Katarzyna Sławomirska

Transkrypt

Katarzyna Sławomirska
„W małym Tleniu”
Deszcz padał, Julka siedziała w domu i powtarzała sobie biologię. Jutro miała mieć
sprawdzian, a nic nie wchodziło jej do głowy. Postanowiła więc, że najpierw przejdzie się na
spacer, a później się pouczy. Tak też zrobiła. Ubrała kurtkę przeciwdeszczową, wzięła parasol
i już skręcała do furtki, gdy mama zawołała, by zabrała ze sobą psa. Poszła z wielkim
Borysem w kierunku lasu.
Tleń o tej porze roku wydał się Julce pusty i głuchy. To nie to, co latem, gdy tętnił
życiem tubylców i wielu turystów. „W wakacje Tleń rozkwita, a po sezonie przeradza się w
opuszczoną wioskę”- pomyślała ze smutkiem. Na lody do Tlenia zjeżdża się cała okolica.
Nowo pootwierane bary i kawiarnie nigdy nie są puste. Różne imprezy, takie jak np. Dzień
Ryby, i koncerty na świeżym powietrzu, odpowiednio wcześniej zareklamowane, wyciągają z
domów nawet zagorzałych domatorów. Turyści podobnie jak i mieszkańcy świetnie się bawią
na takich imprezach. Tak rozmyślając, gimnazjalistka szła powoli w stronę barwnej ściany
lasu. Deszcz stopniowo przestał padać. Gdy wyszło słońce, z ulgą rozpięła grubą kurtkę.
Nastolatka zatrzymała się, spojrzała w rozjaśniające się niebo i zaczęła rozmyślać o
jutrzejszej klasówce. Nagle zza zakrętu wyłoniła się dziewczyna, która mogła być
rówieśniczką Julii.
- Hej! Nie wiesz może, co to za miejscowość i jak dojść do centrum? – zapytała.
- Wiem. To jest Tleń. Do centrum jest spory kawałek drogi. Ciężko to wytłumaczyć, ale jeśli
chcesz, to cię odprowadzę – zaproponowała Julka. Nieznajoma aż się rozpromieniła:
- Dzięki, uratowałaś mi życie. Jestem nietutejsza. Przyjechałam z rodzicami na parę dni i
chciałam się przejść, ale chyba zabłądziłam. A tak w ogóle to Zuza jestem.
- A ja Jula. Mieszkam tu dosyć długo i bez problemu trafimy do celu – odpowiedziała.
Dziewczyny szły wąską ścieżką wzdłuż lasu. Drzewa były pięknie przystrojone liśćmi
w złoto- czerwono-brązowych kolorach. Kępki ostatniego tegorocznego wrzosu układały się
w jasnofioletowe dywaniki, a nad głowami spacerujących nastolatek unosił się krzyk
odlatujących żurawi. Dziewczyny całą drogę rozmawiały, opowiadały o swoich znajomych, o
tym, jak mieszkają, o szkole, planach na przyszłość. Borys leciał przed nimi, wskakując do
lasu raz na lewo, raz na prawo i nie oszczędzając kałuż. Po jakimś czasie w oddali wyłoniły
się zabudowania Tlenia. Przeszły jeszcze kawałek i doszły do mostu. Julka zapięła Borysowi
smycz i powiedziała do Zuzi:
- Jesteśmy już niedaleko. Za jakieś 10 minut będziemy w centrum.
- Dzięki, było fantastycznie! Bez ciebie bym sobie nie poradziła. Rodzice zamartwiliby się na
śmierć. Ale wiesz, zazdroszczę ci. Tu jest tak pięknie: ten las, jeziora. U mnie, w Warszawie,
no…w każdym razie…są inne walory. Jak tylko mi się uda namówić rodziców, żeby
przyjechać tu jeszcze raz, to może znów się spotkamy? Tak dobrze nam się rozmawiało –
powiedziała Zuza i pytającym wzrokiem spojrzała na Julkę, która ledwo dawała radę
utrzymać psa na smyczy.
- Jasne. Było mi bardzo miło cię poznać. Może dasz mi swój numer telefonu?
- Poczekaj, zaraz ci zapiszę – odpowiedziała Zuzia.
Dziewczyny wymieniły się numerami i każda poszła w swoją stronę. Gdy Jula
zbliżała się do domu, zauważyła, że mama czeka już na nią przed domem.
- Dlaczego cię tak długo nie było? Martwiłam się – powiedziała i zamknęła za córką furtkę.
- Oj mamo, trochę długo to trwało, ale odbyliśmy z Borysem bardzo długi spacer. Wybiegał
się za wszystkie czasy, a ja też nóg nie czuję. W dodatku poznałam fajną dziewczynę. Później
ci o niej opowiem, a teraz idę zrobić sobie ciepłą herbatę. Tobie też zrobić? – zapytała Julka i,
nie czekając na odpowiedź, pobiegła na górę do kuchni. Wieczorem, gdy po raz kolejny
sięgnęła po książkę do biologii, zadzwonił telefon. Zuzia mówiła, że wraca już do Warszawy,
ale nie zapomni dzisiejszego spotkania, bo dzięki niemu nie zgubiła się w lesie i przekonała
się, jak pięknie jest w małym Tleniu. Po rozmowie Jula ponownie przystąpiła do powtarzania
materiału. Uczyła się do późna w nocy, później okazało się, że z dobrym skutkiem. Z biologii
dostała 4+. Nie spodziewała się tego, ale już teraz wiedziała, że spacer przed klasówką na
łonie natury to skuteczna metoda uczenia się.
Gdy wracała ze szkoły, myślała sobie, że wcześniej nie dostrzegała piękna przyrody w
małej wiosce, w swoim małym Tleniu. Po południu, gdy skończyła odrabiać lekcje, znowu
poszła na spacer, ale tym razem krótszy. W lesie panował spokój, tylko gdzieniegdzie, między
drzewami, migały sylwetki grzybiarzy. Przypomniała sobie Zuzę i wczorajsze spotkanie.
Następnego dnia w szkole zapisała się na kółko ekologiczne. Razem z kolegami i panią od
biologii chodziła często do lasu rozpoznawać rośliny i zwierzątka. Zmieniła też zdanie o
życiu w mieście. Zuza uświadomiła jej, że dużo sklepów, wielkie centra handlowe i markowe
butiki to nie wszystko. Przyroda jest ciekawsza od biegania po sklepach. „Może wieczorem
zadzwonię do Zuzy, ciekawe, kiedy wybiera się znowu do Tlenia. Już wiem nawet, dokąd
pójdziemy na spacer, gdy przyjedzie”- pomyślała Julia, patrząc na bukiet jesiennych liści w
wazonie. I kto by pomyślał, że w małym Tleniu może być tyle atrakcji?
Katarzyna Sławomirska z kl. III D, członkini Koła Regionalnego