Angela - Copernicus Securities SA
Transkrypt
Angela - Copernicus Securities SA
Grupa Copernicus numer 2 (8) 2012 str. 10 rynek forex dla odważnych Tu szczęście sprzyja tylko dobrze przygotowanym str. 16 pomysł na biznes Nie taki startup straszny Angela Merkel żelazna dziewczynka zaciska pasa edytorial Stocznia jachtowa Delphia Yachts, założona w 1990 roku przez braci Piotra i Wojciecha Kot, jest obecnie największym producentem jachtów żaglowych w kraju, oferującym modele o długościach od 7 do 15m. Budowa jachtu to kompleksowy proces wymagający specjalistycznej wiedzy technicznej. Delphia Yachts łączy taką wiedzę z doświadczeniem i zaawansowaną technologią, tworząc jednostki najwyższej klasy. Fot. na okładce: Associated Press/East News; fot.: materiały prasowe Grupy Copernicus Szanowni Państwo K iedy zamykaliśmy ten numer, który trzymają Państwo w dłoniach, dosłownie moment dzielił nas od rozpoczęcia UEFA EURO 2012! Polska pewnie znowu się podzieliła… na kibiców i tych niezainteresowanych. Długo czekaliśmy na wydarzenie sportowe tej rangi i życzę kibicom, aby nic nie zmąciło ich radości z oglądania meczów. A tym, którzy nie kibicują, życzę, aby zauważyli pozytywne skutki tego wydarzenia, np. te związane z rozbudową infrastruktury. Kiedy pisałem poprzedni wstępniak, wydawało się, że grecka rozgrywka powoli zmierza do szczęśliwego finału. Politycy w tym pięknym kraju mieli odwagę uświadomić obywatelom, że lata życia na kredyt się skończyły i trzeba zacząć ciężko pracować. Inwestorzy posiadający greckie obligacje doszli do wniosku, że te papiery są warte znacznie mniej, niż to wynika z zapisów księgowych, i podjęli odważną decyzję, aby umorzyć Grekom znaczną część zobowiązań. Jednak sami mieszkańcy Grecji nie odważyli się w ostatnich wyborach zagłosować na te partie, które chcą dokończyć reformy, tylko wybrali polityków, którzy nie mają odwagi i obiecują gruszki na wierzbie. Kolejny etap, czyli powtórzone wybory – 17 czerwca. Zobaczymy, czy można się nauczyć odwagi w tak krótkim czasie. Wstępne sondaże wskazują, że tak, ale przyszłość nigdy nie była tak trudna do przewidzenia jak obecnie. Są i pozytywne efekty greckiej zawieruchy – złotówka się osłabia, dzięki czemu rośnie konkurencyjność naszego eksportu. Mamy również szczęście, że Niemcy – nasz główny partner handlowy – radzą sobie nieźle. Rentowność obligacji niemieckich jest na rekordowo niskim poziomie, ale to nic – Szwajcarzy pobierają opłaty za przechowywanie środków u nich. Na ostatniej aukcji rentowność obligacji dwuletnich spadła do minus 0,18 proc. w skali roku. znaczący wzrost wartości. Dla innych – odwaga inwestowania w sposób bardzo konserwatywny i unikania strat. Mam nadzieję, że znajdą Państwo coś dla siebie. Jak się zapewne Państwo domyślają, w tym numerze koncentrujemy się właśnie na odwadze. Stąd Angela Merkel na okładce, żelazna pani kanclerz w trudnej sytuacji. Jaki będzie jej nowy plan dla Europy? O graczach na rynku Forex również przyjęło się myśleć jak o największych ryzykantach, czy słusznie? Podpowiadamy Państwu, jak grać i nie tracić na rynku walutowym. A dla poszukujących inwestycji mamy coś na miarę sukcesu Marka Zuckerberga – startupy! Zapraszam do lektury Marcin Billewicz Prezes Zarządu Copernicus Securities SA Żyjemy w ciekawych czasach, a jedną z najważniejszych cech przy inwestowaniu środków jest odwaga. Dla jednych będzie to odwaga kupowania przecenionych aktywów i czekania na www.delphiayachts.eu % | 2 (8) 2012 1 edytorial Stocznia jachtowa Delphia Yachts, założona w 1990 roku przez braci Piotra i Wojciecha Kot, jest obecnie największym producentem jachtów żaglowych w kraju, oferującym modele o długościach od 7 do 15m. Budowa jachtu to kompleksowy proces wymagający specjalistycznej wiedzy technicznej. Delphia Yachts łączy taką wiedzę z doświadczeniem i zaawansowaną technologią, tworząc jednostki najwyższej klasy. Fot. na okładce: Associated Press/East News; fot.: materiały prasowe Grupy Copernicus Szanowni Państwo K iedy zamykaliśmy ten numer, który trzymają Państwo w dłoniach, dosłownie moment dzielił nas od rozpoczęcia UEFA EURO 2012! Polska pewnie znowu się podzieliła… na kibiców i tych niezainteresowanych. Długo czekaliśmy na wydarzenie sportowe tej rangi i życzę kibicom, aby nic nie zmąciło ich radości z oglądania meczów. A tym, którzy nie kibicują, życzę, aby zauważyli pozytywne skutki tego wydarzenia, np. te związane z rozbudową infrastruktury. Kiedy pisałem poprzedni wstępniak, wydawało się, że grecka rozgrywka powoli zmierza do szczęśliwego finału. Politycy w tym pięknym kraju mieli odwagę uświadomić obywatelom, że lata życia na kredyt się skończyły i trzeba zacząć ciężko pracować. Inwestorzy posiadający greckie obligacje doszli do wniosku, że te papiery są warte znacznie mniej, niż to wynika z zapisów księgowych, i podjęli odważną decyzję, aby umorzyć Grekom znaczną część zobowiązań. Jednak sami mieszkańcy Grecji nie odważyli się w ostatnich wyborach zagłosować na te partie, które chcą dokończyć reformy, tylko wybrali polityków, którzy nie mają odwagi i obiecują gruszki na wierzbie. Kolejny etap, czyli powtórzone wybory – 17 czerwca. Zobaczymy, czy można się nauczyć odwagi w tak krótkim czasie. Wstępne sondaże wskazują, że tak, ale przyszłość nigdy nie była tak trudna do przewidzenia jak obecnie. Są i pozytywne efekty greckiej zawieruchy – złotówka się osłabia, dzięki czemu rośnie konkurencyjność naszego eksportu. Mamy również szczęście, że Niemcy – nasz główny partner handlowy – radzą sobie nieźle. Rentowność obligacji niemieckich jest na rekordowo niskim poziomie, ale to nic – Szwajcarzy pobierają opłaty za przechowywanie środków u nich. Na ostatniej aukcji rentowność obligacji dwuletnich spadła do minus 0,18 proc. w skali roku. znaczący wzrost wartości. Dla innych – odwaga inwestowania w sposób bardzo konserwatywny i unikania strat. Mam nadzieję, że znajdą Państwo coś dla siebie. Jak się zapewne Państwo domyślają, w tym numerze koncentrujemy się właśnie na odwadze. Stąd Angela Merkel na okładce, żelazna pani kanclerz w trudnej sytuacji. Jaki będzie jej nowy plan dla Europy? O graczach na rynku Forex również przyjęło się myśleć jak o największych ryzykantach, czy słusznie? Podpowiadamy Państwu, jak grać i nie tracić na rynku walutowym. A dla poszukujących inwestycji mamy coś na miarę sukcesu Marka Zuckerberga – startupy! Zapraszam do lektury Marcin Billewicz Prezes Zarządu Copernicus Securities SA Żyjemy w ciekawych czasach, a jedną z najważniejszych cech przy inwestowaniu środków jest odwaga. Dla jednych będzie to odwaga kupowania przecenionych aktywów i czekania na www.delphiayachts.eu % | 2 (8) 2012 1 spis treści Finanse&Biznes Zarabianie pieniędzy jest ekscytujące temat kwartału: odwaga 30 10 inwestor 30 coaching 18 lider 32 kadr na smak 26 w drodze 36 ostatnie słowo Rynek Forex dla lubiących ryzyko Angela Merkel – żelazna dziewczynka Parki rozrywki tylko dla odważnych Finanse&Biznes 2 Odwaga, czyli sprostać nieznanemu Moc z talerza superbohatera Jakub Żulczyk odważnie o swoich słabościach Po godzinach 4 % z kwarTału 24 % na mapie 5 Subiektywnie o finansach 28 Postać 34 klub gentlemana Co słychać w Grupie Copernicus? Maciej Samcik: Fundusze inwestycyjne bardziej rentowne od kont oszczędnościowych 6 % z wydarzeń 8 Rozmowy o pieniądzach Po czterech stronach długu Lato pełne wydarzeń Damien Hirst – artysta czy biznesmen? Warszawa business friendly Czas na wyrafinowane techniki zarządzania – wywiad z Tomaszem Glinickim rynek 14 pomysł na biznes 20 półka z książkami 22 gadające głowy Paliwa na szóstkę Jak zarobić na plotce Nie taki startup straszny Nie tylko o inwestowaniu Przyjdzie walec i wyrówna, czyli politycy o ustawie emerytalnej % | 2 (8) 2012 Magazyn „%”; Właściciel: Grupa Copernicus, Salzburg Center, ul. Grójecka 5, 02-019 Warszawa, tel.: +48 22 44 00 100 Redakcja, projekt graficzny, reklama, produkcja: Novimedia Sp. z o.o. (Novimedia jest częścią Grupy Wydawniczej Zwierciadło) www.novimedia.pl [Zespół – Dyrektor Wydawniczy: Monika Maciąg, Szef Redakcji: Angelika Kucińska, Wydawca: Basia Starecka, Szef Studia Graficznego: Diana Borowska, Senior Art Graphic: Paweł Rygol, Korekta: Elżbieta Woźniak, Fotoedycja: Piotr W. Bartoszek, Produkcja: Michał Seredin, Szef Biura Reklamy Grupy Zwierciadło: Elżbieta Hołubka, e-mail: [email protected]] Jeśli nie chcą Państwo znajdować się na liście dystrybucyjnej magazynu „%”, prosimy o informację zwrotną na adres: [email protected]. Fot.: Shutterstock 12 wymagający rynek forex rozmowy o pieniądzach po czterech stronach długu jak zarobić na plotce Zajęcie dla prawdziwych inwestorów czy rosyjska ruletka? Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus na duży plus Fundusze dłużne nie rozczarują, gdy rynek jest trudny 50 mln odsłon tygodniowo. Konkurencja nie dorasta Pudelkowi do pięt spis treści Finanse&Biznes Zarabianie pieniędzy jest ekscytujące temat kwartału: odwaga 30 10 inwestor 30 coaching 18 lider 32 kadr na smak 26 w drodze 36 ostatnie słowo Rynek Forex dla lubiących ryzyko Angela Merkel – żelazna dziewczynka Parki rozrywki tylko dla odważnych Finanse&Biznes 2 Odwaga, czyli sprostać nieznanemu Moc z talerza superbohatera Jakub Żulczyk odważnie o swoich słabościach Po godzinach 4 % z kwarTału 24 % na mapie 5 Subiektywnie o finansach 28 Postać 34 klub gentlemana Co słychać w Grupie Copernicus? Maciej Samcik: Fundusze inwestycyjne bardziej rentowne od kont oszczędnościowych 6 % z wydarzeń 8 Rozmowy o pieniądzach Po czterech stronach długu Lato pełne wydarzeń Damien Hirst – artysta czy biznesmen? Warszawa business friendly Czas na wyrafinowane techniki zarządzania – wywiad z Tomaszem Glinickim rynek 14 pomysł na biznes 20 półka z książkami 22 gadające głowy Paliwa na szóstkę Jak zarobić na plotce Nie taki startup straszny Nie tylko o inwestowaniu Przyjdzie walec i wyrówna, czyli politycy o ustawie emerytalnej % | 2 (8) 2012 Magazyn „%”; Właściciel: Grupa Copernicus, Salzburg Center, ul. Grójecka 5, 02-019 Warszawa, tel.: +48 22 44 00 100 Redakcja, projekt graficzny, reklama, produkcja: Novimedia Sp. z o.o. (Novimedia jest częścią Grupy Wydawniczej Zwierciadło) www.novimedia.pl [Zespół – Dyrektor Wydawniczy: Monika Maciąg, Szef Redakcji: Angelika Kucińska, Wydawca: Basia Starecka, Szef Studia Graficznego: Diana Borowska, Senior Art Graphic: Paweł Rygol, Korekta: Elżbieta Woźniak, Fotoedycja: Piotr W. Bartoszek, Produkcja: Michał Seredin, Szef Biura Reklamy Grupy Zwierciadło: Elżbieta Hołubka, e-mail: [email protected]] Jeśli nie chcą Państwo znajdować się na liście dystrybucyjnej magazynu „%”, prosimy o informację zwrotną na adres: [email protected]. Fot.: Shutterstock 12 wymagający rynek forex rozmowy o pieniądzach po czterech stronach długu jak zarobić na plotce Zajęcie dla prawdziwych inwestorów czy rosyjska ruletka? Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus na duży plus Fundusze dłużne nie rozczarują, gdy rynek jest trudny 50 mln odsłon tygodniowo. Konkurencja nie dorasta Pudelkowi do pięt % z kwartału subiektywnie o finansach Bardzo dobre z nowym produktem wyniki zarządzania w subfunduszach Copernicus Bartosz Arenin, który od grudnia 2011 r. zarządza Subfunduszem Akcji Dywidendowych, za ostatnie 3 miesiące wypracował stopę zwrotu na poziomie -7,4%. Subfundusz akcji pod opieką nowego zarządzającego Jacka Wojtona (objął stanowisko 1 marca 2012 r.) osiągnął natomiast stopę zwrotu -7,7%. W tym samym czasie najlepszy fundusz inwestycyjny otwarty wypracował tylko nieznacznie lepszą stopę zwrotu w wysokości -6,9%, najsłabszy -17,8%, a indeks szerokiego rynku WIG spadł o -11,18%. Subfundusz Akcji Dywidendowych znacząco wyprzedził konkurencję pod względem wypracowanej stopy zwrotu od początku 2012 r. W tym czasie jego W I kwartale 2012 r. oferta Towarzystwa powiększyła się o nowy subfundusz, który wchodzi w skład parasola Copernicus FIO: Subfundusz Płynnościowy Plus. uczestnicy zarobili 17,8%. Na drugim miejscu, z dużo niższym zyskiem 7,9%, znalazł się kolejny fundusz, a najgorszy fundusz otwarty stracił -6,6%. W tym samym okresie WIG spadł o -1,95%. „Aktywne zarządzanie oraz staranne dostosowanie portfela do aktualnej sytuacji na rynku pozwoliło nam wypracować zadowalające wyniki. Będziemy nadal pracować na zadowolenie naszych klientów z inwestycji w zarządzane przez nas fundusze i konsekwentnie utrzymywać się w czołówkach rankingów” – stwierdził Jacek Wojton. „Decyzja dotycząca zmian w zespole zarządzających przyniosła oczekiwane efekty. Dołożymy wszelkich starań, aby w dalszym ciągu osiągać wyniki lepsze od benchmarków” – powiedział Marcin Billewicz, członek Zarządu Copernicus Capital TFI. Fundusz lokuje aktywa w instrumenty rynku pieniężnego oraz inne dłużne papiery wartościowe, w przypadku których czas pozostający do wykupu nie przekracza jednego roku lub wysokość oprocentowania jest ustalana dla okresów nie dłuższych niż jeden rok. „13 marca 2012 r. Copernicus Capital TFI otrzymało zgodę Komisji Nadzoru Finansowego na uruchomienie nowego funduszu – Płynnościowego Plus, w czerwcu natomiast spodziewam się zielonego światła dla kolejnego – Skarbowego Plus. Dzięki tym dwóm produktom nasza oferta funduszy otwartych – dostępnych dla szerokiego grona odbiorców – staje się w pełni zoptymalizowana. Inwestor będzie miał pełen wybór, od najbardziej ryzykownych funduszy akcji i akcji dywidendowych, poprzez nasz flagowy fundusz dłużnych papierów korporacyjnych, po najmniej ryzykowny płynnościowy i dłużny skarbowy” – powiedział Marcin Billewicz, członek Zarządu Copernicus Capital TFI SA. Wartość aktywów zgromadzonych w parasolu Copernicus FIO wynosi 240 mln zł. Na koniec roku towarzystwo chciałoby pozyskać 0,5 mld zł. W pozyskiwaniu aktywów towarzystwu ma pomóc współpraca z nowymi dystrybutorami. „Celujemy w największe sieci dystrybucji, takie jak PKO BP. Mamy również bardzo dobrze rozwiniętą wewnętrzną sieć dystrybutorów, którzy będą odpowiedzialni za sprzedaż naszych nowych produktów” – dodał Marcin Billewicz. Coraz lepsze wyniki finansowe Grupy Copernicus % | 2 (8) 2012 bloger finansowy, dziennikarz „Gazety Wyborczej” W kwietniu na rynku funduszy inwestycyjnych zdarzyła się rzecz, której jeszcze rok czy dwa lata temu nikt by się nie spodziewał. Otóż na pierwsze miejsce w klasyfikacji najpopularniejszych wśród klientów funduszy przebiły się, po raz pierwszy od siedmiu lat, fundusze inwestujące w obligacje. Polacy ulokowali w nich już ponad 24 mld zł, czyli niemal co czwartą złotówkę spośród wszystkich, które w ogóle trzymają u powierników. To kolejny dowód na to, że posiadacze oszczędności coraz częściej dostrzegają w funduszach sensowną alternatywę nie tylko dla samodzielnych inwestycji na giełdzie, ale i do zagospodarowania tej nieco bezpieczniejszej części oszczędności. Oczywiście, trudno porównywać stopień bezpieczeństwa funduszu inwestującego w obligacje – zwłaszcza jeśli mówimy o funduszu lokującym w obligacje korporacyjne – z gwarantowaną przez państwo lokatą bankową. Niełatwo więc dostrzec w funduszach obligacji klasyczną alternatywę dla bankowego depozytu. Ale na przykładzie wielkiego sukcesu obligacyjnych powierników z pewnością można już wysnuć wniosek, że Polacy zaczynają doceniać kreatywne rozwiązania inwestycyjne nie tylko wtedy, gdy dotyczą one agresywnego zarządzania aktywami. Nikogo chyba nie trzeba przekonywać do kreatywności polskich asset managerów, jeśli chodzi o ryzykowne formy lokowania pieniędzy. Fundusze inwestujące na rynku wierzytelności czy uruchomione niedawno funduszowe nowinki pozwalające zarabiać na spadku (tak, to nie przejęzyczenie!) cen złota lub ropy naftowej to tylko pierwsze z brzegu przykłady. A mógłbym mnożyć je niemal bez końca. Co więcej, kreatywność szefów TFI wygrywa ze sztampą i nudą zwykłych funduszy akcji. Gdy fundusze aktywów niepublicznych biją rekordy popularności (osiągnęły w kwietniu tego roku 18 mld zł aktywów i 17 proc. udziałów w rynku), zwykłe fundusze akcji tracą Po trzech miesiącach 2012 r. Grupa Kapitałowa Copernicus odnotowała skonsolidowany zysk netto za I kwartał na poziomie 2 982 316,14 zł, co stanowi przeszło 3,5-krotny wzrost w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Poziom kapitałów własnych grupy na dzień 31 marca 2012 r. kształtował się na poziomie 47 246 172,10 zł w stosunku do poziomu z dnia 31 grudnia 2011 r. w wysokości 45 739 026,53 zł. W I kwartale 2012 r. Grupa Copernicus osiągnęła przychody ze sprzedaży netto wartości 9,1 mln zł. Na koniec I kwartału łączna wartość aktywów znajdujących się w aktywnym zarządzaniu przekroczyła kwotę 231 mln zł, z czego 211 mln zł przypadło na aktywa Copernicus FIO Subfundusz Papierów Dłużnych Korporacyjnych. Łączna kwota wszystkich aktywów zarządzanych przez Copernicus Capital TFI SA przekroczyła 6,9 mld zł, z czego 5,9 mld zł stanowiły fundusze inwestycyjne zamknięte, a 0,82 mld zł – fundusze sekurytyzacyjne. W trzech pierwszych miesiącach 2012 r. Dom Maklerski Copernicus Securities SA zrealizował projekty w zakresie emisji obligacji na kwotę około 266 mln zł. 4 Maciej Samcik Fot.: Shutterstock Subfundusze akcyjne zarządzane przez specjalistów z Copernicus Capital TFI SA znalazły się na 3. i 4. miejscu wśród funduszy ze swojej kategorii (według Analiz Online) w okresie ostatnich 3 miesięcy. Bezpiecznie i z biglem Copernicus Capital TFI Duża część Polaków jest mentalnie gotowa na to, by fundusze przechwyciły choćby część ich oszczędności gromadzonych w bankach popularność i udziały w rynku, tak jak wcześniej pozycję lidera straciły fundusze zrównoważone. Oczywiście, można powiedzieć, że to po części wynik słabszej koniunktury na rynku akcji i gdyby na giełdę wróciła hossa, klienci przeprosiliby się z funduszami akcji, ale ja uważam, że niezależnie od uwarunkowań rynkowych czas prostych funduszy opartych na akcjach z indeksu WIG20 powoli przemija. Za kilka lat, kiedy w Polsce karierę zrobią – a wierzę, że zrobią! – jednostki indeksowe (tzw. ETF-y), nikt już nie będzie tęsknił za funduszami inwestującymi „po prostu” w akcje dużych spółek albo małych spółek. Takie inwestycje będzie można kupić taniej w ramach ETF-ów. Wygrają ci, którzy będą potrafili wykrzesać z siebie więcej kreatywności. Tak jak dziś wygrywają kreatywni asset managerowie proponujący strategie oparte na aktywach niepublicznych. Mam nadzieję, że rozbudzone obecnie zainteresowanie publiczności relatywnie bezpieczną częścią funduszowego rynku, czyli funduszami obligacji, skłoni też zarządzających do większej pomysłowości na tej niwie. Widać, że duża część Polaków jest mentalnie gotowa na to, by fundusze przechwyciły choćby część ich oszczędności gromadzonych w bankach. Czekają tylko na atrakcyjne propozycje, intrygujące pomysły, fundusze bezpieczne, ale z biglem. A przecież nawet w dziedzinie funduszy pieniężnych i gotówkowych można pokusić się o stworzenie pomysłu inwestycyjnego innego niż wszystkie, węziej sprofilowanego, a dzięki temu dającego szansę na podbicie serc klientów znudzonych przetrzymywaniem pieniędzy na kontach oszczędnościowych. Fundusze mają stosunkowo mało czasu, by zabłysnąć pomysłowością na polu w miarę bezpiecznych inwestycji, bo bankowcy już w drugiej połowie tego roku mogą przypuścić kolejną ofensywę w walce o depozyty. A jeśli oprocentowanie lokat – ostatnio słabnące po skasowaniu lokat antybelkowych – ruszy w górę, funduszom inwestycyjnym znów trudniej będzie błysnąć i wyróżnić się w tłoku. A bezpieczne fundusze naprawdę mogłyby się stać drugą, niebankową nóżką naszych bezpiecznych oszczędności. Bo na razie, jeśli porównać kwoty uciułane przez Polaków w bankach (700 mld zł) i w funduszach pieniężnych, gotówkowych oraz obligacyjnych (w sumie jakieś 45 mld zł), te ostatnie są co najwyżej nibynóżką. % | 2 (8) 2012 5 % z kwartału subiektywnie o finansach Bardzo dobre z nowym produktem wyniki zarządzania w subfunduszach Copernicus Bartosz Arenin, który od grudnia 2011 r. zarządza Subfunduszem Akcji Dywidendowych, za ostatnie 3 miesiące wypracował stopę zwrotu na poziomie -7,4%. Subfundusz akcji pod opieką nowego zarządzającego Jacka Wojtona (objął stanowisko 1 marca 2012 r.) osiągnął natomiast stopę zwrotu -7,7%. W tym samym czasie najlepszy fundusz inwestycyjny otwarty wypracował tylko nieznacznie lepszą stopę zwrotu w wysokości -6,9%, najsłabszy -17,8%, a indeks szerokiego rynku WIG spadł o -11,18%. Subfundusz Akcji Dywidendowych znacząco wyprzedził konkurencję pod względem wypracowanej stopy zwrotu od początku 2012 r. W tym czasie jego W I kwartale 2012 r. oferta Towarzystwa powiększyła się o nowy subfundusz, który wchodzi w skład parasola Copernicus FIO: Subfundusz Płynnościowy Plus. uczestnicy zarobili 17,8%. Na drugim miejscu, z dużo niższym zyskiem 7,9%, znalazł się kolejny fundusz, a najgorszy fundusz otwarty stracił -6,6%. W tym samym okresie WIG spadł o -1,95%. „Aktywne zarządzanie oraz staranne dostosowanie portfela do aktualnej sytuacji na rynku pozwoliło nam wypracować zadowalające wyniki. Będziemy nadal pracować na zadowolenie naszych klientów z inwestycji w zarządzane przez nas fundusze i konsekwentnie utrzymywać się w czołówkach rankingów” – stwierdził Jacek Wojton. „Decyzja dotycząca zmian w zespole zarządzających przyniosła oczekiwane efekty. Dołożymy wszelkich starań, aby w dalszym ciągu osiągać wyniki lepsze od benchmarków” – powiedział Marcin Billewicz, członek Zarządu Copernicus Capital TFI. Fundusz lokuje aktywa w instrumenty rynku pieniężnego oraz inne dłużne papiery wartościowe, w przypadku których czas pozostający do wykupu nie przekracza jednego roku lub wysokość oprocentowania jest ustalana dla okresów nie dłuższych niż jeden rok. „13 marca 2012 r. Copernicus Capital TFI otrzymało zgodę Komisji Nadzoru Finansowego na uruchomienie nowego funduszu – Płynnościowego Plus, w czerwcu natomiast spodziewam się zielonego światła dla kolejnego – Skarbowego Plus. Dzięki tym dwóm produktom nasza oferta funduszy otwartych – dostępnych dla szerokiego grona odbiorców – staje się w pełni zoptymalizowana. Inwestor będzie miał pełen wybór, od najbardziej ryzykownych funduszy akcji i akcji dywidendowych, poprzez nasz flagowy fundusz dłużnych papierów korporacyjnych, po najmniej ryzykowny płynnościowy i dłużny skarbowy” – powiedział Marcin Billewicz, członek Zarządu Copernicus Capital TFI SA. Wartość aktywów zgromadzonych w parasolu Copernicus FIO wynosi 240 mln zł. Na koniec roku towarzystwo chciałoby pozyskać 0,5 mld zł. W pozyskiwaniu aktywów towarzystwu ma pomóc współpraca z nowymi dystrybutorami. „Celujemy w największe sieci dystrybucji, takie jak PKO BP. Mamy również bardzo dobrze rozwiniętą wewnętrzną sieć dystrybutorów, którzy będą odpowiedzialni za sprzedaż naszych nowych produktów” – dodał Marcin Billewicz. Coraz lepsze wyniki finansowe Grupy Copernicus % | 2 (8) 2012 bloger finansowy, dziennikarz „Gazety Wyborczej” W kwietniu na rynku funduszy inwestycyjnych zdarzyła się rzecz, której jeszcze rok czy dwa lata temu nikt by się nie spodziewał. Otóż na pierwsze miejsce w klasyfikacji najpopularniejszych wśród klientów funduszy przebiły się, po raz pierwszy od siedmiu lat, fundusze inwestujące w obligacje. Polacy ulokowali w nich już ponad 24 mld zł, czyli niemal co czwartą złotówkę spośród wszystkich, które w ogóle trzymają u powierników. To kolejny dowód na to, że posiadacze oszczędności coraz częściej dostrzegają w funduszach sensowną alternatywę nie tylko dla samodzielnych inwestycji na giełdzie, ale i do zagospodarowania tej nieco bezpieczniejszej części oszczędności. Oczywiście, trudno porównywać stopień bezpieczeństwa funduszu inwestującego w obligacje – zwłaszcza jeśli mówimy o funduszu lokującym w obligacje korporacyjne – z gwarantowaną przez państwo lokatą bankową. Niełatwo więc dostrzec w funduszach obligacji klasyczną alternatywę dla bankowego depozytu. Ale na przykładzie wielkiego sukcesu obligacyjnych powierników z pewnością można już wysnuć wniosek, że Polacy zaczynają doceniać kreatywne rozwiązania inwestycyjne nie tylko wtedy, gdy dotyczą one agresywnego zarządzania aktywami. Nikogo chyba nie trzeba przekonywać do kreatywności polskich asset managerów, jeśli chodzi o ryzykowne formy lokowania pieniędzy. Fundusze inwestujące na rynku wierzytelności czy uruchomione niedawno funduszowe nowinki pozwalające zarabiać na spadku (tak, to nie przejęzyczenie!) cen złota lub ropy naftowej to tylko pierwsze z brzegu przykłady. A mógłbym mnożyć je niemal bez końca. Co więcej, kreatywność szefów TFI wygrywa ze sztampą i nudą zwykłych funduszy akcji. Gdy fundusze aktywów niepublicznych biją rekordy popularności (osiągnęły w kwietniu tego roku 18 mld zł aktywów i 17 proc. udziałów w rynku), zwykłe fundusze akcji tracą Po trzech miesiącach 2012 r. Grupa Kapitałowa Copernicus odnotowała skonsolidowany zysk netto za I kwartał na poziomie 2 982 316,14 zł, co stanowi przeszło 3,5-krotny wzrost w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Poziom kapitałów własnych grupy na dzień 31 marca 2012 r. kształtował się na poziomie 47 246 172,10 zł w stosunku do poziomu z dnia 31 grudnia 2011 r. w wysokości 45 739 026,53 zł. W I kwartale 2012 r. Grupa Copernicus osiągnęła przychody ze sprzedaży netto wartości 9,1 mln zł. Na koniec I kwartału łączna wartość aktywów znajdujących się w aktywnym zarządzaniu przekroczyła kwotę 231 mln zł, z czego 211 mln zł przypadło na aktywa Copernicus FIO Subfundusz Papierów Dłużnych Korporacyjnych. Łączna kwota wszystkich aktywów zarządzanych przez Copernicus Capital TFI SA przekroczyła 6,9 mld zł, z czego 5,9 mld zł stanowiły fundusze inwestycyjne zamknięte, a 0,82 mld zł – fundusze sekurytyzacyjne. W trzech pierwszych miesiącach 2012 r. Dom Maklerski Copernicus Securities SA zrealizował projekty w zakresie emisji obligacji na kwotę około 266 mln zł. 4 Maciej Samcik Fot.: Shutterstock Subfundusze akcyjne zarządzane przez specjalistów z Copernicus Capital TFI SA znalazły się na 3. i 4. miejscu wśród funduszy ze swojej kategorii (według Analiz Online) w okresie ostatnich 3 miesięcy. Bezpiecznie i z biglem Copernicus Capital TFI Duża część Polaków jest mentalnie gotowa na to, by fundusze przechwyciły choćby część ich oszczędności gromadzonych w bankach popularność i udziały w rynku, tak jak wcześniej pozycję lidera straciły fundusze zrównoważone. Oczywiście, można powiedzieć, że to po części wynik słabszej koniunktury na rynku akcji i gdyby na giełdę wróciła hossa, klienci przeprosiliby się z funduszami akcji, ale ja uważam, że niezależnie od uwarunkowań rynkowych czas prostych funduszy opartych na akcjach z indeksu WIG20 powoli przemija. Za kilka lat, kiedy w Polsce karierę zrobią – a wierzę, że zrobią! – jednostki indeksowe (tzw. ETF-y), nikt już nie będzie tęsknił za funduszami inwestującymi „po prostu” w akcje dużych spółek albo małych spółek. Takie inwestycje będzie można kupić taniej w ramach ETF-ów. Wygrają ci, którzy będą potrafili wykrzesać z siebie więcej kreatywności. Tak jak dziś wygrywają kreatywni asset managerowie proponujący strategie oparte na aktywach niepublicznych. Mam nadzieję, że rozbudzone obecnie zainteresowanie publiczności relatywnie bezpieczną częścią funduszowego rynku, czyli funduszami obligacji, skłoni też zarządzających do większej pomysłowości na tej niwie. Widać, że duża część Polaków jest mentalnie gotowa na to, by fundusze przechwyciły choćby część ich oszczędności gromadzonych w bankach. Czekają tylko na atrakcyjne propozycje, intrygujące pomysły, fundusze bezpieczne, ale z biglem. A przecież nawet w dziedzinie funduszy pieniężnych i gotówkowych można pokusić się o stworzenie pomysłu inwestycyjnego innego niż wszystkie, węziej sprofilowanego, a dzięki temu dającego szansę na podbicie serc klientów znudzonych przetrzymywaniem pieniędzy na kontach oszczędnościowych. Fundusze mają stosunkowo mało czasu, by zabłysnąć pomysłowością na polu w miarę bezpiecznych inwestycji, bo bankowcy już w drugiej połowie tego roku mogą przypuścić kolejną ofensywę w walce o depozyty. A jeśli oprocentowanie lokat – ostatnio słabnące po skasowaniu lokat antybelkowych – ruszy w górę, funduszom inwestycyjnym znów trudniej będzie błysnąć i wyróżnić się w tłoku. A bezpieczne fundusze naprawdę mogłyby się stać drugą, niebankową nóżką naszych bezpiecznych oszczędności. Bo na razie, jeśli porównać kwoty uciułane przez Polaków w bankach (700 mld zł) i w funduszach pieniężnych, gotówkowych oraz obligacyjnych (w sumie jakieś 45 mld zł), te ostatnie są co najwyżej nibynóżką. % | 2 (8) 2012 5 % Z WYDARZEŃ % Z WYDARZEŃ Po czterech stronach z kłopotami strefy euro. Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde powiedziała, że państwa Europy w celu obniżania zadłużenia powinny „trzymać ręce na kierownicy”, nawet jeśli dyscyplina fiskalna będzie oznaczała przejściowe spowolnienie ich gospodarek i spadek wpływów podatkowych. Jednak wyborcy w strefie euro mają dość dyskusji o oszczędnościach i wyrzeczeniach. Nie tylko w pogrążonej w zapaści Grecji, ale i we Francji. Chcą, by pieniądze z budżetów wciąż trafiały do kieszeni społeczeństwa. Czy strefa euro, rozluźniając politykę fiskalną ze względów politycznych, zamiast „rąk na kierownicy” zafunduje sobie w drugiej połowie 2012 r. prawdziwą „jazdę bez trzymanki”? Narastające prawdopodobieństwo opuszczenia przez Grecję strefy euro czy obawy o rozpad obszaru wspólnej waluty wciąż wiszą nad rynkami. Jak duże mogą być dalsze spadki na giełdach, jeśli ten scenariusz zacznie się realizować? Inwestorzy wolą nie sprawdzać tego na akcjach w swoich portfelach. Już od dłuższego czasu świadomi zagrożeń płynących z rynku giełdowego chętnie lokują środki w obligacjach. Inwestorzy poszukują alternatywy Już wkrótce trzy z pięciu subfunduszy z parasola Copernicus FIO będą aktywne na rynku długu. Ich strategia zakłada nawiązywanie do segmentu rynku, z którego Copernicus stworzył swój główny atut – rynku obligacji przedsiębiorstw Tekst: Marek Kwiatkowski 6 % | 2 (8) 2012 H istoria specjalizacji Grupy Copernicus w obligacjach korporacyjnych rozpoczęła się od obsługi emitentów – organizowania w imieniu przedsiębiorstw ofert papierów dłużnych. Na bazie tego doświadczenia powstał Subfundusz Obligacji Korporacyjnych. W miarę rozwoju Copernicus stworzył dwa subfundusze dłużne operujące na papierach dłużnych skarbowych. Dzisiaj grupa zarządza towarzystwem funduszy, które wyróżnia się na tle kraju dużą specjalizacją w rynku długu. Fundusze dłużne nie rozczarowują, gdy rynek jest trudny. Tak jak obecnie Od początku lutego 2012 r. główne indeksy warszawskiej giełdy mają trend spadkowy. Przeceny akcji i u nas, i w całej Europie wzmogły się w maju pod wpływem czynników makroekonomicznych i politycznych związanych Fot.: Shutterstock długU Ten rynkowy trend i bogate doświadczenie pomogły Grupie Copernicus rozwinąć Subfundusz Obligacji Korporacyjnych. Obecnie, z aktywami przekraczającymi 200 mln zł, jest on sztandarowym produktem Copernicus Capital TFI. Atutami tego typu funduszy są niezależność od ryzyka stóp procentowych, wahań cen na rynku długu i stosunkowo wysokie bezpieczeństwo przy stopie zwrotu wyższej od tych, które dają lokaty bankowe. Obligacje korporacyjne są jednak obciążone ryzykiem emitenta. Rynek miał okazję przekonać się o tym w przypadku spółki Dolnośląskie Surowce Skalne. DSS, będące zarówno spółką giełdową, jak i emitentem obligacji, znalazły się w upadłości. Dotknęło to zarówno inwestorów giełdowych, jak i obligatariuszy spółki, w tym TFI. Copernicus, który wcześniej miał w portfelu papiery dłużne DSS, zawczasu zamknął pozycję, pozbywając się obligacji. Jednak ci, którzy zostali z długiem DSS w portfelu, mają ograniczone szanse na odzyskanie swoich należności. Czy strefa euro, rozluźniając politykę fiskalną ze względów politycznych, zamiast „rąk na kierownicy” zafunduje sobie w drugiej połowie 2012 r. prawdziwą „jazdę bez trzymanki”? Rynek przedsiębiorstw jest nadal stabilny i perspektywiczny Czy upadłość DSS oznacza początek końca boomu, o którym jeszcze niedawno mówiło się w przypadku rynku obligacji korporacyjnych w Polsce? Zdecydowanie nie. Jak wyjaśnia Tomasz Glinicki, zastępca dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami Copernicus Capital TFI, takie sytuacje są nieuniknione. Ryzyko na tym rynku jest powszechne i nic zaskakującego w tym, że co jakiś czas czarny scenariusz może się urzeczywistnić. Wydarzenie to może być jednak dla inwestujących w obligacje przypomnieniem, że liczenie na bardzo duże spready nie zawsze się opłaca. Jednocześnie na aktualności zyskuje zasada, żeby nie wkładać zbyt wielu jajek do jednego koszyka, czyli w ujęciu rynku finansowego – wystarczająco dywersyfikować portfel. Z drugiej strony wciąż nie brak inwestorów o dużym apetycie na ryzyko. Należą do nich ci, którzy objęli certyfikaty uruchomionego przez Copernicusa funduszu zamkniętego High Yield FIZ. Jego zakładana stopa zwrotu to 12-15 proc. rocznie przy jednocześnie dość dużym ryzyku. Dla porównania oprocentowanie obligacji korporacyjnych notowanych na Catalyst nieznacznie przekracza 10 proc. Firmy potrzebują źródeł finansowania O rozwoju rynku długu przedsiębiorstw w dalszym ciągu będą decydować czynniki, które dotychczas napędzały rozwój segmentu. Kryzys wśród największych europejskich banków przekłada się na restrykcyjną politykę kredytową ich filii w Polsce. Dlatego przedsiębiorcy, zamiast stawać na głowie, by uzyskać kredyt, rozważają pozyskanie finansowania w drodze emisji obligacji. Na ich korzyść przemawia w miarę stabilna sytuacja makroekonomiczna naszego kraju, która częściowo ogranicza ryzyko kredytowe. Obecnie dużo dyskutuje się o problemach polskich firm budowlanych, których obligacje chętnie kupowały TFI. Jednak często bywa tak, że jeśli dużo mówi się o kłopotach jakiejś spółki, właśnie to jest dobry moment na kupno jej papierów. Dla każdego coś odpowiednio bezpiecznego Inwestorzy, których rynek obligacji korporacyjnych nie przekonuje, mogą wybrać z oferty Copernicusa coś bardziej bezpiecznego, i nadal zarabiać więcej niż na lokacie. To dla nich uruchomiono w marcu Subfundusz Płynnościowy Plus. W kwietniu, miesiąc po uruchomieniu, w jego zarządzaniu były już aktywa warte blisko 20 mln zł i można się spodziewać dalszego napływu środków. Fundusz ten sprawdzi się w przypadku inwestorów, którym zależy na łatwości wycofania się z inwestycji w razie potrzeby – nabywa on głównie aktywa bardzo płynne, o okresie do wykupu wynoszącym maksymalnie dwanaście miesięcy. To bony, krótkoterminowe skarbowe papiery dłużne oraz certyfikaty depozytowe. Jednak i w tym funduszu znajduje się domieszka długu firm, co pozwoli na uzyskanie stopy zwrotu nieco lepszej niż przy operacjach prowadzonych wyłącznie na rynku pieniądza. bo w długoterminowe obligacje skarbowe. Jednak zachęceni pozytywnymi doświadczeniami z rynku długu przedsiębiorstw eksperci Copernicusa nie wykluczają, że i ten subfundusz może nabywać obligacje firm, by zwiększyć stopę zwrotu. W zależności od sytuacji rynkowej ich udział w portfelu może sięgnąć 30 proc. W ostatnich kwartałach polskie fundusze akcyjne i mieszane były w trudnej sytuacji. Inwestorzy masowo wycofywali z nich środki, a trudna sytuacja na giełdach powodowała utratę wartości jednostek. Najwięksi pesymiści uważają, że nawet jeśli Europa wyjdzie z obecnego kryzysu, czeka ją scenariusz japoński, czyli stagnacja. To oznaczałoby fatalną przyszłość dla rynków akcji i inwestujących w te papiery funduszy. W takiej sytuacji również fundusze obligacyjne nie miałyby pola do działania, jednak wciąż zyskiwałyby na tle akcyjnych. Czy tak będzie? Tego dziś nie wiemy. Zdaniem optymistów dane o europejskim kryzysie są przesadzone, a dodatkowo żadna bessa nie trwa wiecznie. Gdyby optymizm na rynki powrócił, kto wie, może Copernicus miałby okazję do wzbogacenia swojej oferty o jeszcze jeden subfundusz, np. grający na akcjach zagranicznych spółek. Nawet w najbardziej bezpiecznym funduszu jest miejsce dla długu korporacyjnego I wreszcie dla inwestorów chcących bezpiecznie lokować oszczędności na dłuższy okres jest w parasolu Copernicus FIO Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus (patrz rozmowa z jego zarządzającym na stronie 8-9). Będzie on inwestował bezpiecznie, % | 2 (8) 2012 7 % Z WYDARZEŃ % Z WYDARZEŃ Po czterech stronach z kłopotami strefy euro. Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde powiedziała, że państwa Europy w celu obniżania zadłużenia powinny „trzymać ręce na kierownicy”, nawet jeśli dyscyplina fiskalna będzie oznaczała przejściowe spowolnienie ich gospodarek i spadek wpływów podatkowych. Jednak wyborcy w strefie euro mają dość dyskusji o oszczędnościach i wyrzeczeniach. Nie tylko w pogrążonej w zapaści Grecji, ale i we Francji. Chcą, by pieniądze z budżetów wciąż trafiały do kieszeni społeczeństwa. Czy strefa euro, rozluźniając politykę fiskalną ze względów politycznych, zamiast „rąk na kierownicy” zafunduje sobie w drugiej połowie 2012 r. prawdziwą „jazdę bez trzymanki”? Narastające prawdopodobieństwo opuszczenia przez Grecję strefy euro czy obawy o rozpad obszaru wspólnej waluty wciąż wiszą nad rynkami. Jak duże mogą być dalsze spadki na giełdach, jeśli ten scenariusz zacznie się realizować? Inwestorzy wolą nie sprawdzać tego na akcjach w swoich portfelach. Już od dłuższego czasu świadomi zagrożeń płynących z rynku giełdowego chętnie lokują środki w obligacjach. Inwestorzy poszukują alternatywy Już wkrótce trzy z pięciu subfunduszy z parasola Copernicus FIO będą aktywne na rynku długu. Ich strategia zakłada nawiązywanie do segmentu rynku, z którego Copernicus stworzył swój główny atut – rynku obligacji przedsiębiorstw Tekst: Marek Kwiatkowski 6 % | 2 (8) 2012 H istoria specjalizacji Grupy Copernicus w obligacjach korporacyjnych rozpoczęła się od obsługi emitentów – organizowania w imieniu przedsiębiorstw ofert papierów dłużnych. Na bazie tego doświadczenia powstał Subfundusz Obligacji Korporacyjnych. W miarę rozwoju Copernicus stworzył dwa subfundusze dłużne operujące na papierach dłużnych skarbowych. Dzisiaj grupa zarządza towarzystwem funduszy, które wyróżnia się na tle kraju dużą specjalizacją w rynku długu. Fundusze dłużne nie rozczarowują, gdy rynek jest trudny. Tak jak obecnie Od początku lutego 2012 r. główne indeksy warszawskiej giełdy mają trend spadkowy. Przeceny akcji i u nas, i w całej Europie wzmogły się w maju pod wpływem czynników makroekonomicznych i politycznych związanych Fot.: Shutterstock długU Ten rynkowy trend i bogate doświadczenie pomogły Grupie Copernicus rozwinąć Subfundusz Obligacji Korporacyjnych. Obecnie, z aktywami przekraczającymi 200 mln zł, jest on sztandarowym produktem Copernicus Capital TFI. Atutami tego typu funduszy są niezależność od ryzyka stóp procentowych, wahań cen na rynku długu i stosunkowo wysokie bezpieczeństwo przy stopie zwrotu wyższej od tych, które dają lokaty bankowe. Obligacje korporacyjne są jednak obciążone ryzykiem emitenta. Rynek miał okazję przekonać się o tym w przypadku spółki Dolnośląskie Surowce Skalne. DSS, będące zarówno spółką giełdową, jak i emitentem obligacji, znalazły się w upadłości. Dotknęło to zarówno inwestorów giełdowych, jak i obligatariuszy spółki, w tym TFI. Copernicus, który wcześniej miał w portfelu papiery dłużne DSS, zawczasu zamknął pozycję, pozbywając się obligacji. Jednak ci, którzy zostali z długiem DSS w portfelu, mają ograniczone szanse na odzyskanie swoich należności. Czy strefa euro, rozluźniając politykę fiskalną ze względów politycznych, zamiast „rąk na kierownicy” zafunduje sobie w drugiej połowie 2012 r. prawdziwą „jazdę bez trzymanki”? Rynek przedsiębiorstw jest nadal stabilny i perspektywiczny Czy upadłość DSS oznacza początek końca boomu, o którym jeszcze niedawno mówiło się w przypadku rynku obligacji korporacyjnych w Polsce? Zdecydowanie nie. Jak wyjaśnia Tomasz Glinicki, zastępca dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami Copernicus Capital TFI, takie sytuacje są nieuniknione. Ryzyko na tym rynku jest powszechne i nic zaskakującego w tym, że co jakiś czas czarny scenariusz może się urzeczywistnić. Wydarzenie to może być jednak dla inwestujących w obligacje przypomnieniem, że liczenie na bardzo duże spready nie zawsze się opłaca. Jednocześnie na aktualności zyskuje zasada, żeby nie wkładać zbyt wielu jajek do jednego koszyka, czyli w ujęciu rynku finansowego – wystarczająco dywersyfikować portfel. Z drugiej strony wciąż nie brak inwestorów o dużym apetycie na ryzyko. Należą do nich ci, którzy objęli certyfikaty uruchomionego przez Copernicusa funduszu zamkniętego High Yield FIZ. Jego zakładana stopa zwrotu to 12-15 proc. rocznie przy jednocześnie dość dużym ryzyku. Dla porównania oprocentowanie obligacji korporacyjnych notowanych na Catalyst nieznacznie przekracza 10 proc. Firmy potrzebują źródeł finansowania O rozwoju rynku długu przedsiębiorstw w dalszym ciągu będą decydować czynniki, które dotychczas napędzały rozwój segmentu. Kryzys wśród największych europejskich banków przekłada się na restrykcyjną politykę kredytową ich filii w Polsce. Dlatego przedsiębiorcy, zamiast stawać na głowie, by uzyskać kredyt, rozważają pozyskanie finansowania w drodze emisji obligacji. Na ich korzyść przemawia w miarę stabilna sytuacja makroekonomiczna naszego kraju, która częściowo ogranicza ryzyko kredytowe. Obecnie dużo dyskutuje się o problemach polskich firm budowlanych, których obligacje chętnie kupowały TFI. Jednak często bywa tak, że jeśli dużo mówi się o kłopotach jakiejś spółki, właśnie to jest dobry moment na kupno jej papierów. Dla każdego coś odpowiednio bezpiecznego Inwestorzy, których rynek obligacji korporacyjnych nie przekonuje, mogą wybrać z oferty Copernicusa coś bardziej bezpiecznego, i nadal zarabiać więcej niż na lokacie. To dla nich uruchomiono w marcu Subfundusz Płynnościowy Plus. W kwietniu, miesiąc po uruchomieniu, w jego zarządzaniu były już aktywa warte blisko 20 mln zł i można się spodziewać dalszego napływu środków. Fundusz ten sprawdzi się w przypadku inwestorów, którym zależy na łatwości wycofania się z inwestycji w razie potrzeby – nabywa on głównie aktywa bardzo płynne, o okresie do wykupu wynoszącym maksymalnie dwanaście miesięcy. To bony, krótkoterminowe skarbowe papiery dłużne oraz certyfikaty depozytowe. Jednak i w tym funduszu znajduje się domieszka długu firm, co pozwoli na uzyskanie stopy zwrotu nieco lepszej niż przy operacjach prowadzonych wyłącznie na rynku pieniądza. bo w długoterminowe obligacje skarbowe. Jednak zachęceni pozytywnymi doświadczeniami z rynku długu przedsiębiorstw eksperci Copernicusa nie wykluczają, że i ten subfundusz może nabywać obligacje firm, by zwiększyć stopę zwrotu. W zależności od sytuacji rynkowej ich udział w portfelu może sięgnąć 30 proc. W ostatnich kwartałach polskie fundusze akcyjne i mieszane były w trudnej sytuacji. Inwestorzy masowo wycofywali z nich środki, a trudna sytuacja na giełdach powodowała utratę wartości jednostek. Najwięksi pesymiści uważają, że nawet jeśli Europa wyjdzie z obecnego kryzysu, czeka ją scenariusz japoński, czyli stagnacja. To oznaczałoby fatalną przyszłość dla rynków akcji i inwestujących w te papiery funduszy. W takiej sytuacji również fundusze obligacyjne nie miałyby pola do działania, jednak wciąż zyskiwałyby na tle akcyjnych. Czy tak będzie? Tego dziś nie wiemy. Zdaniem optymistów dane o europejskim kryzysie są przesadzone, a dodatkowo żadna bessa nie trwa wiecznie. Gdyby optymizm na rynki powrócił, kto wie, może Copernicus miałby okazję do wzbogacenia swojej oferty o jeszcze jeden subfundusz, np. grający na akcjach zagranicznych spółek. Nawet w najbardziej bezpiecznym funduszu jest miejsce dla długu korporacyjnego I wreszcie dla inwestorów chcących bezpiecznie lokować oszczędności na dłuższy okres jest w parasolu Copernicus FIO Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus (patrz rozmowa z jego zarządzającym na stronie 8-9). Będzie on inwestował bezpiecznie, % | 2 (8) 2012 7 rozmowy o pieniądzach rozmowy o pieniądzach T owarzystwo Funduszy Inwestycyjnych Copernicus rozwija parasol Copernicus FIO. Przyszedł czas na utworzenie w ramach niego piątego już subfunduszu – Dłużnego Skarbowego Plus. O nowym produkcie rozmawiamy z zarządzającym nim Tomaszem Glinickim, zastępcą dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami Copernicus Capital TFI. techniki zarządzania Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus – plus za aktywne zarządzanie portfelem i wyszukiwanie okazji do zarobku, które stwarza rynek obligacji państwowych Z Tomaszem Glinickim, zastępcą dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami Copernicus Capital TFI, rozmawia Halina Białokozowicz 8 % | 2 (8) 2012 Fot.: Shutterstock, Piotr W. Bartoszek Czas na wyrafinowane Fundusz otwarty Copernicus stosunkowo niedawno wzbogacił się o subfundusz płynnościowy, lokujący aktywa głównie w instrumenty rynku. Czy nowy Subfundusz Skarbowy Plus jest w stosunku do niego alternatywą, czy jest w jakimś stopniu zbliżony? Chociaż oba subfundusze są aktywne na rynku państwowych papierów dłużnych, dość mocno się od siebie różnią. Podstawowa różnica między nimi dotyczy duracji portfeli, czyli średniego okresu do wykupu. W przypadku subfunduszu płynnościowego duracja wynosi rok, natomiast termin zapadalności portfela subfunduszu obligacji skarbowych w zasadzie jest nieograniczony, gdyż w jego skład wejdą papiery nawet dwudziestoletnie. Będziemy więc poruszać się na długim końcu krzywej rentowności. Im bardziej długoterminowe obligacje i im bliżej końca tej krzywej, tym większe ryzyko stopy procentowej ponosimy dzisiaj. Chcemy, by ten portfel był nastawiony na odpowiednio szybkie wychwytywanie w odpowiednim czasie zmian krzywych dochodowości i zarabianie na tym. Czy to ryzykowna strategia? Ryzyko istnieje zawsze. Rzecz w tym, by umieć je zidentyfikować i odpowiednio wykorzystać. Rynek obligacji jest fascynujący, ponieważ daje bardzo szerokie instrumentarium. Mamy np. cały rynek IRS (Interest Rate Swaps, instrumenty finansowe stanowiące formę zabezpieczenia przed ryzykiem zmiany stóp procentowych). Chcąc osiągnąć zakładaną stopę zwrotu z inwestycji na rynku obligacji, można sięgać po rozmaite strategie, np. zamieniać oprocentowanie papierów ze stałych na zmienne i odwrotnie, w zależności od tego, czy oczekuje się podwyżki, czy obniżenia stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. To jednak nie koniec, bo obecnie nie zawsze jest tak, że fundusz obligacji musi być na długiej pozycji, czyli dokonywać kupna. Można również stosować krótką sprzedaż. Konstrukcja ta pozwala zarabiać na spadkach cen papierów, nawet jeśli się ich nie posiada w portfelu. Co więcej, wachlarz możliwości, po które mogą dzisiaj sięgać zarządzający funduszami obligacji skarbowych, nie ogranicza się do rynku krajowego. To oznacza, że Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus będzie inwestował w obligacje rządowe innych państw? Nie wykluczam transakcji na rynku euro, czyli obracania niemieckimi bundami, oraz rynku amerykańskim. Są to dwa najbardziej płynne i stabilne rynki obligacji na świecie. Jednocześnie oznacza to, że wśród czynników ryzyka naszego funduszu obligacji oprócz ryzyka zmian stóp krajowych znajdzie się również ryzyko walutowe i zmiany stóp za granicą. Będziemy się oczywiście starać wyeliminować te czynniki, stosując odpowiednie instrumenty, np. swapowe. Do kogo kierowany jest Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus? Został on przygotowany dla inwestorów oczekujących stopy zwrotu przekraczającej tę, która jest do uzyskania z lokat bankowych. Jednocześnie fundusze skarbowe z założenia są adresowane do tych klientów, którym zależy na stabilnej wartości jednostki i jej regularnym wzroście. A jaki jest jego horyzont czasowy? W przypadku funduszy o takiej specyfice mówimy zazwyczaj o inwestycji co najmniej dwuletniej. Wyników funduszu o obligacji skarbowych nie sposób miarodajnie ocenić po jednym kwartale czy roku. Dla porównania – subfundusz płynnościowy jest ukształtowany tak, by spełniać potrzeby inwestorów o krótkim horyzoncie inwestowania, do jednego roku, i poszukujących jak najbardziej stabilnego zamiennika lokat. Jaka będzie docelowa struktura portfela subfunduszu? Dominować w nim będą, rzecz jasna, długoterminowe obligacje skarbowe. Jednak nie wykluczamy, że w zależności Przy zarządzaniu Subfunduszem Dłużnym Skarbowym Plus nie jest nam potrzebna stabilność na rynkach od sytuacji rynkowej do 30 proc. aktywów w ujęciu wartościowym mogą stanowić obligacje korporacyjne. Czy nie obawia się Pan, że ta domieszka w postaci długu firm może podwyższyć profil ryzyka subfunduszu? Absolutnie nie, ponieważ w tym przypadku mówimy o obligacjach o najwyższej dostępnej ocenie. Zresztą jeśli weźmiemy np. obligacje drogowe emitowane przez Bank Gospodarstwa Krajowego, to są one tak gwarantowane, że należałoby zadać sobie pytanie, czy można je jeszcze nazywać papierami korporacyjnymi. Ze względu na to, jak są zabezpieczone, i na samego emitenta można praktycznie zaklasyfikować je jako obligacje skarbowe. Drugim ciekawym przykładem są papiery Orlenu. Agencje ratingowe oceniają ich wiarygodność dosłownie minimalnie niżej niż tę uzyskiwaną przez dług emitowany przez Skarb Państwa. Jak kształtują się planowane przez Towarzystwo opłaty w Subfunduszu Dłużnym Skarbowym Plus? Opłata za zarządzanie wyniesie 1 proc., opłata manipulacyjna – 2 proc. oraz opłata za zarządzanie. Będzie ona stanowić 20 proc. tego, co wypracujemy ponad benchmark. Europa wciąż nie może poradzić sobie z kryzysem zadłużeniowym. Można praktycznie powiedzieć, że jest coraz gorzej, bo społeczeństwa kolejnych krajów protestują przeciwko planom oszczędnościowym. Również spora część ekonomistów twierdzi, że cięcie wydatków państwa jest drogą donikąd, ponieważ hamuje wzrost gospodarczy. Czy takie zawirowania to dobry moment na inwestowanie w obligacje skarbowe polskie lub zagraniczne? Inwestorzy mogą uznać, że taka sytuacja niesie zbyt duże ryzyko. Faktem jest, że wyniki ostatnich wyborów w Grecji nie dają powodów do optymizmu. Żadna z tamtejszych partii nie uzyskała większości i dzisiaj nie wiadomo, czy przyszła koalicja będzie respektować warunki ugody z wierzycielami wynegocjowanej przez były rząd. Również we Francji wybór François Hollande’a na prezydenta oznacza zwiększenie presji na wzrost wydatków rządowych zamiast na trzymanie ich w ryzach. To stawia w trudnej sytuacji Niemcy obawiające się przyszłości strefy euro i zwiększa ryzyko rozpadu wspólnej waluty. Można zatem z dużym prawdopodobieństwem oczekiwać dużej niepewności na rynku i kolejnych zmian sentymentów, które przynoszą zmiany rentowności obligacji skarbowych i ich cen. A kłopoty strefy euro odbijają się na postrzeganiu papierów polskich, które w efekcie będą się charakteryzować dużą zmiennością. To wszystko prawda, tyle że jak już wcześniej wspomniałem, przy zarządzaniu Subfunduszem Dłużnym Skarbowym Plus nie jest nam potrzebna stabilność na rynkach. Jego strategią nie jest kupno papierów i trzymanie ich do czasu wykupu, tylko stosowanie dużo bardziej wyrafinowanych technik. Aktywne zarządzanie portfelem pozwoli nam na wykorzystywanie nieefektywności rynku, która pojawi się przy skokach rentowności, i zarabianie na tym. To dobra wiadomość dla inwestorów. W pierwszej połowie 2012 r. Copernicus Capital TFI utworzył dwa nowe subfundusze w Copernicus FIO. Czy możemy się spodziewać dalszego rozszerzania oferty Towarzystwa w ten sposób? Jesteśmy młodym, kreatywnym zespołem, więc wyobrażam sobie, że powstawanie nowych produktów w przyszłości jest jak najbardziej realne. Na razie jednak oferta jest w dużym stopniu zoptymalizowana i nie prowadzimy konkretnych prac nad uruchamianiem kolejnych funduszy. Dziękuję za rozmowę. Jego strategią nie jest kupno papierów i trzymanie ich do czasu wykupu, tylko stosowanie dużo bardziej wyrafinowanych technik. Aktywne zarządzanie portfelem pozwoli nam na wykorzystywanie nieefektywności rynku, która pojawi się przy skokach rentowności, i zarabianie na tym. To dobra wiadomość dla inwestorów % | 2 (8) 2012 9 rozmowy o pieniądzach rozmowy o pieniądzach T owarzystwo Funduszy Inwestycyjnych Copernicus rozwija parasol Copernicus FIO. Przyszedł czas na utworzenie w ramach niego piątego już subfunduszu – Dłużnego Skarbowego Plus. O nowym produkcie rozmawiamy z zarządzającym nim Tomaszem Glinickim, zastępcą dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami Copernicus Capital TFI. techniki zarządzania Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus – plus za aktywne zarządzanie portfelem i wyszukiwanie okazji do zarobku, które stwarza rynek obligacji państwowych Z Tomaszem Glinickim, zastępcą dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami Copernicus Capital TFI, rozmawia Halina Białokozowicz 8 % | 2 (8) 2012 Fot.: Shutterstock, Piotr W. Bartoszek Czas na wyrafinowane Fundusz otwarty Copernicus stosunkowo niedawno wzbogacił się o subfundusz płynnościowy, lokujący aktywa głównie w instrumenty rynku. Czy nowy Subfundusz Skarbowy Plus jest w stosunku do niego alternatywą, czy jest w jakimś stopniu zbliżony? Chociaż oba subfundusze są aktywne na rynku państwowych papierów dłużnych, dość mocno się od siebie różnią. Podstawowa różnica między nimi dotyczy duracji portfeli, czyli średniego okresu do wykupu. W przypadku subfunduszu płynnościowego duracja wynosi rok, natomiast termin zapadalności portfela subfunduszu obligacji skarbowych w zasadzie jest nieograniczony, gdyż w jego skład wejdą papiery nawet dwudziestoletnie. Będziemy więc poruszać się na długim końcu krzywej rentowności. Im bardziej długoterminowe obligacje i im bliżej końca tej krzywej, tym większe ryzyko stopy procentowej ponosimy dzisiaj. Chcemy, by ten portfel był nastawiony na odpowiednio szybkie wychwytywanie w odpowiednim czasie zmian krzywych dochodowości i zarabianie na tym. Czy to ryzykowna strategia? Ryzyko istnieje zawsze. Rzecz w tym, by umieć je zidentyfikować i odpowiednio wykorzystać. Rynek obligacji jest fascynujący, ponieważ daje bardzo szerokie instrumentarium. Mamy np. cały rynek IRS (Interest Rate Swaps, instrumenty finansowe stanowiące formę zabezpieczenia przed ryzykiem zmiany stóp procentowych). Chcąc osiągnąć zakładaną stopę zwrotu z inwestycji na rynku obligacji, można sięgać po rozmaite strategie, np. zamieniać oprocentowanie papierów ze stałych na zmienne i odwrotnie, w zależności od tego, czy oczekuje się podwyżki, czy obniżenia stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. To jednak nie koniec, bo obecnie nie zawsze jest tak, że fundusz obligacji musi być na długiej pozycji, czyli dokonywać kupna. Można również stosować krótką sprzedaż. Konstrukcja ta pozwala zarabiać na spadkach cen papierów, nawet jeśli się ich nie posiada w portfelu. Co więcej, wachlarz możliwości, po które mogą dzisiaj sięgać zarządzający funduszami obligacji skarbowych, nie ogranicza się do rynku krajowego. To oznacza, że Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus będzie inwestował w obligacje rządowe innych państw? Nie wykluczam transakcji na rynku euro, czyli obracania niemieckimi bundami, oraz rynku amerykańskim. Są to dwa najbardziej płynne i stabilne rynki obligacji na świecie. Jednocześnie oznacza to, że wśród czynników ryzyka naszego funduszu obligacji oprócz ryzyka zmian stóp krajowych znajdzie się również ryzyko walutowe i zmiany stóp za granicą. Będziemy się oczywiście starać wyeliminować te czynniki, stosując odpowiednie instrumenty, np. swapowe. Do kogo kierowany jest Subfundusz Dłużny Skarbowy Plus? Został on przygotowany dla inwestorów oczekujących stopy zwrotu przekraczającej tę, która jest do uzyskania z lokat bankowych. Jednocześnie fundusze skarbowe z założenia są adresowane do tych klientów, którym zależy na stabilnej wartości jednostki i jej regularnym wzroście. A jaki jest jego horyzont czasowy? W przypadku funduszy o takiej specyfice mówimy zazwyczaj o inwestycji co najmniej dwuletniej. Wyników funduszu o obligacji skarbowych nie sposób miarodajnie ocenić po jednym kwartale czy roku. Dla porównania – subfundusz płynnościowy jest ukształtowany tak, by spełniać potrzeby inwestorów o krótkim horyzoncie inwestowania, do jednego roku, i poszukujących jak najbardziej stabilnego zamiennika lokat. Jaka będzie docelowa struktura portfela subfunduszu? Dominować w nim będą, rzecz jasna, długoterminowe obligacje skarbowe. Jednak nie wykluczamy, że w zależności Przy zarządzaniu Subfunduszem Dłużnym Skarbowym Plus nie jest nam potrzebna stabilność na rynkach od sytuacji rynkowej do 30 proc. aktywów w ujęciu wartościowym mogą stanowić obligacje korporacyjne. Czy nie obawia się Pan, że ta domieszka w postaci długu firm może podwyższyć profil ryzyka subfunduszu? Absolutnie nie, ponieważ w tym przypadku mówimy o obligacjach o najwyższej dostępnej ocenie. Zresztą jeśli weźmiemy np. obligacje drogowe emitowane przez Bank Gospodarstwa Krajowego, to są one tak gwarantowane, że należałoby zadać sobie pytanie, czy można je jeszcze nazywać papierami korporacyjnymi. Ze względu na to, jak są zabezpieczone, i na samego emitenta można praktycznie zaklasyfikować je jako obligacje skarbowe. Drugim ciekawym przykładem są papiery Orlenu. Agencje ratingowe oceniają ich wiarygodność dosłownie minimalnie niżej niż tę uzyskiwaną przez dług emitowany przez Skarb Państwa. Jak kształtują się planowane przez Towarzystwo opłaty w Subfunduszu Dłużnym Skarbowym Plus? Opłata za zarządzanie wyniesie 1 proc., opłata manipulacyjna – 2 proc. oraz opłata za zarządzanie. Będzie ona stanowić 20 proc. tego, co wypracujemy ponad benchmark. Europa wciąż nie może poradzić sobie z kryzysem zadłużeniowym. Można praktycznie powiedzieć, że jest coraz gorzej, bo społeczeństwa kolejnych krajów protestują przeciwko planom oszczędnościowym. Również spora część ekonomistów twierdzi, że cięcie wydatków państwa jest drogą donikąd, ponieważ hamuje wzrost gospodarczy. Czy takie zawirowania to dobry moment na inwestowanie w obligacje skarbowe polskie lub zagraniczne? Inwestorzy mogą uznać, że taka sytuacja niesie zbyt duże ryzyko. Faktem jest, że wyniki ostatnich wyborów w Grecji nie dają powodów do optymizmu. Żadna z tamtejszych partii nie uzyskała większości i dzisiaj nie wiadomo, czy przyszła koalicja będzie respektować warunki ugody z wierzycielami wynegocjowanej przez były rząd. Również we Francji wybór François Hollande’a na prezydenta oznacza zwiększenie presji na wzrost wydatków rządowych zamiast na trzymanie ich w ryzach. To stawia w trudnej sytuacji Niemcy obawiające się przyszłości strefy euro i zwiększa ryzyko rozpadu wspólnej waluty. Można zatem z dużym prawdopodobieństwem oczekiwać dużej niepewności na rynku i kolejnych zmian sentymentów, które przynoszą zmiany rentowności obligacji skarbowych i ich cen. A kłopoty strefy euro odbijają się na postrzeganiu papierów polskich, które w efekcie będą się charakteryzować dużą zmiennością. To wszystko prawda, tyle że jak już wcześniej wspomniałem, przy zarządzaniu Subfunduszem Dłużnym Skarbowym Plus nie jest nam potrzebna stabilność na rynkach. Jego strategią nie jest kupno papierów i trzymanie ich do czasu wykupu, tylko stosowanie dużo bardziej wyrafinowanych technik. Aktywne zarządzanie portfelem pozwoli nam na wykorzystywanie nieefektywności rynku, która pojawi się przy skokach rentowności, i zarabianie na tym. To dobra wiadomość dla inwestorów. W pierwszej połowie 2012 r. Copernicus Capital TFI utworzył dwa nowe subfundusze w Copernicus FIO. Czy możemy się spodziewać dalszego rozszerzania oferty Towarzystwa w ten sposób? Jesteśmy młodym, kreatywnym zespołem, więc wyobrażam sobie, że powstawanie nowych produktów w przyszłości jest jak najbardziej realne. Na razie jednak oferta jest w dużym stopniu zoptymalizowana i nie prowadzimy konkretnych prac nad uruchamianiem kolejnych funduszy. Dziękuję za rozmowę. Jego strategią nie jest kupno papierów i trzymanie ich do czasu wykupu, tylko stosowanie dużo bardziej wyrafinowanych technik. Aktywne zarządzanie portfelem pozwoli nam na wykorzystywanie nieefektywności rynku, która pojawi się przy skokach rentowności, i zarabianie na tym. To dobra wiadomość dla inwestorów % | 2 (8) 2012 9 inwestor inwestor Wymagający rynek I nwestowanie na rynku Forex w Polsce staje się coraz bardziej popularne. Malejące bariery wejścia zachęcają do zmierzenia się z tym wyzwaniem coraz szersze grono graczy detalicznych. Na początek wystarczy tysiąc złotych depozytu zabezpieczającego i zyskuje się dostęp do ogromnego rynku, aktywnego 24 godziny na dobę. Wydawałoby się, że jest idealnie: gigantyczna płynność, dostęp do wyrafinowanych kontraktów finansowych… Dlaczego więc tak łatwo na Foreksie stracić? Obserwując rosnące zainteresowanie polskich inwestorów aktywnością na rynku walutowym, Komisja Nadzoru Finansowego postanowiła zaapelować o rozsądek. W kwietniu opublikowała wyniki ankiety przeprowadzonej wśród krajowych domów maklerskich, które oferują klientom możliwość inwestowania na Foreksie za pośrednictwem internetowych platform transakcyjnych. Okazuje się, że 82 proc. aktywnych klientów poniosło w 2011 r. stratę. Odnosząc się do tej statystyki, Komisja przypomniała, że popularne na rynku walutowym inwestowanie z wykorzystaniem dźwigni finansowej wiąże się z wysokim ryzykiem, a ewentualna strata może być wyższa niż początkowy depozyt. Forex Czy granie na rynku Forex to zajęcie dla prawdziwych inwestorów, czy raczej rosyjska ruletka? Większość osób ponosi straty. Często przesądzają o tym emocje i brak doświadczenia. Rynek walutowy wymaga opanowania i przemyślanej strategii, ponieważ szczęście sprzyja dobrze przygotowanym Szklanka do połowy pusta czy pełna? Tekst: Tomasz Domagalski Transakcje na tym rynku prowadzi się na parach walutowych. Najbardziej popularne i płynne pary to tzw. wielka czwórka, czyli EUR/USD, GBP/USD, USD/CHF, USD/JPY. Polska waluta należy do grupy tych, którymi handluje się na Foreksie najrzadziej. Zawierając transakcje, możemy grać na wzrost lub spadek kursu waluty bazowej. Grając na jej wzrost, kupujemy ją, by następnie sprzedać po wzroście kursu. Na rynku walutowym funkcjonują takie same kontrakty jak te stosowane w przypadku papierów wartościowych – opcje i forwardy. Początkującym inwestorom poleca się jednak transakcje na rynku spot i stosowanie jak najmniejszej dźwigni. 10 % | 2 (8) 2012 Fot.: Shutterstock Jakie są zasady gry na Foreksie Nie wszyscy podzielają obawy KNF. Grzegorz Zalewski, ekspert rynku giełdowego związany z DM BOŚ, zauważył na swoim blogu, że 18 proc. inwestorów wypracowało zyski. Jego zdaniem to zaskakująco dobry wynik, jeśli wziąć pod uwagę obiegową opinię, według której Forex miałby narażać na straty nawet 95 proc. inwestorów. Grzegorz Zalewski zauważył również, że KNF nie prezentuje analogicznych ostrzeżeń dotyczących rynków akcji i terminowego. Tymczasem w przypadku inwestycji na kontraktach relacja liczby wygranych do przegranych jest podobna jak ta dla Foreksu. Analityk przyznał jednak, że choć trudno obarczać winą rynki, to inwestorzy, a już w szczególności ci grający na walutach, potrafią się zachowywać nierozsądnie. Otwierają pozycje bez przygotowania i analiz, bez przygotowania strategii. Tymczasem warto posługiwać się systemem transakcyjnym, który pozwoli zminimalizować straty, jeżeli już się pojawią. Grzechy główne foreksowych inwestorów Jednym z nich jest przecenianie własnych możliwości. Decyzje o poszczególnych zleceniach kupna i sprzedaży na Foreksie podejmuje się najczęściej na podstawie analizy technicznej. Ta metoda inwestowania bywa jednak bardzo zawodna. Rozczarować mogą się szczególnie mało doświadczeni gracze, którzy nie mają jeszcze świadomości, że nawet najlepsza znajomość teorii nie od razu musi się przekładać na realne zyski. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego drugi często popełniany błąd – poddawanie się emocjom, o co w tym przypadku Difference, kontrakty różnic kursowych) nie są standaryzowane. Różnią się więc między sobą np. poziomami depozytów zabezpieczających, minimalną wartością zmiany notowań instrumentu (pips) czy źródłem kwotowań. Bez wystarczającej wiedzy o tym, jaki kontrakt się zawiera, łatwo narazić się na stratę. Inwestorzy próbujący swoich sił na Foreksie nie doceniają też często ryzyka wynikającego z lewarowania, czyli stosowania dźwigni finansowej, na której jest oparta konstrukcja kontraktów CFD. Klient otwierający pozycję wpłaca tylko część wartości Decyzje o poszczególnych zleceniach kupna i sprzedaży na Foreksie podejmuje się najczęściej na podstawie analizy technicznej. Ta metoda inwestowania bywa jednak bardzo zawodna. Rozczarować mogą się szczególnie mało doświadczeni gracze, którzy nie mają jeszcze świadomości, że nawet najlepsza znajomość teorii nie od razu musi się przekładać na realne zyski nietrudno, ponieważ Forex jest niezwykle dynamicznym rynkiem. Zawodne bywają też próby przewidywania, w którym kierunku pójdą notowania danej waluty po publikacji np. danych makroekonomicznych kraju, w którym obowiązuje. Przykład? W pierwszym kwartale tego roku niejednokrotnie można było usłyszeć negatywne informacje o sytuacji w strefie euro. Logika wskazywałaby, że złe wieści powinny każdorazowo prowadzić do spadku kursu wspólnej waluty. Ale czasem było tak, że euro wówczas się umacniało. Nawet analitycy walutowi rozkładali bezradnie ręce. A prywatni inwestorzy z rynku Forex? Niejeden z nich pewnie liczył straty. Do błędów popełnianych przez inwestorów można także zaliczyć nieprzykładanie wystarczającej wagi do warunków oferowanych przez brokerów. Popularne na rynku Forex kontrakty CFD (z ang. Contract For kontraktu, czyli depozyt zabezpieczający. Jego wysokość zależy od poziomu lewara, np. dla dźwigni 1:100 klient wpłaca 1 proc. wartości kontraktu. Jednak zyski i straty są już wyliczane na podstawie całkowitej wartości kontraktu, co oznacza, że operuje się zwielokrotnioną wartością depozytu. W efekcie osiąga się wysoki zysk, kiedy rynek idzie w kierunku zgodnym z przewidywaniami inwestora. Za to strata przy niekorzystnych zmianach kursu może przewyższyć kwotę początkowego depozytu. Wówczas trzeba dopłacić. Nie do końca. Próby wpływania na kursy jeszcze nikomu nie udowodniono. Jednak sytuacja na Foreksie nie jest monitorowana. Nie jest to rynek regulowany, nie ma jednolitych organów nadzoru, a transakcje są zawierane na zasadzie zdecentralizowanych kontraktów. Za to banki centralne w majestacie prawa mogą interweniować na rynkach, by bronić kursów rodzimych walut, i to robią. W ostatnim kwartale 2011 r. NBP wkraczał do akcji kilkakrotnie, by bronić złotego przed zbyt mocnym osłabianiem się w stosunku do euro. Tego typu operacje nigdy nie są zapowiadane, bo inaczej traciłyby sens. A tymczasem przeciętny gracz na rynku Forex, jeśli nie wie o trwającej interwencji i zakłada przeciwny ruch kursu, może stracić dużą część zainwestowanych środków. Bardzo ważny jest również wybór odpowiedniego, czyli solidnego brokera, który zapewni odpowiednią platformę transakcyjną i korzystne warunki jej użytkowania. Obecny brak ograniczeń sprawia, że można korzystać z usług brokera z dowolnego miejsca na świecie. Przed nieuczciwymi pośrednikami ostrzegł stosunkowo niedawno Europejski Urząd Nadzoru Papierów Wartościowych i Giełd (ESMA), który zwrócił uwagę na ich działania marketingowe. W raporcie ESMA znalazło się ostrzeżenie, że niektóre reklamy mogą wprowadzać inwestorów w błąd poprzez zachęcanie do inwestycji bez informowania o skali ryzyka i opłatach. Jak wybrać solidnego brokera? Jedną ze wskazówek przy ocenie będą opinie jego dotychczasowych klientów. Za każdym razem przed podpisaniem umowy warto dokładnie przeanalizować jej warunki, w szczególności te dotyczące kosztów usług. Rynek pełen pułapek Internetowe platformy obrotu na rynku Forex, reklamując swoją ofertę, często podają, że „rynek ten dzięki ogromnej płynności oraz aktywności bardzo wielu uczestników jest odporny na próby manipulowania kursami walut”. Czy rzeczywiście? % | 2 (8) 2012 11 inwestor inwestor Wymagający rynek I nwestowanie na rynku Forex w Polsce staje się coraz bardziej popularne. Malejące bariery wejścia zachęcają do zmierzenia się z tym wyzwaniem coraz szersze grono graczy detalicznych. Na początek wystarczy tysiąc złotych depozytu zabezpieczającego i zyskuje się dostęp do ogromnego rynku, aktywnego 24 godziny na dobę. Wydawałoby się, że jest idealnie: gigantyczna płynność, dostęp do wyrafinowanych kontraktów finansowych… Dlaczego więc tak łatwo na Foreksie stracić? Obserwując rosnące zainteresowanie polskich inwestorów aktywnością na rynku walutowym, Komisja Nadzoru Finansowego postanowiła zaapelować o rozsądek. W kwietniu opublikowała wyniki ankiety przeprowadzonej wśród krajowych domów maklerskich, które oferują klientom możliwość inwestowania na Foreksie za pośrednictwem internetowych platform transakcyjnych. Okazuje się, że 82 proc. aktywnych klientów poniosło w 2011 r. stratę. Odnosząc się do tej statystyki, Komisja przypomniała, że popularne na rynku walutowym inwestowanie z wykorzystaniem dźwigni finansowej wiąże się z wysokim ryzykiem, a ewentualna strata może być wyższa niż początkowy depozyt. Forex Czy granie na rynku Forex to zajęcie dla prawdziwych inwestorów, czy raczej rosyjska ruletka? Większość osób ponosi straty. Często przesądzają o tym emocje i brak doświadczenia. Rynek walutowy wymaga opanowania i przemyślanej strategii, ponieważ szczęście sprzyja dobrze przygotowanym Szklanka do połowy pusta czy pełna? Tekst: Tomasz Domagalski Transakcje na tym rynku prowadzi się na parach walutowych. Najbardziej popularne i płynne pary to tzw. wielka czwórka, czyli EUR/USD, GBP/USD, USD/CHF, USD/JPY. Polska waluta należy do grupy tych, którymi handluje się na Foreksie najrzadziej. Zawierając transakcje, możemy grać na wzrost lub spadek kursu waluty bazowej. Grając na jej wzrost, kupujemy ją, by następnie sprzedać po wzroście kursu. Na rynku walutowym funkcjonują takie same kontrakty jak te stosowane w przypadku papierów wartościowych – opcje i forwardy. Początkującym inwestorom poleca się jednak transakcje na rynku spot i stosowanie jak najmniejszej dźwigni. 10 % | 2 (8) 2012 Fot.: Shutterstock Jakie są zasady gry na Foreksie Nie wszyscy podzielają obawy KNF. Grzegorz Zalewski, ekspert rynku giełdowego związany z DM BOŚ, zauważył na swoim blogu, że 18 proc. inwestorów wypracowało zyski. Jego zdaniem to zaskakująco dobry wynik, jeśli wziąć pod uwagę obiegową opinię, według której Forex miałby narażać na straty nawet 95 proc. inwestorów. Grzegorz Zalewski zauważył również, że KNF nie prezentuje analogicznych ostrzeżeń dotyczących rynków akcji i terminowego. Tymczasem w przypadku inwestycji na kontraktach relacja liczby wygranych do przegranych jest podobna jak ta dla Foreksu. Analityk przyznał jednak, że choć trudno obarczać winą rynki, to inwestorzy, a już w szczególności ci grający na walutach, potrafią się zachowywać nierozsądnie. Otwierają pozycje bez przygotowania i analiz, bez przygotowania strategii. Tymczasem warto posługiwać się systemem transakcyjnym, który pozwoli zminimalizować straty, jeżeli już się pojawią. Grzechy główne foreksowych inwestorów Jednym z nich jest przecenianie własnych możliwości. Decyzje o poszczególnych zleceniach kupna i sprzedaży na Foreksie podejmuje się najczęściej na podstawie analizy technicznej. Ta metoda inwestowania bywa jednak bardzo zawodna. Rozczarować mogą się szczególnie mało doświadczeni gracze, którzy nie mają jeszcze świadomości, że nawet najlepsza znajomość teorii nie od razu musi się przekładać na realne zyski. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego drugi często popełniany błąd – poddawanie się emocjom, o co w tym przypadku Difference, kontrakty różnic kursowych) nie są standaryzowane. Różnią się więc między sobą np. poziomami depozytów zabezpieczających, minimalną wartością zmiany notowań instrumentu (pips) czy źródłem kwotowań. Bez wystarczającej wiedzy o tym, jaki kontrakt się zawiera, łatwo narazić się na stratę. Inwestorzy próbujący swoich sił na Foreksie nie doceniają też często ryzyka wynikającego z lewarowania, czyli stosowania dźwigni finansowej, na której jest oparta konstrukcja kontraktów CFD. Klient otwierający pozycję wpłaca tylko część wartości Decyzje o poszczególnych zleceniach kupna i sprzedaży na Foreksie podejmuje się najczęściej na podstawie analizy technicznej. Ta metoda inwestowania bywa jednak bardzo zawodna. Rozczarować mogą się szczególnie mało doświadczeni gracze, którzy nie mają jeszcze świadomości, że nawet najlepsza znajomość teorii nie od razu musi się przekładać na realne zyski nietrudno, ponieważ Forex jest niezwykle dynamicznym rynkiem. Zawodne bywają też próby przewidywania, w którym kierunku pójdą notowania danej waluty po publikacji np. danych makroekonomicznych kraju, w którym obowiązuje. Przykład? W pierwszym kwartale tego roku niejednokrotnie można było usłyszeć negatywne informacje o sytuacji w strefie euro. Logika wskazywałaby, że złe wieści powinny każdorazowo prowadzić do spadku kursu wspólnej waluty. Ale czasem było tak, że euro wówczas się umacniało. Nawet analitycy walutowi rozkładali bezradnie ręce. A prywatni inwestorzy z rynku Forex? Niejeden z nich pewnie liczył straty. Do błędów popełnianych przez inwestorów można także zaliczyć nieprzykładanie wystarczającej wagi do warunków oferowanych przez brokerów. Popularne na rynku Forex kontrakty CFD (z ang. Contract For kontraktu, czyli depozyt zabezpieczający. Jego wysokość zależy od poziomu lewara, np. dla dźwigni 1:100 klient wpłaca 1 proc. wartości kontraktu. Jednak zyski i straty są już wyliczane na podstawie całkowitej wartości kontraktu, co oznacza, że operuje się zwielokrotnioną wartością depozytu. W efekcie osiąga się wysoki zysk, kiedy rynek idzie w kierunku zgodnym z przewidywaniami inwestora. Za to strata przy niekorzystnych zmianach kursu może przewyższyć kwotę początkowego depozytu. Wówczas trzeba dopłacić. Nie do końca. Próby wpływania na kursy jeszcze nikomu nie udowodniono. Jednak sytuacja na Foreksie nie jest monitorowana. Nie jest to rynek regulowany, nie ma jednolitych organów nadzoru, a transakcje są zawierane na zasadzie zdecentralizowanych kontraktów. Za to banki centralne w majestacie prawa mogą interweniować na rynkach, by bronić kursów rodzimych walut, i to robią. W ostatnim kwartale 2011 r. NBP wkraczał do akcji kilkakrotnie, by bronić złotego przed zbyt mocnym osłabianiem się w stosunku do euro. Tego typu operacje nigdy nie są zapowiadane, bo inaczej traciłyby sens. A tymczasem przeciętny gracz na rynku Forex, jeśli nie wie o trwającej interwencji i zakłada przeciwny ruch kursu, może stracić dużą część zainwestowanych środków. Bardzo ważny jest również wybór odpowiedniego, czyli solidnego brokera, który zapewni odpowiednią platformę transakcyjną i korzystne warunki jej użytkowania. Obecny brak ograniczeń sprawia, że można korzystać z usług brokera z dowolnego miejsca na świecie. Przed nieuczciwymi pośrednikami ostrzegł stosunkowo niedawno Europejski Urząd Nadzoru Papierów Wartościowych i Giełd (ESMA), który zwrócił uwagę na ich działania marketingowe. W raporcie ESMA znalazło się ostrzeżenie, że niektóre reklamy mogą wprowadzać inwestorów w błąd poprzez zachęcanie do inwestycji bez informowania o skali ryzyka i opłatach. Jak wybrać solidnego brokera? Jedną ze wskazówek przy ocenie będą opinie jego dotychczasowych klientów. Za każdym razem przed podpisaniem umowy warto dokładnie przeanalizować jej warunki, w szczególności te dotyczące kosztów usług. Rynek pełen pułapek Internetowe platformy obrotu na rynku Forex, reklamując swoją ofertę, często podają, że „rynek ten dzięki ogromnej płynności oraz aktywności bardzo wielu uczestników jest odporny na próby manipulowania kursami walut”. Czy rzeczywiście? % | 2 (8) 2012 11 rynek rynek Paliwa na szóstkę Tekst: Jerzy Jezierowicz 12 % | 2 (8) 2012 …inwestor też nie zarabia P od koniec kwietnia tego roku średnia cena benzyny 95-oktanowej wynosiła 5 zł 89 gr, średnia cena oleju napędowego – 5 zł 78 gr. A przecież jeszcze nie tak dawno, bo wiosną 2011 r., przecieraliśmy oczy ze zdumienia, widząc na paliwowym dystrybutorze 5 zł za litr. Teraz z przyjemnością wrócilibyśmy do tych poziomów. Kierowca dostaje po kieszeni… Bo ropa, bo kryzys, bo budżet, bo Unia. Wymieniać można długo, najczęściej słychać o wzroście cen ropy naftowej. Faktycznie, w ciągu ostatnich czterech lat zdrożała dramatycznie – z niecałych 40 dol. do blisko 120 dol. za baryłkę. Tyle że ostatni rok wcale taki zmienny nie był – cena baryłki mieściła się w przedziale 100-130 dol. Tymczasem ceny paliw w Polsce rosły niemal ciągle. Niestety, to konsekwencja kryzysu i słabego złotego. W styczniu 2012 r. swoje dołożyło Ministerstwo Finansów – podnosząc akcyzę na olej napędowy. – Pierwszoplanową przyczyną zmian wysokości akcyzy na olej napędowy i wyroby tytoniowe nie jest chęć pozyskania środków do budżetu, ale konieczność dostosowania się do wymogów prawa unijnego – tłumaczył w listopadzie ubiegłego roku Jacek Kapica, wiceminister finansów. Gdy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej w 2004 r., minimalny poziom akcyzy dla sprzedawanego w Polsce diesla Wszędzie drogo – ale są miejsca, gdzie jest jeszcze drożej. Według serwisu e-petrol.pl pod koniec kwietnia najwięcej za paliwo trzeba było płacić w województwach małopolskim, zachodniopomorskim i lubelskim. W porównaniu z najtańszym – świętokrzyskim – ceny za litr, w zależności od rodzaju paliwa, były wyższe o 1-8 gr. Należy się przygotować na to, że w czasie wakacji ceny będą wyższe, zwłaszcza w miejscowościach turystycznych. Szczególnie że wśród popularnych letnich kurortów są takie, w których działa tylko jedna stacja. Fot.: Reporter Poland, Shutterstock 6 zł za litr. To, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się sennym koszmarem każdego kierowcy, wiosną tego roku na niektórych stacjach – głównie w przypadku droższych paliw – stało się rzeczywistością. A analitycy rynku paliwowego w pierwszych miesiącach 2012 r. nie zajmowali się już właściwie niczym poza wyznaczaniem coraz to nowych dat przebicia 6 zł za litr na wszystkich polskich stacjach ustalono w wysokości 245 euro za tysiąc litrów, ale w 2012 r. skończył się wynegocjowany okres przejściowy i Polska musiała osiągnąć minimalny poziom opodatkowania diesla w UE wysokości 330 euro. I tu także zaszkodził nam słaby złoty. W efekcie akcyza na olej napędowy wzrosła o 15 gr na każdym litrze, do tego należy doliczyć jeszcze ustalany od wyższej akcyzy VAT. A choć wiceminister tak niechętnie mówi o dodatkowych wpływach do budżetu, to zgodnie z rządowymi dokumentami takie wpływy mają się pojawić – na poziomie nieco ponad 2 mld zł. Zdaniem analityków stacje benzynowe zaczęły się do tej podwyżki przygotowywać już wcześniej, powoli podnosząc ceny jesienią 2011 r. Na samym początku 2012 r. gwałtownego wzrostu nie było, ale po kilku tygodniach znów zaczął się powolny marsz w górę, który doprowadził do poziomów, jakie mamy obecnie. To wszystko musiało się przełożyć na notowania polskich koncernów paliwowych. W ciągu ostatniego roku i Orlen, i Lotos solidarnie traciły – ceny akcji obu spółek spadły w tym okresie w dół o niemal jedną trzecią. To nie dziwi, gdy spojrzymy na spadek „spożycia” paliw. W I kwartale tego roku konsumpcja paliw (i oleju, i benzyny) w Polsce spadła o prawie 4 proc. w porównaniu z I kwartałem 2011 r., w przypadku oleju napędowego ten spadek wynosił 4,5 proc. Co ciekawe, PKN Orlen za I kwartał 2012 r. pokazał wyższy zysk netto niż rok wcześniej – wzrost zysku wyniósł ponad 8 proc. – ale niestety spadł jego zysk operacyjny, i to o prawie 30 proc. Do tego, choć Orlenowi udało się poprawić wynik ze sprzedaży detalicznej, w sprawozdaniu finansowym spółka jasno wskazuje: to w dużej mierze zasługa wzrostu marż na sprzedaży pozapaliwowej. Kto nie wierzy – niech porówna choćby cenę batonika na stacji benzynowej z tym samym batonikiem kupionym w zwykłym sklepie. Marże na stacjach w przypadku tego typu produktów – batoników, napojów – wynoszą 100-200 proc. W przypadku drobnych przekąsek czy kawy – bywają kilkukrotnie wyższe. A w przypadku paliwa – to najwyżej kilka procent. Sytuacja, w której Orlen tnie marże na paliwach, odbija się czkawką właścicielom małych stacji paliw. Bo duży koncern może i stara się nie podnosić cen na swoich stacjach, ale częściowo rekompensuje to sobie w sprzedaży hurtowej. Już od kilku miesięcy właściciele małych stacji narzekają, że na paliwie nie zarabiają praktycznie nic, bo ceny hurtowe i detaliczne są praktycznie na tym samym poziomie. A swoich cen detalicznych podnieść nie mogą, bo w okolicy zawsze znajdzie się stacja któregoś z dużych koncernów, trzymających ceny pod kontrolą, i to tam przeniosą się dotychczasowi klienci. – Zarabiam na tym, że oprócz stacji mam tu sklep, bar, myjnię i motel dla kierowców – mówi Agnieszka Pawłowicz, właścicielka niewielkiej stacji pod Bartoszycami. niekiedy udaje się namierzyć, ale wielkich sukcesów w tej dziedzinie na razie nie ma. A niebawem będzie jeszcze trudniej – w tym roku powinna wejść w życie polsko-rosyjska umowa o bezwizowym ruchu granicznym, więc wyjazd do Rosji bez konieczności płacenia za wizę będzie jeszcze bardziej opłacalny. Tym, którzy mieszkają dalej od granicy, pozostaje zaciskanie pasa. Albo montaż instalacji LPG, o ile mają silnik benzynowy. Gaz wprawdzie też zdrożał, ale w jego przypadku zatankowanie do pełna nie pustoszy portfela. Zaczynają się nawet pojawiać instalacje gazowe do silników diesla. Niestety, w tym przypadku jest to opłacalne dopiero przy bardzo dużych przebiegach, a oszczędności wyniosą maksymalnie do 30 proc. Droga benzyna to także tradycyjne paliwo dla polityków opozycji. PiS złożył nawet projekty ustaw obniżających akcyzę i wprowadzających „paliwową” ulgę w podatku PIT. Ale to już czyste political fiction. Tylko Rosjanie mają się dobrze To wszystko spowodowało lawinowy wzrost turystyki paliwowej, zwłaszcza we wschodniej części Polski, a szczególnie – w północno-wschodniej części województwa warmińsko-mazurskiego. Ten region graniczy z rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim, a tam benzyna i olej kosztują mniej więcej połowę tego, co w Polsce. Trudno się dziwić, że kierowcy korzystają. Zgodnie z przepisami każdy samochód może wwieźć z Rosji do Polski pełny bak plus 10 l w kanistrze bez konieczności opłacania akcyzy i cła. Taki kurs można zrobić… raz na dobę. Paliwowi turyści znajdują nawet sposoby – i to całkowicie legalne – by przywieźć jak najwięcej. Najprostszy – podczas tankowania trzeba lekko przechylić samochód, np. wjeżdżając jednym kołem na deskę. – Jeszcze kilkanaście miesięcy temu kierowcy wozili takie deski w bagażnikach, teraz – z tego, co wiemy – rosyjskie stacje paliw mają deski na swoim standardowym wyposażeniu, by jak najlepiej „obsłużyć” klienta z Polski – opowiada Ryszard Chudy z Izby Celnej w Olsztynie. Jak twierdzą celnicy, teraz mało kto przemyca papierosy, bardzo wielu codziennie lub prawie codziennie jedzie do Rosji wyłącznie po paliwo. Według szacunków olsztyńskiej Izby Celnej co miesiąc do naszego kraju wjeżdża 6-7 mln l rosyjskiej benzyny i oleju. Teoretycznie przywiezione paliwo musi być zużyte w tym samym samochodzie, w którym wjechało do kraju. Ale celnicy nie mają złudzeń – zdecydowana większość kierowców odsprzedaje je w nielegalnych punktach skupu. Takie punkty Cenowo-paliwowa bomba. Celnicy walczący z przemytem paliwa od czasu do czasu dokonują odkryć, od których włos jeży się na głowie. Przykłady: w marcu w Morągu na Mazurach trafili do garażu, którego właściciel składował prawie 300 l paliwa przywiezionego z Rosji. Było w plastikowych baniakach, w żaden sposób niezabezpieczone przed wybuchem, garaż znajdował się zaś w samym centrum miasta. Kilka miesięcy wcześniej zatrzymali na granicy samochód, który miał dorobione dodatkowe zbiorniki na paliwo. Jeden przymocowany tak nieudolnie, że podczas jazdy szorował po asfalcie. Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku na przejściu granicznym w Gołdapi spalił się samochód kempingowy. Prawdopodobnie również służył do przemytu paliwa. % | 2 (8) 2012 13 rynek rynek Paliwa na szóstkę Tekst: Jerzy Jezierowicz 12 % | 2 (8) 2012 …inwestor też nie zarabia P od koniec kwietnia tego roku średnia cena benzyny 95-oktanowej wynosiła 5 zł 89 gr, średnia cena oleju napędowego – 5 zł 78 gr. A przecież jeszcze nie tak dawno, bo wiosną 2011 r., przecieraliśmy oczy ze zdumienia, widząc na paliwowym dystrybutorze 5 zł za litr. Teraz z przyjemnością wrócilibyśmy do tych poziomów. Kierowca dostaje po kieszeni… Bo ropa, bo kryzys, bo budżet, bo Unia. Wymieniać można długo, najczęściej słychać o wzroście cen ropy naftowej. Faktycznie, w ciągu ostatnich czterech lat zdrożała dramatycznie – z niecałych 40 dol. do blisko 120 dol. za baryłkę. Tyle że ostatni rok wcale taki zmienny nie był – cena baryłki mieściła się w przedziale 100-130 dol. Tymczasem ceny paliw w Polsce rosły niemal ciągle. Niestety, to konsekwencja kryzysu i słabego złotego. W styczniu 2012 r. swoje dołożyło Ministerstwo Finansów – podnosząc akcyzę na olej napędowy. – Pierwszoplanową przyczyną zmian wysokości akcyzy na olej napędowy i wyroby tytoniowe nie jest chęć pozyskania środków do budżetu, ale konieczność dostosowania się do wymogów prawa unijnego – tłumaczył w listopadzie ubiegłego roku Jacek Kapica, wiceminister finansów. Gdy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej w 2004 r., minimalny poziom akcyzy dla sprzedawanego w Polsce diesla Wszędzie drogo – ale są miejsca, gdzie jest jeszcze drożej. Według serwisu e-petrol.pl pod koniec kwietnia najwięcej za paliwo trzeba było płacić w województwach małopolskim, zachodniopomorskim i lubelskim. W porównaniu z najtańszym – świętokrzyskim – ceny za litr, w zależności od rodzaju paliwa, były wyższe o 1-8 gr. Należy się przygotować na to, że w czasie wakacji ceny będą wyższe, zwłaszcza w miejscowościach turystycznych. Szczególnie że wśród popularnych letnich kurortów są takie, w których działa tylko jedna stacja. Fot.: Reporter Poland, Shutterstock 6 zł za litr. To, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się sennym koszmarem każdego kierowcy, wiosną tego roku na niektórych stacjach – głównie w przypadku droższych paliw – stało się rzeczywistością. A analitycy rynku paliwowego w pierwszych miesiącach 2012 r. nie zajmowali się już właściwie niczym poza wyznaczaniem coraz to nowych dat przebicia 6 zł za litr na wszystkich polskich stacjach ustalono w wysokości 245 euro za tysiąc litrów, ale w 2012 r. skończył się wynegocjowany okres przejściowy i Polska musiała osiągnąć minimalny poziom opodatkowania diesla w UE wysokości 330 euro. I tu także zaszkodził nam słaby złoty. W efekcie akcyza na olej napędowy wzrosła o 15 gr na każdym litrze, do tego należy doliczyć jeszcze ustalany od wyższej akcyzy VAT. A choć wiceminister tak niechętnie mówi o dodatkowych wpływach do budżetu, to zgodnie z rządowymi dokumentami takie wpływy mają się pojawić – na poziomie nieco ponad 2 mld zł. Zdaniem analityków stacje benzynowe zaczęły się do tej podwyżki przygotowywać już wcześniej, powoli podnosząc ceny jesienią 2011 r. Na samym początku 2012 r. gwałtownego wzrostu nie było, ale po kilku tygodniach znów zaczął się powolny marsz w górę, który doprowadził do poziomów, jakie mamy obecnie. To wszystko musiało się przełożyć na notowania polskich koncernów paliwowych. W ciągu ostatniego roku i Orlen, i Lotos solidarnie traciły – ceny akcji obu spółek spadły w tym okresie w dół o niemal jedną trzecią. To nie dziwi, gdy spojrzymy na spadek „spożycia” paliw. W I kwartale tego roku konsumpcja paliw (i oleju, i benzyny) w Polsce spadła o prawie 4 proc. w porównaniu z I kwartałem 2011 r., w przypadku oleju napędowego ten spadek wynosił 4,5 proc. Co ciekawe, PKN Orlen za I kwartał 2012 r. pokazał wyższy zysk netto niż rok wcześniej – wzrost zysku wyniósł ponad 8 proc. – ale niestety spadł jego zysk operacyjny, i to o prawie 30 proc. Do tego, choć Orlenowi udało się poprawić wynik ze sprzedaży detalicznej, w sprawozdaniu finansowym spółka jasno wskazuje: to w dużej mierze zasługa wzrostu marż na sprzedaży pozapaliwowej. Kto nie wierzy – niech porówna choćby cenę batonika na stacji benzynowej z tym samym batonikiem kupionym w zwykłym sklepie. Marże na stacjach w przypadku tego typu produktów – batoników, napojów – wynoszą 100-200 proc. W przypadku drobnych przekąsek czy kawy – bywają kilkukrotnie wyższe. A w przypadku paliwa – to najwyżej kilka procent. Sytuacja, w której Orlen tnie marże na paliwach, odbija się czkawką właścicielom małych stacji paliw. Bo duży koncern może i stara się nie podnosić cen na swoich stacjach, ale częściowo rekompensuje to sobie w sprzedaży hurtowej. Już od kilku miesięcy właściciele małych stacji narzekają, że na paliwie nie zarabiają praktycznie nic, bo ceny hurtowe i detaliczne są praktycznie na tym samym poziomie. A swoich cen detalicznych podnieść nie mogą, bo w okolicy zawsze znajdzie się stacja któregoś z dużych koncernów, trzymających ceny pod kontrolą, i to tam przeniosą się dotychczasowi klienci. – Zarabiam na tym, że oprócz stacji mam tu sklep, bar, myjnię i motel dla kierowców – mówi Agnieszka Pawłowicz, właścicielka niewielkiej stacji pod Bartoszycami. niekiedy udaje się namierzyć, ale wielkich sukcesów w tej dziedzinie na razie nie ma. A niebawem będzie jeszcze trudniej – w tym roku powinna wejść w życie polsko-rosyjska umowa o bezwizowym ruchu granicznym, więc wyjazd do Rosji bez konieczności płacenia za wizę będzie jeszcze bardziej opłacalny. Tym, którzy mieszkają dalej od granicy, pozostaje zaciskanie pasa. Albo montaż instalacji LPG, o ile mają silnik benzynowy. Gaz wprawdzie też zdrożał, ale w jego przypadku zatankowanie do pełna nie pustoszy portfela. Zaczynają się nawet pojawiać instalacje gazowe do silników diesla. Niestety, w tym przypadku jest to opłacalne dopiero przy bardzo dużych przebiegach, a oszczędności wyniosą maksymalnie do 30 proc. Droga benzyna to także tradycyjne paliwo dla polityków opozycji. PiS złożył nawet projekty ustaw obniżających akcyzę i wprowadzających „paliwową” ulgę w podatku PIT. Ale to już czyste political fiction. Tylko Rosjanie mają się dobrze To wszystko spowodowało lawinowy wzrost turystyki paliwowej, zwłaszcza we wschodniej części Polski, a szczególnie – w północno-wschodniej części województwa warmińsko-mazurskiego. Ten region graniczy z rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim, a tam benzyna i olej kosztują mniej więcej połowę tego, co w Polsce. Trudno się dziwić, że kierowcy korzystają. Zgodnie z przepisami każdy samochód może wwieźć z Rosji do Polski pełny bak plus 10 l w kanistrze bez konieczności opłacania akcyzy i cła. Taki kurs można zrobić… raz na dobę. Paliwowi turyści znajdują nawet sposoby – i to całkowicie legalne – by przywieźć jak najwięcej. Najprostszy – podczas tankowania trzeba lekko przechylić samochód, np. wjeżdżając jednym kołem na deskę. – Jeszcze kilkanaście miesięcy temu kierowcy wozili takie deski w bagażnikach, teraz – z tego, co wiemy – rosyjskie stacje paliw mają deski na swoim standardowym wyposażeniu, by jak najlepiej „obsłużyć” klienta z Polski – opowiada Ryszard Chudy z Izby Celnej w Olsztynie. Jak twierdzą celnicy, teraz mało kto przemyca papierosy, bardzo wielu codziennie lub prawie codziennie jedzie do Rosji wyłącznie po paliwo. Według szacunków olsztyńskiej Izby Celnej co miesiąc do naszego kraju wjeżdża 6-7 mln l rosyjskiej benzyny i oleju. Teoretycznie przywiezione paliwo musi być zużyte w tym samym samochodzie, w którym wjechało do kraju. Ale celnicy nie mają złudzeń – zdecydowana większość kierowców odsprzedaje je w nielegalnych punktach skupu. Takie punkty Cenowo-paliwowa bomba. Celnicy walczący z przemytem paliwa od czasu do czasu dokonują odkryć, od których włos jeży się na głowie. Przykłady: w marcu w Morągu na Mazurach trafili do garażu, którego właściciel składował prawie 300 l paliwa przywiezionego z Rosji. Było w plastikowych baniakach, w żaden sposób niezabezpieczone przed wybuchem, garaż znajdował się zaś w samym centrum miasta. Kilka miesięcy wcześniej zatrzymali na granicy samochód, który miał dorobione dodatkowe zbiorniki na paliwo. Jeden przymocowany tak nieudolnie, że podczas jazdy szorował po asfalcie. Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku na przejściu granicznym w Gołdapi spalił się samochód kempingowy. Prawdopodobnie również służył do przemytu paliwa. % | 2 (8) 2012 13 pomysł na biznes pomysł na biznes Jak zarobić na plotce? podobnych, anektując kolejne dziedziny zainteresowań internautów. Michał Brański mówi wprost o strategii nasycania, o wypełnianiu całego segmentu rynku. Serwis Egoiści jest mniej popularny niż flagowy okręt o2, ale nie otrzymuje takiej promocji. Na Kaprysy.pl grupa o2 sprawdza nowe rozwiązania w układzie bloga i bada zachowania użytkowników. Wszystko po to, by znaleźć optymalny przepis na angażowanie czytelnika. Obok Pudelków, Kozaczków i klonów w rodzaju NoCoTy można znaleźć w sieci także serwisy motoryzacyjne (Autokrata), przewodniki zakupowe (w rodzaju LuxLux i Snobki), a także rozmaite serwisy gromadzące śmieszne obrazki (Wrzuta czy Kwejk). Przypomina to strategię dywersyfikacji znaną z amerykańskiej grupy Gawker Media. Jej założyciel Nick Denton od 2003 r. tworzył kolejne marki blogosfery. Gizmodo (gadżety), Jezebel (plotki), Kotaku (gry komputerowe), Jalopnik (motoryzacja) czy io9 (science fiction) to tylko niektóre z głównych tytułów w imperium blogowym, które w 2009 r. wyceniono na 300 mln dol. To także przykład, jak błędne decyzje mogą negatywnie wpłynąć na odbieranie produktu – zmiana szaty graficznej i formatu blogu na początku 2011 r. przyniosła katastrofalny spadek odsłon rzędu 80 proc. Użytkownicy zaczęli odchodzić od znanych przez lata tytułów, a firma Gawker Media przez rok po zmianach nie zdołała powrócić do wcześniejszych wyników. Prawie milion użytkowników dziennie, 50 mln odsłon tygodniowo i rekordowy czas spędzany przez czytelników w tym serwisie – konkurencja nie dorasta Pudelkowi do pięt. Gdyby zsumować wszystkie godziny poświęcone przez użytkowników na przeglądanie wiadomości z życia gwiazd w ciągu jednego miesiąca, otrzymalibyśmy aż 422 lata! Tekst: Rafał Tomański P ortale plotkarskie, które wolą mówić o sobie serwisy bulwarowe, to ogromny pożeracz czasu. Angażują swoich czytelników przez wiele godzin dziennie, dając im możliwość wczucia się w rolę podpatrywacza celebrytów, bycia paparazzi instant, zajrzenia w czyjeś życie. Przyjaciele z SGH Skoro użytkownicy poświęcają tyle czasu na taką rozrywkę, serwis plotkarski musi być kurą znoszącą złote jaja. Oczywiście, jeżeli ma sprawny zarząd i umiejętnie dopasowuje się do ciągle zmieniających się realiów sieci. Modelowym przykładem takiego serwisu jest wspomniany Pudelek. Powstał w ramach grupy o2, projektu realizowanego przez trzech znajomych z warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej. W 1999 r. stworzyli oni portal, który pierwotnie oferował dostęp do poczty elektronicznej – wtedy portal nazywał się Go2. Michał Brański, członek zarządu grupy, od początku pełni funkcję sternika wytyczającego nowe kierunki. To właśnie on w 2006 r. wymyślił Pudelka. Przez sześć lat konsekwentnie czuwał nad funkcjonalnościami i nadzorował rozbudowę marki, która obecnie uchodzi za jedną z najbardziej rozpoznawalnych w portfolio o2. Okazało się, że na plotkach można naprawdę nieźle zarabiać – podczas kampanii prezydenckiej sztab Bronisława Komorowskiego umieszczał bannery właśnie tam. W marcu 2012 r. spółka o2 złożyła w Komisji Nadzoru Finansowego projekt prospektu emisyjnego – to świadczy o poszukiwaniu dodatkowego źródła finansowania. Trzej przyjaciele z o2 od początku istnienia spółki rozwijają ją beż żadnego zaplecza. Nie mają strategicznego partnera, jak Onet (wspiera go ITI i grupa TVN), WP (TP, obecnie Orange), Interia (Bauer) czy Gazeta.pl (Agora). Firma o2 od początku przynosi zyski i co roku wychodzi na plus. W porównaniu z konkurencją przychody grupy są dużo niższe (47,8 mln zł w 2010 r. wobec przykładowo 101,8 mln internetowego pionu Agory czy prawie 70 mln Naszej Klasy), ale zysk z nich wypracowywany deklasuje rywali. Właściciel Pudelka jest w stanie wypracować z przychodów ponad 16 mln zł zysku, podczas gdy wspomniany pion Agory cztery razy mniej. Pudelek i spółka Portale plotkarskie wyrastają jak grzyby po deszczu. Doklejają się do głównego trzonu Pudelka i jemu 14 % | 2 (8) 2012 Fot.: Materiały prasowe, Shutterstock Okazało się, że na plotkach można naprawdę nieźle zarabiać – podczas kampanii prezydenckiej sztab Bronisława Komorowskiego umieszczał bannery właśnie tam Zarobić na nudzie Kolejnym, dobrym, jak się okazało, pomysłem na biznes w internecie był Kwejk. Serwis ruszył w grudniu 2010 r. i według pomysłodawcy Dymitra Glouchtchenki powstał z nudy. Przeglądanie zabawnych obrazków jest równie angażujące i odprężające jak czytanie plotek z życia gwiazd. Internetowe śmietniki (bo takie określenie przylgnęło do Kwejka, Demotywatorów czy PoSzkole) zbierające dzieła internautów przyciągają głównie nastolatków. Według analityków siła nabywcza tej grupy w Polsce sięga około 200 mln zł rocznie. Serwisy rządzą się prostymi zasadami – nie ma na nich komentarzy, wrzucanych treści się nie ocenia, wystarczy jedynie przeglądać zawartość strona po stronie. Ich pierwowzorem był amerykański Digg, a także późniejsze: Reddit, 4chan i 9gag. Ten ostatni w marcu 2012 r. zanotował 67 mln użytkowników oraz 2 mld odsłon. Internauci szukają rozrywki i odprężenia, niektórym z nich chce się tworzyć nowe memy (grafiki, hasła, filmiki), które w błyskawicznym tempie biją rekordy popularności. Koło się zamyka, a reklamodawcy wykupują nowe powierzchnie reklamowe. Trzeba jednak być czujnym i szybko reagować na zmiany w sieci. Skuteczność reklam displayowych, z których dotychczas żyły portale internetowe, systematycznie spada – według ostatnich badań firmy IAB Polska w ciągu dwóch ostatnich lat z 50 proc. do 41 proc. Co trzecia reklama jest obecnie umiejscawiana w wyszukiwarce, a serwisy muszą szukać nowych źródeł wpływów w postaci mikropłatności od użytkowników. W przypadku Naszej Klasy wpływy z tego tytułu stanowią prawie połowę przychodów w ostatnim roku. Prezydenci korespondenci Odnogą portali plotkarskich jest nurt reprezentowany przez blogi typu Huffington Post czy naTemat. Ten pierwszy jest na rynku od 2005 r. i dwa lata po starcie znalazł się na pierwszym miejscu w rankingu 50 najbardziej wpływowych witryn świata według brytyjskiego „Observera”. Dla Huffington Post pisali m.in. Barack Obama i Hillary Clinton, w tym roku jeden z reporterów został uhonorowany nagrodą Pulitzera. To pierwsze tak prestiżowe wyróżnienie dla autora z blogosfery. Na początku 2011 r. koncern AOL przejął Huffington Post za 315 mln dol. Jego pomysłodawczyni Ariana Huffington uchodzi za twórczynię prasy nowej generacji. Serwis naTemat, który zyskał rozgłos dzięki niespodziewanemu odejściu jego pomysłodawcy Tomasza Lisa z tygodnika „Wprost”, miał być próbą przeniesienia sukcesu Huffington Post na polski grunt. Jak pokazała rzeczywistość, serwis raczej dryfuje w stronę portalu z treściami plotkarskimi, niż trzyma się kursu wyznaczonego przez amerykańskiego poprzednika. Wśród trendów na przyszłość Michał Brański z o2 wymienia SoLoMo połączone z treściami wideo. Ten dziwny akronim to wyznacznik kierunku, w którym podąża nowoczesny użytkownik sieci. So od Social, czyli społeczności, Lo od Local, czyli treści lokalnych, i wreszcie Mo od Mobile, czyli mobilności. Facebook bijący rekordy popularności i elektryzujący świat debiutem na giełdzie, treści lokalne przyciągające coraz silniej uwagę internautów oraz ogromny rynek mobile, który co roku bije rekordy sprzedaży tabletów i smartfonów – to ocean możliwości dla autorów treści plotkarskich, agregatów treści i rozmaitych serwisów rozrywkowych, wszystko dla jeszcze lepszego zagospodarowania potrzeb nowoczesnych internautów. Pudelek ruszył w 2006 r. bez żadnego zaplecza finansowego Właściciele spółki, Michał Brański z dwoma przyjaciółmi z SGH, wypracowują obecnie 16 mln zł zysku % | 2 (8) 2012 15 pomysł na biznes pomysł na biznes Jak zarobić na plotce? podobnych, anektując kolejne dziedziny zainteresowań internautów. Michał Brański mówi wprost o strategii nasycania, o wypełnianiu całego segmentu rynku. Serwis Egoiści jest mniej popularny niż flagowy okręt o2, ale nie otrzymuje takiej promocji. Na Kaprysy.pl grupa o2 sprawdza nowe rozwiązania w układzie bloga i bada zachowania użytkowników. Wszystko po to, by znaleźć optymalny przepis na angażowanie czytelnika. Obok Pudelków, Kozaczków i klonów w rodzaju NoCoTy można znaleźć w sieci także serwisy motoryzacyjne (Autokrata), przewodniki zakupowe (w rodzaju LuxLux i Snobki), a także rozmaite serwisy gromadzące śmieszne obrazki (Wrzuta czy Kwejk). Przypomina to strategię dywersyfikacji znaną z amerykańskiej grupy Gawker Media. Jej założyciel Nick Denton od 2003 r. tworzył kolejne marki blogosfery. Gizmodo (gadżety), Jezebel (plotki), Kotaku (gry komputerowe), Jalopnik (motoryzacja) czy io9 (science fiction) to tylko niektóre z głównych tytułów w imperium blogowym, które w 2009 r. wyceniono na 300 mln dol. To także przykład, jak błędne decyzje mogą negatywnie wpłynąć na odbieranie produktu – zmiana szaty graficznej i formatu blogu na początku 2011 r. przyniosła katastrofalny spadek odsłon rzędu 80 proc. Użytkownicy zaczęli odchodzić od znanych przez lata tytułów, a firma Gawker Media przez rok po zmianach nie zdołała powrócić do wcześniejszych wyników. Prawie milion użytkowników dziennie, 50 mln odsłon tygodniowo i rekordowy czas spędzany przez czytelników w tym serwisie – konkurencja nie dorasta Pudelkowi do pięt. Gdyby zsumować wszystkie godziny poświęcone przez użytkowników na przeglądanie wiadomości z życia gwiazd w ciągu jednego miesiąca, otrzymalibyśmy aż 422 lata! Tekst: Rafał Tomański P ortale plotkarskie, które wolą mówić o sobie serwisy bulwarowe, to ogromny pożeracz czasu. Angażują swoich czytelników przez wiele godzin dziennie, dając im możliwość wczucia się w rolę podpatrywacza celebrytów, bycia paparazzi instant, zajrzenia w czyjeś życie. Przyjaciele z SGH Skoro użytkownicy poświęcają tyle czasu na taką rozrywkę, serwis plotkarski musi być kurą znoszącą złote jaja. Oczywiście, jeżeli ma sprawny zarząd i umiejętnie dopasowuje się do ciągle zmieniających się realiów sieci. Modelowym przykładem takiego serwisu jest wspomniany Pudelek. Powstał w ramach grupy o2, projektu realizowanego przez trzech znajomych z warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej. W 1999 r. stworzyli oni portal, który pierwotnie oferował dostęp do poczty elektronicznej – wtedy portal nazywał się Go2. Michał Brański, członek zarządu grupy, od początku pełni funkcję sternika wytyczającego nowe kierunki. To właśnie on w 2006 r. wymyślił Pudelka. Przez sześć lat konsekwentnie czuwał nad funkcjonalnościami i nadzorował rozbudowę marki, która obecnie uchodzi za jedną z najbardziej rozpoznawalnych w portfolio o2. Okazało się, że na plotkach można naprawdę nieźle zarabiać – podczas kampanii prezydenckiej sztab Bronisława Komorowskiego umieszczał bannery właśnie tam. W marcu 2012 r. spółka o2 złożyła w Komisji Nadzoru Finansowego projekt prospektu emisyjnego – to świadczy o poszukiwaniu dodatkowego źródła finansowania. Trzej przyjaciele z o2 od początku istnienia spółki rozwijają ją beż żadnego zaplecza. Nie mają strategicznego partnera, jak Onet (wspiera go ITI i grupa TVN), WP (TP, obecnie Orange), Interia (Bauer) czy Gazeta.pl (Agora). Firma o2 od początku przynosi zyski i co roku wychodzi na plus. W porównaniu z konkurencją przychody grupy są dużo niższe (47,8 mln zł w 2010 r. wobec przykładowo 101,8 mln internetowego pionu Agory czy prawie 70 mln Naszej Klasy), ale zysk z nich wypracowywany deklasuje rywali. Właściciel Pudelka jest w stanie wypracować z przychodów ponad 16 mln zł zysku, podczas gdy wspomniany pion Agory cztery razy mniej. Pudelek i spółka Portale plotkarskie wyrastają jak grzyby po deszczu. Doklejają się do głównego trzonu Pudelka i jemu 14 % | 2 (8) 2012 Fot.: Materiały prasowe, Shutterstock Okazało się, że na plotkach można naprawdę nieźle zarabiać – podczas kampanii prezydenckiej sztab Bronisława Komorowskiego umieszczał bannery właśnie tam Zarobić na nudzie Kolejnym, dobrym, jak się okazało, pomysłem na biznes w internecie był Kwejk. Serwis ruszył w grudniu 2010 r. i według pomysłodawcy Dymitra Glouchtchenki powstał z nudy. Przeglądanie zabawnych obrazków jest równie angażujące i odprężające jak czytanie plotek z życia gwiazd. Internetowe śmietniki (bo takie określenie przylgnęło do Kwejka, Demotywatorów czy PoSzkole) zbierające dzieła internautów przyciągają głównie nastolatków. Według analityków siła nabywcza tej grupy w Polsce sięga około 200 mln zł rocznie. Serwisy rządzą się prostymi zasadami – nie ma na nich komentarzy, wrzucanych treści się nie ocenia, wystarczy jedynie przeglądać zawartość strona po stronie. Ich pierwowzorem był amerykański Digg, a także późniejsze: Reddit, 4chan i 9gag. Ten ostatni w marcu 2012 r. zanotował 67 mln użytkowników oraz 2 mld odsłon. Internauci szukają rozrywki i odprężenia, niektórym z nich chce się tworzyć nowe memy (grafiki, hasła, filmiki), które w błyskawicznym tempie biją rekordy popularności. Koło się zamyka, a reklamodawcy wykupują nowe powierzchnie reklamowe. Trzeba jednak być czujnym i szybko reagować na zmiany w sieci. Skuteczność reklam displayowych, z których dotychczas żyły portale internetowe, systematycznie spada – według ostatnich badań firmy IAB Polska w ciągu dwóch ostatnich lat z 50 proc. do 41 proc. Co trzecia reklama jest obecnie umiejscawiana w wyszukiwarce, a serwisy muszą szukać nowych źródeł wpływów w postaci mikropłatności od użytkowników. W przypadku Naszej Klasy wpływy z tego tytułu stanowią prawie połowę przychodów w ostatnim roku. Prezydenci korespondenci Odnogą portali plotkarskich jest nurt reprezentowany przez blogi typu Huffington Post czy naTemat. Ten pierwszy jest na rynku od 2005 r. i dwa lata po starcie znalazł się na pierwszym miejscu w rankingu 50 najbardziej wpływowych witryn świata według brytyjskiego „Observera”. Dla Huffington Post pisali m.in. Barack Obama i Hillary Clinton, w tym roku jeden z reporterów został uhonorowany nagrodą Pulitzera. To pierwsze tak prestiżowe wyróżnienie dla autora z blogosfery. Na początku 2011 r. koncern AOL przejął Huffington Post za 315 mln dol. Jego pomysłodawczyni Ariana Huffington uchodzi za twórczynię prasy nowej generacji. Serwis naTemat, który zyskał rozgłos dzięki niespodziewanemu odejściu jego pomysłodawcy Tomasza Lisa z tygodnika „Wprost”, miał być próbą przeniesienia sukcesu Huffington Post na polski grunt. Jak pokazała rzeczywistość, serwis raczej dryfuje w stronę portalu z treściami plotkarskimi, niż trzyma się kursu wyznaczonego przez amerykańskiego poprzednika. Wśród trendów na przyszłość Michał Brański z o2 wymienia SoLoMo połączone z treściami wideo. Ten dziwny akronim to wyznacznik kierunku, w którym podąża nowoczesny użytkownik sieci. So od Social, czyli społeczności, Lo od Local, czyli treści lokalnych, i wreszcie Mo od Mobile, czyli mobilności. Facebook bijący rekordy popularności i elektryzujący świat debiutem na giełdzie, treści lokalne przyciągające coraz silniej uwagę internautów oraz ogromny rynek mobile, który co roku bije rekordy sprzedaży tabletów i smartfonów – to ocean możliwości dla autorów treści plotkarskich, agregatów treści i rozmaitych serwisów rozrywkowych, wszystko dla jeszcze lepszego zagospodarowania potrzeb nowoczesnych internautów. Pudelek ruszył w 2006 r. bez żadnego zaplecza finansowego Właściciele spółki, Michał Brański z dwoma przyjaciółmi z SGH, wypracowują obecnie 16 mln zł zysku % | 2 (8) 2012 15 pomysł na biznes pomysł na biznes Kevin Systrom, Yoshikazu Tanaka, Jack Dorsey, Ben Silbermann – te nazwiska mówią coś jedynie garstce osób śledzących informacje ze świata cybermediów. Mark Zuckerberg czy Larry Page – już lepiej. Od razu wiadomo, że chodzi o specjalistów od zarabiania na internecie Tekst: Rafał Tomański Mark Zuckerberg Jego społecznościowy gigant Facebook zaczął jako portal dla studentów Uniwersytetu Harvarda. Obecnie wartość wycenia się na 100 mld dol. 16 % | 2 (8) 2012 W szystkie wymienione osoby to ludzie młodzi, wszechstronnie wykształceni, sprawiający wrażenie, że mają aż za dużo pomysłów. W ich głowach narodziły się odpowiednio projekty Instagramu, Gree, Twittera i LinkedIn, czyli portali i aplikacji, które angażują miliony użytkowników na całym świecie. Któż nie chciałby choć na chwilę znaleźć się na ich miejscu? Mieć własne samoloty, luksusowe apartamenty we wszystkich rejonach świata, prywatne wyspy i cieszyć się sławą porównywalną z celebrytami? Sukces serwisu Marka Zuckerberga tak znacząco wpłynął na życie wielu ludzi, że aż doczekał się ekranizacji. Portal społecznościowy Gree, japoński klon Facebooka, na szalenie trudnym i zaawansowanych technicznie rynku rok w rok bije konkurencję na głowę. Jego twórca, Yoshikazu Tanaka, jest drugim po Zuckerbergu najmłodszym człowiekiem na świecie, który do ogromnej, miliardowej fortuny doszedł sam. Kevin Systrom stworzył aplikację Instagram, w której umieścił filtry do cyfrowej obróbki zdjęć. Nie trzeba być specjalistą ani mieć w CV dyplomu kursu fotografii, żeby szybko opanować funkcje tego programu. Dzięki intuicyjnej obsłudze, za 1,65 mld dol.; po drodze także zdobył tytuł Człowieka Roku 2006 magazynu „Time”), Instagramem (1 mld dol. od Facebooka w kwietniu br.) czy aplikacją Draw Something (nowe cudowne dziecko App Store i Google Play, zyskujące użytkowników w tempie 1 mln dziennie przez pierwsze 50 dni, kupione szybko przez giganta gier społecznościowych Zyngę za 180 mln dol.). Takie przykłady można mnożyć bez końca. Start od zera Te projekty – i wiele innych – miały wspólny początek. Wszystkie zaczynały jako tzw. startupy. Startup z definicji to coś nowego, mniej czy bardziej rewolucyjnego, przedsięwzięcie informatyczno-internetowe, które ma wprowadzić do cyberświata jakąś nową wartość. Zarówno Facebook, jak i Instagram zaczynały jako takie projekty. Gdy Mark Zuckerberg tworzył prototyp swojego serwisu, użytkownik miał do dyspozycji jedynie porównywarkę zdjęć. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że klikanie w obrazki zgromadzone w kartotekach akademików przerodzi się w machinę, której debiut na giełdzie zelektryzuje cały świat. Aplikacja Instagram do momentu przejęcia przez FB była określana jako przedsięwzięcie, o którym jest głośno, ale które nie ma żadnego modelu biznesowego. Coraz częściej chęć odniesienia sukcesu i zarobienia gigantycznych pieniędzy w jak najkrótszym czasie staje się głównym motorem działania młodych startupowców. Nie ma w tym nic złego, ale warto w przemyślany sposób pokierować swoimi działaniami, żeby taki projekt przyniósł jak najwyższą stopę zwrotu. Od katastrofy do sukcesu Kevin Systrom Aplikacja Instagram powstała z miłości do fotografii analogowej. Pomimo braku przychodów została kupiona przez Facebooka za ponad 1 mld dol. Inkubator inwestycji Startup może być pełnowartościową inwestycją, sposobem na zarobienie o wiele większych pieniędzy niż z lokaty czy nawet inwestowania w rynki wschodzące. Tylko jak odróżnić udany projekt od takiego, który nie będzie w stanie zainteresować użytkowników? Jak w porę ocenić, czy dana technologia jest wystarczająco rewolucyjna, żeby zaangażować w nią spore pieniądze? Zawsze można skończyć jak Nokia, która nie uwierzyła w porę w potencjał ekranu dotykowego i teraz musi borykać się z obniżeniem perspektywy ratingu swoich akcji do poziomu śmieciowego. Startup wymaga szóstego zmysłu, wyczucia połączonego z wizjonerstwem, intuicji Steve’a Jobsa połączonej ze sposobem kalkulowania wszystkich za i przeciw niczym najtwardsza i najbardziej nieprzejednana głowa dyrektora finansowego. Potrzeba też do tego dużo odwagi, żeby w odpowiednim momencie postawić na swoim. Yoshikazu Tanaka, ten „drugi najmłodszy Fot.: AFP/East News, Polaris/East News, Getty Images Nie taki startup straszny prostocie i trafieniu w marketingowy sukces nurtu lomografii wycena Instagramu przekroczyła miliard dolarów, a aplikacja stała się najdroższym zakupem Facebooka w historii. Miliard dolarów do podziału na 13 pracowników – to działa na wyobraźnię. i najbogatszy” po Zuckerbergu, tworzył swój projekt hobbystycznie. Pracował wtedy w sieci internetowych sklepów Rakuten, a Gree budował po godzinach dla przyjemności. Nagle okazało się, że serwis przyciąga coraz więcej użytkowników i jego potencjał rośnie. Ale wiadomo, że w pojedynkę nie da się wiele zdziałać. Potrzebny jest inwestor ze sporą skłonnością do podejmowania ryzyka. Może to być fundusz venture capital albo tzw. anioł biznesu, nazwa nie ma specjalnego znaczenia. Ważne jest ulokowanie odpowiednio dużych środków, żeby z zalążka cudownego serwisu mogło wykluć się coś na miarę światowego hitu. W przypadku Gree pierwszym poważnym inwestorem był Yoshihito Hori, inwestor venture posiadający udziały w inkubatorze Netage. Warto obserwować takie wylęgarnie pomysłów, bo to z nich przeważnie biorą się ci najlepsi. Hori docenił poważny biznesplan serwisu, stwierdził, że to może w niedługim czasie zacząć przynosić pieniądze. Zainwestowane 3,6 proc. wartości Gree przyniosło po pięciu latach stukrotne przebicie pierwotnej inwestycji. YouTube miał biuro w garażu, gdy znalazł się pierwszy anioł biznesu i dostrzegł potencjał w tym przedsięwzięciu. Podobnie w przypadku Facebooka – inwestycja Seana Parkera, założyciela serwisu Napster, okazała się kluczowa dla dalszego powodzenia projektu. Sean Parker zaoferował Zuckerbergowi także coś więcej niż tylko pieniądze: usystematyzowane podejście do biznesu i możliwość przekształcenia projektu w konkretną internetową rzeczywistość. Gdy intuicja podpowie nam, że to właśnie ten startup ma Hiroshi Mikitani Jego e-commerce’owe imperium Rakuten powstało po rodzinnym dramacie podczas trzęsienia ziemi w Kobe w 1995 r. Obecnie jest warte około 13 mld dol. Czasami o powodzeniu inwestycji w startup decyduje czynnik całkowicie losowy, np. jakaś tragedia. Doświadczenie pełniące rolę katharsis, oczyszczenia rodem z klasycznej greckiej tragedii, sprawia, że z większą odwagą dokonuje się biznesowych wyborów. Startup może być pełnowartościową inwestycją, sposobem na zarobienie o wiele większych pieniędzy niż z lokaty czy nawet inwestowania w rynki wschodzące potencjał, i podpiszemy odpowiednie dyspozycje przelewów, wtedy warto dopracować model biznesowy. Jeżeli inwestycja ma być rewolucyjna, nie można stosować do niej utartych schematów, a wiadomo, że na końcu działania przedsięwzięcia muszą pojawić się zyski. Warto do projektu ściągnąć jak najszybciej dużego inwestora, najlepiej wielką korporację. Gree po pierwszym zastrzyku finansowym sprzedał 7 proc. akcji japońskiemu telekomowi KDDI. Facebook miał za takiego partnera Microsoft. Gdy już wszystko zacznie się kręcić, pozostaje tylko dbać o odpowiedni poziom nieawaryjności systemu, zapewniać skalowalne serwery i czekać na oferty przejęcia. Tak właśnie było z YouTube (kupiony po półtora roku obecności na rynku przez Google Yoshikazu Tanaka Drugi po Marku Zuckerbergu najmłodszy miliarder, który sam doszedł do swojej fortuny. Serwis społecznościowy Gree powstawał w ramach hobby po pracy w japońskiej korporacji. Obecnie jest wart ponad 5 mld dol. Tak było z twórcą wspomnianego internetowego giganta Rakuten, w którym pracował Yoshikazu Tanaka (ten drugi po Zuckerbergu…). Hiroshi Mikitani po stracie dwóch członków rodziny stwierdził, że nie będzie odkładał założenia biznesu, ponieważ jego szansa na sukces może się już nie powtórzyć. Obecnie Rakuten jest wart ponad 14 mld dol. Po katastrofie w Fukushimie dostrzega się w lokalnych społecznościach pomysłowość wynikającą z tego, że trzeba szukać nowych metod zarabiania pieniędzy. Analitycy rynku z przekonaniem mówią, że kolejny sukces na miarę Sony czy Hondy powstanie właśnie na terenach dotkniętych kataklizmem. Udany startup dobrze rokuje – to projekt, który może się udać. Wystarczy głowa na karku połączona ze skłonnością do bujania w obłokach. Jeśli te dwa czynniki zaistnieją, to już połowa sukcesu. Druga część to pozyskanie kapitału, ale przy możliwościach kontaktowania się bez ograniczeń z całym światem znalezienie odpowiednio przychylnego anioła biznesu jest kwestią czasu. Do tego oczywiście ciężka praca i solidność wykonania. A potem pozostaje tylko czekać na ofertę przejęcia za grube miliony… % | 2 (8) 2012 17 pomysł na biznes pomysł na biznes Kevin Systrom, Yoshikazu Tanaka, Jack Dorsey, Ben Silbermann – te nazwiska mówią coś jedynie garstce osób śledzących informacje ze świata cybermediów. Mark Zuckerberg czy Larry Page – już lepiej. Od razu wiadomo, że chodzi o specjalistów od zarabiania na internecie Tekst: Rafał Tomański Mark Zuckerberg Jego społecznościowy gigant Facebook zaczął jako portal dla studentów Uniwersytetu Harvarda. Obecnie wartość wycenia się na 100 mld dol. 16 % | 2 (8) 2012 W szystkie wymienione osoby to ludzie młodzi, wszechstronnie wykształceni, sprawiający wrażenie, że mają aż za dużo pomysłów. W ich głowach narodziły się odpowiednio projekty Instagramu, Gree, Twittera i LinkedIn, czyli portali i aplikacji, które angażują miliony użytkowników na całym świecie. Któż nie chciałby choć na chwilę znaleźć się na ich miejscu? Mieć własne samoloty, luksusowe apartamenty we wszystkich rejonach świata, prywatne wyspy i cieszyć się sławą porównywalną z celebrytami? Sukces serwisu Marka Zuckerberga tak znacząco wpłynął na życie wielu ludzi, że aż doczekał się ekranizacji. Portal społecznościowy Gree, japoński klon Facebooka, na szalenie trudnym i zaawansowanych technicznie rynku rok w rok bije konkurencję na głowę. Jego twórca, Yoshikazu Tanaka, jest drugim po Zuckerbergu najmłodszym człowiekiem na świecie, który do ogromnej, miliardowej fortuny doszedł sam. Kevin Systrom stworzył aplikację Instagram, w której umieścił filtry do cyfrowej obróbki zdjęć. Nie trzeba być specjalistą ani mieć w CV dyplomu kursu fotografii, żeby szybko opanować funkcje tego programu. Dzięki intuicyjnej obsłudze, za 1,65 mld dol.; po drodze także zdobył tytuł Człowieka Roku 2006 magazynu „Time”), Instagramem (1 mld dol. od Facebooka w kwietniu br.) czy aplikacją Draw Something (nowe cudowne dziecko App Store i Google Play, zyskujące użytkowników w tempie 1 mln dziennie przez pierwsze 50 dni, kupione szybko przez giganta gier społecznościowych Zyngę za 180 mln dol.). Takie przykłady można mnożyć bez końca. Start od zera Te projekty – i wiele innych – miały wspólny początek. Wszystkie zaczynały jako tzw. startupy. Startup z definicji to coś nowego, mniej czy bardziej rewolucyjnego, przedsięwzięcie informatyczno-internetowe, które ma wprowadzić do cyberświata jakąś nową wartość. Zarówno Facebook, jak i Instagram zaczynały jako takie projekty. Gdy Mark Zuckerberg tworzył prototyp swojego serwisu, użytkownik miał do dyspozycji jedynie porównywarkę zdjęć. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że klikanie w obrazki zgromadzone w kartotekach akademików przerodzi się w machinę, której debiut na giełdzie zelektryzuje cały świat. Aplikacja Instagram do momentu przejęcia przez FB była określana jako przedsięwzięcie, o którym jest głośno, ale które nie ma żadnego modelu biznesowego. Coraz częściej chęć odniesienia sukcesu i zarobienia gigantycznych pieniędzy w jak najkrótszym czasie staje się głównym motorem działania młodych startupowców. Nie ma w tym nic złego, ale warto w przemyślany sposób pokierować swoimi działaniami, żeby taki projekt przyniósł jak najwyższą stopę zwrotu. Od katastrofy do sukcesu Kevin Systrom Aplikacja Instagram powstała z miłości do fotografii analogowej. Pomimo braku przychodów została kupiona przez Facebooka za ponad 1 mld dol. Inkubator inwestycji Startup może być pełnowartościową inwestycją, sposobem na zarobienie o wiele większych pieniędzy niż z lokaty czy nawet inwestowania w rynki wschodzące. Tylko jak odróżnić udany projekt od takiego, który nie będzie w stanie zainteresować użytkowników? Jak w porę ocenić, czy dana technologia jest wystarczająco rewolucyjna, żeby zaangażować w nią spore pieniądze? Zawsze można skończyć jak Nokia, która nie uwierzyła w porę w potencjał ekranu dotykowego i teraz musi borykać się z obniżeniem perspektywy ratingu swoich akcji do poziomu śmieciowego. Startup wymaga szóstego zmysłu, wyczucia połączonego z wizjonerstwem, intuicji Steve’a Jobsa połączonej ze sposobem kalkulowania wszystkich za i przeciw niczym najtwardsza i najbardziej nieprzejednana głowa dyrektora finansowego. Potrzeba też do tego dużo odwagi, żeby w odpowiednim momencie postawić na swoim. Yoshikazu Tanaka, ten „drugi najmłodszy Fot.: AFP/East News, Polaris/East News, Getty Images Nie taki startup straszny prostocie i trafieniu w marketingowy sukces nurtu lomografii wycena Instagramu przekroczyła miliard dolarów, a aplikacja stała się najdroższym zakupem Facebooka w historii. Miliard dolarów do podziału na 13 pracowników – to działa na wyobraźnię. i najbogatszy” po Zuckerbergu, tworzył swój projekt hobbystycznie. Pracował wtedy w sieci internetowych sklepów Rakuten, a Gree budował po godzinach dla przyjemności. Nagle okazało się, że serwis przyciąga coraz więcej użytkowników i jego potencjał rośnie. Ale wiadomo, że w pojedynkę nie da się wiele zdziałać. Potrzebny jest inwestor ze sporą skłonnością do podejmowania ryzyka. Może to być fundusz venture capital albo tzw. anioł biznesu, nazwa nie ma specjalnego znaczenia. Ważne jest ulokowanie odpowiednio dużych środków, żeby z zalążka cudownego serwisu mogło wykluć się coś na miarę światowego hitu. W przypadku Gree pierwszym poważnym inwestorem był Yoshihito Hori, inwestor venture posiadający udziały w inkubatorze Netage. Warto obserwować takie wylęgarnie pomysłów, bo to z nich przeważnie biorą się ci najlepsi. Hori docenił poważny biznesplan serwisu, stwierdził, że to może w niedługim czasie zacząć przynosić pieniądze. Zainwestowane 3,6 proc. wartości Gree przyniosło po pięciu latach stukrotne przebicie pierwotnej inwestycji. YouTube miał biuro w garażu, gdy znalazł się pierwszy anioł biznesu i dostrzegł potencjał w tym przedsięwzięciu. Podobnie w przypadku Facebooka – inwestycja Seana Parkera, założyciela serwisu Napster, okazała się kluczowa dla dalszego powodzenia projektu. Sean Parker zaoferował Zuckerbergowi także coś więcej niż tylko pieniądze: usystematyzowane podejście do biznesu i możliwość przekształcenia projektu w konkretną internetową rzeczywistość. Gdy intuicja podpowie nam, że to właśnie ten startup ma Hiroshi Mikitani Jego e-commerce’owe imperium Rakuten powstało po rodzinnym dramacie podczas trzęsienia ziemi w Kobe w 1995 r. Obecnie jest warte około 13 mld dol. Czasami o powodzeniu inwestycji w startup decyduje czynnik całkowicie losowy, np. jakaś tragedia. Doświadczenie pełniące rolę katharsis, oczyszczenia rodem z klasycznej greckiej tragedii, sprawia, że z większą odwagą dokonuje się biznesowych wyborów. Startup może być pełnowartościową inwestycją, sposobem na zarobienie o wiele większych pieniędzy niż z lokaty czy nawet inwestowania w rynki wschodzące potencjał, i podpiszemy odpowiednie dyspozycje przelewów, wtedy warto dopracować model biznesowy. Jeżeli inwestycja ma być rewolucyjna, nie można stosować do niej utartych schematów, a wiadomo, że na końcu działania przedsięwzięcia muszą pojawić się zyski. Warto do projektu ściągnąć jak najszybciej dużego inwestora, najlepiej wielką korporację. Gree po pierwszym zastrzyku finansowym sprzedał 7 proc. akcji japońskiemu telekomowi KDDI. Facebook miał za takiego partnera Microsoft. Gdy już wszystko zacznie się kręcić, pozostaje tylko dbać o odpowiedni poziom nieawaryjności systemu, zapewniać skalowalne serwery i czekać na oferty przejęcia. Tak właśnie było z YouTube (kupiony po półtora roku obecności na rynku przez Google Yoshikazu Tanaka Drugi po Marku Zuckerbergu najmłodszy miliarder, który sam doszedł do swojej fortuny. Serwis społecznościowy Gree powstawał w ramach hobby po pracy w japońskiej korporacji. Obecnie jest wart ponad 5 mld dol. Tak było z twórcą wspomnianego internetowego giganta Rakuten, w którym pracował Yoshikazu Tanaka (ten drugi po Zuckerbergu…). Hiroshi Mikitani po stracie dwóch członków rodziny stwierdził, że nie będzie odkładał założenia biznesu, ponieważ jego szansa na sukces może się już nie powtórzyć. Obecnie Rakuten jest wart ponad 14 mld dol. Po katastrofie w Fukushimie dostrzega się w lokalnych społecznościach pomysłowość wynikającą z tego, że trzeba szukać nowych metod zarabiania pieniędzy. Analitycy rynku z przekonaniem mówią, że kolejny sukces na miarę Sony czy Hondy powstanie właśnie na terenach dotkniętych kataklizmem. Udany startup dobrze rokuje – to projekt, który może się udać. Wystarczy głowa na karku połączona ze skłonnością do bujania w obłokach. Jeśli te dwa czynniki zaistnieją, to już połowa sukcesu. Druga część to pozyskanie kapitału, ale przy możliwościach kontaktowania się bez ograniczeń z całym światem znalezienie odpowiednio przychylnego anioła biznesu jest kwestią czasu. Do tego oczywiście ciężka praca i solidność wykonania. A potem pozostaje tylko czekać na ofertę przejęcia za grube miliony… % | 2 (8) 2012 17 Angie lider – żelazna dziewczynka po wybuchu wewnętrznego skandalu finansowego, który skompromitował wielu czołowych polityków CDU z Helmutem Kohlem oraz ówczesnym przewodniczącym partii Wolfgangiem Schäublem na czele. Merkel wystąpiła wówczas przeciwko swojemu mentorowi – w jednej z czołowych gazet konserwatywnych opublikowała artykuł, w którym domagała się jego rezygnacji. Merkel zastąpiła Schäublego na stanowisku lidera CDU – była pierwszą kobietą na tym stanowisku. Wybór Merkel zdziwił wielu obserwatorów, gdyż jej osobowość stała w kontraście do partii, której miała przewodzić. Merkel jest protestantką wywodzącą się z raczej protestanckich północnych Niemiec, podczas gdy CDU to zdominowana przez mężczyzn, społecznie konserwatywna partia z głębokimi korzeniami katolickimi. W 2005 r. CDU wspólnie z CSU wygrała wybory parlamentarne, co otworzyło Merkel drogę do stanowiska kanclerza Niemiec. Została nim 22 listopada. Merkel jest często porównywana do byłej premier Wielkiej Brytanii – Margaret Thatcher. Z tego powodu bywa nazywana „żelazną dziewczynką”. Niemiecka prasa nadała jej natomiast będący zdrobnieniem jej imienia przydomek „Angie”. Merkel jest pierwszą kobietą, która została kanclerzem Niemiec. Jest też najmłodszym kanclerzem w powojennej historii tego kraju i pierwszym pochodzącym ze wschodnich Niemiec. Jest pierwszą kobietą, która została kanclerzem Niemiec, a jednocześnie najmłodszą osobą na tym stanowisku. Wpływy Angeli Merkel sięgają jednak daleko poza granice jej kraju A ngela Merkel jest najbardziej wpływową kobietą świata według magazynu „Forbes”. Tytuł ten otrzymała już kilkakrotnie, po raz ostatni w 2011 r. Przez wielu jest postrzegana jako faktyczny lider Unii Europejskiej. W ubiegłym roku jedno z badań opinii publicznej we Francji wykazało nawet, że Merkel cieszyła się większym zaufaniem niż prezydent tego kraju Nicolas Sarkozy. Obecnie kanclerz Niemiec staje przed wyzwaniem w postaci dalszej walki z kryzysem zadłużeniowym w strefie euro. Wielu ekspertów zarzuca forsowanej dotąd przez Merkel i Sarkozy’ego polityce zaciskania pasa nieskuteczność. Czy Merkel zdoła skłonić do ustępstw nowego prezydenta Francji François Hollande’a, który w trakcie kampanii wyborczej przeciwstawiał się rozwiązaniom forsowanym przez nią i swojego poprzednika? Naukowiec politykiem Aktualna kanclerz Niemiec urodziła się 17 lipca 1954 r. w Hamburgu jako Angela Dorothea Kasner. Angela była najstarszym z trojga dzieci luterańskiego pastora i urodzonej w Gdańsku nauczycielki łaciny i angielskiego. Miała zaledwie kilka miesięcy, gdy jej ojciec otrzymał probostwo w kościele w Quitzow w Brandenburgii, więc rodzina przeniosła się do Templina. Merkel wychowała się zatem na terenie NRD, 80 km na północ od Berlina. Surowy ojciec powtarzał Angeli, że musi radzić sobie lepiej niż inni uczniowie w szkole, dlatego zawsze była prymuską. Szkołę średnią ukończyła w Templinie, po czym przeniosła się do Lipska, gdzie w latach 1973-1978 studiowała fizykę. W latach 1978-1990 pracowała i studiowała w Akademii Nauk w Berlinie Wschodnim. Merkel zrobiła doktorat z chemii kwantowej. Zrezygnowała jednak z kariery naukowej na rzecz polityki. W 1989 r. zaangażowała się w powstający po upadku muru berlińskiego ruch demokratyczny. Wstąpiła do nowo powstałej partii Demokratischer Aufbruch, a po pierwszych demokratycznych wyborach we wschodnich Niemczech została rzecznikiem prasowym rządu Lothara de Maizière’a. Dwa miesiące przed zjednoczeniem Niemiec wstąpiła do CDU, a po kolejnych trzech miesiącach była już ministrem odpowiedzialnym za sprawy kobiet i młodzieży w rządzie Helmuta Kohla. Pierwsza kobieta kanclerz Wsparcie Helmuta Kohla zagwarantowało jej szybką wspinaczkę po kolejnych szczeblach politycznej kariery. W 1994 r. została ministrem ochrony środowiska i bezpieczeństwa jądrowego. Merkel była najmłodszym ministrem w rządzie Kohla. Dlatego zwykł on nazywać ją „dziewczynką” (das Mädchen). W 1998 r., po porażce rządu swojego mentora w kolejnych wyborach, Merkel była już sekretarzem generalnym CDU (Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej). Władzę w partii przejęła 18 % | 2 (8) 2012 Koniec ery Merkozy’ego, czas na Merklande Fot.: AFP/East News, Action Press/East News, Materiały prasowe Tekst: Alicja Zabielska Politykiem, z którym szczególnie mocno Angela Merkel współpracowała w ostatnich miesiącach, jest były prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Od ponad dwóch lat to oni podejmowali kluczowe decyzje w walce z europejskim kryzysem zadłużeniowym. Wspólnie narzucali pozostałym krajom strefy euro swoje lekarstwa. Zwycięstwo w majowych wyborach prezydenckich we Francji socjalisty François Hollande’a oznacza, że Merkel straci największego sojusznika. Zwłaszcza że Hollande mówił przed wyborami o renegocjacji paktu fiskalnego. Jego zdaniem cięcia budżetowe nie zakończą kryzysu w strefie euro. Dlatego w miejsce fiskalnego zaciskania pasa zaproponował, by większy nacisk kłaść na generowanie wzrostu gospodarczego i zapewnienie ludziom miejsc pracy. Większość ekspertów uważa, że Hollande nie będzie mógł zrobić zbyt wiele, by wypowiedzieć pakt fiskalny, gdyż od polityki oszczędności nie wytnij i ubierz sobie angelkę poznała studenta fizyki Ulricha Merkla, za którego wyszła w 1977 r. Małżeństwo rozpadło się po pięciu latach. Przyszła kanclerz Niemiec pozostała jednak przy nazwisku byłego męża. Swojego drugiego męża, profesora chemii kwantowej Joachima Sauera, poznała w 1981 r. Pobrali się w 1998 r. Merkel nie ma dzieci. Jej mąż ma jednak dwóch dorosłych synów z poprzedniego małżeństwa. O kanclerz Niemiec wiadomo, że lubi piec ciasta śliwkowe, uwielbia koncerty Wagnera i czasami wybiera się na wędrówki ze swoim drugim mężem. Poza tymi kilkoma szczegółami w wywiadach zdradza niewiele. Jest jednak pewna anegdota, którą lubi wspominać. Na początku lat 80. starała się o pracę w biurze prasowym niemieckiego rządu. Badania wykazały jednak, że ma zbyt wysokie ciśnienie krwi. W efekcie została odrzucona, gdyż uznano, że stresująca praca mogłaby jej zaszkodzić. Dlatego postanowiła zostać politykiem, co po latach doprowadziło ją do miana najbardziej wpływowej kobiety świata. Angela potrafi skrajnie zmieniać oblicze, przynajmniej w papierowej wersji. W opisie książeczki „The Angie Dressbook” wydanej przez oficynę Onkel & Onkel czytamy: „Koniec z dyskusją na temat strojów pani kanclerz! Z pomocą twoich nożyczek stanie się ona najlepiej ubranym politykiem!”. Angelę można sobie wyciąć, a następnie ubrać w jedną z pięciu wyjątkowych kreacji. ma ucieczki. Spodziewają się raczej, że nowy prezydent Francji i kanclerz Niemiec będą musieli znaleźć złoty środek, który pozwoli obydwojgu zachować twarz przed swoimi wyborcami. Tylko porozumienie uchroni bowiem Merkel od bycia izolowanym hegemonem w Unii Europejskiej. Wspólne mogliby ponadto nadal dbać o to, by ich plany były akceptowane przez pozostałe kraje. Z drugiej strony eksperci podkreślają, że Europa może potrzebować zmiany polityki antykryzysowej. Ta proponowana przez duet Merkel-Sarkozy okazała się bowiem nieefektywna. Pojawiają się również opinie, że zmiana warty we Francji może zmniejszyć spoistość strefy euro, a nawet doprowadzić do jej rozpadu. Wyłamanie się dotychczasowego sojusznika Niemiec z polityki zaciskania pasa może bowiem skłonić do tego kroku kolejne kraje mające problemy z tą polityką, jak choćby Hiszpanię, Włochy czy Holandię. W kontekście przyszłości strefy euro najważniejsza będzie determinacja, z jaką Hollande przystąpi do realizacji swoich przedwyborczych obietnic, oraz to, czy zapowiadane przez niego przejście od polityki oszczędności budżetowych do pobudzania wzrostu gospodarczego doprowadzi do napięć w stosunkach z Niemcami. O tym, jak ułoży się współpraca nowego prezydenta Francji z kanclerz Niemiec, przekonamy się zapewne niedługo. Z dala od rozgłosu Merkel niechętnie zdradza sekrety ze swojego życia osobistego. W czasie studiów pracowała dorywczo jako kelnerka w dyskotece. Wówczas Zmiana warty we Francji może zmniejszyć spoistość strefy euro, a nawet doprowadzić do jej rozpadu % | 2 (8) 2012 19 Angie lider – żelazna dziewczynka po wybuchu wewnętrznego skandalu finansowego, który skompromitował wielu czołowych polityków CDU z Helmutem Kohlem oraz ówczesnym przewodniczącym partii Wolfgangiem Schäublem na czele. Merkel wystąpiła wówczas przeciwko swojemu mentorowi – w jednej z czołowych gazet konserwatywnych opublikowała artykuł, w którym domagała się jego rezygnacji. Merkel zastąpiła Schäublego na stanowisku lidera CDU – była pierwszą kobietą na tym stanowisku. Wybór Merkel zdziwił wielu obserwatorów, gdyż jej osobowość stała w kontraście do partii, której miała przewodzić. Merkel jest protestantką wywodzącą się z raczej protestanckich północnych Niemiec, podczas gdy CDU to zdominowana przez mężczyzn, społecznie konserwatywna partia z głębokimi korzeniami katolickimi. W 2005 r. CDU wspólnie z CSU wygrała wybory parlamentarne, co otworzyło Merkel drogę do stanowiska kanclerza Niemiec. Została nim 22 listopada. Merkel jest często porównywana do byłej premier Wielkiej Brytanii – Margaret Thatcher. Z tego powodu bywa nazywana „żelazną dziewczynką”. Niemiecka prasa nadała jej natomiast będący zdrobnieniem jej imienia przydomek „Angie”. Merkel jest pierwszą kobietą, która została kanclerzem Niemiec. Jest też najmłodszym kanclerzem w powojennej historii tego kraju i pierwszym pochodzącym ze wschodnich Niemiec. Jest pierwszą kobietą, która została kanclerzem Niemiec, a jednocześnie najmłodszą osobą na tym stanowisku. Wpływy Angeli Merkel sięgają jednak daleko poza granice jej kraju A ngela Merkel jest najbardziej wpływową kobietą świata według magazynu „Forbes”. Tytuł ten otrzymała już kilkakrotnie, po raz ostatni w 2011 r. Przez wielu jest postrzegana jako faktyczny lider Unii Europejskiej. W ubiegłym roku jedno z badań opinii publicznej we Francji wykazało nawet, że Merkel cieszyła się większym zaufaniem niż prezydent tego kraju Nicolas Sarkozy. Obecnie kanclerz Niemiec staje przed wyzwaniem w postaci dalszej walki z kryzysem zadłużeniowym w strefie euro. Wielu ekspertów zarzuca forsowanej dotąd przez Merkel i Sarkozy’ego polityce zaciskania pasa nieskuteczność. Czy Merkel zdoła skłonić do ustępstw nowego prezydenta Francji François Hollande’a, który w trakcie kampanii wyborczej przeciwstawiał się rozwiązaniom forsowanym przez nią i swojego poprzednika? Naukowiec politykiem Aktualna kanclerz Niemiec urodziła się 17 lipca 1954 r. w Hamburgu jako Angela Dorothea Kasner. Angela była najstarszym z trojga dzieci luterańskiego pastora i urodzonej w Gdańsku nauczycielki łaciny i angielskiego. Miała zaledwie kilka miesięcy, gdy jej ojciec otrzymał probostwo w kościele w Quitzow w Brandenburgii, więc rodzina przeniosła się do Templina. Merkel wychowała się zatem na terenie NRD, 80 km na północ od Berlina. Surowy ojciec powtarzał Angeli, że musi radzić sobie lepiej niż inni uczniowie w szkole, dlatego zawsze była prymuską. Szkołę średnią ukończyła w Templinie, po czym przeniosła się do Lipska, gdzie w latach 1973-1978 studiowała fizykę. W latach 1978-1990 pracowała i studiowała w Akademii Nauk w Berlinie Wschodnim. Merkel zrobiła doktorat z chemii kwantowej. Zrezygnowała jednak z kariery naukowej na rzecz polityki. W 1989 r. zaangażowała się w powstający po upadku muru berlińskiego ruch demokratyczny. Wstąpiła do nowo powstałej partii Demokratischer Aufbruch, a po pierwszych demokratycznych wyborach we wschodnich Niemczech została rzecznikiem prasowym rządu Lothara de Maizière’a. Dwa miesiące przed zjednoczeniem Niemiec wstąpiła do CDU, a po kolejnych trzech miesiącach była już ministrem odpowiedzialnym za sprawy kobiet i młodzieży w rządzie Helmuta Kohla. Pierwsza kobieta kanclerz Wsparcie Helmuta Kohla zagwarantowało jej szybką wspinaczkę po kolejnych szczeblach politycznej kariery. W 1994 r. została ministrem ochrony środowiska i bezpieczeństwa jądrowego. Merkel była najmłodszym ministrem w rządzie Kohla. Dlatego zwykł on nazywać ją „dziewczynką” (das Mädchen). W 1998 r., po porażce rządu swojego mentora w kolejnych wyborach, Merkel była już sekretarzem generalnym CDU (Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej). Władzę w partii przejęła 18 % | 2 (8) 2012 Koniec ery Merkozy’ego, czas na Merklande Fot.: AFP/East News, Action Press/East News, Materiały prasowe Tekst: Alicja Zabielska Politykiem, z którym szczególnie mocno Angela Merkel współpracowała w ostatnich miesiącach, jest były prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Od ponad dwóch lat to oni podejmowali kluczowe decyzje w walce z europejskim kryzysem zadłużeniowym. Wspólnie narzucali pozostałym krajom strefy euro swoje lekarstwa. Zwycięstwo w majowych wyborach prezydenckich we Francji socjalisty François Hollande’a oznacza, że Merkel straci największego sojusznika. Zwłaszcza że Hollande mówił przed wyborami o renegocjacji paktu fiskalnego. Jego zdaniem cięcia budżetowe nie zakończą kryzysu w strefie euro. Dlatego w miejsce fiskalnego zaciskania pasa zaproponował, by większy nacisk kłaść na generowanie wzrostu gospodarczego i zapewnienie ludziom miejsc pracy. Większość ekspertów uważa, że Hollande nie będzie mógł zrobić zbyt wiele, by wypowiedzieć pakt fiskalny, gdyż od polityki oszczędności nie wytnij i ubierz sobie angelkę poznała studenta fizyki Ulricha Merkla, za którego wyszła w 1977 r. Małżeństwo rozpadło się po pięciu latach. Przyszła kanclerz Niemiec pozostała jednak przy nazwisku byłego męża. Swojego drugiego męża, profesora chemii kwantowej Joachima Sauera, poznała w 1981 r. Pobrali się w 1998 r. Merkel nie ma dzieci. Jej mąż ma jednak dwóch dorosłych synów z poprzedniego małżeństwa. O kanclerz Niemiec wiadomo, że lubi piec ciasta śliwkowe, uwielbia koncerty Wagnera i czasami wybiera się na wędrówki ze swoim drugim mężem. Poza tymi kilkoma szczegółami w wywiadach zdradza niewiele. Jest jednak pewna anegdota, którą lubi wspominać. Na początku lat 80. starała się o pracę w biurze prasowym niemieckiego rządu. Badania wykazały jednak, że ma zbyt wysokie ciśnienie krwi. W efekcie została odrzucona, gdyż uznano, że stresująca praca mogłaby jej zaszkodzić. Dlatego postanowiła zostać politykiem, co po latach doprowadziło ją do miana najbardziej wpływowej kobiety świata. Angela potrafi skrajnie zmieniać oblicze, przynajmniej w papierowej wersji. W opisie książeczki „The Angie Dressbook” wydanej przez oficynę Onkel & Onkel czytamy: „Koniec z dyskusją na temat strojów pani kanclerz! Z pomocą twoich nożyczek stanie się ona najlepiej ubranym politykiem!”. Angelę można sobie wyciąć, a następnie ubrać w jedną z pięciu wyjątkowych kreacji. ma ucieczki. Spodziewają się raczej, że nowy prezydent Francji i kanclerz Niemiec będą musieli znaleźć złoty środek, który pozwoli obydwojgu zachować twarz przed swoimi wyborcami. Tylko porozumienie uchroni bowiem Merkel od bycia izolowanym hegemonem w Unii Europejskiej. Wspólne mogliby ponadto nadal dbać o to, by ich plany były akceptowane przez pozostałe kraje. Z drugiej strony eksperci podkreślają, że Europa może potrzebować zmiany polityki antykryzysowej. Ta proponowana przez duet Merkel-Sarkozy okazała się bowiem nieefektywna. Pojawiają się również opinie, że zmiana warty we Francji może zmniejszyć spoistość strefy euro, a nawet doprowadzić do jej rozpadu. Wyłamanie się dotychczasowego sojusznika Niemiec z polityki zaciskania pasa może bowiem skłonić do tego kroku kolejne kraje mające problemy z tą polityką, jak choćby Hiszpanię, Włochy czy Holandię. W kontekście przyszłości strefy euro najważniejsza będzie determinacja, z jaką Hollande przystąpi do realizacji swoich przedwyborczych obietnic, oraz to, czy zapowiadane przez niego przejście od polityki oszczędności budżetowych do pobudzania wzrostu gospodarczego doprowadzi do napięć w stosunkach z Niemcami. O tym, jak ułoży się współpraca nowego prezydenta Francji z kanclerz Niemiec, przekonamy się zapewne niedługo. Z dala od rozgłosu Merkel niechętnie zdradza sekrety ze swojego życia osobistego. W czasie studiów pracowała dorywczo jako kelnerka w dyskotece. Wówczas Zmiana warty we Francji może zmniejszyć spoistość strefy euro, a nawet doprowadzić do jej rozpadu % | 2 (8) 2012 19 Przeczytał i zrecenzował: Jerzy Jezierowicz półka z książkami – esencja włoskiego stylu, elegancji i jakości już w Polsce poszukaj gdzie? Red. Richard J. Connors Warren Buffett o biznesie Paul Dembinski Finanse po zawale Ubrania tej marki ma swojej garderobie niemal każda Włoszka. Od ponad 20 lat niezmiennie urzeka kolejne pokolenie kobiet w różnych krajach. Od niedawna do tego grona dołączyły też Polki, doceniając ponadczasowe wzornictwo, szlachetne tkaniny, wysoką jakość wykonania. Jaka to marka? Oczywiście Fabiana Filippi. wydawnictwo MT Biznes, 2011 Wydawnictwo Studio EMKA, 2011 Mądrze jest słuchać mądrych ludzi – zwłaszcza gdy chodzi o człowieka odnoszącego takie sukcesy jak Warren Buffett. Nawet jeśli wnioski są nieco pesymistyczne K Jak rynki finansowe zjadły realną gospodarkę – szwajcarski ekonomista analizuje globalny kryzys, krytykując system, którego niekontrolowany rozrost do tego kryzysu doprowadził siążka ta stanowi wybór wypowiedzi Buffetta, głównie z jego listów do akcjonariuszy. Richard J. Connors podzielił je tematycznie na rozdziały, skupiając się nie tyle na inwestowaniu (choć tego tematu nie dało się uniknąć), ile na zasadach zarządzania korporacją. Możemy więc poznać zdanie Buffetta na temat roli akcjonariuszy (a zwłaszcza ich przedstawicieli, czyli rady nadzorczej), ładu korporacyjnego, wynagrodzeń menedżerów czy strategii przejęć. Wnioski trudno uznać za optymistyczne – według Buffetta zdecydowanie zbyt często wynagrodzenia menedżerów najwyższych szczebli są absurdalnie wysokie, zarządy nie dbają o długofalowe interesy akcjonariuszy i wreszcie firmy niepotrzebnie prowadzą bezsensowne przejęcia, tracąc pieniądze, czas i energię ludzi, a nie zyskując w zamian istotnego wzrostu zysków. Jak tego uniknąć? Trzeba patrzeć zarządom na ręce. Sam Buffett przyznaje, że nawet on – jako członek rad nadzorczych – zbyt często milczał, zamiast sprzeciwiać się bezsensownym decyzjom. Ostatecznie jednak to jego spółki wygrywają, więc tym bardziej warto przeczytać. Sławomir Lachowski Droga ważniejsza niż cel Wydawnictwo Studio EMKA, 2012 Na naszej półce znajdziesz lektury według klucza 20 % | 2 (8) 2012 T Twórca mBanku próbuje przekonywać, że zarządzanie przedsiębiorstwem musi się opierać przede wszystkim na przestrzeganiu wartości. Niestety, nie do końca mu się to udaje raktuj klientów uczciwie, a pracowników postrzegaj jak osoby, nie jak pozycje w tabelce „koszty”. Spisz firmowe credo i zadbaj o jego przestrzeganie. Lachowski tworzy wizję świata, w którym korporacje czują się odpowiedzialne nie tylko za zyski, ale i za otoczenie, w którym działają i które swoim działaniem kształtują. Tyle że książka jest bardzo nierówna. Interesująca, gdy autor śledzi rozwój koncepcji zarządzania właśnie pod kątem zarządzania przez wartości, a nawet gdy pisze o swoich własnych przemyśleniach. Ale kuleje, jeśli chodzi o przykłady stosowania wartości w codziennej praktyce zarządczej – opisanych firm jest mało, a same opisy są skrótowe. Ten drugi zarzut nie dotyczy omówienia mBanku – tu mamy przesadę w drugą stronę, opis procedur jest tak długi i szczegółowy, że osobie niezainteresowanej historią tej konkretnej instytucji finansowej wyda się po prostu nudny. A do tego nie zawsze przekonuje. Za te nierówności – duży minus. W godzinach szczytu – warto spóźnić się na spotkanie, by ją przeczytać, wartościowa, dobra lektura Po lunchu – w sam raz do popołudniowej kawy, nie trzeba się spieszyć, ale też nie należy czekać z lekturą do wieczora Do poduszki – skutecznie usypia i wycisza umysł, polecamy jedynie jako środek nasenny Fot.: materiały prasowe N ie jest to lekka i przyjemna lektura. Pracę Dembinskiego trudno nawet porównywać z recenzowanym w ostatnim numerze Nourielem Roubinim – o ile tamten przekonywał, że kryzysy są wpisane w zasadę działania kapitalizmu, o tyle Dembinski stwierdza, że na własne życzenie uczyniliśmy wielką szkodę światowej gospodarce. Główny winowajca zaś to opisywana przez niego finansjalizacja współczesnego świata, rozumiana jako rozrost instytucji finansowych, ale przede wszystkim jako zanikanie relacji między biznesowymi partnerami, zastępowanej przez transakcję zawieraną przez niemalże wrogie sobie instytucje. Skutki pogoni za coraz większą biznesową efektywnością odczuwają zarówno jednostki – chociażby przez napędzanie konsumpcji sztucznie ograniczaną trwałością towarów – jak i całe społeczeństwa, bo wraz z zastępowaniem relacji transakcjami znika wrażliwość na wspólne dobro. Dembinski pisze językiem nie tylko ekonomisty, ale i filozofa, socjologa i historyka. To rzecz nie zawsze łatwa w lekturze, ale z pewnością warta przeczytania. Kto raz widział kolekcję Fabiana Filippi, będzie wracał do salonów w każdym sezonie, kompletując i poszerzając swoją garderobę o kolejne elementy. Obecnie ważnym wyznacznikiem jakości produktu jest miejsce jego powstania. Każda sztuka kolekcji Fabiany Filippi opatrzona jest metką „Made in Italy”. Innego certyfikatu jakości nie trzeba… Bez wątpienia Fabiana Filippi uzależnia i urzeka. Sekret tkwi w połączeniu kilku elementów: wzornictwa, tkaniny, jakości oraz idei marki. Fabiana Filippi to miłość na całe życie. Najlepsza przyjaciółka kobiety, do pracy, na niezobowiązujące przyjęcie a co najważniejsze „na luzie” na luzie, ale z pazurem. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że kolekcje Fabiany Filippi są klasyczne. Jednak jest to klasyka niebanalna, wyrafinowana i mająca to „coś”. To nie są zwykłe spodnie, sukienki, swetry – to małe arcydzieła designu! Dopracowane w każdym szczególe, zachwycające każdym detalem: małym kołnierzykiem, ozdobną lamówką, skórzanym paseczkiem, ciekawym zapięciem. W nich zawsze wygląda się zachwycająco i stylowo. W parze z wysublimowanym wzornictwem idą tkaniny. Kolekcje Fabiany Filippi od początku niezmiennie bazują na dzianinach, uszlachetnionych jedwabiem, kaszmirem, wełną. Jeśli w kolekcji pojawia się jakiś materiał, możemy być pewni, że jest szlachetny i najwyższej jakości. I tak w propozycjach na lato pojawiają się wysokiej jakości bawełny i jedwabie, a na zimę – futra norek i lisów. Wybierając Fabianę Filippi, można zapomnieć o innych markach. Ona spełni wszystkie wymagania, o każdej porze, w każdym czasie. Żadna inna marka nie jest tak „kompatybilna”. Ubrania z kolejnych kolekcji można ze sobą łączyć i zestawiać, tworząc ciągle nowe, stylowe i modne kreacje. To właśnie idea Fabiany Filippi. Bo prawdziwa elegancja to bycie wierną sobie, swojemu stylowi i swojej osobowości. SALON WARSZAWA, UL. MOKOTOWSKA 49 www.lechic.com.pl Przeczytał i zrecenzował: Jerzy Jezierowicz półka z książkami – esencja włoskiego stylu, elegancji i jakości już w Polsce poszukaj gdzie? Red. Richard J. Connors Warren Buffett o biznesie Paul Dembinski Finanse po zawale Ubrania tej marki ma swojej garderobie niemal każda Włoszka. Od ponad 20 lat niezmiennie urzeka kolejne pokolenie kobiet w różnych krajach. Od niedawna do tego grona dołączyły też Polki, doceniając ponadczasowe wzornictwo, szlachetne tkaniny, wysoką jakość wykonania. Jaka to marka? Oczywiście Fabiana Filippi. wydawnictwo MT Biznes, 2011 Wydawnictwo Studio EMKA, 2011 Mądrze jest słuchać mądrych ludzi – zwłaszcza gdy chodzi o człowieka odnoszącego takie sukcesy jak Warren Buffett. Nawet jeśli wnioski są nieco pesymistyczne K Jak rynki finansowe zjadły realną gospodarkę – szwajcarski ekonomista analizuje globalny kryzys, krytykując system, którego niekontrolowany rozrost do tego kryzysu doprowadził siążka ta stanowi wybór wypowiedzi Buffetta, głównie z jego listów do akcjonariuszy. Richard J. Connors podzielił je tematycznie na rozdziały, skupiając się nie tyle na inwestowaniu (choć tego tematu nie dało się uniknąć), ile na zasadach zarządzania korporacją. Możemy więc poznać zdanie Buffetta na temat roli akcjonariuszy (a zwłaszcza ich przedstawicieli, czyli rady nadzorczej), ładu korporacyjnego, wynagrodzeń menedżerów czy strategii przejęć. Wnioski trudno uznać za optymistyczne – według Buffetta zdecydowanie zbyt często wynagrodzenia menedżerów najwyższych szczebli są absurdalnie wysokie, zarządy nie dbają o długofalowe interesy akcjonariuszy i wreszcie firmy niepotrzebnie prowadzą bezsensowne przejęcia, tracąc pieniądze, czas i energię ludzi, a nie zyskując w zamian istotnego wzrostu zysków. Jak tego uniknąć? Trzeba patrzeć zarządom na ręce. Sam Buffett przyznaje, że nawet on – jako członek rad nadzorczych – zbyt często milczał, zamiast sprzeciwiać się bezsensownym decyzjom. Ostatecznie jednak to jego spółki wygrywają, więc tym bardziej warto przeczytać. Sławomir Lachowski Droga ważniejsza niż cel Wydawnictwo Studio EMKA, 2012 Na naszej półce znajdziesz lektury według klucza 20 % | 2 (8) 2012 T Twórca mBanku próbuje przekonywać, że zarządzanie przedsiębiorstwem musi się opierać przede wszystkim na przestrzeganiu wartości. Niestety, nie do końca mu się to udaje raktuj klientów uczciwie, a pracowników postrzegaj jak osoby, nie jak pozycje w tabelce „koszty”. Spisz firmowe credo i zadbaj o jego przestrzeganie. Lachowski tworzy wizję świata, w którym korporacje czują się odpowiedzialne nie tylko za zyski, ale i za otoczenie, w którym działają i które swoim działaniem kształtują. Tyle że książka jest bardzo nierówna. Interesująca, gdy autor śledzi rozwój koncepcji zarządzania właśnie pod kątem zarządzania przez wartości, a nawet gdy pisze o swoich własnych przemyśleniach. Ale kuleje, jeśli chodzi o przykłady stosowania wartości w codziennej praktyce zarządczej – opisanych firm jest mało, a same opisy są skrótowe. Ten drugi zarzut nie dotyczy omówienia mBanku – tu mamy przesadę w drugą stronę, opis procedur jest tak długi i szczegółowy, że osobie niezainteresowanej historią tej konkretnej instytucji finansowej wyda się po prostu nudny. A do tego nie zawsze przekonuje. Za te nierówności – duży minus. W godzinach szczytu – warto spóźnić się na spotkanie, by ją przeczytać, wartościowa, dobra lektura Po lunchu – w sam raz do popołudniowej kawy, nie trzeba się spieszyć, ale też nie należy czekać z lekturą do wieczora Do poduszki – skutecznie usypia i wycisza umysł, polecamy jedynie jako środek nasenny Fot.: materiały prasowe N ie jest to lekka i przyjemna lektura. Pracę Dembinskiego trudno nawet porównywać z recenzowanym w ostatnim numerze Nourielem Roubinim – o ile tamten przekonywał, że kryzysy są wpisane w zasadę działania kapitalizmu, o tyle Dembinski stwierdza, że na własne życzenie uczyniliśmy wielką szkodę światowej gospodarce. Główny winowajca zaś to opisywana przez niego finansjalizacja współczesnego świata, rozumiana jako rozrost instytucji finansowych, ale przede wszystkim jako zanikanie relacji między biznesowymi partnerami, zastępowanej przez transakcję zawieraną przez niemalże wrogie sobie instytucje. Skutki pogoni za coraz większą biznesową efektywnością odczuwają zarówno jednostki – chociażby przez napędzanie konsumpcji sztucznie ograniczaną trwałością towarów – jak i całe społeczeństwa, bo wraz z zastępowaniem relacji transakcjami znika wrażliwość na wspólne dobro. Dembinski pisze językiem nie tylko ekonomisty, ale i filozofa, socjologa i historyka. To rzecz nie zawsze łatwa w lekturze, ale z pewnością warta przeczytania. Kto raz widział kolekcję Fabiana Filippi, będzie wracał do salonów w każdym sezonie, kompletując i poszerzając swoją garderobę o kolejne elementy. Obecnie ważnym wyznacznikiem jakości produktu jest miejsce jego powstania. Każda sztuka kolekcji Fabiany Filippi opatrzona jest metką „Made in Italy”. Innego certyfikatu jakości nie trzeba… Bez wątpienia Fabiana Filippi uzależnia i urzeka. Sekret tkwi w połączeniu kilku elementów: wzornictwa, tkaniny, jakości oraz idei marki. Fabiana Filippi to miłość na całe życie. Najlepsza przyjaciółka kobiety, do pracy, na niezobowiązujące przyjęcie a co najważniejsze „na luzie” na luzie, ale z pazurem. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że kolekcje Fabiany Filippi są klasyczne. Jednak jest to klasyka niebanalna, wyrafinowana i mająca to „coś”. To nie są zwykłe spodnie, sukienki, swetry – to małe arcydzieła designu! Dopracowane w każdym szczególe, zachwycające każdym detalem: małym kołnierzykiem, ozdobną lamówką, skórzanym paseczkiem, ciekawym zapięciem. W nich zawsze wygląda się zachwycająco i stylowo. W parze z wysublimowanym wzornictwem idą tkaniny. Kolekcje Fabiany Filippi od początku niezmiennie bazują na dzianinach, uszlachetnionych jedwabiem, kaszmirem, wełną. Jeśli w kolekcji pojawia się jakiś materiał, możemy być pewni, że jest szlachetny i najwyższej jakości. I tak w propozycjach na lato pojawiają się wysokiej jakości bawełny i jedwabie, a na zimę – futra norek i lisów. Wybierając Fabianę Filippi, można zapomnieć o innych markach. Ona spełni wszystkie wymagania, o każdej porze, w każdym czasie. Żadna inna marka nie jest tak „kompatybilna”. Ubrania z kolejnych kolekcji można ze sobą łączyć i zestawiać, tworząc ciągle nowe, stylowe i modne kreacje. To właśnie idea Fabiany Filippi. Bo prawdziwa elegancja to bycie wierną sobie, swojemu stylowi i swojej osobowości. SALON WARSZAWA, UL. MOKOTOWSKA 49 www.lechic.com.pl gadające głowy Po godzinach Przyjdzie walec i wyrówna Zrównanie i wydłużenie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w Polsce powoli staje się faktem. Przez ostatnie kilkanaście tygodni ta sprawa dostarczała paliwa złotoustym politykom Tekst: Jerzy Jezierowicz Donald Tusk, premier RP: Istotą tej ustawy jest umożliwienie wypłacania emerytur na poziomie, który umożliwia przeżycie. Każdy odpowiedzialny, kto będzie rekomendował nasz projekt, nie powinien używać argumentu, że naszym celem jest, żeby emerytury były wysokie. Tak oświadczył podczas sejmowej debaty nad wnioskiem o referendum emerytalne. Mój wewnętrzny optymista każe mi myśleć, że przez te dwa dodatkowe lata mojej aktywności zawodowej zgromadzę dużo wyższy kapitał, który później będę mógł spokojnie przejadać na emeryturze… 22 % | 2 (8) 2012 Oczywiście, projekt podniesienia wieku emerytalnego miał przeciwników – także w samej koalicji. Wicepremier i szef PSL Waldemar Pawlak jak lew walczył o uwzględnienie ludowych postulatów. I oczywiście wygrał. Najgłośniej było o emeryturach cząstkowych, ale po cichu ludowcy przepchnęli jeszcze coś – podnoszenie wieku emerytalnego rolników zacznie się później niż w przypadku całej reszty społeczeństwa, a do tego rolnicze emerytury cząstkowe nie spowodują pomniejszenia kapitału, z którego będą wypłacane emerytury właściwe. Nie ma też mowy o włączeniu rolników do powszechnego systemu emerytalnego. Pawlak twierdzi, że: Donald Tusk, premier RP: Rolnicy mają bardzo skutecznego obrońcę, premiera Pawlaka. Jak zwykle najbarwniej o emerytalnych zmianach mówią politycy opozycji. Pięknym bon motem błysnęła podczas sejmowej debaty niezawodna Beata Kempa (niegdyś PiS, obecnie Solidarna Polska): Beata Kempa, Solidarna Polska: Trzeba Boga, panie premierze, nie mieć w sercu, żeby urządzać Polkom, milionom Polek, obozy pracy! Za śmieciowe pieniądze, za śmieciowe umowy, za głodowe pensje! Jarosław Kaczyński, prezes PIS: Zmuszać kobiety, by pracowały do 67 lat, to pomysł bezecny i nikczemny. A chwilę później zdradził, jak inaczej można uniknąć emerytalnej katastrofy: Jesteśmy za Polską, która będzie się rozwijała, gdzie wydajność pracy na godzinę, dziś jedna z najniższych, jeśli nie najniższa w Unii Europejskiej, będzie wysoka, a wtedy naprawdę będzie z czego płacić emerytury. Waldemar Pawlak, wicepremier i szef PSL: Te rozwiązania prowadzą do tego, żeby ten system był bardziej sprawiedliwy i uwzględniał różnice w poziomie dochodów. Jak rozumiem, chodzi o różnice w dochodach biednego chłopa i bogatego miastowego pracownika. Szkoda, że nikt nie uwzględni różnicy dochodów np. sklepowej kasjerki i bogatego właściciela dużego gospodarstwa… Dlaczego? Tu wtrąca się premier Tusk i wyjaśnia: Wykazał się także Jarosław Kaczyński. „Zapomniała” najwyraźniej, że obozy pracy to pozostałość po XX-wiecznych ideologiach totalitarnych i że z „pracą” jako taką niewiele mają wspólnego. A już na pewno nic wspólnego z pracą do emerytury. Jak widać, to całkowicie realistyczny i precyzyjnie nakreślony plan. A jak go zrealizować? To proste – wystarczy znów wybrać Kaczyńskiego i PiS, a wtedy żadne wydłużanie wieku emerytalnego nie będzie nam potrzebne. Ilustracje: Paweł Rygol/Novimedia, Sony Pictures, Materiały prasowe, Press Association/East News P remier Donald Tusk, który jeszcze niedawno mógł uchodzić za największego optymistę polskiej polityki, o zmianie wieku emerytalnego wypowiadał się w tonie bardzo niewesołym: Życie toczy się gdzie indziej moc z talerza superbohatera warszawa business friendly parki rozrywki tylko dla odważnych Damien hirst Ratowanie świata wymaga energii. Co jedzą Iron Man, Superman i Spider-Man? Przewodnik po miejscach, które pobudzą apetyt twoich klientów Zamiast chwili wytchnienia na kanapie wybierz aktywną rozrywkę Czy to możliwe, żeby żyjący artysta dorobił się fortuny? gadające głowy Po godzinach Przyjdzie walec i wyrówna Zrównanie i wydłużenie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w Polsce powoli staje się faktem. Przez ostatnie kilkanaście tygodni ta sprawa dostarczała paliwa złotoustym politykom Tekst: Jerzy Jezierowicz Donald Tusk, premier RP: Istotą tej ustawy jest umożliwienie wypłacania emerytur na poziomie, który umożliwia przeżycie. Każdy odpowiedzialny, kto będzie rekomendował nasz projekt, nie powinien używać argumentu, że naszym celem jest, żeby emerytury były wysokie. Tak oświadczył podczas sejmowej debaty nad wnioskiem o referendum emerytalne. Mój wewnętrzny optymista każe mi myśleć, że przez te dwa dodatkowe lata mojej aktywności zawodowej zgromadzę dużo wyższy kapitał, który później będę mógł spokojnie przejadać na emeryturze… 22 % | 2 (8) 2012 Oczywiście, projekt podniesienia wieku emerytalnego miał przeciwników – także w samej koalicji. Wicepremier i szef PSL Waldemar Pawlak jak lew walczył o uwzględnienie ludowych postulatów. I oczywiście wygrał. Najgłośniej było o emeryturach cząstkowych, ale po cichu ludowcy przepchnęli jeszcze coś – podnoszenie wieku emerytalnego rolników zacznie się później niż w przypadku całej reszty społeczeństwa, a do tego rolnicze emerytury cząstkowe nie spowodują pomniejszenia kapitału, z którego będą wypłacane emerytury właściwe. Nie ma też mowy o włączeniu rolników do powszechnego systemu emerytalnego. Pawlak twierdzi, że: Donald Tusk, premier RP: Rolnicy mają bardzo skutecznego obrońcę, premiera Pawlaka. Jak zwykle najbarwniej o emerytalnych zmianach mówią politycy opozycji. Pięknym bon motem błysnęła podczas sejmowej debaty niezawodna Beata Kempa (niegdyś PiS, obecnie Solidarna Polska): Beata Kempa, Solidarna Polska: Trzeba Boga, panie premierze, nie mieć w sercu, żeby urządzać Polkom, milionom Polek, obozy pracy! Za śmieciowe pieniądze, za śmieciowe umowy, za głodowe pensje! Jarosław Kaczyński, prezes PIS: Zmuszać kobiety, by pracowały do 67 lat, to pomysł bezecny i nikczemny. A chwilę później zdradził, jak inaczej można uniknąć emerytalnej katastrofy: Jesteśmy za Polską, która będzie się rozwijała, gdzie wydajność pracy na godzinę, dziś jedna z najniższych, jeśli nie najniższa w Unii Europejskiej, będzie wysoka, a wtedy naprawdę będzie z czego płacić emerytury. Waldemar Pawlak, wicepremier i szef PSL: Te rozwiązania prowadzą do tego, żeby ten system był bardziej sprawiedliwy i uwzględniał różnice w poziomie dochodów. Jak rozumiem, chodzi o różnice w dochodach biednego chłopa i bogatego miastowego pracownika. Szkoda, że nikt nie uwzględni różnicy dochodów np. sklepowej kasjerki i bogatego właściciela dużego gospodarstwa… Dlaczego? Tu wtrąca się premier Tusk i wyjaśnia: Wykazał się także Jarosław Kaczyński. „Zapomniała” najwyraźniej, że obozy pracy to pozostałość po XX-wiecznych ideologiach totalitarnych i że z „pracą” jako taką niewiele mają wspólnego. A już na pewno nic wspólnego z pracą do emerytury. Jak widać, to całkowicie realistyczny i precyzyjnie nakreślony plan. A jak go zrealizować? To proste – wystarczy znów wybrać Kaczyńskiego i PiS, a wtedy żadne wydłużanie wieku emerytalnego nie będzie nam potrzebne. Ilustracje: Paweł Rygol/Novimedia, Sony Pictures, Materiały prasowe, Press Association/East News P remier Donald Tusk, który jeszcze niedawno mógł uchodzić za największego optymistę polskiej polityki, o zmianie wieku emerytalnego wypowiadał się w tonie bardzo niewesołym: Życie toczy się gdzie indziej moc z talerza superbohatera warszawa business friendly parki rozrywki tylko dla odważnych Damien hirst Ratowanie świata wymaga energii. Co jedzą Iron Man, Superman i Spider-Man? Przewodnik po miejscach, które pobudzą apetyt twoich klientów Zamiast chwili wytchnienia na kanapie wybierz aktywną rozrywkę Czy to możliwe, żeby żyjący artysta dorobił się fortuny? % na mapie % na mapie 4.04-9.09 9.06-16.09 Damien Hirst documenta 13 12.07.2012-6.01.2013 Kessel Tate Modern Londyn Heska prowincja co pięć lat staje się europejską stolicą awangardy, do której ściąga elita artystów, krytyków i miłośników sztuki z całego świata. W tym roku po raz trzynasty przez 100 dni gościć tu będzie największy na świecie pokaz sztuki współczesnej – documenta, na którym będzie można zobaczyć prace 158 artystów. Nie zabraknie polskiego akcentu, gościem pokazu będzie Goshka Macuga, polska artystka mieszkająca w Londynie, zaliczana do światowej czołówki awangardy (nominowana do prestiżowej Nagrody Turnera 2008). 22.06-2.09 18.05-30.06 Wędrowny Festiwal Filharmonii Łódzkiej Wilhelm Sasnal Ojciec/Father Kolory Polski Galeria Foksal, WARSZAWA Jego dzieła znajdują się m.in. w paryskim Centrum Pompidou, nowojorskim Museum Of Modern Art czy londyńskiej Tate Gallery. W 2006 r. znalazł się na liście 100 najważniejszych młodych artystów magazynu „Flash Art”. Najwybitniejszy polski malarz młodego pokolenia Wilhelm Sasnal wraca po sześciu latach przerwy z nowymi obrazami. Tematem prac jest tym razem intymna relacja ojca z dzieckiem. województwo łódzkie Sasnal wraca po sześciu latach przerwy Ponad 30 koncertów w najpiękniejszych miejscach środkowej Polski. Od Sieradza po Tomaszów Mazowiecki, od Radomska do Łowicza. W programie festiwalu znajdzie się jazz i klasyka, pieśni średniowieczne i muzyka filmowa, etno i włoski barok – w zależności od miejsca rozbrzmiewać będzie muzyka różnych gatunków i epok, dobrana pod kątem historii oraz atmosfery miejsc. 5-9.07 18.05-23.09 Wywyższeni Od faraona do Lady Gagi Muzeum Narodowe Warszawa Lady Gaga nie wybiera się do naszego kraju, ale będzie za to jedną z bohaterek wystawy z okazji jubileuszu 150-lecia muzeum. Obejrzymy zebraną ikonografię historii władzy od sarkofagu faraona, poprzez strój koronacyjny do samochodu Ferrari, symbole i atrybuty władców, zarówno tych prawdziwych, jak i postaci popkultury. 24 % | 2 (8) 2012 Classic Open Air Berlin Muzyka klasyczna zabrzmi na jednym z piękniejszych placów Berlina Muzyczna uczta na świeżym powietrzu w niezwykłym miejscu, na jednym z najpiękniejszych placów Berlina – Gendarmenmarkt. Przez parę dni to właśnie tam odbędzie się 112 koncertów muzyki operowej, operetkowej, muzyki klasycznej w wersji pop, soulu, swingu, jazzu. Bilety należy rezerwować dużo wcześniej. Fot.: Materiały prasowe, Dzięki uprzejmość Fundacji Galerii Foksal, Muzeum Narodowe w Warszawie / Hubert Boesl/ Photoshot/Glinka-Agency.com, Marcin Stępień Wiedeń Największa retrospektywa prac kontrowersyjnego Damiena Hirsta, należącego do najważniejszych i najdroższych artystów naszych czasów, została zorganizowana w jednej z najciekawszych przestrzeni muzealnych na świecie – Tate Modern w Londynie. Będzie można na niej zobaczyć wszystkie jego najsłynniejsze dzieła – od zwierząt zatopionych w formaldehydzie („Natural History”) po wysadzane diamentami czaszki („For the love of God”), muchę na kapsułce leku (z okładki albumu Red Hot Chili Peppers) czy Marię Dziewicę w widocznej ciąży. Hirst uchodzi za najlepszego biznesmena w świecie artystycznym – w ciągu ostatnich 25 lat dorobił się majątku wycenianego przez „Forbesa” na 215 mln funtów. 3-5.08 150 lat Gustava Klimta Kessel po raz 13. stolicą awangardy OFF Festival Dolina Trzech Stawów, Katowice Klimt znów święci triumfy Gustav Klimt (1862-1918), jeden z największych austriackich malarzy, w 2012 r. świętowałby swoje 150. urodziny. W jubileuszowym roku Wiedeń zaprezentuje niespotykaną dotychczas liczbę dzieł tego malarskiego geniusza i prekursora modernizmu. Liczne, specjalnie przygotowane wystawy zachęcają do zgłębiania tajników twórczości malarza. W Górnym Belwederze można będzie zobaczyć największą na świecie kolekcję obrazów Gustava Klimta, która analizuje m.in. problem odbioru jego dzieł, czemu dotychczas nie poświęcano zbyt wiele uwagi. Gwiazdą OFF Festivalu będzie w tym roku lider Sonic Youth Wszystko wskazuje na to, że OFF Festival, niezmiennie dowodzony przez Artura Rojka, jeszcze długo nie odda tytułu najważniejszej polskiej imprezy z muzyką alternatywną. Na pewno nie w tym roku, bo apetyty publiczności zaspokoją i legendarne nazwiska, i najgorętsi debiutanci. Po Iggym Popie i jego The Stooges można się spodziewać jednego – wybuchowego rock and rolla. Thurston Moore, lider ikonicznego Sonic Youth, przyjeżdża z kameralnym, solowym materiałem. Suicide to już przyjemność dla fanów elektronicznego hałasu, Kurt Vile – dla śledzących młode gwiazdy… A to tylko niewielki fragment listy zaproszonych wykonawców. 14.08 23.07 Hanne Hukkelberg The Afghan Whigs Palladium Warszawa Festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty, Wrocław Ta dziewczyna żadnej muzyki się nie boi. Grała już metal, jazz, a nawet eksperymentalny, artystyczny pop. Debiutowała płytą rozpisaną na znalezione, naturalne dźwięki – odgłosy generowane za pomocą kieliszków do wina, brudnych naczyń czy padającego deszczu. W tym roku ukazał się kolejny, piąty album Norweżki – bogato zaaranżowany, choć nawet w tym przepychu słychać, że podstawą jest zawsze świetna kompozycja. I ten głos. Hanne Hukkelberg do Wrocławia przyjeżdża z piosenkami z piątej płyty 27-29.07 Giants Garlic Fest Gilroy, USA Co roku w Gilroy, nieoficjalnej stolicy czosnku, zjada się około 2,5 tony tej rośliny pod różną postacią, i na słodko, i na słono, a nawet w formie deseru (lody). W czasie tego szalonego festiwalu, cieszącego się wśród Amerykanów ogromną popularnością, nie tylko się je, ale również startuje w przeróżnego rodzaju konkursach i zawodach oraz głosuje na Miss Gilroy Garlic, czyli najpiękniejszą pannę czosnkowej imprezy… Śpiewa z nonszalancką, knajpianą manierą. Rozwiązuje i reanimuje zespoły, kiedy ma na to ochotę. Greg Dulli to instytucja, w latach 90. zmieniał postrzeganie muzyki rockowej, szarpiąc struny z soulową żarliwością. Wielokrotnie nagabywany o reaktywację swojego najważniejszego, macierzystego zespołu The Afghan Whigs, zbywał rozmówców lakonicznymi wymówkami, bo to nie zachcianki publiczności miały być decydujące, ale jego własne. I tak z potrzeby serca na scenę wracają The Afghan Whigs, kultowa amerykańska grupa. Nie grają wiele, więc tym bardziej cieszy, że jednym z przystanków na skromnej trasie będzie Warszawa. 26-27.08 Notting Hill Carnival Londyn Jeśli żegnać lato, to tylko w Londynie i w rytmie gorącej samby! W czasie dwóch dni ostatniego weekendu wakacji nobliwa i elegancka na co dzień dzielnica Notting Hill zmienia się w tygiel kulturowy, wibrujący mocnymi kolorami i muzyką. Oprócz samby dzielnicę wypełniają kramy z egzotycznym jedzeniem, napojami i dodatkowe atrakcje. % | 2 (8) 2012 25 % na mapie % na mapie 4.04-9.09 9.06-16.09 Damien Hirst documenta 13 12.07.2012-6.01.2013 Kessel Tate Modern Londyn Heska prowincja co pięć lat staje się europejską stolicą awangardy, do której ściąga elita artystów, krytyków i miłośników sztuki z całego świata. W tym roku po raz trzynasty przez 100 dni gościć tu będzie największy na świecie pokaz sztuki współczesnej – documenta, na którym będzie można zobaczyć prace 158 artystów. Nie zabraknie polskiego akcentu, gościem pokazu będzie Goshka Macuga, polska artystka mieszkająca w Londynie, zaliczana do światowej czołówki awangardy (nominowana do prestiżowej Nagrody Turnera 2008). 22.06-2.09 18.05-30.06 Wędrowny Festiwal Filharmonii Łódzkiej Wilhelm Sasnal Ojciec/Father Kolory Polski Galeria Foksal, WARSZAWA Jego dzieła znajdują się m.in. w paryskim Centrum Pompidou, nowojorskim Museum Of Modern Art czy londyńskiej Tate Gallery. W 2006 r. znalazł się na liście 100 najważniejszych młodych artystów magazynu „Flash Art”. Najwybitniejszy polski malarz młodego pokolenia Wilhelm Sasnal wraca po sześciu latach przerwy z nowymi obrazami. Tematem prac jest tym razem intymna relacja ojca z dzieckiem. województwo łódzkie Sasnal wraca po sześciu latach przerwy Ponad 30 koncertów w najpiękniejszych miejscach środkowej Polski. Od Sieradza po Tomaszów Mazowiecki, od Radomska do Łowicza. W programie festiwalu znajdzie się jazz i klasyka, pieśni średniowieczne i muzyka filmowa, etno i włoski barok – w zależności od miejsca rozbrzmiewać będzie muzyka różnych gatunków i epok, dobrana pod kątem historii oraz atmosfery miejsc. 5-9.07 18.05-23.09 Wywyższeni Od faraona do Lady Gagi Muzeum Narodowe Warszawa Lady Gaga nie wybiera się do naszego kraju, ale będzie za to jedną z bohaterek wystawy z okazji jubileuszu 150-lecia muzeum. Obejrzymy zebraną ikonografię historii władzy od sarkofagu faraona, poprzez strój koronacyjny do samochodu Ferrari, symbole i atrybuty władców, zarówno tych prawdziwych, jak i postaci popkultury. 24 % | 2 (8) 2012 Classic Open Air Berlin Muzyka klasyczna zabrzmi na jednym z piękniejszych placów Berlina Muzyczna uczta na świeżym powietrzu w niezwykłym miejscu, na jednym z najpiękniejszych placów Berlina – Gendarmenmarkt. Przez parę dni to właśnie tam odbędzie się 112 koncertów muzyki operowej, operetkowej, muzyki klasycznej w wersji pop, soulu, swingu, jazzu. Bilety należy rezerwować dużo wcześniej. Fot.: Materiały prasowe, Dzięki uprzejmość Fundacji Galerii Foksal, Muzeum Narodowe w Warszawie / Hubert Boesl/ Photoshot/Glinka-Agency.com, Marcin Stępień Wiedeń Największa retrospektywa prac kontrowersyjnego Damiena Hirsta, należącego do najważniejszych i najdroższych artystów naszych czasów, została zorganizowana w jednej z najciekawszych przestrzeni muzealnych na świecie – Tate Modern w Londynie. Będzie można na niej zobaczyć wszystkie jego najsłynniejsze dzieła – od zwierząt zatopionych w formaldehydzie („Natural History”) po wysadzane diamentami czaszki („For the love of God”), muchę na kapsułce leku (z okładki albumu Red Hot Chili Peppers) czy Marię Dziewicę w widocznej ciąży. Hirst uchodzi za najlepszego biznesmena w świecie artystycznym – w ciągu ostatnich 25 lat dorobił się majątku wycenianego przez „Forbesa” na 215 mln funtów. 3-5.08 150 lat Gustava Klimta Kessel po raz 13. stolicą awangardy OFF Festival Dolina Trzech Stawów, Katowice Klimt znów święci triumfy Gustav Klimt (1862-1918), jeden z największych austriackich malarzy, w 2012 r. świętowałby swoje 150. urodziny. W jubileuszowym roku Wiedeń zaprezentuje niespotykaną dotychczas liczbę dzieł tego malarskiego geniusza i prekursora modernizmu. Liczne, specjalnie przygotowane wystawy zachęcają do zgłębiania tajników twórczości malarza. W Górnym Belwederze można będzie zobaczyć największą na świecie kolekcję obrazów Gustava Klimta, która analizuje m.in. problem odbioru jego dzieł, czemu dotychczas nie poświęcano zbyt wiele uwagi. Gwiazdą OFF Festivalu będzie w tym roku lider Sonic Youth Wszystko wskazuje na to, że OFF Festival, niezmiennie dowodzony przez Artura Rojka, jeszcze długo nie odda tytułu najważniejszej polskiej imprezy z muzyką alternatywną. Na pewno nie w tym roku, bo apetyty publiczności zaspokoją i legendarne nazwiska, i najgorętsi debiutanci. Po Iggym Popie i jego The Stooges można się spodziewać jednego – wybuchowego rock and rolla. Thurston Moore, lider ikonicznego Sonic Youth, przyjeżdża z kameralnym, solowym materiałem. Suicide to już przyjemność dla fanów elektronicznego hałasu, Kurt Vile – dla śledzących młode gwiazdy… A to tylko niewielki fragment listy zaproszonych wykonawców. 14.08 23.07 Hanne Hukkelberg The Afghan Whigs Palladium Warszawa Festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty, Wrocław Ta dziewczyna żadnej muzyki się nie boi. Grała już metal, jazz, a nawet eksperymentalny, artystyczny pop. Debiutowała płytą rozpisaną na znalezione, naturalne dźwięki – odgłosy generowane za pomocą kieliszków do wina, brudnych naczyń czy padającego deszczu. W tym roku ukazał się kolejny, piąty album Norweżki – bogato zaaranżowany, choć nawet w tym przepychu słychać, że podstawą jest zawsze świetna kompozycja. I ten głos. Hanne Hukkelberg do Wrocławia przyjeżdża z piosenkami z piątej płyty 27-29.07 Giants Garlic Fest Gilroy, USA Co roku w Gilroy, nieoficjalnej stolicy czosnku, zjada się około 2,5 tony tej rośliny pod różną postacią, i na słodko, i na słono, a nawet w formie deseru (lody). W czasie tego szalonego festiwalu, cieszącego się wśród Amerykanów ogromną popularnością, nie tylko się je, ale również startuje w przeróżnego rodzaju konkursach i zawodach oraz głosuje na Miss Gilroy Garlic, czyli najpiękniejszą pannę czosnkowej imprezy… Śpiewa z nonszalancką, knajpianą manierą. Rozwiązuje i reanimuje zespoły, kiedy ma na to ochotę. Greg Dulli to instytucja, w latach 90. zmieniał postrzeganie muzyki rockowej, szarpiąc struny z soulową żarliwością. Wielokrotnie nagabywany o reaktywację swojego najważniejszego, macierzystego zespołu The Afghan Whigs, zbywał rozmówców lakonicznymi wymówkami, bo to nie zachcianki publiczności miały być decydujące, ale jego własne. I tak z potrzeby serca na scenę wracają The Afghan Whigs, kultowa amerykańska grupa. Nie grają wiele, więc tym bardziej cieszy, że jednym z przystanków na skromnej trasie będzie Warszawa. 26-27.08 Notting Hill Carnival Londyn Jeśli żegnać lato, to tylko w Londynie i w rytmie gorącej samby! W czasie dwóch dni ostatniego weekendu wakacji nobliwa i elegancka na co dzień dzielnica Notting Hill zmienia się w tygiel kulturowy, wibrujący mocnymi kolorami i muzyką. Oprócz samby dzielnicę wypełniają kramy z egzotycznym jedzeniem, napojami i dodatkowe atrakcje. % | 2 (8) 2012 25 w drodze w drodze Parki rozrywki 5 Sea World Sea World, położony na wschodnim wybrzeżu Australii na Gold Coast, jest spektakularnym parkiem wodnym dla całej rodziny. W jego skład wchodzą m.in.: gigantyczne oceanarium, wesołe miasteczko, marina z wybiegiem dla morskich ssaków oraz parki tematyczne. Cena: karnet rodzinny na wszystkie atrakcje – 299 dol. Dla amatorów: wody i pingwinów, Cartoon Network Największa atrakcja: interaktywna wystawa dinozaurów (planowane otwarcie: czerwiec 2012 r.) Adrenalina (1-10): 5 www.seaworld.myfun.com.au parku rozrywki są dodatkowe atrakcje. Liczne parki zlokalizowane na wschodniej półkuli gwarantują wartość dodaną w postaci egzotycznego charakteru. Wizyta w Chimelong, największym na świecie wodnym parku rozrywki w Chinach (www. chimelong.com), to okazja do zapoznania się ze spektakularnymi aglomeracjami południowych Chin. Z kolei malezyjski Sunway Lagoon (www.sunwaylagoon.com), który oferuje aż pięć różnych form rozrywki (od parku wodnego, przez park rozrywki z karuzelami, park ekstremalny i park dzikich zwierząt oraz wielki park strachów rodem tylko dla odważnych Intensywne życie zawodowe jest źródłem nie tylko satysfakcji, ale i stresu. Nic dziwnego, że większość z nas zamiast chwili wytchnienia na kanapie wybiera aktywną rozrywkę. A apetyt rośnie w miarę jedzenia. Gdy nie wystarcza nam już rower górski czy tenis, rozglądamy się za czymś bardziej emocjonującym 7 własnej osi – dokładnie 10. Innym rekordzistą jest rollercoaster Kingda Ka w parku Six Flags Great Adventure (www.sixflags.com), który z zawrotną prędkością w 3,5 s wspina się na wysokość 140 m. Oddzielną kategorię stanowią parki sportów ekstremalnych. Oprócz bazy noclegowej (często sprowadzającej się do kempingu – prawdziwi mężczyźni muszą obejść się bez pantofli hotelowych i szlafroka) oferują one możliwość odbycia specjalistycznych kursów, ubezpieczenie, wynajem sprzętu itd. Fani sportów motorowych mogą np. spróbować sił na torach jednego z najbardziej spektakularnych parków motokrosowych na świecie, 3 Palms (www.threepalmsesp.com) w South Conroe w Teksasie. Z racji odbywających się tam często zawodów sportowych warto z wyprzedzeniem sprawdzić wolne terminy. Ferrari Abu Zabi Wizytówka rozwijających się w zawrotnym tempie Emiratów Arabskich i największy na świecie park rozrywki pod dachem (o powierzchni 200 tys. m kw.) oferuje rozrywkę dla całej rodziny. Cena: około 1000 zł za wszystkie atrakcje dla 4-osobowej rodziny Dla amatorów: Ferrari i sportów motorowych Największa atrakcja: najszybszy rollercoaster świata: 240 km/h Adrenalina (1-10): 7 www.ferrariworldabudhabi.com Tekst: Kamil Antosiewicz Dla prawdziwych mężczyzn Stosunkowo blisko, bo na trasie z Hamburga do Hanoweru, w Heide 26 % | 2 (8) 2012 Park (www.heide-park.de), znajduje się np. najwyższa na świecie wieża pozwalająca doświadczyć lotu z wysokości 103 m. Wszystko trwa mgnienie oka – około 2-3 s. Jeśli chcemy doświadczyć czegoś, co trwa dłużej niż mgnienie oka, od razu pomyślmy o kontynuacji podróży, chociażby do parku rozrywki Thorpe Park (www.thorpepark.com) w brytyjskiej miejscowości Chertsey, gdzie znajduje się niezwykły rollercoaster Colossus. Dzierży on palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o liczbę obrotów wokół 8 Fot.: Materiały prasowe W samych tylko Stanach Zjednoczonych jest aż 400 parków rozrywki (w 2008 r. liczba odwiedzających przekroczyła 300 mln), Europa ma ich około 300. Do czołówki dobija Azja – z pierwszej dziesiątki najczęściej odwiedzanych parków na świecie aż cztery są zlokalizowane właśnie tam. Z pierwszej dziesiątki najczęściej odwiedzanych parków na świecie aż cztery są zlokalizowane w Azji z filmów), może być punktem wypadowym w dziewicze rejony półwyspu. Chociaż najpopularniejszym azjatyckim parkiem jest tokijski Disneyland, domeną Azjatów nie są tylko parki rodzinne. Także największy kompleks rozrywkowy Ameryki Południowej, Beto Carrero (www. betocarrero.com.br), zapewni całej rodzinie mnóstwo zabawy w klimacie brazylijskiej pampy, by wspomnieć tylko wielkie safari, wystawę supersamochodów, park piratów i miniaturę miasteczka kowbojskiego. Nie można pominąć Starego Kontynentu i klasycznego już Legolandu (www.legoland.com, spośród wszystkich otwartych w ostatnich latach warto odwiedzić przede wszystkim ten oryginalny, duński), malowniczo położonego parku Terra Mitica (www.terramiticapark. com) w Hiszpanii czy Asterix Parc (www.parcasterix.fr) w Paryżu. Bardziej zróżnicowaną ofertę mają Hikers Climber (www.hikersclimber. com) w Malezji czy Sentosa w Singapurze (www.sentosa.com.sg). Z pozoru przypominają one klasyczne miejsce korporacyjnych wyjazdów motywacyjnych, ale rzut oka na galerię zdjęć pozwala się zorientować, że rafting czy wspinaczka po pionowych ścianach w Azji Południowo-Wschodniej dostarcza niezapomnianych wrażeń. Rodzinna rozrywka Szukając miejsca na rodzinną wyprawę, warto sprawdzić, czy w okolicy Thorpe Park Najatrakcyjniejszy park na Wyspach Brytyjskich, prawdziwy raj dla fanów podniebnego szybowania kolejką górską, z klubem Ministry of Sound, gigantycznymi zjeżdżalniami wodnymi i wieloma innymi atrakcjami. Cena: 3-dniowy bilet dla 4-osobowej rodziny to około 120 funtów Dla amatorów: ekstremalnych kolejek górskich Największa atrakcja: The Swarm – rollercoaster z przeciążeniem 4,5 g Adrenalina (1-10): 8 www.thorpepark.com/ % | 2 (8) 2012 27 w drodze w drodze Parki rozrywki 5 Sea World Sea World, położony na wschodnim wybrzeżu Australii na Gold Coast, jest spektakularnym parkiem wodnym dla całej rodziny. W jego skład wchodzą m.in.: gigantyczne oceanarium, wesołe miasteczko, marina z wybiegiem dla morskich ssaków oraz parki tematyczne. Cena: karnet rodzinny na wszystkie atrakcje – 299 dol. Dla amatorów: wody i pingwinów, Cartoon Network Największa atrakcja: interaktywna wystawa dinozaurów (planowane otwarcie: czerwiec 2012 r.) Adrenalina (1-10): 5 www.seaworld.myfun.com.au parku rozrywki są dodatkowe atrakcje. Liczne parki zlokalizowane na wschodniej półkuli gwarantują wartość dodaną w postaci egzotycznego charakteru. Wizyta w Chimelong, największym na świecie wodnym parku rozrywki w Chinach (www. chimelong.com), to okazja do zapoznania się ze spektakularnymi aglomeracjami południowych Chin. Z kolei malezyjski Sunway Lagoon (www.sunwaylagoon.com), który oferuje aż pięć różnych form rozrywki (od parku wodnego, przez park rozrywki z karuzelami, park ekstremalny i park dzikich zwierząt oraz wielki park strachów rodem tylko dla odważnych Intensywne życie zawodowe jest źródłem nie tylko satysfakcji, ale i stresu. Nic dziwnego, że większość z nas zamiast chwili wytchnienia na kanapie wybiera aktywną rozrywkę. A apetyt rośnie w miarę jedzenia. Gdy nie wystarcza nam już rower górski czy tenis, rozglądamy się za czymś bardziej emocjonującym 7 własnej osi – dokładnie 10. Innym rekordzistą jest rollercoaster Kingda Ka w parku Six Flags Great Adventure (www.sixflags.com), który z zawrotną prędkością w 3,5 s wspina się na wysokość 140 m. Oddzielną kategorię stanowią parki sportów ekstremalnych. Oprócz bazy noclegowej (często sprowadzającej się do kempingu – prawdziwi mężczyźni muszą obejść się bez pantofli hotelowych i szlafroka) oferują one możliwość odbycia specjalistycznych kursów, ubezpieczenie, wynajem sprzętu itd. Fani sportów motorowych mogą np. spróbować sił na torach jednego z najbardziej spektakularnych parków motokrosowych na świecie, 3 Palms (www.threepalmsesp.com) w South Conroe w Teksasie. Z racji odbywających się tam często zawodów sportowych warto z wyprzedzeniem sprawdzić wolne terminy. Ferrari Abu Zabi Wizytówka rozwijających się w zawrotnym tempie Emiratów Arabskich i największy na świecie park rozrywki pod dachem (o powierzchni 200 tys. m kw.) oferuje rozrywkę dla całej rodziny. Cena: około 1000 zł za wszystkie atrakcje dla 4-osobowej rodziny Dla amatorów: Ferrari i sportów motorowych Największa atrakcja: najszybszy rollercoaster świata: 240 km/h Adrenalina (1-10): 7 www.ferrariworldabudhabi.com Tekst: Kamil Antosiewicz Dla prawdziwych mężczyzn Stosunkowo blisko, bo na trasie z Hamburga do Hanoweru, w Heide 26 % | 2 (8) 2012 Park (www.heide-park.de), znajduje się np. najwyższa na świecie wieża pozwalająca doświadczyć lotu z wysokości 103 m. Wszystko trwa mgnienie oka – około 2-3 s. Jeśli chcemy doświadczyć czegoś, co trwa dłużej niż mgnienie oka, od razu pomyślmy o kontynuacji podróży, chociażby do parku rozrywki Thorpe Park (www.thorpepark.com) w brytyjskiej miejscowości Chertsey, gdzie znajduje się niezwykły rollercoaster Colossus. Dzierży on palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o liczbę obrotów wokół 8 Fot.: Materiały prasowe W samych tylko Stanach Zjednoczonych jest aż 400 parków rozrywki (w 2008 r. liczba odwiedzających przekroczyła 300 mln), Europa ma ich około 300. Do czołówki dobija Azja – z pierwszej dziesiątki najczęściej odwiedzanych parków na świecie aż cztery są zlokalizowane właśnie tam. Z pierwszej dziesiątki najczęściej odwiedzanych parków na świecie aż cztery są zlokalizowane w Azji z filmów), może być punktem wypadowym w dziewicze rejony półwyspu. Chociaż najpopularniejszym azjatyckim parkiem jest tokijski Disneyland, domeną Azjatów nie są tylko parki rodzinne. Także największy kompleks rozrywkowy Ameryki Południowej, Beto Carrero (www. betocarrero.com.br), zapewni całej rodzinie mnóstwo zabawy w klimacie brazylijskiej pampy, by wspomnieć tylko wielkie safari, wystawę supersamochodów, park piratów i miniaturę miasteczka kowbojskiego. Nie można pominąć Starego Kontynentu i klasycznego już Legolandu (www.legoland.com, spośród wszystkich otwartych w ostatnich latach warto odwiedzić przede wszystkim ten oryginalny, duński), malowniczo położonego parku Terra Mitica (www.terramiticapark. com) w Hiszpanii czy Asterix Parc (www.parcasterix.fr) w Paryżu. Bardziej zróżnicowaną ofertę mają Hikers Climber (www.hikersclimber. com) w Malezji czy Sentosa w Singapurze (www.sentosa.com.sg). Z pozoru przypominają one klasyczne miejsce korporacyjnych wyjazdów motywacyjnych, ale rzut oka na galerię zdjęć pozwala się zorientować, że rafting czy wspinaczka po pionowych ścianach w Azji Południowo-Wschodniej dostarcza niezapomnianych wrażeń. Rodzinna rozrywka Szukając miejsca na rodzinną wyprawę, warto sprawdzić, czy w okolicy Thorpe Park Najatrakcyjniejszy park na Wyspach Brytyjskich, prawdziwy raj dla fanów podniebnego szybowania kolejką górską, z klubem Ministry of Sound, gigantycznymi zjeżdżalniami wodnymi i wieloma innymi atrakcjami. Cena: 3-dniowy bilet dla 4-osobowej rodziny to około 120 funtów Dla amatorów: ekstremalnych kolejek górskich Największa atrakcja: The Swarm – rollercoaster z przeciążeniem 4,5 g Adrenalina (1-10): 8 www.thorpepark.com/ % | 2 (8) 2012 27 postać postać Artysta czy biznesmen? Tematy jego sztuki to przemijanie, starzenie się, śmierć ale w niezwykle spektakularnym i – paradoksalnie – żywym ujęciu. Najłatwiej to zapamiętać, korzystając z anagramu jego imienia i nazwiska odkrytego przez Anglików: Damien Hirst = Is Mr Death in? Czy to możliwe, żeby żyjący artysta dorobił się fortuny? To zależy, co uważacie za fortunę. Jeśli wystarczy 215 mln funtów, to według „Forbesa” tyle właśnie zarobił Damien Hirst. A jeśli jesteście ciekawi na czym – jego retrospektywna wystawa właśnie trwa w londyńskim Tate Modern Tekst: Aga Kozak J est nie tylko najbogatszym artystą świata, ale też – jak stwierdzili specjaliści oceniający czynniki ekonomiczne i historyczne – najbogatszym artystą w historii świata. „Hirst przejdzie do historii jako maskotka zbytku końca milenium – o wyjątkowo zimnej krwi. To nie jest status podobny do Damien Hirst – nazywany brytyjskim Andy Warholem, jak żaden inny artysta ze swojego pokolenia przeniknął świadomość kultury naszych czasów starych mistrzów, ale zapewnia swego rodzaju nieśmiertelność” – oświadczył jeden z liczących się amerykańskich krytyków sztuki, Peter Schjeldahl. Do tego Hirst jest nie tylko artystą i biznesmenem, lecz także celebrytą. Ten status potwierdza z kolei ostatnia „sensacyjna” wiadomość: otóż małżeństwo Beckhamów, jedna z najbardziej znanych par świata, zakupiło swojemu najmłodszemu dziecku, córeczce Harper, elektroniczną nianię ozdobioną jednym z obsesyjnych motywów Hirsta – motylami. I można się tylko domyślać, ile zapłacili za taką customizację. Podobno mama Victoria ma też szpilki Louboutin z motywem kropek z najsłynniejszych obrazów Hirsta, tych, których nie wykonał sam jako „prawdziwy artysta”, lecz które zlecił podwykonawcom, a mimo to sprzedały się za niebotyczne ceny. ominąć rynek pierwotny, czyli galerie, i sprzedawać bezpośrednio na rynku wtórnym, czyli w domach aukcyjnych. Hirst jako pierwszy odważył się zburzyć ów system: niczym wprawny gracz giełdowy sprzedał swoje prace za 111 mln funtów, i to w momencie, kiedy światowy kryzys gospodarczy już pukał do bram. Hirst – strażnik motyli Hirst nieustannie podejmuje takie gry z rynkiem sztuki i z odbiorcami przyzwyczajonymi do „poważnych dzieł”, jak wynajmowanie innych do wykonania za siebie artystycznej pracy. Bezlitośnie pogrywa z faktem, że muzea i galerie są prowadzone na zasadach biznesowych. Jego najsłynniejszą akcją tego typu jest „Beautiful Inside My Head Forever” – omijając swoich galerzystów Jaya Joplinga i Larry’ego Gagosiana, jednych z najważniejszych i najbogatszych na świecie dealerów sztuki, sam urządził aukcję swoich dzieł w prestiżowym Sotheby’s. Dokonał „kopernikańskiego przewrotu” w świecie sztuki – do tej pory wszyscy tylko myśleli o tym, że można by 28 % | 2 (8) 2012 Fot.: Press Association/East News, Photoshot/Reporter Hirst – dealer sztuki Wysadzana 8601 diamentami platynowa czaszka nazwana „Na miłość boską” sprzedana została za 50 mln funtów Na wystawie w Tate, podsumowującej twórczość artysty, można zobaczyć zarówno jego dyskretne, lecz niezwykle estetyczne kpiny z pojmowania sztuki i samego siebie, jak i dzieła najbardziej spektakularne. Do tych drugich należy oczywiście wysadzana 8601 diamentami – w tym jednym wielkim, różowym, 52-karatowym – platynowa czaszka nazwana „Na miłość boską” („For the Love of God” – tytuł podobno pochodzi od wypowiedzi matki Hirsta, która patrząc na jego dotychczasowe lukratywne pomysły na sztukę, zapytała go kiedyś: „Na miłość boską, co jeszcze wymyślisz?”). Jej produkcja kosztowała 14 mln funtów. Artysta postanowił sprzedać ją za 50 mln. „Różnicę” stanowiła tu „wartość artystyczna”. Aktualnie czaszka jest wystawiona w pustej Hali Turbinowej Tate, a chronią ją specjalnie dobrani do tego projektu bodyguardzi. W Tate ochronę mają też… motyle. Jedno z pomieszczeń wystawy jest wypełnione tymi owadami, które latają swobodnie wśród gości. Ochrona przeszukuje wychodzących z pomieszczenia na okoliczność zaplątania się motyli we włosy lub ubranie. Podobno jeden „uciekł” na turkusowym płaszczu dziennikarki, którą dogoniła sama kuratorka wystawy, Ann Gallagher, by odnieść owada na miejsce przypisane mu w Tate przez Hirsta. Hirst – łowca rekinów Retrospektywa pokazuje także inne formy „życia”: Hirst albo zamyka w próżni owady na rozkładającym się krowim łbie, by pokazać widzom przyspieszony cykl ich życia, gdy składają jaja, żywią się i giną; lub z zacięciem taksydermisty preparuje jagnięta, krowy, zebry – łącząc je w pary czy zatapiając w formaldehydzie. Jego najsłynniejsza praca, symbol brytyjskiej sztuki – „The Physical Impossibility of Death in the Mind of Someone Living” („Fizyczna niemożliwość śmierci w umyśle istoty żyjącej”), przedstawia wielkiego rekina żarłacza tygrysiego o długości ponad 4 m, zatopionego w przepastnym akwarium. Pracę zasponsorował i później kupił za 50 tys. funtów Charles Saatchi, potentat reklamowy i słynny kolekcjoner sztuki, uznawszy ją za symbol sztuki lat 90. To dzięki jego zachwytowi Hirst ma teraz taką pozycję: Saatchi postanowił bowiem nie tylko zbudować swoją kolekcję, ale również subsydiować niektórych artystów, których szczególnie cenił. Wypatrzony na studenckiej wystawie Hirst został twarzą nowego ruchu w sztuce, który potem nazwano Young British Artists (YBA; należeli do tej grupy m.in. Tracy Emin, Sarah Lucas czy Sam Taylor Wood). Czy był najlepszy? Na pewno najambitniejszy – sam zresztą wspomina, że jego ambicja i apetyt na pieniądze wynikały z biedy, którą przeżył w dzieciństwie w robotniczej rodzinie (miał nawet epizod z drobnymi kradzieżami). „Zawsze chciałem być większy, nie największy. Nawet jako dziecko na lekcjach rysunku miałem naprawdę wielkie ambicje. Chciałem być najlepszy w klasie, ale zawsze był tam jakiś inny uczeń, który był lepszy, więc pomyślałem: »To nie może być o tym, że jest się najlepszym, to musi być o samym rysowaniu, o tym, co z tym robisz«. Ta myśl do mnie przylgnęła. Bycie najlepszym jest fałszywym celem, musisz mierzyć sukces na swoich własnych warunkach”. Jego warunki symbolicznie pokazuje droga rekina z jego najsłynniejszej pracy – odłowiony legalnie z dzikich wód kosztował 6 tys. funtów, Saatchi kupił go za 50 tys., a od Saatchiego odkupił go amerykański kolekcjoner Steven A. Cohen za 8 mln dol. Dwa lata po tym zakupie zwłoki zwierzęcia musiały zostać wymienione na inne. Aktualnie można je oglądać w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, a krytycy i odwiedzający zastanawiają się, czy jeśli wymieniono rekina, to dzieło sztuki pozostaje takie samo. Dlaczego Damien Hirst zasługuje na wystawę w Tate, skoro jego twórczość regularnie jest krytykowana, sprawdzana, podważana, uznawana za plagiat lub po prostu bezduszne oszustwo? Ponieważ żaden brytyjski artysta nie ustalił wcześniej tak mocno standardów „nowego” w sztuce, jakkolwiek kontrowersyjne by to „nowe” było. To po prostu brytyjski Andy Warhol – jak twierdzi kuratorka wystawy w Tate: „Jak żaden inny artysta ze swojego pokolenia Damien Hirst przeniknął świadomość kultury naszych czasów”. A co na to wszystko sam Hirst? „Nadal uważam, że sztuka jest silniejsza od pieniądza” – oświadcza przewrotnie artysta, biznesmen, entrepreneur i globalna marka kojarzona ze sztuką w jednej osobie. % | 2 (8) 2012 29 postać postać Artysta czy biznesmen? Tematy jego sztuki to przemijanie, starzenie się, śmierć ale w niezwykle spektakularnym i – paradoksalnie – żywym ujęciu. Najłatwiej to zapamiętać, korzystając z anagramu jego imienia i nazwiska odkrytego przez Anglików: Damien Hirst = Is Mr Death in? Czy to możliwe, żeby żyjący artysta dorobił się fortuny? To zależy, co uważacie za fortunę. Jeśli wystarczy 215 mln funtów, to według „Forbesa” tyle właśnie zarobił Damien Hirst. A jeśli jesteście ciekawi na czym – jego retrospektywna wystawa właśnie trwa w londyńskim Tate Modern Tekst: Aga Kozak J est nie tylko najbogatszym artystą świata, ale też – jak stwierdzili specjaliści oceniający czynniki ekonomiczne i historyczne – najbogatszym artystą w historii świata. „Hirst przejdzie do historii jako maskotka zbytku końca milenium – o wyjątkowo zimnej krwi. To nie jest status podobny do Damien Hirst – nazywany brytyjskim Andy Warholem, jak żaden inny artysta ze swojego pokolenia przeniknął świadomość kultury naszych czasów starych mistrzów, ale zapewnia swego rodzaju nieśmiertelność” – oświadczył jeden z liczących się amerykańskich krytyków sztuki, Peter Schjeldahl. Do tego Hirst jest nie tylko artystą i biznesmenem, lecz także celebrytą. Ten status potwierdza z kolei ostatnia „sensacyjna” wiadomość: otóż małżeństwo Beckhamów, jedna z najbardziej znanych par świata, zakupiło swojemu najmłodszemu dziecku, córeczce Harper, elektroniczną nianię ozdobioną jednym z obsesyjnych motywów Hirsta – motylami. I można się tylko domyślać, ile zapłacili za taką customizację. Podobno mama Victoria ma też szpilki Louboutin z motywem kropek z najsłynniejszych obrazów Hirsta, tych, których nie wykonał sam jako „prawdziwy artysta”, lecz które zlecił podwykonawcom, a mimo to sprzedały się za niebotyczne ceny. ominąć rynek pierwotny, czyli galerie, i sprzedawać bezpośrednio na rynku wtórnym, czyli w domach aukcyjnych. Hirst jako pierwszy odważył się zburzyć ów system: niczym wprawny gracz giełdowy sprzedał swoje prace za 111 mln funtów, i to w momencie, kiedy światowy kryzys gospodarczy już pukał do bram. Hirst – strażnik motyli Hirst nieustannie podejmuje takie gry z rynkiem sztuki i z odbiorcami przyzwyczajonymi do „poważnych dzieł”, jak wynajmowanie innych do wykonania za siebie artystycznej pracy. Bezlitośnie pogrywa z faktem, że muzea i galerie są prowadzone na zasadach biznesowych. Jego najsłynniejszą akcją tego typu jest „Beautiful Inside My Head Forever” – omijając swoich galerzystów Jaya Joplinga i Larry’ego Gagosiana, jednych z najważniejszych i najbogatszych na świecie dealerów sztuki, sam urządził aukcję swoich dzieł w prestiżowym Sotheby’s. Dokonał „kopernikańskiego przewrotu” w świecie sztuki – do tej pory wszyscy tylko myśleli o tym, że można by 28 % | 2 (8) 2012 Fot.: Press Association/East News, Photoshot/Reporter Hirst – dealer sztuki Wysadzana 8601 diamentami platynowa czaszka nazwana „Na miłość boską” sprzedana została za 50 mln funtów Na wystawie w Tate, podsumowującej twórczość artysty, można zobaczyć zarówno jego dyskretne, lecz niezwykle estetyczne kpiny z pojmowania sztuki i samego siebie, jak i dzieła najbardziej spektakularne. Do tych drugich należy oczywiście wysadzana 8601 diamentami – w tym jednym wielkim, różowym, 52-karatowym – platynowa czaszka nazwana „Na miłość boską” („For the Love of God” – tytuł podobno pochodzi od wypowiedzi matki Hirsta, która patrząc na jego dotychczasowe lukratywne pomysły na sztukę, zapytała go kiedyś: „Na miłość boską, co jeszcze wymyślisz?”). Jej produkcja kosztowała 14 mln funtów. Artysta postanowił sprzedać ją za 50 mln. „Różnicę” stanowiła tu „wartość artystyczna”. Aktualnie czaszka jest wystawiona w pustej Hali Turbinowej Tate, a chronią ją specjalnie dobrani do tego projektu bodyguardzi. W Tate ochronę mają też… motyle. Jedno z pomieszczeń wystawy jest wypełnione tymi owadami, które latają swobodnie wśród gości. Ochrona przeszukuje wychodzących z pomieszczenia na okoliczność zaplątania się motyli we włosy lub ubranie. Podobno jeden „uciekł” na turkusowym płaszczu dziennikarki, którą dogoniła sama kuratorka wystawy, Ann Gallagher, by odnieść owada na miejsce przypisane mu w Tate przez Hirsta. Hirst – łowca rekinów Retrospektywa pokazuje także inne formy „życia”: Hirst albo zamyka w próżni owady na rozkładającym się krowim łbie, by pokazać widzom przyspieszony cykl ich życia, gdy składają jaja, żywią się i giną; lub z zacięciem taksydermisty preparuje jagnięta, krowy, zebry – łącząc je w pary czy zatapiając w formaldehydzie. Jego najsłynniejsza praca, symbol brytyjskiej sztuki – „The Physical Impossibility of Death in the Mind of Someone Living” („Fizyczna niemożliwość śmierci w umyśle istoty żyjącej”), przedstawia wielkiego rekina żarłacza tygrysiego o długości ponad 4 m, zatopionego w przepastnym akwarium. Pracę zasponsorował i później kupił za 50 tys. funtów Charles Saatchi, potentat reklamowy i słynny kolekcjoner sztuki, uznawszy ją za symbol sztuki lat 90. To dzięki jego zachwytowi Hirst ma teraz taką pozycję: Saatchi postanowił bowiem nie tylko zbudować swoją kolekcję, ale również subsydiować niektórych artystów, których szczególnie cenił. Wypatrzony na studenckiej wystawie Hirst został twarzą nowego ruchu w sztuce, który potem nazwano Young British Artists (YBA; należeli do tej grupy m.in. Tracy Emin, Sarah Lucas czy Sam Taylor Wood). Czy był najlepszy? Na pewno najambitniejszy – sam zresztą wspomina, że jego ambicja i apetyt na pieniądze wynikały z biedy, którą przeżył w dzieciństwie w robotniczej rodzinie (miał nawet epizod z drobnymi kradzieżami). „Zawsze chciałem być większy, nie największy. Nawet jako dziecko na lekcjach rysunku miałem naprawdę wielkie ambicje. Chciałem być najlepszy w klasie, ale zawsze był tam jakiś inny uczeń, który był lepszy, więc pomyślałem: »To nie może być o tym, że jest się najlepszym, to musi być o samym rysowaniu, o tym, co z tym robisz«. Ta myśl do mnie przylgnęła. Bycie najlepszym jest fałszywym celem, musisz mierzyć sukces na swoich własnych warunkach”. Jego warunki symbolicznie pokazuje droga rekina z jego najsłynniejszej pracy – odłowiony legalnie z dzikich wód kosztował 6 tys. funtów, Saatchi kupił go za 50 tys., a od Saatchiego odkupił go amerykański kolekcjoner Steven A. Cohen za 8 mln dol. Dwa lata po tym zakupie zwłoki zwierzęcia musiały zostać wymienione na inne. Aktualnie można je oglądać w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, a krytycy i odwiedzający zastanawiają się, czy jeśli wymieniono rekina, to dzieło sztuki pozostaje takie samo. Dlaczego Damien Hirst zasługuje na wystawę w Tate, skoro jego twórczość regularnie jest krytykowana, sprawdzana, podważana, uznawana za plagiat lub po prostu bezduszne oszustwo? Ponieważ żaden brytyjski artysta nie ustalił wcześniej tak mocno standardów „nowego” w sztuce, jakkolwiek kontrowersyjne by to „nowe” było. To po prostu brytyjski Andy Warhol – jak twierdzi kuratorka wystawy w Tate: „Jak żaden inny artysta ze swojego pokolenia Damien Hirst przeniknął świadomość kultury naszych czasów”. A co na to wszystko sam Hirst? „Nadal uważam, że sztuka jest silniejsza od pieniądza” – oświadcza przewrotnie artysta, biznesmen, entrepreneur i globalna marka kojarzona ze sztuką w jednej osobie. % | 2 (8) 2012 29 coaching coaching em św iadomo ś ć a ag w wiara Fot.: Shutterstock, materiały prasowe Wydawnictwa Czarna Owca od Ale to, czego chcemy, często nie podoba się bliskim, a nawet budzi ich agresję. W ten sposób nasze otoczenie sprawdza naszą determinację, zmusza nas do zmobilizowania buntowniczej odwagi. Wyruszenie pod prąd zdarzeń i dominującej opinii zawsze wymaga odwagi, bo ci, którzy ulegają a % | 2 (8) 2012 Pewien mężczyzna bał się, że ma w szafie kościotrupa. Więc zamknął szafę na klucz. Ale to nie pomogło. Zamknął więc pokój, w którym szafa Dziś chyba obniżenie standardu życia budzi w nas największy lęk. Dlatego nawet jeśli wiemy, że chcemy żyć inaczej, nie mamy odwagi spróbować... Jeśli wiemy, że chcemy żyć inaczej, niż żyjemy, i nic z tym nie robimy, to zdradzamy samych siebie. Quest pomaga uniknąć takiego błędu i dlatego czyni nasz sukces zawodowy i życiowy bardziej prawdopodobnym, o ile rzetelnie przejdziemy wszystkie jego etapy. Czyli gdy pokora pozwoli nam zadać sobie właściwe, najważniejsze pytania. Autonomia obroni przed dogmatykami naszą prawdę, nasze głębokie aspiracje i marzenia. Gdy wygenerujemy jasną wizję celu, a ona obudzi w nas wiarę, która będzie skłaniać do odważnego działania. Odwaga jest więc prostą konsekwencją porządnego odrobienia lekcji poprzednich etapów Questu. Nie może się nie pojawić. Jeśli na progu realizacji wizji zawiedzie nas odwaga, jeśli zaczniemy się asekurować i działać bez wiary w sukces i w swoje możliwości, to będzie oznaczać, że powinniśmy zacząć od początku. zj 30 Właśnie, znam ludzi, którzy w komfortowych domach czują się naprawdę nieszczęśliwi, ale nie mają odwagi pomyśleć dlaczego. Jesteśmy nieszczęśliwi, gdy nasze życie toczy się niezgodnie z naszym systemem wartości, z naszymi uczuciami i intuicją. Wtedy trzeba mieć odwagę, żeby dogłębnie odczuć, że coś jest nie tak – i zmienić swoje życie, podjąć ryzyko udania się w podróż, której zakończenia nie jesteśmy w stanie przewidzieć. To jedyna droga, by cierpienia w naszym życiu ubywało. Tak więc odwaga to zdolność do sprostania nieznanemu, bo najbardziej boimy się tego, co nieznane. Gdy przed czymś uciekamy, to odwróceni tyłem nie widzimy, jak to coś naprawdę wygląda. Nasza wyobraźnia szaleje i wyświetla nam horrory. Ale jeśli się odważnie zatrzymamy, odwrócimy i spojrzymy temu czemuś w oczy, okaże się to nie tylko niestraszne, lecz wręcz upragnione. k a u to n o mi a C zym jest odwaga? Jak ją odróżnić od lekkomyślności czy brawury? Trzeba pamiętać, że odwaga jest córką wiary i siostrą pokory. To dużo mówi o tym, o jaki typ odwagi tu chodzi. Pokora jest odważnym stawianiem trudnych pytań, bez względu na to, co inni mówią, myślą, dokąd zmierzają. Jeśli wszystko we mnie krzyczy, że jest inaczej, niż widzą ludzie, to pokora każe odważnie o tym powiedzieć. Pokora wymaga wsparcia odwagi, a jednocześnie ją rodzi. Jeśli jesteśmy w pełni pokorni wobec świadectwa naszych zmysłów, uczuć, rozumu i ducha, to stać nas na odwagę. Przekonanie prawdziwie zakorzenione w naszym sercu daje moc, która sprzyja odważnemu działaniu. Ale w programie Quest odwaga to również zdolność do przyjmowania krytyki, przyznawania się do błędów i do wątpliwości, które mogą sprawić, że zmienimy poglądy i wizję celu podróży. Pokora i odwaga muszą być w bliskiej siostrzanej relacji i ciągle rozmawiać ze sobą. A mężczyźni? Czemu rezygnują z sukcesu? Czasami boją się, że za sukcesy, które przerosną sukces ojców, ci ich surowo ukarzą. Lecz odwrotnie niż córki, synowie – czasami za wszelką cenę – rywalizują z ojcami. Gdy np. wydaje im się, że nie zdołają być lepsi, dążą do tego, aby przynajmniej obarczyć ojców winą za swój brak wizji, wiary i odwagi. Narobić ojcom wstydu swoim nieudanym życiem. Taka postawa wobec rodziców często staje się przyczyną braku odważnej wizji życia. Co za szkoda! Czyż nie lepiej dostrzec pozytywny aspekt relacji z rodzicami? Czy nie lepiej zrozumieć, że w głębi serca każdy ojciec i każda matka cieszy się z sukcesów swego dziecka i chce je wspierać? A to znaczy, że każde dziecko, które przeżyło swoje nawet bardzo trudne dzieciństwo, ma wszystko, co potrzebne, by budować swój życiowy sukces. po t ia i Quest mówi, że jeśli nie podejmiemy odważnych działań, to nasze życie będzie sprowadzało się do usuwania skutków wcześniejszych, błędnych decyzji. Zwykło się uważać, że jak powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B. To niezbyt mądra rada. A jeśli zorientujemy się, że A było błędem? Czy nie lepiej przyznać się do niego przed sobą i całym światem i ustrzec się jeszcze większego błędu? Tu niezbędna jest odwaga, która jest wrogiem głupoty i arogancji. pa w Rozmawiała: Beata Pawłowicz wo l n o ś ć Dzięki niej możemy zakończyć przymiarki do realizacji naszych wizji i zacząć działać. Zaryzykować komfort, bezpieczeństwo i ruszyć w nieznane. Czy to rozsądne? – Właśnie na podjęciu ryzyka polega piękno i istota odwagi – mówi Wojciech Eichelberger, współtwórca programu Quest Zagrożeniem dla odwagi jest na pewno brak konsekwencji i determinacji. Ale Quest zakłada także, że jest nim poczucie winy. Wielu ludzi ma poczucie winy, które im nie pozwala przekroczyć poziomu powodzenia, jaki był udziałem ich rodziny, środowiska, z którego wyszli. Szczególnie w relacjach matek i córek pojawia się owa źle pojęta lojalność. Córka czuje się winna, gdy ma dobry związek, dobrą pracę i pieniądze – a jej matce nigdy się tak dobrze nie powodziło. Poczucie winy wiąże jej ręce i często każe nieświadomie sabotować swoje życie (np. nie realizuje ona swego potencjału, wprowadza chaos i destrukcję do relacji partnerskich). Koło etapów/cnót Questu a czyli sprostać nieznanemu Ja już kilka razy ruszyłam w wymarzoną podróż, ale zawracałam, bo przychodziło mi do głowy: nie, to jednak bez sensu. W takiej sytuacji potrzeba zatrzymania i namysłu: Czy rzeczywiście z pełną pokorą zadałem sobie najważniejsze pytania? Czy moja wizja jest na tyle wyrazista, by obudzić wiarę? Itd. or Odwaga, stała, a potem – cały dom. Ponieważ nie miał się gdzie podziać, poszedł do baru. Tam spotkał kogoś, kto go wysłuchał i powiedział: „chodźmy zobaczyć, czy ten kościotrup tam naprawdę jest”. Poszli. Najpierw otworzyli dom, potem pokój, a na koniec szafę. No i faktycznie był w niej kościotrup... Ta przypowieść wskazuje na bardzo ważny wymiar odwagi, jakim jest mierzenie się z rzeczywistością. „Kościotrup w szafie” to metafora tych spraw i tajemnic, które budzą w nas lęk. Jeśli się jednak z nimi odważnie skonfrontujemy, okaże się, że nie są one niczym strasznym. Ta przypowieść zachęca, by przed samym sobą nie uciekać. W przeciwnym razie będzie to nas kosztowało ogromne ilości energii, a lęk i tak będzie potężniał. Quest to program rozwoju wewnętrznego, który zakłada, że realizacja każdego celu czy marzenia wymaga wykształcenia w sobie ośmiu duchowych cnót (patrz rys.). Mówi także, że na przeszkodzie staje nam osiem zagrożeń – cieni tych cnót (m.in. pycha, uzależnienie, egoizm) owczemu pędowi, nie będą nas lubić ani wspierać. Wręcz przeciwnie: najpierw będą z nas kpić, potem ignorować, potem nienawidzić, aż w końcu, często po latach – jeśli wytrzymamy – uznają naszą rację. Quest ostrzega przed arogancją. Wydaje mi się, że dziś częściej mamy z nią do czynienia niż z prawdziwą odwagą. Jak je odróżnić? Arogancja znajduje się w strefie zagrożenia, jest cieniem odwagi. To pseudoodwaga, która nie ma ugruntowania w żadnej z cnót Questu. Po prostu łapiemy coś, co tak naprawdę nie jest nasze, i zaczynamy to na oślep realizować. Wtedy arogancja staje się widoczną skazą naszego życia i postępowania. Znamionuje to ludzi małej wiary, którzy działają nie w imię ważnego dla nich, pożytecznego celu, lecz przede wszystkim w imię promocji samych siebie. Arogancja nieuchronnie prowadzi do klęski, ponieważ działanie z niej wynikające nie jest zakorzenione w prawdziwej pokorze oraz naszej osobistej wizji i wierze. A wówczas naśladujemy jedynie tych, których słów i czynów nie potrafimy zrozumieć. A jeżeli odkrywam aroganta w sobie? Jeśli na którymkolwiek z etapów zbłądzimy, znajdziemy się w strefie zagrożeń, musimy cofnąć się do stacji pokora. Trzeba zacząć pytać, zgłębiać siebie, ale także słuchać tych, którzy mają inny pogląd niż my na daną sprawę. Do tego też potrzebna jest odwaga. Wojciech Eichelberger psychoterapeuta, trener i doradca biznesowy % | 2 (8) 2012 31 coaching coaching em św iadomo ś ć a ag w wiara Fot.: Shutterstock, materiały prasowe Wydawnictwa Czarna Owca od Ale to, czego chcemy, często nie podoba się bliskim, a nawet budzi ich agresję. W ten sposób nasze otoczenie sprawdza naszą determinację, zmusza nas do zmobilizowania buntowniczej odwagi. Wyruszenie pod prąd zdarzeń i dominującej opinii zawsze wymaga odwagi, bo ci, którzy ulegają a % | 2 (8) 2012 Pewien mężczyzna bał się, że ma w szafie kościotrupa. Więc zamknął szafę na klucz. Ale to nie pomogło. Zamknął więc pokój, w którym szafa Dziś chyba obniżenie standardu życia budzi w nas największy lęk. Dlatego nawet jeśli wiemy, że chcemy żyć inaczej, nie mamy odwagi spróbować... Jeśli wiemy, że chcemy żyć inaczej, niż żyjemy, i nic z tym nie robimy, to zdradzamy samych siebie. Quest pomaga uniknąć takiego błędu i dlatego czyni nasz sukces zawodowy i życiowy bardziej prawdopodobnym, o ile rzetelnie przejdziemy wszystkie jego etapy. Czyli gdy pokora pozwoli nam zadać sobie właściwe, najważniejsze pytania. Autonomia obroni przed dogmatykami naszą prawdę, nasze głębokie aspiracje i marzenia. Gdy wygenerujemy jasną wizję celu, a ona obudzi w nas wiarę, która będzie skłaniać do odważnego działania. Odwaga jest więc prostą konsekwencją porządnego odrobienia lekcji poprzednich etapów Questu. Nie może się nie pojawić. Jeśli na progu realizacji wizji zawiedzie nas odwaga, jeśli zaczniemy się asekurować i działać bez wiary w sukces i w swoje możliwości, to będzie oznaczać, że powinniśmy zacząć od początku. zj 30 Właśnie, znam ludzi, którzy w komfortowych domach czują się naprawdę nieszczęśliwi, ale nie mają odwagi pomyśleć dlaczego. Jesteśmy nieszczęśliwi, gdy nasze życie toczy się niezgodnie z naszym systemem wartości, z naszymi uczuciami i intuicją. Wtedy trzeba mieć odwagę, żeby dogłębnie odczuć, że coś jest nie tak – i zmienić swoje życie, podjąć ryzyko udania się w podróż, której zakończenia nie jesteśmy w stanie przewidzieć. To jedyna droga, by cierpienia w naszym życiu ubywało. Tak więc odwaga to zdolność do sprostania nieznanemu, bo najbardziej boimy się tego, co nieznane. Gdy przed czymś uciekamy, to odwróceni tyłem nie widzimy, jak to coś naprawdę wygląda. Nasza wyobraźnia szaleje i wyświetla nam horrory. Ale jeśli się odważnie zatrzymamy, odwrócimy i spojrzymy temu czemuś w oczy, okaże się to nie tylko niestraszne, lecz wręcz upragnione. k a u to n o mi a C zym jest odwaga? Jak ją odróżnić od lekkomyślności czy brawury? Trzeba pamiętać, że odwaga jest córką wiary i siostrą pokory. To dużo mówi o tym, o jaki typ odwagi tu chodzi. Pokora jest odważnym stawianiem trudnych pytań, bez względu na to, co inni mówią, myślą, dokąd zmierzają. Jeśli wszystko we mnie krzyczy, że jest inaczej, niż widzą ludzie, to pokora każe odważnie o tym powiedzieć. Pokora wymaga wsparcia odwagi, a jednocześnie ją rodzi. Jeśli jesteśmy w pełni pokorni wobec świadectwa naszych zmysłów, uczuć, rozumu i ducha, to stać nas na odwagę. Przekonanie prawdziwie zakorzenione w naszym sercu daje moc, która sprzyja odważnemu działaniu. Ale w programie Quest odwaga to również zdolność do przyjmowania krytyki, przyznawania się do błędów i do wątpliwości, które mogą sprawić, że zmienimy poglądy i wizję celu podróży. Pokora i odwaga muszą być w bliskiej siostrzanej relacji i ciągle rozmawiać ze sobą. A mężczyźni? Czemu rezygnują z sukcesu? Czasami boją się, że za sukcesy, które przerosną sukces ojców, ci ich surowo ukarzą. Lecz odwrotnie niż córki, synowie – czasami za wszelką cenę – rywalizują z ojcami. Gdy np. wydaje im się, że nie zdołają być lepsi, dążą do tego, aby przynajmniej obarczyć ojców winą za swój brak wizji, wiary i odwagi. Narobić ojcom wstydu swoim nieudanym życiem. Taka postawa wobec rodziców często staje się przyczyną braku odważnej wizji życia. Co za szkoda! Czyż nie lepiej dostrzec pozytywny aspekt relacji z rodzicami? Czy nie lepiej zrozumieć, że w głębi serca każdy ojciec i każda matka cieszy się z sukcesów swego dziecka i chce je wspierać? A to znaczy, że każde dziecko, które przeżyło swoje nawet bardzo trudne dzieciństwo, ma wszystko, co potrzebne, by budować swój życiowy sukces. po t ia i Quest mówi, że jeśli nie podejmiemy odważnych działań, to nasze życie będzie sprowadzało się do usuwania skutków wcześniejszych, błędnych decyzji. Zwykło się uważać, że jak powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B. To niezbyt mądra rada. A jeśli zorientujemy się, że A było błędem? Czy nie lepiej przyznać się do niego przed sobą i całym światem i ustrzec się jeszcze większego błędu? Tu niezbędna jest odwaga, która jest wrogiem głupoty i arogancji. pa w Rozmawiała: Beata Pawłowicz wo l n o ś ć Dzięki niej możemy zakończyć przymiarki do realizacji naszych wizji i zacząć działać. Zaryzykować komfort, bezpieczeństwo i ruszyć w nieznane. Czy to rozsądne? – Właśnie na podjęciu ryzyka polega piękno i istota odwagi – mówi Wojciech Eichelberger, współtwórca programu Quest Zagrożeniem dla odwagi jest na pewno brak konsekwencji i determinacji. Ale Quest zakłada także, że jest nim poczucie winy. Wielu ludzi ma poczucie winy, które im nie pozwala przekroczyć poziomu powodzenia, jaki był udziałem ich rodziny, środowiska, z którego wyszli. Szczególnie w relacjach matek i córek pojawia się owa źle pojęta lojalność. Córka czuje się winna, gdy ma dobry związek, dobrą pracę i pieniądze – a jej matce nigdy się tak dobrze nie powodziło. Poczucie winy wiąże jej ręce i często każe nieświadomie sabotować swoje życie (np. nie realizuje ona swego potencjału, wprowadza chaos i destrukcję do relacji partnerskich). Koło etapów/cnót Questu a czyli sprostać nieznanemu Ja już kilka razy ruszyłam w wymarzoną podróż, ale zawracałam, bo przychodziło mi do głowy: nie, to jednak bez sensu. W takiej sytuacji potrzeba zatrzymania i namysłu: Czy rzeczywiście z pełną pokorą zadałem sobie najważniejsze pytania? Czy moja wizja jest na tyle wyrazista, by obudzić wiarę? Itd. or Odwaga, stała, a potem – cały dom. Ponieważ nie miał się gdzie podziać, poszedł do baru. Tam spotkał kogoś, kto go wysłuchał i powiedział: „chodźmy zobaczyć, czy ten kościotrup tam naprawdę jest”. Poszli. Najpierw otworzyli dom, potem pokój, a na koniec szafę. No i faktycznie był w niej kościotrup... Ta przypowieść wskazuje na bardzo ważny wymiar odwagi, jakim jest mierzenie się z rzeczywistością. „Kościotrup w szafie” to metafora tych spraw i tajemnic, które budzą w nas lęk. Jeśli się jednak z nimi odważnie skonfrontujemy, okaże się, że nie są one niczym strasznym. Ta przypowieść zachęca, by przed samym sobą nie uciekać. W przeciwnym razie będzie to nas kosztowało ogromne ilości energii, a lęk i tak będzie potężniał. Quest to program rozwoju wewnętrznego, który zakłada, że realizacja każdego celu czy marzenia wymaga wykształcenia w sobie ośmiu duchowych cnót (patrz rys.). Mówi także, że na przeszkodzie staje nam osiem zagrożeń – cieni tych cnót (m.in. pycha, uzależnienie, egoizm) owczemu pędowi, nie będą nas lubić ani wspierać. Wręcz przeciwnie: najpierw będą z nas kpić, potem ignorować, potem nienawidzić, aż w końcu, często po latach – jeśli wytrzymamy – uznają naszą rację. Quest ostrzega przed arogancją. Wydaje mi się, że dziś częściej mamy z nią do czynienia niż z prawdziwą odwagą. Jak je odróżnić? Arogancja znajduje się w strefie zagrożenia, jest cieniem odwagi. To pseudoodwaga, która nie ma ugruntowania w żadnej z cnót Questu. Po prostu łapiemy coś, co tak naprawdę nie jest nasze, i zaczynamy to na oślep realizować. Wtedy arogancja staje się widoczną skazą naszego życia i postępowania. Znamionuje to ludzi małej wiary, którzy działają nie w imię ważnego dla nich, pożytecznego celu, lecz przede wszystkim w imię promocji samych siebie. Arogancja nieuchronnie prowadzi do klęski, ponieważ działanie z niej wynikające nie jest zakorzenione w prawdziwej pokorze oraz naszej osobistej wizji i wierze. A wówczas naśladujemy jedynie tych, których słów i czynów nie potrafimy zrozumieć. A jeżeli odkrywam aroganta w sobie? Jeśli na którymkolwiek z etapów zbłądzimy, znajdziemy się w strefie zagrożeń, musimy cofnąć się do stacji pokora. Trzeba zacząć pytać, zgłębiać siebie, ale także słuchać tych, którzy mają inny pogląd niż my na daną sprawę. Do tego też potrzebna jest odwaga. Wojciech Eichelberger psychoterapeuta, trener i doradca biznesowy % | 2 (8) 2012 31 kadr na smak Moc kadr na smak z talerza superbohatera Spider-man – kuchnia sentymentalna Nowojorski sernik ciotki May Składniki na spód: 150 g pokruszonych ciastek digestive 90 g roztopionego masła 2 łyżki brązowego cukru Bycie superbohaterem to zajęcie szlachetne, choć trudne. Codzienne ratowanie świata wymaga wielkich nakładów energii. Niestety, twórcy ekranizacji komiksów pozbawili nas przyjemności podglądania superbohaterów podczas tak prozaicznej rzeczy jak codzienny posiłek Tekst: Piotr Bruś-Klepacki J ak powszechnie wiadomo, telekineza, latanie i inne nadumiejętności wymagają częstych oraz obfitszych posiłków niż te spożywane przez zwykłych śmiertelników. Po krótkiej analizie stylu życia i osobowości postaramy się rozwiać odwieczne pytania, które od czasu do czasu zadają sobie fani przygód superbohaterów: co oni jedzą? Składniki sernika: 800 g serka philadelphia 150 g cukru pudru 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego 250 ml kwaśnej śmietany skórka i sok z jednej cytryny 3 jajka + jedno żółtko mlask! Formę do sernika wykładamy folią aluminiową. Mieszamy ze sobą składniki spodu, tzn. pokruszone ciastka, masło i cukier. Tak przygotowaną masą wykładamy spód formy i wstawiamy ją na godzinę do lodówki. Składniki sernika przekładamy do miski i mieszamy za pomocą miksera do momentu, aż dobrze się połączą. Masę sernikową przelewamy na uprzednio przygotowany spód. Sernik przykrywamy pergaminem, aby się nie przypalił, i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180°C. Pieczemy około 1,5 godz., co jakiś czas sprawdzając drewnianym patyczkiem, czy sernik jest już upieczony i suchy. Nowojorska pizza Iron Mana (1 duża pizza) Składniki: 2 łyżeczki suchych drożdży 220 ml ciepłej wody ½ łyżeczki cukru 400 g mąki 1 łyżka oliwy szczypta soli sos pomidorowy ser W dużej misce łączymy wodę, drożdże, cukier i ½ szklanki mąki. Pozostawiamy na 20 minut. Gdy drożdże zaczną pracować, dodajemy oliwę, sól i pozostałą mąkę. Powinniśmy uzyskać luźne ciasto, które nie lepi się do rąk. Stolnicę obsypujemy mąką i ugniatamy je dalej przez 10 min. Następnie odstawiamy ciasto w ciepłe miejsce na 2 godz. Formujemy dużą pizzę, smarujemy cienko ulubionym sosem pomidorowym, obsypujemy serem i pieczemy przez 10 min w 250°C. Spód ciasta powinien być delikatnie chrupiący, a brzegi muszą się mocno zrumienić. Fot.: Sony Pictures, Materiały prasowe, Shutterstock Kto oglądał obydwie części udanej ekranizacji komiksów o Iron Manie, może potwierdzić, że superbohater zawsze był w dobrej formie fizycznej mimo skłonności do dobrej whisky spożywanej w nadmiarze. Tony Stark (Iron Man), choć niezaprzeczalnie bogaty, ma proste, męskie potrzeby. Szybkie samochody, naładowany, metalowy skafander i piękne kobiety. Jego gust kulinarny również jest zdecydowany – wołowe burgery i pizza. Jedzenie na wynos ma tę zaletę, że druga ręka pozostaje wolna i można nią swobodnie operować bronią masowej zagłady. Uważając oczywiście, aby ściekający ser i sos nie kapnął na elektroniczne podzespoły. % | 2 (8) 2012 Peter Parker (Spider-man) to typ dobrego faceta, który oprócz tego, że ma nadludzką siłę, nie różni się niczym od zwykłych śmiertelników. Jak każdy z nas boryka się z codziennością, opiekując się samotną ciotką i spierając z niewdzięcznym pracodawcą – redaktorem dziennika „Daily Bugle”, gdzie Peter jest fotografem. Nie odziedziczył fortuny, a nawet nie ma żadnej tajnej kryjówki jak inni superbohaterowie. Ze swoją dziewczyną mieszka w wynajętej kawalerce w obskurnym zakątku Manhattanu. Walka z przestępcami Nowego Jorku nie jest dla niego, jakby się wydawało, dumnym przywilejem, lecz codziennym obowiązkiem, którego się podjął. Prawdopodobnie po ciężkim dniu w pracy jedyne, o czym marzy Spider-man, to spokój i słodki deser ciotki. Superman – kuchnia tradycyjna i energetyczna Iron Man – kuchnia prosta i męska 32 ! m a i mn Clark Kent (Superman), podobnie jak Peter Parker, pracuje w prasie. Jest dziennikarzem poczytnego dziennika „Daily Planet”. Superbohaterowie różnią się jednak od siebie znacząco. Superman nie tylko świetnie radzi sobie w pracy, ale i ma wpływowych sprzymierzeńców w rządzie i wojsku, którzy są gotowi wesprzeć go w każdej chwili. Jest najstarszym superbohaterem (komiks „Superman” powstał w 1938 r.), w wieku dwóch lat miał okazję usłyszeć o hucznym otwarciu pierwszego McDonalda w San Bernardin w Kalifornii, przeżył także kilka przewrotów kulinarnych i obyczajowych w USA. Od tych zdarzeń silniejsze jednak było przywiązanie do tradycji i czasów dorastania na farmie – doskonale pamięta smak pieczonej kukurydzy, domowego gulaszu i ciast. Wie o tym jego ukochana Lois Lane i przygotowuje mu tradycyjny gulasz dostarczający wystarczającą ilość kalorii, by Clark miał siłę dźwigać pociągi, walące się budynki oraz topić żelazo. ree m or mo m meeaatt!! Farmerski gulasz z wołowiny Black Angus (porcja dla 6 osób) Składniki: 1 kg ziemniaków obranych i pokrojonych w kostkę 500 g surowego wędzonego boczku pokrojonego w słupki 2 duże cebule pokrojone w talarki 3 marchewki pokrojone w dużą kostkę 10 ząbków czosnku pokrojonych w plasterki 1 pęczek rozmarynu 1 pęczek tymianku 250 ml wytrawnego czerwonego wina 1,5 kg łopatki wołowej Black Angus pokrojonej w dużą kostkę sól i pieprz Z boczku zdejmujemy skórę i układamy ją na dnie garnka, wierzchnią warstwą do dołu. Następnie układamy warstwami składniki gulaszu. Zaczynamy od ziemniaków z rozmarynem i tymiankiem. Następnie cebula, czosnek, boczek, marchewka, wołowina. Powtarzamy układanie warstw w garnku do wyczerpania składników. Całość zalewamy winem i wodą, tak aby składniki były przykryte. Przyprawiamy do smaku solą i pieprzem. Dusimy pod przykryciem na małym ogniu przez 2,5-3 godz. Gotowy gulasz wykładamy łyżką cedzakową i polewamy powstałym sosem. % | 2 (8) 2012 33 kadr na smak Moc kadr na smak z talerza superbohatera Spider-man – kuchnia sentymentalna Nowojorski sernik ciotki May Składniki na spód: 150 g pokruszonych ciastek digestive 90 g roztopionego masła 2 łyżki brązowego cukru Bycie superbohaterem to zajęcie szlachetne, choć trudne. Codzienne ratowanie świata wymaga wielkich nakładów energii. Niestety, twórcy ekranizacji komiksów pozbawili nas przyjemności podglądania superbohaterów podczas tak prozaicznej rzeczy jak codzienny posiłek Tekst: Piotr Bruś-Klepacki J ak powszechnie wiadomo, telekineza, latanie i inne nadumiejętności wymagają częstych oraz obfitszych posiłków niż te spożywane przez zwykłych śmiertelników. Po krótkiej analizie stylu życia i osobowości postaramy się rozwiać odwieczne pytania, które od czasu do czasu zadają sobie fani przygód superbohaterów: co oni jedzą? Składniki sernika: 800 g serka philadelphia 150 g cukru pudru 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego 250 ml kwaśnej śmietany skórka i sok z jednej cytryny 3 jajka + jedno żółtko mlask! Formę do sernika wykładamy folią aluminiową. Mieszamy ze sobą składniki spodu, tzn. pokruszone ciastka, masło i cukier. Tak przygotowaną masą wykładamy spód formy i wstawiamy ją na godzinę do lodówki. Składniki sernika przekładamy do miski i mieszamy za pomocą miksera do momentu, aż dobrze się połączą. Masę sernikową przelewamy na uprzednio przygotowany spód. Sernik przykrywamy pergaminem, aby się nie przypalił, i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180°C. Pieczemy około 1,5 godz., co jakiś czas sprawdzając drewnianym patyczkiem, czy sernik jest już upieczony i suchy. Nowojorska pizza Iron Mana (1 duża pizza) Składniki: 2 łyżeczki suchych drożdży 220 ml ciepłej wody ½ łyżeczki cukru 400 g mąki 1 łyżka oliwy szczypta soli sos pomidorowy ser W dużej misce łączymy wodę, drożdże, cukier i ½ szklanki mąki. Pozostawiamy na 20 minut. Gdy drożdże zaczną pracować, dodajemy oliwę, sól i pozostałą mąkę. Powinniśmy uzyskać luźne ciasto, które nie lepi się do rąk. Stolnicę obsypujemy mąką i ugniatamy je dalej przez 10 min. Następnie odstawiamy ciasto w ciepłe miejsce na 2 godz. Formujemy dużą pizzę, smarujemy cienko ulubionym sosem pomidorowym, obsypujemy serem i pieczemy przez 10 min w 250°C. Spód ciasta powinien być delikatnie chrupiący, a brzegi muszą się mocno zrumienić. Fot.: Sony Pictures, Materiały prasowe, Shutterstock Kto oglądał obydwie części udanej ekranizacji komiksów o Iron Manie, może potwierdzić, że superbohater zawsze był w dobrej formie fizycznej mimo skłonności do dobrej whisky spożywanej w nadmiarze. Tony Stark (Iron Man), choć niezaprzeczalnie bogaty, ma proste, męskie potrzeby. Szybkie samochody, naładowany, metalowy skafander i piękne kobiety. Jego gust kulinarny również jest zdecydowany – wołowe burgery i pizza. Jedzenie na wynos ma tę zaletę, że druga ręka pozostaje wolna i można nią swobodnie operować bronią masowej zagłady. Uważając oczywiście, aby ściekający ser i sos nie kapnął na elektroniczne podzespoły. % | 2 (8) 2012 Peter Parker (Spider-man) to typ dobrego faceta, który oprócz tego, że ma nadludzką siłę, nie różni się niczym od zwykłych śmiertelników. Jak każdy z nas boryka się z codziennością, opiekując się samotną ciotką i spierając z niewdzięcznym pracodawcą – redaktorem dziennika „Daily Bugle”, gdzie Peter jest fotografem. Nie odziedziczył fortuny, a nawet nie ma żadnej tajnej kryjówki jak inni superbohaterowie. Ze swoją dziewczyną mieszka w wynajętej kawalerce w obskurnym zakątku Manhattanu. Walka z przestępcami Nowego Jorku nie jest dla niego, jakby się wydawało, dumnym przywilejem, lecz codziennym obowiązkiem, którego się podjął. Prawdopodobnie po ciężkim dniu w pracy jedyne, o czym marzy Spider-man, to spokój i słodki deser ciotki. Superman – kuchnia tradycyjna i energetyczna Iron Man – kuchnia prosta i męska 32 ! m a i mn Clark Kent (Superman), podobnie jak Peter Parker, pracuje w prasie. Jest dziennikarzem poczytnego dziennika „Daily Planet”. Superbohaterowie różnią się jednak od siebie znacząco. Superman nie tylko świetnie radzi sobie w pracy, ale i ma wpływowych sprzymierzeńców w rządzie i wojsku, którzy są gotowi wesprzeć go w każdej chwili. Jest najstarszym superbohaterem (komiks „Superman” powstał w 1938 r.), w wieku dwóch lat miał okazję usłyszeć o hucznym otwarciu pierwszego McDonalda w San Bernardin w Kalifornii, przeżył także kilka przewrotów kulinarnych i obyczajowych w USA. Od tych zdarzeń silniejsze jednak było przywiązanie do tradycji i czasów dorastania na farmie – doskonale pamięta smak pieczonej kukurydzy, domowego gulaszu i ciast. Wie o tym jego ukochana Lois Lane i przygotowuje mu tradycyjny gulasz dostarczający wystarczającą ilość kalorii, by Clark miał siłę dźwigać pociągi, walące się budynki oraz topić żelazo. ree m or mo m meeaatt!! Farmerski gulasz z wołowiny Black Angus (porcja dla 6 osób) Składniki: 1 kg ziemniaków obranych i pokrojonych w kostkę 500 g surowego wędzonego boczku pokrojonego w słupki 2 duże cebule pokrojone w talarki 3 marchewki pokrojone w dużą kostkę 10 ząbków czosnku pokrojonych w plasterki 1 pęczek rozmarynu 1 pęczek tymianku 250 ml wytrawnego czerwonego wina 1,5 kg łopatki wołowej Black Angus pokrojonej w dużą kostkę sól i pieprz Z boczku zdejmujemy skórę i układamy ją na dnie garnka, wierzchnią warstwą do dołu. Następnie układamy warstwami składniki gulaszu. Zaczynamy od ziemniaków z rozmarynem i tymiankiem. Następnie cebula, czosnek, boczek, marchewka, wołowina. Powtarzamy układanie warstw w garnku do wyczerpania składników. Całość zalewamy winem i wodą, tak aby składniki były przykryte. Przyprawiamy do smaku solą i pieprzem. Dusimy pod przykryciem na małym ogniu przez 2,5-3 godz. Gotowy gulasz wykładamy łyżką cedzakową i polewamy powstałym sosem. % | 2 (8) 2012 33 klub gentlemana klub gentlemana Warszawa business friendly Amber room lunch w elitarnym gronie Pies czy suka Chłód sal konferencyjnych nie zawsze sprzyja robieniu interesów. Czasami podpisanie umowy przychodzi łatwiej w okolicznościach mniej formalnych – w restauracjach i kawiarniach. Stworzyliśmy przewodnik po warszawskich miejscach, które pobudzą apetyt twoich klientów, a tobie pozwolą nasycić się sukcesem Jak zapewnia Adam Grądziel, wyjątkowy barman wyjątkowego Pure Baru Pies czy Suka, „Już Winston Churchill najważniejsze decyzje podejmował, ciesząc się swoim wyśmienitym martini. Badania, głównie empiryczne, potwierdzają, że wprowadzając swój umysł w delikatny rausz, osiągamy dużo większą kreatywność oraz elastyczność poglądów niż w kompletnej trzeźwości”. Warto więc wrócić do obyczajów, które obowiązywały dżentelmenów przed laty, zwłaszcza że Pure Bar Pies czy Suka to najlepszy koktajlbar w mieście, serwujący również drinki autorskie z wykorzystaniem trików kuchni molekularnej. „Przy ich degustacji odbędziecie podróż, podczas której zarówno skosztujecie historii konsumowanego przez siebie koktajlu, jak i dopniecie szczegóły dokonywanej transakcji” – mówi Adam, a my potwierdzamy. Na zdrowie! 34 % | 2 (8) 2012 Atelier Amaro Od morza do Tatr z obcokrajowcem Ceny: pięciodaniowe menu degustacyjne – 220 zł plus 10 proc. za serwis. Menu zmienia się codziennie, konieczna jest wcześniejsza rezerwacja Adres: ul. Agrykola 1 Business friendly: 8 To idealne miejsce na spotkanie z trudnym klientem. Jak wiadomo, nic tak nie rozładowuje atmosfery i nie łagodzi frustracji jak dobry befsztyczek. Zamiast rzucić się na ciebie, twój klient rozprawi się z krwistym kawałkiem wyśmienitej polskiej wołowiny Angus. Poczekaj, aż przełknie, i zaproponuj dla pewności pieczony szpik kostny z sałatką z pietruszki i grillowanym chlebem. Przejdziecie wtedy do konkretów. W paradę może ci wejść tylko właściciel, obdarzony wielkim ego ledwo mieszczącym się w przestrzeni restauracji. Ale i on, prawdziwy pasjonat mięsa, zapytany o nie, może okazać się przydatny, podobnie jak jego kolekcja zdjęć w telefonie komórkowym prezentujących marmurkowy przekrój wołowiny. Twój klient jest rannym ptaszkiem? Musisz go zaprowadzić na najlepsze śniadanie w mieście, które od 12 lat (nomen omen) na niezmiernie wysokim poziomie serwuje kawiarnia z pięknym modernistycznym wnętrzem przy ulicy Żurawiej. Od wyboru potraw z jaj można dostać zawrotu głowy, my polecamy je na sposób marokański – przyprawione podnoszącą ciśnienie mieszanką ziół, do tego pieczywo wypiekane na miejscu oraz jeden ze zdrowych shake’ów komponowanych w myśl zasady: przyjemność dla zdrowia. Uwielbiane przez sporą grupę zabieganych warszawiaków specjały można również dostać w nowym miejscu właścicielek 6/12 – w SAMie przy ulicy Lipowej 7. Ceny: 60-200 zł Adres: ul. Żurawia 22 Business friendly: 9 Ceny: 20-60 zł Adres: ul. Żurawia 6/12 Business friendly: 10 9 Fot.: Materiały prasowe Ceny: biznes lunch – 79 zł za osobę. Menu jest dostępne w tygodniu w godz. 12-15. Zmienia się codziennie, a do wyboru jest przystawka, główne danie i deser Adres: Al. Ujazdowskie 13 Business friendly: 10 10 Który z nich jest twój? Tekst: Basia Starecka Wojciech Modest Amaro, niegdyś niezwykle ceniony szef kuchni wspomnianej restauracji Amber Room, dziś gotuje na własny rachunek. I to z wielkim powodzeniem, bo oprócz własnego miejsca w ciągu niecałego roku dorobił się jako pierwszy w Polsce tytułu Rising Star przyznawanego przez legendarny przewodnik Michelin. Atelier Amaro to idealne miejsce, jeśli twoim klientem jest obcokrajowiec. Oczarujesz go nie tylko zaskakującą kuchnią molekularną, ale też oszałamiającą kulinarną podróżą przez całą Polskę. O biznesie nigdy na czczo 12 stolików 9 8 Cafe 6/12 Ceny: 20-40 zł Adres: ul. Szpitalna 8a Business friendly: 8 10 Restauracja mieszcząca się w siedzibie Polskiej Rady Biznesu, czyli w pałacyku Sobańskich przy Alejach Ujazdowskich w Warszawie, to najlepsze miejsce dla biznesu w jego najbardziej profesjonalnym i elitarnym wydaniu. Dostępne dla wszystkich, nie tylko dla członków klubu PRB, których jest obecnie około 400 – głównie prezesów, członków zarządów i rad nadzorczych polskich i zagranicznych firm i instytucji, ale też ludzi kultury, mediów i polityki. Klub otwarty z inicjatywy nieżyjącego już Jana Wejcherta, prezesa koncernu ITI, daje niezwykłą możliwość wymiany doświadczeń biznesowych i nawiązania nowych kontaktów – również przy lunchu. Jest co oblewać! 8 Jeden z najmodniejszych adresów stolicy. Stolików jest tylko 12, a właściwie 11, bo wielki fan tego miejsca, Lejb Fogelman (Senior Partner Międzynarodowej Firmy Prawniczej Dewey Ballantine, znany i lubiany przez aktorów, pisarzy, polityków z różnych stron sceny politycznej), jest w posiadaniu jednego z nich. Jeśli jak on masz ochotę ze swojego stolika uczynić instytucję biznesowo-towarzyską, rezerwuj miejsce odpowiednio wcześniej. Karl, szef kuchni, doradzi ci, co zjeść – my lubimy zamawiać pierożki, np. ravioli z homarem, których przygotowanie można podziwiać w otwartej kuchni – wyspie na środku restauracji. Ceny: 30-80 zł Adres: ul. Krucza 16/22 Business friendly: 9 Butchery & Wine Trudny klient – krwawe starcie 7 Atmosfera robi się napięta, a w relacjach z klientem potrzeba nieco rozluźnienia? Zabierz go do Bagno Food & Wine – to lokal przy małej uliczce o nazwie Bagno, położonej pomiędzy placem Grzybowskim a ulicą Marszałkowską. Nowoczesny wystrój skojarzy się z nowojorskim rozmachem i kosmopolityzmem. Skrępowane będą tylko panie na zdjęciach zdobiących lokal – Azjatki bondage. Można tu zjeść w rytmie bio, właściciele bowiem dbają nie tylko o wyjątkowo nowoczesne kompozycje na talerzu, ale również o pochodzenie produktów – regionalne i sezonowe. Bagno Food & Wine Biznes bez skrępowania Ceny: 20-60 zł Adres: ul. Bagno 2 Business friendly: 7 % | 2 (8) 2012 35 klub gentlemana klub gentlemana Warszawa business friendly Amber room lunch w elitarnym gronie Pies czy suka Chłód sal konferencyjnych nie zawsze sprzyja robieniu interesów. Czasami podpisanie umowy przychodzi łatwiej w okolicznościach mniej formalnych – w restauracjach i kawiarniach. Stworzyliśmy przewodnik po warszawskich miejscach, które pobudzą apetyt twoich klientów, a tobie pozwolą nasycić się sukcesem Jak zapewnia Adam Grądziel, wyjątkowy barman wyjątkowego Pure Baru Pies czy Suka, „Już Winston Churchill najważniejsze decyzje podejmował, ciesząc się swoim wyśmienitym martini. Badania, głównie empiryczne, potwierdzają, że wprowadzając swój umysł w delikatny rausz, osiągamy dużo większą kreatywność oraz elastyczność poglądów niż w kompletnej trzeźwości”. Warto więc wrócić do obyczajów, które obowiązywały dżentelmenów przed laty, zwłaszcza że Pure Bar Pies czy Suka to najlepszy koktajlbar w mieście, serwujący również drinki autorskie z wykorzystaniem trików kuchni molekularnej. „Przy ich degustacji odbędziecie podróż, podczas której zarówno skosztujecie historii konsumowanego przez siebie koktajlu, jak i dopniecie szczegóły dokonywanej transakcji” – mówi Adam, a my potwierdzamy. Na zdrowie! 34 % | 2 (8) 2012 Atelier Amaro Od morza do Tatr z obcokrajowcem Ceny: pięciodaniowe menu degustacyjne – 220 zł plus 10 proc. za serwis. Menu zmienia się codziennie, konieczna jest wcześniejsza rezerwacja Adres: ul. Agrykola 1 Business friendly: 8 To idealne miejsce na spotkanie z trudnym klientem. Jak wiadomo, nic tak nie rozładowuje atmosfery i nie łagodzi frustracji jak dobry befsztyczek. Zamiast rzucić się na ciebie, twój klient rozprawi się z krwistym kawałkiem wyśmienitej polskiej wołowiny Angus. Poczekaj, aż przełknie, i zaproponuj dla pewności pieczony szpik kostny z sałatką z pietruszki i grillowanym chlebem. Przejdziecie wtedy do konkretów. W paradę może ci wejść tylko właściciel, obdarzony wielkim ego ledwo mieszczącym się w przestrzeni restauracji. Ale i on, prawdziwy pasjonat mięsa, zapytany o nie, może okazać się przydatny, podobnie jak jego kolekcja zdjęć w telefonie komórkowym prezentujących marmurkowy przekrój wołowiny. Twój klient jest rannym ptaszkiem? Musisz go zaprowadzić na najlepsze śniadanie w mieście, które od 12 lat (nomen omen) na niezmiernie wysokim poziomie serwuje kawiarnia z pięknym modernistycznym wnętrzem przy ulicy Żurawiej. Od wyboru potraw z jaj można dostać zawrotu głowy, my polecamy je na sposób marokański – przyprawione podnoszącą ciśnienie mieszanką ziół, do tego pieczywo wypiekane na miejscu oraz jeden ze zdrowych shake’ów komponowanych w myśl zasady: przyjemność dla zdrowia. Uwielbiane przez sporą grupę zabieganych warszawiaków specjały można również dostać w nowym miejscu właścicielek 6/12 – w SAMie przy ulicy Lipowej 7. Ceny: 60-200 zł Adres: ul. Żurawia 22 Business friendly: 9 Ceny: 20-60 zł Adres: ul. Żurawia 6/12 Business friendly: 10 9 Fot.: Materiały prasowe Ceny: biznes lunch – 79 zł za osobę. Menu jest dostępne w tygodniu w godz. 12-15. Zmienia się codziennie, a do wyboru jest przystawka, główne danie i deser Adres: Al. Ujazdowskie 13 Business friendly: 10 10 Który z nich jest twój? Tekst: Basia Starecka Wojciech Modest Amaro, niegdyś niezwykle ceniony szef kuchni wspomnianej restauracji Amber Room, dziś gotuje na własny rachunek. I to z wielkim powodzeniem, bo oprócz własnego miejsca w ciągu niecałego roku dorobił się jako pierwszy w Polsce tytułu Rising Star przyznawanego przez legendarny przewodnik Michelin. Atelier Amaro to idealne miejsce, jeśli twoim klientem jest obcokrajowiec. Oczarujesz go nie tylko zaskakującą kuchnią molekularną, ale też oszałamiającą kulinarną podróżą przez całą Polskę. O biznesie nigdy na czczo 12 stolików 9 8 Cafe 6/12 Ceny: 20-40 zł Adres: ul. Szpitalna 8a Business friendly: 8 10 Restauracja mieszcząca się w siedzibie Polskiej Rady Biznesu, czyli w pałacyku Sobańskich przy Alejach Ujazdowskich w Warszawie, to najlepsze miejsce dla biznesu w jego najbardziej profesjonalnym i elitarnym wydaniu. Dostępne dla wszystkich, nie tylko dla członków klubu PRB, których jest obecnie około 400 – głównie prezesów, członków zarządów i rad nadzorczych polskich i zagranicznych firm i instytucji, ale też ludzi kultury, mediów i polityki. Klub otwarty z inicjatywy nieżyjącego już Jana Wejcherta, prezesa koncernu ITI, daje niezwykłą możliwość wymiany doświadczeń biznesowych i nawiązania nowych kontaktów – również przy lunchu. Jest co oblewać! 8 Jeden z najmodniejszych adresów stolicy. Stolików jest tylko 12, a właściwie 11, bo wielki fan tego miejsca, Lejb Fogelman (Senior Partner Międzynarodowej Firmy Prawniczej Dewey Ballantine, znany i lubiany przez aktorów, pisarzy, polityków z różnych stron sceny politycznej), jest w posiadaniu jednego z nich. Jeśli jak on masz ochotę ze swojego stolika uczynić instytucję biznesowo-towarzyską, rezerwuj miejsce odpowiednio wcześniej. Karl, szef kuchni, doradzi ci, co zjeść – my lubimy zamawiać pierożki, np. ravioli z homarem, których przygotowanie można podziwiać w otwartej kuchni – wyspie na środku restauracji. Ceny: 30-80 zł Adres: ul. Krucza 16/22 Business friendly: 9 Butchery & Wine Trudny klient – krwawe starcie 7 Atmosfera robi się napięta, a w relacjach z klientem potrzeba nieco rozluźnienia? Zabierz go do Bagno Food & Wine – to lokal przy małej uliczce o nazwie Bagno, położonej pomiędzy placem Grzybowskim a ulicą Marszałkowską. Nowoczesny wystrój skojarzy się z nowojorskim rozmachem i kosmopolityzmem. Skrępowane będą tylko panie na zdjęciach zdobiących lokal – Azjatki bondage. Można tu zjeść w rytmie bio, właściciele bowiem dbają nie tylko o wyjątkowo nowoczesne kompozycje na talerzu, ale również o pochodzenie produktów – regionalne i sezonowe. Bagno Food & Wine Biznes bez skrępowania Ceny: 20-60 zł Adres: ul. Bagno 2 Business friendly: 7 % | 2 (8) 2012 35 OSTATNIE SŁOWO Ocena celująca Pisarz, autor m.in. „Zrób mi jakąś krzywdę”, „Zmorojewa” i „Świątyni”. Publicysta „Wprost”, „Elle”, „Exklusiva” i „Machiny”. Wbrew temu, co mówią, miły młody człowiek D awno temu, gdy byłem uczniem liceum ogólnokształcącego, wśród moich kolegów i koleżanek krążyła legenda o chłopaku, który pisał egzaminy wstępne do liceum. Przypominam – były to jeszcze czasy, gdy nie było gimnazjów, pisało się starą maturę, powieść „Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa była lekturą obowiązkową w całości i generalnie szkoła nie była jeszcze, tak jak dzisiaj, manufakturą cymbałów. Gdy rzeczony chłopak pisał egzaminy wstępne, temat wypracowania na egzaminie brzmiał: „Czym jest prawdziwa odwaga?”. Kto wie, może ja również wypociłem rozprawkę na ten temat, dłubiąc przy tej okazji coś o panu Wołodyjowskim, Frodzie z „Władcy Pierścieni” tudzież psie, który jeździł koleją. Jednak ten tajemniczy koleżka, zamiast próbować wystrugać coś sensownego z przeczytanych lektur, szarpnął się na wyjątkowy jak na piętnastolatka gest. Na to głębokie pytanie: „Czym jest prawdziwa odwaga?” odpowiedział krótkim, acz treściwym: „To jest prawdziwa odwaga”, po czym oddał arkusz komisji egzaminacyjnej i wyszedł z sali. Według legendy facet dostał ocenę celującą. Założywszy, że to prawdziwa historia i ów młody człowiek rzeczywiście tak postąpił, mam nadzieję, że teraz, gdy jest mniej więcej w moim wieku, wiedzie mu się jak najlepiej. Mam też wielką nadzieję, że jest spełniony, zdrowy, niezależny, ma kupę forsy i co pół roku jeździ na wakacje na Madagaskar lub Wyspę Wielkanocną. Należy mu się, bo w swoim pokoleniu jest rzadkością. A jeśli popatrzeć na ludzi młodszych od niego – gatunkiem wymierającym. To zdanie i ten gest były wyrazem nie tylko buty i brawury przemądrzałego małolata (swoją drogą, co złego jest w byciu przemądrzałym?), ale i inteligencji, umiejętności myślenia, jak to się mówi, „poza pudełkiem”, charakterności, Generalnie nie należę do najodważniejszych Fakt, pojechałem kiedyś bez pieniędzy autostopem do Szwajcarii, innym razem wybrałem się autobusem do Republiki Naddniestrzańskiej, z własnej inicjatywy rozpocząłem konwersację z paroma paraliżująco pięknymi kobietami i dałem w łeb pewnemu palantowi 36 % | 2 (8) 2012 braku oportunizmu, wreszcie – prawdziwej odwagi. Żeby nie było, nigdy nie wykazałem się aż taką odwagą jak mój rówieśnik. Generalnie nie należę do najodważniejszych. Fakt, pojechałem kiedyś bez pieniędzy autostopem do Szwajcarii, innym razem wybrałem się autobusem do Republiki Naddniestrzańskiej, z własnej inicjatywy rozpocząłem konwersację z paroma paraliżująco pięknymi kobietami i dałem w łeb pewnemu palantowi, który na imprezie dotknął mojej dziewczyny w kompletnie nieakceptowalny dla mnie sposób. No ale gdzie mi tam do wolontariuszy w Afryce czy reporterów wojennych. Owszem, wygłaszam różne kąśliwe poglądy i opatruję je zawsze własnym imieniem i nazwiskiem, ale przecież nie jestem opozycyjnym dziennikarzem na Białorusi. Mój poziom odwagi jest więc absolutnie przeciętny i w skali od zera (człowiek drżący ze strachu przed wyjściem do spożywczaka) do dziesięciu (facet ratujący ludzi z płonącego budynku) plasuję się mniej więcej pośrodku. Wiem jednak dwie rzeczy – i miałem wielkie szczęście, że zostały mi one wdrukowane w procesie socjalizacji – mówić zawsze to, co się myśli, i omijać w działaniu wytyczone regulacje i schematy. To procentuje. Za to można dostać ocenę celującą. Niech pomyślę, właściwie zachowałem się kiedyś podobnie do chłopaka, który jednym zdaniem wygrał szóstkę na egzaminie z polaka. Jakieś siedem lat temu napisałem kilka opowiadań. Jedno z nich, zupełnie znienacka, postanowiłem wysłać do miesięcznika „Lampa”. Aby się dowiedzieć, gdzie je wysłać, wszedłem na stronę „Lampy”, a tam stoi jak byk: „Nie czytamy rękopisów przysłanych drogą elektroniczną”. W krótkim przebłysku objawił mi się wielki, zajmujący pół redakcji „Lampy” stos nieczytanych wydruków, przysłanych w kopertach przez ludzi grzecznie stosujących się do Duninowego ostrzeżenia. „Co mi szkodzi” – pomyślałem i wysłałem opowiadanie mailem, trochę z przekory, trochę z wewnętrznej niesubordynacji, a trochę z niechęci zasuwania na pocztę. Niespodziewanie po trzech tygodniach napisał do mnie Paweł Dunin-Wąsowicz, szef „Lampy”, i wyraził chęć wydrukowania opowiadania, a także wydania mi książki. To opowiadanie – „Gamecube Girl” – stało się pierwszym rozdziałem mojej pierwszej książki „Zrób mi jakąś krzywdę”. Cóż, nie jest to może tak spektakularny akt odwagi jak mityczne jednozdaniowe wypracowanie..., ale nie da się ukryć, że trochę mi się opłacił. Gdybym grzecznie wysłał wydrukowany kawałek w kopercie, pewnie znalazłby się tu felieton kogoś zupełnie innego, a piszący te słowa byłby copywriterem albo polonistą. Może właśnie stawiałby szóstkę jakiemuś uczniowi, który jego pytanie uciąłby jednym, celnym, za nic mającym zasady i regulacje zdaniem. Fot.: Zbigniew Szarzyński Jakub Żulczyk OSTATNIE SŁOWO Ocena celująca Pisarz, autor m.in. „Zrób mi jakąś krzywdę”, „Zmorojewa” i „Świątyni”. Publicysta „Wprost”, „Elle”, „Exklusiva” i „Machiny”. Wbrew temu, co mówią, miły młody człowiek D awno temu, gdy byłem uczniem liceum ogólnokształcącego, wśród moich kolegów i koleżanek krążyła legenda o chłopaku, który pisał egzaminy wstępne do liceum. Przypominam – były to jeszcze czasy, gdy nie było gimnazjów, pisało się starą maturę, powieść „Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa była lekturą obowiązkową w całości i generalnie szkoła nie była jeszcze, tak jak dzisiaj, manufakturą cymbałów. Gdy rzeczony chłopak pisał egzaminy wstępne, temat wypracowania na egzaminie brzmiał: „Czym jest prawdziwa odwaga?”. Kto wie, może ja również wypociłem rozprawkę na ten temat, dłubiąc przy tej okazji coś o panu Wołodyjowskim, Frodzie z „Władcy Pierścieni” tudzież psie, który jeździł koleją. Jednak ten tajemniczy koleżka, zamiast próbować wystrugać coś sensownego z przeczytanych lektur, szarpnął się na wyjątkowy jak na piętnastolatka gest. Na to głębokie pytanie: „Czym jest prawdziwa odwaga?” odpowiedział krótkim, acz treściwym: „To jest prawdziwa odwaga”, po czym oddał arkusz komisji egzaminacyjnej i wyszedł z sali. Według legendy facet dostał ocenę celującą. Założywszy, że to prawdziwa historia i ów młody człowiek rzeczywiście tak postąpił, mam nadzieję, że teraz, gdy jest mniej więcej w moim wieku, wiedzie mu się jak najlepiej. Mam też wielką nadzieję, że jest spełniony, zdrowy, niezależny, ma kupę forsy i co pół roku jeździ na wakacje na Madagaskar lub Wyspę Wielkanocną. Należy mu się, bo w swoim pokoleniu jest rzadkością. A jeśli popatrzeć na ludzi młodszych od niego – gatunkiem wymierającym. To zdanie i ten gest były wyrazem nie tylko buty i brawury przemądrzałego małolata (swoją drogą, co złego jest w byciu przemądrzałym?), ale i inteligencji, umiejętności myślenia, jak to się mówi, „poza pudełkiem”, charakterności, Generalnie nie należę do najodważniejszych Fakt, pojechałem kiedyś bez pieniędzy autostopem do Szwajcarii, innym razem wybrałem się autobusem do Republiki Naddniestrzańskiej, z własnej inicjatywy rozpocząłem konwersację z paroma paraliżująco pięknymi kobietami i dałem w łeb pewnemu palantowi 36 % | 2 (8) 2012 braku oportunizmu, wreszcie – prawdziwej odwagi. Żeby nie było, nigdy nie wykazałem się aż taką odwagą jak mój rówieśnik. Generalnie nie należę do najodważniejszych. Fakt, pojechałem kiedyś bez pieniędzy autostopem do Szwajcarii, innym razem wybrałem się autobusem do Republiki Naddniestrzańskiej, z własnej inicjatywy rozpocząłem konwersację z paroma paraliżująco pięknymi kobietami i dałem w łeb pewnemu palantowi, który na imprezie dotknął mojej dziewczyny w kompletnie nieakceptowalny dla mnie sposób. No ale gdzie mi tam do wolontariuszy w Afryce czy reporterów wojennych. Owszem, wygłaszam różne kąśliwe poglądy i opatruję je zawsze własnym imieniem i nazwiskiem, ale przecież nie jestem opozycyjnym dziennikarzem na Białorusi. Mój poziom odwagi jest więc absolutnie przeciętny i w skali od zera (człowiek drżący ze strachu przed wyjściem do spożywczaka) do dziesięciu (facet ratujący ludzi z płonącego budynku) plasuję się mniej więcej pośrodku. Wiem jednak dwie rzeczy – i miałem wielkie szczęście, że zostały mi one wdrukowane w procesie socjalizacji – mówić zawsze to, co się myśli, i omijać w działaniu wytyczone regulacje i schematy. To procentuje. Za to można dostać ocenę celującą. Niech pomyślę, właściwie zachowałem się kiedyś podobnie do chłopaka, który jednym zdaniem wygrał szóstkę na egzaminie z polaka. Jakieś siedem lat temu napisałem kilka opowiadań. Jedno z nich, zupełnie znienacka, postanowiłem wysłać do miesięcznika „Lampa”. Aby się dowiedzieć, gdzie je wysłać, wszedłem na stronę „Lampy”, a tam stoi jak byk: „Nie czytamy rękopisów przysłanych drogą elektroniczną”. W krótkim przebłysku objawił mi się wielki, zajmujący pół redakcji „Lampy” stos nieczytanych wydruków, przysłanych w kopertach przez ludzi grzecznie stosujących się do Duninowego ostrzeżenia. „Co mi szkodzi” – pomyślałem i wysłałem opowiadanie mailem, trochę z przekory, trochę z wewnętrznej niesubordynacji, a trochę z niechęci zasuwania na pocztę. Niespodziewanie po trzech tygodniach napisał do mnie Paweł Dunin-Wąsowicz, szef „Lampy”, i wyraził chęć wydrukowania opowiadania, a także wydania mi książki. To opowiadanie – „Gamecube Girl” – stało się pierwszym rozdziałem mojej pierwszej książki „Zrób mi jakąś krzywdę”. Cóż, nie jest to może tak spektakularny akt odwagi jak mityczne jednozdaniowe wypracowanie..., ale nie da się ukryć, że trochę mi się opłacił. Gdybym grzecznie wysłał wydrukowany kawałek w kopercie, pewnie znalazłby się tu felieton kogoś zupełnie innego, a piszący te słowa byłby copywriterem albo polonistą. Może właśnie stawiałby szóstkę jakiemuś uczniowi, który jego pytanie uciąłby jednym, celnym, za nic mającym zasady i regulacje zdaniem. Fot.: Zbigniew Szarzyński Jakub Żulczyk Ostatni etap ekskluzywnych apartamentów przy Polu Mokotowskim Biuro Sprzedaży Eko-Park Chodkiewicza 11, 02-525 Warszawa www.ekopark.pl Tel: 22 513 01 00