Fragment 1. - Fundacja HEREDITAS
Transkrypt
Fragment 1. - Fundacja HEREDITAS
Fragment książki „Cień od Wschodu” H. Kossowskiego Przytoczmy w tym miejscu wydarzenia opisane przez 22-letniego poborowego, który przeżył gehennę pierwszego kontaktu z Armią Czerwoną, tuż po 17 września 1939 r. Roman Kozieł, mieszkaniec wsi Jasień (gmina Łopuszno, pow. Kielce), zmobilizowany w początkach września, z przydziałem do jednostki werbunkowej w rejonie Równe (Kresy na Wołyniu), szewc z zawodu, o podstawowym przeszkoleniu strzeleckim, skierowany został do jednostki cyklistów. Wraz z nim, w dniu 5 września, wyruszyli z podobnymi przydziałami, na rowerach, Stanisław Gaworski (nauczyciel, por. rezerwy), Jan Chochlewicz (nauczyciel, por. rezerwy), Stanisław Pietrzak (pracownik umysłowy biura komorniczego, plutonowy). Do Równego docierają 14 września i zostają wcieleni do 44 pułku piechoty Kresowej 13 Dywizji. Po trzech dniach ćwiczeń, 17 września, do pułku docierają mylne informacje o wkroczeniu Sowietów. Pierwsza wersja podaje, że idą Polakom na pomoc. Złudzenie trwa krótko. Odgłosy toczącej się walki potwierdzają fakt zbrojnej agresji. Nieprzygotowany do walki pułk, otoczony przez sowieckie czołgi, zmuszony jest do kapitulacji. Dostają się do niewoli. Dowódca, mjr Gołąb, żegna się z płaczącą żoną i dzieli los swoich żołnierzy. Nocą podejmują jeszcze próbę ucieczki, z której ostatecznie rezygnują, ostrzeżeni przez kolejarza, który podaje, że trasy patrolowane są przez Sowietów, bez ostrzeżenia strzelających do uciekinierów. Przez kilka dni jeńcy żywią się jedynie przypadkowo znalezionymi ziemniakami, rowery zostają im przemocą odebrane. W sklepach pustki, ulice wyludnione. Widać jedynie Żydów z czerwonymi kokardami. Około 20-21 września jeńcy są świadkami paniki wśród Sowietów, jaka nastąpiła w wyniku ataku bliżej nierozpoznanej polskiej jednostki, która zbrojnie przebijała się na zachód. Po czterech dniach niewoli otrzymują pierwszy przydział chleba. Otuchy dodaje nadzieja, że Anglia i Francja upomną się o nich – nadaremno. W końcu września zostają załadowani do małych wagonów, zadrutowani, po 150 osób w każdym, dostają po jednym sucharze. Potrzeby fizjologiczne zmuszeni są dokonywać wewnątrz wagonów. Na ostatnim, odkrytym wagonie jedzie eskorta. Koziełowi udaje się zwolnić rygiel drzwi, lecz na ryzyko skoku po wolność decyduje się niewielu. Sam skacze, a wraz z nim plut. Pietrzak. Niezauważeni. Długo idą głodni wzdłuż torów. Dzięki wskazówkom napotkanego kolejarza docierają do małego dworku. Tam zalękniona właścicielka, ukradkiem przed własną służącą – Ukrainką, karmi ich pospiesznie i zaopatruje w chleb na dalszą drogę. Udaje się im wskoczyć pociągu osobowego i dotrzeć do Kowla. Dalsza droga to pieszy marsz przez pola do Chełma, pożywienie stanowi znaleziona marchew. Nocami dokuczają im przymrozki. W drodze spotykają wielu w podobnej sytuacji, od których uzyskują informację, że w Chełmie jest podstawiony pociąg, którym Sowieci przewożą polskich żołnierzy do Lublina i tam przekazują Niemcom. W Chełmie istotnie był pociąg, lecz gdy uciekinierzy zorientowali się, że wiozą ich w kierunku Lwowa, wielu zaczęło wyskakiwać, pomimo ostrzału w biegu, i uciekać do lasu. Pieszo dotarli do Biskupca, gdzie przez kilka dni pracowali u miejscowego rolnika za wikt i opierunek. W tym czasie nastąpiła korekta porozumień dotyczących rozgraniczenia pomiędzy Sowietami i Niemcami, ustalająca granicę na linii Bugu. Na szczęście – dla naszych bohaterów. Koziełowi udało się powrócić do domu 14 października. Do końca życia będzie przy nim pamięć o tych, którzy zginęli od kul eskorty podczas ucieczki z transportu do Lwowa, a także o jego braciach, wywiezionych do Kozielska i zgładzonych zbrodniczo po 6 miesiącach.1 1 Ten opis, adresowany w oryginalnym zapisie do Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie, pisany własnoręcznie przez prostego rzemieślnika, patriotę, stanowi dokument prawdy czasu. Kopię niniejszego raportu, spisanego dnia 7 marca 1989 r., przekazał autorowi niniejszej publikacji syn Romana Kozieła, Andrzej Kozieł (adres i tel. znane autorowi publikacji). Publikujemy ją także w oryginalnej wersji.