Angela - Copernicus Securities SA

Transkrypt

Angela - Copernicus Securities SA
Grupa Copernicus
numer 2 (8) 2012
str. 10
rynek forex
dla odważnych
Tu szczęście sprzyja
tylko dobrze przygotowanym
str. 16
pomysł
na biznes
Nie taki startup
straszny
Angela
Merkel
żelazna dziewczynka
zaciska pasa
edytorial
Stocznia jachtowa Delphia Yachts, założona w 1990 roku przez braci Piotra i Wojciecha Kot, jest obecnie największym producentem
jachtów żaglowych w kraju, oferującym modele o długościach od 7 do 15m. Budowa jachtu to kompleksowy proces wymagający
specjalistycznej wiedzy technicznej. Delphia Yachts łączy taką wiedzę z doświadczeniem i zaawansowaną technologią, tworząc
jednostki najwyższej klasy.
Fot. na okładce: Associated Press/East News; fot.: materiały prasowe Grupy Copernicus
Szanowni Państwo
K
iedy zamykaliśmy ten numer, który trzymają Państwo w dłoniach, dosłownie moment dzielił nas od
rozpoczęcia UEFA EURO 2012! Polska pewnie znowu się podzieliła… na kibiców
i tych niezainteresowanych. Długo czekaliśmy na wydarzenie sportowe tej rangi
i życzę kibicom, aby nic nie zmąciło ich radości z oglądania meczów. A tym, którzy
nie kibicują, życzę, aby zauważyli pozytywne skutki tego wydarzenia, np. te związane z rozbudową infrastruktury.
Kiedy pisałem poprzedni wstępniak, wydawało się, że grecka rozgrywka powoli zmierza do
szczęśliwego finału. Politycy w tym pięknym kraju mieli odwagę uświadomić obywatelom,
że lata życia na kredyt się skończyły i trzeba zacząć ciężko pracować. Inwestorzy posiadający greckie obligacje doszli do wniosku, że te papiery są warte znacznie mniej, niż to wynika
z zapisów księgowych, i podjęli odważną decyzję, aby umorzyć Grekom znaczną część zobowiązań. Jednak sami mieszkańcy Grecji nie odważyli się w ostatnich wyborach zagłosować na te partie, które chcą dokończyć reformy, tylko wybrali polityków, którzy nie mają
odwagi i obiecują gruszki na wierzbie. Kolejny etap, czyli powtórzone wybory – 17 czerwca.
Zobaczymy, czy można się nauczyć odwagi w tak krótkim czasie. Wstępne sondaże wskazują, że tak, ale przyszłość nigdy nie była tak trudna do przewidzenia jak obecnie.
Są i pozytywne efekty greckiej zawieruchy – złotówka się osłabia, dzięki czemu rośnie konkurencyjność naszego eksportu. Mamy również szczęście, że Niemcy – nasz główny partner
handlowy – radzą sobie nieźle. Rentowność obligacji niemieckich jest na rekordowo niskim
poziomie, ale to nic – Szwajcarzy pobierają opłaty za przechowywanie środków u nich.
Na ostatniej aukcji rentowność obligacji dwuletnich spadła do minus 0,18 proc. w skali roku.
znaczący wzrost wartości. Dla innych – odwaga inwestowania w sposób bardzo konserwatywny i unikania
strat. Mam nadzieję, że znajdą Państwo coś dla siebie.
Jak się zapewne Państwo domyślają, w tym numerze koncentrujemy się właśnie na odwadze. Stąd
Angela Merkel na okładce, żelazna pani kanclerz
w trudnej sytuacji. Jaki będzie jej nowy plan dla
Europy? O graczach na rynku Forex również przyjęło się myśleć jak o największych ryzykantach, czy
słusznie? Podpowiadamy Państwu, jak grać i nie
tracić na rynku walutowym. A dla poszukujących
inwestycji mamy coś na miarę sukcesu Marka
Zuckerberga – startupy!
Zapraszam do lektury
Marcin Billewicz
Prezes Zarządu Copernicus Securities SA
Żyjemy w ciekawych czasach, a jedną z najważniejszych cech przy inwestowaniu środków
jest odwaga. Dla jednych będzie to odwaga kupowania przecenionych aktywów i czekania na
www.delphiayachts.eu
% | 2 (8) 2012
1
edytorial
Stocznia jachtowa Delphia Yachts, założona w 1990 roku przez braci Piotra i Wojciecha Kot, jest obecnie największym producentem
jachtów żaglowych w kraju, oferującym modele o długościach od 7 do 15m. Budowa jachtu to kompleksowy proces wymagający
specjalistycznej wiedzy technicznej. Delphia Yachts łączy taką wiedzę z doświadczeniem i zaawansowaną technologią, tworząc
jednostki najwyższej klasy.
Fot. na okładce: Associated Press/East News; fot.: materiały prasowe Grupy Copernicus
Szanowni Państwo
K
iedy zamykaliśmy ten numer, który trzymają Państwo w dłoniach, dosłownie moment dzielił nas od
rozpoczęcia UEFA EURO 2012! Polska pewnie znowu się podzieliła… na kibiców
i tych niezainteresowanych. Długo czekaliśmy na wydarzenie sportowe tej rangi
i życzę kibicom, aby nic nie zmąciło ich radości z oglądania meczów. A tym, którzy
nie kibicują, życzę, aby zauważyli pozytywne skutki tego wydarzenia, np. te związane z rozbudową infrastruktury.
Kiedy pisałem poprzedni wstępniak, wydawało się, że grecka rozgrywka powoli zmierza do
szczęśliwego finału. Politycy w tym pięknym kraju mieli odwagę uświadomić obywatelom,
że lata życia na kredyt się skończyły i trzeba zacząć ciężko pracować. Inwestorzy posiadający greckie obligacje doszli do wniosku, że te papiery są warte znacznie mniej, niż to wynika
z zapisów księgowych, i podjęli odważną decyzję, aby umorzyć Grekom znaczną część zobowiązań. Jednak sami mieszkańcy Grecji nie odważyli się w ostatnich wyborach zagłosować na te partie, które chcą dokończyć reformy, tylko wybrali polityków, którzy nie mają
odwagi i obiecują gruszki na wierzbie. Kolejny etap, czyli powtórzone wybory – 17 czerwca.
Zobaczymy, czy można się nauczyć odwagi w tak krótkim czasie. Wstępne sondaże wskazują, że tak, ale przyszłość nigdy nie była tak trudna do przewidzenia jak obecnie.
Są i pozytywne efekty greckiej zawieruchy – złotówka się osłabia, dzięki czemu rośnie konkurencyjność naszego eksportu. Mamy również szczęście, że Niemcy – nasz główny partner
handlowy – radzą sobie nieźle. Rentowność obligacji niemieckich jest na rekordowo niskim
poziomie, ale to nic – Szwajcarzy pobierają opłaty za przechowywanie środków u nich.
Na ostatniej aukcji rentowność obligacji dwuletnich spadła do minus 0,18 proc. w skali roku.
znaczący wzrost wartości. Dla innych – odwaga inwestowania w sposób bardzo konserwatywny i unikania
strat. Mam nadzieję, że znajdą Państwo coś dla siebie.
Jak się zapewne Państwo domyślają, w tym numerze koncentrujemy się właśnie na odwadze. Stąd
Angela Merkel na okładce, żelazna pani kanclerz
w trudnej sytuacji. Jaki będzie jej nowy plan dla
Europy? O graczach na rynku Forex również przyjęło się myśleć jak o największych ryzykantach, czy
słusznie? Podpowiadamy Państwu, jak grać i nie
tracić na rynku walutowym. A dla poszukujących
inwestycji mamy coś na miarę sukcesu Marka
Zuckerberga – startupy!
Zapraszam do lektury
Marcin Billewicz
Prezes Zarządu Copernicus Securities SA
Żyjemy w ciekawych czasach, a jedną z najważniejszych cech przy inwestowaniu środków
jest odwaga. Dla jednych będzie to odwaga kupowania przecenionych aktywów i czekania na
www.delphiayachts.eu
% | 2 (8) 2012
1
spis treści
Finanse&Biznes
Zarabianie pieniędzy jest ekscytujące
temat
kwartału:
odwaga
30
10
inwestor
30
coaching
18
lider
32
kadr na smak
26
w drodze
36
ostatnie słowo
Rynek Forex dla lubiących ryzyko
Angela Merkel – żelazna dziewczynka
Parki rozrywki tylko dla odważnych
Finanse&Biznes
2
Odwaga, czyli sprostać nieznanemu
Moc z talerza superbohatera
Jakub Żulczyk odważnie o swoich słabościach
Po godzinach
4
% z kwarTału
24
% na mapie
5
Subiektywnie o finansach
28
Postać
34
klub gentlemana
Co słychać w Grupie Copernicus?
Maciej Samcik: Fundusze inwestycyjne
bardziej rentowne od kont oszczędnościowych
6
% z wydarzeń
8
Rozmowy o pieniądzach
Po czterech stronach długu
Lato pełne wydarzeń
Damien Hirst – artysta czy biznesmen?
Warszawa business friendly
Czas na wyrafinowane techniki zarządzania
– wywiad z Tomaszem Glinickim
rynek
14
pomysł na biznes
20
półka z książkami
22
gadające głowy
Paliwa na szóstkę
Jak zarobić na plotce
Nie taki startup straszny
Nie tylko o inwestowaniu
Przyjdzie walec i wyrówna,
czyli politycy o ustawie emerytalnej
% | 2 (8) 2012
Magazyn „%”; Właściciel: Grupa Copernicus,
Salzburg Center, ul. Grójecka 5, 02-019 Warszawa, tel.: +48 22 44 00 100
Redakcja, projekt graficzny, reklama, produkcja:
Novimedia Sp. z o.o.
(Novimedia jest częścią Grupy Wydawniczej Zwierciadło)
www.novimedia.pl
[Zespół – Dyrektor Wydawniczy: Monika Maciąg, Szef Redakcji: Angelika Kucińska,
Wydawca: Basia Starecka, Szef Studia Graficznego: Diana Borowska,
Senior Art Graphic: Paweł Rygol, Korekta: Elżbieta Woźniak, Fotoedycja:
Piotr W. Bartoszek, Produkcja: Michał Seredin, Szef Biura Reklamy Grupy Zwierciadło:
Elżbieta Hołubka, e-mail: [email protected]]
Jeśli nie chcą Państwo znajdować się na liście dystrybucyjnej magazynu „%”,
prosimy o informację zwrotną na adres: [email protected].
Fot.: Shutterstock
12
wymagający
rynek forex
rozmowy
o pieniądzach
po czterech
stronach długu
jak zarobić
na plotce
Zajęcie dla prawdziwych
inwestorów
czy rosyjska ruletka?
Subfundusz Dłużny
Skarbowy Plus
na duży plus
Fundusze dłużne nie
rozczarują, gdy rynek
jest trudny
50 mln odsłon tygodniowo.
Konkurencja nie dorasta
Pudelkowi do pięt
spis treści
Finanse&Biznes
Zarabianie pieniędzy jest ekscytujące
temat
kwartału:
odwaga
30
10
inwestor
30
coaching
18
lider
32
kadr na smak
26
w drodze
36
ostatnie słowo
Rynek Forex dla lubiących ryzyko
Angela Merkel – żelazna dziewczynka
Parki rozrywki tylko dla odważnych
Finanse&Biznes
2
Odwaga, czyli sprostać nieznanemu
Moc z talerza superbohatera
Jakub Żulczyk odważnie o swoich słabościach
Po godzinach
4
% z kwarTału
24
% na mapie
5
Subiektywnie o finansach
28
Postać
34
klub gentlemana
Co słychać w Grupie Copernicus?
Maciej Samcik: Fundusze inwestycyjne
bardziej rentowne od kont oszczędnościowych
6
% z wydarzeń
8
Rozmowy o pieniądzach
Po czterech stronach długu
Lato pełne wydarzeń
Damien Hirst – artysta czy biznesmen?
Warszawa business friendly
Czas na wyrafinowane techniki zarządzania
– wywiad z Tomaszem Glinickim
rynek
14
pomysł na biznes
20
półka z książkami
22
gadające głowy
Paliwa na szóstkę
Jak zarobić na plotce
Nie taki startup straszny
Nie tylko o inwestowaniu
Przyjdzie walec i wyrówna,
czyli politycy o ustawie emerytalnej
% | 2 (8) 2012
Magazyn „%”; Właściciel: Grupa Copernicus,
Salzburg Center, ul. Grójecka 5, 02-019 Warszawa, tel.: +48 22 44 00 100
Redakcja, projekt graficzny, reklama, produkcja:
Novimedia Sp. z o.o.
(Novimedia jest częścią Grupy Wydawniczej Zwierciadło)
www.novimedia.pl
[Zespół – Dyrektor Wydawniczy: Monika Maciąg, Szef Redakcji: Angelika Kucińska,
Wydawca: Basia Starecka, Szef Studia Graficznego: Diana Borowska,
Senior Art Graphic: Paweł Rygol, Korekta: Elżbieta Woźniak, Fotoedycja:
Piotr W. Bartoszek, Produkcja: Michał Seredin, Szef Biura Reklamy Grupy Zwierciadło:
Elżbieta Hołubka, e-mail: [email protected]]
Jeśli nie chcą Państwo znajdować się na liście dystrybucyjnej magazynu „%”,
prosimy o informację zwrotną na adres: [email protected].
Fot.: Shutterstock
12
wymagający
rynek forex
rozmowy
o pieniądzach
po czterech
stronach długu
jak zarobić
na plotce
Zajęcie dla prawdziwych
inwestorów
czy rosyjska ruletka?
Subfundusz Dłużny
Skarbowy Plus
na duży plus
Fundusze dłużne nie
rozczarują, gdy rynek
jest trudny
50 mln odsłon tygodniowo.
Konkurencja nie dorasta
Pudelkowi do pięt
% z kwartału
subiektywnie o finansach
Bardzo dobre
z nowym produktem
wyniki zarządzania
w subfunduszach
Copernicus
Bartosz Arenin, który od grudnia
2011 r. zarządza Subfunduszem
Akcji Dywidendowych, za ostatnie
3 miesiące wypracował stopę zwrotu na poziomie -7,4%. Subfundusz
akcji pod opieką nowego zarządzającego Jacka Wojtona (objął stanowisko 1 marca 2012 r.) osiągnął natomiast stopę zwrotu -7,7%. W tym
samym czasie najlepszy fundusz
inwestycyjny otwarty wypracował
tylko nieznacznie lepszą stopę zwrotu w wysokości -6,9%, najsłabszy
-17,8%, a indeks szerokiego rynku
WIG spadł o -11,18%. Subfundusz
Akcji Dywidendowych znacząco
wyprzedził konkurencję pod względem wypracowanej stopy zwrotu od
początku 2012 r. W tym czasie jego
W I kwartale 2012 r. oferta Towarzystwa powiększyła się o nowy subfundusz, który wchodzi w skład parasola Copernicus FIO: Subfundusz Płynnościowy Plus.
uczestnicy zarobili 17,8%. Na drugim miejscu, z dużo niższym zyskiem 7,9%, znalazł się kolejny fundusz, a najgorszy fundusz otwarty
stracił -6,6%. W tym samym okresie
WIG spadł o -1,95%.
„Aktywne zarządzanie oraz staranne dostosowanie portfela do aktualnej sytuacji na rynku pozwoliło nam wypracować zadowalające
wyniki. Będziemy nadal pracować
na zadowolenie naszych klientów
z inwestycji w zarządzane przez
nas fundusze i konsekwentnie
utrzymywać się w czołówkach rankingów” – stwierdził Jacek Wojton.
„Decyzja dotycząca zmian w zespole zarządzających przyniosła
oczekiwane efekty. Dołożymy
wszelkich starań, aby w dalszym
ciągu osiągać wyniki lepsze od
benchmarków” – powiedział Marcin Billewicz, członek Zarządu
Copernicus Capital TFI.
Fundusz lokuje aktywa w instrumenty rynku pieniężnego oraz inne dłużne papiery wartościowe, w przypadku których czas pozostający do wykupu
nie przekracza jednego roku lub wysokość oprocentowania jest ustalana dla
okresów nie dłuższych niż jeden rok.
„13 marca 2012 r. Copernicus Capital TFI otrzymało zgodę Komisji Nadzoru Finansowego na uruchomienie nowego funduszu – Płynnościowego Plus,
w czerwcu natomiast spodziewam się zielonego światła dla kolejnego – Skarbowego Plus. Dzięki tym dwóm produktom nasza oferta funduszy otwartych
– dostępnych dla szerokiego grona odbiorców – staje się w pełni zoptymalizowana. Inwestor będzie miał pełen wybór, od najbardziej ryzykownych funduszy
akcji i akcji dywidendowych, poprzez nasz flagowy fundusz dłużnych papierów
korporacyjnych, po najmniej ryzykowny płynnościowy i dłużny skarbowy”
– powiedział Marcin Billewicz, członek Zarządu Copernicus Capital TFI SA.
Wartość aktywów zgromadzonych w parasolu Copernicus FIO wynosi 240 mln
zł. Na koniec roku towarzystwo chciałoby pozyskać 0,5 mld zł. W pozyskiwaniu
aktywów towarzystwu ma pomóc współpraca z nowymi dystrybutorami.
„Celujemy w największe sieci dystrybucji, takie jak PKO BP. Mamy również bardzo dobrze rozwiniętą wewnętrzną sieć dystrybutorów, którzy będą odpowiedzialni za sprzedaż naszych nowych produktów” – dodał Marcin Billewicz.
Coraz lepsze wyniki finansowe
Grupy Copernicus
% | 2 (8) 2012
bloger finansowy,
dziennikarz „Gazety
Wyborczej”
W
kwietniu na rynku funduszy inwestycyjnych zdarzyła się rzecz, której jeszcze rok czy dwa lata temu nikt by się nie
spodziewał. Otóż na pierwsze miejsce
w klasyfikacji najpopularniejszych wśród klientów funduszy przebiły się, po raz
pierwszy od siedmiu lat, fundusze inwestujące w obligacje. Polacy ulokowali w nich
już ponad 24 mld zł, czyli niemal co czwartą złotówkę spośród wszystkich, które
w ogóle trzymają u powierników. To kolejny dowód na to, że posiadacze oszczędności coraz częściej dostrzegają w funduszach sensowną alternatywę nie tylko dla
samodzielnych inwestycji na giełdzie, ale i do zagospodarowania tej nieco bezpieczniejszej części oszczędności.
Oczywiście, trudno porównywać stopień bezpieczeństwa funduszu inwestującego
w obligacje – zwłaszcza jeśli mówimy o funduszu lokującym w obligacje korporacyjne – z gwarantowaną przez państwo lokatą bankową. Niełatwo więc dostrzec w funduszach obligacji klasyczną alternatywę dla bankowego depozytu. Ale na przykładzie
wielkiego sukcesu obligacyjnych powierników z pewnością można już wysnuć wniosek, że Polacy zaczynają doceniać kreatywne rozwiązania inwestycyjne nie tylko wtedy, gdy dotyczą one agresywnego zarządzania aktywami.
Nikogo chyba nie trzeba przekonywać do kreatywności polskich asset managerów, jeśli chodzi o ryzykowne formy lokowania pieniędzy. Fundusze inwestujące na rynku
wierzytelności czy uruchomione niedawno funduszowe nowinki pozwalające zarabiać
na spadku (tak, to nie przejęzyczenie!) cen złota lub ropy naftowej to tylko pierwsze
z brzegu przykłady. A mógłbym mnożyć je niemal bez końca. Co więcej, kreatywność szefów TFI wygrywa ze sztampą i nudą zwykłych funduszy akcji. Gdy fundusze
aktywów niepublicznych biją rekordy popularności (osiągnęły w kwietniu tego roku
18 mld zł aktywów i 17 proc. udziałów w rynku), zwykłe fundusze akcji tracą
Po trzech miesiącach 2012 r. Grupa Kapitałowa Copernicus odnotowała skonsolidowany zysk netto za I kwartał na
poziomie 2 982 316,14 zł, co stanowi przeszło 3,5-krotny
wzrost w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Poziom kapitałów własnych grupy na dzień 31 marca
2012 r. kształtował się na poziomie 47 246 172,10 zł w stosunku do poziomu z dnia 31 grudnia 2011 r. w wysokości
45 739 026,53 zł.
W I kwartale 2012 r. Grupa Copernicus osiągnęła przychody
ze sprzedaży netto wartości 9,1 mln zł. Na koniec I kwartału
łączna wartość aktywów znajdujących się w aktywnym zarządzaniu przekroczyła kwotę 231 mln zł, z czego 211 mln zł
przypadło na aktywa Copernicus FIO Subfundusz Papierów
Dłużnych Korporacyjnych. Łączna kwota wszystkich aktywów zarządzanych przez Copernicus Capital TFI SA przekroczyła 6,9 mld zł, z czego 5,9 mld zł stanowiły fundusze inwestycyjne zamknięte, a 0,82 mld zł – fundusze sekurytyzacyjne.
W trzech pierwszych miesiącach 2012 r. Dom Maklerski Copernicus Securities SA zrealizował projekty w zakresie emisji
obligacji na kwotę około 266 mln zł. 4
Maciej Samcik
Fot.: Shutterstock
Subfundusze akcyjne zarządzane
przez specjalistów z Copernicus
Capital TFI SA znalazły się na 3.
i 4. miejscu wśród funduszy ze swojej kategorii (według Analiz Online) w okresie ostatnich 3 miesięcy.
Bezpiecznie
i z biglem
Copernicus Capital TFI
Duża część Polaków jest
mentalnie gotowa na to,
by fundusze przechwyciły choćby część
ich oszczędności gromadzonych w bankach
popularność i udziały w rynku, tak jak wcześniej
pozycję lidera straciły fundusze zrównoważone.
Oczywiście, można powiedzieć, że to po części wynik słabszej koniunktury na rynku akcji i gdyby na
giełdę wróciła hossa, klienci przeprosiliby się z funduszami akcji, ale ja uważam, że niezależnie od uwarunkowań rynkowych czas prostych funduszy opartych na akcjach z indeksu WIG20 powoli przemija.
Za kilka lat, kiedy w Polsce karierę zrobią – a wierzę,
że zrobią! – jednostki indeksowe (tzw. ETF-y), nikt
już nie będzie tęsknił za funduszami inwestującymi „po prostu” w akcje dużych spółek albo małych
spółek. Takie inwestycje będzie można kupić taniej
w ramach ETF-ów. Wygrają ci, którzy będą potrafili
wykrzesać z siebie więcej kreatywności. Tak jak dziś
wygrywają kreatywni asset managerowie proponujący strategie oparte na aktywach niepublicznych.
Mam nadzieję, że rozbudzone obecnie zainteresowanie publiczności relatywnie bezpieczną częścią funduszowego rynku, czyli funduszami obligacji, skłoni
też zarządzających do większej pomysłowości na tej
niwie. Widać, że duża część Polaków jest mentalnie
gotowa na to, by fundusze przechwyciły choćby część
ich oszczędności gromadzonych w bankach. Czekają
tylko na atrakcyjne propozycje, intrygujące pomysły,
fundusze bezpieczne, ale z biglem. A przecież nawet
w dziedzinie funduszy pieniężnych i gotówkowych
można pokusić się o stworzenie pomysłu inwestycyjnego innego niż wszystkie, węziej sprofilowanego,
a dzięki temu dającego szansę na podbicie serc klientów znudzonych przetrzymywaniem pieniędzy na
kontach oszczędnościowych.
Fundusze mają stosunkowo mało czasu, by zabłysnąć pomysłowością na polu w miarę bezpiecznych
inwestycji, bo bankowcy już w drugiej połowie tego
roku mogą przypuścić kolejną ofensywę w walce
o depozyty. A jeśli oprocentowanie lokat – ostatnio słabnące po skasowaniu lokat antybelkowych
– ruszy w górę, funduszom inwestycyjnym znów
trudniej będzie błysnąć i wyróżnić się w tłoku.
A bezpieczne fundusze naprawdę mogłyby się stać
drugą, niebankową nóżką naszych bezpiecznych
oszczędności. Bo na razie, jeśli porównać kwoty
uciułane przez Polaków w bankach (700 mld zł)
i w funduszach pieniężnych, gotówkowych oraz obligacyjnych (w sumie jakieś 45 mld zł), te ostatnie są
co najwyżej nibynóżką.
% | 2 (8) 2012
5
% z kwartału
subiektywnie o finansach
Bardzo dobre
z nowym produktem
wyniki zarządzania
w subfunduszach
Copernicus
Bartosz Arenin, który od grudnia
2011 r. zarządza Subfunduszem
Akcji Dywidendowych, za ostatnie
3 miesiące wypracował stopę zwrotu na poziomie -7,4%. Subfundusz
akcji pod opieką nowego zarządzającego Jacka Wojtona (objął stanowisko 1 marca 2012 r.) osiągnął natomiast stopę zwrotu -7,7%. W tym
samym czasie najlepszy fundusz
inwestycyjny otwarty wypracował
tylko nieznacznie lepszą stopę zwrotu w wysokości -6,9%, najsłabszy
-17,8%, a indeks szerokiego rynku
WIG spadł o -11,18%. Subfundusz
Akcji Dywidendowych znacząco
wyprzedził konkurencję pod względem wypracowanej stopy zwrotu od
początku 2012 r. W tym czasie jego
W I kwartale 2012 r. oferta Towarzystwa powiększyła się o nowy subfundusz, który wchodzi w skład parasola Copernicus FIO: Subfundusz Płynnościowy Plus.
uczestnicy zarobili 17,8%. Na drugim miejscu, z dużo niższym zyskiem 7,9%, znalazł się kolejny fundusz, a najgorszy fundusz otwarty
stracił -6,6%. W tym samym okresie
WIG spadł o -1,95%.
„Aktywne zarządzanie oraz staranne dostosowanie portfela do aktualnej sytuacji na rynku pozwoliło nam wypracować zadowalające
wyniki. Będziemy nadal pracować
na zadowolenie naszych klientów
z inwestycji w zarządzane przez
nas fundusze i konsekwentnie
utrzymywać się w czołówkach rankingów” – stwierdził Jacek Wojton.
„Decyzja dotycząca zmian w zespole zarządzających przyniosła
oczekiwane efekty. Dołożymy
wszelkich starań, aby w dalszym
ciągu osiągać wyniki lepsze od
benchmarków” – powiedział Marcin Billewicz, członek Zarządu
Copernicus Capital TFI.
Fundusz lokuje aktywa w instrumenty rynku pieniężnego oraz inne dłużne papiery wartościowe, w przypadku których czas pozostający do wykupu
nie przekracza jednego roku lub wysokość oprocentowania jest ustalana dla
okresów nie dłuższych niż jeden rok.
„13 marca 2012 r. Copernicus Capital TFI otrzymało zgodę Komisji Nadzoru Finansowego na uruchomienie nowego funduszu – Płynnościowego Plus,
w czerwcu natomiast spodziewam się zielonego światła dla kolejnego – Skarbowego Plus. Dzięki tym dwóm produktom nasza oferta funduszy otwartych
– dostępnych dla szerokiego grona odbiorców – staje się w pełni zoptymalizowana. Inwestor będzie miał pełen wybór, od najbardziej ryzykownych funduszy
akcji i akcji dywidendowych, poprzez nasz flagowy fundusz dłużnych papierów
korporacyjnych, po najmniej ryzykowny płynnościowy i dłużny skarbowy”
– powiedział Marcin Billewicz, członek Zarządu Copernicus Capital TFI SA.
Wartość aktywów zgromadzonych w parasolu Copernicus FIO wynosi 240 mln
zł. Na koniec roku towarzystwo chciałoby pozyskać 0,5 mld zł. W pozyskiwaniu
aktywów towarzystwu ma pomóc współpraca z nowymi dystrybutorami.
„Celujemy w największe sieci dystrybucji, takie jak PKO BP. Mamy również bardzo dobrze rozwiniętą wewnętrzną sieć dystrybutorów, którzy będą odpowiedzialni za sprzedaż naszych nowych produktów” – dodał Marcin Billewicz.
Coraz lepsze wyniki finansowe
Grupy Copernicus
% | 2 (8) 2012
bloger finansowy,
dziennikarz „Gazety
Wyborczej”
W
kwietniu na rynku funduszy inwestycyjnych zdarzyła się rzecz, której jeszcze rok czy dwa lata temu nikt by się nie
spodziewał. Otóż na pierwsze miejsce
w klasyfikacji najpopularniejszych wśród klientów funduszy przebiły się, po raz
pierwszy od siedmiu lat, fundusze inwestujące w obligacje. Polacy ulokowali w nich
już ponad 24 mld zł, czyli niemal co czwartą złotówkę spośród wszystkich, które
w ogóle trzymają u powierników. To kolejny dowód na to, że posiadacze oszczędności coraz częściej dostrzegają w funduszach sensowną alternatywę nie tylko dla
samodzielnych inwestycji na giełdzie, ale i do zagospodarowania tej nieco bezpieczniejszej części oszczędności.
Oczywiście, trudno porównywać stopień bezpieczeństwa funduszu inwestującego
w obligacje – zwłaszcza jeśli mówimy o funduszu lokującym w obligacje korporacyjne – z gwarantowaną przez państwo lokatą bankową. Niełatwo więc dostrzec w funduszach obligacji klasyczną alternatywę dla bankowego depozytu. Ale na przykładzie
wielkiego sukcesu obligacyjnych powierników z pewnością można już wysnuć wniosek, że Polacy zaczynają doceniać kreatywne rozwiązania inwestycyjne nie tylko wtedy, gdy dotyczą one agresywnego zarządzania aktywami.
Nikogo chyba nie trzeba przekonywać do kreatywności polskich asset managerów, jeśli chodzi o ryzykowne formy lokowania pieniędzy. Fundusze inwestujące na rynku
wierzytelności czy uruchomione niedawno funduszowe nowinki pozwalające zarabiać
na spadku (tak, to nie przejęzyczenie!) cen złota lub ropy naftowej to tylko pierwsze
z brzegu przykłady. A mógłbym mnożyć je niemal bez końca. Co więcej, kreatywność szefów TFI wygrywa ze sztampą i nudą zwykłych funduszy akcji. Gdy fundusze
aktywów niepublicznych biją rekordy popularności (osiągnęły w kwietniu tego roku
18 mld zł aktywów i 17 proc. udziałów w rynku), zwykłe fundusze akcji tracą
Po trzech miesiącach 2012 r. Grupa Kapitałowa Copernicus odnotowała skonsolidowany zysk netto za I kwartał na
poziomie 2 982 316,14 zł, co stanowi przeszło 3,5-krotny
wzrost w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Poziom kapitałów własnych grupy na dzień 31 marca
2012 r. kształtował się na poziomie 47 246 172,10 zł w stosunku do poziomu z dnia 31 grudnia 2011 r. w wysokości
45 739 026,53 zł.
W I kwartale 2012 r. Grupa Copernicus osiągnęła przychody
ze sprzedaży netto wartości 9,1 mln zł. Na koniec I kwartału
łączna wartość aktywów znajdujących się w aktywnym zarządzaniu przekroczyła kwotę 231 mln zł, z czego 211 mln zł
przypadło na aktywa Copernicus FIO Subfundusz Papierów
Dłużnych Korporacyjnych. Łączna kwota wszystkich aktywów zarządzanych przez Copernicus Capital TFI SA przekroczyła 6,9 mld zł, z czego 5,9 mld zł stanowiły fundusze inwestycyjne zamknięte, a 0,82 mld zł – fundusze sekurytyzacyjne.
W trzech pierwszych miesiącach 2012 r. Dom Maklerski Copernicus Securities SA zrealizował projekty w zakresie emisji
obligacji na kwotę około 266 mln zł. 4
Maciej Samcik
Fot.: Shutterstock
Subfundusze akcyjne zarządzane
przez specjalistów z Copernicus
Capital TFI SA znalazły się na 3.
i 4. miejscu wśród funduszy ze swojej kategorii (według Analiz Online) w okresie ostatnich 3 miesięcy.
Bezpiecznie
i z biglem
Copernicus Capital TFI
Duża część Polaków jest
mentalnie gotowa na to,
by fundusze przechwyciły choćby część
ich oszczędności gromadzonych w bankach
popularność i udziały w rynku, tak jak wcześniej
pozycję lidera straciły fundusze zrównoważone.
Oczywiście, można powiedzieć, że to po części wynik słabszej koniunktury na rynku akcji i gdyby na
giełdę wróciła hossa, klienci przeprosiliby się z funduszami akcji, ale ja uważam, że niezależnie od uwarunkowań rynkowych czas prostych funduszy opartych na akcjach z indeksu WIG20 powoli przemija.
Za kilka lat, kiedy w Polsce karierę zrobią – a wierzę,
że zrobią! – jednostki indeksowe (tzw. ETF-y), nikt
już nie będzie tęsknił za funduszami inwestującymi „po prostu” w akcje dużych spółek albo małych
spółek. Takie inwestycje będzie można kupić taniej
w ramach ETF-ów. Wygrają ci, którzy będą potrafili
wykrzesać z siebie więcej kreatywności. Tak jak dziś
wygrywają kreatywni asset managerowie proponujący strategie oparte na aktywach niepublicznych.
Mam nadzieję, że rozbudzone obecnie zainteresowanie publiczności relatywnie bezpieczną częścią funduszowego rynku, czyli funduszami obligacji, skłoni
też zarządzających do większej pomysłowości na tej
niwie. Widać, że duża część Polaków jest mentalnie
gotowa na to, by fundusze przechwyciły choćby część
ich oszczędności gromadzonych w bankach. Czekają
tylko na atrakcyjne propozycje, intrygujące pomysły,
fundusze bezpieczne, ale z biglem. A przecież nawet
w dziedzinie funduszy pieniężnych i gotówkowych
można pokusić się o stworzenie pomysłu inwestycyjnego innego niż wszystkie, węziej sprofilowanego,
a dzięki temu dającego szansę na podbicie serc klientów znudzonych przetrzymywaniem pieniędzy na
kontach oszczędnościowych.
Fundusze mają stosunkowo mało czasu, by zabłysnąć pomysłowością na polu w miarę bezpiecznych
inwestycji, bo bankowcy już w drugiej połowie tego
roku mogą przypuścić kolejną ofensywę w walce
o depozyty. A jeśli oprocentowanie lokat – ostatnio słabnące po skasowaniu lokat antybelkowych
– ruszy w górę, funduszom inwestycyjnym znów
trudniej będzie błysnąć i wyróżnić się w tłoku.
A bezpieczne fundusze naprawdę mogłyby się stać
drugą, niebankową nóżką naszych bezpiecznych
oszczędności. Bo na razie, jeśli porównać kwoty
uciułane przez Polaków w bankach (700 mld zł)
i w funduszach pieniężnych, gotówkowych oraz obligacyjnych (w sumie jakieś 45 mld zł), te ostatnie są
co najwyżej nibynóżką.
% | 2 (8) 2012
5
% Z WYDARZEŃ
% Z WYDARZEŃ
Po czterech stronach
z kłopotami strefy euro. Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde powiedziała,
że państwa Europy w celu obniżania
zadłużenia powinny „trzymać ręce
na kierownicy”, nawet jeśli dyscyplina
fiskalna będzie oznaczała przejściowe
spowolnienie ich gospodarek i spadek
wpływów podatkowych.
Jednak wyborcy w strefie euro mają
dość dyskusji o oszczędnościach
i wyrzeczeniach. Nie tylko w pogrążonej w zapaści Grecji, ale i we
Francji. Chcą, by pieniądze z budżetów wciąż trafiały do kieszeni społeczeństwa. Czy strefa euro, rozluźniając politykę fiskalną ze względów
politycznych, zamiast „rąk na kierownicy” zafunduje sobie w drugiej
połowie 2012 r. prawdziwą „jazdę
bez trzymanki”? Narastające prawdopodobieństwo opuszczenia przez
Grecję strefy euro czy obawy o rozpad obszaru wspólnej waluty wciąż
wiszą nad rynkami.
Jak duże mogą być dalsze spadki na
giełdach, jeśli ten scenariusz zacznie
się realizować? Inwestorzy wolą nie
sprawdzać tego na akcjach w swoich
portfelach. Już od dłuższego czasu
świadomi zagrożeń płynących z rynku giełdowego chętnie lokują środki
w obligacjach.
Inwestorzy poszukują
alternatywy
Już wkrótce trzy z pięciu
subfunduszy z parasola
Copernicus FIO będą aktywne na
rynku długu. Ich strategia zakłada
nawiązywanie do segmentu rynku,
z którego Copernicus stworzył
swój główny atut – rynku obligacji
przedsiębiorstw
Tekst: Marek Kwiatkowski
6
% | 2 (8) 2012
H
istoria specjalizacji Grupy Copernicus w obligacjach korporacyjnych
rozpoczęła się od obsługi emitentów – organizowania w imieniu przedsiębiorstw ofert papierów
dłużnych. Na bazie tego doświadczenia powstał Subfundusz Obligacji
Korporacyjnych. W miarę rozwoju
Copernicus stworzył dwa subfundusze dłużne operujące na papierach
dłużnych skarbowych. Dzisiaj grupa
zarządza towarzystwem funduszy,
które wyróżnia się na tle kraju dużą
specjalizacją w rynku długu.
Fundusze dłużne
nie rozczarowują,
gdy rynek jest trudny.
Tak jak obecnie
Od początku lutego 2012 r. główne indeksy warszawskiej giełdy mają trend
spadkowy. Przeceny akcji i u nas,
i w całej Europie wzmogły się w maju
pod wpływem czynników makroekonomicznych i politycznych związanych
Fot.: Shutterstock
długU
Ten rynkowy trend i bogate doświadczenie pomogły Grupie Copernicus
rozwinąć Subfundusz Obligacji Korporacyjnych. Obecnie, z aktywami
przekraczającymi 200 mln zł, jest on
sztandarowym produktem Copernicus Capital TFI.
Atutami tego typu funduszy są niezależność od ryzyka stóp procentowych, wahań cen na rynku długu
i stosunkowo wysokie bezpieczeństwo przy stopie zwrotu wyższej od
tych, które dają lokaty bankowe.
Obligacje korporacyjne są jednak
obciążone ryzykiem emitenta. Rynek miał okazję przekonać się o tym
w przypadku spółki Dolnośląskie
Surowce Skalne. DSS, będące zarówno spółką giełdową, jak i emitentem
obligacji, znalazły się w upadłości.
Dotknęło to zarówno inwestorów
giełdowych, jak i obligatariuszy
spółki, w tym TFI. Copernicus, który wcześniej miał w portfelu papiery
dłużne DSS, zawczasu zamknął pozycję, pozbywając się obligacji. Jednak ci, którzy zostali z długiem DSS
w portfelu, mają ograniczone szanse
na odzyskanie swoich należności.
Czy strefa euro, rozluźniając politykę
fiskalną ze względów politycznych,
zamiast „rąk na kierownicy”
zafunduje sobie w drugiej połowie 2012 r. prawdziwą
„jazdę bez trzymanki”?
Rynek przedsiębiorstw
jest nadal stabilny
i perspektywiczny
Czy upadłość DSS oznacza początek końca boomu, o którym jeszcze
niedawno mówiło się w przypadku rynku obligacji korporacyjnych
w Polsce? Zdecydowanie nie. Jak
wyjaśnia Tomasz Glinicki, zastępca
dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami Copernicus Capital
TFI, takie sytuacje są nieuniknione.
Ryzyko na tym rynku jest powszechne i nic zaskakującego w tym, że co
jakiś czas czarny scenariusz może
się urzeczywistnić. Wydarzenie to
może być jednak dla inwestujących
w obligacje przypomnieniem, że liczenie na bardzo duże spready nie
zawsze się opłaca. Jednocześnie na
aktualności zyskuje zasada, żeby nie
wkładać zbyt wielu jajek do jednego
koszyka, czyli w ujęciu rynku finansowego – wystarczająco dywersyfikować portfel.
Z drugiej strony wciąż nie brak inwestorów o dużym apetycie na ryzyko. Należą do nich ci, którzy objęli
certyfikaty uruchomionego przez
Copernicusa funduszu zamkniętego
High Yield FIZ. Jego zakładana stopa zwrotu to 12-15 proc. rocznie przy
jednocześnie dość dużym ryzyku.
Dla porównania oprocentowanie obligacji korporacyjnych notowanych
na Catalyst nieznacznie przekracza
10 proc.
Firmy potrzebują źródeł
finansowania
O rozwoju rynku długu przedsiębiorstw w dalszym ciągu będą decydować czynniki, które dotychczas
napędzały rozwój segmentu. Kryzys
wśród największych europejskich
banków przekłada się na restrykcyjną politykę kredytową ich filii w Polsce. Dlatego przedsiębiorcy, zamiast
stawać na głowie, by uzyskać kredyt,
rozważają pozyskanie finansowania
w drodze emisji obligacji. Na ich
korzyść przemawia w miarę stabilna
sytuacja makroekonomiczna naszego kraju, która częściowo ogranicza
ryzyko kredytowe. Obecnie dużo
dyskutuje się o problemach polskich
firm budowlanych, których obligacje
chętnie kupowały TFI. Jednak często bywa tak, że jeśli dużo mówi się
o kłopotach jakiejś spółki, właśnie
to jest dobry moment na kupno jej
papierów.
Dla każdego coś
odpowiednio bezpiecznego
Inwestorzy, których rynek obligacji korporacyjnych nie przekonuje,
mogą wybrać z oferty Copernicusa
coś bardziej bezpiecznego, i nadal
zarabiać więcej niż na lokacie. To dla
nich uruchomiono w marcu Subfundusz Płynnościowy Plus. W kwietniu, miesiąc po uruchomieniu, w jego
zarządzaniu były już aktywa warte
blisko 20 mln zł i można się spodziewać dalszego napływu środków.
Fundusz ten sprawdzi się w przypadku inwestorów, którym zależy na
łatwości wycofania się z inwestycji
w razie potrzeby – nabywa on głównie aktywa bardzo płynne, o okresie
do wykupu wynoszącym maksymalnie dwanaście miesięcy. To bony,
krótkoterminowe skarbowe papiery
dłużne oraz certyfikaty depozytowe.
Jednak i w tym funduszu znajduje się
domieszka długu firm, co pozwoli na
uzyskanie stopy zwrotu nieco lepszej
niż przy operacjach prowadzonych
wyłącznie na rynku pieniądza.
bo w długoterminowe obligacje skarbowe. Jednak zachęceni pozytywnymi doświadczeniami z rynku długu
przedsiębiorstw eksperci Copernicusa nie wykluczają, że i ten subfundusz może nabywać obligacje firm,
by zwiększyć stopę zwrotu. W zależności od sytuacji rynkowej ich udział
w portfelu może sięgnąć 30 proc.
W ostatnich kwartałach polskie
fundusze akcyjne i mieszane były
w trudnej sytuacji. Inwestorzy masowo wycofywali z nich środki, a trudna sytuacja na giełdach powodowała
utratę wartości jednostek. Najwięksi
pesymiści uważają, że nawet jeśli
Europa wyjdzie z obecnego kryzysu,
czeka ją scenariusz japoński, czyli
stagnacja. To oznaczałoby fatalną
przyszłość dla rynków akcji i inwestujących w te papiery funduszy.
W takiej sytuacji również fundusze obligacyjne nie miałyby pola do
działania, jednak wciąż zyskiwałyby
na tle akcyjnych. Czy tak będzie?
Tego dziś nie wiemy. Zdaniem optymistów dane o europejskim kryzysie
są przesadzone, a dodatkowo żadna
bessa nie trwa wiecznie. Gdyby optymizm na rynki powrócił, kto wie,
może Copernicus miałby okazję do
wzbogacenia swojej oferty o jeszcze
jeden subfundusz, np. grający na akcjach zagranicznych spółek.
Nawet w najbardziej
bezpiecznym funduszu
jest miejsce dla długu
korporacyjnego
I wreszcie dla inwestorów chcących
bezpiecznie lokować oszczędności
na dłuższy okres jest w parasolu
Copernicus FIO Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus (patrz rozmowa
z jego zarządzającym na stronie 8-9).
Będzie on inwestował bezpiecznie,
% | 2 (8) 2012
7
% Z WYDARZEŃ
% Z WYDARZEŃ
Po czterech stronach
z kłopotami strefy euro. Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde powiedziała,
że państwa Europy w celu obniżania
zadłużenia powinny „trzymać ręce
na kierownicy”, nawet jeśli dyscyplina
fiskalna będzie oznaczała przejściowe
spowolnienie ich gospodarek i spadek
wpływów podatkowych.
Jednak wyborcy w strefie euro mają
dość dyskusji o oszczędnościach
i wyrzeczeniach. Nie tylko w pogrążonej w zapaści Grecji, ale i we
Francji. Chcą, by pieniądze z budżetów wciąż trafiały do kieszeni społeczeństwa. Czy strefa euro, rozluźniając politykę fiskalną ze względów
politycznych, zamiast „rąk na kierownicy” zafunduje sobie w drugiej
połowie 2012 r. prawdziwą „jazdę
bez trzymanki”? Narastające prawdopodobieństwo opuszczenia przez
Grecję strefy euro czy obawy o rozpad obszaru wspólnej waluty wciąż
wiszą nad rynkami.
Jak duże mogą być dalsze spadki na
giełdach, jeśli ten scenariusz zacznie
się realizować? Inwestorzy wolą nie
sprawdzać tego na akcjach w swoich
portfelach. Już od dłuższego czasu
świadomi zagrożeń płynących z rynku giełdowego chętnie lokują środki
w obligacjach.
Inwestorzy poszukują
alternatywy
Już wkrótce trzy z pięciu
subfunduszy z parasola
Copernicus FIO będą aktywne na
rynku długu. Ich strategia zakłada
nawiązywanie do segmentu rynku,
z którego Copernicus stworzył
swój główny atut – rynku obligacji
przedsiębiorstw
Tekst: Marek Kwiatkowski
6
% | 2 (8) 2012
H
istoria specjalizacji Grupy Copernicus w obligacjach korporacyjnych
rozpoczęła się od obsługi emitentów – organizowania w imieniu przedsiębiorstw ofert papierów
dłużnych. Na bazie tego doświadczenia powstał Subfundusz Obligacji
Korporacyjnych. W miarę rozwoju
Copernicus stworzył dwa subfundusze dłużne operujące na papierach
dłużnych skarbowych. Dzisiaj grupa
zarządza towarzystwem funduszy,
które wyróżnia się na tle kraju dużą
specjalizacją w rynku długu.
Fundusze dłużne
nie rozczarowują,
gdy rynek jest trudny.
Tak jak obecnie
Od początku lutego 2012 r. główne indeksy warszawskiej giełdy mają trend
spadkowy. Przeceny akcji i u nas,
i w całej Europie wzmogły się w maju
pod wpływem czynników makroekonomicznych i politycznych związanych
Fot.: Shutterstock
długU
Ten rynkowy trend i bogate doświadczenie pomogły Grupie Copernicus
rozwinąć Subfundusz Obligacji Korporacyjnych. Obecnie, z aktywami
przekraczającymi 200 mln zł, jest on
sztandarowym produktem Copernicus Capital TFI.
Atutami tego typu funduszy są niezależność od ryzyka stóp procentowych, wahań cen na rynku długu
i stosunkowo wysokie bezpieczeństwo przy stopie zwrotu wyższej od
tych, które dają lokaty bankowe.
Obligacje korporacyjne są jednak
obciążone ryzykiem emitenta. Rynek miał okazję przekonać się o tym
w przypadku spółki Dolnośląskie
Surowce Skalne. DSS, będące zarówno spółką giełdową, jak i emitentem
obligacji, znalazły się w upadłości.
Dotknęło to zarówno inwestorów
giełdowych, jak i obligatariuszy
spółki, w tym TFI. Copernicus, który wcześniej miał w portfelu papiery
dłużne DSS, zawczasu zamknął pozycję, pozbywając się obligacji. Jednak ci, którzy zostali z długiem DSS
w portfelu, mają ograniczone szanse
na odzyskanie swoich należności.
Czy strefa euro, rozluźniając politykę
fiskalną ze względów politycznych,
zamiast „rąk na kierownicy”
zafunduje sobie w drugiej połowie 2012 r. prawdziwą
„jazdę bez trzymanki”?
Rynek przedsiębiorstw
jest nadal stabilny
i perspektywiczny
Czy upadłość DSS oznacza początek końca boomu, o którym jeszcze
niedawno mówiło się w przypadku rynku obligacji korporacyjnych
w Polsce? Zdecydowanie nie. Jak
wyjaśnia Tomasz Glinicki, zastępca
dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami Copernicus Capital
TFI, takie sytuacje są nieuniknione.
Ryzyko na tym rynku jest powszechne i nic zaskakującego w tym, że co
jakiś czas czarny scenariusz może
się urzeczywistnić. Wydarzenie to
może być jednak dla inwestujących
w obligacje przypomnieniem, że liczenie na bardzo duże spready nie
zawsze się opłaca. Jednocześnie na
aktualności zyskuje zasada, żeby nie
wkładać zbyt wielu jajek do jednego
koszyka, czyli w ujęciu rynku finansowego – wystarczająco dywersyfikować portfel.
Z drugiej strony wciąż nie brak inwestorów o dużym apetycie na ryzyko. Należą do nich ci, którzy objęli
certyfikaty uruchomionego przez
Copernicusa funduszu zamkniętego
High Yield FIZ. Jego zakładana stopa zwrotu to 12-15 proc. rocznie przy
jednocześnie dość dużym ryzyku.
Dla porównania oprocentowanie obligacji korporacyjnych notowanych
na Catalyst nieznacznie przekracza
10 proc.
Firmy potrzebują źródeł
finansowania
O rozwoju rynku długu przedsiębiorstw w dalszym ciągu będą decydować czynniki, które dotychczas
napędzały rozwój segmentu. Kryzys
wśród największych europejskich
banków przekłada się na restrykcyjną politykę kredytową ich filii w Polsce. Dlatego przedsiębiorcy, zamiast
stawać na głowie, by uzyskać kredyt,
rozważają pozyskanie finansowania
w drodze emisji obligacji. Na ich
korzyść przemawia w miarę stabilna
sytuacja makroekonomiczna naszego kraju, która częściowo ogranicza
ryzyko kredytowe. Obecnie dużo
dyskutuje się o problemach polskich
firm budowlanych, których obligacje
chętnie kupowały TFI. Jednak często bywa tak, że jeśli dużo mówi się
o kłopotach jakiejś spółki, właśnie
to jest dobry moment na kupno jej
papierów.
Dla każdego coś
odpowiednio bezpiecznego
Inwestorzy, których rynek obligacji korporacyjnych nie przekonuje,
mogą wybrać z oferty Copernicusa
coś bardziej bezpiecznego, i nadal
zarabiać więcej niż na lokacie. To dla
nich uruchomiono w marcu Subfundusz Płynnościowy Plus. W kwietniu, miesiąc po uruchomieniu, w jego
zarządzaniu były już aktywa warte
blisko 20 mln zł i można się spodziewać dalszego napływu środków.
Fundusz ten sprawdzi się w przypadku inwestorów, którym zależy na
łatwości wycofania się z inwestycji
w razie potrzeby – nabywa on głównie aktywa bardzo płynne, o okresie
do wykupu wynoszącym maksymalnie dwanaście miesięcy. To bony,
krótkoterminowe skarbowe papiery
dłużne oraz certyfikaty depozytowe.
Jednak i w tym funduszu znajduje się
domieszka długu firm, co pozwoli na
uzyskanie stopy zwrotu nieco lepszej
niż przy operacjach prowadzonych
wyłącznie na rynku pieniądza.
bo w długoterminowe obligacje skarbowe. Jednak zachęceni pozytywnymi doświadczeniami z rynku długu
przedsiębiorstw eksperci Copernicusa nie wykluczają, że i ten subfundusz może nabywać obligacje firm,
by zwiększyć stopę zwrotu. W zależności od sytuacji rynkowej ich udział
w portfelu może sięgnąć 30 proc.
W ostatnich kwartałach polskie
fundusze akcyjne i mieszane były
w trudnej sytuacji. Inwestorzy masowo wycofywali z nich środki, a trudna sytuacja na giełdach powodowała
utratę wartości jednostek. Najwięksi
pesymiści uważają, że nawet jeśli
Europa wyjdzie z obecnego kryzysu,
czeka ją scenariusz japoński, czyli
stagnacja. To oznaczałoby fatalną
przyszłość dla rynków akcji i inwestujących w te papiery funduszy.
W takiej sytuacji również fundusze obligacyjne nie miałyby pola do
działania, jednak wciąż zyskiwałyby
na tle akcyjnych. Czy tak będzie?
Tego dziś nie wiemy. Zdaniem optymistów dane o europejskim kryzysie
są przesadzone, a dodatkowo żadna
bessa nie trwa wiecznie. Gdyby optymizm na rynki powrócił, kto wie,
może Copernicus miałby okazję do
wzbogacenia swojej oferty o jeszcze
jeden subfundusz, np. grający na akcjach zagranicznych spółek.
Nawet w najbardziej
bezpiecznym funduszu
jest miejsce dla długu
korporacyjnego
I wreszcie dla inwestorów chcących
bezpiecznie lokować oszczędności
na dłuższy okres jest w parasolu
Copernicus FIO Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus (patrz rozmowa
z jego zarządzającym na stronie 8-9).
Będzie on inwestował bezpiecznie,
% | 2 (8) 2012
7
rozmowy o pieniądzach
rozmowy o pieniądzach
T
owarzystwo Funduszy
Inwestycyjnych Copernicus rozwija parasol
Copernicus FIO. Przyszedł czas na utworzenie w ramach
niego piątego już subfunduszu – Dłużnego Skarbowego Plus. O nowym produkcie rozmawiamy z zarządzającym
nim Tomaszem Glinickim, zastępcą
dyrektora Departamentu Zarządzania
Aktywami Copernicus Capital TFI.
techniki
zarządzania
Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus – plus za aktywne zarządzanie portfelem
i wyszukiwanie okazji do zarobku, które stwarza rynek obligacji państwowych
Z Tomaszem Glinickim, zastępcą dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami Copernicus Capital TFI, rozmawia Halina Białokozowicz
8
% | 2 (8) 2012
Fot.: Shutterstock, Piotr W. Bartoszek
Czas na wyrafinowane
Fundusz otwarty Copernicus stosunkowo niedawno wzbogacił się o subfundusz płynnościowy, lokujący aktywa głównie w instrumenty rynku.
Czy nowy Subfundusz Skarbowy Plus
jest w stosunku do niego alternatywą,
czy jest w jakimś stopniu zbliżony?
Chociaż oba subfundusze są aktywne na rynku państwowych papierów
dłużnych, dość mocno się od siebie
różnią. Podstawowa różnica między
nimi dotyczy duracji portfeli, czyli
średniego okresu do wykupu. W przypadku subfunduszu płynnościowego
duracja wynosi rok, natomiast termin
zapadalności portfela subfunduszu
obligacji skarbowych w zasadzie jest
nieograniczony, gdyż w jego skład
wejdą papiery nawet dwudziestoletnie.
Będziemy więc poruszać się na długim
końcu krzywej rentowności. Im bardziej długoterminowe obligacje i im
bliżej końca tej krzywej, tym większe
ryzyko stopy procentowej ponosimy
dzisiaj. Chcemy, by ten portfel był nastawiony na odpowiednio szybkie wychwytywanie w odpowiednim czasie
zmian krzywych dochodowości i zarabianie na tym.
Czy to ryzykowna strategia?
Ryzyko istnieje zawsze. Rzecz w tym,
by umieć je zidentyfikować i odpowiednio wykorzystać. Rynek obligacji jest fascynujący, ponieważ daje
bardzo szerokie instrumentarium.
Mamy np. cały rynek IRS (Interest
Rate Swaps, instrumenty finansowe
stanowiące formę zabezpieczenia
przed ryzykiem zmiany stóp procentowych). Chcąc osiągnąć zakładaną
stopę zwrotu z inwestycji na rynku
obligacji, można sięgać po rozmaite
strategie, np. zamieniać oprocentowanie papierów ze stałych na zmienne i odwrotnie, w zależności od tego,
czy oczekuje się podwyżki, czy obniżenia stóp procentowych przez Radę
Polityki Pieniężnej. To jednak nie
koniec, bo obecnie nie zawsze jest
tak, że fundusz obligacji musi być na
długiej pozycji, czyli dokonywać kupna. Można również stosować krótką
sprzedaż. Konstrukcja ta pozwala zarabiać na spadkach cen papierów, nawet jeśli się ich nie posiada w portfelu.
Co więcej, wachlarz możliwości, po
które mogą dzisiaj sięgać zarządzający funduszami obligacji skarbowych,
nie ogranicza się do rynku krajowego.
To oznacza, że Subfundusz Dłużny
Skarbowy Plus będzie inwestował
w obligacje rządowe innych państw?
Nie wykluczam transakcji na rynku
euro, czyli obracania niemieckimi
bundami, oraz rynku amerykańskim.
Są to dwa najbardziej płynne i stabilne
rynki obligacji na świecie. Jednocześnie oznacza to, że wśród czynników
ryzyka naszego funduszu obligacji
oprócz ryzyka zmian stóp krajowych
znajdzie się również ryzyko walutowe
i zmiany stóp za granicą. Będziemy
się oczywiście starać wyeliminować te
czynniki, stosując odpowiednie instrumenty, np. swapowe.
Do kogo kierowany jest Subfundusz
Dłużny Skarbowy Plus?
Został on przygotowany dla inwestorów oczekujących stopy zwrotu przekraczającej tę, która jest do uzyskania
z lokat bankowych. Jednocześnie fundusze skarbowe z założenia są adresowane do tych klientów, którym zależy
na stabilnej wartości jednostki i jej regularnym wzroście.
A jaki jest jego horyzont czasowy?
W przypadku funduszy o takiej specyfice mówimy zazwyczaj o inwestycji co najmniej dwuletniej. Wyników
funduszu o obligacji skarbowych nie
sposób miarodajnie ocenić po jednym kwartale czy roku. Dla porównania – subfundusz płynnościowy
jest ukształtowany tak, by spełniać
potrzeby inwestorów o krótkim horyzoncie inwestowania, do jednego
roku, i poszukujących jak najbardziej
stabilnego zamiennika lokat.
Jaka będzie docelowa struktura portfela subfunduszu?
Dominować w nim będą, rzecz jasna,
długoterminowe obligacje skarbowe.
Jednak nie wykluczamy, że w zależności
Przy zarządzaniu Subfunduszem
Dłużnym Skarbowym Plus nie jest nam
potrzebna stabilność na rynkach
od sytuacji rynkowej do 30 proc. aktywów w ujęciu wartościowym mogą stanowić obligacje korporacyjne.
Czy nie obawia się Pan, że ta domieszka w postaci długu firm może podwyższyć profil ryzyka subfunduszu?
Absolutnie nie, ponieważ w tym przypadku mówimy o obligacjach o najwyższej dostępnej ocenie. Zresztą jeśli weźmiemy np. obligacje drogowe
emitowane przez Bank Gospodarstwa
Krajowego, to są one tak gwarantowane, że należałoby zadać sobie pytanie,
czy można je jeszcze nazywać papierami korporacyjnymi. Ze względu na
to, jak są zabezpieczone, i na samego
emitenta można praktycznie zaklasyfikować je jako obligacje skarbowe. Drugim ciekawym przykładem są papiery
Orlenu. Agencje ratingowe oceniają
ich wiarygodność dosłownie minimalnie niżej niż tę uzyskiwaną przez dług
emitowany przez Skarb Państwa.
Jak kształtują się planowane przez
Towarzystwo opłaty w Subfunduszu
Dłużnym Skarbowym Plus?
Opłata za zarządzanie wyniesie 1 proc.,
opłata manipulacyjna – 2 proc. oraz
opłata za zarządzanie. Będzie ona stanowić 20 proc. tego, co wypracujemy
ponad benchmark.
Europa wciąż nie może poradzić sobie
z kryzysem zadłużeniowym. Można
praktycznie powiedzieć, że jest coraz
gorzej, bo społeczeństwa kolejnych
krajów protestują przeciwko planom
oszczędnościowym. Również spora część ekonomistów twierdzi, że
cięcie wydatków państwa jest drogą
donikąd, ponieważ hamuje wzrost gospodarczy. Czy takie zawirowania to
dobry moment na inwestowanie w obligacje skarbowe polskie lub zagraniczne? Inwestorzy mogą uznać, że
taka sytuacja niesie zbyt duże ryzyko.
Faktem jest, że wyniki ostatnich wyborów w Grecji nie dają powodów
do optymizmu. Żadna z tamtejszych
partii nie uzyskała większości i dzisiaj
nie wiadomo, czy przyszła koalicja
będzie respektować warunki ugody z wierzycielami wynegocjowanej
przez były rząd. Również we Francji
wybór François Hollande’a na prezydenta oznacza zwiększenie presji na
wzrost wydatków rządowych zamiast
na trzymanie ich w ryzach. To stawia
w trudnej sytuacji Niemcy obawiające
się przyszłości strefy euro i zwiększa
ryzyko rozpadu wspólnej waluty. Można zatem z dużym prawdopodobieństwem oczekiwać dużej niepewności
na rynku i kolejnych zmian sentymentów, które przynoszą zmiany rentowności obligacji skarbowych i ich cen.
A kłopoty strefy euro odbijają się na
postrzeganiu papierów polskich, które w efekcie będą się charakteryzować
dużą zmiennością.
To wszystko prawda, tyle że jak już
wcześniej wspomniałem, przy zarządzaniu Subfunduszem Dłużnym Skarbowym Plus nie jest nam potrzebna
stabilność na rynkach. Jego strategią
nie jest kupno papierów i trzymanie
ich do czasu wykupu, tylko stosowanie
dużo bardziej wyrafinowanych technik. Aktywne zarządzanie portfelem
pozwoli nam na wykorzystywanie
nieefektywności rynku, która pojawi
się przy skokach rentowności, i zarabianie na tym. To dobra wiadomość
dla inwestorów.
W pierwszej połowie 2012 r. Copernicus Capital TFI utworzył dwa nowe
subfundusze w Copernicus FIO. Czy
możemy się spodziewać dalszego
rozszerzania oferty Towarzystwa
w ten sposób?
Jesteśmy młodym, kreatywnym zespołem, więc wyobrażam sobie, że powstawanie nowych produktów w przyszłości jest jak najbardziej realne. Na razie
jednak oferta jest w dużym stopniu
zoptymalizowana i nie prowadzimy
konkretnych prac nad uruchamianiem
kolejnych funduszy.
Dziękuję za rozmowę.
Jego strategią nie jest kupno papierów i trzymanie ich do czasu wykupu, tylko
stosowanie dużo bardziej wyrafinowanych technik. Aktywne zarządzanie portfelem
pozwoli nam na wykorzystywanie nieefektywności rynku, która pojawi się przy
skokach rentowności, i zarabianie na tym. To dobra wiadomość dla inwestorów
% | 2 (8) 2012
9
rozmowy o pieniądzach
rozmowy o pieniądzach
T
owarzystwo Funduszy
Inwestycyjnych Copernicus rozwija parasol
Copernicus FIO. Przyszedł czas na utworzenie w ramach
niego piątego już subfunduszu – Dłużnego Skarbowego Plus. O nowym produkcie rozmawiamy z zarządzającym
nim Tomaszem Glinickim, zastępcą
dyrektora Departamentu Zarządzania
Aktywami Copernicus Capital TFI.
techniki
zarządzania
Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus – plus za aktywne zarządzanie portfelem
i wyszukiwanie okazji do zarobku, które stwarza rynek obligacji państwowych
Z Tomaszem Glinickim, zastępcą dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami Copernicus Capital TFI, rozmawia Halina Białokozowicz
8
% | 2 (8) 2012
Fot.: Shutterstock, Piotr W. Bartoszek
Czas na wyrafinowane
Fundusz otwarty Copernicus stosunkowo niedawno wzbogacił się o subfundusz płynnościowy, lokujący aktywa głównie w instrumenty rynku.
Czy nowy Subfundusz Skarbowy Plus
jest w stosunku do niego alternatywą,
czy jest w jakimś stopniu zbliżony?
Chociaż oba subfundusze są aktywne na rynku państwowych papierów
dłużnych, dość mocno się od siebie
różnią. Podstawowa różnica między
nimi dotyczy duracji portfeli, czyli
średniego okresu do wykupu. W przypadku subfunduszu płynnościowego
duracja wynosi rok, natomiast termin
zapadalności portfela subfunduszu
obligacji skarbowych w zasadzie jest
nieograniczony, gdyż w jego skład
wejdą papiery nawet dwudziestoletnie.
Będziemy więc poruszać się na długim
końcu krzywej rentowności. Im bardziej długoterminowe obligacje i im
bliżej końca tej krzywej, tym większe
ryzyko stopy procentowej ponosimy
dzisiaj. Chcemy, by ten portfel był nastawiony na odpowiednio szybkie wychwytywanie w odpowiednim czasie
zmian krzywych dochodowości i zarabianie na tym.
Czy to ryzykowna strategia?
Ryzyko istnieje zawsze. Rzecz w tym,
by umieć je zidentyfikować i odpowiednio wykorzystać. Rynek obligacji jest fascynujący, ponieważ daje
bardzo szerokie instrumentarium.
Mamy np. cały rynek IRS (Interest
Rate Swaps, instrumenty finansowe
stanowiące formę zabezpieczenia
przed ryzykiem zmiany stóp procentowych). Chcąc osiągnąć zakładaną
stopę zwrotu z inwestycji na rynku
obligacji, można sięgać po rozmaite
strategie, np. zamieniać oprocentowanie papierów ze stałych na zmienne i odwrotnie, w zależności od tego,
czy oczekuje się podwyżki, czy obniżenia stóp procentowych przez Radę
Polityki Pieniężnej. To jednak nie
koniec, bo obecnie nie zawsze jest
tak, że fundusz obligacji musi być na
długiej pozycji, czyli dokonywać kupna. Można również stosować krótką
sprzedaż. Konstrukcja ta pozwala zarabiać na spadkach cen papierów, nawet jeśli się ich nie posiada w portfelu.
Co więcej, wachlarz możliwości, po
które mogą dzisiaj sięgać zarządzający funduszami obligacji skarbowych,
nie ogranicza się do rynku krajowego.
To oznacza, że Subfundusz Dłużny
Skarbowy Plus będzie inwestował
w obligacje rządowe innych państw?
Nie wykluczam transakcji na rynku
euro, czyli obracania niemieckimi
bundami, oraz rynku amerykańskim.
Są to dwa najbardziej płynne i stabilne
rynki obligacji na świecie. Jednocześnie oznacza to, że wśród czynników
ryzyka naszego funduszu obligacji
oprócz ryzyka zmian stóp krajowych
znajdzie się również ryzyko walutowe
i zmiany stóp za granicą. Będziemy
się oczywiście starać wyeliminować te
czynniki, stosując odpowiednie instrumenty, np. swapowe.
Do kogo kierowany jest Subfundusz
Dłużny Skarbowy Plus?
Został on przygotowany dla inwestorów oczekujących stopy zwrotu przekraczającej tę, która jest do uzyskania
z lokat bankowych. Jednocześnie fundusze skarbowe z założenia są adresowane do tych klientów, którym zależy
na stabilnej wartości jednostki i jej regularnym wzroście.
A jaki jest jego horyzont czasowy?
W przypadku funduszy o takiej specyfice mówimy zazwyczaj o inwestycji co najmniej dwuletniej. Wyników
funduszu o obligacji skarbowych nie
sposób miarodajnie ocenić po jednym kwartale czy roku. Dla porównania – subfundusz płynnościowy
jest ukształtowany tak, by spełniać
potrzeby inwestorów o krótkim horyzoncie inwestowania, do jednego
roku, i poszukujących jak najbardziej
stabilnego zamiennika lokat.
Jaka będzie docelowa struktura portfela subfunduszu?
Dominować w nim będą, rzecz jasna,
długoterminowe obligacje skarbowe.
Jednak nie wykluczamy, że w zależności
Przy zarządzaniu Subfunduszem
Dłużnym Skarbowym Plus nie jest nam
potrzebna stabilność na rynkach
od sytuacji rynkowej do 30 proc. aktywów w ujęciu wartościowym mogą stanowić obligacje korporacyjne.
Czy nie obawia się Pan, że ta domieszka w postaci długu firm może podwyższyć profil ryzyka subfunduszu?
Absolutnie nie, ponieważ w tym przypadku mówimy o obligacjach o najwyższej dostępnej ocenie. Zresztą jeśli weźmiemy np. obligacje drogowe
emitowane przez Bank Gospodarstwa
Krajowego, to są one tak gwarantowane, że należałoby zadać sobie pytanie,
czy można je jeszcze nazywać papierami korporacyjnymi. Ze względu na
to, jak są zabezpieczone, i na samego
emitenta można praktycznie zaklasyfikować je jako obligacje skarbowe. Drugim ciekawym przykładem są papiery
Orlenu. Agencje ratingowe oceniają
ich wiarygodność dosłownie minimalnie niżej niż tę uzyskiwaną przez dług
emitowany przez Skarb Państwa.
Jak kształtują się planowane przez
Towarzystwo opłaty w Subfunduszu
Dłużnym Skarbowym Plus?
Opłata za zarządzanie wyniesie 1 proc.,
opłata manipulacyjna – 2 proc. oraz
opłata za zarządzanie. Będzie ona stanowić 20 proc. tego, co wypracujemy
ponad benchmark.
Europa wciąż nie może poradzić sobie
z kryzysem zadłużeniowym. Można
praktycznie powiedzieć, że jest coraz
gorzej, bo społeczeństwa kolejnych
krajów protestują przeciwko planom
oszczędnościowym. Również spora część ekonomistów twierdzi, że
cięcie wydatków państwa jest drogą
donikąd, ponieważ hamuje wzrost gospodarczy. Czy takie zawirowania to
dobry moment na inwestowanie w obligacje skarbowe polskie lub zagraniczne? Inwestorzy mogą uznać, że
taka sytuacja niesie zbyt duże ryzyko.
Faktem jest, że wyniki ostatnich wyborów w Grecji nie dają powodów
do optymizmu. Żadna z tamtejszych
partii nie uzyskała większości i dzisiaj
nie wiadomo, czy przyszła koalicja
będzie respektować warunki ugody z wierzycielami wynegocjowanej
przez były rząd. Również we Francji
wybór François Hollande’a na prezydenta oznacza zwiększenie presji na
wzrost wydatków rządowych zamiast
na trzymanie ich w ryzach. To stawia
w trudnej sytuacji Niemcy obawiające
się przyszłości strefy euro i zwiększa
ryzyko rozpadu wspólnej waluty. Można zatem z dużym prawdopodobieństwem oczekiwać dużej niepewności
na rynku i kolejnych zmian sentymentów, które przynoszą zmiany rentowności obligacji skarbowych i ich cen.
A kłopoty strefy euro odbijają się na
postrzeganiu papierów polskich, które w efekcie będą się charakteryzować
dużą zmiennością.
To wszystko prawda, tyle że jak już
wcześniej wspomniałem, przy zarządzaniu Subfunduszem Dłużnym Skarbowym Plus nie jest nam potrzebna
stabilność na rynkach. Jego strategią
nie jest kupno papierów i trzymanie
ich do czasu wykupu, tylko stosowanie
dużo bardziej wyrafinowanych technik. Aktywne zarządzanie portfelem
pozwoli nam na wykorzystywanie
nieefektywności rynku, która pojawi
się przy skokach rentowności, i zarabianie na tym. To dobra wiadomość
dla inwestorów.
W pierwszej połowie 2012 r. Copernicus Capital TFI utworzył dwa nowe
subfundusze w Copernicus FIO. Czy
możemy się spodziewać dalszego
rozszerzania oferty Towarzystwa
w ten sposób?
Jesteśmy młodym, kreatywnym zespołem, więc wyobrażam sobie, że powstawanie nowych produktów w przyszłości jest jak najbardziej realne. Na razie
jednak oferta jest w dużym stopniu
zoptymalizowana i nie prowadzimy
konkretnych prac nad uruchamianiem
kolejnych funduszy.
Dziękuję za rozmowę.
Jego strategią nie jest kupno papierów i trzymanie ich do czasu wykupu, tylko
stosowanie dużo bardziej wyrafinowanych technik. Aktywne zarządzanie portfelem
pozwoli nam na wykorzystywanie nieefektywności rynku, która pojawi się przy
skokach rentowności, i zarabianie na tym. To dobra wiadomość dla inwestorów
% | 2 (8) 2012
9
inwestor
inwestor
Wymagający rynek
I
nwestowanie na rynku Forex w Polsce staje się coraz
bardziej popularne. Malejące bariery wejścia zachęcają
do zmierzenia się z tym wyzwaniem
coraz szersze grono graczy detalicznych. Na początek wystarczy tysiąc
złotych depozytu zabezpieczającego
i zyskuje się dostęp do ogromnego
rynku, aktywnego 24 godziny na
dobę. Wydawałoby się, że jest idealnie: gigantyczna płynność, dostęp do
wyrafinowanych kontraktów finansowych… Dlaczego więc tak łatwo
na Foreksie stracić?
Obserwując rosnące zainteresowanie polskich inwestorów aktywnością na rynku walutowym, Komisja
Nadzoru Finansowego postanowiła
zaapelować o rozsądek. W kwietniu opublikowała wyniki ankiety
przeprowadzonej wśród krajowych
domów maklerskich, które oferują
klientom możliwość inwestowania na Foreksie za pośrednictwem
internetowych platform transakcyjnych. Okazuje się, że 82 proc.
aktywnych
klientów
poniosło
w 2011 r. stratę. Odnosząc się do tej
statystyki, Komisja przypomniała,
że popularne na rynku walutowym
inwestowanie z wykorzystaniem
dźwigni finansowej wiąże się z wysokim ryzykiem, a ewentualna strata może być wyższa niż początkowy
depozyt.
Forex
Czy granie na rynku
Forex to zajęcie
dla prawdziwych
inwestorów, czy
raczej rosyjska
ruletka? Większość
osób ponosi straty.
Często przesądzają
o tym emocje i brak
doświadczenia.
Rynek walutowy
wymaga opanowania
i przemyślanej strategii,
ponieważ szczęście
sprzyja dobrze
przygotowanym
Szklanka do połowy
pusta czy pełna?
Tekst: Tomasz Domagalski
Transakcje na tym rynku prowadzi się na parach walutowych. Najbardziej popularne i płynne pary to tzw. wielka czwórka, czyli EUR/USD,
GBP/USD, USD/CHF, USD/JPY. Polska waluta należy do grupy tych,
którymi handluje się na Foreksie najrzadziej. Zawierając transakcje,
możemy grać na wzrost lub spadek kursu waluty bazowej. Grając na jej
wzrost, kupujemy ją, by następnie sprzedać po wzroście kursu.
Na rynku walutowym funkcjonują takie same kontrakty jak te
stosowane w przypadku papierów wartościowych – opcje i forwardy.
Początkującym inwestorom poleca się jednak transakcje na rynku spot
i stosowanie jak najmniejszej dźwigni.
10
% | 2 (8) 2012
Fot.: Shutterstock
Jakie są zasady gry na Foreksie
Nie wszyscy podzielają obawy KNF.
Grzegorz Zalewski, ekspert rynku
giełdowego związany z DM BOŚ, zauważył na swoim blogu, że 18 proc.
inwestorów wypracowało zyski. Jego
zdaniem to zaskakująco dobry wynik, jeśli wziąć pod uwagę obiegową
opinię, według której Forex miałby narażać na straty nawet 95 proc.
inwestorów. Grzegorz Zalewski zauważył również, że KNF nie prezentuje analogicznych ostrzeżeń dotyczących rynków akcji i terminowego.
Tymczasem w przypadku inwestycji
na kontraktach relacja liczby wygranych do przegranych jest podobna
jak ta dla Foreksu.
Analityk przyznał jednak, że choć
trudno obarczać winą rynki, to inwestorzy, a już w szczególności ci grający
na walutach, potrafią się zachowywać
nierozsądnie. Otwierają pozycje bez
przygotowania i analiz, bez przygotowania strategii. Tymczasem warto posługiwać się systemem transakcyjnym,
który pozwoli zminimalizować straty,
jeżeli już się pojawią.
Grzechy główne
foreksowych inwestorów
Jednym z nich jest przecenianie własnych możliwości. Decyzje o poszczególnych zleceniach kupna i sprzedaży
na Foreksie podejmuje się najczęściej
na podstawie analizy technicznej. Ta
metoda inwestowania bywa jednak
bardzo zawodna. Rozczarować mogą
się szczególnie mało doświadczeni
gracze, którzy nie mają jeszcze świadomości, że nawet najlepsza znajomość teorii nie od razu musi się
przekładać na realne zyski. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego drugi często popełniany błąd – poddawanie
się emocjom, o co w tym przypadku
Difference, kontrakty różnic kursowych) nie są standaryzowane. Różnią się więc między sobą np. poziomami depozytów zabezpieczających,
minimalną wartością zmiany notowań instrumentu (pips) czy źródłem
kwotowań. Bez wystarczającej wiedzy o tym, jaki kontrakt się zawiera,
łatwo narazić się na stratę.
Inwestorzy próbujący swoich sił na
Foreksie nie doceniają też często ryzyka wynikającego z lewarowania,
czyli stosowania dźwigni finansowej, na której jest oparta konstrukcja
kontraktów CFD. Klient otwierający
pozycję wpłaca tylko część wartości
Decyzje o poszczególnych
zleceniach kupna
i sprzedaży na Foreksie
podejmuje się najczęściej na podstawie
analizy technicznej. Ta metoda
inwestowania bywa jednak bardzo
zawodna. Rozczarować mogą się
szczególnie mało doświadczeni gracze,
którzy nie mają jeszcze świadomości, że
nawet najlepsza znajomość teorii nie od
razu musi się przekładać na realne zyski
nietrudno, ponieważ Forex jest niezwykle dynamicznym rynkiem.
Zawodne bywają też próby przewidywania, w którym kierunku pójdą notowania danej waluty po publikacji np.
danych makroekonomicznych kraju, w którym obowiązuje. Przykład?
W pierwszym kwartale tego roku niejednokrotnie można było usłyszeć negatywne informacje o sytuacji w strefie
euro. Logika wskazywałaby, że złe wieści powinny każdorazowo prowadzić
do spadku kursu wspólnej waluty. Ale
czasem było tak, że euro wówczas się
umacniało. Nawet analitycy walutowi
rozkładali bezradnie ręce. A prywatni
inwestorzy z rynku Forex? Niejeden
z nich pewnie liczył straty.
Do błędów popełnianych przez inwestorów można także zaliczyć nieprzykładanie wystarczającej wagi
do warunków oferowanych przez
brokerów. Popularne na rynku Forex
kontrakty CFD (z ang. Contract For
kontraktu, czyli depozyt zabezpieczający. Jego wysokość zależy od poziomu lewara, np. dla dźwigni 1:100
klient wpłaca 1 proc. wartości kontraktu. Jednak zyski i straty są już
wyliczane na podstawie całkowitej
wartości kontraktu, co oznacza, że
operuje się zwielokrotnioną wartością depozytu. W efekcie osiąga się
wysoki zysk, kiedy rynek idzie w kierunku zgodnym z przewidywaniami
inwestora. Za to strata przy niekorzystnych zmianach kursu może
przewyższyć kwotę początkowego
depozytu. Wówczas trzeba dopłacić.
Nie do końca. Próby wpływania na
kursy jeszcze nikomu nie udowodniono. Jednak sytuacja na Foreksie
nie jest monitorowana. Nie jest to
rynek regulowany, nie ma jednolitych organów nadzoru, a transakcje
są zawierane na zasadzie zdecentralizowanych kontraktów.
Za to banki centralne w majestacie
prawa mogą interweniować na rynkach, by bronić kursów rodzimych
walut, i to robią. W ostatnim kwartale 2011 r. NBP wkraczał do akcji kilkakrotnie, by bronić złotego przed
zbyt mocnym osłabianiem się w stosunku do euro. Tego typu operacje
nigdy nie są zapowiadane, bo inaczej
traciłyby sens. A tymczasem przeciętny gracz na rynku Forex, jeśli nie
wie o trwającej interwencji i zakłada
przeciwny ruch kursu, może stracić
dużą część zainwestowanych środków.
Bardzo ważny jest również wybór
odpowiedniego, czyli solidnego
brokera, który zapewni odpowiednią platformę transakcyjną i korzystne warunki jej użytkowania.
Obecny brak ograniczeń sprawia,
że można korzystać z usług brokera z dowolnego miejsca na świecie.
Przed nieuczciwymi pośrednikami
ostrzegł stosunkowo niedawno Europejski Urząd Nadzoru Papierów
Wartościowych i Giełd (ESMA),
który zwrócił uwagę na ich działania
marketingowe. W raporcie ESMA
znalazło się ostrzeżenie, że niektóre
reklamy mogą wprowadzać inwestorów w błąd poprzez zachęcanie do
inwestycji bez informowania o skali
ryzyka i opłatach.
Jak wybrać solidnego brokera?
Jedną ze wskazówek przy ocenie
będą opinie jego dotychczasowych
klientów. Za każdym razem przed
podpisaniem umowy warto dokładnie przeanalizować jej warunki,
w szczególności te dotyczące kosztów usług.
Rynek pełen pułapek
Internetowe platformy obrotu na
rynku Forex, reklamując swoją ofertę, często podają, że „rynek ten dzięki ogromnej płynności oraz aktywności bardzo wielu uczestników jest
odporny na próby manipulowania
kursami walut”. Czy rzeczywiście?
% | 2 (8) 2012
11
inwestor
inwestor
Wymagający rynek
I
nwestowanie na rynku Forex w Polsce staje się coraz
bardziej popularne. Malejące bariery wejścia zachęcają
do zmierzenia się z tym wyzwaniem
coraz szersze grono graczy detalicznych. Na początek wystarczy tysiąc
złotych depozytu zabezpieczającego
i zyskuje się dostęp do ogromnego
rynku, aktywnego 24 godziny na
dobę. Wydawałoby się, że jest idealnie: gigantyczna płynność, dostęp do
wyrafinowanych kontraktów finansowych… Dlaczego więc tak łatwo
na Foreksie stracić?
Obserwując rosnące zainteresowanie polskich inwestorów aktywnością na rynku walutowym, Komisja
Nadzoru Finansowego postanowiła
zaapelować o rozsądek. W kwietniu opublikowała wyniki ankiety
przeprowadzonej wśród krajowych
domów maklerskich, które oferują
klientom możliwość inwestowania na Foreksie za pośrednictwem
internetowych platform transakcyjnych. Okazuje się, że 82 proc.
aktywnych
klientów
poniosło
w 2011 r. stratę. Odnosząc się do tej
statystyki, Komisja przypomniała,
że popularne na rynku walutowym
inwestowanie z wykorzystaniem
dźwigni finansowej wiąże się z wysokim ryzykiem, a ewentualna strata może być wyższa niż początkowy
depozyt.
Forex
Czy granie na rynku
Forex to zajęcie
dla prawdziwych
inwestorów, czy
raczej rosyjska
ruletka? Większość
osób ponosi straty.
Często przesądzają
o tym emocje i brak
doświadczenia.
Rynek walutowy
wymaga opanowania
i przemyślanej strategii,
ponieważ szczęście
sprzyja dobrze
przygotowanym
Szklanka do połowy
pusta czy pełna?
Tekst: Tomasz Domagalski
Transakcje na tym rynku prowadzi się na parach walutowych. Najbardziej popularne i płynne pary to tzw. wielka czwórka, czyli EUR/USD,
GBP/USD, USD/CHF, USD/JPY. Polska waluta należy do grupy tych,
którymi handluje się na Foreksie najrzadziej. Zawierając transakcje,
możemy grać na wzrost lub spadek kursu waluty bazowej. Grając na jej
wzrost, kupujemy ją, by następnie sprzedać po wzroście kursu.
Na rynku walutowym funkcjonują takie same kontrakty jak te
stosowane w przypadku papierów wartościowych – opcje i forwardy.
Początkującym inwestorom poleca się jednak transakcje na rynku spot
i stosowanie jak najmniejszej dźwigni.
10
% | 2 (8) 2012
Fot.: Shutterstock
Jakie są zasady gry na Foreksie
Nie wszyscy podzielają obawy KNF.
Grzegorz Zalewski, ekspert rynku
giełdowego związany z DM BOŚ, zauważył na swoim blogu, że 18 proc.
inwestorów wypracowało zyski. Jego
zdaniem to zaskakująco dobry wynik, jeśli wziąć pod uwagę obiegową
opinię, według której Forex miałby narażać na straty nawet 95 proc.
inwestorów. Grzegorz Zalewski zauważył również, że KNF nie prezentuje analogicznych ostrzeżeń dotyczących rynków akcji i terminowego.
Tymczasem w przypadku inwestycji
na kontraktach relacja liczby wygranych do przegranych jest podobna
jak ta dla Foreksu.
Analityk przyznał jednak, że choć
trudno obarczać winą rynki, to inwestorzy, a już w szczególności ci grający
na walutach, potrafią się zachowywać
nierozsądnie. Otwierają pozycje bez
przygotowania i analiz, bez przygotowania strategii. Tymczasem warto posługiwać się systemem transakcyjnym,
który pozwoli zminimalizować straty,
jeżeli już się pojawią.
Grzechy główne
foreksowych inwestorów
Jednym z nich jest przecenianie własnych możliwości. Decyzje o poszczególnych zleceniach kupna i sprzedaży
na Foreksie podejmuje się najczęściej
na podstawie analizy technicznej. Ta
metoda inwestowania bywa jednak
bardzo zawodna. Rozczarować mogą
się szczególnie mało doświadczeni
gracze, którzy nie mają jeszcze świadomości, że nawet najlepsza znajomość teorii nie od razu musi się
przekładać na realne zyski. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego drugi często popełniany błąd – poddawanie
się emocjom, o co w tym przypadku
Difference, kontrakty różnic kursowych) nie są standaryzowane. Różnią się więc między sobą np. poziomami depozytów zabezpieczających,
minimalną wartością zmiany notowań instrumentu (pips) czy źródłem
kwotowań. Bez wystarczającej wiedzy o tym, jaki kontrakt się zawiera,
łatwo narazić się na stratę.
Inwestorzy próbujący swoich sił na
Foreksie nie doceniają też często ryzyka wynikającego z lewarowania,
czyli stosowania dźwigni finansowej, na której jest oparta konstrukcja
kontraktów CFD. Klient otwierający
pozycję wpłaca tylko część wartości
Decyzje o poszczególnych
zleceniach kupna
i sprzedaży na Foreksie
podejmuje się najczęściej na podstawie
analizy technicznej. Ta metoda
inwestowania bywa jednak bardzo
zawodna. Rozczarować mogą się
szczególnie mało doświadczeni gracze,
którzy nie mają jeszcze świadomości, że
nawet najlepsza znajomość teorii nie od
razu musi się przekładać na realne zyski
nietrudno, ponieważ Forex jest niezwykle dynamicznym rynkiem.
Zawodne bywają też próby przewidywania, w którym kierunku pójdą notowania danej waluty po publikacji np.
danych makroekonomicznych kraju, w którym obowiązuje. Przykład?
W pierwszym kwartale tego roku niejednokrotnie można było usłyszeć negatywne informacje o sytuacji w strefie
euro. Logika wskazywałaby, że złe wieści powinny każdorazowo prowadzić
do spadku kursu wspólnej waluty. Ale
czasem było tak, że euro wówczas się
umacniało. Nawet analitycy walutowi
rozkładali bezradnie ręce. A prywatni
inwestorzy z rynku Forex? Niejeden
z nich pewnie liczył straty.
Do błędów popełnianych przez inwestorów można także zaliczyć nieprzykładanie wystarczającej wagi
do warunków oferowanych przez
brokerów. Popularne na rynku Forex
kontrakty CFD (z ang. Contract For
kontraktu, czyli depozyt zabezpieczający. Jego wysokość zależy od poziomu lewara, np. dla dźwigni 1:100
klient wpłaca 1 proc. wartości kontraktu. Jednak zyski i straty są już
wyliczane na podstawie całkowitej
wartości kontraktu, co oznacza, że
operuje się zwielokrotnioną wartością depozytu. W efekcie osiąga się
wysoki zysk, kiedy rynek idzie w kierunku zgodnym z przewidywaniami
inwestora. Za to strata przy niekorzystnych zmianach kursu może
przewyższyć kwotę początkowego
depozytu. Wówczas trzeba dopłacić.
Nie do końca. Próby wpływania na
kursy jeszcze nikomu nie udowodniono. Jednak sytuacja na Foreksie
nie jest monitorowana. Nie jest to
rynek regulowany, nie ma jednolitych organów nadzoru, a transakcje
są zawierane na zasadzie zdecentralizowanych kontraktów.
Za to banki centralne w majestacie
prawa mogą interweniować na rynkach, by bronić kursów rodzimych
walut, i to robią. W ostatnim kwartale 2011 r. NBP wkraczał do akcji kilkakrotnie, by bronić złotego przed
zbyt mocnym osłabianiem się w stosunku do euro. Tego typu operacje
nigdy nie są zapowiadane, bo inaczej
traciłyby sens. A tymczasem przeciętny gracz na rynku Forex, jeśli nie
wie o trwającej interwencji i zakłada
przeciwny ruch kursu, może stracić
dużą część zainwestowanych środków.
Bardzo ważny jest również wybór
odpowiedniego, czyli solidnego
brokera, który zapewni odpowiednią platformę transakcyjną i korzystne warunki jej użytkowania.
Obecny brak ograniczeń sprawia,
że można korzystać z usług brokera z dowolnego miejsca na świecie.
Przed nieuczciwymi pośrednikami
ostrzegł stosunkowo niedawno Europejski Urząd Nadzoru Papierów
Wartościowych i Giełd (ESMA),
który zwrócił uwagę na ich działania
marketingowe. W raporcie ESMA
znalazło się ostrzeżenie, że niektóre
reklamy mogą wprowadzać inwestorów w błąd poprzez zachęcanie do
inwestycji bez informowania o skali
ryzyka i opłatach.
Jak wybrać solidnego brokera?
Jedną ze wskazówek przy ocenie
będą opinie jego dotychczasowych
klientów. Za każdym razem przed
podpisaniem umowy warto dokładnie przeanalizować jej warunki,
w szczególności te dotyczące kosztów usług.
Rynek pełen pułapek
Internetowe platformy obrotu na
rynku Forex, reklamując swoją ofertę, często podają, że „rynek ten dzięki ogromnej płynności oraz aktywności bardzo wielu uczestników jest
odporny na próby manipulowania
kursami walut”. Czy rzeczywiście?
% | 2 (8) 2012
11
rynek
rynek
Paliwa
na szóstkę
Tekst: Jerzy Jezierowicz
12
% | 2 (8) 2012
…inwestor też nie zarabia
P
od koniec kwietnia tego
roku średnia cena benzyny 95-oktanowej wynosiła 5 zł 89 gr, średnia cena
oleju napędowego – 5 zł 78 gr. A przecież jeszcze nie tak dawno, bo wiosną
2011 r., przecieraliśmy oczy ze zdumienia, widząc na paliwowym dystrybutorze 5 zł za litr. Teraz z przyjemnością wrócilibyśmy do tych poziomów.
Kierowca dostaje
po kieszeni…
Bo ropa, bo kryzys, bo budżet, bo
Unia. Wymieniać można długo,
najczęściej słychać o wzroście cen
ropy naftowej. Faktycznie, w ciągu ostatnich czterech lat zdrożała
dramatycznie – z niecałych 40 dol.
do blisko 120 dol. za baryłkę. Tyle
że ostatni rok wcale taki zmienny
nie był – cena baryłki mieściła się
w przedziale 100-130 dol. Tymczasem ceny paliw w Polsce rosły niemal ciągle. Niestety, to konsekwencja
kryzysu i słabego złotego. W styczniu 2012 r. swoje dołożyło Ministerstwo Finansów – podnosząc akcyzę
na olej napędowy. – Pierwszoplanową przyczyną zmian wysokości
akcyzy na olej napędowy i wyroby
tytoniowe nie jest chęć pozyskania
środków do budżetu, ale konieczność dostosowania się do wymogów prawa unijnego – tłumaczył
w listopadzie ubiegłego roku Jacek
Kapica, wiceminister finansów. Gdy
wstępowaliśmy do Unii Europejskiej
w 2004 r., minimalny poziom akcyzy
dla sprzedawanego w Polsce diesla
Wszędzie drogo – ale są miejsca,
gdzie jest jeszcze drożej. Według
serwisu e-petrol.pl pod koniec
kwietnia najwięcej za paliwo
trzeba było płacić w województwach małopolskim, zachodniopomorskim i lubelskim.
W porównaniu z najtańszym
– świętokrzyskim – ceny za litr,
w zależności od rodzaju paliwa,
były wyższe o 1-8 gr. Należy się
przygotować na to, że w czasie
wakacji ceny będą wyższe,
zwłaszcza w miejscowościach
turystycznych. Szczególnie
że wśród popularnych letnich
kurortów są takie, w których
działa tylko jedna stacja.
Fot.: Reporter Poland, Shutterstock
6 zł za litr.
To, co jeszcze
kilka miesięcy
temu wydawało
się sennym
koszmarem
każdego kierowcy,
wiosną tego roku
na niektórych
stacjach
– głównie
w przypadku
droższych
paliw – stało się
rzeczywistością.
A analitycy rynku
paliwowego
w pierwszych
miesiącach 2012 r.
nie zajmowali się
już właściwie
niczym poza
wyznaczaniem
coraz to nowych
dat przebicia 6 zł
za litr na
wszystkich
polskich stacjach
ustalono w wysokości 245 euro za
tysiąc litrów, ale w 2012 r. skończył
się wynegocjowany okres przejściowy i Polska musiała osiągnąć minimalny poziom opodatkowania diesla
w UE wysokości 330 euro. I tu także
zaszkodził nam słaby złoty. W efekcie akcyza na olej napędowy wzrosła
o 15 gr na każdym litrze, do tego
należy doliczyć jeszcze ustalany od
wyższej akcyzy VAT. A choć wiceminister tak niechętnie mówi o dodatkowych wpływach do budżetu, to
zgodnie z rządowymi dokumentami
takie wpływy mają się pojawić – na
poziomie nieco ponad 2 mld zł.
Zdaniem analityków stacje benzynowe zaczęły się do tej podwyżki
przygotowywać już wcześniej, powoli podnosząc ceny jesienią 2011 r. Na
samym początku 2012 r. gwałtownego wzrostu nie było, ale po kilku
tygodniach znów zaczął się powolny
marsz w górę, który doprowadził do
poziomów, jakie mamy obecnie.
To wszystko musiało się przełożyć na
notowania polskich koncernów paliwowych. W ciągu ostatniego roku
i Orlen, i Lotos solidarnie traciły
– ceny akcji obu spółek spadły w tym
okresie w dół o niemal jedną trzecią.
To nie dziwi, gdy spojrzymy na spadek „spożycia” paliw. W I kwartale
tego roku konsumpcja paliw (i oleju,
i benzyny) w Polsce spadła o prawie
4 proc. w porównaniu z I kwartałem
2011 r., w przypadku oleju napędowego ten spadek wynosił 4,5 proc.
Co ciekawe, PKN Orlen za I kwartał
2012 r. pokazał wyższy zysk netto
niż rok wcześniej – wzrost zysku
wyniósł ponad 8 proc. – ale niestety
spadł jego zysk operacyjny, i to o prawie 30 proc. Do tego, choć Orlenowi
udało się poprawić wynik ze sprzedaży detalicznej, w sprawozdaniu finansowym spółka jasno wskazuje: to
w dużej mierze zasługa wzrostu marż
na sprzedaży pozapaliwowej. Kto
nie wierzy – niech porówna choćby
cenę batonika na stacji benzynowej
z tym samym batonikiem kupionym
w zwykłym sklepie. Marże na stacjach w przypadku tego typu produktów – batoników, napojów – wynoszą
100-200 proc. W przypadku drobnych przekąsek czy kawy – bywają
kilkukrotnie wyższe. A w przypadku
paliwa – to najwyżej kilka procent.
Sytuacja, w której Orlen tnie marże na paliwach, odbija się czkawką
właścicielom małych stacji paliw.
Bo duży koncern może i stara się
nie podnosić cen na swoich stacjach,
ale częściowo rekompensuje to sobie
w sprzedaży hurtowej. Już od kilku
miesięcy właściciele małych stacji
narzekają, że na paliwie nie zarabiają praktycznie nic, bo ceny hurtowe
i detaliczne są praktycznie na tym
samym poziomie. A swoich cen detalicznych podnieść nie mogą, bo
w okolicy zawsze znajdzie się stacja
któregoś z dużych koncernów, trzymających ceny pod kontrolą, i to tam
przeniosą się dotychczasowi klienci.
– Zarabiam na tym, że oprócz stacji
mam tu sklep, bar, myjnię i motel dla
kierowców – mówi Agnieszka Pawłowicz, właścicielka niewielkiej stacji
pod Bartoszycami.
niekiedy udaje się namierzyć, ale
wielkich sukcesów w tej dziedzinie
na razie nie ma. A niebawem będzie
jeszcze trudniej – w tym roku powinna wejść w życie polsko-rosyjska
umowa o bezwizowym ruchu granicznym, więc wyjazd do Rosji bez
konieczności płacenia za wizę będzie
jeszcze bardziej opłacalny.
Tym, którzy mieszkają dalej od granicy, pozostaje zaciskanie pasa. Albo
montaż instalacji LPG, o ile mają
silnik benzynowy. Gaz wprawdzie
też zdrożał, ale w jego przypadku
zatankowanie do pełna nie pustoszy
portfela. Zaczynają się nawet pojawiać instalacje gazowe do silników
diesla. Niestety, w tym przypadku
jest to opłacalne dopiero przy bardzo
dużych przebiegach, a oszczędności
wyniosą maksymalnie do 30 proc.
Droga benzyna to także tradycyjne
paliwo dla polityków opozycji. PiS
złożył nawet projekty ustaw obniżających akcyzę i wprowadzających
„paliwową” ulgę w podatku PIT. Ale
to już czyste political fiction.
Tylko Rosjanie mają
się dobrze
To wszystko spowodowało lawinowy wzrost turystyki paliwowej,
zwłaszcza we wschodniej części
Polski, a szczególnie – w północno-wschodniej części województwa
warmińsko-mazurskiego. Ten region graniczy z rosyjskim Obwodem
Kaliningradzkim, a tam benzyna
i olej kosztują mniej więcej połowę
tego, co w Polsce. Trudno się dziwić, że kierowcy korzystają. Zgodnie
z przepisami każdy samochód może
wwieźć z Rosji do Polski pełny bak
plus 10 l w kanistrze bez konieczności opłacania akcyzy i cła. Taki
kurs można zrobić… raz na dobę.
Paliwowi turyści znajdują nawet
sposoby – i to całkowicie legalne – by
przywieźć jak najwięcej. Najprostszy
– podczas tankowania trzeba lekko
przechylić samochód, np. wjeżdżając
jednym kołem na deskę. – Jeszcze
kilkanaście miesięcy temu kierowcy
wozili takie deski w bagażnikach,
teraz – z tego, co wiemy – rosyjskie
stacje paliw mają deski na swoim
standardowym wyposażeniu, by jak
najlepiej „obsłużyć” klienta z Polski
– opowiada Ryszard Chudy z Izby
Celnej w Olsztynie.
Jak twierdzą celnicy, teraz mało kto
przemyca papierosy, bardzo wielu
codziennie lub prawie codziennie
jedzie do Rosji wyłącznie po paliwo.
Według szacunków olsztyńskiej Izby
Celnej co miesiąc do naszego kraju
wjeżdża 6-7 mln l rosyjskiej benzyny
i oleju. Teoretycznie przywiezione
paliwo musi być zużyte w tym samym samochodzie, w którym wjechało do kraju. Ale celnicy nie mają
złudzeń – zdecydowana większość
kierowców odsprzedaje je w nielegalnych punktach skupu. Takie punkty
Cenowo-paliwowa bomba. Celnicy walczący z przemytem paliwa od
czasu do czasu dokonują odkryć, od których włos jeży się na głowie.
Przykłady: w marcu w Morągu na Mazurach trafili do garażu, którego
właściciel składował prawie 300 l paliwa przywiezionego z Rosji. Było
w plastikowych baniakach, w żaden sposób niezabezpieczone przed wybuchem, garaż znajdował się zaś w samym centrum miasta. Kilka miesięcy wcześniej zatrzymali na granicy samochód, który miał dorobione
dodatkowe zbiorniki na paliwo. Jeden przymocowany tak nieudolnie,
że podczas jazdy szorował po asfalcie. Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku na przejściu granicznym w Gołdapi spalił się samochód
kempingowy. Prawdopodobnie również służył do przemytu paliwa.
% | 2 (8) 2012
13
rynek
rynek
Paliwa
na szóstkę
Tekst: Jerzy Jezierowicz
12
% | 2 (8) 2012
…inwestor też nie zarabia
P
od koniec kwietnia tego
roku średnia cena benzyny 95-oktanowej wynosiła 5 zł 89 gr, średnia cena
oleju napędowego – 5 zł 78 gr. A przecież jeszcze nie tak dawno, bo wiosną
2011 r., przecieraliśmy oczy ze zdumienia, widząc na paliwowym dystrybutorze 5 zł za litr. Teraz z przyjemnością wrócilibyśmy do tych poziomów.
Kierowca dostaje
po kieszeni…
Bo ropa, bo kryzys, bo budżet, bo
Unia. Wymieniać można długo,
najczęściej słychać o wzroście cen
ropy naftowej. Faktycznie, w ciągu ostatnich czterech lat zdrożała
dramatycznie – z niecałych 40 dol.
do blisko 120 dol. za baryłkę. Tyle
że ostatni rok wcale taki zmienny
nie był – cena baryłki mieściła się
w przedziale 100-130 dol. Tymczasem ceny paliw w Polsce rosły niemal ciągle. Niestety, to konsekwencja
kryzysu i słabego złotego. W styczniu 2012 r. swoje dołożyło Ministerstwo Finansów – podnosząc akcyzę
na olej napędowy. – Pierwszoplanową przyczyną zmian wysokości
akcyzy na olej napędowy i wyroby
tytoniowe nie jest chęć pozyskania
środków do budżetu, ale konieczność dostosowania się do wymogów prawa unijnego – tłumaczył
w listopadzie ubiegłego roku Jacek
Kapica, wiceminister finansów. Gdy
wstępowaliśmy do Unii Europejskiej
w 2004 r., minimalny poziom akcyzy
dla sprzedawanego w Polsce diesla
Wszędzie drogo – ale są miejsca,
gdzie jest jeszcze drożej. Według
serwisu e-petrol.pl pod koniec
kwietnia najwięcej za paliwo
trzeba było płacić w województwach małopolskim, zachodniopomorskim i lubelskim.
W porównaniu z najtańszym
– świętokrzyskim – ceny za litr,
w zależności od rodzaju paliwa,
były wyższe o 1-8 gr. Należy się
przygotować na to, że w czasie
wakacji ceny będą wyższe,
zwłaszcza w miejscowościach
turystycznych. Szczególnie
że wśród popularnych letnich
kurortów są takie, w których
działa tylko jedna stacja.
Fot.: Reporter Poland, Shutterstock
6 zł za litr.
To, co jeszcze
kilka miesięcy
temu wydawało
się sennym
koszmarem
każdego kierowcy,
wiosną tego roku
na niektórych
stacjach
– głównie
w przypadku
droższych
paliw – stało się
rzeczywistością.
A analitycy rynku
paliwowego
w pierwszych
miesiącach 2012 r.
nie zajmowali się
już właściwie
niczym poza
wyznaczaniem
coraz to nowych
dat przebicia 6 zł
za litr na
wszystkich
polskich stacjach
ustalono w wysokości 245 euro za
tysiąc litrów, ale w 2012 r. skończył
się wynegocjowany okres przejściowy i Polska musiała osiągnąć minimalny poziom opodatkowania diesla
w UE wysokości 330 euro. I tu także
zaszkodził nam słaby złoty. W efekcie akcyza na olej napędowy wzrosła
o 15 gr na każdym litrze, do tego
należy doliczyć jeszcze ustalany od
wyższej akcyzy VAT. A choć wiceminister tak niechętnie mówi o dodatkowych wpływach do budżetu, to
zgodnie z rządowymi dokumentami
takie wpływy mają się pojawić – na
poziomie nieco ponad 2 mld zł.
Zdaniem analityków stacje benzynowe zaczęły się do tej podwyżki
przygotowywać już wcześniej, powoli podnosząc ceny jesienią 2011 r. Na
samym początku 2012 r. gwałtownego wzrostu nie było, ale po kilku
tygodniach znów zaczął się powolny
marsz w górę, który doprowadził do
poziomów, jakie mamy obecnie.
To wszystko musiało się przełożyć na
notowania polskich koncernów paliwowych. W ciągu ostatniego roku
i Orlen, i Lotos solidarnie traciły
– ceny akcji obu spółek spadły w tym
okresie w dół o niemal jedną trzecią.
To nie dziwi, gdy spojrzymy na spadek „spożycia” paliw. W I kwartale
tego roku konsumpcja paliw (i oleju,
i benzyny) w Polsce spadła o prawie
4 proc. w porównaniu z I kwartałem
2011 r., w przypadku oleju napędowego ten spadek wynosił 4,5 proc.
Co ciekawe, PKN Orlen za I kwartał
2012 r. pokazał wyższy zysk netto
niż rok wcześniej – wzrost zysku
wyniósł ponad 8 proc. – ale niestety
spadł jego zysk operacyjny, i to o prawie 30 proc. Do tego, choć Orlenowi
udało się poprawić wynik ze sprzedaży detalicznej, w sprawozdaniu finansowym spółka jasno wskazuje: to
w dużej mierze zasługa wzrostu marż
na sprzedaży pozapaliwowej. Kto
nie wierzy – niech porówna choćby
cenę batonika na stacji benzynowej
z tym samym batonikiem kupionym
w zwykłym sklepie. Marże na stacjach w przypadku tego typu produktów – batoników, napojów – wynoszą
100-200 proc. W przypadku drobnych przekąsek czy kawy – bywają
kilkukrotnie wyższe. A w przypadku
paliwa – to najwyżej kilka procent.
Sytuacja, w której Orlen tnie marże na paliwach, odbija się czkawką
właścicielom małych stacji paliw.
Bo duży koncern może i stara się
nie podnosić cen na swoich stacjach,
ale częściowo rekompensuje to sobie
w sprzedaży hurtowej. Już od kilku
miesięcy właściciele małych stacji
narzekają, że na paliwie nie zarabiają praktycznie nic, bo ceny hurtowe
i detaliczne są praktycznie na tym
samym poziomie. A swoich cen detalicznych podnieść nie mogą, bo
w okolicy zawsze znajdzie się stacja
któregoś z dużych koncernów, trzymających ceny pod kontrolą, i to tam
przeniosą się dotychczasowi klienci.
– Zarabiam na tym, że oprócz stacji
mam tu sklep, bar, myjnię i motel dla
kierowców – mówi Agnieszka Pawłowicz, właścicielka niewielkiej stacji
pod Bartoszycami.
niekiedy udaje się namierzyć, ale
wielkich sukcesów w tej dziedzinie
na razie nie ma. A niebawem będzie
jeszcze trudniej – w tym roku powinna wejść w życie polsko-rosyjska
umowa o bezwizowym ruchu granicznym, więc wyjazd do Rosji bez
konieczności płacenia za wizę będzie
jeszcze bardziej opłacalny.
Tym, którzy mieszkają dalej od granicy, pozostaje zaciskanie pasa. Albo
montaż instalacji LPG, o ile mają
silnik benzynowy. Gaz wprawdzie
też zdrożał, ale w jego przypadku
zatankowanie do pełna nie pustoszy
portfela. Zaczynają się nawet pojawiać instalacje gazowe do silników
diesla. Niestety, w tym przypadku
jest to opłacalne dopiero przy bardzo
dużych przebiegach, a oszczędności
wyniosą maksymalnie do 30 proc.
Droga benzyna to także tradycyjne
paliwo dla polityków opozycji. PiS
złożył nawet projekty ustaw obniżających akcyzę i wprowadzających
„paliwową” ulgę w podatku PIT. Ale
to już czyste political fiction.
Tylko Rosjanie mają
się dobrze
To wszystko spowodowało lawinowy wzrost turystyki paliwowej,
zwłaszcza we wschodniej części
Polski, a szczególnie – w północno-wschodniej części województwa
warmińsko-mazurskiego. Ten region graniczy z rosyjskim Obwodem
Kaliningradzkim, a tam benzyna
i olej kosztują mniej więcej połowę
tego, co w Polsce. Trudno się dziwić, że kierowcy korzystają. Zgodnie
z przepisami każdy samochód może
wwieźć z Rosji do Polski pełny bak
plus 10 l w kanistrze bez konieczności opłacania akcyzy i cła. Taki
kurs można zrobić… raz na dobę.
Paliwowi turyści znajdują nawet
sposoby – i to całkowicie legalne – by
przywieźć jak najwięcej. Najprostszy
– podczas tankowania trzeba lekko
przechylić samochód, np. wjeżdżając
jednym kołem na deskę. – Jeszcze
kilkanaście miesięcy temu kierowcy
wozili takie deski w bagażnikach,
teraz – z tego, co wiemy – rosyjskie
stacje paliw mają deski na swoim
standardowym wyposażeniu, by jak
najlepiej „obsłużyć” klienta z Polski
– opowiada Ryszard Chudy z Izby
Celnej w Olsztynie.
Jak twierdzą celnicy, teraz mało kto
przemyca papierosy, bardzo wielu
codziennie lub prawie codziennie
jedzie do Rosji wyłącznie po paliwo.
Według szacunków olsztyńskiej Izby
Celnej co miesiąc do naszego kraju
wjeżdża 6-7 mln l rosyjskiej benzyny
i oleju. Teoretycznie przywiezione
paliwo musi być zużyte w tym samym samochodzie, w którym wjechało do kraju. Ale celnicy nie mają
złudzeń – zdecydowana większość
kierowców odsprzedaje je w nielegalnych punktach skupu. Takie punkty
Cenowo-paliwowa bomba. Celnicy walczący z przemytem paliwa od
czasu do czasu dokonują odkryć, od których włos jeży się na głowie.
Przykłady: w marcu w Morągu na Mazurach trafili do garażu, którego
właściciel składował prawie 300 l paliwa przywiezionego z Rosji. Było
w plastikowych baniakach, w żaden sposób niezabezpieczone przed wybuchem, garaż znajdował się zaś w samym centrum miasta. Kilka miesięcy wcześniej zatrzymali na granicy samochód, który miał dorobione
dodatkowe zbiorniki na paliwo. Jeden przymocowany tak nieudolnie,
że podczas jazdy szorował po asfalcie. Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku na przejściu granicznym w Gołdapi spalił się samochód
kempingowy. Prawdopodobnie również służył do przemytu paliwa.
% | 2 (8) 2012
13
pomysł na biznes
pomysł na biznes
Jak zarobić na plotce?
podobnych, anektując kolejne dziedziny zainteresowań internautów. Michał Brański mówi wprost
o strategii nasycania, o wypełnianiu całego segmentu rynku. Serwis
Egoiści jest mniej popularny niż
flagowy okręt o2, ale nie otrzymuje
takiej promocji. Na Kaprysy.pl grupa o2 sprawdza nowe rozwiązania
w układzie bloga i bada zachowania
użytkowników. Wszystko po to, by
znaleźć optymalny przepis na angażowanie czytelnika. Obok Pudelków, Kozaczków i klonów w rodzaju
NoCoTy można znaleźć w sieci także
serwisy motoryzacyjne (Autokrata),
przewodniki zakupowe (w rodzaju
LuxLux i Snobki), a także rozmaite serwisy gromadzące śmieszne
obrazki (Wrzuta czy Kwejk). Przypomina to strategię dywersyfikacji znaną z amerykańskiej grupy
Gawker Media. Jej założyciel Nick
Denton od 2003 r. tworzył kolejne
marki blogosfery. Gizmodo (gadżety), Jezebel (plotki), Kotaku (gry
komputerowe), Jalopnik (motoryzacja) czy io9 (science fiction) to tylko
niektóre z głównych tytułów w imperium blogowym, które w 2009 r.
wyceniono na 300 mln dol. To także
przykład, jak błędne decyzje mogą
negatywnie wpłynąć na odbieranie
produktu – zmiana szaty graficznej
i formatu blogu na początku 2011 r.
przyniosła katastrofalny spadek odsłon rzędu 80 proc. Użytkownicy
zaczęli odchodzić od znanych przez
lata tytułów, a firma Gawker Media
przez rok po zmianach nie zdołała powrócić do wcześniejszych
wyników. Prawie milion użytkowników dziennie, 50 mln odsłon tygodniowo i rekordowy czas
spędzany przez czytelników w tym serwisie – konkurencja nie dorasta Pudelkowi do pięt.
Gdyby zsumować wszystkie godziny poświęcone przez użytkowników na przeglądanie
wiadomości z życia gwiazd w ciągu jednego miesiąca, otrzymalibyśmy aż 422 lata!
Tekst: Rafał Tomański
P
ortale plotkarskie, które wolą mówić o sobie
serwisy bulwarowe, to
ogromny pożeracz czasu. Angażują swoich czytelników
przez wiele godzin dziennie, dając im
możliwość wczucia się w rolę podpatrywacza celebrytów, bycia paparazzi
instant, zajrzenia w czyjeś życie.
Przyjaciele z SGH
Skoro użytkownicy poświęcają tyle
czasu na taką rozrywkę, serwis plotkarski musi być kurą znoszącą złote
jaja. Oczywiście, jeżeli ma sprawny
zarząd i umiejętnie dopasowuje się
do ciągle zmieniających się realiów
sieci. Modelowym przykładem takiego serwisu jest wspomniany Pudelek. Powstał w ramach grupy o2,
projektu realizowanego przez trzech
znajomych z warszawskiej Szkoły
Głównej Handlowej. W 1999 r. stworzyli oni portal, który pierwotnie
oferował dostęp do poczty elektronicznej – wtedy portal nazywał się
Go2. Michał Brański, członek zarządu grupy, od początku pełni funkcję
sternika wytyczającego nowe kierunki. To właśnie on w 2006 r. wymyślił
Pudelka. Przez sześć lat konsekwentnie czuwał nad funkcjonalnościami
i nadzorował rozbudowę marki, która obecnie uchodzi za jedną z najbardziej rozpoznawalnych w portfolio
o2. Okazało się, że na plotkach można naprawdę nieźle zarabiać – podczas kampanii prezydenckiej sztab
Bronisława Komorowskiego umieszczał bannery właśnie tam. W marcu
2012 r. spółka o2 złożyła w Komisji
Nadzoru Finansowego projekt prospektu emisyjnego – to świadczy
o poszukiwaniu dodatkowego źródła
finansowania. Trzej przyjaciele z o2
od początku istnienia spółki rozwijają ją beż żadnego zaplecza. Nie
mają strategicznego partnera, jak
Onet (wspiera go ITI i grupa TVN),
WP (TP, obecnie Orange), Interia
(Bauer) czy Gazeta.pl (Agora). Firma
o2 od początku przynosi zyski i co
roku wychodzi na plus. W porównaniu z konkurencją przychody grupy
są dużo niższe (47,8 mln zł w 2010 r.
wobec przykładowo 101,8 mln internetowego pionu Agory czy prawie
70 mln Naszej Klasy), ale zysk z nich
wypracowywany deklasuje rywali. Właściciel Pudelka jest w stanie
wypracować z przychodów ponad
16 mln zł zysku, podczas gdy wspomniany pion Agory cztery razy
mniej.
Pudelek i spółka
Portale plotkarskie wyrastają jak
grzyby po deszczu. Doklejają się do
głównego trzonu Pudelka i jemu
14
% | 2 (8) 2012
Fot.: Materiały prasowe, Shutterstock
Okazało się, że na plotkach można naprawdę nieźle
zarabiać – podczas kampanii prezydenckiej sztab
Bronisława Komorowskiego umieszczał bannery
właśnie tam
Zarobić na nudzie
Kolejnym, dobrym, jak się okazało,
pomysłem na biznes w internecie
był Kwejk. Serwis ruszył w grudniu
2010 r. i według pomysłodawcy Dymitra Glouchtchenki powstał z nudy.
Przeglądanie zabawnych obrazków
jest równie angażujące i odprężające
jak czytanie plotek z życia gwiazd.
Internetowe śmietniki (bo takie
określenie przylgnęło do Kwejka,
Demotywatorów czy PoSzkole) zbierające dzieła internautów przyciągają głównie nastolatków. Według
analityków siła nabywcza tej grupy
w Polsce sięga około 200 mln zł rocznie. Serwisy rządzą się prostymi zasadami – nie ma na nich komentarzy,
wrzucanych treści się nie ocenia, wystarczy jedynie przeglądać zawartość
strona po stronie. Ich pierwowzorem
był amerykański Digg, a także późniejsze: Reddit, 4chan i 9gag. Ten
ostatni w marcu 2012 r. zanotował
67 mln użytkowników oraz 2 mld
odsłon. Internauci szukają rozrywki
i odprężenia, niektórym z nich chce
się tworzyć nowe memy (grafiki, hasła, filmiki), które w błyskawicznym
tempie biją rekordy popularności.
Koło się zamyka, a reklamodawcy
wykupują nowe powierzchnie reklamowe. Trzeba jednak być czujnym
i szybko reagować na zmiany w sieci.
Skuteczność reklam displayowych,
z których dotychczas żyły portale
internetowe, systematycznie spada – według ostatnich badań firmy
IAB Polska w ciągu dwóch ostatnich
lat z 50 proc. do 41 proc. Co trzecia
reklama jest obecnie umiejscawiana
w wyszukiwarce, a serwisy muszą
szukać nowych źródeł wpływów
w postaci mikropłatności od użytkowników. W przypadku Naszej
Klasy wpływy z tego tytułu stanowią
prawie połowę przychodów w ostatnim roku.
Prezydenci
korespondenci
Odnogą portali plotkarskich jest
nurt reprezentowany przez blogi
typu Huffington Post czy naTemat.
Ten pierwszy jest na rynku od
2005 r. i dwa lata po starcie znalazł
się na pierwszym miejscu w rankingu 50 najbardziej wpływowych
witryn świata według brytyjskiego
„Observera”. Dla Huffington Post
pisali m.in. Barack Obama i Hillary
Clinton, w tym roku jeden z reporterów został uhonorowany nagrodą
Pulitzera. To pierwsze tak prestiżowe wyróżnienie dla autora z blogosfery. Na początku 2011 r. koncern AOL przejął Huffington Post za
315 mln dol. Jego pomysłodawczyni
Ariana Huffington uchodzi za twórczynię prasy nowej generacji. Serwis
naTemat, który zyskał rozgłos dzięki niespodziewanemu odejściu jego
pomysłodawcy Tomasza Lisa z tygodnika „Wprost”, miał być próbą
przeniesienia sukcesu Huffington
Post na polski grunt. Jak pokazała
rzeczywistość, serwis raczej dryfuje
w stronę portalu z treściami plotkarskimi, niż trzyma się kursu wyznaczonego przez amerykańskiego
poprzednika.
Wśród trendów na przyszłość Michał Brański z o2 wymienia SoLoMo połączone z treściami wideo.
Ten dziwny akronim to wyznacznik kierunku, w którym podąża
nowoczesny użytkownik sieci.
So od Social, czyli społeczności,
Lo od Local, czyli treści lokalnych,
i wreszcie Mo od Mobile, czyli mobilności. Facebook bijący rekordy
popularności i elektryzujący świat
debiutem na giełdzie, treści lokalne
przyciągające coraz silniej uwagę
internautów oraz ogromny rynek
mobile, który co roku bije rekordy
sprzedaży tabletów i smartfonów
– to ocean możliwości dla autorów
treści plotkarskich, agregatów treści
i rozmaitych serwisów rozrywkowych, wszystko dla jeszcze lepszego
zagospodarowania potrzeb nowoczesnych internautów.
Pudelek ruszył w 2006 r.
bez żadnego zaplecza finansowego
Właściciele spółki, Michał Brański z dwoma przyjaciółmi
z SGH, wypracowują obecnie 16 mln zł zysku
% | 2 (8) 2012
15
pomysł na biznes
pomysł na biznes
Jak zarobić na plotce?
podobnych, anektując kolejne dziedziny zainteresowań internautów. Michał Brański mówi wprost
o strategii nasycania, o wypełnianiu całego segmentu rynku. Serwis
Egoiści jest mniej popularny niż
flagowy okręt o2, ale nie otrzymuje
takiej promocji. Na Kaprysy.pl grupa o2 sprawdza nowe rozwiązania
w układzie bloga i bada zachowania
użytkowników. Wszystko po to, by
znaleźć optymalny przepis na angażowanie czytelnika. Obok Pudelków, Kozaczków i klonów w rodzaju
NoCoTy można znaleźć w sieci także
serwisy motoryzacyjne (Autokrata),
przewodniki zakupowe (w rodzaju
LuxLux i Snobki), a także rozmaite serwisy gromadzące śmieszne
obrazki (Wrzuta czy Kwejk). Przypomina to strategię dywersyfikacji znaną z amerykańskiej grupy
Gawker Media. Jej założyciel Nick
Denton od 2003 r. tworzył kolejne
marki blogosfery. Gizmodo (gadżety), Jezebel (plotki), Kotaku (gry
komputerowe), Jalopnik (motoryzacja) czy io9 (science fiction) to tylko
niektóre z głównych tytułów w imperium blogowym, które w 2009 r.
wyceniono na 300 mln dol. To także
przykład, jak błędne decyzje mogą
negatywnie wpłynąć na odbieranie
produktu – zmiana szaty graficznej
i formatu blogu na początku 2011 r.
przyniosła katastrofalny spadek odsłon rzędu 80 proc. Użytkownicy
zaczęli odchodzić od znanych przez
lata tytułów, a firma Gawker Media
przez rok po zmianach nie zdołała powrócić do wcześniejszych
wyników. Prawie milion użytkowników dziennie, 50 mln odsłon tygodniowo i rekordowy czas
spędzany przez czytelników w tym serwisie – konkurencja nie dorasta Pudelkowi do pięt.
Gdyby zsumować wszystkie godziny poświęcone przez użytkowników na przeglądanie
wiadomości z życia gwiazd w ciągu jednego miesiąca, otrzymalibyśmy aż 422 lata!
Tekst: Rafał Tomański
P
ortale plotkarskie, które wolą mówić o sobie
serwisy bulwarowe, to
ogromny pożeracz czasu. Angażują swoich czytelników
przez wiele godzin dziennie, dając im
możliwość wczucia się w rolę podpatrywacza celebrytów, bycia paparazzi
instant, zajrzenia w czyjeś życie.
Przyjaciele z SGH
Skoro użytkownicy poświęcają tyle
czasu na taką rozrywkę, serwis plotkarski musi być kurą znoszącą złote
jaja. Oczywiście, jeżeli ma sprawny
zarząd i umiejętnie dopasowuje się
do ciągle zmieniających się realiów
sieci. Modelowym przykładem takiego serwisu jest wspomniany Pudelek. Powstał w ramach grupy o2,
projektu realizowanego przez trzech
znajomych z warszawskiej Szkoły
Głównej Handlowej. W 1999 r. stworzyli oni portal, który pierwotnie
oferował dostęp do poczty elektronicznej – wtedy portal nazywał się
Go2. Michał Brański, członek zarządu grupy, od początku pełni funkcję
sternika wytyczającego nowe kierunki. To właśnie on w 2006 r. wymyślił
Pudelka. Przez sześć lat konsekwentnie czuwał nad funkcjonalnościami
i nadzorował rozbudowę marki, która obecnie uchodzi za jedną z najbardziej rozpoznawalnych w portfolio
o2. Okazało się, że na plotkach można naprawdę nieźle zarabiać – podczas kampanii prezydenckiej sztab
Bronisława Komorowskiego umieszczał bannery właśnie tam. W marcu
2012 r. spółka o2 złożyła w Komisji
Nadzoru Finansowego projekt prospektu emisyjnego – to świadczy
o poszukiwaniu dodatkowego źródła
finansowania. Trzej przyjaciele z o2
od początku istnienia spółki rozwijają ją beż żadnego zaplecza. Nie
mają strategicznego partnera, jak
Onet (wspiera go ITI i grupa TVN),
WP (TP, obecnie Orange), Interia
(Bauer) czy Gazeta.pl (Agora). Firma
o2 od początku przynosi zyski i co
roku wychodzi na plus. W porównaniu z konkurencją przychody grupy
są dużo niższe (47,8 mln zł w 2010 r.
wobec przykładowo 101,8 mln internetowego pionu Agory czy prawie
70 mln Naszej Klasy), ale zysk z nich
wypracowywany deklasuje rywali. Właściciel Pudelka jest w stanie
wypracować z przychodów ponad
16 mln zł zysku, podczas gdy wspomniany pion Agory cztery razy
mniej.
Pudelek i spółka
Portale plotkarskie wyrastają jak
grzyby po deszczu. Doklejają się do
głównego trzonu Pudelka i jemu
14
% | 2 (8) 2012
Fot.: Materiały prasowe, Shutterstock
Okazało się, że na plotkach można naprawdę nieźle
zarabiać – podczas kampanii prezydenckiej sztab
Bronisława Komorowskiego umieszczał bannery
właśnie tam
Zarobić na nudzie
Kolejnym, dobrym, jak się okazało,
pomysłem na biznes w internecie
był Kwejk. Serwis ruszył w grudniu
2010 r. i według pomysłodawcy Dymitra Glouchtchenki powstał z nudy.
Przeglądanie zabawnych obrazków
jest równie angażujące i odprężające
jak czytanie plotek z życia gwiazd.
Internetowe śmietniki (bo takie
określenie przylgnęło do Kwejka,
Demotywatorów czy PoSzkole) zbierające dzieła internautów przyciągają głównie nastolatków. Według
analityków siła nabywcza tej grupy
w Polsce sięga około 200 mln zł rocznie. Serwisy rządzą się prostymi zasadami – nie ma na nich komentarzy,
wrzucanych treści się nie ocenia, wystarczy jedynie przeglądać zawartość
strona po stronie. Ich pierwowzorem
był amerykański Digg, a także późniejsze: Reddit, 4chan i 9gag. Ten
ostatni w marcu 2012 r. zanotował
67 mln użytkowników oraz 2 mld
odsłon. Internauci szukają rozrywki
i odprężenia, niektórym z nich chce
się tworzyć nowe memy (grafiki, hasła, filmiki), które w błyskawicznym
tempie biją rekordy popularności.
Koło się zamyka, a reklamodawcy
wykupują nowe powierzchnie reklamowe. Trzeba jednak być czujnym
i szybko reagować na zmiany w sieci.
Skuteczność reklam displayowych,
z których dotychczas żyły portale
internetowe, systematycznie spada – według ostatnich badań firmy
IAB Polska w ciągu dwóch ostatnich
lat z 50 proc. do 41 proc. Co trzecia
reklama jest obecnie umiejscawiana
w wyszukiwarce, a serwisy muszą
szukać nowych źródeł wpływów
w postaci mikropłatności od użytkowników. W przypadku Naszej
Klasy wpływy z tego tytułu stanowią
prawie połowę przychodów w ostatnim roku.
Prezydenci
korespondenci
Odnogą portali plotkarskich jest
nurt reprezentowany przez blogi
typu Huffington Post czy naTemat.
Ten pierwszy jest na rynku od
2005 r. i dwa lata po starcie znalazł
się na pierwszym miejscu w rankingu 50 najbardziej wpływowych
witryn świata według brytyjskiego
„Observera”. Dla Huffington Post
pisali m.in. Barack Obama i Hillary
Clinton, w tym roku jeden z reporterów został uhonorowany nagrodą
Pulitzera. To pierwsze tak prestiżowe wyróżnienie dla autora z blogosfery. Na początku 2011 r. koncern AOL przejął Huffington Post za
315 mln dol. Jego pomysłodawczyni
Ariana Huffington uchodzi za twórczynię prasy nowej generacji. Serwis
naTemat, który zyskał rozgłos dzięki niespodziewanemu odejściu jego
pomysłodawcy Tomasza Lisa z tygodnika „Wprost”, miał być próbą
przeniesienia sukcesu Huffington
Post na polski grunt. Jak pokazała
rzeczywistość, serwis raczej dryfuje
w stronę portalu z treściami plotkarskimi, niż trzyma się kursu wyznaczonego przez amerykańskiego
poprzednika.
Wśród trendów na przyszłość Michał Brański z o2 wymienia SoLoMo połączone z treściami wideo.
Ten dziwny akronim to wyznacznik kierunku, w którym podąża
nowoczesny użytkownik sieci.
So od Social, czyli społeczności,
Lo od Local, czyli treści lokalnych,
i wreszcie Mo od Mobile, czyli mobilności. Facebook bijący rekordy
popularności i elektryzujący świat
debiutem na giełdzie, treści lokalne
przyciągające coraz silniej uwagę
internautów oraz ogromny rynek
mobile, który co roku bije rekordy
sprzedaży tabletów i smartfonów
– to ocean możliwości dla autorów
treści plotkarskich, agregatów treści
i rozmaitych serwisów rozrywkowych, wszystko dla jeszcze lepszego
zagospodarowania potrzeb nowoczesnych internautów.
Pudelek ruszył w 2006 r.
bez żadnego zaplecza finansowego
Właściciele spółki, Michał Brański z dwoma przyjaciółmi
z SGH, wypracowują obecnie 16 mln zł zysku
% | 2 (8) 2012
15
pomysł na biznes
pomysł na biznes
Kevin Systrom, Yoshikazu Tanaka, Jack Dorsey, Ben
Silbermann – te nazwiska mówią coś jedynie garstce osób
śledzących informacje ze świata cybermediów.
Mark Zuckerberg czy Larry Page – już lepiej. Od razu
wiadomo, że chodzi o specjalistów od zarabiania na internecie
Tekst: Rafał Tomański
Mark Zuckerberg
Jego społecznościowy gigant Facebook
zaczął jako portal dla studentów
Uniwersytetu Harvarda. Obecnie wartość
wycenia się na 100 mld dol.
16
% | 2 (8) 2012
W
szystkie wymienione
osoby to ludzie młodzi, wszechstronnie
wykształceni, sprawiający wrażenie, że mają aż za dużo
pomysłów. W ich głowach narodziły
się odpowiednio projekty Instagramu,
Gree, Twittera i LinkedIn, czyli portali
i aplikacji, które angażują miliony użytkowników na całym świecie. Któż nie
chciałby choć na chwilę znaleźć się na
ich miejscu? Mieć własne samoloty, luksusowe apartamenty we wszystkich rejonach świata, prywatne wyspy i cieszyć
się sławą porównywalną z celebrytami?
Sukces serwisu Marka Zuckerberga tak
znacząco wpłynął na życie wielu ludzi,
że aż doczekał się ekranizacji. Portal
społecznościowy Gree, japoński klon
Facebooka, na szalenie trudnym i zaawansowanych technicznie rynku rok
w rok bije konkurencję na głowę. Jego
twórca, Yoshikazu Tanaka, jest drugim
po Zuckerbergu najmłodszym człowiekiem na świecie, który do ogromnej, miliardowej fortuny doszedł sam. Kevin
Systrom stworzył aplikację Instagram,
w której umieścił filtry do cyfrowej obróbki zdjęć. Nie trzeba być specjalistą
ani mieć w CV dyplomu kursu fotografii, żeby szybko opanować funkcje tego
programu. Dzięki intuicyjnej obsłudze,
za 1,65 mld dol.; po drodze także zdobył
tytuł Człowieka Roku 2006 magazynu
„Time”), Instagramem (1 mld dol. od
Facebooka w kwietniu br.) czy aplikacją Draw Something (nowe cudowne
dziecko App Store i Google Play, zyskujące użytkowników w tempie 1 mln
dziennie przez pierwsze 50 dni, kupione szybko przez giganta gier społecznościowych Zyngę za 180 mln dol.). Takie
przykłady można mnożyć bez końca.
Start od zera
Te projekty – i wiele innych – miały
wspólny początek. Wszystkie zaczynały
jako tzw. startupy. Startup z definicji to
coś nowego, mniej czy bardziej rewolucyjnego, przedsięwzięcie informatyczno-internetowe, które ma wprowadzić
do cyberświata jakąś nową wartość.
Zarówno Facebook, jak i Instagram zaczynały jako takie projekty. Gdy Mark
Zuckerberg tworzył prototyp swojego
serwisu, użytkownik miał do dyspozycji jedynie porównywarkę zdjęć. Nikt
jeszcze wtedy nie wiedział, że klikanie
w obrazki zgromadzone w kartotekach
akademików przerodzi się w machinę,
której debiut na giełdzie zelektryzuje cały świat. Aplikacja Instagram do
momentu przejęcia przez FB była określana jako przedsięwzięcie, o którym
jest głośno, ale które nie ma żadnego
modelu biznesowego. Coraz częściej
chęć odniesienia sukcesu i zarobienia
gigantycznych pieniędzy w jak najkrótszym czasie staje się głównym motorem
działania młodych startupowców. Nie
ma w tym nic złego, ale warto w przemyślany sposób pokierować swoimi
działaniami, żeby taki projekt przyniósł
jak najwyższą stopę zwrotu.
Od katastrofy do sukcesu
Kevin Systrom
Aplikacja Instagram powstała z miłości
do fotografii analogowej. Pomimo braku
przychodów została kupiona przez
Facebooka za ponad 1 mld dol.
Inkubator inwestycji
Startup może być pełnowartościową
inwestycją, sposobem na zarobienie
o wiele większych pieniędzy niż z lokaty czy nawet inwestowania w rynki
wschodzące. Tylko jak odróżnić udany projekt od takiego, który nie będzie
w stanie zainteresować użytkowników?
Jak w porę ocenić, czy dana technologia
jest wystarczająco rewolucyjna, żeby zaangażować w nią spore pieniądze? Zawsze można skończyć jak Nokia, która
nie uwierzyła w porę w potencjał ekranu dotykowego i teraz musi borykać
się z obniżeniem perspektywy ratingu
swoich akcji do poziomu śmieciowego.
Startup wymaga szóstego zmysłu, wyczucia połączonego z wizjonerstwem,
intuicji Steve’a Jobsa połączonej ze
sposobem kalkulowania wszystkich
za i przeciw niczym najtwardsza i najbardziej nieprzejednana głowa dyrektora finansowego. Potrzeba też do tego
dużo odwagi, żeby w odpowiednim
momencie postawić na swoim. Yoshikazu Tanaka, ten „drugi najmłodszy
Fot.: AFP/East News, Polaris/East News, Getty Images
Nie taki
startup
straszny
prostocie i trafieniu w marketingowy
sukces nurtu lomografii wycena Instagramu przekroczyła miliard dolarów,
a aplikacja stała się najdroższym zakupem Facebooka w historii. Miliard dolarów do podziału na 13 pracowników
– to działa na wyobraźnię.
i najbogatszy” po Zuckerbergu, tworzył
swój projekt hobbystycznie. Pracował
wtedy w sieci internetowych sklepów
Rakuten, a Gree budował po godzinach
dla przyjemności. Nagle okazało się,
że serwis przyciąga coraz więcej użytkowników i jego potencjał rośnie. Ale
wiadomo, że w pojedynkę nie da się
wiele zdziałać. Potrzebny jest inwestor
ze sporą skłonnością do podejmowania
ryzyka. Może to być fundusz venture
capital albo tzw. anioł biznesu, nazwa
nie ma specjalnego znaczenia. Ważne
jest ulokowanie odpowiednio dużych
środków, żeby z zalążka cudownego
serwisu mogło wykluć się coś na miarę
światowego hitu. W przypadku Gree
pierwszym poważnym inwestorem był
Yoshihito Hori, inwestor venture posiadający udziały w inkubatorze Netage.
Warto obserwować takie wylęgarnie
pomysłów, bo to z nich przeważnie
biorą się ci najlepsi. Hori docenił poważny biznesplan serwisu, stwierdził,
że to może w niedługim czasie zacząć
przynosić pieniądze. Zainwestowane
3,6 proc. wartości Gree przyniosło po
pięciu latach stukrotne przebicie pierwotnej inwestycji. YouTube miał biuro
w garażu, gdy znalazł się pierwszy anioł
biznesu i dostrzegł potencjał w tym
przedsięwzięciu. Podobnie w przypadku Facebooka – inwestycja Seana
Parkera, założyciela serwisu Napster,
okazała się kluczowa dla dalszego powodzenia projektu.
Sean Parker zaoferował Zuckerbergowi także coś więcej niż tylko pieniądze: usystematyzowane podejście do
biznesu i możliwość przekształcenia
projektu w konkretną internetową
rzeczywistość. Gdy intuicja podpowie nam, że to właśnie ten startup ma
Hiroshi Mikitani
Jego e-commerce’owe imperium Rakuten
powstało po rodzinnym dramacie podczas
trzęsienia ziemi w Kobe w 1995 r. Obecnie jest
warte około 13 mld dol.
Czasami o powodzeniu inwestycji
w startup decyduje czynnik całkowicie
losowy, np. jakaś tragedia. Doświadczenie pełniące rolę katharsis, oczyszczenia rodem z klasycznej greckiej
tragedii, sprawia, że z większą odwagą
dokonuje się biznesowych wyborów.
Startup może być
pełnowartościową inwestycją,
sposobem na zarobienie o wiele większych pieniędzy
niż z lokaty czy nawet inwestowania w rynki wschodzące
potencjał, i podpiszemy odpowiednie
dyspozycje przelewów, wtedy warto
dopracować model biznesowy. Jeżeli
inwestycja ma być rewolucyjna, nie
można stosować do niej utartych schematów, a wiadomo, że na końcu działania przedsięwzięcia muszą pojawić się
zyski. Warto do projektu ściągnąć jak
najszybciej dużego inwestora, najlepiej
wielką korporację. Gree po pierwszym
zastrzyku finansowym sprzedał 7 proc.
akcji japońskiemu telekomowi KDDI.
Facebook miał za takiego partnera
Microsoft. Gdy już wszystko zacznie
się kręcić, pozostaje tylko dbać o odpowiedni poziom nieawaryjności systemu, zapewniać skalowalne serwery
i czekać na oferty przejęcia. Tak właśnie
było z YouTube (kupiony po półtora
roku obecności na rynku przez Google
Yoshikazu Tanaka
Drugi po Marku Zuckerbergu najmłodszy miliarder, który sam
doszedł do swojej fortuny. Serwis społecznościowy Gree
powstawał w ramach hobby po pracy w japońskiej korporacji.
Obecnie jest wart ponad 5 mld dol.
Tak było z twórcą wspomnianego internetowego giganta Rakuten, w którym pracował Yoshikazu Tanaka (ten
drugi po Zuckerbergu…). Hiroshi
Mikitani po stracie dwóch członków
rodziny stwierdził, że nie będzie odkładał założenia biznesu, ponieważ
jego szansa na sukces może się już
nie powtórzyć. Obecnie Rakuten jest
wart ponad 14 mld dol. Po katastrofie
w Fukushimie dostrzega się w lokalnych społecznościach pomysłowość
wynikającą z tego, że trzeba szukać
nowych metod zarabiania pieniędzy.
Analitycy rynku z przekonaniem mówią, że kolejny sukces na miarę Sony
czy Hondy powstanie właśnie na terenach dotkniętych kataklizmem.
Udany startup dobrze rokuje – to projekt, który może się udać. Wystarczy
głowa na karku połączona ze skłonnością do bujania w obłokach. Jeśli te
dwa czynniki zaistnieją, to już połowa
sukcesu. Druga część to pozyskanie
kapitału, ale przy możliwościach kontaktowania się bez ograniczeń z całym
światem znalezienie odpowiednio
przychylnego anioła biznesu jest kwestią czasu. Do tego oczywiście ciężka
praca i solidność wykonania. A potem
pozostaje tylko czekać na ofertę przejęcia za grube miliony…
% | 2 (8) 2012
17
pomysł na biznes
pomysł na biznes
Kevin Systrom, Yoshikazu Tanaka, Jack Dorsey, Ben
Silbermann – te nazwiska mówią coś jedynie garstce osób
śledzących informacje ze świata cybermediów.
Mark Zuckerberg czy Larry Page – już lepiej. Od razu
wiadomo, że chodzi o specjalistów od zarabiania na internecie
Tekst: Rafał Tomański
Mark Zuckerberg
Jego społecznościowy gigant Facebook
zaczął jako portal dla studentów
Uniwersytetu Harvarda. Obecnie wartość
wycenia się na 100 mld dol.
16
% | 2 (8) 2012
W
szystkie wymienione
osoby to ludzie młodzi, wszechstronnie
wykształceni, sprawiający wrażenie, że mają aż za dużo
pomysłów. W ich głowach narodziły
się odpowiednio projekty Instagramu,
Gree, Twittera i LinkedIn, czyli portali
i aplikacji, które angażują miliony użytkowników na całym świecie. Któż nie
chciałby choć na chwilę znaleźć się na
ich miejscu? Mieć własne samoloty, luksusowe apartamenty we wszystkich rejonach świata, prywatne wyspy i cieszyć
się sławą porównywalną z celebrytami?
Sukces serwisu Marka Zuckerberga tak
znacząco wpłynął na życie wielu ludzi,
że aż doczekał się ekranizacji. Portal
społecznościowy Gree, japoński klon
Facebooka, na szalenie trudnym i zaawansowanych technicznie rynku rok
w rok bije konkurencję na głowę. Jego
twórca, Yoshikazu Tanaka, jest drugim
po Zuckerbergu najmłodszym człowiekiem na świecie, który do ogromnej, miliardowej fortuny doszedł sam. Kevin
Systrom stworzył aplikację Instagram,
w której umieścił filtry do cyfrowej obróbki zdjęć. Nie trzeba być specjalistą
ani mieć w CV dyplomu kursu fotografii, żeby szybko opanować funkcje tego
programu. Dzięki intuicyjnej obsłudze,
za 1,65 mld dol.; po drodze także zdobył
tytuł Człowieka Roku 2006 magazynu
„Time”), Instagramem (1 mld dol. od
Facebooka w kwietniu br.) czy aplikacją Draw Something (nowe cudowne
dziecko App Store i Google Play, zyskujące użytkowników w tempie 1 mln
dziennie przez pierwsze 50 dni, kupione szybko przez giganta gier społecznościowych Zyngę za 180 mln dol.). Takie
przykłady można mnożyć bez końca.
Start od zera
Te projekty – i wiele innych – miały
wspólny początek. Wszystkie zaczynały
jako tzw. startupy. Startup z definicji to
coś nowego, mniej czy bardziej rewolucyjnego, przedsięwzięcie informatyczno-internetowe, które ma wprowadzić
do cyberświata jakąś nową wartość.
Zarówno Facebook, jak i Instagram zaczynały jako takie projekty. Gdy Mark
Zuckerberg tworzył prototyp swojego
serwisu, użytkownik miał do dyspozycji jedynie porównywarkę zdjęć. Nikt
jeszcze wtedy nie wiedział, że klikanie
w obrazki zgromadzone w kartotekach
akademików przerodzi się w machinę,
której debiut na giełdzie zelektryzuje cały świat. Aplikacja Instagram do
momentu przejęcia przez FB była określana jako przedsięwzięcie, o którym
jest głośno, ale które nie ma żadnego
modelu biznesowego. Coraz częściej
chęć odniesienia sukcesu i zarobienia
gigantycznych pieniędzy w jak najkrótszym czasie staje się głównym motorem
działania młodych startupowców. Nie
ma w tym nic złego, ale warto w przemyślany sposób pokierować swoimi
działaniami, żeby taki projekt przyniósł
jak najwyższą stopę zwrotu.
Od katastrofy do sukcesu
Kevin Systrom
Aplikacja Instagram powstała z miłości
do fotografii analogowej. Pomimo braku
przychodów została kupiona przez
Facebooka za ponad 1 mld dol.
Inkubator inwestycji
Startup może być pełnowartościową
inwestycją, sposobem na zarobienie
o wiele większych pieniędzy niż z lokaty czy nawet inwestowania w rynki
wschodzące. Tylko jak odróżnić udany projekt od takiego, który nie będzie
w stanie zainteresować użytkowników?
Jak w porę ocenić, czy dana technologia
jest wystarczająco rewolucyjna, żeby zaangażować w nią spore pieniądze? Zawsze można skończyć jak Nokia, która
nie uwierzyła w porę w potencjał ekranu dotykowego i teraz musi borykać
się z obniżeniem perspektywy ratingu
swoich akcji do poziomu śmieciowego.
Startup wymaga szóstego zmysłu, wyczucia połączonego z wizjonerstwem,
intuicji Steve’a Jobsa połączonej ze
sposobem kalkulowania wszystkich
za i przeciw niczym najtwardsza i najbardziej nieprzejednana głowa dyrektora finansowego. Potrzeba też do tego
dużo odwagi, żeby w odpowiednim
momencie postawić na swoim. Yoshikazu Tanaka, ten „drugi najmłodszy
Fot.: AFP/East News, Polaris/East News, Getty Images
Nie taki
startup
straszny
prostocie i trafieniu w marketingowy
sukces nurtu lomografii wycena Instagramu przekroczyła miliard dolarów,
a aplikacja stała się najdroższym zakupem Facebooka w historii. Miliard dolarów do podziału na 13 pracowników
– to działa na wyobraźnię.
i najbogatszy” po Zuckerbergu, tworzył
swój projekt hobbystycznie. Pracował
wtedy w sieci internetowych sklepów
Rakuten, a Gree budował po godzinach
dla przyjemności. Nagle okazało się,
że serwis przyciąga coraz więcej użytkowników i jego potencjał rośnie. Ale
wiadomo, że w pojedynkę nie da się
wiele zdziałać. Potrzebny jest inwestor
ze sporą skłonnością do podejmowania
ryzyka. Może to być fundusz venture
capital albo tzw. anioł biznesu, nazwa
nie ma specjalnego znaczenia. Ważne
jest ulokowanie odpowiednio dużych
środków, żeby z zalążka cudownego
serwisu mogło wykluć się coś na miarę
światowego hitu. W przypadku Gree
pierwszym poważnym inwestorem był
Yoshihito Hori, inwestor venture posiadający udziały w inkubatorze Netage.
Warto obserwować takie wylęgarnie
pomysłów, bo to z nich przeważnie
biorą się ci najlepsi. Hori docenił poważny biznesplan serwisu, stwierdził,
że to może w niedługim czasie zacząć
przynosić pieniądze. Zainwestowane
3,6 proc. wartości Gree przyniosło po
pięciu latach stukrotne przebicie pierwotnej inwestycji. YouTube miał biuro
w garażu, gdy znalazł się pierwszy anioł
biznesu i dostrzegł potencjał w tym
przedsięwzięciu. Podobnie w przypadku Facebooka – inwestycja Seana
Parkera, założyciela serwisu Napster,
okazała się kluczowa dla dalszego powodzenia projektu.
Sean Parker zaoferował Zuckerbergowi także coś więcej niż tylko pieniądze: usystematyzowane podejście do
biznesu i możliwość przekształcenia
projektu w konkretną internetową
rzeczywistość. Gdy intuicja podpowie nam, że to właśnie ten startup ma
Hiroshi Mikitani
Jego e-commerce’owe imperium Rakuten
powstało po rodzinnym dramacie podczas
trzęsienia ziemi w Kobe w 1995 r. Obecnie jest
warte około 13 mld dol.
Czasami o powodzeniu inwestycji
w startup decyduje czynnik całkowicie
losowy, np. jakaś tragedia. Doświadczenie pełniące rolę katharsis, oczyszczenia rodem z klasycznej greckiej
tragedii, sprawia, że z większą odwagą
dokonuje się biznesowych wyborów.
Startup może być
pełnowartościową inwestycją,
sposobem na zarobienie o wiele większych pieniędzy
niż z lokaty czy nawet inwestowania w rynki wschodzące
potencjał, i podpiszemy odpowiednie
dyspozycje przelewów, wtedy warto
dopracować model biznesowy. Jeżeli
inwestycja ma być rewolucyjna, nie
można stosować do niej utartych schematów, a wiadomo, że na końcu działania przedsięwzięcia muszą pojawić się
zyski. Warto do projektu ściągnąć jak
najszybciej dużego inwestora, najlepiej
wielką korporację. Gree po pierwszym
zastrzyku finansowym sprzedał 7 proc.
akcji japońskiemu telekomowi KDDI.
Facebook miał za takiego partnera
Microsoft. Gdy już wszystko zacznie
się kręcić, pozostaje tylko dbać o odpowiedni poziom nieawaryjności systemu, zapewniać skalowalne serwery
i czekać na oferty przejęcia. Tak właśnie
było z YouTube (kupiony po półtora
roku obecności na rynku przez Google
Yoshikazu Tanaka
Drugi po Marku Zuckerbergu najmłodszy miliarder, który sam
doszedł do swojej fortuny. Serwis społecznościowy Gree
powstawał w ramach hobby po pracy w japońskiej korporacji.
Obecnie jest wart ponad 5 mld dol.
Tak było z twórcą wspomnianego internetowego giganta Rakuten, w którym pracował Yoshikazu Tanaka (ten
drugi po Zuckerbergu…). Hiroshi
Mikitani po stracie dwóch członków
rodziny stwierdził, że nie będzie odkładał założenia biznesu, ponieważ
jego szansa na sukces może się już
nie powtórzyć. Obecnie Rakuten jest
wart ponad 14 mld dol. Po katastrofie
w Fukushimie dostrzega się w lokalnych społecznościach pomysłowość
wynikającą z tego, że trzeba szukać
nowych metod zarabiania pieniędzy.
Analitycy rynku z przekonaniem mówią, że kolejny sukces na miarę Sony
czy Hondy powstanie właśnie na terenach dotkniętych kataklizmem.
Udany startup dobrze rokuje – to projekt, który może się udać. Wystarczy
głowa na karku połączona ze skłonnością do bujania w obłokach. Jeśli te
dwa czynniki zaistnieją, to już połowa
sukcesu. Druga część to pozyskanie
kapitału, ale przy możliwościach kontaktowania się bez ograniczeń z całym
światem znalezienie odpowiednio
przychylnego anioła biznesu jest kwestią czasu. Do tego oczywiście ciężka
praca i solidność wykonania. A potem
pozostaje tylko czekać na ofertę przejęcia za grube miliony…
% | 2 (8) 2012
17
Angie
lider
– żelazna
dziewczynka
po wybuchu wewnętrznego skandalu
finansowego, który skompromitował wielu czołowych polityków CDU
z Helmutem Kohlem oraz ówczesnym
przewodniczącym partii Wolfgangiem
Schäublem na czele. Merkel wystąpiła
wówczas przeciwko swojemu mentorowi – w jednej z czołowych gazet konserwatywnych opublikowała artykuł,
w którym domagała się jego rezygnacji.
Merkel zastąpiła Schäublego na stanowisku lidera CDU – była pierwszą kobietą na tym stanowisku. Wybór Merkel zdziwił wielu obserwatorów, gdyż jej
osobowość stała w kontraście do partii,
której miała przewodzić. Merkel jest
protestantką wywodzącą się z raczej
protestanckich północnych Niemiec,
podczas gdy CDU to zdominowana
przez mężczyzn, społecznie konserwatywna partia z głębokimi korzeniami
katolickimi. W 2005 r. CDU wspólnie
z CSU wygrała wybory parlamentarne,
co otworzyło Merkel drogę do stanowiska kanclerza Niemiec. Została nim
22 listopada.
Merkel jest często porównywana
do byłej premier Wielkiej Brytanii
– Margaret Thatcher. Z tego powodu bywa nazywana „żelazną dziewczynką”. Niemiecka prasa nadała jej
natomiast będący zdrobnieniem jej
imienia przydomek „Angie”. Merkel
jest pierwszą kobietą, która została
kanclerzem Niemiec. Jest też najmłodszym kanclerzem w powojennej
historii tego kraju i pierwszym pochodzącym ze wschodnich Niemiec.
Jest pierwszą kobietą, która została kanclerzem Niemiec, a jednocześnie
najmłodszą osobą na tym stanowisku. Wpływy Angeli Merkel sięgają jednak daleko
poza granice jej kraju
A
ngela Merkel jest najbardziej
wpływową
kobietą świata według
magazynu
„Forbes”.
Tytuł ten otrzymała już kilkakrotnie, po raz ostatni w 2011 r. Przez
wielu jest postrzegana jako faktyczny lider Unii Europejskiej. W ubiegłym roku jedno z badań opinii publicznej we Francji wykazało nawet,
że Merkel cieszyła się większym
zaufaniem niż prezydent tego kraju
Nicolas Sarkozy. Obecnie kanclerz
Niemiec staje przed wyzwaniem
w postaci dalszej walki z kryzysem
zadłużeniowym w strefie euro. Wielu ekspertów zarzuca forsowanej
dotąd przez Merkel i Sarkozy’ego
polityce zaciskania pasa nieskuteczność. Czy Merkel zdoła skłonić do
ustępstw nowego prezydenta Francji
François Hollande’a, który w trakcie
kampanii wyborczej przeciwstawiał
się rozwiązaniom forsowanym przez
nią i swojego poprzednika?
Naukowiec politykiem
Aktualna kanclerz Niemiec urodziła się 17 lipca 1954 r. w Hamburgu
jako Angela Dorothea Kasner. Angela była najstarszym z trojga dzieci
luterańskiego pastora i urodzonej
w Gdańsku nauczycielki łaciny
i angielskiego. Miała zaledwie kilka
miesięcy, gdy jej ojciec otrzymał probostwo w kościele w Quitzow w Brandenburgii, więc rodzina przeniosła
się do Templina. Merkel wychowała
się zatem na terenie NRD, 80 km na
północ od Berlina. Surowy ojciec powtarzał Angeli, że musi radzić sobie
lepiej niż inni uczniowie w szkole,
dlatego zawsze była prymuską. Szkołę średnią ukończyła w Templinie,
po czym przeniosła się do Lipska,
gdzie w latach 1973-1978 studiowała
fizykę. W latach 1978-1990 pracowała i studiowała w Akademii Nauk
w Berlinie Wschodnim.
Merkel zrobiła doktorat z chemii
kwantowej. Zrezygnowała jednak
z kariery naukowej na rzecz polityki. W 1989 r. zaangażowała się
w powstający po upadku muru
berlińskiego ruch demokratyczny.
Wstąpiła do nowo powstałej partii Demokratischer Aufbruch, a po
pierwszych demokratycznych wyborach we wschodnich Niemczech została rzecznikiem prasowym rządu
Lothara de Maizière’a. Dwa miesiące
przed zjednoczeniem Niemiec wstąpiła do CDU, a po kolejnych trzech
miesiącach była już ministrem odpowiedzialnym za sprawy kobiet i młodzieży w rządzie Helmuta Kohla.
Pierwsza kobieta kanclerz
Wsparcie Helmuta Kohla zagwarantowało jej szybką wspinaczkę po kolejnych
szczeblach politycznej kariery. W 1994 r.
została ministrem ochrony środowiska
i bezpieczeństwa jądrowego. Merkel
była najmłodszym ministrem w rządzie Kohla. Dlatego zwykł on nazywać ją „dziewczynką” (das Mädchen).
W 1998 r., po porażce rządu swojego
mentora w kolejnych wyborach, Merkel była już sekretarzem generalnym
CDU (Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej). Władzę w partii przejęła
18
% | 2 (8) 2012
Koniec ery Merkozy’ego,
czas na Merklande
Fot.: AFP/East News, Action Press/East News, Materiały prasowe
Tekst: Alicja Zabielska
Politykiem, z którym szczególnie mocno Angela Merkel współpracowała
w ostatnich miesiącach, jest były prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Od ponad
dwóch lat to oni podejmowali kluczowe
decyzje w walce z europejskim kryzysem zadłużeniowym. Wspólnie narzucali pozostałym krajom strefy euro
swoje lekarstwa. Zwycięstwo w majowych wyborach prezydenckich we
Francji socjalisty François Hollande’a
oznacza, że Merkel straci największego sojusznika. Zwłaszcza że Hollande
mówił przed wyborami o renegocjacji
paktu fiskalnego. Jego zdaniem cięcia budżetowe nie zakończą kryzysu
w strefie euro. Dlatego w miejsce fiskalnego zaciskania pasa zaproponował, by
większy nacisk kłaść na generowanie
wzrostu gospodarczego i zapewnienie
ludziom miejsc pracy.
Większość ekspertów uważa, że Hollande nie będzie mógł zrobić zbyt
wiele, by wypowiedzieć pakt fiskalny, gdyż od polityki oszczędności nie
wytnij i ubierz sobie angelkę
poznała studenta fizyki Ulricha Merkla, za którego wyszła w 1977 r. Małżeństwo rozpadło się po pięciu latach.
Przyszła kanclerz Niemiec pozostała
jednak przy nazwisku byłego męża.
Swojego drugiego męża, profesora
chemii kwantowej Joachima Sauera,
poznała w 1981 r. Pobrali się w 1998
r. Merkel nie ma dzieci. Jej mąż ma
jednak dwóch dorosłych synów z poprzedniego małżeństwa.
O kanclerz Niemiec wiadomo, że lubi
piec ciasta śliwkowe, uwielbia koncerty Wagnera i czasami wybiera się
na wędrówki ze swoim drugim mężem. Poza tymi kilkoma szczegółami
w wywiadach zdradza niewiele. Jest
jednak pewna anegdota, którą lubi
wspominać. Na początku lat 80. starała się o pracę w biurze prasowym niemieckiego rządu. Badania wykazały
jednak, że ma zbyt wysokie ciśnienie
krwi. W efekcie została odrzucona,
gdyż uznano, że stresująca praca mogłaby jej zaszkodzić. Dlatego postanowiła zostać politykiem, co po latach
doprowadziło ją do miana najbardziej
wpływowej kobiety świata. Angela potrafi skrajnie zmieniać oblicze, przynajmniej w papierowej
wersji. W opisie książeczki „The Angie Dressbook” wydanej przez
oficynę Onkel & Onkel czytamy: „Koniec z dyskusją na temat strojów
pani kanclerz! Z pomocą twoich nożyczek stanie się ona najlepiej
ubranym politykiem!”. Angelę można sobie wyciąć, a następnie ubrać
w jedną z pięciu wyjątkowych kreacji.
ma ucieczki. Spodziewają się raczej,
że nowy prezydent Francji i kanclerz
Niemiec będą musieli znaleźć złoty
środek, który pozwoli obydwojgu
zachować twarz przed swoimi wyborcami. Tylko porozumienie uchroni
bowiem Merkel od bycia izolowanym
hegemonem w Unii Europejskiej.
Wspólne mogliby ponadto nadal
dbać o to, by ich plany były akceptowane przez pozostałe kraje. Z drugiej strony eksperci podkreślają, że
Europa może potrzebować zmiany
polityki antykryzysowej. Ta proponowana przez duet Merkel-Sarkozy
okazała się bowiem nieefektywna.
Pojawiają się również opinie, że zmiana warty we Francji może zmniejszyć
spoistość strefy euro, a nawet doprowadzić do jej rozpadu. Wyłamanie się dotychczasowego sojusznika
Niemiec z polityki zaciskania pasa
może bowiem skłonić do tego kroku kolejne kraje mające problemy z
tą polityką, jak choćby Hiszpanię,
Włochy czy Holandię. W kontekście
przyszłości strefy euro najważniejsza
będzie determinacja, z jaką Hollande
przystąpi do realizacji swoich przedwyborczych obietnic, oraz to, czy zapowiadane przez niego przejście od
polityki oszczędności budżetowych
do pobudzania wzrostu gospodarczego doprowadzi do napięć w stosunkach z Niemcami. O tym, jak ułoży
się współpraca nowego prezydenta
Francji z kanclerz Niemiec, przekonamy się zapewne niedługo.
Z dala od rozgłosu
Merkel niechętnie zdradza sekrety ze
swojego życia osobistego. W czasie
studiów pracowała dorywczo jako
kelnerka w dyskotece. Wówczas
Zmiana warty we Francji
może zmniejszyć spoistość strefy euro,
a nawet doprowadzić do jej rozpadu
% | 2 (8) 2012
19
Angie
lider
– żelazna
dziewczynka
po wybuchu wewnętrznego skandalu
finansowego, który skompromitował wielu czołowych polityków CDU
z Helmutem Kohlem oraz ówczesnym
przewodniczącym partii Wolfgangiem
Schäublem na czele. Merkel wystąpiła
wówczas przeciwko swojemu mentorowi – w jednej z czołowych gazet konserwatywnych opublikowała artykuł,
w którym domagała się jego rezygnacji.
Merkel zastąpiła Schäublego na stanowisku lidera CDU – była pierwszą kobietą na tym stanowisku. Wybór Merkel zdziwił wielu obserwatorów, gdyż jej
osobowość stała w kontraście do partii,
której miała przewodzić. Merkel jest
protestantką wywodzącą się z raczej
protestanckich północnych Niemiec,
podczas gdy CDU to zdominowana
przez mężczyzn, społecznie konserwatywna partia z głębokimi korzeniami
katolickimi. W 2005 r. CDU wspólnie
z CSU wygrała wybory parlamentarne,
co otworzyło Merkel drogę do stanowiska kanclerza Niemiec. Została nim
22 listopada.
Merkel jest często porównywana
do byłej premier Wielkiej Brytanii
– Margaret Thatcher. Z tego powodu bywa nazywana „żelazną dziewczynką”. Niemiecka prasa nadała jej
natomiast będący zdrobnieniem jej
imienia przydomek „Angie”. Merkel
jest pierwszą kobietą, która została
kanclerzem Niemiec. Jest też najmłodszym kanclerzem w powojennej
historii tego kraju i pierwszym pochodzącym ze wschodnich Niemiec.
Jest pierwszą kobietą, która została kanclerzem Niemiec, a jednocześnie
najmłodszą osobą na tym stanowisku. Wpływy Angeli Merkel sięgają jednak daleko
poza granice jej kraju
A
ngela Merkel jest najbardziej
wpływową
kobietą świata według
magazynu
„Forbes”.
Tytuł ten otrzymała już kilkakrotnie, po raz ostatni w 2011 r. Przez
wielu jest postrzegana jako faktyczny lider Unii Europejskiej. W ubiegłym roku jedno z badań opinii publicznej we Francji wykazało nawet,
że Merkel cieszyła się większym
zaufaniem niż prezydent tego kraju
Nicolas Sarkozy. Obecnie kanclerz
Niemiec staje przed wyzwaniem
w postaci dalszej walki z kryzysem
zadłużeniowym w strefie euro. Wielu ekspertów zarzuca forsowanej
dotąd przez Merkel i Sarkozy’ego
polityce zaciskania pasa nieskuteczność. Czy Merkel zdoła skłonić do
ustępstw nowego prezydenta Francji
François Hollande’a, który w trakcie
kampanii wyborczej przeciwstawiał
się rozwiązaniom forsowanym przez
nią i swojego poprzednika?
Naukowiec politykiem
Aktualna kanclerz Niemiec urodziła się 17 lipca 1954 r. w Hamburgu
jako Angela Dorothea Kasner. Angela była najstarszym z trojga dzieci
luterańskiego pastora i urodzonej
w Gdańsku nauczycielki łaciny
i angielskiego. Miała zaledwie kilka
miesięcy, gdy jej ojciec otrzymał probostwo w kościele w Quitzow w Brandenburgii, więc rodzina przeniosła
się do Templina. Merkel wychowała
się zatem na terenie NRD, 80 km na
północ od Berlina. Surowy ojciec powtarzał Angeli, że musi radzić sobie
lepiej niż inni uczniowie w szkole,
dlatego zawsze była prymuską. Szkołę średnią ukończyła w Templinie,
po czym przeniosła się do Lipska,
gdzie w latach 1973-1978 studiowała
fizykę. W latach 1978-1990 pracowała i studiowała w Akademii Nauk
w Berlinie Wschodnim.
Merkel zrobiła doktorat z chemii
kwantowej. Zrezygnowała jednak
z kariery naukowej na rzecz polityki. W 1989 r. zaangażowała się
w powstający po upadku muru
berlińskiego ruch demokratyczny.
Wstąpiła do nowo powstałej partii Demokratischer Aufbruch, a po
pierwszych demokratycznych wyborach we wschodnich Niemczech została rzecznikiem prasowym rządu
Lothara de Maizière’a. Dwa miesiące
przed zjednoczeniem Niemiec wstąpiła do CDU, a po kolejnych trzech
miesiącach była już ministrem odpowiedzialnym za sprawy kobiet i młodzieży w rządzie Helmuta Kohla.
Pierwsza kobieta kanclerz
Wsparcie Helmuta Kohla zagwarantowało jej szybką wspinaczkę po kolejnych
szczeblach politycznej kariery. W 1994 r.
została ministrem ochrony środowiska
i bezpieczeństwa jądrowego. Merkel
była najmłodszym ministrem w rządzie Kohla. Dlatego zwykł on nazywać ją „dziewczynką” (das Mädchen).
W 1998 r., po porażce rządu swojego
mentora w kolejnych wyborach, Merkel była już sekretarzem generalnym
CDU (Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej). Władzę w partii przejęła
18
% | 2 (8) 2012
Koniec ery Merkozy’ego,
czas na Merklande
Fot.: AFP/East News, Action Press/East News, Materiały prasowe
Tekst: Alicja Zabielska
Politykiem, z którym szczególnie mocno Angela Merkel współpracowała
w ostatnich miesiącach, jest były prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Od ponad
dwóch lat to oni podejmowali kluczowe
decyzje w walce z europejskim kryzysem zadłużeniowym. Wspólnie narzucali pozostałym krajom strefy euro
swoje lekarstwa. Zwycięstwo w majowych wyborach prezydenckich we
Francji socjalisty François Hollande’a
oznacza, że Merkel straci największego sojusznika. Zwłaszcza że Hollande
mówił przed wyborami o renegocjacji
paktu fiskalnego. Jego zdaniem cięcia budżetowe nie zakończą kryzysu
w strefie euro. Dlatego w miejsce fiskalnego zaciskania pasa zaproponował, by
większy nacisk kłaść na generowanie
wzrostu gospodarczego i zapewnienie
ludziom miejsc pracy.
Większość ekspertów uważa, że Hollande nie będzie mógł zrobić zbyt
wiele, by wypowiedzieć pakt fiskalny, gdyż od polityki oszczędności nie
wytnij i ubierz sobie angelkę
poznała studenta fizyki Ulricha Merkla, za którego wyszła w 1977 r. Małżeństwo rozpadło się po pięciu latach.
Przyszła kanclerz Niemiec pozostała
jednak przy nazwisku byłego męża.
Swojego drugiego męża, profesora
chemii kwantowej Joachima Sauera,
poznała w 1981 r. Pobrali się w 1998
r. Merkel nie ma dzieci. Jej mąż ma
jednak dwóch dorosłych synów z poprzedniego małżeństwa.
O kanclerz Niemiec wiadomo, że lubi
piec ciasta śliwkowe, uwielbia koncerty Wagnera i czasami wybiera się
na wędrówki ze swoim drugim mężem. Poza tymi kilkoma szczegółami
w wywiadach zdradza niewiele. Jest
jednak pewna anegdota, którą lubi
wspominać. Na początku lat 80. starała się o pracę w biurze prasowym niemieckiego rządu. Badania wykazały
jednak, że ma zbyt wysokie ciśnienie
krwi. W efekcie została odrzucona,
gdyż uznano, że stresująca praca mogłaby jej zaszkodzić. Dlatego postanowiła zostać politykiem, co po latach
doprowadziło ją do miana najbardziej
wpływowej kobiety świata. Angela potrafi skrajnie zmieniać oblicze, przynajmniej w papierowej
wersji. W opisie książeczki „The Angie Dressbook” wydanej przez
oficynę Onkel & Onkel czytamy: „Koniec z dyskusją na temat strojów
pani kanclerz! Z pomocą twoich nożyczek stanie się ona najlepiej
ubranym politykiem!”. Angelę można sobie wyciąć, a następnie ubrać
w jedną z pięciu wyjątkowych kreacji.
ma ucieczki. Spodziewają się raczej,
że nowy prezydent Francji i kanclerz
Niemiec będą musieli znaleźć złoty
środek, który pozwoli obydwojgu
zachować twarz przed swoimi wyborcami. Tylko porozumienie uchroni
bowiem Merkel od bycia izolowanym
hegemonem w Unii Europejskiej.
Wspólne mogliby ponadto nadal
dbać o to, by ich plany były akceptowane przez pozostałe kraje. Z drugiej strony eksperci podkreślają, że
Europa może potrzebować zmiany
polityki antykryzysowej. Ta proponowana przez duet Merkel-Sarkozy
okazała się bowiem nieefektywna.
Pojawiają się również opinie, że zmiana warty we Francji może zmniejszyć
spoistość strefy euro, a nawet doprowadzić do jej rozpadu. Wyłamanie się dotychczasowego sojusznika
Niemiec z polityki zaciskania pasa
może bowiem skłonić do tego kroku kolejne kraje mające problemy z
tą polityką, jak choćby Hiszpanię,
Włochy czy Holandię. W kontekście
przyszłości strefy euro najważniejsza
będzie determinacja, z jaką Hollande
przystąpi do realizacji swoich przedwyborczych obietnic, oraz to, czy zapowiadane przez niego przejście od
polityki oszczędności budżetowych
do pobudzania wzrostu gospodarczego doprowadzi do napięć w stosunkach z Niemcami. O tym, jak ułoży
się współpraca nowego prezydenta
Francji z kanclerz Niemiec, przekonamy się zapewne niedługo.
Z dala od rozgłosu
Merkel niechętnie zdradza sekrety ze
swojego życia osobistego. W czasie
studiów pracowała dorywczo jako
kelnerka w dyskotece. Wówczas
Zmiana warty we Francji
może zmniejszyć spoistość strefy euro,
a nawet doprowadzić do jej rozpadu
% | 2 (8) 2012
19
Przeczytał i zrecenzował: Jerzy Jezierowicz
półka z książkami
– esencja włoskiego stylu, elegancji i jakości już w Polsce
poszukaj gdzie?
Red. Richard J. Connors
Warren Buffett o biznesie
Paul Dembinski
Finanse po zawale
Ubrania tej marki ma swojej garderobie niemal każda Włoszka.
Od ponad 20 lat niezmiennie urzeka kolejne pokolenie kobiet w różnych
krajach. Od niedawna do tego grona dołączyły też Polki, doceniając
ponadczasowe wzornictwo, szlachetne tkaniny, wysoką jakość wykonania.
Jaka to marka? Oczywiście Fabiana Filippi.
wydawnictwo MT Biznes, 2011
Wydawnictwo Studio EMKA, 2011
Mądrze jest słuchać mądrych
ludzi – zwłaszcza gdy chodzi
o człowieka odnoszącego
takie sukcesy jak Warren
Buffett. Nawet jeśli wnioski są
nieco pesymistyczne
K
Jak rynki finansowe
zjadły realną gospodarkę
– szwajcarski ekonomista
analizuje globalny kryzys,
krytykując system, którego
niekontrolowany rozrost do
tego kryzysu doprowadził
siążka ta stanowi wybór wypowiedzi Buffetta, głównie z jego listów do akcjonariuszy. Richard J. Connors podzielił je tematycznie na rozdziały, skupiając się nie tyle
na inwestowaniu (choć tego tematu nie dało się uniknąć), ile na zasadach zarządzania korporacją. Możemy więc poznać zdanie Buffetta na temat roli akcjonariuszy (a zwłaszcza ich przedstawicieli, czyli rady nadzorczej), ładu korporacyjnego, wynagrodzeń
menedżerów czy strategii przejęć.
Wnioski trudno uznać za optymistyczne – według Buffetta zdecydowanie zbyt często wynagrodzenia menedżerów najwyższych szczebli są absurdalnie wysokie, zarządy nie dbają o długofalowe interesy akcjonariuszy i wreszcie firmy niepotrzebnie prowadzą bezsensowne przejęcia, tracąc pieniądze, czas i energię ludzi, a nie zyskując w zamian istotnego wzrostu zysków.
Jak tego uniknąć? Trzeba patrzeć zarządom na ręce. Sam Buffett przyznaje, że nawet on – jako
członek rad nadzorczych – zbyt często milczał, zamiast sprzeciwiać się bezsensownym decyzjom. Ostatecznie jednak to jego spółki wygrywają, więc tym bardziej warto przeczytać.
Sławomir Lachowski
Droga ważniejsza niż cel
Wydawnictwo Studio EMKA, 2012
Na naszej półce
znajdziesz lektury
według klucza
20
% | 2 (8) 2012
T
Twórca mBanku próbuje
przekonywać, że zarządzanie
przedsiębiorstwem musi się
opierać przede wszystkim na
przestrzeganiu wartości. Niestety,
nie do końca mu się to udaje
raktuj klientów uczciwie, a pracowników postrzegaj jak osoby, nie jak pozycje w tabelce „koszty”. Spisz firmowe credo i zadbaj o jego przestrzeganie. Lachowski tworzy
wizję świata, w którym korporacje czują się odpowiedzialne nie tylko za zyski, ale
i za otoczenie, w którym działają i które swoim działaniem kształtują.
Tyle że książka jest bardzo nierówna. Interesująca, gdy autor śledzi rozwój koncepcji zarządzania
właśnie pod kątem zarządzania przez wartości, a nawet gdy pisze o swoich własnych przemyśleniach. Ale kuleje, jeśli chodzi o przykłady stosowania wartości w codziennej praktyce zarządczej
– opisanych firm jest mało, a same opisy są skrótowe. Ten drugi zarzut nie dotyczy omówienia
mBanku – tu mamy przesadę w drugą stronę, opis procedur jest tak długi i szczegółowy, że osobie niezainteresowanej historią tej konkretnej instytucji finansowej wyda się po prostu nudny.
A do tego nie zawsze przekonuje. Za te nierówności – duży minus.
W godzinach szczytu – warto spóźnić się na spotkanie, by ją przeczytać, wartościowa, dobra lektura
Po lunchu – w sam raz do popołudniowej kawy, nie trzeba się spieszyć, ale też nie należy czekać z lekturą do wieczora
Do poduszki – skutecznie usypia i wycisza umysł, polecamy jedynie jako środek nasenny
Fot.: materiały prasowe
N
ie jest to lekka i przyjemna lektura.
Pracę Dembinskiego trudno nawet porównywać z recenzowanym w ostatnim
numerze Nourielem Roubinim – o ile
tamten przekonywał, że kryzysy są wpisane w zasadę
działania kapitalizmu, o tyle Dembinski stwierdza, że
na własne życzenie uczyniliśmy wielką szkodę światowej gospodarce. Główny winowajca zaś to opisywana przez niego finansjalizacja współczesnego świata,
rozumiana jako rozrost instytucji finansowych, ale
przede wszystkim jako zanikanie relacji między biznesowymi partnerami, zastępowanej przez transakcję zawieraną przez niemalże wrogie sobie instytucje.
Skutki pogoni za coraz większą biznesową efektywnością odczuwają zarówno jednostki – chociażby
przez napędzanie konsumpcji sztucznie ograniczaną trwałością towarów – jak i całe społeczeństwa,
bo wraz z zastępowaniem relacji transakcjami znika
wrażliwość na wspólne dobro.
Dembinski pisze językiem nie tylko ekonomisty, ale i filozofa, socjologa i historyka. To rzecz nie zawsze łatwa
w lekturze, ale z pewnością warta przeczytania. Kto raz widział kolekcję Fabiana Filippi, będzie wracał do salonów
w każdym sezonie, kompletując i poszerzając swoją garderobę o kolejne
elementy.
Obecnie ważnym wyznacznikiem jakości produktu jest miejsce jego
powstania. Każda sztuka kolekcji Fabiany Filippi opatrzona jest metką
„Made in Italy”. Innego certyfikatu jakości nie trzeba…
Bez wątpienia Fabiana Filippi uzależnia i urzeka. Sekret tkwi w połączeniu kilku elementów: wzornictwa, tkaniny, jakości oraz idei marki.
Fabiana Filippi to miłość na całe życie. Najlepsza przyjaciółka kobiety,
do pracy, na niezobowiązujące przyjęcie a co najważniejsze „na luzie”
na luzie, ale z pazurem.
Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że kolekcje Fabiany Filippi
są klasyczne. Jednak jest to klasyka niebanalna, wyrafinowana i mająca
to „coś”. To nie są zwykłe spodnie, sukienki, swetry – to małe arcydzieła
designu! Dopracowane w każdym szczególe, zachwycające każdym
detalem: małym kołnierzykiem, ozdobną lamówką, skórzanym paseczkiem, ciekawym zapięciem. W nich zawsze wygląda się zachwycająco
i stylowo.
W parze z wysublimowanym wzornictwem idą tkaniny. Kolekcje
Fabiany Filippi od początku niezmiennie bazują na dzianinach, uszlachetnionych jedwabiem, kaszmirem, wełną. Jeśli w kolekcji pojawia się
jakiś materiał, możemy być pewni, że jest szlachetny i najwyższej
jakości. I tak w propozycjach na lato pojawiają się wysokiej jakości
bawełny i jedwabie, a na zimę – futra norek i lisów.
Wybierając Fabianę Filippi, można zapomnieć o innych
markach. Ona spełni wszystkie wymagania, o każdej porze,
w każdym czasie. Żadna inna marka nie jest tak „kompatybilna”. Ubrania
z kolejnych kolekcji można ze sobą łączyć i zestawiać, tworząc ciągle
nowe, stylowe i modne kreacje. To właśnie idea Fabiany Filippi.
Bo prawdziwa elegancja to bycie wierną sobie, swojemu stylowi
i swojej osobowości.
SALON
WARSZAWA, UL. MOKOTOWSKA 49
www.lechic.com.pl
Przeczytał i zrecenzował: Jerzy Jezierowicz
półka z książkami
– esencja włoskiego stylu, elegancji i jakości już w Polsce
poszukaj gdzie?
Red. Richard J. Connors
Warren Buffett o biznesie
Paul Dembinski
Finanse po zawale
Ubrania tej marki ma swojej garderobie niemal każda Włoszka.
Od ponad 20 lat niezmiennie urzeka kolejne pokolenie kobiet w różnych
krajach. Od niedawna do tego grona dołączyły też Polki, doceniając
ponadczasowe wzornictwo, szlachetne tkaniny, wysoką jakość wykonania.
Jaka to marka? Oczywiście Fabiana Filippi.
wydawnictwo MT Biznes, 2011
Wydawnictwo Studio EMKA, 2011
Mądrze jest słuchać mądrych
ludzi – zwłaszcza gdy chodzi
o człowieka odnoszącego
takie sukcesy jak Warren
Buffett. Nawet jeśli wnioski są
nieco pesymistyczne
K
Jak rynki finansowe
zjadły realną gospodarkę
– szwajcarski ekonomista
analizuje globalny kryzys,
krytykując system, którego
niekontrolowany rozrost do
tego kryzysu doprowadził
siążka ta stanowi wybór wypowiedzi Buffetta, głównie z jego listów do akcjonariuszy. Richard J. Connors podzielił je tematycznie na rozdziały, skupiając się nie tyle
na inwestowaniu (choć tego tematu nie dało się uniknąć), ile na zasadach zarządzania korporacją. Możemy więc poznać zdanie Buffetta na temat roli akcjonariuszy (a zwłaszcza ich przedstawicieli, czyli rady nadzorczej), ładu korporacyjnego, wynagrodzeń
menedżerów czy strategii przejęć.
Wnioski trudno uznać za optymistyczne – według Buffetta zdecydowanie zbyt często wynagrodzenia menedżerów najwyższych szczebli są absurdalnie wysokie, zarządy nie dbają o długofalowe interesy akcjonariuszy i wreszcie firmy niepotrzebnie prowadzą bezsensowne przejęcia, tracąc pieniądze, czas i energię ludzi, a nie zyskując w zamian istotnego wzrostu zysków.
Jak tego uniknąć? Trzeba patrzeć zarządom na ręce. Sam Buffett przyznaje, że nawet on – jako
członek rad nadzorczych – zbyt często milczał, zamiast sprzeciwiać się bezsensownym decyzjom. Ostatecznie jednak to jego spółki wygrywają, więc tym bardziej warto przeczytać.
Sławomir Lachowski
Droga ważniejsza niż cel
Wydawnictwo Studio EMKA, 2012
Na naszej półce
znajdziesz lektury
według klucza
20
% | 2 (8) 2012
T
Twórca mBanku próbuje
przekonywać, że zarządzanie
przedsiębiorstwem musi się
opierać przede wszystkim na
przestrzeganiu wartości. Niestety,
nie do końca mu się to udaje
raktuj klientów uczciwie, a pracowników postrzegaj jak osoby, nie jak pozycje w tabelce „koszty”. Spisz firmowe credo i zadbaj o jego przestrzeganie. Lachowski tworzy
wizję świata, w którym korporacje czują się odpowiedzialne nie tylko za zyski, ale
i za otoczenie, w którym działają i które swoim działaniem kształtują.
Tyle że książka jest bardzo nierówna. Interesująca, gdy autor śledzi rozwój koncepcji zarządzania
właśnie pod kątem zarządzania przez wartości, a nawet gdy pisze o swoich własnych przemyśleniach. Ale kuleje, jeśli chodzi o przykłady stosowania wartości w codziennej praktyce zarządczej
– opisanych firm jest mało, a same opisy są skrótowe. Ten drugi zarzut nie dotyczy omówienia
mBanku – tu mamy przesadę w drugą stronę, opis procedur jest tak długi i szczegółowy, że osobie niezainteresowanej historią tej konkretnej instytucji finansowej wyda się po prostu nudny.
A do tego nie zawsze przekonuje. Za te nierówności – duży minus.
W godzinach szczytu – warto spóźnić się na spotkanie, by ją przeczytać, wartościowa, dobra lektura
Po lunchu – w sam raz do popołudniowej kawy, nie trzeba się spieszyć, ale też nie należy czekać z lekturą do wieczora
Do poduszki – skutecznie usypia i wycisza umysł, polecamy jedynie jako środek nasenny
Fot.: materiały prasowe
N
ie jest to lekka i przyjemna lektura.
Pracę Dembinskiego trudno nawet porównywać z recenzowanym w ostatnim
numerze Nourielem Roubinim – o ile
tamten przekonywał, że kryzysy są wpisane w zasadę
działania kapitalizmu, o tyle Dembinski stwierdza, że
na własne życzenie uczyniliśmy wielką szkodę światowej gospodarce. Główny winowajca zaś to opisywana przez niego finansjalizacja współczesnego świata,
rozumiana jako rozrost instytucji finansowych, ale
przede wszystkim jako zanikanie relacji między biznesowymi partnerami, zastępowanej przez transakcję zawieraną przez niemalże wrogie sobie instytucje.
Skutki pogoni za coraz większą biznesową efektywnością odczuwają zarówno jednostki – chociażby
przez napędzanie konsumpcji sztucznie ograniczaną trwałością towarów – jak i całe społeczeństwa,
bo wraz z zastępowaniem relacji transakcjami znika
wrażliwość na wspólne dobro.
Dembinski pisze językiem nie tylko ekonomisty, ale i filozofa, socjologa i historyka. To rzecz nie zawsze łatwa
w lekturze, ale z pewnością warta przeczytania. Kto raz widział kolekcję Fabiana Filippi, będzie wracał do salonów
w każdym sezonie, kompletując i poszerzając swoją garderobę o kolejne
elementy.
Obecnie ważnym wyznacznikiem jakości produktu jest miejsce jego
powstania. Każda sztuka kolekcji Fabiany Filippi opatrzona jest metką
„Made in Italy”. Innego certyfikatu jakości nie trzeba…
Bez wątpienia Fabiana Filippi uzależnia i urzeka. Sekret tkwi w połączeniu kilku elementów: wzornictwa, tkaniny, jakości oraz idei marki.
Fabiana Filippi to miłość na całe życie. Najlepsza przyjaciółka kobiety,
do pracy, na niezobowiązujące przyjęcie a co najważniejsze „na luzie”
na luzie, ale z pazurem.
Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że kolekcje Fabiany Filippi
są klasyczne. Jednak jest to klasyka niebanalna, wyrafinowana i mająca
to „coś”. To nie są zwykłe spodnie, sukienki, swetry – to małe arcydzieła
designu! Dopracowane w każdym szczególe, zachwycające każdym
detalem: małym kołnierzykiem, ozdobną lamówką, skórzanym paseczkiem, ciekawym zapięciem. W nich zawsze wygląda się zachwycająco
i stylowo.
W parze z wysublimowanym wzornictwem idą tkaniny. Kolekcje
Fabiany Filippi od początku niezmiennie bazują na dzianinach, uszlachetnionych jedwabiem, kaszmirem, wełną. Jeśli w kolekcji pojawia się
jakiś materiał, możemy być pewni, że jest szlachetny i najwyższej
jakości. I tak w propozycjach na lato pojawiają się wysokiej jakości
bawełny i jedwabie, a na zimę – futra norek i lisów.
Wybierając Fabianę Filippi, można zapomnieć o innych
markach. Ona spełni wszystkie wymagania, o każdej porze,
w każdym czasie. Żadna inna marka nie jest tak „kompatybilna”. Ubrania
z kolejnych kolekcji można ze sobą łączyć i zestawiać, tworząc ciągle
nowe, stylowe i modne kreacje. To właśnie idea Fabiany Filippi.
Bo prawdziwa elegancja to bycie wierną sobie, swojemu stylowi
i swojej osobowości.
SALON
WARSZAWA, UL. MOKOTOWSKA 49
www.lechic.com.pl
gadające głowy
Po godzinach
Przyjdzie walec i wyrówna
Zrównanie i wydłużenie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w Polsce powoli
staje się faktem. Przez ostatnie kilkanaście tygodni ta sprawa dostarczała paliwa
złotoustym politykom Tekst: Jerzy Jezierowicz
Donald Tusk, premier
RP: Istotą tej ustawy
jest umożliwienie wypłacania emerytur na
poziomie, który umożliwia przeżycie. Każdy
odpowiedzialny, kto
będzie rekomendował
nasz projekt, nie powinien używać argumentu, że naszym celem
jest, żeby emerytury
były wysokie.
Tak oświadczył podczas sejmowej
debaty nad wnioskiem o referendum emerytalne. Mój wewnętrzny
optymista każe mi myśleć, że przez
te dwa dodatkowe lata mojej aktywności zawodowej zgromadzę dużo
wyższy kapitał, który później będę
mógł spokojnie przejadać na emeryturze…
22
% | 2 (8) 2012
Oczywiście, projekt podniesienia
wieku emerytalnego miał przeciwników – także w samej koalicji. Wicepremier i szef PSL Waldemar Pawlak jak lew walczył o uwzględnienie
ludowych postulatów. I oczywiście
wygrał. Najgłośniej było o emeryturach cząstkowych, ale po cichu
ludowcy przepchnęli jeszcze coś
– podnoszenie wieku emerytalnego rolników zacznie się później niż
w przypadku całej reszty społeczeństwa, a do tego rolnicze emerytury
cząstkowe nie spowodują pomniejszenia kapitału, z którego będą wypłacane emerytury właściwe. Nie
ma też mowy o włączeniu rolników
do powszechnego systemu emerytalnego. Pawlak twierdzi, że:
Donald Tusk,
premier RP:
Rolnicy mają bardzo
skutecznego obrońcę,
premiera Pawlaka.
Jak zwykle najbarwniej o emerytalnych zmianach mówią politycy opozycji. Pięknym bon motem
błysnęła podczas sejmowej debaty
niezawodna Beata Kempa (niegdyś
PiS, obecnie Solidarna Polska):
Beata Kempa,
Solidarna Polska:
Trzeba Boga, panie
premierze, nie mieć
w sercu, żeby urządzać
Polkom, milionom Polek,
obozy pracy! Za śmieciowe pieniądze, za
śmieciowe umowy, za
głodowe pensje!
Jarosław Kaczyński,
prezes PIS:
Zmuszać kobiety, by
pracowały do 67 lat,
to pomysł bezecny
i nikczemny.
A chwilę później zdradził, jak inaczej można uniknąć emerytalnej
katastrofy:
Jesteśmy za Polską,
która będzie się rozwijała,
gdzie wydajność pracy
na godzinę, dziś jedna
z najniższych, jeśli
nie najniższa w Unii
Europejskiej, będzie
wysoka, a wtedy
naprawdę będzie
z czego płacić
emerytury.
Waldemar Pawlak,
wicepremier i szef PSL:
Te rozwiązania prowadzą do tego, żeby ten
system był bardziej
sprawiedliwy i uwzględniał różnice w poziomie
dochodów.
Jak rozumiem, chodzi o różnice w dochodach biednego chłopa
i bogatego miastowego pracownika.
Szkoda, że nikt nie uwzględni różnicy dochodów np. sklepowej kasjerki
i bogatego właściciela dużego gospodarstwa… Dlaczego? Tu wtrąca się
premier Tusk i wyjaśnia:
Wykazał się także Jarosław Kaczyński.
„Zapomniała” najwyraźniej, że
obozy pracy to pozostałość po XX-wiecznych ideologiach totalitarnych i że z „pracą” jako taką niewiele
mają wspólnego. A już na pewno nic
wspólnego z pracą do emerytury.
Jak widać, to całkowicie realistyczny
i precyzyjnie nakreślony plan. A jak
go zrealizować? To proste – wystarczy znów wybrać Kaczyńskiego i PiS,
a wtedy żadne wydłużanie wieku
emerytalnego nie będzie nam potrzebne. Ilustracje: Paweł Rygol/Novimedia, Sony Pictures, Materiały prasowe, Press Association/East News
P
remier Donald Tusk,
który jeszcze niedawno mógł uchodzić za
największego optymistę polskiej polityki, o zmianie wieku emerytalnego wypowiadał się
w tonie bardzo niewesołym:
Życie toczy się gdzie indziej
moc z talerza
superbohatera
warszawa
business friendly
parki rozrywki
tylko dla odważnych
Damien
hirst
Ratowanie świata wymaga
energii. Co jedzą Iron Man,
Superman i Spider-Man?
Przewodnik po miejscach,
które pobudzą apetyt
twoich klientów
Zamiast chwili wytchnienia
na kanapie wybierz
aktywną rozrywkę
Czy to możliwe,
żeby żyjący artysta dorobił
się fortuny?
gadające głowy
Po godzinach
Przyjdzie walec i wyrówna
Zrównanie i wydłużenie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w Polsce powoli
staje się faktem. Przez ostatnie kilkanaście tygodni ta sprawa dostarczała paliwa
złotoustym politykom Tekst: Jerzy Jezierowicz
Donald Tusk, premier
RP: Istotą tej ustawy
jest umożliwienie wypłacania emerytur na
poziomie, który umożliwia przeżycie. Każdy
odpowiedzialny, kto
będzie rekomendował
nasz projekt, nie powinien używać argumentu, że naszym celem
jest, żeby emerytury
były wysokie.
Tak oświadczył podczas sejmowej
debaty nad wnioskiem o referendum emerytalne. Mój wewnętrzny
optymista każe mi myśleć, że przez
te dwa dodatkowe lata mojej aktywności zawodowej zgromadzę dużo
wyższy kapitał, który później będę
mógł spokojnie przejadać na emeryturze…
22
% | 2 (8) 2012
Oczywiście, projekt podniesienia
wieku emerytalnego miał przeciwników – także w samej koalicji. Wicepremier i szef PSL Waldemar Pawlak jak lew walczył o uwzględnienie
ludowych postulatów. I oczywiście
wygrał. Najgłośniej było o emeryturach cząstkowych, ale po cichu
ludowcy przepchnęli jeszcze coś
– podnoszenie wieku emerytalnego rolników zacznie się później niż
w przypadku całej reszty społeczeństwa, a do tego rolnicze emerytury
cząstkowe nie spowodują pomniejszenia kapitału, z którego będą wypłacane emerytury właściwe. Nie
ma też mowy o włączeniu rolników
do powszechnego systemu emerytalnego. Pawlak twierdzi, że:
Donald Tusk,
premier RP:
Rolnicy mają bardzo
skutecznego obrońcę,
premiera Pawlaka.
Jak zwykle najbarwniej o emerytalnych zmianach mówią politycy opozycji. Pięknym bon motem
błysnęła podczas sejmowej debaty
niezawodna Beata Kempa (niegdyś
PiS, obecnie Solidarna Polska):
Beata Kempa,
Solidarna Polska:
Trzeba Boga, panie
premierze, nie mieć
w sercu, żeby urządzać
Polkom, milionom Polek,
obozy pracy! Za śmieciowe pieniądze, za
śmieciowe umowy, za
głodowe pensje!
Jarosław Kaczyński,
prezes PIS:
Zmuszać kobiety, by
pracowały do 67 lat,
to pomysł bezecny
i nikczemny.
A chwilę później zdradził, jak inaczej można uniknąć emerytalnej
katastrofy:
Jesteśmy za Polską,
która będzie się rozwijała,
gdzie wydajność pracy
na godzinę, dziś jedna
z najniższych, jeśli
nie najniższa w Unii
Europejskiej, będzie
wysoka, a wtedy
naprawdę będzie
z czego płacić
emerytury.
Waldemar Pawlak,
wicepremier i szef PSL:
Te rozwiązania prowadzą do tego, żeby ten
system był bardziej
sprawiedliwy i uwzględniał różnice w poziomie
dochodów.
Jak rozumiem, chodzi o różnice w dochodach biednego chłopa
i bogatego miastowego pracownika.
Szkoda, że nikt nie uwzględni różnicy dochodów np. sklepowej kasjerki
i bogatego właściciela dużego gospodarstwa… Dlaczego? Tu wtrąca się
premier Tusk i wyjaśnia:
Wykazał się także Jarosław Kaczyński.
„Zapomniała” najwyraźniej, że
obozy pracy to pozostałość po XX-wiecznych ideologiach totalitarnych i że z „pracą” jako taką niewiele
mają wspólnego. A już na pewno nic
wspólnego z pracą do emerytury.
Jak widać, to całkowicie realistyczny
i precyzyjnie nakreślony plan. A jak
go zrealizować? To proste – wystarczy znów wybrać Kaczyńskiego i PiS,
a wtedy żadne wydłużanie wieku
emerytalnego nie będzie nam potrzebne. Ilustracje: Paweł Rygol/Novimedia, Sony Pictures, Materiały prasowe, Press Association/East News
P
remier Donald Tusk,
który jeszcze niedawno mógł uchodzić za
największego optymistę polskiej polityki, o zmianie wieku emerytalnego wypowiadał się
w tonie bardzo niewesołym:
Życie toczy się gdzie indziej
moc z talerza
superbohatera
warszawa
business friendly
parki rozrywki
tylko dla odważnych
Damien
hirst
Ratowanie świata wymaga
energii. Co jedzą Iron Man,
Superman i Spider-Man?
Przewodnik po miejscach,
które pobudzą apetyt
twoich klientów
Zamiast chwili wytchnienia
na kanapie wybierz
aktywną rozrywkę
Czy to możliwe,
żeby żyjący artysta dorobił
się fortuny?
% na mapie
% na mapie
4.04-9.09
9.06-16.09
Damien
Hirst
documenta 13
12.07.2012-6.01.2013
Kessel
Tate Modern
Londyn
Heska prowincja co pięć lat staje się europejską stolicą awangardy, do której ściąga
elita artystów, krytyków i miłośników sztuki z całego świata. W tym roku po raz
trzynasty przez 100 dni gościć tu będzie największy na świecie pokaz sztuki współczesnej – documenta, na którym będzie można zobaczyć prace 158 artystów. Nie zabraknie polskiego akcentu, gościem pokazu będzie Goshka Macuga, polska artystka
mieszkająca w Londynie, zaliczana do światowej czołówki awangardy (nominowana
do prestiżowej Nagrody Turnera 2008).
22.06-2.09
18.05-30.06
Wędrowny
Festiwal
Filharmonii
Łódzkiej
Wilhelm
Sasnal
Ojciec/Father
Kolory
Polski
Galeria Foksal, WARSZAWA
Jego dzieła znajdują się m.in. w paryskim Centrum Pompidou, nowojorskim
Museum Of Modern Art czy londyńskiej Tate Gallery. W 2006 r. znalazł się
na liście 100 najważniejszych młodych
artystów magazynu „Flash Art”. Najwybitniejszy polski malarz młodego pokolenia Wilhelm Sasnal wraca po sześciu
latach przerwy z nowymi obrazami.
Tematem prac jest tym razem intymna
relacja ojca z dzieckiem.
województwo
łódzkie
Sasnal wraca
po sześciu latach przerwy
Ponad 30 koncertów w najpiękniejszych miejscach środkowej Polski. Od Sieradza po Tomaszów Mazowiecki, od Radomska do Łowicza. W programie festiwalu znajdzie się jazz i klasyka, pieśni średniowieczne i muzyka filmowa, etno
i włoski barok – w zależności od miejsca rozbrzmiewać będzie muzyka różnych
gatunków i epok, dobrana pod kątem historii oraz atmosfery miejsc.
5-9.07
18.05-23.09
Wywyższeni
Od faraona
do Lady Gagi
Muzeum Narodowe
Warszawa
Lady Gaga nie wybiera się do naszego kraju, ale będzie za to jedną z bohaterek wystawy z okazji jubileuszu 150-lecia muzeum. Obejrzymy zebraną ikonografię historii
władzy od sarkofagu faraona, poprzez strój koronacyjny do samochodu Ferrari, symbole i atrybuty władców, zarówno tych prawdziwych, jak i postaci popkultury.
24
% | 2 (8) 2012
Classic Open Air
Berlin
Muzyka klasyczna
zabrzmi na jednym
z piękniejszych
placów Berlina
Muzyczna uczta na świeżym powietrzu w niezwykłym miejscu,
na jednym z najpiękniejszych placów Berlina – Gendarmenmarkt.
Przez parę dni to właśnie tam odbędzie się 112 koncertów muzyki operowej, operetkowej, muzyki klasycznej w wersji pop, soulu,
swingu, jazzu. Bilety należy rezerwować dużo wcześniej. Fot.: Materiały prasowe, Dzięki uprzejmość Fundacji Galerii Foksal, Muzeum Narodowe w Warszawie / Hubert Boesl/ Photoshot/Glinka-Agency.com, Marcin Stępień
Wiedeń
Największa retrospektywa prac kontrowersyjnego Damiena Hirsta,
należącego do najważniejszych i najdroższych artystów naszych czasów, została zorganizowana w jednej z najciekawszych przestrzeni
muzealnych na świecie – Tate Modern w Londynie. Będzie można
na niej zobaczyć wszystkie jego najsłynniejsze dzieła – od zwierząt
zatopionych w formaldehydzie („Natural History”) po wysadzane
diamentami czaszki („For the love of God”), muchę na kapsułce leku
(z okładki albumu Red Hot Chili Peppers) czy Marię Dziewicę w widocznej ciąży. Hirst uchodzi za najlepszego biznesmena w świecie
artystycznym – w ciągu ostatnich 25 lat dorobił się majątku wycenianego przez „Forbesa” na 215 mln funtów. 3-5.08
150 lat
Gustava
Klimta
Kessel po raz 13.
stolicą awangardy
OFF Festival
Dolina Trzech Stawów, Katowice
Klimt znów
święci triumfy
Gustav Klimt (1862-1918), jeden z największych austriackich malarzy,
w 2012 r. świętowałby swoje 150. urodziny. W jubileuszowym roku Wiedeń
zaprezentuje niespotykaną dotychczas liczbę dzieł tego malarskiego geniusza i prekursora modernizmu. Liczne, specjalnie przygotowane wystawy
zachęcają do zgłębiania tajników twórczości malarza. W Górnym Belwederze można będzie zobaczyć największą na świecie kolekcję obrazów
Gustava Klimta, która analizuje m.in. problem odbioru jego dzieł, czemu
dotychczas nie poświęcano zbyt wiele uwagi.
Gwiazdą OFF Festivalu
będzie w tym roku lider
Sonic Youth
Wszystko wskazuje na to, że OFF Festival,
niezmiennie dowodzony przez Artura Rojka, jeszcze długo nie odda tytułu najważniejszej polskiej imprezy z muzyką alternatywną.
Na pewno nie w tym roku, bo apetyty publiczności zaspokoją i legendarne nazwiska, i najgorętsi debiutanci. Po Iggym Popie i jego The
Stooges można się spodziewać jednego – wybuchowego rock and rolla. Thurston Moore, lider
ikonicznego Sonic Youth, przyjeżdża z kameralnym, solowym materiałem. Suicide to już
przyjemność dla fanów elektronicznego hałasu,
Kurt Vile – dla śledzących młode gwiazdy…
A to tylko niewielki fragment listy zaproszonych wykonawców.
14.08
23.07
Hanne Hukkelberg
The Afghan Whigs
Palladium
Warszawa
Festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty, Wrocław
Ta dziewczyna żadnej muzyki się
nie boi. Grała już metal, jazz, a nawet
eksperymentalny, artystyczny pop.
Debiutowała płytą rozpisaną na znalezione, naturalne dźwięki – odgłosy
generowane za pomocą kieliszków do
wina, brudnych naczyń czy padającego
deszczu. W tym roku ukazał się kolejny, piąty album Norweżki – bogato
zaaranżowany, choć nawet w tym przepychu słychać, że podstawą jest zawsze
świetna kompozycja. I ten głos. Hanne Hukkelberg do Wrocławia
przyjeżdża z piosenkami z piątej płyty
27-29.07
Giants
Garlic
Fest
Gilroy, USA
Co roku w Gilroy, nieoficjalnej stolicy czosnku, zjada się około 2,5 tony tej
rośliny pod różną postacią, i na słodko, i na słono, a nawet w formie deseru
(lody). W czasie tego szalonego festiwalu, cieszącego się wśród Amerykanów ogromną popularnością, nie tylko się je, ale również startuje w przeróżnego rodzaju konkursach i zawodach oraz głosuje na Miss Gilroy Garlic,
czyli najpiękniejszą pannę czosnkowej imprezy…
Śpiewa z nonszalancką, knajpianą manierą. Rozwiązuje i reanimuje
zespoły, kiedy ma na to ochotę. Greg Dulli to instytucja, w latach
90. zmieniał postrzeganie muzyki rockowej, szarpiąc struny z soulową żarliwością. Wielokrotnie nagabywany o reaktywację swojego
najważniejszego, macierzystego zespołu The Afghan Whigs, zbywał rozmówców lakonicznymi wymówkami, bo to nie zachcianki
publiczności miały być decydujące, ale jego własne. I tak z potrzeby
serca na scenę wracają The Afghan Whigs, kultowa amerykańska
grupa. Nie grają wiele, więc tym bardziej cieszy, że jednym z przystanków na skromnej trasie będzie Warszawa.
26-27.08
Notting
Hill
Carnival
Londyn
Jeśli żegnać lato, to tylko w Londynie i w rytmie gorącej samby! W czasie dwóch
dni ostatniego weekendu wakacji nobliwa i elegancka na co dzień dzielnica Notting Hill zmienia się w tygiel kulturowy, wibrujący mocnymi kolorami i muzyką.
Oprócz samby dzielnicę wypełniają kramy z egzotycznym jedzeniem, napojami
i dodatkowe atrakcje. % | 2 (8) 2012
25
% na mapie
% na mapie
4.04-9.09
9.06-16.09
Damien
Hirst
documenta 13
12.07.2012-6.01.2013
Kessel
Tate Modern
Londyn
Heska prowincja co pięć lat staje się europejską stolicą awangardy, do której ściąga
elita artystów, krytyków i miłośników sztuki z całego świata. W tym roku po raz
trzynasty przez 100 dni gościć tu będzie największy na świecie pokaz sztuki współczesnej – documenta, na którym będzie można zobaczyć prace 158 artystów. Nie zabraknie polskiego akcentu, gościem pokazu będzie Goshka Macuga, polska artystka
mieszkająca w Londynie, zaliczana do światowej czołówki awangardy (nominowana
do prestiżowej Nagrody Turnera 2008).
22.06-2.09
18.05-30.06
Wędrowny
Festiwal
Filharmonii
Łódzkiej
Wilhelm
Sasnal
Ojciec/Father
Kolory
Polski
Galeria Foksal, WARSZAWA
Jego dzieła znajdują się m.in. w paryskim Centrum Pompidou, nowojorskim
Museum Of Modern Art czy londyńskiej Tate Gallery. W 2006 r. znalazł się
na liście 100 najważniejszych młodych
artystów magazynu „Flash Art”. Najwybitniejszy polski malarz młodego pokolenia Wilhelm Sasnal wraca po sześciu
latach przerwy z nowymi obrazami.
Tematem prac jest tym razem intymna
relacja ojca z dzieckiem.
województwo
łódzkie
Sasnal wraca
po sześciu latach przerwy
Ponad 30 koncertów w najpiękniejszych miejscach środkowej Polski. Od Sieradza po Tomaszów Mazowiecki, od Radomska do Łowicza. W programie festiwalu znajdzie się jazz i klasyka, pieśni średniowieczne i muzyka filmowa, etno
i włoski barok – w zależności od miejsca rozbrzmiewać będzie muzyka różnych
gatunków i epok, dobrana pod kątem historii oraz atmosfery miejsc.
5-9.07
18.05-23.09
Wywyższeni
Od faraona
do Lady Gagi
Muzeum Narodowe
Warszawa
Lady Gaga nie wybiera się do naszego kraju, ale będzie za to jedną z bohaterek wystawy z okazji jubileuszu 150-lecia muzeum. Obejrzymy zebraną ikonografię historii
władzy od sarkofagu faraona, poprzez strój koronacyjny do samochodu Ferrari, symbole i atrybuty władców, zarówno tych prawdziwych, jak i postaci popkultury.
24
% | 2 (8) 2012
Classic Open Air
Berlin
Muzyka klasyczna
zabrzmi na jednym
z piękniejszych
placów Berlina
Muzyczna uczta na świeżym powietrzu w niezwykłym miejscu,
na jednym z najpiękniejszych placów Berlina – Gendarmenmarkt.
Przez parę dni to właśnie tam odbędzie się 112 koncertów muzyki operowej, operetkowej, muzyki klasycznej w wersji pop, soulu,
swingu, jazzu. Bilety należy rezerwować dużo wcześniej. Fot.: Materiały prasowe, Dzięki uprzejmość Fundacji Galerii Foksal, Muzeum Narodowe w Warszawie / Hubert Boesl/ Photoshot/Glinka-Agency.com, Marcin Stępień
Wiedeń
Największa retrospektywa prac kontrowersyjnego Damiena Hirsta,
należącego do najważniejszych i najdroższych artystów naszych czasów, została zorganizowana w jednej z najciekawszych przestrzeni
muzealnych na świecie – Tate Modern w Londynie. Będzie można
na niej zobaczyć wszystkie jego najsłynniejsze dzieła – od zwierząt
zatopionych w formaldehydzie („Natural History”) po wysadzane
diamentami czaszki („For the love of God”), muchę na kapsułce leku
(z okładki albumu Red Hot Chili Peppers) czy Marię Dziewicę w widocznej ciąży. Hirst uchodzi za najlepszego biznesmena w świecie
artystycznym – w ciągu ostatnich 25 lat dorobił się majątku wycenianego przez „Forbesa” na 215 mln funtów. 3-5.08
150 lat
Gustava
Klimta
Kessel po raz 13.
stolicą awangardy
OFF Festival
Dolina Trzech Stawów, Katowice
Klimt znów
święci triumfy
Gustav Klimt (1862-1918), jeden z największych austriackich malarzy,
w 2012 r. świętowałby swoje 150. urodziny. W jubileuszowym roku Wiedeń
zaprezentuje niespotykaną dotychczas liczbę dzieł tego malarskiego geniusza i prekursora modernizmu. Liczne, specjalnie przygotowane wystawy
zachęcają do zgłębiania tajników twórczości malarza. W Górnym Belwederze można będzie zobaczyć największą na świecie kolekcję obrazów
Gustava Klimta, która analizuje m.in. problem odbioru jego dzieł, czemu
dotychczas nie poświęcano zbyt wiele uwagi.
Gwiazdą OFF Festivalu
będzie w tym roku lider
Sonic Youth
Wszystko wskazuje na to, że OFF Festival,
niezmiennie dowodzony przez Artura Rojka, jeszcze długo nie odda tytułu najważniejszej polskiej imprezy z muzyką alternatywną.
Na pewno nie w tym roku, bo apetyty publiczności zaspokoją i legendarne nazwiska, i najgorętsi debiutanci. Po Iggym Popie i jego The
Stooges można się spodziewać jednego – wybuchowego rock and rolla. Thurston Moore, lider
ikonicznego Sonic Youth, przyjeżdża z kameralnym, solowym materiałem. Suicide to już
przyjemność dla fanów elektronicznego hałasu,
Kurt Vile – dla śledzących młode gwiazdy…
A to tylko niewielki fragment listy zaproszonych wykonawców.
14.08
23.07
Hanne Hukkelberg
The Afghan Whigs
Palladium
Warszawa
Festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty, Wrocław
Ta dziewczyna żadnej muzyki się
nie boi. Grała już metal, jazz, a nawet
eksperymentalny, artystyczny pop.
Debiutowała płytą rozpisaną na znalezione, naturalne dźwięki – odgłosy
generowane za pomocą kieliszków do
wina, brudnych naczyń czy padającego
deszczu. W tym roku ukazał się kolejny, piąty album Norweżki – bogato
zaaranżowany, choć nawet w tym przepychu słychać, że podstawą jest zawsze
świetna kompozycja. I ten głos. Hanne Hukkelberg do Wrocławia
przyjeżdża z piosenkami z piątej płyty
27-29.07
Giants
Garlic
Fest
Gilroy, USA
Co roku w Gilroy, nieoficjalnej stolicy czosnku, zjada się około 2,5 tony tej
rośliny pod różną postacią, i na słodko, i na słono, a nawet w formie deseru
(lody). W czasie tego szalonego festiwalu, cieszącego się wśród Amerykanów ogromną popularnością, nie tylko się je, ale również startuje w przeróżnego rodzaju konkursach i zawodach oraz głosuje na Miss Gilroy Garlic,
czyli najpiękniejszą pannę czosnkowej imprezy…
Śpiewa z nonszalancką, knajpianą manierą. Rozwiązuje i reanimuje
zespoły, kiedy ma na to ochotę. Greg Dulli to instytucja, w latach
90. zmieniał postrzeganie muzyki rockowej, szarpiąc struny z soulową żarliwością. Wielokrotnie nagabywany o reaktywację swojego
najważniejszego, macierzystego zespołu The Afghan Whigs, zbywał rozmówców lakonicznymi wymówkami, bo to nie zachcianki
publiczności miały być decydujące, ale jego własne. I tak z potrzeby
serca na scenę wracają The Afghan Whigs, kultowa amerykańska
grupa. Nie grają wiele, więc tym bardziej cieszy, że jednym z przystanków na skromnej trasie będzie Warszawa.
26-27.08
Notting
Hill
Carnival
Londyn
Jeśli żegnać lato, to tylko w Londynie i w rytmie gorącej samby! W czasie dwóch
dni ostatniego weekendu wakacji nobliwa i elegancka na co dzień dzielnica Notting Hill zmienia się w tygiel kulturowy, wibrujący mocnymi kolorami i muzyką.
Oprócz samby dzielnicę wypełniają kramy z egzotycznym jedzeniem, napojami
i dodatkowe atrakcje. % | 2 (8) 2012
25
w drodze
w drodze
Parki rozrywki
5
Sea World
Sea World, położony na wschodnim wybrzeżu Australii
na Gold Coast, jest spektakularnym parkiem wodnym dla
całej rodziny. W jego skład wchodzą m.in.: gigantyczne
oceanarium, wesołe miasteczko, marina z wybiegiem dla
morskich ssaków oraz parki tematyczne.
Cena: karnet rodzinny na wszystkie atrakcje – 299 dol.
Dla amatorów: wody i pingwinów, Cartoon Network
Największa atrakcja: interaktywna wystawa dinozaurów (planowane otwarcie: czerwiec 2012 r.)
Adrenalina (1-10): 5
www.seaworld.myfun.com.au
parku rozrywki są dodatkowe atrakcje. Liczne parki zlokalizowane na
wschodniej półkuli gwarantują wartość dodaną w postaci egzotycznego
charakteru. Wizyta w Chimelong,
największym na świecie wodnym
parku rozrywki w Chinach (www.
chimelong.com), to okazja do zapoznania się ze spektakularnymi aglomeracjami południowych Chin.
Z kolei malezyjski Sunway Lagoon
(www.sunwaylagoon.com),
który
oferuje aż pięć różnych form rozrywki (od parku wodnego, przez
park rozrywki z karuzelami, park
ekstremalny i park dzikich zwierząt
oraz wielki park strachów rodem
tylko dla odważnych
Intensywne życie zawodowe jest
źródłem nie tylko satysfakcji, ale i stresu.
Nic dziwnego, że większość z nas
zamiast chwili wytchnienia na kanapie
wybiera aktywną rozrywkę. A apetyt rośnie
w miarę jedzenia. Gdy nie wystarcza nam
już rower górski czy tenis, rozglądamy się
za czymś bardziej emocjonującym
7
własnej osi – dokładnie 10. Innym rekordzistą jest rollercoaster Kingda Ka
w parku Six Flags Great Adventure
(www.sixflags.com), który z zawrotną
prędkością w 3,5 s wspina się na wysokość 140 m.
Oddzielną kategorię stanowią parki
sportów ekstremalnych. Oprócz bazy
noclegowej (często sprowadzającej się
do kempingu – prawdziwi mężczyźni
muszą obejść się bez pantofli hotelowych i szlafroka) oferują one możliwość odbycia specjalistycznych kursów, ubezpieczenie, wynajem sprzętu
itd. Fani sportów motorowych mogą
np. spróbować sił na torach jednego z najbardziej spektakularnych
parków motokrosowych na świecie,
3 Palms (www.threepalmsesp.com)
w South Conroe w Teksasie. Z racji
odbywających się tam często zawodów sportowych warto z wyprzedzeniem sprawdzić wolne terminy.
Ferrari Abu Zabi
Wizytówka rozwijających się w zawrotnym tempie
Emiratów Arabskich i największy na świecie park rozrywki
pod dachem (o powierzchni 200 tys. m kw.) oferuje
rozrywkę dla całej rodziny.
Cena: około 1000 zł za wszystkie atrakcje dla 4-osobowej rodziny
Dla amatorów: Ferrari i sportów motorowych
Największa atrakcja: najszybszy rollercoaster świata: 240 km/h
Adrenalina (1-10): 7
www.ferrariworldabudhabi.com
Tekst: Kamil Antosiewicz
Dla prawdziwych mężczyzn
Stosunkowo blisko, bo na trasie
z Hamburga do Hanoweru, w Heide
26
% | 2 (8) 2012
Park (www.heide-park.de), znajduje
się np. najwyższa na świecie wieża
pozwalająca doświadczyć lotu z wysokości 103 m. Wszystko trwa mgnienie oka – około 2-3 s. Jeśli chcemy
doświadczyć czegoś, co trwa dłużej
niż mgnienie oka, od razu pomyślmy o kontynuacji podróży, chociażby do parku rozrywki Thorpe Park
(www.thorpepark.com) w brytyjskiej
miejscowości Chertsey, gdzie znajduje się niezwykły rollercoaster Colossus. Dzierży on palmę pierwszeństwa,
jeśli chodzi o liczbę obrotów wokół
8
Fot.: Materiały prasowe
W
samych tylko Stanach Zjednoczonych jest aż 400
parków rozrywki
(w 2008 r. liczba odwiedzających przekroczyła 300 mln), Europa ma ich
około 300. Do czołówki dobija Azja
– z pierwszej dziesiątki najczęściej
odwiedzanych parków na świecie aż
cztery są zlokalizowane właśnie tam.
Z pierwszej dziesiątki
najczęściej odwiedzanych parków na
świecie aż cztery są zlokalizowane w Azji
z filmów), może być punktem wypadowym w dziewicze rejony półwyspu.
Chociaż najpopularniejszym azjatyckim parkiem jest tokijski Disneyland, domeną Azjatów nie są tylko
parki rodzinne. Także największy
kompleks rozrywkowy Ameryki
Południowej, Beto Carrero (www.
betocarrero.com.br), zapewni całej
rodzinie mnóstwo zabawy w klimacie brazylijskiej pampy, by wspomnieć tylko wielkie safari, wystawę
supersamochodów, park piratów
i miniaturę miasteczka kowbojskiego. Nie można pominąć Starego
Kontynentu i klasycznego już Legolandu (www.legoland.com, spośród wszystkich otwartych w ostatnich latach warto odwiedzić przede
wszystkim ten oryginalny, duński),
malowniczo położonego parku Terra Mitica (www.terramiticapark.
com) w Hiszpanii czy Asterix Parc
(www.parcasterix.fr) w Paryżu.
Bardziej zróżnicowaną ofertę mają
Hikers Climber (www.hikersclimber.
com) w Malezji czy Sentosa w Singapurze (www.sentosa.com.sg). Z pozoru
przypominają one klasyczne miejsce
korporacyjnych wyjazdów motywacyjnych, ale rzut oka na galerię zdjęć
pozwala się zorientować, że rafting czy
wspinaczka po pionowych ścianach
w Azji Południowo-Wschodniej dostarcza niezapomnianych wrażeń.
Rodzinna rozrywka
Szukając miejsca na rodzinną wyprawę, warto sprawdzić, czy w okolicy
Thorpe Park
Najatrakcyjniejszy park na Wyspach Brytyjskich, prawdziwy
raj dla fanów podniebnego szybowania kolejką górską,
z klubem Ministry of Sound, gigantycznymi zjeżdżalniami
wodnymi i wieloma innymi atrakcjami.
Cena: 3-dniowy bilet dla 4-osobowej rodziny to około 120 funtów
Dla amatorów: ekstremalnych kolejek górskich
Największa atrakcja: The Swarm – rollercoaster z przeciążeniem 4,5 g
Adrenalina (1-10): 8
www.thorpepark.com/
% | 2 (8) 2012
27
w drodze
w drodze
Parki rozrywki
5
Sea World
Sea World, położony na wschodnim wybrzeżu Australii
na Gold Coast, jest spektakularnym parkiem wodnym dla
całej rodziny. W jego skład wchodzą m.in.: gigantyczne
oceanarium, wesołe miasteczko, marina z wybiegiem dla
morskich ssaków oraz parki tematyczne.
Cena: karnet rodzinny na wszystkie atrakcje – 299 dol.
Dla amatorów: wody i pingwinów, Cartoon Network
Największa atrakcja: interaktywna wystawa dinozaurów (planowane otwarcie: czerwiec 2012 r.)
Adrenalina (1-10): 5
www.seaworld.myfun.com.au
parku rozrywki są dodatkowe atrakcje. Liczne parki zlokalizowane na
wschodniej półkuli gwarantują wartość dodaną w postaci egzotycznego
charakteru. Wizyta w Chimelong,
największym na świecie wodnym
parku rozrywki w Chinach (www.
chimelong.com), to okazja do zapoznania się ze spektakularnymi aglomeracjami południowych Chin.
Z kolei malezyjski Sunway Lagoon
(www.sunwaylagoon.com),
który
oferuje aż pięć różnych form rozrywki (od parku wodnego, przez
park rozrywki z karuzelami, park
ekstremalny i park dzikich zwierząt
oraz wielki park strachów rodem
tylko dla odważnych
Intensywne życie zawodowe jest
źródłem nie tylko satysfakcji, ale i stresu.
Nic dziwnego, że większość z nas
zamiast chwili wytchnienia na kanapie
wybiera aktywną rozrywkę. A apetyt rośnie
w miarę jedzenia. Gdy nie wystarcza nam
już rower górski czy tenis, rozglądamy się
za czymś bardziej emocjonującym
7
własnej osi – dokładnie 10. Innym rekordzistą jest rollercoaster Kingda Ka
w parku Six Flags Great Adventure
(www.sixflags.com), który z zawrotną
prędkością w 3,5 s wspina się na wysokość 140 m.
Oddzielną kategorię stanowią parki
sportów ekstremalnych. Oprócz bazy
noclegowej (często sprowadzającej się
do kempingu – prawdziwi mężczyźni
muszą obejść się bez pantofli hotelowych i szlafroka) oferują one możliwość odbycia specjalistycznych kursów, ubezpieczenie, wynajem sprzętu
itd. Fani sportów motorowych mogą
np. spróbować sił na torach jednego z najbardziej spektakularnych
parków motokrosowych na świecie,
3 Palms (www.threepalmsesp.com)
w South Conroe w Teksasie. Z racji
odbywających się tam często zawodów sportowych warto z wyprzedzeniem sprawdzić wolne terminy.
Ferrari Abu Zabi
Wizytówka rozwijających się w zawrotnym tempie
Emiratów Arabskich i największy na świecie park rozrywki
pod dachem (o powierzchni 200 tys. m kw.) oferuje
rozrywkę dla całej rodziny.
Cena: około 1000 zł za wszystkie atrakcje dla 4-osobowej rodziny
Dla amatorów: Ferrari i sportów motorowych
Największa atrakcja: najszybszy rollercoaster świata: 240 km/h
Adrenalina (1-10): 7
www.ferrariworldabudhabi.com
Tekst: Kamil Antosiewicz
Dla prawdziwych mężczyzn
Stosunkowo blisko, bo na trasie
z Hamburga do Hanoweru, w Heide
26
% | 2 (8) 2012
Park (www.heide-park.de), znajduje
się np. najwyższa na świecie wieża
pozwalająca doświadczyć lotu z wysokości 103 m. Wszystko trwa mgnienie oka – około 2-3 s. Jeśli chcemy
doświadczyć czegoś, co trwa dłużej
niż mgnienie oka, od razu pomyślmy o kontynuacji podróży, chociażby do parku rozrywki Thorpe Park
(www.thorpepark.com) w brytyjskiej
miejscowości Chertsey, gdzie znajduje się niezwykły rollercoaster Colossus. Dzierży on palmę pierwszeństwa,
jeśli chodzi o liczbę obrotów wokół
8
Fot.: Materiały prasowe
W
samych tylko Stanach Zjednoczonych jest aż 400
parków rozrywki
(w 2008 r. liczba odwiedzających przekroczyła 300 mln), Europa ma ich
około 300. Do czołówki dobija Azja
– z pierwszej dziesiątki najczęściej
odwiedzanych parków na świecie aż
cztery są zlokalizowane właśnie tam.
Z pierwszej dziesiątki
najczęściej odwiedzanych parków na
świecie aż cztery są zlokalizowane w Azji
z filmów), może być punktem wypadowym w dziewicze rejony półwyspu.
Chociaż najpopularniejszym azjatyckim parkiem jest tokijski Disneyland, domeną Azjatów nie są tylko
parki rodzinne. Także największy
kompleks rozrywkowy Ameryki
Południowej, Beto Carrero (www.
betocarrero.com.br), zapewni całej
rodzinie mnóstwo zabawy w klimacie brazylijskiej pampy, by wspomnieć tylko wielkie safari, wystawę
supersamochodów, park piratów
i miniaturę miasteczka kowbojskiego. Nie można pominąć Starego
Kontynentu i klasycznego już Legolandu (www.legoland.com, spośród wszystkich otwartych w ostatnich latach warto odwiedzić przede
wszystkim ten oryginalny, duński),
malowniczo położonego parku Terra Mitica (www.terramiticapark.
com) w Hiszpanii czy Asterix Parc
(www.parcasterix.fr) w Paryżu.
Bardziej zróżnicowaną ofertę mają
Hikers Climber (www.hikersclimber.
com) w Malezji czy Sentosa w Singapurze (www.sentosa.com.sg). Z pozoru
przypominają one klasyczne miejsce
korporacyjnych wyjazdów motywacyjnych, ale rzut oka na galerię zdjęć
pozwala się zorientować, że rafting czy
wspinaczka po pionowych ścianach
w Azji Południowo-Wschodniej dostarcza niezapomnianych wrażeń.
Rodzinna rozrywka
Szukając miejsca na rodzinną wyprawę, warto sprawdzić, czy w okolicy
Thorpe Park
Najatrakcyjniejszy park na Wyspach Brytyjskich, prawdziwy
raj dla fanów podniebnego szybowania kolejką górską,
z klubem Ministry of Sound, gigantycznymi zjeżdżalniami
wodnymi i wieloma innymi atrakcjami.
Cena: 3-dniowy bilet dla 4-osobowej rodziny to około 120 funtów
Dla amatorów: ekstremalnych kolejek górskich
Największa atrakcja: The Swarm – rollercoaster z przeciążeniem 4,5 g
Adrenalina (1-10): 8
www.thorpepark.com/
% | 2 (8) 2012
27
postać
postać
Artysta
czy biznesmen?
Tematy jego sztuki to przemijanie,
starzenie się, śmierć
ale w niezwykle spektakularnym i – paradoksalnie –
żywym ujęciu. Najłatwiej to zapamiętać,
korzystając z anagramu jego imienia
i nazwiska odkrytego przez Anglików:
Damien Hirst = Is Mr Death in?
Czy to możliwe, żeby żyjący artysta dorobił się fortuny?
To zależy, co uważacie za fortunę. Jeśli wystarczy 215 mln
funtów, to według „Forbesa” tyle właśnie zarobił Damien
Hirst. A jeśli jesteście ciekawi na czym – jego retrospektywna
wystawa właśnie trwa w londyńskim Tate Modern
Tekst: Aga Kozak
J
est nie tylko najbogatszym
artystą świata, ale też – jak
stwierdzili specjaliści oceniający czynniki ekonomiczne i historyczne – najbogatszym
artystą w historii świata. „Hirst przejdzie do historii jako maskotka zbytku
końca milenium – o wyjątkowo zimnej krwi. To nie jest status podobny do
Damien Hirst – nazywany
brytyjskim Andy Warholem,
jak żaden inny artysta ze swojego
pokolenia przeniknął świadomość
kultury naszych czasów
starych mistrzów, ale zapewnia swego
rodzaju nieśmiertelność” – oświadczył
jeden z liczących się amerykańskich
krytyków sztuki, Peter Schjeldahl.
Do tego Hirst jest nie tylko artystą
i biznesmenem, lecz także celebrytą.
Ten status potwierdza z kolei ostatnia
„sensacyjna” wiadomość: otóż małżeństwo Beckhamów, jedna z najbardziej
znanych par świata, zakupiło swojemu najmłodszemu dziecku, córeczce
Harper, elektroniczną
nianię ozdobioną jednym z obsesyjnych
motywów Hirsta – motylami. I można się tylko
domyślać, ile zapłacili za taką
customizację. Podobno mama
Victoria ma też szpilki Louboutin z motywem kropek z najsłynniejszych obrazów Hirsta, tych,
których nie wykonał sam jako „prawdziwy artysta”, lecz które zlecił podwykonawcom, a mimo to sprzedały się za
niebotyczne ceny.
ominąć rynek pierwotny, czyli galerie, i sprzedawać bezpośrednio
na rynku wtórnym,
czyli w domach aukcyjnych. Hirst jako
pierwszy odważył się
zburzyć ów system: niczym wprawny gracz giełdowy sprzedał swoje prace
za 111 mln funtów, i to w momencie, kiedy światowy kryzys
gospodarczy już pukał do bram.
Hirst – strażnik motyli
Hirst nieustannie podejmuje takie
gry z rynkiem sztuki i z odbiorcami
przyzwyczajonymi do „poważnych
dzieł”, jak wynajmowanie innych do
wykonania za siebie artystycznej pracy. Bezlitośnie pogrywa z faktem, że
muzea i galerie są prowadzone na zasadach biznesowych. Jego najsłynniejszą
akcją tego typu jest „Beautiful Inside
My Head Forever” – omijając swoich
galerzystów Jaya Joplinga i Larry’ego
Gagosiana, jednych z najważniejszych
i najbogatszych na świecie dealerów
sztuki, sam urządził aukcję swoich
dzieł w prestiżowym Sotheby’s. Dokonał „kopernikańskiego przewrotu”
w świecie sztuki – do tej pory wszyscy tylko myśleli o tym, że można by
28
% | 2 (8) 2012
Fot.: Press Association/East News, Photoshot/Reporter
Hirst – dealer sztuki
Wysadzana 8601 diamentami
platynowa czaszka nazwana
„Na miłość boską” sprzedana
została za 50 mln funtów
Na wystawie w Tate, podsumowującej
twórczość artysty, można zobaczyć zarówno jego dyskretne, lecz niezwykle
estetyczne kpiny z pojmowania sztuki
i samego siebie, jak i dzieła najbardziej spektakularne. Do tych drugich
należy oczywiście wysadzana 8601
diamentami – w tym jednym wielkim, różowym, 52-karatowym – platynowa czaszka nazwana „Na miłość
boską” („For the Love of God” – tytuł
podobno pochodzi od wypowiedzi
matki Hirsta, która patrząc na jego dotychczasowe lukratywne pomysły na
sztukę, zapytała go kiedyś: „Na miłość
boską, co jeszcze wymyślisz?”). Jej produkcja kosztowała 14 mln funtów. Artysta postanowił sprzedać ją za 50 mln.
„Różnicę” stanowiła tu „wartość artystyczna”. Aktualnie czaszka jest
wystawiona w pustej Hali Turbinowej
Tate, a chronią ją specjalnie dobrani
do tego projektu bodyguardzi. W Tate
ochronę mają też… motyle. Jedno z pomieszczeń wystawy jest wypełnione
tymi owadami, które latają swobodnie
wśród gości. Ochrona przeszukuje wychodzących z pomieszczenia na okoliczność zaplątania się motyli we włosy
lub ubranie. Podobno jeden „uciekł” na
turkusowym płaszczu dziennikarki,
którą dogoniła sama kuratorka wystawy, Ann Gallagher, by odnieść owada
na miejsce przypisane mu w Tate przez
Hirsta.
Hirst – łowca rekinów
Retrospektywa pokazuje także inne
formy „życia”: Hirst albo zamyka
w próżni owady na rozkładającym się
krowim łbie, by pokazać widzom przyspieszony cykl ich życia, gdy składają
jaja, żywią się i giną; lub z zacięciem
taksydermisty preparuje jagnięta, krowy, zebry – łącząc je w pary czy zatapiając w formaldehydzie. Jego najsłynniejsza praca, symbol brytyjskiej sztuki
– „The Physical Impossibility of Death
in the Mind of Someone Living” („Fizyczna niemożliwość śmierci w umyśle
istoty żyjącej”), przedstawia wielkiego
rekina żarłacza tygrysiego o długości
ponad 4 m, zatopionego w przepastnym akwarium. Pracę zasponsorował
i później kupił za 50 tys. funtów Charles Saatchi, potentat reklamowy i słynny kolekcjoner sztuki, uznawszy ją za
symbol sztuki lat 90. To dzięki jego zachwytowi Hirst ma teraz taką pozycję:
Saatchi postanowił bowiem nie tylko
zbudować swoją kolekcję, ale również
subsydiować niektórych artystów, których szczególnie cenił. Wypatrzony
na studenckiej wystawie Hirst został
twarzą nowego ruchu w sztuce, który
potem nazwano Young British Artists
(YBA; należeli do tej grupy m.in. Tracy Emin, Sarah Lucas czy Sam Taylor
Wood). Czy był najlepszy? Na pewno
najambitniejszy – sam zresztą wspomina, że jego ambicja i apetyt na pieniądze wynikały z biedy, którą przeżył
w dzieciństwie w robotniczej rodzinie (miał nawet epizod z drobnymi
kradzieżami). „Zawsze chciałem być
większy, nie największy. Nawet jako
dziecko na lekcjach rysunku miałem
naprawdę wielkie ambicje. Chciałem
być najlepszy w klasie, ale zawsze był
tam jakiś inny uczeń, który był lepszy,
więc pomyślałem: »To nie może być
o tym, że jest się najlepszym, to musi
być o samym rysowaniu, o tym, co
z tym robisz«. Ta myśl do mnie przylgnęła. Bycie najlepszym jest fałszywym celem, musisz mierzyć sukces
na swoich własnych warunkach”. Jego
warunki symbolicznie pokazuje droga rekina z jego najsłynniejszej pracy
– odłowiony legalnie z dzikich wód
kosztował 6 tys. funtów, Saatchi kupił
go za 50 tys., a od Saatchiego odkupił
go amerykański kolekcjoner Steven A.
Cohen za 8 mln dol. Dwa lata po tym
zakupie zwłoki zwierzęcia musiały zostać wymienione na inne. Aktualnie
można je oglądać w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, a krytycy
i odwiedzający zastanawiają się, czy jeśli wymieniono rekina, to dzieło sztuki
pozostaje takie samo.
Dlaczego Damien Hirst zasługuje
na wystawę w Tate, skoro jego twórczość regularnie jest krytykowana,
sprawdzana, podważana, uznawana
za plagiat lub po prostu bezduszne
oszustwo? Ponieważ żaden brytyjski artysta nie ustalił wcześniej tak
mocno standardów „nowego” w sztuce, jakkolwiek kontrowersyjne by to
„nowe” było. To po prostu brytyjski
Andy Warhol – jak twierdzi kuratorka wystawy w Tate: „Jak żaden inny
artysta ze swojego pokolenia Damien
Hirst przeniknął świadomość kultury
naszych czasów”. A co na to wszystko
sam Hirst? „Nadal uważam, że sztuka
jest silniejsza od pieniądza” – oświadcza przewrotnie artysta, biznesmen,
entrepreneur i globalna marka kojarzona ze sztuką w jednej osobie.
% | 2 (8) 2012
29
postać
postać
Artysta
czy biznesmen?
Tematy jego sztuki to przemijanie,
starzenie się, śmierć
ale w niezwykle spektakularnym i – paradoksalnie –
żywym ujęciu. Najłatwiej to zapamiętać,
korzystając z anagramu jego imienia
i nazwiska odkrytego przez Anglików:
Damien Hirst = Is Mr Death in?
Czy to możliwe, żeby żyjący artysta dorobił się fortuny?
To zależy, co uważacie za fortunę. Jeśli wystarczy 215 mln
funtów, to według „Forbesa” tyle właśnie zarobił Damien
Hirst. A jeśli jesteście ciekawi na czym – jego retrospektywna
wystawa właśnie trwa w londyńskim Tate Modern
Tekst: Aga Kozak
J
est nie tylko najbogatszym
artystą świata, ale też – jak
stwierdzili specjaliści oceniający czynniki ekonomiczne i historyczne – najbogatszym
artystą w historii świata. „Hirst przejdzie do historii jako maskotka zbytku
końca milenium – o wyjątkowo zimnej krwi. To nie jest status podobny do
Damien Hirst – nazywany
brytyjskim Andy Warholem,
jak żaden inny artysta ze swojego
pokolenia przeniknął świadomość
kultury naszych czasów
starych mistrzów, ale zapewnia swego
rodzaju nieśmiertelność” – oświadczył
jeden z liczących się amerykańskich
krytyków sztuki, Peter Schjeldahl.
Do tego Hirst jest nie tylko artystą
i biznesmenem, lecz także celebrytą.
Ten status potwierdza z kolei ostatnia
„sensacyjna” wiadomość: otóż małżeństwo Beckhamów, jedna z najbardziej
znanych par świata, zakupiło swojemu najmłodszemu dziecku, córeczce
Harper, elektroniczną
nianię ozdobioną jednym z obsesyjnych
motywów Hirsta – motylami. I można się tylko
domyślać, ile zapłacili za taką
customizację. Podobno mama
Victoria ma też szpilki Louboutin z motywem kropek z najsłynniejszych obrazów Hirsta, tych,
których nie wykonał sam jako „prawdziwy artysta”, lecz które zlecił podwykonawcom, a mimo to sprzedały się za
niebotyczne ceny.
ominąć rynek pierwotny, czyli galerie, i sprzedawać bezpośrednio
na rynku wtórnym,
czyli w domach aukcyjnych. Hirst jako
pierwszy odważył się
zburzyć ów system: niczym wprawny gracz giełdowy sprzedał swoje prace
za 111 mln funtów, i to w momencie, kiedy światowy kryzys
gospodarczy już pukał do bram.
Hirst – strażnik motyli
Hirst nieustannie podejmuje takie
gry z rynkiem sztuki i z odbiorcami
przyzwyczajonymi do „poważnych
dzieł”, jak wynajmowanie innych do
wykonania za siebie artystycznej pracy. Bezlitośnie pogrywa z faktem, że
muzea i galerie są prowadzone na zasadach biznesowych. Jego najsłynniejszą
akcją tego typu jest „Beautiful Inside
My Head Forever” – omijając swoich
galerzystów Jaya Joplinga i Larry’ego
Gagosiana, jednych z najważniejszych
i najbogatszych na świecie dealerów
sztuki, sam urządził aukcję swoich
dzieł w prestiżowym Sotheby’s. Dokonał „kopernikańskiego przewrotu”
w świecie sztuki – do tej pory wszyscy tylko myśleli o tym, że można by
28
% | 2 (8) 2012
Fot.: Press Association/East News, Photoshot/Reporter
Hirst – dealer sztuki
Wysadzana 8601 diamentami
platynowa czaszka nazwana
„Na miłość boską” sprzedana
została za 50 mln funtów
Na wystawie w Tate, podsumowującej
twórczość artysty, można zobaczyć zarówno jego dyskretne, lecz niezwykle
estetyczne kpiny z pojmowania sztuki
i samego siebie, jak i dzieła najbardziej spektakularne. Do tych drugich
należy oczywiście wysadzana 8601
diamentami – w tym jednym wielkim, różowym, 52-karatowym – platynowa czaszka nazwana „Na miłość
boską” („For the Love of God” – tytuł
podobno pochodzi od wypowiedzi
matki Hirsta, która patrząc na jego dotychczasowe lukratywne pomysły na
sztukę, zapytała go kiedyś: „Na miłość
boską, co jeszcze wymyślisz?”). Jej produkcja kosztowała 14 mln funtów. Artysta postanowił sprzedać ją za 50 mln.
„Różnicę” stanowiła tu „wartość artystyczna”. Aktualnie czaszka jest
wystawiona w pustej Hali Turbinowej
Tate, a chronią ją specjalnie dobrani
do tego projektu bodyguardzi. W Tate
ochronę mają też… motyle. Jedno z pomieszczeń wystawy jest wypełnione
tymi owadami, które latają swobodnie
wśród gości. Ochrona przeszukuje wychodzących z pomieszczenia na okoliczność zaplątania się motyli we włosy
lub ubranie. Podobno jeden „uciekł” na
turkusowym płaszczu dziennikarki,
którą dogoniła sama kuratorka wystawy, Ann Gallagher, by odnieść owada
na miejsce przypisane mu w Tate przez
Hirsta.
Hirst – łowca rekinów
Retrospektywa pokazuje także inne
formy „życia”: Hirst albo zamyka
w próżni owady na rozkładającym się
krowim łbie, by pokazać widzom przyspieszony cykl ich życia, gdy składają
jaja, żywią się i giną; lub z zacięciem
taksydermisty preparuje jagnięta, krowy, zebry – łącząc je w pary czy zatapiając w formaldehydzie. Jego najsłynniejsza praca, symbol brytyjskiej sztuki
– „The Physical Impossibility of Death
in the Mind of Someone Living” („Fizyczna niemożliwość śmierci w umyśle
istoty żyjącej”), przedstawia wielkiego
rekina żarłacza tygrysiego o długości
ponad 4 m, zatopionego w przepastnym akwarium. Pracę zasponsorował
i później kupił za 50 tys. funtów Charles Saatchi, potentat reklamowy i słynny kolekcjoner sztuki, uznawszy ją za
symbol sztuki lat 90. To dzięki jego zachwytowi Hirst ma teraz taką pozycję:
Saatchi postanowił bowiem nie tylko
zbudować swoją kolekcję, ale również
subsydiować niektórych artystów, których szczególnie cenił. Wypatrzony
na studenckiej wystawie Hirst został
twarzą nowego ruchu w sztuce, który
potem nazwano Young British Artists
(YBA; należeli do tej grupy m.in. Tracy Emin, Sarah Lucas czy Sam Taylor
Wood). Czy był najlepszy? Na pewno
najambitniejszy – sam zresztą wspomina, że jego ambicja i apetyt na pieniądze wynikały z biedy, którą przeżył
w dzieciństwie w robotniczej rodzinie (miał nawet epizod z drobnymi
kradzieżami). „Zawsze chciałem być
większy, nie największy. Nawet jako
dziecko na lekcjach rysunku miałem
naprawdę wielkie ambicje. Chciałem
być najlepszy w klasie, ale zawsze był
tam jakiś inny uczeń, który był lepszy,
więc pomyślałem: »To nie może być
o tym, że jest się najlepszym, to musi
być o samym rysowaniu, o tym, co
z tym robisz«. Ta myśl do mnie przylgnęła. Bycie najlepszym jest fałszywym celem, musisz mierzyć sukces
na swoich własnych warunkach”. Jego
warunki symbolicznie pokazuje droga rekina z jego najsłynniejszej pracy
– odłowiony legalnie z dzikich wód
kosztował 6 tys. funtów, Saatchi kupił
go za 50 tys., a od Saatchiego odkupił
go amerykański kolekcjoner Steven A.
Cohen za 8 mln dol. Dwa lata po tym
zakupie zwłoki zwierzęcia musiały zostać wymienione na inne. Aktualnie
można je oglądać w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, a krytycy
i odwiedzający zastanawiają się, czy jeśli wymieniono rekina, to dzieło sztuki
pozostaje takie samo.
Dlaczego Damien Hirst zasługuje
na wystawę w Tate, skoro jego twórczość regularnie jest krytykowana,
sprawdzana, podważana, uznawana
za plagiat lub po prostu bezduszne
oszustwo? Ponieważ żaden brytyjski artysta nie ustalił wcześniej tak
mocno standardów „nowego” w sztuce, jakkolwiek kontrowersyjne by to
„nowe” było. To po prostu brytyjski
Andy Warhol – jak twierdzi kuratorka wystawy w Tate: „Jak żaden inny
artysta ze swojego pokolenia Damien
Hirst przeniknął świadomość kultury
naszych czasów”. A co na to wszystko
sam Hirst? „Nadal uważam, że sztuka
jest silniejsza od pieniądza” – oświadcza przewrotnie artysta, biznesmen,
entrepreneur i globalna marka kojarzona ze sztuką w jednej osobie.
% | 2 (8) 2012
29
coaching
coaching
em
św iadomo ś ć a
ag
w
wiara Fot.: Shutterstock, materiały prasowe Wydawnictwa Czarna Owca
od
Ale to, czego chcemy, często nie podoba się bliskim, a nawet budzi ich
agresję.
W ten sposób nasze otoczenie sprawdza naszą determinację, zmusza nas
do zmobilizowania buntowniczej
odwagi. Wyruszenie pod prąd zdarzeń i dominującej opinii zawsze wymaga odwagi, bo ci, którzy ulegają
a
% | 2 (8) 2012
Pewien mężczyzna bał się, że ma
w szafie kościotrupa. Więc zamknął
szafę na klucz. Ale to nie pomogło.
Zamknął więc pokój, w którym szafa
Dziś chyba obniżenie standardu życia
budzi w nas największy lęk. Dlatego
nawet jeśli wiemy, że chcemy żyć inaczej, nie mamy odwagi spróbować...
Jeśli wiemy, że chcemy żyć inaczej,
niż żyjemy, i nic z tym nie robimy, to
zdradzamy samych siebie. Quest pomaga uniknąć takiego błędu i dlatego czyni nasz sukces zawodowy i życiowy bardziej prawdopodobnym,
o ile rzetelnie przejdziemy wszystkie
jego etapy. Czyli gdy pokora pozwoli
nam zadać sobie właściwe, najważniejsze pytania. Autonomia obroni
przed dogmatykami naszą prawdę,
nasze głębokie aspiracje i marzenia. Gdy wygenerujemy jasną wizję
celu, a ona obudzi w nas wiarę, która będzie skłaniać do odważnego
działania. Odwaga jest więc prostą
konsekwencją porządnego odrobienia lekcji poprzednich etapów Questu. Nie może się nie pojawić. Jeśli
na progu realizacji wizji zawiedzie
nas odwaga, jeśli zaczniemy się asekurować i działać bez wiary w sukces i w swoje możliwości, to będzie
oznaczać, że powinniśmy zacząć od
początku.
zj
30
Właśnie, znam ludzi, którzy w komfortowych domach czują się naprawdę nieszczęśliwi, ale nie mają odwagi pomyśleć dlaczego.
Jesteśmy nieszczęśliwi, gdy nasze życie
toczy się niezgodnie z naszym systemem wartości, z naszymi uczuciami
i intuicją. Wtedy trzeba mieć odwagę,
żeby dogłębnie odczuć, że coś jest nie
tak – i zmienić swoje życie, podjąć ryzyko udania się w podróż, której zakończenia nie jesteśmy w stanie przewidzieć. To jedyna droga, by cierpienia
w naszym życiu ubywało. Tak więc odwaga to zdolność do sprostania nieznanemu, bo najbardziej boimy się tego,
co nieznane. Gdy przed czymś uciekamy, to odwróceni tyłem nie widzimy,
jak to coś naprawdę wygląda. Nasza
wyobraźnia szaleje i wyświetla nam
horrory. Ale jeśli się odważnie zatrzymamy, odwrócimy i spojrzymy temu
czemuś w oczy, okaże się to nie tylko
niestraszne, lecz wręcz upragnione.
k
a u to n o mi a C
zym jest odwaga? Jak ją
odróżnić od lekkomyślności czy brawury?
Trzeba pamiętać, że
odwaga jest córką wiary i siostrą
pokory. To dużo mówi o tym, o jaki
typ odwagi tu chodzi. Pokora jest
odważnym stawianiem trudnych
pytań, bez względu na to, co inni
mówią, myślą, dokąd zmierzają. Jeśli wszystko we mnie krzyczy, że jest
inaczej, niż widzą ludzie, to pokora
każe odważnie o tym powiedzieć.
Pokora wymaga wsparcia odwagi,
a jednocześnie ją rodzi. Jeśli jesteśmy w pełni pokorni wobec świadectwa naszych zmysłów, uczuć, rozumu i ducha, to stać nas na odwagę.
Przekonanie prawdziwie zakorzenione w naszym sercu daje moc,
która sprzyja odważnemu działaniu.
Ale w programie Quest odwaga to
również zdolność do przyjmowania
krytyki, przyznawania się do błędów i do wątpliwości, które mogą
sprawić, że zmienimy poglądy i wizję celu podróży. Pokora i odwaga
muszą być w bliskiej siostrzanej relacji i ciągle rozmawiać ze sobą.
A mężczyźni? Czemu rezygnują
z sukcesu?
Czasami boją się, że za sukcesy,
które przerosną sukces ojców, ci ich
surowo ukarzą. Lecz odwrotnie niż
córki, synowie – czasami za wszelką cenę – rywalizują z ojcami. Gdy
np. wydaje im się, że nie zdołają być
lepsi, dążą do tego, aby przynajmniej obarczyć ojców winą za swój
brak wizji, wiary i odwagi. Narobić
ojcom wstydu swoim nieudanym
życiem. Taka postawa wobec rodziców często staje się przyczyną braku
odważnej wizji życia. Co za szkoda!
Czyż nie lepiej dostrzec pozytywny
aspekt relacji z rodzicami? Czy nie
lepiej zrozumieć, że w głębi serca
każdy ojciec i każda matka cieszy
się z sukcesów swego dziecka i chce
je wspierać? A to znaczy, że każde
dziecko, które przeżyło swoje nawet bardzo trudne dzieciństwo, ma
wszystko, co potrzebne, by budować
swój życiowy sukces.
po
t ia
i
Quest mówi, że jeśli nie podejmiemy odważnych działań, to nasze
życie będzie sprowadzało się do
usuwania skutków wcześniejszych,
błędnych decyzji.
Zwykło się uważać, że jak powiedziało się A, to trzeba powiedzieć
B. To niezbyt mądra rada. A jeśli
zorientujemy się, że A było błędem?
Czy nie lepiej przyznać się do niego
przed sobą i całym światem i ustrzec
się jeszcze większego błędu? Tu niezbędna jest odwaga, która jest wrogiem głupoty i arogancji.
pa
w
Rozmawiała: Beata Pawłowicz
wo l n o ś ć Dzięki niej możemy zakończyć przymiarki do realizacji naszych wizji i zacząć
działać. Zaryzykować komfort, bezpieczeństwo i ruszyć w nieznane.
Czy to rozsądne? – Właśnie na podjęciu ryzyka polega piękno i istota odwagi
– mówi Wojciech Eichelberger, współtwórca programu Quest
Zagrożeniem dla odwagi jest na
pewno brak konsekwencji i determinacji. Ale Quest zakłada także, że
jest nim poczucie winy.
Wielu ludzi ma poczucie winy, które
im nie pozwala przekroczyć poziomu powodzenia, jaki był udziałem
ich rodziny, środowiska, z którego
wyszli. Szczególnie w relacjach matek i córek pojawia się owa źle pojęta lojalność. Córka czuje się winna,
gdy ma dobry związek, dobrą pracę
i pieniądze – a jej matce nigdy się tak
dobrze nie powodziło. Poczucie winy
wiąże jej ręce i często każe nieświadomie sabotować swoje życie (np.
nie realizuje ona swego potencjału,
wprowadza chaos i destrukcję do relacji partnerskich).
Koło etapów/cnót Questu
a
czyli sprostać nieznanemu
Ja już kilka razy ruszyłam w wymarzoną podróż, ale zawracałam, bo
przychodziło mi do głowy: nie, to
jednak bez sensu.
W takiej sytuacji potrzeba zatrzymania i namysłu: Czy rzeczywiście
z pełną pokorą zadałem sobie najważniejsze pytania? Czy moja wizja
jest na tyle wyrazista, by obudzić
wiarę? Itd.
or
Odwaga,
stała, a potem – cały dom. Ponieważ
nie miał się gdzie podziać, poszedł do
baru. Tam spotkał kogoś, kto go wysłuchał i powiedział: „chodźmy zobaczyć, czy ten kościotrup tam naprawdę jest”. Poszli. Najpierw otworzyli
dom, potem pokój, a na koniec szafę.
No i faktycznie był w niej kościotrup...
Ta przypowieść wskazuje na bardzo ważny wymiar odwagi, jakim
jest mierzenie się z rzeczywistością.
„Kościotrup w szafie” to metafora
tych spraw i tajemnic, które budzą
w nas lęk. Jeśli się jednak z nimi
odważnie skonfrontujemy, okaże
się, że nie są one niczym strasznym.
Ta przypowieść zachęca, by przed
samym sobą nie uciekać. W przeciwnym razie będzie to nas kosztowało ogromne ilości energii, a lęk
i tak będzie potężniał.
Quest to program rozwoju wewnętrznego, który zakłada, że realizacja
każdego celu czy marzenia wymaga wykształcenia w sobie ośmiu
duchowych cnót (patrz rys.). Mówi także, że na przeszkodzie staje nam
osiem zagrożeń – cieni tych cnót (m.in. pycha, uzależnienie, egoizm)
owczemu pędowi, nie będą nas lubić
ani wspierać. Wręcz przeciwnie: najpierw będą z nas kpić, potem ignorować, potem nienawidzić, aż w końcu,
często po latach – jeśli wytrzymamy
– uznają naszą rację.
Quest ostrzega przed arogancją.
Wydaje mi się, że dziś częściej mamy
z nią do czynienia niż z prawdziwą
odwagą. Jak je odróżnić?
Arogancja znajduje się w strefie zagrożenia, jest cieniem odwagi. To
pseudoodwaga, która nie ma ugruntowania w żadnej z cnót Questu. Po
prostu łapiemy coś, co tak naprawdę nie jest nasze, i zaczynamy to na
oślep realizować. Wtedy arogancja
staje się widoczną skazą naszego
życia i postępowania. Znamionuje
to ludzi małej wiary, którzy działają
nie w imię ważnego dla nich, pożytecznego celu, lecz przede wszystkim w imię promocji samych siebie.
Arogancja nieuchronnie prowadzi
do klęski, ponieważ działanie z niej
wynikające nie jest zakorzenione
w prawdziwej pokorze oraz naszej
osobistej wizji i wierze. A wówczas
naśladujemy jedynie tych, których
słów i czynów nie potrafimy zrozumieć.
A jeżeli odkrywam aroganta w sobie?
Jeśli na którymkolwiek z etapów
zbłądzimy, znajdziemy się w strefie
zagrożeń, musimy cofnąć się do stacji pokora. Trzeba zacząć pytać, zgłębiać siebie, ale także słuchać tych,
którzy mają inny pogląd niż my na
daną sprawę. Do tego też potrzebna
jest odwaga. Wojciech Eichelberger
psychoterapeuta, trener
i doradca biznesowy
% | 2 (8) 2012
31
coaching
coaching
em
św iadomo ś ć a
ag
w
wiara Fot.: Shutterstock, materiały prasowe Wydawnictwa Czarna Owca
od
Ale to, czego chcemy, często nie podoba się bliskim, a nawet budzi ich
agresję.
W ten sposób nasze otoczenie sprawdza naszą determinację, zmusza nas
do zmobilizowania buntowniczej
odwagi. Wyruszenie pod prąd zdarzeń i dominującej opinii zawsze wymaga odwagi, bo ci, którzy ulegają
a
% | 2 (8) 2012
Pewien mężczyzna bał się, że ma
w szafie kościotrupa. Więc zamknął
szafę na klucz. Ale to nie pomogło.
Zamknął więc pokój, w którym szafa
Dziś chyba obniżenie standardu życia
budzi w nas największy lęk. Dlatego
nawet jeśli wiemy, że chcemy żyć inaczej, nie mamy odwagi spróbować...
Jeśli wiemy, że chcemy żyć inaczej,
niż żyjemy, i nic z tym nie robimy, to
zdradzamy samych siebie. Quest pomaga uniknąć takiego błędu i dlatego czyni nasz sukces zawodowy i życiowy bardziej prawdopodobnym,
o ile rzetelnie przejdziemy wszystkie
jego etapy. Czyli gdy pokora pozwoli
nam zadać sobie właściwe, najważniejsze pytania. Autonomia obroni
przed dogmatykami naszą prawdę,
nasze głębokie aspiracje i marzenia. Gdy wygenerujemy jasną wizję
celu, a ona obudzi w nas wiarę, która będzie skłaniać do odważnego
działania. Odwaga jest więc prostą
konsekwencją porządnego odrobienia lekcji poprzednich etapów Questu. Nie może się nie pojawić. Jeśli
na progu realizacji wizji zawiedzie
nas odwaga, jeśli zaczniemy się asekurować i działać bez wiary w sukces i w swoje możliwości, to będzie
oznaczać, że powinniśmy zacząć od
początku.
zj
30
Właśnie, znam ludzi, którzy w komfortowych domach czują się naprawdę nieszczęśliwi, ale nie mają odwagi pomyśleć dlaczego.
Jesteśmy nieszczęśliwi, gdy nasze życie
toczy się niezgodnie z naszym systemem wartości, z naszymi uczuciami
i intuicją. Wtedy trzeba mieć odwagę,
żeby dogłębnie odczuć, że coś jest nie
tak – i zmienić swoje życie, podjąć ryzyko udania się w podróż, której zakończenia nie jesteśmy w stanie przewidzieć. To jedyna droga, by cierpienia
w naszym życiu ubywało. Tak więc odwaga to zdolność do sprostania nieznanemu, bo najbardziej boimy się tego,
co nieznane. Gdy przed czymś uciekamy, to odwróceni tyłem nie widzimy,
jak to coś naprawdę wygląda. Nasza
wyobraźnia szaleje i wyświetla nam
horrory. Ale jeśli się odważnie zatrzymamy, odwrócimy i spojrzymy temu
czemuś w oczy, okaże się to nie tylko
niestraszne, lecz wręcz upragnione.
k
a u to n o mi a C
zym jest odwaga? Jak ją
odróżnić od lekkomyślności czy brawury?
Trzeba pamiętać, że
odwaga jest córką wiary i siostrą
pokory. To dużo mówi o tym, o jaki
typ odwagi tu chodzi. Pokora jest
odważnym stawianiem trudnych
pytań, bez względu na to, co inni
mówią, myślą, dokąd zmierzają. Jeśli wszystko we mnie krzyczy, że jest
inaczej, niż widzą ludzie, to pokora
każe odważnie o tym powiedzieć.
Pokora wymaga wsparcia odwagi,
a jednocześnie ją rodzi. Jeśli jesteśmy w pełni pokorni wobec świadectwa naszych zmysłów, uczuć, rozumu i ducha, to stać nas na odwagę.
Przekonanie prawdziwie zakorzenione w naszym sercu daje moc,
która sprzyja odważnemu działaniu.
Ale w programie Quest odwaga to
również zdolność do przyjmowania
krytyki, przyznawania się do błędów i do wątpliwości, które mogą
sprawić, że zmienimy poglądy i wizję celu podróży. Pokora i odwaga
muszą być w bliskiej siostrzanej relacji i ciągle rozmawiać ze sobą.
A mężczyźni? Czemu rezygnują
z sukcesu?
Czasami boją się, że za sukcesy,
które przerosną sukces ojców, ci ich
surowo ukarzą. Lecz odwrotnie niż
córki, synowie – czasami za wszelką cenę – rywalizują z ojcami. Gdy
np. wydaje im się, że nie zdołają być
lepsi, dążą do tego, aby przynajmniej obarczyć ojców winą za swój
brak wizji, wiary i odwagi. Narobić
ojcom wstydu swoim nieudanym
życiem. Taka postawa wobec rodziców często staje się przyczyną braku
odważnej wizji życia. Co za szkoda!
Czyż nie lepiej dostrzec pozytywny
aspekt relacji z rodzicami? Czy nie
lepiej zrozumieć, że w głębi serca
każdy ojciec i każda matka cieszy
się z sukcesów swego dziecka i chce
je wspierać? A to znaczy, że każde
dziecko, które przeżyło swoje nawet bardzo trudne dzieciństwo, ma
wszystko, co potrzebne, by budować
swój życiowy sukces.
po
t ia
i
Quest mówi, że jeśli nie podejmiemy odważnych działań, to nasze
życie będzie sprowadzało się do
usuwania skutków wcześniejszych,
błędnych decyzji.
Zwykło się uważać, że jak powiedziało się A, to trzeba powiedzieć
B. To niezbyt mądra rada. A jeśli
zorientujemy się, że A było błędem?
Czy nie lepiej przyznać się do niego
przed sobą i całym światem i ustrzec
się jeszcze większego błędu? Tu niezbędna jest odwaga, która jest wrogiem głupoty i arogancji.
pa
w
Rozmawiała: Beata Pawłowicz
wo l n o ś ć Dzięki niej możemy zakończyć przymiarki do realizacji naszych wizji i zacząć
działać. Zaryzykować komfort, bezpieczeństwo i ruszyć w nieznane.
Czy to rozsądne? – Właśnie na podjęciu ryzyka polega piękno i istota odwagi
– mówi Wojciech Eichelberger, współtwórca programu Quest
Zagrożeniem dla odwagi jest na
pewno brak konsekwencji i determinacji. Ale Quest zakłada także, że
jest nim poczucie winy.
Wielu ludzi ma poczucie winy, które
im nie pozwala przekroczyć poziomu powodzenia, jaki był udziałem
ich rodziny, środowiska, z którego
wyszli. Szczególnie w relacjach matek i córek pojawia się owa źle pojęta lojalność. Córka czuje się winna,
gdy ma dobry związek, dobrą pracę
i pieniądze – a jej matce nigdy się tak
dobrze nie powodziło. Poczucie winy
wiąże jej ręce i często każe nieświadomie sabotować swoje życie (np.
nie realizuje ona swego potencjału,
wprowadza chaos i destrukcję do relacji partnerskich).
Koło etapów/cnót Questu
a
czyli sprostać nieznanemu
Ja już kilka razy ruszyłam w wymarzoną podróż, ale zawracałam, bo
przychodziło mi do głowy: nie, to
jednak bez sensu.
W takiej sytuacji potrzeba zatrzymania i namysłu: Czy rzeczywiście
z pełną pokorą zadałem sobie najważniejsze pytania? Czy moja wizja
jest na tyle wyrazista, by obudzić
wiarę? Itd.
or
Odwaga,
stała, a potem – cały dom. Ponieważ
nie miał się gdzie podziać, poszedł do
baru. Tam spotkał kogoś, kto go wysłuchał i powiedział: „chodźmy zobaczyć, czy ten kościotrup tam naprawdę jest”. Poszli. Najpierw otworzyli
dom, potem pokój, a na koniec szafę.
No i faktycznie był w niej kościotrup...
Ta przypowieść wskazuje na bardzo ważny wymiar odwagi, jakim
jest mierzenie się z rzeczywistością.
„Kościotrup w szafie” to metafora
tych spraw i tajemnic, które budzą
w nas lęk. Jeśli się jednak z nimi
odważnie skonfrontujemy, okaże
się, że nie są one niczym strasznym.
Ta przypowieść zachęca, by przed
samym sobą nie uciekać. W przeciwnym razie będzie to nas kosztowało ogromne ilości energii, a lęk
i tak będzie potężniał.
Quest to program rozwoju wewnętrznego, który zakłada, że realizacja
każdego celu czy marzenia wymaga wykształcenia w sobie ośmiu
duchowych cnót (patrz rys.). Mówi także, że na przeszkodzie staje nam
osiem zagrożeń – cieni tych cnót (m.in. pycha, uzależnienie, egoizm)
owczemu pędowi, nie będą nas lubić
ani wspierać. Wręcz przeciwnie: najpierw będą z nas kpić, potem ignorować, potem nienawidzić, aż w końcu,
często po latach – jeśli wytrzymamy
– uznają naszą rację.
Quest ostrzega przed arogancją.
Wydaje mi się, że dziś częściej mamy
z nią do czynienia niż z prawdziwą
odwagą. Jak je odróżnić?
Arogancja znajduje się w strefie zagrożenia, jest cieniem odwagi. To
pseudoodwaga, która nie ma ugruntowania w żadnej z cnót Questu. Po
prostu łapiemy coś, co tak naprawdę nie jest nasze, i zaczynamy to na
oślep realizować. Wtedy arogancja
staje się widoczną skazą naszego
życia i postępowania. Znamionuje
to ludzi małej wiary, którzy działają
nie w imię ważnego dla nich, pożytecznego celu, lecz przede wszystkim w imię promocji samych siebie.
Arogancja nieuchronnie prowadzi
do klęski, ponieważ działanie z niej
wynikające nie jest zakorzenione
w prawdziwej pokorze oraz naszej
osobistej wizji i wierze. A wówczas
naśladujemy jedynie tych, których
słów i czynów nie potrafimy zrozumieć.
A jeżeli odkrywam aroganta w sobie?
Jeśli na którymkolwiek z etapów
zbłądzimy, znajdziemy się w strefie
zagrożeń, musimy cofnąć się do stacji pokora. Trzeba zacząć pytać, zgłębiać siebie, ale także słuchać tych,
którzy mają inny pogląd niż my na
daną sprawę. Do tego też potrzebna
jest odwaga. Wojciech Eichelberger
psychoterapeuta, trener
i doradca biznesowy
% | 2 (8) 2012
31
kadr na smak
Moc
kadr na smak
z talerza
superbohatera
Spider-man
– kuchnia sentymentalna
Nowojorski sernik ciotki May
Składniki na spód:
150 g pokruszonych ciastek digestive
90 g roztopionego masła
2 łyżki brązowego cukru
Bycie superbohaterem to zajęcie szlachetne, choć trudne. Codzienne ratowanie
świata wymaga wielkich nakładów energii. Niestety, twórcy ekranizacji komiksów
pozbawili nas przyjemności podglądania superbohaterów podczas tak prozaicznej
rzeczy jak codzienny posiłek
Tekst: Piotr Bruś-Klepacki
J
ak powszechnie wiadomo, telekineza, latanie i inne nadumiejętności wymagają częstych oraz obfitszych posiłków niż te
spożywane przez zwykłych śmiertelników. Po krótkiej analizie
stylu życia i osobowości postaramy się rozwiać odwieczne
pytania, które od czasu do czasu zadają sobie fani przygód superbohaterów: co oni jedzą?
Składniki sernika:
800 g serka philadelphia
150 g cukru pudru
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
250 ml kwaśnej śmietany
skórka i sok z jednej cytryny
3 jajka + jedno żółtko
mlask!
Formę do sernika wykładamy folią aluminiową. Mieszamy ze sobą
składniki spodu, tzn. pokruszone ciastka, masło i cukier. Tak przygotowaną masą wykładamy spód formy i wstawiamy ją na godzinę do
lodówki.
Składniki sernika przekładamy do miski i mieszamy za pomocą miksera
do momentu, aż dobrze się połączą. Masę sernikową przelewamy na
uprzednio przygotowany spód. Sernik przykrywamy pergaminem, aby się
nie przypalił, i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180°C. Pieczemy
około 1,5 godz., co jakiś czas sprawdzając drewnianym patyczkiem, czy
sernik jest już upieczony i suchy.
Nowojorska pizza
Iron Mana
(1 duża pizza)
Składniki:
2 łyżeczki suchych drożdży
220 ml ciepłej wody
½ łyżeczki cukru
400 g mąki
1 łyżka oliwy
szczypta soli
sos pomidorowy
ser
W dużej misce łączymy wodę, drożdże,
cukier i ½ szklanki mąki. Pozostawiamy na 20 minut. Gdy drożdże zaczną
pracować, dodajemy oliwę, sól i pozostałą mąkę. Powinniśmy uzyskać luźne
ciasto, które nie lepi się do rąk. Stolnicę
obsypujemy mąką i ugniatamy je dalej
przez 10 min. Następnie odstawiamy
ciasto w ciepłe miejsce na 2 godz.
Formujemy dużą pizzę, smarujemy
cienko ulubionym sosem pomidorowym, obsypujemy serem i pieczemy
przez 10 min w 250°C. Spód ciasta
powinien być delikatnie chrupiący,
a brzegi muszą się mocno zrumienić.
Fot.: Sony Pictures, Materiały prasowe, Shutterstock
Kto oglądał obydwie części udanej ekranizacji komiksów o Iron Manie, może potwierdzić, że superbohater zawsze był w dobrej formie fizycznej mimo
skłonności do dobrej whisky spożywanej w nadmiarze. Tony Stark (Iron
Man), choć niezaprzeczalnie bogaty, ma proste, męskie potrzeby. Szybkie
samochody, naładowany, metalowy skafander i piękne kobiety. Jego gust
kulinarny również jest zdecydowany – wołowe burgery i pizza. Jedzenie
na wynos ma tę zaletę, że druga ręka pozostaje wolna i można nią swobodnie operować bronią masowej zagłady. Uważając oczywiście, aby
ściekający ser i sos nie kapnął na elektroniczne podzespoły.
% | 2 (8) 2012
Peter Parker (Spider-man) to typ dobrego faceta, który oprócz tego, że ma nadludzką siłę, nie różni się niczym od zwykłych śmiertelników. Jak każdy z nas
boryka się z codziennością, opiekując się samotną ciotką i spierając z niewdzięcznym pracodawcą – redaktorem dziennika „Daily Bugle”, gdzie Peter jest fotografem. Nie odziedziczył fortuny, a nawet nie ma żadnej tajnej kryjówki jak inni
superbohaterowie. Ze swoją dziewczyną mieszka w wynajętej kawalerce w obskurnym zakątku Manhattanu. Walka z przestępcami Nowego Jorku
nie jest dla niego, jakby się wydawało, dumnym przywilejem,
lecz codziennym obowiązkiem, którego się podjął. Prawdopodobnie po ciężkim dniu w pracy jedyne, o czym marzy
Spider-man, to spokój i słodki deser ciotki.
Superman
– kuchnia tradycyjna
i energetyczna
Iron Man
– kuchnia prosta i męska
32
!
m
a
i
mn
Clark Kent (Superman), podobnie jak Peter
Parker, pracuje w prasie. Jest dziennikarzem
poczytnego dziennika „Daily Planet”. Superbohaterowie różnią się jednak od siebie
znacząco. Superman nie tylko świetnie
radzi sobie w pracy, ale i ma wpływowych
sprzymierzeńców w rządzie i wojsku,
którzy są gotowi wesprzeć go w każdej
chwili. Jest najstarszym superbohaterem
(komiks „Superman” powstał w 1938 r.),
w wieku dwóch lat miał okazję usłyszeć
o hucznym otwarciu pierwszego McDonalda
w San Bernardin w Kalifornii, przeżył także
kilka przewrotów kulinarnych i obyczajowych
w USA. Od tych zdarzeń silniejsze jednak
było przywiązanie do tradycji i czasów dorastania na farmie – doskonale pamięta
smak pieczonej kukurydzy, domowego
gulaszu i ciast. Wie o tym jego ukochana
Lois Lane i przygotowuje mu tradycyjny
gulasz dostarczający wystarczającą ilość
kalorii, by Clark miał siłę dźwigać pociągi, walące się budynki oraz topić żelazo.
ree
m
or
mo
m
meeaatt!!
Farmerski gulasz
z wołowiny Black Angus
(porcja dla 6 osób)
Składniki:
1 kg ziemniaków obranych i pokrojonych
w kostkę
500 g surowego wędzonego boczku pokrojonego
w słupki
2 duże cebule pokrojone w talarki
3 marchewki pokrojone w dużą kostkę
10 ząbków czosnku pokrojonych w plasterki
1 pęczek rozmarynu
1 pęczek tymianku
250 ml wytrawnego czerwonego wina
1,5 kg łopatki wołowej Black Angus pokrojonej w dużą
kostkę
sól i pieprz
Z boczku zdejmujemy skórę i układamy ją na dnie garnka,
wierzchnią warstwą do dołu. Następnie układamy warstwami składniki gulaszu. Zaczynamy od ziemniaków z rozmarynem i tymiankiem. Następnie cebula, czosnek, boczek,
marchewka, wołowina. Powtarzamy układanie warstw
w garnku do wyczerpania składników. Całość zalewamy
winem i wodą, tak aby składniki były przykryte. Przyprawiamy do smaku solą i pieprzem. Dusimy pod przykryciem
na małym ogniu przez 2,5-3 godz. Gotowy gulasz wykładamy łyżką cedzakową i polewamy powstałym sosem.
% | 2 (8) 2012
33
kadr na smak
Moc
kadr na smak
z talerza
superbohatera
Spider-man
– kuchnia sentymentalna
Nowojorski sernik ciotki May
Składniki na spód:
150 g pokruszonych ciastek digestive
90 g roztopionego masła
2 łyżki brązowego cukru
Bycie superbohaterem to zajęcie szlachetne, choć trudne. Codzienne ratowanie
świata wymaga wielkich nakładów energii. Niestety, twórcy ekranizacji komiksów
pozbawili nas przyjemności podglądania superbohaterów podczas tak prozaicznej
rzeczy jak codzienny posiłek
Tekst: Piotr Bruś-Klepacki
J
ak powszechnie wiadomo, telekineza, latanie i inne nadumiejętności wymagają częstych oraz obfitszych posiłków niż te
spożywane przez zwykłych śmiertelników. Po krótkiej analizie
stylu życia i osobowości postaramy się rozwiać odwieczne
pytania, które od czasu do czasu zadają sobie fani przygód superbohaterów: co oni jedzą?
Składniki sernika:
800 g serka philadelphia
150 g cukru pudru
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
250 ml kwaśnej śmietany
skórka i sok z jednej cytryny
3 jajka + jedno żółtko
mlask!
Formę do sernika wykładamy folią aluminiową. Mieszamy ze sobą
składniki spodu, tzn. pokruszone ciastka, masło i cukier. Tak przygotowaną masą wykładamy spód formy i wstawiamy ją na godzinę do
lodówki.
Składniki sernika przekładamy do miski i mieszamy za pomocą miksera
do momentu, aż dobrze się połączą. Masę sernikową przelewamy na
uprzednio przygotowany spód. Sernik przykrywamy pergaminem, aby się
nie przypalił, i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180°C. Pieczemy
około 1,5 godz., co jakiś czas sprawdzając drewnianym patyczkiem, czy
sernik jest już upieczony i suchy.
Nowojorska pizza
Iron Mana
(1 duża pizza)
Składniki:
2 łyżeczki suchych drożdży
220 ml ciepłej wody
½ łyżeczki cukru
400 g mąki
1 łyżka oliwy
szczypta soli
sos pomidorowy
ser
W dużej misce łączymy wodę, drożdże,
cukier i ½ szklanki mąki. Pozostawiamy na 20 minut. Gdy drożdże zaczną
pracować, dodajemy oliwę, sól i pozostałą mąkę. Powinniśmy uzyskać luźne
ciasto, które nie lepi się do rąk. Stolnicę
obsypujemy mąką i ugniatamy je dalej
przez 10 min. Następnie odstawiamy
ciasto w ciepłe miejsce na 2 godz.
Formujemy dużą pizzę, smarujemy
cienko ulubionym sosem pomidorowym, obsypujemy serem i pieczemy
przez 10 min w 250°C. Spód ciasta
powinien być delikatnie chrupiący,
a brzegi muszą się mocno zrumienić.
Fot.: Sony Pictures, Materiały prasowe, Shutterstock
Kto oglądał obydwie części udanej ekranizacji komiksów o Iron Manie, może potwierdzić, że superbohater zawsze był w dobrej formie fizycznej mimo
skłonności do dobrej whisky spożywanej w nadmiarze. Tony Stark (Iron
Man), choć niezaprzeczalnie bogaty, ma proste, męskie potrzeby. Szybkie
samochody, naładowany, metalowy skafander i piękne kobiety. Jego gust
kulinarny również jest zdecydowany – wołowe burgery i pizza. Jedzenie
na wynos ma tę zaletę, że druga ręka pozostaje wolna i można nią swobodnie operować bronią masowej zagłady. Uważając oczywiście, aby
ściekający ser i sos nie kapnął na elektroniczne podzespoły.
% | 2 (8) 2012
Peter Parker (Spider-man) to typ dobrego faceta, który oprócz tego, że ma nadludzką siłę, nie różni się niczym od zwykłych śmiertelników. Jak każdy z nas
boryka się z codziennością, opiekując się samotną ciotką i spierając z niewdzięcznym pracodawcą – redaktorem dziennika „Daily Bugle”, gdzie Peter jest fotografem. Nie odziedziczył fortuny, a nawet nie ma żadnej tajnej kryjówki jak inni
superbohaterowie. Ze swoją dziewczyną mieszka w wynajętej kawalerce w obskurnym zakątku Manhattanu. Walka z przestępcami Nowego Jorku
nie jest dla niego, jakby się wydawało, dumnym przywilejem,
lecz codziennym obowiązkiem, którego się podjął. Prawdopodobnie po ciężkim dniu w pracy jedyne, o czym marzy
Spider-man, to spokój i słodki deser ciotki.
Superman
– kuchnia tradycyjna
i energetyczna
Iron Man
– kuchnia prosta i męska
32
!
m
a
i
mn
Clark Kent (Superman), podobnie jak Peter
Parker, pracuje w prasie. Jest dziennikarzem
poczytnego dziennika „Daily Planet”. Superbohaterowie różnią się jednak od siebie
znacząco. Superman nie tylko świetnie
radzi sobie w pracy, ale i ma wpływowych
sprzymierzeńców w rządzie i wojsku,
którzy są gotowi wesprzeć go w każdej
chwili. Jest najstarszym superbohaterem
(komiks „Superman” powstał w 1938 r.),
w wieku dwóch lat miał okazję usłyszeć
o hucznym otwarciu pierwszego McDonalda
w San Bernardin w Kalifornii, przeżył także
kilka przewrotów kulinarnych i obyczajowych
w USA. Od tych zdarzeń silniejsze jednak
było przywiązanie do tradycji i czasów dorastania na farmie – doskonale pamięta
smak pieczonej kukurydzy, domowego
gulaszu i ciast. Wie o tym jego ukochana
Lois Lane i przygotowuje mu tradycyjny
gulasz dostarczający wystarczającą ilość
kalorii, by Clark miał siłę dźwigać pociągi, walące się budynki oraz topić żelazo.
ree
m
or
mo
m
meeaatt!!
Farmerski gulasz
z wołowiny Black Angus
(porcja dla 6 osób)
Składniki:
1 kg ziemniaków obranych i pokrojonych
w kostkę
500 g surowego wędzonego boczku pokrojonego
w słupki
2 duże cebule pokrojone w talarki
3 marchewki pokrojone w dużą kostkę
10 ząbków czosnku pokrojonych w plasterki
1 pęczek rozmarynu
1 pęczek tymianku
250 ml wytrawnego czerwonego wina
1,5 kg łopatki wołowej Black Angus pokrojonej w dużą
kostkę
sól i pieprz
Z boczku zdejmujemy skórę i układamy ją na dnie garnka,
wierzchnią warstwą do dołu. Następnie układamy warstwami składniki gulaszu. Zaczynamy od ziemniaków z rozmarynem i tymiankiem. Następnie cebula, czosnek, boczek,
marchewka, wołowina. Powtarzamy układanie warstw
w garnku do wyczerpania składników. Całość zalewamy
winem i wodą, tak aby składniki były przykryte. Przyprawiamy do smaku solą i pieprzem. Dusimy pod przykryciem
na małym ogniu przez 2,5-3 godz. Gotowy gulasz wykładamy łyżką cedzakową i polewamy powstałym sosem.
% | 2 (8) 2012
33
klub gentlemana
klub gentlemana
Warszawa business
friendly
Amber
room
lunch w elitarnym gronie
Pies czy suka
Chłód sal
konferencyjnych
nie zawsze
sprzyja robieniu
interesów. Czasami
podpisanie umowy
przychodzi łatwiej
w okolicznościach
mniej formalnych
– w restauracjach
i kawiarniach.
Stworzyliśmy przewodnik
po warszawskich
miejscach, które
pobudzą apetyt twoich
klientów, a tobie pozwolą
nasycić się sukcesem
Jak zapewnia Adam Grądziel, wyjątkowy barman wyjątkowego Pure Baru Pies czy Suka,
„Już Winston Churchill najważniejsze decyzje podejmował, ciesząc się swoim wyśmienitym
martini. Badania, głównie empiryczne, potwierdzają, że wprowadzając swój umysł
w delikatny rausz, osiągamy dużo większą kreatywność oraz elastyczność poglądów niż
w kompletnej trzeźwości”. Warto więc wrócić do obyczajów, które obowiązywały dżentelmenów przed laty,
zwłaszcza że Pure Bar Pies czy Suka to najlepszy koktajlbar w mieście, serwujący również drinki autorskie
z wykorzystaniem trików kuchni molekularnej. „Przy ich degustacji odbędziecie podróż, podczas której
zarówno skosztujecie historii konsumowanego przez siebie koktajlu, jak i dopniecie szczegóły dokonywanej
transakcji” – mówi Adam, a my potwierdzamy. Na zdrowie!
34
% | 2 (8) 2012
Atelier Amaro
Od morza do Tatr z obcokrajowcem
Ceny: pięciodaniowe menu degustacyjne – 220 zł plus 10 proc. za serwis. Menu zmienia się codziennie,
konieczna jest wcześniejsza rezerwacja
Adres: ul. Agrykola 1
Business friendly: 8
To idealne miejsce na spotkanie z trudnym klientem. Jak wiadomo, nic tak nie rozładowuje atmosfery i nie łagodzi frustracji jak dobry befsztyczek.
Zamiast rzucić się na ciebie, twój klient rozprawi
się z krwistym kawałkiem wyśmienitej polskiej wołowiny Angus.
Poczekaj, aż przełknie, i zaproponuj dla pewności pieczony szpik
kostny z sałatką z pietruszki i grillowanym chlebem. Przejdziecie
wtedy do konkretów. W paradę może ci wejść tylko właściciel, obdarzony wielkim ego ledwo mieszczącym się w przestrzeni restauracji. Ale i on, prawdziwy pasjonat mięsa, zapytany o nie, może
okazać się przydatny, podobnie jak jego kolekcja zdjęć w telefonie
komórkowym prezentujących marmurkowy przekrój wołowiny.
Twój klient
jest rannym
ptaszkiem?
Musisz go
zaprowadzić
na najlepsze
śniadanie w mieście, które
od 12 lat (nomen omen)
na niezmiernie wysokim
poziomie serwuje kawiarnia z pięknym modernistycznym wnętrzem przy
ulicy Żurawiej. Od wyboru
potraw z jaj można dostać
zawrotu głowy, my polecamy
je na sposób marokański
– przyprawione podnoszącą
ciśnienie mieszanką ziół,
do tego pieczywo wypiekane na miejscu oraz jeden
ze zdrowych shake’ów
komponowanych w myśl
zasady: przyjemność dla
zdrowia. Uwielbiane przez
sporą grupę zabieganych
warszawiaków specjały
można również dostać w nowym miejscu właścicielek
6/12 – w SAMie przy ulicy
Lipowej 7.
Ceny: 60-200 zł
Adres: ul. Żurawia 22
Business friendly: 9
Ceny: 20-60 zł
Adres: ul. Żurawia 6/12
Business friendly: 10
9
Fot.: Materiały prasowe
Ceny: biznes lunch – 79 zł za
osobę. Menu jest dostępne
w tygodniu w godz. 12-15.
Zmienia się codziennie, a do
wyboru jest przystawka, główne
danie i deser
Adres: Al. Ujazdowskie 13
Business friendly: 10
10
Który z nich jest twój?
Tekst: Basia Starecka
Wojciech Modest Amaro, niegdyś niezwykle ceniony szef kuchni wspomnianej restauracji
Amber Room, dziś gotuje na własny rachunek. I to z wielkim powodzeniem, bo oprócz własnego miejsca w ciągu niecałego roku dorobił się jako pierwszy w Polsce tytułu Rising Star
przyznawanego przez legendarny przewodnik Michelin. Atelier Amaro to idealne miejsce,
jeśli twoim klientem jest obcokrajowiec. Oczarujesz go nie tylko zaskakującą kuchnią molekularną, ale też
oszałamiającą kulinarną podróżą przez całą Polskę.
O biznesie nigdy na czczo
12 stolików
9
8
Cafe 6/12
Ceny: 20-40 zł
Adres: ul. Szpitalna 8a
Business friendly: 8
10
Restauracja mieszcząca się w siedzibie Polskiej Rady
Biznesu, czyli
w pałacyku Sobańskich przy Alejach
Ujazdowskich w Warszawie, to
najlepsze miejsce dla biznesu
w jego najbardziej profesjonalnym i elitarnym wydaniu. Dostępne dla wszystkich, nie tylko
dla członków klubu PRB, których
jest obecnie około 400 – głównie
prezesów, członków zarządów
i rad nadzorczych polskich i zagranicznych firm i instytucji, ale
też ludzi kultury, mediów i polityki. Klub otwarty z inicjatywy
nieżyjącego już Jana Wejcherta,
prezesa koncernu ITI, daje
niezwykłą możliwość wymiany
doświadczeń biznesowych
i nawiązania nowych kontaktów
– również przy lunchu.
Jest co oblewać!
8
Jeden z najmodniejszych
adresów stolicy.
Stolików jest tylko
12, a właściwie 11, bo wielki fan
tego miejsca, Lejb Fogelman
(Senior Partner Międzynarodowej Firmy Prawniczej Dewey
Ballantine, znany i lubiany przez
aktorów, pisarzy, polityków
z różnych stron sceny politycznej), jest w posiadaniu jednego
z nich. Jeśli jak on masz ochotę
ze swojego stolika uczynić instytucję biznesowo-towarzyską,
rezerwuj miejsce odpowiednio
wcześniej. Karl, szef kuchni,
doradzi ci, co zjeść – my lubimy
zamawiać pierożki, np. ravioli
z homarem, których przygotowanie można podziwiać
w otwartej kuchni – wyspie na
środku restauracji.
Ceny: 30-80 zł
Adres: ul. Krucza 16/22
Business friendly: 9
Butchery & Wine
Trudny klient – krwawe starcie
7
Atmosfera robi się napięta, a w relacjach z klientem potrzeba nieco
rozluźnienia? Zabierz go do Bagno
Food & Wine – to lokal przy małej
uliczce o nazwie Bagno, położonej
pomiędzy placem Grzybowskim
a ulicą Marszałkowską. Nowoczesny wystrój skojarzy się z nowojorskim rozmachem i kosmopolityzmem. Skrępowane będą tylko panie na zdjęciach
zdobiących lokal – Azjatki bondage. Można tu zjeść
w rytmie bio, właściciele bowiem dbają nie tylko
o wyjątkowo nowoczesne kompozycje na talerzu,
ale również o pochodzenie produktów – regionalne
i sezonowe.
Bagno Food & Wine
Biznes bez skrępowania
Ceny: 20-60 zł
Adres: ul. Bagno 2
Business friendly: 7
% | 2 (8) 2012
35
klub gentlemana
klub gentlemana
Warszawa business
friendly
Amber
room
lunch w elitarnym gronie
Pies czy suka
Chłód sal
konferencyjnych
nie zawsze
sprzyja robieniu
interesów. Czasami
podpisanie umowy
przychodzi łatwiej
w okolicznościach
mniej formalnych
– w restauracjach
i kawiarniach.
Stworzyliśmy przewodnik
po warszawskich
miejscach, które
pobudzą apetyt twoich
klientów, a tobie pozwolą
nasycić się sukcesem
Jak zapewnia Adam Grądziel, wyjątkowy barman wyjątkowego Pure Baru Pies czy Suka,
„Już Winston Churchill najważniejsze decyzje podejmował, ciesząc się swoim wyśmienitym
martini. Badania, głównie empiryczne, potwierdzają, że wprowadzając swój umysł
w delikatny rausz, osiągamy dużo większą kreatywność oraz elastyczność poglądów niż
w kompletnej trzeźwości”. Warto więc wrócić do obyczajów, które obowiązywały dżentelmenów przed laty,
zwłaszcza że Pure Bar Pies czy Suka to najlepszy koktajlbar w mieście, serwujący również drinki autorskie
z wykorzystaniem trików kuchni molekularnej. „Przy ich degustacji odbędziecie podróż, podczas której
zarówno skosztujecie historii konsumowanego przez siebie koktajlu, jak i dopniecie szczegóły dokonywanej
transakcji” – mówi Adam, a my potwierdzamy. Na zdrowie!
34
% | 2 (8) 2012
Atelier Amaro
Od morza do Tatr z obcokrajowcem
Ceny: pięciodaniowe menu degustacyjne – 220 zł plus 10 proc. za serwis. Menu zmienia się codziennie,
konieczna jest wcześniejsza rezerwacja
Adres: ul. Agrykola 1
Business friendly: 8
To idealne miejsce na spotkanie z trudnym klientem. Jak wiadomo, nic tak nie rozładowuje atmosfery i nie łagodzi frustracji jak dobry befsztyczek.
Zamiast rzucić się na ciebie, twój klient rozprawi
się z krwistym kawałkiem wyśmienitej polskiej wołowiny Angus.
Poczekaj, aż przełknie, i zaproponuj dla pewności pieczony szpik
kostny z sałatką z pietruszki i grillowanym chlebem. Przejdziecie
wtedy do konkretów. W paradę może ci wejść tylko właściciel, obdarzony wielkim ego ledwo mieszczącym się w przestrzeni restauracji. Ale i on, prawdziwy pasjonat mięsa, zapytany o nie, może
okazać się przydatny, podobnie jak jego kolekcja zdjęć w telefonie
komórkowym prezentujących marmurkowy przekrój wołowiny.
Twój klient
jest rannym
ptaszkiem?
Musisz go
zaprowadzić
na najlepsze
śniadanie w mieście, które
od 12 lat (nomen omen)
na niezmiernie wysokim
poziomie serwuje kawiarnia z pięknym modernistycznym wnętrzem przy
ulicy Żurawiej. Od wyboru
potraw z jaj można dostać
zawrotu głowy, my polecamy
je na sposób marokański
– przyprawione podnoszącą
ciśnienie mieszanką ziół,
do tego pieczywo wypiekane na miejscu oraz jeden
ze zdrowych shake’ów
komponowanych w myśl
zasady: przyjemność dla
zdrowia. Uwielbiane przez
sporą grupę zabieganych
warszawiaków specjały
można również dostać w nowym miejscu właścicielek
6/12 – w SAMie przy ulicy
Lipowej 7.
Ceny: 60-200 zł
Adres: ul. Żurawia 22
Business friendly: 9
Ceny: 20-60 zł
Adres: ul. Żurawia 6/12
Business friendly: 10
9
Fot.: Materiały prasowe
Ceny: biznes lunch – 79 zł za
osobę. Menu jest dostępne
w tygodniu w godz. 12-15.
Zmienia się codziennie, a do
wyboru jest przystawka, główne
danie i deser
Adres: Al. Ujazdowskie 13
Business friendly: 10
10
Który z nich jest twój?
Tekst: Basia Starecka
Wojciech Modest Amaro, niegdyś niezwykle ceniony szef kuchni wspomnianej restauracji
Amber Room, dziś gotuje na własny rachunek. I to z wielkim powodzeniem, bo oprócz własnego miejsca w ciągu niecałego roku dorobił się jako pierwszy w Polsce tytułu Rising Star
przyznawanego przez legendarny przewodnik Michelin. Atelier Amaro to idealne miejsce,
jeśli twoim klientem jest obcokrajowiec. Oczarujesz go nie tylko zaskakującą kuchnią molekularną, ale też
oszałamiającą kulinarną podróżą przez całą Polskę.
O biznesie nigdy na czczo
12 stolików
9
8
Cafe 6/12
Ceny: 20-40 zł
Adres: ul. Szpitalna 8a
Business friendly: 8
10
Restauracja mieszcząca się w siedzibie Polskiej Rady
Biznesu, czyli
w pałacyku Sobańskich przy Alejach
Ujazdowskich w Warszawie, to
najlepsze miejsce dla biznesu
w jego najbardziej profesjonalnym i elitarnym wydaniu. Dostępne dla wszystkich, nie tylko
dla członków klubu PRB, których
jest obecnie około 400 – głównie
prezesów, członków zarządów
i rad nadzorczych polskich i zagranicznych firm i instytucji, ale
też ludzi kultury, mediów i polityki. Klub otwarty z inicjatywy
nieżyjącego już Jana Wejcherta,
prezesa koncernu ITI, daje
niezwykłą możliwość wymiany
doświadczeń biznesowych
i nawiązania nowych kontaktów
– również przy lunchu.
Jest co oblewać!
8
Jeden z najmodniejszych
adresów stolicy.
Stolików jest tylko
12, a właściwie 11, bo wielki fan
tego miejsca, Lejb Fogelman
(Senior Partner Międzynarodowej Firmy Prawniczej Dewey
Ballantine, znany i lubiany przez
aktorów, pisarzy, polityków
z różnych stron sceny politycznej), jest w posiadaniu jednego
z nich. Jeśli jak on masz ochotę
ze swojego stolika uczynić instytucję biznesowo-towarzyską,
rezerwuj miejsce odpowiednio
wcześniej. Karl, szef kuchni,
doradzi ci, co zjeść – my lubimy
zamawiać pierożki, np. ravioli
z homarem, których przygotowanie można podziwiać
w otwartej kuchni – wyspie na
środku restauracji.
Ceny: 30-80 zł
Adres: ul. Krucza 16/22
Business friendly: 9
Butchery & Wine
Trudny klient – krwawe starcie
7
Atmosfera robi się napięta, a w relacjach z klientem potrzeba nieco
rozluźnienia? Zabierz go do Bagno
Food & Wine – to lokal przy małej
uliczce o nazwie Bagno, położonej
pomiędzy placem Grzybowskim
a ulicą Marszałkowską. Nowoczesny wystrój skojarzy się z nowojorskim rozmachem i kosmopolityzmem. Skrępowane będą tylko panie na zdjęciach
zdobiących lokal – Azjatki bondage. Można tu zjeść
w rytmie bio, właściciele bowiem dbają nie tylko
o wyjątkowo nowoczesne kompozycje na talerzu,
ale również o pochodzenie produktów – regionalne
i sezonowe.
Bagno Food & Wine
Biznes bez skrępowania
Ceny: 20-60 zł
Adres: ul. Bagno 2
Business friendly: 7
% | 2 (8) 2012
35
OSTATNIE SŁOWO
Ocena
celująca
Pisarz, autor m.in.
„Zrób mi jakąś krzywdę”,
„Zmorojewa” i „Świątyni”.
Publicysta „Wprost”,
„Elle”, „Exklusiva”
i „Machiny”. Wbrew temu,
co mówią, miły młody
człowiek
D
awno temu, gdy byłem uczniem liceum ogólnokształcącego, wśród moich kolegów i koleżanek krążyła legenda o chłopaku, który pisał
egzaminy wstępne do liceum. Przypominam
– były to jeszcze czasy, gdy nie było gimnazjów, pisało się starą maturę, powieść „Mistrz
i Małgorzata” Bułhakowa była lekturą obowiązkową w całości i generalnie szkoła nie
była jeszcze, tak jak dzisiaj, manufakturą cymbałów. Gdy rzeczony chłopak pisał egzaminy wstępne, temat wypracowania na egzaminie brzmiał: „Czym jest prawdziwa
odwaga?”. Kto wie, może ja również wypociłem rozprawkę na ten temat, dłubiąc przy
tej okazji coś o panu Wołodyjowskim, Frodzie z „Władcy Pierścieni” tudzież psie, który
jeździł koleją. Jednak ten tajemniczy koleżka, zamiast próbować wystrugać coś sensownego z przeczytanych lektur, szarpnął się na wyjątkowy jak na piętnastolatka gest. Na to
głębokie pytanie: „Czym jest prawdziwa odwaga?” odpowiedział krótkim, acz treściwym: „To jest prawdziwa odwaga”, po czym oddał arkusz komisji egzaminacyjnej i wyszedł z sali. Według legendy facet dostał ocenę celującą.
Założywszy, że to prawdziwa historia i ów młody człowiek rzeczywiście tak postąpił,
mam nadzieję, że teraz, gdy jest mniej więcej w moim wieku, wiedzie mu się jak najlepiej. Mam też wielką nadzieję, że jest spełniony, zdrowy, niezależny, ma kupę forsy i co
pół roku jeździ na wakacje na Madagaskar lub Wyspę Wielkanocną. Należy mu się, bo
w swoim pokoleniu jest rzadkością. A jeśli popatrzeć na ludzi młodszych od niego – gatunkiem wymierającym. To zdanie i ten gest były wyrazem nie tylko buty i brawury
przemądrzałego małolata (swoją drogą, co złego jest w byciu przemądrzałym?), ale i inteligencji, umiejętności myślenia, jak to się mówi, „poza pudełkiem”, charakterności,
Generalnie nie należę
do najodważniejszych
Fakt, pojechałem kiedyś bez pieniędzy
autostopem do Szwajcarii, innym razem
wybrałem się autobusem do Republiki
Naddniestrzańskiej, z własnej inicjatywy
rozpocząłem konwersację z paroma
paraliżująco pięknymi kobietami i dałem
w łeb pewnemu palantowi
36
% | 2 (8) 2012
braku oportunizmu, wreszcie – prawdziwej odwagi.
Żeby nie było, nigdy nie wykazałem się aż taką odwagą jak mój rówieśnik. Generalnie nie należę do najodważniejszych. Fakt, pojechałem kiedyś bez pieniędzy
autostopem do Szwajcarii, innym razem wybrałem
się autobusem do Republiki Naddniestrzańskiej,
z własnej inicjatywy rozpocząłem konwersację z paroma paraliżująco pięknymi kobietami i dałem w łeb
pewnemu palantowi, który na imprezie dotknął mojej
dziewczyny w kompletnie nieakceptowalny dla mnie
sposób. No ale gdzie mi tam do wolontariuszy w Afryce czy reporterów wojennych. Owszem, wygłaszam
różne kąśliwe poglądy i opatruję je zawsze własnym
imieniem i nazwiskiem, ale przecież nie jestem opozycyjnym dziennikarzem na Białorusi. Mój poziom
odwagi jest więc absolutnie przeciętny i w skali od
zera (człowiek drżący ze strachu przed wyjściem do
spożywczaka) do dziesięciu (facet ratujący ludzi z płonącego budynku) plasuję się mniej więcej pośrodku.
Wiem jednak dwie rzeczy – i miałem wielkie szczęście, że zostały mi one wdrukowane w procesie socjalizacji – mówić zawsze to, co się myśli, i omijać w działaniu wytyczone regulacje i schematy. To procentuje.
Za to można dostać ocenę celującą.
Niech pomyślę, właściwie zachowałem się kiedyś podobnie do chłopaka, który jednym zdaniem wygrał
szóstkę na egzaminie z polaka. Jakieś siedem lat temu
napisałem kilka opowiadań. Jedno z nich, zupełnie
znienacka, postanowiłem wysłać do miesięcznika
„Lampa”. Aby się dowiedzieć, gdzie je wysłać, wszedłem na stronę „Lampy”, a tam stoi jak byk: „Nie
czytamy rękopisów przysłanych drogą elektroniczną”.
W krótkim przebłysku objawił mi się wielki, zajmujący pół redakcji „Lampy” stos nieczytanych wydruków,
przysłanych w kopertach przez ludzi grzecznie stosujących się do Duninowego ostrzeżenia. „Co mi szkodzi”
– pomyślałem i wysłałem opowiadanie mailem, trochę
z przekory, trochę z wewnętrznej niesubordynacji,
a trochę z niechęci zasuwania na pocztę. Niespodziewanie po trzech tygodniach napisał do mnie Paweł
Dunin-Wąsowicz, szef „Lampy”, i wyraził chęć wydrukowania opowiadania, a także wydania mi książki. To
opowiadanie – „Gamecube Girl” – stało się pierwszym
rozdziałem mojej pierwszej książki „Zrób mi jakąś
krzywdę”. Cóż, nie jest to może tak spektakularny akt
odwagi jak mityczne jednozdaniowe wypracowanie...,
ale nie da się ukryć, że trochę mi się opłacił. Gdybym
grzecznie wysłał wydrukowany kawałek w kopercie,
pewnie znalazłby się tu felieton kogoś zupełnie innego,
a piszący te słowa byłby copywriterem albo polonistą.
Może właśnie stawiałby szóstkę jakiemuś uczniowi,
który jego pytanie uciąłby jednym, celnym, za nic mającym zasady i regulacje zdaniem.
Fot.: Zbigniew Szarzyński
Jakub Żulczyk
OSTATNIE SŁOWO
Ocena
celująca
Pisarz, autor m.in.
„Zrób mi jakąś krzywdę”,
„Zmorojewa” i „Świątyni”.
Publicysta „Wprost”,
„Elle”, „Exklusiva”
i „Machiny”. Wbrew temu,
co mówią, miły młody
człowiek
D
awno temu, gdy byłem uczniem liceum ogólnokształcącego, wśród moich kolegów i koleżanek krążyła legenda o chłopaku, który pisał
egzaminy wstępne do liceum. Przypominam
– były to jeszcze czasy, gdy nie było gimnazjów, pisało się starą maturę, powieść „Mistrz
i Małgorzata” Bułhakowa była lekturą obowiązkową w całości i generalnie szkoła nie
była jeszcze, tak jak dzisiaj, manufakturą cymbałów. Gdy rzeczony chłopak pisał egzaminy wstępne, temat wypracowania na egzaminie brzmiał: „Czym jest prawdziwa
odwaga?”. Kto wie, może ja również wypociłem rozprawkę na ten temat, dłubiąc przy
tej okazji coś o panu Wołodyjowskim, Frodzie z „Władcy Pierścieni” tudzież psie, który
jeździł koleją. Jednak ten tajemniczy koleżka, zamiast próbować wystrugać coś sensownego z przeczytanych lektur, szarpnął się na wyjątkowy jak na piętnastolatka gest. Na to
głębokie pytanie: „Czym jest prawdziwa odwaga?” odpowiedział krótkim, acz treściwym: „To jest prawdziwa odwaga”, po czym oddał arkusz komisji egzaminacyjnej i wyszedł z sali. Według legendy facet dostał ocenę celującą.
Założywszy, że to prawdziwa historia i ów młody człowiek rzeczywiście tak postąpił,
mam nadzieję, że teraz, gdy jest mniej więcej w moim wieku, wiedzie mu się jak najlepiej. Mam też wielką nadzieję, że jest spełniony, zdrowy, niezależny, ma kupę forsy i co
pół roku jeździ na wakacje na Madagaskar lub Wyspę Wielkanocną. Należy mu się, bo
w swoim pokoleniu jest rzadkością. A jeśli popatrzeć na ludzi młodszych od niego – gatunkiem wymierającym. To zdanie i ten gest były wyrazem nie tylko buty i brawury
przemądrzałego małolata (swoją drogą, co złego jest w byciu przemądrzałym?), ale i inteligencji, umiejętności myślenia, jak to się mówi, „poza pudełkiem”, charakterności,
Generalnie nie należę
do najodważniejszych
Fakt, pojechałem kiedyś bez pieniędzy
autostopem do Szwajcarii, innym razem
wybrałem się autobusem do Republiki
Naddniestrzańskiej, z własnej inicjatywy
rozpocząłem konwersację z paroma
paraliżująco pięknymi kobietami i dałem
w łeb pewnemu palantowi
36
% | 2 (8) 2012
braku oportunizmu, wreszcie – prawdziwej odwagi.
Żeby nie było, nigdy nie wykazałem się aż taką odwagą jak mój rówieśnik. Generalnie nie należę do najodważniejszych. Fakt, pojechałem kiedyś bez pieniędzy
autostopem do Szwajcarii, innym razem wybrałem
się autobusem do Republiki Naddniestrzańskiej,
z własnej inicjatywy rozpocząłem konwersację z paroma paraliżująco pięknymi kobietami i dałem w łeb
pewnemu palantowi, który na imprezie dotknął mojej
dziewczyny w kompletnie nieakceptowalny dla mnie
sposób. No ale gdzie mi tam do wolontariuszy w Afryce czy reporterów wojennych. Owszem, wygłaszam
różne kąśliwe poglądy i opatruję je zawsze własnym
imieniem i nazwiskiem, ale przecież nie jestem opozycyjnym dziennikarzem na Białorusi. Mój poziom
odwagi jest więc absolutnie przeciętny i w skali od
zera (człowiek drżący ze strachu przed wyjściem do
spożywczaka) do dziesięciu (facet ratujący ludzi z płonącego budynku) plasuję się mniej więcej pośrodku.
Wiem jednak dwie rzeczy – i miałem wielkie szczęście, że zostały mi one wdrukowane w procesie socjalizacji – mówić zawsze to, co się myśli, i omijać w działaniu wytyczone regulacje i schematy. To procentuje.
Za to można dostać ocenę celującą.
Niech pomyślę, właściwie zachowałem się kiedyś podobnie do chłopaka, który jednym zdaniem wygrał
szóstkę na egzaminie z polaka. Jakieś siedem lat temu
napisałem kilka opowiadań. Jedno z nich, zupełnie
znienacka, postanowiłem wysłać do miesięcznika
„Lampa”. Aby się dowiedzieć, gdzie je wysłać, wszedłem na stronę „Lampy”, a tam stoi jak byk: „Nie
czytamy rękopisów przysłanych drogą elektroniczną”.
W krótkim przebłysku objawił mi się wielki, zajmujący pół redakcji „Lampy” stos nieczytanych wydruków,
przysłanych w kopertach przez ludzi grzecznie stosujących się do Duninowego ostrzeżenia. „Co mi szkodzi”
– pomyślałem i wysłałem opowiadanie mailem, trochę
z przekory, trochę z wewnętrznej niesubordynacji,
a trochę z niechęci zasuwania na pocztę. Niespodziewanie po trzech tygodniach napisał do mnie Paweł
Dunin-Wąsowicz, szef „Lampy”, i wyraził chęć wydrukowania opowiadania, a także wydania mi książki. To
opowiadanie – „Gamecube Girl” – stało się pierwszym
rozdziałem mojej pierwszej książki „Zrób mi jakąś
krzywdę”. Cóż, nie jest to może tak spektakularny akt
odwagi jak mityczne jednozdaniowe wypracowanie...,
ale nie da się ukryć, że trochę mi się opłacił. Gdybym
grzecznie wysłał wydrukowany kawałek w kopercie,
pewnie znalazłby się tu felieton kogoś zupełnie innego,
a piszący te słowa byłby copywriterem albo polonistą.
Może właśnie stawiałby szóstkę jakiemuś uczniowi,
który jego pytanie uciąłby jednym, celnym, za nic mającym zasady i regulacje zdaniem.
Fot.: Zbigniew Szarzyński
Jakub Żulczyk
Ostatni etap ekskluzywnych apartamentów
przy Polu Mokotowskim
Biuro Sprzedaży Eko-Park Chodkiewicza 11, 02-525 Warszawa
www.ekopark.pl
Tel:
22 513 01 00

Podobne dokumenty