Najpiękniejszy prezent

Transkrypt

Najpiękniejszy prezent
Najpiękniejszy prezent
Był zimny grudniowy poranek. Lena właśnie się obudziła. Zawołała mamę, aby
pomogła jej ubrać się i usiąść na wózku. Dziewczynka od urodzenia była niepełnosprawna nie mogła chodzić. Miała już 12 lat i pogodziła się z myślą, że już nigdy nie wstanie z wózka.
Rodzice Leny zawsze robili wszystko, aby uszczęśliwić swoją jedyną córeczkę. Ponieważ nigdy
nie brakowało im pieniędzy, a mówiąc krótko byli bogaci, kupowali jej najmodniejsze
ubrania, zabawki i wszystko, o co ich poprosiła. W każde Święta Bożego Narodzenia zabierali
ją w najpiękniejsze miejsca na świecie. Dziewczynka starała się zawsze uśmiechać, wyglądać
na szczęśliwą, bo wiedziała, że rodzice także cierpią z powodu jej kalectwa, a to przecież nie
ich wina. Często nocą, gdy rodzice spali, zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie mogła grać
w piłkę, pływać lub po prostu biegać.
Tej zimy rodzicom Leny wypadła ważna konferencja w pracy i wszystko wskazywało
na to, że będą musieli odwołać tegoroczny wyjazd do Indii, na który Lena tak się cieszyła.
- Przykro mi kochanie, ale mamy w Święta bardzo ważne zebranie w Warszawie. Nie możemy
jechać do Indii – powiedziała mama przy śniadaniu.
- Jak to? Sama spędzę Święta? Chyba nie zostawicie mnie samej w domu i to właśnie w
Święta Bożego Narodzenia? – Lena myślała, że zaraz się rozpłacze.
- Nie martw się. Oczywiście, że nie będziesz sama – pocieszał ją tata. – Zatrudniliśmy
opiekunkę, która przyjdzie do ciebie.
Wreszcie nadeszła wigilia - dzień wyjazdu rodziców.
-Wesołych Świąt, kochanie! – rodzice czule pożegnali się z córka, po czym odjechali.
Opiekunka miała przyjść za 4 godziny, więc Lena pomyślała, że sprawdzi jakie prezenty
zostawili jej pod choinką. Pojechała do salonu. Ogień płonął w kominku, więc było ciepło i
przyjemnie. Dziewczynka podjechała do choinki i zdziwiła się, bo dostrzegła tylko czerwoną
kopertę. Nie namyślając się długo otworzyła ją. W środku znajdowała się kartka papieru, na
której napisane było; „Mieliśmy ostatnio dużo pracy i nie zdążyliśmy Ci nic kupić.
Przepraszamy Cię, za to, że nas z Tobą nie ma. Kochamy Cię! Wesołych Świąt!” oraz… Lena
nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zwykle dostawała od rodziców górę drogich prezentów,
a teraz w kopercie znalazła 100 000 złotych!!!
- Co ja zrobię z tymi pieniędzmi? – powiedziała sama do siebie. Jej rozmyślania przerwał huk,
który usłyszała za sobą. Odwróciła się i zobaczyła, że ogień w kominku zgasł, za to wychodzi z
niego jakaś postać.
- Auuu!!! Boli, oj boli!!!- krzyknął siwy, starszy pan ubrany w czerwono-biały strój i upadł na
podłogę.
- Czy nic się panu nie stało? – zapytała nieco przestraszona i bardzo zdziwiona Lena
- Chyba złamałem nogę. Boli, oj boli! W dodatku moje renifery spłoszyły się i uciekły razem z
saniami, w których były prezenty dla dzieci z domów dziecka. Co ja teraz zrobię? –
lamentował staruszek.
- Czy pan jest Świętym Mikołajem? – padło kolejne pytanie ze strony dziewczynki.
- Oczywiście. Zatrzymałem się na dachu twojego domu, aby moje renifery mogły odpocząć.
Nagle samolot przeleciał nad nami, a moje wrażliwe na hałas renifery w popłochu poderwały
się w górę zrzucając mnie z sań. Ja wpadłem do komina, a one odleciały – odpowiedział
siwowłosy mężczyzna. – Im nic nie będzie. Wrócą do domu, do Laponii, gdzie jest moja żona.
- Proszę się oprzeć o mój wózek i spróbować wstać – podjechała do leżącego i pomogła mu
podejść do kanapy, gdzie mógł się położyć. Zaparzyła mu herbatę z cytryną i miodem i
spytała:
- Czy mam zadzwonić po karetkę? Jeśli pana noga jest złamana potrzebuje pan opieki
lekarza.
- Nie, nie trzeba. Noga jest na szczęście tylko stłuczona. Byłbym Ci jednak wdzięczny, gdybyś
pozwoliła mi zadzwonić do żony.
- Proszę - odparła dziewczynka i podała Świętemu Mikołajowi telefon. Staruszek zadzwonił i
poprosił swoją żonę, żeby wysłała po niego inne renifery.
- Dziękuję ci za pomoc – rzekł Mikołaj i uśmiechnął się do Leny, ale ona wiedziała, że jest
bardzo smutny.
- Czy mogę cos jeszcze dla pana zrobić? Widzę, że jest pan smutny.
- Bardzo mi szkoda dzieci z tych pięciu sierocińców w twoim mieście. Nie dostaną dziś ani
jednego prezentu. To one będą bardzo smutne i zawiedzione – martwił się dziadek.
Lena wyjęła z kieszeni kopertę i pomyślała o tych wszystkich dzieciach, które nie mają domu i
kochających rodziców jak ona.
- Pomogę panu. Kupię prezenty i dam je tym dzieciom. Dostałam dziś 100 000 złotych. Mam
obowiązek panu pomóc – oświadczyła i natychmiast pojechała do swojego pokoju, ubrała się
ciepło i wyjechała z domu do miasta.
Dziewczynka wykupiła wszystkie zabawki z domu towarowego. Znalazły się wśród
nich najpiękniejsze lalki, samochody, książki, klocki, kredki i wiele innych rzeczy. Chociaż
trzęsła się z zimna i trudno było poruszać się wózkiem inwalidzkim po ośnieżonych
chodnikach, zawiozła wszystkie prezenty do 5 domów dziecka, dodatkowo wsparła każdy z
nich pieniężnie. Nie odmawiała, gdy zapraszano ją do środka, by się ogrzała. Przytulała każde
z dzieci. Cieszyła się ogromnie, kiedy patrzyła na uśmiechy na ich twarzach.
W końcu zmęczona wróciła do domu gdzie zastała Mikołaja siedzącego w fotelu.
- Nie wiem jak ci dziękować! Uratowałaś wigilię tym wszystkim dzieciom. - powiedział
- Nie, to ja panu dziękuję. Sprawił pan, że te święta stały się dla mnie wyjątkowe, nauczył
mnie pan, że lepiej jest dawać, niż brać.
- Zasługujesz na najpiękniejszy prezent. – i wtedy Lena poczuła, że dzieje się z nią coś
dziwnego. Zorientowała się, że jej nogi nie są już sztywne. Powoli zaczęła się podnosić z
wózka. Wstała.
-Mogę chodzić! – krzyknęła, a po jej policzkach spłynęły łzy szczęścia.
Kinga Kozaczek VIc