamiatnoj Kniżkie Kieleckoj Guberni – rok 1896” data rozpoczęcia przez Ludwika Liburę pracy w Michałowicach właśnie w owym roku, jest sprzeczna z przekazem rodzinnym na ten temat (1886) – przyp. Red. Na koniec kilka rodzinnych zdjęć z epoki. Tę rodzinną galerię rozpoczyna fotografia 17-letniej Marii Rucińskiej, przyszłej żony Ludwika Libury 25 W Kronice szkoły w Michałowicach czytamy dalej: (...) Dzieci uczęszcza do szkoły 200 – wszystkie 4 oddziały mieszczą się w jednej sali szkolnej. W zaborze rosyjskim szkoła stanowić miała główne narzędzie rusyfikacji. Już w 1864 r. – zaraz po upadku powstania styczniowego – zadekretowano nową organizację szkolnictwa. Istniały wówczas dwa typy szkół – jednoklasowe o jednym nauczycielu i czterech oddziałach (wstępnym, pierwszym, drugim i trzecim) i dwuklasówki o dwóch nauczycielach i sześcioletnim czasie trwania nauki. Jednoklasówka posiadała jedną izbę lekcyjną, zaś dwuklasówka – dwie izby; jeśli były klasy równoległe, przybywała 1 izba i 1 nauczyciel. W szkołach ludowych język rosyjski wprowadzono jako przedmiot dopiero w 1871 r., a jako język wykładowy w 1885 r., czyli 14 lat później. Dla szkół elementarnych (początkowych) na wsi, próbowano już wcześniej wprowadzić specjalne podręczniki do nauki religii, rachunków oraz elementarze, w których polskie teksty drukowano cyrylicą. Pierwszy tego typu eksperymentalny podręcznik języka polskiego ukazał się w roku 1856 – był to Elementarz dla dzieci wiejskich. Po nim pojawiły się następne. Oświata ludowa miała być skuteczniejszym sposobem wiązania mas ludowych z państwem rosyjskim, toteż nad nauczycielstwem wiejskim roztoczono ścisły nadzór policyjny, a do seminariów nauczycielskich przyjmowano głównie synów chłopskich. Poziom kształcenia był w nich b. wąski i w zasadzie ograniczał się do materiału, który przyszły nauczyciel miał przekazać uczniom oraz do metodyki nauczania. Na podst. – Kalendarz Lubelski 1965 Fot. – Kultura – Cyrylicą po polsku Internet (...) W pierwszych dniach sierpnia 1914 r. wybuchła wojna przechodziły przez kancelarię. Było to o tyle praktyczniejsze, że europejska, naukę przerwano i nie było jej przez cały rok, gdyż dzieci frontowym wchodem dostawały się do obu klas. Brak jedw budynku szkolnym mieściły się kwatery wojsk, następnie nak było jeszcze jednej izby, w której mieściłaby się klasa V-ta. żandarmeria gminna. Aż dopiero w październiku 1915 r. wzno- Istniał tu w Michałowicach „Dom Ludowy” i w tym to „Domu Ludowym” (barak zabrany z Komory), (...) przez trzy miesiące wiono lekcje pod okupacja austryacką. Michałowice smutny przedstawiały widok – dwory sąsied- mieściła się dziatwa klasy V. nie poniszczone – okolica porosła mogiłami – wszystko świadDo szkoły tutejszej należy 1,5 morga obszaru, na którym stoi czyło, że i tędy przeszły okropności wojny. Znikły natomiast szkoła nowa, (mieszkalna – przyp. red.) budynek starej szkoły nienawistne słupy graniczne – zawitał do szkoły polski język (pod strzechą – przyp. red.), stodoła z chlewami. W części tego wykładowy. obszaru sad ogrodzony wspólnie z sadem sekretarza gminy. (...) 1 września 1916 r. był dniem pamiętnym dla szkoły na(...) I tak, w budynku starej szkoły mieściła się policja i zaszej, zawieszono bowiem na szkole tablicę z orłem polskim. (...) mieszkała prywatnie jedna z nauczycielek. zaprowadzono gimnastykę skautowską, (...) powstał też kurs (...) Otóż, po rozmaitych kłopotach i awanturach, wyforoanalfabetów – zapisało się 15 dziewczynek i 3 chłopców. wałem nieprawnie zainstalowanych gości, uzyskując przez to (...) 6 marca 1917 r. otwarto ochronkę, a zarazem odbyło się pomieszczenie na nowo utworzyć się mające klasy, w budynku jej poświęcenie, którego dokonał ksiądz Wroński, starej szkoły, budynki zaś gospodarcze na cele proboszcz miejscowy. swoje przeznaczając. W roku szkolnym skleciłem (...) W 1919 r. szkoła w Michałowicach zostajedną izbę szkolną, przepierzając kuchnię poliła zmieniona na V-cio klasową – i jest w reorgacji deskami. W połowie była klasa, a w połowie jeszcze gotowała się strawa dla policjantów. (...) nizacji na VII. klasową. Deski się rozeschły, porobiły się szpary, przez Rok szkolny 1919/20 – Nowy kierownik – które woń kapusty, grochu i rozmaitych pieczeWł. Niedojadło – zapisał w Kronice: Objąłem ni i niepieczeni przedzierała się z kuchni do klasy kierownictwo tut. szkoły podówczas 4-klasoi drażniła i dzieci i nauczyciela. Stuki, ryki itp. wej (...), w warunkach nie do pozazdroszczenia. urozmaicały naukę. (...) Izba szkolna właściwie jedna w budynku szkolRok drugi mego kierownictwa (1920/21) roznym, drugą izbę szkolną zainstalowano w popoczął się przygotowaniem ubikacyj na pomieszkoju kierownika szkoły tak, że dziatwa szkolna czenie 6 klas. Z mieszkania (nauczycielki, któprzechodziła (...) przez kuchnię. (...) przetransGodło Polski z lat 1916–27 portowałem tę klasę do drugiego pokoju, a dzieci ra odeszła – przyp. red.) wyforowałem klasę 26 kompletnie. W budynku starej szkoły urządziłem 4 izby szkolne. (...) Szkoła stała się 6- klasową. Uczniowie starszych klas z okresu II wojny światowej opowiadają, że budynek ten stał jeszcze w latach 1940 – 41, a oni biegali tam, by do słów śpiewanej wspólnie piosenki podskakiwać na ruszających się deskach podłogi, co powodowało wzbijanie się tumanów kurzu. Taka zabawa... Ktoś inny przypomniał sobie, że uczył się czasami w drewnianym budynku pod strzechą... Niestety, innych szczegółów dotyczących wyglądu tej najstarszej michałowickiej szkoły, nikt dzisiaj nie pamięta... Możemy jedynie przypuszczać, że najprawdopodobniej niewiele różniła się architektonicznie od pierwszego budynku tutejszego urzędu gminy, który był parterową, pobielaną, murowaną lecz krytą strzechą chałupą z roku – zapewne – ok. 1866, kiedy to Michałowice – podobnie jak wiele innych miejscowości w tej okolicy – uzyskały status gminy i być może wówczas postarały się o posiadanie gminnej 2-klasowej szkoły. Prawdopodobnie była to pierwsza tutejsza szkoła. W wielu pobliskich wsiach istniały już wcześniej szkółki parafialne, jednakże Michałowice wówczas nie stanowiły jeszcze parafii... O budowie (nowej) szkoły wciąż nie ma mowy. (...) W lipcu (1924 r.) zjechała komisja dla zbadania stanu szkoły (...) i orzeczeniem swym zamknęła szkołę. Radość nastąpiła u członków samorządu wiejskiego, niestety nie na długo. Zebrałem zebranie włościańskie, wybrano delegatów i wyjechaliśmy do Miechowa – wystaraliśmy się o pożyczkę 900 złotych – inspektorat szkolny zmusił Samorząd Szkolny do wyremontowania szkoły. (...) 1925 r. – Jedna sala wynajęta u Dyląga Jana na lat 3. Jest to izdebka nie mogąca pomieścić nawet 20 dzieci. Ponieważ nauka odbywa się rano 8.00–12.20 po południu zaś od 12.45 do 5.10, zakupiłem odpowiednią ilość lamp do klas, tak że nauka odbywa się mniej więcej normalnie. Z dniem 1 lutego 1925 zostałem zamianowany nauczycielem gimnazjum w Kaliszu. Odchodzę z przekonaniem, że spełniłem swój obowiązek, tak, jak mi sumienie dyktowało i ku ogólnemu zadowoleniu władz bezpośrednich tj. inspektoratu szkolnego. Odchodząc – życzę szczęścia w dalszej pracy dla dobra ojczyzny. Podpisał – Wł. Niedojadło (...) Na rok przyszły, tj. 1921/22 została szkoła w Masłomiący jako samoistna zniesioną i przydzieloną do szkoły w Michałowicach. (...) Staram się obecnie o budowę nowego gmachu szkolnego dla 7-mio kl. szkoły. (...) Nauka (w obu budynkach szkolnych) odbywała się rano i po południu w klasach ciemnych, zagrzybiałych – więcej nadających się na chlewy niż jakiekolwiek pomieszczenia ludzkie. Dążę całym wysiłkiem do budowy szkoły. W tym celu zawiązał się komitet – (...) w osobach Bubki Wojciecha, Jaskółki Franciszka i mojej, który postarał się o plany u architekta p. Jurkiewicza w Krakowie. Dozór szkolny uchwalił budowę 7-kl. szkoły w Michałowicach i budowa tej szkoły zaczęła zataczać coraz jaśElementarz Geograficzny 1921 niejsze kontury. Dzień 30 grudnia br. to dzień nad wyraz ważny dla tut. szkoły. Zebranie gminne uchwaliło budowę szkoły i na ten cel przyznało jako pierwszą ratę 30.000.000 marek. (Jednak na skutek zakulisowych działań przeciwników budowy szkoły, z robotą nie ruszono – przyp. red.) Przez dach na nowej szkole od czterech lat (...) cieknie do sieni i kuchni, a krokwie gniją. (...) Dach na starej szkole nie naprawiony, leje się do wszystkich klas czterech. Podwójnych okien do klas nie dano. Przedsionka do klas w starym budynku nie dobudowano. Studni nie naprawiono. Okien nie wykitowano. Zamków nie naprawiono. Remont rozpoczęto dopiero 15/8 (o tyle, o ile) i skończono z dniem 1 września 1923 r. Mimo uporu i przeciwieństw ze strony miejscowych czynników samorządu tak szkolnego, jak i gminnego (...) szkoła tut. stała się (...) szkołą siedmioklasową. Dopiąłem celu. Wprawdzie budynek nie odpowiada całkowicie wymaganiom szkoły, wprawdzie zawziętość wspomnianych jednostek nie ustaje na krok w burzącej pracy, płyną skargi fałszywe do inspektoratu szkolnego na mnie (...). Rok szkolny 1925/26 – Z dniem 1. września 1925 r. objąłem kierownictwo tutejszej szkoły. Ponieważ poprzednik mój odjechał przed tygodniem po oddaniu majątku szkolnego w ręce głównego opiekuna szk. p. Piotra Nowaka – zatem nie miałem możności zetknąć się bezpośrednio z byłym kierownikiem i zasięgnąć informacji niezbędnych dla kontynuowania pracy po linji zamierzeń poprzednika. Z poprzednich zapisków widzę – że czeka mię tutaj praca w kierunku uświadomienia niektórych czynników społecznych i urobienia ich przychylności dla dobra oświaty narodowej na terenie tutejszej wsi. (...) Kierownik Szkoły – Ignacy Wacyk Rok szkolny 1926/27 – (...) W tym roku szkole udało się uzyskać dwie nowe sale szkolne wynajęte pod jednym dachem – odległe od budynku głównego ca 200 kroków. Temsamem większość dzieci będzie uczęszczała przed południem, poza dwoma oddziałami (...) które z braku sal i odpowiedniej ilości sił nauczycielskich – będą zmuszone pobierać lekcje po południu. (...) Zakończenie roku szk. 1926/27 odbyło się 27czerwca. (...) była urządzona 3-dniowa wystawa prac szkolnych – zwiedzana licznie przez miejscową ludność, która nie ukrywała podziwu nad obecnym poziomem nauki w porównaniu do szkoły zaborczej. (...) Kierownik szkoły z okazji 10-lecia szkoły w Polsce Niepodległej (...) odczytał spis abiturientów tut. szkoły sprzed 10-ciu laty, którzy mieli pierwsi szczęście po tylu latach niewoli ukończyć szkołę polską. Rok szkolny 1927/28 (...) Należy zanotować fakt zainstalowania stacji telefonicznej, na skutek inicjatywy kierownika szkoły, a przy materjalnem poparciu grona naucz. Telefon został uruchomiony jeszcze w ub. roku szk. ok. 15 kwietnia 1927 r. W związku z akcją propagandy wychowania fizycznego i przysposobienia wojsk., została założona przy tut. szkole strzelnica małokalibrowa 50-cio metrowa z rowem strzeleckim i kulochwytem obok boiska szkolnego na gruncie p. Tadeusza Dąbrowskiego (z michałowickiego dworu), który ofiarował na ten cel część pola ornego. (...) Dzięki ofiarności i współpracy grona nauczycielsk. oraz kilku osób z poza grona (członków Związku Mł. Wiejskiej) – 27 szkoła po długich oczekiwaniach uzyskała wczoraj odbiorczy aparat radiowy z głośnikiem. Nowy ten nabytek ma na celu szerzenie oświaty pozaszkolnej wśród młodzieży i dorosłych. W tym celu będą udzielane audycje niedzielne dla dorosłych – zaś w środy i soboty dla dziatwy szkolnej. (...) Rok szkolny 1928/29 – (...) W tym roku powstał 4-ro głosowy chór szkolny pod kierunkiem p. Józefa Kucharskiego, który dzięki specjalnemu uzdolnieniu postawił ten chór na właściwym poziomie. (...) W tym roku odbyły się wycieczki szkolne do Ojcowa i Wieliczki (...). pierwsze materjały, jak wapno, cegła i deski. Niestety – tempo budowy jest dość powolne, a przyczyny tkwią głównie w braku zasobów gotówkowych w Kasie gminnej i wynikających stale kłótniach (...). Za cały ten rok szkolny zdołano zaledwie wyprowadzić mury fundamentowe, a zatem niema widoków, by od przyszłego roku szkolnego dzieci znalazły pomieszczenie w nowym budynku. Budynek ten jest projektowany na 8 sal lekcyjnych (4 sale na parterze i 4 sale na piętrze) z tem, że narazie ma wykończyć się tylko część parterową a piętro pozostanie się do czasów lepszej konjunktury gospodarczej. W myśl dalszych projektów – obecny budynek szkolny ma być całkiem oddany w przyszłości na mieszkania nauczycielskie. Rok szkolny 1932/33 – (...) Budowa szkoły posunęła się o tyle naprzód, że wyciągnięto mury parterowe i na tem koniec! W dalszym ciągu brak funduszów w gminie! Wieliczka 1929 Rok szkolny 1929/30 – (...) W danym roku szkoła uzyskała dzięki ofiarności dziatwy i władz gminnych nowy nabytek jako pomoc naukową, a mianowicie lampę projekcyjną wraz z 1000 zgórą obrazów do wyświetleń za cenę zgórą 700 zł. (...) Rok szkolny 1930/31 – (...) Na terenie szkoły prowadzono: Szkolną Kasę Oszczędności, sklepik uczniowski, harcerstwo męskie i żeńskie oraz kursy wieczorowe dla dorosłych w miesiącach zimowych. (...) Do najpiękniejszych uroczystości należy zaliczyć święto sportowe i święto pieśni, jakie nasza szkoła zorganizowała w Michałowicach dla kilkunastu szkół południowej części powiatu (...). Dzięki dogodnym warunkom terenowym, dobrze uplanowanej organizacji i znakomitym zespołom jakie dały szkoły Michałowic, Więcławic, Słomniki i Iwanowice (...) – uroczystość ta nie miała równych sobie. Poszczególne momenty obrazów gimnastycznych zostały sfotografowane przez samolot Aeroklubu Krakowskiego, który przyleciał specjalnie, dokonać zdjęć z tej uroczystości. Niezliczone tłumy publiczności przy pięknej pogodzie wypełniły szczelnie obszerną łąkę gromadzką – a wrażenia dnia tego pozostaną długo w pamięci miejscowego i okolicznego społeczeństwa. Rok szkolny 1931/32 – (...) Gmina przystąpiła nareszcie do realnej pracy dokoła budowy budynku szkolnego. Skończyły się tyloletnie narady i obrażania się w sferze czczych projektów – a przystąpiono do dzieła realnie! Oto w dniu 18. września zjawiły się na placu budowlanym Wycieczka do Wieliczki – 1934 r. Rok szkolny 1933/34 – (...) Budowa szkoły posunęła się znacznie naprzód dzięki pożyczce, jaką gmina uzyskała z Tow. Popierania Budowy Szkół w wysokości 1000 zł. – Nareszcie mury zostaną w ciągu lata przykryte dachem i jest nadzieja, że w jesieni tj. we wrześniu uzyskamy przynajmniej dwie sale lekcyjne! Rok szkolny 1934/35 – Ten rok szkolny zamykamy pod znakiem żałoby narodowej, którą okryła się cała Polska z powodu zgonu Pierwszego Marszałka Polski śp. Józefa Piłsudskiego. Jeszcze nasza szkoła nie tak dawno, bo w dniu 30. marca 1935 r. otrzymała od Pana Marszałka list z podziękowaniem za życzenia Imieninowe. A w dniu 13. maja br. wstrząśnięta tragiczną wieścią wysłała na ręce Pani Marszałkowej i Jej Córek list kondolencyjny, włączając do codziennych modlitw przed- i polekcyjnych modlitwę za spokój duszy śp. Marszałka. (...) Jako historyczny fakt, godny zanotowania należy z radością zapisać – to doprowadzenie budowy szkoły pod dach i oddanie do użytku 2-óch sal lekcyjnych, co nastąpiło wśród zimy. W dniu 15. stycznia 1935 roku! Fakt ten – dziwnym zbiegiem okoliczności zbiega się z 10leciem mego kierowania szkołą w Michałowicach. Wprawdzie Honorowa warta przy trumnie J. Piłbrakuje jeszcze conajmniej 4-ech sudskiego 28 Nauczyciele wraz z uczniami na tle frontowej ściany budynku szkoły w Michałowicach (ok. 1936–37 r.) – od lewej siedzą: Pocięgiel Maria, Wacyk Helena, Sosnowska Józefa, Wacyk Ignacy – kierownik szkoły, Kucharski Józef, Sosnowski Jan. W trzecim rzędzie od dołu, po prawej stronie, w ubranku w paski – stoi wśród uczniów Lucjan Bednarczyk – syn Andrzeja Bednarczyka, pierwszego wójta gm. Michałowice w powojennej Polsce (od r. 1945) izb lekcyjnych, ale dalsze zabiegi gminy o uzyskanie drugiej pożyczki w Tow. Popierania Budowy Szkół rokują nadzieję, że wykończenie całego budynku – to kwestja najbliższych miesięcy. Z przykrością jednak trzeba stwierdzić, że (miejscowe – przyp. red.) Koło Popierania Budowy Szkół nie rozwija się jakby należało, a hamulcem jest tutaj wysokość składki członkowskiej (4 zł. rocznie), co dla rolników przedstawia dość poważny wydatek. Rok szkolony 1935/36 – Nadzieje dalszego uzyskania izb lekcyjnych w nowym budynku szkolonym na ten rok szkolny częściowo spełniły się! Uzyskaliśmy (...) dalsze 2 sale i obecnie szkoła mieści się już w 4-ech nowych salach. Brakuje jeszcze 2-óch sal, na które – jak się okazuje nie prędko możemy liczyć. (...) Wskutek tego dzieci muszą jeszcze lokować się w „starej szkole”, pamiętającej czasy z roku 1860; stan higieniczny tej starej rudery urąga najprymitywniejszym zasadom zdrowotności. Rok szkolny 1936/37 – (...) Budowa, względnie wykończenie nowego budynku utknęło na martwym punkcie! Gmina pomimo uzyskania pożyczki w Tow. Popierania Budowy Publ. Szkół Powszechnych nie uczyniła zgoła ani jednego kroku w kierunku wykończenia budynku czy choćby jednej dalszej sali. (...) Tymczasem budynek niszczeje, fundamenty są stale zalewane przez wody burzowe, w klasie od strony północno-zachodniej rzuciła się wilgoć i pleśń, mury przepuszczają mróz do wewnątrz, słowem budynek z takim trudem wzniesiony, z każdym rokiem chyli się ku ruinie, tracąc na swej wartości! (...) Wewnętrzne życie szkoły natomiast, pomimo złych warunków higienicznych płynie torem normalnym. (...) Nauczyciele z dziećmi na tle szkoły od strony boiska. Fotografia sprzed 1949 r. Wyraźnie widać brak rowu odwadniającego – stąd m.in. kłopoty z zagrzybieniem budynku 29 Wycieczka do Kalwarii Zebrzydowskiej (...) Stwierdzono ponad wszelką wątpliwość, że fundusze uzyskane na wykończenie nowego budynku szkolnego zostały przez Gminę użyte na rozszerzenie mieszkania służbowego, dla nowego sekretarza gminy (...). Tego rodzaju fakt nie wróży naszej szkole pomyślnych warunków rozwojowych. (...) Rok szkolny 1937/38 – (...) Z wycieczek krajoznawczych odbyto w tym roku dwie: jedną pod przewodnictwem Ks. Prefekta Bajera Andrzeja do Kalwarii Zebrzydowskiej – drugą do solni w Wieliczce. Rok szkolny 1938/39 – (...) Nadmienić należy, że władze wojskowe zarządziły w tym roku kurs obrony przeciwlotniczogazowej (Oplg.) dla nauczycielstwa z całego powiatu i każda szkoła była obowiązana wydelegować do Miechowa na ten kurs po dwie siły nauczycielskie. (...) Odnieśliśmy stąd dość przykre wrażenie – że należy liczyć się poważnie z wybuchem konfliktu zbrojnego w Europie. Oby to uczucie okazało się nieprawdziwem, gdyż Ojczyzna Nasza zaledwie zaczęła dźwigać się po ostatniej wojnie do życia i potrzebuje jeszcze wielu, wielu lat, by mogła stanąć twardą stopą i oprzeć się zakusom wrogów. Rok szkolny 1939/40 – Dzień 1 września 1939 r. – to dzień wybuchu strasznej wojny! (...) Budynki szkolne zajęte na kwatery dla wojska, ławki szkolne z jednej klasy idą na materiał opałowy i na żłoby dla koni, jedna sala w starym budynku zamieniona na stajnie, to samo dzieje się z ubikacjami w suterynach nowego budynku. Przerwa w nauce trwa do końca października 1939 r. (...) Nauka teraz – to właściwie namiastka dawnej szkoły – władze szkolne zabroniły nauczania geografii i historii oraz używania jakichkolwiek książek szkolnych. (...) W nauczaniu należy ograniczać się tylko do sztuki pisania i czytania oraz trochę rachunków. Wszelkie przejawy ducha polskiego (czucie i myślenie po polsku) są zarządzeniem władz surowo zabronione. Dzieciom żydowskim wstęp do szkoły zabroniony, więc niektórzy nauczyciele ryzykują na prywatne ich nauczanie. Dwa odbiorniki radiowe szkoła musiała odesłać do Miechowa. Następuje redukcja nauczycieli. Świeżo zakupione (w sierpniu 1939 r.) książki do biblioteki uczniowskiej musimy ukryć poza obrębem szkoły u pewnego zaufanego gospodarza, gdyż biblioteka szkolna jest zarejestrowana i czeka na wysyłkę – łącznie z podręcznikami szkolnymi – do Miechowa. Rok ten, to rok depresji duchowej i materialnej szkoły! Systematyczne prowadzenie kroniki szkolnej w tych warunkach jest wykluczone – należy ograniczać się w czasie tej strasznej okupacji jedynie do suchego notowania faktów, a samą kronikę przechowywać w miejscach niedostępnych dla oka Gestapo! Niemieckie tabory wojskowe 30 Rok szkolny 1940/41 – (...) Do szkoły przestało uczęszczać 23% uczniów, z braku obuwia, ubrania i pogarszania się stanu materialnego rodziców. Na 45 dzieci – przypada jeden nauczyciel (przyp. red.) Fotografia z roku 1940–41; w tle budynek szkoły, wzniesiony w latach 1931–38. W środku od lewej – siedzi Kazimiera Nowak (obecnie Bubka). Z lewej strony zdjęcia, widoczny fragment starej stodoły szkolnej i studni pod daszkiem (...) Na miejsce skasowanych podręczników zostaje wprowadzony „Ster” – czasopismo gadzinowe dla dzieci od III–VII kl. (...) Skasowano wszelkie dotychczasowe organizacje uczniowskie i komitet rodzicielski. Nauczycieli zaprzęga się do pracy w Komisjach kontyngentowych (zabieranie chłopu produktów rolnych) i używa się nas jako nagonkę propagandową na wyjazd do Niemiec na roboty. Skutkiem tego Nauczycielstwo staje się mimo własnej woli wrogiem w oczach społeczeństwa. Oczywiście – dotychczas udaje się nam wykręcać od tej „pracy ku zwycięstwu”, ale jak długo to potrwa? Rok szkolny 1941/42 – W tym roku powstaje przy tut. szkole, dzięki zabiegom działacza chłopskiego w powiecie p. Gawlikowskiego – Szkoła Rolnicza dla chłopców powyżej 14-go roku życia. Chodzi tutaj o ratowanie młodzieży dorastającej przed wywożeniem do Niemiec. (...) Wiadomo mi, że władze niemieckie (...) obiecują „nietykalność” szkołom rolniczym w celu podniesienia „kultury rolnej” – czytaj: wydajności gleby dla celów kontyngentowych „Dystryktów”. (...) Wprowadzono w korespondencji służbowej jęz. niemiecki jako obowiązujący wszystkich nauczycieli. Żąda się od nauczycieli i uczniów „dowodów aryjskich” (...). Odebrano szkołom wszystkie mapy i obrazy. (...) Władze naciskają na zbieranie żelaziwa, szmat itp. dla przemysłu wojennego. (...) W tym roku w naszej wsi nowość: gromada organizuje spółdzielnię pod nazwą „Zgoda”. Jeden z naszych kolegów ryzykuje tajne nauczanie, co idzie już od kilku miesięcy bez przeszkód. Rok szkolny 1942/43 – (...) Łapanki na roboty do Niemiec w tym roku odżyły ze zdwojoną siłą. Władze żądają wykazów uczniów kl. VII, którzy (...) wchodzą w rachubę jako siła robocza na eksport przez „Urząd Pracy”. Częste przemarsze wojsk, zajmowanie budynku szkolnego na kwatery dla wojska – wytwarzają taką sytuację, że nauka może odbywać się tylko w 1 izbie na 3 zmiany, po 3 godziny dziennie. Obniża to wielce poziom nauki (...). (...) W tym roku obchodzimy rzadki jubileusz 60-lecia kapłaństwa tut. Księdza Kanonika Wrońskiego Michała w dniu 16. maja 1943 r. (...) Tajne nauczanie w tym roku rozwinęło się bardziej – już mamy w kilku punktach komplety składające się z dzieci godnych zaufania i żądnych dobrego kształcenia się. Obejmują one materiał klas I–III gimnazjum oraz historię i geografię na poziomie szkoły powszechnej. Ks. Michał Wroński w otoczeniu Rok szkolny 1943/44 – miejscowej elity – jubileusz 50-lecia Kapłaństwa (...) Od 4 kwietnia br. na szkołę zwaliły się takie masy wojska i taborów, że usunięto nas zupełnie z budynku szkolnego. Szkoła nasza od tej daty zostaje zamieniona na punkt przelotny dla oddziałów idących na wschód i kwaterujących po parę tygodni każdy. Każda z tych formacyj wojskowych dorzuca w ciągu swego pobytu po dużej cegiełce do stanu zniszczenia dobytku szkolnego. (...) Od kwietnia do lipca spalono wszystkie ławki z 4-ech izb lekcyjnych. Następnie uległy zniszczeniu wszystkie piece, zamki i drzwi, szyby w oknach zamalowano sadzami na czarno w związku z akcją „zaciemniania” w czasie nalotów. Nauka odbywała się w dwóch małych izbach w Zerwanej u gospodarza Kradzienia – dzieci uczyły się co drugi dzień (7 klas przy dwóch izbach). Tajne nauczanie w tym roku idzie całą parą! Rok szkolny 1944/45 – (...) 18 stycznia 1945 r. – wkroczenie zwycięskich wojsk radzieckich. (...) W szkole brak ławek i szyb w całym budynku nie zniechęcił nauczycieli – był bodźcem do pracy nad szybkim usuwaniem przeszkód. Dzięki ofiarnej pracy ob. Bednarczyka Andrzeja, wójta gminy w Odrodzonej Polsce Ludowej, szkoła nasza i Grono Nauczycielskie szybkimi krokami zaczęły podnosić się do życia i pracy twórczej. (...) Rozpoczęto prawie normalną naukę z dniem 19. marca 1945 r. Rok ten wprawdzie miał b. ciężkie warunki pracy, lecz po tylu latach okupacji był rokiem odrodzenia polskiej szkoły! Rok szkolny 1945/46 – Warunki lokalowe nieco się polepszyły, w porównaniu z rokiem ubiegłym, gdyż Gmina dostarczyła do 4-ech izb lekcyjnych 96 nowych ławek 2-osobowych. Brak jeszcze innych części umeblowania klas (...). Rok szkolny 1946/47 – (...) W dalszym ciągu szkoła cierpi na brak najpotrzebniejszych pomocy naukowych. Rok szkolny 1947/48 – (...) Dokonano przeróbki dużej sali w starym (mieszkalnym – przyp. red.) budynku szkolnym na 31 dwa mieszkania, każde po dwie izby (pokój i kuchnia), które z dniem 1 listopada 1947 r. zostały oddane Nauczycielstwu do użytku. W ten sposób pod jednym dachem znalazło pomieszczenie 6 sił nauczycielskich, a dawny budynek szkolny stał się odtąd Domem Nauczycielskim, który posiada wszelkie warunki na rozbudowę przez podniesienie jego murów na piętro. Pozostaje obecnie jeszcze do rozwiązania problem rozbudowania budynku szkolnego do liczby 8-miu izb lekcyjnych przez dobudowę pietra. Niestety, Gmina będąc obecnie zaangażowana w budowie gmachu szkolnego w Więcławicach – nie prędko zabierze się do tej sprawy. Szkoła otrzymała w tym roku (...) kilka map do geograSzkoła w Więcławicach fii oraz zakupiła parę obrazów do pogadanek. (...) Chlubą naszej szkoły jest obecna biblioteka, zaopatrzona w dość bogaty księgozbiór, przewyższający swym dobrem stan przedwojenny. 65 lat temu... Siostra mojej babci, Ilona ze Sławińskich Wacyk (ur. na Peczu – Węgry) i jej mąż Ignacy Wacyk (rodem z Tarnopola), którzy prowadzili szkołę w Michałowicach pod Krakowem – za udział w uroczystościach Trzeciego Maja w 1946 r. (dzieciom szkolnym zezwolili na nieobecność w tym dniu w szkole – przyp. red), zostali zdegradowani i skierowani do małej szkoły w Naramie gm. Iwanowice (zaś córka Anna podjęła pracę nauczycielki w Damicach – przyp. red.). Ich syn, Jerzy Wacyk – student Politechniki Krakowskiej – także wziął udział w wydarzeniach na Rynku Głównym. Wkrótce, za działalność w podziemnej organizacji o wymownej nazwie „Liga Walki z Bolszewizmem”, został skazany na ·śmierć przez „Krwawego Julka” – stalinowskiego sędziego. Juliana Haraschina. Trzy miesiące siedział w celi śmierci, ale w wyniku amnestii karę zamieniono na dożywocie. Wyszedł z więzienia w czerwcu 1956 r., a we wrześniu tegoż roku trzymał mnie do chrztu. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski (Blog internetowy) Rok szkolny 1949/50 – (...) Kierownictwo szkoły objął Chabior Zygmunt. (...) Odremontowano dwie sale szkolne w suterenach oraz jedną małą salkę na gabinet fizyko-chemiczny. (...) Obsadzono teren szkolny drzewami parkowymi. W projekcie jest powiększenie boiska szkolnego, zakup pomocy naukowych i budowa chodników. Rok szkolny 1950/51 – Obowiązki kierownika szkoły objął Szymacha Stanisław. (...) Przy szkole zorganizowano sekcję tańców rytmicznych i ludowych, prowadzoną przez nauczycielkę z Krakowa, która przyjeżdżała z muzyką w każdy tydzień w sobotę na ćwiczenia. Rok szkolny 1951/52 – Wydział Oświaty zaprojektował wykończenie budowy szkoły, to znaczy dobudowanie piętra (w rzeczywistości powiększono budynek z 1938 r. o boczne skrzydła – przybudówki, z każdej strony uzyskując po dwie izby, co opisano na dalszych kartach kroniki – przyp. red.) Budowa została zaplanowana na rok 1953. (...) Dzieci klasy siódmej brały udział w sadzeniu drzewek przy drodze na dawnej komorze celnej. Rok szkolny 1952/53 – (...) Funkcję p.o. tut. szkoły objął na polecenie Wydziału Oświaty w Miechowie Zarębski Jan. Grono Nauczycielskie pracuje zgodnie (...) jego członkowie pomagają sobie wzajemnie w pracy dydaktyczno- wychowawczej na terenie szkoły i praca ta daje dobre wyniki. Rok szkolny 1953/54 – (...) W roku tym na pierwszy plan wybija się zagadnienie rozbudowy szkoły ponieważ dzieci 3-klas uczą się w (...) ciemnych izbach w suterenach, co ujemnie odbija się na stanie zdrowotności. Teodor Szczegielniak – grób Aby przyspieszyć termin rozbudowy szkoły, zaplanowany na rok 1956, kier. szkoły mobilizuje Kom. Rodz. do zbiórki pieniędzy na opłacenie dokumentacji. W zbiórce tej wyróżnił się ob. Szczegielniak Teodor, który pożyczył 2.000 zł na wpłatę części należności za dokumentację i kilkakrotnie w tej sprawie wraz z kier. Szkoły wyjeżdżał do Krakowa. (...) (Ten zasłużony legionista J. Piłsudskiego, spoczywa na michałowickim cmentarzu – przyp. Red.) Rozbudowa szkoły zostanie o rok przyspieszona i jest nadzieja, że w bieżącym roku szkolnym przedsiębiorstwo budowlane przystąpi do prac przy rozbudowie. Rok szkolny 1954/55 – Budowlane Przedsiębiorstwo Powiatowe w Krakowie, z końcem września 1954 r. przystąpiło do rozbudowy szkoły. (...) Prace prowadzone są chaotycznie i bezplanowo. Na budowie są nadużycia. (...) Wodę na budowę przywozi się z rzeki Dłubni odległej o 1 km, co w dużym stopniu utrudnia prace i zwiększa koszt robót. Ludność w czynie społecznym pomaga wywożąc ziemię z wykopu, a przedsiębiorstwo wypełnia fałszywe rachunki za usuwanie ziemi. Kierownik szkoły stale interweniuje w tych sprawach w Dyrekcji przedsiębiorstwa. (...) Warunki pracy w szkole stale się pogarszają, ponieważ część stara budynku też ma być wewnątrz przebudowana i dostosowana do części nowej, a PGRN nie dysponuje pomieszczeniami, w których dzieci mogłyby pobierać naukę. Mimo tych trudności Grono Nauczycielskie pracuje z poświęceniem (...). Rok szkolny 1955/56 – Warunki pracy szkoły bardzo złe. Aby połączyć stary korytarz z korytarzami w przybudówkach, wyburzono ściany w starej części budynku. W szkole przeciąg i zimno. Dzieci – nauczycielstwo przeziębiają się lecz naukę prowadzi się bez przerwy. Hałas i stuk przy budowie w dużym stopniu przeszkadzają w nauce. Mimo tych trudności (...) wyniki nauczania nie są złe i dzieci kl. VII-ej po złożeniu egzaminu zostały przyjęte do szkół średnich. Kierownik szkoły stara się wraz z ob. Chudobą Stanisławem o zakup potrzebnych pomocy naukowych, które z powodu braku pomieszczenia przechowuje się w mieszkaniu. W starej części budynku przerabia się w izbach lekcyjnych – rozbudowuje się piece, przestawia drzwi, układa parkiet. Ławki szczelnie 32 zesunięto. Dzieci, chcąc się dostać na swoje miejsce w ławkach, skaczą po nich. Kierownik budowy, nie mając potrzebnej ilości robotników i potrzebnego materiału, nakazał odkryć dach i tym samym spowodował że woda deszczowa zalała izby lekcyjne tak, że wylewano ją wiadrami. Ściany w klasach zostały zawilgocone. (...) W takich warunkach pracowano za czasów rozbudowy szkoły. Rok szkolny 1955/56 – (...) Warunki pracy nieco się poprawiły. Oddano w tym roku w stanie surowym 3 izby lekcyjne, ale trzeba było wędrować z klasy do klasy, bo przedsiębiorstwo budowlane wykonywało roboty instalacyjne elektryczne i wodno-kanalizacyjne. W okresie kładzenia posadzki na korytarzach, dzieci i nauczyciele do (izb lekcyjnych) budynku szkolnego wchodzili przez okno po drabinie. Roboty instalacyjne były opóźnione, ponieważ nie wykonano na czas projektu instalacji, zleconych Wojewódzkiemu Biuru Projektów Budownictwa Wiejskiego. Instalacja elektryczna i radiofoniczna nie została sprawdzona i oddana do użytku. Rok szkolny 1957/58 – Szkoła korzysta z całego rozbudowanego budynku szkolnego, mającego wiele usterek. Drzwi i okna źle osadzone, dach – dwukrotnie poprawiany przez przedsiębiorstwo – przecieka, wskutek tego cały budynek jest stale zawilgocony, instalacja wodno-kanalizacyjna niewykończona, instalacja radiowa i elektryczna – wadliwa. W szkole brak sprzętów, tj. ławek, szaf, stołów. (...) Chociaż warunki higieniczno-sanitarne nie są dobre, praca jest łatwiejsza, ponieważ po rozbudowie przybyło 4 nowe izby lekcyjne. Jedną z nich przeznaczono na salę gimnastyczną i jedną na pracownię fizyki. Rok szkolny 1959/60 – (...) Na zimę 1959 r. przystąpiono do robót wodno-kanalizacyjnych i w związku z tym zdjęto ze studni PGRN, z której korzystała szkoła i część grona. naucz. korbowód, uniemożliwiając w ten sposób pobieranie wody ze studni. Odtąd, tak szkoła jak i grono naucz. zmuszone są korzystać ze studni przy plebanii znacznie oddalonej od szkoły, co bardzo utrudnia utrzymanie czystości w szkole. W roku tym uczniowie klas VI i VII-ej naprawiali chodniki koło budynku szkolnego, zasypywali rowy pozostawione przez robotników pracujących przy kanalizacji i uporządkowali boisko gimnastyczne. Ogółem przepracowali 800 roboczodniówek, pracując niejednokrotnie po zajęciach lekcyjnych. Rok szkolny 1960/61 – Staraniem kier. szkoły naprawiono dach na budynku szkolnym, na nowo osadzono futryny drzwi, gruntownie przerobiono wadliwie założoną instalację elektryczną i przystąpiono do malowania izb lekcyjnych. Malowanie przeciągnęło się, ponieważ PGRN zleciła malowanie (jednemu tylko malarzowi) każdej izby lekcyjnej na inny kolor (...). Starania kierownika o jeszcze jednego malarza pozostały bez rezultatu. Z tych powodów budynek szkoły nie został w terminie wymalowany, ale nauka w szkole rozpoczęła się w dniu 1. września. Malowanie lamperii wykonywano po zajęciach lekcyjnych, co wcale nie przeszkadzało w pracy dydaktyczno-wychowawczej. I tak dalej, dalej, dalej... aż do roku 2002. Wówczas Michałowice doczekały się nowoczesnych budynków Zespołu Szkół, które wszyscy znamy. A michałowiccy uczniowie? – oni chyba najbardziej ze wszystkich zasłużyli sobie na możliwość kontynuowania nauki w pięknej, jasnej, ciepłej i niezagrzybionej szkole... W artykule niniejszym przytoczono najważniejsze fakty dotyczące procesu – jak widać niezwykle pod wieloma względami złożonego – budowy i organizacji tutejszej szkoły, opisane ręką kolejnych kierowników tej placówki w najstarszej Kronice Szkoły. Najnowsza historia szkoły wciąż dzieje się na naszych oczach i notowana jest skrzętnie w kolejnych księgach Kroniki, znajdując swe odbicie także na szkolnej stronie internetowej. (Zachowano oryginalną pisownię i składnię cytowanego tekstu.) Zebrała i opracowała – Elżbieta Kwaśniewska składając podziękowanie państwu – K. i A. Bubkom, D. Jaskółce, Zb. Sienko, St. Kałwie, H. i Cz. Misiom, J. Sadowskiemu, P. Krawczykowie, L. Bednarczykowi, A. Bednarczykowi i in. – którzy użyczyli historycznych już fotografii, ilustrujących niniejszy tekst, próbując opisać uwiecznione na nich scenki i przypominając nazwiska dawnych michałowiczan – członków rodzin, sąsiadów i miejscowych notabli. Jeśli jednak ktoś spośród mieszkańców Michałowic posiada na ten temat szerszą wiedzę, niż zawarta w niniejszym artykule lub też dysponuje starymi fotografiami omawianych obiektów, proszony jest o podzielenie się tymi informacjami z Redakcją „Naddłubniańskich Pejzaży”. Ocalmy wspomnienia od zapomnienia! Przyjrzyjmy się jeszcze interesującej kompilacji utworzonej ze zdjęcia lotniczego działek szkolnej i gminnej (rok 2002) oraz – z opisującego ten sam teren – fragmentu mapy scaleniowej Michałowic z lat 1935–36, a także późniejszych planów budowlanych. W identyfikacji niektórych obiektów pomogły fotografie, zachowane w prywatnych michałowickich domach oraz okruchy pamięci najstarszych mieszkańców naszej Gminy. Mimo to, nie wszystko udało się w pełni odtworzyć, choć mamy nadzieję, że przedstawiony tu obraz zmieniającej się z czasem rzeczywistości szkolnej i gminnej – w sferze wznoszonych tu zabudowań i towarzyszących temu procesowi problemów – nie mija się zbytnio z prawdą – interesującą, choć pełną wyrzeczeń dla tutejszych mieszkańców. 33 1 4 2 3 3 5 6 34 Pierwsza szkoła w Michałowicach – drewniana, pod strzechą, z lat 1860–70, rys. Barbara Nowak. Obok stara szkolna stodoła. Poniżej – murowana szkoła mieszkalna z jedną izbą lekcyjną – wybudowana w latach 1907–1908, rozebrana po roku 2002 (widok od wschodu i od północy). Na dole – budynek szkoły wzniesiony w latach 1931–1938, oraz – rozbudowany o boczne skrzydła w latach 1954–1958. Obok – ukończony w roku 2002 kompleks budynków Zespołu Szkół w Michałowicach (także na str. 33). Na zdjęciu lotniczym wykonanym w 2002 r., obwiedziono linią wąską białą – obiekty naniesione na wykonaną w latach 1935–36, mapę scalenia Michałowic; linią wąską czarną – zaznaczono budynki powstałe tu, bądź przebudowane po roku 1936, ale jeszcze w XX w.; czarna szeroka linia wskazuje realizacje budowlane poczynione już w XXI w. 7 Pierwszy budynek Urzędu Gminy w Michałowicach (prawdopodobnie z roku ok. 1866 – kiedy powstała tu gmina) – murowany, pobielany, kryty strzechą. Rys. Barbara Nowak * Zdjęcie wykonano w czasie II wojny światowej – nad drzwiami widnieje niemiecki napis: Gemeindeverwaltung in Michałowice – Urząd Gminy w Michałowicach. Na schodkach stoją urzędnicy: Tadeusz Gajda – sekretarz, Władysław Białko z żoną Joanną i Jan Sienko – referent, który pełnił także obowiązki sekretarza gminnego. Z funkcją referenta został awansowany do Urzędu w Gołczy. Mężczyzny z prawej strony nie udało się zidentyfikować. * Na progu UG stoją: Joanna Białko – sekretarka i Tadeusz Gajda – sekretarz, poniżej Władysław Białko i (?). * W drzwiach UG stoją: po lewej – Władysław Białko, z jego lewej strony – Jan Sienko referent, w środku z żoną pod rękę – Karol Bielecki, sekretarz UG w Michałowicach od 1936 r. – po Józefie Knaflu. W latach 1931–32 wójtem był Tomasz Sobolewski, zaś po roku 1945 – Andrzej Bednarczyk. Niestety, w pamięci zatarły się już nazwiska i funkcje pełnione w Urzędzie Gminy przez pozostałe przedstawione tu osoby. * Przy biurku, wewnątrz UG siedzi Jan Sienko – referent, stoi Tadeusz Gajda – sekretarz, w tle – Joanna Białko (zapewne sekretarka). 8 8a 9 9 Budynek Urzędu Gminy w Michałowicach, wzniesiony w latach 1945 -1946, wg proj. Bartłomieja Nowaka; dalej – ten sam budynek, z piętrem dobudowanym w latach siedemdziesiątych XX w. oraz obecny budynek Urzędu Gminy, funkcjonujący od 2010 r. 10 Ostatnie chwile „Stodółki” – dawnej stodoły wójta bądź sekretarza Gminy. W czasie II wojny światowej, wyremontowana i wzmocniona żelbetową konstrukcją przez Niemców, była przez wiele lat budynkiem Gminnego Ośrodka Kultury w Michałowicach. Została zburzona – ustępując miejsca rozbudowanej w 2010 r. nowoczesnej siedzibie Urzędu Gminy w Michałowicach. Jej los podzielił także dawny „kurnik” sekretarza (widoczny w głębi) – zaadoptowany w przeszłości dla potrzeb gminnego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Pełniono tu również dyżury policyjne, nadzorowane przez posterunek ze Słomnik, a następnie z Zielonek 11 35 CZĘSTOCHOWA – DOŻYNKI 2010 Na Jasnej Górze – 5 września 2010 r. wśród licznie zgromadzonych tutaj, jak zawsze, grup dożynkowych, Michałowice także miały swoich przedstawicieli. Sołtys z Michałowic I – Jadwiga Tochowicz wraz z mężem Jerzym, zgromadzili wokół własnoręcznie wykonanego wieńca, przedstawiającego ikonę Matki Bożej Częstochowskiej w „sukience” z ziaren zbóż – dożynkowy orszak, do którego zaprosili kapelę krakowską z pobliskiego Maszkowa (gm. Iwanowice) – pod batutą kontrabasisty, Zygmunta Kucharskiego. uroczystości dożynkowe, zaś przejeżdżający tędy prezydent B. Komorowski wraz ze świtą, pozdrowił kapelę uśmiechem i skinieniem ręki. Opowiedziała Jadwiga Tochowicz Po powrocie do Michałowic, wieniec poświęcony w Częstochowie, odprowadzony został wraz z muzyką do kościoła parafialnego i zajął miejsce przed ołtarzem, gdzie już wcześniej ustawiono wieńce – z Michałowic II, z polskim orłem w zwieńczeniu, który wyplótł pięknie i zgodnie z tradycją Stanisław Kałwa oraz drugi, w postaci kielicha ofiarnego – oryginalne dzieło Krystyny Zielińskiej, sołtyski Zerwanej. Wieniec nieśli Stanisława i Zbigniew Bińczyccy z Wilczkowic oraz (gościnnie) Jolanta i Aleksander Kmiecikowie z Zalesia, nieopodal Woli Więcławskiej. Pięknie wypieczonym bochnem chleba zajęli się – dzieląc się nim ze wszystkimi chętnymi – Maria Dyląg i Stanisław Machnik. Kapela, prezentująca wesołe krakowskie marsze, wzbudziła uwagę organizatorów, toteż poproszona została o przygrywanie przy głównej bramie Jasnej Góry – na pożegnanie gości oficjalnych, opuszczających Fot. J. i J. Tochowiczowie Niezwykłą metamorfozę – na przestrzeni ostatnich lat – przeszła sztuka wykonywania tych dożynkowych symboli... A przecież wszystko zaczęło się kiedyś od okazałego wieńca na głowie przodownicy żniw, który wprost z pola – po zakończeniu prac – trafiał tradycyjnie na ścianę pańskiej komory, by ziarna jego kłosów posłużyć mogły za pierwszą garść wiosennego zasiewu... Dłubnia... 1. Nasza wiekowa, stara Dłubnia Taka wyniosła jest i dumna, Fale swe tocząc z prawa i z lewa – na pola nasze nie wylewa. 2. Drzewa, po obu stronach jej brzegu, Stoją, jak wojsko – w równym szeregu, A ona płynie, płynie, płynie, W michałowickiej pięknej dolinie. 36 3. I choć to nie jest rzeka główna – to żadna inna jej nie dorówna. Zdobi krajobraz Małopolski I każdej – przez którą płynie – wioski. Teresa Bednarczyk z Sieborowic 600. rocznica bitwy pod Grunwaldem Sześć wieków temu armia Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego zwyciężyła wojska krzyżackie. Z perspektywy stuleci wydawać by się mogło, że bitwę grunwaldzką wygrała anonimowa masa rycerzy polskich – było ich bowiem według różnych szacunków od 16 do 23 tysięcy. Warto jednak zaznaczyć i przypominać, że uczestnicy tego starcia, ich synowie i wnukowie, opromienieni pamięcią wielkiego zwycięstwa, uczynili z Polski mocarstwo, które już w połowie XV wieku rozciągało swoje strefy wpływów na Czechy, Węgry i Mołdawię, a Polska weszła wówczas do grupy państw europejskich, decydujących o najważniejszych wydarzeniach na tym kontynencie. Stało się to także za sprawą kilkuletnich dysput dyplomatycznych Pawła Włodkowica – obrońcy interesów Polski w sporach z Krzyżakami, przed obliczem papieża. Obecnie urząd Rzecznika Praw Obywatelskich przyznaje nagrodę im. Pawła Włodkowica, osobom fizycznym i prawnym, występującym w obronie praw i wolności, nawet wbrew zdaniu większości. Jan Długosz – polski dziejopis, a zarazem raciborowicki proboszcz i budowniczy tutejszego kościoła parafialnego pw. św. Małgorzaty – tak w swoich Kronikach opisał końcowe chwile bitwy: J. Długosz w swojej pracowni, mal. J. Matejko (...) Oddziały polskie zatem wyzbywszy się wahania, które ich wstrzymywało, wieloma chorągwiami rzucają się na wrogów, ustawionych w 16 chorągwiach, do których schroniła się również reszta, która pod innymi znakami poniosła klęskę, staczając z nimi śmiertelną walkę. I chociaż wrogowie przez jakiś czas stawiali opór, w końcu jednak, otoczeni zewsząd mnóstwem wojska królewskiego, zostali wycięci w pień i niemal wszystkie oddziały walczące w 16 chorągwiach wyginęły lub dostały się do niewoli. Po zwyciężeniu i rozgromieniu tego zastępu wrogów, w którym – jak wiadomo – zginęli wielki mistrz pruski Ulryk, marszałkowie, komturowie, i wszyscy znaczniejsi rycerze i panowie z wojska pruskiego, pozostały tłum nieprzyjacielski podjął odwrót, a kiedy raz podał tyły, zdecydowanie zaczął uciekać. Król zaś polski i jego wojska odnieśli późne i z trudem zdobyte, ale pełne i zdecydowane zwycięstwo nad mistrzem i Zakonem Krzyżackim. 4 5 6 Na przestrzeni stuleci, artyści – używając rozmaitych technik plastycznych – uwiecznili to historyczne wydarzenie w swoich pracach. Oto niektóre spośród owych przedsięwzięć. 1 2 3 7 Bitwa pod Grunwaldem J. Matejki – 1. W wersji trójwymiarowej – pokaz w Muz. Narod. w Warszawie, 15 lipca 2010 r.; 2. Znaczek pocztowy 2010 r. – proj. M. Dąbrowska – rotograwiura; 3. Znaczek pocztowy 1953 r. – proj. Cz. Słani – arcydzieło sztuki snycerskiej; 4. Banknot 50-złotowy 1957 r. – Order Krzyża Grunwaldu; 5. Metaloplastyka w miedzi; 6. Płaskorzeźba w drewnie (10×4,5 m.) – obecnie wykonywana przez amatora J. Pelpinę; 7. „Krzyżacy” – film polski A. Forda z 1969 r. 9 8 10 11 18 12 13 14 15 19 16 17 Bitwa pod Grunwaldem – 8. J. Matejko – 1878 r.; 9. T. Popiel, Z. Rozwadowski – 1910 r.; 10. St. Wyspiański (szokująca interpretacja); 11. St. Garwatowski; 12. W. Kossak – 1931 r.; 13. E. Dwurnik – 1957 r.; 14. i 15. Przedstawienia średniowieczne; 16. Rekonstrukcja – Grunwald 2010; 17. Diorama – J. Szczypicki; 18. St. Kaczor-Batowski – 1910 r.; 19. St. Bodes – fragm. powstającej panoramy Bitwy pod Grunwaldem oraz awers i rewers medalu Mennicy Polskiej – 2010 r. PUBLIKACJA SFINANSOWANA PRZEZ WÓJTA GMINY MICHAŁOWICE Wydawca: STOWARZYSZENIE PRZYJACIÓŁ ZIEMI MICHAŁOWICKIEJ „NAD DŁUBNIĄ” 32-091 Michałowice, ul. Jana Pawła II 1, tel./fax 12 388 50 16, www.michalowice.malopolska.pl/spzm/ Redaktor wydania i koncepcja graficzna: Elżbieta Kwaśniewska; Kolegium Redakcyjne: Teresa Bednarczyk, Michał Buczak, Anna Dukat, Grzegorz Gill, Barbara Nowak, Jadwiga Tochowicz, Justyna Zakrzeńska KWARTALNIK REDAGOWANY JEST SPOŁECZNIE. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania artykułów, korespondencji i zmiany tytułów. Tekstów nie zamówionych nie zwracamy. Przygotowanie do druku i druk: Wydawnictwo „Czuwajmy”, 32-091 Michałowice, ul. Ks. M. Pałęgi 41, tel./fax 12 388 53 80