demokracja według tatarów

Transkrypt

demokracja według tatarów
DEMOKRACJA WEDŁUG TATARÓW
Krzysztof Jedliński, Krzysztof Stanowski
Częściej spotykam się z nietolerancją w Polsce niż w społecznościach
muzułmańskich. Jeśli ludzie, do których przychodzisz, mają poczucie, że chcesz
im pomóc, a nie pouczać, przyjmą cię z otwartymi rękoma – uważa Krzysztof
Stanowski.
Krzysztof Stanowski, z wykształcenia historyk, był w latach 80. współtwórcą, a
następnie pierwszym naczelnikiem Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej. Od roku 1989
działa w Fundacji „Edukacja dla Demokracji”. Prowadzi liczne warsztaty dla
nauczycieli, działaczy organizacji pozarządowych i młodzieży w Azji Centralnej, Europie
Wschodniej, na Kaukazie, na Krymie i w Polsce. Należy do Zarządu Światowego Ruchu na
Rzecz Demokracji oraz Civitas International. Mieszka w Lublinie. Żonaty (żona Barbara), ma
czworo dzieci.
Krzysztof Jedliński: – Czego Pan uczy Tatarów na Krymie?
Krzysztof Stanowski: – Nie tylko Tatarów. W Polsce, na Ukrainie, na Białorusi, w Azji
Centralnej i na Kaukazie próbujemy budować zespoły ludzi różnych profesji, którzy przez
edukację próbują zmienić otaczającą ich społeczność lokalną. Czego ich uczymy? Przede
wszystkim planowania i prowadzenia wspólnych działań i negocjacji, organizowania
zebrań, rozumienia prawa, ale też aktywnych metod nauczania w szkole, funkcjonowania
samorządu uczniowskiego i rady rodziców, także organizacji pozarządowych. Każdy z takich
warsztatów jest dopasowany do lokalnej grupy. Jest około 400 warsztatów rocznie w siedmiu
krajach. Co jest ważne: wszystkie te warsztaty, wszystkie materiały są w językach
narodowych – kirgiskim, uzbeckim, azerskim, tatarskim itd.
Uczy Pan demokracji Tatarów, a Tatarzy raczej kojarzą się z absolutyzmem. Czy oni
w ogóle rozumieją, co to jest demokracja?
Jest to jeden z całej masy stereotypów, które krążą po Polsce, i innych krajach. Tak
naprawdę Tatarzy mają dużo głębsze demokratyczne tradycje niż Polska. Najprostszy
przykład. My, Polacy, szczyciliśmy się prasą drugiego obiegu. A Tatarzy stworzyli samorząd
terytorialny drugiego obiegu. Od kilkunastu lat Mejilis, czyli tatarski samorząd, reprezentuje
Tatarów na poziomie wioski, regionu i narodu. Mimo że z formalnego punktu
widzenia nie istnieje, odbywają się tam demokratyczne wybory i na każdym z tych poziomów
istnieje reprezentacja, która – nie mając żadnej formalnej władzy – jest lokalnym
gospodarzem. Respektują ją i honorują zarówno członkowie tej społeczności, jak i okoliczni
mieszkańcy.
A jaka jest historia samorządowych inicjatyw Tatarów na Krymie?
W maju 1944 roku cały naród został deportowany, ponad połowa zginęła podczas podróży
do Azji. Ci, którzy zostali, żyli w bardzo trudnych warunkach, bez prawa do powrotu. Przez
kilkadziesiąt lat funkcjonowała grupa, która posiadała ogromny autorytet, nie pochodzący
z urodzenia czy wyboru, lecz z pracy na rzecz narodu. Mniej więcej 15 lat temu pierwsze
grupy Tatarów zaczęły skutecznie wracać z Uzbekistanu (próby powrotu były już dawniej, ale
albo ich wywożono z powrotem, albo więziono). W ciągu 10 lat na ziemię ojców przyjechało
około 280 tys. ludzi. Nikt ich tu nie chciał, nikt na nich nie czekał. Oni jednak nie chcieli
używać przemocy. Domy zajęte były przez innych, świątynie zburzone, studnie
zasypane. Trzeba było zaczynać od postawienia namiotu, potem jakiejś ziemianki... Trzeba
1
było się zorganizować. Tak powstał Mejilis, czyli władza wykonawcza kurułtaju – tatarskiego
parlamentu. Kiedy pierwszy raz pojechałem na Krym, pracowałem z szefami regionalnych
mejilisów, którzy sprowadzili Tatarów na Krym. Byli wśród nich zarówno ludzie doskonale
wykształceni, jak i tacy, którzy skończyli zaledwie cztery klasy, ale mieli za sobą dwadzieścia
lat łagrów i więzienia za wielokrotne próby powrotu. A na zakończenie szkolenia najstarszy
uczestnik podszedł do mnie i powiedział: „Bracie Krzysztofie, już mnie więcej nie
zobaczysz, nas już więcej nie zobaczysz, myśmy już swoje zrobili, przyślemy wam
młodych, im to jest potrzebne”. Rzadko się zdarza, żeby ludzie, którzy czegoś
dokonali, potrafili mądrze przekazać pałeczkę. Dobrze byłoby, gdybyśmy taką demokrację
mieli u siebie w Europie.
Ale też domyślam się, że ta demokracja opiera się na jeszcze starszych
doświadczeniach?
Trzeba pamiętać, że wśród Tatarów zawsze była tradycja rozwiązywania lokalnych
problemów przez zbiorowość, ale też każdy mężczyzna mógł się zgłosić ze swoją sprawą do
wodza i był wysłuchany. Mało kto wie, że w 1918 r. Tatarzy zbudowali demokratyczną
republikę, którą zmiotła rewolucja. A poza tym islam jest bardzo tolerancyjny.
Islam jest tolerancyjny?
Moja koleżanka, nauczycielka z Trzebini, rozmawiała 5 lat temu z nauczycielem
z Bakczysaraju i powiedziała mu: „Słuchaj Refat, nas strasznych rzeczy uczyli o tym
islamie”, na co Refat odpowiedział: „Nas też”. Koran wiele mówi o tolerancji. Częściej
spotykam się z nietolerancją w Polsce niż w społecznościach muzułmańskich. Jeśli
ludzie, do których przychodzisz, mają poczucie, że przyszedłeś im pomóc, a nie
pouczać, przyjmą cię z otwartymi rękoma. Niezależnie od tego, czy dzieje się to
w Polsce, Ameryce, Afryce czy Azji.
A jednak mówi się, że islam
i skonformizowanej społeczności...
tworzy
kulturę
niezwykle
skodyfikowanej
Innym powszechnie powtarzanym stereotypem dotyczącym islamu jest podrzędna rola
kobiety. Otóż wśród krymskich Tatarów to kobiety mają wyższe wykształcenie, bo
mężczyzna musi zbudować dom, a potem go utrzymać, a kobieta może sobie pozwolić na
wykształcenie. W Uzbekistanie to kobiety kierują najważniejszymi, najciekawszymi
organizacjami pozarządowymi.
Pan mówi, że Tatarzy zdecydowali się, że nie będą stosować przemocy, a przecież
trudno sobie wyobrazić islam bez świętej wojny.
Koran nie wzywa do przemocy. Wzywa natomiast do dobrego traktowania ludzi „Starej
Księgi”, czyli chrześcijan i żydów. Środowiska muzułmańskie są obecne w ruchu non
violence i budują to właśnie na swojej tradycji religijnej.
A cały terroryzm islamski?
A terroryzm w Irlandii Północnej? Jak rozumiem, jest jak najbardziej chrześcijański. Myślę, że
patrzymy na islam z perspektywy konfliktu z Izraelem, z perspektywy Bliskiego
Wschodu. Trzeba pamiętać też, że bardzo wiele rzeczy zmieniło się ostatnio. Również
islam po kilkudziesięciu latach sowietyzacji jest inny, jest bardziej tolerancyjny.
2
Jakie tu mechanizmy zadziałały?
Jeżeli się bardzo długo mówi o prawach człowieka, nawet czysto deklaratywnie, ludzie
zaczynają w to wierzyć. A konstytucja Związku Radzieckiego miała najdłuższą listę praw
człowieka ze wszystkich konstytucji na świecie. Teraz ci ludzie odbudowują od podstaw
swoją społeczność, również kulturę religijną. Mogą zatem wiele spraw przemyśleć na nowo.
Gdzie jest najtrudniej edukować dla demokracji?
Nam, Polakom, bardzo trudno jest pracować w Rosji. Dlatego jesteśmy tam dopiero trzy
lata. W Uzbekistanie, na Krymie, na Ukrainie Zachodniej, jeżeli powiem „Solidarność”,
Wałęsa, Balcerowicz, jeżeli pokażę polskie towary na rynku, to jest to podstawa mojego
autorytetu jako nauczyciela. W Rosji tak nie jest. Rosjanie przez dziesięciolecia przyzwyczaili
się do myślenia o sobie w kategoriach imperium. Dziś muszą zrozumieć, że rosyjska szkoła
nie jest szkołą, do której Szwajcarzy, Amerykanie, Anglicy czy Francuzi będą chcieli posłać
swoje dzieci na naukę.
Można powiedzieć, że tutaj rozbija się kolejny stereotyp: mówimy, że Rosja to Azja
i stąd despotyzm, absolutyzm, niezrozumienie demokracji, a teraz okazuje się, że jest
to po prostu spadek imperialnej mentalności.
No właśnie, a jeśli Pan mówi, że Rosja to Azja, to Pan myśli, że Azja to jeszcze gorzej niż
Rosja. A jest zupełnie inaczej. Co więcej, odkrywamy bliskość kulturową z narodami
azjatyckimi. 10 lat temu prowadziliśmy w Taszkiencie cykl warsztatów, podczas których
uczestnicy poruszali się między czternastoma trenerami: dwójką Polaków i dwunastoma
Amerykanami. Pierwszego dnia wszyscy się rzucili na Amerykanów – nikt nie widział wtedy
Amerykanina w Uzbekistanie, ostatniego dnia uczestnicy nie mieścili się w polskich
salach, bo zobaczyli, że jesteśmy im bliżsi.
Dziękuję za rozmowę.
Tekst został opublikowany w miesięczniku „Charaktery”, nr 8, 2001 r.
3

Podobne dokumenty