Kreator biuletynów
Transkrypt
Kreator biuletynów
ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie – styczeń/luty 2005 PO CO WŁAŚCIWIE PODRÓŻOWAĆ? W mojej pracy postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy podróże kształcą. Uważam, że wyprawy nas uczą i wiele nam uświadamiają. Spróbuję to udowodnić. Rozpocznę swoje rozważania od tego, że dzięki podróżom poznajemy świat i uczymy się w sposób praktyczny geografii. Wyruszając na wyprawę, najpierw patrzymy na mapę i odszukujemy miejsce, do którego się wybieramy. Podczas podróży spotykamy nowych ludzi, nawiązujemy ciekawe kontakty. Zazwyczaj jedziemy na wycieczki grupami, zaprzyjaźniając się z nowymi ludźmi. Poznajemy też nowe, niezwykłe miejsca.. Dostrzegamy odmienne od naszej kulturę, język i obyczaje innych narodów. Warto podróżować, bo w ten sposób poznajemy samych siebie. Odkrywamy w sobie nowe cechy i swoją osobowość. W czasie wyprawy uczymy się czasami przetrwania w trudnych warunkach i stajemy się samodzielni. Zdarzają się sytuacje, w których musimy sobie radzić sami i liczyć tylko na siebie. Tak nabywamy cenne doświadczenia. Gdy czeka nas przejście przez jakiś most lub wyprawa w góry, a mamy lęk wysokości, to próbujemy go przezwyciężyć. Wtedy walczymy ze swoimi słabościami i często z nimi zwyciężamy. Bywa czasami tak, że czeka nas trudna wspinaczka lub kilka kilometrów do przejścia, poprawia się wówczas nasza kondycja i stajemy się odporniejsi na choroby. Podróże hartują i sprawiają, że nie mamy problemów ze zdrowiem. Z naszych wycieczek przywozimy różne pamiątki, które możemy kolekcjonować. Robimy też ciekawe zdjęcia, którymi zapełniamy albumy fotograficzne. Dzięki temu mamy co wspominać. Podsumowując moje rozważania, stwierdzam, że podróże i wszelkiego rodzaju wyprawy kształcą i rozwijają nas. Dostarczają dużo nowych wrażeń i rozszerzają naszą wiedzę. Warto jest więc podróżować, choćby jeżdżąc na rowerze. Katarzyna Piwowarczyk W NUMERZE SPRAWY SZKOLNE WYWIAD Z UCZNIEM WYWIAD Z KSIĘDZEM KONTRABASISTA NUMER 26 Kaczorka czyli kiczowata („kaczorowata”)historyjka miłosna Byłam małą, samotną kaczuszką. Moi rodzice zginęli na moich oczach, gdy miałam dwa miesiące. Wpadli oni pod tira, razem z kilkoma żabami. Nie było dla nich ratunku. Ja zostałam na skraju drogi, bo bałam się przejść przez ruchliwą autostradę. Mój strach uratował mi życie. Od śmierci moich najbliższych stałam się bardzo samotna i przygnębiona. Życie straciło dla mnie sens. Wszędzie chodziłam sama. Nie miałam przyjaciół, bo bałam się, że również ich stracę. Nie przeżyłabym tego drugi raz. Pewnego dnia, gdy samotnie siedziałam nad stawem i rozmyślałam o mojej egzystencji, zobaczyłam, że nieopodal znajduje się ktoś równie opuszczony jak ja. Patrzył on mętnym wzrokiem w toń wody. Pomyślałam, że może jest to moja bratnia dusza, lecz nie miałam odwagi do niego podejść. Bałam się, że mnie odrzuci, więc poszłam na drugi koniec stawu i zaczęłam marzyć o lepszym życiu. Wyobrażałam sobie, że mam rodzinę, że istnieją kaczki, którym na mnie zależy. Były to jednak tylko moje marzenia, mój wyimaginowany świat. Gdy tak sobie bujałam w obłokach, poczułam, że ktoś przy mnie jest. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego. Był to ten sam smutny kaczor, którego widziałam wcześniej. Spojrzał na mnie oczami pełnymi nadziei i oczekiwania. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Na szczęście on odezwał się pierwszy. Miał na imię Donald. Ja również mu się przedstawiłam, chociaż wstydziłam się mojego imienia. Mam na imię Kundzia. Kiedy to usłyszał, nie roześmiał się, tak jak to robiły dzieci w przedszkolu. Potem rozmawialiśmy długo. O dziwo, rozmowa się kleiła. Spotykaliśmy się odtąd codziennie. Gdy nie było go przy mnie, myślałam o nim. Spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. Pokochałam go. Pewnego dnia powiedziałam mu o tym. On posmutniał. Zapytałam się, ze łzami w oczach, co to znaczy. On powiedział, że mnie lubi, lecz możemy zostać jedynie przyjaciółmi. Zrozumiałam, co się stało. Znowu zostałam odrzucona. Donald chciał ze mną porozmawiać. Ja nie miałam na to sił. Pobiegłam nad staw i tam wypłakiwałam swoje żale. Los znowu dał mi prztyczka w dziób. Ciąg dalszy na stronie 6 ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie „Piszę ściągi do bezsensownych sprawdzianów...” Czyli o szkolnych konkursach i nie tylko ... Ania Lasek jest uczennicą klasy 3B. Osiąga ona wysokie wyniki w nauce, w pierwszej i drugiej klasie gimnazjum otrzymała świadectwo z czerwonym paskiem. W tym roku Ania startowała w pięciu konkursach przedmiotowych: z fizyki, matematyki, geografii, j. polskiego i j. angielskiego. Ania przeszła do etapu drugiego aż w trzech konkursach: z matematyki, j. polskiego i geografii. Najbardziej godne uwagi jest jednak to, że udało się jej przejść do etapu trzeciego (wojewódzkiego) z geografii, A: Tak szczerze, to nie. Są rzeczy, które jako jedynej osobie z naszej szkoły. sprawiają mi większą przyjemność niż siedzenie w książkach. O: Skąd wziął się pomysł, żebyś wystartowała aż w pięciu konkursach? A: W sumie udział w nich nie był wcześniej zaplanowany. Jedynym konkursem, o którym wiedziałam wcześniej, przed wakacjami, że w nim wystartuję, był konkurs polonistyczny. Reszta była niezaplanowana. Tak po prostu wyszło i nie żałuję tego, że wystartowałam w tylu „olimpiadach”. O: Czy masz jakieś specjalne oczekiwania, co do wyników? Ania: A czy teraz osiągam? W podstawówce miałam podobne oceny, do tych, które teraz otrzymuję. Wtedy nie było jakichś ważnych konkursów pozaszkolnych i nie miałam się gdzie sprawdzić. Większość konkursów, jakie się odbywały, były konkursami szkolnymi i zdarzało mi się niektóre z nich wygrać. O: Czy lubisz się uczyć? 2 A: Nie mam jeszcze jakiegoś wybranego liceum, do którego chciałabym się dostać, ale będzie to na pewno profil biologicznochemiczny, bo marzę po cichu o zawodzie związanym z medycyną. O: Czy będzie ci trudno rozstać się ze szkołą i klasą po ukończeniu gimnazjum i czego albo kogo będzie ci brakować najbardziej? Wywiad z Anią Lasek Omega: Aniu, czy w podstawówce osiągałaś równie wysokie wyniki w nauce, co w gimnazjum? styczeń-luty 2005 A: Myślę, że fajnie byłoby zostać laureatką z geografii, bo wtedy nie musiałabym pisać testu gimnazjalnego z części matematyczno-przyrodniczej. Tak po cichu, nie zaperzając, chciałabym także dojść do finału z j. polskiego. O: Jaka jest twoja najlepsza i najskuteczniejsza metoda uczenia się? A: Selekcja rzeczy, które są ważne i nieważne. Jeżeli mam sprawdzian z czegoś, co wydaje mi się zupełnie bez sensu, po prostu nie uczę się tego, piszę ściągi, a uczę się tylko tych rzeczy, które przydadzą mi się później. O: Jakie są twoje zainteresowania? A: Głównie sport, kibicowanie swojej ukochanej drużynie, a także muzyka – polski hip-hop i techno. Bardzo lubię także prozę Tolkiena. O: Jakie są twoje plany na przyszłość i do jakiego liceum chciałabyś się dostać najbardziej? A: Przeżyłam w gimnazjum chwile dobre, ale także i gorsze. Z osobami, z którymi zaprzyjaźniłam się w ciągu tych trzech lat, na pewno utrzymam kontakt po gimnazjum. Będzie mi także brakowało niektórych nauczycieli. O: Jakie są twoje marzenia? A: Marzę o tym, żeby zwiedzić Nową Zelandię – miejsce, gdzie kręcono trylogię „Władca Pierścieni”. Chciałabym także spotkać się z jej reżyserem, Peterem Jacksonem. O: Dziękuję za udzielenie wywiadu. Daniel Młynarczyk HUMOR ZESZYTÓW 1. Amerykę odkrył niejaki Colombo. 2. Amundsen zasadził flagę na biegunie. 3. Andromaka była wdową, jakiej wielu mężów mogło sobie życzyć. 4. Andrzej Radek myślał, że nauczyciel da mu w skórę, ale było odwrotnie. 5. Anielka głęboko się nasiliła i tak skonała. 6. Antek ciężko pracował rękami a Boryna językiem. 7. Antek nie miał ojca, bo był drwalem. ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie Wywiad katechetą ZSO nr 14. Wiemy, że Ksiądz dużo podróżuje. Jakie miejsca ksiądz zwiedzał? Kiedy byłem młodym księdzem, zwiedzałem oczywiście Polskę, cudowny kraj w środku Europy. Wspaniałe Mazury, Suwalszczyznę, ale przede wszystkim południe. Zwiedziłem praktycznie wszystkie trasy turystyczne w Beskidach, wiele w Tatrach i sporo w Karkonoszach. Ma Ksiądz zainteresowania? jakieś Jak to się stało, że uczy Ksiądz w naszej szkole? To były decyzja księdza biskupa Nycza, który w tej chwili jest ordynariuszem w Koszalinie. Ksiądz nie wybiera sobie parafii ani zasadniczo szkoły, to są decyzje naszych przełożonych. utkwiło Z podróży po Polsce z pewnością piękne góry, które są górami kultowymi, takie jak Babia Góra, Rysy, no i wiele innych szczytów. Natomiast bardzo cenię sobie też Tatry Słowackie. Pamiętajcie, że 4\5 to Tatry leżące właśnie po słowackiej stronie granicy i tam polecam każdemu przede wszystkim Krywań. przełożonych seminaryjnych i upewniłem się, Uważa Ksiądz, że młodzież że mój wybór jest słuszny. w dzisiejszych czasach jest gorsza? Jak ją Ksiądz postrzega? Była to trudna decyzja? Bardzo trudna, jedna z najważniejszych w moim życiu, być może najważniejsza, lecz kiedy ją podjąłem, poczułem, że było w niej coś wyzwalającego. Jak na tę decyzję zareagowali Księdza inne rodzice, znajomi? Myślę, że każdy ksiądz powinien być przede wszystkim pasjonatem spraw duchowych. Jest coś takiego jak mistyka chrześcijańska, poznawanie pewnych obszarów w świecie ducha. Jest to bardzo ciekawe zajęcie każdego księdza, każdej osoby, która chce pogłębiać swoje życie religijne. Czyli innymi słowy poznawanie samego siebie w obszarach duchowych. Moim zdaniem właśnie to powinno być pasją każdej siostry zakonnej, każdego księdza. 3 Sutanna rzeczywiście bardzo mocno na mnie oddziałała, gdy ją ubrałem. Przez pierwszy tydzień, chodząc w niej po Krakowie, miałem wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą. Jednak człowiek się przyzwyczaja do takiego stroju duchownego i w tej chwili jest mi wszystko jedno, czy idę przez miasto, na przykład przez Rynek w Krakowie, w stroju duchownym, czy w stroju świeckim. Strój duchowny obowiązuje mnie w sprawach urzędowych, to znaczy w świątyni, w kancelarii, w szkole. Natomiast w pozostałych sprawach życia codziennego ubieram się po świecku. z ks. Mirosławem Dziedzicem, Jakie miejsce najbardziej Księdzu w pamięci? styczeń-luty 2005 Moi rodzice widzieli dla mnie prawdopodobnie inną przyszłość. Nie byłem nigdy ministrantem, nie należałem do ruchu oazowego, o swoich planach życiowych raczej nie informowałem rodziców, no i pewnie była to dla nich spora niespodzianka. Tata prędzej się pogodził, trochę dłużej trwało, zanim mama doszła do wniosku, że mam prawo do takiej decyzji. Nie żałował Ksiądz tej decyzji kiedyś? W tym roku minie 20 lat od moich święceń i jeszcze nigdy w życiu nie żałowałem, że zdecydowałem się na drogę Służby Pańskiej. Kiedy Ksiądz poczuł powołanie do kapłaństwa? Nie chciałby Ksiądz kiedyś być niezauważanym, postrzeganym jako osoba Powołanie do kapłaństwa zrodziło się świecka? najprawdopodobniej na początku 4. klasy szkoły średniej, bo kiedyś Jestem księdzem diecezjalnym, dlatego dosyć liceum trwało cztery lata. Natomiast często chodzę w ,,świeckich ciuchach'' dojrzało ono na rekolekcjach dla i myślę, że mam to doświadczenie bycia maturzystów. Były to rekolekcje typu wśród ludzi. Nie jestem zakonnikiem, więc zamkniętego w seminarium bliskie mi są sprawy ludzi świeckich. krakowskim. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem życie kleryków, Na co dzień nosi Ksiądz sutannę, jak się Ksiądz w niej czuje? Nigdy tak nie uważałem. Młodzi ludzie na tyle zła i zgorszenia, które ktoś im chce zaoferować i tak są wspaniali. Zawsze w działaniach duszpasterskich miałem kontakt z młodzieżą, mogę więc ją porównać na przestrzeni ostatnich 20 lat. Na pewno są inni, ale też więcej zła im zagraża, więc na tę dawkę zła, którą otrzymują w mediach, od swoich rówieśników, którzy nie raz ich ściągają w dół i tak są cudowni. Jak się Ksiądz odnajduje w naszej wspólnocie parafialnej? To jest duża parafia, liczy 24 tysiące ludzi. Zawsze czułem się duszpasterzem, bardziej jakoś przemawiały do mnie rzeczy związane z pracą wśród ludzi niż na przykład poświęcenie się nauce, książkom. To jest normalny kawałek chleba każdego księdza diecezjalnego – duszpasterstwo - ale jest to też dosyć trudna i odpowiedzialna funkcja, dlatego że skomplikowały się psychiki ludzkie i teraz jest coraz trudniej być księdzem w społeczeństwie, gdzie wobec ludzi na świeczniku stawia się coraz wyższe wymaganiach duszpasterskich miałem kontakt z młodzieżą, mogę więc ją porównać na przestrzeni ostatnich 20 lat. Ciąg dalszy na stronie 6 ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie styczeń-luty 2005 4 Ona i Satyr Opowieść o niezwykłej miłości Ingrid stała na skraju leśnej polany i czekała. Wyczekiwała tam już ponad godzinę, ale była do tego przyzwyczajona. Dziewczyna przyszła na tę polanę, która stała na skraju dziwnego, zaczarowanego lasu Tobr, w równie tajemniczym celu, co tajemnicza atmosfera tego miejsca. Ingrid była zakochana, ale nie zwyczajnym uczuciem, które łączyłoby zwykłego chłopa i jego wiejską wybrankę. Jej miłość wypełniały wyrzeczenia i szaleństwa. Dziewczyna była dobrym dowodem na to, że miłość jest ślepa, a przeciwieństwa często się przyciągają. Zarośla na skraju polany poruszyły się i chwilę później wszedł na nią... Nie, nie był to człowiek... ale również nie zwierzę. Od pasa w górę stworzenie miało ciało mężczyzny – muskularny, lekko owłosiony, odsłonięty tors, umięśnione ręce i piękna, dzika twarz. Długie rzęsy i krzaczaste brwi, brązowe, dzikie oczy, wąskie usta i mały, proporcjonalny nos, a wszystko to otoczone szczeciną podkręconych, kruczoczarnych włosów. Wszystko to powodowało, że twarz mężczyzny była bardzo ładna. Skóra mężczyzny miała smagły odcień, charakterystyczny dla mieszkańców ciepłych krajów. Od pasa w dół ciało zupełnie nie przypominało ciała ludzkiego. Kozie, krzywe, długie nogi, zwierzęce kopyta, krótki, cienki ogon, a wszystko to (oprócz kopyt) porośnięte szczeciną gęstego, zwierzęcego futra, w kolorze ciemnobrązowym. Stwór miał na imię Tibro. Tibro był Satyrem – istotą mieszkającą w głębi lasu, kochającą śpiew, wino, muzykę i taniec. Przez wielu ludzi, zwłaszcza tych prostych, Satyrzy byli uważani za złe, bezwzględne potwory, bestie, które od czasu do czasu porywały jakiegoś człowieka w głąb lasu, żeby później złożyć go w ofierze swojemu bóstwu – Lunie – bogowi księżyca. Z tych wszystkich mitów o Satyrach, prawdą była tylko jedna rzecz – istoty te faktycznie oddawały cześć bogowi księżyca, ale nie składały mu ofiar z ludzi. Satyrzy spotykali się podczas każdej pełni księżyca na swojej magicznej polanie, położonej w samym środku lasu, tańczyli, śpiewali, a na ołtarzach, na których składali ofiary dla swojego bóstwa, pojawiały się tylko owoce i naczynia z winem (Satyrzy brzydzili się mięsem). Istoty te nie były wrogo nastawione do ludzi. Byli bardzo płochliwi i bali się ich, dlatego rzadko jakiś człowiek widział któregoś z Satyrów. Tibro był wyjątkiem. Nie obawiał się ludzi. Ingrid i on byli pogrążeni w niezwykłej miłości. Od swojego pierwszego spotkania nie mogli o sobie zapomnieć. Miało ono miejsce pewnego, słonecznego dnia... Ingrid wracała swoją ulubioną leśną ścieżką z targowiska, na którym stała cały dzień, sprzedając jajka i mleko. Był piękny, nastrojowy zachód słońca. Niebo przybrało barwę łososiową, a las zdawał się być jeszcze bardziej magiczny niż zwykle. Zmęczona, ale wesoła dziewczyna przechodziła właśnie koło niewielkiej, leśnej polany, stojącej na skraju lasu. Ingrid pomyślała, że odpocznie chwilę wśród tych wszystkich leśnych kwiatów, roznoszących piękny, niepowtarzalny zapach. Dziewczyna usiadła na miękkiej trawie i zapatrzyła się tępo w krzaki rosnące na drugim końcu polany. Chwilę później uświadomiła sobie, że od dłuższego czasu wpatrują się w nią duże, zielone oczy, ukryte w krzakach. Ledwo powstrzymała się od krzyku, ale poderwała się szybko, jakby czymś oparzona. Kiedy Tibro wyszedł z zarośli na polanę, dziewczyna i Satyr zobaczyli się po raz pierwszy. Czasem dzieje się tak, że miłość łączy dwa serca już od pierwszego wejrzenia. Stało się tak i tym razem. Dziewczyna odrzuciła wszystkie swoje uprzedzenia do Satyrów i to samo zrobił Tibro, zapominając o swych lękach do ludzi i obydwoje śmiało podeszli do siebie. Dziwne zdarzenie – dwa nieznane sobie wcześniej stworzenia nie dość, że przełamały wszelkie opory do siebie, to jeszcze zakochały się w sobie od pierwszego spojrzenia. Od tej pory Tibro i Ingrid spędzali ze sobą wiele czasu i byli prawie nierozłączni. Ich ulubionym miejscem spotkań stała się ta pamiętna polana, na której spotkali się po raz pierwszy. Ponieważ Satyrzy znali język ludzi, para nie miała większych problemów z porozumiewaniem się między sobą. Czasem nawet nie mówili do siebie za dużo – wystarczało im tylko to, że byli blisko siebie. Tak też stało się za pierwszym razem. Zakochani bez zbędnych słów podeszli do siebie, objęli się czule i pogrążyli w długim, namiętnym pocałunku, a tajemnicze światło księżyca i piękny zapach kwiatów wytwarzało bardzo romantyczny nastrój, który sprzyjał tej chwili. Miłość jest czasem tak ślepa, że potrafi zatuszować nawet wystające, kozie kopyta. Pomimo iż kochankowie zupełnie się od siebie różnili, nie zwracali uwagi na różnice, dzielące ich, które dla niektórych mogłyby stać się doskonałym pretekstem do nienawiści... Daniel Młynarczyk ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie styczeń-luty 2005 5 Włochy - kraj makaronu, ciepłego klimatu i gorącego temperamentu Włochy leżą w pd. Europie, na Płw. Apenińskim, nad Morzem Śródziemnym. Klimat panujący w tym kraju jest bardzo ciepły, choć czym bliżej jesteśmy Morza, które oblewa go aż od trzech stron, tym większą wilgoć możemy poczuć w powietrzu. Wysoka temperatura najbardziej dokucza zwłaszcza w nocy, kiedy nie można zasnąć. Nawet na wiosnę czy na jesień zdarza się, że pogoda panująca we Włoszech jest iście letnia - świeci palące słońce, temperatura dochodzi do 26 stopni Celsjusza, a my czujemy się, jakby trwały właśnie wakacje. Jednak zdarza się też, że od strony Morza wieje mroźny, wilgotny, jakby arktyczny wiatr i robi się bardzo zimno i nieprzyjemnie. Włochy są nie bez powodu nazywane krajem makaronu i pizzy. Ten pierwszy przysmak spożywa się tu codziennie w rekordowych ilościach i w przeróżnych postaciach. Można by powiedzieć, że z punktu widzenia Polaka, Włosi zastępują ziemniaki, (które są spożywane u nas codziennie prawie we wszystkich domach) makaronem. Ma on przeróżne formy - zawinięte muszelki, poskręcane "frędzelki", długie i grube nitki czy też wydrążone w środku rurki. Pasta (bo tak nazywa się po włosku specjał dodawany przez nas najczęściej do zup) jest przez nich przyrządzana na najróżniejsze sposoby - makaron z pomidorami, jajecznicą, boczkiem, tuńczykiem, serem, warzywami, mięsem, czosnkiem czy sosem szyszkowym - pesto, to tylko niektóre z przepysznych kompozycji smakowych przyrządzanych przez południowców. Oczywiście kuchnia włoska nie słynie jedynie z makaronów. Bardzo pyszna pizza, na specjalnym, cienkim cieście również pochodzi z tego kraju, jak wiele innych wybornych potraw, których nie zasmakujemy nigdzie indziej. Kraj ten jest piękny i ciekawy pod względem geograficznym i widokowym. We Włoszech znajduje się naprawdę wiele miejsc godnych zobaczenia. Morze i wybrzeże są chętnie odwiedzane przez turystów nie bez powodu - w lecie kuszą piękną pogodą i cudownymi krajobrazami. Egzotyczna miejscowość Genova, leżąca na zachodnim brzegu Włoch imponuje swą niespotykaną szatą roślinną, nieziemskimi widokami (Morze przybiera tutaj barwę turkusu, jest otoczone olesionymi wzniesieniami) i egzotycznym klimatem. Przez Włochy przechodzi pasmo Alp, które są znane ze swojego wyjątkowego piękna i obfitych zakątków obleganych zimą przez narciarzy i zwolenników zimowego szaleństwa. Na terenie tego kraju leży jeszcze wiele pięknych gór, jezior (np. Jezioro Como) zabytkowych miast (np. Rzym, czy piękna, romantyczna Wenecja) i innych, wspaniałych miejsc (jak choćby egzotyczna Sycylia ze swą bogatą fauną i florą i pięknymi zakątkami), które na pewno warto zobaczyć. Daniel Młynarczyk KOSZMAR ? Czyli felietonik o podróżach Podróże to wspaniała rzecz. Zanim człowiek znajdzie się w tym właściwym, docelowym miejscu czeka go mnóstwo przygód. Już samo pakowanie to spory zawrót głowy. Walizka za mała, nie wiadomo, co wziąć, aby nie być zaskoczonym, choć i tak czegoś się zapomni. Potem biegiem na odpowiedni peron, gdzie cudem byłoby wepchnięcie się z licznymi tobołami do wagonu. To istny koszmar, ale kilka razy w roku człowiek decyduje się na to. Po co? No, bo przecież wyjeżdżamy chyba tylko po to, aby powrócić do domu i przy okazji coś zwiedzić. Otóż, dla młodych ludzi to całe pakowanie i późniejszy dojazd do wymarzonego miejsca to istna frajda. W końcu się coś dzieje, liczne przygody, jakie ich spotykają, pozostają w pamięci do końca życia. Nie pamięta się przecież wyjazdu, w którym wszystko było dopięte na ostatni guzik i nie sprawiło niespodzianki. Wakacje, bo w tym czasie ludzie najczęściej podróżują, są właśnie po to, aby móc poczuć się wolnym jak ptak, choć nie bez przesady, bo wolność nie znaczy „róbta, co chceta” bez zwracania uwagi na innych. Co roku każdy młody stara się znaleźć w innym miejscu, takim gdzie nigdy w życiu nie był. Chce zobaczyć wszystko i dokonać rzeczy niemożliwych. I tak to jest, że dla młodzieży ten istny koszmar przemienia się w coś miłego. Dla starszych wyjazd też nie jest koszmarem, bo chcą odpocząć od hałasu i chętnie wyjadą w jakieś stare sprawdzone miejsce, gdzie znajdą spokój i ciszę. Pakowaniem to chyba się tak bardzo nie przejmują, gdyż mają z pewnością duże doświadczenie w tym względzie. W końcu przez całe swoje życie już niejeden raz wyjeżdżali w podróż. Często jadą własnym pojazdem, więc nie muszą zamartwiać się, jak wepchnąć się do pociągu. Przygód doświadczyli już wiele, a spokój i pozornie nic nieznaczące spacery stają się niezapomnianymi chwilami. Każdy człowiek podróżuje po to, by oderwać się od szarej rzeczywistości, od ciągłej bieganiny między domem a pracą czy szkołą. Pragnie zapomnieć, przynajmniej na jakiś czas, o problemach, jakie go otaczają. Wybiera się w podróż, aby zatęsknić do szarej rzeczywistości, bo przecież wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Baśka ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie Wywiad z ks. Mirosławem Dziedzicem, katechetą ZSO nr 14. ale nie jest to tak dużo młodych ludzi jak kiedyś. Uważa Ksiądz, że teraz przeżywamy kryzys wiary? Kryzys wiary jest czymś naturalnym w życiu młodych ludzi, bo z wiary odziedziczonej po rodzicach przechodzi się do wiary bardziej osobistej, samodzielnej. Chodzi tylko, by Ciąg dalszy ze strony 4 przeżyć ten kryzys w sposób twórczy, nie Na pewno są inni, ale też więcej zła im zniechęcać się, nie gorzknieć, tylko zagraża, więc na tę dawkę zła, którą odkrywać na nowo te horyzonty wiary, do otrzymują w mediach, od swoich których młody człowiek jest przeznaczony. rówieśników, którzy nie raz ich ściągają Zdaniem Księdza bycie chrześcijaninem w dół i tak są cudowni. w dzisiejszych czasach jest możliwe? Zdaniem Księdza, jak duży wpływ na Jest możliwe, jest czymś, do czego każdy obowiązek wychowywania dzieci człowiek jest powołany na zasadzie bierzmowania. Chodzi o to, by świadectwo, powinien mieć Kościół? Kościół powinien wspomagać oddziaływanie które dajemy o Jezusie, było coraz bardziej domu rodzinnego. Czasem rodzice piękne i czytelne, tu cytuję Ojca popełniają błąd, myślą, że Kościół zastąpi Świętego: ,,nie chciejmy wiary, która by ich w wychowywaniu. Kościół ma tutaj tylko nas nic nie kosztowała''. formę służebną. Czym dla Księdza jest wiara, co jest Mógłby Ksiądz powiedzieć coś w niej takiego, że warto się jej oddać? o wspólnotach działających w naszej Wiara jest największą przygodą życiową, jest przygodą z Bogiem. Wiara jest Łaską parafii i zachęcić nas jakoś do nich? Osobiście żałuję, że nigdy nie byłem oazowiczem, choć prowadziłem rekolekcje oazowe pięciokrotnie. Wiem, że w czasie wakacji młodzież cudownie spędza czas, w przyjaźni z Bogiem, choćby na wędrówkach. W parafii grupa oazowa istnieje, zachęcam, by rzeczywiście zainteresować się jej działalnością. Mamy dla młodzieży szkół średnich niezły chór, nazywa się ,,Vox Alberti'', prowadzony jest przez profesjonalnego dyrygenta. Ostatnio kilkadziesiąt osób, około 40, przygotowuje się do wyjazdu do Kolonii na spotkanie z Ojcem Świętym w sierpniu. Tak więc młodzież na pewno jest i funkcjonuje przy parafii, są grupy lektorskie, ministranckie, i tylko od nas przyniesie, czy współpracujemy. zależy, jakie z Łaską owoce wiary Na koniec życzenia od Księdza: ,,Chcę życzyć młodym ludziom z naszej szkoły mądrego przeżycia Wielkiego Postu i wiele Łask Bożych z okazji Świąt Zmartwychstania Pańskiego". Dziękujemy za wywiad i za życzenia. ?mega. styczeń-luty 2005 6 Ciąg dalszy ze strony 1 Kaczorka czyli kiczowata („kaczorowata”)historyjka miłosna Nieraz marzyłam o tym, aby Donald został moim mężem. Znowu były to tylko marzenia. W rzeczywistości z powrotem stałam się samotną i smutną Kundzią. Los nie był dla mnie łaskawy. Jak ja mogłam łudzić się, że on może mnie pokochać? Nie jestem nic warta. Nie zasłużyłam na niego. O jakie to straszne! Zaczęłam myśleć, po co w ogóle żyję. Przede mną rozpościerała się toń wody i autostrada, a na niej sunęły tiry niczym węgorze na tarło do Morza Sargasowego. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam zginąć tam pod tym tirem, wraz z moimi rodzicami. Jednakże przyszło mi również do głowy, że skoro wtedy przeżyłam, to może moje życie ma mieć jakiś sens. Byłam jednak załamana. Położyłam się na ziemi. Nagle ocknęłam się w innym świecie. Może nie był to świat moich marzeń, ale na pewno nie przypominał tej ponurej rzeczywistości, w której jeszcze przed chwilą się znajdowałam. Po chwili poczułam, że dzieje się ze mną coś niedobrego. Miałam dreszcze. Ktoś przy mnie był. Nie wiedziałam, kto to. Obraz rozmazywał mi się przed oczyma. Ten ktoś coś do mnie mówił, ale nie rozumiałam jego słów. Straciłam przytomność. Wokoło mnie było ciemno. W pewnym momencie zobaczyłam moich rodziców. Chciałam iść w ich stronę, ale za mną pojawił się Donald. Kochałam rodziców bardzo, ale on był dla mnie najważniejszy, więc to w jego stronę zdecydowałam się pójść. Zaczęło się robić coraz jaśniej. W końcu ocknęłam się i zobaczyłam mojego ukochanego. Patrzył na mnie swoim czułym wzrokiem. Obejmował mnie żółtymi skrzydłami. W tej chwili nie żałowałam swojej decyzji. Donald wyznał, że kiedy poczuł, iż może mnie stracić, zrozumiał, że mnie kocha i chce być ze mną do końca swoich dni. Byłam szczęśliwa. Asia i Ewa ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie Nastrojowa pora… Podstawowe, ogólnie znane pory roku to: wiosna, lato, jesień, zima. Z każdą porą roku mamy pewne skojarzenia i odczucia. Niektórzy mają swoją ulubioną porę roku i w czasie jej trwania czują się lepiej niż w czasie trwania innych. Vivaldi skomponował utwór pt. „Cztery pory roku”, każda z części ma swój nastrój, taki, jaki dana pora roku. Nie należy się martwić, jeśli właśnie trwa pora roku, której nie lubimy, już niedługo nadejdzie nasza ulubiona. JESIEŃ W tym roku również możemy się pochwalić osiągnięciami naszych kolegów w gimnazjalnych konkursach przedmiotowych. Oto Ci, którzy mają talent i są pracowici (podkreślone nazwisko oznacza, iż dana osoba została finalistą): Język polski: Anna Lasek IIIB Ewa Pis IIIE Panuje powszechna opinia, że wiosną wszystko budzi się do życia. Jesteśmy weselsi LATO 7 NAJLEPSI Z NAJLEPSZYCH Piękna, złota jesień jak najbardziej napawa nas optymizmem. Może wiele osób nie lubi tej pory roku, dlatego że na nowo trzeba zacząć naukę, za czym WIOSNA i bardziej pobudzeni, pełni radości i wigoru. Świat wydaje nam się inny, lepszy. Powietrze jest świeże i sprzyja miłości. Gdy wybierzemy się na spacer, na przykład po parku, możemy zobaczyć mnóstwo zakochanych par. Tak jak przyroda, my też budzimy się do życia. Chodzimy trochę inaczej ubrani niż w zimie, bo jest dużo cieplej. styczeń-luty 2005 Matematyka: Filip Bołoz IIID Łukasz Gontarski IIIE Michał Kozioł IIIE Marcin Połomski IIC Jakub Rogóż IIIE Anna Lasek IIIB niektórzy nie tęsknią. Ogólnie jesienią może być całkiem przyjemnie. Jeśli tylko nie pada deszcz, to spacery po parku, pełnym kolorowych liści, są bardzo przyjemne. Różne uczucia kojarzą się z tą porą roku. Jesienią robi się coraz zimniej i często pada deszcz. Niebo jest pochmurne. W czasie brzydkiej pogody wielu ludzi jest w złym nastroju lub nawet popada w depresję. ZIMA W zimie najczęściej pada śnieg i temperatura spada poniżej zera. Niektórzy lubią różne zabawy na śniegu, jazdę na sankach czy nartach. Inni natomiast nie przepadają za zimnem i rzadko wychodzą z domu. Jeszcze inni popadają w melancholię i maja dość wszystkiego. Zima raczej nie jest wesoła porą roku. W zimie słońce zaświeci tylko czasami, co nie sprzyja dobremu nastrojowi. Historia: Barbara Grela IIIE Bartek Mitka IIIC Biologia: Joanna Jeziorek IIIE Ewa Sucharska IIIB Geografia: Anna Lasek IIIB Jakub Rogóż IIIE Agnieszka Kutryba IIIA Agnieszka Franczyk IIIA Język angielski: Aleksander Pistol IIIC Język niemiecki: Marcin Połomski IIC Jakub Rogóż IIIE Wszystkim serdecznie gratulujemy i życzymy wielu dalszych sukcesów. Asia HUMOR ZESZYTÓW 1. Beniowski zabił sześciu kozaków. Jeden z nich umarł, a inni uciekli. Czas wakacji. Oczywistą rzeczą jest, że wielu z nas największą sympatią darzy właśnie lato, za to, że są wakacje. Nie trzeba chodzić do szkoły. Czujemy się wolni, nie widzimy żadnych trudności. Możemy odpocząć od nauki i poświęcić czas na przyjemności. Lato jest również czasem słodkiego lenistwa, często nie chce nam się nic innego robić, tylko leżeć na plaży i opalać w słoneczne dni. Niektórzy z nas spędzają wakacje spacerując po lesie i oddychając leśnym powietrzem czy też rozkoszując się górskimi widokami. 2. Będąc mały las mnie przerażał. 3. Będąc na drugim roku uniwersytetu, wybuchła wojna. Asiek® ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie styczeń-luty 2005 8 Krasnoludy Brodate gbury czy dzielni wojownicy? Są dwie rasy, które istnieją od pierwszych książek fantasy- elfy i krasnoludy. Dwie rasy, które wydają się być swoimi przeciwieństwami. Elfy - wysokie, dostojne, wiecznie zadbane i specjalizujące się w magii. A krasnoludy? Brudne, brodate, małe, silne i gardzące magią (stosują tylko tą runiczną). Przy takich różnicach pierwsze wrażenie było oczywiste - każdy wolał elfy. Ale z czasem coraz więcej osób skłaniało się ku dumnym i silnym krasnoludom... Dlaczego? W tym tekście mam zamiar przybliżyć wam krasnoludzką rasę... Wygląd Krasnoludy często są poniżane ze względu na ich nikczemny wzrost (mężczyźni od 110 cm - 130 cm, kobiety 100 cm - 120 cm) i nieproporcjonalną do wzrostu wagę (mężczyźni 65 kg – 90 kg, kobiety 50 kg – 80 kg). Często, okryci swą brodą, krasnoludy wyglądają jak włochate kulki w hełmach. Krasnale mają małe oczka i duży nos. Broda Broda to tak naprawdę jedna z najważniejszych rzeczy dla krasnoluda, toteż zasługuje na oddzielny akapit. Każdy mężczyzna (wg niektórych pisarzy także niektóre kobiety) po osiągnięciu dojrzałości (czyli ok. 40 lat) zaczyna zapuszczać swą brodę. Rzadko jest ona krótsza niż pół metra - krasnoludy skracają ją tylko, gdy okazuje się to absolutnie niezbędne. Nierzadko wiążą ją w warkocze. Mimo tego ich brody, podobnie jak reszta ciała, są często zaniedbane. Zdarza się, że po jej utracie krasnolud decyduje się zakończyć swój żywot lub staje się berserkerem (o nich później). Życie i zajęcia Krasnoludy, jak już wcześniej wspomniałem, osiągają dojrzałość w wieku 40 lat i wtedy także zaczynają wykonywać wyuczony zawód. Wielu przedstawicieli tej rasy decyduje się na żywot poszukiwacza przygód - jako dzielni wojownicy lub potężni kapłani starych bóstw. Mówiąc o kapłanach, muszę wspomnieć o spojrzeniu krasnoludów na religię - są dosyć bogobojni i często oddają swym bóstwom cześć. Po przygodach często także lubią zawitać do karczm i przy piwie opowiedzieć o swych przygodach. Krasnoludy, które wolą żyć w bezpieczniejszych warunkach, zazwyczaj stają się kowalami, płatnerzami, górnikami i karczmarzami. Krasnoludzki średni wiek to 125 lat, za starych uważani są po osiągnięciu ok. 200 lat, w wieku 250-300 lat stają się już zbyt słabi, aby wykonywać wiele czynności, a umierają w wieku ok. 500 lat. Osobowość Krasnoludy często są dowcipne, lecz ich humor rzadko jest rozumiany przez inne rasy. Często jednak mały szczegół może ich rozwścieczyć - najgorszą obraza dla walczących krasnali to brak wiary w ich umiejętności. Mało jednak można znaleźć rzeczy, dla których ryzykują życie - głównie honor i... złoto! Są bardzo chciwi, ale zazwyczaj uczciwi, więc rzadko spotyka się kradnącego krasnoluda. Trudno zdobyć ich zaufanie, lecz gdy zaprzyjaźnisz się z krasnoludem, wiedz, że ten Cię nie zdradzi. Dążą zawsze do sprawiedliwości, lecz czasem zmienia się to w chęć zemsty. Honor Krasnolud w momencie osiągnięcia dojrzałości ma prawo powoływać się na swój honor i zapuścić brodę. Właśnie honor jest dla krasnoludów chyba najważniejszą wartością - to on kieruje życiem krasnoluda, który na wiele rzeczy patrzy przez pryzmat honoru. Krasnolud, który go utraci zazwyczaj postanawia skończyć swój żywot. Stają się wtedy berserkerami- szalonymi wojownikami odzianymi w skóry, którzy tropią rozmaite kreatury. Takie postacie nie cieszą się szacunkiem wśród żadnej z ras - po prostu dążą do śmierci w walce. Podsumowanie Na koniec wypadałoby podsumować rasę krasnoludów, lecz nie jest to łatwe- zamiast tego napiszę coś innego. Co? Kilka słów - nie ulegajcie stereotypom! Naprawdę krasnolud, mimo swego nikczemnego wzrostu, zamiłowania do alkoholu i sprośnych dowcipów, może być postacią głęboką i ciekawą. I często takie postacie są częściej pamiętane niż elfy... Ale o nich później. Michał Suchoński ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie Kontrabasista Ostatnio w teatrze byłam na przedstawieniu pt. „Kontrabasista”. To monodram (spektakl, w którym występuje tylko jeden aktor), tytułową rolę gra popularny aktor, Jerzy Stuhr. Jest on znany młodzieży z ról komediowych, lecz postać Kontrabasisty trzeba raczej nazwać tragiczną. Sztuka opowiada o życiu Kontrabasisty. Szarego, samotnego człowieka, który pracuje jako muzyk, ale nie jest on wirtuozem. Nie znamy jego imienia, nie wiemy, gdzie mieszka, ale to nie ma znaczenia, gdy ogląda się spektakl. To tylko pogłębia wrażenie, że historia Kontrabasisty może być historią każdego z nas. Bo bohater jest typowym człowiekiem, przeżywa swoje wzloty i upadki, po prostu żyje. Odniosłam wrażenie, że spektakl dzieli się na dwie części. Jedną, w której Kontrabasista uważa, że jego praca, życie, problemy są ważne, że on sam znaczy coś dla świata. I drugą, w której muzyk widzi wszystko w czarnych barwach. Świat wydaje mu się podły, zły i płytki, a on sam jest na globie tylko beznadziejnym, zawadzającym i nic niewartym kontrabasistą. Poza tym wiemy o nim to, że kocha się w pięknej i utalentowanej śpiewaczce, Sarze. Robi wszystko, by zwrócić na siebie jej uwagę, lecz nie potrafi tego uczynić skutecznie. Kocha ją i jest to miłość do tego stopnia głęboka, że Kontrabasista nie boi się dla niej poświęcić swojej dumy i kariery. Postanawia, że wykrzyknie imię ukochanej podczas premiery. Rozstajemy się z Kontrabasistą, gdy wychodzi na tę premierę, wahając się, czy powinien to zrobić. Nie wiemy, czy wykrzyknie imię swej ukochanej. Ale jak on sam mówi, jeżeli to zrobi, to na pewno napiszą o tym w gazetach. Ta historia bardzo mi się spodobała, gdyż w intrygujący sposób opowiada o życiu. Gra aktorska Jerzego Stuhra w tym spektaklu to - moim zdaniem - mistrzostwo. Zawsze gdy oglądam lub słyszę Stuhra, jestem nim zachwycona. Tyle że przeważnie oglądam go w komediach lub filmach dla dzieci, w których mnie bawi. W „Kontrabasiście” jego rola jest poważna, lecz niektórzy młodzi ludzie na widowni wybuchali śmiechem w momentach, w których ja bardzo współczułam bohaterowi. styczeń-luty 2005 9 Moim zdaniem jest to spektakl, który powinien zobaczyć każdy, ponieważ rozwija, zmusza do refleksji, zastanowienia się nad własnym życiem. Na 10 gwiazdek daję mu 11, mimo że fotele w sali PWST, gdzie grany jest spektakl, są naprawdę niewygodne. Agnieszka Pietrzyk PAMIĘTNIK GIMNAZJALISTKI 12 lutego (moje urodziny) Kiedy rano się obudziłam, usłyszałam jakieś krzyki. Stwierdziłam, że rodzice mnie budzą, bo zaspałam. Szybko popatrzyłam na zegarek. Była dopiero godz. 6. Wyszłam ze swojego pokoju. W przedpokoju zobaczyłam paczkę, w której był telefon komórkowy od Olafa. Okazało się, że rodzice grzebali w moich rzeczach. Zaraz potem przyszli rodzice. Mieli grobowe miny. Ich pierwsze pytanie brzmiało: „Co to jest?” Odpowiedziałam, że prezent gwiazdkowy od kolegi. Rodzice wymienili groźne spojrzenia. Krzyknęli, że zaraz mam to zwrócić, bo to za drogi prezent, szczególnie od zwykłego kolegi. Gdyby wiedzieli, jak się z tego prezentu ucieszyłam!! Wybiegłam z domu. Tak się zaczął dzień moich urodzin. W szkole byłam przygnębiona z powodu kłótni z rodzicami. Olaf był zdziwiony. Po szkole ze strachem wracałam do domu. Lecz w domu byłam mile zaskoczona. Zostałam przywitana przez rodziców, trzymali prezenty dla mnie. Przeprosili za to, że rano nakrzyczeli na mnie. Mimo to uważali nadal, że prezent tego rodzaju od kolegi, nie jest odpowiedni. Pouczyłam się trochę. Następnie szykowałam się do snu. Tak zakończył się dzień pełen wrażeń. 14 lutego Hurra!!! Dziś jest sobota, pierwszy dzień ferii i na dodatek Walentynki. Wstałam, ubrałam się i siadłam do komputera. Zaczęłam rozmawiać z kuzynką na GaduGadu, gdy nagle dostałam wiadomość od Olafa: „Czy chcesz się ze mną umówić??”. Długo czekałam na tę chwilę, aż z wrażenia serce mi stanęło. Już chciałam napisać, że się zgadzam, wtedy przypomniałam sobie, że tak się nie robi. Spytałam się, kiedy, bo mam mało czasu. Umówiliśmy się o 16 pod moją klatką. To właśnie posunięcie świadczy o dobrze wychowanej dziewczynie, tak przynajmniej przeczytałam w gazecie młodzieżowej. Po 7 godzinach. Randka była super!!! Byliśmy na spacerze i na dyskotece, później Olaf odprowadził mnie pod same drzwi. Ale jeszcze co innego było lepsze. Na zakończenie spytał się mnie, czy będę z nim chodzić. Nie zastanawiając się rzekłam, że się zgadzam. On poszedł do domu, a ja otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Umyłam się i poszłam spać. Gosia Włodarczyk ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie styczeń-luty 2005 10 JEDEN DZIEŃ W NIEBIE „Wstawaj, wstawaj, do roboty!”- obudził mnie rano budzik. Wyłączyłem go natychmiast i, nie odczuwając zmęczenia, wstałem i wyleciałem przez drzwi. Była godzina 8.00 „czasu niebiańskiego”. „Za 20 minut muszę być w pracy”- pomyślałem, a już pojawił się przede mną chmurobus. Czym jest chmurobus? Co to za pytanie... To wielka chmura, która jest jak autobus u was, na ziemi. Wszedłem tam i usiadłem przy lewym boku. Przetarłem ręka kawałek „ściany”, a fragment chmury zniknął. Przez to „okno” wypatrywałem, zerkając na dusze, biegające w różne strony. Otworzyłem moją teczkę i przejrzałem plik papierów. „Cóż, czeka mnie trudny dzień”- pomyślałem. W końcu pracuję zaraz dla Szefa. Większość osób nazywa Go Bogiem, ale cóż począć, że jest on mym przełożonym. „Znów setki dusz, które czekają na przejście dalej. Do nas albo na dół (do piekła)”. Po kilku chwilach doleciałem. „Jestem 10 minut przed czasem! To świetnie!”- pomyślałem naprawdę radośnie. Szef zawsze premiuje osoby, które przybywają przed czasem. Wbiegłem więc do biura, usiadłem przy biurku i czekałem na codzienny obchód Szefa. Już po chwili przyszedł. Jak wygląda szef? Nie jest on wysoki - ma długą brodę, która jeszcze pamięta Adama i Ewę (dziwne, bo u nas w niebie można kupić golarki), niski, dudniący głos, a głowę - łysą. Zaraz po wyjściu Szefa pojawiły się pierwsze nowe dusze. Jak wygląda taka rozprawa?? Cóż... Delikwent siada obok mnie. Następnie uruchamiamy życiowizor. W nim oglądamy skrót 10 największych grzechów i dobrych uczynków, które montują dusze w dziale sprawozdawczym. Po obejrzeniu filmu wyciągam duszolator (nasza wersja kalkulatora, destylator w niebie nazywa się jeszcze inaczej) obliczający, w które drzwi dusza wchodzi. Te od lewej prowadzą do nieba, środkowe do czyśćca (a tam to już inni ją osądzają) a te ostatnie... No cóż, do piekła... Większość dusz idzie do czyśćca, kilka do nieba. Lecz gdy dusza idzie do piekła (co jednak czasem się zdarza), wpada w szał. Wtedy naciskam mały, czerwony guzik pod biurkiem, a z sąsiednich drzwi wychodzi kilku agentów ONA (Ochrona Niebiańskich Agencji), którzy spokojnie wyrzucają dusze do piekła. W czasie pracy zazwyczaj zamawiam w ‘NiebnejPizzy” małą pizzę chmurową. Gdy wychodzę z pracy, czyli o godzinie 14.00, wracam chmurobusem do domu. Tam siadam i jem obiad - kotlety niebowe, placki niebiańskie, żurek z chmurami i inne. W czasie jedzenia zazwyczaj myślę o zakupie chmury osobowej. Ale to nie na moją kieszeń... Czasem oglądam niebiańskie wiadomości. Potem dzwonię do kumpli i lecimy na piwo... bezalkoholowe oczywiście. To bardzo przyjemne miejsce. Ciepłe napoje grzeją diabły, przymuszane do tego. Jak za bardzo je przygrzeją, to barman zazwyczaj gasi ich wodą, przez co odsyła ich z powrotem do głównej grzałki (centrum piekła, duże jezioro pełne rozgrzanej smoły). Barman ma zazwyczaj jakieś „interesujące” historie w zanadrzu. Chociaż są nudne, często prosimy barmana o opowiedzenie ich. Dlaczego? Gdy opowiada, często zapomina o rachunku... Po powrocie z baru robię różne rzeczy, ale chyba podobne jak wy, na waszej Ziemi. O 24.00 kładę się spać, aby rano usłyszeć: „Wstawaj, wstawaj, do roboty!”... Michał Suchoński HUMOR ZESZYTÓW PRAWDZIWE OBLICZE PIOTRKA B. Zbyszko na widok wroga zamknął się w przyłbicy. Janka Muzykanta jak posyłano do pracy gnój wyrzucać, to mu wiatr w widłach grał i matka nawet nie wiedziała, że Janko ma taki talent do muzyki. Skawiński rozwinął paczkę i zobaczył leżącego pana Tadeusza. Wokulski zakupił klacz od Krzeszowskiego, aby później prosić o jej rękę. Nad Niemnem słychać było pranie kobiet. Twórców okresu pozytywizmu nazywano organistami. Zespół redakcyjny:Joanna Jeziorek, Karolina Florczyk, Kamila Kondracka, Daniel Młynarczyk, Agata Stawiarska, Michał Suchański, Katarzyna Pawlińska, Małgorzata Włodarczyk Współpracownicy: Agnieszka Prociak, Piotr Kołacz Redaktor naczelny: Barbara Grela Zastępcy redaktora naczelnego: Ewa Pis, Joanna Kasprzyk Nauczyciele opiekunowie: Janusz Gąsiorek, Piotr Żądło Kontakt: wymienieni redaktorzy, opiekunowie gazetki Pisz na adres: [email protected] Sekretariat Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 czynny od poniedziałku do piątku w godzinach: 7.30-15.30 poczta internetowa: [email protected] ADRES os.Dywizjonu 303 bl. 66 31-875 KRAKÓW telefon - (012)647-11-77, (012)648-27-51