tutaj
Transkrypt
tutaj
Zjazd Chórów i Muzyków Kościelnych Świdnica, 16 maja 2010 Niedziela Exaudi ks. Marcin Orawski Tekst: Ef 3,14-15 14. Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem, 15. Od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi bierze swoje imię, (...) By sprawił (...) abyście zdołali pojąd ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokośd i długośd, i wysokośd, i głębokośd, Istnieją takie uczucia, które bardzo trudno ubrad w słowa, chod bardzo byśmy chcieli. Istnieją takie emocje, których nie potrafimy nazwad, chod bardzo tego potrzebujemy. Byd może w tym tkwi jedna z przyczyn, dla których człowiek zaczął tworzyd muzykę. By wyrazid to, co trudne do wyrażenia, by nazwad, to, co nienazwane. W dzisiejszą niedzielę, zwaną po łacinie Exaudi – Panie, Wysłuchaj spotykamy się w gościnnej Świdnicy na święcie muzyki kościelnej naszej Diecezji. Z jednej strony chcemy podziękowad Bogu za dar śpiewu i muzyki, za pomocą których możemy wyrażad nasze najgłębsze uczucia i pragnienia. To święto, w którym dziękujemy za twórców muzyki, wykonawców, za wszystkich, którzy tą drogą głoszą Ewangelię. To ważna okazja, by podkreślid jak istotną rolę odgrywają organiści, kantorzy, dyrygenci, którzy tworzą muzyczną przestrzeo Kościoła. Bez wątpienia to święto radości i wdzięczności. Chóry, zespoły, soliści, bez nich trudno wyobrazid sobie głoszenie Ewangelii. Jeśli więc, tak jak dziś, możemy spotkad się razem na wspólnym nabożeostwie, to bez wątpienia możemy przeżywad prawdziwe święto radości i wdzięczności. W tym roku jednak na tę radosną atmosferę kładzie się cieo wydarzeo sprzed miesiąca. Chod minęła oficjalna żałoba, powracają polityczne spory, a życie toczy się dalej, to nasze myśli, wciąż wracają do tragicznej soboty 10 kwietnia, kiedy w katastrofie pod Smoleoskiem zginęło 96 osób z prezydentem naszego kraju na czele. Śmierd znów okazała się przerażająco obiektywna i ekumeniczna. Zginęli przedstawiciele różnych partii i organizacji, zginęli przedstawiciele kościoła rzymskokatolickiego, prawosławnego i, rzecz jasna, ewangelickiego w osobie ks. gen. Adama Pilcha. Do listy ofiar została dopisana jeszcze jedna osoba. Późnym wieczorem 18 kwietnia w wypadku samochodowym zginął bp Mieczysław Cieślar – zwierzchnik Diecezji Warszawskiej. Wracał z Warszawy, gdzie m.in. uczestniczył w uroczystościach żałobnych na pl. Piłsudskiego oraz prowadził nabożeostwo w zastępstwie zmarłego tragicznie ks. Adama Pilcha. W ten tragiczny sposób biskup Cieślar, stał się pośrednio ofiarą Smoleoskiej katastrofy. To nasze życie. Radośd i smutek, nadzieja i ból, pokój i lęk. Co lepiej może wyrazid nasze myśli, uczucia, niż właśnie muzyka. To ona potrafi, często bez słów, opisad nasze ziemskie doświadczenia. To muzyka jest w stanie w sposób tak naturalny, subtelny i głęboki skierowad nasze oczy ku niebu, skąd możemy oczekiwad nadziei, na odnalezienie sensu naszych przeżyd. Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem, od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi bierze swoje imię,(...) by sprawił (...) abyście zdołali pojąd (…) jaka jest szerokośd i długośd, i wysokośd, i głębokośd… Pomiędzy niebem a ziemią. W takim miejscu stawia nas dzisiejsza Niedziela Exaudi, przypadająca między Świętem Wniebowstąpienia Paoskiego a Zielonymi Świętami, czyli Zesłaniem Ducha Świętego. Dzisiejsza niedziela stanowi łącznik, między tymi dwoma ważnymi wydarzeniami, które dzieją się na styku nieba i ziemi, na styku tego co widzialne i niewidzialne, co doczesne i co wieczne. Nie można więc dziś nie postawid pytania o niebo, do którego wstąpił Jezus i z którego zstąpił Duch Święty? Nie sposób też nie zadad pytania o ziemię, o to czym jest nasza doczesnośd i w jakim celu tu żyjemy? Gdyby na pytanie o sens doczesności odpowiedzied w duchu katechizmu katolickiego to odpowiedź by brzmiała: żyjemy na ziemi po to, aby wypełniad wolę Bożą i w rezultacie pójśd po śmierci do nieba. Z kolei w duchu kalwioskim czy luterskim trzeba by było powiedzied, że głównym celem życia człowieka jest nie tyle zasłużenie sobie na niebo – ale osobiste poznawanie Boga. Nie ulega wątpliwości, że te poglądy w dzisiejszych czasach uległy znacznemu przeobrażeniu. Ludzka myśl odwróciła się od zbyt abstrakcyjnego, wręcz mitologicznego pojęcia jakim jest niebo – i skoncentrowała się na ziemi i ziemskich problemach. Przy okazji, z tej właśnie perspektywy, głównie na przełomie XIX i XX wieku, chrześcijaostwo zostało poddane ostrej krytyce za sprawą takich znanych osób jak Georg Wilhelm Hegel, Karol Marks, Ludwig Feuerbach, Fryderyk Nietsche czy Zygmunt Freud. Ducha tej krytyki znakomicie oddaje poemat napisany przez Heinricha Heine w styczniu 1844 roku. Jego fragment brzmi: Na ziemi chcemy szczęśliwie żyd, A nie gnid w wiecznej męce (..) To tutaj obficie rośnie chleb Dla wszystkich go starczy na ziemi (...) Niech strączki pękną, a groszku w bród Będzie dla tych co go lubią A niebo zostawmy im – aniołom oraz wróblom A niebo zostawmy im – aniołom oraz wróblom. To bardzo dobitna myśl. Życie ludzkie ma miejsce na ziemi, Tu i Teraz. Odwracanie uwagi i kierowanie jej na niebo jest niepotrzebnym, a nawet szkodliwym mitologizowaniem rzeczywistości. Wraz z krytyką pojawiały się mniej lub bardziej utopijne idee stworzenia raju szczęśliwości i wolności na ziemi. Jak pisze o tym Heine: To tutaj obficie rośnie chleb. Dla wszystkich go starczy na ziemi. Czy jest to możliwe? Wiek XX i początek XXI przyniosły ludziom wiele przykrych doświadczeo i rozczarowao. Dwie największe i najtragiczniejsze wojny światowe, nierozwiązane problemy nędzy w wielu rejonach świata, narastający zdaniem wielu konflikt cywilizacji, światowy terroryzm – zdają się wskazywad, że nieba nie da się stworzyd na ziemi. Zbyt wielkie rozdarcie i zbyt wielkie sprzeczności cechują nadal nie tylko poszczególne społeczeostwa czy narody ale także pojedynczych ludzi, nas samych... Nie wydaje się więc dziś rzeczą prawdopodobną, że któregoś dnia stworzymy na ziemi niebo, chod w wielu dziedzinach odnieśliśmy niewątpliwy sukces. Myśli oświeceniowego humanizmu, nieraz chętnie krytykowane w kościołach, przyniosły jednak coś, co dziś uważamy za rzeczy niezbędne: idee równouprawnienia, prawa człowieka, wolnośd wyznania itd. Nie można więc powiedzied, że na świecie jest tylko coraz gorzej, a świat przekształcamy jedynie w piekło. Piekło w świecie staniało zawsze. Raj na ziemi nie był nigdy osiągalny. Dlatego żyjemy pomiędzy niebem i ziemią. A mówiąc ściśle wiara w Boskie Niebo w Boże Królestwo – kieruje człowieka ku ziemi. Wskazują na to te dwa kluczowe wydarzenia: wstąpienie Jezusa do nieba, ale zaraz potem zesłanie Ducha Świętego, który pomagad człowiekowi odnajdywad w ziemskim życiu Boga i swego bliźniego. Wspomniany przeze mnie wcześniej Heinrich Heine, który w swym poemacie poddał druzgocącej krytyce wiarę w niebo pod koniec swego życia jeszcze raz wrócił do tego tematu. Był wtedy już dotknięty ciężką chorobą, która przez osiem lat więziła go – jak sam mówił „w krypcie z materacy”. Kiedy leżał przykuty do łóżka napisał: Chwilami, gdy bóle w kręgosłupie nazbyt już stają się okrutne, nachodzi mnie wątpliwośd, czy aby człowiek rzeczywiście jest dwunożnym Bogiem, jak zapewniał mnie o tym przed dwudziestu pięciu laty świętej pamięci profesor Hegel. Heine nie pisze jednak tych słów jako „skruszony” ateista bojący się cierpienia czy śmierci. Pisze raczej jako człowiek, który z wiekiem nabył życiowe doświadczenia, a one pozbawiły go złudzeo, co do samego siebie. Heine więc zamiast przeciwstawiad sobie niebo i ziemię, jak czynił poprzednio, zamiast pozostawiad niebo tylko wróblom i aniołom, zaczął teraz podkreślad więź między doczesnością i wiecznością oraz fakt, że nadzieja nieba wcale nie jest zaprzeczeniem wierności ziemi. Historia życia Heinricha Heinego jest niezwykła. Pozwala dostrzec, że prawdziwa religia, prawdziwa wiara potrafi przetrwad krytykę. Krytyka, jeśli jest uczciwa i szczera jest poszukiwaniem. Poszukiwaniem jaka jest szerokośd i długośd, i wysokośd, i głębokośd – jak pisał ap. Paweł. A przecież to nie kto inny, ale Jezus powiedział: szukajcie a znajdziecie. Oczywiście pojęcia nieba, trzeba podkreślid, jest pewnym obrazem i obrazem pozostanie. Można dziś mówid, że jest to obraz zbyt mityczny, że już nie pasuje do współczesnych czasów, że nie jest zrozumiały, że kojarzy się ze zbyt naiwnymi wyobrażeniami, jakie wynieśliśmy ze średniowiecznych malowideł. Byd może to prawda. Ale prawdą jest także, że do dziś nikt nie wymyślił lepszego symbolu bliskości człowieka z Bogiem i wiecznego życia niż symbol nieba. Do dziś nie ma lepszego obrazu zniesienia granic, wolności, pojednania – nieskooczoności i piękna. Niebo bowiem to nie miejsce w chmurach, ale życie z Bogiem. Dlatego w naszych słowach, a tam gdzie ich zabraknie, w naszych pieśniach i muzyce: Zginamy kolana przed Ojcem, od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi bierze swoje imię...