Jak pomnażać maJątek z fiz? Warren Buffett odWaGa
Transkrypt
Jak pomnażać maJątek z fiz? Warren Buffett odWaGa
Grupa Copernicus pa ź d z i e r n i k 2 0 1 0 Jak pomnażać majątek z fiz? Warren BUFFETT Guru rynku kapitałowego ODWAGA sztuka zarządzania strachem “ Dom Aukcyjny Abbey House teraz w Polsce. Inwestowanie w sztukę nie tylko jest najpiękniejsze, ale pozwala osiągnąć niespotykane dotąd zyski. Dowiedz się więcej, wejdź na www.abbeyhouse.pl Dom Aukcyjny Abbey House S.A. Al. Jana Pawła II 29 00-867 Warszawa Budynek ATRIUM PLAZA tel. +48 22 653 67 40, fax +48 22 653 67 31 www.abbeyhouse.pl ” edytorial Foto na okładce: Corbis; foto: mat. prasowe Grupy Copernicus 20 maja tego roku, kiedy pisałem swój pierwszy edytorial, obiecałem Państwu, że „będzie dobrze”. Dla przypomnienia, sytuacja wyglądała wtedy groźnie – WIG20 spadał o 4% do poziomu 2,287 punktów, woda zalewała Polskę, a świat drżał przed greckimi problemami budżetowymi. Nasza waluta słabła, osiągając poziom 4,16 za euro. Miałem rację. Dziś WIG20 wzrósł o ponad 7,5% – do 2,571, a złotówka umocniła się. Indeksy rosną i wydaje się, że najgorsze za nami. Czyżby nadchodziła kolejna hossa i okres wysokich zarobków na giełdach? Jest wiele argumentów wspierających tezę o dalszych wzrostach. Gospodarka światowa odbiła się od dna i rośnie, szczególnie w przypadku rynków wschodzących. Europa poszła po rozum do głowy, redukuje deficyty budżetowe, a prym wiodą... Grecy (brawo dla nich, wspierajmy ich, spędzajmy u nich wakacje). Przedsiębiorstwa raportują całkiem przyzwoite wyniki i to osiągane nie tylko poprzez redukcję kosztów, ale i dzięki wzrostom sprzedaży. Ale jest i kluczowy czynnik ryzyka, który z łatwością jest w stanie zepsuć ten obraz, i to w ułamku sekundy. Mam na myśli absolutnie nieracjonalną politykę gospodarczą USA. Zamiast zmniejszać rolę państwa w gospodarce, Mr. Obama podaje kolejną dawkę adrenaliny Szanowni Państwo i morfiny choremu, który potrzebuje leczenia przyczyn, a nie zaleczania objawów. Obama co prawda w ostatnim przemówieniu sprawiał wrażenie, że zrozumiał konieczność redukcji deficytu (trzymamy kciuki), ale Amerykanie nie przestają dalej wydawać pożyczonych pieniędzy. Chciałbym mieć wpływ na to, co się dzieje w USA, ale, niestety, nie mam. Pozostaje mi tylko obserwowanie i odpowiednie dostosowywanie polityki inwestycyjnej do napływających informacji. Dla naszego rynku akcji kluczowe poziomy to 2,200 i 2,600 na WIG20; wybicie w którymkolwiek kierunku pozwoli na określenie trendu. Uwaga na złotówkę – zaczyna sprawiać wrażenie, iż umocniła się za bardzo. Inwestorom stroniącym od rynków akcji polecam obligacje korporacyjne, które pozwalają zarobić więcej niż na lokacie bankowej przy ryzyku, nad którym można zapanować. A co poza światem finansów? Wspieramy Państwa w drodze do sukcesu zarówno tego zawodowego, jak i prywatnego. W tym numerze sporo miejsca poświęcamy odwadze. Jak podejmować mądre ryzyko, radzi nasz coacher, a bohaterowie naszych reportaży – para projektantów działająca pod szyldem AZE DESIGN oraz pisząca literackie bestsellery Elizabeth Gilbert – są doskonałym przykładem na to, że czasami wystarczy jeden odważny krok, by zrealizować swoje marzenia. Polecam również artykuł o jednej z najwybitniejszych postaci świata finansów. Warren Buffett kończy 80 lat i… nie zwalnia tempa. Marcin Billewicz Dyrektor Strategii i Rozwoju Grupy Copernicus Grupa Copernicus 1 Spis treści Finanse i biznes 4-5 inwestycje ETF-y już niedługo na naszej giełdzie 6-7 fundusze Pomnażanie majątku z FIZ 8-9 dziś analiza, jutro prognoza Waluta w czasach kryzysu 10 okiem maklera Prywatyzacja 2010 – wpływ na rynek, oczekiwania 11 giełda Indeksy giełdowe – busola inwestora 12-13 świat Sylwetka Warrena Buffetta 14-15 branża Banki walczą o rynek 16-17 Asset management Formacja młota – teoria 18 felieton Łodzie ratunkowe na falach kryzysu Po godzinach 20-21 ekstrema Łowcy pierwszego puchu 22-23 coaching Odwaga – sztuka zarządzania strachem 24-25 hero Design pełną parą 26-27 urban jungle Kulturalny świat – wystawy i festiwale 28-29 kadr na smak Śmiech z pełnym brzuchem 30-31 lider Elizabeth Gilbert – literacki sukces 32 felieton Magazyn „%”; Nakład: 1500 tys. egz.; Właściciel: Grupa Copernicus, Salzburg Center, ul. Grójecka 5, 02-019 Warszawa, tel.: +48 22 44 00 100; Wydawca: Concept Publishing Polska, al. J. Ch. Szucha 8, 00-580 Warszawa, tel.: +48 22 627 26 60, faks: +48 22 627 26 71, [email protected], www.cppolska.com.pl; Zarząd: Rafał Plewiński, Łukasz Skalski, Erika Król; Dyrektor wydawnicza: Marzena Mróz; Redaktor naczelna: Basia Starecka, [email protected]; Zespół redakcyjny: Jerzy Jezierowicz, Piotr Bruś-Klepacki, Tomasz Domagalski; Współpracują: Marcin Billewicz, Artur Bobołowicz, Krzysztof Łucjan, Michał Poła, Andrzej Pągowski, Radosław Solan, Jon Brecht, Jacek Walkiewicz; Dyrektor artystyczny: Mariusz Chojecki; Opracowanie graficzne: Kinga Nieśmiałek, Piotr Żak; Fotoedycja: Joanna Potępska; Korekta: Anna Zawadzka; Druk: drukarnia Beltrani; Obsługa klienta: Anna Święcicka; Dyrektor Biura Reklamy: Małgorzata Solarczyk; Reklama: Anna Kurowska, tel.: 500 160 454. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Za treść reklam i ogłoszeń redakcja nie odpowiada. Jeśli nie chcą Państwo znajdować się na liście dystrybucyjnej magazynu „%”, prosimy o informację zwrotną na adres: [email protected]. 2 Foto: Shutterstock.com Andrzej Pągowski o odwadze Finanse i biznes Zarabianie pieniędzy jest ekscytujące 8 12 14 Waluta czasów kryzysu Warren Buffett Banki walczą o rynek Dziś analiza, jutro prognoza Guru giełdy i filantrop Zmiany na rynku bankowym w ostatnich 12 miesiącach inwestycje Inwestowanie w akcje na rynkach zagranicznych Artur Bobołowicz Zarządzający Copernicus Capital TFI SA Zakupu jednostek można dokonać w dwojaki sposób: korzystając z funduszy nostryfikowanych w Polsce lub kupując jednostki funduszy inwestycyjnych za granicą, korzystając na przykład z platform internetowych lub z zagranicznych banków. Kupowanie w Polsce ma tę przewagę, że wyceny jednostek są w walucie polskiej, co zwalnia nas z konieczności śledzenia kursów walutowych. Pewną niedogodnością jest ograniczona liczba funduszy (aktualnie funduszy agresywnych jest nieco ponad 60) – za granicą mamy dużo większą liczbę w każdej kategorii. Np. szukając funduszu inwestującego w brazylijskie akcje, możemy skorzystać z popularnego źródła, jakim jest www.morningstar.de. Wpisujemy w wyszukiwarkę strony: „Aktien Brasilien” i w rezultacie 4 otrzymujemy około 50 funduszy inwestujących w akcje spółek z tego kraju. W przeważającej części są to fundusze należące do znanych nam banków, jak np. HSBC GIF Brazil Equity, UBS (Lux) ES Brazil czy JPM Brazil. Po otrzymaniu listy funduszy możemy obejrzeć profil inwestycyjny każdego ze znalezionych funduszy, porównać wyniki w okresie kilkuletnim, porównać ich zachowanie na tle benchmarku lub indeksu danej giełdy. Oczywiście mamy do dyspozycji wszystkie podstawowe dane, takie jak: opłaty, największe spółki portfela, skład branżowy, dostęp do raportów itp. Najcenniejszą zaletą strony www.morningstar. de jest klasyfikacja funduszy poprzez nadawanie im gwiazdek od jednej do pięciu – oczywiście im więcej, tym lepiej. Powoduje to, że budując swój portfel inwestycyjny, ograniczamy się do cztero-, pięciogwiazdkowych funduszy, co zwiększa naszą szansę na uzyskanie korzystnej stopy zwrotu. Gdy się przegląda dostępne fundusze, zwraca uwagę ich różnorodność, bowiem bez większych trudności znajdziemy fundusze inwestujące np. w Turcji (HSBC GIF Turkey Equity), Malezji (UBS (Lux) EF Asia Opportunity), Afryce (np. DWS Invest Africa), krajach islamskich (np. Allianz RCM Islamic) itp. Dostępne są również fundusze tematyczne, np. fundusze nowych technologii, ochrony zdrowia itp. Już w niedalekiej przyszłości ETF-y będą dostępne na naszej giełdzie – do zakupienia poprzez biuro maklerskie Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe Grupy Copernicus Próbując inwestować na rynkach zagranicznych, można to zrobić na kilka sposobów. Najpopularniejszy jest zakup jednostek uczestnictwa funduszu inwestycyjnego, co zwalnia nas z obowiązku wgłębiania się w poszczególne spółki notowane na danym rynku. Ciekawszą, ale bardzo słabo znaną możliwością jest inwestowanie w spółki zagraniczne za pomocą ETF-ów. inwestycje Wady inwestowania za pośrednictwem funduszy: • wysoka opłata za zarządzanie, fundusz ponosi opłaty np. na rzecz depozytariusza, • opłaty za wejście/wyjście z funduszu, • kupno/sprzedaż po cenie z następnego dnia, • brak rynku wtórnego, • notowanie raz na dzień, • zarządzanie aktywne (czasem może to być zaletą, jeśli zarządzający funduszem regularnie pokonuje benchmark – jednak doświadczenie pokazuje, że wielu funduszom się to nie udaje), • publikacja składu funduszu w długich odstępach (przeważnie raz na pół roku). Ciekawsza, ale bardzo słabo znana jest możliwość inwestowania w spółki zagraniczne za pomocą ETF-ów. Exchange-traded fund (ETF) to fundusz inwestycyjny, którego celem jest dążenie do odzwierciedlenia zachowania (wyników) określonego indeksu rynkowego (akcji, papierów dłużnych, towarowego). ETF osiąga to, stosując zazwyczaj jedną z trzech metod: metodę pełnej replikacji (full replication), metodę reprezentatywnej próbki (representative sampling) lub metodę syntetycznej replikacji (synthetic replication). Na bazie zakupionych do portfela inwestycyjnego instrumentów finansowych fundusz dokonuje emisji jednostek ETF (tytułów uczestnictwa funduszu), które są – podobnie jak np. akcje – papierami wartościowymi notowanymi na giełdach papierów wartościowych. Pierwsze ETF-y pojawiły się w Kanadzie na giełdzie w Toronto w 1989 r. W USA znalazły się w 1993 roku (indeks SP-500), a w Europie w 2000 roku, jednak znaczący wzrost popularności nastąpił w 2007 roku. Według danych z sierpnia 2009 roku na świecie notowanych było ponad 1700 ETF-ów o wartości prawie 900 mld dol. Już w niedalekiej przyszłości ETF-y będą dostępne na naszej giełdzie. Aby je zakupić, wystarczy posiadać rachunek w biurze maklerskim. Komisja Nadzoru Finansowego wpisała do rejestru funduszy zagranicznych dystrybuowanych na polskim rynku Lyxor ETF WIG20. Jest to pierwszy ETF, który będzie dostępny na warszawskiej giełdzie, oraz pierwszy na świecie ETF bazujący na indeksie WIG20. Dotychczas powstały dwa fundusze tego typu odzwierciedlające zmiany cen akcji wyłącznie polskich spółek. Pod koniec zeszłego roku fundusz 25 największych polskich spółek uruchomiła firma Van Eck. Pod koniec maja powstał fundusz z rodziny iShares firmowany przez BlackRock i oparty na indeksie MSCI Poland. Obydwa te fundusze notowane są jednak na giełdach poza granicami Polski. Aktualnie można próbować kupić ETF-y za pośrednictwem polskich biur maklerskich, zagranicznych biur maklerskich lub platform internetowych. Niedogodnością inwestowania za granicą za pośrednictwem polskich biur maklerskich jest konieczność posiadania wysokich środków na rachunku (często od 500 tys. zł) oraz dość wysokie prowizje (często minimum to 60 jednostek waluty od zlecenia, czyli np. 600 euro). Przewaga ETF-ów nad funduszami inwestycyjnymi wynika z: • przejrzystości inwestycji – skład ETF-u • jest znany praktycznie w każdym momencie; • notowania na rynku wtórnym – ETF jest notowany według zasad analogicznych do akcji, co oznacza, że kupujemy go po cenie rynkowej; • znacznie niższych opłat niż w przypadku funduszy inwestycyjnych – opłaty ograniczają się do prowizji przy kupnie/sprzedaży ETF-u, analogicznie do akcji; • możliwości inwestycji w trudno dostępne rynki; • możliwości grania na spadki – tzw. short ETF; • zarządzania pasywnego – ETF dokładnie odzwierciedla np. indeks giełdowy, znacznie ograniczając ryzyko w przypadku inwestowania w pojedynczą spółkę. Dodatkowo doświadczenie uczy, że regularne pokonywanie indeksu giełdowego jest trudne i udaje się mniejszości na rynku funduszy inwestycyjnych. Np. przeprowadzone ostatnio w Kanadzie badania porównujące zachowanie się funduszy inwestycyjnych (mutual funds) i ETF-ów za ostatnie 7 lat (2002-2009) przyniosły wyniki, które w najlepszym przypadku można uznać za wyjątkowo niekorzystne dla funduszy inwestycyjnych. Otóż okazało się, że w tym czasie jedynie 5 do 10 procent wszystkich funduszy, które inwestują w akcje dobrze ustabilizowanych firm (blue chip stocks), były w stanie osiągnąć wynik taki jak indeks – lub lepszy – jeśli okres inwestycyjny wynosił 4 lub więcej lat; • dywidendy – w przeciwieństwie do kontraktu terminowego z ETF-u wypłacana jest dywidenda (od spółek wchodzących w jego skład). 5 fundusze Pomnażanie majątku z FIZ Fundusze inwestycyjne zamknięte stają się coraz bardziej popularne, gdyż jako jeden z trzech podstawowych rodzajów funduszy inwestycyjnych w Polsce są najbardziej elastyczne w kształtowaniu polityki inwestycyjnej, to zaś stanowi początek szerokiego spektrum ich wykorzystania. Tekst: Radosław Solan Wraz z nowelizacją ustawy o fun- duszach inwestycyjnych w maju 2004 r. fundusze inwestycyjne zamknięte przeżyły swój renesans. Wspomniana nowelizacja wprowadziła bowiem szczególne typy funduszy, a wśród nich fundusz aktywów niepublicznych. Od tego czasu na fundusze inwestycyjne zamknięte coraz częściej zaczęli spoglądać zarówno majętni inwestorzy, jak i firmy chcące skorzystać ze szczególnych przywilejów takiej formy prowadzenia działalności inwestycyjnej. W ramach nowych rodzajów funduszy można bowiem prowadzić działalność inwestycyjną na polu nietypowych klas aktywów cechujących się podwyższonym ryzykiem oraz wysokim brakiem płynności, począwszy od wierzytelności, i to tych najgorszej jakości, po nieruchomości, prywatne przedsięwzięcia, a nawet statki morskie. Zwłaszcza dla prywatnych przedsięwzięć jednego inwestora lub grupy związanych ze sobą inwestorów fundusz inwestycyjny zamknięty aktywów niepublicznych jest rozwiązaniem znakomitym. Możemy wówczas mówić o utworzeniu dedykowanego funduszu na potrzeby przedsiębiorcy, 6 fundusze umieszczonych w nim aktywów i pojawia się przy aktywach rzędu kilkudziesięciu milionów złotych, lecz przede wszystkim zależy od tego, jakie stopy zwrotu na owych aktywach są wypracowywane. Konkludując, im wyższy zysk netto, tym bardziej opłaca się posiadać własny fundusz. Fundusze inwestycyjne zamknięte mają także inne, bardziej tradycyjne oblicze. Jeśli potraktujemy fundusz jako klasyczny pool środków instytucji wspólnego inwestowania przeznaczonej dla szerokiego kręgu inwestorów, wówczas możemy mówić o bardziej uniwersalnym jego zastosowaniu. Począwszy od polityki inwestycyjnej, która może być kształtowana zarówno w ramach, w jakich poruszają się fundusze inwestycyjne otwarte, jak i znacznie szerzej: w oparciu o nieruchomości, wierzytelności, instrumenty pochodne stosowane spekulacyjnie i arbitrażowo lub przedsięwzięcia typu private equity, a skończywszy na publicznym lub niepublicznym charakterze certyfikatów funduszu. Dublowanie strategii portfelowych funduszy inwestycyjnych otwartych w funduszach inwestycyjnych zamkniętych ma jednak miejsce bardzo rzadko, a towarzystwa funduszy inwestycyjnych tworzą FIZ-y na potrzeby realizacji strategii inwestycyjnych zakładających niższą fluktuację kapitału funduszu i w rezultacie możliwość inwestycji na rynkach ze znacznie niższą płynnością aktywów. Jednym z takich rynków, na którym od 2005 roku zaczęły się pojawiać fundusze inwestycyjne zamknięte, jest rynek nieruchomości, na którym boom wymusił powstawanie krajowych funduszy nieruchomościowych. Z jednej strony nieruchomości stały się bardzo interesującym, wręcz pożądanym przedmiotem lokat, z drugiej strony zaś nie wszyscy inwestorzy zainteresowani tego rodzaju inwestycjami dysponują dostatecznym kapitałem, by realizować inwestycje na własną rękę. Fundusz jako instytucja wspólnego inwestowania stał się do tego celu idealnym narzędziem. Nawet w przypadku, gdyby inwestor posiadał kapitał na przeprowadzenie własnej inwestycji w nieruchomość, warto, by rozważył inwestycję w fundusz nieruchomościowy. Gromadzi on bowiem znacznie większe środki finansowe, co pozwala mu inwestować w większą ilość obiektów, rozkładając tym samym ryzyko z nimi związane. Dokonanie takiego wyboru będzie dotyczyć zarówno inwestorów instytucjonalnych, których zasoby finansowe pozwolą na nabycie np. biurowca, jak i inwestorów z mniejszym kapitałem Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe Grupy Copernicus Bezpieczeństwo i opłacalność utworzenia dedykowanego FIZ zależą od wartości umieszczonych w nim aktywów który wnosząc swoje przedsiębiorstwo do niego, poprowadzi je przy wykorzystaniu szczególnych przywilejów funduszu. Fundusz jest bowiem podmiotowo zwolniony z podatku dochodowego, przez co środki zwykle wydatkowane na podatek dochodowy są reinwestowane, co przyspiesza proces pomnażania majątku. Wnosząc swoje przedsiębiorstwo do funduszu, przedsiębiorca jest nadal w stanie nim zarządzać, co jest ważne z punktu widzenia funkcjonowania dotychczas powstałej organizacji. Aktywa funduszu przechowywane są zaś na rachunku powierniczym w banku depozytariuszu i, co bardzo ważne, nie stanowią masy upadłościowej banku na wypadek jego bankructwa. Bezpieczeństwo ponad wszystko! Opłacalność utworzenia dedykowanego funduszu inwestycyjnego zamkniętego zależy od wartości rozważających nabycie mieszkania w celach inwestycyjnych. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, iż przygotowanie inwestycji nieruchomościowej oprócz konieczności posiadania stosownej wiedzy wiąże się też z określonymi kosztami. Owe koszty w ramach wspólnej inwestycji rozkładają się proporcjonalnie na wszystkich uczestników funduszu i nie ciążą jedynie na jednym inwestorze. W końcu wybór przedmiotu lokat, a ten nie jest łatwą decyzją, powoduje, że szybciej poradzi sobie z nim sztab specjalistów nieruchomościowych zatrudniony przez towarzystwo niż inwestor nieposiadający doświadczenia w tym zakresie. W rezultacie inwestorzy otrzymują dobrze zdywersyfikowany portfel nieruchomości – z pewnością geograficznie, ale często także względem rodzaju nieruchomości (biurowe, komercyjne, magazynowe, mieszkaniowe itp.). Jak widać, fundusze inwestycyjne zamknięte nie są podmiotami, o których można powiedzieć, że zostały przeznaczone dla wybranych grup inwestorów lub klas aktywów. Wpłaty i wypłaty z nich nie są dokonywane w sposób ciągły, więc zarządzający mogą podejmować wyższe ryzyko płynności, to z kolei umożliwia realizację strategii inwestycyjnych opartych o mniej płynne, lecz stabilniejsze względem wyceny aktywa (np. nieruchomości) lub bardziej ryzykowne, lecz także bardziej zyskowne instrumenty finansowe (np. instrumenty pochodne). Istnienie funduszy inwestycyjnych zamkniętych bardzo dobrze uzupełnia paletę dostępnych produktów inwestycyjnych na rynku, wprowadzając jednocześnie możliwość dopasowania produktów inwestycyjnych do indywidualnych potrzeb inwestorów, co ma znaczenie zarówno w przypadku poszukiwania wyższej efektywności prowadzonej działalności gospodarczej, jak i atrakcyjnych stóp zwrotu przy akceptacji ograniczonej płynności inwestycji. Radosław Solan Prezes Zarządu Copernicus Capital TFI SA 7 dziś analiza Waluta w czasach kryzysu Dolar umacnia się i wszystko wskazuje na to, że zrówna się z euro w ciągu najbliższych kilku lat. Zaś euro po dwunastu latach od wprowadzenia waluty na rynek jest na poziomie bardzo zbliżonym do początkowego. Analiza EUR/USD. W styczniu 1999 roku waluta euro została wprowadzona po kursie 1,18 do dolara amerykańskiego (USD). Sceptycyzm amerykańskich traderów, którzy pesymistycznie oceniali szanse Unii Europejskiej na utrzymanie wspólnej waluty bez podlegania jednemu, centralnemu organowi fiskalnemu, sprawił, że kurs euro obniżał się przez ponad 1,5 roku od inauguracji waluty. Swoją najniższą wartość euro odnotowało w październiku 2000 roku (rys. 1), kiedy jego kurs w stosunku do dolara amerykańskiego wyniósł 0,82, i od tego czasu nie zaliczył niższego spadku. Wzrost wartości euro – od 0,86 USD na początku 2002 roku aż do maksymalnego poziomu 1,60 USD w lipcu 2008 roku – wyniósł łącznie 86%, co stanowi zadziwiająco wysoką aprecjację na przestrzeni 6 lat. Wówczas jednak nadszedł kryzys finansowy (inwazja Rosji na Gruzję miała w tym swój udział) i począwszy od sierpnia 2008 roku trend wartości euro odwrócił się. Euro było początkowo odrzucane przez niektóre banki centralne na świecie jako waluta rezerwowa, a swój ostateczny sukces i akceptację jako waluta, w której utrzymywane są rezerwy, zawdzięcza konserwatywnej polityce pieniężnej Europejskiego Banku Centralnego (ECB). Z powodu nieustających dążeń amerykańskiego Banku Rezerwy Federalnej do osłabienia dolara od czasów Reagana (ze względu na sztucznie zaniżaną wartość juana i jena) niektóre banki centralne zaczęły w ostatnich latach odchodzić od dolara amerykańskiego. Na sytuacji tej skorzystało euro, którego silna pozycja stanowiła odzwierciedlenie sukcesu całej strefy euro. Amerykański Bank Rezerwy Federalnej przez lata utrzymywał kursy na ekstremalnie niskim poziomie, doprowadzając do odwrotu od dolara amerykańskiego. Ponadto tzw. quantitative easing (ilościowe rozluźnienie polityki pieniężnej, czyli drukowanie pieniędzy) podczas kryzysu, pod koniec 2008 roku i na początku 2009 roku, dodatkowo przyczyniło się do ucieczki od dolara amerykańskiego na rzecz euro i jena. Wśród części (lub nawet zdecydowanej większości) ekonomistów amerykańskich od dawna panował sceptycyzm czy strefa euro wytrzyma próbę 8 Tekst: Jon Brecht Rysunek 1 Rysunek 2 czasu. Słabe strony nie ujawniają się w dobrych czasach. Pomimo pewnego odwrotu od euro w październiku 2008 roku i ponownie w lutym 2009 roku (euro zanotowało wówczas spadek kursu wobec dolara z 1,60 do 1,23) tendencja wzrostowa powróciła aż do listopada 2009 roku. Po osiągnięciu kursu 1,2450 w marcu 2009 roku (w czasie największych spadków giełdowych) wartość euro nadal rosła aż do poziomu 1,5100. Dopiero wtedy, gdy kryzys zaczął nadwerężać budżety poszczególnych członków strefy euro, przerwana została sześcioletnia aprecjacja waluty. Łańcuch jest tylko tak mocny, jak jego poszczególne ogniwa. Kiedy zaczęto mówić głośno o problemach z zadłużeniem niektórych peryferyjnych krajów należących do strefy euro – wszyscy wiemy, o jakie państwa chodzi – znów powróciło pytanie, czy strefa euro udowodni swoją wytrzymałość kwestionowaną przez ekonomistów z USA. Po raz kolejny obserwujemy odwrót od euro na rzecz franka szwajcarskiego, jena i dolara. W kwestii dolara amerykańskiego jest jednak jeszcze wiele znaków zapytania, ponieważ coraz bardziej realna staje się konieczność ponownego „rozluźnienia jutro prognoza te tymczasowo zepchnięte na dalszy plan powracają przy każdym nasileniu sytuacji kryzysowej. U podłoża obecnej sytuacji leży dążenie do „zapewnienia wysokiej jakości transakcji”. Tradycyjnie do walut wybieranych najchętniej w czasach kryzysu należał frank szwajcarski (wysokie rezerwy złota), marka niemiecka (rygoryzm fiskalny) i dolar amerykański (zdolność do wychodzenia z recesji i historia doskonałej wiarygodności kredytowej). W ostatnich 20 latach do grupy tej dołączył również jen. Obecnie marka niemiecka przeszła już do historii, a Chiny, Rosja, a nawet państwa arabskie od pięciu lat grożą, że nie będą akceptować dolara amerykańskiego jako waluty rezerwowej. W tym czasie państwa te zaczęły korzystać z euro, aby zdywersyfikować swoje rezerwy. W związku z tym przyszła relacja obu tych walut może kształtować się pod wpływem sentymentu we wspomnianych powyżej trzech regionach. Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe grupy Copernicus ilościowego”. Operacja określana jako „lekka wersja” zwiększenia podaży pieniądza (QE Light) de facto już się rozpoczęła. Prognoza W ostatnim czasie (rys. 3) kurs EUR/USD osiągnął najwyższą wartość w listopadzie ubiegłego roku (1,51) i spadł najmocniej w czerwcu (1,1877). Po udzieleniu Grecji pomocy finansowej przez Unię Europejską i MFW kurs EUR/USD wzrósł do 1,33, a następnie znów odnotował spadek. W chwili obecnej kurs ten kształtuje się na poziomie 1,2625 i wygląda na to, że dolar amerykański będzie się nadal umacniał. Interesujący jest fakt, że po dwunastu latach od wprowadzenia waluty na rynek w roku 1999 po kursie 1,18 średni kurs euro 1,1850 jest na poziomie bardzo zbliżonym do początkowego. Również najniższe notowanie z bieżącego roku (1,1877) ma prawie identyczną wartość, zatem wydaje się, że jest to cena oparta na realnej wartości rynkowej. Kolejna liczba w ciągu Fibonacciego to 1,12, niemniej jednak jesteśmy zdania, że dolar amerykański docelowo zrówna się z euro w ciągu najbliższych kilku lat. Kanał trendu wskazuje na maksymalną wartość szczytową 1,40 i minimalną wartość dolną 1,00. Obserwowany w ostatnim czasie wzrost rentowności greckich obligacji do ekstremalnego poziomu i obniżenie ratingu Irlandii przez agencje ratingowe rodzi znów obawy o zdolność utrzymania się krajów peryferyjnych w strefie euro. Obawy USD/PLN. Przewidujemy podobną sytuację w przypadku polskiego złotego. Wraz z narastaniem obaw dotyczących poziomu zadłużenia krajów rozwijających się Europy można spodziewać się odwrotu od złotówki. Dodatkowe znaczenie będą miały obawy dotyczące możliwości ograniczenia deficytu budżetowego w Polsce do poziomu wymaganego przez UE w ciągu czterech lat, a także wątpliwości związane ze wzrostem podatków w przyszłości, realizacją zakładanych zysków z prywatyzacji, a nawet cięciami budżetowymi. Przewidujemy taki sam schemat trendów długoterminowych wartości waluty przed odwróceniem trendu. W przypadku USD/PLN mamy do czynienia z siedmioma latami wzrostu, siedmioma latami spadku, a obecnie od dwóch lat obserwujemy umacnianie się dolara amerykańskiego. Średni kurs USD/PLN od roku 1995 (rys. 2) wynosi 3,35 i jest wyższy od notowań dolara w ostatnim czasie (3,17). Docelowo spodziewamy się, że kurs USD/PLN oparty na wartości realnej będzie kształtował się w przedziale 3,50 do 4,00. Uważamy, że wzrost kursu dolara w roku 2012 do poziomu 4,00 jest prawdopodobny. Jon Brecht Dyrektor Sprzedaży i Tradingu na Rynkach Zagranicznych Grupy Copernicus Absolwent College of Business na Uniwersytecie Północnego Illinois. 28 lat doświadczenia zawodowego zdobywał, współpracując z: Dean Witter, Daiwa, HSBC, IN, ED&F Man oraz SEB Enskilda. Rysunek 3 9 okiem maklera Prywatyzacja 2010 – wpływ na rynek, oczekiwania 2010 rok obfituje w duże transakcje prywatyzacyjne, Skarb Państwa zaplanował bowiem rekordowe wpływy do budżetu z prywatyzacji. Tekst: Jacek Wojton Od początku roku przychody z prywatyzacji wynoszą około 12,3 mld zł. Ministerstwo Skarbu uważa, że plan uzyskania w tym roku przychodów z prywatyzacji w wysokości 25 mld zł jest realny, pod warunkiem że nic nadzwyczajnego nie wydarzy się na światowych rynkach. Dla porównania w ubiegłym roku przychody brutto z prywatyzacji osiągnęły wartość 6,97mld zł. W 2008 r. było to 2 mld 371 mln zł, rok wcześniej – 1 mld 947 mln zł, a w 2006 r. – tylko 621 mln zł. Na początku maja na GPW zadebiutowało PZU, a pod koniec czerwca spółka energetyczna Tauron. Dużą wartość miała też sprzedaż mniejszych pakietów akcji KGHM, Enei, Bogdanki, TP SA, Lotosu SA. Wartość pakietów: 10 proc. akcji KGHM za ponad 2 mld zł; 10,8 proc. walorów Grupy Lotos za 406 mln zł; 16,05 proc. papierów Enei za 1,134 mld zł; 46,7 proc. akcji kopalni węgla kamiennego Bogdanka za ponad 1,1 mld zł. PZU to ogromny popyt indywidualnych inwestorów – prywatyzacja typu obywatelskiego z udziałem 250 tys. Polaków w transakcji. Rozsądna cena emisyjna Tauronu zadecydowała o sukcesie tej transakcji, dopisali również inwestorzy indywidualni w ilości 230 tys. Mimo sporej podaży akcji ze strony Skarbu Państwa duży popyt ze strony zarówno inwestorów indywidualnych, jak i instytucjonalnych (OFE, TFI i inwestorów zagranicznych) wchłonął tę podaż bez wpływu na koniunkturę giełdową. Dobre wyniki polskiej gospodarki, jak również 10 pozytywne postrzeganie jej perspektyw wzmocniły popyt inwestorów. Mimo kryzysu greckiego, którego eskalacja miała miejsce przed debiutem PZU SA, i słabnącego odbicia gospodarki amerykańskiej oraz spodziewanego spowolnienia wzrostu gospodarczego przez Chiny inwestorzy chętnie kupowali polskie akcje. W drugiej połowie roku ma być wznowiony proces prywatyzacji zakładów azotowych w Tarnowie i Kędzierzynie. Ponadto resort zaprosił w połowie maja inwestorów do składania wstępnych ofert na zakup Zakładów Azotowych „Puławy” oraz Zakładów Chemicznych „Police”. Równocześnie SP szuka inwestora dla giełdowej Enei. Transakcje sprzedaży pakietów notowanych już spółek inwestorom branżowym mogą mieć wpływ na wyceny tych spółek na giełdzie, ale nie na cały rynek. Ten po wchłonięciu tak dużej podaży akcji zależeć powinien w drugim półroczu od globalnej koniunktury. Jeszcze tylko oferta Giełdy Papierów Wartościowych SA w Warszawie w tym roku może rozgrzać nastroje wśród inwestorów indywidualnych, tu spodziewane jest ich duże zainteresowanie. Plany Skarbu Państwa na przyszły rok sprzedaży akcji poprzez giełdę są dużo niższe (pozostała jeszcze oferta BGŻ SA), ale i popyt ze strony OFE może być również słabszy. Planowane jest bowiem obniżenie poziomu składki wpłacanej do OFE lub też czasowe zawieszenie wpłat. Te decyzje mogą mieć duży wpływ na poziomy indeksów na GPW w roku 2011. Jacek Wojton Dyrektor Departamentu Inwestycji Własnych / makler animator W Departamencie Zarządzania w CA IB Investment Management zajmował się analizą i doborem spółek do portfela inwestycyjnego na GPW. Był odpowiedzialny za wprowadzenie spółki PGNiG SA do publicznego obrotu na GPW oraz przeprowadzenie nowej emisji akcji. W latach 2006-2008 makler animator w Domu Maklerskim PKO BP. giełda Busola inwestora Indeksy giełdowe pozwalają obserwować koniunkturę gospodarczą, oceniać sytuację finansową firm i dywagować nad nastrojami inwestorów. Tekst: Jerzy Jezierowicz Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe Grupy Copernicus W mediach w informacjach z giełdy Benchmarki podawane i komentowane są przede wszystkim zmiany najważniejszych indeksów giełdowych. Dzieje się tak, ponieważ indeksy są najlepszym miernikiem pozwalającym jednym rzutem oka ocenić bieżącą koniunkturę giełdową. Indeksy giełdowe dostarczają informacji o określonej kategorii instrumentów finansowych (akcje, obligacje, towary, usługi) czy też danym segmencie rynku (spółki duże, średnie, małe). W ujęciu historycznym są wykorzystywane do prognozowania trendów rynku czy grup spółek. Rola indeksów giełdowych nie sprowadza się wyłącznie do funkcji informacyjnej. To także wzorce inwestycyjne – stanowią punkt odniesienia przy ocenie wyników finansowych funduszy inwestycyjnych i emerytalnych, które swoimi inwestycjami starają się osiągnąć stopę zwrotu wyższą lub równą stopie wzrostu indeksu. Obecnie coraz częściej indeksy stanowią dla funduszy podstawę do tworzenia certyfikatów inwestycyjnych czy produktów ustrukturyzowanych oraz EtF-ów. Poza tym najważniejsze indeksy giełdowe stanowią bazę dla instrumentów pochodnych, takich jak kontrakty terminowe, opcje czy warranty. Poprzez tworzenie różnych strategii inwestycyjnych instrumenty te pozwalają na zabezpieczenie pozycji finansowych. Zależnie od przyjętej metodologii przy obliczaniu indeksów mamy do czynienia z trzema podstawowymi rodzajami indeksów: indeksami szerokiego portfela – tzw. benchmarkami, indeksami cenowymi – jeśli bierze się pod uwagę same zmiany cen i indeksy dochodowe uwzględniające zmiany cen w połączeniu z dodatkowymi informacjami. Osobna grupa to indeksy branżowe. Podstawowym wzorcem oceny inwestycji są indeksy szerokiego portfela (tzw. benchmarki). Stanowią one zazwyczaj wzorce inwestycyjne dla zarządzających w funduszach inwestycyjnych i emerytalnych, zaś inwestorom giełdowym służą do oceny wyników tych funduszy. Indeksy cenowe Są najczęściej uwzględniane jako podstawa instrumentów pochodnych oraz innych produktów inwestycyjnych. Portfele (składowe) indeksów cenowych publikowanych przez GPW są tworzone zgodnie z jasnymi zasadami, biorącymi pod uwagę wartość obrotów w ostatnich 12 miesiącach oraz bieżącą wartość akcji w wolnym obrocie. Wagi poszczególnych spółek w indeksach zależą bezpośrednio od liczby akcji w wolnym obrocie. Giełda oblicza następujące indeksy cenowe: WIG20, mWIG40, sWIG80. Indeksy branżowe Podobnie jak indeksy szerokiego portfela stanowią one podstawę do oceny wyników finansowych, ale również pozwalają śledzić na bieżąco koniunkturę w różnych branżach. Warszawska giełda oblicza wartość indeksów dla dziewięciu sektorów, takich jak: banki, budownictwo, chemia, deweloperzy, informatyka, media, paliwa, przemysł spożywczy oraz telekomunikacja. Pakiety (akcje wchodzące w skład) w indeksach sektorowych są zgodne z pakietami w indeksie WIG. Wartości tych indeksów podawane są trzy raz w ciągu dnia: po pierwszym i drugim fixingu oraz na zamknięcie sesji. Klasyfikacja spółek do sektorów jest prowadzona według własnych zasad GPW, w oparciu o Polską Klasyfikację Działalności oraz strukturę przychodów i aktywów. Najważniejsze indeksy na warszawskiej GPW WIG – Warszawski Indeks Giełdowy, najstarszy indeks warszawskiej giełdy, wyliczany od pierwszej sesji giełdowej, czyli od 16 kwietnia 1991 r. Obejmuje akcje niemal wszystkich spółek notowanych na naszym parkiecie. WIG20 – Indeks 20 największych i najbardziej płynnych spółek giełdowych, wyliczany na podstawie cen akcji 20 spółek. Jest indeksem cenowym – przy jego wyliczaniu nie bierze się pod uwagę dochodów z tytułu dywidend i praw poboru. WIG20lev – Indeks pochodny typu leverage oparty na indeksie WIG20. Jego wartość zmienia się zgodnie z kierunkiem zmian WIG20, ale z dwukrotnie większą siłą, czyli wzrostowi wartości WIG20 o 1 punkt będzie towarzyszył wzrost wartości WIG20lev o 2 punkty. WIG-PL – Indeks krajowych spółek giełdowych. Nie uwzględnia spółek zagranicznych notowanych na warszawskiej giełdzie. WIG20short – Indeks pochodny typu short oparty na indeksie WIG20. Jego wartość zmienia się w kierunku odwrotnym do zmian wartości WIG20. Przy spadku WIG20 o 1 punkt WIG20short będzie rósł o 1 punkt, zaś przy wzroście WIG20 o jeden punkt WIG20short będzie spadał o 1 punkt. sWIG80 – Indeks cenowy obejmujący swym zakresem spółki o niskiej wartości rynkowej i niższych obrotach. Jest wyliczany na podstawie ceny akcji 80 spółek giełdowych. mWIG40 – Indeks cenowy grupujący spółki giełdowe o średniej wielkości pod względem wartości rynkowej i obrotów. Jest obliczany na podstawie cen akcji 40 spółek giełdowych. NCIndex – Indeks grupujący akcje spółek notowanych na NewConnect. 11 świat Warren Buffett Guru giełdy i filantrop „Wyrocznia z Omaha” – taki przydomek nosi najsłynniejszy inwestor giełdowy na świecie Amerykanin Warren Buffett. Od ponad 50 lat z powodzeniem kupuje i sprzedaje firmy, stając się guru rynku kapitałowego, a przy tym jednym z najbogatszych ludzi świata. Jedna jego wypowiedź może wpłynąć na indeksy giełd w USA, Europie i Azji. Ostatnio ten inwestor i przemysłowiec zasłynął także dzięki swojej działalności filantropijnej. Tekst: Jerzy Jezierowicz Urodzony w 1930 r. w Omaha w rodzinie kongresmena, a wcześniej maklera giełdowego Howarda Buffetta, już w wieku 11 lat przeprowadzał swoje pierwsze inwestycje, grając podobno pieniędzmi otrzymanymi od babci. To być może legenda, ale prawdą jest, że jeszcze jako nastolatek sprzedawał gumę do żucia, coca-colę i kolorowe magazyny, chodząc od drzwi do drzwi domów w Waszyngtonie, dokąd się przeprowadził z Nebraski, kiedy ojciec został kongresmenem. Młody Warren pracował też w sklepie spożywczym swojego dziadka. Pierwszą swoją poważniejszą inwestycję przeprowadził wraz z kolegami w 1945 r., kiedy był jeszcze studentem drugiego roku college’u – za 35 dolarów kupił używaną maszynę do pinballa i wstawił ją do zakładu fryzjerskiego, potem w ciągu paru miesięcy powielił pomysł w kilkunastu innych lokalach. Szkoła inwestowania Po raz pierwszy odwiedził nowojorską giełdę wraz z ojcem, kiedy miał 10 lat. Wówczas to kupił dla siebie i siostry akcje spółki Cities Service. Niewiele lat później nabył farmę, którą z zyskiem wydzierżawił. Tak więc w 1947 r., kończąc w wieku 17 lat college, był już zamożnym człowiekiem – dysponował kapitałem sięgającym 90 tys. dol. (w przeliczeniu na wartość z 2009 r.). Buffett studiował na kliku lokalnych uniwersytetach, ale swój geniusz inwestorski i ekonomiczny 12 rozwinął dopiero w Columbia Business School, gdzie zetknął się ze swoim mentorem Benjaminem Grahamem. To książkę tego ekonomisty „Inteligentny inwestor” Buffett uważa do dnia dzisiejszego za najbardziej wartościowy podręcznik o inwestowaniu. Po ukończeniu studiów w 1951 r. rozwijał swoją wiedzę ekonomiczną w New York Institute of Finance. Droga do pierwszego miliona Jego droga do pierwszego miliona dolarów była dość długa. Od 1951 do 1961 r. pracował, a potem był współwłaścicielem kilku firm inwestycyjnych w Omaha, jako 20-latek wykładał podstawy inwestowania na studiach wieczorowych Uniwersytetu Nebraska. Najbogatszy człowiek globu z majątkiem 47 mld dol. ubiera się w chińskie garnitury i jada w McDonaldach Dopiero w 1962 r. majątek mędrca z Omaha przekroczył milion dolarów. Był to też przełomowy dla jego dalszej kariery okres, kupił bowiem upadającą fabrykę tkanin Berkshire Hathaway (BH). W ciągu niespełna dekady przekształcił tę spółkę w fundusz inwestycyjny z tysiącami udziałowców. Władzę nad BH przejmował jednak stopniowo, wykupując udziały wspólników i mianując się w 1970 r. szefem funduszu. W 1979 r. dzięki kapitalnym inwestycjom wartość aktywów należących do Buffetta urosła do 620 mln dol., co pozwoliło mu po raz pierwszy znaleźć się na liście najbogatszych ludzi globu miesięcznika „Forbes” (zajął wówczas 400. miejsce). Złote lata 80. Cała reaganowska dekada lat 80. była dla konserwatywnego inwestora z Omaha złotymi latami. Stał się wówczas inwestorem nr 1 na nowojorskiej giełdzie. Za 3,5 mld dol. nabył udziały w telewizji ABC, American Express, Gillette, stał się też jednym z głównych udziałowców banku Salomon Brothers. I wreszcie to, co przyniosło mu największy sukces i sławę – systematycznie zaczął skupować akcje koncernu Coca-Cola Company, by w 1988 r. przejąć 7 proc. udziałów giganta z Atlanty za ponad 1 mld dol. Było to jedno z najbardziej lukratywnych posunięć inwestora. Tych akcji Coca-Coli nie sprzedał do dnia dzisiejszego. W latach 90. BH stał się konglomeratem ubezpieczeniowo-finansowym po przejęciu kontroli nad takimi firmami ubezpieczeniowym jak AIG i General Re. Recepta, jak zostać miliarderem Ulubione powiedzenie Buffetta, a jednocześnie jego recepta na zarabianie pieniędzy brzmi: świat „Zasadą numer 1 jest: nigdy nie trać pieniędzy. Zasadą numer 2 jest: nigdy nie zapominaj o zasadzie numer 1”. Metoda inwestycyjna Warrena Buffetta opiera się głównie na analizie fundamentalnej. Optymalnym rozwiązaniem według niego jest inwestowanie w 5-10 spółek na okres co najmniej 5 lat. Skłonność do długoterminowych inwestycji doskonale potwierdza jedno z jego sławnych powiedzeń: „Our favourite holding period is forever”, tj. najlepszym okresem inwestowania w spółkę jest wieczność. Jego zdaniem do udanej inwestycji potrzebna jest wiedza o metodach zarządzania w danym przedsiębiorstwie, a także gruntowna znajomość spółki i branży, w której się obraca. To wyjaśnia, dlaczego w latach 90., kiedy giełda przeżywała internetową hossę, on pozostał z boku i nie dał się skusić ogólnoświatowym trendom. Zaowocowało to dotkliwą stratą ponad 50% procent posiadanych aktywów, ale w dłuższej perspektywie jego decyzja okazała się słuszna. Ponadto według Buffetta każdy inwestor powinien znać podstawy matematyki i rachunku prawdopodobieństwa oraz psychologię inwestowania – są to fundamenty sukcesu. On sam nigdy nie używał kalkulatora, ponieważ wszystkie operacje matematyczne wykonuje w pamięci, stosując metodę Richarda Feynmana, laureata Nagrody Nobla z fizyki. Jego metoda inwestowania – tzw. focus investing – pozwala mu na osiąganie zysków niezależnie od rynkowych fluktuacji. Jakiekolwiek prognozy giełdowe nie mają według niego sensu – są tworzone po to, by przepowiednie wróżbitów lepiej wyglądały. Metody Warrena Buffetta bywają postrzegane jako kontrowersyjne, ale bez wątpienia są skuteczne – głównie dzięki konsekwencji miliardera i jego dystansowi do całej zabawy w inwestora. Zwykł on mówić, że Wall Street jest jedynym miejscem, dokąd ludzie dojeżdżają do pracy rolls-royce’em, żeby zarobić na tych, którzy jeżdżą metrem. Foto: Getty Images, Corbis Pomógł walczyć z kryzysem Upadek banku Lehman Brothers jesienią 2007 r. dowiódł, że w biznesie potrzebny jest zdrowy rozsądek, ostrożność i tradycyjne podejście do rynku kapitałowego, którego zabrakło chciwym bankowcom. Warren Buffett wielokrotnie o tym mówił w mediach pytany o przyczyny największego kryzysu od lat 30. ubiegłego wieku. On sam z kryzysu wyszedł obronną ręką, bo jak zapewnia, nigdy nie kupuje kota w worku. Tym niemniej podczas jego dna w III kw. 2008 r. przychody jego funduszu spadły o 77 proc. Jednocześnie jako jedyny inwestor giełdowy, wykładając 3 mld dol., pomógł przetrwać kryzys paru spółkom, kupując ich akcje. Były wśród nich: bank Goldman Sachs, koncern Dow Chemical, General Electric. Już w 2009 r. za 2,6 mld dol. kupił papiery ubezpieczeniowego giganta Swiss Re, jednocześnie pozbywając się akcji Procter & Gamble i Johnson & Johnson oraz ConocoPhillips. W końcu 2009 r. BH pod względem kapitalizacji giełdowej było 18 co do wielkości firmą na świecie. Skromny brydżysta Buffett, pomimo że w 2008 r. został według „Forbesa” najbogatszym człowiekiem globu z majątkiem 47 mld dol., wyprzedzając Billa Gatesa, pozostał bardzo skromnym i prostolinijnym człowiekiem. Dziś jest na trzeciej pozycji najbardziej majętnych, nie ma to jednak dla niego żadnego znaczenia. Nigdy nie obnosił się ze swoim bogactwem, wiedzie też ciche życie rodzinne. Ożenił się w 1952 r. z Susan Thompson, z tego związku ma trójkę dzieci – córkę Susie i dwóch synów Howarda i Petera. Od 1977 r. pozostawał w separacji z żoną, chociaż nigdy się z nią nie rozwiódł. Susan zmarła w 2004 r. W 2006 r. Buffett poślubił swoją wieloletnią towarzyszkę życia – Astrid Menks. O skromnym życiu Buffetta krążą legendy. Ale prawdą jest, że do dzisiaj mieszka w domu w Omaha kupionym w 1958 r. za 31,5 tys. dol. Co prawda ma jeszcze posiadłość w Kalifornii wartą 4 mln dol., Urodzony: Ukończył: Oficjalna funkcja: Majątek: Rodzina: Hobby: ale rzadko z niej korzysta. Aż do 1989 r., kiedy kupił za 10 mln dol. odrzutowiec, podróżował zwykłymi liniami lotniczymi. Jako szef BH pobiera pensję w wysokości 100 tys. dol. rocznie, co jest przy milionowych zarobkach innych amerykańskich menedżerów sumą wręcz śmiesznie niską. W 2008 r. wraz z premią zarobił 175 tys. dol. Jak twierdzą osoby z jego kręgu, Buffett do dziś nie korzysta z telefonu komórkowego, na jego biurku nie stoi komputer, a jeszcze do niedawna sam prowadził swojego cadillaca. Na co dzień ubiera się w chińskie garnitury marki Trands, często zdarza mu się jadać w McDonaldach. „Czarodziej z Omaha” jest od lat zapalonym graczem brydża. Co tydzień poświęca tej przyjemności około 12 godzin, a wśród ulubionych partnerów przy stoliku znajduje się były prezydent USA Bill Clinton. Buffett od lat zaangażowany jest w działalność charytatywną. Na niewielką skalę prowadzi ją w rodzinnej Nebrasce, sponsorując drużyny futbolowe, turniej brydża itp. Rozgłos na tym polu przyniósł mu rok 2006. Inwestor postanowił wówczas, że 99% ze swojego 47-miliardowego majątku przeznaczy na cele charytatywne, wspierając głównie Fundację Billa i Melindy Gatesów. Obecnie prowadzi akcję wśród miliarderów, by ci również zdecydowali się przeznaczyć co najmniej 50 proc. swojego majątku na cele charytatywne. Do tej pory taką deklarację złożyło 40 amerykańskich miliarderów. 30 sierpnia 1930 r. w Omaha w stanie Nebraska University of Pennsylvania, University of Nebraska-Lincoln i Columbia University szef funduszu Berkshire Hathaway 47 mld dol. żona Astrid Menks, dzieci: Susie, Howard, Peter brydż 13 branża Banki poradziły sobie z kryzysem – teraz walczą o rynek Polskie banki nadzwyczaj dobrze radzą sobie ze spowolnieniem gospodarczym i utrzymującą się niepewnością co do przyszłego rozwoju sytuacji. Skoncentrowały się na dostosowywaniu swoich strategii do trudnych warunków zewnętrznych. Tekst: Tomasz Domagalski że polskie banki potrafią sobie poradzić z utrzymaniem płynności finansowej, a nawet zwiększać swoje kapitały i poprawiać współczynniki wypłacalności. Na docenienie zasługuje też umiejętność pozyskiwania depozytów. Daje to podstawy do rozwoju sektora zarówno pod względem liczby udzielanych kredytów, jak i rozbudowy swoich struktur. Polskim bankom nie brakuje jednak problemów. Najważniejsze z nich to o 1/3 słabszy wynik finansowy w 2009 r. niż rok wcześniej, a także pogorszenie jakości portfela kredytowego. Tym zjawiskom towarzyszy obniżenie ratingów, czyli wiarygodności niektórych banków. Liderów dwóch Niekwestionowanymi liderami rynku od lat pozostają dwa banki – PKO BP i Pekao SA – których aktywa przekraczają 100 mld zł, a łączny udział w rynku bankowym przekracza 25 proc. Wprawdzie w 2007 r. Pekao wyprzedził PKO BP – co było konsekwencją przejęcia większości Banku BPH (wynikającego z kolei z przejęcia HVB przez UniCredit) – jednak PKO BP szybko odbudował pozycję lidera i ponownie zwiększa dystans. PKO BP jako pierwszy bank w Polsce przekroczył poziom 150 mld zł wartości sumy bilansowej, a jego kapitały wynoszą blisko 20 mld zł. W dalszej kolejności – po PKO BP i Pekao – znajduje się grupa czterech banków (BRE, ING BSK, BZ WBK, BGK), których aktywa są wyższe od 50 mld zł, oraz 10, których aktywa przekraczały 20 mld zł. W sumie na 16 dużych i średnich banków o aktywach powyżej 20 mld zł przypadało 76,2 proc. całości rynku. Aktywa większości banków spółdzielczych nie przekraczały 100 mln zł, a tylko 9 z nich posiadało sumę bilansową przekraczającą 500 mln zł. Liderami w tym segmencie w 2009 r. pozostawały Krakowski Bank Spółdzielczości i Podkarpacki Bank Spółdzielczy, których aktywa przekraczały 1 mld zł. 14 Pomimo dominującej roli kilku dużych banków koncentracja polskiego sektora bankowego pozostaje na umiarkowanym poziomie w porównaniu z innymi krajami UE. Na koniec 2009 r. udział pięciu największych banków w kategoriach: aktywa, kredyty i depozyty sektora bankowego, wynosił odpowiednio: 44,5 proc., 42,7 proc. i 53,9 proc. Banki najważniejsze w systemie finansowym Banki pozostają kluczowym elementem systemu finansowego. Na koniec 2009 r. – jak podaje Komisja Nadzoru Finansowego – aktywa instytucji finansowych (bez NBP) sięgnęły 1 482,8 mld zł, z czego ponad 70 proc. przypadało na banki. Trzeba jednak zaznaczyć, że udział aktywów sektora bankowego w PKB zmniejszył się z 85 proc. w 2008 r. do około 82 proc. w 2009 r. Na tle instytucji europejskich polskie banki jak do tej pory dobrze sobie radzą z zapewnieniem odpowiedniego poziomu kapitałów własnych, który jest kluczowy dla ich wypłacalności. W ub. roku – jak podała KNF w „Raporcie o stanie banków w 2009 r.” – ich fundusze własne wzrosły o 15,7 proc., z 77,6 mld zł na koniec 2008 r. do 89,7 mld zł. Stało się to głównie dzięki pozostawieniu prawie całego zysku za 2008 r. w bankach (nie wypłacano dywidendy), dokapitalizowaniu państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), a także bardzo dużej emisji akcji przeprowadzonej przez największy polski bank – PKO BP. Banki powinny kontynuować proces wzmacniania restrukturyzacji i windykacji Wyniki finansowe W 2009 r. zysk netto sektora bankowego wyniósł 8,7 mld zł – o 36,2 proc. (5 mld zł) mniej niż w 2008 r. Główną przyczyną słabszych wyników był wzrost odpisów (rezerw) wynikający z pogorszenia sytuacji finansowej części kredytobiorców, a w mniejszym stopniu również spadek przychodów z tytułu odsetek od udzielanych kredytów. Koszty działania banków w całym ub. roku wyniosły 24,9 mld zł i były tylko o 0,4 proc. wyższe niż rok wcześniej, podczas gdy w 2008 r. dynamika kosztów sięgała 11 proc., a w 2007 r. – 4,1 proc. Zmiany na rynku W 2010 r. działalność operacyjną prowadzą 643 banki i oddziały instytucji kredytowych. W ub. roku zmniejszyła się liczba banków komercyjnych z 52 do 49 na skutek zakończenia procesów połączenia GE Money Banku z Bankiem BPH, Dominet Banku z Fortis Bankiem oraz Cetelem Banku z Sygma Bankiem. Liczba banków spółdzielczych zmniejszyła się na skutek połączenia kilku banków – obecnie jest ich o 3 mniej niż 12 miesięcy temu, tj. 576. Banki spółdzielcze są zrzeszone w trzech strukturach: Banku Polskiej Spółdzielczości (347), Gospodarczym Banku Wielkopolski (151) oraz Mazowieckim Banku Regionalnym (77). Wyjątek stanowi największy z banków spółdzielczych, tj. Krakowski Bank Spółdzielczy, który funkcjonuje samodzielnie. Konsekwencją pogorszenia średniookresowych perspektyw działalności sektora bankowego jest m.in. proces dostosowania sieci sprzedaży oraz poziomu zatrudnienia do nowych warunków. Na koniec 2009 r. w sektorze bankowym było zatrudnionych 175 tys. bankowców, co oznacza spadek Foto: Shutterstock.com Ostatnie 12 miesięcy dowiodło, branża o 6,3 tys. osób w stosunku do końca 2008 r. Spadek zatrudnienia okazał się mniejszy, niż wstępnie oczekiwano, i wystąpił głównie w segmencie banków komercyjnych, podczas gdy oddziały instytucji kredytowych oraz sektor banków spółdzielczych zwiększyły zatrudnienie (jako całość). Największą redukcję etatów przeprowadziły PKO BP (ponad 1000 etatów), BRE Bank, Pekao, Bank Millenium, Kredyt Bank i BZ WBK (600-1000 etatów). Spadkowi zatrudnienia towarzyszy jednak wzrost liczby placówek bankowych. Na początku 2010 r. sektor bankowy składał się z 14 890 placówek, co oznacza wzrost z roku na rok o 212 jednostek. Odnotowano go głównie w sektorze banków spółdzielczych oraz w szybko rozwijającym się Alior Banku, podczas gdy w większości dużych banków komercyjnych miał miejsce proces restrukturyzacji sieci prowadzący do nieznacznego jej zmniejszenia. Działalność kredytowa i inwestycyjna Zmniejszenie wzajemnego zaufania pomiędzy instytucjami finansowymi przełożyło się na spadek znaczenia instytucji finansowych jako klientów banków. Należności od sektora finansowego w minionym roku spadły aż o 32 proc., z 107,2 mld zł do 72,9 mld zł. Natomiast wzrosło zadłużenie sektora instytucji rządowych i samorządowych w bankach. Należności banków z tego tytułu zwiększyły się o 80,7 proc., z 24,6 mld zł na koniec 2008 r. do 44,5 mld zł w końcu 2009 r. Rośnie liczba kredytów dla gospodarstw domowych… Wbrew obawom banki nie zaprzestały udzielania kredytów, wręcz przeciwnie – z badań ankietowych wynika, że liczba otwartych umów kredytowych w ujęciu netto wzrosła o 141,9 tys., podczas gdy w 2008 r. wzrost wyniósł 129,3 tys. Ich wartość sięga obecnie ponad 460 mld zł. Pozytywną zmianą w ostatnich 12 miesiącach był wzrost udziału kredytów złotowych (z 30,5 proc. do 35 proc.) oraz spadek udziału kredytów walutowych (z 69,5 proc. do 65 proc.). Jednak udział kredytów walutowych jest nadal wysoki. W niektórych bankach obserwuje się powrót do udzielania kredytów w walutach obcych, łagodzenie polityki kredytowej pod presją konkurencji, w tym ponowny wzrost wartości kredytu ponad wartości zabezpieczenia (poziom LtV). Tymczasem ostatnie lata pokazały ryzyko, jakie wiąże się z niestabilnością kursów walutowych. Dotyczy ono szczególnie gospodarstw domowych, które w większości nie mają naturalnego zabezpieczenia w postaci dochodów otrzymywanych w walutach. Choć raty kredytów walutowych są obecnie niższe od analogicznych kredytów złotowych, to osłabienie złotego sprawiło, że zadłużenie większości kredytobiorców walutowych jest wyższe niż klientów z kredytami w złotych. …a maleje dla przedsiębiorstw Kredyty dla przedsiębiorstw zmniejszyły się o 4,4 proc. (z 222,6 mld zł do 212,7 mld zł). Jest to z jednej strony efekt zaostrzenia polityki kredytowej banków, z drugiej – zmniejszenia popytu na kredyt ze strony części przedsiębiorstw. Za najważniejszą przyczynę zaostrzenia polityki kredytowej banki uznawały negatywną ocenę perspektyw rozwoju sytuacji gospodarczej. Wiele banków wskazywało jako przyczynę pogorszenie jakości portfela kredytowego. Coraz gorzej ze spłatą W 2009 r. banki miały coraz więcej problemów z tzw. złymi kredytami, czyli kredytami zagrożonymi niespłacalnością. Ich wartość zwiększyła się o 76,1 proc., z 26,6 mld zł na koniec 2008 r. do 46,8 mld zł na koniec 2009 r. (ostatnie dane KNF), a ich udział w kredytach ogółem wzrósł z 4,5 proc. do 7,5 proc. W największym stopniu pogorszyły się portfele instytucji kredytowych udzielających tzw. szybkich pożyczek gotówkowych i banków komercyjnych, podczas gdy jakość portfela banków spółdzielczych pozostała relatywnie wysoka. Najbardziej zwiększyły się kredyty zagrożone przedsiębiorstw, o 79,2 proc. z 13,5 mld zł do 24,3 mld zł, a ich udział w portfelu kredytowym banków wzrósł z 6,1 proc. do 11,4 proc. Jeśli zaś chodzi o kredyty zagrożone dla gospodarstw domowych, to w tym segmencie nastąpił wzrost o 73,5 proc., z 13 mld zł do 22,5 mld zł, a ich udział w całości portfela wzrósł z 3,5 proc. na koniec 2008 r. do 5,5 proc. Najbardziej spadła jakość kredytów konsumpcyjnych, tj. spłacalność kart kredytowych. Znaczący wzrost zagrożonych kredytów konsumpcyjnych wynika z pogorszenia sytuacji na rynku pracy, ale też nadmiernie ekspansywnej polityki niektórych banków we wcześniejszych okresach oraz braku rzetelnego badania i weryfikacji zdolności kredytowej. Pogarsza się także jakość kredytów mieszkaniowych (w 2009 r. nastąpił wzrost o 1,3 mld zł, tj. o 64,3 proc.). Jednak należności zagrożone stanowiły na koniec 2009 r. zaledwie 1,5 proc. portfela (wobec 1 proc. rok wcześniej). Wnioski dla sektora bankowego Po pierwsze, jednym z najważniejszych zadań na najbliższe miesiące pozostaje wzmocnienie procedur kredytowych, zwłaszcza w obszarze kredytów konsumpcyjnych i mieszkaniowych, w szczególności konieczność szybkiego wdrożenia w życie zaleceń znajdujących się w Rekomendacji T. Po wtóre, koniecznością, by uchronić się przed lawiną złych długów, jest korzystanie z usług Biura Informacji Kredytowej (BIK) i przesyłanie do BIK informacji o dochodach klientów. Banki winny też kontynuować rozpoczęty już w 2008 r. proces wzmacniania działań restrukturyzacyjnych i windykacyjnych. W dalszym ciągu polskie instytucje finansowe muszą dostosowywać zarządzanie ryzykiem do warunków rynkowych, po to by zapewnić sobie odpowiedni poziom aktywów płynnych i bufora kapitałowego na wypadek kolejnej fali kryzysu i ewentualnej paniki wśród klientów. Temu służyć też muszą dalsze działania zmierzające do pozyskania długoterminowych źródeł finansowania. Wszystkim tym działaniom winna towarzyszyć przebudowa strategii rozwoju banków mająca na celu zapewnienie im długoterminowej stabilności, a nie maksymalizacja krótkoi średnioterminowych zysków. 15 asset management Z siłą młota! Starcie łatwo przyswajalnej teorii książkowej z elementami rzeczywistego zarządzania pozycją na rynkach finansowych na podstawie bardzo popularnego kształtu świecowego pod postacią młota. Krzysztof Łucjan Zarządzający aktywami Formacja młota – teoria Formacja młota składa się z niedużego korpusu w górnej części świecy z dość długim, wyróżniającym się cieniem dolnym. Nie mamy tutaj do czynienia z cieniem górnym (zob. rys. 1). Wartość prognostyczna młota występuje tylko na niskich poziomach cenowych, a nazwa tej świecy „pochodzi stąd, iż powoduje ona, jak po uderzeniu młotem, odbicie kursu od dna”, oraz odnosi się do solidnej bazy, którą rynek sobie »wykuł« i która jest tak mocna, że nie można jej rozbić nawet »młotem«. Teoretycznie wymowa tej świecy na niskim poziomie cenowym jest bardzo optymistyczna, ponieważ dolny cień, który musi być przynajmniej dwukrotnie wyższy od korpusu, oznacza nieudaną próbę kontynuowania spadków i przewagę strony popytowej, która wyniosła kurs blisko ceny otwarcia. Na podstawie przykładu Telekomunikacji Polskiej, biorąc pod uwagę okres pięciu lat, można stworzyć najprostszy system transakcyjny opierający się na zakupie akcji TP SA po kursie zamknięcia przy ukształtowanej już formacji młota, zamykając pozycję po dziesięciu sesjach od czasu wystąpienia sygnału kupna. Ten drugi warunek oparty został na średniej dziesięciosesyjnej, która pośrednio definiowała trend panujący na rynku. Wyniki zaprezentowane w tabeli (zob. tab. 1) pokazują jednak dobitnie, iż skuteczność formacji można określić w tym przypadku na poziomie 33%, co mogłoby stanowić jeszcze podstawę do zawierania transakcji przy spełnionym warunku o atrakcyjnym wskaźniku transakcji zyskownych do transakcji stratnych. W tym przypadku mamy jednak sytuację odwrotną, kiedy profity z transakcji zyskownych są zdecydowanie mniejsze od strat, jakie osiągamy na pozycjach nieudanych. Tabela dokładnie pokazuje wady, które wiążą się z używaniem pojedynczego kształtu świecowego w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Młot jako element kontynuacji W tym miejscu dotykamy jednej z większych sprzeczności – wszak sygnalizowanie, iż młot jest elementem kontynuacji trendu, a nie jego odwrócenia, burzy całkowicie teorię książkową oraz powszechne podejście inwestorów do formacji świecowych. Jednak głównym problemem pojedynczych formacji jest właśnie ich popularność we wszelkiego rodzaju serwisach informacyjnych, publicystyce giełdowej oraz samym podejściu inwestorów do inwestycji na podstawie szczątkowego 16 zaznajomienia się z analizą techniczną. W tej sytuacji niezwykle często wystarczy pojedynczy impuls wzrostowy, aby wyrysowany na wykresach dolny cień gremialnie został interpretowany jako element młota. Można zaryzykować stwierdzenie, iż w takich chwilach mamy także jednomyślność na rynku, która ukierunkowana jest na dalsze odrabianie strat przez konkretny instrument finansowy. Tymczasem pojęcie gremialnej jednomyślności zawsze powinno być interpretowane jako bardzo silne ostrzeżenie przed potencjalną stratą na rynkach finansowych. Jeżeli przeanalizujemy dokładniej sytuację w kontekście zajmowanych pozycji na formacji młota (zob. rys. 2), dochodzimy do wniosku, iż w każdym jego punkcie znajdują się czysto spekulacyjne słabe punkty, które jednocześnie wiążą się z bardzo bliskimi poziomami „stop”. Przy braku reakcji inwestorów na element dolnego cienia wejście w jego rejon kolejnego korpusu kończy się systematycznym zamykaniem pozycji, co z kolei przynosi dynamiczny spadek poniżej wcześniej utworzonego dolnego cienia. Taką sytuację nazywam procesem „zasłony młota” i do tego też pojęcia odnosi się stwierdzenie, iż książkowy młot jest częstą formacją kontynuacji trendu. Poniższy schemat prezentuje zachowanie inwestorów w takiej sytuacji. Skuteczność młota jako elementu kontynuacji Jeżeli zachowanie inwestorów na elemencie młota jest bardzo nerwowe, a więc istnieje duże prawdopodobieństwo załamania jego wymowy, można na tej podstawie sprawdzić skuteczność zajmowania pozycji „wbrew większości”. Taki pojedynczy moduł świecowy warto wykorzystać chociażby przy tworzeniu bardziej zaawansowanych systemów transakcyjnych lub przy „manualnych” transakcjach na rynkach kapitałowych. Jako przykład ponownie przedstawiony zostanie wykres Telekomunikacji Polskiej. Założeniem przyjętym w symulacji jest zajęcie krótkiej pozycji przy ukształtowaniu się młota oraz jej zamknięciu w następnym dniu transakcyjnym. Na podstawie asset management Rysunek 1 biorący udział w kształtowaniu dolnego cienia mają na uwadze uwarunkowania historyczne wykresu, a co za tym idzie, iż mamy do czynienia z działaniem profesjonalistów. Praktycznie zawsze takie kształty nie są pierwszymi młotami znalezionymi w konkretnej fazie spadkowej lub korekcyjnej, co wiąże się jednocześnie z mniejszym nagłośnieniem tych sytuacji w środkach masowego przekazu. Ponadto wielu inwestorów, którzy musieli już zamykać wcześniej stratne pozycje, na tym konkretnym elemencie nie podejmuje żadnych decyzji lub są to decyzje zakładające negatywny rozwój wypadków. Najprawdopodobniej więc twórcy teorii świecowych właśnie takie sytuacje chcieli wykazać w swoich publikacjach, twierdząc przy tym, zresztą słusznie, iż młot jest jednak kształtem odwrócenia trendu. Tabela 1 Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe Grupy Copernicus wyników dokładnie widać (zob. tab. 2), iż tym razem zdefiniowanie młota pozwoliło nam osiągać dodatni wynik na inwestycji, zdecydowanie zwiększyła się także trafność decyzji oraz potencjalny zysk z pozycji. W efekcie, działając wbrew powszechnej opinii, udaje nam się nie popełniać błędów, które publicznie definiowane są jako okazje inwestycyjne. Tabela 2 Rysunek 2 Kiedy młot jest młotem? Moje osobiste 12-letnie doświadczenie na rynkach finansowych pozwala jednak stwierdzić, że formacje młota są dość skutecznym kształtem odwrócenia trendu, ale tylko w wypadku wystąpienia na kluczowych poziomach wsparcia, jak rozległa historyczna luka hossy, silnie zaznaczony dołek czy też wystąpienie w rejonie połowy silnej świecy wzrostowej. W takich przypadkach istnieje większe prawdopodobieństwo, iż uczestnicy rynku 17 felieton Łodzie ratunkowe na falach kryzysu Kryzys finansowy trwa, choć na wielu płaszczyznach stracił on ze swej medialnej atrakcyjności. Z jednej strony rozkłada się nierównomiernie w światowej gospodarce, z drugiej ulega zobojętnieniu. Pojawia się mnóstwo ocen dotyczących przyczyn obecnych zawirowań finansowych oraz pomysłów na ich rozwiązanie. Kryzys objął cały system bankowy. Bank centralny miał zadanie łagodzić kryzysy we wczesnych fazach, ale że tym razem sytuacja była poważna, to decydenci w zakresie polityki monetarnej pierwsi chwycili gaśnice. W normalnych warunkach stosowano by szereg tradycyjnych metod dostarczania płynności do systemu, z obniżaniem podstawowych stóp procentowych na czele. Problem w tym, że stopy były już bardzo niskie, więc celem ustanowienia ich na adekwatnym do kryzysu poziomie musiałyby osiągnąć ujemny poziom. Logicznym tego następstwem powinno być płacenie kredytobiorcom, by ci zaciągali kredyty, by z kolei nie ustały procesy napędzające wzrost gospodarczy. Tak być nie mogło, więc największe banki centralne zaczęły stosować różne sztuczki, które miały sprawić, że pieniądz zacznie krążyć w gospodarce. W sensie przyziemnym chodziło dosłownie o dodruk pieniądza, który zaczął zalewać banki. Zapakowany pod dach gotówką skarbiec miał skłonić zarządzającego nim do rozdawania kredytów na lewo i prawo, a nim okazałoby się, że pieniądza w sferze realnej gospodarki (to, co dzieje się bliżej konsumenta i przeciętnego inwestora) jest więcej niż trzeba, równie ekscytującymi zabiegami nadmiar ten sukcesywnie by usuwano. Taki plan obowiązuje nadal w wielu rejonach globu. Nie odbywa się to jednak bez wielu sygnałów alarmowych. A z ust do ust przechodzi news, że bank centralny majstruje przy pieniądzu i kawałki papieru i metali, co do których w większości krajów umówiono się, 18 że reprezentują jakąś wartość, z tygodnia na tydzień coraz mniej znaczą. To dotyczy w głównej mierze Amerykanów, Japończyków, Brytyjczyków i tylko w nieco mniejszym stopniu obywateli krajów zrzeszonych pod znakiem waluty euro. Niemniej już w skali światowej odnotować można było faworyzowanie czegoś bardziej namacalnego niż tzw. pieniądz fiducjarny – stąd też rekordowe ceny złota. Kwestia ryzykownej polityki monetarnej jest w zawieszeniu, bo procesy, o których mowa wyżej, trwają latami i przyjdzie Olbrzymie ratunkowe wydatki publiczne są potencjalnym źródłem kolejnej fali kryzysu nam trochę poczekać, nim efekty tych zabiegów ujrzymy w swoich portfelach. Nie tylko banki centralne zaczęły gasić kryzysowy pożar. Wtórowały im rządy, które w wielu przypadkach równie widowiskowo wspomagały gospodarki pakietami stymulacyjnymi. Zanim jednak przyszło nam rozstrzygnąć, na ile olbrzymie ratunkowe wydatki publiczne stanowią potencjalne źródło kolejnej fali kryzysu, małe trzęsienie ziemi zapewniły nam gospodarki, które odsłoniły swój katastrofalny obraz dopiero w obliczu niepokojów ekonomicznych. Jak w naturze, najsłabsze ogniwa pierwsze odpadają w obliczu trudnych warunków zewnętrznych. Islandia czy obecnie Grecja są tego doskonałym przykładem. Na szczęście w znaczącym stopniu wydarzenia tego kalibru są przedmiotem spekulacyjnej gry rynkowej, a nie dotyczą przeciętnego konsumenta inwestora, który wymienia gotówkę na biżuterię i pakuje walizki ze strachu przed zamieszkami wywołanymi bankructwem państwa. Mamy jednak do czynienia ze zjawiskami bez precedensu, a te wymagają utrzymania czujności. To z kolei może jedynie wywołać dodatkową niepewność czy zmienność na rynkach. Polski kryzys nie będzie greckiego kalibru, lecz nieodpowiedzialnością byłoby stwierdzenie, że przekraczający 7% PKB deficyt budżetowy i nieco nerwowe ruchy rządu (irytująca społeczeństwo podwyżka VAT) nie odbiją się fiskalną czkawką również nad Wisłą. Wracając do perspektywy globalnej – recept poprawy stanu rzeczy są tysiące. Miejmy nadzieję, że między ich pomysłodawcami nie będzie konfliktów oraz że reformy obejmą dłuższą perspektywę czasu, a „lokalne pożary” zostaną ugaszone. Niezbyt to jednak ciekawe, by w takim otoczeniu budować wartość swoich inwestycyjnych portfeli. Niemniej nie oznacza to, że jest to niemożliwe. Praktyczne przełożenie tych kwestii jest już jednak zdecydowanie bardziej obszerne. Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe Grupy Copernicus Tekst: Michał Poła, analityk Copernicus Securities SA Po godzinach Życie toczy się gdzie indziej 22 24 30 Po co nam odwaga? Design pełną parą Elizabeth Gilbert Sztuka zarządzania strachem Podlasie w nowoczesnym stylu Jedz, módl się, kochaj i zarabiaj ekstrema Łowcy pierwszego puchu Cały rok ciężkich treningów, by uzyskać ponadprzeciętne zdolności fizyczne. Narzucony samemu sobie wewnętrzny reżim skupienia, dyscypliny, wytrwałości dla paru minut wolności i adrenaliny. Dla pasjonatów heliboardingu, snowkitingu czy freestyle’u snowboardowego największą udręką jest czas oczekiwania na pierwszy śnieg. Kiedy już spadnie, nadchodzi dla nich upragniona chwila poszukiwania wrażeń. Tekst: Piotr Bruś-Klepacki aby zmierzyć się z górami Kamczatki i zjechać na tle dymiącego wulkanu po niedostępnych stokach z ponad 3000 m n.p.m. wprost na plażę oceanu. – W Europie heliboarding można uprawiać jedynie we włoskich Alpach i w Szwajcarii. Osoby szukające bardziej dziewiczej i mniej wyeksploatowanej przestrzeni muszą się wybrać na Elbrus na Kaukazie, do Nowej Zelandii, Chile, Kanady lub Kirgistanu – mówi Piotr Szlązak, uczestnik wyprawy na Kamczatkę, która odbyła się w 2004 roku. Heliboarding to sport dla ludzi odważnych o nieprzeciętnych umiejętnościach. W górach, o których mowa, nie ma wyciągów i wyznaczonych tras. Helikopter to jedyny środek transportu mogący zabrać sportowców w tak trudno dostępne miejsce, gdzie puch jest lżejszy od pierza i tak głęboki, że aż niemierzalny. W momencie wysiadki z helikoptera snowboardzista zdany jest jedynie na siebie samego. Skoki ze skalnych ustępów, jazda po stromych W Polsce najlepsze snowparki znajdują się w Białce Tatrzańskiej oraz w Julianach w Szczyrku. Jednak największą przygodę z freestyle’em przeżyjemy, wybierając się na słoneczne stoki Alp 20 stokach lub w żlebach, gdzie zagrożenie lawinowe zawsze jest wysokie, wymagają dużej odwagi i determinacji. Ale dla ekstremalnego ridera nie ma bardziej ekscytujących momentów od tych towarzyszących pierwszemu zjazdowi po dziewiczym, świeżym śniegu. Heliboarding to poczucie wolności. Potrzeba coraz mocniejszych wra- żeń, szybkości i adrenaliny pcha śmiałków do stawiania sobie nowych wyzwań. Snowkiting to młoda dyscyplina łącząca elementy snowboardu i narciarstwa z kitesurfingiem – dla tych, którym nie wystarczą już ekstremalne przeżycia na stromych stokach górskich. Takie połączenie daje nieograniczone możliwości. Aby cieszyć się wrażeniami, jakie płyną ze snowkitingu, wystarczy profesjonalny latawiec, deska snowboardowa lub narty, wiatr i duża przestrzeń pokryta lodem bądź śniegiem. Profesjonalni zawodnicy przy odpowiednich warunkach są w stanie osiągać prędkości przekraczające ponad 100 km/h. Latawiec i siła napędowa, jaką jest wiatr, umożliwiają także widowiskowe ewolucje oraz skoki. Jérôme Josserand w 2007 roku udowodnił, że jest to jeden z najszybciej rozwijających się ekstremalnych sportów zimowych. Udało mu się wykonać skok o długości 450 metrów, dzięki któremu zdobył absolutny rekord świata. Ten 34-letni szaleniec z Grave la Meije we francuskich Alpach kocha słońce, zimny wiatr oraz adrenalinę, która utrzymuje go przy życiu i pozwala wyznaczać nowe granice w snowkitingu. Co ciekawe, snowkiting to sport zimowy, który można uprawiać także w mieście. Jak mówi Piotr Szlązak, aby uprawiać snowkiting potrzebne są tylko zapał, Foto: Shutterstock.com, Weisse Arena Gruppa, Laax (Zero Gravity) Czekają cały rok, ekstrema otwarta przestrzeń, trochę śniegu i wiatr. Najfajniejsze miejsca w Polsce do uprawiania tej dyscypliny to zamarznięte jeziora oraz nieczynne zimą lotniska. Wakacje już za nami. Nadszedł czas, aby zaplanować zimowy wypoczynek i zagwarantować sobie trochę adrenaliny. Aby urozmaicić monotonne zjazdy z wytyczonych tras, wystarczy wybrać resort narciarski, gdzie znajduje się snowpark. W odgrodzonej części stoku znajdują się rożnych rozmiarów i kształtów przeszkody: skocznie i poręcze pipe’y, quarter-pipe’y, boxy, ławki. Wyjazdy na lodowiec organizuje m.in. Zero Gravity: Snow DJ Week (05.12-12.12, 12.12-19.12) oferuje jazdę w świetnych warunkach i Apres Ski przy polskiej muzyce klubowej na parkietach kultowych klubów w Laax; sylwestra (26.12-02.01) warto spędzić we francuskiej dolinie Les 2 Alpes i tak rozpocząć przygodę z freestyle’em snowboardowym. To w takich miejscach rodzą się gwiazdy światowego formatu jak Shaun White okrzyknięty przez magazyn „Forbes” najbogatszym uczestnikiem igrzysk olimpijskich w Vancouver. Tylko w 2009 roku wpłynęło na jego konto ponad 8 milionów dolarów. Ale nie tylko to budzi respekt i poszanowanie dla tego sportowca. Jest on prekursorem freestyle’owej odmiany snowboardu, przez cały czas stara się przekraczać własne granice oraz wymyślać nowe triki. Ćwiczy w Silverton w Kolorado, gdzie na jego potrzeby został zbudowany najnowocześniejszy na świecie specjalny obiekt snowboardingowi, którego koszt budowy wyniósł milion dolarów. Ponadto sponsor zapewnia White’owi transport helikopterem do każdego miejsca na świecie oraz stałe dostawy śniegu. 21 Coaching Po co nam odwaga? Czym jest odwaga, skąd ją bierzemy i czy można się jej nauczyć? Kiedy jest nam niezbędna, a kiedy przeradza się w brawurę albo nawet głupotę (jak potocznie nazywamy niektóre ludzkie zachowania)? Tekst: Jacek Walkiewicz Chu rchi l l twierdził, że jeśli w życiu brakuje miejsca na odwagę, to inne cnoty są bez znaczenia. Widziałem wielu, którzy ani nie byli wykształceni, ani piękni czy bogaci, a mimo to uparcie realizowali swoje cele i na pewno zasługiwali na miano ludzi sukcesu. Czym jest odwaga? Oprócz tego, że to cnota (wg Arystotelesa), to jest to umiejętność działania pomimo strachu. Bo strach jest nieodłączną emocją towarzyszącą każdemu działaniu zmierzającemu do przekraczania granic tego, co znane i bezpieczne. Doświadczenie niepokoju towarzyszy nam zawsze, kiedy się rozwijamy. A rozwój zdobywamy wtedy, gdy rzeczy nie układają się po naszej myśli. Skąd bierzemy odwagę? Na początku to rodzice są naszymi moderatorami w kwestii odważnych zachowań. Antropozofia zwraca uwagę na to, że mają na nas największy wpływ do siódmego roku życia. To, co zdecydowanie różni dzieci od dorosłych ludzi, to fakt, że ich ciekawość jest wielokrotnie silniejsza od strachu. Ważne jest, by dorośli uważali na komunikaty, które wysyłają swoim podopiecznym. Mówiąc ciągle: uważaj, nie rób tego… itd., możemy skutecznie pozbawić ich zarówno ciekawości, jak i umiejętności 22 wychodzenia ze sfery komfortu pomimo strachu i niepewności. W dorosłym życiu, kiedy możemy sami decydować o swoich zachowaniach, doświadczamy odwagi za każdym razem, kiedy właśnie odczuwamy strach przed nowym, nieznanym, trudnym do przewidzenia itd. A to oznacza, że doświadczamy jej zawsze, kiedy się rozwijamy. Pozostaje tylko rozłożyć ją na mniejsze czynniki i podobnie jak przy jedzeniu ryby fugu uważnie przełykać każdy kęs. Nowe zawsze płynie z zewnątrz. Dlatego rozwój zdobywamy wtedy, gdy rzeczy nie układają się po naszej myśli. Co składa się na odwagę? Po pierwsze, zaufanie do siebie samego. Można je zaobserwować, przyglądając się przekonaniom na własny temat. Czy są one wspierające, a przez to przydatne w trudnych życiowych sytuacjach? Zaufanie do siebie można budować na bazie własnego życiorysu, który w zdecydowanej większości przypadków pokazuje, że zawsze dawaliśmy sobie radę. Dlatego zaufanie do siebie należy budować każdego dnia i nigdy nie zapominać o wszystkim, co zrobiliśmy. Unikać jak ognia zwrotu „udało mi się”, ponieważ sugeruje przypadek, a nie nasze celowe i świadome działanie, a na końcu efekt naszych odważnych decyzji. Jak już nauczymy się ufać sobie, zaczniemy ufać również innym. To cenna umiejętność, bo w dzisiejszym świecie nikt nie jest samowystarczalny i bez pomocy innych trudno byłoby mu żyć. Drugą składową odwagi jest ryzyko. Czy skoczek spadochronowy ryzykuje więcej niż kierowca wybierający się na długi weekend do Zakopanego? Statystycznie rzecz ujmując – nie, ale wielu z tych, którzy jadą 160 km/h i wyprzedzają na trzeciego, boi się skoczyć na Coaching spadochronie. Gdzie kończy się odwaga, a zaczyna brawura i głupota? Zazwyczaj tam, gdzie ryzyko utraty zdrowia lub życia jest na tyle duże, że widać je gołym okiem i przekroczyło poziom, powyżej którego nie możemy skutecznie nim zarządzać. Im więcej ignorancji w naszym działaniu, tym większa brawura. Im więcej wiemy, przewidujemy, analizujemy i wykorzystujemy wcześniejsze swoje i innych doświadczenie, tym więcej czegoś, co bym nazwał mądrym ryzykiem – prowadzącym nas do realizacji wizji swojego życia osobistego i zawodowego. Kiedy jesteśmy gotowi zaryzykować i zrobić krok w nieznane, przychodzi czas na decyzję. To właśnie z nią ludzie mają najwięcej kłopotu. Niby już są gotowi, ale ciągle pozostają w sferze marzeń. Więc znów wszystko determinuje nasz stosunek do siebie samego, poczucie wartości, zadowolenie z dotychczasowych osiągnięć, pozytywne przekonania na swój temat itd. Ostatni element układanki pt. ODWAGA to zaangażowanie. Po podjęciu decyzji pozostaje zrobić wszystko, aby nasz cel został zrealizowany. Ludzie, którzy potrafią zaangażować się w 100% w to, co robią, są jak człowiek pochłonięty czytaniem książki na środku ruchliwego skrzyżowania. Tylko angażując się, można osiągać szczyty biznesowych i osobistych celów. Jak pracować nad odwagą? Systematycznie poprzez analizę swoich dotychczasowych dokonań budować zaufanie do siebie. Być otwartym na informacje zwrotne, które pomogą nam wyrobić sobie obraz tego, w czym jesteśmy najlepsi, a w czym nasze umiejętności są na niższym poziomie. Podglądać mistrzów, czytać książki i oglądać filmy o ludziach, którzy przekraczają granicę tego, co byśmy nazwali prozą życia. Nauczyć się żyć ze strachem. Traktować go jak sprzymierzeńca, który ma nas ostrzegać, a nie przeszkadzać w drodze do celu. Rozwijać w sobie optymizm jako trwałą dyspozycję naszego umysłu. Unikać postaw typu „ofiara”, której wszystko się przydarza i która ma poczucie, że nie ma na nic wpływu. Jacek Walkiewicz Foto: Shutterstock.com, archiwum prywatne Charyzmatyczny mówca, trener i mentor ceniony za szeroką wiedzę merytoryczną oraz inspirujący, ciekawy i pełen humoru styl prowadzenia spotkań i szkoleń. Członek Stowarzyszenia Profesjonalnych Mówców w Polsce. Autor poradnika psychologicznego „Pełna moc życia”, który pomaga w samorozwoju zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Warto pamiętać, co mówił Juliusz Cezar: „Nie ma sensu złościć się na bieg rzeczy, bo ich to i tak nic nie obchodzi” Nie stawiać na szali swojego życia i zdrowia bez naprawdę wielkich idei, które chcemy zrealizować. Dopóki żyjemy w świecie bez wojen, warto nie szastać swoim życiem. Zdefiniować swoje życiowe wartości i każde działanie analizować również w kontekście zgody z nimi. Po podjęciu decyzji nie obciążać się wątpliwościami, tylko podejmować następne tak, aby zbliżać się do celu. Pamiętać, że błędy to wielkie chwile, dlatego wyciągać z nich wnioski. Widzieć związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy swoimi działaniami i odniesionymi sukcesami. Nie obniżać wartości dotychczasowych dokonań. Być gotowym do ponoszenia konsekwencji swoich działań. Żyć z poczuciem, że to my zarządzamy życiem w zakresie, który jest nam dany. Traktować ryzyko jako nieodłączny element naszego życia. Zarządzać nim poprzez odpowiednie przygotowanie się do każdego projektu. Pytać i słuchać, czyli rozwijać w sobie refleksyjność, która pozwoli oswoić ryzyko, z którym przyjdzie się zmierzyć. Pamiętać, że nikt nie zna całego obrazu i dlatego trudno jest w krótkim terminie oceniać długoterminowe skutki naszych działań. Uczyć się od mistrzów. Warren Buffett mówi, że kapitał na giełdzie przepływa od aktywnych do cierpliwych. 23 hero 1 Design pełną parą Duet w życiu i twórczości. AZE DESIGN tworzy z dala od wielkiego zgiełku miasta, trendów i show-biznesu. Jednak to właśnie projekty z Podlasia elektryzują dziś międzynarodowy świat wytrawnych odbiorców i krytyków designu. Tekst: Basia Starecka – Jeszcze się wam nie znudziło? Kiedy wracacie do Warszawy? – pytają czasami znaDziewczyny jomi. Niezmiennie odpoznały czterech lat, od się kiedy pod- 2 1. Dywan FOLK inspirowany ukraińskim ornamentem 2. Siedziska OXO 3. Dywan NODUS wykonany ręcznie z 1,5 km bawełnianego sznurka 3 Ich styl łączy sztukę rękodzieła z nowoczesnym wzornictwem. Sporo w tym zasługi Podlasia i inspiracji, które czerpią z otoczenia 24 czas wyprowadzili dyskusji poświęconej się ze stolicykobietom na Podlasie. na rynku Dziś, sztuki jeśli mieliby w październiku się gdzieś2008 przenosić, roku. Szybko to tylkookadazało lej. się, – Najważniejszy że między nimi jestpojawiła ten pierwszy się niezwykła krok, ten energia, wspaniały sprzyjająca moment, powstawaniu w któryminicjatyw, podejmujesz kreatywnych odważnąpomysłów. decyzję. Postanowiły Potem pozostaje połączyć jedynie siły, powołując konsekwentnie do życia realizować żeńską plan grupę– mówi artystyczną Anna —Kotowicz-Puszkarewicz. Painthouse. Pod tym szyldem biorą udział w panelowych dyskusjach, konkursach, targach sztuki, Wielka wystawach ucieczka i plenerach. Każda z nich to mocna Pierwszy indywidualność, rok po ucieczce a ich ze malarstwo stolicy spędzijest nowoczesne li w rodzinnej i przykuwające wiosce Artura uwagę. przycupniętej Jednak to dzięki wśróddziałaniom białoruskich w grupie lasów, mocniej pozbawionej zapisująkasię wnalizacji pamięci iodbiorcy, internetu.a–coNie za planowaliśmy tym idzie — ponic, zyskują wydawaliśmy więcej zleceń, oszczędności, propozycji cieszyliśmy współpracy. się — sobą Wi brakiem Polsce artystom kontaktubrakuje ze światem. marszandów, Np. jeżmecenasów dżąc rowerem sztuki. po polach Trudnowsięlistopadowej przebić w pojezadynkę, dymce nawet – wspomina najzdolniejszym. Ania. Nam udało się połączyć W Warszawie siły izostawili dzięki wspólnemu intratne posady. zapałowi Ania pracowała i planowaniu jakoznajdujemy graficzka, czas Arturi energię jako architekt. na działania Oboje marketinw dużych firmach. gowe, promocyjne Brakowało—imopowiada czasu na ciszę, jedna wspólne z członkiń spędzanie Painthouse, czasu Wiorika i realizacjęZagórska. własnych pomysłów artystycznych. – Irytowało Cztery mnie, że spędzam żywioły, dnie, powieróżne doświadczenia lając te same zatwierdzone przez panów tego Z pewnością świata schematy. nie byłoby Kiedytak moja silnej pracowininia cjatywy usiadła i determinacji do kolejnegowśród projektu dziewczyn centrum handlowego, z Painthouse,podjąłem gdyby nie decyzję. różneChcę przygody robić zawodowe, coś swojegoktóre – opowiada towarzyszyły Artur. im w krętej i trudnej Mamadrodze Ani trochę artystycznej się martwiła. twórczości. Zostawić Każda etat, z nich nie wiedząc, ukończyła co będzie ASP idalej? każda,Rodzice podobnie Artura jak większość przyzwyczajeni absolwentów do wędrowniczego u stylu życia syna bez zdziwienia przyjęli pomysł powrotu AZE DESIGN – Anna Kotowicz-Puszkarewicz i Artur Puszkarewicz hero 1 w rodzime strony. Znajomi przeważnie zazdrościli i dopytywali z niedowierzaniem. – Wszyscy marzymy o wielkiej ucieczce. Tylko mało kto potrafi się na nią odważyć. Ja już wiem, że to możliwe. I aż mnie korci, żeby ruszyć gdzieś dalej – mówi Ania z szelmowskim uśmiechem. Ale z planów chyba nici, bo dopiero co kupili zabytkową drewnianą stację kolejową od PKP, którą mają zamiar wyremontować i przerobić na duży, przestronny dom z pracownią. Foto: mat. promocyjne Aze Design Zamieszanie z obrusem Na Podlasiu wreszcie było wystarczająco dużo czasu na rozmowy i prace nad wspólnymi projektami. Pierwszy z nich – obrus Messy – zauważyła znajoma, którą pasjonuje połączenie sztuki i designu. Zdjęcie obrusu wysłała portalowi Coolhunting. com, który śledzi i publikuje zjawiska będące początkami trendów w różnych dziedzinach życia. Zaraz po tym obrusem zainteresował się brytyjski portal Dezeen.com. Ku zaskoczeniu twórców w błyskawicznym tempie posypały się zamówienia z zagranicy: Włoch, Anglii i Francji. – Zupełnie nie byliśmy na to przygotowani, dopiero powoli przymierzaliśmy się do rynku. Zamówienia się mnożyły, a my mieliśmy tylko jeden projektowy egzemplarz obrusu – wspomina z uśmiechem Artur. Messy zgodnie ze swoją obietnicą w nazwie rozpoczął zamieszanie wokół AZE DESIGN. Poza sukcesem komercyjnym otrzymał wyróżnienie w konkursie „My World” organizowanym przez British Council i Narodową Galerię Sztuki „Zachęta”. Rok później znalazł się w zbiorach w muzeach narodowych Niemiec i Polski. W kolejnych projektach z pogranicza 2 architektury, grafiki użytkowej i historii sztuki artyści stawali się coraz bardziej charakterystyczni poprzez styl łączący sztukę rękodzieła z nowoczesnym wzornictwem. Sporo w tym zasługi Podlasia i inspiracji, które czerpią z otoczenia. Artur i Ania współpracują z rzemieślnikami wykorzystującymi tradycyjne techniki rzemieślnicze. Mając społeczne zacięcie, angażują się również w życie lokalnego ośrodka kultury, biorąc udział w projektach, których celem jest ocalenie ginących rzemiosł. – Pewnie jakbyśmy znaleźli się w Meksyku, projektowalibyśmy w oparciu o tamte motywy. Ale ponieważ jesteśmy właśnie tu, na wschodnim krańcu Polski, przyglądamy się tutejszym haftom czy zapomnianej sztuce wyplatania ze słomy. To naturalne jak to, że jemy teraz leczo z cukini, która rośnie u naszej sąsiadki – tłumaczy Artur. Czerpiąc z podlaskiego rękodzieła, para artystów tworzy nowy język projektowy, który mimo, ale też dzięki swojej lokalności jest doskonale rozumiany poza granicami naszego kraju, o czym świadczyć mogą nagrody i wystawy, w których duet bierze udział. W październiku można będzie oglądać jego dzieła na międzynarodowych targach designu w Tokio. Marzymy o wielkiej ucieczce, tylko mało kto potrafi się odważyć 3 1. Wieszak inspirowany słupami energetycznymi wysokiego napięcia. Wprowadza do wnętrza urbanistyczny klimat. 2. Obrus MESSY przywraca ideę tradycyjnych spotkań przy stole. A zaaranżowany na nim „bałagan” sprzyja rozluźnieniu przy wspólnym posiłku. 3. Modułowa sofa AYU wykorzystująca tradycyjny materiał plecionkarzy ADRESY SKLEPÓW: AZE design www.azedesign.pl, BEETROOT www.beetrootonline.com (salon: ul. Madalińskiego 23/7, Warszawa), FAFARAFA www.fafarafa.pl (salon: ul. St. Kostki Potockiego 2A/U1, ul. K. Chodkiewicza 8, Warszawa), STEREODESIGN www.stereodesign.pl, 9DESIGN www.9design.pl 25 urban Jungle 22 października Marcus Miller Klub Palladium, Warszawa Niepokorny, choć uwielbiany przez publiczność wychowanek Milesa Davisa. Jego bas słychać na blisko 600 albumach (m.in.: Arethy Franklin, Luthera Vandrossa, Davida Sanborna, Ala Jarreau, Mariah Carey, Eltona Johna, Briana Ferry’ego czy Franka Sinatry). Laureat Nagrody Grammy po trzech latach od brawurowego koncertu Ery Jazzu w Sali Kongresowej (2007) wraz ze swoim nowym zespołem pojawi się w warszawskim klubie Palladium i będzie to jedyny, ekskluzywny koncert w Polsce. 1 – 2 listopada Dia de los muertos Meksyk 26 października – 1 listopada 4. Festiwal Filmowy „Pięć Smaków” Kino Muranów i KINO.LAB, Warszawa Jedyny w Polsce cykliczny przegląd kinematografii krajów Azji Południowo-Wschodniej odbędzie się w tym roku już po raz czwarty. Program tej edycji to m.in. kino Singapuru, Korei (sekcja „Taste of Korea”), Tajlandii, Wietnamu. Festiwal otworzy najnowsze dzieło jednego ze współczesnych mistrzów kina azjatyckiego „Dream” Kim Ki-duka – najbardziej znanego na świecie koreańskiego reżysera, autora takich głośnych tytułów, jak: „Wiosna, lato, jesień, zima… i wiosna” (2003), „Samarytanka” (2004), „Pusty dom” (2004) czy „Łuk” (2005). Pokaz na Pięciu Smakach będzie polską premierą filmu. W listopadzie odbędą się także objazdowe edycje festiwalu w najważniejszych miastach Polski (m.in. Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu). 4 – 14 listopada Festiwal Filmów Rosyjskich „Sputnik nad Polską” Kino Kultura, Kinoteka, Warszawa Meksykańskie Zaduszki to wyjątkowo radosne święto, podczas którego czci się życie pozagrobowe i więzy rodzinne w niecodzienny sposób. Podczas najstarszego religijno-etnicznego święta, mającego swój początek w prekolumbijskich wierzeniach Azteków, ucztuje się na grobach bliskich, popijając tequilę i zajadając calaveras de dulce, czyli ludzkie czaszki zrobione z cukru, śpiewając przy tym do muzyki granej przez przechadzające się po cmentarzach tradycyjne zespoły ludowe. 26 W tym roku obok najnowszych i najbardziej odważnych rosyjskich filmów artystycznych, a także klasycznych filmów współczesnych i tych pochodzących jeszcze z okresu radzieckiego po raz pierwszy pokazane zostaną wysokobudżetowe filmy rosyjskiego mainstreamu oraz współczesna rosyjska animacja dla dorosłych. Spośród 15 konkursowych filmów jury oraz publiczność wyłonią najlepszy film festiwalu. Pokazom towarzyszyć będą wystawy, koncerty, spotkania i panele dyskusyjne. Wśród gości festiwalu Sputnik nad Polską znajdą się najważniejsze postacie rosyjskiej kinematografii, m.in. Aleksiej Bałabanow, którego twórczości zostanie poświęcona jedna z tegorocznych retrospektyw festiwalowych. Będzie to pierwsze spotkanie sławnego reżysera z polskimi dziennikarzami i widzami. urban Jungle 09 – 13 listopada Bradford Animation Festival Bradford, Wielka Brytania Co roku o nagrody festiwalu (BAF Awards) walczą najlepsze filmy animowane z całego świata. Podczas największego i najstarszego festiwalu poświęconego sztuce animacji oraz sztuce tworzenia gier wideo odbywać się będą liczne projekcje, spotkania z twórcami i warsztaty. 18 – 20 listopada Beaujolais Nouveau Festival Beaujeu, stolica regionu Beaujolais, Francja Beaujolais Nouveau nie należy do win najbardziej szlachetnych, jednak ma niezapomniany, znakomity smak, który co roku jednoczy jego fanów na całym świecie. Główne obchody święta młodego wina mają miejsce w samym sercu regionu Beaujolais, w okolicach historycznej siedziby rodu Sarmentelles. Hucznie obchodzony festiwal rozpoczyna się o piątej po południu dzień przed oficjalną premierą młodego wina. Degustacjom towarzyszą muzyka, uliczne spektakle i performance. 19 listopada – 3 stycznia Winter Wonderland 27 października – 13 lutego Museu Nacional d’Art de Catalunya Foto: materiały promocyjne, Shutterstock.com Barcelona, Hiszpania Miasto ukochane przez Pedro Almodóvara tym razem kusi niezwykłą wystawą. Muzeum Sztuki Katalońskiej zebrało pochodzącą z całego świata (z galerii i zbiorów prywatnych) imponującą kolekcję biżuterii zaprojektowanej przez wielkich artystów modernizmu i awangardy, jak: Auguste Rodin, Salvador Dalí, Max Ernst, Pablo Picasso, Hector Guimard, Josef Hoffmann, Josep Llimona, Serrurier-Bovy, Henry Van de Velde, Manolo Hugué, Paco Durrio, Xavier Nogués, Pau Gargallo, Georges Braque, Alexander Calder, Fernand Léger, Charlotte Perriand, Hans Arp, Man Ray, Julio González, Henri Laurens i wielu innych. Hyde Park, Londyn, Wielka Brytania Co roku na terenie słynącego z wolności wypowiedzi miejsca na mapie Londynu – Hyde Parku – budowane jest zimowe miasteczko, którego główną atrakcją jest ogromne bezpłatne lodowisko, na które tłumnie ściągają Londyńczycy z angielskimi celebrytami na czele. Warto je uwzględnić podczas pobytu w mieście, które słynie z jednych z najpiękniejszych świątecznych ulicznych dekoracji. 25 grudnia Peter Pan Cup Swimming Race Hyde Park, Londyn, Wielka Brytania Jeśli już jesteśmy w Londynie, nie możemy ominąć zawodów pływackich o Puchar Piotrusia Pana (jego bajkowy pomnik możemy podziwiać nieopodal w Ogrodach Kensingtońskich), których stuletnia tradycja gromadzi członków klubu pływackiego Serpentine (nazwa pochodząca od jeziora na terenie parku) witających pierwszy dzień świąt przepłynięciem dystansu 100 metrów w lodowatej wodzie. Czapka świętego Mikołaja to ich jedyna ochrona przed niską temperaturą. 27 kadr na smak Śmiech z pełnym brz Tekst: Piotr Co łączy amerykańską i europejską mentalność, trzydziestoletnią singielkę, kosmitów i kapustę? Z pozoru nic. Jednak gdy spojrzymy na wszystkie elementy przez pryzmat kliszy filmowej, okaże się, że wspólnym mianownikiem jest kuchnia naszych ulubionych bohaterów komediowych. To podczas jedzenia i przygotowywania posiłków rozgrywają się kluczowe sceny filmów: „Kapuśniaczek”, „Dziennik Bridget Jones” i „Dwa dni w Paryżu”. Duszony królik w cieniu wieży Eiffla Chyba jedyną wspólną rzeczą, jaka łączy Nowy Jork z Paryżem jest Statua Wolności zaprojektowana przez Gustawa Eiffla. Każdy z nas nosi w głowie anegdoty o Amerykanach uważających Europę za państwo oraz awersji Francuzów do innych narodowości 28 Bruś-Klepac ki przepis uchem Czyli jedzen ie ko mo w najlepszja ych komteydwiafilmowy ch . i kultur. Julie Delpy w duchu Woody’ego Allena w bardzo dowcipny i odważny sposób stara się skonfrontować te dwa odmienne światy w błyskotliwej komedii „Dwa dni w Paryżu”. Tłem do ukazania różnic we wzorcach zachowań i kulturze jest neurotyczny związek Francuzki Marion i Amerykanina Jacka. Wychowany na sterylnym jedzeniu i hamburgerach Jack swój pierwszy kontakt z Paryżem kończy porażką na miejskim targu. Widok jagnięcego mięsa, cielęcych ozorków i wieprzowych tusz przyprawia go o mdłości i jest zapowiedzią jeszcze większych problemów. Marion wraz ze swoim rubasznym ojcem uważają tę sytuację za dowcipną i bez zastanowienia zapraszają go na wspólny lunch. Zmuszenie się do zjedzenia popisowego dania pana domu okazuje się jedyną możliwością Jacka do wkupienia się w łaski, okazania szacunku rodzinie Marion, z którą i tak ma ograniczony kontakt ze względów językowych. W momencie pojawienia się na stole duszonego królika w białym winie sytuacja znacznie się komplikuje. Wracają uprzedzenia do nieznanych smaków, wspomnienie przyjaciela z dzieciństwa – królika – i doświadczenia z felernego dnia na targu. Wspólny posiłek staje się wstępem do dalszych przygód pary podczas tych, wydawałoby się, romantycznych dwóch dni w Paryżu. Duszony królik z warzywami Składniki: 1 tusza królika, 6 ząbków czosnku 300 g masła, 3 gałązki świeżego rozmarynu, 4 młode marchewki, 4 cebule dymki, 4 plastry wędzonego boczku, 1 seler naciowy, 200 ml białego wytrawnego wina stołowego, sól, pieprz, oliwa. Tuszę królika kroimy na równe części. Marynujemy przez 45 minut w kilku łyżkach oliwy, 3 rozgniecionych ząbkach czosnku, soli i pieprzu. Gdy królik się zamarynuje, w naczyniu żaroodpornym rozpuszczamy masło, dodajemy 4 łyżki oliwy, posiekany czosnek, seler naciowy, całe gałązki rozmarynu, obrane marchewki, posiekaną dymkę. Każdy kawałek zamarynowanego królika obwijamy w plasterek boczku i wkładamy do naczynia żaroodpornego, dolewamy wino, a następnie wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 st. C na godzinę. Gdy podczas pieczenia będzie za mało płynu, dolewamy po trochu wody, tak aby dno naczynia się nie przypaliło. przepis . Miejsce kobiety jest w kuchni... Zupa z porów Bridget Jones Składniki: 4 duże pory, 1 cebula, 2 główki czosnku, 1 l wywaru warzywnego (może być z kostki), pół szklanki gęstej śmietany, 2 łyżki masła, sól, pieprz, gałka muszkatołowa. W garnku rozgrzewamy masło. Dodajemy posiekany czosnek, cebulę i białe części z 2 porów. Dusimy wszystko pod przykryciem 10 minut, uważając, żeby czosnek się nie przypalił. Później dodajemy wywar warzywny i pozostałe 2 pory w całości (by uzyskać efekt Bridget Jones związujemy pory niebieską włóczką). Gotujemy wszystko pod przykryciem godzinę. Zdejmujemy zupę z ognia. Wyjmujemy pory, miksujemy na gładką masę i wlewamy do wywaru. Po ostygnięciu dodajemy sól, utartą gałkę muszkatołową, śmietanę i pieprz. …gdzie powinna wygodnie siedzieć przy stole, delektując się winem i widokiem ukochanego mężczyzny, który dla niej gotuje. Najlepszym przykładem na to jest główna bohaterka „Dziennika Bridget Jones”. Trzydziestoletnia singielka z obsesją na punkcie samotności, słabością do mężczyzn, słodyczy, papierosów i alkoholu. Po paśmie niepowodzeń otrzymuje angaż w telewizji, który zamierza uczcić kolacją ze swoimi przyjaciółmi. Nie wie jednak, że posiłek odmieni jej życie i szczęśliwie skieruje na nią uczucia Marka Darcy’ego, flegmatycznego kolegi z dzieciństwa. Jej nieudana zupa jarzynowa koloru niebieskiego urzeka Marka. Podczas niezjadliwego posiłku rodzi się między nimi nić porozumienia, dając Markowi siłę, aby w kulminacyjnej scenie filmu stanąć w obronie godności Bridget i poniżyć jej byłego, znienawidzonego szefa. . Glaude (Louis de Funès) oraz Krzywus, bohaterowie filmu „Kapuśniaczek”, jesień swojego życia postanowili leniwie spędzić w burbońskiej wsi gdzieś na prowincji Francji. Czas płynie im wolno na zwadach, wspólnym piciu nalewek i zajadaniu się kapuśniakiem. Jednak do czasu. Tytułowy kapuśniak, gotowany z wielką pieczołowitością i zamiłowaniem, przesądza o losach wioski i dwóch starszych panów. Kilka baniek zupy wywiezionych przez zaprzyjaźnionego przybysza z kosmosu na odległą planetę zjednuje Glaude’owi oddanych sprzymierzeńców pomagających wieśniakom w walce z merem, który za wszelką cenę chce w wiosce wybudować kompleks rozrywkowy w miejscu, gdzie mieszkają staruszkowie. Kapuśniak okazuje się doskonałym towarem eksportowym, za który Glaude otrzymuje nieoczekiwany podarunek pozwalający mu szczęśliwie spędzić resztę życia w towarzystwie przyjaciela, zupy i anyżówki. przepis Foto: Shutterstock.com, EastNews, mat. promocyjne Kino Świat Kosmita i kapusta Kapuśniak Glaude’a Składniki: pół główki białej kapusty, 1 mała cebula, 2 ząbki czosnku, 1 l wywaru drobiowego (może być z kostki), 1 puszka krojonych pomidorów, 10 dag boczku wędzonego, oliwa z oliwek, 100 ml czerwonego wytrawnego wina, sól i pieprz. W garnku rozgrzewamy oliwę, dodajemy pokrojony w kostkę boczek, drobno posiekany czosnek i cebulę. Smażymy, aż wszystko zacznie brązowieć. Dolewamy wino i czekamy, aż trochę odparuje. Następnie dodajemy drobno posiekaną kapustę i pomidory. Gdy zacznie wrzeć, dolewamy cały wywar. Dodajemy sól i pieprz do smaku. Gotujemy pod przykryciem około godziny. Kapusta musi zmięknąć, a zupa przejść wszystkimi smakami. 29 lider Jedz, módl się, kochaj, zarabiaj Czyli jak odnaleźć siebie i zarobić przy okazji masę pieniędzy według recepty Elizabeth Gilbert. Tekst: Basia Starecka Przed sukcesem „Jedz, módl się, ko- „Jedz, módl się, kochaj” Elizabeth Gilbert – jak pewna kobieta wybrała się do Italii, Indii i Indonezji w poszukiwaniu wszystkiego. Wydawnictwo Rebis 2010 30 chaj” lubiła myśleć o sobie jako o specjalistce od męskich tematów. Pracując ponad dekadę jako dziennikarka ekskluzywnego męskiego magazynu „GQ”, za swoje artykuły zdobyła trzy nominacje do National Magazine Award. W tym czasie powstały też dwie książki – zbiór kowbojskich opowiadań „Imiona kwiatów i dziewcząt” nagrodzony Pushcart Prize i nominowany do Pen/Hemingway Award oraz powieść „Ludzie z wysp” będąca psychologicznym portretem wyspiarskiej społeczności. Być może Elizabeth Gilbert dalej pisałaby reportaże o poszukiwaniach kałamarnicy olbrzymiej w Nowej Zelandii, gdyby nie kryzys osobisty. Mając 30 lat, doszła do życiowej ściany. Nieudane małżeństwo, wyczerpujący proces rozwodowy, w końcu strata wszystkich środków do życia spowodowały, że Gilbert, zazwyczaj pełna energii i ciekawości świata, osiągnęła emocjonalne dno. Żeby się z niego wygrzebać, próbowała wszystkich znanych ludziom Zachodu sposobów. Pytania współczesnej kobiety Foto: mat. promocyjne wydawnictwa Rebis, Sony Pictures Cztery miesiące upłynęły pisarce na odzyskiwaniu radości życia poprzez spożywanie zawrotnych dawek węglowodanów. Jak się okazało, nic tak nie poprawia humoru jak doskonała neapolitańska pizza doprawiona konwersacją w języku, którego melodia sprawia ogromną przyjemność. Oczywiście pomijając gelato (lody), które Gilbert pochłaniała około pięciu razy dziennie. Zrelaksowana i najedzona kolejne cztery miesiące pojechała spędzić w hinduskiej Aśramie, gdzie co dzień uczyła się sztuki medytacji i bliskości ze sobą. Po długim czasie odosobnienia i nieustannego wewnętrznego dialogu wreszcie znalazła się na Bali, gdzie podsumowała dotychczasowe cielesne i duchowe nauki w całość, wyciągając z nich konkretne wnioski na przyszłość oraz przede wszystkim odnajdując wielką miłość w postaci Brazylijczyka Filipe. Z pamiętnika pisanego w trakcie podróży tuż po powrocie pisarki powstała książka pt. „Jedz, módl się, kochaj”, która w zawrotnie szybkim czasie znalazła się na pierwszym miejscu listy bestsellerów „New York Timesa”, utrzymując się na podium przez 57 tygodni i sprzedając się w nakładzie 7 milionów egzemplarzy. O jej sukcesie zadecydowały kobiety, dla których książka Gilbert obok serialu „Seks w wielkim mieście” stała się prawdziwą współczesną biblią. Elizabeth Gilbert udało się przekazać w bardzo jasny i prosty sposób całkowicie realną i możliwą do zrealizowania przy odrobinie czasu i pieniędzy receptę na sens i radość życia we współczesnym świecie. I choć Hollywoodzka bajka książce wielu zarzuca banał, to nie jest w stanie zaprzeczyć, że jest ona niezwykle sprawnie, radośnie i czarująco napisana i doskonale odpowiada na potrzeby współczesnego czytelnika spragnionego wskazówek dotyczących szczęśliwego uduchowionego życia. – Moja książka wcale nie odpowiada na pytania – precyzuje Gilbert. – Ona je stawia. Wydaje mi się, że fenomen tej książki polega na tym, że napisała ją biała, świadoma siebie i świata, wykształcona kobieta z początku XXI wieku, która zadaje sobie takie same pytania jak inne jej podobne na całym świecie. Z pewnością potwierdza to fakt, że prawa do „Jedz, módl się, kochaj” sprzedane zostały do 40 krajów na świecie. Oraz że pytania „kim jestem?”, „czego chcę?”, „co ja tu robię?” są na tyle uniwersalne, że zadają je sobie również mężczyźni. – Dostałam e-maila od pewnego czytelnika – opowiada Gilbert – który znalazł moją książkę na stoliku nocnym przy łóżku swojej dziewczyny. Ponieważ książka była już wtedy szalenie popularna wśród kobiet, opakował ją w okładkę pisma pornograficznego, by nikt nie zauważył, co czyta. Jednak kiedy pochłonięty wzruszającym rozdziałem o Indiach zaczął szlochać nad nią w drodze do pracy metrem, zorientował się po jakiejś chwili, że stanowi niecodzienny widok i wszyscy przyglądają się mu z zainteresowaniem. Po chwili namysłu zerwał okładkę i krzyknął: „Nie wstydzę się czytać »Jedz, módl się, kochaj«”! Niewątpliwie nie byłoby sukcesu, gdyby nie osobista historia autorki, którą włożyła na strony książki. Fenomen głównie polega na bardzo prawdziwej, emocjonalnej historii trzydziestolatki na życiowym zakręcie, z którą utożsamić się może wiele kobiet, choćby Oprah Winfrey, Hillary Clinton czy Meg Ryan, które są zdeklarowanymi fankami pisarki. – Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Julia Roberts, która oświadczyła mi, że jest właśnie po lekturze „Jedz, módl się, kochaj” , bardzo chce ją zekranizować i zagrać główną rolę! Nie pozostawało mi nic innego do powiedzenia jak „świetnie” – wspomina z uśmiechem autorka. W pierwszy weekend w Stanach film zarobił 23 miliony dolarów. – Kiedy podczas premierowego pokazu Julia Roberts z ekranu odezwała się, mówiąc: „Nazywam się Elizabeth Gilbert, jestem pisarką”, pomyślałam oburzona: „Co ona gada, przecież to ja nią jestem!”. Nie mam problemu, by wyraźnie określić, gdzie kończy się Julia Roberts, a zaczynam ja – opowiada pisarka z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru. – Nigdy do końca nie zrozumiałam, skąd ta rakietowa trajektoria, na jaką wzbiły się zarówno książka, jak i film, dlatego to wszystko jest dla mnie nieco surrealistycznym doświadczeniem. Efekt Elizabeth Gilbert Na rynku ukazała się właśnie kontynuacja słynnej książki pt. „I że cię nie opuszczę”, w której tym razem autorka rusza w podróż po historii transformacji związków małżeńskich, poszukując recepty na udany związek. Czy odniesie sukces jak jej poprzedniczka? – Nie mam pojęcia – odpowiada autorka. – O jedno mogę się założyć. Tytuł „Jedz, módl się, kochaj” znajdzie się z pewnością w pierwszym zdaniu mojego nekrologu. 31 felieton Odważni trochę inaczej panowanie nad strachem, a nie brak strachu”. Jak zwykle krótko i celnie. Brak strachu to głupota, nieodpowiedzialność, bezmyślność, brak wyobraźni. Czy ten, kto się nie boi, zastanawia się nad tym, co robi? Czy myśli o konsekwencjach, o tym, co zniszczy po drodze? Nie jest odwagą skoczyć i się zabić, bo jak mawiał Napoleon: „Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć”. Samobójcy uciekają od problemu, nie walczą z nim, dają wyraz swojej bezradności. Pojęcie odwagi często nabiera dziś innego wymiaru niż w przeszłości. W sytuacji bez wieloletnich, krwawych wojen, bez pojedynków, bez wypraw w nieznane krainy pojęcie odwagi odnosimy obecnie raczej do odwagi cywilnej, do postawy wobec otaczającej rzeczywistości niż wobec realnego fizycznego niebezpieczeństwa. Namiastką bohaterskich, odważnych czynów stają się dokonania wirtualne. W świecie gier jesteśmy wielcy, niepokonani i odważni, wroga kładziemy pokotem, a jeżeli akurat nie, to po napisie „game over” możemy spróbować jeszcze raz. W komentarzach internetowych śmiało szafujemy mocnymi ocenami – tym mocniejszymi i dosadniejszymi, im większa anonimowość, która jest naszą tarczą – wpisując kolejny obraźliwy (oczywiście podpisany nickiem, a nie własnym nazwiskiem) komentarz pod artykułem w necie. Na portalach społecznościowych zamieszczamy zdjęcia ze skoków bungee i nurkowania głębinowego, pomijając kłopoty rodzinne czy utratę 32 pracy. I czujemy się wielcy. W realu obrastamy tłuszczykiem, bo siłownia czy nawet spacer są zbyt męczące. Gdy w autobusie chuligan kogoś zaczepia, wciskamy nos w gazetę lub wysiadamy na najbliższym przystanku. Sąsiadowi, którego obsmarowaliśmy na portalu dzielnicowym za niesprzątanie po piesku, mówimy grzecznie „dzień dobry”. A jeśli po powrocie do domu czy pracy pozostanie lekki niesmak za ten brak odwagi, nazywamy go niechęcią do burd i awantur, sami siebie oszukując. Inaczej oczywiście bywa w grupie. Wtedy odwaga wzrasta wprost proporcjonalnie do liczebności grupy. Najodważniej więc prezentujemy się na przykład jako kibice meczów piłkarskich, choć manifestacje – zawsze w słusznej sprawie – też bywają dobrą okazją. Mniejsza grupa też daje wsparcie. Z kilkoma kumplami łatwiej zwrócić uwagę przypadkowemu przechodniowi, że krzywo na nas patrzy, a w pociągu – że ktoś powinien nam ustąpić miejsca. „Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu” Wracając do odważnych w internecie (czyli „odważnych inaczej”) definicja z Wikipedii: „Odwaga cywilna jest szczególnym rodzajem odwagi. Jest to postawa, która polega na występowaniu w obronie swoich racji, nawet jeżeli wiąże się to z wysokimi sankcjami i kosztami społecznymi. Jej podstawowym elementem jest występowanie pod swoim imieniem i nazwiskiem, czyli podpisywanie się pod swoimi własnymi wypowiedziami (…)”. Tekst: Andrzej Pągowski Foto: Kulikowski & Żołyński Mark Twain powiedział: „Odwaga to
Podobne dokumenty
nie walcz z trendem! paul krugman base jumping
Zarząd: Rafał Plewiński, Łukasz Skalski, Erika Król; Dyrektor wydawnicza: Marzena Mróz; Redaktor naczelna: Basia Starecka, [email protected]; Zespół redakcyjny: Jerzy Jezierowicz, Piotr Br...
Bardziej szczegółowo