Głos nr. 7 (2016)

Transkrypt

Głos nr. 7 (2016)
Ukraiński minister oddaje hołd poległym esesmanom!
GŁOS
Obciach to “michnikowszczyna”
Katolickie media często pomijają temat... piekła
Tygodnik dla osób myślących
BÓG
Rodzina
Ojczyzna
No. 7
Toronto
1-6.09.2016
Jak wyleczyć prawie
każdy nowotwór
Gra korporacji
o dominację
Czy prezydent Duda tak samo odwa¿nie
skrytykowa³by milczenie o zbrodniach UPA?
P
Aleksander Szycht
iękne przemówienie prezydenta na uroczystościach w Gdańsku cieszy. Wreszcie mamy
takiego prezydenta. Tylko uparcie,
niczym wyrzut sumienia przychodzi
do głowy sprawa ukraińska i piękny
sen pryska. A przecież wystarczyłoby
się zachować jak trzeba.
Na Skwerze Wołyńskim prezydent
Andrzej Duda nie wygłosił płomiennego przemówienia. Dokładnie tak,
jak prezydent Petro Poroszenko. Gdzie
się podział ten człowiek, który jako
prezydent elekt odmówił spotkania ze
swoim ukraińskim odpowiednikiem,
uwzględniając społeczne oczekiwania
i nielojalność władz Ukrainy wobec
Polski? Podobnie nie zająknął się słowem o ponad 130 tys. pomordowanych przez OUN-UPA Polaków podczas swoich wizyt na Ukrainie. Wbrew
obietnicom wyborczym. „Inka” oraz
„Zagończyk” „mieli szczęście” ginąc
z rąk tych oprawców, co trzeba. Gdyby
tylko nie Daj Boże zamordowała ich
UPA… a zamordowałaby, gdyby znaleźli się w jej rękach - polskie podziemie niepodległościowe bezwzględnie UPA zwalczało, a wobec Polaków
$1.50
podkreśla się jakieś
rozejmy, czy wspólny atak WiN i UPA
na więzienie w Hrubieszowie, słowem
wyjątki od reguły.
O regułach się milczy.
Nikogo nie obchodzi to, jakie pochowani bohaterowie,
zresztą włącznie z
„Łupaszką”, leżącym na Powązkach
w Warszawie (i urodzonym w Samborze) mieliby na ten temat zdanie.
Dawali temu świadectwo. Jednak ich
dziedzictwo - tak jak i za PRL pewne
sprawy - traktuje się wybiórczo,
ograniczając do „rzeczy”, które nie są
kontrowersyjne. Mickiewicz, Słowacki - tak, polskość Nowogródka, Krzemieńca, Wilna - nie.
O tym cichuteńko. To byli bohaterowie bez ziemi. Wygodną została
tylko część tematu. Poroszenko nie
miał interesu się odzywać, czy też może miał interes, by się nie odzywać,
lecz co z polskim prezydentem? Co go
demotywowało, by powiedzieć cokolwiek satysfakcjonującego Polaków,
czy raczej, co go motywowało do
milczenia? Za każdym razem, gdy się
spotykał z prezydentem Poroszenką
nie realizował swojej obietnicy zwrócenia uwagi na banderyzację Ukrainy,
a to właśnie obiecał.
Dziś tak pięknie słucha się prezydenta Andrzeja Dudy, jego bezkompromisowych wypowiedzi o patologiach III RP. Czekaliśmy na nie tyle
czasu, szczególnie, by powiedział je
tak zazwyczaj politycznie poprawny
urzędnik, jakim w przyzwyczajeniu
społecznym jest prezydent.
Odzie¿ patriotyczna. Klêska lewicy
P
rzez całe wakacje z lewicowych redakcji wydobywał się
dźwięk gorzkiego jęku zawodu. Polacy mają czelność nosić się
w odzieży patriotycznej! Eksperci
i analitycy, od „Krytyki Politycznej”,
przez „Newsweek”, „Politykę” i „Wyborczą” aż po sam „Tygodnik Powszechny” - ubolewają nad popularnością
ubrań z symbolami Polski Walczącej
czy Narodowych Sił Zbrojnych,
a przez to nad sukcesem obcych im
idei. Lewica utraciła swój dotychczasowy oręż, przestrzeń w której nie
miała sobie równych - młodzieżową
modę. Teraz pozostało jej udawać, że
moda ta jest tylko przejściowa.
Jeszcze dziesięć lat temu rynek
t-shirtów z motywami jednoznacznie
politycznymi był mocno ograniczony
i istniał właściwie tylko po lewej
stronie. Na ulicach spotkać można
było ludzi odzianych w koszulki
cd. na str. 12
Lewicowo-liberalne ośrodki medialne
przeszły więc do chóralnego ataku na
coraz popularniejszy styl ubierania się
młodych Polaków.
z komunistycznym zbrodniarzem Che
Guevarą lub z hippisowską „pacyfką”.
O Pileckim, „Nilu”, „Ince”, AK, NSZcie czy nawet husarii można było
jednie pomarzyć.
Dzisiaj jest inaczej. To patriotyzm
zdominował segment ubrań „zaangażowanych”, co widać chociażby po
geometrycznie wręcz rosnącej liczbie
marek produkujących takie stroje.
Jednym z powodów niezadowolenia
wszelakich „Wyborczych”, „Newsweeków” i innych tego typu mediów
jest „pustka”, jaka rzekomo przebija
spod ubrań z wizerunkami patriotów
czy symbolem Polski Walczącej.
Gazety ubolewają, że młodzi ludzie
nie wiedzą kim były osoby, których
twarze zdobią ich ubrania. Media
nigdy jednak nie powołują się przy
tym na badania, dowodzące braków
w wiedzy historycznej ludzi odzianych
w taki sposób. Pozostaje więc stały,
nudny już motyw odwołania się do
zaprzyjaźnionego profesora, który
z bólem przyznaje, że tak właśnie jest.
dok. na str. 24
POLSKA - ŚWIAT
STRONA 2
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
Szydło: KOD na pogrzebie Inki i Zagończyka to była prowokacja
KOD na pogrzebie “Inki” i “Zagończyka” chciał zamanifestować swoją
działalność polityczną; źle się stało, że
doszło do takiego zamieszania; to była
prowokacja - stwierdziła premier
Beata Szydło. Premier skomentowała
zajścia w trakcie niedzielnych uroczystości pogrzebowych Danuty Siedzikówny “Inki” i Feliksa Selmanowicza “Zagończyka”.
Przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku pojawiła się tego dnia kilkunastoosobowa grupa działaczy KOD z liderem Komitetu Mateuszem Kijowskim
na czele. Doszło do przepychanek,
część zgromadzonych wznosiła okrzyki: “Precz z komuną”, “Raz sierpem,
raz młotem czerwoną hołotę”. KODowcy opuścili plac przed świątynią
w eskorcie policjantów.
“To, że przyjechali tam przedstawiciele KOD, nie było moim zdaniem
przypadkowe. Każdy, kto chciał brać
udział w pogrzebie, mógł w nim wziąć
udział, natomiast organizacja KOD
chciała w ten sposób zamanifestować
swoją działalność polityczną. Źle się
stało, że doszło do takiego zamie-
szania” - oceniła premier Szydło i dodała, że była to prowokacja.
Przedstawiciele rządu, prezydenta
oraz mieszkańcy Szczecina uczcili pod
bramą stoczni podpisanie w tym
mieście Porozumień Sierpniowych
w 1980 r. - Zryw solidarnościowy dał
Polakom nadzieję na odzyskanie
godności - napisał w liście prezydent
Andrzej Duda.
We wtorek w południe przed bramą
szczecińskiej stoczni zakładowe syreny dały sygnał do rozpoczęcia uroczystości. Oprócz przedstawicieli
władz centralnych obchody zgromadziły również m.in. delegacje zakła-
dów pracy z województwa, związków
zawodowych oraz uczestników tamtych wydarzeń.
Szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska odczytała przesłanie
Andrzeja Dudy skierowane do uczestników rocznicowych obchodów.
"W sierpniu 1980 r. zaczęła wzbierać
potężna fala wolności. Zryw solidarnościowy zapoczątkowany na Wybrzeżu to historyczny moment, w którym
społeczeństwo z determinacją stanęło
naprzeciw totalitarnej władzy. Milionom Polaków dało nadzieję na
odzyskanie godności i podmiotowości"
- podkreślał prezydent.
"Po raz pierwszy w Europie Środkowo-Wschodniej opór wobec reżimu
przyniósł konkretne zwycięstwo, podpisanie Porozumień Sierpniowych.
Jednym z ich najważniejszych punktów
było powołanie niezależnych związków
zawodowych. Porozumienia podpisanie w Szczecinie, Gdańsku i Jastrzębiu
Zdroju otworzyły nam drogę do historycznych przemian" - zaznaczył.
"Brama stoczni szczecińskiej to
miejsce, które jest częścią dziedzictwa
historycznego Szczecina, ale również
Polski, jest częścią naszej tożsamości"
- zwracał uwagę Duda. Prezydent
wyraził także nadzieję, "że ponownie
będzie tętniło życiem, że stocznia
szczecińska znów będzie dumą miasta
i całego kraju, nie tylko z powodu
przełomowych wydarzeń w naszych
dziejach, ale również z racji obecnego
jej rozwoju".
Były szef prezydenckiej administracji Boris Łożkin, który został
dekretem Petra Poroszenki powołany
na przewodniczącego Narodowej
Rady Inwestycyjnej, zaprosił do niej
wielu znanych zagranicznych inwestorów, w tym m.in. George’a Sorosa,
dyrektora Światowej Rady Biznesu dla
Stałego Rozwoju Paula Polmana oraz
zarządców azerskiego SOCAR.
– Rozważaliśmy z wieloma zagranicznymi inwestorami ich możliwy
udział w tej radzie. Otrzymaliśmy
zgodę od George’a Sorosa, Paula
Polmana oraz zarządu SOCAR –
poinformował Łożkin podczas spotkania Narodowej Rady ds. Reform.
Dodał, iż nadal trwają rozmowy z innymi biznesmenami, którzy w przyszłości mogliby do Rady dołączyć.
Zdaniem Łożkina powołanie do Narodowej Rady Inwestycyjnej znanych
inwestorów pozwoli zwiększyć atrakcyjność Ukrainy i wzmocnić jej
gospodarczy rozwój.
W rzeczywistości jednak pozwoli na
rozparcelowanie Ukrainy między
potężne korporacje, które już w tej
chwili mocno angażują się na terytorium tego państwa.
Warto w tym momencie dodać, że
nie do końca wiadomo, na co naprawdę są przeznaczane pieniądze
z udzielanej Ukrainie pomocy zagranicznej (również polskiej) i gdzie one
trafiają. Otwartym pozostaje pytanie,
czy przypadkiem multimiliarderzy nie
uczynili sobie z tego państwa świetnego źródła zarobku, gdyż wszystko
niestety na to wskazuje.
I chociaż George Soros od początku
zaangażowany był w „reformy” państwa ukraińskiego, to tak jawne
powołanie go do władz nie wróży
niczego dobrego na przyszłość, ani dla
Ukrainy, ani dla Polski.
Należy zwrócić uwagę na fakt, iż nie
podano do wiadomości publicznej, ile
George Soros będzie miesięcznie
zarabiał za sprawowanie wyznaczonej
mu funkcji, gdyż wątpliwie, by robił to
w ramach działalności charytatywnej.
40-letni Polak zmarł, a jego 43-letni
kolega został poważnie ranny w wyniku ataku grupy nastolatków w Wielkiej Brytanii. O sprawie pisze portal
metro.co.uk.
na północny wschód od Londynu.
Dwaj Polacy w wieku 40 i 43 lata, po
wyjściu ze wspólnej kolacji, zostali
zaatakowani przez grupę nastolatków.
Mężczyźni zostali pobici do nieprzytomności i pozostawieni na ulicy.
Młodszy z mężczyzn zmarł w szpitalu, drugi wciąż jest hospitalizowany.
Portal metro.co.uk informuje, że
w związku ze sprawą zatrzymano
pięciu nastolatków w wieku 15-16 lat,
nie ujawnia jednak ich narodowości.
Policja wskazuje, że w tej sprawie
zostało wszczęte śledztwo. Nie ujawnia jednak motywów sprawców, podając, że aktualnie są one "niejasne".
Służby wskazują jednak, że przed
atakiem, Polacy byli obrażani przez
nastolatków. Na miejscu miała się
znajdować grupa ok. 15-20 osób.
W toku śledztwa będzie ustalane, ile
spośród nich wzięło udział w zamordowaniu Polaka.
“Byłam na pogrzebie i widziałam
ludzi stojących na ulicach, kiedy szedł
orszak i na cmentarzu, szczerze wzruszonych. To było wielkie święto patriotyzmu i wolnej niepodległej Polski.
Każdy, kto miał intencję, żeby to
zakłócić, uderzyć w pamięć Inki
i Zagończyka, uderzyć tym samym
w pamięć tysięcy pomordowanych
Polaków, których ciał jeszcze nie
odnaleźliśmy, to ja takie działania
uznaję za prowokację” - powiedziała
Beata Szydło.
36. rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych w Szczecinie
Zgromadzeni złożyli przed tablicą
upamiętniającą poległych w Grudniu'70 kwiaty i wieńce.
George Soros powołany do Narodowej Rady Inwestycyjnej Ukrainy!
Wlk. Brytania: Grupa nastolatków zaatakowała Polaków. Jeden nie żyje.
Do zdarzenia doszło w sobotę
w mieście Harlow w hrabstwie Essex,
GŁOS
Tygodnik dla myślących
52 Mabelle Ave. Unit 612
Toronto, Ontario M9A 4X9
tel. 416.993.3143
[email protected]
Wydawca: Głos Publishing
Redaktor naczelny:
Wiesław Magiera
Publicyści:
Grzegorz Braun, Stefan Skulski, Aleksander Szycht, Piotr Jakucki, Maria Pyż, Stanisław Michalkiewicz, Małgorzata Todd,
Edward Dusza, Wiesław Cypryś, Jan
Ciechanowicz, Jerzy Dąbrowski, Władysław Korowajczyk, Aleksander Szumański.
Publikowane teksty niekoniecznie
odzwierciedlają stanowisko
redakcji.
Nie odpowiadamy za treść ogłoszeń
i publikowanych listów do redakcji.
Nie wszystkie nadesłane listy
są publikowane.
Nie zwracamy materiałów
nie zamówionych.
Materiały własne oraz agencyjne
i internetowe.
Prenumerata - subscription
Kanada -1 rok - $100, pół roku $ 50
Kanada -1 rok ekspresowo
$170
USA - 1 rok ekspresowo
$220
USA - pół roku ekspresowo $110
Internetem pdf - 1 rok - tylko $35
Proszę przesłać czek lub
Money Order na: Glos Publishing
52 Mabelle Ave. Unit 612
Toronto, Ontario M9A 4X9
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
POLSKA - ŚWIAT
STRONA 3
Ukraińcy oskarżają Polaków o ludobójstwo. Chcą
uczczenia przez parlament ofiar polskich zbrodni
Pod wodzą byłego prezydenta Leonida Krawczuka (na zdjęciu), grupa
intelektualistów zwróciła się do ukraińskiego parlamentu z wnioskiem
o ustanowienie dni pamięci ofiar polskich zbrodni przeciwko Ukraińcom.
W propozycji padają aż trzy daty. To
odwet za przyjęcie przez Sejm RP
stanowiska w sprawie ludobójstwa
dokonanego na Polakach na Wołyniu.
Złożona w ukraińskim parlamencie
propozycja mówi, że ofiary zbrodni
popełnionych w latach 40. przez
ukraińskich nacjonalistów nie zostały
należycie upamiętnione, a masowe
mordy nie zostały nazwane, zgodnie
z prawdą historyczną, ludobójstwem.
Nie chodzi jednak o ludobójstwo na
Polakach. W uchwale wyrażono też
szacunek wobec Ukraińców, którzy
ratowali Polaków.
Autorzy ukraińskiej petycji nie kryją, że chcą, by Rada Najwyższa Ukrainy „uznała za zbrodnicze działania
strony polskiej na ukraińskich terytoriach etnicznych przed, w czasie i po
drugiej wojnie światowej”.
W dokumencie padają trzy daty upamiętniające ofiary konfliktu ukraińsko-polskiego. To 23 września, który
miałby być czczony jako „Dzień pamięci polskich represji wobec autochtonicznej ludności ukraińskiej Galicji”, 25 grudnia jako „Dzień pamięci
ludobójczego wyniszczenia przez polskie podziemie autochtonicznie ukraińskiej ludności na odwiecznie ukraińskich ziemiach” oraz 25 kwietnia
jako „Dzień pamięci Ukraińców, którzy padli ofiarą przymusowej deportacji, dokonanej przez państwo polskie”.
Chodzi kolejno o wydarzenia z 1930
roku i decyzję polskich władz o „sze-
rokich antyukraińskich działaniach
represyjnych”. Kolejna rocznica odwołuje się do roku 1942 roku, kiedy to
„polskie formacje zbrojne rozpoczęły
masowe zabijanie Ukraińców”. Trzecie wspomnienie dotyczy roku 1947
i akcji przesiedlania Ukraińców
(Akcja Wisła).
Petycję oprócz Krawczuka podpisało ponad 80 osób: m.in. były ambasador Ukrainy w Polsce Dmytro
Pawłyczko, dwaj byli ministrowie
spraw zagranicznych, Borys Tarasiuk
i Wołodymyr Ohryzko, dysydenci
Iwan Dziuba i Mychajło Horyń, a także literaci, historycy i byli członkowie ukraińskiego parlamentu.
Chcieliby oni, aby parlament zajął się
petycją jeszcze we wrześniu.
Środowiska polonijne potrzebują
osób z pasją i takich, które są ambasadorami Polski za granicą - powiedział we wtorek marszałek Senatu
Stanisław Karczewski podczas inauguracji VIII Szkoły Liderów Polonijnych. W ramach ósmej edycji Szkoły
24 przedstawicieli Polonii z Europy
Zachodniej będzie przez dziesięć dni
uczyć się, jak być liderem. Do Warszawy przyjechali liderzy polonijni
m.in. z: Niemiec, Austrii, Francji,
Irlandii, Irlandii Północnej, Anglii,
Szkocji, Holandii. Marszałek Senatu
zaznaczył, że niezwykle ważne jest, by
w środowiskach polonijnych były
osoby, które potrafią zarazić swoją
pasją innych, które są ambasadorami
Polski w krajach, gdzie mieszkają.
Zaznaczył, że sprawy polonijne są
istotną częścią prac Senatu. "Od kilku
lat niestety były pewne zaburzenia
w pieczy Senatu nad Polonią. MSZ
zabrało Senatowi pieniądze na ten cel.
Bardzo cieszę się, że udało nam się to
zmienić po tych kilku latach. Jestem
głęboko przekonany - przekonałem
o tym również MSZ - że Senat będzie
robił to lepiej" - powiedział Karczewski. "Przed nami jest wiele zadań,
również legislacyjnych. Chcemy zrobić
taką swoistą konstytucję, kto, które
instytucje, w jakim zakresie mają
zajmować się Polonią. Jako marszałek
Senatu chciałbym bardzo, aby to Senat
był tu liderem, ale nie chcemy
monopolu" - powiedział Karczewski.
Zaznaczył, że w tych działaniach na
rzecz Polonii powinny być i są akty-
wne poszczególne ministerstwa, a także Kancelaria Prezydenta, w które
powstało specjalne Biuro do Spraw
Kontaktu z Polakami za Granicą. Jak
zaznaczył, on sam bardzo ściśle
współpracuje z odpowiedzialnymi za
sprawy polonijne prezydenckim ministrem Adamem Kwiatkowskim oraz
z wiceszefem MSZ Janem Dziedziczakiem.
Szkoła to jeden z programów
Fundacji Szkoła Liderów realizowany
od 2009 r.
Na mocy zarządzenia Aleksandra
Łukaszenki obszar na którym turyści
z Polski będą mogli poruszać się bez
wizy został powiększony o Grodno największy ośrodek miejski przy granicy Polski i główne skupisko Polaków na Białorusi.
Na oficjalnym portalu prawnym
Republiki Białoruś opublikwano zarządzenie jej prezydenta wydane 23
sierpnia 2016 r. "O ustanowieniu bezwizowego porządku wjazdu dla obywateli zagranicznych". Definiuje ono
obszar "parku rekreacyjno-turystycz-
nego Kanał Augustowski" wraz "z
przylegającymi do niego terenami" na
które wjechać można będzie bez wizy.
Jako "tereny przylegające" zdefiniowane zostały miasto Grodno oraz gminy - sielsowiety rejonu grodzieńskiego: odelski, gorzski, kopciowski,
sopoćkiński, podłabieński.
Litewską. W ramach bezwizowego
wjazdu "w celach turystycznych" na
terytorium Białorusi będzie można
przebywać przez okres pięciu dni. Aby
przekroczyć granicę obywatel innego
państwa będzie musiał posiadać paszport oraz specjalny dokument uprawniający, którego formę w ciągu dwóch
miesięcy ma okreslić białoruski rząd.
Okres działania dekretu ograniczony
został do 31 grudnia 2017 r.
i Grodna podkeślić należy, że Grodno
pozostaje głównym ośrodkiem wspólnoty polskiej na Białorusi. W mieście
tym żyje 81,2 tysięce narodowych
Polaków co oznacza, że stanowią
niemal 25% jego ludności. Miasteczko
Sopoćkinie do którego również będzie
można wjechać bez wizy jest jedną
z najbardziej polskich miejscowości
na Białorusi - Polacy stanowią 79% jej
mieszkańców. Polacy stanowią większość mieszkańców także w gminach:
odelskiej, gorzskiej, podłabieńskiej.
lowanych i w związkach małżeńskich
z nie-Żydami, i to na długo przed
Holokaustem, to znaczy, że nie należy
ich uważać za Żydów w sensie religijnym", wywołał prawdziwy skandal.
Rabin uważa, że dla Żydów ortodoksyjnych Żydem jest tylko osoba,
która ma ortodoksyjną matkę lub
przeszła konwersję na judaizm.
I jeszcze: Rabin Mizrachi powołuje
się również na... klasyfikację nazistowską, która zgodnie z ustawami
norymberskimi za Żydów uznaje oso-
by mające w swoim drzewie genealogicznym jednego żydowskiego
dziadka.
- W czasie Holokaustu naziści
mordowali ofiary, które były Żydami
w połwoie czy w jednej czwartej. Nie
ma takich kategorii w Torze. Albo jest
się w całkowicie Żydem, albo nie dowodzi rabin Mizrachi.
I dalej mówi: - Przyczyną, dla której
alarmuję opinię publiczną jest
ogromna skala asymilacji ludności
żydowskiej, jaka ma obecnie miejsce.
Marszałek Senatu: Polonia potrzebuje liderów
A. Łukaszenka: Polacy wjadą do Grodna bez wizy
W systemie bezwizowym będzie
można na nie wjechać przez przejścia
graniczne Kuźnica Białostocka-Bruzgi, Rudawka-Lesnaja, a także dwa
przejścia graniczne z Republiką
Poza oczywistymi walorami turystycznymi Kanału Augustowskiego
Rabin Mizrachi: Nie 6, ale 1 milion Żydów
Nie sześć, ale jeden milion Żydów
zostało zamordowanych w Holokauście - twierdzi ortodoksyjny rabin
Yosef Mizrachi. Rabin uważa, że
pozostałe pięć milionów ofiar nie było
Żydami.
Rabin Yosef Mizrachi to znana postać w USA, gdzie mieszka, prowadzi
tam liczne wykłady i często bywa
w Izraelu. Ma też ok. 77 tys. fanów na
Facebooku. Swoją wypowiedzią, że
"skoro 80 proc. Żydów w przedwojennej Europie było w pełni zasymi-
STRONA 4
KOMENTARZE
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
Czy prezydent Duda tak samo odwa¿nie
skrytykowa³by milczenie o zbrodniach UPA?
cd. ze str. 1
I teraz prezydent to mówi, piękne.
Przypomina to nam buntownicze
wypowiedzi młodego idealistycznego
polityka. Jeszcze to niewstydzenie się
wiary. Właściwie można by sobie
pomyśleć, że mamy swojego Kennedy’ego, tyle że bez ciemnych stron
obyczajowych.
Co jest nie tak?
Prezydent Andrzej Duda jednakowoż nie o wszystkich patologiach chce
mówić. Dotyczyły one m. in. porzucenia wszelkich spraw kresowych, bo
był na nie po prostu ban. Za bardzo
budziły dumę. Lwów, Wilno, granice
I, a nawet II Rzeczpospolitej mogły
zrodzić „polski faszyzm” i powodowałyby dyskomfort sąsiadów, byłych
republik sowieckich. I to obawa przed
tym dyskomfortem rodzi takie, a nie
inne działanie.
Czy ktoś bowiem wyobraża sobie
prezydenta, który wypowiada się
o małoletnich obrońcach Lwowa
w 1918 roku? Czy możliwe jest tak
płomienne przemówienie? Nie wiem
czy mogę determinować, że nie, ale to
mało prawdopodobne, bo mieli pecha
walczyć nie z tym, z kim akurat jest
modne. Podobnie jak ofiary, które
miały nieszczęście być zamordowane
akurat przez UPA. Nie wypowie się
prawdopodobnie także w kwestii publicznych wypowiedzi z Ukrainy
o „ukraińskości” Przemyśla i Chełma.
Tu się zrodziłyby się bowiem nieśmiałość i pohukiwanie ze strony
zwolenników uległości wobec sąsiedniego państwa. Państwa, które to
wiecznie ma kłopot i wiecznie je
trzeba oszczędzać - wobec tego, że ma
pełnić rolę bufora wobec Rosji. To
nieustanna obawa, paraliżujący strach,
że cokolwiek się nie zrobi będzie to na
korzyść Putina. Jednak nie jest to tylko
choroba ukraińska. Dotyczy w tym
samym stopniu sprawy dyskryminacji
Polaków na Litwie, a więc w regionie
„Łupaszce” bliskim, mateczniku jego
żołnierzy. I już na to zwracać uwagi
nie można. Zamordowanego w obronie polskości „Łupaszkę” i podporządkowanych mu w konspiracji chłopców
pochować można. Pomstować nad
hańbą sprawców oraz przemilczaniem
okrągłostołowych elit można. Jednak
zwrócić uwagę na współczesne mordowanie polskości w ich mateczniku,
ziemi, która ich ukształtowała - już
nie! I to dokładnie z powodu istnienia
tych samych mechanizmów, które były
kneblem III RP, tyle że w stronę rehabilitacji tych bohaterów.
Ci sami, którzy chcą milczeć - mówią w kwestii Lwowa i jakiekolwiek
starań o Polaków stamtąd, że nie mają
sensu, to już wszystko tam niemal
umarło. To może starania o pamięć,
wyprodukowanie filmu fabularnego
o walkach Orląt Lwowskich? To już
nakręcili Ukraińcy ze swojej perspektywy, jeszcze się ich obrazi, a za co
(?), a po co (?), przecież we Lwowie
już polskości nie ma? To ponoć na
korzyść Rosji. Ostatnie krótkie zdanie
to idée fixe, czy też polityczna
szpicruta. Na Wileńszczyźnie etniczna
polskość nadal stanowi większość, ale
obowiązuje dokładnie ta sama doktryna wycofania się, wygaszania
i działań pozorowanych, bez realnego
programu działania na uzyskanie
czegokolwiek. Bowiem nawet szkolne
wyprawki, uczynione dzięki wiceministrowi Janowi Dziedziczakowi,
a wymyślone przez Michała Dworczyka, szefa Komisji Łączności
z Polakami za granicą niczego na
dłuższą metę nie zmienią. Strzelą gola,
ale nie mają żadnych szans wygrać
meczu. Zresztą jakiekolwiek ruchy na
rzecz Kresów wydają się być wyskokami dzięki patriotyzmowi pojedynczych osób na przekór rzekomemu
„realizmowi” innych.
Albo Kresy ocenzurowane,
albo coś w zamian
Jaki jest dyktat rzekomych przyjaciół? Kresy - pod jakąkolwiek postacią
się nimi nie zająć, choćby jako czymś
co fascynuje pięknem historii i polskiej tożsamości, jako nośnik ambicji
narodowej - nie powinny spełniać
swojej roli. Zamiast tego stosowane są
wypełniacze i gra pozorów. Dobra
zmiana, w gruncie rzeczy polega na
tym, że jest lepiej, owszem. Jest lepiej
pewne rzeczy wywalczyć, pewne rzeczy przepchnąć. Tylko dlaczego na
Miły Bóg należy je przepychać i przewalczać? Albowiem idea Kresów,
Rzeczypospolitej ma zostać zastąpiona
przez jej politycznie poprawny
surogat. Chodzi o sojusze z państwami
na wschodzie. Przez lata wmawiało
nam się, że Kresy nie są ważne, teraz
są inne priorytety „Wspólna Europa”,
tak jak wcześniej słowiańskie bractwo
narodów obozu wschodniego (nie
zawsze słowiańskie) i sojusz z bratnimi państwami socjalistycznymi.
Obawiam się, że dzisiaj tę rolę
spełnia idea Międzymorza, która
w teorii jest słuszna, lecz w praktyce
stanowi zastąpienie myślenia o Rzeczypospolitej i stanowieniu swojej
polityki na wschodzie. Nie jedno obok
drugiego, lecz jedno - zamiast drugiego. Zawsze naszą pamięć historyczną o Kresach i drzemiący w niej
potencjał chce się nam czymś zastąpić.
I w efekcie ją wyperswadować. Bo
zamknięta na Kresach polska historia,
nie tylko martyrologii, ale i chwały
oraz kultury, osiągnięć - to potęga
trudna do przecenienia. To gigantyczne złoże dumy i historycznego
dziedzictwa dla naszego narodu. Coś
naturalnego, co np. Ukraińcy muszą
tworzyć syntetycznie.
Zakompleksiony Polak musiałby
zniknąć, odchowałoby się drugie pokolenie Kolumbów. Niektórzy, by
dokonać lepszej podróbki - godne pożałowania kontakty z władzami lietuvskimi, czy neobanderowskimi nazywają czymś, co ma tworzyć politykę
jagiellońską (Sic!).
To zaiste jedna z największych niedorzeczności, albowiem nacjonalizmy
te powstały, by uniemożliwić reaktywację polityki jagiellońskiej. A tworzyły się pod kierunkiem starań
politycznych zaborców, w opozycji
właśnie do polskości. Te założenia to
pasożyty wobec dziedzictwa Jagiellonów, a nie coś, co tę ideę zrealizuje.
Jemioła to tylko na pozór część
drzewa. Poważne myślenie o Kresach
i o kresowym dziedzictwie spowodowałoby kompletną zmianę polityki.
To nie tylko upomnienie się o Polaków
pomordowanych przez UPA, ale także
m. in. upomnienie się o Polaków
żywych. Tymczasem przyjęło się, by
budować polski patriotyzm z pominięciem czegoś. Czyli tak jak budowano go za komuny, jak i budowanie
wolnej Polski z pominięciem czegoś
za III RP. Chodzi o niewygodne,
cenzurowane wątki. Tak się nie da, bo
na oszukiwaniu, że wszystko jest na
swoim - nie da się zrealizować wielkich idei.
Dobry prezydent,
ale wcale nie wszystko dobre
Prezydent Andrzej Duda był wcześniej europosłem i zna Waldemara Tomaszewskiego lidera Akcji Wyborczej
Polaków na Litwie, a czy kiedykolwiek słyszał ktoś, by upomniał się
o prawa Polaków? Czy kiedykolwiek
zrobił coś takiego pod adresem MSZ,
bo już nawet nie lietuvskich władz?
Nie, obowiązuje ta sama wymieniona
doktryna. Raz w 1989 roku polskie
społeczeństwo pomyliło się co do
zmian. Możemy mieć tylko nadzieję,
że ćwierć wieku później nie pomyliliśmy się po raz kolejny, znów będąc
ofiarami jakiejś cudzej projekcji, że
wierzymy, iż wyszliśmy z matrixa,
lecz to tylko ułuda. Trudno się nad tym
nie zastanawiać, ponieważ nie pierwszy raz możemy obserwować nierówności w pewnych sprawach.
Dlaczego jednak pisać o prezydencie? Ponieważ jest on nie tylko głową
państwa, ale wręcz symbolem traktowania przez nie pewnych spraw.
Pakowanie darów dla Polaków na Kresach owszem jest bardzo ciekawym,
wręcz pięknym ruchem PRowym, ale
wyłącznie PRowym i na dłuższą metę
nic nie zmieni. A ponieważ prezydent
Duda jawi się jako prezydent wymarzony - będzie to u niego tym bardziej
zauważalne. Ma znaczenie ta prezencja, ta świeżość, ta bezpośredniość
w przemówieniach, to odwoływanie
się do Boga. To kapitalne, piękne,
wzruszające. Jednak tym bardziej
budzi zastanowienie uchylanie się od
wypowiedzenia się, bądź działania
w kwestii pewnych spraw, które
jednak, wbrew pozorom, tę najbardziej
świadomą część społeczeństwa polskiego zajmują.
Gdy trzeba było pojąć decyzję o napisaniu kolejnego tekstu, który unaoczniałby prezydenckie błędy, stanowiło to dla mnie trudność. Bo ktoś
sobie pomyśli, że prezydenta nie lubię,
choć to nie prawda, bo ktoś skojarzy,
że narzekam, więc muszę być po złej
stronie. Ponieważ źli ludzie natychmiast dopiszą swoje, dodadzą ideologię. Jednak w ten sposób - nigdy wobec nikogo nie można by być szczerym, a przecież w dobrych relacjach
szczerości unikać się nie powinno.
Upominanie dla czyjegoś i wspólnego
dobra, to nasz święty obowiązek. Chcę
wierzyć, że naszego prezydenta cechuje, nie tylko bycie lepszym od ospałego Bronisława Komorowskiego, bo
gdyby w tej skali to mierzyć - osąd
byłby nieobiektywny. Chcę wierzyć,
że to własne cechy prezydenta, który
nie musi porównywać się z gorszym
poprzednikiem - sprawiają, iż jest
bardzo dobrą głową państwa.
Jednak omijanie szerokim łukiem
spraw takich jak: szerzący się na
Ukrainie kult morderców Polaków
z OUN-UPA, dyskryminacja naszych
rodaków na Litwie, nieodebranie
medalu Piotrowi Tymie, że o obrońcach Lwowa w 1918 roku nie wspomnę - wygląda po prostu fatalnie.
Można chwilę pomyśleć: czy szczera
sympatia jaką do prezydenta mamy powinna i u nas powodować, iż sami
się oszukujemy? Że tego wszystkiego
co byśmy chcieli - nie ma tylko
chwilowo, ale na pewno będzie we
właściwym czasie? Tak można się
oszukiwać względem wielu rzeczy, ale
czy warto, czy warto dla pięknego snu
tkwić w nim i zapomnieć o realnym
świecie, nie próbować w nim działać?
Mam trochę wrażenie, że tak teraz, jak
w 1989 roku - po wspólnej walce
zachłysnęliśmy się zmianami. Tylko
czy są one rzeczywiste czy jedynie
powierzchowne? Czy za 20 lat nastąpi
kolejna odsłona kiedy przestanie się
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
N
OPINIE
Gra korporacji o dominację
STRONA 5
Anna Wiejak
strony miały zakończyć rozmowy
w 2016 roku, jednakże zaistniały
różnice zdań w pewnych kwestiach,
w tym w kwestii rolnictwa.
To niewątpliwie dobra wiadomość,
jako że - jak wynika z przecieków sama umowa stanowi poważne zagrożenie dla wolności i demokracji,
uprzywilejowując wielkie korporacje
kosztem mniejszych firm, czy nawet
państw narodowych. Niemniej osobną
kwestię stanowi jej wiarygodność.
Rodzi się bowiem pytanie, na ile to
oświadczenie Sigmara Gabriela stanowi środek nacisku na Amerykanów,
a na ile rzeczywiście zrezygnowano
z rozmów? Strona amerykańska na
razie nie wychodzi z takimi rewelacjami, co pozwala domniemywać, iż
informacja o upadku rozmów miała
z założenia podziałać aktywizująco na
USA. Może się zatem okazać, iż mimo
wszystko TTIP jednak zostanie przyjęta mimo protestów społeczeństw,
w tym społeczeństwa niemieckiego,
które 17 września będzie manifestowało swój sprzeciw na ulicach miast.
Zresztą podanie do wiadomości
publicznej informacji, że rozmowy
w sprawie TTIP się załamały niewątpliwie złagodzi nastroje społeczne,
obniży intensywność protestów,
a wówczas po cichu ktoś może
zechcieć jednak przyjąć tą umowę…
Należy zatem czekać na oficjalne
zerwanie rozmów w tej sprawie. Ze
słów Sigmara Gabriela wynika, że
wprawdzie porozumienia nie ma, ale
to nie oznacza całkowitego zerwania
negocjacji. Zresztą potężne korporacje
mają coraz większe apetyty, zatem
z patrzenia im na ręce rezygnować nie
można. Warto też zwrócić uwagę na to,
że mimo „fiaska rozmów” w sprawie
TTIP dokumentów nie odtajniono
i nawet jeżeli chce się z nimi zapoznać
parlamentarzysta, to może to uczynić
jedynie w specjalnym, zamkniętym
pokoju bez możliwości sporządzania
notatek.
przemilczać jedną rzecz, lecz nie
kolejnej - następnej, na którą trzeba
będzie czekać kolejne lata?
w politykę ukraińską, a konkretnie
lobbując przeciw ustawie czy uchwale
wołyńskiej. Można by sobie śledzić
realizację umów pomiędzy nami,
a Amerykanami, ale nie w tym rzecz.
Jeszcze bardziej agresywnie zachowywała się Rosja, ze swoimi Nord
Streamami oraz próbą wpływania na
polską gospodarkę energetyczną, manewrami skierowanymi na tępienie
polskiego powstania na Grodzieńszczyźnie. A wypada gorzej także ze
względu na bagaż historyczny. Nie
piszę już o Litwie oraz Ukrainie, bo to
szczyt wszelkiej patologii politycznej.
rzchowne i kosmetyczne. Poszły wyprawki dla Polaków na Litwie, może
częściej polscy urzędnicy ich odwiedzają, ale rdzeń niedziałania i nieupominania się o ich prawa - trzyma się
dobrze. Polacy tracą właśnie cztery
najważniejsze wileńskie szkoły, w tym
jedną szkołę symbol oporu, którą
Lietuvisi chcą zabrać z radością,
wykazując że Polska nic nie zrobi szkołę Lelewela.
darciem Pisma Świętego podpadnie
się nam katolikom, ale głowy publicznie raczej Nergalowi nie utniemy,
ani go nie ukamienujemy.
iemiecki minister gospodarki
i wicekanclerz Niemiec
Sigmar Gabriel poinformował, że rozmowy dotyczące umowy
o transatlantyckim partnerstwie handlowo-inwestycyjnym (TTIP) załamały się.
- Negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi de facto upadły, ponieważ
Europejczycy nie chcieli podporządkować się amerykańskim żądaniom stwierdził Sigmar Gabriel w niedzielnym wywiadzie dla niemieckiej telewizji ZDF. Przypomniał, że USA i UE
negocjowały TTIP od trzech lat i obie
To jest jakiś mechanizm symulacji
wychodzenia na powierzchnię z podziemi, gdzie tkwi prawda, patriotyzm
i religia. Bo każdy z tych wyrazów
wydawał się być opatrzony jakimś
swoistym kryzysem współczesnych
czasów. I prezydent Andrzej Duda jakkolwiek by to nie zabrzmiało
wydawał się lekarstwem na te kryzysy,
pomimo ograniczoności władzy prezydenckiej. Był jej zwiastunem, wręcz
jest, przynajmniej w odbiorze części
społeczeństwa. Jednakowoż - gdy już
teraz, po roku prezydentury wydaje się
zakładnikiem jakiekolwiek układnej
polityki wobec sąsiadów - nie wróży to
niczego dobrego. Nie wróżyło to
niczego dobrego polskim politykom
wierzącym Churchillowi, którzy myśleli o nim jako o człowieku, mającym
wyższe zamiary.
Podobnie wyższe i szczytne zamiary
widzieli Polacy w rządzonej przez
Niemcy UE, niektórzy wcześniej dali
się nabrać na komunę, sojusz polskosowiecki, socjalizm z ludzką twarzą.
Teraz ludzie tracą głowę dla rzekomo
wyższych wartości prezentowanych
przez USA, albo na kierunku „przyjdzie Putin i zrobi porządek”. Z dziwnych powodów takie osoby zakładają,
że odpowiednio Rosja, lub Stany Zjednoczone będą widziały w nas równych
partnerów. Rosja jako drugiego poważnego dużego kraju słowiańskiego,
a USA jako swojego wiernego
oddanego sojusznika, który przecież
nigdy nie zawiódł.
Patologia „polskich” założeń
na arenie międzynarodowej
Zawiedli nas jednak Amerykanie,
tak z wizami, których zniesienie nam
obiecali, jak i z wtrącaniem się nam
Dziwi tylko jedna rzecz. Niezależnie
od tego, kto Polakami rządzi, rząd
ugina się przed tymi czy tamtymi
mocarstwami, ponieważ to sojusznicy,
którzy będą nas bronić. I w ten sam
sposób ugina się też przed państwami
słabszymi, które muszą stać się silniejsze i stabilne ponieważ wtedy
staną się naszymi sojusznikami. Toteż
nie można ich zadrażniać. Gdzie tu na
Miłość Boską jakakolwiek logika?
Tymczasem na pochyłe drzewo nawet
koza skacze. W zasadzie naszą niezależność wydaje się demonstrować
nie tyle niezależna polityka na wszystkich frontach i asertywność. Demonstruje ją rzeczywiste lub pokazowe
stawianie się dwóm państwom, które
w przeszłości, a i wszystko wskazuje
na to że współcześnie - zrobiły nam
coś złego, tj. Rosji i Niemcom. Należy
zwrócić uwagę, że rząd Donalda Tuska
był uległy wobec obu tych państw.
Później, po rozpoczęciu majdanowych
protestów - wszyscy członkowie PO
wydawali się nagle zmienić w zajadłych krytyków Rosji.
Po dojściu PiS-u do władzy zaczęto
stawiać się Niemcom i dobrze,
wreszcie - po ćwierć wieku. Oczywiście za wyjątkiem braku zmiany,
w dyktowanej nam przez lata przez te
same Niemcy polityce ukraińskiej, czy
litewskiej. Zmiany wydają się powie-
W sprawie ukraińskiej po demonstracyjnym niespotkaniu się prezydenta Dudy z Poroszenką, nasz prezydent nadrabia „ukraińskie serwituty” aż nadto. Natomiast uchwała
sejmowa, dotycząca nacjonalizmu
ukraińskiego, uchwalona jako coś
łagodniejszego niż ustawa - wydaje się
wyłącznie fasadową demonstracją.
Polityka państwa zmienia się częściowo. Będzie reakcja na pisanie
o „polskich obozach koncentracyjnych” w Niemczech, a także w wypadku bzdur rosyjskich. Należy jednak
wątpić w taką samą, stanowczą
reakcję, gdy publicznie fałszować
będą historię nacjonaliści litewscy, jak
i ukraińscy. Ich dopiero należy odhodować na poważnych przeciwników,
o przepraszam - przyjaciół Polski.
Co jest odważne, a co nie jest
Szkoda, że mocne przemówienie
prezydenta o milczeniu III RP koegzystuje z wybiórczością takiego podejścia w zależności od tematu. Fatalnie,
że gdy był na to czas 11 lipca nie
usłyszeliśmy nic. Bowiem wszelkie
jego przemówienia, niezależnie jak
płomienne by były - obarczone zostaną
jedną dostrzegalną skazą - brakiem
odwagi, by to samo powiedzieć w niektórych kierunkach. Nie porównuję
tych obu zupełnie różnych spraw, ale
różnica w skali wymaganej odwagi
jest jak między darciem Biblii a Koranu przez Nergala. Wiadomo, że
Odpowiednio Michnika i KODziarzy (których z nami prawicowcami
nie porównuje) mało kto realnie popiera, mogą się tylko w komentarzach
bardziej komicznie wygłupić. Jednak
odważne wypowiedzenie się o sprawie
nacjonalizmu ukraińskiego jest jak
z podarciem Koranu. Jego zwolennicy
to nie tylko fanatycy i rezuny, którym
nie obcy jest radykalizm i terroryzm.
W ich obronie odezwie się, nie tylko
Michnik i KOD, ale cała ferajna
rzekomych sojuszników w Polsce i za
granicą. Bo pielęgnacja muzułmanów
oraz ich dyktatu jest dokładnie
proporcjonalna do pielęgnacji nacjonalizmu ukraińskiego. Ten ostatni
odwołuje się nawet bezpośrednio do
niemieckich tradycji w czasie wojny,
ale to polski rząd oskarży się na
zachodzie o nacjonalizm, czy faszyzm.
A gdyby zaś ten sam rząd postanowił
iść głośno, wbrew lansowanej polityce
ukraińskiej, tak jak usiłuje się stawiać
w sprawie uchodźców? To już stanowiłoby za dużo, do tego potrzeba
naprawdę odwagi. Warto się zatem
zastanowić, ile faktycznie jest tej odwagi u naszych władz, a nie tylko
porównywać z ich kompletnym brakiem u poprzednich. Czy bowiem
wszystko można usprawiedliwiać rozsądkiem, taktyką i złym czasem? Czy
gdy osiedli się w Polsce kilka milionów Ukraińców (takie są propozycje) i
zyskają oni prawo głosu, tej odwagi
nagle przybędzie czy ubędzie? I to
Ukraińców, wśród których rozwoju
nacjonalizmu ukraińskiego nie usiłuje
się nawet za bardzo powstrzymać. Czy
wtedy Pan Prezydent Najjaśniejszej
Rzeczypospolitej wypowie się w
temacie, czy nadal będzie milczał?
Miejmy nadzieję, że jednak weźmie to
pod uwagę.
Aleksander Szycht
Islam oczami Oriany Fallaci
STRONA 6
Lidia Maj
„Pokonamy Państwo Islamskie
i problem terroryzmu się skończy” wydają się sugerować aktualną sytuację komentarze medialne.
„Weźmiemy więcej odpowiedzialności za wspólną integrację, to jest rozwiązanie zagrożenie” - diagnozowano
na forum europejskim jeszcze kilka
miesięcy temu.
O tych rozwiązaniach i ich efektywności pisała już kilkanaście lat
temu, tuż tuż po zamachach w Nowym
Yorku i Waszyngtonie, niedościgniona
znawczyni krajów islamskich. Oriana
Fallaci - jedna z najwybitniejszych
dziennikarek świata, od lat ’60 odwiedzała państwa Bliskiego Wschodu
i Afryki, przeprowadzała wywiady
m.in. z ajatollahem Chomeinim, szachem Iranu Mohammadem Rezą Pahlawim, libijskim rewolucjonistą
Mu’ammarem al-Kaddafim, bywała
adresatem osobistych zwierzeń przywódców i świadkiem publicznych
egzekucji w krajach islamu. Jej studium relacji zachodnio-muzułmańskich poraża żelazną logiką i obrazowością.
Żeby być w zgodzie ze sobą
„Są jednak chwile w życiu, gdy milczenie staje się grzechem, a mówienie
jest nakazem. Obywatelskim obowiązkiem, moralnym wyzwaniem, imperatywem kategorycznym, przed którym
nie ma ucieczki” - pisała tuż po 11
września 2001 r., uzasadniając dlaczego w tak zdecydowanych słowach,
jakie używa w książce, mówi o zagrożeniu światem islamskim. Z wyboru - ateistka, świadoma wpływu
chrześcijańskiej kultury, która ją
ukształtowała. W sposobie prowadzenia wywodu - tak niezależna, jak to
tylko możliwe dla człowieka, ograniczonego swoją naturą. Nastawiona
na pisanie nie pod temat czy pod
publikę lecz - na zbliżanie się do
prawdy. Doświadczona politycznie: jej
wywiady z najwyższymi reprezentantami władz na obu kontynentach,
osobista przenikliwość i budowane
latami zrozumienie działań na szczeblu państwowym, międzypaństwowym i międzyreligijnym sprawia, że
jest jednym z autorytetów w temacie
europejsko-muzułmańskim, którego
stanowisko mądrze jest wziąć pod
uwagę.
„Wściekłość i duma” - jest pierwszą
z trzech książek, dotyczących współczesnego starcia cywilizacji, w których Fallaci wskazuje na postawy
i mechanizmy działań prominentnych
ludzi Zachodu - doprowadzające do
tego, że na własnym kontynencie
jesteśmy coraz bardziej wystawieni na
KOMENTARZE
nieprzewidziane ataki obcych. Mówi
o zjawiskach, których bywała świadkiem 40 i 17 lat temu - dając do zrozumienia nam dziś, w 2016 r., że już
wtedy - sytuacja zagrożenia w Europie, w jakiej się znaleźliśmy, była
przewidywalna. Można było ją wyczytać, wyrabiając sobie takie jak Oriana
zrozumienie polityczno-społecznej
rzeczywistości i stosując konsekwentnie racjonalne, odwołujące się do
ludzkiej spójności wnioskowanie.
Oriana Fallaci
Następstwo ról
Argumenty, które pojawiają się teraz
w polityczno-medialnej przestrzeni,
wychwyciła i skomentowała na długo
przed tym, zanim ktokolwiek usłyszał
o Arabskiej Wiośnie Ludów czy o Państwie Islamskim.
„Pragnący świętej wojny to tylko
ekstremistyczny margines”, „Pokonamy Państwo Islamskie i problem terroryzmu się skończy” - sugerują
w sposób mniej lub bardziej bezpośredni współcześni komentatorzy.
„Kłopot w tym, że śmierć Osamy bin
Ladena nie jest rozwiązaniem problemu. Ponieważ Osamów bin Ladenów
jest już zbyt wielu” - odpowiada
w sposób, który dziś możemy odczytać symbolicznie. Tłumy wybrały
Chomeiniego, te same tłumy wybrały
bin Ladena - uświadamia Oriana
następstwo ról, mówiąc milionach,
popierających swego bohatera . A jeśli
zginie bin Laden, wybiorą jego
następcę - przestrzega, pokazując jak
kolejni przywódcy i organizacje terrorystyczne, odrastają niczym głowy
hydrze. Jak w ciągu ostatnich 20 lat
w Afganistanie na zmianę golono
i zapuszczano brody, zdejmowano
i zakładano burki. Tak samo jest dziś,
15 lat po napisaniu książki.
W innym miejscu „Dumy i uprzedzenia” wyjaśnia, że ci, którzy twierdzą, że pokonamy terrorystów militarnie są w błędzie - dlatego że istnieją
rzesze muzułmańskich państw, sąsiadujących ze sobą, które przyklaskują
Świętej Wojnie. Wymienia ich kilkanaście. Dziś wystarczy zajrzeć na Listę
Open Doors - państw, w których
prześladuje się chrześcijan, a wiec:
które stanowią zagrożenie dla przeciwników islamskiego prawa - by
odczytać ich kilka dziesiątek.
„Prawdziwym bohaterem tej wojny
nie jest bin Laden. W jeszcze mniejszym stopniu jest nim kraj, który udziela mu schronienia czy który wydał go
na świat - pisze Fallaci. - Ale Góra. Ta
Góra, która przez tysiąc czterysta lat
nie poruszyła się, nie podniosła z głębi
swojej ślepoty, nie otworzyła swoich
drzwi podbojowi cywilizacji, nigdy nie
chciała usłyszeć o wolności, demokracji, postępie” - podsumowuje problem. „Konflikt między nami a nimi
nie jest konfliktem militarnym. O nie.
Jest konfliktem kulturowym, religijnym. I nasze zwycięstwa militarne nie
rozwiążą ofensywy islamskiego terroryzmu” - diagnozuje.
Teokratyzm państwa
Fallaci skutecznie opiera się pomysłowi dzielenia państw islamskich na
terrorystyczne i „bezpieczne”. Skupia
się na charakterystycznych bardziej
lub mniej zwyczajach i wymaganiach zdecydowanie przeciwnych prawu do
ludzkiej wolności. Wykazuje, że przemoc jaka nam, Europejczykom, tylko
w części zdarzała się w czasach bardzo
odległych, i co do której zrozumieliśmy już dawno, że jest nieludzka,
w państwach islamskich pojawia się
na porządku dziennym.
„Uwierz komuś, kto poznał Iran,
Pakistan, Bangladesz, Arabię Saudyjską, Kuwejt, Libię, Jordanię, Liban,
Syrię, Afrykę, i kto w formie nierzadko
groteskowych wydarzeń uzyskał przerażające potwierdzenie tego, co twierdzi” - zachęca. Mówi o tym, jak
w mieście Kom w Iranie z tego powodu, że była kobietą, nie wpuszczono jej do żadnego hotelu i żadnego
miejsca publicznego. Jak - przed spotkaniem z Chomeinim - weszła do
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
jednej z sali pałacu by założyć, tak jak
jej nakazano - czador. „Ponieważ Koran zabrania parom, które nie są
małżeństwem, przebywania w jednym
pomieszczeniu bez świadków, [gdy
tylko z moim tłumaczem weszliśmy do
Sali] niemal natychmiast odrzwia
rozwarły się. Mułła, któremu powierzono Pieczęć nad Moralnością, wpadł
dysząc „wstydźcie się, to grzech, to
bezbożność” i mieliśmy tylko jeden
sposób na to, by uniknąć aresztowania
za bezbożność: pobrać się”.
Pisze o egzekucji w 1975 r. w Dakocie w Bangladeszu dwunastu nieczystych mężczyzn (nigdy nie dowiedziała
się, na czym polegała ich nieczystość)
- na stadionie - w obecności tłumu 20
000 wiernych, którzy modlili się
„Allach-akbar” - przywołuje swój reportaż i reportaż francuskich, brytyjskich i niemieckich dziennikarzy. Opisuje jak te 20 000 wiernych, w tym
wiele kobiet, którzy zeszli na murawę,
i w uformowanym kondukcie, przeszli
po ciałach, robiąc z nich dywan zgniecionych kości.
Przywołuje zwierzenia Alego Bhutto
- pakistańskiego premiera, który potem został powieszony „przez swoich
ultramuzułmańskich przeciwników” o „okrucieństwie poligamii, zalecanej
przez Koran i nigdy niekrytykowanej
przez [politycznie poprawnych przedstawicieli świata Zachodu]”. Alego
został zmuszony - wbrew swoich
sprzeciwów - jako dwunastolatek do
poślubienia dwudziestokilkuletniej
kuzynki, a potem do skonsumowania
małżeństwa. Następnego dnia wyjechał do Europy do szkoły, tu się ożenił.
Pierwszą żonę odwiedził już jako
dorosły: żyła samotna i zapomniana,
„bo gdyby dotknęła innego mężczyzny,
byłaby winna cudzołóstwa i zginęłaby
ukamienowana”. „…wstydzę się za
moją religię - mówił. - Poligamia jest
podłością. Aranżowane małżeństwa są
podłością”.
Oriana podkreśla, że nawet kraje,
w których władca postrzegany jest
jako umiarkowany (np. Jordania czy
Maroko), „nigdy nie schodzą z drogi
religii, która kontroluje i reguluje,
i despotycznie rządzi każdą chwilą
życia swoich ofiar”. Jako przykład jak
bardzo ich „nowoczesność” nie współgra z naszą, pokazuje dwóch królów
Maroka. Dotychczasowego, często
postrzeganego jako nowoczesnego,
który nigdy nie ujawnił imienia ani nie
pokazał twarzy swej pierwszej żony czyli królowej swojemu ludowi.
I współczesnego Orianie: u którego to,
że podał imię i ujawnił zdjęcie żony,
uznano za oznakę nowoczesności.
Dwie różne cywilizacje
Ukraiński minister oddaje
hołd poległym esesmanom!
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
P
Aleksander Szycht
rzy huku salwy honorowej
minister Światosław Szeremeta, znany z robienia awantur
w Przemyślu, wziął udział w uroczystym pogrzebie szczątków członków zbrodniczej 14 Dywizji Grenadierów SS. Rzecz jasna ludzie służący
w tej formacji mordowali polską
ludność cywilną.
Urządzanie uroczystych pogrzebów
w stylu wojskowym ostatnim, wymierającym, podstarzałym, galicyjskim
esesmanom urosło do rangi obyczaju.
Uroczystości powtarzane wielokrotnie
miały stałe elementy scenariusza od
lat. Trumną opiekowali się młodzi
Ukraińcy w nowo uszytych mundurach SS, ze złowrogo wyglądającymi
trupimi czaszkami. Opatrywano je
zawsze mszą greckokatolicką i opieką
ukraińskiego księdza. Kościół greckokatolicki już od dłuższego czasu
używa wiary przedmiotowo, tylko po
to by uwiarygodnić nacjonalistyczne
cele i nabiera na to duchownych
rzymskokatolickich, którzy o ukraińskim nacjonalizmie nie mają najmniejszego pojęcia. Sprawują oni opiekę
nad produkcją „wspólnych listów”,
kiedy tylko sprawy zbrodni ich ulubieńców staną się zbyt głośne. Tworzą
je z co najmniej na poły nieświadomym wyższym polskim duchowieństwem. To ostatnie bardzo często daje
się zwodzić, jakoby ich wschodnie
odpowiedniki miały te same cele: zbawienie oraz pomaganie innym w byciu
zbawionym.
Nic bardziej mylnego - stanowią oni
alibi dla budowania wielkiej Ukrainy,
opartej o zbrodniczą ideologię OUN.
W internecie są na to dowody w kwestii, nie tylko uczestnictwa kapłanów
Wśród licznych przykładów, Oriana
przytacza jeszcze jeden, poruszający tym razem ze względu na kulturowe
odniesienie. Pisze o bezlitosnej egzekucji dokonanej przez przedstawicieli
islamu na dwóch bezcennych zabytkach kultury. Chodzi o dwa ponad
tysiącletnie posągi Buddy z Bamjan,
które talibowie zniszczyli w 2001 r.
w Afganistanie. Pisze o ich roli w historii, o zachowanych do dziś polichromiach i freskach, o bezcenności
tego dzieła sztuki. I o rozmyślności,
z jaką przeprowadzono ich zniszczenie: z autentycznym procesem i wyrokiem, wbrew prośbom ludzkości, że „Pomniki przeszłości są dziedzictwem
całej ludzkości”. „Każdy przedislamski posąg zostanie zmieciony” -
GORĄCE TEMATY
w nacjonalistycznych uroczystościach
- odsłonach pomników ludobójców,
ale ich bezpośrednich zachowań czy
wypowiedzi. Portal Youtube zawiera
ich prawdziwą kolekcję. To m. in.
śpiewanie banderowskich piosenek
bojowych przez alumnów greckoka-
mykały się bocznymi ścieżkami przez
internet od lat i budziły grozę zmieszaną z niedowierzaniem. Oglądający
dosłownie nie mogli uwierzyć, że to
prawda, myśleli, iż to jakiś marginalny
folklor. Uroczystości te nie wzbudzały
zainteresowania żadnych odpowied-
tolickiego seminarium. Zwraca na
siebie uwagę także nienawistne kazanie chwalące morderców polskiego
przedwojennego posła Tadeusza Hołówki, nota bene przychylnego Ukraińcom. Jednak uroczystości pogrzebowe członków ukraińskiej dywizji
SS-Galizien wyglądają dosłownie
niczym w filmie o grozie okupacji.
Ludzie w charakterystycznych, wzbudzających dreszcz mundurach oddają
salwę honorową. Na filmie, który
prezentujemy słychać ponadto niemieckie komendy do strzałów, którymi
posługują się Ukraińcy wcielający się
w rolę członków zbrodniczej formacji.
Zdjęcia z tych uroczystości prze-
nich czynników w Polsce, czy większych na Zachodzie. Przyjeżdżała nań
od czasu do czasu rosyjska telewizja.
W ten sposób jednak wzmagała
pretekst, by wszystkim ujawniającym
te fakty przypisywać wysługiwanie się
Rosjanom. Tym ostatnim nie ma się
jednak co dziwić, że wysyłali tam
ekipę - pod względem obiektywnym bo to skandal, jak i względem napędzania swojej własnej propagandy dla
realizacji swoich celów. Skoro oddaje
im się na to monopol to korzystali.
Przy okazji wykazują wtedy nieporadność i podwójne standardy polskich
władz.
Zaraz po tym i po różnych incyden-
brzmiał wyrok Islamskiego Sądu
Najwyższego w Kabulu, 26 lutego
2001 (nie 1001)”. Było to „tego samego dnia, kiedy reżim talibów zezwolił na publiczne wieszanie ludzi na
stadionach i zniósł ostatnie prawa
kobiet. (Prawo do śmiechu, prawo do
noszenia butów na obcasie, prawo do
przebywania w domu bez czarnych
zasłon na oknach między innymi)”.
jest od naszej, wypracowanej przez
wieki – postawie szacunku do ludzkiego prawa o samostanowieniu.
I nie chodzi tu, o wprowadzony
w minionych dniach w Niemczech,
zakaz noszenia przez kobiety burek,
i powodowanie w ten sposób, że
pewna grupa kobiet po prostu przestanie wychodzić z domu. Ale o zrozumienie: że to dwie różne cywilizacje. Że miłość do każdego bliźniego,
także największego radykała to jedno.
A adekwatne do sytuacji działanie adekwatne w treści, zakresie i intensywności - to zupełnie coś innego.
„Nie jeżdżę stawiać namiotów w
Mekce. Nie idę recytować „Ojcze
nasz” czy „Zdrowaś Mario” przed
grobem Proroka. Nie chodzę sikać na
„No to jak? Czy takie reżimy mogą
współegzystować z naszymi zasadami
wolności, demokracji, cywilizacji? Czy
możemy je akceptować w imię tolerancji, wyrozumiałości, porozumienia
i pluralizmu?” - pyta, konkludując, że
prawo oparte na islamie, bez względu
od nowoczesności państwa – dalekie
STRONA 7
tach w Polsce w internecie pojawiają
się głosy, że „Putin to by tak sobie na
to nie pozwolił”. Wielu Polaków zasila wtedy dwa obozy - tych, którzy widzą bierność wobec wzrostu kultu banderowskich morderców i drugi podobny, lecz faktycznie owczy pęd do
sojuszu z Rosją, jak by to układ miał
zawrzeć równy z równym. Jednocześnie reakcją na proruskie teksty drugiej
opcji jest skrajna postawa przymykająca częściowo oko na neobanderyzm. Samonapędzające się koło. Tyle
prostego sygnału o mechanizmach,
których uparcie nie chce w Polsce
dostrzegać wielu ludzi publicznych.
Co wyrośnie pod polskim nosem
z hodowli na nawozie OUN-UPA,
czyli europejskiego ISIS?
Polscy politycy zazwyczaj milczą na
temat uczczenia kata Powstania Warszawskiego Petra Diaczenki w ukraińskim parlamencie, czy tolerowania
przez władze kultu Oskara Dirlewangera w oddziałach walczących na
wschodzie. Jednak oddziały SS są rozpoznawane w krajach Zachodu. Z kultywowaną OUN-UPA, która SS
w okrucieństwach znacznie prześcignęła, mimo wszystko nadal jest dużo
gorzej. Można by tu przytaczać kolejne przykłady pozytywnych wypowiedzi czołowych ukraińskich polityków
o chwale morderców z OUN-UPA, czy
14 Dywizji Grenadierów SS, bądź też
tolerancji dla ich kultu. Nie ma to jednak znaczenia - odrodzony nazizm jest
lewicowej Unii Europejskiej potrzebny, by dokonywać pewnych zmian
i zgiąć kark ludziom mającym inne
poglądy. Tak jak doskonałym pretekstem do zajęcia Polski dla sowietów było wypędzanie z niej Niemców.
część 2 za tydzień
ściany ich meczetów. A tym bardziej
srać na nie. Kiedy jestem w ich krajach (co nie sprawia mi najmniejszej
przyjemności), nigdy nie zapominam,
że jestem gościem i cudzoziemką.
Staram się nie obrażać ich uczuć
swoim strojem czy gestami, czy
zachowaniem, które dla nas mogą być
normalne, a dla nich nie do przyjęcia”
- pisała Fallaci.
Mój teren z moją kulturą i cywilizacją, na którą moi przodkowie i ja
pracowaliśmy od wieków i „nie moje”
czyli Twój teren z Twoją kulturą
i cywilizacją to dwie różne rzeczywistości.
Lidia Maj
STRONA 8
Z
WAŻNE SPRAWY
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
Obciach to michnikowszczyna
Stanisław Michalkiewicz
obfitości serca usta mówią.
Poza tym idioci przeważnie są
szczerzy, a nawet jeśli starają
się maskować, to prędzej, czy później
ze swoim idiotyzmem się zdradzą.
Inna sprawa, że większość z nich
jest na tyle spostrzegawcza i inteligentna, iż zdają sobie sprawę, że są idiotami, a ponieważ na idiotyzm, zwłaszcza wrodzony, nic poradzić nie
można, to jedynym sposobem na unikniecie zdemaskowania jest śpiewanie
w chórze. Taki jeden z drugim mikrocefal strasznie się swojego idiotyzmu
wstydzi i niczym Pani, która Zabiła
Pana (akurat bawię w Kownie, gdzie
z nudów usychał Mickiewicz, co to
między innymi napisał „Lilie”,
w której Pani która Zabiła Pana powiada: „Ach, pójdę aż do piekła,
byleby moją zbrodnię wieczysta noc
powlekła”), gotów jest na wszystko,
byle uchodzić w towarzystwie za
człowieka inteligentnego i przyzwoitego. Z tego właśnie powodu pada
łupem rozmaitych intelektualnych
handełesów, co to swoim narodowym
zwyczajem oferują tandetę w charakterze umysłowego cymesu.
Takie handełesy zażywają reputacji
tęgich głów i autorytetów moralnych oczywiście do czasu, aż stracą rewolucyjną czujność i wtedy czar pryska.
Przytrafiło się to kiedyś merowi Nicei.
W kierowanym przez niego magistracie wybuchła afera, niczym obecnie w magistracie warszawskim, gdzie
pani Hanna Gronkiewicz-Waltz najwidoczniej doszła do przekonania, że
mantry o „politycznym charakterze
sprawy” mogą nie przekonać siepaczy
Zbigniewa Ziobry i w panice postanowiła powyrzucać z magistrackiej piro-
gi kilku najczarniejszych murzyńskich
chłopców krokodylom na pożarcie
w nadziei, że zajęte rozszarpywaniem
murzyńskich chłopców ją samą pozostawią w spokoju przynajmniej na
jakiś czas, a potem do akcji wkroczy
Duch Święty, albo w ogóle wszystko
rozstrzygnie się w jakichś innych
kategoriach.
Judeochrześcijański portal „Fronda”
co i rusz informuje o jakichś cudach,
więc jeśli pani prezydent Warszawy te
doniesienia czytuje, to nic dziwnego,
że próbuje - niczym starożytni Rzymianie, co to każde spostrzeżenie
zaraz ubierali w postać pełnej mądrości sentencji - cunctando rem restituere, co się wykłada – ratować sytuację
zwlekaniem. A nuż zdarzy się cud
i nienawistnego Ziobrę wezmą diabli,
a ministrem sprawiedliwości i generalnym prokuratorem zostanie ktoś
zblatowany, na przykład - pan Borys
Budka?
Wracając jednak do mera Nicei, to
sprawcą korupcyjnej afery w tamtejszym magistracie był szef jednego
z wydziałów - tak się złożyło, że Żyd.
Mer, nieustannie molestowany przez
dziennikarzy, trzeciego dnia stracił
rewolucyjną czujność i powiedział, że
„nie zna Żyda, który nie przyjąłby
prezentu, nawet jak mu się nie podobał”. Natychmiast został oskarżony
o antysemityzm, a w obliczu wagi tej
zbrodni, korupcyjne czynności dyrektora wydziału utraciły wszelkie znaczenie i jeśli dobrze pamiętam, wszystko skończyło się wesołym oberkiem.
Oczywiście takie oskarżenia o antysemityzm to intelektualna tandeta, ale
żydowscy arendarze karczem też dodawali do gorzałki rozmaite wynalazki
i interes sze kręczył, dopóki ktoś nie
zdemaskował oszustwa. Zresztą nawet
w takiej sytuacji jeszcze nic nie musi
być stracone, bo zawsze demaskującego można o coś oskarżyć, w ostateczności – właśnie o antysemityzm.
Sytuacja wygląda znacznie gorzej, gdy
zdemaskowanie następuje za sprawą
samego zdemaskowanego. Tutaj już
trudniej wykręcić się sianem. I właśnie
z taka sytuacją mamy szczęśliwie do
czynienia. Oto jakiś diabeł podkusił
pana redaktora Adama Michnika, żeby
pojechał do Rzeszowa i tam zaczął
publicznie trzaskać dziobem, najwyraźniej zapominając, że milczenie jest
złotem. „Usta milczą, dusza śpiewa”!
Kto go do tego zmobilizował - trudno zgadnąć, chociaż pewnej wskazówki dostarczył on sam, zauważając, że
„ani Bruksela ani Waszyngton” nas nie
wyręczą”. Najwyraźniej coś musiało
się stać. Nasza Złota Pani, pod
ciśnieniem opinii publicznej musiał
skrócić front i niczym Oberkommando
der Heeres, wycofać się „na z góry
upatrzone pozycje”, w związku
z czym zarówno tubylczy, jak i semiccy askarisi zostali obarczeni dodatkowymi zadaniami.
Podobnie „Waszyngton”. Prezydent
Obama ma większe zgryzoty z Turkami i Syrią, żeby jeszcze miał głowę
do zajmowania się tym całym bezsensownym prezesem Rzeplińskim, zwłaszcza w sytuacji, gdy jest na tyle
nieostrożny, by dać się przyłapać na
ręcznym ustawianiu wyroków w gronie poprzebieranych w togi szubrawców, a w tej sytuacji ciężar przetasowania na tubylczej scenie muszą wziąć
na swoje barki stare kiejkuty ze swoimi konfidentami, no i lobby żydowskie, w którego awangardzie zawsze
była i jest żydowska gazeta dla
Polaków.
To przesłanie swoimi słowami właśnie przekazał pan red. Michnik
mówiąc, że „to my sami musimy trafić
do ludzi i wytłumaczyć im…” - No
właśnie! Cóż takiego „ludziom” ma
wytłumaczyć michnikowszczyna?
Ano - że popieranie obecnego rządu, to jest „obciach”! Ani słowa merytorycznej oceny - bo jakąż merytoryczną ocenę jest w stanie sformułować
pan red. Michnik? Podejrzewam, że
nie jest w stanie sformułować żadnej
merytorycznej oceny ani obecnego
rządu, ani żadnego innego, bo ma za
mało oleju w głowie. Nie wszyscy
jeszcze to zauważyli, podobnie jak
wielu ludziom do dzisiaj nie może
pomieścić się w głowie, że były
prezydent naszego nieszczęśliwego
kraju, to zwyczajny kretyn, może tylko
trochę sprytniejszy od innych. Zatem
nie ma innego wyjścia, jak uciec się do
argumentu demagogicznego - że mianowicie popieranie obecnego rządu, to
„obciach”, a więc - rodzaj towarzyskiej kompromitacji.
Ale jeśli nawet to warto się zastanowić, w jakim towarzystwie? Otóż
najwyżej w towarzystwie mikrocefali,
którzy w trosce o własne bezpieczeństwo, trwożnie nasłuchują wskazówek
pana redaktora Michnika i jego kolaborantów. W takim towarzystwie,
podobnie jak w towarzystwie jakichś
półkurwiąt, awansowanych („przez
łóżek sto przechodzi szparko, stając
się damą i pisarką”) na celebrytki,
normalnemu człowiekowi wstyd by
było się znaleźć. W tej sytuacji rzeszowski apel pana redaktora Michnika
jest smrodliwym westchnieniem bezradności zbankrutowanego tandeciarza. Jakże inaczej, skoro taki wyliniały
lew salonowy upatruje spes unica
w filucie „na utrzymaniu żony”,
w dodatku - jak podejrzewam - co rano
ręcznie nakręcanego przez Wojskowe
Służby Informacyjne?
Morderca ks. J. Popiełuszki ma prawie 4 tys.
Jego mocodawcy więcej. Ofiary SB żyją za grosze...
Adam Pietruszka, morderca księdza
Jerzego Popiełuszki pobiera prawie
4 tys. emerytury - informuje dziennik
"Fakt". I nie jest jedyny. W III RP byli
esbecy wciąż żyją o wiele lepiej niż
ich ofiary.
Jak przypomina tabloid ludzie, którzy przepracowali uczciwie całe życie,
często dostają grosze. Do końca lutego
najniższa emerytura wynosi raptem
831,15 zł. Tymczasem oprawcy, którzy
zwalczali opozycję, żyją sobie spokojnie i dostatnio.
Najlepszym przykładem tej rażącej
niesprawiedliwości jest płk Adam
Pietruszka. Morderca ks. Popiełuszki
ma dziś 3900 zł emerytury! - bulwersuje się "Fakt", przypominając, że
były naczelnik departamentu do walki
z Kościołem nie tylko namówił do
morderstwa księdza swoich podwładnych, ale także później pomagał im
ukrywać i tuszować ślady.
Ten zatwardziały ubek, który według włoskich śledczych był zamie-
szany również w zamach na Jana
Pawła II, w procesie toruńskim został
skazany na 25 lat więzienia. Wyszedł
jednak na wolność już w 1995 r. Teraz
żyje sobie spokojnie na godziwym
garnuszku wolnego państwa, o które
walczył ks. Popiełuszko - czytamy
w gazecie.
4,9 tys. zł świadczeń emerytalnych
otrzymuje płk Mieczysław Głowacki,
wieloletni oficer IV Departamentu
MSW specjalizującego się w walce
z Kościołem oraz prześladowaniu
i szantażowaniu duchownych.
Ale to jeszcze nic. Gen. Józef Sasin,
który stał na czele komórki oddelegowanej do zwalczania związkowców.
Dostaje 8 tysięcy emerytury. Tyle samo co gen. Władysław Ciastoń, podejrzewany o kierowanie zabójstwem ks.
Popiełuszki.
To lista hańby wolnej Polski. Czy
o taką sprawiedliwość walczyły
tysiące opozycjonistów i ludzi takich
jak ks. Popiełuszko?
FAKTY MAŁO ZNANE
Zabijanie prawdy o KL Warschau
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
G
Bogna Polcyn
łównym tematem dzisiaj ma
być Obóz Koncentracyjny
w Warszawie. Czy wiemy,
czym był plan Pabsta, który już przed
wojną przewidywał zrównanie Warszawy z ziemią, zagładę jej mieszkańców i stworzenie nowego niemieckiego miasta Warschau?
Powstanie Warszawskie przerwało
ludobójczą działalność całego kompleksu Obozu Koncentracyjnego w Warszawie na pół roku przed wkroczeniem
Armii Czerwonej do stolicy. Na tym
również polegało jego historyczne
znaczenie. Z tego punktu widzenia
Powstanie Warszawskie było polskim
aktem zorganizowanej samoobrony,
koniecznej wobec planów ostatecznej
zagłady miasta, co nobilituje je nie
tylko w historii, ale także współcześnie (Maria Trzcińska “KL Warschau
w świetle dokumentów”).
Książka arcyważna. Sędzia Maria
Trzcińska w osamotnieniu prowadziła
walkę o odsłonięcie prawdy o KL
Warschau. Zgromadziła czterdzieści
tomów dokumentów, które obalają
tezy o "rzekomym" istnieniu obozu,
o liczbie i narodowości zgładzonych.
Rozbudzała pamięć o tragicznych
losach warszawiaków poddawanych
zaplanowanej, konsekwentnej eksterminacji. Warszawa ciągle krwawi.
Garść faktów.
KL Warschau działał przez dwa lata:
od października 1942 roku, tj. od
głównej likwidacji getta, do sierpnia
1944 roku, czyli do Powstania Warszawskiego, które przerwało ludobójcze działanie obozu i zmusiło Niemców do ewakuacji obozowego kompleksu. Rozpoczęcie działalności
wiąże się z rozkazem Himmlera z dnia
9 października 1942 r., a 16 lutego
1943 roku pada kolejny rozkaz, by
zmniejszyć obszar Warszawy i jej
mieszkańców o 500 tys. W lagrach
rozmieszczonych na obszarze trzech
dzielnic Warszawy - na Kole, w okolicach Dworca PKP Warszawa Zachodnia oraz w byłym getcie - łącznie
przez zagazowanie i rozstrzeliwanie
Niemcy wymordowali ok. 200 tysięcy
Polaków w ramach planu zagłady
Stolicy oraz kilka tysięcy więźniów
innych narodowości. KL Warschau był
obozem zagłady, bo realizował plan
eksterminacji miasta w zakresie ludzkim i urbanistycznym; posiadał urzą-
milczanych dziejach KL Warschau?
Sięgnijmy do roku 1945, gdy śledztwo zostało zamknięte, bo obóz był
wykorzystywany przez NKWD do
więzienia i likwidacji polskich patriotów, zwłaszcza z AK. Na IV Procesie Norymberskim obóz występuje
obok Majdanka i Oświęcimia, ale
dzenia masowej zagłady, tj. komory
gazowe i krematoria; posiadał specjalne komanda do ich obsługi; mordy
przeprowadzano w sposób masowy,
według kontyngentu po ok. 400 Polaków na dobę.
„Począwszy od łapanek i obław na
mieście, poprzez "transporty niewiadome", egzekucje uliczne, rozstrzeliwania obozowe, zabijanie w komorach
gazowych, spalanie zwłok w krematoriach, a kończąc na zacieraniu śladów tych zbrodni poprzez rozsiewanie
prochów ofiar na rozległych gruntach
podmiejskich, to były systemowe
działania KL Warschau jako ośrodka
planowej, zorganizowanej eksterminacji biologicznej miasta. (...) Zagłada
inteligencji polskiej oraz Stolicy jako
centrum dyspozycyjno - kierowniczego
miały - według planów niemieckich pozbawić Naród Polski "mózgu", bez
którego już nigdy więcej nie będzie
w stanie się odrodzić.” [s. 232-233]
Dlaczego panuje powszechna niewiedza o świadomie i cynicznie prze-
strona polska nie przeprowadziła śledztwa i nie dostarczyła wymaganych
dokumentów. Gdy w 1973 roku niemiecka Prokuratura w Monachium
zwróciła się do Polski o pomoc prawną w związku z wszczęciem śledztwa,
sprawą zajęła się sędzia Maria Trzcińska, a strona polska w 1976 roku
zawiesiła postępowanie! O kolejnych
poszukiwaniach, gromadzeniu dokumentów (np. zdjęcia lotnicze, zeznania
świadków, znaczek niemiecki z KL
Warschau, raporty niemieckiego dowództwa...) - można przeczytać
w książce będącej jednocześnie
raportem dla Prezesa IPN.
Do dzisiaj trwają świadome zwłoki
w śledztwie, zaginięcia akt, niszczenie
dowodów... Przez wiele lat w oficjalnych przekazach obozu wcale nie było
(!), a gdy materiał dowodowy podważył tę opinię, czynniki oficjalne
skłaniają się do przyjęcia tezy, że KL
Warschau istniał, ale w imię politycznej poprawności zaniża się liczbę
ofiar albo wprost sugeruje, że to nie
- Rosjanie myślą o świecie wielobiegunowym. Należy to czytać: nie
chcemy świata, w którym rządzą Stany
Zjednoczone, ponieważ pokonały nas
w zimnej wojnie - mówi w rozmowie
z „Opcją na Prawo” prof. Joachim
Diec z Instytutu Rosji i Europy
Wschodniej Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Świat wielobiegunowy nie
oznacza świata równości wszystkich
podmiotów - mówi prof. Diec. - „Wielobiegunowy” znaczy „kilkubiegunowy”, to Eurazja pod przywództwem
Moskwy, Azja Wschodnia pod przywództwem Pekinu, Europa zjednoczona w Unii Europejskiej najlepiej
pod przywództwem Berlina, Ameryka
pod przywództwem Waszyngtonu.
W takim świecie Rosja, która jest
mocarstwem regionalnym, czułaby się
dobrze. Świat jednego mocarstwa
globalnego jest dla Rosji niewygodny,
bo Rosja takim globalnym hegemonem
być nie może. Również Rosji nie
odpowiada świat zdemokratyzowany,
w którym prawie wszystkie podmioty
mogą czuć się swobodnie. Dlatego
proponuje taki świat pośredni, imperialny, zwany w XIX wieku koncertem
mocarstw - wyjaśnia.
Zdaniem prof. Dieca, „każda niemal
destabilizacja zarówno Unii Europej-
STRONA 9
Polacy ulegli tej hekatombie. Do
takich wyników przychyla się praca
pana B. Kopki, który podważa dowody niepodważalne. Zachęcam do
samodzielnej lektury zgromadzonych
przez Marię Trzcińską dokumentów.
Do dziś nie powstał żaden znak pamięci związany z tą zbrodnią. Jedynie
na maleńkim Skwerze Alojzego
Pawełka stoi krzyż usytuowany
w kopcu z kamieni. Polegli czekają na
pomnik.Gdy zobaczyłam książkę
innego autorstwa pod tym samym
tytułem, nie miałam nawet cienia
wątpliwości, że muszę przeczytać. To
KL Warschau. Historia obozu zagłady
w Warszawie Aldony Zaorskiej.
Autorka dedykuje swoją książkę
niezłomnej bojowniczce prawdy sędzi
Marii Trzcińskiej. Główne tezy są
podobne. Popularno-naukowy charakter pracy pozwala przystępnie, aczkolwiek dokładnie zapoznać się z funkcjonowaniem warszawskich lagrów.
Padają tu też nazwiska współczesnych
historyków, którzy wypowiadali się na
ten temat. Zaorska podaje swoją interpretację ciszy panującej wokół obozu.
Przechowanie pamięci o KL Warschau
jest zasługą garstki osób, które za
wszelką cenę postanowiły nie dopuścić do zapomnienia obozu. Ignorowani, czasem wręcz wyśmiewani,
traktowani jak dziwacy, od lat wciąż
uparcie walczą o prawdę.
Pani sędzia zmarła samotnie w
swoim domu w grudniu 2011 r.
„ponieśmy tę pamięć...
nic jej nie zabije...
żadna zmowa milczenia...
układy na górze...
trzeba nad kłamstwo
podnieść dziś wysoko głowę
nie będą nam historii
wciąż pisali tchórze...”
Cytaty kursywą pochodzą z książek:
Maria Trzcińska, KL Warschau,
Polwen, Radom 2007
Aldona Zaorska, KL Warschau,
Wydawnictwo Bollinari Publishing
House, Warszawa 2013
Rosja chce świata kilkubiegunowego
skiej jako całości, jak i każdego państwa członkowskiego jest postrzegana
przez Rosjan jako korzystna”.
- Gdy [Rosja – przyp. red.] ma wokół
siebie partnerów silnych, jak USA czy
Chiny, to rozmawia z nimi może
czasem mało sympatycznie, ale nie
posuwa się do żadnych kroków, które
mogłyby zagrozić bezpieczeństwu
tamtych państw. Niestety, to gotowość
do skutecznej obrony jest kluczem do
naszego bezpieczeństwa - zauważa
prof. Diec.
Według prof. Dieca Polska powinna
starać się nawiązywać dialog z Rosjanami.
– Teraz nie prowadzimy żadnego
dialogu, bo każda ze stron uważa, że ta
druga chce nas zniszczyć. W taki
sposób będziemy nieustannie narażać
się nawzajem na konflikty – podkreśla
profesor.
STRONA 10
RELACJE
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
Prezydent Duda awansował pośmiertnie "Inkę"
na stopień podporucznika, a "Zagończyka" - na
podpułkownika. Bohaterowie zostali uhonorowani!
W
Bazylice Mariackiej w
W bazylice i przy jej wejściach okrutny musiał być tamten system,
Gdańsku odprawiono uro- obecne były poczty sztandarowe, daw- który mordował tak młodych ludzi czystą Mszę żałobną w ni działacze Solidarności, harcerze powiedział pan Arkadiusz. Podkreślił
intencji Danuty Siedzikówny „Inki” z ZHP i ZHR, odświętnie ubrani człon- też, że cieszy się, że w Polsce od kilku
i Feliksa Selmanowicza „Zagończy- kowie Zakonu Rycerzy Kolumba, lat coraz powszechniej do głosu doka”. Mszy przewodniczył metropolita Związku Strzeleckiego i grup rekons- chodzą wychowanie i wartości pagdański abp Sławoj Leszek Głódź. trukcyjnych. Już od wczesnych godzin triotyczne.
Przemówienie wygłosił prezydent An- rannych przy gdańskiej świątyni
Mieli być wymazani z pamięci, tymdrzej Duda, który pośmiertnie awanso- gromadzili się mieszkańcy Trójmiasta, czasem będą mieli prawdziwy pogrzeb,
wał „Inkę” na stopień podporutaki na jaki zascznika, a „Zagończyka” - na
ługują - dodała
podpułkownika.
pani Marzenna.
Minęło 70 lat od wykonania
Po Mszy konprzez komunistyczne władze wydukt pogrzeboroku śmierci na niespełna 18-letwy z trumnami
niej Danucie Siedzikównie, sanibohaterów na
tariuszce 5. Wileńskiej Brygady
wojskowych arArmii Krajowej oraz na ppor.
matach
przeFeliksie Selmanowiczu, dowódszedł
ulicami
cy plutonu 5. Wileńskiej Brygady
miasta na CmenAK.
tarz GarnizonoUroczystości
pogrzebowe
wy, gdzie mówi„Inki” i „Zagończyka” miały
ła m.in. premier
charakter państwowy. Wśród
Beata Szydło,
Harcerze z ZHP i ZHR, grupy rekonstrukcyjne i mieszkańcy
uczestników uroczystości znalea także krewni
Trójmiasta zgromadzeni przed Bazylice Mariackiej w Gdańskuy
źli się także władze Instytutu
ofiar bezpieki.
Pamięci Narodowej na czele z pre- a także goście, którzy na uroczystość Tuż przed strzałami plutonu egzezesem IPN Jarosławem Szarkiem przyjechali z całej Polski. Dla tych kucyjnego skazani krzyknęli: „Niech
i wiceprezesem IPN Krzysztofem którzy nie zmieścili się w bazylice żyje Polska!” i „Niech żyje ŁupaszSzwagrzykiem, który w 2014 r. wspól- ustawiono ławki oraz telebim z tran- ka!”. Konduktowi towarzyszyła Ornie z zespołem odkrył szczątki „Inki” smisją mszy.
kiestra Reprezentacyjna Marynarki
i „Zagończyka” na Cmentarzu GarniW rozmowie z PAP rodzina Arka- Wojennej.
zonowym w Gdańsku. Obecni byli diusz i Marzenna Rydlewscy z GdańHołd bohaterom powojennego podrównież przedstawiciele NSZZ „Soli- ska, którzy do bazyliki przyszli z córką ziemia, poza najbliższą rodziną „Inki”
darność”, z którym IPN zorganizował Zosią, podkreślali, że pogrzeb „Inki” i „Zagończyka”, mieszkańcami i gośuroczystości.
i „Zagończyka” po 70 latach jest dla ćmi Gdańska, złożył prezes PiS JaPanowała atmosfera święta; powie- nich wyjątkowym wydarzeniem.
rosław Kaczyński, który przyszedł do
wały biało-czerwone flagi, słychać
„Inka” zginęła mając 17 lat, a ma- kaplicy w towarzystwie m.in. marszałbyło muzykę, wiele osób trzymało wi- my syna w jej wieku i naprawdę bar- ka Sejmu Marka Kuchcińskiego.
zerunki „Inki” i „Zagończyka”.
dzo trudno nam sobie wyobrazić jak Politycy PiS złożyli kwiaty przed
trumnami, które były udekorowane
w biało-czerwone flagi i krótko się
pomodlili.
W Kaplicy Królewskiej ustawiła się
kilkusetmetrowa kolejka; każdy mógł
choć przez chwilę w ciszy i skupieniu
pomodlić się przy trumnach ze szczątkami „Inki” i „Zagończyka”, złożyć
przy nich kwiaty, a także wpisać się do
księgi pamiątkowej.
udzie, sprawa jest naprawdę
poważna. Piszę z Przemyśla.
Przemyśl, nasze pradawne
miasto jest opanowane przez banderowców, napadają na młodych ludzi,
nasze dziewczyny wyzywają od najgorszych, policja nie reaguje, cały czas
nam mówią, że Przemyśl jest ich
i zajmą go po tym jak zrobią drugi
Wołyń.
Młodzi ludzie też się ich boją, bo oni
chodzą w grupach i nie muszą chodzić
do pracy, jak my.
deszcz? Polska to mój dom, to moja
Ojczyzna i uważam, że tego typu
zachowania oraz okrzyki są po prostu
niedopuszczalne. Albo będziemy reagować, albo Ukraińcy nie będą nas
szanować albo zrobią nam gorsze
rzeczy, wszyscy wiemy do czego ci
ludzie są zdolni.
Danuta Siedzikówna, ps. Inka, urodziła się 3 września 1928 r. W wieku
15 lat złożyła przysięgę AK i odbyła
szkolenie sanitarne, służyła m.in.
w wileńskiej AK. W czerwcu 1946 r.
została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne. Tutaj aresztowało ją
UB. Po ciężkim śledztwie została
skazana na karę śmierci. Wyrok wykonano 28 sierpnia 1946 r.
Wraz z „Inką” zginął - również skazany na śmierć - ppor. Feliks Selmanowicz, ps. Zagończyk. Urodził się 6
czerwca 1904 r. w Wilnie. Jako ochotnik uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. W czasie II wojny
był m.in. żołnierzem 3. oraz 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. „Łupaszki”,
gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy
plutonu. Został aresztowany w lipcu
1946 roku.
W 1991 r. Sąd Wojewódzki w
Gdańsku uznał, iż działalność „Inki”
i jej współtowarzyszy z 5. Brygady
Wileńskiej AK zmierzała do odzyskania niepodległego bytu państwa polskiego.
gah/PAP
Co naprawdê siê dzieje w Przemyœlu?
L
W niedzielę 26 czerwca w Przemyślu, miał miejsce marsz zorganizowany przez Ukraińców. Był on częścią
obchodów Dnia Ukraińskiej Pamięci
Narodowej. Podczas jego trwania
doszło do starć uczestników z młodymi Polakami. Ze strony kontrmanifestantów padały hasła potępiające
ideologię banderowską, natomiast
jeden z uczestników marszu krzyknął:
Jeszcze Polska nie zginęła, ale musi
zginąć!
Człowiek krzyczy „Jeszcze Polska
nie zginęła, ale zginać musi”. Krzyczy
to w czasie ukraińskiego marszu
w polskim Przemyślu. Policja nie
reaguje, człowiek pozostaje bezkarny.
Polacy którzy proszą policję o inter-
wencję, zostają zatrzymani jak bandyci i przewiezienie do komisariatu
postawiono im zarzuty zakłócania
legalnej demonstracji.
Kiedy ich zatrzymywali - banderowscy demonstranci przykładali ręce do
szyi - co oznacza, że utną nam głowy.
Który to już raz Ukraińcy plują nam
w twarz, a my udajemy, że pada
Zbyt długo czekamy na dialog polsko-ukraiński, zbyt długo pozwalamy
im uprawiać kult UPA bez wyspowiadania się za grzechy związane
m.in. z rzezią wołyńska. To nie koniec,
bo policja wylegitymowała prawie
wszystkich młodych Polaków, a 23
osoby zostały odprowadzone na komisariat i będą miały sprawy sądowe
m.in. za zakłócenie marszu.
Za co będą karać tych ludzi? Za
protestowaniu przeciwko promowaniu
faszyzmu i ludobójstwa w Polsce. Za
to, że są Polakami którzy nie chcą
NASZA PAMIĘĆ
Żołnierze „Bartka” upamiętnieni
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
„We wrześniu 1946 r. na terenie
byłego lotniska „Luftwaffe” w Starym
Grodkowie funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego
wraz z żołnierzami NKWD dokonali
mordu na Żołnierzach Narodowych Sił
Zbrojnych VII-go Okręgu Śląskiego
dowodzonego przez kpt. Henryka
Flame ps. Bartka” - tablica z taką
informacją stanęła przy głównej dro-
kcie badań prowadzonych przez Samodzielny Wydział Poszukiwań IPN
kierowany przez dr hab. Krzysztofa
Szwagrzyka, specjalistów z Muzeum
Archeologicznego we Wrocławiu
i saperów z 1. Pułku Saperów w Brzegu. - W pierwszej kolejności należało
skompletować i oczyścić szkielety,
a następnie przygotować próbki do
badań. Takie zostały przesłane na
Poszukiwania szczątków żołnierzy oddziału "Bartka" w lesie koło Barutu.
dze w Starym Grodkowie na Opolszczyźnie wskazując kierunek do
polany śmierci, gdzie zginęli żołnierze
z Beskidów. Na polanie stoi druga
tablica informująca, jak zostali zabici
oraz o odkryciu ich czaszek i kości
dokonanym przez badaczy Instytutu
Pamięci Narodowej na czele z dr hab.
Krzysztofem Szwagrzykiem. Oznaczenie miejsca kaźni żołnierzy z oddziału „Bartka” to pomysł Zbigniewa
Chmielniaka prezesa śląsko-cieszyńskiego okręgu Związku Żołnierzy
NSZ. Tablice postawiono za zgodą
władz Grodkowa i przy pomocy Regionalnego Stowarzyszenia Miłośników Historii i Wojskowości im. rtm.
Pileckiego w Grodkowie.
- Chciałem, by ludzie orientowali
się, gdzie dokładnie jest to miejsce.
Dlatego umieściliśmy tablicę przy
głównej drodze oraz na polanie. Treść
konsultowaliśmy z IPN - mówi
Chmielniak. Szczątki żołnierzy z oddziału „Bartka” zostały odkryte w efe-
początku lipca. Nie wcześniej, niż na
koniec sierpnia poznamy wyniki wyjaśnia prokurator Dariusz Psiuk
z Oddziału IPN w Katowicach. Zaznacza, że te wstępne badania mają
wykazać, czy próbki zawierają materiał DNA nadający się do identyfikacji.
- Prawdopodobieństwo, że znalezione szczątki należą do ludzi z oddziału
„Bartka” jest jednak duże - mówi
Psiuk wskazując na znalezione przy
szczątkach m.in. polskie orzełki wojskowe i ryngrafy noszone przez żołnierzy NSZ. - Wątpliwości nie mamy
żadnych - podkreśla prof. Krzysztof
Szwagrzyk. - Nie musimy mieć wyników badań genetycznych, by powiedzieć, że to szczątki żołnierzy z oddziału „Bartka”. Umiejscowienie
szczątków oraz znalezione tam charakterystyczne elementy powodują, że
nie mamy wątpliwości - dodaje.
Stary Grodków to jedno z miejsc,
w których zostali zabici żołnierze
NSZ. Szwagrzyk wyjaśnia, że nadal
w Przemyślu drugiego Wołynia. Nagłaśniajcie to, bo jak nas wymordują
pierwszych, to przyjdą po was.
przyjeżdżają dorobić parę groszy.
Ukraińcy dostają przeróżne świadczenia socjalne w Polsce - nie wiem
jakie, ale w przeciwieństwie do nas
mają pieniądze na ubrania i fajne
samochody. U nas jest bieda i każdy
martwi się czy będzie miał na rachunki
za miesiąc. Młodzi banderowcy wcale
nie zbierają jabłek czy truskawek, tym
się zajmują starsi ludzie, najczęściej
Polacy mieszkający w Ukrainie którzy
Akademiki są wszystkie ich, Polacy
muszą wynajmować mieszkania.
Pisząc to - płakać mi się chce, bo serce
mi pęka i kocham moje miasto, które
możemy stracić bo jak nas wymordują
i zajmą, to kto będzie chciał tam mieszkać. Nasze prośby do rządu - wydawać by się mogło, że polskiego - zostają bez odpowiedzi.
Ratujcie nas, bo sami nie powstrzymamy tych najeźdźców, nagłaśniajcie albo przyjedzcie tutaj i zoba-
trwają prace w Barucie, gdzie zamordowano żołnierzy NSZ z trzeciej
grupy wyjeżdżającej z Beskidów.
- Kolejny raz prowadziliśmy tam
prace na ogromnym obszarze polany
i poza nią. Będą one kontynuowane
zarówno w Barucie, jak i w lesie
w pobliżu Barutu. Będziemy kontynuowali też prace w pobliżu Grodkowa,
gdzie wymordowano dwie z tych trzech
grup - dodaje. Pytany ewentualny
pochówek szczątków żołnierzy NSZ
zaznacza, że na razie nie ma ustaleń
ani co do terminu, ani miejsca. - Na
pewno nie będzie wspólnej mogiły. Co
najwyżej możemy mówić o wspólnej
kwaterze, a więc miejscu, gdzie ci
ludzie spoczną obok siebie - zastrzega
dr Szwagrzyk. - Myślimy o wyborze
godnego miejsca. Miejsca, skąd pochodzili partyzanci. Do tego konieczne
są badania identyfikacyjne. Robimy
wszystko, by szczątki żołnierzy mogły
zostać pochowane w następnym roku zaznacza. W sobotę 3 września o 14.00
na płycie lotniska obok leśnej polany
w starym Grodkowie odbędzie się
msza w 70 rocznicę mordu żołnierzy
NSZ.
70 Rocznica
bestialskiego mordu
na żołnierzach NSZ
Apel dla
Pomordowanych
Mieczysław Leonard Bona
Zrzeszenie Niezależne
b. Żołnierzy NSZ w Kanadzie
W lecie Hubertus koło Baruta w ostatnią sobotę września 1946 r. były
AK-owiec zorganizował bestialski
mord żołnierzy Narodowych Sił
Zbrojnych pod pozorem ich przerzutu
do Armii gen. Władysława Andersa.
W poniemieckich koszarach Kawalerii zakopano materiały wybuchowe, niewypały i karnistry z banzyną,
dla niepoznaki żołnierzom NSZ zostawiono krótką broń. Przed godziną
“przerzutu” zdetonowano ładunki!
Części ciał ludzkich odnajdywano
potem nawet 100 metrów od koszar,
a rannych dobijano. Jednym z morczcie sami, jak my tu żyjemy. Ja sam
chociaż wiem, że mnie już znają, to nie
boję się chodzić po mieście odbudowanym jeszcze przez mojego dziadka.
Sobą się nie przejmuję, ale boję się
o żonę i 6- letnie dziecko. W strachu
o nich czasami myślę żeby wyjechać,
ale wiem, że nie mogę, bo im o to
chodzi. Ile można tak żyć w ciągłym
stresie. Dlaczego zmusza się mnie powoli, żebym uciekał z mojego rodzinnego miasta. Czy nasza ukochana
ojczyzna to jest jeszcze Polska?
Jan Torzewski, Przemyśl
STRONA 11
Tablice informacyjno-historyczne
stanęły w miejscu, gdzie 70 lat temu
zginęli żołnierze NSZ z Beskidów.
Gdzie spoczną ich szczątki?
derców był kapral Pietrzak, który także został ranny od własnego granatu,
jaki wrzucał do koszar.
Henryk Wendrowski, były major
AK, kpt Wojska Polskiego zorganizował ten mord na żołnierzach NSZ.
Pietrzak otrzymał (za te morderstwa)
stopień pułkownika i został głównym
komendantem MO w Poznaniu. Podczas powstania Poznańskiego w 1956
r. wyróżnił się tym, że po jego
rozgromieniu, przebierał więźniów
w niemieckie mundury, a ich zdjęcia
publikowano w “Trybunie Ludu”.
Pomordowani żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych należeli do VII
Okręgu NSZ.
P.S. W Poznaniu UB-owcy zamordowali mojego kolegę Romka Strzałkowskiego za to, że podniósł flagę
narodową, którą upuściła ranna
tramwajarka.
W ostatnią sobotę września
24.09.2016 odbędą się uroczystości
związane z 70 Rocznicą śląskiego
“Katynia II”.
Od red.: O Śląskim Katyniu - proszę
czytać także na str. 13
G£OS
tygodnik
patriotyczny
Wesprzyj nas
POLACY
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
Sentymentalny inteligent na Placu Historii
STRONA 12
M
ówimy Drohobycz, a w domyśle... Nie, nie Schulz.
WIERZYŃSKI!
Chciałabym dożyć tej chwili, gdy
takie skojarzenia przyjdą nam do
głowy, ale wątpię. Kazimierz Wierzyński - zaliczany przez wielu krytyków i pisarzy do największych poetów dwudziestego wieku - jest nieznany i niepamiętany. Kołaczą się nam
jakieś fiołki w zielonej głowie, może
jeszcze olimpijskie laury, ale twórczość powojenna to terra incognita.
Był "źle obecny" w ludowej ojczyźnie,
a powód jak zwykle ten sam: niezłomna postawa wobec komunistów i niepogodzenie się z sowiecką okupacją.
Jak zostaje się lirykiem nostalgii?
Wydała go podkarpacka ziemia.
Piękno wschodniej Galicji, karpackich
zboczy, rzek, jarów, roślinności nasyciło młodzieńcze lata życia i stało się
z oddali jednym z obszarów ocalenia.
Młodość to studia, podróże, ale i wojna w okopach, rosyjska niewola. Na
okres międzywojnia przypada też poetycki debiut, pierwsze sukcesy i rosnąca sława. Wszedł do literatury polskiej upojony radością życia, zdobywczy, dionizyjski. Został jednym z wielkiej piątki Skamandra.
Wakacje 1939 r. wraz z żoną spędził
w ciągłych rozjazdach w nieuświadomionym przeczuciu rozstania na zawsze z Polską. Po wybuchu wojny Wierzyńscy opuścili Warszawę, by potem
przez Rumunię, Francję i Amerykę
Południową dotrzeć do Stanów Zjednoczonych. Wojna stanowi wielką
cezurę w twórczości. Poeta służy
piórem narodowi, by chociaż w ten
sposób współuczestniczyć w zbiorowych doświadczeniach. Wojenny szok
powoduje, że przyjmuje rolę Tyrteusza
- poety zagrzewającego do walki
z wrogiem. Dociera z wierszami na
żołnierskie postoje, bierze udział
w audycjach radiowych, wreszcie
organizuje życie kulturalne na obczyźnie. W latach 1940-1946 opublikował sześć zbiorów poetyckich!
Żadna antologia poezji z tamtych lat
nie mogłaby obyć się bez przejmujących strof Ktokolwiek jesteś bez
ojczyzny, które były na ustach wszystkich, a miliony wygnańców rozrzuconych po świecie, żołnierzy, więźniów,
internowanych i zagubionych powtarzało za poetą słowa ludzkiej solidarności:
Ktokolwiek jesteś bez ojczyzny,
Wstąp tu, gdzie czekam po kryjomu:
W ugornej pustce jałowizny
Będziemy razem nie mieć domu. [...]
Bo nie ma ziemi wybieranej,
Jest tylko ziemia przeznaczona,
Ze wszystkich bogactw
- cztery ściany,
Z całego świata - tamta strona.
U podstaw artyzmu wierszy z tego
okresu leży głębia osobistych przeżyć.
Oddalenie od kraju, dręczący niepokój
o rodzinę i w końcu wieść o tragicznym losie najbliższych. Wiersze zapowiadają powojenny dramat poety -
decyzję o pozostaniu na emigracji. Tak
rodzi się kolejny nurt poetycki - dotkliwej nostalgii, tęsknoty i wspomnień.
Ta niezwykle trudna decyzja doprowadziła poetę do głębokiej depresji
i paraliżu twórczego. Jest to okres
fatalnego samopoczucia i zupełnego
milczenia. Z tego głębokiego kryzysu
wydobył się Wierzyński dopiero za
sprawą muzyki i to w dość niezwykłych okolicznościach. Za namową długoletniego przyjaciela, Artura
Rodzińskiego, postanowił napisać
książkę o Chopinie, jako że zbliżała
się setna rocznica śmierci kompozytora. To Chopin ze swoją muzyką
przyczynił się do samoodnalezienia
i ocalenia poety. Na kartach biografii
nastąpiła konfrontacja losu autora
z losem genialnego artysty i tułacza
zarazem. Cały Chopin powstał w młodości i przez całe życie czerpał, jak ze
córki pamięci w wierszu Muzy.
Wiele wierszy z tego nurtu znajdziemy w tomikach wydawanych po wojnie w Polsce, ale były to jednak wybory wierszy pozbawione najbardziej
reprezentatywnych dla twórczości
poety utworów. Bo Wierzyński to poeta zaangażowany w politykę, określający się wobec historii. Gdy zapalił się
świat..., nie mógł milczeć. Rozliczył
się z rzeczywistością Europy podzielonej na strefy wpływów.
Wypłosz orła z twych płócien,
jak inni ptasznicy,
i na nowych sztandarach
dziób wyszyj papuzi.
Od razu cię docenią
szlachetni Anglicy,
Sprawiedliwi Moskale
i bratni Francuzi.
(Polsko, którą przezwano)
Tak zestawił polskie dążenie do wolności i czystą ofiarę z grą interesów
źródła, z lat spędzonych w Polsce i z
jej ducha. Otwierają się oczy poety na
otaczający świat. Wojna odsunęła się
w przeszłość. To było jak odzyskanie
utraconej wolności, powrót do samego
siebie. W liryce Wierzyńskiego zaczyna się nowy rozdział.
W wielu wierszach powojennych
znajdujemy ekspresję przeżyć związanych z oddaleniem poety od kraju.
Emigracja jawi się tutaj jako dramat
wygnania, z którego nie ma już powrotu. Świadomość własnego wygnańczego losu jest bardzo bolesna
i dokuczliwa. Nostalgia okazuje się
polską chorobą na śmierć:
Tam, w tej falistej
za Sanem równinie
Jest dom nasz.
W starość zachodzi powolną.
W jar się zapada. Z wodą, co płynie,
Można by dojść tam. Cóż z tego.
Nie wolno.
Tej rozpaczy emigranckiej, która
podszyła powojenną poezję, Wierzyński nigdy się nie pozbył. Będzie
majaczyć w tle wielu wierszy, choć
pojawią się motywy świadczące o poszukiwaniu ponadczasowych wartości,
które zdolne są wypełnić sensem
egzystencję.
Wyprowadźcie mnie stąd, lutnistę
ciemnego czasu i losu - prosi
i obłudą polityki. Napisał też wiersz
Do sumienia świata, będący obrachunkiem z polityczną moralnością aliantów, którzy poświęcili niezależność
Polski. Nic nie może wytłumaczyć
straszliwej niesprawiedliwości:
Aż trzasło! Targu dobili i gwałtu:
Raz Teheranem w łeb,
drugi raz Jałtą
I kraj rozcięli, jak przedtem,
z dwu stron [...]
Dalej poeta oddaje sprawiedliwość
męczeństwu, przypomina zaginionych
bez wieści, tych, których pochłonęły
choroby i głód, ludzi zamęczonych
w łagrach. Głośno wypowiada się
o procesie szesnastu, zabiera głos
w sprawie rozwiązania Armii Krajowej. Pamięć, która jest jednym z naczelnych motywów, często powraca
w wierszach. I trwa. Jak w wierszu
Przepis sanitarny:
Ścierajcie mokrą krew[...]
Ścierajcie z rąk zachlapanych
Z fartuchów pod brodą,
Z kartotek bezpieczeństwa,
Z historii udoskonalonej
do kłamstwa,
Z pamięci stosowanej.
Okres zbrodni stalinowskich, wypadki poznańskie, wypadki grudniowe
- to tylko niektóre z prób zastosowania
owego przepisu. Pamięć o tych, któ-
rych zamęczono w więzieniach, odzywa się w Balladzie naszych czasów:
Cementem usta mu zalali,
Ryskalem pocięli mu twarz,
Butami kopali go w jądra,
Krzyczeli:
Krzycz teraz ty,
Wzywaj pomocy świata.
To szczegółowa relacja z miejsca
kaźni. Tak obchodzono się z więźniami politycznymi. Kazimierz Wierzyński odsłania ponurą prawdę o czasach,
w których przyszło Polakom żyć. Nie
pozwalało mu milczeć poczucie
współodpowiedzialności za to, co
przynosi historia. Widział milczenie
świata wobec ogromu tragedii, połączone z zatratą wrażliwości.
Osobne miejsce w powojennym
dziele Wierzyńskiego zajmuje Czarny
polonez, poświęcony wydarzeniom
i nastrojom nurtującym polskie społeczeństwo w latach sześćdziesiątych.
Widzimy naród upodlony, nieufający
już Gomułce, dorobkiewiczostwo
i zwykłą, upokarzającą biedę inteligencji. Poeta wprost obwinia totalitarny system, który sieje spustoszenie
nie tylko w sferze gospodarczej kraju,
ale i w sumieniach, zniewala umysły,
deprawuje psychikę, pozbawia godności. Ten tom ostatecznie zamknął
poecie drogę powrotu do Polski. Towarzysz został zaatakowany personalnie:
Towarzyszu Wiesławie,
Pan powiedział, że Katyń to Niemcy
Szkoda,
Moskwa pana już za to uściskała,
Polska panu ręki nie poda.
W wierszu Wyprawa naukowa poeta
mówi o wycieczce do Włoch polskich
inteligentów, których nie stać ani na
jedzenie, ani na hotel. Podobnie w
Wyprawie fenickiej. PRL to państwo
świadomie wpędzające naród w sytuację upodlenia, bo taka jest cena kłamstwa i podległości. To jest choroba
z brudu, jak Świerzb:
Zaprasowaliście naród jak portki
I co z tego macie.
I zatańczymy w tytułowym
Czarnym polonezie:
Cyganicho, brudna ręka,
Czarny śmiech i czarny humor,
Zatańczymy, wywróżymy,
Zabawimy, zaśmiejemy
Ich na umór[...]
Na pstrym koniu bida z nędzą,
Na umór, na umór.
Mimo wszystko w tej czarnej idealizacji słychać pogłos nadziei. W tomie jest piękny wiersz Nocna ojczyzna
i tam znajdziemy pokrzepiające wersy:
Jest jeszcze miłość,
Raniona miłość
Samotna, gorzka,
Której nic nie odstraszy.
Dla "śmiesznej nędzy polskiej",
Dla sensu nad klęską
Wszystkiemu na przekór
Budować co można,
Co zbudowane
To nasze.
oprac. WM
M
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
ŚLĄSKI KATYŃ
imo poszukiwań archeologicznych
i śledztw wciąż nie wiadomo, gdzie spoczywa
ponad 160 żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych zgładzonych
skrytobójczo w jednej z największych
operacji kombinowanych UB.
W 2010 ro. prokurator katowickiego
oddziału Instytutu Pamięci Narodowej
Piotr Nalepa umorzył postępowanie
w sprawie „zbrodni zabójstwa około
200 żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych ze zgrupowania «Bartek» z rejonu Podbeskidzia dokonanej jesienią
1946 r. w okolicach Łambinowic przez
funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego”. Poszukiwania
na Podbeskidziu i Żywiecczyźnie
przeprowadzone przez archeologów
z Muzeum Śląskiego w Katowicach
i saperów z Gliwic w kilkunastu
miejscach niewiele dały. Wykopano
łuski po pociskach do radzieckich pistoletów TT i pepeszy. Do najcenniejszych znalezisk należą fragmenty kości i czaszek oraz sprzączki i inne elementy mundurów brytyjskich typu
battledress. Najprawdopodobniej tylko
tyle pozostało po zamordowanych partyzantach ze zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych kapitana Henryka
Flamego, którzy blisko 67 lat temu
prowadzili walkę z reżimem komunistycznym w Polsce. Historia tej zbrodni
wciąż pozostaje zagadką.
Król Podbeskidzia
Henryk Flame (pseudonim „Bartek”) swoje wojenne przygody rozpoczął jako kapral pilot eskadry z brygady pościgowej w Warszawie już
w pierwszym starciu powietrznym nad
stolicą 1 września 1939 r. Po wycofaniu jednostki w głąb kraju, a następnie
internowaniu na Węgrzech, wrócił do
okupowanej Polski. Podjął pracę jako
maszynista na kolei w Czechowicach.
Równocześnie założył organizację
HAK, która podlegała AK i zajmowała
się dywersją, sabotażem oraz wywiadem na kolei. Po zdekonspirowaniu
organizacji przez gestapo Henryk
Flame uciekł z podkomendnymi do
lasu, stworzył zręby oddziału partyzanckiego i nawiązał kontakt z NSZ.
Po wkroczeniu Armii Czerwonej na
NASZA HISTORIA
Górny Śląsk na polecenie narodowców
ujawnił się ze swoimi ludźmi i został
komendantem posterunku Milicji
Obywatelskiej w Czechowicach, ale
dalej pracował w konspiracji, dla
podziemia. Gdy znów groziło mu
aresztowanie ze strony bezpieki, wraz
ze swoimi ludźmi kolejny raz znalazł
schronienie w lesie, gdzie stworzył
Operacji tej nadano kryptonim Lawina. Polegała ona na stworzeniu w
całości fikcyjnego, kierowanego przez
agentów UB, Okręgu Śląskiego NSZ.
Agenci nawiązali bezpośredni kontakt z łącznikiem „Bartka”. Na umówione spotkanie 8 sierpnia na Baraniej
Górze przybył emisariusz okręgu NSZ
- kapitan „Lawina”, w rzeczywistości
oddział, a następnie zgrupowanie partyzanckie VII Śląskiego Okręgu NSZ.
Prowadził bezwzględną walkę z nowym okupantem i szybko stał się
legendarnym dowódcą, do którego
masowo przyłączały się różne mniejsze oddziały i grupy zbrojne. Siał
strach wśród komunistów i aparatu
bezpieczeństwa, a społeczeństwo,
w dowód uznania za jego zasługi
i opiekę nad ludnością, zaczęło nazywać go królem. W czasach największego natężenia działań partyzanckich w szeregach zgrupowania
„Bartek” znajdowało się ponad 350
żołnierzy działających w kilku samodzielnych oddziałach.
Największą i najgłośniejszą operacją
kapitana Flamego było jego wkroczenie ze swoimi żołnierzami 3 maja 1946
r. do Wisły i przeprowadzenie tam
uroczystej defilady wojskowej z okazji
święta konstytucji. W mieście zajętym
przez partyzantów ludowe wojsko, po
rozmowie z nimi, zostało w koszarach
i przyglądało się maszerującym
w szyku żołnierzom, a funkcjonariusze
MO i UB zabarykadowali się od
środka. Po całodniowej obecności
w mieście partyzanci wycofali się
w kierunku Baraniej Góry. Tego dnia
nie padł ani jeden strzał. Informacja
o tym bezprecedensowym wydarzeniu
dotarła do samego prezydenta Bieruta,
który nakazał natychmiastowe rozprawienie się z „bandą Bartka”.
podporucznik Henryk Wendrowski,
pracownik UB, były żołnierz AK
z Podlasia, który przeszedł na stronę
komunistów i „wsławił się” likwidacją
agenturalną oddziałów podziemia
antykomunistycznego na Lubelszczyźnie. Już na pierwszym spotkaniu
dostarczył sfałszowane instrukcje dotyczące planowanego przerzutu całego
zgrupowania na Zachód, gdzie pod
Kapitan Lawina
Dotychczasowe próby fizycznej likwidacji partyzantów nie przynosiły
żadnych rezultatów. Werbunek informatorów wśród ludzi z ich siatki również okazał się nieskuteczny. Nawet
w Departamencie III Ministerstwa
Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie podjęto działania w celu infiltracji i likwidacji zgrupowania NSZ.
STRONA 13
z „Lawiną” udał się do Gliwic, do fikcyjnego mieszkania kontaktowego,
i czekał na dalsze rozkazy. Na początku września miały ruszyć pierwsze
transporty partyzantów w stronę strefy
amerykańskiej. Niczego nieświadomi
żołnierze mogli zabrać ze sobą jedynie
broń krótką. Pozostałe ciężkie uzbrojenie miało być przerzucone później.
Wszelkie dokumenty UB dotyczące
rozpracowania ludzi Flamego od tego
momentu w tajemniczy sposób zniknęły. Nie ma żadnych pisemnych
danych, co było dalej, jak wyglądała
oraz gdzie miała miejsce sama ostateczna rozprawa z „wrogami ludowymi”. Wszelkie dalsze relacje oparte są
na zeznaniach świadków oraz prawdopodobnie jedynej osoby z transportów,
której udało się uniknąć losu innych
w dołach śmierci.
Najdziwniejsze w tym wszystkim
jest to, z jaką łatwością i wręcz dziecinną naiwnością kapitan „Bartek”
zgodził się na wysłanie swoich ludzi
w nieznane. Tym bardziej to zaskakuje, że został ostrzeżony przez swojego podwładnego o możliwości prowokacji. Antoni Biegun „Sztubak” dowodził jednym z oddziałów wchodzących w skład zgrupowania. Miał
kontakty z członkami Wolności i Niezawisłości, którzy go poinformowali,
że kapitan „Lawina” i inne osoby
Poszukiwań szczątków partyzantów z oddziału „Bartka” w pobliżu Polany
Śmierci k. miejscowości Barut. Prof. Krzysztof Szwagrzyk.
okiem Amerykanów partyzanci mieli
przejść odpowiednie szkolenie i wrócić do kraju, żeby prowadzić dalszą
walkę z komuną. Na początku na jakiś
czas mieli zatrzymać się na Ziemiach
Odzyskanych, żeby walczyć z tamtejszymi oddziałami Werwolf. Flame od
razu zgodził się na tę propozycję
i rozpoczął przygotowania do przerzutu swoich ludzi.
W tym samym czasie w aparacie
bezpieczeństwa został opracowany
„Plan likwidacji B”. Żołnierze - ochotnicy lub ci, którzy byli „spaleni”
w terenie - mieli być przerzucani
w czterech etapach (po około 60 ludzi)
amerykańskimi samochodami Studebaker. Sam Flame ostatniego dnia sierpnia po kolejnych dwóch spotkaniach
występujące w imieniu okręgu NSZ są
podstawionymi agentami UB. Kiedy
poinformował o tych doniesieniach
swojego dowódcę, ten stwierdził, że
jest on przeczulony. „Sztubak” kategorycznie jednak zabronił swoim podkomendnym udziału w przerzucie.
Próbował nawet dopaść „Lawinę” i jego współpracowników, ten jednak zniknął.
Transporty śmierci
Według prokuratorskich ustaleń i na
podstawie zeznań żyjących jeszcze
ludzi pamiętających tamte wydarzenia,
doszły do skutku trzy transporty.
cd. na str. 22
NIEZNANE ROZMOWY
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
Zapomniany wywiad z Geremkiem
STRONA 14
Wywiad z Bronisławem
Geremkiem, przewodniczącym Rady
Programowej przy KKP
„Solidarność” z czerwca 1981 roku.
Podajemy w całości fragment
wywiadu wyłączony z druku przez
„Politykę”, a wydrukowany
w powielaczowym periodycznym
wydawnictwie pod tytułem
„Solidarność Radia i Telewizji”.
część 2
B. Geremek:
- Ogłoszona w pierwszym numerze
miesięcznika „Twórczość” z 1954 r.
Wyka był zresztą naczelnym redaktorem tego miesięcznika. Nie będę
pani odsyłał do biblioteki w SDP na
Foksal.
Mam ten numer przy sobie, bo mi
jest bardzo potrzebny do materiału dla
kilku osób z najwyższego kręgu władzy, a i dla tych kilkunastu, którzy
stoją ponad oficjalnym kręgiem władzy ludowej w Polsce.
Poszukajmy, poszukajmy. Jest.
Strona 156, 157 i 158. Rozdział „Żydzi i handel polski” - centralnym
faktem psychogospodarczym lat okupacji, jest na pewno zniknięcie
z handlu i pośrednictwa milionowej
masy żydowskiej.
“Zniknięcie definitywnie i ostateczne. Natomiast faktem mniej znanym
chociaż równie ważnym jest próba
inercyjnego i automatycznego wejścia
żywiołu polskiego na miejsce opróżnione przez Żydów”.
Pominę tu pani Haneczko ten fragment wywodów Kazimierza Wyki,
gdzie zawarta jest obrona żydowskiego stanu posiadania w ekonomice
dawnej, przedwojennej Polski.
Czytamy na stronie 257. „Powiedzmy wyraźnie: nieszczęściem polskiego
życia gospodarczego nie było to, że
wszędzie, od straganu po największy
bank przodowali w nim Żydzi. Nieszczęściem było, że procesy gospodarczo-handlowe były u nas wyłączone
z moralnej tkaniny życia państwowego. Kontaktowały się z nią tylko
podatkiem, wymykały cygaństwem
i przekupstwem.”
H.K. - Jakie to ładne. Muszę to sobie
zapisać. Może się przydać.
B.G. - I dalej, ciągle nieoceniony
Kazimierz Wyka: „Ale pytanie znacznie donioślejsze: czy formy w jakich
się ta eliminacja dokonała i sposób
w jakim społeczeństwo nasze pragnęło
i pragnie zdyskontować, były moralnie
i rzeczowo do przyjęcia? Otóż, chociażbym tylko za siebie odpowiadał
i nie znalazł nikogo kto by mi zawtórował będę powtarzał - nie, po stokroć
nie. Te formy i nadzieje były haniebne,
demoralizujące i niskie.
Skrót bowiem gospodarczo-moralnego stanowiska przeciętnego Polaka
wobec tragedii Żydów wygląda tak:
Niemcy mordując Żydów popełnili
straszną zbrodnię. My byśmy tego nie
zrobili. Za tę zbrodnię Niemcy poniosą
karę. Niemcy splamili swoje sumienie,
ale my - my już teraz mamy korzyści
i w przyszłości będziemy mieli same
korzyści nie brudząc sumienia, ani nie
plamiąc dłoni krwią. Trudno o paskudniejszy przykład moralności murzyńskiej, jak takie rozumowanie
naszego społeczeństwa”.
wszedł zaś taki handel i sądzi, że już
się rozsiadł na wieki wieczne”.
H.K. - Teraz dopiero rozumiem,
dlaczego to w 1948 roku ogłosił Hilary
Minc „bitwę o handel” i najpierw puścił z torbami polskich kupców i rzemieślników przy pomocy domiarów
podatkowych, a następnie upaństwowił wszystko, spółdzielnie praktycznie
także, by Polacy nie handlowali po
wieki wieków”.(…)
B.G. - No to teraz usłyszy pani
polskiego - z kadrami do zreprywatyzowania przemysłu, rzemiosła i handlu
nie mamy najmniejszego kłopotu.
A warsztaty pracy stoją otworem i
nawet puste. Opłaciło się nam doprowadzić do takiej ruiny. W takim stanie
będą je nam dawać darmo i jeszcze
całować w rękę, aby była praca dla
Polaków i trochę towarów na rynek.
H.K. - Dlaczego trochę?
B.G. - Bo te zakłady będą pracowały
na eksport.
- H.K. - A jak „Solidarność” będzie
zatrzymywać ten eksport na granicy
albo w portach?
B.G. - Jaka „Solidarność”? Jak to
wszystko się uda, to cała „Solidarność” będzie kijem naganiała swoich
członków, a i partyjnych też do ostrej
roboty w nadziei, że samorząd zbliży
się do zysków na horyzoncie. Te zyski
będą, ale jak pęczek marchwi przed
łbem osła, aby chciał ciągnąć ciężki
wóz.
H.K. - Panie profesorze, wydaje mi
się, że pan niezbyt lubi Polaków?
B.G. - Niezbyt lubię? Takie określenie jest nieścisłe. Ja ich nienawidzę!
H.K. - Panie profesorze, ale Wyka
nie ma racji! Przecież społeczeństwo
polskie w całej swojej masie współczuło Żydom, a i w miarę możliwości
pomagało Żydom z narażeniem własnego życia!
B.G. - Nie jest ważne co było, ale co
ma być. Czytamy więc jubilerską
wręcz precyzję prof. Kazimierza Wyki, który dane mu przez Bermana
zamówienie wykonał arcykunsztownie
i w terminie już w pierwszym numerze
Twórczości. „Formy, jakimi Niemcy
likwidowali Żydów spadają na ich
sumienie. Reakcja zaś na te formy
spada jednak na nasze sumienie. Zloty
ząb wydarty trupowi będzie zawsze
krwawił choćby już nikt nie zapamiętał
jego pochodzenia.
Dlatego nie wolno dozwolić, aby ta
reakcja została zapomniana lub
utrwalona. bo jest w niej tchnienie
małostkowej nekrofilii. Mówiąc prościej, jeżeli już tak się stało, że nie ma
Żydów w gospodarczym życiu Polski
to, nie będzie z tego ciągnąć korzyści
warstwa ochrzczonych sklepikarzy.
Prawo do korzyści posiada cały naród
i państwo.
Na miejsce zlikwidowanego handlu
żydowskiego, nie może wejść identyczny i strukturalnie psychologiczny
handel polski, bo wtedy cały proces nie
posiadałby najmniejszego sensu.
W okresie prowizorium okupacyjnego
znowu, ale opowiadać pani o tym nikomu i nigdzie nie będzie. To jest
największa tajemnica. W najbliższym
czasie nasi powrócą do handlu i produkcji w Polsce.
H.K. - Skąd pan weźmie tylu Żydów?
Kto im da przedsiębiorstwa?
B.G. - Kto? A o naszej „Solidarności
to już pani zapomniała? Jeszcze będzie
prosić żeby nasi Żydzi te przedsiębiorstwa brali. Jest ustawa o samorządzie przedsiębiorstw? Jest. Mogła być
dla nas jeszcze lepsza, ale i ta wystarczy. Przewiduje ona, że mogą być
tworzone spółki prywatno-samorządowe i prywatno-państwowe? Przewiduje. Co jest potrzebne na rozruch takiej
spółki? My wiemy dobrze. Pieniądze!
A kto ma dziś pieniądze na takie interesy? Może Polacy? Nie, ja Polaków
w tym interesie, jako udziałowców
w zyskach nie widzę. Pieniądze dadzą
Żydzi.
Pytała pani skąd wezmę tylu Żydów? Ano na szczęście ludu Izraela już
są. Przez 38 lat populacja się odrodziła
w Izraelu, w Europie Zachodniej i w
Związku Radzieckim także. Kiedy
tylko uchwalimy ustawę o podwójnym
obywatelstwie i prawie swobodnego
wyboru miejsca zamieszkania oraz
podróżowania do Polski tam i z powrotem w zależności wyłącznie od
chęci takiego podwójnego obywatela
H.K. - Ale przecież pana i pana
matkę uratował właśnie Polak!
B.G. - To prawda. Stefan Geremek
ukrywał nas oboje w Zawichoście
a później nawet, kiedy już było pewne,
że mój ojciec - Borys Lewartow, nauczyciel ze szkółki rabinackiej zginął
w getcie warszawskim ożenił się
z moją matką. Niemniej ja od dziecka
musiałem ukrywać swoje pochodzenie
i nie jeden raz bluźnić Przenajświętszemu, niech będzie przez wieki sławione Imię Jego, że stworzył mnie
Żydem. A zresztą czytała pani na pewno pamiętniki Emanuela Ringelbluma?
H.K. - Oczywiście, przecież pisałam
książkę o getcie warszawskim i bohaterach żydowskiego ruchu oporu.
B.G. - No to co pewnego razu powiedzieli Żydzi, którzy wraz z Ringelblumem ukrywani byli w bunkrze przy
ul. Wolskiej przez ogrodnika Marczaka i jego rodzinę? Pamięta pani,
pani Haniu?
H.K. - Tak, pamiętani. Mówili: nienawidzimy Polaków, bo im jest teraz
lepiej niż nam.
B.G. - No to więc teraz nie będzie
się pani zastanawiać, że cały ruch społeczny, który teraz tworzymy i ożywiamy najróżniejszymi nurtami, ma na
celu doprowadzić do takich zmian
w strukturze państwowo-gospodarczej
Polski, aby Żydom w Polsce było
zawsze lepiej niż Polakom.
Źródło:
http://www.jvlradio.com/wwwboard/messages/143.html
W KRĘGU SPRAW POLSKICH
Nieprawdopodobne i niekończące
się samobiczowanie
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
Stefan Zadróżny
Powstaniec Warszawski
N
Montreal, 20 sierpnia 2016
część 1
ieprzerywająca się ciągłość
polskiego krytycyzmu o Polsce i o polskiej historii ukazuje się w prasie i w książkach
wydawanych w Polsce i na emigracji.
Inne nacje krytykują tylko innych, tak
jak Niemcy piszą o Polakach jak to
byli okrutni wypędzając ich ziomków
z odebranych im obszarów. Albo
pomniejszają ich zbójeckie wyczyny
Krzyżaków… niosących cywilizację,
a nie okrucieństwa tak jak to im
przypisują ci niewdzięczni Polacy.
Tak to Polacy, z trzema milionami
wymordowanych rodaków, ze stratami
większymi niż Niemcy, co zaczęły
wojnę, sami wypędzeni z okupowanych ziem i mordowani bestialsko
przez ich przodków, przepraszali tych
dzisiejszych Niemców i prosili o przebaczenie!
A żydzi? Polski prezydent przeprasza żydów, w imieniu wszystkich Polaków, za mord w Jedwabnem, którego
oni nie popełnili.
A Rosjanie? Po wspólnym układzie
z Niemcami o rozbiorze Polski, po napadzie na walczącą Polskę z Niemcami, po zesłaniu dwóch milionów
naszych rodaków na zagładę na
Syberię, po Katyniu i po odebraniu
Polsce ziem wschodnich, teraz, słowami ich nowego cara Putina, mówią
nam, że to Polacy zaczęli drugą wojnę
światową, bo nie chcieli zgodzić się na
niemieckie żądania drobnych ustępstw
terytorialnych! A ta nudna sprawa
Katynia? Dlaczego tak natrętnie Polacy wracają do tej nic nieznaczącej
śmierci ich oficerów? Przecież to oni
sami pierwsi wymordowali bolszewickich jeńców wojennych w 1920 roku,
a teraz, aby być w przyjaźni z nami
postawili im pomnik. My też pozwoliliśmy postawić im pomnik w Katyniu i sprawa powinna być zamknięta.
A nasi wiarołomni „sprzymierzeńcy”? Zdradzili nas, czy tylko oszukali? Czy oni są winni za polską
granicę na wschodzie, tą nikczemną
„linię Curzona”, czy to Polacy, będąc
tak naiwni, że uwierzyli we wszystkie
ich obietnice pomocy i wsparcia, dane
im, kiedy byli jedynymi, co bronili ich
interesów?
Dlaczego to zawsze Polacy winią
siebie, czy swoich polityków, czy
wojskowych dowódców, a nie tych, co
naprawdę spowodowali nasze nieszczęścia, niewolę i upadek, tych,
których wymieniłem powyżej?
W tym KRĘGU SPRAW POLSKICH - POWSTANIE WARSZAWSKIE zajmuje czołowe miejsce. Nie
tylko nie ustają ciągłe „kontrowersje”,
nie tylko drukuje się coś nowego „kontrowersyjnego” o Powstaniu, ale ciągle
przypomina się stare, te, które powinny być już zdyskredytowane
i zapomniane… one ciągle wypływają
na powierzchnię polskich pism, tak jak
ta ostatnia w numerze 4 GŁOSU
z Toronto. Napisane jakieś 50 lat temu
przez Stanisława Cat-Mackiewicza
POWSTANIE WARSZAWSKIE, fragment pochodzący z książki „Lata nadziei: 17 września 1939 - 5 lipca
1945”. Przyznam się, iż nie czytałem
przybył z Polski” powiedział mu, że
„naród polski bez Warszawy jest już
innym narodem”! Rzeczywiście, po
nadejściu rosyjskiej okupacji (którą
oni do dzisiaj nazywają „wyzwoleniem”) Polacy stali się „innym narodem”. Rzeczywiście, Polska stała się
zniewolonym narodem. „Innym” też,
bo niewola niemiecka, była tylko
fizyczną niewolą, duch polski żył,
nadzieja żyła, wiara, że Niemcy zostaną pobici była mocna i ta wiara dawała siłę do przeżycia tej okropnej
morderczej okupacji niemieckiej.
Po Powstaniu, mimo przegranej,
ciągle była wiara w lepszą przyszłość,
bo prawie nikt nie wiedział o Teheranie, a Jałta i Poczdam jeszcze nie
tej książki i to, co napisałem poniżej,
jest oparte tylko na tym „fragmencie”
wydrukowanym w GŁOSIE. „Fragment” zaczyna się od przesady w wypowiedzi „Powstanie było najbardziej
bohaterskim epizodem tej wojny”.
Chociaż dobre i to, bo było to napisane
tuż po wojnie, kiedy to w Polsce
Armia Krajowa i jej żołnierze nie byli
nazywani bohaterami, a zwykłymi
„zaplutymi karłami reakcji”. Ja też
i moi koledzy nigdy nie czuliśmy się
„bohaterami”, ani nie nazywaliśmy
naszego Powstania „bohaterskim”.
Druga przesada to ta liczba dywizji
niemieckich. Skąd on wziął te pięć dywizji - tego się już nigdy nie dowiemy.
Ale to, co mało kto wie, a na pewno
już nikt nie pamięta, że w Powstaniu
Niemcy stracili sprzęt równoważny
jednej dywizji pancernej.
Po tym „bohaterskim” wstępie, już
w następnym paragrafie Cat-Mackiewicz leje „strumień wody” na to
„wspaniałe bohaterstwo”: „przyniosło
(ono) nam tylko powiększenie narodowej klęski”; „Warszawa została
zniszczona, spłonęła przeszłość i dusza Polski”; a jakiś uciekinier, „który
istniały, prawda nie była jeszcze
znana, że Polska już została zdradzona, sprzedana za bezcen jednemu
z dwóch swoich wrogów, oddana najokrutniejszemu bandycie stulecia,
Stalinowi. Kiedy prawda została poznana dopiero wtedy Polacy stali się
„innym narodem”. To nie było dlatego,
że Warszawa została zniszczona, ani
że Powstanie upadło. To była już
świadomość beznadziejnej niewoli.
W następnym, drugim rozdziale
Mackiewicz zadaje pytanie „Kto wywołał, spowodował, sprowokował
Powstanie Warszawskie?”. I od razu
pisze: „Mój Boże! To takie proste”!
Proste dla niego, ale czy prawdziwe?
A więc co dla niego jest „takie proste”:
„Rosyjska policja (NKWD)… nie mogłaby… rządzić Polską, gdyby Warszawa żyła”; „Sowietom zależało na
zniszczeniu Warszawy”; „patriotyzm
polski ma właściwość bezrozumnego
dynamitu”;
Nazwijmy te jego „proste” powody
tym co one znaczą. 1. Rosjanie sprowokowali Powstanie; 2. Aby zniszczyć
Warszawę; 3.Bezrozumni (ale patriotyczni!) Polacy dali się „nabrać”
STRONA 15
nawoływaniem z Moskwy (radiostacja
Kościuszko), że Rosjanie im pomogą,
no i zaczęli Powstanie.
Tutaj i teraz należy się wytłumaczenie, co naprawdę działo się
wtedy w Warszawie. Po pierwsze, dowództwo Armii Krajowej dobrze już
znało, co się stało w Wilnie i na żadną
pomoc rosyjską nie liczyło. Stalinowi
było zupełnie obojętne, czy Warszawa
będzie zniszczona czy nie. Nawet
moim zdaniem, lepiej dla niego by
było, gdyby nie była zniszczona. Nie
potrzeba by było jemu odbudowywać
miasta, które było dobrze zagospodarowane, z wieloma różnymi fabrykami, które mogły być gotowe na
wywóz do Rosji (podkreślam ten
rabunek na całym terytorium Polski,
bo Stalin, mimo iż chciał wmówić
Polakom, że ich „oswobadzał”, rabował Polskę jak podbity kraj). Na czym
Stalinowi zależało to na wyniszczeniu
ludności, a szczególnie tej „bezrozumnie patriotycznej”. A że mu w tym
pomagali Niemcy, to było przecież
(„Mój Boże! To takie proste”) już
uzgodnione w Zakopanem w 1940 r.
o uśmiercaniu narodu polskiego. I nie
można ciągle nazwać tego ludobójstwem, bo NKWD uzgodniło z Gestapo, że będą mordować nie wszystkich Polaków, ale tylko tych najwartościowszych, no i naturalnie tych
„patriotycznych”. A jak już Hitler by
Stalinowi nie pomagał, to wysłanie
jeszcze jednego miliona Polaków na
Syberię nie sprawiałoby mu żadnego
kłopotu.
Teraz ten „patriotyzm polski (co) ma
właściwość bezrozumnego dynamitu”.
Otóż przed odrodzeniem Polski, Piłsudski organizował przeważnie młodzież z zamiarem stworzenia przyszłej
armii polskiej. Były to sportowe oddziały Sokoła, POW (Polska Organizacja Wojskowa), potem Pierwsza Kadrowa i Legiony. Poza tym we wszystkich trzech armiach rozbiorowych
mocarstw, służyli oficerowie wszystkich rang. To pozwoliło stworzyć
polską armię w nieprawdopodobnym
krótkim czasie i odeprzeć najazd
rosyjski w 1920 roku.
Ten opis służy do zrozumienia tego
jak powstała Armia Krajowa, oparta na
podobnych początkach. Po zajęciu
Warszawy przez Niemców w 1939 r.,
nie wszyscy oficerowie poszli do
niewoli i to oni zaczęli organizować
(przeważnie młodzież) tajne odziały
wojskowe, które później stały się
Armią Krajową. Po pięciu latach okupacji, ta tajna armia była dobrze zorganizowana, wyszkolona i gotowa do
walki.
część 2 za tydzień
IDEE ZŁA W DZIAŁANIU
Masoneria, islam, uchodŸcy czy czeka nas wielka apokalipsa?
STRONA 16
dr Stanisław Krajski
- polski historyk filozofii,
nauczyciel akademicki, publicysta.
część 22
"Dlaczego walczyliście
z Hitlerem?"
Fallaci zwraca uwagę na to, że
zbrodnie muzułmanów są przemilczane i w jakimś sensie tolerowane
(choćby przez zaniechanie działania)
od Kilkudziesięciu lat. Pisze: "W 1982
roku widziałam jak niszczyli katolickie
kościoły, palili krucyfiksy, brukali
Madonny, sikali na ołtarze, zamieniali
kaplice w latryny. Widziałam jak folgują swojej pogardzie dla innych
religii. Widziałam ich w Bejrucie. Tym
Bejrucie, który przed ich przybyciem
był tak bogaty, tak szczęśliwy, tak
elegancki, a który dziś jest zapyziałą
repliką Damaszku czy Islamabadu".
Fallaci mówi o stanowisku lewicy:
"A mówiąc jak zwykle o tych, którzy
udają, że nie widzą lub że zapomnieli:
jak to możliwe, że tak zwani lewicowcy
nie wspominają już ostrzeżenia Karola
Marksa religia jest opium dla mas?
Jak to się dzieje, że nigdy nie wypowiadają się przeciw teokratycznym
reżimom w państwach islamskich?
Pomyślcie: w ani jednym kraju
islamskim nie ma rządu demokratycznego, rządu laickiego. Ani jednym.
Nawet te, które są tłamszone przez
dyktaturę wojskową (...), nigdy nie
schodzą z drogi religii, która kontroluje i reguluje, i despotycznie rządzi
każdą chwilą życia swoich ofiar. ( ... )
Czy takie reżimy mogą współegzystować z naszymi zasadami wolności,
demokracji, cywilizacji? Czy możemy
je akceptować w imię tolerancji, wyrozumiałości, porozumienia i pluralizmu? Jeśli tak, to dlaczego walczyliśmy
z Mussolinim i Hitlerem, a później ze
Stalinem i jego kompanią? Po co
poszliśmy do Wietnamu? Czemu sprzeciwialiśmy się i nadal sprzeciwiamy
temu nieznośnemu Fidelowi Castro?
Czemu rzucaliśmy bomby na Jugosławię Miloszewicza? Czemu gramy
role światowego policjanta i zabijamy,
i umieramy w wojnach wypowiada-
nych wrogom wolności, demokracji,
cywilizacji? Czy te zasady są ważne
tylko w niektórych wypadkach, tylko
wobec niektórych krajów? Czy islamskie tyranie nie są równie niedopuszczalne, równie nie do przyjęcia jak
faszystowskie czy komunistyczne?
Dosyć waszej dwulicowości, dwuznaczności, hipokryzji, cykady wszelkich krajów i języków! Gdzie się podział wasz laicyzm, wasza świeckość,
wasz otrąbiony liberalizm? A dokładniej: czy kiedykolwiek istniał?".
Przedziwna "tolerancja"
Fallaci jest zadziwiona przedziwną
"tolerancją" z jaką "Europa" odnosi się
do wyznawców islamu. Jako przykład
tej "tolerancji" podaje wydarzenia,
które miały miejsce na Placu Katedralnym we Florencji. Tak oto je
opisuje: "Ogromny namiot wzniesiony
przez somalijskich muzułmanów (Somalia jest krajem, który ma bliskie
związki z Osamą bin Ladenem, pamiętasz, a także krajem, gdzie w roku
1993 zamordowano, a następnie
okaleczono siedemnastu komandosów
z sił pokojowych), aby oskarżyć włoski
rząd o to, że wreszcie zawahał się
przedłużać im paszporty i przyjmować
hordy ich krewnych. ( ... )
Namiot wzniesiony obok pałacu arcybiskupów ( ... ) a zatem naprzeciwko
katedry Santa Maria del Fiore i kilka
kroków od Baptysterium. ( ... ) Namiot
wyposażony w elektryczność i taśmę
odtwarzającą głos muezina, który bezustannie nawoływał wiernych, napominał niewiernych, skutecznie zagłuszał piękny głos dzwonów. Oprócz tego
wszystkiego żółte strużki moczu, które
sprofanowały tysiącletnie marmury
Baptysterium, jak również jego złociste drzwi. (Wielkie nieba! Naprawdę
celnie sikają ci synowie Allacha! Jak
udało im się tak dobrze trafić w cel
osłonięty balustradą i oddalony o ponad dwa metry od ich aparatu
sikającego?). Wraz z żółtymi strużkami
moczu odór ekskrementów, które zablokowały główne wejście do San Salvatore El Vescovo - wspaniałego
romańskiego kościoła (IX w.), który
stoi w pobliżu placu i który synowie
Allacha obrócili w latrynę, jak kościoły w Bejrucie w 1982 roku”.
Oburzona Fallaci interweniowała
w mediach, u burmistrza, ministra
spraw zagranicznych. Wszyscy przyznawali jej rację, ale nie zrobili nic
przez kilka miesięcy. W końcu Pallaci
oburzona i upokorzona, wściekła
zadzwoniła na policję i powiedziała:
„Panie władzo, ja nie jestem politykiem - kiedy coś mówię, to na serio.
Jeśli do jutra nie usunie pan tego
cholernego namiotu, to ja go spalę.
(...) I za to chcę być aresztowana.
Żeby gazety i stacje telewizyjne doniosły, że Fallaci została zamknięta we
własnym mieście za obronę własnego
miasta. I całe gówno spadnie na was".
Namiot został natychmiast usunięty.
Fallaci napisała: "Ale marne to był
zwycięstwo, pyrrusowe zwycięstwo
w gruncie rzeczy. Bo wkrótce potem
somalijskie paszporty zostały przedłużone przez ministra spraw zagranicznych i wszystkie somalijskie żądania
zostały spełnione przez rząd. Dziś
protestujący oraz ich ojcowie, matki,
bracia, siostry, wujkowie, ciocie,
kuzyni, ich żony w ciąży mieszkają
sobie tam, gdzie chcieli zamieszkać. To
znaczy we Florencji i w innych miastach europejskich. Marne to było i pyrrusowe zwycięstwo, bo usunięcie namiotu nie zmieniło przeróżnych zniewag, poniżających od dziesięcioleci
miasto, które było stolicą sztuki, kultury, piękna. I ponieważ ten incydent
nie zniechęcił innych muzułmańskich
intruzów (...), którzy z zapałem rozwijają handel narkotykami (najwyraźniej
takiego grzechu Koran nie potępia).
Wraz nimi przekupnie, którzy są plagą
naszych ulic. (...)
Prostytutki, które uprawiają swoje
rzemiosło i szerzą AIDS nawet wzdłuż
wiejskich dróg. Włamywacze, którzy
napadają na wiejskie domy zwłaszcza
w nocy, a nie próbuj powitać ich
z rewolwerem w ręku, bo wtedy ty
pójdziesz do więzienia (oskarżony
również o rasizm, rzecz jasna)”.
Fallaci twierdzi, że "Europa" tak
edukuje przybywających do niej
wyznawców islamu, że gdy ktoś reaguje na to, że napastują kobiety czy
biją kogoś, krzyczą albo "Znam swoje
prawa" albo "Rasista, rasista" (gdy
jeden arabów złapał ja na ulicy za pierś
i go kopnęła krzyknął oburzony "znam swoje prawa").
"Europa" tak ich edukuje, że są
przekonani, że wszystkiego mogą
żądać - i ulice, całe dzielnice,
wszystko uważać za swoją własność,
że są tu w Europie "panami”, że są
u siebie.
"Domagają się też - pisze Fallaci finansowego wsparcia od miasta
i dostają je. Żądają też budowy
nowych meczetów i dostają je. Oni,
którzy w swoich krajach nie pozwalają
chrześcijanom wybudować nawet
małej kapliczki, i którzy tak często
mordują zakonnice czy misjonarzy.
I biada obywatelowi, który zaprotestuje, który zdesperowany wykrzyknie:
Idźcie sobie egzekwować wasze prawa
we własnych krajach. Biada przechodniowi, który spacerując pomiędzy
towarami nadepnie na torbę, plakat
czy statuetkę. Rasista, rasista! Biada
policjantowi, który podejdzie do nich
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
i grzecznie zapyta: - Szanowny panie
kramarzu. Wasza Ekscelencjo czy
mógłby pan proszę przesunqć swój
towar o parę centymetrów, żeby ludzie
mogli przejść? Zjedzą go żywcem.
Pogryzą jak wściekłe psy. A w najlepszym wypadku obrażą jego matkę,
jego ojca, jego przodków, jego potomstwo. A florentyńczycy trzymają
gęby na kłódkę. Zastraszeni, zrezygnowani, szantażowani słowem rasista. (...)
Czy nie macie odrobiny godności,
wy parszywe owce!?! Tak samo dzieje
się w innych włoskich miastach. (...)
Dzieje się tak również w Szwajcarii,
we Francji, w Belgii, w Niemczech,
w Hiszpanii, w Anglii, w Holandii,
w Szwecji, w Norwegii, w Danii i tak
dalej, i tak dalej amen. Dzieje się tak
w całej Europie”.
I wreszcie Fallaci stwierdza: "I teraz
to ja czegoś nie rozumiem. Bo do
cholery ich wspólnicy i protektorzy
nazywają ich zagranicznymi robotnikami lub siłq roboczq, której potrzebujemy. (...) Ale ci intruzi jakimiż są
robotnikami? Włócząc się po miastach
ze swoim towarem, swoimi prostytutkami, swoimi narkotykami? Niszcząc nasze pomniki, koczując na dziedzińcach prastarych kościołów?
I czegoś jeszcze nie rozumiem - jeśli
są tak biedni) jak twierdzą ich wspólnicy i protektorzy) to kto daje im
pieniądze na podróż? Skąd biorą te
pięć czy dziesięć tysięcy dolarów na
głowę potrzebnych na wyjazd? A może
te pieniądze dostarcza jakiś Osama bin
Laden po to, żeby zorganizować
przyczółki Odwrotnej Krucjaty i lepiej
organizować islamski terroryzm?
A może te pięć czy dziesięć tysięcy
dolarów na głowę wykładają ich bogaci szejkowie po to, by urzeczywistnić
podbój, który ma być nie tylko
podbojem dusz, lecz również podbojem
terytorium?" .
ciąg dalszy w następnym numerze
G£OS
zawsze w obronie
Wiary Katolickiej
i Narodu Polskiego
Wesprzyj nasz
wspólny tygodnik!
Twój i mój. Polski.
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
KONTROWERSJE
ROZWAŻANIA O KRYZYSIE
W KOŚCIELE I ŚWIECIE
ks. Marian Kowalski
Referat wygłoszony w Toronto
z okazji 1050 rocznicy
Chrztu Polski
część 6 - ostatnia
Do tych dziesięciu wcieleń nihilizmu dodajmy jeszcze kilka innych:
→ Antropocentryzm, którego
świadectwem może być następujący
cytat z Nietzschego: „Nie mamy już
absolutnie żadnego Pana nad sobą;
dawny świat wartości jest teologiczny
- on się zawalił. Krótko mówiąc, nie
mamy ponad sobą żadnej wyższej
instancji. Skoro Bóg nie może istnieć,
teraz my sami jesteśmy Bogiem (…)
Sobie samym musimy przyznać
atrybuty, które wcześniej przypisywaliśmy Bogu”.
Tymczasem u Platona znajdujemy
takie słowa: „Bóg ma być dla nas
miarą wszystkich rzeczy, o wiele
bardziej z pewnością niż, jak mówią,
człowiek” (Prawa IV, 716 c-d). To
zadziwiające, że takie słowa wyszły
z ust człowieka, który nie znał
chrześcijaństwa, a jednak wyszły.
Postawą przeciwną antropocentryzmowi jest teocentryzm, którego ślad
znajdujemy we wspomnianym cytacie
z Platona, a rozwinięcie w całej myśli
katolickiej.
→ Ewolucjonizm, którego zwolennicy twierdzą, że wszystko podlega
zmianom i nie ma nic stałego. W tym
ujęciu nie ma stałych zasad moralnych, prawd wiary, praw natury. To
wszystko ewoluuje wraz z upływem
czasu. Człowiek więc może kierować
się tylko chwilą bieżącą, aktualną.
Samo pojęcie „tradycji” zostaje
w ogóle odrzucone, albo poddane - jak
wszystko inne - ewolucji.
Tymczasem wśród Greków dominowało przekonanie, że w rzeczywistości istotnie wiele się zmienia, ale
zmiany dotyczą zjawisk, zaś natura
rzeczy, natura człowieka pozostają
stabilne. Stabilne też są podstawy
tego, co nazywamy prawdą, dobrem
i pięknem. To nie podlega ewolucji!
Jeśli więc coś było prawdziwe, dobre
lub piękne dwa, trzy czy pięć tysięcy
lat temu, to takim też musi pozostać
niezmiennie i dzisiaj.
→ Liberalizm - jako absolutyzacja
wolności, której przykładem jest
książką Johna Stuarta Milla pod
tytułem O wolności. Po zanegowaniu
obiektywnej prawdy i obiektywnego
dobra pojawia się pustka, którą
nihilizm stara się wypełnić hasłem
„wolność”.
Tymczasem wielu Grekom absolutyzacja wolności była obca. Nie znajdujemy w ich etyce takich zasad jak: „im
więcej wolności, tym lepiej”, albo:
„dajcie ludziom wolność, a reszta
sama się ułoży”. To są fundamentalne
zasady liberalizmu. Grecy zaś, przede
wszystkim Sokrates i Arystoteles,
wskazywali na związek między wolnością a dobrem i prawdą. Wszelka
wolność jeśli nie ma się stać anarchią
musi podlegać ograniczeniom, którymi albo jest głos sumienia, albo są
jakieś prawa.
Antropologia chrześcijańska podkreśla zaś wolność woli ludzkiej,
dzięki której człowiek jest w stanie
przyjąć na siebie odpowiedzialność za
swe decyzje i uczynki. Tak, Bóg dał
Na chorobę nihilizmu - jak już
wspomniałem - profesor Reale szukał
lekarstwa w mądrości antycznej,
filozofii starożytnej Gracji. Tak pisał:
POLSKI DOM SENIORA
Położony w pięknej, spokojnej
dzielnicy w Mississauga
zaprasza...
Spędź złotą jesień swojego życia u nas
Zapewniamy:
- prywatne pokoje z łazienkami
- opiekę pielęgniarską 24 godziny
na dobę
- regularne, cotygodniowe wizyty
lekarzy
- smaczne domowe posiłki
z uwzględnieniem diety
- katolicki serwis religijny
- codzienny, atrakcyjny program
zajęć i rozrywki dla każdego
nam wolną wolę, ale nie pozwolił
bezkarnie z wolności woli korzystać
depcząc prawo moralne! Tego liberałowie nie rozumieją. Dla nich samo
posiadanie wolnej woli daje człowiekowi prawo do robienia z niej swobodnego użytku.
→ Antynatalizm - („cywilizacja
śmierci”) czyli poszerzanie dostępu do
aborcji i eutanazji, a także upowszechnianie antykoncepcji. Kraje z chrześcijańskimi tradycjami doświadczają
katastrofy demograficznej; starzeją się
i wyludniają, a na puste miejsca
przybywają ludzie z innych kontynentów, wyznający niechrześcijańskie
religie i żyjący według obcych kultur.
Jeśli to zjawisko będzie trwało nadal,
to Europa pozostanie już tylko nazwą
geograficzną, multikulturową i wielorasową mozaiką. Z czasem w tej
mozaice ktoś zdobędzie dominującą
pozycję, ale na pewno nie będą to
chrześcijanie.
Antynatalizm był obcy najsłynniejszemu lekarzowi starożytności, Hipokratesowi. W jego przysiędze czytamy: „Nigdy nikomu ani na żądanie,
ani na prośby niczyje, nie podam
trucizny, ani też nigdy takiego sam nie
powezmę zamiaru, jak również nie
udzielę żadnej niewieście środka
poronnego” - czyli nie przyłożę ręki
do eutanazji i aborcji.
Dziś lekarze w wielu krajach świata
(w Europie chyba we wszystkich),
składają oficjalnie przysięgę Hipokratesa, ale ocenzurowaną właśnie
przez zwolenników antynatalizmu.
Usunięto z niej słowa wykluczające
eutanazję i aborcję. Tak więc, cokolwiek dziś lekarze składają przed
rozpoczęciem praktyki lekarskiej, to
na pewno nie jest to przysięga Hipokratesa!
Dodatkowe usługi:
- usługi fryzjerskie
- pedicure
- pranie bielizny osobistej
- dostarczanie lekarstw
i ekwipunku medycznego
- posiłki dostarczane do pokoju
- serwis taksówkowy
- telefon w pokoju
Po więcej informacji proszę dzwonić, tel: 905.823.3650
880 Clarkson Rd. South, Mississauga, ON L5J 4N4
www.wawel.org
STRONA 17
„Ocalenie może przynieść tylko odzyskanie tej zagubionej mądrości starożytnych…”.
I słusznie, ale jest lepsze, skuteczniejsze lekarstwo na wszelkie bolączki naszych czasów - katolicka Tradycja wiara, Msza święta Wszechczasów i życie w stanie łaski uświęcającej! Spuścizna starożytnych Greków jest jak zabytkowy kredens,
z którego wszystko można wyciągnąć:
zarówno perły jak i śmieci. Pisma na
przykład Platona są tego wymownym
przykładem. I trzeba uważać, by
zamiast perły nie sięgnąć po jakieś
śmiecie. Tymczasem religia katolicka
jest jak krystalicznie czyste górskie
źródło, w którym na próżno szukać
choćby najmniejszego zabrudzenia.
Można z niej czerpać nawet z zamkniętymi oczami!
Dlatego kończę wezwaniem bądźmy rzymskimi katolikami! Bądźmy dumni ze swojej katolickiej wiary.
Brońmy jej gdy potrzeba! Przekazujmy ją jak najcenniejszy klejnot dzieciom w rodzinach! Wyznawajmy ją
z dumą i żyjmy według nauki jaką
zostawił nam nasz Pan Jezus Chrystus!
Kochajmy Mszę świętą Wszechczasów. Bądźmy wierni katolickiej
Tradycji. Wspaniałym wzorem takiego
życia może być święty Pius X i założyciel naszego Bractwa świętej
pamięci arcybiskup Marcel Lefebvre.
Niech przyświeca nam główne przesłanie encykliki świętego papieża
Piusa X E supremi apostolatus z 1903
r., które brzmi: Wszystko odnowić
w Chrystusie - Omnia instaurare in
Christo.
Bibliografia:
G. Reale,
Mądrość antyczna lekarstwem na zło
nękające współczesnego człowieka,
Lublin 2001.
ks. F. Schmidberger,
Bomby zegarowe soboru watykańskiego
II, Warszawa Te Deum 1997.
STRONA 18
KRONIKA KATOLICKA
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
Sodoma i Gomora nie zostały zniszczone?
Podczas ŚDM włoski biskup „pisał Biblię na nowo”
Wśród katolickich komentatorów
narasta krytyka włoskiego biskupa
Nunzio Galantino. Podczas Światowych Dni Młodzieży miał on dokonać
reinterpretacji historii o Sodomie
i Gomorze. Postawił nacisk na dążenie
Abrahama do ocalenia miasta. To
jednak - wskazują komentatorzy - nic
innego jak poprawianie Biblii i mieszanie w głowach młodym ludziom.
Chodzi o wytworzenie kłócącego się
z elementarną wiedzą przekonania,
jakoby miasto ostatecznie... nie zostało
zniszczone.
Włoski biskup Nunzio Galantino
w swoim kazaniu podczas krakowskich Światowych Dni Młodzieży
położył nacisk na pozytywne aspekty
historii Sodomy i Gomory. Podkreślił
dążenia Abrahama do znalezienia
„znaków nadziei” pomimo grzechów
mieszkańców miast kananejskich.
Biskup skoncentrował się na negocjacjach patriarchy z Panem Bogiem.
Stwórca zgodził się nie niszczyć miasta, o ile znajdzie się w nim minimum
dziesięciu sprawiedliwych.
- Jego modlitwa wstawiennicza
i śmiałość ocala Sodomę - powiedział
biskup Nunzio Galantino cytowany
przez theamericanconservative.com.
- Miasto zostaje ocalone, ponieważ
znajduje się w nim przynajmniej garstka sprawiedliwych. Jest zachowane
przede wszystkim dlatego, że Abraham, człowiek modlitwy nie jest
bezwzględnym oskarżycielem (...).
Abraham, człowiek modlitwy, to nieustający poszukiwacz znaków nadziei
(...) - mówił hierarcha.
Wspomniana wizja, ma jednak jedną
wadę... kłóci się z faktami. Wprawdzie
Bóg przystał na abrahamową prośbę
oszczędzenia miasta, jeśli będzie
w nim dziesięciu sprawiedliwych,
jednak z rozdziału 19. Księgi Rodzaju
wynika, że nie znalazło się ich tam
nawet tylu. Za prawych uznano
wyłącznie Lota z rodziną i tylko im
aniołowie umożliwili ocalenie.
„Sodoma nie została ocalona, jak
pisał mówił biskup Galentino, lecz
zniszczona” - przypomina Rod Dreher
na theamericanconservative.com.
„Abraham mógł być niezmordowanym poszukiwaczem znaków nadziei
w Sodomie, jednak biblijna historia
jasno pokazuje, że żadnego z tych
znaków nie znalazł. Bóg chciał okazać
miłosierdzie całemu miastu, gdyby byli
w nim jacyś sprawiedliwi, jednak
Z
dokładnie odwrotna. To progresiści
pokładający nadzieję w wysiłku ludzkich reformatorów bliscy są starożytnej herezji. Konserwatyści natomiast nie liczą na ludzką aktywność,
oprócz Lota z rodziną nikt się takim
nie okazał!”
Jak z kolei twierdzi cytowany przez
lifesitenews.com o. John Zuhlsdorf,
„katecheza” biskupa to po prostu
„pisanie Biblii na nowo”. Chodzi
o zmanipulowanie umysłów młodych
uczestników ŚDM, tak aby żywili
błędne przekonanie, że Sodoma nie
została zniszczona. Cel tego jest oczywisty - odejście od negatywnego podejścia do zboczeń, takich jak sodomia
(termin pochodzący od Sodomy).
Biskup Nunzio Galantino łączy
niechęć do bogactwa i przepychu
w Kościele z dwuznacznym stosunkiem do tradycyjnej nauki moralnej.
Ten mianowany w 2011 r. przez Be-
nedykta XVI hierarcha zrezygnował
z rezydowania w pałacu biskupim
i wezwał do przekazania pieniędzy
ubogim, zamiast wręczania mu prezentów z okazji święceń. Nakłaniał
także do dopuszczenia rozwiedzionych w powtórnych związkach do
Komunii św. a także krytykował
świeckich obrońców rodziny.
Próby reinterpretacji przez progresistów opowieści o Sodomie i Gomorze są w zasadzie zrozumiałe. Trudno
bowiem znaleźć historię bardziej
sprzeczną z ich polit-poprawną ideologią. Po pierwsze historia ta przypomina o sprawiedliwości Boga
i karach ponoszonych przez zatwardziałych grzeszników. Po drugie zaś
zwraca uwagę, że praktykowanie
homoseksualizmu jest obrzydliwym
grzechem. Owo poprawianie Pana
Boga to z resztą nie nowina u progresistów. W niektórych modlitewnikach
zastąpiono bowiem sformułowanie
„heretycy”, pojawiające się w objawieniach św. Faustyny, terminem…
„bracia odłączeni”.
Źródła:
lifesitenews.com
/ theamericanconservative.com
Katolicki publicysta odpowiada na zarzuty wobec
tradycjonalistów: To progresiści są pelagianami!
nany tradycjonalista katolicki
polemizuje z twierdzeniem Ojca Świętego Franciszka przyrównującego tradycjonalistów do pelagian. Jego zdaniem prawda jest
Słowo Pańskie na Niedzielę
Ewangelia wg św. Łukasza Łk 14, 25-33
Kto nie wyrzeka się wszystkiego, nie może być uczniem Jezusa
Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli
ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w “nienawiści” swego ojca i matki,
żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim
uczniem. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być
moim uczniem.
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie
oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby położył
fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby
drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”.
Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem,
nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może
stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw
niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko,
i prosi o warunki pokoju.
Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie
może być moim uczniem».
lecz na Tradycję kształtowaną przez
tysiąclecia pod nadprzyrodzonym
natchnieniem.
Christopher A. Ferrara na łamach
portalu "The Remnant" kwestionuje
zasadność oskarżania tradycyjnych
katolików o "pelagianizm". Słowa
takie padały spod pióra papieża
Franciszka. Zdaniem publicysty „The
Remnant” tego typu twierdzenia mijają się z prawdą. To papież i progresiści, a nie tradycjonaliści są jego
zdaniem pelagianami. Istota herezji
Pelagiusza polega wszak na cechującym także ich przekonaniu o kluczowej roli ludzkiego wysiłku w osiągnięciu zbawienia. Umniejsza to rolę
łaski Bożej. Tymczasem zgodnie
z doktryną katolicką natura ludzka
skażona jest przez grzech. Dlatego też
człowiek nie jest w stanie samodzielnie pokonać zła.
W adhortacji apostolskiej Evangelii
Gaudium Franciszek pisał o pochłoniętym sobą prometejskim neopelagianizmie ludzi „którzy w ostateczności liczą tylko na własne siły
i stawiają siebie wyżej od innych,
ponieważ zachowują określone normy,
albo ponieważ są niewzruszenie wierni
pewnemu katolickiemu stylowi czasów
minionych”.
Ojciec Święty stwierdził wówczas,
że ów nacisk na bezpieczeństwo
dyscyplinarne i doktrynalne „(…)prowadzi do narcystycznego i autorytarnego elitaryzmu, gdzie zamiast
ewangelizowania pojawia się analiza
i krytyka innych, a zamiast ułatwiania
dostępu do łaski – traci się energię na
kontrolę. W żadnym z tych przypadków
nie ma prawdziwego zainteresowania
ani Jezusem Chrystusem, ani też
innymi ludźmi”.
Herezja Pelagiusza szerzyła się w IV
wieku. Herezjarcha głosił, że grzech
Adama nie przechodzi na innych ludzi,
a dzieci status nieochrzczonych noworodków jest taki sam, jak Adama
przed upadkiem. Pelagiusz zrównywał
także prawo Mojższeszowe z nauką
Chrystusa. Jego tezy zostały poddane
krytyce w pismach św. Augustyna
z Hippony i potępione przez Synod
w Kartaginie w 418 r.
Jak podkreśla Ferrara to umniejszanie znaczenia tradycyjnej nauki
i liturgii określanych jako zwykłe
"zasady" i "szczególny styl z prze-
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
KRONIKA KATOLICKA
STRONA 19
Katolickie media często pomijają temat piekła
O
statnimi czasy księża niezwykle rzadko głoszą homilie na temat wiecznego
potępienia, będącego wszak dogmatem wiary katolickiej. Temat rzadko
pojawia się również w mediach katolickich. Tę błędną praktykę dostrzegł
ks. Tomasz Jaklewicz. Postanowił
więc przerwać swego rodzaju „zmowę
milczenia”, której konsekwencja dla
dusz mogą być opłakane.
We „wstępniaku” redaktor naczelny
„Gościa”, ks. Marek Gancarczyk
zwraca uwagę na fakt, że istnieją
zadeklarowani katolicy, który w istnienie piekła nie wierzą. Zdaniem
duchownego liczba wierzących w niebo jest za to zdecydowanie większa.
Dlaczego tak się dzieje? „Taki stan
rzeczy może wynikać z dosyć powszechnego milczenia Kościoła na ten
temat” - pisze ks. Gancarczyk. Jego
zdaniem swego rodzaju ignorancja
duchowieństwa wobec tego dogmatu
może budzić niepokój, dlatego też
tygodnik potraktował zagadnienie jako
temat okładkowy.
Zdaniem duchownego Rok Miłosierdzia jest idealną okazją, by wielu
wiernym przypomnieć dogmat o piekle. Przed wiecznym potępieniem
ostrzegał nas Pan Jezus, a istnienie
niekończącej się kary jest warunkiem
prawdziwej miłości Bożej.
Dogmat o piekle to wezwanie człowieka, by swoje życie traktował na
serio.
- Słowo Boże, mówiąc o piekle,
wzywa do nawrócenia, tu i teraz. To
jest drogowskaz dla naszego życia
podany w formie ostrzeżenia. Moja
wolność nie jest iluzją. Wybierając
dobro lub zło, opowiadając się za
Bogiem lub przeciw Niemu, idę
w określoną stronę - zauważa ks.
Jaklewicz. - Człowiek musi stanąć
wobec powagi groźby utraty zbawienia
na zawsze - dodaje.
Kara wiecznego potępienia jest
konieczna do istnienia ludzkiej wolnej
woli. „Ci, którzy tam idą, idą z własnego wyboru i przeciw woli Boga
i mogą się tam dostać, jedynie
odrzucając wyzwanie i opierając się
działaniu Opatrzności i łaski. To nie
Bóg, ale własna wolna wola ich tam
doprowadza” - czytamy.
Czy Pan Bóg chce, aby dusze
trafiały do piekła? Nie! „Pierwszym,
który chce człowieka uratować przed
piekłem, jest sam Bóg, pełen miłosierdzia. Biblia jest w gruncie rzeczy
opowieścią o wielkiej akcji ratunkowej
Boga, który chce zbawienia wszystkich
ludzi bez wyjątku” – zauważa ks. Jaklewicz przypominając, że najważniejszym wydarzeniem owej „akcji
ratunkowej” ludzkiej duszy było
przyjście na ziemię Syna Bożego oraz
jego męka, śmierć i zmartwychwstanie.
„Nasze tak wobec Boga nie byłoby
prawdziwe, gdyby nie możliwość
powiedzenia nie” - zauważa duchowny na łamach „Gościa”. Jego zdaniem
Pan Bóg mógłby stworzyć świat bez
piekła, jednak wtedy człowiek byłby
Ks. Tomasz Jaklewicz, co jest niestety rzadkością w kazaniach wygłaszanych w kościołach oraz na łamach
mediów katolickich, przypomina
o katolickiej doktrynie, dogmatach
oraz zapisach Katechizmu Kościoła
Katolickiego. Wszystkie one mówią
o piekle wprost. Piekło istnieje, co
zapisała jednoznacznie św. siostra
Faustyna.
„Ja, siostra Faustyna, z rozkazu
Bożego byłam w przepaściach piekła
na to, aby mówić duszom i świadczyć,
że piekło jest” - czytamy w „Dzienniczku”. W podobnym tonie pisała św.
Teresa od Jezusa. Wizje piekła miały
również dzieci z Fatimy. Niestety
obecnie mało kto chce o tym przypominać.
Zdaniem ks. Jaklewicza wynika to
ze źle pojmowanej troski o psychiczny
komfort wiernych. Niewiara w piekło
nie spowoduje jednak, że przestanie
ono istnieć. Duchowny zwraca uwagę
również na pozytywny wpływ dydaktyczny przypominania o wiecznym
co Kościół przekazuje w swoich tradycjach, myślący, że mogą lepiej
decydować bazując na świetle własnego rozumu (...) przekazujący coraz
to nowe instrukcje nowych przedsięwzięć przedłużających tylko paradę
głupców rozpoczętą 50 lat temu" dodaje.
szłości" bliskie są myśleniu pelagiańskiemu. Traktują bowiem katolicką
Tradycję jako owoc starań ludzkich,
mogących zostać unieważnionymi
przez nowy czysto ludzki wysiłek. To
właśnie pelagiańska mentalność
prowadzi do przekonania o możliwości odmiany pogrążonego w kryzysie Kościoła przez działalność
człowieka.
Przykładem progresisty - „pelagianisty” jest zdaniem Christophera Ferrary biskup David Zubik z diecezji
Pittsburgh. Hierarcha ten stanął
w obliczu ogromnego osłabienia wiary
w swojej diecezji: spadku liczby praktykujących katolików i ogromnego
kryzysu powołań. Jaka jest recepta
biskupa Zubika? Więcej liderów świeckich i duchownych. Zdaniem
Ferrary to właśnie stanowi przejaw
pelagianizmu.
niewolnikiem. Piekło jest zaś „produktem ubocznym” źle realizowanej
wolności.
"Kim zatem są zajęci sobą prometejscy neopelagianie?” - zapytuje Ferrara. „To ci, co patrzą z pogardą na to,
Zdaniem Christophera Ferrary to
współczesny Kościół, a nie tradycjonaliści znajduje się w szponach pelagianizmu. Przejawia się ono zarówno
w dążeniu do czysto ludzkiej odnowy
Kościoła, jak i w pogardzie dla prostych wiernych pielęgnujących tradycyjną wiarę.
Choć polemika Ferrary z papieżem
wydaje się w pewnych momentach
zbyt śmiała, trudno nie przyznać racji
krytyce nadmiernego aktywizmu występującego w niektórych kościelnych
kręgach. Często wiąże się on z przeko-
potępieniu - takie kazania mogą
wzbudzić w wiernych żal za grzechy
i poskutkować poprawą życia. Uczył
tego chociażby założyciel Zakonu
Jezuitów, św. Ignacy Loyola w
„Ćwiczeniach Duchowych”. Hiszpan
przekonywał, że żal za grzechy ze
strachu przed karą, chociaż jest to żal
niedoskonały, jest lepszy niż brak żalu.
Żal niedoskonały podczas spowiedzi
świętej również skutkuje odpuszczeniem win. Lepszym jest natomiast żal
doskonały, żal z powodu grzechu
ciężkiego będącego świadomym
i dobrowolnym odwróceniem się od
Boga i jego Miłości.
Publicysta „Gościa” w sposób jednoznaczny skrytykował i odrzucił
pojawiające się od początku chrześcijaństwa tezy i niszowe ruchy głoszące
teorię o pustym piekle i zbawieniu
wszystkich ludzi. Podstawowym błędem takich tez jest niedostrzeżenie
wolnej woli, którą obdarzył nas Pan
Bóg.
„Doktryna powszechnego zbawienia
może prowadzić do lekceważenia Bożych przykazań i własnych grzechów.
Skoro Bóg i tak mi przebaczy, to czym
się właściwie przejmować? To jedna
z form tzw. grzechu przeciwko
Duchowi Świętemu, o którym Jezus
mówił, że nie może być odpuszczony” przypomina ks. Jaklewicz. „Skoro
wszyscy muszą być zbawieni, wtedy
cały nasz moralny wysiłek, wszelka
walka z grzechem traci sens” - dodaje.
„Zdrowa nauka o piekle może prowadzić do modlitwy za najbardziej
zagrożonych, do mocniejszego przylgnięcia do Tego, który w swoim
miłosierdziu może ocalić nas od ognia
piekielnego. Strach przed ciemnością
może mieć ten zbawienny skutek, że
lgniemy do światła, robimy wszystko,
co w naszej mocy, by oni nigdy w nas
i innych nie zgasło” - przypomina ks.
Tomasz Jaklewicz.
naniem o kluczowej roli spraw społeczno-politycznych i ekonomicznych.
Tymczasem nie negując ich wagi, nie
istnieje możliwość uzdrowienia tych
sfer bez odniesienia ich do Chrystusa.
Motto św. Piusa X - Omnia Instaurare
in Christo - wciąż pozostaje aktualne.
GŁOS
WM
- Szukamy Prawdy
- Wierzymy w Boga Trójjedynego
- Walczymy o wolną Polskę
Red. naczelny Wiesław Magiera
RELACJE
STRONA 20
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
Od pogańsko-rzymskiego zwyczaju dzieciobójstwa
do kanadyjskiego "prawa" do tzw. aborcji
Mary Wagner i inni eksperci
w sprawach ochrony życia
w Kitchener
Wyobraźmy sobie, że przedszkolne
grupy dzieci maja być zaatakowane
przez terrorystów. Dzieci mają być
zabite. Nie jest to tak odległe, bo już
teraz prawie regularnie dochodzi do
śmiertelnych ataków terrorystycznych.
Terrorystów nazywanych "uchodźcami" w Belgii, Francji czy w Niemczech.
wiciel 40 Days For Life. Przemawiali
oni do licznie zgromadzonych w sali
kościola Najświętszej Maryi Panny
Siedmiu Boleści. (St. Mary Our Lady
of the Seven Sorrows), gdzie gościnny
Proboszcz, ks. Jerzy Nowak rozpoczął
spotkanie modlitwą w intencji nienarodzonych, pracujących w służbie
zdrowia, polityków i zgromadzonych.
Celem spotkania było przedstawienie Mary Wagner, skromnej, ale odważnej obrończyni życia, która spędziła ponad 3 lata w więzieniu w Milton,
Dr. Andrzej Caruk wita Mary Wagner i zaproszonych gości
Jak zmobilizować siebie i innych, by
zapobiec takim atakom przeciwko tym
dzieciom? To było przejmujące, dramatyczne pytanie zadane przez Mary
Wagner, bohaterskiej obrończyni życia, na spotkaniu obrońców życia w
Kitchener, Ont. 20 lipca 2016 roku.
Stwierdziła ona, że w Kanadzie jest
znieczulica, ktorej nie zauważamy.
Tzw. aborcja jest wielką niesprawiedliwością gdzie ludzkie życie (jak
w scenariuszu “przedszkolnym”) jest
po barbarzyńsku eliminowane, nie tylko w wyobraźni ale w rzeczywistości.
Oprócz Mary Wagner, która była
honorowym gościem na spotkaniu,
zorganizowanym przez grupę "Pro-life
Przyjaciół Solidarności z Mary
Wagner", innymi gośćmi byli dr
Charles Lugosi, prawnik konstytucjonalista, Jack Fonseca, rzecznik Campaign Life of Coalition, Stephen
Woodworth, były członek parlamentu
federalnego i Pat Morgan, przedsta-
Ont. za obronę właśnie dzieci poczętych a nie narodzonych, głównie
w tzw. klinikach aborcyjnych.
Drugim celem spotkania bylo przedstawienie innych grup opowiadających
się za życiem i budowaniem
solidarności we wspólnym dzialaniu.
Mary Wagner ukazała nam głęboką
wiarę, kiedy stwierdziła, że wiele jest
niesprawiedliwości na świecie, ale tą
pierwszą jest to, że odwracamy się od
Boga. Przestrzegała, żeby więcej
zaufać Bogu i oddać się w Jego ręce.
Po spotkaniu, Mary, na pytanie o największe trudnosci w wiezieniu, odpowiedziała ze smutkiem: brak regularnego uczęszczania na Eucharystię i
zbyt mało kapłanów do obsługi
więźniów.
Dr. Charles Lugosi, prawnik Mary,
we wrześniu będzie ją reprezentował
przed Sądem Najwyższym Kanady. Ta
sprawa ma być pierwsza od roku 1989
kiedy to p. Borowski pozwał do sądu
władze Kanady w sprawie zmiany
praw konstytucyjnych, by bronić życia
nienarodzonych. Motywował to tym,
że prawa ludzkie nie mogą być przed
prawem boskim. Dr. Lugosi także
proponował różne drogi dla obrońców
życia i ostrzegał, że władze chcą decydować kto i kiedy jest człowiekiem,
kiedy powstaje życie.
Podobnie jak w przypadkach niewolników z Afryki, w USA, Wielkiej
Brytanii, Żydzi i tych z czasów niemieckiej III Rzeszy Hitlera. Dalej dr
Lugosi wskazał na fakt zmiany definicji człowieka przez władze. Ułatwia
to nie uznawanie za człowieka osoby
w łonie matki.
Można sobie wyobrazić jak taka odczłowieczona ideologia jest niebezpieczna i może prowadzić do ludobójstwa. Od 1969 r. w Kanadzie co najmniej 4 miliony ludzi zostało zabitych
poprzez tzw. aborcje. Przypomina to
czasy holocaustu podczas II wojny
światowej. Dodać trzeba tu nowe prawo o eutanazji, przyjete w czerwcu
tego roku w Kanadzie. Czy teraz starsi
lub niepełnosprawni są następni w
kolejce do eliminacji?
Kolejny gość spotkania - Jack Fonseca bardzo wymownie porównał dzisiejszą Kanadę do czasów pogaństwa
rzymskiego, gdzie dzieciobójstwo było powszechne. Stwierdził, że dzięki
chrześcijaństwu i chrześcijańskiej
godności życia, zabroniono mordowania niemowląt przez cezarów. To
było doskonałe porównanie do sutyacji w Kanadzie, gdzie aborcja przedstawiana jako "prawo" człowieka do
aborcji, a jest barbarzyństwem.
Te tematy i fragmenty filmu "The
Silent Scream" były pokazane w filmie
"Nie o Mary Wagner" oraz historii
ruchu za życiem w Kanadzie.
Stephen Woodworth obrazowo scharakteryzował potrzebę współczucia
w prawdzie i sprawiedliwości. Powiedział, że Mary inspiruje nas swoją
wrażliwością. Woodworth pozostawił
publiczność w przekonaniu, że i Mary
Wagner oraz Linda Gibbons (druga
bohaterska obrończyni życia), pokazują prawdziwy charakter poprzez
wytrwanie w dobrym.
Organizatorzy spotkania dziękują
ZAKŁAD POGRZEBOWY świadczy usługi dla
TORONTO, ETOBICOKE I MISSISSAUGA
PEEL CHAPEL
2180 Hurontario Street (Hwy, 10 North of Q.E.W)
Mississauga, ON Tel.: (905) 279-7663
BUTLER CHAPEL
4933 Dundas Street West (at Burnhamthorpe)
Etobicoke, ON Tel.: (416) 231-2283
YORKE CHAPEL
2357 Bloor Street West
(at Windermere)
Toronto, ON Tel.: (416) 767-3153
dr
wszystkim, którzy przyczynili się do
sukcesu tego wieczoru, dziękujemy
licznie przybyłym na to spotkanie. (ok
200 osób).
Dr. Andrzej Caruk
Grupa Pro-life Przyjaciół Solidarności
z Mary Wagner
Janusz Szepietowski
- tłumaczenie.
Były więzień sumienia podczas
stanu wojennego w komunistycznej
Polsce, 1981-1982.
P.S. Wideo spotkania można oglądać
na Youtube pt. “Pro-Life Evening with
Mary Wagner, Jack Fonseca, Stephen
Woodworth and Dr. Andrew Caruk”
Módlmy się w intencji ciężko
chorego ks. Tomasza Dzida SChr,
wikariusza z Parafii Matki Bożej
w Scarborough.
Ks. Tomasz Dzida uczestniczył
w kapłańskiej pielgrzymce Księży
Chrystusowców do Ziemi Świętej
pod przewodnictwem ks. prof.
Waldemara Chrostowskiego.
W czasie pielgrzymki w Jordanii
dostał poważnego wylewu. W czasie
pobytu w szpitalu miał drugi wylew.
Jego stan jest określany jako bardzo
ciężki i Księża Chrystusowcy modlą
się i bardzo proszą wszystkich,
aby modlili się o cud uzdrowienia
dla ks. Tomasza.
Ks. Tomasz ma zaledwie 34 lat.
Jeszcze kilka tygodni temu szedł
w pieszej pielgrzymce do Midland,
prowadził jedną z grup. Brał również
udział z młodzieżą w Światowych
Dniach Młodzieży.
Prosimy o modlitwę w intencji
ks. Tomasza.
Lucyna Poloczek
GABINET
DENTYSTYCZNY
35 King Street East, Unit 21
Mississauga (Hurontario & Dundas)
tel. 905. 896.1148
DZWON NA TRWOGÊ
POWIEŚĆ
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
Kazimierz Braun
W
część 3
tle widać było jak w labiryncie ogromnego parkingu podróżni, najwyraźniej tak poinstruowani, biegli, klucząc wśród kolorowej blachy samochodów, ku laskowi zamykającemu
parking na bliskim horyzoncie. Widział to wszystko zmierzając w ostatniej grupce ludzi ku drzwiom. Nagle
usłyszał strzały. Rozprysła się przed
nim szklana ściana.
- Na ziemię! Padnij! Padnij! Rozległ
się wykrzyczany przez kogoś rozkaz.
Odruchowo go wykonał, nie wypuszczając z dłoni rączki walizki.
W chwili gdy zderzył się z plastikiem
podłogi rozległ się głośny wybuch
i posypał się na niego z góry grad
drobnych kawałków szkła, odprysków metalowych ram okiennych, tak,
to było jak wiosenny grad ostre, duże
kawałki lodu przed którymi nie ma
ucieczki, bombardują gołą głowę,
przebijają płótno namiotu, tłuką szyby
samochodów. Jeden taki kawałek ugodził go w szyję. Nie poczuł bólu, tylko
jakby szarpnięcie. Instynktownie sięgnął tam dłonią i wyczuł coś mokrego
i lepkiego.
Ponad nim, piętro wyżej, tam, skąd
przed kilkunastoma minutami zjechał
ruchomymi schodami, trzaskały pojedyńcze strzały i szyły krótkie serie.
Trwało to krótko. Strzelaninę nakrył
nagle potężny wybuch. Po nim nastąpiła na chwilę cisza. Tym głośniej
zabrzmiał rozkaz podany tym razem
przez przenośny megafon:
- Wychodzić przed budynek! Szybko!
Szybko!
Te same słowa powtórzone zostały
po angielsku, po niemiecku i po francusku. Ludzie, którzy zalegli na
podłodze, wstawali pospieszne. Zebrał
się i on, badając czy może poruszać
wszystkimi kończynami. Poza bólem
w kraku nie dolegało mu jednak nic.
Ruszył ku drzwiom, ale już przy
pierwszym kroku natrafił na leżące na
podłodze dziecko. Było nieruchome.
Obok klęczała, kiwając się rytmicznie w przód i w tył, kobieta w hinduskim sari. Trzymała dziecko za rękę.
Przykucnął przy niej.
- Czy mogę jakoś pomóc - zapytał po
angielsku. Kobieta przerwała swój
wahadłowy ruch i spojrzała na niego
niewidzącym wzrokiem. Coś powiedziała w nieznanym mu języku,
odwróciła głowę i wróciła do swego
ruchu. - Czy to szok, czy modlitwa? pomyślał.
Ludzie przechodzili mijając pospiesznie dziecko, kobietę, jego.
- Tu leży dziecko! Tu leży dziecko!
Zaczął wołać.
- Pomocy! Pomocy! Help! Help!
Już w następnej chwili z ruchomych
schodów, które wciąż miarowo się
poruszały, zbiegł ktoś w białym kitlu anioł czy lekarz? Przyklęknął nad
dzieckiem.
- Ja się nim zajmę! Wychodzić!
Wychodzić! Przeniósł więc walizkę
i torbę ponad leżącym ciałem dziecka,
z trudem, bo prawa ręka jakoś odmawiała mu posłuszeństwa i musiał uchwycić rączkę walizki lewą. Zostawił
za zobą wciąż kiwającą się rytmicz-nie
kobietę i dołączył do ostatniej grupki
pasażerów, którzy uprzednio nie zdążyli opuścić terminalu, a teraz przeciskali się oprzez obrotowe drzwi
i gromadzili się na podjeździe.
Chrzęściło pod butami szkło. Jakiś
mundurowy popychał całą grupę
w stronę parkingu. Poszedł więc tam
za innymi ogłuszony i ogłupiały.
Zatrzymał się przed plamą bieli.
Dwie inne białe plamy ujęły go pod
łokcie. Jedna z nich wzięła jego
bagaże.
- Can you walk, sir? Czy może pan
iść o własnych siłach?
- Tak, tak, nic mi nie jest. Tylko ten
kark.
- Zaraz pana opatrzymy. Tam, po
drugiej stronie parkingu.
Białe plamy prowadzilły go pod ręce
między samochodami. Położyły na
kocu rzuconym wprost na zimny
beton. Teraz zobaczył, że płaszcz ma
zapaprany krwią.
- Gdzie boli?
- Tu, w karku.
Został delikatnie przewrócony na
brzuch. Dwie białe plamy to były kobiety w białych kitlach. Trzecia gdzieś
znikła. Ręce jednej zdjęły mu zgrabnie
płaszcz, marynarkę, koszulę, obciągnęły spodnie. Ręce drugiej dotykały
jego głowy, szyi, pleców, pośladków,
łydek.
- Tylko kilka małych odłamków usłyszał. - Nie podoba mi się ten
w szyi. Tu go nie nie wyjmiemy. - Już,
już pana ubieramy. Podciągnęły mu
spodnie, położyły na nim jego marynarkę i płaszcz. Nakryły kocem.
- Przewieziemy pana do szpitala.
Od strony dworca lotniczego rozle-
PROTEZY DENTYSTYCZNE
Kasia Dorman, DD
280 The Queensway, Etobicoke
tel. (416) 251-6147
gła się nagle głośna detonacja. Jedna
z kobiet sięgnęła po telefon. Po chwili
powiedziała do leżacego na kocu i do
kucającej przy nim drugiej kobiety:
- Już po wszystkim. Wysadzili się
w rękawie prowadzącym do samolotu.
Oczywiście cały dworzec musi być
teraz dokładnie przeszukany. Panu
dam zastrzyk na dobrą drogę do
szpitala.
Natychmiast sięgnęła do torby podręcznej i wprawnie to zrobiła.
Do leżącego na kocu rannego dochodziły niewyraźnie krzyki, rozkazy,
komendy, hałasy silników. To wszystko powoli zlewało się w jeden szum.
Poczuł mocny chwyt czterech rąk,
które umieszczały go, wciąż leżącego
na brzuchu, na noszach.
Kolebanie w rytmie kroków niosących nosze. Ślizg noszy na kółkach
po podłodze karetki. Wyczuwalny
ruch samochodu. Nieprzyjemne wyboje. Głowa latająca na plastikowym
podgłówku noszy; na szczęście ciało
przymocowane było pasami i tylko
szarpało się w obie strony na zakrętach. Każde szarpnięcie owocowało
pchnięciem bólu w karku.
Łomoty kół. Przyspieszenia i hamowania. Stopniowo jakby droga się
wygładza. Stopniowo ranny zapada
w oszołomienie. Po chwili nie czuje,
nie słyszy już nic.
Wyboje
Znów wyboje i łomoty kół, przyspieszenia i hamowania. Za każdym
razem ukłucie w kraku. Ale tym razem
droga nie wygładzała się, tylko stawała się coraz gorsza, dziury głębsze.
Samochód pracowicie wkręcał się
w górskie zakręty.
Przy kierownicy siedział mężczyzna
w średnim wieku. Jego twarz świadczyła o życiu surowym. Miał krótko
przystrzyżoną brodę. Był w turystycznej kurtce. Na szyi miał koloratkę. To
gwardian franciszkańskiego klasztoru
w Rozdole. Obok siedział profesor
w swoim czarnym płaszczu z plamami
krwi. Szyję miał obandażowaną. Więc
ta biała koloratka zakonnika i biały
skraj bandaża profesora jakoś ich
upodabniały.
„Jakiż piękny jest ten kraj” - myślał
profesor. Było wczesne lato. Pąki
kwiatów w sadach i polne kwiaty na
miedzach. Pola już pewne zbliżających się żniw. Lasy nabrzmiałe zielenią. Otwarte płaskowizny. Łagodne
pagórki. Na horyzontach, a i bliżej, co
parę kilometrów wieża z krzyżem
wieńcząca królujący nad otoczeniem
kościół. Przypomniał mu się urywek
słyszanej w dzieciństwie piosenki:
„Śliczny kształt kościółka - jak
srebrzysty kwiat - o, jak piękny jest ten
świat.” Nie był tutaj już od dawna.
Każde, nieczęste, odwiedziny w kraju,
wzmagały w nim tęsknotę za Polską.
STRONA 21
prof. Kazimierz Braun
- polski reżyser teatralny, pisarz,
profesor nauk humanistycznych.
Za każdym razem cieszył się urodą
krajobrazu, cywilizacyjnym awansem
mijanych miasteczek i wsi, tą gęstością budynków sakralnych. Za każdym
razem boleśnie przeżywał uczucie
wydziedziczenia i wygnania.
- Szukałem pana profesora we
wszystkich szpitalach - odezwał się
zakonnik od kierownicy. To znaczy,
dzwoniłem po kolei do wszystkich
szpitali według książki telefonicznej
w moim telefonie. Znalazłem pana
dopiero w kolejnym.
- Już na początek narobiłem kłopotu.
Czy wiele jest ofiar?
- Nie tak wiele. Terorystów było
czterech. Zostali osaczeni w rękawie
prowadzącym do samolotu American
Airlanes. Był już zamknięty i gotowy
do kołowania. Oczywiście, z pasażerami na pokładzie. Terroryści wysadzili się, gdy nie udało im się ani
wedrzeć do samolotu, ani przedostać
na płytę lotniska. Wszyscy pasażerowie ocaleli. Ocalała też cała załoga.
Po naszej stronie są dziesiątki rannych, pana wliczając, ale zginęły tylko
dwie pracownice lotniska, te które
wpuszczały pasażerów do rękawa,
oraz jedno dziecko. Odłamek metalowej framugi okna trafił dziewczynkę
w samo serce.
-Tuż obok mnie. Widziałem ją.
Czemu to nie ja?
- Wola Boża. Pan też dostał swoją
porcję żelaza. Lekarz mi powiedział, że
do głównej arterii w pana szyi brakowało nie więcej niż centymetr.
Odłamek przeleciał na wskroś skóry,
ścięgien i mięśni i nie uszkodził niczego zasadniczego. Otarł się pan
o śmierć.
-Raczej śmierć otarła się o mnie.
Zresztą, wierzę, że „człowiek strzela Pan Bóg kule nosi”.
Po chwili dodał: - Może to dziecko
było całkowicie gotowe, aby w tamtej
chwili stanąć przed Panem. A ja
pewnie nie. Trzeba to potraktować
jako przypomnienie, że gotowym
trzeba być zawsze.
część 4 za tydzień
STRONA 22
cd. ze str. 13
Pierwszy najprawdopodobniej ruszył
z okolic Szczyrku około 6 września,
a następne były w połowie tego
miesiąca i około 25 września. Dziś już
wiemy na pewno, że były co najmniej
dwa miejsca masowych mordów. Jedno znajduje się w okolicach wsi Barut,
na pograniczu dzisiejszych województw opolskiego i śląskiego, a drugie
niedaleko Łambinowic.
Żyjący jeszcze naoczni świadkowie
potwierdzają, że jesienią 1946 roku
widzieli jadące wieczorem amerykańskie ciężarówki, w których siedzieli
ludzie ubrani w polskie i brytyjskie
mundury. Cały teren był podobno obstawiony przez funkcjonariuszy UB
i NKWD specjalnie skierowanych do
tej akcji.
W obu wypadkach schemat likwidacji miał wyglądać podobnie. Zmęczeni podróżą partyzanci zostawali na
noc w przygotowanych przez „łączników NSZ” kwaterach. Poczęstowano ich obfitą kolacją, zakrapianą
alkoholem wymieszanym z środkami
nasennymi.
W poniemieckim zameczku myśliwskim Hubertus pod Barutem wrzucono
wiązki granatów do pomieszczeń,
w których spali partyzanci, po czym
doszło do strzelaniny pomiędzy nimi zaskoczonymi i nieświadomymi podstępu - a ich oprawcami. Wyciągano
z pomieszczeń jeszcze żyjących i kazano im się rozebrać do naga, po czym
prowadzono nad przygotowane doły
śmierci, tam zabijano strzałem w tył
głowy. Wszystkie ciała wrzucano do
masowej mogiły i spalono wraz z
wszelkimi ich rzeczami tak, aby po
partyzantach nie został żaden ślad.
W miejscowości Wierzbie pod Łambinowicami ludzi z jednego transportu
zakwaterowano na noc w baraku przy
poniemieckim lotnisku. Cały budynek
wcześniej został zaminowany, a po
kolacji zakrapianej zatrutym alkoholem - wysadzony w powietrze.
Prawdopodobnie jeszcze przez trzy
dni funkcjonariusze przeszukiwali
okolicę. Zebrane szczątki partyzantów
i pozostałości ich rzeczy najpewniej
spalono i zagrzebano w nieodnalezionych do dziś dołach śmierci.
Ostatni, czwarty transport został
wstrzymany. Do kapitana Flamego
najprawdopodobniej dotarł jedyny
ŚLĄSKI KATYŃ
NASZA HISTORIA
ocalały z masakry żołnierz, który był
uczestnikiem pierwszego lub drugiego
przerzutu. Andrzej Bujak „Jędrek”
w trakcie strzelaniny (najprawdopodobniej pod wsią Barut) ukrył się na
strychu budynku, gdzie przeleżał trzy
dni. Następnie wrócił na piechotę na
Podbeskidzie, do bazy zgrupowania
NSZ. Gdy opowiedział o zdarzeniu,
którego był świadkiem, nie uwierzono
mu, a sam „Bartek” uznał go wręcz za
prowokatora (!). Mimo wszystko do
cach wyszedł. Był zdrów na umyśle,
wrócił zatem do pracy w MO. Po pewnym czasie w dziwnych i niejasnych
okolicznościach wpadł pod nadjeżdżający pociąg i zginął na miejscu.
Do dziś nie ma żadnej pewnej wersji
eksterminacji żołnierzy NSZ z Podbeskidzia. Wszelkie dane dotyczące
tamtych wydarzeń są szczątkowe. Do
rangi dowodów urastają zeznania okolicznych mieszkańców i tych, którzy
Barut – „Śląski Katyń”
ostatniego transportu nie doszło, a Flame próbował nawiązać kontakt z „Lawiną”, którego jednak nie odnalazł.
Zacieranie śladów
Na tym praca operacyjna funkcjonariuszy się nie skończyła. Zaczęły się
aresztowania żołnierzy przebywających w różnych mieszkaniach kontaktowych w Gliwicach, Zabrzu i innych
miejscowościach na Śląsku. Zemsta
aparatu bezpieczeństwa dosięgła również samego legendarnego dowódcę
zgrupowania. Po amnestii w 1947 roku
ujawnił się wraz z pozostałymi swoimi
żołnierzami. Nie nacieszył się jednak
zbyt długo „łaską” ludowego państwa,
ponieważ 1 grudnia 1947 został zastrzelony przez milicjanta, sierżanta
Rudolfa Dadaka w restauracji w miejscowości Zabrzeg. Funkcjonariusz tłumaczył się, że zrobił to w akcie zemsty, bo ludzie „Bartka” zastrzelili jego
brata, również milicjanta. Sąd karny
uznał jednak Dadaka za niepoczytalnego i skierował do szpitala psychiatrycznego, z którego po paru miesią-
nie wsiedli do ciężarówek wiozących
na śmierć żołnierzy pełnych nadziei na
lepsze jutro. Według zeznań miejscowych, jeszcze w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku w miejsca
domniemanej kaźni przyjechali funkcjonariusze resortu bezpieczeństwa
i rozkopywali polany, gdzie miały
znajdować się doły śmierci. Może starali się usunąć pozostałości po zamordowanych. W archiwach IPN - ani
w Katowicach, ani w Warszawie - nie
natrafiono na żadne ślady dokumentacji dotyczącej likwidacji zgrupowania. Nie wiadomo, kto zlecił tę masową zbrodnię i czyimi rękoma jej
dokonał. Badacze tego okresu podkreślają, że najprawdopodobniej dokumenty zostały dokładnie zniszczone
lub znajdują się w prywatnych rękach.
Jedyne dowody potwierdzające tezę
o masowym mordzie to odnalezione
w trakcie prowadzonych w ciągu kilku
ostatnich lat wykopalisk fragmenty
kości. Widoczne na nich ślady zostawiła silna eksplozja. Niektóre znalezione łuski do naboi pistoletowych
produkcji niemieckiej świadczą też
o tym, że nie nastąpiła ona w wyniku
wystrzału, lecz pod wpływem bardzo
wysokiej temperatury (pożar lub silna
detonacja). Żyją również ludzie, którzy twierdzą, że w pobliżu miejsc
zbrodni widzieli fragmenty ciał, odzieży czy nawet strzępy zdjęć i dokumen-
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
tów, ale w obawie przed represjami
niczego nie ruszali.
Żaden ze sprawców tej zbrodni nie
stanął przed wymiarem sprawiedliwości. We wspomnieniach żyjących
jeszcze pracowników Wojewódzkiego
Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego
w Katowicach i Miejskiego Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego w Bielsku pojawia się „grupa specjalna”
z Warszawy, która dotarła na miejsce
w celu wykonania mordu. Osoba,
która mogłaby najwięcej wnieść do
sprawy - Henryk Wendrowski „Lawina” - zmarła w 1997 r. jako emerytowany pułkownik SB i zasłużony
ambasador PRL w Danii.
Jedyną szansą na identyfikację ofiar
jest, o ile to możliwe, pobranie DNA
z fragmentów odnalezionych kości.
Archeolodzy i badacze historii podkreślają, że nie jest to koniec poszukiwań mogił żołnierzy podbeskidzkiego NSZ. Planują też prowadzić
prace w tym kierunku w Starym Grodkowie, Podlesiu i innych miejscach na
Śląsku i Podbeskidziu. Dla żyjących
jeszcze rodzin bardzo ważne jest, by
mogły w końcu poznać miejsce
spoczynku ich najbliższych i zapalić
symboliczny znicz. Mają nadzieję, że
tak jak zbrodnia katyńska, tak i ta
w końcu wyjdzie na jaw. Na razie
pozostały tylko wspomnienia ostatnich
słów partyzantów z września 1946 r.,
wypowiedzianych tuż przed wyjazdem, takich jak te, które usłyszała Beata Talik od swojego brata Karola
(pseudonim „Ryś”): „Nie płacz siostra
za mną. Będzie Ci lepiej, jak dotrę do
Londynu”.
Jakub Nawrocki
ADWOKACI
KRZYSZTOF
PREOBRAŻEŃSKI
ANITA KOCUŁA
SPECJALIŚCI W SPRAWACH
KRYMINALNYCH I RODZINNYCH
Sheraton Centre, Suite 414
Richmond Tower
100 Richmond Street West
Toronto, ON M5H 3K6
416.964 -1717
tel. samochodowy
416.580-1408
Podziękowania dla Czytelników
Serdecznie dziękuję za kolejne wpłaty na Fundusz Wydawniczy na “GŁOS
Publishing”: dr Andrew Caruk $20, Janina Kwiatkowski Ryng $100,
Mieczysław Moscianica $50, Kazimierz Burkowicz $100,
Bóg zapłać za wsparcie!
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
SZLACHETNE ZDROWIE
Jak wyleczyć prawie każdy nowotwór
How to CURE Almost Any
CANCER at Home for $5.15 a Day
część 6
T
Bill Henderson
Andrew Scholberg
warożek jest produktem mlecznym, ale kiedy dokładnie
wymieszasz go z olejem
lnianym, jak zalecam, traci wszelkie
właściwości nabiału. Najlepszy olej
lniany na rynku to BARLEAN [dużo
więcej tutaj:
http://www.primanatura.pl/dieta-drbudwig-olej-lniany-gdzie-kupic/]
Mieszanka twarożku i oleju lnianego
- dawka terapeutyczna: 1/3 filiżanki
oleju lnianego wymieszaj blenderem
z 2/3 filiżanki nietłustego twarożku.
Dodaj jagody, orzechy włoskie i migdały, jeśli chcesz - stewię jako słodzik.
Zmiksuj ponownie. Rób tak każdego
ranka. Kiedy pozbędziesz się raka, nie
przerywaj tej terapii, możesz tylko
zmniejszyć ilość składników o połowę
- dawka zachowawcza.
Sandra mówi, że dawkę terapeutyczną stosowała przez 6 miesięcy, rak
zniknął, później kontynuowała dawkę
zachowawczą, i będzie to robić do
końca życia. W ten sposób jej organizm nie dopuści do powrotu raka.
Więcej informacji o ratującej życie
metodzie dr Budwig tutaj:
www.budwigvideos.com
Sandra nie tylko stosuje olej lniany,
ale w swój nowy, pozbawiony raka
styl życia wprowadziła kilka innych
praktyk, takich jak:
• Letril (amigdalina), otrzymywana
z pestek moreli. Można zamawiać tutaj
www.cytopharmaonline.com
i uważa, że jej to pomaga. Kontakt:
[email protected]
tel. 1-888-271-4184.
• Herbata Essiac, popularyzowana
przez kanadyjską pielęgniarkę Renee
Caisse w latach 1920, to tradycyjny
lek na raka amerykańskich Indian.
(Essiac = nazwisko “Caisse” czytane
od końca). Herbata zawiera 4 zioła:
korzeń łopianu, kora śliskiego wiązu,
owczy szczaw i korzeń indiańskiego
albo tureckiego rabarbaru.
• Lewatywa kawowa. Pojęcie to może wydawać się dziwne, ale badania
medyczne udowodniły, że pomaga
wypłukać i odtruć wątrobę. Lewatywa
ta pomaga w detoksyfikacji całego
organizmu*.
• Stosuje zalecane przeze mnie
suplementy (zob. rozdział 5).
*od tłumacza: LEWATYWA Z KAWY METODA DR MAXA GERSONA
Wlewnik gumowy 1,2 litra
3 łyżki ziarnistej mielonej kawy
1 litr wody
Gotować bez przykrycia przez 5
minut. Przykryć pokrywką, zmniej-
Mój 6-punktowy program i pestki
moreli muszą działać na Lyndę, bo
kiedy ponownie zgłosiła się na wizytę
u onkologa, nie znalazł śladu raka. I w
końcu nie zalecił jej żadnej radioterapii! Powiedział jej: „Rób dalej to co
robisz!” Następnie zatrzymał się i zapytał: „A co robisz?” Odpowiedziała:
„Biorę pestki moreli”. On odpowiedział: „Słyszałem dobre rzeczy o
nich”. Gdyby tylko wszyscy lekarze
byli tak ciekawi i otwarci jak onkolog
Lyndy...
szyć ogień i powoli pyrkać przez 15
min. Odcedzić i wystudzić do temperatury ciała.
http://www.vismaya-maitreya.
pl/naturalne_leczenie_lewatywa__jak_to_zrobic_cz2.html
Sandra podkreśla, że pacjent z rakiem albo na stałe zmieni styl życia,
albo rak wróci ze zdwojoną siłą. Do
tego musiała przerobić trudną lekcję,
i w rezultacie prawie umarła. Planuje
wytrwać przy planie dr Budwig do
końca życia, i spodziewa się, że złoty
wiek przeżyje w dobrym zdrowiu.
Lynda C. - kobieta biznesu z San
Diego, powiedziała NIE chemioterapii, kiedy w wieku 42 lat zauważyła
guz na piersi. „Był ogromny, jak
czubek kciuka” - mówi. To było w roku 2006. Poczatkowo lekarz zaprzeczył, że to rak. Powiedział: „Nie
martw się tym”. Ale kilka tygodni
później guz zaczął sprawiać ból. Chirurg usunął go, był wielkości winogrona. Kilka dni po operacji chirurg
przekazał jej szokującą wiadomość, że
„w tym guzie był rak”.
Chirurg zorganizował kolejne operacje. Podczas drugiej wyciął tkankę
piersi wielkości kuli bilardowej.
„Operacja zdeformowała mnie” - mówi Lynda. Następnie onkolog nalegał
na agresywną chemioterapię. Jak
sprzedawca używanych samochodów
nalegał. I nie chciał przyjąć ‚nie’ za
odpowiedź. Lynda zapytała go: „Co
mogę zrobić żeby wzmocnić swój
system odpornościowy?” „Nic. To mogłoby zaszkodzić chemii. Musimy zastosować agresywną chemioterapię!”
Lynda odpowiedziała: „Dziękuję
bardzo. Nie skorzystam z pana usług”.
To zszokowało onkologa, który nadal
nękał Lindę przez kolejne 2 miesiące,
usiłując zmusić ją do poddania się
chemii. W końcu zrezygnował. Kiedy
Lynda poszła do onkologa-radioterapy,
powiedział jej: „Chciałbym ci pomóc,
ale nie jesteś kandydatką na tę terapię.
Nie wiemy co mamy napromieniować
w twoim przypadku”. Tym sposobem
Lynda uniknęła chemio- i radioterapii.
Zamiast tego zdecydowała się na
chirurgiczną rekonstrukcję piersi, co
uważała za słuszne.
Nie chciała przeczytać mojej książki
„Bez raka...”, bo zna się na nauce
i jest sceptyczna. Ale kiedy już zaczęła
ją czytać, pożerała ją. Przeczytała
również inne książki, takie jak
„Ukrywanie korzeni kanałowych”
[Root Canal Cover-up] i książkę
o Letrilu. Postanowiła zastosować mój
6-punktowy program z rozdziału
5 niniejszego raportu.
Badania krwi wykazały, że nie miała
żadnego raka. I tym sposobem uznała,
że niebezpieczeństwo minęło i wróciła
do wcześniejszych przyzwyczajeń.
Matka Lyndy zmarła około miesiąc
później - w lipcu 2008 - i w sierpniu
Lynda poczuła ból w prawym barku.
STRONA 23
Bill Henderson
Okazało się, że to rak, i tym razem
onkolog zalecił radioterapię. Chociaż
Lynda bała się, postanowiła odłożyć tę
terapię. Powiedziała onkologowi:
„Proszę dać mi 8 tygodni” i umówiła
się na wizytę 8 tygodni później. Kiedy
skontaktowała się ze mną, żeby omówić co zrobić z nawrotem raka.
Powiedziałem jej, iż musi wrócić do
mojego 6-punktowego programu,
szczególnie metody dr Budwig oleju
lnianego i twarożku! Natychmiast
wróciła na właściwą drogę.
Zdumiewające nasiona owocu,
które zabijają raka i ból
Żeby pozbyć się bólu i kontrolować
raka, Lynda postanowiła również
dodawać pestki moreli = amigdalinę główny składnik Letrilu. Można kupić
pestki moreli workami w internecie
www.apricotpower.com
albo www.cancerchoices.com
Wielu ludzi wie, że Letril jest lekiem
na raka, ale nieliczni wiedzą, że ma
wspaniałe właściwości przeciwbólowe. Dzienna dawka dla Lyndy wynosi
około 50, ale mówi, że dużym błędem
jest jedzenie ich za jednym razem.
„Nie jedz więcej niż 7 za jednym
razem” - ostrzega - „bo poczujesz
palpitację serca i ono będzie ci się
tłukło”. Kiedyś zrobiła ten błąd i od
razu zjadła 50 pestek. Dołożyła je do
mieszanki twarogowo-olejowej. Ale
dostała więcej niż oczekiwała: walenie
w uszach, zawroty głowy, drgawki,
i nie mogła się koncentrować. „To było
brzydkie” - mówi, i zdecydowała
ograniczyć dawkę pestek do siedmiu.
Teraz nie ma już problemów, i zjada je
w 7 dawkach po 7 sztuk. Praktycznie
przysięga, że jest to naturalny środek
przeciwbólowy. Od tego czasu nie ma
bólu w barku.
Wspomina właściciel plantacji ostrej
papryki [chili, amerykański cajun]:
„Byłem jedną nogą w grobie”.
Lekarze nie dawali żadnej nadziei
właścicielowi plantacji [od siedmiu
pokoleń] Richardowi L z Brusly, Luizjana. Ten 61-letni człowiek powiedział mi: „Byłem jedną nogą w grobie,
a drugą na łupinie z banana”. Nie
żartował.
Richard miał guz mózgu tuż za
okiem. Jego problemy medyczne zaczęły się w 1991 roku, kiedy miał
w oku wodę i odklejoną siatkówkę.
Lekarz zalecił mu operację i opisał ją
jako „bułkę z masłem”. Richard odpowiedział: „Proszę ją zrobić”. Po
operacji Richard nie widział na prawe
oko. W 1998 poszedł z powrotem do
lekarza z powodu bólu tego oka.
Diagnoza - rak. Lekarze usunęli mu
oko i dali mu 6 tygodni radioterapii, co
spowodowało nie do zniesienia bóle
głowy, za każdym razem trwające 2-3
tygodnie. Powiedział, że te bóle były
„piekłem”. Richard nie miał żadnych
kłopotów aż do 2006, kiedy miał problemy z utrzymaniem równowagi. Rak
powrócił. Był to rak mózgu za okiem.
Lekarze operowali i usunęli raka, ale
usunęli także część powłoki mózgowej, tzw. „dura mater”. W lutym
2006 lekarze dali mu słabą prognozę,
że miał 2-6 miesięcy życia. Nie był
szczęśliwy z tej prognozy, więc szukał
drugiej opinii. Ale ta smutna prognoza
była taka sama. Wypisał się ze szpitala
i przeniósł się do hospicjum. Lekarze
dawali mu morfinę, a on przygotowywał się do śmierci. Zwykle, kiedy
ktoś przychodzi do hospicjum, to jest
to już koniec. On już „nie wychodzi”
z niego, chyba że na cmentarz.
Zwrot w życiu Richarda
- z hospicjum do zdrowia
ciąg dalszy za tydzień
“Jak wyleczyć prawie każdy nowotwór”
„How to CURE Almost Any CANCER”
Bill Henderson, Andrew Scholberg
Najważniejsze części książki po polsku - 30 str. maszynopisu, cena $10
plus $3 koszty przesyłki (razem $13) można zamawiać w wydawnictwie
GŁOS Publishing, 614-52 Mabelle Ave., Toronto, Ontario, M9A 4X9, Canada
FORUM
GŁOS nr 7
1-6.09.2016
Odzie¿ patriotyczna. Klêska lewicy
STRONA 24
cd. ze str. 1
Nadal jednak jest to wyłącznie niepodparta żadnym naukowym badaniem opinia.
Liberalnym mediom nagle zaczęło
przeszkadzać, że młodzi - jak przekonują - zakładają ubrania nie wiedząc,
jaka postać się na nich znajduje. Nie
było jednak problemu, gdy kilkanaście
lat temu na t-shirtach gościł Che
Guevara, splamiona krwią ikona lewackiej pop-kultury, symbol rewolucji, „wyzwolenia”, który z zimną
krwią mordował politycznych przeciwników swojej bandy. Wtedy media
milczały, nie oburzały się faktem, że
ignoranci promują mordercę i jego
zbrodnicze pseudo-wartości. Problem
pojawił się dopiero, gdy zamiast latynoskiego kata, na bluzach i koszulach
typu t-shirt oraz polo pojawili się polscy bohaterowie walki o niepodległość, w tym walki z bolszewizmem.
Problemem nie jest bowiem - raczej
domniemana niż faktyczna - niewiedza odzianych w „zaangażowane”
stroje Polaków. Problemem dla lewicowych mediów jest to, kogo promują, z kim się w ten jednoznaczny
sposób afiszują, z kim chcą być kojarzeni, do kogo się odwołują. A wartości, które reprezentują postaci rotmistrza Witolda Pileckiego, generała
Augusta Emila Fieldorfa „Nila”,
Danuty Siedzikówny „Inki”, ale także
Armia Krajowa, Polskie Państwo
Podziemne, Narodowe Siły Zbrojne,
czy nawet husaria i drużyna Bolesława
Chrobrego są całkowicie odmienne od
Na plaży ratownik woła w kierunku
kąpiącej się kobiety:
- Proszę pani, proszę nie wypływać
za boje!
- To nie boje kretynie, to ja płynę na
plecach.
- Czy jest jakis lekarz na pokładzie ?
- Ja jestem lekarzem, co sie dzieje?
- Nie zechciałby pan poznać mojej
córki?
- Mame, Liosza mnie wczoraj powiedział, że jestem najmądrzejsza
dziewczyna w Oddesie.
- Mogę go do nas zaprosic? W żadnym wypadku. Niech on dalej tak
o tobie myśli.
Sara z płaczem dzwoni do matki:
- Mame, już północ a Abrama wciąż
nie ma. Pewnie ma jakaś inn a na
boku.
- Dlaczego zakładasz najgorsze?
Może po prostu wpadł pod samochód.
Dzwonek, gospodyni otwiera, a tam
chłopiec:
- Dzień dobry, jest Mosze?
- Tak, ale teraz je. Pewnie ty też byś
cos zjadł!
- Tak!
światopoglądu redaktorów „Wyborczej”, „Polityki” czy „Krytyki Politycznej”. Współczesnych lewicowców
nie boli więc niewiedza, a patriotyzm.
Skala nienawiści wobec antykomunistycznego podziemia jest na lewicy
tak ogromna, że rozmówczyni „KryPy”, słynna w PRLu projektantka
Barbara Hoff odważyła się nawet
powiedzieć: „Czy to wielka różnica,
czy na wieszakach będzie wisiał Che
Guevara czy ktoś inny? Lepiej, jak
będzie to Che Guevara niż Bury”.
Tak! W roku 2016, gdy dostęp do
wiedzy jest łatwiejszy niż kiedykolwiek, gdy o przeszłości możemy się
dowiedzieć dzięki kilku ruchom przy
komputerze, a większość bibliotek
oferuje nam zamawianie książek przez
internet, w obłędnie lewackich mediach padają tak absurdalne zdania.
Nawet przyjmując upraszczającą
historię do maksimum narrację lewicy,
że „Bury” ma na sumieniu kilka ludz-
kich istnień, uznanie latynoskiego kata
za kogoś lepszego jest niczym ponad
skandaliczną próbę wybielenia lewicowego mordercy, wytarcia jego kapiących krwią rąk sztandarem antykomunistycznych Niezłomnych.
Oburzyć mogą się jednak tylko ludzie przyzwoici. Dla lewactwa mordowanie przeciwników rewolucji to czyn
chwalebny. Tak było i tak pozostanie.
Tłumaczenie fenomenu koszulek
patriotycznych wyłącznie modą jest
przejawem bezsilności i świadomości
ideowej porażki. Lewica udaje, że
bagatelizuje zagadnienie i sprowadza
je do przejściowej fanaberii. Tak naprawdę żałuje jednak tego co straciła
i boi się dalszych zmian w politycznych preferencjach Polaków. Czy
podobny stosunek lewicowe redakcje
miałyby do hipotetycznej mody na
noszenie tęczowych koszulek lub opasek na rękach? Nie! W takiej sytuacji
bylibyśmy zasypywani artykułami
o dojrzałości Polaków do „tolerancji”
oraz o głębokich i zacnych przemianach mentalnych. Gdy tymczasem
nosimy na piersiach Pileckiego, jesteśmy wedle ich narracji ignorantami,
którzy w następnym sezonie zapomną
o dotychczasowym stylu.
Skąd więc taka skala zainteresowania lewicy koszulkami z polskimi
bohaterami? Otóż pod maską ignorancji i umniejszania wagi zjawiska,
lewica ukrywa głęboki ból. Ciężko im
przyznać się do całkowitej klęski na
polu niegdyś zdominowanym przez
postępowców - symboliki. Mimo potę-
Czas na... uœmiech!
- No to wracaj do domu coś zjeść.
- I zapamiętaj synu. Jaka ona by nie
była, już mi się nie podoba.
Zaproszenie na ślub od żydowskiej
Mame:
“Ze smutkiem zapraszamy na ślub
mojego syna lekarza i jakiejś mieszczanki, której imienia nie pamiętam. Największa katastrofa w dziejach
naszej rodziny odbędzie się w sobotę
8 września o godz 19.00“.
- Mosze, co z Toba? Podobno już
czwarty raz się rozwiodłeś. Naprawdę
wszyskie kobiety są takie kapryśne?
- Nie, tylko jedna - Mame.
- Jeśli Mame uważa, że za dużo jesz
i za długo śpisz, to nie twoja mama,
tylko jej.
Fotograf na żydowskim weselu:
- A gdzie nasza szczęśliwa para?
- Tam. Narzeczona i jej matka.
- Saro, ten twój chłopak ma przecież
zeza, jest kulawy i łysy. Nie wychodź
za niego!
- Ale mamo, mnie przystojniak nie
potrzebny!
- Nie o to chodzi. Zlituj się nad nim,
on już swoje od życia oberwał.
- Mosze, ile to jest dwa razy dwa?
- Osiem.
- Ile?
- Sześć.
- Pomyśl przez chwilę...
- Cztery!
- No to czemu nie powiedziałeś od
razu?
- Bo mama kazała zawsze mówić
dwa razy więcej, żeby było z czego
schodzić.
Po odeskiej ulicy idzie mama i prowadzi za rękę dwójkę chłopców.
Spotyka ją znajoma:
- Dzień dobry, Saro Abramowna!
Jakie słodkie kruszyny! Ile mają lat?
- Ginekolog cztery, a prawnik sześć.
żnych środków finansowych przeznaczanych na pedagogikę wstydu młode
pokolenie wybiera nieznanych wcześniej bohaterów, zamiast lansowanych
„ludzi honoru” w rzeczywistości pozostających nierzadko szumowinami bez
kręgosłupa.
Lewicowcy próbują ukazać patriotyczną młodzież jako pustych pozerów
podążających za tłumem. Przed takimi
zarzutami nie obroni ich żaden publicysta. Temu wyzwaniu muszą stawić
czoła samodzielnie, każdego dnia poszerzając swoje horyzonty i udowadniając kłamcom z liberalnego głównego nurtu, że ich tezy są fałszywe.
Napędzana ideowym napięciem potrzeba rozwoju intelektualnego może
zrodzić jednak szczerze i naprawdę
głęboko antykomunistyczne pokolenie
Polaków, którzy za kilkanaście lat
przejmą ster władzy w państwie. Oby!
Michał Wałach
- Mame, jestem silny. Dam sobie
radę!
- Mosze, bądź mądry. Nawet nie
próbuj.
Mame gotuje obiad. Do kuchni
wbiega Icek i zaczyna truć:
- Mame, kup pieska!
- Nie chcę. Idź na dwór i tam sprzedawaj.
Mały Mosze nigdy nie wołał w sklepie zabawkowym "Mame, kup mi!".
Sprawę zaczynał inaczej:
- Mame, a twoje dzieciństwo też
było ciężkie i smutne?
Pewnej niezamężnej kobiecie zadano pytanie:
- Dlaczego nie ma pani męża?
- A po co mi mąż: mam psa, który
warczy, papugę, która przeklina i kocura, który włóczy się przez całe noce.
- Czy wie pan czym się różni pańska
żona od mojej?
- Nie.
- A ja wiem...
Definicja czasoprzestrzeni: Na początku kobieta wymaga coraz więcej
czasu, a z czasem przestrzeni.

Podobne dokumenty