Kiedy pada hasło „polskie SF”, każdemu z nas do
Transkrypt
Kiedy pada hasło „polskie SF”, każdemu z nas do
O PRZYSZŁOŚCI W PRZESZŁOŚCI: POLSKA LITERATURA SF PRZED LEMEM Anna Mojsiewicz Uniwersytet Gdański Kiedy pada hasło „polskie SF”, każdemu z nas do głowy przychodzą takie nazwiska jak Stanisław Lem czy Janusz Zajdel. Ale przecież rodzima fantastyka naukowa nie zaczęła się od Lema, mimo że zapisał się na kartach historii jako jeden z najlepszych pisarzy science fiction, nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Dlaczego więc Polska nie może pochwalić sie takimi autorami, jakich ma Francja (Juliusz Verne) czy Wielka Brytania (H.G. Wells, Aldous Huxley)? Burzliwa historia naszego kraju na pewno nie sprzyjała rozwojowi gatunku w czasach, o których będzie mowa, ale możemy poszczycić się jednak kilkoma pisarzami tworzącymi literaturę fantastycznona ukową lub zawierającą liczne elementy zaczerpnięte z fantastyki naukowej. Celem poniższego artykułu jest przybliżenie kilku faktów na temat polskiej SF przed Lemem. Opowieść rozpocznie się od czasów Oświecenia, a skończy w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej. Historii polskiej SF nie sposób streścić na kilku stronach, stąd za przykłady posłużą mi tylko wybrane utwory. Zacznijmy od pytania: kiedy powstał ten gatunek? Można powiedzieć, że ilu badaczy, tyle propozycji. Najwięcej zwolenników ma teoria, iż ojcem SF jest H.G. Wells, ale badacze literatury odnajdywali pierwiastki fantastycznonaukowe już w najstarszych eposach, takich jak Gilgamesz (około 2000 p.n.e.) czy Odyseja (Homer, VIII wiek p.n.e.). Inni uptrywali narodzin gatunku w Nowej Atlantydzie Francisa Bacona (1623), Mikromegasie. Historii filozoficznej Volataire’a (1752), Frankensteinie Marry Shelley (1818). Antoni Smuszkiewicz wspomina też Wacława Sadkowskiego, według którego dziesiejsze SF wywodzi się: z piśmiennictwa o użytkowo-rozrywkowym charakterze, które rozwinęło się w Stanach Zjednoczonych, i wykształciło nie tylko pewne formy czy konwencje literackie, ale też swoisty obyczaj edytorski i szczególn[y] typ odbiorców. I wtórnie dopiero, jako źródło inspiracji dla wyobraźni pisarzy SF, można chyba tropić wpływy i zależności tej literatury od wielkiej fantastyki w historii literatury światowej czy też od jej nurtu utopijnego (Smuszkiewicz, 1982, s. 9–10). Trudności w precyzyjnym określeniu początków science fiction wynikają z prostej przyczyny – braku jednej, konkretnej definicji literatury SF. Najbardziej trafną wydaje się formuła wprowadzona przez Ryszarda Handkego: otóż chodzi o to, aby przy pozostawaniu w polu fiction nie zapomnieć o science. Jest rzeczą oczywistą, że wynalazki i technologie prezentowane w literaturze fantastycznonaukowej nie istnieją w rzeczywistości, ponieważ często są wynikiem ekstrapolacji, czyli rozwinięcia, próby przewidzenia ewolucji technologii znanych twórcy. Hadke zauważa, że sam wynalazek, sama technologia i tak są fantastyczne, więc to nie o rodzaj wynalazku chodzi, ale o sposób jego prezentacji i umotywowania istnienia takiego konstruktu. Wprowadzając najbardziej fantastyczny pomysł na wynalazek, autor musi istnienie takiego obiektu umotywować, zachowując pozory prawdopodobieństwa i naukowości, uwzględniając i (zazwyczaj właśnie) ekstrapolując wiedzę naukowo-techniczną znaną z czasów mu współczesnych (Smuszkiewicz, 1982). Czapka niewidka może służyć jako rekwizyt zarówno w baśni, jak i w utworze SF, ale w pierwszym przypadku będzie ona opisana jako przedmiot magiczny, którego działania nie jesteśmy w stanie pojąć ani się domyślić, natomiast w drugim przypadku mechanizm działania czapki zostanie przez autora wytłumaczony w sposób zachowujący złudzenie naukowości1. Cofnijmy się w czasie do wieku XVIII doby Oświecenia. Ludzie wierzą wówczas w potęgę nauki i moż57 LITERATURA, KOMIKS, TEATR | ANNA MOJSIEWICZ liwości, jakie ona daje. Z drugiej strony Oświecenie wpływa też na rozwój moralny; coraz częściej słychać głosy krytyki dotyczące ustroju społecznego, nierówności społeczenych oraz przywar, które zdają się być przekleństwem ludzkości: pychy, zawiści, chciwości czy żądzy władzy. Z owej mieszanki zachwytu nad potencjałem człowieka oraz uczucia wstydu wywołanego ułomnością istoty ludzkiej wyrastają najsłynniejsze powieści utopijne oraz powiastki filiozoficzne: Podróże Guliwera (1726) Jonatanna Swifta czy Mikromegas (1752) Voltaire’a. W Polsce Ignacy Krasicki pisze i wydaje w 1776 roku Mikołaja Doświadczyńskiego przypaki, utwór, który zawiera pierwiastki obu wspomnianych gatunków. Jak to się ma do SF? W niespełna dziesięć lat po publikacji Mikołaja Doświadczyńskiego, w 1785 roku, wydano powieść Wojciech Zdarzyński, życie i przypadki swe opisujący, autorstwa ks. Michała Dymitra Krajewskiego, dla której inspiracją była powieść Krasickiego. Podobnie jak w Mikołaju..., również tego bohatera powieści poznajemy w trakcie edukacji, a epizod ten jest właściwie satyrą na ówczes ny poziom oświaty. Następnie Wojciech udaje się do Warszawy, by przepuścić cały majątek i w konsekwencji jest zmuszony do ucieczki z kraju przed wierzycielami. W tym celu wykorzystuje balon, za pomocą którego dostaje się na Księżyc! W naszych czasach, z naszą wiedzą, taka podróż oczywiście będzie uważana za całkowicie fantastyczną. Jednak jeśli spojrzymy na czasy współczes ne Krajewskiemu, widzimy wyraźnie, że mamy do czynienia właśnie ze wspomnianą przed chwilą ekstrapolacją, odnoszącą się nie tyle do postępu czasowego, co możliwości technicznych (warto wspomnieć, że pierwszy załogowy lot balonem odbył się w Polsce cztery lata po ukazaniu się książki w 1789 roku). Towarzysz Wojciecha, jego kolega z lat szkolnych, tłumaczy to dość, jak się wydaje na tamte czasy, logicznie: utracił własność dążącą do centrum Ziemi i nabył własności uciekającej od centrum, a tak spadliśmy właśnie na Księżyc (Krajewski, 2002, s. 43). Różnica między tak wytłumaczoną podróżą na Księżyc a, na przykład, tą odbytą przez Pana Twardowskiego na grzbiecie koguta, jest zasadnicza, choć narrator powieści Krajewskiego uniknął opisu wrażeń z samej podróży, gdyż bohaterowie, wskutek rozrzedzenia powietrza, tracą przytomność na jej czas. Dalsza część Wojciecha… nadal podąża schematem niezwykle podobnym do tego, z którym mogliśmy się spotkać w Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkach Krasickiego. Wojciech spotyka na Księżycu dwa plemiona; Sielanów oraz Wabadów. Ci pierwsi żyją niczym w Arkadii, zajmując się rolnictwem i kształceniem duszy, ale odrzucają technologię; natomiast ci drudzy są satyrycznym obrazem współczesnej autorowi Polsce. Po pouczającej wizycie w obu krainach księżycowych bohater wraca na Ziemię i osiedla się, żyjąc odtąd odmieniony mądrością nabytą dzięki swej niezwykłej podróży. Temat wyprawy na Srebrny Glob powróci jeszcze mniej więcej za sto lat. Zanim to nastąpi, warto wspomnieć o innym polskim dziele – opowiadaniu, które niestety nigdy nie zostało ukończone, a którego fabuła miała mieć początek w roku 2000. O nieukończonym utworze Historia przyszłości Adama Mickiewicza, nad którym pracował w 1829 roku, dowiadujemy się dzięki korespondencji prowadzonej przez otoczenie Mickiewicza. Antoni Edward Odyniec, z którym w ówczesnym roku poeta odbywał podróż po Europie, pisze: Adam, w poważnym tonie historii, chce przedstawić przewidywane skutki materialnego egoizmu i egoistycznego racjonalizmu, którym świat obecny hołduje. [...] chce okazać w losach całych narodów, zestawiając obok siebie: najwyższy szczyt cywilizacji materialnej i najniższy upadek 58 jeżli woda, przyciągniona od Księżyca, mimo swej ciężkości uczucia, ducha i wiary – notabene, tylko w mężczyznach. wznosi się i robi na oceanie górę, daleko bardziej powie- [...] Opowiadanie zaczyna sie w roku 2000 i ma obejmować trze, leksze od wody, wznosi się do góry i robi ostrokrąg, dwa wieki. Po ogólnym poglądzie na ówczesny stan świata, którego wierzchołek rozciąga się prawie aż do wierzchołka a mianowicie Europy, następuje opis jej przygotowań i na- ostrokręgu zrobionego na Księżycu dla tej samej przyczyny rad sejmowych wobec grożącej napaści Chińczyków, która [...] balon nasz, lekszy od powietrza, wzniósłszy się do góry, w końcu przychodzi do skutku. [...] Cała zaś historia, jak mi GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE mówił Adam, kończyć się miała na wejściu Ziemi w stosunki – niszcz koleje, składy, kamienice, okręty, mosty... Nie masz z planetami, a to za pomocą balonów, które naówczas tak bagnetów i armat, weź nóż, dynamit, arszenik, wreszcie bak- mają żeglować po powietrzu, jak dziś okręty po morzu; cała terie cholery i dżumy... A dopiero kiedy całe Niemcy krzykną zaś ziemia ma być pokryta siecią kolei żelaznych [...]. A cóż z bólu, rząd ich zrozumie, że w dwudziestym wieku nawet dopiero mówić o cudach przemysłu, wynalazkach i odkry- słabszego nie wolno krzywdzić, bo on w chemii, w bakterio- ciach [...]. [ J]ak nie podzielić choć słówka o całych flotach logii znajdzie środki odwetu (s. 4–5). skrzydlatych balonów, latających w powietrzu jak żurawie lub gęsi? O całych miastach domów i sklepów, budowanych z żelaza na kołach, a pędzących po kolejach żelaznych [...] o Archimedesowych zwierciadłach, ustawionych na ogromnych przestrzeniach w ten sposób, że ogniste litery, odbite w pierwszym, w okamngnieniu odbijają się w ostatnim? O teleskopach, przez które z balonu można całą ziemię obejrzeć, a z ziemi widzieć, co się dzieje na satelitach? o akustycznych przedmiotach, za pomocą których, siedząc spokojnie przy kominku w hotelach, można słuchać dawanych w mieście koncertów, lub wykładów publicznych? [...] I Adam też na serio utrzymuje, że wszystko być kiedyś może i musi (Odyniec, za: Smuszkiewicz, 1982, s. 42–44). Pod względem społeczno-politycznym fabuła utworu miała być niejednoznaczna, skomplikowana, daleka od wizji utopijnych. Ale warto zwrócić uwagę, że technologie wykoncypowane przez Mickiewicza istnieją w naszej rzeczywistości. W końcu floty skrzydlatych balonów dziś przyjmują formę szybowców, samolotów, a w końcu promów kosmicznych; zwierciadła Archimedesowe i olbrzymie teleskopy – systemu satelitarnego; aparaty akustyczne – wszelkich mediów elektronicznych. Historia przyszłości mogła stać się dziełem rewolucyjnym, ponieważ gatunkowo nie miała przynależeć do utopii, ale być przykładem historii fikcyjnej, czyli utworu, który kreśli dzieje przyszłości w oparciu o regułę prawdopodobieństwa (Smuszkiewicz, 1982). Pozostając jeszcze przy autorach lektur szkolnych, ale też przy gatunku historii fikcyjnej, przejdźmy do krótkiej nowelki zatytułowanej Zemsta (1908), autorstwa Bolesława Prusa. Oto w Paryżu spotykają się trzej emigranci, których celem jest „obmyślić jakiś praktyczny plan działania przeciw Prusakom” (s. 9). Jeden z nich proponuje: Lecz jego towarzysz nie zgadza się z taką wizją krwawej zemsty, uznając ją za barbarzyńską i ostatecznie skazaną na porażkę, bo „[n]arody nie po to żyją, aby się mścić, ale ażeby rozwijać się i spełniać jakąś misję cywilizacyjną” (s. 6), więc zniszczenie innego narodu niechybnie przyczyni się tylko do ostatecznego upadku powstańców. Dyskusja nie rozstrzyga się; wypowiedziawszy swoje poglądy, obaj gentelmani opuszczają lokal, zostawiając w nim trzeciego bohatera. W chwilę później Władysław Miller zostaje zaproszony do sąsiedniego stolika, przy którym siedzi Iswar Ahamkara, słynny na cały Paryż cudotwórca (lub hochsztapler) i przez hipnozę lub inne czary – w tym miejscu narrator posłużył się chwytem, który mało ma wspólnego z SF – ukazuje bohaterowi przyszłość Polski, która w 1908 roku ma dostać od Anglii kawałek Afryki, jak i przyszłość ziem zaboru pruskiego, z którego Polacy zostali wywłaszczeni. I tak koloniści niemieccy, zwani ostmarkierami, doprowadzają ziemie Ostmarchii, czyli zaboru pruskiego, do ruiny, ponieważ zamiast cierpliwie pracować i rozwijać kraj, czas poświęcają na celebrację niezliczonych świąt patriotycznych, upijając się przy tym w sztok, wszczynając awantury z kim, i gdziekolwiek tylko się da, co ostatecznie prowadzi do wybuchu wojny domowej w Prusach. Natomiast Polacy osiągają same sukcesy i stają się najzamożniejszym oraz najbardziej poważanym narodem świata. [N]ie ma co nazywać się przedmurzem chrześcijaństwa; nie ma co wspominać zwycięstwa pod Grunwaldem, odsieczy wiedeńskiej, wąwozów Somosierra; miniona bowiem sława tyle jest warta, co chleb zjedzony w roku zeszłym [...]. Polacy cicho, lecz z wielkim uporem wzięli się do roboty nad samymi sobą, pod hasłem: „Praca energiczna, Wiedza twórcza i Cnota”, a wyniki ich wysiłków przeszły oczekiwania. Za jedną ich podłość oddaj dziesięć podłości [...]. Nie dasz im rady w Poznaniu, idź do Berlina; wypędzą cię z Europy, szu- Już w połowie dwudziestego wieku Polacy zdobyli opinię naj- kaj ich w Ameryce, Azji, Austrazji... Za wywłaszczony folwark dzielniejszych pracowników. Przerobić pustynię na urodzajne 59 LITERATURA, KOMIKS, TEATR | ANNA MOJSIEWICZ pola i ogrody, wytworzyć nowe odmiany roślin czy zwierząt użytecznych, odkryć kopalnię, gdzie jej nie podejrzewano, zrobić nowy materiał, mający zastosowanie w przemyśle, wymyślić nowy sposób techniczny albo nowy mechanizm, wszystko to były drobiazgi dla tych ludzi pracowitych, ukształconych i twórczych (Prus, 1908, s. 17–18). Widzimy wyraźnie, jak dwie wizje przyszłości narodu Polskiego, mimo pierwiastków fantastycznych, przemawiają w duchu epoki, w której żyli twórcy tych wizji. Mickiewicz w Historii przyszłości zamierzał głosić hasła mesjanistyczne; u niego po raz kolejny Polska miała się stać zbawicielem kultury europejskiej przez obronę Starego Kontynentu przed wspomnianym najazdem Chińczyków. Prus radzi, by odrzucając wartości, jakim hołdował romantyzm, skupić się na pracy u podstaw, budować Polskę nowoczesną i wolną od brzemienia historii. Więcej nawet, jego ostmarkierzy, wyposażeni zostali w cechy, które można by uznać za typowo sarmackie: patriotyzm, który przejawia się głównie w pustych hasłach i publicznych pijatykach, lenistwo, unoszenie się pychą i brak szacunku dla pracy. I te właśnie cechy powodują upadek Ostmarchii. Będąc przy Prusie, trudno nie wspomnieć choćby w kilku słowach o nieukończonym, zarzuconym przez samego pisarza, pomyśle na powieść zatytułowaną Sława. Miała być kontynuacją epizodu paryskiego z Lalki i dotyczyć wspólnej pracy Wokulskiego i doktora Geista (w Sławie: Gneist) nad metalem lżejszym od powietrza. Jednak Prus, zdając sobie sprawę, że sam wynalazek, nie ważne jak genialny, nie ma prawa zmienić świata, dopóki nie zmienią się ludzie (tak jak przedstawił to w Zemście), pomysł zarzucił (Smuszkiewicz, 1982, s. 87). A szkoda, bo jeśli jakikolwiek polski pisarz w tamtych czasach nadawał sie na pioniera SF, był nim właśnie Bolesław Prus, student Szkoły Głównej w Warszawie na wydziale matematyczno-fizycznym. Pisarz zainteresowany zarówno nauką, jak i fantastyką, która pozwala wyrazić idee trudne lub niemożliwe do zilustrowania na planie powieści realistycznej (w końcu SF, parafrazując Lema, pozwala najtęższym problemom filozoficznym opuścić karty grubych ksiąg i wyjść na ulicę, pokazać się zwykłym ludziom w całej swej nieprzeciętności i rozpocząć dialog). 60 Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Prus pisze Lalkę (w odcinkach w latach 1887–1889, wydanie książkowe w 1890 roku), tworzy również H.G. Wells. Jego Niewidzialny człowiek z 1897 roku jest powieścią, z którą zetknął się praktycznie każdy z nas, jeśli nie z samą książką, to przynajmniej z filmową adaptacją dzieła lub samą postacią niewidzialnego, od czasów Wellsa nieprzerwanie obecną w kulturze masowej. W Polsce na podobny pomysł wpadł Sygurd Wiśniowski, znany przede wszystkim z reportaży, szesnaście lat przed publikacją słynnego dzieła angielskiego pisarza, czyli w 1881 roku. Opowiadanie nie jest długie, liczy zaledwie kilkanaście stron, ale czyta się je z przyjemnością. Do mniej więcej połowy ma cechy powieści grozy. Występuje tu pierwszoosobowy, należący do świata przedstawionego narrator, który zresztą nie jest główną postacią utworu, a raczej relacjonującym wydarzenia obserwatorem. Spacerując wieczorową porą po którejś z wąskich uliczek Wiednia, jest świadkiem niezwykłego zdarzenia – najpierw zdaje mu się, że mijając go, ktoś go szturchnął, ale nie spostrzega nikogo w pobliżu, choć wyraźnie czuje bliskość człowieka. W chwilę później drzwi w pobliskim podwórzu otwierają się, odźwierny wychodzi, rozgląda się dokoła i wraca do budynku, złorzecząc okolicznym dzieciom, którym przypisuje ten, jak mniema, żart. Niebawem okazuje się, że wspomniane domostwo zamieszkuje rodzina narratora: wuj (hrabia Opaliński) wraz z córką Prozerpiną. Oboje również uskarżają się na niemiłą atmosferę tego domu, obecność niepostrzegalną, a jednak odczuwalną. Wkrótce narrator dowiaduje się prawdy. Duchem nawiedzającym rezydencję Opalińskich jest ich krewniak, kuzyn Zbigniew, który stał się niewidzialny, asystując przy eksperymencie profesora Discolorisa z Freiburgu, genialnego uczonego niemieckiego, który życie i pracę poświęcił poszukiwaniom formuły chemicznej środka, który zapewniałby niewidzialność. W takich słowach dowodzi się naukowo możliwości uzyskania pożądanej substancji: Barwa materii organicznej – utrzymywał uczony autor – jest zawisłą od obecności w krwi, włóknach, kościach, nerwach itd. pewnych pigmentów zawierających pierwiastek żelaza, a zmieniających kolor według stale określonych warunków chemiczno-fizjologicznej natury. Melanin, zabarwiający tak GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE retynę i źrenicę oka, jak też włosy, mógłby być zmniejszony lub pomnożony według praw niedawno przez profesora Scharfli w Bazylei odkrytych. Dodanie hematynu do krwi ożywiłoby purpurową barwę każdego włókna. Wielka obfitość melaninu w pigmencie skórnym robi jednego człowieka czarnym Murzynem, a jego brak zmienia innego w albinosa. Włókna ciała ludzkiego są pierwotnie bezbarwne i przejrzyste na kształt wody, a stają się widzialnymi i zabarwionymi skutkiem domieszki pigmentów rozmaitych (Wiśniowski, 1984, s. 8). Bohaterom udaje się dokonać odkrycia, choć profesor nigdy nie zdradza szczegółów pracy badawczej swemu młodemu asystentowi. Okazuje się to niezwykle kłopotliwe, jako że zaraz po wypróbowaniu serum niewidzialności na młodym asystencie naukowiec umiera w ataku apopleksji, pozostawiając młodzieńca niewidzialnym i bez nadziei na ratunek. Za jedynego towarzysza swej niedoli asystent ma wiernego służącego Hansa. Szczęściem profesor, odmiennie niż Griffin z Niewidzialnego człowieka Wellsa, opracował też formułę umożliwiającą czynić i odzienie wierzchnie niewidzialnym. Gruntowny Niemiec i o sukniach pomyślał. Widok odzieży spacerującej po pokoju bez człowieka i wydętej jak pęcherz próżny zepsułby piękny efekt i wartość jego wynalazku, zując go tym samym na życie w postaci niewidzialnej zjawy. Cudowny wynalazek staje się ostatecznie przekleństwem, przyczyną wykluczenia i udręki. Utwór Wiśniowskiego jest zatem wyrazem refleksji nad rozwojem techniki, nad konsekwencjami, które nie zawsze będą dobre. Temat ten zostanie rozwinięty w twórczości Wellsa, który właśnie z tej przyczyny jest uważany za ojca nowoczesnej SF, w XX wieku zawierającej coraz ściślejsze związki z rozważaniami filozoficznymi. Fantastyka naukowa na przełomie XIX i XX wieku zaczyna wyrażać zwątpienie, a nawet pewną obawę przed postępem technologii i nauki, a zjawisko to jest objawem kryzysu myśli pozytywistycznej. Brak wiary w to, że rozwojowi naukowo-technicznemu będzie wtórował postęp cywilizacyjny, stanie się niebawem jednym z głównych tematów prozy SF. Jednym z najwybitniejszych przykładów polskich utworów demonstrujących sceptycyzm wobec możliwości stworzenia nowego, lepszego świata jest Trylogia Księżycowa Jerzego Żuławskiego, na którą składają się: Na srebrnym globie: rękopis z Księżyca (1903), zekranizowany w 1988 roku przez wnuka pisarza – Andrzeja Żuławskiego, Zwycięzca (1910), Stara Ziemia (1911). a więc wymyślił środki i sposoby udzielenia mym sukniom przezroczystości niewidzialnej. Trwało to bardzo długo, nim swego dokazał. Każdą materię trzeba było inaczej traktować. Wełna sukien, bawełna i len bielizny, skóra trzewików, jedwab i kruszce nawet na mojej osobie przebyły kolejno rozmaite doświadczenia chemiczne, z których wyszły niewidzialne. Miałem piękną, obfitą garderobę, a szczęściem dla mnie erudyta całą prawie przerobił do stanu odpowiedniej mojej własnej przejrzystości (Wiśniowski, 1984, s. 11)! Niewidzialny Zbigniew różni się zasadniczo od Well sowskiego Griffina. Bohater Wiśniowskiego nie jest ogarnięty żądzą potęgi, a zakochany w wizji naukowej. Ostatecznie pada przecież ofiarą uczonego, który, mimo całkowitego oddania sprawie Zbigniewa i jego wieloletniej, wytrwałej pracy u boku profesora, zgody na wystąpienie w roli szczura laboratoryjnego oraz roztrwonieniu majątku rodzinnego na rzecz pracy naukowej, nigdy nie uchyla rąbka tajemnicy swoich badań młodemu adeptowi, ska- Pierwsza część trylogii zwraca uwagę ciekawą budową ramową utworu, który rozpoczyna się od fikcyjnej przedmowy wydawcy do drugiego wydania pamiętnika, stanowiącego główny tekst powieści. Ukazuje się ono pięćdziesiąt lat po odnalezieniu dziennika z podróży na Księżyc, mającej miejsce sto kilkadziesiąt lat po śmierci Juliusza Verne’a. W ten sposób możemy oszacować, że zdarzenia opisane przez jednego z uczestników wyprawy – Jana Koreckiego – mają swój początek w połowie XXI wieku. Rękopis z Księżyca jest również podzielony na trzy części: Rękopisu część pierwsza. Dziennik podróży opowiada o podróży z miejsca wylądowania do bieguna północnego Księżyca; Rękopisu część druga. Na tamtej stronie opisuje ciemną stronę Księżyca, obfitą w tlen, wodę, lokalną faunę i florę; Rękopisu część trzecia. Wśród nowego pokolenia poświęcona jest prymitywnej cywilizacji zrodzonej z potomków towarzyszy wyprawy – Marty i Piotra. 61 LITERATURA, KOMIKS, TEATR | ANNA MOJSIEWICZ Dziennik podróży nosi znamiona powieści przygodowej, skupiając się na mozolnej i naznaczonej pasmem niefortunnych zdarzeń wędrówce po niebezpiecznych pustkowiach widzialnej strony Księżyca. Nie brak tutaj jednak fragmentów zmuszających do refleksji nad kruchością istoty ludzkiej oraz jej psychiki w obliczu zagrożenia śmiercią lub, co gorsza, dożywotnią samotnością pośród jałowej ziemi księżycowych pustyń. Ta część Rękopisu zachwyca niezwykłą precyzją i pięknym, obrazowym językiem w opisach Księżyca. O ile już u Krajewskiego Srebrny Glob został zarysowany dość szczegółowo i zgodnie z ówczesną wiedzą na temat geografii Księżyca, o tyle Żuławski osiąga mistrzostwo. Faktyczne nazwy, malownicze opisy księżycowego krajobrazu oraz dbałość o detale sprawiają, iż trasę wędrówki bohaterów można precyzyjnie odtworzyć na mapie, a opowieść o wyprawie czyta się niczym relację taternika. [T]am w dole, tysiąc metrów niżej, rozciągała się jak okiem zasięgnąć nieprzejrzana równina Mare Imbrium, z rozrzuconymi po niej z rzadka szczytami. Brak perspektywy powietrznej sprawiał, że góry, nadzwyczaj nawet odległe, rysowały się wyraźnie naszemu oku, odbijając swą niesłychaną lśniącą białością od zupełnie czarnego tła gwiaździstego nieba. Widok zaiste czarodziejski; na chwilę zapomnieliśmy nawet o grozie położenia. Na widnokręgu ku północy sterczał przed nami wśród niezmierzonej płaszczyzny, jak wyspa wśród morza, majestatyczny krater Timacharis, oddalony od nas czterysta kilometrów, a wysoki na siedem tysięcy stóp. Na Ziemi góry, z dala widne, przybierają z powodu nieprzeźroczystości powietrza barwę sinawobłękitną; tutaj szczyt ów wyglądał w słońcu jak do białości rozpalona stal z grubymi, czarnymi pasmami cieniów i lśniącymi się czerwono żyłami ciemniejszych skał. Nieco ku zachodowi również wyraźnie szczerbiła się na niebie piła niższego odeń i więcej jeszcze oddalonego krateru Lambert. Od samego zachodu ograniczały widnokrąg liczne drobne wyniosłości i skały, łączące się olbrzymie turnie Kopernika, jednej z największych gór Księżyca. Jeślim powiedział, że Timacharis błyszczał jak stal rozpalona, to nie mam już porównania na określenie światła, jakie biło z odległości setek kilometrów od owego potężnego pierścienia skał, mierzącego dziewięćdziesiąt kilometrów średnicy (Żuławski, 1987, s. 19)! Na tamtej stronie oraz Wśród nowego pokolenia mają niewiele wspólnego z fantastyką naukową, opisują fantastyczny świat, który bohaterowie odnajdują po ciemnej stronie Księżyca. Utwór wyraźnie rozprawia się w tych częściach Rękopisu z utopijną wizją nowej cywilizacji ludzkiej, uwolnionej od ciężkiego brzemienia ziemskiej kultury i historii. Spory, do których dochodzi wśród eksploratorów, bezlitośnie odsłaniają małostkowość człowieka i kruchość idei braterstwa w obliczu niemożności zaspokojenia instynktów (mozolną tułaczkę po Księżycu przeżyła tylko jedna kobieta, ale dwóch mężczyzn). Podobny pesymizm jest widoczny w opisie nowego pokolenia księżycowych ludzi. Wbrew oczekiwaniom potomkowie Marty i Piotra nie wyrastają na „pokolenie idealne, nieposiadające tych wad i nieznające tych różnic, które są przyczyną odwiecznych nieszczęść ludzkości na Ziemi!” (s. 94). Wręcz przeciwnie, księżycowi ludzie zdolni są do nikczemności i niepozbawieni wad towarzyszących człowiekowi od zawsze. Nawet ich karłowaty wzrost uwarunkowany adaptacją do środowiska księżycowego ma wymiar symboliczny; bez korzeni brak im kultury, na której mogliby budować nową cywilizację, a podejmowane przez Jana próby zaszczepienia w nich moralności i etyki poprzez Biblię spełzają na niczym, ponieważ nowemu pokoleniu brak w niej odniesienia do ich własnego świata i życia. Tom kończy się wystrzeleniem pamiętnika na Ziemię po siedmiuset siedmiu dniach księżycowych, czyli pięćdziesięciu czterech latach ziemskich. Bohater zatoczył koło – kończy swą podróż i opowieść w tym samym miejscu, z którego zaczął. Dopełnia swój żywot w poczuciu porażki. Żadne z wielkich marzeń, które towarzyszyły wyprawie, nie ziściło się. z trzonem znacznie nam bliższego łańcucha księżycowych Karpat, ograniczających Mare Imbrium od południa. Poza tym łańcuchem, ciągnącym się w kierunku promienia naszego widzenia, od południowego zachodu wznosiły się w dali, na niższych wzgórzach oparte, nieprawdopodobnie 62 Drugi tom trylogii, Zwycięzca, stanowi kontynuację wątku rozwoju religii, a jej głównym bohaterem jest Marek, który ląduje na Księżycu siedemset lat po pierwszej ekspedycji i zostaje uznany przez księżycowy lud za Mesjasza. Jest to obraz narodzin i osta- GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE tecznego upadku mitu mesjanistycznego. Natomiast ostatni tom, Stara Ziemia, przedstawia dystopijny obraz cywilizacji ziemskiej, a jego akcja rozgrywa się równolegle do wydarzeń opisanych w Zwycięzcy. Obraz przyszłości Ziemi maluje się w ciemnych barwach; postęp technologiczny i rozwój maszyn wyręczających część ludzi w większości czynności nie przynoszą powszechnego dobrobytu i kulturalno-politycznego rozkwitu. Społeczeństwo ziemskie nadal jest podzielone, poszczególne klasy pogardzają sobą nawzajem, a nierówności społeczne prowadzą do głębokiego niezadowolenia i buntów, które elity próbują wykorzystać do przejęcia całkowitej władzy. Nietrudno zauważyć, że Stara Ziemia stanowi krytykę idei socjalizmu, a pesymistyczna wizja przyszłości wpisuje książkę w kanon utworów dystopijnych. Równie pesymistyczną wymowę na temat możliwości rozwoju technolgii i jej pozytywnego wpływu na ludzkość ma Torpeda czasu (1923) Antoniego Słonimskiego, ale o ile narracja trylogii jest utrzymana w poważnym tonie, o tyle Słonimski posługuje się w swoim utworze przede wszystkim humorem. Torpeda czasu podejmuje motyw chronomocji, czyli podróży w czasie. Akcja tego krótkiego opowiadania rozpoczyna się w 2123 roku, kiedy profesor Pankton wraz z córką Haydnee, historykiem Tolnem i dziennikarzem Herseyem postanawiają cofnąć się w czasie do roku 1795 i zmienić bieg wojen napoleońskich, a tym samym zapobiec katastrofom, jakie później nawiedziły świat. Wyprawa jest możliwa dzięki wieloletniej i zakończonej sukcesem pracy profesora nad wehikułem czasu. Niestety, ekspedycja okazuje się pasmem porażek, począwszy od przeniesienia się do roku 1796 zamiast 1795, przez utratę większości sprzętu potrzebnego podróżnikom do powrotu do ich czasów, a skończywszy na doprowadzeniu do kolejnej wojny między Francją a Anglią, jednak bez Bonapartego na czele armii francuskiej. Ingerencje bohaterów, wykorzystujących zdobycze technologii XXII wieku, nie przynoszą spodziewanych efektów, ale prowadzą do komicznych sytuacji, jak choćby uśpienie wrogich armii w bitwie o most na rzece Addzie: Kawaleria, stojąca w rezerwie, pozłaziła z koni i leniwie wyciągała znużone kości na świeżej murawie. [...]. Nagle jeden z żołnierzy, który trzymał już bagnet na piersi oficera austriackiego, ziewnął, popatrzył tępo dokoła i usiadł w kucki obok zabitego konia. Piechur z zamierzoną do uderzenia szablą pokręcił nią w powietrzu, przyjrzał się ostrzu pod słońce i zaczął ją mechanicznie i bezmyślnie czyścić o połę munduru. Paru kawalerzystów austriackich, pędzących galopem w stronę rzeki, stanęło nieruchomo. Konie spokojnie zaczęły szczypać trawę, a jeźdźcy rzucili na ziemię broń i ciężkie hełmy metalowe. Bonaparte stał przy barierze mostu, po chwili wyciągnął się na deskach drewnianych, gorących od słońca, przysłonił twarz chorągwią, aby go słońce nie paliło, i wachlując się sztandarem, opędzał muchy, brzęczące mu nieznośnie nad głową (Słonimski, 1967, s. 42). Po powrocie do 2123 roku profesor Pankton dematerializuje się, ponieważ jego dziadkowie poznali się na wystawie pamiątek z czasów wojen napoleońskich, a skoro te się nie odbyły, dziadkowie Panktona nigdy się nie poznali. Haydnee unika tego przykrego losu, ponieważ zostaje z Tolnem w 1796 roku. Jest to jedyna zmiana, jakiej dokonują bohaterowie. W przedmowie do Torpedy czasu Stanisław Lem zauważa, że choć elementy fabuły, jak choćby postacie, opierają się na schemacie dziewiętnastowiecznej powieści przygodowo-awanturniczej, to wymowa utworu jest niezwykle oryginalna. Cofnięcie w czasie nie przynosi pożądanego skutku, nie udaje się odmienić świata; co prawda do wojen napoleońskich nie doszło, ale zastąpiły je inne konflikty zbrojne. Utwór „nie jest ani apologią, ani apokalipsą działania, ponieważ odnosząc się doń z dystansującej odległości, wykazuje jego DAREMNOŚĆ – w historiozoficznie umotywowanej sytuacji” (s. 18, wyróżnienie w oryginale). Dostrzegalne w Torpedzie czasu elementy katastrofizmu, który zawładnął myślą europejską na początku XX wieku, dominują również w powieści Mieczysława Smolarskiego Miasto Światłości (1924). Katastroficzne motywy nie ograniczają się tu do pesymistycznej wymowy utworu, w którym wszystkie działania bohaterów w najlepszym wypadku spełzają na niczym, jak było w przypadku Torpedy czasu, ale też mają zasadniczy wpływ na ukształtowanie świata przedstawionego. Akcja powieści rozgrywa się pięćset lat po wielkiej wojnie światowej, która wybuchła w połowie XX 63 LITERATURA, KOMIKS, TEATR | ANNA MOJSIEWICZ wieku i przyniosła klęskę niemal całej cywilizacji ludz- różne są też zakończenia obu utworów – u Smolarkiej, a szczęśliwców, którzy uniknęli śmierci, cofnęła skiego doszukiwać się możemy nadziei na odbudow rozwoju do czasów prymitywnych, do małych osad, wę lub założenie nowej cywilizacji na planecie Weutrzymujących się z łowiectwa i zbieractwa. Tytuło- nus, Huxley natomiast nie wróży ani lepszego jutra, we Miasto Światłości ma być jedyną ostoją cywilizacji, ani też możliwości odnowy (Smuszkiewicz, 1982). która oparła się kataklizmowi wojennemu. Rzeczywiście, odnalazłszy legendarne miasto, główny bohater Na zakończenie, przy okazji katastrofizmu, powróćmy – Andrzej Wola – poznaje niesamowity świat, pełen jeszcze raz do Antoniego Słonimskiego i jego powieści zdobyczy technologii, całkowicie nieznanej ludziom Dwa końce świata (1937), odznaczającej się groteskowo spoza miasta. -satyrycznym ujęciem tematu zagłady cywilizacji. Jednak Miasto Światłości dalekie jest od ideału; ogrodziwszy się murem, mieszkańcy zazdrośnie bronią jego tajemnic, wykorzystując zdobycze nauki dla własnych przyjemności i wygód, zamiast do próby odbudowy i rozwoju upadłej cywilizacji ludzkiej. Obywatele metropolii pogrążeni są w marazmie oraz lenistwie, a zgłębiwszy sekret nieśmiertelności, przestają płodzić dzieci i odczuwać emocje. Brak chęci postępu prowadzi do stopniowego murszenia, a nawet uwstecznienia społeczeństwa, którego przedstawiciele nie potrafią już obsługiwać maszyn skonstruowanych w przeszłości. Z kolei ludzie zamieszkujący puszcze bezradnie wyczekują wybawcy, a cała zachowana przez nich wiedza znajduje się w rękach zakonników, również niechętnych krzewieniu nauki i sztuki. Utwór kończy się kolejnym wielkim konfliktem między ludźmi z lasu i Miastem Światłości. Wola, wraz z ukochaną Mają, najmłodszą kobietą, ostatnim dzieckiem urodzonym w Mieście Światłości, i naukowcem Bumarem, odlatuje z Ziemi w rakiecie zbudowanej wspólnie przez obu bohaterów. W chwilę później Ziemia eksploduje, jako że przed samym odlotem Woli udało się uruchomić tajemniczy mechanizm w Wieży Milczenia, który okazał się bronią ostatecznej zagłady. Głównymi bohaterami utworu są: skromny księgarz i protagonista powieści Henryk Szwalba, pijaczyna Chomiak, profesor Pankhurst i jego asystentka Miss Walker. Tym czworgu jako jedynym udaje się przetrwać kataklizm, jaki na świat sprowadza Hans Retlich, który, zaplanowawszy zagładę całej ludzkości, zamierza oszczędzić tylko siebie i grupę wiernych mu Lapończyków, a cywilizację planuje odbudować według własnego pomysłu. W posłowiu do książki Antoni Marianowicz zauważa, że postać Retlicha inspirowana jest Adolfem Hitlerem, z tym że fanatyzm Retlicha posunięty został do niewyobrażalnego ekstremum. Źródło niechęci bohatera do cywilizacji i kultury tkwi we frustracji Retlicha, niespełnionego artysty: Niech wam się nie wydaje, że zachowałem w mojej arce wasze kretyńskie książki lub dzieła tak zwanej sztuki, te stare kawałki płótna, na których durnie sprzed paruset lat starali się niedołężnie odtworzyć swoje kochanice. Nie będzie tam również żadnej kukły ulepionej z gliny albo wydrapanej w kamieniu i w obrażający sposób naśladującej ciało ludzkie. Nie przechowałem też ani jednej książki, której wartość polega na tym, że słowa mają identyczną ostatnią sylabę. Byle głupstwo napisane w ten sposób nabiera w waszych oczach autorytetu jakiegoś bydlęcego natchnienia, a utworów, które miały treść wyrażającą myśli naprawdę głębokie i wspaniałe W 1932 roku Aldous Huxley opublikował Nowy wspaniały świat, który Smolarski uważał za plagiat. Rzeczywiście, wiele motywów z powieści Huxleya pokrywa się z tymi, które widoczne są w Mieście Światłości. Co więcej, Huxley nigdy nie odpowiedział na otwarty list Smolarskiego, w którym Polak otwarcie oskarżył brytyjskiego autora o przywłaszczenie pomysłu, co faktycznie może rzucać cień podejrzenia na Brytyjczyka. Z drugiej strony SF zawsze posługuje się ograniczoną liczbą ogranych schematów. Zasadniczo 64 uczucia, nigdy i tak nie umieliście ocenić. Takie utwory dla osłów, w rodzaju niejakiego Denbry’ego z nie istniejącego już miasta Birmingham, były „banalne”. Ja wam dam banalne! Zobaczycie rzeczy zupełnie niebanalne. Tak niebanalne, że będziecie robili w portki ze wzruszenia, żaden teatr nie da wam takiego przedstawienia jak to, które teraz zobaczycie, bo panowie dyrektorzy teatrów umieją tylko żyć z aktorkami i wystawiać sztuki swoich kolegów po świństwie, jak ten parszywiec Herberg, który ludziom genialnym odsyła sztuki z napisem: „nie zakwalifikowano”. Już ja was wszystkich GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE zakwalifikuję, że nawet pisnąć nie zdążycie! Nowa ludzkość, którą ja tworzę, nawet z nazwy znać nie będzie tych dwu szerzących zgniliznę paskudztw (Słonimski, 1991, s. 17). Krytyka nie omija także społeczeństwa, które w obliczu zbliżającego się zagrożenia ulega masowej panice, połączonej z naiwnymi pomysłami na ratunek (na przykład próby ucieczki pod wodę) czy szukaniem kozła ofiarnego, na którym mogłoby wyładować agresję. Kolejną wyśmianą grupą są politycy, którzy okazują się kompletnie bezradni wobec nadciągającej katastrofy i ostatnie dni życia spędzają na spisywaniu pamiętników (co wydaje się co najmniej niedorzeczne, skoro nie zostanie na świecie nikt, kto owe pamiętniki mógłby w przyszłości przeczytać) oraz szukaniu sposobu na ocalenie własnej skóry. Główni bohaterowie są również zarysowani w humorystyczny sposób; Szwalba podejmuje się zadania ukulturalnienia Chomiaka, ten z kolei najpierw gromadzi kosztowności, a następnie, nie mogąc sobie poradzić z popędem seksualnym, wszelkie lalki i manekiny, które mogłyby pomóc mu w zaspokojeniu instynktów, profesor Pankhurst zaś w niewoli Retlicha pisze niezliczone ilości oficjalnych skarg i protestów, które na niewiele się zdają w zaistniałych okolicznościach. Satyra nie omija też Rubenitów, zindoktrynowanych i do pewnego momentu wiernych Retlichowi Lapończyków, których szaleniec wybrał na ojców nowej ludzkości ze względu na wrodzoną posępność oraz niechęć do rozrywki i kultury, co stanowi polemikę z utopijną wizją „dobrego dzikusa” (Smuszkiewicz, 1982). koniec świata, ale to, co następuje po nim. Ostatecznie, po raz kolejny, dochodzimy do wniosku, że nie można nic zmienić. Nie jest też możliwe odrodzenie po katastrofie, powstanie ludzkości, która, nauczona historią, potrafiłaby uniknąć błędów przeszłości. W przypadku Rubenitów – dosłownie – bo nie mają dostępu do historii, nie potrafią pisać i czytać, ani nie są zainteresowani rozwojem cywilizacyjnym. Takich jak Szwalba lub Pankhurst jest niewielu, a i oni pozostają bezradni w obliczu klęski cywilizacji. Polska literatura fantastycznonaukowa, chociaż nie tak rozwinięta jak na Zachodzie, prezentuje równie ciekawą drogę ewolucji. Okazuje się, że utworów SF nie sposób porównać do popularnych książek awanturniczo-przygodowych, choć fantastyka naukowa czerpie z tego gatunku pełnymi garściami. Nie można ich też zaliczyć do utworów fantastycznych i baśniowych, bowiem w przeciwieństwie do nich w SF nieprawdopodobne wynalazki i zdarzenia motywowane są pozorami naukowości. Twórcy science fiction odnoszą się w swoich utworach do rzeczywistego świata, w jakim przyszło im żyć, a problemy, które poruszają, należą do najbardziej złożonych zagadnień z dziedzin takich jak filozofia, socjologia czy nauki polityczne. Powieści te, najczęściej tworzone za pomocą ekstrapolacji świata znanego ich autorom, były pisane zgodnie z duchem epoki, w której powstawały. Widoczne są zatem pierwiastki moralizatorskie i dydaktyczne u Krajewskiego, romantyczne hasła przebijają się przez Historię przyszłości, by zostać zastąpione nawoływaniem do pozytywistycznej Utwór kończy się wybuchem konfliktu między lojal- pracy u podstaw w Zemście. Wiekowi XX towarzyszy nymi a zbuntowanymi Rubenitami, co doprowadza z kolei zwątpienie w możliwości nauki w obliczu degeSzwalbę do smutnej konkluzji: neracji cywilizacji europejskiej, a wizje zagłady świata idealnie współgrają z katastrofizmem i szerzonym Stare jest to, co robił Retlich, i stare jest to, co robi Yar. Wła- przez Oswalda Spenglera poglądzie o rychłym upaddza, czyn, działania, wszystko to ma tylko żałosne pozory ku Starego Kontynentu. Naszą wędrówkę kończymy młodości. A naprawdę jest to odwieczna żądza władzy, prze- w momencie, w którym katastrofalne wizje przedwomocy i okrucieństwa. Uczucia znane już gadom z epoki me- jennych twórców SF ziszczą się za sprawą wybuchu zozoicznej (Słonimski, 1991, s. 127). drugiej wojny światowej. Późniejsza literatura fantastycznonaukowa nie tylko będzie starła się uporać Następnie Henryk zamyka się w jednym z budyn- z traumatycznymi doświadczeniami wojennymi, ale ków Warszawy i umiera wśród książek. Najbardziej też w Polsce oraz innych krajach bloku wschodniego przerażający w utworze Słonimskiego jest nie sam stanie się jednym z narzędzi walki z komunizmem. ANNA MOJSIEWICZ, UNIWERSYTET GDAŃSKI 65 LITERATURA, KOMIKS, TEATR | ANNA MOJSIEWICZ Przypisy: 1 Na marginesie warto wspomnieć, że niejednokrotnie wynalazki wymyślone przez pisarzy SF doczekały się konstrukcji w świecie realnym – jak choćby roboty i drony wykorzystywane dziś przez wojsko czy w medycynie prostetycznej lub opisane przez Władysława Umińskiego zeppeliny w sześć lat przed ich faktyczną konstrukcją, jedną z takich machin inżynier Gromski podróżuje na biegun południowy w Balonem do bieguna (1894). Zaciekawieni tematem fantastycznych pomysłów zaproponowanych przez autorów SF na pewno zainteresują się dokumentalną serią wyprodukowaną przez Ridleya Scotta Prophets of Science Fiction; każdy odcinek jest poświęcony innemu autorowi i obecnych na kartach jego utworów pomysłów, które doczekały się realizacji. Bibliografia: Krajewski, D.K. (2002). Wojciech Zdarzyński życie i przypadki swe opisujący, Kraków: UNIVERSITAS. Prus, B. (b.d.w.). Zemsta, http://www.chmuraczytania.pl. Dostęp: 10.09.2014. Słonimski, A. (1991). Dwa końce świata, Warszawa: Książka i Wiedza. Słonimski, A. (1967). Torpeda czasu, Warszawa: Czytelnik. Smuszkiewicz, A. (1982). Zaczarowana gra. Zarys dziejów polskiej fantastyki naukowej, Poznań: Wydawnictwo Poznańskie. Wiśniowski, S. (b.d.w.). Niewidzialny, http://www.chmuraczytania.pl. Dostęp: 12.09.2014. Żuławski, J. (1987). Na srebrnym globie: rękopis z Księżyca, Kraków: Wydawnictwo Literackie. 66