Kreator biuletynów

Transkrypt

Kreator biuletynów
ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół
Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie – styczeń/luty 2005
PO CO WŁAŚCIWIE PODRÓŻOWAĆ?
W mojej pracy postaram się odpowiedzieć na
pytanie, czy podróże kształcą. Uważam, że wyprawy nas
uczą i wiele nam uświadamiają. Spróbuję to udowodnić.
Rozpocznę swoje rozważania od tego, że dzięki
podróżom poznajemy świat i uczymy się w sposób
praktyczny geografii. Wyruszając na wyprawę, najpierw
patrzymy na mapę i odszukujemy miejsce, do którego
się wybieramy. Podczas podróży spotykamy nowych
ludzi, nawiązujemy ciekawe kontakty. Zazwyczaj
jedziemy na wycieczki grupami, zaprzyjaźniając się
z nowymi ludźmi. Poznajemy też nowe, niezwykłe
miejsca.. Dostrzegamy odmienne od naszej kulturę,
język i obyczaje innych narodów.
Warto podróżować, bo w ten sposób poznajemy
samych siebie. Odkrywamy w sobie nowe cechy i swoją
osobowość. W czasie wyprawy uczymy się czasami
przetrwania w trudnych warunkach i stajemy się
samodzielni. Zdarzają się sytuacje, w których musimy
sobie radzić sami i liczyć tylko na siebie. Tak
nabywamy cenne doświadczenia. Gdy czeka nas
przejście przez jakiś most lub wyprawa w góry,
a mamy lęk wysokości, to próbujemy go przezwyciężyć.
Wtedy walczymy ze swoimi słabościami i często z nimi
zwyciężamy. Bywa czasami tak, że czeka nas trudna
wspinaczka lub kilka kilometrów do przejścia, poprawia
się wówczas nasza kondycja i stajemy się odporniejsi na
choroby. Podróże hartują i sprawiają, że nie mamy
problemów ze zdrowiem.
Z naszych wycieczek przywozimy różne
pamiątki, które możemy kolekcjonować. Robimy też
ciekawe zdjęcia, którymi zapełniamy albumy
fotograficzne. Dzięki temu mamy co wspominać.
Podsumowując moje rozważania, stwierdzam, że
podróże i wszelkiego rodzaju wyprawy kształcą
i rozwijają nas. Dostarczają dużo nowych wrażeń
i rozszerzają naszą wiedzę. Warto jest więc podróżować,
choćby jeżdżąc na rowerze.
Katarzyna Piwowarczyk
W NUMERZE
SPRAWY SZKOLNE
WYWIAD Z UCZNIEM
WYWIAD Z KSIĘDZEM
KONTRABASISTA
NUMER 26
Kaczorka
czyli kiczowata („kaczorowata”)historyjka miłosna
Byłam małą, samotną kaczuszką. Moi rodzice zginęli na
moich oczach, gdy miałam dwa miesiące. Wpadli oni pod tira,
razem z kilkoma żabami. Nie było dla nich ratunku. Ja zostałam na
skraju drogi, bo bałam się przejść przez ruchliwą autostradę. Mój
strach uratował mi życie.
Od śmierci
moich najbliższych
stałam się bardzo
samotna
i
przygnębiona.
Życie straciło dla
mnie sens. Wszędzie
chodziłam sama. Nie
miałam przyjaciół,
bo bałam się, że
również ich stracę.
Nie
przeżyłabym
tego
drugi
raz.
Pewnego dnia, gdy
samotnie siedziałam nad stawem i rozmyślałam o mojej egzystencji,
zobaczyłam, że nieopodal znajduje się ktoś równie opuszczony jak
ja. Patrzył on mętnym wzrokiem w toń wody. Pomyślałam, że może
jest to moja bratnia dusza, lecz nie miałam odwagi do niego
podejść. Bałam się, że mnie odrzuci, więc poszłam na drugi koniec
stawu i zaczęłam marzyć o lepszym życiu. Wyobrażałam sobie, że
mam rodzinę, że istnieją kaczki, którym na mnie zależy. Były to
jednak tylko moje marzenia, mój wyimaginowany świat. Gdy tak
sobie bujałam w obłokach, poczułam, że ktoś przy mnie jest.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego. Był to ten sam smutny kaczor,
którego widziałam wcześniej. Spojrzał na mnie oczami pełnymi
nadziei i oczekiwania. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Na
szczęście on odezwał się pierwszy. Miał na imię Donald. Ja również
mu się przedstawiłam, chociaż wstydziłam się mojego imienia.
Mam na imię Kundzia. Kiedy to usłyszał, nie roześmiał się, tak jak
to robiły dzieci w przedszkolu. Potem rozmawialiśmy długo.
O dziwo, rozmowa się kleiła.
Spotykaliśmy się odtąd codziennie. Gdy nie było go przy
mnie, myślałam o nim. Spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu.
Pokochałam go. Pewnego dnia powiedziałam mu o tym. On
posmutniał. Zapytałam się, ze łzami w oczach, co to znaczy. On
powiedział, że mnie lubi, lecz możemy zostać jedynie przyjaciółmi.
Zrozumiałam, co się stało. Znowu zostałam odrzucona. Donald
chciał ze mną porozmawiać. Ja nie miałam na to sił. Pobiegłam nad
staw i tam wypłakiwałam swoje żale. Los znowu dał mi prztyczka
w dziób.
Ciąg dalszy na stronie 6
ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
„Piszę ściągi do bezsensownych
sprawdzianów...”
Czyli o szkolnych konkursach i nie
tylko ...
Ania Lasek jest uczennicą klasy 3B.
Osiąga ona wysokie wyniki w nauce,
w pierwszej i drugiej klasie gimnazjum
otrzymała świadectwo z czerwonym
paskiem. W tym roku Ania startowała
w pięciu konkursach przedmiotowych:
z
fizyki,
matematyki,
geografii,
j. polskiego i j. angielskiego. Ania
przeszła do etapu drugiego aż w trzech
konkursach: z matematyki, j. polskiego
i geografii. Najbardziej godne uwagi jest
jednak to, że udało się jej przejść do etapu
trzeciego (wojewódzkiego) z geografii, A: Tak szczerze, to nie. Są rzeczy, które
jako jedynej osobie z naszej szkoły.
sprawiają mi większą przyjemność niż
siedzenie w książkach.
O: Skąd wziął się pomysł, żebyś
wystartowała aż w pięciu konkursach?
A: W sumie udział w nich nie był
wcześniej
zaplanowany.
Jedynym
konkursem, o którym wiedziałam
wcześniej, przed wakacjami, że w nim
wystartuję, był konkurs polonistyczny.
Reszta była niezaplanowana. Tak po
prostu wyszło i nie żałuję tego, że
wystartowałam w tylu „olimpiadach”.
O:
Czy
masz
jakieś
specjalne
oczekiwania, co do wyników?
Ania:
A
czy
teraz
osiągam?
W podstawówce miałam podobne oceny,
do tych, które teraz otrzymuję. Wtedy nie
było jakichś ważnych konkursów
pozaszkolnych i nie miałam się gdzie
sprawdzić. Większość konkursów, jakie
się odbywały, były konkursami szkolnymi
i zdarzało mi się niektóre z nich wygrać.
O: Czy lubisz się uczyć?
2
A: Nie mam jeszcze jakiegoś wybranego
liceum, do którego chciałabym się dostać,
ale będzie to na pewno profil biologicznochemiczny, bo marzę po cichu
o zawodzie związanym z medycyną.
O: Czy będzie ci trudno rozstać się ze
szkołą i klasą po ukończeniu gimnazjum
i czego albo kogo będzie ci brakować
najbardziej?
Wywiad z Anią Lasek
Omega: Aniu, czy w podstawówce
osiągałaś
równie wysokie wyniki
w nauce, co w gimnazjum?
styczeń-luty 2005
A: Myślę, że fajnie byłoby zostać
laureatką z geografii, bo wtedy nie
musiałabym pisać testu gimnazjalnego z
części matematyczno-przyrodniczej. Tak
po cichu, nie zaperzając, chciałabym
także dojść do finału z j. polskiego.
O:
Jaka
jest
twoja
najlepsza
i najskuteczniejsza metoda uczenia się?
A: Selekcja rzeczy, które są ważne
i nieważne. Jeżeli mam sprawdzian
z czegoś, co wydaje mi się zupełnie bez
sensu, po prostu nie uczę się tego, piszę
ściągi, a uczę się tylko tych rzeczy, które
przydadzą mi się później.
O: Jakie są twoje zainteresowania?
A: Głównie sport, kibicowanie swojej
ukochanej drużynie, a także muzyka
– polski hip-hop i techno. Bardzo lubię
także prozę Tolkiena.
O: Jakie są twoje plany na przyszłość i do
jakiego liceum chciałabyś się dostać
najbardziej?
A: Przeżyłam w gimnazjum chwile dobre,
ale także i gorsze. Z osobami, z którymi
zaprzyjaźniłam się w ciągu tych trzech
lat, na pewno utrzymam kontakt po
gimnazjum. Będzie mi także brakowało
niektórych nauczycieli.
O: Jakie są twoje marzenia?
A: Marzę o tym, żeby zwiedzić Nową
Zelandię – miejsce, gdzie kręcono
trylogię „Władca Pierścieni”. Chciałabym
także spotkać się z jej reżyserem, Peterem
Jacksonem.
O: Dziękuję za udzielenie wywiadu.
Daniel Młynarczyk
HUMOR ZESZYTÓW
1.
Amerykę odkrył niejaki
Colombo.
2. Amundsen zasadził flagę na
biegunie.
3. Andromaka była wdową, jakiej
wielu mężów mogło sobie
życzyć.
4. Andrzej Radek myślał, że
nauczyciel da mu w skórę, ale
było odwrotnie.
5. Anielka głęboko się nasiliła i
tak skonała.
6. Antek ciężko pracował rękami
a Boryna językiem.
7. Antek nie miał ojca, bo był
drwalem.
ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
Wywiad
katechetą ZSO nr 14.
Wiemy, że Ksiądz dużo podróżuje.
Jakie miejsca ksiądz zwiedzał?
Kiedy
byłem
młodym
księdzem,
zwiedzałem oczywiście Polskę, cudowny
kraj w środku Europy. Wspaniałe
Mazury, Suwalszczyznę, ale przede
wszystkim
południe.
Zwiedziłem
praktycznie wszystkie trasy turystyczne
w Beskidach, wiele w Tatrach i sporo
w Karkonoszach.
Ma
Ksiądz
zainteresowania?
jakieś
Jak to się stało, że uczy Ksiądz
w naszej szkole?
To były decyzja księdza biskupa Nycza,
który w tej chwili jest ordynariuszem
w Koszalinie. Ksiądz nie wybiera sobie
parafii ani zasadniczo szkoły, to są
decyzje naszych przełożonych.
utkwiło
Z podróży po Polsce z pewnością
piękne góry, które są górami kultowymi,
takie jak Babia Góra, Rysy, no i wiele
innych szczytów. Natomiast bardzo
cenię sobie też Tatry Słowackie.
Pamiętajcie, że 4\5 to Tatry leżące
właśnie po słowackiej stronie granicy
i tam polecam każdemu przede
wszystkim Krywań.
przełożonych seminaryjnych i upewniłem się,
Uważa
Ksiądz,
że
młodzież
że mój wybór jest słuszny.
w dzisiejszych czasach jest gorsza?
Jak ją Ksiądz postrzega?
Była to trudna decyzja?
Bardzo trudna, jedna z najważniejszych
w moim życiu, być może najważniejsza, lecz
kiedy ją podjąłem, poczułem, że było w niej
coś wyzwalającego.
Jak na tę decyzję zareagowali Księdza
inne rodzice, znajomi?
Myślę, że każdy ksiądz powinien być
przede wszystkim pasjonatem spraw
duchowych. Jest coś takiego jak
mistyka chrześcijańska, poznawanie
pewnych obszarów w świecie ducha.
Jest to bardzo ciekawe zajęcie każdego
księdza, każdej osoby, która chce
pogłębiać swoje życie religijne. Czyli
innymi słowy poznawanie samego
siebie w obszarach duchowych. Moim
zdaniem właśnie to powinno być pasją
każdej siostry zakonnej, każdego
księdza.
3
Sutanna rzeczywiście bardzo mocno na
mnie oddziałała, gdy ją ubrałem. Przez
pierwszy tydzień, chodząc w niej po
Krakowie, miałem wrażenie, że wszyscy
na mnie patrzą. Jednak człowiek się
przyzwyczaja
do
takiego
stroju
duchownego i w tej chwili jest mi
wszystko jedno, czy idę przez miasto, na
przykład przez Rynek
w
Krakowie, w stroju duchownym, czy
w stroju świeckim. Strój duchowny
obowiązuje
mnie
w
sprawach
urzędowych, to znaczy w świątyni,
w kancelarii, w szkole. Natomiast
w
pozostałych
sprawach
życia
codziennego ubieram się po świecku.
z ks. Mirosławem
Dziedzicem,
Jakie miejsce najbardziej
Księdzu w pamięci?
styczeń-luty 2005
Moi rodzice widzieli dla mnie prawdopodobnie
inną
przyszłość.
Nie
byłem
nigdy
ministrantem, nie należałem do ruchu
oazowego, o swoich planach życiowych raczej
nie informowałem rodziców, no i pewnie była
to dla nich spora niespodzianka. Tata prędzej
się pogodził, trochę dłużej trwało, zanim
mama doszła do wniosku, że mam prawo do
takiej decyzji.
Nie żałował Ksiądz tej decyzji kiedyś?
W tym roku minie 20 lat od moich święceń
i jeszcze nigdy w życiu nie żałowałem, że
zdecydowałem się na drogę Służby Pańskiej.
Kiedy Ksiądz poczuł powołanie do
kapłaństwa?
Nie
chciałby
Ksiądz
kiedyś
być
niezauważanym, postrzeganym jako osoba
Powołanie do kapłaństwa zrodziło się świecka?
najprawdopodobniej
na
początku
4. klasy szkoły średniej, bo kiedyś Jestem księdzem diecezjalnym, dlatego dosyć
liceum trwało cztery lata. Natomiast często chodzę w ,,świeckich ciuchach''
dojrzało ono na rekolekcjach dla i myślę, że mam to doświadczenie bycia
maturzystów. Były to rekolekcje typu wśród ludzi. Nie jestem zakonnikiem, więc
zamkniętego
w
seminarium bliskie mi są sprawy ludzi świeckich.
krakowskim. Pierwszy raz w życiu
zobaczyłem
życie
kleryków,
Na co dzień nosi Ksiądz sutannę, jak się
Ksiądz w niej czuje?
Nigdy tak nie uważałem. Młodzi ludzie
na tyle zła i zgorszenia, które ktoś im
chce zaoferować i tak są wspaniali.
Zawsze w działaniach duszpasterskich
miałem kontakt z młodzieżą, mogę więc
ją porównać na przestrzeni ostatnich 20
lat. Na pewno są inni, ale też więcej zła
im zagraża, więc na tę dawkę zła, którą
otrzymują w mediach, od swoich
rówieśników, którzy nie raz ich ściągają
w dół i tak są cudowni.
Jak się Ksiądz odnajduje w naszej
wspólnocie parafialnej?
To jest duża parafia, liczy 24 tysiące
ludzi.
Zawsze
czułem
się
duszpasterzem,
bardziej
jakoś
przemawiały do mnie rzeczy związane
z pracą wśród ludzi niż na przykład
poświęcenie się nauce, książkom. To
jest normalny kawałek chleba każdego
księdza
diecezjalnego
– duszpasterstwo - ale jest to też dosyć
trudna i odpowiedzialna funkcja, dlatego
że skomplikowały się psychiki ludzkie
i teraz jest coraz trudniej być księdzem
w społeczeństwie, gdzie wobec ludzi na
świeczniku stawia się coraz wyższe
wymaganiach duszpasterskich miałem
kontakt z młodzieżą, mogę więc ją
porównać na przestrzeni ostatnich
20 lat.
Ciąg dalszy na stronie 6
ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
styczeń-luty 2005
4
Ona i Satyr
Opowieść o niezwykłej miłości
Ingrid stała na skraju leśnej polany i czekała. Wyczekiwała tam już ponad godzinę, ale była do tego
przyzwyczajona. Dziewczyna przyszła na tę polanę, która stała na skraju dziwnego, zaczarowanego lasu Tobr, w
równie tajemniczym celu, co tajemnicza atmosfera tego miejsca. Ingrid była zakochana, ale nie zwyczajnym uczuciem,
które łączyłoby zwykłego chłopa i jego wiejską wybrankę. Jej miłość wypełniały wyrzeczenia i szaleństwa. Dziewczyna
była dobrym dowodem na to, że miłość jest ślepa, a przeciwieństwa często się przyciągają.
Zarośla na skraju polany poruszyły się i chwilę później wszedł na nią... Nie, nie był to człowiek... ale również
nie zwierzę. Od pasa w górę stworzenie miało ciało mężczyzny – muskularny, lekko owłosiony, odsłonięty tors,
umięśnione ręce i piękna, dzika twarz. Długie rzęsy i krzaczaste brwi, brązowe, dzikie oczy, wąskie usta i mały,
proporcjonalny nos, a wszystko to otoczone szczeciną podkręconych, kruczoczarnych włosów. Wszystko to
powodowało, że twarz mężczyzny była bardzo ładna. Skóra mężczyzny miała smagły odcień, charakterystyczny dla
mieszkańców ciepłych krajów. Od pasa w dół ciało zupełnie nie przypominało ciała ludzkiego. Kozie, krzywe, długie
nogi, zwierzęce kopyta, krótki, cienki ogon, a wszystko to (oprócz kopyt) porośnięte szczeciną gęstego, zwierzęcego
futra, w kolorze ciemnobrązowym.
Stwór miał na imię Tibro. Tibro był Satyrem – istotą mieszkającą w głębi lasu, kochającą śpiew, wino, muzykę
i taniec. Przez wielu ludzi, zwłaszcza tych prostych, Satyrzy byli uważani za złe, bezwzględne potwory, bestie, które od
czasu do czasu porywały jakiegoś człowieka w głąb lasu, żeby później złożyć go w ofierze swojemu bóstwu – Lunie –
bogowi księżyca. Z tych wszystkich mitów o Satyrach, prawdą była tylko jedna rzecz – istoty te faktycznie oddawały
cześć bogowi księżyca, ale nie składały mu ofiar z ludzi. Satyrzy spotykali się podczas każdej pełni księżyca na swojej
magicznej polanie, położonej w samym środku lasu, tańczyli, śpiewali, a na ołtarzach, na których składali ofiary dla
swojego bóstwa, pojawiały się tylko owoce i naczynia z winem (Satyrzy brzydzili się mięsem). Istoty te nie były wrogo
nastawione do ludzi. Byli bardzo płochliwi i bali się ich, dlatego rzadko jakiś człowiek widział któregoś z Satyrów.
Tibro był wyjątkiem. Nie obawiał się ludzi. Ingrid i on byli
pogrążeni w niezwykłej miłości. Od swojego pierwszego spotkania nie
mogli o sobie zapomnieć. Miało ono miejsce pewnego, słonecznego
dnia... Ingrid wracała swoją ulubioną leśną ścieżką z targowiska, na
którym stała cały dzień, sprzedając jajka i mleko. Był piękny, nastrojowy
zachód słońca. Niebo przybrało barwę łososiową, a las zdawał się być
jeszcze bardziej magiczny niż zwykle. Zmęczona, ale wesoła dziewczyna
przechodziła właśnie koło niewielkiej, leśnej polany, stojącej na skraju
lasu. Ingrid pomyślała, że odpocznie chwilę wśród tych wszystkich
leśnych kwiatów, roznoszących piękny, niepowtarzalny zapach.
Dziewczyna usiadła na miękkiej trawie i zapatrzyła się tępo w krzaki
rosnące na drugim końcu polany. Chwilę później uświadomiła sobie, że
od dłuższego czasu wpatrują się w nią duże, zielone oczy, ukryte
w krzakach. Ledwo powstrzymała się od krzyku, ale poderwała się
szybko, jakby czymś oparzona. Kiedy Tibro wyszedł z zarośli na polanę,
dziewczyna i Satyr zobaczyli się po raz pierwszy. Czasem dzieje się tak,
że miłość łączy dwa serca już od pierwszego wejrzenia. Stało się tak
i tym razem. Dziewczyna odrzuciła wszystkie swoje uprzedzenia do
Satyrów i to samo zrobił Tibro, zapominając o swych lękach do ludzi
i obydwoje śmiało podeszli do siebie. Dziwne zdarzenie – dwa nieznane
sobie wcześniej stworzenia nie dość, że przełamały wszelkie opory do
siebie, to jeszcze zakochały się w sobie od pierwszego spojrzenia.
Od tej pory Tibro i Ingrid spędzali ze sobą wiele czasu i byli
prawie nierozłączni. Ich ulubionym miejscem spotkań stała się ta
pamiętna polana, na której spotkali się po raz pierwszy. Ponieważ
Satyrzy znali język ludzi, para nie miała większych problemów
z porozumiewaniem się między sobą. Czasem nawet nie mówili do siebie
za dużo – wystarczało im tylko to, że byli blisko siebie. Tak też stało się
za pierwszym razem. Zakochani bez zbędnych słów podeszli do siebie, objęli się czule i pogrążyli w długim,
namiętnym pocałunku, a tajemnicze światło księżyca i piękny zapach kwiatów wytwarzało bardzo romantyczny nastrój,
który sprzyjał tej chwili.
Miłość jest czasem tak ślepa, że potrafi zatuszować nawet wystające, kozie kopyta. Pomimo iż kochankowie
zupełnie się od siebie różnili, nie zwracali uwagi na różnice, dzielące ich, które dla niektórych mogłyby stać się
doskonałym pretekstem do nienawiści...
Daniel Młynarczyk
ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
styczeń-luty 2005
5
Włochy - kraj makaronu, ciepłego klimatu i gorącego temperamentu
Włochy leżą w pd. Europie, na Płw. Apenińskim, nad Morzem Śródziemnym. Klimat panujący w tym kraju jest
bardzo ciepły, choć czym bliżej jesteśmy Morza, które oblewa go aż od trzech stron, tym większą wilgoć możemy
poczuć w powietrzu. Wysoka temperatura najbardziej dokucza zwłaszcza w nocy, kiedy nie można zasnąć. Nawet na
wiosnę czy na jesień zdarza się, że pogoda panująca we Włoszech jest iście letnia - świeci palące słońce, temperatura
dochodzi do 26 stopni Celsjusza, a my czujemy się, jakby trwały właśnie wakacje. Jednak zdarza się też, że od strony
Morza wieje mroźny, wilgotny, jakby arktyczny wiatr i robi się bardzo zimno i nieprzyjemnie.
Włochy są nie bez powodu nazywane krajem makaronu i pizzy. Ten pierwszy
przysmak spożywa się tu codziennie w rekordowych ilościach i w przeróżnych
postaciach. Można by powiedzieć, że z punktu widzenia Polaka, Włosi zastępują
ziemniaki, (które są spożywane u nas codziennie prawie we wszystkich domach)
makaronem. Ma on przeróżne formy - zawinięte muszelki, poskręcane
"frędzelki", długie i grube nitki czy też wydrążone w środku rurki. Pasta (bo tak
nazywa się po włosku specjał dodawany przez nas najczęściej do zup) jest przez
nich przyrządzana na najróżniejsze sposoby - makaron z pomidorami,
jajecznicą, boczkiem, tuńczykiem, serem, warzywami, mięsem, czosnkiem czy
sosem szyszkowym - pesto, to tylko niektóre z przepysznych kompozycji
smakowych przyrządzanych przez południowców. Oczywiście kuchnia włoska nie
słynie jedynie z makaronów. Bardzo pyszna pizza, na specjalnym, cienkim
cieście również pochodzi z tego kraju, jak wiele innych wybornych potraw,
których nie zasmakujemy nigdzie indziej.
Kraj ten jest piękny i ciekawy pod względem geograficznym i widokowym. We
Włoszech znajduje się naprawdę wiele miejsc godnych zobaczenia. Morze
i wybrzeże są chętnie odwiedzane przez turystów nie bez powodu - w lecie
kuszą piękną pogodą i cudownymi krajobrazami. Egzotyczna miejscowość
Genova, leżąca na zachodnim brzegu Włoch imponuje swą niespotykaną szatą roślinną, nieziemskimi widokami
(Morze przybiera tutaj barwę turkusu, jest otoczone olesionymi wzniesieniami) i egzotycznym klimatem. Przez Włochy
przechodzi pasmo Alp, które są znane ze swojego wyjątkowego piękna i obfitych zakątków obleganych zimą przez
narciarzy i zwolenników zimowego szaleństwa. Na terenie tego kraju leży jeszcze wiele pięknych gór, jezior
(np. Jezioro Como) zabytkowych miast (np. Rzym, czy piękna, romantyczna Wenecja) i innych, wspaniałych miejsc
(jak choćby egzotyczna Sycylia ze swą bogatą fauną i florą i pięknymi zakątkami), które na pewno warto zobaczyć.
Daniel Młynarczyk
KOSZMAR
?
Czyli felietonik o
podróżach
Podróże to wspaniała rzecz.
Zanim człowiek znajdzie się w tym
właściwym, docelowym miejscu czeka go
mnóstwo przygód. Już samo pakowanie to
spory zawrót głowy. Walizka za mała, nie
wiadomo, co wziąć, aby nie być
zaskoczonym, choć i tak czegoś się
zapomni. Potem biegiem na odpowiedni
peron, gdzie cudem byłoby wepchnięcie
się z licznymi tobołami do wagonu. To
istny koszmar, ale kilka razy
w roku
człowiek decyduje się na to. Po co? No, bo
przecież wyjeżdżamy chyba tylko po to,
aby powrócić do domu i przy okazji coś
zwiedzić.
Otóż, dla młodych ludzi to całe
pakowanie i późniejszy dojazd do
wymarzonego miejsca to istna frajda.
W końcu się coś dzieje, liczne przygody,
jakie ich spotykają, pozostają w pamięci
do końca życia. Nie pamięta się przecież
wyjazdu, w którym wszystko było dopięte
na ostatni guzik i nie sprawiło
niespodzianki. Wakacje, bo w tym czasie
ludzie najczęściej podróżują, są właśnie
po to, aby móc poczuć się wolnym jak
ptak, choć nie bez przesady, bo wolność
nie znaczy „róbta, co chceta” bez
zwracania uwagi na innych. Co roku
każdy młody stara się znaleźć w innym
miejscu, takim gdzie nigdy w życiu nie
był. Chce zobaczyć wszystko i dokonać
rzeczy niemożliwych. I tak to jest, że dla
młodzieży ten istny koszmar przemienia
się w coś miłego.
Dla starszych wyjazd też nie jest
koszmarem, bo chcą odpocząć od hałasu
i chętnie wyjadą w jakieś stare
sprawdzone miejsce, gdzie znajdą spokój i
ciszę. Pakowaniem to chyba się tak
bardzo nie przejmują, gdyż mają
z pewnością duże doświadczenie w tym
względzie. W końcu przez całe swoje
życie już niejeden raz wyjeżdżali
w podróż. Często jadą własnym
pojazdem, więc nie muszą zamartwiać
się, jak wepchnąć się do pociągu. Przygód
doświadczyli już wiele, a spokój
i pozornie nic nieznaczące spacery stają
się niezapomnianymi chwilami. Każdy
człowiek podróżuje po to, by oderwać się
od szarej rzeczywistości, od ciągłej
bieganiny między domem a pracą czy
szkołą. Pragnie zapomnieć, przynajmniej
na jakiś czas, o problemach, jakie go
otaczają. Wybiera się w podróż, aby
zatęsknić do szarej rzeczywistości, bo
przecież wszędzie dobrze, ale w domu
najlepiej.
Baśka
ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
Wywiad
z ks. Mirosławem
Dziedzicem,
katechetą ZSO nr 14.
ale nie jest to tak dużo młodych ludzi jak
kiedyś.
Uważa Ksiądz, że teraz przeżywamy
kryzys wiary?
Kryzys wiary jest czymś naturalnym w życiu
młodych ludzi, bo z wiary odziedziczonej po
rodzicach przechodzi się do wiary bardziej
osobistej, samodzielnej. Chodzi tylko, by
Ciąg dalszy ze strony 4
przeżyć ten kryzys w sposób twórczy, nie
Na pewno są inni, ale też więcej zła im zniechęcać się, nie gorzknieć, tylko
zagraża, więc na tę dawkę zła, którą odkrywać na nowo te horyzonty wiary, do
otrzymują
w
mediach,
od
swoich których młody człowiek jest przeznaczony.
rówieśników, którzy nie raz ich ściągają
Zdaniem Księdza bycie chrześcijaninem
w dół i tak są cudowni.
w dzisiejszych czasach jest możliwe?
Zdaniem Księdza, jak duży wpływ na Jest możliwe, jest czymś, do czego każdy
obowiązek
wychowywania
dzieci człowiek jest powołany na zasadzie
bierzmowania. Chodzi o to, by świadectwo,
powinien mieć Kościół?
Kościół powinien wspomagać oddziaływanie które dajemy o Jezusie, było coraz bardziej
domu
rodzinnego.
Czasem
rodzice piękne i czytelne, tu cytuję Ojca
popełniają błąd, myślą, że Kościół zastąpi Świętego: ,,nie chciejmy wiary, która by
ich w wychowywaniu. Kościół ma tutaj tylko nas nic nie kosztowała''.
formę służebną.
Czym dla Księdza jest wiara, co jest
Mógłby
Ksiądz
powiedzieć
coś w niej takiego, że warto się jej oddać?
o wspólnotach działających w naszej Wiara jest największą przygodą życiową,
jest przygodą z Bogiem. Wiara jest Łaską
parafii i zachęcić nas jakoś do nich?
Osobiście żałuję, że nigdy nie byłem
oazowiczem, choć prowadziłem rekolekcje
oazowe pięciokrotnie. Wiem, że w czasie
wakacji młodzież cudownie spędza czas,
w przyjaźni z Bogiem, choćby na
wędrówkach. W parafii grupa oazowa
istnieje,
zachęcam,
by
rzeczywiście
zainteresować się jej działalnością. Mamy
dla młodzieży szkół średnich niezły chór,
nazywa się ,,Vox Alberti'', prowadzony jest
przez profesjonalnego dyrygenta. Ostatnio
kilkadziesiąt osób, około 40, przygotowuje
się do wyjazdu do Kolonii na spotkanie
z Ojcem Świętym w sierpniu. Tak więc
młodzież na pewno jest i funkcjonuje przy
parafii, są grupy lektorskie, ministranckie,
i tylko od nas
przyniesie,
czy
współpracujemy.
zależy, jakie
z
Łaską
owoce
wiary
Na koniec życzenia od Księdza:
,,Chcę życzyć młodym ludziom
z naszej szkoły mądrego przeżycia
Wielkiego Postu i wiele Łask
Bożych
z
okazji
Świąt
Zmartwychstania Pańskiego".
Dziękujemy za wywiad i za życzenia.
?mega.
styczeń-luty 2005
6
Ciąg dalszy ze strony 1
Kaczorka
czyli kiczowata
(„kaczorowata”)historyjka
miłosna
Nieraz marzyłam o tym, aby
Donald
został
moim
mężem.
Znowu były to tylko marzenia.
W rzeczywistości z powrotem stałam
się samotną i smutną Kundzią. Los
nie był dla mnie łaskawy. Jak ja
mogłam łudzić się, że on może mnie
pokochać? Nie jestem nic warta. Nie
zasłużyłam na niego. O jakie to
straszne! Zaczęłam myśleć, po co
w
ogóle
żyję.
Przede
mną
rozpościerała
się
toń
wody
i autostrada, a na niej sunęły tiry
niczym węgorze na tarło do Morza
Sargasowego.
Zaczęłam
się
zastanawiać, czy nie powinnam
zginąć tam pod tym tirem, wraz
z moimi rodzicami. Jednakże przyszło
mi również do głowy, że skoro wtedy
przeżyłam, to może moje życie ma
mieć jakiś sens. Byłam jednak
załamana. Położyłam się na ziemi.
Nagle ocknęłam się w innym świecie.
Może nie był to świat moich marzeń,
ale na pewno nie przypominał tej
ponurej rzeczywistości, w której
jeszcze przed chwilą się znajdowałam.
Po chwili poczułam, że dzieje się ze
mną
coś
niedobrego.
Miałam
dreszcze. Ktoś przy mnie był. Nie
wiedziałam, kto to. Obraz rozmazywał
mi się przed oczyma. Ten ktoś coś do
mnie mówił, ale nie rozumiałam jego
słów. Straciłam przytomność. Wokoło
mnie było ciemno. W pewnym
momencie
zobaczyłam
moich
rodziców. Chciałam iść w ich stronę,
ale za mną pojawił się Donald.
Kochałam rodziców bardzo, ale on był
dla mnie najważniejszy, więc to
w jego stronę zdecydowałam się
pójść. Zaczęło się robić coraz jaśniej.
W końcu ocknęłam się
i zobaczyłam mojego ukochanego.
Patrzył na mnie swoim czułym
wzrokiem. Obejmował mnie żółtymi
skrzydłami. W tej chwili nie
żałowałam swojej decyzji. Donald
wyznał, że kiedy poczuł, iż może mnie
stracić, zrozumiał, że mnie kocha
i chce być ze mną do końca swoich
dni. Byłam szczęśliwa.
Asia i Ewa
ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
Nastrojowa pora…
Podstawowe, ogólnie znane pory roku
to: wiosna, lato, jesień, zima. Z każdą porą roku
mamy
pewne
skojarzenia
i odczucia. Niektórzy mają swoją ulubioną porę
roku i w czasie jej trwania czują się lepiej niż
w czasie trwania innych. Vivaldi skomponował
utwór pt. „Cztery pory roku”, każda z części ma
swój nastrój, taki, jaki dana pora roku. Nie należy
się martwić, jeśli właśnie trwa pora roku, której
nie lubimy, już niedługo nadejdzie nasza
ulubiona.
JESIEŃ
W tym roku również
możemy
się
pochwalić
osiągnięciami naszych kolegów
w gimnazjalnych konkursach
przedmiotowych. Oto Ci, którzy
mają talent i są pracowici
(podkreślone nazwisko oznacza,
iż dana osoba została finalistą):
Język polski:
Anna Lasek IIIB
Ewa Pis
IIIE
Panuje powszechna opinia, że wiosną
wszystko budzi się do życia. Jesteśmy weselsi
LATO
7
NAJLEPSI Z NAJLEPSZYCH
Piękna,
złota
jesień
jak
najbardziej napawa nas optymizmem. Może
wiele osób nie lubi tej pory roku, dlatego że
na nowo trzeba zacząć naukę, za czym
WIOSNA
i bardziej pobudzeni, pełni radości i wigoru.
Świat wydaje nam się inny, lepszy. Powietrze jest
świeże i sprzyja miłości. Gdy wybierzemy się na
spacer, na przykład po parku, możemy zobaczyć
mnóstwo zakochanych par. Tak jak przyroda, my
też budzimy się do życia. Chodzimy trochę
inaczej ubrani niż w zimie, bo jest dużo cieplej.
styczeń-luty 2005
Matematyka:
Filip Bołoz IIID
Łukasz Gontarski IIIE
Michał Kozioł IIIE
Marcin Połomski IIC
Jakub Rogóż IIIE
Anna Lasek IIIB
niektórzy nie tęsknią. Ogólnie jesienią może
być całkiem przyjemnie. Jeśli tylko nie pada
deszcz, to spacery po parku, pełnym
kolorowych liści, są bardzo przyjemne. Różne
uczucia kojarzą się z tą porą roku. Jesienią
robi się coraz zimniej i często pada deszcz.
Niebo jest pochmurne. W czasie brzydkiej
pogody wielu ludzi jest w złym nastroju lub
nawet popada w depresję.
ZIMA
W zimie najczęściej pada śnieg
i temperatura spada poniżej zera. Niektórzy
lubią różne zabawy na śniegu, jazdę na
sankach czy nartach. Inni natomiast nie
przepadają za zimnem i rzadko wychodzą
z domu. Jeszcze inni popadają w melancholię
i maja dość wszystkiego. Zima raczej nie jest
wesoła porą roku. W zimie słońce zaświeci
tylko czasami, co nie sprzyja dobremu
nastrojowi.
Historia:
Barbara Grela IIIE
Bartek Mitka IIIC
Biologia:
Joanna Jeziorek IIIE
Ewa Sucharska IIIB
Geografia:
Anna Lasek IIIB
Jakub Rogóż IIIE
Agnieszka Kutryba IIIA
Agnieszka Franczyk IIIA
Język angielski:
Aleksander Pistol IIIC
Język niemiecki:
Marcin Połomski IIC
Jakub Rogóż IIIE
Wszystkim serdecznie
gratulujemy i życzymy wielu
dalszych sukcesów.
Asia
HUMOR ZESZYTÓW
1. Beniowski zabił sześciu
kozaków. Jeden z nich
umarł, a inni uciekli.
Czas wakacji. Oczywistą rzeczą jest,
że wielu z nas największą sympatią darzy właśnie
lato, za to, że są wakacje. Nie trzeba chodzić do
szkoły. Czujemy się wolni, nie widzimy żadnych
trudności. Możemy odpocząć od nauki i poświęcić
czas na przyjemności. Lato jest również czasem
słodkiego lenistwa, często nie chce nam się nic
innego robić, tylko leżeć na plaży i opalać
w słoneczne dni. Niektórzy
z nas spędzają
wakacje spacerując po lesie i oddychając leśnym
powietrzem czy też rozkoszując się górskimi
widokami.
2. Będąc mały las mnie
przerażał.
3. Będąc na drugim roku
uniwersytetu,
wybuchła
wojna.
Asiek®
ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
styczeń-luty 2005
8
Krasnoludy
Brodate gbury czy dzielni wojownicy?
Są dwie rasy, które istnieją od pierwszych książek fantasy- elfy i krasnoludy. Dwie rasy, które wydają się być swoimi
przeciwieństwami. Elfy - wysokie, dostojne, wiecznie zadbane i specjalizujące się w magii. A krasnoludy? Brudne, brodate, małe,
silne i gardzące magią (stosują tylko tą runiczną). Przy takich różnicach pierwsze wrażenie było oczywiste - każdy wolał elfy. Ale
z czasem coraz więcej osób skłaniało się ku dumnym i silnym krasnoludom... Dlaczego? W tym tekście mam zamiar przybliżyć
wam krasnoludzką rasę...
Wygląd
Krasnoludy często są poniżane ze względu na ich
nikczemny wzrost (mężczyźni od 110 cm - 130 cm, kobiety 100
cm - 120 cm) i nieproporcjonalną do wzrostu wagę (mężczyźni
65 kg – 90 kg, kobiety 50 kg – 80 kg). Często, okryci swą brodą,
krasnoludy wyglądają jak włochate kulki w hełmach. Krasnale
mają małe oczka i duży nos.
Broda
Broda to tak naprawdę jedna z najważniejszych rzeczy dla
krasnoluda, toteż zasługuje na oddzielny akapit. Każdy
mężczyzna (wg niektórych pisarzy także niektóre kobiety) po
osiągnięciu dojrzałości (czyli ok. 40 lat) zaczyna zapuszczać
swą brodę. Rzadko jest ona krótsza niż pół metra - krasnoludy
skracają ją tylko, gdy okazuje się to absolutnie niezbędne.
Nierzadko wiążą ją w warkocze. Mimo tego ich brody, podobnie
jak reszta ciała, są często zaniedbane. Zdarza się, że po jej
utracie krasnolud decyduje się zakończyć swój żywot lub staje
się berserkerem (o nich później).
Życie i zajęcia
Krasnoludy, jak już wcześniej wspomniałem, osiągają dojrzałość w wieku 40 lat i wtedy także zaczynają wykonywać
wyuczony zawód. Wielu przedstawicieli tej rasy decyduje się na żywot poszukiwacza przygód - jako dzielni wojownicy lub
potężni kapłani starych bóstw. Mówiąc o kapłanach, muszę wspomnieć o spojrzeniu krasnoludów na religię - są dosyć bogobojni
i często oddają swym bóstwom cześć. Po przygodach często także lubią zawitać do karczm i przy piwie opowiedzieć o swych
przygodach. Krasnoludy, które wolą żyć w bezpieczniejszych warunkach, zazwyczaj stają się kowalami, płatnerzami, górnikami
i karczmarzami. Krasnoludzki średni wiek to 125 lat, za starych uważani są po osiągnięciu ok. 200 lat, w wieku 250-300 lat stają
się już zbyt słabi, aby wykonywać wiele czynności, a umierają w wieku ok. 500 lat.
Osobowość
Krasnoludy często są dowcipne, lecz ich humor rzadko jest rozumiany przez inne rasy. Często jednak mały szczegół
może ich rozwścieczyć - najgorszą obraza dla walczących krasnali to brak wiary w ich umiejętności. Mało jednak można znaleźć
rzeczy, dla których ryzykują życie - głównie honor i... złoto! Są bardzo chciwi, ale zazwyczaj uczciwi, więc rzadko spotyka się
kradnącego krasnoluda. Trudno zdobyć ich zaufanie, lecz gdy zaprzyjaźnisz się z krasnoludem, wiedz, że ten Cię nie zdradzi.
Dążą zawsze do sprawiedliwości, lecz czasem zmienia się to w chęć zemsty.
Honor
Krasnolud w momencie osiągnięcia dojrzałości ma prawo powoływać się na swój honor i zapuścić brodę. Właśnie honor jest dla
krasnoludów chyba najważniejszą wartością - to on kieruje życiem krasnoluda, który na wiele rzeczy patrzy przez pryzmat
honoru. Krasnolud, który go utraci zazwyczaj postanawia skończyć swój żywot. Stają się wtedy berserkerami- szalonymi
wojownikami odzianymi w skóry, którzy tropią rozmaite kreatury. Takie postacie nie cieszą się szacunkiem wśród żadnej
z ras - po prostu dążą do śmierci w walce.
Podsumowanie
Na koniec wypadałoby podsumować rasę krasnoludów, lecz nie jest to łatwe- zamiast tego napiszę coś innego. Co? Kilka
słów - nie ulegajcie stereotypom! Naprawdę krasnolud, mimo swego nikczemnego wzrostu, zamiłowania do alkoholu
i sprośnych dowcipów, może być postacią głęboką i ciekawą. I często takie postacie są częściej pamiętane niż elfy... Ale o nich
później.
Michał Suchoński
ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
Kontrabasista
Ostatnio w teatrze byłam na
przedstawieniu pt. „Kontrabasista”. To
monodram (spektakl, w którym
występuje tylko jeden aktor), tytułową
rolę gra popularny aktor, Jerzy Stuhr.
Jest on znany młodzieży z ról
komediowych,
lecz
postać
Kontrabasisty trzeba raczej nazwać
tragiczną.
Sztuka opowiada o życiu
Kontrabasisty. Szarego, samotnego
człowieka, który pracuje jako muzyk,
ale nie jest on wirtuozem. Nie znamy
jego imienia, nie wiemy, gdzie
mieszka, ale to nie ma znaczenia, gdy
ogląda się spektakl. To tylko pogłębia
wrażenie, że historia Kontrabasisty
może być historią każdego z nas. Bo
bohater jest typowym człowiekiem,
przeżywa swoje wzloty i upadki, po
prostu żyje. Odniosłam wrażenie, że
spektakl dzieli się na dwie części.
Jedną, w której Kontrabasista uważa, że
jego praca, życie, problemy są ważne,
że on sam znaczy coś dla świata.
I drugą, w której muzyk widzi wszystko
w czarnych barwach. Świat wydaje mu się
podły, zły i płytki, a on sam jest na globie
tylko beznadziejnym, zawadzającym i nic
niewartym kontrabasistą. Poza tym wiemy
o nim to, że kocha się w pięknej
i utalentowanej śpiewaczce, Sarze. Robi
wszystko, by zwrócić na siebie jej uwagę, lecz
nie potrafi tego uczynić skutecznie. Kocha ją
i jest to miłość do tego stopnia głęboka, że
Kontrabasista nie boi się dla niej poświęcić
swojej dumy i kariery. Postanawia, że
wykrzyknie
imię
ukochanej
podczas
premiery. Rozstajemy się z Kontrabasistą,
gdy wychodzi na tę premierę, wahając się,
czy powinien to zrobić. Nie wiemy, czy
wykrzyknie imię swej ukochanej. Ale jak on
sam mówi, jeżeli to zrobi, to na pewno
napiszą o tym w gazetach.
Ta historia bardzo mi się spodobała,
gdyż w intrygujący sposób opowiada o życiu.
Gra aktorska Jerzego Stuhra w tym spektaklu
to - moim zdaniem - mistrzostwo. Zawsze
gdy oglądam lub słyszę Stuhra, jestem nim
zachwycona. Tyle że przeważnie oglądam go
w komediach lub filmach dla dzieci,
w których mnie bawi. W „Kontrabasiście”
jego rola jest poważna, lecz niektórzy młodzi
ludzie na widowni wybuchali śmiechem
w momentach, w których ja bardzo
współczułam bohaterowi.
styczeń-luty 2005
9
Moim zdaniem jest to spektakl,
który powinien zobaczyć każdy,
ponieważ rozwija, zmusza do refleksji,
zastanowienia się nad własnym życiem.
Na 10 gwiazdek daję mu 11, mimo że
fotele w sali PWST, gdzie grany jest
spektakl, są naprawdę niewygodne.
Agnieszka Pietrzyk
PAMIĘTNIK GIMNAZJALISTKI
12 lutego (moje urodziny)
Kiedy rano się obudziłam, usłyszałam jakieś krzyki. Stwierdziłam, że rodzice mnie budzą, bo zaspałam. Szybko popatrzyłam na
zegarek. Była dopiero godz. 6. Wyszłam ze swojego pokoju. W przedpokoju zobaczyłam paczkę, w której był telefon komórkowy
od Olafa. Okazało się, że rodzice grzebali w moich rzeczach. Zaraz potem przyszli rodzice. Mieli grobowe miny. Ich pierwsze
pytanie brzmiało: „Co to jest?” Odpowiedziałam, że prezent gwiazdkowy od kolegi. Rodzice wymienili groźne spojrzenia.
Krzyknęli, że zaraz mam to zwrócić, bo to za drogi prezent, szczególnie od zwykłego kolegi. Gdyby wiedzieli, jak się z tego
prezentu ucieszyłam!! Wybiegłam z domu. Tak się zaczął dzień moich urodzin. W szkole byłam przygnębiona z powodu kłótni
z rodzicami. Olaf był zdziwiony. Po szkole ze strachem wracałam do domu. Lecz w domu byłam mile zaskoczona. Zostałam
przywitana przez rodziców, trzymali prezenty dla mnie. Przeprosili za to, że rano nakrzyczeli na mnie. Mimo to uważali nadal,
że prezent tego rodzaju od kolegi, nie jest odpowiedni. Pouczyłam się trochę. Następnie szykowałam się do snu. Tak zakończył
się dzień pełen wrażeń.
14 lutego
Hurra!!! Dziś jest sobota, pierwszy dzień ferii i na dodatek Walentynki. Wstałam,
ubrałam się i siadłam do komputera. Zaczęłam rozmawiać z kuzynką na GaduGadu, gdy nagle dostałam wiadomość od Olafa: „Czy chcesz się ze mną umówić??”.
Długo czekałam na tę chwilę, aż z wrażenia serce mi stanęło. Już chciałam napisać,
że się zgadzam, wtedy przypomniałam sobie, że tak się nie robi. Spytałam się,
kiedy, bo mam mało czasu. Umówiliśmy się o 16 pod moją klatką. To właśnie
posunięcie świadczy o dobrze wychowanej dziewczynie, tak przynajmniej
przeczytałam w gazecie młodzieżowej.
Po 7 godzinach.
Randka była super!!! Byliśmy na spacerze i na dyskotece, później Olaf odprowadził
mnie pod same drzwi. Ale jeszcze co innego było lepsze. Na zakończenie spytał się
mnie, czy będę z nim chodzić. Nie zastanawiając się rzekłam, że się zgadzam. On
poszedł do domu, a ja otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Umyłam się
i poszłam spać.
Gosia Włodarczyk
ΩMEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
styczeń-luty 2005
10
JEDEN DZIEŃ W NIEBIE
„Wstawaj, wstawaj, do roboty!”- obudził mnie rano budzik. Wyłączyłem go natychmiast i, nie odczuwając zmęczenia, wstałem
i wyleciałem przez drzwi. Była godzina 8.00 „czasu niebiańskiego”. „Za 20 minut muszę być w pracy”- pomyślałem, a już
pojawił się przede mną chmurobus. Czym jest chmurobus? Co to za pytanie... To wielka chmura, która jest jak autobus u was, na
ziemi. Wszedłem tam i usiadłem przy lewym boku. Przetarłem ręka kawałek „ściany”, a fragment chmury zniknął. Przez to
„okno” wypatrywałem, zerkając na dusze, biegające w różne strony. Otworzyłem moją teczkę i przejrzałem plik papierów. „Cóż,
czeka mnie trudny dzień”- pomyślałem. W końcu pracuję zaraz dla Szefa. Większość osób nazywa Go Bogiem, ale cóż począć, że
jest on mym przełożonym. „Znów setki dusz, które czekają na przejście dalej. Do nas albo na dół (do piekła)”. Po kilku chwilach
doleciałem. „Jestem 10 minut przed czasem! To świetnie!”- pomyślałem naprawdę radośnie. Szef zawsze premiuje osoby, które
przybywają przed czasem. Wbiegłem więc do biura, usiadłem przy biurku i czekałem na codzienny obchód Szefa. Już po chwili
przyszedł. Jak wygląda szef? Nie jest on wysoki - ma długą brodę, która jeszcze pamięta Adama i Ewę (dziwne, bo u nas w niebie
można kupić golarki), niski, dudniący głos, a głowę - łysą. Zaraz po wyjściu Szefa pojawiły się pierwsze nowe dusze. Jak wygląda
taka rozprawa?? Cóż... Delikwent siada obok mnie. Następnie uruchamiamy życiowizor. W nim oglądamy skrót 10 największych
grzechów i dobrych uczynków, które montują dusze w dziale sprawozdawczym. Po obejrzeniu filmu wyciągam duszolator (nasza
wersja kalkulatora, destylator w niebie nazywa się jeszcze inaczej) obliczający, w które drzwi dusza wchodzi. Te od lewej
prowadzą do nieba, środkowe do czyśćca (a tam to już inni ją osądzają) a te ostatnie... No cóż, do piekła... Większość dusz idzie
do czyśćca, kilka do nieba. Lecz gdy dusza idzie do piekła (co jednak czasem się zdarza), wpada w szał. Wtedy naciskam mały,
czerwony guzik pod biurkiem, a z sąsiednich drzwi wychodzi kilku agentów ONA (Ochrona Niebiańskich Agencji), którzy
spokojnie wyrzucają dusze do piekła. W czasie pracy zazwyczaj zamawiam w ‘NiebnejPizzy” małą pizzę chmurową. Gdy
wychodzę z pracy, czyli o godzinie 14.00, wracam chmurobusem do domu. Tam siadam i jem obiad - kotlety niebowe, placki
niebiańskie, żurek z chmurami i inne. W czasie jedzenia zazwyczaj myślę o zakupie chmury osobowej. Ale to nie na moją
kieszeń... Czasem oglądam niebiańskie wiadomości. Potem dzwonię do kumpli i lecimy na piwo... bezalkoholowe oczywiście. To
bardzo przyjemne miejsce. Ciepłe napoje grzeją diabły, przymuszane do tego. Jak za bardzo je przygrzeją, to barman zazwyczaj
gasi ich wodą, przez co odsyła ich z powrotem do głównej grzałki (centrum piekła, duże jezioro pełne rozgrzanej smoły). Barman
ma zazwyczaj jakieś „interesujące” historie w zanadrzu. Chociaż są nudne, często prosimy barmana o opowiedzenie ich.
Dlaczego? Gdy opowiada, często zapomina o rachunku... Po powrocie z baru robię różne rzeczy, ale chyba podobne jak wy, na
waszej Ziemi. O 24.00 kładę się spać, aby rano usłyszeć: „Wstawaj, wstawaj, do roboty!”...
Michał Suchoński
HUMOR ZESZYTÓW
PRAWDZIWE OBLICZE PIOTRKA B.
Zbyszko na widok wroga zamknął się w
przyłbicy.
Janka Muzykanta jak posyłano do pracy gnój
wyrzucać, to mu wiatr w widłach grał i matka
nawet nie wiedziała, że Janko ma taki talent do
muzyki.
Skawiński rozwinął paczkę i zobaczył leżącego
pana Tadeusza.
Wokulski zakupił klacz od Krzeszowskiego, aby
później prosić o jej rękę.
Nad Niemnem słychać było pranie kobiet.
Twórców okresu pozytywizmu nazywano
organistami.
Zespół redakcyjny:Joanna Jeziorek, Karolina Florczyk, Kamila
Kondracka, Daniel Młynarczyk, Agata Stawiarska, Michał
Suchański, Katarzyna Pawlińska, Małgorzata Włodarczyk
Współpracownicy: Agnieszka Prociak, Piotr Kołacz
Redaktor naczelny: Barbara Grela
Zastępcy redaktora naczelnego: Ewa Pis, Joanna Kasprzyk
Nauczyciele opiekunowie: Janusz Gąsiorek, Piotr Żądło
Kontakt: wymienieni redaktorzy, opiekunowie gazetki
Pisz na adres: [email protected]
Sekretariat Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14
czynny
od poniedziałku do piątku
w godzinach:
7.30-15.30
poczta internetowa: [email protected]
ADRES
os.Dywizjonu 303 bl. 66
31-875 KRAKÓW
telefon - (012)647-11-77, (012)648-27-51

Podobne dokumenty