Wywiad z Mają Górską

Transkrypt

Wywiad z Mają Górską
Tuż po tym, jak o Mai Górskiej, uczennicy klasy II Gimnazjum nr 9 w Legnicy stało się
głośno z powodu wydanej właśnie książki jej autorstwa, umówiła się z nią na wywiad
młodsza koleżanka, uczennica klasy VI SP 20, Maria Szurczak.
Witaj Maju. Przede wszystkim chciałabym Ci pogratulować sukcesu – wydanie
własnej książki w wieku 14 lat to imponujący wyczyn! Co sprawiło, że postanowiłaś
rozpocząć pracę nad książką? Czy to było tak: pomyślałaś, że napiszesz i od razu
zaczęłaś?
M: Najpierw szukałam książki, która łączyłaby fantastykę i Włochy. Ale nie było takiej
powieści dla dzieci, znalazłam tylko kilka książek dla dorosłych o różnych paniach, które
przeprowadziły się do Włoch, zamieszkały tam i poznawały uroki południowego stylu
życia. Kiedy przez dłuższy czas nie mogłam znaleźć interesującej mnie książki, zaczęłam
sama wymyślać swoją historię. Spisywałam ją i tak powstała ta książka.
Czyli największy wpływ na powstanie „Magicznej Winnicy” miało Twoje poszukiwanie
książki, która sprawiłaby przyjemność tobie samej?
M: Dokładnie. Na początku pisałam ją wyłącznie dla siebie.
Czy opowiedziałaś pewną historię dla samej historii, czy miała ona nieść jakieś
przesłanie?
W mojej książce można znaleźć opisy włoskich zwyczajów, dań i dość dużą gromadę
włoskich słów. Dzięki temu ma ona niepowtarzalny charakter - przybliża Włochy
czytelnikom. Może dzięki mojej książce zwiększy się grono „fanów” Italii…
Twoja powieść została od razu zaakceptowana przez wydawnictwo?
M: Najpierw wysłałam propozycję wydawniczą składającą się z opisu książki i dwudziestu
pierwszych stron do trzech wydawnictw i jedno z nich - „Skrzat” - po miesiącu
odpowiedziało. Zaproponowało, żebym wysłała dalszą część. Na początku Pan dyrektor
wydawnictwa trochę się wahał, choć spodobała mu się moja książka, ale gdy później
pokazywał ten tekst innym pisarzom, okazało się, że był dobrze odbierany. Uznał więc, że
można spróbować i postanowił wydać moją książkę.
Które wydawnictwa nie przyjęły „Magicznej Winnicy”?
M: Nie odpowiedziały „Zielona Sowa” i „Nasza Księgarnia”, ale nie jestem pewna, czy
mój mail dotarł do nich.
Długo trwało zanim Twoja książka została wydana?
M: Zaczęłam ją pisać w wieku jedenastu lat, a w wieku dwunastu wysłałam tekst do
wydawnictwa. Później jeszcze ją poprawiałam, a od wiosny tego roku dopracowywałam
tekst z wydawnictwem, trwała korekta, ilustrowanie, projektowanie okładki.
Czy masz jakiś swój sposób na inspirację? Miejsca, w których najczęściej przychodzą
Ci do głowy różne pomysły?
M: Raczej nie mam takich miejsc, ani żadnych sposobów. Czasami zastanawiam się nad
tym, jak można coś napisać i pomysły same przychodzą mi do głowy. Korzystam też z tego,
co kiedyś usłyszałam, czy przeczytałam. Piszę w domu, w podróży, na plaży. Część książki
powstała w czasie wycieczki do Włoch. Pisałam wtedy nawet w autokarze.
Masz jakieś marzenia, plany w związku z pisaniem?
M: Chciałabym zostać pisarką, na której książki czytelnicy czekaliby z niecierpliwieniem.
Masz jakieś pomysły na nowe książki?
M: Nawet dużo! Spisane pomysły czekają w zeszycie. A druga część „Magicznej winnicy”
jest już prawie napisana.
Czy w innych książkach, poza tą serią, również chciałabyś przepleść realizm z magią,
czy spróbowałabyś innej formy?
M: Niektóre moje pomysły na książki są realistyczno – magiczne, a akcje innych
rozgrywają się w zwykłym świecie.
Fantastyka to Twój ulubiony gatunek literacki?
M: Tak, zdecydowanie. W zwykłym świecie trudno zaskoczyć czytelnika
niezwykłym wydarzeniem, a w fantasy może dziać się tak naprawdę wszystko.
jakimś
Czy masz jakieś wskazówki dla tych, którzy chcieliby napisać własną książkę?
M: Jeżeli zaczniecie pisać, to nie możecie się poddawać. Praca nad książką trwa długo i
czasem można się zniechęcić. Nie zawsze jest tak, że się coś napisze. Raz można w godzinę
napisać długi rozdział, a innym razem, w tym samym czasie, ledwie dwa zdania.
Miałaś takie chwile, że myślałaś, że i tak Ci się nie uda, że chciałaś przestać pracować
nad „Magiczną Winnicą”?
M: Czasami, kiedy miałam problem z jakimś fragmentem i wersja początkowa niezbyt mi
się podobała, to chciałam (piszę na komputerze) wszystko wykasować, ale na szczęście
nigdy tak nie zrobiłam.
Kiedy byłaś młodsza planowałaś karierę pisarki?
M: W pierwszej klasie szkoły podstawowej napisałam krótkie opowiadanie. Sama je
zilustrowałam i zrobiłam sobie malutką książeczkę. Później pisałam inne krótkie
opowiadania. Już wtedy myślałam, że może kiedyś wyślę je do jakiegoś wydawnictwa.
Więc... od dawna pisanie chodziło mi po głowie. Udało mi się nawet wygrać dwa lata temu
legnicki konkurs „Mały literat”.
Co lubisz robić oprócz pisania?
M: Bardzo lubię tańczyć. Należę do Zespołu Pieśni i Tańca „Legnica”. Oprócz tego chodzę
na zajęcia z języka włoskiego. Lubię też czyta
książki. Jedną z moich ulubionych lektur jest seria „Baśniobór” Brandona Mull'a.
Jak to jest wiedzieć, że inni mają Twoją książkę u siebie i ją czytają?
M: Kiedy wysyłałam książkę do wydawnictwa nawet nie wyobrażałam sobie, że ktokolwiek
ją przeczyta. Teraz, kiedy wiem, że niektóre osoby mają już tą książkę i ją czytają, wydaje
mi się to niezwykłe. To bardzo przyjemne uczucie.
Widzisz siebie w przyszłości jako wielką i znaną na całym świecie pisarkę, odbierającą
najbardziej prestiżowe nagrody, czy raczej autorkę piszącą dla mniejszej, lecz stałej
grupy odbiorców? Oczekujesz, że „Magiczną Winnicą” zainteresujesz wielu
czytelników, czy wystarczy Ci ich skromna liczba na początek?
M: Jak już mówiłam, na razie wielkim dla mnie osiągnięciem było samo wydanie tej
książki. To trochę dziwne uczucie myśleć, że ktoś czyta to, co napisałam. Właściwie dopiero
teraz zaczęłam się zastanawiać, do ilu osób ta powieść dotrze, czy im się spodoba, czy nie...
Bo każdy przecież lubi coś innego. Oczywiście marzy mi się kariera słynnej pisarki, jak
chyba każdemu autorowi książek. Ale jeżeli dalej będę pisać i znajdą się tacy, którzy będą
czytać moje książki, będzie to spełnienie moich marzeń.
Czyli nie masz wielkich oczekiwań, ale chciałabyś?
M: Tak. Ale jeżeliby tak się nie stało, to nie będę rozpaczać, bo pisarzy jest naprawdę
mnóstwo. Do wydawnictwa przychodzi bardzo dużo maili. Miałam dużo szczęścia, że ktoś
zauważył moją wiadomość. Byłam wtedy tak szczęśliwa, że wręcz skakałam z radości!
Czy dzisiaj napisałabyś tę książkę tak samo?
M: Myślę, że tak. Było bardzo dużo pracy nad tą wersją. Mnóstwo poprawek...
Dopisywałam również nowe wątki. Kiedy ją czytałam ostatni raz przed wydaniem,
stwierdziłam, że już więcej nic nie da się zmienić.
Dłużej pisałaś, czy poprawiałaś ten tekst?
Zdecydowanie więcej czasu poświęciłam na poprawki. Wtedy przychodziły mi do głowy
nowe pomysły i książka się rozbudowała.
Myślisz, że udałoby Ci się żyć z pisania?
M: Nie wiem. Wszystko zależy to od tego, czy czytelnikom spodobają się moje książki.
Jeśli nie jest się bardzo znanym autorem lub nie wydaje się wielu książek, trzeba mieć
jeszcze jakiś inny zawód.
Kto był Twoim pierwszym krytykiem? Komu pierwszemu pokazałaś swoje próby
literackie?
Pierwsza czytała moja mama. Wspierała mnie od początku. Kiedy wysłałam do
wydawnictwa ostateczną wersję książki, pokazałam ją swojej nauczycielce od języka
polskiego - była poniekąd drugim recenzentem. Jej również się podobała. Kolejna była moja
przyjaciółka.
Czyli decyzję o tym, że warto spróbować wydać książkę podjęłaś w oparciu o swoją i
mamy opinię?
Tak, byłam jej na tyle pewna, że nie potrzebowałam innych opinii.
Gratuluję odwagi ale i dużej wiary w swoje możliwości. A teraz chciałabym spytać Cię
o okładkę książki. Postać wydaje mi się znajoma… Czy to jest Galadriela z „Władcy
Pierścieni”?
Faktycznie jest trochę podobna, ale nie należy mylić mojej Clarion, która jest na okładce z
Galadrielą! Nie mają ze sobą niczego wspólnego oprócz elfiej natury i jasnych włosów. W
książce są też obrazki na początku rozdziałów, które rysowała ilustratorka pracująca w
wydawnictwie. Mogę dodać, że moja książka nie miała zawierać żadnych ilustracji, sama je
zaproponowałam . Mój pomysł bardzo się spodobał w wydawnictwie i ostatecznie w
książce pojawiły się malutkie ilustracje.
Chciałam jeszcze spytać o Twój udział w Targach Książki.
O, to kolejne niezwykłe przeżycie! Wydawnictwo zaprosiło mnie na promocję książki, która
już była dostępna od tygodnia w księgarniach. Czas na stoisku zleciał mi bardzo szybko, ale
było wiele miłych chwil. Przyszła między innymi dziewczynka, która nazywa się tak samo
jak ja (Maja Górska). Zapamiętałam też trzy dziewczynki, które najpierw przyszły tylko po
mój autograf, potem jednak wróciły i kupiły książki, a jedna z nich szukała po całym swoim
plecaku pieniążków, bo brakowało jej kilku złotych.
Jak przygotowywałaś się na Targi?
Przygotowałam sobie kilka tekstów, które mogłabym wpisywa
do książek, bo nie chciałam ich podpisywać jedynie imieniem. Sprawdzałam też na stronie
internetowej targów, jacy autorzy się na nich pojawią, bo chciałam spotkać się i zobaczyć
moich ulubionych pisarzy.
Czy pobyt na Targach to tylko spotkania z czytelnikami?
Miałam też okazję spotkać się z innymi pisarzami. Jednym z nich był pan Grzegorz
Kasdepke, który trzy lata temu był w Legnicy. Wtedy pochwaliłam mu się, że też piszę.
Teraz ofiarowałam mu swoją książkę, a on poprosił mnie o adres meilowy, by móc przesłać
mi swoją opinię o niej. Największe jednak wrażenie wywarł na mnie fakt, że mówił do mnie
„pani” i traktował jak koleżankę po fachu. Spotkałam się również z panią Agnieszką
Stelmaszyk. Bardzo lubię jej serię „Kroniki Archeo”. Od niej dostałam autograf, a ona tak
samo poprosiła mnie o e-mail.
Targi odbyły się 28.10.16, 2.11.16 pojawił się krótki wywiad w „Konkretach”, dziś cała
szkoła i część Legnicy mówią o Tobie. Jak się z tym czujesz?
Może to dziwnie zabrzmi, ale jak najbardziej normalnie! Teraz wiele osób wypytuje mnie o
książkę i życzy mi powodzenia – to bardzo miłe.
Maju, dziękuję Ci bardzo za to spotkanie i już się cieszę na możliwość przeczytania
Twojej książki. No i trzymam kciuki za powodzenie kolejnej!
Również bardzo dziękuję za możliwość udzielenia wywiadu i miłą rozmowę. Mam
nadzieję, że spodoba Ci się moja książka.

Podobne dokumenty